Rozdział dwunasty i trzynasty


Kerrelyn Sparks - Najseksowniejszy istniejący wampir


Rozdział dwunasty

Cholera. Gregori rozsiadł się i poprawił mankiety. Nie było niesłusznej krytyki w głosie Abigail, który zaznaczył dwa punkty na jego niekorzyść: wampir i playboy. Nic dziwnego, że zachowywała dystans między nimi na kanapie. Myślała, że albo ją ugryzie, albo zgwałci.

Pomyślał, że Pru i jej przyjaciółka nie traciły czasu. Miały one swój własny plan, który oczywiście zawierał odciągnięcie Abigail od niego. Słyszał ich rozmowę, gdy zbliżał się do stolika.

Upił łyk Bleera i odstawił szklankę. - Tak dla twojej wiadomości, to nigdy nie uprawiałem seksu pod sufitem.

Abigail zesztywniała, a jej policzki się zaróżowiły. - To nie jest moja sprawa. - Zaryzykowała zerkniecie na niego. - Mówisz prawdę?

- Tak. Czy te panie twierdziły, że spałem z nimi?

- Nie. - Potrząsnęła głową, a jej rumieńce się pogłębiły. - Ale chcą. Wraz z setkami innych kobiet.

- Setkami? - Próbował się nie zaśmiać. - Jak mogę być wielkim playboyem, skoro zapomniałem przespać się z setką chętnych ofiar?

Przechyliła głowę, zastanawiając się. - To zależałoby od tego jak wiele ochotniczek już miałeś.

Uniósł brwi. Czy ona myślała, że spał z tysiącami kobiet? - Więc, dzięki Bogu, że jestem z naukowcem, bo możesz zapisać wzór, by określić właściwą liczbę.

Zmarszczyła brwi. - To nie jest mój interes.

- Nie, nie jest. - Połknął ostatni łyk Bleera.

Ona napiła się trochę napoju.

Więc on nie jest święty. Nie miała prawa go osądzać.

Odstawił pustą szklankę na stolik. - Około pięciu tysięcy przestałem liczyć.

Złapała oddech. - Pięciu tysięcy?

Popatrzył na nią groźnie. - Żartowałem.

- To nie jest śmieszne.

- Ja się nie śmieję. - Pochylił się do niej. - Dlaczego nagle jesteś taka szorstka? Jesteś zazdrosna?

Parsknęła. - Zazdrosna, o co?

- O pięć tysięcy fikcyjnych kochanek.

Uniosła podbródek. - Jeśli już musisz wiedzieć, dlaczego jestem zdenerwowana, to ci powiem, że szczerze wątpię czy jesteś godny zaufania. Nie chce zostać opuszczona w środku Chin, bo zajmiesz się podrywaniem panienek.

- Chiny? To tam jedziemy?

- Nigdzie nie jedziemy. Będę musiała powiedzieć tacie, że się nie nadajesz.

Cholera. Rozluźnił krawat. Osobista obraza była wystarczająco zła, ale zbyt wiele Wampirów liczyło, że on sfinalizuje sojusz z prezydentem.

Obrócił się w stronę Abigail i położył jedną rękę na oparciu kanapy, a drugą na stoliku. - Uważasz, że jestem winny bez przesłuchania? Gdzie masz dowody? Z iloma kobietami znajdującymi się tutaj spałem?

Wzruszyła ramionami.

- Odpowiedź brzmi: z żadną. - kontynuował zanim mogła odpowiedzieć. - Jeśli mi nie wierzysz, możesz je po prostu spytać.

- Spałbyś z Prunellą Culpepper, jakbyś miał więcej czasu.

- Skąd to wiesz?

- Powiedziałeś jej, że słońce wzejdzie za trzydzieści minut, a potrzebujesz całej nocy, aby czcić i dawać rozkosz tak pięknej kobiecie jak ona.

Parsknął. - To była linia odtrącenia. Odrzuciłem ją.

- Bo miałeś tylko trzydzieści minut.

- Wolałbym trzydzieści minut spędzonych z tobą! - Zamarł. Co on do diabła mówił? Wyglądała na równie wstrząśniętą, rozszerzyła śliczne oczy i rozchyliła miękkie wargi. Tak dawno temu całował śmiertelniczkę. Jej usta byłyby cieplejsze niż u Wampirzycy. Słodsze.

- Więc, wy dwoje się zaprzyjaźniliście? - spytał rozbawiony głos.

Gregori przesunął się i posłał Phineasowi rozdrażnione spojrzenie. Abigail usiłowała odsunąć się od niego, ale chwycił jej ramię i zablokował ruchy. Szturchnęła go łokciem w żebra.

- Świetnie się bawię! - Madison uśmiechnęła się, gdy usiadła. - Dr Kieł jest niesamowitym tancerzem.

- Sama jesteś niesamowita. - Phineas mrugnął do niej. - Sprawiasz, że inne laski wyglądają na pół martwe.

Madison zachichotała i uśmiechnęła się do swojej siostry i Gregoriego. - Cieszę się, że wasza dwójka robi postępy. Tata będzie spokojny.

- Pewnie, że będzie i powiedz mu to. - powiedział z uśmiechem Gregori, ale zadrżał nieznacznie, gdy Abigail szturchnęła go mocniej w żebra.

- Pójdę po coś do picia. - powiedział Phineas. - Chcecie coś z baru?

- Ja dziękuję. - szepnęła Abigail.

- Ja też. - Madison wzięła długiego łyka swojego Martini.

- Wezmę jeszcze jednego Bleera. - powiedział Gregori.

Phineas pokiwał głową i poszedł do baru.

Madison odstawił kieliszek Martini i posłała mu zmieszane spojrzenie. - Powiedziałeś piwo?

- Bleer. Pół krew, pół piwo. - wyjaśnił Gregori. - To drink z Wampirzej Kuchni Fusion. Nazywamy to w skrócie VFC.

- VFC? - Oczy Madison pojaśniały. - Oh mój Boże, to jak KFC tylko, że dla Wampirów. - Zachichotała. - Jesteście tacy zabawni.

Gregori uśmiechnął się. - Chcemy się przypodobać.

Abigail obrzuciła go ciekawskim spojrzeniem. - Macie laboratorium, które produkuje te rzeczy?

Pokiwał głową. - Romatech Industries.

Jej oczy się rozszerzyły. - Laboratorium, które wymyśliło syntetyczną krew?

- Tak. Właśnie tam pracuję.

Zamrugała. - Masz pracę?

Zacisnął zęby i zniżył głos. - Myślisz, że całe życie spędzam na balowaniu?

- Wszystkie Wampiry tutaj piją Bleer? - spytała Madison, gdy rozejrzała się po sali.

- Mogą pić kilka drinków. - wyjaśnił Gregori. - Zwykłą syntetyczną krew w ich ulubionej grupie krwi albo coś podobnego do Chocolood, syntetyczną krew z czekoladą.

Madison uśmiechnęła się. - Oooh. Jeśli byłabym wampirem, właśnie to bym piła.

Gregori uśmiechnął się. - Jest bardzo popularny wśród pań. A jeżeli niektórzy nie chcą się tak rozpieszczać, mogą zrzucić parę kilo z Blood Lite.

Madison zaśmiała się. - Jesteście tacy słodcy. - Wypiła resztę Martini.

- Dietetyczna krew? - spytała Abigail.

Pokiwał głową. - Zawiera niewiele cukru i obniża cholesterol. I jest jeszcze Bubbly Blood: pół krew, pół szampan, na specjalne wampirze okazje.

Madison zaśmiała się. Nawet Abigail wyglądała na rozbawioną.

- Jest też ulubiony drink wszystkich szkockich Wampirów - Blissky. Pół krew, pół…

- Whisky? - domyśliła się Madison.

Gregori mrugnął do niej. - Zgadłaś, Cukiereczku.

Madison zachichotała, kiedy zwróciła się do siostry. - Wampir nazwał mnie Cukiereczkiem.

Abigail skrzywiła się. - Mogę go uderzyć, jeśli chcesz.

- Dlaczego? - spytała Madison, kiedy sięgnęła po kieliszek Martini siostry.

- To jest żenujące. - mruknęła Abigail.

Madison przełknęła drinka. - A jest?

- Nie jestem zawstydzony. - powiedział Gregori. Kiedy Abigail posłała mu rozdrażnione spojrzenie, uśmiechnął się i ścisnął jej ramię.

Madison wypiła więcej i oblizała usta. - Opowiedz mi jeszcze o tych zabawnych wampirzych drinkach.

- Za kilka tygodni wprowadzamy nowy. Blardonnay: pół krew, pół…

- Chardonnay! - Madison uniosła ręce i wpadła w chichoty.

Gregori uśmiechnął się. - Zgadłaś, Laleczko.

Abigail wzdrygnęła się. - Laleczko?

Jej siostra zachichotała, jakby miała czkawkę.

Abigail się skrzywiła. - Może nie powinnaś więcej pić.

Madison pomachała ręką w dezaprobacie. - Zawsze bzikuję w nocnych klubach. Z resztą nie ważne. Josh nie pozwoli, by stało mi się coś złego. - Uniosła kieliszek Martini i skinęła na agenta, który patrzył na nią ostrożnie. - Kocham cię, Josh!

Gniew błysnął na twarzy strażnika, zanim wrócił do śmiertelnie poważnego wyglądu.

Gregori czuł sympatię do dwóch mężczyzn z wywiadu. Byli opiekunkami tak jak on.

- Co robisz w Romatechu? - Abigail popatrzyła na niego pełnym nadziei spojrzeniem. - Jesteś chemikiem?

Cholera, nienawidził jej rozczarowywać. Znowu. - Nie. Jestem wiceprezesem marketingu.

- Och. - Bawiła się szklanką.

- Trzymaj swojego Bleera. - Phineas przesunął po stoliku szklankę i usiadł naprzeciwko Madison. - Zdrowie. - Stuknął szklanką o kieliszek Madison.

- Do dna! - Madison wypiła resztę drinka.

Abigail znowu się do niego obróciła. - Jeżeli Romatech produkuje Wampirzą Kuchnię Fusion, to pracują tam wampiry?

Gregori pokiwał głową. - Mój szef jest wampirem. I niesamowitym naukowcem.

Jej oczy się rozszerzyły. - Roman Draganesti?

- Słyszałaś o nim?

- Każdy naukowiec na świecie słyszał… Och mój Boże, on jest wampirem?

Gregori pokiwał głową. - I naprawdę miłym facetem. Ma śliczną żonę i dwójkę cudownych dzieci.

Otworzyła usta. - On… ma dzieci?

- Jak mówiłem, jest niesamowitym naukowcem. Znalazł sposób.

- Fascynujące. - Jej oczy błyszczały z podekscytowania. - Mogłabym go poznać?

Ucieszyłabym się z tournee po laboratorium.

W końcu, mógł na niej zrobić wrażenie. - Byłbym zaszczycony, móc to dla ciebie zrobić. Co powiesz na jutrzejszą noc?

Pokiwała głową, uśmiechając się. - Tak. Dziękuję.

Świetnie. Gregori wziął długi łyk drinka. Im dłużej myślał, tym bardziej podobał mu się pomysł zabrania Abigail do Romatechu. Ten nocny klub mógł przekonać Madison do Wampirów, ale Abigail musiała zobaczyć inteligentne i pracowite wampiry takie jak Laszlo. Musiała poznać Romana, który wynalazł syntetyczną krew ratującą tysiące śmiertelników każdego roku.

Jego Droid zawibrował w kieszeni, więc wyciągnął go, by odczytać wiadomość. Maggie i Gordon skończyli kręcić dwie nowe wersje reklamy Blardonnay i chcą, by je obejrzał.

Wziął łyk Bleera. - Zaopiekowałbyś się nimi, jeżeli wyszedłbym na dziesięć minut? Muszę teleportować się do DVN…

- Co to? - spytała Madison.

- Digital Vampire Network. To studio telewizyjne. Wampiry mają własne programy do oglądania. Opery mydlane i inne takie.

- Och mój Boże. - westchnęła Madison. - To jest takie niesamowite.

Gregori poprawił krawat. Może to zrobi wrażenie na Abigail. - Produkuję wszystkie reklamy dla Romatechu. Teraz właśnie robię jedną, by zareklamować Blardonnay.

Oczy Abigail rozszerzyły się, ale nic nie powiedziała.

- Główną rolę gra Simone, sławna modelka. - kontynuował Gregori.

- Wiem, kim ona jest! - Madison podskoczyła na kanapie. - Och, mój Boże, myślisz, że mogłabym ją poznać? To byłoby cudowne!

Gregori skinął głową. - Mogę to załatwić.

Phineas uśmiechnął się i pokazał mu kciuk do góry. - Rządzisz, Gregori! On zna wszystkie gorące Wampirzyce.

Abigail prychnęła. - Wiedziałam.

Posłał jej rozdrażnione spojrzenie i szepnął. - Nadal zazdrosna, Laleczko?

Zmrużyła oczy. - Nie mów do mnie Laleczko.

- Wolisz Cukiereczku?

- Jeśli bylibyśmy sami, dostałbyś w twarz.

Pochylił się do niej i szepnął jej do ucha. - Jeśli bylibyśmy sami, dałbym ci dobry powód, byś dała mi w twarz.

Phineas zachłysnął się swoim Bleerem.

- Wszystko w porządku, Dr Kle?

On pokiwał głową i popatrzył z rozbawieniem na Gregoriego. Więc słyszał.

Gregori wstał. - Jeżeli nie macie nic przeciwko, to już będę leciał.

- Ja też chcę iść! - Madison skoczył na nogi i złożyła ręce jak do modlitwy. - Proszę! Chcę zobaczyć studio telewizyjne!

Gregori uspokoił się. - Ja… się tam teleportuję. Niedługo wrócę.

- Ale ja chcę iść. - jęknęła Madison. - Proszę!

- To daleko? - spytała cicho Abigail, a jej policzki nadal były rumiane.

- Na Brooklynie. - powiedział Phineas. Kiedy Gregori posłał mu rozdrażnione spojrzenie, wzruszył ramionami. - Musimy sprawić, żeby były szczęśliwe, bro.

- Tak! - pisnęła Madison. - To sprawi, że będę szczęśliwa!

Gregori westchnął. Phineas miał rację. Musieli sprawić, żeby dziewczyny były szczęśliwe, obojętnie jak. - Dobrze. To idziemy do DVN.

****

- To skomplikowane. - szepnął Gregori do Maggie i Gordona trzydzieści minut później w DVN. - Ale jeżeli chcecie pomóc nam uniknąć Wampirzej Apokalipsy, to pozwolicie tym dziewczynom zrobić cokolwiek zechcą. Musimy sprawić, że będą szczęśliwe.

- W porządku. - zgodził się Maggie. - Poznaję blondynkę. Ona jest córką prezydenta.

- Obie są córkami prezydenta. - Gregori zerknął na nie na drugim końcu studia. - Madison uwielbia Simone. Ta druga to Abigail.

Abigail i Josh rozglądali się z ciekawością dookoła. Charles przywiózł ich do DVN, słuchając wskazówek Gregoriego. Po przyjeździe, zdecydował się sprawdzić to miejsce, więc Josh został z dziewczynami.

- Nie wiedziałam, że jest ich dwie. - szepnęła Maggie.

- Ona jest trochę tajemnicza. - powiedział Gregori, gdy spojrzał na Abigail. Nadal nie wiedział, czemu ukrywa się przed aparatami, ale podejrzewał, ze to miało coś wspólnego z jej matką. Albo może z jej pracą biochemika. Misja, jaką planowała odbyć w Chinach, na pewno była tajna. Czego, u licha, ona mogłaby chcieć z Chin?

Mógłby zrozumieć jej pragnienie utrzymania wszystkiego w tajemnicy. Jeśli pojechałaby tam, jako córka prezydenta, to byłoby to medialne wydarzenie i każdy jej ruch śledziliby dziennikarze i chiński rząd. Oczywiście, chciała czegoś, czego Chińczycy nie bardzo chcieli jej dać. Zaplanowała sobie, że weźmie to bez ich wiedzy.

Maggie pociągnęła go za rękaw, zwracając jego uwagę. - Gregori, Gordon powiedział twoje imię już trzeci raz. Nie słuchałeś.

- Och, przepraszam. Ostatnio dużo mam na głowie.

Jej oczy zamigotały, kiedy spojrzała na Abigail. - Właśnie widzę.

- Chcesz obejrzeć reklamy? - spytał Gordon.

- Tak, oczywiście. - Gregori podszedł do monitora razem z Maggie i Gordonem.

- Musisz zobaczyć mnie w akcji! - Simone skinęła na nową towarzyszkę, by poszła za nią do monitora. - Byłam wspaniała!

- Och, jestem pewna, że byłaś. - Madison pobiegła za nią.

Abigail i Josh poszli zaraz za nimi.

- Obie reklamy mają potencjał. - wyjaśnił Gordon, wciskając jakieś przyciski. - Ale możemy potrzebować kogoś z silniejszą prezencją niż Pennington, by je puścić.

- Mais oui. - Simone pomachała ręką zrezygnowana. - Pennington jest za słaby. - Przyglądała się Joshowi. - Och, mon Dieu, wyglądasz tak sympatycznie i silnie. - Podeszła ukradkiem blisko niego, a on się cofnął.

- Simone. - Gregori potrząsnął głową i posłał jej ostrzegawcze spojrzenie.

Prychnęła. - Pourquoi pas? Chcesz go dla siebie?

Przeklął cicho i zacisnął pięści, żałując, że nie ma przy sobie pigułek antystresowych.

Reklamy się zaczęły. Pennington mówił jego wers, kiedy Simone pojawiła się na ekranie.

- To ja! - Simone wskazała na siebie.

Gregori popatrzył na Simone zdziwiony tym, jak nakręciła reklamę bez przewrócenia się albo zranienia.

Maggie zwróciła się do Gregoriego, kiedy reklamy się skończyły. - Więc, co o tym myślisz?

- Podobają mi się! Odwaliłaś dobrą robotę, Maggie. - Przybił jej piątkę. - Dziękuję.

- Mi też świetnie poszło! - płakała Simone.

Uśmiechnął się do niej. - Tak. Jestem pod wrażeniem. - Rozejrzał się po studiu.

- Jest tutaj Pennington?

- Powiedzieliśmy mu, że na dzisiejszą noc skończył już pracę. - powiedziała Maggie. - Zastanawiamy się, czy nie powinniśmy zatrudnić innego faceta.

- Myślę, że macie rację. - zgodził się, Gregori. - Nie sprostał zadaniu.

- Wiem, kto mógłby to zrobić! - Madison chwyciła, Phineasa za rękę. - Dr Kieł! On będzie doskonały.

Wszyscy obrócili się, by spojrzeć na Phineasa.

On wzruszył ramionami.

- Ja też chcę to zrobić! - Madison złożyła ręce razem. - Proszę! Zawsze chciałam stanąć przed kamerą.

No, kto by się spodziewał, pomyślał Gregori. Przyciągnął uwagę Gordona i skinął głową.

- Tak, oczywiście. - Gordon uśmiechnął się do Madison. - To dla nas zaszczyt, mieć ciebie w naszej reklamie.

- Wheee! - Madison podskakiwała z radości. - Nakręcę pierwszą z Dr Kłem, a Abby może zrobić drugą z Gregorim!

Abigail złapała oddech. - Co?

- Och, chodź, Abby. - Madison oparła się o jej siostrę i posłała jej pełne czułości spojrzenie. - To będzie zabawa. Kiedy ostatnim razem dobrze się bawiłaś?

- Dobre pytanie. - mruknął Gregori. Abigail groźnie na niego popatrzyła, ale on po prostu uniósł brew. - Zrobię to, jeżeli zrobisz to razem ze mną.

Parsknęła. - Możliwe, że już to wcześniej robiłeś przed kamerą.

Zachichotał. - Nie, kochanie. Jesteś moją pierwszą.

- Tak! - Madison przecięła pięścią powietrze. - Wszystko załatwione.

- Madison. - szepnęła Abigail. - Nie możemy kręcić reklam. Nie wolno nam się na nic zgadzać.

- To nie jest na poważnie. - Madison pomachała ręką niecierpliwie. - To tylko dla przyjemności. To sprawi, że będę szczęśliwa.

- Więc, to zrób. - Abigail zmarszczyła brwi. - Nie wiem czy mogę.

- Oczywiście, że możesz. - Madison poklepała ją po ramieniu. - Masz tylko jedną linijkę „Weź mnie”. To łatwe.

- Weź mnie. - powtórzyła Abigail, rzucając Gregoriemu nerwowe spojrzenie.

On uśmiechnął się powoli, przywołując na jej twarz rumieniec.

Po dwudziestu minutach charakteryzacji i ćwiczenia ról, Phineas i Madison byli gotowi na nakręcenie pierwszej wersji reklamy Blardonnay.

- Kręcimy to. - powiedział Gordon.

Stojąc samotnie w łazience, z ręcznikiem na biodrach, Phineas zaczął głębokim głosem. - Witam, panią. Podejdź bliżej. Popatrz mi w oczy.

Kamera zrobiła zbliżenie.

- Jesteś teraz zahipnotyzowana, prawda? Popatrz na moją klatkę. Właśnie tak. Powiedz to, co ja. Jesteś pod moim rozkazem.

Kamera cofnęła się, kiedy Phineas wszedł do sypialni.

- To jest moja sypialnia. Chciałabyś dołączyć do mnie? Popatrz na mężczyznę obok siebie. Teraz popatrz na mnie. Tak, chcesz być ze mną.

Kamera poruszyła się, by uchwycić Madison biegnącą ku niemu. Tymczasem, Phineas wziął butelkę Blardonnay.

- Och, tak, Dr Kle! - zawołała Madison, gdy znalazła się przy nim. - Chcę być z tobą.

- Oczywiście, że chcesz. - Phineas podniósł butelkę. - Jeśli chcesz mnie, to chcesz moje Blardonnay.

- Och, tak, Dr Kle! - Madison oparła się o niego i przejechała ręką po jego nagiej klatce piersiowej. - Mogę wyciągnąć ci korek?

- Co chcesz, dziecinko. Mam korkociąg pod ręcznikiem. - Mrugnął do kamery. - Jeśli mnie kochasz, pokochasz też moje Blardonnay.

Kamera zatrzymała się na butelce Blardonnay, kiedy Gordon powiedział. - Cięcie.

- Tak! - pisnęła Madison i przytuliła się, do Phineasa. - Byłeś fantastyczny!

Maggie podeszła do nich, uśmiechając się. - Byliście niesamowici!

Gordon popatrzył na Gregoriego. - Co o tym myślisz?

Gregori zachichotał. - Było dobrze.

- To było cholernie dobre! - wrzasnął Gordon.

Wszyscy klaskali i cieszyli się, oprócz Simone, która krzyknęła. - A co ze mną?

- W porządku! - krzyknął Gordon. - Zróbmy wersję nr dwa.

Załoga wyniosła tło sypialni/łazienki, kiedy przyniosła ceglaną ścianę i latarnię uliczną. Zniszczone gazety zostały rozrzucone po podłodze, by scena wyglądała jak wąska uliczka w ubogiej części miasta. Światła były przyciemnione, więc jedynym źródłem światła była latarnia.

Garnitur Gregoriego został przygotowany do tej sceny. Sukienka Abigail także, ale bez szala. Obejrzał ją, gdy szła w stronę scenografii. Charakteryzatorka pomalowała jej oczy, że teraz wyglądały na przydymione i seksowne, a jej wargi były krwistoczerwone. Jej sukienka podkreślała talię, a czarny kolor sprawiał, że jej skóra wydawała się blada. Jej naszyjnik błyszczał diamencikami schodzącymi w rowek pomiędzy jej pięknymi piersiami.

Przełknął. Spisali się czyniąc jej spojrzenie czarującym, ale ona nadal posiadała swoją niewinność, świeże spojrzenie, zdrową słodycz, która była jednocześnie wrażliwa i ujmująca, ale i wystarczająco zaskakująca i seksowna jak piekło.

- Jesteście gotowi? - spytała Maggie.

Abigail pokiwała głową.

- Znasz swoją rolę, Gregori? - spytała Maggie. - Ty mówisz pierwszy: „Mam cię, śmiertelniczko.”. Potem ona mówi: „Weź mnie.”. Ty mówisz: „Nie, jestem znudzony tym samym posiłkiem każdej nocy. Chcę czegoś innego. Chcę Blardonnay.”.

Pokiwał głową. - Mam to.

Gordon usiadł na krześle reżysera. - Zróbmy to. Kręcimy.

Kerrelyn Sparks - Najseksowniejszy istniejący wampir


Rozdział trzynasty

Abigail miała ochotę się uszczypnąć, by być pewną, że to dzieje się naprawdę. Wampirza Kuchnia Fusion. Digital Vampire Network. A teraz ona miała kręcić wampirzą reklamę?

Przynajmniej jej Mama miałaby ubaw z tej historii. To było bardziej szalone niż którakolwiek z jej, audiobooków.

Wampirzyca o imieniu Maggie uśmiechnęła się i skinęła na nią, że mogą zaczynać. Abigail wzięła głęboki oddech, kiedy wpadła na aleję, ale nie zbyt szybko, bo nadal nosiła wysokie obcasy.

Rozmazana plama pojawiła się przed nią, blokując jej drogę, więc zatrzymała się. Gregori? Nie musiał jej straszyć. Ona już była przerażona. Poruszał się niewiarygodnie szybko. Spojrzał na nią dzikim wzrokiem drapieżnika. Cofnęła się, wpadając na ceglaną ścianę.

- Mam cię, śmiertelniczko. - Położył dłonie na ścianie, przyszpilając ją do niej i pochylił się, by przyjrzeć się jej twarzy.

Łowca oceniał swoją zdobycz. Bez wątpienia, on słyszy dzikie bicie jej serca. On był tak, blisko, że widziała jego silną szczękę i cień zarostu. Jej wzrok padł na jego usta, szerokie, wyraziste wargi. Słowa Pru napłynęły w jej myśli. Święty Jerzy, ludzie mogą się całować.

Kiedy jej spojrzenie powędrowało w górę, zobaczyła, że miał półprzymknięte oczy, ocienione gęstymi, ciemnymi rzęsami. Jej serce zadudniło w klatce. Taki przystojny mężczyzna. Dlaczego on musiał być wampirem? Mogła pogodzić się z tym, że był playboyem. Mimo wszystko, mógłby się zmienić. Ale wampir? O ile wiedziała, on nigdy nie mógłby powrócić do życia.

Z niewielkim szokiem, uświadomiła sobie, że przez tą chwilę, kiedy ona rozmyślała, on skupił swój wzrok na jej piersiach. Łajdak. Jej serce się ożywiło. Uniósł oczy i wstrzymała oddech. Jego oczy straciły swój szarozielony odcień i nabrały koloru jasnego szmaragdu.

Dobry Boże, ona spowodowała tą zmianę? Jej emocje zmieniały się z minuty na minutę, napłynął silny strach, że posiadała taką kobiecą władzę, ale i dzikie pragnienie, które sprawiło, że jej kolana zmiękły.

Jego prawa ręka dotknęła jej szyi, delikatnie pieszcząc jej skórę, aż zatrzymał palce na walącym pulsie tętnicy. Pochylił się do przodu, a jego oddech połaskotał ją w ucho.

Zadrżała. Palcami znalazł ścieżkę jej arterii. Po drugiej stronie jej szyi, wąchał ją, przeciągając czubkiem nosa.

Wstrzymała oddech, chcąc poczuć jego wargi na swojej skórze. Pocałuj mnie, proszę. Tylko raz.

O czym ona myślała? Stała na planie i oglądało ją około dwudziestu ludzi. Nie mogła sobie pozwolić na kontynuowanie tego. Dlaczego nie powiedział swojej kwestii?

Och, ona nie powiedziała swojej.

Wciągnęła drżący oddech i szepnęła. - Weź mnie.

On jęknął i wciągnął płatek jej ucha w usta. Nareszcie, poczuła jego usta na swojej skórze. Zamknęła oczy, by rozkoszować się tym uczuciem. Jego wargi wyznaczały ścieżkę w dół jej szyi. Jego palce dotarły do jej ramienia, kiedy odsunął jej naszyjnik z obojczyka i piersi.

- Twoja kwestia, Gregori. - szepnęła Maggie.

Abigail otworzyła oczy. Dobry Boże! Na sekundę zapomniała, gdzie była.

Napięła ramiona, by go odepchnąć, ale wtedy jego wargi dotknęły jej policzka.

Och, Boże, on miał zamiar pocałować jej usta?

Owinął palce wokół jej naszyjnika i oparł kłykcie na jej piersiach.

- Gregori! - syknęła Maggie.

- Cięcie! - krzyknął Gordon.

Z szarpnięciem, puścił jej naszyjnik. Przeniósł spojrzenie na jej twarz.

Czerwone pałające oczy! - Aagh! - Wyrwała się z jego objęć. - Chcesz mnie ugryźć!

Gregori cofnął się. - Nie…

Bam! Josh przyszpilił go swoim ciałem do podłogi.

- Abby! - Madison podbiegła do niej. - Wszystko w porządku?

Przycisnęła rękę do dudniącego serca. - Jego oczy zmieniły kolor na czerwony! Pałającą czerwień!

- Naprawdę? - Madison zerknęła na Gregoriego, nadal przygwożdżonego przez Josha.

- Nie chcę cię ugryźć. - Gregori zmarszczył brwi, spoglądając na Abigail, a jego oczy wracały do swojego szarozielonego koloru.

- Jego oczy były czerwone? - spytała Simone. - Niemożliwe!

- Widziałam to. - szepnęła Abigail. Była głupia, dopuszczając do siebie myśl, że mogłaby być dla wampira czymś więcej niż przekąską.

- Abby, mogę wyjaśnić. - powiedział do niej Gregori, kiedy popatrzył na Josha. - Puść mnie! I tak mógłbym się teleportować. Albo rzucić tobą przez pokój.

Josh nie poruszył się. - Nie mogę pozwolić, byś ją zranił.

- Nie zranię jej! - krzyknął Gregori.

- To prawda! - powiedziała Maggie, kiedy weszła na plan. - Kiedy oczy wampira zmieniają się na czerwone, nie oznaczają głodu. On jej nie ugryzie.

- Ma rację. - Phineas posłał Abigail zachęcający uśmiech. - Wyluzuj, laseczko. On nie chciał cię ugryźć.

Zastanowiła się, czy nie za mocno zareagowała. - Nie chciał?

- Nie. - Phineas uśmiechnął się głupkowato. - Chciał tylko roztopić ci kości.

Otwarła usta.

- Phineas. - warknął Gregori. - Pozwól mi samemu sobie z tym poradzić.

- Myślę, że wystarczająco ją wystraszyłeś. - powiedziała do niego Maggie, a potem zwróciła się do Abigail. - Przepraszam, że bez powodu się przestraszyłaś. Ostrzegłabym cię, jeśli wiedziałabym, że Gregori… tak zareaguje.

Abigail pokiwała głową, nadal ogłuszona. Nie wiedziała, co powiedzieć, ale myśli wirowały jej w głowie. On chce ciebie. Wampir ją chciał. Playboy jej pragnął. To nie była polityka. To nie była gra. On chciał tylko jej.

Gregori odepchnął Josha. - Puścisz mnie teraz?

Josh powoli się odsunął. - Obserwuję cię. Trzymaj się od niej z daleka.

Wstał. - Nie zranię jej.

- Nie, zdecydowanie, nie. - zgodziła się Maggie. - Fakt, że jego oczy zmieniły kolor na czerwony, udowadnia, że on… darzy ją głębszym uczuciem.

Phineas parsknął. - Delikatnie powiedziane.

Gregori posłał mu ostrzegawcze spojrzenie.

On wzruszył ramionami. - Nie patrz na mnie tak złowrogo. To ty miałeś grać główną rolę w pornosie.

Abigail złapała oddech. Chciał ją wykorzystać do czegoś takiego?

- Och, mój Boże. - odetchnęła Madison.

Gregori popatrzył na Phineasa. - Nie wiesz, kiedy masz się zamknąć?

Phineas uśmiechnął się. - Możemy zadzwonić po Nieumarłą Striptizerkę. Albo Dobrze Robiącą Nieumarłą Debbie.

- Wystarczy! - wrzasnął Gregori.

- To niemożliwe! - Simone weszła na plan. - Gregori nie może pragnąć kobiety. On jest gejem.

Abigail zamrugała. Co?

Gregori obrócił się do francuskiej modelki. - Nie jestem gejem!

- Oczywiście, że jesteś! Nie chciałeś się ze mną przespać. Musisz być gejem.

Zacisnął pięści, ale natychmiast je rozluźnił. - Simone, prawda jest taka, że… cię nie chcę.

Złapała oddech. - Jak możesz tak mówić? To zaszczyt, by dzielić ze mną łóżko!

- Jestem pewny, że twoi kochankowie czują się niezmiernie zaszczyceni. Tylko ja nie chciałem być numerem pięćset sześćdziesiąt trzy.

Prychnęła. - Wiem, o co ci chodzi. Bałeś się! Myślałeś, że dam ci złą ocenę do mojego dziennika.

- Nie lubię być osądzany. - powiedział Gregori i zerknął na Abigail. - Przez kogoś.

Skrzywiła się. Niesłusznie go osądziła, zakładając, że jest playboyem, tylko, dlatego, że tak o nim mówiły Pru i Constanza. Oczywiście, on nie spał z każdą kobietą, która tego chciała. Odmówił Prunelli i modelce Simone. On nie chciał ich.

Ale chce ciebie. Przełknęła. Nareszcie, mężczyzna, który pragnął jej tak samo jak ona jego. Przyciąganie było wzajemne. Ale niemożliwe.

Simone dumnie podeszła do Gregoriego. - Jestem najpiękniejszą kobietą na ziemi, ale ty wolisz tą… - Zerknęła z obrzydzeniem na Abigail. - Tą śmiertelniczkę ode mnie?

- Tak.

- Ty gnojku! - Simone uderzyła go w twarz, tak mocno, że obrócił głowę. -

Nigdy więcej nie zagram roli w twojej reklamie!

Teleportowała się.

- Nareszcie się ktoś jej pozbył! - krzyknął reżyser. - Teraz, w końcu możemy nakręcić uczciwą reklamę.

Załoga rozweseliła się i zaczęła bić brawo.

Abigail popatrzyła na Gregoriego, kiedy pocierał szczękę. - Wszystko w porządku? - Wyglądało, jakby Simone uderzyła go z wampirzą siłą.

Zerknął na nią, a jej serce przyspieszyło. Nie zawahał się wyznać swojego pociągu do niej. Podszedł do niej. - Abby, możemy porozmawiać na osobności?

- Nie! - Josh pociągnął ją do tyłu. - Nie zbliży się więcej do ciebie.

- Ale muszę… - zaczęła Abigail.

- Nie. - przerwał jej Josh. - Idziemy.

- Ale Josh… - jęknęła Madison.

- Powiedziałem nie! Idziemy.

Madison złapała oddech. - Dlaczego, Josh? On nie jest tak… silny jak ty. - Przygryzła wargę, kiedy spojrzała na niego.

Powiedział do komunikatora na nadgarstku. - Charles, czekaj na nas przed wejściem. Wychodzimy. - Jedną ręką chwycił Abigail, a drugą Madison i skierował je do drzwi.

Abigail spojrzała przez ramię na Gregoriego, który patrzył na nią spod zmarszczonych brwi. - Zobaczymy się jutro w nocy w Romatechu?

Josh zatrzymał się, a na jego twarzy malowało się niedowierzanie. - Jak możesz nawet myśleć, że znowu się z nim zobaczysz? Nie jesteś z nim bezpieczna.

Wyrwała rękę z uścisku Josha. - To moja decyzja, nie twoja.

Zmrużył oczy. - To decyzja twojego ojca, a kiedy on dowie się co się tutaj stało…

- Nic się nie stało! - Panika chwyciła ją za gardło. Jeżeli Josh karze jej ojcu odwołać przymierze, wtedy jej podróż nie dojdzie do skutku. - Nic mu nie powiesz.

- Moim najważniejszym zadaniem jest zapewnienie ci bezpieczeństwa. -

Wskazał na Gregoriego. - Nie jesteś bezpieczna z tym człowiekiem.

- Będzie się zachowywał. - Abigail podniosła głos. - Będziesz się zachowywał, Gregori, aby utrzymać przymierze między moim ojcem a twoim rodzajem?

- Tak. - Rozluźnił ręce, odprężając się. - Zrobię cokolwiek, by moi przyjaciele byli bezpieczni i pomogę Abigail szczęśliwie wypełnić jej misję. Masz moje słowo.

- Widzisz? - Abigail uniosła podbródek. - Więc, nic nie powiesz… o tym wypadku mojemu ojcu. Nie zaprzepaścisz ostatniej szansy, by uratować jego żonę, albo moją ostatnią szansę, by wyleczyć moją matkę.

- Ona jest też moją matką. - nalegała Madison. - Jeśli powiesz Tatusiowi o tym, co się tutaj stało, powiem mu, żeby cię zwolnił. Abby mnie poprze.

- Obie postradałyście rozumy? - Josh obrócił się, by spojrzeć na Gregoriego. - Zrobiłeś im coś?

- Nie.

Josh prychnął. - Jakbyś mówił prawdę.

- On nigdy, by tego nie zrobił. - nalegała Abigail. - Wampiry potrzebują przymierza tak samo jak my. - Obniżyła głos. - Chodź, Josh, wiesz, ze nie ma innej drogi, by dostać się do Chin niepostrzeżenie. Potrzebujemy ich pomocy.

Potrząsnął głową. - Nie podoba mi się to. Nie ufam im.

- Popatrz na to w ten sposób. - kontynuowała. - To jest dla nas korzystne, że on lubi mnie prywatnie. Będzie lepiej umotywowany, by mnie chronić na misji.

- To prawda. - Gregori podszedł do nich. - Nigdy nie pozwoliłbym, żeby coś jej się stało. Oddałbym za nią życie.

Serce Abigail załomotało w piersi, ale nie ośmieliła się spojrzeć na Gregoriego. Nie mogła pokazać Joshowi, jak jej twarz mięknie z pragnienia.

Josh posłał Gregoriemu długie, twarde spojrzenie i zwrócił się do niej. - Bardzo dobrze. Będziemy kontynuować przymierze. Dla dobra twojej matki. Ale nigdy nie zostaniesz z nim sama, rozumiesz?

Pokiwała głową. - Zgoda. - Zaryzykowała szybkie spojrzenie na Gregoriego, oczekując, że spojrzy na nią z czułością, że uratowała przymierze i ocaliła skórę. Tata nie byłby zadowolony, jakby Josh mu powiedział, ze wampir pożąda jego córki.

Ale Gregori groźnie na nią popatrzył. Dlaczego on był taki zły?

- O której mam być jutro w Romatechu? - spytała.

Jego ręce zadrżały. - O dziesiątej.

Pokiwała głową. - Będę.

- Madison? - spytała Maggie. - Jeśli zdecydujesz się, to możesz jutro w nocy przyjść na casting do jednej z oper mydlanych. Mogłabyś zagrać. Phineas też.

Madison złapała oddech i ścisnęła ręce razem. - Naprawdę?

Josh potrząsnął głową. - Nie powinnaś tego robić.

- Żartujesz? - pisnęła Madison. - To jest moja szansa, by zostać gwiazdą! - Podskoczyła. - Dziękuję, Maggie! Jestem taka przejęta! Nie jesteś

podekscytowany Dr Kle?

Phineas uśmiechnął się i przeciął powietrze pięścią. - Och, tak! Doktor Miłość znowu w akcji!

Josh jęknął. - To jest katastrofa.

- Nie. - poprawiła go Abigail. - To jest początek nowej przyszłości. Dla nas wszystkich.

Jej spojrzenie spotkało się z Gregorim. Nadal groźnie na nią patrzył z dzikim, głodnym wzrokiem.

Nie miała wątpliwości, że zamierza utrzymać sojusz z jej ojcem. I obiecał pomóc jej w misji i ochraniać ją.

Ale czy obietnica tyczyła się jego samego?

Nie sądziła tak, ani przez chwilę.

Tłumaczenie by karolcia_1994

Tłm. z fr - tak.

Czemu nie?



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Rozdział dwunasty i trzynasty
12(3), ROZDZIA˙ DWUNASTY
12(3), ROZDZIA˙ DWUNASTY
12(2), Rozdzia˙ dwunasty
lalka, 26, Rozdzia˙ dwunasty
ROZDZIAŁ DWUNASTY 7X75K7J564S6F5KBTR4PSYHNIEAA77LV3AEYYQA
Rozdział dwunasty
Rozdział dwunasty
Rozdział dwunasty
DOM NOCY 11 rozdział dwunasty
13(3), ROZDZIA˙ TRZYNASTY
13(2), Rozdzia˙ trzynasty
Rozdział Rozwój społeczny i rozwój osobowości w wieku od sześciu do dwunastu lat
ROZDZIAŁ TRZYNASTY HWTUJU2KSMNL2MAKLTZDDMNFOVXJE6FORUPUFRI
Rozdział XIII Piątek trzynastego
Rozdział trzynasty
Rozdział trzynasty
Rozdział trzynasty

więcej podobnych podstron