Chryzantema i miecz (R.Benedict)
Zarówno miecz, jak i chryzantema składają się na całość jej wizerunku. Japończycy są w najwyższym stopniu agresywni i nieagresywni zarazem, kultywują jednocześnie militaryzm i wartości estetyczne, potrafią być i zuchwali, i uprzejmi, sztywno przestrzegać zasad i łatwo dostosowywać się do nowych warunków. Podporządkowują się innym, a jednocześnie są urażeni, gdy ktoś nimi próbuje powodować; są lojalni i zdradzieccy, odważni i nieśmiali, konserwatywni i otwarci na nowości. Przykładają ogromną wagę do tego, co ludzie myślą o ich zachowaniu, a zarazem mają wielkie poczucie winy, choć o tym, że popełnili błąd, inni nie wiedzą. Żołnierze japońscy są absolutnie zdyscyplinowani i niesubordynowani jednocześnie.
Suye Mura antropologa Johna Embree
Sami Japończycy są autorami tekstów, które mówią o nich bardzo wiele, Japończycy mają potrzebę wyrażania się w piśmie, pisują zarówno o zwykłych zdarzeniach z życia, jak i o swoim programie światowej ekspansji, pomijają jednak rzeczy istotne, ponieważ są im one bliskie. Nie można jednak w całości polegać tym, co naród mówi o swoich nawykach myślenia i działania.
Gospodarka, układy rodzinne, obrzędy religijne i cele polityczne są ze sobą sprzężone. Gdy zachodzą zmiany w jednej, może to wywoływać wielkie napięcie w innych, napięcie, które wynika z potrzeby spójności systemu.
"Zająć właściwe miejsce".
Japończycy postrzegają zagadnienia stosunków międzynarodowych z perspektywy specyficznie rozumianej hierarchii; w podobnym świetle widzą także problemy polityki wewnętrznej. Dokumenty międzynarodowe stale podkreślają wagę, jaką Japończycy przywiązują do hierarchii.
Japończycy, kiedy deklarowali wiarę we "właściwe miejsce", odwoływali się do życiowej zasady, którą zaszczepiło w nich doświadczenie społeczne. Nierówność przez wieki była regułą organizującą ich życie, zwłaszcza w sytuacjach, w których jest ona najbardziej przewidywalna i społecznie aprobowana. Zachowania wynikające z podporządkowania się hierarchii są dla nich naturalne jak oddychanie. Zarówno ci, którzy sprawują kontrolę, jak ci, którzy jej podlegają, działają w zgodzie z tradycją.
Japonia pozostaje ciągle społeczeństwem arystokratycznym. Każde pozdrowienie, każdy kontakt między ludźmi musi wskazywać na rodzaj i stopień społecznego dystansu, jaki ich dzieli. Aby powiedzieć "jedz" czy "usiądź", używa się różnych słów, w zależności od tego, czy zwracamy się do kogoś poufale, czy też rozmawiamy z osobą stojącą w hierarchii niżej lub wyżej od nas. W każdej z tych sytuacji "ty" wyraża się za pomocą innego wyrazu, a czasowniki mają inny temat. Japończycy posługują się więc, podobnie jak wiele ludów Pacyfiku, tak zwanym "językiem szacunku", któremu towarzyszą odpowiednie ukłony głową lub całym ciałem. Zachowanie to określają szczegółowe zasady i reguły.
Nie wystarczy wiedzieć, komu należy się kłaniać, ale trzeba jeszcze wiedzieć, jak i ile razy. Pokłon, który jest odpowiedni wobec jednego gościa, może być uznany za obelgę przez drugiego, zajmującego nieco inną pozycję względem tego, kto się kłania. Różne są rodzaje pokłonów: od klękania z padaniem na twarz z czołem dotykającym dłoni płasko leżących na podłodze do zwykłego pochylenia głowy i ramion. Człowiek musi się nauczyć, i to wcześnie, oddawania szacunku w sposób odpowiedni do każdej sytuacji.
Właściwe zachowanie uwzględniać powinno nie tylko różnice klasowe, choć są one ważne. Liczy się także płeć, wiek, powiązania rodzinne oraz dotychczasowe stosunki. Te same osoby okazują sobie nawzajem różny stopień uszanowania zależnie od okoliczności: człowiek po cywilnemu może być w poufałych stosunkach z innym cywilem i w ogóle nie wymieniać z nim pokłonów, jednak kiedy włoży on mundur, ubrany po cywilnemu przyjaciel musi mu się ukłonić. Przestrzeganie zasad hierarchii jest sztuką wymagającą zgrania ze sobą niezliczonych elementów, które w konkretnej sytuacji mogą się wykluczać lub potęgować.
W Japonii natomiast to rodzinny dom jest miejscem, w którym człowiek uczy się zasad szacunku i starannie ich przestrzega. Kiedy matka nosi jeszcze niemowlę przywiązane na plecach, ręką pochyla jego główkę, a dwu-, trzylatek pobiera pierwsze lekcje szacunku, przestrzegając odpowiednich form grzeczności wobec ojca czy starszego brata. Żona kłania się mężowi, dzieci ojcu, młodsi bracia starszym, siostra kłania się wszystkim swoim braciom niezależnie od wieku. I nie są to puste gesty. Oznaczają, że ten, kto się kłania, uznaje prawo drugiej osoby do decydowania w sprawach, które być może wolałby ustalać sam; ten zaś, kto pokłon odbiera, zgadza się ze swej strony na pewne obowiązki wynikające z jego pozycji. Hierarchia oparta na płci, wieku oraz zasadzie pierworództwa stanowi część życia rodzinnego.
Miłość synowska jest prawem moralnym wspólnym dla Japonii i Chin. Jego chińską wersję Japonia przyjęła wcześnie, w VI i VII wieku n.e., razem z buddyzmem, etyką konfucjańską i zdobyczami chińskiej kultury.
Do połowy XIX wieku nazwiska posiadały jedynie rodziny szlacheckie oraz rycerskie (samurajskie). W Japonii jednak jedynie klasy wyższe znały swoje rodowody, a i wówczas drzewo genealogiczne rosło ku górze, a nie rozrastało się na boki, i obejmowało jedynie poprzedników obecnie żyjącego członka rodu, nie uwzględniając wszystkich jego współczesnych, którzy wywodzili się od wspólnego przodka. Poza tym Japonia była państwem feudalnym. Wierność i lojalność obowiązywała nie wobec wielkiej grupy krewnych, ale wobec pana feudalnego. W Japonii ważne było, że ktoś pochodził z dóbr Satsuma lub z dóbr Hizen. Istotne dla człowieka były więzy zależności lennej. Klan jako instytucja wzmacniany jest także przez kult dalekich przodków lub bogów klanowych w sanktuariach lub świętych miejscach.
Jednak w Japonii kult odległych przodków nie istnieje, a mieszkańcy wsi, którzy spotykają się w jednej świątyni, nie muszą mieć wspólnego przodka. Nazywają się, co prawda "dziećmi swego boga", ale są jego "dziećmi" dlatego, że mieszkają w jego kraju. Oczywiście wieśniacy ci spokrewnieni, nie tworzą oni jednak ściśle powiązanej grupy klanowej, której członkowie pochodzą od wspólnego przodka.
Przodkom oddaje się honory w nieco innym sanktuarium, które mieści się w domu, w paradnym pokoju, i gdzie czci się jedynie sześciu czy siedmiu niedawno zmarłych członków rodziny. Japończycy ze wszystkich warstw społecznych składają codziennie pokłon i stawiają pożywienie przed tym sanktuarium, gdzie miniaturowe kamienie nagrobne symbolizują ich rodziców, dziadków oraz krewnych, których znali. Nawet na cmentarzu nie odnawia się już napisów na grobach prapradziadków i trzecie pokolenie przodków szybko odchodzi w niepamięć.
"Miłość synowska" jest więc w Japonii ograniczona do najbliższej rodziny. Oznacza to, że właściwe miejsce pod względem przynależności pokoleniowej, płci i wieku zajmuje się w grupie, która rzadko kiedy obejmuje kogoś więcej niż ojca i dziadka oraz ich braci z potomstwem.
W wąskiej grupie najbliższych krewnych zasady określające "właściwe miejsce" są bardzo szczegółowe. Rygorystycznie przestrzega się podporządkowania starszym, dopóki formalnie nie zrezygnują oni z pełnienia obowiązków (inkyo). Nawet dzisiaj ojciec dorosłych synów nie przeprowadzi żadnej transakcji bez zgody dziadka, jeżeli ten nie zdecydował się formalnie zrezygnować z obowiązków. Rodzice aranżują i zrywają małżeństwa nawet trzydziesto- i czterdziestoletnich dzieci, podczas posiłków ojca jako głowę domu obsługuje się w pierwszej kolejności; przed wszystkimi korzysta on też z rodzinnej łaźni, a głębokie ukłony pozostałych członków rodziny przyjmuje skinieniem głowy.
Właściwe miejsce oznacza nie tylko różnicę pokoleń, ale także różnicę wieku. Najstarszy syn jest dziedzicem. W dużym stopniu podziela on uprawnienia ojca. Starszy brat decyduje o tym, co jest dobre dla młodszego, a zmuszając go do tego, nie powinien pozwalać sobie na "zbytnie liczenie się z nim".
Niezależnie od wieku, pozycja w hierarchii zależy od tego, czy człowiek jest płci męskiej, czy żeńskiej. Japońska kobieta ma niższy status. Idzie zawsze za mężczyzną. W japońskiej rodzinie córka musi radzić sobie najlepiej, jak potrafi, podczas gdy prezenty, uwaga i pieniądze na kształcenie przypadają jej braciom. Niemniej, w porównaniu z większością krajów azjatyckich, japońskie kobiety cieszą się dużą swobodą. Japońskie żony robią zakupy i kontrolują rodzinny budżet. Jeżeli brakuje pieniędzy, to one muszą wybrać rzeczy, które trzeba zastawić w lombardzie. Kobieta sprawuje nadzór nad służbą, ma wiele do powiedzenia w sprawie małżeństw dzieci, a kiedy zostaje teściową, zwykle zaprowadza w domu twarde rządy.
Przywileje pokoleniowe, płci i wieku są w Japonii duże. Jednak ci, którzy z nich korzystają, zachowują się raczej jak powiernicy niż samowolni autokraci. Ojciec lub najstarszy brat jest odpowiedzialny za dom i za wszystkich członków rodziny: żywych, zmarłych, a nawet nienarodzonych. Musi podejmować poważne decyzje i widzieć, że zostały wykonane. Jednak jego władza nie jest bezwarunkowa. Oczekuje się, że będzie działał odpowiedzialnie dla honoru domu. Przypomina swemu synowi oraz młodszemu bratu o materialnym i duchowym dziedzictwie rodziny, wzywając ich, by okazali się go warci. Nawet jeśli jest zwykłym chłopem, odwołuje się do odpowiedzialności wobec przodków rodziny; im wyższa klasa społeczna, tym większa odpowiedzialność za dom. Prawa rodu stają przed potrzebami jednostki.
W każdej ważnej sprawie głowa rodziny, niezależnie od swej pozycji społecznej, zwołuje rodzinną naradę, na której omawia się problem. Decyzja nie jest do końca przewidywalna, bo zależy od osobowości uczestników narady. Pan domu ściąga na swoją głowę poważne trudności, jeżeli w swych działaniach nie bierze pod uwagę opinii grupy. W japońskim domu człowiek nie uczy się cenić autorytarnej władzy ani nie wyrabia się w nim nawyku łatwego jej ulegania. Posłuszeństwa względem woli rodziny żąda się w imię najwyższej wartości, która wszystkim jest jednakowo droga, niezależnie od tego, jak uciążliwe wymagania by im stawiano. Żąda się go w imię lojalności wobec wspólnoty.
Każdy Japończyk wyrabia sobie najpierw nawyk hierarchicznego myślenia w zaciszu rodzinnego domu, a to, czego się tam nauczy, stosuje potem szerzej w działalności gospodarczej czy w rządzeniu. Uczy się więc, że człowiek okazuje szacunek tym, którzy w oznaczonym "właściwym miejscu" stoją wyżej od niego, bez względu na to, czy rzeczywiście odgrywają dominującą rolę w grupie. Fasada nie zmienia się, niezależnie od tego, kto ma rzeczywistą przewagę. Także w życiu rodzinnym Japończycy uczą się, że największą wagę przywiązuje się do decyzji dotyczących w przekonaniu rodziny zachowania honoru domu. Głowa rodziny jest raczej powiernikiem materialnych i duchowych dóbr, które są ważne dla wszystkich jej członków i którym podporządkowuje się osobiste chęci i pragnienia.
Na przestrzeni całej swej historii społeczeństwo japońskie podzielone było na klasy i kasty, a naród o strukturze kastowej uświęconej wielowiekową tradycją ma swoje mocne i słabe strony, które są bardzo ważne. W Japonii podział na kasty był regułą od najdawniejszych czasów i już w VII wieku n.e. zdobycze kulturalne zapożyczone z Chin, gdzie nie było podziału na kasty, dostosowywano do opartej na hierarchii kultury japońskiej. W historii całego świata trudno znaleźć inny niepodległy naród, który tak planowo i z powodzeniem przyjąłby obcą cywilizację. Niemniej od samego początku nie udało się w Japonii wprowadzić bezkastowej organizacji społecznej na wzór chiński. Japończycy przejęli tytuły, jakie w Chinach nadawano urzędnikom po zdaniu przez nich państwowego egzaminu, lecz przyznali je dziedzicznie szlachcie i panom feudalnym. W ten sposób stały się one elementem japońskiej struktury kastowej. Także świecka pozycja cesarza chińskiego nie przyjęła się w Japonii.
Każdy pan feudalny (daimyo) otoczony był zbrojną świtą złożoną z samurajów, których miecze były do jego dyspozycji, zawsze gotowe podczas zamętu wskazać rywalowi pana lub panującemu szogunowi jego "właściwe miejsce".
Społeczeństwo feudalnej Japonii opierało się na skomplikowanym systemie warstw i kast, a pozycja każdego człowieka była dziedziczna. Tokugawowie wzmocnili ten system i wprowadzili zasady określające szczegółowo codzienne zachowanie każdej kasty. Głowa rodziny winien był umieścić na drzwiach domu informację o swojej przynależności klasowej oraz dziedzicznej pozycji społecznej. W zależności od niej nosił określony strój, mógł kupować określony rodzaj pożywienia i zamieszkiwać dom określonego rodzaju. Poniżej rodziny cesarskiej oraz szlachetnie urodzonych dworzan w Japonii istniała hierarchia czterech kast: wojowników (samurajów), rolników, rzemieślników i kupców.
Jeszcze niżej stali ludzie nie objęci systemem kast. Najliczniejsi wśród nich i najpowszechniej znani byli ludzie zatrudnieni przy czynnościach objętych zwyczajowym tabu, zwani eta. Zajmowali się usuwaniem nieczystości, grzebaniem ciał skazańców, odzieraniem padłych zwierząt ze skóry i jej garbowaniem. Byli to japońscy niedotykalni, a ściślej: niepoliczalni, jako że nie mierzono nawet dróg biegnących przez ich osady, tak jakby okolica i jej mieszkańcy nie istnieli. Krańcowo biedni, formalnie znajdowali się poza strukturami społecznymi, choć wolno im było uprawiać swoje rzemiosło.
Kupcy plasowali się tuż powyżej ludzi bez przynależności kastowej. Klasa kupców zawsze działa w sposób destrukcyjny dla feudalizmu. Jeśli przedsiębiorcy i ludzie interesu zaczynają cieszyć się szacunkiem i dobrobytem, oznacza to upadek feudalizmu.
Reżim Tokugawów zamroził w sztywnych ramach dwie klasy typowe dla stabilnego systemu feudalnego, wojowników i chłopów. Samuraj stał się członkiem pasożytniczej klasy społecznej, która pobierała roczne wynagrodzenie w ryżu pochodzącym z podatków nałożonych na chłopów. Przeciętna renta samurajska porównywalna była z dochodami chłopa i naprawdę ledwo starczała na utrzymanie, w konsekwencji samuraje zwykli ograniczać liczebność swych rodzin (nacisk na cnotę umiaru w kodeksie).
Miecze, których noszenie stanowiło przywilej samurajów oraz znak ich przynależności kastowej, nie były czystą ozdobą. Mieli oni prawo użyć ich wobec pospólstwa.
Polityka Ieyasu nie zmierzała do tworzenia wzajemnych zależności między ludźmi pospolitymi a samurajami ze świty feudałów. Opierała się na sztywnym przestrzeganiu reguł hierarchii. Bezpośrednim panem ludzi należących do obydwu klas był daimyo i względem niego się oni rozliczali, stojąc jednak na różnych szczeblach drabiny. Ludzi z jednego szczebla obowiązywały te same prawa i zasady, określony rodzaj kontroli i wzajemności.
W epoce Tokugawa samuraje nie byli tylko zwykłymi wojakami. Stopniowo stawali się rządcami posiadłości swych panów oraz ekspertami w zakresie takich sztuk czasu pokoju, jak dramat klasyczny czy ceremonia picia herbaty.
Chłopi, pomimo że byli zgodnie z prawem zupełnie bezbronni wobec samurajów i obciążeni wysokimi świadczeniami w ryżu oraz ograniczeniami, które na nich nałożono, mieli jednak pewne gwarancje. Gwarantowano im własność gospodarstw, a w Japonii posiadanie ziemi przynosi człowiekowi prestiż.
Bezpośrednie stosunki pana i poddanego cechowała względna elastyczność. Człowiek znał swoje obowiązki, swe przywileje oraz pozycję i jeżeli zostały one pogwałcone, najbiedniejsi mogli protestować. Kiedy warunki stawały się nie do zniesienia, chłopi mogli wystąpić masowo przeciwko panom, niemniej procedura składania petycji i rozsądzania skarg miała swój porządek. Choćby skargi były słuszne i wskazane byłoby ich uwzględnienie przez państwo, to chłopscy przywódcy przekroczyli sztywne reguły hierarchii. Niezależnie od decyzji podjętej na ich korzyść, uznawano, że złamali oni fundamentalną zasadę podporządkowania, i nie można było tego zlekceważyć. Skazywano ich zatem na śmierć.
Krótko mówiąc, szoguni Tokugawa zamierzali wzmocnić strukturę kastową w obrębie każdego lenna i uzależnić wszystkie klasy od pana feudalnego. Daimyo stał na szczycie hierarchii każdego lenna i mógł korzystać z przywilejów względem swoich poddanych. Wielkim problemem administracyjnym szoguna była kontrola daimyo. Na wszelkie możliwe sposoby starał się on zapobiegać powstawaniu przymierzy i snuciu planów agresji.
Cesarz wraz z dworem złożonym z dziedziców tytułów szlacheckich (kuge) przebywał odosobniony w Kioto i nie miał żadnej realnej władzy. Cesarz jest świętym wodzem, który może brać udział w rządzeniu, ale nie musi. Na niektórych wyspach Pacyfiku sprawuje on władzę, na innych przekazuje ją innym. Jednak jego osoba zawsze pozostaje święta.
System feudalny, oparty na jasno określonej hierarchii wznoszącej się od ludzi spoza kast do cesarza, pozostawił niezatarte ślady na współczesnej Japonii.
Człowiek wierzył w schemat i bezpieczny był tylko wtedy, gdy go przestrzegał. Odwagę i siłę charakteru okazywał dopasowując się do niego, a nie buntując się czy usiłując go zmienić. Świat w zakreślonych granicach był znany i, według Japończyków, można było na nim polegać. Reguły, którymi ów świat się rządził, nie były abstrakcyjnymi zasadami etycznymi Dekalogu, lecz szczegółowo ustalały, co należy zrobić w tej czy innej konkretnej sytuacji. Dawały dokładne wskazówki, jak powinien zachować się samuraj, a jak człowiek pospolity; co wypada starszemu bratu, a co młodszemu.
Obyczaje japońskie jasno określały metody pozwalające obejść system bez pogwałcenia przyjętych zasad. Człowiek mógł zmienić swoją przynależność kastową na kilka sposobów.
Sposobem obchodzenia systemu kastowego był zwyczaj adopcji. Dawał on możliwość "kupienia" statusu samuraja. W miarę jak kupcy się bogacili, pomimo ograniczeń nakładanych przez Tokugawów, doprowadzali do adopcji swoich synów przez rodziny samurajskie.
W Japonii nie wymagano zawierania małżeństw wyłącznie w obrębie własnej kasty. Pewne sytuacje, w których dochodziło do małżeństwa między członkami różnych kast, uznawano za przyjęte.
W Japonii natomiast nie powstała tak silna klasa średnia, jako że kupcy i lichwiarze "nabyli" status klasy wyższej zgodnie z przyjętymi zasadami. Kupcy i niżej stojący w hierarchii samuraje stali się sprzymierzeńcami.
Kiedy w połowie wieku XIX upadł reżim Tokugawów, żadna z grup społecznych nie opowiedziała się za obaleniem schematu.
Isshin — wydobyć przeszłość na światło dzienne, odbudować. Było to przeciwieństwo rewolucji; o postępie nie było mowy. Naród poparł program powrotu do złotego wieku izolacji.
Rozdział 6.
On jest długiem i jako dług musi zostać spłacone. W Japonii jednak spłata należy do zupełnie innego rodzaju zobowiązań niż sam dług.
Ogromny dystans dzieli bierny, pierwotny dług on, zawsze towarzyszący człowiekowi, od napiętych więzów czynnego odwzajemnienia zobowiązań, które określa się za pomocą wielu innych terminów. Samo uznanie zobowiązania (on) nie jest cnotą, podczas gdy spłacenie zobowiązania nią jest. Cnota rodzi się, gdy człowiek czynnie stara się wyrazić wdzięczność.
Japończycy mają oddzielne, rządzące się własnymi prawami kategorie, obejmujące spłatę on nieograniczoną pod względem wielkości i czasu oraz odwzajemnienie on nakładanego w specjalnych sytuacjach, którego wielkość można określić. Spłata zobowiązań, której nic nie ogranicza, nosi nazwę gimu i zwykło się mówić o niej, że "niemożliwe jest spłacenie nawet jednej dziesięciotysięcznej tego on". Gimu zawiera w sobie dwa rodzaje obowiązków: spłatę on nałożonego przez rodziców, zwaną ko, oraz odwzajemnienie on otrzymanego od cesarza, czyli chu. Spełnianie tych obowiązków jest przymusowe i dotyczy każdego człowieka. Wykształcenie podstawowe bywa w Japonii nazywane "wykształceniem gimu", bo faktycznie żadne inne słowo nie oddaje lepiej określenia "wymagane". Życie może kształtować gimu pojedynczych ludzi, zmieniając w szczegółach jego postać, ciąży ono jednak na każdym człowieku niezależnie od kolei jego losu. Obydwa rodzaje gimu mają charakter bezwarunkowy.
Jen stała się w Japonii cnotą wyjętą spod prawa i utraciła wysoką pozycję, jaką ma w etyce chińskiej. Po japońsku wymawia się ją jin i zapisuje tym samym znakiem, co po chińsku. Jednak "robienie jin" czy jego wariant, "robienie jingi", wcale nie należą do cnót, którym hołduje się w najlepszych dzielnicach. Do tego stopnia zostały one odrzucone przez japoński system etyczny, że oznaczają postępowanie nie objęte prawem. Może to być rzecz bardzo chwalebna, jak zadeklarowanie składki na cele dobroczynne lub ułaskawienie przestępcy. Niemniej jest to działanie absolutnie nieobowiązkowe, akt, którego nikt od ciebie nie wymaga. Jako "robienie jingi" określa się także działanie poza prawem; rodzaj gangsterskiej cnoty.
Wyjąwszy nowoczesne (modan) kręgi społeczeństwa, jest w pełni przyjęte w cieszących się szacunkiem rodzinach, że rodzice wybierają synowi żonę, zwykle za pośrednictwem renomowanych biur matrymonialnych. Rodzina, nie syn, jest najbardziej zainteresowana odpowiednim wyborem, i to nie tylko w związku z transakcjami finansowymi, które towarzyszą małżeństwu, ale przede wszystkim dlatego, że żona staje się częścią rodziny, przedłużającej trwanie przez swoich synów. Zwyczajowo swaci doprowadzają do pozornie przypadkowego spotkania młodych w obecności rodziców, jednak główni zainteresowani nie rozmawiają ze sobą.
Dobry syn nie kwestionuje wyboru rodziców, spłacając w ten sposób swoje on. Po ślubie spłata on trwa dalej. Jeżeli syn jest dziedzicem rodu, mieszka nadal z rodzicami, a niechęć, jaką teściowa darzy zwykle synową, jest przysłowiowa. Krytykuje ją z byle powodu i może nawet odesłać ją rodzicom, zrywając małżeństwo, choćby młody małżonek był szczęśliwy i marzył jedynie o dalszym życiu u jej boku. Powieści japońskie i historie z życia wzięte często podkreślają cierpienia zarówno męża, jak i żony. Oczywiście mąż, godząc się na zerwanie małżeństwa, postępuje zgodnie z ko.
Miłość synowska ma dla Japończyka wartość wyłącznie w odniesieniu do przodków, których pamięta jako ludzi z krwi i kości, a on sam praktykuje ją przede wszystkim tu i teraz.
Miłość synowska, zarówno w Japonii, jak i w Chinach, znaczy o wiele więcej niż tylko posłuszeństwo oraz szacunek okazywany rodzicom i starszym krewnym. Troskę o dziecko, którą ludzie Zachodu przypisują instynktowi macierzyńskiemu i ojcowskiej odpowiedzialności, Japończycy uznają za przejaw miłości do przodków. Wydaje się im oczywiste, że dług wobec nich trzeba spłacić, troszcząc się o własne dzieci tak samo, jak starsi troszczyli się niegdyś o nich. Nie istnieje słowo na określenie "obowiązków ojca względem dzieci" i wszystkie powinności tego rodzaju określa się jako ko wobec własnych rodziców i dziadków.
Pojęcie miłości synowskiej obejmuje wszystkie powinności głowy rodziny związane z zapewnieniem dzieciom bytu, wykształceniem synów i młodszych braci, utrzymaniem pozycji społecznej, opieką nad krewnymi w potrzebie oraz setki codziennych obowiązków.
Wąskie rozumienie granic rodziny przez Japończyków ogranicza liczbę osób, którym każdy winien jest gimu. Jeśli umiera syn, to utrzymanie wdowy i dzieci biorą na siebie rodzice, co wynika z ciążącego na nich obowiązku miłości synowskiej. Czasami podobna sytuacja zdarza się, gdy chodzi o owdowiałą córkę i jej rodzinę. Nie jest już jednak gimu troska o owdowiałą siostrzenicę i jeżeli ktoś się jej podejmuje, to wynika ona z zobowiązań całkiem innego rodzaju. Wychowanie i wykształcenie własnych dzieci jest gimu. Jeżeli jednak ktoś łoży na wykształcenie siostrzeńca, zwykle przedtem go adoptuje, bo dopóki dziecko zachowuje status dalszego krewnego, nie może być mowy o gimu.
Miłość synowska nie wymaga, by nawet najbliższym, lecz o pokolenie młodszym krewnym w potrzebie świadczyć pomoc z szacunkiem i oddaniem. Także gimu, które ciąży na braciach, nie zobowiązuje ich do ciepłych uczuć przy spełnianiu wzajemnych świadczeń. Często chwali się człowieka za wypełnienie wszystkich powinności wobec młodszego brata, choć powszechnie wiadomo, że obaj się serdecznie nienawidzą.
Największy konflikt powstaje między teściową a synową. Synowa jest człowiekiem obcym, który wkracza w domowe realia. Ma obowiązek nauczyć się robić wszystko tak, jak wymaga teściowa. Ta zaś często bez ogródek okazuje młodej kobiecie, że zupełnie nie jest warta jej syna; kiedy indziej można się tylko domyślać, jak bardzo jest zazdrosna. Ale jak mówi japońskie przysłowie: "Synowa, której nie znosisz, rodzi ukochane wnuki", i dlatego ciągle w grę wchodzi cnota ko. Młoda synowa jest pokorna i posłuszna, a jednak od pokoleń te delikatne i urocze stworzenia wyrastają na teściowe równie wymagające i krytycznie nastawione jak matki ich własnych mężów. Jako młode żony nie mogą okazywać wrogości, nie znaczy to jednak, że stają się naprawdę łagodne. Z biegiem lat nagromadzona niechęć, podobnie jak w poprzednich pokoleniach, obraca się przeciwko ich własnym synowym.
"Praktykowanie ko" niekoniecznie prowadzi do miłości w rodzinie. W niektórych kulturach miłość jest sednem zasad moralnych obowiązujących członków szeroko rozumianej rodziny. W Japonii rzecz się ma inaczej. Według słów pewnego Japończyka, "z tego, że ceni on wysoko rodzinę, wynika jedynie, że darzy szacunkiem jej poszczególnych członków oraz ceni więzy rodzinne, które ich łączą". Oczywiście nie zawsze jest to prawdą, niemniej daje pewne wyobrażenie sytuacji. Nacisk kładzie się na obowiązki i spłatę długu, a starsi biorą na siebie wielką odpowiedzialność, która polega między innymi na dopilnowaniu, by ci, co stoją niżej, ponosili wymagane ofiary niezależnie od tego, czy mają na to ochotę, czy nie. Muszą podporządkować się decyzji starszych albo ryzykują niespełnienie powinności gimu.
Wierność cesarzowi, najwyższa cnota chu, stała się ekstatyczną kontemplacją wyimaginowanego Dobrego Ojca, nieskażonego kontaktem ze światem.
Politycy epoki Meiji musieli jedynie doprowadzić do tego, by w umysłach wszystkich Japończyków osoba władcy pozostała nieodłącznie związana z najwyższą i bezwarunkową cnotą chu. W Japonii feudalnej słowem tym określano obowiązki wobec świeckiego przywódcy — szoguna. Przez wieki szogun był przywódcą wojskowym i administracyjnym, a jednak pomimo chu, które winni mu byli poddani, spiski przeciwko jego władzy i zamachy na jego życie zdarzały się często. Wierność szogunowi pozostawała bowiem niejednokrotnie w sprzeczności z lojalnością, którą każdy winien był swemu suwerenowi, a powinności wobec wyższej władzy były nierzadko mniej oczywiste niż lojalność wobec lokalnego pana.
Prawdziwy przewrót dokonał się w sferze ducha — chu stało się spłatą on wobec świętego wodza i naczelnego kapłana, a zarazem symbolu jedności i trwałości Japonii na wieki.
Chu zostało z łatwością przeniesione na osobę cesarza także dzięki ludowym podaniom o pochodzeniu domu cesarskiego od bogini Słońca. Japońska inteligencja, która całkowicie odrzucała te przekazy, w żadnym razie nie podawała w wątpliwość chu względem cesarza.
Kami, słowo przekładane jako "bóg", dosłownie znaczy "głowa", czyli wierzchołek hierarchii. Dla Japończyka przepaść pomiędzy tym, co ludzkie, a tym, co boskie, nie jest tak wielka jak dla człowieka kultury zachodniej, a po śmierci można stać się kami.
Dla zmiany chu w obowiązek wobec cesarza o wiele większe znaczenie miał fakt, że w Japonii od początku dziejów panowała jedna i ta sama dynastia.
Ponieważ chu jest powinnością względem tego, kto stoi na szczycie hierarchii — twierdzili — należy się ono jedynie cesarzowi. Jego samego zaś uznali za naczelnego kapłana narodu, co niekoniecznie musiało oznaczać boskość, ale było o wiele ważniejsze niż rodowód wywiedziony od bogini. W nowoczesnej Japonii podjęto wszelkie środki, by nadać chu wymiar osobisty i połączyć bezpośrednio z postacią cesarza.
Chu stwarza podwójny system zależności poddany-cesarz. Poddany kieruje się ku cesarzowi bez pośredników i osobiście "koi jego serce" swymi czynami. Niemniej polecenia cesarza poddany otrzymuje za pośrednictwem ludzi, którzy stoją między nim a cesarzem. Zwrot: "Przemawia w imieniu cesarza", odwołuje się do chu i prawdopodobnie ma większą siłę niż jakikolwiek zwrot używany przez państwo.
W zakresie władzy cywilnej chu usprawiedliwia wszystko, od śmierci do podatków. Poborca podatkowy, policjant, urzędnicy przeprowadzający pobór do wojska są pośrednikami, dzięki którym poddany okazuje chu. Z punktu widzenia Japończyków posłuszeństwo prawu jest spłatą ich najwyższego zadłużenia — ko-on.
On. Zobowiązanie bierne, nakładane na jednostkę bez jej udziału; on "się otrzymuje", "ponosi" itp. — zobowiązanie przyjmowane:
ko on — on nałożone przez cesarza; oya on — on otrzymane od rodziców; shino on — on nakładane przez nauczyciela; on otrzymuje się przez całe życie podczas kontaktu z innymi ludźmi.
Uwaga: osoba, od której otrzymało się on, staje się on jin (człowiekiem on) ponoszącego zobowiązanie.
Odwzajemnienie on. Dług on "się oddaje", "spłaca się" zobowiązania względem człowieka on — jest to obowiązek czynnego rewanżu.
Gimu. Niemożliwe jest pełne odwzajemnienie zobowiązań tego rodzaju i dług nigdy nie ulega przedawnieniu: chu — obowiązki względem cesarza, prawa, Japonii; ko — obowiązki wobec rodziców i przodków (a zatem i wobec potomstwa); nimmu — obowiązki zawodowe.
Giri. Zobowiązania, które muszą zostać spłacone, co do grosza w określonym czasie, odpowiednio do wielkości przysługi.
Giri wobec świata:
Obowiązki wobec suwerena; obowiązki wobec powinowatych; obowiązki wobec osób nieskoligaconych, od których otrzymało się on np. przyjmując od nich pieniądze, przysługę, pracę; obowiązki wobec osób dalej spokrewnionych (ciotek, wujów, siostrzeńców i siostrzenic) niewynikające z on nakładanego bezpośrednio przez nich, lecz z on otrzymanego od wspólnych przodków.
Giri wobec własnego imienia (japońska wersja die Ehre):
Obowiązek oczyszczenia własnej opinii od zniewagi lub zarzutu uchybienia np. powinnościom feudalnym lub obowiązkowi wendety (nb. wyrównywania rachunków tego rodzaju nie uznaje się za działanie agresywne);
Obowiązek zawodowej kompetencji i bezbłędności; obowiązek przestrzegania zasad "bycia Japończykiem", czyli zgodne z regułami okazywanie szacunku, prowadzenie życia odpowiednio do zajmowanej pozycji, hamowanie wszelkich przejawów emocji w nieodpowiednich sytuacjach itp.
Giri wobec własnego imienia oznacza obowiązek dbania o nieskazitelną opinię; obejmuje cnoty, które nie wynikają z konieczności odpłacenia się za dobrodziejstwa, znajdują się "poza kręgiem on". Mają one na celu zachowanie własnej dobrej reputacji bez żadnych odniesień do uprzednich zadłużeń wobec kogokolwiek. Mieszczą się tutaj różnorakie wymagania etykiety związane z zachowaniem "właściwego miejsca", a także przyjmowanie bólu ze stoicyzmem oraz obrona własnej dobrej opinii na polu zawodowym. Giri wobec własnego imienia zmusza także do podejmowania działań, które uwalniają imię od zniewagi i obelgi. Zniewaga plami dobre imię i należy się z niej oczyścić. Może to wymagać wzięcia odwetu na oszczercy albo popełnienia samobójstwa; obrót, jaki przybiorą sprawy, oscylować będzie pomiędzy tymi krańcowymi rozwiązaniami. Nikt jednak nie przechodzi łatwo do porządku dziennego nad kompromitującą sytuacją czy wydarzeniem.
Po japońsku nie ma oddzielnego słowa na określenie tego, co nazywam "giri wobec własnego imienia". Określa się je po prostu jako giri poza kręgiem on i to stanowi podstawę klasyfikacji, nie zaś fakt, że giri wobec świata jest obowiązkiem odpłacenia się za uprzejmość, a pod pojęciem giri wobec własnego imienia rozumie się przede wszystkim odwet.
Uczciwy człowiek odbiera równie mocno doznane afronty, jak wyświadczone mu przysługi; w obu wypadkach należy za nie odpłacić.
Dla Japończyka agresja zaczyna się dopiero na zewnątrz "kręgu giri". Kiedy chodzi o przestrzeganie giri i zmazanie plamy na honorze, nie ma mowy o agresji. Jest to wyrównywanie rachunków. "Świat się przekrzywił" — mówią Japończycy, dopóki nie zemszczą się za doznaną zniewagę. Człowiek uczciwy musi przywracać równowagę świata. To cnota, a nie ludzka słabość. Sednem cnoty nakazującej usunięcie plamy na honorze była zawsze korzyść przekraczająca zyski w sensie materialnym.
Jednak giri wobec własnego imienia oraz nieufna czujność, jaka mu towarzyszy, nie są zjawiskiem typowym na kontynencie azjatyckim.
Zemsta jest tylko jednym z nakazów i wymaga się jej w określonych sytuacjach. Giri wobec własnego imienia obejmuje jednak także spokojne i pełne umiaru postępowanie. Stoicyzm i opanowanie, których oczekuje się od każdego szanującego się Japończyka, są także elementem giri. Kobieta nie będzie krzyczała podczas porodu, a mężczyzna powinien wznieść się ponad niebezpieczeństwo i ból.
Giri wobec własnego imienia wymaga także prowadzenia życia zgodnego ze statusem społecznym. Jeżeli człowiek nie podporządkowuje się temu, traci prawo do odczuwania dla siebie szacunku. W Japonii bogacenie się jest podejrzane, natomiast zachowywanie właściwego miejsca — nie.
Giri wobec własnego imienia oznacza także wypełnianie różnego rodzaju zobowiązań związanych z zachowaniem właściwego miejsca. Pożyczający daje w zastaw giri wobec własnego imienia, prosząc o kredyt. Poprzednie pokolenie Japończyków dość często używało zwrotu: "Zgadzam się, by mnie publicznie wyśmiano, jeżeli nie zwrócę tych pieniędzy." Gdy faktycznie tak się stało, pożyczającego, co prawda nie wystawiano na pośmiewisko w sposób dosłowny, bo w Japonii nie było pręgierzy, ale kiedy nadchodził Nowy Rok — czas, w którym długi muszą zostać spłacone — niewypłacalny dłużnik mógł "oczyścić swe imię" popełniając samobójstwo.
Z giri wobec własnego imienia łączą się różne rodzaje zobowiązań natury zawodowej.
Wymagania, jakie stawia przed Japończykiem giri wobec własnego imienia, na polu zawodowym są niezwykle wysokie, choć nie musi za nimi stać profesjonalizm w rozumieniu amerykańskim. Nauczyciel mówi: "Ze względu na giri wobec imienia nie mogę jako nauczyciel przyznać się do podobnej niewiedzy", i rozumie przez to, że jeżeli nie wie, do jakiego gatunku należy żaba, mimo wszystko musi udawać, że wie. Jeżeli uczy angielskiego, a jego wykształcenie w tym zakresie ogranicza się do kilkuletniej nauki w szkole, nie może się pomimo to zgodzić, by ktokolwiek go poprawiał. "Giri wobec własnego imienia jako nauczyciela" odnosi się przede wszystkim do tego rodzaju zachowań defensywnych. Także przedsiębiorca ze względu na giri wobec własnego imienia nie może pozwolić, by ktokolwiek zorientował się, że jego aktywa poważnie zmalały albo plany, które miał wobec swego przedsiębiorstwa, nie powiodły się. Dyplomata nie może przyznać się do politycznej porażki ze względu na giri. We wszystkich tych przykładach giri dochodzi do utożsamienia się człowieka z jego pracą i każda krytyka podejmowanych przez niego działań, każde podważenie jego kompetencji staje się automatycznie krytyką wymierzoną w niego osobiście.
Japończycy zawsze wykazywali wielką pomysłowość, jeżeli chodzi o wymyślanie sposobów pozwalających uniknąć bezpośredniej konkurencji. Kiedy więc dochodzi do sytuacji, w której konkurencja jest nieunikniona, jak przy egzaminie do szkoły średniej, napięcie ze zrozumiałych względów jest ogromne. W Japonii konkurencję ogranicza się do minimum na każdym kroku. Etyka oparta na on nie pozostawia dla niej wiele miejsca. Japoński system hierarchiczny, który szczegółowo określa reguły obowiązujące poszczególne klasy, redukuje bezpośrednią konkurencję. Ogranicza ją także rodzina, ponieważ w Japonii nie istnieje zinstytucjonalizowana konkurencja między ojcem a synem.
Instytucja wszechobecnego pośrednika jest jednym z najbardziej ewidentnych sposobów, dzięki którym Japończycy nie dopuszczają do bezpośredniej konfrontacji dwóch konkurujących ze sobą osób. Mediator potrzebny jest wszędzie tam, gdzie człowiek mógłby wstydzić się tego, że jest gorszy. W związku z tym pośredników zatrudnia się w bardzo wielu sytuacjach: przy zawieraniu małżeństw, oferowaniu najemnych usług, rezygnacji z pracy oraz załatwianiu niezliczonych spraw dnia codziennego.
Pełniąc oficjalnie funkcję przedstawiciela stron, pośrednik zyskuje prestiż, a pertraktacje uwieńczone sukcesem przynoszą mu ogólny szacunek. Szanse na pokojowe załatwienie sprawy są tym większe, że pośrednik jest osobiście zainteresowany gładkim przebiegiem negocjacji.
Etykieta dotycząca wielu dziedzin życia ma zapobiegać sytuacjom, które mogłyby stwarzać powód do wstydu ze względu na giri wobec własnego imienia. Nie tylko więc otwarta konkurencja ograniczana jest do minimum. Gospodarz powinien na przykład witać gościa zgodnie ze specjalnym rytuałem powitalnym, odświętnie ubrany. Etykieta wymaga także, aby jak najmniej wiadomo było o planach, dopóki nie zostaną uwieńczone sukcesem.
Mimo że kładą tak wielki nacisk na obowiązek oczyszczenia własnego imienia od niesławy, w praktyce starają się unikać okazji, w których mogłoby dojść do obrazy.
W japońskiej etyce giri oznaczało jednocześnie wierność na śmierć i życie, którą wasal winien był swemu panu, jak i jej odwrotność w postaci niesłychanej wrogości, jaką wywoływała obelga.
We współczesnej Japonii prawo i porządek oraz trudności związane z zarządzaniem bardziej niezależną gospodarką zepchnęły zemstę do podziemia lub sprawiły, że obrażony szukający odwetu zwraca się przeciw samemu sobie. Można się prywatnie odegrać na wrogu, robiąc mu w tajemnicy kawał i nawet nie przyznając się do tego. Wrażliwość na porażkę, obelgi i odrzucenie sprawia, że Japończycy bardzo łatwo zaczynają dręczyć siebie zamiast innych.
Krańcowym przypadkiem skierowanej przeciwko sobie agresji jest w dzisiejszej Japonii samobójstwo. Popełnione w odpowiedni sposób, oczyszcza imię człowieka i zgodnie z zasadami przywraca dobrą sławę. W pewnych sytuacjach stanowi ono najbardziej honorowy sposób wypełnienia giri wobec własnego imienia.
Zmiana nastroju od pełnego zaangażowania do apatii, która jest po prostu zawieszeniem działania, to coś zupełnie naturalnego.
W Japonii bowiem honor jest zawsze najważniejszy. Jest on niezbędny, by wzbudzać szacunek. Środki służące do tego celu dobiera się w zależności od sytuacji. Kiedy ta się zmienia, Japończycy potrafią przyjąć nową postawę i nową linię postępowania zmierzającą w innym kierunku. Zmiana nie stanowi dla nich problemu moralnego, jakim jest dla ludzi z Zachodu. Japończycy nie czuli moralnej potrzeby kontynuowania dawnej linii politycznej.
Japońska agresja ma jednak inne korzenie. Japończycy odczuwają wielką potrzebę szacunku ze strony otoczenia. Kiedy jednak poniosła klęskę, Japończycy zrozumieli, że wkraczając na drogę agresji, nie przysporzyli honoru swemu narodowi. Giri zawsze oznaczało zarówno użycie siły, jak i przestrzeganie zasad wzajemnego szacunku. Japonia po klęsce przeszła więc od jednego sposobu postępowania do drugiego bez specjalnych psychicznych cierpień. Cel pozostał ten sam: dobre imię.
Realizm wobec sytuacji jest jasną stroną japońskiego giri wobec własnego imienia. Giri bowiem, podobnie jak księżyc, ma swoją jasną i ciemną stronę.
Giri jest cnotą wspólną wszystkim klasom. Podobnie jak w wypadku innych obowiązków i wymagań, giri jest tym "cięższe", im wyższa pozycja w hierarchii, ale przestrzega się go na wszystkich poziomach społecznej drabiny. Japończycy sądzą, że samurajowi jest trudniej spełniać jego giri.
12