OSTRZEŻENIE: Ostatni biuletyn ks. Grunera
WARNING: Fr. Gruner’s final newsletter
Louie Verricchio - 30.12.2016
Uwaga: Ks Gruner napisał książki: Fatimski ksiądz i Zniewolenie lub pokój… (na chomikuj.pl, ta druga w 3 częściach)
W kwietniu tego roku miałem zaszczyt przemawiać na Konferencji Fatimskiej w Bostonie w oparciu o ostatni biuletyn ks. Nicholasa Grunera, który zawierał przerażające ostrzeżenie.
Choć biuletyn napisany był ponad rok od publikacji Amoris Laetitia, ekshortacja Franciszka wyraźnie mówi, że ks. Gruner miał rację.
Film z mojego wystąpienia poniżej, po nim transkrypcja.
Film
Ostatni biuletyn ks. Grunera w świetle komentarza kard. Pacelli do ostrzeżeń Matki Bożej
Powinno być raczej jasne dla każdego kto w ogóle miał przyjemność spotkać ks. Nicholasa Grunera, albo uczestniczenia w jednej z jego konferencji, albo czytania jednej z jego książek, że w żaden sposób nie można powiedzieć, że był jak niemowlę w lesie, Polyanna która prowadziła bezpieczne i naiwne życie.
Daleko od tego.
Ks. Gruner bardzo dobrze znał złośliwość jaka niekiedy wypełnia serca ludzi, nawet duchow-nych. W rzeczywistości dla ks. Grunera ta złośliwość najczęściej przejawiała się sposobem w jaki traktowali go księża i biskupi.
Prześladowania były jego codzienną ceną przez dziesiątki lat.
Inaczej mówiąc, był to człowiek który stanął twarzą w twarz z diabolicznym. Zło rozumiał lepiej niż ktokolwiek inny. Niełatwo było go sprowokować.
A jeszcze, pomimo tego, w tym co miało być jego ostatnim biuletynie z marca 2015, ks. Gruner opowiedział o rozmowie jaką niedawno odbył z ks. Gabrielem Amorthem, dobrze znanym wieloletnim głównym egzorcystą Rzymu, pisząc:
"Jego słowa wstrząsnęły mną jak niewiele innych!"
Nie wiem jak wy, ale to wystarczyło by zwrócić moją uwagę! Ks. Gruner ujawnił, i znowu tu cytuję:
"Ks. Amorth powiedział mi, że mamy mało czasu zanim kary przepowiedziane przez Matkę Bożą Fatimską zaczną rozdzierać świat na trudne do wyobrażenia sobie sposo-by! Jak długo? Mniej niż 8 miesięcy!"
Ks. Gruner napisał dalej:
Ks. Gabriel Amorth powiedział mi, że jeśli nie dokona się poświęcenia Rosji zgodnie z prośbą Matki Bożej do końca października 2015, mroczne proroctwa Fatimy mogą się wydarzyć każdego następnego dnia!"
Do artykułu opublikowanego w najnowszym numerze Fatima Crusader, ks. Amortha zapy-tano o oś czasu jaką wymienił ks. Grunerowi o nadchodzącej karze. Powiedział:
"Uważam, że to jest poczatek. Uważam, że jesteśmy blisko. Coraz bliżej. Pan da się usłyszeć…"
A zatem, według ks. Amortha, jesteśmy na wczesnych etapach "mrocznych przepowiedni fatimskich".
Jest wcześnie…
Trzeba powiedzieć, że kiedy wielu z nas myśli o nadchodzącej karze, wyobrażamy sobie nagłe wydarzenie które stanie się wiadomościa wieczornego dziennika. Tak może być, ale jest stopniowość w "mrocznych przepowiedniach" o których ostrzegła nas Matka Boża.
Do tych którzy poznali te ostrzeżenia jak spisane w Trzeciej Tajemnicy należał ks. Malachi Martin, który często mówił o początkowych dniach kary:
"Pan Bóg wycofa swoje łaski".
Jak to może być? Cóż, to na pewno nie oznacza, że Kościół przestanie istnieć. Ani nie oznacza, że w sakramentach nie będzie już łaski.
To raczej oznacza, że ci którzy odpowiadają za karmienie owiec Pana zostaną zostawieni sami sobie. Pan Bóg pozwoli im, w wyniku ich nieposłuszeństwa, odciąć się od łask koniecznych dla zachowania Wiary, obrony Wiary, i nauczania Wiary w sposób jasny i z przekonaniem.
Mówiącą bardziej szczegółowo o tym co to wycofanie łaski może pociągać za sobą była postać nie mniejsza niż przyszły papież Pius XII, kard. Eugenio Pacelli, który tak napisał o przesłaniu fatimskim:
"Martwią mnie przesłania Panny Najświętszej dla Łucji z Fatimy. Ta uporczywość Maryi o niebezpieczeństwach grożących Kościołowi jest boskim ostrzeżeniem przed samobójstwem zmieniania Wiary, jego Liturgii, jego teologii i jego duszy… Wokół mnie słyszę innowatorów, którzy chcą rozmontować Najświętszą Kaplicę, zgasić powszechny płomień Kościoła, odrzucić jego ozdoby, i sprawić, by czuł się winny za swoją przeszłość historyczną".
Ta scena brzmi bardzo znajomo, prawda? Kard. Pacelli kontynuował:
"Nadejdzie dzień kiedy cywilizowany świat zaneguje swojego Boga, kiedy Kościół zwątpi tak jak zwątpił Piotr. Będzie kuszony by uwierzyć, że człowiek stał się Bogiem. W naszych kościołach chrześcijanie próżno będą szukać czerwonej lampki gdzie oczekuje ich Bóg. Jak Maria Magdalena płacząc przez pustym grobem, będą pytać - 'Dokąd Go zabrali?'"
To nie jest zwykłe ostrzeżenie przed słabymi księżmi i zachłannymi biskupami. Rzeczywiście Kościół był obarczony takimi ludźmi w różnych czasach swojej historii. Nie, przyszły papież Pius XII idzie krok dalej. On mówi nam, że ostrzeżenie Matki Bożej o takich pozbawionych wiary ludziach jak wspomnianych w Fatimie sięga nawet tak daleko jak do biskupa Rzymu, i do urzędu Piotrowego!
Skąd to wiemy? Kard. Pacelli ostrzega przed tym co nazywa "zmianą wiary". To musi obej-mowac papieża. Musi.
Co to jest samobójstwo? Jest to samo zadana śmierć z rąk tego kto rządzi ciałem. Jeśli nie chce tego głowa, to nie zadziała ręka.
W przypadku Kościoła, "samobójstwo" odnosi się do zagrożenia tego co przychodzi z wew-nątrz, groźba która angazuje samą głowę, a to jest, oczywiście, ten kto zajmuje Urząd Piotrowy.
Teraz zbadajmy ostrzeżenie kard. Pacelli dokładniej pamiętając o tym pytaniu:
Czy to dotyczy tylko przyszłych wydarzeń, albo czy żyjemy w czasie tych wydarzeń teraz, tak jak ks. Gruner ostrzegł w swoim biuletynie z ubiegłego roku po rozmowie z ks. Amorthem?
Gdybyśmy próbowali zbadać linijka po linijce komentarz kard. Pacelli do przekazów Matki Bożej w Fatimie, to zajęłoby nam do północy.
Tomy napisano o sprawie zmiany samej liturgii. Dlatego w interesie czasu, chciałbym skupić się szczególnie na dwóch linijkach:
"Nadejdzie dzień kiedy cywilizowany świat zaneguje swojego Boga, kiedy Kościół zwątpi tak jak zwątpił Piotr. Będzie kuszony by uwierzyć, że człowiek stał się Bogiem".
Zanim przejdziemy dalej, musimy dobrze wiedzieć, że kiedy kard. Pacelli ostrzega nas przed Kościołem wątpiącym jak zwątpił Piotr, i Kościołem kuszonym by postawić człowieka w miejscu Boga, mówiąc dokładnie, to on wskazuje tych ludzi, którzy mówią i uczą w imieniu Kościoła, aż do i z papieżem włącznie.
On nie mówi o samej Świętej Matce Kościele. On nigdy nie mógłby zwątpić ani być tak ku-szony. Wiemy, że bramy piekielne go nie przemogą. Inaczej mówiąc, on jest niezniszczalny.
Wielu wiernych katolików walczy by pogodzić niezniszczalność Kościoła z oczywistą utratą wiary widzianej współcześnie wśród tych, którzy mówią w jego imieniu, a najbardziej szcze-gólnie papieża.
Z drugiej strony to jest zrozumiałe. Jesteśmy predysponowani by ufać swoim pasterzom – najbardziej Następcy Piotra. To jest dobre. Ale to może być też oznaką wiary ktorej brakuje solidnej podstawy Pisma Świętego, które mówi nam bardzo wyraźnie, że te dwie prawdy nie wykluczają się wzajemnie. Kościół rzeczywiście jest niezniszczalny i nadejdzie czas kiedy jego liderzy stracą wiarę, a będą okazywać pozór pobożności. (2 Tym 3:5)
Dlatego powiedziawszy to wszystko, rozważmy co może oznaczać dla Kościoła wątpić jak zwątpił Piotr?
Jak zwątpił Piotr – on który wygłosił to wspaniałe wyznanie wiary: "Ty jesteś Chrystusem, Synem Boga żywego"?
Natychmiast możemy pomyśleć o tym co stało się tuż po tym wyznaniu wiary. Św. Mateusz mówi:
"Odtąd zaczął Jezus wskazywać swoim uczniom na to, że musi iść do Jerozolimy i wiele cierpieć… będzie zabity i trzeciego dnia zmartwychwstanie".
I Piotr odpowiedział:
"Panie, niech Cię Bóg broni! Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie".
I na pewno pamiętacie odpowiedź Jezusa:
"Zejdź Mi z oczu, szatanie!"
Jest dosyć dużo do odkrycia w tej scenie o zwątpieniu Piotra. Po pierwsze – jego zwątpienie jest w pewnym sensie podwójne.
Z jednej strony wątpi, że Jezus będzie cierpiał i umrze. To jest dość proste, ale co to również oznacza, to że on wątpi w zmartwychwstanie. Jeśli Jezus nie będzie skazany na śmierc, to jak będzie mógł zmartwychwstać?
Faktycznie,
bez śmierci naszego Pana nie może
być zmartwychwstania, i żadne pojedyncze wydarzenie w życiu
Chrystusa nie dowodzi Jego boskości jaśniej niż to.
Ale nie idźmy zbyt daleko…
Zanim przejdziemy dalej od tego wersetu w Ewangelii Mateusza, jest jeszcze jedna rzecz jaką odkryjemy o zwątpieniu Piotra, i ona dotyczy źródła tego zwątpienia.
Pan powiedział nam skąd ono pochodzi kiedy rzekł "Zejdź Mi z oczu, szatanie!"
To jest ważne. To oznacza, że kiedy rozważymy złowieszcze słowa kard. Pacelli – nadejdzie dzień kiedy Kościół zwątpi jak zwątpił Piotr – nie mówimy tu o nazbyt ludzkiej skłonności do walki w wierze.
Każdy z nas może, i prawdopodobnie powtórzył słowa znajdujące się w Ewangelii Marka: "Wierzę, zaradź memu niedowiarstwu!"
Każdy z nas walczy w wierze do pewnego stopnia w pewnych chwilach, ale to nie jest ten rodzaj zwątpienia o jakim myśleli kard. Pacelli i Matka Boża.
Rodzaj zwątpienia o jakim myśleli to nic jak tylko celowe działanie szatana.
Na pewno jest wielu liberalnych a nawet "konserwatywnych" katolików, którzy uważaliby nas za bandę czubków tylko za rozważanie idei, że szatanowi udałoby się zakazić Kościół, nawet do najwyższych miejsc, rodzajem zwątpienia które jest naprawdę diaboliczne…
Matka Najświętsza by się nie zgodziła. Na pewno wielu z was może pamiętać Jej ostrzeże-nie do s. Łucji, że diaboliczna dezorientacja zainfekuje Kościół nawet do najwyższych miejsc.
Może pamiętacie słowa papieża Pawła VI:
"Przez jakąś szczelinę swąd szatana przedostał się do sanktuarium…"
Te słowa Matki Bożej i papieża Pawła nabiorą więcej sensu w dalszej części naszej konfe-rencji.
Powiedziawszy to wszystko, jest tak dużo do nauczenia się o tym diabolicznym zwątpieniu z relacji Mateusza 16 którą przed chwilą zbadaliśmy, a jest jeszcze więcej do odkrycia kilka rodziałów wcześniej.
U Mat 14 czytamy, że apostołowie są na łodzi w czasie burzy i zaczyna rzucać łodzią, i w oddali widzą Pana idącego po wodzie, i boją się.
Św. Mateusz mówi:
"Jezus zaraz przemówił do nich: "Odwagi! Ja jestem, nie bójcie się!" 28 Na to odezwał się Piotr: "Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie!" A On rzekł: "Przyjdź!" Piotr wyszedł z łodzi, i krocząc po wodzie, przyszedł do Jezusa. Lecz na widok silnego wiatru uląkł się i gdy zaczął tonąć, krzyknął: "Panie, ratuj mnie!" Jezus natychmiast wyciągnął rękę i chwycił go, mówiąc: "Czemu zwątpiłeś, małej wiary?"
Czemu zwątpiłeś?
Tu jeszcze wyraźniej widzimy charakter zwątpienia Piotra, i co to jest?
Nie chodzi o to, że on wątpi iż to jest Jezus w kierunku którego idzie. On wie że to jest On. Jezus się zidentyfikował – raz imieniem, a potem drugi raz kiedy gestem pokazuje Piotrowi by podszedł.
Od siebie Piotr potwierdza, że wie iż to jest Jezus, kiedy krzyczy przestraszony: Panie, ratuj mnie!
Charakter zwątpienia Piotra jest tylko taki – i jest bardzo ważne byśmy to uznali kiedy rozwa-żamy prorocze ostrzeżenia Matki Bożej, skomentowane przez kard. Pacelli, i wspomniane w ostatnim biuletynie ks. Grunera:
Mimo że Piotr zwraca się do Jezusa jako "Pana" – dwa razy, nie mniej – to wątpi iż On jest Bogiem.
Inaczej mówiąc, Piotr bardzo dobrze wie, że to jest Jezus człowiek, w kierunku którego on idzie, ale wątpi, że Jezus jest naprawdę Panem, nawet kiedy wyznają to jego usta.
I to jest nawet mimo że Piotr już widział moc Pana nad stworzeniem kiedy On uspokoił wzburzone morze. Na pewno pamiętacie scenę:
Uczniowie jeszcze raz są w łodzi, tym razem z Jezusem, i zrywa się wielka burza i rzuca łodzią. Kiedy uczniowie boją się o swoje życie, Jezus śpi.
Kiedy Go budzą, mówi: "Czemu bojaźliwi jesteście, małej wiary?" i rozkazał wichrom i jezio-ru, i nastała głęboka cisza.
W następstwie tego wielkiego cudu, cudu dokonanego z zamiarem sprawdzenia kim Pan jest naprawdę, uczniowie, łącznie z Piotrem, pytali się między sobą:
"Kimże On jest, że nawet wichry i jezioro są Mu posłuszne?" [ang: "Jakim człowiekiem jest ten, którego rozkazów słucha nawet jezioro?"]
Tak, Piotr wiedział, że Jezus był człowiekiem, ale wątpił czy On jest Panem wszelkiego stworzenia. Taki był charakter zwątpienia Piotra.
Nadejdzie dzień kiedy Kościół zwątpi tak jak zwątpił Piotr. Będzie kuszony by uwierzyć, że człowiek stał się Bogiem.
Te dwa ostrzeżenia idą razem. Widzicie, następstwem bycia kuszonym by wierzyć, że czło-wiek stał się Bogiem, jest pokusa traktowania Jezusa Chrystusa jakby On był tylko człowie-kiem, to jest zwątpienie takie jak zwątpił Piotr.
I teraz wracamy do postawionego pytania:
Czy można powiedzieć, że ostrzeżenie Matki Bożej o nadchodzącej karze – której wczesny etap, zdaniem ks. Malachi Martina, dotyczy wycofania łaski Bożej od jego Kościoła – poka-zuje się przed naszymi oczami w tym samym momencie kiedy ks. Gruner zaproponował w swoim ostatnim biuletynie?
Albo zapytał inaczej w świetle słów kard. Pacelli:
Czy zwątpieniu Piotra co do boskości Chrystusa w jakiś sposób udalo się przedostać i zain-fekować tych, którzy wypowiadaja się w imieniu Kościoła, aż do i łącznie z nawet następcą Piotra?
Można tez zapytać: Skąd będziemy wiedzieć, gdyby to zwątpienie zainfekowało papieża? Czego powinniśmy szukac?
To są dobre pytania. Pamiętajmy źródło zwątpienia Piotra: Zejdź Mi z oczu, szatanie. Mówi-my tu o diabolicznym! Na pewno diabeł, mistrz oszust, jest zbyt mądry żeby dokonać idealnie prostego oszustwa.
Inaczej mówiąc, byłoby naiwne gdybyśmy oczekiwali by papież wydał dekret jasno popiera-jący ariańską herezję. Tak? Jest mało prawdopodobne by zwołał konferencję prasową żeby ogłosić, że Jezus Chrystus był tylko człowiekiem.
Raczej, jeśli i kiedy kary o których ostrzegała Matka Boża zaczną przybierać kształt, to po-winniśmy spodziewać się zwątpienia Piotra co do boskości Chrystusa by stało się to wido-czne w słowach i czynach jego następcy bardziej subtelnymi sposobami, ale, sposobami które są na pewno dostrzegalne.
Matka Boża nie przyszła by pokazać nam nierozwiązalną zagadkę. Ona ostrzegła nas żeby-śmy mogli rozróżnić to co się dzieje, i możemy to zrobić.
Pamiętamy co najpierw powiedzieliśmy o zwątpieniu Piotra wyrażonym tuż po tym kiedy Pan Najświętszy powiedział "Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój".
"Panie, niech Cię Bóg broni! Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie".
Z jednej strony widzieliśmy, że Piotr wyrażał wątpliwość, że Jezus będzie cierpiał i umrze, a czy pamiętacie to co widzieliśmy, że to również niekoniecznie oznacza, że on wątpił?
Zmartwychwstanie.
Pamiętając o tym, spójrzmy na to co papież Franciszek ma do powiedzenia o zmartwych-wstaniu, by zobaczyć czy jest jakiś dowód na zwątpienie Piotra.
Przemyślcie jedną z jego licznych homilii walących w tradycyjnych katolików, kiedy Franci-szek powiedział:
"Ta grupa chrześcijan w ich sercach nie wierzy w Zmartwychwstałego Pana i chce uczynić bardziej majestatycznym zmartwychwstaniem niż prawdziwie jest. Są to triumfalistyczni chrześcijanie ".
To nasuwa pewne pytania. Pierwsze – co dokładnie oznacza "triumfalistyczny"?
W Nowoczesnym słowiniku katolickim [Modern Catholic Dictionary], ks. John Hardon podaje bardzo przydatną definicję:
Triumfalizm: określenie wyrzutu zrównane w Kościele Katolickim z twierdzeniem, że on ma pełnię Objawienia Bożego i prawo do wydawania osądu o osobistych i spo-łecznych obowiązkach ludzkości. (Etym. Łacina triumphus, publiczna radość ze zwycięstwa)
Możemy tez zapytać, co dokładnie jest to "prawdziwe" Zmartwychwstanie, które katolicy jak my rzekomo skłaniają się wyolbrzymiać?
Zdaniem papieża Piusa XI, w Quas Primas, to Zmartwychwstanie z którego nasz Pan:
"Chrystus Pan korzystając z nadarzającej się sposobności i sam się Królem nazwał, i jawnie potwierdził, że jest Królem i uroczyście oświadczył, iż daną Mu jest wszystka władza na niebie i na ziemi… którymi to słowy cóż innego oznaczył, jak nie jeno wiel-kość, potęgę i nieskończone trwanie Swego Królestwa".
To jest prawdziwe Zmartwychwstanie, i powiedziałbym jest dość majestatyczne, nieprawda?
W rzeczywistości możemy się zastanawiać jak to jest, że papież Franciszek może uważać, że nawet możliwe jest dla ludzkiego umysłu wyobrazić sobie coś co jest jeszcze bardziej majestatyczne.
Odpowiedź, obawiam się, jest, że jego pogląd o zmartwychwstaniu jest taki, że blednie w porównaniu z "prawdziwym" – pojedynczym wydarzeniem w życiu Jezusa Chrystusa, które pokazuje Jego boskość wyraźniej niż którekolwiek inne.
To jest zwątpienie takie jak Piotra, ale jest nieskończenie bardziej tragiczne.
Pamiętacie, zwątpienie Piotra było tylko chwilowe. Nasz Pan Najświętszy musiał przejść mękę, śmierć, i co najważniejsze, wspaniałe zmartwychwstanie. Jeszcze miała się wydarzyć Pięćdziesiątnica. Piotr nie był nawet księdzem w chwili zwątpienia, a na pewno nie był papieżem.
Dlatego zachowajmy moment zwątpienia Piotra w perspektywie względem zwątpienia jego obecnego następcy, i podobnie, wpływ jaki to zwątpienie ma na Kościół, świat i każdą w nim duszę.
Widzicie, kiedy pokusa przeoczenia boskości Chrystusa przyjmuje się nawet w najmniejszym stopniu w umyśle Jego Wikariusza, i wkrada się w jego słowa i czyny…
To jest to co dla Kościoła oznacza flirtowanie z samobójstwem. Jak? To jest samobójcze bo papież jest widzialną głową Kościoła na ziemi, a boskość Chrystusa jest samym Życiem Kościoła!
Widzicie, oprócz mocnego uznania Boskiego Życia Jezusa Chrystusa, szczególnie ze strony Jego Wikariusza, Kościół widzi się, i jest praktycznie traktowany, jako tylko ludzki organizm, organizacja z misją która jest przyziemna, i dlatego skupia się na ziemskich potrzebach czło-wieka i jego naturalnych celach, do niemal wykluczenia jego potrzeb duchowych i nadprzyro-dzonych celów.
Możemy również oczekiwać, że kiedy wątpliwości o boskości Chrystusa przyjmą się w widzialnej głowie Kościoła, to wtedy doktryny naszej świętej wiary katolickiej zostaną potrak-towane jako zaledwie zasady i przepisy, które muszą być tworzone i odtwarzane żeby zaspokoić potrzeby nowoczesnego człowieka.
To wtedy możemy oczekiwać, że doktryn Wiary nie będzie się już przedstawiać światu takich jakie naprawdę są, a mianowicie, ponadczasowe dekrety Tego który zmartwychwstał w chwale do Boskiego Królestwa, te same dekrety które zapraszają człowieka do wspólnoty z Jezusem Chrystusem, który jest prawdziwym Bogiem.
Wyjaśnijmy dokładnie przyczynę i skutek występujących tu relacji:
Jeśli nie ma się wątpliwości co do tego, że Jezus Chrystus jest Bogiem, i że przyszedł Z Góry, to wtedy rozumie się, że Boskie Prawa wyrażone w doktrynach Kościoła, które wypowiada w Jego imieniu są nie tylko wyzwalające i życiodajne, ale one nie podlegają negocjacji.
Dlaczego?
Bo mówimy o przykazaniach Chrystusa Króla! One są darami które przyszły od Tego, który powiedział: "Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca".
Kim my jesteśmy żeby negocjować te dary Z Góry, albo, nie daj Boże, próbowali je zmieniać?
Rozważmy to co usłyszeliśmy w dzisiejszym czytaniu w porannej Mszy Świętej:
"Każde dobro, jakie otrzymujemy, i wszelki dar doskonały zstępują z góry, od Ojca świateł, u którego nie ma przemiany ani cienia zmienności".
To łatwo odnosi się do doktryn Wiary jeśli naprawdę wierzy się w to, że Jezus Chrystus jest prawdziwym Bogiem.
Ale jeśli ma się poważne wątpliwości co do boskości Chrystusa, i wątpliwości co do tego, że On przyszedł Z Góry, i wątpliwości co do tego, że On jest widzialną twarzą Ojca, to jest się kuszonym do tego by postrzegać dekrety Kościoła mówiącego w Jego imieniu jako pocho-dzące nie tak bardzo od Boga, a od człowieka. W tym przypadku można uważać, że one są przedmiotem zmiany przez innych zaledwie ludzi.
Ale to nie wszystko. Przypomnijmy sobie drugą część omawianego przez nas ostrzeżenia:
Nadejdzie czas kiedy głowa Kościoła będzie kuszona wierzyć, że człowiek stał się Bogiem…
Jeśli ktoś wierzy, że człowiek stał się Bogiem, to wtedy Prawo Boże już nie jest nad nim, człowieka wyobraża się na równi z boskim, i dlatego samo Prawo Boże jest tematem który ma być napisany przez tylko ludzi.
Przyjaciele, jeśli istnieje jakaś wątpliwość co do tego czy to jest czy nie jest cechą kryzysu jaki dotyka Kościół w tej chwili, to wystarczy tylko spojrzeć na Amoris Letitia – niedawno opu-blikowaną ekshortację papieża Franciszka o rodzinie.
Odmawiam, nawiasem mówiąc, odnoszenia się do tego dokumentu jako do ekshortacji "apostolskiej". Apostołowie nie nie uznaliby go za pochodzący od ucznia katolickiej szkoły, i to słabo katechizowanego, a na pewno nie od Następcy św. Piotra.
A zatem, co ten dokument mówi by człowiek zastanawiał się czy obecny papież wątpi w boskość Chrystusa?
Podczas konferencji prasowej na pokładzie samolotu z Grecji do Rzymu, papieża Franciszka zapytano, czy w świetle Amoris Letitia, czy ludzie będący w "nieuregulowanych sytuacjach" mogą teraz czy nie nie, przystępować do sakramentów.
Inaczej mówiąc, pytano go o zmiany i przeróbki w stosowaniu Prawa Bożego w życiu Koś-cioła, czymś nigdy wcześniej nie słyszanym.
Pamiętajmy, że wspomniane "nieuregulowane sytuacje" odnoszą się do cudzołóstwa, roz-pusty i aktywności homoseksualnej, kiedy słuchamy odpowiedzi Franciszka.
Na temat zmian zezwalających na sakramenty dla takich osób powiedział:
"Mogę powiedzieć 'tak', kropka, ale to byłaby za krótka odpowiedź. Wszystkim zale-cam przeczytanie prezentacji autorstwa kard. Schönborna, który jest wspaniałym teologiem … W tej prezentacji znajdziecie odpowiedź na wasze pytanie".
OK. więc spójrzmy na to co miał do wiedzenia kard. Schönborn:
"Ekshortacji papieża Franciszka przyświeca wyrażenie 'Jest to sprawa dotarcia do każdego' (Amoris Letitia 297) bo takie jest fundamentalne zrozumienie Ewangelii: wszyscy potrzebujemy miłosierdzia!"
I następnie cytuje Pana z Pisma Świętego:
"Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci [na nią] kamień".
W Amoris Laetitia widzimy następujące odniesienia do kamieni kiedy Franciszek pisze, i tu cytuję:
"W ten sposób, zamiast im dawać uzdrawiającą moc łaski i światła Ewangelii, niektó-rzy wolą "zdoktrynizować” Ewangelię, zamieniając ją "w martwe kamienie, by rzucać nimi w innych”. (AL. 49)
"[W związku z tym] duszpasterz nie może czuć się zadowolony, stosując jedynie prawa moralne wobec osób żyjących w sytuacjach „nieregularnych”, jakby były kamieniami, które rzuca się w życie osób. (AL. 305)
Faktycznie, możemy być wdzięczni kard. Schönborn za jasne wyjaśnienie, że mówiąc o kamieniach, papież Franciszek miał na myśli werset Ewangelii o kobiecie oskarżonej o cudzołóstwo.
Dlatego spójrzmy na ten werset:
"Wówczas uczeni w Piśmie i faryzeusze przyprowadzili do Niego kobietę którą pochwycono na cudzołóstwie, a postawiwszy ją pośrodku, powiedzieli do Niego: "Nauczycielu, tę kobietę dopiero pochwycono na cudzołóstwie. W Prawie Mojżesz nakazał nam takie kamienować. A Ty co mówisz?"
Na pewno pamiętacie odpowiedź Pana:
"Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień"
Ten fragment mówi dalej:
"Kiedy to usłyszeli, wszyscy jeden po drugim zaczęli odchodzić, poczynając od star-szych, aż do ostatnich. Pozostał tylko Jezus i kobieta, stojąca na środku. Wówczas Jezus podniósłszy się rzekł do niej: "Kobieto, gdzież oni są? Nikt cię nie potępił?" A ona odrzekła: "Nikt, Panie!" Rzekł do niej Jezus: "I Ja ciebie nie potępiam. - Idź, a od tej chwili już nie grzesz!".
Po przeanalizowaniu tego fragmentu Ewangelii św. Jana, można słusznie zauważyć, że nasz Pan Najświętszy "tylko stosował prawo moralne" kiedy powiedział "Idź, a od tej chwili już nie grzesz".
To doprasza się o przerażające pytanie:
Czy papież Franciszek oskarża samego Jezusa Chrystusa o wycofanie łaski i rzucanie martwymi kamieniami?
Gdyby poważnie podejść do Amoris Laetitia, to tak by to wyglądało.
Czy to brzmi jak słowa kogoś kto wierzy, że Jezus Chrystus jest Bogiem, czy to brzmi jak ktoś kto wątpił jak zwątpił Piotr?
Kard. Schönborn rzucił nieco więcej światła na dokładnie to co zmieniono i przerobiono opu-blikowaniem Amoris Laetitia, mówiąc:
"Dla mnie Amoris Laetitia jest przede wszystkim 'wydarzeniem lingwistycznym'… Między dwu synodami w październiku 2914 i październiku 2015, można wyraźnie zobaczyć jak ton nabrał szacunku, jakby różne sytuacje w życiu po prostu zostały przyjęte, bez natychmiastowej oceny czy potępienia".
Kard. Schönborn nie mógłby być wyraźniejszy:
On mówi nam, że ton wychodzący z Rzymu Franciszka wyraża szacunek dla opornych cudzołożników, rozpustników i praktykujących homoseksualizm, nie pomimo ich grzechu, nie dlatego że wyrazili skruchę i skorygowali swoje życie, a tylko dlatego, że ich grzechy są przyjmowane bez osądu czy potępienia!
Jak wczoraj powiedział Mr Ferrara, kard. Schönborn również stwierdził w swojej prezentacji o Amoris Laetitia:
"Wielką radość sprawia mi ten dokument dlatego, że spójnie pokonuje ten sztuczny, powierzchowny, wyraźny podział między 'uregulowanym' i 'nieuregulowanym'".
Zrozumieliście? Podział między śmiertelnymi grzechami cudzołóstwa, rozpusty, homoseksu-alizmu i stanem łaski teraz uważa się za "sztuczny" i "powierzchowny".
Czy to brzmi jak nauczanie wierzących ludzi, czy to brzmi jak pomylone bajdurzenia ludzi, którym Bóg odebrał swoją łaskę – wycofanie łaski jako jeden z wyraźnych znaków, że weszliśmy w początkowe dni mrocznych proroctw fatimskich, tak jak powiedział ks. Gruner?
Pamiętajmy, ta refleksja o Amoris Laetitia kard. Schönborna jest odpowiedzią papieża Franciszka na pytanie: Czy coś się zmieniło dzięki wydaniu ekshortacji? Tak, powiedziałbym, że tak.
W tym dokumencie Amoris Laetitia, Franciszek cały czas używa słów jak "w ponownym mał-żeństwie" i "nowe związki" odnosząc się do świecko rozwiedzionych. Nawet mówi o "małżeń-stwach nieodwracalnie rozbitych".
Kościół Katolicki, wspomagany przez łaskę Bożą, odwrotnie, uczy, że żadne małżeństwo nie jest nieodwracalnie rozbite jeśli nie umrze jeden z małżonków.
Kiedy mówi się o "nowych związkach" powstałych z tzw. "rozbitych małżeństw", to Kościół nazywa to cudzołóstwem, ale Franciszek tego tak nie nazywa, a na pewno nie wzywa tych którzy są w nim do pokuty. Raczej mówi "Wiemy, że nie ma żadnych łatwych recept".
Naprawdę?
Spowiedź. Skrucha. Stanowczy cel zmiany. Wymieszaj je wszystkie, i co dostaniesz? Sakramentalne rozgrzeszenie.
To na pewno wymaga wysiłku od grzesznika, ale tu są wszystkie trzy elementy. Nasz Pan jest bardzo wyrozumiały. Uważam, że to kwalifikuje się na "łatwą receptę". Franciszek nie wydaje się z tym zgadzać.
Teraz powiedzcie mi w oparciu o naszą rozmowę do tej pory:
Czy byłoby przesadą rozważyć ten dowód na "samobójczą zmianę wiary", jak nazwał to kard. Pacelli?
Albo mówiąc inaczej, czy to brzmi jak kara o której ostrzegła nas Matka Boża, ta sama do której ks. Gruner nawiązał w swoim ostatnim biuletynie? Czy to brzmi jakby ta kara pokazy-wała się nawet teraz?
Jeśli nadal nie znasz odpowiedzi, to przemyśl ten klejnot z Amoris Laetitia – i to jest z niej cytat – o którym Mr Ferrara wspomniał wczoraj również, a zasługuje na powtórzenie:
"Nie da się już powiedzieć, że wszyscy w niuregulowanej sytuacji żyją w śmiertelnym grzechu i są pozbawieni łaski uświęcającej".
Pozwólcie mi sparafrazować to tak żebyśmy to dokładnie zrozumieli:
Papież Franciszek mówi, że nie da się już powiedzieć, że ci którzy trwają w rozpuście, cudzołóstwie i homoseksualizmie są w staniu grzechu śmiertelnego, co z definicji oznacza utratę łaski uświęcającej.
Trudną rzeczywistością jest spojrzeć prosto w twarz, ale musimy to zrobić:
Ta ekshortacja papieża Franciszka nie przedstawia pełnych łaski, życiodajnych słów Chry-stusa jak wyrażonych przez Jego Wikariusza, ona zawiera uwodzicielskie kłamstwa prze-ciwnika – te same które prowadzą do wiecznej śmierci, opublikowane na watykańskim papierze firmowym, i rozesłane na cały świat.
W obliczu tej herezji – i nie bójmy się nazywać tego czym jest, herezją – dla jasności dogmatycznej spójrzmy na Sobór Trydencki.
To ma być zachowane, że otrzymana łaska usprawiedliwienia jest stracona... przez każdy grzech śmiertelny... broniąc w ten sposób doktryny prawa Bożego, która wy-klucza z Królestwa Bożego nie tylko niewierzących, ale również wiernych (którzy są) rozpustnikami, cudzołożnikami, zniewieściałymi, homoseksualistami... [czyli ci którzy angażują się w akty homoseksualne]. (Sobór Trydencki, Sesja VI, Rozdz. XV)
Zauważmy, że Sobór definiuje to nauczanie jako "obronę doktryny o Bożym Prawie".
Więc co skłania papieża Franciszka do wyraźnego zaprzeczania tej nauce deklarując, że rozpustnicy, cudzołożnicy i homoseksualiści niekoniecznie są w grzechu śmiertelnym i pozbawieni łaski uświęcającej?
Odpowiedź jest prosta i tragiczna. Nawiązaliśmy do niej wcześniej:
Ci którzy wątpią jak zwątpił Piotr, ci którzy wątpią w Boskość Chrystusa, są kuszeni by wyobrazić sobie, że głos Chrystusa mówiącego przez Jego Kościół, tak jak zrobił to Sobór Trydencki, jest głosem tylko człowieka.
Co z Ojcami Trydentu – papieżami, biskupami i kardynałami, którzy tak ostrożnie sformuło-wali swoje dekrety doktrynalne?
Ich postrzega się jako grupę tylko ludzi, którzy spotkali się w określonym czasie i miejscu by zająć się sprawami ich czasów, i dlatego wszystko co oni stwierdzili jest przedmiotem zmiany przez innych tylko ludzi z własnymi wyzwaniami jakie przed nimi stoją, i własnymi pomysłami o tym jak powinno się postępować.
To jest rodzaj fałszywego przekonania, które skłania papieża Franciszka do odważnej dekla-racji, że o tych którzy trwaja w cudzołóstwie, rozpuście i homoseksualizmie – albo co on oszukańczo nazywa "nieuregulowanymi sytacjami" – nie można już mówić iż żyją w grzechu śmiertelnym.
To, przyjaciele, jest herezja – nie dlatego iż ja tak mówię. Nikogo nie obchodzi moja opinia, bo dlaczego. To jest herezja, bo Sobór Trydencki – chroniony przez Ducha Świętego – tak mówi.
Jeśli sprzeczne, heretyckie nauczanie Franciszka nie jest wystarczającym dowodem na to, że Bóg wycofał swoją łaskę, to nie chcę widzieć co nim jest.
Och, a co z tymi którzy trwają w takich grzechach z ignorancji, ktoś może się sprzeciwić.
Papież Franciszek nawet posunął się tak daleko, że włączył tych którzy trwają w tych rzeczach świadomie! I znowu cytuję prosto z Amoris Laetitia:
"Dlatego nie można już powiedzieć, że wszyscy, którzy są w sytuacji tak zwanej „nieregularnej”, żyją w stanie grzechu śmiertelnego, pozbawieni łaski uświęcającej. Ograniczenia nie zależą tylko od ewentualnej nieznajomości normy. Podmiot, choć dobrze zna normę, może mieć duże trudności w zrozumieniu „wartości zawartych w normie moralnej” , lub może znaleźć się w określonych warunkach, które nie pozwa-lają mu działać inaczej i podjąć inne decyzje bez nowej winy". [AL 301]
To jest akapit który Mr Ferrara bardzo słusznie nazwał bombą. To jest diaboliczne.
Franciszek mówi, że kiedy ktoś trwa w relacjach cudzołożniczych, rozpuście a nawet homo-seksualizmie –nawet kiedy "dobrze zna normę", to nawet wtedy nie można powiedzieć iż jest w grzechu śmiertelnym pozbawiony łaski uświęcającej.
To jest herezja.
Zauważmy użyte tu słowa. One są wybrane celowo i są ważne.
Co Franciszek nazywa "normą", niemylny Sobór Trydencki mówi iż jest tylko doktryną o Bożym Prawie.
Nadejdzie dzien kiedy Kościół zwątpi tak jak zwątpił Piotr…
Widzicie, skoro Jezus jest tylko człowiekiem, to Prawo Boże nie jest niczym więcej niż za-sadą ustanowioną przez człowieka, którą można zmieniać w pewnych "konkretnych sytu-acjach", jak nazywa je Franciszek.
To zwątpienie w boskość Chrystusa leży w samym sercu tego kryzysu!
A czy zauważyliście co Franciszek powiedział o tzw. "konkretnych sytuacjach" obejmujących cudzołóstwo, rozpustę i gejowski seks?
Powiedzial, że osoby je praktykujące mogą nie być w stanie działać inaczej i podjąć inne decyzje bez nowej winy [nowego grzechu].
Jak to działa? Wyobraźcie sobie, że spowiednikowi mówicie:
Ojcze, chciałbym skończyć z seksem pozamałżeńskim, ale jeśli to zrobię, to obawiam się, że obrabuję bank, albo oszukam w podatkach, albo zabiję szefa.
Co można podejrzewać ma na myśli, to że jeśli ci co angażują się w cudzołóstwo mieli prze-stać dokonywać swoje grzeszne czyny seksualne w domu, to cóż, prawdopodobnie wyszliby i "dostali to" w innym miejscu.
Wybaczcie mi, ale to jest jak podłe to traktowanie jest naprawdę.
I czego dokładnie brakuje w tym sposobie myślenia?
Łaski Bożej, tego tu brakuje – łaski pokonania grzechu, i łaski trwania w świętości.
O tym nie wydaje się mysleć Franciszek. A dlaczego nie? Czy może dlatego, że Pan Bóg wycofał swoją łaskę z takich ludzi jako część kary, o której ostrzegła Matka Boża?
Jeśli uważacie, że wszystko to jest złe, to zobaczcie to…
Wypowiadając się o tzw. "nieregularnych sytuacjach" Franciszek proponuje:
"…stopniowość w roztropnym wypełnianiu wolnych aktów w podmiotach, które nie są w stanie zrozumieć, docenić lub w pełni realizować wymogów prawa". (AL 295)
Zauważmy tu, że Franciszek mówi nie o zasadach, a o "prawie". To jest ważne. On mówi tu o Prawie Bożym. Na pewnym poziomie on to wie.
Mówi nam, że Prawo Boże, dla niektórych ludzi, przedstawia niemożliwy wymóg, czyli oni po prostu nie są w stanie w pełni spełniać jego obiektywnych wymogów.
Papież Franciszek dosłownie bierze upomnienie Najświętszego Pana wobec faryzeuszy i odwraca je przeciwko Niemu! Jezus powiedział do i o faryzeuszach:
"Wiążą ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą… zamykacie królestwo niebieskie przed ludźmi". (Mat 23:4,13)
Przemyślcie to: Jeśli, jak mówi Franciszek, niektórzy po prostu nie są w stanie spełnić wymo-gów Bożego prawa. Jeśli Jego łaska nie wystarcza by pomóc im to zrobić, to Bóg włożył na barki ludzi ciężary nie do uniesienia, i skoro Bóg to zrobił, to Bóg nie jest sprawiedliwy!
To jest tak jakby Franciszek stał na balkonie św. Piotra wskazując oskarżycielskim palcem na niebo i krzycząc na Boga – "Ty zamykasz królestwo niebieskie przed ludźmi!"
To wystarczy by świętszy człowiek niż ja rozdarł szaty! Gdyby Pan nie oszczędził ks. Grune-rowi grozy tej ekshortacji z piekła, to on faktycznie mógłby to zrobić.
Czy może być gorzej? To znaczy, czy ten papież może dać nam jeszcze więcej dowodów na to, że jesteśmy karani w tej chwili?
Niestety, tak, może. Ale zanim przejdziemy dalej, podsumujmy to krótko.
Do tej pory - po prostu biorąc papieża Franciszka za słowo – widzimy, że nieomylną doktrynę Kościoła o Bożym Prawie w kwestii grzechu śmiertelnego on uważa za tylko zasady, które można zmieniać.
Widzimy, że uważa iż w pewnych tzw. "konkretnych sytuacjach" grzech śmiertelny jest naj-lepszy co możemy zrobić, jakby łaska Boża nie wystarczała by pomóc nam pokonać grzech.
Widzimy też, że Franciszek zadeklarował, że Bóg jest niesprawiedliwy, w każdym stopniu tak niesprawiedliwy jak faryzeusze, którzy wołali o śmierć Jezusa Chrystusa.
A teraz, jak zobaczycie, on idzie jeszcze dalej i mówi, że sam Bóg Wszechmogacy wymaga byśmy trwali w śmiertelnych grzechach cudzołóstwa, rozpusty i homoseksualizmu!
Powtórzę to: Franciszek faktycznie twierdzi, że trwanie w tych śmiertelnych grzechach, nie-kiedy, to spełnianie woli Boga!
Konkretnie, Franciszek mówi, że sumienie takich ludzi jak ci trwajacy w tych grzechach:
"Może także szczerze i uczciwie uznać to, co w danej chwili jest odpowiedzią wiel-koduszną, jaką można dać Bogu i odkryć z jakąś pewnością moralną, że jest to dar, jakiego wymaga sam Bóg pośród konkretnej złożoności ograniczeń…" (AL 303)
Tak, dobrze słyszałeś. W ekshortacji przeznaczonej do "BISKUPÓW, KSIĘŻY I DIAKONÓW, OSÓB KONSEKROWANYCH, CHRZEŚCIJAŃSKICH MAŁŻONKÓW I WSZYSTKICH ŚWIECKICH WIERNYCH" – inaczej mówiąc – całego Kościoła – papież Franciszek nie tylko powiedział, że cudzołóstwo, rozpusta i ohydztwa homoseksualne są czasem "najbardziej wielkoduszną odpowiedzią jaką można dać Bogu", tak straszne jak to jest, on nawet powie-dział, że sam Bóg wymaga tej odpowiedzi!
To jest czyste, niesfałszowane bluźnierstwo. Bog w swojej Świętości nigdy nie wymaga od nas grzechu.
Jak wiecie, i jak wyraźnie wczoraj przedstawił to Christopher Ferrara, puentą tej herezji i bluźnierstwa zawartych w Amoris Laetitia jest otwarcie drogi dla nieskruszonych, publicznych grzeszników do przyjmowania sakramentów, w szczególności Eucharystii w Komunii Świętej, i to wszystko pod pozorem zmiany w tzw. "praktyce duszpasterskiej" kiedy rzekomo doktrynę zachowuje się nietkniętą.
Więc jak to odnosi się do zwątpienia o którym mówił kard. Pacelli?
To odnosi się raczej bezpośrednio. Widzicie, jeśli rzeczywiście wątpi się w to iż Jezus jest Bogiem, to niemożliwe jest by wierzyć, że Eucharystia jest Ciałem, Krwią, Duszą i Boskością Chrystusa pod postacią chleba i wina.
Czy to odnosi się do obecnego papieża? Tak bardzo jak życzyłbym sobie by tak nie było, to muszę powiedzieć, że dowody mówią za siebie.
Pomyślmy o tym: Jeśli Franciszek rzeczywiście wierzy, że Jezus Chrystus jest naprawdę obecny w Najświętszej Eucharystii, to czy wydałby dokument po to by obalić niemal 2.000 lat nauki i dyscypliny nakazywanej by zapobiec świętokradztwu zapraszania do przyjmowania Komunii Świętej nieskruszonych, publicznych śmiertelnych grzeszników?
Nie, ale to jest dokładnie to co zrobił.
Możemy też zapytać: Jeśli Franciszek naprawdę wierzy, że Jezus Chrystus jest obecny w Najświętszej Eucharystii, to czy nie ugiąłby kolan przed Najświętszym Sakramentem pod-czas Mszy Świetej?
Oczywiście, że tak by zrobił, ale wiecie co? On tego nie robi.
Och, ale to starszy człowiek z obolałymi kolanami, krzyczeliby jego obrońcy!
Och, naprawdę? On nie wydaje się mieć problemu z padaniem na kolana kiedy działa kamera, inaczej mówiąc, kiedy obecne są media by filmować albo robić zdjęcia kiedy klęka przed tylko ludźmi, obmywa im stopy, albo idzie do spowiedzi na środku Św. Piotra.
Gdyby Amoris Laetitia i wszystko o czym tu dziś dyskutujemy przedstawiono Wielkiemu Jury przedsoborowych papieży jako dowód na herezję chrystologiczną, kiedy w boskość Chrystu-sa wątpi obecny okupant Urzędu Piotrowego, to w kilka sekund wyszliby z oskarżeniem.
Wydaje się, że nie jestem jedynym który to rozpoznaje.
Wypowiadając się w 2014 po Nadzwyczajnym Synodzie o rodzinie, kiedy zamiary Franciszka stawały się wyraźniejsze, kard. Gerhard Muller – prefekt Kongregacji Doktryny Wiary – tak powiedział o próbie rozdzielenia doktryny od tzw. praktyki duszpasterskiej:
"Wszelki podział między "teorią" i "praktyką" wiary byłby przejawem subtelnej herezji chrystologicznej".
Muszę się nie zgodzić przynajmniej w jednym punkcie. Minęły dni subtelności.
Wyjaśniam to:
Jestem całkowicie gotów by powtórzyć po papieżu św. Piusie X, że wewnętrzne nastawienie duszy każdego człowieka zostawiam Bogu, który jest jedynym sędzią, i to obejmuje, oczy-wiście, papieża Franciszka.
Ale nie jestem gotów na ignorowanie oczywistego, i całkowita suma wszystkiego o czym mówiliśmy tu dzisiaj i jest dość jasna:
Dzień kiedy Kościół, czyli jego widzialna głowa i inni którzy wypowiadają się w jego imieniu, zwątpią tak jak zwątpił Piotr, jest tutaj. Dzień kiedy jego widzialna głowa i inni będą kuszeni by wierzyć, że człowiek stał się Bogiem, już jest.
Ks. Gruner ostrzegł nas kiedy zacytował słowa ks. Amortha.
A co powiedziałby ks. Gruner gdyby tu był w tej chwili?
Myślę, że sprawiedliwe jest powiedzieć, że powtórzyłby słowa jakich użył na końcu tego co było jego ostatnim biuletynem. Ks. Gruner napisał:
"Gniew naszego Pana musi być wielki i narasta!!! I każdy dzień kiedy ignoruje się słowa Matki Bożej prowadzi nas bliżej do strasznej, niewyobrażalnej kary!
Naprawdę liderzy Kościoła, nie słuchając Matki Bożej w poświęceniu Rosji Jej Niepo-kalanemu Sercu, doprowadzili do zagrożenia dla świata i miliardów dusz!
Musimy ostrzec świat! Słowa ks. Amortha powinny wybrzmieć w naszych sercach. Musimy działać teraz. Zegar bije!"
Przyjaciele, przyszliście tu w ten weekend po części by pamiętać i uhonorować ks. Nicholasa Grunera, a najlepszym sposobem złożenia hołdu jego dziedzictwu jest podjąć to wyzwanie:
Musimy ostrzec świat!
Jak, możecie zapytać? Znam to uczucie, jestem tylko jednym człowiekiem…
Choć to jest prawdą, to razem jest nas dużo więcej. I dlatego ważne jest wspieranie Fatima Center duchowo modlitwami i ofiarami, jak i finansowo – nie tylko po to by dziedzictwo ks. Grunera dalej istniało w jakiś sposób, ale żeby ten apostolat mógł się rozrastać i kwitnąć.
Jeśli tego już nie zrobiliście, poświęćcie się Niepokalanemu Sercu Najświętszej Panny Maryi. Proście Najświętszego Pana by otworzył drzwi, żebyście mogli szerzyć nabożeństwo do Matki Bożej Fatimskiej. Wierzcie mi, kiedy to zrobicie, On otworzy wam drzwi byście służyli Matce Bożej sposobami których nigdy sobie nie wyobrażaliście.
I to wszystko musimy robić jak najszybciej, pamiętając końcowe słowa ks. Grunera:
Rzeczywiście zegar bije!
https://akacatholic.com/warning-fr-gruners-final-newsletter/