Jak nas widzą, tak nas traktują
Zuchol, zuchowaty, druhna zuchna - tak codziennie określa się instruktorów zuchowych w ZHP. Na tej podstawie nie trudno stwierdzić jak zuchmistrze są postrzegani i traktowani. Ten wizerunek nie jest najlepszy.
O wizerunku słyszy się nieustannie: w telewizji, w radiu, w gazetach. Bardzo często kojarzony jest ze światem polityki. Ktoś w czasie kampanii schudł, tamten zrobił lifting, jeszcze inny za długo siedział w solarium, a wszystko po to, by zdobyć sobie zaufanie i poważanie wyborców.
ZHP również pracuje nad swoim wizerunkiem. Próbuje uciec od stereotypu chłopca w krótkich spodenkach i przedstawić się jako nowoczesna, młodzieżowa organizacja. Dlaczego więc i instruktorzy zuchowi nie mieliby pracować nad tym, jak inni postrzegają ich w Związku?
Wizerunek
Wizerunek to wyobrażenie czy obraz, który kształtujemy w naszych umysłach. Można wyróżnić jego kilka rodzajów:
§ „Wizerunek zwykły, rzeczywisty (czyli: jak widzą nas inni?)
§ Wizerunek lustrzany (czyli: jak my widzimy siebie?)
§ Wizerunek pożądany (czyli: jak chcemy być widziani?)
§ Wizerunek optymalny (tzn. kompromis pomiędzy tym, jak nas widzą i jak chcemy, by nas widzieli)."(za: G. Całek, Jak promować harcerstwo, Warszawa 2000)
To jak postrzegamy innych zależy od naszych subiektywnych spostrzeżeń, wcześniejszych doświadczeń, pierwszego wrażenia. Spróbujmy zatem prześledzić zuchowy wizerunek w różnych aspektach.
Jak nas widzą?
Odpowiedź na to pytanie można znaleźć przy każdej okazji, gdy spotykają się instruktorzy czy harcerze. Niejednokrotnie słyszy się: „no tak, to zuchowiec" albo „zachowujesz się jak zuchol". Przyległ do nas stereotyp infantylności i wszystko, co niestosowne, dziecinne i szalone przypisywane jest właśnie zuchmistrzom. Wszystko w dość negatywnym wydźwięku.
Skąd to się wzięło? Z pewnością jest tak, że w myśl zasady „drużynowy też się bawi" instruktorzy zuchowi, aktywnie biorą udział we wszystkich działaniach gromady, na krok nie ustępują w zabawach swoim zuchom. To oni majsterkują, znają wiele pląsów i dziecięcych piosenek, a przed wszystkim nie wstydzą się zejść do poziomu swoich podopiecznych, tak by być dla nich zrozumiałym, godnym naśladowania i przede wszystkim stać się ich przyjacielem. Czy to źle? Nie. Tak właśnie powinniśmy pracować z najmłodszymi członkami ZHP. Czy to wpływa na nasz wizerunek? Tak. Ktoś kto patrzy na działania gromady z boku, a nie zna metodyki zuchowej, może rzeczywiście ocenić drużynowego jako zdziecinniałego. Wierzę jednak, że w naszym Związku nie ma takich instruktorów, którzy nie wiedzą na czym polega praca z zuchami. Dlatego warto szukać innej przyczyny negatywnej oceny zuchmistrzów.
Idąc tym tropem muszę niestety przyznać, że wina tkwi w samych instruktorach zuchowych. Bardzo często dzieje się tak, że drużynowy przenosi swój styl pracy i zachowania również poza gromadę, a to już nie jest stosowne. Jak to sprawdzić? Najlepiej przeanalizować kilka elementów, które kształtują nasz wizerunek.
Język i słownictwo
Oczywiste jest, że gdy pracujemy z zuchami musimy dostosować do ich poziomu rozwoju także i nasz słownik. Należy stosować proste i zrozumiałe wyrazy, a trudne od razu tłumaczyć. Zdarza się jednak, że nadmierne zastosowanie tej reguły może przynieść negatywne skutki. Dlaczego dzieje się tak, że kiedy widzimy małe dziecko to zaraz, zwracając się do niego, pieścimy się? Z pewnością wszyscy pamiętają scenę z filmu „I kto to mówi", kiedy to oglądamy nachylających się nad wózkiem dorosłych z perspektywy dziecka, którzy mówią do niego w ten właśnie zdziecinniały sposób. Jednogłośnie wtedy stwierdzamy, że wygląda to dość idiotycznie. Zwracajmy się więc do naszych zuchów, prostym językiem, ale nie zniżajmy się całkowicie do ich, albo i niższego poziomu. Przecież zależy nam na tym, by dzieci rozwijały się i traktowały drużynowego jako przykład, a nie na odwrót.
Podobnie jest, gdy na siłę próbujemy zmienić nasze słownictwo. Bardzo często w odniesieniu do dzieci używa się nadmiernej ilości zdrobnień wyrazów. I tak np. zamiast: „Przysuń krzesło do stołu" mówimy: „Przysuń to krzesełko do stolika". Że brzmi to nienajlepiej możemy zaobserwować oglądając najnowsze reklamy sieci telefonicznej Heyah, gdzie: „Najniższa staweczka na ryneczku" lub „ja tu jestem królikiem" to typowy, choć może nieco przekoloryzowany przykład nadużycia zdrobnień wyrazowych. Należy jeszcze tu dodać, że nadmierne ich stosowanie, to nie tylko śmiesznie brzmiące wyrażenia, ale także błąd językowy.
Oczywiście podobna wymowa nie jest jedynie problem zuchmistrzów, ale także np. nauczycieli, mimo to wpływa ona na budowanie negatywnego wizerunku instruktorów zuchowych.
Wygląd
Innym ważnym elementem kształtującym wizerunek zuchmistrza jest jego wygląd. Wywiera on ogromny wpływ zwłaszcza przy pierwszym wrażeniu. Bo jak tu traktować poważnie kogoś, kto choć stoi w mundurze, nie do końca przypomina harcerza. Niejednokrotnie wspominano o zuchowych beretach „z antenką" noszonych przez dorosłych ludzi, czy też rękawie całkowicie zaszytym zuchowymi sprawnościami. Jednoznacznie sugeruje nam to zdziecinnienie właściciela. Po co, więc już na starcie skazywać się na przegraną pozycję.
Wygląd munduru może wskazywać również na inną ważną kwestię. Związek się zmienia, unowocześnia, dopasowuje się do zmian w świecie, a w raz z nim i harcerskie mundury. Niedawno został zatwierdzony nowy regulamin mundurowy. W takim kontekście występowanie w mundurze starego typu, zwanym żartobliwie „leśnikiem" świadczy także o ignorancji i całkowitej obojętności na sprawy całego ZHP.
Celem każdego instruktora zuchowego jest między innymi wychowanie swoich zuchów na dobrych harcerzy. Jak jednak to zrobić, kiedy sam drużynowy nie jest właściwym wzorem? A przecież przykład osobisty instruktora to ważne narzędzie naszej pracy. Jak zuch ma dbać o swój mundur, kiedy drużynowy tego nie robi? Nie wspomnę już przy tym jak bardzo negatywne może mieć to skutki na zewnątrz Związku np. jak postrzegają takiego instruktora rodzice zuchów.
Zachowanie
Ktoś powie, że wygląd to nie wszystko, że liczy się to jak ktoś pracuje, zachowuje się. Tak, to prawda, ale w tej kwestii również możemy wiele zarzucić instruktorom zuchowym. Często zuchmistrze inicjują jakieś pląsy, przyśpiewki, okrzyki i dobrze, bo to części naszej harcerskiej tradycji. Jednak, gdy jest to pożądane podczas ogniska czy festiwalu, niewłaściwe jest podczas ważnych uroczystości np. u władz czy w kościele. Podobnie, gdy drużynowy pląsa z uchami jest to miłe i wesołe, ale gdy zachowuje się tak sam jako dorosły człowiek lub z grupką instruktorów wygląda śmiesznie, a czasem nawet żenująco. Niestety zdarza się, że nie potrafimy dostrzec tej subtelnej różnicy.
Innym bardzo niepokojącym zjawiskiem jest utożsamianie się zuchmistrzów z zuchami. Niedawno byłam świadkiem gry dla instruktorów zuchowych, gdzie pewien druh oświadczył, że oszukuje, bo zuchy przecież też oszukują. Bardzo często też mówi się o kadrze tego piony „zuchy", a co jeszcze gorsze sami ci instruktorzy tak o sobie mówią! Jak więc inni mają traktować ich poważnie, skoro sami sprowadzają się do poziomu dzieci 7-mio czy 8-mio letnich?
Podobnych przykładów zachowania można przytoczyć wiele. Dostarczając takich dowodów na pewną „inność" instruktorów zuchowych, sami skazujemy się na szereg stereotypów i doklejanych łatek. I tak np. przypisywana jest nam bardzo niska znajomość technik harcerskich i innych pionów metodycznych oraz bardzo wąskie postrzeganie harcerstwa tylko przez pryzmat samych zuchów. Chcę jednak wierzyć, że jest inaczej.
Jak my widzimy siebie?
Każdy z nas chce myśleć o sobie jak najlepiej. Bardzo często idealizujemy swój wizerunek. Jednak to jak są postrzegani instruktorzy zuchowi nie wywiera na nich wielkiego wrażenia, co więcej niejednokrotnie akceptują to i nawet cieszą się z takiego wizerunku, który w końcu ich w jakiś sposób wyróżnia wśród innych instruktorów. Uważają się za pewnego rodzaju elitę umiejącą się bawić, co pogłębia negatywne ich postrzeganie.
Jak chcemy być widziani?
To bardzo trudne pytanie i z pewnością w pełni nie uda mi się na nie odpowiedzieć. Jednak chciałabym by każdy zuchmistrz był odpowiedzialnym, wiarygodnym i świadomym instruktorem ZHP, zaangażowanym w życie całego Związku oraz by był wybitną osobowością i indywidualnością. Marzy mi się, aby wszystkie wspominane stereotypy odeszły w niepamięć.
Chciałabym by dostrzegano jego wielkie kompetencje. Przecież instruktor zuchowy powinien być znawcą wielu metodyk, nie tylko zuchowej, którą zajmuje się na co dzień, ale także harcerskiej, bo do takiej drużyny przekazuje swoje zuchy i wędrowniczej, bo pracuje ze swoimi przybocznymi.
Zuchmistrzowie niewątpliwie powinni posiadać też bardzo obszerną wiedzę z wielu dziedzin. Nieustannie ją doskonalić, gdyż przy zdobywaniu z zuchami kolejnej sprawności trzeba się rzetelnie do niej przygotować. Często także szkolić się na różnego rodzaju warsztatach.
Dziś instruktorzy zuchowi to jakby wydzielona grupa. Owszem mówi się: zuchy, harcerze, harcerze starsi, wędrownicy, ale podział wśród instruktorów jest inny: zuchowcy i inni instruktorzy. Dobrze jest się wyróżniać, ale warto jest też być jednością. Jest to przydatne np. przy dbaniu o ciąg wychowawczy.
„Zabawa" z zuchami nie jest łatwa. Warto więc by inni szanowali zuchmistrzów i doceniali ich pracę, by ich głos liczył się w dyskusjach o ważnych sprawach w ZHP.
Po co dobry wizerunek?
No właśnie?? Możemy zadać sobie pytanie po co nam akceptacja innych instruktorów, po co nam dobry wizerunek? Przecież nie jest ważne co mówią ludzie. Tak, to prawda. Jednak w pracy z zuchami potrzebujemy partnerskiej współpracy pomiędzy instruktorami wszystkich pionów, a bez wzajemnego szacunku i uznania może okazać się to niemożliwe. Warto zainteresować innych naszą pracą i zuchową metodyką, by już nie opędzali się od niej, a postarali się zrozumieć i wykorzystać tą wiedzę w swoim codziennym działaniu. Jednym słowem zdobądźmy pozytywny wizerunek, żeby zyskać szacunek dla tego co robimy.
Ważne jest też by takie negatywne nastawienie do zuchów i zuchmistrzów nie utrwalało się, poprzez drużynowych, w harcerzach już od najmłodszych lat. Oni doskonale wyłapują takie zachowania i przez naśladownictwo powielają poczynania druhów i druhen.
Najważniejsze jest jednak by wszystkim dobrze się razem pracowało, by czuli się jak w wielkiej harcerskiej rodzinie, a do tego niezbędny jest wzajemny szacunek i zrozumienie.
Jak to zrobić?
Jak zbudować dobry wizerunek? Sprawa nie jest łatwa, a i odpowiedzi może być wiele. Najlepiej zacząć od siebie. Sami pracujemy na to jak nas będą postrzegać. Każdy z nas pracuje na wizerunek wszystkich zuchmistrzów. Dlatego warto przeanalizować swoje postawy, zachowania i zastanowić się jak to może wpływać na opinię innych.
Nie pozostawajmy też obojętni na obraźliwe i lekceważące określenia. Czy ktoś słyszał, żeby o instruktorach wędrowniczych mówiono „wędrole", a o harcerskich „harcole"? Nie. Za to do zuchmistrzów określenie „zuchol" przywarło już dość mocno. Może warto położyć już temu kres.
Pokażmy też wszystkim, że nie tylko jesteśmy zuchmistrzami, ale także harcerzami i instruktorami. Weźmy aktywny udział w konferencji instruktorskiej, a może pojedźmy z namiestnictwem na rajd. Pozwólmy naszym przybocznym w wieku wędrowniczym należeć do drużyny. Wspomagajmy ich rozwój pracując ze stopniami i sprawnościami. Może zdobędziecie także znak służby.
Pokażmy wszystkim na co nas stać i że źle nas oceniają. Zuchmistrzowie to wielka siła i potencjał, pokażmy innym, że warto nas szanować, że wiele potrafimy. To my jesteśmy pierwszym ogniwem ciągu wychowawczego. Pomóżmy innym zacząć nas cenić. Wspólnie pracujmy na nasz wizerunek, który można przecież jeszcze zmienić.
hm. Małgorzata Silny