Bronis éaw Malinowski Argonauci Zachodniego Pacyf iku


Bronisław Malinowski, Argonauci Zachodniego Pacyfiku. Relacje o poczynaniach
i przygodach krajowców z Nowej Gwinei

Wprowadzenie. Przedmiot, metoda i zakres niniejszych badań

Głównym przedmiotem publikacji Bronisława Malinowskiego jest system wymiany, zwany kula, traktowany jako zjawisko niezwykle doniosłe z teoretycznego punktu widzenia
i naczelny problem w życiu plemiennym mieszkańców rejonów - stanowiących tło do jego badań - którzy żyją w jego kręgu, a i tubylcy doceniają jego znaczenie: idee, ambicje czy pragnienia są jak najbardziej związane z kula.

Natomiast najogólniej ujmując przedmiotem jego studiów jest człowiek, dlatego należy badać wpływ jaki wywiera na niego całokształt życia.

W początkach pracy terenowej Malinowskiemu przez wiele tygodni towarzyszyło uczucie beznadziejności i rozpaczy, spowodowane bezowocnymi staraniami nawiązania rzeczywistego kontaktu z tubylcami. Oto relacja autora z pierwszych dni pobytu wśród tubylców - jej szersza perspektywa pokazuje stopniowe dochodzenie badacza do wniosków dotyczących postulatów odnośnie właściwych zasad badań w terenie: „wkraczasz po raz pierwszy do wioski, sam lub w towarzystwie swojego białego przewodnika. Niektórzy tubylcy tłoczą się wokół (...), zwłaszcza jeżeli poczują tytoń. Inni, bardziej dostojni i starsi pozostają na swoich miejscach (...). Ta pierwsza wizyta pozostawia (...) uczucie, że kiedy (wrócę) tu sam, wszystko pójdzie łatwiej. Taką nadzieję (...) miałem ja.

Powróciłem (...) i wkrótce zebrała się wokół mnie grupka krajowców. Kilka komplementów w pingin-English z obu stron, trochę tytoniu wymienianego z rąk do rąk stworzyło atmosferę wzajemnej życzliwości. Spróbowałem więc przystąpić do rzeczy. Najpierw (...) zacząłem „robić” technologię. W pobliżu kilku krajowców było zatrudnionych przy wyrabianiu różnych przedmiotów. Nie było rzeczą trudną obserwować ich podczas pracy i uzyskać nazwy narzędzi, a nawet niektóre techniczne wyrażenia, dotyczące samego procesu produkcji, ale na tym sprawa urywała się. Trzeba bowiem pamiętać, że pindgin-English jest bardzo niedoskonałym narzędziem dla wyrażania pojęć i że zanim zdobędzie się odpowiednią wprawę w formułowaniu pytań i rozumieniu odpowiedzi, ma to się nieprzyjemne uczucie, że swobodne porozumiewanie się tym żargonem z tubylcami jest nieosiągalne; nie byłem więc początkowo w stanie nawiązać z nimi szczegółowszej i pełniejszej rozmowy. Wiedziałem dobrze, że najlepszym na to środkiem jest zbieranie konkretnych danych, sporządziłem więc spis ludności wioski, spisałem genealogie, narysowałem plany i zebrałem terminy pokrewieństwa. Lecz wszystko to pozostawało martwym materiałem, który nie prowadził do głębszego zrozumienia sposobów myślenia czy zachowania krajowców, gdyż w ten sposób nie mogłem uzyskać ani właściwej tubylczej interpretacji żadnego z tych faktów, ani też uchwycić tego, co można by nazwać sensem życia plemiennego. W badaniu pojęć i wyobrażeń z zakresu religii czy magii, wierzeń w czary i duchy, nie posunąłem się wcale poza zebranie kilku powierzchownych wątków folklorystycznych(...).

Informacje, jakie otrzymywałem od niektórych białych mieszkańców terenów (...) były może najbardziej zniechęcające z punktu widzenia mojej pracy. Byli to ludzie, którzy całe lata spędzili w tych stronach, mając ciągłą okazję obserwowania tubylców i porozumiewania się
z nimi, a którzy właściwie nic o nich dokładnie nie wiedzieli. Jakże wobec tego ja
(...) mogłem dorównać, a tym bardziej wyjść poza to, co oni wiedzieli o tubylcach, i to w ciągu kilku miesięcy czy roku?(...) sposób, w jaki ludzie ci mówili o tubylców i przedstawiali ich sposób myślenia, sprowadzał się (...) do stwierdzeń, że są to niewyrobione umysły, nienawykłe do formułowania swoich myśli w sposób logiczny i precyzyjny. Ponadto ich poglądy (...) były
w znacznej mierze
(...) oparte na z góry powziętych opiniach, nieuniknionych u (...) administratora, misjonarza czy kupca(...).

(...) w pierwszym etapie moich badań etnograficznych na południowym wybrzeżu dopiero wtedy, gdy znalazłem się w okręgu sam, zacząłem robić pewne postępy - a w każdym razie odkryłem, w czym leży tajemnica owocnej pracy terenowej. (...) sukces osiągnąć można jedynie cierpliwie i systematycznie stosując pewną liczbę prawideł zdrowego rozsądku
i dobrze znanych zasad naukowych.

Fundamentalne zasady etnograficznej pracy terenowej:

  1. Badacz musi zdawać sobie sprawę z rzeczywistych naukowych celów swej pracy oraz znać wartość i kryteria, jakimi posługuje się współczesna etnografia. Lecz dobra orientacja w teorii oraz znajomość jej najnowszych osiągnięć nie powinna być równoznaczna z obciążeniem „z góry przyjętymi koncepcjami” - praca etnografa staje się w rezultacie bezwartościowa, jeżeli wyruszył on na ekspedycję z zamiarem udowodnienia pewnych hipotez i nie zdołał on swych poglądów modyfikować
    i odrzucać pod presją faktów.

  2. Badacz powinien sobie stworzyć dogodne warunki pracy - polegają one na odcięciu się od towarzystwa innych osób „spoza” i możliwie jak najbliższym kontakcie
    z tubylcami, co da się osiągnąć jedynie obozując wprost w ich wioskach; tylko codzienna obecność sprawia, że przestaje się być elementem zmieniającym życie plemienne przez samo pojawienie się. Ponadto u etnografa powoduje to inną perspektywę, sposób obserwowania: to, co na bywało niezwykłą przygodą staje się powszechne, a jego życie w wiosce - w harmonii z otoczeniem, w którym przebywa

  3. Badacz musi zastosować szereg metod zbierania materiału, posługiwania się nim
    i utrwalania go.

Rozważania nad metodą pracy etnografa w terenie

Podstawowym zadaniem etnograficznych badań terenowych musi być danie przejrzystego i wyraźnie zarysowanego obrazu struktury społecznej oraz wyodrębnienie
z zespołu spraw nieistotnych, drugorzędnych praw i regularności rządzących zjawiskami kulturowymi. Nakreślone tu zadanie nakłada przede wszystkim podstawowy obowiązek podania całościowego przeglądu zjawisk, a nie wyrywania tego, co sensacyjne, szczególne, śmieszne czy „dziwaczne”. Etnograf terenowy musi w sposób obiektywny objąć pełny zakres zjawisk w poszczególnym aspekcie badanej przez siebie kultury plemiennej, nie robiąc różnicy między tym, co powszechne, nieciekawe, czy zwyczajne, a tym co zdumiewające czy nadzwyczajne. Równocześnie etnograf powinien objąć swym badaniem całość kultury plemiennej we wszystkich jej aspektach. Pewna logiczna zwartość i rozsądek obowiązujące
w obrębie każdego aspektu kultury prowadzić również będą do powiązania ich w jedną, zwartą całość.

Obowiązek badacza terenowego polega nie tylko na wyliczeniu kilku przykładów, lecz na wyczerpaniu w miarę możliwości wszystkich dostępnych przypadków, a najlepsze w tym zakresie wyniki uzyska ten, którego umysłowe wyposażenie i plany badawcze będą najbardziej przejrzyste. Badany materiał powinien przybrać postać konkretnego diagramu, szkicu czy synoptycznej tabeli przypadków - w badaniach nad pokrewieństwem systematyczne śledzenie jednego związku za drugim na konkretnych wypadkach prowadzi w do skonstruowania tablic genealogicznych(Rivers). Podobnie w badaniach nad konkretnymi formami transakcji gospodarczych, gdzie chodzi o prześledzenie historii wartościowego przedmiotu i ustalenie natury oraz zasięgu jego obiegu, zasada kompletności i dokładności badawczej doprowadza do skonstruowania tablic transakcji (Seligman). Metoda podawania informacji w formie zwięzłych zestawień czy tabel synoptycznych, powinna być rozszerzona na wszystkie inne aspekty życia plemiennego, np. wszystkie typy transakcji ekonomicznych można badać śledząc powiązane ze sobą, aktualne przypadki i umieszczając je na kartach synoptycznych - tak samo należy sporządzić tabelę wszystkich zwyczajowych darów
i prezentów, spotykanych w danym społeczeństwie, tablicę zawierającą socjologiczną, ceremonialną i ekonomiczną definicje każdego z powyższych elementów. Także systemy magiczne, powiązane ze sobą cykle ceremonialne, typy aktów prawncyh - wszystko to można ująć w formie krótkich zestawieć czy schematów, gdzie każda pozycja może być synoptycznie umieszczona i zdefiniowana pod kilkoma nagłówkami. Ponadto genealogiczne ujęty spis ludności kązdej badanej szczegółowo społeczności oraz dotyczące jej wszelkiego rodzaju mapy, plany i diagramu, ilustrujące systemy własności dotyczące ziemi ogrodowej, przywilejów łowieckich itp. służą jako podstawowe dokumenty badań etnograficznych.

Reasumując: „każde zjawisko winno być badane w możliwie najszerszym zakresie konkretnych przejawów oraz poprzez wyczerpujący przegląd szczegółowych przykładów. Jeśli to możliwe, rezultaty powinny być ujęte w formie kart synoptycznych, które służą (...) zarówno jako instrumenty badawcze, jak też jako dokumentacja etnograficzna. Posługując się taką dokumentacją oraz poprzez studium konkretów można przedstawić w sposób przejrzysty ogólne ramy kultury tubylców w najszerszym tego słowa znaczeniu oraz strukturę ich społeczeństwa. Metodę tę można by nazwać metodą statystycznej dokumentacji na podstawie konkretnych świadectw

Do celu etnograficznych badań terenowych - jakim jest uchwycenie tubylczego punktu widzenia, stosunku krajowca do życia, zrozumienie jego poglądu na świat - można dojść trzema drogami:

  1. Należy przedstawić organizację plemienia i anatomię jego kultury w formie ściśle ustalonego i przejrzystego zarysu. Sposobem jego przedstawienia jest konkretna dokumentacja statystyczna.

  2. Ramy te należy wypełnić treścią, na jaką składają się imponderabilia aktualnego życia oraz typy zachowania. Te winny być zebrane drogą dokładnych, szczegółowych obserwacji w formie etnograficznego dzienniczka - procedury, jaka jest możliwa tylko wtedy, jeśli pozostaje się w najściślejszym kontakcie z życiem tubylczym.

  3. Należy podać zbiór etnograficznych dokumentów w postaci wypowiedzi, charakterystycznych narracji i opowiadań, typowych wyrażeń, wątków folklorystycznych i formuł magicznych - tworzących corpus inspiriptionum,
    i będących ilustracją tubylczej mentalności.

Rozdział pierwszy - Kraj i mieszkańcy okręgu Kula

Plemiona, które żyją w zasięgu systemu Kula należą do tej samej grupy rasowej, poza tubylcami z wyspy Rossel. Plemiona te zamieszkują najbardziej wysunięty na wschód kraniec Nowej Gwinei wyspy archipelagu, który ciągnie się w południowo - wschodnim kierunku, tworzy on pomost pomiędzy Nową Gwineą, a Wyspami Salomona. Nowa Gwinea to górzysty, wyspowy masyw lądowy o trudno dostępnym wnętrzu, wybrzeże ochraniają bariery z raf, bagien i skał, które uniemożliwiają lądowanie czy zbliżenie łodzi tubylczych. Taki układ nie pozwolił na rozchodzenie się migracji, co zadecydowało o układzie etnicznym mieszkańców Mórz Południowych. Wysoki góry, nie do przebycia bagniste równiny, dawały ochronę ludności i powstrzymywały napływ emigrantów. Wnętrze kontynentu, samonośne bagna i delty Zatoki Papua, część północną i południowo - wschodnią wybrzeża zamieszkuje wysoka i ciemnoskóra rasa, o spiralnie skręconych włosach, nazwana przez doktora Seligmana „papuaską”, w partiach górskich występują plemiona pigmejskie - są to mało znane plemiona. Wschodni Papuoazjaci są mniejsi, o jaśniejszej skórze, kręconych włosach, w rasie wschodniego półwyspu i archipelagów Nowej Gwinei dominuje element czysto melanezyjski - można nazwać ich Papuo - Melanezyjczykami. Doktor A. C. Chaddon odkrył, że wschodni Papuoazjaci przybyli na te tereny w wyniku migracji na Nową Gwineę. Papuo - Melanezyjczyków dzieli się na 2 grupy: zachodnią i wschodnią, wg doktora Seligmana nazywamy Zachodnimi Papuo - Melanezyjczykami i Massimonii. Najbardziej wysunięty na wschód kraniec Nowej Gwinei wraz z archipelagami jest krainą Massimów, jest to teren najłatwiej dostępny i dlatego należy oczekiwać, że będzie zamieszkiwać tam homogeniczna grupa ludzi, składająca się z imigrantów prawie zupełnie nie wymieszanych z autochtonami. Na terenie Massimów nie było żadnego powolnego mieszania się przybyszów z ludnością pierwotną, ukształtowanie terenu nie pozwalało na rozszerzanie się i opanowanie przez imigrantów, ani też tubylcy nie mieli na nich wpływu. Na terenie Massimów ma miejsce wymiana Kula. Sfera oddziaływania Kula i etnograficzny rejon Massimów niemal całkowicie się pokrywają i dlatego można mówić o typie kultury Kula i kulturze Massimów jako pojęciach synonimicznych. System wymiany Kula jest to najbardziej wysunięty na wschód kraniec głównej wyspy i archipelagu leżące od niej na wschód i północny - wschód. Obszar ten można podzielić na dwie części: mniejszą - północną obejmującą wyspy Trobrianda, archipelag Marshalla i wyspy Woodlark (Munia) i liczbę mniejszych wysp: Laughlan (Nade) i część południową obejmującą pozostałe tereny należące do Massimów. Podział I: na północy wyspy Amphlett, Trobrianda, Wyspy Marshalla Benneta, wyspa Woodlark i grupa Laughlan. II część południowa: 2 podgrupy część wschodnia: wyspa Missima, Sud - Est i Rossel, do obszaru wymiany wchodzą tubylcy Missima część zachodnia (południowi Massima) : zachodnia część kontynentu Nowej Gwinei oraz wyspy: wyspy Sariba, Roge`a, Side`a, Basilaki, na południu wyspa Wari, na wschodzie archipelag d`Entrecasteaux. III część północna: zamieszkuje ją ludność wybitnie homogeniczna, jednorodna pod względem językowym i kulturowym o subiektywnym poczuciu własnej jedności etnicznej, nie występuje tu kanibalizm, w pewnych okręgach wodzowie mają rozległą i silną władzę. Tubylcy praktykowali typ otwartej i rycerskiej walki, wioski są budowane w formie dużych zwartych bloków, spichrze na palach do przechowywania żywności, nędzne domki nie są budowane na palach, stoją wprost na ziemi. Północni Massimowie są podzieleni na 3 mniejsze grupy:

  1. Wyspiarze Trobriandów, inaczej tubylcy z Bayowa (gałąź zachodnia)

  2. Tubylcy z wyspy Woodlark i archipelagu Marshalla - Bennetta (gałąź wschodnia)

  3. Niewielka grupa krajowców z wysp Amphlett

Drugą dużą podgrupę ludów Kula tworzą południowi Massimowie: ludność tubylcza jest niższego wzrostu o mniej atrakcyjnej powierzchowności niż północni Massimowie, żyją w rozproszonych społecznościach, każdy dom lub grupa domów stoi daleko od innych, we własnym małym gaju palm i drzew owocowych, dawniej praktykowali kanibalizm i polowanie na głowy, organizowali niespodziewane najazdy na wrogie plemiona, brak instrukcji wodzostwa, władzę sprawuje starszyzna, domy budowane są na palach, mają złożoną konstrukcję, piękne zdobnictwo. System Kula : okręg nazywany jest okręgiem Bayowa, język kiriwiński. Kula jest wymianą międzyplemienną, tubylcy z jednego plemienia wiedzą o zwyczajach Kula występujących poza granicami swojego okręgu. Zasadnicze rysy tych obyczajów i plemiennych reguł wymiany są identyczne na całym obszarze objętym systemem Kula.

Granice okręgu zamieszkanego przez plemię Massimów odpowiadają określonym warunkom geograficznym, brak tu naturalnych wewnętrznych zapór terenowych czy innych utrudniających lądowanie. Wschodni kraniec Nowej Gwinei jest regionem tropikalnym, gdzie nie odczuwa się zbyt ostro różnicy pomiędzy porą suchą i deszczową, nie ma tam wyraźnie wyodrębnionej pory suchej, cały kraj pokryty jest zawsze intensywnie błyszczącą zielenią, szczyty gór spowite są często mgłą, białe chmury unoszą się nisko lub płyną nad morzem. Malinowski patrzył na ten kraj jak na odległą krainę skąd pochodzą: koszyki, drobna broń, ozdoby szczególnie dobrze wykonane, tubylcy odnosili się do niego z obawą i nieufnością, mówiono o złośliwych formach czarnej magii, kanibalizmie, rzeźby miały subtelny charakter, najładniejsze i najbardziej melodyjne pieśni i efektowne tańce pochodziły od Massimów. Zwyczaje i instytucje przedstawiano jako coś dziwacznego i niezwykłego. Rzeczywistość: płaty ziemi uprawiane pod ogrody, karczowiska w kształcie trójkąta, od sierpnia do listopada tubylcy ścinają i palą busz. Wioski w tym okręgu spotkać można tylko na wybrzeżu, u stóp wzgórz, ukryte w gajach. W czasie pogody łodzie wyruszają na łowiska. Przyjeżdżając najlepiej wylądować w dużej ustronnej zatoce czy na plaży, od razu wkracza się w wysoki gaj składający się z palm chlebowców, mango, i innych drzew owocowych, które są oczyszczone z chwastów i gdzie rosną dekoracyjne krzewy: hibiskus, croton, wonny krzew. Tutaj jest wioska estetycznie zaprojektowana i ozdobione domy, skupione w nieregularne grupki, otoczone zielenią i małymi dekoracyjnymi ogródkami z muszelek i kwiatów, do nich prowadzą dróżki o krawędziach wyłożonych krzemieniami i zakolami do siedzenia. Na brzegu widać wyciągnięte łodzie i przykryte liśćmi palmowymi, suszą się sieci rozciągnięte na specjalnych palach, na platformach przed domami siedzą mężczyźni i kobiety zajęci pracami domowymi lub gawędzący. Takie przysiółki spotyka się co kilkaset jardów, niektóre są nowe inne opuszczone, a leżące sterty sprzętów domowych wskazują, że zostały opuszczone po śmierci przedstawiciela starszyzny wioskowej. Wieczorem ruch w wiosce wzmaga się, rozpala się ognisko, gotuje się pożywienie. W okresie tańców wieczorem grupy mężczyzn i kobiet zbierają się razem, tańczą, biją w bębny, śpiewają. Mają oni zupełnie jasną skórę, mocną, przysadzistą sylwetkę, wrażenie miękkości i znużenia jakie wywołuje ich powierzchowność. Grube, szerokie twarze, spłaszczone nosy, często skośne oczy czynią ich dziwacznymi i groteskowymi. Motu noszą włosy na kształt dużych wiechci, często przycinanych na bokach, co daje podłużny cylindryczny kształt. Są płochliwi i nieufni, nie są wrogo nastawieni, są uśmiechnięci, niemal służalczy. Na pierwszy rzut oka sprawiają wrażenie zadowolonych z siebie mieszczuchów. Ozdoby ich są skromne i stonowane. Na co dzień noszą: pasy i naramienniki plecione z ciemnobrązowej latorośli paproci, małe czerwone krążki muszli i pierścienie z szylkretu, używane jako kolczyki do uszu. Dbają o zachowanie czystości osobistej, lubią upinać we włosy czerwone kwiaty hibiskusa, nosić na głowach wieńce z kwiatów, wkładać za pasy i naramienniki aromatyczne liście. Odświętne przybranie głowy jest skromne, składa się z opaski z białych piór kakadu włożonej na włosy. Dawniej byli kanibalami i łowcami głów, dokonywali okrutnych i zdradzieckich wypraw, napadali na śpiące wioski, zabijali kobiety, mężczyzn i dzieci i wyprawiali uczty z ich ciał. Brak wyraźnie uznawanej centralnej władzy. Władzę sprawuje starszyzna wioskowa. W wiosce z pozycją najstarszego mężczyzny wiązana jest osobista władza i wpływy, to oni jako kolektyw reprezentują plemię oraz przeprowadzają i narzucają swoje decyzje czyniąc to zgodnie z nakazami tradycji plemiennej. Występują tu rysy totemizmu i matrylinearna struktura społeczeństwa. Przynależność do grupy, majątek, pozycja społeczna przekazywane są w linii żeńskiej, mężczyzna należy do totemicznego działu i grupy lokalnej matki, uprawnienia dziedziczy się po bracie matki. Kobiety posiadają niezależną pozycję i dobre traktowanie, ważną rolę odgrywają w sprawach plemiennych i uroczystościach, niektóre dzięki magicznym mocom mają znaczne wpływy. Życie seksualne jest krańcowo wolne od ograniczeń, nie spotyka się tu jednak nienaturalnych praktyk seksualnych i perwersji seksualnych. Małżeństwo to naturalne zakończenie długiego i trwałego związku miłosnego. Tubylcy są wydajnymi i pracowitymi rzemieślnikami oraz handlarzami na szeroką skalę, posiadają duże morskie czółna które sprowadzają. Charakterystyczne są dla nich wielkie uroczystości zwane So`i związane z obrzędami pogrzebowymi i specjalnym tabu łączącym się ze śmiercią zwanym Gwara. W wielkim międzyplemiennym handlu Kula święta te odgrywają ważną rolę. Opis ten odnosi się do południowych Massimów.

Płynąc w kierunku północnym otwiera się pod względem geograficznym jak i etnograficznym nowy świat. Północna część Nomandy, oba brzegi cieśniny Dawsona zamieszkała jest przez plemię Dolen. Mieszkają na wyspie, która jest pofałdowanym stożkiem wygasłego wulkanu, pośrodku wyrasta pas tropikalnej roślinności. W dawnych czasach wyruszali oni na okrutne wyprawy, byli to ludożercy i łowcy głów. Tubylcy z najbliższego okręgu byli sprzymierzeńcami, ale okręgi dalej położone nie czuły się bezpiecznie. Dolen była i jest nadal jednym z głównym ogniw w Kula, centrum przemysłu i handlu, ważnym ośrodkiem oddziaływania kulturowego. Ich język jest używany jako lingua franca na całym archipelagu, na wyspach Aruphlett i dalej na dalekich Trobriandach. Faktem godnym uwagi jest wielka liczba miejsc budzących zainteresowanie ze względu na ich związek ze specjalnymi mitologicznymi wydarzeniami. Dobuańczycy stanowią odrębny typ antropologiczny wyraźnie różny od Południowych Massimów i Trobriańczyków: są ciemnoskórzy, małego wzrostu z dużymi głowami, lekko przygarbieni, robią wrażenie karzełków, gnomów. Mają przyjemny sposób bycia, uczciwy i szczery, są powszechnie faworytami białych, są najrzetelniejszymi i najlepszymi służącymi. Wioski są podobne do osiedli Massimów, rozrzucone na rozległych przestrzeniach, są to małe, zwarte zgrupowania liczące około 12 domów, ukrytych wśród plantacji drzew owocowych, palm, bananów, yamu. Domy są na palach, ale surowsze architektonicznie i prawie pozbawione ozdób, dawniej niektóre były zdobione czaszkami ludzkimi. Jest to lud totemiczny, podzielony na pewną liczbę egzogamicznych klanów powiązanych wspólnymi totemami, brak instytucji regularnego wodzostwa ani systemu rang i kast. Władzę sprawuje starszyzna plemienna. Każdy przysiółek posiada człowieka, który w jego obrębie wywiera największy wpływ, występuje jako przedstawiciel swej społeczności w czasie narad plemiennych, które są zwoływane w związku z różnymi ceremoniami i wyprawami. Mają oni matrylinearny system pokrewieństwa, pozycja kobiet jest tu wysoka, mają wielkie wpływy, mają bardziej ustaloną i wydatną rolę w życiu plemiennym, kobiety spełniają ważną rolę w ogrodnictwie, mają swój udział w odprawianiu magii ogrodowej i to daje im wysoki status społeczny. Czarna magia jako główny instrument władzy i wymierzania kar pozostaje w znacznym stopniu w rękach kobiet. Tutaj latające wiedźmy mają jedną ze swoich baz. Kobiety praktykują tu zwyczajną czarną magię. Od zamężnych kobiet wymaga się wierności, cudzołóstwo uważane jest za wielkie przestępstwo. Od niezamężnych kobiet również wymaga się całkowitej czystości, wszelki nieoficjalny stosunek miłosny uznawany jest za wykroczenie. Strach przed czarną magią jest ogromny, kiedy tubylcy odwiedzają obce tereny, potęguje się jeszcze, łącząc się z lękiem przed nieznanym i obcym. Mężczyźni i kobiety na Dobu potrafią sprowadzać choroby i powodować śmierć. Metody stosowane przez czarowników i wyrastające wokół nich wierzenia są w większej części takie same jak te u Trobriańczyków. Metody te charakteryzuje duża racjonalność i bezpośredniość oraz, prawie zupełne nieangażowanie czynnika nad naturalnego. Czarownik wypowiada jakąś formułę nad substancją, która musi potem być podana doustnie albo spalona w ognisku w chacie ofiary. W niektórych rytuałach używana jest różdżka która wskazuje ofiarę. Latające wiedźmy zjadają serca i płuca, piją krew i łamią kości swym wrogom, potrafią być niewidzialne i latać. Czarownice na tych terenach używają metod: najpierw zabicie ofiary, otworzenie ciała, usunięcie, rozdarcie czy zaczarowanie wnętrzności, przywrócenie ofiary do życia z tym, że zapewne niebawem zachoruje i umrze. W wierzeniach dobuańskich duchy zmarłych udają się na szczyt góry Bwebweso na wyspie Normanby. Udają się tam cienie wszystkich tubylców archipelagu d`Entrecasteaux, tylko mieszkańcy wyspy Goodenough udają się po śmierci do Trobriańskiej krainy duchów. Mieszkańcy Dobu wierzą w istnienie podwójnej duszy, jednej w postaci cienia i bezosobowej, przeżywającej ciało o kilka dni i pozostającej w pobliżu grobu, drugiej stanowiącej rzeczywistego ducha, który udaje się na Bwebweso. Interesujący są tubylcy żyjący na pograniczu dwóch kultur i dwóch typów wierzeń oraz jak odnoszą się do różnic powstających na tym tle. Na pytanie jak to się dzieje, że Dobuańczycy mają swój kraj duchów w Bwebweso, a Trobriańczycy w Tuma tubylec nie widzi problemu w rozwiązaniu problemu, różnica ta według niego nie pociąga żadnej sprzeczności tkwiącej w doktrynie, po prostu ich zmarli udają się do Bwebweso, a nasi do Tuma. Metafizyczne prawa istnienia nie są jeszcze podporządkowane jakiejś jednej niezmiennej prawdzie. Losy życiowe ludzi zmieniają się stosownie do różnych zwyczajów plemiennych i tak samo dzieje się z duchami. Istnieje wierzenie, że jeśli Trobriańczyk umrze w Dobu w czasie wyprawy Kula uda się na pewien ograniczony czas na Bwebweso, w określonej porze duchy Trobriańczyków przepływają z krainy cieni w Tuma do Bwebweso z jakąś wyprawą duchów Kula i wtedy do wyprawy tej dołączy duch osoby niedawno zmarłej i popłynie razem z nimi do Tuma. Wschodni brzeg wyspy Fergusson w pobliżu Dobu składa się z szeregu stożkowatych wulkanicznych szczytów i przylądków. U stóp wzgórz ciągnie się równina, na której znajdują się wioski Deide`i, Tu`utauna, Bwayowa, są to ważne ośrodki handlu i miejsce zamieszkania bezpośrednich partnerów Trobriańczyków w wymianie Kula. Składają oni ofiarne dary kamieniom, są to dwaj mężczyźni Atu`a`ine i Aturambo, towarzyszą temu rytualne zaklęcia. We właściwej porze roku na plażę Sarubwoyna przybywa flotylla złożona z około 50 - 100 czółen z wizytą plemienną, w trakcie której tłum tubylców oprawia nad czółnami tajemnicze praktyki, niektórzy pochyleni nad kupkami ziela mamroczą zaklęcia, inni malują się i przyozdabiają ciała.

Po opuszczeniu Sarubwoyna i okrążeniu przylądka Dwu Skał roztacza się widok na wyspę Sanaroa, w lagunie każdego roku Trobriańczycy wracający z Dobu poszukują cennej muszli Spondylusa, którą przerabiają na czerwone krążki, które stanowią główny przedmiot rodzinnego bogactwa. Na Sanaroa znajduje się kamień zwany Sinatemubadiye`l jest to siostra Atu`a`ine i Aturamo`a, która przybyła tutaj razem z braćmi i została zamieniona w kamień, tutaj również zatrzymują się łodzie przybywające z dwu kierunków wypraw Kula celem złożenia ofiar. Płynąc dalej widać łańcuch górski, gdzie na ich stokach można zobserwować małe grupki domów składających się z trzech do sześciu mizernych chatek. Są to domostwa mieszkańców, którzy nie biorą udziału w Kula, a w dawnych czasach były to zalęknione i nieszczęśliwe ofiary swoich sąsiadów. Za Sanaroa wyłaniają się wyspy Uwama i Tewara zamieszkałe przez lud z Dobu. Tewara jest kolebką Kula. Wioska Gumawana leży na wyspie Gumawana. Zbudowana jest na wąskim skrawku wybrzeża, otwarta od strony morza, wioska zabezpieczyła się przed morzem kamiennymi murami, wałami ochronnymi i kamiennymi groblami tworzącymi szcztuczne przystanie wzdłuż nabrzeża. Chaty są nędzne i nieozdobione, zbudowane na palach. Mieszkańcy tej wioski i czterech innych na archipelagu są dziwnymi ludźmi, jest to mało liczne plemię, wystawione na napady, borykające się z problemem wyżywienia. Są monopolistami w garncarstwie, odważni i znakomicie opanowali sztukę żeglarską, rozwinęli w sobie wiele cech monopolistów - lichwiarzy, są zachłanni, skąpi, niegościnni i chciwi, pragną utrzymać w swych rękach cały handel i wymianę przy równoczesnym braku chęci czy gotowości ponoszenia ofiar by go ulepszyć, są nieśmiali, a jednocześnie agresywni w stosunku do każdego, z kim mają stosunki handlowe. Trobriańczycy, Dobuańczycy określają ich jako skąpych i nieuczciwych w transakcjach Kula, pozbawieni są szczodrobliwości i gościnności. Gdy przybywa łódź zbliżają się i oferują do sprzedaży gliniane garnki, gdy badacze chcą obejrzeć wioskę młode kobiety znikają w dżungli a staruchy chowają się w chatach, gdy badacze chcą obejrzeć lepienie garnków co jest domeną kobiet tylko hojne obietnice tytoniu wywabiają z chaty staruchę. Taką reakcję wywołują nie tylko biali ludzie, ale także obcy tubylcy. Ta wstydliwość nie jest pozorna czy fikcyjna. Na wyspach Amphlett życie przedmałżeńskie i małżeńskie charakteryzuje się bezwzględną czystością i wiernością. Kobieta ma tu duże wpływy i udział w ogrodnictwie i praktykach magii ogrodowej. W instytucjach społecznych i zwyczajach tubylcy przedstawiają mieszaninę elementów Północnych i Południowych Massimów, nie ma tu wodzów, wpływowi geronci posiadają szeroką władzę, każda wioska ma swego naczelnika, który obejmuje przewodnictwo w sprawach obrzędowych i innych znaczniejszych wydarzeniach plemiennych. Ich klany totemowe są identyczne z klanami Murua. Ich pożywienie pochodzi częściowo z ubogich ogrodów, częśćiowo z połowu ryb przy pomocy rybitw i samołówek, połowy są rzadko urządzane. Nie są samowystarczalni, większość pożywienia roślinnego, a także prosięta otrzymują w formie darów czy w drodze wymiany handlowej z Nowej Gwinei, Dobu czy Trobriandów. Są bardzo podobni do Trobriańczyków tzn.: są wyżsi od tubylców Dobu mają jaśniejszą skórę i bardziej reguralne rysy.

Rozdział drugi: Tubylcy z wysp Trobrianda

Największą wyspą dużej laguny Wysp Trobrianda jest wyspa Boyowa. Zjawiskiem, które uderza ba Boyowa jest wielka różnorodność wyglądu fizycznego tubylców. Obok mężczyzn i kobiet wysokiego wzrostu, pięknej postawie, delikatnych rysach z ładnie uformowanym nosem, otwartym, inteligentnym wyrazem twarzy widzimy osobników z prognatycznymi, negroidalnymi twarzami, szerokimi, grubymi wargami, niskimi czołami - o dość prostackim ogólnym wyglądzie. Główną cechą tego społeczeństwa jest występowanie rangi i zróżnicowania społecznego. Niektórzy tubylcy traktowani są ze szczególnym szacunkiem, a przy tym naczelnicy i inne osobistości wysokiej rangi zachowują się zupełnie inaczej w stosunku do obcych. Zdradzają znajomość rzeczywiście wykwintnych manier, W obecności wodza żaden zwykły członek plemienia nie ośmieli się pozostać na poziomie wyższym od niego w sensie czysto fizycznym; jest pochylony lub kuca. Instytucja wyraźnie zarysowanego wodzostwa, połączona z oznakami tak daleko posuniętego szacunku, przechodząca w rodzaj rudymentarnego ceremoniału dworskiego z insygniami rangi i władzy jest całkowicie obca duchowi melanezyjskiego życia plemiennego. Innym rysem socjologicznym wyraźnie narzucającym się uwadze przybysza jest pozycja kobiet. Szokują one niemal swobodą i przyjazną postawą. I w tym przypadku sposób bycia kobiet o wysokiej randze jest zupełnie inny od zachowania zwykłych plebejuszek. Na ogół jednak wysoko i nisko urodzone cechuje łagodne i miłe podejście, a wiele z nich odznacza się urodą i wdziękiem osobistym. Wszystkie kobiety melanezyjskie na Nowej Gwinei noszą spódniczki zrobione z rafii. Na Trobriandach są one krótkie i bardzo sute. Czystość seksualna jest cnotą nieznaną wśród tych krajowców. Dorastając żyją w wolnej miłości z czego potem powstają bardziej stałe związki, a jeden z nich kończy się małżeństwem. Niezamężnym dziewczętom pozostawia się całkowitą swobodę w tych sprawach. Znane są na wpół ceremonialne praktyki, na zasadzie których dziewczęta z jednej wioski udają się całą grupą do innej miejscowości i miejscowi chłopcy po publicznym przeglądzie wybierają indywidualnie, z którą spędzą noc.

Inną ceremonią swobody godną uwagi można zaobserwować podczas wykonywanej zespołowo przez kobiety pracy ogrodowej. Każdy obcy mężczyzna, który ośmieliłby się przejść w tym czasie przez okręg pracujących kobiet, naraża się na poważne ryzyko, kobiety bowiem pobiegną za nim, schwytają go, zedrą z niego opaskę łonową i zmaltretują go orgianistycznie w sposób dla niego poniżający.

Małżeństwo nie łączy się z jakimś bardziej istotnym publicznym czy prywatnym rytuałem lub ceremonią. Kobieta po prostu przenosi się do domu męża, a potem następuje cała seria wymian darów /nie jest to jednak zapłata za żonę/. Najważniejszą cechą małżeństwa trobriańskiego jest fakt, że rodzina żony musi łożyć i to w bardzo znacznym stopniu na gospodarstwo, a także musi świadczyć wiele usług na rzecz jej męża. W pożyciu małżeńskim oczekuje się od żony wierności wobec męża, ale reguła ta nie jest nigdy ściśle przestrzegana ani narzucana. Kobieta zachowuje dużą niezależność, a mąż musi ją dobrze traktować i otacza ć względami. Jeśli tego nie przestrzega, kobieta opuszcza go i wraca do swojej rodziny, a ponieważ mąż jest z reguły stroną ekonomicznie tracącą na takim posunięciu, musi dołożyć wszelkich starań, aby odzyskać ją z powrotem, co czyni za pomocą perswazji i prezentów. Decyzja zależy jednak wyłącznie od niej, jeśli chce - porzuca go na dobre i wówczas może znaleźć innego partnera do małżeństwa.

Kobieta posiadająca rangę wodza poślubiona przez zwykłego członka plemienia zachowuje swój status nawet w stosunku do własnego męża

i musi być przez niego traktowana odpowiednio do swej pozycji. Trobriańczycy są matrylinearni. Dziecko należy do klanu i społeczności wioskowej matki. Mienie zaś podobnie jak pozycja społeczna, nie przechodzi z ojca na syna, lecz z wuja, czyli brata matki na siostrzeńca.

Z socjologicznego punktu widzenia wioska trobriańska jest ważną jednostką. Najpotężniejszy nawet wódz ma władzę przede wszystkim nad swoją wioską, a dopiero na drugim miejscu nad okręgiem. Społeczność wioskowa wspólnie uprawia tereny ogrodowe, wspólnie odprawia ceremonie, prowadzi działania wojenne, podejmuje wyprawy handlowe oraz żegluje jako grupa w tej samej łodzi czy flocie.

Co najmniej połowa tubylczego budżetu pracy przypada na prace w ogrodach i wokół nich skupia się więcej niż połowa zainteresowań i ambicji tubylców. Tubylec potrafi pracować bardzo ciężko, pracuje systematycznie, wytrwale i celowo, nie czekając, aż zmuszą go do pracy doraźne potrzeby.

Ze wszystkich nadprzyrodzonych sił i wierzeń związanych z pracą ogrodową i regulujących ją, magia jest być może najważniejsza. Stanowi odrębną sferę działania, a czarownik ogrodowy obok wodza i osobnika praktykującego czarną magię jest najważniejszą osobistością w wiosce. Stanowisko to jest dziedziczne i w każdej wiosce specjalny, związany z nim system magii przekazywany jest w linii żeńskiej z pokolenia na pokolenie. Czarownik ogrodowy, wedle wierzeń tubylczych, wywiera wpływ zarówno na pracę człowieka, jak i na siły przyrody. Magia jest czynnikiem systematyzującym, regulującym i kontrolującym pracę w ogrodzie. Magia staje się bardzo ważnym czynnikiem ekonomicznym w życiu krajowców.

Wszystkie lub prawie wszystkie owoce pracy krajowca a z pewnością wszystkie nadwyżki, które może uzyskać dzięki dodatkowemu wysiłkowi, nie stają się udziałem, lecz przechodzą na rodzinę żony. Około ¾ swych zbiorów mężczyzna przeznacza częściowo na daninę dla wodza, częściowo zaś na należności dla męża siostry /lub matki/ i jej rodziny. Trobriandczyk pracuje , może nie tak bezpośrednio dla zysku, ale w dużym stopniu dla samej pracy i wkłada bardzo wiele wysiłku w uporządkowanie i ogólny estetyczny wygląd swego ogrodu. Motywem przewodnim jest w tym wypadku nie pragnienie zaspakajania swoich potrzeb, lecz działanie złożonego splotu tradycyjnych sił, nakazów i powinności, wierzeń w siłę magii, ambicji społecznych i próżnostek. Chce on uzyskać wyróżnienie społeczne jako dobry ogrodnik i dobry pracownik w ogóle.

Wodzostwo na Wyspach Trobrianda jest połączeniem dwóch instytucji: przywództwa lokalnego, czyli naczelnika wioski oraz klanu totemowego, czyli podziału na klasy czy kasty, z których każda posiada pewną mniej lub bardziej określoną rangę. Naczelnik wioskowy nie jest z reguły niczym więcej niż mistrzem ceremonii plemiennych, a ilekroć zachodzi potrzeba także i głównym mówcą plemienia oraz rzecznikiem jego spraw w szerszych stosunkach ze światem zewnętrznym.

Na Wyspach Trobrianda istnieją 4 klany totemowi, a każdy podzielony jest na szereg mniejszych podkolanów, które można by również nazwać rodzinami lub kastami, ponieważ członkowie każdego z nich wywodzą swe pochodzenie od wspólnej przodkini, a także posiadają pewną określoną rangę. Naczelny wódz Kiriwina - To'uluwa należy do najwyższego rangą podklanu Tabulu należącego do klanu totemowego Malasi i rezyduje w wiosce Omarakana. Wódz posiada szeroki zakres władzy i znaczenia w obrębie swej wioski, lecz jego sfera wpływów jest jeszcze szersza. Mieszkańcy szeregu innych wsi uważają się za jego podwładnych i w niektórych sprawach podporządkowują się jego władzy. Z każdej podległej mu wioski wódz wybiera sobie żonę, której rodzina zgodnie z regułą prawa trobriańskiego musi mu oddawać pokaźną część swych zbiorów. Żoną wodza zostaje zawsze siostra czy krewna naczelnika podległej wioski, a zatem pracuje na niego cała społeczność. Dzięki przywilejowi poligamii wódz ma zapewnione środki w postaci żywności i wartościowych przedmiotów, które wykorzystuje dla utrzymania swojej wysokiej pozycji społecznej. Władza pociąga za sobą nie tylko możliwość nagradzania, ale także stosowania sankcji karnych. Odbywa się to z reguły za pomocą czarnej magii. Jeśli ktoś go obrazi lub wejdzie w jego kompetencje, wódz przyzywa czarownika i nakazuje mu, aby przy użyciu czarnej magii spowodował śmierć winowajcy. Następnym w hierarchii po wodzu To'ulu jest naczelnik Kabwaku i wielkorządca prowincji - Tilataula. Podległy wodzowi jest jednocześnie jego głównym nieprzyjacielem i rywalem.

Najbardziej godną uwagi wioską na wyspie jest Bwoytalu, której mieszkańcy są uważani za najbardziej godnych pogardy pariasów, jednocześnie wzbudzających powszechną obawę czarowników i najbardziej wprawnych rzemieślników na wyspie. Mieszkańcy tej wioski spożywają mięso dzikich świń oraz łowią i zjadają rybę Stingami, a więc żywność obwarowaną ścisłym tabu oraz wzbudzają obrzydzenie u innych mieszkańców z tego właśnie powodu są w ogólnej pogardzie i uważa się ich za nieczystych.

Wszystkie dziedziny życia plemiennego - religia, magia, gospodarka są ze soba splecione, ale ich podstawą jest organizacja społeczna plemienia. Tworzą pewną jednostkę kulturową - mówią tym samym językiem, maja te same instytucje, podporządkowują się tym samym prawom i regułom, są pod wpływem tych samych wierzeń. Okręgi na które są podzielone Wyspy Trobrianda są odrębne polityczne, ale nie kulturowo; to znaczy każdy z nich zamieszkują krajowcy należący do tej samej grupy, ale różniący się tym, że podlegają lub uznają odrębnych wodzów, posiadają odrębne interesy cele, a wypadku wojny prowadzą walkę na własną rękę. W obrębie okręgów poszczególne społeczności wioskowe są dość niezależne. We wszystkich ważniejszych wydarzeniach, czy to na szczeblu okręgu czy plemienia, członkowie społeczności wioskowej trzymają się razem i działają jako jedna grupa.

Innym podziałem społeczeństwa na Trobriandach jest podział na klany totemiczne. Każdy z nich posiada zespół powiązanych ze sobą totemów, a głównym totemem jest ptak.

Solidarność totemowa obowiązuje dopiero członków podkolanów. Podklan jest lokalną częścią składową klanu, którego podstawę stanowi zasada rzeczywistej wspólnoty krwi, a także związania z miejscowością, gdzie wyłonili się pierwsi przodkowie. Z tymi właśnie podklanami związane jest pojęcie rangi społecznej.

Pokrewieństwo jest matrylinearne, to znaczy, że następstwo rangi, członkostwo we wszystkich grupach społecznych oraz dziedziczenie mienia przebiega w linii matki. Brat matki uważany jest za rzeczywistego opiekuna chłopca. Niedopuszczalne jest by mężczyzna żartował, czy rozmawiał swobodnie w obecności swojej siostry, czy nawet za nią spoglądał. Najlżejsza nawet aluzja do spraw seksualnych zarówno nielegalnych jak i oficjalnych, małżeńskich brata czy siostry, zarówno przez któregokolwiek z nich w obecności drugiego, uważana byłaby za śmiertelną obelgę i poniżenie. Kiedy mężczyzna zbliża się do grupy ludzi, w której rozmawia jego siostra - albo ona odchodzi, albo on skręca w innym kierunku.

Pozycja wuja, jako bliskiego krewnego dziecka siostry, pojmowana jest jako regulowany zasadą prawną przywilej i zwyczaj, podczas gdy zainteresowania i miłość ojcowska rodzą się z sentymentów oraz bardzo bliskiego obcowania z dziećmi.

To co jest uderzającym w związku z wierzeniami w duchy zmarłych przodków, to brak wszelkiej obawy przed nimi. Jakiekolwiek uczucie strachu koncentruje się natomiast wokół czarnej magii, latających wiedźm, złośliwych istot przynoszących chorobę, ale przede wszystkim praktykujących czarną magię wiedźm i czarowników. Nie ma tu żadnego współdziałania czy bliższej współpracy pomiędzy ludźmi a duchami, co jest istotą wszelkiego kultu religijnego. Wszystkim najbardziej istotnym sprawom życiowym krajowca towarzyszy magia.

Wszelkie poczynania gospodarcze mają swoją magię; powodzenie w miłości czy pomyślny rozwój dziecka, talenty czy rzemiosło, uroda - wszystko to może być zarówno umacniane jak i niszczone przez magię. Choroba, zdrowie i śmierć są także rezultatem działania magii lub przeciwmagii. Jeśli ktos choruje dłużej i siły fizyczne zdają się go opuszczać, wówczas jest to działanie złych mocy. Najczęściej występującą wówczas formą czarnej magii są czary bwaga'a, to znaczy złego czarownika. Aby zostać takim czarownikiem , nie trzeba żadnego specjalnego wtajemniczenia, wystarczy znajomość zaklęć. Można nauczyć się zaklęć za wysoką opłatą, lub otrzymać czary od ojca bez zapłaty. Mężczyzna za darmo otrzymuje wiedzę czarownika od ojca, który nie jest z nim związany węzłem krwi, natomiast za to samo musi płacić swemu wujowi, którego jest naturalnym spadkobiercą. Jeżeli czary danego mężczyzny mają w ogóle przynieść pożądany skutek muszą być najpierw wypróbowane na jego matce, siostrze czy jakimkolwiek innym krewnym z linii matki. Taki matkobójczy akt stwarza autentycznego bwaga'u. Napięcie nerwowe wywołane samą świadomością, że bwaga'u czyha na czyjeś życie jest ogromne i że prawdopodobnie zwiększa się ona, gdy dany człowiek wie, że za czarownikiem stoi potęga wodza, tak samo więc poczucie obawy walnie przyczynia się do skuteczności czarnej magii. W ten sposób czarna magia jest jednym ze środków podtrzymywania ustalonego porządku społecznego. Z kolei zaś porządek społeczny wzmacnia magię.Wszystkie nagłe i bardzo gwałtowne choroby, który nie towarzyszą wyraźne symptomy przypisuje się mulukwausi . Niewidoczne dla oka ludzkiego unoszą się w powietrzu i siadają na drzewach, szczytach domów. Stamtąd rzucją się na ludzi, wyjmują im „wnętrze”, to znaczy płuca, serce lub mózg czy język i chowają je. Ofiara umrze w przeciągu jednego lub dwóch dni, chyba, że inna wiedźma, przyzwana na pomoc i dobrze opłacona uda się na poszukiwanie i odda brakujące „wnętrze”.

Innym czynnikiem powodującym śmierć, są tauva'u - istoty nie zaliczane do ludzi, które powodują choroby zakaźne. Niewidzialne przechodzą przez wioski, pobrzękując wapiennymi naczyniami i ciskając drewnianymi mieczami w ofiary, powodując ich natychmiastową chorobę i śmierć. Tauva'u może jeśli chce przybrać postać człowieka, płaza lub gada. Tauva'u miewają czasami stosunki seksualne z kobietami, które stają się niebezpiecznymi czarownicami.

Znacznie mniej niebezpieczną istotą jest tokway, leśny chochlik żyjący w drzewach i skałach, który podkrada zbiory z pól i spichrzy yamowych i sprowadza lżejsze dolegliwości.

Poza bardzo lekkimi dolegliwościami, które szybko i łatwo przechodzą, wszystkie choroby przypisywane są czarom. Nawet nagłe wypadki, wedle wierzeń nie zdarzają się bez przyczyny. Nawet w przypadkach, gdy wiek był przyczyną śmierci naturalnej, tubylcy tłumaczą to uczestnictwem bwagu'a.

Rozdział trzeci: Istota kula

I-definicja kula

posiada się dla samego posiadania, a płynąca stąd sława jest głównym źródłem ich wartości. Klejnoty Kula jest formą wymiany o rozległym, międzypokoleniowym charakterze; prowadzona jest przez społeczności zamieszkujące szeroki pierścień wysp, tworzących zamknięty okrąg. Wzdłuż tego szlaku wędrują stale w przeciwnych kierunkach tylko dwa rodzaje przedmiotów. Kierunku zgodnym z ruchem wskazówek zegara przesuwa się stale jeden z tych przedmiotów -długie naszyjniki z czerwonej muszli, zwane soulava w przeciwnym kierunku wędruje drugi rodzaj-bransolety czy naramienniki z białej muszli, zwane mwali. Każdy z tych przedmiotów, podróżując w wyznaczonym mu kierunku w obrębi zamkniętego kręgu, spotyka na drodze przedmioty tego drugiego rodzaju i jest nieustannie za nie wymienialny. Każdy ruch artykułów kula każdy szczegół transakcji jest ustalony i regulowany przez zespół tradycyjnych reguł i konwencji, a niektórym aktom kula towarzyszą złożone obrzędy magiczne i publiczne ceremonie.

Na każdej wyspie i w każdej wiosce mniejsza lub większa liczba ludzi bierze udział w kula - to znaczy, otrzymuje owe przedmioty, zatrzymuje je przez krótki okres i przekazuje potem dalej. Dlatego każdy mężczyzna, który uczestniczy w kula, co pewien czas otrzymuje jeden lub kilka mwali lub soulava, które potem musi przekazać jednemu ze swoich partnerów, otrzymując od niego w zamian przeciwny przedmiot wymiany. Jedna transakcja nie kończy stosunku kula - regułą jest zasada „raz w kula, zawsze w kula”, a związek pomiędzy dwoma partnerami jest stały i twa całe życie.

Głównym fundamentalnym aspektem kula jest obrzędowa wymiana tych dwóch przedmiotów Tak, więc równolegle z rytualną wymianą naramienników i naszyjników, tubylcy prowadzą zwykły handel, wymiany pomiędzy poszczególnymi wyspami. Oprócz tego wykonywane są inne czynności, które poprzedzają kula lub są z tą wymianą związane, takie, jak budowanie przed wyprawą dalekomorskich czółen, pewne formy wielkich ceremonii żałobnych oraz tabu przygotowawcze. Kula stwarza więź łącząca znaczną liczbę plemion, obejmuje szeroki zespół czynności wzajemnie ze sobą powiązanych i tak zharmonizowanych, że tworzą jedną organiczną całość. Nawet najinteligentniejszy krajowiec nie posiada jasnego wyobrażenia o wymianie kula jako o wielkiej, zorganizowanej instytucji społecznej, a tym bardziej o jej funkcjach społecznych i szerszych implikacjach.

Ekonomiczny charakter kula

Kula dotyczy wymiany dóbr i przedmiotów użytkowych, jest, więc instytucją gospodarczą, a nie na drugiego takiego aspektu życia plemiennego, gdzie nasza wiedza byłaby tak szczupła i zrozumienie zachodzących procesów tak powierzchowne, jak w dziedzinie gospodarki pierwotnej.

Kula nie ma charakteru tajnej ani dorywczej wymiany. Wręcz przeciwnie, jest powiązana z mitem, oparta na tradycyjnym prawie i otoczona magicznymi rytuałami. Wszystkie jej główne transakcje są publiczne i mają charakter obrzędowy oraz przeprowadzone wedle określonych reguł. Ponadto określonych odstępach czasu, z góry ustalonych terminach, utartymi szlakami, które wiodą do starych i wyznaczonych miejsc. Wymiana kula nie dokonuje się pod naciskiem jakiejś potrzeby, ponieważ jej głównym celem jest wymiana przedmiotów nie mających żadnego praktycznego zastosowania. Niemniej ta prosta czynność, a mianowicie przekazywania z rąk do rąk dwóch pozbawionych znaczenia i całkowicie bezużytecznych przedmiotów-urasta do wielkiej roli, staje się podstawą potężnej międzypokoleniowej instytucji, z którą łączy się wiele innych przedsięwzięć.

Przedmioty wymiany i pojęcie vaygu'a /kosztowności kula/

Naramienniki wyrabia się odłamując wierzchołek i wąski koniec dużej stożkowatej muszli, a następnie polerując tak powstały pierścień.

Użycie małych krążków z czerwonej muszli spondylusa-te małe paciorki w kształcie grubych okrągłych dysków z otworem pośrodku, w kolorach od brudno-brązowego do karminowej czerwieni, mają różne zastosowania zdobnicze; najczęściej są używane jako jeden z elementów kolczyków, zasadniczą część stanowią pierścienie ze skorupy żółwia, przymocowane do małżowiny usznej, a do nich przywiązuje się wisiorki z krążków muszli. Noszenie tych kolczyków jest bardzo rozpowszechnione, * inną pospolitą ozdobą, noszoną przez młode dziewczyny i chłopców jest krótki naszyjnik, ściśle przylegający do szyi, zrobiony z czerwonych krążków spondylusa z jednym lub dwoma breloczkami muszelek kauri,

*oraz bardzo długie, od dwóch do pięciu metrów długości, naszyjniki, zrobione z krążków spondylusowych.

I naramienniki i długie sznury muszli spondylusa, te dwa główne artykuły kula są przede wszystkim ozdobami, są jednak nakładane tylko do najokazalszego stroju tanecznego i noszone przy bardzo uroczystych okazjach np. wielkie tańce obrzędowe, uczty czy duże zgromadzenia. Natomiast nie wolno ich używać jako ozdób codziennych lub z powodu mniej ważnych uroczystości. Znaczna większość naramienników, co najmniej 90% ma zbyt małe rozmiary, by mogli je nosić młodzi chłopcy i dziewczęta. Kilka z nich ma rozmiary tak duże i tak wielką wartość, że nie nosi się ich w ogóle, za wyjątkiem sporadycznych wypadków, które zdarzają się chyba raz na dziesięć lat, kiedy wkłada je jakaś szczególnie dostojna osoba w bardzo uroczystym dniu. Podobnie przedstawia się sytuacja z naszyjnikami. Klejnoty te mają dużą wartość, przechodzą z rąk do rąk, a posiadanie ich przez pewien czas było oznaką prestiżu i dodawało sławy całej społeczności wioskowej. Analogia pomiędzy europejskimi i trobiandzkimi vaygu'a oba bowiem rodzinne jak i vaygu'a sprawiają ludziom wiele przyjemności jako pamiątki historyczne. Możemy zaliczyć kosztowności kula do tzw. „obrzędowych” przedmiotów symbolizujących bogactwo. Inne znowu tego rodzaju przedmioty używane są w okolicznościach uroczystych, ale nie odgrywają żadnej roli w rytuałach czy ceremoniach, ceremoniach służą tylko do ozdoby i można je przedmiotami „od parady” Wreszcie pewna liczba tych przedmiotów pełni istotnie funkcję instrumentariów w magicznych i religijnych rytuałach /przedmioty ściśle związane z daną ceremonią/. Tylko tego rodzaju przedmioty można by nazwać „obrzędowymi” lub „ceremonialnymi”.

Vaygu'a -kosztowności kula - są przedmiotami użytkowymi, które przestały już pełnić tę funkcje, a zarazem są przedmiotami obrzędowymi w wąskim i właściwym znaczeniu tego słowa.

Główne reguły i aspekty kula

Wymiana tych dwóch rodzajów vaygu'a naramienników i naszyjników, stanowi, główny akt kula. Wymiana polega ścisłym regułom i graniczeniom. Jedna z tych reguł odnosi się do socjologicznego aspektu wymiany i orzeka, że transakcje kula mogą być dokonywane tylko między partnerami. Człowiek, który należy do kula - a nie każdy mieszkaniec danego okręgu jest upoważniony do tego- może dokonywać wymiany tyko z pewną ograniczoną liczbą partnerów. Związek partnerski zawiązuje się w określony sposób, po wypełnieniu szeregu formalności i trwa całe życie. Liczba partnerów zależy od rangi i pozycji.

Dwaj partnerzy kula powinni dokonywać między sobą wymiany kula, a ponadto wymieniać jeszcze inne podarki; zachowują się jak przyjaciele i mają szereg wzajemnych zobowiązań różnych w zależności od odległości dzielącej ich wioski oraz posiadanego stanowiska społ.

Przeciętny mężczyzna ma w najbliższej okolicy kilku partnerów, z reguły rekrutujących się spośród jego powinowatych lub przyjaciół. Przeciętny człowiek dokonuje wymiany kula z jednym lub dwoma wodzami ze swojego lub sąsiedniego okręgu. Tak, więc ten partnerski związek kula, zapewnia każdemu z partnerów kilku przyjaciół najbliższej okolicy oraz pewną liczbę życzliwych sprzymierzeńców w dalekich, niebezpiecznych i obcych okręgów. Przedmioty, ofiarowane przez jednego uczestnika, docierają po pewnym czasie do innego, odległego i pośredniego partnera i to nie tylko przedmioty związane z kula, lecz także różnego rodzaju sprzęt domowy i podarunki. Nie tylko wytwory kultury materialnej, ale w ślad za nimi także zwyczaje, pieśni, motywy artystyczne i ogólne wpływy kulturowe wędrują szlakami kula. Jest to, zatem rozległa, międzyplemienna sieć stosunków społecznych, wielka instytucja obejmująca tysiące ludzi, powiązanych ze sobą wielką pasją, jaką stanowi wymiana kula oraz wieloma pomniejszymi więzami i zainteresowaniami.

Powracając znowu do indywidualnego aspekt kula. Człowiek ma kilku bliższych i dalszych partnerów, którzy z kolei dzielą się na dwie kategorie: tych, którzy dają mu naramienniki oraz tych, którzy ofiarowują mu naszyjniki. Naramienników i naszyjników nigdy nie dostaje się od tej samej osoby, ponieważ muszą one wędrować w przeciwnych kierunkach. Z północy i wschodu tylko naramienniki, z południa i zachodu natomiast naszyjniki-partnerowi w najbliższym sąsiedztwie. Jeśli później zmieni on miejsce zamieszkania na terenie wioski, dawny stosunek zachowa soją moc, gdy natomiast stanie się członkiem społeczności wioskowej, położonej w innej stronie, stosunek ulegnie odwróceniu. Tak, więc każdy uczestnik musi podporządkować się określonym regułom wyznaczającym kierunek geograficzny transakcji /z lewej przyjmuje naramienniki, a z prawej naszyjniki i następnie przekazuje je dalej - przesuwa stale naramienniki z lewej strony do prawej, naszyjniki zaś z prawej do lewej/. Będą nieustannie płynąć dwa ciągłe strumienie; pierwszy: naszyjniki w kierunku zgodnym z ruchem wskazówek zegara,

- drugi: naramienniki w przeciwnym kierunku.

Nigdy się nie zatrzymuje. Niemniej faktem jest, że nikt nigdy nie przetrzymuje kosztowności kula przez dłuższy czas-rok czy dwa. Ale z tytułu tej czasowej własności spływa na niego wiele sławy-może on pokazywać ów przedmiot, opowiadać, jak go uzyskał i komu zamierza go ofiarować. Wszystko to stanowi jeden z ulubionych tematów rozmów i plotek, w których omawia się i roztrząsa posunięcia w kula wodzów i zwykłych plemieńców w czasie wymiany kula oraz sławę, jaką to dało. Sława wynikająca ze zdobycia przez jednostkę pięknego klejnotu kula, spływa na całą społeczność, z której ona pochodzi. Okres obiegu całego pierścienia wynosi od dwóch do dziesięciu lat.

Akt wymiany i jego zasady

Główna zasada regulująca wymianę kula polega na tym, że złożony ceremonialny dar po upływie pewnego czasu musi zostać odwzajemniony darem o równej wartości, /ale nie kilkoma mniejszymi/, co zazwyczaj następuje w ciągu kilku godzin czy nawet kilku minut, czasami jednak przerwa przeciąga się do roku lub dłużej /w tym czasie obdarowuje się tymczasowymi mniejszymi darami, aby wypełnić nimi czas, dopóki nie nastąpi właściwa odpłata/. Nigdy nie może to być wymiana z rąk do rąk, z dyskusjami na temat wartości obu przedmiotów. Ustalenie wartości przeciwdaru pozostawia się uznaniu odwzajemniającego się transakcjach, /jeśli przedmiot nie stanowi ekwiwalentu, otrzymujący będzie zagniewany, zawiedziony, ale nie ma prawa domagać się rekompensaty/ i nie może on być żadnymi środkami zmuszany do rewanżu. W transakcjach kula zasada przyzwoitości i uczciwości jest ściśle przestrzegana i bardzo ceniona.

Jak każda ludzka istota uczestnicząca w kula pragnie mieć coś na własność, to jednak kodeks reguł społecznych przeważa nad jego wrodzonymi skłonnościami do zagarniania mienia. Jednakże ten kodeks społeczny tubylców kręgu kula nie osłabia naturalnego pragnienia posiadania; przeciwnie orzeka, że posiadanie jest źródłem wielkości i znaczenia i że bogactwo

jest nieodzownym uzupełnieniem rangi społecznej oraz atrybutem cnót osobistych. Ale bardzo ważnym jest fakt, że dla nich posiadanie jest równoznaczne z dawaniem - tutaj tubylcy wyraźnie się różnią od nas. Główną oznaką potęgi jest bogactwo, przejawem bogactwa zaś hojność.

U podstaw wszystkich transakcji kula leżą dwie zasady:

1.Jest to złożenie daru, za który po upływie pewnego czasu trzeba złożyć dar rewanżowy, a nie jest to wymiana towarów,

2. Określenie ekwiwalentu pozostawia się dającemu i nie może wpływać na jego decyzję, nie ma tu też miejsca na targowanie czy wycofywanie się z transakcji.

Czynności związane z kula

Wyprawę kula poprzedza wiele czynności wstępnych: budowa czółna, wyposażenie, zaopatrzenie w prowiant, ustalenie ścisłych dat oraz organizacja społeczna całego przedsięwzięcia. Innym ważnym zadaniem nierozerwalnie związanym z kula jest towarzysząca jej dodatkowa wymiana towarowa. Budowę czółna, jak i zwykły handel są to czynności wtórne i dodatkowe w stosunku do właściwości kula.

Ceremonialny charakter wymiany kula związany jest ściśle z innym jej aspektem - mianowicie magią. Wierzenie mianowicie skuteczność magii dominuje w kula, podobnie jak w wielu innych czynnościach krajowców. Obrządki magiczne winny być odprawiane w czasie budowania pełnomorskiego czółna celem nadania mu szybkości, zwrotności i bezpieczeństwa; odprawia się też magię nad czółnem, by uczynić je szczęśliwym w kula. Inny typ rytuałów magicznych ma na celu zapobieganie niebezpieczeństwom związanych z żeglugą. Trzecim magicznym systemem jest właściwa magia kula, nosząca nazwę, mwasila.

Składa się ona z licznych obrzędów i zaklęć, które oddziałują bezpośrednio na umysł /nanola/ partnera i powoduje jego uległość, utratę równowagi umysłowej, dzięki czemu staje się on skory do ofiarowania kula. Kula w pewnych okręgach łączy się również z uroczystościami żałobnymi.

Kula polega: po pierwsze- na małych wewnętrznych transakcjach dokonywanych w granicach danej społeczności kula czy też sąsiadujących z nią / mamy do czynienia z ciągłym, nieustającym przenikaniem przedmiotów z jednej wioski do drugiej nawet w obrębie tej samej wioski/,* po drugie - na wielkich zamorskich wyprawach w czasie, których odbywa się wymiana artykułów pomiędzy dwiema społecznościami oddzielonymi od siebie morzem /wielka liczba kosztowności, przekraczająca przeszło tysiąc przedmiotów, jest wymieniana w wielkiej liczbie transakcji odbywających się równocześnie.

Budowa pełnomorskiego czółna związana jest nierozerwalnie z ogólnym przebiegiem kula.

Przed każdą wyprawą Kula wszystkie czółna są poddawane przeglądowi, i zniszczone muszą być zastąpione nowymi. Dla tubylca budowa czółna jest pierwszym ogniwem w łańcuchu czynności związanych z kula. Od momentu ścięcia drzewa aż do powrotu z zamorskiej wyprawy jest to łańcuch wydarzeń układających się w regularną sekwencję. Zarówno właściciel , jak i wykonawcy-specjaliści, mała grupa pomocników , a także cała społeczność są czynnikami społecznymi, z których każdy pełni odmienną funkcję w organizowaniu i wykonywaniu pracy. Wyobrażenia magiczne kierujące różnymi rytuałami należą do kilku odmiennych systemów wyobrażeń magicznych.. Jedne oparte na micie o latających czarownicach, odnoszą się bezpośrednio do czółna i zmierzają do nadania łodzi ogólnej doskonałości. Rytuały inne to egzorcyzmy odprawiane przeciw złemu urokowi. Trzecim systemem magii odprawianej podczas budowy czółna jest magia kula oparta na własnym cyklu mitologicznym i chociaż odprawiana nad czółnem, ma na celu sprowadzenie ogólnego powodzenia toliwaga w transakcjach kula.

Budowa czółna odbywa się w dwóch głównych etapach, różniących się charakterem pracy i magią.

I etap:

  1. Gdy zapadnie decyzja budowy waga , wybiera się odpowiednie drzewo. Przed ścinaniem go, toliwaga i budowniczy muszą odprawić odpowiednie rytuały (złożyć w pniu pożywienie i wypowiedzieć zaklęcie), aby wypędzić z drzewa Tokwaya, chochlika leśnego. Niektórzy tubylcy twierdzą , że jeśli tokwaya nie da się usunąć to czółno będzie ciężkie, inni że drzewo będzie pełne sęków, co spowoduje powstawanie dziur w czółnie, albo też że będzie szybko butwieć. Chociaż motywy tego wypędzenia nie są bliżej sprecyzowane, wierzenia w zły wpływ tokwaya i w niebezpieczeństwa związane z jego obecnością są zupełnie wyraźne. Tokway ogólnie rzecz biorąc jest istotą szkodliwą chociaż szkody, jakie wyrządza, rzadko bywają czymś więcej niż nieprzyjemnymi figlami takimi, jak nagłe przestraszenie kogoś, gwałtowny atak bólu czy drobna kradzież.

  2. Następnie drzewo zostaje ścięte i przetransportowane do wioski na Baku, centralny plac . Tubylcy co kilka metrów kładą na ziemi kawałki drzewa, służące jako poślizgi dla transportowanej kłody. Aby kłoda była lżejsza kładzie się na nią liść bananowy i odprawia Zaklęcie Kayomw'u., znaczenie tego rytuału to: pierwsza wiązka ściąga na siebie ciężkość kłody, druga nadaje jej lekkość. Drugie zaklęcie to Zaklęcie Kaygagabile, które stosuje się zarówno, aby uczynić kłodę lżejszą i tym samym by łatwiej ją było przyciągnąć do wioski, jak też w celu nadania większej szybkości w ogóle, gdy już będzie czółnem (waga). Kiedy kłoda zostanie już ostatecznie przetransportowana do wioski nie odcina się od razu pnącza, dokonuje się tego w sposób ceremonialny następnego dnia , a czasami nawet po upływie dwóch lub trzech dni. mężczyźni z danej społeczności zbierają się i jeden z nich, a mianowicie ten, który będzie drążył czółno-budowniczy, odprawia obrzędek magiczny. Bierze swój toporek i owija wokół ostrza pewne lekkie i cienki ziele wraz z kawałkiem wysuszonego liścia bananowego. Ostrze owija się tylko do połowy, pozostawiając szeroką otwartą przestrzeń, aby oddech i głos miały swobodny dostęp do ziół i toporka, w otwór ten czarownik intonuje długie Zaklęcie Kapitunena Duku. Po wyrecytowaniu tego zaklęcia czarownik zawija suchy liść bananowy, uwięziwszy e ten sposób magiczną moc formuły wokół ostrza, którym teraz dopiero uderza w duku (pnącze użyte do ciągnięcia czółna) i przecina je. Tego samego wieczoru, gdy czółno zostało już położone na poprzecznych okrąglakach, odprawiany jest inny obrzędek, jest to magia szybkości. Potem przez kilka dni trwa obróbka zewnętrzna boków czółna. Dwa końce należy uformować w zwężające się dzioby , dno zaś wyrównać i wygładzić. Po wykonaniu tego, trzeba czółno odwrócić do normalnej pozycji-dnem w dół, a częścią , która ma być wydrążona do góry. Zanim rozpocznie się drążenie , należy wyrecytować inna formułę nad kavilali, czyli specjalnym ligogu (toporkiem) używanym do żłobienia czółna.

  3. Po odmówieniu tego zaklęcia budowniczy czółna przystępuje do drążenia kłody. Jest to długotrwałe i ciężkie zajęcie, wymagające dużej zręczności, szczególnie pod koniec pracy, kiedy trzeba uformować boki czółna w odpowiednio cienkie ścianki i równomiernie wybrać drewno na całej powierzchni. Równolegle z procesem drążenia przygotowuje się inne części składowe czółna: cztery szerokie i długie deski tworzące burtę, żeberka wycięte z kawałków drzewa w kształcie litery L, długie pale do osadzenia tych żeberek i budowy pokładu platformy, krótkie pale na poprzeczne belki platformy i główna rama dla osadzenia statecznika, małe kijki do powiązania pływaka z poprzeczkami i na koniec długa, masywna kłoda, która stanowić będzie sam pływak. Są to główne części składowe czółna, które musi wykonać budowniczy. Rzeźbi on także , jeśli posiada taka umiejętność , cztery deski burty, w przeciwnym wypadku tę część wykonuje za niego inny specjalista. Gdy wszystkie części są już gotowe, należy odprawić inny obrządek magiczny. Nosi on nazwę kapitunela nanola waga, czyli dosłownie „wykrawanie duszy czółna” -wyrażenie , które oznacza powzięcie decyzji, ostateczne postanowienie. W tym wypadku krajowcy wierzą, że czółno podejmuje decyzję szybkiego poruszania się.

  4. Etap ten pochłania dużo czasu (od 2 do 6 miesięcy), a praca odbywa się zrywami, w nieregularnych odstępach, w zależności od tego , czy pozwalają na to inne zajęcia lub czy ma ochotę pracować.

II Faza

  1. intensywna praca zespołowa, etap ten trwa krótko (tydzień czy dwa)

Kiedy kadłub czółna i wszystkie akcesoria są już przygotowane w jednym miejscu, dalsze czynności otwiera rytuał zwany Katuliva tabuyo. Rytuał ten należy do magii kula, dla której tubylcy mają specjalne określenie mwasila. Jest on związany z nakładaniem ozdobnych desek dziobu i rufy we właściwe wpusty na obu końcach czółna. Po umocowaniu desek dziobu i rufy, a przed następnym odcinkiem pracy dostaje odprawiony kolejny rytuał .Kiedy kadłub czółna mieni się trójkolorowymi deskami, zostaje zepchnięty na wodę. Właściciel lub budowniczy czółna zaczarowuje naręcze liści krzewu zwanego bobi'u -tymi liśćmi myje czółno w morskiej wodzie. W myciu biorą udział wszyscy mężczyźni , a rytuał ma na celu nadanie czółnu większej szybkości przez usunięcie ewentualnych śladów jakiegokolwiek złego wpływu, który mógł jeszcze pozostać , mimo poprzedniej magii odprawianej nad waga. Umyte i wytarte czółno waga zostaje znów wyciągnięte na brzeg i umieszczone na podporach z belek..

  1. Następnie tubylcy przystępują do najważniejszej konstrukcyjnej części pracy, do umocowania desek burty po obu stronach wydrążonej kłody, tak aby tworzyły wysoka i szeroką ścianę gotowego czółna. We właściwej pozycji utrzymuje je wewnętrzna skomplikowana konstrukcja od około dwunastu do dwudziestu par żeberek, a wszystko to powiązane jest specjalną lianą , zwaną wayugo. Dziury i szczeliny zalepione są substancją żywiczną. Gdy wszystko jest już ostatecznie osadzone na swoich miejscach i umocowane , zakłada się szkielet z żeberek i tubylcy przystępują do przymocowania go do kadłuba wraz z dwoma podłużnymi belkami, do których żeberka są przywiązane. Magia wiązadła uważana jest za jeden z najważniejszych elementów rytualnych w budowie czółna. Do wiązania elementów łodzi używa się jednego rodzaju liany i jest rzeczą ogromnie ważną , żeby była ona solidna i mocna. Ona jedna bowiem zapewnia zwartość różnych części i zwłaszcza przy złej pogodzie bardzo wiele zależy od tego, czy wiązania wytrzymują duże naprężenie.

  2. Później rozpoczyna się wiązanie czółna. Najpierw przywiązuje się żeberka w odpowiednich pozycjach, potem deski. W ten sposób sam zrąb czółna jest już gotowy. Konstrukcja statecznika stanowi następne stadium budowy, i tym czynnościom technicznym nie towarzyszy magia. Wzdłuż czółna układa się dużą, solidną kłodę, w którą wmontowuje się pewną liczbę krótkich zaostrzonych kijków. Kijki te wkładane są w górną część pływaka na krzyż. Potem ich wierzchołki przymocowuje się do poziomych belek, które przetyka się przez jedną krawędź czółna i przymocowuje się do drugiej. Kijki powiązane z belkami stanowią mocną, elastyczną ramę, dzięki której czółno i pływak tworzą całość w równoległej do siebie pozycji, w poprzek przebiega znowu prostopadle kilka poziomych drążków, które łączą je ze sobą. Po tych czynnościach uszczelnia się dziury i szpary. Uszczelniającą substancję przygotowuje się w chacie toliwaga i wieczorem przed rozpoczęciem pracy odmawia się nad nią zaklęcie. Następnego dnia cała społeczność ponownie gromadzi się na wybrzeżu i wykonuje całą tę pracę w ciągu jednego dnia.

  3. Czółno jest już gotowe do spuszczenia na wodę , pozostało jeszcze tylko pomalowanie go w celach wyłącznie dekoracyjnych. Lecz zanim to nastąpi, trzeba odprawić trzy rytuały magiczne. Wszystkie te obrządki odnoszą się bezpośrednio do czółna i maja na celu nadanie mu szybkości. Zarazem te trzy obrządki są egzorcyzmami przeciwko złym wpływom, które mogą powstać na skutek rozmaitych zanieczyszczeń, skalań czy złamanych tabu, a które mogłyby sprofanować waga. Jeszcze parę dni trwają pracę nad malowaniem części zewnętrznej czółna trzema kolorami. Nad każdą farbą recytuje się odpowiednie zaklęcie. Najważniejsze jest zaklęcie nad czarną farbą. Żagiel robi się innego dnia, zwykle na terenie wioski, a jest to praca zespołowa.

  4. Czółno jest gotowe do spuszczenia na wodę. A wodowanie to wielka uroczystość.

Wszystkie czynności pierwszego etapu budowy czółna odbywają się tylko wtedy, gdy buduje się nowe czółno.

Natomiast czynności drugiego etapu muszą być wykonane przed każdą wielką zamorską ekspedycją kula w odniesieniu do wszystkich czółen, które mają wypłynąć. Wobec tego trzeba wszystkie czółna na nowo powiązać, uszczelnić i przemalować. Nad odnawianym czółnem odprawia się również w należytym porządku całą magię związaną z tymi trzema procesami. O drugim etapie budowy czółna możemy więc powiedzieć, że nie tylko odbywa się w ścisłym związku z kula, ale że żadna duża wyprawa nigdy nie odbywa się bez tego.

W pierwszym etapie budowy czółna obrządki magiczne odprawiane są przez samego czarownika, który miewa niekiedy świtę składającą się z kilku pomocników. Publiczność wioski nie jest w tym wypadku na tyle zainteresowana, aby uczestniczyć w tych ceremoniach, ani zwyczaj plemienny nie zmusza do tego. Charakter tych rytuałów jest bardziej zbliżony do wykonywania technicznej pracy niż do odprawiania ceremonii.

Obrządki magiczne drugiego etapu odbywają się w obecności wszystkich, którzy pomagają w składaniu i wiązaniu czółna, lecz jako zbiorowość nie maja wyznaczonego specjalnego zadania w odprawianiu tych rytuałów. Jeśli chodzi o zainteresowanie , uwagę i sposób zachowania się w czasie odprawiania magii, wiele zależy od tego, czy czarownik kierujący ceremonią jest wodzem o wysokiej pozycji, czy też kimś niższej rangi.

Rozdział szósty: Wodowanie czółna i ceremonialne odwiedziny. Gospodarka plemienna na Trobriandach

Czółno, źródło dumy jego właścicieli i wykonawców oraz przed­miot podziwu szerszego grona widzów, już pomalowane i ozdo­bione, jest gotowe do wodowania. Nowy statek nie jest jedynie kolejnym przedmiotem użytkowym; jest czymś więcej: jest nową istotą powołaną do życia, z którą będą związane i od niej uza­leżnione przyszłe losy żeglarzy. Instytucja ceremonialnego wodowania jest nie tylko nakazaną przez zwyczaj formalnością, lecz odpowiada psychicznym potrzebom społeczności, wzbudza wielkie zainteresowanie; towarzyszy temu zawsze znaczna liczba ludzi, nawet jeśli czółno należy do małej społeczności. A jeśli będzie to czółno bardziej wpływowego wodza, czy to Kasana'i czy Omarakana czy Sinaketa, na wybrzeżu zgromadzi się i do tysiąca krajowców.

Uroczysty, publiczny pokaz wykończonego czółna jest nie tylko wyrazem uczuć tu­bylców, lecz również przejawem ich postawy wobec wszelkich wytworów działalności gospodarczej. W ogrodnictwie czy rybołówstwie, w budowie domów czy wy­twórczości przemysłowej występuje zawsze wyraźna dążność do wystawiania wytworów na pokaz, porządkowania i układania, a nawet ozdabiania, przynajmniej niektórych, dla osiągnięcia ogól­nych efektów estetycznych. W rybołówstwie spotykamy zaledwie ślady tej tendencji, lecz już w ogrodnictwie przybiera bardzo znaczne rozmiary, i troskliwe pielęgnowanie i porządkowanie, a także organizowanie pokazów plonów — co pochłania zawsze wiele czasu i pracy jest jednym z najbardziej charakterystycz­nych przejawów życia plemiennego.

Wkrótce wyznacza się datę ceremonialnego spuszczenia na wodę i próbnego rejsu, czyli uroczystości zwanych tasasoria. Wiadomość o tym przekazywa­na jest wodzom i naczelnikom sąsiednich wiosek. Ci, którzy ma­ją własne czółna i należą do tej samej społeczności kula, powin­ni przypłynąć czółnami i wziąć udział w swego rodzaju regatach urządzanych z tej okazji. Samo wodowanie zainaugurowane zostaje obrządkiem mwa-sila (magia kula) zwanym Kaytalula wadola waga („barwienie na czerwono ust czółna"). Odby­wa się to wśród krzyków i ogólnej wrzawy, jak zawsze, gdy ja­kaś praca, czy zadanie, ma być wykonywane w sposób uroczysty 1 ceremonialny. Podobne zachowanie obserwować więc będziemy na przykład, gdy mężczyzna przynosi i ceremonialnie ofiarowuje zbiory mężowi siostry lub gdy ogrodnik składa dary w postaci yamu i taro przed domem rybaka, czy też gdy ten w rewanżu ofiarowuje mu rybę.

Potem odbywa się uroczystość czy ściślej podział żywności (sagali) z zachowaniem wszystkich formalności i rytuałów. Po dokonaniu sagali nowe czółno zostaje wyposa­żone w osprzęt, podnosi się maszt i przymocowuje żagiel, i od­bywa razem ze wszystkimi innymi łodziami próbny rejs. Próbne zwody są więc raczej pokazem nowego czółna z udziałem pozo­stałych.

Aby dać żywszą ilustrację ceremonii związanych z budową czółna i wodowaniem, opisany jest konkretny wypadek — tasa-soria, jakie na wybrzeżu Kaulukuba, w lutym 1916 r., kiedy w Kasana'i spuszczano na wodę nowe czółno. W próbnym rejsie brało udział osiem czółen, to znaczy wszystkie czółna z Kiriwina, tworzące tak zwaną przeze mnie „społeczność kula , a więc grupę społeczną.

Wielkim wydarzeniem, które stało się przyczyną budowania i odnawiania czółen, była wyprawa kula planowana przez To'uluwa i jego społeczność kula. Mieli płynąć na wschód Kitawa, Iwa lub Gawa.

Jak to zwykle bywa, gdy przy ogniskach wioskowych omawia się przy­szłe wydarzenia, wyobraźnia wybiega poza wszelkie granice praw­dopodobieństwa. W końcu każdy naprawdę uwierzył, że jego grupa dopłynie przy­najmniej do najbardziej na wschód wysuniętego krańca Archi­pelagu Marshalla (Gawa), a w rzeczywistości nie wypłynęli poza obręb Kitawa.

Plemienne uroczystości, stanowią okazję do pojawienia się w życiu tubylczym „paradnych" przedmiotów. Przedtem, wydawało mi się zawsze, że istnieje pewna niezgodność między ich artystycznym wykończeniem a ogólną surowością życia człowieka pierwotne­go. Często w naszej wyobraźni z pojęciem „dzikiego" kojarzą się natłuszczone i pokryte brudem nagie ciała, i inne odrażające cechy. Jednak niezgodność ta znika, gdy zobaczy się sztu­kę tubylczą w jej właściwym kontekście. Odświętnie przybrany tłum krajowców, złocisto-brązowy kolor ciał czystych i namasz­czonych, uroczysta biel, czerwień i czerń twarzy, piór i ozdób, rzeźbione przedmioty z hebanu— wszystko to daje efekt swoistego piękna i elegancji, która nigdzie w żadnym szcze­góle artystycznego wykonania nie popada w przesadę czy brak harmonii z całością.

Jak zwykle przy takich okazjach, ludzie dzielą się na grupy — w tym wypadku przybysze z poszczególnych wiosek tworzyli od­rębne ugrupowania. Tubylcy przybywali tu całymi wioskami niosąc swój udział, a zanim rozlokowali się na wyznaczonych miejscach na wybrzeżu, najpierw odwiedzali wodza, składali mu daninę, którą umieszczano w jednym z pwata'i.

W międzyczasie przybyło osiem czółen z łodzią Kasana'i, która tego rana została ceremonialnie spuszczona na wodę na odległym pół mili wybrzeżu, z zachowaniem towarzyszącego temu rytuału magicznego. Czółno z Omarakana było także wodowane w tym dniu w godzinach rannych i odprawiono nad nim ten sam rytuał
magiczny. Powinien był tego dokonać wódz To'ułuwa. Jeśli zapytać wprost, każdy tubylec odpowie, że rytuał ten, podobnie jak wszystkie inne obrządki mwasila (magia kula), musi być odprawiony przez toliwaga. Niemniej za każdym razem, kiedy zachodzi konieczność odprawienia go, To'uluwa zawsze znajduje jakąś wymówkę, by przekazać tę funkcję komu innemu.

Kiedy przybyły już wszystkie czółna i zebrali się mieszkańcy wszystkich ważniejszych wiosek, około jedenastej przed po­łudniem odbyło się sagali (ceremonialny podział żywności). Roz­dano żywność ludziom z różnych wiosek, zwłaszcza tym, którzy brali udział w zawodach albo pomagali przy budowie czółna.

Po sagali czółna zgromadzono w jednym miejscu i zaczęły się przygotowania do rejsu. Potem wszystkie czółna odpłynęły i zebrały się około pół mili od brzegu poza barierę z raf. W tym wypadku był to po prostu, jak zawsze, pokaz łodzi płynących z szybkością, na jaką je stać Zgodnie z programem sagali zakończyło się przed południem. Rejs rozpoczął się nie wcześniej niż o trzeciej po południu.

Ale ktoś, kto usiłowałby wniknąć głębiej poza tę zewnętrzną formę, dostrzegłby, niestety, różne przejawy rozkładu oraz bar­dzo istotne zmiany w porównaniu z pierwotnym charakterem ta­kiego tubylczego zgromadzenia. W istocie, jakieś dwa, czy trzy pokolenia wstecz zewnętrzna forma uroczystości byłaby inna.

DYGRESJA Z SOCJOLOGII PRACY

W trakcie tego opowiadania zasygnalizował cm, pewne problemy z zakresu socjologii pracy. Wspominałem, że budowa czółna wymaga określonej organizacji pracy i istotnie mieliśmy możność przekonać się, że występują przy tym różne rodzaje pracy, a ostatnie etapy budowy wymagają pracy zespołowej, aw czasie ceremonii wodowania właściciel czółna rewanżuje się licznymi podarunkami specjaliście i jego pomocnikom.

Organizacja pracy. Przede wszystkim ważne jest zdanie sobie sprawy, że Kiriwińczyk potrafi pracować dobrze, wydajnie i sy­stematycznie. Musi jednak mieć do pracy skuteczną podnietę ­czy to w postaci jakiegoś obowiązku nałożonego przez wzory ple­mienne, czy też ambicji, wiążących się z systemem wartości dykto­wanym przez zwyczaj i tradycję. Perspektywa zysku nie jest nigdy dostateczną podnietą do pracy. Jeśli wyrwie się człowieka z jego środowiska społecznego, pozbawia się go tym samym prawie wszystkich bodźców, które decydują o jego postawie moralnej, wydajności ekonomicznej, co więcej -odbiera mu się sens życia.

Tubylcy są nie tylko zdolni do energicznej, systematycznej i umiejętnej pracy; ich warunki społeczne stwarzają także możliwość pracy zorganizowanej.

Wśród specjalistów przyjęło się mniemanie, że dzicy na najniższym szczeblu rozwoju pozostają na przedekonomicznym etapie indywidualnego poszukiwania żywności, podczas gdy bardziej rozwinięci, jak na przy­kład Trobriandczycy, żyją w stadium izolowanej gospodarki do­mowej.

Ogólnie przyjmuje się, że w społecznościach tubylczych każdy pracuje dla siebie, lub też członkowie każdego gospodarstwa sta­rają się o dostarczenie artykułów niezbędnych do życia tylko dla własnej rodziny. Porządek utrzymuje się dzięki bezpośredniej sile, jaką stanowi przywiązanie każdego do zwyczaju, reguł i praw, dzięki tym samym mechanizmom psychologicznym, jakie w na­szym społeczeństwie powstrzymują człowieka światowego od ro­bienia czegoś "niestosownego". Powiedzenia, że "siła jest pra­wem" z pewnością nie można by było odnieść do społeczeństwa trobriandzkiego. Tradycja jest prawem, a to, co jest prawem, posiada własną siłę -tak raczej brzmiałaby reguła rządząca siłami społecznymi na Boyowa.

Wszystkie szczegóły zwyczaju, wszystkie formuły magiczne, cała ceremonialna i rytualna oprawa, która towarzyszy budowa­niu czółna -wszystko to zwiększa wagę i znaczenie tego spo­łecznego schematu obowiązków. Na doniosłość idei i rytuałów magicznych jako sił integrujących wskazywałem już na początku tego opisu. Łatwo jest spostrzec, że wszystko, co wiąże się z ceremonialnością, a więc magia, specjalne ozdoby i powszechne ucze­stnictwo jest zmieszane i powiązane w jedną całość z właściwą pracą, służy do utrzymywania ładu i organizacji.

W niektórych wypadkach praca zespołowa odgry­wa zasadniczą rolę, a we wszystkich posuwa znacznie naprzód wykonanie zadania. Z socjologicznego punktu widzenia posiada duże znaczenie, ponieważ zakłada w szerokim zakresie wza­jemną pomoc, wymianę usług i solidarność we wspólnym poczy­naniu. Praca zespołowa jest ważnym czynnikiem w gospodarce ple­miennej tubylców trobriandzkich.

Istnieje przeto kilka różnych form pracy zespołowej. Wspólna praca przy budowie czółna, należy oczywiście do typu kabutu, Należy zaznaczyć, że jeśli kiedykolwiek budowniczy robi czółno dla wodza lub naczelnika, musi otrzymać zapłatę w postaci wstępnego daru z żywności, Potem przez cały czas pra­cy otrzymuje tymczasowe dary w naturze.

ZWYCZAJ CEREMONIALNYCH ODWIEDZIN

Kolejnym z wydarzeń kula należy pokazanie nowego czółna przyjaciołom i krewnym toliwaga. Zwyczaj ten nosi nazwę kabigidoya. Czółno ma już załogę i pełne wyposażenie.

Tolibaga udaje się do domu naczelnika wioski (równy rangą) wraz z wiosłem i wkładając wiosło w otwór drzwiowy wypowiada słowa: "Ofiaruję ci bisila (wstę­ga pandanusa-symbol czółna); weź (kosztowności), schwytaj świnię i złam dziób mojego nowego czółna ". Na to miejscowy naczelnik winien odpowiedzieć: wręczając dar. "To jest katuvisala dabala (łamanie dziobu) nowego czółna "..Jest to przykład dziwacznego określonego regułą zwyczajową słownictwa używanego przy wymianie darów oraz szeregu innych transakcji.

Dary składane z okazji kabigidoya nie odpowiadają wysokim wymaganiom (są to maty orzechy kokosowe) i nie stanowią zysku

Tak więc przebudowane i odnowione z oka­zji wielkiej wyprawy kula czółna Kiriwini1 będą płynąć wzdłuż wybrzeża w kierunku południowym zatrzymując się najpierw w wiosce Olivilevi, gdzie żeglarze otrzymają prezenty od tam­tejszego naczelnika, następnie załogi udadzą się do śródlądowych wiosek Luba. Potem popłyną do następnej nadmorskiej wioski Wawela, skąd, pozostawiając czółna na brzegu, przejdą lądem do Sinaketa. Potem zatrzymają się w Tukwaukwa lub Kavataria, a stamtąd przejdą lądem do Kiriwiny, gdzie otrzymają podarunki.

Wycieczki kabigidoya odbywane mają większe znaczenie są bowiem połączone z przygotowawczym handlem, w ramach którego odwiedzający uzupełniają towary potrzebne teraz na daleką wyprawę.

W ciągu jednego lub dwóch dni pobytu mieszkańców Sinaketa w Kavataria odbywa siq tam ożywiony handel.

Za przedmioty o wielkiej wartości płacą du­żymi glinianymi garnkami, które otrzymują wprost z wysp Amphlett. Uzyskują oni w zamian za nie bardzo różnorodne arty­kuły, w zależności od tego w jakich wioskach dokonują wymia­ny.

POSTAWA TUBYLCÓW WOBEC BOGACTWA

Błędem jest pogląd, że tubylcy posiadają tylko rudymentalne formy handlu i wymiany, które nie odgrywają istotnej roli w ich życiu plemiennym, oraz że przeprowadzane są w nieregularnych odstępach czasu, sporadycznie pod naciskiem potrzeby.

Na Trobiriandach gdzie nieustannie dawanie i branie przenika przez całe życie plemienne, gdzie każdej ceremonii, pewnemu czy zwyczajowemu aktowi towarzyszy dar materialny i gdzie bogactwo ofiarowane i przyjmowane, jest jednym z podstawowych i instrumentalnych czynników organizacji społecznej, władzy wodza i więzów pokrewieństwa i powinowactwa. Ich tok rozumowania jest taki: skoro w naszych warunkach istnieje taka obfitość wszelkiego rodzaju dóbr to po co kłopotać się ich wymianą? Po co przykładać do nich jakąkolwiek wartość? Z drugiej strony w tych społecznościach dzikich gdzie występuje niedostatek artykułów niezbędnych do życia, nie ma możliwości akumulowania, a tym samym tworzenia bogactwa. Skoro każdy w równym stopniu ma swobodny dostęp do wszystkich niezbędnych do życia dóbr i środków, czy istnieje tam jakakolwiek potrzeba wymiany?

Krajowcy nie traktują zasobów żywnościowych wyłącznie jako pożywienia. Gromadzą je nie tylko dlatego, że wiedzą iż YAM można przechowywać i zużytkować w przyszłości, al. Również dlatego, że wystawienie na pokaz mienia w postaci żywności sprawia im wyraźne zadowolenie.. Motywem gromadzenia żywności jest nie tylko zapobiegliwość gospodarcza, ale także chęć pokazania i podniesienia swego społecznego prestiżu przez posiadanie bogactw. Nagromadzona żywność staje się symbolem i ucieleśnieniem siły i potęgi. Duże znaczenie ma tu magia, która ma zapewnić długotrwałość przechowywania zapasów.

Jeżeli chodzi o jedzenie to istnieje wiele tabu w związku z gotowaniem i sprzętem służącym do gotowania. Punkt ciężkości tej uroczystości to nie jedzenie lecz pokaz i ceremonialne przygotowanie żywności.

METODY WYMIANY

W ten sposób ukazaliśmy fałszywość pierwszego założenia, że "w społeczeństwach tubylczych brak podstaw do wytworzenia się pojęcia bogactwa i wartości". Co możemy powiedzieć na temat drugiego twierdzenia, że "nie istnieje tam potrzeba wymiany, skoro każdy przy pewnej pracowitości i zręczności może wyprodukować wszystko, co przedstawia jakąś wartość tak pod wzglę­dem ilości, jak i jakości".

Badając jakąkolwiek dziedzinę socjologii triobrandzkiej, opisując stronę życia plemiennego, religię i magię wciąż spotykamy się z wymianą darów i płatności.

Należy odrzucić pogląd że człowiek pierwotny zatrzymuje dla siebie wszystko, czego używa czy potrzebuje i nigdy spontanicznie nie przekazuje tego dalej.

Ponieważ tak wiele uwagi przykładają do dawania i brania, różnica pomiędzy "moje" i "twoje" nie tylko nie zaciera się, lecz jeszcze potęguje; prezentów bowiem nie ofia­rowuje się nigdy w sposób dorywczy i przypadkowy, lecz w prak­tyce jest to wypełnianie ściśle określonych obowiązków z zacho­waniem wszystkich formalności etykiety.

Tak więc, całkiem naturalnym zjawiskiem na Wyspach Tro­brianda jest typ transakcji, w której A daje dwadzieścia koszyków yamu B, otrzymując w zamian małe wypolerowane ostrze ka­mienne, przy czym chodzi tylko o to, aby cala transakcja odbyła się ponownie w przeciwnym kierunku w ciągu kilku tygodni.

WYMIANA DARÓW A WYMIANA HANDLOWA

Na Wyspach Triobrianda istnieje wymiana w najczystszej postaci, występuje tam też tak wiele form pośrednich że przeprowadzenie jakiejś ścisłej granicy pomiędzy handlem a wymianą darów byłoby wręcz niemożliwe. Poprzez wiele zwyczajowych form darów czy płatności częściowo czy warunkowo odwzajemnianych, przechodzących stopniowo jedna w drugą, prze­chodzimy do form wymiany, w wypadku których obserwuje się mniej lub bardziej wyraźny ekwiwalent, by wreszcie na końcu omówić właściwy handel wymienny.

Wykaz darów, płatności i transakcji handlowych

1 ) Dary w czystej postaci. Rozumiemy przez nie -akt, w którym jednostka ofiarowuje jakiś przedmiot czy wyświadcza usługę, nie oczekując i nie otrzymując niczego w zamian.

Najważniejszym rodzajem swobodnego daru są prezenty wrę­czane wśród najbliższej rodziny, między mężem i żoną oraz ro­dzicami i dziećmi. U Trobriandczyków mąż i żona posiadają rze­czy osobno.

2) Zwyczajowe płatności odpłacane nieregularnie i bez zacho­wania ścisłej zasady ekwiwalentu. Najważniejsze są coroczne świadczenia, jakie otrzymuje każdy mąż w okresie żniw od braci swojej żony. Te regularne i niezawo­dne dary są tak znaczne, że stanowią znakomitą część żywnościo­wych zasobów mężczyzny. Stwarzają chyba najsilniejszy typ więzi w ramach trobriandzkiej organizacji plemiennej. Nakładają na każdego mężczyznę trwa­jący przez całe życie obowiązek pracy dla swoich krewniaczek i ich rodzin.

3) Zapłata za wyświadczone usługi. Kategoria ta różni się od poprzednich tym, że wysokość zapłaty jest zwyczajowo ustalo­na. Musi być składana za każdorazowe wyświadczenie usługi.

(usługi czarownika, płatności z przygodami miłosnymi).

4) Dary odwzajemniane w formach ekonomicznie równoważ­nych.

Do tej czwartej kategorii zaliczyliśmy dary, które muszą być odwzajemnione także ściśle co do wartości. (charakterystyczne między przyjaciółmi).

5) Wymiana dóbr materialnych na przywileje, tytuły i wartości niematerialne.

Typy transak­cji, które na tyle zbliżają się do handlu, że każdy z dwóch właści­cieli, posiadając coś, co wysoko ceni, wymienia to na coś, co ceni jeszcze bardziej. (nabycie przez mężczyznę od wuja dóbr i przywilejów, które ma odziedziczyć po ich śmierci, zapłata za tańce)

6) Ceremonialna wymiana z odroczną zapłatą. Płatności dokonywane w sposób ceremonialny, które mogą być przyjęte i opłacone w terminie późniejszym. ( wymiana handlowa, warzyw ryb)

7) Handel zwykły w czystej postaci. Element obopólnej korzyści każda strona zyskuje to czego potrzebuje, odstępuje mniej użyteczny dla siebie artykuł.

Prawie wszystkie kategorie darów wyodrębniłem na zasadzie kryteriów ekonomicznych, odpowiadają również pewnym typom stosunków społecznych. Tak więc pierw­szy typ swobodnych darów charakteryzuje stosunki między mężem i żoną oraz rodzicami i dziećmi. Dalej, druga kategoria darów, to znaczy dary obowiązkowe, gdzie nie wymaga się systematycznej odpłatności, związane są głównie ze stosunkiem powinowactwa.

Osiem podstawowych typów więzi społecznej w trobriandzkim życiu plemiennym.

l) Pokrewieństwo matrylinearne.

2) Więź małżeńska.

3) Powinowactwo.

4) Więzy klanowe.

5) Więzy osobistej przyjaźni.

6) Więzy wynikające z zamieszkiwania w obrębie tej samej społeczności wioskowej.

7) Stosunki pomiędzy wodzami a zwykłymi plemieńcami.

8) Stosunki pomiędzy jakimikolwiek dwoma plemieńcami.

Po wielu wstępnych czynnościach i przygotowaniach żeglarze zamiast kierować się na południe przeciwnie, w pierwszym dniu przepłynąwszy zaledwie kilka mil zatrzymują się na dłużej na piaszczystej plaży , zwanej Muwa, położonej na południowy wschód od Sinaketa. Tutaj przycumowuje się czółno palikami, a załoga przygotowuje się do ceremonialnego podziału żywności i na noc rozbija obozowisko na plaży. Tubylcy po wstępnych przygotowaniach do dalekiej wyprawy, dopiero teraz po raz pierwszy znaleźli się wszyscy razem, z dala od pozostałych mieszkańców wioski. Tubylcy rozróżniają wielkie wyprawy kula z silnie zaznaczającym się elementem współzawodnictwa, zwane uvalaku. Uvalaku winny odbywać się co jakieś dwa lub trzy lata. Panuje jednak coraz większe rozprzężenie pod tym względem. Taka wyprawa odbędzie się gdy uda się nagromadzić większą ilość vaygu'a. Czasami pobudką do zorganizowania uvalaku może być jakieś szczególne wydarzenie np. któryś z wodzów dochowa się wyjątkowo dorodnej świni. W 1918r. wielka konkursowa wyprawa, jaka wyruszyła z Dobu, podjęta została jakoby z tego względu, że Kauyaporu, jeden z naczelników Ta'utauna, miał bardzo dużego knura o olbrzymich kłach tworzących niemal zamknięte koło. W rzeczywistości uvalaku organizowana bywa zawsze wtedy, gdy zachodzi potrzeba zaradzenia jakoś wielkiemu niedoborowi żywności, albo gdy umrze jakaś osobistość.

Uvalaku jest wyprawą kula na bardzo wielką skalę o precyzyjnej organizacji społecznej. Towarzyszy jej ścisłe przestrzeganie wszystkich obrzędowych i magicznych zabiegów. Czółna wyruszające na wyprawę muszą być albo nowo zbudowane, albo ponownie zmontowane; przemalowane i na nowo udekorowane. Pełna ceremonia wodowania i prezentacja czółna odbywa się gdy wyprawa kula przybiera postać uvalaku. Zabijanie świni przed odjazdem to również cecha konkursowa wyprawy kula. Po zakończeniu wyprawy uvalaku organizowana jest wielka wystawa vaygu'a zwana tanarere, podczas której porównuje się swe zdobycze. Niektóre społeczności ofiarowując swe vaygu'a dla uvalaku rywalizują ze sobą kto da więcej , tak że element rywalizacji zaznacza się na każdym kroku. Ceremonialna oprawa obowiązuje tylko w wypadku żeglugi typu uvalaku i przestrzegana jest w całości. Niektóre z tych ceremonii a nawet wszystkie mogą być włączone do zwykłej wyprawy kula szczególnie jeśli jest to kula na większą skalę, tak samo jest z obrządkami magicznymi. Na wyruszającą z danej miejscowości wyprawę uvalaku nie wolno zabierać ze sobą kosztowności vaygu'a . Wyprawa wyrusza po to aby zdobywać je a nie ofiarowywać. Zakaz ten ma na celu stworzenie wszystkim jednakowych warunków i równego startu. Tubylcy płynący na zwykłą wyprawę mogą wziąć ze sobą kilka naramienników, na ceremonialną uvalaku nie zabierają ich nigdy. W czasie wyprawy uvalaku tubylcy otrzymują na Dobu pewną liczbę darów, za które zrewanżują się po roku lub później ci z kolei będą rewizytować ich w Sinaketa. Na zakończenie wyprawy po powrocie do domu porównuje się i oblicza wszystkie zdobycze.

Na uvalaku wypłyną wszystkie czółna z danego okręgu z załogą w pełnym składzie. Każdy będzie zabiegał aby wziąć w niej udział. Wszyscy członkowie załogi są moralnie zobowiązani do wzięcia w niej udziału. Jest to w ich mniemaniu obowiązek wobec wodza czy przywódcy uvalaku. Jest zawsze jeden przywódca czy wódz danego okręgu czy mniejszej jednostki terytorialnej. Pełni on rolę mistrza wszystkich ceremonii sprawowanych przed opuszczeniem wybrzeża Sinaketa, kieruje podziałem żywności. Symbolem jego władzy są(tzw. tarabauba'u) wstęgi z suszonego i wybielonego liścia pandusa, przywiązane do drążka na dziobie czółna. Naczelnik wioski otrzyma więcej darów kula niż jej uczestnik. Na niego też spłynie sława i rozgłos tej wyprawy. Tytuł toli jest tytułem honorowym i nominalnym własności, a funkcja przejawia się głównie w sławie jaką okrywa swego nosiciela. Tytuł ten jest wysoko ceniony przez tubylców. Z ekonomicznego i prawnego punktu widzenia zobowiazania wobec niego, ciążące na członkach wyprawy, są najistotniejszym rysem socjologicznym instytucji toli'uvalaku. On dokonuje podziału żywności co również nakłania tubylców obowiązek wzięcia udziału w wyprawie aż do końca, obowiązek musi być wypełniony ponieważ:

,,my nie możemy powrócić z uvalaku , ponieważ zjedliśmy świnie i żuliśmy betel, ofiarowany

nam przez toli'uvalaku''.

W dawnych czasach dodatkowym niebezpieczeństwem było spotkanie po drodze wrogich plemion. Wyprawa może ruszyć w drogę powrotną dopiero wtedy, gdy odwiedzi już najodleglejsze społeczności, z jakimi mieszkańcy Sinaketa prowadzą wymianę kula i poświęcono dostateczną ilość czasu na zebranie wszystkich osiągalnych na danym terenie vaygu'a. Niekiedy wyprawa musiała kilkakrotnie wyruszać z Sinaketa, zawracając za każdym razem z Muwa, gdyż przeciwny wiatr uniemożliwiał dalszą podróż na południe i w czasie postoju zjedzono wszystkie zapasy. Z socjologicznego punktu widzenia uvalaku jest przedsięwzięciem finansowym częściowo przez toli'uvalaku, co przyczynia się do wzrostu jego autorytetu i przynosi mu zaszczyt. Dlaczego wprowadza się element przymusu i obowiązku w wyprawie skoro każdy pragnie wziąć w niej udział ponieważ zaspakaja ona ich ambicje i dzięki niej pomnażają swoje bogactwa? Niemal we wszystkich zabawach plemiennych czy uroczystościach obowiązują te same zasady. Mistrz ceremonii od zabaw poprzez inicjujący podział żywności nakłada na nich obowiązek uczestniczenia w sezonowych tańcach, zawodach czy zabawach. Biorąc pod uwagę jak łatwo wkradają się zazdrości, zawiści i kłótnie, psując harmonię wspólnych zabaw, wówczas potrzeba wprowadzenia zewnętrznego przymusu staje się bardziej uzasadniona.

Wróćmy jednak do tubylców Sinaketa i ich filozofii zgromadzonej obecnie na Muwa. Po przybycie na miejsce przystępują do ceremonialnego podziału żywności. Toli'uvalaku siedzi na uboczu i przygląda się czynnością z pewnej odległości. Zadanie to należy do grupy jego krewnych lub przyjaciół niższej rangi. Autor opisuje te czynności na podstawie własnych obserwacji - 1918r.asystował przy wstępnych etapach kula na wyspach Amphlett. Tubylcy przez wiele dni przygotowywali się do odjazdu. Ostatni dzień spędził autor na obserwacji i fotografowaniu ładowania i dekorowania czółen, pożegnania i odpłynięcia floty. Wieczorem wyruszył małą łódką na przejażdżkę. Po opłynięciu skalistego występu natknął się na tubylców z Gumasila ( którzy wyruszyli tego rana na wyprawę kula ) siedzących na plaży, oddalonej zaledwie kilka mil od wioski, którą opuścili. Przybił do brzegu i usiadł na chwilę pośród ponurych wyspiarzy amfletańskich, którzy patrzyli z wyraźną niechęcią na etnografa.

Wróćmy do grupy z Sinaket. Wodzowie ( To'udawada, Koutauya ) siedzą na wyższych partiach brzegu pod baldachimem razem w grupie lub każdy z osobna w pobliżu swego czółna w asyście kilku swych ludzi. Wodzowie w towarzystwie innych znakomitości rozmawiają krótkimi urywanymi zdaniami. Tematem rozmowy jest plan i perspektywa wyprawy kula, czasem wzmianki o mitologii, próby przewidywania pogody i zalety poszczególnych łodzi. W międzyczasie zaufani toli'uvalaku, jego synowie, młodsi bracia i powinowaci przygotowują wszystko do podziału żywności. Zasadniczo powinien toli'uwalaku być albo To'udawada, albo Koutauya. Te godność i wszystkie związane z nią obciążenie obejmuje ten, który w danym okresie dysponuje większymi bogactwami. Przywódca wyprawy musi ofiarować co najmniej dwie świnie, które będą wystawione na pokaz na wybrzeżu i podziwiane przez uczestników wyprawy. Następnie rozpala się ogniska i zawiesza zwierzęta nad ogniem grzbietem w dół. Straszliwy kwik wywołuje okrzyk zachwytu u zebranych. Podsmalone choć nie zawsze już nieżywe świnie ściąga się i kroi na części przeznaczone do podziału. Układa się w odpowiednie kupki yam, taro, orzechy kokosowe i trzcinę cukrową, których liczba równa się liczbie czółen. Na kupkach tych kładzie się kilka naręczy dojrzałych bananów i pewną ilość betelu. Na tacach z plecionych liści palmy kokosowej układa się kawałki mięsa. Żywność tę dostarczył toli'uvalaku który ją otrzymał uprzednio w darze zarówno od krewnych swoich, jak i krewnych żony jako ich wkład do tej uroczystości. Przygotowawszy stosy, pomocnicy wodza obchodzą je kilkakrotnie wokoło, aby sprawdzić czy podział jest właściwy. Często na ostatek sam toli'uvalaku osobiście sprawdza stosy. Teraz następuje kulminacyjny punkt podziału. Jeden z zaufanych ludzi w towarzystwie pomocników wodza przechodzi wzdłuż rzędu stosów żywności i zatrzymując się przy każdym głośno wykrzykuje:

,,O Siyagana, twoja porcja tutaj, o Siyagana, o ! Przy następnym wywołuje imię innego czółna: O Gumawora, twoja porcja tutaj, o Gumawora, o !''

po zakończeniu tej ceremonii z załogi każdego czółna przychodzą mali chłopcy zabierają przypadającą im część żywności. Przynoszą do swojego ogniska, gdzie mięso zostaje upieczone a reszta rozdzielona pomiędzy członków grupy, którzy zaraz zasiadają do spożywania posiłku w swoim gronie. Mimo iż toli'uvalaku cieszy się uznaniem wśród tubylców i zwany jest ,, mistrzem ceremonii '' jego rola w czynnościach ceremonialnych jest ograniczona. Całą pracę wykonują jego ludzie. Po skończonym posiłku tubylcy żują betel i palą tytoń, spoglądając na niewyraźne sylwetki gór- odległe Koya, łańcuchy górskie wysp d'Entrecasteaux i Amphlett. Rozmawiają o kula, o zaginionych kosztownościach i o tym, że mogą się na nie natknąć na Dobu. Przytacza się również przykłady słynnych wymian, wspomina się o wypadkach śmierci sprowadzonej przez magię na ludzi, którym się zbytnio poszczęściło w kula. Młodsi mężczyźni rozmawiają na temat niebezpieczeństw czekających ich na morzu, o budzących grozę czarownicach, że kobiety Dobu są wstrzemięźliwe wobec obcych, a mężczyźni mściwi. Po zapadnięciu nocy na wybrzeżu rozpala się kilkanaście niewielkich ognisk. Nad każdym ustawia się sztywną matę pandanusową, zgiętą pośrodku tak, że tworzy mały daszek nad śpiącymi, i załoga zasypia.

Magia żeglugi

Rano jeśli jest sprzyjający wiatr, a przynajmniej nadzieja że będzie, tubylcy wstają wcześnie i gorączkowo zabierają się do roboty. Gdy wszystko już jest zrobione członkowie załogi siadają na swoich posterunkach i każde czółno, kilka jardów od brzegu, czeka na swojego toliwagę (dowódcę czółna ). Pozostaje on na brzegu, by odprawić jeden z obrządków magicznych, które mają na celu nadać czółnu szybkości i inne zalety niezbędne w żegludze morskiej oraz zapewnić bezpieczeństwo. Pierwszy obrządek polega na tym, że toliwaga zaczarowuje pewien gatunek liści, siedząc nad nimi w kucki i odmawiając formę magiczną. Słownictwo jej wskazuje, że jest to magia szybkości:

Zaklęcie Kadumiyala - na początku wzywa się latającą rybę następnie toliwaga nakłania usilnie swoje czółno, aby uniosło się ponad wodę zarówno od strony dzioba jak i rufy. W długiej tapwana, powtarza słowa oznaczające nadawanie szybkości. Ostatnia część brzmi: ,,Czółno leci, czółno leci rano, czółno leci o wschodzie słońca, czółno leci jak latająca wiedźma'' a kończy ,, Saydidi, tatata, numsa'', co ma naśladować trzepotanie pandanusowych wstęg na wietrze, czy też odgłosy wydawane przez latające wiedźmy gdy poruszają się w powietrzu w burzliwą noc. Wyrecytowawszy to zaklęcie toliwaga przekazuje liście jednemu z usagelu ( członków załogi ), który pociera nimi dziób czółna, potem środkowa część, a na koniec podstawę. Następnie obchodzi je jeszcze raz i powtórnie pociera go zaczarowanymi liśćmi. Po zakończeniu tych praktyk toliwaga wchodzi do czółna i czółno wyrusza. Do osprzętu i masztu przywiązuje się dwie lub trzy wstążki z liści pandanusa, uprzednio zaczarowane. Zaklęcie wówczas wypowiedziane nad nimi brzmi:

Zaklęcie Bisila - ,, Bora'i, Bora'i, ( imię mityczne ), Bora'i leci, ono będzie latać; Bora'i, Bora'i wstaje, ono wstanie. W towarzystwie Bora'i sidididi. Przebij twój pasaż w Kadimwatu, przebij się przez przylądek Salamwa. Płyń i przywiąż swe wstęgi z pandanusa w Salamwa, płyń i wznieś się na zbocze Loma''.

,, Podnieś kadłub mojego czółna; jego kadłub jest jak zwiewna pajęczyna, jego kadłub jest jak suchy liść banana, jego kadłub jest jak puch''.

Tubylcy wierzą w związek pomiędzy wstęgami z liści pandanusa, a szybkością czółna. Można nawet powiedzieć, że te wstęgi z liści pandanusa, a zwłaszcza ich łopotanie, stanowią cechę charakterystyczną trobriandzkiej kultury. Wstęg używają tubylcy w niektórych tańcach. Z okazji wielu uroczystości ozdabia się nimi chaty. Służą także do osobistej ozdoby wplecione w naszyjniki i pasy. Słyszy się również, że wstęgi używają latające czarownice celem osiągnięcia większej szybkości oraz lewitacji podczas swych nocnych lotów. Kiedy magiczne wstęgi zostały już przywiązane do osprzętu, toliwaga siada na linie veva - wyciągu, za pomocą którego rozwija się żagiel i poruszając nim tam i z powrotem wypowiada inne zaklęcie :

Zaklęcie Kayikuna Veva - dwa czasowniki powtarza się kilkakrotnie z prefiksem bo ( co oznacza ,, rytualny'', ,, sakralny'', ,, otoczony tabu''). Po czym toliwaga mówi:,, Ja zadziałam magicznie na moje czółno - na jego część składową, ja zadziałam na jego kadłub. Wezmę mój butia ( wieniec z kwiatów ), z pięknie pachnących kwiatów i położę go na dziobie mojego czółna''. Potem wymienia wszystkie części czółna z dwoma czasownikami oznaczającymi: ,, wieńczyć czółno w sposób rytualny.'' i ,, malować je na czerwono w sposób rytualny''. Zaklęcie zamyka :,, Moje czółno, ty jesteś jak wir powietrzny, ty jesteś jak znikający cień. Zniknij w oddali, stań się jak mgła, idź precz!''

Jeśli mimo tych obrządków czółno jest nadal powolne, toliwaga odprawia dodatkowo pomocniczy obrządek. Wkłada kawałek zeschłego liścia bananowego między okrężnicę a jeden z wewnętrznych kijków, stanowiących szkielet czółna i wymawia nad nimi zaklęcie. Potem liściem uderza oba końce czółna. Jeśli czółno nadal jest ociężałe kładzie się na macie kawałek kuleya ( ugotowanego i nie świeżego yamu ), a toliwaga zaczarowuje go zaklęciem , które przenosi ciężkość czółna na yam. Kawałek yamu który przejął ciężkość, wyrzuca się za burtę . Jeśli i to nie pomoże wtedy Toliwaga siada sam na platformie obok sternika i odmawia zaklęcie nad łupiną orzecha kokosowego, którą wyrzuca potem do wody. Rytuał ten zwany Bisiboda patile, należy do czarnej magii( bulubwalata ) i ma na celu zatrzymanie wszystkich pozostałych czółen. Jeśli to również nie pomaga, tubylcy dochodzą do wniosku, że musiało zostać złamane jakieś tabu związane z czółnem, a toliwaga ma wówczas podstawę do podejrzeń, co do prowadzenia się żony czy żon, pozostałych w wiosce.

Grupa przybyła do głównej wyspy Gumasila, zatrzymała się na wybrzeżu Giyawana. Tu zatrzymują się mieszkancy wysp Amhlett, zanim rzeczywiście udadzą się na Wyspy Trobrianda. Tu mieszkańcy Sinaketa, zanim odwiedzą swych partnerów na Gumasila, dokonują końcowych obrzedów Magii kula. Bez żadnej ceremonii powitalnej goście sinaketańscy opuszczają łodzie, mieszają się z gospodarzami. Po wyjściu na ląd wręczają swym partnerom prezenty pari; sa to dobre prezenty, po czym sami oczekują na wreczenie podarków kula.Pierwszy przekazuje taki dar najważniejszy naczelnik, wręczając go naprzód Kouta'uya lub To'udawada. Jest to tylko małe preludium do wymiany na Dobu. Podczas wizyty Trobriandczyków w Nu'agasi, mniejszej wiosce Gumasila, był Tovasana, który jest najważniejszym naczelnikiem na wyspach Amphlett. Po rozmowie, wktórej Tovasana podał przybliżone daty swoich odwiedzin u obecnych gości, znowu wrocono do szczegółów związanych z kula. Mężczyźni z Trobriandów na wyspach Amphlett zostają przez dłuższy zcas i jest to normalne. Mieszkaja w domach swych partnerów, przyjaciół lub krewnych, przestrzegając lokalnych zwyczajów.

Kilka aspektów socjologii kula.

  1. społeczne ograniczenia uczestnictwa w kula.

Nie każdy człowiek żyjący w sferze kula w niej uczestnicy. Szcególnie na wyspach Trobrianda są całe okręgi, które nie praktykują wymianu kula. W Sinaketa, Gumasila i Nabwageta w kula bierze udział każdy mężczyzna. Ograniczenia uczestnictwa w wymianie istnieją tylko w wielkich rejonach kula, jak Dobu i Trobriandy, oraz mają częściowo charakter terytorialny- wyłaczając całe wioski- i częsciowo społeczny- wyłączając pewnych ludzi niskiej rangi.

  1. stosunek partnerstwa

Przybysz z innej wyspy udaje się do domu partnera i ofiarowuje mu mały prezent pari, za co gospodarz odwzajemnia się darem talo'i. Poza tym nie dochodzi do żadnej bliższej zażyłości.

Każdy pomniejszy uczestnik w kula ma z reguły po którejś stronie partnera znaczniejszego od siebie- wodza. A każdy wódz jest dla przedmiotów pozostających w obiegu czymś w rodzaju stacji rozrządowej. Posiadajac wielu partnerów po każdej stronie stale przekazuje przedmioty z jednego ogniwa do innego.

  1. Nawiązanie stosunku kula.

Aby stać się czynnym uczestnikiem kula, mężczyzna musi mieć za sobą wiek mlodzieńczy, a w niektórych wioskach musi posiadać odpowiedni ststus i range. Musi on także poznać magie kula i jest zobowiązany do jakichś wartościowych vaygu'a. Członkostwo w kula można otrzymać od ojca, który uczy syna magii, daje mu vaygu'a i dostarcza partnera którym bardzo często jest on sam. Ci, którzy praktykują wymianę zamorską musza znać magię kula, nie potrzebna jest ona tym, którzy prowadzą kula w granicach jednej wyspy i rzeczywiście nigdy się jej nie uczą.

  1. Uczestnictwo kobiet w kula.

Kobiety nie prowadzą międzywyspowej wymiany kula ani między sobą , ani tez z mężczyznami

Mieszkańcy wysp Amphlett są wyłacznymi wtwórcami ceramiki o szerokim zasięgu. Wytwarzaja ją kobiety.Wymiana handlowa na wyspach Amphlett. Wywóz ceramiki rochchodzi się zwysp Amphlett jako ośrodka tej wytwórczości.W odwrotnym kierunku występuje przywóz żywności.

Omawiając różnorodne zwyczaje i formy postępowania podczas kula, autor tekstu był zmuszony odwoływać się do spotykanej na każdym kroku magii. Było to konieczne ponieważ w tubylczej koncepcji kula magia urasta do rangi najwyższej sprawy. Jednocześnie trzeba w tym momencie zwrócić uwagę na fakt, który jest niepodważalny, a zarazem wpływa w dominujący sposób na życie mieszkańców Trobriandów. Ich życie opiera się a nawet w pewnym stopniu jest uzależnione od magii. Wszystkie przełomowe sytuacje w życiu ludzkim według wierzeń mieszkańców Trobriandów są związane z magią. Takie odczucia jak strach przed niebezpieczeństwem, kryzys, rozbudzenie namiętności czy też silnych uczuć, posiada swój magiczny odpowiednik. Kontakty z magią dotyczą tak prozaicznych czynności jak czynności związane z uprawą ogrodu, wyrobem czółen, produktem narzędzi codziennego użytku jak również tak poważnych czynników życia powszedniego jak warunki atmosferyczne oraz zmagania wojenne.

Mając na uwadze tak silny wpływ magii na życie i funkcjonowanie naszych bohaterów, autor tekstu podjął się sformułowania krótkiej oceny tego, jak tubylcy wyobrażają sobie najistotniejsze cechy otaczającej ich magii. Zadanie to nie należy jednak do prostych czynności, chociażby z powodu różnic kulturowych dzielących autora i badanych krajowców. Wiele z interesujących nas problemów nie istnieje dla tubylców. Są to po prostu tematy tabu i to o jak najbardziej niewłaściwym charakterze. Podobne problemy stwarzały próby ustalenia miejsca lub czasu pochodzenia magicznych zaklęć, które jak się później okaże, według wierzeń tubylców są od zawsze. Tak więc autor tekstu zdecydował się na korzystanie z innych zasobów informacji na podstawie, których wyprowadzał swoje wnioski. Wyszedł on z założenia że, najważniejsze źródło informacji stanowią obiektywne przejawy kulturowe w jakie skrystalizowały się wierzenia w formie tradycji, mitu, zaklęcia i obrzędu. W nich właśnie napotkamy realne przejawy wierzeń, z którymi styka się krajowiec w bliskim, codziennym kontakcie ze światem magii. Te same realia życia, które nie tylko wyznaje i głosi ustami, lecz także przeżywa częściowo w świecie wyobraźni, a częściowo w aktualnych doznaniach i doświadczeniach. Analiza treści zaklęć, badania nad sposobem w jaki są wypowiadane , a także nad sposobem wykonywania towarzyszących im obrzędów itp. odkrywa przed nami nie tylko strukturę ich wyobrażeń o magii, lecz także wiążące się z nimi uczucia, sentymenty i emocje oraz charakter magii jako siły społecznej.

W niektórych przypadkach tradycja mówi o nich dosłownie jako o rzeczach „zrodzonych” przez jedną i tą samą kobietę - „w ten sposób deszcz powstał dzięki kobiecie z Kasana'i, a wraz z nim miała przyjść magia, która od tego czasu była przekazywana w obrębie podklanu”. W krótkim micie mówiącym o pochodzeniu magii kayga'u, widzieliśmy że matka, która urodziła psa Tokulubweydoga, przekazała mu także magię. W żadnym z badanych przez autora mitów, podobnie jak w powyżej przytoczonych przykładach, nie ma mowy o tym że kobiety były osobami, które tworzyły bądź też wynalazły magię. B. Malinowski poddając szczegółowym badaniom również inne mity, szczególnie te o prostszym, rudymentarnym charakterze ( np. magia ogrodowa, miłosna, piorunów i błyskawic), dochodzi do wniosku iż w odczuciu tubylców jedyną informacja jaką można wydobyć z mitów to informacja nie o tym jak magia powstała, ale o tym w jaki sposób znalazła się w zasięgu danej grupy. Formułując więc na podstawie wszystkich tych faktów pewne uogólnienie, autor stwierdził, że według wierzeń tubylców, magii się nigdy nie wynajduje.

Ona po prostu wyszła z podziemi w czasach kiedy działy się rzeczy opowiadane w mitach. Samą istotą magii jest fakt niemożności jej stworzenia czy też poddania jej jakiejkolwiek modyfikacji - to ona może modyfikować lub tworzyć. Według wierzeń tubylców wszelką magię znaleziono dawno temu w świecie cieniów. Lecz nie jest ona darem od duchów, które to „ mogą dać krajowcom pieśni i tańce , ale nie magię”.

Jednocześnie pojmuje się tu magię jako coś na wskroś ludzkiego, i jest ona w swej istocie wyrazem i stwierdzeniem władzy człowieka nad otaczającym go światem.

Stosowane przez czarowników i mieszkańców Trobriandów zaklęcia można podzielić na cztery podstawowe rodzaje:

  1. wypowiedziane w sposób bezpośredni i bez obrzędów towarzyszących,

  2. zaklęcia którym towarzyszą proste obrzędy nasycenia,

  3. zaklęcia którym towarzyszą obrzędy przeniesienia,

  4. zaklęcia z towarzyszącymi inwokacjami i ofiarami.

Różnorodność zaklęć jest uzależniona od wymagań danej sytuacji i jest odzwierciedleniem wiary tubylców w to iż istota, siła i efektywność magii leży w zaklęciu, oraz w typie obrzędu.

Według autora tego opracowania różnorodność ta jest zapewne „typem przeważającym działanie, które towarzyszy wypowiadaniu zaklęcia ma jedynie na celu nakierowanie zaklęcia na poddawany czarom obiekt.

Zaklęcia są powtarzane wielokrotnie, jak określił to autor wręcz wcierane w przedmiot poddawany magii. A waga tych czynności jest tak ogromna w życiu codziennym ,że mężczyzna, który nie potrafi mówić w skutek uszkodzenia narządów mowy jest uważany za upośledzonego umysłowo.

Przybytkiem magicznej siły według wierzeń jest brzuch. To w tym miejscu są przechowywane wszystkie zaklęcia, ich właściciel po wejściu w ich posiadanie. Ten przywilej niesie za osobom pewne niebezpieczeństwa i obowiązki. Właśnie z powodu miejsca usadowienia się treści magicznych zaklęć, ich właściciel jest zobowiązany do ograniczeń w jedzeniu, co staje się absolutną koniecznością.

Przeprowadzone przez autora obserwacje dowodzą, że tam gdzie utrzymuje się nadal lokalny charakter magii, czarownik musi należeć do podklanu lub grupy lokalnej mitycznego przodka. Przestrzeganie tej formuły wiąże aktualnego czarownika z tymi wszystkimi, którzy poprzednio używali danej formuły zaklęcia czymś w rodzaju mitycznego drzewa genealogicznego.

Jak już wcześniej było zaznaczone wielki zespół magii dzieli się na kilka podstawowych działów, które dotyczą albo sfery działania człowieka, zjawisk natury, bądź też jakiejś rzeczywistej lub wyimaginowanej siły. W zależności od adresu pod jakim kierowane jest magiczne zaklęcie autor tekstu dla zrelacjonowania swych obserwacji stworzył określenie magii systemowej”. Taka magia składa się z powiązanego zespołu kolejno następujących po sobie zaklęć oraz towarzyszących im obrzędów, których żaden nie może być odrwany od całości i wykonywany oddzielnie. Poszczególne fazy oraz czynności pierwszego elementu oraz obrzędy i zaklęcia drugiego idą ze sobą w parze. W przekonaniu krajowców każdy obrzęd i każde zaklęcie są równie nieodzowne jak nieodzowna jest działalność praktyczna.

( np. przy wykonywaniu czółna)

omawiając znaczenie magii w życiu mieszkańców Trobriandów należy również zwrócić uwagę na rolę jaką w ich życiu odgrywają duchy przodków. Na podstawie przeprowadzonych wśród krajowców przez B. Malinowskiego badań, stwierdza on, iż duchy przodków spełniają w tej kulturze rolę doradców i pomocników. Wypełniają one między innymi rolę strażników tradycji, kiedy gniewają się z powodu złego wykonania obrzędu. Ni są one jednak czynnikiem, który zaprzęga się bezpośrednio do pracy lecz słuch się ich rad i pouczeń. Magię krajowcy traktują jako odrębną strefę zjawisk. Jest ona specyficzną siłą , całkowicie ludzką, automatyczną i niezależna w działaniu. Siła magii tkwi w samych słowach i obrzędach a ich działanie jest bezpośrednie i nie ucieka się do pomocy jakiegokolwiek czynnika.

Według autora wiara w potęgę słów i obrzędów, jako w fundamentalną i nie dającą się sprowadzić do pomniejszych czynników siłę, stanowi ostateczny, podstawowy dogmat ich wiary w magię. Stąd właśnie wywodzą się poglądy, że nikt nie może modyfikować, przekształcać lub też poprawiać zaklęć, że tradycja jest jedynym źródłem z, którego można je czerpać, i że ona przekazała je ludziom z odległych czasów znajdujących się poza zakresem dociekań człowieka, że nie istnieje jakieś spontaniczne powstanie magii.

Rozdział dziewiętnasty: Wymiana kula w obrębie wyspy

Wymiana w ramach jednego okręgu, jednej społeczności kula nazywa się „śródwyspową kula”

Boyowa jest najgęściej zaludnionym fragmentem terytorium, na którym praktykuje się kula.

Potęga wodza na Triobrandach opiera się głównie na bogactwie, które osiągnął i utrzymał dzięki poligamii. Wódz To'uluwa ma zabronione zwiększenie liczby żon, może zatrzymać tylko dotychczasowe, więc w takiej sytuacji jego władza podupadła i straciła na znaczeniu. System władzy na wyspie ma długą tradycję, opartą na plemiennych zwyczajach, zabawie, poglądach, moralności. Podważenie tego systemu spowodowało, że ludność plemienna nie jest już w stanie podporządkować się żadnym prawom i nakazom. Taka sytuacja doprowadzi w efekcie do upadku wszelkich rozrywek, zdolności cieszenia się życiem. Życie człowieka w tej sytuacji stanie się nieatrakcyjne, pozbawione żywotnej siły. Według obserwacji Malinowskiego szybkie wymieranie ludów pierwotnych, jest w dużym stopniu przyczyną bezmyślnej ingerencji z zewnątrz w rozrywki tubylców i normalne ich zajęcia. Na Triobrandach wódz był zawsze organizatorem wszelkich uroczystości plemiennych, otrzymywał od członków społeczności różne dary i sam też rozdawał całe bogactwo w formie prezentów podczas świąt, tańców i plemiennych zabaw. Obecnie wszystkie te poczynania znacznie osłabły, z powodu stałego zmniejszania się władzy wodza. Wódz nie ma już dziś środków na finansowanie wszelkich rozrywek, jakie organizował dawniej, ani też nie ma wystarczających wpływów aby cokolwiek swojej społeczności narzucić. Istnieją realne obawy, że w ciągu dwóch pokoleń system kula zostanie całkowicie zdezorganizowany. Utrata zainteresowania życiem kulturalno- rozrywkowym przez tubylców ma miejsce na skutek zaniku znaczenia rozrywki, zabawy w życiu społeczności plemiennej. Brak zabaw, powodów do radości powoduje wśród tych ludzi śmierć bez żadnej ubocznej przyczyny, bo to, co utrzymuje społeczność ludzką przy życiu, jest związane z samym zainteresowaniem życiem z gamą jego radości i uciech. Człowiek który się nie bawi i cieszy ma zwiększoną zapadalność na choroby, nie cieszy go życie seksualne, nie dąży do prokreacji.

Nawet w poszczególnych narodach europejskich ostatnią twierdzę narodowej odrębności znajdujemy w tradycyjnych rozrywkach, a bez rozrywek i zabaw kultura, czy grupa ludzka nie mogłaby przetrwać zastosowanie machiny europejskiego prawa i kodeksu moralnego z ich różnorodnymi sankcjami niszczy delikatną konstrukcję władzy plemiennej, usuwając to, co w niej dobre, jak i to co złe, nie pozostawiając nic prócz anarchii, zamieszania i złej krwi.

Zaledwie z resztkami dawnej świetności, biedny, stary To'uluwa przybył do Sinaketa z garstką swoich ludzi z najbliższego otoczenia. Nadal przestrzegał wszystkich surowych zwyczajów, oraz uciążliwych obowiązków, które związane były z dawnymi czasami jego doskonałości ( nie spożywał wielu rodzajów pożywienia uznanych jako nieczyste, nie dotykał przedmiotów skalanych kontaktem z nieczystym pożywieniem, nie pił i nie jadł z naczyń, których wcześniej używali inni ludzie) W dawnych czasach, kiedy przybywał do jakiejkolwiek wioski zjawiał się najpierw przed nim w niej jego posłaniec, obwieszczając przybycie Wodza, wówczas zwyczajni członkowie społeczności rzucali się na ziemię, naczelnik wioski siadał w kucki, a mężczyźni posiadający wyższą rangę schylali głowy. Dzisiaj Wódz nie zapowiada już swojego przybycia do wioski w tak głośnym i szumnym stylu, a należne mu wyrazy szacunku odbiera zawsze bez względu na postać w jakiej są mu składane.

To'uluwa zwierzył się jednak kiedyś, że czuje się urażony, bezceremonialnym potraktowaniem go w Sinaketa, gdzie w ogóle nie otrzymał żadnych naszyjników, mimo iż kilka dni wcześniej mieszkańcy Sinanketa wynieśli 150 par naramienników, co bardzo dotkliwie zraniło jego dumę i naruszyło jego autorytet. To'uluwa miał żal, do naczelników z Sinaketa, którzy ostatnio wzbogacili się dzięki nowemu zajęciu, którym jest połów pereł , za który dostają od „białego człowieka”tytoń i inne dobra. W takiej sytuacji To'uluwa jest zrujnowany przez białego człowieka, nie dostaje nic za połowy i w porównaniu z podrzędnymi wobec niego mieszkańcami Sinaketa jest biedakiem. Rozczarowany Wódz wraca do swojej siedziby Omarkana, przysięgając, że już nigdy nie powróci do Sinaketa.

Omarakana jest bowiem nadal ośrodkiem śródlądowej wymiany kula na wyspach Trobrianda, pod pewnymi względami jednym z najważniejszych punktów w całym kręgu. Ludność zamieszkująca cały krąg, jest podzielona na społeczności kula (społeczności te zostały wyróżnione na podstawie tego, że organizują własne wyprawy morskie). Wymiana przeprowadzona pomiędzy dwoma społecznościami kula , leżącymi na tej samej wyspie, jest inna niż wymiana zamorska.

Należy przeprowadzić wyraźne rozróżnienie pomiędzy;

  1. transakcjami kula połączonymi z podróżą zamorską łączącą dwa różne terytoria

  2. wymianą kula prowadzoną przez dwie różne lecz sąsiadujące ze sobą „ społeczności kula” oraz

  3. wymianą dokonywaną w ramach tej samej społeczności kula

W śródlądowej wymianie kula, w obrębie tej samej społeczności nie zdarzają się nigdy wielkie zbiorowe transakcje, w tym typie wymiany nie dokonuje się żadnych magicznych zabiegów i choć każdej transakcji towarzyszy publiczny ceremoniał, ale bez zgromadzeń. Wodza nie wita żadne zbiegowisko po takiej wyprawie, nie ma zewnętrznych objawów podniecenia, po wyprawie Wódz siada w progu domu jednej ze swoich żon i rozmawia o zwykłych codziennych wydarzeniach rodzinnych.

W śródlądowej wymianie kula w obrębie Kiriwina To'uluwa nigdy sam nie zanosi ani nie przesyła prezentów, lecz wszystkie dary przynosi się do niego. Nigdy nie daje ze swojej strony ( wódz) daru „otwierającego”, ponieważ ten będzie mu zawsze wręczany. Wódz będzie niekiedy winien dar kula zwykłemu członkowi społeczności, natomiast zwykły członek społeczności nie będzie winien żadnego daru wodzowi.

W wymianie zamorskiej grupa wizytująca nigdy nie wiezie ze sobą wartościowych przedmiotów na wymianę, lecz wyłącznie otrzymuje dary i przywozi je do domu.

W śródlądowej wymianie kula decyduje pozycja społeczna obu partnerów. Człowiekowi o wyższej randze dary przynosi partner rangi niższej, który też powinien wymianę zainicjować: (np.naczelnik plemienia Wagaluma, przybywa ze swoją świtą do Wodza To'uluwa z naszyjnikami, które nazywa pogardliwie „resztkami swojego jedzenia”, wrażenie „resztki jedzenia” w odniesieniu do daru, jest zwrotem deprecjonującym, oznaczającym „coś” czego ma się w nadmiarze, niepotrzebnym odpadkiem. Przez takie określenie Wagaluma daje do zrozumienia, że zostało mu jeszcze wiele takiego bogactwa. W ten sposób chełpił się swoją zamożnością, powątpiewając, czy To'uluwa ma w ogóle jakiekolwiek naszyjniki. Tym razem dar został odwzajemniony natychmiast parą ładnych naramienników przez To'uluwę.

To'uluwa nigdy nie odbiera daru sam własnymi rękami, dar jest zawsze wieszany na jego domu, później zaopiekuje się nim ktoś z domowników wodza. W czasie tych licznych transakcji w wiosce panował ruch, podniecenie, życie tętniło całą swoją siłą.

W śródlądowej wymianie kula następuje zawsze wielkie ożywienie przy transakcjach, gdy tylko w danym okręgu pojawi się większa liczba wartościowych przedmiotów. Dzieje się tak dlatego, że nie wszyscy spośród pomniejszych partnerów, którzy uzyskali naramienniki od To'uluwa, zatrzymają je sobie na dłużej, lecz ich większość wcześniej, czy później będzie przedmiotem dalszych transakcji wewnętrznych. Tak więc wymiana przeprowadzona w granicach jednego okręgu nie wpływa na bieg głównego strumienia kula i choć wartościowe przedmioty mogą zmieniać właścicieli w zakresie jednej społeczności kula, jest to sprawa o małym znaczeniu dla przepływu kosztowności kula.

Rozdział czternasty: Kula na Dobu. Sposób dokonywania wymiany

Przedmiotem wymiany jest kilka brudnych, zatłuszczonych i niepozornych tubylczych ozdób - sznur płaskich, wyblakłych krążków. Jego znaczenie w oczach tubylców wyrasta z siły tradycji i zwyczaju, nadająca im wartość. Wyjaśnię to: wyspy były miejscem, gdzie biali poszukiwacze ryzykowali życie by zdobyć kilka grudek złota, które w mniemaniu tubylców były brudnymi grudkami. Identyczna sytuacja była z perłami, które wyspiarze rzucali dzieciom do zabawy, a które są przecież cenne dla białego. W tych przypadkach wartość przedmiotów jest umowna, daje potęgę, sławę i przyjemność pomnażania ich. Tą samą zasadą kieruje się kula.

Transakcja kula zawsze musi być darem, po którym następuje przeciwdar. Nie handel wymienny, ani zwykła wymiana połączona z wyceną i targowaniem. Podczas kula zachodzą dwie transakcje, wymianę otwiera wstępny dar (vaga), a zamyka końcowy (yotile). Są to dary ceremonialne, przekazywanie odbywa się przy dźwiękach konchy, wręczanie odbywa się publicznie. Etykieta wymaga aby dar został przekazany osobiście ale otrzymujący nie dostaje go do rąk tylko rzuca mu się dar jakby od niechcenia, oschle pod nogi. Przyjęcie odbywa się tak samo oschle co wyraża nonszalancję i lekceważenie (wyjątek na wyspach Trobrianda, tu wódź daje dar zwykłemu członkowi społeczeństwa do rąk a ten wyraża swoje uznanie). Interpretacja postawy przyjmującego dar, wg autora wywodzi się z podstawowego zachowania ludzkiego - niezadowolenie z wartości otrzymanego przedmiotu. Sami tubylcy zawsze mówiąc o wymianie będą chwalić się jaki to wspaniały dar złożyli a jaki nędzny otrzymali. Więc podczas kula ofiarodawca, symuluje gniew bo niechętnie rozstaje się z posiadaną rzeczą , poza tym podnosi to rangę daru.

Obydwa przedmioty nie są dawane w jednym czasie. Na wyprawy zamorskie typu uwalaku przybywający w gościnę nie zabiera ze sobą kosztowności i dlatego dar nie będzie od razu odwzajemniony. Nawet wówczas gdy kula jest dokonywana w tej samej wiosce, nakazany jest kilkuminutowy odstęp w wręczaniu.

Między darami jest istotna różnica, vaga (dar otwierający) musi być przekazywany spontanicznie, bez przymusu. Istnieją sposoby zabiegania o niego ale nie wolno wywierać nacisku. Natomiast w wypadku yatile - przeciwdaru jest pewien nacisk wynikły z poprzednich zobowiązań. Bo jeśli tubylec po roku pojedzie do winnego mu dar i zobaczy u niego ten dar uważa że mu się on słusznie należy. Jeśli tego nie zrobi to jak się nadarzy okazja do zabrania siłą, yo reguła kulu go do tego uprawnia. Następna różnica między darami: można zabrać w podróż klejnoty ale tylko te które trzeba złożyć jako yotile, za otrzymane wcześniej vaga. Natomiast darów otwierających nigdy się nie zabiera.

Istnieje również seria darów pobudzających pokala w formie żywności. Na wyprawę zabiera się znaczne zapasy żywności i gdy wiadomo, że ktoś ma interesujący przedmiot, przekazuje się mu część zapasów aby uzyskać przedmiot. Właściciel może się nie zgodzić i wtedy nie weźmie pokala. A jeśli weźmie to znaczy że kiedyś mu ofiaruje ten przedmiot, czasami ociąga się z przyjęciem żywności bo w ten sposób chce dostać więcej darów pobudzających..

Inny dar pobudzający nazywa się kaributu i składa się z przedmiotów, których z reguły nie używa się w kula. Są to gładzone ostrza małej siekiery lub wartościowy pas. Taki dar też można przyjąć wtedy gdy chce się odwdzięczyć. Nierzadko w zabiegach o cenny klejnot składa się pokala a potem kaributu. Jeśli uzyska ten klejnot to czasami odwdzięcza się ofiarodawcy przesyłając mu jako wyraz zadowolenia więcej żywności(kwaypolu).

Inny rodzaj daru w związanego z kula nazywa się korotomna, przeważnie jest to łyżka z kości wieloryba do wapna, ozdobiona krążkami. Jest to prezent do odwzajemnienia.

W czasie dalekomorskich wypraw na Dobu, dary pobudzające przekazywane są hurtowo w ramach podarków od gości pari, i nie zważa się w takich przypadkach na subtelne różnice w ich nazwie i znaczeniu. Jeśli jednak wśród pari znajdzie się dar szczególny to partner z Dobu musi się odwzajemnić w późniejszym terminie.

Następnym rodzajem daru jest basi(dary pośrednie) i ma ważną rolę w kula. Przykład z zastosowanie basi: jeśli kiedyś jeden wyspiarz złożył w darze piękną parę naramienników, a teraz przybywa na wyspę partnera i stwierdza, że ten nie ma nic godnego, spodziewa się od niego daru zastępczego np. w postaci podrzędnego naszyjnika. Nie jest rewanżem za cenne vaga, lecz darem wypełniającym lukę. Gdy dłużnik uzyska odpowiedni dar(kudu - końcowy dar) i za cenne vaga odda je partnerowi, zamknie transakcję kula. Kudu znaczy ząb, który odgryza dalsze transakcje. Jeśli podczas transakcji kula naszyjniki i naramienniki spotkają się i zostają wymienione, mówi się że zostały poślubione va'i.

Wartościowe przedmioty kula muszą krążyć i nigdzie nie zatrzymują się dłużej, w jednym kierunku krążą naramienniki, a naszyjniki w przeciwnym. Naramiennikom(mwali) towarzyszy przedmiot doga czyli zakrzywiony ząb dzika, bardzo ważny element kula. Dziś rzadziej używany gdyż zmienia się moda ale nadal jest popularny i cenny na wyspach Nowej Gwinei. Spondylusa(do wyrobu naszyjników) importują tubylcy spoza rejonu kula, jest on produkowany też przez białych w celu wymiany. Naramienniki są wytwarzane w rejonie kula ale doga są trudne do odtworzenia ponieważ dziki z zakręconymi kłami to rzadki wybryk natury. Wraz z naramiennikami wędrują też bosu, wspomniana łyżka do wapna z kości wieloryba i ozdabiana muszelkami, nie są obiektami wymiany lecz występują jako krotomna.

Z naszyjnikami wędrują też pasy z muszli , są używane jako Basi. Inny rodzaj przedmiotów wymienianych w kula, to wielkie, cienko gładzone ostrza toporów beku. Nie używa się ich do celów praktycznych, są symbolem bogactwa. Ofiaruje się je jako dary pobudzające.

Transakcjom kula towarzyszy obrzędowość i pewne formy towarzyskie, etyka kupiecka. Ustalenie równowartości darów stwarza okazje do spięć i sporów, nie ma takich jednakowych wyznaczników i dlatego trudno zadowolić partnera. Tubylcy nie robią scen na miejscu dokonania kula, ale czują się urażeni i gdy partner nie słyszy ten obrzuca go obelgami, które i tak dojdą do jego uszu. Odwołują się też do czarnej magii- sprawdzona metoda regulowania sporów, płaci się oczywiście czarownikowi za rzucanie czarów. Krajowcy często rzucają czary i ginęli od tego kupcy, istnieje szereg znaków, które po śmierci mówią że przyczyną zgonu był czar. Odpowiednie znaki mówią, że zmarły miał albo za duże powodzenie na kula, albo że obraził partnera na wymianie. Nakaz przestrzegania uczciwości i przyzwoitości oparty jest na zasadzie, że skąpstwo jest czymś niestosownym. Tak więc tubylcy starają się, aby za piękny przedmiot odpłacić cennym aby partner szczycił się, a on powie że to za sprawą swej magii powodzi mu się. Cechą naganną jest zbyt długie przetrzymywanie u siebie zbyt dużej liczby przedmiotów i powolne puszczanie ich w obieg. O takim człowieku mówi się, że jest trudny w kula(np. ludzie z Gumasila).

Wyspiarz płynąc na kula spodziewa się dostać dużo darów od wielu partnerów. Nie może ani jeść ani pić z miejscowymi dopóki nie dostanie daru. Czasami aby zmiękczyć partnera symuluje chorobę, pozostaje w czółnie i przesyła mu wiadomość o złym samopoczuciu. Oczywiście partner wie o symulacji lecz czasem daje się przekonać i ustępuje. A jeśli udawanie nie pomoże to gość ucieka się do magii. Formuła kwoygapani(oplątywania siecią), ma na celu owładnąć umysłem człowieka, ogłupić go i uczynić uległym na namowy. W zaklęciu tym wykorzystuje się liści rośliny kwega , którą tubylcy wykorzystują do żucia. Ma on zniewolić umysł mieszkańca Dobu. Powyższy zabieg jest ostatnim atutem człowieka ubiegającego się o dary.

Równolegle z kula odbywa się również wymiana zwykłego towarów, przeważnie na koniec kula odbywa się zwykła wymiana handlowa(gimwali). Handel może być uprawiany między przybyszami a społecznością ale nie między partnerami od kula. Jest to handel z targowaniem się oraz wyrównywaniem towarów w toku wymiany. Gdy na Dobu będzie kula, przypływają okoliczni wyspiarze z towarem na zwykły handel, ale żeby to nie było proste to nie mogą handlować bezpośrednio z przybyszami, swój towar muszą najpierw wymienić z mieszkańcami Dobu, a ci mogą wymienić z gośćmi.

Przybysz wchodzi w trojaki układy z tubylcami na kula:

  1. ma partnera, z którym wymienia ogólne dery na zasadzie wymienności

  2. ma też innego mieszkańca danej miejscowości, z którym prowadzi gimwali

  3. ma obcego, którym prowadzi wymianę za pomocą miejscowego

Kula rzeczywiście przyciąga kupców, ale nie tylko, są też ciekawscy, których przyciąga ciekawość i pragnienie obejrzenia uroczystego przyjęcia wyprawy uwalaku. Każdy przybysz przywozi i zabiera około pół tuzina przedmiotów, które przynoszą im wyraźny zysk i tu autor wymienia co i ile jest warte w przełożeniu na orzechy kokosowe. Zyski z poszczególnych transakcji się różnią, generalnie każdy jeden chce na towarze odebrać co sam zapłacił i jeszcze coś dodatkowo. Wyspiarze pływając na kula nie tylko handlują i zabiegają o kosztowności, odwiedzają też krewnych - migrantów. Zwiedzają okolicę, pokazuje się im różne dziwy przyrody(gorące źródła). Na Dobu mówi się po dobańsku., którego goście uczą się od małego, przybysze nie sypiają z dobańskimi kobietami, gdyż to mogłoby mieć zły wpływ na kula.po 3-4 dniach pobytu na Dobu flotylla gości wyrusza w drogę powrotną bez specjalnej ceremoni pożegnalnej. Rano dostają pożegnalne dary(talo'i) złożone z żywności, orzechów, przedmioty codziennego użytku. Ciężko załadowani, odprawiają magię zwaną kaylupa, aby ulżyć łodziom i ruszają na północ.

Kula wydaje się być do pewnego stopnia typem zjawiska etnograficznego. Nowość jego polega częściowo na socjologicznym i geograficznym wymiarze. Jako rozległa sieć międzyplemiennych związków spajających określonymi społecznymi więzami zarówno odległe terytoria, jak i wielką liczbę ludzi, jako czynnik wiążący uczestników określonymi powinnościami i wzajemnymi zobowiązaniami, zmuszający do przestrzegania w pewien ustalony sposób drobiazgowych reguł i zwyczajów — jest kula socjologicznym mechanizmem ogromnych rozmiarów i, biorąc pod uwagę poziom rozwoju kultury, na jakim go spotykamy, mechanizmem niespodziewanie skomplikowanym. Tej szerokiej sieci związków społecznych i wpływów kulturowych nawet przez moment nie można uważać za zjawisko efemeryczne, nowe czy chwilowe. Towarzysząca mu bowiem wysoko rozwinięta mitologia i rytuał magiczny wskazują, jak głęboko zakorzeniło się ono w tradycji krajowców, jak bardzo dawnego jest pochodzenia. Inną niezwykłą cechą jest sam charakter transakcji, która stanowi najbardziej istotny składnik kula. Tę na wpół handlową i na wpół obrzędową wymianę przeprowadza się jako cel sam w sobie, aby zaspokoić głęboko tkwiące pragnienie posiadania.

Mężczyzna na krótki czas staje się właścicielem poszczególnych okazów dwu typów przedmiotów na przemian.1 Mimo, iż posiadanie jest z punktu widzenia trwałości niepełne, potęguje je duża liczba kolejno obejmowanych we władanie przedmiotów, dlatego można by je nazwać posiadaniem kumulatywnym.'

Innym aspektem o dużym — być może największym — znaczeniu, który najlepiej chyba odsłania nam niezwykły charakter kula, jest kompleks postaw psychicznych wobec tych symboli bogactwa. Nigdy nie używa się ich ani nie uważa za pieniądz czy walutę obiegową. Nie przypominają zbytnio tego instrumentu ekonomicznego, jeśli w ogóle można mówić o jakimkolwiek podobieństwie, z wyjątkiem tej jednej sprawy, że zarówno pieniądz, jak i vaygu'a symbolizują skondensowane bogactwo. Waygu'a nie używa się nigdy jako środka wymiennego czy też jako miernika wartości, które to dwie cechy są najważniejszymi funkcjami pieniądza. Każde vaygu'a typu kulo w całym swoim istnieniu ma jeden tylko cel — być posiadanym i wymienianym; ma jedną główna funkcję i służy jednemu zasadniczemu zadaniu — krążyć szlakami kula i służyć do tego, by kolejni partnerzy posiadali je i użytkowali w pewien określony sposób.

Wymiana, w której nieprzerwanie uczestniczy każdy egzemplarz vaygu'a, ma bardzo specjalny charakter. Jest ona określona kierunkiem geograficznym, do którego musi się dostosować, ograniczona do wąskiego kręgu społecznego ludzi, którzy mogą jej dokonywać, poddana jest różnego rodzaju surowym kanonom i prawidłom. >,Nie można jej w żadnym wypadku potraktować jako wymianę naturalną ani też określić jako proste dawanie i przyjmowanie prezentów, ani uważać za rodzaj zabawy w wymianę. Jest to w istocie rzeczy kula, czyli wymiana nowego typu o swoistym charakterze. I właśnie poprzez tę wymianę, dzięki temu, że vaygu'a są zawsze do zdobycia i stanowią przedmiot pożądania oraz że można o nie współzawodniczyć, są bowiem" środ kiem wzbudzania zazdrości, oznaką wyróżnienia społecznego, rozgłosu i sławy — dzięki tym właściwościom nabierają swej wysokiej wartości. I istotnie stanowią jeden z tych czołowych problemów w życiu plemiennym, wokół których koncentrują się najwyższe zainteresowania tubylców, będąc zarazem jedną z głównych pozycji w inwentarzu ich kultury. Tak więc jedną z najważniejszych cech kula jest występowanie vaygu'a kula, i wartościowych przedmiotów bezustannie krążących i zawsze podlegających wymianie, które temu właśnie krążeniu i jego charakterowi zawdzięczają swoją wartość.

Akty wymiany wartościowych przedmiotów podporządkowane są regułom specjalnego kodeksu. Jego naczelna zasada orzeka, że transakcje nie są tu targiem. Równoważność wartości podlegających wymianie przedmiotów jest sprawą podstawową,

Vaygu'a jest ona uważana za coś więcej niż zwykły towar. Jest dla krajowców czymś, co przysparza godności, co wywyższa i dlatego odnoszą się do vaygu'u z pewną dozą czci i przywiązania. Zachowanie tubylców podczas transakcji dowodzi, że nie tylko przypisuje się kosztownościom vaygu'a wysoką wartość, lecz że są one również traktowane w sposób niejako rytualny i wywołują reakcje emocjonalne.

Kiedy w pobliżu wioski lub w jej obrębie napotyka się złośliwego ducha tauua'u kryjącego się pod postacią węża lub lądowego kraba, uroczyście składa się przed nim jakieś vaygu'a. Robi się tocelem wywarcia bezpośredniego wpływu na jego umysł i zapewnienia sobie jego przychylności. W dorocznym okresie świąt i tańców mila-mala do swoich wiosek powracają duchy zmarłych mieszkańców.

vaygu'a stanowią najbardziej skuteczną ofiarę, jaką można złożyć duchom, by przychylnie je usposobić, „aby ich umysły stały się dobre", jak brzmi stereotypowa formuła stosowana przez tubylców. Podczas yolova duchy otrzymują ofiarę z tego, co żyjący cenią sobie najbardziej.

W tym wszystkim przejawia się wyraźna postawa umysłowa krajowców, którzy traktują vaygu'a jako przedmioty nadzwyczaj cenne same w sobie, nie zaś jako wymienialne bogactwo czy też potencjalne ozdoby lub nawet instrument władzy. Już samo posiadanie vaygu'a raduje, cieszy i wpływa kojąco.

Postawa ta znajduje swój najbardziej wyraźny obraz w zwyczajach przestrzeganych w związku ze śmiercią. Umierającego człowieka otacza się i okłada wartościowymi przedmiotami, które z tej okazji znoszą wszyscy jego krewni i powinowaci, użyczając ich w formie pożyczki, którą odbierają, gdy jest już po wszystkim i kiedy tylko na jakiś czas jeszcze po zgonie pozostawia się na ciele zmarłego vaygu'a stanowiące jego własność.

Wszystkie te wierzenia J niewątpliwie współistnieją obok siebie, wszystkie dają :śię;ze sobą pogodzić, a także wszystkiej wyrażają leżącą u podstaw postawę emocjonalną — przekonanie o uwalniającym od trosk, kojącym oddziaływaniu wartościowych przedmiotów. Dla człowieka umierającego są czymś, co jest przepełnione dobrem, co wywiera dobroczynny wpływ, kojący zarazem i wzmacniający duchowo. Niektóre z tych vaygu'a kładzie się na czole, inne umieszcza na piersiach, pociera się nimi brzuch i żebra, wymachuje przed nosem.

U podłoża tych działań leży złożona emocjonalna i umysłowa postawa: usilne pragnienia tchnięcia życia, a zarazem przygotowania do śmierci, ale nade wszystko głębokie odczucie tego, że vaygu'a mogą przynieść ostatnią pociechę, że otoczenie nimi człowieka, nawet w tej najgorszej chwili, czyni chwilę tę łatwiejszą do zniesienia.

Biblijny symbol złotego cielca można by z większym powodzeniem odnieść do ich stanowiska niż do naszego. Jednakże powiedzenie, że „oddają oni cześć vaygu'a" nie byłoby poprawne, gdyż w ogóle nie czczą oni niczego. Vaygu'a można by nazwać „przedmiotami kultu" najwyżej w tym znaczeniu, jakie wiąże się z wymianą kula oraz tym, że bywają przedmiotem rytualnego zachowania w pewnych najbardziej podstawowych aktach życia tubylczego jako nowy rodzaj zjawiska znajdującego się na pograniczu między sferą zjawisk natury ekonomicznej i obrzędowej oraz wyrażającego złożoną, a zarazem bardzo interesującą postawę umysłowa.

Byłoby bez wątpienia płonne oczekiwać, że znajdzie się gdzieś dokładną kopię tej instytucji ze wszystkimi jej szczegółami, jak okrężny szlak wędrówki wartościowych przedmiotów, ustalony kierunek poruszania się każdego ich rodzaju oraz występowanie darów pobudzających i pośrednich. Mamy tu bowiem nowy typ stosunków międzyplemiennych, stosunków pomiędzy kilkoma społecznościami pod względem kulturowym różniących s.» nieznacznie, choć zdecydowanie, przy czym stosunki te nie są nieuporządkowane czy przypadkowe, lecz uregulowane i trwałe.

Wydaje mi się dzisiaj, że niezależnie od tego, jak wielka może się okazać doniosłość \wymiany kula dla etnologii i ogólnej nauki o kulturze, znaczenie jej bezsprzecznie będzie polegało na tym, iż pomogła zachwiać takimi surowo racjonalistycznymi koncepcjami człowieka pierwotnego i skłania zarówno teoretyków, jak i obserwatorów do pogłębionej analizy faktów ekonomicznych. W istocie kula, wskazuje na konieczność zrewidowania w świetle faktów całej koncepcji wartości w świecie pierwotnym, konieczność zrewidowania całkowicie błędnego zwyczaju nazywania wszystkich przedmiotów przedstawiających wartość „pieniędzmi" czy „monetą", rozpowszechnionych poglądów na handel oraz własność w społeczeństwie pierwotnym.

Próbując zrozumieć cudzy pogląd na świat — z szacunkiem i pełnym zrozumieniem należnym nawet dzikim — poszerzamy swoje własne spojrzenie na świat.

Przełożyli Barbara Olszewska-Dyoniziak i Sławoj Szynkiewicz, Warszawa 1987

str. 28 - 58



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Malinowski B Argonauci zachodniego pacyfiku (streszczenie)
B Malinowski Argonauci Zachodniego Pacyfiku
malinowski argonauci zachodniego pacyfiku
Malinowski B Argonauci zachodniego pacyfiku (streszczenie)
B Malinowski Argonauci zachodniego Pacyfiku (opracowanie)
argonauci zachodniego pacyfiku, argonauci istota kula, B
argonauci zachodniego pacyfiku, argonauci istota kula, B
argonauci zachodniego pacyfiku, Wodowanie czolna i ceremonialne odwiedziny, Wykaz darów, płatności i
argonauci zachodniego pacyfiku, Magia a Kula, Magia a Kula
argonauci zachodniego pacyfiku, antropologia referat-metoda badan-4[1].11.2004, REFERAT NA ĆWICZENIA
Bronisław Kasper Malinowski
Wprowadzenie Przedmiot,metoda i zakres niniejszych badań B Malinowski Argonauci
Bronisław Kasper Malinowski
Rodział 3 Istota Kula B Malinowski Argonauci
Bronislaw Malinowski magia milosci
Bronislaw Malinowski Kultura i jej przemiany Teoria funkcjonalna Naukowa teoria kultury opracowa
Bronisław Malinowski
Bronislaw Malinowski

więcej podobnych podstron