Bertrand Russell Czy religia wniosła pożyteczny wkład do cywilizacji


Bertrand Russell

Czy religia wniosła pożyteczny wkład do cywilizacji?

Mój pogląd odnośnie religii jest taki jak Lukrecjusza. Uważam ją za chorobę zrodzoną ze strachu i za źródło niewypowiedzianego nieszczęścia rodzaju ludzkiego. Nie mogę jednak zaprzeczyć, że ona wniosła pewien wkład do cywilizacji. Ona pomogła we wczesnych czasach ustalić kalendarz i spowodowała, że kapłani egipscy tak starannie rejestrowali zaćmienia, że byli w stanie je przewidywać. Te dwie zasługi jestem gotów uznać, ale nie wiem nic o żadnych innych.

Słowo religia jest obecnie używane w bardzo luźnym znaczeniu. Niektórzy ludzie, pod wpływem radykalnego protestantyzmu, stosują to słowo dla oznaczenia jakiegokolwiek poważnego osobistego przekonania odnośnie moralności czy też natury wszechświata. Takie użycie tego słowa jest całkiem niehistoryczne. Religia jest przede wszystkim zjawiskiem społecznym. Kościoły mogą zawdzięczać swój początek nauczycielom o mocnych indywidualnych przekonaniach, ale ci nauczyciele mieli rzadko duży wpływ na kościoły które założyli, podczas gdy kościoły miały ogromny wpływ na społeczeństwa w których rozkwitały. Weźmy przypadek który jest najciekawszy dla członków zachodniej cywilizacji: nauczanie Chrystusa, takie jakie pojawia się w ewangeliach, ma niezwykle mało wspólnego z etyką chrześcijan. Najważniejszą rzeczą odnośnie chrześcijaństwa, ze społecznego i historycznego punktu widzenia, nie jest Chrystus ale kościół i jeśli mamy oceniać chrześcijaństwo jako siłę społeczną, nie wolno nam szukać w ewangeliach naszego materiału. Chrystus uczył że powinno się dać swoje dobra biednym, że nie powinno się walczyć, że nie powinno się chodzić do kościoła i że nie powinno się karać cudzołóstwa. Ani katolicy ani protestanci nie okazali mocnego pragnienia podążania za Jego naukami w żadnej z tych spraw. Niektórzy franciszkanie, to prawda, usiłowali uczyć doktryny apostolskiej biedy ale papież potępił ich a ich doktryna była ogłoszona jako heretycka. Albo rozważ taki tekst jak "Nie sądź, żeby nie być sądzonym" i zapytaj siebie jaki wpływ taki tekst miał na inkwizycję i Ku Klux Klan.

To co jest prawdziwe odnośnie chrześcijaństwa jest jednakowo prawdziwe odnośnie buddyzmu. Budda był uprzejmy i oświecony; na łożu śmierci śmiał się ze swoich uczniów bo przypuszczali że jest nieśmiertelny. Ale duchowieństwo buddyjskie -- takie jakie istnieje, na przykład, w Tybecie -- było wsteczne, tyrańskie i okrutne w najwyższym stopniu.

Nie ma żadnej przypadkowości w różnicy między kościołem i jego założycielem. Skoro tylko uważa się, że absolutna prawda zawarta jest w tym co mówi pewien człowiek, pojawia się grono ekspertów, którzy objaśniają to co on mówi i ci eksperci niezawodnie zdobywają władzę, ponieważ posiadają klucz do prawdy. Jak każda inna uprzywilejowana kasta używają swojej władzy dla swej własnej korzyści. Oni są jednak pod jednym względem gorsi niż jakakolwiek inna uprzywilejowana kasta ponieważ to ich zadaniem jest objaśniać niezmienną prawdę wyjawianą raz na zawsze, w całkowitej perfekcji, tak że oni stają się oczywiście przeciwnikami całego intelektualnego i moralnego postępu. Kościół przeciwstawiał się Galileuszowi i Darwinowi. Teraz przeciwstawia się Freudowi. W czasach swojej największej potęgi posuwał się dalej w przeciwstawianiu się intelektualnemu życiu.  Papież Grzegorz Wielki napisał do pewnego biskupa list zaczynający się tak: "Doszła do nas wieść, której nie możemy wspomnieć bez wstydu, o tym że pan objaśnia gramatykę pewnym przyjaciołom." Biskup został zmuszony przez autorytet pontyfikalny do zaprzestania swojej niegodziwej pracy i łacina nie poprawiła się aż do renesansu. Religia jest szkodliwa nie tylko intelektualnie ale także moralnie. Rozumiem przez to że ona uczy zasad etycznych które nie są przewodnikiem ludzkiego szczęścia. Kiedy kilka lat temu został ogłoszony w Niemczech plebiscyt odnośnie tego czy pozbawiona władzy rodzina królewska powinna dalej mieć prawo do posiadania prywatnej własności, kościoły w Niemczech oficjalnie oświadczyły, że pozbawianie jej tego byłoby sprzeczne z nauczaniem chrześcijaństwa. Kościoły, jak wszyscy wiedzą, sprzeciwiały się zniesieniu niewolnictwa tak długo jak odważały się to robić i z kilkoma dobrze rozgłaszanymi wyjątkami one sprzeciwiają się obecnie każdemu ruchowi w kierunku ekonomicznej sprawiedliwości. Papież oficjalnie potępił socjalizm.
 

Chrześcijaństwo a seks

Najgorszą jednak cechą chrześcijańskiej religii jest jej postawa odnośnie seksu -- postawa tak chorobliwa i tak nienaturalna że można ją zrozumieć tylko w związku z chorobą cywilizowanego świata w czasach gdy Rzymskie Imperium chyliło się ku upadkowi. Czasem słyszymy rozmowę tej treści, że chrześcijaństwo poprawiło położenie kobiet. To jest jedno z najbardziej pospolitych przekręceń historii jakie można zrobić. Kobiety nie mogą mieć znośnej pozycji w społeczeństwie gdzie uważa się za sprawę najwyższej wagi to, żeby one nie naruszały bardzo sztywnego kodeksu moralnego. Mnisi zawsze uważali kobietę przede wszystkim za kusicielkę. Uważali ją głównie za inspiratorkę nieczystej żądzy. Nauczanie kościoła było i wciąż jest takie, że dziewictwo jest najlepsze ale dla tych, którzy uważają to za niemożliwe, dozwolone jest małżeństwo. "Lepiej jest zawrzeć związek małżeński niż płonąć z pożądania" jak to przedstawia Św. Paweł. Poprzez uczynienie małżeństwa nierozerwalnym i poprzez likwidację całej wiedzy o sztuce kochania, kościół uczynił to co mógł żeby osiągnąć to, że jedyną formą seksu na który pozwalał powinna zawierać bardzo mało przyjemności i bardzo dużo bólu. Sprzeciw wobec antykoncepcji ma faktyczne ten sam motyw: gdy kobieta ma dziecko co roku aż umrze wyczerpana, nie można sądzić że ona otrzyma wiele przyjemności z małżeńskiego życia; dlatego antykoncepcja musi być odradzana.

Koncepcja grzechu, która wiąże się z chrześcijańską etyką, sprawia niezmiernie dużo szkody, ponieważ pozwala ona ludziom na wypływ ich sadyzmu, który oni uważają za słuszny a nawet szlachetny. Weźmy na przykład kwestię zapobiegania syfilisowi. Wiadomo jest, że poprzez podjęcie wcześniej środków ostrożności, niebezpieczeństwo nabawienia się tej choroby można uczynić małoznaczącym. Chrześcijanie jednak sprzeciwiają się szerzeniu wiedzy o tym fakcie, ponieważ uważają za dobre to, żeby grzesznicy byli ukarani. Oni uważają to za tak dobre że nawet chętni są na to by kara rozciągnęła się na żony i dzieci grzeszników. Jest na świecie w obecnej chwili wiele tysięcy dzieci chorujących na wrodzony syfilis, które nigdy by się nie urodziły gdyby nie pragnienie chrześcijan zobaczenia ukaranych grzeszników. Nie mogę zrozumieć jak można uważać, że doktryny doprowadzające nas do tego szatańskiego okrucieństwa, mają jakiekolwiek dobre skutki na moralność.

Nie tylko odnośnie zachowania seksualnego ale również odnośnie wiedzy o seksie, postawa chrześcijan jest niebezpieczna dla dobra ludzkiego. Każda osoba, która zadała sobie trud by przestudiować tą kwestię bezstronnym umysłem wie, że sztuczna ignorancja odnośnie wiedzy o seksie, którą ortodoksyjni chrześcijanie próbują narzucić młodzieży jest niezmiernie niebezpieczna dla umysłowego i fizycznego zdrowia i powoduje w tych, którzy odkrywają tą wiedzę poprzez "nieodpowiednią" rozmowę, jak to robi większość dzieci, taką postawę, że seks jest sam w sobie nieprzyzwoity i śmieszny. Nie sądzę żeby można było obronić taki pogląd że wiedza jest zawsze niepożądana. Nie kładłbym barier na drodze zdobywania wiedzy przez kogokolwiek w jakimkolwiek wieku. Ale w tym szczególnym przypadku wiedzy seksualnej są znacznie ważniejsze argumenty za nią niż w przypadku większości innej wiedzy. Jest znacznie mniej prawdopodobne, że osoba będzie działać mądrze, jeśli ona jest nieuświadomiona niż gdy jest poinformowana i absurdalne jest powodować u młodzieży poczucie grzechu ponieważ ona ma naturalną ciekawość odnośnie ważnej sprawy.

Każdy chłopiec interesuje się pociągami. Przypuśćmy że powiedzieliśmy mu, że zainteresowanie się pociągami jest złe; przypuśćmy że bandażowaliśmy mu oczy gdy tylko był w pociągu lub na stacji kolejowej; przypuśćmy że nigdy nie pozwalaliśmy na użycie słowa pociąg w jego obecności i utrzymywalibyśmy niezgłębioną tajemnicę co do środków używanych dla przenoszenia go z miejsca na miejsce. Rezultat nie byłby taki że on zaprzestałby interesować się pociągami, przeciwnie, byłby bardziej zainteresowany niż kiedykolwiek, ale miałby chorobliwe uczucie grzechu ponieważ to zainteresowanie zostało mu przedstawione jako niestosowne. Każdy chłopiec o żywej inteligencji mógłby być tymi sposobami uczynionym w większym lub mniejszym stopniu neurastenikiem. To jest dokładnie to co jest robione w sprawie seksu, ale jako że seks jest ciekawszy niż pociągi, rezultaty są gorsze. Prawie każdy dorosły w środowisku chrześcijańskim jest mniej lub bardziej nerwowo chory w wyniku zakazu odnośnie wiedzy seksualnej który był, gdy on lub ona byli młodzi. I poczucie grzechu, które jest w ten sposób sztucznie zaszczepiane jest jednym z powodów okrucieństwa, bojaźliwości i głupoty w późniejszym życiu. Nie ma żadnej racjonalnej podstawy jakiegokolwiek rodzaju dla utrzymywania dziecka w nieświadomości czegokolwiek co ono może chcieć wiedzieć, czy odnośnie seksu czy jakiejkolwiek innej sprawy. I nigdy nie będziemy mieli zdrowej psychiczne ludności aż ten fakt zostanie doceniony we wczesnym kształceniu, co jest niemożliwe tak długo jak kościoły będą mogły kontrolować politykę edukacyjną.

Pozostawiając te stosunkowo szczegółowe zarzuty na boku, jasne jest, że podstawowe zasady chrześcijaństwa wymagają bardzo dużo przekręcania etycznego zanim one mogą być zaakceptowane. Świat, jak nam się mówi, został stworzony przez boga, który jest zarówno dobry jak i wszechmocny. Zanim On stworzył świat, przewidział cały ból i niedolę, którą świat będzie zawierał; On jest dlatego odpowiedzialny za to wszystko. Bezużyteczne jest spieranie się że cierpienie na świecie jest spowodowane grzechem. Przede wszystkim to jest nieprawda; to nie grzech powoduje że rzeki wylewają poza swoje brzegi albo wulkany wybuchają. Ale nawet jeśliby to była prawda, to by nie robiło żadnej różnicy. Gdybym chciał spłodzić dziecko, wiedząc że to dziecko będzie mordercą-maniakiem, byłbym odpowiedzialny za jego zbrodnie. Jeśli bóg wcześniej znał grzechy które człowiek popełni, on był oczywiście odpowiedzialny za wszystkie konsekwencje tych grzechów kiedy zdecydował się stworzyć człowieka. Zwykły chrześcijański argument jest taki, że cierpienie na świecie jest oczyszczeniem z grzechów i dlatego jest dobrą rzeczą. Ten argument jest oczywiście tylko usprawiedliwieniem sadyzmu, ale w każdym razie jest to bardzo kiepski argument. Zaprosiłbym jakiegokolwiek chrześcijanina, żeby towarzyszył mi na oddział dziecięcy w szpitalu, żeby obejrzał cierpienie, które jest tam znoszone i żeby następnie upierał się w twierdzeniu że te dzieci są tak niemoralne, że zasługują na to cierpienie. Po to żeby doprowadzić się do powiedzenia tego człowiek musi zniszczyć w sobie wszystkie uczucia litości i współczucia. Musi on, krótko mówiąc, uczynić siebie tak okrutnym jak bóg w którego wierzy. Żaden człowiek, który wierzy, że wszystko na tym cierpiącym świecie jest czynione w najlepszej intencji nie może zachować swoich wartości etycznych nienaruszonych, bo zawsze będzie musiał znajdować usprawiedliwienia dla cierpienia i nieszczęścia.
 

Zarzuty przeciw religii

Zarzuty przeciw religii są dwóch rodzajów - intelektualne i moralne. Zastrzeżenie intelektualne jest takie, że nie ma powodu żeby uważać jakąkolwiek religię za prawdziwą; zastrzeżenie moralne jest takie, że nauki religijne datują się od czasu gdy ludzie byli bardziej okrutni niż są teraz i dlatego skłaniają się do utrwalania nieludzkości której moralne sumienie tego wieku inaczej pozbyłoby się.

Zinterpretujmy naprzód zarzut intelektualny: jest pewna tendencja w naszym praktycznym wieku do uważania, że nie ma wielkiego znaczenia czy nauczanie religijne jest prawdziwe czy nie, ponieważ ważną kwestią jest to, czy jest pożyteczne. Jednej kwestii nie można jednak dobrze rozstrzygnąć bez drugiej. Jeśli wierzymy w chrześcijańską religię, nasze wyobrażenia tego co jest dobre będą inne od takich jakie będą jeżeli nie wierzymy w nią. Dlatego dla chrześcijan skutki chrześcijaństwa mogą wydawać się dobre, podczas gdy dla niewierzących one mogą wydawać się złe. Co więcej, stanowisko takie, że powinno się wierzyć w takie a takie twierdzenie, niezależnie od kwestii czy jest jakiś dowód który go wspiera, jest postawą, która powoduje wrogość do dowodów i powoduje że zamykamy umysły na każdy fakt, który nie odpowiada naszym nastawieniom do czegoś.

Pewien rodzaj bezstronności naukowej jest bardzo ważną cechą i jest taką, która prawie nie może istnieć u człowieka, który wyobraża sobie, że są rzeczy w które jego obowiązkiem jest wierzyć. Nie możemy dlatego naprawdę rozstrzygnąć, czy religia czyni dobro, bez zbadania kwestii czy religia jest prawdziwa. Dla chrześcijan, mahometan i Żydów, najbardziej podstawową kwestią, której wymaga prawda o religii, jest istnienie boga. W czasach gdy religia wciąż triumfowała, słowo "bóg" miało dokładnie określone znaczenie, ale w wyniku gwałtownych ataków racjonalistów słowo to bladło coraz bardziej, aż do momentu gdy trudno jest zrozumieć co ludzie mają na myśli, kiedy twierdzą, że wierzą w boga. Weźmy na przykład dla naszej argumentacji definicję Matthew Arnold'a: "Siła, nie będąca nami samymi, która przyczynia się do prawości." Być może moglibyśmy uczynić ją nawet bardziej niejasną i zapytać siebie czy mamy jakikolwiek dowód na istnienie celu w tym wszechświecie, niezależnie od celów żywych istot na powierzchni tej planety.

Zwykły argument ludzi religijnych w tym temacie jest mniej więcej taki: "Ja i moi przyjaciele jesteśmy osobami o zdumiewającej inteligencji i prawości. Jest to prawie niewyobrażalne że tyle inteligencji i prawości mogłoby powstać przypadkowo. Dlatego musi być ktoś, przynajmniej tak inteligentny i prawy, jak my, ktoś kto wprawia machinerię kosmiczną w ruch w celu stworzenia Nas." Z przykrością muszę powiedzieć, że ten argument nie wywołuje na mnie takiego wrażenia jak on to robi na tych którzy go używają. (w tym i w następnym paragrafie  Russell powołuje się na wyniki badań naukowych jakie były w momencie pisania tego eseju, kiedy to nie znane było zjawisko UFO, inżynieria genetyczna i nie powstały teorie panspermii kierowanej i wszechświatów pączkujących -- przypisek tłumacza) Wszechświat jest wielki, jednak jeśli mamy wierzyć Edingtonowi, prawdopodobnie nigdzie indziej we wszechświecie nie ma istot tak inteligentnych jak ludzie. Jeśli weźmie się pod uwagę całkowitą ilość materii we wszechświecie i porówna to z jej ilością tworzącą ciała istot inteligentnych, dostrzeże się, że ta druga ilość jest w nieskończenie małej proporcji do pierwszej. Co za tym idzie, nawet jeżeli jest niezmiernie mało prawdopodobne że prawa przypadku wytworzą organizm, zdolny do inteligencji, z przypadkowego zbioru atomów, tym niemniej jest możliwe, że będzie we wszechświecie ta bardzo mała liczba takich organizmów, które my faktycznie odkrywamy.

Z drugiej strony, gdy będzie się to uważało za punkt kulminacyjny w tak ogromnym procesie, nie wydaje mi się żebyśmy byli wystarczająco wspaniali. Oczywiście jestem świadom tego, że wielu duchownych jest o wiele wspanialszych niż ja i że nie mogę w pełni docenić zalet tak bardzo przewyższających moje własne. Tym niemniej, nawet po uwzględnieniu tego, mogę jedynie uważać, że wszechmoc, działając poprzez całą wieczność, mogła była wytworzyć coś lepszego. A więc musimy rozważyć to, że nawet ten wynik jest tylko fiaskiem. Ziemia nie zawsze pozostanie nadająca się do zamieszkania; rasa ludzka wymrze, i jeśli proces kosmiczny ma mieć usprawiedliwienie w przyszłości, on będzie musiał zrobić to samo gdzie indziej niż na powierzchni naszej planety. A nawet gdyby tak się stało, on musi się zatrzymać prędzej czy później. Drugie prawo termodynamiki prawie nie pozostawia wątpliwości, że wszechświat się wyczerpuje i że ostatecznie nic w najmniejszym stopniu ciekawego nie będzie nigdzie możliwe. Oczywiście jest dopuszczalne mówienie, że kiedy taka pora przyjdzie, bóg ponownie nakręci maszynerię, ale takie stwierdzenie może opierać się tylko na wierze a nie na jakimkolwiek strzępie dowodu naukowego. Tak daleko jak sięgają dowody naukowe wiemy że wszechświat przypełzał wolnymi etapami do nieco żałosnego wyniku na tej ziemi i będzie pełzał poprzez dalsze żałosne etapy do stanu powszechnej śmierci. Jeśli to ma się brać jako dowód celowości, to mogę tylko powiedzieć że taki cel do mnie nie przemawia. Dlatego nie widzę żadnego powodu, żeby wierzyć w jakiegokolwiek rodzaju boga, jakkolwiek nieokreślonego i jakkolwiek słabego. Pozostawiam na boku stare metafizyczne argumenty ponieważ apologeci religijni sami je porzucili.

Dusza i nieśmiertelność

Chrześcijańskie uwydatnienie indywidualnej duszy miało głęboki wpływ na etykę środowisk chrześcijańskich. Ta doktryna jest zasadniczo pokrewna doktrynie stoików, pojawiając się, tak jak ich doktryna, w środowiskach, które już nie mogły dłużej łudzić się nadziejami politycznymi. Naturalnym pragnieniem energicznej osoby przyzwoitego charakteru jest usiłowanie czynienia dobra, ale jeżeli ona jest pozbawiona całej władzy politycznej i wszystkich sposobności wpływania na wydarzenia, odchyli się ona od swojej naturalnej drogi działania i zdecyduje, że ważną rzeczą jest być dobrą. Tak właśnie się stało z pierwszymi chrześcijanami; nasunięto im koncepcję osobistej świętości jako coś zupełnie niezależnego od dobroczynnego działania, ponieważ świętość musiała być czymś co mogliby osiągnąć ludzie, którzy byli nieudolni w działaniu. Dlatego nastąpiło usunięcie zalet społecznych z chrześcijańskiej etyki. Do dzisiejszego dnia typowi chrześcijanie uważają cudzołożnika za bardziej niemoralnego od polityka który bierze łapówki, chociaż ten drugi robi prawdopodobnie tysiąc razy większą szkodę. Średniowieczne pojęcie prawości, jakie można zobaczyć na obrazach, było nieco mgliste, słabe i sentymentalne. Najbardziej prawym człowiekiem był taki, który odseparowywał się od świata; jedynymi ludźmi czynu, uważanymi za świętych, byli ci, którzy zmarnowali życie i majątek swoich poddanych na walkę z Turkami, tak jak Św. Ludwik. Kościół nigdy nie uważał człowieka za świętego, za zasługę zreformowania finansów, prawa karnego lub sądownictwa. Same tylko te zasługi dla dobra ludzkiego uważano by za rzecz bez znaczenia. Nie wierzę że jest jeden jedyny święty w całym kalendarzu, którego świętość zawdzięcza on pracy na pożytek społeczny. Wraz z oddzieleniem osoby społecznej od moralnej narastało oddzielenie pomiędzy duszą i ciałem, co przetrwało w chrześcijańskiej metafizyce i w systemach pochodzących od Kartezjusza. Ogólnie można powiedzieć, że ciało reprezentuje społeczną i publiczną część człowieka, podczas gdy dusza reprezentuje część prywatną. Podkreślając duszę, etyka chrześcijańska przybrała zupełnie indywidualistyczny charakter. Sądzę, że jest jasne, że łączny wynik wszystkich wieków chrześcijaństwa miał uczynić ludzi bardziej egoistycznymi, bardziej zamkniętymi w sobie, niż stworzyła ich natura, ponieważ impulsy, które w naturalny sposób wyciągają człowieka poza ściany swojego ego, to są seks, rodzicielstwo i patriotyzm albo instynkt stadny. Z seksem kościół robił co mógł, żeby go oczernić i poniżyć. Uczucie rodzinne zostało oczernione przez samego Chrystusa i przez wielu jego zwolenników, a patriotyzm nie mógł znaleźć miejsca wśród podbitej ludności Imperium Rzymskiego. Polemika przeciwko rodzinie, zawarta w Ewangeliach, jest sprawą, która nie otrzymała takiej uwagi na jaką zasługuje. Kościół traktuje matkę Chrystusa z czcią, ale on sam nie pokazywał wiele z takiej postawy. "Kobieto, co ja mam z tobą wspólnego ?" (Jan II,4)  jest jego sposobem mówienia do niej. On mówi także, że przybył, żeby siać niezgodę między mężczyzną i jego ojcem, między córką i jej matką i między synową i jej teściową i że ten kto kocha ojca i matkę bardziej niż jego, nie jest go wart (Mat. X, 35-37). Wszystko to oznacza rozpadnięcie się więzi rodziny biologicznej dla wiary -- postawa, która miała wiele wspólnego z nietolerancją, która przyszła na świat wraz z rozpowszechnianiem się chrześcijaństwa.

Ten indywidualizm doszedł do punktu kulminacyjnego w doktrynie o nieśmiertelności indywidualnej duszy, która miała cieszyć się w przyszłym życiu niekończącym się szczęściem lub niekończącą się niedolą w zależności od okoliczności. Te okoliczności, od których zależała ta ważna różnica, były nieco osobliwe. Na przykład jeśli umarłeś natychmast po tym gdy kapłan pokropił cię wodą podczas wymawiania pewnych słów, to odziedziczyłeś wieczne szczęście, podczas gdy jeśli po długim i prawym życiu tak się złożyło, że zostałeś ugodzony błyskawicą w momencie gdy używałeś obelżywych słów bo urawało ci się sznurowadło, odziedziczyłbyś wieczne cierpienie. Nie mówię że nowocześni chrześcijanie protestanci w to wierzą, ani nawet być może nowocześni chrześcijanie katolicy, którzy nie zostali odpowiednio nauczeni teologii, ale podkreślam, że to jest właśnie ta ortodoksyjna doktryna i mocno w nią wierzono aż do ostatnich czasów. Hiszpanie w Meksyku i w Peru mieli zwyczaj chrzcić indiańskie niemowlęta po czym natychmiast roztrzaskiwali im głowy: w ten sposób zapewniali to, że te niemowlęta szły do nieba. Żaden ortodoksyjny chrześcijanin nie potrafi znaleźć jakiegokolwiek logicznego powodu dla potępienia ich działania, chociaż wszyscy obecnie tak robią. Doktryna osobistej nieśmiertelności w jej chrześcijańskiej formie miała na niezliczone sposoby fatalne skutki w moralności, a metafizyczne oddzielenie duszy i ciała miało fatalne skutki w filozofii.

Źródła nietolerancji

Nietolerancja, która rozprzestrzeniła się na cały świat wraz z nadejściem chrześcijaństwa, jest jedną z najbardziej niezwykłych cech spowodowanych, jak sądzę, żydowskim przekonaniem w sprawiedliwość i wyłączną prawdziwość żydowskiego boga. Dlaczego Żydzi mieliby mieć takie dziwaczności, nie wiem. Wydaje się, że one się rozwinęły w czasie niewoli, jako reakcja przeciwko próbie wchłonięcia Żydów do obcej ludności. Jakkolwiek tak może być, Żydzi, a szczególnie prorocy, wymyślili podkreślenie osobistej prawości i to pojęcie, że złe jest tolerowanie jakiejkolwiek religii za wyjątkiem jednej. Te dwa pojęcia miały niezwykle fatalne skutki na zachodnią historię. Kościół zawsze robił dużo hałasu wokół kwestii prześladowania chrześcijan przez Państwo Rzymskie przed panowaniem Konstantyna. To prześladowanie było jednak nieznaczne i sporadyczne i całkowicie polityczne. We wszystkich okresach od panowania Konstantyna do końca siedemnastego wieku chrześcijanie byli znacznie bardziej zawzięcie prześladowani przez innych chrześcijan niż gdy byli kiedykolwiek prześladowani przez cesarzy rzymskich. Przed powstaniem chrześcijaństwa ta postawa prześladowcza była nieznana starożytnemu światu z wyjątkiem Żydów. Jeśli przeczytacie na przykład Herodota, znajdziecie łagodne i tolerancyjne sprawozdanie ze zwyczajów zagranicznych narodów, które on odwiedzał. To prawda, czasem jakiś szczególnie barbarzyński zwyczaj może go oburzać, ale ogólnie jest on przyjacielski dla zagranicznych bogów i zagranicznych zwyczajów. Nie pragnie on udowadniać, że ludzie, którzy nazywają Zeusa jakimś innym imieniem, poniosą wieczną karę i powinni być zabici, żeby ich kara zaczęła się jak najszybciej. Ta postawa została zarezerwowana dla chrześcijan. To prawda, że nowoczesny chrześcijanin jest łagodniejszy, ale to nie dzięki chrześcijaństwu; to dzięki generacjom wolnomyślicieli, którzy od renesansu do obecnego dnia sprawiali, że chrześcijanie wstydzili się wielu swoich tradycyjnych przekonań. Zabawne jest gdy się słyszy, jak nowoczesny chrześcijanin mówi jak łagodne i racjonalistyczne jest naprawdę chrześcijaństwo gdy ignoruje on ten fakt, że cała ta łagodność i racjonalizm są zawdzięczane nauczaniu ludzi, którzy za swoich czasów byli prześladowani, przez wszystkich ortodoksyjnych chrześcijan. Nikt teraz nie wierzy, że świat został stworzony w roku 4004 p.n.e., ale nie tak dawno temu sceptycyzm odnośnie tej sprawy był uważany za ohydne przestępstwo. Mój prapradziadek po obserwowaniu głębokości lawy na zboczach Etny doszedł do wniosku, że świat musi być starszy niż to uważają ortodoksi i opublikował tą opinię w książce. Za to przewinienie został on zganiony przez  swoje hrabstwo i wykluczony ze społeczeństwa. Gdyby żył w bardziej upokarzających warunkach, jego kara bez wątpienia byłaby bardziej surowa. Nie jest to żadną zasługą ortodoksów, że oni teraz nie wierzą we wszystkie absurdy, w które wierzono 150 lat temu. Stopniowe osłabienie zasad chrześcijańskich dokonało się pomimo najsilniejszego oporu, i wyłącznie w wyniku gwałtownego ataku wolnomyślicieli.

Zasada wolnej woli

Stanowisko chrześcijan w przedmiocie naturalnego prawa było niezwykle chwiejne i niepewne. Z jednej strony była zasada wolnej woli, w którą wierzyła przeważająca większość chrześcijan; a ta zasada wymagała żeby działania istot ludzkich przynajmniej nie podlegały naturalnemu prawu. Z drugiej strony, szczególnie w osiemnastym i dziewiętnastym wieku, była wiara w boga jako prawodawcę i w prawo naturalne, jako jeden z głównych dowodów istnienia stwórcy. W ostatnich czasach zarzuty przeciwko panowaniu tego prawa w interesie wolnej woli zaczęły być mocniej odczuwalne niż wiara w naturalne prawo jako dostarczające dowodu istnienia prawodawcy. Materialiści używali praw fizyki, żeby wykazać lub próbować wykazać, że o ruchach ciał ludzkich decyduje mechanika i dlatego wszystko co mówimy i każda zmiana pozycji którą wykonujemy wykracza poza sferę jakiejkolwiek możliwej wolnej woli. Jeżeli tak jest, cokolwiek może pozostać dla naszej nieskrępowanej woli ma małe znaczenie. Jeżeli, gdy jakiś człowiek pisze wiersz lub popełnia morderstwo, ruchy ciała obejmujące jego czyn wynikają wyłącznie z powodów fizycznych, to wydawałoby się absurdalne stawiać mu pomnik w jednym przypadku i wieszać go w drugim. W pewnych systemach metafizycznych mógł pozostawać obszar czystej myśli, w której wola byłaby wolna, ale ponieważ to da się przekazać innym tylko przez ruchy ciała, więc zakres takiej wolności byłby tak mały, że nigdy nie mógłby być przedmiotem porozumienia się i nigdy nie mógłby mieć żadnego znaczenia społecznego.

Z drugiej strony ewolucja miała znaczny wpływ na tych chrześcijan, którzy ją zaakceptowali. Dostrzegli oni, że nie wystarczy podawać twierdzenia dotyczące człowieka, które są zupełnie odmienne od tych które są podawane na temat innych form życia. Dlatego, żeby zagwarantować wolną wolę u człowieka, oni sprzeciwiali się każdej próbie wyjaśniania zachowania żywej materii z punktu widzenia fizycznych i chemicznych praw. Stanowisko Kartezjusza tej treści, że wszystkie niższe zwierzęta są automatami, nie znajduje już aprobaty u liberalnych teologów. Zasada ciągłości skłania ich do zrobienia jeszcze jednego kroku dalej i twierdzenia, że nawet tym, co jest nazywane martwą materią, nie rządzą sztywnie niezmienialne prawa. Wydaje się, że oni przeoczyli ten fakt, że jeśli się zniesie rządy tego prawa, to także znosi się możliwość cudów, ponieważ cudy są takimi czynami boga, które przeciwstawiają się prawom rządzącym zwykłymi zjawiskami. Mogę sobie jednak wyobrazić nowoczesnego liberalnego teologa twierdzącego z mądrą miną, że wszystko, co stworzone jest cudowne, tak że on już nie potrzebuje chwytać się pewnych zjawisk jako specjalnego dowodu boskiej interwencji.

Pod wpływem tej reakcji przeciwko naturalnemu prawu, niektórzy chrześcijańscy apologeci uchwycili się najnowszych doktryn dotyczących atomu, które idą w kierunku wykazywania, że prawa fizyki, w które dotychczas wierzyliśmy są tylko w przybliżeniu i przeciętnie prawdziwe, gdy stosuje się je do dużej liczby atomów, podczas gdy pojedynczy elektron zachowuje sie w dużym stopniu tak, jak mu się podoba. Moje własne przekonanie jest takie, że to jest okres tymczasowy i że fizycy odkryją w miarę upływu czasu prawa rządzące bardzo małymi zjawiskami, aczkolwiek te prawa mogą różnić się znacznie od praw tradycyjnej fizyki. Jakkolwiek tak może być, warto jest zauważyć, że nowoczesne zasady dotyczące bardzo małych zjawisk nie mają żadnego wpływu na nic, co ma znaczenie praktyczne (tutaj Russell oczywiście nie ma racji, przecież wkrótce powstaną komputery kwantowe - przypisek tłumacza). Ruchy widzialne i faktycznie wszystkie ruchy, które mają jakiekolwiek znaczenie dla ludzi, obejmują tak dużą liczbę atomów, że dają się wytłumaczyć w ramach starych praw. Żeby napisać wiersz lub popełnić morderstwo (wracając do naszego poprzedniego przykładu) trzeba przesunąć znaczną masę atramentu lub ołowiu. Elektrony tworzące atrament mogą tańczyć swobodnie wokół ich małej sali balowej, ale sala balowa jako całość przesuwa się zgodnie ze starymi prawami fizyki, a tylko to obchodzi poetę i jego wydawcę (tu Russell może się mylić, bo układanie poematu odbywa się w ludzkim mózgu. Być może w neuronach zachodzą efekty kwantowe, objawiające się w wolnej woli człowieka - przypisek tłumacza). Dlatego nowoczesne zasady nie mają żadnego znaczącego wpływu na żaden z tych problemów zajmujących ludzi, którymi interesuje się teolog.

Wskutek tego kwestia wolnej woli pozostaje tam gdzie była. Cokolwiek można o tym sądzić jako o sprawie podstawowej metafizyki, jest zupełnie oczywiste, że nikt praktycznie w to nie wierzy. Wszyscy zawsze wierzyli, że możliwe jest ćwiczenie woli, wszyscy zawsze wiedzieli, że alkohol lub opium mają pewien efekt na zachowanie. Orędownik wolnej woli twierdzi, że człowiek siłą woli może uniknąć upicia się, ale on nie twierdzi że pijany człowiek może powiedzieć "konstytucja brytyjska" tak wyraźnie jak kiedy on byłby trzeźwy. I każdy, kto miał kiedykolwiek do czynienia z dziećmi wie, że odpowiednia dieta robi więcej żeby uczynić ich prawymi, niż najbardziej elokwentne na świecie kazanie. Jednym efektem, który zasada wolnej woli ma w praktyce jest przeszkadzanie ludziom w wytrwaniu do końca przy wiedzy wypływającej ze zdrowego rozsądku aż wyciągną oni racjonalne wnioski. Kiedy człowiek działa w sposób, który nas irytuje, chcemy uważać go za złego i odmawiamy wzięcia pod uwagę tego faktu, że jego irytujące zachowanie jest rezultatem wcześniejszych przyczyn (teraz nazwalibyśmy to skłonnościami genetycznymi - przypisek tłumacza), które, gdy prześledzi się je wystarczająco długo, zaprowadzą poza moment jego narodzin a więc do wydarzeń, za które nie może on być odpowiedzialny jakkolwiek byśmy rozpostarli naszą wyobraźnię.

Żaden człowiek nie traktuje samochodu w tak głupi sposób w jaki traktuje innego człowieka. Gdy samochód nie chce jechać, człowiek nie przypisuje jego irytującego zachowania grzechowi; on nie mówi "Jesteś złym samochodem i nie dam ci więcej benzyny, aż pojedziesz.". Próbuje on odkryć co jest zepsute i naprawić to. Analogiczny sposób traktowania istot ludzkich jest jednak uważany za sprzeczny z prawdami naszej świętej religii. I to stosuje się nawet w traktowaniu małych dzieci. Wiele dzieci ma złe nawyki, które są utrwalane poprzez karę, ale zniknęły by one, gdyby nie zwracano na nie uwagi (Russell nie ma racji, bo jednak w niektórych wypadkach dorośli powinni zwracać uwagę dzieciom na ich złe zachowanie, bo inaczej te złe nawyki pozostaną na trwałe - przypisek tłumacza). Tym niemniej pielęgniarki, z bardzo niewieloma wyjątkami, uważają za słuszne nakładać karę mimo że przez robienie tego ryzykują spowodowanie obłąkania. Gdy spowodowano obłąkanie, jest to przytaczane w sądzie jako dowód szkodliwości złego nawyku dziecka a nie kary (robię aluzję do ostatniej sprawy sądowej dotyczącej nieprzyzwoitości w stanie Nowy Jork).

Reformy w edukacji nastąpiły w dużym stopniu dzięki badaniu obłąkanych i ograniczonych umysłowo ponieważ oni nie byli uważani za moralnie odpowiedzialnych za swoje wady i dlatego byli traktowani bardziej naukowo niż normalne dzieci. Aż do zupełnie niedawna uważano, że jeśli chłopiec nie może się nauczyć lekcji, odpowiednim lekarstwem jest chłosta. Ten pogląd odnośnie traktowania dzieci już prawie wygasł, ale utrzymuje się w prawie karnym. Jest oczywiste że człowiek ze skłonnością do naruszania prawa musi zostać powstrzymany, ale to samo należy uczynić z człowiekiem który ma wodowstręt i chce gryźć ludzi chociaż nikt nie uważa go za moralnie odpowiedzialnego. Człowiek, który ma zarazę, musi zostać uwięziony, aż zostanie wyleczony, chociaż nikt nie uważa go za złego. To samo należy zrobić z człowiekiem, który cierpi na skłonność do popełniania fałszerstw, ale ani w jednym, ani w drugim przypadku nie ma tu ludzkiej winy. I to jest tylko zdrowy rozsądek, chociaż to jest taka postać zdrowego rozsądku, której sprzeciwiają się chrześcijańska etyka i metafizyka.

Żeby ocenić wpływ moralny jakiejkolwiek instytucji na społeczeństwo musimy rozważyć ten rodzaj bodźca, który wyraża ta instytucja i stopień w którym ta instytucja zwiększa skuteczność tego bodźca w społeczeństwie. Czasem ten bodziec jest całkiem oczywisty, czasem jest bardziej ukryty. Klub alpinistów, na przykład, oczywiście wyraża bodziec do przygody a stowarzyszenie uczonych wyraża bodziec w kierunku wiedzy. Rodzina jako instytucja wyraża zazdrość i uczucia rodzicielskie; klub piłkarski lub partia polityczna wyraża bodziec w kierunku współzawodnictwa w rozgrywkach; ale dwie największe społeczne instytucje - mianowicie, kościół i państwo -- są bardziej złożone w swoich psychologicznych motywacjach. Głównym celem państwa jest bez wątpienia zabezpieczenie przeciw wewnętrznym przestępcom i zewnętrznym wrogom. Dzieci mają zakorzenione skłonności do gromadzenia się gdy są przestraszone i do szukania dorosłej osoby, która da im poczucie bezpieczeństwa. Kościół ma bardziej złożone pochodzenie. Bez wątpienia najważniejszym źródłem religii jest strach; można to zauważyć obecnie, ponieważ wszystko co powoduje przerażenie skłania myśli ludzi w kierunku boga. Bitwa, epidemia i katastrofa statku, wszystkie skłaniają ludzi do religijności. Religia ma jednak inne siły przyciągające oprócz przerażenia; ona przemawia szczególnie do szacunku ludzi dla samych siebie. Jeżeli chrześcijaństwo jest prawdziwe, ludzkość nie jest takim nędznym robactwem jakim wydaje się być; interesuje się nią stwórca wszechświata, który zadaje sobie trud cieszenia się nimi gdy zachowują sie dobrze i irytowania się, gdy zachowują się źle. To wielki komplement. Nie rozważalibyśmy badania gniazda mrówek dla dowiedzenia się, które mrówki wykonały swoje mrówcze obowiązki i oczywiście nie rozważalibyśmy wybierania tych pojedynczych mrówek, które były niedbałe, żeby umieścić je w ognisku. Jeżeli bóg robi to dla nas, jest to komplementem dla naszego znaczenia; i jest to nawet przyjemniejszym komplementem jeśli on przyznaje dobrym wśród nas wieczne szczęście w niebie. Następnie mamy stosunkowo nowoczesną ideę, że ewolucja kosmiczna jest cała tak zaprojektowana, żeby powodować wyniki, które nazywamy dobrymi - to znaczy takie wyniki, które sprawiają nam przyjemność. Tu znowu przyjemnie jest przypuścić, że wszechświat kontrolowany jest przez istotę, która podziela nasze gusta i uprzedzenia.

Pojęcie prawości

Trzecim psychologicznym bodźcem, który wyraża religia, jest taki, który doprowadził do pojęcia prawości. Wiem, że wielu wolnomyślicieli traktuje to pojęcie z wielkim szacunkiem i uważa że ono powinno być chronione pomimo upadku dogmatycznej religii. Nie mogę się z nimi zgodzić w tej kwestii. Analiza psychologiczna pojęcia prawości wydaje mi się pokazywać że jego źródłem są niepożądane namiętności i nie powinno ono być wzmacniane przez aprobatę rozumu. Prawość i nieprawość muszą być rozpatrywane razem; nie można podkreślać jednego, bez podkreślania także drugiego. A czym w praktyce jest "nieprawość"? Praktycznie to oznacza zachowanie, które nie podoba się tłumowi. Przez nazywanie go nieprawością i poprzez ułożenie szczegółowego systemu etycznego wokół tej koncepcji, tłum usprawiedliwia się za dokonywanie kary na obiektach swojej niechęci, podczas gdy jednocześnie, ponieważ tłum jest z definicji prawy, zwiększa on poczucie szacunku dla samego siebie w tym właśnie momencie, gdy wyzwala on swój impuls okrusieństwa. To jest psychologia linczu i innych sposobów którymi karani są przestępcy. Dlatego istota pojęcia prawości ma pozwolić na upust sadyzmu poprzez zamaskowanie okrucieństwa pod postacią sprawiedliwości.

Ale można na to odpowiedzieć, że określenie pojęcia prawości, jakie podajecie, zupełnie nie ma zastosowania w stosunku do żydowskich proroków, którzy mimo wszystko, jak sami widzicie, wymyślili to pojęcie. W tym jest prawda: prawość w ustach żydowskich proroków oznaczała to co aprobowali oni i Jahwe. Tą samą postawę można znaleźć wyrażoną w Dziełach Apostolskich, gdzie apostołowie zaczynają wypowiedź słowami "Ponieważ wydawało się to dobre duchowi świętemu i nam" (D.A. XV, 28). Ten rodzaj indywidualnej pewności co do upodobań i opinii boga nie może być jednak podstawą jakiejkolwiek instytucji. To zawsze stanowiło trudność, z którą protestantyzm musiał walczyć: nowy prorok mógłby twierdzić, że jego objawienie jest bardziej autentyczne niż objawienia jego poprzedników i nie było niczego w ogólnym poglądzie protestantyzmu, co mogłoby wykazać, że to twierdzenie jest niesłuszne. W konsekwencji tego protestantyzm podzielił się na niezliczone sekty, które osłabiały siebie nawzajem; i jest powód do przypuszczenia, że za sto lat katolicyzm będzie jedyną rzeczywistą reprezentacją chrześcijańskiej wiary. W kościele katolickim inspiracją, taka jaką mieli prorocy, ma swoje miejsce; ale przyznaje się, że zjawiska, które wyglądają na autentyczną boską inspirację, mogą być inspirowane przez diabła i sprawą kościoła jest dostrzeganie różnicy tak jak sprawą znawcy sztuki jest rozpoznanie prawdziwego Leonarda od fałszerstwa. W ten sposób objawienie staje się w tym momencie zinstytucjonalizowane. Prawość to jest to co aprobuje kościół, a nieprawość to jest to co on dezaprobuje. Tak więc istotną rolą pojęcia prawości jest usprawiedliwienie antypatii tłumu.

Wydawałoby się więc że tymi trzema ludzkimi popędami które wyraża religia są strach, próżność i nienawiść. Celem religii, jak można powiedzieć, jest nadanie charakteru szacowności tym namiętnościom, pod warunkiem że przebiegają one pewnymi drogami. To właśnie z powodu tego że te namiętności ogólnie powodują ludzkie nieszczęście, religia jest siłą dla zła, ponieważ ona pozwala na to, żeby ludzie dawali upust tym namiętnościom bez pohamowania, tam gdzie oni mogliby przynajmniej w pewnym stopniu kontrolować je, gdyby nie to, że religia to aprobuje.

Mogę sobie wyobrazić w tej chwili pewien zarzut, mało prawdopodobne jest że byłby on przytoczony być może przez większość ortodoksyjnych wyznawców, tym niemniej warty zbadania. Nienawiść i strach, jak można powiedzieć, są podstawowymi cechami ludzkimi; ludzkość zawsze je odczuwała i zawsze będzie odczuwać. Najlepsze co można z nimi zrobić, jak ktoś mi powie, to skierować je na pewne drogi na których one są mniej szkodliwe niż byłyby na pewnych innych drogach. Chrześcijański teolog mógłby powiedzieć że leczenie ich poprzez kościół jest analogiczne do jego leczenia żądzy seksualnej, nad czym kościół boleje. Próbuje on przedstawić lubieżność jako nieszkodliwą, poprzez zamknięcie jej w granicach małżeństwa. Można powiedzieć więc, że jeśli ludzkość musi nieuniknienie odczuwać nienawiść, lepiej jest skierować tą nienawiść przeciw tym, którzy są naprawdę szkodliwi i to jest dokładnie to, co robi kościół poprzez swoje pojęcie prawości.

Na taki argument są dwie odpowiedzi - jedna stosunkowo pobieżna; druga sięgająca sedna tej sprawy. Pobieżna odpowiedź jest taka, że kościelne pojęcie prawości nie jest najlepszym możliwym; zasadnicza odpowiedź jest taka, że nienawiść i strach mogą być, przy naszej obecnej wiedzy psychologicznej i naszej obecnej technice przemysłowej, całkowicie wyeliminowane z ludzkiego życia.

Zajmijmy się najpierw pierwszym punktem. Kościelne pojęcie prawości jest społecznie niepożądane pod różnymi względami - przede wszystkim w jego potępianiu inteligencji i nauki. Ta wada jest odziedziczona z ewangelii. Chrystus mówi nam, żebyśmy się stali małymi dziećmi, ale małe dzieci nie mogą zrozumieć rachunku różniczkowego lub zasad pieniądza lub nowoczesnych metod zwalczania choroby. Zdobycie takiej wiedzy nie jest częścią naszego obowiązku, według kościoła. Kościół już dłużej nie twierdzi, że wiedza jest sama w sobie grzeszna, chociaż tak robił w dniach swojego rozkwitu; ale zdobywanie wiedzy, chociaż nawet nie jest grzeszne, jest niebezpieczne, ponieważ może prowadzić do dumy rozumu i stąd do kwestionowania chrześcijańskich dogmatów. Weźmy na przykład dwóch ludzi, z których jeden opanował żółtą febrę na jakimś dużym obszarze w krajach tropikalnych, ale w trakcie swojej pracy miał sporadyczne związki z kobietami, z którymi nie miał ślubu; podczas gdy ten drugi był leniwy i niezaradny, płodząc dziecko każdego roku aż jego żona umarła z wyczerpania i tak mało opiekował się swoimi dziećmi, że połowa z nich umarła z powodów, którym można było zapobiec, ale nigdy nie pozwalał sobie na niedozwolone stosunki płciowe. Każdy dobry chrześcijanin musi twierdzić, że drugi z tych ludzi jest bardziej prawy niż pierwszy. Takie stanowisko jest oczywiście zabobonne i całkowicie sprzeczne z rozsądkiem. Jednak pod pewnym względem ten absurd jest nieunikniony, dopóki unikanie grzechu uważane jest za ważniejsze niż pozytywna zasługa i dopóki znaczenie wiedzy jako pomocy dla użytecznego życia nie jest uznawane.

Drugi i bardziej podstawowy zarzut przeciw wykorzystywaniu strachu i nienawiści stosowanemu przez kościół jest taki, że te uczucia mogą być teraz prawie całkowicie wyeliminowane z ludzkiej natury poprzez reformy edukacyjne, ekonomiczne i polityczne. Reformy edukacyjne muszą być podstawą, ponieważ ludzie, którzy odczuwają nienawiść i strach będą także zachwycać się tymi uczuciami i będą chcieć je utrzymywać, chociaż ten zachwyt i ta chęć prawdopodobnie będą nieświadome, tak jak to jest u zwykłych chrześcijan. Edukacja tak opracowana by eliminować strach nie jest bynajmniej trudna do stworzenia. Niezbędne jest tylko traktowanie dziecka z łagodnością, umieszczenie go w środowisku gdzie możliwa jest inicjatywa bez fatalnych skutków i chronienie go od kontaktu z dorosłymi którzy mają nieracjonalny strach czy to przed ciemnością, przed myszą, czy przed rewolucją społeczną. Poza tym dziecka nie wolno poddawać surowej karze, groźbom lub poważnym i nadmiernym zarzutom. Ochrona dziecka przed nienawiścią jest nieco bardziej staranną sprawą. Należy bardzo uważnie unikać sytuacji wywołujących zawiść, poprzez staranne i dokładne podtrzymywanie sprawiedliwości w kontaktach między różnymi dziećmi. Dziecko musi czuć, że jest przedmiotem ciepłego uczucia ze strony przynajmniej niektórych dorosłych, z którymi ma do czynienia i nie powinno się przeszkadzać jego swobodnemu działaniu i ciekawości z wyjątkiem tego gdy dotyczy to spraw niebezpiecznych dla zdrowia i życia. W szczególności nie może być żadnego tabu odnośnie wiedzy seksualnej lub odnośnie rozmów o sprawach, które typowi ludzie uważają za niestosowne. Jeżeli te proste reguły będą przestrzegane od początku, dziecko nie będzie bojaźliwe i będzie przyjazne.

Jednak po wkroczeniu w dorosłe życie młoda osoba tak wychowana znajdzie się pogrążona w świecie pełnym niesprawiedliwości, pełnym okrucieństwa, pełnym dającego się zapobiec nieszczęścia. Niesprawiedliwość, okrucieństwo i nieszczęście, które istnieją w nowoczesnym świecie są dziedzictwem przeszłości a ich podstawowe źródło jest ekonomiczne, ponieważ współzawodnictwo na życie i śmierć dla środków utrzymania było w minionym okresie nieuniknione. Ono nie jest nieuniknione w naszych czasach. Przy naszej obecnej technice przemysłowej możemy, jeśli zechcemy, dostarczyć każdemu znośnie środki utrzymania. Moglibyśmy także zapewnić to że wielkość populacji światowej byłaby stała, gdyby nie przeszkadzał nam w tym wpływ polityczny kościołów, które wolą wojnę, zarazę i głód od antykoncepcji. Istnieje wiedza, z pomocą której można zapewnić powszechne szczęście; główną przeszkodą w wykorzystaniu jej dla tego celu są nauki głoszone przez religię. Religia zapobiega temu żeby nasze dzieci miały racjonalne kształcenie; religia nie dopuszcza do usunięcia podstawowych przyczyn wojny, religia nie pozwala nam na nauczanie etyki naukowego współdziałania zastępując to starymi dzikimi doktrynami grzechu i kary. Możliwe że ludzkość stoi na progu złotego wieku, ale jeśli tak jest, niezbędne będzie naprzód uśmiercić smoka, który strzeże drzwi, a tym smokiem jest religia.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
CZY RELIGIA WNIOSŁA POŻYTECZNY WKŁAD DO CYWILIZACJI
12 Czy chrześcijanie i Żydzi powinni dążyć do zjednoczenia — napisał Charles Taze Russell
Czy zbytnia?scynacja kobietą może doprowadzić do osobistej tragedii mężczyzny
CZY PANA BOGA MOŻNA ZAPISAĆ DO KSIĘGI
Czy powinno się stosować płyny do higieny intymnej
Milton Friedman jego wkład do ekonomii, Milton
Mamo czy jestem grubasem Przekonaj nastolatka do zdrowej zywnosci i cwiczen grubas
Czy zgadzasz się z opinią, Przydatne do szkoły, rozprawki
Bertrand Russel A Free Man's Worship
Milton Friedman jego wkład do ekonomii, friedman
DZIEŁA KLASYCZNEJ STRATEGII WKŁAD DO NAUKI STRATEGII NAJWAŻNIEJSZE TEZY
Czy katastrofa tunguska przyczyniła się do globalnego ocieplenia, W ஜ DZIEJE ZIEMI I ŚWIATA, ●txt RZ
Religia Okresy liturgiczne list do babci, Prezentacje i prace do szkoły(1)
Czy bogowie greccy są podobni do ludzi
musisz czy chcesz posłać swoje dziecko do szkoły
Czy Twoje dziecko jest gotowe do szkoły informator dla rodziców 5 i 6 latków(1)
5. Czy to grzyb. Znajdź drogę do grzyba, ^ MATERIAŁY (edukacja, terapia i zabawa)
Czy kobieta ma się tak do mężczyzny jak natura do kultury, Studia, Rok 1, Antropologia, Postacie, re
CZY CHIŃCZYCY ZACZNĄ MASOWO PRZYJEZDŻAĆ DO POLSKI

więcej podobnych podstron