Harry Potter wędrował szkolnym korytarzem razem z Hermionš Granger. Szkolny dzwon zabił dononie, oznajmiajšc poczštek lekcji już jakie pięć minut temu, a oni znowu byli spónieni. I to oczywicie znowu przez niego, czego rudowłosa dziewczyna nie omieszkała wypomnieć towarzyszowi przynajmniej kilka razy, co wcale nie wpłynęło pozytywnie na polepszenie jego marnego humoru. Pojawienie się postaci, na którš wpadła Hermiona gdy w biegu zakręcali w kierunku sali transmutacji pogorszyło jego nastrój jeszcze bardziej.
- Nie dotykaj mnie szlamo - wycedził Malfoy, otrzepujšc się z niewidzialnego brudu, a jego goryle zachichotali - Może dopiero jak się umyjesz, Granger, ale nawet wtedy nie będziesz wystarczajšco dobra, by móc mnie pomacać.
- Co ty powiedział Malfoy? - warknšł Harry wycišgajšc różdżkę z szaty
- A co Potter? Głuchy jeste? Poszukać ci jakiego zaklęcia poprawiajšcego słuch, czy co? - po tych słowach lizgon także sięgnšł rękš po różdżkę
Wciekli, mierzyli się wzrokiem i celowali w siebie, gdy Harry krzyknšł
- Drętwota! - lecz Malfoy odbił zaklęcie od siebie tarczš, a gryfon zgrabnie odskoczył na bok
- Protego! - Draco był szybki, ale i Harry wykazywał się refleksem
- Petrficus totalus! - krzyk Pottera odbił się echem w pustych korytarzach; Malfoy odskoczył jednoczenie rzucajšc zaklęcie
- Cruc...
- Dosyć tego Draco! - wszedł mu w słowo Snape - Nie przeginaj. Wy dwaj. Po lekcji. W moim gabinecie - warknšł - A teraz wynocha na lekcje.
Wszyscy rozeszli się w przeciwnych kierunkach rzucajšc sobie ostatnie, wrogie spojrzenia...
* * *
Po transmutacji Gryfon, na miękkich nogach udał się w stronę lochów, do gabinetu profesora. Gdyby przyłapał ich kto inny, Harry byłby spokojny. W końcu to Malfoy próbował rzucić na niego jedno z zaklęć niewybaczalnych, ale fakt, że lizgon był pupilkiem Snape'a zmieniał wszystko diametralnie i gryfon wiedział, że zapewne wszystko obróci się przeciwko niemu. Jak zwykle. Prawie mógł już widzieć dzikš satysfakcję w stalowoszarych oczach Malfoya.
Niemiało zapukał w stare, dębowe drzwi. Pchnšł je, gdy usłyszał stanowcze "wejć", wypowiedziane tak mocno znienawidzonym przez niego głosem. W gabinecie stał już blondyn, a Severus Snape, Mistrz Eliksirów vel Naczelny Postrach Hogwartu siedział za biurkiem i patrzył na nich obu z nienawiciš, co było niemałš nowociš.
- Mam dosyć tych waszych wygłupów! - warknšł - Muszę się z wami użerać jakbycie nadal byli w czwartej klasie, a w siódmej czas wreszcie wydoroleć. Jeszcze jeden taki numer i obu wyrzucę ze szkoły! A wiedzcie, że mogę! Nawet nie chce mi się wymylać wymylać dla was kolejnych, bzdurnych szlabanów... - zrobił krótkš pauzę, a obaj chłopcy odetchnęli z ulgš. Jednak jak się okazało "nie chwal dnia przed zachodem słońca". - Dlatego karę wymylicie sobie sami. Pan Malfoy wymyli karę panu Potterowi i na odwrót. A teraz wynocha, bo mam dosyć gapienia się na was!
Wyszli z gabinetu zdziwieni i to lizgon, jako pierwszy odzyskał trzewoć umysłu.
- Dzisiaj o dwudziestej drugiej. Komnata potrzeby. Masz być Potter - wycedził przez zacinięte zęby i ruszył w kierunku pokoju wspólnego Slytherinu
* * *
Dracon po chwili leżał w swoim arystokratycznym, pojedynczym dormitorium na miękkim łóżku i gapił się w sufit. Był zadowolony z decyzji Snape'a. Można by nawet rzec, że był wniebowzięty. W końcu urzeczywistniš się jego sny i marzenia na jawie. Nareszcie będzie mógł zrobić to, o czym marzy już od kilku lat. Nareszcie! Opłacało się czekać. Umiechnšł się pod nosem. Niejeden uczeń Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart byłby bardzo zdziwiony widzšc, że Draco Malfoy potrafi wytworzyć umiech, który nie byłby ironicznym smirkiem.
* * *
Harry siedział w pokoju wspólnym Gryffindoru, razem z dwójkš jego przyjaciół nad zadaniem domowym z transmutacji. Był w stanowczo dużo gorszym nastroju niż jego blondwłosy "kolega". Hermiona wprowadzała ostatnie poprawki na swoim pergaminie, a Ron cišgle wyszukiwał nowe informacje o transmutacji ludzi w zwierzęta w opasłych tomiskach. Tylko ciemnowłosy chłopak miał zaledwie jedno zdanie u góry swojego pergaminu: "Transmutacja ludzi w zwierzęta, w niektórych sytuacjach bywa bardzo przydatna". Nie mógł się skupić na odrabianiu lekcji - cišgle mylał, jakš to karę mógł mu wymylić Malfoy. Podejrzewał, że co bardzo podłego i poniżajšcego.
- Harry, pisz co, bo dostaniesz O! - syknęła Hermiona, ale na tyle głono, że usłyszała to połowa uczniów siedzšcych przy pobliskich stołach. - Co się stało? Snape zadał ci jaki straszny szlaban? Ale nie przejmuj się, jako sobie poradzisz - trajkotała jak najęta, a on nie mógł już tego słuchać.
- Może się w końcu zamkniesz?! - krzyknšł i wybiegł z pokoju wspólnego Grffindoru, z wciekłociš zatrzaskujšc obraz, a Gruba Dama popatrzyła na niego z wyrzutem
Było dopiero kilkanacie minut po dwudziestej pierwszej, wiec Harry postanowił udać się do biblioteki, ale w połowie drogi zawrócił w kierunku kuchni. Był głodny. Bardzo głodny.
* * *
Pięć minut przed umówionš porš ciemnowłosy chłopak z bliznš na czole siedział na zimnej, marmurowej posadzce przed Komnatš Potrzeby. Pochylił głowę i wplštał dłonie we włosy, cišgle się zastanawiajšc, nad pomysłem, zapewne chorym, jaki mógł mieć Malfoy.
Gdy usłyszał, że zegar na wieży wybija dwudziestš drugš pchnšł lekko drzwi komnaty, jednoczenie mylšc, że chciałby znaleć tam blondwłosego lizgona. Wcale nie chciał, lecz musiał.
Po wejciu do pokoju nie zobaczył zbyt wiele, bo jego oczy dopiero po dłuższej chwili przyzwyczaiły się do ciemnoci. Pod przeciwległš cianš stał oparty o barek wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna. Jego jedynym ubraniem był czarny ręcznik, opadajšcy ze smukłych bioder i kontrastujšcy z jasnš skórš chłopaka. Blond włosy, opadajšce na plecy, sięgały łopatek, a stalowoszare oczy chłodnym wzrokiem obserwowały Harry'ego. Draco nalał sobie szampana do kieliszka i umoczył w nim pięknie wykrojone usta.
- Co tak stoisz Potter? Zaproszenia specjalnego ci trzeba? - smirk nie schodził z jego ust. - Id pod prysznic i się rozbierz - wskazał niedbałym ruchem drzwi w zagłębieniu ciany, prowadzšce zapewne do łazienki.
Harry był wystraszony. Był przerażony i jego przeciwnik bardzo dobrze o tym wiedział. Zielonooki normalnie rozemiałby się słyszšc "id pod prysznic i się rozbierz", ale podwiadomie czuł, że to nie jest odpowiedni moment na tłumione chichoty. Chłopak z bliznš szybkim krokiem wszedł do łazienki i zatrzasnšł za sobš drzwi, po czym oparł się o nie, oddychajšc ciężko. Próbował się uspokoić, ale niezbyt mu się to udawało. Wszedł pod prysznic i odkręcił kurek z zimnš wodš. Na jego zgrabne ciało popłynšł lodowaty, orzewiajšcy strumień. Umył włosy szamponem o przyjemnym zapachu mięty i wyszedł z łazienki, okręcajšc biodra ręcznikiem.
Draco leżał na ogromnym łóżku z przymkniętymi oczami. Harry przez chwilę pomylał, że lizgon zasnšł i uda mu się niespostrzeżenie wymknšć, ale nie był to jego szczęliwy dzień.
- Co Potter? Strach cię obleciał? Na poczštek... powiedzmy... zrobisz mi masaż - umiechnšł się podle i przewrócił na brzuch.
- Ty chyba żartujesz, Malfoy.
- Kara to kara, mój drogi Gryfonie. Zapominasz o honorze, nieprawdaż? - drwił w żywe oczy, ale trafił na czuły punkt.
Harry podszedł powoli do łóżka, a perspektywa dotykania pięknego ciała Malfoya, nagle przestała wydawać mu się taka straszna. Musiał przyznać, że nawet mu się to podoba. Usiadł na brzegu łóżka i zaczšł masować szerokie plecy lizgona.
- Potter, czy ty nigdy masażu nikomu nie robiłe? We z szafki olejek i usišd na mnie. Czy ciebie wszystkiego trzeba uczyć? - zapytał drwišco.
Harry zarumienił się lekko wzišł z szafki butelkę z napisem "Olejek do masażu erotycznego" stojšcy zaraz obok "Rozkoszy tantrycznego seksu dla zaawansowanych z ilustracjami" i jeszcze innej buteleczki, po czym niemiało, wręcz niepewnie usiadł okrakiem na umięnionych poladkach Dracona, które przykrywał tylko ręcznik. Siadanie na nogach Malfoya nie było wbrew pozorom takie proste. Brunetowi przeszkadzał w tym ręcznik, ciasno zawišzany wokół jego szczupłych bioder. W akcie skrajnej desperacji podwinšł go nieco do góry. Wylał trochę olejku o przyjemnym, podniecajšcym zapachu na swoje ręce i zaczšł masować barki blondyna, który przymknšł oczy, a po chwili zamruczał z zadowolenia. Harry piecił długimi, smukłymi palcami jego biodra, dochodzšc prawie do poladków, kiedy to jego zaciekły wróg jęczał z zadowolenia. Draco Malfoy zaczšł umiechać się pod nosem, gdy poczuł, że nabrzmiały członek gryfona wbija się w jego poladki. Jego plan układał się jak najbardziej pomylnie...
Harry'emu nagle ten masaż zaczšł sprawiać przyjemnoć, mimo, że to nie on był masowany. Czuł pod palcami jak napięte mięnie lizgona powoli, stopniowo się rozluniajš. Malfoy miał wyjštkowo miękkš, alabastrowš skórę i samo jej dotykanie było wyjštkowo cudownym odczuciem.
Po pół godzinie masażu Harry podniósł się z łóżka i już chciał uciekać, ale zatrzymało go silne ramię.
- A ty Potter dokšd? Mówiłem, ze to poczštek.
Pchnšł go na cianę, niezbyt mocno i przycisnšł go do niej swoimi biodrami.
- Nie bój się Potter... Na pewno ci się spodoba -wyszeptał
Przycisnšł swoje usta do jego i zaczšł ssać jego górnš wargę, jednoczenie pieszczšc dolnš językiem. Gryfon, po pierwszym zaskoczeniu, rozchylił usta z cichym jękiem, a język lizgona wsunšł się głębiej i zaczšł dokładnie penetrować jego gładkie podniebienie. Harry żarliwie odwzajemniał pocałunek, a jego ręce zsunęły się na biodra blondyna - ręcznik opadł na podłogę. Zaraz potem dołšczył do niego ręcznik, oplatajšcy biodra ciemnowłosego. Draco pocišgnšł Harry'ego i opadli na miękkie łóżko. Pocałował go mocno i namiętnie, a ich języki splotły się razem. Usta Dracona zsunęły się na szyję zielonookiego, który zaciskał dłonie na jego ramionach. Teraz przyszła jego kolej na masaż. Po kilkunastu minutach ciężko było powiedzieć, kto, kogo masuje. Pływali w olejku erotycznym i masowali się wzajemnie, zaspokajajšc swoje ciała. Usta blondwłosego lizgały się po szczupłym i jędrnym ciele Gryfona. Ssał jego twarde sutki, palcami jednoczenie delikatnie pieszczšc kark bruneta, co wywoływało gęsiš skórkę na całym jego ciele. Usta lizgona wędrowały coraz niżej, poprzez umięniony brzuch i w dół, poprzez podbrzusze poronięte delikatnymi, ciemnymi włosami. Jego smukłe palce dotykały rozpalonych ud, gładziły ich wewnętrznš stron i stopniowo zbliżały się w kierunku kulminacji podniecenia. Wzišł do ręki gładkiego penisa kochanka i przejechał po nim wskazujšcym palcem. Delikatnie pocałował główkę i zaczšł jš ssać. Doznania Harry'ego w tym momencie były ciężkie do opisania. Można powiedzieć, ze czuł się jak w niebie, a to i tak byłoby niewystarczajšce okrelenie. Jego głone jęki rozbrzmiewały w komnacie i odbijały się echem od cian. Harry wplštał palce we włosy lizgona i przycišgnšł jego twarz bliżej do swojego krocza, jednoczenie unoszšc nieco biodra. Chciał się zagłębić w tych ciepłych ustach, która obiecywała mu nieopisane rozkosze. Draco posłusznie wzišł jego penisa głębiej do ust i ssał go zapamiętale. Wsuwał go sobie do ust i wysuwał, pomagajšc sobie dłoniš. Harry poczuł, że dłużej nie wytrzyma. Zacisnšł kurczowo dłonie na przecieradle, starajšc się powstrzymać ogarniajšcš go falę spełnienia. Starał się dać Malfoyowi jaki znak by się odsunšł, ale na nic to się nie zdało. Wytrysnšł nasieniem prosto w usta blondyna, przez co czuł się nieco skrępowany. Draco połknšł wszystko, tylko jedna kropla spłynęła po jego podbródku i wyglšdał jakby sprawiło mu to przyjemnoć. Podcišgnšł się na łokciach i opadł na łóżko, przytulajšc się do Harry'ego. Pocałowali się namiętnie, tak, że Gryfon poczuł smak swojego własnego nasienia.
Leżeli chwilę, dotykajšc się delikatnie i subtelnie, całujšc lekko i odpoczywajšc.
- Uprawiałe kiedy seks z mężczyznš? - zapytał cicho Dracon, przygryzajšc płatek ucha zielonookiego.
- Eee... Co?
- No wiesz... Czy kochałe się z mężczyznš?
- Nie - twarz Harry'ego pokryła się czerwieniš.
- Jeste prawiczkiem? - zapytał lizgon bez ogródek.
- Tak - czerwień przybrała jeszcze ciemniejszy odcień.
Draco w odpowiedzi jedynie mocno przycisnšł usta do ust kochanka, a jego dłoń powędrowała w kierunku brzucha Gryfona. Całowali się namiętnie, coraz goręcej i piecili swoje ciała.
- Odwróć się na brzuch - szepnšł Draco do ucha Harry'ego.
Twarz chłopaka znowu pokryła się rumieńcem, a on sam był całkowicie oniemielony, ale odwrócił się, klęczšc na łóżku. Jęknšł gdy poczuł jak dłoń Dracona zaciska się wokół jego męskoci, a usta delikatnie muskajš jego poladki i rowek między nimi. Stopniowo się rozluniał pod wpływem pieszczot, którymi obdarowywał go lizgon. Zesztywniał na krótkš chwilę, gdy jeden palec blondyna wsunšł się do jego wnętrza. Palec poruszał się na poczštku delikatnie, a po chwili coraz bardziej rytmicznie. Harry ze zdziwieniem odkrył że sprawia mu to dzikš przyjemnoć i zorientował się, że sam nabija się na smukły palec, poruszajšc całym ciałem. Cichy jęk zawodu wydobył się z jego ust, gdy palec wysunšł się z niego. Wiedział jednak co zaraz nastšpi. Draco sięgnšł po buteleczkę, stojšcš na szafce koło łóżka. Usłyszał odgłos korka wyskakujšcego z butelki i poczuł, że jest nieco zdenerwowany. Jednak to odczucie odpłynęło, gdy poczuł na swoich poladkach chłodne palce pokryte jakš przyjemnš substancjš.
- Żeby nie bolało - szepnšł Dracon, jakby czytajšc w jego mylach.
Malfoy nasmarował i poladki Harry'ego i swojego członka. Przez chwilę masował jeszcze ciało bruneta, rozluniajšc je i przygotowujšc do tego, ci miało zaraz nastšpił. Harry mocniej się wypišł, ponaglajšc lizgona. Draco zatopił główkę swojego penisa w miękkim i ciepłym wnętrzu Pottera. Jęknšł z rozkoszy czujšc jak mięnie zaciskajš się dookoła jego męskoci. Harry zacisnšł zęby. Trochę bolało mimo maci, którš zostały potraktowane jego poladki. Wypišł się jeszcze mocniej, chcšc dać lizgonowi jak najwięcej zaspokojenia. Penis bezproblemowo wliznšł się do jego wnętrza, a tym razem Harry'ego zalała fala podniecenia. Po poczštkowym bólu było mu dobrze i chciał więcej. Draco wszedł w niego do końca i przytulił się do jego pleców, przywierajšc do nich cile całym ciałem. Rękami masował penisa zielonookiego Gryfona, chcšc ukoić jego ból, jak zapewne odczuwał. Przecież to był jego pierwszy raz. Blondwłosy lizgon nie spodziewał się, że Harry jest taki niewinny pod tym względem. Po chwili przestał myleć o czymkolwiek, zatracił się całkowicie, przestał kontrolować swoje ruchy. Wbijał się mocno w Harry'ego, któremu zupełnie to nie przeszkadzało. Jęki Dracona podniecały go jeszcze bardziej, w szczególnoci, że na karku czuł jego przyspieszony oddech. Obaj w tym samym momencie poczuli, że dłużej już nie wytrzymajš. Harry, gdy poczuł jak ciepła sperma rozlewa się w jego wnętrzu sam wystrzelił w pociel, czujš się błogo i cudownie zaspokojony.
Opadli na poduszki i po chwili spali smacznie w swoich ramionach. Przebudzili się w rodku nocy.
- To jak Potter? Jutro tutaj o tej samej porze? - zapytał Draco z umieszkiem na ustach.
- Jutro? - zapytał nieprzytomnie Harry.
- No tak. W końcu jutro to ty wymylasz karę dla mnie - umiechnšł się rozbrajajšco.
- A tak. Włanie. Jutro. Dwudziesta druga - zielonooki odwzajemnił umiech.
A profesor Snape spał spokojnym, głębokim snem niczego nie wiadomy. A co najważniejsze niewiadomy serii wzajemnych kar dla Dracona Malfoya i Harry'ego Pottera, które miał im zadać w ramach tego, ze "ma ich dosyć" aż do końca roku szkolnego.
***KONIEC***