mroczek o fotografowaniu w plenerze 2


Rozdział 4-o pomiarach punktowych

Wiedząc, ile procent światła odbijają poszczególne kolory, możemy sprawdzić, czy na fotografii uzyskamy właściwe nasycenie. Z mojego doświadczenia wynika, że najbardziej sprawnym i najwy­godniejszym sposobem ustalania ekspo­zycji przy fotografowaniu na materiałach odwracalnych jest metoda IRE.

Na temat światłomierzy mam zdanie takie: do­brze mieć wielofunkcyjny systemem pomiaru świa­tła, taki w jaki wyposażone są nowoczesne aparaty małoobrazkowe i niektóre aparaty średnioformatowe, ale oprócz tego wszystkiego, dobrze mieć także osobny przyrząd pomiarowy - ręczny światłomierz punktowy.

Trzy w jednym: pomiar ' wielosegmentowy, central- , nie ważony i pomiar punk­towy wyczerpują większość 1 potrzeb wielu fotografują­cych a są tym bardziej uży­teczne, że wykonują błyskawicznie swoje rozliczne funkcje i przygotowują aparat natychmiast do wy­konania fotografii.

Nie trzeba zastanawiać się, o ile zwiększyć eks­pozycję, gdy założy się filtr korekcyjny i o ile ją zwięk­szyć, jeśli założymy nie jeden, lecz jednocześnie dwa lub nawet trzy filtry. Nie trzeba dokonywać obliczeń czasu naświetlania przy wykonywaniu fotografii z małej odległości, gdy pomiędzy obiektywem i apa­ratem założymy pierścień pośredni lub mieszek do makrofotografii, ponieważ system pomiarowy apa­ratu szybko i sprawnie ustawi migawkę na odpowied­ni czas. Jeżeli dokonuje się pomiaru systemem wielosegmentowym, kontrolowany jest również kontrast fotografowanego obiektu a czas otwarcia mi­gawki zostaje tak dobrany, aby film został dobrze naświetlony.

Ale co to znaczy „dobrze"? Najczęściej „dobrze" oznacza, że nie są prześwietlone najjaśniejsze miej­sca fotografowanego obiektu i że prawidłowo zostały naświetlone miejsca najciemniejsze. Jeśli te skrajne

wartości naświetlone są dobrze, to oczywiście dobrze są naświetlone wszystkie inne, mieszczące się pomię­dzy nimi. Nie oznacza to jednak, że tak „dobrze", a zatem prawidłowo, naświetlony film da automatycz­nie dobrą fotografię. Uzyskamy - jeżeli fotografuje­my obiekt o przeciętnym kontraście - fotografię po­prawną pod względem technicznym, ale czy rze­czywiście dobrą?

Dobrą, wartościową fo­tografię robi się od czasu do czasu. Jeśli można -a czasem jest to możliwe -porównać ją z fotografią przedstawiającą dokładnie to samo, lecz taką, której ustalenie ekspozycji powie­rzone zostało całkowicie i wyłącznie automatyce aparatu, to widać, jak istot­ne mogą być różnice. Nie chodzi tu o fotografie, któ­rych wartość polega na uchwyceniu jakiegoś wyjąt­kowego zdarzenia, czy zasadza się na anegdocie, lecz o fotografie, które są wynikiem umiejętnej realizacji pomysłu na ciekawe plastycznie przedstawienie cze­gokolwiek: osoby, przedmiotu, budowli, pejzażu. Właśnie w fotografii artystycznej i profesjonalnej, z powodu kształtowania obrazu według zamierzeń, podstawowymi narzędziami pracy nadal są ręczne mierniki światła. Preferencje są jednak podzielone: jedni - razem z filmowcami - faworyzują światłomie­rze mierzące światło padające, a inni wola światło­mierze do pomiaru światła odbitego.

Ja jestem zwolennikiem pomiarów światła odbi­tego, wykonywanych niezależnym od aparatu świa­tłomierzem punktowym. Ręcznym! Bo choć w apa­racie i w światłomierzu pomiar nazywa się tak samo: punktowy, to nie jest on taki sam. Pomiędzy tym. co oferuje funkcja pomiaru punktowego światłomie­rza aparatu fotograficznego i możliwościami ręczne­go światłomierza punktowego występują duże różni­ce. Uwaga ta dotyczy również nasadek do pomiarów punktowych, w które można wyposażyć dobre świa­tłomierze mierzące światło padające: Minoltę, Seco-nic i inne.

Argumenty? Proszę bardzo. Światłomierze punk­towe mają stały i niewielki kąt widzenia, równy 1°.

Ten 1° to wielkość bardzo istotna. Często ten 1° decyduje o możliwości dokonania pomiaru światła odbitego od bardzo małych powierzchni, ale wyjąt­kowo ważnych dla fotografującego. Nasadki na światłomierzę uniwersalne mają znacznie większy kąt pomiarowy; na przykład jedna nasadka dla świa­tłomierza Minolta V ma kąt widzenia 5°, a druga 10°. Pomiar światła odbitego za pomocą nasadki o kącie 10° trudno zaliczyć do pomiaru punktowego, bo obej­mowany obszar jest nic wiele mniejszy od lego, któ­ry widać w całym celowniku, gdy fotografuje się apa­ratem małoobrazkowym z obiektywem... 200 mm. Druga nasadka o mniejszym kącie widzenia, równym 5°, może okazać się także bezużyteczna, gdy obejmie większy obszar niż ten, którego jasność fotografują­cy chciałby pomierzyć.

Dokładny pomiar światła odbitego w jakimś kon­kretnym miejscu może być utrudniony nawet wtedy, gdy fotografuje się kamerą wielkoformatowe a po­miarów dokonuje sondą w płaszczyźnie matówki. Fotokomórka sondy do kamery Sinar ma rozmiary 2x3 mm i przy fotografowaniu przedmiotów z nie­wielkiej odległości takie rozmiary fotokomórki nie sprawiają na ogół trudności, choć czasem są nie­wiele mniejsze od rozmiarów obiektu na malówce, którego jasność trzeba dokładnie pomierzyć.

Jeśli jednak zabierze się kamerę poza studio, aby fotografować na przykład wewnątrz budynków lub w hali fabrycznej instalacje technologiczne, moż­na doświadczyć zaskakujących trudności z wykona­niem precyzyjnych pomiarów światła na sporych nawet powierzchniach, ale usytuowanych w większej odległości od aparatu. Trudności wynikają z tego, że fotokomórka obejmuje nie tylko obszar, którego jasność powinna zostać dokładnie zmierzona, ale do­datkowo także jego otoczenie, które fałszują pomiar. Wystarczy oczywiście zmienić rozmiar naświetlane­go filmu z 4x5 cala na 5x7 cali, albo jeszcze lepiej na 8x10 cali, żeby pozbyć się takiego kłopotu. Ilu jed­nak fotografów i jak często fotografuje na filmach diapozytywowych wielkich jak kartka maszynopisu?

Funkcja pomiaru punktowego w aparatach foto­graficznych ma bez wątpienia swoje plusy. Są jed­nak także pow ażne minusy. Najpierw warto wymie­nić to co dobre:

- pomiar wykonywany przez obiektyw aparatu uwzględnia skutki założonych filtrów i soczewek do fotografowania z bliska, także ustawienia obiek­tywu na funkcję makro lub zastosowania pierścieni pośrednich czy użycia mieszka do mikrofotografii,

- daje także możliwość korzystania z funkcji ko­rekcji ekspozycji, w którą wyposażone są aparaty fotograficzne. Pozwala to na wyegzekwowanie od apa­ratu fotograficznego bardzo precyzyjnej poprawki czasu otwarcia migawki.

Po co komu dodatkowe korygowanie czegoś, co już skorygowało się automatycznie?

Najlepiej wyjaśnić to na przykładzie. Najlepszym zaś przykładem może być zdjęcie wykonywane w zimie, w piękną słoneczną pogodę, po obfitych opa­dach śniegu, gdy niebo jest czyste, jego kolor jest zachwycający, śnieg spadł w nocy, więc jest jesz­cze puszysty i. ..śnieżno biały. Ponieważ było to bar­dzo rzadkie zjawisko w ostatnich latach, więc wiciu brak pewności i nie tylko amatorzy mają nad czym się zastanowić, nim nacisną spust migawki.

Światłomierz mierzy światło odbite od obiektu, na który skierowany został aparat, a jego automaty­ka ustawia ekspozycję tak, jakby ten obiekt zawsze i w każdych warunkach odbijał 18% padającego nań światła. Śnieg odbija jednak tego światła znacznie więcej i jeżeli fotografujący uwierzy bez zastrzeżeń automatyce aparatu i naciśnie spust migawki, to po wywołaniu filmu otrzyma mocno niedoświetlony negatyw lub, jeżeli fotografował na diapozytywie, śnieg szary, a nie biały.

W takiej sytuacji trzeba naświetlać mocniej, niż wynika ze w skazań światłomierza; wszystko jed­no czy wskazań światłomierza aparatu, czy światło­mierza ręcznego. Jednak wprowadzenie korekty na­świetlania jest znakomicie dokładniejsze, gdy pomia­ru dokonał światłomierz aparatu fotograficznego.

Jeżeli fotografujący wybierze wartość przysłony obiektywu, na przykład ze względu na konieczną głę­bię ostrości, automatyka aparatu dobierze bardzo dokładnie właściwy czas otwarcia migawki. Ponieważ czas otwarcia migawki jest nastawiany bezstopniowo, może wynieść na przykład 1/145 s, albo 1/172 s, albo jeszcze inną część sekundy. Jeśli zaś fotografujący uzna, że trzeba ekspozycję powiększyć, na przykład o 1 i 2/3 wartości przysłony, to o taką dokładnie krotność: 1,666..., może on powiększyć czas naświetlania za pomocą pokrętła korekcji eks­pozycji.

Nie jest to najczęściej możliwe, gdy posługuje się światłomierzem ręcznym.

Wprawdzie światłomierz dokonuje pomiaru z laką samą lub podobną precyzją, ale wyniki podaje z mniejszą dokładnością: na przykład z dokładno­ścią 0,1 EV w światłomierzu punktowym Minolty lub jeszcze mniejszą - 0,3 EV w światłomierzu Pentaxa. Dokładne przeniesienie tych wielkości na aparat czę­sto jest niemożliwe, gdyż w trybie nastawień ręcz­nych czasy migawki różnią się między sobą dwukrot­nie, na przykład: 1/60 s lub 1/125 s, albo 1/250 s... Z nieco większą dokładnością można ustawiać przy­słonę obiektywu: zawsze co pół wartości przysłony: f/11 a następnie pomiędzy f/11 a f/16, potem f/16 i tak dalej, a tylko w niektórych obiektywach do ka­mer wielkoformalowych przysłonę można przesta­wiać co 1/3 jej wartości. Aby zatem uzyskać przenie­sienie wartości pomiaru światła, dokonanego z do­kładnością do 0,1 EV, trzeba byłoby dodatkowo po­służyć się filtrami szarymi o ułamkowych gęstościach. A i wtedy nie osiągnęlibyśmy precyzji realizowanej przez automatykę aparatu fotograficznego.

Przeniesienie wartości pomiaru ze światłomierza ręcznego na aparat jest więc zawsze obarczone jakimś błędem i trzeba się z tym pogodzić. Jedyne co można zrobić w tej sytuacji, to pilnować, aby przy fotogra­fowaniu na filmie diapozytywowym wynikiem błę­du nie było nadmierne naświetlenie, zaś przy foto­grafowaniu na filmach negatywowych należy zadbać, żeby błąd nie generował niedoświetlenia.

Jakie są w takiej sytuacji zalety ręcznych świa­tłomierzy punktowych?

Najważniejsza - pozwalają na pomiary w więk­szym zakresie, niż systemy pomiaru punktowego aparatów fotograficznych. Dotyczy to także światło­mierzy7 do pomiaru światła padającego wyposażonych w nasadki pomiaru punktowego. Zakres pomiarowy światłomierza Penlax Digital Spotmeter sięga od 1 EV do 20 EV; Minolta Spotmeter F ma większy zakres pomiarów: od 1 EV do 22,5 EV. Tymczasem nasadka o kącie 5° do światłomierza Minolta V po­zwala na pomiar dopiero od 2,5 EV. To duża różni­ca.

W przypadku aparatów fotograficznych sytuacja

jest bardziej skomplikowana.

W opisach technicznych aparatów fotograficz­nych zakres pomiarowy światłomierza - nie jego funkcji pomiaru punktowego - podawany jest dla filmu o czułości ISO 100 i bardzo jasnego obiek­tywu o świetle f/1,4. Jaki jest natomiast zakres po­miarowy światłomierza aparatu pracującego z ciemniejszym obiektywem, na przykład z zoomem, którego jasność - przy nie zmienianej, zupełnie otwartej przysłonie jest zmienna, ponieważ stano­wi funkcję wielkości ogniskowej, fotografujący doświadcza dopiero w praktyce. Czasem w praktyce bywa tak, że aparat, którego migawka w trybie auto­matycznym powinna realizować długie czasy ekspo­zycji aż do 30 s, zaczyna niespodziewanie informo­wać, że przy słabym oświetleniu ma trudności z dokonaniem dokładnego pomiaru i nic wie, bieda­czyna, co zakomunikować fotografującemu już przy przekroczeniu kilkusekundowej ekspozycji.

Na taką okoliczność instrukcja radzi: należy zwiększyć otwór przysłony obiektywu, albo użyć fle­sza. Dobre rady cioci Kloci...

Ręczne światłomierze punktowe nie są w takich sytuacjach bezradne. Gdy aparat fotograficzny, nawet z bardzo jasnym obiektywem, już nie radzi sobie z pomiarem światła, punktowy światłomierz ręczny nadal jest aktywny.

Uwagę warto zwrócić jeszcze na dwie sprawy. W światłomierzu ręcznym pole pomiaru punktowego zostało zaznaczone małym kółkiem w środku matówki. W aparacie fotograficznym jest także małe kółko w centralnej części matówki. Ale to, że w jed­nym i drugim są małe kółka, wcale nie musi ozna­czać, że pola pomiarowe są identyczne i ograniczone do powierzchni zaznaczonych kółkami.

W prosty sposób można się przekonać, czy rze­czywiście tak jest.

Najpierw do ciemnego tła, choćby z czarnego kartonu, należy przyczepić okrągły placek wycięty z białego papieru i całość powiesić na ścianie. Następ­nie, ustawić się z aparatem w takiej odległości, aby biały placek całkowicie wypełniał zaznaczone na matówce pole pomiaru punktowego. Teraz, celu­jąc aparatem tak, żeby biały placek znajdował się na skraju matówki, z włączonym pomiarem punkto­wym trzeba obserwować wskazania światłomierza podczas zbliżania pola pomiaru do białego placka. Zmiana wskazań powinna nastąpić w momencie, gdy pole pomiaru punktowego zacznie się nasuwać na kółko z białego papieru.

Tak powinno być, ale czy tak jest naprawdę, każ­dy może, a właściwie powinien, przekonać się sam.

W moim nowym aparacie średnioformatowym tak nie jest. Rzeczywisty obszar pomiaru .,punkto-wego" wykracza poza kółko oznaczone na matowce. Skoro tak, to przynajmniej wiem, kiedy mogę użyć funkcji pomiaru punktowego aparatu, a w jakich sy­tuacjach jest to wykluczone i muszę posłużyć się ręcz­nym światłomierzem punktowym.

I druga sprawa, równie ważna: w aparacie foto­graficznym, przy każdej zmianie długości ognisko­wej obiektywu, zmienia się obszar, który pomiar punktowy obejmuje!

Łatwo to sprawdzić obiektywem typu zoom. Wy­starczy przy najdłuższej ogniskowej wycelować w cokolwiek z takiej odległości, żeby cały mierzony obiekt zmieścił się w polu pomiaru punktowego i następnie zmienić ogniskowa obiektywu na naj­krótszą. Zależnie od krotności obiektywu interesu­jący nas obiekt zmaleje dwukrotnie lub trzykrotnie i zmniejszając się, zajmie tylko część pola pomiaru punktowego zaznaczonego na matówce. Skutek prak­tyczny może być niekorzystny, na przykład taki, że przy fotografowaniu obiektywem szerokokątnym nie uda się dokonać pomiaru światła odbitego od ja­kiejś dużej nawet powierzchni, bo w polu pomiaro­wym powierzchnia ta znajdzie się razem z innymi obiektami, fałszującymi pomiar. Posługując się ręcz­nym światłomierzem punktowym fotografujący nie ma takich trudności, ponieważ kąt pomiarowy jest stały.

Z tych różnic można wyciągnąć także takie wnio­ski: ręczny światłomierz punktowy pozwala na bar­dziej precyzyjny pomiar przy fotografowaniu obiek­tywami szerokokątnymi, a pomiar punktowy apara­tu fotograficznego jest lepszy, gdy używa się tele­obiektywów. Oczywiście, jeżeli to jest pomiar punk­towy nie tylko z nazwy.

Ręczny światłomierz punktowy ma jeszcze jedną zaletę - jest wygodny w użyciu.

Gdy aparat został już zamocowany na statywie, gdy jest już ustalony kadr, nastawiona ostrość a przy­słona obiektywu dobrana dla uzyskania koniecznej głębi ostrości, można szybko i precyzyjnie pomierzyć kontrast fotografowanego obiektu. Jeśli trzeba, nale­ży zastosować środki zaradcze: zwiększyć lub zmniej­szyć kontrast dodatkowym oświetleniem albo posłużyć się filtrami. A w końcu jednym pomiarem usta­lić dokładnie czas ekspozycji. Jednym?

Są zwolennicy wykonywania wielu pomiarów światłomierzem punktowym i uśredniania wyników. Według mnie. laki sposób nie jest ani właściwy, ani godny polecenia. Im więcej wykonanych pomia­rów, tym wynik bardziej zbliży się do rezultatów po­miaru integralnego, realizowanego przez system apa­ratu fotograficznego - więc po co to robić?

Pomiar punktowy traci w takim postępowaniu sens i generuje błędy. Jeżeli bowiem obiekt, ogólnie biorąc, jest ciemny, a na nim znajduje się jakiś nie­wielki jasny element - albo sytuacja jest odwrotna -to w pierwszym przypadku taka metoda prowadzi wprost do prześwietlenia, a w drugim do niedoświe-tlenia.

Kilka pomiarów w różnych miejscach warto ro­bie dla precyzyjnego ustalenia, które miejsce jest naj­jaśniejsze, a które najciemniejsze i dla określenia wielkości kontrastu, a nie dla ustalenia warunków ekspozycji - to po pierwsze. Po drugie - dla wyobra­żenia sobie, jak poszczególne elementy fotografowa­nej sceny, obiektu czy przedmiotu będą odtworzone na fotografii. Ważne jest przecież, czy coś, co na przy­kład jesi purpurowe, będzie purpurowe także na fo­tografii, albo jak zaprezentuje się kolor pomarańczo­wy, jeśli fotografujemy przedmiot o takiej barwie. Wiedząc, ile procent światła odbijają poszczególne kolory, możemy sprawdzić - dokonując pomiarów światłomierzem punktowym - czy na fotografii uzy­skamy wlaśeiwe nasycenie.

O ostatecznym ustaleniu ekspozycji decyduje jed­nak tylko jeden pomiar - pomiar światła odbitego od obszaru krytycznego.

Jeżeli fotografujemy na przykład, pannę młodą w bieluteńkiej sukni, to o ustaleniu ekspozycji na fil­mie diapozytywowym decyduje pomiar najjaśniejszego miejsca na tej sukni. Nie wypada przecież nad­miernym światiem wypalić pannie młodej dziury W biuście.

Jeżeli fotografuje sie na filmie negatywowym, to obszarem krytycznym może być najciemniejszy fragment czarnego garnituru, w którym pfirftduje wąsaty wujek pana młodego.

Posługując sie światłomierzem punktowym, moż­na szybko i bardzo precyzyjnie ustalić, jak należy na­świetlić film, aby w sukni nic została wypalona dziu­ra i żeby biała suknia nic została zrobiona na szarą, kez na fotografii zaprezentowała sie ze wszystkimi szczegółami, z delikatną fakturą pięknej tkaniny.

Na innych fotografiach, które mają mieć bardzo duży kontrast, na przykiad na fotografiach biaiej fi­liżanki do herbaty, albo kwiatu lilii na bardzo ciem­nym, czy nawet czarnym tle - lub odwrotnie: na fo­tografiach czegoś ciemnego na tle bardzo jasnym, czy białym tle, pozbawionym jakichkolwiek szcze­gółów, pomiar ręcznym światłomierzem punktowym porwała tak/e szybko i dokładnie ustalić sposób oświetlenia oraz określić precyzyjnie warunki eks­pozycji. Nie trzeba naświetlać wielu klatek filmu, li­cząc, że jedna będzie dobra, aby po wywołaniu zoba­czyć, że żadna nie przedstawia się tak, jak sobie wy­obrażaliśmy.

Z mojego doświadczenia wynika, że najbardziej sprawnym i najwygodniejszym sposobem ustalania ekspozycji przy fotografowaniu na materiałach od­wracalnych jest metoda IRE. Posługuję się tą me­todą już od wielu lat.

Dysponuję trzema możliwościami pomiaru punk­towego Mogę dokonywać pomiarów światłomierzem Pentax Digital Spotmeter doskonałym do światła cią­głego; albo światłomierzem Minolta Flashmeter F, który mierzy nie tylko światło zastane - ciągłe, ale także światło błyskowe, oraz - co ogromnie waż­ne - światło mieszane: ciągłe i błyskowe w zakresie czasów ekspozycji od 1/1000 s do 1 s. Przy pracy ka­merą fotograficzną mogę posługiwać się sondą do po­miaru punktowego połączoną ze światłomierzem Mi­nolta Flash Meter V.

Najbardziej uniwersalny jest ten ostatni sposób: można nim dokonywać pomiarów punktowych świa­tła ciągłego, błyskowego oraz jednego / drugim łącznic w bardzo szerokim zakresie czasów, można nim także pomierzyć procentowe udziały poszczegól­nych rodzajów światła w całym oświetleniu a na do­datek można zmierzyć kontrast, zapisywać pomiary w pamięci itd. Piszę o tym, żeby dac dodatkowy ar­gument na to, że wiem o czym piszę. Dla robienia szpanu w towarzystwie są przecież lepsze bajery, niż trzy światłomierze.

Do fotografowania w świetle ciągłym: w plene­rze, przy fotografiach architektury oraz w innych sy­tuacjach, w których nie muszę posiłkować się świa­tłem błyskowym, najchętniej zabieram ze sobą świa­tłomierz Pentaxa. Nie tylko dlatego, że jest maleńki i lekki.

Było na przykład tak:

Z kabiny samolotu PZL-104 Wilga miałem foto­grafować prototyp szybowca PW-6. Z Wilgi zostały wyjęte drzwi, żeby szyba z plexiglasu nie zdeformo­wała obrazu na fotografii. Mieliśmy wyholować

PW-6 na 1600 metrów i na lej wysokości zacząć foto­grafowanie. Była jesień, dzień pogodny, ale chłodny, a ponieważ w miarę wznoszenia się w górę tempera­tura spada około 1°C na każde 100 metrów, ubrałem się w puchową kurtkę. Film diapozytywowy w apa­racie; garść filmów do kieszeni; Pentax 67 z obiekty­wem 135 mm na pasku na szyi; obiektyw 200 mm na pasku w futerale; światłomierz punktowy Alinol-ty pod kurtką. Gdy zapiąłem moeno pas, żeby przy­padkiem nie wylecieć w plener, zrobiło mi się nie­wygodnie, a co najważniejsze miałem bardzo ogra­niczone ruchy. Trudno. Start. Polecieliśmy.

Kiedy siedzi się na krawędzi dziury głębokiej na kilkadziesiąt metrów, doznaje się wrażeń nieza­pomnianych. Im jednak samolot wyżej, tym mniej realne staje się wszystko na dole. Po jakimś czasie, zarówno do głębokiej dziury jak i do szalejącego wia­tru można się przyzwyczaić.

Ale.., gdy startowaliśmy, słońce świeciło, jednak z zachodu nadciągała ławica wysokich chmur. Holu­jąc dwumiejscowy PW-6, drapaliśmy się dość długo na umówioną wysokość. No i pech - chmury nadciągnęły w międzyczasie. Pogoda dala plamę, zrobiło się byle jak. Widać było szybowiec biały, gładki, wy­polerowany, błyszczący, a ziemię w oddali, za brzydką niebieskawą mgiełką. Nie wyglądało to pięknie. Fo­tografie trzeba było jednak wykonać.

Wilga jest górnoplaiem, toteż siedząc w kabinie, nie można wystawie poza skrzydło światłomierza do pomiarów. Zabrałem więc światłomierz punkto­wy z takim pomysłem, że będę mierzył światło odbi­te od pionów ego statecznika szybowca. Zamiast prost­szego Pcntaxa, skusiłem się na nowocześniejszą Mi-noltę, w której wystarczy tylko przycisnąć klawisz „H", żeby natychmiast nastąpiło przeliczenie świa­tła pomierzonego od białej powierzchni i dopasowa­na została liczba przysłony do założonego wcześniej czasu migawki.

Pozując do fotografii PW-6 zbliżył się do Wilgi na umówioną odległość, wycelowałem światłomie­rzem w jego biały ogon, dokonałem pomiaru i od­czytałem wynik: 320!?

- 320, ale czego? - Musiałem wyjąć z kieszeni oku­lary, aby zobaczyć, co też pokazuje mi światłomierz.

Spotmeter F ma 2 suwaki, 2 przyciski okrągłe, 9 klawiszy do rozlicznych ustawień i pomiarów. Gdy wsunąłem go głęboko za pazuchę, wszystko powci-skało się, jak samo chciało i zmieniły się wcześniej­sze ustawienia. Zmieniła się także nastawiona czu­łość filmu: z ISO 100 na 320, co mi też światłomierz pokazał na wyświetlaczu, zamiast czasu migawki i przysłony.

Za każdym razem, gdy musiałem dokonać pomia­rów, trzeba było na nowo ustawiać światłomierz. Nawet wymiana filmu z taśmą papierową - czynność ani szybka, ani wygodna w samolocie lecącym bez drzwi była łatwiejsza, niż moje boje z krnąbrnym światłomierzem.

Krotko mówiąc, do takiej roboty Pentax Digital Spotmeter jest znacznie lepszy. Nie ma przycisków i nic w nim się samo nie przestawia. Nie zgniecie się szybka chroniąca ciekłokrystaliczny wyświetlacz, bo nie ma ani wyświetlacza, ani szybki. Ma natomiast coś wyjątkowo atrakcyjnego: metodę pomiarowi usta­lania warunków* ekspozycji, która pozwala łatwo zin­terpretować wyniki, metodę IRE.

Metoda IRE - skrót od Institute of Radio Engi-neers - została opracowana na potrzeby komunika­cji radiowej, a potem została adoptowana przez technikę kinematograficzna oraz telewizję. Na koniec trafiła do fotografii.

Przyrząd do pomiarów metodą IRE posiada dzie-sięciopunktową. logarytmiczną skalę z indeksami od 1 do 10.

Indeks 1 (10% IRE) odpowiada takiej „prawie ciszy", w której jednak można już - lub jeszcze, w zależności od której strony do tego się podchodzi — rozróżnić najsłabsze dźwięki.

Indeks 10 (100% IRE) odpowiada, mówiąc obra­zowo o dźwiękach, takiemu dużemu natężeniu hała­su, w którym można jesz­cze rozróżnić, z czego się ten „czad" składa.

Oczywiste, że radio­słuchacz powinien otrzy­mywać dźwięki, które mieszczą się pomiędzy tymi dwoma skrajnościa­mi. Ponieważ hałas i cisza są funkcjami poziomu energii, to wartość sygnału ra­diowego powinna oscylować w granicach od 1 do 10 w skali IRE.

Obrazy telewizyjne, filmowe oraz fotograficzne rządzą się tymi samymi prawami fizyki: zarówno w najjaśniejszych partiach obrazu, jak i w najciem­niejszych powinny być rozróżnialne szczegóły, zatem powinny one otrzymywać nie więcej energii światła, niż potrzeba do uzyskania szczegółów w najjaśniej­szych partiach obrazu i nie mniej energii światła, niż to konieczne, aby w najciemniejszych miejscach można było także rozróżnić detale.

Zgodnie z metodą IRE, skrajne poziomy natęże­nia światła powinny więc sytuować się pomiędzy in­deksem 1 - poziomem czerni, a indeksem 10 - po­ziomem bieli.

Dla pomiarów natężenia światła logarytmicznej skali IRE przyporządkowana została pięciopunkto-wa, liniowa skala EV, która dla współczesnych fil­mów diapozytywowych wyznacza granice rejestracji szczegółów obrazu w światłach górnych, to jest na poziomie bieli oraz w światłach dolnych, na pozio­mie czerni:

Index

10

<*>

2,3 EV

8

=>

1.7 EV

5

0,7 EV

2

-1,3 EV

1

-2,7 EV

zakres 5 EV = kontrast 1:32

Pomiędzy dwoma skrajnościami: poziomem bie­li oraz poziomem czerni, znajduje sic punkt szcze­gólny, odpowiadający 18% odbicia światła.

Ponieważ - od dawna podawane jest to do wiado­mości - większość obiektów zawiera takie proporcje tonów ciemnych, średnich i jasnych, że łącznie odbi­jają około 18% światła padającego, wartość ta stała się podstawą do ustalania ekspozycji i skalowania światłomierzy fotograficznych. Dotyczy to zarówno światłomierzy, które mierzą światło padające, jak i takich, które mierzą światło odbite. Tc pieiwsze dają dobry wynik przy założeniu, że obiekt odbija 18% padającego nań światła. Te drugie muszą być skiero­wane na wzorzec odbijający 18% padającego świa­tła. Takim wzorcem jest testowa karta Kodaka: Ko­dak Neutral Test Gard, która z jednej strony jest neu­tralnie szara i odbija dokładnie 18% światła, z dru­giej strony biała i odbija 90% padającego światła.

Na skali IRE ten punkt, odpowiadający 18% od­bicia, znajduje się między indeksem 3 a 4.

Poziom bieli oddalony jest od tego punktu

o -r2,3EV.

Poziom czerni oddalony jest od niego o -2,7EV.

Fotografując obiekty, które odpowiadają wcze­śniej przytoczonemu założeniu, można światłomie­rzem punktowym zmierzyć światło odbite od szarej strony testowrej karty Kodaka a uzyskany wynik jed­noznacznie ustali warunki dobrej ekspozycji.

W Polsce, w pogodny i słoneczny letni dzień, z niewielką ilością białych chmur na niebie, pomiar światła odbitego od szarej strony testowej karty Ko­daka, wystawionej na promienie słoneczne, da naj­pewniej wynik 15 EV lub wartość bardzo zbliżona. Dla filmu o czułości ISO 100 oznacza to szereg par „czas ekspozycji - przysłona obiektywu", poczyna­jąc od 1/8000 s i f/2 a na 0,5 s i f/128 kończąc - foto­grafujący może wybrać dowolną, bo każda z tych par da prawidłową ekspozycję.

Jednak nie zawsze fotografowane obiekty odbi­jają 18% padającego światła, na przykład w ośnieżo­ny, zimowy krajobraz odbija znacznie więcej świa­tła, a co ważniejsze, najbardziej interesujące efekty można uzyskać, gdy fotografuje się w nietypowych warunkach, albo pod słońce, wręcz ze słońcem w ka­drze, co powoduje częste trudności z ustaleniem wa­runków ekspozycji. Aby nie fotografować z założe­niem „wyjdzie - dobrze, a jak nie - to nie", trzeba mieć czym mierzyć, umieć wykonać pomiary i po­prawnie zinterpretować wyniki.

Każdy zna taką zasadę: gdy fotografuje się na fil­mie negatywowym, należy dbać o dobre naświetle­nie cieni. Albo postulat bardziej konkretny: fotogra­fując na filmie negatywowym, trzeba naświetlać o 2/3 przysłony obiektywu obficiej, niż wynika to z pomiarów światłomierzem.

Albo, co sformułował i rozsławił swoimi pracami Ansel Adams, należy: „naświetlać na cienie - wywo­ływać na światła".

Tak czy owak, przy fotografowaniu na filmach negatywowych należy zwrócić uwagę na dobre na­świetlenie miejsc najciemniejszych. A jeśli tak, to czy w ogóle warto sugerować się tym 18% odbiciem świa­tła przy ustalaniu ekspo­zycji dla filmu negatywo­wego?

Posługując się me­todą IRE można postąpić inaczej.

Jeśli - fotografując na filmie negatywowym! - dokonamy pomiaru punktowego natężenia światła odbitego od najciem­niejszego fragmentu fotografowanego obiektu, ale nic od czegoś tak czarnego, że bez widocznych szczegó­łów i jeśli pomiar przyporządkujemy indeksowi 1 na skali IRK, wówczas otrzymamy szereg zestawionych ze sobą par ..przysłona obiektywu - czas ekspozycji", z których dowolnie wybrana para gwarantuje, że naj­ciemniejsza część obrazu będzie naświetlona popraw­nie.

Pisząc to, siedzę nocą w pokoju oświetlonym żarówką o mocy 100W i mam przy sobie światłomierz Pentaxa, który podaje wyniki pomiarów natężenia światła w jednostkach EV. Najciemniejszym przed­miotem w najbliższym otoczeniu jest czarny biuro­wy fotelik. Jego czarne siedzenie jest nieco jaśniej­sze od czarnego jak smoła oparcia usytuowanego do światła bokiem. Dokonuję pomiaru najciemniej­szego miejsca. Wynik?

2,3 EV po sekundowym namyśle światłomie­rza. Pomiar światła odbitego od czarnego siedzenia, ale w miejscu gdzie poręcz nie rzuca cienia: 3 EV - po nieco krótszym dumaniu. Nastawiam 23 EV na­przeciw indeksu 1. Dla filmu o czułości ISO 100 od­czytuję wynik. Mam do dyspozycji szereg możliwo­ści, poczynając od przysłony obiektywu t/1,4 i czasu otwarcia migawki równemu 1/15 s. Gdybym wyko­nał fotografię wybierając jedną z par ..przysłona obiektywu - czas ekspozycji", najciemniejsze miej­sca na czarnym fotelu naświetlone byłyby popraw­nie, zakładając oczywiście, że efekt Schwarchilda nie popsuje wszystkiego przy krańcowo długich cza-sach naświetlania. _

A jak odwzorowane zostałyby inne przedmioty? Kilka szybkich pomiarów i są wyniki:

Co z tych wartości wynika?

Kontrast pomiędzy najjaśniejszym a najciemniej­szym miejscem w pokoju mieści się w dopuszczal­nym zakresie 5 EV, co od razu można zobaczyć na skali światłomierza Pentaxa, lub obliczyć:

6 EV - 2,3 EV = 3,7 EV.

Wszystko w porządku, można naświetlać?

Można, tylko po co? To, że kontrast nie jest prze­kroczony nic oznacza wcale, że fotografia będzie uda­na a tym bardziej interesująca. W tym przykładzie chodzi mi o pokazanie tego, że dokonując pomiarów światła odbitego od poszczególnych przedmiotów można wyobrazić sobie jak będą wyglądały na foto­grafii.

szara wykładzina na podłodze

lniana zasłonka na oknie........

ściana koło kaloryfera.............

4,3 EV 5,3 EV 6,0 EV

Co z tych wartości wynika?

Kontrast pomiędzy najjaśniejszym a najciemniej­szym miejscem w pokoju mieści się w dopuszczal­nym zakresie 5 EV, co od razu można zobaczyć na skali światłomierza Pentaxa, lub obliczyć:

6 EV - 2,3 EV = 3,7 EV.

Wszystko w porządku, można naświetlać?

Można, tylko po co? To, że kontrast nie jest prze­kroczony nic oznacza wcale, że fotografia będzie uda­na a tym bardziej interesująca. W tym przykładzie chodzi mi o pokazanie tego, że dokonując pomiarów światła odbitego od poszczególnych przedmiotów można wyobrazić sobie jak będą wyglądały na foto­grafii.

Jasna w dzień zasłona na oknie jest za siabo oświe­tlona oddaloną żarówką. Pomiar odbitego od niej światła to tylko 5,3 EV i patrząc na skalę IRE można od razu stwierdzić, że na fotografii zasłona byłaby tylko nieco jaśniejsza od szarej strony karty Kodaka, a więc trochę za ciemna.

Także biała ściana byłaby na fotografii raczej sza­ra niż biała, a jak zostałaby odtworzona można stwier­dzić dokładniej, posługując się dodatkowo innym wzorcem Kodaka.

Kodak (ěray Scale pokazuje stopnie szarości: od bieli - punkt A , przez 18% szarości - punkt M, do czerni - punkt B. Jest to wzorzec bardzo użytecz­ny, szczególnie w fotografii studyjnej, bo posługując się nim można się zorientować, jaki walor tonalny będą miały poszczególne elementy fotografowanego przedmiotu czy obiektu.

Dysponując światłomierzem punktowym ze skalą IRE oraz wzorcem ze skalą szarości Kodaka, Du Pon-ta lub innej zacnej firmy, można też z dużą dokład­nością dopasować oświetlenie i warunki ekspozycji do naszego wyobrażenia o tym, jak powinna wyglą­dać wykonywana fotografia. W opisywanym wyżej przypadku należałoby przede wszystkim zmienić sposób oświetlenia.

Przedstawiony sposób postępowania - najpierw pomiar światła w najciemniejszym miejscu fotogra­fowanego obiektu - daje dobre rezultaty przy foto­grafowaniu na filmach negatywowych.

Przy fotografowaniu na filmach diapozytywo­wych jest odwrotnie. Broń Boże prześwietlić diapo­zytyw, bo wtedy nadaje się tylko do wyrzucenia. Wśród swoich wielbicieli szwajcarski Sinar forsuje zasadę: gdy fotografuje się na filmie diapozytywo­wym, należy zmniejszyć naświetlanie o 1/3 wartości przysłony obiektywu w stosunku do pomiaru wyko­nanego światłomierzem. Ta dobra rada, gdy fotogra­fuje się na diapozytywach o rozmiarach 10,2x12,7 cm i większych, nie musi być słuszna, gdy rozmiar klat­ki slajdu ma tylko 24x36mm - lak czy siak, należy jednak pilnować, aby najjaśniejsze miejsca fotogra­fowanego obiektu nie zostały na przezroczu prześwie­tlone.

Czy zatem, fotografując na filmach diapozytywo­wych, nie byłoby rozsądniej ustalać warunki ekspo­zycji w oparciu o pomiary światła odbitego od najja­śniejszego miejsca fotografowanego obiektu?

Uważałem, że lak właśnie będzie najlepiej. Posługując się przy pomiarach kartą Kodaka prze­stałem używać strony szarej, z jej 18% odbiciem, a zacząłem mierzyć światło odbite od sirony białej.

Gdy zachęcałem innych do takiego sposobu pomia­rów, słyszałem, że niepotrzebnie komplikuję proste przecież postępowanie, bo skoro strona biała odbija 90% padającego światła, to muszę za każdym razem uwzględnić poprawkę i o 2,3EV mocniej naświetlić film, aby ekspozycja była prawidłowa. Mierząc zaś światło odbite od strony szarej, nie trzeba robić żadnych poprawek. To prawda. Jednak dokonując pomiarów światła odbitego od białej strony karty Kodaka byłem jakoś dziwnie przekonany, że rym spo­sobem lepiej upilnuję naświetlenie najjaśniejszych a więc najważniejszych - przy fotografowaniu na dia­pozytywach - miejsc fotografowanego obiektu. Od­czucie to było oczywiście wyłącznie subiektywne, działanie tylko intuicyjne, ale jak się potem okazało, nie pozbawione racji.

Jak to wygląda w praktyce? Jeśli fotografuję co­kolwiek w letni, słoneczny dzień, z pięknymi, biały­mi cumulusami na niebie, to wystawiam do słońca mój substytut białej strony karty Kodaka tak, aby odbijał najwięcej padającego światła - ale nie błysz­czał! - i dokonuję pomiaru. Substytutem jest białe, zmatowione drobnoziarnistym papierem ściernym, wnętrze okrągłego pudełka po jakimś starym filtrze. Dla światłomierza Pentaxa, który mierzy z dokład­nością 0,3 EV, „pudełko pomiarowe" odbija tyle samo światła, co biała strona karty Kodaka i ma tę zaletę, że nie niszczy się w kieszeni, a jak się przybrudzi, można je umyć. W dodatku, jest małe i poręczne.

Mam wynik, powiedzmy -17,3 EV który usta­wiam na indeksie 10 skali IRE.

A co dalej? To zależy7 od tego, co fotografuję.

Jeżeli na pierwszymi planie znajduje się na przy­kład żaglówka z gładkim, równie białym jak moje białe pudełko kadłubem, albo biały szybowiec o błysz­czącej powierzchni, to ekspozycję: czas migawki i przysłonę nastawiam zgodnie ze wskazaniami świa­tłomierza. Jeżeli fotografuję kogoś w białej sukni, czy w białej koszuli, to, posłuszny zaleceniom Sina-ra, ustawiam aparat tak, aby naświetlić nieco skąpiej, jednak nie bardziej niż o 0,3 EV. Z jednej strony cho­dzi tu o to, aby w wyniku nakładania się rozmaitych niedokładności: ustawienia przysłony, pracy migaw­ki, rzeczywistej czułości filmu, różnic w wywołaniu i w końcu błędów samego światłomierza, nie zgubić przypadkiem delikatnej faktury białej tkaniny, a z drugiej strony - to niedoświetlenie musi być jed­nak minimalne, żeby biała suknia nie zamieniła się z czystej w taką, która była prana w zwykłym proszku.

Przy fotografowaniu pejzażu zimowego postępu­ję tak samo, jednak w lecie inaczej. Zieleń wychodzi na fotografiach zwykle ciemniejsza, niż byśmy chcie­li. Szczególnie liście drzew i drzewa iglaste pochłaniają dużo światia, więc trzeba je naświetlać trochę mocniej. O ile jednak mocniej? To zależy od najja­śniejszych obiektów w fotografowanym krajobrazie - na fotografii nie będzie przecież białego pudelka mojego miernika, ale może być dom z białymi ścia­nami. Jeżeli na przykład najjaśniejszymi obiektami są wypiętrzone wysoko chmury kłębiaste, piękne cumulusy, to mierzę najbardziej oświetlone miejsca tych chmur. W stosunku do białego pudełka, odbija­jącego 90% padającego światła, szczyty chmur są najczęściej o 1 EV ciemniejsze. Z doświadczenia wynika, że można zwiększyć ekspozycję o 0,5 EV bez widocznej szkody dla chmur a z pożytkiem dla drzew na fotografii - otwieram przysłonę obiek­tywu o pół działki.

W tym miejscu wypada zauważyć, że pomiary światła padającego - metoda uwielbiana przez fil­mowców - także wymagają dokonania korekty. W przeciwnym razie dają trochę za ciemne diapozy­tywy lub zbyt skąpo naświetlone negatywy.

Jak to się w żargonie mówi: obrazy pozbawione świa­tła w światłach. Wielu autorów w rozmaitych publi­kacjach to potwierdza: do wyniku pomiaru w plene­rze (ale nie w plenerze zimowym!!!) trzeba trochę dodać ponad to co wynika z pomiaru światłomierzem, najwygodniej otwierając obiektyw o pół przysłony. Takie doświadczenia mają wszyscy. Dlaczego?

Okazało się, że przeciętne odbicie światła nie wynosi wcale procent 18, jak nam podawano do wierzenia, ale sporo mniej, bo tylko procent 13, co podaję za książką „Szkoła Fotografowania Natio­nal Geographic". Aby nie mieszać jednak ludziom w głowach - i nie robić paniki na nowojorskiej gieł­dzie - Kodak nadal drukuje swoje szare karty odbi­jające 18% padającego światła, światłomierze nadal skalowane są wedle tego wzorca i każdy, kto już wie o tych 13%, będzie naświetlał obficiej, a kto nie wie - myśli, że film, którego używa „nie trzyma czuło­ści" i także naświetla obficiej.

Wracam do metody IRE, do pomiarów światła odbitego od białej strony karty Kodaka i do pilnowa­nia najjaśniejszych miejsc fotografowanego obiektu. Dla mojego sposobu ustalania ekspozycji naprawdę nie ma znaczenia, czy przeciętne odbicie światła wy­nosi 18 procent, czy procent 13, czy jest jeszcze inne,

co może okazać się w przyszłości - przy fotografowa­niu na filmie diapozytywowym najważniejsze są prze­cież miejsca najjaśniejsze!

Jeżeli błyszczą - mają błyszczeć i na fotografii. Jeżeli mają delikatną fakturę - muszą mieć ją także na fotografii.

Jeżeli są jasne, czyste - nie mogą być na fotogra­fii szare, brudne.

Jeżeli przezrocze ma być wyświetlane na ekranie, miejsca najciemniejsze oraz trochę za mało naświe­tlone i tak ujawnią szczegóły, ponieważ przezrocza do wyświetlania mogą być dwukrotnie bardziej kon­trastowe od przeznaczonych do druku.

Przezrocza przeznaczone do druku także można poprawić, ponieważ trochę za ciemne partie obrazu można rozjaśnić w procesie skanowania. Jednakże, ani przezrocze do wyświetlania, ani do druku, nie może mieć prześwietlonych miejsc najjaśniejszych, gdyż miejsc zupełnie przezroczystych, pozbawionych jakichkolwiek szczegółów w żaden sposób naprawić nie można.

Polecam szczerze: ręczny światłomierz punkto­wy, metodę IRE i metodę pomiaru „od białego". Polecam także z innych powodów.

Fotografowałem kościół w Świętej Lipce na War­mii. To znane sanktuarium Maryjne ściąga licznych pielgrzymów z Polski, z Niemiec, z Litwy i innych krajów. Jest też najbardziej wysuniętym na północ Europy znakomitym zabytkiem architektury baro­ku, budzi więc także zainteresowanie tysięcy tury­stów.

Świątynia ma boczne oświetlenie. Światło wpada przez wysoko usytuowane okna w południowej nawie: u góry jest bardzo jasno, dół kościoła jest nie­stety dość ciemny.

W czasie fotografowania pogodę miałem wspa­niałą: dzień w dzień słońce, piękny błękit czystego nieba, wspaniałe wypiętrzone chmury i wiatr, (idy słońce wychodziło zza chmur, wnętrze rozjaśnia­ło się gwałtownie, wręcz promieniało, ale gdy chmu­ry przysłaniały słońce, równie szybko ciemniało. Wspaniały spektakl - do oglądania.

Nieustanne zmiany jasności i kontrastu to jed­nak bardzo poważny kłupot dla fotografa. Jak w ta­kich warunkach ustalić ekspozycję, skoro oświetle­nie zmienia się cały czas?

Aparat - na statywie — ustawiłem na chórze. Przy ołtarzu postawiłem kartę Kodaka. Nie jest ona duża. jednak posługując się ręcznym światłomierzem punk­towym o kącie widzenia 1°, mogłem pomierzyć świa­tło odbite tylko od jej białej strony, a nie od karty razem z jej otoczeniem. Dwa pomiary wykonałem szybko jeden po drugim: białej karty Kodaka i białej ściany po przeciwnej stronie okien. Te dwa pomiary określiły kontrast oświetlenia wnętrza. Był zbyt duży. aby bez jakichś działań ratunkowych można było wykonać poprawną fotografię.

Gdy słońce świeciło, w świątyni było najpiękniej, (idy słońce chowało się za chmurą, całe wnętrze ciem­niało i nie było już tak pięknie. Ale kontrast oświe­tlenia zmniejszał się wtedy poważnie. Niestety, na­dal był za duży.

Jednocześnie był inny jeszcze kłopot, (idy słońce świeciło, kontrast między białą kartą Kodaka a naj­ciemniejszym miejscem przy starym ołtarzu był za duży dla filmu diapozytywowego. Nie miałem zamia­ru fotografować wnętrza kościoła razem z białą kartą Kodaka przy ołtarzu, a ponieważ prócz wąskiego pa­ska haftowanego obrusa nie było na ołtarzu niczego jasnego, postanowiłem mocniejszym naświetleniem rozjaśnić miejsca najciemniejsze. A przy okazji, „od­świeżyć" trochę ściany.

Tu proszę o uwagę! W tym przykładzie wystę­pują dwa rodzaje kontrastu: kontrast oświetlenia i kontrast motywu. Kontrastu motywu nie mogłem zmienić a mocniejszym naświetleniem rozjaśniłem co prawda miejsca najciemniejsze jednak kosztem prześwietlenia wąskiego paska tkaniny na ołtarzu. To prześwietlenie nie rzuca się jednak w oczy i nie psuje całej fotografii. O tym w jaki sposób poradzi­łem sobie z nadmiernym kontrastem oświetlenia ca­łego wnętrza, piszę w dalszej części książki.

Nie wystarczy jednak usialić sposób postępowa­nia, trzeba go jeszcze zrealizować. W chwili, kiedy oświetlenie byłoby zarazem najbardziej interesujące i korzystne, należało dokonać ostatecznego pomia­ru, ustawić czas migawki i wykonać fotografię. Nic mogłem jednak zrobić fotografii razem z wi­doczną białą kartą Kodaka przy ołtarzu, a choćbym nie wiem jak się spieszył, zanim zszedłbym z choru, dobiegł do ołtarza i wrócił z powrotem na chor do aparatu - oświetlenie zmieniłoby się kilka razy.

Skoro jednak można dojść do prawidłowego usta­lenia ekspozycji dokonując pomiaru światła odbite­go nie bezpośrednio od obiektu, lecz odbitego od substytutu, jakim jest szara czy biała karta Koda­ku, io przecież można ustalić również poprawną ekspozycję, mierząc światło odbite od substytutu .. .sub­stytutu.

Odczekałem, aż oświetlenie zmieniło się na ta­kie, które mi odpowiadało, w którym postanowiłem wykonać fotografię i zmierzyłem odbicie światła od białej karty Kodaka stojącej przy ołtarzu a zaraz potem od charakterystycznego, łatwego do zapamię­tania, miejsca na ścianie. Wynik tego drugiego po­miaru zapisałem. Aparat nastawiłem według wska­zań światłomierza i spokojnie zszedłem z chóru za­brać kartę Kodaka. Po powrocie, czekałem cierpli­wie aż pomiar światła odbitego od zapamiętanego miejsca będzie taki sam, jak zapisany, co oznaczało­by, że oświetlenie będzie bardzo podobne lub może nawet identyczne, jak poprzednio. Kiedy wszystko się zgadzało, wyzwoliłem wężykiem migawkę i foto­grafia zrobiła się sama. Na dodatek - dobra.

W ten sposób można sobie poradzić w trudnych sytuacjach. W wielu innych sytuacjach tylko ręczny światłomierz punktowy pozwala na dokonanie pre­cyzyjnych pomiarów. Szczególnie, gdy oświetlenie jest bardzo silne, albo bardzo słabe.

Witraże! Fotografowanie witraży' jest trudne. Fo­tografując witraż, nie fotografujemy obiektu oświe­tlonego odbitym od niego światłem, lecz światłem przechodzącym. Witraż świeci! Witraż jest w koście­le źródłem światła! To ma swoje konsekwencje.

Pomiędzy najjaśniejszym fragmentem witraża, a jego otoczeniem, kontrast jest bardzo duży. Naj­większy jest wtedy, gdy słońce prześwieca przez witraż, a najmniejszy - gdy słońce oświetla drugi} stro­nę kościoła. W tej dogodniejszej dla fotografującego sytuacji witraż oświetla światło odbite od białych chmur, jeżeli dzień jest słoneczny z wędrującymi po niebie cumulusami, albo światłem niebieskiego nieba, którego barwa, niestety, poważnie zmienia ko­lory-witraża. Konieczna jest wtedv ingerencja filtrem korekcyjnym.

Zdarzają się sytuacje, w których można „upako­wać" witraż i fragment wnętrza świątyni na jednej fotografii tak, że najjaśniejsze miejsca witraża nie są prześwietlone, a ściany kościoła nie tak ciem­ne, aby nie można było ich zaakceptować. Nic zdarza się to jednak często. Toteż pokazywanie witraży na fotografii polega najezęściej na chirurgicznym wycięciu witraża z otoczenia, co radykalnie uprasz­cza sprawę.

A to, że witraż jest źródłem światła? To tylko skra­ca czas naświetlania.

Fotografując na filmie diapozytywowym - witra­że tylko na diapozytywach! - mierzę najpierw najjaśniejszy fragment witraża i... - no, właśnie. Nie moż­na wyniku pomiaru w jednostkach EV przyporząd­kować automatycznie do indeksu 10 na skali IRE, bo ten fragment, choć ma być przedstawiony jako naj­jaśniejszy, musi jednak zachować dokładnie swoją barwę, a zatem mieć także właściwą „gęstość". Po­sługując się wzornikiem stopni szarości łatwiej usta­lić, któremu indeksowi na skali IRE przyporządko­wać wynik tego pierwszego, najważniejszego pomia­ru. Jeżeli najjaśniejszym fragmentem witraża jest pozbawione koloru, zupełnie czyste szkło, wtedy można przyporządkować wynik pomiaru indeksowi 10. Jeżeli jednak szkło ma widoczną strukturę, albo leciuteńkie zabarwienie, to jednak trzeba przyporząd­kować wynik pomiaru do indeksu 9 na skali IRE. Na diapozytywie wyjdzie szyba taka jak trzeba, zo­baczymy także, co wyprawiały na niej niesforne musz­ki i jaki porządek zrobił z nimi pająk.

Trzeba oczywiście sprawdzić także kontrast a więc dokonać również pomiaru światła w najciemniejszym miejscu na witrażu. Nie pokręcając pierścieniem na-stawczym światłomierza, należy zobaczyć, przy któ­rym indeksie skali IRE sytuuje się wynik tego po­miaru. Jeśli blisko indeksu 1, to pomierzony frag­ment witraża będzie na fotografii bardzo ciemny, warto więc może poświęcić pająka i muszki, rozświe­tlić trochę najjaśniejszy' fragment witraża, przesta­wiając wynik pierwszego pomiaru z indeksu 9 na 10. Ostatecznie wyniki pomiaru światła trzeba przenieść na ustawienia przysłony i migawki aparatu.

Istnieje jeszcze możliwość fotografowania witra­ży nie wewnątrz kościoła, lecz z zewnątrz, wieczo­rem, gdy w kościele palą się światła. Są takie chwile, dosłownie chwile, kiedy widok takich witraży jest zachwycający a co najważniejsze dla fotografujących - możliwy do sfotografowania. Są to chwile o zmierz­chu, gdy następuje zrównoważenie natężenia świa­tła zewnętrznego z natężeniem światła sztucznego w pomieszczeniach. Aby w takich warunkach wyko­nać totografie, należy znacznie wcześniej ustawie aparat na statywie, wypoziomować go, wybrać odpo­wiednią przysłonę obiektywu i cierpliwie czekać, dokonując ręcznym światłomierzem punktowym pomiarów światła zewnętrznego i światła witraży, a w miarę jak wyniki pomiarów zbliżają się do sie­bie, mierzyć coraz częściej. Oczywiście, mam na myśli pomiary najjaśniejszej części witraża, jasności nieba i światła odbitego od ściany kościoła.

Witraż zaczyna świecić, demonstruje swoje pięk­no razem z gęstniejącym zmierzchem. To jest spek­takl, którego apogeum trwa naprawdę krotko! Nie należy wpadać w sam tylko zachwyt, należy się spie­szyć, należy fotografować!

Nie jestem zwolennikiem naświetlania wielu kla­tek tego samego obiektu raz tak, raz trochę inaczej, aby utrafić w dobrą ekspozycję, bo uważam, że wła­ściwym sposobem postępowania są dokładne pomiary tego, co daje się pomierzyć i umiejętna interpretacja pomiarów. Jeśli zachodzi konieczność a możliwości techniczne i finansowe na to pozwalają, lepiej wyko­nać dla kontroli fotografie natychmiastowe na fil­mach Polaroida. Zasady miewają jednak wyjątki...

Przy fotografowaniu witraży o zmierzchu -ale nie tylko witraży, bo i pejzaży także - sytuacja jest właśnie wyjątkowa, a wyjątkowa jest dlatego, że mało przewidywalna. Trwa oto spektakl, swoisty teatr, gra świateł a fotografujący naprawdę nie może wiedzieć, czy będzie jeszcze ciekawiej, czy zaraz na­stąpi szybki regres. Doświadczyłem tego wielokrot­nie, a pierwszy raz gdy fotografowałem kościół pod wezwaniem Świętego Ducha we Wrocławiu, do albumu „Nowe kościoły w? Polsce".

Wykonałem w pogodny dzień fotografie, jakie chciałem i zadowolony snułem różne ciekawe pomysły - na koszt wydawcy albumu oczywiście. Taki pomysł na przykład, aby wykonać jeszcze jedną fo­tografię, dokładnie z tego samego miejsca - ale wie­czorem. Fotografię wykonaną w dzień - myślałem - można wydrukować na etui, a fotografię wykonaną wieczorem, wydrukować na obwolucie albumu. Gdy ktoś będzie wyciągał album z etui - wyobraża­łem sobie - wtedy zobaczy...

Udało mi się przekonać do tego pomysłu księdza proboszcza i przed zmierzchem zaświecono światło w świątyni. Wyczekiwanie trwało długo, lecz koniec końców zrobiłem, co zaplanowałem. A skoro tak do­brze mi się wszystko udało, postanowiłem zrobić jesz­cze jedno ujęcie: witraż na cale dwie strony albumu, na rozkładówkę. Dlaczego nic?

Ustawiłem statyw z aparatem w nowym miejscu, zmieniłem obiektyw, skadrowalem, pomierzyłem światło witraża, ustaliłem czas naświetlania i zoba­czyłem ku swej radości, że teraz wszystko wygląda jeszcze inaczej, niż chwilę wcześniej. Zrobiłem foto­grafię. Niedługo potem następną. Potem kolejną...

W zapadającym zmroku, siedem smukłych okien witraża osadzonych na wklęsłej ścianie malowało na jasnym tynku wzory o coraz bardziej intensyw­nych kolorach. Wydawało mi się, że tu będzie już koniec - a to był tylko koniec filmu.

Włożyłem następną rolkę i gdy spojrzałem znad aparatu na witraż...

O Boże! Witraż promieniał, był wspaniały.

Teraz dopiero..., dopiero teraz moment do foto­grafowania był najlepszy. To jest właśnie ta fotogra­fia, którą zamieszczam.

Na zakończenie jeszcze jedna sprawa. Przy po­sługiwaniu się światłomierzem punktowym i metodą IRE użyteczne mogą być także informacje o procen­towym odbiciu światła przez przedmioty o rozma­itych barwach. Podane poniżej zestawienie przypo­rządkowuje te wielkości do indeksów skali IRE.

kolor

procentowe odbicie światła

skala IRE

Żółty

65 - 75 %

7-8

Pomarańczowy

35 + 45 %

6-7

Jasnozielony

około 26 %

5-6

Jasnoczerwony

około 21 %

5+

Jasnoniebieski

około 21 %

5+

Zielony

18 %

EV standard

Czerwony

15 %

5-

Niebieski

' 15%

5-

Indygo

6-12 %

2-3

Purpura

6-12 %

2-3

Znając te wartości, możemy orientować się, czy barwy różnych przedmiotów zostaną dobrze od­tworzone na zdjęciu. Jeżeli fotografując martwą na­turę z owocami, stwierdzimy na przykład, że przy ustalonym oświetleniu i przyjętej już ekspo­zycji pomiar kontrolny światła odbitego od czerwo­nego jabłka odpowiada indeksowi 7 na skali IRE, to przed wykonaniem zdjęcia będziemy wiedzieli, że jabłko na fotografii na pewno nie będzie soczyście czerwone - jest zbyt mocno oświetlone.

Informacje z tej tabeli można wykorzystać jesz­cze inaczej. Łatwo zauważyć, że zieleń, czerwień i kolor niebieski odbijają zbliżone procentowo ilości światła. Fotografując na przykład w parku, z cieka­wości warto skierować światłomierz punktowy

Znając te wartości, możemy orientować się, czy barwy różnych przedmiotów zostaną dobrze od­tworzone na zdjęciu. Jeżeli fotografując martwą na­turę z owocami, stwierdzimy na przykład, że przy ustalonym oświetleniu i przyjętej już ekspo­zycji pomiar kontrolny światła odbitego od czerwo­nego jabłka odpowiada indeksowi 7 na skali IRE, to przed wykonaniem zdjęcia będziemy wiedzieli, że jabłko na fotografii na pewno nic będzie soczyście czerwone - jest zbyt mocno oświetlone.

Informacje z tej tabeli można wykorzystać jesz­cze inaczej. Łatwo zauważyć, że zieleń, czerwień i kolor niebieski odbijają zbliżone procentowo ilości światła. Fotografując na przykład w parku, z cieka­wości warto skierować światłomierz punktowy lub aparat fotograficzny na zielony trawnik i prze­konać się, jaki będzie rezultat pomiaru światła. Bę­dzie zbliżony lub nawet taki sam, jakbyśmy dokona­li pomiaru światła odbitego od szarej kartki Kodaka. Warto to zapamiętać, bo w jakichś okolicznościach może się przydać.

Czas na podsumowanie.

Ręczny światłomierz punktowy ma następują­ce zalety:

1. Niewielki kąt widzenia (1°), pozwala na precy­zyjne pomiary światła odbitego od niewielkich nawet powierzchni;

2. Duży, użyteczny zakres pomiarowy poczynając od 1 EV. Jest to szczególnie ważne przy pomia­rach w słabym oświetleniu;

3. Pozwala na dokonywanie pomiarów w niedostęp­nych dla fotografującego miejscach; także na do­konywanie pomiarów obiektów znajdujących się w innym oświetleniu niż to, w którym znaj­duje się fotografujący;

4. Pozwala na szybkie i precyzyjne ustalenie kon­trastu fotografowanego obiektu;

5. Pozwala na dokonywanie pośrednich pomiarów z zastosowaniem substytutów: Kodak Neutral Test Card lub innych obiektów;

6. Przy pomocy wzorca stopni szarości Kodak Gray Scalę pozwala ustalić dokładnie, jaki walor na fotografii będą miały poszczególne elementy fotografowanego obiektu;

Metoda IRE:

1. Pozwala na precyzyjne ustalenie warunków eks­pozycji dla najjaśniejszych fragmentów fotogra­fowanego obiektu. Ma to wielkie znaczenie przy fotografowaniu na filmach diapozytywowych;

2. Pozwala na precyzyjne ustalenie warunków eks­pozycji dla najciemniejszych fragmentów fotogra­fowanego obiektu. Jest to ważne przy fotografo­waniu na filmach negatywowych;

3. Pozwala na łatwą interpretację wyników pomia­rów i wyobrażenie, jaki walor będą miały na fo­tografii poszczególne fragmenty fotografowane­go obiektu;

4. Pozwala na dokonanie odpowiednich korekt eks­pozycji zgodnie z zamierzeniami fotografujące­go, w granicach na jakie pozwalają nowoczesne filmy fotograficzne.

Metoda IRE z pomiarem substytucyjnym, z użyciem białej strony karty Kodaka:

1. Pozwala na filmach diapozytywowych dokładnie kontrolować najtrudniejsze do prawidłowego

odtworzenia na fotografii obszary najwyższych świateł i bieli;

2. Przy zastosowaniu substytutu białej karty Koda­ka, odbijającej 90% padającego światła, w 4 razy słabszym oświetleniu daje możliwość dokonania

pomiaru, co czasem umożliwia w ogóle jego wy­konanie.

  1. Mostek

  2. Fotografia wykonana została w Kazimierzu nad Wisłą, w końcu listopada, w pogodę brzydką, pochmurną. Przez ten mały mostek na drodze z miasta na cmentarz, prze­szedłem pół godziny wcześniej wykonać fotografie do książki Marii Kuncewiczowej ..Listy do Jerzego". W drodze powrotnej - już o zmroku, gdy wiatr uspokoił sie całko­wicie i nastała sugestywna cisza - postanowiłem mostek sfotografować. Ponieważ przy całkowicie przymkniętej przysłonie obiektyw szerokokątny o ogniskowej 45 mm daje ostrość od 1 metra do nieskończoności, jedynie ustawienie kadru zajęło trochę czasu. Pomiar światła dokonałem światłomierzem punktowym metodą IRE. Zmie­rzyłem odbicie światła od ciemnego pnia drzewa i uznałem, że powinna być widocz­na faktura kory. Zmierzoną wartość EV2 ustawiłem na indeks 1 skali IRE - dało to czas naświetlania ponad 4 a przy przysłonie obiektywu f/22. Jodną klatkę na­świetliłem przez S s, drugą przez 12 s.

  3. Aparat Pentax 6x7 z pryzmatem TTL Obiektyw SMC Pentax 6x7 45 mm f/4.0. Bez filtrów. Film negatywowy Kodak Tri-X Pan o czułości ISO 400. Do powiększenia * brana została klatka naświetlana 8 s. Film wywołany w ORWO R.09. ruzueńczonym w stosunku 1:200, to jest 3,5 ml R.09 na 700 ml wody. Temperatura wywoływacza 20SC. czas wywoływania 75 min. Korehs obracany przez całą pierwszą minutę wy­woływania, a następnie co 3 minuty przez 5 sekund - metoda dobra, ale tylko dla cierpliwych. Fotogratia do druku skanowana bezpośrednio z negatywu.

  1. Sople nad potokiem

  2. Fotografując górski potok w identycznym oświetleniu, ustawieniu przysłony obiekty­wu i migawki, otrzymuje się za każdym razem inną fotografię, ponieważ burzliwy przepływ wody między kamieniami tworzy coraz to inny jej obraz. Warto zrobić kilka klatek, żoby wybrać najbardziej interesującą. Po wykonaniu Domiaru punktowego światła odbitego od pieniącej się wody należy wprowadzić poprawkę minus 2/3 EV.

  3. Aparat Pentax ME Super. Obiektyw SMC Pentax-M 50 mm f/1.4. Statyw. Ekspozy­cja automatyczna z preselekcją przysłony f/22, migawka około 1/8 s.

  4. Jeden błysk i 1 minuta

  5. To małe zdjęcie przedstawia sprytne urządzenie do automatycznej, jednoczesnej rejestracji kilkudziesięciu zgłoszeń telefonicznych i rozmów radiowych: do straży pożarnej, pogotowia, policji i innych służb. Aby na fotografii przedstawić wyświetlacz ciekłokrystaliczny z widocznym zapisem, trzeba było zastosować dwie różne ekspo­zycje: jedną - światłem fleszy, do sfotografowania całego urządzenia, drugą - świa­tłem ciągłym pochodzącym od samego wyświetlacza. Ustalenie warunków pierw­szej ekspozycji nie przedstawiało trudności. Posłużyłem się sondą, umożliwiającą pomiar punktowy w płaszczyźnie matówki. Przy przysłonie obiektywu właściwej dla uzyskania odpowiedniej głębi ostrości, pomierzyłem światło błyskowe odbite od sza­rej karty Kodaka, ustawionej pionowo przed przednią ścianą aparatury i ustawiłem odpowiednią moc fleszy. Tą samą sondą nie mogłem jednak ustalić czasu ekspozy­cji dla wyświetlacza, ponieważ jej prostokątna fotokomórka była większa od obsza­ru, którego jasność miała zostać pomierzona. Ręczny światłomierz punktowy Minol­ta Spotmeter F. o kącie pomiarowym 10 umożliwił dokonanie precyzyjnego pomiaru niewielkiej powierzchni wyświetlacza - wykonane to zostało przy zgaszonym oświe­tleniu w pracowni. Pozostał problem interpretacji pomiaru. Gdyby przyjąć taki czas naświetlania, jaki pokazał świaUomierz. ciekłokrystaliczny wyświetlacz byłby na fo­tografii równie ciemny, jak szara kartka Kodaka. Postanowiłem naświetlić dwukrot­nie mocniej. Zmieniłem także przysłonę obiektywu z f/45 na f/22, aby to naświetla­nie nie trwało za długo.

  6. Kamera wielkoformatowa 4x5" Sinar X z kasetą 6x9 cm. Obiektyw 75u Sinaron-SE f/210 mm f/5.6. Oświetlenie: od góry flesz Elinchrom 1500S z reflektorem rozpra­szającym 100x100 cm, z lewej Elinchrom 750S z reflektorem 70x70 cm i ekran z płyty styropianu wypełniający cień ustawiony blisko urządzenia, z jego prawej stro­ny. Film diapozytywowy Agfachrome RSX II100. Ekspozycja: f/45 - dla światła bły­skowego i 60 s przy drugim naświetlaniu, przysłona f/22.

  1. Zimowy pejzaż z wiatrakiem

  2. Najpiękniejsze fotografie zimowe można wykonać po obfitych opadach puszystego śniegu w piękną słoneczną pogodę. Zachęcając do takich fotografii, wielu autorów podręczników jednocześnie zniechęca do fotografowania zimowych pejzaży w pogo­dę pochmurną, bo brak interesującego światłocienia... bo wszystko staje się pła­skie... smutne i nieciekawe. Jak jednak fotografować po obfitych opadach śniegu w słoneczny dzień, skoro nie ma takich okazji? Gdy się nie ma, co się lubi... Wykona­łem kilka fotografii tych wiatraków, każdą w dwóch wersjach: z filtrem 81A i bez filtra. Te z filtrem byty zabarwione na różowo i wszystkie wylądowały w koszu.

  3. Aparat Pentax 67 z celownikiem pionowym. Obiektyw SMC Pentax 6x7 45 mm f/4,0. Zdjęcie wykonane bez filtru korekcyjnego. Statyw. Pomiar światła punktowy metodą IRE od substytutu białej strony szarej karty Kodaka z korekcją -1/3 EV. Film diapozytywowy Kodak Ektachrome 100. Ekspozycja: f/22,1/8 s.

  1. Tulipany na czarnym tle

  2. Współczesne filmy diapozytywowe przenoszą Kontrast równy 5 EV. Od 18% odbicia światła od szarej strony karty Kodaka, olei z delikatnymi, rozpoznawalnymi jeszcze, szczegółami oddalona jest o 2.3 EV; czerń zaś w przeciwna stronę o 2.6 EV. Aby

  3. no dlopozytywic u-fyckać Ko czyslo biitłe. musi być onn rinrlnlknwn n 1 FV jiwr.ra

  4. bardziej jasno oświetlone, to znaczy, że od 18% szarości powinno być oddalone

  5. 0 3.3 EV - jednak nie więcej, ponieważ kontury fotografowanego przedmiotu za­czną tracić ostrość. Podobnie jest z czernią. Jeżeli na diapozytywie czerń ma być kompletnie czarna, musi być o dodatkowe 1EV mniej naświetlona, a więc oddalona od 18% szarości o minus 3.6 EV. Z tego wniosek, ze przy fotografowaniu na całkowi­cie białym lub całkowicie czarnym ile. pomiary integralne nie mają sensu

  6. 1 trzeba koniecznie zastosować pomiar punktowi': najpierw dla ustalenia oświetle­nia tła. Dla ustalenia warunków ekspozycji można pomierzyć światło odbite od sza rej karty Kodaka, ustawionej przed fotografowanym obiektem, lub dokonać pomia­ru światła padającego światłomierzem usytuowanym tuz przed nim. Jednak me za­wsze jesl to możliwe. Nie jest możliwe na pr/yklad wledy, gdy - jak na fotografii -przezroczysty w jakimś stopniu obiekt jesl oświetlony od przodu a podświetlany od tylu. Wówczas trzeba dokonać pomiaru punktowego oraz interpretacji wyników i uwzględnić stopień odbicia światła właściwy dla barw fotografowanego obiektu -patrz opisana w rozdziale metoda IRE.

  7. Kamera wielkolormatowa 4*5" Slnar X i kasetą 6x9 cm. Obiektyw Rodenstock 70° Apo-Macro-Sironar 180 mm f/5.6. Oświetlenie: flesz Elmchrom 1500S z reflekto­rem rozpraszającym 100x100 cm oraz flesz Elinchrom 750S świecący od tyłu. Film diapozytywowy Fujichrome RDP II Provia 100. Pomiar światła: punktowy, sondą w płaszczyźnie matowki. Ekspozycja: f/16.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
A Mroczek O Fotografowaniu
Mroczek Ksiazka o fotografowaniu cz 2
Mroczek Ksiazka o fotografowaniu cz 1
Mroczek Ksiazka o fotografowaniu cz 2
Mroczek Ksiazka o fotografowaniu cz 1
Fotografia 4
Fotogrametria i teledetekcja
wykl fotogram[1]
Fotogrametria i SIP cwiczenia 3
OSNOWA FOTOGRAMETRYCZNA
Fotografia Bibliografia
fotografia piktorialna
Fotografia na całej stronie
Fotografie
fotograf 313[05] o1 04 n
Prawo autorskie a sztuka fotografii w filmie
Fotogrametria ćwiczenia nr 6, AR Poznań - Leśnictwo, Fotogrametria
Bazy danych 2 koło, AR Poznań - Leśnictwo, Fotogrametria

więcej podobnych podstron