BAKTERIE WĄGLIKA, SPREPAROWANE DO CELÓW BOJOWYCH, TO NIEPOZORNY, PRZYPOMINAJĄCY KAKAO, BRUNATNY PROSZEK. JEGO GARŚĆ, ODPOWIEDNIO ROZPYLONA, MOŻE ZABIĆ TYSIĄCE LUDZI. AMERYKANIE TWIERDZĄ, ŻE IRAK POSIADA SETKI KILOGRAMÓW TEJ STRASZLIWEJ BRONI.
Spośród wszystkich broni niekonwencjonalnych broń biologiczna wydaje się najbardziej przerażająca. Można ją łatwo i tanio wyprodukować. Skutki jej zastosowania mogą być jednak równie straszliwe jak efekty użycia bomby atomowej. Wykrycie ataku biologicznego jest bardzo trudne, a jego zabójcze działanie może potęgować się z biegiem czasu. Najbardziej niepokoi jednak możliwość wykorzystania tej broni przez terrorystów.
Śmiercionośne drobnoustroje można dosyć łatwo zdobyć. Na ponury żart zakrawa fakt, że część bakterii niezbędnych Saddamowi Husajnowi do wyprodukowania broni biologicznej została mu dostarczona pocztą kurierską przez firmę specjalizującą się w zaopatrywaniu laboratoriów.
Do namnażania zabójczych bakterii można użyć kadzi fermentacyjnych, które wykorzystuje się do tak niewinnych celów, jak produkcja leków czy warzenie piwa. Dzięki temu łatwo można zakamuflować fabryki wytwarzające broń biologiczną.
Broń biologiczna nie jest wynalazkiem współczesnym. Już u zarania dziejów zauważono, że wojnom często towarzyszyły epidemie, które czasami decydowały nawet o wynikach konfliktów. Trudno dziś dokładnie określić, kiedy te obserwacje zrodziły pomysł wykorzystania organizmów chorobotwórczych lub toksycznych substancji pochodzenia organicznego do celów wojskowych.
W październiku 1992 roku wysłannicy sekty Najwyższa Prawda udali się do Zairu, aby zdobyć próbki śmiercionośnego wirusa Ebola (na zdjęciu). Najprawdopodobniej wirus ten miał być wykorzystany do ataków terrorystycznych
Fot. Science Photo Library
Rozwój mikrobiologii, który nastąpił w XIX i XX wieku, stał się dobrodziejstwem dla ludzkości, miał jednak też swą drugą, ciemną stronę. Łatwość hodowli zabójczych zarazków w laboratorium natchnęła niektórych wojskowych myślą o ich zastosowaniu na polu walki. W okresie I wojny światowej po broń biologiczną sięgnęli Niemcy. Oskarża się ich o wielokrotne rozsiewanie zarazków w celu wywołania epidemii wśród ludności cywilnej, koni kawaleryjskich czy bydła domowego.
Kolejną kartę tej ponurej historii zapisali Japończycy. Już na początku lat trzydziestych na terenie okupowanej Mandżurii powołali oni do życia tzw. oddział 731, który do końca II wojny światowej pracował nad różnymi rodzajami broni biologicznej. Na jeńcach wojennych testowano skutki bojowego zastosowania zarazków wywołujących dżumę, cholerę czy wąglik. W efekcie tych bestialskich eksperymentów zginęło co najmniej 3 tys. osób. W 1940 roku, w chińskim mieście Ningbo, Japończycy rozrzucili zakażone dżumą pchły, wywołując epidemię. Z zeznań zaangażowanych w badania nad bronią biologiczną Japończyków, którzy dostali się do rosyjskiej niewoli, wynika, że co najmniej 10 dalszych chińskich miast stało się obiektem podobnych ataków.
Prace nad bronią biologiczną prowadzili podczas II wojny światowej również Niemcy (specjalna grupa Bakteriologischer Krieg). Alianci rozważali użycie takiej broni w odwecie za ewentualny niemiecki atak. Wielka Brytania, USA i ZSRR rozwijały więc własne badania w tym kierunku. Po II wojnie światowej były one kontynuowane, przede wszystkim w USA i ZSRR. Zarówno Rosjanie, jak i Amerykanie starali się skorzystać z japońskich doświadczeń. Amerykanie oficjalnie przyznają, że oferowali amnestię Japończykom za ujawnienie szczegółów ich programu zbrojeń biologicznych.
W czasie "zimnej wojny" mnożyły się posądzenia o używanie broni biologicznej. Amerykanów oskarżano m.in. o jej stosowanie podczas wojny koreańskiej oraz przeciwko Kubie. Rosjanie z kolei mieli jej użyć w Laosie, ówczesnej Kampuczy (obecnie Kambodża) i Afganistanie. Żadnego z tych zarzutów nie udowodniono. Faktem jest, że w tym okresie prace nad ofensywną bronią biologiczną szły pełną parą w obydwu supermocarstwach.
Z ujawnionych dokumentów wynika, że w Fort Detrick w stanie Maryland Amerykanie prowadzili eksperymenty na ochotnikach, którzy zakażani byli drobnoustrojami wywołującymi tularemię i tzw. gorączkę Q. Tularemia wywoływana przez bakterię Francisella tularensis jest chorobą w naturze roznoszoną przez szczury,g orączka Q natomiast to schorzenie nie powodujące zazwyczaj zagrożenia dla życia i wywoływane przez bakterię Coxiella brunetti.
Irak przyznał, że w trakcie wojny w Zatoce w 1991 roku dysponował kilkunastoma pociskami lotniczymi zawierającymi zabójcze zarazki i śmiercionośne trucizny. Wiele wskazuje na to, że nie wszystkie zostały zniszczone
Wielkie amerykańskie miasta stały się poligonami do badania skutków działania broni biologicznej. Ich mieszkańcy byli zupełnie nieświadomi tego faktu. Nieszkodliwe bakterie, takie jak Bacillus subtilis czy Serratia marcescens, rozpylano nad metropoliami i obserwowano ich rozprzestrzenianie, co pozwalało przewidywać skutki prawdziwych ataków.
Mało wiadomo o eksperymentach prowadzonych w ZSRR, gdyż dokumenty na ten temat są nadal tajne.
Z biegiem czasu narastał sprzeciw społeczności międzynarodowej wobec broni biologicznej. Doprowadziło to do uchwalenia konwencji o zakazie jej rozwoju, produkcji i magazynowania oraz obowiązku zniszczenia zapasów. Konwencja została przyjęta w 1972 roku (ramka: Broń biologiczna w prawie międzynarodowym na s. 19).
Badania nad bronią biologiczną i jej produkcja trwały jednak nadal w wielu państwach. Na przykład Związek Radziecki, który ratyfikował konwencję już w 1975 roku, w dalszym ciągu prowadził tajne prace nad bronią biologiczną. Przez wiele lat władze ZSRR temu zaprzeczały.
W 1979 roku w okolicach Swierdłowska w fabryce broni biologiczej nastąpiła awaria. W jej wyniku uwolnione zostały do środowiska bakterie wąglika. Dane z różnych źródeł wskazują, że zginęło wtedy od 70 do ponad 200 osób. Długo władze radzieckie utrzymywały, że ludzie ci byli ofiarami epidemii, która wybuchła wskutek jedzenia mięsa zakażonych zwierząt. Dopiero w 1992 roku prezydent Jelcyn przyznał, że prawdziwą przyczyną tajemniczej serii zachorowań był wypadek podczas produkcji broni biologicznej. Niektóre prace naukowe, publikowane przez rosyjskich naukowców w prasie specjalistycznej, świadczą o tym, że Rosja do dziś nie zarzuciła badań nad tego typu bronią.
Poza Rosją jeszcze kilkanaście innych państw podejrzewa się o posiadanie broni biologicznej lub dążenie do jej wytworzenia. Są wśród nich m.in. Irak, Iran, Izrael, Korea Północna i Południowa, Kuba i Chiny.
W arsenałach biologicznych zgromadzono ogromną różnorodność mikroorganizmów od bakterii, poprzez grzyby i wirusy, aż po niezliczone rodzaje toksyn pochodzenia organicznego. Organizmy żywe wytwarzają bowiem jedne z najsilniejszych znanych trucizn, na przykład jad kiełbasiany (botulina) produkowany przez bakterię Clostridium botulinum.
Jedną z najskuteczniejszych metod ataku biologicznego jest rozpylanie śmiercionośnych bakterii przy użyciu specjalnie przystosowanych do tego celu samolotów
W zależności od zastosowanego drobnoustroju lub toksyny broń biologiczna obezwładnia lub uśmierca nie tylko ludzi, ale także zwierzęta, może również powodować zniszczenie upraw roślin jadalnych i przemysłowych. Tylko te mikroorganizmy i trucizny - które można masowo produkować, są trwałe, nawet w niesprzyjających warunkach łatwo je rozsiać i wywołują trudne do leczenia śmiertelne choroby - mogą służyć do prowadzenia wojny.
Wyjątkowo atrakcyjne z punktu widzenia wojskowych okazały się tzw. choroby odzwierzęce, normalnie występujące u zwierząt, ale w pewnych warunkach atakujące także ludzi. Są to np. bruceloza, a także wspomniane już tularemia, gorączka Q czy wąglik. Ta ostatnia choroba zrobiła szczególną karierę. Bakteria Clostridium anthracis, która ją wywołuje, jest bowiem niezwykle trwała.
Obiecujące wyniki przyniosły także badania nad wysoce zakaźnymi drobnoustrojami wywołującymi znane od wieków plagi, takie jak czarna ospa wywoływana przez wirusy ospy czy choroby bakteryjne, jak np. dżuma, za którą odpowiedzialna jest bakteria Yersinia pestis.
Agresor może zwiększyć śmiercionośny efekt ataku, stosując egzotyczny mikroorganizm, na który miejscowa ludność nie jest uodporniona. Służby medyczne nie przygotowane na wystąpienie takiej choroby będą rozpoznawały ją z dużym opóźnieniem, co może dodatkowo zwiększyć liczbę ofiar ataku.
Zastosowanie inżynierii genetycznej do konstruowania nie istniejących dotąd w przyrodzie wariantów drobnoustrojów pozwala otrzymać mikroby o wiele bardziej śmiercionośne od swych naturalnych pierwowzorów. Zbiegli na Zachód rosyjscy specjaliści w dziedzinie broni biologicznej twierdzą, że w ZSRR udało się wyprodukować np. wersję bakterii wywołującej dżumę, której nie da się leczyć znanymi obecnie antybiotykami. Rosyjscy uciekinierzy utrzymywali, że w tym kraju prowadzi się także badania nad nowymi odmianami wirusa ospy i wirusa Marburg będącego krewniakiem słynnej Eboli. Kilka miesięcy temu w piśmie naukowym "Vaccine" rosyjscy mikrobiolodzy donieśli o uzyskaniu nowego, odpornego na stosowane obecnie szczepionki, wariantu laseczki wąglika przy użyciu metod inżynierii genetycznej.
W przypadku broni chemicznej czy jądrowej, których charakterystyki są ściśle określone, zazwyczaj nie ma problemów w przewidywaniu skutków ich zastosowania. W odróżnieniu od nich broń biologiczna jest zdecydowanie mniej przewidywalna. Wynika to z samej natury czynnika rażącego, którym są mikroskopijne organizmy żywe. Śmiercionośne działanie tej broni nasila się wraz z upływem czasu. Drobnoustroje rozsiane podczas ataku biologicznego namnażają się w organizmach swych ofiar i dalej rozprzestrzeniają się same. Dlatego też dla pojedynczego człowieka zabójcza bywa, praktycznie niewykrywalna, mierzona w pikogramach (bilionowych częściach grama) dawka bakterii. Uwolnione drobnoustroje mogą być przenoszone przez podróżnych, przelotne ptaki lub zwierzęta do miejsc bardzo odległych od zaatakowanego obszaru. Dlatego mogą też zagrozić temu, kto nimi wojuje.
Zdaniem specjalistów, tylko międzynarodowe inspekcje mogą zapewnić przestrzeganie konwencji o zakazie produkcji i magazynowania broni biologicznej
Mikroby zastosowane do celów militarnych mogą wywołać nawet epidemię na skalę globalną. Tak mogłoby się zdarzyć po zastosowaniu wirusa ospy. Odporność ludzi na całym świecie na tę chorobę jest wyjątkowo niska, ponieważ po jej całkowitym wytępieniu przed kilkudziesięciu laty zrezygnowano ze szczepionek przeciw tej chorobie.
Broń biologiczna jest tak podstępna, gdyż nie jest łatwo wykryć fakt jej użycia. Okres między infekcją organizmu a pojawieniem się objawów choroby rzadko bywa krótszy niż jeden, dwa dni, a może wynosić nawet kilka tygodni lub dłużej. W efekcie, bronią tą można zaatakować w sposób skryty. Co więcej, trudno jest też odróżnić epidemię naturalną od sztucznie wywołanej. Skutki zastosowania broni biologicznej są zwykle długotrwałe. Działanie czynników biologicznych może utrzymywać się od dni i tygodni w przypadku chorób zwierząt, aż po miesiące w przypadku chorób roślin. Niektóre mikroorganizmy są tak odporne na wpływy środowiska, że tereny nimi skażone mogą nie nadawać się do użytkowania przez dziesiątki lat. Testy prowadzone przez Brytyjczyków pod koniec II wojny światowej przy użyciu laseczek wąglika doprowadziły do skażenia terenu leżącej u wybrzeża Szkocji wyspy Gruinard na niemal 50 lat.
Broń biologiczna najprawdopodobniej nie została dotąd użyta w żadnym ze współczesnych konfliktów zbrojnych. Stąd też informacje na temat sposobów jej stosowania i ewentualnych skutków użycia muszą w dużej mierze opierać się na wynikach eksperymentów prowadzonych na poligonach i w laboratoriach oraz na badaniach naturalnie wybuchających epidemii. Ich wyniki dowiodły, że chorobotwórcze drobnoustroje najłatwiej przenikają do organizmów ludzi i zwierząt przez drogi oddechowe, dlatego za najskuteczniejsze uważa się aerozole.
"Zatruty" obłok unoszony z wiatrem w postaci olbrzymiej chmury poza zakażaniem ludzi może skazić ogromne obszary ziemi. Może on być uwalniany z samolotów, jak i wytwarzany przez odpowiednio zbudowane głowice pocisków balistycznych. Irak skonstruował i prawdopodobnie wciąż posiada specjalne zdalnie sterowane samoloty, przystosowane do rozpylania bakterii i toksyn. Zarówno Amerykanie, jak i Rosjanie dysponowali rakietami balistycznymi dalekiego zasięgu z głowicami uzbrojonymi w broń biologiczną. Tego typu głowice wyposażone są w systemy chłodzące gwarantujące, że bakterie czy wirusy dotrą do celu w stanie aktywnym. W 1995 roku także Irak przyznał, że w czasie wojny w Zatoce w 1991 roku posiadał kilkanaście głowic z ładunkami biologicznymi.
Według amerykańskiego wywiadu wiele irackich zakładów przymysłowych to zakamuflowane fabryki broni biologicznej
Do przeprowadzenia ataku biologicznego nie są jednak konieczne zaawansowane technologie. Terroryści mogą ręcznie zakażać strategiczne punkty, takie jak np. ujęcia wody, instalacje wentylacyjne czy środki komunikacji publicznej. Wyniki testów wskazują na to, że np. aby zakazić całe nowojorskie metro, wystarczy umiejętnie rozpylić bakterie tylko na jednej z jego stacji.
Skutki dobrze przeprowadzonego ataku biologicznego mogą być straszliwe. Szczególnie podatne na atak zarówno wojskowy, jak i terrorystyczny są obszary o gęstym zaludnieniu, a więc głównie wielkie ośrodki miejskie. Jak ostrożnie oszacowali specjaliści ze Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), uwolnienie 50 kg środka biologicznego nad półmilionowym miastem mogłoby zabić niemal 100 tys. ludzi.
Obecnie nie ma możliwości skutecznej obrony przed atakiem biologicznym
Efekty ataku bronią biologiczną zależą też w znacznym stopniu od warunków bytowych zaatakowanej ludności. W krajach rozwijających się niedożywienie ludności, nieodpowiednie mieszkania, brak wody pitnej, złe warunki sanitarne, niski poziom wykształcenia, liczni przenosiciele chorób zakaźnych (np. owady) i oczywiście brak sprawnych służb medycznych sprzyjają wysokiej śmiertelności z powodu chorób zakaźnych i potegują skutki użycia broni biologicznej.
Dramatyczne następstwa może mieć atak, którego celem są zwierzęta i rośliny. Epidemia wywołana wśród inwentarza żywego spowodowałaby konieczność przymusowego uboju całych stad dla zapobieżenia rozszerzaniu się choroby, a w efekcie głód na zaatakowanym obszarze.
Katastrofalne konsekwencje miałoby też zastosowanie niektórych grzybów w celu niszczenia roślin. Wywołują one bowiem choroby, które potrafią niemal całkowicie zniszczyć uprawy. W dodatku wytwarzają niezliczone ilości zarodników, które są w stanie długo przetrwać w niekorzystnych warunkach.
Czy istnieją sposoby obrony przed atakiem biologicznym? Teoretycznie, wcześniejsze ostrzeżenie, sprawnie działające służby medyczne oraz wyposażenie ludności w maski przeciwgazowe i odzież ochronną oraz odpowiednie przeszkolenie mogą w pewnym stopniu ograniczyć skutki użycia broni biologicznej. W praktyce jednak nie ma możliwości skutecznej ochrony większych skupisk ludzkich. Jednym z najpoważniejszych problemów jest brak systemów umożliwiających wykrycie samego faktu wystąpienia ataku. Ponadto bardzo trudno zidentyfikować użyty mikroorganizm. Jeśli nie znamy z wyprzedzeniem czynnika zakaźnego, a co gorsza nie dysponujemy skutecznym na niego lekiem lub szczepionką, to praktycznie nie mamy się jak zabezpieczyć.
Aby umożliwić wczesne ostrzeganie, Amerykanie prowadzą intensywne prace nad uniwersalnym detektorem umożliwiającym szybkie wykrywanie różnych patogenów.
Jeśli znamy czynnik wywołujący chorobę, to jej skutki w niektórych przypadkach złagodziłoby leczenie środkami antybakteryjnymi, antywirusowymi czy przeciwgrzybicznymi. Jednak, jak obliczono w USA, atak na jedno duże miasto przy użyciu bakterii wywołujących wąglik doprowadziłby do zużycia całych zapasów antybiotyków tego kraju w ciągu dwóch tygodni. Zatem przy zmasowanym ataku ofiary nie mogłyby liczyć na leki. Gdyby zastosowany czynnik zakaźny był znany z wyprzedzeniem, możliwe byłoby zastosowanie szczepionek. Amerykańskich żołnierzy wysyłanych do Zatoki Perskiej poddawano serii szczepień przeciwko mikroorganizmom, które mogły być użyte przez Irak.
Szczepionki jednak też nie rozwiązują problemu. Po pierwsze, można wyprodukować mikroby na nie odporne (jak uczynili to Rosjanie w przypadku wąglika). Po drugie, w sytuacji zagrożenia trudne byłoby zapewnienie odpowiedniej ilości szczepionek. Gdyby USA zostały zaatakowane wirusem ospy, byłyby niemal bezbronne. W amerykańskich zapasach pozostaje bowiem 7 mln dawek szczepionki przeciw ospie, natomiast potrzebne byłoby ich 30 razy więcej.
Teoretycznie istnieją także sposoby zabezpieczania upraw przed atakami biologicznymi. Służyć temu mogą środki stosowane zwyczajowo do ochrony roślin w czasie pokoju. Jednak olbrzymie koszty związane z takimi działaniami mogą ponieść jedynie państwa wysoko rozwinięte.
Z dotychczasowych doświadczeń wynika, że jedyną skuteczną formą ochrony przed bronią biologiczną jest zapobieganie jej produkcji i magazynowaniu. Niestety, nie istnieje dotąd system umożliwiający skuteczne egzekwowanie prawa międzynarodowego w tym zakresie. Jednym z efektów tego stanu rzeczy jest ciągłe posiadanie broni biologicznej przez państwa, które ratyfikowały konwencję o zakazie jej składowania (ramka: Broń biologiczna w Iraku na s. 20). Łatwość, z jaką można wyprodukować znaczne ilości drobnoustrojów chorobotwórczych, budzi obawy, że niebawem broń biologiczna trafi w ręce terrorystów. Zdaniem specjalistów, największe zagrożenie istnieje właśnie z tej strony. Niedawny atak chemiczny na tokijskie metro, przeprowadzony przez sektę Najwyższa Prawda, uświadomił ludziom na całym świecie, że możliwość dokonania podobnego aktu z wykorzystaniem broni biologicznej jest całkiem realna. Eksperci twierdzą wręcz, że pytanie nie powinno brzmieć "czy?", ale "kiedy?" taki atak nastąpi.
Płk dr hab. IRENEUSZ NOWAK pracuje w Szefostwie Wojsk Obrony Przeciwchemicznej.
|