Czesław Miłosz Campo di Fiori
To wiersz napisany w 1943 roku w czasie likwidacji warszawskiego getta. Rozgrywająca się za murami tragedia zmusza do refleksji i porównań. Poeta dostrzega obojętność ludzi wobec bohaterstwa, cudzego nieszczęścia i cierpienia. Campo di Fiori to plac w Rzymie, na którym w 1600 roku spalono włoskiego filozofa Giordano Bruno. Zebrany tłum traktował egzekucję jako widowisko, a życie w mieście toczyło się normalnie. Zanim kat "płomień stosu zażegnał" plac zapełnił się przekupniami, a tawerny wesołymi ludźmi. Tak samo w samotności umierało tysiące mieszkańców warszawskiego getta oddzielonych od reszty świata murem, także murem ludzkiej obojętności. Tuż za murem przy dźwiękach skocznej melodii kręciła się karuzela, chociaż zza muru dobiegały salwy wystrzałów. Tak więc ludzie najchętniej mijają "męczeńskie stosy", a człowiek umiera w samotności. Taka sytuacja jest wielce niemoralna, rodzi więc bunt poety przeciwko obojętności człowieka na cierpienie innych:
"I ci ginący samotni
Już zapomniani dla świata, // Język ich stał się nam obcy // Jak język dawnej planety. //
Aż wszystko po wielu latach // Na nowym Campo di Fiori // Bunt wznieci słowo poety".
Wiersz ten traktuje o powstaniu w getcie i o obojętności ludzkiej, samotności cierpiącego człowieka. .Świat przedstawiony wiersza obejmuje dwa plany. Jeden dotyczy żydowskiego powstania w 1943 roku, a drugi sięga XV wieku i dotyczy spalenia na stosie Giordana Bruna. Oba te obrazy łączy obojętność świata świadków zbrodni. Obok umierającego włoskiego filozofa zbiera się przelotnie tłumek gapiów, by popatrzeć na widowiskową śmierć nieznanego nikomu człowieka. Za chwilę wrócą do swoich zajęć znów będą handlować owocami i kwiatami, znów będą pić wino i bawić się. Plac Campo di Fiori jest placem targowym. Jest tu gwarno, ludzie śmieją się i targują. Podobnie samotnie umierają obrońcy getta. Strzały za murami, płomienie i krzyki nie zwracają niczyjej uwagi. Warszawiacy miło spędzają pogodną niedzielę. Gra muzyka, kręci się karuzela, spacerują zakochane pary. Widać same roześmiane twarze. Nikogo nie obchodzi rozgrywająca się nieco dalej tragedia. Tam panuje śmierć, tu wre życie. Obojętność świadków obu tych zdarzeń szokuje. Człowiek jest samotny ze swym cierpieniem. Egoistyczny tłum szybko nudzi się cudzą tragedią. Ogarnięta wojną Warszawa, przyzwyczajona do widoków śmierci, pożarów, do huku wystrzałów, nie reaguje już na nie. Litość, współczucie, prawdy dekalogu, zostały zagubione. Ludzi interesuje tylko to, co bezpośrednio ich dotyczy. W świecie wyzutym z wszelkich wartości nie można żyć. Wobec upadku moralności, powszechnej obojętności na ludzkie cierpienie szczególna rola przypada poecie. Musi on przywrócić ład i porządek, przypominać ludziom o świecie wartości. Poezja powinna przeciwstawiać się złu, ukazywać prawdy moralne, tępić obojętność. Ludzie jednak pozostawali na tragedię getta obojętni:
„Przy dźwiękach skocznej muzyki // (...) wzlatywały pary
wysoko w pogodne niebo". // Poeta o likwidacji getta wspomina bardzo dyskretnie:
"czasem wiatr z domów płonących // Przynosił czarne latawce".
Spalonymi strzępami papierów, odgłosami strzałów, rzezią dokonywaną na mieszkańcach getta nikt się nie przejmował:
"Śmiały się tłumy wesołe // w czas pięknej warszawskiej niedzieli".
Podmiot liryczny przedstawia w wierszu trzy morały, które wyczytać można z zaobserwowanych faktów: pierwszy wniosek to obojętność każdego ludu-niezależnie od czasu i miejsca, w jakim żyje-wobec tragedii i męczeńskich stanów, drugi wniosek to przemijanie rzeczy ludzkich, nietrwałość, błahość spraw, którymi trudzi się człowiek, wreszcie myśl ostatnia, najistotniejsza dla poety, którą przedstawia jako własne refleksje w chwili obserwacji rozbawionej gawiedzi:
"Ja jednak wtedy myślałem // O samotności ginących.
O tym, że kiedy Giordano // wstępował na rusztowanie, // nie znalazł w ludzkim języku
ani jednego wyrazu, // aby nim ludzkość pożegnać, // tą ludzkość, która zostaje".
Obie sytuacje ukazywały samotność ginących, brak więzi, zrozumienia między jednostką i społeczeństwem. Samotność ta wynika z tego, że ludzie są sobie nawzajem obcy, nie przyjmują cudzych, odmiennych poglądów, nie akceptują odmiennej kultury i religii. Dlatego nie ma możliwości kontaktu, porozumienia, którego symbolem jest język, mowa. Wiersz zawiera nuty katastrofizmu, chociaż mają one inny wyraz niż w przedwojennych tomikach Miłosza. Zagrożeniem jest obojętność, brak solidarności.
W wierszu tym poeta nie wypowiada się wprost, buduje wstrząsające obrazy, które działają kontrastem, stosuje przepiękną rytmikę wiersza przypominającą heksametr. To wrażenie brzmieniowe wywołuje składnia: najczęściej dwa wersy razem tworzą całość gramatyczną i treściową. Trójzestrojowe wersy można odczytać jako przełamany w średniówce heksametr, czyli wiersz sześciomiarowy. Jego cechy to rozmiar sylabiczny (podwójne wersy 8-zgłoskowe lub 7-zgłoskowe tworzą całość 14-16 zgłoskowca). Wiersz ma bardzo wyrazistą rytmikę, bardzo dostojną i wspierającą powagę słów, które wypowiada podmiot liryczny głęboko przejęty tragiczną "samotnością ginących" . Wielkość wiersza wynika także z aluzji do tradycyjnie bohaterskiego rytmu. Odmienność od typowej poezji okresu wojny to brak tyrteizmu, odejście od stereotypu: wojna-walka, bitwa, obrazy martyrologii. Sytuacja liryczna-wyznanie podmiotu lirycznego ujawnionego jako poeta. W kompozycji dominują obrazy poetyckie, tylko kilka wersów jest wypowiedzianych wprost ("ja jednak wtedy myś1ałem"). Jest to przykład liryki opisu i 1iryki wyznania