Leszek Zwierzyński
Duch uwięziony w retoryce (Testament mój J. Słowackiego)
Testament mój, będący jednym z najbardziej znanych utworów Słowackiego, dla dzisiejszego czytelnika jest jednak wyjątkowo zeskorupiały, trudny w odbiorze. Przyczynia się do tego niewątpliwie jego retoryczność (forma mowy wygłaszanej do odbiorców), ale jeszcze bardziej narośl, jaka powstała na nim w wyniku wielokrotnie powielanego dydaktyczno-patriotycznego schematu jego odczytywania. Wiąże się z tym uproszczenie i ujednoznacznienie sensów utworu. Stąd dla dzisiejszego odbiorcy Testament mój nie istnieje właściwie jako żywa poezja — utwór do osobistej lektury. W tej sytuacji nie pozostaje nic innego, jak tylko „plwać na tę skorupę” i szukać pod nią żywych słów. Najpierw jednak trzeba wskazać kilka podstawowych rysów utworu, określających jego charakter.
Testament to ostatnia wola: rozporządzenie swym majątkiem, a także, czasem, wyrażenie innych ostatnich życzeń (np. o formie pogrzebu). Elementy takiej „ostatniej woli” odnajdujemy w utworze (sprawa dziedzica, kształt pogrzebu). Testament mój to jednak utwór poetycki, należący do szeregu testamentów poetyckich, z których najsłynniejszym jest chyba Wielki testament Francois'a Villona. Twórca rozlicza się w takim utworze ze sobą, ze swym życiem, twórczością, a także — ze światem i ludźmi. Rozliczenie takie jest w utworze Słowackiego obecne. Tu jednak czyha na czytelnika pułapka — biograficzne odczytanie przesłania. A w wierszu są jednoznaczne sygnały, iż tak go czytać nie należy:
Żem dla ojczyzny sterał moje lata młodej
A póki okręt walczył — siedziałem na maszcie,
A gdy tonął — z okrętem poszedłem pod wodę...
Strofa ta (z centralną alegorią „okręt-ojczyzna”) wyraźnie wskazuje niezgodność z biografią poety. Ten, który mówi w wierszu, jest więc w jakimś przynajmniej stopniu kreacją—został przez poetę stworzony, by wyrażać pewien zespół sensów, pewną wizję świata i człowieka. Stwierdzenie nieidentyczności podmiotu z realnym autorem przynosi potrzebę określenia tegoż podmiotu, jego obrazu, jaki w utworze powstaje.
Rozpoczniemy jednak analizę od wskazania adresata tego testamentu. W pierwszych strofach podmiot zwraca się do wszystkich współczesnych sobie:
Żyłem z wami, cierpiałem i płakałem z wami,
Nigdy mi, kto szlachetny, nie był obojętny,
Formuła ta nie zawiera ograniczenia do jakiegoś mniejszego kręgu. Podobnie w ostatniej strofie mówi do wszystkich („zjadacze chleba”), tu jednak jego głos skierowany został nie, jak w pierwszej strofie, do przeszłości, lecz w przyszłość. Znajdujemy także w wierszu wizerunek mniejszej grupy adresatów — kręgu przyjaciół („maleńka drużba”). O ile stosunki poety (tego, którego obraz tworzony jest wewnątrz utworu) ze współczesnymi cechuje obojętność (wyraźnie nie jest idolem tłumów — „Kto drugi tak bez świata oklasków zgodzi się/ Iść...”), o tyle więzy z przyjaciółmi są serdeczne („Tych, co mogli pokochać serce moje dumne”).
Jaki jest więc on sam? W pierwszej strofie prezentuje się jako żegnający się elegijnie ze wszystkimi, smutny, pogodzony ze śmiercią człowiek. W strofie ostatniej mówi już zupełnie ktoś inny — ten, kto spogląda w przyszłość, kto widzi w niej swe zwycięstwo, poeta-prorok. Dwa różne oblicza. Widać również dwa wyobrażenia przyszłości: ostateczne zwycięstwo (końcowa strofa), lecz wcześniej:
Nie zostawiłem tutaj żadnego dziedzica
Ani dla mojej lutni, ani dla imienia; —
Imię moje przeszło jako błyskawica
I będzie jako dźwięk pusty trwać przez
pokolenia.
Jak rozumieć „dźwięk pusty”? Mowa jest o obecności imienia poety w przyszłości, o tym, co się z nim stanie w zderzeniu z przemijalnością czasu. Zabłysnęło, ale to ułamek sekundy. Później dopiero przychodzi grzmot: dłuższy, potężniejszy, groźniejszy. Dlaczego jednak „pusty”? W zestawieniu z lutnią z tejże strofy miałoby to wydźwięk pejoratywny, ale skojarzone z grzmotem (bliżej, silniej) przynosi inne sensy: imię, które będzie trwało, lecz pozbawione osobistej, biograficznej treści; jakby anonimowe. Takie odczytanie da się pogodzić z wydźwiękiem strofy ostatniej. Rysy podmiotu określa również strofa czwarta:
[...] przyzna, kto szlachetny,
Że płaszcz na moim duchu był nie wyżebrany,
Lecz świetnościami dawnych moich przodków
świetny.
„Płaszcz” na jego „duchu”. Nie wyżebrany, a więc własny, swoją pracą, zasługami uczyniony (wyżebrany byłby wzięty od innych). „Świetnościami dawnych moich przodków świetny” — kim są ci przodkowie? Najprościej rodzina, ale to chyba zawężenie. Może więc większy krąg: przodkowie, obywatele dawnej Rzeczpospolitej. Tylko że pisze „moich przodków”. Podmiot jest poetą, więc może to poeci, wielcy poprzednicy w sztuce poetyckiej. Ale to „płaszcz na moim duchu”, a w ostatniej strofie podmiot kreowany jest na poetę-proroka. Przodkowie ci to może więc także inni poeci prorocy (Dawid, Izajasz, Ezechiel...) W tak rozumianym kręgu przodków pojawia się już sacrum (to, co święte).
Trzeba teraz „rozłupać” najgorszą skamielinę: strofę siódmą z „oświaty kagańcem”:
Lecz zaklinam — niech żywi nie tracą nadziei
I przed narodem niosą oświaty kaganiec;
A kiedy trzeba, na śmierć idą po kolei,
Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec!...
Jak już moi „przodkowie świetni w filologii” wskazali, w czasach Słowackiego słowo „oświata” oznaczało najczęściej światło, i nie musiało to mieć nic wspólnego z edukowaniem dzieci czy dorosłych. Tradycyjne ujednoznaczniające, dydaktyczne odczytanie jest tworem pozytywizmu. Zamiast takiej interpretacji słuszniejsze jest odczytanie „oświaty” jako płomienia, ognia niesionego na czele narodu. To zgodne być może z patriotycznym odczytaniem (ogień — wolność). Ale obraz narodu poprzedzanego w wędrówce przez ogień (Słup Ognisty) może odsyłać także do Biblii, Narodu Wybranego i historii zbawienia. To oczywiście tylko jedno z możliwych odczytań, ale wiąże się z pewnymi pokrewnymi wątkami wskazującymi na wagę tego co sakralne w tworzeniu globalnego sensu utworu. „Kamienie na szaniec” łączone są jednoznacznie z patriotyzmem, a przecież niekoniecznie o taką walkę musi tu chodzić. Kamienie rzucane przez Boga to po pierwsze jego wysłannicy — prorocy i apostołowie; wypełniający Jego wolę i często ginący śmiercią męczeńską.
Próbujemy tu wskazać inne kręgi sensów niż te zastygłe. Jak w tej perspektywie wyglądają strofy o śmierci samego poety?
Niech przyjaciele moi w nocy się zgromadzą
I biedne serce moje spalą w aloesie,
I tej, która mi dała to serce, oddadzą —
Tak się matkom wypłaca świat, gdy proch odniesie...
Spalenie serca w aloesie (strofa piąta) to zwyczaj bardzo dawny, obecny w egipskich rytuałach grobowych. Słowackiego musiał zafascynować, skoro pojawia się również w Lambrze. Rytuał ten wiąże się z przekraczaniem granic świata żywych i bytowania w świecie pozagrobowym. Ale aloes obecny jest również w bliższym nam, chrześcijańskim kręgu kulturowym, wiąże się ogólnie ze zwyczajami namaszczania zwłok wonnościami, lecz także konkretnie, jak podaje Biblia, ze śmiercią Jezusa. Jego ciało po Ukrzyżowaniu również nasycono aloesem. A więc spalenie serca w aloesie oznaczać może udział w śmierci Chrystusa. A to, według Biblii, zapowiada również udział w Jego Zmartwychwstaniu. Spopielone serce przyjaciele mają oddać matce: „Tak się matkom wypłaca świat, gdy proch odniesie...” To znów odwołanie do Biblii: „Bo prochem jesteś i w proch się obrócisz”. Tak określa Bóg kondycję człowieka po upadku. Ale to oddanie prochu matce jest zarazem jakąś niezwykłą Pietą — Matką z ciałem zmarłego Syna. Znów krąg chrystusowy. Tworzy on w wierszu (jak to powoli widać) cały, bardzo istotny wątek. Można wręcz dostrzec kreację podmiotu na kogoś, kto wpisuje się we wzór Chrystusa, naśladuje go. Ślady tego stanowią: ewangeliczna fraza o spełnieniu „srogiej”, „twardej bożej służby” ze strofy ósmej, „maleńka drużba” jako grupa zdobytych za życia „wyznawców”. Sama wreszcie wybrana forma przekazu o nim („podanie”) to tekst bliski legendzie czy mitowi, ale także hagiografii, a nawet najświętszemu, przekazywanemu na początku ustnie tekstowi — Ewangelii. Chodzi zawsze o przekaz duchowego obrazu zdarzeń.
Z tym Chrystusowym szeregiem wiąże się w utworze drugi, związany z obecnością w wielu strofach słowa „duch”, w kolejnych nieco zmieniających się znaczeniach. „Dalej idę w cień — z duchami” (strofa pierwsza) to obraz śmierci: zmiana postaci i świata, w którym się istnieje. Ducha, na którym płaszcz „był nie wyżebrany” można rozumieć metaforycznie, choć w kontekście całego szeregu „duchów” w tym utworze nie jest to takie oczywiste. Zapowiedziany na biesiadzie (stypie) „duch poety” ma jeszcze inne znaczenie: tego, który cierpi męki (rodzaj czyśćca). To dość bliskie Dziadom, taki sens ma chyba ta uczta pośmiertna. I wreszcie, w ostatniej strofie, podmiot okazuje się „Być sternikiem duchami napełnionej łodzi”. Tu w podtekście tkwi mityczny obraz Charona — przewoźnika umarłych. Ale poeta mówi przecież o tym jako o czymś trwającym jeszcze za życia. Obraz odejścia („odlecieć jak duch cicho”) pojawia się po obrazie łodzi. Jak można to rozumieć? Niezależnie od ukonkretnienia „duchów” w tej strofie (duchy — istoty transcendentne albo ludzie mający już na ziemi postać transcendentną) poeta (ciągle kreowany w wierszu!) jawi się nie tylko jako twórca, ale także prorok, ten, który bytuje jednocześnie w dwóch sferach (materialnej i duchowej). I ta siła duchowa (a nie tylko poezja!) ma, jak zapowiada ostatnia strofa, przemienić „zjadaczy chleba” w aniołów. W strofie tej łączą się dwa szeregi: Chrystusowy i duchowy. Chrystus zafascynował naszych romantyków (poezja polistopadowa) jako ten, który „zwyciężył zwycięstwem Golgoty”, czyli wprawdzie poniósł za życia klęskę (w rozumieniu ziemskim), ale po śmierci (i Zmartwychwstaniu) odniósł niezwykłe zwycięstwo — z „maleńkiej drużby” apostołów powstał ogromny wielomilionowy kościół.
Takie zwycięstwo jako wzorzec pojawia się w wielu utworach Słowackiego pisanych w tymże czasie (np. w Na sprowadzenie prochów Napoleona). W wierszu Testament mój wzorzec Chrystusowy wiąże się z obrazem poety-proroka, który już za życia włada duchami, sam będąc na granicy przeanielenia. Takie obrazy zapowiadają już późniejsze, mistyczne utwory Słowackiego. Stanowią w tym „retorycznym” wierszu najbardziej niezwykłą i twórczą poetycko cząstkę, tę, która będzie rozwijana dalej.
(w: Poezja polska. Interpretacje, pod red. K. Heskiej-Kwaśniewicz i B. Zelera, Katowice 2000)