Rozdział dwunasty
Przeszliśmy turbulencje w czasie długiego lotu powrotnego do Stanów.
Dla mnie było to w porządku, ale Bones, który nienawidził latać nawet przy
dobrych warunkach, był w mniejniżuroczym humorze do czasu, aż
wylądowaliśmy w ST. Louis. To był jego pech, że Spade i Denise nie zostali w
ich posiadłości w Anglii. To byłaby stosunkowo krótka podróż z Rumunii.
Oczywiście, jego poirytowanie mogło być spowodowane tym, że
nienawidził mojego planu. Wciąż, jak mówiłam mu więcej niż raz w czasie
naszej wyboistej potyczki powrotnej, jeśli miał lepszy pomysł to byłam
otwarta, by go usłyszeć. Jego milczenie w tym temacie było wymowne, ale
znałam Bonesa. Nie skończył jeszcze walczyć.
Jednak znów, ja również nie. Poza tym, pomimo, że czułam pewność,
co do odpowiedzi Denise, to musiałyśmy również przekonać Spade’a do
pójścia na to. Jeśli nie zechce, Bones nie będzie miał się o co martwić.
Do czasu, aż zatrzymaliśmy się w domu Spade’a i Denise, słońce
zaczęło zachodzić, choć złe samopoczucie z powodu różnicy między strefami
czasowymi i przemierzenie kilku tych stref w ciągu ostatnich dwóch dni
sprawiło, że czułam się jakby był blady świt. Spade już czekał przy swoich
frontowych drzwiach, sprawiając, że zastanawiałam się co zaalarmowało go o
naszym przyjeździe jako pierwsze: zdolność wyczuwania obecności innych
wampirów czy też usłyszał nasz samochód wjeżdżający na podjazd.
– Crispin – powiedział Spade, odnosząc się do Bonesa jego prawdziwym
imieniem, tak jak i Ian, on znał go z czasów, gdy wszyscy byli ludźmi. – Cat.
Witaj.
Słowa były eleganckie, ale ton Spade’a był bardziej ostrożny niż
serdeczny. Posłałam wysokiemu, czarnowłosemu wampirowi mój najbardziej
ujmujący uśmiech, który przyniósł mi jego natychmiastowy grymas.
– Teraz wiem, że wasza wizyta niesie ze sobą kłopoty, jak gdyby wasza
prośba, by usunąć wszystkich moich pracowników nim przyjedziecie nie była
wystarczającym ostrzeżeniem.
– Nie mylisz się, Charles – powiedział Bones, również używając
pierwotnego imienia Spade’a. Następnie poklepał go po plecach. – Ale musisz
to usłyszeć mimo wszystko.
Podążyłam za nimi do środka, szczęśliwa z widoku przyjaznej twarzy
nadchodzącej korytarzem.
– Denise!
Uśmiechnęła się, przytulając mnie, gdy tylko do mnie dotarła. Również
ją ścisnęłam, nie bojąc się o skrzywdzenie jej moją siłą. Na wiele sposobów,
oznakowanie Denise demoniczną esencją uczyniło ją wytrzymalszą ode mnie.
Kiedy się odsunęła, jej uśmiech jednak wyblakł.
– Co się dzieje? Czy z twoją mamą wszystko w porządku?
– Z nią dobrze – powiedziałam, spisując w mentalnej notatce, by
wkrótce do niej zadzwonić. – Jesteśmy tutaj z powodu czegoś, co mój wujek
zaczął dawno temu.
Powiadomiliśmy ich o szczegółach podczas popijania kawy w ich
salonie. Przystojne rysy Spade’a zastygły nieugięcie do czasu, aż
skończyliśmy.
– On rozpęta wojnę, jeśli to się powiedzie – stwierdził. Następnie posłał
Bonesowi oceniające spojrzenie. – Odpowiedź brzmi tak, Crispin. Będę
walczył z wami, aby zapobiec jakiemukolwiek rozprzestrzenianiu się
skażonych gatunków.
Bones prychnął.
– Nigdy w to nie wątpiłem, kolego, ale to nie jest powód, dla którego
tutaj jestem.
Wraz z tym oczyściłam moje gardło.
– Nie możemy szturmować bazy, gdzie jak sądzimy Madigan
przeprowadza swoje eksperymenty – i przetrzymuje naszych przyjaciół –
dopóki nie dowiemy się, kto z rządu stoi za jego plecami. A nie możemy
dowiedzieć się tego bez wejścia do wnętrza bazy, więc byliśmy pod
paragrafem 22
, aż do teraz. – Spojrzałam na Denise, nim zwróciłam swoją
uwagę z powrotem na jej męża. – Tylko Madigan może nonszalancko
maszerować po fabryce i uzyskać potrzebne informacje bez wzbudzania
podejrzeń. Bądź ktoś, kto wygląda zupełnie jak on.
Zawsze uważałam, że oczy Spade’a przypominały tygrysie. Teraz,
widząc je skupione na mnie w sposób, który sprawiał, że instynkt
przetrwania całkowicie krzyczał „Czerwony Alarm!” byłam tego pewna.
– Charles – powiedział Bones.
Choć to pojedyncze słowo było delikatne to uderzenie mocy jakie
natychmiast zalało pokój, bynajmniej.
Spade wypuścił dźwięk: na poły warczący, na poły syk.
– Nie groź mi, Crispin.
– Wiec nie patrz na moją żonę w tern sposób – opowiedział
natychmiastowo.
– Hej. – Denise wstała, machając ręką, by przerwać ich pojedynek na
spojrzenia. – Pamiętacie mnie, osobę, o której tutaj mowa?
Spade spojrzał w jej stronę, wyraz jego twarzy jak raz złagodniał.
– Tak, najdroższa, ale nie możesz wejść do fabryki na własną rękę. To
zbyt niebezpieczne.
– Zgadzam się – powiedziałam spokojnie.
Zaskoczenie sprawiło, że Spade spojrzał na mnie bez tego morderczego
błysku.
– Co?
– Zgadzam się – powtórzyłam. – Nawet jeśli Denise dostanie się do
środka, ona nie ma pojęcia jak włamać się do komputera Madigana, by
zdobyć potrzebne nam informacje. Choć nie jestem tak dobrym hakerem jak
grupa Anonymous
, to wiem wystarczająco, by odkryć to czego szukamy.
No niby się domyślam, ale na czym do cholery polega ten plan?! xD /GatoEsqueleto
1
Paragraf 22 – potoczne określenie sytuacji bez wyjścia, w której aby wypełnić jakieś kryterium, trzeba
jednocześnie spełniać inny warunek, który to kryterium wyklucza. /GatoEsqueleto
2
Anonymous – globalna, zdecentralizowana grupa aktywistów internetowych sprzeciwiająca się
ograniczaniu wolności obywatelskich, korupcji, konsumpcjonizmowi, cenzurze, fair use, katolickiej etyce
seksualnej, wpływowi Kościoła katolickiego na życie publiczne czy łamaniu praw zwierząt. /GatoEsqueleto
Dlatego też pójdę z nią. Madigan ściga mnie od lat, więc jego naukowcy
zobaczą mnie udającą się do jego niewoli i założą, że on nareszcie osiągnął
swój cel, by mnie uwięzić dla poddania całkowitym eksperymentom.
A gdy będziemy wewnątrz kompleksu, a ja odkryję kto stoi za
Madiganem, plus dodatkowo co stało się z Tatem, Juanem, Cooperem i
Davem… prawdziwa walka się zacznie.
Wzrok Spade’a śmignął na Bonesa.
– Jesteś skłonny pozwolić jej to zrobić?
Szczęknięcie śmiechu poprzedziło jego odpowiedź.
– Skłonny? Nie. Zrezygnowany, tak, ale ona też nie pójdzie tam sama.
Ja pójdę z nimi.
– Bones – powiedziałam z westchnieniem – rozmawialiśmy o tym. W
jednego wampirzego zakładnika jego ludzie uwierzą, ale w dwa? To nie
przejdzie.
– Normalnie tak – powiedział łagodnym tonem. – Ale każdy, kto mnie
zobaczy przysięgnie, że jestem kompletnie nieszkodliwy.
Oczywiście. Ponieważ umięśniony Mistrz wampirów mierzący metr
osiemdziesiąt dziewięć, znany jako wiekowy gnojek był obrazem bezradności.
– Musiałbyś posłużyć się masową hipnozą, by przekonać o tym
kogokolwiek, a ich strażnicy noszą daszki do ochrony przed
zahipnotyzowaniem.
Uśmiech Bonesa był niebezpiecznie piękny, niczym trucizna ukryta w
najlepszym z win.
– Zobaczysz, ale zanim do tego przejdziemy, musimy znaleźć sposób,
aby schwytać Jason’a Madigana. Denise nie może podszywać się pod niego w
Zachodniej Wirginii, jeśli wszyscy wiedzą, że on wciąż przebywa w Tennessee.
Fabian wpadł przez kuchenny sufit w naszym wynajętym mieszkaniu,
jego przezroczyste rysy twarzy opowiedziały historię zanim w ogóle
przemówił.
– On wciąż nie opuścił kompleksu, czyż nie? – zapytałam
zrezygnowana.
Duch pokręcił głową.
– Przepraszam, Cat.
Twarz Denise odbijała moje własne rozczarowanie, ale Spade odwrócił
się nim mogłam złapać jego reakcję. Był to prawdopodobnie uśmiech. On
mógłby ryzykować swoje życie bez żadnych skrupułów, ale gdy chodziło o
bezpieczeństwo jego żony, sprawił nawet, że Bones szukał ochrony.
– To nie zadziała – powiedziała Denise, stwierdzając to, do czego
doszłam kilka dni temu. – Madigan mógłby opuścić kompleks jeszcze kilka
tygodni temu, ale teraz jest on oczywiście zagnieżdżony w nim jak kleszcz. Co
jeśli to potrwa miesiące nim opuści go na własną rękę?
– Najkrótsza odległość pomiędzy dwoma punktami to ciągła prosta
powiedziałam, opuszczając ramiona. – Zadzwonię do Madigana i powiem mu,
że chcę się spotkać. Wiemy już jak bardzo chce mnie dopaść, więc to wywabi
go z kompleksu.
Jasne, kurde! Wszyscy chodźmy! To ja też! Ładujcie się, jadymy! xD /GatoEsqueleto
– Absolutnie nie – warknął Bones.
– Haki działają najlepiej, gdy mają przynętę – odparłam, rzucając jego
własne słowa sprzed kilku dni. – Jestem tym, czego Madigan chce. On
wyjdzie, jeśli będzie myślał, że może mnie dopaść.
– Tak, z najsilniejszą armią jaką może zgromadzić, by cię schwytać –
powiedział Bones, jego emocje przecinały moje z intensywnością uderzeń
pioruna. – Muszę ci przypomnieć, że ostatni raz, gdy spotkałaś się z
przeciwnikiem na jego warunkach, zostałaś postrzelona i niemal spalona na
śmierć.
Odruchowo przesunęłam ręką po swoich włosach. Nawet z wampirzą
zdolnością regeneracyjną, wciąż nie odrosły do długości, którą miały w noc,
gdy Kramer mnie podpalił.
– Ale kto jest teraz tutaj, a kto jest zamknięty w pułapce na duchy? –
odpowiedziałam. – Jeśli najpotężniejszy duch w historii nie mógł poradzić
sobie ze mną, to największy dupek ludzkości nie ma szans.
Spade odchylił się od tyłu, przyjmując wygodniejszą pozycję, gdy
satysfakcja przeszła przez jego rysy. Bez wątpienia myślał, że zemsta to
suka, gdy słuchał Bonesa i mnie spierających się na temat możliwego do
zaakceptowania ryzyka.
Wtedy osoba, od której jako ostatniej oczekiwałabym przyjęcia mojej
strony, przeszła do kuchni, nie mając na sobie nic oprócz prześcieradła
owiniętego wokół bioder.
– Dlaczego ci to przeszkadza, Crispin? Poślubiłeś wojowniczkę, więc
przestań próbować przekonać ją, że trzymanie się z boku lepiej do niej
pasuje.
– Dzień, w którym pokochasz kogoś innego oprócz siebie, będzie
dniem, w którym przyjmę twoje wskazówki bitewne, Ian – odgryzł się Bones
lodowatym tonem.
– Zatem dzisiaj jest ten dzień – odparł krótko Ian – gdyż kocham ciebie,
ty nędzny, uparty uliczniku. Kocham też tego aroganckiego, zbyt dobrze
sytuowanego dandysa patrzącego na nas z wyższością – fala oskarżeń
dosięgła Spade, którego wspomniany uśmieszek zniknął – a także pękniętego
emocjonalnie, niesprawnego psychicznie człowieka, który mnie spłodził. A ty,
Crispin, kochasz krwiożerczego diabła, który prawdopodobnie zabił więcej
ludzi przez swoje trzydzieści lat niż ja przez dwa wieki życia, więc raz jeszcze
powtarzam, nie próbuj jej przekonać do bycia tym, kim nie jest.
Usta Denise zawisły otwarte, albo ze względu na mniejniżpochlebne
opisanie nas przez Iana, bądź na pomysł, że zabiłam więcej ludzi niż on.
Twarz Spade’a była zastygła, ale mięśnie w szczęce Bonesa drżały – jedyny
przejaw jego uczuć odkąd osłonił swoją aurę pod nieprzeniknioną chmurą.
Jak dla mnie, nie wiedziałam czy pchnąć Iana za nazwanie Bonesa
upartym ulicznikiem czy podziękować mu za stwierdzenie oczywistości. Mogę
być zmęczona całą tą walką i ciągłym siedzeniem okrakiem pomiędzy linią
życia i śmierci, ale to nie oznaczało, że nie byłam w tym dobra.
Niektórzy ludzie rodzili się do bycia matkami, ojcami, inwestorami,
artystami, mówcami, kaznodziejami… ale to nie byłam ja.
NO CZEŚĆ IAN! /GatoEsqueleto
– On ma rację – powiedziałam spokojnym tonem. – Moją prawdziwą
umiejętnością jest zabijanie. Wyróżniłam się tym w wieku szesnastu lat, gdy
dopadłam mojego pierwszego wampira, nic o nich nie wiedząc. Następnie
podeszłam do Bonesa, obejmując jego twarz moimi dłońmi. – To ty nauczyłeś
mnie osądzać poprzez czyny zamiast przez gatunek. Uratowałeś mnie od
nędznego życia, żalu i zasłużonych wzajemnych oskarżeń. Teraz jest czas, by
pozwolić mi robić, co do mnie należy, Bones – uśmiechnęłam się cierpko – i
zaufać temu, że nauczyłeś mnie być najlepszym, cholernym mordercą jakim
mogę być.
Ukrył moje dłonie w swoich własnych, jego ciało wibrowało od mocy,
którą trzymał szczelnie pod kontrolą. Wtedy pocałował mnie, delikatnie
jednak z pełną pasją.
Co było powodem, dla którego, gdy się odwrócił nie mogłam uwierzyć w
to, co powiedział.
– Masz rację, kochanie. Ale wciąż odmawiam bycia częścią tego.
Wtedy naprawdę nie mogłam w to uwierzyć, gdy wyszedł z mieszkania.