Rozdział 4-o pomiarach punktowych
Wiedząc, ile procent światła odbijają poszczególne kolory, możemy sprawdzić, czy na fotografii uzyskamy właściwe nasycenie. Z mojego doświadczenia wynika, że najbardziej sprawnym i najwygodniejszym sposobem ustalania ekspozycji przy fotografowaniu na materiałach odwracalnych jest metoda IRE.
Na temat światłomierzy mam zdanie takie: dobrze mieć wielofunkcyjny systemem pomiaru światła, taki w jaki wyposażone są nowoczesne aparaty małoobrazkowe i niektóre aparaty średnioformatowe, ale oprócz tego wszystkiego, dobrze mieć także osobny przyrząd pomiarowy - ręczny światłomierz punktowy.
Trzy w jednym: pomiar ' wielosegmentowy, central- , nie ważony i pomiar punktowy wyczerpują większość 1 potrzeb wielu fotografujących a są tym bardziej użyteczne, że wykonują błyskawicznie swoje rozliczne funkcje i przygotowują aparat natychmiast do wykonania fotografii.
Nie trzeba zastanawiać się, o ile zwiększyć ekspozycję, gdy założy się filtr korekcyjny i o ile ją zwiększyć, jeśli założymy nie jeden, lecz jednocześnie dwa lub nawet trzy filtry. Nie trzeba dokonywać obliczeń czasu naświetlania przy wykonywaniu fotografii z małej odległości, gdy pomiędzy obiektywem i aparatem założymy pierścień pośredni lub mieszek do makrofotografii, ponieważ system pomiarowy aparatu szybko i sprawnie ustawi migawkę na odpowiedni czas. Jeżeli dokonuje się pomiaru systemem wielosegmentowym, kontrolowany jest również kontrast fotografowanego obiektu a czas otwarcia migawki zostaje tak dobrany, aby film został dobrze naświetlony.
Ale co to znaczy „dobrze"? Najczęściej „dobrze" oznacza, że nie są prześwietlone najjaśniejsze miejsca fotografowanego obiektu i że prawidłowo zostały naświetlone miejsca najciemniejsze. Jeśli te skrajne
wartości naświetlone są dobrze, to oczywiście dobrze są naświetlone wszystkie inne, mieszczące się pomiędzy nimi. Nie oznacza to jednak, że tak „dobrze", a zatem prawidłowo, naświetlony film da automatycznie dobrą fotografię. Uzyskamy - jeżeli fotografujemy obiekt o przeciętnym kontraście - fotografię poprawną pod względem technicznym, ale czy rzeczywiście dobrą?
Dobrą, wartościową fotografię robi się od czasu do czasu. Jeśli można -a czasem jest to możliwe -porównać ją z fotografią przedstawiającą dokładnie to samo, lecz taką, której ustalenie ekspozycji powierzone zostało całkowicie i wyłącznie automatyce aparatu, to widać, jak istotne mogą być różnice. Nie chodzi tu o fotografie, których wartość polega na uchwyceniu jakiegoś wyjątkowego zdarzenia, czy zasadza się na anegdocie, lecz o fotografie, które są wynikiem umiejętnej realizacji pomysłu na ciekawe plastycznie przedstawienie czegokolwiek: osoby, przedmiotu, budowli, pejzażu. Właśnie w fotografii artystycznej i profesjonalnej, z powodu kształtowania obrazu według zamierzeń, podstawowymi narzędziami pracy nadal są ręczne mierniki światła. Preferencje są jednak podzielone: jedni - razem z filmowcami - faworyzują światłomierze mierzące światło padające, a inni wola światłomierze do pomiaru światła odbitego.
Ja jestem zwolennikiem pomiarów światła odbitego, wykonywanych niezależnym od aparatu światłomierzem punktowym. Ręcznym! Bo choć w aparacie i w światłomierzu pomiar nazywa się tak samo: punktowy, to nie jest on taki sam. Pomiędzy tym. co oferuje funkcja pomiaru punktowego światłomierza aparatu fotograficznego i możliwościami ręcznego światłomierza punktowego występują duże różnice. Uwaga ta dotyczy również nasadek do pomiarów punktowych, w które można wyposażyć dobre światłomierze mierzące światło padające: Minoltę, Seco-nic i inne.
Argumenty? Proszę bardzo. Światłomierze punktowe mają stały i niewielki kąt widzenia, równy 1°.
Ten 1° to wielkość bardzo istotna. Często ten 1° decyduje o możliwości dokonania pomiaru światła odbitego od bardzo małych powierzchni, ale wyjątkowo ważnych dla fotografującego. Nasadki na światłomierzę uniwersalne mają znacznie większy kąt pomiarowy; na przykład jedna nasadka dla światłomierza Minolta V ma kąt widzenia 5°, a druga 10°. Pomiar światła odbitego za pomocą nasadki o kącie 10° trudno zaliczyć do pomiaru punktowego, bo obejmowany obszar jest nic wiele mniejszy od lego, który widać w całym celowniku, gdy fotografuje się aparatem małoobrazkowym z obiektywem... 200 mm. Druga nasadka o mniejszym kącie widzenia, równym 5°, może okazać się także bezużyteczna, gdy obejmie większy obszar niż ten, którego jasność fotografujący chciałby pomierzyć.
Dokładny pomiar światła odbitego w jakimś konkretnym miejscu może być utrudniony nawet wtedy, gdy fotografuje się kamerą wielkoformatowe a pomiarów dokonuje sondą w płaszczyźnie matówki. Fotokomórka sondy do kamery Sinar ma rozmiary 2x3 mm i przy fotografowaniu przedmiotów z niewielkiej odległości takie rozmiary fotokomórki nie sprawiają na ogół trudności, choć czasem są niewiele mniejsze od rozmiarów obiektu na malówce, którego jasność trzeba dokładnie pomierzyć.
Jeśli jednak zabierze się kamerę poza studio, aby fotografować na przykład wewnątrz budynków lub w hali fabrycznej instalacje technologiczne, można doświadczyć zaskakujących trudności z wykonaniem precyzyjnych pomiarów światła na sporych nawet powierzchniach, ale usytuowanych w większej odległości od aparatu. Trudności wynikają z tego, że fotokomórka obejmuje nie tylko obszar, którego jasność powinna zostać dokładnie zmierzona, ale dodatkowo także jego otoczenie, które fałszują pomiar. Wystarczy oczywiście zmienić rozmiar naświetlanego filmu z 4x5 cala na 5x7 cali, albo jeszcze lepiej na 8x10 cali, żeby pozbyć się takiego kłopotu. Ilu jednak fotografów i jak często fotografuje na filmach diapozytywowych wielkich jak kartka maszynopisu?
Funkcja pomiaru punktowego w aparatach fotograficznych ma bez wątpienia swoje plusy. Są jednak także pow ażne minusy. Najpierw warto wymienić to co dobre:
- pomiar wykonywany przez obiektyw aparatu uwzględnia skutki założonych filtrów i soczewek do fotografowania z bliska, także ustawienia obiektywu na funkcję makro lub zastosowania pierścieni pośrednich czy użycia mieszka do mikrofotografii,
- daje także możliwość korzystania z funkcji korekcji ekspozycji, w którą wyposażone są aparaty fotograficzne. Pozwala to na wyegzekwowanie od aparatu fotograficznego bardzo precyzyjnej poprawki czasu otwarcia migawki.
Po co komu dodatkowe korygowanie czegoś, co już skorygowało się automatycznie?
Najlepiej wyjaśnić to na przykładzie. Najlepszym zaś przykładem może być zdjęcie wykonywane w zimie, w piękną słoneczną pogodę, po obfitych opadach śniegu, gdy niebo jest czyste, jego kolor jest zachwycający, śnieg spadł w nocy, więc jest jeszcze puszysty i. ..śnieżno biały. Ponieważ było to bardzo rzadkie zjawisko w ostatnich latach, więc wiciu brak pewności i nie tylko amatorzy mają nad czym się zastanowić, nim nacisną spust migawki.
Światłomierz mierzy światło odbite od obiektu, na który skierowany został aparat, a jego automatyka ustawia ekspozycję tak, jakby ten obiekt zawsze i w każdych warunkach odbijał 18% padającego nań światła. Śnieg odbija jednak tego światła znacznie więcej i jeżeli fotografujący uwierzy bez zastrzeżeń automatyce aparatu i naciśnie spust migawki, to po wywołaniu filmu otrzyma mocno niedoświetlony negatyw lub, jeżeli fotografował na diapozytywie, śnieg szary, a nie biały.
W takiej sytuacji trzeba naświetlać mocniej, niż wynika ze w skazań światłomierza; wszystko jedno czy wskazań światłomierza aparatu, czy światłomierza ręcznego. Jednak wprowadzenie korekty naświetlania jest znakomicie dokładniejsze, gdy pomiaru dokonał światłomierz aparatu fotograficznego.
Jeżeli fotografujący wybierze wartość przysłony obiektywu, na przykład ze względu na konieczną głębię ostrości, automatyka aparatu dobierze bardzo dokładnie właściwy czas otwarcia migawki. Ponieważ czas otwarcia migawki jest nastawiany bezstopniowo, może wynieść na przykład 1/145 s, albo 1/172 s, albo jeszcze inną część sekundy. Jeśli zaś fotografujący uzna, że trzeba ekspozycję powiększyć, na przykład o 1 i 2/3 wartości przysłony, to o taką dokładnie krotność: 1,666..., może on powiększyć czas naświetlania za pomocą pokrętła korekcji ekspozycji.
Nie jest to najczęściej możliwe, gdy posługuje się światłomierzem ręcznym.
Wprawdzie światłomierz dokonuje pomiaru z laką samą lub podobną precyzją, ale wyniki podaje z mniejszą dokładnością: na przykład z dokładnością 0,1 EV w światłomierzu punktowym Minolty lub jeszcze mniejszą - 0,3 EV w światłomierzu Pentaxa. Dokładne przeniesienie tych wielkości na aparat często jest niemożliwe, gdyż w trybie nastawień ręcznych czasy migawki różnią się między sobą dwukrotnie, na przykład: 1/60 s lub 1/125 s, albo 1/250 s... Z nieco większą dokładnością można ustawiać przysłonę obiektywu: zawsze co pół wartości przysłony: f/11 a następnie pomiędzy f/11 a f/16, potem f/16 i tak dalej, a tylko w niektórych obiektywach do kamer wielkoformalowych przysłonę można przestawiać co 1/3 jej wartości. Aby zatem uzyskać przeniesienie wartości pomiaru światła, dokonanego z dokładnością do 0,1 EV, trzeba byłoby dodatkowo posłużyć się filtrami szarymi o ułamkowych gęstościach. A i wtedy nie osiągnęlibyśmy precyzji realizowanej przez automatykę aparatu fotograficznego.
Przeniesienie wartości pomiaru ze światłomierza ręcznego na aparat jest więc zawsze obarczone jakimś błędem i trzeba się z tym pogodzić. Jedyne co można zrobić w tej sytuacji, to pilnować, aby przy fotografowaniu na filmie diapozytywowym wynikiem błędu nie było nadmierne naświetlenie, zaś przy fotografowaniu na filmach negatywowych należy zadbać, żeby błąd nie generował niedoświetlenia.
Jakie są w takiej sytuacji zalety ręcznych światłomierzy punktowych?
Najważniejsza - pozwalają na pomiary w większym zakresie, niż systemy pomiaru punktowego aparatów fotograficznych. Dotyczy to także światłomierzy7 do pomiaru światła padającego wyposażonych w nasadki pomiaru punktowego. Zakres pomiarowy światłomierza Penlax Digital Spotmeter sięga od 1 EV do 20 EV; Minolta Spotmeter F ma większy zakres pomiarów: od 1 EV do 22,5 EV. Tymczasem nasadka o kącie 5° do światłomierza Minolta V pozwala na pomiar dopiero od 2,5 EV. To duża różnica.
W przypadku aparatów fotograficznych sytuacja
jest bardziej skomplikowana.
W opisach technicznych aparatów fotograficznych zakres pomiarowy światłomierza - nie jego funkcji pomiaru punktowego - podawany jest dla filmu o czułości ISO 100 i bardzo jasnego obiektywu o świetle f/1,4. Jaki jest natomiast zakres pomiarowy światłomierza aparatu pracującego z ciemniejszym obiektywem, na przykład z zoomem, którego jasność - przy nie zmienianej, zupełnie otwartej przysłonie jest zmienna, ponieważ stanowi funkcję wielkości ogniskowej, fotografujący doświadcza dopiero w praktyce. Czasem w praktyce bywa tak, że aparat, którego migawka w trybie automatycznym powinna realizować długie czasy ekspozycji aż do 30 s, zaczyna niespodziewanie informować, że przy słabym oświetleniu ma trudności z dokonaniem dokładnego pomiaru i nic wie, biedaczyna, co zakomunikować fotografującemu już przy przekroczeniu kilkusekundowej ekspozycji.
Na taką okoliczność instrukcja radzi: należy zwiększyć otwór przysłony obiektywu, albo użyć flesza. Dobre rady cioci Kloci...
Ręczne światłomierze punktowe nie są w takich sytuacjach bezradne. Gdy aparat fotograficzny, nawet z bardzo jasnym obiektywem, już nie radzi sobie z pomiarem światła, punktowy światłomierz ręczny nadal jest aktywny.
Uwagę warto zwrócić jeszcze na dwie sprawy. W światłomierzu ręcznym pole pomiaru punktowego zostało zaznaczone małym kółkiem w środku matówki. W aparacie fotograficznym jest także małe kółko w centralnej części matówki. Ale to, że w jednym i drugim są małe kółka, wcale nie musi oznaczać, że pola pomiarowe są identyczne i ograniczone do powierzchni zaznaczonych kółkami.
W prosty sposób można się przekonać, czy rzeczywiście tak jest.
Najpierw do ciemnego tła, choćby z czarnego kartonu, należy przyczepić okrągły placek wycięty z białego papieru i całość powiesić na ścianie. Następnie, ustawić się z aparatem w takiej odległości, aby biały placek całkowicie wypełniał zaznaczone na matówce pole pomiaru punktowego. Teraz, celując aparatem tak, żeby biały placek znajdował się na skraju matówki, z włączonym pomiarem punktowym trzeba obserwować wskazania światłomierza podczas zbliżania pola pomiaru do białego placka. Zmiana wskazań powinna nastąpić w momencie, gdy pole pomiaru punktowego zacznie się nasuwać na kółko z białego papieru.
Tak powinno być, ale czy tak jest naprawdę, każdy może, a właściwie powinien, przekonać się sam.
W moim nowym aparacie średnioformatowym tak nie jest. Rzeczywisty obszar pomiaru .,punkto-wego" wykracza poza kółko oznaczone na matowce. Skoro tak, to przynajmniej wiem, kiedy mogę użyć funkcji pomiaru punktowego aparatu, a w jakich sytuacjach jest to wykluczone i muszę posłużyć się ręcznym światłomierzem punktowym.
I druga sprawa, równie ważna: w aparacie fotograficznym, przy każdej zmianie długości ogniskowej obiektywu, zmienia się obszar, który pomiar punktowy obejmuje!
Łatwo to sprawdzić obiektywem typu zoom. Wystarczy przy najdłuższej ogniskowej wycelować w cokolwiek z takiej odległości, żeby cały mierzony obiekt zmieścił się w polu pomiaru punktowego i następnie zmienić ogniskowa obiektywu na najkrótszą. Zależnie od krotności obiektywu interesujący nas obiekt zmaleje dwukrotnie lub trzykrotnie i zmniejszając się, zajmie tylko część pola pomiaru punktowego zaznaczonego na matówce. Skutek praktyczny może być niekorzystny, na przykład taki, że przy fotografowaniu obiektywem szerokokątnym nie uda się dokonać pomiaru światła odbitego od jakiejś dużej nawet powierzchni, bo w polu pomiarowym powierzchnia ta znajdzie się razem z innymi obiektami, fałszującymi pomiar. Posługując się ręcznym światłomierzem punktowym fotografujący nie ma takich trudności, ponieważ kąt pomiarowy jest stały.
Z tych różnic można wyciągnąć także takie wnioski: ręczny światłomierz punktowy pozwala na bardziej precyzyjny pomiar przy fotografowaniu obiektywami szerokokątnymi, a pomiar punktowy aparatu fotograficznego jest lepszy, gdy używa się teleobiektywów. Oczywiście, jeżeli to jest pomiar punktowy nie tylko z nazwy.
Ręczny światłomierz punktowy ma jeszcze jedną zaletę - jest wygodny w użyciu.
Gdy aparat został już zamocowany na statywie, gdy jest już ustalony kadr, nastawiona ostrość a przysłona obiektywu dobrana dla uzyskania koniecznej głębi ostrości, można szybko i precyzyjnie pomierzyć kontrast fotografowanego obiektu. Jeśli trzeba, należy zastosować środki zaradcze: zwiększyć lub zmniejszyć kontrast dodatkowym oświetleniem albo posłużyć się filtrami. A w końcu jednym pomiarem ustalić dokładnie czas ekspozycji. Jednym?
Są zwolennicy wykonywania wielu pomiarów światłomierzem punktowym i uśredniania wyników. Według mnie. laki sposób nie jest ani właściwy, ani godny polecenia. Im więcej wykonanych pomiarów, tym wynik bardziej zbliży się do rezultatów pomiaru integralnego, realizowanego przez system aparatu fotograficznego - więc po co to robić?
Pomiar punktowy traci w takim postępowaniu sens i generuje błędy. Jeżeli bowiem obiekt, ogólnie biorąc, jest ciemny, a na nim znajduje się jakiś niewielki jasny element - albo sytuacja jest odwrotna -to w pierwszym przypadku taka metoda prowadzi wprost do prześwietlenia, a w drugim do niedoświe-tlenia.
Kilka pomiarów w różnych miejscach warto robie dla precyzyjnego ustalenia, które miejsce jest najjaśniejsze, a które najciemniejsze i dla określenia wielkości kontrastu, a nie dla ustalenia warunków ekspozycji - to po pierwsze. Po drugie - dla wyobrażenia sobie, jak poszczególne elementy fotografowanej sceny, obiektu czy przedmiotu będą odtworzone na fotografii. Ważne jest przecież, czy coś, co na przykład jesi purpurowe, będzie purpurowe także na fotografii, albo jak zaprezentuje się kolor pomarańczowy, jeśli fotografujemy przedmiot o takiej barwie. Wiedząc, ile procent światła odbijają poszczególne kolory, możemy sprawdzić - dokonując pomiarów światłomierzem punktowym - czy na fotografii uzyskamy wlaśeiwe nasycenie.
O ostatecznym ustaleniu ekspozycji decyduje jednak tylko jeden pomiar - pomiar światła odbitego od obszaru krytycznego.
Jeżeli fotografujemy na przykład, pannę młodą w bieluteńkiej sukni, to o ustaleniu ekspozycji na filmie diapozytywowym decyduje pomiar najjaśniejszego miejsca na tej sukni. Nie wypada przecież nadmiernym światiem wypalić pannie młodej dziury W biuście.
Jeżeli fotografuje sie na filmie negatywowym, to obszarem krytycznym może być najciemniejszy fragment czarnego garnituru, w którym pfirftduje wąsaty wujek pana młodego.
Posługując sie światłomierzem punktowym, można szybko i bardzo precyzyjnie ustalić, jak należy naświetlić film, aby w sukni nic została wypalona dziura i żeby biała suknia nic została zrobiona na szarą, kez na fotografii zaprezentowała sie ze wszystkimi szczegółami, z delikatną fakturą pięknej tkaniny.
Na innych fotografiach, które mają mieć bardzo duży kontrast, na przykiad na fotografiach biaiej filiżanki do herbaty, albo kwiatu lilii na bardzo ciemnym, czy nawet czarnym tle - lub odwrotnie: na fotografiach czegoś ciemnego na tle bardzo jasnym, czy białym tle, pozbawionym jakichkolwiek szczegółów, pomiar ręcznym światłomierzem punktowym porwała tak/e szybko i dokładnie ustalić sposób oświetlenia oraz określić precyzyjnie warunki ekspozycji. Nie trzeba naświetlać wielu klatek filmu, licząc, że jedna będzie dobra, aby po wywołaniu zobaczyć, że żadna nie przedstawia się tak, jak sobie wyobrażaliśmy.
Z mojego doświadczenia wynika, że najbardziej sprawnym i najwygodniejszym sposobem ustalania ekspozycji przy fotografowaniu na materiałach odwracalnych jest metoda IRE. Posługuję się tą metodą już od wielu lat.
Dysponuję trzema możliwościami pomiaru punktowego Mogę dokonywać pomiarów światłomierzem Pentax Digital Spotmeter doskonałym do światła ciągłego; albo światłomierzem Minolta Flashmeter F, który mierzy nie tylko światło zastane - ciągłe, ale także światło błyskowe, oraz - co ogromnie ważne - światło mieszane: ciągłe i błyskowe w zakresie czasów ekspozycji od 1/1000 s do 1 s. Przy pracy kamerą fotograficzną mogę posługiwać się sondą do pomiaru punktowego połączoną ze światłomierzem Minolta Flash Meter V.
Najbardziej uniwersalny jest ten ostatni sposób: można nim dokonywać pomiarów punktowych światła ciągłego, błyskowego oraz jednego / drugim łącznic w bardzo szerokim zakresie czasów, można nim także pomierzyć procentowe udziały poszczególnych rodzajów światła w całym oświetleniu a na dodatek można zmierzyć kontrast, zapisywać pomiary w pamięci itd. Piszę o tym, żeby dac dodatkowy argument na to, że wiem o czym piszę. Dla robienia szpanu w towarzystwie są przecież lepsze bajery, niż trzy światłomierze.
Do fotografowania w świetle ciągłym: w plenerze, przy fotografiach architektury oraz w innych sytuacjach, w których nie muszę posiłkować się światłem błyskowym, najchętniej zabieram ze sobą światłomierz Pentaxa. Nie tylko dlatego, że jest maleńki i lekki.
Było na przykład tak:
Z kabiny samolotu PZL-104 Wilga miałem fotografować prototyp szybowca PW-6. Z Wilgi zostały wyjęte drzwi, żeby szyba z plexiglasu nie zdeformowała obrazu na fotografii. Mieliśmy wyholować
PW-6 na 1600 metrów i na lej wysokości zacząć fotografowanie. Była jesień, dzień pogodny, ale chłodny, a ponieważ w miarę wznoszenia się w górę temperatura spada około 1°C na każde 100 metrów, ubrałem się w puchową kurtkę. Film diapozytywowy w aparacie; garść filmów do kieszeni; Pentax 67 z obiektywem 135 mm na pasku na szyi; obiektyw 200 mm na pasku w futerale; światłomierz punktowy Alinol-ty pod kurtką. Gdy zapiąłem moeno pas, żeby przypadkiem nie wylecieć w plener, zrobiło mi się niewygodnie, a co najważniejsze miałem bardzo ograniczone ruchy. Trudno. Start. Polecieliśmy.
Kiedy siedzi się na krawędzi dziury głębokiej na kilkadziesiąt metrów, doznaje się wrażeń niezapomnianych. Im jednak samolot wyżej, tym mniej realne staje się wszystko na dole. Po jakimś czasie, zarówno do głębokiej dziury jak i do szalejącego wiatru można się przyzwyczaić.
Ale.., gdy startowaliśmy, słońce świeciło, jednak z zachodu nadciągała ławica wysokich chmur. Holując dwumiejscowy PW-6, drapaliśmy się dość długo na umówioną wysokość. No i pech - chmury nadciągnęły w międzyczasie. Pogoda dala plamę, zrobiło się byle jak. Widać było szybowiec biały, gładki, wypolerowany, błyszczący, a ziemię w oddali, za brzydką niebieskawą mgiełką. Nie wyglądało to pięknie. Fotografie trzeba było jednak wykonać.
Wilga jest górnoplaiem, toteż siedząc w kabinie, nie można wystawie poza skrzydło światłomierza do pomiarów. Zabrałem więc światłomierz punktowy z takim pomysłem, że będę mierzył światło odbite od pionów ego statecznika szybowca. Zamiast prostszego Pcntaxa, skusiłem się na nowocześniejszą Mi-noltę, w której wystarczy tylko przycisnąć klawisz „H", żeby natychmiast nastąpiło przeliczenie światła pomierzonego od białej powierzchni i dopasowana została liczba przysłony do założonego wcześniej czasu migawki.
Pozując do fotografii PW-6 zbliżył się do Wilgi na umówioną odległość, wycelowałem światłomierzem w jego biały ogon, dokonałem pomiaru i odczytałem wynik: 320!?
- 320, ale czego? - Musiałem wyjąć z kieszeni okulary, aby zobaczyć, co też pokazuje mi światłomierz.
Spotmeter F ma 2 suwaki, 2 przyciski okrągłe, 9 klawiszy do rozlicznych ustawień i pomiarów. Gdy wsunąłem go głęboko za pazuchę, wszystko powci-skało się, jak samo chciało i zmieniły się wcześniejsze ustawienia. Zmieniła się także nastawiona czułość filmu: z ISO 100 na 320, co mi też światłomierz pokazał na wyświetlaczu, zamiast czasu migawki i przysłony.
Za każdym razem, gdy musiałem dokonać pomiarów, trzeba było na nowo ustawiać światłomierz. Nawet wymiana filmu z taśmą papierową - czynność ani szybka, ani wygodna w samolocie lecącym bez drzwi była łatwiejsza, niż moje boje z krnąbrnym światłomierzem.
Krotko mówiąc, do takiej roboty Pentax Digital Spotmeter jest znacznie lepszy. Nie ma przycisków i nic w nim się samo nie przestawia. Nie zgniecie się szybka chroniąca ciekłokrystaliczny wyświetlacz, bo nie ma ani wyświetlacza, ani szybki. Ma natomiast coś wyjątkowo atrakcyjnego: metodę pomiarowi ustalania warunków* ekspozycji, która pozwala łatwo zinterpretować wyniki, metodę IRE.
Metoda IRE - skrót od Institute of Radio Engi-neers - została opracowana na potrzeby komunikacji radiowej, a potem została adoptowana przez technikę kinematograficzna oraz telewizję. Na koniec trafiła do fotografii.
Przyrząd do pomiarów metodą IRE posiada dzie-sięciopunktową. logarytmiczną skalę z indeksami od 1 do 10.
Indeks 1 (10% IRE) odpowiada takiej „prawie ciszy", w której jednak można już - lub jeszcze, w zależności od której strony do tego się podchodzi — rozróżnić najsłabsze dźwięki.
Indeks 10 (100% IRE) odpowiada, mówiąc obrazowo o dźwiękach, takiemu dużemu natężeniu hałasu, w którym można jeszcze rozróżnić, z czego się ten „czad" składa.
Oczywiste, że radiosłuchacz powinien otrzymywać dźwięki, które mieszczą się pomiędzy tymi dwoma skrajnościami. Ponieważ hałas i cisza są funkcjami poziomu energii, to wartość sygnału radiowego powinna oscylować w granicach od 1 do 10 w skali IRE.
Obrazy telewizyjne, filmowe oraz fotograficzne rządzą się tymi samymi prawami fizyki: zarówno w najjaśniejszych partiach obrazu, jak i w najciemniejszych powinny być rozróżnialne szczegóły, zatem powinny one otrzymywać nie więcej energii światła, niż potrzeba do uzyskania szczegółów w najjaśniejszych partiach obrazu i nie mniej energii światła, niż to konieczne, aby w najciemniejszych miejscach można było także rozróżnić detale.
Zgodnie z metodą IRE, skrajne poziomy natężenia światła powinny więc sytuować się pomiędzy indeksem 1 - poziomem czerni, a indeksem 10 - poziomem bieli.
Dla pomiarów natężenia światła logarytmicznej skali IRE przyporządkowana została pięciopunkto-wa, liniowa skala EV, która dla współczesnych filmów diapozytywowych wyznacza granice rejestracji szczegółów obrazu w światłach górnych, to jest na poziomie bieli oraz w światłach dolnych, na poziomie czerni:
Index
10 |
<*> |
2,3 EV |
8 |
=> |
1.7 EV |
5 |
|
0,7 EV |
2 |
|
-1,3 EV |
1 |
|
-2,7 EV |
zakres 5 EV = kontrast 1:32
Pomiędzy dwoma skrajnościami: poziomem bieli oraz poziomem czerni, znajduje sic punkt szczególny, odpowiadający 18% odbicia światła.
Ponieważ - od dawna podawane jest to do wiadomości - większość obiektów zawiera takie proporcje tonów ciemnych, średnich i jasnych, że łącznie odbijają około 18% światła padającego, wartość ta stała się podstawą do ustalania ekspozycji i skalowania światłomierzy fotograficznych. Dotyczy to zarówno światłomierzy, które mierzą światło padające, jak i takich, które mierzą światło odbite. Tc pieiwsze dają dobry wynik przy założeniu, że obiekt odbija 18% padającego nań światła. Te drugie muszą być skierowane na wzorzec odbijający 18% padającego światła. Takim wzorcem jest testowa karta Kodaka: Kodak Neutral Test Gard, która z jednej strony jest neutralnie szara i odbija dokładnie 18% światła, z drugiej strony biała i odbija 90% padającego światła.
Na skali IRE ten punkt, odpowiadający 18% odbicia, znajduje się między indeksem 3 a 4.
Poziom bieli oddalony jest od tego punktu
o -r2,3EV.
Poziom czerni oddalony jest od niego o -2,7EV.
Fotografując obiekty, które odpowiadają wcześniej przytoczonemu założeniu, można światłomierzem punktowym zmierzyć światło odbite od szarej strony testowrej karty Kodaka a uzyskany wynik jednoznacznie ustali warunki dobrej ekspozycji.
W Polsce, w pogodny i słoneczny letni dzień, z niewielką ilością białych chmur na niebie, pomiar światła odbitego od szarej strony testowej karty Kodaka, wystawionej na promienie słoneczne, da najpewniej wynik 15 EV lub wartość bardzo zbliżona. Dla filmu o czułości ISO 100 oznacza to szereg par „czas ekspozycji - przysłona obiektywu", poczynając od 1/8000 s i f/2 a na 0,5 s i f/128 kończąc - fotografujący może wybrać dowolną, bo każda z tych par da prawidłową ekspozycję.
Jednak nie zawsze fotografowane obiekty odbijają 18% padającego światła, na przykład w ośnieżony, zimowy krajobraz odbija znacznie więcej światła, a co ważniejsze, najbardziej interesujące efekty można uzyskać, gdy fotografuje się w nietypowych warunkach, albo pod słońce, wręcz ze słońcem w kadrze, co powoduje częste trudności z ustaleniem warunków ekspozycji. Aby nie fotografować z założeniem „wyjdzie - dobrze, a jak nie - to nie", trzeba mieć czym mierzyć, umieć wykonać pomiary i poprawnie zinterpretować wyniki.
Każdy zna taką zasadę: gdy fotografuje się na filmie negatywowym, należy dbać o dobre naświetlenie cieni. Albo postulat bardziej konkretny: fotografując na filmie negatywowym, trzeba naświetlać o 2/3 przysłony obiektywu obficiej, niż wynika to z pomiarów światłomierzem.
Albo, co sformułował i rozsławił swoimi pracami Ansel Adams, należy: „naświetlać na cienie - wywoływać na światła".
Tak czy owak, przy fotografowaniu na filmach negatywowych należy zwrócić uwagę na dobre naświetlenie miejsc najciemniejszych. A jeśli tak, to czy w ogóle warto sugerować się tym 18% odbiciem światła przy ustalaniu ekspozycji dla filmu negatywowego?
Posługując się metodą IRE można postąpić inaczej.
Jeśli - fotografując na filmie negatywowym! - dokonamy pomiaru punktowego natężenia światła odbitego od najciemniejszego fragmentu fotografowanego obiektu, ale nic od czegoś tak czarnego, że bez widocznych szczegółów i jeśli pomiar przyporządkujemy indeksowi 1 na skali IRK, wówczas otrzymamy szereg zestawionych ze sobą par ..przysłona obiektywu - czas ekspozycji", z których dowolnie wybrana para gwarantuje, że najciemniejsza część obrazu będzie naświetlona poprawnie.
Pisząc to, siedzę nocą w pokoju oświetlonym żarówką o mocy 100W i mam przy sobie światłomierz Pentaxa, który podaje wyniki pomiarów natężenia światła w jednostkach EV. Najciemniejszym przedmiotem w najbliższym otoczeniu jest czarny biurowy fotelik. Jego czarne siedzenie jest nieco jaśniejsze od czarnego jak smoła oparcia usytuowanego do światła bokiem. Dokonuję pomiaru najciemniejszego miejsca. Wynik?
2,3 EV po sekundowym namyśle światłomierza. Pomiar światła odbitego od czarnego siedzenia, ale w miejscu gdzie poręcz nie rzuca cienia: 3 EV - po nieco krótszym dumaniu. Nastawiam 23 EV naprzeciw indeksu 1. Dla filmu o czułości ISO 100 odczytuję wynik. Mam do dyspozycji szereg możliwości, poczynając od przysłony obiektywu t/1,4 i czasu otwarcia migawki równemu 1/15 s. Gdybym wykonał fotografię wybierając jedną z par ..przysłona obiektywu - czas ekspozycji", najciemniejsze miejsca na czarnym fotelu naświetlone byłyby poprawnie, zakładając oczywiście, że efekt Schwarchilda nie popsuje wszystkiego przy krańcowo długich cza-sach naświetlania. _
A jak odwzorowane zostałyby inne przedmioty? Kilka szybkich pomiarów i są wyniki:
Co z tych wartości wynika?
Kontrast pomiędzy najjaśniejszym a najciemniejszym miejscem w pokoju mieści się w dopuszczalnym zakresie 5 EV, co od razu można zobaczyć na skali światłomierza Pentaxa, lub obliczyć:
6 EV - 2,3 EV = 3,7 EV.
Wszystko w porządku, można naświetlać?
Można, tylko po co? To, że kontrast nie jest przekroczony nic oznacza wcale, że fotografia będzie udana a tym bardziej interesująca. W tym przykładzie chodzi mi o pokazanie tego, że dokonując pomiarów światła odbitego od poszczególnych przedmiotów można wyobrazić sobie jak będą wyglądały na fotografii.
szara wykładzina na podłodze
lniana zasłonka na oknie........
ściana koło kaloryfera.............
4,3 EV 5,3 EV 6,0 EV
Co z tych wartości wynika?
Kontrast pomiędzy najjaśniejszym a najciemniejszym miejscem w pokoju mieści się w dopuszczalnym zakresie 5 EV, co od razu można zobaczyć na skali światłomierza Pentaxa, lub obliczyć:
6 EV - 2,3 EV = 3,7 EV.
Wszystko w porządku, można naświetlać?
Można, tylko po co? To, że kontrast nie jest przekroczony nic oznacza wcale, że fotografia będzie udana a tym bardziej interesująca. W tym przykładzie chodzi mi o pokazanie tego, że dokonując pomiarów światła odbitego od poszczególnych przedmiotów można wyobrazić sobie jak będą wyglądały na fotografii.
Jasna w dzień zasłona na oknie jest za siabo oświetlona oddaloną żarówką. Pomiar odbitego od niej światła to tylko 5,3 EV i patrząc na skalę IRE można od razu stwierdzić, że na fotografii zasłona byłaby tylko nieco jaśniejsza od szarej strony karty Kodaka, a więc trochę za ciemna.
Także biała ściana byłaby na fotografii raczej szara niż biała, a jak zostałaby odtworzona można stwierdzić dokładniej, posługując się dodatkowo innym wzorcem Kodaka.
Kodak (ěray Scale pokazuje stopnie szarości: od bieli - punkt A , przez 18% szarości - punkt M, do czerni - punkt B. Jest to wzorzec bardzo użyteczny, szczególnie w fotografii studyjnej, bo posługując się nim można się zorientować, jaki walor tonalny będą miały poszczególne elementy fotografowanego przedmiotu czy obiektu.
Dysponując światłomierzem punktowym ze skalą IRE oraz wzorcem ze skalą szarości Kodaka, Du Pon-ta lub innej zacnej firmy, można też z dużą dokładnością dopasować oświetlenie i warunki ekspozycji do naszego wyobrażenia o tym, jak powinna wyglądać wykonywana fotografia. W opisywanym wyżej przypadku należałoby przede wszystkim zmienić sposób oświetlenia.
Przedstawiony sposób postępowania - najpierw pomiar światła w najciemniejszym miejscu fotografowanego obiektu - daje dobre rezultaty przy fotografowaniu na filmach negatywowych.
Przy fotografowaniu na filmach diapozytywowych jest odwrotnie. Broń Boże prześwietlić diapozytyw, bo wtedy nadaje się tylko do wyrzucenia. Wśród swoich wielbicieli szwajcarski Sinar forsuje zasadę: gdy fotografuje się na filmie diapozytywowym, należy zmniejszyć naświetlanie o 1/3 wartości przysłony obiektywu w stosunku do pomiaru wykonanego światłomierzem. Ta dobra rada, gdy fotografuje się na diapozytywach o rozmiarach 10,2x12,7 cm i większych, nie musi być słuszna, gdy rozmiar klatki slajdu ma tylko 24x36mm - lak czy siak, należy jednak pilnować, aby najjaśniejsze miejsca fotografowanego obiektu nie zostały na przezroczu prześwietlone.
Czy zatem, fotografując na filmach diapozytywowych, nie byłoby rozsądniej ustalać warunki ekspozycji w oparciu o pomiary światła odbitego od najjaśniejszego miejsca fotografowanego obiektu?
Uważałem, że lak właśnie będzie najlepiej. Posługując się przy pomiarach kartą Kodaka przestałem używać strony szarej, z jej 18% odbiciem, a zacząłem mierzyć światło odbite od sirony białej.
Gdy zachęcałem innych do takiego sposobu pomiarów, słyszałem, że niepotrzebnie komplikuję proste przecież postępowanie, bo skoro strona biała odbija 90% padającego światła, to muszę za każdym razem uwzględnić poprawkę i o 2,3EV mocniej naświetlić film, aby ekspozycja była prawidłowa. Mierząc zaś światło odbite od strony szarej, nie trzeba robić żadnych poprawek. To prawda. Jednak dokonując pomiarów światła odbitego od białej strony karty Kodaka byłem jakoś dziwnie przekonany, że rym sposobem lepiej upilnuję naświetlenie najjaśniejszych a więc najważniejszych - przy fotografowaniu na diapozytywach - miejsc fotografowanego obiektu. Odczucie to było oczywiście wyłącznie subiektywne, działanie tylko intuicyjne, ale jak się potem okazało, nie pozbawione racji.
Jak to wygląda w praktyce? Jeśli fotografuję cokolwiek w letni, słoneczny dzień, z pięknymi, białymi cumulusami na niebie, to wystawiam do słońca mój substytut białej strony karty Kodaka tak, aby odbijał najwięcej padającego światła - ale nie błyszczał! - i dokonuję pomiaru. Substytutem jest białe, zmatowione drobnoziarnistym papierem ściernym, wnętrze okrągłego pudełka po jakimś starym filtrze. Dla światłomierza Pentaxa, który mierzy z dokładnością 0,3 EV, „pudełko pomiarowe" odbija tyle samo światła, co biała strona karty Kodaka i ma tę zaletę, że nie niszczy się w kieszeni, a jak się przybrudzi, można je umyć. W dodatku, jest małe i poręczne.
Mam wynik, powiedzmy -17,3 EV który ustawiam na indeksie 10 skali IRE.
A co dalej? To zależy7 od tego, co fotografuję.
Jeżeli na pierwszymi planie znajduje się na przykład żaglówka z gładkim, równie białym jak moje białe pudełko kadłubem, albo biały szybowiec o błyszczącej powierzchni, to ekspozycję: czas migawki i przysłonę nastawiam zgodnie ze wskazaniami światłomierza. Jeżeli fotografuję kogoś w białej sukni, czy w białej koszuli, to, posłuszny zaleceniom Sina-ra, ustawiam aparat tak, aby naświetlić nieco skąpiej, jednak nie bardziej niż o 0,3 EV. Z jednej strony chodzi tu o to, aby w wyniku nakładania się rozmaitych niedokładności: ustawienia przysłony, pracy migawki, rzeczywistej czułości filmu, różnic w wywołaniu i w końcu błędów samego światłomierza, nie zgubić przypadkiem delikatnej faktury białej tkaniny, a z drugiej strony - to niedoświetlenie musi być jednak minimalne, żeby biała suknia nie zamieniła się z czystej w taką, która była prana w zwykłym proszku.
Przy fotografowaniu pejzażu zimowego postępuję tak samo, jednak w lecie inaczej. Zieleń wychodzi na fotografiach zwykle ciemniejsza, niż byśmy chcieli. Szczególnie liście drzew i drzewa iglaste pochłaniają dużo światia, więc trzeba je naświetlać trochę mocniej. O ile jednak mocniej? To zależy od najjaśniejszych obiektów w fotografowanym krajobrazie - na fotografii nie będzie przecież białego pudelka mojego miernika, ale może być dom z białymi ścianami. Jeżeli na przykład najjaśniejszymi obiektami są wypiętrzone wysoko chmury kłębiaste, piękne cumulusy, to mierzę najbardziej oświetlone miejsca tych chmur. W stosunku do białego pudełka, odbijającego 90% padającego światła, szczyty chmur są najczęściej o 1 EV ciemniejsze. Z doświadczenia wynika, że można zwiększyć ekspozycję o 0,5 EV bez widocznej szkody dla chmur a z pożytkiem dla drzew na fotografii - otwieram przysłonę obiektywu o pół działki.
W tym miejscu wypada zauważyć, że pomiary światła padającego - metoda uwielbiana przez filmowców - także wymagają dokonania korekty. W przeciwnym razie dają trochę za ciemne diapozytywy lub zbyt skąpo naświetlone negatywy.
Jak to się w żargonie mówi: obrazy pozbawione światła w światłach. Wielu autorów w rozmaitych publikacjach to potwierdza: do wyniku pomiaru w plenerze (ale nie w plenerze zimowym!!!) trzeba trochę dodać ponad to co wynika z pomiaru światłomierzem, najwygodniej otwierając obiektyw o pół przysłony. Takie doświadczenia mają wszyscy. Dlaczego?
Okazało się, że przeciętne odbicie światła nie wynosi wcale procent 18, jak nam podawano do wierzenia, ale sporo mniej, bo tylko procent 13, co podaję za książką „Szkoła Fotografowania National Geographic". Aby nie mieszać jednak ludziom w głowach - i nie robić paniki na nowojorskiej giełdzie - Kodak nadal drukuje swoje szare karty odbijające 18% padającego światła, światłomierze nadal skalowane są wedle tego wzorca i każdy, kto już wie o tych 13%, będzie naświetlał obficiej, a kto nie wie - myśli, że film, którego używa „nie trzyma czułości" i także naświetla obficiej.
Wracam do metody IRE, do pomiarów światła odbitego od białej strony karty Kodaka i do pilnowania najjaśniejszych miejsc fotografowanego obiektu. Dla mojego sposobu ustalania ekspozycji naprawdę nie ma znaczenia, czy przeciętne odbicie światła wynosi 18 procent, czy procent 13, czy jest jeszcze inne,
co może okazać się w przyszłości - przy fotografowaniu na filmie diapozytywowym najważniejsze są przecież miejsca najjaśniejsze!
Jeżeli błyszczą - mają błyszczeć i na fotografii. Jeżeli mają delikatną fakturę - muszą mieć ją także na fotografii.
Jeżeli są jasne, czyste - nie mogą być na fotografii szare, brudne.
Jeżeli przezrocze ma być wyświetlane na ekranie, miejsca najciemniejsze oraz trochę za mało naświetlone i tak ujawnią szczegóły, ponieważ przezrocza do wyświetlania mogą być dwukrotnie bardziej kontrastowe od przeznaczonych do druku.
Przezrocza przeznaczone do druku także można poprawić, ponieważ trochę za ciemne partie obrazu można rozjaśnić w procesie skanowania. Jednakże, ani przezrocze do wyświetlania, ani do druku, nie może mieć prześwietlonych miejsc najjaśniejszych, gdyż miejsc zupełnie przezroczystych, pozbawionych jakichkolwiek szczegółów w żaden sposób naprawić nie można.
Polecam szczerze: ręczny światłomierz punktowy, metodę IRE i metodę pomiaru „od białego". Polecam także z innych powodów.
Fotografowałem kościół w Świętej Lipce na Warmii. To znane sanktuarium Maryjne ściąga licznych pielgrzymów z Polski, z Niemiec, z Litwy i innych krajów. Jest też najbardziej wysuniętym na północ Europy znakomitym zabytkiem architektury baroku, budzi więc także zainteresowanie tysięcy turystów.
Świątynia ma boczne oświetlenie. Światło wpada przez wysoko usytuowane okna w południowej nawie: u góry jest bardzo jasno, dół kościoła jest niestety dość ciemny.
W czasie fotografowania pogodę miałem wspaniałą: dzień w dzień słońce, piękny błękit czystego nieba, wspaniałe wypiętrzone chmury i wiatr, (idy słońce wychodziło zza chmur, wnętrze rozjaśniało się gwałtownie, wręcz promieniało, ale gdy chmury przysłaniały słońce, równie szybko ciemniało. Wspaniały spektakl - do oglądania.
Nieustanne zmiany jasności i kontrastu to jednak bardzo poważny kłupot dla fotografa. Jak w takich warunkach ustalić ekspozycję, skoro oświetlenie zmienia się cały czas?
Aparat - na statywie — ustawiłem na chórze. Przy ołtarzu postawiłem kartę Kodaka. Nie jest ona duża. jednak posługując się ręcznym światłomierzem punktowym o kącie widzenia 1°, mogłem pomierzyć światło odbite tylko od jej białej strony, a nie od karty razem z jej otoczeniem. Dwa pomiary wykonałem szybko jeden po drugim: białej karty Kodaka i białej ściany po przeciwnej stronie okien. Te dwa pomiary określiły kontrast oświetlenia wnętrza. Był zbyt duży. aby bez jakichś działań ratunkowych można było wykonać poprawną fotografię.
Gdy słońce świeciło, w świątyni było najpiękniej, (idy słońce chowało się za chmurą, całe wnętrze ciemniało i nie było już tak pięknie. Ale kontrast oświetlenia zmniejszał się wtedy poważnie. Niestety, nadal był za duży.
Jednocześnie był inny jeszcze kłopot, (idy słońce świeciło, kontrast między białą kartą Kodaka a najciemniejszym miejscem przy starym ołtarzu był za duży dla filmu diapozytywowego. Nie miałem zamiaru fotografować wnętrza kościoła razem z białą kartą Kodaka przy ołtarzu, a ponieważ prócz wąskiego paska haftowanego obrusa nie było na ołtarzu niczego jasnego, postanowiłem mocniejszym naświetleniem rozjaśnić miejsca najciemniejsze. A przy okazji, „odświeżyć" trochę ściany.
Tu proszę o uwagę! W tym przykładzie występują dwa rodzaje kontrastu: kontrast oświetlenia i kontrast motywu. Kontrastu motywu nie mogłem zmienić a mocniejszym naświetleniem rozjaśniłem co prawda miejsca najciemniejsze jednak kosztem prześwietlenia wąskiego paska tkaniny na ołtarzu. To prześwietlenie nie rzuca się jednak w oczy i nie psuje całej fotografii. O tym w jaki sposób poradziłem sobie z nadmiernym kontrastem oświetlenia całego wnętrza, piszę w dalszej części książki.
Nie wystarczy jednak usialić sposób postępowania, trzeba go jeszcze zrealizować. W chwili, kiedy oświetlenie byłoby zarazem najbardziej interesujące i korzystne, należało dokonać ostatecznego pomiaru, ustawić czas migawki i wykonać fotografię. Nic mogłem jednak zrobić fotografii razem z widoczną białą kartą Kodaka przy ołtarzu, a choćbym nie wiem jak się spieszył, zanim zszedłbym z choru, dobiegł do ołtarza i wrócił z powrotem na chor do aparatu - oświetlenie zmieniłoby się kilka razy.
Skoro jednak można dojść do prawidłowego ustalenia ekspozycji dokonując pomiaru światła odbitego nie bezpośrednio od obiektu, lecz odbitego od substytutu, jakim jest szara czy biała karta Kodaku, io przecież można ustalić również poprawną ekspozycję, mierząc światło odbite od substytutu .. .substytutu.
Odczekałem, aż oświetlenie zmieniło się na takie, które mi odpowiadało, w którym postanowiłem wykonać fotografię i zmierzyłem odbicie światła od białej karty Kodaka stojącej przy ołtarzu a zaraz potem od charakterystycznego, łatwego do zapamiętania, miejsca na ścianie. Wynik tego drugiego pomiaru zapisałem. Aparat nastawiłem według wskazań światłomierza i spokojnie zszedłem z chóru zabrać kartę Kodaka. Po powrocie, czekałem cierpliwie aż pomiar światła odbitego od zapamiętanego miejsca będzie taki sam, jak zapisany, co oznaczałoby, że oświetlenie będzie bardzo podobne lub może nawet identyczne, jak poprzednio. Kiedy wszystko się zgadzało, wyzwoliłem wężykiem migawkę i fotografia zrobiła się sama. Na dodatek - dobra.
W ten sposób można sobie poradzić w trudnych sytuacjach. W wielu innych sytuacjach tylko ręczny światłomierz punktowy pozwala na dokonanie precyzyjnych pomiarów. Szczególnie, gdy oświetlenie jest bardzo silne, albo bardzo słabe.
Witraże! Fotografowanie witraży' jest trudne. Fotografując witraż, nie fotografujemy obiektu oświetlonego odbitym od niego światłem, lecz światłem przechodzącym. Witraż świeci! Witraż jest w kościele źródłem światła! To ma swoje konsekwencje.
Pomiędzy najjaśniejszym fragmentem witraża, a jego otoczeniem, kontrast jest bardzo duży. Największy jest wtedy, gdy słońce prześwieca przez witraż, a najmniejszy - gdy słońce oświetla drugi} stronę kościoła. W tej dogodniejszej dla fotografującego sytuacji witraż oświetla światło odbite od białych chmur, jeżeli dzień jest słoneczny z wędrującymi po niebie cumulusami, albo światłem niebieskiego nieba, którego barwa, niestety, poważnie zmienia kolory-witraża. Konieczna jest wtedv ingerencja filtrem korekcyjnym.
Zdarzają się sytuacje, w których można „upakować" witraż i fragment wnętrza świątyni na jednej fotografii tak, że najjaśniejsze miejsca witraża nie są prześwietlone, a ściany kościoła nie tak ciemne, aby nie można było ich zaakceptować. Nic zdarza się to jednak często. Toteż pokazywanie witraży na fotografii polega najezęściej na chirurgicznym wycięciu witraża z otoczenia, co radykalnie upraszcza sprawę.
A to, że witraż jest źródłem światła? To tylko skraca czas naświetlania.
Fotografując na filmie diapozytywowym - witraże tylko na diapozytywach! - mierzę najpierw najjaśniejszy fragment witraża i... - no, właśnie. Nie można wyniku pomiaru w jednostkach EV przyporządkować automatycznie do indeksu 10 na skali IRE, bo ten fragment, choć ma być przedstawiony jako najjaśniejszy, musi jednak zachować dokładnie swoją barwę, a zatem mieć także właściwą „gęstość". Posługując się wzornikiem stopni szarości łatwiej ustalić, któremu indeksowi na skali IRE przyporządkować wynik tego pierwszego, najważniejszego pomiaru. Jeżeli najjaśniejszym fragmentem witraża jest pozbawione koloru, zupełnie czyste szkło, wtedy można przyporządkować wynik pomiaru indeksowi 10. Jeżeli jednak szkło ma widoczną strukturę, albo leciuteńkie zabarwienie, to jednak trzeba przyporządkować wynik pomiaru do indeksu 9 na skali IRE. Na diapozytywie wyjdzie szyba taka jak trzeba, zobaczymy także, co wyprawiały na niej niesforne muszki i jaki porządek zrobił z nimi pająk.
Trzeba oczywiście sprawdzić także kontrast a więc dokonać również pomiaru światła w najciemniejszym miejscu na witrażu. Nie pokręcając pierścieniem na-stawczym światłomierza, należy zobaczyć, przy którym indeksie skali IRE sytuuje się wynik tego pomiaru. Jeśli blisko indeksu 1, to pomierzony fragment witraża będzie na fotografii bardzo ciemny, warto więc może poświęcić pająka i muszki, rozświetlić trochę najjaśniejszy' fragment witraża, przestawiając wynik pierwszego pomiaru z indeksu 9 na 10. Ostatecznie wyniki pomiaru światła trzeba przenieść na ustawienia przysłony i migawki aparatu.
Istnieje jeszcze możliwość fotografowania witraży nie wewnątrz kościoła, lecz z zewnątrz, wieczorem, gdy w kościele palą się światła. Są takie chwile, dosłownie chwile, kiedy widok takich witraży jest zachwycający a co najważniejsze dla fotografujących - możliwy do sfotografowania. Są to chwile o zmierzchu, gdy następuje zrównoważenie natężenia światła zewnętrznego z natężeniem światła sztucznego w pomieszczeniach. Aby w takich warunkach wykonać totografie, należy znacznie wcześniej ustawie aparat na statywie, wypoziomować go, wybrać odpowiednią przysłonę obiektywu i cierpliwie czekać, dokonując ręcznym światłomierzem punktowym pomiarów światła zewnętrznego i światła witraży, a w miarę jak wyniki pomiarów zbliżają się do siebie, mierzyć coraz częściej. Oczywiście, mam na myśli pomiary najjaśniejszej części witraża, jasności nieba i światła odbitego od ściany kościoła.
Witraż zaczyna świecić, demonstruje swoje piękno razem z gęstniejącym zmierzchem. To jest spektakl, którego apogeum trwa naprawdę krotko! Nie należy wpadać w sam tylko zachwyt, należy się spieszyć, należy fotografować!
Nie jestem zwolennikiem naświetlania wielu klatek tego samego obiektu raz tak, raz trochę inaczej, aby utrafić w dobrą ekspozycję, bo uważam, że właściwym sposobem postępowania są dokładne pomiary tego, co daje się pomierzyć i umiejętna interpretacja pomiarów. Jeśli zachodzi konieczność a możliwości techniczne i finansowe na to pozwalają, lepiej wykonać dla kontroli fotografie natychmiastowe na filmach Polaroida. Zasady miewają jednak wyjątki...
Przy fotografowaniu witraży o zmierzchu -ale nie tylko witraży, bo i pejzaży także - sytuacja jest właśnie wyjątkowa, a wyjątkowa jest dlatego, że mało przewidywalna. Trwa oto spektakl, swoisty teatr, gra świateł a fotografujący naprawdę nie może wiedzieć, czy będzie jeszcze ciekawiej, czy zaraz nastąpi szybki regres. Doświadczyłem tego wielokrotnie, a pierwszy raz gdy fotografowałem kościół pod wezwaniem Świętego Ducha we Wrocławiu, do albumu „Nowe kościoły w? Polsce".
Wykonałem w pogodny dzień fotografie, jakie chciałem i zadowolony snułem różne ciekawe pomysły - na koszt wydawcy albumu oczywiście. Taki pomysł na przykład, aby wykonać jeszcze jedną fotografię, dokładnie z tego samego miejsca - ale wieczorem. Fotografię wykonaną w dzień - myślałem - można wydrukować na etui, a fotografię wykonaną wieczorem, wydrukować na obwolucie albumu. Gdy ktoś będzie wyciągał album z etui - wyobrażałem sobie - wtedy zobaczy...
Udało mi się przekonać do tego pomysłu księdza proboszcza i przed zmierzchem zaświecono światło w świątyni. Wyczekiwanie trwało długo, lecz koniec końców zrobiłem, co zaplanowałem. A skoro tak dobrze mi się wszystko udało, postanowiłem zrobić jeszcze jedno ujęcie: witraż na cale dwie strony albumu, na rozkładówkę. Dlaczego nic?
Ustawiłem statyw z aparatem w nowym miejscu, zmieniłem obiektyw, skadrowalem, pomierzyłem światło witraża, ustaliłem czas naświetlania i zobaczyłem ku swej radości, że teraz wszystko wygląda jeszcze inaczej, niż chwilę wcześniej. Zrobiłem fotografię. Niedługo potem następną. Potem kolejną...
W zapadającym zmroku, siedem smukłych okien witraża osadzonych na wklęsłej ścianie malowało na jasnym tynku wzory o coraz bardziej intensywnych kolorach. Wydawało mi się, że tu będzie już koniec - a to był tylko koniec filmu.
Włożyłem następną rolkę i gdy spojrzałem znad aparatu na witraż...
O Boże! Witraż promieniał, był wspaniały.
Teraz dopiero..., dopiero teraz moment do fotografowania był najlepszy. To jest właśnie ta fotografia, którą zamieszczam.
Na zakończenie jeszcze jedna sprawa. Przy posługiwaniu się światłomierzem punktowym i metodą IRE użyteczne mogą być także informacje o procentowym odbiciu światła przez przedmioty o rozmaitych barwach. Podane poniżej zestawienie przyporządkowuje te wielkości do indeksów skali IRE.
kolor |
procentowe odbicie światła |
skala IRE |
|
Żółty |
|
65 - 75 % |
7-8 |
Pomarańczowy |
|
35 + 45 % |
6-7 |
Jasnozielony |
|
około 26 % |
5-6 |
Jasnoczerwony |
|
około 21 % |
5+ |
Jasnoniebieski |
|
około 21 % |
5+ |
Zielony |
|
18 % |
EV standard |
Czerwony |
|
15 % |
5- |
Niebieski |
|
' 15% |
5- |
Indygo |
|
6-12 % |
2-3 |
Purpura |
|
6-12 % |
2-3 |
Znając te wartości, możemy orientować się, czy barwy różnych przedmiotów zostaną dobrze odtworzone na zdjęciu. Jeżeli fotografując martwą naturę z owocami, stwierdzimy na przykład, że przy ustalonym oświetleniu i przyjętej już ekspozycji pomiar kontrolny światła odbitego od czerwonego jabłka odpowiada indeksowi 7 na skali IRE, to przed wykonaniem zdjęcia będziemy wiedzieli, że jabłko na fotografii na pewno nie będzie soczyście czerwone - jest zbyt mocno oświetlone.
Informacje z tej tabeli można wykorzystać jeszcze inaczej. Łatwo zauważyć, że zieleń, czerwień i kolor niebieski odbijają zbliżone procentowo ilości światła. Fotografując na przykład w parku, z ciekawości warto skierować światłomierz punktowy
Znając te wartości, możemy orientować się, czy barwy różnych przedmiotów zostaną dobrze odtworzone na zdjęciu. Jeżeli fotografując martwą naturę z owocami, stwierdzimy na przykład, że przy ustalonym oświetleniu i przyjętej już ekspozycji pomiar kontrolny światła odbitego od czerwonego jabłka odpowiada indeksowi 7 na skali IRE, to przed wykonaniem zdjęcia będziemy wiedzieli, że jabłko na fotografii na pewno nic będzie soczyście czerwone - jest zbyt mocno oświetlone.
Informacje z tej tabeli można wykorzystać jeszcze inaczej. Łatwo zauważyć, że zieleń, czerwień i kolor niebieski odbijają zbliżone procentowo ilości światła. Fotografując na przykład w parku, z ciekawości warto skierować światłomierz punktowy lub aparat fotograficzny na zielony trawnik i przekonać się, jaki będzie rezultat pomiaru światła. Będzie zbliżony lub nawet taki sam, jakbyśmy dokonali pomiaru światła odbitego od szarej kartki Kodaka. Warto to zapamiętać, bo w jakichś okolicznościach może się przydać.
Czas na podsumowanie.
Ręczny światłomierz punktowy ma następujące zalety:
1. Niewielki kąt widzenia (1°), pozwala na precyzyjne pomiary światła odbitego od niewielkich nawet powierzchni;
2. Duży, użyteczny zakres pomiarowy poczynając od 1 EV. Jest to szczególnie ważne przy pomiarach w słabym oświetleniu;
3. Pozwala na dokonywanie pomiarów w niedostępnych dla fotografującego miejscach; także na dokonywanie pomiarów obiektów znajdujących się w innym oświetleniu niż to, w którym znajduje się fotografujący;
4. Pozwala na szybkie i precyzyjne ustalenie kontrastu fotografowanego obiektu;
5. Pozwala na dokonywanie pośrednich pomiarów z zastosowaniem substytutów: Kodak Neutral Test Card lub innych obiektów;
6. Przy pomocy wzorca stopni szarości Kodak Gray Scalę pozwala ustalić dokładnie, jaki walor na fotografii będą miały poszczególne elementy fotografowanego obiektu;
Metoda IRE:
1. Pozwala na precyzyjne ustalenie warunków ekspozycji dla najjaśniejszych fragmentów fotografowanego obiektu. Ma to wielkie znaczenie przy fotografowaniu na filmach diapozytywowych;
2. Pozwala na precyzyjne ustalenie warunków ekspozycji dla najciemniejszych fragmentów fotografowanego obiektu. Jest to ważne przy fotografowaniu na filmach negatywowych;
3. Pozwala na łatwą interpretację wyników pomiarów i wyobrażenie, jaki walor będą miały na fotografii poszczególne fragmenty fotografowanego obiektu;
4. Pozwala na dokonanie odpowiednich korekt ekspozycji zgodnie z zamierzeniami fotografującego, w granicach na jakie pozwalają nowoczesne filmy fotograficzne.
Metoda IRE z pomiarem substytucyjnym, z użyciem białej strony karty Kodaka:
1. Pozwala na filmach diapozytywowych dokładnie kontrolować najtrudniejsze do prawidłowego
odtworzenia na fotografii obszary najwyższych świateł i bieli;
2. Przy zastosowaniu substytutu białej karty Kodaka, odbijającej 90% padającego światła, w 4 razy słabszym oświetleniu daje możliwość dokonania
pomiaru, co czasem umożliwia w ogóle jego wykonanie.
Mostek
Fotografia wykonana została w Kazimierzu nad Wisłą, w końcu listopada, w pogodę brzydką, pochmurną. Przez ten mały mostek na drodze z miasta na cmentarz, przeszedłem pół godziny wcześniej wykonać fotografie do książki Marii Kuncewiczowej ..Listy do Jerzego". W drodze powrotnej - już o zmroku, gdy wiatr uspokoił sie całkowicie i nastała sugestywna cisza - postanowiłem mostek sfotografować. Ponieważ przy całkowicie przymkniętej przysłonie obiektyw szerokokątny o ogniskowej 45 mm daje ostrość od 1 metra do nieskończoności, jedynie ustawienie kadru zajęło trochę czasu. Pomiar światła dokonałem światłomierzem punktowym metodą IRE. Zmierzyłem odbicie światła od ciemnego pnia drzewa i uznałem, że powinna być widoczna faktura kory. Zmierzoną wartość EV2 ustawiłem na indeks 1 skali IRE - dało to czas naświetlania ponad 4 a przy przysłonie obiektywu f/22. Jodną klatkę naświetliłem przez S s, drugą przez 12 s.
Aparat Pentax 6x7 z pryzmatem TTL Obiektyw SMC Pentax 6x7 45 mm f/4.0. Bez filtrów. Film negatywowy Kodak Tri-X Pan o czułości ISO 400. Do powiększenia * brana została klatka naświetlana 8 s. Film wywołany w ORWO R.09. ruzueńczonym w stosunku 1:200, to jest 3,5 ml R.09 na 700 ml wody. Temperatura wywoływacza 20SC. czas wywoływania 75 min. Korehs obracany przez całą pierwszą minutę wywoływania, a następnie co 3 minuty przez 5 sekund - metoda dobra, ale tylko dla cierpliwych. Fotogratia do druku skanowana bezpośrednio z negatywu.
Sople nad potokiem
Fotografując górski potok w identycznym oświetleniu, ustawieniu przysłony obiektywu i migawki, otrzymuje się za każdym razem inną fotografię, ponieważ burzliwy przepływ wody między kamieniami tworzy coraz to inny jej obraz. Warto zrobić kilka klatek, żoby wybrać najbardziej interesującą. Po wykonaniu Domiaru punktowego światła odbitego od pieniącej się wody należy wprowadzić poprawkę minus 2/3 EV.
Aparat Pentax ME Super. Obiektyw SMC Pentax-M 50 mm f/1.4. Statyw. Ekspozycja automatyczna z preselekcją przysłony f/22, migawka około 1/8 s.
Jeden błysk i 1 minuta
To małe zdjęcie przedstawia sprytne urządzenie do automatycznej, jednoczesnej rejestracji kilkudziesięciu zgłoszeń telefonicznych i rozmów radiowych: do straży pożarnej, pogotowia, policji i innych służb. Aby na fotografii przedstawić wyświetlacz ciekłokrystaliczny z widocznym zapisem, trzeba było zastosować dwie różne ekspozycje: jedną - światłem fleszy, do sfotografowania całego urządzenia, drugą - światłem ciągłym pochodzącym od samego wyświetlacza. Ustalenie warunków pierwszej ekspozycji nie przedstawiało trudności. Posłużyłem się sondą, umożliwiającą pomiar punktowy w płaszczyźnie matówki. Przy przysłonie obiektywu właściwej dla uzyskania odpowiedniej głębi ostrości, pomierzyłem światło błyskowe odbite od szarej karty Kodaka, ustawionej pionowo przed przednią ścianą aparatury i ustawiłem odpowiednią moc fleszy. Tą samą sondą nie mogłem jednak ustalić czasu ekspozycji dla wyświetlacza, ponieważ jej prostokątna fotokomórka była większa od obszaru, którego jasność miała zostać pomierzona. Ręczny światłomierz punktowy Minolta Spotmeter F. o kącie pomiarowym 10 umożliwił dokonanie precyzyjnego pomiaru niewielkiej powierzchni wyświetlacza - wykonane to zostało przy zgaszonym oświetleniu w pracowni. Pozostał problem interpretacji pomiaru. Gdyby przyjąć taki czas naświetlania, jaki pokazał świaUomierz. ciekłokrystaliczny wyświetlacz byłby na fotografii równie ciemny, jak szara kartka Kodaka. Postanowiłem naświetlić dwukrotnie mocniej. Zmieniłem także przysłonę obiektywu z f/45 na f/22, aby to naświetlanie nie trwało za długo.
Kamera wielkoformatowa 4x5" Sinar X z kasetą 6x9 cm. Obiektyw 75u Sinaron-SE f/210 mm f/5.6. Oświetlenie: od góry flesz Elinchrom 1500S z reflektorem rozpraszającym 100x100 cm, z lewej Elinchrom 750S z reflektorem 70x70 cm i ekran z płyty styropianu wypełniający cień ustawiony blisko urządzenia, z jego prawej strony. Film diapozytywowy Agfachrome RSX II100. Ekspozycja: f/45 - dla światła błyskowego i 60 s przy drugim naświetlaniu, przysłona f/22.
Zimowy pejzaż z wiatrakiem
Najpiękniejsze fotografie zimowe można wykonać po obfitych opadach puszystego śniegu w piękną słoneczną pogodę. Zachęcając do takich fotografii, wielu autorów podręczników jednocześnie zniechęca do fotografowania zimowych pejzaży w pogodę pochmurną, bo brak interesującego światłocienia... bo wszystko staje się płaskie... smutne i nieciekawe. Jak jednak fotografować po obfitych opadach śniegu w słoneczny dzień, skoro nie ma takich okazji? Gdy się nie ma, co się lubi... Wykonałem kilka fotografii tych wiatraków, każdą w dwóch wersjach: z filtrem 81A i bez filtra. Te z filtrem byty zabarwione na różowo i wszystkie wylądowały w koszu.
Aparat Pentax 67 z celownikiem pionowym. Obiektyw SMC Pentax 6x7 45 mm f/4,0. Zdjęcie wykonane bez filtru korekcyjnego. Statyw. Pomiar światła punktowy metodą IRE od substytutu białej strony szarej karty Kodaka z korekcją -1/3 EV. Film diapozytywowy Kodak Ektachrome 100. Ekspozycja: f/22,1/8 s.
Tulipany na czarnym tle
Współczesne filmy diapozytywowe przenoszą Kontrast równy 5 EV. Od 18% odbicia światła od szarej strony karty Kodaka, olei z delikatnymi, rozpoznawalnymi jeszcze, szczegółami oddalona jest o 2.3 EV; czerń zaś w przeciwna stronę o 2.6 EV. Aby
no dlopozytywic u-fyckać Ko czyslo biitłe. musi być onn rinrlnlknwn n 1 FV jiwr.ra
bardziej jasno oświetlone, to znaczy, że od 18% szarości powinno być oddalone
0 3.3 EV - jednak nie więcej, ponieważ kontury fotografowanego przedmiotu zaczną tracić ostrość. Podobnie jest z czernią. Jeżeli na diapozytywie czerń ma być kompletnie czarna, musi być o dodatkowe 1EV mniej naświetlona, a więc oddalona od 18% szarości o minus 3.6 EV. Z tego wniosek, ze przy fotografowaniu na całkowicie białym lub całkowicie czarnym ile. pomiary integralne nie mają sensu
1 trzeba koniecznie zastosować pomiar punktowi': najpierw dla ustalenia oświetlenia tła. Dla ustalenia warunków ekspozycji można pomierzyć światło odbite od sza rej karty Kodaka, ustawionej przed fotografowanym obiektem, lub dokonać pomiaru światła padającego światłomierzem usytuowanym tuz przed nim. Jednak me zawsze jesl to możliwe. Nie jest możliwe na pr/yklad wledy, gdy - jak na fotografii -przezroczysty w jakimś stopniu obiekt jesl oświetlony od przodu a podświetlany od tylu. Wówczas trzeba dokonać pomiaru punktowego oraz interpretacji wyników i uwzględnić stopień odbicia światła właściwy dla barw fotografowanego obiektu -patrz opisana w rozdziale metoda IRE.
Kamera wielkolormatowa 4*5" Slnar X i kasetą 6x9 cm. Obiektyw Rodenstock 70° Apo-Macro-Sironar 180 mm f/5.6. Oświetlenie: flesz Elmchrom 1500S z reflektorem rozpraszającym 100x100 cm oraz flesz Elinchrom 750S świecący od tyłu. Film diapozytywowy Fujichrome RDP II Provia 100. Pomiar światła: punktowy, sondą w płaszczyźnie matowki. Ekspozycja: f/16.