Rozdział III cz 2


Rozdział 3.2

- Nie mów mi, żebym wyluzowała - powiedziałam, używając powietrznego cudzysłowu. - Nie jestem twoja pieprzona pokojówką! Znowu spędziłam pół dnia, podnosząc twoje cholerne skarpetki. A właśnie, jak to możliwe, że jedna skarpetka znalazła się nawet w koszyku Bailey?

- Nie wiem - wymamrotał, stojąc za mną i oplatając mnie w tali z piwem w ręku, jego szczęka spoczęłam na moim ramieniu.

- Gdzie jest tak właściwie mój szczeniak?

- Jest za domem, zachowuje się jak pies, chociaż raz. Nie próbuj mnie uspakajać, będąc milusi, Edwardzie, to jest naprawdę irytujące.

- Ale Bella, kochanie... - zagruchał mi do ucha, sprawiając, że wzdłuż kręgosłupa przeszły mnie dreszcze. Otaczał mnie jego zapach i wiedziałam, że jeżeli zastanę tu choćby chwilkę dłużej, to on przebije się przez mój „mur obronny”. Wyszarpałam się z jego uścisku i odwróciła się twarzą w jego kierunku. Teraz byłam naprawdę wkurzona. Krzywy uśmiech nie schodził mu z ust, bo wiedział, że już mnie ma, ale nie polecę na ten jego boski uśmiech, nie tym razem.

- Ja nie żartuję, jeśli jeszcze jakaś jedna, cholerna skarpetka nie będzie w koszu na bieliznę, to wepcham ci ją do ust, kiedy będziesz spał. To gówno robi się naprawdę irytujące! - krzyknęłam, a on patrzyła na mnie z szokiem wymalowanym na twarzy. Jeszcze nigdy mu nie groziłam, więc dzisiaj przeszłam samą siebie.

On się spiął i postawił piwo na ladzie, jego uśmiech się nachmurzył. Oczy mu pociemniały i ukazywały teraz połączenie gniewu oraz podekscytowania. Zawsze przygotowywał się w ten sposób na porządną kłótnię, a oboje byliśmy strasznie uparci, na szczęście było to częścią naszego uroczego związku.

- Bella, nie widzę w tym nic poważnego, to tylko cholerne skarpetki... - powiedział, znacznie podnosząc głos. - I nie masz przecież nic lepszego do roboty. W przeciwieństwie do ciebie, niektórzy ludzie muszą pracować.

Jak on śmie używać braku pracy przeciwko mnie, wiedząc, że to doprowadza mnie do ślepej wściekłości. To nie był mój pomysł, żebym siedziała w domu, sam to wymyślił i nienawidzę siebie za to, że tak często mu ulegałam.

- Jeżeli mam rację, Panie Cullen, to pan był tym, który nie pozwolił mi szukać pracy. Ja tu wariuje - zamknięta w tym cholernym domu jak w klatce, a ty nie umiesz włożyć nawet brudnych ubrań do kosza na pranie. Chłopie masz dwadzieścia siedem lat! Dorośnij wreszcie!

- Bella, kochanie, nie o to mi chodziło. Myślałem po prostu, że lubisz być w domu. Ja uwielbiam każdego dnia widzieć cię tu, kiedy wracam z pracy. Moja mama też była gospodynią domową, dopóki nie skończyłem liceum, była w pełni samodzielna i cieszyło ją to.

Wyrzucał z siebie słowną biegunkę i sam kopał sobie głęboki grób.

- Nie waż się, porównywać mnie do swojej matki - syknęłam. - To jej wina, że jesteś taki rozpieszczony i zepsuty, a ja odmawiam bycia twoja pieprzoną pokojówką! - Ścisnęłam pięści na biodrach i ruszyłam w stronę schodów na górę. Wiedziałam, że jeżeli będziemy kontynuować tę sprzeczkę, to powiem coś, czego potem będę żałować. Podczas takich ostrych wymian zdań, mój filtr odmawiał posłuszeństwa i nie mogłam wziąć pełnej odpowiedzialności za to, co będę wykrzykiwać.

Kiedy stanęłam na drugim stopniu, Edward złapał mnie za rękę i przycisnął swoja klatkę piersiową do moich pleców, jego oddech był nierówny, a serce biło gwałtownie, był albo bardzo rozgniewany, albo ogromnie podniecony, w sumie to nie wiem, co bym wolała.

- Przestań - powiedziałam pewnie, chcąc od niego jak najszybciej uciec.

- Nie - wyszeptał mi do ucha, jego głos przybrał ochrypły i wnikliwy ton. Oznaczał to, że był podniecony, nie mogłam uwierzyć, że ta sprzeczka o pranie, aż tak go nakręciła. Poważnie!

Ja w seksownej bieliźnie - on obraca się i zasypia, a kiedy wrzeszczę na niego - on niemal sapie.

Miotał swoim gorącym oddechem po mojej szyi, jedną rękę przesunął na przód, pod moją koszulkę, ściągając tkaninę. Bicie mojego serca przyspieszył dziesięciokrotnie, a gorąco z jego ciał przeniosło się teraz na moje.

- Edward, przestań. - Próbowałam zabrzmieć pewnie, ale cóż, wyszło gorzej niż myślałam.

Znowu zacisnął swój uścisk i szepnął mi do ucha:

- Bella, nie bądź na mnie zła, przepraszam. Postaram się poprawić i wrzucać te głupie skarpetki do kosza. - Jego głos wciąż był gładki i uwodzicielski, nadal atakował moją szyje swoim ciepłym, nierównym oddechem. Ten aksamitny ton doprowadzał moje ciało do stanu „uległej kupy mięsa” i nie lubiłam tego, że zawsze wiedział jak mnie zaskoczyć.

- Zawsze tak mówisz. - Jęknęłam, nagle zdyszana.

- Ok. Bella, co ty na to, żebyśmy poszli na górę i pomożesz mi posprzątać ciuchy do prania?- Wyszło mu to bardziej jak rozkaz, a nie prośba. Jego głos był o kila oktaw niższy i przepełniony pragnieniami.

Westchnęłam i zaczęłam iść na górę, kiedy stanęłam na wyższy stopień złapał mnie za pośladki. Wchodził tuż za mną, kiedy się odwróciłam mogłam dostrzec jak jego „przyjaciel” obozował w namiotowym wzniesieniu, co potwierdzało, że mu się to podoba.

Kiedy weszłam do sypialni, odwróciłam się i skrzyżowałam ręce na piersiach, próbując wyglądać na zdenerwowaną, kiedy wchodził. Zawsze wiedział, jak zburzyć mój mur obronny, wkurzało mnie to, bo zawsze wiedział jak mnie złamać.

Jego oczy były wypełnione pożądaniem, kiedy dumnie i powoli kroczył w moim kierunku, ściągając top i podkoszulek prze głowę, zanim jego ręce chwyciły mnie w talii. Co trzytygodniowe wypady Edwarda na siłownię lub basen, pomagały utrzymać jego smukłe ciało w doskonałej formie. Ciągle gapiłam się na kształt „V”, który uformował się wzdłuż jego kości biodrowych, pod talią luźno dopasowanych, wiązanych sznurkiem spodenkach. Nie mogłam nic poradzić na to, że pragnęłam jego boskiego ciała.

Próbowałam z nim walczyć, bo byłam wkurzona, ale pociągnął mnie ku górze i zaczął całować w szyję. Chwilę potem, rozpinał już moje spodnie. Jego zęby muskały lekko miejsce, gdzie znajdował się puls, a ja całkowicie straciłam determinację do bycia złą i wzdychałam, kiedy jego język plątał się po mojej skórze. Na moje policzki wpełzł rumieniec, mogłam poczuć tę magiczną elektryczność między nami, kiedy kontynuował uciskanie mojego ciała swoim.

Wtedy odciągnął moje ręce od klatki piersiowej. Umieścił je na jego nagich ramionach, po czym ściągnął mi bluzkę odsłaniając nagie piersi, a to dlatego, że nie miałam ochoty zakładać stanika po porannym prysznicu. Wypuścił powietrze ustami i mogłam usłyszeć jego szybki wdech, kiedy wędrował w górę opuszkami palców, ciągle kreśląc łuki na moich piersiach.

Jego reakcje na moje ciało ciągle mnie zaskakiwały, nawet po tych wszystkich latach wzbudzamy w sobie te same uczucia.

Jęknęłam i odchyliłam się do tyłu, kiedy on zaczął ssać mój sutek, bawił się nim, pokazując swoją władzę nade mną, żeby w końcu zdjąć moją koszulę przez głowę i rzucić obok swojej.

Trzymajcie mnie!

Kiedy pozbył się mojej koszulki, powoli zdejmował moje spodnie i figi, podciągnął do góry moje nogi, żeby mnie z nich oswobodzić.

Całował moje nogi i wszystko, na co trafiał po drodze w górę, niezmiernie cieszył mnie fakt, że ogoliłam je poprzedniego dnia. W czasie kiedy torował sobie drogę do mojej klatki piersiowej, drżały mi nogi i płuca napełniały się w zastraszającym tempie. Drażnił się ze mną, a ja to uwielbiałam.

Pchnął mnie do tyłu i posadził na krawędzi łóżka, kiedy on sam cofnął się, zdjął buty i skarpetki, ściągając także w dół spodnie i bokserki, wyswobadzając swojego ekstremalnie pobudzonego członka. Na twarzy wymalowane miał skupienie i ulgę, czekał na to tak bardzo jak ja. Rozweselił się i ściągnął brew, oczywiście ciesząc się z możliwości oglądania jego nagiej żony siedzącej na krawędzi łóżka.

Krzywy, szeroki uśmiech wpełzł na swoje stałe miejsce, kiedy on pożądliwie przyglądał mi się spod przymkniętych powiek.

Zieleń jego oczu znacznie ściemniała i czułam się jakby patrzył na coś, co chce zjeść, kto wie... może chciał.

Zmarszczyłam brwi i zwęziłam oczy, ciągle jednak nieruchoma, nie kochaliśmy się już przeszło od tygodnia, a nagi Edward sprawiał, że stawałam się coraz bardziej napalona. Szybko, zaledwie paroma ruchami, przybliżył się i rozdzielił moje nogi, tak że były naprzeciwko jego kolan, a on stanął w środku. Pocałunkami torował sobie drogę do moich ust, poprzez biodra, żeby na wargach złożyć, długi, mokry pocałunek.

Pod wpływem jego dotyku, poprzez moje ciało przechodził przyjemny, elektryczny prąd, niby znajome uczucie, a napięcie budowało się w moim brzuchu, jak za pierwszym razem. Jego usta pożądliwie zgniatały moje w szalonym, gorącym, otwartym i kąśliwym pocałunku.

Po tylu latach, prosty pocałunek sprawia, że wiruje mi w głowie, uniosłam ręce do góry, żeby móc wpleść je w gęste włosy Edwarda. Czułam jego wzwód uciskający moje udo, kiedy pogłębiał pocałunek. Miłosna walka naszych języków zapalała we mnie ogień, pragnęłam, żeby wreszcie mnie dotknął.

Sięgnął między nami i poczułam jego długi, smukły palec lekko naciskający na moje zagięcie, powoli rozciągał wilgoć, którą tam czułam.

Moje biodra zadrżały, wiedziałam, że to już blisko, odepchnęłam jego rękę i złapałam jego członka kierując w moją stronę, namawiając by wreszcie we mnie wszedł, pragnęłam tego jak diabli.

Ciśnienie mnie zabijało i definitywnie nie potrzebowałam żadnej gry wstępnej, żeby dojść. W momencie kiedy byłam mokra i gotowa, szeptał mi do ucha.

Szarpnięciem przycisnął swoje biodra, żebym mogła poczuć jego truciznę przy mojej kobiecości, czekałam na niego całą sobą. Mogę stwierdzić, że czuł to samo, kiedy całował mnie w dół wzdłuż szyi. Jedną ręką obejmował moje biodra, a drugą chwytał moją wewnętrzna stronę uda. Łapiąc oddech, odsunął się i schylił, otwierając szafkę nocną.

Gmerał tam około minuty.

- Gówno!

- Co? - zapytałam, wciąż jeszcze dysząc.

- One wszystkie zniknęły!

- Gówno!

- Ciągle możemy robić inne rzeczy, Kochanie, lubię, kiedy robisz to ustami - powiedział, mrugając do mnie. Nie wiedziałam, czy teraz żartuje, czy nie, ale spojrzenie jego zielonych oczu potwierdzało, że jednak mówił serio.

- Do jasnej cholery, Edward, ty to wiesz, co zrobić, żeby kobieta poczuła się seksowna - powiedziałam, potrząsając głową. Nie mogłam uwierzyć, że kpił sobie ze mnie w taki sposób i pytał się, czy mu cholera obciągnę.

- Co?

- Jestem na pigułkach, idioto! W tym momencie brak gumki nie stanowi najmniejszego problemu!

- Bella - wyszeptał, kładąc ręce na moich kolanach, wystawił dolną wargę i nadymał ją. No nie! Znowu to zrobił! Głupi mąż! Wie przecież, że tego nie znoszę.

- Edward - Pociągnęłam go w kierunku moich bioder, pochyliłam się i wyszeptałam mu do ucha:

- Jeżeli nie przelecisz mnie w tym momencie, pójdę do łazienki i zrobię to sama.

Jęknął cicho i pchnął moje biodra do przodu. Wiedziałam, że był już przegrany jak diabli. W moim „p” było coś, co budzi w nim dzikie zwierzę albo groziło potrzebą zaspokojenia się samej.

Nie minęła sekunda, a on zapalił się w środku i narzucił stałe tępo. Nachyliłam się nad łóżkiem, a on kontynuował pchnięcia, naparł na moje biodra i gwałtownie wszedł we mnie.

- Cholera, Bella, jesteś taka ciasna - burknął. Jedynymi chwilami, kiedy mogłam usłyszeć z ust Edwarda przekleństwo, względnie niestosowne, były w sypialni, kiedy był zazdrosny albo kiedy był naprawdę bardzo, bardzo wściekły.

Ordynarny Edward sprawiał, że czułam się spełniona już po kilku pchnięciach, otaczając go nogami i z rozkoszą ogarniającą moje ciało. Wtedy wyginałam się w łuk, jęczałam głośno i zaciskałam się, a on kontynuował mocne pchnięcia.

- Och, Edward, bierz mnie! Mocniej, chcę żebyś doszedł, teraz, chodź kochanie! - wrzasnęłam przez endorfiny płynące w moich żyłach.

Przez moje rozbrzmiewające krzyki jego biodra poruszały się szalenie szybciej i przeciągnął mnie naprzeciwko niego żebym mogła poczuć, jak on twardnieje i nieregularnie pulsuje.

Odchylił się do tyłu, ciągle sapiąc.

- Bella dochodzę, pozwól mi dojść.

Mocniej objęłam go nogami i odchyliłam się do tyłu, zaciskając się na nim w środku, on zamknął oczy i przegrał ze mną w tej walce. Kiedy zwolnił, każdy mięsień w jego ciele napiął się, a twarz wykrzywiła się w mieszaninie napięcia i ekstremalnej przyjemności. Wtedy nagle opadł na łóżko obok mnie i odkręcił głowę w moja stronę, podpierając ja na łokciu.

Przysunęłam się do niego, uniosłam ręce, wplotłam w jego spocone włosy i szepnęłam:

- Kocham cię.

Nachylił się z powrotem, rozkładając moje nogi, by móc się uwolnić i wyślizgnął się ze mnie.

Jęknęłam z rozczarowania, a on na ten dźwięk zachichotał.

- Bello, ja ciebie tez kocham - wychrypiał, całując mnie w szyję, w sposób przez jaki przechodziły mnie dreszcze.

Uniosłam się na krawędzi łóżka i obserwowałam, jak ze zmęczeniem wciąga bokserki.

- Chodź do mnie. - Słodko zaśpiewałam, rozchylając szeroko ręce. Nie ma nic przyjemniejszego niż tulenie się do siebie po rozłączeniu naszych ciał. Potrząsnął tylko głową, stanął nade mną i zostawił na wargach cnotliwy, przelotny pocałunek.

Po czym odwrócił się w stronę szafy.

- Edward, proszę? - Nadymałam wargi. - To wszystko co mogę dostać?

- Bells, daj spokój muszę iść do gabinetu jeszcze dzisiaj w nocy. Nie mam czasu na przytulanie.

Jęknęłam i rzuciłam się z powrotem na łóżko, skowycząc.

- Nie możesz, chociaż dzisiaj zostać w domu? Zamówimy coś i zjemy w łóżku.

Wyszedł z garderoby ubrany w zapiętą, niebieską bluzkę i wytarte dżinsy. Zwykłe Crossy* zmienił na skórzane doc Martensy**.

Naprawdę bez znaczenia było, co miałby teraz na sobie, czy byłby nawet nagi, zawsze wyglądał idealnie.

- Bella, mam spotkać się z Tanyą za godzinę w bibliotece, nie wychodzisz nigdzie z Alice?

- Z Tanyą? - jęknęłam, ona zawsze była straszną suką. Nienawidziła mnie i myślę, że gdzieś tam „po cichu” miała chrapkę na mojego męża.

Kiedyś miała praktyki u niego w szpitalu i nie była zbyt subtelna w okazywaniu swoich pragnień, by zdobyć faceta, który zawsze ją zbywał.

Żonaty czy nie, to dla niej bez różnicy, bo ona wariowała, kiedy tylko zobaczyła lekarza. Na szczęście żaden Cullen nie poleciałby na jej blond włoski. Sekretem wcale nie były przeróżne gafy, które popełniała w trakcie „podrywów”.

Kobieta jest drapieżnikiem, ale ona nie umiała nawet przyznać się do porażki.

- Kochanie, ile razy będziemy to jeszcze przerabiać? Przecież mamy wygłaszać artykuł na uczelni przez najbliższych parę tygodni i pójdzie to sprawniej, kiedy rozdzielimy czytanie na kilka osób. Ona jest tylko koleżanką, nie bądź zazdrosna.

- Nie jestem zazdrosna! - powiedziałam, podnosząc głos.

- Ale kochanie, właśnie że jesteś. - Położył ręce na moich kolanach i całował po brzuchu.

Podniosłam się na łokciach i zwężałam oczy. Mogę powiedzieć, że jeżeli jakaś kobieta chciałaby ukraść mojego męża, to Tanya byłaby ekstra- ordynarną złodziejką.

- Muszę iść, nie utrudniaj tego - powiedział na odchodnym.

- Świetnie, bądź dupą. Tylko nie mów mi, że nie mówiłam, jeżeli ta wywłoka znowu zacznie cię podrywać.

Odwrócił się i spiorunował mnie wzrokiem.

- Bella, to wcale nie jest śmieszne.

- Obojętnie - powiedziałam i gwałtownie opadłam na łóżko. Nienawidziłam dzielić się moim gorącym mężem z jakimś skunksem, kiedy wiedziałam jakie ma zamiary.

- Bella, przestań być dziecinna, muszę już iść. Chodź się przynajmniej pożegnać.

- Ugh… - jęknęłam i wstałam, żeby go przytulić.

Kiedy mnie puścił, spojrzałam w dół na podłogę, która znowu była cała pokryta warstwą ciuchów do prania.

- Przynajmniej sprzątnij swoje ubrania przed wyjściem. - Skrzywiłam się znowu zirytowana.

- Cholerny Boże, Bella, to tylko pieprzone ubrania, a nie jakiś koniec świata.

Spiorunowałam go wzrokiem, wypchnęłam za drzwi sypialni i trzasnęłam nimi.

Jego kroki rozbrzmiewały przez cały korytarz aż do garażu, specjalnie i złośliwie głośno tupał.

Nienawidzę się z nim kłócić, ale on jest zbyt tępy, żeby zrozumieć, że Tanya to mściwa suka i że zbieranie prania mnie denerwuje.

To jest tak jakby nie miał do mnie za grosz szacunku i strasznie mnie to wkurza. A może on chce, żebym wparowała do szpitala na jego salę operacyjną i porozrzucała mu wszystkie przyrządy po podłodze? Nie, myślę, że nie.

- AGGGGHHHH!

Kiedy usłyszałam trzaski drzwi od kuchni i garażu, przełamałam się i zeszłam na dół pozbierać ciuchy oraz wrzucić je do kosza na brudną bieliznę, przed tym jak wezmę prysznic.

Czy wy widzicie jakie to jest ciężkie?

Kiedy wychodziłam spod prysznica, zadzwonił mój telefon, więc pospiesznie poszłam do pokoju, żeby odebrać.

To Alice. Dzięki Bogu!

- Hej, Ali. - Próbowałam przybrać radosny ton.

- Bells, ciągle jesteśmy umówione na drinka? - Kiedy dzwoniła, zawsze miała dobry humor.

- Boże, mam taka nadzieję. - Wzburzyłam się.

To będzie jedna z TYCH nocy. Tylko tyle mogę powiedzieć.

Normalnie to ja dużo nie pije, ale wszystkiemu winna jest wściekłość i frustracja, potrzebuję tylko wygodnie się rozsiąść i odprężyć, a alkohol mi w tym pomoże.

Alice zawsze wiedziała, co powiedzieć, chociaż unikała zamążpójścia, dobrze znała Edwarda i zawsze mi doradzała.

Na koniec rozmowy, Alice zachichotała do telefonu.

Zawsze uważała, że moje stosunki z Edwardem są zabawne.

Jakoś nie mogła owinąć swoich myśli wokół małżeństwa. Wymarzyła sobie już dawno założenie rodziny, chociaż teraz uparcie twierdzi, że nigdy nie wyjdzie za mąż. Myślę, że jeszcze nie spotkała swojego wyjątkowego księcia, ale jak dobrze pójdzie, to długo jej to nie zajmie. Było mi strasznie smutno, kiedy wiedziałam, że ona czuje się samotna.

Ostatnio mój mąż nie robił postępów, ale miłość jest silniejsza i obojętnie, co by się wydarzyło, on będzie nadal moim mężem, moim aroganckim, bezmyślnym, dziecinnym partnerem, ale za to - tylko moim.

- Głupi mężowie, oni są jak wrzody na tyłku - jęknęłam, a ona zaśmiała się jeszcze głośniej.

- Dobra, Bells, czekam jak zwykle wpół do dziesiątej, pasuje?

- Idealnie - odpowiedziałam, przybierając znowu radosny ton głosu.

- To do zobaczenia, laska! - pisnęła i rozłączyła się.

Skończyłam się ubierać i zeszłam na dół, żeby wpuścić Bailey do środka.

Kiedy miałam spędzić ten czas, do spotkania z Alice, samotnie, postanowiłam dać coś Paige, może chociaż ona będzie zadowolona.

Siadłam na kanapie, a Bailey położyła się na moich stopach i cicho pomrukiwała. Jak dobrze pójdzie, to dam mojej bohaterce szczęśliwe zakończenie, w końcu zasłużyła sobie na to.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Plopa psychologia rodziny teoria i badania rozdział III cz 2
Rozdział III cz 1
Ekonomia rozdzial III
Moduł III cz 2 stała i stopien dysocjacji, zobojetnianie
opracowane pytania metodologia III cz
07 Rozdział III Kwaterniony jako macierze
06 Rozdzial III Nieznany
do druku ROZDZIAŁ III, cykl VII artererapia, Karolina Sierka (praca dyplomowa; terapia pedagogiczna
Wymowa i artyzm Wielkiej Improwizacji z III cz ,,Dziadów” A Mickiewicza
rozdział iii UW4OMBLJDQ6GSANI4JSMLJPTVCL7KCCPCJ2S2HY
Problematyka III cz Dziadów
Wykład III cz II moder kot
ROZDZIAŁ III
Rozdział III
Rozdział III
ROZDZIAŁ III
rozdział iii praca z plikami 4C5JRRTAV236AEJ4SZDIFA2GZG3XKR65EFN4YLI
Rozdział III
03 Rozdzial III Klasyczny rachunek predykatow

więcej podobnych podstron