Rozdział 28
Kiedy Severus leżał w wannie, starając się zrelaksować, Harry siedział na swoim łóżku, grzebiąc w prześcieradle palcami u nóg i rozmyślając nad mężczyzną, któremu został poślubiony. Uważał to za prawie niemożliwe, iż nie tylko nie czuł już do niego żadnej niechęci, lecz nawet zaczął myśleć o nim jak o kimś atrakcyjnym. Odkrył, że maż spoglądał na niego w zmysłowy sposób, a jego spojrzenie było niczym pieszczota. Odkąd Severus pokazał mu mały dziedziniec z dzwoneczkami i opowiedział co nieco o swoim dzieciństwie, chłopak miał wrażenie, że łącząca ich więź rośnie w siłę i staje się cieplejsza.
Harry wstał i przywołał swój szkicownik. Przypomniał sobie, jak pewnego razu próbował naszkicować z pamięci twarz partnera. Zamknął oczy i postanowił narysować jego postać. Czuł, że lepiej uchwyci całą jego sylwetkę niż detale, tak na wypadek, gdy mężczyzna znów wyjdzie na spotkanie z Voldemortem.
Jego ręka poruszała się szybko. Jednakże po zakończeniu pracy, zamiast wyglądać na usatysfakcjonowanego, jego twarz posmutniała. Myśli chłopaka odpłynęły. Severus w swoich codziennych, czarnych szatach i długich, ciemnych włosach. Noszący koszule i spodnie w weekendy lub wieczorami. Jego doskonale ukształtowane dłonie trzymające chochlę — coś, czego nieustannie używał, warząc swoje eliksiry. Severus, Severus, Severus… Harry nie mógł przestać w myślach powtarzać jego imienia, z akcentem na pierwsze „e”, potem na drugie „e” i wreszcie na „u”, przeciągając pierwsze i drugie „s” oraz „v”.
Jego myśli ponownie zatrzymały się na dłoniach męża. Uniósł piżamę i dotknął żeber, gdzie jeszcze niedawno był cały posiniaczony. Może to cudowne ręce mężczyzny zdziałały cuda, a nie tylko krem. Albo obie rzeczy razem. Z informacji na etykietce wynikało, że Severus sam przygotował specyfik. Czuł się taki zrelaksowany, leżąc na kanapie, gdy on go masował. Ale czyż nie poczuł także delikatnego podniecenia w reakcji na tak intymny dotyk i przez to, że leżał taki roznegliżowany wśród poduszek, a mąż pochylał się nad nim i co chwilę łaskotał włosami jego obojczyk i brzuch? Mógł sobie wyobrazić jak odgarnia te włosy gwałtownym, prawie zirytowanym ruchem. Chłopak zastanawiał się, czy ich rosnąca bliskość była częścią łączącej ich więzi. W końcu był to magiczny kontrakt. Wszystkie informacje na temat tej więzi skupiały się raczej na technicznych aspektach samej ceremonii. A może on i Severus po prostu przyzwyczaili się do siebie, mieszkając razem i uczyli się doceniać wzajemne uczucia? Harry pomyślał, że ich związek stał się ciepły i pełen życia. Widział, jak jego mąż się uśmiecha — czego z pewnością nikt wcześniej nie doświadczył. I znalazł się w jego ramionach. Mężczyzna pocałował go w czoło, pocieszał i spoglądał na usianą łzami twarz młodzieńca z taką łagodnością…
Uśmiech Severusa. Jego oczy, już nie takie martwe i zimne. Odwaga względem perwersji i okrucieństwa Voldemorta. Koniuszki palców zginające się nad dłonią Harry’ego — gest, który spowodował, że włoski na jego ramieniu stanęły dęba. Zaniepokojony chłopak wyślizgnął się z łóżka. Przez chwilę gapił się na swój szkic.
— Nawet nie mam żadnego twojego zdjęcia — powiedział na głos do milczącego pokoju. Myślał już wcześniej o kupnie aparatu, by robić fotki przedmiotom i scenom, które potem mógłby wykorzystać w swoich pracach malarskich.
Nazajutrz, Snape został zaskoczony przez wpadającego do ich komnat zdyszanego Harry’ego, ściskającego w rękach aparat fotograficzny. Miał go od Colina Creeveya, który z wielką radością mu go pożyczył, mimo, że nie był już takim zapalonym fanem Pottera.
— Na co ci to? — zapytał stanowczo Severus.
— Chcę ci zrobić zdjęcie.
— Już narysowałeś mi portret.
— To nie to samo — zauważył Gryfon, unosząc aparat do twarzy i spoglądając na męża przez obiektyw.
— Czarodziejskie obrazy też się ruszają. Mógłbyś to odłożyć?
— To i tak nie to samo. Chciałbym mieć zdjęcie nas obu, razem. Co o tym myślisz? — zapytał delikatnie chłopak.
— Po co?
— W ten sposób będę miał nasze wspólne zdjęcie i mógłbym je ze sobą nosić. Ty też, jeżeli zechcesz — odpowiedział Harry, opuszczając aparat i majstrując przy przyciskach. — W porządku. Aktywowałem automatyczną migawkę. Jeżeli teraz położę go na stole, będziemy mieli co najmniej dziesięć sekund na ustawienie się.
— Nie chc…
— Wiem, że nie chcesz.
— Nie wiesz, co chciałem powiedzieć — powiedział rozzłoszczony Severus.
— Z pewnością chciałeś powiedzieć, że nie chcesz pozować — dowcipkował Potter. Mężczyzna wywrócił oczami.
— Dobrze. Chodźmy. Miejmy już za sobą to marnotrawstwo czasu.
Harry zamarł. Wtedy Snape wyjaśnił:
— Widujemy się każdego dnia. Do czego potrzebna ci moja fotografia?
— Dla poczucia bezpieczeństwa. Żebym mógł na nią patrzeć, kiedy znów będziesz wezwany przez Voldemorta — odpowiedział.
— Uważam, że traktujesz swoje małżeńskie obowiązki zbyt poważnie.
— Severusie, jesteś zgryźliwy — stwierdził ze spokojem Harry.
Snape milczał. To prawda, że zachowywał się niezwykle wybuchowo. Wiedział też doskonale, że to z powodu budzącego się pożądania względem tego młodego mężczyzny i jakże słodkiego odkrywania na nowo własnego ciała.
Czarne i zielone oczy przez chwilę studiowały się nawzajem, po czym mistrz eliksirów wziął aparat z rąk męża.
— A więc nastawiłeś migawkę?
Potter skinął głową. Starszy czarodziej nacisnął przycisk, by aktywować odliczanie. Ustawił aparat na szczycie półki i pośpieszył, żeby stanąć obok chłopaka. Otoczył ramieniem jego smukłą talię.
— Czy taka poza cię zadowala, ty ckliwy Gryfonie?
Młodszy czarodziej zarumienił się.
— Nie jestem ckliwy!
— Oczywiście, że nie — odpowiedział ironicznie, zgarniając z twarzy Harry’ego zabłąkany kosmyk włosów.
— Hej! — zawołał.
Błysnął flesz i aparat uchwycił tę scenę — Severus odgarniający niesforne pasmo włosów i jego mąż, na wpół oburzony, na wpół rozbawiony.
— A teraz ty sam — powiedział Potter, biorąc aparat. Snape, wyglądający na kompletnie znudzonego, przywołał na twarz swój powszedni grymas mistrza eliksirów. — Pomyśl o czymś zabawnym — podpowiedział chłopak. — Przypomnij sobie, jak podrzuciłeś mi bombę świerzbiącą.
Zadziałało — błysk rozbawienia pojawił się w oczach mężczyzny, zaś kąciki zazwyczaj surowych ust uniosły się. Młodzieniec natychmiast zrobił zdjęcie.
— Teraz twoja kolej — odparł łagodnie Snape. Ich palce zetknęły się, a oczy spotkały, gdy wymieniali się aparatem. — Uśmiechnij się dla mnie, Harry — powiedział Severus. Czy to nie uśmiech chłopca był jednym z powodów, które wywołało w nim wczoraj to wszechogarniające pożądanie?
Potter zrobił coś więcej niż tylko się uśmiechnął. Roześmiał się, a jego oczy migotały wesoło, gdy pomachał do kamery.
Razem wywołali zdjęcia w laboratorium, używając do tego magicznego specyfiku, który je ożywił. Chłopak uśmiechnął się, kiedy zobaczył fotografię, na której mąż odgarniał mu kosmyk włosów z twarzy.
— To bardzo urocze, wiesz — skomentował.
— Cokolwiek powiesz — odpowiedział sardonicznie Snape.
— No dobrze. To zdjęcie jest dla nas obu. A te są naprawdę świetne. — Przyglądał się zdjęciom, na których pozowali osobno. Mężczyzna w milczeniu zabrał fotografię z Harrym, a ten zatrzymał zdjęcie Severusa. Ich spojrzenia ponownie się spotkały. — Hm, muszę już iść na zajęcia z profesorem Moodym i McGonagall. Dziękuję ci za pozowanie, Severusie — powiedział Gryfon, po czym wstał i opuścił pokój.
Czarodziej wpatrywał się w ich wspólną, ożywioną fotografię. Miał przed sobą dwie kopie ujęcia. Podniósł jedną z nich, zastanawiając się, czy nie powinien jej oprawić. Jednak z drugiej strony, po cóż miałby to robić? Po cóż miałby wystawiać na widok obraz przedstawiający ich obu, kiedy po konfrontacji z Voldemortem mieli zostać rozdzieleni, rozwieść się? Mężczyzna przypomniał sobie, jak pokazywał chłopcu dokumenty rozwodowe tuż po tym, gdy zostali sobie poślubieni. Wyraźnie dał mu wtedy do zrozumienia, z jaką niecierpliwością tego wygląda. Próbował wyobrazić sobie ich rozwód. I swoje życie tuż po nim. Pod warunkiem, że przeżyją. Jakie ono będzie? Byli małżonkowie, którzy starali się utworzyć więź po latach nienawiści. Jak będą się zachowywać względem siebie? Severus westchnął i przyjrzał się zdjęciu chłopaka. Śmiejący się, machający do niego i promieniejący niczym słońce. Ten uśmiech! Snape poczuł ucisk w piersi i zacisnął zęby.
— Przestań! — powiedział surowo sam do siebie, a przed oczami mignął mu obraz Harry’ego leżącego na kanapie.
Po zajęciach, Potter uciął sobie małą pogawędkę z Nessą.
— Twój mąż jest szczęśliwszy, Harry Potterze — powiedział gad. — Dzielicie ze sobą coś więcej niż tylko więź. I to coś więcej niż zwykłe przywiązanie.
Chłopak uśmiechnął się.
— Tak. Jesteśmy przyjaciółmi.
— Wejdź do środka, młodzieńcze i rozjaśnij komnaty swoim uśmiechem — powiedziała Nessa.
Gryfon znalazł Severusa siedzącego na sofie. Był rozluźniony — trzymał w dłoni kieliszek z winem, a na jego kolanach leżała duża księga. Przed nim na stole stała wąska butelka.
— To elfickie wino — powiedział w odpowiedzi na pytające spojrzenie rzucone przez Pottera. — Nowiusieńka butelka.
— Nigdy wcześniej go nie próbowałem — stwierdził chłopak. — Czy jest tak samo kwaśne jak większość win?
Severus uniósł brew, a jego usta skrzywiły się w pełnym rozbawienia uśmieszku. Zamknął księgę i odłożył ją na bok. Harry dostrzegł, że nosił na szyi łańcuszek, który mu podarował. Zdawało się, że nigdy go nie zdejmował.
— Kwaśne? Biorąc pod uwagę twoją opinię na temat win, czuję ulgę, że masz takie małe doświadczenie, jeśli chodzi o alkohol.
— Przypuszczam, że piwo kremowe nie należy do mocnych napojów wyskokowych — zauważył Gryfon, siadając obok męża. — Chociaż muszę przyznać, że wino, które pijesz, ma piękny kolor.
— Skoro spodobał ci się kolor, jego walory smakowe również przypadną ci do gustu.
— A więc nie jest kwaśne?
Snape nachylił się w stronę Pottera.
— Wręcz przeciwnie — szepnął.
— Mogę spróbować?
— Kropelka nie zaszkodzi — powiedział mężczyzna, leniwie zanurzając swój smukły palec w rubinowo-czerwonym płynie i roztarł karmazynową kroplę na ustach chłopaka.
Harry prawie zapomniał jak się oddycha, kiedy poczuł dotyk Severusa na swoich ustach. Po chwili palec zniknął, a on z ciekawością oblizał wargi, obserwowany bacznie przez męża.
— To za mało. Nie czuję smaku — narzekał chłopak. — Poczułem tylko delikatny posmak, a to nie wystarczy.
— Czy powinienem poczęstować cię łyczkiem? — zamruczał czarodziej, podnosząc kieliszek. Jeszcze kilka tygodni temu Gryfon byłby zaskoczony, gdyby mistrz eliksirów chciał z nim dzielić tę samą szklankę.
— Zbliż się — nakazał Snape niskim, jedwabistym głosem.
Młody czarodziej przysunął się bliżej i mężczyzna podsunął ku niemu kielich, bardzo wolno go przechylając. Chłopak czekał, aż płyn wleje się do jego ust. Kilka kropel czegoś cudownie słodkiego spłynęło mu na język. Kieliszek zniknął.
— To wciąż za mało! — zaprotestował.
— Musisz podejść jeszcze bliżej, jeśli chcesz więcej — szepnął Severus, podczas gdy szczupła dłoń utrzymywała naczynie z dala od młodzieńca.
— Jak blisko? — zapytał, a w jego zielonych oczach pojawiła się podejrzliwość, wywołana świadomością narastającego napięcia pomiędzy nimi, oraz faktem, że mąż bezwstydnie z nim flirtował.
— A gdzie się podziała ta osławiona Gryfońska odwaga? — odpytywał się leniwie Snape. Słysząc to, Harry wstał i śmiało usiadł na jego kolanach. Mężczyzna trzymał teraz kielich pomiędzy ich ciałami, a wolna rękę położył na lewym udzie chłopaka.
— Czy to wystarczająco blisko? — zapytał Gryfon kładąc mu ręce na ramionach. Jego dżinsy zaczynały uwierać, a dłoń męża leżąca na udzie wcale nie ułatwiała sprawy. Kielich raz jeszcze powędrował w jego stronę. Tym razem, wino wypełniło jego usta ciepłą, kuszącą falą. Było słodkie niczym miód, pachnące idealnie zgranymi ze sobą przyprawami. Severus już miał zabrać naczynie, ale Harry był szybszy, łapiąc je w dłoń. Oczy mistrza eliksirów rozbłysły, gdy puszczał nóżkę kieliszka. — Mmm, przepyszne — skomentował nastolatek, unosząc na wpół opróżnioną czarę do ust partnera. Snape zrobił pełen elegancji łyk i zabrał szkło z rąk chłopaka, następnie nachylił się, by odłożyć je na stolik, a tym samym cudownie otarł się o krocze młodzieńca. Następnie odchylił się w tył i popatrzył w oczy męża.
— Przepyszny to z pewnością dobre określenie — przytaknął, kładąc teraz obie dłonie na uda Pottera i zakreślając nimi drobne koła. — Przepyszny — powtórzył szeptem wprost do ucha Harry’ego, by po chwili znów zatopić swoje spojrzenie w zielonych oczach. Ich twarze znajdowały się bardzo blisko siebie. Nagle Severus pobladł, tak jak wtedy, gdy odczuwał ból promieniujący z Mrocznego Znaku. — Muszę iść — powiedział gwałtownie. Harry natychmiast ześlizgnął się z jego kolan. Mężczyzna wstał i wszedł do sypialni, by się przebrać. Wkrótce wrócił i zagarnął swoją szatę wyjściową. — Za niedługo wrócę — obiecał.
Harry skinął głową.
— Uważaj na siebie.
Mistrz eliksirów wyszedł.
Chłopak poszedł do swojej sypialni i usiadł na podłodze, opierając plecy o ścianę. Wciąż czuł słodki smak wina na języku i ciężar erekcji, uwięzionej w spodniach. Wsunął dłoń między uda i jęknął ciężko. Był tak blisko nakrycia ust męża swoimi… Wyobrażenie pocałunku doprowadziło go do krawędzi i zmusiło do gwałtownego odnalezienia spełnienia, zostawiając leżącego na podłodze z jedną ręką wsuniętą w dżinsy i drżącego z przyjemności ze zdławionym w gardle krzykiem, który nie śmiał wydostać się na zewnątrz. Ogarniające go uczucia uderzały do głowy tak samo jak wtedy, gdy siedział na kolanach Severusa, smakował przepyszne wino, i — co więcej — czuł ostrą, gorącą seksualność męża, która przyćmiewała smak elfickiego napoju.