Związek przeznaczenia [NZ] [20 z 47]

Autor: Steppenwoelfin

Tytuł oryginału: Union of doom [Z]

Link do oryginału:http://www.fanfiction.net/s/3747718/1/

Zgoda na tłumaczenie: jest

Zakończone: tak

Paring: Harry/Snape

Ilość: 47

Rating: NC- 17

Ostrzeżenie: łagodne i ostre sceny erotyczne, gwałt, przemoc

Beta: sandwich

Opis: Harry właśnie ukończył siódmy rok nauki. Voldemory, niestety, wciąz krąży gdzieś w pobliżu, a Severus regularnie uczęszcza na spotkania Śmierciożerców. Po przeczytaniu artykułu w "Proroku Codziennym", Voldemort wpada na pomysł, by Severus poślubił Harrego. Snape, stojący po stronie Dumbledora, informuje go o pomyśle Voldemorta. Ku swemu największemu przerażeniu, dowiaduje się, że dyrektor w pełni popiera ten pomysł.

Voldemort rozkazuje Snape'owi torturować i wykorzystywać Harry'ego w każdy możliwy sposób, by w końcu doprowadzić go przed oblicze Czarnego Pana...




Rozdział 1

Szczupłe place Voldemort’a leniwie muskały strony „Proroka Codziennego”, kiedy przeglądał artykuł na pierwszej stronie. Widniał na niej tytuł:

HARRY POTTER – NAJBARDZIEJ POŻĄDANY KAWALER CZARODZIEJSKIEGO ŚWIATA KOŃCZY SZKOŁĘ.

Voldemort odczytał nagłówek na głos swoim wysokim, zimnym głosem, po czym wydał z siebie szydercze parsknięcie. Otaczali go Śmierciożercy, wszyscy zamaskowani, ubrani w płaszcze i z głowami zakrytymi kapturami. Peter Pettigrew był zgięty w pół w służalczym ukłonie; postawa Bellatrix Lestrange wyrażała dumę i arogancję. Severus Snape, stojący pomiędzy Bellatrix a Lucjuszem Malfoy’em, czarnym, niewzruszonym wzrokiem uważnie śledził zza maski każdy ruch Voldemort'a.

- Harry Potter dożył ukończenia szkoły. Jakie to rozczarowujące – zauważył Voldemort, odwracając stronę, aby dokończyć artykuł. Po kilku minutach ciszy, złożył gazetę i spojrzał na Śmierciożerców czerwonymi wężowymi oczyma.

- Potter uległ urokowi swojej własnej płci… Jakie to fascynujące. Czy to prawda, Severusie? Uczyłeś go – jestem pewien, że dostrzegłeś jego poczynania poza klasą lekcyjną.

Dało się usłyszeć pochrząkiwania i stłumione uśmieszki.

- Jego romantyczne podboje nigdy nie przyciągały mojego zainteresowania, mój Panie – stwierdził bezinteresownie Severus – ale wydaje się, że docenia uroki bycia niezwiązanym z nikim.

- Jaka szkoda Severusie, że nie możesz zmienić jego stanu kawalerskiego.

- Wybacz, mój Panie?

- Wydaje mi się, że podzielasz jego … preferencje, Severusie.

Sala w Malfoy Manor rozbrzmiała od chichotu.

- Czyż nie tak, mój drogi Pettigrew? – wycedził Voldemort. Najmniejszy spośród Śmierciożerców z wahaniem przytaknął, kłaniając się i absurdalnie podskakując.

- Tak, tak. Peter kiedyś wspomniał mi twojej żałosnej przypadłości, mój wierny Severusie. Wierzę, że uczyniło cię to bardzo … popularnym, kiedy uczyłeś się w Hogwarcie. Jednakże, twój problem nasunął mi kilka pomysłów. Kiedy czytałem ten artykuł, nie mogłem się oprzeć jednemu marzeniu. Marzeniu, które raz na zawsze wykończy Harry’ego Pottera. Marzyło mi się, że ty, Severusie i on zostaliście poślubieni.

Przerwał mu śmiech, jaki wyrwał się z kilku rozbawionych ust.

- Sądzę, że to dobry czas na dostrojenie mojej klątwy Cruciatus – powiedział łagodnie Voldemort bawiąc się swoją różdżką. Zapadła cisza, a postacie Śmierciożerców zesztywniały.

- Wyobraź sobie, że ty i on jesteście małżeństwem, Severusie. Mógłbyś się z nim zabawić. Zrobiłbyś z niego swoją zabawkę, bawidełko. Upokorzyłbyś go. Osłabiłbyś go, a potem znalazłbyś sposób, by go zabrać z Hogwartu i do mnie przyprowadzić. Mógłbym go wykończyć… Albo, jeżeli dostarczająco wyprałbyś mu mózg, mógłby do mnie dołączyć. Zabicie go byłoby zbyt litościwe z mojej strony, kiedy teraz o tym myślę. Ale cóż, to tylko marzenie. Będę musiał się uciec do mniej spektakularnych rozwiązań. Mówisz, że zdecydował się pozostać w Hogwarcie i uczyć się żeby zostać nowym nauczycielem Obrony Przed Czarną Magią, Severusie?

- W rzeczy samej, mój Panie. Przez rok. Alastor Moody zgodził się objąć to stanowisko na tej jeden, ostatni rok.

- Rok – wysyczał Voldemort. – Rok to zbyt długo. Chcę dostać chłopaka najdalej w ciągu tego roku i to nie na sam jego koniec. A ty Severusie, znajdziesz na to sposób bez zwracania niczyjej uwagi.

- Zobaczę co da się zrobić, mój Panie – wymamrotał Severus.

- Oby tak było, Severusie – powiedział Voldemort wyciągając różdżkę w stronę wysokiego czarodzieja – Crucio!

Severus upadł na podłogę, przeszyty ostrym jak nóż bólem. Voldemort ziewnął i po kilku chwilach zdjął klątwę.

Severus wolno podniósł się, kurczowo ściskając jedną dłoń przy boku.

- Maleńkie przypomnienie, mój drogi Severusie – powiedział Voldemort. Bellatrix lekko zarechotała.


Chwilę później, Severus siedział w gabinecie Dumbledora, opowiadając mu o odrażających fantazjach Voldemorta dotyczących artykułu w „Proroku codziennym”. Dumbledore słuchał go w ciszy, trzymając ręce elegancko złożone przed sobą na wypolerowanym biurku. Kiedy Severus skończył, Dumbledore popatrzał na niego zamyślony.

- Wiesz, Severusie, Voldemort czasami wykazuje talent do nierozsądnego podpowiadania nam czegoś w rodzaju rozwiązania.

- Co sugerujesz Albusie? – Severus zapytał ostrożnie. Jego twarz była nadal blada po uderzeniu klątwy Cruciatus.

- Cóż, Severusie, sądzę, że związek małżeński pomiędzy tobą a Harrym to wyśmienity pomysł.

Severus patrzał na niego, jakby widział go po raz pierwszy w życiu.

- Uważasz, że to … wyśmienity pomysł? – powtórzył wolno.

- Tak, mój drogi chłopcze. Jesteś jednym z najbardziej utalentowanych i wyszkolonych czarodziejów, jakich znam, Severusie, a tym samym, jednym z najpotężniejszych. Jeżeli poślubisz Harry'ego –

- NIGDY NIE POŚLUBIĘ HARREGO POTTERA! – wrzasnął Severus, uderzając pięściami w biurko Dumbledora. Portrety w biurze Dumbledora wstrzymały oddech, za wyjątkiem Phineas’a Nigellus’a Black’a, który figlarnie przysłuchiwał się rozmowie.

- Uspokój się, Severusie i wysłuchaj mnie, proszę. Małżeństwo pomoże o wiele lepiej chronić Harry’ego –

- A ja myślałem, że Gryfoni uwielbiają romanse … – skomentował kwaśno Severus.

Dumbledore ciągnął dalej:

- … i nie wolno ci zapomnieć, że Ministerstwo jest skorumpowane i będzie za wszelką cenę starało się skrzywdzić Harry’ego na swój sposób.

- Dlaczego małżeństwo? – Severus zapytał z obrzydzeniem.

- Zwiąż Harry’ego z sobą, Severusie, a w ten sam sposób Harry zostanie związany z Hogwartem i jego polem ochronnym. W tym czasie, Voldemort będzie przekonany, że to ja zaaranżowałem wasze małżeństwo żeby chronić Harry’ego. Ty tymczasem, zdradzisz mnie i za moimi plecami wykorzystasz Harry’ego, będziesz go torturował i urabiał jego wolę aż będzie całkowicie uległy. Wtedy, Voldemort zrobi coś o wiele gorszego niż zabicie go: będzie trzymał Harry’ego w garści, tak jak dobry szermierz dzierży swój miecz.

- Ale dlaczego ja? Dlaczego sam go nie poślubisz, jeżeli tak bardzo troszczysz się o jego bezpieczeństwo? – Severus zapytał pogardliwie.

Dumbledore zaczął się śmiać.

- Schlebiasz mi, Severusie. Voldemort pokazał ci skłonności jakie kwalifikują cię jako przyszłego pana młodego. Będzie to również bardzo praktyczne. Pomyślałem, że poza Alastorem Moody’m mógłbyś także szkolić Harry'ego w Obronie Przed Czarną Magią. Poproszę teraz Zgredka, żeby przywołał Harry’ego.

- On nigdy nie wyrazi na to zgody, ja również! Nie mogę uwierzyć, że czerpiesz inspiracje

z majaczenia Czarnego Pana! Albo że sądzisz, że mógłbym uczyć tego bachora!

Snape warknął wściekle.

- Zobaczymy, Severusie.


- Dyrektor chce zobaczyć Harry’ego Potter’a! Hasło to Lody Kiwi – pisnął Zgredek łapiąc gwałtownie oddech. Kapturek na czajnik, który miał na sobie, zwisał z niego pod dziwnym kątem. Harry Potter poderwał się ze swojego łóżka z baldachimem. Dormitorium było puste. Inni uczniowie wyjechali. On został, żeby omówić z Dumbledorem dalsze postępowanie przeciwko Voldemortowi i aby jak najszybciej rozpocząć swój trening.

- Dziękuję ci Zgredku – powiedział Harry. Siedemnastoletni czarodziej urósł w ostatnim czasie, ale nadal nie był bardzo wysoki. Był drobnej budowy ciała, z włosami rozwianymi jak zwykle i oczami o charakterystycznym odcieniu szmaragdowej zieleni. Domowy skrzat zniknął, a Harry opuścił wieżę Gryffindoru i dostał się do gabinetu Dumbledora, a gdy przechodził przez próg dostrzegł Severusa Snape’a siedzącego naprzeciw dyrektora.

- Ach, Harry. – powiedział radośnie Dumbledore – Proszę usiądź.

Harry usiadł mając złowieszcze przeczucie. Jego krzesło stało tuż obok miejsca zajmowanego przez Severusa i Mistrz Eliksirów rzucił mu spojrzenie pełne najgłębszej nienawiści.

- Harry, doszedłem do wniosku, że ty i Severus powinniście się pobrać.

Chłopak gapił się na Dumbledora a potem zaczął się śmiać.

- Okay, wiem że nie dogadujemy się najlepiej, ale czy mógłbym wiedzieć dlaczego tu jestem?

Severus parsknął. Twarz dyrektora pozostawała całkowicie radosna.

- Mówię poważnie, mój chłopcze – powiedział Harry’emu, po czym zwięźle streścił mu, co Severus dowiedział się na spotkaniu Śmierciożerców.

- NIE MA MOWY, ŻEBYM KIEDYKOLWIEK POŚLUBIŁ SNAPE’A! – wrzasnął Harry, który był teraz tak blady jak Severus.

- Profesora Snape’a, Harry, chociaż sądzę, że będziesz chciał zwracać się do niego bardziej poufale gdy będziecie już małżeństwem – poprawił go Dumbledore.

- W żaden sposób nie zmusicie mnie, żebym go poślubił – sprzeczał się Harry, wstając i zaciskając dłonie w pięści.

- A nie mówiłem, Albusie – wycedził Severus.

- Zdecydowanie nalegam – powiedział Dumbledore. Humor i łagodność zniknęły z jego głosu.

- Nie! – wykrzyknęli w odpowiedzi obaj czarodzieje.

- Możecie rozwieść się jak tylko świat pozbędzie się Voldemort’a – stwierdził sucho dyrektor.

- Jeszcze nigdy nie słyszałem o czymś tak niedorzecznym – szydził Snape – małżeństwo, by pokonać zarówno Voldemort’a jak i ministerstwo.

- Severusie, tym właśnie jest małżeństwo z rozsądku. A o ile się nie mylę oboje preferujecie mężczyzn.

- Ma pan chyba na myśli najbardziej niedorzeczne małżeństwo – zauważył sarkastycznie Harry.

- Z najbardziej niedobranymi, ach, zalotnikami – dorzucił Snape.

W gabinecie zapadła niezręczna cisza.

- Myślałem też o obrzędzie połączenia – dodał Dumbledore niejasno przepraszającym tonem.

- CO TAKIEGO!? – wrzasnął Snape zrywając się na równe nogi i wywracając krzesło na którym siedział. Harry, który nie miał zielonego pojęcia co oznacza ów obrząd połączenia, wyglądał na zażenowanego.


Rozdział 2


Nawet jeśli lubię mężczyzn, Potter zdecydowanie nie jest osobą, której pragnę. Nie wspomnę o związaniu się z nim – wyszeptał Snape, przeszywając dyrektora wzrokiem.

Czy to połączenie nie tworzy się z chwilą zawarcia małżeństwa? – zapytał Harry.

Mistrz Eliksirów rzucił mu pogardliwe spojrzenie i dodał chłodno:

Nie mam też ochoty wiązać się z ignorantem.

Uspokójcie się i wróćcie na swoje miejsca – poprosił cicho Dumbeldore. Obaj bezzwłocznie go posłuchali.

Obrzęd połączenia, mój drogi chłopcze, to czarodziejska ceremonia uważana często za silniejszą niż samo małżeństwo. Jest to osobny rytuał, który, w odróżnieniu od zwykłych zaślubin, łączy was poprzez ochronę krwi. W trakcie uroczystości pobierana jest krew obojga uczestników, następnie wlewa się ją do naczynia, miesza i magicznie pieczętuje. Obie strony podpisują również kontrakt w obecności świadka i osoby dokonującej ceremonii. Harry, osłona krwi od twojej matki zniknęła, kiedy ukończyłeś siedemnaście lat. Gdy połączysz się z Severusem, znów będziesz chroniony, przy czym obrzęd połączenia pozwala wybrać, kto kogo będzie strzegł.

Czy to znaczy, że obie strony mogą osłaniać się nawzajem?

Tak, jeśli takie jest ich życzenie – odpowiedział dyrektor.

Nigdy nie wpadłbym na pomysł, by prosić cię o ochronę, Potter – wyrzucił z siebie Snape. – To przecież ciebie musimy ciągle pilnować. Od kiedy to ty kogoś ochraniasz?

I to sprawi, że będę bezpieczny, tak jak wcześniej dzięki miłości mojej mamy? – zapytał Gryfon, ignorując sarkazm profesora.

Tylko przed Voldemortem. Wasza więź natychmiast rozpozna zagrożenie. On nie będzie w stanie cię dotknąć, a jego zaklęcia, skierowane przeciwko tobie, zdecydowanie osłabną.

Więc nadal będzie mógł mnie zranić lub zabić.

Tak, ale będzie to wymagało od niego użycia znacznie większej mocy, szczególnie wtedy, gdy zwiążesz się z czarodziejem tak silnym magicznie jak Severus. Miej również na uwadze fakt, iż Tom często zapomina o starożytnych, magicznych powiązaniach.

W takim razie, po co mamy brać ślub? – drążył Harry.

Postać na jednym z obrazów zakrztusiła się, zaś portret Phineasa Nigellusa wykrzywił zgryźliwie twarz.

Ochrona poprzez krew jest rodzajem intymnej magii, która może być przekazana tylko przez krewnego lub małżonka.

I z tego powodu musimy się pobrać – szepnął chłopak niedowierzająco.

Tak. To dość ograniczony warunek i nie świadczy o otwartości umysłu, ale jest to wymóg Ministerstwa. Każde zaślubiny czy też obrzęd, jeżeli oczywiście ktoś decyduje się na taki krok, są natychmiastowo rejestrowane przez Ministerstwo. Dokonanie samego połączenia jest nielegalne i kończy się poważną grzywną lub osadzeniem w Azkabanie. Ceremonia, której się poddacie, nie jest często spotykana, ponieważ jej przebieg jest dość bolesny.

W jaki sposób się to odbywa?

Za pomocą ostrej igły pobiera się krew z lewego przedramienia obojga małżonków. Ból jest częścią rytuału. Ochraniać kogoś oznacza cierpieć dla niego.

W przeciwieństwie do Wieczystej Przysięgi, więź automatycznie ulega rozwiązaniu, gdy związek zakończy się rozwodem lub nastąpi śmierć jednego z partnerów – dodał Snape znudzonym głosem.

Dumbledore milczał przez chwilę, po czym podjął temat na nowo.

Małżeństwa złączone obrzędem krwi muszą zostać skonsumowane w ciągu dwóch tygodni.

A zwyczajne małżeństwa? – zapytał nastolatek zduszonym głosem.

No cóż… tutaj nie trzeba się śpieszyć, chociaż unikanie czy też odkładanie skonsumowania małżeństwa prowadzi do jego anulowania.

To nie w porządku! A co z… religią… wiarą?

To nie stanowi różnicy. Obrzędy połączenia, tak jak zaślubiny, mają wiele form na całym świecie, zgodnie z lokalnymi tradycjami.

Nadal nie rozumiem, dlaczego mam wyjść za Sna… profesora Snape’a – upierał się młody czarodziej.

Czasami musimy ponieść pewne ofiary, mój drogi chłopcze – stwierdził smutno dyrektor.

Nigdy nie poślubię ani nie zwiążę się w jakikolwiek inny sposób z Potterem – powiedział były Ślizgon zdecydowanym i zimnym głosem.

Jutro prześlę wam ulotki na temat zawarcia małżeństwa i obrzędu połączenia – rzekł Dumbledore w bardziej stanowczy sposób. – I oczekuję, że powiadomicie mnie o swojej decyzji w przeciągu trzech dni.

Zdajesz sobie sprawę, że skonsumowanie tego związku będzie dalekie od dobrowolnego, z obu stron – zapytał Mistrz Eliksirów.

Domyślam się, że to może być dla was trudne – przyznał siwobrody czarodziej.

To będzie gwałt, Albusie!

Nie zgadzam się – odpowiedział starzec. – Nigdy nie zmuszałbym cię do czegoś, co uczyniłoby z ciebie gwałciciela czy mordercę. To by było na tyle. Harry, zostań, proszę.

Severus spojrzał na swojego przełożonego płonącym wzrokiem, po czym gwałtownie odsunął swoje krzesło i wyszedł.


Gryfon gapił się na Dumbledore'a. Dotychczas ufał mu i uważał go za swojego ojca, a raczej dziadka, którego nigdy nie miał. Czuł się zdradzony i zły, jak nie był jeszcze nigdy wcześniej od śmierci Syriusza.

Czy nie ma innego sposobu? – wyszeptał.

Nic nie przychodzi mi na myśl. Ochrona krwi uratowała ci życie już wiele razy wcześniej. A Severus to też człowiek, Harry. Wiem, że nie jest łatwo zbliżyć się do niego czy też go zrozumieć, jednak to najbardziej odpowiednia osoba, do twojej ochrony.

Ale... to, że obaj lubimy mężczyzn nie oznacza, że mamy się ku sobie. Gdyby pan nie zauważył, nienawidzimy się.

Wiem o tym, mój chłopcze. Wiem. Jest mi niezmiernie przykro, że musisz przechodzić przez to wszystko, zamiast cieszyć się swoją młodością. Idź już i przemyśl to, co ci powiedziałem. Niezależnie od swojej decyzji, będziesz musiał zmienić miejsce zamieszkania.

Co to oznacza?

Przeprowadzkę do komnat Severusa, jeśli zgodzisz się go poślubić. Oczywiście, będziesz miał swoją własną sypialnię i łazienkę. Uważam te komnaty za najbardziej prywatne i, jak sądzę, twój przyszły małżonek zgodzi się ze mną, że nie powinniście ich ze sobą dzielić. Szczególnie biorąc pod uwagę wasze obecne stosunki.


***


Harry spędził następne trzy dni zamknięty w wieży Gryffindoru. Zgredek przynosił mu posiłki, jednocześnie martwiąc się o zdrowie chłopca bardziej niż sam obiekt troski. Ulotki na temat małżeństwa i obrzędów przysłano bezpośrednio z Ministerstwa. Gryfon przeglądał je, jakby były wyrokami śmierci. Raz, gdy odważył się wyjść na spacer, natknął się od razu na zamyślonego Snape’a. Pomimo, iż wszystko mówiło chłopakowi, żeby unikać tego mężczyzny, podszedł do niego ostrożnie. Czarne oczy natychmiast zmroziła nienawiść, gdy tylko go dostrzegły.

Potter – wyrzucił z siebie Mistrz Eliksirów.

Tak sobie pomyślałem, że może powinniśmy porozmawiać – zaczął Gryfon niepewnym głosem.

Pomyślałeś. Jakie to zabawne – odparł kwaśno profesor.

To znaczy… może byłoby lepiej, gdybyśmy to przedyskutowali i razem podjęli decyzję, zamiast iść do gabinetu dyrektora oddzielnie.

Zejdź mi z oczu – to była jedyna odpowiedź jaką uzyskał, zanim czarodziej odwrócił się od niego.

Harry żałował, że nie może napisać o wszystkim swoim przyjaciołom albo że nie ma podwójnego lusterka, za pomocą którego mogliby się skontaktować. Trzy dni to zbyt mało dla Hedwigi, żeby dostarczyć wiadomość i przynieść mu odpowiedź. Czasami, mugolskie metody komunikacji były dużo praktyczniejsze od czarodziejskich. Hermiona, która miała dostęp do internetu i skrzynki mailowej, z pewnością by odpowiedziała, gdyby Harry skontaktował się z nią w ten sposób. Właściwie, to czuł ulgę, że Syriusz nie dożył tej chwili – udusiłby Snape’a gołymi rękami albo wygarnąłby dyrektorowi, co o tym wszystkim myśli. Harry zaczynał czuć do Dumbledore'a coś na kształt nienawiści.


***


Nastał wieczór, trzeciego dnia. Harry, z ciężkim sercem, udał się do gabinetu dyrektora. Na miejscu zastał już Snape’a. Jaką podjął decyzję? Czy powiedział już Dumbledore'owi? Myślał gorączkowo.

Harry, spocznij, proszę – powiedział staruszek.

Gryfon zastanawiał się, siadając, jakim cudem można być tak spokojnym, w tak bardzo nieprzyjemnych okolicznościach.

Nie zwlekajmy więc. Severusie, co postanowiłeś?

Zgadzam się – odpowiedział bez żadnych wstępów zapytany, jednak jego spojrzenie wyrażało niewyobrażalną wprost odrazę.

A ty, Harry?

Również się zgadzam – odpowiedział, starając się, by głos brzmiał stanowczo, choć żołądek zwijał mu się ze zdenerwowania.

To dobrze. Cieszy mnie, że pokierowaliście się rozsądkiem, odsuwając na bok wzajemne niesnaski – pochwalił ich starzec.

Na twarzy Snape’a pojawił się grymas, zapytał szybko:

Kiedy przeprowadzimy obie ceremonie?

Za trzy dni, jeśli nie macie nic przeciwko.

Jeżeli profesor Snape akceptuje termin, to ja też – wymamrotał Harry, a Mistrz Eliksirów skinął głową.

Dyrektor wyglądał na zmęczonego.

W wyznaczonym terminie spotkamy się w moim gabinecie. Obrzęd połączenia odbędzie się zaraz po wymianie przysięgi małżeńskiej. Osoba, która udzieli wam ślubu, przeprowadzi także ów rytuał. W drugiej części weźmie też udział pani Pomfrey, by nadzorować jej przebieg, w razie gdyby któryś z was zasłabł. Waszym świadkiem, podczas obu uroczystości, będę ja.

Czy możemy zaprosić rodzinę lub przyjaciół? – zapytał Gryfon.

Były Ślizgon przewrócił oczyma.

Jakie to sentymentalne – wymamrotał.

Będzie lepiej, jeżeli powiadomicie ich po fakcie – powiedział Albus łagodnie.

Przynajmniej nie będę musiał bratać się z twoimi krewnymi – okrutnie podsumował Snape.

A co ze mną? Czy ja będę musiał… bratać się… po fakcie? – odparował Potter, starając się ze wszystkich sił kontrolować gniew.

Nie, nie będziesz musiał. Nie mam żadnej bliskiej czy też dalszej rodziny. A nawet gdybym miał, nigdy nie otrząsnęliby się z szoku.

Dyrektor chrząknął znacząco. Obaj spojrzeli na niego – ich twarze były blade ze zdenerwowania.

Możesz już iść, Harry. Z tobą, Severusie, chciałbym jeszcze zamienić kilka słów.

Nastolatek czuł, że ma nogi jak z waty. Wstał i opuścił pokój, nie patrząc ani na Dumbledore'a, ani na swojego przyszłego męża.

Starzec utkwił swój wzrok w młodszym mężczyźnie.

Wybacz mi, proszę – westchnął, a Mistrz Eliksirów wzdrygnął się.

Musimy robić to, co do nas należy – stwierdził zimno.

Czy mam przysłać kogoś, kto pomoże ci przy szatach i w przygotowaniach? – zapytał jego zwierzchnik.

Nie ma takiej potrzeby. Zawsze radziłem sobie sam, więc ubranie się nie powinno sprawić mi trudności – parsknął Snape.

Harry’emu pomoże Zgredek. Jestem pewny, że z radością pomógłby wam obu i to nie tylko w zabiegach przed ceremonią, ale również w przyszłości.

Snape nie zareagował

No cóż... to by było na tyle.

Młodszy czarodziej podniósł się i skierował ku wyjściu.

Severusie?

Opiekun Slytherinu odwrócił się w stronę dyrektora.

Jesteś odważnym i dobrym człowiekiem. Wiem, że będziesz strzegł chłopca. Dziękuję ci, że zgodziłeś się na taką odpowiedzialność i na wszystko, co ona ze sobą niesie.

Mistrz Eliksirów nieznacznie skinął głową, w uznaniu dla wypowiedzianych słów, po czym wymaszerował z gabinetu.

Nieszczęsna sytuacja – powiedział do siebie staruszek. Portrety dookoła niego westchnęły na znak zgody. Jedynie Fawkes odmówił pogrążeniu się w depresji - zaśpiewał radosną, dodającą otuchy pieśń, a potem wrócił do skubania ziaren słonecznika.


Rozdział 3


Następne trzy dni Harry spędził tak, jakby miał umrzeć czwartego. Dla niego były one ostatnimi, podczas których mógł z całych sił cieszyć się sobą i mającą wkrótce skończyć się wolnością. Małżeństwo z Mistrzem Eliksirów oznaczało dla niego pułapkę, więzienie, z którego nie będzie mógł wypełznąć dopóki nie pokona Voldemorta. A nikt nie wiedział, jak długo to potrwa. Co, jeśli zajmie to całe lata? Dekady? W tej chwili chłopak nienawidził każdego. Dumbledore'a za nieustanne wtrącanie się w jego życie. Snape’a za bycie okrutnym sadystą. Rona i Hermionę za radość, jaką dawał im ich rozkwitający związek. Z tego samego powodu nienawidził też Lupina i Tonks. Wydawało się, że wszyscy wkoło mieli przy sobie dobrego przyjaciela lub kogoś bliskiego, kto dodawał im otuchy i siły w świecie zatrutym przez Voldemorta.


Ostatniego dnia otrzymał wiadomość od pani Pomfrey, w której prosiła go, by spotkał się z nią w Skrzydle Szpitalnym. Kiedy się tam zjawił, czarownica zbadała jego ogólną kondycję i krew.

To obowiązkowa procedura przed tego rodzaju ceremonią – wyjaśniła. – Dawniej uczestnicy rytuału złączali ze sobą swoje krwawiące nadgarstki, ale na szczęście, zaniechano tego zwyczaju dla wspólnego bezpieczeństwa. Nigdy nie wiadomo czy jedno, a nawet dwoje uczestników nie cierpi na jakąś chorobę mogącą zakazić krew. Severus zgłosił się do mnie wczoraj. Wszystko z nim w porządku.

Harry również został wkrótce odprawiony z wzorowym świadectwem zdrowia. Zasnął, zmęczony płaczem. Obudził się zaledwie trzy godziny później. Nie mogąc zasnąć, leżał w łóżku aż do śniadania. Zgredek przygotował dla niego posiłek, po czym zniknął, aby pomóc Mistrzowi Eliksirów w przygotowaniach do uroczystości. Gryfon zastanawiał się, w jaki sposób skrzat tego dokona, nie zostając wcześniej posiekanym lub zmiażdżonym przez byłego Ślizgona. Ulżyło mu, gdy po jakimś czasie zobaczył Zgredka uzbrojonego w cały arsenał szczotek, dodatków i szaty ślubne. Niepewnie zapytał o nastrój opiekuna Slytherinu.

Zgredek myślał, że zabije go wzrokiem – pisnął skrzat. – Profesor Snape był bardzo zły, gdy Zgredek chciał rozczesać jego włosy…

Harry, przełykając gwałtownie, zapytał zdumiony:

Próbowałeś… uch… rozczesać mu włosy?

Zgredkowi udało się po tym jak zagroził profesorowi, że wezwie dyrektora – wyszeptał skrzat, rozwijając przed czarodziejem szaty ślubne w stonowanym, perłowo-szarym kolorze.


Na zewnątrz słońce świeciło jasno, nie zważając na próbę, jaka czekała Harry’ego. Zgredek krzątał się wokół chłopaka przez godzinę, a potem przywołał Mrużkę, która wreszcie pozbyła się swojego uzależnienia od piwa kremowego, aby zapytać ją o zdanie. Ta wlepiła oczy w Gryfona i, składając dłonie na piersi, wykrzyknęła:

Cudownie!

Zgredek promieniał, zaś Potter ciężko westchnął.


Droga do gabinetu Dumbledore'a należała do najgorszych, jakie Harry musiał kiedykolwiek przebyć. Z każdym krokiem jego nogi stawały się cięższe, a na gardle zaciskała się niewidzialna pętla. Oczy piekły, jakby miał się rozpłakać, zaś w piersi bolało od narastającego uczucia beznadziejności i nieutulonego żalu. Niechętnie podał hasło Chimerze strzegącej wejścia do gabinetu. Drzwi u szczytu schodów zastał otwarte. Dyrektor i Severus byli już w komnacie, dotrzymując towarzystwa wysokiej czarownicy, która miała poprowadzić obie ceremonie. Ze środka biura usunięto meble, tworząc wolną przestrzeń. Nawet Fawkes był nieobecny.


Ach, Harry, mój chłopcze, wejdź, proszę. Przedstawiam ci Natalię Greene, która udzieli wam ślubu i przeprowadzi was przez rytuał połączenia.

Potter skinął głową na przywitanie, po czym spojrzał na Snape’a, który przypatrywał mu się chłodno. Włosy mężczyzny nie tworzyły już tłustej zasłony wokół jego twarzy. Były teraz świeżo uczesane i falując, opadały łagodnie na ramiona. Szaty, w identycznym kolorze, jak ubiór Harry’ego, doskonale dopasowane, podkreślały jego zgrabną sylwetkę. Severus posłał chłopakowi sztuczny, gorzki uśmiech, odsłaniając swoje białe zęby.

To dla mnie zaszczyt, Potter – powiedział, zajadle cedząc każde słowo i podkreślając szczególnie to ostatnie. Dumbledore rzucił byłemu Ślizgonowi na wpół błagalne, na wpół zirytowane spojrzenie i eleganckim gestem wskazał młodemu czarodziejowi, iż powinien zająć miejsce obok profesora. Harry posłusznie wykonał polecenie. Stojąc u boku swego przyszłego męża, czuł fale nienawiści promieniujące od mężczyzny. Sam czuł się pusty i wyprany z wszelkich emocji.

Dyrektor wolno zamknął drzwi gabinetu.

W pomieszczeniu zaległa ciężka cisza. Nawet Greene wydawała się wyczuwać, iż to wydarzenie nie należało do szczęśliwych. Chłopak czuł, że można jej zaufać, dlatego też Dumbledore wybrał właśnie ją. Z pewnością została poinformowana o okolicznościach, jednakże jej twarz nie wyrażała żadnych emocji, a zachowanie pozostało nienagannie przyjazne.

Zawarcie małżeństwa zajęło zaledwie kilka minut. Harry i Severus powtórzyli za czarownicą słowa przysięgi. Głos opiekuna Slytherinu brzmiał zimno i głucho. Młodszy czarodziej domyślał się, że jego słowa brzmiały równie chłodno. Albus przypatrywał im się poważnie. Psotne iskierki zniknęły całkowicie z jego oczu. Małżonkowie wymienili między sobą proste, złote obrączki, zamówione na tę okazję przez dyrektora. Snape nawet nie zaszczycił Gryfona spojrzeniem, gdy chwycił jego dłoń, by założyć mu ją na palec. Natychmiast też puścił rękę nastolatka, jakby obawiał się jakiejś zarazy.

A teraz, możesz pocałować męża – tymi słowami Greene zakończyła ceremonię i gestem wskazała Mistrzowi Eliksirów młodzieńca.

Wolałbym go raczej zamordować – wycedził w odpowiedzi czarodziej.

Severusie – zganił go ostro Dumbledore. Harry zarumienił się z zażenowania i wbił wzrok w ścianę za czarownicą. Wykazując się doskonałym opanowaniem, Greene zignorowała złośliwą uwagę i ponownie zwróciła się do świeżo poślubionych:

Panowie, proszę was teraz o podpisanie małżeńskiego kontraktu. – Wyciągnęła w ich stronę zwój pergaminu i ułożyła na stoliku, który Albus chwilę wcześniej przywołał zaklęciem. Snape podpisał go pierwszy, po czym wcisnął pióro Harry’emu. Siwobrody czarodziej złożył podpis jako ostatni, zaświadczając tym samym o autentyczności ceremonii. Greene delikatnie zwinęła dokument i machnęła nad nim różdżką. Zniknął, pozostawiając po sobie snop iskier.

Ministerstwo automatycznie zarejestruje wasz związek – wyjaśniła czarownica. – Życzycie sobie od razu przystąpić do aktu połączenia, czy też wolelibyście zrobić krótką przerwę?

Od razu – uciął szorstko opiekun Slytherinu. Potter tylko skinął głową. Na ten znak Dumbledore ruszył w stronę drzwi, otwierając je i robiąc przejście dla Pomfrey, która miała nadzorować krwawy rytuał.

Nowożeńcy zostali poproszeni o zdjęcie obuwia – uczestnicy tego rodzaju obrzędów musieli być boso, na znak bliskości z naturą i pokory w obliczu tak silnej i intymnej formy magii.

Usiądźcie, proszę, na podłodze i weźcie się za ręce – poinstruowała ich Greene. Harry i Severus uczynili tak, jak ich poproszono i podali sobie dłonie. Za pomocą różdżki czarownica narysowała ciemnoczerwone kręgi na kostkach nóg obu mężczyzn.

- Kręgi znikną, kiedy dopełnicie swoją więź – wyjaśniła, a chłopak zrozumiał, że miała na myśli jej skonsumowanie. Żołądek podszedł mu do gardła na samą myśl. Instynktownie mocniej zacisnął dłoń na ręce Severusa, ale ten szybko poruszył palcami, zmuszając go do rozluźnienia uścisku. Kobieta wyciągnęła dwie długie igły o ząbkowanych, ostrych końcach.

- Severusie Snape, zdecydowałeś się zostać opiekunem Harry’ego Pottera, więc zostaniesz ukłuty jako pierwszy.

Były Ślizgon podciągnął lewy rękaw szaty, odsłaniając Mroczny Znak. Greene zdołała zachować w pełni swój profesjonalizm – z niezakłóconym wyrazem twarzy umieściła pod przedramieniem mężczyzny płytki pojemnik i, siadając obok niego, wbiła igłę w żyłę. Pomfrey nie spuszczała oczu ze swojego kolegi. Jego twarz była teraz zupełnie obojętna, jakby w ogóle nie odczuwał bólu spowodowanego przez ranę i krew spływającą powoli do naczynia. Nawet nacisk jego palców na dłoń Pottera nie nasilił się ani odrobinę. Po pięciu minutach Greene wyleczyła nakłucie i zwróciła się do nastolatka, trzymając w ręku drugą igłę, podczas gdy pielęgniarka zajęła się pierwszą. Gryfon był pewien, że jego twarz jest zupełnie biała. Obnażył swoje lewe przedramię i starał się pohamować sapnięcie z bólu w chwili, gdy igła przebijała skórę. Z pewnością było to bolesne doświadczenie, ale jednak znośne. Harry poczuł ulgę, że ponownie nie ścisnął ręki swojego współmałżonka i tym samym nie zdradził uczucia dyskomfortu, jaki właśnie go ogarnął. W końcu igła została usunięta, a rana zaleczona. Czarownica wyczarowała małą, złotą misę. Następnie, szepcząc zaklęcia, ujęła w dłonie oba naczynia z krwią i równocześnie przelała ich zawartość do wyczarowanej wcześniej misy. Z jej wnętrza wystrzelił czerwony jęzor ognia.

Albusie! – Greene przywołała dyrektora, który podszedł do małżonków i wręczył kobiecie piękny flakon wysadzany rubinami, perłami i maleńkimi koralikami. Wyciągnął ozdobny korek, a czarownica przelała zmieszaną krew do fiolki. Dumbledore zamknął ją, zabezpieczając zaklęciem, po czym rzucił czar chroniący przed stłuczeniem. Na zakończenie nowożeńcy, trzymając się za ręce, musieli okrążyć komnatę trzy razy. Czarownica podążała za nimi, recytując po łacinie ochronne zaklęcia. Mężczyźni zostawiali za sobą złotą poświatę, która zaczęła powoli znikać po zakończeniu trzeciej rundy. Kiedy szli, Severus złośliwie wbijał paznokcie w dłoń młodszego czarodzieja. Nie na tyle mocno, by go zranić, ale wystarczająco silnie, by pokazać swoją niechęć. Lata znoszenia bólu, umocniły Harry’ego, który po prostu patrzył pustym wzrokiem prosto przed siebie.


Ceremonia połączenia zakończyła się podpisaniem kolejnego kontraktu i błogosławieństwem ze strony Greene. Po tym, wraz z panią Pomfrey, natychmiast opuściła biuro.

Małżonkowie stali teraz przed siwobrodym czarodziejem, który ponuro przyglądał się ich twarzom.

Pomimo okoliczności, życzę wam wszystkiego dobrego. Dbajcie o siebie nawzajem, moi chłopcy. - Uściskał każdego z osobna, a Harry prawie się rozpłakał, gdy dyrektor go przytulił.


I było po wszystkim.

On i Snape stali w pustym korytarzu przed wejściem do biura Dumbledore’a, starannie unikając patrzenia sobie w oczy.

Przypuszczam, że zechcesz mi teraz towarzyszyć do swojego nowego… domu – wyrzucił z siebie Mistrz Eliksirów wściekłym głosem. Chłopak zdecydował, że lepiej nie odpowiadać na to pytanie.

Chodź więc, zamiast się dąsać – wysyczał Severus, ruszając do lochów. Nastolatek podążył za nim. Nawet nie próbował wyobrazić sobie sposobu, w jaki zdołają skonsumować ten związek w ciągu najbliższych dwóch tygodni.


cdn


Rozdział 4.


Harry ruszył za swoim mężem do lochów. Wkrótce zatrzymali się przed obrazem przedstawiającym węża owiniętego wokół tłuczka do moździerza.

Nienawidzę swojego partnera – powiedział Snape i drzwi otwarły się szeroko. Chociaż młodszy czarodziej milczał zawzięcie, Mistrz Eliksirów wchodząc do środka, nie mógł się powstrzymać od rzucenia chłopakowi przez ramię kolejnego komentarza:

Jestem pewien, że hasło i tobie przypadło do gustu. Zmieniłem je wczoraj specjalnie dla ciebie.


Wbrew oczekiwaniom Gryfona komnaty były urządzone zgrabnie i ze smakiem. Wszystko w stonowanych kolorach brązu, bieli i szarości, poza leżącym przed kominkiem ogromnym, orientalnym dywanem w odcieniu ciemnej zieleni. Severus zatrzymał się przed Potterem i skinął w stronę jednego z pomieszczeń.

Tam jest moja łazienka i sypialnia. Nawet nie waż się do nich zbliżać. Nie wolno ci też wchodzić do mojego prywatnego laboratorium – wskazał kolejne drzwi. – Jeśli – były Ślizgon pochylił się nad Harrym i wbił złowieszcze spojrzenie w parę zielonych oczu – kiedykolwiek przyłapię cię w którejś z moich komnat, sprawię, że będziesz bardzo, bardzo, ale to bardzo tego żałował.

Młodszy czarodziej odwzajemnił wyzywająco spojrzenie profesora.

Och, czyżbyśmy już grozili współmałżonkowi? Nawet w czarodziejskim świecie, podpada to pod przemoc domową – stwierdził śmiało.

Mój drogi mężu... – zaczął Snape z pogardą – odgrywanie przede mną spryciarza zdecydowanie nie wyjdzie ci na dobre. – Przez chwilę obaj mierzyli się wściekle wzrokiem, po czym Mistrz Eliksirów wznowił oprowadzanie chłopaka. – A oto twoje komnaty, mój drogi Harry Potterze, sypialnia i łazienka. Z pewnością sprostają twoim oczekiwaniom. Jeżeli zechcesz sprowadzić tutaj swoich przyjaciół, to pod warunkiem, że będziesz ich przyjmował w swoim pokoju.

Więc będę mógł przyprowadzać gości! – ucieszył się głośno Gryfon, co spotkało się z krzywym uśmieszkiem ze strony jego małżonka.

Niestety tak. Nie chcielibyśmy, żebyś tutaj zbzikował, prawda? Dyrektor zasugerował również, bym udostępnił ci swoją prywatną bibliotekę. Zgodziłem się, ale jeśli kiedykolwiek nabałaganisz w moich zbiorach, Potter, wycofam swoje pozwolenie i nawet Dumbledore nie będzie w stanie przywrócić go swojemu Złotemu Chłopcu. No cóż, ukochany – Severus uśmiechnął się szyderczo, wymawiając słowo „ukochany” wyjątkowo jadowicie – to tutaj będziesz mieszkał, dopóki nie uzyskamy rozwodu. A skoro o tym mowa – mężczyzna wydobył zwitek papierów z kieszeni swej szaty – to, Potter, są dokumenty rozwodowe. Im szybciej pokonamy Czarnego Pana, mój drogi mężu, tym szybciej będziemy mogli zakończyć tę ohydną małżeńską farsę. Już się nie mogę doczekać chwili, gdy prześlę je do Ministerstwa. – Smutek, jaki ogarnął Harry’ego, sprawił, że nie był w stanie wydobyć z siebie ani słowa. – Bądź tak miły i spożywaj posiłki w swoim pokoju. Im rzadziej będę zmuszony cię oglądać, tym lepiej dla nas obu.

A co będzie z kon… – wyjąkał chłopak. – Jak skonsumujemy ten związek?

Nasze małżeństwo i połączenie krwi przypieczętujemy dokładnie za dwa tygodnie. Biorąc pod uwagę charakter naszych stosunków, będę musiał wspomóc się kilkoma eliksirami.

Wspomóc się? – zapytał niedowierzająco zielonooki czarodziej. Severus skrzyżował ręce na piersi i spojrzał z góry na chłopaka.

Chyba nie sądzisz, że jestem w stanie podniecić się, patrząc na ciebie, Potter. – Nastolatek zaczerwienił się z zażenowania. – Szczerze wątpię, żebyś i ty poczuł się… podekscytowany moją obecnością, czy też czerpał przyjemność z penetracji. Eliksir wywołujący wzwód i drugi uśmierzający ból powinny załatwić sprawę. Mam nadzieję, że posiadasz wystarczająco dużo rozumu, by domyślić się, kto spożyje jaki preparat. – Zapadła nieprzyjemna cisza, którą po chwili przerwało nagłe pytanie opiekuna Slytherinu: – Nie sądzę, abyś miał jakiekolwiek doświadczenie w kontaktach seksualnych. – Harry potrząsnął przecząco głową.

Odpowiadaj werbalnie, Potter – upomniał go mężczyzna.

Nie, nigdy. A ty? – zapytał złośliwie, na co oczy Mistrza Eliksirów zwęziły się groźnie.

Nie pozwalaj sobie. To, że jesteś związany ze mną dwoma żałosnymi kawałkami pergaminu, Potter, nie upoważnia cię do bycia impertynenckim! – powoli wycedził każde słowo, jakby mówił do osoby mającej problemy ze zrozumieniem czegokolwiek.

Co będzie z moim treningiem Obrony Przed Czarną Magią? – Harry zmienił temat.

O tym porozmawiamy później – oświadczył Snape znudzonym tonem.


***


Wieści o ich małżeństwie dotarły do gazet w błyskawicznym tempie. Zewsząd otrzymywali ogromne ilości wyjców. Gdy tylko Snape skończył oprowadzać Harry’ego po mieszkaniu, chłopak wysłał listy do swoich przyjaciół, podając prawdziwy powód zaistniałej sytuacji, w przeciwieństwie do pokrętnych historyjek wymyślanych przez Proroka Codziennego. Wyjce były wyjątkowo okrutne i niesamowicie raniły Gryfona, ale to Severusowi najbardziej się obrywało. Oskarżano go między innymi o pedofilię, przeciągnięcie młodzieńca na Ciemną Stronę, czy też rzucenie na niego klątwy Imperius. Jednakże, pani Weasley przesłała bardzo czuły list adresowany do obu, w którym życzyła im zdrowia i szczęścia. Natomiast w drugim, przeznaczonym tylko dla Harry’ego, zapewniała go, że Mistrz Eliksirów z pewnością dobrze się nim zaopiekuje, nawet jeżeli wydaje się być „nieczułym i wybuchowym” człowiekiem. Dodała również, że może mu ufać, tak jak ufa Hagridowi.

Hermiona, Ron, Lupin i Tonks wspierali go równie mocno. Oni, tak jak cały Zakon Feniksa, zostali wcześniej poinformowani o okolicznościach przez Dumbledore’a i odpowiednio przygotowani na nadchodzące wieści.

Przyjaciele przesłali Harry’emu długi, dodający otuchy list: „Zdecydowaliśmy się napisać go razem, żeby Ron nie mógł dołączyć do niego jakiegoś wynalazku bliźniaków, którym mógłbyś przekląć Snape’a.” „Harry, Hermiona jest zdecydowanie zbyt pobłażliwa w stosunku do tego tłustego drania, jeśli w jakikolwiek sposób cię prześladuje, daj mi znać, a policzę się z nim!” „Ron, powinnam usunąć wers, który właśnie napisałeś! Przepraszam cię za to, Harry…”Chowając list pod poduszką, uśmiechnął się na wspomnienie przeczytanych przed chwilą słów. Chociaż jego przyjaciele byli parą, nadal bawiły ich sprzeczki, także te w formie pisemnej.

Wiadomość, którą dostał od Lupina, była bardzo serdeczna i wyrażała to, co wcześniej napisała pani Weasley - iż może zawierzyć Severusowi swoje życie i wkrótce przywyknie do jego „dziwactw”. Najwspanialszą jednak wieścią była informacja o zawartym w tajemnicy małżeństwie z Tonks i że o niczym bardziej nie marzą, jak o założeniu pełnej rodziny. Remus opisał też ulgę, jaką poczuł, gdy dowiedział się, że jego wilkołactwo nie jest chorobą dziedziczną. Ale, jak wyznał, będą musieli jeszcze poczekać z poczęciem potomka, ponieważ Nimfadora jest spokrewniona z Bellatrix Lestrange, na tyle szaloną, by wyrządzić niejedno okrucieństwo ich rodzinie.

Lunatyk zupełnie nieświadomie przypomniał Harry’emu o brzemieniu, jaki spoczywa na jego barkach. Dopiero pokonanie Voldemorta sprawi, że ludzie będą mogli prowadzić normalne życie, beż nieustannej troski o swoich najbliższych.


Tymczasem Snape traktował chłopaka jak powietrze. Któregoś dnia, gdy Harry czytał w jego prywatnej bibliotece, były Ślizgon wszedł do środka, ale kiedy tylko spostrzegł Gryfona, wykrzywił pogardliwie usta i natychmiast wyszedł, jakby pomieszczenie było zatrute jakimś szkodliwym gazem. Jednakże, pewnego razu oznajmił Gryfonowi, że dość już marnotrawienia czasu siedzeniem po kątach i wkrótce rozpoczną trening Obrony Przed Czarną Magią i lekcje pojedynku, a także – ku największemu przerażeniu nastolatka – wznowią zajęcia Oklumencji. Harry'emu od czasu do czasu dokuczała blizna i czasami miewał koszmary lub niewyraźne wizje, w których Voldemort wydawał niezrozumiałe rozkazy swoim śmierciożercom, groził komuś, czy mordował ludzi.


Dwa dni po zawarciu małżeństwa, Severus został wezwany przez Czarnego Pana, który, jak doniósł później Snape zarówno Harry’emu jak i dyrektorowi, był bardzo zadowolony z ostatnich wydarzeń. Tak jak to przewidział Dumbledore, czarnoksiężnik sądził, iż dyrektor Hogwartu podjął tak drastyczne środki, aby chronić Złotego Chłopca. Voldemort zażądał od Mistrza Eliksirów, by torturował swojego współmałżonka za plecami starca, tak często jak to tylko możliwe i, gdy tylko uda mu się obejść zabezpieczenia zamku, przywlókł chłopaka przed jego oblicze.

Jaka szkoda – stwierdził szyderczo Tom Riddle – że dyrektor nie pozwala ci zabierać Pottera na nasze spotkania, w ramach „pogłębiania” waszej „zażyłości”.


***


W taki oto sposób dwa tygodnie minęły niezwykle szybko, ale Harry zdążył przywyknąć do wrogiej atmosfery, panującej w komnatach Snape’a. Choć zdecydowanie nie mógł nazywać ich swoim domem. Jedyną rzeczą, do której nie potrafił się w żadnym stopniu przyzwyczaić, było skonsumowanie małżeństwa z groźnym Mistrzem Eliksirów. Ostatniej nocy, przed upływem dwutygodniowego terminu, Harry bardzo źle spał, wiercąc się i rzucając na łóżku. Jego niewinność wydawała mu się tak droga, jak jeszcze nigdy w życiu i nie wyobrażał sobie jej utraty w taki sposób.

Kiedy nadszedł ten dzień, chłopak był kłębkiem nerwów. Na jego siedemnaste urodziny, Hermiona i Ron podarowali mu łańcuszek z białego złota. Od tamtego dnia nosił go stale na szyi. Teraz, przyłapał się na tym, że ciągle go dotyka, przywołując w myślach wspomnienia o swoich przyjaciołach i starając się w ten sposób uspokoić. Wydawało mu się, że Snape traktuje go z jeszcze większym chłodem i nawet nie spogląda w jego stronę. W końcu, wieczorem mężczyzna zapukał do drzwi Pottera – przynajmniej uszanował prywatność współmałżonka na tyle, że nie wtargnął do środka bez uprzedzenia.

Harry otworzył drzwi.

Chodź – powiedział krótko starszy czarodziej i młodzieniec ruszył za nim do jego komnat.

Kiedy tu wrócę, nie będę już tą samą osobą, pomyślał Harry, gdyż gardło miał tak ściśnięte, że nie był w stanie wydobyć żadnego dźwięku. Snape wpuścił go do swojej sypialni. Tak jak pozostałe pokoje, była elegancko urządzona stylowymi, drewnianymi meblami oraz ogromnym łóżkiem z baldachimem i pościelą w perłowo-szarym kolorze, zupełnie takim samym jak szaty, które mieli na sobie w dniu ślubu.

Nogi chłopaka trzęsły się jak galareta. Żadna z gryfońskich cech nie była w stanie pomóc mu w tym, co czekało go za chwilę. Już dawno temu, zalety jego Domu przestały się dla niego liczyć.

Severus spojrzał na nastolatka.

Chciałem dać ci eliksir uspokajający, ale mógłbyś wtedy zasnąć. A ponieważ nie mam najmniejszego zamiaru zostać oskarżony o odurzenie cię i wykorzystanie podczas snu, użyję tylko środka uśmierzającego ból, kiedy będę cię przygotowywał do penetracji. Jeśli, mimo to, poczujesz ból, powiedz mi o tym, a natychmiast przerwiemy. Zrobię, co w mojej mocy, żebyś nie cierpiał i użyję zabezpieczenia – oznajmił mężczyzna chłodno. – Świat czarodziejów jest tak samo uzależniony od prezerwatyw jak mugolski. – Harry tylko skinął głową. – Siadaj. – Młodszy czarodziej wykonał polecenie i przycupnął na skraju łóżka. Snape rzucił mu groźne spojrzenie i podszedł do komody. Sięgnął po stojącą tam fiolkę z eliksirem. – Wypiję to i zaczekamy pięć minut.

Potter ponownie skinął słabo głową. Severus zażył eliksir, który, jak domyślał się Harry, miał mu pomóc w osiągnięciu erekcji. Mistrz Eliksirów wyszedł z komnaty, być może po to, by psychicznie przygotować się do tego, co miał zrobić.

Pięć minut, jeszcze tylko pięć minut. Nie mogę tego zrobić, nie zniosę tego. To jest gorsze od wszystkiego, co dotychczas przeżyłem. Gorsze nawet od nocy, kiedy zginął Cedrik. O Boże, co robić? Jestem uwięziony w tym małżeństwie bez miłości i muszę oddać się mężczyźnie, który mnie nienawidzi…

Głos Snape'a, który bezszelestnie wślizgnął się z powrotem do sypialni, przerwał potok desperackich myśli Gryfona:

Zdejmij spodnie i bieliznę, i połóż się na brzuchu.

Chłopak mechanicznie wykonał polecenia. Dłonie lepiły mu się od potu. Złożył ubrania i ułożył się na łóżku, z obnażoną tylną częścią ciała i nogami. Nigdy w życiu nie czuł się tak odsłonięty i nigdy nie czuł takiego obrzydzenia. Snape ukląkł za nim i Harry usłyszał, jak rozpina rozporek i opuszcza spodnie. Poczuł w dole pleców jego dłoń, którą przycisnął go do materaca. Chłopak zaczął się gorączkowo modlić o siłę, która pomoże mu to przetrwać. Zbierało mu się na wymioty i prawie wrzasnął, gdy poczuł jak coś zimnego zostało rozsmarowane pomiędzy jego pośladkami. Chwilę później stracił swoją niewinność.


Severus szybko wszedł w Harry’ego, sztywno pod nim leżącego. Pozostał chwilę nieruchomo, by dać chłopcu czas na dopasowanie się do niego. Chwilę później zaczął się energicznie poruszać, chcąc jak najszybciej zakończyć ten akt. Doszedł po kilku minutach, co objawiło się zaledwie nieznacznym dreszczem, jaki przeszył jego ciało. Byt to czysto techniczny akt, bez odrobiny przyjemności, po którym wezbrały w nim mdłości. Podczas całego stosunku, Potter leżał sztywno na łóżku, wbijając palce w poduszkę, szukając oparcia. Jego ciało było zimne i niechętne. Zduszony szloch wyrwał się z ust nastolatka, kiedy mężczyzna z niego wychodził. Żałośnie rozpaczliwy dźwięk rozniósł się po komnacie. Severus wstał z łóżka, pochylił się nad Harrym i dotknął lekko jego ramienia, co wywołało gwałtowną reakcję ze strony Gryfona.

Nie dotykaj mnie! – wydusił.

Ubierz się, proszę, i wróć do swojego pokoju – odpowiedział Snape pustym głosem wypranym z wszelkich emocji. Wyszedł do łazienki, zostawiając Złotego Chłopca samemu sobie. Ten zeskoczył z łóżka i narzuciwszy na siebie bieliznę i spodnie, uciekł z pokoju. Natychmiast pobiegł pod prysznic i stał pod strumieniami gorącej wody przez ponad pół godziny. Czuł się strasznie brudny i upokorzony. Szlochając, szorował swoje ciało tak długo, aż skóra stała się czerwona i zaczęła piec. Raz po raz tarł mydłem części ciała, które zostały odarte z niewinności. Nie odczuwał żadnego fizycznego bólu. Severus rzeczywiście obszedł się z nim szybko i ostrożnie. Jednak cisza, panująca podczas tego aktu, była druzgocąca. Martwe spojrzenie i zacięty wyraz twarzy jego męża były najgorsze z wszystkiego.

Nigdy więcej – wyszeptał. – Nigdy nie pozwolę nikomu zrobić tego sobie jeszcze raz. – Wyszedł spod prysznica, spojrzał w dół na swoją kostkę i zauważył, że ciemnoczerwone kręgi zniknęły. W tej chwili, marzył o tym, żeby nadal tam były. – Nigdy więcej.


Rozdział 5


Harry zwinął się na łóżku w pozycji płodowej, podciągając kolana pod brodę. Pomimo ciepłego okrycia, czuł chłód. Wiedział, że to z powodu szoku. Wiedział też, że sporo czasu zajmie mu pogodzenie się z tak bardzo bezuczuciowym i mechanicznym stosunkiem, jaki odbył ze swoim mężem. Zacisnął dłonie w pięści, czując ogarniające go fale nienawiści do Snape'a. Jego mąż. Poczuł mdłości na samą myśl o nim. Jego mąż.


XXX


Następnego ranka chłopak udał się do komnaty z prywatnym księgozbiorem Severusa. Jednak nie czytał, siedział tylko i bezmyślnie gapił się przed siebie. Nie natknął się nigdzie na Mistrza Eliksirów, ale wiedział, że nastąpi to wcześniej czy później. Po około godzinie, profesor wszedł do biblioteki z książką w jednej i szklanką wody w drugiej ręce. Rzucił Gryfonowi przelotne spojrzenie i zacisnął usta.

Mam nadzieję, że dobrze się wczoraj bawiłeś – powiedział Harry. Na te słowa ciemne tęczówki czarodzieja rozbłysły gniewnie.

W jaki sposób doszedłeś do takiego genialnego wniosku? – zapytał prawie szeptem. Młodzieniec słyszał ten ton wiele razy, kiedy był uczniem i wiedział, że wyrażał ostrzeżenie. Wstał i podszedł do mężczyzny, którego oczy nieznacznie się zwęziły, przyglądając się chłopakowi badawczo.

Tak łatwo przyszło ci wleźć na mnie i mnie zerżnąć! – wyrzucił z siebie Potter.

Dłoń Snape’a drgnęła, jakby chciał uderzyć stojącego przed sobą młodego czarodzieja w twarz. Zdołał się jednak opanować i jedynie wlepił lodowaty wzrok w Gryfona, który spłonął rumieńcem.

Cały świat kręci się wokół ciebie! Bohaterski Harry Potter! Co za męczennik! Czy tobie się wydaje, że wstąpiłem w ten związek małżeński z radością?

Ty… – zaczął Harry, ale Severus uciszył go kolejnym morderczym spojrzeniem.

Przez te wszystkie lata przeszedłem piekło, by strzec twój godny pożałowania tyłek. Kłamałem Czarnemu Panu i poświęciłem całe życie, żeby ochraniać twoją bezwartościową skórę. Zrobiłem, co mogłem, aby zapobiec jakiemukolwiek bólowi w trakcie wczorajszego stosunku i wiesz doskonale o tym, że nie mieliśmy innego wyjścia. Dyrektor udzielił ci odpowiedzi na wszystkie twoje pytania i dostarczył wszelkich potrzebnych informacji.

Ty…

Musiałem zażyć eliksir, by w ogóle mogło dojść do tego stosunku. Czy naprawdę sądzisz, że mógłbym się podniecać tym, co mieliśmy zrobić?

Upokorzyłeś mnie tak bardzo jak tylko się dało! Wlazłeś na mnie, wdarłeś się we mnie i poniżyłeś w każdy możliwy sposób! – Harry wrzeszczał z całych sił na mężczyznę. – Jesteś zboczonym, perwersyjnym dupkiem! – Rozległ się głuchy trzask. Snape spoliczkował Pottera z taką siłą, że chłopak zatoczył się do tyłu.

Zejdź mi z oczu! – ryknął, rozbijając w tym samym momencie szklankę o przeciwległą ścianę. Wynoś się stąd! Jesteś taki sam jak ojciec! Arogancki egoisto!

Harry spojrzał na Severusa. Jego urywany oddech przeszedł w szloch, a łzy spływały po policzkach.

Nie masz serca. Ty nic nie czujesz – wyszeptał, po czym wybiegł z biblioteki. Drzwi zamknęły się za nim z trzaskiem.


XXX


Ich kłótnia jeszcze bardziej pogorszyła stosunki między nimi.

Mistrz Eliksirów zapukał po południu do sypialni młodego czarodzieja i kiedy chłopak otworzył drzwi, rzucił mu chłodne spojrzenie.

Muszę, niestety, kontynuować twoje szkolenie, najdroższy – powiedział ironicznie. – Sugeruję, abyś przestał rozpaczać nad swoją utraconą cnotą… – Harry przerwał mu, unosząc różdżkę w jego kierunku.

To ty jesteś odpowiedzialny za jej stratę – odpowiedział pustym głosem.

Mój drogi mężu, nalegam, byś dał upust swoim dziecięcym skłonnościom destrukcyjnym w czasie lekcji Pojedynku – zadrwił Snape. – Poza tym, nikt nie będzie machał mi różdżką przed nosem w moich komnatach. – Chwycił Gryfona za ramię i nachylił się, zbliżając ich twarze do siebie. – Zrozumiałeś, Potter?

Tak – wydusił Harry, głosem ciężkim od wzbierającej w jego wnętrzu furii.

Będę cię uczył pojedynkowania się, Potter. Nie sądzę, żebyśmy musieli udawać wzajemną niechęć, prawda, najdroższy?

Zaprowadził chłopaka do jednej z pustych sal lekcyjnych w podziemiach, nakazał stanąć naprzeciw siebie i wyciągnął swoją różdżkę. Lekcja Pojedynków była tak samo beznadziejna jak lekcje Oklumencji. Severus lekceważył Harry’ego – kpiąco nazywał go „najdroższym”, kompletnie wypaczając to słowo. Odarte ze swojego oryginalnego znaczenia, stało się dla chłopaka ucieleśnieniem nienawiści, odrazy i krzywdy. Wkrótce, Severus uczynił to samo z pozostałymi pieszczotliwymi zwrotami. Dlatego „mój drogi mężu”, używane przez mężczyznę w stosunku do małżonka, ociekało nienawiścią i podkreślało, że Harry jest ostatnią osobą, którą mógłby dobrowolnie poślubić. Kolejna awantura wisiała w powietrzu.

Jesteś tak żałosny, że nikt nie miałby ochoty wyjść za ciebie z własnej woli! – wrzasnął zielonooki czarodziej, wpychając swoją różdżkę do kieszeni w spodniach i pocierając ślad po oparzeniu na kolanie.

A czy ty myślisz, że z radością chciałbym spędzić noc poślubną z repliką Jamesa Pottera? – odpowiedział mu szeptem były Ślizgon, kierując koniec swojej różdżki na pierś chłopaka. – To było zupełnie tak, używając nowoczesnego określenia, jakbym przeleciał trupa, Potter!

Harry zbladł, słysząc te słowa.

No cóż, nie zdziwiłbym się, gdybyś wiedział, jak to jest „przelecieć trupa”. Tylko trupowi mogłyby się spodobać twoje zaloty, najdroższy – odparował po chwili, ze złością akcentując ostatnie słowo.

Doprawdy? – zapytał Snape, uśmiechając się szyderczo. – A ty nie miałeś wyboru, jak tylko poddać się moim zalotom, mój drogi mężu.

Nienawidzę cię! – wydyszał Harry.

Z całą pewnością odwzajemniam twoje uczucie. To jest jedyna rzecz, jaka nas łączy, Potter – zauważył chłodno Severus. Odsunął różdżkę od chłopaka, po czym odepchnął go od siebie. – Wracaj do swojego pokoju i weź się w garść.

Harry odwrócił się i szybko wyszedł, a Mistrz Eliksirów usiadł ciężko przy biurku i ukrył twarz w dłoniach. Nagle, donośny trzask poderwał go na równe nogi. Był to Zgredek.

Panie profesorze, dyrektor chciałby pana zobaczyć – oznajmił. Snape skinął głową.

Już idę – odpowiedział i skrzat zniknął.

Mężczyzna wstał, wygładził szaty i odgarnął włosy do tyłu. Musiał przyznać, że mały przyjaciel Pottera wykonał kawał świetnej roboty w dniu ich ślubu, myjąc, płucząc i wyczesując jego włosy. Chociaż nigdy nie przyznałby się do tego, zdecydował stosować metody pielęgnacji użyte przez elfa.


XXX


Niedługo potem Snape usiadł naprzeciw dyrektora.

Severus, mój chłopcze, jak się miewasz?

Jak zwykle, dziękuję – odpowiedział czarodziej, wzruszając ramionami.

A jak się mają sprawy z Harrym?

Związek został skonsumowany, jeśli musisz o tym wiedzieć – powiedział bez ogródek.

Nie o tym myślałem, Severusie. Zastanawiam się czy ty i Harry dogadujecie się ze sobą. Wiem, że sytuacja jest trudna dla was obu.

Ach tak, widzę, jak bardzo rozumiesz tę sytuację, Albusie. Dla ciebie nie stanowi problemu fakt, że dwoje nienawidzących się ludzi zostaje połączonych węzłem małżeńskim. Albo też to, że małżonkowie przechodzą traumę po skonsumowaniu tego związku i nieustannie kłócą się z tego powodu.

Dumbledore spuścił wzrok na biurko przed sobą i westchnął.

Czy naprawdę nie ma żadnych szans na to byście, ty i Harry, poczynili jakieś postępy? – zapytał łagodnie.

Żadnych – zapewnił go chłodno Mistrz Eliksirów.

W takim razie, Severusie, poproszę kogoś innego, aby uczył Harry'ego. Jestem pewien, że Minerwa chętnie zgodzi się asystować Alastorowi w prowadzeniu treningu Obrony Przed Czarną Magią, zamiast ciebie. Zaś Kingsley Shacklebolt świetnie nada się na instruktora Pojedynków.

- A co z Oklumencją?

- Harry powiedział mi, że teraz nie ma już zbyt wielu wizji i koszmarów z powodu blizny, a te widzenia, których doświadcza, są niejasne i zamglone, więc na razie damy sobie z nią spokój. W tej chwili chłopak musi poradzić sobie z wieloma innymi emocjami.

W tej chwili? Dla niego każda chwila jest odpowiednia – parsknął były Ślizgon. – Przez to na pewno poczuje się lepiej. Jest tak samo żądny uwagi, jak jego ojciec.

Dyrektor zamknął oczy.

- Severusie, obaj wiemy, że przenosisz swoją niechęć do Jamesa Pottera i Syriusza Blacka na Harry’ego. On przypomina ich w pewien sposób. Wygląda jak ojciec, ale jego oczy i osobowość bardziej przypominają matkę. To chłopiec o dobrym sercu, niewinny i lojalny pomimo tego wszystkiego, co go w życiu spotkało i przez co nadal przechodzi. Voldemort skradł mu tak wiele, włącznie z dzieciństwem. Jak dobrze, tak naprawdę, go znasz bez porównywania do Jamesa i do innych złych wspomnień, Severusie? Pozwól mu się zbliżyć do siebie, a jestem pewien, że doceni twój wysiłek.

Z całym szacunkiem, dyrektorze, to brzmi jak jakiś pseudo-psychologiczny bełkot. Czy chłopak nie stanie się podejrzliwy, jeśli nagle zacznę mu nadskakiwać? – Dumbledore wolno potrząsnął głową.

Widzę, że to naprawdę beznadziejny przypadek. Harry to temat, w którym całkowicie się ze sobą nie zgadzamy. Dobranoc, mój chłopcze. Jednakże, bądź tak uprzejmy i przekaż Harry’emu, że chciałbym się z nim zobaczyć.

Mistrz Eliksirów skinął głową. Mając świadomość, jak bardzo rozczarował dyrektora, wyszedł szybko z gabinetu, szeleszcząc swoimi czarnymi szatami.


XXX


Dyrektor chce cię widzieć, Potter – Snape poinformował Gryfona, gdy ten wyłonił się z jego prywatnej biblioteki. Chłopak zignorował go zupełnie i wyszedł z ich komnat.


Harry, wezwałem cię, żeby poinformować, iż od dziś będziesz ćwiczył pojedynkowanie się z Kingsleyem Shackleboltem. Zajęcia z Oklumencji odwołałem, zaś Minerwa McGonagall razem z Alastorem Moodym poprowadzą twój trening OPCM.

Więc nie będę miał już zajęć z profesorem Snapem? – zapytał chłopak z ponurą satysfakcją.

Nie. Żadnych wspólnych lekcji. Zdałem sobie sprawę, że nie warto łudzić się, iż wy dwaj dojdziecie jakoś do porozumienia. Mam jednak nadzieję, że znajdziecie sposób na to, by dzielić wspólnie kwatery do czasu pokonania Voldemorta. Ach, i jest jeszcze ktoś, kto chciałby się z tobą zobaczyć.

Kto, proszę pana?

Przekonasz się, kiedy udasz się do Wieży Gryffindoru. Hasło brzmi De Amicitia.


Młody czarodziej biegiem pokonał schody. Zatrzymując się przed portretem Grubej Damy, szybko wydyszał hasło.

Miło cię znowu widzieć, mój drogi. – Uśmiechnęła się do niego szeroko i wpuściła do pokoju wspólnego.

Harry! – wykrzyknął znajomy głos.

Hermiona! – Czarodziej porwał ją w ramiona i, ukrywszy twarz w zagłębieniu szyi przyjaciółki, powtarzał w kółko jej imię trzęsącym się głosem. Dziewczyna wzięła go za rękę i zaprowadziła na kanapę, którą niedawno zajmowali w trójkę, razem z Ronem, kiedy byli jeszcze uczniami. Wyglądała prześlicznie z włosami upiętymi z tyłu głowy i ubrana w bladoniebieskie szaty.

Harry, jak się masz? Schudłeś!

Hermiono, ja… Było mi dość ciężko, ale mów pierwsza. Co porabiasz ty, Ron i wszyscy.

Mamy się całkiem dobrze. Ron przesyła uściski. Nie mógł tu dziś ze mną przybyć z powodu swojego aurorskiego szkolenia. Ale tęskni za tobą.

Dobrze, że jest tam sam. Zawsze miałem wrażenie, iż czuł się tak, jakby stał w moim cieniu. Teraz może się wykazać i cieszy mnie, że może być nareszcie wolny.

To bardzo miło, że tak uważasz, Harry. Opowiedz mi o sobie. Napisałam do profesora Dumbledore’a, a on zezwolił mi uprzejmie przychodzić do zamku, kiedy tylko będę miała na to ochotę. Muszę tylko wcześniej dać mu znać, żeby mógł specjalnie dla mnie uaktywnić sieć Fiuu.

Gryfon uśmiechnął się, ale szybko na powrót stał się poważny. Zaczął opowiadać przyjaciółce swoją historię. Na początku wolno, potem coraz szybciej. Tylko powierzchownie opisał, jak wyglądała konsumpcja ich związku – dla niego nadal było to zbyt intymne, świeże i raniące. Poza tym, dotyczyło również sfery osobistej Severusa. Zakończył swoje opowiadanie zdaniem dyrektora, że nie ma większych nadziei, by ich związek przetrwał. Hermiona wysłuchała go, ani razu nie przerywając. Czasami dotykała tylko jego dłoni. Potem milczała jeszcze przez chwilę.

Harry, wiem, że to dla ciebie trudny okres, ale może powinieneś pomyśleć też o tym, co teraz przechodzi profesor Snape. Chodzi mi o to… jesteś sławny i cała uwaga skupia się na tobie. Ludzie zastanawiają się czy jesteś szczęśliwy, nie zważając na to, iż twoje życie jest ciągle obsmarowywane w gazetach. Sam powiedziałeś, że to on dostał najwięcej wyjców. Nikogo nie obchodzą uczucia Snape’a. Co musi przeżywać, czytając bzdury o tym, jak stałeś się jego sex-zabawką i inne tym podobne? Jego także zmuszono do skonsumowania waszego związku wbrew jego woli. Mogę się założyć, że czuje się podle. Ja, na jego miejscu, na pewno czułabym się żałośnie.

On nie ma serca. Jak więc może cokolwiek czuć?

Nie jest bez serca, Harry. Dowodzi temu nawet to, że jest taki zgorzkniały i zły. On ciebie ochrania. Choćby nie podobało ci się, że o tym przypominam, on mimo wszystko kilkakrotnie ratował twoje życie. Poślubił cię, związał z tobą swoją krew. Mógł ci odmówić, ale tego nie zrobił. To było niezwykłe poświęcenie z jego strony, Harry.

Snape, cierpiętnik – parsknął chłopak.

Wiesz o czym mówię. Jest bardzo odważny.

No cóż, jakoś to przeżyję. Wiesz, przygotował już dokumenty rozwodowe. Powiedział, że, jak tylko pozbędziemy się Voldemorta, każdy z nas ruszy w swoją stronę. Już się nie mogę doczekać.

Dziewczyna westchnęła.

Czy nie mógłbyś spróbować popracować nad waszymi relacjami? Myślicie tylko, jak je zerwać.

Do cholery, Hermiono! – krzyknął Gryfon, zrywając się na nogi. – Pomyśleć, że nigdy nie widziałaś tego łajdaka na oczy. Doskonale wiesz, jaki potrafi być okrutny. Oczekujesz ode mnie, że będę pracował nad związkiem z tym draniem? Jak możesz go bronić? – Pomimo tego wybuchu gniewu, dziewczyna zachowała całkowity spokój.

Wrzeszczenie na mnie i obrażanie go nic nie da. Zapytałeś mnie, co masz zrobić i jeżeli nie podoba ci się to, co powiedziałam, nie mam nic innego do dodania.

Zapadła cisza.

Przepraszam cię, Hermiono. Naprawdę mi przykro. Nie przyszłaś tu, by wysłuchiwać moich wrzasków. – Chłopak położył dłoń na ramieniu swojej przyjaciółki.

W porządku. Nawet cię rozumiem.

Uważasz, że Snape czuje się upokorzony i zawstydzony tym, co zrobił, tak samo jak ja?

Tak, zdecydowanie.

Nawet jeżeli to on dokonał penetracji? – Hermiona popatrzała na niego z ubolewaniem.

Harry, on musiał zażyć eliksir, aby osiągnąć erekcję. Pomyśl, jak bardzo musiało być to upokarzające?

No tak… Dotknął mojego ramienia, no wiesz… po tym. A ja mu powiedziałem, żeby tego nie robił.

Spróbuj z nim porozmawiać, Harry. Tylko spróbuj. Och, i postaraj się zachować spokój. Wiem, że potrafisz. Profesor jest bardzo cyniczny, więc musisz starać się dotrzeć do niego powoli.

Ale, jak mam to zrobić? On mnie nienawidzi.

On cię nie zna. Nienawidził i wciąż nienawidzi twojego ojca. Jeśli znajdziesz sposób, żeby zobaczył ciebie, Harry, wszystko dobrze się ułoży. – Przyjaciółka sięgnęła ręką i zmierzwiła włosy Gryfona. – Dokonaliśmy tylu rzeczy, które wydawały się niemożliwe. Pamiętasz nasz trzeci rok, zmieniacz czasu i całą resztę? Snape jest uwięziony w swojej przeszłości i trzeba go sprowadzić do teraźniejszości.

Szkoda, że nie może cię teraz słyszeć – uśmiechnął się młody czarodziej i Hermiona zaśmiała się głośno.

Wiem, łatwo mi to wszystko mówić, jednak musisz pamiętać, że ty i on jesteście połączeni małżeństwem i krwią. To niezwykle silna magiczna więź. – Harry skinął głową.

Porozmawiam z nim. Spróbuję, o ile najpierw mnie nie przeklnie.

Nie zrobi tego. Niedługo skończysz osiemnaście lat i staniesz się dorosły nawet w mugolskim świecie. Powiedz mu o tym, jeżeli zagrozi ci, że się ciebie pozbędzie.

No tak. Już za trzy dni moje urodziny...


Gawędzili tak jeszcze przez jakiś czas, wspominając swoje szkolne lata. Harry’emu zrobiło się przykro, kiedy Hermiona delikatnie oznajmiła, że na nią już czas, ale wyściskał ją serdecznie, popatrzył jak znika w kominku, a potem niechętnie skierował się do lochów. To było śmieszne. On i Snape nienawidzili się. Zbyt wiele złego wydarzyło się między nimi. Z drugiej jednak strony, nie mógł pogodzić się z tym, że będą żyli w ten sposób, Bóg jeden wie, jak długo. Ten człowiek był w końcu jego mężem. Byli połączeni potężnym, magicznym rytuałem, a mężczyzna faktycznie wiele razy ratował mu życie. Przyjaciółka miała rację – prawie zawsze ją miała. Musiał spróbować z nim porozmawiać, albo sprowokować do rozmowy.


Rozdział 6


Harry zatrzymał się przed wejściem do mieszkania. Nie miał ochoty wchodzić do środka. Czuł się tam tak samo niemile widziany i niechciany, jak podczas pobytu u Dursleyów. Jednak z drugiej strony był świadomy, że miał o wiele więcej swobody żyjąc u boku Severusa niż ze swoimi krewnymi. Snape skrupulatnie go unikał, mógł więc do woli używać magii i korzystać z biblioteki. Nikt go nie głodził i nie był traktowany jak śmieć przez trzy osoby jednocześnie (chociaż mężczyzna stanowił równie groźne wyzwanie). Mógł też latać na swojej miotle, kiedy tylko chciał i właściwie nie miał żadnych obowiązków. I, oczywiście, Dumbledore był zawsze pod ręką. Nie zmieniało to jednak faktu, że on i były Ślizgon nie znosili się wzajemnie.

Głupie hasło – gderał pod nosem, gapiąc się na portret. Nagle zamarł. Mógłby przysiąc, że wąż zwinięty wokół moździerza właśnie puścił mu oczko. Zrobił krok naprzód, a wtedy gad zwrócił głowę w jego stronę i łagodnie syknął.

Jesteś mężem Mistrza Eliksirów i dzielisz z nim komnaty. Nigdy nie mówił, że nie wolno ci zmienić hasła.

Mogę je zmienić? – zdziwił się chłopak, automatycznie odpowiadając zwierzęciu w wężomowie.

Ach! Wężousty! Cudownie! Dwujęzyczność to wielka zaleta – powiedziało stworzenie.

No cóż… Hmm… Tak naprawdę, to, że znam twoją mowę, okryłem przypadkiem – Harry niezręcznie próbował się wytłumaczyć, przypominając sobie, co Dumbledore powiedział mu kiedyś o tym, jak Voldemort nieświadomie przeniósł na niego niektóre ze swych mocy.

Na dodatek skromny, młody człowiek. Być może zbyt mało pewny siebie, zupełnie jak mężczyzna, który mieszkał tu od lat, zanim go poślubiłeś.

Chłopak nie był pewien, czy chce dłużej rozmawiać z wężem o nieśmiałości Snape’a lub swojej własnej. Wolał zmienić temat:

Mam na imię Harry Potter, a ty?

Czy jest jeszcze ktoś, kto nie wie, jak się nazywasz? Wszystkie obrazy w zamku mówią o waszym związku. Jestem Nessa.

Nessa – powtórzył chłopak. – Podoba mi się.

Dziękuję, młody człowieku. Temu miejscu przyda się powiew świeżego powietrza. Zbyt długo trwało w stagnacji. A teraz, jeśli chcesz, możesz zmienić hasło.

Gryfon długo się zastanawiał. Przyszło mu na myśl, że mógłby wybrać takie, które rozzłościłoby małżonka, ale po chwili zrezygnował z tego pomysłu. Byłoby to, co najmniej, nierozsądne, a może nawet zagrażałoby jego bezpieczeństwu.

Mordownik i Tojad Żółty – powiedział w końcu, gdy przed oczami stanęła mu scena z pierwszej lekcji Eliksirów.

Twój wybór powinien profesorowi przypaść do gustu – stwierdziła uprzejmie Nessa, z zadowoleniem mrużąc oczy.

Proszę, nie zdradzaj mu od razu nowego hasła. Niech najpierw trochę się wysili i sam spróbuje odgadnąć. Och, i czy mogłabyś je zachować przez miesiąc?

Nessa wydała głośny, syczący dźwięk, który podejrzanie przypominał Potterowi parsknięcie śmiechem.

Domyślam się, że twój partner nie skonsultował z tobą poprzedniego hasła.

Nie, nie zrobił tego.

W takim razie, miesiąc. Kiedy Mistrz Eliksirów ponownie je zmieni, natychmiast dam ci znać. Ty mówisz w wężomowie, a on nie. Poza tym, jesteś bardziej… uprzejmy.

Dziękuję, Nesso – uśmiechnął się w odpowiedzi.


XXX


Po wejściu do komnat, Harry nie mógł powstrzymać złośliwego uśmieszku, gdy zauważył, że Snape'a nie było w środku. Wszędzie panowały ciemności, a mężczyzna zazwyczaj zostawiał w holu zapalone światło, nawet, jeśli siedział w pokoju obok. Pół godziny później wrócił Severus i dowiedział się, że jego nemezis zmieniła dotychczasowe hasło do kwater.

Harry Potterze! – wrzasnął, ledwo przestąpiwszy próg pokoju, i zwęził niebezpiecznie czarne oczy. Młodzieniec wyjrzał ze swojej sypialni.

Pomyślałem, że spodoba ci się nasze nowe hasło – powiedział z niewinnym wyrazem twarzy. – Ma wiele wspólnego z eliksirami.

Zmieniłeś je bez mojej zgody! – warknął były Ślizgon. – A ten nieposłuszny gad właśnie mnie poinformował, że pozostanie niezmienione przez następny miesiąc!

Poprzednie wydawało mi się zbyt onieśmielające – odpowiedział spokojnie Harry.

Uważam się za rzeczową osobę, Potter – odparował Snape, jednocześnie nachylając się nad chłopakiem i wpatrując przenikliwie w jego zielone oczy.

Gdybyś naprawdę był rzeczowy, to… – Gryfon urwał w pół zdania. Nie tak chciał rozmawiać ze stojącym przed nim mężczyzną. Znów się kłócili.

Czy mógłbym nazywać cię Severusem? – zapytał. Mistrz Eliksirów uniósł wysoko jedną z brwi, słysząc tak nieoczekiwane pytanie. – Chodzi mi o to, że jesteśmy małżeństwem i łączy nas więź – próbował wyjaśnić młodszy czarodziej. – Czuję się dosyć dziwnie, używając nazwiska, nawet jeżeli są to nasze własne.

Jestem tego świadomy, Potter – sarknął profesor. – Ale nie spodziewaj się, że będę ci mówił po imieniu. I jest jeszcze coś. – Opiekun Slytherinu dyszał ciężko, a z jego oczu niemal sypały się iskry. – Niedawno oskarżyłeś mnie o bycie zboczeńcem, teraz śmiesz odwoływać się do faktu, że jesteśmy małżeństwem?

Severusie, chciałbym z tobą porozmawiać. To znaczy… chciałem… Nie chcę się z tobą więcej kłócić i… przepraszam, że wtedy na ciebie krzyczałem i powiedziałem to wszystko.

Mistrz Eliksirów zagapił się na Harry’ego.

Czy ty na pewno dobrze się czujesz, Potter?

Gryfon poczuł, że zaczyna się rumienić z gniewu.

Przez jakiś czas musimy mieszkać razem. Jesteś moim mężem, a dzięki więzi krwi, także moim opiekunem. Łączy nas coś więcej niż tylko dwa kawałki pergaminu. Nie wspomnę nawet o tym, że zawdzięczam ci życie.

Cóż takiego wywołało u ciebie taki przypływ wyrzutów sumienia i zdrowego rozsądku? – zapytał ironicznie Snape. – Czyżby uderzenie w twoją arogancką, zarozumiałą twarz poruszyło te resztki rozumu, które posiadasz i spowodowało, że zaczynasz tak jakby myśleć?

Harry, powstrzymując się z całych sił od rzucenia riposty na ten miażdżący komentarz ze strony Severusa, uparcie ciągnął dalej:

Ty też zostałeś zmuszony do… no, do tego… do skonsumowania naszego małżeństwa. Obaj musieliśmy postąpić wbrew sobie – wydusił wreszcie chłopak. – Przepraszam, że oskarżyłem cię o to, że mnie zmusiłeś. Myliłem się. Obaj byliśmy do tego zmuszeni. To wszystko jest takie złe.

Oczywiście, że to wszystko jest złe, Potter. Wokół ciebie wszystko zawsze jest nie takie jak powinno.

Mój ojciec i Syriusz nie żyją, ale ty nadal ich nienawidzisz i tą nienawiść przenosisz na mnie – powiedział Gryfon zmęczonym głosem.

Oszczędź mi tych sentymentalno-psychologicznych wywodów, Potter.

Posłuchaj – głos Harry’ego był bardzo napięty – naprawdę się staram…

Więc postaraj się jeszcze bardziej i zejdź mi z oczu.

Czy naprawdę musimy żyć w ten sposób?

Złoty Chłopiec oczekuje życia w harmonii i zgodzie dla własnego spokoju. Mój drogi mężu, jesteś tylko rozpuszczonym bachorem, którego krewni dotychczas czcili z zachwytem…

To nieprawda – wyszeptał Harry – i doskonale o tym wiesz. Widziałeś, jak dorastałem, w moich wspomnieniach na lekcjach Oklumencji. Nikt nigdy mnie nie rozpieszczał i nie traktował z czcią. Nigdy nie miałem prawdziwej rodziny, Severusie. Nigdy. Weasleyowie są najbliższymi mi ludźmi jakich znam, a Hogwart jest jedynym miejscem, które przypomina mi dom. Ty, czy tego chcesz czy nie, jesteś moją jedyną rodziną. I chociaż nie jestem tu mile widziany, to miejsce jest jedynym domem jaki mam. – Mistrz Eliskirów milczał. Patrzyli na siebie przez kilka chwil, a potem chłopak odwrócił się i wszedł do swojej sypialni. – Poddaję się, Hermiono – powiedział do pustych ścian.


XXX


W dniu urodzin Harry'ego panowała przepiękna pogoda. Severus ponurym wzrokiem przyglądał się nadlatującym co chwila sowom, przynoszącym prezenty i listy dla jego małżonka. Sam nie był zainteresowany tym, by coś mu podarować lub chociaż złożyć życzenia. Tymczasem, nawet Nessa i duchy pamiętały o urodzinach młodzieńca.

Harry postanowił spędzić ten dzień z Hagridem i chociaż z całych sił starał się tego nie okazywać, jego przyjaciel dostrzegł, jak bardzo go trapi obojętność partnera.

Czy Snape dał ci coś z okazji urodzin, Harry? – trafnie zapytał olbrzym. Gryfon zarumienił się i potrząsnął głową.

Po co? On mnie nienawidzi, Hagridzie – odpowiedział.

Jest twoim mężem. Tak sobie myślę, że musisz być cierpliwy. Snape jest tak jakby… wrażliwy – powiedział łagodnie gajowy.

Jego urodziny są dziewiątego stycznia, tak napisano w naszym kontrakcie małżeńskim. Mam jeszcze dużo czasu, żeby wymyślić, co chciałbym mu podarować. Może coś, czym mógłby uciąć mi głowę?

Cholibka, Harry! Wszystko się jakoś ułoży. Sam zobaczysz. Bądź dobrej myśli, chłopie. Snape jest twoim opiekunem. Zajmie się tobą i mogę się założyć, że ty też będziesz go chronił. – Hagrid poklepał pocieszająco przyjaciela po ramieniu, a Kieł ułożył pysk na jego kolanach.


XXX


Severusa nie było w komnatach, gdy Harry wrócił do domu. Kiedy wreszcie się pojawił, zastał Gryfona w salonie czytającego książkę.

Twoje dążenie do wiedzy nie robi na mnie żadnego wrażenia, Potter – rzucił ironicznie na przywitanie, przeciągając samogłoski.

Gdzie byłeś? – zapytał zaciekawiony chłopak, spoglądając na wyjściową szatę starszego czarodzieja.

A jak myślisz, najdroższy? – odpowiedział ostro Snape.

Voldemort cię wezwał?

Nie wymawiaj jego imienia w mojej obecności!

Jestem twoim mężem, nie uczniem! – wybuchnął Harry.

Niestety, to prawda – zauważył chłodno Severus, zdejmując płaszcz.

Czy spotkanie... ech… udało się? – dopytywał się nieśmiało.

Było doprawdy cudowne, Potter. Czarny Pan wydał koktajl party i nawet zagrał dla nas na koniec na skrzypcach – powiedział kwaśno jego małżonek.

Po prostu, chciałem wiedzieć – cierpliwość Gryfona zaczynała się powoli wyczerpywać.

Czarny Pan był i jest wyjątkowo zainteresowany moimi seksualnymi eksploracjami twojego kościstego ciała. – Harry wbił wzrok w swoje stopy. Nie był w stanie spojrzeć mężczyźnie w oczy. – Zabawianie go wyszukanymi, zmyślonymi wspomnieniami jest doprawdy tak relaksujące, Potter, że nawet nie możesz sobie tego wyobrazić – wyszeptał wściekle Severus, wychodząc z pokoju i zatrzaskując za sobą drzwi.

Harry wstał i powoli ruszył do swojej sypialni. Jakże wspaniale kończą się jego urodziny! Usiadł na łóżku zasypanym listami i prezentami od przyjaciół. Kiedy przejrzał je wszystkie raz jeszcze, poczuł się nieco lepiej.


cdn

Rozdział 7


Severus Snape siedział na łóżku z założonymi rękami, patrząc niewidzącym wzrokiem na ścianę przed sobą. W myślach kolejny raz analizował swoją wcześniejszą rozmowę z Czarnym Panem.

Powiedz mi, Severusie, jak się ma nasz Złoty Chłopiec? Jest ci uległy?

Nadal jest bardzo wrażliwy, mój Panie, i dosyć krnąbrny. Ale dzięki temu mam więcej zabawy.

Ach, zawsze wiedziałem, że ukrywasz w sobie zdecydowanie … nieprzyzwoite skłonności – powiedział z zadowoleniem czarnoksiężnik. – Czy uzdrawiasz go za każdym razem, czy raczej pozwalasz mu doznać nieco cierpienia?

Wolę go wyleczyć, bo wtedy mogę czerpać z niego dużo więcej przyjemności. Jest o wiele bardziej… ciasny po uleczeniu, mój Panie. Poza tym, inni mogliby coś podejrzewać, gdyby nagle zaczął szeroko chodzić .

Mój wierny sługo, jak zwykle myślisz o wszystkim. To naprawdę godne podziwu.

Dziękuję ci, mój Panie. Ponieważ chłopak jest naprawdę bardzo oporny, myślałem też o tym, żeby użyć na nim… innych metod i narzędzi.

Torturuj go tak długo, aż będzie uległy, Severusie. Jak już mówiłem, możemy o wiele więcej skorzystać, utrzymując go przy życiu i szkoląc na jednego z moich sług…

Mistrz Eliksirów poczuł mdłości. Był zmuszony pokazać Czarnemu Panu fałszywe wspomnienia, w których werbalnie i seksualnie wykorzystywał Pottera . Voldemort aż mrużył oczy z przyjemności, kiedy były Ślizgon przedstawił mu wstrząsającą wersję ich pierwszego stosunku.

Wziąłeś go siłą, Severusie? To cudownie!

Tylko, że on naprawdę wziął chłopaka siłą. Nie miał innego wyjścia. Przygotowania, eliksiry, wszystko to, czego jeszcze użył, aby ułatwić penetrację i uczynić ją tak znośną, jak to tylko było możliwe, wydawało się być jedynie marną wymówką usprawiedliwiającą gwałt. Mężczyzna czuł się jak zwykły gwałciciel, pomimo tego, co Harry powiedział parę minut temu – przeprosił za zaistniałą sytuację. Ale przeprosiny były nie na miejscu. Oskarżenie swojego małżonka o bycie zboczeńcem, wydawało się być właściwsze. Przypomniał sobie ich stosunek, szloch, jaki wyrwał się z ust Harry’ego i jego ostre „Nie dotykaj mnie!”, gdy położył dłoń na jego ramieniu w niezdarnym i kompletnie niepotrzebnym geście wyrażającym, jak bardzo było mu przykro.

Snape miał marną opinię na temat miłości i kontaktów towarzyskich. Dumbledore był jedyną osobą, którą mógł nazywać swoim przyjacielem. Z drugiej strony, rozpaczliwie pragnął ciepła i kogoś bliskiego. Ale poprzestawał na desperackich schadzkach od czasu do czasu i następujących po nich nocach pełnych szalonego seksu z mężczyznami dopiero co poznanymi w zarówno mugolskich, jak i czarodziejskich barach dla gejów. Zniewalał ich zmysły melodią swojego głosu, głębią spojrzenia, kocimi ruchami, włosami opadającymi na ramiona łagodnymi falami, otulaniem się w tajemniczą czerń… Po osiągnięciu czysto fizycznej satysfakcji, wracał do Hogwartu, gdzie na powrót stawał się osobą, do której przywykli jego koledzy z grona pedagogicznego i uczniowie – szwendającym się wszędzie, tłustowłosym, wrednym, cynicznym typkiem. Ale czy na pewno osiągał w ten sposób spełnienie? Wkrótce te ukradkowe i jakże puste przyjemności stały się przyczyną zgorzknienia i wzbudziły obawę, że tak naprawdę nikt nie jest w stanie go pokochać.

Bo któż by chciał pokochać takiego człowieka, jakim on się stał? Teraz z pełną świadomością był okrutny dla otoczenia, by nie pozwolić nikomu zbliżyć się do siebie. Już lepiej konać w samotności za żelaznym murem, jaki wokół siebie zbudował, niż pozwolić komuś głęboko się zranić. Nie czuł już nic.

Harry oskarżył go o brak uczuć i serca.

Dysząc z gniewu, Severus wstał i zrzucił z ramion szatę wyjściową.

Dlaczego tak bardzo zabolały go te słowa i nieszczere przeprosiny takiego przemądrzałego bachora, jak Potter? Czyż nie wystarczało, że był synem Jamesa Pottera?


Przestraszył go nagły i głośny krzyk, przedzierający się przez kilka zamkniętych drzwi. Ktoś wrzeszczał jak opętany.

Niiieee!

Snape zerwał się i pośpiesznie skierował do sypialni Harry’ego, skąd dochodził ten odgłos. Drzwi były uchylone. Pchnął je i zajrzał do środka. Rzucił okiem na prezenty i listy rozrzucone na łóżku chłopaka. Jedno z pudełek, pełne turkusowych pastylek, było otwarte. Z łazienki przylegającej do sypialni dochodziły jęki i odgłosy szamotaniny.

Potter? Po jakie licho tak się drzesz? – zawołał zirytowany Mistrz Eliksirów, pukając do drzwi. Odpowiedział mu następny wrzask:

Nie wchodź tutaj!

Nie mam takiego zamiaru. Jednak żądam wyjaśnień, dlaczego rujnujesz mój spokojny wieczór – warknął mężczyzna, czując jak ulatuje z niego całe opanowanie. Po chwili, drzwi łazienki otworzyły się i na progu pojawił się Harry owinięty szczelnie w szlafrok. Jego twarz miała niezdrowy kolor. Severus uniósł pytająco jedną brew, mierząc czarnym spojrzeniem ciało młodego czarodzieja.

Co za fascynujący strój, Potter. Nadal czekam na wyjaśnienia.

Zielone oczy Gryfona przeszywały go desperacko, a usta drżały z rozpaczy.

Dostałem… uch… prezent od Freda i George’a…

Ach, bliźniaki Weasleyów.

Przysłali mi paczkę pastylek…

Nie dziwi mnie to.

– … i poprosili, żebym je rozdał znajomym. Napisali też, żebym sam spróbował. No i…ee…

Policzki nastolatka zapłonęły purpurowym rumieńcem. Ze zdenerwowania przystępował z nogi na nogę.

Co takiego zrobiły te pastylki, Potter? – zapytał niezwykle spokojnym głosem Snape, mrużąc oczy.

Ja… one… Jestem turkusowy… tam, na dole! – wyszeptał załamany chłopak.

Usta Severusa przez chwilkę niepokojąco drgały.

Czy masz na myśli swoje okolice łonowe? – Rumieniec Harry’ego stał się jeszcze bardziej intensywny, kiedy pokiwał głową. – Jestem pewien, że to wkrótce zejdzie – powiedział były Ślizgon znudzonym głosem.

Nie zejdzie! Napisali, że kolor wprawdzie zniknie sam, ale za dwa tygodnie! To nie znaczy „wkrótce”!

Mężczyźnie nadal udawało się zachować całkowitą powagę.

Twoja głupota i dziecinność, Potter, jest nie do opisania. Przecież dobrze znasz Weasleyów…

Ale to moi przyjaciele, ufam im! Wiedziałem, że stanie się coś zabawnego, ale nie sądziłem, że to. Jestem... nie chcę być tam turkusowy. – Młody człowiek nerwowo szarpał poły swojego szlafroka.

Ciekawość to pierwszy stopień do piekła – zacytował zgrabnie Snape. – Poza tym, uporczywe unikanie określeń związanych z twoim „tam” są godne pożałowania. Z całą pewnością opanowałeś słownictwo dotyczące ludzkiej anatomii. Zachowujesz się jak głupawy, bezmyślny idiota. W dodatku, nie powinieneś nigdy dotykać czy połykać czegoś, co nie wiadomo jak na ciebie zadziała, bezmyślny bachorze!

Nie będziesz tak się do mnie zwracał! Jestem twoim mężem czy tego chcesz, czy nie! – powiedział wściekle Harry.

Opiekun Slytherinu bębnił palcami o framugę drzwi, najwidoczniej napawając się zażenowaniem chłopaka.

To prawda. Jesteś mężem Mistrza Eliksirów i, niestety, masz dziś urodziny. Może jakiś wywabiacz kolorów rozwiązałby twój… problem, Potter?

Wiedziałeś, że mam dziś urodziny? Myślałem, że o nich zapomniałeś.

Naprawdę miałeś tupet sądzić, że dostaniesz prezent od swojego zboczonego małżonka, mój najdroższy?

Jesteś ostatnią osobą, od której czegokolwiek bym się spodziewał – wyrzucił z siebie młody czarodziej. – Staram się pracować nad naszym związkiem, a ty robisz wszystko, by go zniszczyć.

W takim razie, jestem pewien, że poradzisz sobie bez tego wybielacza. Potter, kochanie, nie można naprawić czegoś, co jest już zepsute. To małżeństwo zostało zawarte tylko i wyłącznie z obowiązku.

Można naprawić coś, co jest zepsute, ale to wymaga wysiłku. Z obu stron – odpowiedział Harry.

Snape zaczął się szyderczo śmiać.

Potter, twój optymizm mnie zadziwia! Naprawdę! Czy uważasz, że dokumenty rozwodowe trzymam do dekoracji? Zgodziłem się ciebie poślubić i związałem się z tobą, bo Dumbledore mnie o to poprosił, a nie dla twojego dobra.

Czarodziej wyszedł z pokoju nastolatka i zamknął się w swojej sypialni. Właśnie miał zdjąć szaty, kiedy drzwi do jego komnaty otwarły się z trzaskiem i na progu stanął Złoty Chłopiec, teraz ubrany w dżinsy i koszulkę.

Były Ślizgon przeszył go wzrokiem, nie ruszając się z miejsca.

Powiedziałem ci kiedyś, że bardzo tego pożałujesz, jeżeli wejdziesz do mojego pokoju. Zwłaszcza, jeśli zrobisz to bez pukania i mojej zgody.

A ja nie pozwalam ci traktować mnie jak śmiecia! Wyjaśnijmy sobie prostymi słowami coś o naszym związku, Severusie.

Wynoś się natychmiast z mojej sypialni – wyszeptał Snape, podchodząc do dzieciaka. Harry nie cofnął się ani na krok. Jego zielone oczy płonęły.

Mówiłem ci, że jestem twoim mężem, a nie uczniem, którego możesz zastraszyć.

Jednym szybkim ruchem, Mistrz Eliksirów chwycił młodego czarodzieja za ręce i popchnął go na ścianę. Wbijając paznokcie w skórę chłopaka, unieruchomił jego ciało swoim.

Jak chcesz. Wyjaśnijmy sobie wszystko raz na zawsze, mój drogi mężu. Jesteś śmieciem. Wszystkiego najlepszego! A teraz zabieraj się stąd, zanim zrobię ci krzywdę. – Uwolnił go.

Już mnie skrzywdziłeś, poniewierając mną. Bardzo żałosne – powiedział łagodnie Harry, nie mając najmniejszego zamiaru wyjść z pokoju.

Oczy byłego Ślizgona rozbłysły. Ruszył w stronę małżonka, który wyciągnął różdżkę.

Och, chcesz się ze mną pojedynkować, Potter?

Bez wahania wyciągnął swoją różdżkę i błyskawicznie użył niewerbalnego zaklęcia. Chłopak zachłysnął się powietrzem, kiedy zaklęcie uderzyło go w pierś. Ścięty z nóg, poleciał bezwładnie do tyłu. Ostatnią rzeczą jaką zobaczył, był złośliwy grymas na twarzy mężczyzny. Potem upadł, rozbijając łokieć o podłogę i uderzając głową w róg szafki stojącej w rogu pokoju.

Wstawaj i walcz, Potter – warknął Snape.

Jego małżonek nie odpowiadał. Skórę miał trupio bladą, a włosy lśniły mu od krwi, spływającej wolno po twarzy. Lewa ręka była wygięta pod dziwnym kątem.

Severus, równie blady, rzucił swoją różdżkę na łóżko i uklęknął obok Harry’ego. Poczucie winy przyprawiało go o mdłości, kiedy spoglądał na młodego człowieka, leżącego w takim stanie. Zapominając zupełnie o tym, że mógłby lewitować Pottera za pomocą magii, wziął swojego małżonka w ramiona i zaniósł do Skrzydła Szpitalnego.

Kiedy tam się pojawił, natychmiast powitała ich pani Pomfrey.

Co tym razem sobie zrobił? – zapytała z naganą w głosie, gdy Severus kładł chłopaka na łóżku szpitalnym.

Upadł i złamał rękę – odpowiedział wymijająco. Pielęgniarka spoglądała to na niego, to na Harry’ego i chociaż twarz mężczyzny pozostawała niewzruszona, zaczęła nabierać podejrzeń.

Wzywam dyrektora – powiedziała. Opiekun Slytherinu nie odezwał się ani słowem. Niedługo potem pojawił się Dumbledore. Jego niebieskie oczy zdawały się prześwietlać Mistrza Eliksirów.

Co się wydarzyło? – zapytał krótko.

Pokłóciliśmy się i sprawy wymknęły nam się z rąk. Sięgnęliśmy po różdżki. Moje zaklęcie okazało się zbyt mocne, jak sądzę. Upadł i złamał sobie rękę.

Wygląda na to, że rozbił również głowę – dodał siwobrody czarodziej głosem pozbawionym jakiegokolwiek ciepła. – Severusie, moja cierpliwość się wyczerpała. Robisz dokładnie to, co Voldemort chce, abyś robił. Obaj z Harrym dorastaliście niekochani i niechciani. Miałem nadzieję, że zrozumiecie się nawzajem. Ale czasami ofiara sama staje się katem. I tym właśnie się stałeś.

Sprowokował mnie. Wtargnął do mojej sypialni. Nie uszanował mojego życzenia, aby trzymać się z dala od pewnych miejsc. Powiedział, że chce porozmawiać ze mną „prostymi słowami”. Ja nie miałem na to ochoty, a on nalegał.

Czy pokłóciliście się zanim wybuchła awantura w sypialni? – dopytywał się starzec.

Snape zadrżał.

Tak. Przeszkodził mi z powodu jakiejś sztuczki, którą urządzili mu bliźniacy Weasleyów. Rozmawialiśmy. On uważał, że traktuję go niesprawiedliwie i że powinniśmy... spróbować naprawić i popracować nad… naszym związkiem.

Dyrektor był wściekły. Jego oczy groźnie błyszczały zza okularów.

Severusie, możesz wystąpić o rozwód i zakończyć twoją więź krwi z Harrym. Popełniłem straszny błąd. Nie powinienem nigdy nalegać na to małżeństwo. Powinienem przewidzieć, że do tego dojdzie. Jednakże, sugeruję, aby rozwód został przeprowadzony w tajemnicy, tak, by ani Voldemort ani Ministerstwo nie dowiedziało się o nim. Oczywiście, nie zdradziłeś Tomowi, że związałeś się z Harrym. Po rozwodzie, nie będzie to miało już znaczenia. Musisz jednak zachować pozory, inaczej on cię zabije za to, że nie wykonujesz jego poleceń.

Dyrektorze…

Dobrej nocy Severusie.


XXX


Kiedy Harry obudził się rankiem, jego głowa i ręka były już całkowicie wyleczone. Sięgnął po okulary i usiadł na łóżku. Natychmiast pojawiła się pani Pomfrey, by dowiedzieć się o jego samopoczucie.

Jak się czujesz?

Gryfon wyciągnął rękę.

Dobrze, dziękuję.

Zjesz tutaj śniadanie, a potem możesz wrócić do waszych komnat. Ale tym razem dla odmiany postaraj się zadbać o siebie.

Chłopak delikatnie się uśmiechnął.

Spróbuję.


Pielęgniarka bardzo lubiła Harry’ego. Poza tym, że był miłym i odważnym chłopcem, był też mało uciążliwym i współpracującym pacjentem. Upewniła się, że pewnie stoi na nogach, kiedy wstał, żeby udać się do toalety i ucieszyła, gdy wrócił do łóżka, siadając do śniadania.

Potter zjadał ponuro swój posiłek. Jego małżeństwo wisiało na włosku. Severus nie chciał z nim rozmawiać. Jakże mógł tak bardzo się pomylić. Zbyt wiele było między nimi nieporozumień.

Ledwie odłożył tacę na bok, a do sali wszedł Dumbledore i usiadł na krześle tuż przy jego łóżku.

Dzień dobry, mój chłopcze.

Profesorze? – Harry zdziwił się tą niespodziewaną wizytą.

We własnej osobie. Jak się czujesz?

W porządku. Ja tylko… Nie wiem co zrobić z moim małżeństwem – powiedział nieśmiało, miętoląc w palcach rąbek szpitalnego prześcieradła. – Myślę, że Severus za bardzo mnie nienawidzi.

Zasugerowałem mu, żeby wystąpił o rozwód, ale musicie utrzymać to w tajemnicy przed wszystkimi. Za wyjątkiem twoich przyjaciół.

Próbowałem nad nim popracować, proszę pana. Próbowałem z nim rozmawiać. Pytałem. Chciałem, żebyśmy przedyskutowali nasz konflikt i znaleźli jakieś rozwiązanie. Odmówił i wydrwił mnie.

Starzec ciężko westchnął.

Jest mi niezmiernie przykro, że twoje osiemnaste urodziny zakończyły się w taki sposób. Severus potrafi być czasami niezwykle trudnym.

Słowo „urodziny” wywołało w Harrym mieszane uczucia. Doskonale pamiętał, że dyrektor jest wyśmienitym legilimentą i z całych sił starał się nie myśleć o swojej turkusowej części.

Być może rozwód to jedyne wyjście – zgodził się.

Nagle otworzyły się drzwi. Czarne, czujne oczy spoglądały raz na jednego, raz na drugiego czarodzieja. Dumbledore delikatnie uścisnął ramię Gryfona, po czym zostawił małżonków samych.



Rozdział 8


W sali zapadła krępująca cisza.

Przepraszam, że wylądowałeś przeze mnie w skrzydle szpitalnym, Potter ― wyrzucił w końcu z siebie Snape. Nie zdziwił się, kiedy chłopak wbił w niego przeszywający, zielony wzrok. Prawdopodobnie, w tym momencie nienawidził go i nie ufał mu bardziej niż kiedykolwiek w przeszłości. Mężczyzna usiadł na krześle, które jeszcze przed chwilą zajmował Dumbledore i odwzajemnił szmaragdowe spojrzenie. Ich małżeństwo zaczęło się w bardzo niefortunny sposób i pogrążało z dnia na dzień coraz bardziej. Gryfon wciąż milczał, co zaniepokoiło Severusa. Rozwód wydawał się idealnym rozwiązaniem. W dzisiejszych czasach był na porządku dziennym, szczególnie w przypadkach, gdy konflikty brały górę nad uczuciami i nie można ich było w żaden sposób rozwiązać. Z drugiej strony, jego związek z Harrym nie należał do zwyczajnych.

Ostatecznie, to oczy młodego małżonka pozwoliły mu podjąć decyzję. Ich kształt i zdumiewająco zielony kolor przypomniał mu o matce chłopaka, Lily. Kobiecie, która zawsze okazywała mu serce i broniła go przed poniżającymi żartami Jamesa Pottera i Syriusza Blacka. A on, mimo tego, kiedyś odwrócił się od niej. Teraz, kiedy przebywała w innym świecie, nieważne jakim, jej dusza żyła nadal. Wiedział, że udała się gdzieś daleko, nie stając się duchem niczym Krwawy Baron czy Szara Dama. Ruszyła w stronę światła na spotkanie ze swoją „wielką przygodą” ― jak miał w zwyczaju mawiać Albus. Ale mimo wszystko, pozostawała nadal tutaj. Dostrzegał ją w spojrzeniu i duszy jej syna. Lily broniła Severusa w każdym tego słowa znaczeniu, a on nędznie odpłacił jej, zdradzając dla Voldemorta, który zamordował ją i jej męża.

Snape skręcał się cały z wściekłości, kiedy tylko przypominał sobie o tym, jak Czarny Pan próbował zabić dziecko. Ten fakt przeraził go głęboko i pozbawił jakichkolwiek złudzeń, co do tego, do jakiego kręgu seryjnych morderców dołączył. A tym dzieckiem okazał się Harry Potter, który tak bardzo przypominał swojego ojca… poza oczyma. Severus ponownie zatracił się w ich szmaragdowej toni.

Jeśli się zgodzisz ― powiedział ― nadal pozostaniemy małżeństwem. Masz moją akceptację.

Harry zamrugał z niedowierzania. Sądził, że jego mąż z radością przystanie na rozwód i natychmiast wyciągnie stosowne dokumenty.

Wyrażę zgodę, tylko pod warunkiem, że będziesz mnie traktował z większym szacunkiem niż dotychczas. Nie każę ci mnie polubić. Wystarczy mi, jeżeli uświadomisz sobie, że jestem czującą i myślącą istotą ludzką, nawet jeśli nie dorównuję ci talentem czy intelektem.

Severus milczał zamyślony, nadal wpatrując się w oczy małżonka.

To powinno wystarczyć, żeby utrzymać to małżeństwo przynajmniej przez rok ― powiedział w końcu.


XXX


Po powrocie Harry’ego ze skrzydła szpitalnego, obaj zachowywali w swojej obecności kompletne milczenie, traktując się nawzajem z obojętnością. Nastolatek na początku był zadowolony, że nie musiał znosić ciągłych wybuchów gniewu Snape’a. Jednak wkrótce samotność zaczęła go dławić. Jego mąż i on, żyli w dwóch odmiennych światach. Gryfon starał się trzymać tylko swoich komnat, wychodząc jedynie polatać na miotle, lub gdy chciał popracować w bibliotece. Chłopak tęsknił za Hagridem, który wyjechał na kilka tygodni do Francji do Madame Maxime. Umierał z nudów. Zanim trafił do pani Pomfrey, był nieszczęśliwy, bo wciąż kłócił się i sprzeczał z byłym Ślizgonem. Teraz nie czuł się dobrze z powodu izolacji, którą częściowo narzucił sobie sam, a do której częściowo zmuszał go Severus swoim chłodem.

Często pisał do swoich przyjaciół, zachowując każdy otrzymany list, czytając wiele razy. Wmawiał sobie, że taka sytuacja mu odpowiada, tłumacząc, że mimo wszystko SĄ małżeństwem, a Snape JEST jego obrońcą. Ten człowiek musiał uprawiać z nim seks, by dopełnić obrzędu połączenia. Cała intymność pomiędzy nimi została tak samo wymuszona, jak ich obecny dystans. Harry czuł, że nie byłby w stanie zachowywać się naturalnie w obecności Severusa, co z pewnością było odwzajemnionym odczuciem. W końcu znalazł powiernika w Nessie. Wąż bardzo chętnie ześlizgiwał się ze swojego moździerza, by z nim porozmawiać. Młody czarodziej zorientował się, że zwierza się jej z myśli o swoim małżeństwie, czego nie robił nawet w listach do przyjaciół, poza kilkoma zdawkowymi wzmiankami. W listach jego związek był „w porządku” czy „bezproblemowy”. Zwierzę w krótkim czasie wiedziało o wiele więcej.

Severus tylko czeka na rozwód, Nesso. Jednak jest moim opiekunem i chciałbym poznać go bliżej, tylko nie mam pojęcia, jak do niego dotrzeć. Nic nie przychodzi mi do głowy. Żyjemy, jemy, a nawet oddychamy oddzielnie. Duszę się i już sam nie wiem, czy to jest lepsze od naszych wcześniejszych ciągłych kłótni.

Twój mąż dusił się tutaj przez wiele lat, Harry Potterze. On już zapomniał, jak to jest, gdy się coś czuje. Jego serce prawie umarło. Za bardzo przywykło do cierpienia. Bądź ostrożny, aby nie stać się kimś takim jak on, bo któregoś dnia obudzisz się i nie będziesz już umiał się uśmiechać, czy doceniać magiczne chwile. Twój mąż utknął w przepaści. Jeżeli zejdziesz do niego, pociągnie cię za sobą w dół. On sam musi się wspiąć do ciebie i odnaleźć cię, mój ty odważny młodzieńcze.

On tego nigdy nie zrobi. Nie bez jakiejś wskazówki, a przecież on nie znosi rad.

Próbowałeś, mój młody przyjacielu, tymczasem on złamał ci rękę i zranił w głowę. Widziałam jak cię niósł. Słyszałam, jak się kłócicie wewnątrz. Teraz czuję dystans z jakim się do siebie odnosicie. Zawsze jest jakiś sposób, Harry Potterze. Któregoś dnia obaj go znajdziecie i wtedy razem go zrealizujecie. Idź na spacer. Raduj się deszczem, naciesz się słońcem, czerp radość z wszystkiego, co znajdziesz tam, na zewnątrz. Smakuj słodycz, jaką oferuje ci ten świat i wnieś ją do tych komnat, które dzielisz z mistrzem Eliksirów.

Słowa węża dały Harry’emu nadzieję, ale przyniosły też dziwny smutek.

Tak poetycko mówisz, Nesso…

Och, czyż poezja nie jest piękna, mój drogi. Poezja to nie tylko słowa. Musisz doświadczyć jej na swój własny sposób. Powiedz, co chciałbyś robić w wolnym czasie?

Hm, Lubię czytać. Uwielbiam latać na miotle, słuchać muzyki, pisać do przyjaciół, troszeczkę szkicować…

Szkicować? Doszły mnie słuchy, że w tym roku szkolnym odbędą się zajęcia z rysunków, mój młody przyjacielu. Przechadzałam się raz nocą po portretach i coś na ten temat usłyszałam.

Sądzisz, że mógłbym wziąć w nich udział? Sam nie wiem… Rysuję bardzo dziwne rzeczy.

Tym lepiej dla ciebie. Odmienność jest dobra ― odpowiedź Nessy przeszła w syczący chichot. ― Nosisz swoje emocje, jak na otwartej dłoni, w przeciwieństwie do głęboko ukrytych uczuć twojego męża. On nie chce z tobą rozmawiać. Być może to nie przez rozmowę uda ci się do niego dotrzeć. Może prowadzi do niego inna droga.

Lśniące jak paciorek oko węża figlarnie mrugnęło w stronę Gryfona. Nagle drzwi otworzyły się. Nessa odwróciła głowę od młodzieńca i na powrót owinęła swój długi ogon wokół moździerza. Potter odskoczył w bok, żeby uniknąć zderzenia ze Snapem wychodzącym z komnat. Drzwi zamknęły się za nim głucho.

Nadal tu jesteś? ― zapytał wesoło wąż.

Tak ― wysyczał Harry.

Znowu się popisujesz wężomową, Potter ― warknął Ślizgon, potrącając nastolatka, przechodząc obok niego.

Sama widzisz, co miałem na myśli ― wyszeptał Harry do Nessy. Snape zatrzymał się i powoli odwrócił w ich stronę.

Co ty powiedziałeś, Potter?

Nagłe syknięcia węża zaskoczyło ich obu. Gad otworzył szeroko paszczę i obnażył swoje kły, wbijając jednocześnie wściekłe spojrzenie swoich lśniących oczu w Mistrza Eliksirów. To zdecydowanie było ostrzeżenie.

Oczy Severusa zwęziły się gwałtownie.

Ty uparty gadzie! Masz czelność sprzeciwiać się osobie, której komnat strzeżesz?

Nessa zwróciła się w stronę chłopca.

Powiedz mu, że to nie tylko jego dom, ale również twój.

Harry spojrzał w oczy męża i powtórzył mu słowa swojej nowej przyjaciółki.

Nessa mówi, że te komnaty należą do nas obu.

Będziesz trzymać swój widlasty jęzor na wodzy i spełniać swoje obowiązki, albo zastąpi cię inny portret! ― zagroził jej Snape.

Wąż wysyczał odpowiedź, Harry zaś przetłumaczył.

Powiedziała, że opowie wszystkim portretom o twoim nikczemnym zachowaniu, i dopilnuje, żeby żaden z nich nie chciał strzec tego miejsca.

Mistrz Eliksirów przez kilka chwil ciskał piorunujące spojrzenie w stronę zwierzęcia, po czym odszedł. Harry, który odprowadzał go wzrokiem, dostrzegł, jak bardzo napięte z gniewu były ramiona profesora.

Dziękuję ci, Nesso. W jaki sposób się z nim komunikujesz, jeśli on nie rozumie wężomowy ― zastanawiał się młody czarodziej.

Potrafię pisać ogonem ― przyjaciółka pomachała do niego końcem swojego długiego ciała.

Wężomowa jest tylko werbalnym sposobem wyrażania moich myśli. Do pisania używam angielskiego. Autor tego obrazu był bardzo utalentowanym artystą. Tchnął we mnie swoje zdolności i ducha, a zanim umarł, nauczył wszystkiego, co umiał. Chociaż nigdy nie dowiedziałam się, jak miał na imię. Idź teraz na słońce, Harry Potterze.

Mądry wąż zamknął oczy, kończąc tym samym konwersację. Gryfon uśmiechnął się do siebie i udał się za jej radą na spacer. Przechadzając się po błoniach i upajając słoneczną pogodą, czuł się zadziwiająco rześko. Zupełnie tak samo, jak po przejażdżce na miotle.

Niechętnie wrócił do lochów. Jego małżonek siedział niedaleko paleniska, czytając. Młody czarodziej w milczeniu udał się do swojej sypialni. Zostawił za sobą otwarte drzwi, by wpuścić do środka nieco świeżego powietrza, chociaż mógłby zwyczajnie posłużyć się zaklęciem, żeby pozbyć się zaduchu z komnaty. Hedwiga zostawiła dla niego na stoliku nocnym dwie wiadomości oraz plan zajęć. Pierwsza notatka pochodziła od Kingsleya Shacklebolta, który informował go, że zjawi się w Hogwarcie w poniedziałek i już nie może się doczekać na pierwszą lekcję pojedynków. Druga wiadomość dotyczyła jego treningu na nauczyciela obrony przed czarną magią, jaki mieli poprowadzić McGonagall i Moody. Rozkład zajęć Harry’ego dotyczył tych właśnie lekcji. Uśmiechając się do siebie, chłopak najpierw za pomocą zaklęcia zrobił kopię planu, po czym machnąwszy różdżka, użył kolejnego niewerbalnego czaru i pergamin zawisł na ścianie. Młodzieniec wziął do ręki kopię. Pomimo tego, że Snape był kompletnie niezainteresowany tym, co robił, Gryfon czuł, że powinien o tym wiedzieć. Zaryzykował i podszedł do paleniska.

Emm, Severusie? ― zapytał z wahaniem.

Mężczyzna zmierzył go wściekle zirytowanym spojrzeniem spoza potwornie starego tomu, który trzymał w ręku.

Dostałem właśnie rozkład moich lekcji pojedynków i treningu obrony przed czarną magią. Pomyślałem, że przyda ci się kopia, żebyś wiedział, gdzie jestem.

Smukła dłoń ujęła plan Pottera bez żadnego komentarza. Harry stał nadal w miejscu, spoglądając niepewnie na swojego małżonka.

Masz mi coś jeszcze do powiedzenia, Potter? Idę za chwilę do mugolskiego baru na drinka. Sam. I nie interesuje mnie twoje towarzystwo.

Do mugolskiego baru?

Tam nikt mnie nie rozpozna. Wyobraź sobie, jak zareagowałoby Ministerstwo, albo słudzy Czarnego Pana, gdyby zauważyli mnie w czarodziejskim pubie. Mogliby pomyśleć, że nasze małżeństwo się rozpada, a my przecież nie chcemy dać im tego do zrozumienia.

Co dokładnie masz na myśli? ― zapytał Harry, czując narastający niepokój.

Interesuje mnie inne towarzystwo niż twoje, Potter.

Chłopak spojrzał na niego podejrzliwie.

Czy ty się z kimś spotykasz? ― zapytał powoli.

Masz zamiar robić mi sceny zazdrości?

Młody czarodziej był coraz bardziej wzburzony.

Jeżeli widujesz się z kimś za moimi plecami… ― Snape wstał, wbijając wzrok w swojego małżonka.

Zawarliśmy to małżeństwo z obowiązku, Potter. Nie mam wobec ciebie żadnych zobowiązań, poza tym, że zostałem twoim opiekunem.

Czy ty sypiasz z kimś innym? ― zapytał głucho Gryfon?

Możesz być pewien, że z nikim w tej chwili nie sypiam i nie robiłem tego od czasu, gdy wstąpiłem z tobą w ten beznadziejny związek. Wyjście na drinka do baru i uprawianie seksu, to dwie zupełnie różne rzeczy, ale nie spodziewam się, że dostrzeżesz różnicę, będąc w posiadaniu tak bardzo ograniczonego umysłu.

Ale nie masz nic przeciwko niewierności w naszym związku, mam rację? ― zapytał ze złością Harry, na co Snape zareagował zaledwie wzruszeniem ramion.

Prowadzimy kompletnie oddzielne życia, Potter.

Posłuchaj mnie, Severusie. Miałeś możliwość rozwieść się ze mną. Tylko Merlin jeden wie, dlaczego nie pobiegłeś po dokumenty rozwodowe, kiedy leżałem w skrzydle szpitalnym. Nie stałbym ci wtedy na drodze. To ty pierwszy wyraziłeś swoje zdanie, nie ja. Jednak nic się nie zmieniło od czasu naszej ostatniej kłótni. Kompletnie nic. Jeżeli tak bardzo nie szanujesz siebie, jak mógłbyś szanować innych? Nie czujesz winy, idąc do baru na drinka i flirtując z obcymi mężczyznami, kiedy ja siedzę tu, w Hogwarcie? Jak mam ci ufać? I jak ty możesz ufać mnie? Jaki sens ma to małżeństwo i odpowiedzialność za niego, jeżeli zachowujesz się w taki sposób? ― Młody mężczyzna nie był świadom łez spływających po jego twarzy. ― Ty i ja zostaliśmy związani, a ty wychodzisz i… Zapomnij o tym. Teraz dopiero widzę, jak głęboko mnie nienawidzisz i nie masz najmniejszego zamiaru mnie poznać, ani ze mną rozmawiać czy… ― Gniew ściskał go za gardło, prawie uniemożliwiając mówienie. ― Widzisz we mnie tylko to, co chcesz widzieć. Nic o mnie nie wiesz. Idź! Jeżeli sądzisz, że ochrona leży tylko i wyłącznie w krwi, idź! Wydostań się wreszcie z tego pieprzonego małżeństwa! Nie będę cię do niczego zobowiązywać! Zbyt długo zależało mi na tym, aby jakoś porozumieć się z osobą, która ocaliła mi życie, zgodziła się na ślub ze mną i wyraziła chęć otoczenia mnie opieką! Tylko jeżeli to dla ciebie takie nienormalne, to dlaczego nie chcesz się ze mną rozwieść? Po co trzymasz się ze mną, jeżeli robisz to bardziej dla Dumbledore’a niż dla mnie? ― Chłopak zaczął się wycofywać, ukrywając swoją twarz w dłoniach. Po chwili przystanął, zdjął z palca obrączkę i cisnął nią w Snape’a. ― Użyj jej do swoich eliksirów! ― wykrzyknął.

Twarz Sewerusa stała się śmiertelnie blada. Mężczyzna nie poruszył się, ani nie próbował choć jednym słówkiem przerwać wybuchu złości Harry’ego. Nieznacznie zadrżał, gdy usłyszał jak drzwi do pokoju jego małżonka zatrzaskują się za nim. Jednak po dziesięciu minutach Potter pojawił się w nich ponownie, a za nim sunął jego kufer.

Gdzie ty się wybierasz?

Młody czarodziej nie odpowiedział, tylko skierował się w stronę wyjścia. Mistrz Eliksirów ruszył za nim i złapał go za ramię. Gryfon zwrócił się gwałtownie w jego kierunku.

I co mi zrobisz? Znowu złamiesz mi rękę? ― warknął. Jego głos przybrał niespodziewanie tak samo tajemniczą barwę, jak jego starszego towarzysza. Strząsnął dłoń mężczyzny ze swojego ramienia i wyszedł z komnat. Po drugiej stronie Nessa otworzyła oczy.

Harry Potterze, proszę, nie odchodź ― syknęła w jego stronę, ale chłopak nie zwracał na nią uwagi. Dysząc ciężko przez zaciśnięte zęby, opuścił lochy i udał się do wieży Gryffindoru.

De Amicitia ― wykrztusił hasło, kiedy dotarł do portretu Grubej Damy.

Dobrze się czujesz, kochanieńki? ― zapytała zaciekawiona kobieta.

Ja… tak. Dobrze, dziękuję. Mógłbym wejść?

Oczywiście, mój drogi.

Harry wszedł do pokoju wspólnego i usiadł na sofie, którą zawsze dzielił z Ronem I Herminą. Ukrył twarz w dłoniach i gorzko zapłakał.

Tak bardzo pogrążył się w swoim żalu, że nie zauważył, jak drzwi otworzyły się po raz drugi. Severus Snape niepewnie wszedł do środka. Jego przenikliwy czarny wzrok spoczął na młodzieńcu siedzącym na kanapie i jego kufrze leżącym wciąż na środku pokoju.


Rozdział 9


Potter.

Chłopak poderwał głowę, ocierając łzy z twarzy.

Jak ty się tutaj…?

Szedłem za tobą. Teraz będziesz tak uprzejmy i wrócisz ze mną do lochów.

Nie mam najmniejszego zamiaru! — krzyknął Gryfon.

Nalegam — odpowiedział spokojnie Snape.

A ja odmawiam — spierał się młody czarodziej.

Wracamy razem.

Uparty wyraz twarzy jego małżonka, wciąż mokrej od łez, mówił sam za siebie.

Nie ma mowy!

Jednym, rzuconym błyskawicznie zaklęciem, Mistrz Eliksirów uniósł w powietrze kufer Harry’ego, po czym — zanim ten zdążył cokolwiek powiedzieć czy zrobić — wziął go na ręce i wyniósł z pokoju wspólnego.

Severusie Snape! Natychmiast postaw mnie na ziemię! — krzyknął chłopak z całych sił, usiłując wyrwać się z jego objęć, jednocześnie czepiając się szat, by nie spaść na posadzkę.

Jesteś szokująco uparty.

Każdy by był, będąc twoim mężem!

Potter, przestań, proszę, wrzeszczeć mi do ucha, bo rzucę na ciebie zaklęcie uciszające.

Żądam rozwodu!

Ale ja nie mam zamiaru od ciebie odchodzić.

Słowa Snape’a tak zaszokowały Harry’ego, że z wrażenia zamilkł na parę sekund, zanim na nowo zaczął się miotać.

Nadal chcę rozwodu!

Postacie na mijanych po drodze portretach przyglądały im się z zainteresowaniem. Niektóre z nich porzuciły swoje ramy i podążały za małżonkami w stronę lochów, przeskakując z jednego obrazu na drugi. Wzdychając ciężko, Severus poprawił uścisk wokół chłopaka.

Potrafisz być ogłuszający, Potter. Jeszcze jeden wrzask i rzucam zaklęcie. Tak przy okazji, jesteś bardzo ciężki.

Więc dlaczego nie opuścisz mnie na dół? Moja powalająca waga jest chyba dostatecznym powodem, nawet jak dla ciebie — parsknął Gryfon.

Nie ma mowy! — warknął w odpowiedzi Ślizgon. Harry westchnął z rezygnacją i objął swojego małżonka, który trzymał go w milczeniu w ramionach, dopóki nie zaniósł go z powrotem do lochów. — Dotarliśmy do naszych komnat.

Naszych komnat? Naszych? Cóż to za sensacyjna wiadomość! — wykrzyknął młody czarodziej, z szyderczym uśmieszkiem na twarzy, godnym samego Mistrza Eliksirów. — Myślisz, że jestem tak głupi, że nie wiem, gdzie jesteśmy?

Słysząc zbliżających się czarodziejów, zaciekawiona Nessa wyciągnęła głowę w ich stronę i rzuciwszy im szybkie spojrzenie, wydała z siebie charakterystyczny, syczący chichot. Severus chłodno podał jej hasło i zwierzę wpuściło mężczyzn do środka. W końcu, Snape postawił swojego małżonka na nogi, jednocześnie kierując kufer jednym ruchem ręki w kierunku sypialni chłopaka.

Czy przyprowadziłeś mnie tu po to, bym mógł niezwłocznie podpisać dokumenty rozwodowe? — wyrzucił z siebie Gryfon.

Powiedziałem ci już, że nie chcę się z tobą rozstać.

Ale ja chcę! Natychmiast!

Severus ze spokojem przyglądał się twarzy młodzieńca. Po chwili, wyciągnął z kieszeni obrączkę, ujął jego lewą dłoń i nasunął pierścień na palec Pottera.

Nie jestem dobry w budowaniu jakichkolwiek konstruktywnych związków, Po… Harry.

Na dźwięk swojego imienia w ustach Severusa, oczy chłopaka rozszerzyły się w szczerym zdumieniu.

Ach, tak, zauważyłem — odpowiedział niegrzecznie. — Osiągnąłeś mistrzostwo, jeżeli chodzi o destrukcyjne związki. — I wtedy zdał sobie sprawę, że Snape próbuje go przeprosić i prawdopodobnie kosztuje go to wiele wysiłku. Chłopak zrobił głęboki, uspokajający oddech. — W porządku. Więc dlaczego nie chcesz, abyśmy się rozstali? — zapytał.

Po… Harry, obaj mamy wspólnego wroga. Sensowne jest, abyśmy pokonali go razem i abyś był przy tym ochraniany przez magię krwi.

Ach, no cóż, polityczne względy zawsze były dość mocnym argumentem, aby scementować małżeństwo — zauważył chłodno młodzieniec. — W każdym razie, nie będę już opóźniać twojej małej wycieczki do baru. — Wyszarpnął swoją dłoń z uścisku małżonka. — Nie widzę też powodu dla którego miałbym mieszkać tu z tobą. Porozmawiam z profesorem Dumbledore'em i zapytam, czy mógłbym się stąd wyprowadzić.

Jesteś moim mężem! Nie będziesz mieszkał nigdzie indziej! — powiedział Snape. Jego gniew narastał z każdą chwilą.

Nie będziesz robił tego, nie będziesz robił tamtego! Czy tylko tak potrafisz się do mnie zwracać? To takie obiecujące dla naszego związku! Sam spójrz! Ledwie otwieramy usta, a już się kłócimy! Jesteś brutalem, Severusie Snape! Będę nosić tę przeklętą obrączkę, żebyśmy razem mogli pokonać naszego wspólnego wroga, jak to ładnie ująłeś. Ale co to za różnica, gdzie będę mieszkał? I tak żyjemy tu całkowicie oddzielnie. Nie dzielimy ani komnat, ani łóżka, ani nawet żadnej sympatii względem siebie. Wiesz co, jestem zmęczony tą dyskusją. Wiem, że za chwilę zaczniesz mnie obrażać, więc wracam do swojego pokoju i będę ci schodził z drogi, jak mam to w zwyczaju robić odkąd wróciłem tu ze skrzydła szpitalnego. Tak bardzo mnie nienawidzisz, że ucieszy cię jedynie lektura mojego nekrologu. — Chłopak ruszył w stronę swojej sypialni, zostawiając za sobą swojego męża, którego ramiona zwisały bezradnie wzdłuż ciała, lecz zatrzymał się tuż przed drzwiami. Westchnąwszy ciężko, odwrócił się z powrotem w stronę Severusa. Starszy czarodziej stał wciąż w tej samej beznadziejnej pozie. Harry ruszył w jego kierunku. — Przepraszam — powiedział, czując jak znika cała złość, która jeszcze przed chwilą się z niego wylewała. Nagle poczuł przypływ sympatii dla człowieka, który tak bardzo izolował się w swojej samotności. Zalała go fala współczucia, jak wtedy, gdy zobaczył to pamiętne wspomnienie swojego męża w myślodsiewni, w którym jego ojciec i Syriusz napadają na Ślizgona. — Czy moglibyśmy usiąść i, ech… porozmawiać? — zapytał niepewnie.


Przez chwilę Mistrz Eliksirów przyglądał się Gryfonowi z nieodgadnionym wyrazem twarzy, po czym podszedł do kanapy i usiadł tuż przy palenisku. Chłopak zajął miejsce na krześle na wprost mężczyzny, gdy ten skinął na niego swoją elegancką dłonią w zapraszającym geście.

Mów — odparł uprzejmie.

No cóż, jeżeli mamy żyć razem, musimy zacząć się komunikować. — Oczy starszego mężczyzny zwęziły się niebezpiecznie, lecz młodzieniec zaczął mówić dalej: — Mam na myśli… moglibyśmy spotykać się razem wieczorami i… rozmawiać o tym, co robiliśmy. A jeżeli nie lubisz rozmawiać, może moglibyśmy robić coś, przy czym nie trzeba używać wielu słów… Mógłbym pomagać ci kroić składniki do eliksirów czy coś takiego…

Ty? Pomagać mi kroić składniki eliksirów? — zapytał z niedowierzaniem Severus. Chłopak poczerwieniał i już otwierał usta, by zacząć się spierać, gdy Snape, dostrzegając kolejną nadchodzącą, niebezpieczną burzę, dodał szybko: — Może rzeczywiście mógłbyś do czegoś się przydać. Jednakże, doprawdy, wolę pracować sam.

Ty wszystko wolisz robić sam — odpowiedział Harry. — Co powiesz na to, abyśmy razem wychodzili na drinka?

Potter, nie zależy mi na tym, żeby udzielać się towarzysko.

Czy to jest aż tak nienaturalne, że chciałbym nawiązać bliższy kontakt z kimś, kto uratował mi życie i kto jest równocześnie moim mężem i opiekunem? Już kiedyś zadałem ci to pytanie. Severusie, ja… nie spodziewam się, że zapragniesz mnie poznać, ale ja chciałbym poznać ciebie.

Potter… Harry, już dostatecznie mnie poznałeś w ciągu ostatnich kilku lat.

Naprawdę cię poznałem? Znam cię jako swojego nauczyciela. Wiem, że masz, ech… złożony charakter, ale nie wiem, uch… jakie jedzenie lubisz najbardziej, jaki jest twój ulubiony eliksir, książka czy muzyka. Nie wiem, czy zbierasz znaczki… i takie tam inne rzeczy.

Zbieram znaczki? — zapytał Snape, unosząc brew.

Ach tak, zapomniałem, że czarodzieje nie używają znaczków. Dawno temu, Ron wysłał mi list, a kopertę, w której się znajdował, oblepił całą znaczkami. Dursleyom całkiem odbiło, gdy to zobaczyli, chociaż wyglądało dość zabawnie… — chłopak przerwał, zdając sobie sprawę, że zaczyna paplać, żeby ukryć swoje zdenerwowanie.

Zapanowała niezręczna cisza. — Więc, co sądzisz o tym, żeby wprowadzić takie regularne spotkania? — Starszy mężczyzna wpatrywał się niewzruszenie w swojego młodszego małżonka, który odpowiedział mu wyczekującym spojrzeniem swoich zielonych oczu. — I, proszę cię, tylko nie mów, że musisz się nad tym zastanowić. To byłaby gra na zwłokę — dodał poważnie Gryfon. Kolejna chwila ciszy. — Wiem, że to brzmi nieco dziwnie, nie chodzi mi wcale o to, że nigdy wcześniej nie próbowaliśmy się ze sobą, er… porozumieć.

Doskonale pamiętam nasze… próby porozumienia się, jak to ująłeś. I tak, jak sam o tym wspomniałeś, było to raczej wymuszone porozumienie.

Tym bardziej obaj potrzebujemy nieco zachęty, żeby nawiązać mniej lub bardziej werbalny rodzaj komunikacji — nie ustępował Harry. — W końcu, teraz rozmawiamy, czyż nie?

Biorąc pod uwagę fakt, że głównie to ty mówisz… tak, można tak powiedzieć.

Chłopak z całych sił starał się powstrzymać przed wstaniem z miejsca i odejścia z poczuciem całkowitej rezygnacji.

Spotkajmy się wieczorem raz czy dwa razy w tygodniu, i po prostu… wymieńmy się nowinkami lub zróbmy coś razem. Jesteś bardzo zorganizowaną i poukładaną osobą, więc możemy ustalić jakąś konkretną datę czy godzinę.

Potter, zaczynasz gadać od rzeczy.

Ja… — głos młodego czarodzieja brzmiał bardzo niepewnie. Nos miał ciągle nieco zapchany, po niedawnym płaczu. Przez kilka chwil wpatrywał się w końcówki swoich palców u stóp. A potem wstał. — Daj mi pięć sekund.


Severus niedbale wzruszył ramionami i podniósł jakąś książkę, która leżała na stole. W tym czasie, chłopak podszedł do półki, gdzie leżał flakon zawierający ich połączoną krew. Wziął go i wrócił do swojego męża, siadając tuż obok niego na kanapie. Ku jego zaskoczeniu, Snape zatrzasnął książkę i wziął od niego buteleczkę. Patrząc prosto w zdesperowane oczy młodzieńca, wymamrotał słowa przysięgi, którą czarownica recytowała podczas ceremonii:

Będę dzielić z tobą swoje szczęście, tak jak ty swoje ze mną. Będę dzielić z tobą swój smutek, tak jak ty swój ze mną. Jestem twoim obrońcą i moja krew łączy się z twoją. Powiedz mi, Harry, jakie to szczęście mam z tobą dzielić, albo jakie szczęście ty chciałbyś dzielić ze mną? Czy kiedykolwiek zechcesz… — w tym momencie jego jedwabiście gładki głos stał się surowy i ochrypły — by cierpienie Severusa Snape’a stało się twoim udziałem? Czy po naszej wspólnie spędzonej niesamowicie romantycznej pierwszej nocy, potrafisz sobie wyobrazić, jak radzimy sobie z naszymi emocjami? Naprawdę, możesz to sobie wyobrazić?! — mężczyzna wykrzyczał ostatnie zdanie, zaciskając z całych sił palce na fiolce. Harry zareagował na ten wybuch niesamowicie spokojnie. Delikatnie objął dłoń swojego męża, w taki sposób, że teraz obaj trzymali flakon.

Za mało we mnie wierzysz, Severusie. Wiem, co to smutek i cierpienie. Daj mi szansę, to udowodnię ci, co miałem na myśli. Nie musimy dzielić się silnymi uczuciami przez cały czas. Po prostu, chciałbym od czasu do czasu zrobić coś razem z tobą, jeżeli nie będziesz miał nic przeciwko. Chciałbym cię poznać.

Czy ty w ogóle wiesz, o co mnie prosisz? — wyszeptał Snape.

Harry spojrzał prosto w oczy mężczyzny i delikatnie się uśmiechnął.

Niezupełnie. Ale chcę się o tym przekonać.

A więc zwalę ci się na głowę, ty nierozważny Gryfonie. I zetrzyj z twarzy ten dziecinny uśmieszek.

Zaciśnięte wokół naczynia palce, powoli rozluźniły uchwyt i fiolka na powrót znalazła się w dłoni Harry’ego.

Ona łączy nas w sposób przekraczający jej symboliczne znaczenie — powiedział chłopak, powoli i starannie dobierając słowa.

Mistrz Eliksirów parsknął lekko.

To może rzeczywiście być to, Potter, ale powiem ci jedno: ty i ja nigdy nie połączymy się duchowo czy emocjonalnie.

Nigdy nie mów nigdy — odpowiedział nie zrażony młodzieniec. Snape prychnął, po czym wstał z kanapy.

Czy skończyliśmy już tę niezwykle oświecającą dyskusję?

Jeszcze tylko jedno. Kiedy spotkamy się na naszą pierwszą, uch… sesję poznawczą? — Ślizgon spiorunował go wzrokiem. — Dobrze, wiem że to jest raczej nienaturalne, ale kiedy już przywykniemy do naszych spotkań i staną się czymś naturalnym, nie będziemy musieli ustalać, ech… terminów czy takich tam.

Potter, w tej chwili nie dziwi mnie zupełnie, dlaczego profesor Trelawney była tak zszokowana twoimi zdolnościami na wróżbiarstwie.

To po jakie licho przyniosłeś mnie tu z powrotem i odmawiasz zgody na rozwód, jeżeli jesteś tak pesymistycznie nastawiony do naszego związku? — zapytał zmęczonym głosem Harry.

Nie słuchałeś tego, co powiedziałem? Szanse na pokonanie Czarnego Pana, kiedy jesteś chroniony przez krew, są dużo większe — wyrzucił z siebie Snape. Wziął flakon z ich połączona krwią i wyminął młodego czarodzieja.

Potter wrócił przygnębiony do swojej komnaty. Czuł, że nic owocnego nie wynikło z ich dyskusji i nadal będą prowadzić oddzielne życia. Zdjął z palca obrączkę.

Jesteś za ładna dla takiego potępionego związku jak ten — powiedział do pierścienia. — Powinnaś być ofiarowana z miłości. W zamian, zostałaś dana z nienawiści.


Następnego wieczoru, Nessa zauważyła podły nastrój Harry’ego.

On nie chce mnie poznać, Nesso — pożalił się młodzieniec. — Myślę, że powinienem odejść z tych lochów na dobre.

Zwierzak z takim impetem odwinął swoje zwoje z moździerza, że ten się zakołysał.

Nie możesz! — syknęła.

Zostanę nadal jego mężem. Ale po co przyniósł mnie tutaj z powrotem, jak sama widziałaś, kiedy później dał mi jasno do zrozumienia, że nie nigdy nie zwiąże się ze mną emocjonalnie ani duchowo. Nesso, nie chcę powtórki z czasów, kiedy dorastałem bez miłości. Ja tak nie mogę… — Chłopak zdusił w sobie szloch. — Nie ma tu już moich przyjaciół. Mogę kontaktować się z nimi tylko przez sowią pocztę. Nawet Zgredek nie jest sobą, kiedy przychodzi do naszych… nie, komnat Severusa. Nie chcę zostać tutaj pogrzebany żywcem i za rozrywkę mieć zaledwie kilka treningów i loty na miotle, przynajmniej dopóki do zamku nie wrócą uczniowie. Do tego zostało jeszcze kilka tygodni.

Będzie strasznie wściekły, Harry Potterze.

Nie obchodzi mnie to. Ktoś musi stawić mu czoła. Kiedy wrócę tu następnym razem, zrobię to, bo będę tego chciał, a nie dlatego, że to on mnie tu przyniesie, jak jakiś worek kartofli.

Nessa ułożyła głowę na swoich zwojach i spoglądała na chłopaka z sympatią.

Przychodź do mnie czasami z wizytą — powiedziała delikatnie. Harry uśmiechnął się do niej i skinął głową.


Kiedy Gryfon upewnił się, że Severus udał się na spoczynek, wyślizgnął się z kwater razem z kufrem, którego nie zdążył jeszcze rozpakować. Udał się w kierunku wieży Griffindoru. W kieszeni niósł swoją obrączkę.

Co?! Znowu tu wracasz, kochanieńki? — krzyknęła na jego widok Gruba Dama.

Tak — odparł niepewnie Potter. Wspiął się po schodach do swojego dawnego dormitorium, teraz zarezerwowanego na przyjazd nowej gromady Gryfonów. Zdjął buty i położył się na swoim starym łóżku z baldachimem, z całych sił starając się nie myśleć o tym, jak zareaguje Severus, kiedy dowie się, że po raz drugi uciekł z lochów.


Rozdział 10


Pomimo spustoszenia i rozchwiania emocjonalnego, jakie małżeństwo wprowadziło do jego życia — albo właśnie dzięki nim — Harry spał twardo i spokojnie przez całą noc. Obudził się wcześnie rano z przeczuciem, że sprawy mogły potoczyć się inaczej i ucieczka z lochów nie była wcale takim dobrym pomysłem — przynajmniej jak na prawdziwego Gryfona przystało. Ale na co zdają się wartości reprezentowane przez każdy z domów w chwili, gdy Voldemort sieje taki terror? W końcu odmówił powrotu do miejsca, w którym go nie chciano.

Westchnąwszy, wstał z łóżka, wziął szybki prysznic i ubrał się. Spojrzał na swój kufer i uśmiechnął się. Gdyby ten mógł mówić, z pewnością usłyszałby teraz niezłą tyradę za ciąganie go tam i z powrotem między lochami a wieżą Gryffindoru.

Po chwili pojawił się Zgredek ze śniadaniem. Potter zauważył, że naczynia stojące na tacy, którą trzymał skrzat, trzęsły się i grzechotały — tak bardzo drżały ręce stworzenia.

Zgredku? Co się stało?

Harry Potter, profesor Snape jest bardzo zły. Kiedy Zgredek przyszedł, żeby posprzątać dziś po śniadaniu, widział, jak rzuca butelkami i kociołkami o ścianę — pisnął skrzat.

Szkoda ściany. Czy zrobił ci krzywdę albo groził ci w jakikolwiek sposób?

Zgredek potrząsnął przecząco głową.

Nie, ale tak spojrzał na Zgredka, że… — stworzenie zadrżało.

Strasznie mi przykro z tego powodu. To moja wina.


Jedząc, Harry rozmyślał o swojej przyszłości. Nie mógł zostać w wieży, ponieważ wkrótce do Hogwartu mieli wrócić uczniowie. Musi poprosić Dumbledore’a o osobne komnaty i modlić się, żeby nie odebrano tego jako przejaw rozpieszczenia czy samolubstwa. Jeżeli zmuszenie jego i Snape’a do życia razem tylko potęgowało ich wrogość zamiast ją zmniejszać, to zamieszkanie osobno wydawało się najlepszym rozwiązaniem. Rozwód jedynie zerwie ochronę krwi, ale tym samym zniszczy skuteczny sposób obrony przed Czarnym Panem.

Młody czarodziej wydobył z kufra Mapę Huncwotów i, zaciskając zęby, spojrzał na nią. Kropka oznaczona imieniem Severus Snape maszerowała tam i z powrotem po lochach. Spoglądając na nią, Harry zauważył, że jego mąż zatrzymał się i nagle ruszył w kierunku wyjścia. Ku zdziwieniu chłopaka, czarny punkt oznaczający położenie mężczyzny, przemieścił się parę pięter w górę, znikając od czasu do czasu, gdy przechodził przez jakieś ukryte przejście czy skrót.

O cholera! — wyszeptał Gryfon, kiedy Snape dotarł na siódme piętro i stało się jasne, dokąd zmierza. — On mnie zabije! — palce chłopaka zostawiały wilgotne ślady na mapie. Boisz się Severusa Snape’a, po tym jak walczyłeś ze smokiem i Voldemortem? Daj spokój, Harry! Powiedział sam do siebie, próbując uśmiechnąć się do swoich myśli. Nic to jednak nie dało. Jego mąż kierował się prosto do wieży.Zaklęciem wyczyścił mapę i wepchnął ją do kufra. W pośpiechu nasunął na palec obrączkę, żeby Snape nie odebrał jej braku jako kolejnej próby uzyskania rozwodu. Kiedy zastanawiał się nad tym czy powinien stać, czy raczej na siedząco powitać swojego męża, drzwi otworzyły się z hukiem i w przejściu pojawił się rozwścieczony Mistrz Eliksirów. Twarz czarodzieja promieniowała czystą furią — widać było drgające mięśnie na zaciśniętej szczęce, a całe ciało było napięte do granic możliwości. Harry nieświadomie cofnął się o krok. Jeszcze nigdy w życiu nie widział Snape’a tak rozzłoszczonego, nawet wtedy, gdy Syriusz uciekł na hipogryfie czy po straszliwym incydencie z myślodsiewnią byłego Ślizgona.

Więc… — wysyczał Severus i zrobił krok w kierunku młodzieńca. — Harry Potter nie został potraktowany jak młody książę i postanowił uciec. I ty uchodzisz za odważnego… — Gryfon nie odważył się odezwać nawet jednym słowem, jedynie wpatrywał się intensywnie w małżonka. Ten zbliżył się do niego i spojrzał mu prosto w oczy, nachylając ku niemu twarz. — Ochraniam twój niewdzięczny tyłek… — wyrzucił z siebie mężczyzna.

To rozmawiaj ze mną, jeżeli tak poważnie traktujesz swoje obowiązki jako mojego opiekuna! — krzyknął w odpowiedzi Harry.

Nie. Podnoś. Na. Mnie. Głosu — wycedził Snape, łapiąc chłopaka za ramię i popychając w stronę kanapy. Potter wylądował ciężko na tyłku, wtedy Mistrz Eliksirów zbliżył się do niego i spoglądając z góry, powiedział ostro: — Wstawaj!

Nie będziesz wydawał mi rozkazów! — krzyknął Gryfon.

Wstawaj! — ryknął Severus.

Nie!

Nie jestem ani cierpliwym, ani miłym człowiekiem, Potter — oznajmił starszy czarodziej, a jego oczy błyszczały z gniewu. — Nie będę znosił napadów złego humoru rozpieszczonego, wydelikaconego bohatera.

Nigdy nie byłem rozpieszczany! Widziałeś wszystko w moich wspomnieniach podczas lekcji Oklumencji! — wrzasnął Harry, po czym głęboko zaczerpnął powietrza. — Kiedy tylko przestaniesz widzieć we mnie to, co chcesz zobaczyć, wrócę z tobą do lochów.

Widzę przed sobą bachora, któremu zbyt długo pobłażano…

Przestań! Przestań, Severusie! Słyszysz?! Przestań! — krzyknął ponownie, zrywając się z kanapy i podbiegając do Mistrza Eliksirów. Ten złapał go za ramiona i próbował od siebie odepchnąć, ale chłopak nie dawał za wygraną, siłując się z mężczyzną, chcąc zbliżyć się do niego. — Chcesz się dowiedzieć, co ja widzę w tobie? Widzę człowieka duszącego się za murami, które wokół siebie zbudował…

Zamknij się, Potter — warknął Snape.

— … bo nie dopuszcza do siebie nikogo, nawet własnego męża! — dokończył Harry. Za przekrzywionymi okularami lśniły jego szmaragdowo-zielone oczy, mokre od łez gniewu i frustracji.

Gadasz od rzeczy.

Spójrz na mnie. Na mnie — Harry’ego! Nie jestem Jamesem Potterem. Nienawidziłeś go i nadal czujesz odrazę do samego wspomnienia o nim. Ale, proszę, zrozum, Severusie, on był moim ojcem. Dla mnie jest kimś innym niż dla ciebie. Wiem też, że nie był bez wad, jak my wszyscy. Severusie, czy nie możemy zacząć wszystkiego od początku? Nie da się rzucić zaklęcia zapomnienia na wszystkie te lata, które razem spędziliśmy w szkole, jednak możemy do nich nie wracać. I jeszcze… chciałbym cię przeprosić za włamanie się do twojej myślodsiewni. Wiem, że przez to jest ci trudniej mi zaufać, ale, proszę, daj mi jeszcze jedną szansę. I daj mi inny powód, dla którego miałbym wrócić z tobą do lochów, jeśli nadal zamierzasz unikać mnie w naszych… twoich… och, tych komnatach.

Snape uwolnił ramiona Pottera z uścisku i powoli usiadł na kanapie. Harry zajął miejsce obok niego. Starszy czarodziej z wahaniem rozejrzał się po pokoju wspólnym.

Jesteś niezwykle uparty, Harry Potterze — powiedział w końcu.

Co masz na myśli?

Czarne oczy spojrzał wprost na niego.

Wiedziałeś, że znów przyjdę tu po ciebie i wrócimy do lochów, prawda? — były Ślizgon raczej stwierdził fakt niż zadał pytanie.

No cóż… nie byłem pewien. Musiałem znaleźć jakiś sposób, żebyś zaczął ze mną rozmawiać.

Tiara powinna przydzielić cię do mojego Domu, Potter. Wydaje mi się, że niemal tak się stało.

Tak. O mały włos, a znalazłbym się w Slytherinie. Więc… Co teraz zrobimy?

Sugeruję, byśmy opuścili to piekielne miejsce.

Nadal nie podałeś mi powodu, dla którego miałbym z tobą wrócić — wytknął nieustępliwie Gryfon. — Tylko nie chcę znów słyszeć, że to z powodu naszej więzi krwi.

Oczy starszego czarodzieja zwęziły się niebezpiecznie.

To jaki argument chciałbyś usłyszeć? — zapytał szybko.

Chciałbym usłyszeć, że masz zamiar nieco ze mną współdziałać i przestaniesz traktować mnie jak obcą ci osobę czy jakiegoś pasożyta. Nie proszę cię, żebyś mnie… no wiesz… polubił. Po prostu… jeżeli mamy pokonać razem Voldemorta, to może zaczęlibyśmy w jakimś stopniu ze sobą współpracować.

Severus westchnął ciężko.

Dobrze. Skoro tak bardzo zależy ci na kontaktach ze mną, znajdę coś, co będziemy w stanie obaj znieść. Czy teraz będziesz tak uprzejmy i zechcesz wrócić ze mną do naszych komnat? — Harry skinął głową i wstał, podobnie jak Mistrz Eliksirów, po czym razem opuścili wieżę Gryffindoru. — Czarny — powiedział nagle Snape. — Chłopak rzucił my pytające spojrzenie. — Mój ulubiony kolor. Twój to pewnie czerwony.

Uwielbiam czerwony, ale lubię tez zielony. Właściwie, to nie mogę się zdecydować. — Teraz Severus spojrzał na niego, unosząc pytająco brew. — Sam widzisz, jak mało o mnie wiesz — zauważył Gryfon.

Starszy czarodziej parsknął w odpowiedzi. Resztę drogi do lochów przebyli w milczeniu. Kiedy stanęli przed wejściem, Nessa otworzyła swe błyszczące oko.

Ach, tym razem nie musiał cię przynosić — syknęła do Harry’ego na powitanie.

Usta Severusa zacisnęły się w wąską linię — ewidentnie nie spodobało mu się, że jego własny portret i małżonek wykluczyli go z tej rozmowy.

Nie, tym razem udało nam się nieco porozmawiać.

Mordownik i Tojad Żółty — powiedział głośno Snape.

Wszedł do holu przed młodzieńcem, kierując się wprost do swojego prywatnego laboratorium. Drzwi zamknęły się za nim delikatnie. Gryfon skinął smutno głową.

Już widzę tę współpracę. Ledwo tu przyszliśmy, a ty znowu się ode mnie odwracasz. Wracamy do naszego odosobnienia...

Nagle drzwi pracowni otwarły się i Snape wyszedł, trzymając w ręku małą fiolkę.

Mam tu coś na twój problem z owłosieniem — powiedział ze złośliwym uśmieszkiem na twarzy. Policzki młodzieńca natychmiast spłonęły rumieńcem. — Te nieznośne bliźniaki dodały do pigułek środek wywołujący zmianę koloru. Pozwoliłem sobie wziąć jedną, żeby przeanalizować jej skład i przygotować antidotum dla naszego jedynego wybawcy czarodziejskiego świata — dodał swoim znudzonym głosem, jakiego używał zazwyczaj w trakcie zajęć.

Harry wlepił w niego wzrok. Nareszcie zrozumiał, dlaczego — odkąd połknął tę piekielną pastylkę — włosy na dolnych częściach jego ciała zmieniały kolor niczym w kalejdoskopie. Ale najbardziej zdumiał go fakt, że jego mąż poświęcił swój czas i zadał sobie trud uwarzenia eliksiru specjalnie dla niego.

Ja… bardzo ci dziękuję, Severusie. Doceniam to co zrobiłeś.

Mężczyzna bawił się butelką, obracając ją między palcami. Tajemnicze, wesołe iskierki lśniły w jego czarnych oczach.

Jakiego koloru jest teraz twoja niewymowna strefa, Potter? Nie chciałbym urazić wrażliwej natury Złotego Chłopca, nazywając rzeczy po imieniu.

Eee, jest pomarańczowa.

Uśmieszek na twarzy Snape’a powiększył się, kiedy podawał mu buteleczkę.

Wypij od razu — polecił. — Możesz poczuć delikatne swędzenie.

Gryfon trzymał fiolkę przez chwilę w dłoni, podziwiając ciemno błękitną ciecz, po czym wypił zawartość. Wywar był przyjemnie słodki w smaku.

Dziękuję — powiedział raz jeszcze i oddał naczynie starszemu czarodziejowi.

W końcu jesteś mężem Mistrza Eliksirów — zauważył wyniośle Snape.

A kogo ty poślubiłeś? — dopytywał się młodzieniec.

Niesubordynowanego bachora — odpowiedział były Ślizgon. — Jestem pewien, że zechcesz teraz udać się do swojej komnaty, aby podziwiać efekty działania antidotum.

Och, tak. Tak myślę — stwierdził speszony Harry.

Cień jakiegoś dziwnego, nieco złośliwego humoru nie opuszczał obsydianowych oczu jego małżonka. Kilka minut później, wyjątkowo paskudny uśmiech rozjaśnił twarz mężczyzny, kiedy usłyszał wściekły wrzask dochodzący z pokoju Pottera.

Severusie Snape! Dlaczego jestem całkowicie goły, tam na dole?!

Bo to jedyny sposób, żeby rozwiązać twój problem — krzyknął w jego stronę Severus. Zaraz po tym, zamknął za sobą drzwi swojej sypialni i rzucił na nie zaklęcie blokujące.


Rozdział 11


Zaklęcie blokujące drzwi do sypialni Snape’a tym razem okazało się całkowicie zbędne. Potter najwidoczniej dobrze zapamiętał, co stało się ostatnim razem, kiedy wtargnął do środka. Postanowił ochłonąć, czekając na Mistrza Eliksirów w holu. Jego wywar rozwiązał problem Gryfona w bardzo radykalny sposób, którego młodzieniec nie brał nigdy pod uwagę.

Proszę, proszę, Potter! Nie masz żadnych widocznych uszkodzeń, prawda? — zapytał Severus jedwabistym głosem po wyjściu z komnaty, gdy natknął się na piorunującego go wzrokiem Harry’ego, wciąż stojącego w korytarzu.

Powiedziałeś, że dzięki eliksirowi odzyskam swój normalny kolor! — wykrzyknął chłopak.

Mogłem rzeczywiście coś takiego zasugerować — westchnął mężczyzna. — Jesteś zbyt niecierpliwy, co częściowo tłumaczy twoje zatrważające zdolności w warzeniu eliksirów. Pewne rzeczy należy wykonywać stopniowo. Zrobiłeś już pierwszy krok, teraz pora na drugi. — Wyciągnął przed siebie dłoń, w której trzymał kolejną fiolkę tym razem z purpurową cieczą. — To jest właściwe antidotum.

Dlaczego wcześniej nie powiedziałeś, że składa się z dwóch części? — zapytał oburzony Harry.

Severus ledwie dostrzegalnie uniósł brew, a jeden z kącików jego ust wykrzywił się w kpiącym uśmieszku, kiedy powiedział:

Wypij to.

Nastolatek rzucił mu spojrzenie pełne nieufności.

Skąd mam wiedzieć, czy to coś nie wywoła u mnie znów… czegoś nieoczekiwanego?

Brew Snape’a ponownie powędrowała drwiąco w górę.

Wierzę, że dyrektor byłby bardzo niezadowolony, gdyby dowiedział się, że próbuję eksperymentować z twoją intymną sferą, Potter.

Spojrzawszy wyzywająco na byłego Ślizgona, chłopak przełknął szybko zawartość naczynia. Eliksir smakował jak syrop na kaszel.

Dziękuję — powiedział ostrożnie.

Oszczędź mi szczegółów — odparł pogardliwie Severus, oddalając się z pustym naczyniem. — Ale wiedz, że twoje warkocze odrosną na tyle, aby uformować idealne gniazdko dla całej rodziny ptaszków.

Co?? — w głosie Harry’ego pojawiła się nuta histerii — Jakie warkocze? I ptaki?

Proponuję, żebyś po prostu zdjął spodnie — odpowiedział starszy czarodziej, zamykając za sobą drzwi. Gryfon pobiegł do swojego pokoju. W dolnej części ciała czuł okrutne swędzenie, gorsze niż wtedy, gdy stał się ofiarą niechcianej i niespodziewanej depilacji. Szybko pozbył się spodni i bielizny, aby ocenić skutki zażycia kolejnego eliksiru. Po tym jak Snape wspomniał o gnieździe dla ptaków, czuł narastające w piersi uczucie paniki. Prześladowany wizją najeżonych zarośli, obawiał się, że mógłby zobaczyć coś zupełnie przeciwnego do wcześniejszej nagości.

Och, jest w porządku! I nawet kolor ten sam!

Wciągnął z powrotem ubrania, wzdychając z ulgi, po czym poszedł umyć ręce. Zastanawiał się czy powinien powiedzieć Fredowi i George’owi o tym, że nikt inny tylko Severus Snape wynalazł „antidotum” na ich pastylki. I o tym, jakie mściwe poczucie humoru posiada ten mężczyzna. Harry zdał sobie sprawę, że uśmiecha się do siebie.


XXX


W poniedziałek rozpoczęło się szkolenie. Kingsley Shacklebolt okazał się być wyśmienitym nauczycielem, łączącym w sobie cierpliwość i serdeczność ze stanowczością i niezwykle wymagającą postawą, która motywowała chłopaka i stanowiła dla niego dodatkowe wyzwanie. Potter odbywał również regularne treningi z profesor McGonagall i Moodym, którzy na przemian udzielali mu lekcji. Teraz, kiedy był tak zajęty, czuł się bardziej pewny siebie, dowartościowany i nie myślał już tak często o tym, jak dziwaczne jest jego małżeństwo.

Tymczasem, Severus „w minimalnym stopniu” — jak sam to ujął — angażował go w swoją pracę i badania poświęcone eliksirom. Ponury czarodziej traktował go z chłodną obojętnością, rzadko z nim rozmawiał, chyba że prosił go o posiekanie jakiegoś składnika do swoich eliksirów (co chwila zresztą zerkając na stół Gryfona, aby upewnić się czy kroi go tak jak należy), o poukładanie nowych książek w ich bibliotece, o podpisanie słoi z wywarami, o poukładanie składników w szafkach, czy o tym podobne czynności. Harry pracował sprawnie i cicho najczęściej u boku Snape’a, warzącego któryś ze swoich niezliczonych eliksirów.

Pewnego dnia, ogromna chmura jasno-różowego dymu buchnęła z kociołka i okryła całą pracownię gęstą, nieprzeniknioną mgłą. Oczy Gryfona zaczęły łzawić, a gryzący opar wywołał u niego odruchowy kaszel. W tym samym momencie nóż ześlizgnął się z krojonego przez chłopaka korzenia i zaciął go w palec.

Och!

Nie odważył się pozbyć dymu za pomocą zaklęcia, na wypadek, gdyby okazał się częścią eksperymentu, jaki przeprowadzał jego małżonek. Zaraz potem usłyszał jakieś ponure pomrukiwania, dochodzące z miejsca, gdzie mglisty obłok zadawał się być najgęściejszy. I nagle cała chmura zniknęła. Severus podszedł do chłopaka.

Nic ci się nie stało? — zapytał szybko.

Nie, wszystko w porządku. Tylko się zaciąłem, kiedy ten dym pojawił się znikąd.

Wydostał się z kociołka, Potter — odpowiedział zirytowany Snape, ujmując dłoń Harry’ego i przyglądając się uważnie jego ranie. Wydobył swoją różdżkę, machnął nią nad zranieniem i wymamrotał łagodnie jakieś zaklęcia po łacinie. Po skaleczeniu nie było ani śladu.

Super! Dziękuję ci, Severusie — powiedział młodszy czarodziej uśmiechając się do mężczyzny.

Mistrz Eliksirów nie odpowiedział, tylko wrócił do swojego kociołka. Nastolatek również wznowił przerwaną pracę. Sytuacja wyglądała lepiej niż wtedy, gdy był uczniem w klasie Snape’a. Teraz zaczęli współpracować — pomimo tego, że nadal utrzymywali okryty lodem dystans względem siebie. Były Ślizgon wciąż nie przejawiał osobistego zainteresowania życiem osobistym swojego młodszego małżonka, ani tym co robił na co dzień. Chociaż chłopak przejawiał szczerą ciekawość samą osobą Severusa, jak i jego pracą i badaniami nad nowymi eliksirami, jego pytania spotykały się z niechęcią ze strony Mistrza Eliksirów. Zniecierpliwiony profesor stwierdził, że nie jest zainteresowany „nudnymi pogaduszkami” i nie widzi powodu, dla którego Harry miałby być zainteresowany eliksirami, biorąc pod uwagę jego żałosne wyczyny podczas lekcji. Traktował młodzieńca bardziej jak swojego asystenta niż męża — dla niego najważniejsze było to, że on był zwierzchnikiem, a Potter jego podwładnym. Kiedy Snape po raz pierwszy poprosił Gryfona o pomoc przy pracy, chłopak był niezwykle zadowolony, widząc w tym pierwszy krok w kierunku poprawy ich niepewnych relacji. Teraz wiedział, że podejście mężczyzny nie zmieniło się i że Severus nie bardzo wiedział, co ma zrobić ze swoim młodym mężem. Więc dlaczego nie miałby go jakoś wykorzystać? Mieszkał w komnatach, które od lat należały tylko do Mistrza Eliksirów. Nadal nie był mile widziany w jego prywatnych pokojach. Cała ta przeprowadzka musiała zostać odebrana przez starszego czarodzieja, jako inwazja na jego dotychczasowy styl życia. Nadzieja Harry’ego na poprawę ich relacji stopniowo zmieniała się w rezygnację. Odczuwał to szczególnie mocno poza lekcjami z Shackleboltem czy zajęciami z dwójką współpracowników Severusa, kiedy przesiadywał sam w swojej sypialni lub jeździł samotnie na miotle. Ostatecznym gwoździem do trumny był fakt, iż ani on, ani Snape nie czuli się szczęśliwi w tym małżeństwie. Gryfon nie mógł się doczekać chwili, gdy uczniowie powrócą do Hogwartu po wakacjach, wypełniając zamek rozmowami i odgłosami zajęć. Jego własne lekcje, listy od przyjaciół i pogawędki z Nessą chroniły go przed wegetacją niczym roślina, na którą zwraca się minimum uwagi i która skazana jest na nudne, szare życie. Chłopak wolał jednak to niż powrót do Dursleyów.


Nessa wymyślała przeróżne tematy do ich rozmów.

Niewinność. Porozmawiajmy o czystości, młodzieńcze — powiedziała, gdy któregoś dnia Harry podsunął krzesło i usiadł obok niej. Severus uśmiechnął się ironicznie na widok mebla, jaki chłopak ustawił obok portretu, ale nic nie powiedział na ten temat. Wąż owinął swoje długie ciało wokół moździerza.

Ty jesteś naturalny, mój chłopcze. Nie znam wszystkich szczegółów dotyczących przeszłości twojego męża, ale wiem, że jest mroczna, a on wciąż opłakuje utratę swojej niewinności. Jednym z jej przejawów jest to, że potrafisz się szczerze śmiać.

A on tego już nie umie — stwierdził Harry, sadowiąc się wygodnie i kładąc jedna stopę na siedzisku fotela, obejmując kolano ramieniem.

Ale ty tak.

Jest mi bardzo ciężko to robić, kiedy on jest w pobliżu — wyznał nastolatek, wzdychając.

Jestem pewna, że dyrektor myślał o tym, aranżując to małżeństwo — powiedziała Nessa.

Już prawie dwa miesiące jesteśmy razem i nic się między nami nie zmieniło — odpowiedział jej Gryfon. — Jeżeli kiedyś nienawidził mnie bardziej, teraz jestem mu obojętny lub nadal mnie nienawidzi, ale jest na tyle ostrożny, że tego nie okazuje. Chciałbym go poznać, a on mi na to nie pozwala.

Któregoś dnia ci pozwoli — powiedział zwierzak.

Jesteś wielką optymistką.

To jedna z tych rzeczy, której brakuje światu — odpowiedziała Nessa, sycząc ze śmiechu.

A tak, to prawda.

Niewinność i pewność siebie często idą w parze — zauważył gad. — Mistrz Eliksirów jest w głębi duszy bardzo niepewny, bardziej niż ty sam. On ci zazdrości. Widziałam, jak na ciebie patrzył, kiedy razem ostatnio rozmawialiśmy. On, na przykład, nie zna wężomowy. Odrzucił swoją czystość w poszukiwaniu bezpieczeństwa, złej odmiany bezpieczeństwa, jak sądzę.

Nesso… czy dla niego nie ma już żadnej nadziei? Czy jest już dla niego za późno? Czy będzie taki zgorzkniały do końca swojego życia?

Nie, jeżeli coś ulegnie zmianie. Nie, jeśli zakosztuje odrobiny tej niewinności.

Harry uśmiechnął się smutno.

On odebrał mi moje dziewictwo, wiesz…

Ach... to była tylko fizyczna czystość, młodzieńcze, czyż nie? Powiedz mi, czy odebrał ci też serce i duszę, kiedy skonsumowaliście wasz związek? — Potter przygryzł nerwowo wargę i potrząsnął przecząco głową. Rozmowa na ten temat nadal sprawiała mu ból. — Sam widzisz — syknęła delikatnie Nessa. — Więzy krwi, małżeństwa, konsumpcje związków i inne tego rodzaju powiązania… jeżeli nie zachodzi w ich trakcie wymiana duchowa, młodzieńcze, i są dokonywane tylko i wyłącznie z tak zwanych względów politycznych, wtedy nie mają żadnego wpływu na duszę.

On nie chce rozwodu. Jego zdaniem, jest zbyt wiele winien dyrektorowi, żeby zawieść go teraz, rozstając się ze mną. Przepraszam, że ciągle zawracam ci głowę moim małżeństwem, Nesso.

Chłopcze, widzę, że ten związek wiele dla ciebie znaczy. Nie zawracasz mi głowy. Próbujesz nad nim pracować, podczas gdy twój mąż woli się ukrywać. Ale ja dostrzegam też gdzieniegdzie przebłyski optymizmu. Pamiętaj, że wkrótce do tego opustoszałego budynku wracają uczniowie. Zobaczysz, jak wszystko wtedy się zmieni. Pamiętasz o tych zajęciach rysunku? Dlaczego się nie zapiszesz? Będziesz wtedy miał kontakt z innymi.

Harry rzeczywiście nie mógł doczekać się spotkania z Ginny i Luną, które obie zaczynały właśnie swój siódmy rok nauki. Postanowił również wziąć do serca radę Nessy i uczęszczać na lekcje rysunku. Naprawdę lubił szkicować i rysować. Miałby szansę robić coś twórczego.

Rozdział 12


Rozpoczął się nowy semestr i zamek na powrót tętnił życiem. Hagrid wrócił z podróży po Francji w doskonałym nastroju. Tuż po uczcie powitalnej, Ginny powitała Harry’ego delikatnym uściskiem, zaś Luna natychmiast pośpieszyła pogratulować mu zawarcia małżeństwa z Severusem swoim zwyczajnym, rozmarzonym głosem.

Jestem pewna, że profesor Snape będzie się teraz zachowywał lepiej, od kiedy jest twoim mężem. Dotychczas wykazywał się dość wybuchowym charakterem — zauważyła dziewczyna z właściwą jej szczerością.

Nie jestem tego taki pewien, Luno — odpowiedział żywo Potter. — Zazwyczaj nie łączy spraw zawodowych z życiem prywatnym.

Oczywiście, nie było to jedyne wytłumaczenie zachowania jego małżonka jako nauczyciela, ale Gryfon uważał ich związek za temat na tyle osobisty, iż nie zamierzał dzielić się z nikim tym, co naprawdę działo się pomiędzy nim a byłym Ślizgonem. W gruncie rzeczy, utrzymywał prawdę o ich związku w sekrecie nawet przed swoimi najbliższymi przyjaciółmi. Tylko Nessa wiedziała.

Jak wyglądają jego komnaty? Czy naprawdę są wypełnione łańcuchami i toporami? — zapytała Ginny, chichocząc. Na ustach chłopaka zagościł krzywy uśmieszek.

Nie, nie są. Prawdę mówiąc, są dość ładne. Bez ślizgońskich kolorów, no może poza sztandarem Slytherinu, ale cała reszta jest bardzo elegancka.

Czy dobrze cię traktuje?

Tak — odpowiedział krótko czarodziej. Ginny zrozumiała, że temat małżeństwa Harry’ego nie jest mile widziany i postanowiła szybko go zmienić.

Słyszałeś już o nowych zajęciach? — zapytała. — Zastanawiałam się, czy mogłabym wziąć w nich udział, ale chyba bardziej interesuje mnie quidditch.

A ja zapisałem się, jak tylko ogłoszenie pojawiło się na tablicy ogłoszeń — odpowiedział Potter.

Och, ja też muszę się zgłosić! — stwierdziła Luna. — Zawsze marzyłam o tym, by namalować chrapaka krętorogiego.

Dwójka przyjaciół z całych sił starała się zachować powagę, gdy dziewczyna pomachała im trzymanym w ręku piórem i oddaliła się w stronę listy z chętnymi.

Harry, jeżeli Sn… to znaczy twój mąż, eee… nie daje ci żyć, może powinieneś napisać o tym mamie i tacie, albo chociaż powiedzieć o tym Dumbledore’owi? Jakoś kiepsko wyglądasz i wydaje mi się, że straciłeś na wadze.

Wszystko w porządku, Ginny. Naprawdę. Czy Ron i Hermiona nie mówili ci o tym?

Mówili, ale właściwie to nie rozpisywałeś się zbytnio o waszym związku w listach, prawda?

Wszystko układa się dobrze, Ginny — powtórzył nieco niecierpliwie Gryfon. — Severus jest w PORZĄDKU Nie widzi żadnych przeszkód, żebym zapraszał przyjaciół do lochów, pod warunkiem, że będziemy się trzymać moich komnat. Ty i Luna jesteście zawsze mile widziane.

Doprawdy? To bardzo miłe z jego strony — powiedziała Krukonka, która właśnie wróciła spod tablicy ogłoszeń i dołączyła do nich.

Do najmłodszej latorośli Weasleyów podszedł kasztanowo-włosy chłopak, rumieniąc się nieco.

Och, cześć, Kevin — przywitała się radośnie Gryfonka. — Zobaczymy się później, Harry. Trzymaj się!

No cóż, widzimy się w piątek na lekcji rysunków — powiedziała na pożegnanie Luna.

Tak, nie mogę się doczekać.


Usłyszawszy o piątkowych planach małżonka, Snape rzucił mu pogardliwe spojrzenie.

Szczerze mówiąc, myślałem, że świat sztuki ma zbyt wysokie progi jak dla ciebie, Potter — rzucił.

Twój proces myślenia już dawno temu przestał mnie zadziwiać — odpowiedział chłodno nastolatek. — Myślisz, że wszystko wiesz najlepiej?

Mistrz Eliksirów wykrzywił lekceważąco usta i zmierzył swojego małżonka protekcjonalnym spojrzeniem. Chłopak znacznie urósł, lecz nadal nie dorównywał wzrostem Ronowi czy Severusowi. To dawało byłemu Ślizgonowi kolejny powód, by wprowadzić go w zakłopotanie.

Tę cechę raczej przypisałbym pannie Granger — odpowiedział Snape.

Nie lubisz Hermiony, bo jest błyskotliwa i nie afiszuje się tym. I dla ciebie zawsze będzie tylko mugolką.

Oczy starszego mężczyzny zwęziły się niebezpiecznie.

Uważaj, Potter.

To ty lepiej uważaj — wysyczał Harry. — Nie zaprzeczysz, że nigdy nie doceniałeś mojej przyjaciółki na zajęciach z Eliksirów, chociaż jej wywary były zawsze najlepsze. Nigdy jej nie nagrodziłeś.

Severus ruszył w stronę swojego męża, który nie ustąpił ani o krok.

Próbujesz mi mówić, jak mam prowadzić swoje zajęcia, Potter? — wyrzucił z siebie.

Nie, nic z tych rzeczy. Po prostu nie życzę sobie, żebyś bez powodu krytykował moją przyjaciółkę. Gdyby ktokolwiek zaczął krytykować ciebie, stanąłbym w twojej obronie, bo choć kompletnie się mną nie interesujesz, ani tym, co robię, nadal pozostajesz moim mężem i opiekunem. A teraz muszę już iść na moje treningi. — Gryfon odwrócił się na pięcie i wymaszerował z pokoju.


XXX



Nadszedł piątkowy wieczór i Harry razem z Luną ochoczo weszli do klasy. Schludnie złożona, czarna szata leżała na krześle, tuż obok zaś stała ładna kobieta, Indiańskiego pochodzenia, stukając, jakby od niechcenia, różdżką w sporych rozmiarów skrzynię, stojącą na podłodze. Pudło otworzyło się, ukazując wszelkiego rodzaju przybory malarskie. Na każdej ławce leżał piórnik wypełniony przeróżnymi narzędziami do rysowania.

Ach, to musi być profesor Mukherjee — powiedział pełnym uwielbienia głosem uczeń stojący za dwójką przyjaciół.

Jej prace są wystawione w czarodziejskiej galerii w Londynie — szepnął ktoś inny.

Szeleszcząc swoją błękitną szatą, czarownica zwróciła się w kierunku swoich uczniów i uśmiechnęła się. Jej oczy były tak czarne jak oczy Severusa, ale dla odmiany, były pogodne niczym skowronek. Kobieta była wzrostu Harry’ego.

Usiądźcie, proszę — powiedziała głosem tak radosnym jak jej uśmiech. Spora grupa uczniów od czwartego do siódmego roku weszła do klasy. Słychać było szuranie krzeseł, kiedy młodzież siadała do ławek. Życzliwe spojrzenie nauczycielki wędrowało od ucznia do ucznia. Potterowi zdawało się, że rozpoznała go, gdy jej wzrok spoczął na nim.

Bardzo się cieszę, że tak wiele osób chce uczestniczyć w moich zajęciach. Jestem zaszczycona, mogąc uczyć was zasad i technik malarskich w tej szkole. Nazywam się Sonia Mukherjee i, zamiast po prostu odczytać listę waszych nazwisk, pomyślałam, że byłoby miło, aby każdy z was przedstawił się sam. Bardzo proszę, powiedzcie mi i waszym kolegom, co szczególnego widzicie w sztuce i czego oczekujecie po tych zajęciach.

Nauczycielka wskazała na osobę siedzącą najbliżej niej. Harry, który siedział na samym początku klasy, zaraz obok Luny i owego ucznia, zastanawiał się, co mógłby powiedzieć — za jakieś trzydzieści sekund, będzie jego kolej. Wkrótce, czarownica skinęła na niego.

Nazywam się Harry Potter. — Wiele głów zwróciło się z zaciekawieniem w jego stronę, ale Gryfon przywykł już do tego rodzaju zainteresowania, pomimo, że szczerze tego nie znosił. Chłopak ciągnął dalej: — Właściwie to ukończyłem już szkołę tego lata, ale muszę pozostać w Hogwarcie ze względu na bezpieczeństwo. Jestem mężem profesora Snape’a i pomagam mu, w niektórych drobnych pracach związanych z jego badaniami nad eliksirami. Przechodzę szkolenie na nauczyciela obrony przed czarną magią. Hmm... to chyba wszystko, co mogę powiedzieć na swój temat. Biorę udział w tych zajęciach, bo lubię szkicować i rysować w wolnych chwilach. Mój szkicownik pomaga mi za pomocą rysunku przekazać to, czego nie potrafię wyrazić słowami. Chciałbym nauczyć się czegoś więcej o tej sztuce, poznać różne techniki i style. Mam nadzieję, że takie wspólne malowanie i wymienianie się pomysłami bardzo mi pomoże, ponieważ dotychczas zachowywałem swoje rysunki wyłącznie dla siebie.

Dziękuję, panie Potter. Wasze opinie i wymiana doświadczeń będzie tutaj tak samo ważna, jak poznanie i szlifowanie indywidualnego stylu każdego z was. I tak, jak pan wspomniał, sztuka może stać się innym sposobem na wyrażenie naszego postrzegania świata. — Czarownica uśmiechnęła się do Gryfona i skierowała swoją uwagę na Lunę.


XXX



Wspaniałe zajęcia! — podsumował Harry, gdy lekcja dobiegła końca.

Profesor Mukherjee jest profesjonalistką — wyraziła swe uznanie Luna. Pozostali uczniowie byli również urzeczeni nową nauczycielką i podekscytowani, rozmawiali o przyszłych zajęciach.

Panie Potter, czy mogę prosić na słówko? — zawołała artystka.

Zaczekam na ciebie, Harry — powiedziała Luna i radośnie podskakując, wyszła z klasy. Czarownica delikatnie zamknęła drzwi klasy i spojrzała uważnie na swojego nowego ucznia. Kobieta była młoda — prawdopodobnie tylko cztery czy pięć lat starsza od Tonks. Włosy miała spięte w modny ostatnio kok.

Jestem członkiem Zakonu Feniksa, Harry — powiedziała na wstępie. — Dobrze znamy się z dyrektorem i rozmawiałam wcześniej z twoim mężem. Wiem też, że King udziela ci lekcji pojedynku.

King?

Tak wszyscy nazywamy Kingsleya Shacklebolta — wyjaśniła z figlarnym błyskiem w oku, godnym samego Dumbledore'a. Po chwili kobieta spoważniała. — Doskonale wiem, że jesteś bardzo dobrze przygotowany do tego, by obronić się samemu. Albus wiele mi o tobie opowiadał. Czy nie zastanawiało cię nigdy to, iż nie zaproponowano ci byś wstąpił do Zakonu, chociaż już w zeszłym roku skończyłeś siedemnaście lat?

Tak, myślałem o tym — powiedział wolno Gryfon. Pamiętał, jak bardzo był urażony i zły po urodzinach, że nikt nie raczył porozmawiać z nim o dołączeniu do organizacji, szczególnie po tym wszystkim, co przeszedł.

W chwili obecnej, gdy jesteś chroniony więzami krwi i szkolisz swoje umiejętności w obronie, członkowie Zakonu zakładają, że jesteś już na tyle dojrzały, by do nas dołączyć. — Harry skinął głową. Zdobycie najpierw konkretnych, praktycznych umiejętności walki miało sens.


To oznacza, że… jesteś tu, by mnie chronić czy poprowadzić zajęcia? — zapytał, w nadziei, iż to pytania nie zabrzmiało zbyt niegrzecznie. Zdążył polubić czarownicę — nie starała się go uciszać i miała taki łagodny charakter. W oczach kobiety ponownie pojawiły się wesołe iskierki.

Raczej to drugie, choć oczywiście będę twoim obrońcą, kiedy zajdzie taka potrzeba. Jednak, biorąc pod uwagę, jakiego potężnego czarodzieja poślubiłeś oraz to, że odbywasz szkolenie z trzema członkami Zakonu Feniksa pod czujnym okiem Dumbledore’a, śmiem twierdzić, iż jesteś dobrze chroniony. I coś mi mówi, że masz serdecznie dość wysłuchiwania o tym, jak to potrzebujesz opieki.

O tak. To prawda — przyznał chłopak.

To działa w obie strony. Ty też jesteś zabezpieczeniem dla nas — powiedziała, poprawiając swoją szatę. — Było mi bardzo miło pana poznać.

Uścisnęli sobie dłonie, po czym Harry wyszedł mile zaskoczony. Kiedy młody czarodziej dołączył do Luny, dziewczyna właśnie rysowała coś palcami w powietrzu. Młodzieniec pomyślał o pójściu do mieszkania i dołączeniu do ponurego Mistrza Eliksirów, ale niezbyt spodobał mu się pomysł powrotu do tej samotni.

Chciałabyś zobaczyć moje komnaty? — zapytał przyjaciółkę.

Och... oczywiście, Harry — dziewczyna rozpromieniła się. Razem zeszli do lochów. Wąż strzegący wejścia spojrzał raczej sceptycznie na towarzyszkę Pottera.

Nesso, to moja przyjaciółka Luna — przedstawił dziewczynę, która z zainteresowaniem przyglądała się zwierzęciu.

Nie widziałaś przypadkiem gdzieś tutaj jakiegoś chrapaka krętorogiego? — Rzuciwszy jej przeszywające spojrzenie, gad pokiwał przecząco głową. — Szkoda — westchnęła Krukonka.

Gryfon podał hasło i portret uchylił się, ukazując wejście do komnat. W środku, z książką w ręku stał Severus Snape. Uśmiechnął się szyderczo na widok Harry’ego i Luny.

Dobry wieczór, profesorze — Powiedziała dziewczyna rozmarzonym głosem. Starszy mężczyzna spojrzeniem dał do zrozumienia młodszemu, co myśli na temat jego przyjaciół.

Proszę pana, chciałabym zapytać, czy jakieś elementy chrapaka krętorogiego nadają się na składniki do eliksirów?

Mistrz Eliksirów zmierzył ją pogardliwym spojrzeniem. Jedyną rzeczą, którą Harry desperacko pragnął w tejże chwili, było zachować równie niewzruszony spokój jak jego przyjaciółka, która wydawała się być w ogóle nieświadoma nieżyczliwości, z jaką potraktował ją Snape.

Nie przechowuję żadnych wyimaginowanych stworzeń wśród moich zapasów — powiedział złośliwie.

Jest pan raczej niegrzeczny, profesorze — odpowiedziała zamyślona dziewczyna. — To wszystko przez nargle.

Potter zdał sobie sprawę, że najwyższa pora interweniować.

Em.., Luno, zapraszam cie do mojego pokoju. Severus jest… nieco zestresowany. Wiesz, to przez te badania nad eliksirami.

Młodzieniec oprowadził Lunę po ich komnatach, a później porozmawiali krótko na osobności. Kiedy Krukonka zbierała się do odejścia, Harry niechętnie odprowadził ją wyjścia. Gdy tylko zamknęły się za nią drzwi, Severus, który siedział na sofie z książką w ręku, spojrzał przeszywająco na swojego małżonka.

A więc jestem „nieco zestresowany”?

Harry odchrząknął, zdenerwowany.

Właśnie dowiedziałem się, że nasza nauczycielka rysunku jest członkiem Zakonu Feniksa — próbował zmienić temat. Niestety, nie otrzymał żadnej odpowiedzi. — Powiedziała, że rozmawiała wcześniej z tobą.

Jest kompetentną osoba na tym stanowisku — zauważył znudzonym tonem Snape i na powrót pogrążył się w lekturze. Taka opinia z ust Severusa była niesłychanym komplementem.

Harry miał już wrócić do swojej sypialni, gdy jego mąż nagle syknął i ścisnął kurczowo swoje lewe ramię. Chłopak podbiegł do niego i usiadł obok na kanapie. Twarz byłego Ślizgona był kredowo biała i mężczyzna z trudem maskował przeszywający ból, który właśnie odczuwał.

Nie można niczego zrobić, by uśmierzyć ból? — zapytał łagodnie Gryfon. W odpowiedzi starszy czarodziej rzucił mu wściekłe spojrzenie.

Czy nie uważasz, że zrobiłbym to wcześniej, gdybym tylko mógł? Co za idiotyczne pytanie! — parsknął złośliwie.

Harry, który przywykł już do uszczypliwych komentarzy wygłaszanych przez jego małżonka, przyjął spokojnie tę uwagę i po chwili dodał spokojnie:

Może musiałeś sobie radzić z cierpieniem przez tak długi czas, że przywykłeś do niego i nie myślisz już o tym, żeby mu zaradzić.

Snape rzucił mu kolejne ostre spojrzenie, ale Potter wiedział, że słowa dotknęły go, bo były bliskie prawdy.

Muszę już iść — powiedział Mistrz Eliksirów, po czym wstał i wziął szybko szatę wyjściową. Harry westchnął ciężko i usiadł w miejscu, jeszcze przed chwilą zajmowanym przez jego męża i od którego nadal biło ciepło ciała Severusa.


Rozdział 13


Niedługo po krótkiej, lecz pouczającej pogawędce z Sonią Mukherjee, Potter został wezwany przez Albusa Dumbeldore’a.

Harry, czy chciałbyś zostać członkiem Zakonu Feniksa? — zapytał dyrektor.

Zastanawiałem się już, kiedy mi pan to zaproponuje — odpowiedział Gryfon, uśmiechając się lekko. — Naturalnie, moja odpowiedź brzmi „tak”.

Starzec wydawał się być usatysfakcjonowany, spoglądając pogodnie na swojego protegowanego zza połówek okularów.

W takim razie, mianuję cię nowym członkiem Zakonu. Obawiam się, że nie mamy czasu na formalności i oficjalne ceremonie. Tymczasem, Severus nauczy cię, jak stworzyć mówiącego Patronusa. To nasz główny sposób komunikowania się wewnątrz Zakonu, poza piórami Fawkesa. Ponieważ mój feniks w czasie przemiany jest raczej niedysponowany, nie możemy nieustannie na niego liczyć.

Ptak siedzący tuż obok biurka profesora, podniósł nogę i zaczął drapać się zawzięcie po długiej szyi. Po chwili zaczął skubać ziarenka sezamu leżące na stosiku przed nim.

Ech… dyrektorze, może profesor McGonagall lub Moody czy też jakikolwiek inny członek Zakonu mógłby mnie tego nauczyć? — spróbował zasugerować chłopak.

Rozmawiałem już z Severusem, Harry, i on się zgodził — odpowiedział Albus, uśmiechając się życzliwie. — W końcu jesteście małżeństwem.

No właśnie, jesteśmy, pomyślał z ironią młody czarodziej.

W porządku. Niech będzie — powiedział na głos, z nadzieją, że okaże się bardziej utalentowany w wytwarzaniu mówiącego Patronusa niż podczas lekcji Oklumencji.

Jestem pewien, że tym razem wam się uda, Harry. Witaj w Zakonie, mój drogi chłopcze.

Dziękuję, profesorze.

Dumbledore wstał i pokrzepiająco poklepał Gryfona po ramieniu, gdy ten wychodził.



Dotarłszy do portretu, Potter natychmiast podzielił się nowinami z Nessą.

Severus ma udzielać mi lekcji. Musi mnie nauczyć, jak wyczarować mówiącego Patronusa — powiedział ponuro.

Obrazy na zamku wiedzą, że dobrze sobie radzisz z rzucaniem tego zaklęcia ochronnego. Czym więc się martwisz, młodzieńcze? — zapytało zwierzę.

No cóż… nauczycielem — odpowiedział znacząco Harry.

Potraktuj to jak wyzwanie, by udowodnić mu do czego jesteś zdolny. Powiedz mi raczej, jak się mają twoje rysunki po pierwszej lekcji? Tak niecierpliwie jej wyczekiwałeś.

Muszę poczekać jeszcze na część praktyczną, zanim zacznę eksperymentować samemu. Dotychczas skrobałem coś piórem na kartkach. Chciałbym opanować właściwą technikę, a to stanie się nie wcześniej niż na następnych zajęciach.

Ach, kolejna pogawędka od serca. — Usłyszeli kpiący głos. Harry cofnął się, gdy Snape podszedł do portretu i podał hasło.

Jego mąż był w nieznośnie podłym nastroju od czasu ostatniego spotkania z Voldemortem, którego obsceniczne zainteresowanie ich teoretycznie pełnym przemocy małżeństwem, przyprawiało o mdłości. Severus był uprzejmy wyjaśnić swojemu młodemu mężowi, iż Czarny Pan przechodząc tak wiele transformacji, nie był w stanie osiągnąć satysfakcji seksualnej czy nawet wziąć udziału w stosunku płciowym. Przy okazji, były Ślizgon powiedział to takim tonem, jakby to była wina Pottera.

Obarczono mnie niechlubnym zadaniem przyczynienia się do rozwoju twojej edukacji — powiedział mężczyzna, gdy tylko znaleźli się w komnatach.

Dumbledore właśnie mi o tym powiedział — odpowiedział cicho Harry. — Jaką formę przybiera twój Patronus, jeżeli wolno mi zapytać?

To Popiełek — odparł cierpko Mistrz Eliksirów. Magiczny wąż, którego jaja używane są jako składnik eliksiru. Wykorzystuje się do uwarzenia Eliksiru Miłosnego. Cóż za ironia.

Mój to…

Jeleń. Widziałem go podczas tego nudnego meczu na twoim trzecim roku, Potter. To tak obrzydliwie sentymentalne — droczył się Snape.

To zdumiewające, że potrafisz znaleźć choć jedno radosne wspomnienie, żeby stworzyć swojego Patronusa — skomentował Harry, czując wzbierającą w nim falę gniewu.

Twoje zdumienie nie robi na mnie żadnego wrażenia — odparł starszy czarodziej.

Dlaczego w ogóle zgodziłeś się nauczyć mnie tego zaklęcia?

Ponieważ dyrektor mnie o to poprosił. Jestem też odrobinę bardziej optymistyczny, jeżeli chodzi o twoje zdolności w rzucaniu zaklęcia Patronusa…

Harry wiedział doskonale, że jego małżonek nawiązywał właśnie do jego zmagań na lekcjach oklumencji i eliksirów.

Zajęcia będą odbywały się w każdy czwartek o dziewiątej wieczorem w naszych komnatach. I mam nadzieję, że dla twojego własnego dobra, dasz coś z siebie, bo jesteś beznadziejny nawet w łóżku — powiedział Snape, zamykając za sobą drzwi tuż przed nosem Pottera.



Harry gapił się na zamknięte drzwi. Nagle poczuł się bardzo nieszczęśliwy. Okrutne słowa wypowiedziane przez Severusa głęboko go zraniły. Poczuł, jak na gardle zaciska się niewidzialne imadło. Właśnie uleciały resztki nadziei na osiągnięcie jakichkolwiek pokojowych stosunków pomiędzy nimi. Ostatnia uwaga była zupełnie nie na miejscu, nie wspominając nawet o tym, jak bardzo była złośliwa. Chłopak przez chwilę czuł, jak gotuje się w nim złość, by nagle zmienić się w duszące popioły. Zacisnął usta, starając się zwalczyć napływające do oczu łzy. A potem wziął głęboki wdech i wszedł do prywatnych pokoi swojego męża. Skierował się w stronę laboratorium, gdzie, jak mu się wydawało, udał się Snape.

Na widok Pottera, mężczyzna groźnie zmrużył oczy.

Wydaje mi się, że powiedziałem ci już, żebyś nigdy więcej nie przekraczał progu moich komnat — wyszeptał.

A mnie się wydawało, że powiedziałem ci, żebyś traktował mnie z szacunkiem — warknął Harry, wyciągając różdżkę. — Oczekujesz od kogoś, że będzie niewiarygodnym kochankiem w łóżku, kiedy ten ktoś zostaje wzięty wbrew własnej woli? Jak możesz wymagać ode mnie gwiazdorskiego seksu, kiedy nasze małżeństwo jest takie popieprzone? Och, wiem, że ty też nie miałeś wielkiego wyboru. Ale mogłeś darować sobie taką uwagę! Jesteś nędznym mężem, Severusie Snape! Opiekun się znalazł! I jeszcze jedno. Nawet się nie waż kpić ze mnie, jeżeli chodzi o Patronusa, bo nie zamierzam pobierać żadnych lekcji od ciebie! A teraz, życzę ci miłego sam na sam z moim ojcem! Expecto Patronum!

Ogromny jeleń wyskoczył z różdżki Harry’ego, rozświetlając całe laboratorium oślepiającą srebrzystą poświatą. Aby jeszcze bardziej urazić Mistrza Eliksirów, Potter złapał z półki słój z nieszkodliwym proszkiem i roztrzaskał go o podłogę. Słój zawsze można później naprawić, ale zawartość była już do niczego. Zanim Severus zdążył przemówić czy chociażby poruszyć się, młodzieniec wyszedł, zatrzaskując za sobą drzwi.

Nasze małżeństwo to jedno wielkie trzaskanie drzwiami, pomyślał chłopak ze złością.


Wieczorem, kilka godzin po ich którejś już z rzędu kłótni, Harry, znudzony przesiadywaniem w swoim pokoju, wślizgnął się do salonu z podręcznikiem o technikach malarskich w ręku. Rozsiadł się wygodnie na sofie - ulubionym miejscu Snape’a. Chłopaka zupełnie to nie obchodziło. Czyż Nessa nie powiedziała mu, że komnaty Mistrza Eliksirów należą teraz również do niego? Z całą pewnością odnosiło się to do niektórych mebli. Wyjątek stanowiły oddzielne sypialnie obu małżonków wraz z umeblowaniem.

Cóż za inspirujący związek, pomyślał gorzko Gryfon, po czym otworzył książkę i próbował zacząć czytać. Jednak w tej samej chwili usłyszał, jak za plecami otwierają się drzwi i do salonu wszedł jego mąż. Harry postanowił udawać głuchego i uparcie wpatrywał się w druk, ignorując starszego czarodzieja. Severus podszedł do sofy, lecz młodzieniec nadal skrupulatnie omijał go wzrokiem. Wystarczająco dużo razy upokarzał się i próbował nawiązać poprawne relacje z tym człowiekiem.

Potter… — zaczął Snape, ale ten przerwał mu chłodnym głosem.

Nie odzywaj się do mnie. I nie podchodź do mnie. Nie możesz mnie znieść, więc zachowaj bezpieczny dystans, mój drogi mężu.

Wychodzę na drinka — powiedział ochryple mężczyzna, po nieprzyjemnie długiej chwili milczenia.

Jasne. Idź, wyluzuj się. Jestem pewien, że spotkasz kogoś, kto będzie umiał sprostać twoim wymaganiom bardziej niż ja. Mam to gdzieś — odpowiedział Harry, dość gwałtownie przewracając kartkę. Rozległ się odgłos rozdzieranego papieru.

Gdybyś zechciał mi towarzyszyć, moglibyśmy się aportować do baru ze szkolnych błoni — powiedział były Ślizgon.

Potter wpatrywał się w niego, nie wierząc własnym uszom. Nagle, otrząsnął się. Musiał istnieć jakiś racjonalny powód. Z pewnością to coś związanego z Zakonem. Dlaczego inaczej Severus chciałby pokazywać się z nim publicznie i udawać zakochaną parę. W tym celu z pewnością wybrałby jakiś czarodziejski bar. Sam pomysł wydawał się abstrakcyjny. Jego mąż nigdy nie zgodziłby się na taki pokaz, zaaranżowany lub nie.

Mamy jakieś zebranie Zakonu, o którym nie wiem? Wątpię, żebyś zapraszał mnie tylko po to, aby oblewać moje wstąpienie do Zakonu, prawda?

Nie, nie ma żadnego spotkania — odpowiedział rozdrażniony mężczyzna.

Ech… Daj mi w takim razie pięć minut na przebranie — powiedział chłopak zeskakując z sofy i biegnąc do swojej sypialni.



Severus Snape nie należał do impulsywnych mężczyzn. Do tej pory, życie w małżeństwie odbierał gorzej niż dotychczasową samotność. Harry Potter okazał się kompletnym utrapieniem popisującym się wciąż wężomową i ośmielającym się sprowadzać swoich przyjaciół do jego komnat. To prawda, że sam nieopatrznie zgodził się na to, żeby zapraszał ich tutaj, ale, pomimo tego, odczuwał to jako pogwałcenie jego świętego azylu. Jednak widok młodzieńca tak ostro reagującego na jego uwagę dotyczącą skonsumowania ich związku, wywarł na nim wrażenie. Jego młody małżonek zionął gniewem. Ale rzeczą, która ostatecznie przekonała Severusa był jego niesamowity Patronus. Nikt nie mógł decydować o kształcie własnego Patronusa. Harry nosił w sercu wspomnienie o swym ojcu, a w oczach wspomnienie o matce. Był o wiele bardziej wrażliwy niż James Potter czy Syriusz Black. Wciąż miał kłopoty z panowaniem nad swoimi emocjami, ale wyczarowanie tak potężnego Patronusa w chwili, gdy był tak bardzo przybity, wiele obiecywało. Były Ślizgon powoli przyznawał przed samym sobą, że poślubił kogoś, kogo warto bliżej poznać. Zaczynał dostrzegać pewne rzeczy w zachowaniu chłopaka. Sposób, w jaki przygładzał dłonią włosy, gdy był zdenerwowany. Jak mrużył w gniewie swoje zielone oczy. Jego dobroć. Dla przykładu, nie mógł wyobrazić sobie Jamesa Pottera włóczącego się z kimś takim jak Luna Lovegood. Czy też starającego się bliżej poznać kogoś takiego jak Severus Snape. Albo jego troskę, gdy czuł ból poprzez znak na ramieniu…

Jestem gotowy — głos Harry’ego przerwał potok jego myśli.

Severus odwrócił się i spojrzał na niego. Szczupła sylwetka młodzieńca odziana była w szatę wyjściową. Na zewnątrz było dziś dość chłodno.

Może będziesz musiał użyć zaklęcia ogrzewającego uszy — powiedział sztywno.

Czy już kiedyś złapałeś zapalenie ucha zimą? — zapytał zaciekawiony Gryfon.

Tak. Bardzo dokuczliwe. Na szczęście leki czarodziejów działają błyskawicznie.

Po tej krótkiej wymianie zdań nastąpiła niezręczna cisza. Severus podszedł do drzwi. Otwierając je, zatrzymał się, żeby przepuścić w przejściu Harry’ego.

Nessa w milczeniu obserwowała dwie oddalające się, ciepło odziane postacie, by po chwili owinąć się ciasno wokół swojego moździerza i zapaść w smaczną drzemkę.


Rozdział 14


Bar, w którym się znaleźli, był bardzo przytulnym, swojskim miejscem, ze staroświeckimi drewnianymi panelami na ścianach i uroczo skrzypiącą podłogą. Harry zdjął szatę wyjściową, pod którą skrywała się czarna rozpinana koszula i dopasowane niebieskie dżinsy. Severus miał na sobie ciemne spodnie i szorstką koszulę, podobną do tej na Gryfonie.

Przez chwilę obaj badawczo i z pewnym zaciekawieniem przyglądali się sobie nawzajem. Zamówili dla siebie drinki i usiedli przy stole.


Były Ślizgon bacznie obserwował swojego młodego małżonka. Jego maniery były bez zarzutu. Żadnych łokci na stole. Żadnego ocierania ust wierzchem dłoni. Poprawna postawa, nie sztywna, jakby połknął kij od miotły ani przygarbiona. Zielone oczy połyskujące zza szkieł okularów zdawały się być zamyślone. Gryfon dostrzegł wnikliwe spojrzenie Severusa i w nerwowym odruchu uniósł dłoń, by przygładzić swoje nieujarzmione włosy.

Tam siedzi jakiś młody mężczyzna, który wydaje się być tobą zainteresowany, Potter — zauważył Snape.

Ale ja nie jestem zainteresowany nim.

Nawet na niego nie spojrzałeś. Siedzi przy stoliku po lewej.

Harry drgnął nieznacznie, po czym spojrzał we wskazanym kierunku. Elegancki, ciemnowłosy nieznajomy, nieco od niego starszy, przesłał mu zachęcający uśmiech. Młody czarodziej natychmiast odwrócił wzrok.

Ale ja jestem tu z tobą! Przecież wyraźnie widzi nas obu.

Potter, czy my wyglądamy na małżeństwo? Jestem wystarczająco stary, by być twoim ojcem.

Czy jest jakiś określony schemat na to, jak mają wyglądać małżonkowie? Czy dwoje ludzi musi być po ślubie, żeby wyglądali jakby byli ze sobą? Albo czy muszą być w tym samym wieku?

Może masz ochotę przysiąść się do tego miłego, młodego mężczyzny? — zasugerował Severus.

Harry spojrzał na niego zszokowany.

Chyba nie zaprosiłeś mnie tu po to, żebym mógł spędzić czas z kimś innym? Poza tym, to jest bar. Ludzie nie przychodzą tu tylko po to, żeby zawierać nowe znajomości, prawda?

Jestem takim dobrym towarzyszem, że nie masz ochoty z nim pogawędzić?

Przyprowadziłeś mnie tu, żeby samemu flirtować z obcymi? To jest… to byłoby naprawdę… dziwaczne, Severusie. Czy naprawdę myślisz, że byłbym do tego zdolny?

Mistrz Eliksirów zdał sobie sprawę, że popełniał jedną gafę za drugą, a każda następna była gorsza od poprzedniej. Harry stawał się coraz bardziej poirytowany i zasmucony. Twarz młodzieńca stężała, a całe ciało zesztywniało.

Przepraszam, źle cię oceniłem. Miałem wrażenie, że taki młody mężczyzna jak ty, z radością zechce… poeksperymentować, zwłaszcza, jeżeli tkwi w małżeństwie z obowiązku.

Myśląc, że to stwierdzenie uspokoi jego małżonka, Snape grubo się pomylił.

Eksperymentować? Czyli sypiać na lewo i prawo z kim popadnie? W porządku, nie mam zamiaru nikogo osądzać. Może niektórzy tak właśnie postępują, ale to ich sprawa, przynajmniej tak długo, jak stosują zabezpieczenia. Ja nie należę do takich osób. Nie mówię, że wcześniej sam nie prowadziłem pewnych eksploracji… — Chłopak przerwał nagle, czując, że na jego policzki wpełza rumieniec, lecz zanim jego mąż rzucił komentarz w odpowiedzi, podjął temat — Domyślam się, że wiesz również o Cho Chang i o tym, jak się to skończyło. Ale poza tym, iż nie jestem typem flirciarza, nie sądzę, żeby w moim przypadku, z Voldemortem czyhającym na mój tyłek, jakikolwiek związek był bezpieczny dla mojego partnera. Mówiąc o Tomie, czy to pora, by myśleć o randkach i tym podobnych? I, co najważniejsze, mam męża i pewne poczucie zaangażowania. Naprawdę, w ogóle mnie nie znasz, Severusie. — Zapadła niezręczna cisza, podczas której, obaj unikali swojego wzroku. W międzyczasie, ciemnowłosy mężczyzna znalazł już towarzysza do rozmowy. — A co z tobą? To znaczy… eee… czy wcześniej miałeś wiele… związków? — zapytał Harry, oczekując, że jego pytanie zostanie wyśmiane. Były Ślizgon wzdrygnął się.

Nic poważnego. Od czasu do czasu jakiś mężczyzna poznany w mugolskim czy czarodziejskim barze. A jeśli któryś z nich próbował nakłaniać mnie do przedłużenia naszej znajomości, zawsze mogłem go przekląć.

Przeklinałeś ich? Jak?

Sprawiając, że cierpieli na impotencję przez jakiś miesiąc, modyfikując im pamięć zaraz po tym...

Przez miesiąc? Merlinie! Po miesiącu hormony z pewnością rozrywały ich na strzępy albo doznawali jakiegoś innego, ech.. fizycznego uszczerbku.

Usta Mistrza Eliksirów wykrzywił raczej złośliwy uśmieszek.

No, nie wiem — odpowiedział wymijająco starszy czarodziej.

Gryfon był oszołomiony. Trudno mu było uwierzyć, że ze wszystkich tematów na świecie, rozmawia z Severusem o ich intymnych związkach. Albo, że wspomni mężczyźnie o tym, że zadowalał sam siebie.


Tymczasem Snape stwierdził, że chłopak balansował na skraju niewinności i uroczej naiwności. Jego szokująca reakcja w chwili, gdy tylko zasugerował, że młodzieniec mógłby porozmawiać z kimś innym przy barze, powiedziała mu wszystko, co chciał wiedzieć. Biorąc pod uwagę, że Harry został zmuszony żyć z nim w tak bezuczuciowym związku, był zaskoczony, że ten mądry, przystojny osiemnastolatek nie wykorzystał pierwszej nadarzającej się okazji, żeby pozbyć się Severusa i poflirtować z kimś innym. Zastanawiał się, skąd u chłopaka takie wszechogarniające poczucie obowiązku? Jakiekolwiek emocjonalne przywiązanie do niego — Snape’a, nie wchodziło przecież w grę.


Starszy czarodziej zauważył, że zielone oczy śledzą uważnie każdy jego ruch.

Czy mogę zadać ci osobiste pytanie? — zapytał Gryfon.

Oczy Snape’a zwęziły się nieznacznie. Mężczyzna był wyjątkowo przeciwny dzieleniu się swoim życiem prywatnym z kimkolwiek poza sobą samym, a już najmniej chętnie z Harrym. Jednak dla załagodzenia ich sporów…

To zależy — odpowiedział. — Najpierw chciałbym usłyszeć to pytanie. Jeżeli jest zbyt zuchwałe lub idiotyczne, pożałujesz.

Jak to było, kiedy zdałeś sobie sprawę z tego, że jesteś gejem?

Severus spoglądał przez chwilę na swojego małżonka, nie wiedząc, co powiedzieć. To było naprawdę niesłychanie osobiste pytanie. Bezczelny bachor, przeklął go w myślach starszy czarodziej i zaciskając mentalnie zęby, wycedził:

Dla mnie czy dla innych?

Dla obu stron. — Dwa pytania scaliły się w jednym, tak jak ich obu połączono w tym nieszczęsnym małżeństwie.

Byłem przygnębiony. Wiedziałem, że będę źle osądzany i potępiany. Są czarodzieje i czarownice, którzy uważają, że homoseksualizm wiąże się z brakiem magicznie uzdolnionego potomstwa.

To brednie! — wykrzyknął Harry.

Na nieszczęście nie dla nich, Potter. Jestem regularnie wyśmiewany przez Czarnego Pana i śmierciożerców z powodu mojej orientacji seksualnej, tak samo jak szydzono ze mnie w Hogwarcie.

Młodzieniec poczuł jak zasycha mu w gardle.

Severusie, czy mój ojciec i Syriusz wiedzieli, że jesteś gejem i... i… dokuczali ci z tego powodu?

Kilkakrotnie. Twoja matka ich powstrzymywała. — Mężczyzna upił swojego drinka. Harry'emu nagle zrobiło się niedobrze.

Nie sądzę, żeby byli uprzedzeni do homoseksualistów, Potter. Ale używali tego jako broni przeciwko mnie, ponieważ, czego jesteś świadomy, nienawidziliśmy się.

Moja mama ich przyhamowywała? — Usta Snape’a wykrzywił gorzki uśmiech.

Uświadamiała im, jak nisko upadli i nakazywała przestać.

Jeżeli ona cię broniła, to dlaczego nazwałeś ja szlamą? — zapytał niewyraźnie, świadomy tego na jaki niebezpieczny teren wkraczał. — Czy to z powodu tego, jak bardzo czułeś się upokorzony przed całym tłumem? Czy… wtedy już zaczynałeś uczyć się czarnej magii?

Nie życzę sobie rozmawiać na ten temat — uciął ostro Mistrz Eliksirów.

Harry spróbował innej taktyki.

Na naszym certyfikacie małżeństwa wymieniono, że twoja matka była czarownicą. Czy myślałeś wtedy o swoim mugolskim ojcu? Po tym, co zobaczyłem w myślodsiewni…

Zadałeś mi już wystarczająco dużo pytań, a ja powiedziałem ci już dość o sobie — przerwał mu ponownie mężczyzna głosem cichym niczym szept, co było oznaką nadciągającego wybuchu gniewu.

Przepraszam. Ja tylko… próbuję zrozumieć, dlaczego czujesz się tak niepewnie.

Twarz Severusa stężała i Harry zrozumiał, że popełnił gafę. — Ja... mam na myśli… Robisz tak wiele, narażasz się na tak wielkie niebezpieczeństwo, ale…

Wystarczy, Potter — przerwał mu Snape.

Gryfon ponownie przeprosił, rumieniąc się. Zdał sobie sprawę, że jego mąż był zdeterminowany, żeby utrzymać go z dala od siebie, pozwalając zaledwie dotknąć swej powierzchni. To było dziwne. Bez wstydu czy złości mężczyzna przyznał się do romansowania z innymi i rozmawiał o doświadczaniu swojej orientacji, co dla Harry’ego było tak samo lub nawet bardziej intymną sprawą niż jego dzieciństwo.

Czy mogę zadać ci ostatnie pytanie?

Oczy starszego czarodzieja zalśniły blaskiem, który młodzieniec już raz widział, gdy ten podał mu eliksir radykalnie rozwiązujący problem związany ze zmienionym kolorem włosów.

Ostatnie, Potter.

Hmm… Czy obecnie pogodziłeś się ze swoją seksualnością? Akceptujesz ją jako naturalną część siebie?

Severus długo nie odpowiadał na pytanie Harry’ego. Spojrzał chłopakowi prosto w oczy i dostrzegł w nich niepewność.

Nie wiem — odpowiedział w końcu. Wydawało się, że słowa wyrwały mu się z ust wbrew jego woli. To niepojęte, że Severus Snape mógł czegoś nie wiedzieć. Jednak odpowiedź wydawała się zadowolić Pottera. Jeżeli Snape nie był pewien, jak czuć się wobec swojej seksualności, chłopakowi musiało być równie ciężko.

A co z tobą, Potter? Rozpaczałeś, kiedy wreszcie cię olśniło? Że nigdy nie poznasz jakiejś miłej dziewczyny, nie ożenisz się i nie będziesz wychowywał dzieciaków?

Nie rozpaczałem. Po prostu to zaakceptowałem. Na początku byłem zmieszany. Nieco zasmucony albo raczej ostrożny, bo musiałem wziąć pod uwagę, jak bardzo niektórzy ludzie nie tolerują homoseksualistów. Powiedziałem Ronowi i Hermionie dopiero wtedy, gdy byłem pewien. Poprosiłem ich również, żeby zachowali to dla siebie. A potem… No cóż, Lavender Brown chciała się ze mną umówić, ale grzecznie jej odmówiłem. Ron był w pobliżu i jakoś tak wyrwało mu się, że przecież i tak wolę mężczyzn. I… to wystarczyło, żeby moje życie prywatne rozchlapano na pierwszych stronach wszystkich gazet. Nowina rozeszła się po szkole w ciągu jednego dnia. Jednak dobrze się czuję będąc gejem, pomimo tego, że nigdy nie doświadczyłem intymnego zbliżenia z żadnym mężczyzną. Żadnym poza tobą, ma się rozumieć. Bycie gejem jest naturalną częścią mnie, tego, kim jestem. Jeżeli inni nie czują się z tym dobrze, to ich problem.

Jakoś nie jestem zdziwiony porywczym wyczynem pana Weasleya — skomentował Snape, wykrzywiając usta.

Nie winię Rona. Po prostu się stało. Był bardzo przygnębiony, kiedy sprawa wyszła na jaw. Obwiniał się. Uważam, że prędzej czy później i tak wszystko by się wydało. I chyba dobrze się stało, że prawda ujrzała światło dzienne wtedy, a nie później.


Harry napił się. Jak dotąd, rozmowa przebiegała dość interesująco, nawet jeśli nie była zbyt wygodna. Severus mówił z nutą sarkazmu i szorstkości w głosie, co utrudniało zbliżenie się do niego, a ich konwersacja była co chwilę przerywana momentami niezręcznej, napiętej ciszy. Takiej, jaka właśnie pomiędzy nimi zapadła.

Były Ślizgon bez pośpiechu przyglądał się ścianom baru, kiedy jego wzrok spoczął na ciemnowłosym mężczyźnie przy kontuarze, który swobodnie rozmawiał ze swoim kompanem. Harry dostrzegł wędrujące spojrzenie swojego małżonka i przyszło mu do głowy, że Severus jest znudzony jego towarzystwem.

A więc, będziesz uczył mnie, jak stworzyć mówiącego Patronusa? — zapytał chłopak, tylko po to, żeby przerwać milczenie.

Mistrz Eliksirów nagrodził go za to pogardliwym spojrzeniem.

Najwidoczniej. Nie myśl sobie, że jakiś napad młodzieńczego gniewu przeszkodzi mi w wypełnianiu moich obowiązków.

Potter postanowił nie odpowiadać. Starszy czarodziej uparcie dostrzegał w nim tylko niedojrzałego, skłonnego do histerii chłopca, nie mogącego się z nim równać pod żadnym względem.


Severus i on nie rozmawiali już za wiele tego wieczoru, a kiedy wrócili do lochów, Harry miał mieszane uczucia, co do ich wypadu. Ich wspólne wyjście nie było szczere i zdecydowanie nie było przyjemne czy uprzejme. Gryfon bezustannie stąpał po cienkim lodzie i musiał być niezwykle ostrożny formułując swoje pytania, co na pewno nie było jego mocną stroną.


Po wejściu do ich komnat, młodzieniec podziękował uprzejmie swojemu małżonkowi za wieczór spędzony dla odmiany poza murami Hogwartu. Jedyne, co Snape odpowiedział, to że ma nadzieję, iż chłopak zjawi się punktualnie na ich lekcji w czwartek.


Prawdopodobnie uważa, że udało mu się naprawić szkodę, jaką wyrządził swoim wstrętnym komentarzem, pomyślał gorzko Harry. Jednocześnie był nadal zaskoczony tym, że były Ślizgon nie chlusnął mu drinkiem w twarz w chwili, gdy zapytał go o jego życie prywatne. Być może jego odpowiedzi były częścią przeprosin, dodał w myślach.

Otworzył drzwi do swojej sypialni i zdjął szatę wyjściową. Przywołał swój szkicownik i garść zużytych, kolorowych ołówków, po czym, pogrążając się w swoich myślach, narysował zamknięte na kłódkę drzwi. Dla niego był to idealny symbol jego małżeństwa z Severusem, do którego on ciągle poszukiwał klucza. Przez krótką chwilę był na wyciągnięcie ręki od złapania tego klucza — wtedy, gdy jego mąż przyznał, że nie wie, co sądzić o swojej orientacji. Po tym wyznaniu ich rozmowa powiała chłodem. Harry otworzył nową stronę w swoim szkicowniku i zaczął rysować górę lodową otoczoną pierścieniem gasnącego ognia.


Rozdział 15


Wydawało się, że nic nie uległo zmianie, odkąd Harry i Severus udali się razem do baru. Starszy czarodziej nadal trzymał go na dystans i powierzał jedynie jakieś łatwe zadania z eliksirów. Młodzieniec udawał, że takie zachowanie ze strony jego męża go nie obchodzi, ale w głębi duszy czuł z tego powodu wielki smutek. Chociaż przywykł już do chłodnej atmosfery panującej w komnatach, które dzielił z Mistrzem Eliksirów, cała ta sytuacja była wielce niewygodna i przygnębiająca. Do tego nauka rzucania mówiącego Patronusa, która wydawało mu się, że będzie łatwiejsza od lekcji oklumencji, gorzko go rozczarowała.

Zajęcia odbywały się w bibliotece Snape’a, której właściciel nie należał do łatwych nauczycieli, o czym doskonale wiedział zarówno Harry, jak i cały Hogwart. Chłopak przekonał się, że rzucanie czaru i równoczesna projekcja własnego głosu, a raczej własnych myśli, było niezwykle trudnym zadaniem. Severus nawet nie próbował ukryć szyderstwa.

No cóż, widać, że twoje zdolności w rzucaniu zaklęcia Patronusa nie są wcale tak imponujące jak sądziliśmy — kpił, obserwując jelenia unoszącego się pod ścianą i mrużąc jednocześnie oczy z gniewu, na samą myśl, że musi przebywać w tym samym pokoju z Jamesem Potterem ukrytym pod tą postacią. Po chwili Harry stał się zbyt przygnębiony, by stworzyć w pełni ukształtowanego Patronusa, skutkiem czego z końca jego różdżki z ledwością wydobyła się nędzna, srebrna smuga dymu i natychmiast rozpłynęła w powietrzu.

Jakież to obiecujące — szydził Snape.

Jak możesz oczekiwać, że nauczę się czegokolwiek, skoro nawet nie starasz się traktować mnie z szacunkiem? — wyrzucił ostro chłopak, wciskając różdżkę do kieszeni dżinsów.

Nie podnoś głosu.

Najwyraźniej nie cierpisz uczyć mnie, ani w ogóle kogokolwiek. Wiesz co, może będzie lepiej, jeśli ktoś inny będzie udzielał mi tych lekcji.

Dyrektor poprosił mnie — przerwał mu gładko Severus.

O ironio! Mój własny mąż został przymuszony do nauczenia mnie czegoś, traktuje mnie z arogancją, powierza mi byle jakie zadania przy warzeniu eliksirów, mówi mi do których komnat mogę wchodzić, a do których nie… — Harry nagle urwał. Oskarżenia w niczym tu nie pomogą. W rzeczywistości mogły tylko zaostrzyć sytuację.

Pokaż mi jak wyczarować tego Patronusa, Severusie. Proszę cię, po prostu mi pokaż. Wystarczy ci, że twój mąż cię o to prosi?

Starszy czarodziej przyglądał mu się bez emocji. W końcu, wzdychając, podszedł do biblioteczki.

Czy przeczytałeś wstępnie jakieś lektury? — zapytał.

Tak, czytałem. — Młodzieniec wymienił kilka tytułów, na co Snape tylko potrząsnął głową.

One nie są dobre. Przeczytaj tę — podał Harry'emu ogromną księgę. Wyglądała na bardzo zużytą. Mężczyzna zbliżył się do Gryfona, otworzył książkę leżącą w jego ramionach i przekartkował kilka stron.

Będziesz tak uprzejmy i przeczytasz ten rozdział do następnych zajęć — powiedział.

Dziękuję — odpowiedział chłopak.

Severus tylko wzruszył ramionami, po czym rozsiadł się w fotelu, stojącym w rogu tej ogromnej komnaty. Wyglądał jakby rozpłynął się w cieniu spowijającym kąty pokoju.

Harry zawahał się. Co by się stało, gdyby podszedł teraz do Snape’a i powiedział, że zamierza przeczytać rozdział od razu? Przygryzł wargę i zdecydował się zrobić to, co podpowiadał mu rozum. Mistrz Eliksirów na jego widok uniósł pytająco brew

Masz jakieś pytania, czy chcesz coś skomentować? — zapytał znudzonym głosem.

Emm… nie. — Dreptał wokół zakłopotany chłopak. Po chwili, roztropnie postanowił oddać się lekturze w swojej komnacie. Poczuł się mały i głupi, więc cicho wycofał się i zostawił byłego Ślizgona samemu sobie.


xxx



Mijały tygodnie i robiło się coraz chłodniej. Harry poczynił postępy w rzucaniu mówiącego Patronusa pod wymagającym okiem swojego męża. Opiekun Slytherinu pozostał jednak niewzruszony i nadal odnosił się chłodno do Gryfona. Nigdy nie chwalił postępów chłopaka, wybierając w zamian milczenie. Potter z doświadczenia wiedział, że brak komentarzy podczas ich zajęć oznaczał, iż starszy czarodziej był zadowolony. Oczywiście, wolał to niż jego zjadliwe uwagi, chociaż wcale nie stanowiło to idealnej zachęty.

Z drugiej strony, Severus przestał sprawdzać Harry’ego podczas ich wspólnego przygotowywania składników do eliksirów i, gdy nastolatek skończył, oceniał jego pracę, odchodząc bez komentarza.


Zajęcia, które Potter odbywał z Shackleboltem (który z radością nalegał, by chłopak nazywał go „King”, jak wszyscy inni), Moodym i McGonagall były o wiele bardziej obiecujące. Nawet Minerwa, będąc równie wymagająca jak Severus, obdarzała go co jakiś czas uśmiechem — co dotychczas było zarezerwowane wyłącznie dla Hermiony.


Tymczasem, lekcje rysunku przebiegały kwitnąco. Z niecierpliwością wyczekiwano podwójnych piątkowych zajęć, zaś Sonia Mukherjee osiągnęła niebywałą popularność. W bardzo miły sposób potrafiła uporać się z ekscentrycznymi pomysłami i rysunkami Luny, nazywając je „stylowo surrealnymi”. Dajmy na to, jej szkic przedstawiający parę złośliwych oczu wyglądających zza gałązek białej jagody zatytułowała „Nargle”. Później Luna podarowała owo dzieło Harry’emu, gdy ten zauważył, że jest bardzo interesujące. On sam zatracił się całkowicie w swej nowo odkrytej pasji, uważając, że jest to świetny sposób, by dać wyraz swej kreatywności, o jaką nigdy wcześniej się nie posądzał oraz emocjom, których do tej pory nie próbował nawet nazwać czy analizować. Gryfon poświęcił wiele uwagi symbolizmowi. Czuł pociąg do pewnych melancholicznych tematów i zdecydowanie wolał używać zwyczajnego tuszu niż tego, który magicznie ożywiał obrazy.


Pierwsze ćwiczenia miały ich zapoznać z różnymi technikami i narzędziami. Potem poznawali, jak postrzegać przestrzeń, rozmiar czy kąty, zanim każdy z uczestników zajęć mógł wreszcie skupić się na swej indywidualnej twórczości. Ich nauczycielka poruszała się nieustannie po sali, obserwując, doradzając, poprawiając i zachęcając do pracy.

Nieco więcej cienia w tym miejscu, panie Potter — szepnęła. — Dzięki temu obraz stanie się autentycznie trójwymiarowy.

Reakcje wśród uczniów były bardzo pozytywne. Wymieniali się swoimi pracami i omawiali je w grupach.


W połowie listopada, po prawie ośmiu tygodniach nauki, Sonia Mukherjee powiedziała:

Narysujcie coś, co uderza was w waszym otoczeniu. To może być cokolwiek: świeca, jabłko, krzesło. Użyjcie takiego sposobu szkicowania, jakiego chcecie. Wybór należy do was. Z jednym wyjątkiem. Musicie użyć zwyczajnego tuszu lub ołówków. Animacja jest niedozwolona. Przynajmniej na razie.


I w taki oto sposób, Harry, uzbrojony w grafitowy ołówek i specjalny szkicownik, przechadzał się po komnatach, podczas gdy Severus czytając, siedział spokojnie na swojej ulubionej sofie przy kominku. Oczy Mistrza Eliksirów zwęziły się nieco, kiedy obserwował znad książki wędrującego chłopaka. Kiedy zamyślony młodzieniec po raz trzeci okrążył pokój, Snape miał już otworzyć usta, by rzucić ubliżający komentarz, lecz w ostatniej chwili wstrzymał się, widząc, że Potter zatrzymuje się przed półką, gdzie stała ozdobna fiolka zawierająca ich połączoną krew. Po chwili młodszy czarodziej sięgnął i wziął naczynie do ręki. Oczywiście, nikt inny w klasie nie narysuje niczego podobnego. Badawcze spojrzenie Severusa śledziło każdy ruch Gryfona, ale kiedy ten się odwrócił, mężczyzna był na powrót pogrążony w lekturze.

Harry ostrożnie umieścił naczynie na deskach parkietu, gdzie w interesujący sposób odbijało się światło, po czym sam usiadł na podłodze. Skrzyżował nogi, położył swój szkicownik na twardej podkładce i zaczął rysować. Para czarnych, zaciekawionych oczu ponownie wyjrzała znad książki. Chłopak był tak pochłonięty pracą, że nie zauważył braku regularnego odgłosu przewracanych stron. W końcu wstał i odniósł buteleczkę na miejsce.

Czyżbyś chciał dokładnie opowiedzieć swoim przyjaciołom z klasy o tym, co właśnie namazałeś na tej kartce papieru? Dlaczego by nie poinformować Czarnego Pana o naszej ochronnej więzi, prawda? — doszedł go z kanapy pusty głos męża. Harry w milczeniu odłożył ołówek do starego pudełka, jakie tymczasowo otrzymał każdy uczestnik kursu na samym początku zajęć.

Słyszysz mnie, Potter? — nalegał głos.

Wiem, że nie wolno mi o tym rozmawiać — odparł z rezygnacją młodzieniec.

Czy już skończyłeś z tym swoim bazgraniem?

To się nazywa szkicowanie, a nie bazgranie.

Nie sądzę, żeby w twoim przypadku była jakaś różnica, Potter.


Harry wyszedł szybko do swojego pokoju, zatrzaskując ze złością drzwi. Jego policzki płonęły z gniewu. To takie podobne do Severusa, żeby zepsuć coś, co sprawiło mu tyle radości i w czym czuł się naprawdę pewnie. Poczuł ponurą rozpacz z powodu głębi nienawiści z jaką odnosił się do niego jego mąż. Wszyscy w Hogwarcie wiedzieli, że sławny bohater czarodziejskiego świata poślubił niesławnego Mistrza Eliksirów, ale nikt nie śmiał zapytać go o jakiekolwiek szczegóły. Tym, którzy już otwierali usta wystarczył jeden błysk zielonych oczu, by zawczasu zamilknąć. Ginny, Luna i inni przyjaciele również stronili od zadawania jakichkolwiek pytań. Zupełnie nieoczekiwanie chłopak wybrał do szkicowania flakon zawierający ich połączoną krew. W klasie, kiedy został poproszony o opisanie narysowanego przedmiotu, powiedział po prostu, że jest to jakieś dekoracyjne naczynie należące do Severusa. Jednakże, Sonia Mukherjee spoglądała na niego łagodnie, z błyskiem zrozumienia w swych jasnych oczach. Była dyskretna z natury, lecz należała też do Zakonu Feniksa. Skinęła tylko głową, słuchając jego wyjaśnień i stwierdziła, że ma duże wyczucie w doborze światła.

Kobieta nosiła teraz czarne szaty, jak większość nauczycieli. Harry pomyślał, jak bardzo złowrogi wydawał się w takim ubraniu jego mąż, natomiast Mukherjee wyglądała tak samo pogodnie jak zwykle. Lubiła wybierać pomiędzy sari, szarawarami, tunikami czy szatami różniącymi się kolorem czy wykrojem. Pani profesor była dla młodego czarodzieja prawdziwym orzeźwieniem, który przywykł już do stagnacji panującej w lochach i odosobnienia, na jakie skazywał go Severus.


Kiedy Gryfon wrócił do swoich komnat z poprawionym szkicem, natknął się na Mistrza Eliksirów siedzącego na kanapie z filiżanką herbaty na stoliku przed nim i, oczywiście, książką w ręku. Mężczyzna nie podniósł wzroku, gdy Harry wszedł do środka. Dopiero kiedy młodzieniec minął kominek i zatrzymał się zwrócony plecami do niego, opuścił książkę i podążył swymi czarnymi oczyma za delikatną sylwetką młodego czarodzieja stojącego teraz przed półką i porównującego swój rysunek z oryginałem ozdobnej czary. Szybko przerzucił stronę, kiedy Harry odwrócił się i udał do swojej sypialni.

Następnego dnia, Snape obserwował Pottera zza obłoków pary podczas warzenia eliksiru, gdy młodzieniec kroił dla niego liście mięty. Jego wzrok spoczął na dłoniach chłopaka, a następnie powędrowały ku jego twarzy. Chmura dymu wydostała się z kociołka, pokrywając mgiełką szkła okularów jego małżonka i Harry natychmiast je zdjął. Severus usunął opary jednym machnięcie różdżki, badając kontury twarzy Gryfona swoim przenikliwym spojrzeniem. Ma dopiero osiemnaście lat, pomyślał. Mężczyzna, zaledwie zaczynający rozkwitać w swej męskości.

Harry wsunął okulary z powrotem na nos i wrócił do redukowania liści mięty do maleńkich kawałeczków.

Skończyłem — powiedział do Mistrza Eliksirów, który na te słowa wstał z miejsca i w milczeniu przeniósł pokrojone liście do szklanego naczynia, a potem wrzucił je do kociołka.

Proszę, wymieszaj powoli miksturę w kierunku przeciwnym do wskazówek zegara — zwrócił się do młodego czarodzieja. Chłopak zamrugał. Następnie z obawą podszedł do kociołka i delikatnie mieszał upojnie pachnący eliksir do chwili, gdy Severus stwierdził, że wystarczy. Smukłe palce wyjęły chochlę z dłoni Pottera. Wywar został posmakowany; uznany za satysfakcjonujący i zabutelkowany.

Pomaga zwalczyć objawy grypy żołądkowej — wyjaśnił Gryfonowi obojętnym tonem. — Eksperymentuję z nowym smakiem po wiecznych narzekaniach na jego dotychczasowy.

Harry zwalczył pokusę, by ponownie zamrugać w zdziwieniu. Jego mąż jeszcze nigdy nie zadał sobie trudu, by wyjaśnić jaki warzy eliksir, gdy był w pobliżu. Chłopak zastanawiał się czy ma to coś wspólnego z tym, że zdecydował się narysować symbol ich więzi krwi.


cdn


Rozdział 16


Harry stał na środku swojego pokoju z uniesioną różdżką.

Expecto Patronum! — powiedział, zamykając oczy i przywołując swą magię, gdy przenosił myśli na jelenia, który właśnie się pojawił. Zadanie było dość trudne, ponieważ nie tylko musiał mówić jako Patronus, lecz również sterować jego ruchami. Srebrzysty jeleń oznajmił:

Strzeżcie się, nadchodzę!

Potter powstrzymał uśmiech, koncentrując się z całych sił. Ćwiczył jeszcze przez następne pół godziny, dopóki nie poczuł zmęczenia. Wtedy przyszedł mu do głowy zwariowany pomysł i świadomy tego, że postępuje wielce nierozważnie, otworzył drzwi sypialni i po raz ostatni wypowiedział inkantację. Jeleń wyskoczył śmiało na korytarz i pobiegł w stronę biblioteki. Zielonooki czarodziej wiedział, że Severus lubi spędzać sobotnie popołudnia sam na sam z książkami, opisując swoje badania. Chłopak, pozostawiając uchylone drzwi, zamknął oczy i koncentrował się z całych sił, trzymając różdżkę w wyciągniętej dłoni. Kilka sekund później, drzwi biblioteki otwarły się z trzaskiem i powiewająca szatami furia wystrzeliła w stronę jego sypialni z alarmującą szybkością.

POTTER!

Drzwi komnaty Harry’ego odbiły się z trzaskiem od ściany, gdy w przejściu stanął Snape z oczyma lśniącymi od gniewu.

Tylko ćwiczyłem — oznajmił niewinnie jego młody małżonek.

Ćwiczyłeś?! Czy ja kiedykolwiek uczyłem cię, jak rzucać Patronusa mówiącego „siema, bracie”?!

Ach, więc zrozumiałeś to, co powiedział? — zapytał zdziwiony młodzieniec.

Mistrz Eliksirów obdarzył go miażdżącym spojrzeniem i nie rzekł już nic więcej. Wykonał zwrot na obcasach i wycofał się do biblioteki. Harry przykrył usta dłonią, usiłując nie śmiać się w głos. Usiadł na małym dywaniku leżącym na podłodze i sięgnął po swój szkicownik. Kiedy go otwierał, zauważył, jak coś chudego i srebrnego wślizgnęło się do komnaty — był to Popiołek. Wbił w chłopca swoje srebrzyste spojrzenie i głosem należącym do jego męża, teraz już delikatnym i jedwabistym, wygłosił:

Jeżeli przeszkodzisz mi raz jeszcze, Potter, bardzo tego pożałujesz. — I zniknął. Gryfon wcale nie czuł się zastraszony, słysząc te słowa. Natychmiast wysłał swojemu małżonkowi jelenia z odpowiedzią.

Pożałuję? Dlaczego? Wygląda na to, że nie będziesz już musiał udzielać mi kolejnych lekcji i możesz poświęcić się całkowicie swoim skomplikowanym badaniom.

Oczy Severusa zwęziły się groźnie na widok Patronusa Pottera wkraczającego nonszalancko do biblioteki i przemawiającego do niego.

Co za impertynent! — warknął, gdy odsłuchał wiadomość, po czym odłożył woluminy, by ponownie udać się do swojego buntowniczego małżonka, którego zastał siedzącego na podłodze w sypialni z nosem w książce.

POTTER! — wrzasnął, a jego policzki zaczerwieniły się z gniewu.

Och, dobrze, że jesteś. Nie byłem pewny, czy uda mi się odciągnąć cię po raz drugi od pracy — odpowiedział zuchwale chłopak, podnosząc się.

Starszy czarodziej podszedł do niego złowieszczo powolnym tempem, przeszywając go groźnym spojrzeniem. Zatrzymał się dopiero, gdy ich ciała i nosy prawie się z sobą stykały.

Jak śmiałeś mi znowu przeszkodzić?

No cóż, chciałem ci podziękować za to, że nauczyłeś mnie rzucać mówiącego Patronusa.

Oczy Snape’a nie złagodniały ani odrobinę.

I to nie mogło zaczekać?

Chciałem podziękować swojemu mężowi osobiście.

Mężowi! — parsknął Severus, wykrzywiając przy tym usta, jakby mówił coś obrzydliwego. Nadal wpatrywał się w Harry’ego przeszywającym spojrzeniem. Jednak młodzieniec odwzajemniał jego wzrok. Starszy mężczyzna zdał sobie sprawę, że stoi tak blisko, iż jeden z nieujarzmionych kosmyków z czupryny chłopaka łaskotał go w czoło. Mógł dostrzec każdy najdrobniejszy szczegół blizny, jaka chowała się za rozczochraną grzywką. Zauważył niekończącą się czerń źrenic, cudowną zieleń tęczówek i te czarne obwódki, które oddzielały je od bieli. Spoglądał w twarz młodego mężczyzny, a jego delikatne powonienie, wyćwiczone przy warzeniu przeróżnych eliksirów, wyczuwało zapach świeżo umytego ciała. Jego umysł zaczął rozdzielać informacje, jakie docierały do niego przez nos i natychmiast zaczął analizować osobę, której został poślubiony. Odwrócił wzrok i odsunął się od Harry’ego, rozglądając się po pokoju. Nigdy wcześniej nie pofatygował się, by poznać upodobania dekoratorskie Gryfona. Ku jego zaskoczeniu, pokój był zdumiewająco schludny. Najwidoczniej dorastanie obdarzyło chłopaka zmysłem organizacji. A może raczej było to surowe wychowanie Dursleyów, którzy, co trzeba było przyznać, byli niezwykle zdyscyplinowani, jeżeli chodziło o porządek? Czy też była to zasługa poślubienia rzeczowego Mistrza Eliksirów?

Widzę, że też coś czytasz — stwierdził niegrzecznie, zauważając, ile książek leży na półkach.

To zdumiewające, nieprawdaż? — zapytał sarkastycznie Harry.

Bardzo — odpowiedział chłodno Severus. Sięgnął i wyciągnął tę, którą pożyczył Potterowi do nauki rzucania Patronusa.

Zakładam, że nie będziesz jej już więcej potrzebował — uznał i wymknął się z pokoju. Młodszy czarodziej przewrócił oczyma i zamknął za nim drzwi.



Następny tydzień obfitował w wydarzenia. Profesor Mukherjee zadała swoim uczniom jeszcze bardziej interesujące zadanie, niż poprzednio. Tym razem mieli dobrać się w pary i jedno miało narysować twarz drugiego, do linii szyi. W przyszłym tygodniu, role miały się odwrócić. Luna i Harry zdecydowali pracować razem.

Ja narysuję cię pierwsza, Harry — powiedziała radośnie dziewczyna i już zaczęła dokonywać pierwszych pomiarów.

Możecie przebrać się i umalować swoje twarze, także chłopcy — powiedziała kobieta. — Ale nie przesadzajcie.

Uczniowie byli zachwyceni.

Przebiorę się za jednego z kompozytorów muzyki klasycznej, takiego w pudrowanej peruce i tym podobnym — chichotała jedna z dziewcząt.

A ja będę sobą — stwierdziła pośpiesznie inna.

Potter w milczeniu się z nią zgodził, lecz Luna już przeglądała w pamięci wszelkie niestworzone istoty, zastanawiając się, która najlepiej by do niego pasowała. Obojgu pomogła Ginny, gdy spotkali się na kolacji. To ona zasugerowała, że Harry najefektywniej wyglądałby w przebraniu uwodzicielskiego wampira, o którym przeczytała w jakiejś mugolskiej powieści, którą znalazła kiedyś w pokoju bliźniaków.

Sam już nie wiem — powiedział z wahaniem Gryfon.

Niczym się nie martw! Nawet nie wiesz, ile przyborów do makijażu trzymają moje współlokatorki w dormitorium — zapewniała go Ginny. — Z pewnością pożyczą nam wszystko, jeżeli tylko powiem im, kogo zamierzam umalować.

Luna wyglądała na zachwyconą, a chłopak ciężko przełknął.

Ech… właściwie…

Zgódź się, Harry! — nalegała rudowłosa przyjaciółka.

Czarodziej spojrzał najpierw w jasnobrązowe, a potem w rozmarzone, bladoniebieskie oczy.

Dobrze, niech wam będzie — wymamrotał, szurając stopą po podłodze.

W takim razie, przyjdziemy do ciebie, do lochów. Uważam, że profesor Snape ma niesłychanie inspirujący gust, jeśli chodzi o oświetlenie — zauważyła Krukonka.

Z przyjemnością zobaczę, jak wyglądają wasze komnaty — zainteresowała się Ginny. — Fred i George oszaleją z zazdrości, gdy się dowiedzą, że ja tam byłam a oni nie.

No cóż, Severus — Snape — powiedział, że wolno mi zapraszać przyjaciół tylko do mojej sypialni. — Luna zdawała się być rozczarowana. — Ale zapytam go. W końcu to także moje komnaty. On, po życiu w samotności przez tak wiele lat, po prostu nie jest przyzwyczajony do... dzielenia się.

Ginny i Luna przytaknęły ponuro głowami, lecz Harry wiedział, że domyśliły się, iż w ten uprzejmy sposób chciał dać im do zrozumienia o samotniczym stylu życia starszego czarodzieja. Jednak, zgodnie z obietnicą, przedstawił ich zadanie Severusowi i zapytał, czy Luna mogłaby narysować jego portret w salonie, bo tam oświetlenie było o wiele bardziej interesujące niż w jego sypialni. Snape wzdrygnął się.

Troje nastolatków w moich kwaterach. Jak uroczo. Nie życzę sobie żadnego harmidru i bieganiny. Nie będę też z nimi rozmawiać. W związku z tym, nie chcę słyszeć żadnych głupich pytań od tej ekscentrycznej dziewczyny Lovegoodów na temat zmyślonych składników eliksirów — odpowiedział.

Tak jakbyś ty nie był ekscentryczny — zauważył Harry. Mistrz Eliksirów chłodno zignorował tę uwagę i udał się do biblioteki.



We wtorkowy wieczór, Severus uniósł swoją wąską brew, gdy doszedł go wybuch głośnego śmiechu z sypialni Gryfona. Potem nastąpiła chwila przerwy, a następnie drzwi otworzyły się i trójka przyjaciół, z Harrym pośrodku, wyszła z pokoju. Starszy czarodziej wlepił w niego wzrok.

Jego młody małżonek był ubrany w zwyczajne, czarne szaty czarodziejów, ale Luna i Ginny zaznaczyły jego oczy czarnym cieniem, tuszem i kredką, podkreślając biel białek. Jego twarz pokryta była pudrem, a końcówki włosów lśniły na zielono.

Usta Snape’a zadrżały nieznacznie, więc potarł je szybko palcami, by zachować poważny wyraz twarzy.

Panno Lovegood, panno Weasley, co, na Merlina, zrobiłyście z moim mężem? — zapytał, zapominając o swoim postanowieni, że nie nawiąże z nimi żadnego kontaktu.

Ginny pomogła mi nadać mu nieco wampirycznego wyglądu — wyjaśniła Luna swym rozmarzonym głosem.

Wampirycznego wyglądu? — powtórzył z niedowierzaniem mężczyzna.

Pomyślałyśmy, że kły będą wyglądały nieco zbyt tandetnie — dodała pogodnie rudowłosa czarownica.

Severus przyjrzał się Harry’emu krytycznie, delektując się długim i pełnym udręki spojrzeniem zielonych oczu.

Mogłybyście usunąć większość tego ohydnego pudru. Również podkreślanie wewnętrznych konturów oka tym czarnym czymś jest niezwykle niezdrowe. Jednakże, ponieważ jest to, jak mam nadzieję, jedyna taka okazja, nie powinno mu zaszkodzić. Mogłybyście również zaznaczyć jego usta odrobiną czerwieni — zwrócił się do czarownic.

Troje nastolatków zamrugało z niedowierzaniem oczyma. Tym razem Mistrz Eliksirów uniósł obie brwi. — Faktem jest, że karminowe usta, moi drodzy, uchodzą za niezwykle zmysłowe zarówno w mugolskim jak i czarodziejskim pisarstwie. Również takie androgeniczne spojrzenie jest bardzo popularne w literaturze, sztuce i innych dziedzinach. Możecie to nazwać… artystyczną licencją.

Potter zarumienił się pod warstwą pudru, jaka pokrywała jego twarz. Zmysłowy? I sposób w jaki Severus wymówił to słowo. Zmysłowy…

Och, chyba mam ze sobą pomadkę — powiedziała Ginny, zawracając do pokoju Gryfona.

Czarne oczy ponownie z ochotą zaczęły przyglądać się młodzieńcowi.

Która z was wybrała zielony kolor, by rozjaśnić twoje włosy?

To Ginny — odpowiedział Harry z uśmiechem.

Składam ukłon w stronę twojego nieskazitelnego doboru uczesania, panno Weasley — rzekł Severus, skinąwszy głową w stronę czarownicy, gdy ta wróciła do salonu z kosmetykiem w dłoni.

Więc, co z tą czerwienią?

Ku ogromnemu zaskoczeniu, Ginny, Luna, a zwłaszcza Harry, zaakceptowali udział Severusa w ich projekcie. Mężczyzna sam naniósł pędzelkiem karminową szminkę na usta Pottera. Zanim to zrobił, skrupulatnie oczyścił je zaklęciem, co spowodowało wypadnięcie kilku włosów z pędzelka. Z jakiegoś powodu, młody czarodziej czuł, jak jego policzki robiły się coraz cieplejsze, gdy jego mąż delikatnie nakładał mu małe ilości pomadki. Potem Ginny usunęła z twarzy modela nadmiar pudru. Kiedy skończyła wykańczać makijaż i uczesanie, musiała wrócić do wieży Gryffingoru, by zająć się pracą domową. Luna i Harry usiedli, a Snape powrócił na swoje miejsce na kanapie, na zmianę czytając i obserwując rysującą dziewczynę.

W końcu praca była gotowa. Starszy czarodziej stwierdził, że chociaż z niego żaden artysta, to rysunek Lovegood jest „całkiem znośny”. Dziewczyna, promieniejąc ze szczęścia, podziękowała Harry’emu, składając całusa na jego upudrowanym policzku. Następnie pożegnała się z profesorem i opuściła lochy, nucąc coś pod nosem i trzymając swe port folio pod pachą jednej ręki, zaś torbę zawieszoną na drugim ramieniu.

Czarne oczy znów powędrowały ku twarzy Gryfona.

Mam coś, co usunie te wszystkie mazidła — powiedział Severus, przywołując słój i zwierciadło. Zamiast wręczyć je po prostu swemu mężowi, wymamrotał zaklęcie czyszczące nad swoimi dłońmi i rozsmarował zawartość naczynia na skórze Pottera.

Pięknie pachnie — powiedział Harry, wdychając głęboko unoszącą się woń.

Jednym z jego składników jest magiczny wieczorny pierwiosnek — odpowiedział cicho starszy czarodziej, delikatnie wsmarowując mleczny krem. — A teraz zamknij oczy. — Chłopak posłuchał i poczuł dotyk palców Severusa na swych powiekach. — Teraz spójrz na sufit i nie mrugaj.

Mężczyzna nałożył nieco kremu na przyczernione wewnętrzne obrzeża oczu swojego młodego małżonka. Potem, z jednym ruchem różdżki, cały krem zniknął, a twarz Pottera była całkowicie czysta. Snape podał mu lustro.

Och! Cudownie! — stwierdził Harry. — Jak to możliwe, że w salonach kosmetycznych nie można kupić twoich wyrobów? Coś w rodzaju Snape Deluxe…

Mistrz Eliksirów prychnął pogardliwie i wrócił na swoją ukochaną sofę.

Magiczne wypadki spowodowane farbami do twarzy nie należą do rzadkości — stwierdził. — To standardowy krem. Robię go przynajmniej raz na tydzień dla Pomfrey.

Tak, ale to ty je robisz.

Severus nie wiedział, co mu odpowiedzieć. Zamiast tego, na powrót pogrążył się w lekturze. Kiedy młodzieniec wrócił do swojej sypialni, opuścił książkę.

Snape Deluxe… — wymamrotał, potrząsając głową. Jednak jego wąskie usta wygięły się w lekkim uśmiechu.

W swojej komnacie Harry uśmiechał się szeroko do siebie.

Zmysłowy! — śmiał się, również potrząsając głową. Dziwne było także to, że Severus z ledwością wymówił słowo „mąż” w czasie ich pojedynku na spojrzenia, a później zapytał jego przyjaciółki, co zrobiły z „jego mężem”. Zamyślony chłopak sięgnął po swój szkicownik.


Rozdział 17


Wampiryczny wygląd? — syczące staccato Nessy wywołało szeroki uśmiech na twarzy Harry’ego, gdy usiadł przed portretem, by opowiedzieć przyjaciółce o sesji artystycznej. Wąż był niezwykle ciekaw w jakim celu Luna i Ginny odwiedziły chłopaka w lochach, taszcząc ze sobą torby ze sprzętem do stylizacji i rysunku.

Tak, a Severus udzielił nam wskazówek, jak poprawić mój, eee… pseudo-wampiryczny wygląd. Nawet nałożył mi pomadkę na usta.

Sam to zrobił?

Potter skinął twierdząco głową i zarumienił się nieco.

Tak, pędzelkiem. Wydawał się być zainteresowany tym, co robimy.

Ach, to dobrze, to bardzo dobrze, młodzieńcze! — Nessa z radością otarła się o swój moździerz, sprawiając, że zachwiał się z boku na bok. Owinęła swój ogon wokół górnej części naczynia i zawisła, unosząc tylko głowę.

Przyzwyczaił się już do ciebie. Gdy wraca z lekcji, często spogląda na krzesło, w którym siadasz. Czasami pyta mnie, czy już wróciłeś ze swojego treningu, kiedy obaj jesteście poza domem. — Gad mrugnął porozumiewawczo do Harry’ego.

Nie należy do osób, które wołają od progu „Cześć! Czy jest ktoś w domu?” albo „Wróciłeś?”. Nie lubi okazywać, że… — tutaj Nessa opuściła swe ciało w dół moździerza — czuje się za ciebie odpowiedzialny.

No cóż… zaaprobował to, wyrażając zgodę na nasz związek krwi — odpowiedział Gryfon.

Lecz teraz wybiera odpowiedzialność za ciebie wykraczającą poza waszą więź krwi — stwierdził zwierzak.

Młody czarodziej zamyślił się.

To prawda, że mniej się kłócili. Ostatnia sprzeczka o Patronusa Harry’ego była raczej dość zabawna — przynajmniej z jego punktu widzenia. Severus przestał również komentować i prychać, widząc jak rozmawia z Nessą. Pomimo tego, nie mógł się czasem powstrzymać przed obrażaniem inteligencji Pottera. Dajmy na to, wyolbrzymione zdumienie mężczyzny na widok książek chłopaka. Albo gdy naśmiewał się z zaklęć rzucanych przez niego, lub twierdził, gdy był niezadowolony z jego pracy, że nawet dwulatek mógłby lepiej pokroić składniki do eliksirów.

Nie uważa mnie za równego sobie — stwierdził w końcu.

Jeszcze nie — dodała Nessa.

Chociaż z drugiej strony… Mam na myśli to, że jest niesamowicie inteligentny, wie tak wiele, więc nie mogę się z nim równać.

Jest od ciebie starszy, dlatego jego wiedza jest bardziej rozległa. Ty masz w sobie zdolności, jakich jemu brakuje, zaś on posiada zalety, którymi przewyższa ciebie. To jest jak najbardziej naturalne, Harry Potterze. To jedna ze złotych zasad tego świata. Wydaje mi się, że nasz Mistrz Eliksirów jest zainteresowany twoimi szkicami.

Ponieważ pomógł mi się umalować?

Tak — gad zachichotał ponownie. — A teraz biegnij i ciesz się jesiennymi liśćmi. Może zechcesz jakieś naszkicować.


oOoOoOo



Severus Snape zmarszczył swój haczykowaty nos na widok Soni Mukherjee, która właśnie przybyła do zamku na swoje cotygodniowe zajęcia w piątkowy wieczór. Czekał na nią na schodach prowadzących do zamku. Uprzejmie skinął jej głową, a ona odwzajemniła powitanie. Czarodziej zmrużył oczy na krótka chwilę, zanim zwrócił się do kobiety, poprawnie wymawiając jej nazwisko.

Profesor Mukherjee, czy mógłbym zamienić z panią słówko — powiedział sztywnym tonem. Nauczycielka nie należała do osób, które łatwo się peszą czy denerwują w obecności osób trudno nawiązujących kontakty towarzyskie. Mistrz Eliksirów z całą pewnością nie należał do tych łatwych. Był od niej wyższy i wbijał w nią przenikliwe spojrzenie, zazwyczaj tak bardzo onieśmielające jego rozmówców. Ona jednak odwzajemniła je, zachowując zimną krew.

Oczywiście — odpowiedziała.

Jak mój mąż radzi sobie na zajęciach?

Doskonale. Ma talent, dużo cierpliwość i mnóstwo wyobraźni. Jest otwarty na krytykę i ciężko pracuje, żeby ulepszyć swój warsztat.

Jest dla niego nadzieja?

Och, zdecydowanie, profesorze Snape. W jego rysunkach można dostrzec głębię.

To dobrze. Cieszy mnie, że nie marnuje swojego i pani czasu. — Czarodziej skinął lekko głową i oddalił się, aby teraz zapytać McGonagall i Moody’ego o postępy Harry’ego.

Rozmawiał już wcześniej z Kingsleyem Shackleboltem. Auror był niezwykle zadowolony ze swojego ucznia. Severus chciał się upewnić, że chłopak przykłada się do nauki, a nie wychodzi z założenia, iż będzie mógł się wycofać, podczas gdy on, Snape, ich więź krwi oraz Zakon Feniksa wykonają całą brudną robotę. Poza tym, nie chciał być mężem jakiegoś leniwego, rozpuszczonego bachora. To były jedyne powody.

W końcu — co po cichu w kółko sobie powtarzał — wiedział doskonale o pozbawionym miłości dzieciństwie Gryfona i jego determinacji, by znaleźć własną drogę z życiu… I że ten bachor, wyrósłszy na mężczyznę, zdołał zachować swoją niewinność, pomimo tych wszystkich nieprzyjemnych wydarzeń ze swojej przeszłości. Wciąż niewinny, po tak obrzydliwym skonsumowaniu ich związku, rozmyślający o własnej seksualności i o swoim mężu, Severusie Snapie.


Severus nigdy nie dotknął, ani też nie był dotykany przez niedoświadczonego mężczyznę. Sam fakt, że czuł się winny, gdy pozbawił Harry’ego możliwości przeżycia jego pierwszego seksualnego doświadczenia jako czegoś pięknego i czułego — jakkolwiek idealistyczne i głupio to zabrzmiało — zamieniając go w traumatyczne przeżycie, sprawił, że znienawidził chłopaka bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Tylko że coraz trudniej było mu nienawidzić Pottera. Uderzył go w twarz, złamał mu rękę (aczkolwiek niechcący), wciąż obrażał go werbalnie. Mimo to, chłopakowi udało się doprowadzić do tego, że w niewielkim stopniu się dogadywali.

Harry miał też poczucie godności (Severus uparcie nazywał to arogancją a la James Potter), co sprawiło, że tak często się ze sobą spierali. Z drugiej strony, Mistrz Eliksirów nie zniósłby, gdyby jego mąż był potulny i uległy.

Najbardziej przeszkadzało mu w Gryfonie to, że czasami przypominał mu siebie samego, szczególnie gdy chodziło o ich dzieciństwo i poczucie niepewności. Doskonale wiedział, że Harry wciąż czuł się zagubiony i pragnął akceptacji, chociaż nigdy nie błagał, by ją otrzymać. Tak jak Severus, wolał o nią walczyć. Czyżby pragnął aprobaty z jego strony? Dlaczego miałoby mu zależeć na swoim niechętnie poślubionym mężu czy jego uznaniu? Czy Severus chciał, by Harry zaaprobował jego? Nigdy! Zdecydowanie nie!

Przywołał w pamięci wspomnienie, gdy siłowali się na spojrzenia po tym, jak Patronus chłopaka przerwał jego spokojną sesję w bibliotece.

Oczy. Te zielone oczy, patrzące na niego zza okularów. Piękne oczy.

Mężczyzna zacisnął zęby. Znośne oczy — to brzmiało zdecydowanie lepiej. I dość ładne usta. Miękkie i delikatne, rozchylające się nieco, gdy nakładał na nie pomadkę, pieszcząc drobnymi włoskami pędzla każdy ich zakamarek… Zgrzytając zębami i obwiniając męczący dzień za swe dziwaczne myśli, w końcu dotarł do gabinetu McGonagall.


oOoOoOo



Podczas lekcji rysunku, szkic Luny został bardzo dobrze oceniony przez profesor Mukherjee.

Muszę przyznać, że jest bardzo zmysłowy — podsumowała swą ocenę czarownica. Harry uśmiechnął się do siebie. Zmysłowy. Znów to słowo.

Świetna szminka! — zauważyła jedna z uczennic, gdy klasa podzieliła się na grupy, by omówić rysunki pozostałych osób.

Tak, seksowna! — stwierdziła inna.

Umaluj się tak na następne zajęcia — jedna z dziewczyn próbowała flirtować z Gryfonem, ignorując fakt, że ten miał już męża. Potter usiłował zmienić przedmiot ich rozmowy tak, by dotyczyła on bardziej dokonań artysty, a nie pierwowzoru. Jedynie Lunie nie przeszkadzało to, że wychwalano ją poprzez dobór obiektu i sposób jego prezentacji.

W tym tygodniu model zamienia się w artystę, zaś artysta staje się modelem — ogłosiła profesor Mukherjee na koniec zajęć. — Macie się zamienić rolami. Zachowam wasze dzisiejsze prace i dokładnie im się przyjrzę. Otrzymacie je z powrotem w przyszłym tygodniu wraz z moimi komentarzami i sugestiami.

W sali rozległo się szuranie krzeseł, gdy uczniowie podnieśli się ze swoich miejsc. Harry spojrzał na Lunę.

Wiesz, myślałem nad takim jasnym, wodnym tłem, z mnóstwem rozbłysków i srebrnych cieni. Moglibyśmy wpleść coś w twoje włosy, kiedy będziesz mi pozować. Jakieś srebrne nitki. Wyglądałyby cudownie na tobie.

Ale nie będą przyciągać supełkowców drzemkowych

Przyciągać czego?

Supełkowców drzemkowych. Mogą poplątać ci wszystkie włosy, gdy śpisz.

Nie, nie przyciągają żadnych supełkowców — zaprzeczył energicznie czarodziej. — No więc, co sądzisz o wodnym klimacie? Masz takie jasne oczy i loki, i jest coś takiego w tobie, co przypomina mi o falowaniu wody.

Dziewczyna rozpromieniła się.

Stajesz się poetycki, Harry. Trochę jak profesor Snape.

Chłopak zamrugał z niedowierzania.

Ech… Doprawdy?

O tak! Nie zauważyłeś jego aliteracji i tego w jaki sposób ogólnie posługuje się językiem? — zapytała dziewczyna.

Teraz, kiedy o tym myślał, przypomniał sobie, że Severus ułożył nawet wierszowaną zagadkę, którą miał okazję usłyszeć, gdy przedarł się przez ostatnią barierę i natknął na Quirella przy lustrze Ain Eingarp, strzegącego dostępu do Kamienia Filozoficznego.

Tak, zauważyłem, dorastam do jego poziomu wysławiania się — zaśmiał się.


oOoOoOo



Rozmowa o Severusie i języku, jakiego używał, przypomniała mu, że hasło do ich kwater nie zmieniło się od wieków. Natychmiast podał Nessie nowe, po czym usiadł na ulubionej sofie swego męża i zaczął pisać esej dla profesor McGonagall. Czarownica niewzruszenie postanowiła najpierw wbić do głowy Gryfona potrzebne informacje, zanim zacznie z nich korzystać w praktyce. Wkrótce potem, prosto z zebrania grona nauczycielskiego, wrócił Snape.


Potter! Kategorycznie odmawiam użycia Snape Deluxe jako nowego hasła! I jak śmiesz namawiać tego niesubordynowanego gada, by odmawiał przyjęcia mojego! — wrzasnął mężczyzna.

Dobrze, że nie kazał ci zgadywać. Prosiłem ją o to. A hasło powinno ci schlebiać! — odpowiedział Harry.

Severus wprost przeszywał go wzrokiem.

Jakie ty wybrałeś? — zapytał młody czarodziej.

Turmalin. To minerał, który występuje w wielu barwach. Dwukolorowe wersje tego kamienia, są bardzo pospolite. Minerał ten może być zielony — czarnooki czarodziej spojrzał swemu mężowi głęboko w oczy — lub też zabarwiony czernią bądź czerwienią.

Podkreślił słowo „czerwienią” przeciągając samogłoskę „e” i kierując wzrok na usta Pottera, na które nakładał ów kolor nie tak dawno temu.

Daj mi chwilę — powiedział Harry, wyskakując na korytarz. Wrócił w mgnieniu oka.

Hasło brzmi „Turmalin” i możesz je zmieniać, kiedy tylko zechcesz, lecz Nessa zawsze mnie o tym poinformuje. Zaproponowała, żebyśmy ustalali hasło na zmianę. Jeden miesiąc ty, jeden ja.

Jak to miło z twojej strony, Potter — zauważył Snape, wykrzywiając przy tym usta.

To prawda — zgodził się uprzejmie młodzieniec. Przytakiwanie sarkastycznym odpowiedziom starszego czarodzieja wydawało się być dobrym sposobem, podcinało mu skrzydła. Opiekun Slytherinu rzucił mu lodowate spojrzenie.

Może i jestem zmuszony dzielić z tobą większość moich komnat, Potter, ale teraz zabieraj swój Gryfoński zadek z mojej sofy — odrzekł chłodno.

Jasne — odpowiedział Harry, spodziewając się takiej reakcji z jego strony. Wstał i ukradkiem upuścił Niewidzialną Bombę Świerzbiącą na miejsce, które zazwyczaj zajmował Severus. Był to jeden z najnowszych wynalazków braci Weasleyów, którego spory zapas otrzymał ostatnio sowią pocztą. Zadaniem Bomby było, rzecz jasna, doprowadzić osobę, która na niej usiadła, do szału wywołanego uciążliwym swędzeniem i łaskotaniem. Jeżeli Snape chciał być niegrzeczny względem Pottera, musiał być również przygotowany na opór z jego strony. A jeżeli nie chciał się narazić na gniew Dumbledora za uszkodzenie swojego męża, nie mógł ukarać go za ten wybryk zbyt surowo. W dodatku Harry wciąż pamiętał o radykalnej, dwustopniowej kuracji Mistrza Eliksirów, której zostały poddane jego niegdyś turkusowe strefy intymne.


Dlaczego turmalin? Zastanawiał się zielonooki czarodziej, kiedy szedł się do swojej sypialni. Nie przypominał sobie, by kiedykolwiek używali go czy też potrzebowali do jakiegoś eliksiru. Może jego mąż miał ozdobę lub biżuterię z takim oczkiem? Albo po prostu go lubił? No i jeszcze sposób, w jaki Severus spoglądał w jego oczy i na usta. Tak jakby… flirtował z nim. To było, oczywiście, zupełnie niemożliwe. Snape i flirt nie pasowali do siebie. Severus i flirt z osobą, którą tak bardzo nie lubił nie pasowało jeszcze bardziej.

Rozmyślania chłopaka zostały przerwane przez wściekły wrzask:

POTTER!


Rozdział 18


Harry zamknął drzwi, gdy do jego uszu dotarł odgłos żwawych kroków i huk zatrzaskiwanych drzwi w korytarzu — Severusowi najwidoczniej bardzo się spieszyło, by jak najprędzej pozbyć się swędzącej dolegliwości. Mimo tego, po chwili do pokoju Gryfona wsunął się wysłany przez mężczyznę Popiołek.

Ty wstrętny bachorze! — wściekły głos Snape’a wydostał się spoza kłów zwierzęcia, zanim zniknęło z głośnym pyknięciem. Chłopak zwijał się na podłodze ze śmiechu. Już dawno nie bawił się tak dobrze. Nieco później, gdy wychodził do biblioteki, musiał stawić czoła swojemu rozdrażnionemu mężowi, któremu udało się już nałożyć kojące remedium na wrażliwe miejsce.

Czyżby to był kolejny podarunek od tych piekielnych braci Weasleyów? — prychnął pogardliwie Mistrz Eliksirów.

Tak — uśmiechnął się Harry. — Ale mogę się z tobą podzielić. Mógłbyś podrzucić kilka z nich w pokoju nauczycielskim.

Severus wpatrywał się w niego z dziwnym błyskiem w oczach.

A ile ich masz?

Och, dość sporo. Może z trzydzieści sztuk. Fred i George prosili mnie, żebym później podzielił się z nimi wynikami moich eksperymentów, ale nie będę wspominał… eee… twojego przypadku. Oczy mężczyzny zwęziły się niebezpiecznie. Młodszy czarodziej nadal uśmiechał się łobuzersko. Severus zamierzał wściec się na niego z powodu braku szacunku i niedojrzałości, jaką się popisał, lecz przełknął dławiące go słowa, gdy przypomniał sobie, co on zrobił Harry’emu, nie tylko po ich ślubie. Co więcej, ten bachor — nie, młody mężczyzna — właśnie zaoferował, że podzieli się z nim swoim zapasem magicznych gadżetów…

Fred i George powiedzieli mi, że wystarczy rzucić na otoczenie Zaklęcie Odsłaniające, by dostrzec szczypiący proszek i uniknąć zetknięcia z nim — poinformował go Gryfon. — To tak na wypadek, gdybyś pomyślał o wzięciu odwetu.

Mistrz Eliksirów uniósł wyniośle brew.

Sądzę, że zniosłeś już wystarczająco dużo swędzenia podczas twojego małego turkusowego incydentu — stwierdził łagodnie.

Dlatego w rewanżu posłużyłem się świerzbiącą bombą.

Gdybym mógł dostać od ciebie sześć takich bomb, Potter, byłbym ci niezmiernie wdzięczny — odpowiedział chłodno, odstępując od chłopaka.

Całkowicie zmieszany tak niezwykle łagodnym zachowaniem męża, Harry poszedł do swojego pokoju, by przynieść parę gadżetów. Upewnił się, że jego różdżka znajduje się w zasięgu ręki, na wypadek, gdyby mężczyzna chciał cisnąć w niego bombami. W razie ataku, mógłby rzucić zaklęcie Tarczy lub Unieruchamiające.

Kiedy wrócił do biblioteki, Snape wziął bomby w swą smukłą dłoń. Tak długo jak pozostawały w swym oryginalnym opakowaniu, były doskonale widoczne. Lecz wystarczyło je odpakować, a stawały się niewidzialne i tylko czuło się na dłoni ich ciężar.

Sprytnie — wymamrotał Severus, nakładając z powrotem folię.

Wykorzystasz je na swoich uczniów czy raczej kolegów nauczycieli? — zapytał Harry, oczekując, że zostanie oskarżony o wścibstwo.

Nie miałbym nic przeciwko temu, by zobaczyć Lucjusza Malfoya odczuwającego tak dotkliwy dyskomfort — odpowiedział łagodnie. Harry wlepił w niego wzrok .

Chyba nie zamierzasz użyć ich na spotkaniu śmierciożerców? — wysapał

Mogą się przydać — odparł zwięźle starszy czarodziej.

Ale… Volde… to znaczy Sam-Wiesz-Kto…

Gdybyś jeszcze tego nie zauważył po tych wszystkich latach, Potter, potrafię o siebie zadbać — stwierdził Mistrz Eliksirów w swój zwyczajny, uszczypliwy sposób.

Och, nie użyjesz ich osobiście na Vol… Sam-Wiesz-Kim, prawda?

Czy ja ci wyglądam na imbecyla? — warknął Snape.

Wprost przeciwnie — odpowiedział poważnie Harry.

Profesor rzucił mu podejrzliwe spojrzenie, walcząc z pokusą posłużenia się maleńką dawką Legilimencji, by sprawdzić czy chłopak z niego żartuje, czy nie.


***


Nieco później tego wieczoru, Dumbledore zmuszony był udać się do skrzydła szpitalnego z powodu straszliwego ataku świerzbu, który uczynił sobie z jego dolnych partii ciała pole bitwy. W ciągu kilku sekund swędzenie ogarnęło również inne strategiczne miejsce i chociaż z powodu wieku nie zagrażały już utratą zdolności do spłodzenia potomka, miały dla starca znaczącą wartość. Pani Pomfrey przyjrzała się przypadkowi z niezwykłym profesjonalizmem, po czym udała się na poszukiwania odpowiedniego remedium.

Ach, Severusie! Powinienem był się spodziewać z twojej strony jakiejś zemsty za wmanewrowanie cię w małżeństwo — mamrotał Albus, dyskretnie drapiąc się w pośladki. Jednak nie był jedyną ofiarą. Profesor Moody wściekle stukotał swą drewnianą nogą w drodze do pielęgniarki, wytrzeszczając oczy (również to magiczne) z powodu paranoi i dyskomfortu, jaki odczuwał. Surowa i opanowana profesor McGonagall była czymś niezwykle rozkojarzona w czasie śniadania. Kilka sekund później, wyjący, pręgowany kot z obwódkami wokół oczu niczym para okularów, biegł w stronę ambulatorium, zatrzymując się co chwila, by potrzeć swój futrzany zadek o stojące po drodze zbroje.

Snape nałożył sobie nieco jajecznicy i bekonu. Dumbledore obserwował go, uśmiechając się pod nosem. Nachylił się ku młodszemu czarodziejowi i szepnął konspiracyjnie:

Mój drogi chłopcze, już nie mogę się doczekać następnej niespodzianki, nawet jeżeli ta pierwsza niezbyt przypadła mi do gustu.

Hmm... — mruknął Mistrz Eliksirów.

Wiadomość o trójce nauczycieli cierpiących z powodu nagłego ataku świerzbu rozeszła się jak zwykle niczym błyskawica po całej szkole.

Ile bomb jeszcze ci zostało? — zapytał nonszalancko Harry.

Trzy — odpowiedział spokojnie chłopakowi, przechodząc obok niego.

Potter uśmiechnął się szeroko. Severus — kawalarz. Kto by pomyślał? Z drugiej strony, jego małżonek był bardzo mściwym człowiekiem.

Snape zatrzymał się nagle i opierając od niechcenia o framugę, spojrzał na Gryfona.

Jesteś wolny jutro wieczorem? — zapytał.

Tak — odpowiedział Potter.

Spotkajmy się o dziewiątej w Gaudym. Może będę wcześniej, ale nie jestem pewien. Najlepiej, jak przyjdziesz kwadrans przed dziewiątą.

Gaudy to nazwa tego mugolskiego baru, do którego profesor zabrał kiedyś Harry’ego. Chłopaka zdziwił ironiczny fakt, iż tak samotny, odziany na czarno Severus Snape wybierał miejsce o tak niesubtelnej nazwie*. Ale kto wie, być może powiedzenie „przeciwieństwa się przyciągają” w tym przypadku okazało się prawdziwe.


***


Następnego wieczoru, Harry siedział przy stoliku w barze i nerwowo spoglądał na zegarek. Nie wiedział, że zza ściany przygląda mu się Severus, zbyt dobrze wyćwiczony w szpiegowaniu, by potrzebować do tego peleryny niewidki czy zaklęcia. Mężczyzna uśmiechnął się zadowolony. Harry Potter pokonał smoka, więcej niż raz stawiał czoła Czarnemu Panu, a nadal się denerwował. Mistrz Eliksirów udał się do męskiej toalety i zamknął drzwi od kabiny. Wyciągnął fiolkę zawierającą eliksir Wielosokowy i wrzucił do niego włos. Zdobył go wcześniej od pewnego przystojniaka przy barze, za pomocą zaklęcia Przywołującego. Młodzieniec pacnął się w głowę i machnął dłonią w powietrzu, obwiniając jakiegoś nieistniejącego insekta o niewielkie ukłucie, jakie poczuł. Severus doskonale wiedział, że ów młodzieniec wyjdzie o ósmej trzydzieści do pracy w pobliskim kinie — informacje te zdobył jako stały bywalec tego baru. Dlatego nie istniało ryzyko, że po tym, jak wypije eliksir pojawi się jego bliźniak. Była to z resztą bardzo mała dawka, która miała starczyć na jakieś trzynaście minut.

Powód tej wyszukanej maskarady był bardzo prosty, chociaż z całą pewnością podstępny. Snape czuł się zobligowany do przetestowania lojalności i wierności Harry’ego, gdy nie było go w pobliżu. Wypił więc eliksir Wielosokowy i odczekał, aż się przemieni. Następnie, magicznie zmienił ubranie, by dopasować je do swego nowego ciała i wyszedł z toalety. Podszedł do stolika, przy którym siedział Potter.

Hej — zagadnął swobodnie, ale Gryfon obdarzył go raczej nieufnym spojrzeniem.

Cześć — odpowiedział.

Co taki śliczny chłopiec robi w tym barze? — zapytał Severus. Mimo przebrania, jego głos brzmiał nadal jedwabiście, chociaż nie był już tak przesiąknięty drwiną czy sarkazmem.

Czekam na mojego męża — stwierdził dosadnie Harry.

Męża? — zapytał Snape z perfekcyjnie udawanym zdziwieniem.

Wzięliśmy ślub w Kanadzie — odpowiedział młodszy czarodziej, popijając swojego drinka.

Och, jak romantycznie! Prawdziwa miłość od pierwszego wejrzenia! — zauważył Severus. Jednak Potter okazał się być równie dobrym aktorem, kiedy odpowiedział:

Zdecydowanie. Od samego początku iskrzyło między nami.

Najwidoczniej chłopak starał się jak mógł, by w grzeczny sposób pozbyć się towarzystwa. Severus zamilkł na chwilę, doceniając podwójne znaczenie wypowiedzianego przez małżonka zdania. Wiedział doskonale, że miał na myśli ich pierwszą lekcję eliksirów i wzajemną wrogość, jaka się wtedy nawiązała.

Mam wrażenie, że już cię kiedyś tutaj widziałem. Wydaje mi się, że siedziałeś wtedy z takim chudym, ponurym facetem. Założę się, że to nie tego sztywniaka poślubiłeś — powiedział w końcu, czując gniew, że musiał tak obraźliwie wyrazić się o sobie samym. Ale w końcu nie miał o sobie zbyt wysokiego mniemania. Nagle, zdał sobie sprawę, że patrzy w rozwścieczone zielone oczy. Harry gwałtownie odsunął swoje krzesło od stolika.

Tak się składa, że ten ponury sztywniak jest moim mężem, dupku — syknął chłopak groźnie niczym sam Voldemort. Snape udał kompletne zawstydzenie i upokorzenie.

Ech… rozumiem — wymamrotał. — No cóż… Och… to cześć. — Uciekł czym prędzej, by na zewnątrz, za rogiem baru odzyskać swoją postać. Dokładnie o dziewiątej wrócił do Harry’ego, trzymając w ręku drinka. — Widzę, że jesteś punktualny — stwierdził, stawiając alkohol na stoliku.

Jestem od piętnastu minut, jak mi kazałeś — odpowiedział cierpko chłopak. W dalszym ciągu był poirytowany.

Czy coś się stało? — zapytał przebiegle Snape.

Tak — wymamrotał Potter, pocierając nerwowo swoją szklanką o blat stołu. — Jakiś idiota próbował mnie poderwać i nie zrozumiał aluzji, że mam już męża.

No cóż, najwidoczniej dla niego małżeństwo nie stanowi problemu. Nie tak jak dla ciebie, z twoim romantycznym podejściem do wierności.

Harry się zarumienił.

Po prostu lubię myśleć, że jestem odpowiedzialny. Już chyba o tym rozmawialiśmy. W tym samym barze.

Zapadła niezręczna cisza.

McGonagall i Moody mówią, że nieźle radzisz sobie na zajęciach. Shacklebolt jest z ciebie również bardzo zadowolony.

To dobrzy nauczyciele — zauważył Harry. Severus zaśmiał się lekko.

W przeciwieństwie do mnie — wymamrotał. Jego małżonek nie dał się sprowokować.

Nie zadajesz sobie trudu, by uczniowie cię polubili, Severusie — odpowiedział szczerze. — Czy mogę cię zapytać dlaczego?

Snape wzdrygnął się.

Muszę jakoś zarabiać na życie, Potter. Czy uważasz, że ktoś inny zatrudniłby mnie, biorąc pod uwagę moją przeszłość? — Czy wygląd, dodał w duchu. Mistrz Eliksirów zauważył, że Harry’emu przygląda się jakiś mężczyzna. — Chciałbyś ze mną zatańczyć — zapytał nagle. Gryfon spojrzał na niego zdziwiony. Po chwili łagodnie skinął głową i wstał. Z Severusem u boku, podszedł do niedużego parkietu z kącie sali.

Ja… och, nie bardzo wiem, jak się tańczy — przyznał.

To było widać na balu — skomentował kwaśno Snape. Sam doskonale wiedział, że taniec był dobrym wstępem do bardziej intymnego zbliżenia. Grano właśnie jakąś wolną piosenkę. Ujął dłoń Harry’ego w swoją, wyczuwając pod palcami jego obrączkę. Spojrzał w zielone oczy schowane za szkłami okularów. Kilka osób obserwowało ich z zaciekawieniem. Wyglądali na bardzo niezwykłą parę: wysoki, starszy mężczyzna i jego niższy, młody partner, wpatrujący się w siebie nawzajem.

To były moje palce, Potter — mruknął Severus.

Przepraszam — wyszeptał przerażony Gryfon.

Mógłbyś przestać szczypać moją dłoń jak jakiś nawiedzony krab? — zapytał Snape.

Czy ty zawsze tyle narzekasz podczas tańca? — powiedział oschle Harry, rozluźniając uchwyt na dłoni małżonka.

Zazwyczaj nie tańczę z taką katastrofą na dwóch nogach — odpowiedział czarodziej.

To po co mnie poprosiłeś? A właściwie, po co w ogóle mnie tu dziś zaprosiłeś? — burknął chłopak. — Sprawy Zakonu?

Nie.

Więc, dlaczego?

Nagle, Ślizgon zmrużył oczy i chłopak poczuł, jak mężczyzna przyciska coś do jego żeber.

Naprawdę sądziłeś, że tak łatwo wybaczę ci tę świerzbiącą bombę, Potter?

Harry czuł łaskoczące fale przepływające wzdłuż jego boków. Z każdą chwilą stawały się coraz silniejsze i wkrótce przerodziły się w dokuczliwe świerzbienie.

Severusie, ty chyba nie…!

Właśnie, że tak — odpowiedział, odsuwając się od młodzieńca, który z całych sił starał się nie drapać, co mu kompletnie nie wychodziło.

Cholera! — wyszeptał, łapiąc się za boki. Nawet nie próbował spokojnie odejść — zbiegł z parkietu niczym błyskawica, kierując się ku toalecie. Snape uśmiechnął się zadowolony.

Kłopoty żołądkowe — wyjaśnił jakiemuś mężczyźnie, który z zaciekawieniem przyglądał się ucieczce Harry’ego.

Tymczasem w kabinie, Potter wściekle drapał górną część ciała. W końcu, udało mu się wytoczyć z boksu i, zyskując pewność, że teren jest czysty, aportował się na obrzeża Hogwartu. Drapiąc się i potykając co chwila, dotarł do pani Pomfrey, która na widok kolejnej ofiary ataku świerzbu, pokiwała tylko głową i zaopatrzyła go w antidotum.


***


Kiedy Mistrz Eliksirów powrócił, wściekły chłopak już na niego czekał, postukując nogą ze zniecierpliwienia.

Teraz już wiem, dlaczego mnie zaprosiłeś — warknął. Jednym ruchem różdżki poderwał leżący na sofie jasiek i uderzył nim męża w głowę.

Co!? Jak śmiesz rzucać we mnie poduszkami?! Poczekaj tylko…

Wysłał pocisk z powrotem w kierunku Harry’ego za pomocą silnego, niewerbalnego zaklęcia. Uderzył go tak mocno w pierś, że chłopak się zachłysnął. Ale po chwili, przywołując całą swą moc, przelewitował pozostałe poduszki leżące na sofie. Wszystkie ruszyły w kierunku Snape’a, lecz ten odbił je zaklęciem Tarczy. Gryffon szybko odskoczył na bok, uchylając się od ciosu. Ponownie skierował jaśki w stronę małżonka. Rozpoczęła się zacięta walka, podczas której obie strony popisywały się równym uporem i zdolnościami, do czasu, gdy jedna z poduszek rozpadła się na środku pokoju, obsypując ich od stóp do głów białym pierzem. Mężczyźni stali naprzeciw siebie, ciężko oddychając. I wtedy, Harry uśmiechnął się.

Pióra! Luna, pozując mi, będzie cudownie wyglądała cała w piórach! — wykrzyknął.

Severus przewrócił oczami, po czym uprzątnął bałagan i naprawił rozerwaną poduchę zgrabnym machnięciem różdżki.

Mógłbym sobie wyobrazić pannę Lovegood pozującą ci jako kura — odpowiedział niezbyt grzecznie. Lecz pomimo tego, nie protestował, gdy Harry przyprowadził przyjaciółkę kilka dni później. Po raz kolejny Ginny zajęła się retuszem i makijażem. Dziewczyna wplotła delikatne, srebrne nitki w jasne włosy Krukonki i odziała ją w srebrzyste szaty. Luna została otoczona przez sztuczne pióra, gdy usiadła na rozłożonym na podłodze kocu. Przy pomocy niewielkiej ilości pudru, błyszczyku i jasnych cieni, Ginny umalowała twarz koleżanki niczym aerografem.

Severus obserwował wszystkie te czynności zza książki, siedząc na swojej ulubionej sofie. Jednak wyglądało na to, że bardziej interesuje się tym, co robił Harry niż pozowaniem jego koleżanki. Kiedy panna Weasley udała się na swój trening quidditcha, mężczyzna opuścił trzymany w ręku wolumin i otwarcie przyglądał się Lovegood i Potterowi. Gryfon był odwrócony do niego plecami, a dziewczyna siedziała przodem. Czarne oczy Snape’a uczepiły się Harry’ego, bacznie śledząc każdy ruch jego dłoni, która rysowała portret przy pomocy jasnej kredki, podziwiając krzywiznę pochylonej szyi i wędrując po niesfornych włosach. Oczy czarodzieja zakreślały linie na ciele chłopaka, w taki sam sposób, jak ten szkicował zarys postaci na papierze. Gdy skończyli swą sesję, Mistrz Eliksirów wstał, skinął uprzejmie głową i wyszedł.

Profesor Snape bardzo się tobą interesuje — zauważyła Luna z właściwą jej bezpośredniością. Harry spojrzał na nią ogromnie zdziwiony.

Ech… doprawdy? — zapytał głupkowato. Czuł, że dziewczyna doskonale wiedziała, iż sprawy pomiędzy nim a Severusem były nadal skomplikowane, nawet po kilku miesiącach małżeństwa.

Och, tak. Nie mógł oderwać od ciebie oczu, kiedy mnie malowałeś. Nawet się uśmiechał co jakiś czas. To takie słodkie, nieprawdaż?



* gaudy — jaskrawy, krzykliwy


Rozdział 19


Pozostały zaledwie dwa tygodnie do świąt. Harry spędzał ten czas, wychodząc w weekendy z przyjaciółmi do Hogsmeade, a w tygodniu odwiedzając ich w wieży Gryffindoru. Bawił się też na śniegu, latał na miotle, uczył i trenował do lekcji, oraz szkicował, rozmyślając o tym, co powiedziała mu Luna o jego mężu. Dziewczyna była o wiele bardziej spostrzegawcza, niż sugerował jej rozmarzony wygląd i sposób bycia. Mimo tego, uwaga przyjaciółki o Severusie obserwującym go i uśmiechającym się przy tym od czasu do czasu, była dla niego wielkim zaskoczeniem. Nastolatek jeszcze nigdy nie widział Mistrza Eliksirów uśmiechającego się bez krzty sarkazmu czy kpiny. Co skłoniło go do szczerego uśmiechu, gdy on szkicował? Chłopak nie potrafił znaleźć odpowiedzi na to pytanie. Dyskretnie obserwował Snape’a, zachowując ostrożność na wypadek, gdyby małżonek przyłapał go na gapieniu się.


Również Severus starał się, by Harry nie zauważył wpatrujących się w niego czarnych oczu. Starszy czarodziej przyglądał się badawczo młodszemu zza gęstych oparów eliksirów, wyłapując takie szczegóły jak niesforny kosmyk czarnych włosów opadający na twarz, delikatna zmarszczka pojawiająca się pomiędzy brwiami w chwili, gdy koncentrował się nad czymś w czasie pracy, język przemykający pomiędzy wargami, by je zwilżyć czy zdumiewającą zieleń oczu, gdy podnosił na niego wzrok. Na co dzień Potter nosił i pracował w swoich ulubionych dżinsach i koszulce. Szaty całkiem nieźle na nim leżały, lecz mężczyzna zdecydowanie wolał oglądać go w mugolskim odzieniu. Przyłapywał się na rzucaniu okiem na jego sylwetkę. Co za szczęściarz z tego bachora, myślał cynicznie, obdarzony takim wyglądem, a poślubiony wychudzonemu, krzywonosemu, nieopanowanemu sztywniakowi, na dodatek prześladowany przez perwersyjnego, psychopatycznego czarnoksiężnika.


Od rozpoczęcia semestru, Severus był dwukrotnie wzywany przez Voldemorta. Czarny Pan karmił się jego fałszywymi wspomnieniami, w których poddawał Złotego Chłopca praniu mózgu, powoli zmieniając go w swojego niewolnika.

Widzę, że nadal jest dość krnąbrny, Severusie — wysyczał krytycznie.

To tylko potęguje moją przyjemność, mój Panie — wyjaśnił uprzejmie opiekun Slytherinu. Słysząc to, Voldemort wybuchnął szyderczym śmiechem.

Ach, jesteś niesłychanie twórczy, mój drogi!

Był na tyle zadowolony, że zwolnił swojego sługę wcześniej z zebrania, a przy drugim oszczędził mu również torturującego zaklęcia Cruciatus.

Po powrocie do Hogwartu, Snape zbywał pytania Harry’ego irytująco krótkimi i sarkastycznymi odpowiedziami, nie rozumiejąc, dlaczego Potter miałby martwić się o jego samopoczucie („Dobrze się czujesz?”, „Mam nadzieję, że nie zrobił ci krzywdy!”, „Wyglądasz na zmęczonego.”).


Tego wieczoru, gdy Severus po raz trzeci został wezwany przed oblicze Voldemorta, padał śnieg. Harry, nadal zdeterminowany, żeby w ten czy inny sposób uczynić ich stosunki bardziej przyjaznymi, obmyślał właśnie, co powinien kupić swojemu małżonkowi na święta, gdy ten przemaszerował przez ich komnaty odziany w szatę wyjściową, ściskając w dłoni maskę śmierciożercy.

Wzywa cię — powiedział Gryfon, podbiegając do Mistrza Eliksirów. Ten skrzywił tylko usta.

Najwyraźniej, mój drogi mężu. Wrócę za godzinę.

Uważaj na siebie — powiedział chłopak, tłumiąc ukłucie, jakie poczuł, słysząc zwrot „mój drogi mężu”. Przypomniało mu o tym, jak wielki żal i złość odczuwał Severus w stosunku do ich związku i jak bardzo brakowało mu chęci, by nad nim popracować.

Starszy czarodziej odpowiedział mu kpiącym prychnięciem, potrącając przygryzającego wargi Pottera, by móc przejść i po chwili zniknąć za drzwiami. Jednakże, szata wyjściowa Mistrza Eliksirów podsunęła chłopakowi pewien pomysł. Severus miał dwie takie szaty — jedną na lato i drugą na zimę. I właśnie ta druga była w opłakanym stanie. Żadna magia nie była już w stanie jej naprawić i Snape gderając, że musi sprawić sobie nową, rzucał na cienki, letni płaszcz zaklęcie ogrzewające, odnawiając je za każdym razem, gdy wychodził.


Harry postanowił do powrotu męża poczytać. Minęła godzina. Severus nie wrócił. Po następnych trzydziestu minutach, młodzieniec zaczął się niepokoić. Odmówił nawet zjedzenia kolacji, którą przyniósł mu Zgredek. Zapewnił swojego przyjaciela, iż posiłek jest jak zwykle wyśmienity, a jego niepokój bierze się stąd, że profesor Snape jeszcze nie wrócił. Dziesięć minut później, chłopak przemierzał pusty salon w tę i z powrotem, a po kolejnych dziesięciu, był już naprawdę zmartwiony. W końcu, w godzinę po tym, jak Snape miał być z powrotem, Potter wyszedł z ich komnat, delikatnie zamykając za sobą drzwi, by nie zbudzić drzemiącej Nessy i udał się do gabinetu dyrektora.

Harry! Czy coś się stało, mój drogi chłopcze? — zapytał Dumbledore.

Profesorze, chciałem zapytać, czy wie pan, kiedy wróci Severus?

Starzec uniósł dłoń i pogłaskał swą siwą brodę.

Obawiam się, że nie znam odpowiedzi na to pytanie.

Nie ma go już od dwóch godzin, a powiedział, że wróci za godzinę — tłumaczył Gryfon, przestępując z nogi na nogę i zaciskając nerwowo pięści. — Jeszcze nigdy nie był wzywany na tak długo… przynajmniej, od kiedy jesteśmy małżeństwem…

Albus okrążył biurko, podchodząc do chłopca i położywszy mu dłonie na ramionach, spojrzał głęboko w niespokojne, zielone oczy.

On wróci, Harry. Nie martw się.

Natolatek westchnął.

Jestem przerażony za każdym razem, gdy wychodzi. Boję się, że Voldemort wyrządzi mu krzywdę. Severus jest zawsze taki blady i zmęczony, gdy wraca. — Jego głos załamał się. — Ja… sądzę, że rzuca na niego Crucio. Odczuwałem to przez moją bliznę ostatnim razem… Nie widziałem tego, ale czułem, że to właśnie Severusa krzywdzi. Cierpiał, gdy wrócił do domu, ale nie chciał o tym ze mną rozmawiać.

Starzec delikatnie ścisnął go za ramiona.

Usiądź, Harry i poczęstuj się cytrynowym dropsem.

Potter wiedział, że nie ma sensu stanie i zamartwianie się. Siedzenie i jedzenie słodyczy nie było ani bardziej, ani mniej konstruktywne.

Dziękuję. — Młody czarodziej usiadł i poczęstował się cukierkiem, który podał mu dyrektor.

Troszczysz się o Severusa. O jego samopoczucie.

Złoty Chłopiec przestał ssać dropsa. To nie było pytanie. Raczej stwierdzenie. Wtem, rozległo się energiczne pukanie. Mężczyzna spojrzał w przedmiot przypominający lustro, stojący na jego biurku. Radośnie się uśmiechnął i wstał, by otworzyć drzwi.

Severusie, proszę, wejdź! — Potter podskoczył na fotelu, a jego twarz pokrył rumieniec. Do gabinetu weszła postać odziana w szatę wyjściową. — Harry przyszedł do mnie, bo martwił się o ciebie. Chciał się dowiedzieć czy wiem, kiedy powrócisz — uśmiechnął się ponowne staruszek. Severus nic nie odpowiedział. Po prosu wpatrywał się w swojego młodszego małżonka. — Proponuję, abyście udali się teraz do waszych komnat i podzielili nowinami — dokończył Dumbledore, mrugając do nich radośnie zza swoich okularów. Wyszli, życząc mu dobrej nocy.

Martwiłeś się o mnie? — zapytał łagodnie Snape, kiedy szli w stronę lochów.

Tak. Nie było cię tyle czasu — odpowiedział chłopak, uważnie przyglądając się twarzy partnera.

Nie miałem pojęcia, że Czarny Pan zechce wydać kolację, w czasie której będzie wypytywał Malfoya o plany jego syna co do wstąpienia w szeregi śmierciożerców. Tuż po poddaniu Lucjusza klątwie Cruciatus, zażądał szczegółowych informacji odnośnie naszego uwłaczającego małżeństwa. Ku jego uciesze, podsunąłem mu kilka fałszywych wspomnień.

Nasze małżeństwo nie jest uwłaczające — zaprzeczył głośno młodzieniec. Severus uniósł pytająco brew.

Ma uchodzić za takie w oczach Voldemorta, Harry — podkreślił Mistrz Eliksirów. — Musisz przyznać, że sam dałeś mi do zrozumienia, że źle cię traktowałem, biorąc pod uwagę początki naszego związku i konsumpcję naszej więzi krwi.

Harry zaczerwienił się. Snape nigdy nie zapominał o tym, co go zraniło i było mu niezwykle przykro, że starszy mężczyzna tak wyraźnie zapamiętał okropne sceny, do jakich dochodziło pomiędzy nimi w pierwszych tygodniach po zaślubinach.

Ale przeprosiłem cię za to. Ciągle jesteś na mnie zły z tego powodu?

Dlaczego pytasz? Jakie to ma dla ciebie znaczenie?

Potter przygryzł nerwowo wargę, a po chwili odpowiedział:

Bo… twoje zdanie jest dla mnie ważne. Bo… ty… jesteś dla mnie ważny.

Szpieg i opiekun jest zawsze bardzo przydatny i ważny — stwierdził Severus. Harry zdał sobie sprawę, że mąż źle zrozumiał jego słowa. Być może nawet celowo je przekręcił.

Nie, nie chodziło mi o bycie ważnym w tym sensie. To znaczy, to również się liczy, ale chciałem powiedzieć, że…

Snape zatrzymał się i skrzyżował ramiona na piersi.

Przejdziesz wreszcie do sedna?

Jesteś dla mnie ważny jako osoba.

Starszy czarodziej opuścił ręce i spojrzał chłopakowi głęboko w oczy.

Jadłeś coś? — wydusił w końcu.

Ja… nie, nie byłem głodny.

Jak tylko wrócimy do komnat, zjesz kolację.

Czy Voldemort zaserwował przynajmniej jakieś dobre potrawy? — zapytał z powagą Gryfon. Ku jego zaskoczeniu, Severus zaczął się wesoło śmiać. Ten wybuch radości zabrzmiał niezwykle budująco.

Chyba jeszcze nigdy nie rozbawiło mnie zdanie zawierające słowo Voldemort. Aż do teraz — stwierdził, nadal się uśmiechając. Serce Harry’ego zamarło na krótką chwilę. — Nie otruł żadnego z nas. Jesteśmy za bardzo przydatni. Wszystko było bardzo dobrze podane. W końcu byliśmy w dworze Malfoyów i to skrzaty wykonały kawał dobrej roboty.

I skończyło się na torturowaniu gospodarza.

No cóż… tak.

Czy ciebie tez skrzywdził?

Nie tym razem.

Czy naprawdę nie ma żadnego sposobu, żebyś mógł dać mi znać, kiedy wrócisz?

Nie, bez zwracania uwagi Czarnego Pana. To tylko wzbudzi jego podejrzenia. A teraz przestań się już zamartwiać. Wrócił ci apetyt?

Tak.

Czarodzieje dotarli do swoich kwater. Gdy Severus zdejmował szatę, Harry obserwował jak materiał delikatnie ześlizguje się z jego szczupłego ciała.

Zgredku! — zawołał mężczyzna. Po chwili pojawił się uśmiechnięty mały elf. — Wydaje mi się, że pan Potter odmówił zjedzenia kolacji?

Skrzat skulił po sobie uszy.

Bardzo się martwił, panie Snape.

Teraz już nie jest zmartwiony. Czy mógłbyś, proszę, podać mu jego porcję?

Oczywiście! — pisnął.

Dziękuję ci, Zgredku — odpowiedział dobrodusznie Mistrz Eliksirów. Skrzat zniknął, zaś Severus odwrócił się w stronę Harry’ego.

Idę wziąć kąpiel, a ty masz coś zjeść. — Zanim wyszedł, rzucił mu jeszcze jedno, długie spojrzenie.


Rozdział 20


Nazwał mnie po imieniu i po raz pierwszy wymówił imię swego pana, rozmyślał Gryfon, jedząc kolację w sypialni. Na dodatek, użył ich obu w jednym zdaniu…

Ma uchodzić za uwłaczające w oczach Voldemorta, Harry”

Sięgnął myślami do nocy, gdy skonsumowali związek i tego, jak unikali swojego wzroku podczas stosunku. Czy czułby się lepiej mogąc patrzeć w oczy męża? Czy może jeszcze gorzej widząc w nich wstręt? Czy jego partner nadal go nienawidził? Miał wrażenie, że starszy czarodziej przyzwyczaił się do dzielenia z nim komnat i traktował go z dużo mniejszą pogardą. Nie kłócili się już od jakiegoś czasu.

Przypomniał sobie spojrzenie, jakim obdarzył go Snape, kiedy wyjaśniał, czym jest turmalin. I jeszcze te wszystkie ukradkowe, rzucane przez mężczyznę podczas ich wspólnego warzenia eliksirów, gdy Harry kroił ten czy inny składnik, a Mistrz Eliksirów mieszał te swoje skomplikowane mikstury w kociołku. Severus miał teraz gęste, czarne włosy — jedwabiste i miękkie jak wtedy, gdy Zgredek uczesał je w dzień ich zaślubin — które często związywał z tyłu głowy Kiedy się poruszał, robił to niezwykle płynnie, z wdziękiem. Szczupłe palce miał tak zwinne, że chłopak wielokrotnie był zaskoczony szybkością, z jaką mąż radził sobie z poszczególnymi składnikami. Równocześnie, te palce potrafiły być wyjątkowo powolne, poruszając się leniwie po grzbietach książek czy zakreślając kontur ust, gdy głęboko nad czymś rozmyślał.

Harry często dostrzegał niespokojny błysk w czarnych oczach, nawiązujący do równie niespokojnego umysłu, co skłaniało go do zastanawiania się, jakimi myślami mężczyzna jest pochłonięty.

Młodzieniec stopniowo zapoznawał się z wszystkimi charakterystycznymi gestami i nawykami małżonka.

Dzisiejszego wieczoru spostrzegł, że śmiech Severusa jest bardzo przyjemny dla ucha, a uśmiech, łagodzący kontury pociągłej i bladej twarzy, potrafi być bardzo uroczy. Zauważył również, że w świetle dziennym albo w chwili, gdy padało na nie jasne światło, tęczówki męża mają ciemnobrązowy kolor. Dokonał tego odkrycia w czasie ich minionych kłótni, kiedy Severus podchodził blisko niego i wpatrywał się groźnie w jego oczy. Zastanawiał się, jaki byłby ten czarodziej, gdyby nie pochodził z rozbitej rodziny. Czy wtedy śmiałby się częściej?


Po kolacji, Harry próbował naszkicować Mistrza Eliksirów, opierając się na świeżym jeszcze wspomnieniu śmiejącego się mężczyzny, ale rysunek nie wychodził. Jeżeli miał go sportretować, nieważne czy uśmiechniętego, czy poważnego, musiał to zrobić jak należy. Nie miał żadnego jego zdjęcia, nawet w dniu ich ślubu nikt nie zrobił fotografii. To nie było w porządku. Hermiona i Ron nosili swoje ożywione podobizny w portfelach. Wzdychając, Harry zgniótł spartaczone szkice. Strzepnął je do kosza na śmieci, który wydał z siebie głośne beknięcie. Chłopak uśmiechnął się, zastanawiając, czy to był pomysł Dumbledore'a, by dodać te interesujące efekty dźwiękowe. Postanowił odpisać na listy od przyjaciół, a także rodziców i rodzeństwa Rona. Złożył bliźniakom szczegółową relację o skutkach działania ich pastylek i bomb. Dodał, iż z niecierpliwością wyczekuje na ich kolejny wynalazek.

Gryfon był ciekaw, czy Severus mówił poważnie, twierdząc, że użył tych gadżetów podczas zebrania śmierciożerców i czy zrobił to ponownie na kolacji u Voldemorta. Zapytał go o to, gdy natknął się na świeżo wykąpanego męża w bibliotece, zanim obaj udali się na spoczynek.

No cóż… a jak ci się zdaje, Harry? Czy użyłem tych bomb? — odpowiedział pytaniem, patrząc mu głęboko w oczy. W takich chwilach, chłopak marzył o umiejętności posługiwania się Legilimencją. Nie potrafił wyczytać odpowiedzi z ruchów ciała czarodzieja, wyrazu twarzy ani tonu głosu. Jednak odnotował ponowne użycie swojego imienia. Czy jego wizyta w gabinecie dyrektora, gdy zamartwiał się o życie partnera, poruszyła coś w tym cynicznym człowieku?

Przydałaby się jakaś podpowiedź.

To proste pytanie — tak czy nie? — powiedział Snape, nie odrywając wzroku od Pottera, który zaczynał się czerwienić pod jego przenikliwym spojrzeniem. — Masz dziesięć sekund.

Mam tylko jedno pytanie. Czy wszyscy śmierciożercy byli zaproszeni?

Tak. Wszyscy.

Harry mimowolnie zacisnął zęby, na samą myśl o Bellatrix, która zabiła jego ukochanego ojca chrzestnego.

Nie użyłeś ich.

Skąd ci przyszło do głowy, że nie?

Hmm… bo to wielce nieostrożne płatać figle podczas oficjalnego spotkania zwolenników Voldemorta?

Zapomniałem ci chyba powiedzieć, że Peter Pettigrew został wyproszony od stołu za obdrapywanie się w towarzystwie?

Nie zgadłem.

Najwyraźniej.

Ale sądziłem, że to Malfoya miałeś na myśli…

Severus pochylił się w jego stronę.

Ludzie czasami zmieniają zdanie — wyszeptał, poruszając delikatnie oddechem kosmyk czarnych włosów na czole młodzieńca. — Dobranoc, Harry.


Następnego wieczoru, Potter zawzięcie szkicował w salonie. Nauczycielka rysunku była bardzo zadowolona z jego postępów i uznała portret Luny za „wspaniały, delikatny kawałek sztuki”.

Na zajęciach, uczniowie otrzymali magiczne sztalugi, które — poza tym, że nie były takie wywrotne jak te mugolskie — można było dowolnie kurczyć i przenosić w torbie, a nawet w kieszeni. Podobnie jak ołówki, sztalugi zostały wypożyczone młodzieży na czas trwania kursu i należało je zwrócić, by mogły z nich korzystać następne grupy — okazało się, że zajęcia stały się tak popularne, iż Dumbledore zdecydował kontynuować je w następnym semestrze.

Gryfon właśnie wykańczał rysunek — pracował nad nim przez ostatnie dwa czy trzy wieczory — kiedy otworzyły się drzwi, ukazując postać zmęczonego i zirytowanego Mistrza Eliksirów, który właśnie skończył poprawiać stosy wypracowań. Jego czarne oczy spoczęły na partnerze i wolno ruszył w kierunku młodego czarodzieja. Kiedy Potter odchylił się w tył, Snape zbliżył się do niego i zakładając ręce na plecach, przyjrzał się szkicowi. Harry spojrzał w górę, zadowolony z zainteresowania męża.

Severus był zaskoczony tym, co zobaczył. Nastolatek narysował trzy ogniwa, które zdawały się być częścią jakiegoś naszyjnika lub bransoletki. Jedno oczko było zaczepione o drugie, a każde z nich miało postać węża, którego ogon był połykany przez paszczę w taki sposób, że ich ciała układały się w metalowy łańcuch. Mężczyzna natychmiast rozpoznał motyw uroborosa — węża pożerającego własny ogon. Wolno podniósł wzrok na chłopaka. Nigdy nie postrzegał go jako szczególnie oryginalnego czy twórczego, wręcz przeciwnie.

Masz duży talent i wyobraźnię — stwierdził. Nie wspominając o tym, że właśnie naszkicowałeś symbol mojego domu, dodał w myślach.

Harry zamrugał, oszołomiony ogromnym komplementem, jaki właśnie padł z ust Snape’a.

Dziękuję — odpowiedział ostrożnie.

Opiekun Slytherinu ponownie przyjrzał się obrazkowi.

Przydałoby się nieco ożywić tamten kawałek ściany — powiedział, wskazując na jasną przestrzeń naprzeciw kominka. — Tam będzie pasować.

Gryfon przełknął ciężko.

Chcesz… powiesić mój rysunek?

Tak.

Och…, ale to tylko taki amatorski szkic…

To miejsce jest dobrze oświetlone — kontynuował mężczyzna, ignorując go.

Potter chwycił jego rękę, żeby zwrócić na siebie uwagę.

Ja… cóż… dziękuję ci, Severusie. Cieszę się, że ci się podoba.

Wydaje mi się, że zasugerowałem, iż ściany w naszych komnatach są miejscami gołe. Twoja artystyczna twórczość ma idealny rozmiar, by zakryć te ubytki — zauważył sztywno profesor.

Harry uśmiechnął się do siebie. W taki oto sposób, Snape wyznał właśnie, że spodobała mu się jego praca.


Dwa dni później, oprawiony w elegancką ramę, szkic został przytwierdzony do ściany mocnym zaklęciem przylepiającym. Gest męża zadowolił, a także głęboko poruszył chłopca. W rezultacie atmosfera w lochach znacząco się polepszyła. Rozmowy stały się mniej powściągliwe, a bardziej błyskotliwe. Severus odkrył, że jego małżonek posiada wiele cech i pomysłów, jakich brakuje większości ludzi w tym wieku. Uznał wreszcie, że Harry musiał wcześnie dorosnąć, pozbawiony miłości i prawdziwej rodziny, bardziej skonsternowany niż zadowolony z otaczającej go chwały, tęskniący za zwyczajnym, radosnym dzieciństwem i wiekiem dojrzewania. Z drugiej strony, chłopak zachował swoją niewinność, balansując w pewnych sprawach na skraju naiwności — co w głębi ducha Severus uznał za niezwykle czarujące.

Kiedy na kilka dni przed Świętami Bożego Narodzenia Hagrid podarował im choinkę, Potter prawie oszalał z radości, klaszcząc w dłonie i wyszukując zaklęcia dekorujące. Snape potrząsnął tylko głową zrezygnowany i usunął zaklęciem opadłe igły, tworzące ścieżkę do pokoju młodzieńca


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Związek przeznaczenia 1 41 na 47 [NZ] aktualizacja 07 V 2013
Związek przeznaczenia całość
Związek przeznaczenia 29
Związek przeznaczenia 33
Związek przeznaczenia 41
Związek przeznaczenia 39
Związek przeznaczenia 37
Związek przeznaczenia 21
Związek przeznaczenia 25
Związek przeznaczenia 42
Związek przeznaczenia 28
Związek przeznaczenia 24
Związek przeznaczenia 38
Związek przeznaczenia 36
Związek przeznaczenia 26
Związek przeznaczenia 23
Związek przeznaczenia 34
Związek przeznaczenia 27
Związek przeznaczenia 22

więcej podobnych podstron