„Mały traktat o Niczym”
„Czyli o tym jak filozofia gwarantuje, że ulega skomplikowaniu myślenie, nawet o tym czego nie ma”
Jedynym celem niniejszej pracy jest przedstawienie problemu filozoficznego w ujęciach ontologicznym, epistemologicznym, aksjologicznym, filozofio-antropologicznym oraz filozofio-społecznym na przestrzeni dziejów. Jest to cel jedyny i ostateczny, nie będzie więc w tej pracy żadnych tez, chyba że za tezę uznać Nic. Praca ta nie jest zatem próbą dowiedzenia czegokolwiek, a tym bardziej Niczego. Nie można bowiem dowieść Niczego, co mamy nadzieję w swej pracy wykazać (osobiście jednak uważamy, że Nic nie istnieje). Skutkiem ubocznym, co zostało zresztą zapowiedziane w podtytule, będzie wrażenie skomplikowania wszystkiego i Niczego w naszej pracy, co sprawdzone zostało w badaniach przeprowadzonych na niereprezentatywnej grupie eksperymentalnej (nie może być więc uznane za dowód). Winą za owe skomplikowanie obarczamy, bynajmniej nie Nic, a filozofię.
Fakt, że filozofia komplikuje myślenie nie ulega wątpliwości. „Komplikowanie myślenia” i „filozofię” można by nawet uznać za synonimy, jeśli tę ostatnią zdefiniujemy jako naukę tworzącą systemy filozoficzne. System jest układem kompleksowym, a więc czymś skomplikowanym (bo powstaje w skutek komplikowania, czyli wprowadzania dodatkowych elementów), a idee to produkty myślenia. W tym ujęciu filozofia nie tyle gwarantuje, że myślenie ulega skomplikowaniu, co raczej taką par exellence gwarancję stanowi. Można by mnożyć przykłady problemów filozoficznych będące argumentami potwierdzającymi to spostrzeżenie: trwający sekundy lot strzały lecącej godzinami w rozważaniach Zenona i eleatów, którzy spostrzegają w końcu, że lotu nie ma; absurdalność teorii jako takiej będąca centralnym punktem teorii Leszka Kołakowskiego; przekonanie egzystencjalistów o trudach życia ludzkiego nie tylko komplikujące myślenie o egzystencji, lecz przede wszystkim komplikujące życie Kierkegaarda, Sartre'a, Abbagnano, Marcela, Beauvoira, Bubera, Jaspersa nie licząc rzesz czytelników Camusa. Powyższe przykłady są jednak niczym w porównaniu z Niczym, jako problemem filozoficznym komplikującym wszystko zawsze i na wszelkie możliwe sposoby. Na przykład gdyby egzystencjalizm powstał kilka wieków wcześniej mógłby szybko stać się niczym. Wtedy sentymentalna i tragiczna literatura brzmiała tak: „Żaden człowiek nie jest samotną wyspą; każdy stanowi ułomek kontynentu, część lądu. Jeżeli morze zmyje choćby grudkę ziemi... to tak samo, jak gdyby pochłonęło przylądek, włość twoich przyjaciół czy twoją własną”. Przez filozofów społecznych zagadnienie „kontynentu” było ujmowane w kategoriach innych, niż geograficzne i nazywane między innymi społeczeństwem. Wśród nich znaleźli się twierdzący, że społeczeństwo jako kolektyw jest niczym. Mieli oni swoich oponentów uważających, że niczym jest człowiek nie tylko wobec społeczeństwa ale także państwa, proletariatu, miasta lub innego człowieka.
Skomplikowane oblicze Niczego bierze się z niczego. I nie jest to bynajmniej tautologia! Chodzi o to, że Nic jako problem filozoficzny skomplikowane jest samo w sobie. Byłoby nawet skomplikowane gdyby nie mogło istnieć - Nic nie oznacza wszakże jedynie tego czego nie ma, ale także to, czego nie mogło by być. Pozornie wydawać by się mogło, że jest wręcz przeciwnie. Nie może być skomplikowane coś, co nie istnieje. Q.E.A. Kontrargument: być może coś istnieje, jeśli jest skomplikowane. Istnienie Niczego jest zresztą potwierdzane przez współczesną filozofię i nazywane górnolotnie „ontologią bytu przyszłego”, jednocześnie istnienie Niczego jest zaprzeczane jako „ontologia bytu sprzecznego”. Skomplikowana jest nawet sama terminologia dotycząca Niczego. Nic to: niebyt, nie-byt, próżnia, pustka, negacja przekreślająca, nicość, wszystkie nazwy bytów istniejących w czasie, wszystkie nazwy bytów idealnych z materialnego punktu widzenia i na odwrót: wszystkie nazwy bytów materialnych dla idealistów.
W odniesieniu do ostatniego zestawu nazw nasuwa się na myśl gałąź filozofii, która idealistów - w kolokwialnym sensie tego słowa - stara się sądzić. Jest nią etyka, w której pojęcie Niczego pełni funkcję fundamentalną. Etyka zajmuje się bowiem brakami. Na przykład etyka sokratejska brakiem cnoty. Nie dość, że Sokrates cnotliwe Nic dokładnie wskazywał i potrafił dawać wiele jego przykładów, to jeszcze wiedział jak Nic zlikwidować (sic!). Likwidowanie Niczego najczęściej nazywa się po prostu tworzeniem, kreacją, produkcją - zależy to najczęściej od kontekstu. Ontolog nazwałby je zapewne pojawianiem (stawaniem) się bytu. Ontolodzy nie dość, że Niczym się zajmują, to uważają, że gdyby nie byłoby Niczego, to nie byłoby bytu, czyli w ogóle niczego. Byt stanowi bowiem alternatywną wersję naszego Nic, jeśli chcielibyśmy świat na takie kategorie dzielić (jak ontolodzy). Ontologom należy przyznać, że wnieśli wiele do światowego dorobku filozoficznego, odkryli bowiem, że byt nie mógł powstać z Niczego. Zasługę tę przypisuje się niejakiemu Parmenidesowi. To brzemienne w skutkach (zarówno dla ontologii, jak i Niczego) odkrycie zostało dokonane w czasach, gdy o Niczym jeszcze niczego nie wiedziano. Większość ludzi myślała wtedy (jeśli w ogóle myślała), że byt został stworzony z Niczego (o którym nie wiedziano) przez coś, co istniało zawsze. Nazywano to najczęściej Bogiem, choć zdarzały się bardziej poetyckie nazwy, jak Dilo, Brahma czy Architekt Wszechświata. Bogiem jednak w tej pracy zajmować się nie będziemy i to nawet nie dlatego, że bez wątpienia nie jest Niczym, ale dlatego, że nie jest też problemem filozoficznym (św. Tomasz z Akwinu kłóciłby się o to; kłóciliby się też zapewne św. Augustyn, Tischner, Pascal, Spinoza a obecnie Boniecki). Udowodnił to (nie wprost co prawda) sam Immanuel Kant.
Alfredowi Northowi Whiteheadowi wydawało się nawet, że niczym jest cała filozofia poplatońska. Nie dziwiło to Ludwika Wittgensteina: „Czy dziwi nas to, że Platon zaszedł tak daleko, czy raczej to, że myśmy nie potrafili zajść dalej? [...] Ciągle się słyszy, że filozofia nie dokonała żadnych postępów i że te same problemy, które absorbowały Greków, trapią nas do dzisiaj. Powtarzający te słowa nie rozumieją jednak powodów, dla których nic [!] się nie może zmienić. Dopóki używamy czasownika „być” [...] będziemy się rozbijać ciągle o te same przeszkody i gapić na świat bez zrozumienia.” Tak więc Nic towarzyszyło filozofom we wszystkich epokach i było inspiracją „miłowania mądrości” we wszystkich jego pięciu aspektach i ono przyczyniło się do „gapienia na świat bez zrozumienia” przez swoją komplikującą naturę. W pracy tej nie zostali przedstawieni ci, którzy nie wypowiedzieli Nic szczególnego, a za to ci, którzy nie zrobili tego jasno. Wittgensteinowi wydawało się, że nie należy mówić o czymś, o czym nie da się mówić jasno. Zastanawia więc fakt, że o Niczym nie dość, że można mówić, to można czynić to jasno i przez cale wieki, jak czynili wspominani filozofowie. Być może popularność Niczego wynika z jego atrakcyjności epistemologicznej. Poznanie czegoś, czego nie ma, byłoby bowiem czymś - opłacało się więc filozofom przez tyle lat trudnić tą syzyfową pracą. Zastanawiające jest czy zdają sobie sprawę z marności podejmowanego trudu. Stoją albowiem przed alternatywą: albo nie poznają Niczego nigdy (choć dążyć do tego muszą, bo byłoby to czymś) albo poznają tajemnicze Nic, a nie daj Boże okaże się ono Czymś i tym samym skażą się na bezrobocie - Czymś przecież nie będą się zajmować. Załóżmy jednak, że kiedyś komuś udałoby się poznać Nic. Parafrazując Wittgensteina moglibyśmy powiedzieć wtedy: „o nim nie można w ogóle mówić (chyba że żartem), iż wie Nic. Bo co by to miało znaczyć - poza tym, że nic”.
Jeśli ta praca nie przedstawia żadnej wartości - ni to filozoficznej, ni to naukowej - oznacza to, że jej główny cel został osiągnięty: stała się doskonałą egzemplifikacją Niczego na tle ontologiczno-epistemologiczno-aksjologiczno-antropologiczno-filozofiospołecznym. Jeśli jednak błąd ten został popełniony i w pracy niniejszej znajdują się zdania, które mają sens, to wydaje się, że wspomniany cel także został osiągnięty.
Chociaż nie udowodnimy tego, istnieje pewne prawdopodobieństwo, że się mylimy i Nic istnieje i twardo domaga się, żebyśmy je w końcu zauważyli.
Por.: Słownik wyrazów obcych, pod red. E. Sobol, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2000.
Zob.: L. Kołakowski, Fabula mundi i nos Kleopatry; Idem, Ogólna teoria nie-uprawiania ogrodu; Idem, Legenda o cesarzu Kennedym: nowa dyskusja antropologiczna [wszystkie w:] Idem, Cywilizacja na ławie oskarżonych, Wydawnictwo Res Publica, Warszawa 1990, s. 58-68, 320-334. Warto zwrócić uwagę na styl Kołakowskiego, szczególnie w dwóch ostatnich publikacjach. Mistrzostwo wywodu w tym stylu osiągnął filozof w Bajkach z Lailonii. Styl nie jest nowy - podobno już Sokrates ironizował. Por.: Idem, 13 bajek z królestwa Lailonii dla dużych i małych oraz inne bajki, Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa 1990.
Jak można wymyślić sposób na szczęśliwe życie zakładając jednocześnie, że jest ono nieszczęśliwe?!!
Jean Paul Sartre uważał, że Nic można znaleźć w człowieku i to każdym, o ile posiada pragnienia (paradoksalnie nie mogą one dotyczyć Niczego, gdyż nie byłoby ich).
Jak można żyć szczęśliwie uznając się za egzystencjalistę- człowieka nieszczęśliwego?!!
Gdyby ta praca mogła czegoś dowieść, to można by próbować dowodzić, że nic komplikuje nic. Nie potwierdzone źródła donoszą, że Nic jest skomplikowane jedynie w języku polskim i wiążą to z gramatycznym zagadnieniem tzw. „podwójnego zaprzeczenia”.
Cyt.: J. Donn, Devotion [w:] Blog Nostalgia anioła, http://nostalgiaaniola.bloog.pl/id,2399960,title,John-Donne,index.html?_ticrsn=3&ticaid=67555, stan z 16 I 2009.
Zob.: F. A. von Hayek, Droga do zniewolenia, Wydawnictwo „Arcana”, Kraków 1996.
Zob.: Platon, Państwo, Wydawnictwo „De Agostini”, Warszawa 2003.
Zob.: F. Engels, K. Marks, Dzieła, Wydawnictwo “Książka I Wiedza”, Warszawa 1975.
Zob.: T. Campanella, Miasto słońca, Wydawnictwo „De Agostini”,, Warszawa 2004.
Zob.: D. A. F. de Sade, 120 dni Sodomy czyli Szkoła libertynizmu, Wydawnictwo „Spacja”, Warszawa 1992.
A. Podsiad, Słownik terminów i pojęć filozoficznych, Instytut Wydawniczy Pax, Warszawa 2000, s. 558.
J. Bańka, Nowa encyklopedia nauk filozoficznych, T. I - Nauka o istnieniu, Stowarzyszenie Psychologia i Architektura, Poznań 2002, s. 49-67, 90-97.
Nawet sam czas bywa Niczym - na przykład dla Boga. Znaczenia nie ma tu kwestia istnienia Boga. Jeśli Bóg istnieje, to czas jest dla niego Niczym, bowiem Bóg jest z definicji wieczny. Jeśli Bóg nie istnieje to czas również nie istnieje dla niego, gdyż coś co nie istnieje nie może określać ani być określane przez coś innego, co w efekcie nie istnieje.
Nie wspominając o nazwach, których derywaty są zbiorami pustymi.
Dilo - bóstwa Buszmenów. Według archeologów określenie najstarszych bóstw w historii świata. Zob.: Strona internetowa Afryka.org… inaczej, http://afryka.org/index.php?showNewsPlus=301, stan z 14 I 2009. O języku buszmeńskim zwanym językiem mlasków pisze Roman Stopa [w:] Idem, Clicks their form, function and their transformation or How our ancestors were gesticulating, clicking and crying, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 1979; Idem, Spod chłopskiej strzechy na katedrę uniwersytetu : kartki z życia człowieka opętanego muzyką, poezją, wsią i Buszmenami, Instytut Języka Polskiego PAN, Kraków 1995.
Stwórca świata w hinduizmie.
Stwórca świata jednoczący bóstwa, które autonomicznie czczą masoni.
Bliżej zagadnienie to wyjaśnia domorosły filozof i nie najgorszy historyk filozofii wymyślony przez Bułhakowa- Woland. Rozpatrując pojęcie Boga warto byłoby zwrócić uwagę na gatunek, którego Woland jest czołowym reprezentantem, który z Niczym często błędnie bywa utożsamiany. Zob,: M. Bułhakow, Mistrz i Małgorzata, Wydawnictwo „Muza”, Warszawa 2004.
Cyt. Za: P. M. S. Hacker, Radykalna koncepcja filozofii Wittgensteina, Wydawnictwo Amber, Warszawa 1997, s. 14.
Cyt.: P. M. S. Hacker, op. cit., s. 44.