Kalu Rinpoche
Źródło światowego pokoju: miłość i powszechna współczucie
Świat
współczesny przepełniony jest konfliktami, wojnami i agresja
pomiędzy poszczególnymi państwami oraz wewnątrz nich samych.
Dzieje się tak z powodu braku miłości i współczucia. Rozpatrując
zjawisko z tego punktu widzenia - świat nigdy dotąd nie znajdował
się w tak poważnej sytuacji.
Wielu ludzi w naszych
czasach myśli, że wojny czy groźby wojen istnieją z powodu
zbrojeń. Owszem, mamy straszliwa broń nuklearną i powszechnie
sądzi się, że wystarczy się jej pozbyć, a zniknie ryzyko wojny.
W rzeczywistości to nie broń czyni wojnę lecz ludzie, którzy jej
używają. To ludzki umysł produkując agresję doprowadza do wojny.
Proste wyeliminowanie instrumentów wojny nie wykluczy jej samej. Aby
zlikwidować przyczynę wojny - agresję, należy pracować na
indywidualnym poziomie umysłu, bo to właśnie z niego pochodzą
emocje: złość i nienawiść, które doprowadzają do walki.
Przyczyn konfliktów może być wiele. Mogą na przykład
wypływać z dumy: jakiś człowiek (lub kraj) uważa siebie za
lepszego od innych i aby tego dowieść, pragnie wyeliminować
każdego konkurenta i w dziedzinie, której duma dotyczy i w każdej
innej. Agresja może też pochodzić z pożądania czy przywiązania:
ktoś chce zagarnąć coś należącego do kogoś innego i wytwarza
przyczynę starcia. W ten sposób różne przyczyny emocjonalne
przynoszą taki sam skutek.
Oczywiście - złość i
nienawiść same w sobie są również przyczyną agresywności.
Najbardziej przejrzystym tego przykładem jest osoba, która myśląc,
że ma wroga, mówi sobie: "On jest moim wrogiem, ludzie tego
kraju są moimi wrogami, nienawidzą mnie, pragną mnie zabić, tak
więc ja muszę ich zabić pierwszy"! Oto reagowanie złością.
Może to też być pragnienie, zazdrość, obawa, że inny kraj czy
inna osoba są silniejsi od ciebie lub staną się takimi w
przyszłości. I powodujesz kłopoty. A więc eliminujecie je od
zaraz! Istnieją różne przyczyny agresji, lecz to, co zawsze
podkreślam to fakt, iż u ich podstaw leżą emocje. I tak pierwszą
przyczyną agresji i konfliktów jest umysłowa i emocjonalna
chwiejność poszczególnych jednostek.
Nie jest to
zjawisko wyłącznie narodowe lub międzynarodowe. Są przecież
kłótnie domowe w obrębie rodzin: rodzice kłócą się z dziećmi,
dzieci pomiędzy sobą itd. W domach tworzą się i rozgrywają
wszystkie rodzaje konfliktów i napięć. I wszystkie pochodzą z
emocjonalnego pomieszania tkwiącego w umysłach ludzi.
Nawet
osoba samotna może tego doświadczyć, nie jest potrzebny kontakt z
kimś drugim. Znamy przecież strach, niepokój, smutek, napięcie,
troski, cierpienie... A wszystko to wypływa z emocjonalnego
pomieszania naszego własnego umysłu. Naprawdę nie jest potrzebna
obecność dwojga, by taka sytuacja zaistniała.
Ujmując
rzecz ogólnie: my wszyscy, istoty nieprzebudzone, doświadczamy
niewiarygodnej ilości zakłócających emocji. Tradycja mówi o
84000 nauk udzielonych przez Buddę i będących lekarstwami na
zatrute postawy umysłu. Tymczasem najbardziej podstawowym pojęciem
tej rozległej tradycji jest idea miłości i współczucia -
bodiczita. Ta przebudzona postawa ma dwa aspekty: względny lub
konwencjonalny, którym jest miłość i współczucie rozwijane
wobec wszystkich istot oraz ostateczny lub absolutny - doświadczenie
pustki; podstawowej pustki umysłu oraz pustki zjawisk
i
doświadczeń tworzonych przez umysł. Te dwa aspekty bodiczity są
korzeniem 84000 nauk Buddy. Bez nich Przebudzenie nie byłoby
możliwe. Jeżeli zaniedba się bodiczitę względną - miłość i
współczucie - lub bodiczitę ostateczną - fundamentalna mądrość,
doświadczenie pustki - praktyka będzie jałowa i nieskuteczna.
Ostateczne zrozumienie pustki
wspiera rozwój
współczucia, ono zaś sprzyja pogłębianiu mądrości. Te dwa
podstawowe elementy tworzą korzeń wszelkich buddyjskich nauk. Teraz
bardziej szczegółowo omówimy względny, konwencjonalny aspekt
bodiczity, czyli współczucie rozwijane wobec wszelkich istot.
Przede wszystkim musimy zdefiniować słowo "współczucie",
umieścić je w jego kontekście i określić, w jakiej sytuacji i w
jaki sposób owo współczucie rozwijamy.
Przyjrzyjmy się
prostej sytuacji, w której biorą udział dwie osoby. Jedna spogląda
na drugą i myśli: "Biedak! Powinienem mieć dla niego wiele
współczucia!" Takie zachowanie nie ma oczywiście sensu,
szczególnie gdy dana osoba jest od nas lepsza. Wyobraźmy sobie, że
ktoś jest bogatszy od nas, a my mówimy: "On jest taki bogaty.
Biedny! Jaka szkoda!" Jeżeli ktoś inny jest na wysokim
stanowisku, na przykład minister albo ktoś znaczący, a wy
myślicie: "Biedny, naprawdę trzeba go żałować!", to
takie współczucie nie ma sensu; to sztuczna postawa, rodzaj
sentymentalnego odruchu.
Przenieśmy się teraz na poziom
międzynarodowy. Wiemy, że istnieje obecnie niebezpieczństwo
światowej wojny, szczególnie miedzy supermocarstwami, takimi jak
Stany Zjednoczone czy Związek Radziecki. Jeżeli zajmiemy się
jednym z tych krajów, tak potężnym, tak dobrze uzbrojonym jak USA
i pomyślimy: "Biedni ludzie! Jakie nieszczęście!", albo
spojrzymy na kraj taki jak ZSSR - również uzbrojony, potężny,
prosperujący - i pomyślimy: "Biedni ludzie!", to takie
myślenie naprawdę nie ma sensu. Nie jest to ten rodzaj współczucia,
o którym chcemy mówić.
Jak zatem rozwijać
współczucie? Jaki jest kontekst współczucia? Pierwsze, co należy
zrozumieć to fakt, iż każda istota, każdy z nas ma możliwość
doświadczenia fundamentalnej natury swojego umysłu, którą my
nazywamy natura Buddy: Tathagatagarbhą. Faktycznie czysty stan
jakiejś istoty jest wolny od błędów, niedoskonałości, wolny od
wszelkiego cierpienia, całkowicie pozytywny i naturalnie szczęśliwy.
Jednakże my tego nie znamy, nie mieliśmy bezpośredniego
doświadczenia. Zrozumienie, że ktoś drugi nie może doświadczyć
natury własnego umysłu jest jednym z głównych powodów odczuwania
wobec niego współczucia, jest prawdziwą przyczyną współczucia.
Inna rzeczą do rozważenia jest nieograniczona ilość
stanów egzystencji, których nasz umysł oraz umysł każdej istoty
doświadcza w czasie bez początku, w nieskończonym cyklu odrodzeń.
Jeśli wysłuchamy uważnie słów Buddy, usłyszymy iż w całym
wszechświecie nie istnieje nawet jedna istota nie będąca naszą
matką lub ojcem w jakimś momencie w przeszłości, w takim czy
innym życiu. W poprzednich żywotach spotykała nas taka sama troska
i życzliwość, taka sama miłość ze strony istot, które były
naszymi rodzicami, jak i ze strony naszych aktualnych rodziców.
Budda rzekł: "Istoty były naszymi rodzicami nie jeden raz,
lecz setki, tysiące razy". Ponieważ liczba naszych poprzednich
żywotów jest nieskończona, a i liczba istot jest nieskończona,
mieliśmy taki związek w tym czy innym momencie z każdym, ze
wszystkimi istotami całego wszechświata. Jest to kolejna rzecz,
którą trzeba wziąć pod uwagę, gdy rozwijamy prawdziwe
współczucie.
Z powodu niewiedzy zaciemniającej nasz
umysł rodzice nie rozpoznają swoich poprzednich dzieci, a dzieci
nie rozpoznają tych, którzy byli ich rodzicami. Nie dostrzegamy
tego głębokiego związku, lecz raczej mamy wszelkie rodzaje
przywiązań i niechęci wobec istot, zbudowane na powierzchownej
reakcji. Nie rozumiemy tego podstawowego pozytywnego związku, jaki
mamy z istotami. Zrozumienie, że z powodu emocjonalnego pomieszania
nie widzimy prawdziwego związku łączącego nas z innymi jest
kolejną racją odczuwania współczucia.
Historia
jednego z głównych uczniów Buddy, Katajany, ilustruje pojęcie
związku karmicznego. Katajana był Arhatem i posiadał pewien
stopień jasnowidzenia i psychicznych mocy. Pewnego dnia, gdy
wyruszył ze swoją miseczką, by żebrać, przeszedł obok domostwa,
gdzie w ogrodzie siedziała młoda kobieta. Na kolanach trzymała
nowonarodzonego syna i tuliła go czule, jedząc rybę. Gdy
skończyła, rzuciła ości i skórę suce, która w poszukiwaniu
pożywienia gwałtownie wtargnęła do ogrodu. Młoda kobieta rzuciła
jej resztki swojej ryby, krzycząc przy tym i lżąc sukę.
Katajana obserwując tę scenę mógł ujrzeć związki
karmiczne istniejące pomiędzy tymi istotami. Rozumiał, co się
działo w ich poprzednich żywotach. W tym szczególnym przypadku owa
młoda kobieta miała w poprzednim życiu wroga, którego silnie
nienawidziła i który ją mocno nienawidził. Był więc pomiędzy
nimi związek silnie negatywny. Nieprzyjaciel ten zmarł i zasada
jego świadomości odrodziła się jako dziecko tejże kobiety. Znów
był pomiędzy nimi silny związek, lecz kobieta nie była świadoma,
iż istota ta, obecnie jej syn, była niedawno jej wrogiem. Ojciec
kobiety zmarł i odrodził się jako ryba: ta, którą jadła
nieświadoma, że to jej własny ojciec. Suka, której rzucała ości
i na którą tak brzydko krzyczała, była jej zmarłą matką, która
odrodziła się teraz właśnie w tej formie. Katajana spostrzegł,
że niewiedza tej kobiety jest tak wielka, iż nie zdaje sobie ona
sprawy z faktu, że spożywa mięso z własnego ojca, znieważa matkę
i tuli do serca własnego wroga; widzenie to zrodziło w nim wielkie
współczucie. Katajana ułożył z tej okazji pieśń, która
została tu opowiedziana. Mówił w niej: "Widziałem kogoś
jedzącego mięso własnego ojca, obrażającego matkę i czule
obejmującego wroga, spojrzałem wówczas na samsarę i zaśmiałem
się: wszystko jest tak absurdalne!"
W
rzeczywistości wszystkie istoty są do siebie podobne, wszystkie są
jak nasza matka i ojciec, wszystkie były naszymi rodzicami. Wszyscy
są podobni, bo szukają szczęścia; to jest główna racja ich
bytu. Najważniejszą rzeczą, której pragniemy, jest szczęście.
Ich problem tkwi w tym, że pewne rzeczy nas do szczęścia prowadza,
a inne nam go nigdy nie przysporzą. Cnotliwe działanie ciała, mowy
i umysłu tworzy pozytywna karmę, która owocuje doświadczeniem
szczęścia. Z drugiej strony negatywne działanie ciała, mowy i
umysłu tworzy negatywna karmę przynoszącą ból i cierpienie.
Niestety, wielu tego nie rozumie. Widzimy wtedy oczywistą
sprzeczność pomiędzy tym, czego dana istota pragnie, a tym, co
robi, aby swe pragnienie ziścić. Próbując być szczęśliwymi
tworzymy przyczynę przyszłego cierpienia. Zrozumienie sprzeczności
między pragnieniami istoty a sposobem ich realizowania daje nam
podstawę do odczuwania współczucia.
Możemy ujrzeć
istoty, które doświadczają skutków wielkiego nagromadzenia
zasługi i pozytywnej karmy zebranych w poprzednich żywotach. Teraz
są bogate, wpływowe. Jeśli używałyby swojej fortuny i wpływów
dla dobra innych w sposób całkowicie altruistyczny, wówczas skutki
ich działań byłyby wyłącznie dobre: więcej zasługi i nawet
jeszcze lepsze odrodzenie w przyszłości. Lecz niestety większość
ludzi nie używa w ten sposób swoich bogactw czy władzy. Nie używa
się ich naprawdę dla czyjegoś dobra i ta okazja bywa zmarnowana.
Niektórzy są bardzo bogaci, posiadają więcej, niż
jest to niezbędne do życia. Wszyscy potrzebujemy miejsca do
zamieszkania oraz środków do życia, a całej reszty naszego
majątku możemy używać w sposób konstruktywny, na przykład jako
ofiary czynionej z oddaniem dla Trzech Klejnotów lub naszego
duchowego przewodnika. Możemy dawać jałmużnę i pomagać innym.
Ci, którzy czynią w ten sposób, wzbogacają się pod każdym
względem w tym życiu, a zgromadzona zasługa poprowadzi ich ponadto
do jeszcze lepszego odrodzenia w przyszłości: w świecie bogów lub
ludzi, a w tym przypadku będą jeszcze bogatsi niż obecnie.
Jednakże większość ludzi nie posługuje się tak swoimi dobrami;
używa ich niewłaściwie. Najczęściej bywa tak, że im ktoś jest
bogatszy, tym bardziej jest skąpy i tym bardziej przywiązany do
tego, co posiada. Tak to bogactwa staja się źródłem problemów,
trosk i konfliktów, gdyż przywiązujemy się coraz bardziej do
tego, co mamy. Inna reguła jest taka, że im ktoś ma więcej
władzy, tym większym źródłem cierpienia jest ona dla innych.
Używamy władzy w sposób niewłaściwy, czyniąc innych
nieszczęśliwymi. Oznacza to, że cała moc, jaka ktoś dysponuje
tworzy w rzeczywistości negatywna karmę i doprowadzi do odrodzenia
się w niższych światach.
A zatem uważamy kogoś
innego za naszego rodzica i myślimy: "Oto istota, która była
moją matką lub ojcem w jakimś poprzednim życiu. Teraz jest bardzo
bogata i wpływowa, lecz nie ma to sensu, gdyż trwoni wszystko, co
posiada, nie rozumie, że jedyne co robi, to przysparzanie
cierpienia, którego by nie było, gdyby nie miała tych wszystkich
bogactw i władzy". Tu oto ma miejsce prawdziwe współczucie -
szerokie widzenie sytuacji, widzenie żałosnych karmicznych
następstw. Sam Budda powiedział: "Ktokolwiek ma władzę, ma
negatywną karmę, ktokolwiek ma bogactwa, jest chciwy i skąpy",
Jeśli możecie zobaczyć rzecz w tym świetle, możecie zrozumieć
jak rozwijać współczucie wobec kogoś bogatego czy potężnego.
Kiedy rozumiemy proces karmiczny widzimy, że liczne istoty stwarzają
przyczyny swoich przyszłych cierpień. Z drugiej strony wiele ich
cierpi obecnie z powodu swojej poprzedniej negatywnej karmy. We
wszystkich tych przypadkach albo doświadczamy skutków tego, co
robiliśmy albo tworzymy teraz przyczyny przyszłego cierpienia.
Takie widzenie jest podstawa do rozwijania prawdziwego współczucia.
Na przykład istoty z trzech niższych światów cierpią
bardzo wiele. W światach piekielnych doznają niewyobrażalnych
cierpień z powodu gorąca lub zimna. W świecie pretów doświadczają
głodu i pragnienia, zaś odrodziwszy się pośród zwierząt cierpią
nie tylko z przyczyny wielkiej głupoty, lecz także musza walczyć,
aby przeżyć. Istnieje stała walka między gatunkami. Wszystkie
cierpienia, jakie znoszą, są skutkami negatywnej karmy niegdyś
przez nie zebranej. Wobec istot z tych różnych stanów egzystencji
możemy odczuwać tylko współczucie; jest ono naturalne, gdy widzi
się takie cierpienia.
Możemy również zauważyć, że
wiele istot tworzy sobie przyszłe cierpienia. Być może teraz nie
cierpią, ale tworzą przyczyny przyszłego cierpienia poprzez
szkodliwe czyny, mentalna postawę - na przykład skąpstwo czy
chciwość - negatywne nastawienie do innych, błędne poglądy, czy
niewłaściwe rozumienie natury rzeczywistości. Dlatego ich umysły
funkcjonują w sposób prowadzący do takich zachowań jak kłamanie,
obmawianie, niewłaściwy seksualizm, cudzołóstwo itd. Wszystko to
przynosi negatywna karmę, która wyprodukuje cierpienie dla tych,
którzy owe czyny popełnili. Istoty wciąż i wciąż stwarzając
przyczyny przyszłych doświadczeń. Teraz może nie cierpią, choć
czynią źle, ale nastąpi to później i dlatego zasługują na
współczucie.
Współczucie należy rozwijać nie tylko
wobec tych, którzy obecnie cierpią, lecz i wobec tych, którzy w
tej chwili nie cierpią, lecz przez moc swojej złej karmy odrodzą
się w którymś z niższych światów. Na pewno więc trzeba
odczuwać współczucie, kiedy widzi się rezultat karmicznego
procesu.
Wszystkie istoty, które potrafimy zobaczyć:
dzikie zwierzęta, ryby, ptaki, owady itd. są także istotami
czującymi. Są to istoty wyposażone w umysł i w tym lub tamtym
momencie były naszymi rodzicami. Takie powiązanie mamy ze
wszystkimi. Spójrzcie, w jakim stanie znajdują się obecnie! Ich
umysł przybrał ubogą formę: zwierzęcia albo czegoś jeszcze
niższego. Z tego powodu doświadczają niewiarygodnego cierpienia i
bolesnej niewiedzy. I to znów jest racją dla rozwijania
współczucia: pragniemy móc uczynić coś, aby wyzwolić te
wszystkie istoty od wszelkiego cierpienia i nieświadomości.
Istoty z niższych stanów egzystencji nie maja żadnej
możliwości nauczenia się czegoś, otrzymania nauk lub
przewodnictwa duchowego. Nie posiadają żadnego sposobu rozwijania
wiary, współczucia i duchowego postępu. Ponadto automatycznie
produkują negatywną karmę: zabijają, kradną, sprawiają innym
ból. Wszystkie te działania przyniosą karmiczne skutki, przyczynią
się do stworzenia tendencji, które doprowadza je do stanów jeszcze
niższych, gdzie jest jeszcze więcej pomieszania i jeszcze więcej
cierpienia. Gdy ujrzymy, że nie ma dla nich nadziei, że nie tylko
nie mają szansy osiągnięcia wyzwolenia, ale na dodatek pogarszają
swoja sytuację, wówczas oczywiście naszą reakcją będzie
współczucie.
Lecz jeśli to wszystko nie zrodzi w nas
współczucia, to czy powinniśmy usiłować je wytworzyć? Ponieważ
w rozwijaniu naszej zasługi, powiększaniu naszej mądrości i
autentycznym dążeniu do duchowego rozwoju nie ma większej
właściwości nad współczucie, Budda powiedział w pewnej sutrze:
"Gdyby można było dać materialna formę jednej chwili
bodiczity, jednej chwili współczucia, to całe niebo, cała
przestrzeń nie mogłaby jej pomieścić". Współczucie jest
doświadczeniem tak dogłębnym i tak potężnym, że gdyby było
czymś stałym, solidnym, nie pomieściłyby go całe przestworza.
Współczucie ma przeogromna moc, z której bierze początek nasz
rozwój, wzrost naszej zasługi i mądrości. A zatem rozwinięcie
współczucia to gigantyczny krok na drodze do oświecenia, krok
przynoszący pożytek wszystkim istotom.
Gdy ktoś na tej
planecie rozwinie współczucie, wówczas to doświadczenie prawdziwe
i autentyczne jednej tylko osoby, nawet bardzo biednej i
nieznaczącej, przyczyni się istotnie do światowego pokoju. Im
liczniejsze będzie grono tak myślące, tym większe wyniknie a tego
dobrodziejstwo, ponieważ zsumuje się skuteczność wysiłków.
Jeden z najważniejszych uczynków, największy wkład, jaki można
wnieść do dzieła pokoju w świecie, to rozwijanie współczucia
wobec innych.
Nie wystarczy jednak wzbudzić współczucie
tylko raz, należy je stale coraz bardziej pogłębiać. Jest to
szczególna postawa wyrażana w medytacji Mahajany zwanej "Tong
len" (dosłownie: wysyłanie i branie). Myślimy wówczas:
"Jestem tylko jednostką doświadczającą cierpienia, a
niezliczona ilość innych istot w wielu sferach egzystencji zaznaje
cierpień stokroć gorszych. Jestem tylko jedną istotą, a więc to
nic wielkiego, a wszystkie te istoty razem wzięte stanowią wielką
sumę cierpienia. Załóżmy, że wezmę to cierpienie na siebie..."
Podczas medytacji rozwijamy takie nastawienie polegające na
rzeczywistym braniu na siebie cudzych cierpień. Chcąc przyjmować
cudze cierpienia po to, by inni byli od nich wolni, to właśnie jest
"branie". Jest to sposób rozwijania i pogłębiania
współczucia.
Tyleż samo pożytku przynosi druga część
tej medytacji, zwana "wysyłaniem" albo "dawaniem".
Jej ideą jest dawanie, dzielenie się z innymi całą naszą
zasługą, szczęściem, bogactwem, wszystkim, z czego korzystamy.
Robimy to podczas medytacji myśląc, że nieograniczenie dajemy
każdej istocie całe bogactwo, szczęście, wszystkie zasługi,
zdrowie, długie życie, wszystko, co posiadamy. Ten aspekt medytacji
jest równie pożyteczny.
Jednakże idea brania i
wysyłania, dawania innym tego, co najlepsze w nas samych i
odbierania ich cierpień jest dla nas czymś abstrakcyjnym. Nie mamy
rzeczywistej zdolności robienia tego naprawdę: podczas medytacji -
owszem, lecz działać tak realnie dla kogoś drugiego jest bardzo
trudno. Zaczynamy więc od takiego nastawienia, medytacji,
przyzwyczajamy się i wreszcie staniemy się zdolni czynić tak
naprawdę. Z opowieści o kolejnych żywotach Buddy, Dżatakach,
wynika, że zanim osiągnął oświecenie był Bodisatwą, miał 500
narodzin nieczystych i 500 narodzin czystych. I w każdym z tych
żywotów nasz przyszły Budda zdolny był rozwijać tę właściwość
brania na siebie cudzych cierpień oraz dawania, dzielenia się swoją
zasługą i szczęściem.
Kiedy modlimy się do naszego
Lamy lub Trzech Klejnotów o usunięcie naszych splamień, o
oczyszczenie naszej negatywnej karmy, wzrost zasług i duchowego
rozwoju jest to pożyteczne. A jeśli do takiej modlitwy włączymy
wszystkie istoty modląc się o ich dobro, błogosławieństwo, które
dzięki temu otrzymamy, będzie o wiele silniejsze.
Szczególnie
zaś, gdy spojrzymy na sytuacje dzisiejszego świata: na wszystkie
konflikty, zagrożenia wojną itd. zrozumiemy, że powodem tego jest
fakt, iż wszyscy ludzie zbyt serio traktują to, co robią.
Zachowują się tak, jakby mieli żyć wiecznie, jakby wszystkie ich
poczynania polityczne czy wojskowe miały kapitalne i absolutne
znaczenie. W rzeczywistości życie jest krótkie jak sen, z którego
bardzo prędko się przebudzimy. Jeżeli ktoś żyje sto lat, jest to
zadziwiające. Mamy przed sobą 70,80 czy 90 lat życia, nie więcej.
A więc kontrolowanie całego świata nie jest przydatne. Umierając,
porzucamy wszystko. Nic nie jest już wtedy ważne. Niestety, ci
którzy wywołują konflikty, którzy są w nie uwikłani, zachowują
się tak, jakby wszystko to miało ostateczne znaczenie. Myślą, iż
to, co robią, jest najważniejsze, że warte jest zachodu, podczas
gdy w istocie nie ma żadnego sensu. Oto kolejna podstawa do
rozwijania współczucia.
Weźmy zwykły akt zabijania,
prosty fakt pozbawienia życia wywołany gniewem. Teoretycznie,
końcowym wynikiem takiego pojedynczego występku jest kalpa odrodzeń
w świecie piekieł. Umysł zabójcy będzie musiał doświadczyć
bycia zabijanym pięćset razy pod rząd - taka jest karmiczna
zapłata za jego czyn. Gdy teraz przyjrzymy się przypadkowi wojny, w
której setki tysięcy istot bierze udział we wzajemnym mordowaniu,
widzimy, że powstaje zbiorowa karma na przeogromną skalę: jest to
karma indywidualna każdej z uwikłanych w wojnę jednostek płynąca
z faktu zabijania innych oraz wspólna karma grupowa wszystkich
istot, które przyczyniły się do tego całego cierpienia. Rezultat
jest wówczas zbiorowy: grupowa karma biorąca się z faktu
uczestnictwa w tak wielkiej masakrze, tj. suma morderstw. I wszyscy
będą musieli doznać całej tej negatywnej karmy.
Istnieje
parabola pomiędzy rozwojem świata ludzi a aktywnością bogów i
półbogów: zachodzi ścisły związek między tym, co się dzieje w
ludzkim świecie i orientacją ku wojnie, a waśniami pomiędzy
bogami i półbogami. Jeśli większość ludzi praktykuje cnotę i
rozwija się duchowo, wtedy na poziomie nieba bogowie zaczynają
wygrywać bitwę. Taki obrót sprawy powoduje wzrost pomyślności,
szczęścia i pozytywnego rozwoju w świecie ludzi. Akcja i reakcja
wzmacniają się wzajemnie. Gdy jednak dzieje się przeciwnie,
większość ludzi działa
w sposób negatywny i popełnia
szkodliwe czyny, wygrywać poczynają półbogowie, co z kolei
pogarsza sytuację świata ludzkiego. Znów mamy wahadłowy związek.
Bogowie mają zdolność poznawania, co się dzieje u
ludzi, podczas gdy my nie mamy pojęcia, co się dzieje w ich
świecie. Oni doskonale wiedzą, jakie są proporcje ludzi
praktykujących cnotę, praktykującyh Dharmę, tych, którzy
prawdziwie rozbudzili w sobie miłość i współczucie; są tego
świadomi i cieszą się. To trochę tak, jakby bogowie
przyklaskiwali takim poczynaniom ludzi; oznaczają one, iż w ich
świecie zaczyna się dobry okres, że przezwyciężą negatywne siły
półbogów. A kiedy widzą degenerację świata ludzi, przysparza im
to cierpienia, gdyż rozumieją, iż przegrywają bitwę z półbogami.
Ta zależność pomiędzy światami jest obszernie opisana w
niektórych sutrach; można je znaleźć w zbiorze zwanym "Kandziur".
Szczególnie wiele na ten temat mówią dwie sutry: jedna to "Drenpa
nier sziak", co znaczy "Sutra ważności", a druga
zwie się "Ser y dampa", czyli "Szlachetne Złote
Światło". W obu sutrach opisany jest związek istniejący
między światami oraz proces karmiczny, który doprowadza do
poszczególnych światów.
Skoro nie możemy pójść i
powiedzieć supermocarstwom: "Nie walczcie!" tak, aby
usłuchały, skoro mówimy ludziom: "Trzeba, by pokój zapanował
na świecie, nie bijmy się już więcej!" i jest oczywiste, że
ludzie nie będą nas słuchać, jeśli będziemy tylko mówić...Lecz
szczerze wieżę, że jeżeli jedna osoba rozwinie miłość i
współczucie wobec innych i powodowana współczuciem będzie się
modlić o pomyślność w świecie, to wniesie istotny wkład w
dzieło pokoju; ktoś taki będzie rzeczywiście rozwijał moc
działania w zamierzonym kierunku.
Było to krótkie
wprowadzenie do zagadnienia względnej czy konwencjonalnej bodiczity;
rozwijania miłości i współczucia. Można by z pewnością
powiedzieć o wiele więcej, lecz na razie poprzestaniemy na tym. Nie
zbadaliśmy ostatecznego aspektu bodiczity, czyli natury umysłu,
doświadczania tej prawdziwej natury - pustki umysłu, czym jest
umysł istoty, kto współczucia doświadcza. Powiem o tym inny
razem, ponieważ z takiej nauki płyną liczne dobrodziejstwa. Im
lepiej rozumiemy ostateczny aspekt bodiczity, którym jest pustka,
tym bardziej pomaga to nam w rozumieniu aspektu względnego,
konwencjonalnego bodiczity, czyli miłości i współczucia. Im
głębiej pojmujemy ostateczną mądrość, tym mocniej wzrasta w nas
zdolność uspokojenia i wyciszenia emocji i pomieszania. A zatem
zrozumienie ostatecznego aspektu natury umysłu i doświadczenie
pustki pomaga nam coraz silniej rozwijać współczucie i pokonywać
emocjonalne pomieszanie naszego umysły.
Zakończmy
modlitwami, dedykując zasługę płynącą z tych nauk dobru
wszystkich istot.