Kiedy byłam mała, miałam w klasie koleżankę, której nikt nie lubił. Nazywała się Ania. Ania się źle uczyła, była samolubna i wszystko jej przeszkadzało. Pewnego dnia Ania przyszła na zbiórkę zuchową. Tak tylko po to, żeby nie sprzątać w pokoju. Zobaczyła zuchy, które się wszystkim dzieliły i zawsze były uśmiechnięte. Zuchy przyjęły ją bardzo serdecznie, co bardzo ją zaskoczyło, ponieważ nigdzie nikt jej nie lubił. Wtedy Ania postanowiła zostać zuchenką. Na początku nie chciała się niczym dzielić, ale później zaczęła myśleć: „Skoro inni mogą mnie poczęstować ciastkiem, czy pożyczyć mi kredkę, to dlaczego ja nie mogę im czegoś pożyczyć?”. I zaczęła pożyczać innym swoje rzeczy, a w szkole z jedynek i dwójek, które dostawała do tej pory, zrobiły się dwójki i trójki. Ale Ani to nie wystarczyło. Chciała mieć jak najwięcej przyjaciół i jeszcze lepsze oceny. Koleżanki zaczęły ją lubić i ona odwzajemniała ich przyjaźń.
Któregoś dnia Ania wyjątkowo pilnie przygotowała się do klasówki i dostała z niej piątkę. Była to jej pierwsza piątka w życiu, Ania bardzo się z niej ucieszyła i postanowiła, że teraz będzie miała same piątki.
Od tego czasu Ania stawała się coraz lepszą zuchenką, miała coraz więcej przyjaciół. Nigdy więcej nie dostawała złych ocen, nigdy więcej też nie mówiła: „Nie lubię”.
Izabela Bylicka
Przedruk z „Zuchmistrz-yni” nr 110-111