Chwilę po nim wyszedł Nawrocki, a ja nie czekając długo szybko poszłam za nim.
- Panie Nawrocki! Niech pan zaczeka! – krzyknęłam gdy byłam prawie przy jego gabinecie. On odwrócił się w moją stronę i posłał szczery uśmiech.
- Co cię do mnie sprowadza?
- Ja chciałabym wszystko wytłumaczyć. Wytłumaczyć Bartka. – mruknęłam cicho.
- A co ty masz z tym wspólnego? – zapytał zdziwiony.
- Oj, więcej niż się panu wydaje. – rzekłam stanowczo i chwile później siedziałam już naprzeciw jego biurka w dość mały pomieszczeniu. Wszędzie walały się papiery, lecz cóż się dziwić. To w końcu gabinet trenera Mistrza Polski – Skry Bełchatów. Oni to mają tyle roboty, że to koszmar.
- A więc o co chodzi? – Pan Jacek spojrzał na mnie wyczekująco, a ja głośno przełknęłam ślinę.
Ponownie tego dnia przed oczami pojawiły mi się obrazy z wczorajszego wieczoru.
Przymknęłam oczy, a spod powiek już powoli spływały mi pierwsze łzy.
- Chodzi o to, że Bartek mnie bronił. – rzekłam cicho, lecz na tyle głośno, żeby mnie trener usłyszał.
- Jak to? – Nie widziałam jego twarzy, lecz po tonie jego głosu zrozumiałam, że jest zaskoczony i zdziwiony zarazem.
- Ja…Kuba…On…On mnie zgwałcił… - wyszeptałam, lecz z trudem te ostatnie słowo przeszło mi przez gardło.
Nadal nie otwierałam oczu. Bałam się że kiedy spojrzę na niego ten zacznie się śmiać, czy też wytknie mnie palcem.
Wzięłam głęboki oddech i wypuściłam głośno powietrze.
Teraz tylko czekać na wyrok.
Podniosłam powoli głowę i spojrzałam na trenera, który był w niemałym szoku. Przełknęłam głośno ślinę i po chwili usłyszałam głos pana Jacka:
- Justyna… Tak mi przykro… Sam nie wiem co mam ci teraz powiedzieć…
-Niech pan nic nie mówi, tylko niech pan cofnie Bartkowi zawieszenie, bo on nic takiego nie zrobił…
-Dobrze. Niech będzie, ale do końca tygodnia niech Bartek nie pojawia się na treningu. Widać po nim, ze to strasznie przeżywa. – rzekł, a po chwili dodał – Justyna, to dobry chłopak, lecz gdy już coś na niego spadnie to nie może być z tym sam. Pomóż mu przez to wszystko przejść, a on Tobie pomoże.
-Dziękuję.
- Ale Justyno, żebyśmy się dobrze zrozumieli. Bartek nie jest zawieszony, ale kara go nie ominie. Od następnego tygodnia będzie miał dodatkowy trening siłowy. A teraz przepraszam cię, ale mam jeszcze kupę roboty. – Nawrocki wstał ze swojego fotela i podszedł do drzwi, by po chwili je otworzyć i przepuścić mnie w nich. – Aha i nie przejmuj się Kubą. Nie zobaczysz go tu już nigdy więcej. Nasz klub nie zamierza przymykać oka na takie zachowanie.
-Jeszcze raz panu dziękuję. – rzekłam, przytuliłam pana Jacka po przyjacielsku i po chwili już szłam w stronę szatni.
Nie wiedziałam jak mam się zachować w obecności Bartka.
Nadal miałam przerażające wizję.
Widziałam Bartka jak wyrzucał mnie z mieszkania, gdyż nie chciał mieć pod domem „nie czystej”.
To wszystko chyba mnie już powoli przerastało.
Przełknęłam głośno ślinę, i gdy stanęłam przed drzwiami szatni cicho zapukałam w nie. Nie usłyszałam „proszę”, więc nie wiedziałam czy mam wejść czy też nie, ale zaryzykowałam.
Gdy tylko weszłam zamknęłam za sobą drzwi rozejrzałam się po pomieszczeniu.
Nagle zauważyłam Bartka, który siedział na jednej z ławek i głowę miał opartą o swoje dłonie.
Po cichu podeszłam do niego i delikatnie dotknęłam jego ramienia. Poczułam jak wzdrygnął się nieznacznie i podniósł głowę. Świdrował mnie tym swoich błękitnym spojrzeniem i choć próbował się uśmiechnąć w jego oczach nie było ani odrobiny radości. Tylko ból i złość pomieszana z zirytowaniem.
- Dlaczego? – szepnął – dlaczego nie chciałaś mi o tym powiedzieć?
- Bałam się…
- Niby czego? – Widać było po nim, że jest zdezorientowany.
- Tego, że mnie odtrącisz... Bałam się, że będziesz na mnie inaczej patrzeć… Że mnie nie będziesz chcieć… - Ostatnie słowa powiedziałam tak cicho, że sama nie wiedziałam, czy Kurek mnie usłyszał.
- Czy ty siebie słyszysz? – podniósł głos.
- Co? – Teraz to ja nie wiedziałam o co mu biega.
- Czy ty myślisz, że jestem jakimś bezdusznym draniem, który zostawi dziewczynę po takim wydarzeniu? Ok, wtedy, tamtego dnia wyszedłem na balkon, bo musiałem. Tak już mam. Najpierw robię, a dopiero później myślę. Jak wróciłem po niecałej minucie, Ciebie już nie było. – Przyjmujący wstał i podszedł do drzwi od łazienki. – Cholera, gdybym przyszedł chwilę wcześniej, albo gdybym w ogóle nie wychodził to Tobie nic by się nie stało. To moja wina. Cholera. – mruknął i uderzył pięścią w drzwi. Natychmiast podbiegłam do niego.
-Czyś ty zwariował? – złapałam go delikatnie za jego dłoń. Przyjrzałam się jej uważnie. Na szczęście nic się nie stało. Ani jednego zadrapania. – To nie jest Twoja wina. Tylko moja. Bo gdybym nie wychodziła z mieszkanie to nic by się nie stało. Mogłam poczekać chwilę. Ale było minęło. Nic już z tym nie zrobimy. Tylko proszę Cię o jedną rzecz.
- Dla Ciebie zrobię wszystko. – wyszeptał, a ja przyłożyłam jego dłoń, którą nadał trzymałam, do mojego policzka. Przymknęłam delikatnie oczy i rzekłam cicho:
- Zachowuj się wobec mnie normalnie. Pomóż mi o tym zapomnieć. Proszę.
Ten nic nie powiedział, tylko powoli i subtelnie przejechał swoją dłonią po moim policzku, a po chwili już tonęłam w jego ramionach. Czułam się w nich bezpiecznie. Wiedziałam, że Bartek nie pozwoli mnie już nigdy więcej skrzywdzić. Ufałam mu.
- Obiecuję – wyszeptał mi wprost do ucha.
Nie wiem, ile tak staliśmy, ale wiem, że ani ja ani on nie zwracaliśmy na to uwagi.
Gdy tylko się od siebie oderwaliśmy, Bartek natychmiast się przebrał w swoje ubranie codzienne i już po chwili jechaliśmy do naszego mieszkania.
Po 15 minutach byliśmy na miejscu. W międzyczasie powiedziałam Bartkowi o mojej rozmowie z jego trenerem i o tym, że nie jest już zawieszony, a ten przez całą drogę dziękował mi za to co dla niego zrobiłam.
Gdy podeszliśmy do drzwi od mieszkania i siatkarz chciał je otworzyć, poprzez przekręcenie klucza w zamku zauważyliśmy, że drzwi są otwarte. Przestraszyłam się. Nie widać, było śladów włamania, więc ktoś musiał mieć klucze. Ale kto?
Bartek złapał mnie za rękę i pociągnął w głąb mieszkania, lecz szedł dwa kroki przede mną. Weszliśmy do salonu i zauważyłam tam…