Ofiary holokaustu oskarżają(1) 2

Ofiary holokaustu oskarżają

Holocaust Victims Accuse

Wydana w 1977 przez Bnei Yeshivos
161 East Houston St., Suite 10
Nowy Jork, NJ 10013

http://israelversusjudaism.org/holocaust/victims.cfm

SPIS TREŚCI
Wstęp          
Wprowadzenie   
Rozdział 1  —   Trzej wrogowie judaizmu       
Rozdział 2  —   Jak Nathan Schwalb i Yitzchak Greenbaum z Agencji Żydowskiej utrudniali akcję ratunkową
Rozdział 3  —   Zbrodnie Abba Kovnera z Mapam i Chaima Weizmanna
Rozdział 4   —  Jak nasi ludzie głodowali przez Stephena Wise'a z Amerykańskiego Kon-gresu Żydów (AJC)
Rozdział 5  —   Zdrada syjonistów skutkująca tragicznymi zgonami na lądzie i morzu

Rozdział 6  —   Wyjątkowa utrudniająca rola Sali Mayera z Połączonego Komitetu Dystry-bucji (JDC)
Rozdział 7  —   Co robili Henry Montor z United Jewish Appeal (UJA) i inni funkcjonariusze syjonistyczni kiedy umierali nasi ludzie

Rozdział 8  —   Rumuńscy Żydzi i udaremnione plany ratowania

Rozdział 9  —   Haniebna rola Mordecai Ehrenpreisza w Szwecji
Rozdział 10  — 
 Piąta kolumna w gettach: Merin i Moldetsky

Wstęp

Na krajowej konferencji Tzirei Agudas Yisroel, jaka odbyła się w czasie ustanawiania "pań-stwa Izrael", delegaci podjęli jedną decyzję, która wywołała furorę gniewu nawet wśród frakcji Agudas Yisroel, i "Hamodia" odmówiła jej publikacji, tak dla zasady. Kontrowersyjna rezolu-cja stwierdziła: "Deklarujemy, że w tym czasie ustanawiania państwa, nasza wcześniejsza opinia pozostaje taka sama: syjonizm stanowi niebezpieczeństwo duchowe i fizyczne dla istnienia naszego narodu".

W ubiegłym roku pojawiła się książka "Yaldei Teheran Maashimim" (Teherańskie dzieci oskarżają). Była szczególnie dla Bnei Torah, i dystrybuowano ją w yeshivos i kollelim. Ten przerażający rękopis wylicza co ruch syjonistyczny może zrobić dla ducha naszego narodu.

Publikowana przez nas broszura "Serufay. Ha Kivshbnim Maashimim" (Ofiary holokaustu oskarżają) jest próbą pokazania poprzez zeznania, dokumenty i raporty, jak syjonizm i jego wysokiego szczebla organizacje sprowadziły katastrofę na nasz naród w erze nazistow-skiego holokaustu. Jeśli sprawa Yaldei Teheran służy jako przykład skutków: "większe są (grzechy) tego kto doprowadza innego do grzechu, niż (grzechy) tego kto zabija innego", (Teherańskie dzieci oskarżają), analogicznie do zniszczenia duszy i opuszczania ciała, to wtedy tego co zrobili szefowie ruchu syjonistycznego europejskim Żydom w czasie II wojny światowej nie można nazwać inaczej jak tym który faktycznie "dokonuje" zabójstwa.

"Serufay Ha Kivshonim Maashimim" jest zbiorem 9 esejów wydrukowanych w "Digleinu" w latach 1961- 1964 pod tytułem "Ani Maashim - Min HaMaitzar" (Oskarżam – z głębin = I Accuse - From the Depths). Owoc pióra Reb. Moshe Shonfelda, stanowi kontynuację rewe-lacji gaona i tzaddika, rabina Michaela Ber Weissmandela, który poświęcił życie by ratować swoich braci, i nieustannie alarmował żydowski świat. Ale nikt go nie słuchał. Kilka paragra-fów włączonych w pierwsze 9 esejów i ostatni esej w całości publikujemy tutaj po raz pierw-szy.

Treść niniejszej broszury jest bardzo przykra, ale bardzo ważne jest jej przeczytanie, żeby poznać świeckiego wroga i zrozumieć jego charakter.

Publikowane w tej broszurze eseje stanowią tylko małą część poważnego oskarżenia, krore demaskuje liderów syjonizmu jako zbrodniarzy wojennych, krórzy mieli udział w zniszczeniu 6 milionów ludzi z naszego narodu. W archiwach Goodman Family w Londynie, Eisz Of Zu-rich Sternbuch w Montreux i Griffel i Weissmandel w Ameryce, ukrywa się dokumenty i ra-porty, które są przerażające i czekają na ujawnienie. Dlatego tę broszurę należy zakończyć wyrażeniem "skończona, a nie zakończona", z nadzieją, że te sprawy zostaną zakończone. To jest nasz obowiązek wobec milionów ofiar, jak również by oczyścić nasze sumienie i nasz światopogląd. Kotzker Rebbe powiedział: "kto zwiększa wiedzę – zwiększa ból, mimo że zwiększa ból, to człowiek musi zwiększać swoją wiedzę".

Syjonistyczne podejście, że żydowska krew jest święconym olejem koniecznym dla kół sy-jonistycznego państwa, nie jest przeszłością. Pozostaje aktualne do chwili obecnej.

To co przydarzyło się w ostatnich miesiącach 600 Źydom z Rosji, którzy wyjechali z Eretz Yisroel do Belgii, jest jeszcze raz ilustracją syjonistycznej zasady, że Żydzi istnieją jedynie po to by służyć jako podnóżek syjonistycznemu państwu, i są tylko prochem i mięsem armatnim dla jego ustanowienia i kucia jego siły. Nie w żaden zorganizowany sposób, a oddzielnie, te 140 rodzin przybyły do Belgii, łącznie z niemowlętami, dziećmi i starszymi osobami. Przyje-chali nie mając praktycznie nic po spłaceniu Agencji Żydowskiej wszystkich długów. Pogłoski o tym, że przybyli sponsorowani przez misjonarzy wymyślono po to by zostali znienawidzeni przez Żydów poza Eretz Yisroel.

Jak to jest z Żydami, najpierw zwrócili się do żydowskich organizacji humanitarnych. Stało się dla nich jasne, że presja Agencji Żydowskiej odcięła ich od wszelkiej pomocy ze strony organizacji pomocowych, zarówno światowych jak i lokalnych. Nie mając innego wyjścia, zwrócili się do chrześcijańskich organizacji społecznych, które nie miały nic wspólnego z misjonarzami. Zgodziły się im pomóc dopiero kiedy dowiedziały się, ku wielkiemu zdziwieniu, że organizacje żydowskie wstrzymały wszelką pomoc. Goje dowiedzieli się po raz pierwszy w historii, że Żydzi utwardzali się wobec braci uchodźców, porzucając ich i ich dzieci na głód, choroby - i na łasce Gojów.

Belgijscy ortodoksyjni Żydzi pospieszyli im z pomocą, nie zwracając uwagi na to, że ich po-jęcie o judaizmie było zerowe, bo byli przez długo niewinni pod rządami ateistycznych so-wietów. Gdyby nie to, kto wie czy plany syjonistów nie odniosłyby sukcesu, i 600 Żydów, którzy nie przecięli więzi z judaizmem w ciągu 50 lat komunizmu, nie zostaliby zmuszeni do wyboru między masowym samobójstwem i przyjęciem chrześcijaństwa? Znowu powtórzyło się to gdzie można znaleźć miłość Żydów: kto o nią dba a kto ją niszczy.

Od pojawienia się syjonizmu, jednym stałym trendem myślenia był kierunek Weizmanna, Greenbauma, Sharetta, Ben Guriona, Ehrenpreisza, Kastnera, Stephena Wise'a, rady w gettach i komitetów ratunkowych w wolnym świecie: jedyną tęsknotą było państwo. Naród jako całość, albo jego część, były tylko środkami do realizacji "ojczyzny". Każdy kto nie służył temu celowi mógł równie dobrze nie być stworzony.

Wprowadzenie

Rozpoczęła się II wojna światowa. Przeklęci niemieccy żołnierze podbili Polskę i większość innych krajów Europy szybko, i pozornie bez żadnego wysiłku.

Po upadku Polski, gdzie mieszkała większość europejskiego żydostwa, Hitler natychmiast zaczął wprowadzać "ostateczne rozwiązanie": Rzeź i zagłada każdej żydowskiej duszy. Mord Żydów nie był dla Hitlera małą sprawą. Był głównym celem i pierwszą rzeczą na jego liście.

Nawet do chwili obecnej nie było nikogo kto ulatwiłby nam zrozumieć psychologię za tym bezwzględnym masowym mordem Żydów. Dlaczego chciał tego Hitler? Dlaczego włożył w to tak dużo wysiłku? Dlaczego zabijał mężczyzn, kobiety i dzieci? Dlaczego zniszczył miliony pełnosprawnych osób w światowym konflikcie, kiedy każdy mógł służyć mu ciężką pracą, konieczną dla jego wysiłku wojennego? Co doprowadziło tego złego cżłowieka do tych pla-nów zagłady i działań – i dlaczego wszystkie kraje świata śmiały się z nas w tym tragicznym okresie, o którym tak często mówiono jako o integralnej części "nowoczesnej cywilizacji"?

Dlaczego prezydent Franklin Roosevelt żartuje z nas spotykając się ze Stalinem w Jałcie, mówiąc: "Chciałbym ci sprzedać 6 milionów Żydów w Ameryce." Dlaczego Biały Dom ukry-wał przed opinią publiczną wszystkie informacje o trwających masowych mordach w okupo-wanych krajach? Przedstawiciele amerykańskiego rządu w Europie byli również ostrzeżeni by nie zajmować się w ogóle tą całą sprawą, która ich nie dotyczyła. Żaden z ratowników psów i kotów nie działał wtedy, i żadne stowarzyszenie przeciwko okrucieństwom wobec zwierząt nie martwiło się torturami i masową zagładą istot ludzkich.

Historia o wszystkim co się działo z nami w tamtych dniach jest bardzo długa, a to co wiemy pozostawia dużo większą ilość nieznaną – prawdopodobnie nigdy nie zostanie ujawniona.

Straszliwe głosy zabitych w Auschwitz wrzeszczały do Niebios, ale były to pojedyncze głosy. Wołali z jednego końca świata na drugi, ale nie było ich słychać.

Każdego dnia tysiące Żydów transportowano do miejsca skąd nie wrócili. Byli torturowani na każdy sposób, dochodząc do takiego stanu odrętwienia, że po chwili już nawet nie czuli bólu. Naziści postrzegali ich jak rodzaj zwierząt albo innych niższych stworów. Nikt ich nie pamię-tał ani o nich nie myślał, a na pewno nikt nie zajął publicznego stanowiska przeciwko niezli-czonym mordom i zagładzie we wściekłych piecach o tak nieznajomych a życzliwych naz-wach jak Treblinka, Bergen - Belsen, Majdanek, Dachau i Buchenwald. W tych przerażają-cych czasach wszystko ucichło. Nikogo to nie obchodziło. Nikt nie powiedział ani słowa.

Zdumiewające było tylko patrzeć na to jak na każdy sposób zabijano Żydów, i co jeszcze bardziej zdumiewające dostrzec jak każdy, z otwartymi oczami, pokornie zdejmował ubranie i posłusznie schodził do dołów krwi: jak oni robili to wszystko co rozkazali im niemieccy mor-dercy. Nawet w sekundach zanim ich zastrzelono, bezwarunkowo spełniali nazistowskie roz-kazy, że wchodzili w te same doły, w których innych przed nimi spotkała przedwczesna i gwałtowna śmierć.

Ale nawet cień śmierci przed nimi nie miał siły by wydrzeć im wielkie znaczenie mówienia "Shema Yisroel HaShem Elokainu HaShem Echod", z otwartym umysłem i czystym sercem. Ich deklaracje jedności B-ga cicho wylewały się z ich ust, i wznosiły się prosto do niebiań-skiego tronu. Najzwyklejszy Żyd, całkowicie przerazony wydarzeniami które doprowadziły do jego mordu, był, w ostatecznej analizie, przesladowany tylko dlatego, że był Żydem. To jest częścią naszej świętości i wyniosłości jako narodu wybranego przez Wszechmogącego. Nasze uświęcenie Jego imienia jest zapisane na zawsze i nie chcielibyśmy niczego innego.

Ale fakt, że nasz naród był brutalnie mordowany przez bestialskich agentów Anioła Śmierci w ludzkiej formie byłby dla nas zupełnie niewytłumaczalny, gdyby nie zrozumienie jakie dosta-jemy z naszej świętej Tory, że to wszystko było, faktycznie, od Wszechmogącego.

Rabini w warszawskim getcie za nic mieli wszystko w świeckim świecie i jego pozornie niesamowitych wydarzeniach politycznych i wojskowych. Przeciwnie, oni cytowali przekleń-stwa i kary, jak wymienione w "Toh-cha-chaw" w Parshat Bechukotai. Rabini z Węgier, ściś-nięci w bydlęcych wagonach do Auschwitz, stojąc długimi godzinami bez jedzenia i picia, aż 90 w wagonie, także widzieli niesamowite spełnienie tych tragicznych ostrzeżeń na liście su-rowych kar w Torze, uważając, że to wszystko stało się dlatego, że nie sprzeciwiliśmy się wystarczająco mocno syjonistom.

Rabin Chaim Sonnenfeld, główny rabin wspólnoty ortodoksyjnej na Ziemi Świętej, kiedyś miał przejmujące spotkanie z jednym z wiodących palestyńskich syjonistów. Ten celowy przeciwnik Tory chlubił się popełnianiem nieprawości wobec świętego rabina Sonnenfelda. Spotykając rabina Sonnenfelda kiedy ten opuszczał swój dom z głową schowaną w dłoniach, po usłyszeniu o przedwczesnej śmierci jednego z ukochanych synów, który miał wtedy za-edwie 45 lat, bezbożny ateista podszedł do rabina Sonnenfelda gdy ten szedł bardzo stra-piony ulicami starej Jerozolimy. "Zasługujesz na tę karę" - szydził syjonista - "bo celem swojego życia uczyniłeś walkę z nami". Rabin Sonnenfeld stanowczo odpowiedział: "wręcz przeciwnie, jestem karany bo nie zrobiłem wystarczająco dużo by zniszczyć wasze sposoby. Obiecuję bardziej energicznie przeciwstawiać się waszemu szkodliwemu sposobowi życia".

Czym jest ten "syjonizm", który nawet potencjalnie kapłańskich Żydów może doprowadzić do takich dołów? Jest to pragnienie odrzucenia nauki i światła Wszechmogącego i Jego świętej Tory i tylko żyć jak wszystkie inne narody. To oznacza zajęcie naszej Ziemi Świętej i wypa-czenie jej boskiego celu na rzecz posiadania tylko kolejnej "ziemi", jak każdej innej.

Ale nawet tutaj nasi prorocy próbowali, kilka tysięcy lat temu, przekazać nam ostrzeżenie Wszechmogącego o tym co się stanie jeśli pójdziemy tą drogą. Ezechiel 20:32-33 przepo-wiedział: "kiedy mówicie 'bądźmy jak wszystkie narody świata', 'jak ja żyję', przysięga Wszechmogący, 'jeśli nie mocną ręką i wyciagniętym ramieniem, to z pełną mocą mego gniewu będę panował nad wami'." [nonpossumus.pl: "Oto co mówicie: Będziemy jak narody, jak plemiona z innych krajów służyć drewnu i kamieniowi. Oto Ja będę panował nad wami mocną ręką i wyciągniętym ramieniem, i ze strasznym gniewem".]

Wielki rabin Elchonon Wasserman, powiedział i napisał o tym wersecie, że nikt nie jest w stanie ustalić w której z tych 3 epok (mocna ręka, wyciągnięte ramię, pełna moc mojego gniewu) teraz żyjemy – i kto wie co wydarzy się, jeśli nadal będziemy lekceważyć nauki Wszechmogącego…

Wkrótce po tym strasznym ostrzeżeniu, większość i najlepsi z żydowskiego narodu znaleźli się pod rządami przeklętego Hitlera i jego sojuszników, narodów otaczających Niemcy. Ale szaleni żydowscy nacjonaliści i syjoniści podnieśli się w swoich bezpiecznych, wygodnych domach, zwłaszcza w Ameryce, śmiali się z Hitlera, a tym samym go prowokowali. W dzien-nikach i na spotkaniach, wygłaszając przemówienia i dmąc w shofar przed niemieckim kon-sulatem, głupio dalej antagonizowali nazistów. Jeśli to było za mało, zwiększyli jego złość i nienawiść jeszcze bardziej, i doprowadzili go na skraj szaleństwa, wołając o bojkot niemiec-kich towarów.

W 1933, kiedy między wszystkimi narodami i tym złym czlowiekiem, Hitlerem, był jeszcze pokój, kiedy nie było żadnego innego sposobu jak tylko wypróbowana i dobra metoda stoso-wania pokory i miłych słów, ci samozwańczy syjonistyczni liderzy działali wbrew zasadom mądrości, i wbrew obietnicom do których Wszechmogący zmusił naród żydowski, że na uchodźstwie nie będzie się buntował pośród narodów. W dużej mierze, to właśnie oni sami, doprowadzili tego wściekłego psa, Hitlera, do ostateczności w szalonych zakrętach i w końcu równoległych działaniach.

Na przestrzeni dziejów, naród żydowski, broń Boże, był wiele razy w niebezpieczeństwie uni-cestwienia. Aksjomat "Ezaw nienawidzi Jakuba" jest potwierdzany wśród naszych ludzi w każdym pokoleniu krwią i łzami. Nic co możliwe nie pomogło by zniszczyć to niepisane pra-wo. Nasi wrogowie stale nam przypominają, ale Wszechmogący ma litość nad swoim bied-nym narodem. Dał nam sprawiedliwych i prawdziwych zwolenników i orędowników. Robią co muszą robić, i pomaga im zasługa obu - ludu i jego przodków.


W naszych czasach naród żydowski odrzucił tę potwierdzoną przez czas metodę, którą ak-ceptowali nasi przodkowie. Zapomnieliśmy jedyny sposób w jaki mogliśmy przetrwać i żyć na uchodźstwie – zwłaszcza w trudnych czasach. Zapomnieliśmy że liderzy naszego narodu maja wierzyć we Wszechmogacego i w Torę. Rabin Michael Ber Weissmandel pisze w jed-nym ze swoich listów, że ich nieuczciwe podejście było przeciwko nim, wyśmiewali i gardzili naszym tradycyjnym sposobem radzenia sobie w pokorze. Żartowali i lekceważyli Żyda, któ-ry z gracją i wdziękiem stąpał przed rządzącą władzą. To właśnie w taki pełen szacunku spo-sób żyli prawie wszyscy Żydzi. Ale z powodu tych którzy szydzili, i ich metod, wprowadzili prawie cały naród żydowski na drogi nacjonalizmu i syjonizmu, artykułowania potrzeb, a nie próśb.


Nie ma wątpliwości, że Wszechmogący zemści się za krew swoich sług. Rozlana krew na-rodu żydowskiego nie zostanie zapomniana. Ale to co mieści się w sferze Wszechmogą-cego, niech będzie błogosławiony. Co należy do nas, to czego mamy się nauczyć z tego, musimy uczyć się z przeszłości dla teraźniejszości i dla przyszłości. Każdy rozdział w tej książce, i w drugiej części planujemy pokazać, to most, ogniwo w łańcuchu. Jest to książka, która woła o wysłuchanie i wzięcie sobie jej do serca. Wymaga, żeby czytelnik rozważał, dla-czego Wszechmogący uczynił te rzeczy, dlaczego On był na nas wściekły, co zrobiliśmy i czego nie zrobilismy, a co mogliśmy zrobić. Ta książka chce narysować linię i poprawić zro-zumienie czytelników dotyczące tego jak my i cały klal Isroel mamy działać.


Powodem wydania tej książki jest to, by zachować dla potomności co dokonano na ludności żydowskiej w ostatnim czasie, jak również zapewnienie nam okazji do uczenia się z prze-szłości dla przyszłości. Grzechy i zbrodnie narodów zapisane w księdze Wszechmocnego w niebiosach. Nie mamy dzisiaj kogoś takiego jak Jeremiasz, który potrafił napisać Księgę Lamentacji. Przyjdzie czas gdy Wszechmogący zażąda i będzie chciał sprawiedliwości od tych ludobójców za ich okrucieństwo, ich tortury, ich wszystkie zbrodnie. Żaden nie zostanie pominięty. Ale wyznania i grzechy klal Isroel są czymś, co musi być napisane tutaj.


"Żydowscy zbrodniarze wojenni" to wyrażenie jakiego nie włączono do leksykonu ani "yishuv" w Eretz Yisroel, ani w disaporze. Nie ma go nawet w żadnych najdzikszych fantaz-jach i wyobraźniach.


Wrecz przeciwnie, z setek książek, dziesiątków tysięcy artykułów i milionów słów napisanych i wypowiedzianych o holokauście (który sam został zamieniony na syjonistyczny okrzyk wo-jenny którego się brzydzimy, ale zostaliśmy zmuszeni bo go używać w celach identyfikacyj-nych), przeciwne wydaje się proponować – że nie było żadnych żydowskich zbrodniarzy.


Dlatego autor niniejszej broszury rozłożył przed oczami wszystkich swoje odkrycia maski noszonej przez żydowskich kolaborantów, którzy stali u steru ruchu syjonistycznego i poma-gali nazistowskim bestiom.


Można zapytać: "dlaczego mamy to ujawniać, dlaczego otwierać stare rany?" – żeby was ostrzec, byście strzegli się, że w waszym sercu może być odrobina chęci służenia temu sy-jonistycznemu bożkowi, albo zbliżyć się i być w jego sferze. Wiedzcie kim byli jego liderzy, nawet na samym poczatku, i rozwińcie pełne zrozumienie o tym jak, kiedy Żydzi schodzą, to schodzą do bezdennej głębi.

sent



Rozdział 1

Trzej wrogowie judaizmu

Wśród tych którzy święcili imię Wszechmogącego podczas holokaustu – i nikt nie może osiągnąć ich wzniosłego szczebla – stoi wysoka wyniosła postać pobożnego rabina Michaela Dov Weissmandela, zięcia rabina z Nitry. Na szczęście sam nie podzielił losu jak ci święci męczennicy, ale w ciągu 5 lat niszczenia, stał jak arcykapłan Aaron – zbawiciel i odkupiciel – między żywymi i umarłymi, próbując odpędzić anioła śmierci.


Wszystkie jego myśli, wysiłki i siły były nastawione na jeden cel – ratowanie. On sam, rerr całej rodziny i wspólnoty. Jego ranione serce przyjmowało agonie holokaustu. Wojna się zakończyła. Życie wróciło do normy. Nawet ocaleni zaczęli ponownie organizować swoje zniszczone domy: tylko on nie mógł znaleźć ukojenia i spokoju ducha. Holokaust przetrwał z nim z całym strachem. Żył nim dniem i nocą, nawet kiedy przybył do bezpiecznego portu w Ameryce. Przez wiele lat zmagał się z wątpliwościami. Czy miał prawo milczeć? Czy miał obowiązek rzucić światu w twarz pełną miarę krzyku rabina lshmaela, arcykapłana, kiedy ściągacze skóry [?] zbliżyli się do miejsca jego tefilin [filakterie]?


Kiedy rabin Michael Dov doszedł do momentu by zostawić ten świat i zwrócić duszę do skarbca gdzie spoczywają umęczone dusze świętych braci, szybko zebral notatki, które miały tworzyć jego książkę "Min HaMaitzar" (Z głębin). Pośmiertnie wydała ją Nitra Yeshiva, którą zorganizował w Ameryce. Opłakując męki ludzi, jak w Księdze Lamentacji, jako proku-rator, który posiada nieodwołalny nakaz, jako historyk piszący dziennik, i jako przedstawiciel swego ludu, który wyznaje i pokutuje za siebie i swoją wspólnotę, więc powstaje górująca po-stać rabina Weissmandela w swojej książce Lamentacje o holokauście. Przede wszystkim rabin Weissmandel był żydowskim liderem tego samego kalibru "parnasim" przeszłych poko-leń, którzy oddali życie za swoje wspólnoty, i kierowali swim statkiem przez fale nienawiści z wielkim zrozumieniem, nieustraszonym heroizmem i rękami niesplamionymi przekupstwem. Oni pojawili się przed niegodziwymi tego świata by ratować, chronić i ocalić tych przeznaczo-nych na śmierć. Swoją pracę wykonywali z cichą skromnością i bez samowywyższania się. "Min HaMaitzar" nie miał uwieczniać przeszłości, a więcej: uczyć nas moralności, wyciągać wnioski z szerokiego frontu naszych relacji ze światem, i tworzyć wewnętrzny front linii de-markacyjnej z establiszmentem świeckich Żydów – którzy narzucili się na naród żydowski i przejęli jego przywództwo.


Rabin Michael Ber Weissmandel

Rabin Samuel David Ungar, Nitra Ray

WNIOSEK A:

WIECZNA NIENAWIŚĆ DO WIECZNEGO NARODU

Z gorącego pragnienia wyzwolenia się od uwielbianej niepowtarzalności, którą Wszechmo-gący przeznaczył dla swojego ludu na pustyni narodów, świeccy propagandyści stworzyli iluzję, że nasz stosunek do narodów świata może rozwijać się według tych samych zasad jak sojuszników czy wrogów. Niewątpliwie, było kilku sprawiedliwych jednostek rozproszonych wśród tych narodów, które narażały się na niebezpieczeństwo by ratować Żydów w naszym pokoleniu - jak niektórzy robią w każdym pokoleniu i w naszych grupowych sumieniach, w przeszłości i teraźniejszości, zawsze pamiętaliśmy ich z wdzięcznością. Ale, jak wiadomo, wyjątek tylko potwierdza regułę, a większość sprzeciwiała się tym łaskawym wyjątkom. To było intencją pewnych ludzi, by przedstawiać Niemców jako symbol zła, ale w rzeczywistości, wiele narodów postrzegało Niemców jako swoje wygodne narzędzia do zabijania Żydów.

Zachodnie demokracje pospieszyły by zamknąć swoje bramy dla uciekających uchodźców, kiedy w komunistycznej Rosji karabiny maszynowe bezlitośnie ich ścinały i Wołga zaczer-wieniała się ich krwią. Dziesiątki tysięcy którym udało się uciec przez granicę wysyłano na Syberię na powolną śmierć z głodu i ciężkiej pracy - ich jedyną winą jest to, że byli Żydami. Nazistowskie obozy pracy miały swoje odpowiedniki na pustkowiach Syberii. Wydaje się, że chcemy zapomnieć jak te grupy partyzanckie, które walczyły z nazistami zabijały tych ży-dowskich uchodźców, którzy szukali pomocy, a nawet angażowali grupy uzbrojonych żydow-skich partyzantów, którzy walczyli z tym samym niemieckim wrogiem. W krajach okupowa-nych, lokalne społeczeństwo odczuwało silną nienawiść do hitlerowskich najeźdźców. Niem-niej jednak, współpracowało w eksterminacji Żydów, albo mordując ich, albo przekazując ich nazistom.

Po wybuchu II wojny światowej, przywódcy syjonistyczni chełpliwie zadekretowali Żydów ja-ko "walczący naród", który przyłączył się do aliantów w wojnie z Niemcami. Ale alianci nigdy nie przyjęli wyciągniętej dłoni tego nieproszonego przyjaciela. Brytania Churchilla zaofero-wała wymordowanym Żydom imponującą ceremonię stania w milczeniu w Parlamencie. W tym samym czasie, świadomie wydała tylko ograniczoną ilość wiz wjazdowych i tysiącom pozwoliła zginąć. Podobnie Ameryka Roosevelta odmówiła rozluźnienia swoich praw imigra-cyjnych.


Początkowo niemieckie siły okupacyjne nie chciały stosować rasistowskich praw przeciwko żydowskim obywatelom innych krajów, w obawie przed represjami wobec obywateli niemiec-kich za granicą. Ale szybko odkryli, że nie ma podstaw do obaw, skoro zachodnie demokra-cje nie skarżyły się w obliczu mordu swoich żydowskich obywateli. Tysiące samolotów latały co noc przez Amerykanów i Brytyjczyków, by niszczyć niemieckie miasta, ale w domach zagłady w Auschwitz, Majdanku i Treblince, więźniowie na próżno patrzyli w niebo szukając jednej bomby, która zapobiegłaby spaleniu w jednym piecu 13.000 Żydów dziennie. W swo-ich licznych listach, rabin Weissmandel błagał aliantów o zbombardowanie obozów zagłady, a zwłaszcza prowadzących do nich torów kolejowych. W tym celu rysował dokładne plany obozów i precyzyjnie zaznaczał układy torów kolejowych:

Jeden z listów wpadł w ręce Niemców, którzy szydzili z jego wiadomości, mówiąc: od teraz, gdy Niemcy chcą zabezpieczyć swoje pociągi przed bombami wroga, wszystko co mają zrobić to napisać dużymi pogrubionymi literami na dachu pociągu, że one transportują Ży-dów na zagładę. W tej kpinie było wiele prawdy. Istniało niepisane porozumienie między dwoma blokami walki: Niemcy będą eksterminować Żydów, a alianci nie będą ich powstrzy-mywać, a będą tylko oferować słowa protestu i pocieszenia. Żydzi w Polsce mieli powie-dzenie: jeśli Polak spotka mnie na drodze i mnie nie zabije, to tylko z lenistwa.

W czasach holokaustu gojowski świat był podzielony: połowa planety zamieniła się w się-kierę, a jej mieszkańcy w zabójców, zaś druga połowa stała się nieprzeniknionym, zamknię-tym fortem, z mieszkańcami przyglądającymi się z obojetnością albo rozkoszą. Historyczny aksjomat wiecznej nienawiści do wiecznego narodu nie jest złamany przez wyjątkowe zja-wiska w krajach skandynawskich, ponieważ ten sam aksjomat ma kwalifikator, który stwier-dza: siła antysemityzmu tkwi w proporcji do procentu Żydów w gojowskiej populacji, i w zna-czeniu ich wkładu do kultury, gospodarki i polityki. Skandynawska troska o hitlerowskie ofiary wywodzi się z nieskończenie małego procentu Żydów w tych krajach.

Abdiasz tak przepowiedział zbrodnie i kary prawnuków Ezawa:

"Nie ciesz się widokiem brata twego w dzień jego nieszczęścia! I nie wyśmiewaj się z synów Judy w dzień ich upadku! I nie pysznij się chełpliwymi słowami w dzień ucisku! Nie wdzieraj się w bramę ludu mojego w dzień jego klęski! Nie ciesz się także ty widokiem jego nieszczę-ścia w dzień jego klęski! I nie wyciągaj rąk po jego bogactwa w dzień jego klęski! I nie stawaj na rozstaju dróg dla wygubienia jego ocalonych! Ani nie wydawaj pozostałych z niego przy życiu w dzień ucisku! Albowiem bliski jest dzień Pański przeciwko wszystkim narodom. Jak ty czyniłeś, tak będą postępować wobec ciebie: [odpowiedzialność za] czyny twoje spadnie na twoją głowę".

DRUGI WNIOSEK:

KOŚCIÓŁ KATOLICKI – OKRUTNY WRÓG

Od czasu kiedy zostali wypędzeni z Ziemi Świetej, Kościół Katolicki był dla nas gorszy niż wszyscy królowie świata. Wszystkie jego schody na scenie historii były zaznaczone żydow-ską krwią. Jednym z niepisanych praw jest to, że Żydzi zasługują na najgorszą karę za od-rzucenie ich "zbawiciela".

Rabin Weissmandel pisze w "Min HaMaitzar": "W Nitra był 82-letni arcybiskup o nazwisku Komenatka. Kiedy w 1941 rozpoczęły się deportacje ze Słowacji, rabin Samuel David Ungar, rabin Nitra, udał się do arcybiskupa z błaganiem o zatrzymanie deportacji. Stary niegodziwy człowiek powiedział rabinowi:

"To jest nie tylko deportacja. Tam nie umrzecie z głodu i chorób. Tam będziecie wyrżnięci: od starców do niemowląt, dzieci i kobiet – wszyscy w jednym dniu. I to jest kara na jaką zasłu-gujecie za śmierć naszego zbawiciela. Macie tylko jedno wyjście – nawrócić się. Wtedy spró-buję anulować dekrety".

Mijały straszne lata, i w 1944 topór spadł na ostatnie słowackie żydostwo. Rabin Weissman-del ryzykował życiem stając przed nuncjuszem papieskim i opisując mu grozę Auschwitz. Prosił o zatrzymanie deportacji ponad 20.000 Żydów. Nuncjusz zagroził rabinowi natychmia-stowym aresztem przez Gestapo i dodał: "na świecie nie ma ani jednego żydowskiego dzie-cka bez winy krwi. Wszyscy Żydzi odpowiadają za tę sprawę i zasługują na śmierć – i to jest kara czekająca ich za tę zbrodnię". Ten przedstawiciel Kościoła zażądął by premier Węgier bezlitośnie mordował węgierskich Żydów, jak zrobiono w sąsiedniej Słowacji.

To w ogóle nie jest przypadek, że istnieją raporty, że Watykan pomógł Eichmannowi w ucie-czce, i wyposażył go w fałszywy paszport. Ten sam demon (Eichmann) z Kościoła Katolic-kiego czerpał swoje inspiracje o ostatecznym rozwiązaniu problemu żydowskiego. Żółty zna-czek i getto były szatańskimi wynalazkami Kościoła Katolickiego, i stosowano je od setek lat. Namiętne zaangażowanie Eichmanna by wykorzenić każdego ostatniego ukrywającego się Żyda i zgładzenia go ma precedens w kościelnej Inkwizycji, która gorliwie tropiła resztki wy-muszonych konwertytów. Eichmann poinformował podczas izraelskiego dochodzenia, że ubolewał nad masowym mordem przez rozstrzelanie, ponieważ to rozwija sadystyczne ten-dencje u katów. Dlatego preferował mordy trującym gazem. Nawet tutaj słychać echo obłud-nej katolickiej pobożności, która, skoro miłość chrześcijańska zabrania rozlewu krwi, zalecała dla ofiar śmierć przez spalanie (auto da fe).

Inkwizycja w której na stosie spalono dziesiątki tysięcy marranos, rozwinęła systemy tortur i udoskonaliła specjalne mechanizmy dla takich sytuacji. Papieże uświetnili tę epokę nazwą "Święta Inkwizycja". Możemy tylko przypuszczać, że gdyby ręka Kościoła była tak silna jak w średniowieczu, to Eichmann także dostałby tytuł "świętego", i w swoim kalendarzu ustanowił-by dzień honorowania "świętego Adolfa".

Kiedy zmarł papież Pius XII, szefowie Światowego Kongresu Żydów i przedstawiciele pań-stwa "Izrael" spieszyli by śpiewać pochwały o tym chytrym wrogu narodu żydowskiego, pod-czas gdy "rabini" reformowani i konserwatywni ścigali się w pokazach żałoby i wyrażali się o nim jak o zbawicielu Żydów w czasie holokaustu.

Jaka jest prawda historyczna? Papież podjął kilka kroków by zapobiec wypędzeniu włoskich Żydów, i w ten sposób kontynuował tradycję pobożnego Watykanu. Ale tak jak papieże w przeszłości, którzy byli architektami prześladowań i rzezi Żydów w katolickiej Europie w śre-dniowieczu, rzekomo bronił życia Żydów w Rzymie i innych włoskich miastach – tym samym pokazując, publicznymi działaniami, katolicką "pobożność" – dopiero w 1945, czyli po upadku Niemiec, papież opublikował swój coroczny list duszpasterski, który dyskredytował antysemi-tyzm i poparł ratowanie Żydów przed rzezią. Dokładniej, społeczeństwa katolickie we wszyst-kich okupowanych przez Niemcy krajach mordowały Żydów bez litości, zachęcane przez swoich księży.

Polacy, Litwini, Austriacy, Chorwaci, Słowacy i Węgrzy wszyscy byli fanatycznymi katolikami, i wszyscy mieli niezaspokojony apetyt na żydowską krew. Te okrutne pytony, polski kler, podżegali – po upadku nazistów – do pogromów tych Żydów, którzy w cudowny sposób ocaleli. Nie było przypadkiem to, że naziści wybrali Slowację jako pierwszy kraj do wysłania swoich Żydów na zagładę do Polski, zgadzając się płacić ponad 500 DM za każdego wypę-dzanego Żyda. Słowacja była jedynym krajem, na czele której stał katolicki ksiądz Tiso. Poprzez to naziści chcieli pokazać wszystkim krajom europejskim, że nie było miejsca na litość czy sumienie. Wykazali, że niepodległy katolicki kraj, którego prezydentem był ksiądz, wiódł prym w zagładzie swoich Żydów.

Rabin Weissmandel przedstawia szokujący dokument o żmijowej chytrości człowieka siedzą-cego na papieskim tronie. Kiedy wszyscy rabini Słowacji wysłali do papieża petycję o zatrzy-manie deportacji Żydów do Auschwitz, otrzymali odpowiedź na zewnątrz wyglądającą na sympatię, ale wewnątrz o smaku trucizny. Jego odpowiedź, która przypieczętowała los sło-wackiego żydostwa, wyrażała zdumienie, że "rząd uznającego się za katolickie państwa powinien podjąć się wysłania 135.000 Żydów do Polski, rozdzielając mężczyzn, kobiety i dzieci, i wywołując wielki ból u tak wielu rodzin.

Ten ból się zwiększa kiedy słowacki rząd postanawia wysłać wszystkich Żydów bez wyjątku, nawet tych którzy przeszli na katolicyzm. Stolica Apostolska nie zrealizowała swojego bos-kiego celu, jeśli nie wyraziła smutku z powodu tych dekretów, które krzywdziły jego wiernych synów, bo uchodźstwo odpędzi ich od nowo znalezionej wiary". Słowacki rząd oparł się na treści listu papieża i podjął dwie decyzje, które zakomunikowały papieżowi, że od tej pory ro-dziny żydowskie będą wypędzane razem, a nie osobno, a dekrety o uchodźstwie nie będą wpływać na tych którzy wyrzekli się judaizmu. To ulżyło sumieniu papieża, a kiedy głowa słowackiego państwa, ksiądz i morderca, Tiso, po wojnie został skazany na śmierć, "miłosier-ny ojciec" z Watykanu uronił nad nim milczącą łzę.

"Poznaj wroga" to pierwsza zasada samoobrony. Tak dlugo jak Żydzi byli zdrowi w sensie historycznym, ich obrzydzenie wobec Kościoła było zakorzenione w ich charakterze. W na-szym pokoleniu rozłam w judaizmie wywołał utratę percepcji. Rząd "państwa Izrael" wyka-zuje szacunek wobec Kościoła i niektórych wybitnych Izraelczyków – nie tylko kilku biednych ludzi – by kształcić swoich synów w szkołach misyjnych. Wielu młodych gromadzi się w koś-ciele by przeżyć chrześcijańskie święta, i jest tam tolerancyjna postawa wobec żydowskich konwertytów do chrześcijaństwa i małżeństw mieszanych.

Aktywny orędownik apostazji, Sholom Ashe, który był wyalienowany od swoich braci w Ame-ryce, w Izraelu został przyjety z podziwem i szacunkiem. Wszystkie te rzeczy zwiastują po-ważny upadek. Świecka narodowość która odrzuca judaizm, rozmazuje rozdział między ży-dami i chrześcijanami, i dąży do neutralnego stanowiska. Religijne i kulturowe zacieranie wynurza się złowieszczo w próżni.

Rozdział 2

Jak Nathan Schwalb i Yitzchak Greenbaum z Agencji Żydowskiej utrudniali akcję ratunkową.

Poniższy cytat pochodzi z dokumentów Agencji Żydowskiej z czasów holokaustu: "Poinformowano nas, że w pewnej wspólnocie w Polsce, wszyscy lokalni Żydzi zgromadzili się razem w schule.

Czy to mógł być wybuch szalonych ludzi skazanych na śmierć? Na pewno nie. Nawet jeśli ci nieszczęśni Żydzi nie przewidzieli rychłej tragedii, to ich intuicja przewidziała więcej niż to co świadomie wiedzieli. Hitler miał dwu diabolicznych współpracowników, bez których pomocy nie byłby w stanie wykonać swojej pracy: czynna i bierna pomoc narodów chrześcijańskich (w tym zarówno tych, które pokonał, jak i tych, które były jego sojusznikami), i żydowskich przywódców zarówno z podbitych jak i wolnych krajów, którzy naruszyły ich zaufanie i stali na boku kiedy przelewano niewinną krew.

Kiedy rabin Michael Dov Weissmandel opublikował “Min HaMaitzar” (Z głębin), napisałem recenzję w "Digleinu", w której zamierzałem podsumować 3 ogólne wnioski z tej książki:

1. wieczna nienawiść do wiecznego narodu

2. Amalek w przebraniu Kościoła Katolickiego

3. żydowscy zbrodniarze holokaustu.

Trwał proces Eichmanna, i moje pióro wahało się wtedy wyjść z oskarżeniami przeciwko zbrodniczym potomkom Abrahama. Dlatego kiedy to pióro doszło do punktu 3, zatrzymało się. Od tego czasu dużo wody wpłynęło do mórz w których rozproszono popioły Eichmanna, i już nie możemy ignorować napisanej krwią ostatniej woli rabina Weissmandela. Nie możemy pozwolić by zapomnienie wdarło się dla dobra wygody.

WILKI PRZEBRANE ZA PASTERZY

W mowie na procesie Eichmanna, oskarżyciel stwierdził, że to nie była okazja do obwiniania Żydów którzy współpracowali z nazistami, co jest osobnym rozdziałem. I faktycznie, choć proces żydowskich sprawców holokaustu nie odbywał się w Audytorium Beit Ha'am w Jero-zolimie, to nie byłoby mniej przerażające i niepokojące, a być może dużo bardziej - niż pro-ces Eichmanna. Ani nie jestesmy wolni od jego inscenizacji w naszych sercach, ani od unik-nięcia go całkowicie.


Proces Eichmanna miał podwójny cel: szukanie sprawiedliwości przeciwko bestialskim in-stynktom w człowieku, i poznanie natury niegodziwości narodów. Co do drugiego procesu, który musi się odbyć przeciwko naszym braciom, jego jedyny cel jest edukacyjny. Sekula-ryzm musi stanąć na ławie oskarżonych prokuratora i zdemaskowany jako śmiertelny wróg naszego narodu.


Byli Żydzi, którzy nie mogli oprzeć się próbie buta i bicza, i wydając informatora jego braciom poprzez wydawanie ich katu, albo robienie z nich kozłów ofiarnych kapo i rad żydowskich, odzyskiwali własną wolność. Ponieważ nie poddawano nas ich procesom, dzięki B-gu, wąt-pliwe jest czy możemy ich sądzić z całą surowością prawa. Nie każde pokolenie zasługuje na majstrów, którzy chcą się poświęcić tak jak żydowscy majstrowie w starożytnym Egipcie.

[Foto: Żydowska policja w getcie w Kovna /Kownie]

Ale tu jest paradoks: państwo które określa się jako "Izrael" ma w swoich księgach prawo domagające się wymierzania sprawiedliwości nazistom i ich kolaborantom, a dla tych ob.-ciążonych winą, którzy stali na czele żydostwa w czasie holokaustu, nie ma żadnego prawa by ich osądzić. Nie tylko to, ale ci którzy umarli w międzyczasie są chwaleni i szanowani, a ci którzy jeszcze żyją zachowują swoje szanowane stanowiska, kiedy nadal uważaja się za przedstawicieli żydowskiego narodu. Skoro ze złością żądamy by rząd w Bonn usunął nazi-stę Hansa Globke i jego kohorty, to oskarżmy się za nie usuwanie podobnych postaci z na-szej własnej sceny publicznej. Choć rząd w Bonn nie odważył się wysłać Globke na uroczys-tości żałobne do Bergen-Belsen kilka dni temu, to w dniu holokaustu (1961), Icchak Green-baum przemawiał w Izbie Holokaustu na górze Syjon, bez żadnych widocznych protestów.

Dr Nachum Goldmann, przewodniczący organizacji syjonistycznych i Światowego Kongresu Żydów, przyznał w tym roku na forum publicznym upamiętniającym powstanie w warszaw-skim getcie: "Wszyscy zasługujemy na potępienie, nie tylko jako sprawcze czynniki obiek-tywne, ale także że nie mamy tej żarliwej woli i nieokiełznanej gotowości do przyjęcia nie-zbędnych środków możliwych w tamtym czasie".

Wrócimy do przemówienia dr Goldmana, ale najpierw postawimy dwa pytania: 1) Dlaczego z tą spowiedzią czekał 20 lat, i 2) Dlaczego nie wyciągnie osobistych wniosków wobec winy którą potwierdził? Dlaczego satysfakcjonuje go ogólna gadatliwa spowiedź, która według niego wystarcza by odkupić przeszłość, jednocześnie umożliwiając mu na kontynuację w przyszłości zajmowania ważnych stanowisk?

Kto urodził nam tych żydowskich zbrodniarzy holokaustu? Jaka ziemia karmiła te ciernie i osty w żydowskiej winnicy? Który splugawiony i zatruty strumyk podlewał takie moralne zepsucie i braterską nienawiść do nieszczęśników, widoczną w stopniu ich chętnej i pra-cowitej służby jako zwierzęta 'drapieżne' w niszczeniu? Posłuchajmy relacji słynnego pisarza i krytyka, Y Efroikena, chorążego sekularyzmu, którego holokaust przyprowadził do bram skruchy. W swojej książce "Świętość i dzielność Żydów" [Sanctity and Valor of the Jews] pisze:

"Skąd wzięły się tysiące żydowskich policjantów (kapo), którzy służyli Niemcom w obozach koncentracyjnych i w gettach? Z jakich kręgów zwerbowano tę niesławną armię? Wszyscy ocaleni z holokaustu zgadzają się, że pochodzili z podziemia i z 'maskilim' – tych samych ludzi którzy donosili na swoich 'nieoświeconych' braci za ich tradycyjny strój. Czy to nie ci maskilim żywili takie same uczucia pogardy, a nawet nienawiści jak ich panowie i oficerowie – naziści?

"Pytajcie ocalonych z gett i obozów. Oni poświadczą, że bicie jakie otrzymywali z rąk ży-dowskiej 'złotej młodzieży' było pełne pogardy. Oni wykonywali swoje zadania z gorliwością i okrucienstwem w większym stopniu niż wymagali niemieccy komendanci. Nie można zro-zumieć dlaczego wyrzekanie się judaizmu idzie ręka w rękę z wyrzekaniem się człowieczeń-stwa, dlaczego zrzucenie wewnętrznej boskiej formy żydowskiej automatycznie pozbawia człowieka ludzkiej formy i ludzkich wartości. Tu trzeba odnotować rażący fakt, potwierdzony przez świadków (w tym komunistów, bundystów i syjonistów), że Tora – prawdziwe żydostwo – Żydzi noszący tradycyjne rabiniczne lub chasydzkie stroje – nigdy nie zajmowali stanowisk w żydowskiej policji, która rządziła żydostwem w getcie, i nigdy nie służyli jako kapo czy ofi-cerowie. Nawet sympatyzujący z naszym narodem Goje, którzy chcieli opisać wybitne po-stacie albo pojedynczy heroizm w obozach, mogli jedynie znaleźć takie przykłady spośród posłusznych Torze Żydów, którzy nigdy nie wymierzali chłost, którzy woleliby umrzeć niż splugawić się 'trefos', którzy dzielili się ostatnim okruchem ze słabymi i chorymi".

K Tzetnik, słynny kronikarz historyjek o holokauście, który zemdlał i bardzo się rozchorował kiedy zaczął zeznawać na procesie Eichmanna, przedstawiał dowody potwierdzające w swojej książce o Auschwitz, "Nazywaj go Feifel" [Call Him Feifel]. W niej przedstawia postać Eliezera Greenbauma, syna Yitzchaka Greenbauma, który dzięki swojej taktyce działania jako informator i wykazywaniu się okrucieństwem - w stopniu, który zadziwił nawet Niemców - został podniesiony do rangi komendanta bloku.

W słowach K Tzetnika "on nienawidził religijnych Żydów z bezdennym obrzydzeniem. Jego oczy strzelały płonącymi iskrami, zawsze kiedy religijny Żyd, a jeszcze bardziej rabin, wpadł w jego szpony. I tak, kiedy zamordował Żyda o imieniu Heller, wezwał z baraków dwóch innych Żydów. "Kim jest ofiara?" Zapytał. Ten który był rabinem miał brodatą twarz pokrytą szmatą, która kiedyś była częścią rękawa płaszcza. Fruchtenbaum (Greenbaum) zmierzył dwóch mężczyzn pogardliwym spojrzeniem, jego twarz wyraźnie pokazująca jak drażniło go to, że tacy Żydzi jeszcze istnieli. Zwrócił się do Shilover Rebe, i antysemickim tonem wyciąg-nął grożący 'rebbetzin' z pomiędzy zaciśniętych zębów, kiedy jego mózg trudził się opraco-waniem metody śmierci dla obu".

K Tzetnik ujawnia skryte fantazje więźnia Auschwitz:

"Jego ojciec, syjonistyczny lider, na pewno był pierwszym który przybył do Auschwitz żeby wytarzać się w jego kurzu i rzucić pierwszy kamień na trupa swojego wiszącego syna. Nieszczęsny Fruchtenbaum (Greenbaum) będzie obwiniał się tak, jakby jego własne ręce posługiwały się pałą używaną przez jego syna. On nie wie jak rozpaczać i płakać. Niewątpliwie, do końca swoich dni, będzie nosił na głowie wór z popiołem, pobranym z tych spalonych Żydów, których zamordował jego syn. Czy syn nie jest kończyną ojca, jak owoc jest przedłużeniem drzewa? Część Żydów nadal by żyła, gdyby ojciec nazistowskiego słu-gusa był drobnym sklepikarzem, szewcem, albo shammos w shule. Kto wie ilu Żydów żyłoby dziś gdyby syjonistyczny lider Fruchtenbaum był bezdzietny?"

Co faktycznie się wydarzyło jest dobrze znane: Yitzchak Greenbaum kroczy wśród nas, jest wyprostowany, otoczony chwałą i czcią słynnego syjonistycznego lidera. Jego syn, morder-ca, uciekł do Eretz Yisroel, gdzie jego życie zostało w końcu zakończone, nie przez arabski pocisk, a przez żydowskiego mściciela. A mimo to, jego nazwisko jest upamiętnione w "G'velay Aish" (Pergamin Ognia), księdze upamiętniającej poległych w syjonistycznej wojnie 1948.

Ojciec wiedział, że to po nim syn odziedziczył zjadliwą nienawiść do przestrzegających Torę Żydów, bo w jego własnym domu, i z jego własnych ust słyszał motto, "śmierć ortodoksji". Realizował niegodziwe myśli swego ojca.

Yevseks (żydowscy komuniści) w Rosji i kapo w gettach i obozach wszyscy byli wychowani w tej samej maniakalnej nienawiści do tradycji żydowskiej i jej zwolenników. Jest możliwe, że podświadomie obwiniali ortodoksyjne żydostwo za opór i hamowanie pełnej asymilacji Ży-dów, a tym samym utrwalanie kwestii żydowskiej, wywołując międzynarodowe niezadowo-lenie. Zrzucenie winy na tradycyjne żydostwo było dla nich jedynym logicznym wytłumacze-niem dla zła, które ich dotknęło. Skoro nie wierzyli w podstawowe zasady nagrody za mitzvos, kary za grzechy, i ostateczny obowiązek odpowiedzialności za siebie przed Wszechmocnym, mogli dać wolną rękę swoim zaciemnionym umysłom.

Romkowsky, przez dziesiątki lat prezes syjonistów w Łodzi, ukoronował się, przy wsparciu nazistów, na "króla getta". Swoich "wyborców" traktował z bezwzględnością maniakalnego tyrana, poszerzając nazistowskie dekrety własnymi, z metodyczną precyzją i bez litości or-ganizując wszystkie transporty śmierci, mianując się jedynym człowiekiem udzielającym ślubów młodym parom. Alfred Nussing, starszy wiekiem syjonistyczny lider i osobisty przyja-ciel Herzla, splamił swoją starość, informując i szpiegując w getcie warszawskim, za co zos-tał osądzony i skazany na śmierć przez podziemie.

FOTO - Egomania Romkowsky'ego doprowadziła do tego, że drukował znaczki ze swoim wizerunkiem.

Te nazwiska wymieniamy jako rażące przykłady, ale niesławna lista jest długa i rozciąga się na wiele miast i wiosek w całej Polsce, na Litwie, Węgrzech i Rumunii.

Wszechmocny stworzył tych, by zrównoważyć tamtych. I żeby zwalczać poszczególnych se-kularystów - tych, którzy dopuścili się nieprawości - z jednej strony mamy wiele dziesiątków tysięcy wiernych, w większości bezimiennych bohaterów, których czyny błyszczą wspaniale ich miłością do B-ga i Jego ludu w pokazie trzech żydowskich cech: miłosierdzia, pokory i kochającej dobroci, które nie mogły ugasić wszystkich okropności holokaustu. Ich pochwały mają jeszcze być śpiewane, bo tylko w Księdze Wszechwiedzącego ci prawi i pokorni ludzie są zapisani za to co zrobili.

Tylko jedna resztka przeżyła, jak kłoda wyciągnięta z ognia - rabin Michael Ber Weissman-del, niech pamięć tego świętego będzie błogosławiona by domagać się sprawiedliwości. Tak długo jak pozostaje ostatnia nadzieja, nie będzie milczał. I nawet kiedy było już za póź-no, nie chciał pogodzić się i zapomnieć o żydostwie, które zostało unicestwione. Był wielkim oskarżycielem w procesie cieni, który prowadził przeciwko świeckiemu żydowskiemu kierow-nictwu. Jego akt oskarżenia jest napisany ognistymi literami w książce "Z głębin" (“Min HaMaitzar”).

Ale ta książka opowiada tylko część historii, zawierała jedynie znane mu dane i te pod ręką. W jego sytuacji, rabin Weissmandel nie był w stanie zagłębić się i zbadać fakty, które zostały mu ujawnione dopiero po ucieczce od niebezpieczeństwa. Jego serce nie mogło przyjąć wię-cej i wybuchnęło w nim. Padł ofiarą ogromnego ciężaru zbrodni tych kolaborantów, którzy stali spokojnie, podczas gdy Żydów spotykała przedwczesna, okrutna śmierć. Ci zdrajcy przypominali złapane w sieci ryby, starające się uciec sposobami uczciwymi lub nie, kiedy wieloryby, świeccy przywódcy, byli w bezpiecznych miejscach, i dalej stosowali taktykę dy-plomacji, w której miliony uwięzionych Żydów wykorzystywali jak pionki na szachownicy.

KREW ZA PAŃSTWO

W czasie holokaustu syjonistyczni liderzy nie przestali manipulować życiem. Kontrolowali także źródła finansowania i komunikacji, przedstawiajac się światu jako rzecznicy żydow-skiego narodu. Tylko oni odpowiadają za niespełniony potencjał w ratowaniu żydowskiego narodu. Ponieśli fiasko i przeszkadzali w wysiłkach innych w 3 istotnych sferach: 1) w komu-nikacji, 2) w pomocy materialnej, i 3) w zapobieganiu unicestwienia. Gdyby te niepowodzenia pochodziły z ignorancji albo błędów, można by wybaczyć im brak możliwości, ale gorzka pra-wda jest taka, że ich działania określały wyraźna polityka i fundamentalna zasada.

Pierwszym i najważniejszym celem było ustanowienie "państwa" – masy Żydów tylko służyły jako wygodny do tego środek. A kiedy tylko istniała sprzeczność między tymi dwoma, potrze-by mas, a nawet ich ratunek, podporządkowywano potrzebom powstającego państwa. W 1905, kiedy w Rosji wybuchały zamieszki i pogromy, z błogosławieństwem witali je żydowscy socjaliści, którzy razem ze swoimi rosyjskimi odpowiednikami pocieszali się, że żydowska krew była dobrym smarem dla kół rewolucji. Syjonistyczni liderzy rozlew żydowskiej krwi postrzegali jako smar do kół żydowskiego państwa narodowego. I jak generał poświęca ty-siące żołnierzy żeby zdobyć jeden fort, tak syjonistyczni liderzy krwawili swoje ręce w budo-waniu państwa "Izrael" i poświęcaniu żydowskich dzieci diaspory w umacnianiu jego murów.

Eliezer Livneh zasługuje na pochwałę za odwagę, przynajmniej potwierdzając to w swoim felietonie "Myśli o holokauście" (Yediot Achronot, 25 Nisan). Pisze: "Nasza orientacja syjoni-styczna uczyła nas by dostrzegać rosnącą ziemię Izraela jako główny cel, i naród żydowski jedynie w odniesieniu do jego budowy ziemi. W każdej tragedii spadającej na Żydów w dia-sporze, jako oczywiste rozwiązanie widzieliśmy państwo. Kontynuowaliśmy stosowanie tej zasady nawet w czasie holokaustu, ratując tylko tych, którzy można sprowadzić do Izraela. Ograniczenie mandatu imigracyjnego służyło jako czynnik polityczny w naszej walce, by otworzyć drzwi do aliya i ustanowić państwo. Nasze programy były ukierunkowane na ten cel, i dla niego byliśmy gotowi poświęcić lub narażać życie. Wszystko poza tym celem, w tym ratowanie europejskich Żydów, było drugim celem. 'Jeśli nie może być narodu bez ojczyzny' - wykrzyknął rabin Weissmandel – 'to z pewnością nie może być państwa bez narodu. A gdzie jest żywy naród żydowski, jeśli nie w Europie?'"

Pokażmy historyczne dowody na poparcie tego.

Na Kongresie Syjonistów który odbył się w Londynie w 1937, dr Weizmann tymi słowami ustanowił zasadę polityki:

"Nadzieje 6 milionów europejskich Żydów skupiają się wokół emigracji. Zapytano mnie: 'Czy możesz sprowadzić 6 milionów Żydów do Palestyny?' Odpowiedziałem 'Nie'. Z głębin tragedii chcę ratować 2 miliony młodych ludzi… Starzy odejdą. Oni zniosą swój los, albo nie. Oni byli kurzem, ekonomicznym i moralnym kurzem w okrutnym świecie… Przeżyje tylko młoda gałąź… Oni muszą to zaakceptować".

W styczniu 1940, statek pełen żydowskich uchodźców ugrzązł na rzece Dunaj. Kapitan statku zażądał pieniędzy za kontynuację rejsu do Eretz Yisroel. Henry Montor, wice przewo-dniczący United Jewish Appeal, odpowiedział na tę prośbę następująco:

"Wielu pasażerów to ludzie starzy i kobiety… niezdolni do zniesienia trudnych warunków w tego rodzaju podróży… żeby jechać do Palestyny potrzebni są młodzi mężczyźni i kobiety, którzy rozumieją obowiązki żydowskiej narodowej ojczyzny… Nie może być bardziej niebez-piecznej amunicji… niż gdyby Palestyna została zalana ludźmi bardzo starymi albo niepożą-danymi…"

[FOTO - "Starzy odejdą. Oni zniosą swój los… muszą to zaakceptować" Weizmandel]

W książce "W czasach holokaustu i niszczenia" [In Days of Holocaust and Destruction], Yitzchak Greenbaum pisze: "kiedy zapytano mnie, czy nie możesz dać pieniędzy z funduszy Jewish Appeal na ratowanie europejskich Żydów? powiedziałem 'NIE!', i jeszcze raz powiem 'NIE!'… powinno się odrzucać tę falę która działania syjonistów spycha na drugie miejsce".

W styczniu 1943 kierwnictwo funduszu absorpcji i list postanowiło zakazać apeli na rzecz ratowania Żydów. Jest to wyraźnie wyrażone w "Sefer Hamagbis” (Księga wniosków), że powodami tego zakazu były inne obowiązki w Eretz Yisroel.

Na poczatku lutego 1943, Yitzchak Greenbaum przemawiał na spotkaniu w Tel Awiwie na temat "Diaspora a odkupienie", kiedy powiedział:

"Żeby ratować Żydów w diasporze, powinniśmy skonsolidować nasz nadmiar siły i nadwyżki uprawnień które mamy. Kiedy oni przychodzą do nas z dwu planami - ratunek mas Żydów w Europie albo wykup ziemi to głosuję, bez namysłu, za wykupem ziemi. Im więcej mówi się o rzezi naszych ludzi, tym większa minimalizacja naszych wysiłków wzmocnienia i promowa-nia hebraizacji ziemi. Gdyby dzisiaj była możliwość zakupu paczek z żywnością za pieniądze z "Keren Hayesod" (Jewish Appeal) by wysłać je przez Lizbonę, czy zrobilibyśmy coś takie-go? Nie! i jeszcze raz nie!"

Poniższa uwaga jest przeznaczona dla moich znajomych: Kiedy Greenbaum wypowiadał te haniebne opinie, był prezesem komitetu działającego na rzecz ratowania europejskiego ży-dostwa. Wilk został mianowany przez zwierzęta drapieżne by służył jako pasterz stada owiec. Ale on nie był jedynym wilkiem udającym pasterza.

Pan Nathan Schwalb siedział w Szwajcarii i działał jako przedstawiciel Agencji Żydowskiej, sprawował władzę nad kwestią ratowania. Kiedy skontaktował się z nim komitet ratunkowy czeskiego żydostwa o kwotę pieniędzy na zatrzymanie transportów do Auschwitz, odpowie-dział w liście służącym jako dokument historyczny, który według nas należy tu zamieścić:

"Skoro mamy okazję tego kuriera, piszemy do grupy, że muszą zawsze pamiętać tę sprawę, która jest najważniejsza, która jest głównym problemem, którą musimy zawsze mieć przed oczami. W końcu sojusznicy zwyciężą. Po zwycięstwie będą znów dzielić świat między na-rodami, tak jak na końcu pierwszej wojny. Wtedy otworzyli nam drogę na pierwszy etap, a teraz, kiedy skończy się wojna, musimy zrobić wszystko by Eretz Yisroel stał się państwem żydowskim. W tej sprawie już podjęto ważne kroki. Jeśli chodzi o krzyk pochodzący z wa-szego kraju, to musimy mieć świadomość tego, że wszystkie sojusznicze narody przelewają dużo krwi, i jeśli my nie poniesiemy ofiar, to na podstawie czego dostaniemy prawo zasia-dania przy stole, kiedy oni będą dokonywać podziału krajów i terytoriów po wojnie? I dlatego byłoby głupie i bezczelne z naszej strony by prosić narody, które przelewają krew, o zgodę na wysyłanie pieniędzy do ziemi ich wrogów, by chronić naszą własną krew.

Bo "rak b’dam tihyu lanu haaretz" (tylko dzięki krwi ziemia będzie nasza). Jeśli chodzi o nas – członków grupy – "atem taylu" (wy się wydostaniecie), i w tym celu zapewniamy wam fun-dusze przez tego kuriera".

FOTO – "Kiedy zapytano mnie, czy nie możesz dać pieniędzy z funduszy Jewish Appeal na ratowanie europejskich Żydów? powiedziałem 'NIE!' Greenbaum

FOTO – "Tylko poprzez krew (Żydów w diasporze) ziemia będzie nasza": Nathan Schwalb, przedstawiciel Agenji Żydowskiej w Szwajcarii

Tutaj pan Schwalb wyraził pełną ideologię syjonistyczną i wyrażnie i otwarcie wyraził politykę syjonistycznych liderów na temat ratowania: Przelew żydowskiej krwi w diasporze jest konie-czny po to, żebyśmy od komisji pokojowej zażądali ustanowienia "żydowskiego" państwa. Pieniądze zostaną wysłane by ratować grupę "chalutzim" (pionierów), zaś pozostałe czeskie żydostwo musi pogodzić się z unicestwieniem siebie w krematoriach Auschwitz.

Kiedy rabin Weissmandel otrzymał odpowiedź Schwalba, przypomniały mu się dwa ostrze-żenia jakie dostał od swojego teścia, świętego rabina z Nitry, że nie powinien wiązać żad-nych nadziei na ratunek ani ze strony Kościoła Katolickiego, ani światowego ruchu syjoni-stycznego. Obwiniał się za marnowanie czasu nie słuchając tego ostrzeżenia, i zadawał so-bie wiele trudu, który mógł poświęcić na bardziej korzystne sprawy.

Powszechnie wiadomo, że Eichmann zaproponował komitetowi dr Kastnera żydowskie życie w zamian za towary, ofertę którą nazwał "towary za krew". Syjonistyczni liderzy przeczytali to inaczej: "krew za państwo".

Szczegółowo omówiliśmy, ale nie dotknęliśmy więcej niż tylko poczatku. Nie ma wystarcza-jąco dużo papieru by wymienić wszystkie te tragedie, i dusze zarówno czytelników jak i au-tora nie mogą strawić całego tego materiału za jednym razem. Część nędzy i bólu przecho-dzi swoje granice i trzeba dostać chwilę wytchnienia, żeby zrozumieć te rozdziały i żeby za-padły głęboko w nasze serca. Nie wolno pozwolić by straszny płacz i westchnienia świętego holokaustu - rabina Michaela Dov Weissmandela zostały zduszone pomiędzy stronami jego książki. Przeciwnie, musimy pozwolić by jego płacz złościł nas i denerwował w takim stopniu jak jego ostatnia prośba - by nie zapomnieć ani nie pozwolić na zapomnienie o winie świeckich liderów za krew ich braci skazanych na śmierć w krematoriach.

Rozdział 3

Zbrodnie Abba Kovnera z Mapam i Chaima Weizmanna

KTO SŁUŻY WSZECHMOCNEMU, A KTO NIE

Więcej niż jeden raz świadkom pojawiającym się na procesie Eichmanna sędziowie i proku-ratura zadawali pytanie które kryło w sobie naganę i uszczypliwą krytykę: "Dlaczego nie sta-wialiście oporu, dlaczego nie buntowaliście się?" Świadkowie usiłowali tłumaczyć w imieniu swoich nieobecnych, zamęczonych braci (i ich własne zaniechania) poszlakowymi i psycho-logicznymi wyjaśnieniami, jakby mieli obowiązek oczyszczania ich reputacji w oczach obec-nych. Nie mogli wzbudzić w sobie siły ducha by odpowiedzieć przerzucając z powrotem py-tanie na rząd i władców (których reprezentował prokurator generalny), które sięga w głąb: "Dlaczego wy nie ratowaliście, i dlaczego wy ukrywaliście, i dlaczego wy patrzyliście w drugą stronę, świadomi tego co działo się w czasie holokaustu?"

Takich nieprzyjemnych zdarzeń nie było podczas całego procesu. Prokuratura za słuszne uważała prawo wyboru świadków, którzy nie wywołają takiego skandalu, czy byli to prości Żydzi, którzy wiedzieli jak mówić tylko o tym co widziały ich oczy, lub były to osoby, dla któ-rych rozdział holokaustu był im znany wraz z jego realiami. Ale ci ostatni mieli szkielety w szafie (ciężkie poczucie winy), co dało im stanowiska określonego przywództwa w gettach lub w obozach i wśród grup partyzanckich. Oni utożsamiali się ze światowym przywództwem syjonistycznym w jego głównej tezie, że ruiny uchodźstwa (europejskich Żydów) będą koleb-ką po narodzeniu państwa żydowskiego, i że nacjonalistyczne wychowanie pojawi się z chmury pochodzącego z pieców dymu.

Kto nie pamięta wzruszającego świadectwa Abby Kownera, owiniętego w aureolę walki podziemnej w wileńskim getcie i jako dowódcy oddziałów partyzanckich? Kto nie pamięta tego "poety holokaustu" i "bohatera buntu", który zgromił ze złością sędziów, gdy próbowali ograniczyć potok jego zeznań i podpowiedzieć mu, że nie stoi na podium na spotkaniu z publicznością, a na stanowisku świadka? Obecna na sali publiczność był poruszona, i gorzko płakała, kiedy Abba Kovner recytował lament (pieśń żałobną) o zamordowanych i ich odwa-dze i o zbrodniach Eichmanna, niech jego nazwisko będzie przeklęte.

Ale gdyby zaproszono litewskiego pisarza Chaima Lazara do złożenia zeznań o okrutnych czynach tego samego Abby Kovnera w czasie holokaustu, to zgromadzeni dusiliby się w milczeniu i palącym wstydzie, na temat winy tego człowieka, który wyszedł z żydowskiego rodu, a także o losie jego ofiar – starych, kobiet i niewinnych dzieci, którzy wszyscy byli przytłoczeni okrucieństwem i żalem doświadczonymi z rąk okrutnego żydowskiego ciemięż-cy. Upłynęło ponad 10 lat od wydania przez Chaima Lazara książki "Niszczenie i bunt" [Destruction and Rebellion], zawierającej przerażające szczegóły o Abba Kovnerze. On nie został wezwany by rozliczył się z oskarżeniem o szkalowanie, potwierdzając swoim milcze-niem prawdę o przypisywanych mu czynach.

Poniżej fakty z książki, które nie wymagają żadnych dalszych wyjasnień:

Kovnerowi, przedstawicielowi "Hashomer Hatzair", udało się mianować się na komendanta podziemnych sił walczących w Wilnie, który gromadził amunicję i werbował silnych, wyszko-lonych ludzi, przygotowanych do walki. Ale nigdy nie użył swoich zasobów przeciwko Niem-com w getcie, i w końcu Kovner zawarł porozumienie z szefem getta (Gans) i liderem żydow-skiej policji (Dessler), w ramach którego oni mieli obowiązek, w zamian za powstrzymanie działań podziemia, nie krzywdzić żadnego ze ich członków – jak również obiecać im wyjście z getta na skraju końcowego zniszczenia. Ta trójka: Gans, Dessler i Kovner, zajmowali wspólne stanowisko, które było także podejściem dr Weizmanna i Nathana Schwalba, przed-stawiciela Agencji Żydowskiej w Szwajcarii: poświęcić starych i masy, a ratować "elitarną" grupę młodych – "naszych przyjaciół". W Vismini koło Wilna procedurę deportacji Niemcy przekazali kapo (żydowska policja) w Wilnie. W książce "Niszczenie i bunt" czytamy:

FOTO – Rosyjscy partyzanci w lasach ratują żydowskich uchodźców z rąk Kovnera

Dessler, komendant żydowskiej policji napisał w swoim dzienniku:

"Tych których deportowano selekcjonowała moja żydowska policja, bo chciałem ratować młodych i inteligencję, którzy są naszą przyszłością. Gans, szef wileńskiego getta, małżonek chrześcijańskiej Litwinki, poinformował go, że z Vismini zgromadzono 400 starców i przeka-zano Niemcom. Kiedy przyszedł Weiss (Gestapo) i zażądał kobiet i dzieci, kazałem mu za-brać starych, bo starzy Żydzi nam wybaczą, nie mieliśmy innego wyboru jak złożyć ich w ofierze na ołtarzu naszej przyszłości".

FOTO – Tragiczny los kobiet i dzieci postanowiony przez Abba Kovnera

Kiedy do Wilna przybyli przedstawiciele partyzantów, z informacją o ostatecznym rozwią-zaniu. i radą dla wileńskich Żydów by ratowali się w lasach i dołączali do obozów partyzan-ckich, co zrobił Kovner?

"Przedstawicieli partyzantów Kovner trzymał w izolacji, żeby nie nawiązali kontaktu z tłumami w getcie, i nie organizowali grup zwykłych Żydów do ucieczki w lasy.

"Ale ucieczka do lasu nie była tajemnicą dla mieszkańców. Za każdym razem kiedy grupa wychodziła, hordy biegły za nimi i chcieli do nich dołączyć. Ale zgodnie z rozkazami Kovnera, w czasie odchodu przeprowadza się dokładne przeszukiwania i Żydów odgania się od bra-my. Tylko rzadko któremuś z nich udaje się wmieszać w walczących i wydostać z nimi. Cie-kawe jest to, że ci 'nielegalni' później stają się najlepszymi bojownikami w lasach.

"Żydzi zaczęlii plotkować o szefie organizacji, Kovnerze: w jaki sposób jest on lepszy od po-licji? Jeden decyduje kto umrze, a drugi wybiera kto może żyć. Oni pozwolili na rzeź setek Żydów, którym udałoby się mieć ważny wkład w walce z wrogiem, i to Żydzi zamykają przed nimi bramę ucieczki".

Los wileńskiego getta został przypieczętowany. Dzień przed ostateczną zagładą, Kovner zdradza konstytucję swojej organizacji podziemnej. Par. 22 konstytucji twierdzi: "Pójdziemy w lasy tylko w wyniku walki, kiedy osiągniemy swój cel. Zabierzemy ze sobą największą mo-żliwą liczbę Żydów i oczyścimy drogę do lasu, skąd będziemy kontynuować walkę z morder-czymi najeźdźcami".

"W rzeczywistości Kovner obiecuje wyjście tylko 50 swoim przyjaciołom wyłącznie z organi-zacji. Pomimo wszelkich ostrożności, w getcie wiedziano, że bojownicy zbierają się do odej-ścia. Dziesiątki młodych, zdrowych ludzi gromadzą się na podwórcu i błagają Kovnera by pozwolił im dołączyć do opuszczających, ale Kovner utwardza swoje serce, grozi im rewol-werem i odgania. Wejście do kanału ściekowego jest dokładnie strzeżone przez człowieka Kovnera, żeby żaden z 'nielegalnych' nie mógł się wymknąć".

Także w lasach, jako dowódca partyzantów, Kovner dalej uniemożliwia ratowanie i wysyła na śmierć każdego Żyda który nie zaliczał się do jego przyjaciół – członków "Hashomer Hatzair".

Poniżej kilka faktów:

"Do lasu przybyły dwie kobiety. Jedna miała ze sobą syna i córkę. Przez wiele tygodni błąkali się po drogach. Słyszeli, że w lesie byli Żydzi z Wilna, i mieli nadzieję że zlitują się nad nimi i zabiorą ich do obozu, ale się pomylili. Przez kilka tygodni pozostawali na skraju lasu, głodu-jąc, obdarci i trzęsąc się z zimna, ale czlonkowie dywizji nie mają dla nich współczucia. Kilka razy grożą im, że jeśli nie odejdą zostaną rozstrzelani. Kilka razy wysyłają do nich ludzi by zagonić te nieszczęsne kobiety i dzieci daleko w las i tam ich zostawić, ale młodzi nie wyko-nują okrutnych rozkazów, niekiedy przynoszą im jakieś potrzebne rzeczy, w tajemnicy, oczy-wiście, żeby tego nie odkrył, broń B-że, ich dowódca.

"W obozie pamiętają dzień kiedy do lasu przyszła grupa Żydów z Ishishuk. Ukrywali ich rol-nicy, aż ryzyko ich wykrycia było zbyt duże, i nie mogli pozostać w swojej kryjówce. Na próżno błagali o przyjęcie ich do obozu. Członkowie personelu twardo odmawiali, mimo że wiedzieli że faktycznie wydają wyrok śmierci na tych ludzi. Przez wiele tygodni ci Żydzi wał-ęsali się w poblizu obozu, znosząc zimno i głód. Dopiero kiedy część ich przyjął obóz rosyjs-kich partyzantów, 'nasz dowódca' także zgodził się przyjąć pozostałych.

"Pamiętają też incydent z udziałem kobiety z Ishishuk-Potzter i jej dwojga dzieci, którzy błą-kali się w mrozie przez kilka tygodni po lesie. Chłopcy przynosili im kradzione jedzenie, aż obóz został zmuszony przez powszechną opinię do przyjęcia ich.

"Trzech Żydów postanawia dołączyć do żydowskiego obozu i przyprowadzić ze sobą czeską armatę. Personel obozu zastanawia się jak zdobyć tę cenną broń bez konieczności przyjmo-wania tych ludzi. Zapraszają ich na rozmowę w namiocie, i komendant wyciąga rewolwer, zabiera im armatę i ich aresztuje. Personel szerzy wiadomość, że ta trójka to zdrajcy i po-winno się ich zabić. Jednemu udaje się uciec i ostrzec komendanta rosyjskiej dywizji. Rosjanie biegną im z pomocą i grożą atakiem na żydowski obóz. Uwalniają trzech męż-czyzn, którzy dołączają do dywizji".

To tylko kilka ogniw w długim łańcuchu zbrodni Abba Kovnera, rozgłaszanych przez Chaima Lazara, który osobiście widział je i zwalczał jako partyzant, tracąc w procesie rękę.

Mapam umieścił Abba Kovnera na swojej "ścianie wschodniej". Ruch kibucowy podniósł jego wizerunek w oczach młodzieży jako szanowanego, odważnego poety.

Mapam nie zawahał się również by zasugerować kandydaturę Greenbauma na prezydenta "żydowskiego" państwa, pomimo że Greenbaum, w roli przewodniczącego komitetu ratunko-wego, ukrywał holokaust i sabotażował wysiłki ratownicze.

Ten sam Mapam organizował protesty z okazji wizyty Niemca, Straussa, mimo że nigdy nie udowodniono by kiedykolwiek skrzywdził Żyda.

Mapam przywołuje widmo holokaustu w sposób oszukańczy. Zanurza się w moralnej poboż-ności, i w tym samym czasie trzyma się i podtrzymuje szpetotę żydowskich zbrodniarzy wo-jennych, a nawet wynosi ich jako godnych pochwały.

Mapam nie jest jedynym podtrzymującym te podwójne standardy. Nawet "Herut" nigdy nie zorganizował publicznej demonstracji ulicznej przeciwko żydowskim zbrodniarzom wojen-nym, tak jak przeciwko oficjalnym gościom niemieckim.

"I wróciliśmy, i zobaczyliśmy jaka jest różnica między tym który służy Wszechmocnemu, a który nie".

Arcybiskup Warszawy przez architekta Schultzmana, członka Judenratu, skontaktował się z trzema pozostałymi rabinami Warszawy (Menachem Ziemba, Shimshon Stockhamer i Dovid Shapiro SLIT”A), proponując by ratowali się przed zniszczeniem getta, uciekajac do bisku-piego pałacu. Rozważyli sprawę i postanowili, że nie wolno było im, jako liderom, ratować się z tonącego statku. Podobną odmową rabin Y Pinner, duchowy lider Łodzi, odpowiedział na propozycję biskupa Łodzi.

FOTO: Rabin Menachem Ziemba

FOTO: Rabin Dovid Shapiro

FOTO: Rabin Sftimshofl Stockhamer

Spotkanie tej trójki opisane jest przez "Zhida" w amerykańskim dzienniku "Forward" 1 marca 1947:

"Nie wiadomo jak długo trwało milczenie. Może minutę, może godziny. Rabin Dovid, najmłod-szy z trójki, przerwał milczenie i powiedział: 'Jestem młodszy od was obu. Moje słowa was nie obowiązują. Jest oczywiste dla nas wszystkich, że w żaden sposób nie możemy pomóc tym ludziom. Niemniej jednak, samo to że jesteśmy z nimi, że ich nie zostawiliśmy, jest dla nich jakąś zachętą – jedyną zachętą. Nie mam siły zostawić tych ludzi – i nie ma miejsca bez Niego. Czy ukryjemy się przed Wszechmocnym? Ten sam B-g który jest tutaj, jest tam'.

"Słowa wyszły od najmłodszego rabina i milczenie trwało dalej. Potem zastąpił je płacz. Nie powiedziano ani słowa. Tylko płacz wylewał się z wnętrza tych trzech serc. Potem wyszli z pokoju i rabin Menachem powiedział: 'nie będziemy w ogóle rozmawiać o tej sprawie'".

Chaim Lazar opisuje w swojej książce postać ray z Wilna maszerującego do transportu śmierci:

"Nagle zobaczyliśmy grupę mężczyzn. Na jej czele był stary ray, miał na sobie tallis i w ręce trzymał otwarty siddur. Przeszedł przed nami jako postać nie z tego świata i zawołał głośno: ciesz się, ciesz się mój narodzie".

PORZUCENIE DIASPORY WŁASNEMU LOSOWI:

SYJONISTYCZNA TRADYCJA

Kiedy Rommel doszedł do bram Aleksandrii, dystans 300 km od granic Eretz Yisroel, i sze-fowie Agencji Żydowskiej przygotowali dla siebie samolot (nie martwili się, że zostaną zapy-tani: 'dlaczego nie stanęliście przeciwko nim? dlaczego nie zbuntowaliście się?'), resztka polskiego żydostwa ogłosiła za nich post. Oni – ranni i pogrążeni w smutku, którzy stali w szeregu by dusić się w komorach gazowych – zebrali się na jedyną możliwość jaką mieli w rękach by ratować braci w Syjonie, którzy byli narażeni na niebezpieczeństwo, którego już stali się ofiarą. Ci dotknięci głodem pościli za nas, polscy Żydzi, których oczy już nie mogły płakać, których usta popękały od wylewających się modlitw za własne rodziny, rozdarli niebo gorzkim wołaniem i krzykiem za nas. I kto wie czy to nie prośby tych skazanych ludzi spowo-dowały to, że przynajmniej na Górze Syjon będzie resztka, którzy podarli dekret, i dzięki nim Rommel został pokonany i uratowane osiedle w Eretz Yisroel?

Jak im odplaciliśmy? Jak wyrażały się miłość do Eretz Yisroel i wzajemne poczucie odpowie-dzialności szefów "yishuv" i przywództwa światowego syjonizmu? To nie jest miejsce by roz-wijać rozdziały o misji Joela Branda ratowania wegierskiego żydostwa w ramach słynnego układu "cargo za krew", zniweczonego przez Agencję Żydowską z obawy, że to może za-szkodzić syjonistycznej zbiórce funduszy. Typowe były wysiłki liderów syjonistycznych żeby odciąć Branda od wszelkich kontaktów i odizolować go od ludzi.

Kiedy Brand przybył do Konstantynopola (Istambuł), oficjele z Agencji Żydowskiej przekonali go by udał się do Eretz Yisroel i spotkał się z nimi. Brand (który, nawiasem mówiąc, był lojal-nym członkiem Mapai) zeznał na procesie Kastnera, że przedstawiciel Agudas Yisroel w ko-mitecie ratunkowym w Turcji, rabin Yakov Griffel, podejrzewał, ze funkcjonariusze Agencji Żydowskiej chcieli udaremnić misję Branda i ostrzegli go przed wyjazdem do Eretz Yisroel, bo Brytyjczycy go aresztują. Ale Brand nie zwracał uwagi na te ostrzeżenia i dodał w zezna-niu, że "dla mnie autorytetem byli przedstawiciele ruchów pionierskich, a nie przedstawiciel Agudas Yisroel". Komitet Agencji Żydowskiej, który słyszał jego historię o unicestwieniu nie wierzył mu. Vanya Pomegranate, członek komitetu, zapytał: "Joel, czy naziści naprawdę mordowali, jak mówiłeś?"

Do Konstantynopola przyjechał Ehud Avriel by towarzyszyć Brandowi do Eretz Yisroel. Przywództwo ukryło i umiemożliwiało akcję ratowniczą – ukrywanie wiedzy o holokauście było warunkiem jej zapobiegania. Przywódcy wiedzieli, że w przypadku gdyby szczegóły i rozmiar holokaustu stały się powszechnie znane, wywołałoby to publiczne oburzenie, które zmusiłoby ich albo do podjęcia zdecydowanego działania, albo do odsunięcia ich od władzy. Dlatego ukryli w archiwach fakty, które skrycie im przemycono, później broniąc się pod pre-tekstem, że mieli wątpliwości co do ich prawdziwości. W tej kwestii również istniał jednolity front obejmujący liderów w "yishuv" i tych w diasporze.

Kiedy Brand zapytał Chaima Barlasa czy może być zatrzymany przez Anglików, a tym sa-mym nie będzie mógł wrócić, Barlas się zdenerwował: "Nie zawstydzaj nas". Kiedy pociąg dojechał do Aleppo Avriel uciekł i Brand został schwytany przez Brytyjczyków, którzy czekali na jego przyjazd. Przywieziono go do Kairu i zatrzymano. Agencja Żydowska nie zrobiła nic by go uwolnić, i tak pisze w książce "Szatan i dusza" [The Satan and the Soul]: "Niepożądana była próba ratowania naszych ludzi… Agencja Żydowska zdecydowała, że nie wrócę na Węgry".

Tymczasem czekano na niego w Budapeszcie, bo Eichmann dał im 3 tygodnie na zatrzyma-nie eksterminacji. Kiedy jego powrót się opóźniał, deportacje do Auschwitz wznowiono w tempie prawie 13.000 Żydów dziennie. W maju 1944 Brand przyjechał do Konstantynopola. 24 lipca byli gotowi go zwolnić pod warunkiem, że wróci na Węgry przez Eretz Yisroel. I wte-dy wydarzyło się coś co zdumiało nawet brytyjskich rządzących: "Opóźnijcie jego zwolnienie" – napisała Agencja Żydowska w telegramie do władz brytyjskich w Kairze. W tym czasie Eichmann poinformował Kastnera: "jeśli Brand nie wróci za 3 dni, wznowię deportacje do Auschwitz" (zob. książka "Szatan i dusza").

Kiedy Branda zwolniono, poprosił o spotkanie z dr Weizmannem i w odpowiedzi otrzymał następujący list:

Rehovoth, 29 grudnia 1944

Mr. Joel Brand

Tel Awiw

Szanowny Mr. Brand:

Proszę wybaczyć mi za opóźnienie odpowiedzi na Pana list. Jak Pan mógł widzieć w prasie, dużo podróżowałem i ogólnie od przyjazdu tu nie miałem wolnej chwili. Przeczytałem Pana list i memorandum i sprawi mi przyjemność spotkanie Pana za 2 tygodnie – około 10 stycz-nia.

Miss Itin – moja sekretarka – skontaktuje się z Panem by umówić spotkanie.

Pozdrawiam

Z poważaniem, Ch. Weizmann

FOTO: "Nie miałem wolnej chwili" (List Weizmanna do Branda), kiedy mordowano 12.000 dziennie

Nawiasem mówiąc, oryginalny list ukradły z domu Branda izraelskie służby specjalne, żeby nie mógł pokazać go na procesie Kastnera, i mamy szczęście, że adwokat Tamir zrobił kopię wcześniej, więc dokument uratowano dla potomności jako memorandum hańby.

Przewodniczący Agencji Żydowskiej nie miał wolnej chwili by spotkać się z przedstawicielem węgierskiego żydostwa i usłyszeć plany jego ratowania. Pozostawał w ukryciu, jak przystało na zanglicyzowanego tubylca z bagien Pińska. W międzyczasie przyszedł koniec dla tej gru-py żydostwa.

W książce "Chaim Weizmann budowniczy Syjonu" [Chaim Weizmann, Builder of Zion], wy-danej przez Hebrew University pod redakcją sekretarza Weizmanna, Meira Weisgala (któ-rego nie podejrzewa się o zniesławianie szanowanego i gloryfikowanego przez niego czło-wieka) czytamy:

Ktoś włączył radio. 22 czerwca 1941. Podano informację. Niemcy rozpoczęli ofensywę na Rosję. Niemcy już maszerowali przez granicę. Obserwowałem Weizmanna. Miał ciemne oczy.

"To jest drugi raz" – powiedział.

Przypomniał sobie, że kiedy wybuchła I wojna światowa, dwa lata po śmierci ojca, matka nadal mieszkała w Pińsku i musiała uciekać ze strachu przed niemiecką inwazją.

A teraz przyszli znowu – Niemcy. Jaki będzie los tych wszystkich ludzi? W jego oczach zobaczyłem tragiczną wizję tego co naprawdę ich spotkało. W pokoju zapanowała cisza.

"Tak" – powiedział – "naszych ludzi tam, miliony, oczekuje straszny i potworny los". Ale po chwili oczy mu rozjaśniały, pochylając się do przodu dodał: "w końcu – i to jest najważniejsze – ta wojna musi przynieść Anglii błogosławieństwo".

Ten człowiek, dla którego niszczenie braci było mniej ważne niż główna sprawa – zwycięs-two Anglii – okazał się zasługiwać na wybór jako pierwszy prezydent "państwa Izrael".

Joel Brand pisze w książce o spotkaniu z Ehudem Avrielem, dyrektorem wykonawczym w Ministerstwie Spraw Zagranicznych państwa Izrael: w kawiarni w Tel Awiwie, Avriel powie-dział mu: "Joel, przestań. Wymaż z serca to co było, bo jeśli nie, to w Tel Awiwie nie bę-dziesz mógł dostać pracy nawet jako sprzątacz ulic".

W liście wysłanym przez rabina Weissmandela do Światowego Kongresu Żydów, w którym wzywał go do działania, dołączył świadectwo świadków, którzy uciekli z Belzitz: jak naziści usuwali złote zęby ze zwłok i jak ciała Żydów gotowali na mydło. W książce "Min HaMaitzar" rabin Weissmandel pisze: "Pomimo to, kiedy Tartakover (dyrektor wykonawczy Światowego Kongresu Żydów) przetłumaczył list dla Kongresu na angielski, kilka miesięcy po jego napi-saniu, pominął część o złotych zębach i mydle. Widocznie oni nie wierzyli, albo nie chcieli w to wierzyć".

Dlaczego nie wierzyli? Tego rabin Weissmandel dowiedział się kiedy przypadkowo otworzył list od oficjeli Agencji Żydowskiej w Konstantynopolu do Moshe Dachsa, przedstawiciela Partii Hebrajskich Robotników (Histadrut), i Gizi Fleischman, przedstawiciela federacji syjo-nistycznych w Pressburg (Bratysława).

"W nocie z Konstantynopola jest napisane, że dostali list od jakiegoś 'fanatyka', proponują-cego sposób uratowania przed deportacją wszystkich Żydów. Oni nie wierzą żadnemu "oduk" (fanatyk), więc dlatego pytają swojego "chaver" (przyjaciel), Moshe Dachsa, czy to jest prawda. Wtedy uwierzą".

Rabin Weissmandel tak pisze na ten temat:

"Tego nie wyobrażaliśmy sobie, i w to nie chciałem w ogóle wierzyć. Nawet dla mnie, wier-nego ucznia naszego rabina z Nitry, niech nas chroni jego pamięć, i jego zięcia, który ostrze-gał od początku, że koniec wszelkiej nadziei strasznie złamie nam serca. Bo wszystko jest w rękach nieodpowiedzialnych sekularystów, których nasi mędrcy nazywają najbardziej aro-ganckimi z ludzi, według interpretacji Maharsha.

"Dopóki nie natknąłem się na to wielkie powiedzenie, nie wiedziałem i nie wierzyłem, że będą zatrzymywać listy rabinów, napisane w krajach, gdzie swobodnie przelewała się krew, by nie dotarły do rabinów w wolnych krajach, do których były adresowane.

"Nie wiedziałem i nie chciałem uwierzyć, żeby doszli do punktu, gdzie ich nienawiść do Tory pokona ich miłość do Żydów, że ich radość z wykorzenienia Tory będzie większa niż ich zdolność do miłosierdzia, że to co było napisane i podpisane przez rabinów będzie oczywis-tym powodem do sabotażowania akcji ratowania dziesiątków tysięcy od pewnej śmierci.

"Wtedy w Tammuz (lipiec) 1942 nie wiedziałem i nie wierzyłem".

Dopiero w listopadzie 1942 szefowie Światowego Kongresu Żydów i przewodniczący Amery-kańskich syjonistów, dr Stephen Wise (o którego hańbiących czynach jeszcze powiemy) po-jechali do Waszyngtonu by wyjaśnić ile prawdy było w "pogłoskach" o "prześladowaniu" Ży-dów w Europie. Dopiero kiedy dr Wise przywieziono mydło zrobione z tłuszczu Żydów, zde-cydował się zorganizować spotkanie by zaprotestować...

Ale był jeden taki, który wierzył - lider społeczności świeckiej (Neologen) z Budapesztu, któ-ry przyjechał do Pressburga na wniosek lokalnego komitetu ratunkowego. Ale on też był spo-kojny, i wiedział również jak pocieszać innych. Oto co pisze w swojej książce rabin Weiss-mandel:

"W tych dniach pojawiły się pierwsze pogłoski o śmiertelnym duszeniu w komorach grozy i mordach gazem. Powiedziałem mu (liderowi z Budapesztu) to z wielkimi emocjami wycho-dzącymi z mojego serca. Wtedy ten dżentelman odpowiedział, że on również słyszał pogło-ski takie jak te, a biorąc pod uwagę, że był ekspertem w dziedzinie chemii, był w stanie po-wiedzieć, że Niemcy używali do tych celów gaz znany z tego, że powoduje słodką śmierć - jak opium. Kiedy to usłyszeliśmy, mieliśmy dosyć. Gdy usłyszał to co miał do powiedzenia, to również miał dosyć.

Berela Katznelsona nazywano "sumieniem Histadrut". Jak "sumienie" zareagowało na zbro-dnię wywołania milczenia wokół holokaustu i porzucenia umierającej diaspory? To powie-dział nam Eliezer Livneh, wcześniej jeden z wybitnych liderów Mapai, w artykule-spowiedzi w Yediot Acharonot z 25 Nisan tego roku:

"Moje słowa nie są krytyką innych. Los europejskiego uchodźcy nie wydawał się niepokojący. Ale u mnie powstały wątpliwości, jeśli moja ocena była prawidłowa, i różniłem się w tym z Berelem Katznelsonem. Ale przyjąłem jego opinię i opinię jaką wtedy miała moja partia – że to nie powinno się różnić – ale nie dlatego że wahałem się spierać z decyzjami partii. Ale tu, stojące z boku, były trzy pokolenia syjonistycznego dziedzictwa, łącznie z dziedzictwem mo-jego domu, i zaakceptowałem ich ocenę".

We wcześniejszym artykule w "Digleinu" zacytowano słowa Livneh, wyjasniając, że apatia wobec niszczenia diaspory jest częścią istoty syjonizmu, który buduje nowy naród i nową ojczyznę. Prawdopodobnie wśród czytelników "Digleinu" są tacy, których spokój naruszają szczegóły napisane w tych artykułach. Są też tacy, którzy są wstrząśnięci samym przypomneniem tak niepokojących zapomnianych wydarzeń. oni pozwolą mi odpowiedzieć na ich dyskomfort końcowymi słowami z artykułu Livneh:

"To syjonistyczne dziedzictwo od początku miało w sobie coś wadliwego. Za to zapłaciliśmy straszną cenę. Wiele wad, niesprawiedliwości i brzydoty teraźniejszości pochodzi z zapom-nienia niedawnej przeszłości. Mamy obowiązek pokazania go od nowa, i mu się sprzeciwiać w pełnej świadomości, żeby dusza narodu wyleczyła się ze swojej choroby".

FOTO: Brama wjazdowa do obozu Auschwitz i trzy tory kolejowe, po których przywieziono na zagładę 2 miliony Żydów

Rozdział 4

Jak nasi ludzie głodowali przez Stephena Wise'a z Amerykańskiego Kongresu Żydów (AJC)

NARÓD PRZEKLINA KRYJĄCYCH SWE ZBOŻE

Mishlei (Przysłowia) 11:26


Kiedy w siedzibie Hitlera zapadła ta straszna decyzja niszczenia, mordowania i unicestwienia europejskiego żydostwa?


Dowody w książce rabina Weissmandela "Z głębin" dają wyraźną odpowiedź. Wisliceny, przedstawiciel Eichmanna na Słowacji i człowiek z którym rabin Weissmandel z sukcesem negocjował powstrzymanie deportacji słowackich Żydów, opowiadał, że niemiecki ambasa-dor w Ameryce wysłał Hitlerowi protokoły z konferencji syjonistycznych liderów i Światowego Kongresu Żydów w Nowym Jorku. Na tej konferencji, Stephen Wise, w imieniu całego naro-du żydowskiego, wypowiedział wojnę Niemcom. Kiedy Hitler przeczytał ten raport, wściekł się. Padł na podłogę i krzyczał: "Teraz ich zniszczę, teraz ich zniszczę". Następnie zwołał wszystkich nazistowskich przywódców na konferencję w Wannsee, Niemcy, gdzie opracowa-li szczegółowe plany "ostatecznego rozwiązania".


Z kogo składały się bataliony tego "wojującego narodu", którym Stephen Wise rozkazał wal-czyć? Na pierwszej linii stali więźniowie z gett, ogromna armia 6 milionów mężczyzn, kobiet i dzieci – paliwo dla krematoriów. Stephen Wise siedział bezpieczny w bezpiecznej odległości od niebezpieczeństwa, kiedy w imię bezradnych wypowiadał wojnę potężnym Niemcom.


Przyjmuje się, że w czasie wojny totalnej, nawet podczas palącej ziemię wojny, generałowie niepokoją się o własnych cywilów i los starych i młodych w szczególności. Najbardziej bez-względni tyrani, interesujący się tylko zwycięstwem militarnym, zachowują podbitą ludność, bo nie zapominają, że to ona sprawia, że zwycięstwo jest znaczące, i to ona jest powodem ich walki.

[Zdjęcie: Brama wjazdowa do obozu Auschwitz i 3 tory kolejowe po których przywieziono na zagładę 2 miliony Żydów]

W czasie II wojny światowej, kilka rządów na uchodźstwie prowadziły najlepsze możliwe kampanie przeciwko najeźdźcom swoich ojczyzn. Podstawową troską rządów na uchodź-stwie było spełnianie potrzeb ludności cywilnej. Wkładano wiele wysiłku żeby zapewnić żyw-ność i lekarstwa dla cierpiących ofiar wojny. Nawet planowanie powstań i ataków partyzanc-kich rozpatrywano w świetle ryzyka dla cywilów. W ten sposób prowadziły wysiłki Polska, Czechosłowacja, Francja, Norwegia, Jugosławia, Grecja, Belgia i Holandia.

Nawet tutaj haniebnymi wyjątkami byli szefowie syjonizmu i Światowego Kongresu Żydów, którzy udawali przyszły rząd, i którzy, wyłącznie z niskich pobudek politycznych, z szokującą nieodpowiedzialnością, okrutnie porzucili swoich rzekomych "wyborców".

Od głodu i zarazy zginęły dziesiątki tysięcy w gettach, jeszcze zanim naziści rozpoczęli swo-je ogólne niszczenie. Śmiertelność niemowląt była do 60-70% w różnych miejscach – zjawi-sko szokujące i niespotykane. Były sposoby i środki umożliwiające dostawy, za pośrednic-twem Czerwonego Krzyża lub państw neutralnych, takich jak Szwajcaria, Portugalia i Turcja, paczek z żywnością i lekami do mieszkańców gett. Jedno opakowanie szlachetnego towaru, takiego jak kawa czy kakao, można było wymienić na coś na czarnym rynku, pozwalając ro-dzinie-odbiorcy na zakup żywności na miesiąc by się utrzymać. Leki otrzymywane w pacz-kach były niezbędne dla ratowania chorych i niemowląt. Czy te światowe organizacje żydow-skie mogły spełniać bardziej istotną funkcję w czasie holokaustu, niż dostarczanie, na wszys-tkie możliwe sposoby, paczek ratujących życie w gettach?

Wcześniej zacytowaliśmy słowa Yitzchaka Greenbauma, szefa "kommitetów ratunkowych" Agencji Żydowskiej w Eretz Yisroel, który odmówił przyznania nawet jednego dolara z fun-duszy United Jewish Appeal na żywność dla tych, którzy cierpieli głód. To podejście było całkowicie zgodne z jego słynnym sloganem: "jedna koza w Eretz Yisroel jest cenniejsza od całej wspólnoty w diasporze". Więc jak można było wycofać paczkę trawy dla kozy na Ziemi Świętej, żeby wysłać żywność dla głodującego niemowlęcia? Ale jeśli to jest mało, syjoniści działali jako wróg który zadeklarował, że on nie tylko nie da, ale również nie pozwoli by inni dawali (których nasi mędrcy nazywali "rosho" – człowiek niegodziwy). Syjonistycznych lide-rów nie zadowalała tylko zbrodnia bezczynnego siedzenia i nie robienia niczego. Oni ciężko pracowali z całą mocą żeby uniemożliwić innym pomagać cierpiącym w getcie.

W 1941, Agudas HaRabbobim (Unia Ortodoksyjnych Rabinów USA i Kanady) z entuzjaz-mem poparła plan Zeirei Agudas Israel w Ameryce wysyłania paczek żywnościowych dla polskiego żydostwa. Zgłosiły się setki studentów yeshiva do zbierania funduszy i przygotowy-wania paczek. Do Polski wysłano tysiące paczek zawierających te minimalne produkty ratu-jące życie. Płaczliwe listy z podziękowaniami potwierdzały otrzymanie tych paczek, których nie można by wymarzyć w najdzikszych snach: Komitet na rzecz Bojkotu Niemiec Świato-wego Kongresu Żydów zażądał, w imieniu dr Stephena Wise'a, żeby Zeirel Agudah przestał wysyłać paczki, bo to naruszało brytyjskie zasady bojkotu Niemiec.

Kiedy to hańbiące żądanie odrzucono, syjonistyczny lider dr Josef Tannenbaum, który mia-nował się na przewodniczącego Zjednoczonego Żydostwa Polskiego, organizował pikiety demonstracyjne przed biurami Zeirei Agudas Israel, z plakatami w języku angielskim mówią-ce: "Przestańcie wysyłać paczki na ziemie nazistowskiego wroga" i "Nie łamcie bojkotu prze-ciwko Hitlerowi". Goje patrzyli na to i się zastanawiali: Czy Żydzi pomagają Hitlerowi? (Syjo-niści którzy są tak wrażliwi na demonstracje religijne w Ameryce przeciwko państwu "Izrael", uważając że demonstracje oczerniają imię Izraela w oczach Gojów, nie zawahały się używać tak wyraźnego angielskiego.) Oczywiście, Zeirei Agudas Israel nie ugiął się, ale większość naiwnych nowojorskich Żydów stała się zdezorientowana i liczba wysyłanych paczek bardzo się zmniejszyła. Liczbę głodujących i krytycznie chorych osób którzy zmarli bo nie wysłano paczek liczy się krwią w niebie i jest ona wypisana w książce dr Josefa Tannenbauma, któ-rego bardzo wychwalano po śmierci.

Oczywiście zbyt proste jest powiedzieć, że tylko niegodziwość i nienawiść do Żydów dopro-wadziła Stephena Wise'a i Tannenbauma do tego by nie dawać chleba głodującym. Ich działania były wynikiem ich świeckich poglądów, które są dziedzictwem wszystkich syjoni-stów w Eretz Yisroel i diasporze: Jako wojujący naród powinniśmy składać ofiary, które da-dzą nam prawo do niezależnego państwa na koniec wojny. Powinniśmy pomagać w wysiłku wojennym aliantów w każdych warunkach i okolicznościach, a nie powinniśmy ingerować w to, nawet kiedy los milionów Żydów wisi na włosku. Tę wymówkę wyraźnie proponuje dr Tannenbaum w artykule o kwestii paczek żywnościowych w "Tag" z 22 lipca 1941 [1]:

"Może moglibyśmy przyjąć opinię Agudas Israel, że Anglia nie jest autorytetem w kwestii ży-dowskiej ... ale przede wszystkim, to nie jest tylko sprawa Żydów, ale całego świata, do któ-rego interesy żydowskie muszą się dostosować, albo nawet całkowicie się z nimi zgadzać. Wszystko co będzie utrudniać brytyjski wysiłek wojenny jest sprzeczne z interesami narodu żydowskiego. Nie wolno nam jako narodowi czy organizacji wywoływać podejrzenia, że je-steśmy wyjątkowym, osamotnionym narodem".

Żeby można powiedzieć, że wojna jest bezlitosna, to niekoniecznie jest tak! W tym samym czasie królowa Jugosławii, przebywając w Ameryce, powołała komitet wysyłania paczek do rodzin schwytanych jugosławiańskich żołnierzy. Na czele komisji była pani Roosevelt, żona prezydenta USA. W całej Ameryce nie było obłąkanego Jugosławianina, który nalegałby że nie powinni karmić głodnych rodzin, ponieważ one pomagałyby okupującym nazistom.


Gdy głód dotknął okupowaną Grecję, wygnany król Grecji nieustannie apelował do sojusz-niczych przywódców, aż uzyskał ich poparcie. W gorączce wojny, sojuszniczy urzędnicy do-szli do porozumienia z Niemcami pozwalającego załadowanym żywnością statkom do utrzy-mania populacji Grecji. Zrobili to, mimo że wiedzieli, że łagodzili konieczność Niemców wy-żywienia ludności greckiej, i chociaż okupacyjna armia niemiecka miała zapasy żywności, zarówno pośrednio jak i bezpośrednio. Co było dobre dla greckiego króla i jugosławiańskiej królowej nie przystawało statusowi "niekoronowanego prezydenta" narodu żydowskiego.


Dr Chaim Weizmann, przesiąknięty wielką polityką, patrzył z góry na te drobne sprawy, czu-jąc, że zadanie karmienia i leczenia było poniżej jego godności. Jego agenci w Ameryce realizowali jego proroctwo wypowiedziane na Kongresie Syjonistycznym w Londynie w sierpniu 1937, że: "Starzy odejdą. Oni zniosą swój los, albo nie. Byli moralnym i gospodar-czym kurzem w okrutnym świecie... Tylko część przeżyje... Muszą się z tym pogodzić ..."

STEPHEN WISE: GŁÓWNY SABOTAŻYSTA

Przez wszystkie lata holokaustu, alianci, z którymi byliśmy rzekomo połączeni jako "naród walczący", nie zrobili nic konkretnego by ratować europejskie żydostwo. Zgodnie z aksjoma-tem, że Ezaw nienawidzi Jakuba, wrogowie Hitlera cieszyli się z tego co robił Żydom. Palące pragnienie chrześcijaństwa przesiąknęło narody: zniszczyć "zabójców Chrystusa" – i stały na progu jego realizacji. Dopiero w 1944 powstała pierwsza autoryzowana organizacja mająca na celu ratowanie przed śmiercią Żydów: Rada ds. Uchodźców Wojennych prezydenta Roosevelta.

Roosevelt, czołowy antysemita, niechetnie zgodził się na ustanowienie tej rady. Wcześniej, amerykańska ortodoksja, kierowana przez Agudas HaRabbonim, ciągle walczyła o taką ra-dę. Dwa dni przed Yom Kippur w 1943, 400 amerykańskich rabinów zorganizowało` masową demonstrację w Waszyngtonie, gdzie wywołali ogromne wrażenie imitując krzyki swoich nie-szczęsnych braci. Przynieśli petycje dla Izby Reprezentantów i Senatu, jak i dla Białego Do-mu. Dzięki nieustannym apelom do członków Izby i Senatu, ich petycje przeszły przez obie izby, zmuszając Roosevelta 22 stycznia 1944 do utworzenia Rady ds. Uchodźców Wojen-nych. Demonstracja miała jedną przeszkodę: prezydent Roosevelt odmówił przyjęcia dele-gacji demonstrantów i był reprezentowany tylko przez jego sekretarza. W ten sposób wra-camy do podłego charakteru Stephen Wise'a. The Morning Journal, który jest rzadko cynicz-ny wobec syjonistycznych liderów, tak napisał o demonstracji rabinów:

"Szkoda, że prezydent nie przyjął delegacji rabinów. To jest bardziej niefortunne, według informacji które otrzymaliśmy, że było to ze względu na 'presję' wywieraną na prezydenta przez pewnych wpływowych Żydów. Zrobienie z ratowania Żydów politycznego futbolu roz-grywanego nawet pod drzwiami prezydenta to oburzający skandal".

Agenci "rabina" Stephena Wise'a nie ukrywali swojej zbrodni międzynarodowego sabotażu, i dumnie wskazywali na przeszkody stawiane przed rabinami przez ich własnego Stephena Wise'a. W ich syjonistycznym dzienniku hebrajskim "Bezaron" z Tishri, 1943, czytamy następująca satyrę (zob. "Historia Amerykańskigo Komitetu Ratunkowego" Moshe Pragera):

"Nasi rabini, mędrcy, i najbardziej szanowani rebe i święte osoby ze wszystkich frakcji, nagle opuścili swoje rabiniczne siedzenia, przepasali się, uczesali brody i payos i wyszli żeby na-ruszyć mury Waszyngtonu DC. Nasi rabini są ekspertami w Talmudzie, ale zaniedbali i za-pomnieli jeden traktat: księgę powszechnych manier. Oni nie rozumieją, że Waszyngtonu nie da się zdobyć szturmem. Powinni wiedzieć, że wewnętrzne i zewnętrzne klucze do Białego Domu nie są w ich rękach. Jest stare przysłowie: 'kto pracuje w piątek je w szabat'. Na pew-no wiedzą, że w czasach niebezpieczeństwa dla syjonizmu, który był jedynym zabiegającym o miłosierdzie dla nich i rozrywającym zły edykt? Nie ci rabini, lecz jeden znany rabin, który ciągle stoi na straży i w którego rękach i w rękach jego agentów są te klucze".

Dzięki pomocy kongresmana Sola Blooma, Stephen Wise zrobił wszystko by uniemożliwić legislację w obu izbach Kongresu prowadzącą do utworzenia Rady ds. Uchodźców Wojen-nych. Nie mógł jej zapobiec, ale opóźnił jej utworzenie.

Wszechmogący nie żałuje zasług, nawet miłych słów, więc nie wolno nam odmawiać ich za jeden dobry uczynek Stephena Wise'a. Chociaż Stephen Wise zamierzał zło, Wszechmogą-cy postanowił ratować wiele istnień ludzkich. Tym dobrym uczynkiem Wise'a był demontaż Wspólnego Komitetu, który obejmował wszystkie główne amerykańskie organizacje żydow-skie, w tym Agudath HaRabonim i Agudas Izrael - a na jego czele stał dr Stephen Wise. Komitet wyróżniał się nie tylko tym że nic nie robił, ale utrudniał cały entuzjazm ratunkowy emanujący z amerykańskiego żydostwa ortodoksyjnego.

W końcu stałe wysiłki ortodoksyjnych liderów, którzy chcieli konkretnych rezultatów, a nie wielkiej polityki, dręczyły i frustrowały Stephena Wise'a, więc dr Wise postanowił rozwiązać swój Komitet ds. Kryzysowych w 1943. Na dramatycznej konferencji głosowano decyzję li-kwidacji i ją zrealizowano: Światowy Kongres Żydów, Syjonistyczny Komitet ds. Kryzyso-wych, Amerykański Kongres Żydów, Rada Synagogi Ameryki, B'nai B'rith i Hadassah opo-wiedziały się za, natomiast Agudat HaRabonim, Agudas Izrael, Amerykański Komitet Żydow-ski i Żydowski Komitet Pracy były przeciwne likwidacji,

"To dlatego ortodoksyjne żydostwo podjęło znaczne wysiłki ratunkowe dopiero w 1943. Jed-noczenie się z syjonistami wiązało im łańcuchami ręce.

Na ten temat rabin Eliezer Silver z Cincinnati wyznaje w swojej książce "Dziennik Komitetu Ratunkowego" [Journal of the Rescue Committee]:

"Ostatnie próby negocjacji z szefami morderców angażowały ogromną gotówkę czy inne opłaty proponowane zarówno jako okup jak i tajne łapówki za zakładników. Te rozpaczliwe próby pojawiły się za późno. Gdyby nasze wysiłki rozpoczęły się rok, dwa czy trzy wcześniej, moglibyśmy zrobić to co możliwe.

"Gdybyśmy mieli poczucie by dać więcej z siebie, z większym sercem i samopoświęceniem, jak zażądał od nas ten wielki człowiek Tory i odważnych akcji ratunkowych, rabin Michael Dov Weissmandel, dziekan Nira Yeshiva, który wymagał od nas wielkich rzeczy, gdybyśmy, gdybyśmy, gdybyśmy…"

W dolinie śmierci siedział święty rabin Weissmandel, praktycznie poruszający niebo i ziemię, kiedy pisał listy bardzo ryzykując, oferując duże sumy pieniędzy za dostarczenie ich zewnę-trznemu światu, nie wiedząc, że one nie docierały do adresowanych rabinów, a pozostawały na biurkach syjonistycznych liderów, z którymi połączyli się sami rabini w operacji ratunko-wej. Rabin Weissmandel rozdzierał niebo, ale nie mógł rozbić tych kamiennych serc:

"Bracia, dzieci Izraela, czy straciliście rozum? Jak to jest, że nasze wszystkie prośby działają na was mniej niż biadolenie nędarza stojącego w waszych drzwiach? Rzucacie nam grosze. Ile musimy was błagać? Mordercy! Szaleńcy! Kim jest ten kto daje jałmuż-nę? Wy, którzy rzucacie parę groszy ze swoich bezpiecznych domów, czy my, którzy dajemy swoją krew i łzy z głębin piekła? Wiele razy mówiliśmy wam prawdę. Czy moż-liwe jest, że bardziej wierzycie naszym mordercom, niż wierzycie nam? Czy to moż-liwe? Niech Wszechmogący teraz otwórzy wam oczy, by umożliwić wam przysłużenie się, w tej ostatniej godzinie, w ratowaniu pozostałych ocalałych".

Komitet ratunkowy Agudas HaRabbonim złotymi literami wypisał sobie chwały za uratowanie życia tysięcy ludzi. Ale, jak powiedziałem, to było tylko w ostatniej chwili, kiedy została jedy-nie niewielka liczba ocalonych. Zbyt wiele kluczowych lat stracono na współpracę z organiza-cjami syjonistycznymi. Komentując metody stosowane w ratowaniu przez żydostwo Tory, ra-bin Silver tak pisze w "Dziennikach Komitetu Ratunkowego":

"Pamiętam jak kiedyś w tych dniach poważnej próby w akcji ratunkowej, odwiedziłem zna-nego filantropa i prosiłem go o znaczną sumę pieniędzy. Zadał mi następujące pytanie:

"'Powiedz mi, rabinie, proszę! Z szacunkiem dla naszych rabinów, trudno mi jest zrozumieć dlaczego w sprawie ratowania Żydów w Europie nie ma nikogo kto może coś zrobić, żadnej z naszych słynnych organizacji ratunkowych i instytucji, i żadnego z naszych liderów politycz-nych – a tylko garstka ortodoksyjnych rabinów. Wybacz mi moją szczerość, ale czy jakimś starodawnym rabinom i amatorom uda się takie przedsięwzięcie?!'

"Odpowiedziałem mu jasno i zwięźle:

"'Jeśli chodzi o sprawę ratowania życia Żydów, nam, rabinom, nie wolno być 'amatorami'! Przykazanie ratowania życia jest dla nas bardzo drogie, a prawdziwe spełnienie tego przyka-zania jest tylko przez poświęcenie się. Z rozkazu naszej Świętej Tory jesteśmy gotowi łamać wiele praw vis a vis władze w celu ratowania życia! Jesteśmy gotowi płacić okup za Żydów i wyzwolić ich z obozów koncentracyjnych za pomocą sfałszowanych paszportów. W tym celu nie wahamy się współpracować z fałszerzami i złodziejami paszportów! Jesteśmy gotowi by przemycać żydowskie dzieci przez granice, i angażować przemytników ekspertów do tego celu, łotrów, którzy się tym trudnią! Jesteśmy gotowi przemycać pieniądze nielegalnie na te-rytorium wroga, by przekupić tylu ilu jest konieczne morderców narodu żydowskiego, te szu-mowiny ludzkości! Jesteśmy nawet gotowi wysłać specjalnych emisariuszy by błagać głów-nych morderców, tych bezlitosnych zbrodniarzy, i próbować przebłagać ich za wszelką cenę!..'"

Żeby podsumować tę różnicę, spójrzmy na argument Chaima Barlasa, który reprezentował "komitet ratunkowy" Agencji Żydowskiej w Istambule. Podczas wizyty w Eretz Yisroel, rozma-wiał ze swoimi towarzyszami z Agencji Żydowskiej o rabinie błogosławionej pamięci Yaakovie Griffelu, wielkim ratowniku, który reprezentował żydostwo Tory w Istambule. Pan Berlas powiedział, że rabin Yaakov Griffel lekceważył plany pracy biura komitetu. On anulo-wał regularne godziny pracy i ustawił łóżko w biurze, żeby nigdy nie wychodzić wieczorem, i w ten sposób nie przegapić ważnej wiadomości, która może uratować nawet jedno żydow-skie życie.

Niestety, Yitzchakowi Greenbaumowi nie możemy przyznać ani jednej zasługi, jak zrobiliśmy ze Stephenem Wise. Yitzchak Greenbaum nie uważał za stosowny rozdział Agudas Israel od "komitetu ratunkowego" Agencji Żydowskiej w Eretz Yisroel. On rozumiał, że Agudas Israel działając niezależnie był bardziej niebezpieczny dla jego fatalnych planów, niż włączony w Agencję Żydowską. Rezultat był taki, że podczas gdy biura Agudas Israel na całym świecie wykonywały dużo pracy ratunkowej bo działały niezależnie, to Agudas Israel w Eretz Yisroel dalej nie działał, bo był w łańcuchach Agencji Żydowskiej. Komitet ratunkowy Agencji Żydow-skiej fałszywie nazywał się "ratunkowy". Bardziej odpowiednie byłoby nazywać go Komitetem do Ukrywania, Ignorowania, i można go porównać do wozu z tapicerką zrobioną z “shatnez” i napędzanym przez "kelayim" (mieszańców), przez kierowcę, który zmusza swoich jeźdźców to wolnego i ciężkiego tempa. Choć przedstawicieli Agudas Israel w "komitecie ratunkowym" Agencji Żydowskiej inspirowało wielke pragnienie ratowania Żydów, to myśli syjonistycznych oficjeli, a zwłaszcza przewodniczącego, Greenbauuma, były zajęte spiskami i planami, żeby holokaust wykorzystać do budowy "narodowej ojczyzny", i do spełnienia żądań w ustanowie-niu żydowskiego państwa.

Powiązanie Agudas Israel z "komitetem ratunkowym" Agencji Żydowskiej w Eretz Yisroel był grzechem pierworodnym – pierwszym, ale nie ostatnim – w kolaboracji z sekularystami, które było katastrofalne wtedy, i takie byłoby w przyszłości.

Żaden z członków Agudas Israel na pierwszej konferencji w Petach Tikvah nie zapomni krzy-ków oddanego idealisty rabina Chanocha Krunsika, który był konfidentem Brisker Rav, Rav Yitzchok Zev Soloveitchik, a który swoim przeszywającym pytaniem wywołał drżenie wszyst-kich serc: "Miłosierni Żydzi miłosiernych rodziców, jak oddaliście tę wielką i świętą rolę w na-szej epoce, ratowanie europejskiego żydostwa, w brudne ręce Yitzchaka Greenbauma?” Z upływem czasu odkryto to co powinno się rozumieć dużo wcześniej: co komitet ratunkowy Agencji Żydowskiej zrobił europejskiemu żydostwu, i jak przyspieszył jego śmierć.

KONIEC

Przypisy:

[1] W 1943 ponownie pojawiła się okazja wysłania paczek żywnościowych Żydom w europej-skich gettach. Dostawcą miał być Międzynarodowy Czerwony Krzyż działający wspólnie z amerykańskim rządem. Ale ponieważ Niemiecki Czerwony Krzyż byłby ich adresatem, syjo-niści zablokowali tę propozycję.

Artykuł redakcyjny w “Orthodox Youth” z Pesach (kwiecień) 1943 opublikowany przez Radę Młodzieżową Ameryki Agudas Israel skrytykował przeszkody i opóźniające taktyki związane ze wszystkimi operacjami ratunkowymi. Oto jego fragmenty:

"Nie trzeba pisać szczegółowo o nieludzkich warunkach, w jakich żyją nasi ludzie w Europie. Wystarczy pamiętać, że oni nie potrzebują żadnych "gorzkich ziół", by przypomnieć im o smutnych dawnych czasach, bo w każdym momencie dnia piją z gorzkiego kielicha samego życia.

"Organizacje zwołują spotkania, konferencje, zgromadzenia i co jeszcze, żeby dyskutować o ułatwieniu położenia europejskiego żydostwa. Ale jeśli sprawy nadal toczą się w tym 'biznes jak zwykle' tempie, to dla kogo nasi przyjaciele będą zwoływać spotkania? Dla szkieletów rozrzuconych na opuszczonych ulicach warszawskiego getta? Jeśli śmiertelność Żydów w Europie nadal będzie jak dotychczas, to dla kogo te organizacje robią wszystkie swoje gigan-tyczne plany powojenne o masowej imigracji? Dla masowej imigracji kości na statkach, broń B-że? Czy wszyscy jesteśmy ślepi na fakt czy wszyscy nie widzimy Europy powoli zmienia-jącej się w ogromny żydowski cmentarz?"

Na tej samej stronie, w artykule zatytułowanym "MOŻEMY ocalić Żydów!", dr Isaac Lewin przedstawił szczegółową dyskusję o całej kontrowersji dostaw żywności:

11 lutego bieżącego roku grupa żydowskich kobiet i dzieci z Polski, których wymieniono za podobną liczbę niemieckich cywilów, przybyła do Eretz Yisroel. Opuściwszy "dolinę łez" w Europie, przynieśli ze sobą wiadomości, które natychmiast powinny poskutkować działaniem dzisiaj, próbą ratowania resztek europejskiego żydostwa przed całkowitym unicestwieniem.

Wydaje się że naziści, w pełni świadomi niekorzystnych skutków masowej rzezi niewinnych Żydów na tubylcze społeczeństwo okupowanych krajów, przeprowadzają gigantyczną kam-panię propagandową by uśmierzyć swoje ohydne czyny. W całej Europie powywieszali ty-siące plakatów z krótkim a o potencjalnym znaczeniu sloganem: Em Jude Weiniger - Em Brot Mehr, czyli: Jeden Żyd mniej – jeden chleb więcej! Poprzez ten sprytny napis naziści mówią społeczeństwom: "Nie zwracajcie uwagi na to, że zabija się Żydów. W końcu teraz możecie zjeść chleb który zjedliby oni!" I z problemem żywności tak dotkliwym, to ma się rozumieć, że wielu z nich padło ofiarą tej sztuczki propagandowej, i naprawdę uwierzyli w to, że masowych mordów Żydów dokonuje się dla dobra ludności tubylczej.

W świetle tych informacji, pilne wysyłanie żywności do gett nabiera dodatkowego znaczenia, z dwóch powodów:

Po pierwsze, z dnia na dzień staje się coraz bardziej jasne, że tylko głód może zniszczyć Żydów w gettach. Skoro nie może być żadnych wątpliwości co do braku żywności w Europie, pierwszymi którzy cierpią Żydzi, bo są ostatnimi, którym naziści przydzieliliby jedzenie. Dlatego pewne jest to, że Żydzi jeszcze żyjący są teraz w niebezpieczeństwie śmierci z gło-du, i nic nie może odwrócić tego zagrożenia, jak tylko bezpośrednia pomoc z zewnętrznych źródeł – od nas.


Po drugie, jeśli jedzenie będzie wysyłane z Ameryki do Żydów w gettach, zmniejszyłoby to pychę hitlerowskiego sloganu propagandowego Em Jude Weniger - Em Brot Mehr. Byłoby całkowicie niemożliwe by naziści mogli ukryć przed społecznością fakt, że wysyła się żyw-ność, co wywołałoby oburzenie z powodu niepotrzebnej rzezi Żydów. I jest duże prawdopo-dobieństwo, że naziści, żeby spacyfikować tubylców, w rezultacie zatrzymaliby masowe mordy naszych braci i sióstr.

Energiczna kampania z użyciem wszystkich posiadanych przez nas zasobów powinna roz-począć się od razu, żeby dostać konieczne pozwolenie na wysyłanie żywności do gett. A jeśli przedstawimy nasze stanowisko odpowiednio, i będziemy działać z przekonaniem, to można to zrobić!

Ostatnio pojawiła się okazja wysyłania żywności i leków do żydowskiego getta w Krakowie, bezpośrednio przez Międzynarodowy Czerwony Krzyż ze Szwajcarii, do ewentualnej dystry-bucji dla wszystkich Żydów w Polsce. A skoro istnieje tyle różnych opinii o tej sprawie, nie zrobiono jeszcze nic konkretnego by skorzystać z tej propozycji, która teraz jest jedyną prak-tyczną możliwością.

Ci którzy postrzegali możliwość z obawami, to dlatego, że będzie możliwe by Międzynaro-dowy Czerwony Krzyż wysyłał tę żywność dla Żydów w Krakowie tylko dzięki interwencji Niemieckiego Czerwonego Krzyża. A ponieważ obawiają się, że Niemcy będą konfiskować żywność dla siebie, nie wysłano jeszcze pieniędzy (z kilkoma małymi wyjątkami) na ten cel do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża.

Ale naszym zdaniem, skoro życie setek tysięcy ludzi zależy od wyniku takiego działania, to należy podjąć to ryzyko. Ponadto, skoro Międzynarodowy Czerwony Krzyż gwarantuje prze-kazanie żywności Wspólnocie Żydowskiej w Krakowie przez Niemiecki Czerwony Krzyż, to samo to jest dowodem, że Genewa jest przekonana, że żywność dotrze do tych miejsc. A potem znowu, dlaczego nie zaryzykować jednego ładunku żywności jako sprawdzian? Czy te niewinne ofiary tragedii nie zasługują na taką spekulację?

Teraz, w świetle informacji przedstawionych przez nowo przybyłych w Eretz Yisroel o kam-panii Em Jude Weniger - Em Em Brot Mehr, to można jeszcze bardziej zdecydowanie stwier-dzić, że jeśli nie poruszymy nieba i ziemi żeby natychmiast wysłać żywność dla Żydów w gettach, to będziemy odpowiedzialni za ich mord!

Teraz pytanie już nie brzmi czy naziści skonfiskują pierwszy transport żywności, bo nawet jeśli tak, to sam fakt, że my wysyłamy – czy nawet chcemy wysyłać żywność, spowodowałby to, że spora część hurtowej rzezi się zatrzyma. Bo to zubożyłoby nazistowską propagandę wyjaśniającą ich okrucieństwo, a nie jest zbyt odległe prawdopodobieństwo, że wielu na-szych nieszczęsnych braci by się uratowało.


Nie ma czasu do stracenia! Już jest wystarczająca liczba martwych żydowskich dusz by drę-czyć nasze sumienie za opóźnianie praktycznej pomocy. Przestańmy szeptać słowa współ-czucia czy protestu, a róbmy co jest najlepszą ratującą życie akcją w tej chwili – WYSYŁAJ-MY ŻYWNOŚĆ ŻYDOM W GETTACH!

[2] Poza 400 rabinami, w marszu uczestniczyło około 100 reporterów i przyjaciół. Większość rabinów przyjechała na Washington’s Union Station o 12:35. Spotkało ich około 40 rabinów, którzy przybyli wcześniej z południa i zachodu, jak również 5 czy 6 z terenu Waszyngtonu.

Ze stacji najpierw przemaszerowali do Kapitolu. Pięciu rabinów z grupy pozwolono spotkać się z wiceprezydentem Henrym A Wallacem w jego biurze koło Izby Senatu.

Na spotkaniu w biurze Wallace'a byli wszyscy żydowscy członkowie Izby Reprezentantów. Większość tych kongresmenów (z pomocą syjonistów) robili wszystko co mogli by uniemoż-liwić marsz rabinów na Waszyngton. Prawie im się to udało, kiedy przeszkodził im w tym kongresman Bloom, który zaproponował jednemu z rabinów, że bardzo niegodne byłoby pojawienie się tak nie-amerykańsko wyglądających ludzi w Waszyngtonie.

Ta opinia Blooma miała odwrotny skutek, i zamiast spodziewanych 250 duchowych liderów, pokazało się ich 400. W przeddzień marszu kongresman Emanuel Cellar z Nowego Jorku zorganizował spotkanie ze wszystkimi żydowskimi ustawodawcami, na którym postanowio-no, że bardziej roztropne będzie spotkać się z rabinami.

Pięciu rabinów którzy konferowali z Wallacem i kongresmenami wręczyli wice prezydentowi petycję , a następnie wrócili do głównej grupy na stopniach Senatu. Tam dołączyli do nich większościowi i mniejszościowi liderzy zarówno Senatu jak i Izby, jak również marszałek Sam Rayburn z Teksasu. Petycję odczytał rabin Eliezer Silver z Cincinnati, najpierw po hebrajsku, a później po angielsku, i Wallace odpowiedział czytając przygotowane oświad-czenie.

Z Kapitolu rabini pomaszerowali na stopnie Lincoln Memorial, a następnie do Białego Domu, gdzie znowu została przyjęta delegacja przedstawicieli. Ale zamiast spotkania z prezyden-tem, spotkał ich Mr McIntyre, jeden z sekretarzy prezydenta. To wywołało furię wśród 400 rabinów, kiedy jeden z nich z Brooklynu podsumował uczucie całej grupy deklarując, że to nie tylko była osobista obraza rabinów i rabinatu, ale policzek w twarz całego amerykańskiego żydostwa.

[3] Na spotkaniu Amerykańskiego Kongresu Żydów (protoplasta dzisiejszej Konferencji Prze-wodniczących Głównych Amerykańskich Organizacji Żydowskich) 24 września 1943 w biu-rach Amerykańskiego Kongresu Żydów, Henry Montor, wice przewodniczący United Jewish Appeal, zasugerował, żeby rozwiązać Wspólny Żydowski Komitet ds. Wyjątkowych, i wszyst-kie jego działania ratunkowe przenieść na Konferencję. Rozwścieczony tym Amerykański Komitet Żydowski opuścił grupę przed następnym spotkaniem 29 października. O oficjalnej akcji rozwiązania Komisji ds. Wyjątkowych postanowiono na spotkaniu Wspólnej Komisji 5 listopada.

Rozdział 5

Zdrada syjonistów skutkująca tragicznymi zgonami na lądzie i morzu

Wśród wielu zachęcających słów, napisanych i wypowiedzianych, które wymagają kontynu-acji serii artykułów z "Min HaMaitzar" (Z głębin), oraz doprowadzenia tematu do ostatecznych konkluzji, wysłuchany został samotny głos polecający zaprzestanie ujawniania tego co zosta-ło już zapomniane, tłumaczący, że wskazane jest postawienie nagrobka nad rozdziałem his-torii, która wydarzyła się wiele lat temu.

Skoro ten szanowany człowiek nie podawał halachicznej, a narodową przyczynę swojego stanowiska, na jego korzyść możemy wspomnieć, że Partia Yisroel Agudas głosowała w tym tygodniu w Knesecie nad jedną z kilku ustaw, które być może nie sprzeciwiają się halacha, czyli unieważniają stary statut ograniczeń prawnych dotyczących zbrodni nazistów i ich wspólników. To oznacza, że czas, według prawa ludzkiego, nie może wybaczyć, wymazać ani zapomnieć okrucieństw dokonanych przez nazistów i ich żydowskich wspólników. Prawdą jest, że intencji prawodawców nie skierowano przeciwko bardzo utytułowanym ży-dowskim zbrodniarzom, szanowanym liderom narodowym, których obrzydliwościom poświę-cona jest ta seria artykułów.

Ale to, że wielki i święty rabin Michael Ber Weissmandel, do chwili kiedy leżał na łożu śmier-ci, zebrał wszystkie siły fizyczne i duchowe żeby wszczepić młodszemu pokoleniu świado-mość zbrodni świeckich liderów, nakłada na nas wszystkich obowiązek spełnienia ostatniej woli tego wielkiego człowieka, który odszedł, żeby bez strachu podnieść kurtynę.

PANUJE CIEMNOŚĆ

W książce "HaSatan V’Hanefesh” (Szatan i dusza), Joel Brand publikuje fragmenty listu jaki wysłał do Moshe Sharetta:

"Serce bije mi z poczuciem solidarności wobec partii, której poświęciłem najlepsze lata mo-jego życia, ale to nie może i nie wymaga uniemożliwiania mi ustalania prawdy historycznej - nie biorąc pod uwagę tego, czy to zrani czy nie niektórych z naszych przyjaciół w elicie rzą-dzącej. Jestem przekonany, że w latach 1942-1945, było fatalne zaniedbanie ze strony uprawnionych instytucji. Przez dziesiątki lat nasi ludzie podążali w kierunku jednego celu - syjonistycznego celu, do którego wielokrotnie dążono - zgromadzić wszystkich Żydów w państwie żydowskim. W czasach Hitlera pierwszeństwem powinien być inny cel – ratowanie życia naszych ludzi. Ale nasi przyjaciele dalej idą drogą dyktowaną przez stary cel, nie zwa-żając na to, że w międzyczasie naród umierał. Kiedy trzy czwarte Żydów ze środkowej Eu-ropy już zginęło w komorach gazowych, populacja żydowska na Węgrzech była jeszcze nietknięta, i była szansa uratowania od zagłady większości przynajmniej tej części naszego narodu.

Ale tę historyczną szansę przegapiono, bo wszystkie instytucje żydowskie, United, Agencja Żydowska i administracja syjonistyczna i partie żydowskie w krajach demokratycznych, nie rozumiały tego, że ratowanie Żydów było głównym celem, i że wszystkie inne cele miały być mu podległe. Ty, towarzyszu Sharett, i wszystkie agencje, nie zrobiłeś nic, żeby szybko za-alarmować cały świat, albo zaalarmować tak dużo jak możliwe dzienników w wolnym świe-cie. Niemożliwe jest powiedzieć, że nie miałeś informacji o tym co się działo. Węgry były ostatnim ogniwem w łańcuchu. Najpierw poszła Warszawa. My z Budapesztu, w ostatnich latach przekazywaliśmy Ci wszystkie szczegóły w ogólnych i osobistych raportach o strasz-nym losie Żydów na terenach podbitych przez nazistów. Wysyłaliśmy też do Ciebie świad-ków. To był czas kiedy powinieneś podjąć istotne kroki. Włączone do Twojej winy jest to, że świat milczał, bo gdyby świat został zaalarmowany, to Żydzi z Klug (Klausenberg) dowiedzie-liby się że musieli uciekać.

W każdej części świata United i inne agencje żydowskie zebrały dla nas miliony dolarów. Ale kiedy był czas na wykorzystanie tych pieniędzy na ratowanie życia setek tysięcy Żydów, za-częły zachowywać się po sknersku …"

Tutaj słynny członek partii Mapai potwierdza 3 podstawowe punkty w swoch oskarżeniach przeciwko syjonistycznej elity: 1) zbrodnię ukrywania faktów, 2) odmowę przyznania pienię-dzy zebranych na ratowanie żydowskiego życia, 3) powód tego przestępczego zachowania był taki, że państwo jest najważniejszym celem, a ratowanie narodu żydowskiego drugim po nim.

W Times of London z 6 czerwca 1961, rabin dr Solomon Schonfeld, który w czasie holokau-stu był przewodniczącym komitetu ratunkowego założonego przez głównego rabina Brytanii, opublikował list do redakcji, który wywołał burzę wśród brytyjskich syjonistów:

"Wasze niedawne raporty o procesie Eichmanna obejmują znaczne dowody pokazujące, że Rząd Jego Królewskiej Mości w większości był obojętny i niechętny działaniom w obronie europejskich Żydów, których codziennie mordowali naziści, i że to było pomimo wysiłków sy-jonistycznych liderów by przekonać brytyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych do włącze-nia się w działania w imieniu ofiar.

"W waszym artykule z 1 czerwca wyrażacie obawę, by nie uznać, że nasz rząd wojenny był winny zaniedbania w obliczu holokaustu. Wasz korespondent krótko sugeruje, że teraz zwra-ca się uwagę na tę stronę obrazu, która łączy się z jakąś bieżącą krytyką syjonistycznej bez-czynności w czasie wojny.

"Moje doświadczenie w 1942-1943 w całości popierało brytyjską gotowość do pomocy, otwarcie, konstruktywnie i całkowicie, i że ta gotowość spotkała się ze sprzeciwem liderów syjonistycznych, którzy nalegali na ratunek do Palestyny jako jedynej dopuszczalnej formy pomocy. W grudniu 1942 (na długo przed raportem 1944 z procesu jerozolimskiego), w Lon-dynie utworzyliśmy Radę Ratowania z Nazistowskiego Terroru, która z kolei zainicjowała Parlamentarny Komitet Ratunkowy pod przewodnictwem prof. A V Hilla (parlamentarzysty) wspierany przez czołowych członków obu izb. W tym czasie byłem dyrektorem wykonaw-czym Rady Religijnej ds. Wyjątkowych Naczelnego Rabina i podjąłem się tego zadania. Złożono wniosek w następujących kategoriach:

"Że z uwagi na rzezie i zagładzanie Żydów i innych we wrogich i okupowanych przez wroga krajach, ta Izba prosi Rząd JKM po deklaracji ONZ by po przeczytaniu jej w obu izbach par-lamentu 17 grudnia 1942, i w konsultacjach z rządem Indii, ogłosił gotowość znalezienia chwilowego schronienia na swoich terytoriach, albo na terytoriach pod jego kontrolą, dla za-grożonych osób które mogą wyjechać z tych krajów, by zaapelował do rządów krajów grani-czących z wrogiem i wrogimi krajami, o pozwolenie na chwilowy azyl i placówki tranzytowe w celu ułatwienia ich współpracy, i zaproszenia innych sojuszniczych rządów do rozważenia podobnych działań.

"W wyniku powszechnego niepokoju i presji kilku, w ciągu dwóch tygodni ruch ten zdobył łącznie 277 podpisów parlamentarzystów ze wszystkich partii. Ta czysto humanitarna propo-zycja spotkała się z sympatią kręgów rządowych, i powinienem dodać, że Rząd JKM rzeczy-wiście wydał kilkaset dokumentów imigracyjnych do Mauritius i innych miejsc - dla każdego kogo moglibyśmy zaproponować. Kiedy już sprawa w parlamencie nabierała tempa, słychać było głosy sprzeciwu z kręgów syjonistycznych: "Dlaczego nie Palestyna?" Oczywiste odpo-wiedzi, że najpilniejsza sprawa była humanitarna a nie polityczna, że sojusz mufti-naziści wy-kluczył Palestynę do natychmiastowego ratowania życia, i że Brytania nie mogła wtedy mno-żyć swoich problemów na Bliskim Wschodzie, były bezskuteczne.

"W 1943, kiedy ponad 100 parlamentarzystów i lordów energicznie podejmowali kolejne kro-ki, rzecznik syjonistów ogłosił, że Żydzi sprzeciwią się temu posunięciu z powodu pominięcia odnośnika do Palestyny. Podniosły się pewne głosy na poparcie poglądu syjonistów, i odbyła się istotna debata, a później sprawę zaniechano. Nawet promotorzy krzyczeli z rozpaczą: Skoro Żydzi nie mogą się zgodzić między sobą, to jak możemy pomóc?

"Bezużyteczne było spieranie się z ówczesnym argumentem syjonistów:

'Każdy naród ma swoich zmarłych poległych w walce o ojczyznę – cierpiący pod Hitlerem są naszymi zmarłymi w walce'. Ale teraz byłoby niesprawiedliwe pozwolić na błędne pisanie hi-storii, żeby winę zrzucić na Brytanię. Wszelkimi środkami niech Eichmann będzie sądzony za jego mordercze czyny. Niech narody którzy uczestniczyły w holokauście tego wciąż Ciemne-go Wieku będą sądzone razem. Nawet niech wykorzysta się tę okazję do wskazania oskar-żającym palcem na neutralnych widzów, narody i jednostki. Ale Brytania pokazała się z naj-lepszej strony".

[1]- W dniach 1 i 3 listopada 1940, parowce Pacific i Milos z 1.771 emigrantami zostały prze-chwycone przez Brytyjczyków przy wybrzeżu palestyńskim. 20 listopada oficjalnie ogłoszono decyzję ich transferu, razem z innymi, którzy mogą przybyć w przyszłości. Zgodnie z tym zorganizowano transfer pasażerów Pacific i Milos na Mauritius na SS Patria, wtedy w porcie w Haifie. W międzyczasie do Palestyny zbliżał się trzeci statek, Atlantic z 1.783 Żydami. Przybił 24 listopada, i Brytyjczycy podjęli działania żeby przenieść na przeładowaną Patrię tak wielu pasażerów ile można pomieścić. Rankiem 25 listopada, kiedy tysiące ludzi obser-wowały jego wypłynięcie z Haify, Patria została wysadzona w powietrze w wyniku wybuchu, i zatonęła w 15 minut. Życie straciło 250 żydowskich uchodźców z płonącego piekła Hitlera. Włączona na pełne obroty syjonistyczna propaganda zadeklarowała, że zatopienie statku było masowym samobójstwem, protestem przeciwko brytyjskiej odmowie Żydom zejścia na ląd. Zorganizowane dochodzenie wykazało, że uszkodzenie Patrii zostało wykonane przez gang Jabotinsky'ego-Begina - Irgun Zvei Leumi – przy bliskiej współpracy gangu Haganah-Palmach.

Dopiero 10 lat później sztab Haganah przyznał chlubiąc się, że rozkazał wysadzenie statku, żeby winą obarczyć władze mandatowe. David Flinker 27 listopada 1950 w New York Mor-ning Freiheit tak napisał o rozkazie Haganah: "Anglicy muszą zrozumieć… Patria musi zo-stać wysadzona. Decyzję przekazano członkom Haganah na Patrii, i w nocy rozpoczęto przygotowania do dokonania tego tragicznego czynu".

Ofiary zapomniano aż do czasu kiedy 18 rocznica ich śmierci nagle przekształciła ich w mę-czenników dla sprawy syjonistycznego państwa. Na statku przycumowanym w miejscu w Haifie gdzie zatonęła Patria, przemówienia wygłosili Shertok (Sharett) i Ben Gurion, syjoni-styczni liderzy w czasach eksplozji. "Niekiedy konieczne jest poświęcenie kilku żeby ratować wielu" – powiedział Shertok, kiedy przy fanfarach trąbek podnoszono syjonistyczną flagę na jeszcze widocznym wraku. Ale wtedy wydano dzienniki Herzla Rosenbluma: "W Jerozolimie spotkał się Komitet Drobnych Akcji którego byłem członkiem. Po drugiej stronie stołu siedział dowódca operacji Patria, A Golamb, rzecznik Haganah w syjonistycznym gabinecie cieni. Kiedy przyszła moja kolej na wypowiedź, wstałem i powiedziałem otwarcie co myślałem o tym czynie, a mianowicie, że to nie był cios w Anglię, ale nieodpowiedzialny, bezcelowy ma-sowy mord Żydów, których uratowano z europejskiej katastrofy. Dodałem, że jeśli ktoś z nas wierzył, że mieliśmy walczyć z Brytyjczykami popełniając harakiri, to niech popełni harakiri, bo harakiri jest samobójstwem i aktem mordu. Powiedziałem jasno, że ta droga była otwarta dla Mr Golamba, ale on nie mógł poświęcać innych Żydów dla swojej polityki bez wcześniej-szego zapytania ich, a szczególnie dzieci pośród nich – zbrodni przeciwko której otwarcie za-protestowałem. W tym momencie Mr Golamb poderwał się i zaatakował mnie pięściami. Ale osoby obok niego go powstrzymały. Muszę dodać, że pięści Mr Golamba, których nigdy nie zapomnę, nie zdenerwowały mnie tak bardzo jak służalczość wszystkich cżłonków komitetu, z których żaden mnie nie poparł".

Zatopienie Patrii z pasażerami w porcie Haifa, których Anglicy mieli przetransportować do innych odległych miejsc, posłużyło na małą skalę jako symbol tego co syjoniści zrobili dzie-siątkom tysięcy, zgodnie z ich zasadą: zasługa bycia uratowanym należy do Żyda tylko gdy jest w Eretz Yisroel, a jeśli to niemożliwe, to lepiej żeby jego śmierć i wielkie cierpienie zali-czono do budowy przyszłego państwa.

W piątek 14 lipca 1944 rabin Weissmandel wysłał kolejny alarmujący list, w którym zapropo-nował:

  1. przy pomocy dobrze rozrysowanych map torów kolejowych, zbombardować te któ-rymi węgierskich Żydów transportuje się do krematoriów

  2. zbombardować piece w Aushwitz

  3. zrzucić na spadochronach amunicję dla 80.000 więźniów w Auschwitz

  4. zrzucić spadochronami sabotażystów, którzy wysadzą wszystkie środki anihilacji, a tym samym spowodują zatrzymanie procesu kremowania 13.000 Żydów dziennie

  5. jeśli alianci odmówią, zdobyć samoloty i zwerbować żydowskich ochotników, którzy przeprowadzą akt sabotażu.

Do tego listu dodał swoje przeszywające serce pytania:

"Dlaczego nie zrobiono tego do tej pory? Dlaczego nie robi się tego teraz? Kto odpowiada za to straszliwe zaniechanie? Czy nie jesteście winni, nasi żydowscy bracia: wy którzy macie największy skarb na świecie – wolność? Czy zostawiliście wszystkie swoje biznesy, wszyst-kie swoje żądze i przyjemności, każde próżne słowo, i spędzaliście dzień i noc, nie robiąc nic innego jak tylko pokazać niesamowite realia Auschwitz tym krytycznym i wpływającym na światową opinię? Czy zjednoczyliście się wszyscy jak jeden człowiek bez frakcji i rywalizacji o honor, żeby wpływać na świat żeby nam pomógł w ten mały sposób?

"Jeśli zrobiliście to szczerze, ofiarnie (odkładając na bok wszystko inne), to nie jesteście win-ni. Ale jeśli nie, to jak przerażająca i straszna jest wasza odpowiedzialność za przeszłość, i jak wielka i święta jest wasza odpowiedzialność w przyszłości!"

Głos "tzaddika", który oprócz tego że był wielki w Torze i służbie Wszechmocnemu, był także poważnym, jasno myślącym człowiekiem czynu, pozostał jako głos wołający nie tylko na pu-szczy naszego uchodźstwa, ale także na ugorze serc wpływowej świeckiej elity żydowskiej.

28 maja 1944 Brand przybył do Konstantynopola (Istambuł) i poinformował Delegaturę Agen-cji Żydowskiej o szczegółach i propozycjach bombardowania Auschwitz i prowadzących do niego torów kolejowych. Podczas procesu Kastnera, wielokrotnie stawiano pytanie – dlacze-go liderzy Agencji Żydowskiej nie przekazali tego żądania aliantom. Nie można było dostać od nich odpowiedzi. Ben Gurion i Sharett nawet unikali stawiania się w sądzie by wyjaśnić brak jakiejkolwiek ważnej akcji. Dopiero po 4 latach, na procesie Eichmanna, Agencja Żydowska, przewidując dalsze żenujące problemy, pokazała sądowi dokumenty o bombar-dowaniu Auschwitz. Co za cud! Tak wiele lat nie wiedziano o tych dokumentach, i nagle odkryto je w archiwach Agencji Żydowskiej! Ale teraz też Ben Gurion i Sharett odmawiali złożenia ustnych wyjaśnień w sądzie, a prokurator, z niezwykłą wirtuozerią, wił się jak pis-korz by ich uniknąć.

Homer Bigart, specjalny korespondent New York Timesa w procesie Eichmanna, pisze 12 czerwca 1961:

"Izraelski Jerusalem Post doniósł, że Mr Sharett powiedział iż zaoferował zeznania o węgier-skim epizodzie, ale do tej pory prokuratura jeszcze go nie wezwała". [2]

"Był to pierwszy raz żeby jakikolwiek dziennik wspomniał o tym przeoczeniu. Prokurator ge-neralny Gideon Hausner wezwał ponad 100 świadków przeciwko Eichmannowi, niektórych przywiezionych wielkim kosztem z Ameryki i Europy zachodniej. Ale Mr. Sharetta, mieszkają-cego 1.5 kilometra od sądu, nie wezwano".

2)- Dr Rudolf Vrba, posiadacz stopnia doktora nauk i pracownik Brytyjskiej Rady Badań Nau-kowych, był jednym z kilku uciekinierów z Auschwitz.

On miał szczegółową wiedzę na temat zbrodni i działalności Eichmanna. Ze względu na znaczenie jego wypowiedzi o Auschwitz, które wskazywały dokładne liczby ofiar Auschwitz, sędzia Moshe Landau, na procesie Eichmanna, zwrócił się do prokuratora generalnego, dla-czego nie wezwać uciekiniera z Auschwitz jako świadka. Prokurator generalny, Gideon Hausner, odpowiedział, że rząd nie może pokrywać kosztów podróży swoich świadków.

Dlaczego NAPRAWDĘ rząd go nie wezwał? Odpowiedź mogą sugerować dzienniki Vrby wydane w lutym 1961 w London Daily Herald:

"Jestem Żydem. A mimo to – faktycznie, z tego powodu – oskarżam pewnych żydowskich liderów o jeden z najbardziej przerażających aktów wojny". Ta mała grupa zdrajców wiedzia-ła co działo się z ich braćmi w komorach gazowych Hitlera, i swoje własne życie wykupili za cenę milczenia. Wśród nich był dr Kastner, lider rady wypowiadającej się za wszystkich Ży-dów na Węgrzech…

"Kiedy byłem więźniem numer 44070 w Auschwitz, ten numer jest nadal na mojej ręce, ze-brałem dokładne dane o zagładzie. Te straszne dane zabrałem ze sobą kiedy uciekłem w 1944 i mogłem przekazać je węgierskim liderom syjonistycznym trzy tygodnie zanim Eich-mann zaplanował wysłać milion ich Żydów do komór gazowych… Kastner udał się do Eich-manna i powiedział mu: 'Znam twoje plany, oszczędź pewnych wybranych przeze mnie Ży-dów, a będę milczał'.

"Eichmann nie tylko się zgodził, ale ubrał Kastnera w mundur SS i zabrał go do Belsen by znaleźć jego przyjaciół. Ale to nie był koniec ich plugawych układów.

"Kastner zapłacił Eichmannowi kilka tysięcy dolarów. Dzięki tej małej fortunie Eichmann mógł wykupić sobie drogę do wolności kiedy Niemcy upadły, by urządzić się w Argentynie…"

Rabin Weissmandel również nawiązuje do protokołu z Auschwitz napisanego przez Vrbę i kolegę, który też uciekł z Auschwitz kilka tygodni przed rozpoczęciem deportacji. Agencja Żydowska nie opublikowała wysłanych przez nich ostrzeżeń do żydowskich liderów. Moshe Krauss wysłał pewne szczegóły o Auschwitz przedstawicielowi Agencji Zydowskiej w Gene-wie, p. Chaimowi Poznerowi, który również ich nie opublikował. Dwu węgierskim Żydom, George Mantello i Josephowi Mandl, udało się ujawnić światu fakty w lipcu poprzez agencje informacyjne.

Ale gdyby ktoś w całej niewinności i dobrej wierze miał zbadać dokumenty odkryte w archi-wach, to wciąż pozostaje trudne pytanie: List Weizmanna do rządu brytyjskiego jest z 6 lipca, co oznacza, że został napisany 39 dni po otrzymaniu raportu i propozycji Branda. W ciągu tych 39 dni zaniedbań, setki tysięcy Żydów spalono w Auschwitz - 13.000 każdego dnia.

W rozmowie z korespondentem izraelskiej gazety "Maariv" 1 czerwca 1961, marszałek lotnictwa Sir Arthur Harris, szef Brytyjskiego Dowództwa Bombowców w latach 1942-1945, powiedział: "Nie przypominam sobie bym słyszał o takiej prośbie (zbombardowania Ausch-witz) tak daleko jak sięgam pamięcią, nie wiedziałem o istnieniu niemieckich obozów za-głady, dopóki nie wyzwolilismy Bergen Belsen (na zakończenie wojny)". Premier Winston Churchill zaprzeczył również otrzymaniu takiej prośby od Agencji Żydowskiej.

Społeczność żydowska siedzi spokojnie - nie wychodzi z demonstracjami by poruszyć niebo i ziemię. Nie bombarduje opinii światowej ze wspólnym żądaniem: zniszczyć Auschwitz. Ra-tować tych przeznaczonych na zagładę. Czym zajmowali się "yishuv" i jej liderzy? Zajmowali się wyborami do "żydowskiego parlamentu". Tylko Mapai miała 201 spotkań wyborczych i czas Ben Guriona i Sharetta jest całkowicie zajęty energicznym udziałem w wyborach. Było więcej komunalnych wyborów 30 lipca... Ben Gurion ogłasza: "kto nie bierze udziału w wybo-rach jest jak żołnierz, który ucieka z pola walki. Wszystkich wzywamy do udziału w naszej walce".

3)-Brytyjczyk płk Leonard Cheshire potwierdził w Daily Telegraph 2 czerwca 1961, że "bom-bardowanie Auschwitz w 1944, choć trudne, było wykonalne. Gdybyśmy wiedzieli, że Żydzi poprosili o zbombardowanie tego miejsca, nie byłoby żadnych trudności w zmobilizowaniu grupy lotników do wykonania tego zadania".

4)-Podczas procesu Kastnera, Shmuel Tamir, reprezentujący pozwanego Maichiela Green-walda, zwrócił się do sędziego Halevi następującymi słowami: "W Palestynie te fakty prawie nie zasługiwały na wzmiankę w wiadomościach. Milczenie trwało dalej. Tłumiono je całko-wicie.

"Spójrzmy na drobne schowane rzeczy (w prasie) na temat żydowskich kłopotów w Europie. I zauważmy jak nieobecne na stronach redakcyjnych są komentarze o problemach ratun-kowych.

"W tym czasie w prasie Agencji Żydowskiej są długie przemówienia Ben Guriona i Sharetta – przemówienia wygłaszane w Palestynie i zagranicą. Wszystkie oficjalne szczegóły podaje się w całości, wszystkie dyszenia i sapania partii Histadrut i Mapai przedstawia się publiczności pod oszałamiającymi nagłówkami. Problemy lokalne, strajki, koszt utrzymania, spory poli-tyczne – pisze się o nich wszystkich. Ale o horrorach i szczegółach o zagładzie Żydów, i o problemach ratunkowych – niemal żadnej wzmianki.

"Więcej, w Davar, oficjalnym dzienniku Agencji Żydowskiej, jest artykuł redakcyjny. Cytuję: Zaprzeczanie przez nazistów zagłady ma dobre podstawy. Nie zgładzono tak wielu jak się obawiano.

""Przejdźmy do godziny zagłady węgierskiego żydostwa.

"Dwa dni po przejęciu przez nazistów Węgier, nagłówki, artykuły redakcyjne, doniesienia, wypełniają kolumny (Davar) - nie przeciwko terrorowi węgierskich faszystów, nie przeciwko temu terrorowi Eichmanna, a przeciwko Irgun.

"W fatalnych miesiącach kwietnia, maja i czerwca 1944, kiedy wiele setek tysięcy Żydów deportowano codziennie do Auschwitz na rzeź, tłumienie trwa dalej. Jest przemówienie Ben Guriona (przedrukowane w całości przez prasę Agencji Żydowskiej). W nim ani jednej wzmianki o Węgrzech.

"Sir – 11 kwietnia – rozpoczynają ściąganie Żydów na Węgrzech. Ben Gurion wygłasza prze-mówienie. Ani słowa o Węgrzech…

"9 maja – mają się rozpocząć deportacje 12.000 dziennie do Auschwitz. Zbiera się Zgroma-dzenie Narodowe Żydów Palestyny. Ich program: par. 1 – wybór partii. Brytyjczycy mogli sobie pozwolić na nieprzeprowadzenie wyborów w tym decydującym czasie, ale u nas cała wrzawa była wokół wyborów. I to jest także tematem dla Zgromadzenia Narodowego.

11 maja – ostatnie dni przed rozpoczęciem deportacji. Znowu przemówienie Ben Guriona. Ani słowa o sytuacji na Węgrzech.

15 maja – rozpoczynają się na pełną skalę deportacje do Auschwitz. Sir, 12.000 dziennie. Przemówienie wygłasza Mr Sharett . Ani słowa o Węgrzech. Ani słowa o zagładzie.

"21 maja – siódmy dzień deportacji, która zostanie zakonczona za kilka dni. Przemówienie wygłasza Ben Gurion. Ani słowa o Węgrzech. Pierwsza informacja pojawia się 23 maja. Ehud Avriel wysyła telegram z Turcji o zagrożeniu dla 1 miliona Żydów, i przedrukowuje go Davar. Zobaczmy co dzieje się po zaalarmowaniu przez Arviela. 2 czerwca, 8 dni później, i wtedy prawie ćwierć miliona wegierskich Żydów spalono w Auschwitz, zbiera się Rada Głów-na Mapai (partia Ben Guriona). Ani słowa reakcji.

"10 lipca 1944, Davar chłodno i bez cienia emocji.publikuje krótką informację – raport Krausa z Budapesztu…

"Ta zimna informacja w Davar jest pierwszą autorytatywną o tym, że deportacje osiągnęły tak dużą skalę.

"I historia ta pokazuje się po zakończeniu deportacji, i prawie milion już poddano rzezi!

"Tu jest kolejna data. Szęść dni po opublikowaniu drobnej informacji Krausa, Berl Katznel-son, czołowa postać w partii Mapai Ben Guriona, wygłasza przemówienie. Nie mówi ani słowa na temat (mordowanych Żydów węgierskich). Ani słowa na ogólny temat zagłady". Również Ben Gurion długo przemawia na konwencji Histadrut w tym samym tygodniu – o 'wielkich zadaniach stojących przed narodem żydowskim'. I nie mówi ani słowa o 800.000 żydowskich duszach i ich zagładzie.

"Do połowy lipca, 6 tygodni po rozpoczęciu mordu 12.000 dziennie, ani Agencja Żydowska, ani syjonistyczni oficjele, nie mówili ani słowa o rozpoczęciu deportacji, że już zgładzono prawie pół miliona.

"Agencja Żydowska miała wtedy najlepsze i najbardziej dokładne źródło informacji o losie Żydów z Węgier, i o deportacji, i nie było brytyjskiej cenzury o takich rzeczach, co udowod-niono w sądzie. Ale od końca maja do 16 lipca, przez pełny miesiąc i pół, kiedy mordowano 12.000 Żydów dziennie, wciąż nie mówili ani słowa ani Agencja Żydowska, ani żadni syjoni-styczni urzędnicy, że te deportacje się rozpoczęły i są kontynuowane, że już zgładzono pół miliona Żydów. Przez pełne półtora miesiąca, Mr Sharett i Agencja Żydowska świadomie i rozmyślnie tłumili wszystkie znane im wiadomości".

To była bitwa Ben Guriona w czasie kiedy paliły się piece.

Dwadzieścia lat później, 4 marca 1962, dr Nachum Goldmann, przewodniczący kilku organi-zacji syjonistycznych, wyznał na zgromadzeniu upamiętniającym bunt w gettach:

Nie ma wątpliwości, że przyszła żydowska historia osądzi pokolenie holokaustu, które żyło w wolnych krajach jako winne. Będzie oskarżała je o brak odpowiedniego przygotowania się do nazistowskiego niebezpieczeństwa na jego początkowych etapach, i brak odwagi do rozpa-czliwego zwalczania zagłady w tym okresie. Nie wiem czy w czasie wojny alianci mogli zapo-biec śmierci milionów Żydów. Ale w sercu nie mam wątpliwości, że było możliwe uratowanie dziesiątków tysięcy Żydów poprzez aktywne, odważne działania demokratycznych rządów. Ale większość odpowiedzialności spoczywa na nas, ze względu na nasze samozadowolenie z próśb i rutynowych żądań, i faktu, że grupy Żydów nie miały dość odwagi, by naciskać na demokratyczne rządy dramatycznymi środkami, i motywowanie ich do drastycznych działań. Nigdy nie zapomnę dnia, w którym dostarczonoo mi telegram z warszawskiego getta, był zaadresowany do rabina Stephena Wise'a i do mnie. Pytano nas, dlaczego żydowscy przy-wódcy w Ameryce nie protestują dzień i noc na schodach Białego Domu dotąd, aż prezydent rozkaże zbombardowanie obozów koncentracyjnych i wiodących do nich torów kolejowych. Nie zrobiliśmy tego, bo wtedy większość żydowskich liderów uważała, że nie powinni ingero-wać burzliwymi protestami w wysiłki wojenne wolnego świata przeciwko nazistom. Dlatego nie powinniśmy przenosić winy na tych, którzy cierpieli i zapłacili życiem. Jeśli jest jakaś pod-stawa historycznego "Oskarżam", to miejmy odwagę teraz skierować ją na tę część pokole-nia, które miało szczęście być poza nazistowską dominacją, i nie spełniła swojego obowią-zku wobec zabitych milionów'. [5]

5- W rzeczywistości, Goldmann razem Stephenem Wise (z Amerykańskiego Kongresu Żydów) i Georgem Backerem (z American Joint Distribution Committee), 21 stycznia 1943 otrzymali od Krajowego Komitetu Żydowskiego z Warszawy następujący telegram: "Niniejszym informujemy was o największej zbrodni wszech czasów, o mordzie milionów Żydów w Polsce. Będąc na skraju zagłady jeszcze żyjących Żydów, prosimy was o to co następuje: 1) Zemstę na Niemcach, 2) Zmuszenie hitlerowców do zatrzymania mordów, 3) Walkę o nasze życie i nasz honor, 4) Skontaktowanie się z krajami neutralnymi, 5) Ratowa-nie 10.000 dzieci poprzez wymianę, 6) $500.000 dla celów pomocy. Bracia, pozostali w Pol-sce Żydzi żyją ze świadomością, że w najstraszniejszych dniach naszej historii nie przyszli-ście nam z pomocą. Odpowiedzcie, przynajmniej w ostatnich dniach naszego życia". W cza-sie wojny Goldmann otrzymał tak wiele telegramów z wielu źródeł – nie odpowiadając na ża-den z nich – że 20 lat później musiał poczuć się skonfudowany. Zacytowany w powyższym tekście telegram faktycznie wysłał rabin Weissmandel.

Dzisiaj wszyscy żałują: byli naziści, dobrzy Niemcy, miłosierni katolicy, bardzo demokratyczni Brytyjczycy i Amerykanie, a nawet żydowscy liderzy świeccy. Ale, jak powiedzieliśmy, prze-pisy o przedawnieniu wobec zbrodni wojennych nie dotyczą nazistów i ich wspólników, Ży-dów czy nie-Żydów…

ŚWIATŁA W CIEMNOŚCI

Konieczne jest by medytować między rozdziałami. Zarówno czytelnik jak i autor potrzebują środków uspokajających, żeby odpocząć od ciężkiego brzemienia. W smutnej "panującej ciemności" szuka się punktów światła. Wśród Żydów znalazły się święte i czyste dusze. Kto mógł przewidzieć lub wyobrazić sobie, że gdy stanęli w obliczu ostatecznego testu, z pozoru prości Żydzi osiągną szczyty światła i siły duchowej? Poniższy tekst dotyczy historii dwóch takich Żydów, według zeznań świadków:

"Przy ul. Moronowskiej 16 w Warszawie założono 'ośrodek' dla uchodźców. Kim byli ci ucho-dźcy? Byli nimi Żydzi z sąsiednich miast, których Niemcy wypędzili z własnych domów i wrzucili do warszawskiego getta. Każdy kto jeszcze miał pieniądze albo krewnych dawał sobie jakoś radę, ale ci którzy nie mieli pieniędzy ani krewnych, przychodzili by żyć w 'ośro-dku'.

Tam w małej piwnicy tłoczyło się razem 150 osób, wielu z nich chorzy i starzy. Brakowało im jakiejkolwiek pomocy, w obcym mieście, w czasie kiedy każdy człowiek w Warszawie miał własne problemy i nie mógł zajmować się tragiczną sytuacją innych.

Ci uchodźcy zginęliby natychmiast na poczatku wojny, gdyby nie pomoc żydowskiego sąsia-da, chasydzkiego kupca Barucha Varhaftiga z Moronowskiej 12. Poczatkowo odwiedzał uchodźców i na wszelkie sposoby im pomagał. W końcu stał się prawie stałym mieszkańcem 'ośrodka'. Dostarczał im paczki z żywnością i węgiel do ogrzewania. Prowadził dom i karmił chorych. Zaniedbał swoją rodzinę i poświęcił się tylko uchodźcom. Na skargi małżonki odpo-wiadał: "Wszechmocny o was zadba i nie zostaniecie bez dachu nad głową".

Kiedy rozpoczęły się deportacje Żydów do obozów koncentracyjnych w Av (sierpień) 1942, pierwszymi celami były ośrodki dla uchodźców i biednych. Varhaftig, który był w stałym kon-takcie z instytucjami pomocy społecznej, bardzo dobrze wiedział co oznaczały deportacje. Wtedy nie znalazł się na liście. Ale zadeklarował, że podzieli los swoich uchodźców i zosta-nie deportowany razem z nimi. Nie opuści ich w tym krytycznym momencie. Daremne były krzyki i argumenty jego rodziny. Razem z uchodźcami maszerował do stacji kolejowej, która była punktem deportacji tych przeznaczonych na zagładę.

Inna świetlana postać: przy ulicy Zamenhofa 24 w Warszawie mieszkała Żydówka o nazwi-sku Fisher. W jej części miasta jeszcze panował całkowity spokój. Ale pojawiły się pogłoski, że w innych dzielnicach Żydów wyciągano z domów. Ta kobieta pamiętała, że w jednej z tych nieszczęsnych dzielnic mieszkał jej wuj. Natychmiast pobiegła do jego domu by przypro-wadzić go do swojego. Nie mogły uniemożliwić jej tego żadne ostrzeżenia o śmiertelnym nie-bezpieczeństwie pojawiania się na ulicy, kiedy wyłapywano Żydów. Zabrała paczki z żywno-ścią i wyruszyła na wyprawę z której nigdy nie wróciła.

Można powiedzieć, że to była chwilowa instynktowna reakcja starzejącej się kobiety. Ale tak nie jest w przypadku pani Fisher. W okresie pobytu w getcie, swój dom przekształciła w za-jazd dla głodujących. Choć ona sama nie była bogatą kobietą, oddawała swoją ostatnią kro-mkę chleba. Wiele osób zaspokajało głód chlebem i ogrzewało swoje przemrożone ciała fi-liżankami ciepłej kawy w jej domu. Gdy jeden z sąsiadów zachorował na tyfus i lekarze po-wiedzieli, że może go uratować tylko transfuzja krwi od kogoś kto już miałchorobę, pani Fisher nakazała synowi by oddał litr swojej krwi, choć właśnie odzyskiwał zdrowie i jeszcze był bardzo osłabiony przez bardzo silny przypadek tyfusu. Gdy miała okazję uratować życie, nie zwracała uwagi na nic innego.

Przedawnienia nie należy także stosować wobec takich prawdziwych bohaterów. Wzniosłość ich działań powinna być wyryta w sercach każdego z nas na zawsze. Naród żydowski, które-go "rzekomi pasterze" porzucili w czasach nieszczęścia, może dostać ukojenie z chwaleb-nego życia swoich synów i córek, którzy nie mieli koron przywództwa, ale na swoich torturo-wanych głowach nosili koronę dobrego imienia, ozdobioną wdzięcznymi klejnotami skarbu i piękna Izraela.


Rozdział 6

Wyjątkowa utrudniająca rola Sali Mayera z Połączonego Komitetu Dystrybucji (JDC)

Każde pokolenie i jego złodzieje

Rabin Yehoshua z Sachnin powiedział w imieniu rabina Levi: "Dowiadujemy się, że Wszech-mocny pokazał Mojżeszowi każde pokolenie i jego królów, każde pokolenie i jego mędrców, każde pokolenie i jego liderów… każde pokolenie i jego dobroczyńców, każde pokolenie i je-go złodziei…" (Vayikra Rabba Emor)

Anioł śmierci czai się wszędzie. On obfituje nie tylko tysiącami oczu, ale także tysiącami wy-słanników, którzy pomagają mu realizować jego plany. Z szatańską przebiegłością wybiera na swoich najbardziej pomocnych pracowników, osoby których zadaniem jest rzeczywiście ratowanie i chronienie życia, a oni w jego rękach zamieniają się w instrumenty, które pośred-nio powodują zniszczenie.


Sali Mayer, szef syjonistycznego Histadrut, Zarządu Gmin i Wspólnego Komitetu Dystrybu-cyjnego w Szwajcarii, ponosi odpowiedzialność moralną, razem z syjonistycznymi przyja-ciółmi, za mord setek tysięcy Żydów, kiedy łatwo miał do dyspozycji finansowe środki do ich ratowania. On jest człowiekiem, który utrudniał ogromne plany ratunkowe, co wyszło na jaw kiedy realizowali je inni. To nie było trudne, niefrasobliwość lub okrucieństwo które doprowa-dziły Sali Mayera do zaniedbania swoich braci. To co zrobił, a raczej, czego nie zrobił, było owocem systemu wyznawanego przez wszystkich przywódców syjonistycznych z okresu holokaustu, którym był:


1)- I tak diasporę z Europy wschodniej przeznaczono na zagładę.

2)- Krew milionów zamordowanych Zydów posłuży jako smar do kół przyszłego żydowskiego państwa, które powstanie po zakończeniu wojny, i to będzie naszym wkładem w wysiłek wo-jenny sojuszników. Jednocześnie jest to karta którą będziemy mogli wymachiwać na konfe-rencji pokojowej, kiedy będziemy domagać się niepodległego państwa.


3)- Dlatego tak długo jak interesy krajów sojuszniczych konfliktują z wysiłkami ratowania tłumów Żydów, konieczne jest faworyzowanie interesów sojuszników.


4)- Nawet w przypadkach gdzie nie istnieją takie konflikty, pieniądze do dyspozycji świato-wego żydostwa powinny być skierowane do narodowej ojczyzny w Eretz Yisroel. Funfusze pozostałe na ratowanie powinno się wykorzystać na transport grup "chalutzim" i działaczy syjonistycznych z gett – tylko do Eretz Yisroel, albo na wspieranie grup podziemia które pomagały w wysiłkach wojennych – a tym samym rozwijać poczucie honoru narodowego.


Dopiero w świetle (a raczej w mroku) tych podstawowych zasad możemy oddkryć logiczne wyjaśnienie sposobu w jaki Sali Mayer i jego towarzysze w Szwajcarii zajmowali się sprawa-mi ratowania. Musimy wiedzieć, że Szwajcaria była jedynym neutralnym krajem koło serca strefy wojny w Europie. W Szwajcarii istniała także dobrze zorganizowana społeczność ży-dowska, łącznie z przedstawicielami wszystkich ruchów światowego żydostwa. Szwajcaria przyciągała szpiegów i służyła jako wygodne miejsce spotkań z agentami nazistowskiego wroga, którzy mieli pełnomocnictwo targowania się o los pozostałych Żydów. Również w Szwajcarii miał siedzibę Czerwony Krzyż. Nie jest przesadą stwierdzenie, że Sali Mayer, w swoim oficjalnym stanowisku i rezydencji, został umieszczony na idealnym froncie do pla-nowania i przeprowadzania działań ratunkowych. Ale ku przerażeniu jego prześladowanych braci, wykorzystywał swój urząd do doprowadzenia do ich nieszczęścia.


Dużo powiedzieliśmy, i jeszcze powiemy w tych rozdziałach o wzniosłych osiągnięciach ra-bina Michaela Ber Weissmandela. Swoją wizją, swoją odwagą, swoim sprycie i oddaniu, przygotował grunt dla uwolnienia ponad miliona Żydów z jaskini drapieżnych nazistowskich bestii. Sali Mayer był jego przeciwnikiem, jego złym "przeciwieństwem", który, apatycznie, chłodno, i bezlitośnie, sabotażował wszystkie dobrze przemyślane plany rabina Weissman-dela. Nie zdziw się, że ręka tego złego człowieka była silniejsza, bo to była walka dwóch nie-równych sił: z jednej strony samotny rabin, na terenie hitlerowskiego podboju, pozbawiony wszelkich środków, z wyjątkiem swojego czystego serca i umysłu, a z drugiej dyrektor potęż-nych organizacji, które miały praktycznie nieograniczone możliwości, zarówno finansowe, jak i swobodę przemieszczania się i podejmowania decyzji. Surowa kara jaka miała dotknąć europejskich Żydów w czasie holokaustu została spowodowana działaniami takich niepra-wych ludzi jak Sali Mayer.


DROGĘ MI ZAMKNĄŁ KAMIENIAMI


Żydowska opinia publiczna wie mniej lub więcej o negocjacjach, które miały miejsce w latach 1943-1944 w kwestii ratowania węgierskich Żydów poprzez wypłaty pieniędzy i towarów. To targowanie weszło w ślepy zaułek i zakończyło się zniszczeniem węgierskich Żydów, pod-czas gdy liderzy syjonistów celowo utrudniali misję Joela Branda. Ale mało kto wie, że w 1941, gdy hitlerowcy po raz pierwszy planowali deportować słowackich Żydów na zagładę w Polsce, to błogosławionej pamięci Salomon Gross, współpracownik rabina Weissmandela, dotarł do Wisliceny'ego, nazistowskiego przedstawiciela w Pressburgu, o możliwość zmiany dekretu śmierci poprzez łapówki. Odpowiedź przedstawicieli nazistowskich, po zaopiniowa-niu przełożonych, była pozytywna. Byli gotowi wysłać Żydów do krajów zamorskich (z wyjąt-kiem Palestyny, jak Hitler obiecał Muftiemu), a koszty wykupu i transportu poniesie światowe żydostwo. Informację tę natychmiast przekazano przez specjalnego wysłannika do przedsta-wicieli Agencji Żydowskiej i Wspólnego Komitetu, i ich odpowiedź była negatywna: nie przy-stąpią do negocjacji o żadnym innym kraju emigracji niż Eretz Yisroel. Podczas Chanuki 1941 Wisliceny poinformował Grossa, że jeśli negocjacje nie będą owocne, naziści deportują słowackich Żydów. Wypędzanie rozpoczęło się w Pesach 1942, i w Tammuz 1942 Wisliceny i Hochberg doszli do porozumienia z rabinem Weissmandelem o zatrzymaniu wypędzania słowackich Żydów za kwotę $50.000. Po wpłaceniu połowy tej kwoty, transporty ustaną na okres 7 tygodni, do otrzymania drugiej połowy. Wtedy dekret zostanie anulowany całkowicie, i dokona się dodatkowej wpłaty jako łapówki dla członków słowackego rządu.


Niemcy przewidywali, że pieniądze muszą pochodzić z zagranicy w walucie obcej. To nie jest miejsce na opisywanie wielkich wysiłków, dzięki którym religijnym przywódcom społecz-ności w Pressburgu udało się zebrać $25.000 w gotówce i przekazać Niemcom, posługując się fałszywymi dowodami, że pochodzą z innych krajów. Deportacje ustały, i słowaccy Żydzi doznali ulgi – kiedy już zabito 60.000, kiedy syjonistyczne organizacje w Szwajcarii nie udzieliły odpowiedzi na pytanie przed rozpoczęciem deportacji.

Odpowiedź Sali Mayera w imieniu organizacji syjonistycznych brzmiała następująco:

1)- Kwota $50.000 jest ogromna dla małego kraju jak Słowacja, i budżet Słowacji w ubiegłym roku otrzymany od Joint wynosił tylko kilka tysięcy dolarów.

2)- Opowiadane przez was historie, że w tym roku potrzebujecie więcej pieniędzy, i listy ze-brane przez was od polskich uchodźców, są przesadzonymi bajkami. Bo to jest metoda "Ost-Juden" (Żydzi z Europy wsch.), którzy zawsze żądają pieniędzy.

3)- Obecnie nie ma żadnej legalnej mozliwości wysłania nawet 1 grosza, bo pieniądze naszej organizacji pochodzą z Ameryki, a tam jest prawo zakazujące wysyłania pieniędzy do krajów wroga. Nie chcemy omijać przepisów.

Jeśli ktoś chce wierzyć, że może rabin Weissmandel tylko marzył o mozliwości proponowa-nej przez nazistów więźniom, i dlatego odmowa ze Szwajcarii przekazania pieniędzy faktycz-nie nie pogorszyła sytuacji (tak jak pozytywna odpowiedź nie doprowadziłaby do uratowa-nia), to może zamieśćmy poniższy tekst dla odparcia zarzutów tych, którzy są tak pewni:

Kiedy z pomocą urzędów religijnych w Budapeszcie, i nadludzkich wysiłków, komitetowi ra-tunkowemu rabina Weissmandela na Słowacji udało się dokonać końcowej wpłaty, 30.000 Żydów pozostałych na Słowacji nie krzywdzono przez ponad 2 lata, aż do tuż przed Rosh Hashanah 1944. Nie zapominajmy, że kwota $50.000, która ratowała 30.000 Żydów przez okres 2 lat, jest średnio tyle ile dostaje rocznie dyrektor Joint. To nie brak pieniędzy uniemoż-liwił Sali Mayerowi przekazanie tej kwoty do adresatów, a raczej brak woli i chęci ratowania żydowskich dusz. Rabin Weissmandel konkretnie wyraża to co czuje jego serce:

"Dlaczego mieliby dawać te pieniądze, których teraz tak bardzo potrzebują, żeby kupić mło-de jagnię, albo roczną kozę, albo zbudować nową zagrodę, dla zwierząt starego pokolenia – które nie są ich?"

Tymczasem przybywali uchodźcy z Polski przynosząc ze sobą mrożące krew raporty o kre-matoriach. Zaprzestanie transportów – co pokazało że faktycznie możliwe było anulowanie dekretów dzięki łapówkom – zachęciło rabina Weissmandela i jego współpracowników do otwarcia negocjacji ratowania Żydów w całej Europie. Do Szwajcarii wysłano z listami spe-cjalnych wysłanników. Odpowiedź Sali Mayera jeszcze raz była "NIE!"

Dwa lata temu (1960), zarzuty rabina Weissmandela otrzymały potwierdzenie z nieoczekiwa-nego źródła. W wychodzącym w Szwajcarii niemieckim tygodniku "Zi Und Ehr", opublikowa-no szereg artykułów o wysiłkach ratowania europejskiego zydostwa metodą targowania się z nazistami. Seria tych artykułów, dzieło kilku osób które uczestniczyły w negocjacjach, nosiła tytuł "Teraz mogę już mówić".

Czytało się je z napięciem, i towarzyszyły im zdjęcia i 5 dokumentów o tym co się wtedy działo. Załączone były też materiały dotyczące szwajcarskiego Goja, Kurta Trimphy, którego działacze pomocowi ze szwajcarskiej grupy religijnej wielokrotnie wysyłali do Niemiec, żeby ratować grupy Żydów albo jednostki z krematoriów, szwedzkiego konsula, Charlesa Lunza, który chronił 60.000 Żydów w Budapeszcie, jedneego ze sprawiedliwych wśród narodów, Ży-da Josepha Mandela, który razem z George Mantello i konsulem generalnym San Salwadoru w Szwajcarii, dostarczali wielu Żydom salwadoryjskie paszporty. Pracowali bez przerwy od 1941 do końca wojny żeby ratować jednostki przed zagładą.

W tych tekstach przewija się stały temat i skompromitowane nazwisko Sali Mayera. Postrze-gany jest tu jako przeszkoda poprzez którą stracono szanse ratowania dziesiątków tysięcy Żydów. Mr Mandel, który podrózował po wszystkich okupowanych krajach na Bałkanach, przybył do Szwajcarii w 1941 i opowiadał o horrorach jakie widział na własne oczy. Joseph Mandel pisze:

"Najważniejszym człowiekiem w sprawach żydowskich w Szwajcarii był biznesman z St Gallen, Sali Mayer. Należał do tych, którzy wątpili w moje raporty. Jako niemiecki Żyd, nie chciał wierzyć żeby wybitnie kulturalny naród taki jak Niemcy mógł dokonywać takich zbro-dni. Nalegał że moje raporty to opowieści grozy, i dlatego nie był entuzjastyczny o żadnym z moich planów pomocy, które wtedy organizowałem. Do końca wojny był absolutnie nieodpo-wiednim człowiekiem w najważniejszym miejscu. Dlatego Sali Mayer stał się najbardziej tra-giczną postacią w historii naszych kampanii ratunkowych. Nie z prawnego punktu widzenia, a raczej z moralnego, nad jego nazwiskiem unosi się wina za śmierć tak wielu Żydów".

[Foto: "Listy jakie zebrałeś od polskich uchodźców to wyolbrzymione bajki": Sali Mayer, lider Joint Distribution Committee w Szwajcarii.

Pierwszy program jaki zaproponował Mandel była wysyłka leków, odzieży i żywności do oku-powanych krajów poprzez Czerwony Krzyż. Żeby zapobiec kłopotom, postanowiono, że połowa paczek zostanie rozdzielona wsród gojowskiej biedoty. W styczniu i lutym 1942, do tego celu udało im się nabyć 8 ciężarówek leków. Organizatorzy zwrócili się do Sali Mayera:

"Sali Mayer nawet nie chcial słyszeć o takim planie. Twierdził, że alianci zakazali wszelkiej pomocy Niemcom, nawet pośredniej. Przez cały rok próbowaliśmy rozpocząć program po-mocy, aż doszliśmy do wniosku, że bez zgody Sali Mayera (czyli Joint) program nie dojdzie do skutku. Sali Mayer dalej był nieugięty w swojej odmowie. Tak więc zostaliśmy zmuszeni do zaniechania planu". Mandel widocznie nie rozumiał tego, że odmowa Sali Mayera brała się z podejścia liderów syjonizmu by nie naruszać zasad wojennych krajów alianckich, jak również nie naciskać na nie. To było wręcz przeciwne do zachowania greckich i jugosła-wiańskich monarchów i polskiego rządu na uchodźstwie na rzecz swoich narodów (zob. Rozdział 4).

Mayer pozostał lojalny syjonistycznemu systemowi ukrywając holokaust przed opinią pub-liczną. Mandel pisze o dwu młodych osobach którym udało się uciec z Auschwitz na Sło-wację, które złożyły szczegółowe raporty o tym co działo się w Auschwitz, gdzie zagazowano 1.600.000 Żydów. Te informacje zebrał i przekazał rabin Weissmandel do Budapesztu, i stamtąd przez prof. Mantello do Szwajcarii. Sali Mayer sprzeciwił się opublikowaniu tego raportu, i Mandel jeszcze raz nie rozumiał powodu tego. Gdyby Mandel był na wykładzie Yitzchaka Greenbauma, przewodniczącego komitetu ratunkowego w Eretz Yisroel w czasie wojny, to jego oczy prawdopodobnie otworzyłyby się by zrozumieć działania żydowskich zbrodniarzy wojennych. W przemówieniu w Sokolov House 1 stycznia 1964, Yitzchak Greenbaum tak wyjaśnił dlaczego liderzy yishuv ukryli historię o holokauście przed opinią publiczną:

"Każdemu kto buduje ojczyznę i walczy o istnienie ojczyzny można wybaczyć niewie-dzę, bo on ma inny, większy obowiązek". Jednoczesnie Greenbaum wyprodukował inny klejnot: "Warto byłoby poświęcić kolejny milion Żydów ku chwale powstania w war-szawskim getcie".

Faktycznie, te słowa pasują do mówiącego, który był ojcem obrzydliwego kapo, który wła-snymi rękami mordował Żydów w Auschwitz, i wtedy miał nazwisko "Fruchtenbaum", w książce K Tzetnika. Nie ulega watpliwości, że odmowa publikacji o niemieckich horrorach przez Sali Mayera nie pochodziła z apatii, a raczej z fundamentalnego podejścia syjonistycz-nego przywództwa.

Josef Mandel nie uszanował odmowy Mayera i raport rabina Weissmandela przekazał agen-cjom informacyjnym w Szwajcarii, co od razu wywołało bombę która wybuchła na stronach dzienników całego świata, które opublikowały szczegóły o tym co się działo w Auschwitz.

Protesty odbywały się na całym świecie. Królowie Europy zwrócili się do węgierskiego regen-ta, Horthy'ego, by zakończyć prześladowania Żydów w jego kraju. Prezydent Roosevelt, któ-rego służby wywiadowcze nie musiały otrzymywać informacji od rabina Weissmandela o wy-darzeniach w Polsce, był zmuszony przerwać milczenie i ukrywanie, informując Stephena Wise'a, prezesa Światowego Kongresu Żydów i organizacji syjonistycznych w Ameryce (współsprawcy zbrodni przemilczania), o jego groźbie zemsty na zbrodniarzach wojennych w dzień sądu. Nazistowski rząd musiał bronić się przed burzliwą światową opinią, i opublikował obszerne zaprzeczenie w kwestii pogłosek o horrorach. Praktyczny rezultat był taki, że na Węgrzech deportacje do Auschwitz zatrzymano. Władcy państwa węgierskiego obawiali się, że mogą zostać dodani do listy zbrodniarzy wojennych. Szwajcarski ambasador w Buda-peszcie, Mr Lunz, tak pisze w liście z 20 lipca 1944:


"Ostatnio dotarły tu szwajcarskie dzienniki opisujące zbrodnie dokonane na społeczności żydowskiej na Węgrzech.

Oczywiście, w kręgach rządowych tutaj, jest dużo narzekania, że tę informację przemycono do krajów neutralnych, i stąd doszła do wrogich krajów. Reakcja była, jak można sobie wyo-brazić, bardzo mocna. W tych czasach każdy interesuje się ratowaniem własnej skóry. Kiedy to rozgłoszono – oczy całego świata zwróciły się na nieludzkie przesladowanie Żydów na Węgrzech – każdy funkcjonariusz rządowy zadawał sobie pytanie czy pewnego dnia sam nie będzie sądzony za swoje czyny. Wniosek był taki, że nagle zatrzymano deportacje. Można powiedzieć, że dzięki rozgłosowi holokaust został zatrzymany kiedy osiągnął swój szczyt".

W miarę jak dowiadujemy się o wielkim wybawieniu jakie przyszło z rozgłaszania wymiarów zniszczeń, będziemy również mogli docenić ogrom zbrodni milczenia. Przez dwa lata krzyk rabina Weissmandela przenikał i się wiercił, aż przerwał tamę którą postawili przed nim sy-jonistyczni przywódcy.

KAŻDE POKOLENIE I JEGO DOBROCZYŃCY

W następnym rozdziale powiemy więcej o tragicznym zaniedbaniu ze strony Sali Mayera. Ale zgodnie z ustanowioną tu zasadą, każdy rozdział podsumujemy rzucając promień światła ukrytego w ciemności gett, teraz będziemy chwalić jednego czy dwu z tych, którzy uświęcili imię Wszechmocnego, i wątpliwe jest by jakiś człowiek mógł stanąć w ich towarzystwie.

Rabin Yosef Moshe Haber był liderem wspólnoty w Kaliszu, jednym z oddanych działaczy Agudas Yisroel. Kiedy deportowano na śmierć wielu kaliskich Żydów, a tylko pozostali ci na-dający się do pracy w warsztatach, rabin Yosef Moshe Haber został mianowany na kierow-nika. Miał pilnować ilości i jakości produkcji, i karać każdego nieproduktywnego. Ale tak jak brygadziści dzieci Izraela w starożytnym Egipcie, odmówił karania powolnych pracowników, i nazistowscy nadzorcy cały swój gniew skupiali na nim. Jego żydowscy przyjaciele prosili go by przynajmniej udawał że ich bije, ale choć wiedział, że ryzykował swoim życiem, nalegał, że w żaden sposób nie chciał należeć do tej kategorii złych ludzi, którzy podnoszą rękę na bliźniego. Kiedy naziści zdali sobie z tego sprawę, gwoździami przybili mu do stołu dłonie. Zmarł w straszliwym bólu, i do ostatniego tchu pozostał wiernym obrońcą swojej wspólnoty.

Rozdział 7

Co robili Henry Montor z United Jewish Appeal (UJA) i inni funkcjonariusze syjonistyczni kiedy umierali nasi ludzie

"Tak jak gwiazdy na szczytach wszechświata, tak samo jest z twoimi synami: Gdy się podnoszą, wznoszą się do nieba, a kiedy schodzą, schodzą do pyłu". (Pesikta Zutrasi)

KIEDY SCHODZĄ – SCHODZĄ DO PYŁU

W poprzednim rozdziale zajmującym się głównie unikaniem i blokowaniem okazji ratowania przez syjonistycznego lidera, Sali Mayera, który, na stanowisku przedstawiciela Joint, jak również przewodniczącego Syjonistycznego Zarządu wspólnoty w Szwajcarii, miał w rękach (razem z przedstaicielami Agenji Żydowskiej w Szwajcarii) wielką władzę i kontrolę nad zaso-bami finansowymi światowego żydostwa. Wykazano, że Sali Mayer był lojalny wobec podejś-cia przywództwa syjonistycznego, a zasadniczo było ono: Skoro w tej wojnie jesteśmy razem z potęgami alianckimi, to musimy swoje działania utożsamiać z ich interesem, nawet jeśli to będzie kosztować życie setek tysięcy Żydów.

Dr Hecht, ekonomista z Haify, tak zeznał na procesie Kastnera:

"W 1939, nielegalnie przetransportowaliśmy tak wielu Żydów jak możliwe z granicy niemiec-kiej przez Szwajcarię. Ówczesny rząd szwajcarski nie chciał zalać Szwajcarii uchodźcami, i Sali Mayer w pełni zgadzał się z tą polityką. Podjęto wszelkie kroki przeciwko żydowskim uchodźcom – ich uwięzienie i narzuconą godzinę policyjną by nie wychodzili w nocy – prze-prowadzono z pełną aprobatą Sali Mayera. Oficjele z Agencji Żydowskiej w Szwajcarii nie zrobili nic by sprzeciwić się tym dekretom Szwajcarów wobec obcokrajowców. Znałem Sali Mayera, i mogę potwierdzić, że burmistrz Zurychu, dr Brunner, pomagał nam więcej niż on. Sali Mayer zaczął pomagać nam w transportach dopiero kiedy zażądali tego od niego dr Rothmond i dr Brunner".

Kiedy rabinowi Weissmandel udało się zatrzymać wywózkę słowackich Żydów do Auschwitz w 1942 dzięki łapówkom i układom z nazistą Wislicenym, rozpoczął targowanie się od nowa o ratowanie całego europejskiego żydostwa. 10 maja 1943, komitet ratunkowy rabina Weiss-mandela na Słowacji przygotował nowe porozumienie z Wislicenym, który reprezentował Himmlera. Układ ten mówił, że od 10 czerwca, za kwotę $200.000, do 10 sierpnia ustaną deportacje ze wszystkich okupowanych terenów poza Niemcami i Polską. W tym czasie ustali się warunki spłacenia $3 milionów, by całkowicie zatrzymać transporty do obozów koncentracyjnych. Jako oznaka dobrej woli w międzyczasie, deportacje zostaną wstrzymane od dnia porozumiemia do pierwszej wpłaty 10 czerwca. Rabin Weissmandel przekazał szczegóły tego układu do Szwajcarii, oraz dodał swoje komentarze i prośby:

"'Można powiedzieć prawdę, że gdyby światowe żydostwo traktowało nas jak rządy na uchodźstwie w krajach traktują swoich braci na ziemiach okupowanych, gdybyśmy tylko mieli w naszych rękach bardzo małą część pieniędzy, które światowe żydostwo ma w swoich rę-kach - bez ograniczeń i bez rady, a wręcz przeciwnie, z wnioskami i prośbami: Weźcie pie-niądze! Oto wszystkie pieniądze świata. Tylko ratujcie, ratujcie!' – to wtedy, być może, nie zostałyby zamordowane setki tysięcy. Słyszeliśmy rady i otrzymaliśmy sugestie - ale bardzo mało pieniędzy: mniej niż kropla w morzu. Gotująca się krew naszych braci, dzieci Izraela, już krzyczy na nas i krzyczy na was za przeszłość - straszną, tragiczną przeszłość. Dlatego zaklinam was na wszystkie przysięgi: Pamiętajcie, że zły (Hitler) nadal ma na swoich okupo-wanych ziemiach i pod swoim wpływem blisko 3 miliony żydowskich dusz. Jest możliwe ura-towanie jednej duszy za 2 lub 3 dolary. Towar jest już na rynku, dzień targowy jest już wy-znaczony i nie możemy się spóźnić nawet o godzinę. Oni przygotowują wszystko żeby roz-począć deportacje, ale to jest w naszych rękach, by ich naprawdę nie zaczynać. Pamiętajmy, że te transporty oznaczają tylko jedno: straszny, okropny mord. Wiem, że są wahania co do grzechu dania pieniędzy dla złego kraju (Niemcy), co jest zbrodniczym grzechem dla sojusz-niczych rządów.

Ale który grzech jest cięższy: danie pieniędzy wrogim krajom czy wymordowanie dziesiątków tysięcy naszych żydowskich braci? Już zapłacilismy bardzo wysoką cenę - 4 miliony czys-tych i świętych dusz, które zamordowano i uduszono w komorach gazowych i krematoriach Belzitz i Melkini, itp - i mamy tylko jeden obowiązek: powiedzieć ich krwi "Dosyć!", z całą mocą i zdolnością w naszych rękach.

"Składamy przed wami pełną łez prośbę. Macie tylko jeden obowiązek: zebrać pieniądze - więcej pieniędzy i więcej pieniędzy. Porady i sugestie zostawcie nam. Mamy wszystko. Było wiele sposobów na ratowanie, i szkoda, że je utracono. I nadal istnieje wiele sposobów rato-wania. Brakuje tylko jednej rzeczy, której nie możemy nabyć - i to jest pieniądz. Gdybyśmy tylko mieli moc włożenia w te listy oddechu życia, jak byłoby dobrze i miło. Wtedy będziemy przysięgać na nich, mówiąc: stańcie przed naszymi braćmi w wolnych krajach i powiedzcie im, i płaczcie przed nimi - nad duszami starszych mężczyzn i kobiet, których przebiły bagne-ty, których zabiły pociski w ich łóżkach, nad duszami setek tysięcy pięknych, czystych dzieci, które zamordowano w obozach, dzieci, które tysiącami grzebano żywcem w jednym grobie, nad duszami tysięcy zagazowanych w dymiących piecach mordu - i mocą ich czystych dusz, obudźcie litość w sercach naszych braci, synów Izraela. Bardzo dobrze wiemy, że oni są w stanie dać pieniądze. Jest to jedyna prośba do was: żebyście dali pieniądze, by ocalić resztki w Polsce, i resztki, których przeznaczeniem jest transport do Polski".


Wszystkie i każdy list, płonący jaki wypływał spod pióra rabina Weissmandel na pewno miał duszę, ale ludzie, których serca miały one doprowadzić do drżenia, nie mieli żydowskiej du-szy. Sali Mayera i Nathana Schwalba (przedstawiciel Agencji Żydowskiej) nie poruszył prze-szywający krzyk. Trzy miliony dolarów, które mogłyby uratować milion Żydów, zbiera się te-raz w radosnych obchodach w Stanach Zjednoczonych, dla Instytutu Weizmanna. Ale w tym czasie zagrożenia, ci nacjonaliści - którzy mieli wpływy i pieniądze – odmówili przekazania ich na najwyższy cel, dla którego pieniądze zebrano: wykupienie tych skazanych na śmierć.

18 czerwca 1943 rabin Weissmandel napisał kolejny list w którym poinformował, że udało mu się przesunąć ostateczną datę do 1 lipca. Ale również wtedy nikt nie słuchał. Znowu argu-mentowano, że targowanie w jakie angażował się rabin Weissmandel nie było ani owocem jego wyobraźni, ani planem nazistów: bo jak przekupieni naziści dotrzymywali ugody na Sło-wacji, tak dotrzymywali obietnicy nowego paktu, z którego wyszedł Europa Plan. W pierw-szych rewelacjach uciekinierów z Auschwitz, które rabin Weissmandel przemycił na zachód, było o tym wydarzeniu, które było tajemnicą dla wszystkich zamkniętych w obozie: przez cały miesiąc wiosną 1943 nie dotarł ani jeden transport, i przestały również spalać krematoria. Choć oficjalnie tlumaczono, że przeprowadzano sprawdzanie pieców, faktycznie nie było żadnych robót naprawczych. To oznacza, że naziści byli gotowi dochować porozumienia, jeśli strona żydowska dochowa swoich zobowiązań. Ale skazanie europejskiego żydostwa, całe targowanie, było nieważne dla syjonistycznych liderów. Dla nich rabin Weissmandel stanowił tylko kłopot – którego oczy nie mogły dostrzec państwa żydowskiego powstającego na falach krwi, a którego oczy skupiały się na koszmarze rozlewu tej krwi.

Liderzy nie tylko odmówili wykupienia, ale także nie chcieli rozgłosu o tym co się działo. Rabin Weissmandel pyta w swojej książce "Z głębin":

"Dlaczego nie próbowaliście, z terenu wolności, przebić się do nas i wysłać nam tajnego wy-słannika? To pytanie nabiera większego znaczenia kiedy widzimy, że rządy czeski i polski, które były na wolnych terenach, codziennie wysyłały tajnych wysłanników do lojalnych ludzi na terytoriach okupowanych. I dlatego rosnie nasze zdumienie: dlaczego wielkie organizacje żydowskie nie korzystają z tych wysłanników, jeśli nie mają innego sposobu? I we wszystkich latach od zorganizowania tej metody, ci w wolnych krajach ani raz nie próbowali przysłać nam wysłanników – to MY musieliśmy ich wysyłać i płacić za nich. Ilu ich wysłaliśmy tylko po to by wracali z pustymi rękami, bo ci którzy tam byli nie mieli czasu na udzielenie odpowiedzi!"

CZYJA KREW JEST BARDZIEJ CZERWONA?

W kolejnych rozdziałach opowiemy, z pomocą Wszechmocnego, o wielu okazjach ratowania, które uniemożliwił Sali Mayer i jego współpracownicy. Tylko w jednym przypadku Mayer uz-nał za stosowne by hojnie otworzyć swój portfel. Pieniądze dał Kastnerowi na wykup 1.700 węgierskich Żydów, z których 688 Kastner wykupił od Eichmanna, i których przetranspor-tował z Węgier, przez Bergen-Belsen, do Szwajcarii. Tutaj, jeśli chodziło o ratowanie elity – w większości działaczy syjonistycznych i krewnych Kastnera – Sali Mayer zapomniał o za-sadzie nie dawania pieniędzy wrogowi. Rabin Weissmandel na próżno prosił o ratowanie miliona Żydów za $3 miliony, podczas gdy $1.000 na głowę dał bez wahania. W tym przypa-dku również Sali Mayer działał zgodnie z wytycznymi stanowiącymi fundament polityki sy-jonistycznej: selektywność. Istota tego podejścia opierała się na zalożeniu, że masy Izraela były "kurzem ekonomicznym i moralnym" (jak stwierdził dr Chaim Weizmann na Kongresie Syjonistycznym w 1937), których, w najlepszym przypadku, przeznaczeniem było służenie jako podnóżek pod nogi cienkiej warstwy narodowej arystokracji. Ben Hecht słusznie pisze w wydanej po angielsku książce "Perfidia":

"Prawda o Weizmannie jest taka, że opętało go żydowskie marzenie o Nowym Syjonie, który w jakiś sposób nie uwzględniał prawdziwych Żydów – z [londyńskich] Petticoat Lane, Hester Street, warszawskiej ulicy Nalewki, i pińskiego getta.

"W latach 1930 dr Weizmann wygłosił wiele elokwentnych przemówień tłumaczących cele jego syjonizmu, kłamstwo oferowanego światu obrazu syjonizmu trudzącego się uczynieniem z Palestyny okna wystawowego Tiffany dla 'błyszczących' Żydów, a nie kolejnego getta dla sprzedających z wózków i pokornych noszących talus.

Sędzia izraelskiego Sądu Najwyzszego, Chaim Cohen, który był radcą prawnym dla "pań-stwa Izrael" na procesie Kastnera, w proteście oskarżeń wobec Kastnera przedstawił dodat-kową istotę filozofii politycznej syjonizmu. W swojej apelacji do Sądu Najwyższego pisze, między innymi:

"Jeśli Kastner, słusznie czy nie, uważał, że milion Żydów był beznadziejnie skazany, to mógł nie informować ich o ich losie, i koncentrować się na ratowaniu kilku.

"Miał prawo zawrzeć umowę z nazistami o uratowanie kilkuset, i miał prawo nie ostrzec milionów, w rzeczywistości, jeśli tak to widział, słusznie czy nie, to taki miał obowiązek

"Jeśli to wam się nie podoba, jeśli nie zgadza się z waszą filozofią, możecie krytykować Kastnera i powiedzieć, że jego polityka była zła. Ale co to wszystko ma wspólnego z kolabo-ranctwem?... Syjonistyczną tradycją zawsze była selekcja kilku z wielu jeśli chodzi o zorgani-zowanie imigracji do Palestyny (Plan Weizmanna). Czy dlatego mamy być nazywani zdraj-cami?...

"Kastner nie zrobił nic więcej i nic mniej niż robiliśmy w ratowaniu Żydów i przywiezieniu ich do Palestyny… Możecie… w rzeczywistości, to wasz obowiązek – ryzykować utratę wielu żeby ocalić kilku… Kastner-człowiek nie stoi tu jako jednostka prywatna. Był uznanym przed-stawicielem, oficjalnym lub nie, Narodowych Instytutów Żydowskich w Palestynie i Egzeku-tywy Syjonistycznej. I ja przyszedłem tu do sądu by bronić przedstawiciela naszych instytucji narodowych… Nie było miejsca na żaden opór wobec Niemców na Węgrzech, i (żeby) Kast-ner mógł dojść do wniosku, że skoro wszyscy węgierscy Żydzi mają być wysłani na śmierć, to ma prawo zorganizować pociąg ratunkowy dla 600 ludzi. On nie tylko ma do tego prawo, ale musi zgodnie z tym działać". (Cohen dalej tłumaczył, że ta postawa wobec zagłady zaw-sze była systemem żydowskich instytucji narodowych, które wydawały certyfikaty emigra-cyjne do Palestyny tylko kilku z mas które chciały emigrować – emigracja oparta na selek-tywności.)

Niedawno postawiono przed sądem muzyka Bernblatta pod zarzutem kolaboracji z nazi-stami. Ten Bernblatt, mimo że wydał żydowskie sieroty nazistom na zagładę, powiedział w swojej obronie na procesie, że zrobił tak dużo jak możliwe by pomóc podziemnej grupie pod nazwą "Gordonia". Gdyby tylko Chaim Cohen bronił go a nie prezes Sądu Najwyższego, to na pewno pochwaliłby Bernblatta, tak jak pochwalił Kastnera, bo zgodnie z duchem filozofii syjonistycznej, uratował kilku porzucając wielu. Świadek, ten który pojawił się na procesie Bernblatta, zauważył:

"'Judenrat' służył jako narzędzie uspokajające. Usypiał młodych i dorosłych by mieli fałszywe poczucie bezpieczeństwa, żeby nie myśleli o działaniach ratunkowych. Niestety, większość członków Judenratu stanowili syjoniści. Oni uważali, że współpracując z Niemcami robią dobrze. Przygotowując listy Żydów wysyłanych na śmierć, uważali, że ratują innych Żydów. Szefowie Judenratu cierpieli na kompleks wyższości, myśląc, że robią rzecz historyczną dla ocalenia narodu – i cała ludność żydowska ich się bała" ("Ha’aretz", 24 września 1963).

Warto tu zacytować słowa prawnika, Shmuela Tamira, na ten temat w jego mowie podsumo-wujacej w procesie Kastnera, żeby udowodnić, że ludzka natura jest taka sama na całym świecie. Czy w Polsce, na Węgrzech, w Ameryce czy Eretz Yisroel, syjoniści stosują jedną linię akcji: pokonać i rządzić, wybierać i dyskryminować! W końcu ich stare marzenie zreali-zowało się przejęciem "kehillos" (wspólnot), nawet w ramach Judenratu, służyło jako prece-dens dla rządu niepodległego państwa.

Tamir wyjaśnia:

"W tamtych czasach wśród wegierskiego żydostwa toczył się bardzo szczególny proces. Mniejszość syjonistyczna, która stanowiła małą mniejszość w węgierskim żydostwie, rządziła wszystkimi Żydami. Zasymilowana większość zwana "neologistami", i religijni zwani "ortodo-ksami", wycofali się i poddali syjonistom. Brand potwierdza to w swoim memorandum, jak i Freudiger w swoim zeznaniu.

"Pośród samych syjonistów, po otrzymaniu pieniędzy z Eretz Yisroel poprzez grupę Kast-nera, rządziła mniejszość – "Ichud". Według zeznania Krausa, ta grupa składała się z mniej niż 1 / 4 ruchu syjonistycznego, co doprowadziło do paradoksalnej sytuacji: mniejszość po-śród syjonistów rządziła węgierskim syjonizmem, a zatem rządziła całym węgierskim żydos-twem. Ta mniejszość, kierowana przez Kastnera, rządziła życiem wewnętrznym miliona lu-dzi. Kiedy Niemcy szukali wśród syjonistów kolaborantów, natychmiast spotkali się z Kast-nerem i jego kolegami, bo oni też robili wszystko co mogli żeby zawiązać kontakt z Niem-cami".

I tu jest inny dokument, list do Henry'ego Montora, wice przewodniczącego United Jewish Appeal (UJA) w Ameryce, dotyczący kilkuset Żydów z Bałkanów, którzy w lutym 1940, za-tłoczeni na statku na Dunaju bez mozliwości zejścia na brzeg na nazistowskim terytorium. Byli to nielegalni emigranci, wśród nich starsi mężczyźni, kobiety i dzieci, którzy nie byli zorganizowani i poświadczeni przez oficjalne organizacje syjonistyczne. Ich życie było za-grożone głodem i pragnieniem. Potrzebowali pieniędzy by zapłacić kapitanowi, żeby zgodził się dowieźć ich do Palestyny. UJA odmówiła im pomocy. Henry Montor pisze co następuje do rabina Barucha A Rabinowitza ze Wspólnoty "B'nei Abraham" w Maryland:

Rabin Baruch E Rabinowitz
Wspólnota B’nai Abraham
Hagerstown, Maryland

Szanowny Rabinie Rabinowitz:

Znając Pana przychylność wobec interesu United Jewish Appeal ds. Uchodźców i Zagranicznych Potrzeb, oczywiście niepokoimy się Pana uczuciami wyrażonymi w liście z 29 stycznia.

Niniejszym załączam dwie rzeczy, które mogą Panu pomóc w zmianie oceny kilku aspektów na temat sytuacji odnoszącej się do uchodźców na Dunaju: jedna to wycinek z The New Pa-lestine z 26 stycznia, i druga przekład artykułu Mr Jacoba Fishmana, wybitnego redaktora Jewish Morning Journal, który dokonuje bezstronnej analizy spraw odnoszących się do agencji publicznych.

Najtrudniej jest zajmować się tą delikatną sprawą w sposób publiczny, ale czuję, że Pana dokładna znajomość faktów jest dla nas najważniejsza. Dlatego pozwolę sobie napisać do Pana ten list zawierający tak pełny opis faktów jak mogę zawrzeć w liście.

The United Palestine Appeal jest instrumentem Agencji Żydowskiej zbierającym fundusze dla Palestyny, jak również dla Żydowskiego Funduszu Krajowego [Jewish National Fund]. Niezależnie od postawy Agencji Żydowskiej wobec nierejestrowanej migracji do Palestyny, nie może, jako legalnie ustanowiony organ, publicznie podkreślać żadnego zainteresowania czy sympatii do takiej imigracji jakie może mieć i ma. Obecnie Agencja Żydowska dla Pale-styny uczestniczy w rozmowach z brytyjskim rządem o wydanie nowego harmonogramu imi-gracji roboczej na okres 6-8 miesięcy rozpoczynający się 1 kwietnia. Jak Pan wie, nawet przepisy Białej Księgi pozwalają na roczną imigrację 10.000 rocznie, poza takimi zaświad-czeniami które rząd obiecał przekazać do dyspozycji uchodźców. Nacisk publiczny na temat nierejestrowanej imigracji i potwierdzenie przez taki organ jak Agencja Żydowska, że nie tyl-ko popiera, ale finansuje taką nierejestrowaną imigrację, może jedynie zadać fatalny cios możliwości ułatwiającej wejście legalnych, odpowiednio wykwalifikowanych imigrantów do Palestyny

Ułatwienie nierejestrowanej imigracji do Palestyny jest jednym z najpoważniejszych zadań, które stoją przed narodem żydowskim teraz i w przyszłości. Tu należy pamiętać o dwu spra-wach: pierwsza - potrzeby uchodźców uciekających od pewnej zagłady w Europie, i druga - wymagania Palestyny dla imigrantów, którzy mogą mieć wkład w konstruktywny rozwoju kraju, żeby zrobić miejsce dla dodatkowych imigrantów. Wszelkie zainteresowanie nierejes-trowaną imigracją jakie mogły pokazywać osoby związane z Agencją Żydowską w Palesty-nie, opierało się na uznaniu faktu, że "selektywność" jest nieuniknionym czynnikiem radzenia sobie z problemem imigracji do Palestyny. "Selektywność" oznacza wybór młodych męż-czyzn i kobiet wyszkolonych w Europie dla produktywnych celów albo w rolnictwie, albo w przemyśle, i którzy są szkoleni do życia w Palestynie, które obejmuje trudności i problemy na które musza być gotowi fizycznie i psychicznie. Sentymentalne względy są, oczywiście, istot-ne, i każdy chciałby ratować każdego pojedynczego Żyda, który chcialby uratować się z eu-ropejskiego kotła.

Ale kiedy ma się do czynienia z tak delikatnym programem jak nierejestrowana imigracja, to jest, oczywiście, istotne, żeby ludzie wysyłani do Palestyny byli w stanie znosić trudne waru-nki, w jakich muszą żyć tygodniami i miesiącami nad Morzem Śródziemnym, i trudności jakie na nich czekają kiedy wylądują na wybrzeżach Palestyny. Tragiczną prawdą jest to, że wielu spośród nierejestrowanych imigrantów, którzy byli niedożywieni i nieodpowiednio ubrani na niezdatnych do żeglugi łodziach które przepływają przez Morze Śródziemne, zmarło w kadłu-bach tych statków.

Pewne odpowiedzialne i doświadczone osoby ułatwiały imigrację Żydów do Palestyny w sposób nierejestrowany. Na przykład w ostatnich 4 tygodniach około 2.200 takich młodych mężczyzn i kobiet z Niemiec, Polski i innych miejsc sprowadzono na Dunaj do transportu do Palestyny. Na jednej łodzi było ich 750. W żadnym z Pana dzienników nie zobaczy się żad-nej wzmianki na ten temat, bo tych odpowiedzialnych jednostek nie interesuje zdobywanie prestiżu dla partii czy przedsięwzięcia politycznego, ale bardzo pragną zapewnić bezpieczne przybycie tych produktywnych młodych mężczyzn i kobiet do Palestyny. Oni uznają, że im większy rozgłos otacza takie działania, tym mniej możliwa jest kontynuacja zwożenia tą me-todą Żydów do Palestyny.

Pamięta Pan, że jednym ze smutnych aspektów przypadku "St. Louis" był rewelacyjny roz-głos na każdej pierwszej stronie krajowej prasy, a tym samym utrudniał kubańskiemu rzą-dowi wycofanie się z oryginalnej i niemądrej decyzji, jaką pierwotnie podjął o wykluczeniu 900 pasażerów na "St. Louis".


Kiedy… transport na Dunaju stał się sprawą publiczną 2 tygodnie temu, odpowiedzialna jednostka zasygnalizowała, że tę szczególną sprawę można zlikwidować w sposób zado-walajacy… gdyby zgodzono się na "selektywność" w imigracji…


Bardzo wielu pasażerów to starzy mężczyźni i kobiety, których los musiał być najszczerszym zainteresowaniem każdego Żyda, ale którzy, oczywiście, nie pasowali do niebezpiecznej po-dróży przez Może Śródziemne w łodziach, których kapitanowie zgodzili się na płynięcie tylko z powodu nadzwyczajnych pieniędzy jakie mogli zażądać…


W dyskusji publicznej, za niedopuszczalne uważa się by Żyd nawet wyobrażał sobie możli-wość istnienia przestępców w żydowskich szeregach, ale skoro ten list jest poufny, to uwa-żam, że jest słuszne dla Pana i spraw, które Pana niepokoją, by podkreślić, że wielu z tych, których sprowadzili do Palestyny rewizjoniści, z powodów czysto finansowych, to prostytutki i przestępcy - z pewnością element, który nie może przyczynić się do zbudowania Żydowskiej Narodowej Ojczyzny, z której Żydzi wszędzie mogą być dumni. Zwiększona częstotliwość występowania przestępczości w Palestynie w ciągu ostatniego roku jest najbardziej tragicz-nym odbiciem przypadkowego i nieodpowiedzialnego kierunku nierejestrowanej imigracji przez pewne grupy.


Ci którzy przez całe życie zajmowali się budowaniem Żydowskiej Narodowej Ojczyzny w Palestynie, swoje aspiracje kierowali w kierunku dwóch celów: pierwszy - umożliwienie wja-zdu do Palestyny Żydom potrzebującym domów, i drugi - stworzenie w Palestynie centrum gdzie żydowskie ideały można przełożyć na rzeczywistość.


Cała struktura Żydowskiej Narodowej Ojczyzny, opierająca się na delikatnych fundamentach politycznych, geograficznych , ekonomicznych i społecznych, musi ostatecznie się rozpaść jeśli jej podbudowa jest słaba i niestabilna. Czego Palestyna potrzebuje dzisiaj to młodych ludzi rozumiejących czym ma być Żydowska Narodowa Ojczyzna, i których energie i zasoby talentu są po to by stwarzać mozliwości dodatkowej dalszej imigracji…


Nie może być bardziej śmiercionośnej amunicji dostarczonej wrogom syjonizmu, czy to w szeregach rządu brytyjskiego czy Arabów, albo nawet w szeregach narodu żydowskiego, je-śli Palestyna miałaby zostać zalana bardzo starymi ludźmi, albo niepożądanymi, którzy czy-niliby niemożliwymi warunki życia w Palestynie i niszczyli perspektywę tworzenia takich wa-runków gospodarczych, jakie zapewniłyby ciągłość imigracji...


Żaden rozsądny człowiek nigdy nie powiedział, że Palestyna może pomieścić wszystkie mi-liony Żydów, którzy potrzebują jej schronienia, nawet jeśli legalna i nierejestrowana imigracja razem czyniły wykonalnym wejście wszystkich tych milionów Żydów… Zaczynamy więc od założenia, które Palestyna może zapewnić tylko dla części tych, którzy potrzebują jej wolno-ści i bezpieczeństwa. To wynika z kombinacji przeszkód politycznych i trudności finanso-wych. Dopóki zasoby Palestyny nie zostaną odpowiednio rozwinięte, imigracja 30.000 do 60.000 rocznie może być możliwa, dopóki nie będzie można osiągnąć stałej większej liczby. Dlatego w tej sytuacji, czy nie jest niezbędne żeby odpowiedzialni liderzy martwili się konie-cznością selekcjonowania imigracji, szczególnie w trudnych warunkach wokół nierejestro-wanej imigracji w chwili obecnej?...


Z nadzieją, że wykazałem nasz bardzo wielki szacunek dla Pana poglądów i osądu,

Serdecznie pozdrawiam,

Henry Montor
Wice przewodniczący

Zasada selektywnego "aliyah", którą praktykowali syjoniści, nie zapobiega zrzucaniu winy za to, z zaskakującą hipokryzją, na liderów Tory, jakby to oni utrudniali licznym religijnym Ży-dom przyjazd do Ziemi Świętej, i robiąc to, porzucali ich na śmierć. Taki jest sposób szatana: "On zstępuje i oszukuje, wstępuje i doprowadza do złości, bierze pozwolenie i zabiera dusze". 

KIEDY ONI WSTAJĄ, WZNOSZĄ SIĘ DO NIEBA

Na tle ponurych postaci przywódców syjonistycznych, którzy holokaust postrzegali jako tram-polinę do karier osobistych, i jako podatny grunt dla osiągnięcia celów politycznych, wizja to-nącego, niekochanego świata, ustąpiła długo oczekiwanemu odrodzeniu narodowemu. Na tym tle niebiańskim blaskiem świeciły osobowości wiernych pasterzy Izraela, którzy cierpieli nieszczęścia bliźnich i dzielili kłopoty mas żydowskiego narodu. Oni stali się świętymi i pra-cowali by uświęcać innych.

Poniższy tekst pochodzi z księgi "Toras Avraham", zbioru dyskusji i artykułów na temat "mashgiach" (doradca duchowy) Słobódka Yeshiva, zamęczonego rabina Avrahama Grodzensky'ego:

"Po ustanowieniu getta w Słobódka, studenci yeshiva i kollel stali się przymusowymi robot-nikami. Przez wszystkie lata getta, on (rabin Grodzensky) nie przestawał rozmawiać i zasta-nawiać się nad strachem przed Wszechmocnym. Kiedy studenci yeshiva przyzwyczaili się do ciężkiej pracy, on od nowa zaczął prowadzić z nimi dyskusje w wieczory Shabbos. W czasie całkowitej ciemności holokaustu, jego duch nie zawiódł, ani blask nie zszedł z jego twarzy. Pewnego razu w czasie "aktzions" (mordów na miejscu), na mieszkańców getta spadł prze-rażający strach, żałoba i depresja. Nastał Shabbos i wyczuł rozpacz i smutek na twarzy jed-nego ze studentów. Powiedział mu, że święty Shabbos powinno się przyjmować z radością.

"Lata getta były intensywnym, stałym przygotowaniem do uświęcania imienia Wszechmoc-nego. Od pierwszych dni getta, pamięć tej szokującej sceny głęboko wyryła się w sercach tych, którzy przeżyli: rabin Elchanan Wasserman znalazł schronienie w domu rabina Grodzensky'ego, gdzie zebrało się wielu uczonych Tory. Rabin Grodzensky zwrócił się do rabina Elchanana i poprosił go o wygłoszenie dla obecnych wykładu na temat żydowskiego prawa. Poprosił go o przygotowanie lekcji na czasowy temat uświęcania imienia Wszech-mocnego. Prawy uczony nie odmówił, i po kilku godzinach wyszedł z pokoju i mówił na ten temat. Rabin Grodzensky podsumował głęboką, stymulującą wypowiedzią o behawioralnych postawach na ten temat. Ta scena pozostawiła mocne wrażenie na wszystkich obecnych - zarówno zaalarmowała ich jak i umocniła.

"Kto w tych strasznych dniach zwracałby uwagę na los sąsiada? Kiedy dziesiątki tysięcy stały na placu przed wielką selekcją "aktzions", każdy odetchnął z wielką ulgą kiedy skiero-wano go na "dobrą" stronę i jego życie było uratowane… Ale nie tak było z rabinem Grodzen-skym: kiedy odesłano go do strony żyjącej, cały dzień bezustannie płakał z powodu swoich znajomych, których skazano na śmierć. Kiedy dotarła do niego wiadomość o tych którzy mieli zostać zamordowani, od nowa wylewał rzeki łez. Nawet w tej sytuacji jego serce tęskniło tyl-ko by nieść jarzmo bliźniego.

"Nadeszły ostatnie dni getta Słobódka. Rabin Grodzensky został bardzo pobity kiedy Niemcy odkryli bunkier w którym ukrywał kilku studentów z yeshivy. Przyprowadzono go do szpitala w getcie. Wiedziano, że Niemcy zamierzali spalić szpital ze wszystkimi pacjentami wewnątrz. Powiedział do ostatniego studenta, który odwiedził go, że chętnie przyjąłby wyrok nieba, ale jego serce drżało razem z nim z powodu obrazu Wszechmocnego, który zostanie zbezczesz-czony przez tych złych ludzi".

Rozdział 8

Rumuńscy Żydzi i udaremnione plany ratowania

Kryminolog Lombroso w swojej książce poświęcił dużo miejsca analizie psychiki zbrodniarzy. Zauważa istnienie nieracjonalnego zjawiska: zbrodniarza w magiczny sposób przyciąga miej-sce w którym popełnił zbrodnię, pomimo że może wpaść w ręce czekajacej tam policji, w peł-ni świadom swojej słabości. Drugie zjawisko jest również niezwykłe: zbrodniarz odczuwa psychiczną potrzebę przyznania się do zbrodni przyjacielowi: choć tutaj też jego wyznania mogą doprowadzić do oddania go władzom. Te potrzeby nie są bólami sumienia czy uczuć żalu, ani nie służą jako gwarancje tego, że zbrodniarz porzuci swoje grzeszne życie. Kto mo-że zrozumieć ducha człowieka?

Po upływie 23 lat, nastrój samooskarżania się zaczął wpływać na świeckich liderów świata, i publicznie ogłaszali swoją winę z okresu holokaustu. Ich ponure przyznawanie się stało się częścią różnych uroczystości upamiętniających. Ale te wyznania nie zobowiązywały tych lu-dzi do ustąpowania z kierowniczych stanowisk, i nie było wiadomo dlaczego opinia publicz-na musiała czekać ponad 20 lat, aż takie deklaracje zabrzmiały w publicznych salach konfe-rencyjnych.

Dr Nachum Goldmann, przystrojony prezydenturą kilkunastu federacji i organizacji, powtórzył w tym roku w Paryżu, na spotkaniu z okazji powstania w warszawskim getcie, to co oświad-czył w ubiegłym roku (1963) w Tel Awiwie:

"Jeśli jest jakieś miejsce na oskarżenia (a jest na pewno), to musimy zwrócić się do Żydów wolnego świata – do nas wszystkich. My i nasi przywódcy nie zdalismy egzaminu w czasie holokaustu, ale główny zarzut stania na uboczu, w obliczu kampanii zagłady, nie spoczywa na demokratycznych rządach. Nigdy nie zapomnę dnia kiedy dano mi telegram z warszaw-skiego getta zaadresowany do niezyjącego już rabina Stephena Wise'a i do mnie. Żydzi z getta pytali mnie dlaczego liderzy amerykańskiego żydostwa nie wysiadywali na stopniach Białego Domu, dzien i noc, dotąd aż prezydent USA wyda rozkaz zbombardowania obozów albo prowadzących do nich torów kolejowych. Wahaliśmy się działać wtedy, bo większość liderów czuła, że nie wolno nam utrudniać wysiłków wojennych sojuszników takimi jak te demonstracjami" ("Davar", 22.04.1964).

W swoim wystąpieniu w zeszłym roku, dr Goldmannowi udało się również zapamiętać tylko to samo z Warszawy. Możemy z pewnością powiedzieć, że na takim zapominaniu polega oszustwo publiczne. W książce rabina Weissmandela "Min HaMaitzar" [Z głębin] znajdują się liczne telegramy i listy do Stephena Wise'a i dr Goldmanna, których zawartość była znacznie bardziej niepokojąca. Niemniej jednak, nie wywołały one w ogóle reakcji adresatów. Bardzo znaczące jest ostatnie zdanie dr Goldmanna w powyższym oświadczeniu, w którym przy-znał, że lekceważenie spraw ratowania nie wynikało z zaniedbania czy krótkowzroczności lub braku informacji. Raczej było to owocem zasady, że "nie wolno nam utrudniać wysiłków wojennych sojuszników".


W rzeczywistości celem tej serii artykułów jest wykazanie, że przywództwo syjonistyczne miało koncept poświęcenia europejskiego żydostwa na ołtarzu wysiłku wojennego krajów sojuszniczych, żeby na konferencji pokojowej mogli żądać, że w zamian za naszą przelaną żydowską krew, powinni dostać niezalezny kraj. Słowa dr Goldmanna pośrednio informują, jak przyznanie się powoda, do historycznego grzechu, za który nie ma odkupienia – grzech popełniony celowo przez przywództwo syjonistyczne.

Zamiast powtarzać historię o tym jednym telegramie co roku, z przyzwyczajenia, jak to było, czy nie byłoby lepiej gdyby dr Goldmann pokazał zbrodnie holokaustu w opowieści o tym jak dr Stephen Wise uniemożliwiał ratowanie Żydów w Rumunii? Prawdziwą historię opowiada Ben Hecht w książce "Perfidia":

"W czasie spaceru o północy po Piątej Avenue, mój przyjaciel Kurt Weill zatrzymał się pod latarnią i przeczytał mi wycinek ze szwajcarskiego dziennika. Była to historia propozycji ru-muńskiego rządu dla amerykańskiego i brytyjskiego rządu o pozwoleniu dla 70.000 naddnie-strzańskich Żydów opuścić Rumunię za cenę $50 od głowy za transport do granicy. Historia podkreślała, że oferta nie będzie ważna kiedy Niemcy wejdą do Rumunii. A miało to nastąpić w kolejnych tygodniach.


Bergson i Merlin, podziemnymi kanałami natychmiast sprawdzili szwajcarską historyjkę. Taką ofertę złożono kanałami dyplomatycznymi. Amerykański Departament Stanu otrzymał ją i włożył do szuflady. Oczywiście to samo zrobili Brytyjczycy.


Napisałem reklamę na całą stronę i opublikowały ją nowojorskie dzienniki, które dużymi li-terami informowały:

NA SPRZEDAŻ

70.000 ŻYDÓW

ZA $50 OD GŁOWY

GWARANTOWANE ISTOTY LUDZKIE [1]

[1] – Tej reklamie w New York Times z 16 lutego 1943 towarzyszył artykuł w którym czytamy:

"Raporty w dziennikach ujawniają, że rumuński rząd zaproponował ONZ transfer 70.000 ru-muńskich Żydów z Naddniestrza do każdego miejsca schronienia przyznanego przez alian-tów.

"Tę propozycję złożono przez pośredników spośród neutralnych dyplomatów. Według rapor-tów, rumuńska propozycja zakłada, że rząd rumuński jest gotów uwolnić Żydów z Naddnies-trza rumuńskimi statkami, którym pozwoli się pokazywać insygnia Watykanu, by zapewnić bezpieczny transport.

"Żydzi będą najpierw transferowani pod nadzorem dygnitarzy kościelnych do Bukaresztu, stolicy Rumunii, gdzie do ewakuacji zorganizuje się dla nich specjalne zakwaterowanie.

"Informuje się także, że biskup Bukaresztu i nuncjusz papieski będą nadzorować tę aran-żację, jak również nadzorować transfer z Bukaresztu do miejsca przeznaczenia.

"Zgodnie z propozycją rumuński rząd pobierze podatek w wysokości 20.000 lei od każdego uchodźcy na pokrycie kosztów podróży…

"Wpływowy Manchester Guardian opisując ogólną sytuację Żydów, 9 lutego napisał:

"Żydzi symbolizują tylko to co Hitler może zrobić Brytyjczykom jeśli dostanie szansę. Gdyby uchodźcy byli Brytyjczykami, Amerykanami albo Rosjanami, ONZ robiłaby wszystko co mo-żliwe, pomimo wszelkich trudności".

Reklama wyjaśniała krótko, że $3,5 miliona uratuje 70.000 rumuńskich Żydów od wymordo-wania ich przez Niemców.


Po opublikowaniu reklamy z tą wiadomością, rabin Stephen Wise [155], syjonistyczny herszt w Nowym Jorku, i światło przewodnie miejskich żydowskich respektabli, wydał następujące oświadczenie z datą 23 lutego 1943:


"Amerykański Kongres Żydów zajmujący się sprawą w związku z uznanymi organizacjami

żydowskimi, chciałby stwierdzić, że nie otrzymał żadnego potwierdzenia odnośnie tej rzeko-mej propozycji rumuńskiego rządu, pozwolenia 70.000 Żydom opuścić Rumunię. Dlatego każda zbiórka funduszy wydaje się być nieuzasadniona".

Agencja Żydowska w Londynie również zaprzeczyła istnieniu rumuńskiej oferty. Negację tę

zadepeszowano do amerykańskich dzienników i ją opublikowano. Po przeczytaniu jej amery-kańscy Żydzi byli wdzięczni Agencji Żydowskiej za usunięcie z ich sumienia brzydkiego ru-muńskiego problemu.

Peter Bergson zadzwonił do podsekretarza stanu Adolpha A Berle Jr i poprosił go o potwier-dzenie lub zaprzeczenie rumuńskiej propozycji. Berle powiedział, by zadzwonił jeszcze raz po odpowiedź. Historia była prawdziwa, powiedział Berle. Departament Stanu otrzymał taką ofertę od rumuńskiego rządu.

Po wielu latach Bartley Crum, ekspert od spraw Bliskiego Wschodu, potwierdził fakt istnienia propozycji.

Bartley Crum potwierdził to co wiedzieliśmy w 1943, i co musieli w 1943 wiedzieć syjoniści i Agencja Żydowska z ich znacznie lepszymi organizacjami. Prawnik Crum ujawnił, że można było uratować 70.000 rumuńskich Żydów, i przetransportować przez Turcję do Palestyny, kilkudniowa podróż ciężarówkami, ale z powodu żydowskiej presji Departament Stanu nie przekazał tej wiadomości. [2]


[2] - Ben Hecht kontynuuje:
"Ale w 1943, my którzy przedstawialiśmy światu sytuację rumuńskich Żydów, zostaliśmy zdy-skredytowani przez związki syjonistyczne, ustanowione przywództwo syjonistyczne i ich or-ganizacje filantropijne, jako sprawcy skandalu. Nasza próba wydostania Żydów z Rumunii zanim wejdą Niemcy spaliła na panewce.


70.000 Żydów, których można było ocalić, wepchnęli do stodół zgermanizowani Rumuni za gen. Antonescu, polali benzyną, podpalili i rozstrzeliwali kiedy wychodzili płonący i z wrzas-kiem ze swoich kotłów.


Czy dlatego spiskowcy Milczenia odbywali wysokiego szczebla spotkania, bratając się z pre-zydentami i premierami, i zachowując nietykalną pro-angielską politykę Weizmanna w kwestii "ekskluzywnej" (w mniejszym lub większym stopniu bez Żydów) Palestyny? To Milczenie, ten ohydny biznes żydowskich liderów kłamiących o rzezi europejskiego żydostwa - próbujący go ukryć, bagatelizować – za co?


Te organizacje, ci filantropi, ci tchórzliwi członkowie żydowskich lóz w Syjonie, Londynie i Ameryce – ci syjonistyczni liderzy, którzy pozwolili swoim 6 milionom rodaków na spalenie, duszenie, wieszanie, bez sprzeciwu, z obojętnością, a nawet z błyskiem antysemickiego sprytu w politycznych planach – podsumowuję przeciwko nim. Te sługusy, ci decydenci, kus-tosze żydowskiej przyszłości w Palestynie, którzy trzymali się swoich stanowisk, którzy pano-wali nad swoimi posiadłościami w Palestynie, którzy posłuchali nakazu Brytyjczyków, że nie będzie żadnej wrzawy o mordowaniu europejskich Żydów, i że nie zrobi się nic by przeszko-dzić wywieszaniu brytyjskiego znaku we wszystkich palestyńskich portach - "Nie chcemy Ży-dów" [No Jews Wanted] – tych syjonistycznych mężczyzn i kobiet.


Co by się stało z europejskimi Żydami, gdyby ci liderzy podnieśli swoje autorytatywne głosy w ich imieniu? Kto wie co nawet zrobiliby Brytyjczycy, gdyby to Saul krzyczał w Tel Awiwie, a nie Uriah Heep? Czy altruistyczne emocjonujące żądanie o życie 6 milionów (1 / 3 Żydów świata) oficjalnych żydowskich liderów obudziłoby serca Anglii i Stanów Zjednoczonych?

Nie wiem. Odpowiadam tylko w oparciu o moją wiarę w ludzkość. Tak jak mogą być oślepieni na wszelkie dobro łotrostwem liderów, tak mogą być zmuszeni do szlachetnego czynu hono-rem i siłą swoich liderów. Moja wiara mówi, że prawie całe 6 milionów Żydów można było uratować, i przez nich uratować honor naszego stulecia, gdyby tylko potężne amerykańskie żydostwo zjednoczyło się w kampanii by ich ratować. A gdyby ci palestyńscy liderzy, którzy milczeli o rzezi i gadali jak gęsi o potrzebach syjonizmu w Palestynie – gdyby krzyczeli – to czy przetrwaliby jako liderzy? Czy Bytyjczycy by ich wyrzucili, i zniszczyli "marzenie syjo-nizmu"?


Tego też nie wiem. Wiem tylko, według moich standardów, że takie honorowe zachowanie ludzkie byłoby więcej warte dla świata niż dziesięć państw Izrael".

Ben Hecht, autor "Perfidii", zmarł kilka lat temu. Należał do największych pisarzy i producen-tów fimowych w Ameryce. Daleko od judaizmu przez większość życia, holokaust sprowadził go z powrotem do narodu. Wiedząc o holokauście, odstawił cały prywatny biznes (który przy-niósł mu miliony dolarów) i poświęcił się dziełu ratowania, poprzez Komitet Ratowania Naro-du Żydowskiego Europy, któremu szefowali Samuel Merlin i Peter Bergson. Jednym z jego największych osiągnięć było zorganizowanie marszu protestacyjnego Unii Rabinów Ortodo-ksyjnych (Agudas HaRabbonim) do Białego Domu w Waszyngtonie, w wyniku którego pre-zydent Roosevelt został zmuszony do utworzenia Rady ds. Uchodźców Wojennych. To opi-saliśmy szczegółowo w Rozdziale 4, który pokazuje próby Stephena Wise'a uniemożliwienia prezentacji rabinów przed Rooseveltem. Kiedy w Ameryce wiele lat temu ukazała się książka "Perfidia", żydowska opinia publiczna była zszokowana. W "Yediot Aharonot" z 8 Teves, 5722, A Golan pisze:

"W tym tygodniu otrzymałem list od krewnego w Nowym Jorku: 'Wysyłam Ci nową książkę, jaka ostatnio się ukazała. Jestem absolutnie zszokowany. Jeśli choć mała część tego co jest w tej książce jest prawdą, to nie wiem jak będziemy mogli nadal żyć spokojnie. Wszystko w co wierzyłem, wszystko co uważałem za święte, zostało zakwestionowane. Wszyscy jeste-śmy zaalarmowani, nie śmiąc uwierzyć'. I od kiedy dostałem ten list, słyszałem inne echa sztormu jaki szaleje z powodu tej książki wśród amerykańskiego żydostwa. Znajomy przysłał mi pocztówkę jaką otrzymał pocztą, którą widocznie rozesłano do dziesiątków tysięcy Żydów na całym świecie – żądającą rezygnacji Ben Guriona z powodu jego uczestnictwa w ukrywa-niu wiadomości o nazistowskim holokauście".

Autor rozpoczął swoją książkę od komentarzy, które warto przytoczyć:

"Za mojego życia rządy zajęły miejsce ludzi. Zajęły również miejsce B-ga. Rządy mówią

za ludzi, marzą za nich, i decydują, absurdalnie, o ich życiu i śmierci.


Ten nowy kult rządu jest jednym z tematów tej książki. Brakuje mi kultu. Nie mam szacunku dla wszechmocnej zdezorientowanej twarzy rządu. Widzę go jako osłabienie istoty ludzkiej, i ostatecznego ograbienia go z pierworodztwa - przetrwania jego młodych. Widzę go jako wil-kołaka z rozpaczą w oczach.


Pisałem głównie o jednym rządzie w tej książce - tym nowego państwa żydowskiego Izra-

ela. Pisałem o tym częściowo dlatego, że jestem Żydem. Pochodzę z długiej, nigdy nieprzer-wanej linii Żydów. Moich przodków wypędzano z ziemi, oczerniano i poniewierano od cza-sów Achaba i Izebel.


Ale im dobrze się żyło w ciągu tych stuleci. Podtrzymywali niezachwianie ludzkie światło pa-lące się pośród przewrotów, które obalały stare królestwa i rodziły nowe.


Królestwa były obce moim przodkom. W duszy Żyda, w jego tabernakulum i kuchni, było tylko jedno królestwo – B-ga. Był tylko jeden zbiór praw - ćwiczenie ludzkości.


Co stało się z tym pięknym dziedzictwem kiedy Żydzi w końcu utworzyli własny rząd w Izraelu, co stało się z Żydami kiedy stali się żydowskimi politykami, co stało się z poboż-nością, poczuciem honoru i braterskiej miłości, której 2.500 lat antysemityzmu nie zdołały zburzyć w żydowskiej duszy? W tej książce daję swoje odpowiedzi.


Nie było mi łatwo pisać tę książkę. Bo serce Żyda musi być pełne zdumienia jak również oburzenia… że brat może być tak perfidny!"

Do 1970 żaden wydawca nie ośmielił się wydrukować "Perfidii" po hebrajsku w Eretz Yisroel, mimo że jest to tylko skondensowana, ograniczona wersja książki, którą Ben Hecht napisał w 1955, i którą sam wycofał z uwagi na jej szokującą treść. To wyraźnie pokazuje, że autor na-pisał ją z poczucia odpowiedzialności, a nie pospiesznego wybuchu nienawiści. Elie Wiesel tak pisze z Ameryki w "Yediot Aharanot" 4 kwietnia 1959 o niewydanej książce:

Wszyscy przyznają, że on jest odważnym człowiekiem, który nie boi się iść pod prąd, mó-wienia rzeczy przeciwnych do tych którzy siedzą na miejscu kierowcy – słynnych, wpływo-wych liderów przyozdobionych koronami, pieniędzmi i honorem. Przyszedłem do niego bo chciałem by mi powiedział nie o kilkudziesięciu sztukach których był producentem, ale o książce której jeszcze nie wydał. "Jest to niesamowita książka" – powiedział Ben Hecht. "Zamrozi ci krew w żyłach. Jest to książka zajmująca się żydowskimi zbrodniarzami – słyn-nymi". Tak napisał kilka lat temu. kiedy rękopis był gotowy, zebrał siedem syjonistycznych osobistości, którym go przeczytał. Żaden z nich nie mógł się opanować i wszyscy wybuchnęli płaczem. Zbrodnie specyficznych Żydów, a nie cierpienia żydowskich mas, rozdarły serca słuchaczy. Autor powiedział do nich: " Jeśli wśród was znajdzie się jeden który każe mi nie publikować książki, nie opublikuję jej". Siedmiu mężczyzn odpowiedziało jednocześnie "nie publikuj jej". I książkę odłożyłem.

"Gdyby ją wydano, świat dowiedziałby się, że liderzy narodu żydowskiego, najbardziej znani, najbardziej szanowani syjonistyczni liderzy, faktycznie byli zbrodniarzami" – powiedział Ben Hecht. W nieopublikowanej książce wymienione są ich nazwiska, Ben Hecht dodał: "Weizmann, Ben Gurion, Sharett".

Ben Hecht, autor tych słów, wniósł ważny wkład w naród żydowski. Był pierwszym który powiedział Amerykanom, że obozy zagłady były w Niemczech. "A kto stawał nam na dro-dze?" – zapytał Ben Hecht – "żydowscy liderzy, Żydzi mający nazwiska i stanowiska, którzy bali się, że zostaną rozpoznani jako Żydzi, a nie jako Amerykanie. Tym który całą mocą wal-czył z naszymi kampaniami ratunkowymi i reklamowymi był rabin Stephen Wise, przewodni-czący róznych żydowskich kongresów".

W swojej niewydanej książce krytykuje liderów. Do historii holokaustu dodaje kilka poprawek. Ujawnia co robili liderzy w czasie kiedy on zajmował się ratowaniem Żydów. Materiał do ksią-żki brał ze źródeł dostarczających mu fakty, jeszcze nieznanych opinii publicznej.

Zdaniem Bena Hechta, Mickey Cohen był bardziej Żydem niż Weizmann. Kim był Mickey Cohen? Znanym żydowskim gangsterem w Kalifornii. Ale Mickey kochał Żydów. Zbierał pie-niądze na podziemną akcję ratunkową. Pomagał, a kiedy ktoś obrażał Żyda w jego obecno-ści, udusiłby go gołymi rękami. I Ben Hecht dalej wyrażał swoją opinię o Davidzie Ben Gur-ionie i Moshe Sharecie. W jakiś sposób moja maszyna do pisania nie chce pisać o Weizman-nie i o szefach Agencji Żydowskiej, którzy pomagali Niemcom w niszczeniu europejskiego żydostwa.

Skoro maszyna do pisania świeckiego dziennikarza ma problemy z pisaniem tej przerażają-cej informacji, to świadomość historyczna wyznających Torę Żydów ma obowiązek recenzo-wania znaczenia tej tragicznej prawdy. Naszym dzieciom i wnukom nie wolno tego zapom-nieć. Gdyby wspólnotę Izraela w czasie całego okresu uchodźstwa porównać z jedną owie-czką pośród 70 wilków, to faktycznie ten ostatni holokaust sprowadził na nas tragedię się-dem razy większą. Bo rzekomi pasterze tej owieczki zdradzili ją, i żeby zdobyć jej wełnę, porzucili ją dla kłów drapieżnych bestii.

Przeszywający, szokujący zapis tego co syjoniści nam zrobili przepowiedzieli rabini naszego narodu kiedy ustanowiono syjonizm. Organozowali pilne i długie spotkania jak ratować naród przed przywództwem sekularystów. Jedynym rozwiązaniem jakie widzieli było zorganizowa-nie bogobojnych ludzi żeby zrzucić jarzmo tych liderów, którzy buntowali się przeciwko To-rze. Tragicznie, wspólnoty Izraela nie uratowano spod rządów grzesznych pasterzy.

Ta seria wzbudzających sumienie rozdziałów wynosi na światło ogrom zbrodni syjonistów: ich wizerunek i ich wykroczenia, by poznano w czyich rękach spoczywał los narodu.

Byliśmy świadkami całkowitego spełnienia proroctwa Ezechiela o grzesznych pasterzach w dniach poprzedzających nadejście Mesjasza (34:1-10):

"Pan skierował do mnie te słowa: "[Ben Adom] Synu człowieczy, prorokuj o pasterzach Izraela, prorokuj i powiedz im, pasterzom: Tak mówi Pan Bóg: Biada pasterzom Izraela, któ-rzy sami siebie pasą! Czyż pasterze nie powinni paść owiec? Nakarmiliście się mlekiem, odzialiście się wełną, zabiliście tłuste zwierzęta, jednakże owiec nie paśliście. Słabej nie wzmacnialiście, o zdrowie chorej nie dbaliście, skaleczonej nie opatrywaliście, zabłąkanej nie sprowadzaliście z powrotem, zagubionej nie odszukiwaliście, a z przemocą i okrucieństwem obchodziliście się z nimi. Rozproszyły się [owce moje], bo nie miały pasterza i stały się że-rem wszelkiego dzikiego zwierza. <Rozproszyły się>, błądzą moje owce po wszystkich gó-rach i po wszelkim wysokim pagórku; i po całej krainie były owce moje rozproszone, a nikt się o nie nie pytał i nikt ich nie szukał. Dlatego wy, pasterze, słuchajcie słowa Pańskiego: Wyrocznia Pana Boga: Przecież owce moje stały się łupem i owce moje służyły za żer wszel-kiemu dzikiemu zwierzęciu, bo nie było pasterza, pasterze zaś nie szukali owiec moich, bo pasterze sami siebie paśli, a nie paśli moich owiec, dlatego wy, pasterze, słuchajcie słowa Pańskiego. Tak mówi Pan Bóg: Oto jestem przeciw pasterzom. Z ich ręki zażądam moich owiec, położę kres ich pasterzowaniu, a pasterze nie będą paść samych siebie; wyrwę moje owce z ich paszczy, nie będą już one służyć im za żer".

Mamy tylko modlić się, żeby podobnie jak ustąpiła pierwsza część o grzechach pasterzy, tak było do końca - a ludzie zostaną wykupieni z ich rąk przez wieczne zbawienie.

Rozdział 9

Haniebna rola Mordecai Ehrenpreisza w Szwecji

Jeśli istnieje taka rzecz jak stopień winy, to dr Mordechai Ehrenpreisz, tak zwany "główny rabin" Szwecji osiągnął szczyt, i pod każdym względem zasługuje na koronowanego cesarza tych zbrodniarzy wojennych holokaustu. który wyszedł ze świeckiego frontu narodowego.

Za nim stoi "chwalebna" syjonistyczna przeszłość jako przyjaciela i konfidenta dr Herzla, jako jednego z obecnych na I Kongresie Syjonistycznym, i jako człowieka zapraszanego na kilka pierwszych kongresów żeby wygłosił wykłady na temat hebrajskiej kultury. Jego lojalność wobec syjonizmu była tak wielka, że kiedy był "głównym rabinem" Bułgarii, zadekretował, iż każdy kto odmawia datków na sprawy syjonistyczne będzie miał zakaz obrzezania synów. To nie była wina urodzonego w Galicji dr Ehrenpreisza, że nawet Żydzi w Bułgarii, którzy nic nie wiedzieli o judaizmie, całkowicie zignorowali to zarządzenie ich ateistycznego "rabina".

Ehrenpreisz doszedł do punktu nienawiści do Żydów, jak wielu innych zwolenników sekula-ryzmu, którą pielęgnował w sobie przez wiele lat. Już w 1903 w "Shiloach" (Vol. 11) opubli-kował "Manifest" głoszący, że "nowy Hebrajczyk uwalnia się z łańcuchów 'chorej, przeklętej, umierającej tradycji, tradycji która nie może żyć i nie chce umierać, tradycji która zaciemniła światło naszych oczu, i wypędziła z naszego słodkiego życia piękno i delikatność'."

W środku rozlewu żydowskiej krwi w 1943, Ehrenpreisz wydał książkę "Między wschodem i zachodem" [Between East and West], w której dokonał analizy relacji między judaizmem (przynajmniej niech będzie nam wolno się różnić) i chrześcijaństwem. Taki jest jego wniosek, pomimo tego co chrześcijanie robili nam od pokoleń:

"Przez 2.000 lat obie strony często były winne w tej sprawie. Teologiczna opozycja chrześci-jańskich kościołów wobec judaizmu, która często wywoływała poważne spięcia, powodowała tragedie i zatruwała życie przez pokolenia. Powinno się utworzyć postawę uspokojenia mię-dzy religiami w oparciu o poczucie wzajemnego szacunku dla wyjątkowej osobowości i histo-rycznego miejsca każdej religii. Całym sercem zgadzam się z definicją anglikańskiego uczo-nego, Trevora Harforda, w odniesieniu do relacji między chrześcijaństwem i judaizmem. Obie religie są jedną i tą samą melodią graną na różnych instrumentach".

"Wszystko to napisano w tym samym czasie kiedy ogień i dym wychodziły z krematoriów. O sobie tak pisze:

"Należałem do buntowniczej grupy. Buntowaliśmy się przeciwko pętom religii, jak również przeciwko tradycji, która rozwinęła się do punktu śmieszności, a która już nie ma witalności. Chcieliśmy być niezależnymi Żydami, których serca były otwarte na każdą wielkość, i na wszystko co było istotne w tej kulturalnej ludzkości której byliśmy częścią".

Nie należy się dziwić temu, że człowiek który paradował pod sztandarem tych idei zasłużył na pochwały swoich towarzyszy w ideologii. Na 60 urodziny, "Olam" (wyd. 3, 1929), wydaw-nictwo Światowej Organizacji Syjonistycznej, poświęciło Ehrenpreiszowi entuzjastyczne ar-tykuły. Prof. Klausner widział w nim "jednego z twórców nowej nacjonalistycznej kultury, która podnosi oczy na przyrodę i jej piękno, na sztukę w każdej formie, jednego ze zwolen-ników syntezy judaizmu i ludzkości, jednego z trio, który dał pieczęć galicyjskiemu syjoniz-mowi: Ehrenpreisz, Neimark i dr Toon".

Na 70 urodziny poświęcono mu dodatek w "Davar" (9 Tishrei, 5700 - 1939). Nathan Green-blatt stawia go za wzór: "za jego gwałtowny atak na przestarzałe tradycje", a pozostali dob-rze mu życzący mieli nadzieję, że wróci do działalności publicznej. Faktycznie wrócił do swo-ich diabolicznych kontaktów z tysiącami ofiar ludzkich, do swojego okrucieństwa.

Dr Ehrenpreisz miał szczęście: podczas gdy jego nauczyciel i przyjaciel, dr Alfred Nusing*, weteran syjonistyczny ideolog z wewnetrznego kręgu Herzla, został skazany na śmierć i zabity przez żydowskie podziemie w warszawskim getcie za współpracę z nazistami, dr Ehrenpreisz zmarł szanowany i w spokoju w swoim łóżku w Sztokholmie. Mimo że Nusing zaatakował tylko kilku swoim zdradzieckim językiem, Ehrenpreisz odpowiada za okrutną śmierć dziesiątków tysięcy Żydów.

[*Nossig, zob. http://www.writing.upenn.edu/~afilreis/Holocaust/warsaw-uprising.html Marek Edelman: Powstanie w warszawskim getcie: "… Notoryczny agent Gestapo, dr Alfred Nossig został również zabity, i znaleziono na nim kartę Gestapo wydaną już w 1933".]

W 1939, kiedy nasiliły się prześladowania przeciwko niemieckiemu żydostwu, szwedzki par-lament uchwalił prawo pozwalające na przyjęcie dziesiatków tysięcy niemieckich Żydów. Skutkiem tej decyzji było uratowanie ich od pewnej śmierci, co nastąpiłoby gdyby zostali wy-słani na wschód. W ten sposób szwedzki parlament wykazał się znakomitym podejściem hu-manitarnym. Ale wtedy wydarzyło się coś co zdumiało Gojów, co osłabiło rękę tych, którzy byli prawdziwymi przyjaciółmi narodu żydowskiego.

Dr Ehrenpreisz, "główny rabin" Szwecji (od 1914), razem z liderem wspólnoty żydowskiej w Sztokholmie, zwrócili się do rządu szwedzkiego z prośbą o niepodejmowanie powyższej de-cyzji przez parlament, korzystając z pretekstu że osiedlenie się, nawet chwilowo, 10.000 do-datkowych Żydów w Szwecji może wywołać problem żydowski w tym kraju, który nigdy nie doświadczył antysemityzmu z powodu małej liczby jego żydowskich obywateli. Wysiłki tych dwu nikczemnych liderów wspólnoty osiągnęły sukces, i szwedzki rząd zaniechał swojego planu uchwalenia przepisu własnego parlamentu. Ale kiedy 4 lata później całe duńskie żydo-stwo zostało przemycone, z dnia na dzień, do Szwecji, Ehrenpreiszowi nie udało się zniwe-czyć tego wspaniałego wysiłku ratunkowego, bo on zaskoczył również jego.

W tym miejscu właściwe jest by zauważyć, że strach przed antysemityzmem posłużył tylko za pretekst dla Ehrenpreisza, umożliwiając mu przekonać szefa sztokholmskiej wspólnoty żydowskiej by dołączył do jego zbrodniczego planu. Ale prawdziwy motyw tego żydowskiego syjonistycznego weterana był wybitnie i typowo syjonistyczny, pasujacy do zasady, że nawet jeśli Żydom grozi śmierć, to nie powinno się szukać schronienia dla nich poza Eretz Yisroel.

Ta zasada przyświecała także brytyjskim syjonistom w 1942, w zniszczeniu proponowanej rezolucji, którą praktycznie akceptowano, zgodnie z którą żydowscy uchodźcy byliby chwilo-wo lokowani na terenach pod protektoratem brytyjskim (zob. Rozdział 5).

Dr Ehrenpreisz był na tyle sprytny, by zdawać sobie sprawę z tego, że gdyby jego zamiar ujawniono, nie mógłby zdobyć poparcia ani w sztokholmskiej wspólnocie żydowskiej, ani w szwedzkim rządzie. Dlatego postanowił ukryć się za pozorną troską o bezpieczeństwo szwe-dzkiego żydostwa. Kto inny jak nie Yitzchak Greenbaum, przewodniczący "komitetu ratunko-wego" Agencji Żydowskiej w Jerozolimie (wilk w roli pasterza), mógłby pojąć myślenie dr Ehrenpreisza? Dlatego mocno nalegał by dołączył do "komitetu ratunkowego" w Szwecji, aż w 1944 Ehrenpreisz spełnił prośbę Greenbauma. Jak wyrazili to nasi mędrcy w Talmudzie: "nie bez powodu szpak chciał być blisko kruka".

Lata mijały, i hańba Ehrenpreisza stała się tematem dnia. 18 stycznia 1945 szwedzki parla-ment przeprowadził dochodzenie o wkładzie kraju w ratowanie uchodźców prześladowań podczas II wojny światowej i latachpoprzedzających. Kanut Peterssons, członek parla-mentu i sprawdzony przyjaciel Żydów, skarżył się, że szwedzki rząd zrobił mniej niż mógł w zakresie ratowania. Przedstawiciele rządu bronili się wskazując, że inne rządy neutralne, takie jak Szwajcaria, zrobiły jeszcze mniej. Poniżej cytaty z oficjalnych postępowań. Uznaje-my również za właściwe by przedstawić kopię dokumentu rządowego "Riksdagens Proto-koll", żeby usunąć wszelkie wątpliwości co do prawdziwości tej sprawy, że obrzydliwość popełnili na nas nasi koledzy Żydzi:

Moller – członek parlamentu:

"Nie jest tajemnicą to, że przesladowani Żydzi tysiącami próbowali znaleźć schronie-nie wśród nas. Prawdą jest również to, że wtedy sprzeciwiliśmy się przyjęciu dużej liczby osób, które prześladowano dlatego że byli Żydami. A jeśli prawdą jest to, że by-ły poglądy przeciwne co do tego czy ta polityka ograniczenia była czy nie, to proszę by nikt nie zapominał, że tu w tym kraju mamy wspólnoty żydowskie, i ośmielę się potwie-rdzić parlamentowi, że szwedzki rząd był nie mniej hojny niż wspólnota żydowska w Sztokholmie. Ja tylko proszę żeby to zapisano w protokole".


Kanut Peterssons – członek parlamentu:

"Nie zaprzeczam temu. Wręcz przeciwnie, dobrze znam fakt, że niektórych frakcji wśród Żydów tutaj w najmniejszym stopniu nie interesowało zachęcanie do akceptacji żydowskich uchodźców, ale proszę tylko odpowiedzieć na to co już wspomniałem, kie-dy zajmowaliśmy się tymi problemami. Wydaje mi się, że polityka rządu szwedzkiego wobec uchodźców nie musi być podejmowana z takiego punktu widzenia, a raczej z ochrony i troski o naszą tradycję kultury i humanitaryzmu i zgodnie z naszym poczu-ciem sprawiedliwości".

Moller – członek parlamentu:
"Wysoki Sądzie, Panie Przewodniczący, nie sprzeciwiam się akceptacji osądu słów pana Peterssonsa, ale proszę, że gdy mówimy o tym temacie, dzielić winę, jeśli coś takiego jest możliwe. W każdym razie, musimy zwrócić uwagę na wszystkie okolicz-ności, które miały wpływ na politykę prowadzoną w tamtym czasie".

Co powiedziano w powyższym dialogu między członkami parlamentu, Mollerem i Petersso-nsem, w formalnych kategoriach parlamentarnych, jest tak obciążające i zdumiewające w swojej konsekwencji, że może spowodować drżenie serca, nawet u naszego twardego poko-lenia. Przedstawiciel rządu usprawiedliwia się tłumacząc, że z uwagi na wpływ liderów szwe-dzkiego żydostwa, zamknięto bramy przed uchodźcami. Członek opozycji parlamentarnej mówi, że szwedzki rząd miał obowiązek działania, zgodnie ze szwedzką tradycją humanitar-ną, i nie brania pod uwagę okrutnej pozycji przywództwa szwedzkiej wspólnoty żydowskiej. W końcu przedstawiciel rządu przyznaje i zgadza się z pomysłami opozycji, tylko prosi o zapisanie tego w protokołach, żeby przyszłe pokolenia wiedziały kogo obwiniać za porzuce-nie dziesiątków tysięcy mężczyzn, kobiet i dzieci na rzeź.

Przedstawiciel komitetu ratunkowego w Sztokholmie przekazał swojemu odpowiednikowi w Jerozolimie szczegóły debaty w parlamencie, i zażądał zorganizowania specjalnej grupy do-chodzeniowej, ale z powodów wspólnych interesów syjonistów, sprawę, oczywiście, ukryto. Ale dr Norok, późniejszy naczelnik poczty państwa "Izrael", w podobnych okolicznościach podjął inne działania. Kiedy w 1946 przybył do Sztokholmu, kiedy wymordowano mu całą rodzinę, i dowiedział się o czynach dr Ehrenpreisza, ze złością wyjechał ze Sztokholmu i szczegóły skandalu ujawnił amerykańskim dziennikom.

W 1945, po uchwale szwedzkiego parlamentu w tej kwestii, dr Ehrenpreisz już nie mógł uniemożliwiać otwarcia szwedzkich drzwi dla ocalonych z obozów koncentracyjnych. I fak-tycznie, szwedzki rząd i naród wykazali się wspaniałą gościnnością. Rząd zajął się wspar-ciem finansowym i fizycznym słabych i chorych ocalonych, zorganizował dla nich specjalne obozy i wykazał się wielkimi wysiłkami by ich rehabilitować.

Ale z drugiej strony powstrzymał się od angażowania się w ich sprawy religijne, i przekazał ich, co wydawało się właściwe z ich punktu widzenia, "głównemu rabinowi", dr Ehrenpreisz. Dr Ehrenpreisz rzucił się natychmiast by spełnić swoje zadanie niemal z poczuciem "izrael-skiego sabry" żeby sekularyzować ocalonych, jakby byli to nowi imigranci przybywający do Izraela z Jemenu w górach Atlasu.

Wszędzie gdzie panuje amosfera sekularyzmu, pojawiają się nagle misjonarze i spadają jak sępy na padlinę. Rabin B Z Jacobson pisze w swoich dziennikach, że sprawy doszły do ta-kiego punktu, że misjonarzom, którzy nieograniczenie poruszali się po obozach uchodźców na oczach dr Ehrenpreisza i jego przedstawcieli, udało się złapać w sieci 14 żydowskich dziewcząt, perswadujac im wyrzeczenie się wiary. Ta wiadomość wywołała furię wśród szwedzkiego żydostwa. Szwedzki rząd (który jeszcze nie widział przykładu świeckiego "ży-dowskiego' rządu w Eretz Yisroel) zakazał wchpdzenia do tych obozów misjonarzom. Wtedy dr Ehrenpreisz, z odnowionym wigorem, podniósł się jak stary syjonistyczny lew, żądając by rząd zakazał, ręka w rękę z misjonarzami, wstępu do obozu ortodoksyjnym rabinom: B Z Jacobsonowi i Shlomo Wolbe (obecnie dziekan Yeshivas Be’er Yaakov).

Znowu zostało udowodnione do jakiego stopnia syjonistyczna ideologia, i z jaką niezwykłą determinacją, przechodzi przez granice i czas. Dwadzieścia lat później, Ima Talmi, przed-stawicielka Mapam w Knesecie, ogłosiła, że sprzeciwia się wszelkiemu głoszeniu religii, czy to przez misjonarzy, czy rabinów. I jeśli ktoś będzie próbował przekonać siebie lub innych, że są to wyłącznie ideologie hebrajskiego Yevsektsia, to zauważymy jeszcze raz, tylko ostatnio, w Knesecie, przedstawiciela Mapai, Bar-Rav-Hai (przewodniczącego hebrajskiej wspólnoty w Haifie w czasach mandatu), który zadeklarował, że Agudas Yisroel, który spon-soruje oddzielny i niezależny system edukacji, nie ma żadnego prawa moralnego by żądać zakazu nauki przez misjonarzy, która jest też oddzielna od ogólnego publicznego systemu edukacyjnego, jakby powiedzieć, broń B-że, że wszystkie frakcje są równe. Swoją pochwałą, należy podkreślić, rząd szwedzki nie chciał ulegać żądaniu dr Ehrenpreisza, i bardzo zachę-cał rabinów i inne ortodoksyjne osoby, które były aktywne w służbie publicznej w celu opra-cowania szerokich programów mających na celu wzmocnienie świadomości żydowskich mas uchodźców w obozach i doprowadzić je do życia zgodnego z Torą.

W książce "Pairos Mefezurin", którą wydał w Sztokholmie w 1948, rabin Jacobson został zmuszony, z oczywistych powodów (jako uchodźca w obcym kraju), tylko wspomnieć o rui-nach jakie dr Ehrenpreisz i jego towarzysze zrobili z dusz uchodźców, szczególnie wśród młodych dziewcząt, które pochodziły z religijnych domów. Napisał co następuje:

"Niewłaściwe dla mnie jest przedstawienie powodu dla którego jest tak trudno uchodźcom zachować w Szwecji życie wierne życiu ich ojców, bo byłoby to poniżej mojej godności, żeby dokładnie określić, kto jest przyczyną tej szkody, ale wrażliwi to zrozumieją. 'Ci którzy to wie-dzą musza milczeć'. Pragnę podkreślić tylko jedno: rząd nie miał żadnego udziału w stawia-niu przeszkód. Miał dobre zamiary, i na pewno chcial chronić ortodoksów. Ci którzy wywołali zniszczenie pochodzili z wewnątrz, i wystarczy tyle powiedzieć".

W historii syjonizmu jest specjalne miejsce chwały zarezerwowane dla dr Ehrenpreisza. Kiedy Dov Sodden, jak przystalo na wykładowcę Bar Ilan University, żąda uznania dla praw kultu reformy w Izraelu w artykule "O kwestii reformy w Izraelu" [Regarding the Question of Reform in Israel], (opublikowanym w czasopismie reformy "Prozdor", wyd. VIII), z wielkim wdziękiem tak przedstawia przekonuący powód:

"I prawdę mówiąc byłoby szczęściem marzycieli o państwie Izrael i jego budowniczych, jak Mordechai Ehrenpreisz i Stephen Wise, itp, którzy już odeszli, że gdyby chcieli mieszkać w naszym państwie, nie mogliby żyć zgodnie ze swoją wiarą, skoro państwo uznaje tylko orto-doksów".


Zależność od dwóch zbrodniarzy wojennych, dr Ehrenpreisza i Stephena Wise'a w sporze o reformę na naszej Ziemi Świętej jest typowa i mówi za siebie. Faktycznie reforma pasuje do nich i oni do reformy.

Jeśli chodzi o haniebne milczenie papieża i ukrywane współczucie po okrucieństwach na-zistów, był dramaturg o nazwisku Hochhuth, który usiłował obudzić (sztuką "Namiestnik" - Deputy) sumienie świata, mimo że papież postępował zgodnie z zasadą, że prawdą jest iż "Ezaw nienawidzi Jakuba". Ale gdzie jest dramaturg który otworzy oczy naszych ludzi, i wy-ryje w ich pamięci, jak kapłani reformy i liderzy świeckiego frontu czynnie uniemożliwiali rato-wanie naszych skazanych braci z powodów nacjonalistycznych? Postacie Ehrenpreisza i je-go kohort dalej czekają na żydowskiego Hochhutha.

Choć Ehrenpreiszowi i jego towarzyszom udało się zdobyć uznanie i status, i byli w stanie wspinać się po szczeblach drabiny społecznej, prawda jest taka, że zostali na peryferiach narodu żydowskiego. Byli wśród tych, których nie tolerowała chmura (chwały). Oni naprawdę istnieli poza głównym nurtem naszego narodu. Niemniej jednak, w chmurze, setki tysięcy Żydów mieszkały w najtrudniejszej deprawacji moralnej i fizycznej, ale nadal pozostawali czyści i święci. Tysiące bezimiennych Żydów posiadały unikalne cechy, w których celował nasz naród. Będziemy czerpać przykład z jednego Żyda z zatłoczonych wagonów bydlęcych, które transportowały naszych braci na śmierć. Rabin Weissmandel opowiada w swojej książ-ce "Min HaMaitzar" (Z głębin) czego był świadkiem na stacji kolejowej w Nitrze w czasie deportacji do Auschwitz:

[Foto: stacja kolejowa w Nitra]

Rabin Izik Rosenzweig (niech Wszechmocny pomści jego krew), wielki i słynny uczony, utrzymywał się z hodowli kur, stał i błagał swoich ciemiężców z okna transportu śmierci. Szydzili z niego i go opluwali, bo jak mogli ci "miłosierni" chrześcijanie rozumieć pragnienie tego "okrutnego" Żyda, którego otaczały żona i dzieci kiedy prosił swoich ciemiężców, mó-wiąc: 'Idźcie do mojego domu, nakarmcie i napojcie moje kury, bo nie jadły i nie piły przez cały dzień'. Rabin Izik mówił tak dalej, aż zobaczył przyjaciela, rabina Moshe Yuda Tziltz (niech Wszechmocny pomści jego krew), który stał w pobliżu, wtedy nie był jeszcze na liście deportacyjnej. Rabin Izik krzyknął do niego: 'Wywoływanie cierpienia żywym istotom jest za-kazane przez Torę. Daj wodę i jedzenie kurom'."

Ten jeden męczennik pokazuje nie tylko swoją wyjątkowość, ale wyjątkowość wszystkich tych ludzi – tego narodu Izraela – "buntowników przeciwko światłu", 'tych którzy szli w mro-ku", na których Ehrenpreisz i jemu podobni skierowali swoje kolce, i z powodu chorowitej nienawiści do siebie, próbowali wykorzenić ich tradycyjny charakter, i dać im "iluminację" europejskiej kultury. Rabin Izik Rosenzweig, niech nas chroni pamięć o nim, i Mordechai Ehrenpreisz, pamięć o którym niech będzie przeklęta, sa przedstawicielami dwu światów, percepcji i poglądów, którzy walczyli o hegemonię pośród narodu, w walce między święto-ścią i profanum.

Rozdział 10

Piąta kolumna w gettach: Merin i Moldetsky

Zeznanie jednego człowieka

Chaim Mordecai Romkowsky, “Król łódzkiego getta", był jedynym syjonistycznym liderem, który próbował realizować wizję żydowskiego państwa pod własnymi rządami, w zniekształ-conym jak u Kafki dużym skupieniu jednostek przeznaczonych do pieców.

Region wschodniego Górnego Śląska w zachodniej Polsce Niemcy aneksowali do Rzeszy. Miasta Będzin (Bendin), Sosnowiec, K’shonov, Alkosh i dziesiątki wielkich wspólnot wchodzi-ły do regionu wschodniego Górnego Śląska. Zgodnie ze zorgnizowaną metodą zagłady, pierwszą rzeczą jaką naziści zrobili także we wschodnim Górnym Śląsku, było ustanowienie "rady starszych" (Judenrat), i jak w każdym miejscu, mianowali syjonistycznych działaczy do kierowania radą. W tych "starszych" naziści znaleźli to czego oczekiwali: lojalne i posłuszne sługi, które z uwagi na żądzę pieniądza i władzy, prowadzili masy Żydów na zniszczenie.

Monika (Mosesa) Merina, jednego z syjonistycznych działaczy we wspólnocie w Sosnowcu, naziści okrzyknęli "cesarzem" wszystkich "rad starszych", i on mianował liderów tych rad w każdej wspólnocie. Oczywiście na te haniebne stanowiska mianował tylko swoich ideolo-gicznych przyjaciół z obozu syjonistycznego. Szatański plan nazistów gwarantował, że oso-bisty los każdego Żyda – życie albo śmierć – zostanie zostawiony w gestii "rad starszych". Od czasu do czasu naziści ustanawiali ogólny kontyngent do obozów pracy i na zagładę, ale poszczególne selekcje zostawiono "radzie starszych", z dokonywaniem porwań i aresztów również pozostawionych w rękach żydowskiej policji (kapo).

Tą sprytną metodą naziści odnosili wielki sukces w realizacji masowego mordu w trującej atmosferze getta poprzez degenerację moralną i korupcję. Monik Merin, jak inni liderzy rad, chcieli dla siebie usprawiedliwienia i zatajenia swoich zbrodniczych czynów. Dlatego do swojej pracy chcieli włączać rabinów i prominentów w ortodoksyjnej wspólnocie. Ale wszę-dzie napotykali na absolutną i forsowną odmowę. Od samego początku, liderzy Tory zrezy-gnowali z pomysłu ratowania siebie, jak również wszelkich prywatnych korzyści jakie mogli otrzymać ze współpracy z radami: w całej Polsce nie znalazłoby się pobożnego Żyda, któ-rego ręce były zabrudzone krwią braci. Rabin Yosef Kanel z Będzina, który w latach mło-dości przeżył wszystkie etapy holoaustu, mówi jako świadek, który widział i słyszał o tym co się działo w regionie wschodniego Górnego Śląska:

"Gdy emocje w obozach zagłady rozpaliły się w wyniku sporów między pobożnymi więźniami i tymi świeckimi, Kanel postawił przenikliwe pytanie, które natychmiast kończyło spory z se-kularystami" 'proszę nam powiedzieć, kto wysłał cię na zagładę – religijni Żydzi, czy wasi przyjaciele-działacze z obozu świeckiego?'"

The Ram bam (Maimonides), w podstawowych prawach Tory wygłasza werdykt: "Gdyby po-ganin powiedział im: 'Dajcie nam jednego z was żebysmy mogli go zabić, a jeśli nie, zabije-my was wszystkich, niech zginą wszyscy. Oni nie powinni wydawać jednej żydowskiej du-szy". Rabini z Będzina których Monik Merin zaprosił na dyskusję którzy Żydzi powinni zostać wydani nazistom do przymusowej pracy, cytowali mu powyższe 'halacha' Ram bama i zabro-nili dokonania selekcji, bo byli pewni, że będzie miała miejsce śmierć kiedy przekaże się Ży-dów do takich Gojów. Wszystkie prośby Merina i jego przyjaciół były próżne, rabini nie ustą-pili. Tak długo jak Niemcy domagali się liczby 3.000-4.000 Żydów do przymusowej pracy, "rada starszych" wręczała listy nazwisk.

Na pierwsze ofiary wybierali biedotę z miasta albo uchodźców z innych wspólnot. Żeby uci-szyć pojawiające się w mieście szemranie, mówiono, że Merin poprosił Niemców by pokazali Żydom jak będzie dokonywać się selekcji bez ingerencji rady starszych. Naziści posłuchali, i pewnego dnia otoczyli teren z 3 budynkami, wysyłając wszystkich mieszkańców do przymu-sowej pracy, nie biorąc pod uwagę ich wieku ani warunków fizycznych.

W 1942, w erev Rosh Chodesh Elul, rozpoczęły się deportacje ze wschodniego Górnego Śląska. Merin uspokajał Żydów mówiąc im, że nie doznają krzywdy, i że po krótkim czasie wrócą do domów, i że ich zabierano jedynie do pracy.

Jeden z wybitnych ludzi w Będzinie, rabin Bunim, był w prostej linii potomkiem rabina Simcha Bunim z P’shischa, chasydzki Żyd, badacz Tory i dzialacz Agudah. Ostrzegł Żydów w mie-ście, ujawniając im, że zostaną spaleni w piecach, i że powinni się ratować nie przychodząc na deportację kiedy wezwie ich rada.

Rabin Bunim wiedział, że Merin okrutnie się zemści, zwłaszcza że odmówił uczestnictwa w spiskach w ostatnich 2 latach rady starszych. Na zemstę Merina nie trzeba było długo cze-kać. Zdradził Gestapo, że synowie rabina Bunima należeli do podziemia, i wkrótce zostali aresztowani i wysłani do Auschwitz. W krótkim czasie Bunim z żoną także zostali areszto-wani i wysłani do Auschwitz. Przygotował się do uświęcenia Imienia Wszechmocnego za-kładając swój "gartel" (pas modlitewny), kiedy prosił małżonkę by się uspokoiła żeby nie denerwować pozostałych córek.

Tak jak w przypadku każdego innego miejsca, także w Będzinie zasadnicza róznica między jednostkami pobożnymi i liderami syjonistycznymi i oświeconymi "intelektualistami" z miasta pokazywała się obrazowo. Praktycznie wszyscy oficerowie-kapo byli akademikami – ludźmi ze stopniami naukowymi – którzy zachowywali się jak dzikie bestie, i czasem byli bardziej okrutni niż naziści. Z drugiej strony, pobożni Żydzi jednocześnie mnożyli swoje czyny dobroci i wzajemnej pomocy.

Kiedy aresztowano siostry człowieka przedstawiajacego ten materiał, rabina Yosefa Kanela, ich ojciec odmówił pójścia do rady starszych by prosić o ich uwolnienie, z dwóch powodów, które wywoływały drżenie serc: pierwszy, nie wolno było patrzeć na złego człowieka, i drugi, że gdyby spełnili jego prośbę, to wtedy wybraliby dwie inne żydowskie dziewczyny. I co to jest, co własną krew czyni bardziej czerwoną niż kogoś innego?

W centrum miasta naziści spędzali tysiące Żydów do deportacji. Wtedy kapitanowie SS wy-bierali do przymusowej roboty wyglądających młodo i zdrowo. Tych niezdolnych do pracy przeznaczali na zagładę. Było wiele przypadków kiedy synowie prosili ojców by zgolili brody żeby wyglądać młodziej. Ojcowie którzy wiedzieli co ich czeka, odmawiali zniszczyć boski obraz na swoich twarzach – nawet za cenę śmierci poprzez spalenie. Żydowskie matki wa-hały się oddawać swoje dzieci Gojom, obawiając się, że mogą się z nimi zasymilować i za-pomnieć skąd i od kogo pochodzą.

Merina również spotkał gwałtowny koniec, i z uwagi na swoje zło zmarł jako zdrajca. Komitet ratunkowy Sternbucha (Vaad Hatzalah) w Szwajcarii otrzymał, w zamian za wielkie pienia-dze, kilka paszportów z krajów w Ameryce Południowej, a szczególnie z Panamy. Te pasz-porty potwierdzały, że ich posiadacze byli obywatelami zagranicznymi i Niemcy musieli to akceptować i chronić ich zycie.

W tym czasie deportacje osiągnęły szczyt i Merin ostrzegł komitet ratunkowy w liście, że tyl-ko z nim mają się komunikować. Później odkryto, że w gniewie bo nie włączono go w wykaz cudzoziemców, ujawnił Niemcom, że obywatelstwo w Ameryce Południowej było oszustwem. Niemcy zadziałali na jego informację i wysłali wszystkich tych z paszportami do Auschwitz. Dzięki staraniom komitetu ratunkowego w Szwajcarii, kraje Ameryki Południowej zażądały od Niemców wyjaśnienia o losie swoich wymienionych powyżej obywateli, a następnie ich zwol-nili. Gestapo było wściekłe na Merina za wywołanie międzynarodowego skandalu i wysłali go do Aushwitz, na 6 tygodni przed ostateczną likwidacją wspólnot na wschodnim Górnym Ślą-sku.

Moldetsky'emu, liderowi Syjonistycznej Partii Robotniczej (Poalei Zion), mianowanemu na szefa rady starszych w Będzinie, i który na przestrzeni lat wyselekcjonował tysiące Żydów na przymusowe roboty i zagładę, udało się zachować życie. Przed masowymi deportacjami Moldetsky opublikował dekret, który był całkowicie fałszywy i oszukańczy, w którym powie-dział: "Żydzi, ubierzcie się w świąteczne stroje i radośnie maszerujcie na wyżej wymienione miejsca zbiórek. Niech nikt nie zostaje w domu. Każdy kto się nie stawi otrzyma zakaz mie-szkania na wschodnim Górnym Śląsku". Żydzi, w swojej naiwności, posłuchali go. Rezultat był taki, że ludzie z dużymi rodzinami – jak również starsi – całkowita liczba 8.000, zostali wysłani do Auschwitz. Niemowlęta naziści wpychali do worków.

Przez lata Merin i Moldetsky usiłowali udowodnić, że jedynie dzięki współpracy i wykony-waniu rozkazów nazistów uratują Żydów na wschodnim Górnym Śląsku. Ich dobry przyjaciel, nazista Drear, mógł chwalić się niemieckiemu rządowi w Niemczech 4 sierpnia 1943:

"Od wczoraj 3 sierpnia 1943, mój region jest "Judenrein" (opróżniony z Żydów). Likwidacją żydowskich nieruchomości zajmują się administratorzy miast Sosnowiec i Będzin, których mianowałem na spadkobierców żydowskich nieruchomości. Dla dobra informacji chciałbym zauważyć, że w 1939 w moim regionie było ponad 100.000 Żydów: mężczyzn, kobiet i dzieci. Spośród nich 20.000 wysłano do 'pracy', a pozostałych 80.000 deportowano i zgładzono". (Z książki dr Pawła Wiedermana "Płowa Bestia", Monachium 1948). W ostatecznej analizie sta-je się widoczne, że zagłada na wschodnim Górnym Śląsku była bardziej kompletna i skute-czna niż w innych miejscach, dzięki Merinowi i Moldetsky'emu.

Po wojnie Moldetsky – za zasługi w działalności syjonistycznej – był, zrozumiale, jednym z pierwszych który otrzymał zaświadczenie imigracyjne do Palestyny. Jego kolaboracja w mordzie dziesiątków tysięcy Żydów nie uczyniła go nieodpowiednim w oczach funkcjona-riuszy Agencji Żydowskiej, którzy przyznawali te zaświadczenia. Udał się do Eretz Yisroel. gdzie, jak mówiono, mściwa ręka Żydów z Będzina zabiła go podczas wypadu w góry.

Żeby rozwiać wszelkie wątpliwości co do intencji rady starszych, należy zacytować to, co David Liwer pisze w swoim eseju w "Pinkes Bendin" (Historia Będzina), "To co nie może być zapomniane": "kulminacją działalności Judenratu były deportacje do Auschwitz. Judenrat, który wiedział o planach Niemców, nie tylko nie ujawnił ich do wiadomości publicznej, ale wszystkimi metodami jakimi dysponował pomógł w operacji zagłady. Pierwszą deportację Judenrat po prostu nazwał transferem osób na inne miejsce. Żeby to uwiarygodnić, ogłosilli, że transportowi będą towarzyszyć lekarze i członkowie Judenratu. W odpowiedzi na indywi-dualne prośby pojawiło się 1.000 osób, które wysłano do Auschwitz. Oczywiście nie było z nimi żadnych lekarzy, ani żadnego członka Judenratu, ani ich krewnych.

Po 3 miesiąach Judenrat znowu zaprosił wszystkich Żydów na określony dzień do dwu miejsc spotkań – ale tym razem nie pojedyńczo. Celem spotkania, według Judenratu, była rejestracja wszystkich mieszkańców. Judenrat zorganizował dziesiątki spotkań, na których grozili, że nieobecność osoby będzie oznaczała deportację całej rodziny albo całego domu w którym mieszkała. Rezultat przybycia, w posłuszeństwie wobec Judenratu, był taki, że 8.000 ludzi poszło prosto do komór gazowych. Po pierwszych 2 masowych deportacjach zniknęły wszelkie pozory i Judenrat dalej je kontynuował jako rzecz oczywistą.

Zeznanie Reba Yosefa Kanela o rozdziale naszej historii zajmujacej się zagładą potwierdza ogólny obraz, przeciwstawiając żydowskich zbrodniarzy wojennych po tej stronie, i niebiań-skich uświęcaczy imienia B-ga po drugiej. Zdolnośc rozróżniania dano tylko tym, którzy chcieli wiedzieć i rozróżniać świętość Tory od przekleństwa sekularyzmu.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Ofiary holokaustu oskarżają 2
Lektura obowiązkowa Nieżydowskie ofiary holokaustu
Bezpieczeństwo ruchu ofiary
Dzieci ofiary przestępstw se
Ofiary zbrodniarzami
DZIEJE ŻYDÓW W POLSCE - HOLOKAUST ( 1939 - 1945 )
Gospodarcza zaraza pochłania kolejne ofiary i infekuje Polskę, Ekonomia
zał. 2. Akt oskarżenia, prawo
Ofiary, obrzędy i wierzenia
Papież surowo ukarał arcybiskupa Wesołowskiego oskarżonego o pedofilię(1)
Przedstaw różne ujęcia problematyki Holokaustu
Identyfikacja sprawcy zabójstwa na podstawie śladów zębów na ciele ofiary
Nic się nie stało Polacy nic się nie stało, POLSKA - HOLOKAUST POLAKÓW TRWA !!!
Polskie ofiary II wojny światowej na 1000 Polaków zabito 220
oskarżyciele
Abp Życiński ofiary katastrofy, to nie męczennicy
Temat Analizując wybrane utwory, przedstaw obrazy holokaustu w literaturze polskiej
Oskarżenia i refleksje nad systemami totalitarnymi Powołaj się na właściwe utwory XX wieku

więcej podobnych podstron