OSTATNI UŚMIECH
/apostoł dobroci/
Słońce wdzierało się ze swoimi promieniami do pokoju, w którym spała Dorotka. Mama pochyliła się nad bladą twarzyczką córeczki i ucałowała ją w czoło. Od kilku miesięcy dziewczynka jest chora na białaczkę. Rodzice Dorotki codziennie odmawiają różaniec, a w piątki poszczą o chlebie i wodzie, aby uprosić dziecku zdrowie.
Dziewczynka otworzyła oczy i obdarzyła rodziców smutnym spojrzeniem. Wiedziała, że jej choroba jest bardzo poważna i wiele dzieci, które spotkała w klinice, umarło.
- Mamusiu, czy będę kiedyś zdrowa? - zapytała dziewczynka. - Nie wiem córeczko - odrzekła mama. - Teraz musisz wstać i zażyć lekarstwa, a potem przygotujemy się do podróży: Po południu czeka cię wizyta u pana doktora, może powie ci, coś dobrego.
W samochodzie Dorotka siedziała milcząca, a nawet obrażona. -
- Uśmiechnij się, kochanie - powiedział tato. - Na pewno nie zostaniesz długo w szpitalu. Kiedy będziemy cię stąd zabierać, to odwiedzimy Niepokalanów. Matka Boża ucieszy się z twojej wizyty:
Po chwili samochód zajechał na parking przed szpitalem. Z placu zabaw dla małych pacjentów dochodziły okrzyki koleżanek.
- Cześć Dorotka! - zawołała Malwina. - Przyjdź pograć w piłkę. Dorotka nie odezwała się, wzruszyła tylko ramionami.
- Dzień dobry państwu! - powitał ich pan doktor. - Witam moją małą pacjentkę.
Dorotka spuściła głowę i zacisnęła zęby:
Denerwowały ją te uprzejmości, zwłaszcza gdy pomyślała o bolesnych zastrzykach.
Pan doktor obejrzał wyniki dziewczynki i zbadał ją.
- Jest wyraźna poprawa, jestem bardzo mile zaskoczony: Musisz jednak zostać u nas dwa tygodnie na obserwacji - powiedział lekarz i pogłaskał Dorotkę po głowie. - Siostra Estera zaprowadzi cię do sali i pokaże twoje łóżko. Rodzice pożegnali dziewczynkę i wrócili do domu.
Dorotka weszła do sali. Obok leżała mała dziewczynka, chuda, blada, ale uśmiechnięta. - Mam na imię Kinga i mam 7 lat, a ty kim jesteś? - zapytała.
- Jestem Dorota, mam 12 lat - odpowiedziała Dorotka. - Dlaczego jesteś uśmiechnięta, przecież jesteś bardzo chora?
- W niedzielę przyjmę do serca Pana Jezusa, chociaż mam dopiero 7 lat. Bardzo kocham Jezusa i chcę Go przyjąć w Komunii Świętej. Modliłam się o to, do Niepokalanej i otrzymałam pozwolenie od księdza biskupa. Ciebie też zapraszam na moją I Komunię Świętą, tutaj w pokoju.
Dorotka słuchała jak wryta. Ona nigdy nie cieszyła się tak Komunią Świętą i też niechętnie klękała z rodzicami do modlitwy.
- Wiesz co - zagadnęła znów Kinga - może będziemy modlić się tutaj razem. Mam różaniec, bo bardzo lubię tę modlitwę. Czasami myślę, że już niedługo spotkam się w niebie z Panem Jezusem i Jego Matką.
Dorotka zgodziła się na propozycję małej koleżanki i obserwowała ją bacznie.
Kinga zawsze była radosna i dlatego lubiły ją wszystkie dzieci.
Przyszła niedziela. Sala szpitalna zamieniła się w uroczysty pokój. Kinga przyjęła Pana Jezusa w Komunii Swiętej. Jej blada twarzyczka zaróżowiła się ze szczęścia. Dziewczynka trzymała ręce na sercu.
- Mam Jezusa, mam niebo w sercu - westchnęła.
W sali słychać było delikatny płacz mamy Kingi.
Wieczorem Dorotka długo nie spała, spoglądała na śpiącą, uśmiechniętą koleżankę.
Za kilka dni, stan zdrowia Kingi uległ wyraźnemu pogorszeniu. Jej policzki pokryły się perlistym potem, a oczy były zamglone.
- Dorotko - szepnęła dziewczynka. - Idę do nieba, do Niepokalanej i chcę ci coś powiedzieć.
Dorotka nachyliła się bliżej.
- Kochaj wszystkich ludzi, a będziesz szczęśliwa.
Dorotka skinęła głową, a Kinga obdarzyła ją ostatnim uśmiechem. Za parę dni po Dorotkę przyjechali rodzice.
- Przyjdziemy tu dopiero za pół roku - powiedział tato wychodząc z gabinetu lekarskiego.
- Tak się cieszę, że jest coraz zdrowsza - rzekła mama.
- Pojedziemy do Niepokalanowa - przypomniała Dorotka. - Chcę podziękować Matce Bożej za zdrowie i za Kingę, która nauczyła mnie radości.
B. M.
Mały Rycerzyk Niepokalanej 6-7 2001