Siedem grzechów głównych
PowiększSiedem grzechów głównych - obraz Hieronima Boscha
PowiększArtykuł pochodzi z 13/14 numeru Tygodnika FORUM. W kioskach od poniedziałku, 29 marca.
Czytaj także
Wenecja przyciąga pisarzy. Niedawno spotkało się tu dwóch gigantów z różnych krajów, ale jednego...
Rozterki w Elsynorze
W każdej ze swych wielkich tragedii Szekspir zadaje nam, zwykle prawie na samym początku, pytanie, na które niebywale trudno odpowiedzieć. Na przykład: dlaczego król Lear nie wierzy Kordelii? Jest przecież jego ukochaną córką, która nie boi się rozmawiać z nim szczerze, bez upiększania prawdy. Skoro są ze sobą tak blisko, niemożliwe, żeby pierwszy raz mówiła z nim tak otwarcie. Z całą pewnością król zna dobrze swoją córkę i jej charakter. Dlaczego więc skazuje ją na wygnanie, wierząc w kłamstwa Goneril i Regan? Albo dlaczego Otello wierzy Jagonowi i odwraca się od ukochanej Desdemony? Przecież Jago nawet mu nie pokazuje chusteczki, która rzekomo ją kompromituje. Otello zabija żonę tylko dlatego, że Jago mu mówi, iż ten dowód zdrady istnieje.
Na takie pytania można udzielić wielu różnych odpowiedzi: Lear jest zbyt dumny (a więc winny grzechu Superbii), żeby wysłuchać prawdy z ust Cordelii. Albo zbyt stary. Gniew (Ira) Otella zbyt łatwo dochodzi do głosu; być może tak naprawdę nie kocha Desdemony, lecz traktuje ją jako zdobycz, aspekt swojej godności (znowu Superbia w sensie Amour Propre, czyli miłość własna), zatem gdy jej wierność zostaje zakwestionowana, to on jest zhańbiony i musi zmyć plamę na honorze. Żadna z tych odpowiedzi nie jest stuprocentowo trafna, żadna nie jest stuprocentowo błędna, ale jeśli nie wybierzemy którejś z nich, dramatu nie sposób wystawić.
Parę lat temu namówiłem Christophera Hitchensa do głupawej zabawy literackiej, która polega na nadawaniu dziełom Szekspira nowych tytułów w duchu powieści Roberta Ludluma („Transakcja Rhinemanna”, „Tożsamość Bourne'a”, „Pakt Holcrofta”, czyli, ogólnie rzecz biorąc, „Ktoś” albo „Coś gdzieś”). W ten sposób zamiast „Kupca weneckiego” mamy „Interesy na moście Rialto”, zamiast „Otella” będzie „Afera z chusteczką”, zamiast „Makbeta” - „Zalesianie Dunsinane”. A „Hamlet”, wiadomo, stałby się „Rozterkami w Elsynorze”.
W „Hamlecie” rzecz dotyczy wahań księcia Danii, który zwleka z działaniem tak długo, że wyszło z tego najdłuższe dzieło Szekspira. Dlaczego, kiedy duch ojca wyjawia okoliczności śmierci, Hamlet wciąż odkłada zemstę? Skąd tyle niepewności i niezdecydowania? W tym wypadku autor sam udziela odpowiedzi - Hamlet jest ofiarą lenistwa:
„Od niedawna - choć nie wiem czemu - utraciłem całą radość i porzuciłem wszystkie ulubione zajęcia, co tak silnie wpłynęło na me usposobienie, że rozciągający się naokół nas ten piękny obraz, ziemia, wydaje mi się jałowym przylądkiem, a najdoskonalsza, rozwieszona nad nami opona, to przestworze, spójrzcie, to dumne sklepienie firmamentu, ów majestatyczny dach ozdobiony złotymi ogniami, cóż, wydaje mi się jedynie plugawym nagromadzeniem oparów niosących zarazę. Jakim dziełem jest człowiek! Jak szlachetnie rozumującym! O jak nieskończonych możliwościach! W kształcie i ruchach jak doskonale zgodny ze swym przeznaczeniem i zachwycający! Jak anielski w postępkach swych! Pojmowaniem jest podobny Bogu! Jest on urodą świata i najdoskonalszym wzorem dla wszystkich zwierząt! A jednak, dla mnie, czym jest ów proch najczystszy? Człowiek nie raduje mnie, mężczyzna ani kobieta...” (tłum. Maciej Słomczyński).
To Accidia lub inaczej Acedia paraliżuje Hamleta, rozpaczliwy bezwład, depresja kliniczna, która unicestwia duszę, a którą wywołuje wstrząs egzystencjalny. Jaki odczuwamy wtedy, gdy się dowiadujemy, że wuj zabił naszego ojca, a potem poślubił naszą matkę. Jeśli coś takiego mielibyśmy postrzegać jako grzech, wynikałoby, że Hamlet zasłużył na śmierć, bo był grzesznikiem. Jednak Szekspir budzi w nas inne uczucia. Jako autor na ogół niezbyt religijny, rezygnuje z potępienia swego bohatera i zamiast tego raczy nas ze wszech miar świecką tragedią.
Za i przeciw
Ogólnie rzecz ujmując, literatura nie traktuje lenistwa przychylnie:
w „Boskiej komedii”ν Dante pisze, że ci, którzy niczego nie osiągnęli w życiu, nie są nawet godni, aby wpuścić ich do Piekła.
„Otium,ν Catulle, tibi molestum est. Otio exsultas nimiumque gestis. Otium et reges prius et beatas perdidit urbes”. (Bezczynność twoja to zwiastun kłopotów, Katullusie. Zbyt wielką czerpiesz z niej radość i zachwyt. Bezczynność zgubiła pierwej królów i zamożne miasta, fragment wierszu Kattullusa - rzymskiego poety żyjącego w I w. p.n.e. - przyp. FORUM).
Michał z Montaigne chwali cesarza Wespazjana za to, że rządził swym imperium nawet wtedy, gdy już leżał na łożu śmierci. („Cesarz, rzekł on, umrzeć musi na stojąco. Żaden przewodnik nie piastuje swego urzędu, trwając w bezruchu”).
w powieści Josepha Conrada „Murzyn z załogi Narcyza” tytułowy bohater James Wait, czarny marynarz z Indii Zachodnich, który zapada na śmiertelną gruźlicę w trakcie rejsu swego statku z Bombaju do Londynu, na pytanie, dlaczego wybrał się w taką podróż, skoro wiedział, że niedomaga, udziela słynnej odpowiedzi: „Muszę żyć, póki nie umrę, czyż nie tak?”.
„Żaden przewodnik nie piastuje swego urzędu, trwając w bezruchu. Muszę żyć, póki nie umrę”. U Michała z Montaigne i Conrada, podobnie jak u Dantego i Katullusa, lenistwo jest niezmiernie odrażające. Działanie stanowi dobro, bezczynność to zło. Koniec, kropka.
zauważmy jednak, że Michał z Montaigne, autor traktatu przeciw próżniactwu, sam siebie oskarżał o lenistwo, twierdząc, że właśnie z tej przyczyny pisze krótkie traktaty, a nie sążniste księgi.
tak oto dochodzimy do De Quinceya, angielskiego opiumisty, który w ogóle nie wstydził się swojego lenistwa i uznawał zażywanie opium i halucynacje nim wywołane za „pożyteczne i pouczające”. Skromnie określał się mianem „filozofa” i „istoty intelektualnej”, nie wykazując najmniejszego poczucia winy. W opisach jego opiumowych snów - całkiem ładnych - było dość fantazji, by zadowolić najwybredniejszego miłośnika gotyckiej atmosfery. Potem jednak mówi o Azji Południowej, miejscu mego urodzenia, że jest okrutna, że jej kultura przejmuje go dreszczem, że w tych regionach istota ludzka jest chwastem. Przez jego usta przemawia człowiek, nie narkotyk: „Przeraża mnie tamtejszy sposób życia, maniery, bariera największego wstrętu i brak współczucia odgradzające nas za sprawą uczuć głębszych, niżbym potrafił to przeanalizować. Wolałbym żyć wśród wariatów lub dzikich zwierząt” - mówi nam, mówi mnie. Po tych rewelacjach opowieści o jego halucynacjach wydają się osobliwie nieciekawe mimo obecności małp, papug, bogów, którzy się w nich pojawiają, nie mówiąc już o słynnym wyszczerzonym krokodylu, który nieustannie go prześladuje - symbolu całego Orientu, który budził w nim wstręt. Problem nie tkwi w narkotyku, lecz w człowieku. Jak mówi stary marynarz Singleton w „Murzynie z załogi Narcyza”: „Statki są w porządku. Ale ludzie na nich! Gorszym są grzechem niż grzechy główne. A bigoteria zajmuje czołowe miejsce na tej liście”.
Obłomowszczyzna
Oczywiście najlepszy, najbardziej wymowny, najzabawniejszy i najdonioślejszy przykład lenistwa - bez którego żadne omówienie tego tematu nie byłoby kompletne - można ująć w jednym słowie: Obłomow. Ilja Iljicz Obłomow, największy leń ze wszystkich bezczynnych ziemian XIX-wiecznej Rosji i zarazem tytułowy bohater - a owszem, bohater! - powieści Iwana Aleksandrowicza Gonczarowa, jest idealnym przeciwieństwem cierpiącego na bezsenność Marcela Prousta.
Wiemy, że Marcel przez długi okres wcześnie chodził do łóżka, sumiennie pisząc dziesiątki stronic zapełnionych długimi zdaniami, żeby zasnąć. W odróżnieniu od tego Obłomow przez cały dzień wyleguje się w łóżku, czasem drzemiąc, czasem będąc przytomny; pochłania 150 stron nie po to, żeby zasnąć, ale żeby móc wstać. Gdy wreszcie zmuszony jest dźwignąć się z pościeli, nie spowijają go kojące kadencje Proustowskich zdań; nie jest rozmarzony, ale zły, a powód jego złości wydaje się oczywisty. Winę ponosi służący Zachar, który wreszcie stracił cierpliwość do swojego gnuśnego pana. Wściekłość Obłomowa wyraża się w krótkich bezpośrednich zdaniach, krzykach i niezdarnej próbie wymierzenia kary cielesnej.
Doskonale rozumiemy lenistwo Obłomowa - jego obłomowszczyznę, jego obłomowizm, jego obłomowitozę - jako następstwo cieplarnianego, bezpłodnego dzieciństwa albo jako metaforę upadku i apatii klasy panującej, którą reprezentuje. Jednak tak wąska egzegeza pomija rzecz najważniejszą: że mały Obłomow mieszka w każdym z nas, że pragniemy, by pozwolono nam obumierać w ten sposób przez resztę życia, by uwolniono nas od odpowiedzialności i trosk, byśmy mogli być - o, tak! - szczęśliwymi pasożytami.
Obłomow zdaje sobie sprawę, że jego położona daleko posiadłość przeżywa trudności, że powinien się zająć jej finansami, że powinien, naprawdę powinien, przebyć ponad tysiąc kilometrów, by na miejscu zadbać o wszystko. Ale nie! Niczym Bartleby, jego amerykański prekursor, woli bezczynność. I znów, choć jest zakochany, a młoda Olga to zachwycająca panna i naprawdę powinien się ożenić, odkłada decyzję, aż to ona za niego ją podejmuje, zrywając zaręczyny. Jest zwlekającym Hamletem i Bartlebym, jest każdym z nas. Patrzymy na świat i też pragniemy się schować. Obłomow chowa się za nas. Patrzymy na płeć przeciwną i czujemy się obezwładnieni. Obłomow wycofuje się w naszym imieniu. Zdajemy sobie sprawę ze swoich problemów, ale pragniemy odsunąć je jak najdalej od siebie. Obłomow odsuwa problemy daleko, nie chce się z nimi skonfrontować, a my pragnęlibyśmy postąpić tak samo, tyle że nie możemy. Obłomowszczyzna usprawiedliwia i tłumaczy nasze lenistwo.
Linda Evangelista
Linda jest supermodelką. A właściwie supersupermodelką. Oto ważne informacje na jej temat:
w branży nazywają ją Kameleonem, ale nie zachowuje się podstępnie jak jaszczurka.
kiedyś nazwano ją założycielką „związku zawodowego” supermodelek, lecz tak naprawdę żadne takie stowarzyszenie nie istnieje.
w 1990 r. powiedziała Jonathanowi Van Meterowi, dziennikarzowi „Vogue'a”: My (supermodelki) nie budzimy się za mniej niż dziesięć tysięcy dolarów dziennie. Często błędnie przytacza się to zdanie jako: Nie wstajemy z łóżka za mniej niż dziesięć tysięcy dolarów dziennie.
niezależnie od tego, którą z wersji tej wypowiedzi wybierzemy, łączą się w niej trzy z siedmiu grzechów głównych: Superbia, Avaritia i Accidia, a więc pycha, chciwość i lenistwo, podczas gdy normalna reakcja na te słowa, a nawet na samą Lindę Evangelistę, może łączyć Luxurię, Invidię i Irę, czyli pożądanie, zazdrość i gniew. Nie ma tylko Guli, a więc łakomstwa. Ale i tak jest nieźle!
Obłomow i Linda Evangelista
Wyobrażam ich sobie, jak leżą obok siebie w osobnych łóżkach w wypełnionej światłem i kwiatowymi perfumami sypialni w stylu rokoko. Obłomow ze wszystkich sił stara się nie czytać doniesień o pilnych problemach natury finansowej, które przynosi mu służący. Linda udaje, że śpi, w rzeczywistości czeka na telefon z ofertą pracy za ponad dziesięć tysięcy dolarów, żeby mogła wstać. Dzwoni telefon. Okazuje się, że propozycja przeznaczona jest dla Obłomowa.
Dostanie dziesięć tysięcy pod warunkiem, że wstanie z łóżka. Zaoferowana kwota jest na tyle duża, że spłaciłby długi obciążające jego posiadłość i mógłby sobie dalej beztrosko leżeć. Odrzuca jednak propozycję. - Nie mam ochoty - mówi. Oboje pozostają w łóżkach. Obłomow jest zadowolony i senny. Linda czuje się nieszczęśliwa i spięta, wybałusza oczy. Ale, jak powiedział Heraklit, charakter człowieka jest jego przeznaczeniem, więc oboje znajdują się w sidłach tego straszliwego fatum, jakim jest bycie sobą. Dzień upływa leniwie. - Leżymy tutaj - mówią cicho, niemalże przywołując słowa Marcina Lutra z soboru w Wormacji: Nie mogę inaczej. Nie poruszają się. Służący Zachar przynosi jedzenie na pogiętej srebrnej tacy. Ale oni, z różnych powodów, trwają w Accidii, grzechu lenistwa. Linda - ponieważ nie doczekała się telefonu, Obłomow - pomimo tego, że się doczekał, więc nie zamierzają jeść.
Salman Rushdie (ur. w 1947 r. w Bombaju), brytyjski pisarz i eseista pochodzenia hinduskiego. Po niezauważonym debiucie („Grimus”, 1975) zdobył rozgłos powieścią „Dzieci północy” (1981), za którą otrzymał Nagrodę Bookera. W 1989 r. publikacja jego „Szatańskich wersetów” wywołała protesty wielu społeczności muzułmańskich, dopatrujących się w niej parodii Koranu. Irański przywódca ajatollah Chomeini rzucił klątwę na pisarza i wezwał do zabicia go, wyznaczając nagrodę za jego głowę. Przez pewien czas Rushdie musiał żyć w ukryciu. W 1998 r. rząd Iranu zdystansował się od fatwy, ale nigdy nie została oficjalnie wycofana. Do innych książek pisarza należą m.in. „Ostatnie westchnienie Maurów”, „Furia”, „Ziemia pod jej stopami”, „Czarodziejka z Florencji”. W 2007 r. Rushdie otrzymał brytyjski tytuł szlachecki, co ponownie wywołało oburzenie świata islamu.
Więcej pod adresem http://www.polityka.pl/swiat/tygodnikforum/1504590,2,siedem-grzechow-glownych.read#ixzz2rJMjVWT9