DUSZA I DUCH
Jessie Penn-Lewis
Spis treści
Słowo wstępne
1. Dusza i duch (Hbr. 4.12)
1.1. „Dusza” (psyche) i jej funkcje
1.2. Upadek człowieka
2. „Cielesny chrześcijanin”
2.1. Zbawienie Krzyża
3. „Człowiek duszy”
3.1. Dusza a moce ciemności
4. Jak oddziela się „duszę” i „ducha”
4.1. Krzyż a afekty duszy
4.2. Krzyż a duszewna interesowność
4.3. Krzyż a duszewne pojmowanie rzeczy ziemskich
4.4. Krzyż a duszewna miłość własna
4.5. Ścieżka wolności
5. Chrześcijanin duchowy (pneumatikos)
5.1. Jak człowiek duszewny staje się duchowym
5.2. Prawo życia ducha
5.3. Aby postępować według ducha
5.4. Człowiek duchowy jest „dorosły” w Chrystusie
5.5. Człowiek duchowy jest „udoskonalony w miłości”
5.6. Człowiek duchowy „chodzi w światłości”
5.7. Duchowy człowiek a „ciało duchowe”
5.8. Pewne niebezpieczeństwa duchowego człowieka
Przypisy
Jessie Penn-Lewis (1861 - 1927) to autorka mało znana wśród polskich chrześcijan, lecz znana w anglo-języcznych kręgach. Napisała wiele książek, m.in. cytowane w tym opracowaniu znane dzieło „War on the Saints”, w którym dzieli się swoim uwagami na temat przebudzenia w Walii w 1904 r. (przebudzenie to również opisała w „The Awakening in Wales”). Książka powstała w wyniku dłuższego kontaktu z Evanem Robertsem - duchowym przywódcą przebudzenia.
Inne tytuły: „The Story of Job”, „The Cross of calvary and Its Message”, „Thy Hidden Ones”, „The Centrality of the Cross”, „The Warfare with Satan and The Way of Victory”, „Much Fruit”, „The Pathway to Life in God”, „The Conquest of Canaan”, „Power for Service”, „Dying to Live”, „Prayer and Evangelism”, „Life in the Spirit”, „The Spiritual Warfare”, „The Climax of The Risen Life”, All Things New”, „Face to Face”, „Communion with God”.
Tytuł oryginału: „SOUL AND SPIRIT”
Copyright by Czytelnia Chrześcijanina, 1998
Słowo wstępne
Oddając tę pracę w ręce szerszemu gronu czytelników świadomi jesteśmy, że temat poruszany w niniejszym opracowaniu jest słabo lub prawie wcale nie omawiany na łamach chrześcijańskich publikacji. Wyjątek stanowi tu praca brata Watchmana Nee pt. „Uwolnienie ducha”, która to naszym skromnym zdaniem w połączeniu z książką Jessie Penn-Lewis, pozwala poznać zagadnienie duszy i ducha oraz ich rozdzielenia w pełniejszym świetle.
Mamy nadzieję, że przy prawie powszechnym spłyceniu duchowego życia współczesnych wierzących znajdzie się grupa osób na tyle pragnących i miłujących Pana, że przedstawione tutaj rozważania będą dla nich impulsem ku szukaniu głębszego doświadczenia w Chrystusie. T. Austin Sparks powiedział: „Niezależnie od tego, czy jesteśmy w stanie to zaakceptować, czy też nie, faktem jest, że jeśli w pełni pójdziemy za Bogiem, to wszystkie siły i zdolności naszej duszy do poznawania, zrozumienia, odczuwania i działania bezwarunkowo się skończą. I w takiej sytuacji stajemy się oszołomieni, oślepieni, zdrętwiali i bezsilni. Wówczas jedynie nowe, dalsze Boże poznanie, zniewolenie i moc będą w stanie poruszyć nas do przodu i utrzymać w tym postępie. Wtedy będziemy musieli powiedzieć do naszej duszy: „Spocznij jedynie w Bogu, duszo moja” - Ps.62.6 (BT), oraz: „Duszo moja pójdź ze mną za Panem”. Lecz cóż za radość i siła przychodzi wówczas, gdy dusza zostaje zmuszona poddać się duchowi, i można dostrzec mądrość i chwałę pochodzącą z góry przez, to że duch doszedł do swoich praw. Wtedy też dzieje się tak, że „wielbi dusza moja Pana i rozradował się duch mój w Bogu Zbawicielu moim” - (Łuk.1.46-47). Duch rozradował się dusza wielbi - zwróćmy uwagę na użyte czasy. Tak więc dla przeżywania pełni ... dusza jest nieodzowna, lecz musi ona być przeprowadzona przez ciemność i śmierć własnych zdolności, aby poznać wyższą i głębszą rzeczywistość, w której duch jest głównym organem i mocą” - (T. Austin Sparks, „Kim jest człowiek”)
Niech takie cechy jak pokora, osobiste uniżenie, wyparcie się własnego „ja” przeciwstawione zostaną, całej sferze nie poddanej i niezłamanej duszy, niosącej podziały i kłótnie wśród dzieci Bożych, tak by duch zajął właściwe dla siebie miejsce ku osiągnięciu Bożego celu w nas, dla chwały samego Pana i Jego Kościoła. Oby Pan przywiódł do doświadczalnego poznania tej prawdy wszystkich czytających to przesłanie.
Wydawca
1. Dusza i duch (Hbr. 4.12)
Bardzo rozpowszechniona jest ignorancja chrześcijan odnośnie rozróżnienia pomiędzy „duszą” a „duchem”, a jest to pierwotną przyczyną braku pełnego wzrostu w życiu duchowym wielu oddanych i poważnych wierzących. G.H. Pember pokazuje przyczynę tej ignorancji, jest nią popularne wyrażenie „dusza i ciało”, stanowiące niedostatek językowy. Mówi on, że chociaż mamy rzeczowniki „duch i dusza” - to zbyt często traktowane są one jako synonimy - ponieważ nie mamy przymiotnika od tego ostatniego. W konsekwencji ominięcia tego przymiotnika zniknęła niemal trzyczęściowa natura człowieka w Biblii, gdzie greckie słowo „odnoszący się do duszy” jest czasem oddawane jako „naturalny”, a czasem „zmysłowy” (patrz: 1Kor.2.14; Jak.3.15; Judy 19). Znawcy greki wiedzą oczywiście dobrze o różnicy między tymi słowami, które w oryginale odpowiadają duchowi - pneuma, duszy - psyche i ciału - sarx. Ale dla większości chrześcijan te rozróżnienia są zakryte, co w rezultacie czyni ich niezdolnymi do praktycznego rozróżnienia tych odmiennych rzeczy. Od tego jednak żywotnie zależy ich pokój. Potrzeba wiedzy staje się czymś więcej niż akademicką. Jest to ważne, gdyż upadły archanioł obdarzony ponad ludzką mądrością, zna wyposażenie ludzi i obecnie jako anioł światłości przynosi wszystkie moce wiedzy, które posiada, by podrabiać działanie Ducha Świętego, tworząc w dziedzinie duszy tak doskonałe imitacje czystego życia Ducha Bożego zamieszkującego w ludzkim duchu, że nawet najgorliwsi chrześcijanie są podatni na zwiedzenie. Dlatego konieczne jest, by rozpowszechniać wśród najmłodszych wiernych zrozumienie biblijnej różnicy między duszą a duchem i czynić to w jak najjaśniejszy sposób na podstawie Słowa Bożego.
Autorka nie próbuje zaspokoić potrzeb tych, którzy mogą sięgnąć bezpośrednio do greckiego Nowego Testamentu i studiować go. Chcę pomóc tym, którzy potrzebują pomocy, gdy gorliwe szukają działania Ducha Świętego dla uchwycenia prawdy i otrzymania duchowego zrozumienia faktów duchowych przedstawionych w Piśmie Świętym jako koniecznych dla wzrastania w życiu i pobożności. Pozwólmy teraz czytelnikowi na przerwę i przyjęcie aktem wiary obietnicy z Ewangelii Jana 14.26: „Duch Święty ... nauczy was wszystkiego” i Jan 16.13: „...wprowadzi was we wszelką prawdę...” z zaufaniem, że Duch Boży wypełni swą funkcję wobec zdolnego do nauki dziecka Bożego. Duch Święty potrafi praktycznie nauczyć rozróżnienia pomiędzy „duszą i duchem”, nawet bez intelektualnej znajomości tej prawdy. I vice versa, naukowiec może widzieć różnicę wyrażoną w grece, nie wiedząc tego wszystkiego, co te słowa oznaczają doświadczalnie - tzn. mieć tę prawdę we władzy umysłu, zamiast ducha, a wtedy jest to tylko literą Słowa bez ducha. Co więcej, wierzący, którego Duch Święty nauczył eksperymentalnie rozdzielenia „duszy od ducha”, zanim inteligencją uchwycił różnicę, jest bardziej zdolny zrozumieć i „prawidłowo podzielić Słowo Prawdy”, niż czytelnik greki nie znający Boga. Gdyż u podstaw słów Pisma są prawdy duchowe, których nie może zrozumieć człowiek naturalny - tzn. człowiek „należący do duszy” (dosł.1Kor.2.14) - albowiem poznane może to być tylko przez objawienie (1Kor.2.10-12). Ale najpierw o brakującym przymiotniku. G.H. Pember mówi, że czyni się próby używania greckiego słowa „psyche” dla wyrażenia w angielskim „psychic” przymiotnika dla słowa „dusza”. Jednak słowo to, jest zbyt greckie, że tak się wyrażę, aby je zalecać do powszechnego użytku. W powiązaniu z Jak.3.15, Pember używa słowa „duszewny” i jest to chyba bliższe temu, jakby należało to oddać. Stockmayer także używa tego samego słowa - „duszewny” - na oznaczenie tego co „odnosi się do duszy”, ponieważ mówi w odniesieniu do 1Kor.2.14, że tak oddaje to tekst grecki - „dusza człowiek” lub „duszewny człowiek”. Jak duchowy jest przymiotnikiem od ducha, tak duszewny jest przymiotnikiem od duszy.
Słowo „duszewny” zostać by mogło powszechnie zaakceptowanym słowem przez angielskich czytelników jako brakujący przymiotnik, co pozwoliłoby nam mówić o duszewnym jak również o duchowym (1Kor.3.1) albo zmysłowym (cielesnym) chrześcijaninie w znaczeniu bardziej zrozumiałym. W tym celu będzie też ono używane w niniejszym traktacie. W sprawie rozróżnienia między duszą a duchem Gall zwraca uwagę, że nie tyko w języku angielskim robi się różnicę, ale w każdym języku klasycznym poczynając od hebrajskiego. W angielskim Nowym Testamencie tylko dwa fragmenty dają wyraźne rozróżnienie: Hbr. 4.12 „oddzielenie duszy i ducha” i 1Tes.5.23 „uświęcajcie się, ducha, duszę i ciało”. Te dwa jednak wystarczają, by angielski czytelnik mógł zobaczyć, że człowiek jest trzyczęściowy, a nie jest tylko duszą i ciałem.
1.1. „Dusza” (psyche) i jej funkcje
Następnym punktem do rozważania jest kwestia: czym jest dusza w odróżnieniu od ducha i jakie są jej funkcje? Tutaj pewne cytaty z innych autorów pomogą nam, zanim zwrócimy się do Pisma, odkryć, co apostoł miał na myśli przez użycie wyrażenia „rozdzielenie duszy i ducha” i w ten sposób jasno zrozumieć, jak mogą być „duch, dusza i ciało” uświęcone i zachowane bez nagany na przyjście Pana. Tertulian, jeden z Ojców Kościoła piszący we wczesnych stuleciach chrześcijaństwa nazywa ciało lub jestestwo fizyczne „ciałem duszy”, a duszę „naczyniem ducha”. Dusza stoi pomiędzy duchem a ciałem, gdyż bezpośrednia komunikacja między duchem a ciałem jest niemożliwa; ich związek może się dokonywać za pośrednictwem medium - dusza jest tym medium (Pember- Earth's Earliest Ages).
„Dusza jest miejscem spotkania, punktem jedności (unii) pomiędzy ciałem i duchem” - pisze dr Andrew Murray. „Poprzez ciało człowiek - żyjąca dusza (Rdz.2.7- hebr.) - stoi w relacji do zewnętrznego świata zmysłowego; przez „ducha stoi w relacji do świata duchowego” - (A. Murray - „The Spirit of Christ”). Pember bardzo jasno tłumaczy każdą część człowieka, kiedy mówi: „Ciało można nazwać świadomością zmysłową, duszę - świadomością siebie (samoświadomość), ducha - świadomością Boga”. I znowu, jak mówi: „ciało używa pięciu zmysłów”, dusza „intelektu, który pomaga nam w obecnym stanie egzystencji oraz emocji, które pochodzą od zmysłów”, podczas gdy duch jest najwyższą częścią, która przyszła bezpośrednio od Boga i jedynie przez którą możemy przybliżyć się do Niego i czcić Go. Dr A. Murray zgadza się z tym, kiedy pisze, że darami, w które dusza została wyposażona, gdy człowiek stał się „duszą żyjącą” były „świadomość, autodeterminacja lub umysł i wola”; były zaś one tylko „kształtem lub naczyniem” dla otrzymania ducha. Dr Murray mówi także, że „duch jest siedliskiem świadomości Boga, dusza - naszej samoświadomości, ciało - naszej świadomości świata. W duchu mieszka Bóg, a w duszy - ja, w ciele zaś zmysł” (jw.). Odnośnie stworzenia człowieka Pember pisze ponownie jak została uformowana trzyczęściowa istota - „Bóg najpierw uformował kształt bez zmysłów, a potem tchnął w niego `oddech życia' (Rodz.2.7 - w oryginale jest tchnienie żywotów - liczba mnoga), a to może odnosić się do faktu, że tchnienie Boże wytworzyło dwojakie życie - zmysłowe (w znaczeniu odnoszącym się do zmysłów) i duchowe ...” W odnośniku dodaje, że możliwe znaczenie użycia liczby mnogiej „oddechu żywotów” oznacza, że „tchnienie Boga stało się duchem i równocześnie poprzez jego działanie na ciało wytworzyło duszę”.
Krótko mówiąc wszyscy ci autorzy definiują praktycznie „duszę” jako siedlisko osobowości, składające się z woli i intelektu lub umysłu. Dusza to osobowa istność (jednostka osobowości) stojąca pomiędzy „duchem” otwartym na świat duchowy a ciałem otwartym na zewnętrzny świat natury i zmysłów - mając moc (władzę) wyboru, który świat zdominuje czy będzie kierował całym człowiekiem. Na przykład, kiedy Adam chodził po ogrodzie Eden dominował w nim nad duszą duch, tchnięty przez Boga (duszą tj. intelektem, umysłem, wolą). A poprzez naczynie duszy świecił i prześwietlał ziemski przybytek z gliny - ciało - czyniąc je błyszczącym od światła, nieprzenikliwym dla chłodu i upału, zdolnym doskonale spełniać cele, dla których zostało stworzone.
1. 2. Upadek człowieka
Niestety, ale to napisać trzeba - człowiek upadł i po jakimś czasie był widoczny rezultat tego upadku opisany przez samego Pana w Jego słowach: „Każde wyobrażenie myśli jego serca było wciąż tylko złe” (Rodz.6.6). „Upadek” zapewne zaczął się od intelektualnej części duszy, bo powiedziane jest, iż Ewa widziała, że „drzewo było godne pożądania, by uczynić kogoś mądrym” (Rdz.3.6.). Wezwanie węża nie zostało skierowane do naczynia glinianego, czyli zewnętrznego człowieka, gdyż ciało było wtedy doskonale zdominowane (opanowane przez Ducha), natomiast zostało zwrócone do intelektu i rozumowania człowieka oraz opierało się na bezprawnym pragnieniu postępu w wiedzy i mocy w niewidzialnej dziedzinie innego świata. „Będziecie jak Bóg” powiedział wąż, a nie „będziecie jak zwierzęta” stworzone przez Boga. Pokusą była WIEDZA i to ta sama wiedza, którą prawdopodobnie Bóg zamierzał dać we właściwym czasie, wzięta przed czasem i poza wolą Bożą. Słowa apostoła Pawła w 1Kor.1.19 dlatego są bardzo istotne w powiązaniu z tym aspektem upadku, gdyż „Słowo Krzyża” jest według apostoła mocą Bożą „niszczącą mądrość mądrych”. Skoro grzech wszedł przez drogę intelektu, to zbawienie przychodzi przez Krzyż, który burzy upadłą „mądrość” właśnie przez samą akceptację tej nowiny, gdyż głoszenie „Chrystusa ukrzyżowanego” jest dla ludzkiej mądrości „głupstwem”. (1Kor.1.18-19) W ten sposób Bóg w swej mądrości daje zbawienny sposób, który rozprawia się z przyczyną, przez którą przyszedł upadek. Dlatego Paweł pisze: „Jeżeli człowiek myśli, że jest mądry wśród was .... to dajcie mu być głupcem, by mógł stać się mądrym, gdyż mądrość świata jest głupstwem u Boga” (1Kor.3.18-19). Ponadto Ewa upadła przez poddanie się tej samej pokusie, która spowodowała upadek szatana, bo on powiedział: „Będę jak Najwyższy” (Iz.14.13-14). Kusiciel wiedział jak przyciągnąć Ewę, proponując jej coś więcej niż posiadała, ponieważ była ona ograniczona przez ciało uczynione z prochu ale miała duszę zdolną do docenienia wiedzy i wzrostu, poprzez wyższą część trzywarstwowej istoty.
Efekt upadku nie był widoczny, dokąd po latach nie została opisana kondycja rasy ludzkiej. Wskazuje nam to, że droga w dół była szybka, gdyż „mądrość”, jaką dało poznanie dobra i zła w ogrodzie Eden doszła we właściwym kierunku do ostateczności, polegającej na pełnym pogrążeniu się w „ciele”, tak, że część ludzkiej natury, którą mamy wspólną ze zwierzętami, osiągnęła przewagę. Wtedy Bóg spojrzał z góry na upadłą rasę i powiedział: „Mój Duch nie będzie mieszkać w człowieku ... gdyż zbłądziwszy stali się ciałem” (Rdz. 6.3). I jest tak, że nie tylko „śmierć zapanowała” nad upadłą rasą Adama, ale każda ludzka istota podobnie do Adama zrodzona z „ziemi, jest prochem” i jest zdominowana przez ciało, zamiast przez ducha. Dusza zaś, będąca osobowością „własną” (patrz: Łuk.9.23) jest niewolnikiem ciała i życia ziemskiego, zamiast być sługą ducha. Tak więc kondycja człowieka nieodrodzonego jest teraz taka:
jego ludzki duch jest oddzielony od Boga, upadły, wyobcowany wobec Jego życia (Ef.4.18) „bez Boga”, oddzielony od Chrystusa (Ef.2.12) i niezdolny do społeczności z nim.
dusza - intelekt, umysł, wola, samoświadomość - może rządzić nad ciałem albo
ciało w swych pragnieniach i pożądaniach może zniewalać i zdominować duszę.
Podczas gdy duch ludzki jest w ten sposób „martwy” dla Boga i w ciemności, to pozostaje w pełni aktywny poprzez umysł i ciało. W pewnych przypadkach, duchowa część nieodrodzonego człowieka może być tak wielkiej pojemności, że nawet w ciemnej kondycji przeważa nad duszą i ciałem. Wtedy o takim człowieku mówi się „duchowy” w znaczeniu, że posiada więcej „ducha” niż inni, którzy są głównie duszewni lub cieleśni. To są ci, którzy szukają kontaktu ze światem duchowym niezależnie od Świętego Bożego Ducha i stają się mediami zdolnymi do rozwijania mocy okultystycznych, osiągniętych środkami satanistycznymi, gdyż jeżeli duch ludzki nie jest odrodzony i zamieszkany przez Świętego Bożego Ducha, to jest w zgodzie z upadłymi duchami szatana i jest rządzony przez księcia mocy powietrza, który teraz działa w dzieciach nieposłuszeństwa (Ef.2.2-3)
Widzimy więc, że upadły duch człowieka, wyzuty z Boga przy upadku, pogrążył się, jeśli można tak wyrazić, w naczynie „duszy”; „dusza zaś zatopiła się w zmysłowym ciele i jest pod „władzą ciała”, jak to nazywa apostoł Paweł. Tak więc u nienawróconego „dusza uzewnętrznia się czasem przez intelekt, czasem przez zmysły, często na oba sposoby, panuje nad nim, rządząc bez dyskusji. To jest to, co Juda chce wyłożyć w swym 19-tym wersecie, który w tym miejscu należy zacytować: „To są ci, którzy powodują podziały, ludzie rządzeni przez duszę, nie mający ducha...” Fausset bardzo jasno komentuje ten fragment, gdy pisze: „przy trójstopniowym podziale człowieka... prawidłowy stan według Bożego planu polega na tym, że duch ... powinien być pierwszy i powinien rządzić duszą, która stoi pośrodku, pomiędzy ciałem i duchem, ale u ... naturalnego człowieka duch utonął w poddaniu duszy zwierzęcej, która jest ziemska w swych motywach i celach. Zmysłowi pogrążają się coraz niżej, bo ciało w nich, najniższy element ... rządzi całością” (Fausset Komentarz do Judy 19).
Przy odrodzeniu pociemniały i upadły „duch człowieka zostaje ponownie ożywiony i odnowiony” (Dr A Murray - Uwagi do „Ducha Chrystusa”). Takie jest znaczenie słów Pana do „nauczyciela Izraela”, do którego powiedział wbrew wszystkiemu co znał on z intelektualnej wiedzy religijnej: „Musicie narodzić się z góry” (Jn.3.3. także w 7), a później do swych uczniów: „Duch daje życie; ciało nic nie pomaga” (Jn.6.63). Sposób, w jaki nowe życie z góry dosięga upadłego człowieka, pokazany jest w słowach Pana: „Duch wieje gdzie chce ... tak jest z każdym narodzonym z Ducha” (Jn.3.8). Powód, dla którego Duch Boży ożywia ducha w nowym życiu podany jest u Jana 3.14 gdzie śmierć Boga-człowieka na Krzyżu zamiast grzesznika, pozwala, żeby „każdy, kto wierzy w (dosłownie w grece) Niego nie zginął ale miał życie wieczne”. Krzyż i upadek dokładnie i doskonale pasują do siebie - jedno jest lekarstwem na drugie. Najpierw przez śmierć Zbawiciela na Krzyżu musiał zostać odsunięty grzech, co umożliwiło zaistnienie sposobu przebaczenia grzesznikowi przez Świętego Boga, lecz również, dany został grzesznikowi sposób ucieczki z więzów duszy i ciała, w które wpadł. Dlatego też trzyczęściowa natura człowieka może się ponownie przystosować do dominacji ducha, z ciałem działającym tylko jako zewnętrzny i materialny kielich, instrument dla ducha za pośrednictwem duszy. Droga ucieczki jest jasna w wielu częściach Pisma, gdzie pokazuje się śmierć grzesznika wraz ze Zbawicielem. Ten sposób zastosowania wybawienia zobaczymy później, gdy będziemy rozważać pełne znaczenie Krzyża.
2. „Cielesny chrześcijanin”
„A ja nie mogłem, bracia, przemawiać do was jako do ludzi duchowych, lecz jako do ludzi cielesnych, jako do niemowląt w Chrystusie” (1Kor.3.1). Powtórzmy znowu w tym miejscu, że „dusza” jest siedzibą samoświadomości (osobowość, wola, intelekt) i stoi pomiędzy duchem - siedzibą świadomości Boga, a ciałem - siedzibą zmysłów lub świadomości świata. Gall mówi, że „dusza” czerpie swe życie, czyli moc ożywiającą od ducha (części wyższej) albo od zwierzęcia (niższej części). W łacinie słowo „dusza” brzmi anima - ożywiająca zasada ciała.
U człowieka nawróconego - tj. takiego, którego duch został odrodzony, czyli przywrócony do życia przez Ducha Bożego, przekazującego życie upadłemu człowiekowi, dusza jest opanowana z dołu, przez życie zwierzęce (tj. wspólną część człowieka ze światem zwierząt łac. anima znaczy także zwierzę - przyp. wydawcy) albo z góry przez życie duchowe. Dlatego, można powiedzieć, że są trzy klasy chrześcijan (są tylko dwie klasy ludzi: zbawieni i niezbawieni, odrodzeni i nieodrodzeni; ale różne klasy wierzących określone zależnie od wzrostu i poznania życia w Bogu) i o tych trzech klasach wierzących wyraźnie mówią Pisma:
Człowiek duchowy - zdominowany przez Ducha Bożego w nim mieszkającego, który ożywia jego odnowionego ducha.
Człowiek duszewny - zdominowany przez duszę tj. przez intelekt lub emocje.
Człowiek cielesny - zdominowany przez ciało, w cielesnych nawykach i pragnieniach tj. „we władzy ciała”
Słowo użyte w 1Kor.3.1. to nie psyche-dusza, ale sarkikos-cielesny, przymiotnik od słowa sarx z Rzym.8.7, gdzie jest napisane, że cielesny umysł jest wrogi wobec Boga. Nie jest powiedziane, że „psyche” lub życie duszewne jest wrogie wobec Boga, ale cielesny umysł. Prawdą jest, że naturalny, czyli „duszewny” człowiek nie może otrzymać lub zrozumieć spraw Ducha, ale nie jest mu przypisana wrogość po prostu dlatego, że jest duszewny! „A ja (tj. jako naturalny człowiek - człowiek duszy nie może otrzymać, więc ja - także) nie mogłem mówić wam o głębokich sprawach Bożych, tak jak mógłbym mówić do duchowych, ale zmuszony byłem mówić do was jak mówiłbym do ludzi cielesnych” (Men of flesh - Fausset) pisał Paweł w rezultacie do Koryntian, gdyż mimo, iż byli naprawdę odrodzeni - i „w Chrystusie” - nadal jednak byli zdominowani przez ciało, tak że miał prawo określić ich jako nadal „zmysłowych” lub cielesnych. Okazało się to przez manifestacje dzieł ciała w zazdrości i konflikcie, gdyż pisze on do Galacjan: „jawne są uczynki ciało, a są to: nierząd, nieczystość, wyuzdanie, bałwochwalstwo, czary ...” (Gal.5.19-21). Każdy z tych objawów widoczny u wierzącego oznacza w jakimś stopniu uczynki „sarkikos” czyli życia cielesnego, przechodzącego przez kanał duszy lub osobowości jako zazdrość, konflikt etc. Taki ktoś jest nawet nie „duszewnym” człowiekiem tj. tylko naturalnym - ale człowiekiem chodzącym według ciała, nawet wtedy gdy jego duch jest ożywiony i pobudzony do życia; ci zaś, którzy chodzą według ciała nie mogą zadowolić Boga. Określenie przez apostoła wierzących Koryntian jako będących zmysłowymi lub cielesnymi, a jednak „niemowlętami w Chrystusie” pokazuje jasno, że „niemowlęta w Chrystusie” powszechnie są pod panowaniem ciała - lub w „ciele” - we wczesnym stadium życia duchowego. Są naprawdę odrodzeni „w Chrystusie” - tj. żywotnie pobudzeni Jego życiem i wszczepieni w Niego przez Jego Ducha, jak pisze Jan 3.16: „żeby każdy, kto w Niego wierzy miał życie wieczne” (grecki); lecz jednak nie rozumieją jeszcze tego wszystkiego, od czego Krzyż odłączył ich przez ochrzczenie w Jego śmierć i zmartwychwstanie przez Jego życie.
Język apostoła sprawia wrażenie, że obwinia on Koryntian za to, że są wciąż niemowlętami, gdyż niemowlęctwo nie powinno trwać długo (por. Hbr.5.11-14). Regeneracja ducha, przychodząca przez tchnienie Ducha życia od Boga, przez prostą wiarę w przebłagalną ofiarę Syna Bożego na Krzyżu w naszym zastępstwie, powinna szybko doprowadzić do zrozumienia śmierci grzesznika wraz ze Zbawicielem (Rzym.6.1-13). Przynosi ono wyzwolenie od życia według ciała, czego chrześcijanie korynccy widocznie nie wiedzieli. Apostoł bardzo jasno szkicuje znaki cielesnych chrześcijan - niemowląt w Chrystusie, i przez nie każdy z nas może ocenić się, czy jest on także jeszcze „cielesny”. To przyprowadza nas do następującego miejsca:
2.1. Zbawienie Krzyża
„Ci, którzy należą do Chrystusa ukrzyżowali ciało...” (Gal.5.24). Są to słowa, którymi apostoł kończy swój opis „uczynków ciała” w liście do Galacjan, przeciwstawiając je „owocowi Ducha”, który powinien przejawiać człowiek „duchowy”, tj. taki człowiek w którym rządzi duch zamieszkały przez Ducha Świętego. „Niemowlęta w Chrystusie”, które „są jeszcze cielesne” potrzebują pełnego zrozumienia znaczenia Krzyża, gdyż w zamiarze Bożym śmierć Chrystusa oznaczała, że „stary człowiek” został wraz z Nim ukrzyżowany, żeby „ci, którzy należą do Chrystusa ukrzyżowali ciało z jego wszystkimi afektami i pragnieniami.” Ten sam Krzyż, który został objawiony człowiekowi nieodrodzonemu jako miejsce, gdzie grzech został odpokutowany, a ciężar grzechu usunięty przez krew Baranka - jest miejscem, gdzie „cielesny” chrześcijanin - „niemowlę w Chrystusie”- powinien uzyskać wyzwolenie od panowania ciała, by mógł chodzić według Ducha. Może to dotyczyć nawet odrodzonych od wielu lat. Gdy to nastąpi, to w odpowiednim czasie staną się „duchowymi” i w pełni dojrzałymi ludźmi w Chrystusie. Rzymian 6 jest wielką kartą wolności przez Krzyż Chrystusa, którą niemowlę w Chrystusie powinno znać, gdyż jest to najwyraźniejszy wykład podstaw wyzwolenia, do którego są tylko krótkie nawiązania w Gal.5.24 i w innych fragmentach. Jedynie przez przyjęcie na własność śmierci z Chrystusem i oddanie na śmierć uczynków ciała (Rzym.6.13, Kol.3.5) może wierzący żyć, chodzić, działać w i przez Ducha i stać się w ten sposób człowiekiem duchowym. „Kiedy byliśmy w `ciele', to grzeszne namiętności ... działały w naszych członkach, by przynosić owoce śmierci” pisał Paweł do Rzymian, „ale teraz zostaliśmy uwolnieni od prawa, gdy umarliśmy ...” (Rzym.7.5-6). „W ciele podobnym do grzesznego” Rzym.6.3, czysty i święty Syn Boży zawisł na drzewie jako „ofiara za grzech”, a ponieważ On umarł za grzech i grzechowi w zastępstwie grzesznika, to w ten sposób Bóg na zawsze potępił życie „grzechu w ciele” we wszystkich, którzy są naprawdę zjednoczeni z Jego Synem. Wierzący żyje „w ciele” (2Kor.10.3) - jest to prawdą, że jest wciąż w ciele fizycznym, ale gdy widzi Syna Bożego „podobnego do grzesznego ciała”, wiszącego na drzewie i gdy wie, że w Nim umarł grzechowi (= dla grzechu), to od tego momentu chociaż żyje w „ciele” (Gal.2.20), gdy idzie o ciało fizyczne, ale nie chodzi „według ciała” tj. według wymagań i pożądań ciała - ale „według ducha” - tj. według własnego odnowionego ducha zamieszkałego przez Ducha Bożego (Rzym.8.5-6). W oparciu o dzieło Syna Bożego na Krzyżu Golgoty, na którym grzesznik, za którego umarł, został utożsamiony z Zastępcą, umarłym za Niego, zbawiony i odrodzony wierzący jest wzywany, by traktował siebie jako „martwego dla grzechu”, skoro „nasz stary człowiek został ukrzyżowany wraz z Nim”. Jeśli człowiek ze swej strony wytrwale i wiernie odmawia „panowania grzechowi” (Rzym.6.6,11,13), to Święty Boży Duch mieszkający w jego duchu potrafi doprowadzić do ostatecznego rezultatu Boży cel, żeby „istota grzechu” - tj. cały kontynent grzechu w całym upadłym człowieku - mógł zostać „zniszczony” lub unieważniony(1). Dzieje się tak wtedy, gdy „niemowlę w Chrystusie” wie, że gdy „ciało” przestaje dominować, ma miejsce kierownictwo Ducha oraz wzrost w duchu do realnego zjednoczenia ze Zmartwychwstałym Panem, Jezusem Chrystusem. Niemowlę w Chrystusie, które rozumie to teraz, wie jakie jest pełne znaczenie „bycia dla Boga” i chodzenia według ducha i przez Ducha. Taki przestaje spełniać uczynki ciała i tym samym daje swojemu duchowi zamieszkałemu przez Ducha Bożego panowanie nad całą istotą. Nie znaczy to, że nie może popaść w chodzenie „według ciała”, ale tak długo jak długo oddaje swój umysł „sprawom Ducha” i uważa się stale za „zmarłego dla grzechu”, to „przez Ducha” wytrwale „oddaje na śmierć uczynki ciała” /Rzym.8.13/ i chodzi w nowości życia.
3. „Człowiek duszy”
Człowiek „naturalny” (człowiek duszy) nie przyjmuje rzeczy od Ducha Bożego ... bo duchem je można rozsądzić” (1Kor.2.14). Chrześcijanie, którzy doszli do tego stadium poznania Krzyża, gdzie rezygnuje się z „chodzenia według ciała” myślą, że są „duchowymi” wyznawcami, całkowicie odnowionymi i prowadzonymi przez Ducha Bożego. Ale teraz następuje ważna lekcja, jak mówi Dr Murray - lekcja dotycząca niebezpieczeństwa „nadmiernej aktywności duszy wraz z mocą jej umysłu i woli” - największe niebezpieczeństwo, jakiego „Kościół czy jednostka powinna się obawiać” - op.cit.
Wierzący, który został ożywiony w duchu jest zrodzony z Ducha i w jego duchu mieszka Duch Boży, otrzymał objawienie Krzyża, które pokazało mu sposób na zwycięstwo nad życiem według ciała, chodzi teraz w nowości życia i zwycięstwie nad grzechem, czyli „uczynkami ciała”. W tym stadium należy postawić pytanie: a co z „duszą” - samym człowiekiem z jego osobowością i czynnościami intelektualnymi i emocjonalnymi? Jaka moc ożywia aktywność samego człowieka niezależnie od „uczynków ciała”? Czy jest ożywiany i kierowany przez:
ducha życia, który przychodzi z góry - od zmartwychwstałego Pana jako ostatniego Adama, Ducha dającego życie, czy też,
przez życie, które pochodzi z niższej dziedziny - upadłe życie Adama?
Już wskazaliśmy błąd rozpowszechnionej idei, że kiedy wierzący zrozumiał śmierć z Chrystusem dla grzechu i przestaje nawykowo chodzić „według ciała”, to staje się „człowiekiem duchowym” i jest „całkowicie uświęcony”! Lecz wyzwolenie spod panowania ciała, czyli życia zmysłowego - nie oznacza, że przestaje się być „duszewnym” - czyli przestaje się chodzić według życia natury. Bo śmierć „dla grzechu” i ukrzyżowanie „ciała” jest tylko jednym z etapów pracy Ducha Bożego, jaki musi dokonać się w zbawionym człowieku. Mógł on przestać być „sarkikos” czyli cielesnym, ale nadal być „psychicznym” - czyli duszewnym tj. żyć w dziedzinie duszy, zamiast ducha, czyli w sferze świadomości Boga. By to jasno zrozumieć musimy, rozważyć, jakie są przejawy bycia chrześcijaninem „psychicznym”, gdy przestaje się być „cielesnym” albo żyjącym „według ciała”. Dusza, jak widzieliśmy, obejmuje intelekt i emocje jak również centralną osobowość, która czyni ją siedliskiem samoświadomości. Wierzący może być całkowicie uwolniony od objawów uczynków ciała opisanych w Gal.5.19-21, podczas gdy cały intelekt i emocje nadal są poruszane przez „psyche” czyli życie duszy zwierzęcej, które nie są jeszcze odnowione i w pełni pobudzane przez Ducha Świętego działającego poprzez odrodzonego ludzkiego ducha. Psychiczny chrześcijanin to więc taki, w którym intelekt i emocje są nadal rządzone przez życie pierwszego Adama, a nie przez dającego życie Ducha Chrystusa (patrz: 1Kor.15.45), poddającego cały intelekt i emocje pod pełną Jego kontrolę. Gdy wierzący chodzi według Ducha, to duch może go uzdolnić, by „oddać na śmierć uczynki ciała”, podczas gdy równocześnie intelekt i emocje są nadal „duszewne”. Weźmiemy na przykład pod uwagę kwestię życia intelektualnego duszy. We fragmencie listu Jakuba mamy bardzo wyraźnie pokazaną różnicę pomiędzy niebiańską a naturalną, czyli psychiczną mądrością. Apostoł pisze, że mądrość, która nie jest z góry jest:
ziemska,
duszewna (psychikos- naturalna lub animalna - odnosząca się do duszy),
demoniczna, produkująca zazdrość i konflikt, podział i stronniczość.
Natomiast mądrość, która jest z góry, pochodząca od Ducha Bożego zamieszkującego w duchu człowieka, charakteryzuje się: pokojem, łagodnością, miłosierdziem i dobrymi owocami oraz uczestniczy w Boskim charakterze, który jest pozbawiony stronniczości (Jak.3.17). Czysta, niebiańska mądrość jest bez żadnego elementu życia duszy - miejsca samoświadomości, opinii o sobie i własnych poglądów - i dlatego też wywołuje pokój zamiast walki i zawiści. Stwierdzenie tego, że mądrość psychiczna jest „demoniczna” będzie rozpatrywane w innym kontekście.
W świetle tego fragmentu, jasno można zobaczyć kondycję Kościoła Bożego i dlaczego jest on tak podzielony. Niestety często „uczynki ciała” manifestujące się przez zazdrość i konflikt, powodują „spory, niezgodę i podziały” (Gal.5.19-20) w zborach Bożych. Ale istnieje też inna przyczyna braku jedności w nauczaniu Kościoła, gdzie duszewny intelekt jest czynnikiem podziału. Widzimy „duszewną mądrość” tak traktującą prawdy Boże, by ułatwić dzieła demonów w podsycaniu podziałów wśród naśladowców Chrystusa.
Pember spostrzega, że „intelekt jest nie tylko omylny, ale najbardziej niebezpieczny, ze wszystkich darów, o ile nie będzie prowadzony przez Ducha Bożego”. A jednak wśród chrześcijan podkreśla się jego wiodącą rolę w pojmowaniu prawdy Bożej i zrozumienia duchowych prawd, podczas gdy Pismo stwierdza, że duszewny człowiek (a to obejmuje nawet wierzących) nie może otrzymać rzeczy od Ducha, bo one jedynie mogą być rozpoznane duchowo.
I znowu duszewny (psychiczny) element w nauczycielach i profesorach świętości, jest często przyczyną separacji i braku jedności. Prawdą jest, że może istnieć miłość w sercach, które się różnią, ale różnice tym niemniej dzielą z powodu mocy demonicznych zdolnych do działania na psychiczny element w wierzącym. Tacy też przesadnie podkreślają różnice w spojrzeniu na prawdę, zamiast wzmacniać punkty jedności. Mogą również pociągać wierzących do „walki” za widzenie „prawdy” pod hasłem „świadczenia dla Boga”. Oddani wierzący postępują niestety, tak samo jak faryzeusze, obchodząc „morze i ziemię, by pozyskać jednego nowonawróconego...”(Mat.23.15).
Również duszewny element u chrześcijan nastaje na drobiazgową zgodność innych z ich „widzeniem prawdy” i oddawanie „dziesięciny z mięty, anyżu, i kminku” w słowach, pozostawiając „niewykonanie ważniejszych rzeczy z prawa”. W ewangelii zaś, dyspensą jest prawo Chrystusa stanowiące miłość i jedność w Duchu pomiędzy wierzącymi, jako warunek ich wzrostu ku „jedności w wierze” (Ef.4.3.13).
Krótko mówiąc, życie duszy podlegające wpływowi złych sił nadnaturalnych jest główną przyczyną podziałów i separacji pomiędzy nauczającymi, a nawet szczerymi dziećmi Bożymi. „To są ci, którzy się oddzielają, ludzie rządzeni przez duszę ...” pisze Juda w wersecie 19. Fausset pisze w komentarzu następująco: „Aroganckie stawianie siebie jako mających więcej świętości i mądrości oraz szczególną doktrynę różną od innych - zawiera się w tym tekście”. Słowo „zmysłowi” z tego fragmentu Fausset tłumaczy jako o „duszy zwierzęcej” (animal-souled).
„Oddzielenie siebie” jako „mających więcej świętości” jest charakterystyczne dla życia duszewnego, gdyż Pan powiedział: „Błogosławieni jesteście, gdy ludzie będą was nienawidzieć i kiedy oni wyłączać was będą ... ze względu na Syna Człowieczego” (Łuk.6.22). Apostoł Paweł odpowiedział także na pytanie odnośnie separacji: „niech każdy człowiek zostaje w takim stanie, w jakim został powołany” i tamże „trwa u Boga”. Sam Bóg „oddzieli” tych, którzy chodzą w światłości od tych, którzy trwają w ciemności przez Swą Obecność jako światłość. Często ktoś, wybierający chodzenie „w ciemności” wyrzuci trwającego w świetle albo sam wejdzie w Światło. Ludzie mogą być rządzeni przez „duszę” nawet kiedy mają Ducha Świętego i ci właśnie separują się i czynią podziały, dowodząc w jakimś stopniu tym, że są duszewni, a nie „duchowi”.
Inną częścią duszy są emocje, te które pochodzą od zmysłów ciała. I tu znowu chrześcijanin może kierować się czymś co uważa za „duchowe”, co w efekcie pochodzi od duszy. Pember mówi, że: „znajomość biblijnej psychologii rozwiewa ideę, iż wszelki święty wpływ duchowy może być uruchomiony przez odwołanie się do zmysłów”. Jednak dotarcie do ducha poprzez zmysły jest celem wielu służb kościelnych, a nawet spotkań misyjnych, gdzie głoszona jest ewangelia. Olśniewające są słowa Pembera na ten temat. Mówi on: „wspaniałe budynki, uroczyste ornaty, obrazowe ryty dla oczu, ze słodkim zapachem do wąchania i zachwycająca muzyka dla ucha - chociaż te rzeczy mogą oczarować czyjąś świadomość przy pomocy najcudowniejszych wrażeń, to jednak mogą wniknąć tylko, aż do duszy ... (jednak) nasz duch ... nie przyjmuje wrażeń od zmysłów, ale jedynie od ducha ...” (Pember - Earth Earliest Ages). Stwierdza on, że porządkiem naszego istnienia jest duch, dusza, i ciało ponieważ: „Boży wpływ rozpoczyna się od ducha, potem chwyta emocje i intelekt i wreszcie zaczyna brać w karby ciało”. Z punktu widzenia szatana jest odwrotnie. Mamy: 1) to co ziemskie, 2) duszewne, 3) demoniczne (Jak.3.15), ponieważ zasadniczy wpływ szatana wchodzi przez ciało utworzone z gliny, potem bierze w posiadanie duszę i kiedy tylko to możliwe, zdobywa wejście do ducha.
Jakże poważne fakty są tu przytoczone. Jak jasno pokazują, dlaczego kościoły wypełnione są nominalnymi czcicielami Chrystusa, którzy nie wykazują żadnych znaków prawdziwego życia chrześcijańskiego! Jakże to smutne, że sama obecność tych czcicieli pokazuje, że w duchu nieświadomie krzyczą do Boga, co w tysiącach przypadków nie jest zaspokojone, gdyż spotykają się tylko na poziomie duszy, czy to na odcinku intelektualnym, poprzez intelektualną duszewną prezentację litery prawdy, albo uzyskują zadowolenie przez łagodną muzykę i uspakajające wpływy godziny spokoju, bez realnego wciągnięcia w oddawanie czci Bogu w duchu i prawdzie, co jedynie jest, akceptowane przez Niego.
Czy te wszystkie wpływy mamy zdeprecjonować? Uchowaj Boże. Ale one nie zbawią „duszy”! Mogą i przygotowują drogę doprowadzenia osoby do osiągnięcia prawdy, którą czyta się z Pism, jeżeli nie jest głoszona przy pulpicie. Wszystkie te zewnętrzne rzeczy, które przyczyniają się do sprawiedliwości mają swoją wartość i miejsce, ale - a jest to poważne niebezpieczeństwo - wpływy, które wnikają tylko do duszy, a nie dosięgają ducha w odradzającej mocy, są złudne i dają człowiekowi „formę pobożności bez mocy”, one też ściągają duchową religię Jezusa do poziomu pogańskich filozofii i kultów. Dlatego ludzie „religijni”, którzy są jedynie „ludźmi duszy” umieszczają Syna Bożego na równi z Mahometem, Konfucjuszem i omawiają chrześcijaństwo jako „jedną z religii” świata. Nie wiedzą nic, co zaistniało w pierwszych dniach Kościoła Pięćdziesiątnicy - o Wszechmogącej mocy Bożej, niosącej świadectwo o Imieniu Jego Syna jako Jedynego Zbawiciela zgubionego świata.
I znowu w pracy misyjnej apel do zmysłów i emocji duszy jest odpowiedzialny za dużą liczbę nawróconych, którzy nie trwają w Chrystusie oraz za przemijający wpływ wielu dzieł misji ewangelicznej. Jest to także powodem przypadków skrajnego wyczerpania działających na tej niwie i tego, że ostatecznie się „załamują”. Pewien korespondent pisze: „Czy to nie jest działanie duszewne albo naturalnego człowieka - pałanie, uczucie, emocje i energia w mówieniu prywatnym czy publicznym powodujące wyczerpanie nerwowe? A czy nie jest dla Ducha możliwym ożywienie prawdy bez napięcia lub męczenia i szarpania ciała? Czy nie można wypowiedzieć Bożej prawdy bez podniecenia, tak żeby to Bóg tchnął Swą moc w wypowiadane słowo (a nie przez twą moc, lub twoje świadectwo), gdy opuszcza ono twoje wargi i wkracza w umysły innych? Wydaje się, że można byłoby wykonać więcej pracy z dużo mniejszym zmęczeniem, jeżeli moje przypuszczenie jest słuszne”. Człowiek może oczywiście mieć „ognistą” duszę i przy jej pomocy rozkołysać i poruszyć emocje innych dusz, ale wtedy wiara ich zależy od wpływu czy mądrości człowieka, którego słuchają, a nie od mocy Bożej. Teraz możemy zrozumieć co miał na myśli dr Andrew Murray, gdy mówił, że największym niebezpieczeństwem, którego powinien się obawiać Kościół czy jednostka jest: „nieuporządkowana aktywność duszy, jej umysłu i woli”. Starzy kwakrzy mieli zwyczaj nazywać to „działalnością pochodząca od stworzeń” (creaturely activity), co jest manifestowaniem się energii istoty stworzonej, używanej w służbie Bożej. Chodzi zaś raczej o to, by stworzenie szukało w duchu współpracy z Duchem Świętym otrzymanym jako Dar od Syna Bożego.
Możemy również zobaczyć intelektualistę z duchem jeszcze nie ożywionym, który zajmuje się wiecznym przeznaczeniem nieśmiertelnych dusz oraz człowieka o silnej woli, który przez swą dominującą osobowość próbuje zapanować nad sumieniami i życiem innych. Wynikają stąd projekty zdobycia i doprowadzenia do Boga ludzi przez koncerty, na których dozwolone jest palenie, przez muzyczne atrakcje, odczyty na popularne tematy, itp. Takie plany są jedynie rezultatem istnienia różnych typów „duszy” u ludzi, którzy pragną pomagać innym. Tacy ludzie mogą być odrodzeni, ale kierowani przez „duszę” bez znajomości Ducha Bożego mieszkającego w duchu. Duch może jednak dawać energię Swej mocy w nich mieszkającej, by użyć ich jako zwiastunów Boga dla zbawienia ludzi.
Jest również inna część Kościoła Chrześcijańskiego - mniejsza grupa - oni wiedzą o mocy zamieszkującego w nich Ducha Bożego, a ich stopień poddania „duszy” jest o wiele mniejszy. To są często ci, którzy mają w przeżyciach religijnych mieszaninę „ducha i duszy” i nie są zaspokojeni, dopóki nie czują stale obecności Boga przy sobie, w sferze własnej samoświadomości. W konsekwencji tego, chociaż Duch Święty mieszka w nich, wpadają często w sferę życia duszy, ponieważ nie rozumieją życia ducha i działań ducha ludzkiego we współpracy z Bogiem.
„Dusza” obejmuje nie tylko intelekt i emocje, ale z Pisma można zobaczyć, że dusza jest siedliskiem osobowości w afektach, mocy radości lub smutku, itd. I tak napisane jest: „Moja dusza jest niezmiernie smutna ...” (Mat.26.38), „Wielbi dusza moja Pana ...” (Łuk.1.46), „Teraz martwi się moja dusza (Jn.12.27), „W cierpliwości zachowujcie dusze wasze” (Łuk.21.19). „... swą sprawiedliwą duszę miał udręczoną ...” (2Pt.2.8), „Uwodząc niestabilne dusze” (2Pt.2.14).
Jasne jest więc, że idiosynkrazje(2) jednostki istnieją w duszy, jak również w fizycznych predyspozycjach ciała. I ten wyraz duszy, jeśli można użyć takiego wyrażenia, wraz z jej zdolnością do radości, miłości, smutku, cierpliwości itd., może być napełniony duchową radością od Ducha Życia Drugiego Adama, wlanego w kielich (naczynie) duszy. Może też być napełniony duszewną - czy zmysłową - radością wchodzącą do kielicha /naczynia/ duszy z niższego życia Pierwszego Adama. W tym przypadku mimo, że Duch Święty mieszka w wierzącym, to jest on człowiekiem duszewnym w takim stopniu, w jakim życie duszy zwierzęcej odgrywa rolę w dziedzinie różnych zdolności duszy. Może on lgnąć do radości duszewnej i żyć w świecie swych uczuć, w siedlisku samoświadomości, a nie ducha, miejsca świadomości Boga. W ten sposób pozostaje się wśród takiej grupy wierzących, którzy zawsze szukają „doświadczeń” w świadomości zmysłów zamiast w czystości samej tylko dziedziny świadomości Boga - odrodzonego ludzkiego ducha.
3.1. Dusza a moce ciemności
„Jeżeli w sercach waszych macie gorzkie uczucia zazdrości i rywalizacji, to nie mówcie zuchwale i z przechwałkami, fałszywie przeciw prawdzie. Nie jest to mądrość, która przychodzi z góry; należy ona do ziemi, do psychicznej natury i do złych duchów” (Jk.3.14-15). W innym tłumaczeniu ten tekst brzmi: „Ta mądrość nie jest mądrością z góry, ale jest ona ziemska, zmysłowa (tj. naturalna - dosłownie w grece odnosząca się do duszy), diabelska (demoniczna). Ten fragment był już cytowany, ale w tym miejscu jest przytoczony ponownie, abyśmy mogli w stanowczy sposób zobaczyć związek sił zła z życiem duszy zwierzęcej. Nie mamy tu nawiązania do „uczynków ciała”, ale do części intelektualnej człowieka - tj. duszy, a słowa tego tekstu pokazują, że złe duchy działają na duszewną część człowieka, tak jak i oczywiście na jego naturę cielesną.
Ta prawda przedstawiana bez ogródek jest wstrząsająca. Widzimy, że wszystkie gorzkie uczucia zazdrości, współzawodnictwa są powiązane ze zdobywaniem i posiadaniem wiedzy, a są wynikiem podżegania złych duchów działających na życie duszewne. I jak pisze Fausset, mają swe źródło w piekle. Nie jest to zbyt dobrze rozumiane przez wiele dzieci Bożych. Rozpoznają wpływ satanistyczny w sprawie ciężkich grzechów i przewinień oraz w przejawach „uczynków ciała”, ale nie w dziedzinie, o której się sądzi, że jest najwyższą częścią współczesnej cywilizacji. Za tym stoi niechęć do uznania twierdzeń Słowa Bożego odnośnie upadku i ostatecznego pogrążenia pierwszego stworzenia w zepsucie i śmierć. Nawet „wyobrażenia myśli jego serca” - tj. koncepcje umysłowe - widzi Bóg jako „stale złe”. Za tym totalnym zepsuciem stoi znowu trucizna węża, który uzyskał wejście drogą pragnienia mądrości. Gdy ma miejsce proces odnawiania odkupionego człowieka, to moce zła są zainteresowane podtrzymywaniem aktywności upadłego życia, zarówno w sferze cielesnej jak i duszewnej. Bo gdy wierzący staje się „duchowy”, to coraz bardziej jest zjednoczony z Panem Chwały w prawdziwym związku duchowym, a więc ucieka bardziej przed mocą złych duchów uzyskując ekwipunek, by je rozpoznać i walczyć przeciwko nim. Ale najpierw trzeba jasno rozpoznać, że upadek był rezultatem uwierzenia w kłamstwa szatana, upadłego archanioła i że kiedy szatanowi udało się to osiągnąć, to w rasę upadłego człowieka wniknęła trucizna dosięgająca każdego elementu jego istoty. Daje to prawo przystępu szatanowi do każdej części trójwarstwowej natury tj.:
do upadłego ducha, martwego dla Boga, który jest otwarty na piekielny ciemny świat duchów rządzonych przez księcia ciemności,
do duszy obejmującej intelekt, wyobraźnię i myśli, wolę i uczucia, która jest rządzona życiem pierwszego Adama - upadłym i zepsutym,
ciało i dusza są więc otwarte na każdym odcinku na moc truciciela.
W konsekwencji tego apostoł Jan wyraża bezpośrednim językiem, że „cały świat leży w mocy złego” (1Jn.5.19). Upadły człowiek nie tylko więc powinien być odkupiony przez krew życia Syna Bożego, ale i rzeczywiście przeniesiony z mocy ciemności do Królestwa Bożego, a każdy odcinek jego istoty, poczynając od ducha, prawdziwie odnowiony, krok po kroku przez wyzwolenie z mocy grzechu i życia duszy zwierzęcej. Jeżeli pierwsze stworzenie zostało uczynione „strasznie cudownym” to naprawdę drugie stworzenie, chociaż całkowicie pogrążone w duszy zwierzęcej i zwierzęcym ciele winno zostać podniesione ponownie do sfery ducha, dla panowania ducha nad duszą i ciałem. Cóż to za wspaniałe zadanie! Tylko Trójca Boża może je wykonać. Ojciec działający w Synu, Syn dający swe życie i Boży Duch dający siebie z cierpliwością i miłością dla wypracowanej woli Trójcy. Łatwo pojąć, że książę ciemności sprzeciwia się na każdym kroku wyzwoleniu z jego niewoli. Konieczne jest, byśmy jasno widzieli elementy upadłego stworzenia, które są otwarte na jego moc. Ef. 2.2 jasno pokazuje, że on w pełni kieruje człowiekiem nieodrodzonym, apostoł mówi, że: „dzieci gniewu czyniące pożądania ciała i myśli” (to jest życie duszewne) są w pełni pod jego panowaniem. Zatem, gdy duch człowieka został ożywiony i uwolniony z mocy grzechu, to jednak duszewne życie i elementy fizycznego ciała są nadal otwarte na moce zła. Na przykład:
Gdy w życiu duszewnym mądrość psychiczna staje się „demoniczna”, to złe duchy używają jej dla realizacji swych planów. I tak wróg może obudzić uprzedzenie umysłowe lub pre-koncepcję - ideę nieznaną człowiekowi i użyć jej w krytycznym momencie dla udaremnienia dzieła Ducha Bożego. To działanie wroga poprzez umysł wierzącego, którego serce i duch prawdziwie są w Bogu, jest wyraźnie zauważalnym faktem w aktualnym stanie Kościoła Bożego, ponieważ przez różne „idee” dobrych ludzi, Duch Boży jest czasami bardziej przykryty niż nawet przez niewiarę i nienawiść świata. I także w dziedzinie życia emocjonalnego duszy przeciwnik pobudzać będzie życie natury, żeby głęboka praca Ducha Bożego została zgaszona lub zahamowana, a głos jego nie był słyszanym.
W ciele fizycznym przeciwnik może działać na system nerwowy i używać zwierzęcego magnetyzmu wrodzonego przy każdym ludzkim przysposobieniu, a także wielu innych elementów otwartych na moce zła, oprócz „uczynków ciała”, które powszechnie nazywa się grzechem. Te elementy są właśnie „wyposażeniem” ludzkiego naczynia i ze strony wierzącego winno mieć miejsce gorliwe szukanie światła Bożego, by mógł zrozumieć siebie w całej złożoności swej istoty, by wiedzieć jak działać i chodzić w pokornej zależności od Zmartwychwstałego Pana dla ochrony przed złym. Ochrona ta może działać tylko wtedy, gdy człowiek wpatruje się w krew Jezusa i zakładając posłuszeństwo pisanemu Słowu, jest stale otwarty na wszystkie prawdy, które zostaną mu oświetlone. Dotyczy to każdej sprawy, w której mogłoby się dać możliwość ataku czy przystępu do ciała lub umysłu ze strony złych duchów. Bowiem moce ciemności mają głęboki spryt w działaniu w oparciu o naturalne warunki, względnie pobudzania ich czy to w zakresie temperamentu czy zaburzeń funkcji cielesnych, albo jego konstytucji obserwując niektóre dolegliwości fizyczne lub psychiczne, by im służyły jako przykrycie albo wymówka dla ich działań.
4. Jak oddziela się „duszę” i „ducha”
„Słowo Boże jest żywe i aktywne, i ostrzejsze niż jakikolwiek obosieczny miecz, a przeszywające nawet do oddzielenia duszy i ducha, zarówno stawów jak i szpiku, szybkie w odróżnieniu myśli i zamiarów serca...” (Hbr.4.12). Ten godny uwagi fragment z listu do Hebrajczyków jasno przedstawia różnicę pomiędzy duszą a duchem, oraz potrzebę „oddzielenia” jednego od drugiego oraz środki, jakimi się to czyni, tak by wierzący mógł stać się człowiekiem naprawdę „duchowym”, żyjącym „w duchu zgodnie z Bogiem” (1Ptr.4.6). Odnośnie tego fragmentu Pember wskazuje, że w tym miejscu apostoł „....przypisuje Słowu Bożemu moc separowania i jak gdyby dzielenia całej istoty ludzkiej na kawałki duchowe, psychiczne (duszewne) i cielesne, tak jak kapłan obdzierał i rozdzielał członki ciała zwierzęcia na ofiarę spalaną...” Fausset pisze, że „Słowo Boże jest `żywe' i `mocne' - energetycznie skuteczne (greka) - `sięga nawet do oddzielenia duszy zwierzęcej od ducha wyższej części człowieka', przenikające nawet do oddzielenia duszy i ducha, zarówno stawów jak szpiku... odróżniając to co duchowe od tego, co w nim cielesne i zwierzęce; ducha od duszy”. „Słowo Boże dzieli ściśle związane części niematerialnej istoty ludzkiej, duszę i ducha...”. Jest to obraz wzięty z „literalnego rozdzielenia stawów i wnikania (aż do odkrycia) szpiku przez nóż kapłana.”
Słowa te pokazują jak sugestywne i pełne nauki jest miejsce tego tekstu dla wierzącego, którego oczy są otwarte na niebezpieczeństwo zdominowania przez życie duszy, tak by Duch Boży nie mógł swobodnie działać w kapliczce jego ducha. U wierzącego, który pragnie być człowiekiem duchowym, natychmiast powstaje pytanie - „Co mam robić? Jak mam odróżnić, co jest duszewne w moim chodzeniu i służbie?” Rozważany tekst wskazuje, że mamy poddać się naszemu Arcykapłanowi, który „przeszedł przez niebiosa”, a przed którym „wszystkie rzeczy są odkryte i leżą odsłonięte” (Hbr.4.13). On będzie sprawował swą funkcję Kapłana i dzierżył ostry dwustronny nóż Swego Słowa, przenikając do oddzielenia w nas duszy i ducha, odróżniając nawet myśli i intencje serca. Fausset pisze w komentarzu, że grecki odpowiednik myśli odnosi się do umysłu i uczuć, a słowo „intencje” czy raczej „koncepcje mentalne” odnosi się do intelektu.
Arcykapłan nasz, sam stał się Człowiekiem, żeby mógł być „miłosiernym i wiernym Arcykapłanem” (Hbr.2.17), zdolnym współczuć i być dotkniętym tymi samymi cierpieniami naszej fizycznej i moralnej słabości (Hbr.4.15). On jest Jedynym, który może wziąć ofiarny nóż i cierpliwie „oddzielić” życie duszy od jego penetracji w myśli i uczuciach, w intelekcie a nawet koncepcjach mentalnych. Jakaż to wielka praca jest do zrobienia. Jak można wyśledzić i wyrugować życie duszy zwierzęcej tak, aby duch zamieszkały przez Ducha Świętego mógł dominować, a każda myśl została doprowadzona do niewoli posłuszeństwa Chrystusa? Nasz Arcykapłan nie poniesie klęski, ani nie da się zniechęcić. Doprowadzi On do zwycięstwa wynikającego z osądzenia wszystkiego w tych, którzy oddają się w Jego ręce i ufają, że przez Ducha Bożego dzierży nóż Swego żywego Słowa. Czy są jakieś kroki do podjęcia? Co leży po stronie człowieka? Jak w tym wielkim a delikatnym dziele ma wierzący współpracować z Arcykapłanem?
Przez definitywne poddanie całego człowieka jako spalanej ofiary, złożonej na ołtarzu Krzyża z pełną zgodą woli danej nieodwołalnie, żeby Arcykapłan Chrystus Jezus przez Swego Ducha doprowadził całe jestestwo do zgodności z Jego śmiercią (Fil.3.1), tak by nigdy nie zatrzymał Swej ręki, dopóki życie zwierzęco-duszewne nie zostanie „oddzielone” od ducha, a człowiek mógł stać się naczyniem świątyni Ducha w Jego swobodnym przepływie i wylaniu.
Przez stałą, wytrwałą, uważną modlitwę i badanie Pism z modlitwą, by przenikliwe ostrze Słowa Bożego mogło być zastosowane do wszystkiego, co jest z życia duszewnego. Założeniem jest posłuszeństwo wierzącego Słowu w miarę, jak dawane jest mu światło, zgodnie z 1Ptr.1.22: „Oczyściliście swoje dusze w posłuszeństwie prawdzie”.
Przez codzienne branie Krzyża w okolicznościach życiowych, tak by wierzący miał pełne zwycięstwo nad grzechem i „uczynkami ciała”, podczas gdy Duch Boży spełnia bardziej drobiazgową pracę oddzielenia ducha od duszy oraz poucza wierzącego, jak ma chodzić według Niego.
Pan Jezus chodził jako człowiek po ziemi i wzywał swych uczniów do niesienia krzyża - a my możemy zobaczyć przez to obraz tego, jak przeprowadza On dzisiaj oddzielenie pomiędzy duszą i duchem w tych, którzy składają siebie na ołtarzu (Krzyża) i ufają Jemu - Niebiańskiemu Arcykapłanowi, że w pracy nad nimi może używać Swego Słowa jak noża.
4.1. Krzyż a afekty duszy
„Kto nie bierze swego krzyża a idzie za mną, nie jest Mnie godzien. Kto znajdzie swe życie, /psyche, życie duszewne/ straci je, a kto traci swe życie /psyche, życie duszy/ z Mego powodu, znajdzie je” /Mat 10.38-39/.
Ten fragment występuje w kontekście instrukcji danej dwunastu, kiedy Pan posłał ich w Swoim Imieniu. Ostrzega On, że „nieprzyjaciółmi człowieka będą jego domownicy” i wskazuje, że najpierw postępowanie za Nim ścieżką Krzyża będzie oznaczało „miecz” w życiu rodzinnym, kiedy żądania Chrystusa i rodziny nie są zgodne. „Miecz” oddzielenia duszewnego od duchowego w afektach przychodzi na ogół w postaci niezgodności pomiędzy rozpoznaną wolą Bożą, a wolą ukochanych. Zmusza to wierzącego do „wzięcia swego krzyża” tj. „pójścia aż do ukrzyżowania”(³) i postępowania za Panem nawet, wtedy, gdy powoduje to „niezgodę” /sprzeczność, spór/ z ojcem, matką czy „własnym domem”.
Tak było z samym Chrystusem. Ten, który powiedział: „Czcij ojca swego i matkę swoją” musiał powiedzieć: „Kim jest moja matka i moi bracia?” Wtedy gdy oceniali oni Go, że „odszedł od zmysłów”, On zajmował się sprawami Swego prawdziwego Ojca. Wzięcie krzyża w ten sposób i postawienie posłuszeństwa Chrystusowi ponad żądania rodziny, oznacza dla naturalnych uczuć takie cierpienie, że jest to jak miecz przenikający duszę, tak iż życie duszy naprawdę zostaje utracone a naczynie duszy pod względem uczuć oczyszczone, wtedy też, staje się otwarte na przepływ miłości Bożej przez Ducha. W ten sposób wierzący kocha osobę ukochaną już nie dla siebie, ale dla Boga, w Bogu i przez Niego. Niższe życie zostaje zmienione przez wyższe, tj. „dusza” jako osobowość i pojemność naczynia pozostaje tą samą „duszą”, ale teraz opanowana jest duchem przez Ducha Chrystusa - Ostatniego Adama - a nie przez cielesne życie duszy Pierwszego Adama /patrz: 1Kor.15.45-48/.
W Ewangelii Łukasza pochodzący od krzyża efekt miecza jest określony pełniej, gdyż Pan używa słowa „nienawidzieć”. Mówi: „Jeżeli jakiś człowiek idzie do Mnie, a nie nienawidzi swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, zaiste, a także swego własnego życia, to nie może być moim uczniem” /Łk.14.2/. Tutaj znowu greckim słowem „życie” jest „psyche” tj. życie zwierzęce lub duszewne. Mateusz zaś pisze o woli: kogo wybiera najpierw - Boga czy ukochaną osobę, w słowach „kocha bardziej niż Mnie”, a Łukasz odtwarza język użyty przez Pana dla opisania postawy w pełni oddanego następcy Chrystusa wobec życia duszy i panowania uczuć - postawy koniecznej dla oczyszczenia. Taki wierzący musi „nienawidzieć” swe własne życie /psyche/ przy jego wnikaniu do stosunków rodzinnych, by mógł oddzielać „duszę” od „ducha” w tej sferze. A w „nienawidzeniu” i „traceniu” życia swej duszy musi znaleźć wyższe i czystsze życie miłości Chrystusa, przenikające ścisłe więzi rodzinne, uświęcone i oddane z czcią Samemu Bogu.
4.2. Krzyż a duszewna interesowność
„Jeżeli jakiś człowiek chciałby iść za Mną, niech się zaprze samego siebie... Bo ktokolwiek zachowałby życie swoje /duszę/, straci je, a ktokolwiek straci swe życie /duszę/ dla Mnie, znajdzie je /Mat.16.24-26/.
Gdzie indziej Mateusz ponownie notuje podobne stwierdzenie Pana, ale tym razem podane przy słowach Piotra odnośnie Jego krzyża. Piotr powiedział: „zlituj się nad sobą”, a Pan odpowiada, że droga naśladowania Go oznacza „zaparcie się siebie”. Tutaj życie duszy jest streszczone w słowie „siebie”, co przejawia się we wszelkim egocentryzmie, tj. litowaniu się nad sobą, interesowności, wzdryganiu się przed cierpieniem. Reasumując wszystko to sprawia zachowanie przez człowieka „własnego życia” zamiast pójścia naprzód w Boskiej sile, aż do wylania swej duszy na śmierć dla innych.
Wybranie drogi krzyża ze względu na Chrystusa oznacza tracenie cielesnego życia duszy, by znajdować czyste Boskie życie Chrystusa z jego zdolnością do poświęcenia i wylewania błogosławieństwa dla świata poprzez naczynie duszy. Ewangelista Marek powtarza znów słowa podane u Mateusza /Mar.8.34-36/, a Łukasz pisze to samo z dodatkiem słowa „codziennie”, pokazując krzyż w powiązaniu z wylewaniem i ofiarą potrzeb życia duszy. Od takich wyborów zależy skuteczność na co dzień. Jest to wyraźnie odmienny aspekt krzyża w stosunku do podanego w Rzymian 6 i innych Listach, gdzie śmierć starego stworzenia ma być traktowana jako fakt dokonany, prawdziwy dla wierzącego, gdy ten „uważa siebie” za umarłego dla grzechu i żyjącego dla Boga w Chrystusie Jezusie.
4.3. Krzyż a duszewne pojmowanie rzeczy ziemskich
„Przypomnijcie sobie żonę Lota. Ktokolwiek będzie szukał zdobycia życia /duszy/ straci je, ale ktokolwiek straci swe życie /duszę/, zachowa je żywe” /Łuk.17.32-33/. Tutaj znowu znajdujemy to samo dobitne stwierdzenie, powtórzone przez Pana w powiązaniu z interesownością i naturalnym instynktem samozachowawczym oraz zdobywaniem dla siebie ziemskich dóbr. „Wspomnijcie na żonę Lota” mówi Pan Jezus wskazując na naturalną tendencję życia duszy do odwracania się w godzinie niebezpieczeństwa, aby zachować ziemskie dobra i nie pozwolić im zginąć.
Prawem zdobywania wyższego życia ducha jest „stracić” żeby „zyskać”. Życie duszewne szuka skarbów ziemskich, ale trzeba się ich wyrzec. Znowu powraca tu „oddzielenie duszy i ducha” w powiązaniu z postawą wierzącego wobec nadchodzących prób zmiennych kolei losu. „Przyjęli radośnie zniszczenie swojego mienia” napisano o pewnych dniach próby /Hbr.10.34/. Taka postawa wobec tego, co się posiada, czasami jest większym wyrazem łaski Bożej niż poświęcenie życia.
Wyrzekanie się życia duszy z jego wewnętrznym lgnięciem do rzeczy ziemskich jest koniecznością, by zdobywać życie Ducha Chrystusa. To życie wlewane do naczynia duszy z ducha, czyli siedziby świadomości Boga, przynosi z sobą taką pewność obfitości w Bogu, że ziemskie skarby traktuje się lekko, i łatwo się ich wyrzekać w czasach prób, jakie przychodzą na każdego. Niewłaściwe przywiązanie dzieci Bożych do „domu” i „dóbr” kosztem lgnięcia i nadmiernego zajmowania się sprawami koniecznymi do ziemskiej egzystencji, wymaga dzieła noża Wielkiego Arcykapłana dla oddzielenia duszy i ducha, by uczucia wykupionych przez Jego krew mogły być nastawione na rzeczy wyższe, dla wypełnienia słowa: „bo wy umarliście i wasze życie jest z Chrystusem ukryte w Bogu” /1Kor. 3.1-4/.
4.4. Krzyż a duszewna miłość własna
„Kto kocha swoje życie /duszę/ straci je, a ten kto nienawidzi swoje życie /psyche - życie duszy/ na tym świecie, zachowa je na żywot /zoe-gr.- wyższe życie/ wieczny” /Jn.12.25/. Mamy tutaj kontrast pomiędzy życiem duszy a życiem ducha ujawnionego w osobowości i poprzez nią. Zostało to określone bardzo jasno. Życie duszy pokazane jest jako przejawianie się miłości własnej - kto „kocha swą duszę”, to po prostu oznacza siebie. Widzimy życie duszy przenikające uczucia rodzinne i przejawiające się w litowaniu się nad sobą, instynkcie samozachowawczym i zbieraniu dóbr ziemskich. W skrócie streszcza się to w „moja rodzina, ja, moje rzeczy”. To wszystko, mówi Mistrz, oznacza stratę - utratę wieczystą - gdyż wszystko to pochodzi z życia otrzymanego od Pierwszego Adama, a przejawiającego się przez osobowość duszy. To przeszkadza zdominowaniu duszy przez ducha i dawaniu wyrazu czystego Boskiego życia Ostatniego Adama - Pana z nieba.
Czy grzechem jest trzymanie się tego? Tak, kiedy przychodzi światło i widzimy prawdę. W głębszym sensie także jest to grzechem - chociaż nie rozpoznanym przez życie Pierwszego Adama - tj. „naturalnego człowieka” - które zostało zatrute przez grzech. A nawet u tych, którzy pojęli „śmierć dla grzechu” wyłożoną w Rzym.6 i w konsekwencji przestają „chodzić według ciała”, trucizna ta przenika do dziedziny uczuć i ujawnia się w miłości własnej, litowaniu nad sobą, braniu dla siebie i innych fazach egocentryzmu. Trzeba to nazwać grzechem, chociaż w postaci trudniejszej do odróżnienia, działającej przez intelekt, emocje i uczucia.
4.5. Ścieżka wolności
„Miłość Chrystusa zniewala nas, bo w ten sposób sądzimy, że skoro Jeden umarł za wszystkich, to wszyscy umarli. A On umarł za wszystkich, żeby wszyscy żyjący, żyli nie dla siebie, lecz dla Niego” /2Kor 5.14-15/.
Dzieło oddzielenia duszy i ducha jest wykonywane przez samego Pana za pośrednictwem Jego Ducha władającego Słowem Bożym jako żywym, aktywnym „mieczem”, który przenika do najgłębszych zakątków niematerialnej istoty człowieka. Ale sam człowiek ma coś do zrobienia ze swej strony. Duch Boży nie może przeprowadzić Swej pracy bez zgody i współpracy wierzącego. Streszczając to krótko, warunki współpracy ze strony człowieka są następujące:
Wierzący musi widzieć konieczność oddzielenia duszy i ducha, jako ofiarę składaną na ołtarzu i definitywnie zgodzić się na dokonanie tego.
Wola wierzącego powinna być stale po Bożej stronie przy praktycznym działaniu „oddzielającym” w miarę okoliczności życiowych tego wymagających.
Nastawienie na postawę krzyża wyłożoną w Rzym.6.1-14 należy stale podtrzymywać. Wierzący uważa się za „umarłego dla grzechu” /Rzym.6.11/ i aktywnie wprowadza przykazanie, żeby grzech nie panował” w śmiertelnym ciele, stwierdzając, że „ciało” zostało ukrzyżowane z „uczuciami i pożądliwościami” /Gal.5.24/. Podobnie powinien się traktować jako umarłego rzeczywiście dla grzechu w subtelniejszych postaciach życia duszy, tj. złych uwarunkowaniach „ja”, takich jak niewłaściwa miłość własna, użalanie się nad sobą, itd.
Wierzący wypełniający te warunki powinien teraz wprowadzić do praktyki swe światło, intencję i wiarę oraz stale być wiernym wszystkiemu, co mu pokazuje Duch Boży. Odrzuca świadomie wszelkie próby wtargnięcia życia duszy, otwierając się na wybór wyższego życia Chrystusa w swym duchu.
We wszystkim wierzący winien szukać chodzenia według ducha: odróżniać, co jest duchem, a co duszą, by iść za pierwszym, a odrzucać drugie; rozumieć prawa ducha po to, by według nich postępować i stać się rzeczywiście „duchowym” człowiekiem.
Gdy wierzący spełnia te warunki, staje się naprawdę nowym człowiekiem, ponieważ moc Krzyża jako miecz Ducha jest w rękach Niebiańskiego Arcykapłana, który przenika aż do oddzielenia duszy i ducha, oraz tropi życie duszy aż do stawów i szpiku, tj. do wewnętrznych zakamarków duszy jako źródła jej aktywności i doznań. Tak, miecz ten odróżnia nawet życie duszy w umyśle i uczuciach oraz w samych koncepcjach sił umysłowych. Teraz wierzący coraz bardziej radośnie i łatwo chodzi według pisanego Słowa i podejmuje „krzyż” składając się na nim codziennie przez opatrzność Bożą. Podejmuje coraz skuteczniej oddzielanie ducha ludzkiego od duszy i łączy się w istotnej unii ze Zmartwychwstałym Panem, który jest Duchem dającym życie. Prawdziwie staje się z Nim „jednym duchem”, tak iż, jego ludzki duch jest kanałem, przez który Duch Chrystusa płynie do potrzebującego świata.
5. Chrześcijanin duchowy /pneumatikos/
„Ten, kto jest duchowy /pneumatikos/, rozsądza wszystkie rzeczy” /1Kor.2.15/. „A Bóg pokoju Sam was całkowicie uświęci, niech duch wasz /pneuma/ i dusza /psyche/ i ciało /soma/ będą cało zachowane bez skazy...” /1Tes 5.23/. Jak już zauważyliśmy, w tym fragmencie Listu do Tesaloniczan mamy jeden z dwu tekstów, gdzie w pełni językowej została określona trzyczęściowa natura człowieka. Opis jest we właściwym porządku i kolejności pochodzenia. Godne uwagi jest to, jak często ten porządek jest zmieniany przez wiele dzieci Bożych, gdy cytując ten werset modlą się o uświęcenie ciała, duszy i ducha, pokazując tym, że umysł nieświadomie opisuje prawdziwe właściwości upadłego stworzenia, aż do momentu gdy wierzący nie dozna oświecenia przez Ducha Bożego i duch nie zostanie z powrotem przywrócony na kierownicze miejsce w myślach i innych czynnościach człowieka. W swej modlitwie za Tesaloniczan apostoł przedstawia zrozumiały obraz „duchowego wierzącego”. Pragnie gorliwie modlić o każdego z nawróconych, żeby zostali całkowicie uświęceni, tak jak pisał do Kolosan, że trudził się, by każdy mógł być „doskonały” czyli, „w pełni dojrzały” w Chrystusie /słowo użyte w Kol. 1.28-29 oznacza „dorośnięcie w pełni do dojrzałości”/. „Modlę się do Boga”, mówi on „żeby wasz cały duch i dusza i ciało były zachowane bez nagany”. Bycie „zachowanym bez nagany” lub „całkowitym” następuje po byciu „w pełni uświęconym”. Pokrótce oznacza to:
w odniesieniu do ducha: Bóg w Trójcy jedyny, który jest Duchem, przyjmuje na miejsce swego zamieszkania świątynię ducha człowieka, wpierw ożywionego w duchu przez Ducha Świętego za pośrednictwem odkupieńczego dzieła Syna.
odnośnie duszy: Trójca Święta zamieszkuje w duchu manifestując się poprzez naczynie duszy - lub osobowości - człowieka jako:
wola całkowicie zgodna z wolą Bożą;
intelekt odnowiony i oświecany przez Ducha Świętego;
emocje pod pełną kontrolą, do użytku człowieka, prowadzonego przez tego samego Ducha.
odnośnie ciała: Boża Trójca mieszkająca w duchu ujawnia się kanałem duszy trzymając ciało pod pełnym panowaniem /1Kor.9.27/, tak że każda część ciała szybko ulega posłuszeństwu jako „broń prawości” /Rzym.6.13/, czyniąc zewnętrznego człowieka - ciało -prawdziwą świątynię Ducha Świętego /1Kor.6.19/.
Takim jest „duchowy” wierzący, dorosły do pełni dojrzałości; uświęcony całkowicie w duchu, duszy i ciele, potrzebujący „zachowania całkowitym” i nienagannym - nie tylko bez winy - przez Boga Pokoju mieszkającego w centralnej kapliczce jego istoty.
5.1. Jak człowiek duszewny staje się duchowym
Możemy zapytać, jak wierzący człowiek przechodzi od „duszewnego” stadium, by rzeczywiście stać się „duchowym” człowiekiem? Fausset pisze, że „duchowy człowiek jest wybijającym się ponad współbraci, gdyż rządzi nim duch”. Kierownictwo ducha nie tylko oznacza, że Duch Boży rządzi cielesnym lub duszewnym człowiekiem, lecz że odrodzony duch uczyniony został mocniejszym niż dusza i ciało, więc kieruje obiema tymi warstwami, bo jest zamieszkany i wzmocniony przez Ducha Bożego. Jest to zgodne z modlitwą Pawła za Efezjan, by byli „jako wewnętrzni ludzie wzmocnieni siłą Jego Ducha”, co biskup Moule nazwał odrodzonym /zregenerowanym/ duchem ludzkim.
„Duchowym” człowiekiem jest ten, „kto chodzi według ducha” i „sądzi” duchem. Umysł w ten sposób znajduje się we współpracy z Duchem Świętym, tak, że dający Życie Duch Drugiego Adama może swobodnie i w pełni ożywiać władze duszy, tj. umysł, wyobraźnię, rozum, rozsądek i pobudzać części ciała /Rzym.8.11/ oraz przejawiać przez nie Jego najpełniejszą i najwyższą wolę. By mogło to nastąpić, wierzący musi nie tylko pojąć negatywną stronę Bożego działania opisaną w Hbr.4.12 - oddzielenie „duszy” od „ducha”, ale i pozytywną stronę opisaną w 1Tes.5.23, jako Boga Pokoju „uświęcającego całość” poprzez wzięcie w posiadanie i działanie przez ducha, by dusza i ciało wypełniały swe właściwe funkcje.
„Jest on złączony z Panem w jednym duchu” pisze apostoł Paweł. „Wy także zostaliście uczynieni martwymi dla prawa poprzez ciało Chrystusowe, żeby być złączonym z innym, nawet z Tym który powstał z martwych” /Rzym.7.4/. Jest tu jasno wyłożone „połączenie” lub unia z Chrystusem w duchu, co jest celem i wynikiem działania Krzyża. Ta unia ze Zmartwychwstałym i Wywyższonym Panem może być jedynie w duchu, a praktycznie uświadomiona, gdy duch wierzącego jest oddzielony od otoczki duszy. Bo jak zauważył Stockmayer - Zmartwychwstały Pan nie może być nazwany Oblubieńcem duszy. Dusza - osobowość człowieka - może być naczyniem, przez które Pan ujawnia swe własne życie, przynosząc w unii z duchem wierzącego „owoc dla Boga”.
Człowiek „duchowy” jest to więc ktoś taki, w którym poprzez oddzielenie duszy od ducha przy pomocy Słowa Bożego, duch został uwolniony od uwikłań „duszy”, czyli jak napisał Bromley w 1774, wyszedł z jej „objęć” i przyłączył się do Pana w unii istoty. Duch z duchem - jeden duch - tak, by dusza i ciało mogły służyć jako nośniki woli, życia i miłości samego Pana za pośrednictwem wierzącego.
W świetle tego bardzo uderzający jest kontrast pomiędzy „uczynkami ciała”, a „owocem ducha” opisanymi w Gal.5.18-24. Ciało działa i wprowadza na powierzchnię bardzo odrażające przejawy. Natomiast u człowieka, który zna aspekt Golgoty opisany w Rzym. 6 - ukrzyżowanie ciała i oddzielenie duszy od ducha przez Słowo Boże - duch zjednoczony z Panem przynosi owoc - spontaniczne objawy życia w postaci owocu. Owoc ujawniony jest w duszy i przejawia się przez osobowość w różnych postaciach miłości, radości, pokoju, wytrzymałości, uprzejmości, dobroci, wierności, łagodności, samokontroli.
Słowo „samokontrola” wymienione jako jeden z „owoców” Ducha pokazuje, że Duch Boży używa „ja” - osobowości lub duszy - człowieka jako Swych środków kontroli /kierowania/. Osobowość w znaczeniu „ja” albo duszy nie ma być więc zniszczona lub stłumiona, ale uszlachetniona w miarę stawania się nośnikiem mieszkającego w niej Ducha Chrystusa. Krótko mówiąc „owoc Ducha” przejawiający się w miłości i radości i pokoju oznacza miłość uzewnętrzniającą się poprzez „duszę”, ale wywodzącą się od Ducha Świętego obecnego w ludzkim duchu, a nie pochodzącą z życia duszy.
Jest wiele fragmentów Pisma opisujących działania różnych władz „duszy”, a wywodzących swe pobudzenie od ducha. Czytamy o „byciu płomiennym duchem” /Rzym.12.11/, zamierzeniu w duchu /Dz.9.21/, ducha wiary /2Kor.4.13/, miłości w duchu /Kol. 1.18/. Te wszystkie czynności ducha uzewnętrzniają się poprzez kanał duszy - osobowości - człowieka: „mądrość” przez umysł, „zamierzenie” przez wolę, „miłość” przez część uczuciową, „radość” przez nastawienie emocjonalne, ale wytryskujące z wieczystej głębi jego ducha, a nie tylko z samych zmysłów.
5.1. Prawa życia ducha
W tym stadium żywotne znaczenie dla wierzącego ma znajomość praw ducha i tego, jak według niego chodzić, by nie przestać współpracować z Duchem Świętym i nie dać okazji zwodniczym duchom szatana do usidlenia przez fałszowanie prawdziwego życia ducha. Mowa tu o podrabianiu produkowanym w dziedzinie duszy, które nie jest rozpoznawane przez wierzącego jako pozorne. Celem tych duchów jest ściągniecie wierzącego z powrotem, by nieświadomie ponownie chodził w sferze duszy. Człowiek duchowy o uwolnionym duchu, czyli „oddzielonym od duszy” jest to ktoś postępujący według ducha, czyli jest rządzony przez Niego, a nie przez swą duszę i ciało. Nie oznacza to jednak, że nie może być ponownie wplątany w życie duszy, jeżeli przez nieznajomość praw ducha nie pozwala Mu rządzić. Musi wiedzieć jak odróżnić, co w przeżyciu jest z ducha, co z duszy, a co z ciała; jak mieć ducha wolnego i otwartego na Ducha Bożego; i jaki stan ducha konieczny jest dla trwania współpracy z Duchem Świętym. Potrzebuje umiejętności odróżniania i postępowania z atakami złych istot duchowych, które próbują jego duchowi przeszkodzić w społeczności z Bogiem albo zepchnąć go do poziomu duszy, paraliżując jego działania i powodując bierność jego ducha. Gdy im się to nie udaje, to starają się wypchnąć ducha poza trzeźwą działalność, czego celem jest zapobieżenie lub przeszkodzenie w stałym oporze wobec tych ataków.
Aby postępować według ducha:
Wierzący musi wiedzieć, czym jest duch i jak zwracać uwagę na jego wymagania by go nie zgasić. I tak na przykład, gdy w duchu pojawia się ciężar, a wierzący nadal kontynuuje pracę dla Pana, powstrzymując ciśnienie; to musi stwierdzić, że praca ta przynosi trud. Gdy nie ma czasu, by zbadać przyczynę tej sytuacji, to dochodzi do momentu, że ciężar staje się nie do wytrzymania. Zmusza go to, do zatrzymania i przyjrzenia się sprawie. Natomiast należało od początku zwrócić uwagę na żądania ducha i w krótkiej modlitwie złożyć „ciężar” na Boga, odrzucając wszystkie naciski wroga.
Trzeba potrafić czytać ducha i od razu wiedzieć, kiedy wyłącza się on ze współpracy z Duchem Świętym. Szybko odrzucać wszelkie ataki, które odciągają ducha od kontaktu z Bogiem.
Trzeba wiedzieć, kiedy duch jest dotykany przez truciznę duchów zła, np. przez zastrzyk smutku, bólu, narzekania, gderania, doszukiwania się błędów, obraźliwości, goryczy, poczucia zranienia, zazdrości itd. - wszystko to jest atakiem bezpośrednio od wroga do ducha. Należy opierać się wszelkiemu smutkowi, mrokowi i narzekaniu wlewającemu się do ducha, gdyż życie zwycięstwa uwolnionego ducha oznacza radość /Gal.5.22/. To dotykanie ducha przez różne wyżej wymienione rzeczy nie jest ujawnieniem „uczynków ciała”, jeżeli wierzący zna życie według ducha. Jednakże to działanie szybko dosięga sfery ciała, jeżeli się tego nie rozpozna i nie potraktuje z ostrą odmową i oporem.
Wierzący powinien wiedzieć, kiedy jego duch jest na właściwej pozycji dominacji nad duszą i ciałem, i nie jest nadmiernie odsunięty przez nagłe okoliczności lub konflikt. Są trzy stany ducha, które należy odróżnić i z nimi odpowiednio postępować:
duch zafrasowany, przygnieciony albo „obniżony”,
duch we właściwej pozycji, równowadze, spokojnie kierujący,
duch pociągnięty poza swoją „pozycję” kiedy jest w napięciu lub jest popędzany.
Kiedy człowiek chodzi według ducha i odróżnia każdy z tych stanów, to wie jak „pobudzić” swojego ducha, gdy jest w depresji /a/ i jak ukrócić nadmierną aktywność przez spokojny akt woli, kiedy jest wyprowadzony z równowagi przez nadgorliwość lub poruszenie ze strony wrogów duchowych. /c/
Ludzkiego ducha można porównać ze światłem elektrycznym. Jeżeli jest w kontakcie z Duchem Bożym, to jest pełny światła; bez Niego jest w ciemności. Zamieszkany przez Niego „duch człowieka jest lampą Pana” /Przp.Sal.20.27/. Duch może być porównany do czegoś elastycznego, kiedy jest związany, naciskany albo przyciągnięty, to przestaje działać, czyli być źródłem mocy i, że tak powiem, „sprężyną”. Jeżeli człowiek czuje ciężar, to powinien stwierdzić, co to jest. Gdyby go zapytać, „czy to twoje ciało?”, to najprawdopodobniej odpowiedziałby: „Nie, czuję się związany w środku”. Czym więc jest to związanie i przygniecenie? Czy to nie duch? Duch może być ściśnięty albo rozciągnięty, związany albo wolny. Potencjał i możliwości ludzkiego ducha są znane jedynie wtedy, gdy duch jest zjednoczony z Chrystusem i „rozumnie używany”, zostaje też wtedy wzmocniony przez Ducha Świętego do „przeciwstawienia się mocom ciemności”. /Dla pełniejszego ujrzenia tego aspektu chodzenia w duchu patrz: „Wojna przeciwko świętym - War on the Saints”, z której to pozycji fragment ten został wybrany./
5.3. Człowiek duchowy jest „dorosły” w Chrystusie
„Duchowy” człowiek jest opisany przez apostoła Pawła jako „dorosły” człowiek w Chrystusie, a w Pierwszym Liście do Koryntian widzimy uderzający kontrast pomiędzy wierzącym duchowym a cielesnym. Cielesny albo zmysłowy wierzący może się karmić tylko „mlekiem”, najprostszym elementem ewangelii. Natomiast człowiek „dorosły”, czyli „duchowy” może otrzymać „głębokie rzeczy Boże”, rzeczy, o których się nie mówi nawet w słowach nauczania ludzkiej mądrości. Rzeczy /nie prawd, zauważmy/, ale rzeczy - faktów - substancji - tak realnych jak rzeczy materialne na ziemi. /1Kor.2.10.13/.
Jasne jest też u apostoła, że „psychiczny” lub „duszewny” człowiek nie może otrzymać tych „rzeczy” Ducha ani trochę bardziej niż cielesne „niemowlęta w Chrystusie” /1Kor.2.14/, gdyż duszewny intelekt i mądrość okazują się niczym innym jak głupotą. Nikt inny jak „duchowi” mogą je odróżniać i badać, bo mogą być one badane tak realnie jak rzeczy materialne. „Człowiek duchowy bada wszystkie rzeczy”, gdyż może przez Ducha Świętego wnikać w wewnętrzne źródło wszystkich rzeczy, przewiercając zasłonę zmysłów, widzieć duchowe prawdy leżące u podstawy wszystkich rzeczy. Ale „duszewny” człowiek tj. człowiek, który potrafi używać tylko naturalnego intelektu, nie może przeniknąć dalej niż potrafi dojść intelekt, może badać wszystkie rzeczy w „naturalnej” sferze, ale nie więcej. „Duchowy dojrzały jest do rozumienia” pisze apostoł i jeżeli starannie zbadamy wszystkie nawiązania w listach Pawła do „duchowego” człowieka i do „dorosłego”, to zobaczymy, że oddzielenie duszy i ducha jest dla wierzącego warunkiem osiągnięcia stadium nazywanym „duchowym” lub „dorosłym” człowiekiem. Natomiast stadium „dorosłości” jest nieustannie powiązane z wiedzą, nauczaniem i odróżnianiem wszystkich rzeczy duchowych, mających do czynienia z duszą. „Głosimy mądrość wśród `dorosłych'” /1Kor.2.6/; „Umysłowo nie bądźcie dziećmi ....niech wasz umysł ma cechy dojrzałego wieku” /1Kor.14.20/; „Każdego człowieka nauczając z całą mądrością, byśmy mogli każdego człowieka okazać doskonałym /to samo słowo oddane jako dorosły w Kol.1.28/”. „Stały pokarm jest dla ludzi dorosłych, dla tych właśnie, którzy dzięki rozsądnemu używaniu wyćwiczyli swe władze w rozróżnianiu .... /Hbr.5.14/”; „Niech jak najwięcej będzie doskonałych” albo „dojrzałych w rozumowaniu”, „doskonały” jest przeciwieństwem „niemowlęcia”. „Miejmy to na myśli”/Fil.3.15/ - pisze apostoł w swych listach. O Kolosan modli się, żeby byli „napełnieni znajomością Jego woli w całej mądrości i rozumieniu duchowym” /Kol.1.9/. To „duchowy” człowiek wezwany jest do pokrzepienia brata zaplątanego w upadek, gdyż tylko taki potrafi zadziałać z niebiańską mądrością wymagającą wierności w postępowaniu z grzechem z Bożego punktu widzenia, kochając czule błądzącego brata /Gal.6.1/.
A do Efezjan apostoł pisze: „aż wszyscy dojdziemy do jedności wiary i znajomości Syna Bożego, do pełnej dorosłości na miarę postaci pełni Chrystusa” /Ef.4.13/. Tutaj znowu poznanie powiązane jest z pełnią wzrostu i pełnią Chrystusa. „Jedność wiary”, jaka powinna charakteryzować mistyczne ciało Chrystusa, a przynosić „pełnię postaci”, nie może się ujawnić, dopóki pojedynczy człowiek nie osiągnie stadium pełnej dorosłości i nie stanie się człowiekiem „duchowym”. A znowu człowiek nie może stać się i nie stanie się człowiekiem „duchowym”, dopóki nie zrozumie oddzielenia duszy i ducha, tak by mógł być w pełni zjednoczonym ze Zmartwychwstałym Panem, z „naczyniem duszy” w intelektualnych i innych sferach - pobudzanym i zdominowanym przez ducha, sfery świadomości Boga, a nie z niższego życia pierwszego Adama.
5.4. Człowiek duchowy jest „udoskonalony w miłości”
Słowo „doskonały” lub „pełny”, co w 1Kor. 2.6 brzmi „całkowicie dorosły” i łączy się tak często z umysłem albo poznaniem u Pawła, jest połączone z miłością u apostoła Jana. Mówi on o wierzącym „udoskonalonym w miłości” /1Jn.4.18/, i „że doskonała miłość wypędza lęk”, oraz że „miłość udoskonala i daję odwagę w dzień sądu”. Listy Jana pokazują więc człowieka „duchowego” jako takiego, którego uczucia duszy są w pełni owładnięte miłością Bożą. Tak kompletnie, że całkowicie jest napełniony miłością wypływającą od Tego, który mieszka w duchu. „Bóg mieszka w nas i Jego miłość jest w nas doskonała” pisze apostoł. Ta więc naczynie duszy jest doskonale napełnione miłością Bożą, tak że na swą miarę i możliwości jest nią „uzupełnione” , iż nie ma w nim miejsca, ani przestrzeni dla „lęku”.
Ale język Jana znaczy nawet więcej niż to, że Boska Miłość Tego, który mieszka w duchu wierzącego, może swobodnie przepływać za pośrednictwem naczynia duszy. Opisuje on naprawdę życie ducha człowieka duchowego, co oznacza żyjącego i mieszkającego w sferze „świadomości Boga”. „Bóg jest miłością” - pisze on - „a ten, kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg mieszka w nim” /1Jn.4.16/. „Duchowy” człowiek, który żyje i chodzi w duchu miłości „trwa w Bogu”. Jeżeli przychodzi „lęk” lub „nienawiść”, to zstąpił on do sfery duszy i dopuścił by zaistniał w nim jakiś element naturalnego życia duszy lub też z powodu ataku złych duchów przestał współpracować z Bogiem w swym duchu. By to odróżnić, należy od razu iść pod Krzyż dla poddania się jego oddzielającej mocy wobec swego psychicznego żywiołu, przed Bogiem nazywając to grzechem i szukając oczyszczającego działania krwi, zgodnie z 1Jn.1.9. Zarazem jest to przeciwstawienie się mocom ciemności, i przywdzianiem ponownie „całej zbroi Bożej” dla zwycięstwa.
5.5. Duchowy człowiek jest „doskonały w jedno” z wszystkimi wierzącymi
„Człowiek duchowy” jest udoskonalony w jednego ducha wraz z innymi w Chrystusie. Słowo „doskonały” użyte w 1Kor.2.6, zastosował Pan Jezus w modlitwie arcykapłańskiej dla opisania unii pomiędzy odkupionymi przez Niego. Ta jedność leżała Mu na sercu wieczorem dnia poprzedzającego Jego pójście na Krzyż by uczynić możliwym jej zaistnienie. „Jak Ty, Ojcze, jesteś we mnie, a ja w Tobie, niech oni będą w Nas ... żeby byli jedno, tak jak My jesteśmy jedno; Ja w nich, a Ty we mnie, żeby oni mogli być udoskonaleni w jedno” /Jn.17.21-23/.
Jedność istot, jaka istnieje między Ojcem i Synem - unia istoty ducha z duchem - jest jednością jednego wierzącego z drugim, który jest w Bogu. Język Pana jest bezbłędny. Powiedział: „żeby oni byli jedno, jak MY jesteśmy jedno!” Oznacza to Ojca i Syna mieszkającego w duchu wierzącego przez Ducha Świętego w doskonałej, czyli pełnej unii. Z konieczności oznacza to tę samą unię ducha z innymi wierzącymi. „Duchowy” człowiek jest więc nie tylko jedno z Chrystusem w Bogu, który jest Miłością, ale znajduje tę samą unię z tym samym Bogiem trwającym w innych. Dlatego nie może w pełni trwać w Bogu, jeżeli w jakimś stopniu dopuszcza życie duszewne natury, ujawniające się w: (1) podziałach, (2) stronniczości /Jak.3.17/ albo (3) rozłamach /Gal.5.20/.
5.6. Człowiek duchowy „chodzi w światłości”
Jest to znowu „duchowy” człowiek, o którym apostoł Jan pisze: „Jeżeli chodzimy w światłości, tak jak On jest w światłości, to mamy wspólnotę wzajemną i krew Jezusa Chrystusa, Syna Jego, oczyszcza nas od wszelkiego grzechu” /1Jn.1.7/. Chodzenie w światłości możliwe jest tylko dla człowieka żyjącego w sferze świadomości Boga, gdzie w jego duchu mieszka Bóg. Każde zejście w obszar duszy dla ducha zjednoczonego z Tym, który jest światłem, może być porównane do zanurzenia w nieprzezroczystym naczyniu, stanowiącym chmurę lub mgłę zaciemniającą światło. Wierzący gdy trwa w Bogu, który jest światłem, trwa i chodzi w świetle, i w świetle tym znajduje „wspólnotę” z Bogiem i innymi, którzy mieszkają w świetle. Zaś krew Jezusa kontynuuje stałe oczyszczanie ze wszystkich nieznanych grzechów, które nieświadomie mogą dotykać osobę trwającą w Bogu przez wkraczanie „życia duszy” albo przez kontakt z grzechem otaczającego świata. /Na wszystkie znane grzechy w sprawie wykroczeń remedium jest 1.Jn.1.9/.
„Bóg jest światłością i nie ma w Nim wcale ciemności”. „Ten, kto kocha ...... trwa w światłości”. Jest to wywyższenie życia, czyli życie ukryte wraz z Chrystusem w Bogu, o czym pisze apostoł Paweł. Mówił o tym Pan Jezus do uczniów w pożegnalnych słowach w górnej izbie w Jerozolimie, a doprowadził do realnego przeżycia tego przez Ducha Świętego w dniu Pięćdziesiątnicy. Wtedy duch chwalebnego Chrystusa wstąpił do ich ducha i zostali podniesieni ze sfery duszy do duchowej jedności z chwalebnym Panem. Gdy trwali w Nim, a On w nich, to świat im uwierzył. Widziano jedność społeczności napełnionej Duchem, „uczynionej doskonałą w Miłości”, „lęk” został z niej usunięty. Widziano, że chodzili w takim świetle, iż nie mogli pozwolić na istnienie pośród nich grzesznego egoizmu, takiego jaki ujawnił się u Ananiasza.
Widać, ile to znaczy dla Chrystusa i Jego Kościoła, żeby wszyscy członkowie Jego Ciała stali się „duchowi” i udoskonaleni, czyli przystosowani do swego miejsca w unii ze Zmartwychwstałą Głową. W świetle tego nie można przeakcentować ważności zrozumienia przez wierzącego różnicy pomiędzy „duszą” a „duchem”. Od zaprzestania bowiem życia „według ciała” - w świadomości zmysłowej zależy dorośnięcie na w pełni „duchowego” człowieka, tj. zdolnego do zrozumienia ducha oraz odróżniania i badania rzeczy duchowych. Człowiek całkowicie uświęcony przez kompletne uwolnienie ducha od dominacji zarówno duszy i ciała, zamieszkany przez Trójcę Bożą, dąży jednak do pełniejszej „doskonałości” czy kompletności w Chrystusie. /p.: Fil.3.15-16/.
Nie możemy jasno powiedzieć, jak długie powinno być stadium pomiędzy pierwszym krokiem nowego narodzenia, a pełnią dojrzałości w życiu Chrystusa w znaczeniu uwolnienia ducha i unii ze Zmartwychwstałym Wywyższonym Panem oraz pełni dominacji nad duszą i ciałem. Zwroty używane przez apostoła do Koryntian, a także przez autora Listu do Hebrajczyków, sugerują zawstydzenie, że wielu zbyt długo przeżywa etap dziecinny. Byli oni „wciąż cieleśni i potrzebujący mleka z powodu słabości życia duchowego, gdy powinni być nauczycielami i prowadzić inne `niemowlęta' do pełnego wzrostu.” Etap niemowlęcy może oczywiście być rozciągnięty albo skrócony i nie należy go mierzyć zwykłymi okresami. Prawdopodobnie zdeterminowany jest również przez stopień zrozumienia prawdy oraz przez poznanie i osobiste oddanie się przez wierzącego. We wszystkich przypadkach wyrażenia piszącego do Hebrajczyków czynią jasnym, że postęp wierzącego zależy znacznie od jego postawy. Zgromił ich mówiąc, że są „ociężali w słuchaniu” i potrzebują ponownie nauczania pierwszych zasad ewangelii: „Pomińmy początkowe słowa o Chrystusie i przejdźmy do pełnego wzrostu...” /Hebr.6.1 R.V.margin/) - to prawie takie same słowa jak Pawła do Filipian w 3 rozdziale, gdzie mówi on o własnym dążeniu, nie zważając, że był „już uczyniony doskonałym”, chociaż mógł powiedzieć: „My, którzy jesteśmy..... doskonali”, tj. kompletni, czyli dojrzali - bądźmy w tym nastawieniu dążenia do celu, do jakiego jesteśmy powołani przez Boga w Chrystusie Jezusie.
5.7. Duchowy człowiek a „ciało duchowe”
„Duchowe ciało” wymienione w 1 Kor. 15.44, w które wierzący zostanie przybrany przy zmartwychwstaniu, jest logicznym wynikiem etapu duchowego, który rozważaliśmy. „Pierwsze było nieduchowe”, pisze apostoł, „ale naturalne, potem to, które jest duchowe” (w.46). Niemowlę w Chrystusie jest „jeszcze cielesne”, ale przez zrozumienie Rzymian 6 przestaje chodzić według ciała i chodzi według Ducha. Potem pojmuje „oddzielenie duszy i ciała” i staje się „człowiekiem duchowym” o odmienionym umyśle, a duszy i ciele jako nośniku dla wyrażania się Boga przez niego. Teraz zostaje odbudowany pierwotny porządek trzyczęściowego człowieka w następującym znaczeniu:
Duch Święty rządzi w uwolnionym duchu /siedzibie świadomości Boga/, z:
duszą, czyli osobowością jako naczyniem /siedzibą samoświadomości i:
ciałem jako niewolnikiem /siedzibą świadomości zmysłowej/.
Teraz człowiek jest naprawdę „duchowy” albo, mówiąc bez osłonek powiedzieć możemy, że jest „duchem” mieszkającym w naczyniu „duszy”, która jest znowu otoczona fizycznym, śmiertelnym ciałem. Wyrażenia Pawła pokazują jasno, że pełne odkupienie ciała czeka na pojawienie się Pana z niebios. „My sami wzdychamy” - pisze - „czekając na adopcję, by poznać odkupienie naszego ciała” /Rz.8.23/. „Czekamy na Zbawiciela, Pana Jezusa Chrystusa, On ukształtuje na nowo ciało naszego poniżenia tak, żeby było podobne do ciała Jego chwały” /Fil.3.20-21/. „Odziani, aby to, co śmiertelne, zostało wchłonięte przez życie” 2Kor.5.4/.
Ciało jest więc nadal ciałem „naturalnym”, śmiertelnym, naczyniem glinianym /2Kor.4.7/ i dopóki nie zostanie zasiane w ziemi przy śmierci - albo zmienione w mgnieniu oka przy przyjściu Pana - nie jest wyniesione jako „ciało duchowe”. Jednak człowiek „duchowy” żyjący codziennie według reguł Ducha Świętego, może mieć narastający przedsmak przyszłego odkupienia ciała. Chodząc bowiem w duchu, uczestniczy w swym ciele w dającej życie mocy Ducha, zgodnie z Rz. 8.11, gdzie apostoł stwierdza: „Jeżeli mieszka w was Duch Tego, który wskrzesił Jezusa z martwych, obudzi również wasze śmiertelne ciała z powodu Swego Ducha, który w was mieszka.” Moc realności tego „ożywienia śmiertelnego ciała” przez tego samego Ducha Ojca, który „podniósł Jezusa z martwych”, może być poznana na tyle tylko, o ile życie duszy natury jest stale „gubione” dzięki mocy Krzyża /Mat.16.24-26/, bowiem śmiertelne ciało może być ożywione przez Ducha Świętego, gdy Duch dający Życie ma swobodę dla energetyzowania duszy i ciała. Sugestywne słowa apostoła z 2 Kor.4.10-12, odnoszą się właśnie do tego stadium życia wierzącego. Tak samo jak życie duszy musi być „utracone”, aby znaleźć życie Ducha napływające od Ducha Świętego używającego uzdolnień i władz duszy; taka też sama zasada „utraty” dla „zysku” musi działać w śmiertelnym ciele. Dlatego jest napisane: „Zawsze w ciele nosząc umierającego Jezusa, żeby także życie Jezusa mogło się ujawnić w naszym ciele”. Gdy ma miejsce stopniowa utrata życia cielesnego ożywiającego duszę, to także ma miejsce napływ życia Ducha, w miarę poddawania się wierzącego oddzielaniu duszy i ducha pod ręką Niebiańskiego Arcykapłana dzierżącego miecz Ducha. Tak jest również z „umieraniem Jezusa” w śmiertelnym ciele. Dokonuje się to stale, gdy wierzący postępuje drogą krzyża: „naciskani, zakłopotani, gonieni, przygniecieni do ziemi”- tak „uciskani ponad miarę aż do desperackiej obawy o życie” /2Kor.1.8-9/, tak żeby zdać się na Boga, który podnosi ze śmierci, żeby pokazać, że „życie Jezusa” ujawnia się w podtrzymywaniu i ożywianiu śmiertelnego ciała. To „tracenie życia”, by „zyskać” życie Jezusa, dokonywane jest przez Ducha Świętego, gdy człowiek posuwa się w poznaniu Pana. „My, którzy żyjemy” - pisze apostoł - „jesteśmy ciągle wydawani na śmierć,...żeby życie Jezusa mogło się też ujawnić w naszym śmiertelnym ciele. Tak więc śmierć działa w nas, ale życie w was...”.
Możemy zobaczyć, że wplatanie śmierci i życia daje dwa rezultaty, o istotnym znaczeniu dla Pana i Jego ludu:
Kiedy życie Jezusa może swobodnie płynąć z sanktuarium ducha poprzez władze duszy ożywiając „śmiertelne ciało” niepowstrzymaną mocą, to w konsekwencji przynosi to życie dla innych, jak dla samego wierzącego, tak jak to zarysował Pan w swej obietnicy rzek żywych wód.
To ożywienie śmiertelnego ciała jest „zadatkiem Ducha” przez co samo ciało jest przygotowane na godzinę, kiedy „to co śmiertelne zostanie wchłonięte przez życie” - tak jak apostoł pisze:”...Ten, który utworzył nas dla tej właśnie rzeczy, jest Bogiem, który dał nam zadatek Ducha” /2Kor.5.4-5/.
5.8. Pewne niebezpieczeństwa duchowego człowieka
Wierzący, który stał się naprawdę „duchowy”, tzn. z duchem rządzącym duszą i ciałem, nie wychodzi z dziedziny konfliktu, lecz w bardzo subtelną jego fazę, omówioną w Efezjan 6.10-18. Człowiek, o którym powiedziano w Ef. 2.6, że jest „posadzony z Chrystusem na wyżynach niebieskich”, jest później opisany jako „mocujący się” z duchowymi zastępami nieprawości na wyżynach niebieskich, zwłaszcza w formie „podstępów” diabła. Pokazuje to nam, że duchowy wierzący będący w duchowym boju powinien uważać głównie na subtelne podstępy wrogów duchowych, dążących do uwikłania go w sprawy związane z dziedziną duchową raczej, niż w konflikt pomiędzy ciałem a duchem opisany w Gal.5.17.
W tej fazie konfliktu podstępy mocy ciemności są ukierunkowane głównie na to, by w jakimś stopniu doprowadzić człowieka duchowego do chodzenia według duszy, a nie według ducha, to jest żeby podlegał wpływom z dziedziny odczuć (senses- ang.), zamiast w duchu współpracować z Świętym Bożym Duchem. Ważne jest więc, żeby wierzący, który jest duchowy, rozumiał, że łudzące duchy szatana potrafią tworzyć falsyfikat ludzkiego ducha w dziedzinie duszy. Czynią to, z chytrością, uzyskując dostęp do zewnętrznego człowieka, wywołując następnie w człowieku poruszenia odmienne od duchowych. Kiedy te inne poruszenia, które prawdopodobnie wydają się duchowe - uzyskają wpływ, to mogą stać się wystarczająco silne, by wyciszyć albo przemóc prawdziwe działanie Ducha. Jeżeli wierzący jest ignorantem w sprawie takiej taktyki wroga, to łatwo pozwala, by prawdziwe działanie Ducha stało się nieużyteczne. Taki człowiek postępując za podrabianymi uczuciami duchowymi, myśli, że „chodzi według ducha”.
Kiedy zanika prawdziwe działanie Ducha, to złe duchy mogą sugerować, że „Bóg nadal prowadzi przez odnowiony umysł”, przez co próbują ukryć swe fałszywe działanie i fakt nie używania ducha przez człowieka. W tym samym czasie umysł nawiedza fałszywe światło, po czym następuje błędne rozumowanie, ocenianie itd. Człowiek myśli, że posiada światło od Boga, ponieważ jest nieświadomy, że przestał „chodzić według ducha”, chodząc teraz według naturalnego umysłu.
Inne niebezpieczeństwo czyhające na człowieka duchowego polega na próbach zwodniczych duchów szatana, by postępować cieleśnie /tj. chodzić według ciała/, sądząc, że nadal chodzi się w duchu. Te próby polegają na tworzeniu odczuć w ciele, o których człowiek myśli, że są „duchowe”. Żeby pokonać te pokusy, wierzący powinien zrozumieć, że należy odrzucić całą fizyczną świadomość rzeczy nadprzyrodzonych, a nawet niewłaściwą fizyczną świadomość rzeczy naturalnych. Obie bowiem odciągają umysł od „chodzenia według ducha” i skłaniają do doznań cielesnych. Niewłaściwa fizyczna świadomość, także jest przeszkodą w stałej koncentracji umysłu a u duchowego wierzącego jakiś „atak świadomości fizycznej” zużytkowany przez wroga może przełamać koncentrację umysłu i zachmurzyć ducha; dlatego powinno się ciało trzymać w ciszy i pod pełną kontrolą. Z tego powodu nadmierny śmiech i wszelkie „poruszenie”, które pobudza życie fizyczne w stopniu przeważającym nad umysłem i duchem jest czymś, czego powinno się unikać. Wierzący, którzy pragną być „duchowi”, czyli w wieku „dojrzałym”, muszą unikać ekscesów, ekstrawagancji i skrajności we wszystkich rzeczach /Patrz: 1Kor.9.25-27/.
Z powodu dominacji fizycznej części człowieka i nieporozumienia w sprawie nadnaturalnych doznań odczuwanych w ciele, ciało jest zmuszane do spełniania roli ducha i staje się wiodące, co tłumi prawdziwe życie duchowe. W takich warunkach ciało czuje nacisk i konflikt, stając się „zmysłem” w miejsce umysłu i ducha. Wierzący powinien uczyć się odróżniać i wiedzieć, jak rozróżniać prawdziwe odczucia ducha, które nie są emocjonalne /duszewne/ ani fizyczne /patrz: np. Mk.8.12; Jn.13.21; Dz.18.5/.
Wskutek niewiedzy duża większość wierzących chodzi „według duszy”, tj. według umysłu i emocji, mając wrażenie, że „chodzi według ducha”. Ponieważ oznacza to pozbawienie wierzącego żywotnej mocy ducha, więc siły sataniczne używają swych wszystkich zasadzek do wsiąknięcia w życie duszą albo ciałem. Czasami zapalają wizje w umyśle, pokazując coś umysłowi podczas modlitwy albo dając rozkoszne doznania radości i optymizmu życiowego dla ciała itd.
Uzależnienie od rzeczy zewnętrznych, czy nadnaturalnych oraz od doznań w sferze zmysłów, hamuje wewnętrzne życie duchowe. Przez przynętę „doznań” w zmysłach, wierzący zostaje wciągnięty w życie zewnętrznego pola swego ciała, zamiast żyć w prawdziwej sferze ducha. Potem, przestając działać ze swego wnętrza, łapie się za zewnętrzne nadnaturalne czynności i traci - całkiem nieświadomie - swą wewnętrzną współpracę z Bogiem. Wtedy duch, który jest organem Ducha Świętego w walce przeciwko duchowemu wrogowi, popada w stan duchowego zawieszenia, i jest ignorowany, podczas gdy wierzący zajęty jest doznaniem zmysłowym. W konsekwencji praktycznie odpada kierowanie Boże, czy to w służbie, czy w walce.
Istnieje poważne niebezpieczeństwo wynikające z działania ludzkiego ducha bez współ-pracy z Duchem Świętym. Gdy duch został „oddzielony” od duszy i stał się dominujący, to jest otwarty na wpływy duchów zwodniczych w zupełnie inny sposób. Załóżmy, że w jeden z wyżej wymienionych sposobów lub w jakiś inny, człowiek przestał /nieświadomie/ współ-pracować z Duchem Świętym, a jest nadal prowadzony przez swego ducha. W takim przypadku jest narażony, by myśleć, że jego własny władczy duch jest dowodem mocy Boga, ponieważ w innych sferach widzi, jak Duch Święty używa go w zdobyciu dusz. Przez takie złudzenie może on na przykład odczuć przypływ oburzenia na brata w swym duchu wylewając je, jednocześnie myśląc, że to wszystko pochodzi od Boga, ale inni bracia posiadający realne rozróżnienie, świadomi są, że ta ostra uwaga nie pochodzi od Boga. Takie doświadczenie łatwo może mieć miejsce w konflikcie między braćmi, lub wymianie zdań, jeśli nie jest się wystarczająco uważnym, by dostrzec, że energetyzująca moc jest demoniczna i wpływa na ducha bezpośrednio albo poprzez emocje duszewne.
Wierzącemu, który szuka chodzenia z Bogiem, potrzebne jest rozumienie i odkrywanie tego wpływu złych duchów na ludzkiego ducha i podrabiania dzieł boskich w samym człowieku, gdy nie współpracuje z Duchem Świętym. Powinien wiedzieć, że ponieważ jest duchowy, to jego „duch” jest otwarty na dwie siły z dziedziny ducha. Jeżeli myśli on, że tylko Duch Święty może wpłynąć na niego w sferze duchowej, to z pewnością będzie zwiedziony. Gdyby tak było, to byłby nieomylny, potrzebuje jednak czujności i modlitwy oraz poszukiwania oświecenia, by odróżnić prawdziwe Boże działania od fałszerstwa.
Wierzący, który jest duchowy, musi głęboko przemyśleć tajniki niebiańskiego wyposażenia wojennego podane w Ef. 6.1 i dążyć do poznania w pełnym wymiarze praktycznego znaczenia „całego uzbrojenia Bożego”, które jest do pojęcia i zrozumienia w „złe dni” szczególnych napadów wroga.
W dzisiejszych czasach sedno działania Ducha Świętego to doskonalenie, czyli doskonalenie do pełni dojrzałości członków Ciała Chrystusa, tak by Jego pojawienie się szybko mogło mieć miejsce, żeby było uroczyście wprowadzone tysiącletnie panowanie Chrystusa i Jego współdziedziców dla pokoju świata i klęski szatana, który potem będzie wrzucony do otchłani, zaś królestwa tego świata staną się Królestwami naszego Pana i Jego Chrystusa.
„Przyjdź, Panie Jezu, przyjdź szybko. Amen.”
Przypisy
1) Słowo „zniszczony” jest oddane przez Alforda jako „usunięty”, przez Darbiego jako „anulowany”. Rzym 6.6. dosł. „stało się bezczynne”. Jakkolwiek byłaby najlepsza wersja tłumaczenia Rzym.6.6 w pełni oznacza to, że „istota grzechu” ma przestać mieć władzę wprowadzania wierzącego w więzy grzechu /cyt. W.R.H./. Rdzeń słowa oznacza „pozostawić nie czynnym, uczynić jałowym, pustym, bezużytecznym”. Dlatego jest to abolicja „istoty grzechu” - co obejmuje swym zasięgiem praktycznie wszystko co, otrzymaliśmy z natury pierwszego Adama - możliwa do osiągnięcia ostatecznie w praktyce, kiedy „istota naszego upokorzenia” /naszej pokory/ dostosuje się do istoty Jego chwały „przy przyjściu Pana z nieba” /Fil.3.31/.
2) Niechęć, antypatia - (przypis wyd.)
3) „Jesteśmy przyzwyczajeni do wyrażenia `wzięcie swego krzyża' w sensie bycia przygotowanym na próby... tak, że zdolni jesteśmy stracić z pola widzenia pierwotny i właściwy tutaj sens - gotowość pójścia na ukrzyżowanie” (Fausset).
1
4