BISKUP PIERONEK I WATYKAŃSKIE SZUFLADY
fot. malopolska.mw.gov.pl
Młody ksiądz zostaje zarejestrowany przez komunistyczne specsłużby jako TW. Dostaje upragniony paszport, a po wyjeździe z kraju informuje o wszystkim swoich przełożonych. W Watykanie spotyka się z rezydentami wywiadu PRL i jednocześnie działając na polecenie kościelnych hierarchów, demaskuje wyjątkowo groźnych księży – agentów PRL-owskiej bezpieki. Ten kapłan to bp Tadeusz Pieronek.
Z dokumentów służb specjalnych PRL, które znajdują się w Instytucie Pamięci Narodowej, wynika, że sprawa operacyjna dotycząca ks. Tadeusza Pieronka została założona przez krakowską Służbę Bezpieczeństwa
w 1961 r. Kapłanem zainteresował się później wywiad PRL – ostatnie dokumenty pochodzą z 1969 r. Z ich lektury można wywnioskować m.in., że jego podejście do hierarchów kościelnych nie uległo zmianie – tak samo jak dzisiaj był wobec nich krytyczny 40 lat temu.
„Za
powodzeniem przedsięwzięcia przemawiają w pewnym stopniu jego
cechy osobiste: pogodne usposobienie, niedoktrynalny, sposób
rozumowania dość świecki (nie fanatyk), o dużym tupecie,
graniczącym z pewną bezczelnością, spostrzegawczy, dobrze
wyrobiony w zagadnieniach społeczno-politycznych. Względnie
lojalnie ustosunkowany do obecnej rzeczywistości, trochę
antywatykańskich przekonań. Śmiało, krytycznie wypowiada się na
temat przełożonych i nie liczy się z dostojnikami kościelnymi.
Myślę, że ma także zbyt wygórowane aspiracje i samodzielny sąd
na temat poszczególnych spraw kościelnych i poszczególnych osób z
hierarchii kościelnej” –
czytamy o ks. Pieronku w dokumentach wywiadu PRL.
Jednak
mimo intensywnej gry operacyjnej, jaką wobec ks. Pieronka w latach
60. prowadziła komunistyczna bezpieka, kapłan nie dał się złamać
i nie stał się jednym z elementów komunistycznej agentury w
Watykanie.
Rejestracja
TW „Feliksa”
W
dokumentach, z którymi zapoznała się „Gazeta Polska”, znajduje
się bardzo dokładna informacja na temat zarówno ks. Tadeusza
Pieronka, jak i jego rodziny.
„Wymieniony
pochodzi z bogatej rodziny chłopskiej. Ojciec były legionista
członek BBWR przed 39 r. był wójtem gminy Żabłocie. W czasie
okupacji współpracuje z polskimi elementami faszystowskimi
[chodziło o AK – przyp. red.]. Po
wyzwoleniu należał do PSL.
Ks. Pieronek jako uczeń szkoły
podstawowej
był ministrantem. Należał do KSM, ZHP. Po ukończeniu szkoły
podstawowej, a następnie liceum wstąpił – zgodnie z życzeniem
matki fanatyczki – do Wyższego Seminarium Duchownego w Krakowie.
Zostaje wyświęcony na księdza.
W latach 1956–60 studiuje
na KUL, otrzymując licencjat z prawa kanonicznego. Doktoryzuje się
pod kierownictwem profesora Winowskiego z Wrocławia.
W okresie
studiów na KUL-u cieszy się względami i zaufaniem przełożonych.
Należy do ludzi tzw. służbistów, bardzo obowiązkowy, pupilek
rektora. Jako kolega nie był lubiany. Słabego zdrowia, nosi okulary
(zez), bez nałogów.
Po ukończeniu studiów rozpoczął pracę
w
Kurii Metropolitalnej w Krakowie, w stosunkowo krótkim czasie został
mianowany notariuszem. Według charakterystyk agentury doskonale
radzi sobie na tym stanowisku, ma zapewnioną przyszłość kanclerza
kurialnego. Bystry, wesoły, postępowy (nie dogmatyk). Obiektywny w
pracy.
Oceniano go jako osobę lojalnie ustosunkowaną do
obecnej rzeczywistości. Osobiste zainteresowania: radiotechnika,
motoryzacja, fotografika. Unika towarzystwa mieszanego, kompleks
niższości i lęk w stosunku do kobiet. Fanatykiem raczej nie
jest.
Pieronek posiada bardzo liczną rodzinę, która
zamieszkuje na terenie Krakowa i Żywca. Brat karany 5-letnim
więzieniem za działalność w AK po 1945. Stryj Pieronek Paweł
przebywa w USA, posiada własne atelier fotograficzne w Detroit. Co
roku przyjeżdża do Polski”
– napisał w tajnej notatce w 1963 r. kpt. Włodzimierz Majda.
W
1961 r. stryj ks. Pieronka zaprasza go do USA. Kapłan podejmuje
starania o paszport, ale napotyka spore trudności.
„Wykorzystano
starania o zezwolenie i przeprowadzono z nim kilka rozmów
kaptujących.
Pieronek zgodził się na dostarczanie informacji dotyczących
Polonii w USA opartych na swoich spostrzeżeniach. Zobowiązania –
oprócz zachowania w tajemnicy treści przeprowadzonych z nim rozmów
– nie podpisał. Na każdym spotkaniu prosił o poparcie jego
starań o paszport.
Udzielił kilku mało znaczących
informacji ogólnikowych dotyczących archiwów kościelnych,
procedury wewnętrznych sądów kościelnych itp.
Wyjechał do
USA w październiku 1961 r.”
– czytamy w raporcie SB.
Ks.
Tadeusz Pieronek pod numerem 2718 zostaje zarejestrowany jako tajny
współpracownik „Feliks”.
„Za
cenę
paszportu zgodził się dostarczać nam informacji o reakcyjnej emigracji w USA mającej powiązania z wywiadem – po jego powrocie do kraju” – raportuje swoim przełożonym funkcjonariusz wywiadu PRL.
Tadeusz
Pieronek wyjeżdża do USA i mimo obietnic złożonych
funkcjonariuszom IV Departamentu Służby Bezpieczeństwa, do Polski
nie wraca, ale jedzie do Rzymu, gdzie podejmuje studia.
Pobyt
we Włoszech
Mimo
„ucieczki” ks. Pieronka służby komunistycznej bezpieki jednak
nie rezygnują. W 1962 r. funkcjonariusz VI Wydziału I Departamentu
(wywiad) pisze: „Stwierdziłem,
że w/w przebywa w Rzymie i ma dotarcie do interesującego nas
obiektu”.
Ks. Pieronek jest praktykantem Roty Rzymskiej, studentem prawa i co
najważniejsze – posiada bezpośrednie „dojście” do hierarchów
kościelnych, którymi interesuje się bezpieka.
„Wyjechał
do USA w październiku 1961 roku. Po krótkim tam pobycie wraca do
Europy. Zatrzymuje się w Rzymie celem odbycia 2-letniej praktyki w
Rocie Rzymskiej. Wydaje się, że cały jego wysiłek był skierowany
właśnie w tym kierunku od początku starań o paszport. Luźny
kontakt był tylko szczeblem w zamierzeniach. Po wyjeździe nie daje
znaku życia mimo otrzymania listu. Wszelkich ustaleń dokonano przez
miejscową agenturę inwigilacji korespondencji. Pragnąc nawiązać
kontakt, prowadzący napisał do niego list na adres rzymski w maju
br. Do chwili obecnej nie odpowiedział. Sprawę przejęliśmy w
związku z Soborem Powszechnym. Agent nie sprawdzony i nie
przeszkolony. Należy dowerbować przed uruchomieniem. Wykonanie
powierzyć pracownikowi z kraju, jeżeli istnieje perspektywa
dłuższego pobytu w Rzymie. Oficer Operacyjny wydziału VI kpt. W.
Majda” –
czytamy w kolejnym dokumencie.
Z
ks. Pieronkiem skontaktował się „Wiktor”, rezydent wywiadu PRL
w Watykanie. Już na pierwszym spotkaniu ks. Pieronek dał do
zrozumienia, że ma zastrzeżenia co do kontaktów z wywiadem PRL.
Nie przychodzi na kolejne zaplanowane spotkania, ale rezydent wywiadu
PRL wyznacza następne.
„[Pieronek
– przyp. red.] zgłosił
się na spotkanie rezerwowe. W trakcie rozmowy
złożył relację dotyczącą wystąpienia w Instytucie Polskim Kominka i Bednorza, którzy dokonali oceny aktualnych stosunków państwo–kościół w Polsce. Ponadto »Feliks« podał, że w jego środowisku zaostrzono czujność i wszczęto kampanię dla wyławiania wtyczek Ambasady PRL wśród księży. Z uwagi na te sytuacje poprosił »Wiktora« o rozrzedzenie spotkań. Następne spotkanie odbywa w ustalonym terminie (3 V1 963). »Feliks« nieco obszerniej mówił o atmosferze na auli soborowej, o zachowaniu niektórych polskich biskupów. Wymienił tylko nazwisko Kominka, którego przedstawił jako zatwardziałego konserwatystę, o innych mówił ogólnikowo, nie wymieniając nazwisk. Te dwa ostatnie spotkania wskazywałyby, że »Feliks« powoli zaczynał przezwyciężać opory moralne i przekazywać niektóre informacje
, niemniej jednak na kolejne umówione spotkania (18 VI i rezerwowe 19 VI) nie przyszedł. Była umówiona jeszcze jedna data – 18 VII, ale z uwagi na wyjazd »Wiktora« do kraju i konieczność przekazania »Feliksa« na kontakt „Stanowi” został on wywołany telefonicznie
.
Na
spotkaniu ze »Stanem« (10 VII) »Feliks« ponownie powrócił do
sprawy charakteru jego kontaktów z nami, oświadczając, że do
spraw politycznych on się nie będzie angażował, że na współpracę
na trenie Rzymu nie wyraził zgody i wobec tego nie czuje się
zobowiązany do pracy dla nas. Mając jednak na uwadze bliski wyjazd
na wakacje do Polski, a następnie powrót do Rzymu, w obawie abyśmy
mu nie krzyżowali jego planów, »Feliks« nie zerwał definitywnie
kontaktu, wyrażając zgodę na dalsze spotkania zarówno na terenie
Polski, jak i po powrocie do Rzymu.
Na pierwsze powakacyjne
spotkanie (1 X 63) nie przyszedł, przyszedł jednak na spotkanie
rezerwowe (15 X 63). Było to ostatnie z nim spotkanie, ponieważ na
kolejne i rezerwowe nie wyszedł zrywając kontakt z nami.
Oceniając
całokształt naszych kontaktów operacyjnych z »Feliksem«, należy
stwierdzić, że nie czuł się on z nami związany i dlatego nie
chciał przyjmować żadnych zobowiązań odnośnie dalszej
współpracy. Stawiał otwarcie, że do niczego się nie
zobowiązywał, że jego etyka moralna nie pozwala mu na ujawnienie
tajemnic kościelnych. Kontakt z nami traktował jako zło konieczne,
który był mu potrzebny do jego osobistych korzyści (otrzymanie
paszportu na wyjazd do USA, następnie otrzymanie paszportu
konsularnego i klauzul wyjazdowych z Polski i na powrót do Rzymu). Z
chwilą realizacji zaplanowanych zamierzeń »Feliks« zerwał z nami
kontakt” –
napisał w raporcie do przełożonych funkcjonariusz wywiadu PRL.
Z
tajnych notatek komunistycznych służb specjalnych wynika, że ks.
Pieronek górował intelektualnie nad funkcjonariuszami SB, którzy
kontaktowali się z nim w Krakowie, i nad watykańskim rezydentem o
kryptonimie „Stan”. W notatce z 1966 r. napisano: „Spotkania
»Stana« z księdzem Pieronkiem (…) pozostawiają wiele do
życzenia pod względem operacyjnym. W tym ostatnim wypadku powstała
sytuacja, w której »Feliks« górował prawie pod każdym względem
nad pracownikiem, ze strony którego nie znajdował odpowiedniej
kontrargumentacji na jego prowokacyjną i tupeciarską postawę”.
Sporządzajacy analizę dotyczącą ks. Pieronka starszy oficer operacyjny Wydziału VI kpt. Z. Kurkowski stwierdził m.in., że od samego początku służby specjalne źle postępowały z kapłanem, z którym jedynie nawiązano luźny kontakt operacyjny. "Niewykorzystanie pobytu »Feliksa« w kraju do przeprowadzenia gruntownej z nim rozmowy należy uznać
za poważne niedopatrzenie ze strony Centrali. Rozmowa w warunkach krajowych
, kiedy w naszym posiadaniu były poważne atuty, mogłaby w efekcie doprowadzić do werbunku w pełnym tego słowa znaczeniu bądź wyeliminowania i niewypuszczenie na dalsze studia do Rzymu w wypadku odmowy współpracy. Ten brak rozmowy z »Feliksem« w kraju spowodował usztywnienie jego negatywnego stanowiska wobec nas po powrocie do Rzymu”.
Agentura
w Watykanie
Kierownictwo
MSW działające pod dyktando radzieckich służb specjalnych chciało
zebrać jak najwięcej informacji na temat Soboru Watykańskiej II,
który komuniści uznali za niezwykle groźne zjawisko. Dla nich
niebezpiecznymi, "wywrotowymi elementami" byli przede
wszystkim księża uczestniczący w soborze. Z tych właśnie powodów
od początku lat 60. gwałtownie wzrosło "zapotrzebowanie"
komunistycznych służb specjalnych na agentów – księży w
Watykanie. Co ciekawe, Kościół w aparacie bezpieczeństwa PRL
również miał swoich informatorów, którzy przekazywali hierarchom
cenne informacje.
Dziś
trudno jednoznacznie określić, kiedy wywiad PRL zorientował się,
że ks. Pieronek prowadzi podwójną grę. Z dokumentów wynika, że
wiedziano o tym od 1966 r., chociaż kapłan o swoich kontaktach z
krakowską SB opowiedział przełożonym już w 1962 r., gdy starał
się o paszport. Funkcjonariusze wywiadu PRL zanotowali, że ksiądz
tym wyznaniem zdobył uznanie przełożonych, o czym świadczy fakt,
że „z kraju na jego nazwisko przesłano korespondencję
przeznaczoną dla Kominka [biskupa – przyp. red.] zawierająca
tajną instrukcję Ministra Oświaty dotyczącą punktów
katechetycznych”.
Na
ks. Tadeusza Pieronka donosy składają przebywający w Watykanie
księżą-agenci. Według nich „stał się tubą polskich biskupów
na Soborze, przez którą chcieli oni przekazywać nastroje
antyrządowe tam panujące i w ten sposób próbować oddziaływać
na przedstawiciela władz polskich w Rzymie”.
Z
dokumentów wywiadu wynika, że jeden z najgroźniejszych
watykańskich agentów złamał tajemnicę spowiedzi i doniósł
funkcjonariuszom wywiadu PRL na ks. Pieronka, który miał
rozpracowywać watykańską agenturę.
„»Feliks«
ujawniając fakt kontaktu z nami, dla udowodnienia swojej lojalności
wobec swoich przełożonych został przez nich wykorzystany dla
rozpracowania naszej agentury wśród polskich księży
przebywających w Rzymie. Jego wypowiedź do naszego pracownika, że
»w Watykanie więcej o was wiedzą niż myślicie – mają dobry
wywiad« świadczyć
może, że ta forma pracy nie była mu obca. Poza tym potwierdzeniem tej hipotezy mogą być informacje uzyskane od »Jankowskiego«, z których wynika, że ksiądz Seremak pod tajemnicą spowiedzi ujawnił »Jankowskiemu«, że osoba rozpracowującą »J« był »Felix«. To on zdaniem Seremaka miał obserwować kontakty »Jankowskiego«, penetrować jego biurko, a znalezione w nim notatki (przeznaczone dla nas) sfotografować i te dowody rzeczowe przekazać przez Winkowską do Wyszyńskiego. Z analizy sprawy »Jankowskiego« wynika, że rozpracowanie »J« było wspólnym dziełem Seremaka i »Feliksa«” – pisał w raporcie do kierownictwa wywiadu MSW kpt. Kurkowski.
Pod
pseudonimem "Jankowski" zarejestrowano jako tajnego
współpracownika ks. Michała Czajkowskiego, uważanego za jednego z
najbardziej cennych agentów wśród księży. Za współpracę z SB
pobierał pieniądze – pisał m.in. raporty na temat Soboru
Watykańskiego II.
Kolejny
watykański agent komunistycznej bezpieki to "Ignacy" pod
tym pseudonimem zarejestrowano znanego bp. Jerzego Dąbrowskiego (w
lipcu 1985 r. interweniował u gen. Kiszczaka w sprawie zwolnienia z
aresztu Adama Michnika i 31 sierpnia 1988 r. wraz ze Stanisławem
Cioskiem uczestniczył w spotkaniu ówczesnego szefa MSW z Lechem
Wałęsą. Zginął w wypadku samochodowym
w 1991 r.).
Materiały
dotyczące działalności "Ignacego" w Rzymie w latach
1963–1970 odnalazł dr Tadeusz Witkowski, który wcześniej zbadał
teczkę ks. Michała Czajkowskiego. Bp Dąbrowski przekazywał
funkcjonariuszom wywiadu PRL m.in. materiały z posiedzeń polskiego
episkopatu podczas Soboru Watykańskiego II. Zachowała się także
fotokopia odręcznie sporządzonego i podpisanego jego imieniem i
nazwiskiem pokwitowania odbioru pieniędzy z datą 9 listopada 1965
r.
„Byliśmy
mile zaskoczeni, gdy podczas pobytu na soborze polskich biskupów
»Ignacy« z własnej woli przyniósł i zadeklarował dostarczać
kolejno następne protokóły z posiedzeń episkopatu polskiego,
odbywanych w Rzymie. Dostarczył materiały prawie ze wszystkich
posiedzeń. Były to dokumenty o dużej wartości operacyjnej. W tym
okresie »Ignacy« dostarczył też szereg informacji o tematyce
watykańskiej”
– napisał w jednym z raportów funkcjonariusz wywiadu PRL kpt
Wilski.