Przyjaciel
Nikt wcześniej nie był mi tak
bliski. Jednym ruchem potrafi złagodzić ból duszy, ukoić nerwy,
uspokoić. Czasem mam wrażenie, że doskonale czyta w moich myślach.
Towarzyszy mi, gdy gotuję, gdy śpię, pracuję, oglądam wieczorne
wydanie Wiadomości... Dzielnie znosi moje depresyjne nastroje. Jest
najbardziej uroczym towarzyszem porannych spacerów jakiego mogłabym
sobie tylko wymarzyć. Nie narzeka, nie robi wyrzutów, jest zawsze,
gdy go potrzebuję. Słowem, ideał.
Czuję się zatem
odpowiedzialna za naszą piękną znajomość, która obojgu przynosi
radość. Tak, dzięki niemu jestem szczęśliwa.
W jaki sposób pojawił się w moim życiu ? Padał deszcz. Siedziałam, wpatrując się uparcie w to, co za oknem. Obojętne były mi jednak tłumy ludzi, którzy gdzieś się spieszyli. Czekałam... I nie zawiodłam się. Pojawił się i tym razem, wychodząc z ciasnej uliczki, ostrożnie stawiał kroki. Prawda jest taka, ż obserwowałam go od dłuższego czasu. Całymi dniami włóczył się po ulicach, mierząc chłodnym wzrokiem rzeczywistość. Zdawało się, że nie dba o atmosferę, jaką wokół siebie roztacza. A może celowo zniechęcał, wręcz odstraszał innych? Nie ufał nikomu, było w nim coś dzikiego. Nie zważał zupełnie na mijanych ludzi, mknął miedzy budynkami prawie niezauważony. Zaintrygował mnie. Jego długie czarne włosy plątał wiatr. Ciemnobrązowe oczy kryły w sobie tajemnicę. Gdzieś w głębi jego duszy tkwił smutek, boleśnie opleciony samotnością. Czułam to.
Wiedziałam, że to moja ostatnia szansa. Prawdopodobnie już nigdy nie zbiorę w sobie tyle odwagi, ile narosło we mnie w ten dżdżysty dzień. Wybiegłam do niego. Mierzyliśmy się chwilę wzrokiem, nie potrzebowaliśmy słów. W ułamku sekundy nawiązało sie miedzy nami ciche porozumienie dusz. Od tamtej chwili kroczymy przez życie razem. Ja i mój pies - Charon.