„[…] to kultura i tożsamość kulturowa będąca w szerokim pojęciu tożsamością cywilizacji, kształtują wzorce spójności, dezintegracji i konfliktu na świecie, jaki nastał po zimnej wojnie […]”
Samuel P. Huntington,
”Zderzenie cywilizacji”
Czy tak jest w istocie?
„Zderzenie cywilizacji” będące rozwinięciem opublikowanego w 1993 r. przez „Foreign Affairs” artykułu napisanego przez amerykańskiego politologa Samuela Huntingtona stanowi jedną z najbardziej poczytnych, a na pewno wywołujących najżarliwsze dyskusje książek ostatniej dekady XX wieku. W dalszej części mojej pracy postaram się rozważyć na ile tezy postawione przez Huntingtona w pierwszej i drugiej części jego książki wydają mi się trafne, zważywszy, że od wydania „Zderzenia cywilizacji” upłynęło już ponad 10 lat.
Samuel Huntington w swojej książce odnosi się bezpośrednio do tezy o końcu historii i triumfie ustroju demokratycznego, którą przedstawił Francis Fukuyama. Według Huntingtona tezy postawione przez autora książki „Koniec historii” są błędne. Fukuyama obwieszcza w niej upadek komunizmu jako realnej alternatywy ustrojowej i jednocześnie początek nowej ery hegemonii demokracji liberalnej jako najlepszego z możliwych systemów polityczno - ekonomicznych. Huntington również podejmuje wątek rzekomego zakończenia walk na tle ideologicznym, z tym, że jego optymizm co do przyszłości ludzkości jest znacznie mniejszy, a w zasadzie przeradza się w wyraźny pesymizm. Wyraża się to w przekonaniu, że konflikty nie tylko nie ustaną, lecz nawet wzbiorą na sile. Z tą jednak różnicą, że ich przedmiotem nie będą już ideologie lecz sama kultura. Dla autora koniec zimnej wojny był początkiem wielobiegunowego podziału polityki międzynarodowej. Układ zdominowany przez główne mocarstwa - USA i ZSRR ustąpił miejsca nowemu, opartemu na cywilizacjach układowi sił na świecie. Zakończył się też podział na świat bogatych demokratycznych państw zachodnich, świat zdominowanego przez ZSRR oraz tzw. Trzeci Świat, złożony z państw słabych pod względem ekonomiczno - politycznym.
Pojęcie „cywilizacja” u Huntingtona różni się chociażby od „cywilizacji” Alvina Tofflera, który określał tym mianem relację człowieka z przyrodą. Huntingtonowskie cywilizacje to grupy, o których możemy mówić w kategoriach „my”, to największe grupy, z którymi pod względem kulturowym się identyfikujemy. Jest to dla każdego niezwykle ważne, bo - jak wiadomo, świadomość kim nie jesteśmy pozwala na określenie samego siebie.
Według Huntingtona przyszłe konflikty będą się toczyć wzdłuż linii podziałów kulturowych. Najważniejszą rolę w kształtowaniu się tych obszarów odegrały religie. Zwraca uwagę pogląd, że nasza epoka charakteryzuje się nie sekularyzacją, ale przeciwnie - wzrostem religijności. Owe odrodzenie religii zaostrza wielkie różnice w poszczególnych kręgach kulturowych, a najniebezpieczniejsze konflikty będą się toczyć na granicach między cywilizacjami. Konflikty biedni - bogaci, które też zdają się być realne, raczej nie będą wybuchać z prostego powodu - ubogie kraje zazwyczaj nie są politycznie zjednoczone, przez co brak im siły ekonomicznej i militarnej. Nie oznacza to jednak, że nie będą się toczyć brutalne walki wewnątrz tych biednych państw. Już teraz słyszymy o konfliktach o wodę, rasowych czy politycznych. W ostatnich dniach w mediach mówiono o krwawych walkach w Kenii czy zabiciu Benazir Bhutto w Pakistanie. ETA podkłada bomby w Hiszpanii, a Tamilowie zamieszkujący Sri Lankę walczą o odseparowanie się od większości syngaleskiej. Kolejnym przykładem może być także wewnętrzny konflikt w Palestynie (podział władzy między Hamas, rządzący w Strefie Gazy oraz rząd Salama Fajjada kontrolujący Zachodni Brzeg). Można dostrzec ogromny wpływ lokalnych konfliktów na życie ludzi, jeśli dodatkowo nakładają się na to niegasnące konflikty między dwiema religiami (judaizm - islam, podsycane przez pomoc państw trzecich - mam na myśli chociażby pomoc militarną USA dla Izraela). Niezwykle trafna zarówno dziś, jak i w przyszłości wydaje się być teza, że konflikty etniczne i plemienne w obrębie cywilizacji są eskalowane przez to, że kraje „pokrewne” pomagają i będą pomagały niektórym stronom.
Religie wg Huntingtona coraz bardziej przenikają sprawy międzynarodowe. Modernizacja społeczna i ekonomiczna przyjęła globalną skalę, a jednocześnie prawie na całym świecie narasta fundamentalizm, następuje ekspansja niektórych religii i zdobywanie przez nie wyznawców tam, gdzie ich wcześniej nie miały. W czasach przyśpieszonych przemian społecznych, nadal licznych migracji ze wsi do miast oraz powstałej często w wyniku tego alienacji rozpadają się ustalone dotąd tożsamości. Ludzie poszukują czegoś, co na nowo pozwoli im określić swoje własne „ja”. Religia udziela odpowiedzi, wprowadza różnicę między „swoimi”, a „obcymi”, pomaga nam zbudować na nowo tożsamość, jest odpowiedzią na relatywizm moralny, ludzki egoizm, potwierdza takie wartości jak solidaryzm, porządek, wzajemna pomoc. Huntington słusznie zauważa także odrodzenie religii w byłych państwach Bloku Wschodniego. Widać to chociażby w Rosji. Ponadto, jeśli przyjrzymy się środowiskom islamskim podążającym w stronę Odrodzenia Islamu lub Stanom Zjednoczonym po ataku z 11 września to wspomniana wyżej teza jest jak najbardziej jest prawdziwa. Ciężko jednakże odnieść ją jak na razie do Europy Zachodniej, ponieważ - jak wskazują statystyki, coraz mniej osób uczęszcza do kościoła, który dodatkowo boryka się z takimi problemami jak molestowanie seksualne w środowisku księży czy malejąca ilość powołań.
Współczesny świat podzielić można na osiem ścierających się i w wielu wypadkach rywalizujących ze sobą cywilizacji, których kryterium różnicującym jest przede wszystkim właśnie religia. Mamy więc cywilizacje: zachodnią, chińską, islamską, prawosławną, latynoamerykańską, japońską, afrykańską oraz hinduistyczną. Autor wyjaśnia też niezasadność dzielenia współczesnego świata na Wschód i Zachód, bo chociaż Zachód jest znacznie mniej zróżnicowany, to Wschód stanowią różne cywilizacje i kultury. Większość wyróżnionych przez Huntingtona cywilizacji grupuje się wokół jednego, centralnego aktora: dla Zachodu mają to być Stany Zjednoczone, dla świata konfucjańskiego - Chiny, dla prawosławia - Rosja. Indie są tu zaś zarówno państwem, jak i cywilizacją. Jeśli chodzi o Stany Zjednoczone to faktycznie, ich potęga wyraźnie słabnie, chociaż nadal są supermocarstwem. Samuel Huntington to dostrzegł, jednak wydarzenia z 11 września jeszcze spotęgowały efekt ich osłabienia i przyczyniły się do pęknięcia w cywilizacji zachodniej. Wystarczy wspomnieć o negatywnym stosunku niektórych państw europejskich do interwencji w Iraku lub stopniowym wycofywaniu z niego wojsk (np. przez Hiszpanię po ataku terrorystycznym w Madrycie).
Stwierdzenie autora „Zderzenia cywilizacji”, że przetrwanie Zachodu zależy od tego, czy Amerykanie potwierdzą swą niezależną tożsamość uważam za błędne. Zjednoczonej Europie nie zależy na współpracy z USA w takim stopniu jak wcześniej, jednak nie znaczy, że będzie to miało negatywny skutek dla współistnienia razem z Amerykanami w ramach cywilizacji zachodniej. Zauważalne są napięcia wewnątrz cywilizacji zachodu, jej podział na europejsko-kontynentalną (nowoczesność, indywidualizm) oraz amerykańską (nowoczesność, wspólnotowość).
Ronald Inglehart stwierdził bardzo ważną rzecz: USA - jako wciąż (i zgodnie z założeniem) część cywilizacji Zachodu - stanowią swoistą dewiację procesu modernizacji. Choć jest to może paradoksalne spostrzeżenie, to jeśli przeanalizować stosunek do tradycyjnych wartości, okaże się, że Amerykanie są bliżsi Arabom niż Europejczycy: są od nich bardziej tradycjonalistyczni i religijni. Wartości nastawione na bezpieczeństwo i przetrwanie w ponowoczesnych kulturach przestają odgrywać istotną rolę, następuje sekularyzacja, a jedną z wyższych wartości jest indywidualizm. Jednakże system wartości Amerykanów, jednego najbogatszych społeczeństw świata, pozostaje - jak twierdzi Inglehart - z grubsza porównywany z systemem wartości w Ameryce Łacińskiej. To właśnie różnice w niektórych wartościach pomiędzy Europą, a USA mogą powodować coraz gorszą współpracę. Po ataku na WTC nastąpiło silne zakwestionowanie pozycji USA. Tuż po 11 września cały świat był zjednoczony z Amerykanami. Ich przywództwo moralne było raczej niekwestionowane. Jednak silny autorytet został nadużyty w wyniku wojny w Iraku.
Myślę, że kolejnym przejawem tego, że Zachód wielokrotnie chce narzucić innym kręgom kulturowym swoje instytucje, wartości oraz styl życia jest fakt okupowania Iraku i chęci wprowadzenia tam demokracji za wszelką cenę. Może warto by było zastanowić się co czują ludzie, którzy już od kilku lat żyją w niepewności, zagrożeniu. Każde społeczeństwo samo powinno dojść do wniosków, jaki kształt ustroju chce obrać. Zauważyć też należy, że USA chcą narzucać ład na świecie, nie chcą jednak przyjmować na siebie międzynarodowych zobowiązań, jak np. protokołu z Kioto dotyczącego globalnego ocieplenia.
Istnienie we współczesnych społeczeństwach pewnych dystynktywnych cech kulturowych, które sięgają głęboko w przeszłość ma znaczący wpływ na sytuację polityczną i ekonomiczną obywateli. Cywilizacje w rozumieniu Huntingtona są to trwałe, spójne twory kulturowe, różniące się od siebie tym, jak postrzegane są w nich podstawowe wartości. Jeśli chodzi o losy państw to ciekawym przykładem są Niemcy, które, mimo iż jeszcze niedawno podzielone ideologicznie - zjednoczyły się oraz np. Jugosławia - przykład odwrotny - mimo wspólnej ideologii podzieliła się na mniejsze państwa ze względu na różnice kulturowe.
Myślę, że jeśli chodzi o daleko idące różnice i podziały międzycywilizacyjne, Huntington niesłusznie zakładał negatywne aspekty ewentualnego członkostwa Rumunii oraz Bułgarii w Unii Europejskiej. Warto zauważyć też proeuropejskość zachodniej Ukrainy, również znajdującej się w kręgu cywilizacji prawosławnej. Niezwykle ciekawią mnie losy Turcji. Na gruzach Imperium Osmańskiego Mustafa Kemal stworzył nowe państwo, przyjął polityczną westernizację i zmodernizował kraj (ciekawe jest to, że na początku XX wieku niektórzy Turcy nie mieli nawet nazwisk!). Społeczeństwo zachowało muzułmańską religię, a elita rządząca do tej pory stoi na straży świeckości sfery publicznej. Celem Turków jest akces do UE, której członkowie na razie nie są zbyt przychylni, ale kto może wiedzieć co przyniesie przyszłość? Czy zagroziłoby to tożsamości Europejczyków czy raczej ją wzmocniło? Tezę Huntingtona o kręgach cywilizacyjnych powstających głównie ze względu na religię zdaje się potwierdzać fakt, że mimo bliskiego sąsiedztwa i chęci „przyłączenia się” Turków do Europy, jest to niezwykle trudny dla obydwu stron proces, przy czym wykształceni Turcy są nastawieni na ogół proeuropejsko.
Zdaniem Huntingtona, cywilizacje cały czas się zmieniają, przeżywają swe wzloty i upadki, przy czym mogą zachowywać te same kody kulturowe lub je modyfikować. Całkowicie się z tym zgadzam, a przykłady same się nasuwają; warto wymienić chociażby Japonię bądź wspomnianą już cywilizację Zachodu, która od momentu stworzenia swoich kodów kulturowych opartych m.in. na dorobku starożytnego Rzymu i Grecji, fundamencie chrześcijańskim, pluralizmie, rozdzieleniu władzy świeckiej od duchowej, rządach przedstawicielskich, prawa oraz formule jednostki (odpowiedzialność zarówno za siebie, jak i wspólnotę) przeszła jakościową przemianę i do lat 80/90-tych XX wieku mimo wielu zmian adaptacyjnych zachowała podobny jakościowo kod podstawowy. Wymienione cechy cywilizacji Zachodu, jak również względy geograficzne przyczyniły się do jego dotychczasowej przewagi. Warto wspomnieć też o „wykolejeniach”, jakimi były narodowy socjalizm czy komunizm.
Oś polityki światowej po upadku komunizmu wyznaczają w rozumieniu Huntingtona interakcje między kulturą zachodnią, a innymi. Jak inne cywilizacje reagowały na przewagę i presję Zachodu? Przykładem państwa, które przeszło industrializację oraz westernizację jest wcześniej wspomniana przeze mnie Turcja, Japonia silnie wzbraniała się przed westernizacją, natomiast Chiny poszły drogą reformizmu (modernizacja technologiczna przy jednoczesnej próbie zachowania własnej tożsamości). Bardzo przekonujące jest rozróżnienie między modernizacją a westernizacją: przyjęcie wartości, technologii i zachowań umownie określanych jako „nowoczesne” nie jest wcale równoznaczne z przyjęciem kultury zachodniej. Wręcz przeciwnie, w dzisiejszych czasach zwykle łączy się z postawami antyzachodnimi. O tym, że modernizacja nie musi oznaczać westernizacji może świadczyć chociażby przykład tego, że najzacieklejsi przeciwnicy Zachodu korzystają z Internetu, a Szariat nie mówi nic na temat takich zmian towarzyszących modernizacji jak rozwój środków komunikacji czy technologii. Jak słusznie zauważa Samuel Huntington, cywilizacja Zachodu jest najpotężniejsza, ale staje się coraz słabsza, w miarę jak inne cywilizacje rosną w siłę. W XX wieku stosunki między cywilizacjami przeszły z fazy jednokierunkowego naporu jednego z nich na wzmocnione interakcje.
Do niedawna myślenie Europejczyków było europocentryczne, ze skłonnością rozszerzania naszego europejskiego myślenia, zachodniego dorobku na cały świat, więcej - utożsamiania go z całym światem. Słowo „cywilizacja” stanowiło dla nas synonim cywilizacji zachodniej. Tymczasem był to duży błąd; świat pozaeuropejski miał także swój ogromny dorobek i potężną rzeczywistość duchową, cywilizacyjną. W teorii Huntingtonowskiej cywilizacja zachodnia nie przejęła swojej uprzywilejowanej pozycji przez swoje wartości, ale przez zorganizowaną przemoc. Moim zdaniem autor w tym miejscu ma rację, jednak w zbyt dużej mierze generalizuje ten proces. Nie możemy zapomnieć przecież o ogromnym wpływie etyki protestanckiej, która miała wielkie znaczenie dla bogacenia się społeczeństw Zachodniej Europy, a przez to zwiększania jej wpływów.
Pomimo powszechnych haseł o „macdonaldyzacji” i amerykanizacji, społeczeństwa niezachodnie na nowo odkrywają swą tożsamość i stają się coraz silniejsze. Wskazywałyby na to choćby dane przytaczane przez autora; np. liczba ludzi mówiących pięcioma głównymi językami zachodnimi zmalała proporcjonalnie z 24,1% w 1958 r. do 20,8% w 1992 r., a odsetek muzułmanów na świecie już w trzeciej dekadzie XXI wieku przewyższy odsetek chrześcijan. Ludność Zachodu stanowi coraz mniejszą część ogólnoświatowej populacji.
Azja, niezwykle dynamicznie rozwijająca się i odnosząca ekonomiczne sukcesy coraz silniej pokazuje odrębność swojej kultury od Zachodu. Doszło do tego, że zaobserwować możemy przejawy powstania azjatyckiego uniwersalizmu - sukcesy w sferze gospodarczej np. dla Chińczyków wynikiem moralnej wyższości. Chiny, tak jak wiele innych państw azjatyckich - nadal rosną w siłę - ta teza mimo upływu ponad 10 lat od ukazania się „Zderzenia cywilizacji”, nadal jest aktualna. Następuje też konfrontacja handlowa między USA, a Japonią oraz Zachodem, a Chinami, które zalewają Europę tanimi produktami o niskiej jakości.
Z kolei pewność siebie krajów islamskich spowodowana jest mobilizacją społeczną i dużym przyrostem naturalnym. Wydarzenia lat ostatnich (przede wszystkim atak USA na Irak) pokazują, że autor zbyt wysoko ocenił siły Islamu, a zbyt nisko siły Zachodu. Jednak jego podstawowa teza o zbliżającym się zmierzchu cywilizacji zachodniej została udowodniona. Wynika to z logiki dziejów przedstawionej przez Huntingtona. Cywilizacje powstawały, przeżywały okres wzrostu i rozkwitu, a następnie zmierzchu i upadku. Klęskę ponosi na naszych oczach teoria cywilizacji uniwersalnej i wielokulturowej. Uniwersalizm to ideologia zachodu tłumacząca jej wyższość, dodatkowo Huntington podkreśla związek między kulturą uniwersalną, a władzą, która jest potrzebna do jej wdrażania. Modernizacja świata oparta o zachodnie wartości jest coraz częściej kwestionowana i odrzucana.
Jedną z ostatnich kwestii, nad którą chciałabym się zastanowić jest to, czy możliwe jest zatem powstanie cywilizacji uniwersalnej? Jeśli chodzi o sferę wartości - raczej niemożliwe jest powstanie uniwersalnego języka czy religii. Nie można jednak zapomnieć, że szeroko pojęta globalizacja powoduje przenikanie się wzorców kulturowych. Handel, media, turystyka, elektroniczne środki łączności - to czynniki wpływające na tworzenie się w pewnych sferach wspólnej kultury światowej. Pod względem nowoczesności społeczeństwa stają się bardziej do siebie podobne niż wcześniejsze tradycyjne. Jak jednak wspomina autor, wzajemne interakcje mogą powodować też wzmożoną chęć zachowania odrębności; w zglobalizowanym świecie może następować zaostrzenie świadomości cywilizacyjnej. Pozostając głównymi aktorami stosunków międzynarodowych, państwa tracą suwerenność na rzecz organizacji i koncernów międzynarodowych. Granice państwowe są bardziej przepuszczalne, a rządom trudniej kontrolować przepływ pieniędzy, towarów, technologii czy ludzi. Państwa (szczególnie zachodnie) borykają się z problemami uchodźców, mafii międzynarodowych czy przemytów.
Autor dużo czasu i miejsca poświęca przyczynom zmierzchu cywilizacji Zachodu. To, czy upadnie, zależy od gotowości do zmiany zachodniego społeczeństwa. Po przeczytaniu „Zderzenia cywilizacji” nasuwa się kilka wniosków a propos przyszłości. Jeśli cywilizacja zachodnia chce przetrwać, musi zrezygnować z prób tworzenia cywilizacji globalnej, powrócić do chrześcijańskich korzeni i zacząć rozwiązywać trapiące ją problemy wewnętrzne. Należy poważnie zastanowić się nad takimi problemami jak źle rozumiane hasło tolerancji prowadzące do akceptacji rozwiązań burzących tradycyjny ład moralny (np. przyznanie w niektórych państwach prawa do adopcji dzieci przez pary homoseksualne), upadek tradycyjnego modelu społeczeństwa i rodziny, spadek liczby rodzących się dzieci czy zbyt rozbudowane świadczenia socjalne i pomoc społeczna zniechęcające do pracy i zmniejszające konkurencyjność zachodniej gospodarki.
Zdecydowanie wpływ na tożsamość europejską w przyszłości może mieć fakt zwiększającej się liczby już teraz zamieszkujących ją emigrantów (np. w Niemczech - Turcy, we Francji - liczna czarnoskóra mniejszość czy muzułmanie żądający szanowania ich obyczajowości). Niepokojący jest fakt, że przyrost naturalny wśród emigrantów muzułmańskich jest kilkakrotnie wyższy od tego, jaki notuje się w starzejących się społeczeństwach europejskich. Z czasem więc Europa będzie się stawać coraz mniej „europejska”, a proces ten będzie wzmacniany przyzwalającą postawą samych Europejczyków, wymuszoną perspektywą drastycznego spadku liczby osób w wieku produkcyjnym i krachu systemów emerytalnych. Europa musi znaleźć odpowiednią płaszczyznę, na której obie kultury będą mogły w pokoju funkcjonować.
Niestety, nie jesteśmy w stanie przewidzieć przyszłości oraz jak daleko posunie się islamski fundamentalizm. Przykład islamu jednakże pokazuje, jak problematyczne jest kryterium tożsamości kulturowej opartej głównie na religii. Nie wchodząc w szczegółowe analizy, retorycznie można spytać czy Turcja, Iran, Indonezja rzeczywiście grają w tej samej lidze? Należy zastanowić się nad sensownością mówienia o jednorodnej tożsamości kulturowej w dzisiejszym, zglobalizowanym świecie. W epoce rosnącego tempa wymiany towarów, usług i informacji, ludzi „czyste” formy oryginalnych kultur uległy nieodwracalnej mutacji. Należy pamiętać, że świat islamu jest niezwykle zróżnicowany i ma znacznie więcej do zaoferowania niż można wywnioskować z codziennych przekazów medialnych. System religijny o prawie 1500-latniej historii, obejmujący 1/5 ludności, zamieszkującej przeróżne obszary na ziemi nie może być monolitem.
Kluczowym pytaniem jest więc, czy będzie zderzenie cywilizacji? Główną tezę książki Huntingtona, tj. proroctwa początku nowej ery walk w imię kultury można by zastąpić inną tezą, o znacznie mniej reakcyjnym charakterze. Moim zdaniem w pewnym sensie można powiedzieć, że konflikt, z którym mamy dziś do czynienia, a który może się zaostrzać w przyszłości, nie toczy się między cywilizacjami, ale jest konfliktem cywilizacyjnym w ramach jednej cywilizacji globalnej - cywilizacji tożsamej z globalnym systemem, w którym wszyscy żyjemy. Stawką tego konfliktu jest kształt owej cywilizacji.
Bibliografia:
Samuel P. Huntington - „Zderzenie cywilizacji”
Rozmowa z Immanuelem Wallersteinem - POLITYKA - „Niezbędnik Inteligenta”, nr 12, marzec 2006
Cykl „Cywilizacja”, POLITYKA, nr 11