Rzeczpospolita Dubrownicka Joanna Rapacka(1)

Joanna Rapacka

Rzeczpospolita Dubrownicka

Posłowie Andrzej Mandalian

1. ua mrów ao siowian

Jeśli wierzyć mitografom...

Wiola: Co to za kraj jest?

Kapitan: To Iliria, pani.

(W. Szekspir, Wieczór Trzech Króli, tłum. Leon Ulrich)

Jeśli wierzyć mitografom, to gdzieś przed wojną trojańską, ok. 1200 lat pn.e., Jazon i Medea w drodze powrotnej z Kolchidy odwiedzili wyspę Ajaja, siedzibę ciotki Medei, czarownicy Kirke. Wyspą tą miał być obecny Lošinj, położony nieopodal wybrzeży Istrii. Diodor Sycylijski lokalizuje nawet całą historię zdobycia złotego runa na wybrzeżach północnego Adriatyku, a założenie istryjskiego miasta Puli przypisuje Kolchom, niemającym odwagi powrócić do rodzinnego miasta po nieudanym pościgu za Argonautami. W ten sposób Jazon i Medea byliby pierwszymi ze znanych nam podróżnych, którzy dotarli do terenów zamieszkanych przez plemiona iliryjskie.

Plemiona te osiadły w północno-zachodniej części Półwyspu Bałkańskiego i na wybrzeżu Morza Adriatyckiego w XTTT wieku p.n.e., a według niektórych nowszych teorii tereny te są nawet ich praojczyzną. Właśnie po jednym z tych plemion - Dalmatach - odziedziczyła nazwę Dalmacja. Greckim i rzymskim źródłom zawdzięczamy wyobrażenie o Ilirach jako o narodzie nieuznającym żad-

nych ograniczeń wolności indywidualnej, konserwatywnym, gorąco przywiązanym do własnej obyczajowości i zażarcie opierającym się wszystkiemu, co obce.

Kolonizacja grecka rozpoczęła się od zajęcia wyspy Issa (dzisiejszy Vis) ok. 390 roku p.n.e. przez Dionizju- sza Starszego, tyrana Syrakuz. Prawdopodobnie chodziło o zapewnienie ochrony greckim statkom przed buszującymi po Adriatyku korsarzami. Osadnictwo greckie zaczęło się potem stopniowo rozszerzać na inne wyspy oraz pas przybrzeżny. Pozostało jednak i tutaj, według określenia Cycerona, „szlakiem przyszytym do k szerokiej tkaniny pól barbarzyńskich". Nie tyle nawet przyszytym, ile luźno przyfastrygowanym, albowiem

mieszkańcy tych „pól" nie tylko nie mieli zamiaru rezygnować ze swobodnego gospodarzenia na Adriatyku, ale opór ich - od czasu stworzenia, jakieś sto pięćdziesiąt lat po przybyciu Greków, własnego organizmu państwowego - zaczął przybierać formę coraz bardziej zorganizowaną i zaczepną. Pod wodzą wojowniczej królowej, Teuty, Ilirowie atakowali nie tylko Vis, lecz nawet Korfu. Kolonie greckie zawdzięczają przetrwanie pojawieniu się nowej potęgi na Adriatyku - Rzymu.

Odrzucenie przez Teutę rzymskich żądań dotyczących zaprzestania korsarstwa na morzu staje się bezpośrednią przyczyną pierwszego konfliktu Ilirów z Rzymianami. Konflikt ten daje początek przeszło dwustuletniemu okre-

i I

sowi wojen rzymsko-iliryjskich (229 r. p.n.e. -12 r. n.e.), w których każda wyprawa kończy się zwycięstwem legii rzymskich i uroczystym triumfem w Rzymie. Ale nawet po upadku państwa i wzięciu do niewoli ostatniego króla iliryjskiego, Gencjusza (167 r. pj\.e.), pobici zawsze naruszają pax romana i kolejna wyprawa musi znów przywracać porządek. Ze strony rzymskiej w tłumieniu powstań iliryjskich brała udział galeria wodzów znakomitych, wystarczy wspomnieć Juliusza Cezara, Brutusa, Oktawiana, Germanika, Tyberiusza. O tym, do jakiego stopnia opór Dirów bywał desperacki, może świadczyć obrona Nesactium (wówczas głównego miasta Istrii) w 177 r. pj\.e., kiedy Ilirowie, widząc nieuchronność klęski, pozabijali własne kobiety i dzieci, kiedy wszyscy obrońcy miasta zginęli, a wódz popełnił sa-mobójstwo. Obawiano się Hirów również w niewoli. W czasach Oktawiana obowiązywał zakaz sprzedaży niewolników iliryjskich do ziem graniczących z ich ojczyzną. Ostrożność tym bardziej zrozumiała, że ponoć któryś ze służących w rzymskim wojsku Dirów usiłował dokonać zamachu na życie samego boskiego Augusta.

Jeden z przywódców wielkiego i ostatniego już powstania skierowanego przeciw Rzymowi, Bato, wyruszył ze swymi oddziałami z terenów obecnej Bośni, grożąc najazdem Italii. Sytuacja była na tyle poważna, iż w Rzymie uznano, że bez podjęcia środków nadzwyczajnych powstańcy w ciągu dziesięciu dni dotrą do Kapitolu. Zwyciężeni zostali przez Tyberiusza i Germanika dopiero po trzyletniej wojnie, nazwanej przez Swetoniusza najcięższą po wojnach punickich. Upadek ostatniej twierdzy iliryjskiej leżącej na terenie dzisiejszej Bośni był równie dramatyczny jak niegdyś obrona Nesactium: wszyscy obrońcy zginęli, kobiety zaś wraz z dziećmi skoczyły w ogień płonących domostw. Bato dokonał swych dni jako więzień w Rawennie.

W ten sposób droga dla cywilizacji rzymskiej w Dalmacji stanęła ostatecznie otworem. Ilirowie, uzyskawszy prawa obywateli rzymskich, wymieszali się w miastach z przybyszami i szybko zromanizowali. Ilirami z pochodzenia było wielu późniejszych cesarzy, m.in. Aurelian i Dioklecjan. Poza miastami długo jeszcze zachowali odrębność i niektóre ich grupy, dzięki swemu konserwatyzmowi, doczekały się satysfakcji historycznej, czyli przyjścia nowych barbarzyńców - najpierw Gotów, a później Słowian i Awarów - i zniszczenia cywilizacji rzymskiej.

Pozostała po niej tradyqa życia miejskiego, sieć dróg, wodociągi i kilka monumentalnych budowli, bez których, tak samo jak bez sprowadzonych tu przez Greków oliwek i winorośli, nie sposób dziś wyobrazić sobie pejzażu dalmatyńskiego. Najwspanialszy z zabytków architektury rzymskiej, pałac cesarza Dioklecjana, zbudowany w III-IV wieku w pobliżu ówczesnej stolicy Dal- maqi, Salony (dzisiejszy Solin), przerodził się w miasto Split, fascynujące do dziś połączeniem elementów starożytnej architektury ze średniowieczną i renesansową zabudową. Ale też rzymska kultura materialna, tak wydawałoby się górująca pod każdym względem nad kulturą barbarzyńskich Ilirów, zapożyczyła od nich jeden przedmiot, który uznać można za niemal symboliczny: szybką łódź wojenną na wiosła i żagle, zwaną później liburką (od iliryjskiego plemienia Liburnów zamieszkujących wybrzeża Adriatyku, północnych sąsiadów Dal- matów). Lodzie te po raz pierwszy zostały użyte przez Rzymian w bitwie pod Akcjum i przyczyniły się walnie do zwycięstwa Oktawiana w 31 roku p.n.e.

Roztapiając się ostatecznie w morzu słowiańskim (jeśli nie brać pod uwagę niewielkiej grupy ewentualnych protoplastów współczesnych Albańczyków), Ilirowie z całą pewnością nie przypuszczali, że zarówno ich niezależny

duch, wojownicze korsarskie traayge, jax Konsei waiy/ill i wierność staremu obyczajowi przejmą potomkowie zwycięskich najeźdźców w walce o zachowanie własnej odrębności przeciw weneckiej i tureckiej potędze. Pojęcie „iliryjski" stanie się synonimem pojęcia „słowiański", a miano ruchu ilirskiego przybierze w XIX wieku ruch chorwackiego odrodzenia narodowego.

Najazd słowiański nie zlikwidował zresztą całkowi- tie wszystkich ośrodków kultury rzymskiej, część ludności romańskiej przeniosła się z miast przybrzeżnych na wyspy, a nieco później, kiedy sytuacja uległa stabili- zacji, zaczęła z powrotem osiedlać się na wybrzeżu, wznosząc na nowo osiedla i wskrzeszając stare tradyqe municypalne.

uuiuuz.ty z, Lpiuduiuiii

Pavlimir, wnuk wygnanego niegdyś niesprawiedliwie bośniackiego władcy, usłuchawszy wezwania poddanych, powraca do kraju swych przodków z Rzymu, gdzie się wychował. W czasie przeprawy przez Adriatyk burza morska zapędza jego statek do przypadkowej zatoki. Tutaj, wśród gajów i łąk, pędzą pasterski żywot uchodźcy z Epidaurum, w których żyłach płynie szlachetna krew rzymska. Rodzinne ich miasto zniszczone zostało przez Saracenów i Gotów. Po udaremnieniu intryg złych duchów Pavlimir i jego słowiańska drużyna, podbici wdziękiem i urodą szlachetnie urodzonych pasterek, pojmą je za żony i wspólnie założą nowe miasto - Dubrownik, którego sława przewyższy sławę starego Epidaurum. Po dokonaniu tego dzieła Pavlimir, pozostawiwszy towarzyszy, obejmuje w posiadanie swe odległe dziedzictwo, a to jedynie w tym celu, by jego królewska obecność nie ograniczyła świętej wolności republikańskiej, którą winien odtąd cieszyć się Dubrownik po wieki wieków.

Tak właśnie w melodramacie Pavlimir przedstawił powstanie Dubrownika Junije Palmotić, poeta dubrow- nicki z XVII wieku. Jest to, rzecz jasna, bajka poetycka oparta na kompilaqi legend i przekazów kronikarskich, ale też bajka będąca charakterystycznym wyrazem obiegowej we współczesnych Palmoticiowi czasach ideologii i mitologii arystokracji dubrownickiej, ideologii zdradzającej pewne wspólne z sarmatyzmem polskim cechy, a w każdym razie w równym co sarma- tyzm stopniu nobilitującej tradycje warstwy rządzącej. W bajce tej jednak jest zawarta prawda dość istotna, bo mówiąca o symbiozie romańsko-słowiańskiej, która zadecydowała o obliczu i losach Dubrownika, jak zresztą i innych miast dalmatyńskich. Tyle że wszystko odbyło się w konwencji nieco mniej idyllicznej.

> Grecko-rzymskie Epidaurum położone było w okolicach dzisiejszego Cavtatu, leżącego kilkanaście kilometrów na południowy wschód od Dubrownika i chętnie odwiedzanego dziś przez turystów. Pierwsze wiado- mośd o Epidaurum pochodzą z czasów Juliusza Cezara. Było to miasto zamożne, miało wielki amfiteatr, a po zdobyciu przez chrześcijaństwo miejsca religii panującej zostało siedzibą biskupstwa. Święty Hieronim, sam zresztą pochodzący z Dalmacji, w swym żywocie świętego Hilarego z Gaety przypisuje temu Ojcu Kościoła uwolnienie Epidaurum od straszliwego smoka, co pożerał ludzi i bydło.

Późniejsze wiadomości o życiu miasta, którymi dysponujemy, dotyczą okresu znacznie mniej bohaterskiego, właściwie zaś bezpośrednio poprzedzającego jego

A

upadek. Listy papieża Grzegorza I do kleru dalmatyń- skiego z przełomu VI i VII wieku przekazują nam obraz - według określenia jednego z historyków chorwackich - życia społecznego w stanie pełnego rozkładu, a więc biskupów będących pospolitymi przestępcami i rozpustnikami oraz całkowicie zdegenerowane- go i skazanego na zagładę plebsu. Ostatnie monety, które archeolodzy odnaleźli na terenie Epidaurum, pochodzą właśnie z tego okresu i noszą wizerunek krwawego, samozwańczego cesarza bizantyjskiego, Fokasa. Monet jego następcy, Herakliusza, nikt już w Epidaurum nie używał, miasto zostało zrównane z ziemią, starte na proch, jak na to zasługiwało (tak by zapewne powiedział cytowany wyżej historyk), i to nie przez Gotów i Saracenów, co zgodnie z ówczesną historiografią, łączącą często w jedność odległe wydarzenia i odmienne narody, twierdził poeta dubrownicki, lecz

przez Słowian i Awarów. Stało się to mniej więcej równocześnie z upadkiem Salony (ok. 614 r.) i innych miast dalmatyńskich, według niektórych zaś źródeł dokładnie w 609 roku. Nie zachowały się ślady miasta, morze pochłonęło ruiny.

Na przełomie VII i VIII wieku po raz pierwszy wspomina się osadę Ragusium. Późniejsi kronikarze twier-dzą zgodnie, że jej założenie należy przypisać tym z mieszkańców Epidaurum, którzy uszli z życiem w czasie najazdu barbarzyńców. Założyli nowe osiedle na łatwych do obrony, otoczonych morzem skałach. Znaleziska archeologiczne pozwalają jednak przypuszczać, że osada istniała tu wcześniej i że wokół niej zbierali się udekinierzy z pobliskich miast.

Ragusium oddzielone było od lądu wąskim przesmykiem, po jego drugiej strome znajdowała się ziemia, która nadawała się do uprawy. Tam właśnie, wedle tradycji, miała powstać słowiańska osada - Dubrownik

(prawdopodobnie nazwa ta pochodzi od wyrazu dubrava - dąbrowa).

Przez kilka następnych stuleci dwie sąsiednie osady będą prowadzić życie odrębne, zachowując całą odmienność języka i obyczaju. Potem Słowianie zaczną stopniowo przenikać do miasta, gdyż Ragusium, zarówno dzięki położeniu, jak i miastotwórczym tradycjom oraz umiejętnościom swych romańskich mieszkańców, przekształcać się będzie z wioski rybackiej w miasto. Aż któregoś dnia się okaże, że na jego ulicach częściej słychać słowiańską niż romańską (dalmatyńską) mowę. Potomkowie jednak nie zapomną o uchodźcach z Epidaurum, tym bardziej że późniejsze losy miasta znów je zwiążą z romańskim kręgiem kulturowym.

D. Między pawim ogonem a mieczem Rolanda

Mieszkańcy Dubrownika, pracowici i waleczni

Dalmatyńczycy, maję znaczruf flotę i pływają daleko.

(geograf arabski Al-Idrisi, w 1153 r.)

W 437 roku, kiedy cesarstwo zachodnie zmagało się z Wizygotami i Hunami, na Adriatyku zaś buszowali Wandale, Dalmacja dla ułatwienia obrony podporządkowana została cesarstwu wschodniemu. Akt ten stanie się podstawą roszczeń bizantyjskich do zwierzchnictwa nad miastami dalmatyńskimi przez niemal osiem następnych stuleci. Owo zwierzchnictwo Konstantynopola, zależnie od kolejnych wzlotów i upadków imperium, będzie miało bądź faktyczny bądź też czysto formalny charakter, zmieniać się też będzie w zależności od aktualnych układów sił jego zasięg terytorialny. Przy całej płynności sytuacji aż do 1205 roku Bizancjum jest jednak czynnikiem stale w Dalmacji obecnym, Dubrownik zaś od pierwszych o nim wiadomości aż po tę datę - z krótkimi jedynie przerwami - pozostaje pod zwierzchnictwem bizantyjskim. Na początku XI wieku jest nawet głównym ośrodkiem stworzonej wówczas, odrębnej południowodalmatyńskiej temy\ W mieście sprawuje władzę bizantyjski strateg, a okręty dubrow- nickie biorą udział w wojnach prowadzonych przez Konstantynopol, choć zdarza się też czasem, że wystę-pują po strome nieprzyjaciół.

' Temy - okręgi wojskowo-administracyjne, na jakie podzielone było cesarstwo bizantyjskie.

Wśród tych nieprzyjaciół coraz większą rolę zaczynają odgrywać przybysze z dalekiej Północy, Normano- wie, którzy, założywszy w pierwszej połowie XI wieku państewka na terenie południowych Włoch, atakowali również wschodnie wybrzeże Adriatyku.

W stosunku do kilkusetletniego panowania Konstantynopola nad Dubrownikiem okresy zwierzchnictwa Normanów wydają się krótkotrwałymi, przypadkowymi epizodami. Po raz pierwszy miasto oddaje się pod ich opiekę w czasie wojny Bizancjum z normańskim księciem Apulii i Kalabrii, Robertem Guiscardem (1081-1085), ojcem Boemunda „zwłoki niecierpliwego" i wujem, względnie dziadkiem Tankreda, „co żywot troskliwy wzgardził dla próżnej i marnej miłości", którzy byli zdobywcami Jerozolimy, znanymi wszystkim czytelnikom Tassa. Później pod panowaniem normańskim znajdą się Dubrowniczanie tylko dwukrotnie w drugiej połowie Xn wieku (w 1172 r. oraz w latach 1186-1190).

Każdy jednak, kto zetknął się z dubrownickimi tradycjami, wie, że przechowały wspomnienia nie o Grekach, lecz właśnie o rycerskim Zachodzie. Tuż w pobliżu kościoła św. Błażeja stoi do dziś XV-wieczna kolumna ozdobiona postacią rycerza z mieczem w dłoni. Z kolumny tej ogłaszano niegdyś postanowienia Senatu, a w dni uroczyste powiewał na niej sztandar Republiki. Rycerz zaś to nikt inny jak bohater pieśni i poematów, paladyn Karola Wielkiego, Roland-Orland, symbolizujący tym razem, podobnie jak w miastach hanzeatyckich, wolność handlu. Do licznych jego czynów dubrowniccy kronikarze dodali zresztą jeszcze jeden: pomoc udzieloną Dubrownikowi w obronie przed korsarzami saraceńskimi w drugiej połowie VIII wieku. Ataki Arabów rzeczywiście niepokoiły dalmatyńskie miasta. Sto lat później niż w przytoczonej legendzie, w latach 866-867, Dubrownik przeżył piętna- stomiesięczne oblężenie arabskie, w którym wzięło

udział aż trzydzieści sześć statków. Oblężenie zostało przerwane w sposób o wiele bardziej prozaiczny - dzięki interwencji wezwanej na pomoc floty bizantyjskiej.

Zniszczona w 1667 roku w czasie trzęsienia ziemi katedra dubrownicka, niegdyś jeden z największych zabytków architektury romańskiej na terenie całej Dalmacji, zawdzięczać miała powstanie Ryszardowi Lwie Serce, który - według starych dubrownickich kronikarzy - wracając z III wyprawy krzyżowej jesienią 1192 roku, uratował się ponoć przed burzą na wyspie Lokrum, położonej tuż przed miastem (być może tradycja dubrownicka przywłaszczyła tu sobie historię przymusowych lądowań Ryszarda na Cyprze i w Akwilei) i na znak wdzięczności ufundował kościół poświęcony Najświętszej Marii Pannie. Do budowy, jak wynika z dokumentów, przystąpiono w 1199 roku, a trwała przez cały XIII wiek; niemal dokładnie po czterech stuleciach władze dubrownickie oficjalnie potwierdziły wersję o ufundowaniu katedry przez króla Ryszarda.

Przykłady tego rodzaju można by mnożyć, próby natomiast odnalezienia śladów pielęgnowania dziedzictwa kultury bizantyjskiej spotykałyby się z nieporównywalnie większymi trudnościami. Kronikarze z całą pewnością byli niesprawiedliwi w stosunku do Greków, którym Dubrownik zawdzięczał już chociażby to, że tradycje miejskie, tradycje miasta-państwa pozostały od czasów antyku w zasadzie nieprzerwane, że Dubrownik nie roztopił się w rustykalnym słowiańskim świecie. Niesprawiedliwość ta nie jest jednak przypadkowa.

Już w pierwszym okresie swojej historii Dubrownik znalazł się na styku dwóch niezbyt przyjaznych sobie cywilizacji, będąc częścią cesarstwa wschodniego i tkwiąc w kręgu jego promieniowania kulturowego, jest zarazem miastem łacińskim, zarówno językiem, jak i obrządkiem związany ze światem, dla którego Bizancjum było potęgą obcą, niezrozumiałą i w zasadzie wrogą. Duchowe więzy łączą Raguzę z biednym, prymitywnym Zachodem. W oczach tego Zachodu Grecy byli ^wymoczkami, niewieściuchami w długich rękawach, uklejnotowanymi I 1 wygalantowanymi łgarzami, eunuchami i nierobami", przeciwstawiano im własny ideał „mężów silnych i zaprawionych w boju, wielkiej wiary i miłosierdzia, sług Pana naszego, wszelakich cnót pełnych". Te nader dosadnie sformułowane zdania zostały wypowiedziane przez biskupa Cremony iiudpranda w połowie X wieku, a więc w tym samym mniej więcej czasie, kiedy Konstanty Porfirogeneta notuje w swym dziele De admini- strando imperio: „Postawili najpierw małe miasto, a potem duże i rozbudowywali mury dopóty, aż rozszerzając się wciąż i mnożąc, nie zbudowali obecnego grodu".

W miarę upływu lat wzajemna nietolerancja, pogłębiona formalnym rozłamem kościelnym (1054 r.), będzie jedynie wzrastać. W 1171 roku, gdy panowanie Konstantynopola nad Dubrownikiem zbliża się ku koń-

k A A M

Widok Dubrownika

cowi, pisarz bizantyjski, Choniates, w następujący sposób charakteryzuje stosunki pomiędzy przedstawicielami obu cywilizaqi:

Przeklęci łacinnicy pragną naszego bogactwa i chcą zniszczyć nasze plemię... Między nami a nimi istnieje głęboka nienawiść i żadne zbliżenie nie jest tu możliwe, różnimy się od nich we wszystkim".

Opiece Bizancjum, jak już powiedzieliśmy, zawdzięczał Dubrownik zachowanie antycznego dziedzictwa

niezależności miejskiej, swej niechęci zaś do cesarstwa, świadomości własnej odrębności kulturowej w jego ramach, przy równoczesnej konieczności liczenia tylko na własne siły w okresach częstych kryzysów przeżywanych przez cesarstwo, zawdzięczać będzie pogłębienie poczucia tej niezależności. Podwaliny pod separatyzm dubrownicki, który będzie cechować miasto aż do końca jego niepodległych dziejów, zostały już położone. Paw bizantyjski, ulubiony motyw sztuki konstantynopolitańskiej, tak skutecznie na tym polu rywalizujący z orłem cesarskim, gdyż symbolizował wieczność, a więc zarazem niewzruszoną ciągłość imperium, w oczach Dubrowniczan coraz bardziej staje się pawiem w jego symbolicznym zachodnim znaczeniu - ptakiem pysznym, lecz pozbawionym mocy.

Nie należy jednak sądzić, iż związki Dubrownika z Zachodem ograniczały się do poczucia wspólnoty duchowej. W swym rozwoju Dubrownik podlegać będzie tym samym prawidłowościom, które rządziły rozwojem miast zachodnich. Ożywienie ekonomiczne, ogarniające po długotrwałej stagnacji Zachód w XI-XII wieku, doprowadziło również do afirmacji Dubrownika. Wiadomości o nim, jeszcze do połowy XII wieku skąpe i przypadkowe, naraz zaczynają się mnożyć i nabierać ciągłości. Ich rodzaj zdradza charakter procesów, które objęły miasto. Są to przede Wszystkim przywileje i umowy handlowe. Oto jeden z typowych dokumentów tego okresu, pismo władcy bośniackiego Kulina (1189 r.) skierowane do stojącego na czele komuny du- brownickiej komesa (w terminologii chorwackiej kneza - księcia), a przyznające kupcom dubrownickim wolność handlu i zwolnienie od ceł na całym terytorium podlegającym Kulinowi:

W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Ja, ban bośniacki Kulin, przysięgam tobie, książę Krvašu, i wszyst-

kim obywatelom Dubrowniczanom, że będę wam wszystkim odtąd zawsze prawdziwym przyjacielem i że dotrzymam wam prawdziwego pokoju i wiary prawdziwej, pókim żyw. Wszyscy Dubrowniczanie, którzy handlując, podróżują po moim państwie, niechaj zatrzymują się, gdzie zechcą, i gdziekolwiek spotkani - niechaj zostaną przyjęci z prawdziwą wiarą i czystym sercem, bez żadnej szkody, chyba że któryś z nich z własnej woli zechce dać mi podarunek. I niechaj celnicy moi przemocy im nie czynią, a póki u mnie będą, radą im niechaj służą i pomocą, jak sobie samym, bez żadnych złych zamia-rów. Tak mi dopomóż Bóg i święta Ewangelia".

Tego rodzaju przywilejów i umów handlowych zachowało się wiele. Pierwszą podpisał Dubrownik z ważnym podówczas portem włoskim nad Adriatykiem, Molfettą (1148 r.), drugą - z Pizą (1169 r.), a w ciągu następnych trzydziestu kilku lat kolejno z: Rovi- njem, Fano, Ankoną, Monopoli, Bari, Termoli, Bisceglie. Co się tyczy sąsiadów z bałkańskiego zaplecza, trzy lata wcześniej od przytoczonego przywileju bana Kulina szerokie prawa dubrownickim kupcom przyznał wielki żupan serbski Stefan Nemanja.

Umowy te świadczą nie tylko o tym, że Dubrownik drugiej połowy XII wieku jest dość znacznym ośrodkiem handlowym i jego statki rzeczywiście, jak twierdził cytowany już Al-Idrisi, pływają daleko, lecz rów

nież wyznaczają podstawowe kierunki przyszłej ekspansji handlowej Dubrownika j zarysowują jego rolę pośrednika między Bałkanami a Zachodem.

Wzbogacone miasta europejskie zdobyły autonomię, zdobył ją też Dubrownik. Zadokumentował to w 1181 roku, określając się po raz pierwszy jako komuna - Com- munitas Ragusina. Nie było to jednak wynikiem samego tylko postępu ekonomicznego, stało się tak również dzięki wielowiekowemu dziedzictwu kulturowemu, albowiem zgodnie z nim, na szczęście dla Dubrownika, potoczyła się historia.

III. Cud świętego Błażeja

Lwia część dla lwa

Zetknięcie się Dalmaqi w 1204 roku z rzeczywistością świata rycerskiego, tak bliskiego sercom kronikarzy dubrownickich, stało się gorzkim doświadczeniem dla jej mieszkańców. Zadłużeni (według jednej z kronik starofrancuskich na trzydzieści cztery tysiące srebrnych marek) w Wenecji krzyżowcy, udając się na IV kruqatę, aby uzyskać prolongatę długu, zgadzają się zdobyć dla Serenissimej Zadar, pozostający pod zwierzchnictwem króla węgierskiego. Nie pomogły mieszkańcom miasta krzyże i święte obrazy, które wywiesili na murach miejskich w nadziei, że powstrzymają przed przelewem krwi chrześcijańskiej zastępy rycerskie zmierzające ku Ziemi Świętej, by ją wyzwolić od niewiernych.

I rozpoczęła się rzeź straszliwa - pisze współczesny kronikarz. - W mieście nie pozostało tylu zdrowych, by mogli pochować martwych. Niepogrzebane trupy leżały po domach i kościołach, a nieszczęśni mieszkańcy nie wiedzieli, co czynić pierwej - grzebać czy bronić miasta".

Niesławna IV krucjata, rozpoczęta rzezią chrześcijańskiego Zadaru, zakończyła się zajęciem chrześcijańskiego Konstantynopola. A jednak ta mało chwalebna data, rok 1204, jest uwieńczeniem niezwykle ważnego

procesu - rekonkwisty Morza Śródziemnego dla cywi- lizaqi europejskiej.

Dubrownik bowiem w początkach swych dziejów leży nad morzem, na którym dokonuje się konfrontacja dwóch światów nieprzyjaznych i zagadkowych dla zamkniętego w lądowych granicach i sprawach Zachodu - konfrontacja bizantyjsko-arabska. Gdy jednak krzyżowcy znaleźli się w Konstantynopolu, a Bizancjum zostało zmuszone do wycofania się z Dalmacji, Morze Śródziemne stało się europejskim mare nostrum. Miejsce egzotycznych potęg zajęły zachodnie organizmy państwowe: Królestwo Kastylii i Aragonii, Królestwo Sycylii, Wenecja i inne miasta włoskie. Odtąd odzyskane dla Europy Morze Śródziemne będzie jej morzem najważniejszym, dopóki XV-wieczni żeglarze nie wypłyną z jej portów w poszukiwaniu nowych lądów i nowych mórz.

Najznaczniejsza z ówczesnych potęg morskich, Wenecja, miała też najstarsze tradycje państwa morskiego. Założona, podobnie jak Dubrownik, przez ludność miejscową uciekającą przed barbarzyńcami, pozostawała formalnie pod zwierzchnictwem bizantyjskim, ale faktycznie uniezależniła się od imperium, już w IX wieku wykorzystując rywalizację między Konstantynopolem a Karolem Wielkim. Była, niczym Dubrownik, skazana na morze jako jedyną możliwą podstawę egzystencji, z tym że potrafiła czerpać z niego bez porównania więcej. W X wieku Wenecja to jedyny w tym rejonie zachodnim ośrodek handlowy na dużą skalę, a jej zamożność kontrastuje z biedą reszty Zachodu. Jest jedynym ogniwem przełamującym izolację zachodniej Europy i łączącym ją z bajecznymi bogactwami Wschodu, na początku zaś XIII wieku jest już potęgą, co świeżo pochłonęła trzy ósme imperium bizantyjskiego i nie ma sobie równych w całym basenie śródziemnomorskim.

mM

Pod władzę Republiki, której losy tak bardzo przypominały jego własne, lecz w jakże odmiennej skali, dostanie się Dubrownik wraz z wieloma innymi posiadłościami bizantyjskimi w 1205 roku. Wenecja od dawien dawna dążyła do umocnienia wpływów na wschodnich wybrzeżach Adriatyku i kilkakrotnie już próbowała podporządkować sobie Raguzę. Z tymi próbami łączą się początki kultu św. Błażeja w Dubrowniku. Według legendy bowiem miał się ukazać we śnie pewnemu świątobliwemu księdzu imieniem Stojko i ostrzec przed grożącym atakiem weneckim. Liczący na zaskoczenie Wenecjanie, zastawszy jednak miasto gotowe do obrony, zrezygnowali ze swych zamiarów. I odtąd św. Błażej objął patronat nad miastem, by przez kilka następnych stuleci zmagać się w nierównej walce z weneckim św. Markiem.

Oceny znaczenia i roli zwierzchnictwa weneckiego nad miastem były zawsze kontrowersyjne. Zależnie od tego, z którego brzegu Adriatyku ocen tych dokonywano, Wenecja występuje bądź jako pozbawiony skrupułów okupant i eksploatator, bądź też jako czynnik kulturotwórczy, sprzyjający rozwojowi miasta, a nawet „strażnik jego autonomii i łacińskiego charakteru", najpewniejsza obrona przed serbskim zagrożeniem. Niezbyt jasno też przedstawia się sam przebieg wypadków w mieście podczas zmiany suwerena. Rządy w Dubrowniku sprawował wówczas komes wybierany na okres jednego roku spośród zamożniejszych i bardziej wpływowych obywateli miasta. Poczynając od lat osiemdziesiątych XH wieku, ten reprezentant samorządu miejskiego piastuje już władzę rzeczywistą, podczas gdy władza przedstawicieli bizantyjskich czy też normańskich jest czysto nominalna. W momencie klęski Konstantynopola komesem dubrownickim był niejaki Damjan Juda, którego rządy, według jednego z ówczesnych dokumentów,

miały być niesprawiedliwe wobec własnych obywateli i bezwzględne wobec sąsiadów. Przy braku innych materiałów źródłowych musimy, odtwarzając jego historię, zdać się na późniejszych kronikarzy.

W końcu XIV wieku Jan z Rawenny w Historia Ragu- sii przedstawia losy Judy w sposób wielce dramatyczny. Kiedy minął roczny okres, przez który miał prawo sprawować urząd, odmówił rezygnacji z zajmowanego stanowiska i opierając się na plebsie oraz zbrojnych strażach, zagarnął pełnię władzy w mieście. Wkrótce jednak doszło do buntu patryqatu. Jego przywódca, zięć Judy, Petar Beneš, zwrócił się do Weneqi o pomoc, którą też przyrzeczono mu pod warunkiem, że odtąd funkcję komesa dubrownickiego będzie pełnić Wene- cjanin. Galery weneckie podpłynęły pod Dubrownik, a speq"alni wysłannicy udali się z kurtuazyjną wizytą do Judy. Po uprzejmym przyjęciu poprosili o rewizytę na statku. Kiedy, nie podejrzewając niczego, komes

znalazł się na pokładzie, galery wypłynęły z portu. Widząc, że padł ofiarą podstępu, Juda popełnił samobójstwo, roztrzaskując głowę o maszt.

Nie przypadkiem w XIX wieku zostanie Juda bohaterem również literackim; postać to na pewno niepokojąca, niełatwo jest więc odpowiedzieć na pytanie, kim był: Dubrowniczaninem, który, znalazłszy oparcie w ludzie i na przekór sprzedajnemu patrycjatowi, sprzeciwiał się groźbie weneckiego panowania, za co zapłacił życiem, czy też tyranem zagrażającym wolności współobywateli, który poniósł zasłużoną karę? Jakie cele mu w istocie przyświecały: pragnienie niezależności politycznej dla rodzinnego miasta czy po prostu niepohamowana żądza władzy? Takie postawienie problemu jest naturalnie nieco anachroniczne i bardzo literackie, ale postać Judy jest dwuznaczna również w świetle nie tak znów odległej od jego czasów ideologii dubrownickiej. O jej wyraźniejszym kształtowaniu można już mówić w latach, gdy tragiczne dzieje komesa dubrownickiego zapisał Jan z Rawenny. Była to ideologia z jednej strony antywenec- ka i separatystyczna, a zatem z tego względu postać Judy winna być jej bliska, z drugiej zaś na pierwsze miejsce jako niepodważalną świętość wysuwano w niej postulat demokratyzmu arystokratycznego we władaniu miastem - z tego punktu widzenia działanie Judy musiało się spotkać z całkowitym potępieniem. Nie wydaje się zbyt ryzykowne twierdzenie, że wśród większości myślących kategoriami politycznymi obywateli przewa-żało wówczas raczej to drugie stanowisko, tym bardziej że losy wielu miast włoskich, które w wyniku starć we-wnętrznych i konfliktów społecznych znalazły się pod władzą tyranów, były budzącym strach memento dla patrycjatu dubrownickiego. Pamiętajmy też, że w samym wezwaniu zarządcy-cudzoziemca nie było niczego gorszącego, posunięcie to miało starą tradycję, stoso

wały je w obronie przed walkami stronnictw miasta włoskie, stosował je również pobliski Split, by zapewnić sobie rządy lepsze niż okolicznych feudałów, a że czasem z zarządców tych wyrastali tyrani, to już inna sprawa. Opisany przez Jana z Rawenny dubrownicki zamach stanu do złudzenia przypomina zresztą podobne XIII- i XIV-wieczne zamachy włoskie, a Juda wydaje się, według tej wersji zdarzeń, poprzednikiem Azza VH d'Este w Ferrarze czy Ezzelina d'Romana w Weronie, jednym z pierwszych w całej galerii ambitnych polityków, którzy, wyrósłszy z systemu samorządu miejskiego, obrócili się przeciw niemu.

Historia Judy zawiera ponadto sporo odnośników do rzeczywistości dubrownickiej przełomu XII i XIII wieku. Wiek XII, który przyniósł miastu wzrost dobrobytu, przyniósł też coraz wyraźniejsze i coraz ostrzejsze podziały klasowe. Dubrowniccy nobiles, wspomniani po raz pierwszy w 1023 roku, w XII wieku coraz bardziej ograniczają rolę zgromadzenia ludowego, dążąc do skupienia całej władzy w swoim ręku. Przy końcu stulecia prawdopodobnie przede wszystkim spośród nich byli wybierani wszyscy ważniejsi funkqonariusze samorządu, co musiało napotykać opór politycznie dotąd równouprawnionego plebsu. W tej sytuaqi nietrudno o uzurpaqę władzy przez ambitnego komesa, popieranego przez niezadowolonych plebejuszy, patryq'at dubrownicki zaś z utęsknieniem musiał spoglądać w stronę Wenecjan gwarantujących mu status quo w postaci niemal niezmienionej i to tym bardziej, że również na przyszłość cudzoziemski komes wydawał się mniej zagrażać systemowi samorządowemu niż własny, który miał różnego rodzaju powiązania w mieście.

Niezależnie od tego, jak w szczegółach przebiegało przyjęcie zwierzchnictwa weneckiego przez Dubrownik, pozostanie faktem bezspornym, że miasto nie mia

ło innego wyjścia. Ląd należał do serbskiego państwa Nemanjiciów, a morze do Wenecjan. Nie mając wystarczającego potencjału ekonomicznego ani militarnego, Dubrownik nie mógł myśleć o samodzielnej egzysten- qi, musiał więc dokonać wyboru, regulowane zaś przepisami prawnymi zwierzchnictwo Republiki św. Marka było mimo wszystko korzystniejsze od samowoli feu- dałów serbskich i zaborczych tendencji ich władców.

Za Wenecjanami przemawiały też względy o charakterze kulturowym: dla łacińskiego, na wzór rzymsko-bi- zantyjski ogładzonego Dubrownika, z jego starszymi od młodego państwa serbskiego tradycjami, świat serbski jest światem schizmatyckim i barbarzyńskim zarazem. W stosunku Dubrowniczan do Serbii było sporo z tej pogardy, jaką jeden z pisarzy bizantyjskich okazywał w opisie z 1268 roku dworu króla Uroša I z jego siedzącą z wrzecionem i odzianą w ubogie szaty synową, pogardy, z jaką prawie sześćdziesiąt lat później inny Bi- zantyjczyk będzie komentował postępy cywilizowania obyczajów za panowania Stefana Dečanskiego:

Małpy postępują na swój małpi sposób, mrówki znów na swój, co zaś zwykłe orłom i lwom - nie jest im dane".

A przecież w tym samym czasie, w XIII i w pierwszej połowie XIV wieku, na przekór tym mocno już wylenia- łym orłom i lwom, Serbia wyrośnie na mocarstwo, a kultura, którą stworzy - freski pokrywające ściany jej monasterów - znajdzie poczesne miejsce w skarbcu kultury europejskiej. Aż wreszcie, w połowie XIV wieku, król serbski Dušan ogłosi się imperatorem i zamarzy mu się zdobycie Konstantynopola oraz przejęcie całego dziedzictwa imperium bizantyjskiego. Rzeczywistość nie będzie zresztą znów tak daleko odbiegać od jego marzeń: cesarstwo Dušana rozciągnie się na terenach między morzami Egejskim, Jońskim i Adriatyckim, a jego granice będą przebiegać nieco poniżej Belgradu na północy i trochę powyżej Lepantu na południu.

Równocześnie jednak przez całe te sto pięćdziesiąt lat Serbia będzie państwem niestabilnym, raz po raz rozrywanym dynastycznymi sporami, w którym zarówno granice, jak siła i autorytet władzy centralnej potrafią się zmieniać niemal z dnia na dzień. Dla Dubrownika będzie partnerem niepewnym (we wzajemnych stosunkach polityka życzliwości i szerokich przywile

jów handlowych będzie przeplatać się z konfliktami i wojnami), a więc partnerem, który musi mieć przeciwwagę w postaci równie możnego protektora. I Wenecja tę rolę w zasadzie odgrywa. Gdy konflikty serbsko- -dubrownickie tracą lokalny charakter i zaczynają grozić aneksją miasta, posłowie weneccy, a czasem i weneckie galery, są gotowi do interwenqi. Naturalnie nie w imię wolności czy autonomii Dubrownika, ale w obronie tego, co przedstawiało najwyższą wartość dla Republiki św. Marka - własnego stanu posiadania.

Ludzie interesu

Wsiadając dziś w starym porcie dubrownickim na spacerowe motorówki, które przewożą turystów na pobliską wysepkę Lokrum, gdzie można zażywać przyjemności spacerów, kąpieli i dobrej kuchni, trudno wyobrazić sobie, że ta, według dzisiejszych pojęć, mikroskopijna przystań, wydająca się jeszcze jedną dodatkową atrakcją w dubrownickim lunaparku turystycznym, była niegdyś portem na skalę światową, źródłem ogromnych fortun, dzięki czemu można było finansować władców, przekupywać wielkich wezyrów, nabywać przywileje, a czasem nawet kupować wolność. Swoją przeszłość, której remanenty wyprzedaje po dziś dzień, zawdzięcza Dubrownik nader szczęśliwemu położeniu geograficznemu. Obecnie znaczy ono tyle, co łagodny klimat, ciepłe morze, wino i oliwki, ongiś znaczyło kluczową pozycję na jednym z najżywotniejszych dla Europy szlaków, otwarte okna na świat i bogactwo.

Morze Adriatyckie, zwane również Zatoką, jest tą częścią Morza Śródziemnego, która najgłębiej wrzyna się w europejski ląd, toteż wody jego były dla wielu krajów środkowej i zachodniej Europy najkrótszą drogą

» ^ mM*

prowadzącą na Bałkany, do Azji Mniejszej i Afryki Północnej. Liczne wyspy leżące wzdłuż wschodniego wybrzeża służyły żeglarzom za punkty orientacyjne i bazy zaopatrzeniowe, a w czasie niepogody pod ich osłoną można było kontynuować podróż morską wzdłuż brzegu. Dalmatyńskiej żegludze sprzyjały też wszystkie wiatry, które wieją na Adriatyku: południo-wo-wschodnie sirocco dopomagało statkom wpływającym z Morza Śródziemnego do Adriatyku i rzadko bywało tak silne, by stać się przeszkodą dla podążających w odwrotnym kierunku, a tym ostatnim z kolei służył w letnich miesiącach łagodny północno-zachodni mi- stral; natomiast północno-wschodnia bora ułatwiała łączność z włoskim wybrzeżem i portami północnego Adriatyku, gdy zaś zimą zdarzało się, że wiała zbyt mocno, gęsto rozsiane przystanie na dalmatyńskich wyspach i brzegu ofiarowywały statkom schronienie.

W drodze na Lewant port dubrownicki miał znaczenie szczególne: był ostatnim większym portem na wybrzeżu adriatyckim dla udających się na Wschód i pierwszym dla powracających - tutaj żegnano i witano Europę. Dla wielu też statków był Dubrownik nie tylko portem tranzytowym, lecz również docelowym, ponieważ zbiegały się w nim drogi, którymi karawany, przede wszystkim dubrownickie, zwoziły poszukiwane przez Zachód towary z Bałkanów. Ich trasa biegła najpierw do pobliskiego Trebinja, gdzie nie stały jeszcze minarety, które obecnie nadają miasteczku egzotyczny, orientalny charakter, a stamtąd drogi rozgałęziały się w dwóch kierunkach: jedna biegła na zachód doliną Neretvy do Bośni, druga zaś, najważniejsza, zwana dubrownicką, na północny wschód, do Serbii, łącząc wszystkie jej ważniejsze ośrodki ekonomiczne, i dalej - do Sofii i Carogrodu. Z drogą tą krzyżowały się z kolei inne, prowadzące na północ do Śremu oraz Panonii i na południe - do Macedonii, Tracji i wybrzeży Morza Egejskiego.

Panowanie weneckie nad Dubrownikiem zostało oparte na warunkach ściśle określonych w odpowiednich umowach, które kilkakrotnie modyfikowano i uzupełniano. Dubrownik zachowywał autonomię i organy samorządowe, z tym że komes przysyłany był odtąd z Wenecji. Początkowo, pełniąc funkcję dożywotnio, później zaś przez okres dwuletni, komes reprezentował interesy Rzeczypospolitej Weneckiej, a więc próbował narzucić miastu taką politykę, jaka była dla niej korzystna. W niektórych okresach wspomagali go dwaj towarzysze - socii, także Wenecjanie. Dubrowniczanie byli ograniczeni również w wyborze arcybiskupa, który musiał być Wenecjaninem i składać przysięgę na wierność doży, podlegał zaś patriarsze w Akwilei. Przysięgę wierności składali też wszyscy obywatele du- browniccy, którzy przekroczyli trzynasty rok życia,

a gwarancją jej dotrzymania było dwunastu zakładników z najlepszych rodzin dubrownickich, wysyłanych rokrocznie do Wenecji. Dubrownik zobowiązany został także do pewnych świadczeń natury materialnej oraz pomocy wojskowej w razie wojny. Te wszystkie zobowiązania, materialne i formalne, nie były jednak najistotniejsze i w budzeniu oporu przeciw zwierzchnictwu weneckiemu odegrały rolę zaledwie drugorzędną. Sprawą dużo większej wagi było to, że sakramentalna formułka głosząca, iż nieprzyjaciele Weneq'i są nieprzyjaciółmi Dubrownika, zamykała przed Dubrowniczana- mi porty zamknięte dla Weneq'i, a zawarte w umowach przepisy celne i ograniczenia żeglugi dubrownickiej uniemożliwiały miastu jakąkolwiek konkurencję z su- werenem. W tych sprawach na konkretną politykę wenecką Dubrownik będzie odpowiadał konsekwentnym i zaciętym oporem. W ciągu całego panowania weneckiego nie dojdzie jednak, w przeciwieństwie do innych miast dalmatyńskich, do poważniejszych otwartych konfliktów. Walka, mimo że z obu stron zacięta, przebiegać będzie podskórnie. Jeden z historyków chorwackich twierdził, że ograniczającą rozwój miasta działalność dyplomacji weneckiej można było raczej wyczuć niż zobaczyć, i tak samo wyczuwalny raczej niż bezpośrednio widoczny był opór miasta.

Wiek XIII był wiekiem dużej koniunktury w handlu śródziemnomorskim. W tym też tkwi jedna z przyczyn, dla których stosunki dubrownicko-weneckie pozostawały mimo stałego napięcia w zasadzie poprawne. Swojej szczęśliwej gwieździe zawdzięcza Dubrownik to, że weneckie panowanie ograniczyło się do okresu, kiedy na Morzu Śródziemnym było jeszcze sporo swobodnej przestrzeni, kiedy otwierało ono możliwości egzystencji i wzbogacania się dla wszystkich, wielkich i małych. Miasta dalmatyńskie leżące na północ od Dubrownika,

w których panowanie weneckie utrwaliło się w okresie mniejszej prosperity, zostaną przez Wenecję po prostu zduszone. Tymczasem w ciągu stu pięćdziesięciu lat zwierzchnictwa weneckiego nad Dubrownikiem bogacić się będzie Wenecja, ale też i Dubrownik. Bogacić się będą jego mieszkańcy gwałtownie i łapczywie, jak przystało na wiek, w którym granice między handlem, rozbojem i korsarstwem są płynne i w którym moraliści po raz pierwszy na czoło listy grzechów głównych wysuną chciwość, detronizując dotychczas królującą tam pychę.

Dubrowniccy kupcy nie byli ani lepsi, ani gorsi od innych. Kiedy na początku XIV wieku irlandzki franciszkanin, brat Szymon, w drodze do Ziemi Świętej zawita do Dubrownika, dziwić się będzie bogactwu miasta i wielkiej liczbie „Słowian barbarzyńców, patare- nów2 i innych schizmatyckich kupców". Bez tych właśnie barbarzyńców i schizmatyków Dubrownik nigdy by nie osiągnął dobrobytu, który wprawił w podziw brata Szymona. I oni też płacili jego koszta.

Zapobiegliwi kupcy dubrowniccy w handlu lądowym znaleźli rekompensatę za wszystkie ograniczenia w handlu morskim, narzucane przez monopolistyczne dążenia weneckie, spychające żeglugę Dubrownika na pozycje drugorzędne i sprowadzające ją w zasadzie do adriatycko-jońskiego zasięgu. Natomiast handel lądowy Wenecja nawet popierała, gdyż był poważnym źródłem zaopatrzenia dla jej floty handlowej. Toteż wspomagany przez Wenecjan, chroniony przez przywileje władców słowiańskich kupiec dubrownicki staje się na Bałkanach postacią wielce popularną, a kolonie du- brownickie są rozsiane po wszystkich ważniejszych

ł Patareni - zwolennicy ruchu społeczno-religijnego w XI w. z Lombardii; w okresie późniejszym nazwą tą obejmowano członków sekty bogomiłów na terenie Bośni i Serbii.

ośrodkach ówczesnej Serbii i Bośni. W ośrodkach tych komuna dubrownicka organizuje własną służbę konsularną, jedną z pierwszych w Europie. Dubrowniczanie na Bałkanach nie ograniczają działalności jedynie do kupna i sprzedaży towarów, lecz dysponując poważnymi kapitałami, udzielają również pożyczek i kredytów, dzierżawią cła, podatki i inne królewszczyzny, a na dworach władców odgrywają rolę doradców, niekiedy zaś nawet ministrów finansów.

Dubrownik, mimo rozwoju rzemiosła, sam produkuje bardzo niewiele. Dubrownickie fortuny rodzą się z pośrednictwa między bałkańskim zapleczem a Zachodem, pośrednictwa o typowo eksploatatorskim charakterze w stosunku do biedniejszych i mniej rozwiniętych Słowian bałkańskich, których już teraz dubrownic- cy patryqusze, gdy im tak nakazuje chwilowy interes polityczny, nazywają braćmi tej samej krwi. Struktura

wymiany handlowej mówi sama za siebie: w zamian za sól, wyroby metalowe, drogocenne tkaniny i przedmioty zbytku dubrowniccy kupcy wywożą z Bałkanów drzewo, ołów, miedź, srebro i inne metale, a ponadto bydło, skóry, wosk, miód i niewolników.

Dubrownicki targ niewolników był jednym z największych na całym wybrzeżu adriatyckim. W1253 roku wielmoża serbski, Crnomir, władający ziemiami w pobliżu Dubrownika, pisze do Dubrowniczan:

Powiedzieliście niegdyś, że będziecie dotrzymywać wiary i przyjaźni mnie i moim ludziom, a ja, szlachetni panowie, nie mogę ukryć, muszę wyjawić, jaka jest ta wasza wiara i przyjaźń. Przyszli wasi ludzie, złapali mojego człowieka Lukana i uwięzili go; zwróciłem się do was, mówiąc: oddajcie mi go, a wyście życzenia mego nie spełnili, tylko Lukana sprzedali. Potem złapaliście trzech ludzi i jedną kobietę. Znów posłałem do was, ale mi ich nie oddaliście, tylko jednych sprzedaliście za morze, a innych - gdzie się wam podobało; potem złapaliście mi człowieka Ruhotę i sprzedaliście, a człowieka mojego Dukljanina dotąd jeszcze trzymacie... Tego wszystkiego, co bym rzec wam chciał, napisać nie zdołam..."

Wśród niewolników najwięcej było członków bośniackiej sekty bogomiłów (patarenów), niechronionych przez żaden z urzędowych kościołów, były wśród nich ofiary specjalizujących się w dostarczaniu żywego towaru band zbójeckich, ale też i dzieci dobrowolnie sprzedawane przez głodujących rodziców; czasem w tym procederze uczestniczyli miejscowi władcy. Po tych wszystkich Dobroslavów, Radoslavów, Dobre i Stojany przybywały statki z Katalonii i Sycylii, sprzedawano ich do Włoch, Hiszpanii, Afryki Północnej, jak również do pobliskich Puli i Kotoru. Kupowali ich też zamożni obywatele dubrowniccy. Wyznanie większości sprzedawanych na du- brownickim targu niewolników nie oznaczało bynaj

mniej, by Dubrowniczanie żywili jakąś szczególną niechęć do członków sekty bogomilskiej; przyjmowali równocześnie od jej dostojników w depozyt duże sumy pieniężne, a duchownym bogomilskim, których domy, zgodnie z zasadami sekty, były azylem dla prześladowanych, co w niespokojnych czasach nieraz przydawało się kupcom, posyłali w podarunku słodycze, sukno, sól i zboże. Znaczenie ekonomiczne tej gałęzi handlu nie było zresztą zbyt wielkie. Według obliczeń historyków, w XIII i na początku XIV wieku sprzedawano w Dubrowniku rocznie średnio zaledwie pięciu, sześciu mężczyzn i około czterdziestu siedmiu kobiet, a mniej więcej równocześnie, bo w 1333 roku, wartość samego tylko dubrownickiego eksportu do Serbii równała się wartości osiemnastu tysięcy koni. Wzajemny stosunek tych obu wartości nie jest jednak dokładnie zbadany.

Należy tu zaznaczyć, że w owych czasach sam ten proceder nie był niczym niezwykłym, ale ilustruje

- chyba bardziej wymownie niż nieco abstrakcyjny fakt wymiany ołowiu i miedzi na luksusowe tkaniny - istotę handlu, który stworzył bazę dla wyrafinowanej kultury dubrownickiej.

Obraz dubrownickiego kupca jako bezwzględnego wyzyskiwacza byłby jednak co najmniej jednostronny i to nie tylko dlatego, że wymiana handlowa była również konieczna dla krajów bałkańskich, a jej forma była jedyną możliwą formą, lecz dlatego jeszcze, że zawód był to wielce ryzykowny, wymagający oprócz prozaicznych talentów kupieckich dużej odwagi osobistej. Sukces mógł przynieść fortunę, porażka - kosztować życie, a w najlepszym razie - więzienie za długi. Na morzu zagrażała nie tylko niepogoda, lecz i korsarze, na lądzie

- bandy zbójeckie i samowola feudałów-rabusiów.

W XIII wieku galery weneckie próbują utrzymać porządek na morzu, cieszy się więc Adriatyk sławą morza

stosunkowo spokojnego, dużo bezpieczniejszego niż na przykład Morze Egejskie; nie znaczy to jednak, by żegluga odbywała się zupełnie bez przeszkód, tym bardziej że korsarstwem trudnili się po trochu wszyscy: wyspecjalizowane w tym fachu flotylle, ale też statki należące do poważnych potęg handlowych, jak chociażby Genui. Na porządku dziennym były również dokonywane pod różnymi pretekstami przez konkurentów, graniczące z korsarstwem konfiskaty statków i towarów. Buszowali więc po Adriatyku korsarze z Bud- vy, Ulcinja i Drača (Durazzo, dziś Durresi), trochę Ka- talończycy i Sycylijczycy, lecz największą sławę zdobyli mieszkańcy Omišu i okolic, Omišanie, zwani też Kačiciami od najważniejszego ich rodu. Wrogowie zachodniej cywilizacji, przywiązani do plemiennej wolności i patriarchalnego ładu, heretycy wyznający bogomil- stwo, niespokojni i buntowniczy, uprawiali swój proceder od XE do połowy XV wieku. Walczyła z nimi Wenecja i królowie neapolitańscy, zawierały przeciwko nim sojusze miasta dalmatyńskie i miasta południowo- włoskie, organizował koalicję sam papież, a oni po każdej klęsce obiecywali uroczyście, że zaprzestaną „przemocy korsarskiej", po czym po upływie krótkiego czasu znów zbroili swoje statki i wyruszali na morze.

Stosunki Dubrownika z Omišanami były bardziej skomplikowane niż z innymi bandami korsarskimi, gdzie recepta była prosta: ekspedycja, obława, a w razie sukcesu wyłupywanie oczu i wieszanie. Omišanie byli przeciwnikiem, z którym podpisywano formalne umowy pokojowe (pierwsza datuje się już z 1190 roku), za określony okup Omišanie zobowiązywali się w nich nie atakować statków dubrownickich i statków podążających do Dubrownika. Umowy te nie zawsze były dotrzymywane, wtedy Dubrowniczanie brali udział w ekspedycjach przeciw Omišanom, lecz zdarzało się rów-

nież, że podczas zamieszek na Adriatyku statki dubrow- nickie wspomagały Omisan w ich korsarskich akqach.

Ląd też był niewiele spokojniejszy od morza. Bizan- tyjczycy pozostawili wspomnienie o ówczesnej Serbii jako kraju zbójeckim. Być może nie bez znaczenia była tu przygoda poselstwa bizantyjskiego do króla Uroša I, które, obudziwszy się pewnego ranka podczas podróży, przekonało się, że nie ma ani jednego konia. Nie można jednak odmówić Bizantyjczykom przynajmniej odrobiny raqi. Rozbójnictwo było zajęciem równie popularnym jak korsarstwo, trudnili się nim w Serbii za-równo pasterze z gór, jak i szlachta. Bezpieczeństwo na drogach w dużym stopniu zależało od siły i autorytetu władzy centralnej, zainteresowanej utrzymaniem porządku tak pośrednio, gdyż był nim poważnie uwarunkowany rozwój handlu, jak też bezpośrednio, ponieważ zgodnie z umowami handlowymi król w ostatecznej instancji pokrywał poniesione przez kupców straty mate

rialne. Stosunkowo największy spokój panował za czasów cesarza Dušana, który w kodeksie z 1349 roku przewidywał bardzo surowe kary za rozbój, i to dla wysoko, jak nisko urodzonych, lecz i wówczas zdarzało się, że kurierzy dubrowniccy powracali do miasta rozebrani dosłownie do naga. Dlatego też karawany du- brownickie wyruszały w drogę uzbrojone po zęby.

Świadomi tych wszystkich niebezpieczeństw obywatele dubrowniccy w przepisach prawnych wykazywali wyjątkową tolerancję wobec dłużników, których długi wynikły z niepowodzeń poniesionych w handlu, a władze dubrownickie zawsze były skłonne bronić swych obywateli przed wierzycielami spoza Dubrownika. Oprócz przywilejów zagwarantowanych prawem sięgano również do środków nieprzewidywanych przez przepisy. Tak na przykład sędziowie dubrowniccy na rozprawy, w których oskarżonym był współobywatel, a skarżącym cudzoziemiec, częstokroć się po prostu nie stawiali; Wystarczało udowodnić, że ma się długi w Wenecji, by wybrany przez organy samorządowe poseł został zwolniony od obowiązku udania się do tego miasta, co w każdym innym przypadku było niedopuszczalne, próba zaś uchylenia się od nałożonego zadania groziła wysoką karą pieniężną. W ten sposób min. w 1330 roku z takiej kary zwolniono Džono Luka- revicia i następującą motywacją:

Ponieważ rzeczą godną i rozumną jest dobrem za dobro płacić, a Džono Lukarević, który zawsze się trudzi i zawsze będzie się trudzić dla chwały i pożytku komuny, nie szczędząc wysiłku ni kosztów, podległ karze stu perperów, dlatego iż będąc wybranym na posła do najjaśniejszego doży weneckiego Francesca Dandolo, odmówił wbrew miejskiemu porządkowi, mówiąc, że w żaden sposób nie może pojechać, po pierwsze dlatego że jest winien wielkie sumy Wenecjanom, z powodu

których schwytano by go i trzymano w więzieniach komuny weneckiej, co by było z uszczerbkiem dla honoru komuny Dubrownika, a po drugie z powodu śmiałych przedsięwzięć, które ma przygotować i przeprowadzić

z najmiłościwszym królem Raški3; niechaj mu się w drodze szczególnej łaski rzeczona kara odpuści..."

Bracia Słowianie

Kiedy w 1253 roku Dubrowniczanie zawierali sojusz przeciw królowi Urosowi z bułgarskim carem Micha-łem Asenem w nadziei, że „wygna wroga twego i naszego Uroša z Ziemi Serbskiej, i brata jego Władysława, i ród ich", przyobiecano im także, iż otrzymają terytorium, którego granice określono w następujący sposób: „Od kościoła św. Jerzego koło dawnego miasta Epidau- rum niechaj biegną do kościoła św. Piotra, a od kościoła św. Piotra niech się ciągną do kościoła św. Pokrata, a od kościoła św. Pokrata... do kościoła św. Tekli".

Mimo początkowych sukcesów Bułgarzy; zrezygnowali wkrótce z walki przeciwko Serbii i gdyby nie inter-wencja wenecka cała ta awantura mogła kosztować miasto bardzo wiele, o wiele więcej niż odszkodowania wojenne, które zmuszone było wypłacić Urosowi. Incydent ten wprowadza nas w problem niesłychanie żywotny dla Dubrownika - bogate miasto nie miało ziemi i nie było w stanie wyżywić swoich mieszkańców. Wielkość należącego do niego terytorium pozostawała w rażącej dysproporcji do rozległości jego kontaktów ze światem, a granice biegły rzeczywiście od kościoła do kościoła.

Dubrownik zbudowany został na otoczonej morzem skale, ziemia w najbliższym sąsiedztwie należała już do słowiańskich plemion Zahumljan i Travunjan. Aby siać na niej zboże i sadzić winorośl, Dubrowniczanie niemal od samego początku istnienia miasta płacą im trybut,

| Baška - nazwa stosowana wówczas na określenie Serbii.

1 46 m Jfc ^Ś

który w okresie późniejszym przejmą królowie serbscy. Ta część dubrownickiego terytorium, tzw. Astarea, rozciągała się dookoła miasta w promieniu zaledwie dziesięciu kilometrów. Na morzu do Dubrowniczan należały wysepki Koločep, Lopud i Sipan. Była to przestrzeń życiowa absolutnie niewystarczająca, wobec czego poszerzenie terytorium na tyle przynajmniej, by w latach urodzaju uniezależnić się od sprowadzanego z Sycylii i Apu- lii zboża, pozostanie jednym z podstawowych w tym okresie dążeń polityki dubrownickiej, podsycanym dodatkowo przez niezaspokojone marzenia patryq*atu o posiadaniu ziemi. Próbowali osiągnąć ten cel rozmaitymi sposobami: uprawiali ziemię, do której nie mieli żadnego prawa, usiłowali otrzymać ją w darze od serbskich władców lub konkurentów do tronu w zamian za poparcie w czasie sporów dynastycznych i tarć wewnętrznych, wreszcie starali się ją od nich kupić. Pretendenci do tronu bywali szczodrzy w obietnicach, władcy zaś pilnie zazwyczaj strzegli swych suwerennych praw do pożądanych przez Dubrowniczan ziem. Najwyżej od czasu do czasu okazywali szeroki gest w stosunku do niektórych obywateli miasta, nadając im, w zamian za oddane usługi, część przygranicznych terenów w lenno. Nigdy jednak nie grzeszyli szczodrobliwością bezpośredni sąsiedzi Dubrownika - serbscy feudałowie, tym bardziej że zarówno nadania królewskie, jak i samowolne zagarnianie ziemi przez Dubrowniczan odbywało się najczęściej ich kosztem. Biegnąca prawie opłotkami granica dubrownic- ka jest granicą niespokojną, na której ciągle dochodzi do zadrażnień, konfliktów i zwykłych wypraw rabunkowych, gdzie wczorajsi przyjaciele nieomal w ciągu jednej nocy zamieniają się w najzagorzalszych wrogów.

Weneqa w zasadzie nie mieszała się do tych lokalnych waśni i konfliktów, a ponieważ rozszerzenie terytorium dubrownickiego nie leżało w jej interesach, rosz

czeń dubrownickich nie tylko nie popierała, lecz czasem niektóre akcje Dubrownika nawet starała się paraliżować. Wszystide wysiłki skazanego na własne siły miasta kończyły się niepowodzeniem i dopiero wejście na nadadriatycką arenę trzeciego obok Serbii i Wenecji partnera - Bośni - stworzyło długo oczekiwaną okazję do zaspokojenia dubrownickich aspiracji.

Tereny, których pragnęli Dubrowniczanie, były częścią ziemi humskiej, od połowy XII wieku wchodzącej w skład państwa serbskiego. W latach dwudziestych XIV wieku pretensje do Humu zgłasza ban bośniacki Stefan Kotromanić i zaczyna go stopniowo zajmować. W tym samym czasie w zachodniej części Humu, a więc w tej najbardziej interesującej Dubrowniczan, na półwyspie Racie (dzisiejszy Pelješac), w Stonie i na wybrzeżu stońskim władają bracia Branivojeviciowie, którzy się usamodzielnili, korzystając z kolejnego zamieszania dynastycznego w Serbii. Napadają terytorium dubrownic- kie, nie bacząc na świeżo zawarty pokój między królem serbskim, Stefanem Dečanskim, a Dubrownikiem. Co prawda, jeszcze w 1325 roku senat dubrownicki nazywa jednego z nich, Branka, „amicus favorabilis et auctor boni status civitatis" („mile widziany przyjaciel i człowiek, który miastu wiele dobra przysporzył"), lecz już niecały rok później zapada decyzja przygotowania floty i ekspedycji przeciwko Branivajevitiom, którzy „dopuszczają się rozboju i rabunku dóbr należących do komuny i osób prywatnych". Brajko Branivojević, zaskoczony szybkim atakiem dubrownickim, dostaje się do niewoli wraz z całą rodziną. Zamknięty w jednej z wież miejskich, umiera zagłodzony na śmierć w drewnianej klatce. Drugi z braci, Branko, zagrożony równocześnie przez Dubrowniczan i Bośniaków (Dubrowniczanie oferują za jego głowę dwa tysiące perperów), zdaje się na łaskę i niełaskę króla Stefana Dečanskiego, mimo iż w jego oczach ucho-

1 1 Al

dzi za buntownika. Stefan, w zasadzie człowiek o charakterze stosunkowo łagodnym, skłonny do wybaczania, postanawia najpierw uwięzić go w zamku królewskim w Zvečanie, lecz za namową przekupionych przez Dubrowniczan doradców, w tym jednego ze słynnej, pozostającej od dawien dawna w służbie królów serbskich kotorskiej rodziny Buciów, zgadza się wysłać Branka do Kotoru, gdzie Bucia za przyobiecanych z Dubrownika pięćset perperów nagrody sprawia, iż w krótkim czasie Branko rozstaje się z życiem w kotorskim więzieniu.

Historia, jakich wiele w owych czasach. Zyskał na niej ban bośniacki, bowiem kosztem usuniętych Branivojevi- ciów zwiększył swój stan posiadania w Humie, zyskali też Dubrowniczanie, którzy prowadzili równocześnie pertraktacje ze Stefanem Dečanskim o ustąpienie im Pel- ješaca, Stonu i wybrzeża stońskiego w zamian za coroczną daninę. Pertraktacje przeciągały się mocno i dopiero

po śmierci króla Stefana, uduszonego na rozkaz syna Dušana, udało się je doprowadzić do końca. W 1333 roku Dubrowniczanie otrzymują od Dušana Pelješac, Ston, wybrzeże od Stonu do Dubrownika oraz wysepkę w delcie Neretvy, Posrednicę, o którą miasto zabiegało ze względu na jej znaczenie handlowe - w zamian za osiem tysięcy perperów jednorazowo i pięćset rocznie. Sytuaq'a w ziemi humskiej była nadal daleka od stabilizaqi, za ten sam roczny haracz kupują więc Dubrowniczanie Ston i Pelješac również od bana bośniackiego, który jednak nie zgadza się na odstąpienie wybrzeża stońskiego i Pośrednicy. Rzut oka na mapę wyjaśnia sytuację: Pelješac i Ston należały jeszcze do Dušana, ale ponieważ półwysep był wąskim, wrzynającym się w morze języczkiem, otoczonym z obu stron ziemiami zajętymi przez Bośnię, tak czy inaczej wydawał się dla Serbii stracony, natomiast wybrzeże stońskie i Posrednica były już bośniackie. Tak więc Dušan sprzedał Dubrownikowi to, co uważał za stracone, ban bośniacki zaś to, czego nie miał. Dubrowniczanie weszli tymczasem jedynie w posiadanie Stonu i Pelješaca, lecz i tb już było dużym sukcesem, a kiedy zaczęli dzielić tę po trzykroć zapłaconą ziemię między patrycjuszowskie rodziny, brak dawnych właścicieli sprawił, iż nie napotkali żadnego oporu.

Nasza szlachta jest najstarsza na świecie"

Dwie są największe osobliwości Dubrownika, pierwsza, rzucająca się w oczy każdemu przybyszowi, to otaczające miasto mury obronne, najlepiej zachowany średniowieczny system fortyfikacyjny w całej Europie, symbol niezależności i separatyzmu, oraz druga - przez nielicznych tylko oglądana - dubrownickie archiwum (góruje nad nim chyba jedynie weneckie), symbol z kolei ciąg-

łości rozwoju miasta, której nie zdołały przerwać żadne dziejowe przeciwności. Za jego założyciela należy uznać notariusza i kancelistę dubrownickiego, Lombardczyka Tomasina de Savere. Przybywszy do miasta w 1278 roku, przemienił prymitywną kancelarię w ośrodek administracyjny prowadzony wedle najlepszych zasad sztuki biurokratycznej. Zaprowadzony w końcu XIII wieku ład i porządek przetrwał stulecia, aż do upadku Republiki w 1808 roku. Dzięki niemu możemy z roku na rok śledzić życie miasta, poczynając od korespondencji oficjalnej i protokołów posiedzeń wszystkich organów władzy, a na sprawach sądowych o awantury uliczne kończąc.

Życie biegło tu wartko, lata przynosiły jedną zmianę po drugiej i tylko główni protagoniści pozostawali nie-zmienni. Menćeticiowie, Lukareviciowie, Gundulicio- wie, Rasticiowie, Buniciowie, Sorkočeviciowie, Pucicio- wie, Bobaljeviciowie i kilkanaście innych rodzin przez wszystkie wieki istnienia Dubrownika będzie decydo-wać o losach miasta, tworzyć jego historię, politykę, ideologię i kulturę. Co więcej, będzie to ich historia, po-lityka, ideologia i kultura, z nimi się narodzi i z nimi odejdzie w niepamięć. Ci dubrowniccy nobiles rekruto-wali się zarówno ze starych rodzin romańskich, jak i przybyszów słowiańskich, pochodzących, jak chce tra-dycja, z rycerskich rodów. Uważali się wszyscy za szlachetnie urodzonych. W późniejszych czasach twierdzić będą nawet, ku zgorszeniu cudzoziemców, iż szlachectwo ich jest najstarsze na świecie. Każda z tych rodzin uzasadniała te pretensje odmiennie, w długiej galerii przodków spotykamy zarówno starożytnych Rzymian, jak i słowiańskich książąt, lecz wszystkie łączyło jedno I bogactwo. I właśnie ono stworzyło z nich jednolitą warstwę. Jak wiadomo, posiadanie ziemi było tylko w nikłym stopniu źródłem tego bogactwa, ziemi było zbyt mało. Podstawą potęgi rodzin patrycjuszowskich był handel i operacje pieniężne. Dubrowniccy patrycju- sze są więc odpowiednikiem zarówno zachodniej bur- żuazji handlowej, jak i feudałów, łączą kapitał z wła-snością ziemską i przywilejem urodzenia. Z podobnym zjawiskiem spotykamy się również w Wenecji. Nie brakowało w ówczesnych czasach głosów potępienia ze strony tych, którzy uważali handel za zajęcie nielicujące z godnością szlachcica. „Szlachta dubrownicka - powiada z goryczą jeden ze współczesnych - przekonana jest i wierzy, że bogactwo to szczęście, a zdobywanie i gromadzenie majątku to iedyna cnota^^Rzeczywistość okazała się jednak

Okres panowania weneckiego jest dla patrycjatu du- brownickiego okresem niezwykle istotnym, można go nawet, nie popadając w przesadę, nazwać wielkim wiekiem patrycjatu, gdyż właśnie wtedy uda mu się zmonopolizować wszystkie prawa polityczne i osiągnąć pełnię władzy nad miastem. Początki walki o władzę sięgają wcześniejszego okresu (i była już o nich mowa poprzednio). W dążeniu do pełnego zaprowadzenia rządów oligarchii plutokratycznej patrycjat dubrownic- ki będzie miał teraz podwójnego przeciwnika: Wenecję i populus. Z jednym aspektem walki miasta o niezależność już się zetknęliśmy, były to uporczywe zmagania

0 każdy kolejny stopień emancypacji ekonomicznej, drugi zaś jej aspekt to walka patrycjatu o wyrugowanie wszelkich czynników ograniczających jego władzę. Te dwa aspekty złożą się w przyszłości na zdobiące du- brownicki sztandar magiczne słowo: libertas, nad które większej świętości w Dubrowniku nie będzie.

Na początku XIII wieku zwierzchnią władzę nad miastem pełni wenecki komes i rada składająca się z wybieranych przez niego bardziej wpływowych obywateli miasta. Przy poważniejszych decyzjach zwoływane jest zgromadzenie wszystkich mieszkańców. Stopniowo rada zaczyna się coraz bardziej usamodzielniać. W 1235 roku powstaje obok dotychczasowego Consilium minus (Małej Rady) - Consilium maius (Wielka Rada), a w 1253 roku - Consilium rogatorum (Rada Uproszonych). W ten sposób według weneckiego schematu został stworzony kompletny system zarządzania, sprowadzający rzeczywistą władzę weneckiego komesa do czuwania nad wywiązywaniem się miasta z zobowiązań wobec suwerena

1 do interwencji w sprawach, w których bezpośrednio zaangażowane są interesy Republiki Weneckiej. Poza tym jednak Dubrownik w gruncie rzeczy prowadzi własną politykę wewnętrzną i zagraniczną.

Motorem tych zmian instytucjonalnych był patrycjat dubrownicki, który w tym okresie nie liczył nawet dwu-stu pełnoletnich członków. Z ich też grona w praktyce składały się w większości wszystkie nowo utworzone rady. Równocześnie z rozwojem nowego systemu zmniejszało się znaczenie zgromadzeń ludowych, mimo pewnego poparcia udzielanego im przez Wenecjan, którzy w starych instytucjach samorządowych widzieli przeciwwagę dla monopolistycznych dążeń patrycjatu.

Kiedy w 1272 roku z inicjatywy ówczesnego komesa Marka Justiniana zostanie przeprowadzona kodyfikacja praw i miasto otrzyma swój pierwszy statut, jego postanowienia będą w zasadzie uświęceniem stanu faktycz-nego. Oprócz formalnego uznania prawa obywateli dubrownickich do współrządzenia miastem (albowiem w statucie mowa jest o obywatelach w ogóle, nie zaś o określonej warstwie) przyniesie jeszcze jedną innowację, pozornie drobną, lecz o wielkim znaczeniu na przyszłość - odtąd członków Małej Rady komes może wybierać wyłącznie spośród ludzi urodzonych w Dubrowniku i to na okres tylko jednego roku, Wielka Rada zaś obierana jest przez Małą Radę i komesa. W ten sposób odsunięto od udziału w rządach tych wszystkich, których interesy mogłyby nie być bezpośrednio związane z interesami Dubrownika, a przez ograniczenie czasu kadencji uniemożliwiono wytwarzanie się związanych z komesem koterii dążących ewentualnie do narzucenia swej woli miastu.

Do osiągnięcia pełnej władzy patrycjatowi dubrow- nickiemu pozostały do uczynienia już tylko dwa kroki. Pierwszy zwykło się określać terminem serrata - zamknięcie. W 1332 roku zostanie sporządzony spis wszyst-kich rodzin, które teraz i w przyszłości „są godne, by wejść w skład Wielkiej Rady". Odtąd więc nóbiles dubrowniccy rządzić będą miastem nie tylko wedle

a ii

zwyczaju i prawa silniejszego, lecz wedle litery prawa pisanego. Nieco później zostanie uczyniony ostatni krok, który zagwarantuje demokrację w ramach warstwy rządzącej - Wielka Rada w 1348 roku przestaje być organem obieralnym, jej członkostwo staje się dożywotnie, a w jej skład wchodzą wszyscy pełnoletni patrycju- sze. Ona też wyznacza członków rad pozostałych. Teraz patrycjat dubrownicki może już śmiało postawić znak równania między interesem i wolnością własną a interesem i wolnością komuny. Teraz Dubrownik - to oni.

Należało jedynie pozbyć się z miasta weneckiego komesa. Sytuacja historyczna znów okazała się sprzyjająca dla Dubrownika. W 1356 roku król węgierski i chorwacki, Ludwik I, ponownie rozpoczyna wojnę z Wenecją. W 1357 roku kolejno zrzucają zwierzchnictwo weneckie miasta dalmatyńskie: Trogir, Szybenik i Split, oddając się pod opiekę Ludwika. Zmianie suwerena towarzyszą ostre konflikty klasowe, które doprowadzają do sytuacji będącej rezultatem podobnych jak w Dubrowniku procesów, lecz z dzisiejszego punktu widzenia nieco paradoksalnej - czysto chorwacki lud opowiada się za Weneqanami, natomiast wciąż jeszcze częściowo romański i po części zitalianizowany patryq'at wybiera zwierzchnictwo króla chorwackiego.

Kilka miesięcy później znika z Dubrownika ostatni, pięćdziesiąty ósmy z kolei komes wenecki, Marko Supe- ranzio. Opuszcza miasto nagle i w niewyjaśnionych okolicznościach, podobnie jak przed stu pięćdziesięciu trzema laty w niewyjaśnianych okolicznościach przybył tu pierwszy z jego poprzedników. 13 stycznia 1358 roku Wielka Rada podejmuje decyzje mające na celu przygotowanie terytorium dubrownickiego do obrony przed nieprzyjacielem, biorąc nawetpod uwagę możliwość długotrwałego oblężenia. Nie^^jSe^em tym jest nieprzyjaciel Wenecji, król Ludfćak. Kom^Abierze jeszcze udział

fe W Poznaniu M

a ^

w posiedzeniu Rady 26 stycznia, po czym w pierwszych dniach lutego po prostu znika. Wymknął się z Dubrownika, nie zabierając nawet swych rzeczy, gdyż pod koniec marca tegoż roku Wielka Rada decyduje, by wysłać mu je do Wenecji na koszt komuny. Rozstanie więc, mimo tak przyśpieszonego trybu, było raczej przyjazne, tym bardziej że już półtora roku później Dubrowniczanie, pewni widać życzliwości byłego komesa, będą go prosić o interwencję, która by spowodowała przestrzeganie w Wenecji przywilejów handlowych miasta.

Tajemnicze i gwałtownie zniknięcie ostatniego weneckiego komesa z Dubrownika tłumaczy niepewna do ostatniej chwili sytuacja wewnętrzna w mieście. Zwolenników mieli zarówno Węgrzy, jak i Weneqanie, istniała też grupa, która pragnęła ogłoszenia formalnej niezależności miasta. Wenecja i król Ludwik prowadzili przetargi, obiecując miastu, każdy ze swej strony, nowe przywileje. Zwyciężył trzeźwy rachunek kupiecki, wynikało z niego, że na utrzymanie formalnej niezależności między Węgrami, Wenecją, Bośnią i Serbią nie ma co liczyć, z dwóch zaś sił zabiegających o patronat nad Dubrownikiem król Ludwik dawał więcej, żądając w zamian mniej, a na dodatek w aktualnej sytuacji politycznej był stroną silniejszą.

18 lutego 1358 roku król Ludwik podpisuje w Zada- rze pokój z Wenecją. Na jego mocy przypadnie mu cała Dalmacja „od Kvarneru do Drača", a więc zarówno ta jej część, którą Wenecja posiadała - do Dubrownika, jak i ta, która należała do Serbii - od Dubrownika na południe. Król Ludwik mógł ją sobie ewentualnie zdobyć, jednak w ówczesnych warunkach szafowanie w tytułach władców i traktatach ziemiami, których się nie posiadało, było dość powszechną praktyką. Pokój zadarski nie należy pod tym względem do wyjątków. W maju 1358 roku w Wyszehradzie zostaje zawarte po-

rozumienie między Ludwikiem a Dubrownikiem. Zgodnie z nim miasto przyjmuje zwierzchnictwo królów węgierskich. Od tego momentu Dubrownik przestaje być cieszącym się jedynie autonomią miastem, a staje się niezależnym państewkiem.

Po zaznajomieniu się z treścią umowy wyszehradz- kiej, a ściśle mówiąc, przywileju królewskiego dla miasta Dubrownika, na pierwszy rzut oka wydaje się rzeczą niezrozumiałą, dlaczego od tej właśnie daty zwykło się liczyć okres niezależności miasta. Umowa ta jest właściwie, z niewielkimi zmianami, powtórzeniem układów z Wenecją, na których zresztą jest wzorowana, gdyż, jak powiada król Ludwik we wstępie do swego przywileju: „Dubrownik, odkąd sięga pamięć ludzka, nie znajdował się pod faktyczną władzą najjaśniejszych panów królów węgierskich, moich dziadów i poprzedników, choć nie można rzec, by pod władzą rzeczonych królów nie powinien się był znajdować", wobec czego nie miał dawnych przywilejów węgierskich, które były udziałem innych miast dalmatyńskich i które król Ludwik, przejmując nad nimi władzę, tylko potwierdzał.

Innowaqi było rzeczywiście niewiele, ale za to dwie bardzo istotne: komesa (odtąd nazywał się on rektorem, a w terminologii chorwackiej nadal knezem - księciem) wybierają Dubrowniczanie, król zaś wybór tylko zatwierdza, ponadto zniesione zostają wszystkie ograniczenia żeglugi dubrownickiej, a król udziela jednocześnie Dubrowniczanom prawa prowadzenia handlu z Weneqą, Serbią i Bośnią nawet wtedy, gdy sam znajduje się z nimi w stanie wojny. Oznaczało to całkowitą wolność handlu i faktyczną niezależność państwową, tym bardziej że ani Ludwik, ani jego następcy nawet w stopniu przewidzianym paktami do spraw Dubrownika się nie wtrącali, zadowalając się w zupełności coroczną daniną i modłami za ich pomyślność w dubrow-

A A

nickich kościołach. Dubrowniczanie w początkach XV wieku uświęcą ten stan rzeczy, odkładając do lamusa communitas Ragusina i przyjmując nazwę Republiki. ~~~ Ostatecznie ukształtowany w tym okresie system zarządzania przetrwa bez większych zmian aż do końca istnienia niezależnego Dubrownika. Władzę ustawodawczą sprawuje Wielka Rada, władzę wykonawczą w dość ograniczonym zakresie - rektor oraz Mała Ra- ~da7funkcję rzeczywistego rządu pełni Rada Uproszo- nycK - Senat. Zarówno Mała Rada, jak i Rada Uproszonych są powoływane przez Wielką Radę na rok, przy "czym przestrzega się bezwzględnie zasady rotagi. Rektor jest obierany tylko na miesiąc i przez cały czas trwania mandatu obowiązuje go zakaz opuszczania Pałacu Rektorskiego poza rzadkimi, szczególnie uroczystymi okazjami.

System ten zapewniał zachowanie zasad politycznego równouprawnienia wewnątrz klasy rządzącej i zapobiegał procesowi skupiania się władzy w ręku poszczególnych jednostek.

Dubrownicki srebrny talar jest ozdobiony wizerunkiem, nad którym widnieje napis „Rektor Republiki Dubrownickiej". Nie przedstawia jednak żadnego z jej rzeczywistych rektorów - portret księcia jest portretem wyłącznie symbolicznym. Jedyna konkretna osoba, której młoda republika gotowa jest złożyć hołd, to święty Błażej. Jego to wynagrodzi za szczególną opiekę nad Dubrownikiem, tak jak na kupieckie miasto przystało, wytłaczając postać świętego na perperze, mniejszym nieco od talara, lecz równie solidnym i wciąż rosnącym w cenę.

M

IV. Perpery, perpery..

Gdy zająca gonią, chowa się w Dubrowniku"

Zapoczątkowany umową wyszehradzką okres świetności Dubrownika był zarazem epoką najtragiczniejszą dla wszystkich jego bałkańskich sąsiadów.

Kiedy w 1350 roku stojącego u szczytu sławy cesarza Dušana hucznie goszczono w mieście, nikt nie przypuszczał, że po niecałych czterdziestu latach potężna Serbia zamieni się w wasalne państewko, którego faktycznym gospodarzem zostaną Turcy, a po stu dziewięciu latach przekształci się po prostu w jeden z tureckich paszały- ków. W 1477 roku Stefan, ostatni z ostatnich władców Serbii - Brankoviciów, uprzednio oślepiony przez najeźdźców i wygnany przy współudziale ziomków ze swych posiadłości, żyjący odtąd w biedzie i opuszczeniu, czując zbliżającą się śmierć, napisze zamiast testamentu list do Senatu patryquszy miasta Dubrownika:

Błagam Wasze Wysokości najłaskawiej i uniżenie, i polecam Wam moją Angelinę i dzieciątka przed Bogiem i przed Panną Przeczystą, i przed Wszystkimi Świętymi. Jak Wy z nimi, tak Bóg z Wami. I, panowie szlachto, zaklinam Was, nie pozwólcie zginąć mojej Angelinie i moim dzieciom, kiedy mnie zabraknie, i niechaj Was Bóg nauczy kochać ich, jak kochaliście naszych przodków i nas, i nie zostawcie ich w biedzie".

Siłą spajającą państwo Dušana była nieprzeciętna indywidualność władcy, gdy jego zabrakło, rozpadło się niemal natychmiast na wiele państewek praktycznie samodzielnych, częstokroć skłóconych ze sobą, rządzo-nych bądź przez członków rodziny królewskiej, bądź też przez miejscowych wielmożów. Anarchia ta uczyni-ła z Serbii teren idealny dla ekspansji nowej siły, o której do niedawna nikt jeszcze w Europie nie słyszał, a która stanie się podstawowym dla niej zagrożeniem przez kilka następnych stuleci - dla Turcji osmańskiej. Po trzydziestu siedmiu latach od wylądowania Turków na przylądku Gallipoli Murad I w 1389 roku rozbije na Kosowym Polu wojska serbskie dowodzone przez księcia Lazara i położy kres serbskiej niezależności.

W1396 roku kancelista dubrownicki zanotuje: „Dnia 21 grudnia 1396 roku pan nasz Zygmunt, król Węgier, przybył do Dubrownika około godziny 24 (pod wieczór), a stoczył wielką bitwę dnia [...] miesiąca września. W piątek 29 grudnia po godzinie 17 wyjechał z Dubrownika". Dzień, który opuścił kancelista, 25 września, był dniem straszliwej klęski koalicji chrześcijańskiej dowodzonej przez Zygmunta Luksemburczyka w bitwie pod Nikopolem, w której Stefan Lazarević, syn kosowskiego bohatera, księcia Lazara, brał już udział jako wasal Osmanów po stronie tureckiej. Króla Zygmunta, uciekającego spod Nikopolu przez cały Półwysep Bałkański, jego dubrowniccy poddani przyjęli „z należnymi honorami". Obdarowano go nawet kawałkiem pieluszki Jezusa, której posiadaniem szczycił się Dubrownik, a której król również zapragnął. Ofiarowano też suwerenowi zapas sucharów i sto wołów, zaopatrzono w pieniądze: dwa tysiące dukatów w prezencie i tysiąc dukatów jako daninę za dwa lata z góry.

Odtąd historia Bałkanów to historia kolejnych etapów rozszerzania się i umacniania władzy tureckiej,

przerywana co prawda od czasu do czasu sukcesami poszczególnych władców, którym udaje się zrzucić na jakiś okres zwierzchnictwo osmańskie, ale zawsze są to okresy przejściowe i krótkotrwałe. Etapy te, czy to w Bośni, Hercegowinie - dawnej ziemi humskiej, czy Zecie (zwanej już w XV wieku Czarną Górą), były na ogół podobne jak w Serbii, czyli podporządkowanie lenne, odebranie ważniejszych miast i punktów strategicznych, wreszcie, po upadku Konstantynopola, całkowita likwidacja kadłubowych organizmów: Serbii (1459), Bośni (1463), Hercegowiny (1482) i Czarnej Góry (1496). W końcu XV wieku Dubrownik ma na lądzie już tylko jednego sąsiada - jest nim Turq'a.

Wenecja wróciła, tym razem już definitywnie, na dal- matyńskie wybrzeże. W 1409 roku pretendent do tronu Węgiersko-chorwackiego, Władysław Neapolitański, sprzedał jej swoje prawa do Dalmacji, a także Zadar, wyspę Pag i kilka innych miejscowości za sto tysięcy dukatów. Do 1420 roku Weneqa zajmuje resztę miast i wysp dalmatyńskich. Południowe wybrzeże adriatyckie, należące niegdyś do Serbii, podzielone zostanie między Turków i Wenecjan. Poza nimi na Półwyspie Bałkańskim istnieje już tylko Chorwacja wchodząca w skład państwa węgierskiego, która wspólnie z należącym do Republiki św. Marka zapleczem miast dalmatyńskich staje się „przedmurzem chrześcijaństwa", czyli po prostu wiecznie krwawiącym pograniczem.

Przy końcu tego tragicznego okresu, kiedy w utworach pisarzy serbskich zapanuje obsesja śmierci i strachu przed zbliżającym się nieuchronnie końcem świata, a w Splicie Marko Marulić będzie rozmyślał o sprawach ostatecznych i nawoływał do oporu przeciw Turkom - w Dubrowniku zabrzmią beztroskie westchnienia miłosne poetów powtarzających za Petrarką:

Blaženi čas i hip najprvo kad sam ja Vidil tvoj obraz lip od koga slava sja.

Błogosławiony niechaj ów dzień będzie, czas, miejsce, chwila, miesiąc i rok cały, gdy mnie poraził na zawsze i wszędzie blask dwojga oczu, które mnie spętały".

(tłum. Jalu Kurek)

Dubrownik nie został zajęty ani przez Turków, ani przez Wenecjan. Ostatnie wojny, które prowadził, to wojny z wielmożami serbskimi w drugiej połowie XIV oraz z władcami bośniackimi i hercegowińskimi w pierwszej połowie XV wieku. Jego odnowione w drugiej połowie stulecia, unowocześnione przy pomocy najlepszych architektów włoskich i dalmatyń- skich fortyfikacje będą odtąd rosły i rozbudowywały się od lądu i morza, w zależności od tego, z której strony - tureckiej czy weneckiej - mogło nadciągnąć niebezpieczeństwo. Każdy konflikt zbrojny pomiędzy tymi dwoma potęgami znaczony będzie kolejnymi, pęczniejącymi metr po metrze murami dubrownickich umocnień. Z ich nawarstwień można dziś odczytać niemal całą historię wojen, wystarczy wspomnieć, że fort św. Ivana oraz Revelin zawdzięczają powstanie w obecnym kształcie pierwszej Świętej lidze, a bastion św. Margarity - drugiej. Jest rzeczą niemal nie do wiary, że miasto, otoczone murami sięgającymi dwudziestu paru metrów wysokości, o grubości od strony lądu 4r-6 metrów, od strony zaś morza 1,5-3 metrów, nie odda z tych warowni ani jednego strzału. Mury dubrownic- kie pysznią się po dziś dzień trzema okrągłymi i dwunastoma czworobocznymi wieżami obronnymi (z których jedna tylko, najbardziej znana - Minčeta, była uzbrojona w dziewięć dział, a pośród nich znajdowało się

olbrzymie, odlane z brązu działo o kalibrze tzw. 64-fun- towym, arcydzieło dubrownickiego mistrza Ivana Rabljanina) oraz pięcioma bastionami, dwoma narożnymi umocnieniami warownymi i potężnym fortem. Miasto osłonięte jest ponadto od wschodu przez twierdzę Revelin, od zachodu zaś przez położony na niedostępnej 37-metrowej skale imponujący Lovrijenac, „dubrownicki Gibraltar". Dubrownik, mimo szalejącej na Półwyspie Bałkańskim i na morzu przez całe stulecia pożogi wojennej, aż po schyłek swych dni cieszyć się będzie pokojem. Murów miejskich aż do czasów wojen napoleońskich nie będzie zdobywać żadna armia.

Charakterystyczna dla Dubrownika umiejętność dostosowywania się do nowo zaistniałych sytuaqi i dalekowzrocznej oceny wydarzeń jest naprawdę zadziwiająca. Decyzje Senatu dubrownickiego (on bowiem w praktyce

M

kierował całą polityką wewnętrzną i zewnętrzną) są prawie zawsze z punktu widzenia interesów miasta bezbłędne. W tym samym roku, kiedy wojska chrześcijańskie ponoszą klęskę pod Nikopolem, Dubrowniczanie uzyskują pierwszy przywilej handlowy od Turków. Gdy niebezpieczeństwo tureckie staje się coraz bliższe, państwa chrześcijańskie zaś montują przeciw niemu szeroką koaliqę pod przewodem Węgier, na dwa lata przed bitwą pod Warną Dubrownik zaczyna wysyłać „podarunki7' dla Porty (od 1442 r.), a wkrótce po upadku Konstantynopola - od którego ostatnie przywileje zdołał uzyskać na dwa lata przed klęską - płaci już regularny haracz (od 1458 r.), nie zaprzestając płacenia równoczesnej daniny królom węgierskim. Dla Porty jest wiernym sultanskim płatnikiem haraczu, dla chrześcijańskiego Zachodu - bastionem katolicyzmu. Sobór w Bazylei w 1433 roku, mimo obowiązującego cały chrześcijański świat zakazu handlu z niewiernymi, wydaje dokument Priviiegium navigationis ad partes Orientis sankcjonujący handel Dubrownika ze Wschodem.

f -Miastaniejngażuje się w międzynarodowe konflikty, zachowuje neutralność, służąc informacjami obu wojują- cym-stronom. Uwolnione od opieki weneckiej, rozbudowuje własną flotę. Natychmiast po przyjęciu zwierzchnictwa węgierskiego wydaje prawo zabraniające obywatelom wynajmowania obcych statków, zatrudniania cudzoziemców w dubrownickiej marynarce i budowania statków w obcych stoczniach XV więksi. Dubrownik, którego flota do niedawna była nieznaczna, posiada marynarkę będącą poważnym czynnikiem ekonomicznym na Morzu Śródziemnym, jej statki kursują nie tylko po-między Dubrownikiem i innymi portami, ale przewożą również towary między portami leżącymi daleko od miasta. Flota dubrownicka dociera już nie tylko na Le- want, ale też do Anglii i Flandrii. Wzmianki o budowa-

nych w stoczniach dubrownickich ogromnych, jednych z największych na świecie żaglowcach handlowych, karakach, znajdujemy w Kupcu weneckim oraz w Poskromieniu złośnicy Szekspira, gdzie noszą nazwę argosy (od Aragouse, Aragosa, jak w XVI wieku nazywali Anglicy "Dubrownik) i zawsze są pełne cennych towarów.

im

Najęcie przez Wenecję miast dalmatyńskich, których losu Dubrownik uniknął, znów dzięki intuicji politycznej, opowiadając się konsekwentnie za Zygmuntem przeciw Władysławowi Neapolitańskiemu, pozbawiło miasto konkurentów na wschodnim wybrzeżu Adriatyku. Wenecja, ograniczając wolność ich handlu, spowoduje stopniowy, ale nieodwracalny upadek ekonomiczny tych miast, Dubrownik zaś stanie się dzięki temu najważniejszym portem wybrzeża.

Równocześnie, mimo niesprzyjających warunków - anarchii i wojen - kwitnie nadal bałkański handel. Nie osłabi go szczególnie nawet upadek kopalnictwa serbskiego i bośniackiego w drugiej połowie XV wieku. Zaradni kupcy dubrowniccy znajdą inne towary, przeniosą swe kolonie gdzie indziej, jednym słowem dosto-sują się do ducha czasu, tak jak zgodnie z nim zastąpią handel niewolnikami - bez porównania szlachetniej- "Szyn^choć te^pfzynoszącjan niezłe zyski - pośrednictwem przy Wykupie jeńców z niewoli u niewiernych.

W tymokresle nie "zaniedba też Dubrownik sprawy poszerzania swego terytorium. Podczas gdy inni tracą, on zyskuje, kupując stopniowo ziemię od serbskich, bośniackich | hercegowińskich władców. W latach trzy-dziestych XV wieku terytorium dubrownickie będzie się rozciągać na długości 72 kilometrów wzdłuż linii morza: od wejścia do Boki Kotarskiej do końca półwyspu Pelješac. Na morzu oprócz małych wysp archipelagu dubrownickiego będzie obejmować wyspy Lastovo i Mljet. Tak ukształtowane granice Republiki pozostaną ^niezmienione aż d^l^O^roku.

Dubrownik jest zamożny i bezpieczny, jest neutralny i wewnętrznie ustabilizowany, na dodatek zaś w całym kotle bałkańskim, gdzie nikt nie może być pewien jutra, nie ma drugiego takiego miejsca. Toteż do Dubrownika płyną pieniądze, a wśród sąsiednich władców i wielmożów nie ma nikogo, kto by nie składał tu w depozycie przynajmniej części majątku. Wygnany z Serbii Durad Branković deponuje w Dubrowniku zawrotną sumę stu siedemdziesięciu tysięcy dukatów, i XV-wieczne przysłowie mówi: „Gdy gonią zająca, chowa się w Dubrowniku", albowiem DuBrownik jest azylem wszystkich potrzebujących, chyba że katastrofa ich jest nieodwołalnie już ostateczna, a obecność jnoże zagrażać bezpieczeństwu miasta. Prawo azylu miało

^ mm

w Dubrowniku tradycję bardzo starą, bronili go Dubrowniczanie na ogół konsekwentnie, bez wahania narażając się nieraz w jego obronie o wiele od siebie silniejszym. Oczywiście do pewnych granic. Dubrownik nie był miastem romantycznych gestów. Z prawa azylu korzystali już niektórzy Nemanjiciowie, przez Dubrownik przewinęła się też cała galeria wygnanych władców, pretendentów do tronów, wdów po królach, wielmożów i dostojników w niełasce, a w czasie najazdu tureckiego stanie się schronieniem dla władców nieistniejących już państw - oparcie w Dubrowniku znajdzie Đurad Branković, dwie ostatnie królowe bośniackie i .synowie ostatniego władcy Hercegowiny. W Dubrowniku ukrywać się będzie przed Medyceuszami gonfalo- nier Republiki Florenckiej Soderini, zawita też uciekający z Florencji po zamordowaniu Aleksandra Lorenzac- cio bohater romantycznej tragedii Alfreda de Musseta.

Przezorni Dubrowniczanie zdawali sobie sprawę z tego, że w niespokojnych czasach nie tylko upadki są możliwe, lecz i wywyższenia. Często zostawali wynagrodzeni za udzieloną gościnność. I tak na przykład Stjepan Kotromanić, który wychowywał się w Dubrowniku, gdy państwo jego ojca zagarnął chorwacki wielmoża, Mladen Šubić, odzyskał Bośnię i został potężnym banem, jego życzliwość była bardzo przydatna dla Dubrownika, albo Đurad Branković, gdy Serbia została, jakkolwiek na krótko, wskrzeszona, powróciwszy do niej, nie zapomniał o przysłudze, jaką mu wyświadczyło miasto. Gdyby zresztą nawet i chciał zapomnieć, Dubrowniczanie bez wątpienia by mu ją przypomnieli. Zdarzało się, że ponosili również straty, służyły one jednak podniesieniu prestiżu miasta.

69

Dubrownik przyjmował nie tylko wielmożów, ale też zwykłych zbiegów i uciekinierów. Miasto zawsze cierpiało na brak rąk do pracy.

M

Tak - na wiele stuleci przed Szwajcarią - odkrył Dubrownik szczęśliwe połączenie neutralności, prawa azylu i sztuki bankierskiej, które pozwoliło mu, samemu nic nie tracąc, stać się instytucją dla wszystkich pożyteczną.

Dubrownik murowany

Biały, rozgrzany w słońcu kamień miast dalmatyń- skich wygląda dzisiaj na nieodłączną część nie tylko ich konstrukq'i architektonicznej, lecz całego nadadriatyc- kiego pejzażu. Egzystencja kamienia wydaje się dla nich jedyną w ogóle możliwą formą istnienia i niemal równie trudno wyobrazić sobie te miasta drewniane, jak krajobraz Dalmacji - ogołocony z winnic i oliwek. Tak samo jednak jak powstanie winnic można mniej więcej dokładnie określić w czasie, tak określony jest moment, w którym Dubrownik stał się „jjiiastem ka- Jiiiennym. To swoje przeobrażenie zawdzięcza właśnie wielkiej prosperity XŠCwleku.

Kiedy Dubrownik przyjmował zwierzchnictwo króla Ludwika, przeważały w nim jeszcze drewniane domo-stwa, ustawione wzdłuż błotnistych, niebrukowanych ulic, które przy każdej niepogodzie zamieniały się w cuchnące ścieki, a że miasto otaczały tereny skaliste i nieurodzajne, całość sprawiała przygnębiające wrażenie na przybyszach z drugiej strony Adriatyku.

Stały w nim, co prawda, już wtedy godne uwagi budowle: monumentalna romańska katedra, pałac Rektorski, trochę kamiennych domów zamożnych rodzin ze zdobnymi frontonami, klasztory dwóch rywalizujących ze sobą zakonów - franciszkanów i dominikanów - usytuowane niemal symbolicznie na dwóch przeciwległych krańcach grodu, ale w całości miasto było brzydkie i surowe, tak jak surowe i prymitywne było wciąż

Dubrownik, dziedziniec wewnętrzny Urzędu Celnego, Divona (XVI w.)

jeszcze życie jego mieszkańców. Zresztą i w świetnym XV wieku nie nauczy się Dubrownik rozrzutności, wznoszone tu gmachy nigdy nie będą w pełni odzwierciedlać rzeczywistej zamożności jego mieszkańców.

XV stulecie wprowadza od razu dwie zasadnicze zmiany: na samym początku zostajgjzburzone wszyst- _ kjp Hrp\vrvianpjdnmy,jj w latach trzydziestych przepro- wądzony^zostaję wodociąg. Obie te innowage były po-dyktowane, jak zwykle w Dubrowniku, głównie względami natury ekonomicznej: drewniana zabudowa stwarzała niebezpieczeństwo pożarów, a doprowadzenie wody do miasta było konieczne dla rozwijającego się tkactwa, produkującego płynne sukno dubrownickie.

Budowę wodociągu wieńczy wzniesienie na głównej ulicy dwóch fontann - Małej i Dużej. Ulice się brukuje, unowocześnia fortyfikacje miejskie, powstają nowe i rozbudowują się stare kościoły, a także gmachy publiczne, prywatne domy w mieście i letnie wille poza miastem. Na pustej do niedawna ziemi wyrastają ogro-

dy. Zdobi się na nowo wnętrza pałaców i kościołów, przeżywa rozkwit dubrownicka szkoła malarska, jedyna wówczas po wschodniej stronie Adriatyku. W drugiej połowie wieku miasto jest już całkowicie przeobrażone. Grecki humanista, Michał Marul, pisze w łacińskiej pochwale Dubrownika, że tym, co go w nim najbardziej zachwyca, jest „surowa siła natury, zwyciężo-

na pracowitością, i skały przemienione twórczym trudem ludzi W rozkoszne gaje feackie".

Ten podziw dla ogromu ludzkiego wysiłku - dzięki któremu na jałowej ziemi powstało miasto ozdobione fontannami i ogrodami pełnymi drzew pomarańczowych i migdałowych, krzewów różanych i jaśminów - dzielić będą z Marulem prawie wszyscy odwiedzający podówczas Republikę.

Architektura Dubrownika, wspólne dzieło budowniczych włoskich i dalmatyńskich, w dużym stopniu odzwierciedla specyfikę losów miasta i charakter jego mieszkańców. W miejscu, gdzie obecnie znajduje się główna ffllca-miasta ^SgadW"fzwa3g/fez Płacą),J>yło megdyśbagnisko, później zaś biegł kanał oddzielający romańską Ragusę od słowiańskiego Dubrownika. W obydwu tych osiedlach nie tylko posługiwano się odrębnym językiem i odrębne panowały w mch obyczaje, ale również budowano inaczej: starQchrześcijań- skiej koncepcji architektonicznej kościółka św. Stjepana w południowej części miasta słowiańska część północna przeciwstawiała własną rustykalną koncepcję kościółka św. Nikoli. W XIII wieku kanaY został zasypany, ludność się wymieszała, alepoźniejsza architektura dubrownicka zachowa wierność tej podwójnej tradycji w zamiłowaniu do syntez stylowych. W Dubrowniku nie było prawie budowli jednolitych w stylu: romańsko-gotycką syntezę XIV-XV wieku zastąpi gotycko-renesansowa synteza XV-XVI wieku, a w nich obu poza zachodnioeuropejskimi elementami będą zawsze obecne elementy rodzime. Jednym z najpiękniejszych, zachowanych do dziś fragmentów średniowiecznego Dubrownika jest krużganek romań- sko-gotyckiego klasztoru Franciszkanów, dzieło rzeźbiarza z południowej Dalmacji - Mihy z Baru. Rzeźby zdobiące kapitele kolumn otaczających krużganek

przedstawiają motywy bardzo różnorodne: są tam twarze ludzkie, groteskowe maski, ptaki, zwierzęta realne i fantastyczne, liście, kwiaty. Przekazują wizję świata pełnego pogody i pogańskiej radości życia, zaczerpniętej jednak nie tylko z antyku, którego tradycje pieczołowicie przechowywała sztuka południowych Włoch, będąca jedną z podstawowych inspiraqi dla Dubrownika, lecz także ze słowiańskiej rustyki z jej skłonnością do radosnej herezji.

Style w Dubrowniku utrzymywały się zadziwiająco długo, zgodnie ze stroniącym od nowinek, konserwatywnym charakterem jego mieszkańców. Można powiedzieć, że wszystko to wynika z peryferyjnego charakteru kultury dubrownickiej, ale też nie da się zaprzeczyć, że właśnie ta peryferyjność zadecydowała o jej szczególnym i niepowtarzalnym wdzięku.

Humaniści

Jeszcze w drugiej połowie XIV wieku Jan z Rawenny charakteryzuje dubrownickie życie umysłowe w sposób niezbyt zachęcający:

Nie ma tu ani zainteresowania dla literatury, ani umysły nie są nauką wypolerowane, ani kształtowane wychowaniem, lecz każdy żyje tak, jak się urodził".

Był to pisarz Dubrownikowi niechętny i swój pobyt w mieście traktował jak wygnanie, ale zdanie jego niezbyt daleko odbiega od prawdy. Zasadnicze zmiany dokonały się tutaj w połowie XV stulecia. W1455 roku du-brownickie władze wydają zakaz pełnienia funkcji państwowych przez ludzi nieumiejących czytać i pisać, a równocześnie przesuwają granicę wieku, która uprawniała młodych patrycjuszy do zasiadania w Wielkiej Radzie - z osiemnastu do dwudziestu lat (trzeba tu zaznaczyć, że wiek w Dubrowniku liczono od chwili

poczęcia^ nie zas urodzenia). Nieco wcześniej, bo juz w latach trzydziestych, została przeprowadzona reforma szkolnictwa dubrownickiego w duchu humanistycznym. Zamiast dotychczasowej jednostopniowej szkoły, istniejącej jeszcze w XIV wieku, powstaje szkoła dwustopniowa z dwoma profesorami, z których jeden przy-gotowuje uczniów do prowadzenia rachunków i pisania listów handlowych, drugi zaś to już „magistro in gra- matica, retorica, logica e filosofia". Reformę tę zawdzięcza Dubrownik włoskiemu humaniście, Filipowi de Di- versis, którego względy polityczne zmusiły do opuszczenia rodzinnej Lukki. Odtąd władze dubrownickie będą starannie dobierać i dobrze opłacać profesorów, a sprowadzać ich będą nieraz z bardzo daleka. Przez szkołę dubrownicką przeszło wielu uczniów, którzy potem zasłynęli w świecie: w Rzymie, na Sorbonie, w Krakowie i we Florencji, jak chociażby wychowawca synów

.4J

Wawrzyńca Wspaniałego, obrońca Pico delia Mirandoli i Johanna Reuchlina - Juraj Dragišić. Równocześnie coraz więcej młodzieży dubrownickiej udaje się na dalszą naukę na uniwersytety włoskie, przede wszystkim do Padwy i Bolonii. W Dubrowniku, gdzie niedawno jeszcze książka w prywatnym posiadaniu była rzadkością, pojawiają się księgarze i bibliofile, a nawet otwarte dla wszystkich chętnych biblioteki liczące po kilka tysięcy tomówlMoze najlepiej scharakteryzuje przełom, jaki Się dokonał w życiu kulturalnym miasta, krótki wyciąg ze spisu książek przysłanych tu do sprzedaży w pierwszej połowie XVI wieku. Z dzieł klasyków zawiera m.in.: Owidiusza, Terencjusza, Lukana, Juwenalisa, Cycerona, Wergiliusza, Pliniusza, Herodota, Cezara, Ksenofonta, Homera i Hezjoda (tych ostatnich w greckich oryginałach), podręczniki gramatyki greckiej, następnie humanistów włoskich oraz Petrarkę, Ariosta, Aretina, Giral- diego, Castigliona, Pulciego i Machiavellego, wreszcie sporo romansów rycerskich.

Dubrownik ma już wówczas własną publiczność literacką, nieograniczającą się do wąskiego kręgu zawodowej inteligencji (w przeważającej części - cudzoziemców): notariusza, nauczyciela, lekarzy i wyższego kleru, jak było w średniowieczu. Nie jest też humanizm towarem tylko importowanym, jak było w czasach Filipa de Diversis. Miasto rozpoczęło już własną działalność intelektualną^.

Jej początki sięgają połowy XV stulecia, ale decydującą rolę odegrało pokolenie urodzone w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Będą to znów Puciciowie, Mencetkiowie,.-Gućęticiowie, Buniciowie, Crijevicio-. wie, a więc członkowie najlepszych dubrownickich rodzin? Pochodzenie społeczne pisarzy (również w przyszłości rekrutować się będą głównie spośród patrycjatu bądź też najzamożniejszych rodzin mieszczańskich) oraz struktura społeczno-polityczna miasta, niesprzyja

jąca powstaniu mecenatu, zaważyły na charakterze literatury dubrownickiej, która będzie w zasadzie literaturą tworzoną przez'amatorów dla niewielkiego" kręgu odbiorców w samym mieście oraz wybranych" przyja-' ciół spoza miejskich murów. Uprawianie jej pozostanie dla większości sprawą prywatną i nie nabędzie cech działalności społecznej wymagającej szerszego zasięgu oddziaływania. Rzecz charakterystyczna, że mimo ogólnej zamożności miasta i istnienia sporej grupy lu-dzi zajmujących się literaturą, nie zdobędzie się ono aż do XVIII wieku na własną drukarnię, podczas gdy malutkie Cetinje założy ją już w 1493 roku.

Pouczające wydaje się tu zestawienie losów dwóch najwybitniejszych humanistów dubrowmckich:JQiji Cji- jevicia (Aelius Lampridius Cervinus) i Jakova Bunicia (Jacobus Aeli Bonus), z których pierwszy jest przykładem człowieka traktującego w humanistycznym zapale - niczym wielu humanistów zachodnich - literaturę jako zawód i najistotniejszą w życiu aktywność, do końca swych dni wyobcowanego z własnego środowiska; drugi zaś odnalazł ten szczęśliwy modus vivendi, w którym literatura była jedynie czynnikiem upiększającym życie, pożytecznym sposobem spędzania wolnego czasu.

Urodzony w 1463 roku Crijević jako trzynastoletni chłopiec zostaje zabrany do Rzymu przez jednego z krewnych, posłującego do papieża Sykstusa IV. Zabawi tam następnych kilkanaście lat. Jako uczeń Pompo- niusa Laetusa zrobi karierę literacką: przed doborową publicznością rzymską będzie komentować Plauta, brać udział w organizowanych przez swego mistrza przedstawieniach Plauta i Terenqusza, nie ominie go też wieniec laurowy. Pisać będzie w wytwornej i zdobnej łacinie eleganckie i zmysłowe erotyki. Pokocha Rzym i towarzystwo rzymskie, później będzie marzył o ożywieniu romańskich tradycji Dubrownika, a język

ojczysty określi jako „iliryjski wrzask". Byłoby jednak zdecydowanym anachronizmem pomawiać z tego powodu Crijevicia o jakąś „antynarodowość" - podzielał bowiem jedynie poglądy skrajnego skrzydła humanistów, którzy również włoszczyznę uważali za język niegodny literatury.

W tym samym czasie, gdy Ilija, teraz już Aelius, rozmyśla o Plaucie i swojej rzymskiej muzie, Flavii, jego rodzony brat robi znacznie korzystniejsze interesy w dalekim i barbarzyńskim Adrianopolu. Również nasz poeta laureatus będzie musiał wrócić do świata myślącego kategoriami sprzedanych bel sukna i garbowanej lub nie- garbowanej skóry. Po powrocie do Dubrownika stara się kontynuować działalność humanistyczną: wygłasza oracje przy każdej nadarzającej się okazji, próbuje nawet przed wybranymi słuchaczami recytować Plauta, ale wyraźnie mu się nie wiedzie. Nie tylko zaraz po wygłoszeniu znakomitej mowy z okazji śmierci Macieja Korwina trafia na sześć miesięcy do więzienia za obrazę jednej z dam dubrownickich, ale również popada w konflikty z ludźmi, którzy, wydawałoby się, powinni być mu duchowo bliscy, jak chociażby humanista dubrownicki Karlo Pucić, autor wykraczających ponad przeciętną produkcję humanistyczną elegii łacińskich.

W 1495 roku zostaje Crijević kasztelanem w mala- rycznym Stonie, a w 1497 roku - drugim rektorem szkoły dubrownickiej. Tylko przez kilka lat utrzymuje się na tym stanowisku. W 1504 roku spotykamy go znów jako kasztelana, tym razem w samotnej twierdzy Sokol położonej na drodze do Trebinja. Ta jego służba kończy się znów w sądzie. Sprowadzanie kobiet do twierdzy (rzecz, wedle obowiązujących przepisów, niedozwolona) kosztuje go utratę praw obywatelskich na pięć lat. Władze dubrownickie wykazywały jednak dość duży liberalizm w stosunku do patrycjuszy, nie-

80

długo więc czeka na ułaskawienie i wkrótce nawet zostaje wybrany na członka Senatu.

Przez całe życie towarzyszyło mu wspomnienie o Rzymie i marzenie, by wyrwać się z Dubrownika. Pisze co prawda wiersze pochwalne dla miasta, rozpoczyna poemat, w którym zamierza przedstawić jego historię, za-chwyca się wieczną wiosną dubrownickiej przyrody, ale równocześnie wysyła listy, poetyckie 1 niepoetyckie, do wszystkich możnych tego świata, czasem z prośbą, czasem byle tylko mieć złudzenie kontaktu i uczestnictwa w dziejących się z dala od Republiki ważnych sprawach. Pisze więc do szkolnego kolegi, kardynała Aleksandra Farnese, do swego nauczyciela Pomponiusa Laetusa, słynnego humanisty Giovanniego Pontano, króla neapo- litańskiego Alfonsa II, króla Czech i Węgier, Władysława Jagiellończyka i Karola VIII francuskiego. Króla Władysława błaga, by wyzwolił go „ab hoc ergastulo, in quo me pueri, bellua multorum capitum, tenent" („z tego więzienia, gdzie mnie żacy, niczym potwór wielogłowy, trzymają"), ponieważ los sprawił, że z oratora stał się retorem, a z poety zwykłym nauczycielem.

Jednak losu, na który się tak uskarża, nie uda mu się uniknąć. Około 1510 roku przywdziewa szaty duchow-ne i ponownie zostaje rektorem szkoły dubrownickiej, pełni tę funkcję aż do śmierci w 1520 roku.

Całkiem odmiennie potoczyły się losy jego rówieśnika, Jakova Bunicia, urodzonego w 1469 roku. Po ukończeniu szkoły dubrownickiej kształcił się również we Włoszech, ale nie w przesiąkniętym zdradliwą i urokliwą atmosferą Rzymie, lecz w dużo trzeź- wiejszej Florencji oraz Padwie i Bolonii. Po powrocie zajmuje się, jak przystało na poważnego obywatela dubrownickiego, handlem. Ze wschodnimi dywanami i drogimi kamieniami przemierza niemal cały świat: Włochy, Grecję, Azję Mniejszą, Egipt, Hiszpanię, Bale-

" * ik i

ary, Francję, Niemcy i Anglię, pełniąc równocześnie, śladem wielu innych kupców dubrownickich, misje dyplomatyczne, a w wolnych chwilach studiując klasyków i układając poematy. Zycie dworu papieskiego przejmuje go obrzydzeniem, gdyż „nie odróżnia się tam ohydy od piękna", mimo to w całej swej twórczości pozostanie prawowiernym katolikiem i zawziętym przeciwnikiem reformaqi.

Dwa jego poematy: pierwszy, przedstawiający w mitologicznej alegorii zstąpienie Jezusa do otchłani, i drugi, wyprzedzający w literaturze europejskiej słynną Christias Girolama Vidy, w dziesięciu tysiącach heksa- metrów opiewający życie Chrystusa, „syna Jupitera", „przewodnika muz" i „władcy Olimpu" - można uznać za pierwsze jaskółki kontrreformagi. Powszechnie szanowany przez współobywateli, był Bunić aż pięciokrotnie powoływany na stanowisko rektora Republiki.

Dubrowniczanie doby humanizmu nie tylko nie zapominali na co dzień, że są przede wszystkim kupcami, lecz dali też temu wyraz w działalności pisarskiej. Nie przypadkiem jedna z pierwszych książek napisanych przez Dubrowniczanina w duchu nowej epoki to dzieło Benedikta Kotruljevicia, ministra finansów na dworze neapolitańskim - Della mercatura et del mercante per- fetto (1458), czyli O handlu i kupcu doskonałym - będąca zarazem jedną z pierwszych w nauce europejskiej teorii handlu.

Ia

Trubadurzy

Xamenty AeliusajCerviusa nad otaczającym go „wrzaskiem iliiyjskim'' nie .były pozbawione podstaw - Dubrownik rzeczywiście w jego czasach jest już całkowicie słowiański, chod.proces slawizacji dokonał się tu nieco później niż w miastącKpiSnocnej Dalmaq'i. Przez pierw- sze wiefi dziejów miasta przybysze słowiańscy ulegali romanizacji, ale już od XI wieku zachodzi stopniowo proces OiiwromyLrJRpmąnie zaczynają się slawrzować, a szczególnie nasilenie slawizacji przypada na drugą połowę )OVjvieku. Wtedy właśrne język sfówiański, czy też ilimski, jak podobało się ochrzcić go humanistom, oganowuje domy i ulice. W tym okresie narzeka na niemożność porozumienia się z otoczeniem Jan z Rawenny: „Przede wszystkim sprawia mi kłopot, że mnie nikt nie rozumie ani też ja - nikogo i wszystko trzeba załatwiać przez tłumacza... Oni nie znają łacińskiego [chodzi tu o każdy język romański], ja zaś ^ .barbarzyńskiego i nie mogę wyjaśnić im, czego mi trzeba".

Język romański utrzymuje się najdłużej w urzędach, a jego niezwykłość dla'włoskiego ucha odnotuje Filip de Diversis pięćdziesiąt lat po Janie z Raweńnyf

We wszystkich radach i urzędach mówcy, radcy, sędziowie i strony w prywatnych i karnych procesach mówią wedle przepisów prawa językiem łacińskim, a nie słowiańskim, tyle że nie w naszym włoskim języku, w którym mówią i rozprawiają, kiedy są z nami, lecz w jakimś swoim szczególnym narzeczu ludowym, którego my, Włosi, jeśli go choć trochę, a nawet więcej niż trochę, nie znamy - nie możemy zrozumieć. Chleb nazywają pen, ojca - tata, na dom się mówi cheza, robić - fachir, co wszystko sprawia, iż jest to mowa nam nieznana",

De Diversis odnotowuje więc nie tylko utrzymywanie się starego języka dalmatyńskiego, lecz również

rozpowszechnianie się włoskiego, który wkrótce wraz z klasyczną łaciną wyprze dalmatyński z urzędów Republiki. Dla Iliji Crijevicia dawna mowa dalmatyńska jest już tylko wspomnieniem złotej, bo bliższej kulturze rzymskiej epoki:

A jak pamiętają nasi ojcowie, wszyscy nasi pradziadowie i publicznie, i prywatnie mówili łacińskim językiem, którego teraz zapomniano. I ja pamiętam, że kiedy byłem dzieckiem, niektórzy starcy prowadzili sprawy sądowe w języku łacińskim, który wtedy dubrownickim zwano".

Nie wszyscy humaniści gardzili chorwacczyzną. Gučetić pisywał nawet wiersze chorwackie, które, niestety, uległy zagubieniu. Ale uczony humanizm nie był jedyną inspiraqą twórczą dla Dubrownika, odgrywała tę rolę także renesansowa poezja włoska w lingua volga- re, która w drugiej połowie wieku również znalazła naśladowców w Republice.

W tym samym czasie, kiedy humaniści zajmowali się uczoną działalnością i konstruowali wyszukane łacińskie okresy, rozbiła się bania z poezją chorwacką. Jeden z pierwszych tekstów (nie zachowały się bowiem żadne wcześniejsze utwory o tematyce świeckiej) to melancholijne stwierdzenie zanotowane przez młodego, znużonego widać swym zajęciem urzędnika w księdze przepisów celnych około 1450 roku: „Sada sam ostavljen srid morske pučine, valovi moćno bijen..." („Otom porzucon wśród przestworów morskich, falami okrutnie smagany../7). W drugiej połowie wieku poetów będzie już wielu. Ich poezja, w przeważającej części miłosna (wiersz dydaktyczny czy religijny należy do wyjątków), była wzorowana na ówczesnej plebejsko-petrar- kistycznej poezji włoskiej, choć późniejsza tradycja nadała jej twórcom miano trubadurów.

Część z nich pozostanie anonimowa lub znana tylko z nazwiska. Wyraźnie zarysowane są dwie sylwetki

- patrycjusza Šiška Menčeticia i mieszczanina Džore Držicia, oni też już w świadomości XVI wieku zajmą miejsce prekursorów. Przywykło się wymieniać te nazwiska jednym tchem ze względu na bliskie pokrewieństwo, jakie łączyło ich twórczość. W życiu jednak dzieliło ich wszystko. Postać Šiška Menčeticia wprowadza nas w te regiony rzeczywistości dubrownickiej, z którymi nie mieliśmy dotychczas okazji się spotkać, a bez których obraz miasta byłby bardzo niepełny. Jest to świat nieokiełznanych wybryków młodych patryquszy, bójek ulicznych, gwałtów, panurgicznych żartów w guście epoki. Nie wiadomo, jakie wykształcenie otrzymał Menčetić, prawdopodobnie nie wyjeżdżał z Dubrownika, wiadomo natomiast, że po raz pierwszy stanął przed sądem, zanim skończył dwudziesty rok życia. Na ławę oskarżonych zaprowadziła go, jak zwykł był mawiać w swych wierszach, miłość, „bardziej gorzka niż piołun, rzekłbyś - istna śmierć, którą czuje trwożliwy jeleń, gdy go chart dopada". W dzień Bożego Narodzenia Roku Pańskiego 1476 wdarł się do domu sąsiada i zranił nożem młodą mamkę, która nie chciała „przyjąć go za sługę, by pragnienia i smutku nie cierpiało jego serce", być może z obawy przed utratą nosa, co czasem spotykało w Dubrowniku kobiety grzeszne. Odtąd przez następnych dwadzieścia lat jego imię będzie się ciągle powtarzać na kartach protokołów sądowych, zawsze z podobnymi oskarżeniami o napastowanie kobiet i burdy uliczne. Nie przeszkadzało mu to w prowadzeniu dość rozległych interesów na Bałkanach. Ożenił się bardzo późno, bo w wieku lat czterdziestu, rok zaś po ożenku przeprowadził regularną batalię na szpady z krewnymi żony, Gunduliciami. Jego kariera urzędnicza (ze względu na niewielką liczebność patrycjatu istniał obowiązek pełnienia funkcji urzędowych przez wszystkich pełnoletnich jego członków) roi się od upomnień za niedbal-

Tryptyk Nikoli Božidarevicia w kościele na Dančach

stwo, absencje i spóźnienia. Na pytanie o przyczyny nieobecności na jednym z ważnych posiedzeń potrafił odpowiedzieć, że akurat lał wtedy deszcz. Wszystko jednak wskazuje, że w starszym wieku nieco się ustatkował, po awanturze z Gunduliciami milczą już o nim akta sądowe; raz nawet rektorował Republice i napisał cykl pobożnych wierszy.

Mieszczanin Džore Držić był doktorem praw i księdzem. Nie pozostawił po sobie żadnego wspomnienia w kronice ówczesnych skandali. Tradycja nie mogła jednak pogodzić się z tym, że postać tak przeciętna umilała sobie czas układaniem wdzięcznych erotyków, wykorzystując więc fakt, że Držić przyjął święcenia kapłańskie stosunkowo późno, otoczyła jego osobę romantyczną legendą o nieszczęśliwej miłości do córki rywala w tym trubadurskim turnieju - Menćeticia, Legendę rozwiali dopiero uczeni dziewiętnastowieczni filologowie, stwierdzając sucho, iż z dokumentów archiwalnych wynika, że kiedy Džore Držić wkładał szaty duchowne, Šiško Menčetić nie był nawet jeszcze żonaty.

Świat poetycki Menćeticia, Držicia i innych anonimowych poetów tego okresu jest światem pokrewnym ła-cińskiemu światu toskańskich i neapolitańskich canzo- niere, ulegającym częstokroć tym tylko przemianom, które automatycznie wnosi ze sobą odmienne tworzywo językowe. Czasem jednak wkracza do niego słowiańska poezja ludowa ze swymi wyobrażeniami i swoją percepcją rzeczywistości, a w rezultacie tej symbiozy powstają utwory zaskakujące świeżością i autentyzmem przeżycia poetyckiego. .W ten sposób już w pierwszych próbach zarysowuje się leżąca w tej "symbiozie szansa literatury dubrownickiej, a jzarazem - podstawowe Wyznaczniki odrębności kulturowej Dubrownika, który od Wschodu odgrodzi się duchem łacińskim, od Zachodu zaś słowiańskością.

Tę dubrownicką odrębność na swój sposób będą odczuwać słowiańscy sąsiedzi miasta, nieakceptujący zbyt łatwo jego akcesu do słowiańskiej wspólnoty. Jeszcze w następnych wiekach pieśń ludowa będzie nazywać Dubrowniczan „Latinami", dodając niezbyt pochlebny epitet „varalice stare" („obłudniki stare"). Różnic wyznań i obyczajów, różnic kulturowych nie zatrze nawet

wspólnota języka. Podobny stosunek do miasta będzie też zresztą żywić spora część prawosławnych chłopów dubrownickich - gwałtownie w dążeniu do integracji terytorium Republiki katolicyzowanych - którzy nie chcieli zapomnieć, iż cesarz Dušan, odstępując Dubro-

wnikowi Ston i Pelješac, przykazał, „by przebywał pop serbski i odprawiał służbę w cerkwiach, które są w Słonie i na Racie (Pelješacu)", toteż z niechęcią patrzyli na zastępujące cerkwie klasztory franciszkańskie. Obywatele dubrowniccy powoływali się z kolei na przepowiednię założyciela zakonu - św. Franciszka z Asyżu, który odwiedzając miasto w czasie pielgrzymki do Ziemi Świętej, miał ponoć powiedzieć, iż tak długo będzie się cieszyć pomyślnością, dopóki bram swoich nie otworzy przed obcymi wyznaniami.

V. Słowiańskie Ateny

Wolność nieprzepłacona

Non bene pro toto libertas venditur auro. # „Nie ma złota, które byłoby warte wolności".

(napis na twierdzy dubrownickiej Lovrijenac)

W roku wojska węgierskie ponoszą klęskę pod Mohaczem. To bardzo ważne dla całego chrześcijaństwa wydarzenie odbiło się też na losach Republiki św. Błażeja. Od tej daty„ustaje patronat węgierski nad Dubrownir kiem i jedynym zwierzchnikiem miasta będzie odtąd ,.X\3I£ja. Wysokość corocznego haraczu ustalono ostatecznie na dwanaście i pół tysiąca dukatów^ Suma to niewątpliwie poważna, ale właściwych proporcji nabiera dopiero wówczas, gdy weźmie się pod uwagę, że równocześnie wartość towarów przywożonych do Dubrownika z samej tylko Turqi wynosiła około stu pięćdziesięciu tysięcy dukatów rocznie (wartość towarów przez Dubrownik eksportowanych była co najmniej jedną trzecią wyższa), a majątki poszczególnych kupców dubrownickich sięgały dziesiątków tysięcy dukatów.

t

Turcy nie mieli prawie własnego mieszczaństwa, byli przede wszystkim narodem wojowników, toteż w wymianie handlowej z resztą świata chętnie korzystali z pośrednictwa zastanych na Bałkanach dubrownickich

kolonii kupieckich, z ich dobrą organizagą, utartymi szlakami i rozgałęzionymi kontaktami. Niezależny port dubrownicki, przez który można było prowadzić handel z Zachodem nawet w czasach wojen, był dla Turcji wygodniejszy, niż gdyby został wcielony do imperium. Z kolei, tureckie Bałkany, będące jednolitą strefą celną, ze ściśle przestrzeganym porządkiem prawnym - dzięki czemu przywileje, którymi sułtanowie szczodrze obdarzali kupców dubrownickich, były zawsze szanowane - przedstawiały dla Republiki rynek zapewniający o wiele większe korzyści i bezpieczeństwo niż Bałkany feudalnej anarchii poprzedzającej najazd turecki. W Dubrowniku pierwszej połowy XVI wieku powierzano towary każdemu, kto wyraził gotowość zawiezienia ich do Turcji, zysk był tak duży i tak pewny, że ewentualne sprzeniewierzenie po prostu by się nie opłacało.

Niektórzy historycy porównują znaczenie odkrycia europejskiej Turcji dla gospodarki państw śródziemnomorskich z odkryciem nowego lądu. Zainteresowanie Bałkanami wielu państw Zachodu, poszukujących zbytu dla produktów rozwijających się manufaktur, zarazem zaś źródeł zaopatrzenia w surowce'i żywność, było bardzo poważne, a usługi neutralny chi znakomicie, dzięki wielowiekowej tradycji, zorientowanych w tamtejszym rynku dubrownickich kupców nadzwyczaj wygodne. Toteż Dubrownik, pragnąc zyskać oparcie również w chrześcijańskim świecie, które by w dubrownic- kim systemie równowagi zapełniło miejsce dawniej zajmowane przez królów węgiersko-chorwackich, nie napotka poważniejszych trudności. Protektora znajdzie Republika przede wszystkim w Hiszpanii, która po opanowaniu południowych Włoch, tradycyjnego partnera handlowego Dubrownika, stanie się jego sąsiadem. Nie będzie rościć żadnych pretensji do zwierzchnictwa nad miastem, zadowalając się korzyściami pły-

. A i

nącymi z dubrownickiej działalności handlowej na należących do niej terenach i usługami dubrownickiej floty, co było szczególnie dla Hiszpanii ważne, gdyż liczba jej własnych statków handlowych była nieproporqo- nalna w stosunku do ogromnych potrzeb.

Oprócz Hiszpanii Dubrownik mógł też liczyć na życzliwość papiestwa, faworyzującego miasto jako jedyny niezależny katolicki organizm państwowy na Bałkanach i doceniającego, a nawet często przeceniającego (co należy zapisać na konto zasług dyplomacji dubrownickiej) znaczenie rozsianych po Bałkanach kolonii dubrownickich jako ośrodków katolicyzmu w prawosław- no-muzułmańskim otoczeniu. Poza względami natury politycznej nie bez znaczenia były też stosunki handlowe Republiki z papieską Ankoną.

Ten korzystny status neutralnego miasta, cieszącego się poparciem chrześcijan i niewiemycFT,"nie zmieniał jednak podstawowego faktu, że Dubrownik, mimo

swej zamożności, był tylko małą Republiką, której po- tenqał wojskowy wobec otaczających go potęg równał się zeru. Wielka dubrownicka flota, w połowie wieku dorównująca handlowej flocie weneckiej, miała w swym składzie zaledwie kilka okrętów wojennych. Wojsko sprowadzało się do małego oddziału gwardii. A imponujące fortyfikacje miejskie mogły najwyżej pomóc przetrwać miastu do nadejścia pomocy z zewnątrz w razie niespodziewanego ataku.

Dubrownik nie był sprzymierzeńcem żadnej z potęg, lecz ich podopiecznym. Jest to sytuacja zakładająca, w tej czy innej formie, uzależnienie od opiekuna, a dubrownicka niezależność nie była niczym innym jak wypadkową złożonego systemu wielostronnych zależności. Była też tworem wrażliwym na jakąkolwiek zmianę sytuacji międzynarodowej, któremu każdy konflikt zbrojny sąsiadujących potęg groził katastrofą - w niektórych przypadkach pozostanie zagadką, dlaczego katastrofa ta nie nastąpiła. Dzieje zachowania dubrownickiej wolności są bardzo nieefektowne: lawirowanie między sprzecznymi interesami silniejszych od siebie państw, dyplomatyczna krzątanina, pieniądze. Ich dramatyzm jest trudnym do uchwycenia dramatyzmem dnia powszedniego, ginącym we wspaniałym świecie barwnych sylwetek kondotierów, korsarzy, królów, suł-tanów i spektakularnych wydarzeń.

W lutym (L538)joku Hiszpania, Wenecja, papież Paweł HI oraz brat cesarski, władca Austrii, Węgier i Czech, Ferdynand Habsburg, zawierają antytureckie przymierze, zwane Świętą Ligą. Wenecja, pragnąc przy okazji pozbyć się uprzykrzonego konkurenta, występuje z żądaniem, by Dubrownik przyłączył się do sojuszu. Tylko dzięki wy- błaganej przez posłów dubrownickich interwencji papieża sprzymierzeni odrzucili żądania weneckie i zgodzili się na zachowanie przez Republikę neutralności.

Kłopoty Dubrownika rozpoczęły się już zresztą wcześniej, od pierwszych wypraw hiszpańskich przeciwko korsarzowi Chajr ad-Dinowi Barbarossie, władcy Algierii i wasalowi tureckiemu, obdarzonemu przez sułtana dźwięcznym tytułem bejlerbeja wszystkich mórz. Dowódcy hiszpańscy zwykli byli sekwestrować napotkane na morzu dubrownickie statki i zmuszać je do walki z Turkami, w niektórych przypadkach zresztą nie bez zgody spodziewających się łupu lub zarobku kapitanów. Nie pomagały przy tym ani protesty obawiających się tureckich represji władz dubrownickich, ani nawet zakazy życzliwego Republice Karola V. Równocześnie statków od Dubrownika żądała Porta. Du- browniczanie z jednej strony odrzucali żądania tureckie, tłumacząc, że wszystkie okręty żeglują po dalekich morzach i że nie ma ich w mieście, a z drugiej wydawali polecenia nakazujące kapitanom i załogom pod groźbą wysokich kar, by w razie uprowadzenia przez flotę chrześcijańską próbowali się ratować natychmiastową ucieczką, nie biorąc w żadnym razie udziału w potyczkach z Turkami; gdyby zaś zmuszeni zostali do opuszczenia pokładu, do ich obowiązków należało zabranie ze sobą sztandaru św. Błażeja, dla uniemożliwienia zidentyfikowania statku. Później zarządzenie to zostanie uzupełnione nakazem opuszczenia cesarskich portów i powrotu do portu macierzystego. Towarzyszyła nakazowi amnestia zapewniająca nietykalność wszystkim żeglarzom, których konto w Dubrowniku było obciążone długami bądź przestępstwami (z wyjątkiem skazanych na karę śmierci) i którzy z tego względu mogliby się obawiać powrotu do kraju.

Pod koniec 1537 roku Weneqa zakazuje Dubrownikowi handlu z Turcją, a nieco później Turcy zakazują handlu z chrześcijanami. Dubrowniczanie obydwa zakazy ogłaszają uroczyście jako własne zarządzenia dla

zademonstrowania obu stronom lojalności, nie znaczy to jednak, by mieli rzeczywiście zamiar tych zakazów przestrzegać. Weneqanie starają się kontrolować wody w pobliżu portu dubrownickiego i częstokroć konfiskują przywożone do Dubrownika zboże. Przez cały okres trwania wojen Świętej Ligi Dubrownik będzie cierpiał ogromne trudności aprowizacyjne, ceny zboża będą ciągle wzrastały na tyle, że stanie się ono towarem ra- cjonowanym, a kilkakrotnie nawet zawiśnie nad Dubrownikiem widmo klęski głoduj Równocześnie wybrzeże dubrownickie jest pustoszone zarówno przez Wenecjan, jak i przez sprzymierzonych z nimi podówczas uskoków, którzy byli uciekinierami z terenów tureckich i tworzyli korsarsko-pograniczną załogę austriackiego Senja. Traktowali terytorium dubrownickie jako bazę wypadową do rabunkowych wypraw na pobliskie ziemie tureckie. Nie oszczędziły Dubrownika również wojska Stolicy Apostolskiej. Flota papieska w drodze na Lewant zatrzymała się na dubrownickiej wyspie Lopud, zamieniając kwitnące miasto, drugie co do znaczenia po Dubrowniku, w całkowitą ruinę. Wielu jego mieszkańców wzięto do niewoli s? mężczyzn zatrudniono jako galerników, kobiety zaś rozprzedano wśród żołnierzy. Nie poskutkowały ani interwencje u papieża, do którego Dubrowniczanie zwrócili się z wyrzutami, iż Turcy postępują z nimi lepiej aniżeli chrześcijanie, ani u dowódcy floty papieskiej.

Wobec bliskiego już decydującego starcia Ligi i Turcji Dubrownik gorączkowo szykuje się do obrony, tym razem pełen niepewności, z której strony zagrozi mu niebezpieczeństwo. Umacnia się fortyfikacje, uzbraja statki, sprowadza żołnierzy. W mieście panuje stan wyjątkowy: rybakom nie wolno wypływać poza wody terytorialne, a reszcie mieszkańców opuszczać miasta. Na polecenie Senatu organizowane są procesje, dominika-

. U i

nie i franciszkanie wygłaszają kazania wzywające do pobożności, a we wszystkich klasztorach odbywają się modły o ratunek dla Republiki, subsydiowane z państwowej kasy. Równocześnie władze dubrownickie stale informują Turków o ruchach floty chrześcijańskiej, chrześcijan zaś - o ruchach wojsk tureckich.

Wreszcie, w październiku 1538 roku, wielka sprzymierzona flota chrześcijańska pod dowództwem słyn-

nego kondotiera genueńskiego, Andrea Dorii, sprawującego od dziesięciu lat nieograniczoną władzę nad śródziemnomorską flotą Karola V, zbliża się do Dubrownika. Wita ją dubrownickie poselstwo polecające miasto względom dowódcy.

28 października Andrea Doria zdobywa położone w pobliżu Dubrownika, na skraju Boki Kotarskiej, należące do Turcji miasto Hercegnovi. Dubrowniczanie wysyłają poselstwo do paszy hercegowińskiego, które „pokłonić mu się ma w tym jego obecnym nieszczęściu, tak jak przedtem przybywaliśmy do niego w szczęściu", oraz przekonać go, że nieszczęście tureckie jest nieszczęściem również dla Dubrownika. Była to stała zasada dyplomacji dubrownickiej - jedno poselstwo składało gratulacje zwycięzcom, a drugie solidaryzowało się z poszkodowanymi.

Tymczasem Andrea Doria żąda od Dubrownika pożyczki kilkunastu tysięcy dukatów i natychmiast ją otrzymuje. Mimo tak bliskiej obecności wojsk chrześcijańskich Dubrowniczanie uroczystymi salwami armatnimi sławią szczęśliwy powrót sułtana z wyprawy do Mołdawii. W trakcie rady wojennej Wenecjanie domagają się okupacji wojskowej Dubrownika, ale Andrea Doria i namiestnik neapolitański, powołując się na rozporządzenie cesarskie, by z Dubrownikiem postępować jak z miastem cesarzowi przyjaznym, przeciwstawiają się Wenecjanom. W Dubrowniku jednak panuje panika. Senat decyduje się na zniszczenie całej otaczającej miasto zabudowy (nie po raz pierwszy zresztą w dziejach Republiki i nie ostatni). Po wsiach dubrownickich buszują wojska sprzymierzonych. Wreszcie w drugiej połowie listopada flota chrześcijańska, nie osiągnąwszy porozumienia w kwestii dalszych działań, opuszcza Hercegnovi: Doria odpływa do południowych Włoch, flota papieska do Ankony, Wenecjanie - częściowo do

^ A i

północnej Dalmacji, a częściowo na Korfu i Kretę. W mieście pozostaje niewielka załoga. W lipcu 1539 roku Barbarossa ze swoją flotą odzyskuje Hercegnovi. Dubrownickie poselstwo wita go serdecznie, ofiarowując sto dukatów w podzięce za przychylny stosunek do miasta, a Senat dubrownicki wysyła murarzy, którzy naprawiają uszkodzone mury i fortyfikage.

Dubrownik przeżył ciężkie chwile, poniósł duże straty materialne, stał w obliczu głodu, groziła mu okupacja... ale historia ta ma również inne zakończenie. Z danych statystycznych wynika, że mimo wszelkich zakazów wartość obrotów towarowych w Dubrowniku była w tym okresie trzy, cztery razy wyższa niż w czasach pokoju. Opisane wydarzenia z lat 1538-1540 powtórzą się w zasadzie (łącznie z burzeniem przedmieść) w trakcie wojen prowadzonych przez drugą Świętą Ligę (1570-1573), kiedy to Dubrowniczanie zwrócą się nawet o pomoc wojskową do Turcji w razie ewentualnej agresji ze strony armii chrześcijańskiej. Tym razem obroty towarowe będą jeszcze wyższe, wzrosną aż sześć, siedem razy.

Wojna zastępowała małe niebezpieczeństwa i zagrożenia dużymi niebezpieczeństwami, ale też mniejsze zyski - większymi. Przynosiła zmiany ilościowe, nie wprowadzając nowych jakości. Nędze i blaski dubrownickiej neutralności pozostawały niezmienne i składały się na nie te same aktywa i pasywa.

Temperamenty polityczne i racja stanu

Kiedy mówimy o bohaterach zdarzeń rozgrywających się wokół Dubrownika, wymieniamy cesarza Karola, Andrea Dorię, Chajr ad-Dina Barbarossę, podczas gdy po drugiej, dubrownickiej stronie mamy zawsze do czynienia z anonimowymi władzami dubrownickimi

czy też niemniej anonimowym Senatem. Bezosobowy charakter ma polityka dubrownicka - niezmiennie podporządkowana tej samej naczelnej zasadzie zachowania neutralności miasta, stosująca zawsze te same metody, konserwatywna, a równocześnie elastycznie reagująca na wszelkie zmiany sytuacji międzynarodowej. Widniejąca na Pałacu Rektorskim maksyma „Obliti privato- rum publica curate" („Porzućcie myśl o prywatnym, publicznego dobra strzeżcie") zdaje się przyświecać działalności politycznej wszystkich obywateli Republiki w pełni podporządkowanej dubrownickiej racji stanu.

Przykładem idealnego, wzorcowego homo politicus jest Marin Zamanja, który w opinii współczesnych zasłużył na miano jednego z „ojców Republiki". Pochodził z zamożnej, powszechnie szanowanej rodziny patrycju- szowskiej. Ojciec pozostawił mu duży majątek, z wyjątkiem legatów na cele dobroczynne i pobożne oraz pięćdziesięciu perperów przeznaczonych dla państwa, gdyż poczuwał się do jakiejś drobnej niesumienności w pełnieniu urzędowych funkcji. Świadczy to o dużej wrażli-wości sumienia starego Zamanji. Choć zapisy tego rodzaju zdarzały się w ówczesnym Dubrowniku, to chodziło na ogół o sumy wielokrotnie wyższe, przy których wyjaśniano ze wstydem, że są to pieniądze po prostu przywłaszczone z kasy państwowej.

Po objęciu spadku Marin zarządza posiadłościami, zajmuje się handlem, jest też członkiem towarzystwa akcyjnego produkującego miedź, jednym słowem - niczym nie wyróżnia się spośród innych solidnych obywateli dubrownickich. Sprawuje w tym czasie różne urzędy, jeździ również jako poseł dubrownicki do Hercegowiny, Turcji, Wenecji i Rzymu. Jego talenty polityczne musiały wzbudzić szacunek u współobywateli, gdyż zostaje po raz pierwszy wybrany na senatora w wieku trzydziestu dziewięciu lat, a więc, jak na sto

sunki dubrownickie, wyjątkowo wcześnie. W1534 roku może na swym koncie zapisać wielki sukces. Posłując do cesarza Karola V, uzyskuje dla rodzinnego miasta szerokie i nad wyraz korzystne przywileje, które staną się podstawą stosunków dubrownicko-hiszpańskich w przyszłości. Od tej chwili datuje się szczególna opieka cesarza nad Dubrownikiem. Posła spotkał również jeden z najwyższych zaszczytów - otrzymał przy tej okazji z rąk Karola Order Świętego Jakuba. Po powrocie do Dubrownika Zamanja będzie konsekwentnym zwolennikiem polityki prohiszpańskiej. Bierze stały udział w pracach najwyższych władz Republiki, w ówczesnych dokumentach spotykamy jego nazwisko albo jako rektora, albo członka Senatu, albo wreszcie jako jednego z członków kilkuosobowej komisji czuwającej nad tym, by decyzje wszystkich rad pozostawały w zgodzie

ze Statutem (należy przypomnieć, że w Republice obowiązywała zasada rotaqi władz). Nie zaprzestaje też działalności dyplomatycznej i ofiarnie podejmuje się misji, których nikt inny podjąć się nie chce. Umiera w 1548 roku, osiemnaście miesięcy po zakończeniu ostatniej kadencji rektora Republiki.

Do biografii tej należy jednak dodać pewne uzupełnienie.

Dubrownik lat trzydziestych i czterdziestych jest ośrodkiem wszelkiego rodzaju służb wywiadowczych, siedzibą tajnych i jawnych agentów wszystkich rządów zainteresowanych sytuacją na Morzu Śródziemnym i Bałkanach. Szpiegostwem zajmują się zarówno cudzoziemcy, jak i Dubrowniczanie. Jest to miasto, gdzie profesor gimnazjum pracuje dla Wenecjan, arcybiskup dla Francuzów, a dla Hiszpanów - nikt inny jak właśnie senator Marin Zamanja, który jest nie tylko przywódcą stronnictwa hiszpańskiego, lecz również agentem Karola V i to, jak wszystko zdaje się wskazywać, agentem płatnym. Ten rodzaj jego aktywności najpierw spotkał się z protestem Turków. Zażądali od władz dubrownickich wydalenia z miasta pewnego Hiszpana - Zamanji, ale tym razem wzięto go w obronę, stwierdzając, że żadnego Hiszpana o tym nazwisku nie ma w Dubrowniku, jest natomiast poważny patrycjusz, którego rodzina żyje w mieście od sześciuset lat. Władze dubrownickie, same odgrywając rolę informatora wielu obcych państw, do pewnego stopnia tolerowały działalność agentów, ale tylko o tyle, o ile nie wymykała się spod ich kontroli i nie szkodziła interesom Republiki. Działalność Zamanji jednak poza te granice niewątpliwie wykraczała, toteż kiedy do kontaktów z Karolem doszły podejrzenia o kontakty z jego bratem, niechętnym Dubrownikowi Ferdynandem Austriackim, który planował zagarnięcie dubrownickiego Pelješaca, Senat dubrownicki wszczyna szczegółowe tajne śledź-

j* A

two. Bezpośrednim powodem stały się spotkania Zamanji w Dubrowniku z austriackim awanturnikiem, hrabią Rogendorfem. W jego towarzystwie przebywał również jeden z członków rodziny Bućinćiciów, skazanej przed laty za szpiegostwo na banicję z Republiki i będącej odtąd motorem wszelkich skierowanych przeciw Republice akcji na dworze Ferdynanda. Zamanja ma w Dubrowniku wielu zwolenników. W tym samym czasie, gdy trwa przeciw niemu dochodzenie, zostaje wybrany na rektora. Poza tym jest przecież człowiekiem protektora Republiki, Karola. Nie chcąc zrazić do siebie cesarza, Dubrowniczanie zwracają się jedynie z prośbą do Karola, by zwolnił Zamanję od służby, która, nie będąc już tajemnicą dla Turcji, naraża Republikę na niebezpieczeństwo, a także by na miejsce Zamanji przysłał jaldegoś cudzoziemca, któremu władze okażą wszelką pomoc. Przy tej właśnie okazji Senat określa Zamanję jako „jednego z ojców Republiki", zapewniając zarazem cesarza, iż jego wiemy sługa cieszy się i nadal będzie się cieszyć pełnym szacunkiem i zaufaniem w mieście. Cesarz jednak nie wyraża zgody. Nie pomaga nawet osobista prośba zainteresowanego. Z trudnej sytuacji wybawia Dubrownik nagła śmierć Zamanji na apopleksję. Być może zbieżność w czasie jest tu przypadkowa, ale wraz z jego śmiercią ustają wszystkie wrogie Republice akqe Buanciciów.

Ścieżki, którymi chadzali patrycjusze dubrowniccy, nie zawsze były proste, nawet gdy mamy do czynienia z osobami tak solidnymi i szacownymi jak Zamanja. Jeśli zaś w dwuznacznej atmosferze politycznej miasta pojawiają się charaktery awanturnicze i niespokojne, wówczas wyrastają z niej postacie godne przygodowego romansu. Jedną z takich osobistości był Saro Gučetić. Należał do nieprzyjaznego partii hiszpańskiej stronnic-twa francuskiego w Dubrowniku, które reprezentowało inny aspekt dubrownickiej racji stanu - przekonanie

o konieczności chrześcijańsko-tureckiej współpracy, podzielane przez króla Franciszka I, poszukującego sojuszników przeciw Habsburgom.

Talenty dyplomatyczne rodziny Gućeticiów były znane w Dubrowniku od pokoleń. Jednego z nich, Marina, uważa się za twórcę porozumienia węgiersko-dubrow- nickiego z 1358 roku. Saro Gučetić oprócz tych talentów oddziedziczył niewiele, niewiele też skorzystał z tego, że oddał je w służbę Francji. Niespokojny, nieustatko- wany, lekką ręką wydający cudze pieniądze, pozbawiony równocześnie jakiegokolwiek zmysłu do interesów, przemierzał w służbie króla Franciszka Europę i Turcję, pośrednicząc między Francją, Barbarossą i Konstantynopolem. Śledzony przez agentów Karola V, wymykał się z więzienia jego sprzymierzeńców, by trafić do niewoli grasujących na tych niebezpiecznych szlakach bandytów. W Dubrowniku zjawiał się rzadko, nigdy też nie był pewien, jakie przyjęcie zgotują mu wierzyciele, choć z drugiej strony dubrownicki Senat nieraz zwracał się do niego z prośbą, by polecił Dubrownik względom króla Francji. Ten romantyczny awanturnik był najprawdopodobniej tym właśnie posłem francuskim, który pośredniczył w podpisaniu pierwszej umowy handlowej między Francją a Portą, dającej początek politycznemu francusko-tureckiemu zbliżeniu. Montując ten sojusz, Gučetić nie zdawał sobie zapewne sprawy, że uzyskiwane dzięki niemu przez Francuzów przywileje na terenie imperium osmańskiego zadadzą w przyszłości poważny cios dubrownickim kupcom, którzy stracą przez to pozycję najbardziej uprzywilejowanych przedstawicieli świata chrześcijańskiego.

Nie wiadomo, gdzie i w jakich okolicznościach umarł Gučetić, wiadomo tylko, że stało się to w 1547 roku i że żona, która nie widywała go od dawna, a której udawało się przeżyć jedynie dzięki szczodrobliwości krew

nych, umierając wkrótce po nim, pozostawiła w testamencie zapis na msze za spokój jego duszy.

Patryqat dubrownicki składał się w dużej części z ludzi podobnych do Zamanji czy Gučeticia, choć nie zawsze może aż tak skrajnych. Znalezienie postaci całkowicie jednoznacznej i w pełni działalnością swą wyrażającej dubrownicką rację stanu przyszłoby z dużo większym trudem. Poszukiwania takie byłyby zresztą pozbawione większego sensu. Struktura aparatu państwowego, gwarantująca system demokraqi arystokratycznej, nie tylko przekreślała możliwość skupienia sil-niejszej władzy w ręku jednostek, lecz uniemożliwiała równocześnie wywieranie większego wpływu na dzieje miasta przez jakąkolwiek indywidualność. Konsekwencja polityki dubrownickiej nie odzwierciedlała jednomyślności politycznej i bezinteresowności wszystkich obywateli, lecz była jedynie wypadkową rozmaitych i częstokroć sprzecznych poglądów, a o tym, że okazywała się w zasadzie nieomylna, decydował niezai j wodny instynkt państwowy warstwy rządzącej.

Opat benedyktynów

Podczas wielkiej zarazy, która nawiedziła Dubrownik w 1348 roku, według pewnych źródeł wyginęło ponad 90% ludności. Mimo wprowadzenia kwarantanny, jednej z pierwszych w historii, dżuma wracała do tego portowego miasta w odstępach zaledwie paru lat aż do końca stulecia. W 1430 roku ponownie pustoszy Republikę, a w epidemii 1437 roku umierają na dżumę wszyscy członkowie jej najwyższych władz.

W Roku Pańskim 1526 czarna śmierć powraca do Dubrownika, życie w mieście zamiera, do portu nie przybijają statki, straty wynoszą ponad czterdzieści tysięcy

ALLA NON MEN BELLA.

CHE VIRTVOSA, E GENTIL DONNA,

FIORE ZVIORI, IN RAGVGI A.

Strona z dzieła Nikoli Gučetida Discorsi di m. Nikolo Vito di Gozze... sopra le metheore di Aristotile..., Wenecja 1585 r.

dukatów, a wśród dwudziestu tysięcy ofiar śmiertelnych ginie ze szczętem dziewięćdziesiąt dziewięć pa- trycjuszowskich rodzin.

I choć złapano człowieka oskarżonego o to, że przyniósł do miasta zarazę, i choć „zostaje przywiązany do wozu i tak wleczony po mieście, i darty rozżarzonymi obcęgami, póki nie wyzionął ducha", miasto nadal stoi w obliczu głodu, a śmierć jest codziennym gościem w dubrownickich domach.

Twierdzi się, że to właśnie spotkanie z nią, „pyszną królową, w koronie stojącą", sprawiło, iż beztroski dotychczas opat benedyktynów, autor wierszy miłosnych i gier pasterskich, dum Mavro Vetranović, zwrócił swą myśl ku sprawom ostatecznym. Odtąd, jak sam pisze, stanie się podobny do wiecznie płonącego feniksa:

Anim spłonąć nie mocen, ani skarg odmienić,' Ani płaczu wstrzymać, ani się spopielić, W ogniu - który sam dla się wciąż rozniecam - stoję, Lament jeno i żale ponawiając swoje.

(tłum. Autorki)

Przyszło mu żyć w świecie tonącym w grzechu, pełnym krzywd niezawinionych i drapieżności, w którym sam - słaby - nie umie odnaleźć drogi. Pragnąłby w „świętym szaleństwie" zjednoczyć się z bóstwem, wie jednak, że nie dorósł do mistycznych wzlotów. Jest samotny z nieodstępującą go wizją śmierci, ze swoim strachem:

Drży mi ręka caluchna i kosteczka każda, Piórem władać nie mogę z żałości okrutnej, Ani pieśni układać, długiej ani krótkiej.

(tłum. Autorki)

Rozmawia z Bogiem, prosząc o pomoc, rozmawia z muzami w nadziei, że za ich przyczyną nie cały umrze, z tkliwością przemawia do ptaków i zwierząt, szukając ukojenia w czystości i prostocie natury.

Nie zamknął się jednak całkiem dum Mavro w świecie wewnętrznych zgryzot i niepokojów. Wrażliwość sumienia i temperament kazały mu reagować żywo na wszystkie sprawy otaczającej go rzeczywistości. Utrzymywał szerokie kontakty nie tylko z pisarzami du- brownickimi, lecz również z pisarzami Dalmacji, od której Dubrownik uczył się długo (język dubrownickich ...pgrtrarkistów był językiem literacEm"wlitiŽym"*štop- niu właśnie tam ukształtowanym), a która zwracała się ku niemu, przyznając mu palmę pierwszeństwa i miejsce „korony wszystkich miast chorwackich".

W podziwie pisarzy dalmatyńskich dla Dubrownika tkwił też powód pozaliterackiej natury. Dalmaq"a,

a szczególnie Hvar, gdzie życie kulturalne kwitło wówczas najbujniej, przeżywała w początkach wieku okres ostrych starć społecznych. Krwawe powstanie chłop- sko-plebejskie na Hvarze, podczas którego część patry- cjatu zmuszona była szukać ratunku w ucieczce, zostało stłumione dopiero przez flotę wenecką. Pisarze hvar- t; scy, a miał Hvar podówczas pisarzy wybitnych, rekrutowali się właśnie z szeregów przerażonych i poszkodowanych patrycjuszy. Nic więc dziwnego, że stabilny arystokratyczny Dubrownik był dla nich niedościgłym ideałem porządku gwarantującego ochronę przed „bez- rozumną tłuszczą".

Poeci dalmatyńscy i dubrowniccy odwiedzają się nawzajem, prowadzą ożywioną korespondenqę, obdarzają się wierszami, pochwałami i rzadkimi roślinami do swych ogrodów. W tych stosunkach dum Mavro odgrywał rolę niepoślednią, uznawany był za największy autorytet literacki i moralny tamtych czasów. Interweniował w aktualnych kwestiach społecznych i politycznych: występował przeciw zepsuciu obyczajów i w obronie swobody twórczej, gromił chrześcijańskich władców - że zamiast bić Turków, prowadzą bratobójcze wojny, z gwałtowną pasją atakował nieprzyjaciół Dubrownika - Wenecję oraz korsarski Perast, w patriotycznym uniesieniu całkowicie zapominając o ewangelicznej cnocie pokory. Dum Mavro dzielił bowiem ze swymi dalmatyńskimi przyjaciółmi podziw dla rozumnie i sprawiedliwie rządzonego Dubrownika. Miłość rodzinnego miasta kazała mu też, podczas gdy innych wzywał do boju z Turkami, doradzać Dubrownikowi, by trzymał się poły sułtańskiego płaszcza.

Mavro Vetranović był chrześcijaninem i to chrześcijaninem, dla którego wiara nie była jedynie sprawą obowiązującej konwenqi społecznej, jak dla sporej grupy jemu współczesnych, lecz stanowiła istotny sens egzy-

stencji ludzkiej. A jednak, gdy w grę wchodzą konkretne interesy Republiki, względy natury religijnej ustępują przed dubrownicką racją stanu, podobnie jak chrześcijańskie zasady powszechnej równości nie przeszkadzają Vetranoviciowi w apoteozie artystokratycznej oligarchii. Tu właśnie napotykamy problem dotyczący całej niemal literatury dubrownickiej, która niezależnie od pocfioHzenia społecznego pisarzy będzie wyrażać T^ale tę samą ideologię, podobnie jak polityka, zmonopolizowaną przez patrycjat miejski.

Umarł Mavro Vetranović w głębokiej starości w 1576 roku, opłakawszy uprzednio w wierszach wielu młodszych od siebie przyjaciół.

Teatr Marina Držicia

Odwróciłem plac, na którym siedzieliście, , i stał się sceną, i wyście się na niej znaleźli.

(M. Držić, Dundo Maroje)

Poczynając od późnego średniowiecza, patrycjat dubrownicki zaczyna tracić pozycję monopolistyczną w jednej dziedzinie - ekonomicznej. W Dubrowniku, mieście spółek akcyjnych i manufaktur, wyrasta mieszczaństwo. Zrzeszone w dwóch bractwach: św. Antoniego - „antiummov/', do którego należeli najzambżrugsi, handlujący przeważnie z Zachodem, i św. Łazarza - „lar, zarinów", stowarzyszeniu obejmującym .średnio bogaty^ powiązanych interesami przede wszystkinq_zXe- wąntem, zamożnością i sposobem zdobywarua -śrocL. ków do życia niewiele różniło się od patrycjatu. Byli wśród mieszczan również właściciele ziemscy - część, mieszczańskich rodzin została dopuszczona do podziału terenów przyłączonych do miasta. Opływający w do-

Plan Dubrownika

statki i dumni ze swych tradycji, prowadzili genealogie częstokroć staranniej od patrycjuszy. Dzieliła ich jednak przepaść nie do przebycia - warstwa ta nie miała żadnych praw polit^znych i nie brałajadziału w rządzeniu państwem, przejście zaś wszeregi pątrycjatu było niemożliwe. Wydawałoby się, że taka sytuacja powinna prowadzić do ostrych starć czy rewolucji, gdy tymczasem w Dubrowniku służyła raczej zachowaniu stabilno- Jžri wpwnętr7nej. „Odio antico e grandissimo" („nienawiść stara i ogromna"), którą żywił plebs do patrycjatu, rozkładała się na obydwa stany posiadające, mieszczaństwo zaś, oddzielone barierami zarówno od tych na górze, jak i od tych na dole, nie przekształcało się z siły * ekonomicznej w polityczną. Uspokajające działanie do-brobytu niewątpliwie łagodziło sprzeczność i skłaniało do kompromisów. Mimo to interesy nie przestawały być całkowicie różne, a stałemu pogotowiu na zewnątrz odpowiadało stałe napięcie wewnątrz miasta.

Literatura dubrownicka pozostawiła nam obraz miasta jako oazy szczęśliwości, gdzie przez wszystkie przypadki odmienia sięTueuśtannie słowo Ijh&rtas, napięcia zaś i konflikty wewnętrzne wolała pomijać wsty-dliwym milczeniem. Na tym tle szczególnego znaczenia nabiera postać obieżyświata, komedianta i grajka - wielkiego komediopisarza M^inaT)fzTcia> który spróbował przeciwstawić się mitowi 3ubrbwnickiej wolności w imię swobody wyzwolonego człowieka renesansu, a zarazem w imieniu warstwy, z której się wywodził^- mieszczaństwa .

W komediach utrwalił Držić bujną, kolorową egzystencję renesansowego Dubrownika, bardziej grzeszną niż cnotliwą. Przemówiła w nich soczystym językiem dubrownicka ulica - patrycjusze i kobiety lekkich obyczajów, sługi, chłopi, lichwiarze, starzy i młodzi, chciwi i rozrzutni. Wszyscy - drapieżni, trochę bezwzględni

A J& A

i zachłannie miłujący wszelkie dobra tego świata. Rzeczywistością tych komedii rządzi pieniądz. Pieniądz też, a właściwie brak pieniędzy postawił Držicia w obliczu nieuniknionej deklasacji społecznej i uczynił go tym, kim był - człowiekiem niespokojnego ducha, pełnym niezaspokojonych ambicji i poczucia niesprawiedliwości losu, który go dotknął. Za życia Držicia jego Zamożna niegdyś rodzina znajduje się w poważnych tarapatach materialnych i dwukrotnie bankrutuje, a on sam zostaje zmuszony do utrzymywania się z dochodów związanych z zarządzaniem kościołem Wszystkich Świętych w Dubrowniku i św. Piotra na wyspie Koločep (prawo do współadministrowania dobrami tych kościołów przysługiwało od dawien dawna rodzinie Drźi- ciów). Aby korzystać z tych benefiqów, Marin, podobnie jak niegdyś jego stryj, poeta Džore, przywdziewa szaty duchowne. Skromne dochody z niewielkich dóbr kościelnych są jednak dla niego za małe, o wiele za ma-łe. Ciągle po uszy w długach, z nieopłaconym czynszem za mieszkanie, prześladowany przez wierzycieli i poszukujący nowych źródeł pożyczek, ima się najprzeróżniejszych zajęć. Mając trzydzieści lat, wykorzystuje stypendium rządowe i rozpoczyna studia w Sienie, których nie kończy, lecz za to przeprowadza reformy

yu* ClIrmc^prff&TmfaCrtttiC A'&u^tL

f»(j Ctjtftnj/r&cH&C żnf^u' iC&td r4-

m^tfŹ*. lit H^cćrfTf **>, /ŹtyMfctn

fu4jf//> ms^/iri* vrsłd' i- Jrf ,/gvi

f*f Vii cis^fa' s^

^^ Zakończenie listu Marina Držicia do Cośmy Medyceusza

w domu studenckim, którego rektorem zostaje obrany, i grywa w komediach. A po powrocie do Dubrownika zaciąga się do służby austriackiego awanturnika, wspomnianego już hrabiego Rogendorfa, jako jego pokojo- wiec i osoba do towarzystwa, w zamian za dwa dukaty miesięcznie i dwa ubrania rocznie. Jedzie z nim do Wiednia, po trzech miesiącach porzuca służbę, by wkrótce ponownie towarzyszyć Rogendorfowi w podróży do Konstantynopola, tym razem w charakterze tłumacza. Gdy wielkie plany konstantynopolitańskie Rogendorfa kończą się fiaskiem, Držić zostawia go w Konstantynopolu i wraca do Dubrownika, tłumacząc powrót względami patriotycznej natury. W Dubrowniku jest organistą, pisarzem w urzędzie solnym, przygrywa (a grał na wielu instrumentach) w czasie uczt, Organizuje zespoły teatralne, wisi u pańskich klamek i pisze.

Nigdy nie prawi morałów swej publiczności, czasem jedynie wzdycha do starych dobrych czasów czy też każe wędrownemu magowi w prologu do jednej z własnych komedii roztoczyć wizje Starych Indii/gdzie panowała równość i szczęśliwość, dopóki nie rozplenili ij1 się po świecie „niby-ludzie". Zarówno jednak jego mag, jak i on sam zależą od tych „niby-ludzi", wobec tego starają się ich zabawić. I tak czyni Držić przez ponad dziesięć lat, a ściślej - aż do 1559 roku, gdy publiczność dubrownicka ogląda po raz ostatni jego utwór, tym razem zresztą nie komedię, lecz tłumaczenie tragedii - Hekuby. Przez kilka następnych lat nie zajmuje się działalnością literacką, opuszcza wreszcie Dubrownik, by zostać kapelanem patriarchy weneckiego, pełniąc równocześnie funkcję famulusa w bogatym domu du- brownickich kupców Primoviciów, gdzie - wedle jego własnej relacji - gdy jeden z gospodarzy znajdował się na łożu śmierci, każdemu odwiedzającemu ofiarowywano puchar wina i zatrzymywano na kolacji.

A A

I oto nagle ten beztroski prześmiewca, którego nikt by nie podejrzewał o ambicje polityczne, pogodny, jor. wialny księżulo, co więcej, jak twierdzi Genealogia Drźiciów, ulubieniec patryquszy, odnajduje sięwę „Hot. renqi, gdzie pisze jeden po drugim listy do Cośmy Me- dyceusza i jego syna Franciszka, w których przedstawia plan spisku zmierzającego do obalenia w Dubrów^ niku rządów „dwudziestu szalonych potworów", jak określa Senat dubrownicki. Patronat nad spiskiem miałby przejąć Cosma, który powinien się też wystarać o obłożenie miasta klątwą (prawdziwą lub fałszywą), przeprowadzenie zaś zamachu stanu bierze na siebie sam Držić, licząc na poparcie całego społeczeństwa. "Prosi jedynie Cosmę o kilkudziesięciu ludzi, którzy by pojedynczo i w tajemnicy przybywali do Dubrownika, udając, że chcą kupić konie lub podając się za poszukujących pracy rzemieślników. Zdaje się, że pomysłów takich ma więcej i nie wątpi w powodzenie całej akcji oraz w powstanie Republiki, w której pod zwierzchnictwem Cośmy rządy zostałyby sprawiedliwie podzielone między szlachtę i mieszczan. Nie zapomina też poeta upomnieć się w listach o pieniądze, których jednak nie otrzyma nigdy, gdyż Cosma, jeden z najtrzeźwiej- szych polityków swej epoki, na listy Držicia po prostu nie odpowiada. Odnalezione dopiero w XX wieku w archiwach florenckich - wywołują prawdziwą burzę. Dla współczesnych jednak pozostały tajemnicą.

Držić po roku umrze, a pobożny patriota, Mavro Ve- tranović, uczci go aż dwoma epitafiami.

Złośliwy los chciał, że na wiele lat przed ową próbą zamachu stanu sam Držić napisał ironiczny komentarz do swych przyszłych losów. Kiedy w listach poucza Medyceusza, że „zręcznością się zwycięża świat", przywodzi na myśl jednego z własnych, i to najznakomitszych bohaterów komediowych, poprzednika Figara |

Pn^ppta, a właściwie, nazywając go pełnym imieniem, Pometa-trpezę (Miotełkę do stołu), pełnego optymizmu i wiary w siebie lokaja, który, świadom intelektualnej przewagi nad swoimi panami, ufny, że_dQskonale panuje nad sytuacją, -wygłasza iyrady - wyraźnie zdradzające lekturę Księcia - o tym, jak to prawdziwy człowiek winien zmagać się z losem, i wreszcie wykrzykuje: „Musi być mistrzem nad mistrze, kto chce rządzić światem". Pometowi dzięki własnemu mistrzostwu udało się zapewne wyciągnąć swego pana z kłopotów (nie zachowało się zakończenie komedii), ale też, jak łatwo się domyślić, pozostał nadal tylko Pometem. Držić nie zmienił ani swego losu, ani losu swego miasta, ale literatura, której tak zawierzył, podobnie jak jego bohater, nie całkiem go jednak zawiodła; nie pomogła mu w zdobyciu sławy człowieka, który wyzwolił miasto od tyranii, lecz zapewniła równie trwałą pamięć u potomnych, pamięć, na jaką zasłużył, będąc najwybitniejszym pisarzem swych czasów.

O Drźiciu-polityku pisano jako o zdrajcy ojczyzny, niepoważnym awanturniku bądź też fantaście czy re-wolucjoniście. Był też tym wszystkim po trosze, a współczesne kategorie niezbyt są przydatne do oceny jego postaci - człowieka z krwi i kości w epoce rozpalonej wyobraźni i wielkich namiętności, kiedy wierzono, że jeśli się tylko ma vir tu, czyli siłę intelektu i charakteru, można przekształcać rzeczywistość i zdobywać wszystko, czego się zapragnie. Ci nieliczni, którym się udawało, osiągali sławę, władzę i bogactwo, natomiast tym, którzy w marzeniach zatracali poczucie rzeczywistości, przypadły w udziale groteskowe maski. Jakkolwiek plany Držicia były dziecinne i teatralne, jakkolwiek często nieuzasadnione były zarzuty, które postawił ludziom rządzącym miastem i jakkolwiek żałosna była sytuacja, w jakiej się znalazł przed

^ jfc A

śmiercią, to jednak również Drźić-spiskowiec pozostanie postacią budzącą nie litość, lecz szacunek - za autentyzm nienawiści i za odwagę, za to, że szalonym i śmiesznym gestem ocalił od zapomnienia tych wszystkich, dla których Dubrownik nie był Arkadią do Starych Indii podobną.

Kapitanowie

Na dziedzińcu pałacu Rektorskiego stoi popiersie z brązu, jedyny pomnik wzniesiony za czasów Republiki. Człowiek, którego przedstawia, nazywał się Miho Pracatović, był plebejuszem, żeglarzem i kupcem. Nie dokonał żadnego bohaterskiego czynu ani nie odkrył nowych lądów. Był tylko najbogatszym człowiekiem swoich czasów, a umierając bezpotomnie/zapisał ogromne sumy na cele dobroczynne. Mimo bogactwa stylem życia nie próbował dorównać wysoko urodzonym ani też nie szukał zaszczytów na obczyźnie jak wielu innych wzbogaconych plebejuszy z Dubrownika, co w Hiszpanii i w południowych Włoszech kupowali szlacheckie tytuły i wydawali córki za hiszpańskich grandów (jeden z nich został nawet wicekrólem Meksyku).

Wokół Pracatovicia narosło chyba więcej legend niż wokół jakiejkolwiek innej postaci w Dubrowniku, jedna z nich mówi, iż zapytany przez Karola V, jakiej nagrody pragnie za uratowanie Hiszpanii od klęski głodowej, miał odpowiedzieć: „Jestem wystarczająco zamożny, by nie żądać bogactw, zaszczytów nie pragnę, gdyż jestem panem moich statków, tytuły nie są mi potrzebne, bo jestem obywatelem Republiki Dubrownickiej. Niech mi Wasza Cesarska Mość ofiaruje ten ręcznik [cesarz golił się właśnie], abym go zachował na pamiątkę łaski Waszej Cesarskiej Mości".

Pasowanie właściciela znakomicie prosperującego domu bankowo-handlowego o europejskim zasięgu, a zarazem człowieka, który znał swoje miejsce, na bohatera zasługującego na pomnik i legendę mogło się zda-rzyć tylko w Dubrowniku, gdzie nade wszystko ceniono ludzką przedsiębiorczość i pieniądz, a równocześnie konserwatywnie przestrzegano podziałów klasowych. Jednak już od połowy XVI wieku czasy dla zachowania tych podziałów zaczynają być coraz mniej sprzyjające.

Mieszczanie dubrowniccy już wcześniej z powodzeniem konkurowali pod względem ekonomicznym z pa- trycjatem, teraz zaś, gdy złożone skutki odkrycia Nowego Świata stają się coraz mocniej odczuwalne w eu-ropejskiej gospodarce, coraz bardziej też staje się widoczne, że nowe czasy wymagają nowych ludzi. Rów-nocześnie dubrownicki handel na Bałkanach zaczyna napotykać wzrastającą konkurencję innych zachodnich kupców, a handel morski z powodu częstych konfliktów wojennych przedstawia większe ryzyko, związane zaś z tym ryzykiem większe możliwości zysków są zarezerwowane dla odważnych i przedsiębiorczych. Toteż coraz częściej zdarzają się wypadki bankructwa starych spółek handlowych, zarówno zresztą patrycju- szowskich, jak i mieszczańskich (wspomniane już bankructwo rodziny Drźiciów nie było przypadkowe), a wielu z dotychczas zajmujących się handlem i ban- kierstwem obywateli, zrażonych trudnościami, woli de-ponować kapitały w bankach Rzymu, Neapolu i Genui i, zadowalając się napływającymi procentami, prowa-dzić wygodne i bezpieczne życie rentierów.

Do nowych warunków przystosowuje się część patry- cjatu dubrownickiego, a w większym stopniu - bardziej prężne mieszczaństwo, chyba jednak najwięcej nowych fortun wyrasta wśród dubrownickich żeglarzy. Jak widać, ryzyko, z którym spotykali się od pokoleń, pracując na

morzu, było dla nich chlebem powszednim, a bezpośrednie doświadczenia, jakie wynosili, pływając na swych „Świętych Katarzynach" i „Świętych Janach Chrzcicielach", ułatwiały im orientację w aktualnej sytuacji rynkowej. Pochodzili przede wszystkim z dubrownickich wysp Lopud i Sipan oraz wybrzeża Pelješaca i tworzyli częstokroć rozgałęzione klany rodzinne, w których zawód kapitana przechodził z ojca na syna. Z takiej rodziny z Lopudu pochodził właśnie Miho Pracatović.

Na morze wyruszył po raz pierwszy jako chłopiec okrętowy w wieku lat dziesięciu na statku, którego kapitanem i właścicielem był jego stryj, a działo się to wszystko w niebezpiecznych czasach, gdy Chajr ad-Din Barba- rossa prowadził walki z hiszpańską flotą Andrea Dorii o Tunis, pustosząc wybrzeża śródziemnomorskie. „Święta Katarzyna" wtedy i przez następne lata żegluje wzdłuż wybrzeży adriatyckiego i tyreńskiego, dociera też na Sycylię i do Carogrodu. Nie zaprzestaje żeglugi również w czasie wojen prowadzonych przez Świętą Ligę. W1540 roku udaje się w rejs do Aleksandrii, by sprowa-dzić do Dubrownika przyprawy i inne towary kolonialne, których brak, spowodowany przedłużającym się stanem wojny, obiecywał wielki zarobek. Już w drodze powrotnej, w pobliżu Dubrownika, „Święta Katarzyna", na której Miho pełnił wówczas prawdopodobnie funkcję pisarza okrętowego, zostaje wraz z innymi statkami wiozącymi zboże dla miasta zatrzymana przez flotę wenecką i pod pretekstem, iż przewożone towary są wojenną kontrabandą, uprowadzona do Weneqi. Po podpisaniu przez Turq'ę pokoju z Republiką św. Marka dzięki interwencji tureckiej statek zostaje zwolniony i wraz z załogą wraca do Dubrownika. W następnym roku „Święta Katarzyna", ze względu na walki związane z algierską ekspe- dyqą Karola V, kursuje tylko w najbliższym sąsiedztwie Dubrownika - do Bari i Ankony, a w 1542 roku płynie do

Aleksandrii. Wreszcie, w 1543 roku, stryj powierza Mi- howi dowództwo statku. Pracatović po raz pierwszy wypływa na morze jako kapitan, celem zaś jego podróży jest tym razem grecka wyspa na Morzu Jońskim - Zante (obecnie Zakinthos). Następne trasy to rejsy do Neapolu i innych portów południowych Włoch. W czasie jednej z tych wypraw u wybrzeży włoskich Miho zostaje napadnięty przez korsarza Kara Mustafę i uprowadzony wraz z całym statkiem i załogą do Valony (obecnie Vlo- ra w Albanii). Udaje mu się wykupić za pośrednictwem jakiegoś popa o imieniu Anioł. W następnym roku spotykamy go więc ponownie w Neapolu i Ankonie, tym razem jako kapitana statku „Madonna z Sunja", którego udziały należą w przeważającej części do jego stryja i ojca. Pływa następnie do Wolos (wschodnia Grecja) i Li- vorno. W tym czasie żeni się po raz drugi (pierwsza żona umarła w 1551 roku), z Vicą, pochodzącą z rodu Stje- poviciów-Sagroeviciów, potężnej i bogatej dynastii kapitańskiej z Šipanu. W1552 roku Miho czyni przygotowania do jakiejś dłuższej podróży do południowych Włoch, po czym znika z Dubrownika na trzy lata. Ten okres jego życia pozostaje otoczony tajemnicą. Na Morzu Śródziemnym znów panuje niepokój, brzegi włoskie znów pustoszą Turcy, tym razem sprzymierzeni z Francuzami. Co w tym okresie, który większość statków handlowych wolała przeczekać w macierzystych portach, robił Miho Pracatović na morzu - nie wiadomo. Może rzeczywiście, jak chce legenda, pomagał Hiszpanom, przewożąc dla nich zboże. Ale pewne jest jedno: w 1555 roku powrócił do Dubrownika jako człowiek bogaty.

Jeszcze trzy razy poprowadzi swój statek, przeżyje jeszcze jedną przygodę, gdy na wypływającą z portu na Chios „Madonnę z Šunja" (jest to kursująca dopiero od dziesięciu lat imienniczka starego rodzinnego statku Pracatoviciów) napadnie sandżakbej z Rodosu, ale w za-

sadzie wycofuje się już z życia na morzu, oddając się całkowicie prowadzeniu interesów. A są to interesy rozległe i złożone. Oprócz „Madonny z Šunja" (w której ma połowę udziałów) Miho buduje drugi statek - „Święty Jan Chrzciciel", zwany też przez współczesnych „Piękną", który należy do niego w dwóch trzecich. Kupuje udziały w innych statkach, przyjmuje je też jako zastaw za poleczone pieniądze. Roczny dochód z jednego statku kształtował się podówczas w Dubrowniku w granicach 25-50% zainwestowanego kapitału, zależnie od wielkości statku, towarów, które przewoził, trasy i sytuaqi na morzu. Pracatović inwestuje również w ubezpieczenia^ statków przynoszące dochód około 50%. Organizuje równocześnie wielkie przedsiębiorstwa hand lowo-ban- kowe. Handluje przede wszystkim tkaninami, a wystawiane przez niego weksle są realizowane w Rzymie, Neapolu, Weneqi, Madrycie, na Sycylii i w Turcji. Posiada również udziały w przedsiębiorstwach zagranicznych (Neapol, Rzym, Genua) oraz wielką liczbę akq"i w słynnym genueńskim banku San Giorgio, nie licząc banków rzymskich i neapolitańskich. Kupuje memchomości ibu- duje domy, by je następnie wynajmować. Ale dubrow- nicki dom, w którym sam mieszka, oraz letnia willa (położona na dzisiejszym Boninovie) sprawiają wrażenie, jakby ich właściciel był zwykłym, skromnym mieszczaninem, nie zaś człowiekiem skupiającym w swym ręku poważną część życia gospodarczego miasta.

Był Pracatović człowiekiem pobożnym, poświęcał spore fundusze na różnorodną działalność charytatywną, a szczególnie na wykup dubrownickich żeglarzy, którzy trafili do niewoli korsarskiej. Dożył sędziwego wieku osiemdziesięciu pięciu lat, do ostatniej chwili prowadząc osobiście swe wielkie przedsiębiorstwo.

Drugą najwybitniejszą postacią z grona ówczesnych „kapitalistów" dubrownickich był nieco młodszy od

Pracatovicia jego powinowaty, Vice Stjepović-Skočibu- ha, który również pochodził z kapitańskiego rodu za-mieszkującego Sipan. Rodzina ta doszła jednak do większego znaczenia i majątku już w poprzednich pokoleniach, wielu spośród jej członków, w przeciwieństwie do rodziny Pracatoviciów, było nie tylko zamożnymi, lecz i wykształconymi ludźmi. Wystarczy powiedzieć, że dom ojca Vica w Dubrowniku (do dziś zachowany) mieścił się w najbardziej arystokratycznej części miasta - Pustijerni i wyróżniał wśród otaczających go budynków zarówno wielkością, jak i piękną fasadą, utrzymaną w.późnorenesansowym stylu. O rodzinnym statki Stjepoviciów-Sagroeviciów „Duch Święty i Madonna Loretańska" ówcześni mówili, że należał do największych, jakie wówczas pływały po morzach.

Detal skrzyni okrętowej

^^t^ M

Legenda rodzinna utrzymywała, że protoplaści rodu pochodzili ze szlachty bośniackiej i przybyli do Dubrownika po najeździe tureckim.

Vice Stjepović nie musiał się więc dorabiać, wystarczyło, że dostosowawszy się do wymogów nowych czasów, będzie powiększał odziedziczony majątek. Z niebezpiecznego życia na morzu wycofa się już we wczesnej młodości po rejsie z Messyny na Lewant, podczas którego algierscy korsarze zaatakowali dowodzoną przez jego brata Ruska „Świętą Katarzynę". Statkowi udało się obronić, ale Rusko przypłacił to życiem. Odtąd Vice pozostanie w Dubrowniku, pomagając ojcu w prowadzeniu interesów, a po śmierci ojca zajmie się nimi samodzielnie. Mimo młodego wieku, gdyż miał wtedy zaledwie dwadzieścia pięć lat, w ciągu krótkiego czasu uda mu się znacznie poszerzyć zakres aktywności firmy. Jej działalność była zbliżona do działalności Pracatovicia: armatorstwo, handel na trasie Hiszpania-Włochy-Sofia, operacje finansowe o międzynarodowym zasięgu i wreszcie zarządzanie nieruchomościami i posiadłościami ziemskimi. W stylu życia niczym jednak nie przypominał ascetycznego Pracatovicia. Jego „po królewsku wspaniała" - jak pisał jeden ze współczesnych - willa letnia, stojąca w pobliżu skromnej willi Pracatovicia, należy do najbardziej luksusowych i najpiękniejszych w Dubrowniku. Zamawiał obrazy, meble w stylach francuskim, hiszpańskim i rzymskim, biżuterię oraz złote i srebrne przedmioty kupował w Wenecji, Mediolanie i Neapolu, pościel w Pizie, ubrania szyli mu mediolańscy i weneccy krawcy, owoce sprowadzał z Ankony, a ser i kiełbasy z Pirenejów. Mimo jednak zamiłowania do zbytku od pogardy, z jaką częstokroć spotykali się u współczesnych wzbogaceni plebejusze, ratowała Stje- povicia nie tylko niezwykła solidność w prowadzonych przezeń interesach, lecz też, a może przede wszystkim,

wysoka kultura i poczucie smaku, miłość do rzeczy nie tylko kosztownych, lecz także pięknych. Jeden z kronikarzy twierdzi nawet, iż Senat zamierzał nadać mu szlachectwo, ale - zakładając, że to twierdzenie jest prawdziwe - Dubrownik nie byłby Dubrownikiem, gdyby rzecz cała na tym szlachetnym zamiarze się nie skończyła.

Emancypantki

W drugiej połowie XVI wieku złagodniały w mieście obyczaje, a gusta literackie stały się bardziej wyrafinowane i subtelne. Wjpoezji niepodzielnie króluje liryka, uprawiana bądź w stylu odnowionego włoskiego pe- trarkizmu Bemba i jego szkoły, bądź też nosząca pierwsze oznaki nadchodzącego manieryzmu. Miejsce nie- stroniącej od rubaszności komedii poprzedniego okresu jzajmuje tragedia i gra pasterska, nieoryginalne zresztą, lecz tłumaczone. Przekłada się w ogóle dużo, tak utworów scenicznych, jak i niescenicznych. Popularnością cieszy się Owidiusz, szczególnie Miłość i śmierć Pirama i Tizbe, Tassowski Amyntas i Wierny pasterz Guariniego. Platonizuje się zawzięcie w dysputach i rozprawach. Życiu literackiemu Dubrownika tego okresu nadają charakter nie tyle ostro zarysowane indywidualności pisarskie, ile wykształceni, dbający o kulturę słowa i wykazujący dużą sprawność formalną literaci. Dość sugestywny obraz ówczesnego człowieka kulturalnego przedstawił (£abo Bobalje^ w jednym ze swych włoskich wierszy (dwujęzyczność była wówczas zjawiskiem częstym wśród poetów dubrownickich):

assiso, pur col capo in sul guanciale, c col Boccacio in mon.

(„...wsparty o poduszkę z Boccacciem w dłoni")

W tej atmosferze literackiego salonu pojawiają się w życiu kulturalnym Dubrownika pierwsze kobiety. Z ich utworów poetyckich zachował się tylko jeden włoski wiersz Julii Bunić Giulia Bona inferma ad signor Monaldi. Po inrlych pozostały tylko świadectwa współczesnych, notatki późniejszych biografów i legenda.

W Rozmowie o pięknie filozof Niko Gučetić wkłada rozważania w usta dwóch dam: swojej żony, Mary Gundulić, oraz jej przyjaciółki Cvijety Zuzorić, samą zaś rozmowę lokalizuje w jednej z dubrownickich willi podmiejskich, gdzie uroda rozmawiających pań wydaje się tworzyć harmonijną całość z pięknem otaczającej je przyrody. „Łaskawa moja Gunduliczko - mówi Cvijeta - proszę, usiądźmy w cieniu wierzby, tuż koło przejrzystego strumyka; aby przyjemniej spędzić te duszne godziny... Tu, nad wodą, która sprawia wrażenie, jakby chciała przemówić do nas". „Nic dziwnego - odpowiada Mara - pewnie nimfy, widząc panią tak piękną i słysząc wdzięczną mowę pani, uznały, że należysz do ich stadka i pragną, byś z nimi została".

Bohaterka tego dialogu, Cvijeta, pochodziła z zamożnej rodziny mieszczańskiej. Urodzona w Dubrowniku w 1552 roku, dzieciństwo i młodość spędziła w Anko- nie, gdzie istniała podówczas duża kolonia dubrownic- ka i dokąd interesy sprowadziły również ojca Cvijety. W Ankonie wyszła za mąż za szlachcica florenckiego, Pescioniego, który zostaje mianowany przez Cosmę Me- dyceusza konsulem w Dubrowniku. Po przyjeździe do miasta Pescioni, pełniąc służbowe funkcje, handluje jednocześnie tekstyliami, zajmuje się trochę bankierstwem i zakłada warsztat tkacki. We wszystkich tych interesach uczestniczy również Cvijeta, toteż gdy Pescioni zbankrutuje, jego żona znajdzie się na jednym z pierwszych miejsc wśród wierzycieli. Oboje opuszczają Dubrownik i po trzynastoletniej nieobecności wracają do Ankony,

gdzie Cvijeta umiera w wieku dziewięćdziesięciu sześciu lat^jszeż^wszy swego męża o przeszło pół wieku. <£vljeta ZuzOTić była postacią w Dubrowniku legendarną. DlaTwielu współczesnych przedstawiała uciele-śnienie ideału - doskonałość ciała wyrażająca doskonałość ducha. Oto jak ją opisuje wspomniany już Gučetić, dając równocześnie przykład idealnego wówczas wzorca urody kobiecej:

Ani stary malarz Zeuksis, ani żaden z naszych nowych, doskonalszych malarzy nie potrafiłby namalować tak pięknej kobiety, jaką matka natura Panią namalowała, albowiem posiada Pani wszystko najpiękniejsze, co można zapragnąć, by kobieta posiadała. Po pierwsze, włosy Pani są niczym utkane z najszlachetniejszego złota; czoło pięknem swym przypomina niebo najpogodniejsze; brwi jak dwa łuki Amora; oczy jasne i błyszczące budzą zazdrość najpiękniejszych gwiazd niebieskich; twarz - przepiękna - barwy swej cudownością przewyższa świeżo rozkwitłą różę, a jej kształtu żaden najzręczniejszy artysta wyrzeźbić by nie potrafił; nos zaś takie w stosunku do twarzy ma proporcje, jakie doskonałości Pani anielskiej urody odpo-wiadają; usta przypominają drogocenny koral indyjski, a gdy uśmiechasz się Pani, zęby Pani są tak białe i równe, iż zaiste, rzec by można, że to perły Wschodu".

Za urodę, wykształcenie i rozum sławili Cvijetę również poeci dubrowniccy. Igrając imieniem Cvijeta (kwiat), pisywali pełne zachwytu i podziwu sonety oraz madrygały, poświęcali jej wiersze. Jej chwałę głosił także wiella Tasso, choć, jak później wyszło na jaw, robił to na zamówienie jednego z pozbawionych rymotwórczych talentów znajomych. Legendę o przyjaźni łączącej dubrownic- ką sawantkę z Tassem rozwiał rzeczowy fragment z listu samego Tassa do niejakiego Mosti: „Posyłam Waszmości madrygał z imieniem tej szlachetnej pani, którego sobie

a A i

życzyłeś, moim zdaniem, nie można o niej pisać na sposób pasterski, jeśli człowiek nazwie ją jej imieniem".

Wedle tradycji Cvijeta była nie tylko muzą poetów i pisarzy, sama również miała pisywać wiersze.

W pochwałach Cvijety przewija się jednak nuta, z której można wywnioskować, że podziw dla jej osoby nie był powszechny, a emancypacja i afirmacja społeczna kobiet nie przebiegała w Dubrowniku bez oporów. Było to miasto bez porównania bardziej konserwatywne niż sąsiednie Włochy, a równocześnie podlegało wpływom: orientalnej obyczajowości. Dubrownicka panna z dobrego domu spędzała całą młodość w absolutnej izolacji. Dom opuszczała tylko w niedzielę, by udać się na mszę do najbliższego kościoła, a także dwa razy do roku, na Boże Narodzenie i na Wielkanoc, kiedy mogła odwiedzić któryś z większych kościołów, zawsze jednak zawoalowana i w towarzystwie starszej krewnej. Na jej widok każdy mężczyzna powinien był przejść na drugą stronę ulicy, co nie obowiązywało ludzi niższego stanu i duchownych. W domu spotykała się jedynie z członkami najbliższej rodziny, a uroczystości i święta mogła oglądać tylko ze specjalnego miejsca, ogrodzonego drewnianymi kratkami lub siatką. Jeszcze w drugiej połowie XIX wieku znany slawista Vatroslav Jagić będzie się zdumiewał długowiecznością niektórych „tureckich" obyczajów w Dubrowniku.

Drogę do wyzwolenia z domowego więzienia otwierało dopiero małżeństwo lub ewentualnie klasztor dla tych, którym rodzina nie mogła zapewnić posagu. Małżeństwa, na ogół zresztą będące zwykłymi kontraktami handlowymi, zawierano w Dubrowniku późno: przeciętna wieku dla kobiet wynosiła dwadzieścia pięć-trzy- dzieści, dla mężczyzn czterdzieści-pięćdziesiąt lat. Dla kobiet, jak już się rzekło, były wyzwoleniem, dla mężczyzn - często smutnym obowiązkiem. Zdarzało się, że

ociągających się po podpisaniu kontraktu (zawarcie kontraktu poprzedzało małżeństwo) dopiero interwenta władz i pobyt w więzieniu skłaniały do zabrania narzeczonej do domu. Sukces władz był pedantycznie odnotowywany w kancelarii, toteż w dubrownickim archiwum możemy napotkać dokumenty następującej treści:

Pan Stijepo Zamanja [ojciec Marina, o którym była mowa w jednym z poprzednich rozdziałów] spełnił swe zobowiązania, gdyż panią Franuśę, swoją żonę, zaprowadził do domu swego ojca, w którym mieszka również sam pan Stijepo, aby w ten sposób dopełnić małżeństwa, a wykonał to poprzez związek cielesny,

0 czym się publicznie mówi i opowiada".

Nie znaczy to jednak, by obywatele dubrowniccy przestrzegali latami celibatu. Dziewczęta z plebsu były mniej skrępowane rodzinną kontrolą niż panny z patrycju- szowskich i bogatych rodzin mieszczańskich, a instytuqa konkubinatu była dobrze znana w mieście. Jedną z najstarszych inwestycji o charakterze socjalnym był założony w 1432 roku dom dla nieślubnych dzieci, przeznaczony przede wszystkim dla nieprawych potomków patry- cjuszy, na jego po dziś dzień zachowanych murach wciąż jeszcze widnieje nader wymowny werset z Psalmów:

Concaluit cor meum intra me: et in meditatione mea exardescet ignis" („Zagrzało się serce moje we mnie: a w rozmyślaniu moim rozpalił się ogień").

Cvijeta Zuzorić wychowała się z dala od Dubrownika, jej zamorskie maniery musiały wzbudzać zgorszenie w konserwatywnym mieście, tym bardziej iż Dubrowniczanie nie zapominali, że była ona, niezależnie od swego małżeństwa, tylko plebejuszką. Na zawiść

1 złośliwość ludzką skarżą się w wierszach ku jej czci poeci, ale świadectwo najpełniejsze tych dawnych skandali zawdzięczamy jej przyjaciółce, Marze Gundu- lić, drugiej bohaterce dialogu Gućeticia. Mara była nie

tylko szczerze oddana Cvijecie, lecz również zdecydowanie występowała w obronie kobiet, które według niej nie dość, że nie ustępują w doskonałości mężczyznom, lecz pod wieloma względami ich przewyższają. Szczególnie, twierdzi Mara, widać to w uzdolnieniach do nauk spekulatywnych i łatwości pojmowania świata idei, gdyż, jak wiadomo, piękno ciał jest oczywistym dowodem piękna duszy, a przecież bez wątpienia „my, kobiety, mamy ciało piękniejsze niż mężczyźni, czego dowodzi również fakt, że nie jesteśmy włochate, co mężczyznom nadaje wygląd dzikusów, podczas gdy nas natura obdarzyła płcią białą i rumianą. Poza tym, jeśli kobiety najczęściej są kochane przez mężczyzn, czyż to nie znaczy, iż są od nich doskonalsze?".

Poglądy Mary w dużym stopniu podzielał jej mąż- -filozof. Do jego rozprawy Discorsi sopra la Metheora d'Aristotele Mara napisze wstęp, w którym poświęcając utwór męża Cvijecie, „nie mniej pięknej niż cnotliwej", podejmuje zarazem jej obronę przed złośliwcami, którzy potwarzami zmusili ją do wyjazdu z Dubrownika (przyczyny natury materialnej Mara oczywiście przemilcza), mimo że nie dała im „żadnej przyczyny swym zachowaniem". Przedstawia też w nim Dubrownik jako miasto, które nie może ścierpieć czyjejkolwiek doskonałości, pełne ludzi bezbożnych, podłych i zawistnych, „ciemne i ponure miejsce rozbrzmiewające straszliwymi rykami Wilków, Niedźwiedzi i Tygrysów", podczas gdy Włochy, dla których porzuca Cvijeta tę dżunglę, przyrównuje do „cienistych i przyjaznych gajów".

Wydaje się, że uwagi te nie wzbudziły zbytniego zachwytu w Dubrowniku, gdyż dzieło Gučeticia (I wydanie, Wenecja 1584) zostało prawie natychmiast wycofane z obiegu, by ukazać się znów po roku z dedykacją, z której usunięto wszystkie atakujące miasto i jego obywateli fragmenty.

Adoptowany Polak,

czyli mieszczanin szlachcicem

W1582 roku ukazała się w krakowskiej Drukarni Ła- zarzowej książka De illustribus familiis quae hodie Rhacu- sae exstant, a rok później Encomicistes. Autorem obu dzieł był znany w humanistycznym świecie doktor Di- dacusPyrrhus.X1517-1599), używający też imienia Jaco- bus Flavius Eborensis lub Lusitanus, wybitny poeta ła-ciński, twórca epigramatów, ód, elegii i dystychów. Prawdziwe jego nazwisko brzmiało Izajasz Koen. Pochodzi z Portugalii, studia ukończył w Salamance, a potem tułał się po Belgii i Holandii, Włoszech i Grecji, Egipcie i Azji Mniejszej, by wreszcie w połowie życia osiedlić się w Dubrowniku, gdzie istniała już wówczas duża gmina żydowska.

Powstała w końcu XV wieku, gdy, podobnie jak Di- dacus, wygnani z Portugalii i Hiszpanii Żydzi zaczęli przybywać do Dubrownika. Dla wielu z nich było to tylko miasto tranzytowe w drodze do Turcji, która w polityce wewnętrznej faworyzowała? elementy etnicznie obce i poszukiwała ludzi wykształconych. Część tej emigracji osiadła jednak w Dubrowniku na stałe. Władze Republiki zgadzały się na to dość chętnie, widząc w żydowskich emigrantach czynnik korzystny dla Ekonomicznego rozwoju miasta. W początkach XVI wieku utworzono tu wzorem weneckim getto (dzisiejsza ulica Zudioska ze starą synagogą), lecz najza- możniejszym wolno było mieszkać poza jego obrębem. Żydzi, jak wszyscy w Dubrowniku, zajmowali się handlem, a szczególną rolę odgrywali jako pośrednicy przy wykupie jeńców. Władze dubrownickie korzystały też często z ich usług jako konsulów Republiki, zwłaszcza w ośrodkach mających duże kolonie żydowskie, jak na przykład Valona. Dubrownicki biograf, dominikanin

a. A A

Saro Crijević, poświęca sporo uwagi uczonym lekarzom i rabinom, których wiedzę wielce ceni.

Didacus Pyrrhus przemierzywszy pół świata, w wierszu na śmierć swego rodaka, słynnego lekarza Amatusa, napisanym tuż po przybyciu do Dubrownika, stwierdził z rezygnacją, iż „droga w zaświaty zewsząd stoi otworem". Wierny tej gorzkiej maksymie zamieszka w du- brownickim getcie i nie opuści miasta aż do śmierci.

Przez czterdzieści lat był nauczycielem języków i literatur klasycznych. Do przyjaciół zaliczał starego Ve- tranovicia. Wpłynął na formowanie się całego pokolenia młodszych poetów dubrownickich, które jemu właśnie zawdzięczało poszerzenie horyzontów i pogłębienie kultury literackiej. Współcześni wysoko cenili nie tylko wiedzę, lecz również jego talent poetycki. Będąc jedną z centralnych postaci dubrownickiego życia literackiego drugiej połowy wieku, w pismach pozostawił wierne świadectwo jego atmosfery.

Motorem opublikowania wspomnianych dwóch książek Didacusa w Krakowie był inny Dubrownicza- nin, Toma Natali Budislavić, wedle jego własnych słów „Bośniak, z Bożej łaski urodzony Dubrowniczanin i adoptowany Polak", który prawdopodobnie pokrył również koszta druku, w czym nie ma nic dziwnego, gdy weźmie się pod uwagę, że Encomiastes zawierają obszerną elegię pochwalną na cześć Budislavicia, rozpoczynającego właśnie w tych latach karierę w Krakowie. Zestawienie jego osoby z szacowną postacią Didacusa wydaje się nieco zaskakujące, ponieważ w oczach współczesnych na trochę dwuznaczną sylwetkę Budislavicia składała się mieszanina hochsztaplerki, rzeczy-wistych umiejętności i wygórowanych ambicji. Był synem dubrownickiego balwierza i sam w młodości uprawiał ten zawód. Później, korzystając ze stypendium rządowego, ukończył w Bolonii studia medyczne. Wró-

cił do Dubrownika tylko na krótko, by udać się stamtąd do Rzymu, a następnie do Konstantynopola, gdzie wyleczył z astmy sułtana Murada III i na znak wdzięczności otrzymał od niego dobra w Hercegowinie. W Dubrowniku ani te świeżo otrzymane dobra, ani tytuł doktorski Budislavicia nie wywarły żadnego wrażenia. Budislavić zażądał więc oficjalnego zarejestrowania dyplomu, czego raczej w Dubrowniku nie czyniono, by odtąd we wszystkich aktach nazwisko jego mogło być poprzedzone słówkiem dominus.

Z polecenia papieskiego udaje się następnie do Polski i nawiązuje kontakt z biskupem Myszkowskim. Wkrótce zostaje jego osobistym lekarzem. W czasie kilkuletniego pobytu w Krakowie nie tylko uzyskał nomi- naqę na kanonika krakowskiego, lecz Stefan Batory obdarzył go też polskim szlachectwem. Przyjął go do swego herbu nie byle kto, bo sekretarz królewski i kanonik krakowski, Stanisław Gomoliński.

Zostać szlachcicem było wtedy wszędzie łatwiej jednak niż w Dubrowniku. Po powrocie do miasta posypią się na świeżo upieczonego nobila liczne paszkwile, tym bardziej że Budislavić, utraciwszy wszelki umiar, dorobi sobie do szlacheckiego herbu fałszywych przodków, wywodzących się z kreowanego przezeń w tym celu hercegowińskiego księstwa Budislava. Dubrowniczanie zaś zbyt dobrze pamiętali, że nie tak dawno mały Toma biegał boso za ojcem z miseczkami do golenia.

W najelegantszym z tych paszkwili (większość jest niecenzuralna), pióra jednego z najwybitniejszych ówczesnych poetów, stwierdza się, że Budislavić wywodzi się w prostej linii od Aleksandra Wielkiego, żupa- nów serbskich i banów bośniackich, a gdy recytuje własne wiersze, rzeki zatrzymują bieg, nimfy zaś tracą z miłości zmysły. Z nagrobka, który zawczasu przygotował sobie Budislavić, opatrzywszy napisem na swo-

134 ^ A i

ją cześć i tytułem szlacheckim, inny z poetów własnoręcznie ów tytuł odtłucze.

Gwałtowność ataków na Budislavicia powoduje często uspokajające interwencje władz dubrownickich, nie po-dzielały one bowiem oburzenia części obywateli. Budisla- vić był bądź co bądź człowiekiem bardzo już wówczas zamożnym - miał również talent do interesów, a oprócz tego był cenionym lekarzem, którego porady zasięgali paszowie i sandżakbejowie z Bośni i Hercegowiny.

Budislavić nie spędzał jednak życia wyłącznie na tworzeniu mitów i opędzaniu się od natrętnych paszkwilantów. Jego związki z Polską, a nawet fantastyczne genealogie mają charakter nic tylko anegdotyczny. Ten zarozumiały arywista był równocześnie zapalonym rzecznikiem Sprawy, służba dla niej wytyczyła szlak jego wędrówek, w jej realizaq'i widział dopiero właściwe ujście dla swych ambicji. Była to sprawa wyzwolenia Słowian bałkańskich spod zdającej się wówczas zbliżać lcu końcowi władzy tureckiej oraz marzenie o wielkim sojuszu chrześcijan, na którego czele stanęłoby jedno z potężnych państw słowiańskich, Rosja lub Polska, co Winno przynieść wyzwolenie uciśnionym braciom, zgodnie z rozpowszechniającym się wówczas przekonaniem o wspólnocie etnicznej wszystkich Słowian. So-jusz taki próbował zmontować papież, a przedstawiciele kurii prowadzili agitaq'ę także wśród bałkańskich chrześcijan. Jednym z ludzi kurii był właśnie Budislavić. Pracował dla niej tak w czasie dawniejszych podróży, jak i później, gdy korzystając z licznych wyjazdów do tureckich paszałyków, będzie utrzymywać kontakty w imieniu Stolicy Apostolskiej z szykującymi się do powstania Hercegowińczykami. Działalności nie zaprzestanie również po jego wybuchu w 1593 roku, w czasie wojny austriacko-tureckiej oraz w następnych latach,

kiedy powstanie, choć później stłumione przez Turków, fc ^ -

encomiastes

C AR MIŃE E LEG I AC O. AD *

rkdvm.D. T h o m m at a lem I Rhacu(anum,Art.6cMcdicTDoći:orcm

v. praedancifsimum y nccnon Ca- nonicum Cracouicn. • dignifsimum.

Imofficina Lazar j. Anno Domini; .. m. d. Lx x x ni.

^^MHBBBi Karta tytułowa krakowskiego wydania Encomiastes Didacusa Pyrrhusa

tliło się jeszcze. Wtedy to władze dubrownickie obdarzą go godnością biskupa Trebinja. Była to godność czysto tytularna - Trebinje znajdowało się po tureckiej stronie, a biskupi trebinjscy, obdarowani przez Republikę wysepką Mrkan, rezydowali w Dubrowniku.

Po otrzymaniu biskupstwa Budislavić udał się do Rzymu, a potem do Neapolu, gdzie zmarł, pozostawiając w testamencie fundusze na stypendia dla młodych ludzi pragnących studiować we Włoszech. Niemal cały pozostały majątek przeznaczył na założenie w Dubrowniku szkoły, która by kształciła młodych księży dla południowej Słowiańszczyzny. Informacje Budisla- vicia o Polsce miały stać się ponoć zalążkiem tego zainteresowania Polakami, którego owocem będzie poemat Osman Ivana Gundulicia.

Postać Budislavicia wprowadza nas już w nową epokę, epokę niepokojów ideowych. Dubrownik stworzy w niej nie tylko ostateczną syntezę własnej ideologii, lecz równocześnie po raz pierwszy odczuje jej niewystarczal- ność i zacznie poszukiwać autoafirmaqi w ramach szerszej wspólnoty i szerszych koncepcji ideowych.

VI. Ciasno się robi w Zatoce Weneckiej

Zbuntowana wyspa

Kariery Mihy Pracatovicia, Vica Skocibuhy i innych óbrotniejszych przedstawicieli burżuazji dubrownickiej drugiej połowy XVI wieku nie mogłyjzmienić faktu, że los, dotąd łaskawy dla Republiki św. Błażeja, zaczyna się powoli od niej odwracać. Nie tylko od niej "zresztą, lecz też od wszystkich jej dotychczasowych partnerów, protektorów czy konkurentów. Morze Śródziemne przestaje być centrum świata, staje się morzem prowincjonalnym, a wraz z nim prowincjonalnego charakteru zaczynają nabierać wyrosłe z niego potęgi, takie jak Wenecja czy Genua. W zwielokrotnionym naraz i wciąż poszerzanym o nowe lądy świecie ich miejsce zajmują państwa atlantyckie, Anglia i wyzwolona spod hiszpańskiego zwierzchnictwa Holandia.

Konkurencji z nimi nie wytrzyma nawet pierwsze mocarstwo oceaniczne - Hiszpania. Kiedy w 1588 roku na wodach La Manche jej potężna i pyszna Niezwyciężona Armada poniesie straszliwą klęskę w starciu z na poły jeszcze korsarską flotą angielską, w walce po strome hiszpańskiej wezmą udział aż trzydzieści trzy dubrow- nickie statki (na ogólną liczbę stu trzydziestu). Zaledwie przed kilkoma laty flota dubrownicka wspomagała Pilipa II - zdobywcę Portugalii. Także przy innych oka

zjach można było spotkać u boku floty hiszpańskiej statki dubrownickie, lecz wtedy kierowała nimi na ogół chęć doraźnego zysku. Tym razem jednak pomoc udzielona Hiszpanii w walce z rywalami miała znaczenie głębsze, wyrażała nadzieję dubrownickich kupców, że pod opieką Hiszpanii uda im się wyrwać z zaklętego śródziemnomorskiego kręgu na szeroki zamorski szlak światowego handlu. Klęska Niezwyciężonej Armady, oprócz bezpośrednich dla Republiki skutków

- angielskich represji wobec dubrownickiego handlu

- przyniosła krach tych nadziei. Po raz pierwszy próba dostosowania się Republiki do nowej sytuacji skończyła się porażką, po raz pierwszy Dubrownik popłynął nie z prądem, lecz przeciw prądowi historii.

W tym samym czasie^ handel dubrownicki zaczyna

napotykać corazjAdekszeJiudnośid^także na swych tra- __ dycyjnych szlakada. Wenecja, poważnie ugodzona ogól-nym kryzysem żeglugi śródziemnomorskiej i wypierana z posiadłości na Lewancie, pragnie, przynajmniej częściowo, zrekompensować to sobie zmonopolizowaniem Adriatyku, przemienieniem go z otwartego morza w Zatokę Wenecką oraz ekspansją handlową na Bałkany. Dubrownik, dotąd konkurent uprzykrzony, lecz nie- zagrażający poważnie żywotnym interesom Republiki św. Marka, okazuje się naraz rywalem, którego interesy krzyżują się bezpośrednio z interesami Serenissimej. Port w Splicie, gwałtownie rozbudowywany przez We- neqę, zaczyna przejmować znaczną część towarów, dotychczas tradycyjnie napływających do Dubrownika. Na Bałkanach z kolei nie tylko wzrost konkurencji, lecz również wewnętrzne rozprzężenie, samowola dostojników i korupqa zmniejszają obroty kupców dubrownickich. Turcja końca XVI i początków XVII wieku w niczym nie przypomina zdyscyplinowanego państwa szlachty wojskowej z czasów Mehmeda Zdobywcy czy

Sulejmana Wspaniałego. Liczba kolonii dubrownickich topnieje, utrzymują się jedynie w większych ośrodkach, ich dawna gęsta, rozciągnięta po całych Bałkanach sieć zaczyna zanikać. Zmienia się też charakter kolonii - miejsce patrycjuszy i bogatych mieszczan zajmują coraz częściej ludzie z warstw niższych.

Flota dubrownicka zmniejsza zakres aktywności, zaczyna pływać coraz bliżej, ograniczając się do żeglugi adriatyckiej, jońskiej i rejsów do zachodniej części Morza Śródziemnego, podróże zaś na Lewant stają się co-raz rzadsze. Spada też liczebność floty, statki opuszczające dubrownickie stocznie są coraz mniejsze, a docho-dy, które przynoszą - o wiele niższe. Toteż jeden z patrycjuszy dubrownickich, skądinąd sam wyjątkowo, jak na te czasy, dobrze sobie w sprawach handlowych radzący, poeta Ivan Bunić, będzie ostrzegał swych synów w testamencie: „Nie ma lepszego sposobu, by człowiek zaprzepaścił siebie i swoją pracę, niż zajmując się han-dlem, i to szczególnie w dzisiejszych czasach.".

W nowym świecie Dubrownik przestaje być niezbędnym dla wszystkich ogniwem łączącym Zachód ze Wschodem, a tym samym zostaje również zagrożona podstawa jego egzystencji politycznej. Ale Republika będzie się bronić i bronić się będzie jej patrycjat.

A

Czasy, w których poeci dalmatyńscy podziwiali du- brownicką zgodę różnych stanów, należą do przeszłości. Jeszcze w połowie XVI wieku urzędnik wenecki Giustiniano w skierowanym do władz Republiki św. Marka sprawozdaniu z inspekcji w Dalmacji pisał o biedzie dalmatyńskiej i panującej tu nienawiści między klasami społecznymi, tak rażących na tle dobrobytu i ładu w sąsiedniej Republice Dubrownickiej. IW XVII wieku jednak zmianę ogólnych warunków / odczują nie tylko żeglujące po Adriatyku statki czy handlujący na Bałkanach kupcy, lecz - w konsekwencji

- również wszyscy mieszkańcy Republiki św. BłażejaJ Skutki kryzysu odbiły się przede wszystkim na du- brownickim wielkim kupiectwie i finansistach, ale też w nie mniejszym stopniu na rzemieślnikach, drobnych kupcach oraz chłopach, których obciążenia zaczynają wzrastać, w miarę jak ubożejący właściciele posiadłości ziemskich coraz większą wagę przywiązują do osiąganych z nich dochodów. Równocześnie chylące się ku upadkowi rzemiosło i manufaktury nie potrzebują już tylu rąk do pracy, nie potrzebują ich też, w takim stopniu jak poprzednio, stocznie i marynarka.

Wzrastają również kłopoty kasy państwowej, zmniejszenie obrotów handlowych powoduje bowiem spadek dochodów z ceł, które są najpoważniejszą pozycją w budżecie dubrownickim, władze więc coraz częściej czują się zmuszone do narzucania ludności nowych ciężarów.

W tej sytuacji kompromis społeczny staje się trudny do utrzymania. Już na samym początku wieku podskórne napięcia przeradzają się w otwarty konflikt. -^N 16(32) roku na wyspie Lastoyo wybucha bunt. —Wysunięte daleko w morze Lastovo, własność Dubrownika od XIII wieku, było wyspą o szczególnym charakterze. Zamieszkiwali ją wyłącznie wolni chłopi i rybacy zorganizowani w ramach patriarchalnej gminy, rządzonej przez zgromadzenie ludowe wszystkich mieszkańców. Autonomię i anachroniczne instytucje zachowa wyspa przez cały okres dubrownickiego zwierzchnictwa, a jedynym zapożyczeniem ze wzorów dubrownic- kich będzie dokonanie swoistej serraty (zamknięcia). Najbardziej wpływowe klany rodzinne w XIV wieku przeforsują mianowicie zasadę, że członkostwo Rady, będącej organem wykonawczym zgromadzenia, stanie się funkcją dożywotnią i ograniczoną do potomków rodzin, które już poprzednio wchodziły w jej skład. Dubrownickiego suwerena reprezentował na wyspie przysyłany

z miasta zarządca-rektor, wszystkie zaś pozostałe funkie urzędowe, łącznie z sądownictwem, pełnili miejscowi chłopi w myśl przepisów zwyczajowego prawa zebranych w Księdze praw i obyczajów wyspy Lastovo. Władze dubrownickie będą jednak na wszelkie sposoby starały^ Się^ograniezaę aiitonomjg wyspy oraz wprowadzać do praw lastovskich własne przepisy i ingerować w miejscowe decyzjęjprzez sąd drugiej instancji w Dubrowniku. Toteż stosunki rniędzy przedstawicielami miastar a wytrwale broniącymi swych swobód wyspiarzami nie zawsze układają się przyjaźnie.

W1600 roku dochodzi do konfliktu z dubrownickim zarządcą usiłującym narzucić wyspie nowe obciążenia i ignorującym jej instytucje samorządowe. Władze Republiki próbują zażegnać konflikt, ogłaszając przepisy regulujące obowiązki wyspy wobec jej rektora,_ale przepisy te nie zadowalają Lastovian, którzy \^1602j»ku żawiązujjjpigekjdgrowany przez dwóch księży, orga- juzują powstanie zbrojne i wypędzają zarządcę. Na zdobytej" twierdzy lastovskiej wywieszają sztandar z weneckim lwem, po czym wysyłają do namiestnika Republiki św. Marka w Dalmacji poselstwo, powierzając mu w opiekę siebie i wyspę.

W Dubrowniku zareagowano szybko i zdecydowanie. Uzbrojone okręty ruszają w kierunku wyspy, po-wstanie zostaje stłumione, niektórzy buntownicy zostają od razu powieszeni, niektórzy, po śledztwie, skazani na banicję z terytorium Republiki, a ich dobra skonfiskowane na rzecz państwa. Lastovo zostaje obciążone nowymi świadczeniami, obaj księża-przywódcy - uduszeni w więzieniu dubrownickim. Jednak już po kilku miesiącach ci wyspiarze, którym udało się uprzednio zbiec na teren Dalmacji, znalazłszy tam sojuszników, wracają pod wodzą^ska_^vhcyjna wyspę, zdobywają ponownie twierdzę i wypędzają rektora.

Tym razem Wenecjanie, ograniczający się dotąd do protestów przeciw zjawieniu się uzbrojonej floty dubrownickiej na Adriatyku (co uznali za przywłaszczenie sobie prawa przysługującego wyłącznie Serenissi- mej) i do żądania amnestii dla buntowników, interweniują bezpośrednio pod pretekstem, iż Dubrowniczanie nie są w stanie utrzymać porządku w swych posiadłościach, zagrażając tym samym pokojowi na Adriatyku, za jego utrzymanie bowiem odpowiedzialność spada na Wenecję jako sprawującą pełnię władzy nad tym morzem.

Pod Lastovem flota dubrownicka zjawia się co prawda wcześniej niż wenecka, ale ponieważ jest od niej wielekroć mniejsza, Dubrowniczanie muszą się wycofać i Wenecjanie zajmują wyspę. Okupacja ta, wedle oświadczeń weneckich, ma mieć charakter tymczasowy, póki nie zostanie zaprowadzony porządek i władze dubrownickie nie osiągną kompromisu ze swymi poddanymi. Te pozornie umiarkowane żądania oznaczały jednak dla Dubrownika nie tylko ingerenqę w jego sprawy wewnętrzne, lecz również podanie w wątpliwość jego suwerennych praw w stosunku do własnych posiadłości, co mogło być wielce niebezpiecznym precedensem na przyszłość.

W ten sposób konflikt wewnętrzny przekształcił się w zagrożenie zewnętrzne, otworzył drogę obcej interwencji, a obrona interesów patrycjatu dubrownickiego stała się równocześnie obroną niezależności Republiki.

Zdawałoby się, że Dubrowniczanie, mając przeciw sobie zarówno własnych poddanych, jak i Wenecję, znaleźli się w sytuacji bez wyjścia. Rozwiązanie znaleźli jednak w przekształceniu lokalnego konfliktu w sprawę o zasięgu międzynarodowym, a nawet w ówczesnych proporcjach - niemal światowym. W rozstrzygnięcie konfliktu dotyczacego-wŁSpy, której cała powierzchnia wynosiła około pierdziesipciu. kilometrów kwadratowychTTud^ " ność zaś tysiąęąjgjgszkańrów, zaanga

żowane zostały Turcja, Hiszpania, Francja oraz papie- ^stvgQitlT)iibrnwniryanip me dość że zWraeają się do nich - jako do potęg przyjaznych Republice - o pomoc w odzyskaniu Lastova, lecz udaje im się przekonać te mocarstwa, że interwencja wenecka jest bezpośrednim zagrożeniem dla ich interesów w rejonie Morza Śródziemnego. I tak namiestnicy hiszpańscy w Neapolu i Mediolanie, a za ich pośrednictwem dwór w Madrycie, zostają powiadomieni, że zajęcie Lastova przez Wenecję, pozo-

i ^ jjfe j

stającą wówczas w nie najlepszych stosunkach z Hiszpanią, jest balonem próbnym, który ma na celu wysondowanie reakcji wielkich mocarstw na ewentualne zajęcie przez nią Republiki Dubrownickiej. Likwidacja tego pro- hiszpańskiego przyczółka na wybrzeżu bałkańskim, wzmacniając pozycję Serenissimej w tym rejonie, byłaby dużym ciosem dla Królestwa, szczególnie zaś dla gospodarki południowych Włoch. By zaangażować w sprawę papieża, Dubrowniczanie zastosowali niezawodny argument, sugerując, iż Turqa w obawie przed rozszerzeniem agresji weneckiej kosztem jej wasala - Republiki Dubrownickiej - zajmie Dubrownik, który w ten sposób, zamiast stać się bazą dla działalności kurii rzymskiej na Bałkanach (co leżało w ówczesnych zamiarach papiestwa), przekształci się w idealny port dla inwazji tureckiej na Wiochy. Portę zaś przekonują Dubrowniczanie, że atak na Lastovo jest nie tylko aktem wrogim w stosunku do Turcji, lecz może również spowodować inter- wenqę Hiszpanii, która pod pozorem niesienia pomocy Dubrownikowi przeciw Wenecji zapragnie umocnić się na wschodnim wybrzeżu Adriatyku.

Równocześnie przedstawiciele dubrowniccy rozsiewają po całej Europie paniczne pogłoski o zbliżaniu się floty tureckiej do Morza Adriatyckiego, Porta miała bowiem rzekomo dać wiarę zapewnieniom Wenecjan, iż zajęli oni Lastovo po to jedynie, by uprzedzić hiszpański atak na wyspę.

Wenecja znajduje się w izolaq'i, nacisk na nią wywierają nie tylko nieprzyjazna jej Hiszpania i niechętne papiestwo, lecz również Turq*a, a na zachowaniu z Turcją stosunków pokojowych w okresie tym Serenissimej bardzo zależy. Kolejne starcia posłów dubrownickich z weneckimi w przedpokojach i pokojach wezyrów suł- tańskich kończą się jedno po drugim dyplomatyczną przegraną Weneqan. Tak na przykład jeden z ambasa

dorów weneckich zawiadamia swój rząd, iż „ęigala jest wrogo nastawiony w stosunku do naszej Republiki i nie da się go pozyskać ani pertraktując z nim, ani go obdarowując", a jedna z kronik ówczesnych odnotowuje następujące, groźne oświadczenie wielkiego wezyra złożone przedstawicielowi Republiki św. Marka:

Pisz do swoich, żeby natychmiast oddali wyspę, bo inaczej utnę ci głowę".

Podarunkami można było uzyskać od Porty bardzo wiele, nie szczędziły też ich obie strony. Wenecjanie mogli być bardziej szczodrzy, ale za Dubrownikiem, poza tym że był wasalem tureckim, przemawiał jeszcze jeden argument, który wielokrotnie okazał się więcej wart niż weneckie dukaty, a mianowicie fakt - jakkolwiek może się to dziś wydawać paradoksalne - że był miastem słowiańskimyPodobnie jak wspomniany przed chwilą pasza Sinan ęigala, seraskier wojsk tureckich w Azji, tak też niemal wszyscy kolejni wielcy wezyrowie w tym okresie, nie licząc wielu innych dostojników i urzędników tureckich, pochodzili zjpołudnio- jvej Słowiańszczyzny, całkowita wierność islamowi i sułtanowi nie przeszkadzała więc im żywić swoistego patriotyzmu słowiańskiego, dumy z języka i przynależności do narodu, który niegdyś władał Bałkanami. Czuli się z tego względu swego rodzaju arystokracją wobec innych funkcjonariuszy Porty, którzy rekrutowali się z narodowości niemogących się poszczycić podobnymi tradycjami. Niemal wszyscy też byli gorącymi obrońcami Dubrownika jako miasta „naszej krwi i naszego języka'^

Turcy zaczynają grozić Wenecji wojskową interwencją. Dubrowniczanie w tej sytuacji mogą sobie pozwolić na kompromis: zobowiązują się do udzielenia amnestii zbuntowanym wyspiarzom, jednak nie wobec doży weneckiego, tylko wobec Porty, a jedynie odpis tego

zobowiązania, i to za namową Francuzów, którzy podjęli się roli mediatora, wysyłają do Wenecji. Po pewnym ociąganiu się przez stronę wenecką Lastovo zostaje wreszcie zwrócone Dubrownikowi w formie niegodzą- cej ani w suwerenne prawa Republiki św. Błażeja, ani w jej prestiż międzynarodowy.

W trakcie całej tej batalii dyplomatycznej, w którą została zaangażowana powaga światowych potęg, najmniej zaprzątano sobie głowy tymi kilkuset rybakami z Lastova, co burzę tę wywołali. Nie zapomniały o nich jednak władze dubrownickie. Zgodę Republiki na amnestię poprzedziło otrucie przywódcy Lastovian, Paska Anticy, a wedle źródeł weneckich - niecały rok po przejęciu władzy nad wyspą osiemnastu jej najbardziej poważanych mieszkańców podstępem ściągnięto do Dubrownika i wtrącono do więzienia. Twierdza la- stovska, dla uniemożliwienia jakichkolwiek niespodzianek w przyszłości, została zburzona, a na ludność Lastova nałożono nowe ciężary.

Ofiqalny kronikarz dubrownicki całą sprawę skwituje w następujących słowach:

Żadnego powodu nie dali Lastovianom ich panowie, aby się przeciw nim zwrócili, a mniemam, iż uczynili tak dlatego, iż obdarzyli ich panowie dubrowniccy zbyt wielkimi swobodami, a wtedy poczuli się mocni, wzbogacili się i rozzuchwalili".

Epitafium dla Durdeviciów

Biada! Trwał lata całe, z ojca na syna, wiekowy - A teraz z ojcem i synem upadł dom Jakubowy, Runął klęską ugodzon, płynie, gdzie wieczne zdroje, Laur jeno, co skroń wieńczył, przetrwa zmarłe swoje. (Ivan Bunić, Nagrobek panu Stijepie Đurđeviciowi, tłum. Autorki)

W 1602 roku jeden z młodych dubrownickich miłośników nowinek literackich, Kliment Gučetić, kupuje Rymy Giambattisty Marina natychmiast po ich ukazaniu się w druku. Zaciekawiony sensacją dnia rówieśnik Gučeticia, Džore Palmotić, pożyczył od niego książkę, która widać tak mu się spodobała, że nie chciał jej zwrócić bez interwencji sądu. Później zresztą Palmotić skieruje zainteresowanie w poważniejsze niż liryka miłosna regiony - zajmie się alchemią i magią, ale jego bibliofilskie zamiłowania będą nadal źródłem kłopotów dla władz, choć tym razem kościelnych. Arcybiskup dubrownicki będzie musiał po jego śmierci wydelegować specjalnego wysłannika do uporządkowania zbiorów i spalenia całej podejrzanej literatury.

A poezja Marina, której recepcję w Dubrowniku zapoczątkował ten drobny skandal, trafi na podatny grunt w mieście i wkrótce znajdzie nie tylko czytelników, lecz też tłumaczy i naśladowców

Jednym z pierwszych był poeta, Stijepo Đurđević. Literatura dubrownicka zawdzięcza mu również pełne

wdzięku i dowcipu pożegnanie z petrarkistyczną konwencją. Przedstawione w niewielkim żartobliwym poemaciku cierpienia miłosne starego derwisza, który gotów jest przynieść swej bogdance, piękniejszej nad „ogoniastą gwiazdę", kurban (ofiarę) z własnego serca, upieczonego na płomieniu jej spojrzenia, bawiły nie tylko naturalistycznym naśladownictwem metafory pe- trarkistów, nie tylko uczynieniem bohaterami wzniosłych - w swym założeniu - uczuć ludzi nieodpowiedniego stanu społecznego, co było stosowane od czasów Wawrzyńca Wspaniałego w poezji włoskiej, lecz również, a nawet przede wszystkim - kontrastem między słownictwem i obyczajowością orientalnego muzułmańskiego świata a słownictwem i zwyczajowymi kalkami zachodniej prowenienqi.

Legenda przypisuje powstanie poemaciku zdarzeniu, które miało się rozegrać w Pałacu Rektorskim. Đurđevicia, uwięzionego za jakieś przestępstwo, prowadzono pod strażą do więzienia znajdującego się w piwnicach pałacu. Zarośnięty i obdarty, sprawiał żałosne wrażenie. W tym momencie zobaczyła go córka rektora i zdumiona jego wyglądem, spytała: „Któż zacz ten derwisz?",' Poeta się zakochał, napisał słynny utwór, a potem naturalnie ożenił się z wybranką.

W tej opowieści jeden tylko szczegół jest prawdziwy - więzienie, gdzie Đurđević przez całą młodość był stałym bywalcem; również pod tym względem poszedł śladami swego neapolitańskiego mistrza poetyckiego. Należał do tej patryquszowskiej młodzieży dubrownickiej (w dużym stopniu rekrutowała się z rodzin posiadających w całym swym majątku niewiele więcej niż pychę i poczucie bezgranicznej pogardy dla nisko urodzonych), której wybryki powodowały skargi dubrow- nickich mieszczan nawet do namiestników weneckich w Dalmacji. Jeden z tych urzędników donosi w owym

czasie swojemu rządowi, iż odwiedził go potajemnie pewien mieszkaniec Dubrownika, skarżąc się, że życie w mieście stało się nie do wytrzymania - młodzi patry- cjusze nieustannie obrażają spokojnych obywateli, wdzierają się do ich mieszkań, napastują żony, przy czym pozostają bezkarni, a kto się im sprzeciwi, nie może być pewien własnego życia, dlatego też doprowadzeni do rozpaczy mieszczanie gotowi są oddać się pod opiekę każdego innego rządu.

Karierę Đurđević rozpoczął w wieku lat piętnastu od wdarcia się w czasie karnawału do mieszkania jednego z rzemieślników i ciężkiego zranienia gospodarza i jego żony. Dwa lata później obciął trzy palce ogrodnikowi domagającemu się zapłaty za wykonaną pracę. Następnie zranił mieczem kożusznika, który w mroku wziął Đurđevicia za swego przyjaciela i powitał bez należnego szacunku. W tym samym czasie zdążył też ciężko pora-nić jednego z patrycjuszy. Odtąd każdy niemal karnawał będzie się kończył dla Stijepy przed sądem. Nie będzie go zresztą unikał również w okresach postu. Monotonny rejestr cielesnych obrażeń zadanych przez Đurđevicia swym bliźnim ożywiają od czasu do czasu burdy z prostytutkami. Widownią większości jego wybryków była dzielnica Prijeko (dzisiejsza ulica o tejże nazwie i kilka sąsiednich) zamieszkiwana w większości przez drobnych rzemieślników. Nie brakowało też w niej domów publicznych. W wielu nocnych przygodach wiernie towarzyszy Stijepowi starszy brat - Jakov. Kiedy Stijepo osiągnie wiek dwudziestu siedmiu lat, znów znajdzie się w więzieniu, tym razem oskarżony już o zabójstwo, i to zabójstwo nieprawego syna bardzo znanej w mieście osobistości. Zwolniony zostanie z braku dowodów.

W tym samym mniej więcej czasie jego brat i kompan Jakov, wraz ze swym przyjacielem Jakovem Rasticiem, romansowali ze słynną pięknością dubrownicką - Pavlą.

Nie pależała ona jednak do dziewcząt podejrzanej kon- duity, z którymi na ogół spotykamy się w poświęconych Đurđeviciom protokołach sądowych, lecz była żoną jednego z najzamożniejszych podówczas mieszczan dubrownickich, Dinka Facendy, który złożył skargę na wielbicieli żony w sądzie. W odwecie napadli oni z zasadzki Facendę i ciężko zranili. Tym razem władze du- brownickie nie okazały pobłażliwości i wyrok brzmiał: dwadzieścia lat baniq'i.

Jakov Đurdević i Jakov Rastić opuszczają Dubrownik i udają się do Turynu na dwór księcia sabaudzkiego Karola Emanuela I. Wybór miejsca baniqi nie był bynajmniej przypadkowy, a romans z piękną i niewierną Pavlą zapo-czątkował aferę polityczną, która wzburzyła cały Dubrownik. Konieczna jest tu jednak mała retrospekcja.

Słabość Turcji, która wyszła na jaw w czasie wojny austriacko-tureckiej, i obudzenie dążeń wyzwoleńczych południowej Słowiańszczyzny, o których wspominaliśmy, pisząc o Tomie Budislaviciu, sprawiły, iż Europę opanowała nowa gorączka wypraw krzyżowych, podsycana przez krążących po europejskich dworach od Madrytu i Rzymu po Moskwę i Kraków najróżniejszego autoramentu fantastów, zapaleńców, awanturników i samozwańców. Bogactwa Bałkanów zdawały się czekać tylko na tego, kto pierwszy wyciągnie po nie rękę. Podczas gdy wielkie mocarstwa wykazują sporo rezerwy i nie angażują się nadmiernie, niezbyt skłonne do dzielenia skóry na żywym tureckim niedźwiedziu, władcom małych, tracących coraz bardziej znaczenie państewek włoskich marzą się korony rozległych, egzotycznych krain, gotowi są więc wyruszyć na krzyżowe podboje. Takim typem władcy był właśnie książę sabaudzki, pretendował już do koron rzeczywistych, kolejno - francuskiej, angielskiej i cesarskiej, jak też do koron królestw, które miałyby zostać

dlań stworzone, jak królestwo Prowansji czy Cypru, Morei, Sycylii i Sardynii. Kiedy wszystkie te plany skończyły się fiaskiem, pomyślał o królestwie Albanii.

I wtedy fantastyczne pomysły Marina Držicia, jakkolwiek może się to wydawać nieprawdopodobne, stały się rzeczywistością - pod pretekstem zakupu koni w Dubrowniku zjawili się agenci obcego władcy. Cel ich był podwójny: zbadanie, na ile port i fortyfikacje dubrownickie odpowiadają warunkom koniecznym do przekształcenia miasta w wojskową bazę wypadową do ataku na Hercegowinę, oraz nawiązanie bezpośred-niego kontaktu z przywódcami ruchów wyzwoleńczych na Bałkanach. Znaleźli zwolenników i pomocników w mieście, zarówno wśród duchownych, jak i pa- trycjatu, a do tych ostatnich należeli właśnie Jakov Đurdević i Rasticiowie. Zgromadzenie przywódców serbskich zgodziło się obwołać Karola Emanuela kró-lem całej Rumelii w zamian za przyrzeczoną pomoc finansową, a w chwili wybuchu powstania również po-moc wojskową, na czele której miał stanąć sam Karol Emanuel. Cała sprawa nie pozostała tajemnicą dla władz dubrownickich, ale uważając ją za imprezę niepoważną, która nie pociągnie za sobą żadnych skut-ków, i licząc się z częścią opinii publicznej sympatyzującej z bałkańskimi sąsiadami, ograniczyły się do przeprowadzenia dokładnego śledztwa i nie wyciągnęły żadnych konsekwencji wobec patrycjuszy zamieszanych bądź co bądź w plany, których częścią było zajęcie Dubrownika przez obce wojska. Znalazłszy się po skazaniu na banicję w Turynie, Rastić i Đurđević zaczynają pobierać od Karola Emanuela regularną miesięczną pensję (poprzednia ich współpraca z księciem też me była, wydaje się, zupełnie bezinteresowna) i dalej utrzymują, jako agenci, kontakty z albańskimi i serbskimi przywódcami, odwiedzają też w tym celu potajem-

153

* a

nie Dubrownik, gdzie spotykają się również z krewnymi i przyjaciółmi politycznymi. Władze z tej okazji przesłuchują Stijepa, ale nie mogą mu udowodnić żadnych kontaktów z wygnańcami, które by miały polityczny charakter.

Po pewnym czasie Wielka Rada, czy to pod naciskiem zwolenników Rasticiów i Đurđevicia, czy też by w ten sposób położyć kres ich niezbyt bezpiecznej dla Republiki działalności w Turynie, niespodziewanie ułaskawia skazańców i zezwala na powrót do Dubrownika.

Ż ułaskawienia tego jednak nie skorzystał ani Jakov Đurdević, ani Jakov Rastić - ich związki z sabaudzkim dworem były już zbyt ścisłe, a rozbudzone nadzieje wielkiej przyszłości w nowym królestwie Rumelii zbyt nęcące. Niedługo potem spotyka ich duże rozczarowanie - Karol Emanuel, nie mogąc znaleźć posłuchu dla swych projek-tów ani u papieża, ani u cesarza, ani u króla hiszpańskiego, rezygnuje z wzniecenia powstania na Bałkanach.

Ten przypływ realizmu nie ogarnął jednak wszystkich dworów - Đurđeviciowi i Rasticiowi pozostała jeszcze Mantua. Tu wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. Dubrowniccy spiskowcy dostają do dyspozycji wielki okręt wojenny wyładowany bronią i pieniędzmi przeznaczonymi dla przywódców bałkańskich, by z ich pomocą mogli wzniecić powstanie. Mają też postarać się zdobyć jedną z twierdz dubrownickich, by posłużyła jako baza do dalszych operacji.

Władze dubrownickie, tym razem z niewątpliwym uczuciem satysfakcji, przypominają sobie o weneckim monopolu wojskowym na Adriatyku i zawiadamiają o zbliżaniu się statku władze weneckie w Dalmacji, tamte zaś nie zwlekając, wysyłają swe galeony, które nie pozwalają Mantuańczykom nawet się zbliżyć do Dubrownika. Rasticia i Đurđevicia władze dubrownickie ściągają jednak podstępem do miasta i natychmiast wtrącają do więzienia.

Proces był długi i burzliwy, opinia publiczna w mieście podzieliła się na dwa wrogie obozy, Stijepo Đurđević zaś miał nową okazję do awantur, krążąc po mieście i napastując przeciwników brata. Również na

jednym z poświęconych tej sprawie posiedzeń Senatu o mało nie doszło do rozlewu krwi. Oskarżeni o zdradę stanu spiskowcy nie przyznawali się do winy nawet na torturach. Rastić wedle protokołów wołał: „Panowie, będziecie żałować, że mnie, niewinnego, tak męczycie", a Đurđević zapewniał, że nie może być zdrajcą ten, kto jak on nie jedno życie, a tysiąc gotów jest oddać za ojczyznę. Obydwaj byli płatnymi agentami obcego księcia, wygnanymi z Republiki za zwykłe przestępstwa kryminalne, ich działalność mogła doprowadzić Dubrownik do katastrofy, chcieli z pomocą obcych wojsk zająć część terytorium Republiki - skąd więc takie wzburzenie umysłów, skąd ich własne głębokie przekonanie o niewinności? Zdradzili Republikę, ale służyli jednocześnie sprawie, wobec której chrześcijański Dubrownik nie mógł pozostać obojętny i nie mógł pozostać obojętny Dubrownik słowiański. Przecież w tym samym czasie inny Dubrowniczanin, Mavro Orbini, napisał dzieło O królestwie Słowian, apoteozę słowiańskiej wspólnoty, obejmującej katolików i prawosławnych, pochwałę dawnej i obecnej potęgi narodu słowiańskiego. Ten sam Orbini zresztą przyczynił się w dużej mierze do wykrycia przed dwoma laty działalności agentów księcia sabaudzkiego w Dubrowniku i ostro przeciw niej, jako niebezpiecznej dla Republiki, wystąpił. Dubrowniczanie zaczynają mieć dwie ojczyzny - Republikę św. Błażeja, której podstawowym gwarantem istnienia jest Turqa, i tę drugą, Słowiańszczyznę, cierpiącą ucisk turecki. Interesy ich są sprzeczne, sytuacja obywateli dubrownickich staje się moralnie dwuznaczna.

Wyrok, jaki zapadł w procesie Rasticia i Đurđevicia, głosił: dożywotnie ciężkie więzienie. Drzwi więzienia, aby uniemożliwić skazańcom ucieczkę, zostają zamurowane, z wyjątkiem małego otworu, przez który podaje się więźniom posiłki.

Po kilku miesiącach zaczął się w Dubrowniku karnawał i był jak zwykle hucznie obchodzony. W jednej z uroczystości karnawałowych brał udział również rektor, z tej okazji wraz z całą rodziną opuścił Pałac Rektorski. Więzienie znajdowało się w podziemiach pałacu, a jego zamurowane wyjście prowadziło wprost do morza. Korzystając z pustki w pałacu i burzliwej nocy, więźniowie wydostali się z celi i na pasach z płótna, w które zaopatrzyli się uprzednio pod pretekstem, iż pragną wypełnić sobie czas malowaniem, spuścili się po miejskich murach do morza, gdzie czekała na nich łódź, w której znajdował się biskup Stonu, brat Rasticia. Do Włoch było bardzo blisko, a ucieczkę wykryto dopiero następnego ranka. Pozostaje dodać, iż rektorem w marcu 1612 roku, kiedy cała ta historia się wydarzyła, był Vladislav Menčetić, jeden z najgorętszych w czasie procesu obrońców oskarżonych.

Za współudział w ucieczce Stijepo Đurđević oraz bracia Rasticia zostali skazani na czteroletnią banicję. Jakov Đurđević umrze we Włoszech, Stijepo wróci do Dubrownika dopiero po siedmiu latach. Ożeni się, ustatkuje, będzie nawet pełnił niektóre funkcje urzędowe i zmagał się z biedą. Przeżyje kolejno śmierć wszystkich swoich braci i syna. Nie zapomni jednak o literaturze, przetłumaczy siedem pokutnych psalmów Dawidowych i powtórzy za psalmistą: „Dni moje zeszły jako cień; a jam usechł jako siano":

W.

Dni su moji neviđeno ko sjen prošli, bježeć plaho, a ja tužan, kako sjeno svenuo sam i usaho.

Będzie to jeden z najpiękniejszych przekładów Psalmu 102 w całej literaturze chorwackiej. Umrze Stijepo

w 1632 roku jako ostatni ze swego rodu, noszącego też przydomek Jakoviciów, co poeta Ivan Bunić uczci od-powiednim epitafium.

A jednak cztery lata po śmierci nazwisko Stijepy Đurđevicia znów znajdzie się w protokole sądowym.

Mieszkająca na jednej z ulic Prijeko dziewczyna lekkich obyczajów, Marica Makova, obudziwszy się pewnej nocy, spostrzeże w swym łóżku nieznanego człowieka. Przestraszona zapyta: „Ktoś ty, człowiek czy diabeł?" - i dopiero po chwili rozpozna w nim dawnego przyjaciela, z którym już zerwała, Nikolę Kabuźicia. Po chwili, ku jej jeszcze większemu przerażeniu, wpadnie do mieszkania jego przyjaciel, Dživo Ranjina. Mari- cy nie pozostało nic innego, jak pogodzić się tym razem z sytuaqą i resztę nocy spędzić, jak to określiła, na rozmowach o sprawach miłosnych. Na przyszłość jednak postanowiła dokładniej zamykać drzwi.

Od tej chwili pod jej oknami rozpętało się piekło. Odtrąceni wielbiciele „przeklinali, śpiewali nieprzystojnie i krzyczeli", „beczeli, płakali, stękali". Sąsiedzi protestowali, ale wtedy serenady młodych ludzi zaczęły się odbywać pod ochroną miejscowego osiłka z wielkim batogiem. Zrezygnowani sąsiedzi przenieśli wszystkie kobiety ze swoich domów do innej części miasta i zwrócili się o pomoc do sądu. Pieśni zaś, które ku zgorszeniu całej ulicy śpiewali wielbiciele Maricy, były to „satyry, które ułożył świętej pamięci pan Stijepo Đurđević".

Niebezpieczne idee Stolicy Apostolskiej

Katolicka Republika Dubrownicka, ciesząca się tradycyjnym poparciem papiestwa, w polityce wewnętrznej starała się konsekwentnie przestrzegać zasady sformułowanej przez Senat dubrownicki: „Jeśli ksiądz jakiś lub in

na osoba duchowna zjawi się w sądzie jako czyjś adwokat lub pełnomocnik, oddalcie go i nie słuchajcie; powiedzcie mu, niechaj idzie do kościoła służyć Bogu: żaden żołnierz Chrystusowy nie śmie się mieszać w świeckie sprawy".

Dążono nie tylko do odsunięcia kleru od wpływu na sprawy państwowe, lecz starano się też poddać go peł-nej kontroli władz Republiki, które decydowały o obsadzeniu wszystkich godności kościelnych, poza arcybi-skupią, dając pierwszeństwo przede wszystkim członkom patryq'atu miejskiego, oraz troskliwie czuwały nad właściwym z punktu widzenia interesów państwa gospodarowaniem dochodami kościelnymi. Równocześnie władze, wychodząc z założenia, iż wszyscy mieszkańcy Republiki, niezależnie od stanu, są w pierwszym rzędzie poddanymi dubrownickimi, usiłują, przynajmniej w bardziej drastycznych przypadkach, rozciągnąć świecki wymiar sprawiedliwości na osoby duchowne, co doprowadza do częstych sporów jurysdykcyjnych ze Stolicą Apostolską.

Tak na przykład do ostrego zatargu z kurią rzymską doszło po straceniu dwóch księży stojących na czele buntu lastovskiego oraz po - przypadającym na ten sam okres - straceniu franciszkanina, brata Jeđupka. To ostatnie nie było bynajmniej podyktowane względami natury politycznej - brat Jedupak po prostu wielokrot-nie przedostawał się przez mur do klasztoru klarysek, gdzie napastował zakonnice. Skonfiskowano również znalezione przy nim „liczne bezwstydne pisma, w których opisywał swoje bezeceństwa oraz delikty innych braci". Na surowość wyroku w pewnym stopniu wpłynęło wywołane tą aferą wzburzenie w mieście, gdyż mało brakowało, a doszłoby do pogromu całego zakonu braci mniejszych. Wzburzenie to nie było spowodowane jedynie obrazą poczucia moralności, lecz nade wszystko odmiennym charakterem obu zakonów: kla-

IL

R E G N O

DE GLI SLAVI

HOGGI CORROTTAMENTE DETTI SCHIAVOMI- HISTORIA

DI DON MAVRO ORBINI RAVSEO

Karta tytułowa O królestwie Słowian Mavro Orbiniego

AB BATE MELITENSE. Ncllaqua)cfi vcdcfOngincqnafi di tutti i Posoli,chefurono delia Lia- gua&LAVA,coamol<e,8cvariegucrrc>chcfecero in Europa, Aft a, &Africa; il PiogrcffodcU'IinjpciioJoro, Parnico culto,&il tempo delia loro coaueruone alChriftiancfimo, lin particolarc vcggonfi I fuccefsi dc'Rč, che ancicamrnrc dominaronoin DALMA* TU, C&OATIA, SOSNA, SERV1A, RASSiA, &BVLGABJA.

iyski były w większości Dubrowniczankami z dobrych domów, natomiast franciszkanie przybyszami z różnych stron o niewyraźnym pochodzeniu społecznym.

Spory o jurysdykqę udawało się jednak Republice niemal zawsze załatwić w sposób kompromisowy - prze-prosinami, modlitwami pokutnymi w kościołach czy też, dajmy na to, obietnicami naprawienia na własny koszt Pałacu Arcybiskupiego, który, wedle określenia przedstawicieli dubrownickich, był „zupełnie zrujnowany i zdewastowany". To że papieże, nawet tak nieskłonni do ustępstw jak Klemens VIII, dość łatwo w przypadku Dubrownika szli na kompromisy, zawdzięczało miasto szczególnym względom, jakimi - jako bastion chrześcijaństwa - cieszyło się na papieskim dworze. Dubrowniczanie zaś rewanżowali się papieżowi tolerowaniem agentów Stolicy Apostolskiej, często rekrutujących się spośród obywateli miasta, którzy krążąc między Rzymem, przywódcami powstańczymi na Bałkanach a serbskim patriarchą prawosławnym Jovanem, przychylnym idei unii kościelnej, traktowali Dubrownik jako jedną z najważniejszych baz swojej działalności.

Jednocześnie sam kościół dubrownicki, nigdy zresztą niecieszący się najlepszą sławą, od połowy XVI wieku przeżywa ostry kryzys wewnętrzny i jest źródłem kłopotów zarówno dla władz miejskich, jak i Stolicy Apostolskiej. Klasztory dubrownickie raz po raz stają się areną gorszących nieporządków, bójek i awantur, nie lepszym przykładem świeci też reszta duchowieństwa. Wszyscy niemal wizytatorzy apostolscy w swych sprawozdaniach biją na alarm, a sprawozdanie jednego z nich, biskupa Sormano, wysłanego do Dubrownika w celu zaprowadzenia ładu w duchu postanowień soboru trydenckiego, jest właściwie jedną długą kroniką skandali.

Tak na przykład archidiakon Marin Kabužić, ze znanej dubrownickiej rodziny patryq'uszowskiej, był czte

rokrotnie wygnany z Dubrownika za zwykłe przestępstwa. Sormano oskarża go o sodomię, konkubinat, udział w sztucznym poronieniu, kradzież, fałszerstwo i wysyłanie obraźliwych anonimów. Wedle wizytatora nie gardził też archidiakon przekupstwem i szantażem, układał nieprzyzwoite wiersze, wchodził z bronią do kościoła, a na dodatek głosił heretyckie poglądy i twierdził, że raczej się sturczy, niż podporządkuje przedstawicielom Stolicy Apostolskiej.

Jednego z kanoników z kolei oskarża Sormano o pijaństwo i gwałt na nieletniej, a plebana św. Błażeja o te same co i Kabužicia grzechy - sodomię i konkubinat.

Przysyłani do Dubrownika w tym okresie nowi arcybiskupi uciekają w popłochu z miasta, w tym jeden - w obawie przed otruciem przez benedyktyna, brata Euzebiusza (skądinąd autora uczonych dzieł łacińskich), który podobne zamiary żywił również w stosunku do wizytatora z ramienia własnego zakonu.

Władze Republiki nie są przeciwne zaprowadzeniu większej dyscypliny wśród dubrownickiego kleru, ale pragną zaprowadzić ją same, bez ingerencji jakichkolwiek zewnętrznych czynników, toteż żądają od papieża specjalnych pełnomocnictw, które by im dawały pełną władzę sądową w stosunku do osób duchownych, a nawet domagają się prawa interwencji w sprawach natury czysto religijnej, które leżą w kompetencjach inkwizycji.

W tej sytuacji zjawia się w Dubrowniku awangarda nowego Kościoła - zakon jezuitów. Po raz pierwszy przybyli przedstawiciele Towarzystwa Jezusowego do miasta wkrótce po założeniu zakonu, w 1559 roku, jako

J^vTTTnHflipjp w nWpgjp Wiplkipgn pnstti.

Dubrownik, ku któremu, ze względu na położenie, kierowały się spojrzenia różnego autoramentu awanturników i fantastów politycznych, wydawał się niezwykle użyteczny także dla zakonu stawiającego przed

sobą o wiele bardziej realistyczne cele, a mianowicie imoouenie^gozycji katolicyzmu na Bałkanach dzięki_ ^^^^^^śyj^k^oiigfńa^eró^ skalę działalności

ajtiljonarskiei i propagandowi j

Opuszczające Dubrownik i zmierzające do miasta karawany były najbezpieczniejszym sposobem podróżo-wania po Bałkanach, gdzie z kolei oparciem służyły kolonie dubrownickie, skądinąd cierpiące na brak katolic-kiego duchowieństwa, toteż Dubrownik stał sie pierwszym miastem obszaru języka chorwackiego, do którego dotarli ojcowie jezuici.

Członkowie zakonu, dobierani - zgodnie z przepisami - wyłącznie spośród ludzi „przyzwoitej powierzchowności, dobrego zdrowia i sił do pracy", „dobrego dowcipu i dobrej pamięci", sa zdyscyplinowani; ich zachowanie nie budzi zgorszenia, nie wywołują skandali i w przeciwieństwie do nieuctwa sporej części kleru dubrownickiego są starannie wykształceni. Ich działalność w mieście, którego nie objęły swym zasięgiem ruchy reformacyjne, zmierza przede wszystkim rlr> |aMjgi i oyywiprga żyda religijnego. Jakmiauczydele prywatni jęzuid odnoszą ogpromne„suk-„ gesy i Z powodzeniem Jconki mi

szczególnie gdy zaczyna borykać się ,z tmdnościami finansowymi. Z^ wielu zwolenników wśród patry- cjatu, a niektórzy goed głoszg pochwałę nowegaiadu.ja=-- ko początku złotego wieku^w którym, dzięki bojazni Bo-żej,opanuje porządek, spokój i sprawiedliwość.

Mimo to zakon przez długi czas nie będzie miał w Republice stałej rezydencji. Pierwsza, założona w 1604 roku, utrzymała się do 1608, następna - od 1609 do 1612, trzecia - od 1620 do 1638 i dopiero w 1658 Toku osiedlą się Jezuici w mieście na stałe. Pozostaną w nim aż do likwidacji zakonu. Dopiero też wtedy przejma szkolnictwo grzebiu istniało już od 1607 roku.

Dubrownik oficjalny, Dubrownik myślący kategorią^ -Ą mi politycznymi odnosił się bowiem niechętnie do działalności roztropnych księży jezuitów i nad nich przedkładał nawet swoje niesforne - o przedtrydenc- kich obyczajach - wojsko Chrystusowe. Na pełnym rezerwy stosunku władz do zakonu zaważyła zarówno tradycyjna dubrownicka ostrożność wobec wszelkich akcji Kościoła, w których zaangażowanie Republiki mogłoby napotkać sprzeciw Turków, jak też i obawa przed mieszaniem się zakonu do spraw leżących w kompetencjach władz świeckich, w czym, jak pouczało doświadczenie innych państw, zakon celował. Wszystko to godziło bezpośrednio w monopol polityczny warstwy rządzącej, a pośrednio w reprezentowaną przez tę warstwę dubrownicką rację stanu, podporządkowując politykę dubrownicką interesom obcej Republice kosmopolitycznej siły. «g|gf

Oprócz^rnonopęlp^ jezuici zagrażali

również monopolowi ideologicznemu patryqatu, dla którego Kościół nigdy nie był dotychczas poważniejszym konkurentem - Bóg władał światem abstrakcyjnych wartości moralnych, natomiast światem wartości moralno-politycznych władała niepodzielnie Republika. Ideologia Kościoła wojującego przedstawiała niebezpieczeństwo dla tego tradycją uświęconego stanu rzeczy nie tylko przez kosmopolityzm, przez przedkładanie interesów religii nad interesy państwa, lecz również przez utożsamienie interesów religii z interesami Słowiańszczyzny, przez szerzona przez nią koncepcje uniwersalnego patriotyzmu słowiańskiego.JPogłębiała Jyrp__samym wielki niepokój ówczesnych sumień du- brodnickich—jak pogodzić służbe-dla małej Republiki" zobowiązkiem służby dla wielkiej Słowiańszczyzny^ ~ Ten aspekt ideologii jezuickiej - antvturecki i prosłcP wijflptiki - przyciągał od początku działalności zakonu

wielu Chorwatów. Jednym z nich był superioiLigzydengi^ jezuickiej w Dubrowniku w latach 1609-1612 oraz w lalach 1620-1632, BarBnKagiCTTiÓnyat z . wyspy Pag. Tjkończył kolegia wLoreto i Rzymie. Pierwszą jego pracą było napisanie na polecenie siynnegó piątego generała zakonu Klaudiusza Aquavivy gramatyki „języka iliryjskie- go" dla wychowanków Accademia linguae illyricae (która obok podobnych - hebrajskiej i greckiej - wchodziła w skład kolegium jezuickiego w Rzymie), przygotowującej do pracy na Bałkanach. Ta gramatyka Kašicia stanie się zarazem pierwszą gramatyką języka chorwackiego.

Później będzie pisał utwory dydaktyczne i popular- noreligijne, ciągle poszukując „najbardziej rozpo-wszechnionego narźecza^ółudruowośłbwiańskiego", "By za jego pośrednictwem literatura katolicka mogła dotrzeć do jak największej liczby odbiorców.

W Dubrowniku, gdy Kasie zjawił się tu po raz pierwszy, rektor powitał go następującymi słowy: „Podzi-wiam roztropność waszego generała, który przysłał tu was, choć Senat nasz ani o to nie prosił, ani się tego domagał". Mimo tak chłodnego przyjęcia Kašić będzie się starał ogarnąć działalnością jak największą liczbę mieszkańców miasta.Hfesył zarówno abecadła, jak, i wyższej logiki,i^^głaszał cieszące się ogromną fre^_ "kwengą kazaniajy języku n^yorlnwym nie zapominał też o dostarczeniu odpowiedniej lektury w tym samym j^ykiozadko_zr^ąeym.wlQski łub łacinę, zakonnicom jubrownickim. Znalazł w mieście wielu przyjaciół, ale mimo to niechęć władz nie osłabła. W Autobiografii twierdzi, że na jego kazaniach, oprócz zwykłych wiernych, zawsze było obecnych kilku starszych senatorów, którzy pilnie baczyli, by nie powiedział czegoś „przeciwko ich rządom, a w obronie ludu".

n

Wyjechał z Dubrownika rozgoryczony, a na pożegnanie powtórzył za świętym Pawłem: „Jeśli nie zechcą

was mieszkańcy waszego miasta, to opuszczając je, otrząśnijcie na nie proch z nóg swoich".

Po latach Kašić wrócił jednak do Dubrownika, choć pomni niezbyt przyjaznego rozstania senatorowie nie życzyli sobie tego. Nie tylko wrócił, lecz spędził w nim kilkanaście lat, w czasie których powstało jego najwięk-sze dzieło - przekładj^isma Świętego na język narodowy (dotąd istniała tylko wersja cerkiewnosłowiańska) 7 i uwieńczył tym wieloletnie poszukiwania powszech- nego języka dla południowej Słowiańszczyzny. Ze wszystkich dialektów serbskich i chorwarkirh wybrał - dialekt-hf^n i a rko-h prrego wi ń ski ra więc ten sam, który stanie się w przyszłości podstawą serbsko-chorwackie- _go języka literackiego. Ten szczęśliwy wybór zawdzię- czał Kaśić zarówno podróżom misjonarskim po Bałkanach, jak i kontaktowi z Dubrownikiem, jego literaturą i zapleczem. Dla Dubrownika pozostał jednak do koń-

ca podejrzanym cudzoziemcem i nawet jego najszczer- ^^^^^ml^SliMDtyźnróraz pragnienie służby „ca- \/ łemu memu Narodowi Słowiańsldemu"^) którym pisał \ I we wstępach do swych utworów, nie przesłoniły ojcom Republiki taktuTże Bartol Kašić mimo wszystko pozo- Z stawał reprezentantem obćycH miastu interesów, a ich rezerwa-z^mnktu widzenia dubrownickich racji poli- ? jt^cżnych nie kyła „zapewne pozbawiona słuszności.

Ivan Gundulić

W1628 roku publiczność dubrownicką obejrzała alegoryczną grę pasterską zatytułowaną Dubravka. Cen-tralnym problemem utworu było niebezpieczeństwo zagrażające od wewnątrz Republice i rządzącym w niej prawom. Piękną Dubravkę, symbolizującą władzę nad miastem, postanowiono oddać za żonę bogatemu i szpetnemu Grdanowi (mieszczaństwo), a nie - jak nakazują odwieczne prawa - równie pięknemu Miljenko- wi (patrycjat). Od popełnienia tej zbrodni, nieobliczalnej w skutkach dla Dubravy (Dubrownika), ratuje mia-sto nagła i niespodziewana interwencja bogów. Przedstawienie kończyło się uroczystym hymnem do wolno-ści, który po dziś dzień figuruje na poczesnych miejscach w antologiach poezji patriotycznej, przy czym autor byłby zapewne niemile zdziwiony znaczeniem, jakie jego pojęciu wolności nadały późniejsze pokolenia plebejskich czytelników.

Autorem tym był urodzony w 1589 roku poeta Ivan Gundulić, należący do jednej z najstarszych rodzin pa- trycjuszowskich w mieście. W odróżnieniu od większości literatów dubrownickich, którzy literaturą zajmowali się na marginesie innej różnorodnej działalności, Gunduliciowi wypełnia ona życie niemal bez reszty.

Pola tradycyjnych aktywności dubrownickich patrycju- szy były zresztą przed Gunduliciem już zamknięte. Bardziej niż skromny stan majątkowy nie pozwalał mu na zajęcie się ani handlem, ani bankierstwem, ani arma- torstwem. Miał trochę dochodu z ziemi, niewystarczającego jednak na utrzymanie, który uzupełniał urzędniczymi pensyjkami. Jego życiorys, skądinąd szary i nieefektowny, to poszczególne etapy pracy literackiej wyrażającej najbardziej charakterystyczne nastroje, zainteresowania i mody epoki, a w całości składającej się na typową biografię duchową dubrownickiego arystokraty czasów odnowy katolickiej.

W momencie powstania Dubravki Gundulić miał już za sobą spory dorobek poetycki. Twórczość rozpoczął od teatru, wielkiej pasji XVII wieku. Zdobył sławę jako autor tekstów do melodramatów, które łącząc muzykę, widowisko i poezję, idealnie odpowiadały gustom ówczesnej publiczności, spragnionej jak największej rozmaitości wrażeń nowych i wyrafinowanych. Do Dubrownika melodramat zawitał w początkach wieku, niecałe dziesięć lat po pierwszych florenckich tryumfalnych eksperymentach. Gundulić był jednym z pierwszych, którzy tę nowość przeszczepili na dubrownicki grunt, a jego oryginalne i tłumaczone Prozerpiny, Ariadny i Galatee, wedle własnego świadectwa poety, „wystawiane były z wielkim powodzeniem w najbardziej reprezentacyjnych miejscach w mieście" (miasto nie miało stałej sceny, przedstawienia melodramatów Gundu- licia, podobnie jak niegdyś komedii Držicia, odbywały się na otwartym powietrzu przed Pałacem Rektorskim lub w prywatnych domach).

Po okresie fascynaqi zmysłowym światem teatru następuje uroczyste wyrzeczenie się dotychczasowej twórczości jako „owoców ciemności". Poeta tłumaczy psalmy pokutne i pisze poemat refleksyjny Łzy syna marno

trawnego, w którym przedstawia konsekwentnie pesymistyczną wizję egzystenq'i ludzkiej, tak jednostkowej, jak i społecznej. Podobne deklaraqe i przełomy spotyka się w literaturze ówczesnej na każdym niemal kroku w przypadku Gundulicia jednak odwrócenie się od świata i zwrócenie ku Bogu nie było jedynie spłaceniem długu wobec przyjętych konwenqi. Zarówno jego sytuacja osobista pozostająca w dysproporcji z dawną świetnością rodziny, jak niespokojna, pełna niepewności i znaków zbliżającej się dekadencji atmosfera Dubrownika tych lat rodziły pesymizm w sposób nieunikniony.

Odwrócenie się od spraw tego świata nie było jednak zupełne. „Poeta chrześcijanin", jak sam siebie nazywał, obdarzony był dużym temperamentem politycznym. Nie zapomniał, że jest patrycjuszem odpowiedzialnym za losy Republiki. Owocem tego zaangażowania była właśnie Dubravka. Ale od lat marzyło mu się dzieło większe - poemat epicki, wedle teoretyków ówczesnych gatunek najwyższy, przedstawiający „obraz wszechświata". Zdawał się pozwalać na zamknięcie w typowo barokowej formule światła i rienia, pesymizmu i optymizmu, obrazu ziemskich losów i namiętności człowieka oraz jego metafizycznego powołania, ponadto zaś, bardziej niż jakikolwiek inny gatunek literacki, nadawał się do wyrażenia konkretnych treści ideowych i politycznych. Po-czątkowo Gundulić zamierzał ograniczyć się do przekładu Jerozolimy wyzwolonej (przekład był podówczas cenio-ny na równi z dziełem oryginalnym), w której w sposób, jak się wydawało, niedościgniony zostało wypowiedzia-ne wszystko, co było dla epoki Gundulicia najistotniejsze, łącznie z konfliktem krzyża i półksiężyca, tak aktu-alnym dla sumień dubrownickich.

168

A. A

Kiedy jednak jesienią 1621 roku pod Chocimiem wojska polskie i kozackie powstrzymały wielką ofensywę turecką osobiście dowodzoną przez sułtana

Ivan Gundulić

Osmana II, Gundulić zrezygnował z pierwotnych zamiarów i postanowił stworzyć poemat oryginalny, w którym krzyżowców zastąpiliby Polacy, a Gotfreda królewicz Władysław Waza.

Potrzeba chocimska zakończyła się raczej z trudem osiągniętą równowagą sił niż błyskotliwym zwycięstwem. W śniącej sny krucjatowe Europie lat dwudziestych XVII wieku Chocim został jednak uznany nie tylko za świetne zwycięstwo polskiego oręża, lecz również za niewątpliwy znak zbliżającego się końca imperium tureckiego, tym bardziej że wiosną 1622 roku ambitny Osman II zginął w Carogrodzie w czasie buntu janczarów, dotychczas najwierniejszej ostoi dynastii otomańskiej. W panegirykach, które się posypały w całym chrześcijańskim świecie, widziano już wojska polskie u wrót Konstantynopola. Nic więc dziwnego, że Chocim zafascynował również dubrownickiego poetę, uważał przecież Polaków za część własnego słowiańskiego narodu.

Nadzieje na rychły upadek Turcji okazały się przedwczesne, a autorzy panegiryków znaleźli sobie nowych bohaterów. Nie zniechęciło to jednak Gundulicia, nadal bowiem wytrwale pracował nad poematem. W rezultacie powstało dzieło, którego znaczenie ideowe dla południowej Słowiańszczyzny można by przyrównać chyba jedynie do roli, jaką w Polsce odegrała poezja romantyczna.

W poemacie Gundulicia, który otrzyma tytuł Osman, przeplatają się, podobnie jak u Tassa, wątki historyczne z romantycznymi, szczęk oręża z wyznaniami i westchnieniami miłosnymi. Równie barwna jest galeria postaci: szczęśliwi i nieszczęśliwi władcy, dzielne amazonki, rycerze bez skazy, zręczni dyplomaci, podstępni intryganci i uprowadzone dziewice. Samą bitwę chocimską poeta ukazuje w retrospekcji, akcję poematu zaś skupia wokół wydarzeń nieco późniejszych. Obejmuje ona swym zasięgiem Polskę, Bałkany i Konstantynopol. Światy te, połą-czone jedynie luźnymi związkami czysto formalnej natury, istnieją w gruncie rzeczy obok siebie i niezależnie od siebie, a poświęcone im fragmenty proponują odmienne, różne, sprzeczne wizje rzeczywistości. Gunduliciowska

Polska to rzeczywistość idealna - raj; szczęśliwy, dzięki ustrojowi demokracji szlacheckiej, mlekiem i miodem płynący kraj nieustającego święta, w którym wśród zabaw i uroczystości waleczni Polacy czekają, aż nadejdzie chwila, by wyzwolić spod tureckiego panowania południową Słowiańszczyznę i uwieńczyć skronie królewicza Władysława koroną dawnych królów serbskich.

Rolę czyśćca w poemacie odgrywają cierpiące jeszcze, lecz oczekujące rychłego wybawienia Bałkany, natomiast Konstantynopol, gdzie ginie sułtan Osman, jest piekłem. Osman w Konstantynopolu nie jest jedynie wrogiem chrześcijaństwa, jakim był pod Chocimiem, staje się przede wszystkim reprezentantem prawowitej władzy, nosicielem idei państwowej, który pragnął odnowy imperium i zginął z rąk anonimowego, myślącego tylko

0 własnych egoistycznych interesach motłochu, kierowanego przez podstępnych intrygantów. Carogrodzcy buntownicy są narzędziem nieubłaganych praw historycznych, a klęska sułtana to zarazem klęska tradycyjnych wartości moralno-politycznych, skazanych na nieuchronną zagładę przez nieubłagany mechanizm dziejów.

Te trzy odmienne rzeczywistości mają jednak wspólny wyznacznik. Podobnie jak w przypowiastce Italo Calvina, gdzie Marco Polo zapytany przez wielkiego chana, dlaczego opowiadając mu o wszystkich dalekich miastach, pomija milczeniem rodzinną Wenecję, odpowiada: „Panie, przecież cały czas o niej właśnie mówię", tak też w poemacie Gundulicia, choć o Dubrowniku wspomina się z rzadka, on właśnie jest elementem łączącym wszystkie Gunduliciowskie światy. Gorycz

1 poczucie niesprawiedliwości, jaką historia wyrządza Republice i warstwie, która przez stulecia gwarantowała jej istnienie, niepokój o przyszłość miasta, świeże wspomnienie buntu lastovskiego i obawa przed jego powtórzeniem na większą skalę, narzuciły Gundulicio-

wi ten tak zaskakujący jak na pisarza katolickiego punkt widzenia w ocenie wydarzeń carogrodzkich i sprawiły, iż mimo całej satysfakq'i z klęski niewiernych, która może przynieść wyzwolenie Bałkanom, nie potrafił się powstrzymać, by nie wyrazić chociażby częściowej solidarności z sułtanem - samotną i bezradną ofiarą tych samych ciemnych sił, które, zdawało się, sprzysięgły się również przeciwko Dubrownikowi.

Polska to nie tylko potwierdzenie znakomitości słowiańskiego narodu i potencjalna wyzwolicielka uciemiężonych przez Turków chrześcijan. Idealizacja Polski jest obroną dubrownickiego status quo. Rzeczpospolita jest Dubravą niezagrożoną przez Grdanów, oczywistym dowodem, iż oparty, wedle poety, na analogicznych zasadach ustrój dubrownicki nie tylko nie wymaga reform, lecz przedstawia wzorzec idealny. Potęga Rzeczypospolitej to konsolacja i nadzieja na przetrwanie Republiki Dubrownickiej. W ten sposób, dzięki Gunduliciowskiej fantazji polskiej, spotykają się symbolicznie dwie warstwy powoli schodzące ze sceny dziejów - dubrownicki patrycjat i polska szlachta.

Gundulić umarł w 1639 roku, pozostawiając dzieło nieukończone. Chyba nie przypadkiem zabrakło w nim dwóch pieśni, które miały być ogniwem łączącym losy bohaterów należących do odmiennych światów. Raj i piekło, sen i jawa nie dawały się zbyt łatwo pogodzić.

Gundulić stał na straconych pozycjach. Jego ocena polskiej rzeczywistości była fałszywa, wiara w misję dziejową Rzeczypospolitej była pomyłką historyczną, a nadzieje na przyszłość Dubrownika płonne. Ale kiedy na mapach nie będzie już ani Polski, ani Republiki Dubrownickiej, działacze chorwackiego odrodzenia narodowego, w większości należący do tak pogardzanego przez Gundulicia trzeciego stanu, odczytają jego poemat zgodnie z potrzebami swoich czasów - jako dzieło antycypujące

nową ideologię narodową, ideały walki wyzwoleńczej i wspólnoty narodów południowej Słowiańszczyzny. Wybaczą mu konserwatyzm, a nad rozterkami dubrownickiego arystokraty przejdą do porządku dziennego, nawet ich nie zauważą. Odwrócony w przeszłość, uciekający w złudzenia przed dniem dzisiejszym człowiek, któremu bieg historii był nienawistny, zostanie uznany za proroka nowej, pełnej optymizmu epoki.

Ofelia musi iść do klasztoru

Dubrownicka publiczność wzruszała się losem porzuconej przez Tezeusza Ariadny, drżała z niepokoju o uprowadzoną Prozerpinę, współczuła pasterkom, bośniackim i węgierskim królewnom. Na kartach poematu Gundulicia przeżywały barwne przygody równie dzielne jak egzotyczne amazonki: Polka o dźwięcznym imieniu Krunisława i córka Wielkiego Mogoła, Sokolica. Oto one, gotowe do pojedynku:

Krunisława jest z postawy, jako smukła jodła w lesie, zbroja zdobi ją, a żwawy

pod nią koń, jak strzała niesie; [...]

Na jej tarczy patrzy w słońce ptak, co sam się w popiół zmienia; pod nim głoski masz, mówiące: „Mrę, by z twego żyć płomienia".

Sokolica od sokoła wzięła kształty: jasna, śmigła, nieprzystępna, dumnoczoła, wzrostem wszystkich zaś prześcigła.

u

Na jej tarczy zwierz łagodny, co się kłania nieb ozdobie, księżycowej krasie chłodnej. Napis głosi: „Tylko tobie".

(tłum. Czesław Jastrzębiec-Kozłowski)

Świadectw o ówczesnych Dubrowniczankach niewiele się znajdzie w literaturze, szukać ich należy w dokumentach odmiennego nieco rodzaju:

Ja, Mara, córka Sarakina Bunicia, zdrowa na ciele i umyśle, wybierając się do klasztoru św. Michała Bogu służyć, spisuję ten mój pierwszy i ostateczny testament. Zapisał nieboszczyk ojciec, że gdy pójdę do klasztoru, dostanę pięćset dukatów, a od nieboszczki ciotki Mary dukatów dwadzieścia i z tych pięciuset dwudziestu dukatów dadzą mi moi drodzy bracia wszystko, co mi potrzebne, żeby do klasztoru wstąpić... Po śmierci mojej reszty tych pieniędzy dawać klasztorowi nie muszą''.

Autorką testamentu była siedemnastoletnia siostra poety Ivana Bunicia.

W klasztorze spędzą też życie obydwie córki Gundulicia, twórcy Krunisławy i Sokolicy.

Żeńskich klasztorów było w Dubrowniku osiem: jeden dominikański - św. Michała, dwa franciszkańskie - św. Klary i Apostołów, pięć benedyktyńskich - św. Tomasza, św. Marii, św. Andrzeja, św. Marka, św. Szymona, wszystkie w południowej części miasta. Obydwa franciszkańskie i dominikański były zarezerwowane tylko dla córek patrycjuszy, inne - otwarte dla wszystkich. W niektórych wymagano wniesienia wiana, w innych - tylko zakonnego stroju. Otrzymanie bezpłatnego miejsca było regulowane specjalnymi przepisami, a rodzice, jeśli tylko byli w stanie to uczynić, nie zapominali w testamentach o niezabezpieczonych córkach i pozo-

stawiali im legaty zawsze opatrzone sakramentalną formułką: „na wypadek małżeństwa lub wstąpienia do klasztoru". Spełnienie tego ostatniego warunku, szczególnie w przypadku patrycjuszek, było dużo częstsze. Benedyktyn, Bazilije Gradić, podzielił mieszkanki dubrownickich klasztorów na trzy kategorie: do pierwszej zalicza te, które z powołania i własnej woli wstąpiły do nich z radością, do drugiej - przemocą zamknięte przez rodziców, i wreszcie do trzeciej - dziewczęta przygotowywane od dzieciństwa przez rodzinę, które, innego wyjścia nie widząc, zrezygnowane włożyły sukienki zakonne, ani wbrew własnej woli, ani zgodnie z nią.

Do tej trzeciej kategorii należała większość dubrownickich mniszek. Małżeństwo zawierane wyłącznie w ramach tego samego stanu społecznego było imprezą kosztowną. W rodzinach patrycjuszowskich wymagany po-

sag wynosił od tysiąca do pięciu tysięcy dukatów, toteż nawet w najlepszych czasach, by nie uszczuplać rodzinnego majątku, wydawano z reguły za mąż najwyżej dwie córki, resztę posyłano do klasztoru. Staropanieństwo było rzeczą rzadką i zwyczajowo nieprzyjętą, co więcej, jak stwierdzili przy pewnej okazji członkowie Senatu, „obecność niezamężnych kobiet poza klasztorami przedstawiałaby zagrożenie dla moralności i obyczajów".

W XVII wieku pieniędzy na posagi jest coraz mniej, klasztory zapełniają się coraz bardziej, a wielu patrycju- szy umiera w bezżennym stanie, nie pozostawiając potomków zrodzonych z legalnych związków. Patrycjat dubrownicki zaczyna gwałtownie tracić liczebność, a niektóre do niedawna nader rozgałęzione rodziny cał-kowicie wymierają. W Republice zaczyna brakować ludzi do pełnienia urzędów, problem Obyczajowy staje się problemem społeczno-politycznym i władze zaczynają poważnie niepokoić się tym stanem rzeczy.

Już poprzednio usiłowano doprowadzić do uzdrowienia sytuacji przez poprawę ekonomicznego położenia obywateli. Za jedną z przyczyn pauperyzacji, którą można było próbować usunąć za pomocą środków ad-ministracyjnych, uznano nadmierne zamiłowanie do zbytku, toteż od drugiej połowy XVI wieku mnożą się ograniczające go przepisy.

4 Charakterystyczna jest ustawa z 1568 roku poprzedzona następującym uzasadnieniem:

176

iinn^ A

Przyjęta to rzecz i potrzebna, by każda mądra władza i rząd dobrze urządzonego miasta umiały się do-stosować do sytuacji na podobieństwo sterników, którzy przy sprzyjającej pogodzie płyną po morzu z rozwi-niętymi żaglami, ale gdy tylko zauważą, że się niebo chmurzy, natychmiast zwijają żagle i trudzą się, by uratować statek. A ponieważ w tych ciężkich i niespokojnych czasach w naszym mieście rośnie coraz bardziej

nierozumna i próżna żądza zbytku i innych niepotrzebnych wydatków, od których Republika nasza niemałe cierpi szkody, i ponieważ próżność trzeba poskromić i każda jednostka musi się dostosować do czasów, panowie senatorowie podejmują następującą uchwałę..."

Po czym następuje długi spis zabronionych luksusów i zbytków, zarówno w strojach, jak i w życiu codziennym. Nie wolno odtąd m.in. żadnej kobiecie nosić futra, podczas gdy mężczyźni, którzy przekroczyli czterdziesty rok życia, mogą je nosić; zakazuje się również podawania na bankietach kapłonów, ryb (poza okresem obowiązujących postów) oraz marcepanów.

Unikanie kapłonów i marcepanów nie było w stanie zapobiec skutkom kryzysu, toteż władze zaczynają myśleć o powstrzymaniu upadku patryq'atu miejskiego również w inny sposób. Zostaje wysunięty rewolucyjny, jak na stosunki dubrownickie, projekt, by nadać prawa szlacheckie kilku zamożnym rodzinom mieszczańskim. Większość patrycjatu jest na to jeszcze zbyt konserwatywna. W 1646 roku przytłaczającą większością głosów Wielka Rada odrzuca projekt. Sytuaq'a staje się jednak coraz bardziej alarmująca i kilkanaście lat później jednym głosem większości Wielka Rada podejmuje uchwałę o dopuszczalności przyjmowania do patrycjatu rodzin mieszczańskich na miejsce tych rodzin patrycjuszow- skich, które całkowicie wymrą. W rezultacie prawa patry- quszowskie nadano dwóm rodzinom, w tym jednej - z nieprawej linii Sorkoceviciów. Władze starają się również ułatwić małżeństwa patryquszom: zezwalają na ich zawieranie osobom będącym w trzecim stopniu pokrewieństwa (przepis ten miał głównie na celu zapobieganie podziałom majątków rodzinnych), a także na poślubienie dziewcząt z rodzin szlacheckich spoza Dubrownika oraz z poważanych dubrownickich rodzin mieszczańskich. To ostatnie w praktyce stosowane było nader rzadko.

Półśrodki te w istocie rzeczy niczego nie zmieniały, a już najmniejszy wpływ miały na liczbę dziewcząt zapełniających z rezygnacji dubrownickie klasztory.

Spotykało się jednak w Dubrowniku również kobiety niezbyt skłonne do rezygnacji. W 1620 roku Agneza Be- nešić, należąca, jak należy przypuszczać, do drugiej (w klasyfikacji Gradicia) kategorii mniszek - czyli do trzymanych w klasztorach przemocą - w odruchu buntu podpaliła klasztor klarysek. Podobnie jak wcześniej spiskowcy Rastić i Đurđević, została zamknięta w tajnym lochu Pałacu Rektorskiego, i podobnie jak oni - uciekła z więzienia, by już więcej do Dubrownika nie wrócić.

Wielki Tydzień

W sierpniu 1665 roku jeden z katolickich misjonarzy, przybywszy z Dubrownika do Sarajewa, donosił kurii, że dotarł tu ledwo żywy ze strachu przed Turkami i hajdukami, a gdyby wiedział, co go czeka w podróży, żadna siła by go nie zmusiła do wyjścia poza dubrownickie mury. Podobna sytuacja trwała już wtedy od dwudziestu lat - od chwili, kiedy w 1645 roku na pół szalony sułtan Ibrahim I rozpoczął z Wenecją wojnę o Kretę. Uciążliwa dla obu stron wojna objęła zasięgiem również pogranicze wenecko-tureckie na Bałkanach i na długo zapisała się w pamięci miejscowej ludności. Cykle powstałych wówczas epickich pieśni ludowych sławią jej bohaterów: chrześcijańskich hajduków i muzułmańskich agów, a pisane są w tym samym języku słowiańskim.

Od chwili wybuchu wojny na tereny weneckie - do Dalmacji i Boki Kotarskiej - zaczynają masowo napływać zbiegowie z ziem tureckich, którzy z wojną wiążą nadzieje na wyzwolenie spod tureckiej władzy. Wkrótce na tych właśnie hajdukach spocznie prawie cały cię-

żar walk pogranicznych, ponieważ wszystkie wysiłki regularnych wojsk weneckich zostaną skierowane na utrzymanie Krety. Dla Wenecji, znajdującej się w poważnych tarapatach finansowych, hajducy są elemen-

tem niezwykle cennym - bitne wojsko, którego nie trzeba opłacać, gdyż utrzymuje się samo. Żyli bowiem hajducy z rabunku wsi leżących po drugiej stronie granicy, które często do niedawna były ich własnymi wsiami.

Z drugiej strony, pogranicze tureckie, niedostatecznie chronione przez armię sułtańską, organizuje własną sa-moobronę i w ten sposób dochodzi do sytuacji, w której hajduk i turecki pandur czasem z jednego pochodzą domu. Po obu stronach w walkach brali udział ludzie tej samej narodowości i tego samego języka, nawet różnica wyznania nie zawsze była decydująca, ponieważ w tureckiej straży pogranicznej spotykało się również chrze-ścijan. I tak oto wojna, mająca w zasadzie charakter wyzwoleńczy, stawała się równocześnie wojną bratobójczą. Im dłużej trwała, tym bardziej rosło zdziczenie obyczajów, a do niedawna spokojni chłopi, którym została uniemożliwiona normalna egzystencja, coraz częściej, już bez żadnych pobudek ogólniejszej natury, ale by za-pewnić chleb sobie i rodzinom, przekształcają się w rozbójników. Podobny proces objął nadmorskie miasta tu-reckie i weneckie, które zamieniły się w korsarskie gniazda. Przy wzrastającym chaosie i anarchii, nad czym żadna z oficjalnych władz nie była w stanie zapanować, przy całkowitej bezsilności jakiegokolwiek prawa jedynym środkiem obrony pozostała przemoc.

Republika Dubrownicką znalazła się w formalnym okrążeniu. Hajducy przeprawiają się przez jej terytorium do Hercegowiny i wracają potem tą samą drogą z łupami, co powoduje gwałtowne oziębienie tak przyjacielskich do niedawna stosunków z tureckimi sąsiadami, którzy oskarżają Dubrowniczan o współpracę z hajdukami.

Jeden z agentów z sąsiedniego Hercegnovego pisze do władz dubrownickich:

A wiedzcie, że i dla kupców waszych, i dla waszych posłów wszystkie drogi odtąd cierniem pozarastały,

i od nas, i do nas, tam i z powrotem. A co do tych nieszczęsnych, których obrabowano - to wasza w tym była głowa. Pana Boga też nikt nie widział, ale go mądrzy ludzie znaleźli".

W stosunku do hajduków Dubrowniczanie są właściwie bezsilni, a każda próba zapanowania nad sytuaqą powoduje nie tylko oskarżenia weneckie o wrogość wobec chrześcijaństwa, lecz również odwetowe akcje hajduckie. Po uwięzieniu kilku hajduków w Dubrowniku harambaszowie hajduccy wystosowują następujące ultimatum do zarządcy dubrownickiego na Pelješacu:

I prosimy waszmość, pisz pan do miasta do Rady, żeby nam oddali nasz łup, który nam zabrali, i puścili naszych braci, bo jak nam ich nie puścicie, to my wszyscy uczciwie, jak jeden, staniemy do boju i naszych braci uczciwie pomścimy, my, wszyscy harambaszowie

i wszyscy inni dzielni junacy, i bracia tych junaków, którzy są w waszych rękach".

I Harambaszowie uczciwie dotrzymali słowa - obrabowali kilka dubrownickich wsi, zabrali bydło, wino i pieniądze, wzięli do niewoli kilku chłopów. Zdobycze hajduckie bywały zresztą bardzo różne, czasem były to majątki całych wsi, lecz zdarzały się mniej imponujące, jak w czasie jednej z wypraw, której głównym łupem okazała się „stara Turczynka - niewolnica, chodząca po prośbie po tureckiej ziemi".

Nie oszczędzali Dubrownika też parający się rozbojem agowie z sąsiedztwa, z którymi współpracowała, część chłopów dubrownickich, podczas gdy inni pomagali hajdukom.

Mimo jednak całego tego chaosu i, czyhających na drogach niebezpieczeństw karawany kupieckie nadal przybywają do miasta i wyruszają z powrotem na Bałkany, co więcej, podróż przez Dubrownik staje się dla nich jedyną możliwą drogą. Fort dubrownicki przez całe ćwierćwiecze wojny o Kretę nie ma konkurentów, wszystkie pozostałe porty w tym rejonie są dla handlu między Turcją a Zachodem zamknięte. Z dubrownickiego pośrednictwa muszą teraz, chcąc nie chcąc, korzystać nawet Wenecjanie. Obroty handlowe dorównują obrotom z najlepszych lat XVI wieku. Na temat gromadzonych w Dubrowniku bogactw krążą w całym świecie legendy. Miasto znów przeżywa okres wielkiej koniunktury, lecz nawet świadomi jej sztuczności obywatele du- browniccy nie mogli przypuszczać, z jakim dramatem w dziejach miasta zbiegnie się jej kres.

W początkach kwietnia 1667 roku umiera poeta i fizyk, Vice Pucić. Przed śmiercią ostrzegał przed niewró- żącymi nic dobrego podziemnymi wstrząsami. Nikt w mieście nie brał sobie tego jednak zbytnio do serca, toteż 6 kwietnia, ponieważ była akurat Wielka Środa,

ludzie spokojnie udali się do kościołów, ci zaś, którzy zostali w domu, zajmowali się świątecznymi przygotowaniami. Dzień był wyjątkowo słoneczny i piękny. Tuż przed dziewiątą nagle rozległy się grzmoty, potem gwałtowne uderzenie zakołysało miastem i zanim jeden z odprawiających mszę franciszkanów zdążył wymówić słowa „Passio Domini Nostri Jesu Christi secun- dum", miasto już nie istniało.

Oto historia tych kilku sekund odtworzona przez historyka Radovana Samardžicia na podstawie świadectw współczesnych, potwierdzonych przez późniejsze badania:

Kiedy trzęsienie ziemi zachwiało Dubrownikiem i burzyło go w huku, w którym wszystko waliło się i pękało, nad miastem kołysała się kamienista góra Srd, z której odrywały się wielkie odłamy skalne i spadały na nie, zrównując z ziemią wszystko, co leżało na ich drodze. Z rumowisk wzbijał się kurz tak gęsty, że przesłonił niebo. Wszystko nagle ogarnęła ciemność, światło słońca, przedzierając się przez gęstą zasłonę, stało się krwawe i przygaszone. Ziemia pękała, a otwierające się przepaście pochłaniały na przedmieściach całe domy. Studnie nagle wyschły, źródła spłynęły żółtą gęstą mazią, potem zaś wyschły i one. Ci, co ocaleli, ze zdumieniem patrzyli, jak w ciągu tych kilku sekund jedna z twierdz miejskich dwukrotnie rozpada się w pół i składa z powrotem. Apokaliptyczną atmosferę potęgowały ciężkie grzmoty dochodzące od morza, jakby biły gromy lub jakby niebo nad nim pękało od armatnich strzałów. Morze, jak mówią świadkowie, kilkakrotnie cofało się od brzegów, unosząc ze sobą zakotwiczone w porcie statki, a powracając, rozbijało je o brzeg, mury i skały'7.

Pod ruinami znaleźli się martwi i żywi, na próżno wzywający pomocy. Na tych, którzy nie zostali od razu

zasypani, lecz, oszalali z przerażenia, biegali, modląc się i wyznając na głos grzechy, waliły się resztki domówi Równocześnie tuż po pierwszym wstrząsie wybuchł pożar, a rozniesiony przez mistral, objął płomieniem większą część miasta. To, co się nie obróciło w proch, było rozżarzonym kamieniem.

Ofiarą katastrofy padła przeszło połowa mieszkańców. Ci, którzy przeżyli, uciekli, a ci, którzy nie uciekli, zajęli się grabieżą. Wszystkie ciemne instynkty, żądze i nienawiści, tlące się podskórnie przez wieki istnienia Republiki, wyszły na jaw w tym krytycznym momencie. Widywano członków najbardziej poważanych rodzin patrycjuszowskich, którzy pozostawiając własnemu losowi najbliższych, często jeszcze oddychających pod gruzami, poszukiwali złota i biżuterii w ruinach domostw sąsiadów. Równocześnie zaś miejska biedota oraz okoliczni chłopi wyruszyli z wyprawą rabunkową na to, co pozostało z miasta. Według świadectw współczesnych dochodziło do scen przerażających, kiedy spod gruzów wyciągano tylko tych, którzy byli w stanie przyrzec sowitą zapłatę, a biżuterię w pośpiechu odrywano zębami z palców i uszu zabitych.

Świetne do wczoraj miasto zamieniło się w spustoszone cmentarzysko. Podźwignięcie go z ruin wydawało się przekraczać ludzkie możliwości.

VII. Jak długo się żyje po trzęsieniu ziemi

Ostatnie zwycięstwo

Nas, świadomych, iż cechą dusz niskich jest załamywanie się przed trudnościami - choćby były nie wiedzieć jak wielkie - sam przywilej naszego urodzenia zobowiązuje, by uczynić wszystko dla wolności, by zachować ją lub z nią zginąć.

(Jaketa Palmotić - poseł dubrownicki do Wielkiej Porty w 1667 r.)

Na Wielką Środę 1667 roku przewidziane było posiedzenie Wielkiej Rady, na którym miano podjąć decyzję co do ułaskawienia młodego patrycjusza Marojicy Ka- bužicia, osadzonego w więzieniu za zabójstwo jednego z senatorów. Kabužić był postacią przywodzącą na myśl raczej charaktery Paska niż maniery patryquszy dubrownickich. Gwałtowny, o niewyparzonym języku, miłośnik burd i pijatyk, cieszył się przez słowiańską swojskość sposobu bycia wielką popularnością wśród dubrownickiej gawiedzi.

W sierpniu 1662 roku, kiedy Turcy na terenach graniczących z Republiką próbowali uporać się z hajdukami, odgrażając się zarazem Dubrowniczanom, Kabužić w ulubionym letnisku dubrownickim - Rijece - urządził z kilkoma tureckimi przyjaciółmi kilkudniową hulankę. Wiadomość o tym rozniosła się po mieście i wywołała wielkie zgorszenie. Senat zażądał od Kabužicia

natychmiastowego powrotu do miasta i postawił go w stan oskarżenia. Jednym z najpoważniejszych zarzutów było to, iż miał on rzekomo, wbrew zakazowi papieskiemu, podarować jednemu z Turków strzelbę. Do osób, które najostrzej występowały przeciw pechowemu hulace, należał jego własny teść, Nikola Sorkočević.

Kabužić został skazany i otrzymał nakaz zgłoszenia się do więzienia, aby odbyć karę. Nie dotarł tam jednak, zauważywszy bowiem na podwórcu Pałacu Rektorskiego swego teścia siedzącego z różańcem w ręku, w przystępie furii zadał mu trzy śmiertelne ciosy nożem, po czym zażądał azylu w klasztorze franciszkanów. Ponieważ zabity był senatorem, władze dubrownickie potraktowały sprawę nie jako zwykłe morderstwo, lecz również jako zdradę stanu, toteż Kabužicia z klasztoru wyciągnięto i skazano na dożywotnie więzienie. Wyrok spotkał się z dużym niezadowoleniem zarówno przyjaciół Kabužicia, jak i dubrownickiego pospólstwa. Vox populi, uznając go za niewinną ofiarę, zaczął domagać się ułaskawienia.

RAOUSA

Jednak posiedzenie Wielkiej Rady, na którym sprawę miano rozpatrzyć, nie odbyło się nigdy. Dwie trzecie jej

członków razem z rektorem zginęło pod gruzami, Kabužić zaś wyszedł z katastrofy nietknięty i wolny.

17 kwietnia, kiedy miasto jeszcze stało w płomieniach, pożar trawił słynne zbiory biblioteki franciszkańskiej, a z twierdz dubrownickich, do których właśnie dotarł ogień, dochodziły odgłosy eksplozji amuniqi, pod miasto podpłynęły galeony weneckie.

Namiestnik Dalmacji, przekonany, że w Dubrowniku musi panować całkowite bezkrólewie, przybył, by w razie sprzyjających okoliczności opanować miasto i w ten sposób uniemożliwić Turkom zajęcie ważnego punktu strategicznego i wreszcie pozbyć się uprzykrzonego rywala. Powitał go jednak w imieniu rektora i Senatu Republiki Dubrownickiej poseł dubrownicki Nikola Bunić, który wypłynął mu na spotkanie. Przekonawszy się, że miasto nie jest bezpańskie i biorąc za do-brą monetę zapewnienie Bunicia, iż zdolne jest nawet do obrony przed nieprzyjacielem, a ponadto nie zauważywszy podczas trzydniowego pobytu w porcie w Gružu żadnych podejrzanych ruchów wojsk tureckich, namiestnik odpłynął w stronę Kotoru.

Miasto jednak pozbawione było zarówno rektora, jak i Senatu. Pozostało w nim tylko kilkunastu ludzi, którzy wszelkimi siłami starali się przywrócić je do życia i zachować dotychczasowy ład. Jednym z najczynniej- szych był właśnie Marojica Kabužić.

Już 11 kwietnia licząca niewiele ponad dziesięć osób grupka patrycjuszy postanowiła ująć władzę w swe ręce i przystąpić do ratowania miasta. Pierwszym dekretem tej władzy był zakaz opuszczania Dubrownika, głoszący: „Postanowiono, aby godna krzywoprzysięż- cy kara spotkała każdego, kto opuści terytorium Republiki. Wszyscy musimy pozostać w pobliżu miasta, by je bronić, wzmocnić i odbudować..."

Kapitanem miasta, który miał je oczyścić od rabusiów i zaprowadzić porządek, został Marojica Kabuźić. Zapał i ofiarność, z jakimi wykonywał postawione przed nim zadania, sprawiły, iż stał się postacią na tyle legendarną, że tradycja dubrownicka twierdziła nawet, iż trzęsienie ziemi było karą niebios za uwięzienie niewinnego Kabužicia.

Do zburzonego miasta zaczęli wracać ludzie, zaczęto myśleć o naprawie wodociągów i dowozie żywności, a po dwunastu dniach sytuacja na tyle się unormowała, iż można było zwołać zgromadzenie, które by nadało podstawy prawne tymczasowym rządom. Do udziału w zgromadzeniu zostali zaproszeni również przedstawiciele mieszczaństwa, współpracę z nimi zapewnił sobie patrycjat dzięki obietnicom nadania szlachectwa najbardziej zasłużonym rodzinom. W zgromadzeniu uczestniczyło już około pięćdziesięciu osób, ostatecznie zapadło na nim postanowienie, że miasto ma zostać odbudowane w tym samym co poprzednio miejscu, tym bardziej że mury zostały uszkodzone w stosunkowo nieznacznym stopniu. Wyłoniono też nowy rząd - Radę Dwunastu, składającą się tylko z patrycjuszy, choć po raz pierwszy w dziejach Republiki kandydowali do niej również mieszczanie. Kandydaci patrycjuszowscy mieli jednak zapewnioną większość. W rezultacie członkami Rady zostało tych samych dziesięć osób, które dotąd faktycznie sprawowały rządy, oraz dwaj szczególnie zasłużeni w najtrudniejszych dniach obywatele - Nikolica Bunić i Marojica Kabuźić. Rada otrzymała absolutną i nieograniczoną władzę nad miastem, którą sprawowała przez dwa miesiące, by następnie zwrócić ją tradycyjnym organom Republiki. Patrycjat dubrownicki uratował miasto i zachował nad nim rządy. Republika Dubrownicka została odrestaurowana.

Należało jednak przekonać o tym resztę świata, szczególnie zaś sąsiadów, odbudować autorytet Republiki jako niezależnego państwa, którego ciągłości nie przerwała katastrofa.

Zadania tego podjęła się ta sama garstka patrycjuszy. Ich pierwszym pociągnięciem było zawiadomienie wszystkich dworów europejskich, że Republika Du- brownicka nadal istnieje i prosi o pomoc. Prośby te pozostały w zasadzie daremne: najhojniejszy okazał się książę sabaudzki, który przysłał miastu trochę amunicji, podstawowy jednak cel został osiągnięty - fakt egzystencji dubrownickiego organizmu państwowego został przez Europę przyjęty do wiadomości.

Ale zdany tylko na własne siły Dubrownik musi się teraz przeciwstawić bezpośrednio zagrażającym mu niebezpieczeństwom zewnętrznym. I tu po raz pierwszy w dziejach dotychczasowych stosunków Turcja występuje nie jako protektor Republiki, lecz jako jej nieprzyjaciel. Dawna przyjaźń została w latach trwającej wciąż wojny turecko-weneckiej znacznie nadwerężona hajduckimi wyprawami, a reszty dokonał rozkład wewnętrzny imperium, na którego politykę decydujący wpływ zaczyna wywierać już nie wzgląd na interesy państwowe, lecz prywatna i niepohamowana żądza zysku sułtańskich dostojników, w tym również zachłanność samego sułtana Mehmeda IV, bezwolnej kukły w rękach wielkiego kajmakama, późniejszego wielkiego wezyra - Kara Mustafy.

Opowieści o wielkich bogactwach zgromadzonych przez ostatnie lata w Dubrowniku, poniewierających się teraz na miejskich ulicach, rozpalają wyobraźnię sąsiadów. Po Bośni krążą ludzie demonstrujący drogocenne jedwabie, biżuterię, meble przedziwnej roboty, przedmioty artystyczne pochodzące z rabunku miasta. Pragnienie pochodu na Dubrownik ogarnia zafascyno-

BSflffifil

<j6a 2urcfi?dKi

Kara Mustafa

Juty JIcsi^IK ófctf SsKń&fat ^M^^r- mtf wtójif \)ni ąroprt

waną masę. Pasza bośniacki szykuje wojsko, czekając jedynie na zezwolenie sułtańskie, by ruszyć po łupy. Groźba wkroczenia Turków do miasta, która dotąd służyła mu jako argument dyplomatyczny na użytek europejskich dworów, nagle staje się groźbą rzeczywistą.

Sułtan jednak zwleka, występuje natomiast z inicjatywy swego kajmakama z żądaniem wypłacenia przez Dubrownik zawrotnej sumy stu pięćdziesięciu tysięcy dukatów, uzasadniając te roszczenia wynikającym z tureckich przepisów prawem dziedziczenia przez sułtana majątków wszystkich obywateli, którzy nie pozostawili po sobie prawowitych spadkobierców, i rozciągając te przepisy na obywateli Republiki, pozostającej w wasalnym stosunku wobec imperium. Taka jest odpowiedź sułtana na prośbę Dubrownika o zwolnienie go na najbliższy okres, ze względu na krytyczną sytuaqę, w jakiej się znalazł, z haraczu, nadal wynoszącego dwanaście i pół tysiąca dukatów. Tym roszczeniom przeciwstawić mogli Dubrowniczanie jedynie talenty i zręczność swoich posłów; oni też będą właściwymi bohaterami tego okresu w dziejach miasta. Pracują w jakże odmiennych niż niegdyś warunkach, narażeni na upokorzenia, szantaże, więzieni jako zakładnicy w zadżumio- nym Adrianopolu. Dawni wierni przyjaciele, paszowie i agowie „tej samej krwi" są albo bezsilni, albo niechętni. A jednak mimo wszystko posłowie dubrowniccy dopinają swego - Porta, przynajmniej na razie, puszcza w niepamięć roszczenia.

Zaraz po trzęsieniu ziemi Dubrowniczanin, opat Stjepan Gradić, bibliotekarz watykański, pocieszał swych współobywateli, że większym od tej katastrofy nieszczęściem dla Dubrownika mogłoby się stać zakończenie wojny turecko-weneckiej. Wojna co prawda jeszcze trwa, lecz monopolistyczna pozyqa dubrownickiego portu, wielka szansa dla zniszczonego miasta, jest poważnie zagrożona. Z poduszczenia Wenecjan, w części przez nich przekupieni Turcy bośniaccy wywierają nacisk na Konstantynopol, by mimo wojny otworzyć dla handlu jeden z portów weneckich nad Adriatykiem. Projekty takie istniały już wcześniej, lecz po dubrow-

nickiej katastrofie zyskują zwolenników również wśród najwyższych dostojników sułtańskich, choć ratowanie w ten sposób nadwerężonej gospodarki nieprzyjaciół jest w wyraźnej sprzeczności z interesami państwa, tym bardziej że walki o Kretę weszły w decydującą fazę. Pokonując niezliczone trudności i nie bez określonych ofiar natury finansowej, Dubrownik utrzyma jednak swoją pozycję aż do zdobycia Krety przez Turków i zawarcia pokoju w 1669 roku.

Pokój oznaczał koniec dubrownickiego monopolu tranzytowego i koniec związanej z tym koniunktury. Wenecja proponuje Dubrownikowi utrzymanie jego monopolistycznej pozycji w handlu z Bałkanami, jeśli miasto wyrazi zgodę na zjednoczenie z Republiką św. Marka. Propozycje te, mimo niezbyt optymistycznych perspektyw ekonomicznych, zostają przez Senat dubrownicki zdecydowanie odrzucone.

Pokój turecko-chrześcijański nie trwał jednak długo. Imperium, szukając rozwiązania wewnętrznych problemów w wojennych pochodach, po stosunkowo nikłych sukcesach w wojnach z Polską i Rosją, szykuje się do wielkiej wyprawy na Zachód. Przygotowania tureckie budzą panikę we wszystkich częściach kontynentu europejskiego, ożywają obawy agresji tureckiej na południowe Włochy.

W 1679 roku Kara Mustafa występuje z nowymi żądaniami w stosunku do Dubrownika. Tym razem domaga się trzystu pięćdziesięciu tysięcy dukatów, jako odszkodowania za rzekomo bezprawnie pobrane przez Dubrowniczan opłaty celne od kupców tureckich w czasie wojny o Kretę, grożąc w razie odmowy zajęciem miasta. Suma jest całkowicie fantastyczna i staje się oczywiste, iż jest to jedynie pretekst do zlikwidowania Republiki. Być może rzeczywiście, jak przekonywał papieża zrozpaczony poseł dubrownicki, port miasta

miał odegrać jakąś rolę w świętej wojnie przeciw chrześcijaństwu. Przedstawiciele dubrowniccy są bezsilni - Marojica Kabuźić ponownie trafia do więzienia, tym razem tureckiego, w Konstantynopolu, w towarzystwie drugiego reprezentanta Republiki - Džore Bučicia, a posłowie wysłani, by powstrzymać paszę bośniackiego przed wyegzekwowaniem żądanej przez Portę sumy, zostają zakuci w kajdany w lochach w Silistrii, dokąd przywiózł ich jako zakładników udający się na północną wojnę pasza. Zdarza się jednak cud! Poseł du- brownicki, wysłany z regularnym haraczem do Porty, ku zdumieniu wszystkich załatwia całą sprawę z Kara Mustafą za cenę podarunków, których wartość nie przekraczała dwunastu tysięcy dukatów. Przypuszczać należy, iż plany wielkiego wezyra uległy zmianie, nagle i niespodziewanie Dubrownik przestał mieć dla niego jakiekolwiek znaczenie. Wszyscy posłowie dubrowniccy odzyskali wolność, oprócz jednego - Nikolicy Bu- nicia, który zmarł na malarię w więzieniu silistrijskim.

Zawzięty nieprzyjaciel - Kara Mustafa - wyruszył do środkowej Europy, by w 1683 roku ponieść klęskę pod Wiedniem. I dopiero przysłany dlań przez sułtana po tej klęsce jedwabny sznur oznaczał dla Dubrownika pełną normalizaqę stosunków z Turq'ą. Nie domyślał się zapewne Jan III Sobieski, że ratując Europę, zbawia zarazem Raguzę.

Od tego momentu staje się jednak oczywiste, że Turcja nie ma już ani możliwości, ani chęci, by chronić Dubrownik. Zawarcie Świętej Ligi między Polską, Austrią, Weneqą i Rosją zmusza Dubrownik do zasadniczej zmiany orientacji politycznej, powrotu do stanu sprzed 1526 roku. W nowej sytuaq'i w Europie, kiedy według umowy wenecko-austriackiej wszystkie tereny dalma- tyńskie zdobyte na Turkach przez Weneqę mają zostać włączone do Republiki św. Marka, Republika Dubrow-

nicka musi znaleźć nowego protektora. W 1684 roku, pozostając nadal w zależności wasalnej od Porty, Du-browniczanie oddają się pod opiekę cesarzowi Leopoldowi I Habsburgowi na identycznych warunkach, na jakich przyjęli niegdyś zwierzchnictwo królów węgierskich, płacąc mu tych samych pięćset dukatów rocznie. Oceniając realistycznie układ sił, wiedzą, że Austria, pragnąca ograniczyć dominaqę wenecką na Adriatyku, jest jedyną potęgą, w której interesie leży ochrona Dubrownika przed pochłonięciem go przez Wenecjan.

Owoce tej polityki nie dają długo na siebie czekać. Kiedy w czasie wojny turecko-weneckiej w latach 1684-1699 Dubrownik zostaje odcięty przez Wenecjan od terytorium tureckiego, co oznacza całkowite sparaliżowanie handlu z Bałkanami, a w rezultacie musi doprowadzić do podporządkowania Dubrownika Wenecji, dzięki nowemu suwerenowi dyplomaqi dubrownickiej w trakcie podpisywania traktatu w Karłowicach udaje się zapewnić Turcji dostęp do morza z dwóch stron dubrownickich granic i pasmem ziem tureckich oddzielić się od Weneq'i. Tym samym w swoisty sposób zrewanżowało się miasto, niezbyt godnym co prawda następcom swych dawnych lojalnych protektorów spod znaku półksiężyca.

Podobna sytuacja powtórzy się w czasie ostatniej już wojny turecko-weneckiej w latach 1714-1718. Również w tym przypadku próba otoczenia Republiki przez Wenecję zakończy się niepowodzeniem.

Przyjęciem zwierzchnictwa habsburskiego i ostatnimi sukcesami dyplomatycznymi patrycjat dubrownicki uwieńczył swoje wysiłki w całym tym długim i trudnym okresie - nie tylko nie dopuścił do likwidacji Republiki, lecz również zapewnił jej prawo do istnienia w nowych warunkach. Było to jego ostatnie zwycięstwo.

Towary na naszych statkach nie należą do nas"

W 1760 roku franciszkanin Sebastijan Slade Dolci, pisarz i kaznodzieja, po wyliczeniu cudów patrona miasta, św. Błażeja, zakończył kazanie następującymi słowy:

Po cóż, panowie, szukać w kronikach minionych czasów wszystkich dobrodziejstw, które ojczyzna nasza zawdzięcza św. Błażejowi? Czyż nie mamy przed oczyma nieustannego cudu jego ochrony, utrzymuje on przecież państwo bez ludzi i bez wojska, radę bez mądrości, kasę bez finansów, rząd bez władzy i naród bez cnót i posłuszeństwa".

Gorzkie te słowa padły w chwili, gdy w mieście nie pozostały już żadne ślady zniszczeń, gdy stało odbudowane i ozdobione nowymi budowlami i nic z zewnątrz nie zdawało mu się zagrażać. Nawet stosunki z Wenecją układały się nieźle, a nowa koniunktura dla żeglugi śródziemnomorskiej, która nastąpiła po stagnacji XVII i pierwszej połowy XVIII wieku, sprawiła, iż statki pod banderą św. Błażeja znów stały się liczniejsze i żeglowały po całym basenie śródziemnomorskim i po Atlantyku.

A jednak w tym samym czasie konsul francuski w Dubrowniku, La Maire, w swym sprawozdaniu pisze: „Możliwe, że Republika ta będzie jeszcze przez dłuższy czas istnieć na tym samym miejscu, gdzie obecnie, lecz równie możliwe jest, że stanie się łupem jakiegoś możnego księcia", by dalej zastanawiać się, jakie w tym drugim przypadku rozwiązanie byłoby najkorzystniejsze dla Francji.

Patryqat dubrownicki mógł uratować miasto przed skutkami trzęsienia ziemi, przed Turkami i Wenecjanami. Nie miał już jednak wpływu na to, iż było ono organizmem całkowicie anachronicznym, zaledwie cieniem państwa. W świecie monarchii absolutnych, powstałych na etnicznych podstawach, nie miały już raqi bytu miej

skie republiki. Nie było już miejsca nie tylko dla Dubrownika, lecz również dla jego starej nieprzyjaciółki, Wenecji. Senat wenecki, jedyny ze wszystkich dworów europejskich, nigdy nie zaszczycił Dubrownika określeniem „republika", uparcie stosując poniżającą go nazwę „komuna". Teraz jednak, w 1764 roku, gdy Republika św. Marka ma przed sobą zaledwie trzydzieści trzy lata istnienia, a Dubrownik niewiele więcej, po raz pierwszy w oficjalnej korespondencji weneckiej padną w stosunku do rywala pełne szacunku słowa: „Republika Dubrownicka".

Patrycjusze dubrowniccy zachowali pełną władzę polityczną nad miastem. Przyjęcie najzamożniejszych rodzin mieszczańskich w szeregi patrycjatu nie zmieniło w niczym struktury władzy. Było jedynie wentylem dla aspiracji politycznych mieszczaństwa, stwarzało nadzieję na zrównanie się w ten sposób z-uprzywilejowanymi, w gruncie rzeczy zaś osłabiało mieszczaństwo i utrudniało mu przekształcenie się w poważniejszą siłę polityczną. Przedstawiciele nowej szlachty, którą z niewiadomych względów ochrzczono mianem „sorbończy- ków", podczas gdy starą szlachtę nazwano „salamań- czykami", byli zresztą odsuwani od wszystkich ważniejszych urzędów w Republice, co budziło naturalne nieza-dowolenie i prowadziło do konfliktów. Konflikty te jednak nie miały głębszego znaczenia politycznego, chociażby ze względu na małą liczebność nowej szlachty (przy końcu wieku na dwadzieścia rodów patrycjuszow- skich zaledwie trzy należały do „sorbończyków"), jak również na to, iż nie reprezentowała ona żadnego określonego programu politycznego i była, podobnie jak stary patrycjat, odizolowana od reszty społeczeństwa.

Broniąc kurczowo swojego monopolu politycznego, patrycjat znajduje sprzymierzeńca w Kościele. Spory należą już do przeszłości, a ojcowie jezuici, którzy od dawna zarzucili idee przyświecające pokoleniu Kašicia,

Posłaniec dubrownicki

nie tylko nie są elementem niepożądanym w mieście, lecz nadają ton całokształtowi życia umysłowego. Nowej pozycji zakonu odpowiada wzniesiony po trzęsieniu ziemi kościół z monumentalnymi schodami, utrzymany w stylu rzymskiego baroku. Budowano go wśród protestów mieszkańców, gdyż - by uzyskać dla niego przestrzeń - burzono sąsiednie domy i kościółki. [ Wspierane przez tych nowych sojuszników władze czuwają nad słowami i prywatnymi lekturami obywateli, zabraniają wwozu nieodpowiednich, czy to z punktu widzenia państwa, czy też Kościoła, książek, cenzurują prywatną korespondencję i zagraniczne gazety, prowadzą śledztwa przeciw obywatelom podejrzanym o szerzenie wywrotowych idei społecznych, ateizm i sprzyjanie wolnomularstwu. W dawnym Dubrowniku, jeśli palono książki, czyniono to dyskretnie i bez ostentacji, w połowie XVIII wieku po raz pierwszy w dziejach mia- jjjta zapłonął na placu stos z wyklętymi woluminami. A jednak mimo tych rozpaczliwych wysiłków miasto nie należy już do patrycjuszy. Trzeci stan uniezależnił się w istocie zarówno od „jaśnie oświeconych", jak i od ich Republiki, podobnie jak uniezależniła się od Republiki jej handlowa flota, należąca w 75% do ludzi tego stanu. Handel bałkański właściwie jest już zamknięty dla Dubrownika, który przestaje być portem tranzytowym. Budowane tu statki opuszczają go, by pływać po morzach na zlecenie firm zagranicznych, przewozić cudze towary między obcymi portami. „Towary na naszych statkach nie należą do nas" - stwierdzają z goryczą współcześni. Źródła zarobków dubrownickich marynarzy, kapitanów i armatorów leżą daleko poza granicami Republiki i jej wolność czy niewola nie ma dla nich większego znaczenia, dla ich przyszłości zaś dubrownickie mury i tak są zbyt ciasne. Zamożni, wykształceni kapitanowie wracają do miasta, by kłuć w oczy pysznymi strojami spauperyzowanych pa-

tryquszy, wegetujących w większości jedynie dzięki bezwzględnemu wyzyskowi swych chłopów. Senat dubrow- nicki próbuje nawet zakazać plebejuszom tego obnoszenia się ze zbytkiem, lecz naturalnie bezskutecznie.

Powracając z dalekich rejsów, z których przywozili nie tylko majątki, lecz również nowe idee i nowe poglądy, plebejusze zastawali obumierające prowinq"onalne miasto, nie tworzące już w gruncie rzeczy żadnych nowych wartości.

Na miejscu gotycko-renesansowego Dubrownika wyrósł po trzęsieniu ziemi Dubrownik barokowy. Wiele budowli przywrócono co prawda do stanu pierwotnego, lecz nad miastem górowały nowa katedra i wspomniany już kościół Jezuitów. Nową szatę, opartą na weneckich wzorach, otrzymał kościół św. Błażeja, który niewiele ucierpiał w czasie katastrofy, lecz później został zniszczony przez pożar. Zmieniła swój charakter główna ulica - Stradun - gdzie dawne bogato zdobione pałace ustąpiły miejsca wąskim i niewysokim, znacznie skromniejszym budynkom.

W tym samym czasie, gdy barok zatryumfował w architekturze dubrownickiej, w literaturze zaczynał już powoli schodzić ze sceny, a wraz z nim - ostatnia świetna epoka kultury dubrownickiej. Barokowe kościoły stały się jej symbolicznym nagrobkiem. Kiedy w 1737 roku umarł ostatni z wybitnych poetów barokowych, Ignjat Đurđević, Dubrownik pożegnał zarazem swoją ostatnią większą indywidualność poetycką.

Nie znaczy to, by życie kulturalne w mieście gwałtownie zamarło, wprost przeciwnie - w początkach wieku nawet się ożywiło. Na wzór rzymskiej Arkadii powstały akademie dbające o czystość języka, zwalczające w imię dobrego smaku barokowe dziwactwa i nienaturalności, skupiające erudytów interesujących się przeszłością, lecz "hielekceważących też bogactwa otaczającego ich folkloru.

C literatura francuśka>dotąd prawie nieznana, zdobyła sobie ogromną popularność, uczono się języka specjalnie w tym celu, by ją czytać. Na scenach królował Molier, z trzydziestu czterech jego komedii przetłumaczono w pierwszej połowie wieku około dwudziestu.

Odżyło zainteresowanie klasyką, a wraz z nią poezją łacińską. Wielu spośród piszących po łacinie dubrownickich poetów zdobyło poważanie daleko poza granicami Republiki. Był też wśród nich najsławniejszy Du- browniczanin XVIII wieku, choć nie poezji zawdzięczał sławę. Znakomity matematyk, fizyk, astronom, filozof, Ruder Bošković, jeden z prekursorów teorii względności i geometrii nieeuklidesowej, pola dla swej działalności poszukał jednak poza Dubrownikiem.

Dla wszystkich miast chorwackich w Dalmacji, znajdującej się wtedy w stanie głębokiego upadku, Dubrownik pozostaje nadal słowiańskimi Atenami, Jgcz na przybyszach z szerokiego świata wywiera jednak całkiem odmienne wrażenie, a jeden z nich ze zdumieniem napisze, iż wydaje się nieprawdopodobne, by miasto tak zacofane było ojczyzną wielkiego Boškovicia.

Zewnętrzne bodźce, które niegdyś były autentycznymi inspiraqami twórczymi, pozostają bezpłodne, wpływy sprowadzają się do powierzchownej mody, stają się częścią naskórkowej kultury prowincjonalnych salonów literackich, a im dalej w osiemnasty wiek, tym twórczość literacka w Dubrowniku jest coraz bardziej pusta i nieznaczna._Przyjmując chętnie modę, konserwatywny Dubrownik równocześnie odrzuca wszelkie nowe koncepcje^ jwjatopoglądowe Listotne problemv ideowe. Rzeczywisty stosunek do nowej epoki najbardziej w-^funcie rzeczy odzwierciedla łacińska satyra .Džona Rasticia^v której na równi potępieni zostają Voltaire, Rousseau i Giambattista Casti - autor wierszowanych nowel erotycznych.

Przy końcu wieku konsul francuski, Bruere, na pytanie swojego rewolucyjnego rządu o stan sztuk i nauk w Dubrowniku, odpowiada:

Nie mogę nic powiedzieć ponadto, iż w moim okręgu nic takiego nie istnieje. Dubrownik to male miasto, położone z dala od głównych dróg, morzem oddzielone od Włoch, od lądu otoczone barbarzyńskimi ziemiami - pozbawione handlu, nauki i sztuki".

Pisarze dubrowniccy, świadkowie upadku Republiki, nie potrafili określić swego miejsca w osiemnastowiecznej rzeczywistości. Horyzonty ograniczone miejskimi murami stały się niewystarczające/ abstrakcyjna Słowiańszczyzna nie jest już alternatywą, a jakie mają być ramy ewentualnej nowej wspólnoty - nie jest dla nich jeszcze dostatecznie jasne. W tej sytuaq'i zdarzają się przypadki paradoksalne, na przykład jeden z ówczesnych pisarzy wystąpi z potępieniem dawnej literatury ze względu na to, iż pisana po chorwacku, skazana była na niewielki zasięg oddziaływania, przyszłość zaś literatury w Dubrowniku widzi w przyjęciu łaciny, greki lub włoszczyzny.

Powszechniejsze jednak było inne rozwiązanie - uci£=_ czka pr7.ps7łnśrr jpj apoteoza i prńhn ocalenia

od zapomnienia. Działalność w tym kierunku trwała przez cały XVIII wiek, poczynając od Ignjata Đurđevicia i „pasterzy" ^TCkademii BeztroskidED- najżywotniejszej z trzech akademii dubrownickich - i była to jedyna forma aktywności literackiej w ostatnim wieku dziejów Republiki, która nie okazała się daremna. Dubrowniccy erudyci „czuwaniem długim, studiami do świtu i wytrwałą pracą", jak to określił jeden z nich, stworzyli w swych „galeriach mężów znakomitych", „bibliotekach", „notatnikach" i annałach podstawy przyszłych badań nad dziejami i literaturą miasta.

Dziedzictwo

Republika Dubrownicka przetrwała cały XVIII wiek. Zawdzięcza to nie tyle speqalnej opiece św. Błażeja, ile temu, że wielkie mocarstwa przez cały ten okres były zaangażowane w inne sprawy i że wybrzeża Adriatyku nie miały dla nich większego znaczenia, toteż nikt nie był szczególnie zainteresowany aneksją miasta.

Przejęcie przez Rosję Katarzyny II roli wyzwolicielki i protektorki Słowian bałkańskich, jej zwycięstwa nad Turcją, choć zyskały sobie pewne sympatie części dubrownickiej opinii publicznej, przez władze przyjmowane były z dużą rezerwą. Skoro nie spotykały się tu z uznaniem dawne próby akcji katolickich, to trudno się dziwić niechęci wobec planów prawosławnej krucjaty, całkowicie obcej Dubrownikowi, zwłaszcza gdy wyzwolenie Bałkanów z mniej lub bardziej utopijnych projektów przekształciło się w element konsekwentnie realizowanej imperialnej polityki Rosji.

Zarówno jednak wojny turecko-rosyjskie, jak i słowiańskie ruchy wyzwoleńcze zdawały się dotyczyć Republiki w niewielkim stopniu.

Do bezpośredniego skrzyżowania interesów dubrownickich z rosyjskimi doszło jedynie w 1769 roku, gdy flota rosyjska, dowodzona przez hrabiego Orłowa, zjawiła się w basenie Morza Śródziemnego. Powstało pewne zamieszanie, nie obyło się też bez zatargów, lecz flota wkrótce odpłynęła, a jedynym skutkiem jej wizyty dla Dubrownika była konieczność wyrażenia zgody na otwarcie konsulatu rosyjskiego.

Orłów, pogromca floty tureckiej, zapisał się zresztą w tradycji; dubrownickiej też dzięki roli, jaką odegrał w sensacyjnej aferze międzynarodowej, której areną stał się Dubrownik raczej przypadkowo. W 1774 roku przybył bowiem do miasta wraz z dużą świtą książę

Radziwiłł „Panie Kochanku". Po niefortunnych próbach działalności politycznej w kraju książę Karol nie zmienił na emigracji ani usposobienia, ani przyzwyczajeń, wplątywał się więc z dawnym zapałem w najbardziej wątpliwe i podejrzanie przygody polityczne. W otoczeniu księcia znajdowała się tym razem postać, której prawdziwego nazwiska historia nie odnotowała, ale przedstawiająca się zależnie od okoliczności albo jako panna Franek, albo pani de la Tremouille, albo księżniczka Władimirskaja, obecnie zaś znana jako księżna Tarakanow, naturalna córka cesarzowej Elżbiety. Współcześni, wypowiadając najróżniejsze sądy co do jej prawdziwego pochodzenia, zgodnie potwierdzają jedno: znajomość wielu języków, rzadką urodę i rozum nowo objawionej pretendentki do rosyjskiego tronu. Trudno powiedzieć, jakie konkretne nadzieje wiązał były konfederat radomski i barski z osobą, która nie dość, że ogłosiła się wnuczką Piotra Wielkiego, to uznała też, że jest siostrą Pugaczowa. W każdym razie, gdy po pewnym czasie książę opuścił miasto, Dubrowniczanie zapewne odetchnęli z ulgą. Mogli teraz pozwolić sobie na większą rezerwę w stosunku do wciąż pozostającej w ich murach pięknej awanturnicy, która wywołała tyle zamieszania i dzięki której ożywiła się korespondencja między Dubrownikiem a Portą i Rzymem. Rezerwy natomiast pozbył się Orłów, otrzymał bowiem w tym czasie od Katarzyny polecenie: „schwatit' brodiażku", czyli „pochwycić łazęgę". Rozkaz cesarzowej admirał i hrabia wykonał nad wyraz zręcznie, zapewniając księżnę o swym dla niej afekcie i proponując jej małżeństwo. Wywabioną w ten sposób z Raguzy księżnę Tarakanow już w maju 1775 roku dostarczono do Twierdzy Petropawłowskiej, gdzie pół roku później zmarła, jak podają oficjalne źródła, na gruźlicę.

Podobnie odległą sprawą jak wojny turecko-rosyjskie zdawała się rewolucja francuska, choć głoszone przez nią idee zdobyły sobie pewną liczbę zwolenników wśród dubrownickiego trzeciego stanu.

A jednak zarówno polityka rosyjska, jak i rewolucja francuska miały zadecydować o dalszych losach Republiki.

W1797 roku Napoleon po zwycięskiej kampanii włoskiej, nie zważając na neutralność Wenecji w konflikcie, zajmuje Republikę św. Marka, by mieć jeszcze jeden atut do przetargów z Austrią, której też po podpisaniu pokoju odstąpi Wenecję oraz jej posiadłość na wschodnim wybrzeżu Adriatyku. Dawny nieprzyjaciel Dubrownika przestał istnieć, ale dla Republiki św. Błażeja nie miało to już żadnego znaczenia.

Początek XIX wieku zastaje Europę w ogniu wojen. Niemal z dnia na dzień padają stare i powstają nowe państwa, a granice przesuwają się o setki kilometrów.

Tymczasem zaś, w 1805 roku, wedle ówczesnego świadectwa, w Dubrowniku „dni, w które Rektor idzie do kościoła, oznaczone są w kalendarzu dubrownickim czerwonymi głoskami głoszącymi: dziś Jego Ekscelencja udaje się do Katedry. Idzie on ubrany w czerwoną togę mocno połataną, przed nim stąpa sługa, niosąc parasol z czerwonego jedwabiu, a towarzyszą mu senatorowie w znoszonych czarnych togach. Przed nim kroczą dwaj muzykanci, jeden z rogiem myśliwskim, drugi zaś ze skrzypcami".

Tego rodzaju sytuaq"a nie mogła już potrwać długo. Po bitwie pod Austerlitz Weneq'a, Istria, Dalmaqa i Boka Kotorska ponownie dostają się w posiadanie Napoleona. Rosja sprzeciwia się warunkom podpisanego traktatu pokojowego i wysyła flotę do Zatoki Kotarskiej, by uniemożliwić zajęcie jej przez Francuzów. Tym samym Dubrownik znajduje się w centrum konfliktu,

T5V-*

między armiami, z których jedna niesie wyzwolenie uciśnionym chrześcijanom, druga zaś, wedle postanowienia francuskiego Konwentu, „niesie braterstwo i pomoc narodom, które pragną się wyzwolić". Wojska rosyjskie, wspomagane przez Czarnogórców i mieszkańców Boki, wyruszają w stronę Dubrownika. Jednak uprzedzają je Francuzi, stają bowiem pierwsi przed murami miasta. Dubrownik jest w stanie bronić się przez kilka dni, ale jedyna pomoc, która by mogła nadejść, byłaby tą, której miasto najmniej sobie życzyło -barbarzyńców, wedle dubrownickich pojęć, Czarnogórców oraz korsarzy i hajduków z Boki, wraz z przyłączonymi do nich zbuntowanymi chłopami z terytorium Republiki. W tej sytuacji, zgodnie z całą dotychczasową orientaqą, miasto 26 maja 1806 roku otwiera bramy przed Francuzami, bo choć to jakobini i plebejusze - zawsze jednak Europejczycy. Tym bardziej że generał Marmont, późniejszy marszałek i „duc de Ragusę", obiecuje zachowanie neutralności miasta i przyrzeka, że wojska francuskie opuszczą ją, gdy tylko Rosjanie zostaną zmuszeni do wycofania się z sąsiednich terenów. Francuzi wkraczają przy dźwiękach Marsyliańki, witani z ulgą i zadowoleniem przez wielu mieszkańców miasta. Zachowany zostaje dotychczasowy status Republiki i wszystkie jej organy, lecz nikt nie ma złudzeń, iż jest to jedynie okres przejściowy, toteż Senat wydaje jedno z ostatnich rozporządzeń, skierowane do wszystkich konsulów dubrownickich:

Rozkażcie wszystkim naszym statkom, by zwolniono załogi, a na statkach pozostawiono tylko niezbędną straż, i gdziekolwiek się znajdą, niechaj czekają na dalsze rozkazy, a jeśli zechcą sprzedać statki, pozostawiamy to ich wolnej woli".

Na te dalsze rozkazy nikt już nie liczył, zarządzenie oznaczało faktycznie likwidację floty Republiki. Odtąd

statki należące do obywateli dubrownickich będą pływać nie tylko między obcymi portami z cudzym towarem, lecz również pod obcą banderą.

30 czerwca 1808 roku przedstawiciel francuski zawiadamia zebrany Senat dubrownicki, że państwo du- brownickie zostaje zlikwidowane, a jego arystokratyczny ustrój - zniesiony. O likwidacji Republiki Dubrownickiej Napoleon informuje wszystkie europejskie rządy, które przyjmują to do wiadomości. W 1809 roku Dubrownik wchodzi w skład stworzonych przez Napoleona Prowincji Iliryjskich.

Koniec dubrownickiej wolności przyniósł wszystkim obywatelom równość wobec prawa i wyzwolił dubrownickich chłopów. Był tragedią patrycjatu, który tracąc swe państwo, tracił tym samym wszelki sens egzystencji. Tradycja twierdzi, iż dubrowniccy patrycju- sze mieli wtedy zaprzysiąc, iż odtąd nie będą zawierać małżeństw, by nie wydawać na świat niewolników.

Mniej jednak wierni ideałom wolności poeci dubrowniccy zasypali Francuzów panegirykami we wszystkich trzech językach, a kiedy po klęsce Napoleona Austria wejdzie w posiadanie Prowincji Iliryjskich - ich łacińskie, włoskie i chorwackie wiersze pochwalne powitają nowych władców.

Apologeta patrycjatu dubrownickiego, chorwacki pisarz okresu modernizmu, Ivo Vojnović, w dramacie Al- lons enfants, będącym częścią Trylogii dubrownickiej, włożył w usta jednego z bohaterów - ostatniego godnego swych przodków patryqusza, gotowego bronić dubrownickiej wolności do ostatniej kropli krwi - następujące słowa:

... i pomyśl, że zapomnieliśmy o wszystkim, co nasi przodkowie uczynili, odkąd przybyli na te skały - i że dusze nasze zgasły, i nie wiemy już, kim byli nasi mędrcy, poeci, żeglarze, męczennicy, którzy z tego gniazda uczynili ołtarz, którzy uratowali honor naszego zniewolonego ludu!".

O tym wszystkim, co znaczyła dubrownicka wolność dla cierpiącej przez stulecia obcy ucisk Słowiańszczyzny, nie zapomnieli jednak inni, choć w ich żyłach nie płynęła błękitna krew dubrownickich patrycjuszy. Agonia i śmierć Republiki Dubrownickiej przypadły na ten sam okres, w którym na północ od Dubrownika wyrosła mieszczańska inteligenta, gotowa przejąć kulturowe dziedzictwo dubrownickiego patrycjatu.

W1839 roku, w Zagrzebiu, poeta i działacz chorwackiego odrodzenia narodowego Pavao Stoos w mowie wygłoszonej na uroczystościach z okazji dwusetnej rocznicy śmierci Ivana Gundulicia wzywa słuchaczy:

- „Pozbądźcie się więc lęku, którzy w duchu i dla ducha nad szerzeniem chwały Bożej pracujecie, pozbądźcie się lęku przed piorunem i zimnem lodowatym, które ciało zabijają, lecz duszy zabić nie mogą, pozbądźcie się lęku przed ciemnością nocną i czasem niepokoju

- oto przed wami żywy dowód słów moich - zwróćcie spojrzenia wasze na ten kir żałobny, na ten pomnik miłości naszej, a ujrzycie, iż słynny nasz poeta po upływie dwustu lat powraca do życia... I ty, wątła trzcino starych, a na nowo zrodzonych uczuć ilirskich, pozbądź się lęku: nienawiść jak woda w krąg cię otacza, a wiatry i mgły, i kurzawy, i grad, i wichury przygną cię wielokroć do ziemi, ale nie złamią cię po wieki wieków..."

Podczas gdy zdezorientowani obywatele dubrownic- cy w ostatnim okresie istnienia swego państwa po omacku błądzili między wiernością wobec anachronicznych ideałów republikańskich a kosmopolityzmem, w północ

nej Chorwacji ukształtowała się jasna, nowoczesna idea narodu. Gunduliciowskie dawne marzenie o abstrakcyjnej Słowiańszczyźnie zostało zastąpione ideałem wyzwolenia i zjednoczenia narodu chorwackiego. Odrodzenie narodowe, które jego twórcy określili mianem ruchu ilirskiego, w poszukiwaniu tradycji językowej i literackiej dla powstającej literatury narodowej zwróciło się również do Dubrownika, ofiarowując mu tym samym alternatywę, której sam stworzyć nie był w stanie.

Iliryzm przywrócił do życia Dubrownik, włączył jego dorobek, podobnie jak dorobek innych miast dalma- tyńskich, do wspólnego skarbca, w którym odegrał rolę niezwykle cennego ogniwa, dzięki niemu bowiem nowa wspólnota mogła poszczycić się nieprzerwaną tradycją kulturową od średniowiecza aż po XIX wiek. Dubrowniczanie wezmą też udział w jej kontynuacji - z ich szeregów rekrutować się będą nie tylko działacze kulturalni, pisarze i poeci, lecz również działacze polityczni. Odrębna historia miasta Dubrownika przestaje jednak już istnieć, staje się jedynie częścią ogólnych procesów społecznych, politycznych i ideowych, które, choć nie bez rozterek, konfliktów i trudności, doprowadziły do powstania po I wojnie światowej wspólnego organizmu państwowego - Jugosławii.

Informaq'a bibliograficzna

Dubrownik nie doczekał się jeszcze syntezy swych dziejów w nowszej historiografii chorwackiej. Starsze próby w tym zakresie zostały w znacznym stopniu zdezaktualizowane przez rezultaty badań archiwalnych. Lukę tę, przynajmniej częściowo, może wypełnić źródłowa praca historyka angielskiego F. W. Cartera, Dubrovnik (Ragusa) a Classic City - State, London and New York 1972, w której nacisk został położony przede wszystkim na historię gospodarczą, inne jednak aspekty dziejów miasta, jak np. problematyka kulturowa, potraktowane zostały dość pobieżnie.

Wiele informacji dotyczących dziejów Dubrownika można znaleźć w następujących dziełach ogólnych: Istorija naroda Jugoslavije, Beograd 1955-1960. J. Radonić, K. Jirećek, Istorija Srba, Beograd 1952.

Istnieje natomiast stosunkowo bogata literatura szczegółowa poświęcona Dubrownikowi. Składają się na nią publikacje o charakterze monograficznym oraz liczne rozprawy rozrzucone po czasopismach naukowych. Oto ich niewielki wybór: J. Dayre, Dubrovačke studije, Zagreb 1938. V. J. Đurić, Dubrovačka slikarska škola, Beograd 1964.

B. Križman, Diplomati i konzuli u starom Dubrovniku, Zagreb 1957.

J. Luetić, Mornarica Dubrovačke Republike, Dubrovnik 1962.

Z. Marković, Pjesnikinje starog Dubrovnika, Zagreb

1970.

M. Medini, Dubrovnik Gučetića, Beograd 1953. D. Pavlović, Iz književne i kulturne istorije Dubrovnika, Sarajevo 1955. R. Samardžić, Veliki vek Dubrovnika, Beograd 1962. J. Tadić, Španija i Dubrovnik u XVI v., Beograd 1932. J. Tadić, Dubrovački portreti, Beograd 1948. J. Tadić, Promet putnika u starom Dubrovniku, Dubrovnik 1939.

Pidi'i - i

■■pKrJi^i'u.

Aneks bibliograficzny

Od I wydania książki upłynęło dwadzieścia osiem lat, w tym czasie ukazało się kilka cennych pozyqi poświęconych Dubrownikowi, którymi, dla pożytku czytelnika, uzupełniamy bibliografię przytoczoną przez Autorkę:

S. Ćosić, Dubrovnik nakon pada Republike (1808-1848), Dubrovnik 1999.

V. Foretić, Povijest Dubrovnika do 1808. Prvi dio. Od osnutka do 1526, Zagreb 1980.

V. Foretić, Povijest Dubrovnika do 1808. Knjiga druga. Od 1526 do 1808, Zagreb 1980.

Z. Janeković Roemer, Okvir slobode, Dubrovnik 1999.

N. Lonza, Pod plaštem pravde. Kaznenopravni sustav Dubrovačke Republike u XVIIII. stoljeću, Dubrovnik 1997.

B. Stulli, Studije iz povijesti Dubrovnika, Zagreb 2001.

Chronologia wydarzeń

XII w. p.n.e. pojawienie się plemion iliryjskich na

wybrzeżu adriatyckim

390 p.n.e. początki kolonizaq"i greckiej

229 p.n.e. początek podboju Hirów przez Rzymian

6-9 n.e. ostatnie powstanie Dirów pod wodzą Batona

I w. n.e. pierwsze wiadomości o Epidaurum

437 podporządkowanie Dalmaq"i cesarstwu

wschodniemu

ok. 609 zniszczenie Epidaurum przez Słowian

i Awarów

przeł. VH

i VIII w. pierwsze wiadomości o osadzie Ragusium

866-867 oblężenie Dubrownika przez Arabów

999 prawdopodobne założenie arcybiskupstwa

w Dubrowniku

lata 30. XI w. statki dubrownickie walczą w bizantyjskiej

flocie przeciw Arabom

pocz. XI w. Dubrownik głównym ośrodkiem temy

południowodalmatyńskiej

1081-1085 zajęcie Dubrownika przez Normanów

1148 umowa handlowa Dubrownika z Molfettą

1169 umowa z Pisą

1172 Dubrownik pod panowaniem Normanów

1184-1185 wojna Dubrownika ze Stefanem Nemanją

1186 przywilej handlowy Stefana Nemanji dla

Dubrownika

1186-1190 zwierzchnictwo normańskie nad

I Dubrownikiem 1189 przywilej bana bośniackiego Kulina

1204 zdobycie Zadaru przez wojska IV kruq'aty

1205 zajęcie przez krzyżowców Konstantynopola 1205 początek panowania weneckiego

w Dubrowniku poł. XIII w. Lastovo podporządkowuje się Dubrownikowi 1252-1275 wojny z królem serbskim Urošem I 1272 ogłoszenie Statutu komuny dubrownickiej

1278 założenie archiwum miejskiego

1301-1302

i 1317-1318 wojny z królem serbskim Milutinem

1325 wojna z królem serbskim Stefanem Dečanskim

1326 konflikt z Branivojeviciami

1332 serrata Wielkiej Rady

1333 Dubrownik kupuje Ston i Pelješac od króla Dušana

1346 król Dušan koronuje się na cesarza

Serbów i Greków 1358 pokój w Zadarze między Ludwikiem I

Węgierskim a Wenecją; przyjęcie przez Dubrownik zwierzchnictwa królów Fv^®ęgiersko-chorwackich 1389 klęska Serbii na Kosowym Polu

1396 klęska koalicji chrześcijańskiej pod

Nikopolem

1409 Władysław Neapolitański sprzedaje

Dalmację Wenecji 1442 Dubrownik zaczyna opłacać się Turcji

1444 bitwa pod Warną

1453 zdobycie Konstantynopola przez Mehmeda

i

Zwycięzcę

218

1458 Dubrownik zaczyna płacić regularnie

haracz Turcji

1459 włączenie Serbii do Turcji

1463 włączenie Bośni do Turcji

1482 włączenie Hercegowiny do Turcji

1496 włączenie Czarnogóry do Turcji

1526 klęska Węgrów pod Mohaczem - Dubrownik

pozbywa się zwierzchnictwa węgierskiego

1538-1540 wojny pierwszej Świętej Ligi

1570-1573 wojny drugiej Świętej Ligi

1588 klęska Niezwyciężonej Armady

1602 bunt na wyspie Lastovo

1645-1669 wojna wenecko-turecka o Kretę

1658 założenie kolegium jezuickiego w

Dubrowniku

1667 Wielkie Trzęsienie Ziemi w Dubrowniku

1683 klęska turecka pod Wiedniem

1684 przyjęcie zwierzchnictwa Habsburgów

przez Dubrownik

1684-1699 wojny trzeciej Świętej Ligi

1699 pokój w Karłowicach

1714-1718 ostatnia wojna wenecko-turecka

1797 likwidacja Republiki Weneckiej

1806 wkroczenie wojsk francuskich do

Dubrownika

1808 likwidacja Republiki Dubrownickiej

Słownik biograficzny

Bato (Baton), przywódca powstania Ilirów w latach 6-9 n.e.

Bošković (Boscovich) Ruđer (1711-1787), matematyk, astronom, fizyk i poeta; przedstawiciel dynamizmu w filozofii przyrody; w pojmowaniu przestrzeni, czasu, ruchu i bezwładności wyprzedził niektóre idee teorii względności; w najważniejszej pracy, Philosophiae naturalis theoria reducta ad unicam legem virium in natura existentium, rozwinął atomistyczną teorię materii; działał w Rzymie, Padwie i Mediolanie; członek Petersburskiej Akademii Nauk i Towarzystwa Królewskiego w Londynie, członek korespondent Akademii Francuskiej; autor m.in. politycznych esejów poświęconych Polsce.

Branivojeviciowie, ród wielmożów serbskich z Humu, który w pierwszej połowie XIV wieku usiłował uniezależnić się od Serbii.

Branković Đurađ (1375-1456), despota serbski, wasal turecki i węgierski; na okres jego panowania przypada wielki rozwój kopalnictwa serbskiego, szczególnie wy dobycia złota i srebra.

Branković Stefan (1420-1476), syn Đurađa, despota serbski w latach 1458-1459.

Budislavić (Natalić, Natalis) Toma (1545-1608), lekarz, kanonik krakowski, biskup Trebinja i Mrkanu.

Bunić Jakov (Bonus, De Bona Aelii Jacobus) (1469-1534), humanista, poeta łaciński, pięciokrotnie rektor Republiki Dubrownickiej.

Bunić Nikolica (1635-1678), syn poety Ivana Bunicia, dyplomata, prawnik i poeta.

Bunić Vučićević Ivan (1591-1658), najwybitniejszy poeta liryczny dubrownickiego baroku; autor wierszy miłosnych, poezji religijnych, eklog pasterskich oraz poematu Mandaljena pokornica (.Magdalena pokutnica); pięciokrotnie rektor Republiki.

Chajr ad-Din (Khayr ad-Din), zw. Barbarossa (ok. 1465-1546), słynny korsarz algierski; od 1505 władał Algierią, a w 1518 przyjął zwierzchnictwo Turcji; w 1534 opanował Tunis; jako admirał floty tureckiej atakował po-siadłości hiszpańskie i weneckie; wspierał króla francuskiego Franciszka I przeciw cesarzowi Karolowi V.

Crijević Ilija (Aelius Lampridius Cervinus) (1463-1520), humanista, poeta, orator, leksykograf; najważniejsza w jego dorobku jest łacińska poezja miłosna.

De Diversis de Quartigianis Filip (ur. koniec XIV w.), humanista; w latach 1434r-1440 nauczyciel i rektor szkoły w Dubrowniku; autor jednego z najbardziej wartościowych opisów średniowiecznego Dubrownika.

Didacus Pyrrhus (Jacobus Flavius Eborensis lub Lusi- tanus, właśc. Isaia Koen) (1517-1599), humanista, poeta.

Dioklecjan (ok. 243-316), cesarz rzymski w latach 284-305, wyniesiony na tron po śmierci cesarza Nume- riana przez wojsko; najbardziej odznaczył się na polu działalności organizacyjnej, ugruntował monarchię absolutną; po dwudziestu latach rządów abdykował i usunął się do swego pałacu pod Saloną, gdzie zmarł.

Dionizjusz I (zm. 367 p.n.e.), tyran Syrakuz w latach 405-367; dążył do zjednoczenia Sycylii pod zwierzch-nictwem Syrakuz, stworzył wielką flotę wojenną, która panowała na Adriatyku i Morzu Tyrreńskim.

Doria Andrea (1466-1560), kondotier, admirał, dyktator Genui; początkowo w służbie Franciszka I, jako dowódca połączonej floty francusko-genueńskiej pokonał flotę cesarską pod Amalfi w 1528; następnie sprzy-mierzył się z Karolem V i dowodził śródziemnomorską flotą cesarską.

Dragišić Juraj (Georgius Benignus Argentineusis Sal- viatus) (ok. 1450-1520), humanista, filozof, teolog, wy-chowawca synów Wawrzyńca Wspaniałego.

Držić Džore (1461-1501), poeta, doktor prawa i teologii.

Držić Marin (1505-1567), poeta i dramatopisarz; do jego najbardziej znanych utworów należą komedie: Dundo Maroje (wystawiana również w Polsce), Skup {Skąpiec) oraz Plakir i vila (Plakir i rusałka), uważana za prekursorską w stosunku do Snu nocy letniej Szekspira.

Dukljanin z Baru (XII wiek), kronikarz z Duklji-Ze- ty (Czarnogóra), autor najstarszej kroniki południowo- słowiańskiej, przełożonej na język polski Histońi królestwa Słowian, czyli Latopisu papa Dukljanina (1988). t Đurđević Ignjat (1675-1737), poeta i historyk; autor poezji miłosnej, eklog pasterskich i żartobliwych, poezji religijnej; w tłumaczeniach psalmów wzorował się na przekładzie Jana Kochanowskiego; w jego bogatym dorobku odbiły się niemal wszystkie siedemnastowieczne prądy literackie - manieryzm, barok i rokoko, w twórczości historycznej zaś dawał wyraz nowym tendencjom osiemnastowiecznym; największe znaczenie wśród jego dzieł o charakterze historycznym ma Vitae lllustńum Rhacusinorum, zawierające około stu biografii oraz rozdział poświęcony historii wiersza chorwackiego.

Đurđević Stijepo (1579-1632), poeta; autor wierszy miłosnych i religijnych oraz poematu parodiującego poezję petrarkistyczną Derviš (Derwisz).

Filip II (1527-1598), syn cesarza Karola V, król Hiszpanii, Neapolu i Sycylii (1556-1598) oraz Portugalii (1580-1598).

Fokas (przeł. VI i VII w.), cesarz bizantyjski; jak©, niższy oficer stanął na czele zbuntowanych wojsk i obalił cesarza Maurycjusza; w 602 ogłosił się cesarzem; w 610 został obalony przez Herakliusza.

Gencjusz (zm. 168 p.n.e.), król Ilirów, rezydujący w Skodri (obecnie Skadar w Albanii), poniósł klęskę w wojnie z Rzymem w latach 170-168 p.n.e. ^Gučetić Nikola (Nicoló Vito di Gozze) (1549-1610), autor wielu dialogów filozoficznych, erudyta i bibliofil, jedna z centralnych postaci dubrownickiego życia intelektualnego na przełomie wieków. Ht~ Gundulić Ivan (1588-1638), poeta i dramatopisarz; najwybitniejsza indywidualność poetycka XVII wieku w Dubrowniku; jego poemat epicki Osman (przetłumaczony na język polski przez Czesława Jastrzębca-Ko- złowskiego w 1934), poświęcony Polakom, był wysoko ceniony przez Mickiewicza.

Ibrahim I Szalony, sułtan turecki w latach 1640-1648.

Jan z Rawenny (Joannes Conversini de Ravenna) (1343-1408), humanista włoski; podczas pobytu w Du-browniku (1384-1387) napisał dzieło Historia Ragusii.

Juda Damjan (?-1205?), komes komuny dubrownic- kiej.

Kabužić (Kaboga) Marojica (1630-1692), patryqusz dubrownicki; po trzęsieniu ziemi brał udział w życiu politycznym, położył duże zasługi jako poseł Republiki.

Kara Mustafa (Mustafa Pasza) (ok. 1620 lub ok. 1634-1683), wielki wezyr turecki od 1676; prowadził politykę ekspansji militarnej; po klęsce pod Wiedniem uciekł do Belgradu, gdzie został stracony na rozkaz sułtana.

Karol V Habsburg (1500-1558), syn Filipa I Pięknego i Joanny Szalonej Aragońskiej, cesarz rzymski narodu niemieckiego (1519-1558) i król Hiszpanii (1516-1556).

Karol Emanuel I Wielki (1568-1630), książę sabaudzki od 1580; pretendent do tronu francuskiego, po klęsce sprzymierzony z Henrykiem IV, usiłował bez powodzenia zdobyć dla siebie księstwo Lombardii.

Kašić Bartol (1575-1650), jezuita, pisarz i misjonarz; autor m.in. pierwszej gramatyki języka chorwackiego, przekładu Pisma Świętego oraz licznych utworów reli- gijno-dydaktycznych.

Konstantyn VII Porfirogeneta (905-959), cesarz bizantyjski od 913; w traktacie o rządzeniu państwem, zawie-rającym dużo informacji o ludach Półwyspu Bałkańskiego, dał min. pierwszy dokładniejszy opis Dubrownika.

Kotromanić Stefan (1322-1352), ban Bośni, ojciec Elżbiety Bośniaczki, królowej węgierskiej i polskiej, dziadek królowej Jadwigi.

Lazar (ok. 1329-1389), książę Serbii; zjednoczył północne i środkowe ziemie serbskie; w czasie bitwy z Turkami na Kosowym Polu dowodził koalicją serbsko-bo- śniacką; wedle większości źródeł dostał się do niewoli i został po klęsce serbskiej stracony.

Ludwik I Wielki (Ludwik Węgierski), król Węgier i Chorwacji od 1342, król Polski od 1370; w wyniku prowa-dzonych przez niego wojen z Wenecją Węgry opanowały Dalmację i uzyskały zwierzchnictwo nad Dubrownikiem. ^ Marino Giambattista (1569-1625), poeta włoski, twórca kierunku zwanego marinizmem; wywarł znaczny wpływ na ówczesną poezję europejską.

Marmont Auguste (1774-1852), książę Raguzy, marszałek Francji, gubernator Prowincji Iliryjskich.

Menčetić Vlahović Šiško (1457-1527), poeta, dwukrotnie rektor Republiki; zmarł podczas wielkiej epidemii dżumy. 

Miha z Baru (7-1348), kamieniarz i rzeźbiarz; działał w Dubrowniku od 1327 aż do śmierci.

Murad I (7-1389), sułtan turecki od 1359; dowodził wojskami tureckimi w bitwie na Kosowym Polu, gdzie /poległ.

jn Orbini Mavro (poł. XVI w-1611), historyk; autor rozprawy II regno degli Slavi, która, choć niekrytyczna i pozbawiona większych wartości historycznych, odegrała jednak swego czasu poważną rolę polityczną i ideową.

Orłów Aleksiej (1737-1808), admirał rosyjski, dowodził flotą rosyjską w walkach z Turcją; po zniszczeniu floty tureckiej pod Czesmą otrzymał przydomek Cze- smeński.

Palmotić Jaketa (1623-1680), dyplomata i poeta; autor m.in. poematu epickiego Dubrovnik ponovljen (Dubrownik odnowiony), przedstawiającego trzęsienie ziemi oraz wydarzenia, które po nim nastąpiły, łącznie z przygodami poselstwa dubrownickiego w Konstantynopolu.

Palmotić Junije (1606-1657), poeta i niezwykle płodny dramatopisarz; jeden z najbardziej charakterystycznych wyrazicieli ideologii patryqatu dubrownickiego.

Pracatović Miho (1522-1607), kapitan, armator i kupiec dubrownicki.

Robert Guiscard (zm. 1085), normański zdobywca południowych Włoch, książę Apulii i Kalabrii.

Ryszard Lwie Serce (1157-1199), król Anglii od 1189; brał udział w III kruqacie, zdobył Cypr od Bizancjum i zwyciężył sułtana Saladyna; w czasie powrotu do Anglii został wzięty do niewoli pod Akwileją przez księcia Austrii Leopolda.

Slade (Dolci) Sebastijan (1699-1777), biograf i historyk dubrownicki; jego Fasti litterańo-ragusini są cennym źródłem informaq'i o przeszłości kulturalnej Dubrownika.

Stefan Dečanski, król serbski w latach 1321-1331. 

Stefan Dušan (1308-1355), syn Stefana Dečanskiego; współrządził z ojcem do 1331, kiedy usunął go i przejął pełną władzę nad Serbią; w 1346 przyjął tytuł cesarza Serbów, Greków, Bułgarów i Albańczyków; w drodze podbojów stworzył imperium serbskie obejmujące większość terytorium bałkańskiego.

Stefan Nemanja (2. poł. XII w.), wielki żupan serbski, założyciel dynastii Nemanjiciów, twórca państwa serbskiego.

Stj epović-Skočibuha Vice (1534-1588), armator i kupiec dubrownicki.

Štos (Stoos) Pavao (1806-1862), poeta i działacz chorwackiego ruchu odrodzenia narodowego.

Teuta (poł. HI w. pji.e.), królowa iliryjska od 231/230 p ji.e.; wdowa i dziedziczka króla iliryjskiego Agrona.

Uroš I, król serbski w latach 1243-1276.

Vetranović Čavčić Mavro (1482-1576), poeta i dra- matopisarz; jedna z centralnych postaci życia literackiego w szesnastowiecznym Dubrowniku, a zarazem jeden z najbardziej płodnych poetów dubrownickich.

Vojnović Ivo (1857-1929), dramaturg, nowelista i poeta chorwacki; inspirację dla dużej części swej twórczości czerpał z przeszłości i teraźniejszości dubrownickiej; przed II wojną światową kilka jego dramatów, a wśród nich Trylogię dubroumicką, wystawiono również na scenach polskich.

Zygmunt Luksemburski (1368-1437), król Węgier od 1387, król Niemiec od 1410, król Czech od 1419, cesarz od 1433; ożeniony z Marią, córką Ludwika Węgierskiego, siostrą królowej polskiej Jadwigi.

/F^ A

Posłowie

Błogosławiona niech będzie godzina, W którejm Cię ujrzał, panno urodziwa, Czas wszystek, chwila każda, każda doba, W której - powolny Ci - szedłem za Tobą.

Błogosławione niech będą te mgnienia, Kiedym Twojego uczył się imienia, I niemoc, która duszę mą dotknęła, I miłość, która oczom sen odjęła...

Te właśnie strofy chorwackiej parafrazy słynnego LXI sonetu Petrarki, pióra szesnastowiecznego poety Šiška Menčeticia, przytoczone za antologią Dubrownicka poezja miłosna, ułożoną przed laty przez moją zmarłą Zonę, przychodzą mi na myśl, gdy zastanawiam się nad naturą nagłego zauroczenia, jakiemu musiała ulec na widok Miasta św. Błażeja. Bo dla nikogo, kto kiedykolwiek miał do czynienia z publikacjami Joanny Rapackiej, nie jest tajemnicą, iż nie sposób mówić o Jej dorobku, nie wspominając o nieuleczalnym urzeczeniu Dubrownikiem, datującym się od najwcześniejszych lat studenckich. Niemal każdą z Jej prac, nawet traktującą o temacie całkowicie, zdawałoby się, odległym, znaczy etykietka „Rzeczpospolitej siedmiu chorągwi", ragu- żańska pieczęć żeglarska. 

Tak to już jest, że każdy z nas, ludzi piszących od czasu do czasu, nosi w sobie książkę, którą - jak wierzy - kiedyś napisze. Oczywiście, kiedy znajdzie na to czas, kiedy pozwolą na to okoliczności. Taką książką, jak dalece sięgam pamięcią, było dla Autorki Osmana, Godziny Herdera czy Leksykonu tradycji chorwackich planowane niemal od zawsze Jej dzieło główne, podstawowe: historia Dubrownika. Dubrownika - tak sobie kiedyś zanotowała - „jako dzieła sztuki rozumianej, rzecz jasna, bardzo szeroko, a więc sztuki dyplomatycznej, politycznej, kupieckiej, żeglarskiej, sztuk pięknych wreszcie". Monografia historyczna, o której ten popularny szkic, opublikowany po raz pierwszy w latach siedemdziesiątych przez Książkę i Wiedzę, daje jedynie przybliżone pojęcie.

Wspomniałem o urzeczeniu, a nie była to admiracja turystyczna, nie był to romans wakacyjny, tylko wielka - od pierwszego spojrzenia - miłość do przejmującego piękna Miasta, gdyż tylko ona mogła podyktować wszystkie te nader luźno powiązane ze sobą notatki, fragmenty, zapiski („zapiski na mankietach", jakby powiedział Bułhakow), odnotowywane mozolnie ni to do wykładów, ni to do planowanej książki.

Cóż... kiedy ślady tej fascynacji pozostaną, niestety, już tylko w fiszkach:

Gdy mówimy o Florencji czy Wenecji, możemy mówić oddzielnie o, dajmy na to, malarstwie florenckim, architekturze florenckiej, literaturze florenckiej. Ale nie w wypadku Dubrownika (...), ponieważ największym arcydziełem sztuki dubrownickiej jest miasto jako całość, Miasto z dużej litery, tak jak pisali o nim dubrow-niczanie..."

Albo:

W świecie słowiańskim, podzielonym według Pic- chia na Slavia orientale i Slavia occidentale, Dubrownik jest kwintesencją trzeciej Słowiańszczyzny - Slavia me-

diterranea. Należy równocześnie do dwóch wspólnot kulturowych: śródziemnomorskiej i słowiańskiej. I nie jest to sprawa zwykłego krzyżowania się wpływów, lecz autentycznej przynależności do obu../7

Przypadek jednak zrządził, że w teczce z materiałami do dziejów kultury dubrownickiej znajdują się też inne kartki, również formatu fiszek. Tyle że pochodzą z czasów ostatniej wojny bałkańskiej, przyjmowanej podówczas przez nas wszystkich - niemających jeszcze zielonego pojęcia ani o Ruandzie, ani o Czeczenii, ni innych okropnościach przełomu wieku - z takim niedowierzaniem i zgrozą.

I pisane są najwyraźniej w podróży: w autokarze, na statku, na gorąco, w pośpiechu. Pełne skrótów emocjonalnych, zapisane często jako swego rodzaju słowa-klucze: „upiory wsi i cmentarze winnic - wypalone domy -

herby serbskie, napisy: Tu je Srbija! - i ten zapach! - absurd - pustka |g

port z przestrzeloną nazwą Dubr. Luka -

hotel Argentina straszy pustymi oczodołami okien

prąd-

chłopięca obsługa, dzieci - obiad..." :J,

Wspomniałem o przypadku, a to przecież historia dopisywała puenty do nienapisanej książki - swoiste mementa! - choć myśmy się wciąż nie domyślali, że ma pod ręką aż tylu dyspozycyjnych aniołów zagłady.

Część tych notatek opublikowała wówczas „Gazeta Wyborcza" jako Pocztówkę z Dubrownika:

(...) Dubrownik zawsze wydawał mi się wieczny. Trwał przez stulecia, taki sam, piękny i niezmienny. Dawał poczucie historycznej i kulturowej ciągłości. Je

chałam tam - pierwszy raz od wojny - z zażenowaniem i strachem. Co ocalało z dawnego Dubrownika?...

W hotelach, na balkonach, gdzie przed wojną wisiały co najwyżej kostiumy kąpielowe i ręczniki, suszy się dziś na sznurach nędzny dobytek uchodźców. Słyszę, jak jakaś kobieta mówi: „Wiesz, gdyby nie ta wojna, nigdy nie mieszkałybyśmy w tak eleganckim hotelu../'

Nasza ponad 200-osobowa grupa zajmuje wytworny niegdyś hotel Argentina. Odnoszę wrażenie, że otwierają go specjalnie dla nas. W holu i korytarzach - zapach opuszczenia, ale obsługa przyjmuje nas ^ wdzięcznością...

Na naszą cześć włączono światło, które zwykle jest tylko przez godzinę na dobę. Pootwierano na te kilka dni zamknięte wystawy malarstwa, rzeźby, biżuterii, fotografii... Miejscowa ludność patrzy na nas z nadzieją, szczęśliwa, że przypłynął statek z tyloma cudzoziemcami. Może to pierwszy znak, że wszystko wróci do normy? Bo Miasto i Konavle - wąski pas wzdłuż wybrzeża Adriatyku - zawsze żyły z turystów...

PEN-Club nie przypadkiem zaprosił nas do Dubrownika: to tu właśnie przed 60 laty odbył się słynny kongres antyfaszystowski, który demonstracyjnie opuścili pisarze niemieccy. Dziś Serbowie po prostu nie przyjechali...

Miasto wstydliwie przykrywa swoje rany. Wszystkie uszkodzenia starannie załatano, wybite szyby zastąpiono dyktą, wszędzie widać rusztowania. Z pomocą UNESCO zrobiono katalog i mapy zniszczeń: XIV- -wieczny klasztor Franciszkanów - trafiony 37 pociskami artyleryjskimi... Klasztor Dominikanów - 23.

Największe wrażenie robi na mnie okaleczony klasztor Franciszkanów, dziesiątki uszkodzonych detali ar-chitektonicznych... Dla tych, którzy - jak ja - wielokroć byli tu wcześniej, ślady wojny widoczne są na każdym kroku. Ale ci, którzy są tu po raz pierwszy, nie dostrze

gają tego... Efekty bombardowań tak naprawdę widać dopiero z murów obronnych lub z lotu ptaka. Według raportu UNESCO ponad ćwierć tysiąca budynków Starego Miasta kompletnie pozbawione zostało dachów.

- Jak pani myśli? - pyta mnie właścicielka jednej z tych na cztery spusty pozamykanych restauracyjek staromiejskich. - Chciałabym otworzyć zakład choćby na jeden dzień, czy to ma sens? Zjedlibyście tu obiad? U mnie? (...)".

Tyle Joanna!..,

I ów - wpisany w obraz życia odradzającego się na gruzach - znak objawionej znienacka kruchości naszego* świata, znak nietrwałości największych jego wartości narzuca mi się nie tylko jako przestroga wynikająca z przyg toczonej tutaj relacji, lecz też jako przesłanie zawarte w całej Jej twórczości i życiu - tej wieloletnią, według własnego Jej określenia, „obronie wysiłków daremnych".

Andrzej Mandaliaig

Spis treści

I. Od Ilirów do Słowian

Jeśli wierzyć mitografom 5

Uchodźcy z Epidaurum 11

II. Między pawim ogonem a mieczem Rolanda . . 16

III. Cud świętego Błażeja

Lwia część dla lwa 25

Ludzie interesu 34

Bracia Słowianie 46

Nasza szlachta jest najstarsza na świecie" 50

IV. Perpery, perpery...

Gdy zająca gonią, chowa się w Dubrowniku" 61

Dubrownik murowany 70

Humaniści 76

Trubadurzy 84f

V. Słowiańskie Ateny

Wolność nieprzepłacona 91

Temperamenty polityczne i racja stanu 99

Opat benedyktynów 105

Teatr Marina Držicia 109

Kapitanowie 117

Emancypantki 124

Adoptowany Polak,

czyli mieszczanin szlachcicem 132

VI. Ciasno się robi w Zatoce Weneckiej

Zbuntowana wyspa 138

Epitafium dla Durdeviciów 148

Niebezpieczne idee Stolicy Apostolskiej 157

Ivan Gundulić 166

Ofelia musi iść do klasztoru 173

Wielki Tydzień 178

VII. Jak długo żyje się po trzęsieniu ziemi

Ostatnie zwycięstwo 185

Towary na naszych statkachnie należą do nas" . . 195

|>-Dziedzictwo 204

Informacja bibliograficzna 213

i Aneks bibliograficzny 215

»(Chronologia wydarzeń 217

| . Słownik biograficzny 221

I Andrzej Mandalian: Posłowie 231

238

I


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Rzeczpospolita w dobie unii polsko – saskiej
II Rzeczpospolita – kraj wielu narodów 2
II Rzeczpospolita – kraj wielu narodów
Rzeczpospolita wielu narodow Mniejszosci narodowe i etniczne
JHP, Informacja naukowa i bibliotekoznastwo 2 semestr, Analiza i opracowaniw dokumentów, Analiza i o
Początki władzy ll Rzeczpospolitej, Komunizm
Konstytucja Rzeczpospolitej Polskiej z dnia 17 marca 1921r
2 14 Rzeczpospolita za panowania Zygmunta 3 Wazy
Ustrój polityczny Rzeczpospolitej Polskiej – powtórzenie wiadomości.II, WOS - matura, Matura 2015
POLSKA RZECZPOSPOLITA LUDOWA PRL(1)
SCENARIUSZ Rzeczpospolita w XVII wieku, Testy, sprawdziany, konspekty z historii
UKD, Informacja naukowa i bibliotekoznastwo 2 semestr, Analiza i opracowaniw dokumentów, Analiza i o
Inteligencja emocjonalna dziecka w wieku przedszkolnym, Przedszkole Integracyjne w Koszalinie - Joan
Demokracja zza krat Rzeczpospolita
Scharakteryzuj przyczyny i skutki traktatu krakowskiego z25 roku dla Rzeczpospolitej w XVI i XVIII
konstytucja rzeczpospolitej polskiej
II Rzeczpospolita Polska, 40, 40
ochrona srod pytania od waldka, dr Joanna Godlewska
Terenia, joanna2, CZĘŚĆ DRUGA

więcej podobnych podstron