Gorczyński Adam
HEŁM JAXY
Powiastka stara.
Dunajec,2) to dzikie Karpałów dzieciąt obiegłszy doliny Nowotarską, wypływa na kra* wędź naszego kraju i spojone dawniej3) — rozgrsdza ziemie Sandecką i Spiską. Okolice^ które ożywia kaskad4) swoich szumem, są'
pełen malowniczej piękności. Któregoż z
drożnych nie uderzył, nie zachwycił widok tych* i j
pod wodzą cesarza niemieckiego Fryderyka I. przedsię*' i
wziętej. Kronikarze zowią go księciem Serbji: Dux Ser-j )
biae. Wszakże Naruszewicz, Waga (nasi historycy) i inni? |
uczą nas, źe Serbja mieściła w sobie część Lu racji, SlązkaJ j
Czech i Miśnji, i nieradzi wierzyć temu, jakoby Jaxa mógij i
być księciem i panem tej wielkiei prowincji, już pod Bo»> j lesławem Krzywoustem (1102—1138) między sasoV. cza*} j
chów i polaków rozerwanej i zaledwie noszącej dawn#j i iwoje nazwanie. Był on raczej potomkiem dawnych Ser*} j bji królików i obszerne maiątki w niej posiadał, ów Jax®*! j
pojął był córę Piotra Dunina, którego stara legienda Oc*»’ j kiem Panny Marji nazywa.
bratnich zamków; Czorsztyna i Niedzicy? Któryż z gości Czerwonego Klasztoru podniósłszy oko na koronę tysiąc stóp wysokiej, pionowo się wznoszącej Pienińskiej góry słowami podziwien'3 i zachwytu nie oddał hoidu krasie i wielkości natury? Od Pienin1) jakby od czoła tego gór olbrzyma rozchodzą się olbrzymie jego ramiona.
Kręte tych gór pasmo dziwnie się gmatwa i wije: tu przerwane nagle rodziawia się w przepaść, tam wyskakuje w obłoki w kształcie cukrowej głowy;
Patrząc z wysokości Pienin na całą tej dzikiej okolicy mapę zdaje się tobie że widz sz ziemię w tańcach, kręgach i skokach.
Dunajec, nie wstrzymany tym wirem gór i skał, przeskakuje które w swym biegpu napotyka przechody, i nrby gniewny bo szumiący i spieniony, ucieka z tej puszczy: — spieszy się w kraje dolin i wiosek.
U miasta Sącza szeroko się rozlewa — swobodniej płyn e. a u stron obydwuch rozstę- pują się góry, aby dzikie to Karpatów dziecię z ugłaskanem i spokojnem licem2) zbliżało się do poważnego majestatu królowej: W isły.,
*) Pieniny* — nazwa łańcucha środkowych Karpat.
Im bardziej oddala się Dunajec od ęór, tem płynie spokojniej, i powierzchnia jego wód jest gładka, jak •ugłaskano lica«
Na jednej z tych naddunajcowych gór, gęstym lasem porosłej, u której podnóża widzisz rozsypane chaty Tęgoborza, stał we wieku XV. samek, gniazda i siedziba Dąbka Puchały Wieniawczyka; król Łokietek1) starym Szczerbcem2) pasował go na rycerza.
Tem uderzeniem m’ecza wszczepił w cia- lło siłę, w jego duszę waleczność i niepo- wściągnioną do walk ochotę.
Takową niesiony, przyłączył się Puchała do Zawiszy Czarnego i z tym wespół służył czas długi cesarzowi niemieckiemu Zygmuntowi; w krwawych z turkami bojach pozyskał sławę, zjednał sobie względy u cesarza.
Powołany do ktaju w czasie kiedy król Jagiełło uporczywą z krzyżaki prowadził wojnę przybył w porę rozpoczęcia sławnej pod Grunwaldem walki.
Pisze Bielski,3) iż Puchała z hufcem swoim przyczynił się także do odniesienia tego po wszystkie wieki pamiętnego zwycięstwa.
Pięćdziesiątego donrerzał roku życia, kiedy ze Zawiszą Czarnym pociągnął na dwór
*) Władysław Łokietek panował od roku 1306 do 1333 r<5Łu.
nny miecz, którym Bolesław \\ lelki w roku 1018 uderzył w bramę zdobytego Kijowa nu znak opanowania miasta.
;i) Bielski Marcin. — kronikarz (dziejopisarz) aasz, tyjący w latach J495—3575.
o
cesarza; w czasie potrzeby pod Grunwaldem liczył rok sześćdziesiąty.
Styrany wiekiem i trudy wojackiemi. stracił siłą do tyia, iż poranka jednego nie zdołał się. dźwignąć aa siodło. Z żalem i smutkiem nie mógł towarzyszyć królo^wi ciągnącemu pod Malborg.1) Zaledwie rodołał wolnym pochodem przydążyc do domu
Wróciwszy do Tcgoborza odpasał miecz, a, ze swych włosów hełm zdejmując, do obecnych dworzan w te się odezwał słowa;
— Mili moi, powoźcie, zdejmcie ze mn’e te zelaza! Zal się Boże, zbroja, to odzienie powszednie moje już ciężyć mnie zaczyna; Weźcie, zawieście w sklepie to nieużyteczne jaż sprzęty. I miecz ten odb erzcie: starej ręce służyć nie chce. I ty chełmie mój. stary towarzyszu, żywota mojego obrońco, pożegna] się z czołem, prochem i pajęczyną porastaj l
I oddał służebnym miecz swój i hełm ł pancerz, przyczołgał się do łoża. padł na posłanie i pod kożucPem leżał całe tygodnie wśród cierpień i smutków.
Przywołany lekarz nie przyniósł ulgi boleściom.
Znękany długą niemocą starzec zwątpił
i) Malborg albo Marienburg — miasto stołeczn# Batonu krzyżaków, potem po upadku Zakonu stolica woje«’ wództwa. dziś w Prusach Królewskich.
o życiu przywołał do łoża jedynaczkę swoją młodo - wiosną Krystynę, którą miłował wielce
Po niedługiej z córą rozmowie, uczynił do niej zapytanie:
— Którego z dwuch zalotników: Sza- franca czy Zuka za męża mieć pragniesz gdyż rodem i majątk:em' równi sobie, obaj; waleczni i prawi obaj.
Krystyna uklękła przed łożem ojca, je$ drżące usta wj mówiły ’ imię Szafranca, a ru* mieniec jej lica wydał, iz Szafraniec był miłynp <jej sercu.
— Powstań, dziewo! — rzekł Puchała —i 'jeżeli to wola Boska, abyś Szafrańcowi za* ślubioną była, i moja nie będzie przeciwna.' W przyszłą niedzielę, da Bóg doczekać, za« proszę księdza i sąsiadów kilku, sprawie 4 wesele, opuścisz ojczyste gniazdeczko i pój* dziesz na obcy chleb. Pokwap się jeno a wyr ślij pacholę jakie po Szafrarfca, — nie^ przybędzie do ciebie, kiedy twoim być ma nś życie całe.
' Krystyna łzami wdzięczności i rozrzew*» nienia ojcowską zlała rękę, wstała hyźo i wjK biegła z komnaty.
Rychło posłyszano tętent wyjeżdżającego i z bramy; dzieli nie, doszedł wieczora, j«i Kry* <«tyny ucho dosłyszało wjeżdżającydi na za? ¡•inek konnych. ^
Przygon:ł po?c‘ck z posełkiem Szsfraniec; Uraciowćnc dziewczę zDie^ło piaszk cm na podgórze, — rnłodz ana za rekę u ąwszy, do izby do łoża o.ccwsk e£*o ;>rzyw’od'o.
U ■siekli obj e. Stary Dobek obyczajem dawnym wzn ósł nad scnyioncrni ich głowy ob edwie dłon e, leo: ledwo co otworzył usta, pierwszego rre domówił słowa, rozrzewn ony zapłakał i zamilkł.
Osłabiony um\sł, nowem tem wzruszę-
V y *
niem wstrząśnięty obłąkał się i przytomność opuściła starcd. Już nie będąc panem swych uc2uć, słów i wewnętrznych poruszeń. jękom boleści puścił bieg uolny. Oerpliwością nie łagodzone cierpienia dręczyły go tem więcej, drażniły boleśniej.
W tym stan ę okropnym.’ zamknięte na chwilę podnosząc oko, gdy spostrzegł wedle siebie młodziana zadrżał., chciał powstać, nie mógł; mecerpliwy i gniewny podniósł glos i rzucił na Szafrańca straszne słowa okrop-
• nego przekleństwa.
Krystyna odskoczyła od młodziana strachem i zgrozą przejęta; Szafraniec pozostał na kolanach, jakby ciężarem przekleństw przywalony, do powstania sił nie miał,
Dobek nie przychodził do siebie, na klęczącego spoglądając. — raz łagodnie doli /przemawiał, synem go nazywał, to znowu 'wołał głosem okropnym:
•— Precz odemnie, chłopie! przekleństwo z tobą!
i
Krystyna, rzewne tłumiąc plącze, wezwała miłego, by powstał i oddalił się od chorego ojca.
— Miej cierpliwość i nadzieją — mówiła zapłakana — Bóg dobry, ulituje się nad nami. To pożegnanie nasze nie jest ostatniem poże« gnaniem: bądz' pewny serca mojego bądź pewny i nadziei.
— Miła dziewico moja — mówił on
— sercu twemu umiem wierzyć, ale nie na* dziei: najpiękniejsza zawiodła'.
Łzami pożegnał kochaną i odjechał.
Mijał tydzień.
i
Dobek straconej nie odzyskał przyto mności.
Jednego, w eczora siedziała Krystyna prz/ łożu chorego, kiedy służebnica znać dała że pan Szafraniec przybył na zamek.
— Stoi przed bramą zamkową — mówił* ona — i czeka na wezwanie wasze
Radością wielką w docznie malującą s!#. na obliczu dziewicy ożywiło się jej serc^ i wraz biegła do młodzieńca za którym usy chała z tęsknoty; aIić zatrzymał ją w biega głos ojca:
— Zostań, Krystyno moja, pozosiari, ni* opuszczaj mię! — i wyciągnął obie dłonie df córy starzec biedny, żebrzący.
Dodatek powieściowy do Orędownika I
Zasmucona wróciła do loża.
/
t
Dobek pochwycił jej rękę, trzymał }ą sil* * obiema rękami; atoli bezsennością znu- iłoiiego w tej chwili napadł sen, i z bezwładnej starca ręki wypadła dłori dziewczyny.
) Acz pociągana tęsknotą do miłego, Kry- jgtyna nie m(a?a przecież odwagi oddalić się / >od ojcowskiego łoża: długa była jej walka, ^ale serce przemogło.
4
Szafraniec ciężką oddany zbroją właśnie ? jakoby rycerz, idący do walki, biegnącą ku jjuemu temi przyw.tał słoAy:
— Nie miej w sercu twdjem gniewu na pmie, zacna dziewo, że pomimo twej woli przybywam do ciebie. Ale rzecz trudna to jfeyła, tracąc cię na zawsze, nie pożegnać. W/edz o tem, że po kraju naszym obiegają {woźni, obwołują rozkaz kasztelana wszem «wobec i każdemu z osobna, aby, na ile koni kcgo stać, spieszył na północ, gdzie król <j*ową walkę rozpoczął z krzyżaki. Mój żywot iaieszczęsny cięży mnie; wezwaniu temu rad gestem i pójdę, rzucę się w krwawe te boje I śmierć w nich znajdę Zaprawdę, garsteczka ¿piasku, co ciało pokryje moje, lżejszą będzie smutku, co mnie dociska! Żegnaj, miła jnoja dziewico, żegnaj na zawsze: w strony ¿omowe moje nie wrócę już więcej. Prze-1 jezuwam miecz krzyżacki uwięźnie w mych jpiersiach zabije żywot i boleść z nim moją..
Onegdaj sen miałem: anioł stróż mój śmierć innie zwiastował na polu sławy. Krystyno wnoja i gdy wracający z wyprawy przyniosą lobie smutne słowo o mnie, zmów pacierz za duszę, poświęć jedną łezkę.
— Zaprzestań tych słów niedobrych przemówiła Krystyna- — Widzisz, bojazń
nie ima mnie — dodała, kryjąc wzruszenie swoje. — Wżdy prawią ludzie, że komu się przyśni o śmierci, będzie miał żywot i błogi,
i przez co pragniesz tej śmierci, której nie rad żaden człowiek? Mogiła piasku lekką będzie cia*u twemu ale pomnij na to, że duszę twoją obciąży wina w e?Ka, gdy, wołając śmierci, pizywołasz dwie razem: swoją ] moją śmierć. Za prawdę weź to! Krystyna nie przeżyje ciebie. Będz dobrej otuchy, mój miłyl Rodzic niiJuje ciebie. Nazajutrz po twoim odjezdzie przybył ksiąde, słowami i święconą wodą zaklął złego ducha. Szatan obłąkania odstąpił od rodzica. 1 zaraz zdrowszy i spokojniejszy, pytał się o ciebie. Już miałam wieść dobrą posłać tobie f . atoli ks ądz przeciwnej był myśli i radził odwlokę. Rzuć w niepamięć rzeczy dawne! z spokojnem sercem, z dobrą myślą idz na tę wojnę. Szanuj zdrowie i życie, abyś wrócić mógł do Krystyny, która tęsknem a wier- nem sercem ciebie wyglądać będzie.
— O, miła moja! — odrzeW Szafraniec
— z serca twego płyną ie słowa słodkie, a przecież ani kęs pociechy nfe zaczerpafem
2 nich, jeno smutek i gorszą tęsknotę. Be, pewny śmierci, radowałem się nią, zowiąc ją ^wybawicielką moją — a ty, podobana moja, obudziłaś znów we mnte do życia przywiąza- ne ludzi szczęśl wych. O! bodajem był nie słyszał tych słodkich twoich wyrazów! I daremnie mnie pocieszasz: mam przeczucie, że zginę i nie wrócę do ciebie z tej wojny.
Lzy zaJały ostatnie słowa jego. Krystyna % okiem wlepionem w oblicze zapłakanego, stała, nie wiedząc mowy; po długiem milczeniu jęła coś mówić, lecz przerwała mowę. zadumała się głęboko, jakby na myśli swoje wzięła zamiar jakiś i ważyła go; w koricu długiego namysłu spuszczone w ziemię podnosząc oczy, rzekła:
— Jeżelim miła labie, posłuchaj mnie. Nie... — przerwała — czekaj chwilę! rychło wrócę do oiebie, czekaj, mój miły!
I pobiegłszy do łożnicy ojcowskiej, śpiącego zbudzić chciała, Debek spał snem twardym, i ledwie co otworzyła się powieka jego, snem przyciśnięta, gdy znowu na oko spadła.
Wahająca się, i niespokojna i niecierpliwa przeszła Krystyna do isby przyległej, która składem była rynsztunków: mieczy, tarcz i o- ręży Zdjęła ze ściany hełm ojcowski: kształt
■.staroświecki i rdza, którą pożółknął dowo*. dziły wielk ej jego starożytności. W tym heł-^ mie Puchała wszystkie odprawił wojny; z o-* slatniej wróciwszy, zawiesie go kazał na ło-^ sowym rogu na ścianie.
Luba
przemówił młodzian/
moja — . f
spostrzegłszy biegnącą ku memu Krystynę z hełmem w ręku — n e bez podziwu bćczęj to ciężkie helmisko w twoje) słabiuchnej dłoni -odpowiedz, ce zamyś!as? m ła moja?
Krystyna, rzuciwszy okiem dokoła po-* prowadziła młodz ana ra drugi pomoski brzeg;
*
i tak zaczęła:
— Mtiy mój nre u' wyjeżdżasz na wojnę. wżdy przystało m uzbroić hełmem czoło* twoje. Jeżeliś miły mój mc zdejmiesz go ażj po skończonej wojence i w tym hełmie na skreni wracaj do mn e. Hełm co ci daję, jest; to hełm Ja xy, owego rycerza mocnej ręki,^ wielkiego serca — onego szerokiej sławy bo-, jownika!... Ten hełm morą swą tajemną, zasłaniał Jaxę w krwaw\ch walkach, które odbywał na Ziemi Swiętęj jako obrońca grobu Zba-' wiciela. I śnrerc . ona c« zmiatała hufy całef nie mała żywota Jaxv. i bezpieczny był w tymł hełmie o którym pow esc taka: Iż ktokolwiek)- ^uzbrojony nim, wolny od poc sków strzał i od razów miecza abawioi j^st. Kiedy po zgonie^ Jaxy pozostałe córy dzieliły się paśdsną jego^ istatsze brały miasta, grody, najmłodsza hełm.
nO'
f Jaxy wybrała sobie. Ona była matką ródir naszego. Owóż. gdy inne Jaxowego domu} dzielnice wielkiem cieszyły się mieniem nasza | uboga nie opłakała straty żadnego ze swych' synów, bo uzbrojony hełmem Jaxowym z wszel-i leiej walki wracał do domu ca^y i nieuszko-J dzony na zdrowiu. Wiadomo tobie, iż rycerski rodzic mój, wielki bojów miłośnik, przez iycie całe nie odpasał miecza od boku, w ob-; cych nawet i dalekich stronach szukał wojny;] ^slić ta wojna, niebezpieczna innym, jemu igraszką była, bo pewny był życia hełmem Jaxo- wym zasłonion. Dziś wiekiem styrany nie podzwignie już miecza, i w sercu brak ochoty
do walki. Już hełm Jaxw niepotrzebny stałr i ^ ’*ią jemu. Zdjęłam go ze ściany, na której;
rdzewieć zaczynał, i na twoje włożyłam skronie. W nim idź do walki, idź z tą wiarą, że iycie twoje zabezpieczone cudowną mocą Jaxowego hełmu. Odrzuć dd siebie niepokojące cię przeczucie, bądz spokojnym w tej! \yt\ttity że wrócisz bez szwanku do domu,
• skoro wrócisz, Krystyna twoją będzie,^' A ty, aniele stróżu jego! — dodała, oczy wzo- tząc ku niebu — czuwaj nad nim i poleco-'
I
■ego opatrznością Boską strzeż i zachowaj, od wszelakiej szkody!
' Szafraniec ukląkł przed kochanką, ucałował dłoń, podaną sobą, a ostatniem „bądź •lirowa« pożegnawszy dziewicą, odjechał.
*
W niedługim czasie po Sząfrarfca od^; jeździe Puchała odzyskał zdrowie* siły tyła, że z łoża dźwignąć się zdołał." Na ra- nreryu córki wsparty, zaczął się przechadzac po izbie i już mniemać zaczynał, że siła lat młodych wracała do niego. j
’ % p 0 )
Jednego razu kazawszy przynieść sobie mlecz, wyrwał gó z pochwy, machał nim i doświadczał prąwicy. Przekonanie o odzyskanej sile miasto radować go sprowadziło smutek na jego myśli.
— Co wam takiego, panie ojcze? — zapytała Krystyna — smutni jesteście, a ja * się raduję, że Bóg dobry dał wam zdrowie znowu.
— O. bodaiem nie znał ni zdrowia, nl siły! — odrzekł Dobek — lżej było niemocą« złamanemu słyszeć o walkach rycerzy, dawnych towarzyszy moich: nie sromota bo- f wiem było siedzieć doma, kiedy noga do strzemiona dźwignąć się nie mogła, ni ręka . do miecza, ale teraz, widzisz dziewo, co ta | siły we mnie, w mojej ręce, a czemuż ja nia * z królem Jagiełłą?! \
Zastraszona taką mową. dziewczyna jęła * przypominać ojcu dawne wojenne prace jegoł
i
— Któryż z rycerzy odbył walk tyle?
— mówiła — jedna cząstka sławy waszej wystarczyłaby na ozdobę całego życia innym/
Więc zostawcie młodszym boje a resztę sko«- łatanego żywota przepędz'cte w spokoju i o walkach myśleć przestańcie.
— Ne yrzesianę! — zawołał Dobek — nie
przestawię póki życia: w bobach wzrosłem,
żyłem i bodajem w nich był skonał, a nie
dożył tej sromoly, aby sąsiad wracający
z wojny, w której Puchały nie było, opo-
w adał o niej Puchale jako niewieście przy
kądzięli. N e nie doczekam tego i pójdę za królem!
Krystyna nie wiedziała rady ni mowy: cały wieczór przepędziła na dumaniu. Mysi d:bra przyszła do n ej i tę pochwyciła raźno.
Lekarz namów.ony od n:ej; umiał przemówić do przekonania rodzica strasząc no-
#
wym choroby powrotem w raz e gdyby się wystawił na poniewierkę i trudy i odwiódł go od tych myśli, f. rzy! umiwszy na chwilę : ochotę do walki.
Od Krystyny odstąpiła trwoga, widząc bowiem tę gotowość ojca zatrwożyła się nie mniej i z lego powodu że hełm Jaxy. bez którego Puchała rpgdy nie wychodził do walki, bez wiedzy i woli rodzica oddała Sza- frańcowi. N eśm ała a może lękająca się nagany uia ła zatem ten postęoek swój przed ojcem N* teraz gdy Puchała wierząc słowom lekarza zan echai wo own^czego zamiaru,
.2 obawy by ri e sc ągnąc na siebie ojcow«-
sk*egó gniewu, wyznanie swej winy odłożyła: na czas późniejszy.
Miesiąc ubieżał od tej pory.
Dobek, acz zdrowy na ciele, w duszy nosił trapiący go smutek. Za każdą o wojnie wspominką wywierał żale i narzekał na { nieużyteczną starość.
* Je
*
'4
W onym czasie, kiedy król Jagiełło, czołem rycerstwa otoczony, zdobywał mieściny pruskie i grody krzyżaków oblegał, Zygmunt Luksemburczyk, król węgierski, korzystając z pory, wtargnął z wojskiem swojem w pograniczne ziemie polskie, nie mające straży ni obrony.
Wodzem najazdu tego był Ścibor Ścibor- . czyk, pan Wagi1). Bez oporu opanował out ziemię Spiską a, pomykając coraz dalej za-> gony swoje, ciągnął ku Sączowi, w spusto-
■ szeniach i pożogach zostawując smutne ślady po sobie.
Lud spłoszony, rzucając mieszkania i do- i bytki na łup obcego żołnierza, rozbiegał się, góry, roznosił po kraju z wieścią o na- fjefdzie węgrów postrach i rozpacz.
*
Smutne te wieści deszły do tęgobor-
*) Vaga, miastecsko w półnoonyoŁ 'WęgrseoŁ, i
obronne. [
tMatak powMéeiovy do fajdwaika _ .
* *
1 t
Oskiego zamku i nowym niepokojem, trwogą wą napełniły czułe Krystyny serce. Wiedziała ona, że jej słowa i prośby nie wstrzymają Puchały od tego, ażeby, odzyskanym ^siłom ufając, nie zapragnął pochwycić miecza,
\ związać się z sąsiadami, pospieszyć ku obronnie najechanego kraju i stawić pole nieprzyjacielowi. Wszelakiego zatem dołożyła stargania, ażeby ta napaść węgrów nie doszła do Iwiedzy ojca; skłamawszy ochotą odwiedzenia ^powinowatych, nad Wisłą mieszkających, umiała Nakłonić ojca do przedsięwzięcia podróży ¡w nadwiślańską okolicę, tusząc sobie, że oddalonych tych stronach łatwiej ten najazd j ^nieprzyjacielski przad nim utaić podoła.
Stało się życzeniom jej gwoli.
Puchała w towarzystwie kilkorga słu-
dbebnych puścił się w zamierzoną drogę.
t'
Krystyna towarzyszyła ojcu.
Atoli pierwszym noclegiem stanąwszy ¿w Rożnowie, obaczył Puchała w gospodnej /.stajni mnogo koni i ludzi i poznał letniego !Żnka, Białej Wody1) dziedzica.
— Bóg z wami, panie Wojciechu! — ozwał ^«tę do sąsiada.
— Będzie Lftóg z nami, będzie, chociaż i^fy nie z nami — odparł Zuk — bo cóż to •jfi baczę? Puchała, ów rycerz zawołany, gonił
*) Rożnów, Biała Woda, wsie w Sądeckiem.
*
turki i krzyżak* a dziś ucieka? Oddajcie sławą waszą, a pcch^yccie kądziel, kiedy serce zniewieścialo!
Taką mową oburzony, Dobek rzucił su^j oręża, co widząc Zuk me zaprzestał na- do igrawań.
— Co, baczą? Weźcie się do oręż»
— mówił dalej — złe to miejsce popisu, na~> wróćcie koniem, połączcie waszych z moimi« uderzmy na Ścibora, co pustoszy ziemią na* szą, niszczy, morduje i pali, uderzmy, odpędźmy wroga, a kraj wdzięczen nam będzie i pochwali nas. w
Obecna tej seenie Krystyna rzuciła stę do kolan ojca; spłakaną, błagającą odtrącił dd siebie zagniewany starzec, ostre czyniąc jej wyrzuty, a w przedsięwziętym zamiarze niewzruszony, dosiadł konia, i noc całą go« niąc, powrócił do Tęgoborza.
Jeszcze nie zaświtał ranek na górach,) już tłuszcze pospólstwa przed zamkiem, a na podwórzu hufiec uzbrojonych czekał na pana i na hasło do pochodu.
Puchała, wyjrzawszy oknem, skoro tylko * obaczył wszystkich w pogotowiu, szedł do
t
zbrojowni.
W progu spotkał Krystyną; ta na kolanach, załamując dłonie, prosiła, zaklinała ojca».. ażeby zaniechał tej wyprawy.
t
— Mój panie rodzicu! — wołała — wy nie pójdziecie na tę wojnę, wy pójść nie możecie! słuchajcie mnie, moja wina. moja wielka wina) Ja hełm Jaxy oddałam Sza- fraricowi! bez hełmu tego wy zginiecie na wojnie i Wy nie pójdziecie, panie ojcze, nie pójdziecie na wojnę!
Puchała raz pierwszy w życiu swojem zadrżał, doznawszy nieznanego jemu uczucia bojazni.
— Nieszczęsna, cóżeś uczyniła?! — zawołał. — Atoli z chwilowego odurzenia przychodząc do siebie, rzekł:
— Wstari, dziewo! acz wina to twoja, nie byłbym ojcem gdybym w tej chwili miał gniew na ciebie, kiedy przychodzi mi pożegnać się z tobą a pożegnać może na wieki. Gdyż nie taję się z tem, raz pierwszy w ży* ciu słyszę jakiś niedobry głos przeczucia, który straszy mnie. Przecież nic nie odwie <dzie mnie od tego, ażebym nie pospieszyt tam, gdzie mnie woła mój obowiązek rycerski. Przebaczam tobie, Krystyno, i błogosławię ciebie miej spokój w tem życiu, bo wesela miec me będziesz.
Podniósł klęczącą, do piersi przytulił i rzewnie zapłakał.
Krystyna, budząc się ze snu omdlenia, zapytała o ojca, ale ten już był daleko za górami.
Krwawą walkę stoczyły hufce Sandecktef ; ziemi z wojskiem Ściborowem pod murama Starego Sącza.
Zwycięstwo, długo ważące się i niepewne, u schyłku dnia opuściło najezdników.
Złamany w szyku orszak Scibora, szybką ucieczką ratując siebie, sprawił popłoch i nie* ład w żołnierzach nieprzyjacielskich, których aa tysiące liczono rannych i zabitych.
Kiedy mieszkańcy Sandeckiej ziemi, zapuszczając się w pogoń za niedobitkami Scibora, w Spiską przechodzili krainę, nadciągnęły im w pomoc zastępy nowe, które król Jagiełło, posłyszawszy o najeździe węgrzyna*1 odłączył od wojska i przeciw nowym tym nieprzyjaciołom wyprawił.
Stanąwszy na ziemi Sandeokiej, skoro dowiedziało się rycerstwa o porażce i ucieczce najezdnika wstrzymało się w dalszym po~ chodzie, folgując koniom, znużonym długv spiesznie odbytą drogą.
W tem rycerstwa gronie znajdował się> i młody Szaframec.
Z krwawych walk kilku, w których dziar-^ sko z krzyżakami się ścierał, żadnej aieJ odniósł rany, właśnie jakoby zasłonięty ok> downym hełmem Jaxy.
Powziąwszy wieści o najechaniu Sandeo-) &iej ziemi przez węgrów, przyłączył się
'oddziału rycerzy, ku obronie zagrożonych) -ókolic ^wysłanym, niesiony ku temu trwogą Krystyną i tęsknotą do kochanej;
Nie omieszkał, korzystając na teraz z od- 'poczynku wojska, odwiedzić niewiele dd obozu t oddalony tęgoborski zamek, miłej jemu dziewicy mieszkanie.
Szybką jazdą skracał swoją drogę. Słonce ' nachodziło, kiedy, z ostatniego lasu wyjechawszy na otwarte pole, obaczył cel po* ^róży: zamek, na wzgórzu się wznoszący.
Serce uderzyło mocno, i pełen rozrzewnienia zawołał:
— O, zawitaj, mój zamku! ty, przybytku I 4niły, w którym mieszka ona, a moje serce! ^ moje szczęście z nią razem.;.
Kiedy domawiał tych słów, wieża zamku ^tęgoborskiego uderzyła w swoje dzwony* * /Było to dzwonienie na Anioł Pański.
Smutno mu się zrobiło: ten dzwon za? wiarłych przywiódł mu do pamięci wielu mi-) « * •“tych i znajomych, w bitwach z krzyżakami’ poległych.
i Smutnem wspomnieniem zajęty, dojechał Tęgoborza i ani zważał na to, że pomimo '«wyczaju wrota zamkowe otwarte były i nie ' strzeżone przez żadnego ze strażników.
W ścianie bramy były drzwiczki, zamykające wchód do długiego i wązkiepo ko-
rytarza, który prowadził do k&f>f?c2lri zamkowej. : ' )
Dziś otworem stały, a z kaplicy bite! światło i ciemny rozświecało krużganek, I
Tern światłem pociągnięty, wstąpił Sza»* Iraniec do korytarza. j
Zimny dreszcz przeszedł po nim na wi1 dok, jaki odsłonił się dczom jego, 1
W chłodnej, ciemnej kaplicy zawieszooji' kaganiec oświecał trumnę, postawioną pĘ?
i środku, za trumną klęczała zakonnica.
Na szelest kroków wchodzącego powstato rklęcząca, bezmowna i nieruchoma stanęła, po»f dobna do posągu św. Kunegundy...
Młodzian poznał Krystynę swoją i z wywjf ' >dągniętemi rękoma biegł do niej.
Ale ona podniosła ramię, na tratmiri
■ wskazała i rzekła:
t
— Wstrzymaj swoje kroki, rycerrał^ 't— do mnie nie zbliżyć się tobie — trumna^ , rodzica jest między nami. Ty żyjesz, ał*' j-— wiedz 6 tern, że żywotem ojca mojego''
i okupione twoje życie. Biada mnie, biada*' jżem miłowała ciebie! — i tej ręce mojeŁ fbiada, którą hełm Jaxy powierzyłam tobie! ■
Młodzian zrozumiał te słowa — odgl0 co się stało: — westchnął boleśm»^ ręce załamał.., — a potem hełm — stary!
— hełm ]rixy l - uvymał w ręce, rzucił o ziem ą - z s tą taką — - źe — tylko
- skorupv stalowe rozbiegły s?ę po ziemi!
Krystyna, ukrywszy w dłoni jednej zapłakane oblicze, drugą Szafrańcowi podała«
Młodzian przylgnął do ręki ustami całeroi, rzewnemi łzami ją oblał. Ł
Łzy pozostały na dłoni, ale oczy, có wylały, pożegnały Krystynę na wieki..* „
KONIEC