Siedem grzechów głównych klienta - spojrzenie sprzedawcy
Klientem jest każdy z nas, na co dzień. Ale niektórzy są także sprzedawcami. I ci muszą znosić to, co określam mianem siedmiu grzechów głównych klienta.
W dzisiejszych realiach w relacji klient - sprzedawca ten pierwszy urósł (głównie we własnym mniemaniu) do rangi pana i władcy, któremu wolno wszystko, a sprzedawca stanowi dla niego tylko uosobienie pokornego sługi, który nie ma żadnych praw, by się przeciwstawić. Sprzedawca jest jedynie po to, by uszczęśliwić klienta.
Od dłuższego czasu pracuję w handlu, wcześniej w usługach, a do tego zebrałem wiele relacji od innych sprzedawców, by stworzyć listę siedmiu grzechów głównych klienta.
I jaki obraz wyłania się w konkluzji tych rozważań? Niestety nie najlepszy i to głównie dla nas, sprzedawców.
Siedem grzechów głównych klienta.
1. Klient zawsze ma rację
Nie można klientowi zarzucić, że nie zna się na produkcie, który chce kupić. On wie, a do tego wie o wiele lepiej od sprzedawcy. Nawet, kiedy zapyta go o kwestie techniczne danego produktu, to tylko w jednym celu - aby potwierdził on wyobrażenie klienta. Nieważne, czy jest to wyobrażenie słuszne, czy nie.
Jeśli sprzedawca podważy argumenty klienta bądź im zaprzeczy, to tylko po to, aby świadomie wprowadzić go w błąd, a najprawdopodobniej zaproponować znacznie droższy produkt. Ponieważ zapewne ma prowizję od utargu, albo stara sie o tytuł pracownika miesiąca. Ale na pewno nie po to, by klient wyszedł z satysfakcjonującym go produktem, dobranym do indywidualnych potrzeb, który sprawdzi sie w późniejszym użytkowaniu.
2. Klient zna się na przepisach
A jeśli sprzedawca twierdzi coś przeciwnego, to zapewne w celu oszukania klienta i pozbawienia go jego praw. Jeśli klient wie np., że ustawa o prawach konsumenta narzuca przymus przyjmowania zwrotów, to sprzedawca twierdzący inaczej niewątpliwie łamie prawo i od razu powinni go zamknąć, albo przynajmniej zwolnić, bo nie tylko jest niekompetentny, ale jeszcze złośliwy lub chamski.
Jeśli sprzedawca twierdzi, że nie może zmienić opinii rzeczoznawcy dotyczącej zgłoszenia reklamacyjnego ( np. w przypadku nieuznania reklamacji przez rzeczoznawcę) - to też robi to z zawiści, bo chce klienta pozbawić jego praw konsumenckich. Nawet, jeśli sprzedawca sam proponuje klientowi skierowanie sprawy do Federacji Konsumenta - odpowiedniego organu prawnego do załatwiania takich spraw, to jest nieważne. Sprzedawca jest po prostu złośliwy.
3. Sprzedawca nie ma prawa poczuć się urażony
Nawet, jeśli klient go zwyzywa. Jeśli użyje słów wulgarnych, wszelkiego rodzaju epitetów, które urażą godność osobistą sprzedawcy, ten ma prawo jedynie pochylić głowę i co najwyżej przyznać się do winy. Ponieważ jego riposta, choćby nie wiem, jak uprzejma, spotkać się może z przykrymi konsekwencjami, a nawet doprowadzić do utraty pracy. Poza tym sprzedawca z racji wykonywanego zawodu ma być miły dla klienta. Choćby nie wiem, co.
4. Rabaty są wszędzie, ale sprzedawca nie chce ich dawać
Jeśli sprzedawca nie udziela rabatu, to znaczy, że nie chce, a nie, że nie ma możliwości. A jeśli nie daje tzw. "gratisu" to tylko z tego względu, że zagarnia go dla siebie.
Ponieważ, jeśli klient kupuje np. dwie rzeczy w sklepie wyprzedażowym, to powinien dostać co najmniej trzydzieści procent, albo chociaż jedną rzecz za darmo. W końcu jest Klientem i nieważne, że to sklep wyprzedażowy, że ceny już są obniżone, że właściciele sklepu nie aprobowali żadnego systemu rabatowego. Jest za drogo i już. Powinno być taniej.
5. Sprzedawca najlepszy towar chowa dla siebie
Jeśli sprzedawca mówi, że nie ma rozmiaru, to znaczy, że jest, ale sprzedawca już go schował dla siebie. Albo dla kolegi. Albo po prostu nie sprzeda, bo tak, bo taki ma właśnie kaprys.
I nie stoi przecież dziesięciu godzin po to, by towar sprzedać, ale w tym celu, by świetnie się bawić okłamując klientów, chowając towar na magazynie, albo pod ladą.
6. Klienta nie obowiązują godziny otwarcia sklepu
Jeśli klient ma ochotę na zakupy dwie minuty przed zamknięciem, to sprzedawca powinien być wdzięczny i z tej wdzięczności zostać dłużej, choćby i godzinę. Bo przecież on nie czuje zmęczenia, nie chciałby iść do domu, nie ma rodziny, a całym jego życiem jest praca. I powinien się cieszyć, że klient robi wszystko, aby pomóc mu zarobić.
7. Klient sam sobie poradzi
Nawet, jeśli czegoś nie może dosięgnąć, znaleźć, to odmówi przyjęcia pomocy. Zwykle tylko ogląda. I robi bałagan, ale przecież sprzedawca jest od tego, by po kliencie sprzątać. I co z tego, że pomoc sprzedawcy ułatwiła by sprawę klientowi i pozwoliłaby utrzymać porządek. Jeszcze sprzedawca nie miałby co robić, kiedy klient sklep opuści. A skoro bierze za to pieniądze - zwykle podstępem wyłudzone od klienta - to niech na nie zapracuje.
Obraz, jaki tu nakreśliłem jest z pewnością znacznym uogólnieniem zjawiska, a wielu klientów jest naprawdę miłych i uprzejmych, rozumiejących pracę sprzedawcy i potrafiący ją uszanować.
I vice versa - zdarzają się sprzedawcy, którzy minęli się z powołaniem. Są nieuprzejmi, ignorują klienta i usiłują "wcisnąć" mu jak najwięcej i jak najdrożej. Znam to z autopsji, bo sam zetknąłem się z takimi przypadkami nachalności, zwykle w sklepach sieciowych.
Jednak wymienione przeze mnie "grzechy główne" są - niestety - częstym standardem w polskich sklepach. I tylko ktoś, kto w handlu pracował, bądź pracuje, zrozumie moje gorzkie zarzuty wobec zachowań klientów.
Na zakończenie proponuję utworzenie przez klientów listy siedmiu grzechów głównych sprzedawcy, abyśmy poznali także spojrzenie drugiej strony, a nam wszystkim życzę udanych zakupów, dobrych klientów i kompetentnych sprzedawców.