Związek przeznaczenia 42

42.



Harry i Severus wylądowali w średniej wielkości, elegancko umeblowanym hallu w Malfoy Manor. Severus, który był perfekcyjny w aportowaniu się, wylądował z gracją i lekkością na stopach, Harry natomiast potknął się nieznacznie, więc Severus podtrzymał go, wciąż trzymając go w ramionach. Harry spojrzał na chwilę w czarne oczy Severusa. Mężczyzna miał na sobie czarne szaty śmierciożerców – płaszcz z kapturem i maskę; i tak nie mogły one ukryć emocji w jego oczach ani ciepła jego ciała, gdy trzymał Harry'ego.

- Och! Zobaczcie, kto tu jest! Mały Potter i jego kochający małżonek! – Szyderczy głos Bellatrix powitał Harry'ego i Severusa.
- Cisza. To ja odzywam się pierwszy – powiedział chłodno Voldemort. Harry stał spokojnie obok Severusa, który w międzyczasie uwolnił go z uścisku. Mógł wyczuć naszyjnik z turmalinu, który pieścił jego obojczyk. – Harry Potter – Voldemort odezwał się drwiąco, rozkładając ręce w sztucznym geście powitania. Jego wąż, Nagini, leżał wygodnie na jego ramionach. – Cóż za radosne wydarzenie. Wszystkiego najlepszego, mój uroczy chłopcze. Powiedz mi, jak ci się podoba życie małżeńskie?

Śmierciożercy stojący wokół nich w kręgu parsknęli z wyższością. Harry sądził, że rozpoznał sylwetkę i niebieskie oczy Lucjusza Malfoya, który był wystarczająco bezwzględny, by wysłać swego własnego syna do obozu śmierciożerców.

- Bardzo, mój Panie – powiedział Harry bezbarwnym tonem. Voldemort podszedł do niego, wpatrując się w jego oczy; następnie powoli okrążył młodzieńca i Mistrza Eliksirów.
- Jestem pod wrażeniem, Severusie. Moi wierni słudzy będą zadowoleni, mogąc go dalej… szkolić. – Odwrócił się do mężczyzny. – Powiedz mi, Severusie, czy chłopak wciąż protestuje w łóżku?

Peter Pettigrew zaśmiał się piskliwie.

Voldemort odwrócił się.

- Zabawne, nieprawdaż, mój mały Glizdogonie? – zapytał niedbale. Pettigrew natychmiast wymamrotał przeprosiny, kłaniając się i płaszcząc przed nim. – No więc, Severusie?
- Mój mąż nie ma najmniejszego powodu, by protestować w łóżku ani w żadnym innym miejscu, mój Panie – odpowiedział uprzejmie Severus.
- Doskonale, doskonale! – Voldemort protekcjonalnie poklepał Severusa po ramieniu wątłą, białą dłonią. – Czy ten głupiec Dumbledore opuścił Hogwart?
- Tak, mój Panie, i powierzył mi dobro zamku. Obecnie poszukuje miejsca twego pobytu w lasach Albanii, wraz z grupą żałośnie niekompetentnych czarownic i czarodziejów.

Voldemort zaczął się śmiać.

- Ach, Severusie, jak dobrze, że zdobyłeś zaufanie tego starego głupca… i oddanie tego przygłupiego chłopaka. – Rzucił Harry’emu triumfalne spojrzenie i wysunął naprzód kościsty biały palec, odsuwając na bok grzywkę Harry'ego i odsłaniając bliznę, która piekła i bolała niemiłosiernie z powodu bezpośredniej obecności Voldemorta. Harry nie pokazał po sobie najmniejszej oznaki bólu. Voldemort pogładził bliznę i Harry zdusił w sobie krzyk. – Teraz jesteś mój, Potter. Mój, i zrobię z tobą, co zechcę. Moja drogocenna, mała zabawka. – Jego głos zamienił się w obrzydliwie szydercze gruchanie.*

Harry przypuszczał, że wszelkiego rodzaju mroczne kreatury i wielu świeżo zrekrutowanych śmierciożerców ruszyło na Hogwart w przekonaniu, że Dumbledore opuścił go dla albańskich lasów – tylko dlatego, że Voldemort zawierzył słowom Severusa Snape'a. Jednak Dumbledore był w Hogwarcie, by ochronić szkołę przed najazdem sił Voldemorta; Harry był bezgranicznie wdzięczny za to, że uczniowie byli w domach, i jednocześnie martwił się o tych, którzy zostali w Hogwarcie. Bariery otaczające Hogwart były bardzo silne, ale wytrzymają atak czarnej magii tylko przez jakiś czas…

Voldemort rozłożył ręce po królewsku, a jego czarne szaty rozpięły się wokół niego jak burzowa chmura. Nagini zasyczała cicho.

- Moi drodzy śmierciożercy i mój drogi gościu – powiedział, wskazując drwiąco na Harry'ego. – Czas, którego wszyscy oczekiwaliśmy, nadszedł dzisiaj. Oczyścimy ten świat z niegodnych czarodziejów i czarownic, których krew jest brudna od mugolskich zanieczyszczeń, i których umysły są wypaczone przekonaniami powtarzanymi za tym naiwniakiem Dumbledorem. Sprawi mi przyjemność wzięcie jakże wspaniałego Dumbledore'a w niewolę i zabawienie się tu z jego podopiecznym. Jestem pewien, że moja najdroższa Bellatrix i mój sprytny Lucjusz pomogą mi w tym zadaniu. A ty, Severusie, jak i twój mąż, będziecie mieć niepowtarzalny zaszczyt demonstracji… atrakcyjności waszego pożycia małżeńskiego.

Severus pochylił głowę.

- Pokornie dziękuję za to, że uczyniłeś mi ten zaszczyt, mój Panie – powiedział, a jego głos był cichy i potulny.
- Mój drogi Harry Potterze – kontynuował Voldemort. – Musisz wiedzieć, że wierzę w siłę, czystość i karę. W co ty wierzysz, moja cenna zabawko?
- Wierzę w miłość, mój Panie – powiedział Harry wyraźnie. Severus nie poruszył się ani nie odezwał, ale jego oczy zalśniły przez dziurę w masce. Czas rzeczywiście nadszedł. Bella zachichotała, wpatrując się w Harry'ego z pogardą. Usta Malfoya wygięły się.
- Miłość? Jakże wzruszająco, moja zabaweczko! Definicja miłości według Severusa może być faktycznie ciekawa! Dlaczego, jak może być w ogóle definiowana, skoro jest zbyt słaba i głupia, by w ogóle istnieć.

Niektórzy śmierciożercy zaczęli się śmiać.

Severus chwycił dłoń Harry'ego.

- Żadnej miłości, mój Panie? – zapytał Severus cicho, prawie od niechcenia. Harry zauważył tę niesamowitą, jedwabistą nutę w głosie swojego męża. Modulacja głosu była jedną z najpotężniejszych broni Severusa; jego szept był tak samo złowrogi, jeśli nie bardziej, jak jego krzyk. Czerwone oczy Voldemorta zwęziły się. Severus i Voldemort wpatrywali się w siebie, i Harry wiedział, że Voldemort stara się użyć legilimencji na Severusie. Zadrżał w środku, dziwiąc się, że spokojne, czarne oczy Severusa wytrzymywały spojrzenie Voldemorta. Oczy Czarnego Pana rozszerzyły się. Przeskakiwał wzrokiem od Severusa do Harry'ego i z powrotem.
- On jest twoją zabawką! Igraszką! – wysyczał. – Pokazywałeś mi sceny, w których zabawiałeś się jego ciałem! Jest gotów, by zostać zrekrutowanym jako mój najwierniejszy sługa!
- Harry jest moją miłością – powiedział Severus cicho, przyciągając Harry'ego bliżej do siebie. Harry przylgnął do niego, a jego zielone oczy wpatrywały się wyzywająco w Voldemorta.
- Zrobiłeś mu pranie mózgu, by się w tobie zakochał, prawda, Severusie? – zapytał Voldemort, odmawiając zaakceptowania prawdy, którą objawił mu Severus podczas ich mentalnego połączenia.
- Severus nigdy nie zrobił mi prania mózgu, Tomie Riddle. To trochę ironiczne, że to właśnie ty nas połączyłeś. Naprawdę możesz przypisać sobie zasługę wywołania miłości pomiędzy nami – powiedział wyraźnie Harry. Śmierciożercy zesztywnieli.
- Mówiłam ci, mój Panie! Mówiłam, że nie można mu ufać! – wrzasnęła Bellatrix.
- Cisza! – warknął Voldemort. Jego oczy zdawały się pochłaniać Severusa z nienawiścią. – Ty zdradziecki kawałku gówna – wykrzyknął sykliwie.
- Nie obrażaj imienia mojego męża, Tom – powiedział Harry lodowato.
- Złapcie ich! – rozkazał Voldemort. Śmierciożercy ruszyli naprzód. Ledwie dotknęli Severusa i Harry'ego, gdy odskoczyli, przeklinając i przyciskając dłonie do klatek piersiowych, jakby się sparzyli.
- Ochrona krwi – wyszeptał Voldemort, a Harry zobaczył błysk strachu w jego czerwonych oczach.
- Obrzęd połączenia, Tom. Masz niepokojącą tendencję do zapominania o magii krwi, prawda? – skomentował Harry. Voldemort wyciągnął różdżkę z warknięciem, a Nagini zsunęła się z jego ramion. Reszta śmierciożerców wyciągnęła różdżki i ruszyła na Severusa, planując walczyć z nim grupie.

Harry i Severus nie mieli czasu, by wymienić choć słowo lub spojrzenie. Ścisnęli tylko swe dłonie i rozdzielili się, przygotowując się na zażartą walkę. Harry usłyszał, że Severus coś mamrocze, i zdał sobie sprawę, że dezaktywował zabezpieczenia, które uniemożliwiały innym aportację w Malfoy Manor. Spojrzenie Voldemorta zapłonęło.

- Rzucę wasze ciała inferiusom! – oświadczył. Harry nie odpowiedział i wytrzymał jego palące spojrzenie. Voldemort syknął „Atakuj!” do Nagini i ogromny wąż popełzł szybko w stronę Harry'ego, otwierając pysk i pokazując zęby. W tym momencie grupa znajomych czarownic i czarodziejów wpadła do pomieszczenia; członkowie Zakonu dostali się do Malfoy Manor. Rozpoczęły się pojedynki; meble, obrazy, lustra i inne sprzęty wybuchały lub były używane jako zapory do blokowania klątw. Obelgi i okrzyki rozbrzmiewały echem po pokoju, a powietrze było ciężkie od dymu i gniewu. Severus walczył z Bellatrix, a Harry pojedynkował się z Lucjuszem Malfoyem.
- Jakie to uczucie, wysłać własnego syna do obozu śmierciożerców? – krzyknął Harry, unikając klątwy.
- Co ty możesz wiedzieć o moim arystokratycznym synu, plugawy mieszańcu?
- Zachowaj to określenie na swojego Pana, Toma, Malfoy. Draconowi udało się wysłać sowę do Hogwartu, przybyła w zeszłym tygodniu.
- Mój syn! Zdrajca! – zachłysnął się Malfoy.
- Jego ojciec! Zdrajca! – odpowiedział mu Harry.
- Twój mąż jest najgorszym zdrajcą ze wszystkich! – stwierdził Lucjusz. – Cru

Zaklęcie oszałamiające z różdżki Harry'ego trafiło go w żołądek.

- To właśnie możesz dostać za znieważanie mojego męża, sukinsynu! – burknął Harry, starając się nadepnąć mocno na nogi Malfoya i próbując jednocześnie zlokalizować Severusa. Znalazł go; był świadkiem tego, jak Bellatrix odrzuca swą różdżkę z dziecinnym okrzykiem wściekłości i rzuca się na Severusa z pazurami.
- ZDRAJCA! – ryknęła.
- Wciąż zakochana w Czarnym Panu po tych wszystkich latach, Bella? Czy twój mąż wie? – zapytał Snape szyderczo, chwytając jedną z jej drapiących dłoni, podczas gdy drugą ręką trzymał ją z dala od swojego ciała. Harry chciał krzyknąć jego imię, ale Voldemort nagle stanął mu na drodze. Jego ulubienica, Nagini, potężny wróg z powodu swojej szybkości oraz możliwości poderwania się w górę i opryskania przeciwnika niebezpiecznym jadem, rozprysła się po podłodze dzięki umiejętnemu zaklęciu rzuconemu z różdżki Mukherjee. Czarownica nie zatrzymała się; wyciągnęła srebrny sztylet i przyszpiliła Nagini do podłogi, wbijając go idealnie w jej szyję.

Voldemort wydał z siebie okrzyk wściekłości i okrążył Mukherjee. Rzucił w nią Cruciatusem, ale uniknęła zaklęcia, schodząc mu z drogi. Harry stracił ją z oczu; miał desperacką nadzieję, że Severus nie jest ranny. I wszyscy pozostali… jego przyjaciele… Dumbledore… Voldemort wyłonił się zza śmierciożercy i chwycił go za jego długie włosy.

- Oddaj mi swoją różdżkę, zanim skręcę ci kark – rzucił.
- Dopiero teraz przypomniałeś sobie, że nasze różdżki mają ten sam rdzeń, Tom? – zapytał Harry.

Voldemort przysunął się do niego, wbijając mu różdżkę śmierciożercy w gardło.

- Gdzie jest Dumbledore? Nie chroni swojego ulubieńca?

Harry wpatrywał się w oczy Voldemorta i zrozumiał, dlaczego tylko on mógł pokonać okrutnego czarodzieja. To musiało skończyć się w taki sposób, w jaki się zaczęło…

- Harry!

Głos Severusa zabrzmiał w jego uszach i wysoki czarodziej stanął obok niego, krwawiąc z nosa i z zadrapań na gardle.

- Sev! Nie!

Klątwa dosięgła pleców Severusa; Mistrz Eliksirów wciągnął gwałtownie powietrze z bólu i upadł na kolana.

Oczy Voldemorta zalśniły; wypatrzył podatną na zranienia szparę w osłonach Harry'ego: Severusa Snape'a. Wyciągnął własną różdżkę z szaty. Harry zbladł.

- AVADA KEDAVRA! – ryknął Voldemort.
- NIE! – wrzasnął Harry, gdy zielone światło popędziło w kierunku Severusa… Oszołomiony, Severus zobaczył zielony błysk dosięgający klatki piersiowej Harry'ego, gdy młodzieniec chciał obronić Severusa w jedyny sposób, jaki znał. W tym samym czasie doświadczył potężnego wstrząsu, który zaatakował całe jego ciało; upadł na kolana, a gdy podniósł wzrok, zobaczył zielone światło odbijające się od Harry'ego w stronę Voldemorta. Czerwone oczy nie miały nawet czasu, by otworzyć się szerzej, gdy klątwa uderzyła w jego pierś, jak zrobiła to z Harrym. Tom Marvolo Riddle przewrócił się i leżał na podłodze, nie mając już nigdy powstać. Severus wpatrywał się przez chwilę w ciało, po czym, z pomrukiem z bólu, dźwignął się na nogi. Bolały go plecy, gdy podchodził do bezwładnego ciała swojego męża. Ostatnie pojedynki wokół niego nagle się zakończyły; wszyscy zamilkli. Dreszcze przeszły Severusa, gdy zobaczył Harry'ego leżącego nieruchomo na podłodze, tak jak Voldemort. Jego oczy były zamknięte, a ciemne rzęsy nie poruszały się.
- Harry – wyszeptał Severus.

Z trzęsącymi się rękami, które przez lata były spokojne, gorączkowo odsunął kołnierz peleryny Harry'ego, odsłaniając jego szyję. Próbował wyczuć puls, uderzenie serca… i nic nie znalazł. Przysunął ucho do ust i nozdrzy Harry'ego, mając nadzieję, że usłyszy jego oddech… na próżno. Przywołał lustro i przytrzymał je przy twarzy Harry'ego, w nadziei, że mgła pokryje szkło… ale lustro pozostało idealnie czyste.

Severus wydał z siebie krzyk odzwierciedlający ból i rozpacz każdej wojny, która obciążała sobą świat. Tulił Harry'ego w ramionach, gładząc jego twarz dłońmi.

- Harry… Turmalin… Cudowne oczy… Proszę, spójrz na mnie… Proszę! Proszę, nie odchodź… Otwórz oczy… Spójrz na mnie…

Ale nie było żadnej odpowiedzi ze strony Harry'ego.

Severus uniósł ciało Harry'ego w swych ramionach; jego twarz była śmiertelnie blada.

- Harry, spójrz na mnie, proszę!

Powieki pozostały zamknięte.

Severus wydał z siebie jeszcze jeden krzyk, tym razem wściekłości i smutku. Cała samokontrola, jaką tworzył przez lata, ulotniła się w tym krzyku. Objął martwego męża ramionami i kołysał się w przód i w tył z żalu, wciąż szepcząc imię Harry'ego. Pozostali śmierciożercy i członkowie Zakonu byli zbyt oszołomieni, by się poruszyć. Jakaś dłoń dotknęła jego ramienia. Severus spojrzał w porażająco niebieskie oczy Albusa Dumbledore'a.





* nie jak gołąb, tylko jak do dziecka


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Związek przeznaczenia całość
Związek przeznaczenia 29
Związek przeznaczenia 33
Związek przeznaczenia 41
Związek przeznaczenia 39
Związek przeznaczenia 37
Związek przeznaczenia 21
Związek przeznaczenia 1 41 na 47 [NZ] aktualizacja 07 V 2013
Związek przeznaczenia 25
Związek przeznaczenia 28
Związek przeznaczenia 24
Związek przeznaczenia 38
Związek przeznaczenia 36
Związek przeznaczenia 26
Związek przeznaczenia 23
Związek przeznaczenia 34
Związek przeznaczenia [NZ] [20 z 47]
Związek przeznaczenia 27
Związek przeznaczenia 22

więcej podobnych podstron