Nagrody Darwina - teksty
Potrzeba jest matką wynalazków. Potrzeba może być również matką poważnych obrażeń. Gdy mój mąż jechał do pracy, zatrzymał się na światłach. Zauważył wtedy, że kobieta kierująca samochodem stojącym za nim trzyma uniesioną zapalniczkę i co chwila ją zapala. Tak go to zaciekawiło, że postarał się, by na następnym skrzyżowaniu zatrzymać się obok niej i zobaczyć, co robi. Kobieta rozciągała pasma włosów i usiłowała je wysuszyć nad płomieniem zapalniczki. Jestem pewna, że ta osoba wkrótce zdobędzie Nagrodę Darwina. Głupota tego kalibru z pewnością da o sobie znać.
Pewnego dnia strażnik parku narodowego Yellowstone wmieszał się w tłum ludzi, którzy wysiedli z samochodów i przyczep turystycznych, by obserwować niedźwiedzia. Na skraju drogi zauważył kobietę, która smarowała twarz dziecka jakimś nieokreślonym mazidłem.
- Co pani robi? - spytał.
- Smaruję go miodem, rzecz jasna! - odpowiedziała kobieta.
- Po co? - zdumiony strażnik zadał oczywiste pytanie.
- Chcę zrobić zdjęcie, jak niedźwiedź zlizuje miód z twarzy dziecka - odpowiedziała rzeczowo matka. Na szczęscie dla dziecka - choć zapewne nie dla ewolucji gatunku - strażnik nie pozwolił, by chłopiec zbliżył się do niedźwiedzia. Do dziś dręczą go koszmary, w których widzi tę scenę. To zdarzenie w pewnej mierze tłumaczy, dlaczego niektóre dzikie zwierzęta zjadają swoje młode.
Kobieta zatrzymana za prowadzenie w stanie nietrzeźwym dokonała dziwnego wyboru, gdy zadzwoniła do znajomego, by zabrał ją z posterunku policji. Betty zwróciła się o pomoc do Kena, z którym piła przed aresztowaniem. Gdy Ken wtoczył się na posterunek, nikt nie miał wątpliwości, że jest pijany. Alkomat wykazał to niezbicie. Co więcej, rutynowe czynności doprowadziły do stwierdzenia, że Betty niedawno uzyskała orzeczenie sądu, które nakazywało Kenowi trzymać się od niej z daleka. Nie mogliśmy pozwolić na kontakt między nimi - wyjaśnił sierżant policji. Nawet, gdy ona wyraziła zgodę. Ken został oskarżony o naruszenie orzeczenia sądu i prowadzenie samochodu w stanie upojenia. Powstaje pytanie: kto z tej dwójki jest większym głupcem?
Susan, lat dziewiętnaście, i Wendy, lat dwadzieścia jeden, zabłądziły podczas jazdy samochodem w środku zimy przez wiejskie okolice w Kanadzie. Kolejne zmiany kierunku tylko pogarszały sytuację i wkrótce dziewczyny stwierdziły, że jeżdżą w kółko po sezonowych drogach oznaczonych tablicami zakaz wjazdu i droga prywatna. Gdy już zupełnie straciły orientację, utknęły na jakimś dużym kamieniu, a usiłując znowu ruszyć przypadkowo wywołały pożar. Porzuciły wówczas samochód i znajdujący się w nim pakiet ratunkowy, w którego skład wchodził koc, latarka, świeca i race. Dwa śnieżne króliczki brnęły przez dwie godziny przez las, nim wreszcie załamał się pod nimi lód i wpadły do strumienia. Dwanaście godzin później odnalazł je przypadkowo traper polujący na króiki. Wskutek odmrożenia Susan i Wnedy straciły razem dwie stopy, jeszcze siedem palców u nóg i cztery palce dłoni.
Trzy nastolatki ukryły się w publicznej toalecie, by wąchać paliwo do zapalniczek. Jedna z nich zapaliła papierosa, co spowodowało wybuch oparów paliwa zgromadzonych w ciasnym pomieszczeniu. Dziewczyny wybiegły z toalety prosto w ramiona policjantów, gdyż w tym samym budynku mieścił się komisariat policji. Usłyszeliśmy głośny wybuch w toalecie - powiedział inspektor Leif Hoy. Chwilę później wybiegły z niej dziewczyny. Policjanci ugasili ich ubrania i udzielili pierwszej pomocy, po czym zawieźli je do szpitala. Życie amatorek oparów paliwa do zapalniczek nie było zagrożone, ale jeśli to doświadczenie nie będzie dla nich wystarczającą lekcją, zapewne usłyszmy o nich ponownie.
Buty na koturnach, czyli platformy, obowiązkowy element stroju modnych kobiet, już spowodowały śmierć dwóch osób. Można przewidywać, że na tym się nie skończy jeśli inne panie pójdą w ich ślady. Pierwszą ofiarą była dwudziestopięcioletnia nauczycielka ze szkoły pielęgniarek, która doznała pęknięcia czaszki wskutek upadku z sandałów na trzynastocentymetrowych koturnach. Druga ofiara mody wyjechała samochodem na betonowy słup, ponieważ ośmiocentymetrowy obcas uniemożliwił jej naciśnięcie pedału hamulca. Niestety, w wypadku zginęła również niewinna pasażerka. W świetle tych tragicznych wydarzeń eksperci radzą, by społeczeństwo podjęło odpowiednie środki, które zapobiegłyby takim wypadkom, jak również - mniej dramatycznym - obrażeniom nóg i pleców. Widuje się już platformy o wysokości trzydziestu centymetrów. Policja i służba zdrowia apelują do obywateli, by ostrzegli wrażliwe na modę znajome i namawiali je, żeby po prostu powiedziały nie, nim spotka je nieszczęście spowodowane przez podeszwy.
Na wszystko jest odpowiednie miejsce i pora. Większość ludzi zgodziłaby się zapewne z tym, że atakowanie nożem byłego kochanka, gdy pilotuje on samolot, nie jest przykładem właściwego wyboru miejsca i czasu akcji. Z pewnością tego zdania byliby inni pasażerowie. Karol Ann, lat dwadzieścia jeden, pod wpływem cierpienia wywołanego złamanym sercem pchneła nożem byłego kochanka w kark i ramię, gdy pilotował on awionetkę. Na szczęście dla wszystkich pasażerka, która leciała ze swoją dziwięcioletnią córką, wyrwała jej nóż, a zraniony pilot zdołał bezpiecznie wylądować. Czy Karol Ann nie zdawała sobie sprawy z zagrożenia, jakie może spowodować zabicie pilota samolotu w powietrzu? Niezależnie od tego, czy przyczyną była ignorancja, czy chęć popełnienia samobójstwa, Karol Ann, która jest "dziennikarką od gwiazd filmowych", powinna raczek skupić uwagę na pisaniu artykułów, zamiast dostarczać tematów kolegom po fachu.
"Geniusz może mieć swoje ograniczenia, ale głupota nie jest tak upośledzona."
Karla, lan trzydzieści dwa, zasnęła za kierownicą i wjechała do kanału o głębokości dziesięciu metrów. Przerażona tą sytuacją, zadzwoniła z telefonu komórkowego na policję. Dyżurny przekonał ją, żeby opuściła okna lub otworzyła drzwi, ale Karla odmówiła: "Jeśli to zrobię, samochód zaleje woda". Kiedy komuś zdarzy się utknąć w tonącym samochodzie, powinien szybko otworzyć okna lub drzwi, by wydostać się z pojazdu. Gdy dolny brzeg zamkniętych drzwi znajdzie się pod wodą, ciśnienie prawie uniemożliwia ich otwarcie, dopóki woda nie wypełni wnętrza i nie zrównoważy naporu z zewnątrz. Samochód tonie około dziesięciu minut - czas zależy od szczelności - ale układ elektryczny najczęściej zawodzi dużo prędzej, ponieważ woda powoduje zwarcie. W samochodach z automatycznymi oknami silnik poruszający szyby jest umieszczony w połowie drzwi, a zatem nie należy zwlekać. Karla dobrze pływała i mogłaby się uratować, gdyby wydostała się z samochodu. Kiedy strażacy wyciągnęli z kanału Karlę i jej BMW rocznik 1998, znaleźli w torebce kluczyki od wozu; tylne okno było całkowicie otwarte.
Sekta religijna, której członkowie testują swą wiarę, stojąc na jezdni, straciła jedną z wyznawczyń: kobieta zginęła pod kołami samochodu na autostradzie nr 55, gdy nawracała kierowców. Nie była to jej pierwsza próba działalności misyjnej pośrodku ruchliwej autostrady, ale z pewnością już ostatnia.
Sześćdziesięcioletnia kobieta z Quebecu została aż trzy razy potrącona przez samochody pędzące szosą, gdy próbowała uratować swoje świąteczne choinki. Tak, choinki. Kobieta wiozła na dachu samochodu kilka świerków. Słabo przywiązane drzewka wysunęły sie spod liny i spadły na szosę. Była już noc, a przy drodze nie było latarni. Mimo to odważna kobieta zaryzykowała życie, by uratować choinki przed zniszczeniem pod kołami samochodów. Zginęła, a jej ofiara była daremna.
Baldwin Street w Dunedin jest wymieniona w Księdze rekordów Guinnessa jako najbardziej stroma ulica świata. Stojąc na szczycie ulicy nachylonej pod kątem trzydziestu ośmiu stopni, dwie nowozelandzkie studentki wpadły na pomysł zjazdu. Studentki wciągnęły na górę kosz na śmieci z dwoma kółkami, wskoczyły do środka, odepchnęły się i popędziły w dół. Ich dzikie wrzaski podczas jazdy obudziły wczesnym rankiem mieszkańców domów przy ulicy Baldwin. Nagle usłyszeli głośny trzask i krzyki ustały. Dziewczyny pokonały dystans pięćdziesięciu metrów, po czym kosz wpadł na legalnie zaparkowaną przyczepę kempingową. Jedna studentka zginęła na miejscu, a jej koleżanka odniosła poważne obrażenia głowy. Dziwne, że mieszkańcy dostrzegli, co się stało. Wyczyn ten nie zostanie odnotowany w Księdze rekordów Guinnessa, gdyż nikt nie zmierzył końcowej prędkości kosza.
Jeszcze jedna uczestniczka safari przedwcześnie zginęła, gdy mimo licznych ostrzeżeń wysiadła z autobusu wycieczkowego, by zrobić lepsze zdjęcie. Rozwścieczony słoń stratował kobietę, należącą do Korpusu Pokoju, oraz jej aparat fotograficzny. Zdarzenie to miało miejsce w parku Rucha. Jej los powinien przypomnieć wszystkim by nie wychylali się przez okno pojazdu.
Kryminalne pomysły dwóch szefowych brau szybkiej obsługi zakończyły się tragicznie, gdy ich plan zamaskowania kradzieży spalił na panewce. Lisa, dwudziestodwuletnia kierowniczka nocnej zmiany w Burger Kingu, wspólnie z koleżanką usiłowała ukraść 4000 dolarów dolarów kasy baru. Kluczowym elementem złożonego plany było sfingowanie napadu i podpalenia. Lisa odegrała rolę ofiary, związanej taśmą klejącą i zamkniętej w chłodni. Jej wspólniczka podpaliła śmieci i wyszła z baru z torbą pieniędzy. Teraz na scenie mieli się szybko pojawić strażacy i "uwolnić" Lisę. Niestety, śmieci tlące się w koszu nie spowodowały oczekiwanego pożaru. Dopiero pracownicy dziennej zmiany poczuli swąd i zlokalizowali jego źródło. Kiedy otworzyli drzwi, ruch powietrza rozdmuchał płomienie i wtedy wezwano straż pożarną. Strażacy znaleźli Lisę w chłodni, zamrożoną i wpółprzytomną. Została przywieziona do szpitala, ale zmarła z powodu hipotermii. Na ciele Lisy nie widać było śladów przemocy, taśma klejąca była luźna; Lisa mogła łatwo oswobodzić się z więzów i uciec z niezamkniętej chłodni.
W 1984 roku pracowałem jako strażnik w szpitalu w Idaho. Do moich obowiązków należało również udzielanie pomocy personelowi izby przyjęć, gdy miał do czynienia z trudnymi pacjentami. Pewnego wieczoru, w sobotę, zostałem pośpiesznie wezwany do izby przyjęć. Gdy biegłem korytarzem, słyszałem głośne krzyki, ale również wyraźny śmiech. Za rogiem korytarza niemal wpadłem na pielęgniarkę, która opierała się o ścianę, trzymając tacę pełną strzykawek, i niemal płakała ze śmiechu. Karetka pogotowia przywiozła przed chwilą do szpitala kompletnie pijanego mężczyznę, mającego na sobie tylko koszulę i zakrwawiony ręcznik owinięty wokół bioder. Był zbyt zalany i zbyt mocno cierpiał, by wyjaśnić, co się stało, ale w okoli krocza miał wbite w ciało liczne igły jeżozwierza. Lekarz potrzebował aż trzech godzin, by je usunąć.