Blumenthal Erik Odwaga bycia niedoskonalym(z txt) 2


E. Blumenthal, R. R-the, H. Hobmiir, M. Tfce, C. Juta, P. Rom, G. Tre/Jer, IV. Schwimch

Odwaga bycia niedoskonałym

Wydawnictwo Diecezjalne

Odwaga bycia niedoskonałym

Kraków

Tytuł oryginału:

IL CORAGGIO DINON ESSERE PERFETTI

Tłumaczenie:

Piotr Dyrda

Redakcja:

Beata Helizanowicz

Redakcja techniczna:

Beata Warzani

Korekta:

Małgorzata Chojnacka

Projekt okładki:

Pracownia M

Zdjęcie na okładce:

Pastel Communautes des Diaconesses de Reuilly

© Copyright by Cittadella Editrice - Assisi, 1986

© Copyright for the Polish Edition by

wydawnictwo ID -Kraków, 1995

ISBN 83-86106-01-8

Wydawnictwo rffl

ul. Grodzka 54

31-044 Kraków

tel./fax (012) 21 50 92

Wydawnictwo Diecezjalne

SANDOMIERZ

ul. Żeromskiego 4

27-600 Sandomierz

tel. (0-15) 32 31 92

WSTĘP

Odwaga bycia niedoskonałym - czyżby sam

tytuł był zachętą do niedbałości i opieszalstwa

w spełnianiu codziennych obowiązków? Nic bar-

dziej mylnego w zrozumieniu powyższego ty-

tułu.

W 1926 roku Sophie Lazarsfeld utworzyła i roz-

powszechniła to bardzo często cytowane wyra-

żenie. W swoim traktacie, do dzisiaj aktualnym,

znana ekspert psychologii indywidualnej pisała

przede wszystkim o odwadze prawdy, szczerości

i naiwności, o aprobacie naszych codziennych

słabości i o przezwyciężeniu tendencji pokazywa-

nia się innym większymi, lepszymi, bardziej in-

teligentnymi i silniejszymi niż jesteśmy w rzeczy-

wistości. Autorka jasno pokazuje, że ukrywanie

własnej niedoskonałości jest społecznie szkodliwe

i może podważyć wzajemne zaufanie w momencie,

w którym nie jest dłużej możliwe podtrzymywanie

pozorów własnej wyższości. Może mieć ono rów-

nież ciężkie konsekwencje w edukacji i przejawia

się w pragnieniu rodziców przedstawiania się dzie-

ciom lepszymi niż w rzeczywistości są. Znany jest

powszechnie fakt, iż poszukiwania terapii dialogu

wskazują, że naiwność jest bardzo cenną cechą

osobowości, szczególnie dla nauczyciela i psycho-

terapeuty.

Jednym z najbardziej podstawowych odkryć

psychologii indywidualnej Alfreda Adlera było

wskazanie tendencji ukrywania przed samym sobą

oraz przed innymi własnych słabości oraz rekom-

pensowania ich niewłaściwymi środkami. Po dru-

gie, środki, które używane są w takich wypadkach,

zawsze na bazie własnych zwyczajów i własnego

sposobu życia, czynią codzienną egzystenqę trud-

niejszą, nadając jej charakter neurotyczny.

Niedoskonałość jest obecna w tym, czym je-

steśmy i w tym, co czynimy. Oczywiście te dwie

dziedziny nie mogą być nigdy rozpatrywane od-

dzielnie, gdyż zawsze nasze działanie pochodzi

z naszego sposobu bycia, i wyobrażenie, które

człowiek ma o samym sobie zawsze jest utworzone

pod wpływem własnego działania. Czyli jedynie ze

względu na jasność wyróżnia się tutaj te dwie

dziedziny oddzielnie, w rzeczywistości stanowią

one jedną całość.

To wszystko zaś, co odnosi się do naszego

sposobu bycia, ma uświadomić nam, że jedynie

poprzez cierpliwe działanie możemy cokolwiek

w nas ulepszyć, akceptując z pokorą to, co w nas

niezmienne. Niezmienna niedoskonałość nie de-

terminuje wartości indywidualnej osoby. Sposób,

w jaki staramy się z nią żyć, może stanowić

wartość samą w sobie. Poza tym, nie wszystko co

dana osoba uważa za niedoskonałe musi takie

być. Zakres znaczenia niedoskonałości jest zazwy-

czaj zbyt duży, ukształtowany pod wpływem idei

i uprzedzeń pochodzących z mentalności ogólnej.

To zaś, co dotyczy działania w kierunku bycia

doskonałym, może prowadzić do zachowań dewia-

cyjnych i społecznie szkodliwych. Nie o tym jed-

nak chciałbym teraz mówić, chciałbym mówić

raczej o tych osobach, które w każdym swoim

działaniu i we wszystkim czym są, starają się

udowodnić sobie własną doskonałość, nawet za

cenę szkodliwych skutków ubocznych. Osoby tego

rodzaju, zazwyczaj za wiele wymagają od siebie

i od swoich bliskich. Możemy nazwać ich perfek-

cjonistami. Natomiast całkowita doskonałość nie

tylko zakłada nieustanny wysiłek, ale również

przeciwstawia się dążeniu dostosowania się do

zmiennych sytuacji. Można to zaobserwować

w naszych prawach i regulaminach, zawsze bar-

dziej doskonałych, aż tak doskonałych, iż prawie

6

niemożliwych do realizacji. Styl edukacji perfek-

cjonistycznej jest przytłaczający, całkowicie nie

bierze pod uwagę potrzeb dziecka i najczęściej

nie sprawdza się w nieprzewidywalnych sytuacjach

życiowych. (Gdybyśmy nie dysponowali już znacz-

ną liczbą, więcej niż wystarczającą, idealnych me-

tod nauczania, byłoby z pewnością bardzo pożyte-

cznym przedstawienie tutaj jakiegoś typu naucza-

nia perfekcjonistycznego.)

Perfekcjonizm może odnosić się do poszcze-

gólnych dziedzin działania ludzkiego. Weźmy na

przykład jakiegoś oratora, który z każdego swoje-

go drobnego potknięcia czyni wielką tragedię. Lub

kobiece pragnienia bycia doskonałą we wszystkich

dziedzinach: jako matka i idealna żona, jako

przykładna kobieta, która pracuje i ma ambicje da-

nia z siebie wszystkiego, uprawia sport i jest w cen-

trum wydarzeń politycznych i kulturalnych itd.

Czy jest możliwe pogodzenie wszystkich tych dzie-

dzin, bez poczucia rozczarowania i zawodu? Prze-

cież wszystkie te potrzeby wzięte razem są irra-

cjonalne. Ażeby walczyć z tak pojętym perfek-

cjonizmem, konieczne jest uporządkowanie dzie-

dzin naszego działania i wyznaczenie sobie od-

powiedniej hierarchii wartości. Nie można oczywi-

ście wszystkiego osiągnąć jednocześnie.

Ludzie, którzy uznają własną niedoskonałość,

są zazwyczaj bardziej elastyczni w wartościowaniu

poszczególnych czynności. I tak na przykład go-

spodyni domowa może czasami zostawić nawet

nie umyte talerze lub nie pościelone łóżka, ażeby

zyskać odrobinę czasu na zrealizowanie jakiegoś

ważniejszego zadania.

Perfekcjonista zazwyczaj chce zdobyć dla siebie

opinię doskonałego, nawet przed samym sobą,

chce czuć się lepszym i bardziej wartościowym od

innych, tylko nie zdaje sobie sprawy z egocentrycz-

nego podtekstu własnego pragnienia.

Realizacja ideału doskonałości absolutnej w łat-

wy sposób prowadzi, poprzez swoją nieracjonal-

ność, do zamkniętego kręgu. Zaś odkrycie własnej

niemożności zrealizowania ideału wzmaga jedynie

wysiłek, który na nowo objawia własną niedo-

skonałość i tak dalej.

Osoba wewnętrznie zdrowa i zrównoważona da-

je po prostu wszystko, co w niej najlepsze, we-

dług własnych możliwości. Wolna od niepotrzeb-

nych iluzji może osiągnąć, pomimo własnych ogra-

niczeń fizycznych i psychicznych, wyższy stopień

doskonałości, rozumianej jednak we właściwy spo-

sób. Alfred Adler w swoich ostatnich latach mówił

często o „wysiłku doskonalenia osób psychicznie

zdrowych". Koncepcja ta wzbudziła wiele krytyki,

gdyż chęć osiągnięcia doskonałości absolutnej cha-

rakteryzuje osobowość o cechach neurotycznych.

Jacoby (1974, str. 35) wyjaśnia jednak, iż doskona-

8

łość ma dla nas brzmienie raczej patetyczne, nato-

miast w Ameryce, gdzie Adler się przeniósł, wyraz

„perfection" jest w użyciu powszednim. I rozumie

się przez niego wysiłek w stawaniu się doskona-

łym, Adler dodawał zawsze znaczenie: wysiłek

w upodabnianiu się do Boga.

Możemy zapytać dlaczego byty ludzkie usiłują

udawać przed samymi sobą większy stopień dos-

konałości niż w rzeczywistości osiągnęły i są w sta-

nie osiągnąć. Jest to sposób na poszerzenie samo-

świadomości oraz na pomniejszenie strachu przed

innymi. Jest to jednak rozwiązanie jedynie pozor-

ne. Postępowanie takie skłania do nieustannego

kłamstwa oraz do lęku, że piękna „facjata" może

w końcu upaść. Świadomość własnej wartości oraz

poczucie bezpieczeństwa nie są w takim wypadku

autentyczne.

Szczere przyznanie się do własnej niedoskonało-

ści zakłada więc odrzucenie niepotrzebnych zabez-

pieczeń i domaga się siły ducha. Zależność od

sądów innych ludzi nie ma wtedy tak zasadniczego

znaczenia. Aby czynić to wszystko, konieczna jest

świadomość własnej wartości, ale nie świadomość

labilna i zmienna, lecz stabilna i autentyczna,

opierająca się na realnym wkładzie, jaki dajemy

społeczności. Wszystko to ma wiele wspólnego

z siłą własnego JA, o którym dzisiaj tak wiele się

mówi.

Aby móc zaakceptować własną niedoskonałość,

potrzebna jest odwaga. Praktycznie nikt nie posia-

da jej w stopniu wystarczającym. I dlatego właśnie

koniecznym jest pobudzanie odwagi, któremu

chce służyć właśnie ta książka.

Kto nie zamyka oczu na własne niedoskonałości

i własne słabości, będzie cenił bardziej sprawie-

dliwie swego bliskiego, ze wszystkimi jego niedo-

skonałościami, i nie będzie miał potrzeby pomniej-

szania innych, aby czuć się lepiej.

Odwaga bycia niedoskonałym porusza wszyst-

kie dziedziny egzystenqi ludzkiej i wszystkie po-

mocne środki. Różnorodność tematów zaprezen-

towana została w niniejszym tomiku przez eksper-

tów różnych dziedzin. I przy tej okazji chciałbym

podziękować wszystkim autorom. Dziękuję poza

tym wydawcy Heinrichowi Graf Waldsteinowi,

który opublikował książeczkę na ten temat i dał

mi bardzo cenne uwagi.

Rudolf KAUSEN

10

Erik Blumenthal

ODWAGA BYCIA

NIEDOSKONAŁYM

W NAUCZANIU

„Mamy potrzebę wiary w doskonałość i powin-

niśmy mieć odwagę bycia niedoskonałymi."

Pani B., dobra matka rodziny, przyszła kiedyś

do mojego gabinetu: jej pożycie małżeńskie było

dobre, nawet bardzo dobre, nie było też większych

problemów z dziećmi. Wspólnie z mężem mieli

wielu przyjaciół i odnosili sukcesy w pracy zawo-

dowej. Wszystko szło tak dobrze, „gdyby tylko

mała sześcioletnia córeczka nie siusiała w nocy do

pościeli". Matka próbowała wszystkich dostęp-

nych metod, ale nie zdołała rozwiązać problemu.

Czasami nawet nienawidziła swojej córeczki mó-

wiąc: „Inna córeczka, która ma tylko pięć lat, już

od dawna nie moczy pościeli".

Po rozmowie zrozumiała, że powinna w pew-

nym sensie zostawić ten problem, nie powinna

13

czuć się odpowiedzialna za wszystko i powinna

pozwolić dziecku poczuć się odpowiedzialnym za

swoją sytuację. Otrzymała wszystkie praktyczne

uwagi dotyczące tego problemu - o pościeli, o tym,

że dziewczynka sama powinna zajmować się swo-

im łóżkiem i o antagonizmie, który może powstać

między siostrami. Moja klientka powróciła do

domu, uczyniła wszystko, co zostało jej wyjaś-

nione, córka zaczęła sama zajmować się swoim

łóżkiem, ale nocne moczenie pościeli nie ustało.

Pewnego razu, gdy córce udało się utrzymać po-

ściel suchą, sama promienna pobiegła opowiedzieć

to matce, ale gdy mała była sama, mama zawsze

sprawdzała, czy jej córka nadal moczy pościel.

I tak trwało to jeszcze przez dłuższy czas,

pomimo wszystkich podejmowanych wysiłków,

Matka wciąż czuła się odpowiedzialną za sytuację

córki. Pewnego dnia wyobraziła sobie, że jej córka

jest wystarczająco duża, ażeby zostać narzeczoną

i pójść na uniwersytet i wtedy na pewno przestanie

moczyć pościel. Od tego momentu to, co córka

robiła z pościelą było jej naprawdę obojętne.

Przede wszystkim zrozumiała, że córka sama może

rozwiązać swój problem i autentycznie przestała

się nim zajmować. I prawie natychmiast nocne

moczenie pościeli ustało, co pokazuje istnienie

głębokiej wewnętrznej komunikacji między matką

a córką.

Każda matka, która chce w sposób doskonały

wychować własne dzieci, skazana jest na niepowo-

dzenie. Doskonałość jest z pewnością słusznym

celem, do którego człowiek powinien dążyć. Musi-

my jednak mieć świadomość, że pełne osiągnięcie

tego celu jest niemożliwe. Perfekcjonizm jest pew-

nym neurotycznym typem charakteru, który rodzi

jedynie kompleksy. Ważnym jest posiadanie te-

go celu, który odpowiednio ukierunkowuje nas

na naszej drodze życia, w naszym postępowaniu

i działaniu, tak jak żeglarz orientuje się w swoim

położeniu według układu gwiazd. Mamy potrzebę

odwagi bycia niedoskonałymi. Jeżeli uważamy, że

możemy osiągnąć doskonałość, nie czynimy nic

tylko zniechęcamy się, gdyż cel ten nie będzie mógł

być zrealizowany w stu procentach.

Są jeszcze tacy wychowawcy, którzy polecają

rodzicom zawsze zgadzać się w obecności dzieci

i uzgadniać różnice zdań sam na sam. To jest

właśnie doskonała jedność między mężem a żoną

rozumiana w błędny sposób. Po pierwsze, w ten

sposób nie docenia się spostrzegawczości dzieci,

które pomimo ukrywania różnic najczęściej i tak

zauważają tę sytuację. I w konsekwencji dzieci

mimowolnie uczą się udawania, gdyż większe zna-

czenie od słów rodziców ma ich zachowanie.

Po drugie, za powyższą radą kryje się błędne

rozumienie zgodności jako dzielenia zawsze tej

14

15

samej opinii. Mąż i żona mogą doskonale być

zgodni pomimo przeciwnych opinii. W jakiejś

określonej sytuacji każdy może podtrzymywać

opinię całkowicie odmienną. Przecież chodzi tutaj

o dwie różne osobowości, o dwa oddzielne in-

dywidua. Ważny jest szacunek i branie na serio

oraz uznanie prawa drugiej osoby do wyrażenia

własnego zdania. Nawet nie podzielając zdania

partnera, mogę zawsze coś pożytecznego się nau-

czyć. I chociaż inne zdanie może wydawać mi się

mylne, wiem i przyznaję, że nie jest głupie. Powin-

no być dla mnie ważnym i interesującym zrozu-

mienie, w jaki sposób moja współmałżonka wyro-

biła sobie właśnie taką opinię, gdyż coś w tym

musi być. Dzieci mogą uczyć się od rodziców jak

zgodnie żyć mając odmienne zdania.

Dzieci mogą czasami usiłować przeciwstawiać

rodziców jedno drugiemu, ale zdarzać się to będzie

niezwykle rzadko, gdy zauważą typ jedności wy-

stępujący między nimi. Poza tym pomiędzy rodzi-

cami powinien obowiązywać rodzaj porozumienia

polegający na nie wtrącaniu się, jeśli jedno ustali

coś z dziećmi. W sytuaq'ach ekstremalnych, gdy na

przykład ojciec bije dziecko, matka która przeciw-

na jest karom cielesnym, może opuścić pokój,

zaznaczając w ten sposób swoją dezaprobatę.

I może zdziwi to niektórych, ale dzieci mogą

przystosować się do odmiennych opinii swoich

rodziców i wykorzystywać to w różnych sytua-

cjach. Oczywiście rodzice powinni starać się, w od-

powiednim czasie i miejscu, osiągnąć głębsze poro-

zumienie szczególnie w tych opiniach, które znacz-

nie ich różnią. Wszystko to jednak powinno od-

bywać się w atmosferze wzajemnego zaufania

i szacunku. Nie musimy uważać za jakąś niedo-

skonałość opinii różnej od naszej własnej, ale

właśnie jako ludzką doskonałość, ponieważ właś-

nie z różnorodności idei, przekonań i opinii rodzi

się iskra zrozumienia i prawdy. Również we wszys-

tkim tym, co dotyczy opinii na temat naszych

dzieci, potrzebujemy odwagi bycia niedoskona-

łym. Dzieci od pierwszego momentu ich ziemskiej

egzystencji są osobami indywidualnymi, mającymi

własne uczucia i myśli, nie zawsze zgadzające się

z naszymi. Mają one prawo do szacunku dla ich

uczuć i myśli, dla ich opinii i przekonań, chociaż

nie zawsze możemy powstrzymać się od rozczu-

lania się nad ich niedoskonałością. Nie musimy

zawsze nawracać naszych dzieci na nasze przeko-

nania ani zawsze poprawiać tego, co mówią i ro-

bią. Z tego punktu widzenia odwaga bycia nie-

doskonałym oznacza, iż musimy pozwolić ażeby

same wzbogacały się własnymi doświadczeniami,

oczywiście nie chodzi tutaj o sytuacje, które mo-

głyby być niebezpieczne dla dziecka. Taki typ

odwagi bycia niedoskonałym zawiera zaufanie do

16

17

dziecka, do jego natury i możliwości rozwoju.

Dziecko będzie wiedziało jak zmienić swoją opinię

w momencie, w którym zauważy, iż jego idea była

mylna. W odróżnieniu od dorosłych, dla dzieci

łatwym jest poprawianie swoich opinii, gdyż gene-

ralnie mają większą odwagę bycia niedoskonały-

mi. Brak tej właśnie odwagi ze strony wychowaw-

cy prowokuje często przyzwyczajenia oraz błędne

maniery u dzieci. Przeciwieństwem odwagi jest lęk,

i tak świat pełny jest strachliwych rodziców, któ-

rzy chcą uczynić wszystko, co możliwe i nie dają

dziecku możliwości nauczenia się. Aby zdobyć

odwagę, każde dziecko przechodzi swoją własną

ewolucję, okres, w którym ma w ustach wszystko,

co chce poznać. Przestraszone mamy natychmiast

myślą: „Wielkie nieba, mój syn wpadnie w przy-

zwyczajenie ssania kciuka". Poprawiają dziecko

zaledwie włoży kciuk do ust i tak w krótkim czasie

uczą go ssania kciuka. Nikt, nawet małe dziecko,

nie lubi jak nieustannie mu się powtarza, co musi

i czego nie może robić. Wzbudza to zdrowy opór

dziecka, które samo chce decydować, i od samego

początku jasne jest, kto zwycięży w tej walce.

Jednak zwycięstwa dziecka często obracają się

przeciwko niemu samemu. Ono samo cierpi przez

swoje mylne decyzje podjęte w celu zrobienia na

przekór matce, jednak nie może ich poprawić,

gdyż ważniejszym od bólu jest dla niego poczucie

zdobytej samodzielności wobec matki. I jeżeli mat-

ka i dziecko walczą w ten sposób często, to może

się zdarzyć, że będzie ono starało się, oczywiście

nieświadomie, zranić ją, gdyż ono samo czuje się

zranione poprzez brak miłości.

Odwaga bycia niedoskonałym wymaga, byśmy

pozwolili dziecku mylić się. Jeżeli wkłada palce

do nosa i zdarza mu się obgryzać paznokcie, to

przestanie to robić, gdy nie zwrócimy na to szcze-

gólnej uwagi i będziemy ignorować tego typu za-

chowania. Oczywiście ważnym jest, byśmy sami

nie posiadali tych złych przyzwyczajeń. Najczęściej

dzieci uczą się naśladując. Jeżeli dziecko, na przy-

kład, jest już wystarczająco duże, by jeść przy stole

z całą rodziną, nie trzeba nieustannie przypominać

mu jak powinno się zachowywać. Ono nas obser-

wuje i samo próbuje trzymać łyżkę w należyty

sposób, niepotrzebne jest nieustanne pokazywa-

nie, których palców należy używać przy takiej

operacji. Powinniśmy natomiast obserwować go

w sposób jak najbardziej dyskretny i udzielić mu

jakichś małych wskazówek, jeśli coś wydaje mu się

zbyt trudne. Zasadniczo jednak, wystarcza jeden

pokaz i starajmy się nie poprawiać go za każdym

razem. Dziecko może spokojnie mylić się i potem

uczyć się na swoich błędach. Jeżeli będziemy go

niepotrzebnie poprawiać, może zdarzyć się, że jego

naturalne błędy mogą przekształcić się w złe przy-

18

19

zwyczajenia bardzo trudne do poprawienia. Właś-

nie dlatego, że rodzice często nie posiadają odwagi

niedoskonałości, dzieci czynią ze wspólnych posił-

ków doświadczenia bardzo nieprzyjemne dla wszy-

stkich. Nie musimy zawsze krytykować, popra-

wiać i karać, kiedy dziecko popełni jakiś błąd albo

gdy postępuje w sposób niewłaściwy. Możemy

czasem pozwolić mu krzyczeć, gdy zauważamy, że

jego krzyki są mu potrzebne. Jeżeli opowiada

kłamstwa, możemy zorganizować konkurs kto ma

większą wyobraźnię. Sprawimy wielkie szkody,

gdy interweniujemy niepotrzebnie w przypadkach

dziecięcego bełkotu zdaniami typu: „Staraj się

mówić wolniej" albo „Zastanów się najpierw, co

chcesz powiedzieć". Bełkot jest środkiem dobrym

i skutecznym dla dziecka. Wydaje się, że dziecko

walczy z samym sobą, ale w rzeczywistości sposób

ten służy mu do zdenerwowania nas. I znając ten

skutek, musimy ciężko się napracować, żeby zrezy-

gnowało z tej metody. Można by wymienić tutaj

wiele innych zdań, które kryją w sobie strach

przed niedoskonałością. Szczególnie niebezpiecz-

ne, powodujące liczne konsekwencje, jest wyra-

żenie tak często powtarzane: „Uspokój się".

W chwili gdy je wypowiadamy, dziecko czuje się

szczególnie źle. Ono wprawdzie pokazało swoją

słabość, ale my jakby utwierdzamy je w niej.

Przecież również my sami często jesteśmy zdener-

20

wowani i nikt nie powtarza nam nieustannie, że

mamy być spokojni. W takich wypadkach nasze

poprawianie może prowadzić do jeszcze większego

zdenerwowania dziecka.

Ażeby przezwyciężyć strach, potrzebujemy od-

wagi. Ale gdzie ją znaleźć? Skuteczną metodą jest

czynienie bardziej pozytywną naszej postawy wo-

bec życia, bardziej pozytywnym widzenie rzeczy.

Za każdym razem, gdy czynimy negatywne kon-

statacje i podkreślamy negatywne strony naszych

dzieci, musimy zdać sobie sprawę, że w ten sposób

czynimy z nich nie osoby szczęśliwe, ale wiecz-

ne beksy. Jeżeli dostrzegamy we wszystkim tylko

aspekt rzeczy negatywny, to wydaje się naszym

dzieciom, że znajdujemy radość w nieustannym

narzekaniu na wszystko. Jeżeli są one dobrymi

dziećmi, to znaczy, że chcą być dobre, i nie mogą

zbyt wiele narzekać, gdyż takie postępowanie jest

jedynie przygotowywaniem przyszłych depresji.

Pożytecznym byłoby więc przypomnieć, że wszyst-

ko posiada dwie strony medalu i nie ma takiej

sytuacji, w której nie można znaleźć jakiejś dobrej

strony. „To człowiek nadaje znaczenie rzeczom".

Istnieje również inna metoda, o której była

mowa wcześniej. Do jakich celów możemy dążyć

z naszym pesymizmem i widzeniem zawsze jedynie

ciemnej strony rzeczywistości? Zauważenie błędu

innej osoby może dać poczucie pewnego rodzaju

21

wyższości, gdyż wiemy coś lepiej od kogoś albo to

my mamy rację. Rodzice mają trudności w za-

akceptowaniu tej idei, dlatego, że uważają, iż ich

krytyka pomaga dzieciom. Pesymiści jednak nie

potrafią wierzyć w doskonałość ani rozwinąć od-

wagi niedoskonałości.

Mamy potrafią poprawiać wszystko, nawet spo-

sób pozdrawiania dziecka. Kiedyś przyszła do

mnie mała Klaudia i podała mi na przywitanie

lewą rękę. Mama natychmiast upomina małą:

„Ależ nie tak! Musisz to zrobić dobrze!"

Kilka przyjaciółek opowiadało o swoich dzie-

ciach. Jedna niezwykle dumna była z wyczynów

swojego synka. Druga opowiadała jak szybko jej

córka nauczyła się utrzymywać czystość. Trzecia

referowała, że jej syn zanim poszedł do szkoły już

umiał czytać: „Nauczył się wszystkiego sam".

Jakie to dziwne, że wszystkie miały tak niezwykłe

dzieci.

W tysiącach sytuacji zwracamy uwagę naszym

dzieciom, ażeby zachowywały się szczególnie do-

brze, co miałoby je odróżniać od innych dzieci.

Czy czyniąc to myślimy o szczęściu i dobru na-

szych dzieci? Czy nie zależy nam bardziej na

naszym prestiżu? Czy nie lękamy się, że inni mogą

pomyśleć, iż jesteśmy złymi wychowawcami, mat-

kami, które nie umieją wychowywać własnych

dzieci, które nieustannie się mylą? Co jest ważniej-

22

sze? Czy udawać kogoś, kim się nie jest? Czy mieć

szczęśliwe dzieci, które potrafią ufać swoim rodzi-

com? Jeżeli nasze dzieci nauczą się od nas, że błędy

i niedoskonałości nie pomniejszają wartości osoby,

ale że popełnianie błędów właściwe jest dla rodza-

ju ludzkiego, to możemy być pewni, iż nigdy nie

załamią ich przeciwności losu. Będą wiedziały, że:

„Nikt nie jest doskonały, nawet ja, ale następnym

razem postaram się zrobić to lepiej". Dzięki od-

wadze bycia niedoskonałymi, ich wysiłki mogą

uczynić ich naprawdę bardziej doskonałymi. Takie

dzieci nie wpadają w zdenerwowanie z powodu

obowiązków czy zadań wszelakiego typu, nie ma-

rzą o nierealnych rzeczach. Mały Felix uczył się

gry na pianinie z bardzo mądrą nauczycielką,

która poprosiła jego rodziców, by nie doglądali

nieustannie syna, czy aby ćwiczy wystarczająco,

i by go nie poprawiali, kiedy się mylił. Po dwóch

latach Felix wyprzedził kuzyna, który rozpoczął

naukę rok wcześniej. Grywał już utwory bardzo

trudne, chociaż nie zawsze z taką samą perfekcją

jak jego kuzyn. Kuzyn nie popełniał błędów, grał

nawet bardzo poprawnie, ale jego matka wciąż

narzekała, że w domu każdego dnia, trzeba go

namawiać, by ćwiczył regularnie. Jest to typowy

przykład, który pokazuje, iż nie należy bać się

niedoskonałości, gdyż strach nas paraliżuje, nato-

miast odwaga pozwala nam robić postępy.

23

Lęk przed niedoskonałością ma szczególnie tra-

giczne skutki w środowisku szkolnym. Posługując

się terminami nieco uproszczonymi, nasze współ-

czesne społeczeństwo kuleje na skutek starych

uprzedzeń i wychowuje swoich synów według me-

tod i celów archaicznych. We wszystkich krajach

świata nie wydaje się odpowiednich sum na eduka-

cję, gdyż uważa się, że bardziej pożytecznie pienią-

dze można wydać w innych dziedzinach. W Niem-

czech każdego roku wydaje się sześćdziesiąt mi-

liardów marek na alkohol i tytoń. Buduje się

również olbrzymie szkoły, ale szkoły te opanowa-

ne są przez „starego ducha" edukacji.

Zawód nauczyciela powinien być najważniej-

szym zawodem w państwie, jednak współcześni

nauczyciele zdegradowani zostali do roli przekazi-

cieli wiadomości i informacji. Ministerialne pro-

gramy nie pozwalają im na prawdziwe kształcenie

swoich uczniów. Wiadomym jest, że nauczyciele

dysponują ważnym instrumentem, grupą lub kla-

są, dzięki któremu mogą bardziej niż rodzice

wychowywać do poprawnego współżycia społecz-

nego. Konsekwencją takiego stanu rzeczy jest to,

że nauczyciele i rodzice oskarżają się o spowodo-

wanie załamania współczesnej edukacji. Rodzice

oskarżają nauczycieli, nauczyciele zaś rodziców

o niezajmowanie się własnymi dziećmi. Jedni boją

się drugich. I wszystko przechodzi na dzieci, które

próbują się bronić we własnym zakresie. Najczęś-

ciej nie współpracują, wprawiają w zakłopotanie

rodziców i nauczycieli i widzą zawsze w drugim

przeciwnika. Rodzice o szerszych horyzontach,

którzy nie czują się odpowiedzialni jedynie za

swoją rodzinę i swoje najbliższe otoczenie, mają

odwagę bycia niedoskonałymi, mogą uwolnić swo-

je dzieci z tego zamkniętego kręgu. Pozwalają oni

swoim dzieciom na pełną odpowiedzialność w za-

kresie szkoły i interweniują tylko wtedy, gdy dziec-

ko prosi ich o jakąś informację lub małą pomoc.

Nie uczą dzieci, że trzeba przynosić do domu

dobre oceny, ale pomagają im znajdować przyjem-

ność w samym uczeniu się. Mają odwagę szczerego

przekonywania nauczycieli i nie boją się, że ci

będą się odgrywać na ich dzieciach. I co bardzo

ważne, nie boją się o przyszłość uniwersytecką

swoich synów i córek, gdyż wiedzą, że do realizacji

osobistej wcale nie jest konieczny sukces uniwer-

sytecki. Jest wiele ważniejszych spraw od sukcesu

materialnego. W ten sposób dzieci będą mogły

zrozumieć, że nie zawsze należy stosować się do

aktualnych tendencji społecznych, ale czasami

trzeba podjąć ryzyko bycia niezbyt popularnym,

jeżeli celem jest większy generalny rozwój. Byłoby

jeszcze wiele aspektów wychowawczych do przed-

stawienia, aby pokazać jak ważna, jest odwaga

bycia niedoskonałym i także świadomość, iż świat

24

25

niekoniecznie musi się zawalić jeżeli popełnimy

jakiś błąd.

Na końcu zajmiemy się wychowaniem religij-

nym. Alfred Adler definiował Boga jako „Naj-

większą manifestację przedmiotu doskonałości".

Praktykujący rodzice usiłowali zawsze wychować

swoje dzieci na doskonałych wierzących, co naj-

częściej wywoływało u tych ostatnich uczucie zbyt-

niego nacisku w tak istotnej sprawie. I w takich

okolicznościach dzieci często buntują się prze-

ciwko temu stanowi rzeczy. Może to prowadzić

również do buntu wobec samego Boga, któremu

wewnętrznie się opierają, uczestnicząc w życiu re-

ligijnym tylko zewnętrznie, ale gdy odejdą z kręgu

rodzinnego, porzucają również religię.

Innym typem tego rodzaju wychowania jest dziś

bardzo rozpowszechniony „laissez-faire", przeci-

wieństwo przymusu. Rodzice nie udzielają swoim

dzieciom najmniejszego przygotowania w kwes-

tiach religijnych. Boją się podejrzenia o nietoleran-

cję i manipulację. Usprawiedliwiają się, mówiąc:

„Nasze dzieci zdecydują same w przyszłości". Ale

jak będą mogły wybrać Boga w przyszłości, jeżeli

wcześniej nie otrzymały odpowiedniego przygoto-

wania i przewodnictwa?

Wychowanie doskonałe nie istnieje, ponieważ

nie istnieją doskonali wychowawcy. Dlatego właś-

nie naszym celem nie musi być uczynienie z na-

26

szych dzieci „świętych", ale ważniejszym jest uczy-

nienie z nich osób przygotowanych do życia,

wolnych i odpowiedzialnych. Osoby, które wierzą

w siebie, w innych, w wartości duchowe i w nasze

pryncypium, to znaczy w Boga. Są to uczciwi

i inteligentni obywatele Królestwa Bożego, pro-

mieniujący radością. Sloganem niniejszej książki

powinno być stwierdzenie: „Potrzebujemy wiary

w doskonałość i powinniśmy mieć odwagę bycia

niedoskonałymi".

ppjnhold Ruthe

PROFESOR I STUDENTKA,

CZYLI NIEDOSKONAŁOŚĆ

W MAŁŻEŃSTWIE

Oczywiście człowiek, którego przypadek opisu-

ję poniżej nie jest profesorem, ani jego żona nie

jest studentką. Jednakże te dwie koncepcje od-

grywają bardzo ważną rolę w małżeńskim życiu

państwa M. Para ta pobrała się dwa lata temu

i szuka porady dla swego smutnego małżeństwa.

Moje pierwsze spotkanie z panem M. odbyło się

w dość nietypowy sposób. Moja sekretarka prze-

kazała mi wiadomość, że pan M. chce się natych-

miast ze mną widzieć i jest to sprawa „najwyższej

wagi". Potem przez telefon mówił do mnie pod-

niesionym tonem: „Muszę natychmiast mówić

z panem na temat mojego małżeństwa. Praw-

dopodobnie kilka lat temu popełniłem fatalny

błąd. Boję się, że nie ożeniłem się z właściwą

kobietą. Myśl ta sprawia, iż fatalnie się czuję, gdyż

nieustannie mam wątpliwości."

29

Ustaliliśmy datę spotkania. Pan M. chciał

przyjść sam, żeby nie powiększać napięcia, któ-

re trwa w ich małżeństwie od pewnego czasu.

W ustalony dzień pan M. przyszedł do mojego

gabinetu, upewnił się dokładnie, na którym krześle

może usiąść i czy może zostawić płaszcz w przed-

pokoju, zapytał również, czy aby nie poinformo-

wałem jego żony o naszym spotkaniu i czy moje

notatki mogłyby wpaść w niepowołane ręce. Po-

tem wyciągnął i położył na biurku malutki notesik,

oprawiony w skórę, i piękne pióro. Jego wygląd,

od stóp do głowy, z włosami zwilżonymi brylan-

tyną, był doskonały. Jego buty błyszczały jak lu-

stro. Kanty jego szarych spodni były bez zarzutu.

Pan M. miał 34 lata, ożenił się w wieku 32 lat i był

z zawodu matematykiem.

On: Jeżeli pan sobie życzy, opowiem panu moją

historię od chwili, kiedy poznaliśmy się z moją żo-

ną, do dzisiaj. Zrobiłem sobie wcześniej notatki, by

przedstawić panu wszystko dokładnie. Nie mam

najmniejszego zamiaru dyskredytowania mojej żo-

ny i chciałbym uniknąć jakichś niedokładności.

Ja: Proszę mi najpierw przedstawić swój pod-

stawowy problem.

On: Chętnie, ale jeżeli opowiem panu wszystko

od początku będzie mógł pan sobie wyrobić bar-

dziej precyzyjną opinię.

30

Ja: Czy macie dzieci?

(Moje pytania, które przekraczają jego program,

czynią, go nerwowym. Patrzy w swój notesik i kiwa

się na krześle. Mięśnie jego twarzy delikatnie drżą.

Koncentruje się jedynie na swoich refleksjach.)

On: Widzi Pan, kiedy poznałem moją żonę

dziesięć lat temu, a byliśmy narzeczeństwem

przez osiem lat, byłem bardzo w niej zakocha-

ny. Była dziewczyną świeżą, prostą, spontaniczną,

szczerą, towarzyską i serdeczną dla wszystkich.

Śmiała się i była pełna życia, podobała mi się

bardzo.

Ja: Ale potrzebował pan ośmiu lat by się jej

oświadczyć.

On: Tak to prawda. Na pewno chciałby Pan

wiedzieć, jaki ja jestem. Inny, całkowicie inny.

Jestem człowiekiem poważnym, wszystko rozwa-

żam głęboko i muszę mieć całkowitą pewność,

żeby podjąć jakąś decyzję. Kocham precyzję i inte-

resują mnie cyfry również po przecinku.

Ja: A pańską żonę nie za bardzo - prawda?

On: Dla mojej żony istnieją jedynie liczby za-

okrąglone.

Ja: Ona zaokrągla wszystko dla zasady czy

przez pomyłkę?

31

On: Ona nie kalkuluje, i to właśnie doprowadza I

mnie do desperacji. „Irmgard jest wolnym ptasz- I

kiem" - mówi moja matka. I podoba mi się to

określenie, gdyż dokładnie oddaje rzeczywistość.

Ja: Przeskakuje z tematu na temat, to pan chciał

powiedzieć?

On: Dokładnie. Doprowadza mnie do rozpaczy,

gdy w ciągu minuty porusza więcej niż jeden

temat, nie kończy żadnego i nie zastanawia się

głębiej nad żadnym.

Ja: To znaczy opowiada wszystko w sposób

niedokładny i powierzchowny?

On: Termin: „powierzchowny" sam zapisałem

w moim notatniku, nie chciałem go jednak użyć,

gdyż wydaje mi się zbyt nieprecyzyjny. Ale tak

jest w rzeczywistości. Mówi o pięciu minutach,

gdy było ich dokładnie trzy, mówi o niezliczo-

nych ziemniakach, kiedy można je było dokładnie

policzyć. Uważa, że kupiła sukienkę rok temu,

kiedy ja dokładnie wiem, iż to tylko cztery i pół

miesiąca.

Ja: Mówiąc krótko, pańska żona nie przepada

za precyzją, prawda?

On: Czasami wydaje mi się, że to przez czystą

złośliwość. Wydaje mi się, że jej brak precyzji jest

32

prowokacją w stosunku do mnie. Czasami staje się

dla mnie oczywistym, że ona ze mną walczy.

Ja: Czyli pańska żona wydaje się panu powierz-

chowna i niedokładna w szczegółach?

On: (odpowiadając z wyraźną trudnością) Pro-

szę mi wybaczyć, ale wydaje mi się, że odczuwam

to nawet fizycznie. Nie można zawsze poprawiać.

Nie można zawsze grać za pomocą faktów i liczb.

Niech tylko pan pomyśli, co mogłoby się stać z prze-

mysłem albo z techniką gdyby zabrakło precyzji.

Ja: Pan kocha precyzję, pańska żona zaś wyjątki.

On: Powiedział pan słowo bardzo odpowiada-

jące rzeczywistości właśnie słowo „wyjątek" jest

ulubionym wyrażeniem mojej żony. Dla mnie to

słowo jest kwintesencją całkowicie mylnego sposo-

bu myślenia i życia.

Zauważyłem, że pan M. jest bardzo skoncen-

trowany i rozważa w sobie każdą odpowiedź.

Osiem dni później przyszli do mnie mąż i żona

razem. Chociaż ustaliliśmy z panem M., że jego

żona przyjdzie sama, żeby mogła bardziej swobod-

nie wyrazić swoje problemy i pragnienia.

Ja: Widzę, że zmieniliście plan i przyszliście razem.

Ona: Nie zmieniliśmy planów, mój mąż tak zade-

cydował. On zawsze zdąża prosto do swojego celu.

33

on: (ojcowsko i pojednawczo) Irmgard.

Ona: (rzucając ostre spojrzenie) Pan wie z je-

go ścisłą logiką przekonał mnie, że powinniśmy

przyjść razem. Ale może pan być spokojny i tak

powiem to, co myślę. Zostałam upewniona, że tu-

taj można powiedzieć naprawdę to, co się uważa.

On: (przybliża się do żony i próbuje ją uspo-

koić) Irmgard!

Ona: Daj mi spokój! (Zwracając się do mnie):

Proszę mi szczerze powiedzieć, czy można tu

mówić to, co się uważa? Mój mąż kocha mówić.

Jest niedoszłym profesorem. Ale samo mówienie

to jeszcze nic. Czasami już go po prostu nie

słucham. On natomiast jest tak precyzyjny, że

podzieliłby jeden centezim na dziesięć dalszych

części. Dla niego jestem osobą najbardziej nie-

doskonałą na powierzchni ziemi. Pewien zbiór

niekoherentnych części od głowy do stóp. Stu-

dentka ze słabej szkoły. Nie jestem precyzyjna

w pracy. Nie jestem refleksyjna i cokolwiek mó-

wię, zawsze mu to nie odpowiada. Raz mylę datę,

a innym razem ilość, jeszcze innym razem po

prostu przesadzam.

On: (przerywa jej) Ależ Irmgard, musisz przy-

znać, że to prawda. Przecież jestem ekstremalnie

uczciwy i ostrożny to znaczy nie dramatyzuję.

34

Ona: Tylko powiedz że kłamię! Tak, twój roz-

sądek i ostrożność. Jeżeli chodzi o twoją ostroż-

ność. Jest tak ostrożny, że potrzebował dziesię-

ciu lat, by się ze mną ożenić i jeszcze teraz nie

jest do końca pewny własnej decyzji. Proszę mi

wierzyć, on nie ufa nawet samemu sobie. Do

podjęcia najdrobniejszej decyzji potrzebuje wiecz-

ności. (Patrząc na męża): W domu mi na pewno

powie: „A wiesz, Irmgard, ile to jest wieczność?"

On to wie.

Ja: I jest całkowicie zadowolony, że może zna-

leźć optymalne rozwiązanie.

Ona: Tak pan myśli? Nie, wcale nie, przeciwnie,

panikuje, gdy nie może wykluczyć błędu. Mogę to

wyjaśnić za pomocą małego przykładu. Na końcu

każdego miesiąca liczy wszystkie przychody i roz-

chody na kalkulatorze. Kiedy zaś nie ufa kal-

kulatorowi, co zdarza się raczej często, liczy wszy-

stko ręcznie. I reaguje w sposób niemożliwy do

zniesienia, gdy brakuje chociaż stu lirów.

Zaznaczę, że w czasie naszej rozmowy dokładnie

notowałem wypowiedzi moich rozmówców, a więc

większość przytoczonych myśli jest autentyczna.

To, czego nie zdążyłem zanotować w czasie roz-

mowy uzupełniłem po jej zakończeniu. W szcze-

gólności wypowiedzi żony.

35

Małżeństwo jako gra

Pani i pan M. w rzeczywistości prowadzą grę.

Czynią to, bardzo poważnie wzajemnie się raniąc.

Można by myśleć, iż „profesor" jest bezdyskusyj-

nym panem sytuacji. Ale nie jest tak w rzeczywi-

stości. „Studentka" posługuje się metodami od-

ważnymi, na które nie może sobie pozwolić „pro-

fesor", gdyż to naraziłoby go na utratę reputacji.

On jest zdeterminowany zachowywać określone

reguły. Ona natomiast nie ma nic do stracenia.

Profesor przeciwko studentce

Dwa typy postępowania to pewien program.

Styl życia obojga małżonków nie mógłby być

przedstawiony w bardziej skrótowej formie. „No-

men est omen" (imię jest przesłar iem). Również

w tym przypadku. Role są ustalone, typ zachowań

i odpowiednia broń zostały zdefiniowane. Każdy

korzysta z własnego arsenału, zrobionego na uży-

tek przeciwnika. On domaga się dokładności, pre-

cyzji, perfekq'onizmu. Ona natomiast domaga się:

niedokładności wyjątków i słabości w zachowaniu

i postępowaniu. Każdy zna słabe punkty przeciw-

nika i w nich właśnie zanurza swoją broń. On

posługuje się swoją bronią z dokładnością jak

gentleman, ona bardziej niedbale zadaje ciosy.

36

Perfekcjonizm przeciwko wielkości ducha

Pan M. jest typowym perfekcjonistą, który

pragnie żyć bezbłędnym życiem. Rozpoczynając

od jego wyglądu zewnętrznego można dostrzec

jego dokładność. Od stóp do głowy bez żad-

nej plamki. On chce być czysty i musi taki być...

na zewnątrz i wewnątrz. Dla niego nieporzą-

dek jest czymś więcej niż tylko złą jakością.

Nie tylko burzy poprawne relacje ludzkie, ale

czyni z całego życia jeden wielki chaos. Wąt-

pliwość, że ożenił się z niewłaściwą kobietą wpro-

wadza go w złe samopoczucie. Budzi się w środ-

ku nocy i wyobraża sobie możliwe katastrofy,

które mogą wyniknąć z ich nieudanego mał-

żeństwa. Ulubionym słowem jego żony jest sło-

wo wyjątek. On natomiast przyjmuje je jako

obrazę, jako osobiste wyzwanie, jako dyskredy-

tację swojego stylu myślenia i pracy. Oboje zor-

ganizowali sobie grę doskonale zrównoważoną.

Im bardziej on mówi w sposób świadomie do-

skonały, tym bardziej ona stara się wyprowa-

dzić go z równowagi. To właśnie sprawiło, że

można ją zakwalifikować do kategorii „studen-

tek". Gdyż czyni użytek ze swojej inteligencji,

by zadawać swemu mężowi „prawdziwe" rany

niedoskonałości.

37

Stałość przeciwko elastyczności

On stara się konsekwentnie zachowywać wła-

sne przekonania. Definiowanie jako stałe zacho-

wanie pana M. byłoby eufemizmem. Od pierw-

szych minut naszego spotkania można było za-

uważyć jak bardzo gubi się on we własnych

myślach. Przygotował całą historię, którą mu-

siał mi opowiedzieć, dotyczącą jego samego i żony.

Wyrysował w swoim notesie schemat rozwoju

naszej rozmowy i starał się go zachować za wszel-

ką cenę. Odrzucał każde pytanie, które burzy-

ło jego porządek. Jeżeli jego plan nie był reali-

zowany, to wprowadzało go to w zdenerwowa-

nie. On sam wiedział, w jaki sposób najlepiej

może przedstawić mi swoje małżeństwo. Niepo-

kój i wzburzenie skłaniają współrozmówcę do

bycia łagodnym. Ze swoją żoną wykorzystywał

tę technikę prowadzenia dialogu przez długi czas.

Przez pierwsze dwie godziny postępował tak rów-

nież ze mną. Ten typ „komunikacji ograniczo-

nej", która ciąży na całej rozmowie, prowadzi

ze wszystkimi rozmówcami. On decyduje o tema-

cie, o kierunku, rozwoju, a nawet o zakończe-

niu rozmowy. Z miłości własnej pani M. bawiła

się w tę grę przed swoim małżeństwem i rok

po nim. Ona jest typem całkowicie innym, nie

przegapi żadnego punktu zaczepienia.

Odpowiedzialność przeciwko nieodpowiedzialności

On musi poprawiać i przywoływać do porządku

wszystko i wszystkich. Dlatego przyszedł razem ze

swoją żoną, gdyż uważał że ona jest niezdolna do

poprawnego przedstawienia wszystkich trudności

i problemów ich małżeństwa. Ona mogłaby jedy-

nie „pokomplikować sprawę dodatkowo". Przy-

szedł więc również i on, by mieć kontrolę nad

sprawą. Z innego punktu widzenia cierpi bardzo

pod ciężkim brzemieniem odpowiedzialności. Nie

można na tym strasznym świecie - mówi - przyj-

mować odpowiedzialności rodzicielskiej. Całe no-

ce rozmyśla: jak możliwym jest, by wprowadzić

dziecko w dorosłe życie bezproblemowo. Jak do-

tychczas nie chce mieć żadnych dzieci. Przyjmuje

na siebie odpowiedzialność za wszystko. Reaguje

neurotycznie na myśl o tym. Jego wszelkie cier-

pienia są krzykiem ostrzegawczym, gdyż jego żona

bierze wszystko zbyt lekko, a nawet można powie-

dzieć, że niczym się nie przejmuje. Jego sztywność

ma pokazywać jego wewnętrzną surowość - jak

mówi jego żona. Jego skłonność do doskonałości,

poprzedzona jest sensem odpowiedzialności za

wszystko, natomiast jego żona odpowiada kom-

pletną nieodpowiedzialnością. „Gdyż musimy

oboje cierpieć, gdy jedno z nas czyni wszystko" -

komentuje.

38

39

Dwa przeciwne style życia

Żona naszego skrupulatnego matematyka jest

bardzo szybka w podejmowaniu decyzji i w oce-

nianiu. Trudności jej męża w podejmowaniu decy-

zji są przez nią wyjaśniane jednym zdaniem. „Jest

tak ostrożny, że potrzebował dziesięć lat żeby się

ze mną ożenić i nie jest jeszcze pewny". Perfek-

cjonizm jest dla naszego matematyka brzydką grą,

która nie pozwala mu spać. Każda decyzja kosz-

tuje go wiele czasu i energii. Nie chce uczynić

błędu z którego potem musiałby się wycofywać.

Dlatego najczęściej odkłada decyzję i wszystko

rozważa raz jeszcze. Jego żona podejmuje decyzje

niedbale i w pośpiechu. Jeżeli powstają z takiego

postępowania jakieś szkody, to on bierze za nie

odpowiedzialność i doprowadza wszystko do po-

rządku. Innym oskarżeniem które najczęściej kie-

ruje pod jego adresem jest zdanie: „Każdą decyzję

podejmuje wiecznie". Odnosi się to najczęściej do

wszystkich spraw życia codziennego. Gdyby ona

nie działała, wiele problemów pozostałoby nieroz-

wiązanych i delikatny mechanizm życia codzien-

nego zostałby uszkodzony. Jednak szybkie decyzje

małżonki kończą się ciężkimi krytykami małżon-

ka. On widzi jedynie błędy i widzi niedociągnięcia,

on wie, gdzie można by kupić daną rzecz taniej.

On cierpi, gdy widzi jak marnowane są pieniądze

na zakupy niepotrzebne i nieużyteczne (według

iego własnych reguł oczywiście). On natomiast

zajmuje się rzeczami drugorzędnymi z iście perfek-

cjonistyczną doskonałością, jak na przykład wcze-

śniej wspominane miesięczne rozliczenie przycho-

dów i dochodów, na które poświęca całe noce,

licząc z dokładnością do 100 liro w.

Terapia pary małżeńskiej

Para małżeńska, o której była mowa powyżej,

przez rok i pięć miesięcy uczestniczyła w specjal-

nych spotkaniach poruszających ich problemy.

Koniecznych było wiele osobnych rozmów z pa-

nem M., gdyż spotkania trzyosobowe nie zdawały

egzaminu. Wzajemna walka przybierała formę,

która blokowała racjonalne współżycie. Kobieta

przyjmowała każdą oznakę krytyki czy niezado-

wolenia za objaw pouczania czy złego traktowania

i momentalnie przechodziła do kontrataku. Czuła

się wobec niego jak uczennica i w konsekwencji

wykorzystywała każdą metodę, gdyż nie miała nic

do stracenia ze swej reputacji. Krzyczała, tupała

nogami i obrażała go wulgarnymi wyrażeniami,

a w łóżku zostawiała go zmrożonego z otwartymi

ustami, gdy próbował przybliżyć się do niej.

Kiedy jednak pan M. próbuje okazywać się

upartym w swoim sposobie życia, żona jego, która

40

41

uczyniła z elastyczności program swojego życia,

natychmiast jest gotowa do ponownego rozpo-

częcia walki. Podstawowym problemem męża jest:

„Boję się, że nie ożeniłem się z właściwą kobietą".

Biorąc pod uwagę również jej sposób życia, na

podstawie tego wszystkiego, co razem ustaliliśmy,

mogę stwierdzić, że istotnie ożenił się z niewła-

ściwą kobietą.

On: Myśli pan więc, że ożeniłem się z niewła-

ściwą kobietą?

Ja: Jeżeli pan nadal uważa swój sposób życia za

jedynie słuszny, to wydaje mi się, że tak.

Jak dotychczas rodzice, przyjaciele i wszyscy

bliscy, do których zwrócił się w tej sprawie od-

radzali mu separację, zachęcali go do kolejnych

prób przezwyciężenia kryzysu, gdyż uważali jego

żonę za osobę sympatyczną, uczciwą i otwartą. Ja

natomiast odrzuciłem tę słodką grę serwowaną mu

przez jego rodzinę i od razu terapia zaczęła przy-

nosić swoje pierwsze owoce. Ciągle mu powtarza-

łem i dawałem mu sposobność do zastanowienia

się nad stwierdzeniem, iż to jego sposób życia

skłania go do tej myśli, że ożenił się z niewłaściwą

kobietą. Powiedziałem, żeby się nad tym zasta-

nowił i ostatecznie poinformował mnie, czy chce

kontynuować terapię.

42

Osiem dni później przyszedł do mnie pan M.

; powiedział, że chciałby kontynuować terapię

pary i pragnąłby zmienić swój styl życia. Nagle

jrdał sobie sprawę z tego, że ma problemy również

w pracy i w relacjach z ludźmi w ogóle. Jego

skłonność do perfekcjonizmu jest powodem nie-

porozumień z przyjaciółmi, znajomymi i kolega-

mi. Jeg° forma fizyczna jak na mężczyznę w wieku

34 lat jest poniżej średniej. Jego internista kręci

głową i twierdzi, że jego mięśnie są bardzo napięte

i potrzebują rozluźnienia.

W czasie kilku spotkań przeprowadzanych we

troje mówiliśmy o różnicach charakteru. Oboje

zgadzali się, że doskonałość i wielkość ducha nie

mogą być opisane bardziej albo mniej, ale stano-

wią schematy wzajemnego oddziaływania i metody

samoakceptacji osobowej, w których każdy uważa

za słuszne własne zasady a niewłaściwe drugiej

osoby. Gdy to sobie wyjaśniali, zauważyłem jak

nagle żona zrozumiała męża. Nagle poczuła się

dowartościowana, położyła swą rękę na jego

w mojej obecności. Pani M. zrozumiała, że miała

w mężu odbicie doskonałości, które ją całkowicie

onieśmieliło.

Pani M. zrozumiała, że posługiwała się swoimi

atakami, ażeby obnażyć nieludzkość męża. „Będąc

słabszą, nie zamierzałam milczeć, w przeciwnym

razie upokorzyłabym się" - powiedziała w czasie

43

pewnego spotkania. Akceptowała swoją rolę żony,

matki i kochanki niedoskonałej i gorszej. Potrzeb-

nych było wiele godzin wspólnych konsultacji,

ażeby wyeliminować to dziwne poczucie niższości,

które sama sobie stworzyła. Pani M. zdała sobie

sprawę z własnej niedoskonałości w stosunku do

doskonałości własnego męża. „Mam możliwość,

aby jej pomóc" - mówi pan M. Pani M. na no-

wo odżyła. W takim stopniu, w jakim powiększa

się jej znajomość samej siebie, pomniejsza się

w niej skłonność do niekontrolowanych ataków.

Nie przejawia już żadnych skłonności neurotycz-

nych, może więc łatwiej od swojego męża rozwijać

nowe schematy postępowania. Często poruszamy

razem problemy dnia codziennego, aby poszerzyć

gamę możliwych rozwiązań. Pan M. „był" w spe-

cyficznym tego słowa znaczeniu. Widział rzeczy

tylko w jednym aspekcie i sam się ograniczał.

Dążył do doskonałości i w niej widział jedyną

swoją drogę. Przechodziliśmy razem nad rozwią-

zaniami nie zawsze doskonałymi, ale możliwymi

i dobrymi. W czasie tych ostatnich sześciu miesięcy

wspólnych poszukiwań pan M. zaczął śmiać się

i autoironicznie dystansować od swojej ideologii

perfekgonistycznej. Razem poszukiwaliśmy for-

muł, które czyniły rozwiązania niedoskonałe bar-

dziej stosownymi w życiu. Żona podarowała mu

trzy słowa wydrukowane czcionką artystycznie

44

doskonałą wykonaną przez pewnego rzemiesinuca.

On zdołał śmiać się z tego serdecznie i uznał to

wydarzenie za ważny element w procesie przemia-

ny swego stylu życia,

pani M. oczekuje teraz dziecka. Kiedy mówiła

0 tym w czasie jednego ze spotkań we troje, po

roku konsultacji, mąż spoglądał na nią szczęśliwy.

Żadnej niepewności we wzroku, żadnych wątpli-

wości, że ciąża może być jakimś wielkim błę-

dem. Nie jest już niepewny swoich uczuć do żo-

ny. Rodzicielstwo świadome reprezentuje ważny

punkt oddalenia od perfekcjonizmu. Pan M. ak-

ceptuje niedoskonałość swojej żony i niedoskona-

łość tego świata, na którym wiele par pragnie

urodzić i wychować własne dzieci. Reaguje bez

paniki i bez wątpliwości. Akceptuje ryzyko i mó-

wi, że „my dwoje tego dokonamy". Nieświadomie

akcentuje słowo „my". Może teraz dzielić bóle

1 niepewności.

Pani M. nie straciła nic ze swojej pierwotnej

odwagi. Rzeczą najpiękniejszą, którą powiedziała

do męża w czasie jednego z ostatnich spotkań

było: „Dziękuję ci za to, że pozwoliłeś mi na nowo

stać się bytem ludzkim." Uczennica przekształciła

się w byt ludzki z krwi i kości z własnymi błędami

i słabościami, który jest godny prawdziwej miłości.

Małżeństwo, które oparte było na walce, prze-

tworzyło się w małżeństwo oparte na integracji,

45

gdyż każdy akceptuje silne punkty drugiej osoby,

Matematyk w większej części zmienił swoje przy-

zwyczajenia profesora. Jest nadal pracownikiem

dokładnym, precyzyjnym i świadomym, ale jest

również osobą, która nauczyła się, że mylić się jest

rzeczą ludzką, a błąd nie jest katastrofą i nie za-

kłada złej woli.

fjprmann Hobmair

ODWAGA BYCIA

NIEDOSKONAŁYM

W PRZYJAŹNI

W naszym społeczeństwie przyjaźń straciła wie-

le ze swej ważności we współżyciu ludzi. Robert

Brain, autor książki Przyjaźń i miłość, dostrze-

ga w tym pewne niebezpieczeństwo, według jego

obserwacji, przyjaźń, która trwałaby całe życie

jest charakterystyczna dla rodzaju ludzkiego. Lu-

dzie mają potrzebę więzi z przyjacielem i małżeń-

stwo nie może tego zastąpić. Przyjaźń istnieje tam,

gdzie jest szacunek i głębokie zaufanie pocho-

dzące z wzajemnego zrozumienia. Trzy znaki od-

różniają przyjaźń, jak twierdzi angielski socjolog

G. D. Suttles, od wszystkich innych relacji ludz-

kich: ma za podstawę równorzędność partnerów,

rodzi się ze spontanicznej woli i ma charakter

absolutnie personalny. Można mieć zaufanie do

przyjaciela, można liczyć na niego, to są bez wąt-

pienia zasadnicze cechy fenomenu przyjaźni. Jeżeli

47

mówimy tutaj o zaufaniu, rozumiemy przez t<

możliwość mówienia z przyjacielem o rzeczacl

intymnych i osobistych, bez lęku, że przyjacie

lub przyjaciółka pójdzie opowiedzieć je komuś

Dyskrecja i zdolność zatrzymania dla siebie tego

co zostało powierzone przyjacielowi, są bardzo

ważnymi czynnikami relacji przyjaźni.

Szczęście lub nieszczęście w życiu zależą od

zdolności zrealizowania lub niezrealizowania przy

jaźni. Bardzo trudnym byłoby rozwiązanie tego

problemu - wszystko zależy od indywidualnego cha-

rakteru danej przyjaźni. Dlatego właśnie tak waż-

na jest odwaga bycia niedoskonałym, by przyjaźń

mogła być udana. Potrzebujemy odwagi zaakcepto-

wania w nas naszej niedoskonałości, i bycia oso-

bowością autonomiczną. Jest niewiele osób, które

potrafią po prostu być sobą, wszyscy inni najeżę

ściej nie są zdolni, by pojmować samych siebie ja-

ko indywidualności jedyne i szczególne, by odkryć

i zaakceptować własne zachowania, myśli i uczucia

Boją się bycia sobą. Gdyż bycie osobowością auto-

nomiczną oznacza również czasami niezgadzanie

się z ogólnie panującymi stereotypami i wyobraże-

niami społecznymi, również z wyobrażeniami i ocze-

kiwaniami naszych przyjaciół. Tylko wtedy, gdy

jakiś byt ludzki akceptuje siebie samego takim, ja

ki jest (we własnej niedoskonałości) możliwym jest

ustalenie relacji przyjaźni w atmosferze zaufania

48

; wzajemnego zrozumienia, również w sytuacjach

problematycznych i konfliktowych. Erik Blumen-

thal w jednej ze swoich książek pisze: „My po-

lecamy wszystkim, by zaakceptowali siebie. Wy-

chodzę z założenia, że jestem wystarczająco do-

bry, aby czynić to, co mogę, czy to jest wy-

starczające w danym momencie nie ma znacze-

nia, gdyż jeżeli poświęcam całą moją energię ce-

lowi, który chcę osiągnąć i nie walczę ze sobą

samym, wcześniej albo później odnajdę się w sta-

nie miłości. Rozpoczynamy od tego, co naprawdę

możemy uczynić, by przybliżyć się do upragnio-

nego celu".

Akceptacja siebie samych powoduje również

akceptację własnych uczuć i pragnień, gdyż tylko

w ten sposób możliwe jest zrozumienie siebie sa-

mych i innych jako indywidualności. Lutz Schwa-

bisch i Martin Siems piszą w ich Anleitung zum

sozialen Lernen fur Paare, Gruppen und Erzieher:

„Ten, kto bezwarunkowo akceptuje własne uczucia,

nie pomiesza innych z własnymi słowami, gdyż bę-

dzie w stanie jasno wyrażać własne opinie, jak

również rozwiązywać problemy, które pojawiają

się w życiu. W wielu przypadkach jednak zostaliśmy

wychowani, ażeby ukrywać własne uczucia i tłu-

mić je. Nie akceptujemy bycia zadowolonymi, gdy

nie ma tego wyraźnej przyczyny. Nie akceptujemy

naszego zdenerwowania gdy uważamy, że nie ma

49

powodu, by być zdenerwowanymi. Próbujemy więc

być nieświadomymi tych uczuć. W świecie tym

jednak nie zdołamy rozwiązać naszych proble-

mów, gdyż nie potrafimy zwyciężyć naszych wła-

snych uczuć". Zapomnijmy więc o mylnej teorii,

iż nie należy doświadczać pewnych uczuć, gdyż

w przeciwnym razie nieustannie będziemy szkodzi-

li sobie samym i naszym relacjom z innymi.

Inną „normą" szeroko rozpowszechnioną, któ-

ra jedynie szkodzi naszemu rozwojowi i naszym

kontaktom międzyludzkim, jest wola czynienia

wszystkiego w sposób doskonały i omijanie jakie-

gokolwiek błędu. Poświęcamy wiele czasu i ener-

gii, żeby być doskonałymi w naszej przyjaźni.

W rzeczywistości chodzi o to, że nie jesteśmy

zdolni zaakceptować siebie takimi, jakimi jesteś-

my, chcemy po prostu być innymi. Erik Blumen-

thal mówi na ten temat: „Bycie bytami ludzkimi

oznacza popełnianie błędów. Dopóki będziemy

usiłowali postępować bezbłędnie, dopóty nie bę-

dziemy czynili nic innego jak zniechęcali samych

siebie, gdyż nigdy nie zdołamy tego uczynić. Is-

totowo nie jesteśmy perfekcjonistami". Nie jest

więc ważnym nieczynienie błędów, ale przetwarza-

nie błędów większych w mniejsze. Jest to kwestia,

do której jeszcze powrócimy. Odwaga bycia niedo-

skonałym oznacza również odwagę nie bycia pew-

nym. Kto usiłuje zawsze odpowiedzieć na prag-

50

nienia i na idee społecznego partnera, odczuwa

głęboki sens bezpieczeństwa, omija w ten sposób

liczne upokorzenia i znajduje uznanie. To prag-

nienie bezpieczeństwa przeszkadza nam w uznaniu

oas samych za byty jedyne i szczególne, które

mogą ostatecznie ewoluować. Bezpieczeństwo jest

zawsze powiązane z brakiem wolności, natomiast

wybór autonomicznej drogi daje nam wolność, ale

żadnego bezpieczeństwa.

Dążenie do bezpieczeństwa jest zawsze połączo-

ne, jak naucza Alfred Adler twórca psychologii

indywidualnej, ze strachem pozostania w osamot-

nieniu przez brak akceptacji społecznej. Lęk ten

skłania nas do odwracania się przed szczególnymi

wymaganiami współżycia międzyludzkiego, jest

ważnym motywem skłaniającym nas do omijania

osób lub sytuacji, które mogłyby szkodzić naszej

osobie. Unikając jednak wszystkich sytuacji, które

uważane są za niebezpieczne, omijamy również

wiele możliwości. Lutz Schwabisch i Martin Sietns

piszą na ten temat: „W ten sposób pozbawiamy się

pozytywnych doświadczeń, gdyż możliwymi są

doświadczenia, które nie pociągną za sobą oczeki-

wanych przykrych konsekwencji. Nie zgadzamy

się na pokazywanie wielu naszych zachowań i od-

rzucamy wiele relacji z innymi osobami, gdyż

boimy się. Człowiek jedynie w momencie, gdy jest

relatywnie wolny od strachu, może poszerzyć za-

51

kres swoich doświadczeń i zrealizować się". Roz-

poczynając od tych rozważań zajmiemy się teraz

rozwiązywaniem konfliktów, które powstają w ka-

żdej przyjaźni. Z powodu lęku przed przykrymi

doświadczeniami najczęściej nie chcemy zaakcep-

tować i rozpoznać rodzących się konfliktów, sta-

ramy się raczej pomniejszyć ich znaczenie. W ten

sposób problemy nie są rozwiązywane, a jedynie

oddalane. Ale to właśnie z nierozwiązanych pro-

blemów, których również nie zawsze jesteśmy świa-

domi, rodzą się przeszkody w naszych relacjach

z przyjaciółmi. Najlepszym sposobem na rozwią-

zywanie konfliktów jest mówienie o nich otwarcie,

uczciwie i osobiście z przyjacielem czy z przyjaciół-

ką. Problemy i konflikty zawsze są rozwiązywane

we wspólnej rozmowie w atmosferze równości.

Ważnym jest, by rozwiązanie danego problemu

było korzystne dla obydwu przyjaciół. Tylko w ta-

kim wypadku możliwa jest harmonijna relacja

przyjaźni trwająca długi czas.

Zostało już mniej więcej zaakcentowane, co jest

ważne dla pomyślnej przyjaźni: sprawą podstawową

jest przekroczenie samego siebie. Mogę jednak to

uczynić tylko wtedy, gdy potrafię powiedzieć co nie

podoba mi się w przyjaźni. Jeżeli przyjmie się taki

sposób postępowania, to można poprawić nie tylko

wiele rzeczy, ale również samych siebie. Erik Blu-

menthal nazywa to: „polityką małych kroków" to

52

znaczy przetwarzaniem większych błędów w błędy

mniejsze. „Popełniłem na przykład jakiś błąd, ale

nie ma powodu, żeby się denerwować. Ostatecznie

jestem tylko człowiekiem. Następnym razem jed-

nak spróbuję zrobić to lepiej. Ten krok w kierunku

poprawy nie może być zbyt wielki. Kiedy uda mi

się osiągnąć jakiś cel, powinienem cieszyć się

z tego jak z sukcesu. Tylko w ten sposób możliwe

jest wprowadzenie w ruch pozytywnej spirali roz-

woju. Mały krok zachęca mnie do dalszej pracy

i do dalszych sukcesów." Nie jest więc ważnym

omijanie błędów, ale nieustanne przetwarzanie

błędów większych w mniejsze. W czynieniu tego

musimy zawsze zdawać sobie sprawę, że z natury

nie jesteśmy doskonali. Nie możemy wykluczyć

wszystkich błędów i słabości. Mamy potrzebę z je-

dnej strony pełnej akceptacji tego, czego nie może-

my zmienić, a z drugiej strony zachęty do po-

prawiania tego, co może być zmienione. Musimy

zdobyć się na odwagę, by pozostać niedoskonały-

mi w niektórych sytuacjach, by stać się takimi we

wszystkim, co jest istotne dla doskonałej przyjaźni.

W czasie przeprowadzania pewnej ankiety na

temat wartości i znaczenia przyjaźni w życiu ludz-

kim wielu socjologom odpowiadano w sposób

następujący: „Z przyjacielem można być samym

sobą, nie ma potrzeby wymieniania w sobie jakiejś

części, czy nieustannego noszenia maski". W tej

53

odpowiedzi ujawnia się podstawowa cecha przy-

jaźni: zaufanie.

Istnieje ścisłe powiązanie pomiędzy zaufaniem

a odwagą bycia niedoskonałym, często udajemy

przed naszymi przyjaciółmi i ukrywamy prawdę

dlatego, że wstydzimy się naszej niedoskonałości

i nie chcemy zaakceptować pewnych odczuć i pew-

nych negatywnych doświadczeń. O ile jednak ktoś

próbuje ukryć przed sobą samym i przed swoim

partnerem społecznym prawdę, tym bardziej po-

pada w zaburzenia psychiczne i neurotyczne. Od-

waga bycia niedoskonałym domaga się również

odwagi bycia szczerym. Przyjaźń wtedy będzie

satysfakcjonująca dla obydwu partnerów, gdy nie

będzie się ukrywała pod osłoną póz i masek, gdy

nie będzie nic ukrywała i dawała do zrozumie-

nia, ale gdy wzajemna relaq'a wyrażana będzie

w sposób możliwie szczery, otwarty, z ujawnia-

niem własnych pragnień i uczuć, w atmosferze

autentycznej równości. Często nie zdajemy sobie

sprawy z tego, że komunikujemy naszym przyja-

ciołom pewne informacje w sposób ukryty zamiast

otwarty i prosty. Na przykład mówimy czasami:

„Ty dzisiaj jesteś niewrażliwy." Gdybyśmy chcieli

wyrażać się w sposób bezpośredni powinniśmy po-

wiedzieć: „Potrzebuję dzisiaj większego zrozumie-

nia z twojej strony". „Forma niebezpośrednia

według Lutza Schwabischa i Martina Siemsa daje

54

tylko pozorną korzyść, gdyż nikt nie może przypi-

sać nam naszych uczuć. Stajemy się w ten sposób

nietykalnymi i obciążamy innych naszymi niepo-

wodzeniami". I dalej: „Wielkim ryzykiem tego

typu komunikagi niebezpośredniej jest, że czyni

ona niemożliwą otwartą dyskusję na temat pro-

blemów i konfliktów oraz uniemożliwia autentycz-

ną wymianę uczuć. Społeczni partnerzy nie mogą

w ten sposób zdać sobie sprawy ze swych odmien-

nych sposobów odczuwania i rozwiązania proble-

mów stają się jeszcze trudniejsze. Wyrażanie uczuć

negatywnych w sposób niebezpośredni może być

również interpretowane jako sposób oskarżania

drugiej osoby, która będzie próbowała bronić się.

W taki sposób można oddalać się od prawdziwych

problemów i przechodzić do tematów zastępczych

nie poruszających rzeczywistości". Koniecznym

jest więc nauczyć się rozpoznawać przekaz niebez-

pośredni i powoli zastępować go przekazem bez-

pośrednim. A dotyczy to przede wszystkim sy-

tuacji trudnych.

Równocześnie z akceptacją nas samych, po-

trzebujemy również mieć odwagę zaakceptowania

naszego partnera społecznego, jego sposobu bycia

i jego niedoskonałości. Nie powinniśmy zabraniać

naszemu przyjacielowi albo naszej przyjaciółce

poczuć się jak osoba wyjątkowa i niepowtarzalna,

nie musimy oczekiwać, że będzie ona odpowiadała

55

naszym wyobrażeniom i schematom. Musimy być

w stanie zaakceptować odmienność naszego part-

nera. Co oznacza również traktowanie go serio

jako indywidualności, ze wszystkimi słabościami,

problemami i uczuciami. Cytowani już wcześniej

Lutz Schwabisch i Martin Siems twierdzili, że:

„Przekonanie, że ważnym jest dla każdego czło-

wieka poznanie i akceptowanie własnych uczuć

i sposobów przeżywania, ułatwia możliwość udzie-

lenia pomocy przez przyjaciela. Przekonanie takie

zmniejsza niebezpieczeństwo wprowadzenia do na-

szej relacji pewnych poglądów, które przeszkadza-

ją w jawnym wyrażaniu uczuć."

W sytuacjach konfliktowych często próbujemy

przekonać naszego partnera, że jego postępowa-

nie, a nawet jego uczucia, nie są słuszne i uspra-

wiedliwione. W takim przypadku nie akceptujemy

w rzeczywistości jego sposobu bycia jako osoby,

ale usiłujemy przedstawić mu nasze oczekiwania

i idee. To samo zdarza się w przypadku, gdy

oczekujemy i spodziewamy się rzeczy, których nie

może nam dać, i pamiętamy tylko o jego błędach

i słabościach. W ten sposób doprowadzimy jedynie

do tego, iż przyjaciel, z którym jesteśmy w kon-

flikcie będzie ze wszystkich swoich sił bronił się

i usprawiedliwiał, co może bardzo zaszkodzić rela-

cji przyjaźni. Przyjaźń prawdziwa potrafi znaleźć

rozwiązanie w sytuacjach konfliktowych w taki

56

sposób, że każdy będzie miał poczucie, iż drugi

zaakceptował go takim jaki jest. Dyspozycyjność

do akceptacji drugiego jest ściśle powiązana z dys-

pozycyjnością do zrozumienia drugiego. Wiele

osób ma trudności we wczuciu się w sytuację in-

nej osoby, dlatego że często cały wysiłek zużywają

na usprawiedliwienie i obronienie własnej pozy-

qi. W tej niezdolności do wczuwania się w sy-

tuację innej osoby Alfred Adler widzi podstawową

przyczynę nieumiejętności zawiązania prawdziwej

przyjaźni. Adler sądzi, że dla każdej osobowej

relacji konieczne są: zdolność i dyspozycyjność, by

przekroczyć samego siebie i dostosować się do

sytuacji, która wymaga dzielenia się własnym wnę-

trzem i wczucia się w sytuację drugiej osoby.

„Gdybym był na jego miejscu w tej samej sytuacji

postąpiłbym tak jak on, w podobnych okoliczno-

ściach popełniłbym podobne błędy. Jeżeli zdołam

wejść w jego sytuację, będę potrafił go zrozumieć."

W momencie, w którym usiłujemy zrozumieć je-

den drugiego, możemy również zaakceptować to,

co nam przeszkadza w naszej przyjaźni i udosko-

nalić siebie samych. I właśnie to się liczy: odwa-

ga zaakceptowania niedoskonałości, by następnie

móc ją przekroczyć.

Michael Titze

ODWAGA W UJAWNIANIU

WŁASNEJ NIEDOSKONAŁOŚCI

FIZYCZNEJ

W całej historii ludzkości twarz osoby i jej

obecność zawsze miały znaczącą rolę. W starożyt-

ności klasycznej dwa bóstwa czczone były jako

symbole piękności fizycznej - Afrodyta i Adonis.

Na szczęście wiele rzeźb i statui z tamtej epoki

dotrwało do dzisiejszego dnia i ten kto dzisiaj

ogląda w naszych muzeach postaci Afrodyty, We-

nery czy Atlety olimpijskiego, może zdać sobie

sprawę z idei piękna w starożytności. I kto ogląda

te rzeźby, najczęściej zauważa również, jak różne

ideały piękna panowały w różnych epokach. Przy-

puśćmy, że zwiedzający wychodząc z sektora mu-

zealnego rzeźby klasycznej wejdzie do sali, gdzie

znajduje się kolekcja sztuki późnoneolitycznej.

Przypuśćmy, że jakieś muzeum wystawia dwa

„klejnoty" tamtej epoki, to jest „Venere z Hall-

statt" i „Sleeping Lady" z wyspy Malty. W rzeź-

59

bach tych zmaterializowane zostały ideały piękno-

ści epoki starożytnej. Na przykładzie tym możemy

również zauważyć jak różnią się ideały piękności

nawet w tej samej epoce, a co dopiero jak różnią

się od dzisiejszych fotomodelek, które ozdabiają

okładki licznych magazynów. Na nasz gust są zbyt

korpulentne, co sprawia, że wydają się nieestety-

czne. Jakakolwiek kobieta, która dzisiaj miałaby

podobny wygląd, natychmiast poddana by była

ostrej diecie. Dla starożytnych natomiast była

największą pięknością.

Być może, że czytelnik powie, iż ludzie tamtych

czasów byli prymitywni i nie rozwinęli jeszcze

zmysłu estetycznego. Zanim zajmiemy się tym

tematem, powróćmy do naszego zwiedzającego,

który właśnie wchodzi do sali gdzie eksponowane

są obrazy z epoki baroku, wspaniałe dzieła mistrza

Rubensa. Obserwując ludzkie ciała przedstawiane

na tych obrazach, nasz zwiedzający zorientuje się,

iż ideał piękna tamtej epoki był bardzo podobny

do ideału z neolitu, gdyż ciała postaci Rubensa są

również bardzo korpulentne.

Na tym przykładzie możemy zobaczyć, że ideały

i gusty dotyczące piękności podlegają wpływowi

czasu. I warto zauważyć, że zmiany te dokonują

się nie z upływem wielu wieków, ale często kilku

lat. Przy końcu ubiegłego wieku za kobietę piękną

uważano taką, która w obfitości posiadała wszyst-

60

atrybuty kobiecości, podczas gdy zaraz po

dnjgiej wojnie światowej bardziej ceniono figury

bardziej delikatne, „dziewczęce". Na pewno przypo-

minamy sobie jak kilkanaście lat temu szczuplutka

,Twiggy" pojawiła się we wszystkich magazynach.

Ta sama Twiggy pokazuje się dzisiaj całkowicie

inna z wyraźnymi oznakami kształtów kobiecych,

gdyż tego dzisiaj oczekuje opinia publiczna. W je-

dnej ze swoich znanych książek chirurg plastyczny

i psycholog Maxwell Maltz opowiada jak w dwu-

dziestych latach przychodziły do niego liczne ko-

biety w sprawie mniejszych piersi. Niewiele lat

później zdarzało się coś wręcz przeciwnego. Wiele

kobiet życzyło sobie piersi większych.

Podsumowując, możemy stwierdzić, że ideał pię-

kności poddany jest nieustannym zmianom. Nie-

możliwym jest ostateczne określenie tego, co jest

piękne. Możemy raczej powiedzieć, że piękno jest

koncepcją niestabilną i relatywną.

Również brzydota jest

jedynie koncepcją relatywną

Pięknu przeciwna jest brzydota. Zacznijmy od

twierdzenia iż zewnętrzna brzydota fizyczna jest

trudna do ukrycia. Powszechną opinią jest więc, że

osoby zeszpecone fizycznie są brzydkie. Musimy

tutaj wymienić na pierwszym miejscu wszystkie

61

zniekształcenia ciała, będące wynikiem wad wro-

dzonych, jak również wszystkie zniekształcenia

wynikłe z chorób i wypadków. Wielu myśli, że

można uważać się za osobę ładną gdy ma się

gładką skórę i wszystkie członki proporcjonalne.

W historii ludzkości jednak było wiele okresów,

w których gładka i delikatna skóra wcale nie była

uważana za piękną. Pomyślmy choćby o wielu

ludach, które uważały się za wojownicze, jak

Spartanie, Celtowie, Saksoni i Indianie prerii pół-

nocnoamerykańskich, dla których ciałem praw-

dziwie pięknym było takie, które posiadało ozna-

ki męstwa i odwagi, a więc z bliznami. Istnieją

również takie nieeuropejskie ludy, dla których

gładka skóra jest znakiem niższości społecznej. Na

przykład u ludów zamieszkałych w delcie Nilu

wszystkim młodym chłopcom i dziewczętom prze-

cinało się policzki na znak dorosłości. Istnieją

również ludy, w Afryce centralnej i w rejonie mórz

południowych, które sztucznie powiększają dolną

wargę uważając to za objaw piękności. W końcu,

jeszcze na początku tego wieku, szeroko rozpo-

wszechnioną praktyką stosowaną w Chinach było

związywanie połamanych stóp małych dziewczy-

nek, ażeby pozostały małe i zdeformowane. Stopy

takie były dla tamtego ludu oznaką piękności.

Wielu czytelników mogłoby powiedzieć iż takie

zwyczaje byłyby nie do wyobrażenia dla nas Euro-

62

pejczyków. Czy rzeczywiście? Będąc na basenie

można zauważyć ilu mężczyzn ozdabia swoje ciała

tatuażami. Wielkim tematem, który można by tu

poruszyć, mógłby być również temat zmieniają-

cych się mód.

Większość zawsze decyduje o tym,

co jest piękne lub brzydkie

Piękno i brzydota są koncepcjami relatywnymi

poddanymi wpływom niezliczonych kultur. Nie

jest jasne, jak można zdefiniować cechy charak-

terystyczne dla piękna i brzydoty. Zajmijmy się

więc poszukiwaniem odpowiedzi na to pytanie.

Z pewnością nie mamy wątpliwości, że duży

brzuch u człowieka nie jest ładny. Istnieją jednak

takie rejony na ziemi, gdzie ludzie przez sposób

odżywiania w większości mają właśnie takie brzu-

chy i ktoś bez uwydatnionego brzucha wydaje się

dziwny. Wiadomym jest również, że wiele osób

w Irlandii posiada rude włosy. Nikomu więc nie

przyszłoby tam do głowy, że osoby takie mogą być

brzydkie. Istnieją też takie kraje, gdzie znaczna

większość populacji posiada włosy czarne, jak

w Meksyku lub na Sycylii. W krajach tych dziecko

z rudymi włosami mogłoby sobie wyobrażać, że

jest brzydkie. Rude włosy, które wykraczają poza

normę, stają się powodem żartów środowiska,

63

w którym dziecko wzrasta i tak w pewnym mo-

mencie dziecko zaczyna nienawidzić swoich ru-

dych włosów. Poza tym można sobie wyobrazić

jak ciężkim jest życie dziecka z czarną skórą w bia-

łej Europie centralnej. Nazywany przez rówieśni-

ków „czarnym", „arabem" lub inaczej na pewno

w końcu przekona się o własnej odmienności, brzy-

docie i niższości. Jeżeli natomiast to samo dziecko

wychowywałoby się w Afryce albo na Karaibach,

jako należące do większości społeczeństwa, mia-

łoby doświadczenia całkowicie inne i prawdopo-

dobnie uważałoby się za ładne.

W podobnej sytuacji są wszystkie osoby, które

w jakiś sposób przekraczają porządek zwyczajny.

Można tu mówić o osobach szczególnie wysokich

albo niskich, o osobach grubych albo chudych

w każdym razie o cechach, które przekraczają

normy większości populacji, skłaniają ich do czu-

cia się brzydkimi lub gorszymi. Można zauważyć

jak wielu chłopców, którzy rosną zbyt szybko,

stara się dostosować przez pochylanie lub chodze-

nie na zgiętych nogach, do średniego wzrostu

swoich rówieśników i tak na nowo stać się ład-

nymi. W podobnej sytuacji czują się grubi albo

niscy itd. Również te osoby w głębi serca pragną

być jak inni. Z tego też powodu w życiu wybierają

określone drogi. O tych właśnie drogach będziemy

mówili w następnych punktach.

64

Bierność i ucieczka w kompleks niższości

Nie można chyba dziwić się, iż większość osób

cierpiących z powodu swojej odmienności zewnę-

trznej z czasem popada w takie poczucie niższości,

które może blokować ich dynamizm życiowy,

a które nazywamy kompleksem niższości. W rze-

czywistości, tylko drobna część osobowości tych

osób zmusza je do wybrania drogi pasywności

w życiu. Mowa tutaj o osobach, które starają się

czuć jak osoby słabe i bezbronne, natomiast życie

uważają za okrutne i bezwzględne. W następstwie

rewolucyjnych odkryć, dokonanych przez Alfreda

Adlera na polu psychologii indywidualnej, kon-

cepcja stylu życia osiągnęła znaczenie podstawowe

dla naukowego poznania człowieka. Adler do-

strzegł, że człowiek żyje między ludźmi podobnymi

do siebie, przyjmując nieustannie pozycję konfron-

tacji z samym sobą, z innymi i ze światem. Po-

przednio przyjmowano koncepcje „osoby" i „cha-

rakteru", rozumiejąc je jako program życia usta-

nawiany przez daną osobę. Natomiast na bazie

odkryć Adlera, wprawdzie mówi się o planowa-

niu życia przez człowieka, ale zwraca się również

uwagę na liczne uwarunkowania zewnętrzne i we-

wnętrzne, którym człowiek podlega. Koncepcja

stylu życia wyraża na pierwszym miejscu twór-

czą postawę człowieka wobec własnej rzeczywistej

65

egzystencji. Według Adlera, psychologia współcze-

sna nie powinna się zajmować tym, co przedmio-

towe dla człowieka, ale skupić swoje zainteresowa-

nie na tym co dla niego podmiotowe, czyli na war-

tościach, ideach i opiniach, w które wierzy. Jest

więc oczywiste, że styl życia, który bazuje na opi-

niach i negatywnych doświadczeniach skłania daną

osobę do wybrania drogi pasywności i ucieczki

w kompleks niższości. Osoby, które wybrały tę

drogę są zazwyczaj głęboko zniechęcone i nasta-

wione pesymistycznie. Oddały się w ręce okrutne-

go losu, jednocześnie nie akceptując go.

Jeżeli człowiek przekonany jest o własnej niższo-

ści, będzie zawsze próbował uważać siebie za ofia-

rę okoliczności stworzonych przez innych. W ży-

ciu jego obecna będzie naturalna skłonność do

obarczania losu odpowiedzialnością za wszystkie

nieszczęścia. Dlatego też osoby te przekonane są

o dziedzicznym charakterze wad budowy ciała i wiel-

kiej odpowiedzialności wychowawców za kształ-

towanie negatywnych wzorców i w konsekwencji

o niezwykłej ważności piękna i brzydoty zewnętrz-

nej. Często osoby te przypisują wszystkie swo-

je potknięcia życiowe i brak sukcesów swojemu

wyglądowi zewnętrznemu. Czynią tak, gdyż mo-

gą obarczyć odpowiedzialnością za swoje błędy

coś, co jest poza ich wpływem. W tym sensie,

osoby zniechęcone próbują odnieść korzyść ze

66

swoich defektów zewnętrznych, gdyż w ten sposób

usiłują usprawiedliwiać przed sobą i przed świa-

tem własny brak odpowiedzialności, brak sukcesu

i bierność.

Osoba zniechęcona, owładnięta własnym kom-

pleksem niższości, wydaje się nieświadomie wal-

czyć ze swoim wyglądem zewnętrznym. Jest to

najczęściej walka intensywna i nieskuteczna. Czę-

sto ta pseudowalka prowadzi do chirurga plasty-

cznego. Maxwell Maltz, cytowany już wcześniej,

powtarzał, że osoby proszące go o interwencję

chirurgiczną oczekiwały, że po zabiegu i zmianie

swego wyglądu zewnętrznego odzyskają optymizm

życiowy i wyzwolą się z kompleksu niższości.

Maltz wspominał przy tej okazji pewną dziew-

czynę, która przekonana była, że wszystkie nie-

szczęścia jej życia spowodowane są jej krzywym

nosem. Operacja przyniosła wspaniałe efekty

i wszyscy przyjaciele i bliscy byli entuzjastami jej

„nowego nosa". Jednakże sama pacjentka nie

przyjmowała do wiadomości tej zmiany i dalej

czuła się dziewczyną brzydką. Nawet wtedy gdy

pokazywano jej stare fotografie i tłumaczono zasa-

dniczą zmianę, ona negowała wszystko. Nieświa-

domie dziewczyna ta nie chciała być piękną, gdyż

nie mogła teraz usprawiedliwiać swoim wyglądem

zewnętrznym, niepowodzeń życiowych, własnego

zniechęcenia i kompleksu niższości. Pokazuje to

67

potrzebę uczynienia sobie z własnego wyglądu

zewnętrznego pewnego rodzaju alibi życiowego.

Jeżeli ktoś jest na przykład bardzo gruby, łatwo

mu usprawiedliwić niepowodzenia na polu uczu-

ciowym. Taką samą argumentację stosują osoby,

które uważają się za fizycznie nieatrakcyjne.

Jak uwierzyć w swoją wartość

Istnieje wiele osób które pomimo braków w swo-

im wyglądzie zewnętrznym nie uciekły w zniechę-

cenie kompleksu niższości. To są te osoby, których

styl życia bazuje na odwadze zachowań pozytyw-

nych. Osoby te są w stanie zaakceptować to, co

jest niemożliwe do zmiany, czyniąc to zarazem

coraz mniej znaczącym elementem życia. Ileż osób

na świecie właśnie w tym momencie zostaje po-

zbawione wzroku lub ich ciała zostają zniekształ-

cone wskutek licznych wypadków i nieszczęśli-

wych zdarzeń! Pomimo to, wiele z nich w tej

sytuacji dalej stara się podejmować wyzwania

życia. I w pewnym sensie niesprawność fizyczna

staje się dla nich nie tyle przeszkodą, co bardziej

wyzwaniem do przekształcenia w sobie zła w do-

bro. W swojej znanej teorii o funkcjonalności zre-

dukowanej do jednego organu, Alfred Adler udo-

wodnił, że niesprawność fizyczna pewnych orga-

nów może być rekompensowana przez organizm

68

w inny sposób. Tzw. „niższość organiczna" i wady

fizyczne stają się mocnym stymulatorem rozwoju

duchowego i fizycznego w innych dziedzinach.

Na przykład, jeżeli jedno płuco traci swoją

sprawność, drugie natychmiast przejmuje jego rolę

i nabiera większej sprawności. Jeżeli ktoś staje się

niewidomym albo niesłyszącym, inne organy re-

kompensują, o ile to możliwe, tę stratę. I tak: słuch

człowieka niewidomego staje się doskonały, mus-

kuły osób częściowo sparaliżowanych nabierają

atletycznej sprawności itd. Nawet osoby tak cięż-

ko doświadczone jak głuchoniemi, zyskują rekom-

pensatę w niezwykłej pamięci i w innych dziedzi-

nach.

Weźmy na przykład Wilmę Rudolph, zwycięż-

czynię na Olimpiadzie w Rzymie. Od dzieciństwa

cierpiała na paraliż i dopiero jako dorosła odzys-

kała zdolność prawidłowego poruszania się. Gdy

całkowicie wyeliminowała własną niesprawność,

nie przestawała trenować. Ukoronowaniem jej wy-

siłków był złoty medal na Olimpiadzie.

Od czasu do czasu gazety publikują nowe wia-

domości o tzw. dzieciach Contergan. W jak cu-

downy sposób, na nowo, odzyskują sprawność

i równowagę. Jeżeli zdamy sobie sprawę, że nikt

z nas nie byłby w stanie utrzymać stopami widelca

lub szklanki, albo nikt nie potrafiłby pisać ustami

lub palcami stóp, wtedy zrozumiemy, iż w rzeczy-

69

wistości ta kompensacja staje się superkompensa-

cją. Paul Rom w swojej pięknej książce mówiącej

o humanizmie i sposobie życia Hermanna Unthana

opowiada jak człowiek, który urodził się bez ra-

mion nabiera sprawności w pracy nogami i stopa-

mi. W czasie swoich pokazów Unthan pisał na

maszynie, grał na trąbce i nawet strzelał celnie

z pistoletu.

Ale również defekty innego typu mogą być re-

kompensowane. Alfred Adler przytacza przy tej

okazji przykłady wielu malarzy, których wzrok był

bardzo słaby. Ankiety przeprowadzane w akade-

miach sztuk pięknych wykazały, że aż 70% stu-

dentów cierpi na znaczne wady wzroku. Wielcy

mówcy, aktorzy, śpiewacy i pisarze przejawiają

wiele podstawowych problemów językowych prze-

kraczających średnią. Przypomnijmy sobie naj-

większego mówcę starożytności Demostenesa, któ-

ry w dzieciństwie miał problemy z wymową. Nato-

miast wielki angielski pisarz Somerset Maugham

znany był ze swojego bełkotu. Wielu znanych

kompozytorów miało problemy ze słuchem lub

byli po prostu głusi jak Beethoven, Smetana i Ro-

bert Franz.

Powracając do kwestii piękna i brzydoty ze-

wnętrznej. Przypomnijmy, zwłaszcza tym osobom,

które czują się brzydkie, bo są niskie, jak niskim

był Napoleon największy ze wszystkich Francu-

Z6w który de facto nawet nie był Francuzem

z urodzenia. Kto chodzi do kina wie, że zazwy-

czaj wielkie osobowości nie wiążą się z idealnym

pięknem zewnętrznym. Co dotyczy takich aktorów

iak Asta Nielsen, Humphrey Bogart, Gert Frobe,

Charles Laughton i Barbara Streisand. Po drugie,

przykład Marilyn Monroe pokazuje, że piękno

zewnętrzne nie zawsze jest gwarancją życia szczę-

śliwego. Wszystkie te zalety, które posiadamy od

urodzenia jak wygląd zewnętrzny, pozbawiają nas

możliwości wypełnienia procesu kompensacji lub

superkompensacji, z których możemy być dumni.

70

Christine Juhre

ODWAGA BYCIA

NIEDOSKONAŁYM U OSOBY

NIEPEŁNOSPRAWNEJ

Gdy myślimy o przeróżnych możliwościach de-

fektów fizycznych, najbardziej ewidentną jest sy-

tuaga osób niepełnosprawnych. Zauważamy jak

wszystkie ograniczenia zdolności wzrokowych,

słuchowych i umysłowych powodują liczne kon-

sekwencje osobiste i społeczne. Specjaliści nazy-

wają ten stan ograniczeniem egzystencjalnym lub

ograniczeniem w formacji i socjalizacji.

Moje codzienne kontakty z osobami posiadają-

cymi wady słuchu uczą mnie innego spojrzenia na

sytuację osób niepełnosprawnych. I sprawiły, że za-

pragnęłam stać się ich rzecznikiem w wielu trud-

nościach i cierpieniach, które osoby te muszą

każdego dnia pokonywać.

W przypadku osób z ograniczonym słuchem,

prawdziwym problemem jest wyrażenie siebie po-

przez język i wynikająca z tego niezdolność psychi-

73

czna do zrozumienia siebie. Dzieci niepełnospraw-

ne, przeżywając wszystkie konsekwencje swojej

sytuacji, bardziej od rodziców zdają sobie sprawę

z własnej anormalności. I dlatego do rodziców

i przyjaciół właśnie należy walka z konsekwen-

cjami tej świadomości. Oddajmy jednak głos sa-

mym dzieciom i rodzicom niepełnosprawnym. Pe-

wien ojciec opowiada, iż wielu rodziców dzieci

niepełnosprawnych na początku przeżywa na

zmianę, długie okresy nadziei i desperacji. Ciągły

napór pytań i lęków jest konsekwenqą pierwot-

nego szoku: czy można coś zrobić? W takiej

sytuacji ważnym jest, by pozbyć się uczuć roz-

czarowania i dowiedzieć się jakie są możliwości

działania i rozwiązywania zaistniałej sytuacji. Lu-

dzie, przy tej okazji, źródła pociechy i siły znajdują

w religii lub solidarności ze strony najbliższych.

Inni rodzice uważają, że akceptacja bezwarun-

kowa dziecka niepełnosprawnego jest podstawo-

wym warunkiem właściwego klimatu dla wzrostu

i kształcenia ich dzieci. Nie może ono czuć się

jakimś obcym elementem lub wiecznym utrud-

nieniem dla swoich rodziców. Jego kondycja psy-

chiczna i jego wychowanie zależeć będzie od rów-

nowagi psychicznej rodziców. Ojciec i matka wcale

nie muszą upodobnić się do swego dziecka, by je

móc zaakceptować, ale to właśnie dziecko powin-

no brać czynny udział w normalnym życiu rodzin-

74

nyrn. Wydaje się niemożliwym, by dziecko nie-

pełnosprawne w pewnym sensie determinowało

rytm życia całej rodziny. Matka musi zajmować

się nim o wiele więcej niż innymi dziećmi zdro-

wymi i opanować techniki, które pozwolą jej wejść

w kontakt z dzieckiem by podtrzymywać je i roz-

wijać. A jednak równocześnie powinna zajmować

się również innymi dziećmi, by ich nie krzywdzić.

Każde dziecko w takiej sytuacji potrzebuje więk-

szej uwagi i miłości. Oczywistym jest również, że

siostry i bracia upośledzonego dziecka odgrywają

szczególną rolę, gdyż muszą często bronić swego

rodzeństwa przed złośliwymi uwagami kolegów

i rówieśników.

Dziecko niepełnosprawne wymaga stałej opieki

i rodzice nie mogą pozbyć się tego obowiązku ani

na wakacjach, ani w jakiejkolwiek innej sytuacji.

Pewna matka opowiadała mi, że jej syn niesłyszący

nie był akceptowany przez dyrektorkę pensjonatu,

gdyż nie mogła zachować nad nim pełnej kontroli,

i gdy ona zwracała mu uwagę, wydawał dziwne

dźwięki, niezrozumiałe dla osób słyszących nor-

malnie. Można by przytaczać wiele doświadczeń

rodziców dzieci niepełnosprawnych. Zdarza się, że

dzieci niepełnosprawne chcą skupiać na sobie

szczególną uwagę i z przekory czynią rzeczy, które

mogą obrazić poczucie godności rodziców i innych

osób. W takich sytuacjach rodzice nie tylko muszą

75

wstydzić się za swoje dzieci, ale również przyj-

mować skargi i brak zrozumienia ze strony innych

osób. Ci rodzice, którzy przyjmują wszystkie tego

typu doświadczenia z humorem, potrafią uniknąć

wielu problemów. Pełni zrozumienia dla tych,

którzy nie rozumieją, przechodzą do porządku

dziennego nad bezużytecznymi radami, pozbawio-

nymi miłości.

Pewna matka niepełnosprawnego dziecka z wiel-

ką radością zauważyła, jak inni starają się jej

pomagać, gdy wyjdzie w odpowiedni sposób do

nich. Im bardziej matka wychodziła z własne-

go świata, tym bardziej znajdowała zrozumienie

u innych. Widząc tę sytuację, dziecko bardziej

odważnie zaczęło wchodzić w świat i otaczającą je

rzeczywistość. W taki właśnie sposób może doko-

nać się bardzo pozytywny proces socjalizacji. Naj-

gorszym rozwiązaniem jest przyjęcie, i przez to

uczenie dziecka, poczucia niższości wobec rzeczy-

wistości.

Dziecko niepełnosprawne może stanowić wspa-

niały sprawdzian, dla wszystkich relacji między-

ludzkich, w których uczestniczy. Na przykład,

znajomi rodziców okazują się niezbyt dobrymi

przyjaciółmi, gdy nie akceptują ich niesłyszącego

dziecka. Ale również tacy rodzice, którzy pragną

pomóc nadmiernie, to znaczy dokonać rzeczy nie-

możliwych, ryzykują wzięcie na siebie zbyt licz-

76

oych obowiązków, a w konsekwenq'i zniechęcenie.

Ojciec jednej z moich uczennic był zmuszony

zrezygnować z pracy i opuścić dom, który właśnie

zdołał zbudować. Cała rodzina musiała urządzać

się na nowo w małej miejscowości, gdzie znaj-

dowała się specjalna szkoła dla jego córki. Równo-

cześnie z pomocą, jaką oferują specjalne szkoły

dzieciom niepełnosprawnym, powinny one rów-

nież prowadzić pomoc dla ich rodziców.

Jak relacjonuje pani Backenroth, tego typu po-

moc udzielana była w czasie bardzo owocnych

spotkań, odbywających się przy Instytucie Psycho-

logii w Sztokholmie. Ich celem była wymiana

doświadczeń pomiędzy rodzicami dzieci niepełno-

sprawnych - wyeliminowanie obecnego poczucia

winy oraz lepsze zrozumienie zjawiska niepełno-

sprawności. W ten sposób rodzice otrzymują po-

trzebne wsparcie poprzez poznanie doświadczeń

innych rodzin. Zyskują większą świadomość wła-

snych możliwości i praw, które im przysługują.

Uczą się bardziej akceptować dziecko razem z jego

niedorozwojem, jak również lepiej przyjmować wszy-

stkie tego konsekwencje, odkrywając nieznane mo-

żliwości i zdolności własnych dzieci. Inicjatywy ro-

dziców i stowarzyszeń niepełnosprawnych, mających

na celu wspomaganie rodziców dzieci niepełno-

sprawnych, są wszędzie przyjmowane z najwyż-

szym uznaniem. Energia wyzwolona przez samą

77

grupę osób zainteresowanych wzbudziła tak wiel-

kie siły, iż umożliwiły one większe zharmonizowa-

nie życia w rodzinach osób niepełnosprawnych

i zrównoważyła stosunki panujące wewnątrz nich.

Rodzice nauczyli się właściwego podejścia do pro-

blemów dzieci niepełnosprawnych i nie starają się

już wszystkiego rozwiązywać na własną rękę. Nie

czują się już tak zależni od opinii i hierarchii war-

tości, wyznaczanych przez innych, ale nauczyli się

szanować skalę własnych wartości czasem trochę

inną od skali wartości innych.

Rodzice, którzy, z pomocą albo bez pomocy

specjalisty, zaakceptowali swoje niepełnosprawne

dziecko, odnajdują w życiu wiele radości i praw-

dziwe szczęście. Dla nich życie może dalej rozwijać

się, choć pod pewnym względem wydaje się być

pozbawione nadziei. Pewna matka opowiadała mi,

że rozpoczęła regularną grę na fortepianie, w ob-

liczu niepełnosprawności swego dziecka, co stało

się źródłem radości i przyjemności dla niej samej

i dziecka. Satysfakcja ze zrealizowania własnego

marzenia dawała jej siłę i energię, co niewątpliwie

dobrze odbiło się na prawidłowym wzroście dziec-

ka. Inne małżeństwo zaś zapisało się na kurs tań-

ca towarzyskiego, by nie pogrążać się w smutku;

zrozumieli, że radosna postawa rodziców będzie

najlepszą pomocą dla ich dziecka. W takiej sytua-

cji konieczne jest pogłębianie więzi małżeńskiej,

78

a nie tylko skupianie się na dziecku niepełno-

sprawnym.

Wszystkie te rozważania pokazują jak bardzo

osoba niepełnosprawna zależna jest od własnej

rodziny. Czyli, stawanie się dorosłym oznacza dla

niej zachowywanie zależności. Uzależnienie to mo-

że zaś prowadzić do wielu napięć psychologicz-

nych. Superopieka i decydowanie za osobę nie-

pełnosprawną może być również bardzo szkodliwe

dla niej.

Przykład osoby, która będąc zmuszona żyć na

wózku inwalidzkim, zostawiła instytut opieki, by

samotnie zamieszkać w mieszkaniu, pokazuje aspi-

racje osób niepełnosprawnych do samowystarczal-

ności i autonomii. Pomimo wielu trudności, któ-

re musiała pokonać, oraz pomimo licznych rad

przyjaciół, którzy odradzali jej takie rozwiąza-

nie, uczyniła to wskazując wielkie pragnienie sa-

modzielności. Relacje z innymi ludźmi, których

poszukiwała i znalazła, potwierdziły w niej tę

podstawową i naczelną zasadę niezależności per-

sonalnej. Jej decyzja wpłynęła nie tylko na roz-

wój osobowy jej samej, ale również jej przyjaciół.

Wyzwolili się oni, jak sami opowiadali, z pewne-

go typu kontaktu z osobami niepełnosprawny-

mi, których zdanie zaczęło znaczyć tyle samo

co innych ludzi. Poczucie bezpieczeństwa, któ-

rego wspomniana osoba doświadczała pomiędzy

79

przyjaciółmi, pomagało jej przezwyciężyć niezro-

zumienie i nadmierne oczekiwania. Zamiast być

zgorzkniałą jeszcze bardziej zamkniętą w sobie,

stała się bardziej otwarta i gotowa mówić o wła-

snych problemach i nadziejach. Przyjmowała i od-

powiadała na wszystkie pytania zadawane jej

przez dzieci i tłumaczyła wszystkim sytuację osób

niepełnosprawnych. Akceptacja własnej niepeł-

nosprawności pobudziła w niej pozytywne siły

i energie, które przelała na otaczające ją śro-

dowisko.

Wady organów służących kontaktom między-

ludzkim czynią oczywiście trudniejszymi relacje

z bliskimi. Dotyczy to osób dotkniętych głuchotą

lub niemych, które z wiadomych względów nie

odbierają głosu ludzkiego i w ten sposób po-

zbawione są pewnego typu kontaktu. Sama mimi-

ka nie jest tu zawsze doskonałym rozwiązaniem,

gdyż może być źle interpretowana. Stan taki może

rodzić liczne problemy i ma liczne konsekwencje

psychologiczne.

W naszym systemie szkolnym osoby niepełno-

sprawne zobowiązane są opanować taki sam mate-

riał jak inne osoby. Jest to rywalizacja niesprawie-

dliwa, gdyż nie uwzględnia się przy niej trudności

osób niepełnosprawnych w opanowaniu materiału,

a nawet w dotarciu do niego. W przypadku osób

niesłyszących na przykład, wada słuchu, pociąga

80

za sobą pewne konsekwencje psychologiczne. Oso-

ba niesłysząca percypuje na zasadzie przyjmowa-

nia schematów i analogii. Brakuje jej znajomości

i zrozumienia współczesnego świata, które zyskuje

się przez własne doświadczenia. Poznanie ogólne

pozostaje niepełne z powodu ograniczonych możli-

wości językowych. Skutkiem tego jest niewystar-

czająca dojrzałość życiowa.

Niesłyszący, rozpoczynając więc swoje doświad-

czenia zawodowe, na bazie przygotowania szkol-

nego, zdaje sobie sprawę, że w rzeczywistości jest

całkowicie nieprzygotowany. Jest w stanie stwo-

rzyć sobie na własny użytek jedynie, ograniczony

obraz świata. Niesłyszący, wchodząc w świat, do-

świadcza między zdrowymi ludźmi ciężaru swe-

go cierpienia. Nie wie jak komunikować się z „jed-

nym z nich". Również jego sposób mówienia jest

trudny do zrozumienia. Pracując na przykład w fa-

bryce, niesłyszący musi obserwować usta, żeby

zrozumieć mówiącego. Dlatego też zazwyczaj

w środowisku nie ufa mu się nadmiernie, powierza

mu się prace samotne i nieprzyjemne.

Wszystkie te trudności nie przeszkadzają jednak

w świetnym wywiązywaniu się z obowiązków

i prac przez osoby niesłyszące. Można by się

zdziwić jak jest to możliwe? Decydują o tym dwa

powody. Pierwszym jest obserwowana u osób

niesłyszących wielka ambicja i potrzeba afirmacji,

81

co sprawia, że bardziej są skłonne do rozwijania

własnych zdolności. Brak percepcji słuchowej

sprawia, że osoba niesłysząca jest bardzo wrażliwa

na odbiór wizyjny. Brak hałasów i niepotrzebnych

dźwięków powoduje większą koncentrację, a także

większą uwagę przy pracy. U osób niesłyszących

uderza sprawność manualna i precyzja przy wyko-

nywaniu wszystkich czynności. Dlatego, pomimo

wady słuchu, osoby takie pod pewnymi względami

mogą przewyższać osoby słyszące.

Drugim powodem, dla którego osoba niesłyszą-

ca może bardziej energicznie podjąć wyzwania

życia codziennego, jest impuls, który może otrzy-

mać ze środowiska osób niesłyszących. W środo-

wisku tym może czuć się zrozumianą i rozumie

innych, może również zaspokoić swoje społeczne

potrzeby. We wspólnocie osoby te zyskują większą

pewność siebie oraz uczą się pokonywać rozczaro-

wania i niepowodzenia w pracy. Mają świadomość

praw i problemów mniejszości, do której należą.

Niesłyszący przeciwstawiają się często wszelkim

formom nieużyteczności języka w sposobie mówie-

nia osób zdrowych. Domagają się od zdrowych

szacunku dla ich własnego sposobu mówienia, któ-

ry często kosztował ich wiele wysiłku. Oczekują, że

zostaną docenione ich wysiłki. Wśród osób słyszą-

cych nie chcą czuć się nieustannie pocieszane, nie

chcą jałmużny.

82

Waldow przytacza przy tej okazji przykład pew-

nego niesłyszącego człowieka, który pracował aż

do 60 roku życia i przez wiele lat uczestniczył

w stowarzyszeniach sportowych, prowadząc bar-

dzo czynną działalność. Mówi on, że niesłyszą-

cy posiadają zazwyczaj nadzwyczajne uzdolnienia

sportowe, których nie powinni się wstydzić.

Na zakończenie wypowiedź ojca, który sam nie

należy do świata niepełnosprawnych, ale mając

dziecko niesłyszące, miał wizję obydwu światów:

„rehabilitacja i przystosowanie nie oznaczają jedy-

nie ograniczania się do programów proponowa-

nych przez szkoły i instytucje do tego powołane.

Każda wspólnota ludzka powinna być przygoto-

wana na przyjęcie i zaakceptowanie osoby nie-

pełnosprawnej ze wszystkimi tego konsekwencja-

mi. Dyspozycyjność danej grupy ludzkiej do zro-

zumienia sposobu mówienia osoby niepełnospraw-

nej oznacza w tym wypadku zachętę do odważ-

nego wyrażania się i przedstawiania swoich pytań

i wątpliwości. Obie grupy z czasem nauczyłyby się

wzajemnie akceptować i poprzez pogłębianie in-

formacji coraz bardziej poznawać siebie nawza-

jem. Czyli proces przystosowania domaga się ucze-

stnictwa obydwu stron.

Osoba niepełnosprawna nie powinna nadal być

osamotniona w walce ze swą niesprawnością, ale

coraz bardziej rozumieć (jak kiedyś powiedział

83

E. Rees), że jej walka ważna jest dla całej spo-

łeczności. Osoby niepełnosprawne i pełnosprawne

powinny zdać sobie sprawę, że razem pracują

stosownie do własnych zdolności i możliwości,

uczestnicząc w wytwarzaniu dobra dla całego spo-

łeczeństwa.

Paul Rom

KOBIETA

W SPOŁECZEŃSTWIE

MĘŻCZYZN

W naszym współczesnym świecie zakres obser-

wacji człowieka objął całą ziemię, również księ-

życ, słońce i planety stały się przedmiotem naszej

obserwacji. Jednakże świadomość rzeczywistości

naszej egzystencji u wielu ludzi pozostała bardzo

ograniczona i pomieszana. Nie wszyscy, na przy-

kład współcześni nam, są świadomi faktu, że ko-

biety tak samo jak mężczyźni są przedstawicielami

rodzaju ludzkiego.

Jako stworzone przez Boga, jako podmiot praw

i obowiązków w społeczeństwie demokratycznym,

nie są już przedmiotem nierówności społecznej,

o której decydowała jedynie płeć. Mężczyźni i ko-

biety pomimo swoich fizycznych różnic powinni

się traktować we wszystkich relacjach międzyludz-

kich na równych zasadach.

Przesąd o niższości kobiety, wydawałoby się już

85

nieaktualny jest wciąż obecny w świadomości spo-

łecznej. Istnieją również mężczyźni, którzy nie

mogą sobie poradzić ze swoim lękiem przed kobie-

tami. Jednakże problemy istnieją, żeby były prze-

zwyciężane - jak powiedział Adler.

Gunter Grass w swojej powieści IL rombo

(1977) opisał żywotność i oryginalność przejścia,

w przeciągu historii, od dominacji jednej płci do

ich równości. Już w ostatnim dziesięcioleciu ze-

szłego wieku August Bebel w swojej słynnej książ-

ce opisał rozwój społeczny przebiegający od ma-

triarchatu do patriarchatu i opowiedział się za

równością płci.

Sigmund Freud, mimo swoich szczególnych

trudności, nie uważał kobiety za obiekt specjal-

nie interesujący, podczas gdy Alfred Adler stwo-

rzył koncepcję „protestu maskulinistycznego". Je-

dna z jego uczennic Alice Ruhle-Gerstel zajmowa-

ła się dogłębnie problemami kobiety współczesnej

i w 1972 roku ukazała się jej książka pod tytułem

Die Frau und der Kapitalismus. Według Adlera,

w naszym społeczeństwie, które przeniknięte jest

poczuciem wyższości, to, co męskie jest synoni-

mem tego, co lepsze, a to, co żeńskie jest synoni-

mem tego, co gorsze. Nie tyle bycie dobrą osobą,

ale raczej bycie prawdziwym mężczyzną jest uzna-

wane dzisiaj za wartość i to sprawia, iż wiele osób

czyni sobie życie trudniejszym niż ono jest.

Wiele kobiet świadomie nie uznaje swej tzw.

niższości. Inne przyjmują postawę bardziej kon-

frontacyjną i odmienny sposób postępowania wo-

bec mężczyzn.

Niektóre kobiety mówią zaś: „Jeżeli jesteś silny

i lepszy, to dobrze opiekuj się mną, twoją kobietą,

i zaspokajaj wszystkie moje potrzeby. Inne prob-

lemy społeczne mnie nie interesują." Kobiety te

nie tyle mają kompleks niższości, ile raczej starają

się wykorzystać swą domniemaną niższość spra-

wiając pozory kompleksu.

Jeszcze inne kobiety w takim natężeniu i z takim

napięciem przeżywają kompleks niższości, że spra-

wia on u nich odwrotny skutek. Tak walczą ze

swoją niższością, iż we wszystkim chcą być lepsze,

co może powodować liczne szkodliwe skutki.

a) Kobieta egocentryczna, która przyjmuje po-

stawę sprzeciwu, czuje się osobą dynamiczną i lep-

szą, pokazując to poprzez niezwykłe zachowanie,

dziwne gesty oraz reakcje neurotyczne. Ośmiesza

mężczyzn, natrząsa się z nich i stara bawić się z ni-

mi w sposób frywolny. Przez pewien okres czasu

może to zrobić wrażenie na niektórych osobach.

b) Inne kobiety, które odrzucają własną niż-

szość społeczną, przyjmują własne niepowodzenia

życiowe nie w kategoriach dyskryminacji, ale rozu-

87

mieją je w kategoriach wspólnych problemów,

które mężczyzna i kobieta muszą pokonywać ra-

zem. Posłużmy się przykładem sufrażystek angiel-

skich, które w ostatnich latach ubiegłego wieku

walczyły, także metodami terrorystycznymi, o pra-

wo wyborcze. Mowa tutaj o celu określonym

i ograniczonym z punktu widzenia polityki. Ale

przytoczmy również przykład kobiet w Niemczech

czy Austrii, które nie robiły nic specjalnego, a rów-

nież w końcu otrzymały prawo wyborcze. Idea-

łem ich były poglądy Bebela. Walczyły one razem

z mężczyznami o prawa socjalne i uczynienie ze

społeczeństwa wspólnoty bardziej ludzkiej.

c) Istnieją również kobiety, dla których kom-

pleks niższości nie ma żadnego znaczenia, dlatego

gdyż osiągnęły taki stopień dojrzałości i sukcesu,

iż sytuacja ogólna kobiet ich nie dotyczy. Znamy

je w świecie sztuki i literatury, w świecie filmu, nau-

ki i polityki. Jaką interpretację psychologiczną po-

winniśmy dać ich sposobowi życia? Podczas gdy

wszyscy są zgodni, że ciała mężczyzny i kobiety są

różne, nie wszyscy są zgodni co do tego czy ich

„duch" jest tego samego rodzaju. Oczywiście już

wiele wieków temu teologowie kościelni przyznali,

że kobiety posiadają duszę. Dzisiaj jednak uważamy,

że duch jest „instrumentem" pochodzącym z orga-

nizmu, instrumentem, który pozwala nam na za-

chowanie i podtrzymanie egzystencji. Uważamy

również, że kobiety i mężczyźni posiadają ten sam

„instrument", który nigdy nie jest przedmiotowy

a zawsze podmiotowy. Kobiety mogą przyjąć posta-

wę akceptacji albo odrzucenia wartości własnego

życia, która zależy w dużej mierze od ich płci. Wy-

bór ten jest podejmowany w pełnej wolności i jedy-

nie od kobiet i mężczyzn zależą jego konsekwencje.

Adler uważał, że być mężczyzną również ozna-

cza nosić na sobie znamię niższości. Uczył on, iż

należałoby, nie tyle żyć jeden obok drugiego, albo

tym bardziej jeden przeciwko drugiemu, ale zdo-

być się na odwagę życia razem. Od wczesnego

dzieciństwa w domu i szkole dziewczęta i chłopcy

bywają często zniechęcani do takiego sposobu

myślenia. Poprzez zrozumienie i ćwiczenie mogą

być wychowywani do pobudzania własnej odwagi.

To z czasem rodzi w nich ogólny sposób po-

stępowania nazywany „stylem życia". Ale co rozu-

mie się w tym kontekście przez odwagę?

Zuchwałość, brak lęku przed śmiercią, arogan-

cja... żadna z tych cech nie jest dla nas znakiem

odwagi. Dla nas odważnym jest jedynie ten, kto

zawsze pobudzany jest sensem wspólnoty i oddaje

się aktywnościom społecznie użytecznym. Osoba

odważna potrafi zajmować się problemami innych

i zawsze gotowa jest rozwiązywać problemy ogól-

ne i osobiste. Ten sposób postępowania nie może

88

89

być określany, ani jako typowo męski, ani jako

typowo żeński. Osoba, która jest dyspozycyjna

rozwiązuje kwestie nierówności płci.

Popieramy wszystkie te rozważania przykładem

Goldy Meir (1898-1978), która w tak piękny spo-

sób opisała swe wspaniałe życie.

Kobieta ta wielokrotnie była premierem Izraela,

wychowała się w bardzo skromnych warunkach,

ale potrafiła zdobyć się na odwagę, by stać się kimś

ważnym w życiu tak wielu ludzi. Starała się rów-

nież być prawdziwą kobietą i matką, wychowała

dzieci i miała wnuki. Ostatecznie jej małżeństwo

rozpadło się, ale bez większych kłótni i konsekwen-

cji psychologicznych. Również jako osobistość po-

lityczna Golda Meir nigdy nie była „mężczyzną

w spódnicy". Kiedy pewien minister, chcąc powie-

dzieć jej komplement, zdefiniował ją jako jedynego

mężczyznę w radzie ministrów, ona zapytała: „Czy

dla mężczyzny byłoby komplementem powiedzenie:

jedyna kobieta między ministrami?" Jako osoba

odważna powiedziała kiedyś, że nigdy nie doświad-

czała jakiegoś poczucia niższości wobec mężczyzn.

Ważniejszymi dla niej były dwa inne problemy. Jej

rodzina żyła w kraju, gdzie Żydzi byli szczególnie

rześladowani i każdego dnia mogli obawiać się

jakiegoś pogromu. Poza tym głód był czymś na po-

rządku dziennym w jej domu. Pomimo tego, cała

rodzina od najbliższych do najdalszych krewnych

90

potrafiła zachować wspaniałą solidarność i wzaje-

mną pomoc. Inteligentna praca miała w przyszło-

ści rozwiązać problemy jej rodziny. Jej ojciec,

zdolny stolarz, wyjechał do Ameryki i po pewnym

czasie sprowadził za sobą całą rodzinę, która

mogła wreszcie żyć w przyzwoitych warunkach.

Zarówno w domu jak i w szkole Golda uczyła się

szanować wartości ludzkie. Większość jej myśli

obracała się jednak wokół bezpieczeństwa Żydów,

nieustannie zagrożonych powracającym antysemi-

tyzmem, oraz wokół przemiany systemu kapitali-

stycznego i likwidacji biedy.

Theodor Herzl pierwszej koncepcji nadał formę

syjonizmu. Programem tego ruchu było pokojowe

odrodzenie państwa Żydów na ziemiach starożytnej

Palestyny. Inni syjoniści o „zabarwieniu" socjali-

stycznym zamierzali utworzyć państwo socjalisty-

czne. W Poale Zioń, partii, która aż do dzisiaj

uczestniczy w międzynarodówce socjalistycznej,

Golda odnalazła miejsce, gdzie mogłaby zrealizo-

wać swoje marzenia i cele. Najpierw jednak musiała

dokonać własnego wyzwolenia, poszerzając własne

wykształcenie i kulturę ogólną, i przezwyciężyć do-

ktrynerstwo swojej rodziny, ściśle ortodoksyjnej.

Altruizm i dyspozycyjność zawsze ją charak-

teryzowały, gdy przeniosła się wraz z mężem do

Palestyny i żyła na początku, w jednym z kibuców.

Jej rozwaga i poświęcenie dla spraw całej społecz-

91

ności sprawiły, że powołano ją na najwyższe sta-

nowiska rodzącego się państwa, którego stała się

współfundatorką w 1948 roku. W 1975 roku po

wojnie Jom Kippur całkowicie wycofała się z życia

publicznego i jako babcia spotkała się z Anwarern

Sadatem w 1977 roku. Nie dożyła jednak dnia,

kiedy na Bliskim Wschodzie zapanował ostateczny

pokój, którego tak bardzo pragnęła. W sytuacjach

najbardziej tragicznych zawsze pracowała nad tym,

aby ustanowić relacje bardziej ludzkie między

muzułmanami i izraelitami. Była to osoba rzeczy-

wiście dojrzała jako kobieta, jako Żydówka i jako

osobowość polityczna. Powiedziała kiedyś te zna-

ne słowa: „Gdy wreszcie nastanie kiedyś dzień

pokoju, będziemy mogli przebaczyć Arabom to,

że zabili naszych synów, ale trudniejszym jeszcze

będzie przebaczyć im, iż zmusili nas do zabijania

ich synów."

Dzięki przezwyciężeniu wielu trudności ta od-

ważna kobieta stała się wyrazicielką nadziei nie

tylko swojego narodu, ale także całej ludzkości.

Szacunek, którym cieszyła się w wielu krajach,

został wyrażony i potwierdzony w czasie jej sław-

nego pogrzebu w Jerozolimie w grudniu 1978 ro-

ku. Podczas pogrzebu pewne małe dziecko powie-

działo: „I co teraz będzie z naszą Goldą?"

Gerd Treffer

SOCJOLOGICZNE ASPEKTY

NIEDOSKONAŁOŚCI

W naszym codziennym języku często mówimy,

że coś jest „normalne". Czynności, a nawet osoby,

określane są jako normalne. Za tym wyrażeniem

kryje się to, co w socjologii nazywamy „normą

społeczną". Jeżeli ktoś odpowiada tym oczeki-

waniom, może liczyć, że zostanie wynagrodzony

poczuciem przynależności społecznej, szacunkiem,

awansami. Jeśli natomiast nie odpowiada na ocze-

kiwania społeczne, jest poddany sankcjom: zostaje

odrzucony, ukarany, nieszanowany.

Każda społeczność posiada normy, które regu-

lują współżycie społeczne. Problem powstaje do-

piero wtedy, gdy społeczność pyta, co rozumie się

przez normalność? Podczas gdy bardzo łatwo jest

opisać dwie identyczne firmy według standardów

przemysłowych, to bardzo trudno jest znaleźć

dwoje identycznych ludzi. Jeżeli jednak coś uznaje

93

się za normalne, coś innego określamy jako nie-

normalne. Trudność więc polega na tym, że z jednej

strony należy szanować prawa jednostki, z drugiej

strony trzeba zachować konieczne normy współ-

życia społecznego.

Oczywiście nie wszystkie normy są wiążące

w tym samym stopniu. Przyzwyczajenia społeczne,

na przykład, mogą być przekraczane bez więk-

szych konsekwencji. Prawo i religia natomiast

postulują normy, których niezachowywanie może

prowadzić do ciężkich konsekwencji.

Osoba, która postępuje zgodnie z normami,

uważana jest za doskonałą, ta zaś, która wycho-

dzi poza normy społeczne, musi mieć odwagę, by

być niedoskonałą w odczuciu społecznym. Mar-

gines w postępowaniu przydzielany jest osobie

według pozycji, którą zajmuje wewnątrz społe-

czeństwa. Nasze społeczeństwo wymaga od dy-

rektora banku całkiem innego wyglądu niż od

lidera grupy rockowej. Podczas gdy pierwszy musi

przedstawiać się jako osoba bardzo poważna, to

drugi wręcz przeciwnie. Różnica nie polega zresztą

jedynie na wyglądzie zewnętrznym, ale na sposobie

postępowania. Obaj muszą odpowiedzieć na cał-

kowicie różne oczekiwania społeczne, muszą pre-

zentować inne osobowości.

Jednak nie tylko od gwiazdy rocka albo od

dyrektora banku oczekuje się wypełniania pewnej

94

roli, ale od każdej osoby w społeczeństwie - od

nauczyciela i od ucznia, od mężczyzny i od kobie-

ty. Trzeba dostosowywać się do tych ról, jeśli się

nie chce być śmiesznym i nieprzystosowanym do

życia.

W każdym społeczeństwie role społeczne są

oczywiście konieczne. Coraz bardziej zwracamy się

w kierunku podziału pracy i jedynie podział obo-

wiązków według ściśle określonych reguł może

zapewnić prawidłowe współżycie społeczne. Społe-

czeństwo musi więc ustalić reguły gry, musi wy-

znaczyć zasady postępowania. Normy jednak nie

powinny służyć do rozróżniania między osobami

normalnymi a nienormalnymi. Między tymi dwo-

ma punktami ekstremalnymi jest jeszcze dużo

przestrzeni, w której wiele osób oddala się od

średniej. Oddalają się oni od zachowań powszech-

nie przyjętych, dzieląc się na dwie kategorie.

Są osoby, które odróżniają się od innych przez

swój sposób działania. Mowa jest tu o działaniu

użytecznym, o dziełach twórczych, które stano-

wią o nowych odkryciach naukowo-technicznych.

Osoby te określa się jako geniuszy.

Inne osoby zaś odróżniają się nieużytecznym

postępowaniem życiowym. Ludzie określają ich

jako kryminalistów albo jako szaleńców.

Wspólną cechą kryminalistów i szaleńców jest

oddalenie się od ogólnej normy. Genialność i sza-

95

leństwo bywają też definiowane i często traktowa-

ne w ten sam sposób. Można by tu przytoczyć

przykłady wielu wynalazców i geniuszy, którzy

zostali ukarani jako szaleńcy. Wielkim problemem

jest, że normy nie posiadają wielkości starych. To,

czego środowisko wymaga i oczekuje od osoby

może się bardzo zmieniać w zależności od miejsca

i czasu. Podczas gdy w pewnym określonym miej-

scu społeczność wymaga jeszcze, by wszyscy cho-

dzili do kościoła, w innym nie stanowi to już

kryterium wartościowania danej osoby. Dawniej

jedynym oczekiwaniem w stosunku do kobiety

było, aby była dobrą gospodynią domową, teraz

oczekuje się od niej spełniania wielu zadań spo-

łecznych. Normy więc nie są same przez się oczy-

wiste. Zasady wiktoriańskie, na przykład, wyda-

ją się dzisiaj śmieszne, ale kiedyś były naprawdę

rzeczą bardzo poważną. Analogicznie, po pewnym

czasie nasze normy będą się wydawać śmieszne

i niepotrzebne. Wszystkie normy zatem muszą być

poddawane nieustannemu sprawdzianowi, nie-

ustannej weryfikacji, to zaś wymaga odwagi. Ko-

niecznym jest także, by społeczeństwo zrozumia-

ło, iż jeśli ktoś nie odpowiada w pełni na aktualne

potrzeby, nie musi być potępiany z moralnego

punktu widzenia. Pomiędzy geniuszem a szaleń-

cem istnieje jedynie różnica ilościowa, a nie ja-

kościowa. Również temu, kto nie odpowiada po-

96

wszechnym normom, społeczeństwo winne jest

szacunek i poszanowanie jego godności. Społe-

czeństwo musi więc również zaakceptować tego,

kto wydaje się niedoskonały. Jest niemożliwym

przejście drogi człowieka bez niedoskonałości.

I tylko ten, kto ma manię wielkości, może uważać

się za doskonałego. Wszyscy inni powinni mieć

odwagę i dojrzałość, aby przyznać się do własnej

niedoskonałości i zaakceptować niedoskonałość

innych.

Niedoskonałość jest niewątpliwie społecznie po-

zytywna, odwaga niedoskonałości nie jest często

niczym innym, tylko uznaniem ograniczeń włas-

nego horyzontu.

Jeżeli człowiekiem doskonałym jest ten, kto

surowo dostosowuje się do norm społecznych, to

ten, kto nad nimi dyskutuje, wątpi w nie, a nawet

ośmiesza, musi posiadać odwagę. Ten, kto się

przystosowuje i akceptuje, może zrobić karierę.

Powinniśmy teraz zapytać, jakie normy mogą

być odrzucane lub lepiej, jakie kryteria należałoby

przyjąć, by zweryfikować normy obowiązujące?

Trzeba ustalić wpierw, czy pod formą norm nie

kryje się jakiś ważny sens współżycia „common

sens". Normą taką było kiedyś uważanie własnej

ojczyzny za lepszą od innych krajów. Człowiek

idealny więc powinien pogardzać innymi naroda-

mi i być nacjonalistą; widzimy jak w ten sposób

97

można dojść do absurdu. Trzeba było mieć wielką

odwagę, by w nacjonalistycznym państwie szano-

wać inne narody, trzeba było mieć odwagę poka-

zania się przed oczami nacjonalistów jako nacjo-

nalista niedoskonały. Odrzucenie normy, która

jest już przezwyciężona, również wymaga odwagi.

Istnieją normy, które już zostały przezwyciężone,

ale są zachowywane z największą surowością, gdyż

nie zostały jeszcze odrzucone, stanowią one jedy-

nie ciężar, a nie instrument życia społecznego. Na

przykład reguły tzw. galeato wydają się już być

przezwyciężone. Niekrojenie ryb i ziemniaków no-

żem miało sens do czasu, gdy wymyślono stal

nierdzewną. Jeszcze dzisiaj utrzymujemy porządek

miejsc przy stołach. Gościa nie wolno sadzać

tyłem do drzwi wejściowych, gdyż stamtąd mogło-

by nadejść niebezpieczeństwo, jest to jeszcze pozo-

stałość średniowiecza, kiedy lękano się bycia ugo-

dzonym w plecy. Wiele z tych reguł rodzi lęk

popełnienia jakiegoś nieświadomego błędu. Co

pokazuje, że również na tym polu istnieje strach

przed popełnieniem społecznego błędu. Nie mówi

się tu oczywiście o gościnności należnej każdemu,

ale o tym co według reguł ma wyrażać gościnność.

W tym wypadku odwaga bycia niedoskonałym

przejawiałaby się w okazywaniu prawdziwej ser-

deczności gościowi bez kłopotania się o zachowy-

wanie jakichś starych reguł. Niemcy, na przykład,

98

są mniej skrupulatni w wyznaczaniu następujących

po sobie dań podczas posiłków. Określone wino

można podawać tylko z określonym daniem - ża-

den naród nie jest bardziej skrupulatny w prze-

strzeganiu tego rodzaju zasad niż Francuzi. Kto

je łamie, na przykład, pijąc koniak jako aperitif

na początku posiłku, a nie, jak się powinno, na

końcu, uważany jest za barbarzyńcę. Z tego rów-

nież rodzi się wielka gorliwość w zachowywaniu

wszelkich reguł podawania posiłków, by nie być

uznanym za barbarzyńcę.

Idea, iż każde społeczeństwo zależy od ściśle

określonych norm, jest pochodzenia niemieckiego.

Kto jednak uznaje wartość życia, pracy i kultury

innych, będzie potrafił zdystansować się od reguł

dotyczących wypełniania własnych obowiązków.

Większość narodów nie żyje pod nieustannym

pręgierzem zegarka i planu czasowego. W Amery-

ce Południowej, w kulturze islamsko-azjatyckiej,

obserwujemy całkowicie inne podejście do pracy

niż w Europie. Ale również w północnoamerykań-

skiej kulturze Niemcy wyróżniają się podejściem

do pracy. To, co wielu Niemców obserwuje we

Francji z wielkim zdziwieniem to, tzw. luz w po-

dejściu do pracy i własnych obowiązków; jest to

zdziwienie pozytywne. Pomimo iż wielu Niemców

narzeka na stres, którego doświadczają w pra-

cy, większość z nich nie ma odwagi potraktować

99

własnej pracy bardziej lekko, gdyż boją się po-

sądzenia o brak odpowiedzialności i dyscypli-

ny. Model doskonałego pracownika konieczny do

osiągnięcia sukcesu społecznego, jest dla wielu

synonimem kariery społecznej. Nawet dobrobyt

rodziny może być poświęcony na rzecz tak pojęte-

go ideału.

Odwaga bycia niedoskonałym zakłada większą

zdolność samorealizacji za cenę bycia atakowany-

mi przez podobnych nam. Wzrastający podział

pracy, na którym bazuje nasz system społeczny,

zakłada, iż każdy z nas odgrywa w społeczeństwie

szczególną rolę, bez której społeczeństwo byłoby

uboższe. Społeczeństwo jednak musi wymagać od

jednostki przestrzegania swych praw. Nie można

wszakże doprowadzić do takiego punktu, by cele

jednostki podporządkowane były celom społecz-

nym. Jednostka musi zachować potrzebną prze-

strzeń dla siebie, nie może być ona skolektywizo-

wana. Potrzebuje więc odwagi, by wypełniać tę

swoją specyficzną rolę.

Niebezpieczne idee doskonałości społecznej do-

prowadziłyby do niedowartościowania słabszych

członków społeczności. Ludzie starsi, niepełno-

sprawni i chorzy musieliby być odrzuceni poza

nawias normy społecznej, a więc w pewnym sensie

poza społeczeństwo. Konsekwencją byłaby izola-

cja domów starców i klinik. Społeczeństwo musi

100

zdać sobie sprawę, że uznanie niedoskonałości

wiąże się z odwagą zaakceptowania tzw. niedo-

skonałych. Odwagę przejawia nie tylko ten, kto

potrafi zdystansować się wobec normy długo ist-

niejącej, ale również ten, kto potrafi nie pójść za

nowymi modami.

Obowiązek taki możemy zauważyć w sposobie

ubierania się. Nikt dzisiaj, na przykład, nie wkłada

już ubrań sprzed dwudziestu lat. Stare dokumenty

pokazują wyraźnie tę zmianę, która na co dzień

przechodzi niezauważalna. Nikt nie może uciec od

generalnej tendencji mody. Jeśli jednak moda wy-

maga kupowania produktów nieużytecznych, słu-

żących jedynie do wzbogacenia twórców mody,

racjonalnym jest odrzucenie jej. I tak, nikt nie

pójdzie jeździć na nartach w starym kombinezo-

nie, gdyż każdy chce się pokazać elegancko ubra-

nym. Niewielu jednak zdaje sobie sprawę, jak

bardzo poddani jesteśmy dyktatowi mody w tej

dziedzinie. Nieprzejmowanie się modą danego cza-

su jest także formą odwagi bycia niedoskonałym,

tym bardziej, iż w tym wypadku możemy narażać

się na śmieszność.

Doskonałym członkiem społeczeństwa jest ten,

kto w oczach innych członków niczym się nie

wyróżnia, należy do przeciętnych i żyje zawsze

w zgodzie z normą normalności. Jeśli jednak

w społeczeństwie byliby tylko tzw. normalni, to

101

nigdy nic by się nie zmieniło. Każdy dostosowy-

wałby się do normy i żył jak wszyscy inni.

Nie byłaby możliwa żadna zmiana, żadna no-

wość w sensie społecznym. Prowadząc ten tok

myślowy do ostatecznych konsekwencji, gdyby

wszyscy dostosowywali się do normy, to wciąż

bylibyśmy w epoce kamienia łupanego. Ci, którzy

mieli odwagę bycia niedoskonałymi, którzy chcieli

być inni, odkryli nowości i doprowadzili do zmia-

ny. Często zostawali naznaczani jako inni, czyli

niebezpieczni. Oddalenie od normy może oznaczać

więc rozwój. Obywatel doskonały jest zadowolony

z siebie i nie szuka niczego nowego, dlatego też

nie znajduje niczego. Schodami rozwoju są niedo-

skonali, ci, którzy poszukują. Są świadomi własnej

niedoskonałości, dlatego pragną ją przezwyciężyć.

„Poczucie niższości jest dominujące w życiu

duchowym i zawdzięcza swoją siłę poczuciu niedo-

skonałości, niedopełnienia, które jest głównym

motorem działania człowieka i ludzkości." (Adler)

Winfried Schwiersch

ODWAGA BYCIA

NIEDOSKONAŁYM

JAKO PERSPEKTYWA DLA

WIARY WSPÓŁCZESNEJ

Sam tytuł tego rozdziału może być podwójnie

rozumiany. W ten sposób można dojść do dwóch

stwierdzeń, nad którymi chciałbym się właśnie

zastanowić.

Pierwsze: jeżeli wierzący, jako wspólnota wie-

rzących, otwarcie podejmują i przyznają się do

własnych niedoskonałości, jeśli nie rezygnują

z kontaktu z marginalnymi grupami, i jeśli podej-

mują problemy własnego środowiska, to prowadzi

to w sposób naturalny do odnowienia wiary w na-

szych czasach.

I na odwrót, jeśli dzisiaj żyje się wiarą, rozwija

ona zrozumienie, siłę, odwagę, odporność i w ten

sposób wnosi swój znaczny wkład w rozwiązywa-

nie licznych problemów społecznych i politycznych

naszego wieku.

Sama koncepcja niedoskonałości jest złożona

103

i zawsze zwrócona w kierunku doskonałości. Mo-

że również przemienić się w moment, w którym

człowiek rozpoznaje ją w sobie i to staje się

motywem większej odwagi w pokonywaniu wszys-

tkich przeszkód. Na następnych stronach posta-

ram się przedstawić koncepcje wiary z jednej

strony, z drugiej zaś przekonania człowieka, które

determinują ludzką egzystencję we wszystkich wy-

miarach.

Wspólna sytuacja wyjściowa

To, czego zazwyczaj doświadczamy, to nie tyle

dążenie do doskonałości, ale raczej walka, ażeby

dorównać innym albo być nawet lepszym. Można

powiedzieć, że jest to prawdziwa walka o przeży-

cie, prowadzona każdego dnia przez trzy czwarte

zgłodniałej ludzkości.

Tendencja, która sprawia, że chcemy być „kimś

więcej", „móc wszystko" i „mieć wszystko", „być

w centrum" i „być kimś", nie jest jedynie skutkiem

naturalnego egocentryzmu albo naszego wyobra-

żenia świata. Prowokowana jest ona przez wa-

runki dzisiejszego wieku, czyli przez tzw. rewolucję

cywilizacyjną. Zmiany społeczne przejawiają się

między innymi w nieustannym pośpiechu oraz

w szaleńczym rytmie życia, który prowadzi w pro-

stej drodze do stresu.

104

Dążenia te są jednak niebezpieczne do czasu, gdy

będziemy mieli odwagę przyznać się do nich przed

sobą samym, ucząc się rozpoznawać je i rozumieć.

Za nimi kryją się pragnienia bycia szanowanymi

i kochanymi przez innych, a przynajmniej pragnie-

nie życia w spokoju. Zrozumienie tych aspiracji nie

może jednak usprawiedliwiać wszystkich problemów

społecznych, politycznych i religijnych, w szczegól-

ności, gdy jest mowa o błędach własnych i własnej

grupy. Nie zamierzam tu jednak zastanawiać się

jedynie nad błędami ludzkimi i akceptować przede

wszystkim te osoby, które je popełniają.

Jedynie wtedy, gdy śmiało będziemy potrafili

przyznać się do własnych błędów, będziemy umieli

w zaufaniu współpracować w budowaniu społe-

czeństwa prawdziwie ludzkiego.

Wiara, która pogłębia zaufanie

Również wiara religijna, w szczególności gdy

jest przeżywana we wspólnocie wiary, może być

dla człowieka wielkim wsparciem duchowym. Za-

ufanie, które rodzi się z wiary, wyzwala w nas

samych i w innych pozytywne siły, gdyż można

powiedzieć, że synonimem wiary jest jedność czło-

wieka jako osoby.

Chrześcijanin poza tym wierzy, że wszyscy lu-

dzie włączeni są w proces zbawienia, w którym

105

Bóg stał się człowiekiem i przekazał Radosną

Nowinę, i zachęca każdego człowieka do budowa-

nia Królestwa Bożego, które charakteryzuje się mi-

łością, sprawiedliwością i pokojem. W Królestwie

tym ludzkości obiecane jest zbawienie i dosko-

nałość. Nauka Pisma Świętego wzywa do zmiany

ludzkiej mentalności, do nawrócenia się i poku-

towania w perspektywie tej wielkiej obietnicy.

W Kościele starochrześcijańskim aplikacją po-

wyższych zasad było wyznawanie własnych grze-

chów, pojednanie publiczne, przystępowanie do

sakramentów. W Kościele starożytnym pierwotnie

sakrament pojednania przybierał formę ponow-

nego przyjęcia grzesznika do społeczności zbawio-

nych, potem coraz bardziej przemieniał się w spo-

wiedź, w confesio, czyli regularne odnawianie swe-

go uczestnictwa w świętości.

Nieuzasadnione żądania posłuszeństwa

i źle rozumiane ideały doskonałości

Prawdopodobnie jeszcze wielu z nas pamięta

nieuzasadnione zakazy z czasów naszego wycho-

wania religijnego lub, jako bardzo zajęci dorośli,

nie mamy czasu, by o tym myśleć. Jakkolwiek by

było, nie akceptujemy ich więcej, gdyż nie jesteśmy

już dziećmi. Na przykład, posłuszeństwo literalne

bez zadawania zbędnych pytań. Dziecko powinno

106

być grzeczne, nie powinno być kapryśne, w prze-

ciwnym wypadku, do czego by miało prowadzić

wychowanie? Właśnie, myślę, że z całą powagą

powinniśmy zadać sobie to pytanie. Czy napraw-

dę, z całą odpowiedzialnością przyswoiliśmy sobie

Boskie przykazania, na przykład czwarte „Czcij

ojca swego i matkę swoją"? Mowa tutaj o szacun-

ku rodziców z jednej i dzieci z drugiej strony.

Lub zachowanie normy, iż dzieci nie powinny

nigdy się sprzeczać i należy od samego początku

zwalczać ich złe przyzwyczajenia. Sprzeczki i kłót-

nie zostały w naszej tradycji przyporządkowane

przykazaniu: „Nie zabijaj". I następnie: dzieci

muszą nauczyć się szanować cudzą własność. Jak

jednak sami zachowujemy się, gdy mówimy przy

dzieciach o tzw. dobrych interesach i o wykorzy-

stywaniu innych.

Dzieci zawsze muszą mówić prawdę. Ale co

dzieje się, gdy to czynią? Jak my sami postępujemy

wobec prawdy, gdy dotyczy ona naszych korzyści

albo naszego prestiżu.

Wielu myśli, iż przykazania mają służyć jedynie

do dobrego wychowania dzieci. Gdy jednak dzieci

dorosną, będą w stanie rozeznać się w praw-

dziwych prawach życia. W świecie tym oczywiście

koniecznym jest przestrzeganie pewnych norm,

jeżeli nie chce się stracić własnej dobrej reputa-

cji. Lepiej więc być trochę bardziej surowym niż

107

trochę bardziej pobłażliwym, gdyż jeżeli dzieciaki

zbyt szybko dorosną, kto je utrzyma w ryzach.

Czasami słyszy się o metodach bardziej nowocze-

snych, by być „bardziej ludzkimi" wobec nich.

Czasami myślimy też w ten sposób: „Bądź dobry

dla dzieci, bo co pomyślą sąsiedzi". Czyż jednak

i my nie jesteśmy omylnymi ludźmi, którzy popeł-

niają błędy w wychowywaniu własnych dzieci?

W obu sposobach postępowania brakuje nam

wiary w zdolności dzieci zrozumienia ich własnej

odpowiedzialności. Czy to właśnie nie my, jako

kościół, straszyliśmy dzieci koniecznością zacho-

wywania przykazań, nawet w przypadkach drob-

nych błędów naturalnych? Nie możemy więc być

zdziwieni, że nie potrafią zdobyć się na zaufanie

wobec nas, że izolują się w grupach rówieśników,

że uciekają do różnych sekt i w narkotyki. A zda-

rza się to zwłaszcza wtedy gdy nie potrafiliśmy

ofiarować naszym dzieciom jakiegoś przekonują-

cego wzoru do naśladowania. Możemy więc spró-

bować dzielić się naszymi problemami w grupach

rodziców i krok po kroku omawiać nasze negaty-

wne i pozytywne doświadczenia, nie powinniśmy

również wstydzić się zwracać o pomoc do jakiegoś

cenionego eksperta.

Wiele złych przyzwyczajeń u dorosłych może

pochodzić ze źle pojętych ideałów religijnych, na

przykład, asceza pojmowana jedynie negatywnie

108

jako wyrzeczenie, karanie siebie i autodyscyplina,

podczas gdy we współczesnej teologii definiuje się

ją bardziej pozytywnie, jako „uregulowany sposób

życia, w którym gorliwy chrześcijanin dąży do

doskonałości" Lexikon fur Theologie und Kirche,

vol. 1, Herder, Freiburg 1958.

Asceza może być również często wykorzystywa-

na do własnej autoafirmacji i do odróżniania się

od innych. Ta sama rzecz może zdarzyć się przy

innych sposobach postępowania, jak poświęcenie,

ekspiacja, która w naszym rozumieniu ma spra-

wiać przyjemność Bogu i zjednywać jego przychyl-

ność.

Wszystkie skrupuły religijne biorą się z prze-

świadczenia, że jesteśmy źli w oczach Boga i przez

to odrzuceni przez Niego. Punktem wyjścia takie-

go rozumowania bywały najczęściej negatywne do-

świadczenia wychowawcze, warunkowane przez

strach. Kiedy potem pojawiają się znaki psycho-

logicznych blokad i autodestrukcji, potrzebna jest

pomoc specjalistyczna, nie wykluczając najbliż-

szych chorej osoby.

Słowa Jezusa, które prowadzą

Jako chrześcijanie możemy z ufnością powrócić

do źródeł naszej wiary, czyli do Ewangelii, „Rado-

snej Nowiny". Na początku Biblii, na zakończenie

109

opowieści o stworzeniu świata i pierwszej ludzkiej

pary, jest powiedziane, że wszystko było dobre,

(por. Rdz 1,31)*.

Mowa jest tutaj jednak o tym samym człowieku,

zawsze tym samym, z jego zdolnościami, słaboś-

ciami i grzechami, poprzez które uczył się w ciągu

wieków i rozwijał własną kulturę. Tyle tylko, że

nie przeżył jeszcze wszystkich swoich przykrych

doświadczeń historycznych. Biblia przedstawia

opowiadania bardzo bogate w wyobrażenia. Już

pierwszy Adam swoim postępowaniem zdradził

fakt bycia stworzonym na obraz i podobieństwo

Boga, co doprowadziło jego syna Kaina do za«

mordowania własnego brata Abla i rozpoczęło

w ten sposób reakcję łańcuchową win ludzkich.

Tradycja takiego postępowania jeszcze dzisiaj za-

graża ludzkości, burząc zaufanie międzyludzkie.

Inne księgi biblijne tzw. Stary Testament, zaświad-

czają, że Bóg nie opuścił ludzkości, ale zawsze

prowadził ją ku wyzwoleniu, co można dostrzec

w wyjściu Izraelitów z niewoli egipskiej, a potem

z niewoli babilońskiej. Poza tym Nowy Testament

i pierwsi chrześcijanie zaświadczają, że Bóg sam,

gdy nadeszła pełnia czasów stał się człowiekiem -

Jezusem z Nazaretu. Przyszedł On, nie aby świat

* Cytaty wg Biblii Tysiąclecia, wyd. 3 poprawione, Pallo-

tinum, 1982 (przyp. red.)

110

potępiać, ale by świat zbawić (J 12,47). Jedynie na

końcu czasów będzie objawione jak poszczególni

ludzie potępili się poprzez swe uczucia i swe czy-

ny, w szczególności czyny wobec najuboższych

(por. Mt 25,31-46).

To, co się liczy, to nie tylko cnoty, pobożność

i długie modlitwy. Bóg, w każdym wypadku,

objawia się jako miłosierny dla nas ludzi, dlatego

gdyż jest Wszechmogący i dlatego, ta jest Miłością

(1 J 4,16), i zaprasza nas do przyjęcia naszych

bliźnich, potrzebujących w sensie materialnym

i duchowym (por. Łk 6,36). Bóg jest cierpliwy

i każdemu udziela możliwości: On sprawia, że

słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On

zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych

(Mt 5,45). On jest tym, który każe rosnąć pszenicy

i chwastom razem, aż do żniw, ażeby razem

z wyrywanymi chwastami nie uszkodzić zdrowych

ziaren (por. Mt 13,29-30).

On jest ufny w rozwój Swego Królestwa mię-

dzy ludźmi, jako siewca mający zaufanie do ziar-

na, które samo wzrasta (por. Mk 4,26-28), do ma-

leńkiego ziarna gorczycy, w gałęziach której, po

wzrośnięciu, mogą chronić się ptaki niebieskie

(por. Mk 4,30-32). Jezus jest cierpliwy jak ogrod-

nik który opiekuje się nieurodzajnym drzewkiem

(por. Łk 13,6-9). Wielkodusznie Bóg przyjmuje

grzesznika, który powraca do Niego jako syn mar-

111

notrawny (por. Łk 15,11-13), i idzie szukać zagu-

bionej owcy aż ją odnajdzie (por. Łk 15,3-7).

Jedynie w tym kontekście możliwym jest zro-

zumienie słów św. Mateusza Bądźcie więc wy do-

skonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski

(Mt 5,48), biorąc pod uwagę poprzedzające błogo-

sławieństwa ubogich, tych, którzy płaczą, cichych,

tych, którzy pragną sprawiedliwości, miłosiernych,

czystego serca, tych, którzy wprowadzają pokój

i tych, którzy cierpią dla sprawiedliwości. Nie

chodzi tylko o normy Dekalogu, jak: nie zabijaj,

nie cudzołóż, nigdy nie przysięgaj. Jezus tworzy

nowe kryterium i jest to kryterium absolutnej

Miłości. Jego kryterium nie polega na wypełnianiu

poszczególnych norm Prawa, ale na całkowitym

oddaniu się ludziom i Bogu. W tym sensie Jezus

chce byśmy sami czynili sprawiedliwość, byśmy

wyzwalali się z zewnętrznej hipokryzji życia religij-

nego. Faryzeusze byli przecież ludźmi, którzy sami

nie mogli udźwignąć ciężarów, jakie nakładali na

innych. Czy nie odnosi się to do wielu duchow-

nych, teologów i nauczycieli czasów współczes-

nych?

Na pytanie swoich uczniów o największego

wśród nich, Jezus postawił między nimi małe dziec-

ko i powiedział, że tylko ten, kto staje się podob-

nym do niego, może ujrzeć Królestwo Niebieskie.

Dla kogoś, kto gorszy jednego z tych najmniej-

112

szych, lepiej by było uwiązać sobie kamień młyń-

ski u szyi i rzucić się w morze (por. Mt 18,1-6).

Można więc zrozumieć upomnienie Jezusa doty-

czące sądu pozbawionego miłości, gdyż kto sądzi,

będzie poddany sądowi i takim sądem, jakim

sądzisz, i ciebie osądzą (por. Mt 7,1.2.5). Do swo-

ich uczniów, którzy całkowicie zaufali swemu Mi-

strzowi, Jezus mówi ażeby szukali przede wszyst-

kim Królestwa Bożego, a wszystko inne będzie im

dodane (por. Mt 7,31-33).

Ale również mówi im o słusznym słowie w od-

powiednim momencie Duch Święty nauczy was

w tej właśnie godzinie, co należy powiedzieć

(Łk 12,12) Jeżeli zaś Bóg ubiera lilie polne bez

trzosa ani pieniędzy, to czy nie zajmie się wami,

małej wiary? (por. Łk 12,27)

Ze świadomości pochodzącej z wiary, a mó-

wiącej, iż mamy prawdziwy skarb w niebie

(por. Łk 12,32-34), rodzi się odwaga odrzucająca

zewnętrzne poparcia i tworząca ufny brak lęku.

W Duchu Jezusa można powiedzieć razem ze

św. Pawłem, że odwaga wiary w całkowitym od-

daniu Bogu i ludziom nie może być oddzielo-

na od miłości naszych braci w Chrystusie, czy-

li całego Kościoła. Pomimo wszystkich błędów,

niedociągnięć i pomimo całej drogi oczyszczenia,

Królestwo Boże wzrasta stale i będzie wzrastać

(por. Rz 8,21).

113

Momenty odnowy

Istnieją dwa momenty - „klucze" w życiu chrze-

ścijańskim, którymi nie potrafimy żyć w dzisiej-

szym świecie. Chodzi tu o decyzje osobiste i o na-

pomnienie braterskie.

Różnica zewnętrzna jest zasadnicza. Polega ona

na rozumieniu tych momentów jako dialogu per-

sonalnego między osobami albo jako realizacji

wyznania chrześcijańskiego w grupie. Różnica ta

nie mówi jednak nic na temat ostatecznej wartości

spotkania między osobami i wynikającej z niego

konieczności daru z siebie. Waga spotkania per-

sonalnego tworzy możliwości odnowy osobowej.

Staje się ona również od pewnego czasu ważnym

tematem dla współczesnej teologii pastoralnej,

chociaż często w kościołach ma bardzo ograniczo-

ne zastosowanie.

Obecne niezdecydowanie na szczytach hierarchii

katolickiej odnośnie upadku praktyki spowiedzi,

w szczególności niezdecydowanie dotyczące obo-

wiązku powyższego sakramentu, tworzy w pew-

nym sensie załamania relacji między szafarza-

mi sakramentów a laikami w bardzo ważnym

punkcie życia religijnego. Pozwala to na przy-

puszczenie, że zmniejsza się zaufanie do autory-

tetu kościelnego, nie może to mieć jednak wpły-

wu na wzajemne relacje międzyludzkie pomiędzy

114

chrześcijaninem a chrześcijaninem i pomiędzy lai-

kiem a księdzem.

Właśnie w personalnych relacjach, które muszą

przekroczyć prosty nakaz: „bądźcie mili jeden dla

drugiego", dostrzegam ważny punkt wyjścia w od-

nowie form aktywności i współżycia grup i wspól-

not religijnych. Co doprowadziłoby do rozszerze-

nia skostniałych hierarchicznych form organiza-

cyjnych, które nadal stanowią temat tabu, i w ten

sposób można by było stworzyć podstawy do

lepszego podziału funkcji i zadań. Oczywiście rów-

nież w przyszłości będą potrzebni szafarze sa-

kramentów, profesjonaliści według zasad prawa

kanonicznego. Będą musieli jednak w przyszłości,

również na polu im przynależnej działalności, na-

wiązać większą współpracę ze świeckimi i zachęcać

ich do poszerzania ich odpowiedzialności, a nie

jak dotychczas umacniać zwyczaj, iż sami są nie-

odzowni w jakiejkolwiek działalności religijnej.

Właśnie taki sposób postępowania wielu duchow-

nych Kościoła doprowadził do zniechęcenia i bier-

ności wielu wiernych. Decyzja o poważnym roz-

ważeniu krytyk wyrażonych w sposób odpowie-

dzialny i lojalny doprowadziła do odrodzenia wie-

lu wspólnot.

Inna grupa chrześcijan przyjmuje nąjwygodniej-

szy sposób postępowania, uznając obecność Koś-

cioła w ich życiu jedynie podczas największych

115

uroczystości, takich jak: chrzest, bierzmowanie,

komunia święta, małżeństwo i pogrzeb. We wszys-

tkich tych przypadkach wzruszenie ma zastępować

wewnętrzne przeżycie wiary.

Wszyscy ci natomiast, którzy doświadczyli rze-

czywistości odnowy w swoim życiu, powinni mieć

odwagę, by otwarcie mówić o swych motywach po-

wrotu do wspólnoty wierzących. W sytuacjach ta-

kich powinniśmy mieć odwagę powierzenia się Du-

chowi Świętemu, którego Bóg udziela wszystkim,

którzy Go o to proszą (por. Łk 11,13). On zaś wie-

je tam, gdzie chce (por. J 3,8) i zawsze przychodzi

na pomoc w naszych słabościach (por. Rz 8,9).

Osobiste doświadczenie wiary

W naszych czasach, które każdego dnia przy-

noszą nam nowe opinie i poglądy, nie wystar-

cza poleganie jedynie na starych nauczycielach

i normach. Niektórzy członkowie chrześcijańskiej

wspólnoty zajęli się problemem przekazu tradycji

wiary w pojęciach zrozumiałych dla współczes-

nego człowieka. Nie jest to zadanie łatwe i nie

zawsze spotyka się ze zrozumieniem u wszystkich

współwyznawców, jednakże postępowanie takie

prowadzi w konsekwencji do większej autonomii

myślenia, a przez to przyczynia się do obrony

wartości wiary w epoce powszechnego jej kryzysu.

116

Gdy teraz pytam samego siebie, kiedy ja sam

w moim konkretnym życiu doświadczyłem warto-

ści wiary, to przychodzą mi na myśl dwa wydarze-

nia, o których chciałem wam opowiedzieć.

Pierwsze to wydarzenie całkowicie przypadko-

we, gdy spotkałem człowieka w średnim wieku,

którego nigdy wcześniej nie widziałem i później

także nie dane mi go było spotkać. W pierw-

szym momencie mówiliśmy o rzeczach mało zna-

czących. Po pewnym czasie zapytał mnie niby mi-

mochodem, czy wierzę w cokolwiek. Byłem na-

prawdę zdziwiony w pierwszym momencie, zdzi-

wiony, ale nie zaskoczony, jak to sobie później

uzmysłowiłem. Powoli rozpoczął się między na-

mi bardzo głęboki dialog. Kiedy rozstawaliśmy

się, byliśmy zgodni co do tego, iż nasza rozmo-

wa była bardzo istotna dla nas obu. I dopie-

ro potem uzmysłowiłem sobie, że zapomnieliśmy

zapytać siebie o podstawowe rzeczy, o których

mówi się zwyczajowo przy takich okazjach, jak

zawód, wykształcenie itp. Zastanawiałem się po-

tem, dlaczego właściwie spotkanie to tak bar-

dzo wyryło się w mojej pamięci, spotkanie z osobą

mi nieznaną, bez większego wykształcenia i przy-

gotowania, ale może właśnie to była właściwa

odpowiedź.

Drugim ważnym dla mnie wydarzeniem by-

ło święto studentów, w którym uczestniczyłem.

117

Obecne na nim były również osoby niepełno-

sprawne. Siedząc razem ze studentami przy sto-

łach, nie odróżniali się od reszty. Dopiero gdy

pewien student wstał i zaczął tańczyć z dziew-

czyną niepełnosprawną zdałem sobie sprawę z jak

wielką naturalnością tańczył z osobą niepełno-

sprawną. Po pewnym czasie siedliśmy przy wspól-

nym stole i wtedy dziewczyna zaproponowała

mi wspólny taniec. Zanim mogłem sobie to

uświadomić, dziewczyna ta za pomocą gestów

i mimiki wytłumaczyła mi jak możemy razem

tańczyć.

Potem przez pewien czas myślałem o tym wyda-

rzeniu. Już w czasie tańca studenta z dziewczy-

ną zdałem sobie sprawę, że powinienem bardziej

postarać się o uczestniczenie wszystkich niepeł-

nosprawnych w zabawie. Zachowanie studenta

uświadomiło mi mój błąd. I po tym jak sama

dziewczyna pomogła mi w przybliżeniu się do

osób niepełnosprawnych, zrozumiałem co wcześ-

niej wprawiało mnie w zakłopotanie w relacjach

z nimi. Odkryłem wtedy również jak wielką siłę

posiada zaufanie i jak bardzo może być ono

wyzwalające. Nauczyłem się również patrzeć ina-

czej na biblijną miłość bliźniego i jej owoce, gdyż

w tym wypadku trudno powiedzieć kto naprawdę

pomagał komu.

118

Przybliżyć się oo wnycn

Jeżeli kościoły chrześcijańskie nie zdołają wy-

zwolić się ze wszystkich odziedziczonych dóbr

materialnych i majątków, będą ryzykowały, że

mogą utracić zaufanie i wiarygodność u wiernych,

do których zostały posłane. Warto przy tej okazji

przypomnieć wszystkich tych, którzy w naszym

społeczeństwie są biedni, nieszczęśliwi i wyobcowa-

ni. Właśnie dlatego, że niełatwym jest zrozumienie

innych, w całości ich sytuacji, powinniśmy szukać

drogi do zbliżenia się do nich wszelkimi sposoba-

mi, ze zrozumieniem wszystkich przyczyn naszej

współczesnej biedy. Jesteśmy przecież dłużnikami

nie tylko sprawiedliwości ludzkiej, ale również,

a może przede wszystkim, zbawczego dzieła Boga

w historii ludzkości. Jeżeli więc nie czynimy miło-

sierdzia, według słów Biblii, służymy jedynie ma-

monie i odrzucamy naszych bliźnich. A jeśli zdaje-

my sobie z tego sprawę, zastanówmy się czy trwać

w błędzie, czy zmienić nasze życie.

Święto - wydarzenie, które kształtuje wspólnotę

Jedynie radykalna otwartość na potrzeby czło-

wieka sprawia, że modlitwa i ryty religijne zyskują

na zakorzenieniu w życiu i na zdolności współ-

uczestnictwa wszystkich uczestniczących. Niektóre

119

wspólnoty nauczyły się organizować święta, w cza-

sie których sacrum i profanum jednoczą się w ży-

wotnym związku. Jest to szczególnie ważne, gdy

odbywa się to we wnętrzach starych kościołów, ale

oczywiście nie tylko. Przy tej okazji możemy po-

wiedzieć, że rola świeckiego animatora, zarówno

w działaniu liturgicznym jak i w prostych rozmo-

wach, jest niezwykle ważna. Jednak wielu wier-

nych wciąż nie jest do tego przyzwyczajonych.

Przy takich okazjach zawsze ważnym jest zachęca-

nie siebie nawzajem do wyrażania swych praw-

dziwych myśli. Ważnym jest, by rozmawiać

o wszystkich tematach, szczególnie zaś aktualnych.

Często zdarza się, iż dzieci w takich wspólnotach

nie tylko nie zostają wysłuchiwane, ale także nie

mają prawa uczestniczyć we wspólnych rozmo-

wach. Jeszcze trudniejszym dla dorosłych jest za-

akceptowanie wszystkich planów święta i jego

charakteru ludzko-religijnego, takich jak śpiew,

taniec, przedstawienia, wolna modlitwa i medyta-

cja. Wszelkie uprzedzenia jednak bardzo szybko

znikają w zetknięciu z wyzwalającą mocą wzajem-

nego święta i uczestniczenia w zdolnościach in-

nych. To właśnie spontaniczność decyduje o orygi-

nalności i świeżości danego święta. Centralnym

punktem takiego święta jest zawsze wspólny posi-

łek, który osiąga swoją kulminację w celebracji

eucharystii według wzoru przedstawionego nam

120

przez Nowy Testament. Wspólne swięiowamc pu-

wyższego typu doprowadziło do umocnienia po-

czucia solidarności w grupie i do ujawnienia wszy-

stkich twórczych sił. Fakt, iż w następstwie tych

uroczystości wiele wspólnot chrześcijańskich od-

nowiło swe zaangażowanie, najlepiej świadczy o po-

trzebie ich organizacji.

Wiara, która wyzwala świat

Zamierzam ograniczyć się jedynie do kilku przy-

kładów, które uważam za szczególnie typowe dla

przedstawienia odwagi bycia niedoskonałym. Za-

mierzam mówić o odwadze ryzyka osobistego,

odwadze, która rodzi się z przekonań religijnych

i humanistycznych, i znajduje zastosowanie na

polu społecznym i politycznym. Wszystkie osoby

i grupy ludzkie, które powodowane są podobnymi

motywacjami ryzykują często swą karierą politycz-

ną i zawodową przy realizacji swych przekonań.

Przykładem może być tu dla nas samo życie

Jezusa, który również wypowiedział te znamienne

słowa: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię

(...) obumrze, przynosi plon obfity (J 12,24). Innym

aktualnym przykładem są wysiłki kilku polityków

zmierzające do zapewnienia pokoju na Bliskim

Wschodzie, które wielu uważa za nieracjonalne.

Wiara w moc dobra, nieustannie wzmacniana,

bazuje najczęściej na wierze i przekonaniach re-

ligijnych. To właśnie tego rodzaju przekonania

sprawiają, iż śmiertelni wrogowie potrafią usiąść

przy wspólnym stole, by rozwiązywać dzielące ich

problemy.

Również wiele osób zaangażowanych w walkę

o prawa człowieka, oraz pacyfiści, którzy walczą

z szaleństwem nieustannych zbrojeń, pokazali

nam, wierzącym, odwagę w podejmowaniu osobis-

tych decyzji. Nasza postawa wobec ich zaangażo-

wania świadczy również o nas i o naszym podej-

ściu do problemów współczesnego świata. Może-

my jedynie zauważyć, że większość ewangelizato-

rów i bojowników o prawa człowieka przyjęło

pokojowy styl walki i pasywną formę obrony, co

pokazuje ogrom ich poświęcenia.

Osoba wierząca, silna swym przekonaniem, jest

w stanie nadstawić drugi policzek agresorowi (por.

Mt 5,40). Co oczywiście nie świadczy, iż w ten

sposób akceptuje sposób postępowania przeciwnika.

Wierzący staje się raczej przyczyną zdziwienia ataku-

jącego i w ten sposób pokazuje, że nie ma potrzeby

używania środków przemocy dla zaznaczenia wła-

snej racji i godności, zwraca się również w kierun-

ku dobra ukrytego w jego przeciwniku. W ten

sposób można stworzyć możliwość przemiany my-

ślenia. Gdyż znana formuła: oko za oko, ząb za

ząb, może jedynie w ten sposób być przełamana.

122

Oczywiście znaczy to, iż w pewnych określonych

sytuacjach usprawiedliwione jest użycie broni dla

obrony podstawowych wartości, takich jak wol-

ność i sprawiedliwość. Kiedy my, chrześcijanie

europejscy, przytaczamy przykłady bojowników

z trzeciego świata, często zapominamy, że jeszcze

niedawno błogosławiono w Europie broń dla

usprawiedliwienia wojen agresywnych i niespra-

wiedliwych.

Ażeby zakończyć, jeden przykład z Brazylii

(Pastorał da terra ARD, 1979). Kilku pracow-

ników pomocy społecznej pragnie pomóc brazy-

lijskim chłopom, którzy regularnie ograbiani są

ze swoich plonów z jednej strony przez latyfun-

dystów, od których dzierżawią ziemię, a z dru-

giej strony przez tzw. pistoleros, czyli uzbrojone

bandy, które żądają od nich okupu. Pozornie

sytuacja wydaje się beznadziejna, gdyż za „pi-

stoleros" stoją wielkie interesy ekonomiczne wła-

ścicieli ziemskich. Natomiast za pracownikami

pomocy stoi jedynie ich własna odwaga i przeko-

nanie walki w słusznej sprawie. Ich formą działa-

nia jest uświadamianie chłopom ich praw i legal-

nych środków, które im przysługują. Poza tym

zbierają oni informacje i dane o wszelkich zda-

rzeniach, by informować opinię publiczną o nad-

użyciach i bezprawiu, a przez to stworzyć front

nacisku opinii publicznej.

123

Właśnie związki z problemami trzeciego świata,

niebezpieczeństwa wojny, kryzys energetyczny po-

łączony z problemem jądrowym są faktami, które

w konsekwencji prowadzą do zmiany świadomości

i do odrzucenia prostego konsumizmu. Ludzie

zaczynają przyjmować na siebie taką odpowie-

dzialność, która w konsekwencji prowadzi do

poświęceń. Najpierw możemy zauważyć wpływ tej

świadomości na wszelkiego rodzaju ruchy protestu

i inicjatyw społecznych, możemy obserwować wio-

snę nowej kultury zakorzenionej zarówno w prze-

strzeniach świętości, jak i w problemach współ-

czesnego świata, w nowej literaturze, w nowych

grupach teatralnych. Krytycyzm wobec kierunków

niebezpiecznego rozwoju, ale również praktyczna

refleksja nad wartościami i nad realnymi możli-

wościami ludzkiego życia, tworzą nowe impul-

sy dla rozwoju kulturalnego i technologicznego.

Ewolucja ludzka osiągnęła stan tzw. nosfery (Teil-

hard de Chardin), stadium duchowe, które zostało

już osiągnięte, ale jeszcze nie zrealizowane. To zaś,

co obserwujemy, to rosnące zanieczyszczenie śro-

dowiska, wykorzystywanie szkodliwych energii,

nieustanne zbrojenia - cała nasza egzystenqa ludz-

ka zostaje poddawana tak różnorodnym zagroże-

niom w imię rozwoju. Sytuacja ta jest wyzwaniem

dla wszystkich współczesnych, zarówno wierzą-

cych jak i niewierzących, chrześcijan jak i wyznaw-

innych religii.

124

SPIS TREŚCI

Rudolf Kausen

Wstęp.............5

Erik Blumenthal

Odwaga bycia niedoskonałym w nauczaniu 13

Reinhold Ruthe

Profesor i studentka, czyli niedoskonałość

w małżeństwie..........29

Hermann Hobmair

Odwaga bycia niedoskonałym w przyjaźni 47

Michael Titze

Odwaga w ujawnianiu własnej niedoskona-

łości fizycznej..........59

Christine Juhre

Odwaga bycia niedoskonałym u osoby niepeł-

nosprawnej ...........73

127

Paul Rom

Kobieta w społeczeństwie mężczyzn

85

Gerd Treffer

Sozologiczne aspekty niedoskonałości

93

Winfńed Schwiersch

Odwaga bycia niedoskonałym jako perspek-

tywa dla wiary współczesnej.....103

Odwaga bycia niedoskonałym - czyżby sam tytuł był

zachętą do niedbalstwa i opieszałości? Nic bardziej mylnego.

Odwaga przyjęcia prawdy o sobie, szczerość wobec siebie,

przezwyciężanie tendencji, aby przedstawiać siebie jako lep-

szych, inteligentniejszych niż jesteśmy - to wartości szczegól-

nie potrzebne współczesnemu człowiekowi. Ukrywanie własnej

niedoskonałości prowadzi do frustracji i może podważyć za-

ufanie bliskich osób, gdy nie można już dłużej utrzymywać

pozorów.

Perfekcjoniści we wszystkich swoich działaniach nieustannie

starają się udowodnić sobie własną doskonałość, nawet za cenę

szkodliwych skutków ubocznych. Wymagają oni zbyt wiele,

zarówno od siebie jak i od innych. Realizacja ideału doskona-

łości absolutnej w łatwy sposób prowadzi do mechanizmu

zamkniętego koła - odkrycie własnej niemożności zrealizowania

ideału wzmaga jedynie wysiłek, który na nowo objawia własną

niedoskonałość i tak dalej.

Perfekcjonistyczny styl wychowania jest przytłaczający, nie

bierze pod uwagę potrzeb dziecka i nie sprawdza się w

nieprzewidywalnych sytuacjach życiowych.

To wszystko, co odnosi się do naszego sposobu bycia, ma

uświadomić nam, że jedynie poprzez cierpliwe działanie może-

my cokolwiek w nas ulepszyć, akceptując z pokorą to, co w nas

niezmienne.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Blumenthal Erik Odwaga bycia niedoskonalym
powrot nadziei odwaga bycia niedoskonalym
odwaga bycia soba
Odwaga bycia sobą, psychologia(2)
Darek Loga - Odwaga bycia sobą, rozwój duchowy, Rozwój duchowy, ROZWOJ DUCHOWY- EZOTERYKA
UG KRISHNAMURTI - ODWAGA BYCIA SAMEMU
odwaga bycia soba
Odwaga bycia soba Artykul
odwaga bycia sobą
U G Krishnamurti Odwaga bycia samemu
Bulyczow Kiryl Opowiadanie Niedostojny bohater(z txt)
Wyklad V Model konkurencji niedoskonalej
NIEDOSLUCH,NIEDOWIDZENIE
Wpływ szkoły na niedostosowanie społeczne
Wyznaczenie długości pionowego odcinka niedostępnego - obliczenia, Studia, AGH, Rok II, geodezja II,
Niedostosowanie społeczne - na ćwiczenia
Przejawy niedost. społ. wśród uczniów klas gimnazjalnych, studia, II ROK, Resocjalizacja
Duchowość niedoskonałości, Terapia uzależnień(1)
Ciało jako sposób bycia w świecie, Dokumenty praca mgr

więcej podobnych podstron