Wczasowicze
Na klepisku stoi strach,
strach się jego teraz bać,
niby straszy wszystkich wokół,
a się leni już do roku.
Nadal widzę w dłoni kij,
na nim sroka sobie śpi,
a spod czapki w czarne kropki
wychylają się biedronki.
Spod koszuli zerka mysz,
słychać też cichutki pisk,
wiem od dawna, że nad ranem
jest tam wielkie zamieszanie.
O co chodzi nie wie nikt,
może kiepsko się tam śpi,
albo trudno o śniadanie,
trzeba wyjść na polowanie?
- Strachu, strachu powiedz nam,
jaki masz na dzisiaj plan?
- Muszę wypchać siebie sianem
bo wychudłem niesłychanie.
Teraz chyba tracę wzrok
a do siana tylko krok,
fakt, zgubiłem swoje buty,
ale nikt tu ich nie lubił.
Sroka na to – powiedz waść,
czemu mi nie dajesz spać,
jestem przecież twoim gościem,
chyba zaraz się zezłoszczę!
Na to zaraz burknął strach:
- chyba ze mną coś nie tak!
Postradałem trochę siana,
ale taka dola dana.
Niech pomyśli każdy sam
czy pasuje taki stan,
nie chcę ciągle się powtarzać,
że to koniec dla mnie świata.
Gospodarzem jest mój pan,
bajeruje jak się da,
teraz jeździ nowym wozem,
a ja boso sobie chodzę.
Miałem straszyć w dzień i noc
i straszyłem tak przez rok,
potem przyszły inne czasy,
niepotrzebne były strachy.
Już nie marzy mi się chleb,
muszę sianem wypchać się,
nie ma we mnie nawet stracha,
że mi przyjdzie pozamiatać.
Wtem z kieszeni wyjrzał kos,
krzyknął głośno, że ho! ho!
-nie martw sie nasz stary strachu,
jesteś dobry w swoim fachu.
- Strach od tego chyba jest
aby robił to co chce,
przygarnąłeś nas w potrzebie
i jest tutaj tak jak w niebie.
- Świeci słonko, nuci wiatr,
powtóruje czasem ptak,
wokół pola, łąki, lasy
i naprawdę dobre wczasy.
20.04.2015 Maria Sikorska