Europa bez Ojczyzn?
Prof. Piotr Jaroszyński
OD AUTORA (przedmowa)
Są teksty, które powstają w kontakcie ze słuchaczem, tym z niewielkiego miasteczka, i tym z wielkiej metropolii, z Polski, z Ameryki, z Norwegii, z Niemiec... Aby powstały, nie wystarczy wiedza i przemyślenia autora, potrzebne jest jeszcze pytanie, które pada z sali, uśmiech lub ból, wyraz niezrozumienia czy zażenowania. Słuchacz naprowadza autora na problemy, które są problemami realnymi, daje znak, że nie wszystko jest jasne, cieszy się, gdy pojmuje, a wreszcie nudzi się, gdy wywód jest mętny lub nie na temat. Ale słuchacz nie zawsze wie, ten z Łomży i z Nowego Yorku, z Oslo i Paryża, że pytania, na które nie doczekał się odpowiedzi, zostały w duszy autora i że autor o nich dalej myśli. Aż przychodzi czas, że dojrzeją na tyle, aby o nich napisać felieton, esej, artykuł. Niektóre stanowić mogą nawet temat poważnych wykładów akademickich.
Taki charakter ma właśnie ta książka. Jest próbą wyjaśnienia spraw trudnych, spraw, którymi żyjemy, ale które mimo swej codzienności i nowości, zakorzenione są w wielu paralelach czasów minionych i znalazły swe odbicie w poglądach ludzi mądrych.
Europa i moja Ojczyzna, Polska dawniej i dziś, wokół tego tematu skupione są zawarte w niniejszej książeczce teksty. Być może dla jednego będą odpowiedzią na nurtujące go pytania, dla innego inspiracją do przemyśleń, ktoś inny sięgnie jeszcze po dodatkową lekturę, ktoś nie zgodzi się... A jednak problemy są żywe, dotyczą nas, Polaków, musimy je podejmować w szczerym i rzetelnym dialogu. Jeżeli wokół nas będzie jaśniej, łatwiej się odnajdziemy, w Warszawie i w Antwerpii, w Chicago i w Tychach. To jest najważniejsze.
Warszawa, 14 stycznia 2002 r.
Piotr Jaroszyński
* * *
Teksty zamieszczone w książce (wyróżniono tematykę Unii Europejskiej):
- Europa bez Ojczyzn? (zamieszczony poniżej)
- Polityczna odpowiedzialność za naród
- Unia Europejska czy Unia Bizantyjska? (zamieszczony poniżej)
- Moralne granice negocjacji
- Prymat wartości duchowych w życiu społecznym
- Ojciec św. o integracji europejskiej
- Ideologia czy filozofia?
- Dialog i pseudodialog w cywilizacji łacińskiej
- Kultura a oddziaływanie mediów
- Dziecko przyszłością świata?
- Grecja: ojczyzna ojczyzn
- Słowo i Duch
- Polskie ideały
Wyróżnienia kolorem granatowym w poniżej zamieszczonych tekstach pochodzą od redakcji Naszej Witryny.
* * *
Europa bez Ojczyzn?
Można rzec, że pragnienie wejścia w krąg oddziaływania kultury śródziemnomorskiej i czerpania pełnymi garściami ze skarbca cywilizacji łacińskiej towarzyszyło nam od zarania naszej państwowości. Przez wiele dziesiątków lat (co nasilało się zwłaszcza w okresach utraty niepodległości) marzyliśmy także o pełnym prawie do uczestnictwa w społeczno-politycznym życiu suwerennych narodów Europy oraz o swobodnym partycypowaniu w kulturowo-gospodarczym dorobku Starego Kontynentu. Słowem, chcieliśmy być zaliczani w poczet pełnoprawnych członków rodziny narodów europejskich. Jednak dziś coraz wyraźniej widać, że Unia Europejska nie jest porozumieniem niepodległych państw ani Europą Ojczyzn. Nie są to też Stany Zjednoczone Europy, jest to natomiast nowy eksperymentalny twór, który z bezwzględną skutecznością kruszy tradycyjne atrybuty państwowej suwerenności (stanowienie prawa, sprawowanie władzy), a także samowystarczalności (wspólna moneta, wspólna ekonomia). Aspektem słabiej dostrzeganym jest wpływ Unii na rozkład europejskich kultur narodowych, które stanowiły przecież najcenniejsze dziedzictwo Starego Kontynentu. Kreowanie nowego wzoru Europejczyka dokonuje się za pomocą destrukcji świadomości i redukcji potrzeby przynależenia do własnego narodu, czyli za cenę zniszczenia wypracowanej wysiłkiem wielu pokoleń antenatów formy życia narodowego, mającej zasadniczy wpływ na kształtowanie narodowej tożsamości. Taki proces zachodzi także w Polsce, która nie będąc formalnie członkiem Unii, poddawana jest jednak jej oddziaływaniu, ponieważ od kilku lat ma status państwa kandydującego.
Fazy niszczenia tożsamości narodowej
Aby zobaczyć, na czym polega wpływ UE na świadomość Polaków, warto najpierw dokonać pewnej diagnozy stanu świadomości przedunijnej, a więc tej, jaka była udziałem Polaków po formalnym upadku ideologii komunistycznej. Trzeba bowiem wyraźnie stwierdzić, że UE nie jest pierwszą, ale kolejną fazą procesu wynarodowiania Polaków.
Zabory. Pierwsza faza miała miejsce w okresie rozbiorów, kiedy to naród polski poddawany był, w zależności od zaboru, systematycznej germanizacji lub rusyfikacji. Wytwarzanie bądź nawet samo kultywowanie tradycji oraz form kultury polskiej w jej rozmaitych przejawach było ZAKAZANE, czego najjaskrawszym przykładem był zakaz mówienia po polsku w miejscach publicznych pod karą wyrzucenia ze szkoły, utraty pracy lub nawet uwięzienia. Siła naszej kultury była jednak tak wielka, że potrafiła ze zwielokrotnioną mocą wybuchnąć na emigracji, by otworzyć ochronny duchowy parasol nad rodakami w kraju, którzy z kolei pielęgnowali życie narodowe w domu i w gronie rodzinnym ("twierdzą nam był każdy próg"). Paradoksalnie, okres zaborów, wskutek tak potężnego wzlotu naszej kultury, umocnił świadomość narodową Polaków.
Komunizm. Pomijając okresy wojen, które zmierzały do totalnej zagłady naszego narodu, warto zwrócić uwagę na metody stosowane przez komunistów, ponieważ ich wpływ odczuwany jest po dziś dzień. Komuniści wprowadzili zakaz dotyczący obecności szeregu dzieł artystycznych w życiu publicznym zarówno w filmie czy w teatrze (zdjęcie ze sceny "Dziadów" A. Mickiewicza), jak i w szkole czy w bibliotece publicznej (przykładem mogą być tzw. prohibity, czyli książki zakazane); zakaz ten dotyczył również obchodzenia świąt (3 Maja, 11 Listopada), a także wydarzeń historycznych jak choćby rocznica mordu w Katyniu. Instytucjonalnym wyrazem funkcjonowania najrozmaitszych zakazów była cenzura.
Ale obok zakazu pojawiła się metoda bardziej wyrafinowana, jaką było ZAWŁASZCZANIE istotnych elementów naszej kultury w celu zmiany ich znaczenia ideowego. Pewne wydarzenia, dzieła czy osoby pojawiały się wprawdzie w życiu publicznym, ale ze zmienionym obliczem. Stosowanie tej metody obliczone było nie na stosunkowo wąskie grono ludzi wykształconych (zwłaszcza w przedwojennych szkołach czy uniwersytetach), ale na masowego niezbyt wykształconego odbiorcę, a przede wszystkim na młode pokolenie. Ci ostatni bowiem nie mając żadnej skali porównawczej nie mogli zorientować się w dokonanej manipulacji. Filtr ideologii działał w ten sposób, że zbyt mocne akcenty polskie zatrzymywał, aby nie ujrzały światła dziennego, inne natomiast odpowiednio deformował. Szczególnym polem manipulacji była ekranizacja arcydzieł naszej literatury.
Kultura ludowa a kultura narodowa. Wiadomo, że pojęcie narodu, czy chcemy czy nie, obejmowało w Polsce przez wiele wieków przede wszystkim szlachtę, ponieważ szlachta była zobowiązana do obrony granic, ale również głównie w jej środowiskach powstawała tzw. kultura wyższa obejmująca architekturę, muzykę, literaturę, naukę. Ideologia komunistyczna nienawidziła szlachty ukazując jej przedstawicieli jako opojów i gnębicieli ludu, lud natomiast ukazywany był w barwach sielankowych. Zmieniono więc proporcje promując tzw. zespoły ludowe i ludowość jako główny i jedyny przejaw kultury narodowej. Przybrało to następnie formy karykaturalne i podatne było na wyśmiewanie, rzecz jasna przez komunistycznych inteligentów. Niewyraźna mowa, rubaszność, niestaranność etc. -- kultura ludowa jako narodowa nie była w stanie udźwignąć ciężaru świadomości narodowej, ani też ukazać perspektyw jej rozwoju. Stała się skansenem, barwnym dodatkiem uświetniającym akademie partyjne lub mydlącą oczy wizytówką dla Polonii jako dowód, że w PRL-u władze troszczą się o narodową tradycję. Ale komuniści tak mocno przekłuli naszą świadomość swoją ideologią walki klas, że po dziś dzień trudno o tym mówić, bez wywoływania antagonizmu, żalów i pretensji, nie mówiąc już o obrażaniu się.
Patriotyczne uczucia. Zawłaszczona od wewnątrz kultura polska przestała budować polską tożsamość, a tym samym autentyczną więź społeczną. Pod koniec lat 80. przeciętny Polak był już trwale niedouczony, choć wskutek wydarzeń politycznych miał bardzo rozbudzone tzw. uczucia patriotyczne. To te uczucia podkarmiały nadzieję na Polskę niepodległą, jaka powinna powstać po upadku bloku komunistycznego. Przeciwnik okazał się jednak przewrotnie inteligentny. Rozegrał te uczucia z zimną krwią na swoją korzyść. Uczucia pozbawione światła rozumu (i wiedzy!) stały się wręcz kulą u nogi, a ponieważ na nich budowany był masowy patriotyzm, to rzecz jasna stosunkowo szybko ostygł, a nawet zaczął być postrzegany przez masy jako zbyteczny anachronizm, który przeszkadza nam w "wejściu do Europy". Gdy patrzymy na zdjęcia z okresu "Solidarności", strajków, stanu wojennego, manifestacji, to aż nie chce się wierzyć, że dziś jesteśmy dalej tym samym narodem, że podobnie czujemy i myślimy.
Europa bez narodów. A co na to wszystko Europa? Model budowania "wspólnej Europy" bliższy jest nie Stanom Zjednoczonym, ale zdaje się, że Kanadzie. Są trzy istotne elementy, które charakteryzują społeczności: narodowość, religia, rasa. Kultury narodowe Europy zaczęły krystalizować się przed ponad tysiącem łat, osiągając w większości wypadków swoją bardzo wyrazistą tożsamość: kultura włoska, angielska, niemiecka, francuska etc. Rzecz ciekawa, kultura narodowa po osiągnięciu pewnego poziomu dojrzałości, zdolna jest do trwania a nawet do rozwoju, mimo niesprzyjających warunków politycznych lub ekonomicznych. Jeżeli więc dąży się do zbudowania nowego społeczeństwa pozbawionego zróżnicowań narodowościowych, to trzeba skuteczniej niż tylko przy pomocy polityki czy ekonomii zniszczyć kultury narodowe. Dzieje się to w ten sposób, że kulturę narodową stanowiącą wielowiekową własność jakiegoś społeczeństwa szpikuje się kulturami tzw. mniejszości narodowych. Te ostatnie chroni się zapewniając im wyjątkowo korzystne warunki prawne, mocno dofinansowuje i promuje w mediach. Przedstawiciele mniejszości narodowych dostając wiatru w żagle, chętnie wychodzą na przeciw takiej polityce, nie wiedząc, że są traktowani tylko instrumentalnie, jako siła rozkładowa większej kultury, wraz z którą, jeśli ją rozbiją, również zginą.
Nowe, masowe społeczeństwo. Kultury większe i mniejsze są ostoją zabezpieczającą suwerenność duchową nie tylko narodów, ale i poszczególnych ludzi. Natomiast nowe społeczeństwo (tzw. zasoby ludzkie, "human resources") ma być masą pozbawioną w dalszej perspektywie zróżnicowań narodowych i indywidualnych. Dlatego też miejsce kultur narodowych coraz skuteczniej zajmuje ponadnarodowa kultura masowa. Jej rozległy wpływ umożliwiany jest najpierw poprzez szkołę, która w ramach systemu edukacji publicznej nie wysila się już na ideologiczną dezinterpretację w stylu marksistowskim, ale po prostu nie doucza. Dzieje i dorobek Zachodu, a także własnego narodu traktowany jest skrótowo i po łebkach, z namaszczeniem natomiast opisywane są zakupy w supermarkecie, wyprawa do kina, wyjazd na wczasy. Człowiek pozbawiony solidnego wykształcenia humanistycznego nie posiada kryteriów umożliwiających mu rozpoznawanie, co jest czym. Wpada więc łatwo w pułapkę masowych mediów, które umiejętnie rozbudzają ciekawość, a zaspakajają ją bezwartościową sieczką i plewami. Masowe media zawładnęły nie tylko społeczeństwami, one zawładnęły rodzinami, dyktując rytm dnia i poruszane tematy. Powstaje megaspołeczeństwo powiązane nie głębszymi przeżyciami duchowymi, ale wspólnymi odruchami fizjologicznymi. Wszystko to, co zawiera głębszy podkład wspólnoty ducha, a takimi są przeżycia religijne i narodowe, ukazywane jest w świecie napiętnowanej skrajności. Religia to FUNDAMENTALIZM! Naród to NACJONALIZM! Masy niech pozostaną z dala od narodu i od wiary, niech zbiją się w niezróżnicowaną magmę, która sama nie wie, skąd jest, kim jest i po co jest. Społeczności traktowane są jak zmieniająca się prognoza pogody, masowe media informują, kim jesteśmy rano, kim w południe, a kim wieczorem; kim mamy być jutro, dowiemy się jutro.
Obok polityki rozpuszczania wielkich narodów przy pomocy mniejszości narodowych, prowadzona jest również akcja mieszania ras. Służy temu zakrojona na szeroką skalę polityka emigracyjna, która wynika nie tyle z naturalnych ruchów migracyjnych, jakie zawsze miały miejsce w historii, ale w sztucznym prowokowaniu takich ruchów. Temat ten jest tematem tabu, którego nie wolno poruszać pod groźbą posądzenia o RASIZM. Tymczasem prowadzona jest w skali całego globu przyspieszona polityka populacyjna, gdzie nie tylko chodzi o zahamowanie procesu przyrostu ludnościowego, ale również o wymieszanie narodów i ras, które wskutek takiego wyreżyserowanego rozdrobnienia ulegają istotnemu osłabieniu, a więc stają się znacznie podatniejsze na globalne sterowanie. Paryż -- ten symbol kultury europejskiej jest dziś w połowie zamieszkały przez ludność arabską. Toronto zdominowane jest przez przybyszów z Dalekiego Wschodu. Następuje stopniowe przemieszanie ludności pochodzącej z różnych krajów i kontynentów. Dzięki temu doprowadza się do szybszego wykorzenienia i wyzucia milionów ludzi z ich własnej kultury. Ofiarą padają przede wszystkim Europejczycy, którzy u siebie wyrzekają się nie tylko swojej religii i narodowości, ale również normalnej rodziny, w której ramach można ocalić przyszłość i cywilizację.
Jak ocalić naszą świadomość narodową? Mimo tak trudnych przejść Polacy zachowali jeszcze podkłady tożsamości narodowej, religijnej i rodzinnej. W coraz większym jednak stopniu odczuwamy, co to znaczy obca inwazja w mediach, w przemyśle, w handlu, gdy spychani jesteśmy do roli pariasów. To jest dopiero początek, ponieważ nieograniczone możliwości zawładnięcia Polską, jakie otworzy zintegrowanie Polski z Unią, sprawią, że kompletnie się pogubimy, tracąc całkowicie i nieodwracalnie naszą tożsamość. W grę wchodzą zwłaszcza przyszłe pokolenia, które poddane zostaną dalekosiężnemu procesowi przerabiania na wykorzenioną masę, zlanych ze sobą religii, kultur, narodów i ras. W Grecji takiego potwora zwano hybrydą, po polsku mówiono "ni pies, ni wydra". Wobec naukowo zaprojektowanych scenariuszy, systemu prawa i administracji, technologii rządzenia -- pojedynczy człowiek jest praktycznie bezsilny, a im większa jest skala administracyjnego oddziaływania, tym większa bezradność, tym słabsza społeczność.
Trudno projektować posunięcia na dalszą metę w adekwatnych do zagrożeń proporcjach. Można natomiast i należy uchodzić z pola rażenia. Takim polem są masowe media pozostające w rękach praktycznie anonimowych, ponadnarodowych korporacji. Świadomość ugodzona ostrzem "bieżących wydarzeń" traci zdolność do refleksji i skupienia się na własnym temacie. Trzeba wobec tego za wszelką cenę chronić enklawę życia rodzinnego, w którym promowane być muszą rodzime wzorce kultury narodowej i religijnej i to najwyższych lotów, a nie byle jakie. Trzeba walczyć o świadomość opartą na wiedzy i wykształconej wrażliwości. Trzeba zaszczepiać ideały, które stanowią ostry kontrast z iluzjami masowego człowieka. Trzeba pamiętać o kolejnych pokoleniach, aby miały skalę porównania. Gdzie tylko można tę właśnie świadomość opartą na najwspanialszych wzorach naszej kultury należy promować i bronić w skali instytucjonalnej (parlament, samorząd, szkoła, teatr etc.). Powtórzmy za starożytnymi, którzy w chwilach wyjątkowego zagrożenia zwykli mawiać: tu już nikt nie może stać z boku. By ratować świadomość narodową nikt z nas nie może stać z boku. W Europie musimy ocalić ojczyznę.
* * *
Unia Europejska czy Unia Bizantyjska?
Pojęcie cywilizacji bizantyńskiej zostało wypracowane przez jednego z najwybitniejszych, choć ciągle mało znanego polskiego myśliciela Feliksa Konecznego. On to zwrócił uwagę, że w dziejach ludzkości można wyróżnić 18 wielkich cywilizacji. 15 pojawiło się w czasach antycznych, natomiast pozostałe 3 w średniowieczu. Do antycznych należą: chińska, egipska, bramińska, żydowska, irańska, babilońska, syryjska, tybetańska, turańska, fenicka (punicka), numidyjska, spartańska, attycka, hellenistyczna, rzymska. W średniowieczu powstały cywilizacje: bizantyńska, łacińska, arabska. Choć Konecznemu udało się zanalizować cywilizację bizantyjską i żydowską, to na łacińską zabrakło mu już czasu.
W poglądach Konecznego warto zwrócić uwagę na fakt, że wśród różnych typów cywilizacji> nie wymienia się cywilizacji zachodniej czy europejskiej. Bierze się to stąd, że na terenie Europy nie było jednej cywilizacji. W starożytności pojawiła się cywilizacja spartańska, attycka, hellenistyczna i rzymska, w czasach nowożytnych i współczesnych natomiast obok cywilizacji łacińskiej występowała cywilizacja bizantyńska, żydowska, turańska i arabska. Do cywilizacji zachodniej lub europejskiej w największym stopniu pasowałyby cywilizacja attycka, rzymska i łacińska, ale one z kolei nie były geograficznie związane tylko z Europą.
Powyższe rozróżnienia ukazują, jak skomplikowana jest sprawa określenia czegoś mianem europejski -- nieeuropejski. Albowiem sens geograficzny nie przekłada się jednoznacznie na sens cywilizacyjny, ponieważ w Europie pojawiło się wiele różnych cywilizacji. Za fasadą europejskości kryć się może cywilizacja, która stanowi zaprzeczenie cywilizacji attyckiej, rzymskiej czy łacińskiej.
Jaki typ cywilizacji reprezentuje Unia Europejska? Czy Unia Europejska zorganizowana jest w oparciu o zasady cywilizacji łacińskiej? A jeśli nie, to jaka cywilizacja jest w niej dominująca? Aby na te pytania odpowiedzieć należy najpierw porównać cechy cywilizacji łacińskiej z tymi, jakie właściwe są dla Unii Europejskiej.
Koneczny definiuje cywilizację mając na względzie ów kontekst społeczny. Cywilizacja jest to "metoda ustroju życia zbiorowego". A na czym metoda ta się opiera? Na "układzie pięciu punktów", zwanych quincunxem. "Wszystko, cokolwiek jest ludzkiego i co z człowiekiem pozostaje w jakimkolwiek związku, wszystko posiada stronę zewnętrzną i wewnętrzną (formę i treść). Na stronę wewnętrzną, duchową, składają się pojęcia dobra (moralności) i prawdy (przyrodzonej i nadprzyrodzonej); na stronę zaś cielesną, zewnętrzną, przypadną sprawy zdrowia i dobrobytu; nadto istnieje pojęcie piękna, wspólne ciału i duszy, stanowiące wspaniały pomost od zewnątrz na wewnątrz. Istnieje tedy pięć kategoryj bytu ludzkiego. jest to quincunx człowieczy, obejmujący wszelkie przejawy życia, wszelkie jego możliwości. Nie ma takiego faktu, ni myśli takiej, które by nie pozostawały w jakimś stosunku do którejś z tych pięciu kategoryj, często równocześnie do dwóch nawet więcej; należy tu każdy fakt i każdy pogląd." Obok quincunxa istotne dla cywilizacji jest uwzględnienie tzw. trójprawa (prawo familijne, majątkowe, spadkowe), stosunku do czasu, relacji między prawem publicznym i prywatnym, moralność a prawo i tzw. poczucia narodowego.
Choć Koneczny nie opracował odrębnej monografii na temat cywilizacji łacińskiej, tak jak uczynił to w odniesieniu do cywilizacji bizantyńskiej i żydowskiej, to jednak w oparciu o różne dzieła można podać charakterystyczne cechy cywilizacji łacińskiej. Niektóre z nich pozwalają lepiej zobaczyć, że Unia Europejska nie jest budowana na zasadach cywilizacji łacińskiej, a więc tej cywilizacji, która najbardziej związana była z Europą.
1. Historyzm. W cywilizacji łacińskiej społeczeństwo z całą pieczołowitością odnosi się do swojej przeszłości, nie tylko rodzinnej czy rodowej, ale nade wszystko narodowej. Odwołanie się do przeszłości nie jest jej rozpamiętywaniem czy tylko wspominaniem (antykwarstwo), ale czerpaniem soków ożywczych dla lepszego życia dziś ku przyszłości. W cywilizacji łacińskiej, która zawiera elementy cywilizacji attyckiej, silne jest przekonanie wyrażone jeszcze przez Arystotelesa: wracamy do przeszłości, aby skorzystać z osiągnięć i nie powtarzać tych samych błędów. Tymczasem Unia Europejska odcina się od historii. Wskazuje na to wiele oznak. Jedną z najbardziej czytelnych jest początek dokumentu podpisanego przez Polskę w styczniu 1997 r.: "Od ponad tysiąca lat Polska należy do Europy w sensie geopolitycznym, kulturalnym i gospodarczym oraz dzieli z nią podstawowe wartości, które współtworzyła, i których broniła. NSI [Narodowa Strategia Integracji nie jest więc strategią powrotu do Europy (podkr. PJ.), ale strategią integracji ze strukturami europejskimi, w których budowaniu po 1945 roku nasz kraj nie mógł brać udziału, wbrew jego interesom i opinii społeczeństwa" (I,1.1.). Widać jasno, że nie ma powrotu do Europy, tej, którą Polska współtworzyła i której broniła. Europa odcina się od własnych korzeni. Ma powstać zupełnie nowy twór polityczny, a tym samym i cywilizacyjny. Dlatego właśnie nie mówi się o dziedzictwie greckim, rzymskim i chrześcijańskim, które tworzyły Europę. Przeszłość dla Unii Europejską jest swoistą białą plamą.
2. Narodowość. Ideolodzy Unii upatrują główne źródło konfliktów w Europie w ekspansji i podbojach prowadzonych przez państwa narodowe. "Wszystkie dotychczasowe próby jednoczenia Europy dokonywane były na drodze zawładnięć, podbojów i ambicji, które w sferze kulturowej zmierzały do impozycji wartości. Najbardziej brzemienne dla Europy skutki tych zawładnięć miały miejsce w epoce państw narodowych". Z tego też tytułu, aby osłabić a następnie unicestwić poczucie świadomości narodowej w wielu krajach zachodnich, stopniowo obniżany jest poziom kształcenia, zwłaszcza w szkole podstawowej i średniej; przecinany jest również kontakt ze sztuką, która rozwija i ugruntowuje taką świadomość. Natomiast media konsekwentnie śledzą i piętnują wszystko, co poprzez odniesienie do narodowości mogłoby być zakwalifikowane jako nacjonalizm bądź fundamentalizm. Ukształtowane w kulturach należących do cywilizacji łacińskiej poczucie narodowości -- zawierające w sobie bogactwo duchowych osiągnięć danego społeczeństwa -- jest deformowane (jako pycha narodowa, nacjonalizm), albo po prostu pomijane. W państwach Unii wyrastają nowe pokolenia, które nie mają szansy na asymilację rodzimej kultury, poza kulturą masową.
3. Kultura europejska. Jean Monet, jeden z głównych twórców Unii Europejskiej, wyznał pod koniec życia, że gdyby jeszcze raz przystępował do dzieła powołania Unii, zacząłby od kultury. To szczere wyznanie oznacza, że popełniono na samym początku jakiś fatalny błąd. Jeśli bowiem życie człowieka i społeczeństw tym przede wszystkim różni się od życia innych istot ożywionych, że my żyjemy poprzez kulturę, i że właśnie dlatego europejskość charakteryzuje się przede wszystkim swoistością kultury a nie geografii -- to zbagatelizowanie miejsca kultury w nowym tworze politycznym jest więcej niż poważnym błędem. Z kolei proponowane w dokumentach europejskich definicje kultury brzmią dość kuriozalnie. Wystarczy tu zacytować definicję europejskiej tożsamości kulturowej, jaka obowiązuje na terenie Unii, a która została przedłożona w jednym z raportów już po podpisaniu Traktatu z Maastricht, w którym, nota bene, na początku w ogóle nie mówiono o kulturze, zaś art. 128 dopisano w kilka lat później. Europejska tożsamość kulturowa to "produkt interakcji cywilizacji oraz pluralizmu kultur narodowych, regionalnych i lokalnych". A w deklaracji Parlamentu Europejskiego z roku 1993 możemy przeczytać, że "przez kulturę europejską należy rozumieć złożony kompleks kulturowy odznaczający się wielką różnorodnością charakterystyk i tożsamości". Każdy przyzna, że definicje te dalekie są nie tylko od prawdy, ale również od komunikatywności, są na tyle mętne i pozbawione treści, że można je odnieść do różnych kontynentów i do różnych cywilizacji.
4. Prymat sił duchowych czy fizycznych? Od strony duchowej jedność europejska jest oparta na bardzo słabych podstawach. Źródło jedności duchowej tkwi bowiem w kulturze, jeśli zaś ten aspekt został zbagatelizowany, to wszelkie deklaracje na temat jedności europejskiej jako europejskiej nie mają ideowego pokrycia. Na plan pierwszy wysuwa się ekonomia i polityka. Są to potężne siły fizyczno-administracyjne, którym podporządkowywane zostaną siły duchowe. Nastąpi przewartościowanie celów i środków. Kultura bowiem, a nie ekonomia czy polityka, jest prawdziwym celem; w jej ramach kształtuje się prawidłowa hierarchia wartości. Tymczasem w egzekwowaniu swych żądań Unia Europejska i różne międzynarodowe koła z nią związane jest bezwzględna; metodami administracyjnymi, prawnymi i finansowymi podporządkowuje sobie opornych. Na racje moralne i duchowe nie ma w Unii miejsca, obowiązuje prawo silniejszego.
5. Religia i moralność. W przemówieniu, wygłoszonym w Berlinie 28 listopada 2000 r. kard. Joseph Ratzinger zwrócił uwagę, że "... jedność europejska dokonała się prawie wyłącznie w aspekcie ekonomicznym, w znacznym stopniu omijając kwestię religijnych postaw takiej społeczności." To pomijanie religii polega z jednej strony na braku jakichkolwiek odniesień do Boga w dokumentach europejskich, a z drugiej takie formułowanie podstawowych praw obywatelskich, aby nie gwarantowały w dostatecznym stopniu podstawowych praw religijnych. Kardynał zauważa, że wprawdzie art. 10 (Karty podstawowych praw obywatelskich) gwarantuje wolność sumienia, poglądów i religii, a państwa są w stosunku do religii neutralne, niemniej jednak brak jest sformułowań, które rozstrzygnęłyby szereg poważnych wątpliwości. Trudno zagwarantować czas wolny dla świąt w różnych religiach, bo nie wypadają w te same dni tygodnia; nie mówiąc już o Niedzieli, która coraz częściej przestaje być dniem wolnym od pracy. Jak tolerować religię, która uznaje przemoc lub neguje wolność; jak tolerować szkodliwą magię? A wreszcie najbardziej drażliwą sprawą jest jawna dyskryminacja chrześcijaństwa; karane jest wyśmiewanie się z religii żydowskiej, karane jest poniżanie islamu, ale nie chrześcijaństwa. W tym ostatni wypadku "Zachód charakteryzuje się dziwną i niemal patologiczną nienawiścią do samego siebie."
Kard. Ratzinger zwraca uwagę, że w prawodawstwie Unii Europejskiej dominuje tzw. pozytywizm prawny. Podstawą moc prawną posiadają akty prawne wydane przez odpowiednie organy, niezależnie od tego, czy są one moralnie słuszne czy nie (legalizm). Nie ma więc odniesienia ani do moralności ani do prawa moralnego, ani do Boga, przed którym człowiek odpowiadałby swoje czyny. Mówi się o godności ludzkiej, ale jakże niewiele znaczy wobec procesów powolnego niszczenia tej godności, choćby aborcję i eutanazję, poprzez manipulację genetyczną, klonowanie, handel ludzkimi organami. Upada również właściwy status małżeństwa monogamicznego, tak charakterystyczny dla dziedzictwa europejskiego; małżeństwo to nie posiada już ochrony prawnej i moralnej. Osłabieniu ulega też normalna rodzina, a równouprawnienie uzyskują tzw. wspólnoty homoseksualne. Wszystko to -- ostrzega kardynał -- prowadzi do groźby "zniszczenia człowieczeństwa"! Trudno o bardziej wymowną diagnozę.
Jeżeli w dokumentach europejskich brak jest odniesienia do Boga, to nie można mówić o personalistycznej wizji człowieka. Pojęcie osoby kształtuje się bowiem pod wpływem religii chrześcijańskiej ze względu na relację człowieka do Boga. Człowiek jako stworzony nie tylko na podobieństwo, ale przede wszystkim na obraz Boga, jest dzieckiem Bożym, którego życie jest drogą ku Transcendencji. Bez Boga nie ma mowy o człowieku jako o osobie. Człowiek staje się tylko obywatelem, całkowicie zależnym w swych prawach od państwa.
6. Mechanicyzm przeciwko organizmowi. Konsekwencją "upaństwowienia" człowieka jest urządzanie życia społecznego na wzór mechanizmu. Polega on nie na naturalnym i swobodnym odnalezieniu przez człowieka jego miejsca w społeczeństwie i komplementarnej współpracy dla dobra wspólnego, ale na życiu wedle odgórnych dyrektyw opartych na wcześniej opracowanym projekcie władz. Pole wolności społecznej niepomiernie się kurczy wobec nadmiaru szczegółowych przepisów, które generują postawy społecznie zniewolone. Wolność pozostaje ideologicznym hasłem, gdyż życie krępowane jest setkami tysięcy przepisów. O ile w cywilizacji łacińskiej życie społeczne kształtuje się oddolnie i oparte jest na autonomii, na samorządach prowincji i stanów, na samorządach terytorialnych i zawodowych, gdzie występuje jedność w rozmaitości, która daje możliwość pojawienia się różnorodnych form samo-rządzenia się społeczności różnych i na różnym poziomie, o tyle w wypadku Unii mamy do czynienia z pozornym otwarciem na samorządy. Są one tak mocno skrępowane przepisami, poczynając od samorządów terytorialnych a kończąc na parlamencie ogólnopaństwowym, że znajdując się w obrębie Unii tracą niemal zupełnie samodzielność. Samorządność w Unii Europejskiej jest pozorna.
Mając na względzie niektóre tylko cechy charakteryzujące cywilizację, wedle której organizowana jest Unia Europejska, można od razu zauważyć, że nie są to cechy cywilizacji łacińskiej. Jest to natomiast nękający Europę już od wieków "kwas bizantynizmu", który najpierw zaraził Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego (za Ottona I), następnie, zwłaszcza niemiecki, protestantyzm, a później oświecenie; wzorcową zaś realizacją bizantynizmu były Prusy.
Współczesny bizantynizm opiera się na wszechpotężnej biurokracji, legalizmie, etatyzmie, mechanizmie, których skuteczność zwielokrotniona została poprzez bezprecedensowe zastosowanie komputerów. Struktury polityczne stoją ponad moralnością i ponad religią, miejsce społeczności złożonej z osób (których szczytowym wykwitem są narody) zajmuje gromada-masa, zwana zasobami ludzkimi. Jednak w odróżnieniu od bizantynizmu, cezaropapizm unijny dąży najpierw do dechrystianizacji, a następnie do ateizacji społeczeństwa europejskiego. Pod tym względem Unia Europejska stanowi dziedzictwo antyklerykalnego oświecenia i "bezbożnego komunizmu". W dalszej perspektywie prowadzić może nawet do totalitaryzmu*.
Wbrew hałasom, naciskom i propagandzie, na problem integracji europejskiej patrzeć należy nie tylko przez pryzmat polityczny czy gospodarczy, ale nade wszystko cywilizacyjny. Jako Polacy tworzymy naród o swoistej polskiej kulturze, która powstała i rozwijała się w ramach cywilizacji łacińskiej. Unia Europejska jest cywilizacyjnie nam obca i dlatego wobec procesu integracji musimy zachować jak najdalej idącą ostrożność.
---------------------------------
* [przypis autora] Na nowe formy totalitaryzmu zwracał niejednokrotnie uwagę Ojciec Święty. W encyklice Centesimus annus pisze: "Tak więc nowoczesny totalitaryzm wyrasta z negacji transcendentnej godności osoby ludzkiej, będącej widzialnym obrazem Boga niewidzialnego i właśnie dlatego z samej swej natury podmiotem praw, których nikt nie może naruszać: ani jednostka czy grupa, czy też klasa, Naród lub Państwo. Nie może tego czynić nawet większość danego społeczeństwa, zwracając się przeciwko mniejszości, spychając ją na margines, uciskając wyzyskując czy usiłując ją unicestwić (44)". "Państwo totalitarne dąży również do wchłonięcia Narodu, społeczeństwa, rodziny, wspólnot religijnych i poszczególnych osób (45)."