BORIS CYRULNIK
ANATOMIA UCZUĆ
Wydawnictwo W. A. B., Warszawa 1997
W serii z WAGĄ ukazały się:
DROGA SERCA
Dalaj Lama, Eugen Drewermann
ISTOTNEGO NIE WIDAĆ
Eugen Drewermann
CZYSTOŚĆ l BRUD
Georges Vigarello
CUDOWNE l POŻYTECZNE
Bruno Bettelheim
NADZIEJE MEDYCYNY
Jean Bernard
BORIS CYRULNIK
ANATOMIA UCZUĆ
WARSZAWA 1997
740852
Tytuł oryginału; Les nourritures affectwes c Editions OdiIeJacob, septembrel993
Ouvrage publie dans le cadre du Programme d'Aide i la Publication BOY-ŻELEŃSKI avec le soutien du
Ministóre francais des Affaires Etrangeres, des Seryices Culturels de 1'Ambassade de France et de
1'Institut Francais en Pologne.
Książka wydana w ramach Programu Wspierania Działalności Wydawniczej im. Boya-Żeleńskiego, z
pomocą francuskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Biura Radcy Kulturalnego Ambasady Francji i
Instytutu Francuskiego w Polsce. _^.__.
{'^'ł^^'^*^'"^
,' .iT <*- /^ '. \
Redakcja: Barbara Walicka Korekta: Anna Tłuchowska Redakcja techniczna: Anna Kozlows
Projekt okładki i strony tytułowej: Krzysztof Jablonowski Dustracja na okładce: MeKong, Warszawa
Wydanie I
Copyright c for the Polish edition by Agencja Wydawnicza Jacek Santorski & Co and Wydawnictwo
W.A.B.
Agencja Wydawnicza Jacek Santorski & Co
Adres do korespondencji: 03-912 Warszawa 33, skrytka pocztowa 54
Biuro: ul. Podwale 11, Warszawa, tel.,fax: 831 14 64 w. 353
Wydawnictwo W.A.B. ul. Nowolipie 9/11 00-150 Warszawa tel., fax 635 15 25 e-mail: wab@qdnetpl
Warszawa 1997
ISBN 83-87021-23-7 ISBN 83-86821-25^
CUAJ
Na czym polega problem
Mało kto zdaje sobie sprawę, że kultura zachodnia wpłynęła w istotny sposób na zachowania psów. Owe
czworonogi, które od czternastu tysięcy lat towarzyszą nam w życiu codziennym i dzielą nasze losy,
zaczęły się najwyraźniej uważać za "nadpsy". Przesiąknęły naszą kulturą, co wpłynęło na zmianę ich
psychiki!
Psy domowe często szczekają, naśladując w ten sposób komunikaty słowne istot cywilizowanych.
Wiejskie kundle ujadają, gdy coś się wokół nich dzieje, dzikie psy zaś, bez względu na gatunek, nie
szczekają wcale; wszyscy łowcy zachowują się cicho.
Baczna obserwacja ich zachowań przynosi odpowiedź na od tak dawna nurtujące filozofów pytanie o
znaczenie cech wrodzonych i nabytych: zwierzęta, obdarzone przekazywaną genetycznie zdolnością do
szczekania, inaczej wykorzystują ją w środowisku naturalnym, a inaczej - żyjąc wśród ludzi. Przykład
psów dowodzi, że ta sama cecha genetyczna może przybierać różne formy zależnie od tego, czy rozwija
się w warunkach naturalnych, czy też w środowisku, zdominowanym przez słowo.
Oczywiście życie psa przebiega inaczej niż życie człowieka, chociaż w ludzkim języku są zwroty i
przysłowia świadczące o przenikaniu się obu światów. Świat zewnętrzny psa, w którym istnieją silnie
działające na wyobraźnię zapachy, dźwięki wywołujące trudne do opisania wrażenia, mgliste i subtelne jak
pastelowe obrazy, budzi u tych zwierząt emocje i odczucia ludzkie. Te stworzenia doz-
naly od nas wszystkiego, traktowaliśmy je na wszelkie możliwe sposoby. W peruwiańskich świątyniach
były bóstwami, starożytni Egipcjanie przywdziewali po nich żałobę, a nasi przodkowie w epoce
średniowiecza żywili do nich nienawiść, oskarżając o nieczyste związki z czarnoksiężnikami. Kochaliśmy
je, obawialiśmy się ich, wykorzystywaliśmy je, wielbiliśmy, a nawet jedliśmy.
Odkąd na Zachodzie uznano je za żywe dzieła sztuki, mające pobudzać naszą wrażliwość1, zaczęły się
zachowywać swobodnie, z czasem coraz częściej rzucać się na ludzi, ponieważ uwierzyły w swą
dominującą pozycję2. W cywilizacjach, które postrzegają je przede wszystkim jako zwierzęta zdobywające
pożywienie na wielkich śmietniskach, otaczane są taką pogardą, że czują się zdominowane. Chowają
więc ogon pod siebie, kładą po sobie uszy i unikają ludzi.
Takie ujęcie problemu byłoby zgodne z tendencjami Freuda, który pisał: Istnieją w człowieku
odziedziczone postawy psychiczne, przypominające instynkt zwierzęcy, i to właśnie stanowi istotę
nieświadomości^', a także: Gdyby ludzie umieli wyciągnąć właściwą naukę z bezpośredniej obserwacji
dzieci, wtedy można by było zaniechać napisania tych trzech rozpraw4. Uwaga ta zachęca do
obserwowania każdej żywej istoty w jej środowisku naturalnym, ażeby móc sobie wyobrazić świat
niezbędny dla jej istnienia.
Być może obserwacja miała tak wielu przeciwników dlatego, że jest źródłem przyjemności zmysłowej?
Niektórzy z siedemnastowiecznych filozofów byli nawet więzieni za zalecanie obserwacji bezpośredniej
jako metody badawczej. Trzeba było Laenneca w XIX wieku, aby stwierdzić, że pewne widoczne na ciele
chorego zmiany mogą być związane z procesem chorobowym zachodzącym wewnątrz organizmu.
Przedtem stawiano diagnozę lekceważąc zu-
pełnie te oznaki. Od XV wieku medycy potrafili dokładnie opisać ospę, bowiem występujące przy tej
chorobie krosty były widoczne. Nie znali jednak jej przyczyn z powodu braku mikroskopu. W tamtych
czasach było nie do pomyślenia, żeby jakiś mikroorganizm mógł zakazić większy; nikt zresztą nie wątpił,
bo dawało się to zauważyć, że epidemia zabierała tych, którzy nie byli posłuszni swym ojcom, co
wówczas uważano za pewnik. Tak oto ludzie uzyskali "dowód" na to, że każda epidemia jest karą boską5.
Ci, którzy nie lubią lub nie umieją obserwować, szukają wytłumaczenia w mitach. Należy jednak
podkreślić, że obserwacja polega nie tylko na otwarciu oczu. Żołnierze francuscy, którzy w latach 1920-26
tłumili powstanie Rifenów w Maroku, często stawali się posępni, przybici, a nawet płaczliwi. W tym okresie
lekarze wojskowi odkryli, że wiele symptomów klinicznych, wiązanych przedtem z oddziaływaniem płynów
toksycznych, można wytłumaczyć dzięki rozwojowi parazytologii. Przystąpili więc, zgodnie z logiką, do po-
szukiwania pasożyta, którego odkrycie wyjaśniłoby przyczynę depresji dzielnych wojaków.
Wyznawcy poglądu, że wiedzę zdobywa się wyłącznie przez obserwację, zapominają, że człowiek widzi
się jedynie to, co jest w stanie zobaczyć. Zmysły mylą nas do tego stopnia, że obserwacja pozbawiona
metody umożliwia nam dostrzeganie wyłącznie tego, co chcemy zauważyć. De Clerambault, mistrz i
współpracownik Jac-quesa Lacana, był jedynym wśród psychiatrów specjalistą w dziedzi-Tlie fetyszyzmu
tkanin. Kiedy popełnił samobójstwo, zwrócono u-wagę, że sam kolekcjonował tkaniny oraz fotografie
dziwnych dra-perii6. Dostrzegał wybiórczo formy, na które był najbardziej uwrażliwiony. Jego wizja świata
odtwarzała jego świat wewnętrzny. Prawdę mówiąc, perwersyjne zainteresowanie tkaninami nie istnieje, w
przeciwnym razie wszystkie kobiety byłyby jego ofiarami.
Gdy niektóre mechanizmy percepcji rozregulowują się, odmiennie postrzega się świat. Alkohol uszkadza
guzki Korsakowa,
małe skupiska komórek, które stanowią rodzaj przekaźnika w sieci pamięciowej: w takich przypadkach nic
już nie może stanowić doświadczenia dla podmiotu pozbawionego pamięci, który przeistacza się szybko
w człowieka bez przeszłości.
Pod wpływem niewydolności krążenia może nastąpić uszkodzenie niewielkiej okolicy znajdującej się pod
znacznych rozmiarów jądrem wzgórza: człowiek traci błyskawicznie wszelką motywację7. Osoba dotknięta
tą dolegliwością oświadcza z największą szczerością, ie życie nic nie jest warte. Jednakże wstrzyknięcie
hormonów bądź pobudzenie neuroprzekaźników znajdujących się w tej strefie wystarczy, by ta sama
osoba zaczęła entuzjastycznie wykrzykiwać, ze tycie jest wspaniale, jak mogtem powiedzieć, że nie warto
żyć? Nastrojem, który nadaje światu koloryt uczuciowy oraz pobudza chęć życia, można bardzo łatwo
manipulować.
Wizja świata zależy więc od aparatu, za pomocą którego się go postrzega. Uszkodzenie niewielkiej
okolicy w bocznej części kory mózgowej, która zarządza obrazem, powoduje, że świat odzwierciedlany
jest z luką w zakresie informacji w tym właśnie miejscu. Jeżeli owa "dziura" znajduje się na szczycie płata
potylicznego, informacje wzrokowe są prawidłowe, jednakże nie przekształcają się w obraz. Osoba z
takim defektem, mimo że wcale nie jest niewidoma, nie widzi niczego!
Mowa, którą tak nam trudno zdefiniować, choć wciąż wypowiadamy na jej temat masę słów, może nagle
zostać zahamowana, gdy część mózgu w okolicy skroniowej zatraci zdolność organizowania dźwięków w
słowa. Osoba dotknięta tym schorzeniem nie jest głucha, lecz dźwięki wypowiadanych słów nic dla niej nie
znaczą.
Nawet pojęcie tak abstrakcyjne jak czas przestaje być doznaniem w znaczeniu zmysłowym, gdy
uszkodzenie szczytu płata czołowego uniemożliwia antycypację8. Osoba taka żyje w ciągu czasu
teraźniejszego, gdzie nic nie nabiera właściwego sensu. Nic już jej nie niepokoi, ponieważ nie musi się
obawiać przyszłości.
Prosta obserwacja dostarcza więcej informacji o osobowości obserwatora niż o przedmiocie
obserwowanym. Ci, którzy obsesyjnie wszystko podają w wątpliwość, gromadzą tak dużo znaków, że w
końcu wszystko im się gmatwa. Inni, mniej dociekliwi czy bardziej nerwowi, zadowalają się postrzeżeniem
dwóch lub trzech wskazówek, na podstawie których budują poetyckie uogólnienia. Ludzie przewrotni
wylapująjakiś szczegół, który pozwala im kpić z kolegów i upokarzać ich, podkreślając ich niewiedzę9-
Ci, którym obserwacja sprawia przyjemność, uważają, że tym, co przyciąga uwagę, jest odmienność.
Informacja stereotypowa usypia inteligencję, potwierdzając tylko to, co już jest wiadome. Dlatego właśnie
metody porównawcze ułatwiają zrozumienie. Innowacja wymaga zdolności do niezwykłych skojarzeń,
umiejętności poetyzowania, które jednocześnie zadziwia i pobudza. Pewność jest przeciwieństwem myśli,
intelektualną monotonią.
Opis świata zwierzęcego i porównywanie go ze światem ludzkim stanowi zbiór pobudzających umysł
asocjacji. W żadnym przypadku nie może być mowy o ekstrapolacji, a tym bardziej o próbie sprowadzenia
człowieka do poziomu zwierzęcia. Wręcz przeciwnie:
odkrywanie na nowo świata zwierzęcego poprzez kontrast uwypukla odrębność człowieka.
Zwierzęta mają nieprawdopodobnie wręcz wyostrzone zmysły. Przetwarzają odbierane bodźce we freski10
obrazujące świat, co ukazuje nam, że każda istota żyjąca, mimo że zbudowana jest z materii, owej materii
się wymyka. Co w takim kontekście można powiedzieć o człowieku, wytwórcy znaków, który sam wymyśla
świat, ażeby go lepiej postrzegać?
Metoda porównawcza pozwala opisywać świat, w którym żyjemy, tak jakbyśmy mogli oderwać się od
siebie i obserwować się z zewnątrz. Oczywiście to tylko sztuczka, jest ona jednakże twórcza,
9 R. Mucchielli, L'0bservation psychologique et psychosociologique, ESF, 1978.
10 J. Vauclair, L'InteUigence de 1'animal, Le Seuil, 1992.
skoro dzięki użyciu tej właśnie metody skonstruowano teleskop, mikroskop i inne instrumenty badawcze,
za pomocą których możemy widzieć znacznie lepiej niż oczami: W 1543 roku humanista Kopernik ogłasza
odkrycie, które sprawia, ie człowiek przestaje być centrum świata, a kula ziemska miejscem, z którego
należy oglądać kosmos. W tym samym roku Wesaliusz bada anatomię psów i matp, jak również człowie-
ka11. Metoda porównawcza służy zatem w większym stopniu wykrywaniu różnic niż ujawnianiu
podobieństw.
Wnikliwość obserwatora zależy od sposobu, w jaki rozwijała się jego zdolność obserwacji. Dzieci, kobiety,
cudzoziemcy, czarnoskórzy - słowem, wszyscy ci, którzy bywają krzywdzeni przez innych - są często o
wiele lepszymi obserwatorami niż ci, których o-sobowość rozwijała się bez konieczności wytężania
uwagi12. Z tej przyczyny dzieci maltretowane stają się mistrzami w obserwowaniu swych rodziców: nie
potrzebują słów, ich "zimna czujność" pozwala im wykrywać każdą najdrobniejszą nawet wskazówkę w
zachowaniu tych, którzy sprawują władzę nad ich ciałem i świadomością.
Przebywamy w świecie interpretowanym przez innych, w którym musimy znaleźć własne miejsce.
Stosunki międzyludzkie obejmują zarówno świat rozumu, jak i zmysłów13, świat, w którym nasze zmysły
nabierają znaczenia, a nasza zdolność odczuwania, rządząca zarówno emocjami, jak i percepcjami,
wpływa na nasz los./a to ktoś inny, mówił Rimbaud, na co Apollinaire odpowiadał: Wszyscy inni są we
mnie.
Świat wyglądałby zupełnie inaczej, gdyby kontekst sytuacyjny i historia nie nadawały wszystkiemu
znaczenia. Pewnego dnia do Tulonu przyjechał Burt Lancaster. Nudząc się nieco w czasie przyjęcia,
podszedł do mojej żony i patrząc jej prosto w oczy, powiedział: "Ładną mamy dziś pogodę".
Zbulwersowana, zachwycona, olśniona, odpowiedziała mu: "Ładniejszą niż wczoraj, ale mniej ładną niż
jutro". Ponieważ jestem z natury obserwatorem, ja z kolei
n G.Canguilhem,L'Hommede VesaU dans le mowie de Copemic. Delagrange, 1992. 12 P. Feyereisen.J.-
D. de Lannoy, Psychologie du gęste, Pierre Mardaga, 1985. Ż E. Strauss, Du sens des sens,]er6me
Milion, 1989.
10
stwierdziłem: "Ładną mamy dziś pogodę", na co moja żona odparła: "No widzę!" Wyciągnąłem z tego
wniosek, że informacja tycząca meteorologii była dla niej mniej istotna niż osoba, która jej u-dzielała.
Ażeby widzieć świat, potrzebujemy teorii. Pewnego dnia, gdy oglądałem w telewizji mecz rugby, wpadła
do nas z wizytą znajoma. Zadałem jej pytanie: "Czy możesz opisać, co widzisz na ekranie?".
Odpowiedziała: "Widzę mężczyzn utytłanych w błocie, którzy pchają się jeden na drugiego, tłuką między
sobą i wrzeszczą". Postawiłem więc to samo pytanie jej synowi, który gra w rugby w szkole.
Odpowiedział: "Trzecia linia oderwała się szybko, ponieważ obrońcy tulońscy są twardsi, co pozwoliło
połowie zwartej grupy przejść przez przeciwnika i wysłać na próbę trzy czwarte centrum, które już
wyruszyło. Wspaniała gra! Publiczność szaleje z radości...". Z tego wniosek, że aby widzieć, aby nadać
światu formę i lepiej go postrzegać, trzeba znać reguły.
Najprostsza obserwacja wymaga wiedzy ujętej w teorię. Jeżeli ktoś was poprosi o narysowanie kończyny
ssaka, odtworzycie najprawdopodobniej jedynie nieforemny kształt. Jeżeli jednak otrzymacie polecenie
uwzględnienia drogi, jaką przebiegają białe nerwy oraz czerwone i niebieskie naczynia krwionośne
przechodzące przez uprzednio nazwane mięśnie, wówczas wykonacie rysunek inteligentny. Postrzeganie
pozbawione teorii nie może doprowadzić do powstania obrazu-odzwierciedlenia. Teoria spełnia rolę
porządkującą pod każdym względem: nadaje formę, ponieważ porządkuje, a zarazem się temu
sprzeciwia. Aby metoda porównawcza mogła wywołać zaskoczenie, trzeba, by "porządek wywołał
nieporządek"14, by pojawił się sygnał czegoś wartego zobaczenia i przemyślenia. Rozbija się w ten
sposób stereotyp myślowy.
Etologia człowieka opisuje zjawiska, które nie są jeszcze nazwane. Gromadzi w ten sposób informacje na
tyle nowe, że nadanie im nazwy nie będzie już sprawiało trudności.
14 P. Delbrouck, Le desordre cache, "Actualites medicales intemationalcŻ psychiatrie", VIII, nr 132 (1991).
11
W niniejszej książce proponuję rozważania dotyczące pojęcia "uczuciowości". Jest to słówko nie mające
obecnie większej wartości dla sponsorów nauki. W dobie obecnej wielkie słowa to "molekuła", "społeczny"
oraz "technologia". Są to słowa magiczne, ponieważ wystarczy je wymówić, by zaczął spadać deszcz
pieniędzy! Choć zaklęcie: "Sezamie otwórz się!" działa tylko w bajkach, moc tych słów ujawnia się w
rachunkach, które odzwierciedlają naszą współczesną mitologię. "Powiedz mi, na co wydawane są twoje
pieniądze przeznaczone na badania naukowe, a powiem ci, jakie są nuty twojej kultury"!
Ponieważ interesuję się uczuciowością w świecie istot żywych, postanowiłem przeczytać mojemu psu
poemat Baudelaire'a. Wszyscy zauważyli, że patrzył na mnie z uczuciem, merdając ogonem. Czyżby
podobały mu się utwory tego poety?
Ponieważ pociągają mnie doświadczenia, przeczytałem psu kilka stron Lacana na temat "równoważności
świata wyobrażeń i świata rzeczywistego". Wszyscy stwierdzili, że reagował w równie uczuciowy sposób.
Dorzuciłem jeszcze trzy strony Changeux na temat zahamowania wychwytu zwrotnego serotonicznego
przez receptory blokujące alfa. Mój pies nie okazał najmniejszej reakcji krytycznej wobec tej teorii!
Wywnioskowałem z tego, że dla niego Bau-delaire, Lacan czy Changeux są tym samym, podczas gdy dla
mnie te trzy teksty reprezentują całkiem odmienne wartości intelektualne. W gruncie rzeczy mój pies,
mimo że niezbyt interesuje się teoriami, zgadza się z nimi wszystkimi pod warunkiem, że mu się o nich
opowiada.
Podczas gdy zwierzęta żyją w świecie biologii, zmysłów i u-czuć, człowiek żyje rzekomo w świecie
intelektu. Te idee głoszą badacze, którzy żywiąc fobie wobec przyrody15, ukrywają się w inte-lektualizmie
oderwanym od sfery uczuć.
W najnowszych rozważaniach na temat uczuciowości nie dokonuje się już tego rozgraniczenia.
Obserwacje nad rozwojem dzieci nie pozwalają na oddzielanie emocji od wyobrażeń16. Noworodek or-
15 F. Terrasson, La Peur de la naturę, Sang de la terre, 1988.
16 P. Mazet, S. Lebovici, Emotions et affects chez le bebe et ses partenains, ESHEL, 1992.s. 8.
12
ganizuje swoje relacje z innymi osobami na podstawie pierwszych codziennych wydarzeń w życiu
rodziny17. Również emocje wymieniane są w czasie procesów interakcji dziecka z jego bliskimi18. Kultura,
włączając pierwsze gesty związane z narodzinami, narzuca kod zachowania, który kształtuje dziecko19.
Nowe spojrzenie na uczuciowość przedstawia ją jako siłę biologiczną, łączność materialną, spoiwo
sensoryczne, wiążące ze sobą istoty żywe i budujące między nimi prawdziwy system współżycia. Książka
ta bada jej genezę i funkcję w najistotniejszych przejawach.
1. Aby spłodzić dziecko, trzeba się spotkać. Prosty fakt, że istoty żywe nie mylą się co do gatunku w
trakcie procesu rozmnażania, dowodzi, że potrafią korzystać z pewnych sygnałów, przynajmniej tych,
które pozwalają im się rozpoznawać. Na tym poziomie spotkanie prowokowane jest przez sygnały
chemiczne, fizyczne, dźwiękowe i wizualne. Ludzie nie ignorują tych sygnałów, lecz posługują się nimi w
zachowaniach oraz w przekazach słownych, które doprowadzają do spotkania z większą dokładnością niż
molekuły węchowe lub widma dźwiękowe.
2. Rezultatem takiego spotkania jest dziecko, które rozumie dużo wcześniej, nim zacznie mówić. Myśl
kształtuje się najpierw na podstawie percepcji pierwszych doznań zmysłowych. Płód ludzki dlatego
właśnie ćwiczy się w porządkowaniu owej percepcji, aby następnie skuteczniej przed nią umknąć, gdy
wkroczy w etap posługiwania się słowem.
3. Od dnia narodzin niemowlę styka się ze światem wyreżyserowanym przez jego rodziców i ich kulturę.
Pierwszych informacji udziela matka, przypominająca sensorycznego olbrzyma, który stopniowo maleje,
ażeby ustąpić miejsca innym ważnym postaciom, głównie ojcu i opiekunom. Jednakże społeczeństwa nie
usta-
17 B. Cramer, D. Stern, Mother-Infant Psychoterapy: Olyectwe and Subjectwe Changes, referat na
Trzecim Światowym Kongresie Psychiatrii Dziecięcej, Sztokholm, 1986.
18 D. Stem, Affect Attunement [w:] Frontiers of Infant Psychiatry, Basie Books, 1985.
19 H. Stork, Les comportements parentawc [w:] D. Desor, B. Krafft, Comportements, CNRS, 1986.
13
ją w wysiłkach, by wciąż kreować nowe przedmioty, gesty oraz pola sensoryczne, które kształtują dziecko
biologicznie.
4. Czemu przemoc musi zakłócać ów raj poznania? Załamanie się reguł zachowań występuje u zwierząt
wówczas, gdy jakiś wypadek biologiczny lub ekologiczny odrytualizuje grupę; natomiast przekraczanie
owych reguł leży u podstaw ludzkich zachowań, ludzie bowiem nie szanują ani praw natury, ani reguł
wypracowanych przez poprzednie pokolenia. Można więc uznać przemoc twórczą za silę umożliwiającą
rozwój ludzkości oraz przejście od stanu naturalnego do kultury.
5. Biologia i kultura, zjawiska w pewnym sensie przeciwstawne, łączą się jak nurty dwóch rzek. W tym
rozumieniu kazirodztwo między matką a synem pozwala zrozumieć, dlaczego ten trudny do wyobrażenia
akt ma jednak miejsce w punkcie styku zdeformowanej biologii i chorej kultury, które są w stanie zaćmić
uczucie rodzinne, gdy żadne z dwojga nie czuje się ani matką, ani synem. Matka nie wpisuje się w
strukturę pokrewieństwa, lecz przede wszystkim w strukturę uczuciową, która uległa deformacji.
6. W końcu, gdy nadchodzi starość, powracają fragmenty przeszłości w formie przekazu adresowanego
do teraźniejszości. Kiedy jednak brak kontekstu, fenomen palimpsestu pozwala pierwszym zapisom,
tkwiącym głęboko w pamięci, wypłynąć znowu na wierzch świadomości, tak jakby to było dzisiaj.
To właściwie wszystko. W tej książce ograniczam się do rozwinięcia sześciu wymienionych tematów,
które przewijają się przez egzystencję ludzką.
Rozdział pierwszy
Czy spotkanie jest dziełem przypadku?
"Czy moglibyśmy się nigdy nie spotkać?"
Pytanie to zawiera w sobie ukrytą myśl, że bez tego kontaktu los nasz potoczyłby się całkiem inaczej.
Mówiąc o spotkaniu użyłem świadomie rodzaju męskiego'", ponieważ rzeczownik ten miał niegdyś rodzaj
męski i na tarczach herbowych reprezentowany był w postaci zwierzęcia zwróconego do widza przodem.
Czyżby rzeczownik ten zmienił rodzaj wraz z pojawieniem się form grzecznościowych towarzyszących
ceremoniałowi prezentacji?
Spróbujcie wprowadzić do pojęcia spotkania aspekt ruchu -"czynność polegająca na zbliżaniu się do innej
osoby" - i oto boks,_J który przecież też jest rodzajem kontaktu. Nie mówiąc już o słowie _ adgredior,
które oznacza "zbliżać się do, kierować się ku" i jesteśmy o krok od słowa "agresja", co sprawia, że słowo
"spotkanie" zaczyna nabierać innego znaczenia.
Chciałem mówić o zbliżeniu miłosnym, kontakcie matki z dzieckiem, kontakcie prz^acielskim.sTstaję
wobec pojęcia, które oznacza również agresję, bliskość, ruch, i które w sposób przypadkowy wpływa na
mój los.
* Autor użyl rodzajnika męskiego te, mimo że słowo "spotkanie" jest rodzaju żeń-skiego: la rencontre.
Śledząc te rozważania, warto też wspomnieć bliskość znaczeniową (w aspekcie historycznym) stów
"spotykać" i "potykać się", "potyczka" (przyp. tłum.), -'"'"'"'s.
/ ^ u\
2. Anatomm uczuć
n
Proponuję, żeby zetknięcia przypadkowego nie nazywać kontaktem, jeśli nie mamy zamiaru spotkać się
ponownie; niech pozostanie zwykłym minięciem się. Aby można było określić ten rodzaj kontaktu jako
spotkanie, konieczne jest dokonanie prezentacji, a następnie kontynuowanie znajomości.
Czy rodzimy się bez powodu i umieramy przypadkowo? W dniu, gdy moi rodzice spotkali się, żeby mnie
począć, mieli z pewnością ku temu wiele powodów. Spotkali się, poznali, pokochali się. Czemu tego
właśnie dnia znaleźli się oboje w tym konkretnym miejscu? Czy przypadkiem?
-^ Gdy udaję się na spotkanie z mężczyzną, mam zamiar zaprezentować mu się po to, by następnie
stawić mu czoło w walce, by mu się przeciwstawiać. Natomiast gdy idę spotkać się z kobietą, mam zamiar
również jej się przedstawić, jednakże po to, żeby się \ następnie do niej zbliżyć.
Wolę myśleć, że owo spotkanie nie było ani błahe, ani bezsensowne: widocznie tak musiało być. Chyba
że uznam, iż przypadek wie, co robi, i że to on, tego właśnie dnia, umieścił na mej drodze tę a nie inną
kobietę. Ona skłoniła mnie do zmiany kursu, a ja ją, po czym odbyliśmy wspólnie część drogi, która nie
była już wcale przypadkowa.
Być może metoda naturalistyczna, bardziej opisowa i objaśniająca, pozwoli lepiej zrozumieć fenomen
"spotkania"1.
Czy to prawda, że góry się nie spotykają? Wszystko, co żyje, styka się. Porównując różne gatunki, można
dojść do wniosku, że wraz z wykształceniem się narządów płciowych kontakt stał się ważnym
wydarzeniem w życiu istot, które te narządy posiadają2. Istnieje wszakże wiele organizmów, które są ich
pozbawione. Ruchy ich określają czynniki fizyczne: światło słoneczne, ciepło, skład chemiczny lub
mineralny powodują, że poruszają się one, co czasami wywołuje podział organizmu na dwa identyczne
organizmy potomne.
1 A. Rojas Urrego, Le Phenomene de la rencontre et la psychopatologie, PUF, 1992.
2 B.-L. Deputte, D'ou pnwiennent les differences comportementales entre lesfemelles et les males
primatesf, "Nouvelle Revue d'ethnopsychiatrie", nr 18 (1991), s. 91-112.
18
Jednakże gdy tylko pojawia się płeć, organizmy zaczynają się dzielić na dwie kategorie, zależnie od
wyposażenia genetycznego. Różnią się od siebie tak jak dwa mutanty lub dwa gatunki genetyczne nie
mające ze sobą wiele wspólnego: na samców i samice. Te zapisy genetyczne programują odmienny tryb
rozwoju i nadają budowę wynikającą z odmienności posiadanych organów płciowych. Od tej chwili
koniecznością życiową staje się poszukiwanie i odnajdowanie! Organizm, który nie podejmie takiej
aktywności, zostanie wyeliminowany. Rozmnażanie płciowe - odnalezienie drugiego o-sobnika odmiennej
płci - zapobiega wyginięciu gatunku.
Wraz z wykształceniem się płci kontakt staje się stawką w grze. Wymaga on od partnera zachowania
zgodnego z wymogami środowiska. Taki osobnik powinien być wyposażony w znaki pozwalające na
ukierunkowanie poszukiwań i synchronizację zbliżenia. Są to o-czywiście znaki przede wszystkim natury
biologicznej. Trzeba rozpoznać partnera tego samego gatunku, stwierdzić, że jest on płci odmiennej,
poczuć do niego pociąg, a dopiero potem zsynchronizować emocje, czyny, niektórzy zaś spośród nas
muszą dopuścić do siebie pewne myśli, a czasem nawet je wypowiedzieć. Dla realizacji każdego z tych
etapów w trakcie ewolucji powstała niezliczona ilość niezwykłych strategii owych spotkań.
Obiekty nie będące organizmami, takie jak kamienie, ziemia, powietrze i woda, są nieustannie pod
wpływem presji, która przyczynia się do powstawania ruchów w ich materii. Jednostki organiczne, aby
żyć, muszą trwać w stanie permanentnej walki z otoczeniem. Ta celowa, wywołana chęcią przeżycia
działalność wymaga poszukiwania informacji3. Wola życia prowadzi do filtrowania, se- ^ lekcji oraz
porządkowania wszystkiego, co postrzegane, w zależnoś- / ci od tego, co jest potrzebne do życia. Mrówkę
w świecie zewnętrznym najbardziej interesuje molekuła węchowa oraz biała górka złożonych jajek.
Mrówka powinna w zasadzie rzec: "Z otaczającego mnie chaosu fizycznego wybieram te informacje
węchowe i wzrokowe, na które jestem najbardziej wrażliwa, i ta percepcja tworzy
3 R. MucchieUi, Analyse et tiberte, EAP, 1986.
19
zarówno środowisko zewnętrzne, jak i świat wewnętrzny, okresowo ustabilizowany, jak każde życie".
Proponowane przez filozofów pojęcie intencji, na określenie woli życia rozpierającej każdą istotę żyjącą,
jest za mało intensywne i zbyt układne. Dlaczego, żeby zachować jednych, konieczne jest poświęcenie
życia innych? Zdanie to, odnoszące się bardziej do świata zwierzęcego niż roślinnego, wydaje się słuszne
w odniesieniu do psychologii par. "Żywię się życiem innych: jeśli oni żyją, i ja żyję, ponieważ stanowią mój
pokarm" - tak mogłoby powiedzieć niemowlę, ssąc pierś matki i rozpoczynając w ten sposób swe życie
aktem kanibalizmu.
Zapach a kultura
Zwierzęta-maszyny nie istnieją już od bardzo dawna . Każdy organizm ustanawia stalą wymianę ze swym
otoczeniem, co powoduje, że jego mózg oraz organy czuciowe są zorganizowane w taki sposób, ażeby
wychwytywać z otoczenia zewnętrznego sygnały pożyteczne dla środowiska wewnętrznego.
Świat umysłowy wszystkich istot żyjących składa się przede wszystkim ze znaków, ze
zindywidualizowanych w świecie zewnętrznym obiektów doznań zmysłowych, które nabierają dla zwie-
rzęcia znaczenia biologicznego4. W epoce, gdy triumfowała psychologia Pawiowa, Biriukow skarżył się na
bobra reagującego na najmniejszą zmianę światła bądź na najcichszy trzask gałęzi, a nie reagującego
wcale na silny środek pobudzający, jakim jest aceton5. Anegdota ta ostrzega przed pułapką myślenia
antropocentryczne-go: skoro aceton oddziałuje silnie na mnie, czyli osobę posiadającą nos i mózg,
powinien oddziaływać podobnie na bobra, który również posiada nos i mózg. Rozumowanie przez
analogię stanowi
*Jest to aluzja do dzielą La Mettriego (przyp. red.).
4 J. V. von Uexkiill, Mondes animawc et monde humain, Denoel, 1965.
s Cytowane przez R. Mucchielliego w Analyse et UbertS, op.cit, s. 31.
20
podstawę wszelkiego rozumowania. Zawiera w sobie jednak ogromne ryzyko totalitaryzmu, ponieważ
przypisuje innym posiadanie świata umysłowego podobnego do naszego, co oznacza, że zakłada się
istnienie jednego tylko świata umysłowego, a mianowicie naszego!
Teoria naturalistyczna głosi natomiast, że każda istota żyjąca ma własny świat umysłowy, w którym
"tworzy i odbiera" doznania zmysłowe, mające znaczenie tylko dla niej i tylko przez nią odbierane.
Świat umysłowy istot każdego gatunku składa się z doznań sensorycznych, których sens biologiczny
zależy od organizacji u-myslowej i zmysłowej przedstawicieli tego gatunku. Podobnie jest u ludzi. Świat
umysłowy każdego z nas składa się także z doznań zmysłowych, których znaczenie zależy od
indywidualnego systemu nerwowo-sensorycznego i których sens zmienia się zależnie od osobistych
przeżyć jednostki. Znaczenia nie należy mylić z sensem, jest ono bowiem transformacją sygnału w znak,
który wyraża zarówno dźwięk, jak i sens.
Dlatego właśnie bóbr Biriukowa nie mógł "spotkać" silnego w zapachu acetonu, ja natomiast mogę
spotkać kobietę, której nie pozna mój sąsiad; dlatego też wydarzenie, które będzie dla mnie miało
zabarwienie uczuciowe, mojego sąsiada pozostawi zupełnie nieczułym. Kiedy później stwierdzi ze
zdumieniem: "Nie rozumiem, dlaczego tamto wydarzenie tak panem wstrząsnęło", popełni wobec mnie
ten sam błąd w rozumowaniu, co Biriukow w przypadku bobra. Nie mając tej samej przeszłości, nie
patrzymy tymi samymi oczyma, nie możemy więc odbierać tych samych doznań!
Samiec jedwabnika morwowego reaguje gwałtownie, gdy jego czułki stwierdzą obecność molekuły
heksadekadienolu wydzielanego przez samiczkę. Nawet przy koncentracji do 10-12 ug/ml motyl przerywa
swoje czynności i kieruje się w stronę tej niezwykle dlań istotnej informacji biologicznej.
Obserwując zainteresowanie zwierząt i ludzi truflami, można zauważyć ciekawe zjawisko. Grzyb ten, jak
wiadomo, wydziela an-drosteron, którego formuła chemiczna jest taka sama dla świń,
21
psów, much i ludzi. Dlatego też maciory i suki penetrują chętnie tereny truflowe, a omlet z truflami kosztuje
tak drogo! Działania maciory i osoby płacącej rachunek w restauracji pozwalają wysunąć wniosek, że
może istnieć wspólny dla wszystkich program porozumiewania się - wszystko bowiem, co materializuje
komunikację, po-/ winno służyć za sygnał.
/U ssaków węch odgrywa ogromną rolę w kontaktach. Kiedy pies przytyka nos do wzgórka łonowego
nowo przybyłego gościa, nie należy tego uważać za perwersję seksualną: zwierzę po prostu szuka zapisu
węchowego tej osoby, jej płci, poziomu wrażliwości o-raz pozycji społecznej. Jednakże zdolność
postrzegania znaku w określonym zapachu tworzy świat, w którym czas spotkania jest całkowicie
odmienny od naszego. Kiedy bowiem naszego znajomego już nie będzie, pozostawi on na ścieżce w
ogrodzie, na dywanie czy
\ krześle ślad węchowy, który będzie trwał dla psa, podczas gdy dawno już zniknie ze świata ludzkiego. W
pozostawionym zapachu pies . odczuwać będzie jakąś część osoby rzeczywistej, podczas gdy my bę-
dziemy ją sobie przypominać jedynie w postaci obrazów lub słów.
Ludzki węch nadal funkcjonuje intensywnie - jego obieg zatrudnia jedną trzecią ciężaru naszego mózgu,
jednakże kultura za-jchodnia nie pozwala nam węszyć. A więc myjemy się, ażeby zlikwidować nasz
naturalny kod zapachowy, a w dodatku spryskujemy się znakomitymi perfumami chemicznymi, możliwymi
do zniesienia z kulturowego punktu widzenia. Niektórzy Melanezyjczycy ma-iją zwyczaj żegnając się
przeciągać ręką pod pachą odchodzącego przyjaciela, a następnie przytykać palce do nosa, ażeby
pokazać, że chcą zachować jego kod zapachowy6.
Warto przypomnieć, że niemowlęta na całym świecie zasypiają najłatwiej przytulone do matek lub
wówczas, gdy mają blisko pieluszkę przesiąkniętą jej zapachem. Oznacza to, że niezależnie od roli mowy
i kultury zmysły działają jako źródło informacji - a zatem emocji przywołujących wspomnienia i
wywołujących określone zachowanie.
6 W filmie J.-J. Cousteau Polowanie na krokodyla pewien Aborygen wyciera się pod pachą, ażeby natrzeć
swym potem chorego.
22
Nie jest wykluczone, że węch funkcjonuje w ten sam sposób u osoby dorosłej. Organizacja naszego
mózgu na to pozwala. Molekuła zapachowa działa w sposób binarny: coś pachnie lub nie, " pachnie
dobrze lub źle. W porównaniu z trzystoma milionami receptorów węchowych w jamie nosowej psa
trzydzieści milionów u człowieka jest ilością raczej niewielką: wystarczającą jednak do prawidłowego
kojarzenia uczuciowego i obfitego wydzielania neu-rohormonalnego^. Mózg nasz rozpoznaje wiele tysięcy
odrębnych zapachów, lecz nie potrafimy ich określić za pomocą słów. Musimy wciąż odwoływać się do
analogii: to pachnie podobnie jak reneta, tamto przypomina przypalony karmel albo spaloną oponę.
Skromny słownik w porównaniu z bogactwem odczuć węchowych mógłby stanowić dowód na "odrzucanie
świata organicznego", o czym pisał Freud. Dokładamy wszelkich starań, by nie budzić drzemiącego w nas
zwierzęcia. Lacan uczynił ze społecznego odrzucenia węchu mechanizm ułatwiający zbliżenie:
Organiczna regresja węchu u człowieka odgrywa dużą rolę w jego zbliżeniu do drugiej osoby9.
Ślad węchowy wywołuje wspomnienie, któremu odrzucenie percepcji przydaje głębi. Głównym czynnikiem
tego mechanizmu jest organizacja mózgu wzmocniona przez odrzucenie kulturowe:
zapach przekazywany jest do ośrodka węchowego mózgu, który dzięki układowi limbicznemu funkcjonuje
równocześnie z ośrodkami emocji i pamięci. Oznacza to, że informacja węchowa, nawet nieświadoma, jak
u kota, czyni obecnym coś, czego nie ma, jednakże dla człowieka to urzeczywistnienie występuje w
postaci wspomnienia.
Oczywiście wręcz nieprzyzwoitością byłoby nie wspomnieć w tym miejscu Prousta. Ale kiedy, po śmierci
osób, po zniszczeniu rzeczy, z dawnej przeszłości nic nie istnieje, wówczas jedynie zapach i smak, wąt-
lejsze, ale żywsze, bardziej niematerialne, trwalsze, wiemiejsze, diugo jeszcze, jak dusze, przypominają
sobie, czekają, spodziewają się - na ruinie
23
wszystkiego - i dźwigają niestrudzenie na swojej znikomej kropelce olbrzymią budowle wspomnienia9.
Zdarzenie dotyczące jednej z pacjentek pozwoliło mi zrozumieć to długie i zawiłe zdanie. Ta kobieta po
stracie męża przeszła długi i bardzo bolesny okres żałoby. Gdy jednak pojakichś trzech latach rana
zaczęła się zabliźniać, postanowiła uporządkować rzeczy pozostałe po zmarłym. Pierwsze dni przeszły
bez wstrząsów, lecz gdy w pewnej chwili otworzylajedną z szaf, pojawił jej się przed oczyma obraz męża z
jednoczesnym wyraźnym poczuciem jego obecności. Zalała się łzami, zaskoczona nieoczekiwanym
nawrotem dojmującego bólu. Odkryła wówczas na dnie szafy sportową torbę, która, szczelnie zamknięta,
zachowała zapach jej męża.
Tak więc kojarząc właściwości percepcji kota, myśl wyrażoną przez Prousta i przeżycie mojej pacjentki,
można dojść do wniosku, że zapach oddziałuje często jako informacja podświadoma, sprawiając, że coś,
co jest nieobecne, staje się obecne wraz z towarzyszącą emocją.
Budowa mózgu kota pozwala mu odbierać rzeczywistość istniejącą, natomiast mózg człowieka czyni to,
co nieobecne, obecnym wraz z emocjami odczuwanymi w przeszłości.- Freud twierdzi, że przypomnienie
wydarzenia przypływa wraz z uczuciem, jakie mu towar rzyszyło10. Zapach oddziałuje na człowieka jako
wyobrażenie emocji, które były ukryte głęboko.
Sygnały optyczne są stosowane przez ptaki, które żyją w świecie, gdzie bodźce wzrokowe są
różnicowane. Jerzyk, który "pragnie" połączyć się z samiczką, układa przed nią wszystkie kolorowe
przedmioty, jakie udało mu się zgromadzić: owoce, liście lub kawałki szkła. Zaciekawiona ślicznotka
posuwa się wzdłuż wyznaczonej przez zalotnika ścieżki, która wiodąc ją od jednego kolorowego
przedmiotu do drugiego, doprowadzi ją do gniazda, czyli do wyznaczonego miejsca kontaktu.
9 M. Proust, W stronę Swanna, tłum. T. Żeleński (Boy), PIW, Warszawa 1956, s. 76.
lř A. Lachaud, Reprfsentation du pnncipe de plaisir, "Psychologie medicale," XXI, nr 3 (1989), s. 397-402.
24
Takie użycie koloru i formy zapowiada bardziej złożoną mowę znaków. Samce w okresie godowym
przyjmują szczególne pozycje i stroją się w barwne szaty godowe. Gdy albatros wygina szyję, jego
samiczka jest tym ogromnie poruszona, podczas gdy na samicę różowego flaminga bardziej działa
wyprostowana szyja partnera. Czapla rozpościera skrzydła, kaczka mandarynka natomiast macha nimi,
okręcając się wokół własnej osi jak w walcu, i ukazuje za każdym obrotem trójkąt pomarańczowych piór,
czym sygnalizuje swoją gotowość. Samice rozkładają skrzydła i wyginają ciało, co pozwala samcom
przejść do ostatniej sekwencji tańca godowego.
Czasami znaki sygnalizujące gotowość seksualną pojawiają się na pysku. Twarz mandryla staje się
czerwona i niebieska, podobnie jak jego narządy płciowe w stanie pobudzenia.
Sygnały dźwiękowe często służą do przekazów o charakterze erotycznym. Natężenie głosu samca
informuje o tym, gdzie się znajduje, mówi o jego wieku i stopniu pobudzenia. Głos ludzki zawiera również
zadziwiającą liczbę sygnałów. Po wysłuchaniu jednego zdania przez telefon wiemy, z kim mamy do
czynienia: znamy płeć rozmówcy, wiek, poziom kultury, nastrój, w jakim się znajduje - orientujemy się, czy
jest agresywny, przygnębiony czy też nastrojony erotycznie, możemy określić jego przynależność spo-
łeczną. Glos przekazuje bardzo precyzyjnie naszą postawę wobec świata, temperament i to, czy
należymy do grona introwertyków czy ekstrawertyków11. Istnieje więc w przyrodzie rodzaj semiologii
naturalnej, w której sygnał, zaraz po jego odebraniu, odnoszony jest do innej informacji, nie postrzeganej i
nie wyobrażanej.
Semiotyka głosu, jedna z pierwszych pojawiających się w kontakcie między matką a dzieckiem już w
końcu ciąży, jest również bardzo odporna na degradację. W demencjach w rodzaju choroby Alzheimera
osoba starsza nie jest już w stanie rozpoznać swego dziecka, które wydaje jej się obce, może jednak
zidentyfikować jego głos przez telefon. Widząc zaś swą córkę, mówi: "Dzień dobry pani". Obserwacja ta
pozwala przypuszczać, że wyobrażenie wizualne
u M.-C. Pfauwadel, Respwer, parler, chanter, Le Hameau, 1981, s. 181-183.
25
może zniknąć, pozostawiając jednakże wyobrażenie dźwiękowe. Twarz, mimo że postrzegana, nie jest
rozpoznawana, podczas gdy glos przywołuje obraz danej osoby.
A jednak głos nie jest mową, mimo że w mówieniu uczestniczy. Można uważać czyjś głos za uwodzicielski
i dostawać gęsiej skóry słysząc, co mówi. Świat umysłu stworzony przez słowa stanowi miejsce spotkania
odmienne od tego, które tworzą sygnały doprowadzające do zbliżenia. Przed pogawędką trzeba do siebie
podejść, przed wymianą informacji o naszych światach wewnętrznych, przed rozpoczęciem zwierzeń
trzeba widzieć, postrzegać i wiedzieć, do kogo się zwracamy, ażeby wybrać tę część naszego świata
wewnętrznego, która najlepiej się nadaje do zakomunikowania rozmówcy. Każda rozmowa, nawet
najbardziej banalna, wymaga odebrania i odkodowania ogromnej liczby sygnałów, ażeby móc zrozumieć
ich znaczenie.
Na wyrażenie emocji składają się formy: wizualna, kolorystyczna, węchowa oraz dźwiękowa,
zapewniające jej rozprzestrzenianie się. Niedawno w Port-Cros uwagę moją przyciągnął niezwykły
rejwach panujący wśród stada mew: ptaki głośno wrzeszczały, pod-fruwały gwałtownie, pikowały, nagle
zmieniały kierunek lotu. Gdy podszedłem bliżej, spostrzegłem małego pisklaka, prawdopodobnie rannego,
który wydawał szczególny krzyk: zaczynał tak, jakby sygnalizował głód, krzyczał ostro, dłużej i głośniej niż
zwykle, i kończył w tremolo, a następnie wydawał sygnał ostrzegawczy. Ta niezwykła kompozycja
wzbudziła niepokój wśród dorosłych osobników, które nadlatywały pospiesznie, pikując w stronę pisklęcia,
zdezorientowane nie wiedziały, czy go bronić, czy atakować; krążyły więc wokół, wydając również krzyki
ostrzegawcze.
Ta struktura dźwiękowa wzbudziła emocję, rodzaj związku sensorycznego wśród wszystkich mew w
okolicy. Nawet ludzie odczuli tę atmosferę, słyszałem wypowiedzi w rodzaju: "Denerwujące są te
ptaszyska. Co się stało, że robią taki rejwach?". Krzyk mew oddziaływał więc na inne gatunki. Oznacza to,
że mowa ma za zadanie komunikować nie tylko pojęcia abstrakcyjne, lecz również przekazywać emocje.
W świecie ludzkim sygnał emocjonalny malej me-
26
wy mógłby być wyrażony słownie: "Na pomoc! Jestem mała i słaba. Pomóżcie mi szybko! Szybko!". Słowa
te jednak winny być wypowiedziane w określonym rytmie i z odpowiednią intonacją, ostrym tonem, aby
mogły przekazać barwę tej emocji i aby pomogły ją rozprzestrzenić.
Misterium przyrody zaczyna się stawać bardziej zrozumiałe. Niezależnie od tego, czy są to wędrujące
gąsienice, pszczoły w u-lach, stada mew czy zgromadzenia ludzkie, nic tak nie przyciąga u-wagi żywej
istoty, jak informacja przekazana przez osobnika należącego do tego samego lub pokrewnego gatunku.
Kontakt ułatwia emisja sensoryczna, którą organizm jest w stanie wychwycić dzięki podobieństwu dwóch
organów nerwowo-czuciowych. Kontakt ten wynika z wytworzenia środowiska sensorycznego bogatego w
informacje biologiczne i emocjonalne, wymieniane między organizmami i pobudzające każdy z nich. W ten
sposób jednostki wiążą się ^vpary. _ )
Zwierzęta najwyraźniej odbierają znaczenie, jednak jego sens jest doraźny. Postrzegane wydarzenia mają
sens jedynie wówczas, jeśli mózg jest w stanie odłączyć informację od jej kontekstu i wnieść do niej
trwanie i kierunek. Niektóre gatunki posiadają do tego odpowiednie wyposażenie neurologiczne:
wychwytują informację wjej kontekście, a następnie odrywają ją od niego, przepuszczając przez układy
neuronowe pamięci i przewidywania. Mózg mający taką budowę jest w stanie stworzyć intymny świat
percepcji pozbawionych obiektu oraz świat wyobrażeń bez jakichkolwiek punktów odniesienia.
Badania porównawcze gatunków pozwalają stwierdzić, że łączność między układem limbicznym
(pamięcią i emocją) a płatami czołowymi (przewidywaniem) dokonuje się na stacji rozrządo-wej_komórek
nerwowych wzgórza. Połączenie to pojawia się u niektórych ssaków, rozwija się u naczelnych i zajmuje
poczesne miejsce w układzie mózgowym człowieka. Innymi słowy, umysł człowieka jest najbardziej zdolny
do przetwarzania i formułowania informacji dotyczących rzeczy nieobecnych, zjawisk, które już nie
istnieją, oraz wydarzeń z przeszłości i przyszłości.
27
Taka budowa mózgu świadczy o tym, że nasze sygnały węchowe zepchnięte są na dalszy plan w
porównaniu z sygnałami wizualnymi, silnie związanymi z pamięcią i emocjami. Prowadzi to do
stwierdzenia, że znaczenie i sens przechodzą najpierw przez etap obrazu, o wiele wcześniej, nim osiągną
fazę mowy._Można zrozumieć świat, wyobrazić go sobie i nadać mu sens za pomocą obrazów. Inaczej
mówiąc, niemowlęta rozumieją i nadają sens światu znacznie wcześniej, nim zaczną mówić, podobnie jak
głuchoniemi, zwierzęta, a nawet cudzoziemcy.
Oczywiście umiejętność używania słów, owa konwencja dźwiękowa, oparta jest na zdolności naszego
mózgu do nadawania znaczenia, co wyjaśnia zaskakujące rezultaty, takie jak na przykład wywołanie
emocji w związku z wydarzeniem, które miało miejsce sto lat temu lub które ma nastąpić za dziesięć lat.
Wyobraźnia nie jest więc_oderwana.Jod^ rzeczywistości, lecz jest zasilana przez spostrzeżenia, które
miały miejsce w przeszłości i pozostały głęboko w naszej pamięci, oraz przez wyobrażenia zdarzeń, które
mogą nastąpić w przyszłości. ( Tak więc wszystko może być sygnałem.
Semiotyka owłosienia
Zbliżenie jest niezbędne dla utworzenia pola sensorycznego, które staje się terenem realizacji naszych
umiejętności.
U człowieka świadomość przenika zmysły do tego stopnia, że używa on materii, ażeby dopiero następnie
wyposażyć ją w historię. Dla zilustrowania tego abstrakcyjnego zdania opowiem o semantycznej funkcji
owłosienia. Jeżeli uważacie, że włosy są to włókienka chitynowe wytwarzane przez powlokę ciała u
niektórych ssaków, bierzecie pod uwagę jedynie substancję sierści, zapominając o ważnej roli, jaką włosy
odgrywają w tworzeniu świata sensorycznego podczas kontaktu. Włos posiada różną rolę semiotyczną w
zależności od tego, gdzie się znajduje: wąsy są symbolem męskości, pod-
28
czas gdy długie włosy uznaje się za oznakę kobiecości. Miejsce, w którym włos wyrasta, jest przedmiotem
przeciwstawnych wyobrażeń. Gdy tylko włos zaczyna rosnąć, przestaje być włosem jako takim: wszelki
meszek ma znaczenie kulturowe12.
Jeżeli włosy łonowe u drugiej osoby budzą wzruszenie, to nie dlatego, że "włos jako taki" wywołuje
emocję, lecz dlatego, że percepcja tego intymnego trójkąta przywołuje na myśl podniecającą o-bietnicę.
Potrzebne więc są chitynowe włosy, oczy, żeby na nie patrzeć, oraz płat przedczołowy, żeby antycypować
przyjemność spotkania. Jeżeli jesteście w to wszystko wyposażeni, będziecie podnieceni. Jeśli nie,
będziecie funkcjonować na pograniczu krótkowidz-twa: zauważycie tylko włosy w różnych kolorach i
kształtach. Wystarczy, żeby te owłosione formy związane były z sygnałami węchowymi i dźwiękowymi
oraz określonymi postawami, aby ta senso-ryczna całość była zapowiedzią udanego spotkania
erotycznego, bez pomyłki co do partnera. Kiedy jednak wyposażycie włosy w funkcję semantyczną,
będziecie odczuwać wstręt do mężczyzny uczesanego w kok, jeżeli wolicie mężczyzn o krótkich włosach.
W takim przypadku przyczyną nieudanej randki będzie nie tyle forma kępki włosów, ale to, co "chce ona
przekazać".
Mam jednak kilka problemów: bardzo lubię Małą Syrenkę z Kopenhagi, spoczywającą na skale, z rybią
płetwą oraz długimi falującymi włosami spadającymi na piersi. Wydaje mi się, że podobałaby mi się
znacznie mniej, gdyby miała nogi kobiety, a głowę ryby. Zastanawiam się również nad tym, dlaczego
wróżki są zawsze blondynkami, a zakochani ofiarowują sobie pukle włosów, a nie ścinki paznokci, mimo
że ich formuła chemiczna jest zbliżona? ^__ (
Nasza własna, osobista filozofia stanowi decydujący czynnik^ w kontakcie, ponieważ pola sensoryczne, w
ramach których mamy zamiar się wypowiadać, powinny być porównywalne. Napoleon III, Adolf Hitler,
Charlie Chaplin, Pinochet i integryści arabscy doskonale zrozumieli ten problem. W 1848 roku w Londynie
Karol
12 B.Cyrulnik.PtottcjUtU, deyxsexes?, "Nouvelle ReyujejTeAnopsychiatrie^nr-lS (199Tj3JTpI25.^ ----'
29
Marks napisał Manifest komunistyczny, który w rezultacie doprowadził do cierpień setek milionów ludzi. W
tym samym czasie we Francji wszyscy myśliciele, którzy marzyli o nowym społeczeństwie, zapuścili obfite
brody. Marks zrobił podobnie i jego włosy, przycięte w ten właśnie sposób, pozwalały mu na zaznaczenie
swej przynależności filozoficznej.
Napoleon III przyciął sobie wówczas brodę w trójkącik i nosił wąsy spiczaste. Odtąd wszyscy posiadacze
wydłużonych wąsów byli uprzywilejowani, a obfite brody prześladowane. Dlatego właśnie Jules Valles
został aresztowany, a semantyczna funkcja zarostu nawet w naszych czasach może prowadzić do
więzienia (na przykład integrystów arabskich).
To zestawienie znaczenia owłosienia u Karola Marksa i u integrystów arabskich pozwala zrozumieć
kulturowy relatywizm symboli. W świecie umysłowym człowieka z Cro-Magnon brody jego kolegów
musiały być podobne do brody Karola Marksa, ale ponieważ kontekst społeczno-kulturowy był całkiem
odmienny, nie posiadały one tego samego znaczenia. Jedynie w określonym kontekście społeczno-
kulturowym owłosienie nabrało konkretnego sensu, wyrażając w sposób niewerbalny unię myślicieli
należących do tego samego kierunku.
Jakim to dziwnym trafem wąsy przystrzyżone w jeden charakterystyczny sposób nosili najbardziej znani
dyktatorzy Ameryki Łacińskiej? ^Wszyscy wojskowi wchodzący wsklad rządu argentyńskiego mieli takie
same... Pinochet obnosil swoje przez ponad dziesięć lat, tyle ze na tle krajobrazu chilijskiego13.
Mewy i kaczki mandarynki porozumiewają się za pomocą znaków kolorystycznych, kształtów, krzyków, a
także przybierając określone pozy. Ssaki i duże małpy przetwarzają znaki w symbole, ponieważ przedmiot
postrzegany jest przez niejako informacja, która się oddala. Człowiek natomiast, na podstawie tej
materialności sen-
19 L. Futoransky, Cheuewc, touons et autres polis, Presses de la Renaissance, 1991, t.157.
30
sorycznej, sam wymyśla znaki, odsyłające do nieobecnych obiektów. Oto czego nas uczy semiotyka
owłosienia.
Każdy organizm może zarejestrować informację dźwiękową, wzrokową lub węchową i dostosować do niej
odpowiednie zachowanie: węże odczuwają niewielkie wahania temperatury i reagują na nie ucieczką,
zagnieżdżeniem bądź agresją. Informacja ta może przekształcić się w oznakę, w percepcję innej, bliskiej
informacji, a nie rzeczy, z chwilą, gdy mózgjest w stanie oderwać ją od kontekstu. Oznaka powstaje, kiedy
dzięki budowie systemu nerwowego jakiś bieżący bodziec może przywołać informację z przeszłości (lub
skądinąd): rodzi się zdolność do wyobrażenia świata nie postrzeganego na podstawie zachowanych
elementów spostrzeżonych.
U człowieka każdy obiekt materialny może, w momencie percepcji, przeobrazić się w obiekt-znak, to
znaczy podwoić się w odpowiedniku słownym.
Ubrania są przedmiotami materialnymi mającymi chronić nas przed zimnem, deszczem i insektami,
jednak niezależnie od tej mechanicznej funkcji mają przekazywać również coś innego. Ich funkcja
semantyczna nie zawsze jest w zgodzie z funkcją ochronną. Dlatego też mężczyźni noszą krawaty, które
ich duszą, lecz są oznaką pewnej fantazji, a kobiety mające zamiar tańczyć walca bez wahania wkładają
wieczorowe suknie z głębokimi dekoltami, zaczynającymi się zaledwie kilka milimetrów nad biustem,
cojest uroczo ryzykowne, ale informuje, że panie te w elegancki sposób chcą zaznaczyć element
erotyczny.
,1 Mundury wojskowe również przekazują sygnały, podobnie jak ^rawaty i suknie wieczorowe. Gdyby
miały być jedynie funkcjonal-/ne, to żołnierze, ażeby szybko biegać i walczyć, nosiliby obuwie lekkie i
elastyczne, gdy tymczasem wszystkie armie świata zmuszają wojskowych do noszenia ciężkich buciorów
o śliskich podeszwach, z czego należy wnioskować, że buty w armiach zorganizowanych nie są
przystosowane do walki, lecz mają za zadanie stworzyć wrażenie mocy poprzez swój ciężar i rolę jaką
mają w zachowaniu dyscypliny wojskowej. Dlatego też żołnierze maszerują równym krokiem, wszyscy
razem, wybijając butami określony rytm, podobnie
31
jak gęsi biegające lub uderzające skrzydłami o ziemię w celu wywołania silnej emocji obserwatora.
Wymowa buciorów jest z pewnością o wiele ważniejsza od ich funkcji; chodzi bardziej o wywołanie
wrażenia niż o przydatność do walki (właśnie zrozumiałem, co to jest siła perswazji!).
Strój może więc być wypowiedzią niewerbalną, w której znaki tekstylne zastępują znaki dźwiękowe mowy
lub znaki pisma. Żołnierze armii podziemnych, partyzanci bądź członkowie ugrupowań wywrotowych
noszą tenisówki, co świadczy o ich gotowości do szybkiego natarcia i ucieczki; ciężkie zbroje mężnych
rycerzy trzynastowiecznych oznaczały coś wręcz przeciwnego: symbolizowały wolę trwania w walce i
wręcz uniemożliwiały ucieczkę.
Zwierzęta wiedzą, co tojest sygnał. Wystarczy namalować na ramionach szympansa "naramienniki"
białego koloru, żeby reszta stada kojarzyła je z siwymi włosami dominującego samca, co sprawia, że
wszyscy członkowie grupy przyjmą postawę uległą na widok tych dystynkcji. Ludzie również reagują na
takie sygnały - osoba, która pierwsza zaczyna bić brawo, daje sygnał do klaskania. Ale dzięki darowi
semiotyki naturalnej człowieka sygnał zostaje natychmiast przekształcony w znak: wystarczy przypiąć
małą wstążeczkę do butonierki, żeby uczynić z niej znak wyróżnienia społecznego. Różnica nie polega na
kolorze (białym dla szympansów, a czerwonym dla ludzi), lecz wynika z konwencji społecznej, z umowy
zawartej między dwoma umysłami, które ustalają, że wstążka w butonierce od pewnego momentu ma
stanowić oznakę wyróżnienia społecznego.
Każdy strój może więc oznaczać przejście od sygnału do znaku i nabrać wartości przekazu. Mao Tse-
tung, który był znakomitym semiologiem, dobrze zrozumiał ten problem, wymagając, żeby każdy obywatel
Chin nosił na sobie znak społeczny. Uniform narzucony społeczeństwu przez Mao pozwalał zrozumieć od
razu, na pierwszy rzut oka, zamierzone rozpłynięcie się jednostki w grupie.
Suknia przez wieki była strojem mężczyzn: odziani w krótkie spódniczki dumni wojacy asyryjscy podbili
Środkowy Wschód; hoplici greccy nosili stroje pozwalające widzieć genitalia, co chyba niezbyt ułatwiało
walkę; toga Rzymianina mierzyła siedem metrów
32
długości i dwa szerokości, trzeba było więc garderobianego, który umiałby ułożyć z materii majestatyczne
plisy14. Spodnie natomiast były oznaką kobiecości i tak się dzieje dziś jeszcze w niektórych spo-
łeczeństwach: przykładem mogą być bufiaste spodnie Turczynek, szerokie Hindusek i wąskie Chinek.
Polskie ciżemki z długimi noskami tak utrudniały chodzenie, że trzeba było za pomocą łańcuszka
podpinać ich czuby do kolan.ł Maski i kaptury całkowicie zasłaniały twarz, a osoby ukrywające się) za nimi
pozwalały sobie na tak grube nadużycia, że edykt z 1395 roku zabronił ich noszenia. Renesans zerwał z
ideologią średniowiecza i zapoczątkował rozkwit mody żeńskiej, co znalazło swój wyraz w krynolinie
hiszpańskiej i purytańskim czepku. W XIX wieku degradacja społeczna kobiet uwidacznia się w ich
fizycznym skrępowaniu poprzez rozmaite krynoliny, tiurniury, fiszbinowe gorsety i inne krępujące ruchy
elementy stroju. .---"
Myślą przewodnią tej wypowiedzi jest stwierdzenie, że moda\ służy nie tyle ochronie ciała, co oznaczeniu
miejsca osoby w społe- ^ czeństwie. Ten związany z garderobą kod jest przyswojony w takim J stopniu15,
że najmniejsze odchylenie pozwala zaklasyfikować daną / osobę do określonej kategorii równie
zdecydowanie jak obcy ak- \ cent czy wymowa charakterystyczna dlajakiejś klasy, a więc określić \-i płeć,
wiek, region, z którego pochodzi, a przede wszystkim styl tej socjalizacji - wyrafinowany bądź prostacki,
staranny bądź niechlujny, konserwatywny bądź buntowniczy, klasyczny bądź odchodzący od reguł,
znamionujący "miłość pieniądza" lub pogardę dla bogactwa; nawet poglądy polityczne wyrażane są
nieświadomie, w postaci koszul w kratę noszonych przez komunistów lub sznurka pereł i jedwabnej
apaszki osób należących do skrajnej prawicy.
Każda część stroju ma swoje znaczenie.
Podobnie jak w teatrze pierwsze klaśnięcie w dłonie jest znakiem do bicia brawa, tak samo noszenie
określonego stroju, oznaki przynależności do rodzaju ludzkiego, do określonej płci czy klasy
K P. 'Yonnet,Jeux, modes et masses, Gallimard, 1985, s. 299-355 1S F. Borel, Le Yetement incarrU,
Calmann-Lćyy. 1992
3. Anatomia uczuć
33
społecznej daje sygnał co do stylu spotkania i typu kontaktów. Nie spotyka się w ten sam sposób
kloszarda i biznesmena. Wszystko zostaje wyrażone błyskawicznie za pomocą wymiany sygnałów, które
wychwytuje oko i które obserwator przekształca w znaki.
W tym sensie moda na noszenie; spodni przez kobiety po 1968 roku informuje O tym, w jaki sposób chcą
się one dzisiaj socjalizować. Nie ma to nic wspólnego z wygodą, ponieważ często modne dżinsy są o
wiele bardziej krępujące niż gorsety prababek.. Damskie dżinsy bywają tak obcisłe, że podkreślają
wzgórek łonowy i wargi sromowe, zaznaczając w ten sposób intencję kobiet, które nie chcą uważać się
już za nosicielki tej "wstydliwej szczeliny"16, lecz wręcz przeciwnie, zamierzają uczynić z niej symbol
równy fallicznemu.
Kiedy rodzice decydowali o małżeństwach potomstwa, nie zdawali sobie sprawy, że organizując te związki
wzmacniają strukturę społeczną. Dla arystokracji ślub był okazją do zawarcia sojuszu między dwoma
rodami; chłopi dążyli w ten sposób do powiększenia powierzchni posiadanej ziemi, sklepikarze utrwalali
majątek, robotnicy zawierali związki jedynie z "porządnymi ludźmi", takimi jak oni robotnikami, adwokaci
mieli nadzieję, że synowie przejmą ich kancelarie, dzieci lekarzy zostawały lekarzami, a nauczyciele u-
czyli przez wiele pokoleń i pobierali się w obrębie tej grupy zawodowej.
Odkąd małżeństwo z miłości stało się wartością kulturową, dochodzi do głosu nie tyle struktura społeczna,
co osobista. Kiedy rodzice prowokowali kontakt swych dzieci, wzmacniali grupę. Kiedy o doborze partnera
decyduje miłość, ułatwia to powstawanie nerwic.
Stereotyp kulturowy wymaga, żeby na początku była miłość od pierwszego wejrzenia, przechodząca w
uczucie trwałe, które czasami może zakłócić życie. Niepowodzenia przypisywane są zmiennym kolejom
egzystencji. Wszyscy badacze zgodni są co do tego, że schemat ten jest rzadki. Miłość od pierwszego
wejrzenia wcale nie
16 E. Lemoine-Luccioni, La Robe, essai psychoanalytiyue sur le wtement, Le Seuil, 1983.
34
jest konieczna^. Większość par obywa się bez niej i mimo wszystko się kocha. Małżeństwo z miłości nie
jest zbyt częste18. Partnerzy co prawda twierdzą, że pobrali się "z miłości" i oczywiście dobrze czynią tak
twierdząc, ponieważ w naszej kulturze współmałżonek źle przyjąłby informację odmienną. Większość par
dobiera się z przyczyn psychospołecznych, co nie oznacza, że emocja związana z pierwszymi
spotkaniami nie wytwarza silnego uczucia, które niektórzy nazywają miłością.
W tego typu kontakcie przeważają wciąż jeszcze czynniki społeczne. Osoby, które pobierają się w bardzo
młodym wieku, pochodzą prawie zawsze z rodzin ubogich, niewykształconych i stałych e-mocjonalnie;
natomiast ci, co pobierają się późno, wywodzą się z rodzin dostatnich, z dyplomami i mniej stabilnych z
uczuciowego punktu widzenia. Spotkanie dwojga młodych ma więc głębokie korzenie psychospołeczne i
jest zawsze regulowane przez kulturę rodziców, mimo że oni sami o związku swych dzieci bezpośrednio
nie decydują. Nawet ci młodzi, którzy wcześnie się pobierają, nie zdają sobie sprawy, że ich wczesne
małżeństwo jest statystycznie określone przez uczuciowość i pozycję społeczną rodziców. Są oni na ogół
przeświadczeni, że sami dokonali wyboru, że spotkali się przez przypadek, który, jak wiadomo, "wie, co
czyni". W ten sposób wyraża się stereotyp.
Spotkanie przyszłego małżonka w klubie golfowym bądź na zebraniu ugrupowania skrajnej lewicy, na
sobotniej potańcówce lub w restauracji, już ma pewną wymowę społeczną, zanim jeszcze padnie
pierwsze słowo. Miejsce spotkania odgrywa również dużą rolę, a jego wystrój jest odbiciem całej koncepcji
świata. Bez względu na to, czy chodzi o Żmilosć od pierwszego wejrzenia® (lub, jak to się najczęściej
zdarza, Żmitostkę od pierwszego wejrzenia®), czy też nie, pierwsze spotkanie i te, które po nim
bezpośrednio następują, są silnym przeżyciem emocjonalnym; są to momenty, kiedy myśli i emocje
stanowią jedno, nie zawsze jednak przeistaczają się w mitość19.
"J.-C. Kaufinan, La Trame conjugale, Nathan, 1992, s. 43.
18 M. Bozon, Radiographie du coup defoudre, "Science humaittes", nr 2 (1992)
"J.-C. Kaufman, op.cit, s. 43.
35
Pragnienie przeplata się z obawą. Trzeba uporządkować własne spostrzeżenia dotyczące drugiej osoby l
przetworzy ćje na znaki agresji, ucieczki lub przygarnięcia. JeżfilLjakas osobaJest ""przez-roczysta"
semantycznie.-po prostu przechodzi się koło mei. Żeby mogło dojść do spotkania, trzeba, by był to ktoś
znaczący, nosiciel' wskaźników i znaków, które nam coś sygnalizują. Można z powodzeniem potrącić
kogoś i powiedzieć mu "przepraszam", nie zwracając na niego najmniejszej uwagi: będzie to zwykle
minięcie się. Jeżeli jednak wśród obecnych osób zauważy się kogoś, kto dzięki przekazywanym przez
swe ciało sygnałom wywołuje w nas silną e-mocję - ponieważ są to właśnie te gesty i znaki, które
poruszają naszą wrażliwość, wzbudzają pożądanie i głęboko ukrytą nadzieję -będzie to kontakt,
spotkanie.
Ażeby móc się spotkać, trzeba uprzednio być osobno i przekazywać za pomocą sygnałów ten sam rodzaj
wrażliwości. W spotkaniu miłosnym do głosu dochodzi przede wszystkim język emocji. W przypadku
małżeństwa "organizowanego" przez rodziców mimika, gesty i strój miały za zadanie sygnalizować
przynależność do danej kategorii społecznej. W małżeństwie z miłości wyraża się w nich przede
wszystkim osobowość danej jednostki. Dlatego właśnie o-becnie kontakty mają o wiele częściej miejsce
między osobami nieznajomymi niż w gronie rodzinnym20. Stąd moje twierdzenie, że małżeństwo ułożone
przez rodziców prowadziło do odtworzenia struktur społecznych, podczas gdy małżeństwo z miłości do
spotkania neurotyków.
Chciałabym spotkać Zaczarowanego Księcia, niewidomego lub u-lomnego. Ludzi tych trzeba kochać
jeszcze bardziej. Myśl, ze można zrobić dla nich cos dobrego, wywołuje we mnie uczucie milości. Kobieta,
która wyrażała to pragnienie, spotkała na swej drodze Zaczarowanego Księcia chorego umysłowo.
Zawsze moją uwagę przyciągały Żzbitepsy® - zwierzała mi się pewna starsza dama. - Ledwo weszłam na
salę balową, od razu zauważyłam,
^ S. Nock, The Separation ofSex- Gestation and Geneticsfrom Parenthood, "Revue Toc-queville", nr 10
(1990), s. 113-134.
36
ze to on jest najnieszczęśliwszy z obecnych. Urządziła wszystko tak, żeby znaleźć się blisko tego "zbitego
psa". Zaprosił ją do tańca, a potem się pobrali i mieli dużo dzieci. I tak owa kobieta spędziła cale życie w
towarzystwie człowieka, który cierpiał na chroniczną depresję.
Żeby spostrzec już na progu sali balowej, że ten właśnie człowiek jest najbardziej nieszczęśliwy, i żeby się
spotkać, potrzebne są dwa zbliżone i reagujące na siebie systemy. Ponieważ ową damę pociągali
nieszczęśliwcy, pelnokrwisty mężczyzna czy żartowniś wzbudziłby w niej wstręt i nie mogłoby dojść do
kontaktu. Rozwój jej o-sobowości uwrażliwił ją na nieszczęścia innych. Wystarczył jeden rzut oka, by
zauważyła wskaźniki zewnętrzne, które wiele jej powiedziały: znamionująca przygnębienie postawa
człowieka siedzącego z dłońmi splecionymi między kolanami, wpatrzonego w ziemię, u-nikającego
cudzego wzroku, z wyrazem bólu malującym się na twarzy. Z pewnością miał na sobie smutne, lecz
schludne ubranie, które spodobało się tej kobiecie. Kolorowa koszula, blazeński krawat, przesadnie
wyszukana marynarka czy skórzana bluza przeraziłyby ją. Ich spotkanie natomiast było idealne,
małżeństwo zawarte z miłości, a cale życie... zmarnowane.
Małżeństwo z miłości, przyczyniając się do zetknięcia osób nieświadomych, dynamizuje partnerów.
Przestałam kochać Yaela w dniu, gdy mi powiedział, że nie żywi już żadnych ambicji; jak gdyby cos we
mnie zgasło, opowiadała młoda, piękna kobieta, która z powodzenia społecznego uczyniła wartość swego
życia. Potrzebne jej było o-no, żeby przypodobać się swemu ojcu i wyrwać go spod uroku sios-try-rywalki.
Pewnego dnia spotkała mężczyznę, swego przyszłego męża, u którego szybko zauważyła wskazówki
zewnętrzne - gesty, mimikę i stroje - odpowiadające jej dążeniu do przygody społecznej. Małżeństwo
zorganizowane postawiłoby ją wobec przymusu społecznego. Małżeństwo z miłości pozwoliło jej
spróbować prowadzenia trybu życia, który lepiej odpowiadał jej osobowości.
Czasami kontakt neurotyczny doprowadza do małżeństw pomiędzy osobowościami przeciwstawnymi, ale
uzupełniającymi się:
mężczyzna, który lubi dawać, ma dużą szansę spotkać kobietę, która pragnie otrzymywać. Para, już przy
wymianie pierwszych zna-
37
ków, zawiera podświadomą umowę, która rządzić będzie ich późniejszymi wzajemnymi stosunkami. Źfe
się czuję, gdy coś dostaję - tłumaczył pewien miody urzędnik na odpowiedzialnym stanowisku. -Czuję się
tak brudny wewnętrznie, ze każdy prezent wzbudza we mnie poczucie winy. Nie zasługuję na to, zęby
mnie obdarowywano ani zęby dobrze się ze mną obchodzono. Czuję się wówczas bardzo zażenowany.
Pacjent ten wyjaśnił mi, że w momencie, kiedy on sam coś daje, odnosi wrażenie, że odkupuje własne
winy. Dawanie było dla niego najlepszym środkiem uspokajającym. Spotkał kobietę, której poświęcił wiele
czasu i miłości. Mieli później dzieci, których obecność pogłębiła jego neurotyczną potrzebę - przymus
dawania21.
Te osobiste, indywidualne wyobrażenia świata uzewnętrzniają się nawet wówczas, gdy są nieświadome.
Pewna trzydziestopięcioletnia kobieta zadawala sobie pytanie, dlaczego na swej drodze spotyka
wyłącznie "mężczyzn z problemami, którzy stają się przyczyną cierpień", aż do dnia, kiedy opowiedziała
mi o swej obawie przed miłością, przywiązaniem i zatraceniem swej osobowości. Ta podświadoma myśl
doprowadziła ją do zeszpecenia własnej powierzchowności: utyła jedząc bez umiaru, źle się ubierała, a
nawet podczas spacerów unikała eleganckich dzielnic miasta. Zakładam ciemne okulary, by unikać
cudzych spojrzeń, gestykuluję i zachowuję się w sposób zniechęcający, by nie dopuścić do rozmowy.
Wybieram mężczyzn z marginesu, ponieważ ich nie kocham, nie mogę się więc do nich przywiązać.
Wszystko, włącznie z wyborem ulic w podrzędnych dzielnicach, noszeniem nieeleganckich strojów,
gwałtownymi gestami, pchało tę kobietę do zbliżeń bez miłości, po to tylko, by uniknąć niepokoju kosztem
rozpaczy. Wyobraźmy sobie, iż przeżycia osobiste jakiegoś mężczyzny spowodowały, że on również
zawędrował do dzielnic nędzy, a także zaczął unikać pięknych i zadbanych ko-ibiet. Wystarczyłby
przypadek, żeby nastąpiło wydarzenie - czynniki ^warunkujące spotkanie już zaistniały.
Możecie wymyślić dowolny scenariusz, on i tak już istnieje! iektóre kobiety, gardzące mężczyznami
łagodnymi, na których ro-
^21 J. Bowiby, Attachement etperte, PUF, t. II, 1978.
bią wrażenie silne charaktery, spotykają wyłącznie prawdziwych ma-chos! Mężczyźni uwielbiają kobiety
surowe lub oczekujące pomocy, kobiety-dzieci, niedostępne mężatki, kobiety, których nie są w stanie
pokochać, lub te, które uwodzą ich najlepszego przyjaciela...
Jak doprowadzić do spotkania
W ciągu wydarzeń związanych z kontaktem pierwsze były czynniki społeczne, następnie zachowanie;
obecnie spotkanie ma również aspekt seksualny, sygnały przekazywane przez ciało wymykają się już
domenie społecznej i stają się wyrazem uczuć osobistych.
Do wszystkich kontaktów, którymi nie rządzą reguły społeczne, dochodzi dzięki mobilizacji analogicznych
struktur postrzegania. W wojsku lub szpitalu psychiatrycznym jednostki zgrupowane są w wyniku silnego
przymusu społecznego, ajednak na terenie koszar czy szpitala socjalizacja ulega osłabieniu. Jedynie
zawodowi wojskowi czy personel szpitalny spotykają się na zasadzie nakazów społecznych, inni
zawieszeni są w tym otoczeniu i, w warunkach znikomej socjalizacji, poddają się regułom kontaktów
zbliżonym do tych, które rządzą spotkaniem miłosnym: spostrzegają na ciele innych osób znaki, które
budzą oddźwięk w ich wrażliwej strukturze intymnej. W tym znaczeniu spotkania owe nie są przypadkowe.
Pewne struktury mentalne rozpoznają się między sobą łatwiej niż inne, przyciągają się wzajemnie lub
odpychają, zgodnie z wymiernymi i dającymi się zaobserwować prawami22. Wystarczy policzyć, "kto kogo
spotyka" i "kto kogo odrzuca", a następnie zbudować dwuwymiarową macierz.
Wyniki dają wiele do myślenia. Osoby łatwo ulegające stresom rozpoznają się między sobą i spotykają z
łatwością, na podobieństwo bractwa. Natomiast nie ma żadnego porozumienia między schizofrenikami a
osobami nadpobudliwymi - uważają się oni
32 B. Cyrulnik, R. Leroy, Approche ethologiyue des comportements de rencontre en milieu psychiatrique,
"Bulletin de la Societć psychiatrique de Sud-Est", luty 1984, s. 49-66.
39
wzajemnie za jednostki "stresujące". Według schizofreników osoby nadpobudliwe są zbyt ruchliwe i zbyt
gadatliwe, co ich drażni; tamci zaś wpadają w przygnębienie, widząc nieruchomość i milczenie
schizofreników. Każda z tych struktur psychicznych, wytwarzając przeszkadzający, niewygodny drugi
świat sensoryczny, nie dopuszcza do spotkania.
Schizofrenicy. o których się mówi, że są "aspołeczni", kontaktowali się często poza zwykłymi miejscami
spotkań - w korytarzach i po kątach. Ich zachowanie było tak dyskretne, że przypadkowi obserwatorzy
twierdzili, iż się w ogóle nie kontaktują. W przeciwieństwie do osób nadpobudliwych, które rozpoznawały
się i przyciągały w sposób demonstracyjny, schizofrenicy stosowali styl niekonwencjonalny. Obsesjonaci
nawiązywali kontakty bardzo pracowicie, a ułomni, mimo że bardzo towarzyscy, nie byli akceptowani
przez grupę; osoby o niskim poziomie intelektualnym lgnęły do wszystkich i wszyscy je odrzucali; osoby
usztywnione psychicznie miały duże trudności z kontaktem. Narkomani i homoseksualiści rozpoznawali
się zadziwiająco szybko dzięki ledwie zauważalnym oznakom, przekazywanym za pomocą gestów, stroju
oraz pewnych charakterystycznych akcesoriów.
Konwersacja steruje scenariuszem zachowań, który pozwala na synchronizację emocji. Przedsięwzięcie
to wymaga w dużym stop-, niu określonych obyczajów. Trzeba umieć podejść do partnera, a następnie
przyjąć odpowiednią pozycję oraz wyraz twarzy, zwracając przy tym uwagę na postawę i twarz partnera,
co wymaga przyswojenia wielu informacji: trzeba zachować odpowiedni dystans, by mówić nie za cicho i
nie za głośno, trzeba percepcji rytmu, a także wskaźników cielesnych mówiących o tym, czy ktoś chce
zabrać głos, czy też słuchać przekazu, zachęcić lub zniechęcić rozmówcę, trzeba analizować wyraz
twarzy, brzmienie głosu oraz gestykulację, która może podkreślać sens wypowiedzi lub mu zaprzeczać.
Nie chodzi więc o zawartość semantyczną rozmowy, lecz o stworzenie przestrzeni emocjonalnej między
rozmówcami, w któ-\rej być może zostaną wymienione próbki uczuciowe będące prologiem do kontaktu
seksualnego. Jednak żeby przygotować się do
40
rozmowy, trzeba dać znak. Nie można tak po prostu podejść do kogoś na ulicy i od razu zacząć
pogawędki, opowiadając mu o swych problemach małżeńskich. Na tym etapie, przed wypowiedzeniem
pierwszego słowa, ciało musi przestrzegać pewnych reguł, ażeby wywołać emocję sprzyjającą kontaktowi.
Zwierzęta znają scenariusz, który pozwala kierować emocją spotkania -jest nim ceremoniał.
Para podnieconych zwierząt "pragnie" się spotkać. Kierują się więc ku sobie, jednakże będąc już blisko,
nie wiedzą, czy to drugie chce się bawić, czy atakować. Ta bliskość emocjonalna między dwoma
zachowaniami, zbliżonymi, lecz o różnym znaczeniu, wywołuje uczucie, w którym przyjemność wynikająca
ze spotkania jest zbliżona do obawy przed agresją. Trzeba więc sprecyzować emocję, uniknąć
"nieporozumień"23. -
Aby sygnał stał się bardziej komunikatywny, istoty żywe muszą go udoskonalić. Owa przesada, wręcz
karykatura aktu, wzmacnia jego rezultat komunikacyjny, wymaga też dużego natężenia emocjonalnego ze
strony osobników przygotowujących się do rozmowy oraz sprzyjającej sytuacji otoczenia. W czasie parady
godowej dwóch ptaków ten, który podjął inicjatywę, powtarza często ten sam prosty i intensywny ruch,
ażeby wzmocnić przekaz emocjonalny. Owe wolne, rytmiczne ruchy, z wykorzystaniem geometrii ciała
oraz barwnych i dźwiękowych sygnałów, czynią na człowieku obserwującym tę akcję wrażenie tańca
godowego. Forma tego ruchu, wypracowana w czasie rozwoju młodego ptaka, pozwala na synchronizację
emocji24.
Często się zdarza, że właściciele psów nie pozwalają im obwąchiwać się i wchodzić jeden na drugiego w
sposób przypominający kopulację. W świecie psów chodzi jednakże o ceremoniał, który pozwala na
synchronizację emocji oraz usytuowanie społeczne. Interpretując to zachowanie na swój sposób,
właściciel ciągnie za smycz, żeby nie dopuścić do tej "nieprzyzwoitości", i staje w ten
23 K. Inamelmann, Dictimnaire de 1'źthologie, Pierre Mardaga, 1990.
24 J. Huxley, A Discussim ofRitualiwtion ofBehamour in Animals andMan, JPhilos-ophical Transactions
ofthe Royal Society", CCU (1966), p. 247-256.
41
sposób na drodze ceremoniałowi. W wyniku tego pies cierpi z powodu złego ukierunkowania emocji, co
może wyrazić się w zachowaniu agresywnym wywołanym strachem25.
U ludzi ceremoniał zaczyna się od pozdrowienia. Jest to gest ręki lub skinienie głową, które przygotowują
przyszłych partnerów do konwersacji. W bardzo wczesnym etapie rozwoju, na długo przed mową,
człowiek nauczył się używać twarzy i rąk do wyrażania intencji nawiązania kontaktu.
Nie lubię ludzi na tyle, żeby lubić mowę, zwykł mawiać pewien nauczyciel muzyki, wracając do swojej
samotni26. Analizując to ładne powiedzenie można dojść do wniosku, że zanim się zacznie mó-|wić, trzeba
kochać. Dziecko, nim zacznie mówić, musi nie tylko przyswoić sobie dźwięki, reguły i słowa, ale również
nauczyć się sposobu przekazywania uczuć27. Wszystkie rutynowe kontakty między matką a dzieckiem
doprowadzają do powstania obszaru emocjonalnego, wewnątrz którego dziecko uczy się języka. Posiłki,
toaleta, spacery są okazją do gier, w których ożywiona emocja inicjuje wymianę słowną.
W jaki sposób użyć swego ciała i emocji, by doszło do tej wymiany? Ponieważ dla człowieka wszystko
może być znakiem, zmarszczone lub uniesione brwi, szczery lub ironiczny uśmiech, czułe lub wymijające
spojrzenie, skłonienie głowy czy ruch ręką to nuty w muzyce gestów, którą partnerzy wykonują na
podobieństwo nie kończącej się symfonii kontaktu.
Ceremoniałów pozdrowień jest bardzo wiele, przybierają one różną formę w zależności od kultury, z którą
są związane. Arabowie mówią "salam". Żydzi "szalom", Francuzi "salut". Amerykanie "hi"28, ale
niezależnie od kultury zwrot ten ma sens jedynie wówczas, gdy jest użyty w określonym scenariuszu
zachowania: trzeba
25 M. Chanton, Le Comportement social du chienfamilier, praca doktorska, Paris VI, 1991.
26 G. Pennac, scenariusz filmu Wszystkie poranki Świata.
27 A. van der Straten, Premiers gestes, premiers mots, Paidos-Centurion, 1991, s. 83.
28 M.-A. Descamps, Le Langage du corps et la communication carporelle, PUF, 1989, s. 195-205.
42
znajdować się w odpowiedniej odległości dźwiękowej, nie za daleko, ale też nie za blisko, trzeba
następnie wymówić słowo, które pozwala wejść do intymnej bańki otaczającej ciała, wykonując jed-
nocześnie gest ręką i głową29. Z tych gestów: mimiki twarzy, gestów ręki oraz dźwięków słownych każda
kultura tworzy własną melodię:
Hindusi składają ręce i pochylają głowę jak do modlitwy. Arabowie dotykają dłonią serca, ust i czoła,
Amerykanie wykonują rękami "ruch wycieraczki". Potem następuje zbliżenie: Francuzi się całują, Włosi
składają sobie gratulacje, osoby wytworne całują w rękę, Eskimosi pocierają się nosami. Zachowania te
oznaczają to samo we wszystkich językach: wyrażają za pomocą ciała intencję kontaktu u-czuciowego.
Po wyrażeniu gestami tej intencji można całować sobie stopy, ręce lub usta, przytulać się, obejmować,
potrząsać rękami lub ocierać policzkami - będzie to tonacją, w jakiej chce się zapisać formę kontaktu.
Całowanie stóp oznacza spotkanie pełne poddania; pocałunek w czoło wyraża intencję ojcowską;
ucałowanie dłoni wyznacza ton dystyngowany; jeśli całuje się kogoś w kącik ust, sugeruje się przez
bliskość inny rodzaj pocałunku, bardziej intymnego. Tak więc jeden gest zastępuje wstępne
przemówienie, które sytuuje partnerów w skali kontaktu.
Kontakt został nawiązany, teraz nastąpi zbliżenie ciał, podczas którego kolejność gestów uregulowana
jest z precyzją kodeksu drogowego, a każde odejście od kanonu lub potknięcie grozi wypadkiem.
Zarządzanie przestrzenią między ciałami nie jest obliczone matematycznie albo raczej, podobnie jak w
przypadku owłosienia, strojów, kolorów i dźwięków, przestrzeń matematyczna używana jest do
zaznaczenia intencji i nadania formy naszym emocjom. Każda żywa istota nadaje tej przestrzeni
znaczenie, wysyłając do niej sygnały: sama przestrzeń staje się wówczas obiektem doznań senso-
rycznych o strukturze podobnej do budowy języka.
Ż D. Morris, La CUdesgates, Grauet, 1978.
43
Dla przedstawicieli niektórych gatunków, na przykład dlajasz-czurowatych, przestrzeń międzycielesna nie
jest obiektem doznań zmysłowych: jaszczurki czy iguany mogą deptać po sobie, nie odczuwając przy tym
żadnych emocji. Krokodyle lub pisklęta mogą kłaść łapę na dowolnym miejscu ciała partnera, nie ma to
znaczenia, ponieważ sam gest nic nie znaczy. Dla kociąt i szczeniąt kontakt ze skórą jest bardzo ważny,
ponieważ dotknięcie określonego miejsca ciała jest kodowanym przekazem. U psów dotknięcie jest
bardzo skutecznym sygnałem: wystarczy złapać szczeniaka za kark, ażeby zaznaczyć dominację - mały
robi się całkiem wiotki w pysku swojej matki. U wilków dotknięcie językiem warg wilka dominującego
wywołuje u niego emocję podobną do tej, jaką sam odczuwał, kiedy jako młody wilczek dotykał językiem
warg dorosłych osobników wracających z polowania, by żebrać o pokarm. Dotyk warg wywołuje uczucie
ojcowskie, sprawia, że pamięć własnych emocji pozwala użyć zachowania pozbawionego kontekstu, żeby
uczynić z niego gest uspokajający30.
U ssaków naczelnych, a także u ludzi, różnym miejscom ciała >dpowiadają bardzo zróżnicowane emocje.
Dotknięcie głowy ma nne znaczenie niż dotknięcie pośladków. Te gesty są więc stosowa-le dla wywołania
emocji i wyrażenia stanu intymności. Miejsca te wiązane są z kodem właściwego zachowania, dlatego też
toaleta >taków czy małp może być traktowana jako odpowiednik naszej .onwersacji. Kiedy dwa ptaki
gładzą sobie piórka lub krzyżują dzio-Ży, gdy dwie małpy iskają się (w gruncie rzeczy dokonują toalety),
.otyk ten stanowi przesłanie o treści: Bądź całkiem ufny, chcę z tobą owiązać kontakt typu
macierzyńskiego. Iskanie jest rodzajem wypo-iedzi ruchowej, która niesie z sobą przekaz i wywołuje
emocje sliżone do macierzyńskich.
Jeśli zwierzę doznało frustracji podczas tego dotyku, będzie złe kojarzyło składowe części zachowania i
będąc już osobnikiem dorosłym, będzie ją źle wyrażało. Na przykład małe pozbawione
30 R. Schenkel, Submisswn: its Features and Functim m tłu Wolfand Dog, "American Zoologist", VII
(1967), s. 319-329.
matki, które niewłaściwie przyjęły znaczenie dotyku, w wieku dorosłym pozbawione będą łagodności, a
więc nie będą mogły jej przekazać; staną się niespokojne, gwałtowne, będą też odrzucane przez osobniki
dobrze wypielęgnowane, a więc potrafiące we właściwy sposób robić toaletę31.
U wszystkich ssaków osobnik, który wkracza w przestrzeń bliską ciała, może równie dobrze być intruzem,
jak i przyjacielem. Jest intruzem, kiedy jego wtargnięcie dezorganizuje ceremoniał. Ssak, który zaniechał
parady, przez co nie zsynchronizował swych emocji z emocjami partnerki, a rzuca się na nią, dopuszcza
się tego, co człowiek nazywa gwałtem. Jest natomiast kimś bliskim, gdy obojgu uda się zgrać w
sensorycznym crescendo i gdy przestrzeń wykorzystana zostanie w celu ułatwienia tego zbliżenia oraz
kierowania emocją.
Zanim nastąpi dotknięcie, wszystkie receptory czuciowe wytwarzają wrażenie bliskości. Żeby jednak
wywoła"ć ów moment silnej emocji, trzeba uruchomić czynniki rządzące dotykiem: płeć, wiek, status
społeczny i przeszłość, które są najważniejszymi jej organizatorami.
Kobiety są na ogół bardzo często głaskane i dotykane. Można dotykać ich ramion, rąk, barku, talii,
policzków i włosów32 zgodnie z pewnymi regułami zachowań. Miejsca te, szczególnie i w określony
sposób działające na mężczyzn, są społecznie dozwolone. Kobiety między sobą chętnie kontaktują się za
pomocą dotyku. Nawet matki i córki dotykają się o wiele częściej niż matki i synowie, co Jpozwala raz
jeszcze zaobserwować useksualnienie gestów macierzyńskich.
Mężczyźni kontaktują się za pomocą dotyku znacznie rzadziej:
kuksaniec łokciem, poklepanie po plecach - te gesty pozwalają dotknąć bez podejrzenia o pieszczotę.
Semiotyka dotyku jest tak dale-"ce kulturowa, że w Europie Wschodniej można spotkać patrol złożony z
dwóch groźnych policjantów w mundurach, trzymających
31 H. F. i M. K. Harlow, Social Deprivatim in Mmkeys, "Scientific American", CCVII (1967), s. 136-146.
32 J. Corraze, Les Communications mm wrbales, PUF, 1980.
się za mały palec. W Europie Zachodniej tego typu zachowanie oznaczałoby tendencję homoseksualną.
Kontekst uczuciowy stanowi ma równi z kontekstem kulturowym silny wyznacznik pieszczoty:
j znacznie rzadziej okazuje się czułość w domach dziecka niż w do-f mu rodzinnym, a jednak niektóre
dzieci wolą unikać pieszczot ro-/ dziców, choć jednocześnie bardzo są spragnione okazywania im u-|
czuć, gdy przebywają w zakładzie wychowawczym, co prowadzi do
wniosku, że uczuciowość rodzinna budzi w nich lęk. ' Jednostka buduje bardzo wcześnie własną strategię
dotyku. / Dlaczego 20 procent dzieci poniżej drugiego roku życia jeży się w momencie pieszczoty, gdy
inne 20 procent ogromnie jej pragnie? Czemu już w ciągu pierwszych tygodni niektóre niemowlęta
wyciągają palce, żeby dotknąć swych rówieśników, podczas gdy inne unikają tego rodzaju kontaktu33?
Czyżby istniał jakiś czynnik nie mający nic wspólnego ani z seksem, ani z przeszłością? Może trzeba
sobie wyobrazić spotkanie intymne jako wiązankę sygnałów zharmonizowanych zależnie od okoliczności?
Wśród tych różnorodnych sygnałów spojrzenie jest najtrudniejsze do opisania, a jednocześnie
najłatwiejsze w odbiorze. To ono odgrywa najważniejszą rolę w regulacji odległości intymnej34. Moc
milczącego przywołania wzrokiem jest zadziwiająca. W tłumie wystarczy często patrzeć na kogoś z
odległości, z której głos by nie dotarł, ażeby obserwowany spojrzał prosto w oczy patrzącego. W świecie
węchowym molekuły mieszają się tworząc jeden zapach;
w świecie dźwięku hałas zagłusza słowa; w świecie kontaktu dotykowego, np. w tłumie, jest się
popychanym ze wszystkich stron. W tym kontekście zmieszanych doznań spojrzenie zachowuje niezwykłą
precyzję.
,- ^Mozliwosc"przywolania wzrokiem łatwo sprawdzić na kelne-/rach. Kiedy mają czas, wyłapują
ną|mniejsze wezwanie wzrokowe [ z sali, natomiast gdy są zajęci, unikają spojrzeń, ażeby nie musieć na \
nie odpowiadać. Poczucie, że jest się obserwowanym, nie jest biolo
gicznie obojętne - organizm reaguje na to reakcjami alarmowymi:
czynność elektryczna mózgu (EEG) desynchronizuje się, serce zaczyna bić szybciej, a gruczoły potowe
wydzielają pot35, rejestrując w na-1 szych receptorach pobudzenie neurobiologiczne charakterystyczne (
dla osoby obserwowanej. Spojrzenie innej osoby nie jest neutralne,' jest to rodzaj percepcji wywołującej
alarm emocjonalny, wrażenie zaproszenia do kontaktu bądź narzucania obecności. /^^^^
Łatwo to sprawdzić: wystarczy spojrzeć w oczy własnemu psu, by zaczął machać ogonem, wyrażając
zadowolenie; po czym naft częściej zwierzę podchodzi bliżej, odpowiadając na zaproszenie. Je-\ żeli
jednak spojrzy się prosto w oczy psu obcemu, to samo spojrzenie, w kontekście niepokoju, nabierze
znaczenia natręctwa. Zwierzę znieruchomieje, patrząc na was kątem oka i demonstrując stan czujności,
po czym przybierze postawę groźną, patrząc prosto w o-czy, żeby móc lepiej stawić wam czoło. -
Taka wymiana spojrzeń ma swoją ontogenezę. Dzieci, zanim nauczą się mówić, mogą patrzeć bez
mrugnięcia okiem na tego, kto im się przygląda. W okresie późniejszym unikają wzroku drugiej o-soby, a
nawet chronią się przed nim, zasłaniając oczy ramieniem. Można interpretować to zachowanie twierdząc,
czują się one przenikane spojrzeniem drugiej osoby; być może czują się zaniepokojone, ponieważ
zaczynają sobie zdawać sprawę, że istnieją w świadomości drugiej osoby i są obserwowane. W drugim,
trzecim roku życia dziecko zaczyna rozumieć, że druga osoba, patrząc na nie, chce nim w pewien sposób
zawładnąć. Jeżeli tego pragnie, uśmiecha się i biegnie na spotkanie; spojrzenie spełnia wówczas rolę
wezwania. Jeśli tego nie chce, chowa się, żeby uniknąć tej sytuacji, a spojrzenie staje się spojrzeniem
intruza.
Wzrok jest najbardziej intensywnym kanałem przekazu senso-rycznego, mimo że nie ma tu przeniesienia
materii, substancji sen-sorycznej - zapachowej, dźwiękowej lub dotykowej. Interpelacyjna funkcja wzroku,
dodatkowe znaczenie zaproszenia lub agresji, za-
S5 M Deveaux, Contnbutum physwisyujw au cwcept de prwcfmU, paca doktorska, Grenoble, 1975.
47
leży od kontekstu i od przeszłości podmiotów, które na siebie patrzą. Dlatego właśnie wzrok spełnia tak
ważną rolę kulturową. Patrz na mnie, gdy do ciebie mówię! Spuść oczy, bezczelny smarkaczu!, mawia się
w Europie. Patrz przed siebie, gdy wydaję ci rozkazy!, mawiają amerykańscy marines. W Indiach uważa
się, że "matka nie powinna wymieniać spojrzeń ze swym synem"; żeby matki nie mogły rzucać u-roku,
chłopcom maluje się tuszem szerokie, czarne kreski, które powiększają ich oczy.
Krzyżowanie spojrzeń jest gestem ogólnie przyjętym, zawierającym bardzo głęboki sens i wyposażonym
w emocję. Kiedy zakochani zatapiają spojrzenia w swoich oczach, wymieniają między sobą emocje,
wytwarzając atmosferę intymności36, która jest wstępem do aktu seksualnego. Ta równowaga intymna3^
jest doskonale regulowana: można doprowadzić do zerwania lub zwiększyć intensywność uczucia.
/Odległość uczuciowa jest najlepiej nadzorowana w czasie roz-
,/mówy. Osoba słuchająca patrzy długo na mówiącego38. Ten ostatni synchronizuje swe spojrzenie i słowa
odwracając wzrok, a następnie zadając nim pytanie w określonej harmonii gestów, w której najmniejszy
błąd psuje nastrój i wprowadza uczucie obcości. Rozmowa, dokładnie zakodowana, nie pozostawia
niczego przypadkowi. Dlatego nieśmiali, zestresowani, agresywni, paranoicy, schizo-frenicy, słowem -
wszyscy ludzie, tworzą pole emocjonalne, wyraźnie odczuwalne, choć nie materialne, w którym każdy
otrzymuje od partnera próbki uczuciowe i bada je, jeśli można tak rzec, wraz
\z pierwszymi wypowiedzianymi słowami.
Sensoryczność kontaktu jest ściśle zakodowana. Nie jest to obszar, gdzie rządzi chaos i gdzie nasze
zmysły popychają nas ku sobie za pomocą niekontrolowanych impulsów, a prowokujący wydarzenia
przypadek ustala raz na zawsze pozycje w związku. Wręcz prze-
36 W. Pasini, Żloge de 1'mtimite, Payot, 1991.
37 M. Argyle, Non-Yerbal Communication in Human Social Interaction [w:] Non-Yerbal Communication.
Cambridge Uniyersity Press, 1972.
38 J. Cosnier, Żthologie du dialogue [w:] J. Cosnier i C. Kerbrat-Orechioni, Dźcrire la conversation, PUF,
1987.
48
ciwnie, każdy ze zmysłów pełni określoną rolę39. Odbieranie zapachów jest głęboko związane z kręgiem
kulturowym. Mimo to ogromne znaczenie tego zmysłu umyka naszej uwagi.
Oczy nie służą wyłącznie do patrzenia. Służą one również d<) wymiany spojrzeń i uczuć. Balet spojrzeń i
słów, doskonale zsynchronizowany, odbywa się w przestrzeni między ciałami. Rytm tej wy\ miany może
powiązać rozmówców na podobieństwo pary tancerzy. \
Dopiero wówczas ciało drugiej osoby staje się dostępne. Dlatego właśnie trzeba przemawiać do kobiety,
nim się jej dotknie. Rozmowa stanowi wstęp uczuciowy do zbliżenia seksualnego. Nie dotyka się jednak
przypadkowo, jak to się dzieje u jaszczurek, które po sobie depczą. Kod intymności dotyku przechodzi
przez określone, zarezerwowane do tego celu miejsca. Jednakże dopiero w dniu, kiedy kobieta decyduje
się otworzyć, można dotrzeć do najgłębszej intymności. Ten kod rządzi pragnieniami mężczyzn i
harmonizuje spotkanie, nadając mu określoną formę. Rytualizuje emocję, co pozwala zmienić ją w
zachowania przyjęcia lub odrzucenia zaproszenia, bądź odepchnięcia, przez co nadaje sens naszym
zmysłom.
Wszystko jest zakodowane. Jeszcze przed wydaniem pierwszych dźwięków, nim zaczniemy rozmowę,
inne zmysły uczestniczą w przekształcaniu w znaki informacji o postrzeganym świecie. Świat bez
kontaktów pozostawiłby mnie sam na sam z sobą, wciąż takiego samego, bez niespodzianek, bez emocji,
na pastwę rutyny i zesztywnienia, praktycznie nieżyjącego za życia. .-
Kontakt wytwarza pole sensoryczne, które mnie odrywa od samego siebie i zachęca do uzewnętrznienia
się, do istnienia. Dlatego j/ w kontakcie jest zawsze coś zmysłowego, co mnie podnieca i przeraża,
podobnie jak samo życie.
Kiedy jednak uzewnętrzniam się, żeby udać się na spotkanie z kobietą, seks zaczyna odgrywać ważną
rolę; powstaje nowe życie i wszystko zaczyna się od nowa.
99 E. Straus, Du sens des sens (19S5).Jźr6me Milion, 1989.
4. Anatomia uczuć
49
Rozdział drugi
O czym myśli płód
Żeby "wyprodukować" dziecko, trzeba wziąć męskie nasienie, wymieszać je na wolnym ogniu aktu
seksualnego, delikatnie potrząsnąć, a następnie poczekać, aż podpuszczka zsiądzie się w brzuchu
kobiety, wiążąc swe cząstki z żyjącą materią.
Taki przepis "zrobienia" dziecka mógł być wymyślony jedynie w kraju znanym z produkcji znakomitych
serów1. Produkcja sera służy jako model produkcji dzieci. Po zastanowieniu stwierdzicie, że stosując ten
przepis dokładnie co do joty, istotnie będziecie mogli "zrobić" dziecko, jako że teorie bywają skuteczne
nawet wtedy, kiedy są fałszywe.
Każda kultura wymyśla swój własny przepis, i każdy działa. Dowodem jest przyrost ludności na świecie.
Analogia między "robieniem" dzieci a produkcją sera użyta została po to, by nadać opowiadaniu formę
chłopskiego konceptu na temat zapłodnienia. Dzięki obrazowości metafory odbiorca ma wrażenie, że ją
rozumie. W każdym określonym kręgu kulturowym bez trudu można wyobrazić sobie model, którego
analiza zapewni przyjemne uczucie zrozumienia. Metafora odnosząca się do zsiadłego mleka nie wyjaśni-
łaby niczego Marsjaninowi, który, jak wiadomo, żywi się topioną stalą. Mit o produkcji małych Marsjaniątek
powinien być opowiadaniem o połączeniu stali, starannie i z czułością topionej w wielkim piecu, z
wydzielinami Tytanki, czyli samicy Tytana.
l N. Belmont, L'enfant et lefromage, "L'Homme" XXVIII (1988), s. 13.
53
W epoce gdy w Europie najliczniejszą warstwą społeczną byli chłopi, wymyślne metafory zachęcały nas
do zbierania chłopców w kapuście, a dziewczynek wśród płatków róży, przydając chłopcom nieco
prostactwa, a dziewczynkom delikatności. Wraz z rozwojem kapitalizmu coraz częściej można było kupić
braciszka w domu towarowym. W dobie obecnej probówka jest łożem, w którym następuje połączenie
spermy laureata nagrody Nobla z niezapłod-nionym jajem pierwszej lepszej głupiej gęsi, zgodnie ze
współczesnym techniczno-ekonomicznym mitem poczęcia.
Bardzo długo ani literatura, ani medycyna nie zajmowały się odczuciami płodu. Uważano wprawdzie
nienarodzony płód za osobę, nie prowadzono jednak nad nim badań!2 Obowiązywały wyobrażenia nie
wsparte obserwacją. Dopiero powstanie koncepcji jednostki we Włoszech i we Flandrii w okresie
renesansu3 spowodowało, że człowiek, oddzielając się od natury w procesie urbanizacji, zaczął ją
obserwować. Dostępność informacji nie ułatwia obserwacji, więc by lepiej postrzegać, trzeba było zyskać
dystans.
Obserwacja indywidualna zmienia się wraz ze zmianą kontekstu myśli zbiorowej. Odkrycie kontynentu
amerykańskiego otwiera zamknięte horyzonty Europy, Kopernik ukazuje nieskończony wszechświat kos-
mosu, a pojawienie się pierwszych zegarów pozwala myśleć o czasie wymiernym, a nie wyłącznie o
wieczności4. Przed czasem ucieka się, mogąc go kontrolować, przed wsią - budując miasta, a przed
ciałem -poznając je.
Od czasów Hipokratesa teoria medyczna definiuje płodzenie jako rezultat wymieszania nasion. Brak
obserwacji bezpośredniej pozwala na najbardziej szalone, nieprawdopodobne wyobrażenia. Kiedy^ia-
siona zostaną rzucone, mężczyzna nie powinien zbyt szybko odłączać się od kobiety, by powietrze nie
dostało się do macicy i nie zniszczyło ich^.
2 M. Serroul-Delbarr, Y. Serroul, Le Foetwdans la litterature franfaise, praca doktorska, Lilie 1985.
3 J. Gelis, La relation du couple cwec 1'enfant en Europę au cours des quatre demiers siecles [w:] Frison-
Roche, Enfants, Paris, 1988.
4 J. Gelis, M. Laget, M.-F. Morel, Entrerdans la vie, Gallimard-Julliard (Arcłwes), 1978.
5 A. Parć, Duc-huitieme livre, Lyon, 1690, s. 641, cytowane w: J. Gelis, ibid.
54
Dopiero w końcu osiemnastego wieku kilku lekarzy-położni-ków próbuje opisać anatomię płodu i
środowisko, w jakim się on znajduje. Ta bezpośrednia obserwacja, percepcja, która stała się możliwa w
epoce renesansu, powoduje, że zaczyna się inaczej patrzeć na ciążę. Zrozumienie, że życie matki i życie
dziecka powiązane są biologicznie, przyczyniło się do narodzin teorii zachcianek./^-żeli kobieta ze ślepym
uporem pragnie jeść rzeczy, które szkodzą jej zdrowiu (...), jeśli tej zachcianki nie zaspokoi (...), znamię
rzeczy, której pragnie, pozostawi ślad na ciele dziecka6.
Teoria, według której matka może oddziaływać na organizm dziecka dzięki możliwym do zaobserwowania
połączeniom naczyń krwionośnych, stanowi punkt wyjścia do obecnych szczegółowych badań interakcji
matki i dziecka. W naszych czasach "duch macierzyński" materializuje się w doznaniach, jakie płód
odczuwa i potrafi przetwarzać. Udoskonalenie aparatury pozwala opisać zasady działania tej
sensoryczności i zastanawiać się nad funkcjami tych percepcji sensorycznych.
Kanały sensoryczne płodu -Jednolity aparat percepcji
W kontekście naszych hipotez powstałych na podstawie obserwacji, a także dzięki czynnikom, które
pozwoliły nam złożyć płodowi wizytę, opis jego możliwości sensorycznych daje następujący obraz7.
Wbrew pewnym teoriom wzrok funkcjonuje już od chwili u-rodzenia, nawet u wcześniaków. Pozwala to
przypuszczać, że już płód posiada tę zdolność, nawet jeżeli w środowisku macicy niewiele jest do
zobaczenia. Od 1942 roku utkwienie wzroku oraz wodzenie oczami w powiązaniu z kręceniem głową są
wciąż na nowo od-
6 Scevole de Sainte-Marthe, La Manierę de nourrir les enfants a la mamelle, Paris, 1698, cytowane w: J.
Gelis, ibid., s. 65.
7 D. Ouerieu, X. Renard, F. Versyp, Vie sensonelle dufoetus [w:] Enwmnnement de la naissance, Vigot,
1985.
55
krywane z jednakowym zdumieniem8. "Wyobraźcie sobie, płód widzi!" Najbardziej zadziwiające w tym
wszystkim jest powtarzające się zdumienie każdego nowego pokolenia badaczy, tak jakby kultura
dorosłych nie dopuszczała myśli, że płód dysponuje zmysłem wzroku.
Można powiedzieć, że wcześniak widzi w sposób zamglony (wobec braku akomodacji) obiekt
umieszczony w odległości 20 centymetrów od jego oczu. Bodźcem, który go stymuluje, nie jest kolor, lecz
blask i ruch. Można sobie wyobrazić, że gdy brzuch matki był dobrze oświetlony, dziecko zauważyłoby
niektóre formy jako przemieszczające się w półmroku, ponieważ porusza się wtedy, a jego serce bije w
przyspieszonym rytmie9. Wzrok jego jest już gotowy. Czeka tylko na spotkanie z przedmiotami świata
zewnętrznego w celu przyjęcia obrazów.
Węch jest aktywny zaraz po urodzeniu, jednakże konformis-tyczny świat dorosłych długo się wzbraniał
przed przyjęciem tej hipotezy. Tylko zwierzęta węszą!
Tymczasem przybywając na świat noworodek zachowuje się różnie w zależności od otaczających go
zapachów10. Jeżeli położy się go blisko pieluszki przesyconej zapachem piersi matki, uspokaja się, mniej
gestykuluje, przymyka powieki i wolno ssie. Wystarcza przewrócić go na drugi bok i przybliżyć do nosa
inną pieluszkę, bez zapachu matki lub pachnącą czym innym, a zauważy się natychmiast żywe ruchy rąk i
nóg, szeroko otwarte oczy i zamkniętą buzię.
Płyn owodniowy ma swój zapach. Węch pozwala przetworzyć rozpuszczone w nim zapachy lotne
pochodzące bądź z kompozycji chemicznych, bądź inhalowane przez matkę. Wszystkie ssaki wyka-
8 W sprawie fiksacji wizualnej zob. B. C. Ling, A Genetic Study ofSustained Visual Fimtion and Associated
Behavior in the Human Infant from Birth to Six Months, Joumal of Genetic Psychology", VI (1942), s. 227-
277; jeśli chodzi o wodzenie wzrokiem, zob. P. Wolff, B. L. White, Visual Pursuit andAttention in Young
Infants, Journal of American Child Psychiatry", IV (1965), s. 473^183.
9 I. Souel, A. GrangerJoly de Boissel, Ecofoetologie, Bordeaux, 1990. ^H. Montagner, kaseta video,
INSERM U 70, Montpellier, orw L'AttachefMnt: les debuts de la tendresse, OdiIeJacob, 1988.
56
żują sensoryczność na długo przed urodzeniem. Kiedy daje się ov\ cy powąchać coś podniecającego,
serce jagnięcia znajdującego si w macicy zaczyna bić w przyspieszonym rytmie. Kiedy daje się kc biecie
ciężarnej do wąchania coś przyjemnego lub nieprzyjemnego serce płodu zaczyna bić szybciej bądź
zmienia on pozycję11.
Matka nasyca płyn owodniowy zapachem własnego ciała. V płynie znajduje się cukier (glukoza i fruktoza),
szczypta soli, odrc bina kwasu cytrynowego, niektóre proteiny (kreatynina i mocznik oraz dużo kwasu
mlekowego, co nadaje mu smak jogurtu. Środę wisko, w którym przebywa matka, dorzuca do tego zapach
wynika jacy z okoliczności: woń miasta lub ściółki leśnej, zapach mężczya ny, którego kocha, albo
papierosa, który wywołuje wyraźne wstrz) manie ruchów oddechowych płodu.
Ponieważ płód wykazuje zdolność zapamiętywania krótkc trwałego12, można zrozumieć, dlaczego
noworodek, nawet zara po urodzeniu, dostosowuje swe zachowanie do otaczającego go za pachu:
uspokaja się i wykonuje ruchy ssania otoczony zapachen kobiety, wewnątrz której się rozwijał,
nieruchomieje natomias i staje się czujny wobec każdej innej woni. Gdy płód przebyw;
w macicy, jego jamy ustną i nosową wypełnia ten sam płyn, któreg< rozwijająca się istota próbuje i do
którego się przyzwyczaja, któr jednak będzie odbierany przez odrębne zmysły smaku i węchu dc piero po
urodzeniu. Wszyscy smakosze dobrze wiedzą, że wytwoi ne dania i dobre wina próbuje się przede
wszystkim nosem.
Różnicowanie kanałów sensorycznych płodu, jak gdyby chc dziło o sensoryczność wyodrębnioną,
wyraźnie ukierunkowaną i a nalogiczną do tej, jaką posiadają dorośli, jest obecnie krytykowane Natomiast
utrzymywanie, że kiedy matka wdychajakiś zapach, nasa cza w ten sposób płyn owodniowy, którego
próbuje dziecko, a on< następnie, dzięki pamięci krótkiej, rozpoznaje ten zapach, równa si<
11 B. Schaal, L'organisation de laperception olfactwe au cours de laperiode neonatal [w:] F.Jouen, A.
Henocq, Du nouueau-neau nourisson, PUF, 1991.
12 C. K. Rovee-Collier,J. W. Fagan, The Retrieval ofMemmy in Eańy Infancy [w:
C. P. Lipsitt, Aduances in Infancy Research, t. l, Norwood, NJ., 1981.
twierdzeniu, że sensoryczność płodu jest niepełna: substancja, która go otacza i przenika, nie ma
zróżnicowanej formy sensorycznej. Sensoryczność nie jest jeszcze wyspecjalizowana, może ona łatwo
przechodzić z jednego kanału do drugiego13.
Postęp w dziedzinie echografii wewnątrzmacicznej (prześwietlenia małoobrazkowe lub echografia
trójwymiarowa), pozwala unaocznić następujące spostrzeżenia: kiedy matka mówi, fizyczna struktura
mowy przekształca się w dotyk, który pobudza płód i wywołuje zachowanie poszukiwawcze rąk i ust.
Od 1970 roku słuch jest kanałem sensorycznym najłatwiejszym do badania. Jest probierzem naszej
dojrzałości: już w roku 1859 Kussmauł usiłował nawiązać kontakt z płodem, mówiąc bardzo głośno blisko
brzucha ciężarnej i wyczekując reakcji: "Płodzie, kim jesteś? Czy mnie słyszysz?".
Od 1970 roku czujniki są o wiele bardziej skuteczne i pozwalają sklasyfikować odpowiedzi w dwóch
grupach. "Płód nie słyszy", utrzymują niektórzy badacze14. Jego trąbka słuchowa jest zakorkowana;
galaretowata masa zatyka jego ucho środkowe i znika dopiero po urodzeniu. Jednakowe ciśnienie między
uchem zewnętrznym, średnim i wewnętrznym uniemożliwia przekazywanie dźwięków. Świat dźwiękowy
płodu mógłby ewentualnie być porównany do zaawansowanej głuchoty, takiej jaka na przykład występuje
u o-sób starszych, które nic nie słyszą i nagle podskakują, gdy dociera do nich duży hałas, mówiąc z
gniewem: "Nie trzeba tak głośno krzyczeć!". Żeby płód mógł usłyszeć uchem, trzeba by było natężenia
przekraczającego sto decybeli, co sprawiałoby mu ból15.
"Ależ tak, płód słyszy", odpowiadają inni naukowcy16. Począwszy od dwudziestego siódmego tygodnia
życia dźwięki zmieniają tonację. Nie jest to już inwazja dźwięków, wywołująca reakcję
13 D. Stern, LeMonde mterpersonnel du nourisson, PUF, 1989.
14 J. Creff, Le Foetus entend-il!, EMC, 1983.
tSJ.-P. Lecanuet, C. Granier-Deferre, B. Schaal, Les systemes sensoriels dufoetus [w:] Introduction d la
psychiatrie foetale, ESF, 1992.
16 J.-p. Lecanuet, C. Granier-Deferre, C. Cohen, Fetal Alertness and Reactwity to Sound Stimulation,
referat na Zjeździe ICI w Nowym Jorku, październik 1984.
ruchową, takąjak podskok; jest to odtąd obiekt aktywnej percepcji, która wyznacza pewną odległość,
nadaje mu strukturę i formę. W tym stadium dziecko staje się zdolne, z neurologicznego punktu widzenia,
do przetwarzania percepcji, aby wywołać wyobrażenie wspomagane przez sensoryczność.
W wyniku ograniczonej percepcji świat wrażeń płodu jest niezbyt zróżnicowany i musi się on do niego
dostosować. Kiedy matka nuci, wysokie dźwięki głosu zatrzymywane są przez jej własną substancję;
jedynie dźwięki o niskiej częstotliwości przenikają, a ich drganie dochodzi na podobieństwo pieszczoty do
najbardziej wrażliwego miejsca ciała dziecka: do ust. Dźwięki wysokie, gdyby miały przeniknąć, musiałyby
być tak intensywne, że płód podskoczyłby z wrażenia.
Cala skóra płodu jest w ścisłym kontakcie ze "skórą" owodnio-wą. Do tego stopnia, że najlżejsza zmiana
ruchu, pozycji lub skurcz mięśni u matki powoduje tarcie o plecy dziecka. Kiedy matka chodzi lub gdy się
kładzie na łóżku, dziecko odczuwa masaż, z którym synchronizuje się zmieniając pozycję.
Od dawna szukano odpowiedzi na pytanie, czy istnieje synchronizacja snów matki i dziecka. Niektórzy
badacze utrzymywali, że biologiczny sen płodu wywołuje sen matki. Inni twierdzili, że wcale tak nie jest.
Odkąd można korzystać z echografii, warto zaryzykować postawienie następującej tezy: gdy matce coś
się śni, w fazie snu paradoksalnego następuje znaczne rozluźnienie mięśni, co przyczynia się do zmiany
napięcia jamy macicznej, którą można porównać do zbyt dużego śpiwora. Zmniejszone napięcie
mięśniowe u matki w czasie snu wywołuje odprężenie płodu17.
Tak więc w przypadku płodu można mówić o dwóch typach dotyku: dotyku wynikającym z pozycji, kiedy
skóra pleców i karku odbiera ruchy i silniejsze wzruszenia matki18 (wszystkie matki odczuwają "kopnięcia"
płodu, kiedy płaczą ze wzruszenia w kinie19)
17 M. Mancia, Neurofisiologia e vita mentole, Zanichelli, 1980.
18 R. Soulayrol, M. Sokolowsky.J. Vion-Dury, Le dos, un modę d'approche preferentiel de 1'enfant
psychotique [w:] Le Corps et są memoire, Doin, 1984. ró M. Lescure, Les Carences affectwes, Privat,
1978, s. 46-47.
59
oraz dotyku odczuwanym jako pieszczota przez uszy i usta dziecka w odpowiedzi na niskie wibracje głosu
matki.
Dotyk wykorzystywany jest przez lekarzy i położników, gdy zachodzi potrzeba mechanicznego
przemieszczenia płodu. "Dotyk przez ucisk jest zaproszeniem uczuciowym"20, kiedy dłonie położone na
brzuchu matki łagodnie zmieniają silę przyciągania środowiska macicy, skłaniając płód do reakcji.
Dotyk odczuwany poprzez uszy i usta odbierany jest już w pierwszych tygodniach, kiedy embrion
zawieszony jest jeszcze w macicy jak mały kosmonauta w stanie nieważkości. Dotyk ten budzi różne
doznania, które wiąże ze sobą poprzez reakcję ruchową. Gdy tylko uszy lub usta dziecka odczują wibrację
głosu matki, wysuwa ono przed siebie ręce i otwiera usta. Reakcję tę można wyjaśnić w sposób logiczny
budową kory mózgowej, w której bardzo wcześnie ręka i usta zajmują istotne miejsce. Mały badacz
wyrusza na poszukiwanie NOP (Niezidentyfikowanych Obiektów Pływających). Są to wewnętrzne ścianki
macicy, których dziecko dotyka, pępowina oraz własna ręka, którą druga ręka chwyta, aby przyciągnąć ją
do ust21.
Kontakt płodu z matką podstawą życia psychicznego
Wraz z tworzeniem się w mózgu płodu zwojów nerwowych można dzięki echografii zobaczyć ruchy
zginania i rozprostowywania tułowia, kręcenie głową, przeciąganie, ziewanie, ssanie palca w odpowiedzi
na pobudzanie dotykowe pochodzące ze ścianek macicy, a szczególnie na bodźce dźwiękowe: dźwięki
wysokie powodują silne drgnięcia, a niskie zachęcają do eksploracji.
20 A. Soler, korespondencja prywatna z 24 grudnia 1991.
21 A. Milani-Comparetti, The Neurophysiologic and Clinical Implications of Studia m Fetal Motor Behaviour,
"Seminars in Perinatalogy", V (1981). s. 183-189.
60
W dwudziestym szóstym tygodniu ciąży można już zauważyć różnice w zachowaniach płodów22. Niektóre
z nich są szczególnie "skoczne" (965 ruchów dziennie), inne bardzo spokojne (56 ruchów dziennie)23.
Zachowanie to jest wskaźnikiem reakcji dziecka na pewne informacje wyróżniane przez jego
sensoryczność bezwarunkową, oswajania się z nimi dzięki pamięci krótkiej oraz odpowiadania za pomocą
ruchów rąk i ust. Oznacza to, że od tego momentu, gdy matka mówi, dziecko ją "smakuje". Połyka ono
każdego dnia od trzech do czterech litrów pachnącego płynu owodnio-wego (o wiele więcej niż
przypuszczano)24, podskakuje, mruga o-czami, zwiedza i smakuje, gdy jego matka coś nuci.
Jednakże około dziewiątego miesiąca płód przejmuje inicjatywę. Rzadziej odpowiada na zachowanie
matki. Zaczyna przejawiać początki samodzielności: jeszcze zakleszczony w jamie brzusznej matki, już
robi pierwsze kroki w kierunku rozstania. Zaczyna żyć własnym życiem: jest ruchliwy, gdy matka się
odpręża, korzysta z jej snu, ażeby skakać i budzić ją.
Do tej pory pomijano bardzo ważne pojęcie. Rytm życia matki nie jest już zsynchronizowany z rytmem
życia dziecka i ta separacja biologiczna staje się dla niego bodźcem. Cisza, przerywana od czasu do
czasu niskim, melodyjnym głosem matki, różni się od monotonii łożyskowej, w której słychać jedynie bicie
serca. Przemieszczanie się matki i jej ruchy zaczynają organizować dzień małego, dzieląc go na okresy
aktywności i wypoczynku. Ta rytmiczność jest dla niego źródłem doznań sensorycznych, które kształtuje
jego postrzeganie czasu, co oznacza, że wyobrażenie, jakie powstaje pod koniec ciąży, jest uczuciowe,
wykształcone przez informacje senso-ryczne, z którymi płód już się oswoił25. Tym, co daje impuls życiu
22 A. Piontelli, Infant Obseruation from Before Birth, "International Journal ofPsy-choanałysis". LXVIII
(1987), s. 453-163.
^ T. B. Brazelton, B. Cramer, Les Premiery Liens, Stock, 1991, s. 40.
24 J. A. Pritchard, Deglutition by Normal and Anencephalic Fetuses, "Obstetrics and Gynecology", XXV
(1965), s. 289-297.
25 A. Rascowsky, "La vita psichica nel feto" (1977) [w:] Le Foetus et son entourage, Medecine et hygiene,
1989.
61
psychicznemu, czyniąc z czasu obiekt doznań sensorycznych, jest separacja.
Gdyby matka i płód nie rozstawali się sensorycznie przed urodzeniem, świat dziecka byłby pozbawiony
znaczenia, jako że każda informacja, w braku urozmaicenia, traciłaby wartość bodźca, tak jak szmer
łożyska, na który dziecko nie reagowało. Przede wszystkim czas, nie stawszy się obiektem doznań
sensorycznych, nie pozwoliłby na wykorzystanie informacji zawartych w pamięci. Desyn-chronizacja rytmu
matki i dziecka przeradza się w stymulację, która być może leży u podstaw życia psychicznego. Bez tej
separacji rytmów świat ograniczyłby się do powtarzalności, ponieważ bodźce następowałyby jeden po
drugim w wiecznej teraźniejszości, bez powiązania z bodźcami z przeszłości i bez antycypacji. Nawet
gdyby mózg płodu był nienaruszony (kora mózgowa dobrze rozwinięta, biologia pamięci prawidłowa, faza
snu paradoksalnego pozwalająca na wprowadzenie informacji), nic nie mogłoby się zintegrować. Bodźce
sensoryczne pozostałyby bezwarunkowe, bezładne, niewyraźne. Żadna substancja nie mogłaby nabrać
formy.
Pierwsze zetknięcie płodu z doznaniami psychicznymi jest więc zorganizowane wokół uczucia
przyjemności i przykrości. Już w macicy płód organizuje postrzegany przez siebie świat, to znaczy
postrzegane przez siebie i interpretowane uczucia matki, przekazane przez kanały sensoryczne. W
dowolnym momencie tego obiegu uczucia może mieć miejsce zachwianie życia psychicznego w wyniku
zakłócenia w życiu psychicznym matki, uszkodzenia jej ciała, naruszenia kanałów sensorycznych,
patologicznej komunikacji, uszkodzenia kory mózgowej dziecka lub braku bodźców do rozwoju jego życia
psychicznego.
Zadaję sobie pytanie, czy tego typu opis nie stanowi w gruncie rzeczy opisu autyzmu płodowego. W tym
przypadku można by pokusić się o nową hipotezę, a mianowicie, że przy braku rozdziału między rytmami
matki i płodu, co sprawia, że czas nie może stać się obiektem doznań sensorycznych, zmysły nie mogą
się we właściwy sposób wykształcić26. Czas pozbawiony struktury w sensie obiektu
26 E. Straus, Du sens des sens, op. cit
62
percepcyjnego nie mógłby zarządzać sensorycznością, co uniemożliwiłoby powstanie znaczenia.
Sensoryczność, pozostając bezwarunkowa. nie przybrałaby formy, a dziecko bombardowane byłoby
informacjami wyrywkowymi i chaotycznymi.
Ten rozdział sensoryczności matki i płodu, rodzaj wewnątrz-macicznej autonomii, mógłby być
biologicznym zaczątkiem życia psychicznego.
Mechanizmem pozwalającym na integrację rozproszonej sensoryczności płodu jest sen paradoksalny.
Jeżeli ciąża trwa dziewięć miesięcy, to około szóstego miesiąca życia wewnątrzmacicznego występują
trzy fazy27: stan czuwania, w czasie którego mogą występować ruchy ciała i oczu; sen wolnofalowy; sen
paradoksalny z rozluźnionymi mięśniami. W czasie snu paradoksalnego płód - chłonąc jak gąbka -jest w
stanie przyswoić sobie i zapamiętać pewne informacje sensoryczne, szczególnie dotykowe i słuchowe,
zaczerpnięte z biotopu macicznego. Inaczej mówiąc płód, spędzający większość czasu na spaniu,
dostarcza swym snom informacji sensorycznych postrzeżonych w czasie kilku godzin aktywności. To doz-
nanie wewnątrzmaciczne, zasilane sensorycznością i interpretowane biologicznie przez sen paradoksalny
(sen z marzeniami sennymi), staje się początkiem wewnątrzmacicznego życia psychicznego.
Jedną z funkcji fazy snu z marzeniami sennymi jest wywołanie uczucia oswojenia. Od momentu narodzin
życia psychicznego świat polaryzuje się wokół odczuć znanych (płód poruszając rączkami spokojnie
zmienia pozycję, gdy matka coś mówi) oraz odczuć nieznanych (podskakuje, jego serce bije w
przyspieszonym rytmie, kuli się lub nieruchomieje, gdy matka krzyczy lub cierpi bądź gdy otoczenie
przekazuje wrażenia stresujące - hałasy, wstrząsy, zimno - powodujące skurcz macicy i zmieniające
biotop płodowy). Lęk i poczucie bezpieczeństwa są więc pierwszymi odczuciami, które tworzą strukturę
środowiska macicy.
27 Y. Ruckebusch, M. Gaujowc, B. Eghbali, Sleep Cycks and Ktnesis in the Fetal Lamb,
"felectroencephalographie clinique et neurophysiologique", XLII (1977), s. 226-237.
63
Począwszy od dwudziestego szóstego tygodnia życia płodu otaczający go świat materialny stopniowo
nabiera kształtów, osiągając dojrzałą postać sensoryczną dopiero około czwartego miesiąca po urodzeniu
dziecka. Tak więc pierwsza część aparatu psychicznego nie powstaje w ciele płodu, lecz przyjmuje
określoną formę i kształtuje się w substancjalności kontaktu między matką a płodem, między
wydarzeniami, sprowokowanymi przez odczucia matki, a sposobem, w jaki system nerwowy dziecka
postrzega i przetwarza te wrażenia28.
Można zatem powiedzieć, że życie umysłowe przed urodzeniem kiełkuje powoli w czasie stykania się
systemu biologicznego (snu z marzeniami sennymi) i strawy sensorycznej dostarczanej przez matkę, jej
ciało i uczucia. Takie ujęcie narodzin życia umysłowego dyskwalifikuje raz jeszcze tezę o
przeciwstawności wrodzonego i nabytego. Oba elementy są konieczne, lecz nie wystarczające, ponieważ
dochodzi do nich trzeci wymóg, a mianowicie istnienie kontaktu dwóch istot mających lada moment
rozstać się, przy czym rozstanie to ma stanowić bodziec do rozwoju życia umysłowego.
Faza snu paradoksalnego jest najlepiej dostosowana do interpretacji postrzegawczej pozwalającej
płodowi na doświadczenie senso-ryczne i ruchowe, które będzie mógl wykorzystać jako doświadczenia
uczuciowe^. Otóż ukształtowanie się struktury snu płodu zależy od czynników dziedzicznych.
Rytmiczność w następowaniu faz wolnych i przyspieszonych, ich zakres, forma fal, kadencja ruchów oka
oraz podrygów w czasie zasypiania są bardzo dokładnie zaprogramowane w kodzie genetycznym30.
Jeżeli encefalogram jednego z bliźniąt jednojajowych wykazuje opóźnienie rozwojowe albo rzadką falę
elektryczną, można być pewnym, że drugi z nich także wykaże identyczne opóźnienie bądź nietypową
falę.
Istnieje dziedziczny przekaz neurologicznego systemu postrzegania świata. Wiadomo jednak, że
pobudzanie sensoryczne plo-
28 M. Mancia, Yieprenatale et naissance du Soi [w:] Le Foetus et son entourage, op.cit..
29 M. Mancia, ibid.
3ř T. L. Valatx, Sleep Behm/iour, Genetic Regulation [w:] Dłueloppment du cerueau cha Ufoetus et kjeune
enfant: Aspect normowe et pathologiques, Josiah Macy Foundation (New York), 1977.
64
du odbywa się w wyniku reakcji matki. Na tę sensoryczność składają się elementy środowiska fizycznego
(hałas, zimno, wstrząsy, substancje toksyczne). Jednakże głównym czynnikiem determinującym jest
uczuciowość matki, a także sposób, w jaki reaguje ona na daną informację czy sytuację poprzez filtr
zbudowany z jej własnej przeszłości. Matka może wytwarzać w ten sposób bardzo różnorodne środowiska
uczuciowe, zależnie od tego, czy jest superaktywna czy słaba, zestresowana czy spokojna. Innymi słowy,
jej stosunki małżeńskie i rodzinne, które czynią ją bardziej lub mniej szczęśliwą i bezpieczną, oraz
społeczeństwo, które stwarza jej warunki bardziej lub mniej pogodnego macierzyństwa, będą szły w parze
z jej własną przeszłością oraz organizacją podświadomości opartej na interpretacji postrzeganego świata.
Umysł zaczyna działać wraz z wprowadzeniem sensoryczności matki do "zbiornika na sny" płodu.
Nie należy szukać siedziby duszy w szyszynce, jak czynił to dzielny Kartezjusz, lecz w procesie, który
można by nazwać "wrośnięciem w otoczenie" lub "spotkaniem trzeciego stopnia", jako że już na etapie
biologicznym daje o sobie znać ktoś trzeci. Nie chodzi tu o wyobrażenie sobie jakiejś wyższej instancji
rozdzielającej informacje na podobieństwo Pana Boga, kapłana, kory mózgowej czy szyszynki, lecz wręcz
przeciwnie, o rozwinięcie hipotezy głoszącej, że środowisko może przeniknąć materię podobnie do owocu
bardziej lub mniej nasyconego słońcem lub zapisu, którego treść rządziłaby ową biologią nabytego. W
takim epigenetycznym ujęciu życie psychiczne nie spada na dziecko w postaci istniejącego już w materii i
wcześniej ukształtowanego zachowania ani też jak przymiot spadający z nieba bądź ofiarowany przez
wróżki zgromadzone wokół kołyski; rozwija się ono podobnie do epigenezy - w każdym stadium rozwoju
embrionu może powstać nowa forma życia i przeniknąć poprzednią.
Na początku jest materia. Rozwój systemu nerwowego zależy w głównej mierze od czynnika
genetycznego. Z mózgu kota nie zrobi się nigdy mózgu ludzkiego, nawet gdy zwierzę wychowywane jest
w środowisku ludzkim. Mózg kota pozwala na wyobrażenie sobie jedynie świata kociego, bogatego w
kocie percepcje. Co nie przesz-
5 Anatomia uczuć
65
kadzą, że każdy kot może rozwijać się w swym własnym świecie sen-sorycznym, który ukształtuje jego
mózg w sposób niepodobny do wszystkich innych31.
Czynniki, od których zależy rozwój, są różne na każdym z etapów epigenezy: w konsekwencji w każdej
warstwie możliwe jest jakieś zakłócenie.
Błąd genetyczny rządzi się mendlowskimi prawami dziedziczenia. Syndromy mogą być rzadkie (niewielki
procent narodzin) i wielorakie (wiele tysięcy różnorodnych syndromów). Moment, w którym pojawią się
zaburzenia, jest również przewidziany w zapisie genetycznym: pląsawica Hutingtona zakodowana jest w
taki sposób, że może objawić się dopiero około pięćdziesiątki; niezależnie od warunków otoczenia
zaburzenia psychiczne ujawniają się przed symptomami, które umożliwiają postawienie diagnozy. Inne
zaburzenia mogą się pojawić natomiast już w końcu ciąży, gdy płód zwalnia swe ruchy i coraz rzadziej
odpowiada na bodźce środowiska macicy, a czasami rodzi się kompletnie bezwładny i bez reakcji.
Chronologia snu zależy od silnego czynnika genetycznego, jako że płód ludzki musi organizować sobie
sen już od dwudziestego szóstego tygodnia życia macicznego, stosując na przemian fale zwolnione i
przyśpieszone, którym odpowiadają różne objawy: sen ożywiony, kiedy dziecko macha rączkami i
nóżkami, ziewa, uśmiecha się i mruga oczami32, oraz sen spokojny, pełen westchnień i ssania33. Strefa
inicjatywna tych objawów znajduje się w ośrodku pnia mózgu zarządzanym przez określony gen.
Nie jest wykluczone, że opóźnienie w programie organizacji tego snu może być przyczyną nieudanego
kontaktu płodu z senso-rycznością matki i tłumaczyć zadziwiająco wczesne zakłócenia sto-
31 D. Hubel, N. T. Wiesel, Receptwe Fields of Single Neurons in the Cats Striate Cortw, .Journal of
Physiology", CXLVIII (1959), s. 574-691. Za doświadczenie to autorzy otrzymali nagrodę Nobla.
32 Y, Navelet, Diwloppement du vythme veille-sommeil cha 1'mfant, Masson, 1984,
s. 127-133.
33 C. Guilleminault, M. Souquet. Sleep States and Related Pathology [w:] Adwnces in Perinatal
Neurologa, 1.1, Spectrum Publications, 1979, s. 225-247.
66
sunków między matką a dzieckiem, które mogą zaistnieć w momencie narodzin, a nawet wcześniej! Nie
dochodzi wówczas do pierwszego etapu oswajania się ze sobą, sensoryczność matki nie może przejść na
dziecko, ponieważ jego niedojrzałość psychiczna nie pozwala mu jeszcze przyswoić tego typu informacji.
W dniu przyjścia na świat dziecko nie może więc rozpoznać matki w kobiecie, która przekazuje mu
nieznane bodźce. Nie zaznaje ono ukojenia w jej ramionach, nie może znaleźć sutka, ponieważ nie
rozpoz-"aje jego zapachu, zwisa bezwładnie, a matka uważa, że jest ono "zniechęcające, mało zabawne,
obce" - brak jest poczucia kontynuacji. Noworodek nie znajduje w świecie zewnętrznym czegoś stabil-
nego, na czym mógłby się oprzeć. Po "ekologicznej przeprowadzce", czyli po narodzinach, dziecko
znajduje się w obcym mu świecie, w którym nie ma żadnego punktu zaczepienia, żadnego sensu,
ponieważ jego postrzeganie jest wyrywkowe, bez poczucia przynależności czy ciągłości. Dziecko z
trudem oswaja się ze światem nie mającym dla niego sensu i zniechęcając swą matkę, nie budzi w niej
uczuć macierzyńskich.
Straty, jakich może doznać płód, bywają też natury chemicznej lub immunologicznej. Jest tajemnicą,
czemu ten pasożyt zwany "płodem" pozwala się wyrzucić dopiero w końcu dziewiątego miesiąca, mimo że
jego polowa pochodząca od ojcajest obca dla matki. Niektórzy naukowcy uważają zresztą, że może to być
jedną z wielu przyczyn autyzmu34, jednej z najlepiej chyba opisanych chorób na świecie. Niektóre kobiety
mogą "odrzucać" bardziej niż inne i wydzielać więcej globulin immunologicznych przeciwko temu obcemu
ciału znajdującemu się wewnątrz ich ciała. Bardziej przekonywający jest fakt, że drobne molekuły
przechodzą bardzo dobrze przez filtr łożyska. Hormony stresu oraz kortizon, pod wpływem których
znajduje się matka, bardzo szybko przenikają do podwodnego świata, w którym przebywa płód. Echograf
wychwytuje z łat-
34 R. p. Warrcn. Dftectwn ofMatemalAntibodies in Infantiie Autum. Journal of the American Academy
ofChild and Adolcsccnt P®ychiatry". XXIX (1990). & 87S-877.
67
wością czkawkę u płodu, którego matka uległa wzruszeniu, oraz zanik spazmu w momencie, gdy ktoś ją
pociesza.
Kiedy rytm serca płodu ulega przyspieszeniu, gdy płód macha rękami i nogami oraz gdy robi miny,
oznacza to prawidłową percepcję przeżywanych przez matkę emocji. Już w piętnastym tygodniu można
zauważyć bardzo różnorodne zachowania płodu35: podskoki, ruchy tułowia, czkawkę, ruchy przepony,
zmiany pozycji ramion i nóg, pochylanie głowy do przodu, do tyłu lub w bok, przeżuwanie, ssanie,
połykanie, ziewanie, przeciąganie się, nie mówiąc już o ruchach bardziej złożonych, jak rotacja, pełzanie
czy pływanie. Ta wewnątrzmaciczna gimnastyka zależy od dwóch czynników - od mózgu dziecka
(uszkodzenie odcinka szyjnego rdzenia bądź podstawy czaszki może zmienić ten repertuar)36 oraz od
psychiki matki, która nasyca je swymi emocjami.
Zdolność przyswajania informacji sensorycznych obserwowana u ssaków jest zadziwiająca. Jednakże w
początkowym stadium rozwoju systemu psychicznego najlepiej zapamiętywane jest to, na co płód jest
najbardziej czuły37. Zapach cytryny, charakterystyczny dla płynu owodniowego wszystkich ssaków, nie
wywołuje żadnej zmiany w zachowaniu, natomiast zapach mięty, z którym szczur zetknął się w okresie
życia płodowego, będzie z łatwością rozpoznany przez niego po narodzinach.
Życie umysłowe płodu jest zagadnieniem od dawna rozważanym przez filozofię religii. Etologia,
pozwalająca bez trudu obserwować reakcje emocjonalne, napotyka problemy w badaniu wyobrażeń
umysłowych. Psychoanalitycy mają większą łatwość w podejściu do tego problemu, jednakże życie
umysłowe płodu, które usiłują obserwować w swych gabinetach, badając pacjentów siedzących na
kanapie, dotyczy bardzo odległej przeszłości. Nie można tu mówić o prawdziwej pamięci, lecz raczej o
rekonstrukcji przeszłoś-
35 A. Laurem, A quoi revent lesfoetus?, "fechotehrapie", marzec 1990, s. 8-11
36 R. Restak, Le Ceweau de 1'enfant, Laffont, 1988.
37 B. Schaal, Discontinuit^ natale et continwte chimio-sensorielle: modeles animaw et hy-potheses pour
1'homme, referat na kolokwium "fethologie et Naissance", Ile des Embiez, Toulon, 1985.
68
ci, która ukazuje, w jaki sposób w danym momencie rozmówca wyobraża sobie swój pobyt w macicy. Jest
to ważny element w relacji opowiadającego, nie jest jednak świadectwem jego wewnątrzma-cicznego
życia umysłowego.
Natomiast istnienie, udowodnione już obecnie, pamięci krótkotrwałej oraz przekazu emocjonalnego
pozwala poruszyć problem impulsu do życia psychicznego38. Twór siatkowaty pnia mózgu przyspiesza
rytm serca oraz wywołuje ruchy, kiedy płód otrzymuje informacje emocjonalne, a sen paradoksalny
zapisuje je w pamięci. Te postrzeżone i zapamiętane odczucia wiążą się nieodłącznie z pojęciami
przyjemności i przykrości. Można więc mówić o doświadczeniu przedwerbalnym, w którym biologia staje
się bodźcem do powstania wyobraźni. Biorąc pod uwagę, że percepcja płodu może być czynnikiem
wywoławczym pamięci uczuciowej, można założyć istnienie poczucia własnej kontynuacji, będącej
warunkiem wszelkiego wyobrażenia39. W dniu swego przyjścia na świat dziecko jest już wyposażone w
system neurologiczny, dzięki któremu postrzega, filtruje i organizuje swój nowy świat. Ten mały imigrant
wyposażony już jest w system, który działa wprawdzie zaledwie od kilku tygodni, bogaty jest jednak w
dotychczasowe percepcje, które przekształca w wyobrażenia.
Nie jest to więc "czysta tabliczka", która ląduje na Ziemi, lecz mały człowiek wyposażony w osobowość,
określoną przez jego zachowania, uczuciowość oraz pierwsze wyobrażenia.
38 P. Mazet, S. Stoleru, Psychopatologie du nourisson et du jeune enfant. Ma-on, 1988.
39 D. Stem, Le Monde interpersonnel du nourisson, PUF, 1985.
Rozdział trzeci
Do kogo należy dziecko
Badania genetyczne wykazały dzięki kartografii genetycznej, że ojciec Newtona istotnie był jego ojcem1.
Obliczyliśmy, że mimo iż papa Newton widział dokładnie 47,274 kilograma spadających renet, nie odkrył
prawa grawitacji. Możemy wyciągnąć z tego wniosek, że inteligencja nie jest substancją dziedziczną.
Dzięki subwencji Rady Regionalnej udało nam się odnaleźć dziewięćdziesięciu dwóch potomków Freuda i
Marty: 37,7 procent spośród nich handluje odzieżą, 12,8 procent jest właścicielami barów i restauracji, 1,8
procent piosenkarzami, a 0,92 procent zostało striptizerkami. Można stąd wyciągnąć wniosek, że
potomkowie psychologa zajmującego się głębią duszy wybierają zawody związane z kontaktami
międzyludzkimi.
W kulturze zachodniej istnieje tendencja do podtrzymywania poglądu, że dziecko należy do samego
siebie bądź do tych, którzy je spłodzili, takjakby mogło być od nich niezależne. W takim razie: kto spłodził
dziecko? Czy ten, kto zasiał małe nasionko? W wielu kulturach do roli ojca wyznaczany jest wuj lub stryj
bądź któryś z krewnych, starszy brat, ojciec chrzestny czy sąsiad... Uczucie ojcowskie rozwija się na
podstawie kulturowego nadania roli ojcowskiej, co nie ma nic wspólnego z nasieniem. Ajednak poczucie
pochodzeniajest uniwersalne; czujemy się zawsze czyimś dzieckiem. Tego typu intuicja wyraża się
poprzez mity, które przekazują nam genetykę bez
l J. Haroche, Pourquoi Mozart?, JIM, nr 147 (1990).
78
chromosomów. Ta genetyka wyobraźni ma za zadanie raczej kształtować grupę niż szacować
przekazywanie cech dziedzicznych. Chodzi tu o dwie domeny całkowicie odmienne: mity powstawały na
podstawie wydarzeń realnych, których opisy były przekazywane i przekształcane przez każde nowe
pokolenie2. Genealogia opiera się na refleksji historycznej, psychologicznej i socjologicznej, podczas gdy
genetyka wymaga znajomości danych biologicznych, klinicznych i matematycznych. Tym niemniej każda z
nich wykazuje wpływ na kształtowanie ciała, świata psychicznego oraz organizacji społecznej. Żadnej nie
można wykluczyć. Jedna i druga są ucieleśnieniem języka, który wyznacza fragmenty rzeczywistości w
chaosie świata i rzeźbi odrębne formy w magmie materii.
Zadaję sobie pytanie: żebym mógł się urodzić, trzeba było dwojga rodziców, z których każde miało dwoje
rodziców, którzy również mieli po dwoje rodziców... Co oznacza, że cztery pokolenia wstecz trzeba było,
żebym mógł się urodzić, 2x2x2x2=16 dziadków. Mówiąc ogólniej: n pokoleń przede mną trzeba było 2"
przodków. Można w ten sposób wyliczyć, ie około roku 1200, czyli z grubsza biorąc za czasów św.
Ludwika, który żył 33 pokolenia przed nami, każdy z nas mial ponad osiem miliardów przodków.^ Osiem
miliardów przodków, żeby mnie wyprodukować! Należę więc do ośmiu miliardów przodków! Jaka szkoda,
że teraz dowodzi się, iż w tamtej epoce na ziemi żyło zaledwie kilkaset milionów istot ludzkich!
Mamy z żoną dwójkę dzieci. Każde z nich będzie być może miało też dwoje, to znaczy, że za kilka wieków
dziesięć miliardów dzieci będzie się ode mnie wywodzić, wszystkie będą do mnie należeć!
Albo zatem cechuje mnie niezwykła wręcz aktywność seksualna (co jest możliwe), albo też popełniłem
jakiś błąd w obliczeniach (co również jest niewykluczone). Tak jak wszyscy, zainteresowałem się drzewem
genealogicznym króla Hiszpanii, Alfonsa XIII. Uro-
2 A. Gianfrancesco, Religion et affectwites, konferencja w Toulon-Chateauvallon, kwiecień 1993.
3 A. Langaney, N. Hubert van Blitenburgh, A. Sanchez-Mazas, Tousparents. tous dif-ferents, Musee de
1'Homme-Chabaud, 1992, s. 41-43.
74
dził się on w roku 1886 i z genetycznego punktu widzenia powinien wywodzić się, sięgając dwa wieki
wstecz, z 1024 przodków w prostej linii. Tymczasem jego drzewo genealogiczne wykazuje zaledwie 111
różnych osób4.
Można interpretować to odchylenie twierdząc, że obliczenia matematyczne są alogiczne bądź że metafora
drzewa genealogicznego jest myląca. Nie wywodzę się od przodków figurujących w drzewie
genealogicznym rozwidlającym się w nieskończoność. Pochodzę prawdopodobnie, w ramach tego
samego wachlarza ludzkiego, ze strefy bardziej lub mniej pofałdowanej, przypominającej zwiniętą wstęgę.
Inaczej mówiąc, mam nieraz tych samych przodków. Od zarania ludzkości moi przodkowie wiele tysięcy
razy łączyli się ze sobą mimo bliskości genetycznej graniczącej z kazirodztwem! Pokrewieństwo jest
czymś całkiem banalnym i nie ma na świecie zbiorowości, w której ludzie nie byliby spokrewnieni5.
Cyganie wywodzą się być może od hinduskiej kasty niedotykalnych. Ich diaspora rozprzestrzeniła się po
świecie, a margineso-wość pozwoliła paradoksalnie przetrwać kulturze, w której wciąż odnaleźć można
wyrażenia i rytuały hinduskie6. Mały Cygan, przychodząc na świat w tej grupie ludzkiej, wywodzi się więc z
bardzo wąskiego wycinka tego samego wachlarza genetycznego co mieszkańcy Zachodu. Jednakże
zachodni wycinek jest szerszy, ponieważ wymieszanie puli genetycznej było tam bardziej intensywne ze
względu na burzliwą historię społeczną, będącą źródłem częstych migracji.
Jedno jest przynajmniej pewne: dziecko powinno należeć do matki, ponieważ to ona je nosi, rodzi i
ponieważ bez niej nie może ono żyć. Gdy mówi: "To jest moje dziecko", jej słowa nie podlegają dyskusji.
Kiedy w Europie ktoś podaje się za ojca, ojciec sene-galski może mu odpowiedzieć, że nie można być
pewnym, czy jest się
4 M. Lani, A la recherche de lagenerationperdue, Homme et perspectives, 1990, s. 45.
5 A. Langaney i in., op.cit.
6 W kwestii wyrażeń: Pradeep Naraim, 1992, kontakt osobisty; w kwestii rytuałów:
"La Granier", 1992, Stowarzyszenie Var-Tzigane.
75
ojcem swego dziecka, natomiast pewne jest, że jest się wujem dziecka własnej siostry7.
Opierając się na tego typu rozumowaniu przez pierwszy wiek, podczas którego prowadzono badania
psychologiczne, zajmowano się matką i dzieckiem, jak gdyby istniała ona sama ze swym niemowlęciem,
jakby biologia nie miała znaczenia, jakby dzieci nie posiadały własnej osobowości, a rola ojca ograniczała
się do umieszczenia nasienia i podpisywania czeków, jakby struktura rodzinna, koledzy ze szkoły lub
dzielnicy, środowisko ekonomiczne, ekologia fizyczna i społeczna, religia, organizacja wypoczynku, a
szczególnie świat semantyczny, w którym dziecko jest zanurzone, nie odgrywały najmniejszej roli w jego
rozwoju...
Dziedziczne i odziedziczone
Obraz wszechmocnej, a więc jedynie odpowiedzialnej matki zamknął nam oczy na niezliczone siły, które
kształtują dziecko. Tymczasem wystarczyłoby udać się w podróż, by ujrzeć problem z innej strony. Kilka
godzin lotu dzieli nas od miejsc, gdzie istnieją społeczeństwa wielomacierzyńskie, w których dziecko
należy do sieci kobiet, ustrukturalizowanej zależnie od danej kultury. Obserwacje etologiczno-
pediatryczne wykazują, że matka biologiczna w takiej grupie zachowuje jednak specjalną pozycję
uczuciową8. Wydaje się, że ciągłość sensoryczna między matką a dzieckiem stanowi podstawę poczucia
ciągłości niezbędnego w tworzeniu tożsamości dziecka.
Jednakże istnieją tysiące sposobów bycia matką: indywidualnie, w grupie, z ojcem tej samej lub innej
rasy, obecnym lub dalekim, wszechmocnym lub wyzutym z wartości. Kąpiel dziecka wyko-
7 Oumou Ly Kane, referat na kolokwium Do kogo należy dziecko?, Chateauvallon-Toulon, 1992.
8 K. K. Minde, R. Mińcie, S. Musisi, Quelques aspects de la rupture dv, systeme d'atta-chement
desjeunes enfants: perspective transculturelle [w:] L'enfant dans la familie, PUF 1985,s. 2-81.
76
nana w pośpiechu przez skuteczną i wydajną matkę zachodnią nie wytwarza tego samego klimatu
sensorycznego co przygotowana pieczołowicie przez matkę hinduską, której każdy gest jest podyktowany
zasadami higieny, religii i estetyki9. Dziecko, które się rodzi, trafia na świat już naznaczony jakimś mitem i
właśnie w tym ludzkim środowisku, przesiąkniętym kulturą, będzie próbowało wymieniać i realizować
swoje zapowiedzi biologiczne, psychologiczne i społeczne.
Czasami ojcem wcale nie jest ten, który dziecko spłodził10:
wśród Trobriandczyków z Oceanii, u Indian Hałda z Ameryki Północnej, na Wybrzeżu Kości Słoniowej
oraz w Ghanie dziecko nie należy do swego ojca biologicznego. Ojcem, który daje nazwisko i środki na
utrzymanie, jest wuj bądź dziadek ze strony matki. Prawdziwy ojciec spędza więc część swego życia na
gromadzeniu bydła i ziemi w oczekiwaniu na małżeństwo swych siostrzeńców.
W niektórych kulturach matki są tylko nosicielkami. W Chinach, Japonii, w krajach Maghrebu, a nawet w
południowej Francji rządzi system przynależności do linii ojcowskiej: matka jest nosicielką, a dziecko
należy do tego, kto je spłodził.
Uczucia kształtowane są również w zależności od zwyczajów kultowych. W plemieniu Mossi z Burkina
Faso. jeśli małe dziecko coś przeskrobie, krewni ze strony matki patrzą na to pobłażliwie i stają w jego
obronie, podczas gdy kobiety z linii ojcowskiej stanowczo je karcą, co powoduje, że nazywane są nawet
"żeńskim ojcem".
Rozważania dotyczące pokrewieństwa1 i pozwalają zaobserwować, do jakiego stopnia kultura stwarza
kręgi przynależności. Takie słowa jak "ojciec", "matka", "brat", "siostra" oraz te, które określają powiązania
rodzinne, istnieją we wszystkich kulturach, jednakżejed-nostki, do których się odnoszą, w każdej z tych
kultur są różne.
9 H. Stork, Enfances indiennes, Le Centurion, 1986, oraz Les Ritueb du coucher del'en-fant, ESF, 1993.
10 S. Lai\lem3ind,Lafiliationpourlesethnologues, "Filiations", nr 11 (1987), s. 44-54.
11 E. Benveniste, Le vocabulaire des institutions indoeuropeennes, Ed. de Minuit, T. I, 1969.
77
W niektórych kulturach dziecko należy w połowie do ojca, a w połowie do matki. W takim przypadku
rozpoznaje się w jego ciele oznaki przynależności; kości pochodzą od ojca, a reszta od matki. Tak jest w
niektórych plemionach nigeryjskich i burkińs-kich. Być może podobnie dzieje się u nas.
Jest bardzo wiele pomysłowych struktur rodzinnych: wśród Eskimosów, Hawajczyków oraz wśród
zambijskich Loziów system poznawczy ustala, że dziecko pochodzi od obojga rodziców (jest o-no współ-
narodzone), z których każde pochodzi również od dwojga osób. Dziecko należy więc do czterech rodzin.
Ten szczodry sytem, o szeroko otwartym wachlarzu możliwości, stawia przed dzieckiem duży wybór.
Jeżeli jednak wybierze ono wszystko, stanie się nikim, ponieważ nie może mieszkać we wszystkich
domach, nabrać wszystkich zwyczajów ani spełniać wszystkich funkcji. Można więc zauważyć, że to
dziecko wybiera, do kogo chce należeć, tak aby kształtować swą osobowość przy ograniczonej liczbie
możliwości. Współczesne małżeństwa, w których losy rodziny są niepewne, zbliżone są do tego modelu,
w którym dziecko, ażeby móc się rozwijać, samo wybiera swą przynależność.
Te cztery typy przynależności - ojciec-płodziciel, matka-nosi-cielka, pół na pól oraz mieszany - pozwalają
sporządzić schemat o tysiącu możliwości12. Dziecko istnieje w systemie kultowym, który nadaje mu jakieś
imię. To wytycza jego przyszłość społeczną, częściowo organizuje rozwój psychiczny i jest bodźcem dla
uczuć związanych z wszelkim przeobrażeniem. Nie ma to nic wspólnego z czynnikami biologicznymi,
które wyrażają się bezobrazowo i niekoniecznie muszą wchodzić w zakres kultury. Zachód próbuje włą-
czyć je do swej kultury, ponieważ niektórzy naukowcy usiłują "nimi mówić". Używam tej formy celowo,
bowiem chcę podkreślić, że "mówienie czynnikiem biologicznym" oznacza włączenie go do kultury jako
słownego środka wyrazu. Jednakże wielu naukowców nie zna innego języka poza własnym. Niełatwo jest
powiedzieć: "Nagle,
12 V. Bordarier, Lafiliation du point de vuejuridique et anthrvfwlogique [w] J. Guyo-tat, Mart, naissance
etfiliation, Masson, 1980, s. 90-105.
z chloroproma2yną zablokowaną przez analogię strukturalną z do-paminą, Marcel Proust stracił
zainteresowanie dla katlei". Dlatego też czynniki biologiczne, trudne do wyrażenia słownego, nie mają
wyobrażeń.
Czynniki ekonomiczne są również bardzo zdradliwe. Często uświadamia się sobie ich istnienie dopiero
wówczas, gdy widać ich skutki. Przemysłowy Zachód rozczłonkował rodzinę: dziecko wywodzi się tutaj z
rodziny jednorodzicielskiej, składającej się z jednej, bardzo bliskiej kobiety, bądź też z rodziny
przypominającej mozaikę, w której skład wchodzą: babcia znajdująca się w pobliżu, dwie nieobecne na co
dzień matki, ojciec i pełen rezerwy ojczym, dwaj nieobecni bracia i cztery obecne "przyszywane" siostry;
rozwija się ono w ekologii uczuciowej i systematycznej całkowicie odmiennej od tej, w której wzrasta mały
afrykański Mossi, należący do rodziny pięćdziesięcioosobowej o bardzo ścisłej strukturze. Jego ojciec nie
jest postacią w jednej osobie. Dziecko nazywa "ojcem" mniej więcej dziesięciu mężczyzn, którzy w
rodzinie zajmują określone pozycje. Najbardziej zadziwiający jest fakt, że dziecko przyjmuje wobec
każdego z nich postawę dostosowaną do jego statusu w rodzinie.
W Paryżu, gdzie połowa osób mieszka samotnie, dziecko rozwija się w środowisku ubogim. Czas
odmierzany jest rytmem szkoły i pracy matki. Przykłady do naśladowania ograniczają się do jednego
modelu, chyba że dziecko wymknie się swej rodzinie, poddając się hipnozie telewizyjnej, bądź pójdzie
szukać substytutów na ulicy - w przypadkowych kontaktach, w bandach marginesu społecznego lub w
otoczeniu sprytnego guru.
Gdy mały zwierzak przychodzi na świat, transportowany w różny sposób zależnie od gatunku (w wodzie,
paszczy, macicy, jajku, torbie torbacza), kryje w swym ciałku ogromną liczbę zapowiedzi genetycznych,
które sprawdzą się lub nie w zależności od struktury ekologicznej i społecznej otaczającego świata. To
samo dotyczy dziecka ludzkiego, które zrealizuje bądź nie owe obietnice genetyczne zależnie od struktury
świata, w którym się znajdzie po opuszczeniu swego wodnego wszechświata.
Struktura ta jest oczywiście ekologiczna i społeczna, ale przede wszystkim semantyczna: słowa
reprezentują gwiazdy, zdania - konstelacje, a idee kształtują uczucia i działania. Dla dziecka ludzkiego
przygoda słowna jest poprzedzona określonym sposobem kontaktu, wykonywania gestów, mimiki oraz
używania dźwięków pozwalających na kochanie, wymianę uczuć oraz oddziaływanie na ukochaną osobę.
Nauczenie się języka oznacza poznanie określonego kodu, ale przede wszystkim zajęcie miejsca
uczuciowego w ukształtowanej już tym językiem kulturze.
Wraz z pierwszymi gestami i przedmiotami (ubraniami, łyżeczkami, buteleczkami), na długo przed
wymówieniem pierwszego słowa, dziecko przesiąka kulturą, która je kształtuje. W jego uśmiechach,
mimice i tonacji głosu odnaleźć można cechy kultury, do której należy. Mimika twarzy u noworodków jest
bardzo różnorodna, bez względu na kulturę, w której pojawiło się dziecko. Grymasy te są bardzo zabawne
i można się zastanawiać, skąd się biorą. W ciągu kilku tygodni odpowiedzi mimiczne matki utrwalają pew-
ne wyrazy twarzy, które noworodek naśladuje13, podczas gdy inne powoli znikają. Niemowlę japońskie
używa innej mimiki niż dziecko amerykańskie. To ograniczenie mimiki niemowlęcia reprezentuje kod
zachowania charakterystycznego dla jego kultury. Jeżeli kultura może kształtować zachowanie dziecka,
dzieje się tak dlatego, że tworzy ona wokół niego pole sensoryczne. Otaczająca je biologia, składająca się
z zapachów, ciepła, dotyku, bodźców wzrokowych i dźwiękowych, rytmu snu, toalety i żywienia, nadaje
formę wymianie między nim a matką.
Można stosować to samo rozumowanie w stosunku do dźwięku jego głosu. Nie uformowane krzyki, jakie
dziecko wydaje podczas pierwszych dni życia, przybiorą inną formę, jeśli spotka ono drugą istotę ludzką.
Tysiące fonemów możliwych do zarejestrowania w momencie narodzin ulegają ograniczeniu, tworząc
zbiór wypowiedzi dźwiękowych charakterystycznych dla otaczającego języka. Do tego stopnia, że można
opisać prawdziwą ontogenezę kulturo-
13 F. Winnykamen, Apprendre en imitant?, PUF, 1990.
80
wą14. Wyrażane emocje i wymiana uczuciowa przygotowują do znalezienia znaku, który pozwoli później
na dostęp do konwencji lingwistycznej.
Ontogeneza zachowań seksualnych jest biologicznie kształtowana przez powstanie pola sensorycznego
składającego się z gestów, mimiki i postaw, które nadają formę wymianie uczuć. Podobnie jak w
przypadku mimiki twarzy, pewne interpretacje gestykulacji matki wzmagają niektóre gesty dziecka
uznawane za męskie lub żeńskie, kosztem innych, które zanikają. Jednakże pewne zachowania uważane
za męskie w jednej kulturze, w innej uznane będą za żeńskie. Na przykład u Pigmejów istnieje mit, według
którego kobiety nie potrafią usypiać niemowląt, ponieważ ukradły luk, co sprawiło, że stały się kolczaste.
Tak więc to ojciec ma za zadanie, wynikające z kultury, dokonać rytuału usypiania. Niektóre dokumenty15
ukazują nam matki, które najpierw karmią dziecko, a następnie powierzają je ojcu. Ten tuląc niemowlę w
ramionach ryczy mu czule do ucha jakąś kołysankę i usypia je prawie natychmiast. W czasie tego
ceremoniału znajdujący się w pobliżu mali chłopcy słuchają z uwagą kołysanki i przyglądają się gestom
usypiania, ucząc się owej męskiej roli, jaką będą mieli do spełnienia w swoim czasie.
Tego typu świadectwo przyczynia się do poparcia tezy mało jeszcze popularnej w naszej dualistycznej
kulturze: dziecko kształtowane jest w zależności od kulturowego obrazu płci, do której należy z
genetycznego punktu widzenia. Zwolennikom teorii wrodzonego i nabytego trudno będzie wybrnąć z tak
sformułowanego zdania. A przecież czynnik genetyczny łatwy jest do zidentyfikowania - chodzi tylko o
parę chromosomów XX lub XY. Nie może on być pominięty, nawetjeżeli mało znamy jego efekty: hormony
odgrywają określoną rolę w wywoływaniu niektórych emocji. Czynnik kulturowy takiego czy innego
zachowania polega na zespole drobnych
14 A. van der Straten, Premiers gestes, premiery mots. Centurion, 1991, s. 249.
15 A. Epelboin, kaseta VHS, Laboratoire d'ethnobiologie, Museum d'Histoire Na-turelle, 1992.
6. Anatomia uczuć
81
gestów, intonacji, wykrzykników zachęcających bądź odstraszających, wytwarzających wokół dziecka
stale pole sensoryczne, którego rola w zakresie kształtowania dziecka jest dobrze znana.
Przynależność do pici w sensie biologicznym jest zdeterminowana już na długo przed urodzeniem. W
momencie jednak, kiedy oglądani jesteśmy oczyma innej osoby, jej opinia na temat naszej pici wynika z
sensorycznego świata gestów, spojrzeń, słów oraz ze wskaźników stroju, zachowania i zwyczajów, które
kształtują nas kulturowo. Oczywiście cechy, jakie odziedziczyła po swoim dziadku, zawdzięcza jego
totemowi, którym byl krokodyl. Totem ten pozwalał wszystkim Damanom czerpać bezpiecznie wodę z
rzeki Niger16. Mit grupy, rządzący wzajemnie na siebie oddziaływującymi zwyczajami, wytwarza pole
sensoryczne, które kształtuje dziecko. Wyzwala on poczucie o-czywistości, pozwalające oddziaływać na
świat i mieć poczucie przynależności: możemy się ze sobą wiązać, wspólnie działać i kochać.
Przewrotność tego zjawiska polega na tym, że uważamy za szalonych, złych bądź złej woli wszystkich
tych, którzy żyją w innych światach. Mogę określić czyjąś przynależność krótkim zdaniem:
"To jest Cygan". Słowo to zawiera w sobie stereotyp kulturowy Cyganów, który określa kod zachowania i
wywołuje takie a nie inne odczucia w stosunku do nich. Patrzę na Cyganów zgodnie z wyobrażeniem,
jakie o nich mam. I będę żył z tym uczuciem dopóty, dopóki nie spróbuję odkryć Cyganów takimi, jacy są
naprawdę. Słowo określające przynależność daje uproszczony, ale praktyczny obraz innej osoby -
pozwala ono zaoszczędzić sobie pracy myślowej.
Kanwę tej struktury zachowania i uczucia kształtującej dziecko są opowiadania grupy, do której należy, o
samej sobie. Wielu Żydów dwudziestego wieku gardzi pieniędzmi, nie chce ich zarabiać bądź też wydaje
je tylko po to, żeby zaprzeczyć mitowi głoszonemu przez antysemitów. Na opowiadania składają się
zakazy, które powstrzymują od zachowań pewnego typu, reguły, które zachęcają do innych zachowań,
legendy przyczyniające się do powstawania wy-
ró C. Laye, L'enfant nów [w.] M. Boucebci, A. Amał-Yaker, Tntte de psychiatrie de 1'enfant et
d'adolescent, PUF, T. ID, 1985, s. 91.
82
obrażeń, mity, które nadają sens, oraz symbole, które przekształcają rzeczy w znaki. Oznacza to. że
pisarze, filmowcy, eseiści i inni autorzy mitów odpowiedzialni są za otaczający nas świat, ponieważ tworzą
go w większym stopniu niż biolodzy, którzy, wynoszeni kiedyś pod niebiosa przez naszą kulturę,
podejrzewani są obecnie o stosowanie diabelskich sztuczek.
Od dawna można identyfikować grupy krwi, wykonywać elektroforezę nawet, sporządzać mapę
wszystkich genów w chromosomach. Przy użyciu tych technik można by z łatwością określić fragmenty
poszczególnych przynależności dziecka. Warto jednak zadać sobie pytanie: czy kwantyfikacja jakiegoś
czynnika biologicznego jest wystarczająca, ażeby wywołać poczucie przynależności? Przywiązanie
wypełnia tak dalece świadomość dzieci, że odbiera całą wartość wiedzy biologicznej. Nie chcą one odejść
od mamki, którą uwielbiają, nawet gdy się im wyjaśni, że z ich kartografii genetycznej i profilu
elektroforetycznego wynika, że w 100 procentach należą do rodziców biologicznych.
U dorosłych sprawa nie jest tak prosta, ponieważ głód przeszłości jest u nich tak wielki, że góruje czasami
nad przywiązaniem i powoduje, że często udają się na poszukiwanie własnej genealogii. Gdyby jakiś
genetyk wykazał, że przynależność ich wynika w 99 procentach z pomieszania chromosomów Marylin
Monroe i Loui-sa de Funes, byliby wstrząśnięci. Wstrząs ten wynikałby nie tyle z przyczyn genetycznych w
ścisłym tego słowa znaczeniu, co z podania ich do wiadomości, to znaczy z faktu ujawnienia ich przesz-
łości przez naukę.
Mormoni zbudowali w Salt Lakę City największy na świecie bank danych genealogicznych^. Można tam
zaczerpnąć wiele interesujących informacji na temat dziedziczenia niektórych chorób fizycznych i
psychicznych, a szczególnie na temat zakłamania w kwestii dziedziczenia, ponieważ niektóre wiarygodne
analizy biologiczne wykazują, że w wielu przypadkach dzieci, które przypisywane były
17 J.M. Legay. D. Debouzie, Introduction h une biologie des populations, Masson, 1985.
83
danemu ojcu, nie mogły nimi być z biologicznego punktu widzenia. Oznacza to, że wprawdzie więzy krwi
istnieją, jednakże są one częstokroć złudne. W Instytucie Higieny Dziecka w Paryżu trzeba było przerwać
badania nad owymi związkami biologicznymi, ponieważ wyniki mogłyby w bardzo poważnym stopniu
zakłócić spokój wielu rodzin18.
Poddano obserwacji rodziny, w których adoptujący dziecko spotykali prawdziwych rodziców, pokazywali
zdjęcia oraz przekazywali wiadomości o dziecku. Inni natomiast odmawiali spotkania z rodzicami
biologicznymi. Zauważono, że poczucie przywiązania było silniejsze wśród dzieci, które nie znały swego
pochodzenia19.
Poczucie przynależności rozwija się lepiej w wyniku przeżyć dnia codziennego niż w dziedzictwie
biologicznym, które ujawnia się często tam, gdzie wcale się go nie spodziewamy. Trudno mówić o
pokrewieństwie wśród zwierząt, istnieje jednak wśród nich poczucie zażyłości zrodzone w trakcie
współżycia codziennego. Może się ono pojawić również niezależnie od wszelkiej nauki, w wyniku
intensywnego kontaktu uczuciowego. Prawdopodobnie właśnie w tym poczuciu bliskości uczuciowej
zakorzeniają się struktury pokrewieństwa u zwierząt. Tłumaczy to, dlaczego na przykład makaki z Indii,
zabijające noworodki należące do bytującego w sąsiedztwie stada, w tajemniczy sposób oszczędzają
własne potomstwo: rozpoznają je, nawet jeśli przedtem się z nim nie stykały, dzięki zachowaniu i emisjom
sensorycznym wywołującym wśród samców-zabójców poczucie bliskości, które je uspokaja20.
Pewne składniki tych struktur sensorycznych są dziedziczne:
koty przekazują potomstwu profile zachowań dotyczących polowania i snu; kolejne mioty szczurów
wyrażają w ten sam sposób określony styl współżycia. Sposób szczekania nie jest sprawą przypadku;
18 M. Soul,J. Noel, Aspects psychologiques des notions defiliation et d'identiteet lesecret des origines [w:]
Lesecret sur les origines, ESF, 1986, s. 51-68.
19 M. SoulJ. Noel, ibid.
^J.-C. Ruwet, wypowiedź podczas uroczystości poświęconej setnej rocznicy urodzin Schmeierlinga,
Liege, listopad 1991.
analiza genetyczna wykazuje, że jest on przekazywany dziedziczna!
nie"
Mimo to nawet wśród zwierząt trudno jest oddzielić dziedziczne od dziedziczonego. U wielu gatunków
samice dziedziczą rangę matki: w trakcie ontogenezy procesów socjalizacji córka samicy dominującej
zajmuje bardzo szybko to samo stanowisko w swej grupie społecznej, jednakże przez całe życie
poddawać się będzie własnej matce, uznając jej dominującą rolę.
W roku 1939 w Indiach złapano i wytatuowano w celu rozpoznania czterysta dziewięć osobników spośród
małp makaków, a następnie przeniesiono je na wyspę Cayo Santiago w pobliżu Por-toryko, gdzie żyli
jeszcze na wolności ich przodkowie22. Obserwując zwierzęta przez lornetkę zauważono, że samica
dominująca Imo wymyśliła nowy zwyczaj: myła zapiaszczone słodkie pataty, a następnie soliła je,
maczając w wodzie morskiej. Zwyczaj ten uległ tak dalece socjalizacji wśród makaków z Cayo Santiago,
że odtąd młode małpy muszą się do niego dostosowywać. Wraz z każdą nową generacją przybywa małp
myjących ziemniaki, tak że obecnie prawie wszystkie stosują ten zwyczaj, który odróżnia ich grupę od
innych.
Dziedziczenie i dziedzictwo przekazywane były z pokolenia na pokolenie na długo przed wymianą słowną.
Od czasu, gdy się ona pojawiła wraz z pojęciem czasu, które pozwala na opowiadanie, można pokusić się
o hipotezę, że dziecko ludzkie dziedziczy jednocześnie chromosomy swych rodziców i ich wiedzę,
wliczając w to czajnik, który ciotka Noemi przywiozła w 1930 roku z Tonki-nu i którego nikt nie chce, ale
który podkreśla, jak dalece przedmioty nasycone są przeszłością.
Można teraz zrozumieć, dlaczego sztuczne zapłodnienie wywołuje z reguły zaburzenie rozwoju wśród
zwierząt23, podczas gdy wśród ludzi odbywa się zazwyczaj bez problemów. Samica poddana
21 P. Roubertoux, M. Carlier, Genetique et comportements, Masson, 1976.
22 B. D. Chepko-Sade, T. J. Oliyier, Coefficient ofGenetic Relationship and the Prv-babihty
ofTransgenealogicalFission in Macaca-Mulata, "Behaviour, Ecology, Sociobio-logy", V (1979), s. 263-278.
23 P. Pageat, kontakt osobisty, fecole yeterinaire de Maison-Alfort. 1990.
85
sztucznemu zapłodnieniu jest ofiarą wstrząsu wynikającego z braku kontaktu z samcem, niezbędnego dla
powstania elementu przywiązania; znajduje się ona nagle w ciąży bez uprzedniego przygotowania
emocjonalnego. Będzie jej zawsze brakowało jednego etapu koniecznego do powstania uczucia
przywiązania. Dziecko, które przychodzi na świat, pojawia się nieoczekiwanie, jakby spadło jej z nieba, i
samica, która podobnie do wszystkich istot porozumiewających się bez pomocy języka zdana jest na
bliskość bodźców, nie przywiązuje się do niego. Uważa noworodka za istotę obcą, intruza, a czasem
nawet za lup.
Tymczasem dziecko ludzkie poczęte w wyniku sztucznego zapłodnienia przychodzi na świat z woli
wspólnego pragnienia ojca i matki. Należy ono do nich tak dalece, że rzadko zadaje sobie pytanie o
nazwisko ojca biologicznego24. Nie oznacza to, że nie myśli o nim, jednakże pragnie należeć do tych,
którzy je wychowują, nawet jeżeli w głębi duszy tajemnica pochodzenia odgrywa dla niego tajemną rolę
psychologiczną. Podobne zjawisko zaobserwować można wśród dzieci zrodzonych ze związków
kazirodczych: jeżeli matka jest na tyle szczęśliwa, żeby dziecko mogło rozwijać się prawidłowo, nie będzie
ono nigdy pytało o ojca! To milczenie "mówi nam", że dziecko zdaje sobie sprawę z tego, iż z narodzinami
jego związana jest głęboka tajemnica. Nie chce więc niczego wiedzieć, aby "bardziej" należeć do tych,
którzy je kochają i do których się przywiązało.
Istota, która nie należy do nikogo, jest nikim
Tak więc trzeba do kogoś należeć. Nie należeć do nikogo to tyle samo, co być nikim. Jednakże należenie
do określonej kultury oznacza bycie jedną tylko osobą. Nie można stać się kilkoma osobami naraz pod
groźbą zachwiania osobowości, co przeszkadza we wcielaniu się do grupy.
24 M. Soule.J. Noel, op.cit., s. 65.
86
W niektórych kulturach uważa się, że dziecko bez przynależności (do kogoś) nie powinno żyć. W Algierii
dla wielu kobiet zabicie dziecka jest mniejszym przestępstwem niż urodzenie dziecka pozamałżeńskiego.
Mahfeud Boucebci został zamordowany za to, że próbował stworzyć instytucję, która zaopiekowałaby się
takimi dziećmi. W naszej kulturze przez długi czas uważano podobnie, aż do momentu, stosunkowo
niedawnego, gdy życie małżeńskie uległo degradacji. Obecnie matki przestrzegają córki: "Nie wychodź
jeszcze za mąż, poczekaj trochę. Nawet jeśli urodzi się dziecko, damy sobie jakoś radę". W poprzednim
pokoleniu przyjście na świat dziecka pozamałżeńskiego wywołałoby rodzinny dramat!
Przynależność ma dwa bieguny: zażyłość i pokrewieństwo. Zażyłość jest uczuciem odczuwanym i
wzmacnianym każdego dnia, ponieważ zakorzeniona jest w sensoryczności bodźców życia domowego.
Uczucie pokrewieństwa istnieje natomiast jedynie w wyobraźni psychicznej, która znajduje swe korzenie w
kontekście kulturowym. Zażyłość czerpie z biologii, pamięci i codzienności, podczas gdy pokrewieństwo z
kultury. Społeczna konwencja rodziny wytwarza strukturę psychiczną i sensoryczną, w której mogą się
rozwijać uczucia zażyłości i pokrewieństwa.
Dziecko, które do nikogo nie należy, znajduje się poza społeczeństwem, pozbawione jest kontaktu ze
strukturami, które wspierałyby jego uczucie zażyłości i pragnienie przynależności. Tłumaczy to fakt, że
dzieci pozbawione rodziny są na marginesie zarówno układów socjalizacyjnych, jak i struktur
instytucjonalnych, które pozwalają na przywiązanie. Zależnie od stopnia rozwoju stają się one
nastolatkami aspołecznymi, dzikimi lub przestępcami. Ich trudna do opanowania impulsywność popycha
do czynu, a emocjonalna kruchość zbija z tropu i przyczynia się do powstawania trudności w kontaktach.
Zakłócony obraz samego siebie oraz problemy ze współżyciem z innymi powodują zazwyczaj zaburzenia
tożsamości: kiedy nie wiadomo, skąd się przychodzi, nie wiadomo też, dokąd się zmierza. Wobec braku
przynależności poczucie bycia sobą staje się niejasne, ponieważ świat nie jest ustrukturowany. To, czy się
jest braminem czy
87
wojownikiem, bogaczem czy biedakiem, mężczyzną czy kobietą, żywym czy martwym, wydaje się nie
mieć znaczenia.
Dziecko, które do nikogo nie należy, nie zna historii swojej rodziny ani swego pochodzenia. Luka ta nie
pozwala mu na ustruk-turowanie czasu. Kiedy taka osoba opowiada swój życiorys, jestem zawsze
zdumiony brakiem organizacji czasowej w jej relacji. Dwu-dziestopięciolatek ma "dziury w pamięci" i
zdarza mu się pomylić w datach o dziesięć, piętnaście lat, co czyni jego biografię całkowicie chaotyczną.
Ludzie bez przeszłości są ludźmi bez nazwiska25. Problem nazwiska jest rzeczą podstawową, ponieważ
nazwisko przechodzi na nas od kogoś innego. Brak przeszłości daje nieme potomstwo. Imię nadawane
jest w wyniku związku intymnego, uczuciowego. Dziecko staje się uczulone na najlżejszy dźwięk,
najdrobniejszy zapis, który go dotyczy i który umieszcza je w określonym kraju i rodzinie. Wyposaża je w
uczucia wypływające z jego chaotycznej przeszłości. Gubi się ono w gmatwaninie określeń bez stałych
punktów odniesienia.
- Lubię moje imię,Josiane, które nadała mi moja prawdziwa mama.
- Twoją prawdziwą matką jest ta, która cię urodziła?
- Ależ nie, to jest ta, która mnie wychowała.
W czasie poprzedniego seansu "prawdziwą matką" była ta, która ją urodziła. Słowo "ojciec", które
mogłoby w tym przypadku wywołać trudną do wytrzymania emocję, zastąpione jest określeniem: Pan,
który mnie wychował.
Punkty odniesienia kłębią się w głowie takiego dziecka. Otóż kiedy wypowiedź staje się zagmatwana,
kiedy obraz samego siebie nie jest jasny, rozmówca zbity jest z tropu i nie potrafi nawiązać kontaktu,
uczestniczyć w wymianie emocji. Łączność wygasa, izolując jeszcze bardziej dziecko i potwierdzając przy
każdej próbie kontaktu wrażenie, że znajduje się ono poza normalnymi obiegami społecznymi i
uczuciowymi. Każdy źle zakodowany kontakt budzi
w nim dominujące uczucie odrzucenia. Kiedy imienne punkty odniesienia są niejasne, dziecko bez
nazwiska nie może odnaleźć się w związkach pokrewieństwa i nikt nie jest w stanie rozmawiać z nim na
temat rodziny.
Nawet twarze są bezosobowe. Dla dziecka bez rodziny trudna do zniesienia jest świadomość, że nie wie,
do kogo jest podobne. Sytuacja ta jest tak częsta, że proponuję nazwać ją "snem Magrit-te^". Dzieci te
wiedzą, że narodziły się z mężczyzny i kobiety, nie znają jednak twarzy swoich rodziców. Wyobrażają ich
sobie jako parę z konwencjonalnej fotografii. Jednakże osoby na niej przedstawione mają dziury zamiast
twarzy.
Gdy brak jest przynależności, gdy nie zna się nawet wyglądu tych, którzy nas spłodzili, gdy nie wiadomo,
czy odziedziczyło się swój nos po ojcu czy po matce, nie można powiedzieć: .Jestem wysoki jak mój
ojciec" lub "ruchliwy jak matka". Nawet tożsamość fizyczna jest niewyraźna u dziecka bez przynależności.
Tłumaczy to fakt, dlaczego fotografie rodziców są tak ważne... o ile w ogóle istnieją.
Przynależność pozwala zająć z dumą miejsce fizyczne, uczuciowe, psychologiczne i społeczne. Duma
jest czynnikiem bardzo ważnym, ponieważ ułatwia budowanie tożsamości. Cyganie z Rosji dziwią się, że
komuniści dumni są z tego, iż pracują w fabrykach. Węgrzy natomiast nie mogą pojąć, że Cyganie dumni
są z tego, iż chodzą po prośbie; podczas gdy dla tych ostatnich żebranie jest sprawdzianem elokwencji.
Otrzymując w ten sposób pieniądze od gadziów, dziecko cygańskie zdobywa dowód, iż potrafiło dobrać
odpowiednie słowa i gesty, by tamten człowiek wyjął monetę lub banknot z kieszeni. Jałmużna jest więc
potwierdzeniem umiejętności o-ratorskich, tak istotnych dla człowieka.
Sprzeczności wynikające z różnic kulturowych są częste, ponieważ ludzie, żyjąc w tym samym czasie i
przestrzeni, niemal ocierając się o siebie fizycznie, nie przebywają jednocześnie w tym samym świecie
umysłowym; każdy jest dumny z wartości kulturowych grupy, do której należy. To uczucie dumy związane
z okreś-
89
lonym sposobem korzystania ze świata daje przyjemność łączącą się z budowaniem własnej tożsamości.
Z czego może być dumne dziecko, które do nikogo nie należy? Jego początki to śmietnik, na który je
wyrzucono, zbrodnia, którą musiało popełnić, skoro matka zmuszona była je porzucić, defekt, który
pozbawia go prawa do istnienia: Nie zasługuję nawet na to, żeby iyć, ponieważ urodziłem się w wyniku
gwałtu popełnionego na mojej matce przez żołnierza SS, w wyniku potwornego aktu. Kto mnie zechce?
Kto będzie mógł mnie pokochać? Tego typu obraz nie pozwala na budowanie szacunku do samego
siebie. Dzieci "ze śmietników", te, które mająjesz-cze dość siły, żeby marzyć, tworzą opowieści o
rodzinach, w których matka odgrywa rolę wróżki, a ojciec - rycerza. W opowiadaniach tych spotyka się
często motyw ukrytego skarbu. Rodzice moi przed śmiercią pozostawili mi ukryty skarb, którego muszę
szukać. Natomiast dzieci wychowywane w atmosferze nadopiekuńczości wymyślają regularnie
opowiadania o sierotkach: Będę sierotką, samiuteńką na świecie, wolną i cierpiącą, będzie to wspaniałe...
Przed nikim nie będę się musiał tłumaczyć... Będę kowalem swego losu.
Żadne dziecko nie ma takich rodziców, o jakich marzy, poza dziećmi bez rodziców. Nawet jeśli odnajdą
swych rodzicieli, ich spotkanie najczęściej jest bolesne i rzadko prowadzi do zacieśnienia związków. Tym
niemniej rodzinna opowieść dzieci, które do nikogo nie należą, przypomina strukturą legendę26. Dlatego
właśnie kłamstwa, legendy i zmyślenia na temat pochodzenia są konieczne i zasługują na uwagę:
pozwalają na powstanie urojonych związków rodzinnych oraz świata, w którym wszystko jest możliwe.
Jedna z pacjentek, która właśnie była takim porzuconym dzieckiem, usłyszała pewnego dnia zdanie: Żeby
być w brygadzie antyterrorystycznej, trzeba wyrzec się matki i ojca. Zareagowała na to następująco:
Powiedziałam sobie: Moi rodzice już mnie się wyrzekli, mogę więc zostać kamikaze. Zasięgnęłam
informacji, nauczyłam się jeździć na motorze, podejmowałam ryzyko, ćwiczyłam karate i zapasy. Zdanie,
które
26 S. Lebovici, M. Soule, Connaissance de 1'enfant par la psychanalyse, PUF, 1983. Zob. również O.
Rank, Le Mythe de la naissance du heros, Payot, 1983, oraz M. Robert, Roman des ongines et ongines
du roman, Grasset, 1972.
90
kiedyś usłyszała, tak dobrze pasowało do jej wyobrażeń, że jeszcze dzisiaj ta młoda kobieta wykazuje
niezwykłą odwagę fizyczną. Szuka potyczek, erotyzuje ryzyko, a znaczna część jej lektur, rozrywek i
sportów oraz sposób ubierania wiążą się z tematami paramilitarnymi.
Dzieci porzucone chcą do kogoś należeć, do rodziny lub grupy. We Francji słyszy się często określenie:
"To jest dziecko z Opieki Społecznej", które mimo że nie wynika z żadnej nomenklatury oficjalnej27, wiąże
je jednak z określoną instytucją, do której odtąd należy. Przez wiele pokoleń czyniono z nich robotników
rolnych, kościelnych w Bretanii, chłopców okrętowych oraz osadników w Afryce czy Tonkinie.
Kiedy rodzice adoptują dziecko pochodzące z tej samej co oni kultury, odnoszą się na ogól z rezerwą do
prawdziwych rodziców28, gdy chodzi jednak o dziecko o innym kolorze skóry lub wywodzące się z innej
strefy kulturowej, chętnie odkrywają przed nim jego pochodzenie. Chcą przez to wykazać, że mimo iż
dziecko nie należy już do swych rodziców biologicznych, lecz do tych, którzy są do niego przywiązani,
wywodzi się z innych kręgów. Dokonują w ten sposób rozróżnienia między rodziną a pokrewieństwem:
dziecko należy do tych, którzy nawiązują z nim codzienne i rzeczywiste związki przywiązania, podczas
gdy jego pokrewieństwo odsyła je do innej kultury, w której można być innego koloru skóry, ubierać się w
odmienny sposób oraz modlić się i myśleć inaczej.
Przynależność stwarza świat, w którym możemy egzystować, nadaje formę naszym percepcjom oraz
umożliwia korzystanie z miejsc, w których możemy rozwijać zdolności. Z chaosu rzeczywistości wybiera te
formy i role, które uczą nas zażyłości, naszego pierwszego kulturowego środka uspokajającego.
Ponieważ potrafimy zauważyć mimikę, która coś znaczy, wykonywać gest zrozumiały przez osobę, którą
kochamy, oraz przestrzegać określonych reguł,
" M. Soule, J. No&l, op-dt. s. 65. 28 M. Soule. J. Noa, op.dfc. s. 66.
nasz świat przybiera swojską formę, w której wiemy, co należy robić i czuć.
To uczucie przynależności, które konstytuuje percepcję otoczenia oraz postawy, jakie należy w nim
przyjąć, wytwarzajednocześ-nie uczucie ciągłości wewnętrznej (bycie tą samą osobą, gdy wszystko się
zmienia) i pokoleniowej. Zwierzęta, które mają poczucie ciągłości wewnętrznej, czyniącej z nich jednostki,
nie mają poczucia historii, która nas personifikuje poprzez pokolenia. Ażeby do tego dojść, potrzebnajest
umiejętność nazywania i opowiadania.
Nazwisko stanowi najlepszy oznacznik przynależności, ponieważ reprezentuje wyobrażenie, jakie się ma
o sobie, będąc jednocześnie ocenianym przez innych. .Jestem dumny z mego nazwiska" lub "Wstydziłem
się mego nazwiska i musiałem je Żnaprawić®, zdobywając odznaczenie wojskowe" - ten typ zdań
dowodzi, że z naszym mianem społecznym wiąże się duży ładunek uczuciowy. Można powiedzieć żonie:
"Denerwujesz mnie, gdy się tak zachowujesz!", co wprawdzie nie sprawi jej przyjemności, ale będzie
możliwe do zniesienia. Natomiast zwrot: "Gdy się tak zachowujesz, przypominasz całkiem twoją matkę!"
jest trudny do zniesienia, ponieważ dotyka nie tylko jej samej, ale zawiera krytykę jej pochodzenia, co jest
o wiele przykrzejsze. Owo ,ja", które było tak użyteczne dla rozwoju psychologii, zaczyna obecnie cierpieć
z powodu zamknięcia konceptualnego. Nie jest ograniczone jak część anatomiczna organizmu, lecz
nabiera sensu jedynie w świecie międzyludzkim, w którym może się formować i dokonywać wymiany.
Niemożność opowiadania o sobie oraz o grupie, do której się należy, oznacza miotanie się we wszystkich
kierunkach, klecenie tożsamości pozbawionej podstaw, jednym słowem - anarchię. Bez podstaw, bez
pochodzenia nie ma się w niczym oparcia i jest się skazanym na kontakty przypadkowe. Możnawówczas
"oddawać się brzuchomówstwu", pozwalać, żeby ktoś inny przemawiał naszymi ustami, przekształcić
rozumowanie w litanię intelektualną łączącą nas w adoracji Tego Samego - ażeby uniknąć myślenia.
Akcent i zwroty gwarowe czy żargonowe podkreślają naszą przynależność. Kiedy się mówi: "On jest
wariatem", oznacza to, że
mówi się poważnie; natomiast jeśli użyje się zwrotu: "To wariatuń-cio", dorzuca się do oceny nutę
żartobliwą. Żona jednego z pacjentów, żeby powiedzieć, że cierpi z powodu obłędu swego męża, którego
już nie potrafiła zrozumieć, mówiła: "On giędzi". Używając tego powiedzenia, nie stosowanego w jej
środowisku, chciała podkreślić, że mężczyzna ten "giędząc" przestaje należeć do swej grupy społecznej.
Gdy stał się dziwakiem, jego sposób mówienia uczynił z niego człowieka obcego, mówiącego nieznanym
językiem, psychicznie chorego.
Wspólny język, rozmowa tworzą pole sensoryczne mimiki, dźwięków i ekspresji, w których możemy się
odnaleźć, i w konsekwencji pozwalają na wymianę uczuć oraz na powstanie związku. Tłumaczyć to może
przyjemność, jaką będąc za granicą odczuwamy spotykając kogoś, kto mówi naszym językiem; podobnie
poczucie spokoju i równowagi wewnętrznej zmienia gestykulację dziecka w momencie, gdy zaczyna
mówić29.
Istnieją narody bez historii i geografii, na przykład Cyganie, którzy nie są ukształtowani przez takie
struktury. Tworzą oni własne poczucie tożsamości, kładąc nacisk na zwyczaje dnia codziennego. W
folklorze cygańskim dużo miejsca zajmuje "życie przyjemne". Ich pieśni i tańce zapewniają spójność grupy
w teraźniejszości. A ponieważ oni sami nie interesują się swym pochodzeniem, wchłaniają kulturę, w
której żyją, na podobieństwo artystycznych gąbek, nawet jeżeli przechowują w sobie ślady przeszłości, z
której nie zdają sobie sprawy, ponieważ nie zachowała się w mitach; pozostał najwyżej charakterystyczny
sposób ustawiania szklaneczek na stole oraz niektóre elementy stroju i zwroty pochodzące z Indii30.
Ponieważ przynależność jest funkcją, może także źle funkcjonować: można nie mieć przynależności, nie
chcieć jej już więcej, należeć do kogoś innego lub do samego siebie, należeć "za bardzo",
29 A. Robichez-Dispa, B Cyrulnik, Obseruations ethologujue comparee du gęste de pomter du doigt chez
des enfants normaw et des enfants psychotufues, "Neuro-Psychiatrie de 1'enfance", XL, nr 5-6 (1992), s
292-299.
30 Pradeep Naram, kontakt osobisty, 1992.
czyli źle. Każde zakłócenie tej funkcji przejawia się w postaci zakłócenia w funkcjonowaniu jednostki.
Ktoś, kto był przygarnięty jako dziecko, opowiadał mi, że identyfikował się ze swym opiekunem do tego
stopnia, iż odbył te same studia, uprawiał te same sporty, nosił takie same koszule, a nawet robił takie
same tiki. Po śmierci opiekuna nazwisko wychowanka nie znalazło się wcale na liście spadkobierców i nie
odziedziczył po swym przybranym ojcu najmniejszego drobiazgu. Do zmartwienia z powodu żałoby, do
straty uczuciowej doszło poczucie nicości, końca świata i, co dziwniejsze, nieobecności początku świata:
okazało się, że nic już nie istnieje, ale też, że wcześniej nic nie było... Nawet książka, pióro, najmniejsza
oznaka pamięci wystarczyłyby, żeby mogło zaistnieć poczucie ciągłości, która nadaje sens rzeczom i
utwierdza naszą tois^waosć. Jeżeli nie zostawił mi nawet starego pióra, które chcial wyrzucić, oznacza to,
ze nie istniałem nawet w jego świadomości.
Przekazywanie dóbr, ofiarowywanie przedmiotów przesiąkniętych przeszłością (pióro kupione przez
przodka w czasie podróży do Stanów Zjednoczonych lub inna pamiątka) wyznacza nasze miejsce
uczuciowe w rodzinie. Jest więc rzeczą bardzo istotną, żeby opowiadać historię rodziców; fakt, że te
historie "starych kombatantów" znikają z naszej kultury, stanowi dodatkowy wskaźnik rozluźnienia
związków rodzinnych. W naszej kulturze włączenie do społeczeństwa odbywa się bez ceremoniału,
pozostawiając jednostkę bez przynależności31, co odbiera jej wysiłkom wszelki sens: Cóż to byl za
pomyśl, żeby studiować to samo co on, skoro osobiście interesowałem się handlem... Czemu się
ożeniłem, skoro miałem, ochotę podróżować... Dlaczego nosiłem te idiotyczne amerykańskie podkoszulki,
skoro dobrze się czuję tylko w koszulach bardzo klasycznych.... Człowiek bez przynależności trwa sam, w
świecie rzeczy pozbawionych sensu, wegetując zależnie od przypadku: czemu Paryż, a nie Lilie... bogaty,
a nie biedny... mężczyzna, a nie kobieta... martwy czy żywy... Zresztą wszystko jedno! To pozbawione jest
sensu i prowadzi donikąd, nie
31 G. Mendel, 54 millions d'individus sans appartenance, Laffont, 1983.
94
będąc nawet projektem. Jestem bezwolny i poddaję się wszelkim wpty-wom, jakie ktoś na mnie wywiera.
Przypadek rzuca jednostkę bez przynależności w ręce tych, którzy chcą to wykorzystać. W grupach o
słabej strukturze, gdzie wiele osób trwa w zawieszeniu oczekując, aż się coś zdarzy, pojawia się często
jakiś zbawca lub guru, który nadaje wątpliwej wartości sens życiu tych jednostek; one zaś są szczęśliwe,
że do kogoś należą32. Aż do dnia. gdy spostrzegą, że już nie należą do siebie, że nie żyły własnym
życiem.
Życie ludzkie pełne jest rozterek: Nie będę sobą, jeśli nie będę na-leżal do grupy, która mi dyktuje
kierunek rozwoju. Jeżeli jednak należeć będę do niej za bardzo, nie będę mógt stać się sobą, ponieważ
będę takim, jakim chce mnie grupa.
W poszukiwaniach własnej genealogii można odnaleźć tę samą ambiwalencję. Pragnienie odszukania
osób, z którymi łączyłyby nas więzi krwi, nadające sens naszym wysiłkom, wywołuje w momencie
odnalezienia zadziwiające uczucie pokoju wewnętrznego, spójności, pogody. Wiele osób wspomina
przyjemność, jaką odczuwały, znajdując list jakiegoś przodka bądź "dowód" pokrewieństwa. Często żeby
wyrazić uczucie spójności wewnętrznej, jaką wywołało tego typu odkrycie, stwierdzają, że wówczas czuły
się jak drzwi dobrze osadzone na zawiasach".
Wyrażenie to jest prawdziwsze, jeśli odkrycia dokonuje się w archiwum i odnaleziony dokument dostarcza
realnego dowodu, który pobudza wyobraźnię. Łatwo to zrozumieć, kiedy słucha się dzieci pozbawionych
rodziny. Odkąd zgodnie z prawem mogą szukać korzeni, często obserwuje się następujący scenariusz:
znajdując zdjęcie, dokument, rzecz lub świadka, co pozwala na stworzenie o-powieści o rodzinie,
odczuwają przyjemność i uczucie spójności wewnętrznej. Gdy jednak odnajdują rodzoną matkę czy
prawdziwego ojca, rozczarowanie jest zazwyczaj ogromne, często bolesne, a gorycz nie pozwala na
dalszy kontakt.
32 G. Mendel, La Rfwite contn hpłn, Payot, 1968.
95
To rozkoszne "więzienie" pokrewieństwa może nam spłatać niezłego figla, a nawet doprowadzić do
sytuacji bez wyjścia. Znana jest sabaudzka bajka Ofiara dla Dumnego: pewna uboga rodzina mieszkała w
pobliżu potoku o nazwie Fier (Dumny), niebezpiecznego z powodu wirów, ostrych głazów i wodospadów.
W każdym pokoleniu mężczyźni z tej rodziny około trzydziestego roku życia rzucali się do wody, ginąc
samobójczą śmiercią, jak gdyby pchała ich ku temu jakaś złowroga siła.
Pewien młody człowiek opowiadał mi, że w jego rodzinie w każdym pokoleniu mężczyźni około
czterdziestki popełniali samobójstwo. Wyliczył mi daty i imiona dziadków i wujów, którzy stali się swego
rodzaju "ofiarami dla Dumnego". Usiłując zrozumieć sens tego łańcucha tragedii, wahał się między
przekazem genetycznym stanu depresji a klątwą. Żył w niepokoju, oczekując tajemnej siły, która miała
zabrać i jego. Był więc ponury, smutny i samotny, nie śmiał snuć planów i miał problemy z socjalizacją,
jako że był przeświadczony, że i tak wkrótce zginie śmiercią samobójczą. Oczekiwanie na moment śmierci
nadawało posmaku nieuchronności wszystkim wydarzeniom w jego życiu. Trwało to aż do dnia, kiedy
żyjąc w kręgu tej rodzinnej obsesji, odkrył, że jest dzieckiem adoptowanym. W mgnieniu oka humor mu
się poprawił, jakby został wyzwolony - nie był już kimś, kto miał być "złożony w ofierze", mógł więc mieć
nadzieję i snuć projekty.
Zdarza się, że patologia przynależności bywa indywidualna, podobnie jak w urojeniach pokrewieństwa,
idealizacji osób zaginionych czy też w niektórych postaciach depresji wywołanej nie docenionym
altruizmem. Chory nie ma poczucia własnego ,ja". Dla niego istnieje tylko "my", a ponieważ traktuje śmierć
jako wyzwolenie, z miłości pociąga za sobą dzieci i bliskich, tak bardzo wszyscy do siebie należą.
Zabójstwa w afekcie można wytłumaczyć również ową intensywnością pojęcia "my". Jeżeli ona mnie
opuści, zabiję ją, a potem siebie, ponieważ nie mogę bez niej żyć.
Zauroczenie przynależnością jest nierzadkie, na przykład w przypadku dzieci, które nie chcą być dobrymi
uczniami, obawiając się, by nie upokorzyć w ten sposób swych rodziców, lub niektórych
Żydów, którzy w czasie Holocaustu nie chcieli opuścić swoich bliskich i ginęli razem z nimi. Niektórzy z
tych, co przeżyli, czują się winni, że nie pozostali w getcie33. Zamknięty świat przynależności, w którym
istnieje jedyny słuszny sposób bycia człowiekiem, z wykluczeniem wszystkich innych, jest jedną z
najczęstszych chorób przynależności. Zdanie cytowane często jako dewiza: "Żeby tak myśleć, trzeba być
człowiekiem złej woli!" dowodzi tylko, że ten, kto je wypowiada, nie ma zbyt szerokich horyzontów. Jedyna
słuszna wizja świata należy do niego - inni są po prostu debilami lub spryciarzami.
Rozluźnienie związków ojcowskich
Poczucie przynależności, mające wpływ na nasze zachowania i sądy, jest kształtowane przez ludzkie
środowisko. W niezbyt odległej epoce, kiedy ludzie rodzili się i umierali w tym samym domu, poczucie
przynależności do określonej rodziny czy wioski zakorzenione było bardzo głęboko. Kiedy głód, epidemie,
ciężkie warunki klimatyczne i rozbój wyznaczały bieg naszego życia, rodzina była miejscem, które
zapewniało bezpieczeństwo, komfort i uczucia. Kiedy jednak społeczność ludzka zaczęła się zmieniać,
kiedy nadmierny przyrost ludności uczynił nas anonimowym tłumem, kiedy organizacja społeczna
sprawia, że wiele razy w życiu zmieniamy zawód czy mieszkanie, kiedy miasto jest miejscem
przypadkowych spotkań oraz nietrwałych przygód, wówczas rola rodziny ulega zmianie. Przestaje ona być
oazą bezpieczeństwa, gdzie dobrzejestżyć, kochać i pracować, zmieniając się w miejsce represji i
regresu. W dawnych epokach cierpiano z powodu braku komfortu i bezpieczeństwa w świecie
zewnętrznym, podczas gdy w społeczeństwie nadmiernie zorganizowanym właśnie w rodzinie cierpi się
najbardziej, ponieważ w niej kumulują się rozmaite zakazy społeczne i niepokoje.
33 N. Zadje, La Transmission du traumatisme chez les enfants des survivants juifs de 1'Holocauste nazi,
praca doktorska, Paris VIII, 1992, oraz Souffle sur tous ces morts et qu'ils vivent!. La pensće sauvage,
1993.
Inną chorobą przynależności wynikającą z załamania się rodziny tradycyjnej jest rozluźnienie związków
ojcowskich. Mężczyźni nazywani "ojcami" nie wiedzą już właściwie, co to słowo znaczy, do czego
zobowiązuje, na co zezwala, jakie miejsce ojciec zajmuje w rodzinie i w społeczeństwie. Jeżeli nikt nie
nazywa mężczyzny "ojcem" - ani matka, ani dzieci, ani społeczeństwo -jak można wymagać, żeby on się
nim czuł? Jeżeli rola jego ogranicza się do złożenia nasienia i podpisywania czeków, jak chcecie, żeby
zawiązał się związek emocjonalny, który napełni go uczuciami ojcowskimi? Zachodnie dzieci nie wiedzą,
kim jest ich ojciec. Znają biografię Balzaca, Marksa czy Michela Platiniego, nie zdają sobie jednak sprawy,
że ich ojciec posiada jakąś przeszłość, nie potrafią odtworzyć swego drzewa genealogicznego, często
nawet nie wiedzą, jaki zawód wykonuje ojciec. Dziecko potrzebuje dużo czasu, żeby sobie uświadomić, że
jego rodzice też byli dziećmi. Freud uważał, że dziecko odkrywa najpierw świat, jaki stworzyli mu rodzice,
a dopiero później "wraz z rozwojem intelektualnym" dociera do niego fakt, że rodzice należą do innego
świata, składającego się ze społeczeństwa i ich własnych rodziców34.
Wydaje mi się, że obecnie proces identyfikacji ojców bez czynienia z nich bogów lub tyranów jest
wyjątkowo opóźniony. Dziecko dziewiętnastowieczne widywało swego ojca przy pracy, mogło się dobrze
przyjrzeć jego strojowi roboczemu oraz narzędziom. Wiedziało, na czym polega praca w kopalni czy w
polu, ponieważ wszyscy wokół o tym mówili. Obecnie, nawet jeżeli młody człowiek zna zawód ojca, to nie
wie, ile zarabia, jakie odbył studia ani też jaka była jego przeszłość. Czasami może się mylić w
zadziwiający sposób. Zdarzyło mi się usłyszeć wzburzoną maturzystkę, która mówiła: Mój ojciec jest
bardzo bogaty, zarabia siedem tysięcy/ranków miesięcznie i nic nam prawie nie daje. Młodzi potrafią
opisać zawód wykonywany przez ich matkę, kiedy jednak pyta się ich, co robi ojciec, patrzą na nią
pytająco.
M S. Freuć^N^o$e.psychw?tpervenums:wrlasouwenmiwm(18^),VUF,W9^
98
Ta luka w rodowodzie nie sytuuje potomstwa w określonym miejscu linii rodu, poddając je całkowicie sile
uczuciowej matki, z którą następnie będą musieli się uporać, żeby zbudować własną samodzielność. To
wyparcie się własnej genealogii kontrastuje z nadmiernym przywiązywaniem wagi do tych spraw wśród
arystokracji oraz w niektórych rodzinach twórców czy intelektualistów. Przy czym silnie spersonalizowane
powiązania rodzinne wytwarzają u dziecka poczucie dumy, ułatwiające proces identyfikacyjny.
Gdy poczucie więzi rodzinnej słabnie, wzrasta poczucie winy u rodziców. Odpowiedzialność za ten stan
rzeczy spada przede wszystkim na matkę, ponieważ ona ma monopol na odtwarzanie obrazów
identyfikacyjnych, podczas gdy inni członkowie rodziny, nie mogąc odtworzyć historii, pozostają w cieniu.
Nastolatki bez przeszłości upodabniają się do nastolatków bez rodziny: ich historia i pochodzenie
(włącznie z kulturą) rozpoczynają się wraz z nimi. Tłumaczy to coraz rzadsze przekazywanie zawodu z
pokolenia na pokolenie, poza, być może, zawodem nauczyciela.
W epoce, gdy rola ojca była dominująca, kobiety były zaledwie dodatkiem do mężczyzn. Nazywały zresztą
same siebie "drugą płcią"35. W społeczeństwach tradycyjnych nie było mowy o "kryzysie młodzieńczym",
ponieważ zawód narzucany był zazwyczaj przez ojca, a z góry zaplanowane małżeństwa zapewniały
odtwarzanie struktur rodzinnych. W społeczeństwie ustabilizowanym wszystko odbywało się wedle
ustalonego porządku. Kodeks cywilny mówił wówczas o "władzy ojcowskiej". W okresie wielkiego
przypływu tolerancji pod wpływem feministek zastąpiono to piękne określenie sformułowaniem "władza
rodzicielska", które natychmiast po uchwaleniu poprawki stało się przeżytkiem.
Dziecko bez przynależności jest dzieckiem do wzięcia; dziecko bez ojca szuka punktów odniesienia. Z
wiekiem staje się ono "poczciwcem bez wyrazu" - człowiekiem bez charakteru36, częścią tłu-
35 S. de Beawoir, Druga płeć, tłum. G. Mycielska, M. Leśniewska, Wyd. Literackie, 1972. 38 S. Moscovici,
L'Age desfoules, Fayard. 1982.
99
mu, anonimowym osobnikiem oczekującym, że będzie nim rządził charyzmatyczny przywódca, szef sekty
lub ktoś, z czyim obrazem będzie się chciało identyfikować, kto posiadając je w ten sposób, uszczęśliwi je
kosztem jego własnej osobowości.
Zachodni mit niezależności przeciwstawiany jest mitom o przynależności, a konflikt między tymi dwoma
dążeniami trudny jest do pokonania. Trzeba czuć się na swoim miejscu i być w zgodzie z samym sobą,
ażeby mieć uczucie, że się jest kimś w obrębie własnej kultury. Poświęcamy naszą wolność w obawie
przed samotnością. Pragniemy należeć do jakiejś szkoły myślenia, grupy wzajemnej adoracji, której
członkowie, żyjąc w tym samym świecie, będą mogli się kochać i wiązać ze sobą kosztem własnej
samodzielności.
Obecnie na Zachodzie strach przed zależnością wydaje być wynikiem długich dziejów bliskich związków
rodzinnych, co wytworzyło pewien rodzaj osobowości37.
Młode kobiety uczyły się zawodu, "żeby nie zależeć od mężów", a więc nie tyle z powodu swej sytuacji
społecznej, co dla poczucia bezpieczeństwa: W przypadku, gdy pojawią się jakieś problemy, nie będę od
niego zależna. Dyplomy stały się swego rodzaju umowami ubezpieczeniowymi^To uzasadnione
odrzucenie zależności prowadzi obecnie do lęku przed miłością z obawy utracenia własnej oso-
bowości:/^^' będę miała nieszczęście go pokochać, zrobię wszystko, co będzie chciał. Uciekajmy więc
przed tymi, których kochamy, ażeby móc zachować niezależność. Pozostańmy wolni i... samotni.fOto co
się słyszy bardzo często w czasie seansów psychoterapii z ust młodych ludzi, pięknych, inteligentnych, z
dyplomami, i tak samotnych, że w ich życiu codziennym nic nie ma sensu ani wartościi
fWśród kobiet najbardziej obawiają się zależności uczuciowej te, które najbardziej jej pragną^W kulturze,
w której przynależność ma duże znaczenie, zależność od mężczyzny, rodziny, państwa będzie uważana
za dowód inteligencji: Co za wspaniała kobieta, poświęciła się dla kariery swego męża i dla dobra dzieci.
Natomiast w kulturze,
37 G. Duby, Histoire de la viepnv^e, Le Seuil, T. 1,1985.
100
która wysoko sobie ceni osobowość, integracja kosztem własnej wolności uważana jest za osobistą
klęskę.
\ Wiele jest kobiet rozdartych przez dwie sprzeczne aspiracje:
"pójścia swoją drogą", ajednocześnie znalezienia "męskiego ramienia, na którym można się
oprzeć>^jwierzyć się nie chce, jak często kobiety używają tego wyrażenia. Gdyby mężczyźni zdawali sobie
sprawę, jak bardzo ich ramiona interesują kobiety, wykorzystywaliby to w trakcie uwodzenia, wymyśliliby
męskie dekolty. Jednakże męskie ramię nie spełnia funkcji seksualnej, lecz funkcję kojącą, jest to rodzaj
podpory w życiu codziennym. Silna i dająca poczucie bezpieczeństwa "obecność męskiego ramienia"
nadaje sens pracom domowym. Kiedy kobieta gotuje, robi to nie tylko po to, żeby przygotować jedzenie,
lecz by stwarzać w ten sposób miłosny scenariusz. Kobieta samotna pożywia się szybko, połykając w
pośpiechu jogurt, filiżankę kawy z mlekiem, jakiś owoc czy herbatnik. Kiedy gotuje dla kogoś, posiłek staje
się miejscem kontaktu, gdzie wymianie podlegają bardziej uczucia i słowa niż węglowodany, lipidy i
proteiny. Kiedy gotuje mężczyzna, robi to dla zabawy, żeby dokonać kulinarnego wyczynu, który wywoła
radość i zdumienie. Ta sama pozornie rzecz nabiera innego sensu zależnie od płci. Okazuje się, że
kuchnia jest również uzależniona od płci.
Kiedy dwie osoby odrębnej płci pragną nawiązać kontakt, pojawia się kuchnia. Rozkwit przemysłu
gotowych dań jednoosobowych jest wskaźnikiem odseksualnienia naszego społeczeństwa:
przynależność do takiej lub innej pici przestaje mieć znaczenie.
Wzrost ilości przypadków anoreksji wśród młodych dziewcząt na Zachodzie jest dowodem na to, do
jakiego stopnia kobiety nadają sprawom związanym z gotowaniem znaczenie uczuciowe: osoby dotknięte
tą chorobą gotują, żeby móc wejść w związek, odmawiają jednak dzielenia posiłku z obawy, że stracą swą
niezależność. Kiedy idylla między matką a córką jest tak głęboka, że nie pozwala młodej kobiecie
spróbować żyć na własną rękę, usiłuje ona zaznaczyć swą osobowość odmawiając, z ryzykiem dla swego
życia, korzystania z posiłków, które przyrządza matka.
101
Zwiastowanie babci
W świecie, w którym żyjemy, gdzie wszystko ma jakieś znaczenie, sposób korzystania z zegarkajest
dobrym wskaźnikiem odmowy integracji społecznej. Jeszcze w poprzednim pokoleniu ofiarowywano
często zegarek w dniu pierwszej komunii. Ten techniczny przedmiot nabierał wówczas znaczenia
semantycznego i miał oznaczać:
Odtąd należysz do świata dorosłych. Zajmujesz miejsce w społeczeństwie, do którego będziesz należeć.
Czas twój staje się czasem społecznym, będziesz przychodził punktualnie do pracy, będziesz żył rytmem
wyznaczonym zgodnie z kanonami naszej kultury. Cześć twego czasu należy do grupy.
Otóż od pewnego czasu nastolatki usiłują żyć bez zegarka. Nie dostają go już w prezencie, nie noszą go i
często się zdarza, że pytają przechodniów o godzinę, mimo że zegarek jest teraz przedmiotem bardzo
tanim! Podobnie rytm snu niejestjuż wyznaczany ze społecznego punktu widzenia. Podczas wojen nie ma
problemu bezsenności, ponieważ rytm życia wyznaczany jest ściśle przez godzinę policyjną, wczesne
wstawanie oraz zajęcia codzienne. W chwili obecnej nadsenność młodych38 wskazuje na ich niechęć do
włączenia się do grupy i stanowi kolejny problem w zakresie konfrontacji społecznej.
Semantyczna funkcja przedmiotów i zachowań wykazuje, do jakiego stopnia technika uczestniczy w
micie. Kiedy Prometeusz wykradł niebiański ogień Zeusowi, miejsce w micie zajął przedmiot techniczny.
Kiedy wśród Barujów mit przyznaje kobietom zdolność produkowania soli, którą się wymienia na
kamienne ostrza oraz drewno palmowe, służące do wyrobu narzędzi i broni, mit i technika jednoczą się,
żeby oddać władzę w ręce mężczyzn39. W pierwszych grobowcach odkryto szkielety zakopane wraz z
ciosanymi kamieniami, igłami z kości oraz zdobionymi garnkami; oznacza to, że przedmioty te stały się
nosicielami uczuć i znaczeń.
38 S. Lepastier, Le sommeii de 1'adolescent: aspects clinujues, "Annales psychia-triques", V, nr 4 (1990),
s. 332-324.
39 M. Godelier, La production des grands hommes, Fayard, 1982.
102
Obecnie obserwować można liczne dowody na zrywanie więzi. Przedmiotami, które nie mają nic do
powiedzenia, są na przykład kostki rybiego mięsa kupowane w bezosobowych domach towarowych.
Oczywiście, zaoszczędza nam to czasu, nie daje jednak okazji do opowiedzenia o nadzwyczajnym
połowie, nie pozostawia w pamięci poranka spędzonego z ukochanym dziadkiem, wilgotnego zapachu
łódki ani dymiącej filiżanki kawy, którą zostaliśmy poczęstowani przez nieznajomego. Nie istnieje już nic,
co by mogło posłużyć do stworzenia opowieści. Przedmioty stają się rzeczami, które ciążą, kosztują i
dostarczają kalorii: stają się one materią nie mającą treści semantycznej. Ci, co nadają sens - artyści,
filmowcy, powieściopisarze i filozofowie - mogliby to zrekompensować, gdyby ich samych nie kusił "powrót
do rzeczy samej".
Utrata przez przedmioty wymowy emocjonalnej jest elementem kryzysu poczucia przynależności:
rozczlonkowuje tkankę społeczną oraz wyzwala jednostki, które już nie chcą do niej należeć. Przykłady
kliniczne wykazują także inne aspekty tego lęku przynależności, obawy przed zależnością od
jakiegokolwiek związku uczuciowego, a mianowicie strach przed leczeniem psychoterapeutycznym i
zależnością od psychoterapeuty oraz strach przed medycyną i zależnością od leków. Okazuje się, że i w
tym przypadku najbardziej boją się przynależności ci, którzy najbardziej jej pragną. Wstydząc się jednak
własnego pragnienia, walczą z nim, akcentując własną niezależność. Tłumaczy to paradoksalne
zachowanie wszystkich, którzy wypowiadają się przeciwko lekarstwom, przyjmując je ukradkiem, albo
tych, którzy deklarując z zapałem wrogość wobec wszelkiej zależności, poddają się rytuałom sekty, która
ma nad nimi władzę.
Być może rzeczą znamienną dla rozpadu emocjonalnego jest degradacja uczucia zazdrości, łatwa do
zaobserwowania w końcu naszego stulecia.
W dawnych czasach zazdrość uważana była za uczucie tak normalne, że nie mogła być traktowana jako
urojenie. Nikt nie uważał, że Otello był chory: jeżeli zabił uśpioną Desdemonę, było to wynikiem jego
namiętności, a nie choroby. Należało mu więc wybaczyć,
103
a nie leczyć go. Uczucie przynależności było nie podlegającą dyskusji wartością kulturową: dziecko
należało do swej rodziny, żona do męża, jej brzuch do Boga, a mężczyzna do swego pułku i ojczyzny.
Z początkiem naszego wieku nadano zazdrości status patologii, uznano ją za chorobę emocji, za zjawisko
bliskie biologii; taki sposób widzenia był wówczas bardzo modny. Obecnie degradacja uczucia zazdrości
przejawia się w postaci niewielkiej liczby urojeń ujawnionych, mniejszej liczby zbrodni w afekcie oraz
większej tolerancji seksualnej we współczesnych małżeństwach. Wierność staje się relatywna, zacierając
uczucie T.ss.droscr. Jeśli jest to tylko przygoda fizyczna, jestem w stanie mu wybaczyć. To banalne już
zdanie zawiera nie dopowiedzianą myśl: Tak diugo, jak pozostaje ze mną uczuciowo, dla dobra dzieci, dla
domu, dla pieniędzy....
Wielkie cierpienia, które mogą na zawsze zrujnować czyjeś życie uczuciowe, można napotkać jedynie u
tych, którzy wiedzą, co to jest nwm^tność: Jestem gotowa należeć do niego całkowicie, ale chce, żeby i
on do mnie należał. Niewierność powoduje cierpienie przeogromne. Ten sposób kochania jest coraz
rzadszy u młodych, którzy chcą należeć wyłącznie do siebie samych, tolerują niestałość cielesną i
samego związku. Rzadsze są również wyobrażenia o wyjątkowym posłannictwie. Już od dawna nie
spotkałem żadnego Chrystusa ani Napoleona, których widywało się jeszcze dwadzieścia lat temu. Zniknęli
po maju 68, co jest dowodem na to, że kultura wpływa na nasze urojenia. Nikt nie chce już być
spadkobiercą chwały, wartości wynikające z genealogii też uległy dewaluacji, ponieważ młodzi częściej
skupiają się na sobie, nie umieszczają własnej osoby w genealogii. Jeszcze innym wskaźnikiem zerwania
z genealogią jest coraz większa liczba małżeństw, które dawniej nazwano by mezaliansem. Małżonkowie,
dokonując tego wyboru, ujawniają podświadomą chęć zerwania z dotychczasowymi związkami rodzinnymi
i zapoczątkowania własnej linii. Paradoksem stanu ludzkiego jest to, że można stać się samym sobą
jedynie pod wpływem innych osób. Człowiek odizolowany nie jest człowiekiem - istotą społeczną. Dziecko
odcięte od kultury nie jest dzieckiem normalnym -jest istotą, której mózg nie był stymulowany przez jakieś
wydarzenie kul-
104
turowe bądź uczuciowe. Jak można rozwijać się w środowisku, w którym nie rządzi jakiś porządek? Czy
można należeć do anonimowego tłumu? Można być wraz z nim porwanym, popychanym, u-zależnionym,
pozostawać pod jego wpływem na podobieństwo łódki unoszonej z prądem, nie można jednak należeć do
strumienia, który nas ponosi.
Żeby móc zająć miejsce w społeczeństwie, potrzebna jest struktura, żeby zaś dać się wyróżnić, potrzebny
jest zapis. ,Ja" istnieje tylko wtedy, gdy istniejemy "my". Armia jest w tym względzie jedynym swego
rodzaju terenem obserwacji. Zawodowy wojskowy reprezentuje szczególną kategorię ludzką, o bardzo
silnym poczuciu przynależności: im węższa jest struktura grupy (płetwonurkowie, spadochroniarze, załogi
łodzi podwodnych), tym silniejszajest przynależność, wytwarzając głębokie poczucie dumy i tożsamości.
W Tulenie zaobserwowano, że załogi łodzi podwodnych, choć poddawane ciężkiej próbie ciasnoty,
obciążenia psychicznego i utrudnionego kontaktu ze światem zewnętrznym, wykazują najmniej
symptomów psychosomatycznych40. Można to wytłumaczyć poczuciem bezpieczeństwa wynikającym z
przynależności. Stres odczuwany jest odmiennie w zależności od poczucia przynależności podmiotu -
wstrząs psychiczny przejawia się zupełnie inaczej u członka załogi i u pasażera. Pobyt w obozach
koncentracyjnych znosili lepiej komuniści i świadkowie Jehowy niż ci, którzy nie rozumieli, dlaczego się
tam znaleźli. Jednostki bez przynależności cierpiały bardziej niż ci, którzy mogli nadać sens swym
cierpieniom i którzy uspokajali innych41.
Jest rzeczą ciekawą, że uczucie przynależności zaznacza się silniej w obecności osoby trzeciej:
cudzoziemca, innowiercy, członka innej grupy, jak gdyby "cale porozumienie uczuciowe mogło się odbyć
jedynie kosztem innej osoby"42. Jest to szczególnie widoczne
40 Y. Raoul, M. Delage, Psychiatrie de guerre en milieu maritime, "Annales medico-psychologiques",
styczeń 1984, s. 229-236.
4! B. Bettelheim, The Informed Heart, Glencoe Free Press, 1960.
42 M. Serres, Hermes ou la commumcation, fed. de Minuit, 1968.
43 T. M. Newcomb, Personality and Social Change. Dryden Press, 1992.
105
wśród studentów i poborowych43. W ciągu kilku miesięcy ulega przekształceniu ich osobowość,
słownictwo i zachowanie. Jeżeli takie doznania ma dwudziestolatek, to są one znacznie głębsze u dziecka
chłonącego wrażenia pochodzące ze świata jego rodziców. W kontekście kulturowym, w którym panuje
depersonifikacja i zachwianie tożsamości, w którym zanika duma z przynależności, można rozumieć
nawrót nacjonalizmów proponujących silne "my" jako podporę dla niepewnego ,ja". Kiedy "my" przekazuje
historię kraju czy regionu, mamy do czynienia z postępem - wzmacnia ono bowiem poczucie tożsamości
bezosobowej i anonimowej masy44. Kiedy jednak ostrzy sobie pazury na kogoś innego - sąsiada, cudzo-
ziemca czy innowiercę - ten klasyczny mechanizm przynależności poprzez nienawiść wywołuje tragedie,
których logiczną konsekwencją jest wojna. Nacjonalizm jest laicką formą religijności, pełnej miłości i
pokuty45, która utwierdza w cudownym poczuciu przynależności kosztem kozła ofiarnego.
To, że mity wyodrębniają grupę, nie oznacza, że tego rodzaju wyobrażenia odcięte są od rzeczywistości.
Wręcz przeciwnie, opowiadanie, które rodzi się w określonym kontekście społecznym, czerpie temat z
rzeczywistości. Wyjaśnia to, dlaczego obecne odkrycia w dziedzinie biologii, szczególnie w echografii,
burzą dotychczasowe pojęcia dotyczące pokrewieństwa i przynależności:
Obiektywne informacje z dziedziny biologii przysłaniają nam podstawowe zasady funkcjonowania
psychicznego i kulturowego: każde dziecko produkowane jest na pograniczu związku biologicznego i
kulturowego...^. "Produkcja" ta, będąca na skrzyżowaniu, tego co ludzkie, i tego, co boskie, zaczyna
pozostawać w cieniu biologicznego "robienia" dzieci. Odkrycia na poziomie molekuł i chromosomów, a
także w dziedzinie fizjologii, mają niewielki wpływ na wyobrażenia mityczne, ponieważ nie przekazują słów
i obrazów koniecznych do powstania opowiadania. Nie można tego powiedzieć o echografii,
44 S. Moscoyici, op.cit.
-*5 R. Girard, Des choses cachees depuis lafondation du monde, Grasset, 1978, s. 157.
t6 T. Nathan, De lafabncation culturelle des enfants, "Nowelle Revue d'ethnopsy-chiatrie", nr 17 (1991),
s. 13-22.
106
pozwalającej ujrzeć niewyobrażalną dotąd grotę wewnątrzmacicz-ną, w której pływa płód o psiej głowie,
ssący swój kciuk i klaszczący w ręce, kiedy jego matka coś mówi.
Echografia nie zaciemnia obrazu funkcjonowania psychiki, o-na go zmienia. W medycznym micie bóstwa-
stworzyciele produkują chimeryczne dzieci składające się z cząstek ludzi w oderwaniu od historii: trzeba
umieścić mikroskopijne i ruchliwe plemniki w wielkich komorach jajowych. Ciało matki można będzie
porównać do pasma ruchu drogowego: jajowody z zakazem wjazdu pod groźbą ciąży pozamacicznej,
macica z prawem parkowania na okres dziewięciu miesięcy oraz pochwa z zalecanym ruchem
dwustronnym. W tym ujęciu ciało kobiety przypomina autostradę, a w kotle jej seksu zapłodnienie polega
już nie na przyjęciu boskiego pierwiastka czy na związku kulturowym, lecz na prozaicznym połączeniu ko-
mórek płciowych. W ciele kobiety umieszcza się ludzkie cząsteczki w postaci wydzielin seksualnych i to
daje w wyniku dziecko.
Dzięki wynalazczości technicznej opracowuje się metody rozmnażania ludzkiego wręcz zaskakujące:
pewna sześćdziesięciodwu-letnia Kalabryjka niedawno zaszła w ciążę dzięki probówce, podobnie jak w
przypadku biblijnej Sary, którą "nawiedził" Jahwe, zastępując Abrahama, który był za stary, żeby to
uczynić osobiście. Jednakże w Biblii sam Pan Bóg sprawia, że Sara staje się brzemienna, podczas gdy w
Neapolu doktor Rafael Magli dokonuje sztucznego zapłodnienia pani Concetty Ditessay. Ciąża po
menopauzie jest technicznie możliwa, nawet do stu lat47. Można sobie wyobrazić obłożnie chorą stuletnią
staruszkę, której w kroplówce podano glukozę i hormony, mającą w swej macicy, dzięki osiągnięciom
współczesnej medycyny, owoc wstrzyknięcia zamrożonych spermatozoi-dów, pochodzących od jej męża
zmarłego osiemdziesiąt lat wcześniej. Jaki sens miałaby tego typu ciąża? Co zrobiono by z dzieckiem
zrodzonym ze stuletniej matki i ojca zmarłego na wiele lat przed jego urodzeniem?
47 Sacha Gehier, przewodniczący marsylskiego stowarzyszenia na rzecz matek nosicielek "Les cigognes",
1992.
107
W takiej ciąży staruszki jest raczej coś odrażającego niż boskiego, a dziecko poczęte w ten sposób nigdy
by nie wiedziało, czy należy do ginekologa, do probówki, dzięki której dokonano transplantacji, czy też do
rodziców, których nie miało szans zobaczyć żywymi.
Kiedy technika nie doprowadza do sytuacji absurdalnych, dzieci urodzone na skutek sztucznego
zapłodnienia rozwijają się całkiem dobrze48. Ponieważ jednak obecnie archanioła Gabriela zastępuje
dziennik telewizyjny, dziecko może z powodzeniem dowiedzieć się, że urodziło się w wyniku zapłodnienia
jego babki spermą wnuka, jak to się już zdarzyło w Afryce Południowej. Do kogo należy to dziecko? Kto
mu powie, że urodziło się w wyniku kazirodztwa technicznego? Czy sędzia ukarze wnuka za nadużycie
probówki, czy też babcię za to, że chciała być przez niego zapłodniona?
Czy można mówić o perwersji technicznej? O nowej strukturze pokrewieństwa? O zmierzchu mitu? Bóg
nie ma już monopolu płodzenia na odległość. Dziecko będzie się mogło urodzić w wyniku zetknięcia
zawartości probówki z zawartością kuwety chłodzonej, ale jaka opowieść będzie z tego mogła powstać?
"Robienie" dzieci zacznie przypominać produkcję samochodów, co przyczyni się zapewne do wielkiego
postępu uczuciowego, jeśli weźmiemy pod uwagę ogromną liczbę mężczyzn wpadających w zachwyt na
widok samochodu.
Będzie również można produkować części istot żywych i przeszczepiać je kalekim dzieciom, ponieważ już
obecnie można używać narządów świń, których organizmy zawierają liczne sekwencje genów ludzkich.
Można będzie przeszczepić serce świni, nerkę małpy bądź trzustkę psa uśpionemu człowiekowi, tworząc
w ten sposób bardzo funkcjonalny biologiczny puzzle.
Do kogo jednak będą należały części owego dziecka?
Wśród nowych przynależności biologicznych, coraz bardziej odległych od metod "rzemieślniczych", gdy
każdy organizm był wy-
4^ M. Soulć.J. Noel, Aspects psychologiques des natiom de/iliation et d'identite et le sec-ret des origines,
op.cit., s. 65. Z tezami zawartymi w tej pracy nie zgadza siej. Couderc, Clermont-Ferrand, 1993.
108
posażony w narzędzie do spłodzenia dziecka, technologia proponuje różne warianty: FIVETTE, GIFT,
TOAST, POST, PROST, FREDI. ART, EARS itp.49
Metody te są o wiele bardziej funkcjonalne niż metoda naturalna, powodująca marnotrawstwo materii
ludzkiej. Mimo swych pięciuset komórek jajowych kobieta wydaje na świat przeciętnie 1.78 dziecka! Dzięki
mężczyźnie, który w trakcie jednego tylko wytrysku nasienia mógłby zapłodnić wszystkie kobiety Francji,
zachodzą w ciążę jedynie dwie lub trzy! Społeczeństwo dobrze zorganizowane byłoby w stanie
zaoszczędzić nawet na seksie: można by, na przykład, wziąć bardzo wczesny płód płci żeńskiej, pobrać
kilkaset komórek jajowych i zapłodnić je odmrożonymi plemnikami zawodowego piłkarza lub laureata
nagrody Nobla. Za kilkaset lat tysiące dzieci mogłyby się urodzić z nieżyjącego ojca i matki pochodzącej z
aborcji.
Można będzie również łączyć zarodki, tworzyć dowolne ilości hybryd pochodzących od czworga lub
ośmiorga rodziców, bądź sfabrykować dziecko naszych marzeń z pozamienianych kawałków, dając w
końcu życie koniowielblądosłoniokameleonowi, nie licząc gęsi zapłodnionych przez makrele (która to
hybryda istnieje już od dawna).*
Prawnicy dopiero zaczynają dostrzegać niewyobrażalne komplikacje. Prawo zabrania prowadzenia
eksperymentów na zarodkach zapłodnionych w probówce, trzeba je zniszczyć po piętnastu dniach.
"Rodzice" mogą taki zarodek przetrzymywać przez pięć lat w lodówce, ale co mają zrobić następnie?
Mogą go ofiarować w prezencie innej parze, jak jednak ustalić związki pokrewieństwa w przypadku
śmierci lub rozwodu? Jak należy zniszczyć zarodek z probówki: czy trzeba go wyrzucić, spalić, zakopać w
ziemi poświęconej czy ugotować?
49 J. de Grouchy, Ou cours-tu primate?, Expansion scientifique francaise, 1992, s. 88. * Francuskie słowo
naquereau oznacza zarówno makrelę, jak i alfonsa, łajdaka (przyp. red.).
109
Może powszechne przerażenie, jakie wywołują te praktyki, jest jedynie lękiem charakterystycznym dla
końca tysiąclecia? Za każdym razem, gdy jakieś odkrycie naukowe bądź rozważania antropologów
zmieniają obraz człowieka, wywołuje to słuszną obawę, która powoduje chęć odrzucenia owej zmiany.
Galileusz, Darwin czy Freud przeszli przez to doświadczenie. Nie tak dawno, w dziewiętnastym wieku,
Balzak z zapałem zwalczał stosowanie chloroformu. Wydawało się, że możliwość bezbolesnego porodu
doprowadzi do tego, że kobiety będą rodziły dzieci tak często jak królice, ponieważ nie będą już
zaznawały odkupicielskich cierpień. Odkrycie środków uspokajających było jeszcze bardziej niepokojące.
Środki przecigruźlicze, szczepionki, przetaczanie krwi wywoływały oburzenie. Tak więc postęp genetyki i
prokreacji wspomaganej medycznie wywołuje przedwczesne obawy przed czymś z pewnością innym niż
to, co nastąpi w rzeczywistości.
W gruncie rzeczy w naszej kulturze, gdzie tak istotna jest osobowość, odpowiedź na pytanie: "Do kogo
należy dziecko?" powinna brzmieć; "Należy do siebie samego!". Ta odpowiedź jest jednak pozbawiona
sensu, ponieważ dziecko niczyje staje się nikim. Żeby stać się kimś, jest potrzebny ktoś. Noworodek, który
do nikogo nie należy, skazany jest na śmierć albo na nieprawidłowy rozwój. Z kolei dziecko, które do
kogoś należy, ponosi ryzyko, że będzie ukształtowane zgodnie z wolą i upodobaniami osób, które się nim
opiekują. Przyjemność stania się samym sobą, orientowania się, kim się jest, skąd się pochodzi, jaki tryb
życia się lubi, wynika ze związków, jakie nawiązuje się z innymi.
Jest to paradoks, polegający na tym, że znajdujemy się w świecie międzyludzkim, w którym przekaz
kształtuje sensoryczność, ona zaś z kolei dziecko. Wyobraźnia kolektywna nie jest więc odcięta od
rzeczywistości, ponieważ, będąc zakorzeniona w przekazie, nadaje sens gestom, mimice, przedmiotom,
strojom, które pozwalają stworzyć świat słów, działań i znaczeń, ten zaś z kolei kieruje emocjami dziecka,
proponując mu schemat rozwoju.
110
Nie chodzi już więc o przeciwstawienie obiektywnego świata rzeczywistości subiektywnemu światu
wyobraźni, dwóch równoległych światów, między którymi nie ma kładki. Chodzi o wyobrażenie sobie
dziecka jako skarbca pełnego obietnic. Będzie ono mogło się rozwijać dzięki mitologii grupy, do której
należy, za pośrednictwem jej świata sensorycznego i semantycznego.
Rozdział czwarty
Czy destrukcyjna przemoc jest twórcza?
Zgromadzony lud asystował przy egzekucji Ludwika XVI. Było to pasjonujące widowisko: mundury gwardii
narodowej ustawionej w rzędy tworzyły biało-niebieską figurę geometryczną prowadzącą ku szafotowi.
Król, bardzo blady, z trudem wspiął się na drewniane schody. Po czym wszystko odbyło się bardzo
szybko: ludzie niezbyt dobrze widzieli opadającą deskę, spadające ze świstem ostrze oraz toczącą się w
trociny głowę. Tłum krzyczał, jednakże widziano niezbyt dobrze... Zresztą zaraz po tym trzeba się było ro-
zejść.
W dniach, które nastąpiły po tym wydarzeniu, we wszystkich teatrach paryskich odtwarzano scenę ścięcia
Ludwika XVI. Można było zobaczyć króla, jego piękny strój i szlachetne gesty, można było nawet usłyszeć
jego szloch, kiedy żegnał się z bliskimi, doradcami i Marią Antoniną. Podczas tych spektakli ludzie
szlochali, ponieważ wrażenie było znacznie silniejsze niż w czasie wydarzenia rzeczywistego. Można było
przedłużać doznania przyjemne i okropne czy chwile zadumy. Przedstawienie oddziaływało na sumienia i
namiętności za pomocą słów i obrazów, które miały pozostać w pamięci, a następnie służyć jako przekaz.
Ludzie teatru zdawali sobie sprawę, że poruszenie świadomości na skutek oglądania przedstawienia było
o wiele silniejsze od wrażenia wywołanego samym wydarzeniem, które - oglądane na żywo -
niekoniecznie musiało zapaść w psychikę.
115
Zdarza się, że ojciec niemowlęcia, wytrącony z równowagi nocnym płaczem dziecka, potrząśnie nim
lekko. Noworodek odbiera to jako agresję, przemoc fizyczną, która może go zniszczyć. Nie mówiąc o tym,
że w przypadku przemocy dokonanej "w afekcie" akt ogranicza się do ciała, nie pozostając w
świadomości. Osoba, która dokonała aktu przemocy, zaczyna sobie zdawać sprawę z popełnionego
czynu dopiero po fakcie, usiłując go sobie odtworzyć. Jednak by do tego doszło, trzeba np. pójść do
teatru, zdobyć dystans bądź przyjąć inny punkt widzenia, co jest dosyć rzadkie u o-sób porywczych, które
zazwyczaj usiłują usprawiedliwić zarzucany im czyn i oburzają się, ponieważ nie odczuły własnej
przemocy.
Biorąc więc pod uwagę fakt, że w naszych czasach przemoc się rozprzestrzenia, narody nie chcą, by nimi
rządzono, a stosunki międzyludzkie stają się coraz bardziej destrukcyjne, będę próbował analizować
przemoc w jej zaczątkach: porównując gatunki, obserwując, w jaki sposób przemoc pojawia się w trakcie
rozwoju jednostki oraz jak grupy przekształcają jej energię w twórczość kulturową.
Kot i mysz
Czy orzeł, który chwyta w szpony królika, jest brutalny? Można się domyślać, że wedle zasad panujących
w jego orlim świecie odczuwa zadowolenie, gdy z wysoka spostrzeże na ziemi skaczącego królika. Musi
wówczas zanurkować wśród prądów powietrznych i dopaść swej ofiary. Być może popada w euforię i ma
świetne samopoczucie, gdy chwyta zdobycz, żeby ją zanieść głodnym orlętom? A może orzeł łapiący
królika nie jest bardziej brutalny niż kobieta zrywająca kwiat?
Pewnego dnia moja kotka złapała mysz. Przetrąciła ją jedynie, ponieważ nie miała zamiaru jej zabijać.
Chciała ją tylko powstrzymać od ucieczki. Ranną mysz złożyła na wycieraczce przed kuchnią. Zamrugała
następnie oczami, położyła po sobie uszy i z lubością mruczała, patrząc na moją żonę, podczas gdy
przerażona mysz led-
116
wo się ruszała. Kotka wyrażała swym ciałem uczucie czułości rodzicielskiej, ponieważ widać uważała, że
moja żona, przebywając w ludzkim świecie, musi sobie odmawiać przyjemności łapania myszy i, jako
dobra matka, zdecydowała się dać jej poznać tę niezwykłą rozkosz. Jednakże to, co przeżywała w swym
kocim świecie, było najzupełniej odmienne od emocji mojej żony i myszy.
Po to, żeby czyjaś przemoc odczuta była przez kogoś innego jako zaburzenie emocjonalne, trzeba żeby
wyobrażenie świata tej drugiej strony było całkiem odmienne oraz żeby brak porozumienia nie pozwalał
na przekazywanie emocji i myśli. Między kotką i myszą, a także między moją żoną a kwiatem istnieje
rozrzut znaczeń tak wielki, że nie ma mowy o porozumieniu. Ten brak formy, która pozwalałaby na
komunikację między dwoma gatunkami znacznie się od siebie różniącymi, powoduje, że jeden z nich
może niszczyć drugi najspokojniej w świecie.
Komunikacja między dwiema organizacjami, dwiema osobami lub dwoma narodami możliwa jest dzięki
ceremoniałowi. Z eto-logicznego punktu widzenia ceremoniał może być określany jako prawdziwy
"pośrednik" sensoryczny, dzięki któremu mogą być zgrane ciała, przekazywane emocje oraz wymieniane
idee. Tam, gdzie brak ceremoniału, wdziera się przemoc. Przemoc jest niezbędna do przeżycia: Każda
żywa istota, którą przypadek lub instynkt samozachowawczy umieści w jakimś otoczeniu, gdzie musi
zdobywać żywność oraz się bronić, działać i odreagowywać, jest silą rzeczy zmuszona analizować
specyficzną informacja odbieraną przez nią i poszukiwaną1. Sama zasada życia narzuca przymus
pożerania. Ten, kto tego nie robi, skazany jest na śmierć, chyba że jego środowisko dostarcza mu bez
przerwy pokarmu. Czy można sobie wyobrazić istotę wolną od elementarnej przemocy2, leukocyta, który
nie pochłania mikrobów, orła rozczulonego widokiem królika, lwicę, która nie rozrywałaby żyjącego
jeszcze gnu, niemowlaka na tyle grzecznego, żeby oczekiwał bez protestu, aż ktoś zechce wlać mu trochę
mleka do buzi?
1 R. MucdudU, Analyse et Ubertf, EAP. 1986,Ż. 41.
2 J. Bergerat, La YiolencefffndamentaU, Dunod, 1984.
117
Niektóre gatunki są jakby dla siebie niewidoczne. Mogą dzielić tę samą przestrzeń, nie zwracając na
siebie uwagi. Między nimi nie ma mowy o przemocy, ponieważ nic dla siebie nie znaczą: tak jest w
przypadku komensalizmu, kiedy gatunki przebywają obok siebie, nie pobudzając się wzajemnie (na
przykład małe rybki-pilo-ty, które pochłaniają resztki mięsa, czyszcząc zęby ryb mięsożernych)3. Mysz
natomiast podnieca bardzo kota, ponieważ jej biologiczna konfiguracja (forma, sposób przemieszczania,
kolor, zapach) dostarcza ogromnej liczby "informacji specyficznych" dla niego. Kot reaguje na tę
pobudzającą konfigurację, jednakże nie wyobraża on sobie mysiego świata. Nie może być wstrząśnięty na
myśl, że zjada mysią mamę pozostawiającą kilkoro osieroconych mysiąt. Nie jesteśmy lepsi, gdy
odrywamy małe jagnię od piersi matki i myślimy tylko o tym, żeby było upieczone jak należy. Gdy gra-
tulujemy kucharzowi, nie odczuwamy żadnego uczucia przemocy. Bez względu na to, czy jesteśmy
drapieżnikami, komensalami czy pasożytami, do destrukcji innych istot upoważnia nas obojętność u-
czuciowa. Obojętność może wynikać z tego, że żyjemy w światach, między którymi niemożliwe jest
porozumienie. Świat ludzki jest tak różny od świata ośmiornic, że trudno nam wyobrazić sobie, iż zwie-
rzęta te myślą, mają problemy, rozwiązują je oraz że przywiązują się do swoich małych. Jesteśmy więc w
stanie przebijać je harpunem, tak jakbyśmy to robili z kawałkiem drewna, ściągać z nich skórę, bić, ażeby
ich mięso stało się bardziej delikatne, a następnie najspokojniej w świecie gotować.
Jeżeli jednak prawdą jest, że jesteśmy gatunkiem, który bardziej niż inne może wyobrazić sobie "świat
innych gatunków"4, to przemoc wypływa w tym wypadku z nietolerancji, to jest z niemożności oderwania
się od własnego świata wyobrażeń.
Wewnątrz tego samego gatunku agresja jest łatwiejsza do zry-tualizowania, ponieważ partnerzy posiadają
podobny system neu-
3 K. Immelman, Dictionnaire de 1'Sthologie, Mardaga, 1990.
4 R. Byrne, A. Whiten, MachuiveUwn Intelligence, Ciarendon Prcss, 1980; J. Vau-clair, Les Images
mentales ches. 1'animal, "La Recherche", nr 224,1990, s. 1006-1014.
118
rologiczny i żyją w tym samym świecie percepcji. Za to między różnymi gatunkami można się unicestwiać
bez przemocy. Między reprezentantami tego samego gatunku zniszczenie przeciwnika wymaga
osłabienia oddziaływania obowiązujących reguł gry.
W 1901 roku Selous opisał gody perkoza czubatego i od tego czasu zaczęto mówić o ceremoniale wśród
zwierząt. W 1914 roku J. S. Huxley dokonał pierwszej obserwacji etologicznej ceremonii ślubnej tego
pięknego ptaka wodnego, mającego płetwy jak kaczka, a na głowie kępkę piór, przywodzącą na myśl
kokoty z eleganckich dzielnic Paryża z epoki, kiedy wpinały one sobie pióra do włosów, żeby udawać
damy z wyższych sfer! Tak więc perkoz czubaty, który o-degrał ważną rolę w społeczeństwie paryskim,
pomoże nam zrozumieć strukturę i funkcję ceremoniału: Gody odbywają się zgodnie z ceremoniałem i
śluzą nawiązaniu związku uczuciowego między członkami pary, relacjonował Huxley, mówiąc o tych
ptakach5.
Ten, kto pierwszy wyrażajakąś myśl, wywołuje zazwyczaj niedowierzanie. Po czym ci, którzy formułują
kolejne spostrzeżenia, mówią, że to przecież takie proste! Po opisie godów perkoza czubatego przez
Huxleya miała miejsce cała lawina obserwacji. Montegu opisał ten sam fenomen wśród brodźców,
Heinroth wśród nurów rdzawo-S2yich, a Whitman wśród zwierząt wyższego rzędu, aż w końcu Lo-renz,
powołując się na teorię Darwina, opisał ten typ zachowania wśród małp, skorupiaków, głowonogów,
insektów i ludzi.
Nie trzeba jednak sprowadzać wszystkiego do świata zwierzęcego. Z faktu, że mężczyzna zaleca się do
kobiety, a stawonóg kręci się wokół samiczki, nie należy wyciągać wniosku, że mężczyzna jest
stawonogiem, nawet jeśli stracił głowę dla swej wybranki! Metody porównawcze w biologii opisują
struktury zachowania i ich funkcje w zarządzaniu emocjami, które pozwalają partnerom zgrać się w
przewidywaniu jakiegoś wspólnego działania: synchronizacji seksualnej, walki, kontaktów między matką a
dzieckiem, rozmów między małżonkami, organizacji wewnątrz grupy. Z faktu, że zachowania przybierają
taką samą formę, nie należy wyciągać wniosku, że
5 J. S. Huxley, Le comportement rituel cha 1'homme et 1'animal, Gallimard, 1971.
119
mają tę samą przyczynę. Można jednak opisać zachowanie partnerów wobec siebie i próbować je
przeanalizować. Kiedy dwie mewy spacerują po plaży lub po wysypisku śmieci, można sądzić, że mają
zamiary raczej przyjazne: ani postawa, ani krzyk, ani emisja senso-ryczna, ani ruch nie wywołują
wrażenia, które można by było określić jako "przemoc". Obserwując ptaki odnosimy wrażenie, że swym
zachowaniem wyrażają silną i doskonale kontrolowaną emocję.
Jeżeli przyjrzymy się uważniej, zauważymy, że ten z ptaków, który próbuje się zbliżyć, trzyma coś w
dziobie: rybę, coś do zjedzenia lub po prostu kawałek drewna. Jeżeli postawimy się na miejscu mewy
zachowującej postawę wyczekującą, możemy sobie wyobrazić, że widząc zbliżającą się mewę z rybą w
dziobie odczuwa ona zarazem lęk i zainteresowanie: obawę przed intruzem, którego intensywność
uczuciowa jest niepokojąca, oraz zainteresowanie rybą, która wzbudza apetyt. Trzeba zaznaczyć, że
mewa niosąca rybę przywodzi na myśl zachowanie rodzicielskie. Intensywność emocji ptaka
"uwodzonego" łagodzi zainteresowanie kąskiem oraz rozbudzone uczucia dziecka. Jeżeli jednak
spłoszymy przechadzającego się ptaka lub spowodujemy, że upuści swój kąsek, intensywność zbliżenia
spowoduje przerażenie, którego nie ukoi ani jedzenie, ani emocje rodzinne. U mewy pasywnej wywoła to
raczej strach niż uczucie synowskie, co wyrazi się ucieczką lub agresją.
W momencie, gdy zbliżenie między dwoma zwierzętami pozbawione zostało zrytualizowanej formy, silne i
nie kontrolowane emocje powodują gwałtowną zmianę, przyjęcie wręcz chaotycznych postaw, mogą
wywołać krzyki i ruchy doprowadzające do unicestwienia jednego z nich.
Gdy intensywność emocjonalna przestaje być kontrolowana przez ceremoniał, następuje wybuch
przemocy. W ceremoniale, o którym mowa, ryba, jeśli można tak rzec, zmieniła swój status -nie jest już
kąskiem do połknięcia, lecz postrzeżoną formą mającą wywołać sentyment rodzicielski bądź jakieś
biologiczne skojarzenie nie dające się pogodzić z agresją. Ryba użyta nie jako taka, lecz w celu
wywołania określonego uczucia, przyczynia się do nawiązania komunikacji i poprzez wykorzystanie
skojarzenia z przeszłością
120
przepaja percepcję bieżącą wspomnieniami z dzieciństwa. W swym aktualnym kontekście nie jest już
smacznym kąskiem. W tej nowej funkcji ma wywołać wspomnienie wydarzenia, którego ślad jest głęboko
ukryty w pamięci mewy.
Wśród zwierząt społecznych ceremoniał pozwalający na synchronizację zachowań partnerów, jak to
widzieliśmy w przypadku perkoza czubatego i mewy srebrzystej, przyczynia się również do synchronizacji
wszystkich jednostek w grupie: para najbardziej wrażliwa na informacje ekologiczne rozpoczyna taniec
godowy, widok ten wywołuje wydzielanie seksualne u innych członków stada, którzy zaczynają
naśladować do tego stopnia, że składanie jajek, wychowanie małych, a następnie migracja odbywają się u
wszystkich w tym samym czasie. Ceremoniał, który pozwala każdej jednostce znaleźć jej miejsce
biologiczne i emocjonalne oraz sposób zachowania wewnątrz grupy, służy jako spoiwo w tkance
społecznej. Dzięki niemu pozostaje jednolita i działa jak .jeden mąż". Na tym poziomie organizacji istot
żywych ceremoniał jest zachowaniem, którego skutkiem jest stymulacja biologicznajednostek oraz
synchronizacja grup6. Sięgając głębiej: ceremoniał ofiary żywnościowej, która ma łagodzić agresję,
spełnia rolę biologiczną, stymulując gotowość gruczołów seksualnych, jak można to było stwierdzić u
wróbli domowych, srok ostrygojadek oraz dużych małp7.
Żeby ceremoniał mógł się stać skuteczny, musi się uwydatniać w jakiś sposób w swym środowisku
sensorycznym. Dlatego wśród przedstawicieli gatunków poligamicznych oraz zwierząt żyjących w dużych
grupach ceremoniały przybierają formy przesadne: wyzywające kolory, karykaturalne postawy oraz głośny
śpiew. Natomiast wśród gatunków monogamicznych albo tych, które żyją w małych grupach, zażyłość
oraz dyskretny kontekst sensoryczny wyostrzają percepcję każdego z partnerów, który reaguje na naj-
mniejszy sygnał.
Dotyczy to również ludzi, którzy żyjąc we dwoje lub w małej grupie są nadzwyczaj wyczuleni na
najdrobniejszy sygnał przekaza-
6J. S. Huxley, ibid., s. 18. 7 E. Mayr, Birds ofparadise, Natural History, 1954.
121
ny przez partnera, podczas gdy w dużej grupie lub w tłumie są stymulowani jedynie karykaturalnymi
makrosygnalami, takimi jak defilada lub groteskowe, a jednocześnie poruszające spektakle: Wszyscy
śpiewają, dudni bęben, wspomina się zmarłych, dusza narodu i partii stanowią jedno i w końcu sam
mistrz, po dokonaniu całkowitego wymieszania tego ogromnego tłumu i uczynienia z niego jednej istoty,
zabiera głos, pisał Brasillach zafascynowany manipulowaniem mas przez przywódców nazistowskich8.
Dlatego tolerujemy karykaturalne zachowania i przemówienia polityków, kiedy zwracają się oni do mas na
wielkich wiecach, podczas gdy to samo przemówienie czy zachowanie w telewizji, oglądane w domu w
gronie rodzinnym, robiłoby wrażenie wulgarnego lub wręcz chuligańskiego wybryku. Gdy mówca
znieważa swego przeciwnika w czasie mityngu, wprowadza tłum w bałwochwalczy trans; ta sama
zniewaga wypowiedziana w telewizji będzie brzmiała niestosownie lub wulgarnie.
Opisaliśmy ceremoniał etologicznyjako rodzaj "pośrednika" zmysłowego. Można by opisać tysiące
różnych relacji: między parą zwierząt, dwojgiem ludzi, między rówieśnikami, grupami, narodami...
Możliwość wprowadzenia elementu zmiennego ułatwia obserwację doświadczalną: można zmienić
odległość, założyć klapki na oczy, zatkać nos czy uszy, zastosować kolorowe plamy, zmienić brzmienie
głosu, wprowadzić osobę trzecią... Z tych obserwacji wynika, że ceremoniał jest strukturą
homeostatyczną, ponieważ zmiana jednego z elementów pociąga za sobą zmiany kompensacyjne w
innych, co pozwala na zachowanie ogólnej równowagi.
U dzieci, na długo przedtem, zanim zaczną mówić, moment zrytualizowanego zachowania może stać się
symbolem: konflikty powstają na ogół z powodu wiaderka piasku, plastykowej łopatki lub kawałka
czekolady. Kiedy jedno dziecko ma na coś ochotę i u-siluje zdominować inne, wchodzi w grę przemoc i
nasze drogie cherubinki chętnie unicestwiłyby się wzajemnie, gdyby tylko miały niezbędne ku temu środki.
W takich scenach można zaobserwować, że dziecko dobrze rozwinięte, spokojne i silne okazuje coś
8 R. BrasUlach, Notre avant-guerre, Le Uvre de Poche, 1992, s. 344.
122
w rodzaju "spokojnej siły", podchodzi do dzieci zaczepnych, unosi dłoń wyrazistym ruchem, ale nie
uderza. Trzyma rękę w powietrzu, następnie szeroko otwiera usta i wydaje zdecydowany dźwięk, na jego
twarzy maluje się nie agresja, lecz zdecydowanie9. Ten typ zachowania kształtuje i przekazuje emocję,
która zatrzymuje zabijaków. Mały "rycerz" posiada naturalny autorytet, którego siłąjest ceremoniał,
scenariusz składający się z gestów, symbolizujący nie realizowaną, lecz istniejącą w wyobraźni
sekwencję. Jak gdyby uprzejmie mówił: "Uwaga! Potrafię uderzyć". Ten pełen wyrazu ruch przywodzi na
myśl możliwość ryzyka w powiązaniu z emocją uspokajającą.
Zarówno w przypadku orła z królikiem, jak i "rycerza" w ogródku jordanowskim możemy uznać, że
przemoc jest punktem widzenia wyrażanym przez zachowania, które nie liczą się z istnieniem kogoś
drugiego. W przykładzie orla z królikiem chodzi o różne gatunki; w przypadku gwałciciela, który nie liczy
się z uczuciami gwałconej kobiety, nie mogąc ich sobie wyobrazić - o różne stany uczuciowe; gdy
weźmiemy pod uwagę teoretyka, który usiłuje narzucić swe idee, zmuszając innych do milczenia, chodzi o
rozbieżności intelektualne; oraz w końcu i przede wszystkim, chodzi o organizmy społeczne, które mogą
się wyniszczać w celu zdobycia terytorium bądź przewagi gospodarczej.
Zwierzęta potrafią kierować swymi emocjami w sposób bardzo skuteczny. Drapieżniki z rodziny
psowatych (na przykład wilki) są doskonałą ilustracją faktu, że dobrze nadzorowana przemoc może
zmienić się w zachowanie pełne łagodności, co stanowi dowód, że wilk nie jest wilkowi człowiekiem.
Struktura klanu zależy od intensywności odruchów. Wilkowi odruch agresywny niezbędny jest do
przeżycia. Wewnątrz stada musi być na przemian agresywny i łagodny. Inne zachowanie
zdezorganizowałoby grupę, powodując nieustające walki w jej łonie i nie pozwalając na koordynację w
trakcie polowania. Jednakże wilki nie dopuszczają nigdy do tego, żeby ich agresywność przeistoczyła się
w przemoc10.
9 H. Montagner, L'Attachenent: les debuts de la tendresse, OdUeJacob, 1988.
10 D. van Caneghem, Agressimte et combatwite, PUF, 1978.
123
Ceremoniał zwierzęcy a zwyczaj wśród ludzi
Ludzie sądzą, że są w stanie przeciwstawić się wszelkim prze-ciwnościom losu. Usiłują walczyć ze
śmiercią, sprzeciwiając się jej władzy. Nie poddają się ani chorobie, ani klęsce głodu, zmieniają własne
cechy genetyczne i ekologiczne, są zdolni modyfikować swoje geny oraz opuszczać planetę. Zwyczaje
ludzkie nie powstają, jak w przypadku wilków, jedynie w wyniku organicznego współistnienia dwóch
przeciwstawnych odruchów.
Mewa za pomocą trzymanej w dziobie ryby wywołuje u drugiej mewy przyjęcie postawy dziecka
czekającego na pokarm, przepąja spotkanie wspomnieniem czegoś, co już miało miejsce. Natomiast
kiedy moja żona podaje na stół słoik kiszonych ogórków, posiłek staje się przepełniony legendą rodzinną.
Kiszone ogórki przywołują na myśl historię mojej rodziny: tego wieczoru trzeba będzie utrzeć placki
kartoflane, pić wódkę i mówić na określony temat. Będziemy porównywać ogórki rosyjskie z niemieckimi,
wykazywać ich wyższość i mówić o trudnościach z nabyciem, przywoływać wspomnienia z dzieciństwa
rodziców, opowiadać o naszych rodzinach i przede wszystkim oddamy się snuciu refleksji dotyczących
ducha różnych narodów oraz ciężaru historii. Tak więc kiszony ogórek przyczyni się do powstania swego
rodzaju wydarzenia rodzinnego, ustrukturowa-nia czasowego oraz nadania naszemu związkowi wymowy
tradycyjnej. Można tu mówić zarówno o ontogenezie uczuciowej w postaci ryby wśród mew, jak i filozofii
kiszonego ogórka w moim domu. 0-bie te rzeczy uczestniczą w strukturowaniu postrzeganego świata:
tam, gdzie wydawałoby się, że mamy do czynienia jedynie z warzywem z rodziny dyniowatych
zanurzonym w solance, okazuje się, że stoimy wobec przepełnionego historią kiszonego ogórka. Filozofia
kiszonego ogórka pozwala nam zrozumieć, że w świecie ludzkim rzeczą ogromnie ważnąjest smak, który
pozwala nam odczuć podobną przyjemność (kiszony ogórek rosyjski jest oczywiście nieporównywalnie
lepszy od niemieckiego). Jednakże tym, co nadaje sens pos-
124
trzeganemu światu, jest przede wszystkim strukturyzujący efekt opowiadania.
Zwierzęta również asymilują się z przeszłością własną, a nawet z przeszłością matki. Wydarzenia, które
odegrały jakąś rolę w uczuciowości matki, odbijają się na rozwoju dziecka11. Zaobserwowano, że w
pewnych dynastiach małp dominujących w środowisku naturalnym potomstwo przejmuje z urzędu status
społeczny matki12. Kiedy jednak uczuciowość jej zostanie zakłócona w wyniku jakiegoś wypadku lub
choroby, odbije się to wówczas na potomstwie13.
Mowa, która u dziecka ludzkiego wywołuje uczucie bieżące w stosunku do wydarzenia fikcyjnego,
przeszłego lub mającego dopiero nastąpić, może mieć skutki zarówno pozytywne, jak i negatywne.
Przekaz rodzicielski lub społeczny pozwalający przeżywać to wydarzenie może poprawić stan dziecka lub
go pogorszyć, dzięki błogosławieństwu lub klątwie, jakie ze sobą niesie, co sprawia moc, jaką posiada
jedynie mowa.
Wśród zwierząt żyjących w świecie, w którym ceremoniały wzajemnego oddziaływania kształtowane są
przez ich uczucia, przemoc kontrolowana jest przez ich zachowania. Tymczasem u ludzi zwyczaje
kształtowane są przez wyobrażenia do tego stopnia, że teoria może zawsze usprawiedliwić destrukcję
drugiej jednostki, wywołując przy tym uczucie oczyszczenia bądź boskości. Wyobrażenie staje się
bodźcem idealnym, a więc doskonałym i niepodważalnym. Zwierzę, które sprowokowało swym
niewłaściwym zachowaniem agresję zwierzęcia dominującego, może tę agresję złagodzić lub nawet
powstrzymać, poddając się lub przyjmując postawę dziecka. Żadna natomiast informacja sensoryczna nie
jest w stanie powst-
11 B. L. Deputte, Ontogenese comportementale et socialisation chez les siniens: analyse chez des
mangabeys en captiwtó [w:]J.-J. Roeder iJ.-R. Andersen, Primates: recherches ac-twiles, Masson, 1990.
12 D. L. Cheney, The Acquisition ofRank and Development ofReciprocal Alliances among Free-Ranging
Immature Baboom', "Behaviour, Ecology and Sociobiology", II (1977), s. 303-318.
13 J. Loy, The Descent o/Dominowe in Mącąca. Insights into Structure ofHuman So-cieties [w:]
Socioecology and Psychologa of Primates, Mouton, 1975, s. 153-180.
125
rzymać agresji człowieka, którego wyobrażenie o innym pełne jest nienawiści. Człowiek ten reaguje na
swe wyobrażenia, a nie na realne percepcje. Dlatego rasiści są w stanie unicestwiać dzieci znie-
nawidzonej przez siebie rasy z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku: spalenie żywcem
dziesięcioletniej Turczynkijest właściwe, ponieważ pewnego dnia mogłaby jeść nasz chleb. Wyobrażając
sobie tę dziewczynkę w sposób odrażający, rasista zareagował aktem eliminacji. Można sobie wyobrazić,
że gdyby znal tę dziewczynkę, może by się do niej przywiązał i wówczas fakt spalenia żywcem tego dziec-
ka wywołałby w nim uczucie zgrozy.
U człowieka wyobrażenie świata może istnieć poza wszelką percepcją, podczas gdy u zwierzęcia oba
procesy są ze sobą związane. Percepcja bieżąca przywołuje na myśl jakieś wspomnienia, które
wytwarzają bodźce wewnętrzne, rodzaj "ambasadorów myśli"14. Z całą pewnością fakt, że żyjemy w
świecie wyobrażeń, powoduje, iż mamy skłonności zarówno do przemocy, jak i do kultury. Zwierzę zależy
od rzeczywistości, która kontroluje jego przemoc, podczas gdy człowiek usiłuje poddać się wyobrażeniom,
jakie ma o świecie, co go skłania do stosowania przemocy twórczej: zniszczyć jakiś porządek na rzecz
innego, ponieważ "ze skrajnego chaosu wyłania się w naturze ludzkiej porządek"15.
Zwierzęta nie są brutalne, o ile procesy biologiczne i ekologiczne są zrównoważone. Ludzie natomiast
używają przemocy, ponieważ chcą mieć możliwość wyeliminowania tych, którzy żyją w świecie innych
wyobrażeń. Brak zwyczaju prowadzi do chaosu, podczas gdy jego hegemonia doprowadza do destrukcji
innych, co sprowadza obie formy przemocy do jednego.
Jedynym wyjściem z tej sytuacji jest wymyślenie ceremoniału pozwalającego na konfrontację obyczajów i
mającego na celu wzajemne poznanie się. Można go nazwać "konfliktem społecznym", "dyskusją
filozoficzną", "przeglądem naukowym", "dysputą", jak
14 J. Vauclair, Representation et intentionnalite dans la cognition animale [w:] E. Sigu-an, Comportement,
cognition, conscience, PUF, 1987, s. 59-88.
15 R. Girard, Des choses cachees depuis lafondation dv, monde, Grasset, 1978.
126
w średniowieczu, bądź też "okrągłym stołem". W tym przypadku niedogodnościąjest uczucie niepewności,
podczas gdy świadomość, że zna się jedyną prawdę, ma właściwości kojące: O ile egzystencja jednostki
w średniowieczu przebiegała wewnątrz jednej wspólnoty, obecnie przechodzi ona przez diugą listę
instytucji wyspecjalizowanych, od przedszkola poczynając, a na domu starców kończąc, zahaczając po
drodze o szkolę, wojsko, pracę, stowarzyszenia...16. Z każdą z tych instytucji wiąże się jakaś
obyczajowość podająca w wątpliwość porządek świata ustalony przez innych. Nasza kultura wzbogaca
się kosztem przemocy. Życie ludzkie przebiega obecnie w dziesięciu różnych światach kulturowych, które
przy okazji przechodzenia z jednego do drugiego narzucają nowe spojrzenie na to, co znaczy być
człowiekiem, oraz zmuszają do porzucenia dawnego podejścia. Nastolatki używają przemocy wobec
innych lub wobec samych siebie, liczba przypadków czynnej agresji wobec rodziców wzrasta, mimo że
nikt o tym nie mówi, próby samobójstwa oraz wypadki drogowe są tak częste, że przestają już być
"informacją"; natomiast narkotyki i AIDS przeistaczają się w "gwiazdy" kulturowe, symbolizujące
destruktywną silę obecnej młodzieży.
Wszyscy stoją przed dylematem: albo być sobą, co oddala od grupy, albo związać się z grupą, co
ogranicza częściowo możliwości indywidualne poprzez nadanie osobowości kolektywnej. Otóż nasza
kultura czci Osobę, unicestwiając tym samym grupę i tworząc tysiące podgrup, będących zwolennikami
tysiąca sposobów bycia innym. Ten, kto napotka swą podgrupę adoracji, mającą za punkt odniesienia
jakiś temat sportowy, artystyczny, finansowy czy intelektualny17, będzie się rozwijał bardzo dobrze i nie
będzie mu przeszkadzała destrukcja innego klanu. Może być nawet z tego powodu bardzo szczęśliwy, o
ile uważa, że wyobrażenie świata reprezentowane przez ten klan jest zaprzeczeniem jego własnego
wyobrażenia.
^ G. Mendel, La Societe n'estpas une familie. La Dćcowerte, 1992, s. 148. 17 B. Cyrulnik, Culture du
totem, naturę du tabou [w:] Sexualite, mythes et culture, L'Harmattan, 1990.
127
Świat pozbawiony zwyczajów jest światem prymitywnym, ograniczającym się do materii, wagi i miary,
podczas gdy świat pełen tradycji napełnia rzeczy historią, nadaje im sens i pozwala nam być razem. Świat
pozbawiony zwyczajów jest światem rozsypującym się, w którym jednostki, pozbawione więzów
solidarności, potykają się o siebie, spotykają lub przeciwstawiają się sobie w miarę napotykanych
bodźców lub potrzeb. Świat pełen tradycji wiąże natomiast i godzi jednostki między sobą, czyniąc z nich
tkankę społeczną, do której należą i która ich wycisza, uspokaja.
Problem w tym, że wiadomo, do czego prowadzi nadmiar środków uspokajających: kultura, która
zlikwidowałaby wszelką przemoc ludzką, przestałaby być twórcza. Zwyczaj, który powtarzany jest jedynie
dla niego samego, wciąż w ten sam sposób, aż do obsesji, staje się aktem pozbawionym sensu,
stereotypem wyrażanym za pomocą gestów. Dla ateisty znak krzyża jest gestem bez znaczenia, podczas
gdy dla chrześcijanina jest on czymś bardzo ważnym, ponieważ odnosi się do wydarzenia odległego o
blisko dwa tysiące lat, będącego symbolem dla powstającego ruchu. W chwili gdy wierzący się żegna,
jego gest wywołuje w nim czysto ludzkie poczucie wzniosłości. Wśród zwierząt nie ma tego uczucia,
ponieważ przystosowują się do rzeczywistości. Człowiek natomiast, żyjąc w świecie wyobrażeń i nie
poddając się regulacji rzeczywistości, czuje się z natury wyższy.
Jeżeli żyję samotnie na pustyni, mam do rozwiązaniajeden tylko problem współżycia, a mianowicie
przystosowanie mych potrzeb do warunków biologicznych i ekologicznych. Jeżeli jednak pojawi się druga
osoba, muszę zgrać swoje potrzeby z jej potrzebami. Nie będę już mógł pić, nie licząc się z tym, że ona
ma również pragnienie, biegać czy krzyczeć nocą, kiedy ona śpi. Przyjemności i obowiązki, jakie wiążą się
z jej obecnością, zmuszają mnie do nadania formy moim pragnieniom oraz zrezygnowania z pewnych
środków wyrazu. Jej obecność pobudza mnie i zaprasza do kontaktu, ale jednocześnie stawia przede
mną zakazy i zabrania mija zniszczyć. Życie z kimś na pustyni stwarza świat międzyludzki równie
stymulujący, co hamujący.
128
Na tym poziomie kontaktu jesteśmy jeszcze istotami niemó-wiącymi - na podobieństwo zwierząt,
niemowląt bądź dorosłych, gdy widzą się ze zbyt wielkiej odległości, żeby móc rozmawiać. W świecie
psów wszystko, co pochodzi od innych psów, jest stymulujące, podobnie jak w świecie niemowlaków - to,
co przekazywane jest przez inne niemowlę, jest bardziej stymulujące niż to, co przekazuje własna matka.
To, co postrzegam w świecie zewnętrznym, wskazuje, na co mój świat wewnętrzny jest najbardziej czuły.
Przedmiot odsłania podmiot, podobnie jak katastrofa, niszcząc jakiś organizm, ukazuje, w jaki sposób
utrzymywał się on przy życiu.
Mowa wprowadza świat nie istniejący w tego typu interakcjach. Jeżeli na pustyni druga osoba przynosi ze
sobą świat podobny do mojego, nasz świat międzyludzki natychmiast okaże się swojski. Będę ją
rozpoznawał, nigdy przedtem jej nie widziawszy. podobnie do pudla rozpoznającego dobermana lub do
kilkumiesięcznego niemowlęcia, które cieszy się widząc swą buzię w lustrze. To zachowanie
mimetyczne18 tworzy dobre stosunki międzyludzkie, jako że pobudza, nie wywołując lęku19. Jednakże
warunkiem jest, by druga osoba była zupełnie identyczna, ponieważ najmniejsza odrębność wywołuje
niepokojące uczucie obcości, co może spowodować, że nasza ekstaza zmieni się w przerażenie, a to z
kolei może nas popchnąć do eliminacji tej osoby: nawet minimalna różnicajest w stanie zaburzyć nasz
spokój.
Zjawisko to można zaobserwować wśród psów, które szaleją z radości, gdy spostrzegą innego psa,
biegną do niego i oczywiście zauważają natychmiast różnicę, która powoduje, że czują się zagrożone.
Przechodzą wówczas do ataku, mimo że przed chwilą były tak szczęśliwe! Ambiwalencja w ich
zachowaniu, na którą składają się pociąg i obawa, podniecenie i wstręt, zadowolenie i strach, pozwala im
na współżyciejedynie wówczas, gdy wytworzy się między nimi pewien ceremoniał sensoryczny, który jest
w stanie pogodzić je ze sobą. Obwąchują więc sobie narządy płciowe i podogonia, ponieważ
ró R. Girarti. Sacrum ifn-cemoc, przeł. M. i J. Plcdńscy, 1.1-5, Poznań 1993-1994. lc> A. Charpaz, Enjfwc
sur la uiolence, Lc Cerf, 1980.
9. Anatonu* uczuć
129
w ich świecie ta część ciała dostarcza wielkiej liczby informacji. Następnie, podobnie jak zwierzęta żyjące
w stadzie, usiłują ustalić swą pozycję, włażąc jeden na drugiego, wykazując przewagę lub grożąc sobie w
sposób jak najbardziej "społeczny"20.
Kiedy spotykam na pustyni drugiego człowieka, zdolnego podobnie jak ja posługiwać się znakami i
konwencjami lingwistycznymi, zauważam w jego ciele pewne wskazówki seksualne i społeczne, w które
jest wyposażony, ponieważ żyję bardziej w świecie wizualnym niż węchowym. Następnie interesuję się
tym, co mówi, bowiem jego słowa będą reprezentatywne dla naszych światów umysłowych oraz dla
naszej przeszłości. Nasz kontakt przebiegać będzie na bieżąco, przepełniony jednak czymś pochodzącym
z zewnątrz. Abyśmy mogli być razem, nasze rytuały przemienia rzeczy istniejące w danej chwili w znaki
reprezentujące nieobecne światy. Tak rodzi się mit tworzący dwuosobową grupę i koordynujący działania
partnerów. Kiedy jednak tempo zmian jest takie, że nie pozwala mitowi nadać sensu gestom i
przedmiotom, wówczas przemoc prowadzi do zniszczenia bez możliwości odbudowy. Między monotonią,
która otępia, a przemocą, która niszczy bez wahania, ceremoniał, pierwotne czczenie ofiary, zaznacza
piętno czasu i wstrzymuje przemoc. Ceremoniał potrzebny jest, żeby czas biegł wolniej. Potrzebne są
jednak również ceremoniały zmian, ażeby zwolnienie tempa nie przemieniło się w zastój i martwotę. Jak
dotąd wszystkie kultury przewidziały podwójną walkę między chronicznością a przyspieszeniem czasu,
między skamieniałością kulturalną a bulwersującym entuzjazmem, wymyślając ceremoniały inwersyjne,
kiedy to bachanalia pozwalają oderwać się od dotychczasowych uczuć, kształtowanych przez zwyczaj.
20 M. Chanton, Le Compmtement social du chienfamilier, praca doktorska, Paris VI, 1991.
130
Kiedy zwyczaj przestaje działać
Zwyczaj nie szuka ani kompromisu, ani złotego środka: pozwala on na zachowanie równowagi, która -
podobnie jak stan zdrowia - jest stałą walką przeciwstawnych sił. Wystarczy drobiazg, by ten układ zaczął
niedomagać.
Często psy przez parę chwil kręcą się w kółko, ażeby znaleźć idealną pozycję do spania. Kiedy jednak ich
podniecenie staje się trudne do wytrzymania, zdarza się, że kręcą się zbyt długo. Można sobie wyobrazić,
że zmęczony pies zaczyna swój zwyczajowy seans przed snem i zaznaje ulgi podobnie jak my, gdy
poklepujemy poduszkę przed położeniem się spać. Część ruchowa tego aktu zawiera silę uspokajającą,
kiedy jednak całą następną sekwencję spędzamy na poklepywaniu poduszki, żeby móc zasnąć, nie udaje
nam się to, ponieważ sekwencja uspokajająca przemienia się w rozdrażnienie, które powoduje, że jeszcze
bardziej szukamy uspokojenia, a więc uderzamy poduszkę, co nas jeszcze bardziej rozdrażnia-jak to
często się nam zdarza robić w bezsenne noce. Część ruchowa zachowania jest respektowana, jednakże
jej efekt adaptacyjny, pozwalający na zakończenie sekwencji, nie jest realizowany.
Obserwując zwierzęta w ogrodzie zoologicznym możemy zrozumieć, w jaki sposób ceremoniał przestaje
działać. Stworzeniom przebywającym w klatkach ta ograniczona przestrzeń oraz warunki sensoryczne
narzucone przez człowieka nie pozwalają na normalny przebieg ceremoniału. Normalne mechanizmy nie
wystarczają, ażeby złagodzić napięcie emocjonalne. Często można zaobserwować zwierzęta wykonujące
mechaniczne ruchy: konie ocierające szyję o drzwi klatki21, niedźwiedzie, które uszkadzają sobie stawy w
wyniku ciągłego stawiania jednej łapy na drugą, a nawet małpy, które huśtają się wciąż w ten sam sposób.
Zachowanie zwierząt, które używają swego ciała i bezpośrednio otaczającej je przestrzeni, wskazuje na
przystosowanie do przy-
21J.-L. Rappoport, Reply to Cwnmfataius on Recent Adwnces m ObsmhŻCwnpulsive Disorders,
"Neuropsychophannacotegy", V, nr l (1991), s. 21-32.
131
musu: działanie za wszelką cenę w ograniczonym środowisku. To, co je popycha do działania od
wewnątrz, napotyka na przeszkody zewnętrzne. Zrezygnowanie z bodźca wewnętrznego oznaczałoby
destrukcję żywotności. Można tego dokonać przy użyciu substancji chemicznych, które niszczą
neuroprzekaźniki żywotności, jak na przykład rezerpina, która wywołuje depresję22, lub tetrahydrokabi-nol
kanabisu, który uszkadza synapsy. Jednakże najłatwiejsza manipulacja polega na ograniczeniu otoczenia
w taki sposób, ażeby u-niemożliwić wszelkie działanie skierowane na zewnątrz, co doprowadza w końcu
do zaniku neuroprzekaźników mózgowych23.
Kiedy zdrowy impuls uzewnętrznia się w środowisku chorobliwym, ceremoniał ulega deformacji i
przeradza się w stereotyp. Ograniczenia przyczyniają się do powstania stanów frustracji, nie-
zaspokojonego pragnienia, konfliktów (w przypadku, gdy jedna motywacja agresywna napotyka drugą) lub
stresu (reakcji ostrzegawczej organizmu, który czuje się zagrożony)24. Tak więc w pogorszonych,
zaburzonych warunkach środowiska nieuchronnie deformuje się ceremoniał i powstaje stereotyp. Gdy
środowisko ulega zaburzeniu, zwierzę pogrąża się w stanach patologicznej repetycji.
Teoria ta, którą łatwo potwierdzić obserwując zwierzęta, może tłumaczyć powstanie następującego błędu
w rozumowaniu: kiedy obserwujemy małego "Rumuna", dziecko wyobcowane, o dzikim spojrzeniu, które
robi pod siebie i powarkuje, ponieważ nie umie mówić, sądzimy, że jest ono chore, podczas gdy to jego
środowisko, wytworzone przez określoną kulturę, zahamowało jego rozwój.
Środowisko zbyt ubogie na równi ze środowiskiem zbyt bogatym wytwarza pewien stereotyp, ponieważ w
obu przypadkach świat sensoryczny nie nabiera formy. W pierwszym przypadku zwierzę interesuje się
tym, co go może jeszcze stymulować: promie-
22 E. Zarifian, Action biochimique des antidepresseurs cha 1'homme, Pharmuka (Seminarium psychiatrii
biologicznej), V (1984).
23 J.-P. Tassin, Approche du role fonctionnel du systeme meso-cortical dopaminergique, "Psychologie
medicale", XII (1980).
24 M. Bourdin, Psycho-dermatologie chez les camwores dffmestiques, praca doktorska, Maison-Alfort,
1.11/2 - Nagroda Arkoveta 1992.
132
niem światła, pyłkiem kurzu unoszącym się w powietrzu, własną łapą, którą liże bezustannie, aż do
powstania wrzodów. Jednakże w świecie zbyt bogatym w informacje owe formy również nie mogą się
kształtować. Nadmiar stymulacji bez przerwy ze wszystkich stron wprost zalewa zwierzę informacjami, nie
nadając formy postrzeganemu światu. Odpowiedzi organizmu przeładowanego stymulacjami są
zdezorganizowane.
Możemy zastosować to samo rozumowanie do "dziecka z komórki", które w tym nadmiernie
ograniczonym środowisku interesuje się plamami światła, unoszącymi się w powietrzu pyłkami, hałasami
mającymi znaczenie, obserwuje też ruchy własnych rąk. Tymczasem dziecko nadmiernie stymulowane,
żyjące w przesycie, staje się ogłupiałe na skutek nadmiaru informacji, który wytwarza w nim paradoksalne
"odosobnienie uczuciowe"25.
Stereotyp jest czymś w rodzaju schematu zachowania, które w jednorodnym środowisku nie jest w stanie
powiązać się z innymi i powtarzane jest mechanicznie, aż do wyczerpania. Działalność zastępcza jest
zachowaniem skupiającym się na sobie lub najakimś niezbyt odległym przedmiocie, które w normalnym
środowisku powinno działać uspokajająco, zmniejszając napięcie uczuciowe. Ta abstrakcyjna definicja
łatwiejsza będzie do zrozumienia, gdy zaobserwujemy zachowanie niedźwiedzia i kota przebywających w
klatce. Pierwsze zwierzę, przestępując bez przerwy z łapy na łapę, rani sobie w końcu pysk ocierając go o
kratę klatki: jest to przykład stereotypu. Tymczasem kot w klatce długo zajmuje się swą toaletą, aż w
końcu, uspokojony, zasypia: w tym przypadku mamy do czynienia z działalnością zastępczą. Stereotyp
zachowuje funkcję stymulacji w świecie nie uformowanym; działalność zastępcza natomiast ma skutki
uspokajające w świecie uformowanym. A przecież dla nas, ludzi, jest to ta sama klatka! Dla niedźwiedzia
jest to straszliwe ograniczenie, ponieważ zwierzę to potrzebuje wielkich przestrzeni. Namiastka ruchu
związanego z przemieszczaniem się, powtarzana
25 P. Wallon, La Relation therapeutique et la developpement de 1'enfant, Privat, 1991.
133
bez przerwy aż do okaleczenia, jest próbą adaptacji do ograniczeń przestrzeni.
W świecie kota, potrzebującego mniejszej przestrzeni i bardziej związanego z czasem, klatka nie jest aż
tak dokuczliwa. Kot a-daptuje się do niej przeglądając futerko, kąsając skórę, liżąc sierść, co przypomina
zabiegi człowieka, który poklepuje poduszkę i ścieli starannie łóżko, aż do chwili, gdy uzna, że wszystkie
informacje sen-soryczne są dla niego zadowalające, czyli nie stymulujące, i będzie mógł zasnąć. Koty
przystosowują się do sytuacji przymusowej czyniąc toaletę, która przygotowuje je do wypoczynku,
ponieważ zwierzęta te są mistrzami wszystkich kategorii, jeśli chodzi o sen. Ludzie przystosowują się
przez zamknięcie się w sobie, język wewnętrzny, świat wyobrażeń, ponieważ są mistrzami słowa. Jeśli
chodzi o niedźwiedzie, adaptują się one poprzez stereotypy, powtarzalny ruch, który przynosi im
chorobliwą namiastkę działalności za wszelką cenę i która, niestety, może obrócić się przeciwko nim.
Dowodzi to, jak dalece nie ma niczego, co by istniało "samo w sobie" w świecie istot żywych26. Kto żyje,
ten interpretuje.
Dezorganizacja środowiska powoduje destabilizację świata wewnętrznego. Ciało staje sięjedynym
obiektem zewnętrznym zdolnym kształtować świat wewnętrzny. W środowisku zbyt ubogim własne ciało
staje się obiektem zorganizowanym i kojącym. Dlatego też wszystkie istoty żywe, gdy ich środowisko
ulega zakłóceniu, zamykają się w sobie, skupiając się nad jakąś czynnością, jak zwierzęta w zoo,
odosobnione uczuciowo zwierzęta domowe27, nadmiernie uwrażliwione na świat ludzki dzieci
autystyczne28, chwiejący się jednostajnie psychopaci lub osoby, które chodzą tam i z powrotem czy stale
powtarzają te same czynności. Obsesjonaci śmieją się na ogół ze swej manii czystości czy ciągłego
sprawdzania- zdają sobie sprawę
26 D. Lecourt, wstęp do książki B. Cyrulnika Naissance dv, sens, Hachette, 1991.
27 A. Alameda, B. Cyrulnik, C. Beata, Pouvoirfa(onnant des interactions entre tes proprietaires et les
animawc de compagnie tors d'une consultation yeterinaire, referat na międzynarodowym kongresie
weterynaryjnym CNVSPA, Paryż, listopad 1992.
28 B. Cyrulnik, A. Alameda, H. Tonnelier, A. Robichez, B. Rousselot, Preludes au-tistiyues, referat na
kolokwium "fethologie dujeu", Paris-Sorbonne, maj 1993.
134
z tego, że ich zachowanie jest śmieszne i mówią o tym. Jednakże owe magiczne nawyki zachowują swą
kojącą moc mimo oczywistej non-sensowności.
Warto zadać sobie pytanie: dlaczego rytuał może zacząć tracić swoje właściwe znaczenie, skupiać się na
samym sobie bądź przeobrażać się w banalny stereotyp. Jeżeli odmienność, synchronizacja z partnerem
nie są możliwe, dzieje się tak głównie dlatego, że ów partner nie istnieje, jak na przykład w zoo lub w
przypadku ograniczeń społecznych29. Namiastka zachowania, próba zwrócenia się do drugiej istoty
jeszcze występuje, jednakże w braku partnera harmonizacja nie ma sensu i zwyczaj pozbawiony jest
swych zasadniczych treści.
Na drugim biegunie zwyczaju zdarza się, że podmiotowi chwilowo osłabionemu lub głęboko zaburzonemu
brak siły agresywnej, ażeby wyjść naprzeciw innego osobnika, doprowadzić do kontaktu i przygotować się
do zharmonizowania obu systemów poznawczych30. Niezależnie od tego, czy słabość leży po tej, czy po
innej stronie. na zewnątrz czy wewnątrz, widoczna jest w momencie interakcji, nawet jeśli korzenie tego
stanu sięgają przeszłości. Zniekształcony zwyczaj nie pozwala na koegzystencję partnerów.
Zdarza się, że zwyrodnienie wynika z poważnego zakłócenia warunków otoczenia, na przykład w
przypadku nadmiernego zagęszczenia, które zaburza zwyczaj poprzez nadmiar informacji. Zbyt częste
zmiany czynią zwyczaj mało stabilnym, podczas gdy kolektywny stres porusza jednostki. Zakłócenie
rozwoju może również wynikać ze zbyt wczesnej izolacji, która pozbawia zwierzę pozytywnych efektów
gier z okresu dojrzewania. Zaburzenia mogą być chwilowe, jak na przykład paraliż twarzy pochodzenia
wirusowego, który może się cofnąć samorzutnie, rana czy nietypowy krzyk, który dezorganizując formę
zwyczaju, narusza więź istniejącą między jednostkami wchodzącymi w skład grupy i je desolidary-
29 F. O. Odberg, Behawwral Coping in Chronić Stress Conditions [w:] Etho-Experimen-tal Approaches to
the Study ofBehwior, Blanchard and NATO series, 1991.
30 D. G. M. Wood-Gush, R. G. Beilharz, The Enrichment ofa Bare Environmentfor Animals in Confined
Conditions, "Applied Animal Ethology", nr 10,1983, s. 209-217.
135
żuje. Poddane działaniu takiego impulsu zwierzęta będą mogły zrealizować tylko namiastkę ceremoniału,
jego pierwsze sekwencje, do których wystarczają jedynie bodźce endogenne zapisane genetycznie31.
Jeżeli powyższe rozumowanie i obserwacje są w miarę spójne, oznacza to po raz kolejny, że różnica
między tym, co endogenne i egzogenne, nie ma znaczenia większego niż przeciwstawianie natury i
kultury. Endogenny stymulator jest nie do uniknięcia: żaden organizm nie może żyć bez bodźca
biologicznego. Jednak wówczas, kiedy organizm odbiera bodziec do życia, napotyka inną formę, na
przykład kogoś o tym samym pochodzeniu, jakąś strukturę ekologiczną lub społeczną, przestrzeń
kontaktu między takimi dwoma bodźcami przybiera formę zwyczaju wynikającego z prostego faktu
połączenia sił, podobnie do dwóch nurtów, których spotkanie, zanim połączą się i popłyną razem
spokojnie, wywołuje najpierw prądy i wiry.
Pojęcie przemocy różni się zaskakująco zależnie od punktu widzenia. Niektóre gatunki (myszy) odczuwają
ją głęboko we własnym ciele, inne tymczasem (kot) nie myślą nawet o tym. Podobnie jest z kulturami.
"Hodowanie" dzieci z przeznaczeniem ich na ofiarę wydaje się nam wyjątkowo brutalne, podczas gdy był
to rytuał kulturowy Azteków, który wiązał ze sobą członków jednej grupy, nie liczącej się ze światem ofiar.
Z tego samego powodu konkwistadorzy poćwiartowali kilka tysięcy Indian, a naziści organizowali masowe
"rytuały" klanu, którego celem było unicestwienie innych. "Rytuały" te dostarczały archaicznej
przyjemności nawet ludziom światłym, takim jak Brasillach czy Drieu la Rochelle.
Przemoc jest również odmiennie odczuwana w różnych epokach. Kiedy u starożytnych Rzymian kobieta
wysoko postawiona zabijała swą służącą za niezręczne ułożenie włosów32, uważano ten
31 R. Campan,V. fowcassi6.Laneuro-ethologiepeut-ellesepasserd'ethologie?, "Ćtudes et anałyses
comportementales", III, nr 3 (1986).
32 A. Rousselle, Gestes et signes de la familie dans 1'Empire romain, [w:] Histoire de la familie, Armand
Colin, T. I, 1989, s. 257.
136
czyn za coś zupełnie normalnego. Kiedy matka Galiusza w Perga-mie, w II wieku, kąsała swych służących
dlatego, że źle nakryli do stołu, nikt nie uważał tego za brutalne, ponieważ wszystkie panie domu czyniły
podobnie. Nie będę się rozwodzić nad "subtelnościami" stosowanymi w przypadkach przyłapania na
cudzołóstwie, gdy wyrywano wątrobę mężczyzny, żeby wystawić ją na widok publiczny wbitą na pal33, a
kobietę wrzucano do wody w zawiązanym worku razem z dziesięcioma rozszalałymi kotami. Cudzołóstwo
uważane było za tak wielkie przestępstwo, iż uznawano, że zasługiwało na tortury, których widok wcale
nie wywoływał uczucia grozy.
Obecnie przestępstwa popełniane w afekcie zdarzają się o wiele rzadziej, ukazując tym samym, że w
naszej kulturze nie uważa się już partnera za swoją własność. Cierpimy z powodu doznanej krzywdy,
jednak nie uważamy, że mamy prawo zniszczyć niewiernego współmałżonka, ponieważ nie jest on już
naszą własnością uczuciową. Dawniej zresztą sędziowie stosowali niezbyt wysokie kary za przestępstwa
popełnione w afekcie, niemalże uznawane za legalne. Ich motywy były łatwe do zrozumienia. Dzisiaj
natomiast nie tyle sama niewierność, co okrucieństwo zbrodni popełnionej w afekcie budzi uczucie grozy.
Oddalenie fizyczne bądź intelektualne nie pobudza już uczuciowości: czego oczy nie widzą, tego sercu
nie żal! Konkwistadorzy wyobrażali sobie Aztekówjako woły zaprzęgowe, hitlerowcy Żydów jako szczury
zagrażające ich aryjskiej kulturze. Jeszcze pięćdziesiąt lat później ci funkcjonariusze śmierci krytykują
hitlerowską administrację, która nie ułatwiła im w wystarczającym stopniu wykonywania pracy! Nie podają
zaś w wątpliwość rozkazów, jakie wykonywali bez większych zresztą emocji!34
Powstaniu zwyczaju przeszkadza również zbyt wielka bliskość. Nie potrzebuję specjalnego obyczaju,
żeby dotknąć w dowolnym miejscu własnego ciała, nie mogę jednak tak postąpić wobec ciała mojej
sąsiadki, bowiem ten kontakt podlega regulacji przypominasz M. Godelier, La Pmduction (tugrands
hommes, Fayard, 1982. 34 C. Lanzman, świadectwa w filmie Shoah.
137
jącej kodeks drogowy. Bardzo duże zbliżenie, które nie pozwala na powstanie zwyczaju, tłumaczy,
dlaczego przemoc wybucha bez zahamowań wobec naszych bliskich. Kiedy służąca żyła w domu swego
pana, chłostano ją batem. Kiedy miała swój pokój na poddaszu, bito ją kijem. A obecnie, kiedy nasza
sprzątaczka mieszka u siebie, nie można już jej tknąć. Bez względu na rodzaj kultury, rodzina pozostaje
terenem przemocy. Ta mała grupa ludzka - scementowana przez uczucia, seksualność, wychowanie
dzieci oraz przymusy społeczne - reprezentuje pole uczuciowe tak bliskie, że zwyczaj traci w nim swą
skuteczność. To na tonie rodziny lub, nieco szerzej, w kręgu o-sób bliskich popełnia się większość
mordótu55. Czy to będzie średniowieczna Anglia, dziewiętnastowieczna Francja, Rosja lat sześćdzie-
siątych, czy dzisiejsze kraje islamu36, przemoc w kręgu rodzinnym zajmuje niewiele miejsca w
rozważaniach kulturowych. Pozornie wydaje się, iż wszystkie filmy czy książki, które o tym mówią, dotyczą
wypadków wprawdzie bulwersujących, ale rzadkich, tymczasem cyfry raportów policyjnych są
wstrząsające: istnieje 80 procent szans na znalezienie mordercy wśród rodziny lub osób bliskich, nie
mówiąc już o aktach brutalności, torturach słownych czy tajemnych kazirodztwach. Rodzina, ta oaza
bezpieczeństwa, jest jednocześnie terenem skrajnej przemocy.
Bliskość uczuciowa nie dopuszcza więc do powstania zwyczaju, wydając ciało na pastwę każdego gestu,
każdego słowa, każdego wyrazu emocji.
W świecie istot żyjących najdoskonalsze przekazy uczuciowe odbywają się wewnątrz gatunku.
Najdrobniejsza emocja zostanie świetnie przekazana reprezentantowi tego samego gatunku i wystarczy,
żeby zwyczaj nieco się zmienił, a nic już nie będzie w stanie nad nią zapanować. Wśród zwierząt
wodopoje są sygnałem odbieranym w świadomości dziesiątków gatunków, które zbierają się przy brzegu.
Ich uwaga skierowana jest ku wodzie tak dalece, że
35J.-S. Chesnais, Histoire de la molence, Robert Laffont, 1981, s. 79-80. 36 R. Maziouman, Lesfacteurs
essentiefs de la crininalitS dans les differents pays musui-mań [w:]J.-S. Chesnais, op.cit.
138
drapieżniki i ich ofiary prawie się stykają, dostrzegając się jedynie na tyle, żeby się nie zderzyć37. Nie
dotyczy to krokodyli, które nie zwracają uwagi na wodę, ponieważ są w niej zanurzone, podobnie jak my
nie zwracamy uwagi na powietrze, którym oddychamy. Interesują się one natomiast ptakami i ssakami,
które chętnie jadają.
Bardzo bliskie bodźce są postrzegane, ponieważ podlegają adaptacji, jednakże nie są uwzględniane.
Kiedy uwaga zwrócona jest na odbiór informacji przekazywanej przez jakieś źródło dominujące, wszystkie
inne schodzą na dalszy plan.
Dlatego też nad wodą lwice nie napadają na gnu: widzą je, ale ich nie atakują, ponieważ ich uwaga
zwrócona jest ku wodzie. Gnu wiedzą, że lwice wolą teraz pić wodę, i nie rozpoznają ich jako dra-
pieżników, nie czują się ofiarami. Mogą przebywać tuż obok nich bez obawy.
Bliskość i oddalenie, poprzez przejrzystość emocjonalną, jaką wprowadzają, usuwają w cień obiekty
doznań sensorycznych i czynią je nieznaczącymi. Ceremoniał nie ma znaczenia i zwierzęta mogą
przebywać koło siebie nie używając przemocy tak długo, póki jakieś wydarzenie nie rozbudzi ich emocji.
Gdy tylko pragnienie zostanie zaspokojone, a lwica zacznie na nowo polować, nieobecność ceremoniału
pozwoli użyć form przemocy.
Istnieją czynniki budzące emocje. Łatwo sprowokować panikę lub reakcję lękową, wstrzykując mleczan
sodowy. Niektóre substancje wywołują niekontrolowaną wściekłość, na przykład kwas moczowy w
nadmiernej ilości: jeżeli organizmowi brakuje enzymu, który zazwyczaj go rozkłada, na każdy bodziec
odpowiada niszczycielską wściekłością, której nic nie będzie w stanie pohamować.
Hodowcom udało się wykryć czynnik genetyczny, który pozwolił wyprodukować takie rasy psów jak
pittbull. Nie są one w stanie pohamować agresji, ponieważ nie postrzegają odpowiedzi przeciwnika, tak
więc rytualny gest poddania się przestaje być wobec nich skuteczny.
W D. van Caneghem, Agresswitó et combathriff, PUF, 1978, s. 82.
139
Czynnik mózgowy przemocy zidentyfikowano i wykorzystano w sposób widowiskowy. Pewien hiszpański
neurochirurg38 był tak pewien możliwości kontrolowania przemocy poprzez mózg, że nie wahał się wejść
na arenę i stanąć twarzą w twarz z bykiem. Nie o-mieszkal jednak przedtem zainstalować mikroelektrod w
ciele migdałowatym zwierzęcia. Wdział na siebie swój najlepszy strój i dumnym gestem, jak przystało na
Hiszpana, zarzucił na plecy czarną pelerynę z czerwoną podszewką. Stojąc samotnie na wprost byka sta-
nowił idealny cel, który zwierzę mogłoby bez najmniejszej trudności roznieść na strzępy. Gdy byk znalazł
się już w odległości dwóch metrów od człowieka, zwykłe naciśnięcie palcem na guzik automatycznego
pilota spowodowało przesłanie impulsu do ciała migdałowatego i byk natychmiast powstrzymał atak.
Odejmując palec od guzika neurochirurg zawieszał na chwilę zakaz i byk atakował na nowo, aż do chwili,
kiedy mózg jego otrzymywał na nowo informację biologiczną, która go uspokajała... Czynniki biologiczne
wyjaśniają nie kontrolowaną przemoc prowokowaną przez niektóre narkotyki, na przykład crack (jedna z
postaci heroiny), bądź przez zmiany mózgowe, polegające na zniszczeniu części mózgu rządzącej e-
mocjami.
Jednakże układ emocjonalny ulega najczęściej zakłóceniu z powodu czynnika ontogenetycznego.
Niektóre istoty "niecałkowicie ukształtowane" w momencie narodzin, potrzebują w pierwszym okresie
rozwoju opiekuna. Jeśli tego opiekuna zabraknie w wyniku śmierci, wypadku lub eksperymentu39, istota
taka skupia się na swym własnym ciele i zniekształca w ten sposób rytuał, który traci funkcję
komunikacyjną, zachowując jedynie funkcję autosty-mulacyjną i samouspokajającą.
Można zaobserwować, że zwierzęta stadne, które zostały odizolowane w trakcie rozwoju, przejawiają
autóagresję przy najdrobniejszej emocji: szczury rozdrapują sobie łapy, psy uderzają łbami
^J.-M. Delgado, Le Conditionnement du cerueau et la libertf de 1'espńt, Dessart, 1972. 39 H. F. i M. K.
Harlow, Social Deprivatwn in Monkeys, "Scientific American," listopad 1962.
140
o mur, małpy kąsają własne nadgarstki i wpychają sobie palce do o-czu. U dzieci wczesne braki
społeczne wywołują zawsze znaczne zakłócenia biologiczne, umysłowe, endokrynologiczne, a w okresie
późniejszym prawdziwe skupione na sobie "oczekiwanie na bodziec"40. Najmniejsza emocja wywołuje u
nich działania skierowane przeciwko sobie, które, gdy są zbyt intensywne, mogą doprowadzić do
samookaleczenia41.
Ostatni czynnik przemocy znajduje się w otoczeniu -jest nim przeludnienie. Wśród zwierząt zagęszczenie
reguluje się samoistnie, ponieważ stymulacja biologiczna wynikająca z nadmiaru ilościowego,
ograniczenia przestrzeni, ciągłych i chaotycznych kontaktów powoduje, że regulacja emocji jest
niemożliwa. U zwierząt żyjących w zbyt zagęszczonym środowisku można zauważyć problemy
hormonalne oraz zakłócenia w zachowaniu. Ssaki wydzielają mniej hormonów płciowych -jelenie
wykazują mniej zainteresowania łaniami, szczury wędrowne przestają się rozmnażać, samice królika
zabijają swoje młode. To zobojętnienie seksualne stanowi najbardziej naturalną regulację urodzin42.
Nadmierne zagęszczenie wywołuje zwiększoną stymulację sensoryczną, która deformuje ceremoniał.
Wśród białych czapli w stacji badawczej w Wilhelminenbergu zaobserwowano ceremoniały groteskowe i
nieskuteczne. Ptaki te rozpoczynają gody szalenie intensywną i brutalną akcją, która przekształca się w
walkę. Rodzice przestają zajmować się małymi. Te zaś czaple, które wychowały się jeszcze w środowisku
zrytualizowanym, próbują powrócić do poprzednich zachowań43. Małpy zaś, przeniesione na małą wyspę,
rozmnażają się bardzo szybko i gdy sąjuż bardzo liczne, zapominają o jakimkolwiek zwyczaju. Biją się
między sobą bez zahamowań, ranią się i gonią, nie przestrzegają żadnych reguł seksualnych, żyw-
40 M. Erlich, La Mutiiation, PUF, 1990, s. 178.
41 M. Levitt, Dysesthesias and Self-MutiIation in Humans and Sub-Humans. A Reuiew ofdinical and
Experimental Studies, "Brain Research Review", X (1990), s. 247-290.
42J.-J. Christian, The Roles ofEndocrine and Behaworal Factors in the Growth ofMam-malian Populations
[w:] A. Gobman, Comparatwe Endocrinology, Wiley, 1959, s. 71-97.
43 O. Koenig [w:] van Caneghem, op.cit., s. 67.
141
ilościowych czy wychowawczych. Cala grupa zaczyna niedomagać fizycznie, emocjonalnie i społecznie44.
Najbardziej klasyczne doświadczenie pozwalające zaobserwować, jak nadmiar liczebny zakłóca normalne
funkcjonowanie społeczne i zniekształca biologię członków grupy, polegało na wykonaniu "klatki
szczęścia" dla dwudziestu szczurzych samców i tyluż samiczek45. Przewidywano, że po dwudziestu
siedmiu miesiącach wygodnej egzystencji w klatce o powierzchni tysiąca metrów kwadratowych znajdzie
się pięć tysięcy mieszkańców. Otóż liczba osobników nie przekroczyła nigdy stu pięćdziesięciu. Gdy
dochodziły do tej ilości, pojawiały się zakłócenia biologiczne oraz zaburzenia współżycia, prowadzące do
destrukcji grupy i jednostek. Wzajemne stosunki stawały się tak gwałtowne, że samce walczyły na śmierć i
życie i nawet samiczki, zazwyczaj mniej agresywne, próbowały się unicestwiać. Próby kopulacji nie były
już poprzedzane godami, które synchronizowały partnerów. Jeden z obserwatorów nazwał nawet to
pośpieszne spółkowanie, nie poprzedzone ceremoniałem, "gwałtem". Samice, coraz mniej płodne, nie
przygotowywały już gniazd, rodziły gdzie popadło i porzucały swe potomstwo, które natychmiast było
pożerane przez osobniki dorosłe. Bardzo szybko śmiertelność w grupie osiągała 90 procent i życie
wracało do normy dopiero wówczas, gdy zagęszczenie się zmniejszało. Zanikało również chorobliwe
zachowanie i naturalna przemoc wyzwolona w wyniku odrytualizowania wygasała samoistnie, gdy tylko
ekologia społeczna pozwalała na nowo ukształtować się zwyczajom.
Niepokój w miastach i na wsi
Ekologię ludzką można uznać za rodzaj peryferyjnej biologii, w której organizacja środowiska oraz
warunków mieszkaniowych
44 C. R. Carpenter, The Howlers ofBarro Colorado Island [w:] I. De Vore, Primate Be-hauiw, 1965, s. 250-
291.
45]. B. Calhoun, Population Density and Social Pathology, "Scientific American", CCVI (1962), s. 139-148.
142
kształtuje zarówno informacje sensoryczne.jak i przestrzeń, dźwięki, światło, bodźce uczuciowe oraz
rytmy chronobiologiczne.
Urbanizacja jest z pewnością tym tworem minionych pokoleń, który narzuca ich dzieciom drogi rozwoju.
Przed drugą wojną światową były na naszej planecie trzy miasta liczące ponad osiem milionów
mieszkańców i wszystkie trzy znajdowały się w krajach bogatych. W roku 2000 będzie dwadzieścia jeden
miast o ponad-dziesięciomilionowej ludności, z czego osiemnaście zaludnionych będzie przez ludzi
bardzo biednych46. Ta sytuacja demograficzna o określonych efektach ekonomicznych, politycznych,
technicznych i psychologicznych, stanowi rodzaj eksperymentu naturalnego, który pozwala
zaobserwować, że wśród ludzi przeludnienie prowadzi również do derytualizacji.
Dwa wieki wysiłków pozwoliły człowiekowi utworzyć środowisko, które go kształtuje! Jakże ciekawe jest
zjawisko wielkich konglomeratów miejskich: ucieka się od małych ośrodków, ażeby zająć mikroskopijne
miejsce w przeogromnych skupiskach ludzkich. Faktem jest, że nuda paraliżuje mieszkańców
wyludnionych miasteczek: praktycznie nic się w nich nie dzieje, a codzienna rutyna prowadzi do otępienia.
Ktoś obcy, kto znajdzie się w takim umierającym miasteczku, staje się intruzem, sędzią, a nawet
agresorem. Obyczaje zamierają, ludzie unikają się nawzajem, nie uśmiechają się do siebie, ledwo się
pozdrawiają, podczas gdy w miasteczkach, gdzie zwyczaj jest jeszcze obecny, używa się uświęconych
formuł:
"Niech cię Bóg błogosławi" lub "Niech ci Bóg sprzyja". Wbrew temu, co się sądzi, zaburzenia psychiczne
są tam intensywniejsze niż w dużych miastach. Ostatnio schizofreników w stanie katatonii, kiedy całe ciało
jest jakby sparaliżowane, widziałem w małych miasteczkach alpejskich w Górnej Prowansji. W takich
właśnie mieścinach, gdzie na dawne obyczaje brak miejsca, samobójstwa są najbardziej dramatyczne,
alkoholizm najbardziej degradujący, porywy gniewu całkiem szalone, a zakłócenia umysłowe niezwykle
intensywne.
^J. Piel, LepłrildesnUgapoles, "Impact mededns". nr 22, listopad 1991.
143
Jest rzeczą ciekawą, że stres jest mniej odczuwany w dużych miastach, w których można zawsze znaleźć
jakąś działalność uspokajającą czy rozrywkę lub nawiązać ciekawą znajomość. W wielkich miastach cierpi
się męki Tantala, które wzbudzają apetyt, a czasami nawet nadzieję. Przedmieścia pełne są hałasu i
namiętności: zawsze można kogoś spotkać, z kimś się pobić, sprowokować jakiś dramat, opowiadać o
różnych wydarzeniach. Nawet najbiedniejsi żyją tam bardziej intensywnie i bardziej "po ludzku" niż
mieszkańcy na pól wymarłych miasteczek. Peryferie żyją chwilą obecną, ponieważ jedynie centrum
miasta ma swoją historię. Można tu spotkać gorące uczucia, miłość intensywną i pikantną, którą nazywa
się również "nienawiścią" i która wiąże bardzo ściśle tych, którzy się kochają, ziejąc nienawiścią do
innych.
Obserwatorzy pochodzący z bogatych dzielnic, posiadający dyplomy doskonałych szkól, nie potrafią
zrozumieć, dlaczego mieszkańcy ubogich dzielnic z trudem je opuszczają: po prostu nie potrafią żyć gdzie
indziej! Dramat może tu zdarzyć się w każdej chwili, pobudzając wyobraźnię, zabawa jest darmowa,
ludzie ocierają się często o śmierć, jak w bachanaliach. Miłość i nienawiść są tu rzeczą codzienną,
stwarzając wrażenie życia bardzo intensywnego, o ileż ciekawszego od psychicznego zastoju małych
miasteczek czy pozłacanego blichtru bogatych dzielnic.
Jednakże, tak jak w przypadku każdego klanu, nadmiar uczuciowy prowadzi do nieszczęścia. Ci, którzy
nie potrafią zintegrować się z grupą, ponieważ wolą spokój małych miasteczek lub ciszę bogatych dzielnic
i nie życzą sobie tej archaicznej regresji lub nie udaje im się w niej żyć, cierpią jeszcze bardziej.
Schizofrenicy, którym z trudem przychodzi powiedzenie "dzień dobry", przeganiani są z miejsc, gdzie
odbywa się współzawodnictwo społeczne, a jednocześnie pociąga ich ta prymitywna socjalizacja. Kiedy
się jednak w niej znajdą, nie potrafią dostosować się do jej gwałtownych obyczajów. To właśnie oni
stanowią najbardziej odrytualizowaną populację ulic: 30 procent wśród bezdomnych w Paryżu, 40 procent
w Wenecji (z której wywodzi się zwyczaj usuwania z domu chorych
144
umysłowo), 80 procent w Nowym Jorku47, gdzie takie nadużywanie "leczenia eksternistycznego" przynosi
znaczne oszczędności.
Kiedy kultura nie przenika już świata międzyludzkiego, zwyczaje panujące w klanie zachowują odrobinę
archaicznej uczuciowości. Ci, co się kochają, jednoczą się wówczas we wspólnym poczuciu nienawiści,
aż do momentu całkowitej derytualizacji. kiedy zasada "każdy dla siebie" unicestwia to, co zostało jeszcze
ze społeczeństwa.
Pierwszy opis społeczeństwa pozbawionego zwyczajów dotyczył Ików48, którzy, przesiedleni w piękne
okolice i utrzymywani przez rząd. mieli wszystko, żeby być szczęśliwi. Żyjąc jednak bez planów na
przyszłość i bez przeszłości, tracili powiązania społeczne i w ciągu kilku miesięcy ich wzajemne stosunki
przekształciły się w gwałtowne spory i bójki. Brutalna destrukcja ich stylu życia stawiała ich w zerowym
punkcie człowieczeństwa49. W momencie, gdy ich społeczność uległa derytualizacji, zaczęły się bijatyki,
kradzieże żywności, gwałty, porzucanie dzieci i morderstwa. Przy tego typu derytualizacji przynależność
do klanu przynosi pewną ulgę. Wśród bezdomnych uliczników ceremoniały związane z przyjęciem do
bandy nabierają formy: są to archaiczne zwyczaje, wiążące grupę poprzez przemoc narzuconą innym, na
przykład w postaci bijatyk czy grupowych kradzieży. W Kambodży wśród przesiedlonej ludności pojawia
się neo-rytualizacja; można zaobserwować nastolatków skupiających się w bandy w celu sprawowania
władzy i narzucania jej brutalnie siłą jednostkom wyizolowanym. Można jednak zaobserwować również
ceremoniały wynikające ze współżycia, polegające na wymianie uczuciowej pozwalającej uspokoić się czy
zasnąć.
Kiedy grupa się powiększa, wiele jednostek przestaje przestrzegać elementarnych zwyczajów, ponieważ
w dużej masie rozpływają się informacje sensoryczne i zmniejsza się jednocząca siła.
47 L. Marceli, N. Cohen, D. Nardacci.J. Brittain, TheNew York City Initiatwe for the Homeless Mentally Ul,
"AmericanJournal of Psychiatry", CXLVII, nr 11 (1990).
48 C. Tumbull, Un Peuple defauws, Le Seuil, 1972.
49 G. Mendel, Quandplus rien newde soi, Robert Laffont, 1972.
10. Antomia uczuć
145
Można wówczas zauważyć wyłanianie się podgrup, które nie porzucając zwyczajów wspólnych z grupą
wyjściową, wprowadząjąjednak nowe, własne. W miasteczkach posiadających własną historię każdy
kontakt dwóch osób zaznaczony jest uśmiechem, wymianą spojrzeń lub istotnym zwrotem typu: Jak się
masz?". Te drobne gesty tworzą zrytualizowaną całość sensoryczną. Takie zachowanie byłoby
absurdalne w wielkim domu towarowym. Nie można witać się ze wszystkimi mieszkańcami wielkiego
miasta. Lepiej więc nie zwracać na innych uwagi: można ich postrzegać, nie dokonując żadnej wzajemnej
wymiany. Zbyt wielka liczba osób powoduje, że inni sąjakby przezroczyści - tak więc w przypadku silnej
emocji nie ma niczego, co mogłoby pohamować przemoc.
W końcu dziewiętnastego wieku, w epoce, gdy społeczeństwa zachodnie nie miały jeszcze nowoczesnych
struktur, Durkheim zaproponował koncepcję anomii, która miała oznaczać, że grupy ludzkie nie
przybierają już form naturalnych czy prawnych. Czyżby powrót tego pojęcia w końcu dwudziestego wieku
oznaczał, że de-strukturyzacja prawie wszystkich społeczeństw ma przynieść ze sobą nowy porządek
świata? Problem w tym, że anomia, odrytualizo-wując grupy społeczne, rozkłada je i pozwala na
stosowanie wszelkiej przemocy. Tak jak gdyby wielkie grupy nie potrafiły osiągnąć ewolucji kulturowej w
inny sposób niż przez zastosowanie przemocy, podczas gdy małe grupy, zachowujące jeszcze swe
zwyczaje, doprowadzają do zmian mentalności i struktur społecznych w wyniku dyskusji. Dyskusje
doprowadziły do tego, że masturbacja przestała być uważana za czyn karygodny, homoseksualiści są łat-
wiej akceptowani w pewnych środowiskach, zaś feministki poprawiły warunki życia kobiet, nie zabijając
ani jednego mężczyzny i nie podkładając bomb. Dyskusja przyjmuje jednak różne formy zależnie od ilości
uczestników. W małżeństwie lub w środowisku domowym trudno jest kierować emocjami wywołanymi
dyskusją, ponieważ bliskość uczuciowa nie pozwala, żeby przekształciły się one w zwyczaj. Dlatego też
czasami zwykle wtrącenie się osoby trzeciej pozwala podjąć na nowo dyskusję, rytualizując wymianę
myśli. Dyskusja nie jest również możliwa w dużej masie, ponieważ wymiana
myśli między tłumem a mówcą jest niemożliwa na poziomie intelektu. Przywódca nie jest w stanie
wymienić poglądów z każdą osobą wchodzącą w skład tłumu. Może jednak zaistnieć inna wymiana
między przywódcą a tłumem jako całością, wymagająca odindywidualizowania uczestników wiecu: Uznam
więc hipnozę za środek komunikacji, którego treść zmierza ku zeru, a relacja ku absolutowi^. Ten hip-
notyczny stosunek między przywódcą a oddanym mu tłumem może być uznany za rodzaj wymiany
uczuciowej pozbawionej zawartości intelekfualnej, którą można porównać strukturalnie do stosunku matki
i dziecka51. Tłumaczy to, dlaczego tylu myślicieli, którzy skądinąd wykazali się wysoką jakością intelektu,
wpadło w pułapkę kolektywnego transu manifestacji masowych.
W połowie drogi między stosunkami zbyt bliskimi, które upoważniają do przemocy rodzinnej, a zbyt
odległymi, które prowadzą do przemocy społecznej, wymiana uczuciowa i intelektualna odbywa się w
małych społecznościach. Niektóre z nich zorganizowane są jako "tajne ugrupowania" pozwalające na
krążenie idei i emocji;
inne stanowią ośrodki nacisku mające wpływ na kulturę; jeszcze inne organizują się w grupy polityczne
zdążające do przejęcia władzy. Niektóre sekty używają tej skłonności, tak dalece ludzkiej, żeby za-
panować nad duszami i portmonetkami swych zwolenników.
Małe zbiorowisko ludzkie, które grupuje się wokół idei, działań i emocji, stanowi organizację na skalę
ludzką, w której jednostka z łatwością odnajdzie swoje miejsce. Szczep, który skupia kilka rodzin
wielbiących ten sam totem - uczuciowy, intelektualny czy egzystencjalny - stanowi najprostszą formę walki
przeciwko anomii. W ten sposób ma się w nim dobre samopoczucie aż do momentu, gdy inny klan nie
spróbuje zniszczyć naszego klanu.
Uspokajające właściwości rytuału integrującego znalazły potwierdzenie w badaniach nad współczynnikiem
samobójstw popeł-
so D. Bougnoux, L'impensź de la commumcation [w:] La Suggestion, Delagrange, 1991.
o1 B. Cyrulmk, Quand Żje® n'estpas un autre, seminarium Lćona Chertoka i Isabelle Stengers, EHESS-
MSH, luty 1991.
nianych w Algierii. W ciągu jednego pokolenia kultura w tym kraju doznała ogromnego wstrząsu. Z punktu
widzenia intelektualnego i uczuciowego rozwój jednostek jest obecnie o wiele lepszy. Jednakże to
polepszenie napotyka wśród młodych między piętnastym a dwudziestym czwartym rokiem życia na
próżnię spoleczno-kul-turową. Trudności gospodarcze nie pozwoliły na powstanie obiegów społecznych,
w których młodzi mogliby się odnaleźć. Mamy więc do czynienia z ważnym zjawiskiem kulturowym
dotyczącym młodych z "problemami", który nie istniał jeszcze kilka lat temu. Można nawet zaobserwować
powstanie nowej odmiany młodych -"podpieraczy ścian" - którzy spędzają codziennie całe godziny drze-
miąc, oparci, jeden obok drugiego, o ściany domów. Ten sam problem otępiałej młodzieży w wieku
dojrzewania istnieje również we Francji.
W tym kontekście bezradności kulturowej odnotowuje się a-larmujący wzrost prób samobójczych w
postaci samookaleczeń, podejmowania nadmiernego ryzyka, narkomanii, absurdalnego bohaterstwa... W
każdym przypadku, niezależnie od kultury, chodzi o nastolatków uczęszczających do szkoły,
wywodzących się ze środowiska miejskiego i pozbawionych związków solidarności. We Francji
największą liczbę samobójstw można odnotować w departamencie Mayenne, o 50 procent więcej od
przeciętnej krajowej. Tylko w niewielu przypadkach można mówić o zaburzeniach psychicznych. Chodzi
prawie wyłącznie o młodzież zdesocjalizowaną. W skład tej grupy wchodzą dziewczyny między
piętnastym a dwudziestym czwartym rokiem życia, które miały dobre wyniki w nauce, co jednak uległo
nagłemu pogorszeniu. Młodzież ta nie prowadzi żadnej działalności kulturalnej, sportowej, intelektualnej
czy u-czuciowej. Pozbawieni związków solidarności z rodziną, którą odrzucają, przyjaciół, więzi
uczuciowych oraz planów społecznych, odwiedzają często lekarzy internistów, tak dalece ich zły stan psy-
chiczny rzutuje na kondycję fizyczną.
148
Rozwiązania można szukać głównie w dziedzinie kultury52, ponieważ w tym stadium rozwoju zachęta do
życia znajduje się poza rodziną. Niestety na zewnątrz jest również próżnia.
W Algierii, kiedy Ramadan nakazuje zachowywać określony rytuał, spotykać się codziennie w gronie
rodziny i przyjaciół, liczba samobójstw nagle spada: W czasie tego miesiąca głodówki komórka rodzinna
odnajduje swą trwalość, spójność oraz funkcję wspierania jednostki przez grupę53. Pewnym wskaźnikiem
ukazującym naszą bezsilność kulturową jest wzrost depresji i samobójstw w okresie Bożego Narodzenia
oraz Święta Matki. Osoby znajdujące się na łonie rodziny odczuwają rodzaj euforii z okazji świąt
rodzinnych. Ci natomiast, których rodziny są rozbite lub mają problemy, doznają bolesnego poczucia
porażki oraz niedostatku uczuciowego. Statystyki ukazują czasami zadziwiający fenomen psychologiczny:
bez względu na kulturę umiera się o wiele rzadziej w czasie świąt laickich czy religijnych. Nawet osoby
wiekowe umierają rzadziej w niedzielę i w dni świąteczne. Czekają, żeby odejść w poniedziałek lub
wtorek, jak gdyby bodźce uczuciowe wypływające z grupy dodawały umierającym sil, żeby uczepić się
jeszcze życia w ich otoczeniu, a następnie nazajutrz po święcie spokojnie odejść.
Anomia społeczna a przeludnienie
Osiem tysięcy lat temu, kiedy ludzie polowali na renifery, byli bardzo szczęśliwi: gdy od czasu do czasu
udawało im się zabić jakąś sztukę, każda część zwierzęcia przekształcała się w żywność lub przedmiot
użytkowy - nóż, igłę z kości, ubranie czy obuwie ze skóry. Święta z okazji narodzin, polowania lub
podziału zwierzyny napel-
52 B. Cyrulnik, L'Enfant et 1'adolescent dam la societe, referat wygłoszony na spotkaniach regionalnych
departamentu Var na temat bezpieczeństwa, Toulon, GRAIFF, styczeń 1993.
53 M. Boucebci, A. Amal Yaker, Psychopathologie infanta-juyenile dam lespays en vo-w de
deueloppement [w:] Traitf de psychiatrie de 1'enfant et de 1'adolescent, PUF, t. III, 1985.s. 111.
149
niały uczuciem i sensem najdrobniejszy gest czy wydarzenie w oczekiwaniu na święto śmierci, która
przychodziła bardzo wcześnie. Wszystko było dobrze aż do dnia, w którym ktoś zaproponował:
"Podporządkujemy się teraz jakiejś idei, a nie terytorium. Wy wielbicie sprawę, a my wymyślamy
przesłanie". W ten sposób narodziła się przemoc twórcza. Zachwyt i strach miały od tej pory połączyć się,
ażeby wydać na świat cywilizację. Ponieważ "zbrodnia może być wyłącznie dziełem człowieka". Gorzej
jeszcze: To poprzez zbrodnię ludzkość otwiera się na samą siebie54. Człowiek zdaje sobie sprawę, że
może całkowicie zniszczyć jakąś rzecz lub istotę ludzką. Robi to, gdy otrzyma nakaz słowny, który
wzbudza w nim przekonanie. Zwierzę natomiast może zniszczyć inne, ponieważ obcy mu jest świat jego
wyobrażeń, bądź wtedy, gdy jakaś siła zakłóca ceremoniał. Kiedy jednakże pohamowujeje emocja,
przerwie swój akt destrukcji, nawet jeśli wyższa idea każe mu go kontynuować. Konflikty interesów wśród
ludzi są więc ucinane glównie poprzez użycie przemocy. Tak się dzieje w całym królestwie zwierzęcym, z
którego człowiek nie powinien się wytaczać: u człowieka dochodzą jeszcze konflikty przekonań, które
osiągają najwyższe szczyty abstrakcji i wymagają innej techniki arbitrażu55.
To rozróżnienie dokonane przez Freuda wydaje się jasne. Okrucieństwo zwierzęce znajduje się w
określonym kontekście: stary słoń pożerany jest żywcem małymi kawałkami, sępy rozszarpują nowo
narodzone dziecko gazeli, podczas gdy ona jeszcze rodzi. Tymczasem okrucieństwo ludzkie, któremu nie
jest obca emocja, dorzuca do tego jeszcze koszmar wynikający z uzależnienia od jakiegoś
idealistycznego przesłania, techniki, która oddala emocję, a nawet przemocy administracyjnej, najgorszej
z zimnych przemocy. Stąd też w czasie wojny, gdy cywilizacja waliła się w gruzy, można było spotkać
ludzi, skądinąd kulturalnych, z lekkim sercem skazujących na śmierć dzieci, których nigdy nie widzieli na
oczy, w i-mię idei, która nakazywała im to zrobić, mimo że w normalnych
54 J. Andre, L'Inceste focal, PUF, 1992, s. 378.
55 S. Freud, list do Einsteina [w:] Resultats, Idies, ProbUma, PUF, t. H, 1985, a. 203--215. r
150
warunkach nie pociągnęliby nawet tych dzieci za włosy: zwykły kontakt pozwalający na wymianę emocji
mógłby przerwać przemoc.
Świat znaku wytwarza nowy porządek umysłowy, w którym możliwa jest wszelka przemoc, ponieważ
możliwa jest wszelka wolność: wolność zniszczenia jednej reguły gry, żeby zaproponować na jej miejsce
inną, wolność zniszczenia tego, kto by tę regułę naruszył, oraz wolność zniszczenia jakiejś grupy ludzi w
imię wyobrażenia, jakie się o niej ma, lub ewentualnego zagrożenia, jakie ona reprezentuje. Zwierzę
ogranicza się do stosunków między organizmem a rzeczą. Bliskość bodźców, nawet jeżeli je przetwarza i
organizuje w sposób pozwalający wyobrazić je sobie inteligentnie56, nie oddala go na tyle od kontekstu,
ażeby zniweczyć regulujące skutki ceremoniału, który kontroluje emocję. Tymczasem człowiek w wyniku
swego biologicznego dążenia do wyrwania się z kontekstu i wymyślania znaków, likwiduje efekty
regulujące.
Przemoc zwierzęca rodzi się z naruszania praw natury, podczas gdy przemoc ludzka z ich pogwałcenia w
słowie i zachowaniu.
Nie oznacza to, że wystarczyłoby nie pozwolić człowiekowi mówić, żeby zapobiec wszelkiej przemocy.
Wręcz przeciwnie, doświadczenie kliniczne uczy, że człowiek, który nie może mówić, atakuje. Jest to akt,
który funkcjonuje ponad slowem i który je zastępuje^. Kiedy w stosunkach między dwiema osobami jedna
z nich nie potrafi się ^yypowiadać lub gdy druga jej na to nie pozwala, kiedy żadna instytucja nie służy
jako miejsce wymiany, przechodzi się wówczas do czynów, które niszczą tę drugą osobę, jak i wszelką
myśl.
Ale również i słowo nie wystarczy, żeby zapobiec przemocy, jako że mówienie do lustra wcale nie
uspokaja. To pewna rytuali-zacja słowa pozwala na asymilację emocjonalną w przypadku bezpośredniego
starcia. Na przykład w czasie rozmowy trzeba usadowić się w odpowiedni sposób, zanim jeszcze wymieni
się słowa. Nic nie jest sprawą przypadku: każdy gest ma znaczenie w wymianie
56 J. Vauclair, L'Intelligencs de l'anima( Le Seuil, 1992. 5ł S. Raymond, Crimes de song etfaitf de
wolence, Honunes et Perspectwes. 1993.
151
emocji58, jak w każdym prawdziwym ceremoniale. Słowo wzmacniane jest zawsze specjalnym
przesianiem: milczę, kiedy ty mówisz, odwracam oczy, żeby cię nie krępować, ty przytakujesz, żeby
zachęcić mnie do kontynuowania rozmowy, uśmiechasz się, żeby przekazać mi, że podzielasz mój pogląd
na świat, uwodzę cię, gdy cię słucham z uwagą, żeby następnie użyć twojej siły, onieśmielam cię, żeby
zakłócić twoją wypowiedź... Wszystkie te nie kończące się scenariusze zachowań kierują emocjami
wywołanymi naszymi słowami. Rozmowa jest z pewnością jednym z najbardziej ludzkich aktów -wytwarza
pole sensoryczne ukształtowane podobnie do ceremoniału. W trakcie rozmowy spotykają się nasze
psychiki i nawiązują się związki uczuciowe. W czasie tego aktu, powtarzanego niezliczoną ilość razy, gdy
opowiadamy historie, określające również naszą tożsamość, wymianie ulegają jednocześnie nasze
uczucia.
O ile rytuał między dwiema osobami powstaje dosyć łatwo, o tyle staje się bardziej kruchy, gdy liczba
osób wzrasta. W malej grupie zwyczaje funkcjonują bardzo dobrze, dzięki nim dokonuje się podział zadań
i ról. Kiedy jednak liczba osób wzrasta, zwyczaj staje się sztywny z obawy przed zatarciem: trzeba
wówczas sformułować reguły, które rządzą grupą, podczas gdy w rozmowie nie jest to konieczne,
ponieważ wystarczy zwykły fakt, że interlokutorzy znajdują się blisko siebie.
Kiedy w grę wchodzą masy bądź kiedy występuje zjawisko przeludnienia, porządek może istnieć jedynie
dzięki dyktaturze, która rządzi bez dyskusji, posługując się przemocą administracyjną, aż do rozpadnięcia
się grupy na wiele klanów, w których rządzi porządek wewnętrzny prowadzący do przemocy zewnętrznej.
Chyba że kultura ustanowi właściwy kod, który pozwoli człowiekowi wypowiadać się, mówić i rządzić bez
niszczenia innych. Kod ten nazywa się tolerancją. Trzeba umieć odejść od własnych przekonań,
przyznając prawo istnienia innym formom człowieczeństwa. Jak długo będziemy pogardzać innymi,
będziemy oscylo-
53J. Cosnier, C. Kerbrat-Orecchioni, Decrire la conwrsatim, PUL, 1987.
152
wać między przemocą bałaganu a terrorem jedynego porządku. Dlatego też kandydaci na dyktatorów
mówią zawsze: "Albo ja, albo chaos". Porządek, jaki zaprowadzają, jest porządkiem upokarzającym, który
przeciwstawiają barbarzyńskiemu porządkowi klanu. Czasami jest to porządek skamieniały, trzymający
się dzięki niezmiennemu przekonaniu, że musimy poddać się jakiejś objawionej prawdzie59 zapisanej
gdzieś bardzo dawno temu na tajemniczym pergaminie, którego treść przekazują sobie tylko
wtajemniczeni. Ci, którzy nie potrafią czytać tego pergaminu bądź nie chcą się poddać zawartym w nim
regułom, stają na pozycji agresorów, których bez żadnych skrupułów trzeba będzie wyeliminować, by
mógł zapanować porządek60. Porządek tego typu stanowi najgorszy rodzaj przemocy, ponieważ prowadzi
do destrukcji kulturalnej i fizycznej tych, którzy w nim nie uczestniczą, oraz do otępiającego braku
żywotności wśród jego uczestników.
Dopóki będziemy tworzyć cywilizację, będziemy się też odwoływać do przemocy, ponieważ zajdzie
konieczność likwidowania starych praw. A w dniu, kiedy już wszystko będzie gotowe, poznamy w końcu
spokój cmentarzy! Między porządkiem barbarzyńskim a porządkiem skamieniałym jedynymi cywilizacjami,
którym udało się rozwinąć panując nad przemocą, są te, które wprowadziły możliwość zmian. Pozwoliły
na wymyślanie coraz to nowych sposobów koegzystencji, przewidując istnienie miejsc konfliktów,
dyskusji, a nawet przewrotów kulturowych. W społeczeństwach tradycjonalnych słowo "święto" oznaczało
prawdziwe gromadne odwrócenie istniejącego porządku. Żebrak stawał się na jeden dzień królem, kobiety
przebierały się za mężczyzn, młodzież rządziła dorosłymi61. A nawet w przypadku niektórych świąt
rozpasanie seksualne mogło prowadzić do powszechnego kazirodztwa62.
59 A. Rauch, Yiolence, brutala et barbarie, "Ethnologie franpuse", XX, nr l (1991). s. 3.
60 P. Mannoni, La Psychologie collectiw, PUF, 1985.
61 L. Roussel, La Familie incertaine, OdiIeJacob. 1989, s. 39.
62 R. Girard, Sacrum i przemoc, op.cit., s. 171.
153
4L
Następnego dnia po rozpasanych satumaliach powracał porządek. Kultury, które same organizują
ceremoniały własnego rozwoju, gdzie po destrukcjach następują rekonstrukcje, same też kierują tą
przemocą rozwojową.
Owa ludzka potrzeba destrukcji i rekonstrukcji jest dowodem, jak dalece zwyczaj nadawania wszystkiemu
znaczenia czyni z nas istoty najbardziej uzdolnione, zarówno jeśli chodzi o okrucieństwo, jak i o rzeczy
wzniosie.
Rozdział piąty
Najbardziej nieczyste kazirodztwo
Imię Edypa jest wciąż przywoływane przez psychiatrów. Jego postać wylansował Freud, który pod koniec
życia zwracał się do córki "moja Antygono"1, ukazując w ten sposób, że mit Edypa dostarczył mu
świetnego alibi, aby pod osłoną cudzych losów mówić o własnym pożądaniu do żony ojca2. Zresztą, kiedy
był jeszcze dzieckiem, uważał, że jego matka stanowiłaby o wiele ładniejszą parę z jego starszym bratem
niż z ojcem, ponieważ trzecia żona Jakuba była w tym samym wieku co dwaj starsi bracia Zygmunta3.
Postać Edypa spełniała więc jedynie funkcję tła do opowieści o życiu Freuda, w którym związki uczuciowe
nie były zbyt jasne: starszy brat na miejscu ojca, matka na miejscu żony. Levi-Strauss dopuszcza nawet
myśl, że kazirodztwo mogłoby przestać być zabronione, o ile organizacja społeczna pozwalałaby na
ukształtowanie innych związków: Możliwe, ze zakaz kazirodztwa pewnego dnia zniknie, o ile pojawią się
inne środki zapewniające spójnośćspołeczną4.
Jak to często się zdarza, zaczynam od konkluzji i udaję, że czynię z niej hipotezę: stosunki kazirodcze
między matką a synem byłyby moż-liwejedynie w przypadku istotnych zmian w stosunkach rodzicielskich.
1 P. Gay, Freud, une vie, Hachette, 1991, s. 507.
2 Freud przyznaje się do tego w Un sowenir d 'enfance de Leonard de Vinci, Gallimard (Idees), [wyd. poi.
Wspomnienie o dzieciństwie Leonarda da Vinci, [w:] Poza zasadą przyjemności (1910), Warszawa 1975].
3 P. Gay, op.cit., s. 9.
4 P. Simonnot, Un anarchistę de droitf: entretwn auec Ciaude Levi-Strauss, "L'Express" z 17-23
października 1986, s. 126.
157
Ponieważ kazirodczy związek matki z synem nie może być studiowany w laboratorium, spróbujmy
zrozumieć niektóre z jego aspektów w wyniku obserwacji tego zjawiska w otoczeniu. Informacji
dostarczają różne źródła: ekspertyzy medyczno-sądowe, produkcja artystyczna, praktyka, a szczególnie
badania kliniczne. Jeszcze jedno bowiem zjawisko zasługuje na refleksję epistemologiczną: po badaniach
nad zjawiskiem kazirodztwa wśród zwierząt doszedłem do prowizorycznego wniosku, że akt seksualny,
który ludzie zwą "kazirodztwem", mógłby być możliwy między matką a synem pod warunkiem, że
ontogeneza zakłóciłaby przywiązanie między tymi dwoma organizmami. Zakłócenie związku -
przypadkowe lub na zasadzie eksperymentu - nie pozwalając na rozwój przywiązania między matką a
synem, czyniłoby możliwym partnerstwo seksualne. Edyp mylił się, popadając z tego powodu w kompleks,
ponieważ wyrażał się poprzez etologię. Wedle praw przyrody byłby zrehabilitowany, gdyby wyrocznia
tebańska nie wypowiedziała słynnego zdania: Miałeś czworo dzieci ze swoją matką, mimo ze z ludzkiego
punktu widzenia nie miałeś prawa tego zrobić.
Ta teza była szokująca. Zwykły fakt opublikowania go w książkach5, omawiania na konferencjach bądź
poruszania w mediach wywołał serię obserwacji pozaklinicznych: wiele osób, czasami nawet par
składających się z matki i syna, przychodziło do mnie po radę. Niektórzy chcieli badać wraz ze mną to
zagadnienie, które było im bardzo bliskie i o którym do tej pory nie mogli rozmawiać. Otrzymałem wiele
listów, które podzieliłbym na dwa rodzaje: jedne "cnotliwe", których autorzy byli oburzeni samym faktem
poruszania sprawy, jako że tabu odnosi się nie tylko do samego faktu, lecz również do jego omawiania;
drugie perwersyjne, których autorzy zachwyceni byli tymi świadectwami i którzy usiłowali uczynić ze mnie
chorążego wyzwolenia obyczajowego i uciśnionego kazirodztwa. Nie muszę podkreślać, że trudno mi było
uwolnić się zarówno od jednych, jak i od drugich.
Ż B. Cyrulnik, Sów U signe dv, lien, Hachette, 1989, s. 237.
158
Ze zdziwieniem również słuchałem pacjentów, którzy ośmielali się w końcu mówić o tym najbardziej
nietykalnym temacie-ta-bu, jakiego nigdy by nie poruszyli, gdyby dyskusja publiczna nie stonowała
łączących się z nim emocji i w związku z tym nie naruszyła tabu. Co dowodzi, że tłumienie w sobie emocji
jest nie tylko doznaniem osobistym, lecz również procesem kulturowym.
Struktury uczuć macierzyńskich a kulturowe struktury rodzicielskie
Nie jesteśmy w stanie słyszeć ani widzieć wszystkiego jednocześnie: ażeby uczulić nas na to, co mamy
postrzegać, potrzebne są czujniki techniczne oraz mobilizacja kulturowa. Moja metoda zbierania
informacji nie polega na doświadczeniach laboratoryjnych, nie zawiera danych statystycznych, nie
prowadzę badań na podobieństwo epidemiologów porównujących całe grupy ludzkie. Nie potrafiłbym
opisać dokładnie kazirodztwa między matką a synem nawet z punktu widzenia semiologicznego, tak jak
potrafiłbym uczynić to w przypadku zapalenia płuc, bowiem w tym przypadku pytanie, czy piecze przy
kasłaniu bądź czy boli przy odkrztuszaniu, nie jest tak drażliwe. Trzeba najpierw wyobrazić sobie dramat,
zanim się go opisze, a następnie uczynić z niego temat dyskusji. Słowo pozwala wówczas na
pohamowanie wywołanych emocji.
Pewnej nocy w 1966 roku, gdy pełniłem dyżur na neurochirurgii, przywieziono sześciomiesięczne
niemowlę z guzem na głowie, w stanie głębokiej śpiączki. Mimo że badania nie wykazywały niczego
specjalnego, malec wciąż pozostawał w śpiączce. Przyszła mi do głowy myśl, czy nie należałoby
sprawdzić obecności barbituranów! Wyniki były bardziej niż pozytywne. Rodzice wyjaśnili, że malec,
karmiony dla zabawy przez swoją siostrę, musiał połknąć pigułki i zasypiając spadł z huśtawki. Po
wyleczeniu oddaliśmy dziecko rodzicom. Trzy tygodnie później wróciło na nasz oddział, tym
159
razem z obustronnym krwiakiem podoponowym6, który trzeba było niezwłocznie operować. Badając po
wybudzeniu małego pacjenta, stwierdziłem, że na pośladkach i na ramionach ma dziwne czarne, okrągłe
strupki. Rodzice wytłumaczyli, że trzeba było czasami przypalić małego papierosem, aby był grzeczny,
ponieważ miał bardzo trudny charakter.
Kiedy zaproponowano czasopismom medycznym niewielki artykuł mówiący o tym, że obserwuje się
krwawe wysięki wewnątrz-czaszkowe u niemowląt zbyt gwałtownie potrząsanych, wszyscy redaktorzy
odmówili tłumacząc, że takie kuriozalne świadectwa nie mogą być uznane za pracę naukową. Trzeba było
czekać aż do lat osiemdziesiątych, kiedy zaczęła się toczyć dyskusja na temat dzieci prześladowanych,
żeby kolegia redakcyjne uczuliły się na to zjawisko, które istniało w rzeczywistości, lecz nie w wyobraźni
społecznej^. Obecnie, kiedy dyskusja na ten temat stała się publiczna, ośmielamy się myśleć oraz badać
ten problem. Odpowiedzi zaś stają się bardziej konkretne.
Stereotyp kulturowy polega na stwierdzeniu, że najczęstszym przypadkiem kazirodztwa jest stosunek
ojczyma z pasierbicą, a następnie brata z siostrą. Jeśli chodzi o wyjątkowo rzadkie przypadki
kazirodczego związku matki z synem, dotyczy on wyłącznie psycho-tyków. Zgodnie z logiką stereotypu
należy więc zadać pytanie: czy to kazirodztwo prowadzi do psychozy, czy odwrotnie. Towarzystwa opieki
nad dzieckiem dostarczają pewnych danych statystycznych w zakresie incestu8: 60 procent przypadków
dotyczy stosunków między ojcem a córką, 16 procent - ojczyma z pasierbicą, 8 procent - brata z siostrą, 7
procent - wuja z siostrzenicą, zaś 3 procent -matki z synem. Nie oznacza to, że jest dwudziestokrotnie
więcej przypadków kazirodztwa między ojcem a córką niż między matką
6 "Torebka" z krwią, która zbiera się między kością czaszki a mózgiem po niektórych urazach czaszki.
7 P. Straus, M. Manciaux, L'Enfant maltraite, Fleurus, 1982.
8 Dane zebrane przez stowarzyszenia "Enfance et Partage" i "Stop Viol" w Lyonie oraz "SOS inceste" w
Grenoble i zamieszczone w pracy L'Enfance mahraitfe, Syros, 1990.
160
a synem! Przypadki kazirodztwa między matką a synem oraz między bratem i siostrą prawie nigdy nie są
rozpatrywane w sądzie, podczas gdy najczęstszymi sprawami, jakie trafiają do trybunału, są przypadki
kazirodztwa między ojcem a córką, mimo że zaledwie 30 procent popełnionych w rzeczywistości
przestępstw prowadzi do złożenia skargi. Znaczny w ciągu ostatnich kilku lat wzrost liczby sądowych
spraw o kazirodztwo pozwala oszacować liczbę przypadków kazirodztwa między matką a synem na 150
rocznie'1'. Ponieważ tylko niewiele tych związków się ujawnia, można założyć, że realnie wydarza się
około 500 przypadków rocznie, a więc na jedno pokolenie przypada ich dziesięć tysięcy. Można więc
przypuszczać. że istnieje obecnie we Francji tyle samo przypadków kazirodztwa między matką a synem, o
których się milczy, co przypadków autyzmu, o którym mówi się tak wiele!
Stosując podejście empiryczne, zebraliśmy pewne zaskakujące informacje, które dotyczą sedna sprawy:
mówi się obecnie o kazirodztwie między matką a synem tak, jak kiedyś mówiło się o znęcaniu się. A
przecież już Herman Hesse opowiedział historię dzieci torturowanych w pruskich szkołach wojskowych,
Herve Bazin mówił o Falcoche*u, aJules Renard usiłował upoetycznić cierpienia Rudzielca9. Wszyscy o
tym wiedzieli. Uczono się tego nawet w szkole, a w krajach Europy Wschodniej cytowano jako przykład
wychowania kapitalistycznego10. Czemu trzeba było tak dużo czasu, żeby wstrząsnąć sumieniami? W
literaturze, teatrze i filmie dzieła opisujące kazirodztwo między matką a synem były bardzo liczne: najsłyn-
niejsze z nich, historia Edypa, lansowane było także poprzez produkcję artystyczną. Literatura zachodnia
powtarza tę historię, która przekształca w opowieść mityczną największą z przemocy elementarnych, tę,
która zmusza do opuszczenia najbliższych, ponieważ popełniło się wobec nich przestępstwo seksualne.
* Dane dotyczą Francji wczesnych lat dziewięćdziesiątych [przyp. red.].
9 H. Hesse, Pod kołami (Unterm Rod, 1906) tłum. E. Sicińska, PIW, 1955; H. Bazin. Żmija w garści
(Vipere au poing, 1960), tłum. K. Byczewska, Czytelnik. 1975; J. Rc-nard. Rudzielec (Poil de carotte,
1894), tłum. J. Bulakowska, Czytelnik, 1957.
10 Obserwacja własna autora, Bukareszt, 1955.
11. Anatomia uczuć
161
Tak więc kazirodztwo między matką a synem stanowi "najbardziej nieczyste z kazirodztw".
Początkowo Kościół określał mianem kazirodztwa związek małżeński między krewnymi do czwartego
stopnia pokrewieństwa, jednakże od dwunastego wieku zaczęto traktować jako kazirodztwo wszelki akt
seksualny między krewnymi aż do siódmego stopnia pokrewieństwa według prawa germańskiego, a do
czternastego wedle prawa rzymskiego, co prowadziło do nie kończących się obliczeń i obsesyjnego
unikania kazirodztwa.
W społeczeństwie ludzkim istnieją dwa typy kazirodztwa: jedno, którego definicja zmienia się zależnie od
epoki i kultury, oraz drugie, związane z aktem płciowym uznawanym za tym cięższe przestępstwo, im
związek bliższy jest matki. Gdy stopień pokrewieństwa partnerówjest dalszy od matki, definicja bardziej
zależy od epitetów, od ocen; natomiast gdy związekjest bliższy matki, definicja zależy od stosunku, w
którym zawarte są wszystkie siły, kształtujące nasze uczucia, których nie możnajuż zbagatelizować: od
związku matki i dziecka.
Kazirodztwo między matką a synem czy też między matką a córką trudne jest do wyobrażenia, może
dlatego, że związek matki z dzieckiem nie stanowi struktury pokrewieństwa11: zanim stanie się
wyobrażeniem, jest to przede wszystkim struktura biologiczna, a następnie sensoryczna. Związek z matką
cechuje sensorycz-ność, podczas gdy ojciec jest wyznaczany. Wynikiem tego są odrębne struktury
uczuciowe.
Matka może wskazać jako ojca wielu różnych mężczyzn: czasami tego, który zasiał ziarno, a czasami
męża, który wcale nie spłodził dziecka, tak jak w przypadku sztucznego zapłodnienia, gdzie pistolet
ginekologa nie może być przecież uważany za ojca. W innych kulturach może to być dziadek, brat, a
nawet szwagier. Związek między ojcem a dzieckiem powstaje zależnie od kultury, jako pokrewieństwo
bliskie, ale zawsze wyznaczone, podczas gdy związek między matką a dzieckiem jest powiązaniem
sensorycznym, o wiele głębszym
"J. Andre, UInceste focal, PUF, 1992, s. 364.
162
od pokrewieństwa. Zresztą czy można mówić o kazirodztwie, jeśli płód, jak to ukazuje echografia, ma
erekcję w macicy matki, matka odczuwa przyjemność zmysłową, a czasami nawet orgazm, gdy syn ssie
jej pierś lub przy myciu jego genitaliów?12
Proponuję, żeby to pojęcie "bliskości, która tworzy uczuciowość" sterowało naszym rozumowaniem,
ponieważ związek dziecka z ojcem jest określany, podczas gdy w przypadku matki dziecko stanowi jej
kontynuację, poczynając od związku biologicznego, a na wyobrażeniu kończąc. Prawidłowe rozwiązanie
tych więzów wymaga doskonałej harmonii sił rozdzielających. Każde zakłócenie tej harmonii, bez względu
na to, czy będzie ona dotyczyła zachowania, uczuć, symboliki czy kultury, może być przyczyną zakłócenia
separacji matki i dziecka.
Zwierzęca etologia struktur uczuciowości
W roku 1936 Konrad Lorenz mieszkał w swym domu w Al-tenbergu w towarzystwie szarych gęsi. Zwykły
fakt dzielenia z nimi hallu wejściowego, jadalni i głównych schodów pozwolił mu zaobserwować, że młody
gąsior nie chciał kopulować ze swoją matką, podczas gdy paradował przed innymi samiczkami z grupy. W
1937 roku Otto Koenig zauważył, że białe czaple z wiedeńskiego Wilhel-minenbergu nie łączyły się w
ramach własnej rodziny, o ile otoczenie było wystarczająco duże; wystarczyło umieścić je w miejscu mniej
przestrzennym, w warunkach niewoli, żeby "zakaz" ten przestał działać13. Dzisiaj powiedziałoby się, że
ograniczenie przestrzeni zmieniło ich struktury uczuciowe.
12 Pani Barrois. lekarz pediatra w krajach Maghrebu, opowiadała o osłupieniu, jakiego doznała na widok
młodych matek bawiących się wywoływaniem erekcji u swych malutkich synów. Wybuchały one
śmiechem i z pewnością byłyby bardzo zdziwione, gdyby zarzucono im kazirodztwo (Jerozolima, luty
1993).
Ż A. Nisbett, Konrad Lwem, Belfond, 1979, s. 219.
163
W 1940 roku Lorenz opublikował swój tak krytykowany artykuł o oswajaniu zwierząt, w którym mówił o
awersji braci i sióstr do oddawania się stosunkom seksualnym między sobą14.
W 1938 roku na rajskiej wyspie Cayo Santiago, leżącej na wschód od Portoryko, umieszczono pięćset
małp rezusów i prowadzono obserwacje przez prawie dziesięć lat15. Wśród wielu zadziwiających
obserwacji antropologowie notowali również "kto kopu-luje z kim". W roku 1970 badania te dały
następujący rezultat: zaledwie l procent wszystkich aktów seksualnych miał miejsce między matką a
synem16. Jane Goodall, która żyła wśród szympansów znajdujących się na wolności w Gombe, w
Tanzanii, potwierdziła, że syn Flo, samicy dominującej, nie kopulowal nigdy z matką17. Mi-chel Goustard
dodał, że wystarczy stworzyć sztuczny związek między dorosłym-wychowawcą a małym innej płci, ażeby
zapobiec wszelkiemu późniejszemu aktowi seksualnemu między nimi18. Kiedy mają miejsce pierwsze
manifestacje o charakterze seksualnym, na przykład zmiana koloru modzeli pośladkowych, przyjmowanie
pozycji seksualnych, parady w czasie wydzielania feromonów1^, zwierzęta, między którymi istnieją związki
wychowawcze, wykazują objawy niepokoju, znikające wraz z wygaśnięciem manifestacji seksualnych: syn
wtula głowę między ramiona, odwraca wzrok i trzęsie się gdzieś w kącie tak długo, póki modzele
pośladkowe matki wystają i są zabarwione na różowo w wyniku wydzielania folikuliny, "hormonu
zakochanych samic". Wraz z wygaśnięciem motywacji seksualnej mały samiec wraca do dawnej wymiany
uczuciowej ze
14 K. Lorenz, Durch Domestikation Yerursachte StSurungen arteigenen Yerhaltens, "Zeitschrift fur
angewandte Psychologie und Charakterkunde", LIX (1940), s. 2-81.
15 H. Fisher, La Strategie du sexe, Calmann-Levy, 1983, s. 143.
16 J. Itani, A Preliminary Essay on the Relationship between Social Organisation and Incest Avoidance in
Non-Human Primate [w:] Primałe Socialization, Random House, 1972.
17 J. Goodall, In the Shadow o/Mań, praca doktorska, Cambridge, 1961.
18 M. Goustard, Le Psychisme des primates, Complexe, 1978.
ts Feromony są to hormony, które przekazują informacje między jednostkami tego samego gatunku. Mogą
one oddziaływać w charakterze bodźców na życie seksualne, hamować rozwój, oswajać jednostki wobec
siebie, uruchamiać alarm, wzbudzać zainteresowanie lub wstręt do kogoś innego itd. (A. Haymer,
Yocabulaire ethologiqtie, PUF, 1977).
164
swą matką. Podobne objawy niepokoju w czasie podniecenia seksualnego można zaobserwować wśród
makaków znajdujących się w środowisku naturalnym w przypadku adopcji20 lub gdy prowadzący
doświadczenie skłoni dorosłą samicę do wychowywania małego samca21. "Zew krwi" cichnie, bowiem
przywiązanie przytępia pożądanie i przekształca je w niepokój.
Obserwacje przyrodnicze pokrywają się, jeśli chodzi o potwierdzenie tezy, że w środowisku naturalnym
kazirodztwo między zwierzętami się nie zdarza. Norbert Bischof, usiłując uporządkować olbrzymią ilość
publikacji dotyczących tego tematu22, doszedł do wniosku, że u każdej istoty żywej istnieje zespół czynni-
ków endokrynologicznych, związanych ze sposobem bycia oraz ekologiczno-spolecznych, które mają za
zadanie ograniczać związki kazirodcze. W związku z tym mamy do czynienia ze starciem dwóch teorii:
jednej, wedle której zakaz kazirodztwa jest natury biologicznej, oraz drugiej, której zwolennicy twierdzą, że
jest on natury społecznej. Uważano, że naturalizm szuka podstaw tego zakazu w mechanizmach
biologicznych23. Moim zdaniem istnieją mechanizmy biologiczne (endokrynologiczne, dotyczące
zachowania, e-kologiczne, a szczególnie pamięciowe), które składają się na emocjonalny zakaz
kazirodztwa, natomiast u człowieka czynnikiem decydującym jest istnienie prawa, które definiuje
kazirodztwo i które go zabrania.
To podejście werbalne, typowo ludzkie, nie wyjaśnia w żaden sposób tajemnicy zjawiska, jakie występuje
wśród zwierząt: dlaczego wśród gibonów, które żyją spokojnie w parach, samiec odpędza swego syna,
gdy staje się on "nastolatkiem"? Dlaczego wśród makaków samica, tak bardzo opiekuńcza w stosunku do
swego potom-
20 B. Thierry.J. R. Andersen, Adoption inAnthropoid Primates, "InternationaIJour-nal ofPrimatology". VII
(1986), s. 191-216.
21 D. S. Sade, Inhibition ofSon-Mother Mating among Free-Ranging Rhesus Monkeys, "Science and
Psychoanałysis", nr 12 (1968), s. 18-38.
22 N. Bischof, The Biological Foundation ofthe Incest Taboo, "Social Science Infor-mation", XI, nr 6
(1973), s. 7-36, oraz Sthologie cmnparatwe de laprłuention de 1'inceste [w:] R. Fox, Anthropologie bio-
sociale, Complexe, 1978.
23 M. Godelier, Sexualite, parente et pouwir, "La Recherche", XX (1989), s. 1142.
165
ka, odrzuca go w momencie, gdy staje się dojrzały płciowo? Dlaczego młode samce pawianów tuż przed
osiągnięciem dojrzałości tworzą bandy, które odłączają się od głównego stada składającego się z samic z
małymi otoczonych przez dorosłe samce? Dlaczego to odsunięcie młodych24 jest tak częste wśród
ssaków żyjących na wolności?
Etologia proponuje próbę wyjaśnienia: wszystko wskazuje na to, że samiec wychowany przez samicę
przez cale życie czuje się wobec niej "dzieckiem". Czuje się tak nawet w stosunku do każdej samicy ze
swej pierwotnej grupy. Będzie mógł rozwijać się normalnie i czuć się mniej zdominowany dopiero
wówczas, gdy opuści swą matkę25. Można łatwo zaobserwować, że młody samiec przed okresem
dojrzewania przybiera w stosunku do swej matki oraz innych samic z tej samej grupy postawy dziecka,
wykonuje gesty poddań-cze, oczekuje na żywność oraz szuka przy nich bezpieczeństwa, mimo że samice
są od niego dwa razy mniejsze. Nie zauważa się żadnego zainteresowania płciowego wobec tych
dominujących, a więc dających poczucie bezpieczeństwa samic. Kiedy jednak młody, odsunięty na bok
samiec spostrzega piękną cudzoziemkę, zbliża się do niej i, nie pamiętając żadnego jej śladu, nie czuje
się dzieckiem. Może więc zbliżać się do niej, krążyć wokół niej aż do momentu, gdy synchronizacja uczuć
obojga pozwoli na ujawnienie pobudek seksualnych. Te etologiczne opisy dotyczą kształtowania emocjo-
nalnego małych samców, które przytępia ich seksualność w stadzie, z którego pochodzą, i pozwala jej
ujawnić się w innych związkach.
Samice odczuwają prawdopodobnie to samo, ponieważ one również muszą ulegać dominującej roli matki.
Jednakże związek matki z córką nie przybiera nigdy tej samej formy co jej związek z synem26. Ze względu
na tę samą płeć inne są stosunki rodzicielskie między matką a córką, inny jest też typ uczuciowości, mniej
in-
24 B.-L. Deputte, L' euitement de l 'inceste chez les primates mm humains, "Nowelle Re-vue
d'ethnopsychiatrie", nr 3 (1985), s. 41-72.
25 S. Strum, Presqu'humains, ESHEL, 1990.
26 D. S. Sade, op.cit., oraz B. Cyrulnik, Sów lesigne du lien, op.cit., s. 90-85.
166
tensywny i spokojniejszy27. Ponadto mała samica nie musi ukrywać swego pobudzenia seksualnego,
ponieważ obiekt jej przywiązania nie jest natury seksualnej. W jej przypadku różne sposoby "kochania" są
już jasne, podczas gdy mały samiec zmuszony jest hamować zainteresowanie seksualne wobec obiektu
swego przywiązania, aby przenieść je na inny.
Kiedy mechanizmy separacji matki i syna przebiegają nieprawidłowo, można zaobserwować w środowisku
naturalnym przypadki kopulacji, które w świecie ludzkim zostałyby nazwane "kazirodztwem". Jednakże akt
płciowy w przypadku tego typu pary przybiera szczególną formę: przypomina on raczej zachowanie
uspokajające28 niż gorączkę seksualną. Bardzo często matka, która wcale nie okazuje motywacji
seksualnej, prowokuje wprowadzenie członka swego syna, który przeżywa okres obniżonego nastroju.
Taka pieszczota seksualna o skutkach uspokajających nie jest wcale rzadka w stosunkach między ludźmi,
przyjęta jest jednak w ramach związków uznawanych przez daną kulturę, podczas gdy wśród zwierząt z
rzędu naczelnych nie ma nigdy znamion kazirodztwa.
Stosunki płciowe między matką a synem mogą oczywiście istnieć u niektórych gatunków bydła, zwierząt z
rodziny kotowatych, gołębi29, których rozwój nie wymaga ukształtowania uczuciowego. Natomiast wśród
mew, zebr czy małp, gdzie mechanizm rozdziału uczuciowego między obiektem przywiązania a obiektem
seksualnym odgrywa ważną rolę w rozwoju, trzeba by odseparować partnerów natychmiast po urodzeniu,
ażeby nie dopuścić do rozwinięcia się uczucia bliskości rodzinnej. Można sobie wyobrazić, że w świecie
małp "matka" jest samicą różną od innych - najczulszą, najbliższą, najbardziej dominującą oraz dającą
największe poczucie bezpieczeństwa. Wszystkie te cechy hamują popęd płciowy, który wymaga
silniejszych bodźców sensorycznych, ażeby obudzić zainte-
27 J.-L. Millot, J.-C. Filiatre, Les compwtements tactiies de la merę a 1'egard du nour waune, "Bulletin
d'ćcologie et d'ethologie humaine", listopad 1986.
28 C. M. Corter, BriefSeparation and Communication Between Infant andMother [w:] "Attachment
Behavior. Adv. Stud. Communication Affect", III (1977), s. 81-107.
29 G. Queinnec, kontakt osobisty, 1991.
167
resowanie piękną obcą samicą. Jeżeli badacze zwierząt z rzędu naczelnych zainteresowali się
stosunkami płciowymi między matką a synem, zrobili to nie "z powodu" jakiegoś kulturowego a priori,
które zakłada w tym akcie oczywiste kazirodztwo30, lecz dlatego, że zachowania naczelnych są
najłatwiejsze do zaobserwowania w świecie zwierzęcym, gdzie z trudem przyszloby zidentyfikować
kontakt seksualny między wujkiem a siostrzenicą czy między macochą a pasierbem. Obserwacja ta nie
opisuje więc determinizmu biologicznego skłaniającego do unikania kazirodztwa91, lecz otoczenie
uczuciowe pewnych orientacji seksualnych, których kazirodztwo między matką a synem jest przykładem
najbardziej oczywistym.
Proponuję, żeby uznać to otoczenie uczuciowe za rodzaj starcia między dwiema przeciwstawnymi siłami
emocjonalnymi: z jednej strony paraliżującą aż do wstrętu emocją wobec czegoś zbyt bliskiego, z drugiej -
mało zrozumiałą, a więc wzbudzającą niepokój emocją do czegoś zbyt odległego. Wybór obiektu
seksualnego jest tu regulowany uczuciowo przez owe przeciwstawne emocje. Kiedy wybór przebiega
nieprawidłowo, kiedy "zmienne koleje losu"32 ukierunkowują niewłaściwie skłonności seksualne,
przybierają one formy niecodzienne i przesadne. Zdarza się, że wszelki popęd jest zahamowany, co
prowadzi do bolesnych zakazów seksualnych, na przykład do lęku przed kochaniem kobiet. W innych
przypadkach nic nie jest zakazane, co łatwo prowadzi do aktu płciowego źle tolerowanego przez kulturę,
jak w przypadku kazirodztwa matki z synem.
Kiedy nie zadziałały mechanizmy rozdzielające, ponieważ nie było nikogo, kto by mógł dokonać separacji,
lub gdy nie było potrzeby separować osób, które uprzednio nie były połączone, kontakt płciowy między
matką a synem staje się możliwy^ a słowo "kazirodztwo" nie przyjdzie im nawet do głowy.
30 M. Godelier, op.cit., s. 1143.
31 B.-L. Deputte, op.cit.
32 S. Freud, Destin des /misiom (1915) [w] Oewns cwnpUUs, T. XIII (1914-1915), PUF. 1988, s. 134.
168
Nie każdy może stać się obiektem zainteresowania seksualnego. Ewentualny partner nie może być ani
zbyt podobny, ani zbyt odmienny, a jednocześnie nie powinien być kimś zbyt bliskim ani zbyt odległym.
Istota bardzo podobna i bliska nie oddziaływałaby ani trochę silniej niż bardzo odmienna i daleka. Freud
poruszył ten problem w Delwion and Dream infansen 's "Gravida", kiedy Zoe Bertgang czyni wybór
właściwego mężczyzny, który przypomina jej ojca, ale który nim nie jest33. Mamy tu z pewnością do
czynienia ze zjawiskiem wdrukowania, które oswajając z jakąś formą, pozwala zwierzętom
zainteresowanym aktem płciowym skierować się ku właściwemu obiektowi, a mężczyznom wybrać raczej
kobietę niż wąż do podlewania ogródka. Jednakże odległością uczuciową rządzi z pewnością zwyczaj,
który stanowi strukturę sensoryczną między dwoma organizmami i pozwala im zharmonizować
motywacje.
W tych przypadkach kazirodztwa, jakie mogłem zaobserwować, istniało zawsze jakieś zakłócenie
zwyczaju. Gdy odległość u-czuciowa nie jest regulowana, można wytłumaczyć przejście do aktu
kazirodczego zakłóceniem wynikającym ze zbytniej bliskości, jak na przykład w przypadku niektórych par
bliźniaczych, w psychozie lub w niektórych nie odseparowanych parach składających się z matki i syna.
Problemy wynikające ze zbytniego oddalenia można zaobserwować u osobników odseparowanych
bardzo wcześnie, między którymi nie mogły zaistnieć więzy przywiązania, oraz wśród tych, którzy niczego
nie odczuwają, ponieważ są chorzy umysłowo lub pozbawieni uczuć.
Kazirodztwo wynikające z bliskości
Kiedy bliskość sensoryczną jest tak duża, że nie pozwala na odczucie emocji z powodu kontaktu,
partnerzy nie potrzebują już ceremoniału, a wszelki kontakt płciowy równa się masturbacji. Sło-
33 C Chiland, L'mUrdtt de 1'incesU commffimdaUur dv, grcmfu $odal M organisation de la psyche,
"Nouvellc Rcvue d'cthnopŻychiatric", nr 3 (1985).Ż. 15-20.
169
wo "kazirodztwo" nie przyjdzie nawet do głowy choremu psychicznie, który pożąda swej matki. W rozwoju
tego typu pacjentów nie doszło do personifikacji, nie zdają więc sobie sprawy z tego, że kontakt odbywa
się z obiektem odseparowanym od nich samych. Żyją w świecie psychicznym, w którym powiązanie jest
tak silne, że gdy melancholicy popełniają samobójstwo, pragną z miłości zabrać ze sobą swych bliskich.
Schizofrenik nie wie, czy uderza w ramię drugiej osoby, czy we własne, a ponieważ postrzega błędnie
odległość uczuciową między dwoma partnerami, przypisuje drugiej osobie u-czucia, których doznaje sam,
podobnie jak w projekcjach paranoi-dalnych. Psychicznie chorzy bardzo źle przyswajają sobie zwyczaje
społeczne34, ponieważ z przyczyn psychologicznych, a czasami organicznych, nie są w stanie
przetwarzać wystarczająco szybko wszystkich informacji, które wynikają z kontaktu. Ten deficyt
poznawczy powoduje istotny problem w zakresie socjalizacji: pozbawieni zwyczaju, źle odseparowani, w
momencie, gdy odczuwają pożądanie płciowe, przypisują je innej osobie.
Nieobecność obrazu ojca wśród schizofreników powoduje aż do wieku dorosłego rozwój bliskości
uczuciowej, rodzaj fuzji senso-rycznej między matką a dzieckiem. Do tego stopnia, że w momencie
pierwszych doznań seksualnych młody psychotyk kieruje swe zainteresowanie ku najbliższej mu kobiecie,
bez wstydu, bez zażenowania czy poczucia winy. Kobieta ta jest mu tak bliska, że go nie onieśmiela: nie
może być żoną ojca, ponieważ ojciec jest nieobecny w jego wyobraźni. Używam w stosunku do tej
sytuacji sformułowania "stosunek płciowy z własną matką", tak bardzo słowo "kazirodztwo" wydaje mi się
tu nie na miejscu. Schizofrenicy potrafią używać słowa "kazirodztwo", ponieważ potrafią mówić. Potrafią
nawet je stwierdzać... u kogoś innego. Jeżeli jednak zdarzy się to im samym, nie odczuwają żadnego
zahamowania, niepokoju^mi przyjemności z naruszenia prawa.
34 E. Goffman, Interactwn Ritual. Essays m Fac^to-Face Sehaowr, Gorden City, New York 1967.
170
Dlatego też teoria psychoanalityczna, zgodnie z którą schizo-frenik płodzi sam siebie, kochając się ze
swoją matką, ponieważ stawia się na miejscu ojca35, nie znajduje potwierdzenia w moich badaniach
klinicznych. Schizofrenik nie może zająć miejsca swego ojca, ponieważ nie jest w stanie go sobie
wyobrazić. Natomiast matka jest "mniej" matką, ponieważ nie ma męża, który mógłby być jego ojcem.
Jest to po prostu kobieta stanowiąca z nim niemalże jedno. Tłumaczy to ogromną trudność identyfikacji
seksualnej psychoty-ków, którzy często nie wiedzą, czy są mężczyznami, czy kobietami, czy są sobą, czy
też kimś innym, ani też kto jest ich ojcem lub matką.
Matki psychotyków dobrze to czują, ponieważ najczęściej reagują na te zabiegi, przybierając rolę matki.
Wiele z nich czując, że są pożądane przez chorego syna, używa wybiegów, proponując na przykład
łakocie: "Chcesz, żebym ci upiekła ciasto czekoladowe?", pytała jedna z nich. Albo proponowała: "Masz
pieniądze, idź, kup sobie papierosy". Ojcowie nagabywani przez psychotyczne córki reagują w sposób
macierzyński, ubierąjącje lub proponując im spacer.
Rodzice, którzy są pożądani przez swe dzieci, nie idą z tym do sądu, podobnie jak synowie nagabywani
przez .matki. Sprawa ma się inaczej w przypadku kazirodczych ojców, i to też jedynie w 30 procentach
wypadków, w wyniku interwencji osoby trzeciej, społeczeństwa w postaci sąsiada, nauczycielki lub
opiekunki społecznej, gdy córka zakocha się w innym mężczyźnie bądź też gdy ojciec zacznie nagabywać
jej młodszą siostrę! Te obserwacje kliniczne potwierdzają teorię, że słowo "kazirodztwo" przychodzi do
głowy jedynie wówczas, gdy wzrasta odległość uczuciowa: Dotykam mojej córki, tak jakbym siebie
dotykał, zwierzał mi się pewien pacjent-paranoik, który nawet przez sekundę nie myślał o kazirodztwie.
W Stanach Zjednoczonych niektórzy dewianci organizują się w grupy nacisku w celu zniesienia kary za
kazirodztwo. Chcą z niego uczynić banalny akt seksualny, zdolny zacieśnić związki rodzinne. Uważają
również, że walczą przeciwko zanikowi uczuć wynikającemu z kultury opartej na współzawodnictwie.
Twierdzą, że karze
35 P.-C. Racamier, Le Psychanaliste sans divan, Payot, nowe wydanie, 1993.
171
się dzisiaj kazirodztwo na tej samej zasadzie, co kiedyś masturbację. Zresztą nie pierwszy już raz
dewianci usiłują nagiąć moralność do własnych potrzeb -jest to nawet w ich zwyczaju.
Kiedy dochodzi do zbyt dużej bliskości uczuciowej, nie pozwalającej na jakikolwiek ceremoniał, kiedy
każdy z uczestników myli własne chęci z chęciami partnera, akt płciowy z tą drugą osobą przypomina akt
płciowy z samym sobą. Bliźnięta bawią się czasami w "seks", nie mając absolutnie poczucia, że
popełniają kazirodztwo36. Renę Zazzo rozróżnił bliźnięta "kontaktowe": Bawimy się razem, nie odczuwając
żadnego poczucia winy, oraz bliźnięta unikające kontaktu płciowego, dla których surowość zakazu
wskazuje na intensywność walki z impulsem:/^ to najgorsza z perwersji... Ogarniają mnie wówczas
okropne uczucia.
W trakcie ontogenezy bliskość uczuciowa między matką a synem jest tak duża, że myśl o kazirodczym
aspekcie aktu nie przychodzi nikomu do głowy: nie tylko w Chinach onanizuje się małych chłopców, żeby
szybciej zasnęli. Pediatrzy widują często w czasie wizyt w domach lub w poczekalniach, jak matka
onanizuje dziecko, uśmiechając się do lekarza porozumiewawczo, jakby chciała go u-czynić wspólnikiem
tej niewinnej pieszczoty seksualnej! Weterynarze spotykają się z podobnymi zachowaniami w
poczekalniach, gdzie niejedna właścicielka onanizuje psa, żeby odwrócić jego uwagę od obwąchiwania
kątów i zaglądania do cudzych torebek37.
Całowanie narządów płciowych nie jest odróżniane od całowania brzucha, który znajduje się tak blisko.
Zdarza się nawet, że niektóre matki doprowadzają do penetracji przez syna będącego w trakcie erekcji
fizjologicznej: "Było tak oczywiste, że miał ochotę się kochać, że wzięłam go do łóżka i zrobiłam to z nim",
opowiadała spokojnie matka trzyletniego chłopca38. To, że owe akty płciowe nie są odczuwane jako akty
kazirodcze, wynika z bliskości uczucio-
36 R. Zazzo, LeParadosce desjumawc, Stock, 1984, s. 186-204.
37 P. Pageat, kontakt osobisty.
38 F. Gruyer, M. Fadier-Nisse, P. Sabourin, La Yiolence impensable, Nathan, 1992, s.47.
172
wej partnerów, którym przypominają raczej pieszczenie własnego ciała.
Można pieścić dowolny fragment własnego ciała bez jakiejkolwiek ceremonii, ponieważ nie wywołuje to
emocji związanej z kontaktem. Z tych samych powodów można dotknąć absolutnie bezceremonialnie
dowolnego miejsca drzewa czy kamienia. To, co intymne i niedostępne, nie wymaga rytuału, żeby
kierować emocjami. Dlatego też matka może dotknąć członka swego syna tak jak rączki garnka, nie
myśląc w ogóle o kazirodztwie.
Można sobie wyobrazić różne stopnie intensywności uczuć między niesmakiem wynikającym ze zbytniej
bliskości a lękiem przed czymś zbyt odległym. Niesmak z powodu zbyt dużej bliskości tłumaczy również
pewne zakazy żywnościowe: dlaczego nie można zjeść kota, którego się kochało, podczas gdy spożywa
się bez wahania "anonimowego" królika, smakującego podobno zupełnie tak samo? Odczucie to, tak jak
wszystkie inne, zmienia się zależnie od kultury i jednostek. Georges Bataille utrzymywał, że jedynym sto-
sunkiem seksualnym naprawdę bezwstydnym jest stosunek małżeński, ponieważ nie ma w nim emocji
wynikającej z kontaktu. Jeżeli teoria bliskości i odległości ma jakiś sens, można sobie wyobrazić, że akt
seksualny z własną żoną przypominał mu masturbację, tymczasem przygoda pozamałżeńska wywoływała
intensywną emocję prawdziwego kontaktu seksualnego.
Trzeba pewnego dystansu, żeby doprowadzić do zbliżenia i odczuć związaną z tym emocję. Dlatego też
niektóre kultury nie mają nawet słowa określającego stosunek płciowy między matką a synem bądź
między matką a córką, tak jest to u nich nie do pomyślenia. Wśród senegalskich Bambarów nie ma nawet
o czym mówić: Nawet kozy tego nie robią39. To afrykańskie plemię daje tym samym dowód, iż pojęło
teorię odległości uczuciowej: akt płciowy może nie mieć nazwy w sytuacji, gdy pole uczuciowe matki z
synem czy matki z córką nie reprezentuje struktury pokrewieństwa. Nie
39 T. Nathan, n y a qwlyue chose de fwurri au royaume d'0edipe [w:] M. Gabel, Les Enfants wtimfs
d>abus sexuels, PUF, 1992, s. 20-86.
173
można sobie wyobrazić pokrewieństwa między sobą a sobą samym. Te matki, które podobnie do
Georges'a Bataille'a potrzebują odległości, żeby odczuć emocję kontaktu, mogą "kochać się" z synem, nie
myśląc absolutnie o kazirodztwie.
Bliskość uczuciowa może doprowadzić aż do zatarcia różnicy:
Ja i mój syn to to samo. Tłumaczy to zadziwiający brak świadomości u tych matek, które znęcają się nad
własnym synem, nie zdając sobie z tego sprawy: Rodzice mają bardzo mato możliwości uwolnienia
dziecka od swych własnych projekcji. Jest tak, jakby stanowiło ono cześć nich samych...40.
Kreując - za pomocą zabiegów toaletowych, pieszczot i pocałunków - "kąpiel emocjonalną"41 niezbędną
dla psychicznego rozwoju dziecka, matka pobudza strefy erogenne, źródła przyjemności zmysłowej, które
w przyszłości będą kształtować związek. Zabawa genitaliami42 podczas pierwszych osiemnastu miesięcy
życia małego chłopca dostarcza doskonałych wskazówek co do relacji między matką a dzieckiem. Dzieci
porzucone i pozbawione uczuć w rezultacie uznają swe ciało za jedyny na całym świecie obiekt możliwy
do eksploracji. Z tego powodu kiwają się lub kręcą w kółko jak psycho-tycy. Lecz jeśli ich świat w
pierwszym okresie życia był kształtowany przez obiekt możliwy do eksploracji, czyli wobec nich
zewnętrzny, będą w stanie wejść w związek. Innymi słowy: matka powinna pieścić ciało swego dziecka,
aby obudzić w nim przyjemność płynącą z kontaktu, lecz konieczne jest, by wkrótce osoba trzecia
zakłóciła tę sielankę. Jeżeli nie dojdzie do takiej interwencji, ponieważ taki ktoś będzie nieobecny lub
dlatego, że matka nie pozwoli mu odegrać tej roli, bądź jeśli dziecko nie będzie w stanie go sobie wyobra-
zić, stopienie się matki z dzieckiem przerodzi się w stan podobny do nirwany. Pieszczoty o charakterze
seksualnym będą kontynuowane bez poczucia winy, najrozkoszniej wywiecie, ku najwyższemu
40 M. Lamour, Les abus sexuels a 1'egard des jewnes enfants [w:] M. Gabel, op.dt., s. 67.
41 S. Lebcmci, Le Nmirisson, la merę et te psychanalyste, Le Centurion, 1983.
42 R.-A. Spitz, Vers une reevalnation de 1'auto^rotisme, "Psychiatrie de 1'enfant", VII, nr l (1964), s. 269-
297.
174
przerażeniu świadków, którzy sami w swoim życiu poznali rolę owej osoby trzeciej. Oś matka-syn tworzy
wektor uczuciowy wszelkich sposobów kochania. Ciało matki to najpierw tygiel, w którym powstaje
dziecko. Lecz jeśli matka wie, że spodziewa się chłopca, wywołuje to emocje, których wyraz zależy od
znaczenia, jakie ona sama przypisuje tej płci. Ta emocja ubarwiona wyobraźnią znajduje wyraz w
zachowaniu (w zbliżeniach, postawach, mimice, brzmieniu głosu), a jego sensoryczność stanowi
specyficzny materialny ośrodek uczuciowy (poprzez zapach, dotyk, gestykulację), który częściowo
kształtuje dziecko. Nie chodzi więc o przekazywanie myśli. Myśl macierzyńska znajduje swój wyraz jako
materialna siła kształtująca.
Obserwacja kliniczna zależy w dużej mierze od miejsca, w którym się odbywa. Martine Lamour w ramach
swej praktyki społecz-no-psychologicznej miała do czynienia z przypadkiem kazirodztwa między matką a
synem: Chłopiec, obserwowany między trzecim a dziesiątym rokiem życia, przejawiał objawy hałaśliwej
patologii. (...) Czasami byt impulsywny i niszczycielski (...), w związku z czym dostawał lanie; ojciec, o
którym niewiele wiadomo, (...) odsunięty został na bok przez matkę;
przeżywała ona z dzieckiem związek pełen namiętności, nie będąc w stanie niczego zabronić swemu
synowi; dzielił on z matką łóżko i musiał ją pieścić...43. Wszystkie elementy są na miejscu: składają się one
na uczuciowość, którą po przejściu w akt płciowy obserwatorzy nazwą "kazirodztwem".
Jeżeli jednak zmienimy miejsce obserwacji, ta sama struktura uczuciowa znajdzie wyraz w innym
scenariuszu: Pani V. była osobą bardzo pobożną i bardzo namiętną. Mając sześćdziesiąt dwa lata nie
wahała się prowokować swego męża w sposób, który można by pokazać w filmie porno. Zajmowała się
bardzo serdecznie swoim wnukiem i pieściła go w sposób, który można było uznać za erotyczny. Dziadek,
który był tym wręcz zażenowany, interweniował wielokrotnie, powtarzając żonie, że przesadza. Pewnego
dnia trzynastoletni wnuk wszedł do pokoju babki i poprosił ją o "coś wręcz nie do pomyślenia".
Wybuchnęła śmiechem i wyjaśniła chłopcu, że jest on
43 M. Lamour, op.cit s. 90-91.
175
wprawdzie bardzo miły, ale to jest niemożliwe. Odesłała wnuka bez śladu oburzenia - była nawet raczej
rozweselona tą sytuacją i opowiadała o niej z rozbawieniem.
Wielu internistów słyszy tego typu świadectwa. Nie będą one nigdy stanowić części kultury, ponieważ te
przypadki nie wymagają pomocy społecznej czy psychologicznej. Ale jeśli pani G. przychodzi do internisty
ze swą teściową i mężem, potrzebuje pomocy lekarskiej, ponieważ mąż współżyje ze swoją
siedemdziesięcioletnią matką mimo wyraźnej dezaprobaty młodej żony!44
Jeżeli skłonność seksualna do matki wciąż istnieje, oznacza to, że nie zadziałał proces zakazu. Proces
ten jest złożony z zespołu sił separujących, które czynią tę skłonność zakazaną. Niektóre z tych sił są
endogenne, jak na przykład przywiązanie psychiczno-biolo-giczne przytępiające pożądanie. Inne zaś
pośredniczące, jak na przykład obecność ojca w psychice. Najlepiej opisane są jednak siły kulturowe, jak
na przykład reguły dotyczące przypisywania kobiet określonym mężczyznom: Ty poślubisz siostrę
sąsiada, a drugi sąsiad ożeni się z twoją siostrą i w ten sposób będziecie trzema szwagrami, którzy będą
mogli razem pójść na polowanie. Reguły kulturowe stanowią zakaz najjaśniej ujęty słowami, najbardziej
świadomy i prawdopodobnie najmniej skuteczny.
Rzadko jednak występuje reguła typu: Ożenisz się z matką twego sąsiada, ponieważ matki są
nieosiągalne, już przydzielone, ponadto odgrywają rolę przede wszystkim w strukturach uczuciowych, a
nie w strukturach pokrewieństwa, nawet jeżeli nie wyłączy się całkowicie tych ostatnich (na przykład
wśród Żydów, gdzie pokrewieństwo związane jest z linią matki). Sposób, w jaki kocha się własną matkę,
stanowi uczucie jedyne w swym rodzaju, będące na skrzyżowaniu wszystkich innych sposobów kochania,
wśród których jedna miłość będzie całkiem wykluczona- miłość seksualna. Kiedy brakjakiejś siły
separującej zakłóci rytualizację tego typu miłości, matka i syn mogą stać się dla siebie atrakcyjni
seksualnie. Klasyczne zdanie: Wszystkie kobiety to kurwy, oprócz mojej matki, która jest święta - wyraża
w spo-
® P. Gabrie, kontakt osobisty. 26 grudnia 1992.
176
sób brutalny to, że chłopiec pewnego dnia będzie musiał podzielić kobiety na "dostępne", dla których to
zdanie nie jest komplementem, oraz "niedostępne". Kiedy u małego chłopca niechęć do pewnego rodzaju
miłości nie jest wystarczająco głęboka, pożądanie może obudzić u niego poczucie winy, które przenikać
będzie wówczas wszystkie kontakty miłosne: Gdy tylko zakocham się w jakiejś kobiecie, zmuszony jestem
uciekać....
Dla takiego chłopca, aby mógł nauczyć się kochać, konieczne będzie "oderwanie się" miłosne. Natomiast
u dziewczynek, jeśli chodzi o wymianę uczuciową z ojcem, miłość i przywiązanie nie są jednym. Młoda
dziewczyna, która chce "uwieść" swego ojca, pohamuje swe pożądanie do czasu, kiedy uformowana już
będzie jej o-sobowość, a jakiś młody zalotnik pomoże jej odseparować się od rodziciela. Może właśnie
dlatego dziewczynki o wiele rzadziej oświadczają się ojcu, podczas gdy chłopcy bardzo często składają
tego typu deklarację swym matkom.
Jednakże kompleks Edypa to nie kazirodztwo. Mały chłopiec, który prosi swą matkę o rękę, daje dowód
swej uczuciowości, a nie seksualności. Jeśli chodzi o dojrzewanie dziecka, wszystko jest w porządku.
Ponadto identyfikuje się on ze swym ojcem, którego miejsce chce zająć. Podobnie kobiety, które mówią:
Odkąd jestem matką jak moja mama, czuję się jej bliższa, wyrażają spokojną bliskość uczuciową, która
może istnieć między matką a córką. Natomiast bliskość uczuciowa między matką a synem nie będzie
nigdy całkiem spokojna, chyba że ojciec jest tam gdzie trzeba, a syn zaleca się gdzie indziej, rozróżniając
bez żadnych ambiwalencji dwa różne rodzaje miłości: do matki i do innych kobiet.
Kazirodztwo wynikające z oddalenia
W przypadku przedwczesnych i długotrwałych separacji, gdzie wchodzą w grę wszystkie możliwe postacie
oddalenia - historyczne, fizyczne i psychologiczne - nierzadko w momencie spotka-
12. Anatomia uczui
177
nią po latach ma miejsce między matką a synem akt płciowy, który przebiega w klimacie niekazirodczym!
Moja teoria różni się więc zasadniczo od stereotypu kulturowego: Kazirodztwo między matką a synem
wydaje się o wiele rzadsze. (...) Jest ono bardziej niszczycielskie, ponieważ zakłada, ze syn pokonuje
wstręt matki do seksu i jest aktywny w stosunku płciowym. (...) [Obserwacje], ja-kie poczyniłem, pozwoliły
mi poznać sytuację poprzez śledzenie choroby psychicznej kazirodczego syna45. Gdybym wciąż jeszcze
pracował w szpitalach psychiatrycznych, miałbym do czynienia tylko z przypadkami tego typu kazirodztwa,
które oczywiście zdarzają się. Jednakże w wyjaśnieniu tym nie ma mowy o przemianach psychicznych
matki, która nie stalą się przez to psychicznie chora. Czyżby ten sam akt nie miał dla niej podobnych
następstw? Tłumaczenie aktu poprzez powiązanie go z szaleństwem zatrzymuje rozumowanie w jednym
punkcie: Był nienormalny, to tłumaczy pogwałcenie prawa natury lub:
Pogwałcenie prawa natury było tak trudne do zniesienia, ze doprowadziło go to do szaleństwa. Wszystko
pozostaje w najlepszym porządku moralnym: można w dalszym ciągu pomrukiwać intelektualnie.
Wystarczy opuścić otoczenie psychiatryczne, ażeby poznać inne przykłady: pan T., porzucony w wieku
trzech miesięcy, przygarnięty został przez starsze małżeństwo, które wychowało go bardzo starannie. W
trzydziestym roku życia, po poszukiwaniach w archiwach, udało mu się odnaleźć matkę, która
wytłumaczyła mu przyczyny porzucenia. W czasie spotkania siedzieli na kanapie. W pewnym momencie
matka zaproponowała mu stosunek płciowy. W gruncie rzeczy była to taka sama kobieta jak wszystkie
inne. Zdanie to oznacza, że w psychice jego nie dokonał się podział kobiet na kategorie albo też, że ta
właśnie kobieta nie mogła być zaklasyfikowana do kategorii matek, ponieważ nie wiązało się z nią
poczucie pokrewieństwa. W związku z tym nie było mowy o kazirodztwie, co miałoby nie dopuścić do aktu
płciowego.
Pewnego wieczoru młody, przystojny mężczyzna zjawił się u pani V. Natychmiast doznała dziwnego
wrażenia bliskości i bar-
^ S. Lebovici, L'inceste [w.] Traite de psychiatrie dl fenfant et de 1'adolesceat, PUF, T. III, 1985, s. 394.
178
dzo się ucieszyła, gdy oznajmił jej, że jest jej synem, którego musiała porzucić dwadzieścia lat wcześniej.
Pani V. żyła w tym czasie z dosyć nieskomplikowanym mężczyzną, który zaprosił odnalezionego syna na
kolację i zaproponował mu nocleg. Przed telewizorem młody człowiek zaczął zachowywać się nieco
prowokująco i zuchwale w stosunku do swej matki. W nocy doszło między nimi do zbliżenia, przyjaciel
matki udawał zaś, że śpi. Po tygodniu zgłosili się do mnie na konsultację. On zapytał, co powinien robić,
żeby pomóc matce i zająć się jej sprawami. Ona, żeby podzielić się swoją radością z odnalezienia syna i
zapytać, czy przypadkiem nie chodzi tu o kazirodztwo. Wypowiadając to słowo wahała się nieco i unikała
mego wzroku.
Problem teoretyczny, jaki wynika z tego przypadku, polega na tym, że poczucie popełnienia kazirodztwa
nie musi koniecznie wiązać się z definicją, która określa akt płciowy, nazywany "kazirodztwem". Etologia
może mówić jedynie o uczuciu kazirodczym: jego powstaniu, trwaniu oraz skutkach w dziedzinie emocji i
zachowania. Bardzo wczesna, całkowita i trwała separacja może oddzielić u-czucie od realizacji do tego
stopnia, że poczucie bycia matką i synem w ogóle nie będzie mogło się narodzić.
Czasami nawet, podobnie jak w micie o Edypie, świadomość tego, że istnieje związek matka-syn, może
nadejść jedynie w postaci orzeczenia wyroczni. Dotyczy to prostytutek, które porzucają dzieci natychmiast
po urodzeniu i które w dwadzieścia lat później, gdy widzą zbliżającego się młodego klienta, myślą z
niepokojem: Oby tylko to nie był mój syn!
Członkom indiańskiego plemienia Yanomami myśl o kazirodztwie przychodzi do głowy, kiedy młody
człowiek spółkuje z kobietą starszą od siebie i wszyscy drażnią się z nimi, mówiąc: "Dała swój seks do
zjedzenia własnemu synowi", tak jakby chodziło o kazirodztwo. Nie jest to zabronione przez prawo, ale
wszyscy to za taki czyn uważają. Podobnie kazirodztwem nazywają fakt spożycia mózgu matki, podczas
gdy obyczaj zaleca zjedzenie mózgu teściowej.
Bruno Bettelheim zaobserwował, że zaledwie trzy promile dzieci wychowywanych razem w kibucach
izraelskich zalecało się
179
do siebie w wieku dojrzewania. Jest to zbieżne z inną cyfrą, którą udało nam się uzyskać: z grupy 1031
dzieci wychowywanych razem46 utworzyły się tylko trzy związki, a kiedy pytano innych, co myślą o tych
parach, krzywili się i mówili, że to kazirodztwo. Wszyscy wiedzieli, że są wychowywanymi razem
sierotami. Poczucie kazirodztwa, które nie pozwalało rozwinąć się ich pragnieniom i wywoływało grymas
niesmaku, było całkowicie oderwane od rzeczywistości opisywanej przez to słowo.
Długo zastanawiałem się, dlaczego jedynie osoby odseparowane bardzo wcześnie mogły mieć między
sobą stosunki płciowe bez myślenia o kazirodztwie. Sądziłem, że dzieje się tak dlatego, iż nie czuły się ze
sobą spokrewnione, słowo zaś odsyłało je do uczucia nieznanego i nie mogło w ich oczach nabrać sensu.
Pewna tendencja umysłowa każe nam wierzyć, że słowa odnoszą się do świata całkowicie
abstrakcyjnego, jak gdyby one same stawały się realnymi rzeczami oddziałującymi na rzeczywistość: Iran
nie będzie nigdy mógł zawrzeć pokoju, ponieważ w stówie Iran zawarte jest Żira®, co oznacza gniew,
tłumaczył mi pewien entuzjasta słów-rzeczy. Ta fetyszyzująca koncepcja, w której słowo staje się rzeczą
prowokującą nadnaturalne skutki na podobieństwo amuletu, przeciwstawia się koncepcji naturalistycznej,
w której słowo, mimo że będące rodzajem umownego dźwięku, wywołuje emocję realnie odczuwaną.
Wyobraźcie sobie, że jecie mięso, które wam wyjątkowo smakuje. Wystarczy, żeby kelner oświadczył, że
właśnie oto zjadacie waszego ulubionego pieska, żebyście w jednej chwili nie byli w stanie przełknąć
kęsa, który macie w ustach. Nie sama rzecz staje się odpychająca, lecz świadomość jedzenia istoty
drogiej sercu wywołuje trudną do wytrzymania emocję. Słowo nie jest oderwane od rzeczywistości,
ponieważ wyobrażenie, jakie wywołuje, wzbudza emocję. Nawet wręcz przeciwnie, słowo wiąże
rzeczywistość z jej wyobrażeniem.
Kiedy mowa się rozprzęgaJak na przykład w chorobie Alzhei-mera, słowo "kazirodztwo" nie może już
nabrać sensu. W chorobie
^ Dane udostępnione przez stowarzyszenie "L'Essor", Var, 1990.
180
tej nierzadko ojciec zabiega o swą córkę, a matka o syna. Jednakże słowa "matka" czy "syn", które
oznaczają określony status pokrewieństwa, mają znaczenie jedynie w świecie, w którym istnieje świa-dek-
obserwator. W świecie chorego cierpiącego na chorobę Alzhe-imera dezintegracja poznawcza posuwa się
tak daleko, że chora postrzega twarz męża, kiedy był on jeszcze miody. Pojawienie się tego śladu
pamięciowego, znanego jako zjawisko wdrukowania, pozwala zauważyć męża w rysach twarzy syna!
Stara kobieta odczuwać więc będzie więź małżeńską, a nie macierzyńską, i może zapytać przerażonego
syna, czy chce mieć z nią stosunki płciowe. Jeżeli wypowie się słowo "kazirodztwo", staruszka nie będzie
rozumiała, o czym się mówi. Podobnie do kazirodczego ojca, który z oburzeniem zadaje sobie pytanie,
dlaczego społeczeństwo miesza się do jego pięknej historii miłosnej z córką. Zarówno dla niego, jak i w
przypadku choroby Alzheimera, słowo "kazirodztwo" jest całkowicie oderwane od istniejącego
wyobrażenia. Słowo określa tych samych partnerów, jednakże nie wywołuje tej samej emocji.
Innym przykładem dysocjacji między tym, co określa słowo, a emocją, którą wywołuje, jest syndrom
Kleinego-Levine'a. W chorobie tej uszkodzenie funkcji płata skroniowowęchomózgowego wywołuje nagły i
niekontrolowany impuls popychający do jedzenia i kopulacji. Impuls jest niezależny od słowa. W takim
przypadku, jeżeli matka czuje pociąg seksualny do swego syna, słowo "kazirodztwo" nie jest właściwe:
jest ona tylko kobietą, którą jej libido popycha ku mężczyźnie. Tym niemniej zarówno syn, jak i ewentualny
świadek, którzy zdają sobie sprawę z sytuacji i którzy rządzą się określonymi regułami kulturowymi,
odczuwają ogromne zażenowanie, podobnie zresztą jak pacjentka, gdy się "obudzi" i ktoś jej opowie, co
się zdarzyło.
Przykład ten może służyć jako poparcie tezy, według której słowo, które oddziela pewien fragment
rzeczywistości nadając mu jakąś nazwę, może być całkowicie oderwane od uczucia. Emocja może być
wynikiem pracy mózgu, niezależnie od słowa, może też być wywołana wyobraźnią pobudzoną przez
słowa. Czyżby emocja wiązała duszę z ciałem?
181
W przypadkach kazirodztwa matki z synem, jakie zdarzyło mi się badać, innych niż wśród chorych
psychicznie czy wynikających ze zbyt wczesnej separacji, inicjatorką była zawsze matka. Typowy
scenariusz jest następujący: matka myje swego trzynasto-cztemasto-letniego syna, skąd wynika problem
bliskości ciał. Zachowanie takie, dosyć częste, wykazuje, że matka nie widzi swego syna jako o-soby
niezależnej, która może odczuwać coś innego niż ona. Nie myśli o wstydzie, jaki może ogarnąć jej syna,
ani o jego niepokoju wywołanym skojarzeniem kazirodczym. Matka ta, kierująca się tylko własnym
impulsem, nie spostrzega emocji drugiej osoby, co tłumaczy jej zuchwałość: w czasie toalety, gdy
pieszczoty stają się coraz bardziej precyzyjne, przechodzą w pobudzenie seksualne - aż wreszcie
dochodzi do samego aktu.
Kolejny scenariusz przebiega w atmosferze żartobliwej, pozbawionej lęku, w pełnym zainteresowania
oczekiwaniu reakcji drugiej strony: Byloby zabawne, gdyby mu się to udalo, mówi matka trzynastoletniego
chłopca. Słowo "kazirodztwo" ledwo im przychodzi do głowy w ich radosnym porozumieniu.
Tym razem to ona bierze go w swe ramiona...
Ciara: Jeśli chcesz, zapamiętamy to jako moment jedyny, bardzo piękny, bardzo poważny, który już nigdy
się nie powtórzy...
Laurent: Co teraz nastąpi9
Ciara: Nic. Nie będziemy o tym mówić. Będzie to nasz sekret... Będziemy się kochać jak przedtem... Będę
o tym myśleć bez wyrzutów sumienia, z czulością...47.
Nie wszyscy posiadają talent Louisa Malle'a, jednakże kazirodztwo między matką a synem jest częstym
wątkiem różnych opowiadań. Kiedy scenariusz ten jest odgrywany na Montpamasie lub w zamożnych
dzielnicach miasta, łatwiej jest przekształcić go w dzieło sztuki. Kiedy natomiast odbywa się w slumsach,
jest zazwyczaj odrażający i kończy się często przed sądem, ponieważ ciężar zakazów nie jest nigdy
równo rozdzielony (...) i konsekwencje ponoszą zaz-
47 L. Malle, Le Souffle au coeur, Gallimard, 1971, s. 140-141.
182
wyczaj ludzie prości48. W moim przekonaniu większość przypadków kazirodztwa między matką a synem
nie ma miejsca ani na Montpamasie, ani przed wymiarem sprawiedliwości, lecz odbywa się w zaciszu
rodzinnego loża, gdzie akt seksualny wymyka się społeczeństwu.
W wieku trzydziestu pięciu lat pani G. stała się nagle oziębła. Ginekolog odrzucił przyczyny natury
organicznej, biorąc pod uwagę ewentualny problem psychologiczny. Dopiero w czasie trzeciej konsultacji
dotarło do jej świadomości i ośmieliła się powiedzieć, że stała się oziębła po tym, jak zaskoczyła męża w
łóżku z jego własną matką. Małżonek w czasie każdej poprzedniej konsultacji oczekiwał z powagą w
poczekalni. Tego dnia poprosiła go, żeby uczestniczył w rozmowie z lekarzem, i wówczas przed swą
osłupiałą żoną wyjaśnił, że od czternastego roku życia sypiał regularnie z matką i że "ta dziwka"
wymagała, żeby to robił nawet po zawarciu małżeństwa. Zaniepokojona i gniewna reakcja żony zasmuciła
go, jednakże w większym stopniu skarżył się na "świńskie" zachowanie matki, niż prosił żonę o
przebaczenie: gdy wspomniała ona o przestępstwie, by zdumiony.
W jaki sposób potraktować przypadek dwudziestoośmiolet-niej pani G., opiekunki dzieci, która zgłosiła się
do lekarza, ponieważ o mało nie rozbiła głowy ośmioletniemu chłopcu. Myła go regularnie i widząc go
nagiego, odczuwała w stosunku do niego silną agresję, jako że prowokował ją seksualnie. Pewnego dnia
nie wytrzymała i zaczęła bić chłopca coraz silniej, aż upadł, uderzając się o róg stołu. Można tu mówić o
pomieszaniu niezbyt jasno zaznaczonego poczucia osobowości, którego projekcję ułatwia bliskość
uczuciowa.
List, który Michel Toumier otrzymał od pary bliźniąt, może zilustrować tę myśl. Nasz związek byt
uczuciowy, ale również zmysłowy. Gdy mieliśmy piętnaście-szesnaście lat, spróbowaliśmy zbliżyć się do
siebie w sposób bardziej intymny i, mówiąc wprost, spólkowaliśmy ze sobą... Jeśli chodzi o nasze
zainteresowania heteroseksualne, skupiały się na naszej
48 B. d'Astorg, Yariations sur 1'interdit majeur, Gallimard, 1992, s. 74.
183
matce. Obaj mieliśmy z nią stosunki seksualne (...) i ten maty sekret rodzinny nie tylko nie budzil w nas
zazdrości, lecz o dziwo, zbliżył nas na podobieństwo loży masońskiej. Aż do osiemnastego roku życia
znaliśmy przyjemnośćzmysłową jedynie w tej endogamicznej formie kazirodczej: pomiędzy braćmi oraz
miedzy matką i synami^.
To przyznanie się do podwójnego kazirodztwa ukazuje, że zbytnia bliskość pociąga za sobą pomieszanie
uczuć. Związek z kimś drugim nie jest zabroniony, kiedy odmienność lub podobieństwo wywołują te same
uczucia: dotknięcie drugiej osoby nie wzbudza emocji, zupełnie tak, jakby dotykało się samego siebie,
można więc zadać sobie pytanie, dlaczego miałby powstać zakaz dotykania własnego lub "prawie
własnego" ciała.
W wieku, w którym kształtują się pierwsze ukierunkowania seksualne, matka nie jest całkowicie
zabroniona i może powstać myśl o stosunku płciowym z nią właśnie: Nasza matka byla naszą nau-
czycielką zmyslową i naszą pierwszą kochanką. Zaczęto się, gdy byliśmy jeszcze mali, od podglądania
nagiej matki w lazience, od porannych pieszczot przed szkolą, aż do polnego spólkowania z nią w wieku
trzynastu lat. (...) Fakt poznania Żkobiety® poprzez Żmatkę® zbulwersował nas o wiele mniej niż można by
się spodziewać. (...) Dopiero gdy mieliśmy po szesnaście, siedemnaście lat, związek ten się rozpadł, a my
odczuliśmy ciężar zakazu spo-tocznego. (...) Nigdy jednak nie cierpieliśmy z tego powodu tak jak inni. (...)
Z bratem bawiliśmy się w niektóre gry seksualne i nie odczuwałem z tego powodu poczucia winy. (...)
Nasze kazirodztwo nigdy nie budzilo w nas wstrętu, a z biegiem czasu wprawiało nas raczej w
zakłopotanie (mamy teraz po pięćdziesiąt lat). Trochę nawet tęsknimy za tym związkiem we troje z okresu
naszej młodości50.
Chciałbym zwrócić uwagę na pewne punkty zawarte w tym świadectwie. Zaczęto się od podglądania
nagiej matki... Łazienka odgrywa dużą rolę w kontaktach kazirodczych. "Zobaczenie nagiej matki na plaży
lub w grupie nudystów nie wywołuje takiej samej
49 M. Tournier, Le Vent Paractet, Gallimard, 1977.
50 List cytowany w pracy dyplomowej: M.-C. Raux-d'Amaud, L'Inceste amwrewc, Marseille, 1991. s. 28.
184
emocji, co zobaczenie jej nago w łazience lub w łóżku. Sama obecność innych osób odgrywa rolę "osoby
trzeciej - cenzora", którą spełnia zazwyczaj ojciec i która zmienia znaczenie nagości. Dlatego właśnie
nudyści są na ogół skromni. Kontekst, zmieniając emocję, nadaje odmienny sens tej samej percepcji.
Drugim rysem godnym uwagi jest poczucie lekkości wobec zakazu: ...Ta seksualność byla w naszych
dziecinnych oczach tylko namiastką bez znaczenia...^. Uważać akt płciowy za "namiastkę bez znaczenia"!
Co mamy myśleć o tym oświadczeniu, gdy właśnie kazirodztwo matki z synem uważane jest za coś
absolutnie nie do pomyślenia? Kiedy los czyni to możliwym, Edyp stwierdza, że jest to największa z
tragedii. Trzeba więc uznać, że w tej samej kulturze jedni mogą nazywać "namiastką bez znaczenia" to,
co inni będą u-ważać za największą zbrodnię.
I ostatni punkt, który mnie zadziwia: Zauważyłem, ze dziewczęta Żwygadują się® łatwiej niż chłopcy
(wystarczy poznać liczbę ojców skazanych za kazirodztwo, podczas gdy praktycznie nie słyszy się o
matkach skazanych z tego właśnie powodu... )52. Faktem jest, że matka nigdy nie jest skazywana: nawet
w przypadku kazirodztwa z córką akt płciowy bliższy jest seksualnemu przekomarzaniu się niż świętej
zbrodni. Pani R. wyjaśniła mimochodem, że matka dawała jej przyjemność seksualną i że ona sama,
widząc swą córkę nagą, miała o-chotęją pieścić. Jednakże nie wydawało jej się to ważne: najbardziej
istotne było to, że czuła się zbyt odpowiedzialna za swego męża, i to był właśnie powód jej cierpień.
Psychiatrzy nie zawsze podzielają ten wyjątkowy liberalizm. W Kanadzie i w Belgii sprawy mają się
inaczej. Zwraca się tam bardzo uwagę na kazirodztwo między matką a córką, najbardziej destrukcyjne ze
wszystkich oraz najmniej znane, bez względu na to, co mówią na ten temat psychoanalitycy^.
51 G. Benoit, Approches de 1'inceste, "Neuropsychiatrie de 1'enfance", XXXIII, nr 6 (1985), s. 211-216,
oraz list przekazany Marie-Christine Raux-d'Arnaud.
52 M.-C. Raux-d'Arnaud, op.cit., s. 28-29.
53 P. Garnier, psychoanalityk, który "spotyka przypadki dramatyczne i nadające się do sądu", jednak jest
przekonany, że istnieją inne formy kazirodztwa", prywatny list z 30 grudnia 1992.
185
Faktem jest wszakże, że przypadki kazirodztwa, w których u-czestniczy matka, rzadko spotykają się z
wymiarem sprawiedliwości. Pani M. regularnie jest nagabywana przez swego chorego psychicznie syna,
pani V. była ofiarą agresji seksualnej ze strony swego syna schizofrenika; żadna z nich nie złożyła skargi -
pytają jedynie, jak w takich chwilach odwrócić uwagę syna. Pani M. bawi się ze swoim szesnastoletnim
synem, który nagle zaczyna być nieco podniecony. W momencie, kiedy ujawnia on swoje zamiary
seksualne, odpycha go ze śmiechem, nie robiąc z tego skandalu ani nie karząc go.
Między ojcem a córką scenariusz może mieć różne zakończenia. Czasami wypowiedziany przez córkę
zakaz seksualny nie zmienia w niczym ich stosunków. Najczęściej przyczynia się to do odejścia córki,
która nigdy później już o tym wydarzeniu nie wspomni. Czterdziestodwuletnia pani R. opowiadała mi z
zaskakującymi detalami o "zasadzkach seksualnych", jakie zastawiał na nią jej ojciec, w jaki sposób
musiała ich unikać, udaremniać je bądź barykadować się. Po czwartej konsultacji stwierdziła: To
wszystko, dziękuję panu... Nigdy dotąd nie mogłam o tym mówić-Już pana nie potrzebuję.
Społeczeństwo nic nie wie o tych powiązaniach rodzinnych -jowialnych, pełnych miłości bądź tragicznych -
jednakże zawsze objętych tajemnicą. Zna ono bowiem jeden typ kazirodztwa, zadziwiająco stereotypowy,
taki, jaki podlega osądowi na forum publicznym. Współczesna wersja "ludzkiej bestii" to ojciec alkoholik,
niezbyt inteligentny, żyjący w ciasnocie ze swymi dziećmi. Stereotypowe jest także zdziwienie, gdy okaże
się, że winowajca jest dobrym pracownikiem i że sąsiedzi uważają go za porządnego człowieka, dumnego
ze swojej "uczciwości", ze swej "ciężkiej pracy" oraz dyplomu honorowego krwiodawcy54.
Społeczeństwo chce widzieć tylko legendarną wersję kazirodztwa, rujnującego wydarzenia, z którego
ofiara nigdy nie będzie w stanie się otrząsnąć. Oczywiście tego typu kazirodztwa istnieją i
prawdopodobnie reprezentują większość przypadków. Jednakże uzasadniona emocja, która wywołuje
gwałtowną chęć ukarania, nie
M P. Scherrer, L'inceste dans la familie, "Nouvelle Revue d'ethnopsychiatrie", nr 3 (1985), s. 23.
186
pozwala na szukanie odpowiedzi na pytanie: ,Jak to jest możliwe?" Czy można sobie wyobrazić kulturę, w
której nie byłoby zakazów? W grupie ludzkiej nie rządzącej się regułami bałagan uczuciowy
spowodowałby chaotyczność gestów.
Jeżeli prawdą jest, że liczba czynów kazirodczych wzrasta, a wśród nich zdarzają się związki pełne
uczucia, byłoby to alarmującą oznaką derytualizacji naszego społeczeństwa oraz jego odejścia od kultury!
U matki uczucie rodzicielskie zakorzenione jest zarówno w u-czuciowościJak i w wyobraźni. U ojca
tymczasem zakorzenia się o-no najpierw poprzez wyznaczenie, które pozwala następnie na powstanie
związku uczuciowego. Macierzyństwo powstaje w pewnej postaci ciągłości wyobrażanej (matka oczekuje
dziecka), następnie biologicznej (okres ciąży), uczuciowej (przywiązuje się do niego) i w końcu społecznej
(dzieci mają zająć miejsce rodziców). Ojcostwo natomiast powstaje w wyniku wyznaczenia społecznego,
następnie małżeńskiego, a w końcu przez dziecko. W porównaniu więc ze stabilnością powstawania
uczucia macierzyńskiego uczucie ojcowskie jest chwiejne. Jeśli to stwierdzenie jest prawdziwe, można
uznać, że wzrost liczby związków kazirodczych między ojcem a córką wynika z zakłócenia procesu
wyznaczającego - uwolnieni od poczucia ojcostwa mężczyźni stają wobec młodej kobiety, która nie jestjuż
dla nich zakazana; natomiast wzrost kazirodztw między matką a synem mógłby wynikać z zakłócenia
ontogenezy uczuciowej, czasami pochodzenia umysłowego, jednakże o wiele częściej psychologicznego.
Woń kazirodztwa
Istnieją kultury, w których "w powietrzu unosi się woń kazirodztwa"55 - nie tylko w produkcji artystycznej,
lecz również w regułach dnia codziennego, w których między matką a synem ma miej-
55 J. Nepote, Le Hen defiliation au Cambodge, "Filiations", nr 11 (1987), s. 70-74.
187
sce prawdziwa zażyfosć oraz szczególna wzajemna czułość. Otóż etolo-gia transkulturowa opisuje, w jaki
sposób odbywa się toaleta chłopca zależnie od kultury: wśród Bambarów z Senegalu kąpieli dokonują
babki. Chwytają one niemowlę za ramię i energicznie podnoszą do góry. Następnie obejmują pełną dłonią
narządy płciowe chłopca i pod koniec kąpieli podrzucają dziecko do góry, "żeby nie było lękliwe"57. Tego
rodzaju gestów nie stosuje się nigdzie na Zachodzie. W Indiach ważne jest, żeby spojrzenia matki i syna
nie skrzyżowały się, by matka nie rzuciła na syna uroku. Tabu dotyczące spojrzenia w Indiach czy dotyku
na Zachodzie nie dotyczy Afrykańczyków, którzy nie nadają wymowy seksualnej tego typu łączności matki
z synem.
Natomiast Europejczycy już od wczesnego średniowiecza węszyli zapach kazirodztwa nawet w bardzo
wczesnych kontaktach między matką a dzieckiem. Dlatego też Kościół zalecił używanie kołyski. Chodziło
o niedopuszczenie do kontaktów cielesnych między rodzicami a noworodkiem, uznawanych za grzech5^.
Obecnie Amerykanie bardzo wcześnie izolują noworodka w jego pokoju; niemowlę francuskie śpi w swym
łóżeczku blisko łóżka rodziców; w Arktyce śpi pod wspólną dla wszystkich skórą zwierzęcą; w Indiach
korzysta z tej samej maty co matka; mały Afrykańczyk śpi w łóżku swojej matki, a amerykański Indianin w
hamaku59.
Bliskość matki przy dziecku ma łatwe do zaobserwowania następstwa: ucisza płacz, pozwala na
karmienie piersią, przyśpiesza sen oraz polepsza rezultaty psychomotoryczne pod wpływem poczucia
bezpieczeństwa oraz wydzielania hormonów mózgowych60. Objawy te są dobrze postrzegane, lecz gorzej
wyobrażane. Najlepiej przekazywane jest to, co opowiada się w legendach. Na przykład
56 J. Nepote, op.cit.
57 B. Brii, Le premier bain [w:] A. Epelboin, Du scwon plein les yeux, kaseta VHS, Seminarium
etnologiczno-medyczne, Museum d'histoire naturelle, 1991.
58 J. Gelis, M. Laget, M. F. Morel, Entrer dans la vie. Naissances et enfances dans la France traditionnelle,
Gallimard (Archives), 1978. 09 H. Stork, Enfances indiennes, Le Centurion, 1986. 60 F. Yuillemain, Stress
et immunologie, PUF, 1989.
188
w Kambodży, gdzie cała kultura przesiąknięta jest kazirodztwem, kontakty intymne między matką a synem
trwają najdłużej w porównaniu z innymi kulturami. Reguły preferencyjne dotyczące małżeństw ułatwiają
związki między rodzeństwem, rodzeństwem przyrodnim oraz między szwagrem i szwagierką. To
kierowanie seksem przez kulturę traktowane jest jako kazirodztwo i często nawet tak nazywane, jednakże
nie zabronione61.
Otóż kultura ta, ocierająca się często o kazirodztwo, dopuszcza jednocześnie przekleństwa, dowcipy i
opowiadania gwałtownie je zwalczające. Jednym z częstych przekleństw w Kambodży jest Chog ma, co
podobno oznacza: "Spólkujesz ze swoją matką". Jeśli chodzi o kazirodztwo, które staje się fascynujące,
ponieważ jest zarazem możliwe i zakazane, ożywiające, ponieważ zgroza jest tuż o-bok, sprawa jest
zawsze jakby na ostrzu noża. W dowcipnych historiach w tym kraju, w szelmowskich opowiadaniach
często pojawia się ponętna teściowa bądź pomyłka co do osoby partnerki. Klasyczne powieści opowiadają
o ukochanym synu, który okrada swego ojca, gwałci matkę oraz bije babkę62. Kręci się filmy, w których
boha-ter-chłopiec sądząc, że wchodzi do łóżka narzeczonej, kocha się ze swą matką. Oczywiście jest
jeszcze śmieszniej, kiedy kocha się ze swą babką! W końcu we Francji, kiedy Chateubriand. Baudelaire,
Edgar Poe, Louis Malle i wielu innych wykorzystywało w twórczości motyw kazirodztwa, też nie
zaprotestowała żadna liga ochrony maltretowanych dzieci.
To odwrócenie zwyczaju zalecane przez kulturę ma rzekomo za zadanie wyrwanie zbyt przywiązanego
syna ze szponów matki. Kiedy autonomię seksualną nabywa się stopniowo, pod wpływem połączonych sił
separujących, przemoc niejest konieczna. Jeżelijed-nak zasady rodzicielskie są przygniatające, kiedy
zwyczaje kształtują typ uczuciowości ocierający się o kazirodztwo, zdobycie autonomii wymaga wówczas
ceremoniału inwersji, w którym przemoc staje się
61 J. Nepote, op.cit., s. 70-74.
82 S. Thierry, Etude d'un corpw de contes cambodgiens traditionnels, L/Harmattan, 1985.
189
konieczna. W Azji Południowo-Wschodniej, gdzie pieszczoty seksualne między matką a synem nie są
nazywane "kazirodztwem", mówi się że chłopcy "ścigają Amoka": wybiegają nagle na ulicę i zabijąjajak
popadnie, na oślep, często sami giną. Gdyby warunki społeczne dawały im możliwość wydobycia się z
zaklętego kręgu macierzyńskiego, mogliby studiować lub pracować gdzie indziej i wcale nie musieliby
zabijać. Zresztą gonitwy "za Amokiem" zniknęły z Półwyspu Ma-lajskiego, gdy zakazał ich Kościół, który
zmuszał chłopców do opuszczania rodzinnych miasteczek63.
Kiedy "święta" matka ma monopol na uczucia
Nasza kultura daje młodym ludziom zakochanym we własnych matkach następujące drogi ucieczki:
wyjazd na studia bardzo daleko od miejsca zamieszkania, ekspatriację bądź ożenek z miłości, który
wyrywając syna matce, wywołuje rywalizację między dwiema kobietami. We wszystkich tych wypadkach
przemoc, a także intensywność ucieczki jest ochroną przed ogromnym lękiem nieuchronności
kazirodztwa.
Kiedy z przyczyn osobistych bądź społecznych młody człowiek nie może skorzystać z tej wyzwalającej
przemocy, pozostaje mu albo nienawiść do matki, albo też jej substytut: zakochanie się w kobiecie
starszej od siebie, będącej zarazem źródłem pożądania i lęku. "Kocham cię, jestem stracony" - w ten
brutalny sposób młody człowiek wyzna swą miłość kobiecie dużo starszej od siebie. Gdy później w łóżku
ona powie mu: "Chodź, jesteś moim synem", wywoła u niego stres, który stanie się przyczyną impotencji.
Jeżeli w dodatku wybuchnie śmiechem z powodu tej niemożności, sprowokuje morderczą wściekłość,
której nic już nie będzie w stanie pohamować.
Po wojnie rozwój psychologii doprowadził do takiego obwiniania matek, że wiele z nich poświęcało własne
życie osobiste, żeby
63 H F. Ellenberger, A la (Ucmwrte de 1'tnconscient, SIMEP. 1974.
190
tylko dziecko mogło jak najlepiej się rozwijać. Spowodowało to pojawienie się niezbyt jeszcze dobrze
opisanej patologii: nadmiaru u-czuciowego! Dziecko przesadnie chronione wychowywane jest w czymś w
rodzaju odosobnienia uczuciowego. Kiedy rozpad rodziny wytwarza pustkę uczuciową, która dotyka
prawie zawsze dzieci, zarówno z biologicznego, jak i psychologicznego punktu widzenia, niektórym
jednostkom udaje się uciec w poszukiwaniu uczucia bądź w celu wyrwania się ze swego ubogiego
środowiska. Jednakże kiedy dziecko rozwija się w atmosferze przesytu uczuciowego, zasklepione między
macierzyńskim niepokojem a kulturowym poczuciem winy, wzrasta w luksusowym więzieniu
emocjonalnym, z którego po długim okresie bierności będzie mogło się wyzwolić jedynie przemocą. Tym,
co doda mu sil do opuszczenia owego rodzicielskiego raju zamienionego w uczuciowe piekło, będzie
nienawiść. "Przecież wszystko dla niego zrobiłam", mówi matka i jest to prawdą. Jednakże syn odpowiada
na to: Była ona jak komendant SS. Robila wszystko za mnie. Wchodziła do mego pokoju, szperała w
szufladach i nigdy nie traktowała mnie jako Żosoby®. Ojciec mój jest jedynie cieniem. Gardzę nim,
ponieważ nigdy nic nie powiedział, nie zaprotestował. Zadaję sobie cierpienie po to, aby ona też cierpiała.
Chciałbym, zęby zachorowała..., opowiadał mi pewien bardzo dobrze wychowany młodzieniec, zdziwiony,
że już nie jest zakochany w swojej matce.
To właśnie spośród dzieci wychowywanych w atmosferze przesytu uczuciowego wywodzą się nastolatki,
które biją ojca, wykorzystują i maltretują matkę oraz są wyjątkowo okrutne wobec tych, którzy ich kochają.
Miłość zbyt bliska, choć nie pozwala na ukształtowanie się ceremoniału uczuciowego, nie przeradza się w
przemoc. Przesyt uczuciowy, owa miłość pozbawiona ograniczeń, implikuje gwałt uczuciowy i uwalniającą
nienawiść. Bo aby mógł powstać ceremoniał kształtujący uczuciowość64 i zamienił przemoc w agresję,
potrzebny jest dystans65.
Przemoc między ludźmi bliskimi jest trudna do przewidzenia, zaskakuje wszystkich, łącznie z przestępcą.
Ta przemoc uczuciowa
64 W. Pasmi, La QualiU dis untinento, Payot, 1992.
65 S. Bergeret, La YwUncffwdamfntaU. Dunod, 1984.
191
jest bardzo bliska aktu kazirodczego, ponieważ zbytnie zogniskowanie uczuć na matce jest zabójcze: jest
ono najbliższe elementarnego aktu kazirodczego w społeczeństwach antylskich, gdzie zabija się
wyłącznie w kręgu rodzinnym66.
Kiedy w społeczeństwie nie istnieje ceremoniał separacji, o-dosobnienie uczuciowe nie pozwala na
ukształtowanie się emocji i ułatwia przejście do czynu. Każdy wiek, każde miejsce w rodzinie, każda rola
społeczna jest związana z określonym sposobem kochania i wszyscy winni się temu podporządkować.
Zakaz kazirodztwa, bez względu na to, czy będzie tylko słowny, czy będzie się posługiwać alibi związku
krwi, czy też będzie po prostu odczuwany, ma o wiele większy wpływ na uczucia niż na seks.
Kiedy ta strukturyzacja uczuć odbywa się nieprawidłowo, ponieważ nie ma ojca, który odegrałby
separacyjną rolę, pozwalającą otworzyć zaklęty krąg uczuć matki i syna, gdy uczucie to staje się
wyłącznym źródłem bądź też zestresowane dziecko "widzi jedynie oczyma matki", zalany tym nadmiarem
miłości syn odczuwa do niej pożądanie połączone z ogromnym niepokojem; wówczas każda kobieta może
mu się wydać zakazana i jedynym wyjściem, jakie widzi, jest homoseksualizm.
Tabu kazirodztwa nie jest tylko i wyłącznie ideologią, lecz również uczuciem ukształtowanym przez ludzi:
zakazem, poczuciem wstydu bądź niewyobrażalnej winy, której wiele kultur nie ośmiela się nawet
sformułować. Jestem jednak gotów się założyć, że nawet gdyby prawo upoważniało do kazirodztwa
między matką a synem, nie zmieniłoby to wiele w obyczajowości seksualnej.
Dla wielu z nas seks nie jest czymś świętym: penis czy pochwa nie są ani instrumentami Boga, ani też
organami strukturyzującymi społeczeństwo. Niektóre kobiety są nawet zdania, że użycie ich pochwy w
ciągu kilku minut aktu płciowego nie jest czymś bardziej niemoralnym niż wynajęcie ich rąk do sprzątania
w ciągu kilku godzin. Znam pewną kobietę, błyskotliwą filozofkę, która objechała
66 J. Andró, op.cit., s. 366.
192
świat na bardzo dogodnych warunkach dzięki potraktowaniu swego seksu jako narzędzia pracy.
Natomiast wiele osób uważa, że seks jest miejscem kontaktu pozwalającym na zawiązanie się par
małżeńskich stanowiących podstawową komórkę społeczeństwa. Jest to strefa ciała, która dostarcza
intensywnych przyjemności oraz głębokich lęków, gdzie w cudowny i niepokojący sposób powstaje życie.
Takie spojrzenie na seks przywołuje na myśl sacrum. Kiedy jednak mowa o świętości, przemoc również
jest niedaleko: przemoc zrytualizowana faktem poświęcenia siebie lub kogoś innego w interesie rodziny,
narodu lub Boga; przemoc bluźniercza, tak trudna do zniesienia, że tylko tortura lub śmierć mogą być
zadośćuczynieniem. To zgodnie z tą zasadą przez cale wieki ci, którzy pokazywali papieżowi figę (co po-
legało na wciśnięciu kciuka między palec wskazujący i środkowy), zasługiwali na spalenie na stosie67.
Gest ten jest obecnie całkowicie pozbawiony znaczenia, a w każdym razie nie uznaje się go za świę-
tokradczy.
Wydaje mi się, że ci, którzy poznali kazirodztwo typu jowialnego, nigdy nie traktowali seksu jako czegoś
świętego. Seks jest dla nich miejscem przyjemności, instrumentem we wspinaniu się na drabinę
społeczną, działalnością towarzyską i ewentualnie środkiem do "robienia dzieci" (chociaż te ostatnie
uważane są często za komplikację seksu). Dla tych osób nie jest to z pewnością ani ołtarz, ani nic
świętego, a nawet cudownego. Nie przyznając seksowi świętości, nie mogą one odczuwać jako gwałtu
każdego naruszenia kodeksu społecznego, który nim rządzi. Tłumaczy to zadziwiający spokój niektórych
par składających się z matki i syna, które utrzymują się nawet po małżeństwie syna, na podobieństwo
długiej przygody pozamałżeńskiej... tyle że z własną matką! Podobnie zresztą jak "kazirodczy" ojcowie68,
którzy ze zdumieniem dowiadują się, że córka zaszokowana jest ich postępowaniem, lub jak całe rodziny,
67 G. Calame-Griaule, L 'homme, la parole et le gęste [w:] J. Poirier, Histoire des moeurs, Gallimard
(Pleiade), T. II. 1990, s. 91-96.
68 P. Sabourin, La Yiolence impewable, Nathan, 1992.
13. Anatomia uczuć
193
w których kazirodztwo powtarza się w każdym pokoleniu w postaci intymnej gry, której nie ma powodów
zakazywać. Zdarzają się kultury czy mentalności, w których seks nie nabrał waloru świętości jak w
wielkich religiach monoteistycznych. O lubieżne kobiety, oddajcie nam wasze dala. (...) Kpijcie, bawcie się
(...), ale unikajcie starannie miłości69, pisal Sade, dla którego Zło wywodziło się ze Świętości.
Otrzymuję dużo listów i świadectw utrzymujących, że najbardziej skutecznym środkiem pozwalającym
zapobiec brakowi uczucia, który daje się coraz bardziej zauważyć we współczesnym świecie, byłoby
dopuszczenie kazirodztwa jako jedynego środka pozwalającego scalić i pobudzić na nowo rodzinę: Czas
skonstatować, ze kazirodztwo nie stanowi ani perwersji, ani choroby psychicznej, można przeczytać w
doskonałych amerykańskich magazynach psychologicznych70. Grupy pedofilów chcą więc adoptować
młodych chłopców pozbawionych rodzin, a żwawy Gabriel Matzneff nie rozumie, dlaczego beszta się go
za chwalenie się tym, że przeurocze trzynastoletnie dziewczynki dały mu numer telefonu, mimo że on nic
nie zrobił w tym kierunku!
Dla tego typu osobowości seks jest czymś, co wiąże uczuciowo, milą grą nie mającą w sobie nic świętego!
Kiedy jednak matka, syn lub córka nagabywani są przez kogoś bliskiego, a w ich wyobraźni seks
reprezentuje święte tabu, odczuwają wówczas zgrozę, która może zakłócić ich równowagę umysłową.
To naturalne odczucie od dawna próbowano uzasadnić różnymi teoriami. Kodeks Hammurabiego
nakazywał, jako zbawienne dla ludu, "zabijanie syna, który położyłby się na swojej matce". Wszystko
wokół umiera, kiedy Edyp poślubia Jokastę. Biblia mówi o potworach, jakie rodzą się z tego typu
związków. Dziewiętnastowieczni lekarze każdą wadę wrodzoną przypisują kazirodztwu. Kiedy w naszej
kulturze pojawia się chromosom, tłumaczy się w sposób naukowy, że "bliskość genetyczna jest zabójcza"
mimo sprzeciwów
69 Cytowane za:J.-J. Pauvert, Sodę. Osons le dire, Les Belles Lettres. 1992, s. 117. ^OJ. Pomeroy,
artykuł z czasopisma "Psychology Today" cytowany w "L'Evene-ment dujeudi" z 26 stycznia 1989.
194
hodowców i genetyków. Wszystko odbywa się tak, jak gdyby jedynie groźne argumenty mogły nadać
adekwatną formę uczuciu zgrozy.
Niektórzy uważają, że matka nie jest świętością, a więc mogą jej dotykać bez odczuwania zgrozy
bluźnierstwa. U innych natomiast wywołuje ona zachwyt i strach: uwielbiają ją i boją się jej jak Boga.
Podobno tak się dzieje u homoseksualistów.
W schemacie homoseksualnym matka jest nadkobietą pełną chwały. We wszystkich badanych przez nas
przypadkach odnaleźliśmy u homoseksualistów w bardzo wczesnym dzieciństwie, okresie zapomnianym
następnie przez badanego, duże przywiązanie erotyczne do kobiety, na ogól do matki, które bylo
zazwyczaj sprowokowane przez nadmierną czułość z jej strony, a następnie wzmocnione przez usunięcie
ojca z życia dziecka71. Freud, który używa pojęć etologicznych, jak "przywiązanie" i "związek"72,
podkreśla, że postać ojca jest usuwana w cień. Pan G., którego syn stal się homoseksualistą, jest znanym
przemysłowcem, bogatym, błyskotliwym i odważnym, nie uczestniczył jednak w kształtowaniu uczuć
swego syna, bardzo wcześnie zakochanego w matce i wymagającego od niej wyłączności uczuciowej. Oj-
ciec Marcela Prousta był znanym profesorem medycyny, inteligentnym i tolerancyjnym, jednak wycisnął
niewielkie piętno na swym synu. Pan F. opowiadał mi o swoim rozczarowaniu i niedowierzaniu, kiedy w
wieku sześciu lat zrozumiał, że nie był synem jedynie swojej matki". Musiał dokonać wysiłku
intelektualnego, żeby sobie wyobrazić, że był również synem swego ojca: Wiedziałem, ze to był mój
ojciec, jednakże trudno mi było zrozumieć, że byłem jego synem dlatego, że spal z moją matką.
To przesiąknięcie, ów monopol sensoryczny da się może wytłumaczyć, gdy zbada się warunki uczuciowe,
wjakich pojawia się mały chłopiec. Matki homoseksualistów nie są kobietami zgaszonymi. Wszystko u
nich ma zdecydowany charakter: ubranie, gesty, mimika
71 S. Freud, Un sowenir d'enfance de Leonard de Vinci, Gallimard (Idees) [wyd. poi. Wspomnienie o
dzieciństwie Leonarda da Vinci, [w:] Poza zasadą przyjemności (1910),War-szawa 1975].
72 B. Cyrulnik, Freud precursew de 1'ethologie, Laboratoire Duphar, 1993, i L. Ritvo, Darwin, ascendant de
Freud, Gallimard, 1992.
195
oraz intensywne i łatwe wyrażanie emocji czynią z nich kobiety wszechobecne! Bez względu na to, czy są
one energiczne, czy depresyjne, czy lękliwe i zakochane, dziecko "widzi tylko ich oczami", to one są
brzemienne, co pozostawia ojca w cieniu, mimo że może on błyszczeć na innym polu. Ale oczywiście to
nie ich sposób bycia czy wyrażania wywołuje tendencję homoseksualną u syna. Być może noworodek
przychodzi w momencie, gdy ich psychika jest wyjątkowo wrażliwa. Pierwszy dzień to na ogół miłość od
pierwszego wejrzenia:
Zupełnie oszalalam na jego punkcie. Nie mogtam nawet spać, bo po prostu nie byłam w stanie oderwać
od niego oczu. Piorun uderza jedynie w receptory. Wymaga to synchronizacji licznych czynników:
osobowość sensoryczna matki, nadejście ciąży w momencie wyjątkowym w jej własnym życiu oraz pleć
dziecka wiążą się w całość, nadając sens, jaki będzie miał dla niej noworodek. Moje trzy starsze córki
zamierzały właśnie odejść. Mąż mój jeździł po całym świecie. Byłam w domu zupełnie sama. Moje życie
zaczęło tracić sens, kiedy pojawił się on... Chłopiec po trzech dziewczynkach, w momencie, gdy go już nie
oczekiwałam i kiedy najbardziej go potrzebowałam. Po prostu szalałam ze szczęścia. Przez długi czas nic
nie będzie mogło rozdzielić partnerów tej idylli, będącej również sytuacją sensoryczna, typową dla
przesytu uczuciowego73.
Siłą separującą będzie niekiedy nienawiść, która pozwoli młodemu człowiekowi walczyć z tendencjami
kazirodczymi i odegrać rolę uspokajającą. Potrzebuje on jej niekiedy, żeby stać się aktywnym,
samodzielnym i móc uciec przed swą skłonnością. Dopóki syn znajduje się blisko matki, nie ma przyjaciół
ani nie wchodzi w skład żadnej grupy. Co przerywa, a w każdym razie rozluźnia związek kazirodczy^ (...)
[Jest to] hamulec zastosowany do miłości matczynej7^. Ta niedawna refleksja na temat
homoseksualizmujako walki z kazirodztwem nawiązuje do klasycznej teorii freudowskiej: Mały chłopiec
usiłuje odepchnąć miłość do swojej matki, identyfikując się z nią i uznając siebie sa-
73 To wczesne, intensywne i wyłączne pole sensoryczne tłumaczy być może przerost jądra przedniego
wzgórza, który neuroradiolodzy zaobserwowali u homoseksualistów. Wydaje się, że chodzi tu raczej o
przerost epigenetyczny niż genetyczny (wypowiedź M.Jouveta na kolokwium Schmeierlinga, Liege,
październik 1992).
74 J. Andre, op.cit., s. 164.
196
mego za ideał, względem którego dobiera nowe obiekty miłości. W ten sposób staje się
homoseksualistą75. Homoseksualizm pozwala uniknąć zarówno kazirodztwa, jak i nienawiści. Pozwala
nawet uwielbiać matkę w dalszym ciągu.
Przywiązanie do matki czyni trudniejszym przywiązanie do jakiejkolwiek innej kobiety76, napisał Freud.
Chodzi o to, żeby się z nią związać, przesiąknąć nią do tego stopnia, by się z nią utożsamić, i kochać ją
tak, jak ona sama mogłaby kochać. To tłumaczy uczucie "drugiej połowy jabłka", bardzo częste wśród
homoseksualistów, którzy czują się sobą tylko wówczas, gdy spotkają kogoś podobnego do nich samych.
Kiedy kocham się z kobietą, czuję się tak, jakbym odkrywał ciało mojej matki - opowiadał mi pan S. -
Kiedy jednak kocham się z mężczyzną, odkrywam moje własne ciało, wiem wówczas, kim jestem... Michel
Toumier znakomicie wyraził tę myśl uważając, że hetero-seksualiści są pozbawieni owej drugiej połowy
jabłka.
To przemieszanie miłości z nienawiścią znajduje gwałtowny wyraz, gdy homoseksualizm nie jest
zdeklarowany. Pan S. w wieku szesnastu lat usiłował pięciokrotnie w ciągu jednego miesiąca popełnić
samobójstwo "ażeby zaniepokoić swoją matkę". Pan P. natomiast przez bardzo długi okres czasu dzwonił
anonimowo do swojej matki "po prostu żeby cieszyć się tym, że ona cierpi". W przypadkach tłumionego
homoseksualizmu mężczyźni wstydzą się swych pragnień i przeciwstawiają się im w sposób gwałtowny,
odnosząc się z nienawiścią, a nawet agresywnie do homoseksualistów. Nienawiść ta spełnia wówczas
rolę uspokajającą: Ponieważ nienawidzę homoseksualistów i atakuję ich, oznacza to, ze sam nie jestem
homoseksualistą. Zachowanie to można spotkać u mężczyzn nienawidzących swych matek, które
uprzednio uwielbiali, jak gdyby chcieli przekonać samych siebie, że ich nie pragną, ponieważ żywią do
nich nienawiść, a nawet budzą w nich one odrazę, jak "wszystkie kobiety, które przeciekają", jak to określił
Celinę (w gruncie rzeczy
75 S. Freud, Wspomnienie o dzieciństwu Leonarda da Vinci, op. cit.
76 Ibid.
197
dlaczego poczciwy doktor Destouche wybrał sobie pseudonim "Celinę", będący również imieniem jego
matki?77).
Zakaz pożądania matki pociąga za sobą zakaz pożądania wszystkich kobiet i wówczas, najspokojniej w
świecie, pozbawiony popędu kazirodczego homoseksualista może stać się "pedałem". Jeżeli ta
etologiczno-psychologiczna teoria jest spójna, odchylenie homoseksualne może być środkiem ucieczki od
kazirodztwa. Jest więc ono całkowicie moralne, jako że nie można przecież zalecać kazirodztwa, żeby
uciec od homoseksualizmu!
Ojciec, ulica i nienawiść
Miłość między matką a synem, podlegając zmianom, skłania do separacji, do podbicia kobiety nie znanej
oraz do otwarcia sfery uczuć. Najwspanialszym i najskuteczniejszym uwieńczeniem pożą-daniajest
zakochanie się w innej kobiecie. Wektorem tego zjawiska jest ojciec. Tymczasem nasza kultura czyni go
przezroczystym78, co prawdopodobnie przyczynia się do obecnego wzrostu ilości gwałtów i przypadków
kazirodztwa.
Kiedy słowo "kazirodztwo" odnosi się do struktury pokrewieństwa, etologia nie ma nic do powiedzenia.
Kiedy jednak dotyczy ono struktury uczuciowej kształtującej uczucia niezależne od słów, etologia może
przedstawić dwie lub trzy teorie. Oto etapy on-togenezy struktur separujących, które ukierunkowują
pożądanie:
początkowo uczucie bliskości daje poczucie bezpieczeństwa, otępiając nas jednocześnie; następnie
pojawia się ojciec, który zakazuje, którego jednak uczymy się kochać, otoczeni ciepłem macierzyńskim;
nieco później koledzy z dzielnicy, szkoły czy grupy nastolatków oraz młodzieńcze miłości pozwalają
sprecyzować nasze pragnienia i popychają nas do ich spełnienia. Następuje rozdzielenie
" Y. Stallom, list z 30 stycznia 1993.
78 fe. Sullerot, La familie nucHaire fclatóe, "Saweearde de 1'enfance", nr l i 2, 1985.
198
.Ż
obiektu pragnienia seksualnego i obiektu uczuciowego, gdzie instytucje odgrywają ważną rolę w
zorganizowaniu sil separujących:
określają, kim jest ojciec i jaki jest jego status, organizują życie w szkole i w dzielnicy, pozwalają wypłynąć
nowej przestrzeni społecznej zwanej wiekiem dojrzewania, jak również zalecają małżeństwo i rządzą jego
prawami.
Jeżeli siły separujące rządzą seksem, to jak wytłumaczyć, że są one skuteczniejsze w odniesieniu do
gwałtu czy kazirodztwa niż w przypadku homoseksualizmu? Specjaliści w dziedzinie przemocy
seksualnej, prawnicy i psychologowie, sygnalizują znaczny jej wzrost w ostatnich czasach. Brak jest
danych dotyczących wcześniejszego okresu, ponieważ w latach sześćdziesiątych specjaliści jeszcze
uważali, że rzadkie przypadki kazirodztwa miały miejsce jedynie w środowiskach wiejskich. Wystarczyło
zorganizować nieco lepiej zbieranie danych, żeby znaleźć przykłady prawie wszędzie, o wiele liczniejsze
niż sądzono, co spowodowało, że stwierdzono ich szybki wzrost. Jeśli chodzi o homoseksualizm, było
wręcz odwrotnie. Stereotyp kulturowy kazał mówić: .Jest coraz więcej homoseksualistów; najlepszy
dowód, że coraz więcej ich widać". Staranniejsze zbadanie tej sprawy pozwoliło stwierdzić, że sytuacja
prawie się nie zmieniła od roku 1971, a może nawet od raportu Kinseya z roku 1947. Mimo tego
stereotypu nie ma istotnej zmiany w zachowaniach miłosnych w Europie. Pierwszy stosunek seksualny
ma wciąż miejsce około osiemnastego roku życia; w dalszym ciągu notuje się 4,1 procent
homoseksualistów i 2,6 procent lesbijek. Można natomiast stwierdzić znaczny wzrost stosunków seksual-
nych, do których dochodzi pod przymusem.
Ta pełna przemocy seksualność zależy od kultury, ponieważ większość zwierząt rytualizuje zachowania
zmierzające do kontaktu. Prawie zawsze odejście od zwyczaju w jakiejś grupie społecznej, nie nadając
formy zachowaniom seksualnym, pozwala ujawnić się prymitywnej przemocy. Gwałt i kazirodztwo
zauważano najpierw w dzielnicach ubogich. Jednakże to nie ubóstwo, lecz odstąpienie od pewnych reguł
kulturowych wywołuje brutalność seksualną i ułatwia czyn. Kazirodztwo jest zakazane nie dlatego, że tak
mówi prawo
199
- to tworzenie instytucji kulturowych, które otwierają rodzinę na świat zewnętrzny i sterują impulsami.
Biedota, wołając o pomoc społeczną, zwraca uwagę społeczeństwa na ubogie dzielnice, co pozwala
stwierdzić wysoką liczbę przypadków kazirodztwa. Występują one również i w dzielnicach bogatych, w
których zmiana roli ojca prowadzi do transformacji w obyczajowości rodziny. Jednakże w zamożnych
domach kazirodztwo odbywa się po cichu, nie trafia do kartotek opieki społecznej.
W krajach ubogich, lecz o bogatej obyczajowości, sprawy seksu są dobrze usystematyzowane, dlatego
też impulsy są ukierunkowane i przekształcane w związki społeczne. W społecznościach
afroamerykańskich, gdzie często nie wiadomo, kto jest ojcem, rolę protektora i separatora spełnia grupa
mężczyzn: Odwieczny związek syna i matki jest tym niemniej stałym parametrem czarnej rodziny amery-
kańskiej. (...) Trzeba go pojmować jako proces neutralizacji uczuć...79. Wraz ze wzrostem przywiązania
słabnie pożądanie, jak można to zauważyć u niektórych par składających się z matki i syna kawalera,
gdzie seks jest nie do pomyślenia, natomiast związek uczuciowy jest bardzo silny.
Co do rodzin afroamerykańskich, brazylijskich i martynikań-skich, w których dziecko przywiązuje się tylko
do matki i nosi jej nazwisko, co oznacza, że należy tylko do niej i do jej rodziny, obserwatorzy zgodni są w
dwóch punktach: rodziny te są pozbawiane wartości przez ich własną kulturę, a dzieci z trudem ulegają
socjalizacji. Można w nich również zauważyć ogromną bierność - dzieci oczekują, że matka zaspokoi
absolutnie wszystkie ich potrzeby. Do dnia, kiedy odchodzą nagle, żeby żyć na ulicy. Obserwatorzy za-
chodni nazywają je błędnie "dziećmi porzuconymi". Widząc dziecko śpiące na ulicy, bez wahania
przylepiają mu etykietkę dziecka wychowanego w strukturze trójstronnej (ojciec-matka-dziecko) i
wyciągają wniosek, że skoro śpi na ulicy, z pewnością jest porzucone. Dziecko takie może jednak w
każdej chwili wrócić do domu matki, gdzie zostanie dobrze przyjęte. To odejście na ulicę spełnia
W J. Andrć, op.cit. s. 299.
200
rolę separacyjną, której dziecko nie znajduje w swoim kontekście rodzinnym i kulturowym80. Ucieczka na
ulicę to jedyny sposób o-derwania się od matki.
W społecznościach, w których w procesie wychowawczym rola ojca jest nikła, dzieci uciekają notorycznie.
Kambodżańscy chłopcy uciekają z zamkniętego świata pozbawionego rodziców:
Sześćdziesiąt tysięcy dzieci ma poniżej dziesięciu lat, z czego dwadzieścia pięć tysięcy zaledwie trzy lata.
(...) Są one wokól nas (...) i nas nie odstępują, (...) śmieją się w dzień i plączą w nocy. (...) Niektórzy
malcy, wyjątkowo odważni, uciekają z obozów. (...) Uciekają nawet ryzykując życiem...81. Każde ściśle
zamknięte środowisko jest deprawujące, ponieważ nie można w nim kształtować swych uczuć. Na
Zachodzie najczęściej uciekają dzieci wychowywane w różnych instytucjach:
Muszę uciec, żeby móc rozwinąć się społecznie i uczuciowo. W tym domu nie ma niczego, co by mi
pozwalało żyć.
Wśród nastolatków uciekają najczęściej dziewczęta. Często chcą przez to powiedzieć: Tato, szukaj mnie.
Rozmiar niepokoju, jaki taka ucieczka wzbudzi u ojca, jest próbąjego uczucia: kiedy brakjest porozumienia
słownego, słowa zastępowane są przez czyny!
Spośród dorosłych najczęściej znikają mężczyźni. Podobnie jak w przypadku dzieci i nastolatków, chodzi
tu o mężczyzn, którzy nie czują się ani ojcami, ani osobami odpowiedzialnymi w rodzinie. Te "uczuciowe
gołębie" zadają sobie pytanie, dla kogo właściwie pracują, a nie czując się już ojcami, wracają do
zapomnianych marzeń okresu młodości.
Nawet ucieczka osób starszych oznacza zerwanie związku rodzinnego i społecznego. Uciekają zarówno
kobiety, jak i mężczyźni, ponieważ czują się obco we własnym domu. Czasami ich mózg nie przetwarza
już informacji i nie pozwala im rozpoznać ani twarzy, ani miejsc. Kiedy indziej dzielnica tak się zmienia, że
nie potrafią odnaleźć żadnego z geograficznych punktów zaczepienia; zdarza im się traktować własne
dzieci jak obcych, ponieważ nie rozu-
8ř C. Fonseca, Merwres carentes, "Autrement", nr 96 (1988), s. 49-64. 81 O. Page, Site U: des gamins-
heros, "Nouvelle Revue d'ethnopsychiatric", nr 12 (1988), s. 155-158
201
mieją ich gestów, systemu wartości, a nawet słów, szybkie tempo zmian kulturowych wytrąca tych ludzi z
obiegu. Ich ucieczka, bez względu na to, jaka była jej przyczyna (umysłowa, uczuciowa czy kulturowa),
oznacza podobnie jak u młodych: Chcę wrócić do siebie, do miejsca, które dobrze mam, w którym
rozpoznam przedmioty oraz kody pozwalające mi odnaleźć uczuciowe poczucie bezpieczeństwa.
Te dane potwierdzają tezę, że w rodzinach, gdzie matka wychowuje dziecko sama, po okresie, kiedy była
pępkiem świata, staje się punktem odbicia do ucieczki, tymczasem matka wraz z ojcem tworzą grupę
sensoryczną, która dzieli między sobą siły uczuciowe i daje każdemu odrębne miejsce. Kiedy matka jest
sama, dziecko poddaje się jej lub od niej ucieka; jeżeli istnieje również ojciec, dziecko nie musi wybierać
między fuzją a przeciwstawieniem się. Zwykła obecność ojca nadaje matce inne miejsce uczuciowe: jest
o-na również jego żoną, nie jest wyłącznie po to, żeby zaspokajać potrzeby fizyczne dziecka, może
odczuwać inne pragnienia niż ono, ponieważ może obdarzać miłością kogoś innego. Jest ona kimś, a nie
jedynie źródłem satysfakcji.
Ten typ myśli emocjonalnej82, rozumowania, które nadaje formę słowną naszym uczuciom83, może przyjść
do głowy jedynie wówczas, gdy nie ma ojca. W USA prawie 30 procent dzieci wychowuje się bez niego, a
nawet jeśli jest obecny, to "nie stanowi już siły pobudzającej"84. Kiedy dziecko nie znajduje odpowiednika
tej ojcowskiej funkcji w szkole, wśród kolegów z dzielnicy, w grupie rówieśników bądź w jakiejś innej sile
separacyjnej, jak armia lub instytucje polityczne czy religijne, czuje się ono jak w pułapce między
wyłączną miłością macierzyńską a lękiem przed współzawodnictwem społecznym pozbawionym uczuć:
między duszeniem się tym, co jest zbyt blisko, a obawą przed tym, co odległe.
Miłość zmieszana z nienawiścią staje się wówczas uczuciem kształtowanym przez naszą kulturę.
Prowadzi to do ambiwalencji:
82 P. A. LaViolette, Thought about Thoughts about Thoughts: the Emotional Perceptwe Cycle Theory,
"Man-Environment Systems", IX (1979).
83 W. Gray, Understanding Creatwe Thought Process: an Early Formulation ofthe Emotional Cognitwe
Structure Theory, "Man-Environment Systems", IX (1979), s. 3-14.
84 R. Bły, UHomme sauuage et 1'enfant, Le Seuil, 1992.
202
to na osi matka-syn rodzi się pierwsza miłość, siła, która popycha nas do "szukania osoby ukochanej"85, i
na tej samej osi powstaje w późniejszym okresie zakaz kochania.
Chłopcy i dziewczęta
Sposób, w jaki chłopcy uczą się miłości, powinien być ściśle uregulowany, ażeby nie stał się niepokojący.
Dziewczęta natomiast przechodzą rozwój uczuciowy bardziej harmonijnie, ponieważ to, co zakazane, jest
mniej rygorystyczne, a typy miłości są już podzielone.
Ta większa swoboda, jeśli chodzi o świadomość tego, co zakazane, możliwa jest do zaobserwowania
również w sposobie, w jaki dziewczęta zdobywają znaczenie w hierarchii społecznej. Mali chłopcy bardzo
wcześnie wymyślają gry współzawodnictwa, natomiast dziewczynki wymyślają gry polegające na
współpracy. Chłopcy wspinają się po szczeblach hierarchii lub wyłączają się ze współzawodnictwa,
stanowiąc w ten sposób większość w ekskluzywnych szkołach wyższych oraz wśród kloszardów i
przestępców. Dziewczęta rzadziej wstępują do renomowanych szkół, rzadko też stają się towarzyszkami
kloszardów lub zbrodniarkami, ponieważ ten rodzaj socjalizacji - poprzez triumf bądź przez wyłączenie -
nie ma w ich o-czach wartości społecznej, może natomiast mieć wartość seksualną.
Ontogeneza poczucia zakazu nie jest taka sama. Od samego początku osoba trzecia będąca
separatorem jest dla dziewczynki pociągająca. Dziewczynka jest w stanie odseparować się od swej matki,
ponieważ pociągają ojciec. W okresie późniejszym będzie również od niego odseparowana, czując pociąg
do innego mężczyzny. Mały chłopiec zaś już w chwili pierwszej deklaracji miłości usłyszy: "Nie, to
niemożliwe". Następnie obecność ojca oznaczać będzie dla niego nowy zakaz, którego ominięcie
wiązałoby się z prze-
85 S. Kakar.J. Munder Ross, Les Piges de 1'amour łrotique, PUF, 1987.
203
ogromnym poczuciem winy. Później, gdy wobec młodej kobiety nie będzie znał tajników uwodzenia,
spotka się również z zakazem. Przemoc wynikająca z zakazu jest bardzo bliska przemocy aktywnej, z
którą zresztą bardzo często się wiąże. Separator wyciąga rękę do dziewczynki, chłopca natomiast
odpycha.
Ta uczuciowa ontogeneza tłumaczy być może bardzo częstą bliskość uczuciową między matką a jej
dorosłą córką, podczas gdy syn ośmiela się być blisko matki dopiero wówczas, gdy zakaz jest całkowicie
nieistotny w wyniku symbolicznej obecności ojca, licznych młodzieńczych miłostek lub zawarcia związku
małżeńskiego. Elastyczność uczuciowa kobiet, która czyni je otwartymi wobec innych, tłumaczy, dlaczego
mogą one kochać wiele dzieci w sposób całkiem odrębny, mogą całować się bez wzbudzania podejrzeń,
a gdy mają problemy, mogą zwierzyć się drugiej osobie, a nawet liczyć na nią, jak to się często zdarza w
udanych parach lub w psychoterapii, gdzie kobiety stanowią 60-80 procent klientek.
Rozwój uczuciowy chłopca, polegający na zakazach, rządzi zdecydowanie jego tendencjami uczuciowymi:
nie powinien on u-kazywać swoich emocji, nie powinien płakać, powinien się bić, fizycznie i społecznie,
nie powinien narzekać ani liczyć na innych, powinien "pięścią" wywalczyć swoje miejsce mężczyzny.
Jeżeli mu się nie uda, powinien dołączyć do klanu zwyciężonych. Kiedy korzysta z pomocy żony,
nierzadko można usłyszeć pogardliwą uwagę: "To jego żona decyduje". W przypadku niepowodzenia lub
depresji pozostaje mu wyłącznie antydepresyjny środek polegający na "przejściu do czynu", na erotyzacji
ryzyka i walki, bądź takie środki uspokajające jak rezygnacja, ucieczka czy alkohol.
Wynika z tego, że kobiety socjalizują się poprzez sposób kochania, natomiast mężczyźni poprzez sposób
działania.
Zresztą reprezentanci obu płci nie mylą się, ponieważ na kobietach robią wrażenie oznaki społeczne
ukazywane przez mężczyzn w charakterze obietnic egzystencji; mężczyzn natomiast pociągają bardziej
oznaki fizyczne i uczuciowe, będące dla nich obietnicami miłości86.
86J.-C. Kaufman, Lafaussesurprise, "Autrement", nr 135 (1993).
204
Prawo, które zabrania, zmusza nas do dawania, zakaz zachęca nas do podziału, a niepokój skłania do
kontaktu. Zadziwiająca matematyka, gdy pomyślimy, że przyjemność, którą się dzieli, należy pomnożyć
przez dwa!
Jedyną rewolucją fizjologiczną w ludzkim życiu jest miłość. Jednakże o ile miłość jest uniwersalna,
ukazując tym samym, że stanowi część naszej natury, o tyle historia miłości jest niezwykle różnorodna,
zależnie od epoki i od kontekstu, ukazując, że zakorzeniona jest w naszej kulturze87. Miłość jest również
rewolucją kulturową, ponieważ każe nam rzucić cumy i wyruszyć przed siebie w poszukiwaniu przygody.
V S. Kakar.J. Munder Rosa, op.dt
Rozdział szósty
ślad czy opowiadanie?
Niegdyś, gdy pergamin był rzadki i drogi, mnisi zdrapywali farbę poprzedniego tekstu, ażeby móc pisać na
nowo na skórze. Ustawiając karty pod odpowiednim kątem można odnaleźć ślady pierwszego rękopisu,
odciśnięte najgłębiej1, ponieważ ślady najstarszych zapisów odciskają się lepiej na dziewiczej skórze,
gdzie wszystko jest jeszcze możliwe.
Po tej inspiracji, którą zawdzięczam bardzo szacownemu se-miotykowi, Umbertowi Eco, chciałbym
zacytować wielkiego neurologa, Charlesa Baudelaire'a: Czymże jest mózg ludzki, jeśli nie olbrzymim a
przyrodzonym palimpsestem? (...) Tak, czytelniku, niezliczone poematy radosne i smutne wyryte są
kolejno na palimpseście twojego mózgu i jako liście lasów dziewiczych, jako nigdy nie tające śniegi
Himalayi, jako światło, kiedy na świetlaną pada powierzchnie, gromadzą się nieskończone pokłady i każdy
z kolei zapada w zapomnienie. Lecz w śmierci godzinę, w majakach gorączki lub dzięki podnietom opium
wszystkie te poematy znów mogą nabrać życia i mocy. One nie umarły, one śpią. (...) Lecz głębokie
tragedie dzieciństwa (...) ciągle żyją, ukryte pod innymi legendami palimpsestu. Ani namiętność, ani
choroba nie mają środków tak palących, aby wytrawić ich ślady wieczyste2.
1 U. Eco, Imię róiy, tium. A. Szymanowski. PIW, 1990.
2 C. Baudelaire, Pożeracz opium, tłum. L. Choromański. Nakl. Księgami F. Hoe-sieka. 1921,s. 166-169.
14. Aoatomu uczuć
209
Baudelaire-neurolog mówi o "śladach wieczystych", o "olbrzymim i zawiłym palimpseście mózgu", a
szczególnie o "ukrytych w mózgu tragediach, które śpią pod innymi legendami" naszej historii i wyczekują
jakiegoś wydarzenia, wypadku czy emocji, ażeby wypłynąć na powierzchnię i pojawić się w świadomości.
Właśnie ten wątek chciałbym teraz poruszyć.
Umberta Eco i Charlesa Baudelaire'a zinterpretuję jedynie z neurologicznego punktu widzenia. Chciałbym,
prawdę mówiąc, skonfrontować ich z Alfredem de Vigny i Aną Novac, którzy ukazują, w jaki sposób
opowiadanie przeciwstawia się palimpsestowi.
Około czterdziestki Alfred de Vigny wspomina z rozrzewnieniem swe "dwadzieścia wiosen", aż do dnia,
gdy odnajduje pamiętniki z okresu swojej młodości. To, co one zawierają, nie ma nic wspólnego z jego
opowiadaniem. Pamiętniki mówią o czarnym i bolesnym dniu codziennym, pełnym melancholii i
upokorzeń, podczas gdy wspomina on całkiem szczerze radości tamtych lat.
Ana Novac3 opowiada o swym dzieciństwie na Węgrzech pod dyktaturą faszystowską i młodości pod
dyktaturą komunistyczną. Między jedną a drugą poznała Oświęcim. Każdego dnia odrywała skrawki afisza
"Arbeit macht frei" i rozdzielała te kawałki papieru na dwoje, notując wydarzenia dnia oraz swe codzienne
przeżycia. Ryzykowała życiem za to przestępstwo, jednakże codzienne pół godziny wolności wewnętrznej
dodawało jej sił do przetrwania. W późniejszym okresie, gdy została pisarką, odnalazła siedemset "stron"
swego pamiętnika z obozu i odkryła ze zdumieniem, że to, co pozostało jej w pamięci, nie miało nic
wspólnego z tym. co notowała dzień po dniu. Czym było dla niej życie w Oświęcimiu, zdała sobie sprawę
dopiero odczytując na nowo swój pamiętnik. Wszystko, co do tej pory na ten temat napisała, było czymś
dodanym, napisanym w nowym kontekście. Nie oznacza to, że kłamała, wręcz przeciwnie: każde
wspomnienie zapisane było w jej mózgu na kształt płaskorzeźby wyrytej na glinianej tabliczce. Jednakże
istotą
chimery jest właśnie to: każdy element jest prawdziwy, co nie przeszkadza pracy wyobraźni.
Coś, co jest w częściach prawdziwe, jako całość fałszywe, ajed-nocześnie spójne - być może właśnie to
charakteryzuje ludzkie wyobrażenia i jednocześnie tłumaczy, dlaczego wszystkie nasze teorie są doraźnie
prawdziwe, lecz ostatecznie fałszywe, mimo że ich źródłem są informacje dotyczące rzeczywistości.
Ana Novac pisze o tym, jak rozpoczęła odszyfrowywanie o-wych skrawków afisza: Kiedy po tak długim
czasie (...) zdecydowałam się na tę pracę, której się tak obawiałam i którą tyle razy odkładałam na póź-
niej, gdy odszyfrowywalam linie jedną po drugiej, uderzały mnie one tak, jak gdybym spotkała się z nimi
po raz pierwszy^. Mówi ona następnie o "błogim zapomnieniu", tak jakby chciała powiedzieć, że ślad cze-
goś pozostawiony w mózgu nie wyklucza potrzeby zapomnienia, odrzucenia psychologicznego,
pozwalającego mimo wszystko żyć stosunkowo szczęśliwie, mimo ukrytego gdzieś głęboko piętna, da-
jącego jeszcze o sobie znać i trudno wyobrażalnego. Wyobrażalna jest relacja, która oparta jest
oczywiście na rzeczywistości, jednakże przekomponowana w inny sposób, na podobieństwo chimery, tak
żeby mogła być zrozumiana oraz dostosowana do kontekstu, osób i chwili, w której jest opowiadana.
Nie cała rzeczywistość staje się wydarzeniem, mimo że wydarzenia wyrwane są z rzeczywistości. Tym, co
sprawia, że coś staje się wydarzeniem, jest nasza historia uczuciowa, która zatrzymuje tylko określony typ
informacji. Ten sam scenariusz odebrany będzie przez jedną osobę jako tragedia, przez drugą jako
komedia, a dla trzeciej będzie bez znaczenia i nie zapisze się wcale wjej pamięci jako wydarzenie.
Wszystkie opowieści budowane są z uwzględnieniem zakończenia, momentu, w którym się opowiada,
oraz osoby, do której się zwracamy. Kiedy autobiografia rozpoczyna się od zdania: Urodziłem się w
Marsylii z ojca wyrobnika i matki kobiety lekkich obyczajów^,
chodzi tu o wyobrażenie, ponieważ urodziny nie mogły być zapamiętane. Z przyczyn biologicznych nie
przypominam sobie dnia moich narodzin ani też momentu, kiedy gamety mego ojca napotkały gamety
matki. A przecież od tego momentu zacząłem istnieć.
Notatki prowadzone dzień po dniu przekazują wrażenia z przeżywanej chwili, jednakże dopiero
opowiadanie nadaje formę naszym wspomnieniom w momencie, w którym się mówi. Dlatego właśnie
palimpsest różni się od opowiadania i dlatego też opowiadania są szalbierstwami6, które świadczą nie tyle
o rzeczywistej przeszłości, co o nastroju narratora.
Tu słyszę, jak mówicie: Alei ja znam moją przeszłość... Jestem jedyną osobą, która wie, co się
rzeczywiście przydarzyło, co ukształtowało moją osobowość i nadało sens memu życiu. Nie jest możliwe,
by być deportowanym jak Ana Novac, maltretowanym jak Jean Genet lub kochanym jak Jean-Paul Sartre,
zęby nie zostawilo to śladu w pamięci lub nie wpłynęło na kształtowanie osobowości.... Wszyscy tak
myślimy całkiem szczerze i wszyscy mamy rację. Przeszłość ukształtowała naszą wrażliwość, która filtruje
informacje godne zapamiętania jako wydarzenia, a teraźniejszość nadaje im formę opowiadania
adresowanego do słuchacza.
Ważne jest przede wszystkim nadanie sensu pozwalającego kierować naszą percepcją świata, ażeby
móc na niego oddziaływać. W przeciwnym wypadku bezładne informacje zalewają nas ze wszystkich
stron. Przykładem mogą być osoby w podeszłym wieku, które doznały zakłóceń metabolizmu lub których
percepcja świata uległa dezorganizacji w wyniku przeprowadzki. Może to wystąpić również u osób
młodych po urazie mózgu lub po zatruciu. Bez względu na to, czy przyczyną są zakłócenia umysłowe,
metaboliczne, urazowe, emocjonalne czy symboliczne, wszystko sprowadza się do jednego: postrzegany
świat jest bezkształtny. Formę nadaje mu zarówno mózg, który porządkuje nasze percepcje, jak i relacja,
która porządkuje nasze wspomnienia. Można żyć w konkretnym świe-
6 P. Valćry, Oeuvns, GaUimard (Pićiadc), t II, a. 776-777, orazJ.-P. Sartre, Siowa, tłum. J. Rogoziński,
PIW, 1968.
212
cię, działać w nim, mówić, odczuwać emocje, które przypisuje się postrzeganej rzeczy, podczas gdy
wypływają one z głębi naszej własnej przeszłości^.
Kiedy stare psy dziecinnieją, a stare małpy zaczynają bzdurzyć
Zmiany środowiska naturalnego oraz genetyczne możliwości produkowania hybrydalnych zwierząt8,
których organa przeszczepiać się będzie ludziom, z pewnością w najbliższej przyszłości zakłócą stosunki
między zwierzętami a ludźmi.
Wyhodowanie myszy transgenicznych9 skłania nas do zastanowienia się nad ich mózgiem, który z
wiekiem przesiąka substancjami skrobiowatymi, podobnie jak w chorobie Alzheimera. Myszy te wykazują
zakłócenia w zachowaniu oraz w przekazie. Na Madagaskarze /)ją małpiatki, lemury, u których proces
starzenia przebiega podobnie jak u ludzi. Natomiast karłowate szympansy, które wyrażają swe pragnienia
stukając z nieprawdopodobną szybkością na klawiszach komputera, wydają się rozumieć naszą mowę i
porozumiewają się tak dobrze z badaczami, że aż trudno w to uwierzyć.
W tej dziedzinie nikt nie ma jasnego obrazu: badacze, którzy eksperymentują "na" zwierzętach, pozwalają
sobie przeprowadzać badania nad ich mózgiem, ponieważ te żywe istoty nie są ludźmi. Nie mają duszy,
można więc bez skrupułów wyciąć im kawałek mózgu, umieścić tam elektrody lub wpuszczać substancje
toksyczne. Następnie naukowcy stosują wyniki badań do ludzi, jak gdyby zwierzęta mimo tych różnic były
takie same jak my! Osoby, które są zaszokowane wiwisekcjami przeprowadzanymi na zwierzętach, twier-
dzą, że chodzi o żywe istoty podobne do nas. Tłumaczą następnie,
^.-C. Deschamps, A. Clemence, L'Atmbution. Causalit6et acphcation du quotidien, Delachaux et Niestle,
1990.
8 A. Prochiantz, Les Strategies de 1'embryon, PUF, 1988.
9 D. O. Wirak i in., cytowani za: Y. Christen, Le double paradosce du mwUle animal, "Alzheimer actualite",
październik 1991.
213
że eksperymenty to niepotrzebne okrucieństwo, nie można bowiem stosować do człowieka tego, do czego
się doszło w wyniku eksperymentowania na zwierzętach. Przeciwnicy zgodni są co do jednego: zwierzęta
i ludzie są i analogiczni, i różni zarazem!
Etologia pozwala uniknąć tych sprzeczności: chodzi o zastosowanie tej samej metody obserwacji do istot
żywych wywodzących się z różnych gatunków.
Zwierzęta nie mają przeszłości, jednakże w naszych spostrzeżeniach pojawia się tego typu element: otóż
od lat sześćdziesiątych do weterynarzy zgłaszają się coraz częściej ludzie z bardzo starymi psami.
Zwierzęta są osowiale, oddają kał i mocz pod siebie, jedzą własne ekskrementy i zupełnie nie interesują
się otaczającym je światem. Ich właściciele mówią, że "zdziecinniały".
Trudno się powstrzymać od skojarzeń antropomorficznych na widok wyleniałych, siwych,
znieruchomiałych w katatonicznej postawie i skowyczących rytmicznie stworzeń, posuwających się
małymi kroczkami, by jeść własne ekskrementy na oczach nieszczęsnych właścicieli, którzy nie są zdolni
podjąć decyzji o eutanazji. Gdy weźmie się pod uwagę baudelairowską wersję palimpsestu, interesujące
jest, że psy te, zanim stały się całkiem niedołężne, zapomniały tego, czego się nauczyły, w kolejności
odwrotnej niż przy uczeniu! ...Jak światło, które na świetlaną pada powierzchnię, gromadzą się
niezliczone poklady. (...) Lecz w śmierci godzinę (...) znów mogą nabrać życia i mocy.
Jeżeli przyjmiemy rozumowanie "od przyczyny do skutku" w oddzielnych odcinkach czasu, będziemy
szukać u psa uszkodzenia kory mózgowej tłumaczącego zmiany w zachowaniu oraz powrót do dawnych
refleksji. I oczywiście znajdziemy je.
Jeżeli jednak wprowadzimy do tej obserwacji element czasu i poprosimy właścicieli o opowiedzenie
historii życia ich psa, stwierdzimy, że "psychicznie upośledzone" są przede wszystkim te psy, które przez
całe życie były najbardziej lękliwe, najmniej zaś aktywne. Wśród obserwowanej grupy stu dwóch psów
myśliwskich i sześćdziesięciu dwóch psów wojskowych, które prowadziły intensywną "działalność
społeczną i zawodową", jest bardzo mało sta-
214
rych psów upośledzonych psychicznie. Natomiast większość przypadków psiej demencji stanowiły psy
rozpieszczane przez właścicieli, które stały się bierne, lękliwe i niespołeczne. Stare psy potwierdzają tezę
Baudelaire'a: to w ich trybie życia, na długo jeszcze przed wystąpieniem oznak choroby, trzeba szukać
istotnej przyczyny zaniku zmysłu poznawczego.
Problem starości w środowisku naturalnym reguluje się bardzo szybko: wśród zwierząt dzikich nie ma
nawet czasu powstać10, natomiast w środowisku domowym, gdzie szansę przeżycia należy pomnożyć
przez trzy, można zauważyć zjawisko zużycia.
Wśród dzikich zwierząt starość jest tak krótka, że śmierć nadchodzi według dwóch scenariuszy: w wyniku
kompletnego wyczerpania lub na skutek wypadku. Dorosłe łososie odpowiadają na cały zespół bodźców
biologicznych, ekologicznych, kosmologicznych i społeczno-biologicznych, kiedy płyną w górę rzeki, żeby
odnaleźć miejsce swego "dzieciństwa", które stanie się także ich tarliskiem. Natychmiast po tarle samce
starzeją się z zadziwiającą szybkością, tak jakby akt seksualny wyzwolił w nich coś w rodzaju hormonu
zniszczenia. Stają się powolne, nieruchomieją, tracą łuskę oraz mechanizmy obronne. W ciągu kilku dni
ciało ich odpada całymi płatami, w końcu umierają.
Wśród muflonów dominuje zawsze stary samiec. Nazywa się go "starym", ponieważ jest najstarszy z
grupy, jednakże wykazuje on niewiele oznak zużycia: kilka zepsutych zębów oraz kilka zabliźnionych ran.
Natomiast często kwestionowana jest jego dominacja, aż do dnia, gdy jakiś młody zajmuje jego miejsce
dzięki sile swoich rogów. To społeczno-uczuciowe wydarzenie decyduje o zmianie w jego zachowaniu.
Oddala się od grupy, izoluje, traci kontakt, schodzi na margines, je i śpi dużo mniej, a przede wszystkim
widać po nim oznaki upadku: rani się o gałęzie, mniej zręcznie skacze po skałach, czasami potyka się na
zboczach i ścieżkach, aż do momen-
^ B. Cyrulnik, Ethologie de la yieillesse, "Neuro-psy", IV, numer specjalny (styczeń 1990), s. 27-31.
215
tu, kiedy w wyniku nieudanego skoku, który można było przewidzieć, zginie "w wypadku".
Wśród zwierząt domowych można zauważyć takie same objawy jak u starszych ludzi. Można spotkać
dotknięte artretyzmem świnie, sparaliżowane psy bądź konie cierpiące na reumatyzm. Zwierzęta te nie
ulegą|ą eliminacji, gdy stają się podatne na choroby. Jednakże etologia potwierdza teorię palimpsestu
Charlesa Baude-laire'a, a mianowicie fakt, że u zwierząt domowych proces starzenia rozpoczyna się w
młodości! Kiedy nadzieja przeżycia jest trzykrotnie większa, zmianie ulegają wszystkie procesy
rozwojowe. Skoro rozmiary i waga zwierzęcia są trzykrotnie większe, oznacza to, że pod wpływem
bodźców z otoczenia zmienia się wydzielanie hormonów, co pociąga za sobą zmiany morfologiczne.
Te świnie, gęsi, gołębie i psy, które mają pełniejsze kształty, rozwijają się szybciej, są silniejsze i żyją
dłużej. Okrągłość ta u każdej istoty żyjącej w środowisku ludzkim stanowi dobry wskaźnik młodzieńczości i
jest dowodem na to, że potencjał genetyczny organizmu realizuje się w tym środowisku lepiej i przez
dłuższy czas.
Inne wskaźniki młodzieńczości daje się zauważyć w zabawach, które w środowisku domowym przedłużają
się aż do wieku zaawansowanego. W środowisku naturalnym zwierzęta przestają bawić się, gdy przestają
ssać matkę lub w okresie dojrzewania. Zachowanie ich staje się bardziej stabilne, a każda zmiana w
środowisku wywołuje śmierć z powodu stresu, tak dalece są zaadaptowane we własnym biotopie.
Natomiast w środowisku domowym zwierzę, które wciąż się bawi, przedłuża swoją naukę i ulega
wpływom.
Faza snu paradoksalnego, a więc ta, w której śnimy, dostarcza nam wskaźnika elektrycznego
dotyczącego tego przedłużenia nauki. W środowisku naturalnym zwierzęta śpią źle: rzadko pozwalają
sobie na sen paradoksalny, który wymaga poczucia bezpieczeństwa, jako że powoduje całkowite
rozluźnienie mięśni. Tymczasem część tego snu ma za zadanie naukę, przyswajanie dopiero co
przeżytych wydarzeń. Dlatego na przykład krowy w Pirenejach za-
216
padają w sen paradoksalny, gdy śpią w stodole, natomiast na pastwiskach śpią tylko .Jednym okiem" i
cały czas są czujne
Niestety nie można wyciągnąć z tego wniosku, że bezpieczne dzieciństwo jest gwarantem szczęśliwej
starości, byłoby to zbyt łatwe. Wiadome jest, że bezczynność w wieku dojrzałym prowadzi do zakłóceń w
wieku podeszłym11. Istota dorosła przebywająca w otoczeniu dającym zbytnie poczucie bezpieczeństwa
ma tendencję do bezczynności i łatwo się stresuje, ponieważ każda informacja jest dla niej sygnałem
alarmowym, na który nie potrafi odpowiedzieć, w przeciwieństwie do dzikiego zwierzęcia, które wie, jak się
zachować, jest bowiem przyzwyczajone do agresji w swoim środowisku. Niełatwo wyciągnąć wniosek
ogólny, ponieważ prawdziwe są zjawiska, które sobie nawzajem przeczą. Z jednej strony środowisko
dające poczucie bezpieczeństwa ułatwia odnowę psychiczno-biolo-giczną tego, co było zapowiadane
genetycznie. Z drugiej jednak zbytnie bezpieczeństwo wywołuje otępienie, które wszystkie napotkane
bodźce przekształca w niepokój: coś w rodzaju niespokojnego bezpieczeństwa. Aktywność i
przezwyciężenie lęku dają skutek w postaci euforii, można to zauważyć u ofiar, które zaczynają się bawić
zaraz po tym, jak udało im się wymknąć oprawcy, lub u skoczków spadochronowych, którzy z kolei
twierdzą, że lęk ma skutki antydepresyjne.
Z tej masy przeciwstawnych informacji można jednak wyciągnąć jakąś zasadę ogólną. Środowisko dające
poczucie bezpieczeństwa potrzebne jest do wykonania programu genetycznego, natomiast środowisko
stresujące - do zoptymalizowania go. Środowisko zhumanizowane ułatwia wykonanie programu, lecz nie
zawsze pozwala na jego zoptymalizowanie. Ta właśnie luka wywołuje choroby degeneracyjne, ponieważ
nie ma gorszego stresu od braku stresu12.
Jeżeli środowisko ludzkie wywołuje modyfikacje biologiczne oraz zmiany w zachowaniu zwierząt,
dlaczego nie miałoby wywołać jeszcze dalej idących modyfikacji u ludzi, którzy potrafią tworzyć
n P. Pageat, op.cit. 12A. Spitz, De la nawowe a la parole, PUF, 1968.
217
środowisko zaspokajające ich potrzeby, lecz nie zawsze kształtują je tak, jak by tego chcieli. Nie chodzi
wszakże o to, żeby dojść do konkluzji:/^/?' coś jest prawdziwe u zwierzęcia, jest również takie u człowieka.
Tego typu indukcja jest absolutnie niemożliwa w ustach etolo-ga, który wie Jak dalece każda istota żyje w
swoim własnym świecie sensorycznym i znaczeniowym. Ta sama przestrzeń i ten sam czas mogą
ukrywać "pod jednym dachem" światy tak bardzo różne, że dwa gatunki mogą żyć obok siebie, a nawet
wręcz "deptać po sobie", nawet się nie zauważając!
Obserwowanie starości u zwierząt może nasunąć ludziom następujące pytania: W jakiej mierze pewne
cechy starości zdeterminowane są już w wieku dziecięcym? Czy, jak rzekłby Baudelaire, głębokie tragedie
dzieci'ństwa (...) ciągle żyją, ukryte pod innymi legendami palimpsestu'? Z tym zastrzeżeniem, że
zwierzęta, które nie władają słowem, są całkowicie zdane na działanie fenomenu palimpsestu, na powrót
śladów ich dzieciństwa, natomiast człowiek może próbować przed tym uciec; dzięki sztuce opowiadania
może wydarzenie "ukryć w innej legendzie".
Badania organizmu dają możliwość ustalenia korelacji między biologicznymi zdarzeniami z wieku
dziecięcego a typem starości. Dojrzewanie płciowe i środowisko stanowią dwa czynniki, które determinują
biologicznąjakość starości: im dojrzewanie jest wcześniejsze, tym krótsze będzie życie. Myszy, które
wcześnie rozpoczynają życie seksualne, bardzo wcześnie się starzeją, wcześnie też umierają, natomiast
żółwie czy karpie, które dojrzewają dosyć późno, późno też się starzeją. Im wolniejszy jest metabolizm,
tym wolniejsze będzie zużycie. Wydaje się, że ta zasada dotyczy również roślin, bowiem dęby o wcześnie
rozwijającym się ulistnieniu umierają po kilku wiekach, natomiast sekwoje i drzewa oliwne mogą przetrwać
wiele tysięcy lat. Fakt, że tempo dojrzewania zaprogramowane jest genetycznie, nie przeszkadza temu,
że środowisko może zmienić jego rytm. Fibroplast (komórka twórcza tkanki łącznej) ma podzielić się w
ciągu swego życia sześćdziesiąt pięć razy, jednakże program ten może zrealizować szybciej lub wolniej,
zależnie od warunków środowiska. Może to tłumaczyć występowanie tu i ówdzie "złóż" ludzi bardzo sta-
rych: Kaukaz i Kaszmir obfitują we wspaniale typy starców, którzy
218
wciąż pracują i podobno niekiedy w wieku lat stu czterdziestu zabierają się do budowy własnego domu!
Dostarczają nam onijeszczejed-nej informacji, która potwierdza hipotezę Baudelaire'a: wszyscy bardzo
długo byli młodzi. Długotrwale nieusamodzielnianie się młodzieży w naszych społeczeństwach, tak
krytykowane przez socjologów, którzy twierdzą, że po raz pierwszy w historii ludzkości osoby starsze
identyfikują się z młodymi, wynika z obecnego spowolnienia naszego rozwoju, to jest z możliwości
przedłużenia okresu nauki. Wszyscy ci młodociani dorośli, tak mało odpowiedzialni, rozbrajająco naiwni
bądź irytująco narcystyczni, dożyją sędziwej starości.
Jednakże człowiek tworzy świat semantyki, co radykalnie zmienia warunki egzystencji. W ginących
społeczeństwach starość przychodzi bardzo wcześnie. Głodne dzieci przybierają wyraz twarzy
staruszków; te, które muszą pracować, stają się bardzo szybko osobnikami dorosłymi, znikają u nich
krągłe policzki i zdziwione spojrzenie. Współczesny Zachód wytwarza pięknych starców dlatego, że
społeczeństwo, czyniąc dorosłych młodzieńcami, stymuluje i utrzymuje w formie ich ciała i umysły.
Jednakże jeżeli "złoża" wspaniałych starców znajdują się przede wszystkim na Kaukazie i w Kaszmirze,
nie dzieje się tak ani z powodu zdrowego, górskiego powietrza, ani z powodu żywienia się jogurtem czy
niskiej temperatury, która ich utrzymuje w dobrej formie, lecz dlatego, że społeczeństwa, w których żyją,
mimo że ubogie, przestrzegają bardzo ściśle zwyczaju. Już od dzieciństwa, dzień po dniu, każdy kontakt,
wszelkie stosunki, praca i uczucia regulowane są zwyczajami, co daje poczucie bezpieczeństwa. Mit, ów
rodzaj umowy społecznej, który harmonizuje grupę, nadaje sens najmniejszemu gestowi i wiąże z
przeszłością, odgrywa rolę biologiczną w zakresie odnowy i optymalizacji naszego potencjału
genetycznego.
Oczywiście zwierzęta nie znają mitu, a pamięć ich nie jest przeładowana opowiadaniami. A jednak stare
małpy miewają zakłócenia pamięci13. Mogą nauczyć się rzeczy stosunkowo łatwych,
13 R. T. Bartus, R. L, Dean, Deueloping and Utiiising Animal Models in the Searchfor an Effectwe
Treatement ofAge-Relate Memory Disturbances [w:] Normal Aging, Alzheimer Disease and Senile
Dementia, University ofBrussels Press, 1985, s. 231-267.
219
na przykład rozpoznać kolor lub rysunek ukazujący, gdzie osoba przeprowadzająca doświadczenie
schowała orzeszek; nie mogąjed-nakże powiązać ze sobą informacji, które przyswoiły. Wszyscy badacze,
którzy przeprowadzali badania laboratoryjne nad starymi małpami, są zgodni co do tego, że nie stwierdza
się u tych zwierząt cofnięcia możliwości intelektualnych14, zakłócenia pamięci występują w stosunku do
wydarzeń, które miały miejsce niedawno. Małpy nie są w stanie zapamiętać niedawnych wydarzeń typu
przestrzennego ("Gdzież, do licha, zaparkowałem samochód?", powiedziałby homo sapiens). Zazwyczaj
każda zmiana wywołuje ich agresję ("Idźcie rzępolić gdzie indziej!"), a jakiekolwiek przypadkowe zda-
rzenie może odwrócić ich uwagę ("A więc... krótko mówiąc... o czym to ja mówiłem?").
Zaskakujące jest, że w tych badaniach porównawczych niezmiernie ważne jest miejsce obserwacji i to
ono określa konkluzję. Obserwując starość w środowisku naturalnym, badacz dojdzie do wniosku, że ona
nie istnieje, ponieważ zwierzęta eliminowane są przy pierwszych oznakach słabości15. Jeżeli dokonywać
będzie obserwacji w laboratorium, stwierdzi, że wprawdzie starość istnieje, jednakże nie ma schorzenia
typu Alzheimera16, ponieważ zwierzęta w klatkach będą mogły się zestarzeć, jednakże umrą przy pierw-
szych oznakach demencji. Natomiast jeżeli będzie się obserwować zwierzęta żyjące wśród ludzi, na
przykład stare psy, których niedomogi organiczne tuszowane są przez właścicieli, wówczas końcowa
demencja katatoniczna będzie miała czas się ujawnić.
W przypadku środowiska naturalnego dochodzi się do wniosku, że starość nie istnieje, w laboratorium nie
stwierdza się starczych chorób psychicznych u psów, podczas gdy w sąsiadujących z laboratoriami
mieszkaniach takich przypadków jest mnóstwo.
14 R. L. Dean, K. D. Luan, R. T. Bartus, Modeles comportementawc et pharmacologi-ques dv,
vieillissement et chla demence chez lesprimates [w:] Y. Lamour, Le Yieillissement cerebral, PUF, 1990, s.
163.
15 B. Cyrulnik, 6thologie de la vieillesse, op.cit.
16 Y. Lamour, op.cit.
220
Kiedy przedmioty Już nic nie mówią
Gdy obserwuje się jakieś zdarzenie, powinno się również wysłuchać relacji najego temat. Właśnie teraz
chciałbym to zrobić: wja-ki sposób przejawia się fenomen palimpsestu u człowieka i w jaki sposób o tym
się dowiadujemy? W domu starców spotkać można często przykłady "zdziecinnienia". Jednakże
określenie to jest stereotypem, który ukazuje, w jaki sposób obserwator interpretuje to, co postrzega.
Osoby starsze nie dziecinnieją: to ukazują się warstwy palimpsestu, gdy z różnych powodów, np.
bytowych czy emocjonalnych, zaburzona jest pamięć albo też gdy z przyczyn psychologicznych,
uczuciowych lub organicznych osoba ulega wykolejeniu.
To, że powrót śladów przeszłości staje się możliwy w wyniku osłabienia bodźców otoczenia, można
zaobserwować na przykładzie zmniejszenia czujności w momencie przebudzenia lub zasypiania, lub gdy
osoba starsza drzemie, ponieważ nie jest stymulowana, albo też występują zakłócenia metabolizmu.
Wszystkie te przyczyny powodują zubożenie procesu poznawczego. Dosyć typowym przykładem może
być przypadek pani P., która w wieku osiemdziesięciu siedmiu lat trafiła do szpitala z powodu niegroźnego
upadku, co przecież w gruncie rzeczy często się zdarza. Mniej banalny był zaś fakt, że od chwili przybycia
czuła się wobec personelu zadziwiająco swobodnie, a nawet swojsko. Postrzegała prawidłowo, wszystko
widziała, słyszała i rozumiała, jednakże jej percepcje nie dotyczyły o-toczenia szpitalnego: czuła się
dobrze, ponieważ miała wrażenie, że jest u siebie! Gdy patrzyła na korytarz, zdawało jej się, że jest u sie-
bie w jadalni. Pokój pielęgniarek był dla niej jej kuchnią. Jej percepcje sensoryczne były prawidłowe,
jednakże emocje, jakie z nimi były związane, pochodziły z jej przeszłości.
Proces demencyjny pogłębił się i pani P. zaczęła rozpoznawać w napotykanych osobach swych bliskich:
w młodym lekarzu rozpoznała syna, a przypadkowego gościa wzięła za swego męża. Z dnia na dzień jej
świat jak gdyby oddalał się od świata ludzkiego. Przestała odpowiadać na pytania, dostrzegać twarze oraz
intereso-
221
wać się innymi. Spostrzegała ludzi prawidłowo, skoro nie potykała się o nich, jednakże przestali oni dla
niej istnieć, bowiem straciła z nimi wszelki kontakt. Nie potrafiła już żyć między ludźmi, natomiast zdolna
była przywiązać się do przedmiotów. Zasypiała przytulając do siebie lalkę, chodziła ściskając w ręce
kawałek materiału oraz niestrudzenie układała rzeczy w swojej torbie. W końcu przedmioty stały się
rzeczami: pani P. poruszała jeszcze gestem mechanicznym rączką lalki, miętosiła szmatkę, wygładzała
prześcieradło na łóżku, wykonywała w kółko te same czynności, aż do chwili, gdy jej życie stało się
wyłącznie wegetacją. Przestała jeść i pić, aż w końcu zgasła1 ^.
Przypadki takie zdarzają się tak często w kulturze zachodniej, że mogą stać się modelem pozwalającym
zrozumieć, iż retrogeneza jako powrót do dzieciństwa nie istnieje. Kiedy dziecko przytula do siebie misia,
przedmiot ten spełnia funkcję uspokajającą, ponieważ jest w rzeczywistości nasycany bliskimi elementami
sensorycznymi, a symbolicznie reprezentuje matkę. Przedmiot trzymany przez dziecko ma określony sens
i znaczenie, natomiast ten sam przedmiot w rękach pani P. stawał się rzeczą, kawałkiem materii pozba-
wionej uczucia i znaczenia. W przypadku pani P. działała jedynie siła motoryczna: gniecenie i wygładzanie
w odpowiedzi na bodźce fizyczne. Bez kontekstu i bez człowieczeństwa przedmiot pozbawiony jest waloru
semantycznego i uczuciowego. Pozbawienie informacji, bez względu na to, czy jest ona organiczna,
uczuciowa czy społeczna, prowadzi do dehumanizacji rzeczy. Płód żyje w świecie percepcji
przesiąkniętych już człowieczeństwem, natomiast pani P. żyła w świecie, w którym człowieczeństwo
stopniowo zanikało.
Kiedy przedmioty traciły wartość humanistyczną, pani P. mogła utrzymać je przy życiu jedynie dzięki
uczuciom i relacjom ze swej przeszłości, czego dziecko zrobić by nie moglo^ Kiedy przedmiot tracił swą
funkcję relacyjną, dla pani P. zachowywał jeszcze
^J.-M. Leger, R. Garoux,J.-F. Tessier, B. Chevalier, Le compagnon tardwe et 1'objet non amme du sujet
(Ument senile, "Annales mćdico-psychologiques", CXLJV, nr 4 (1986), s. 341-355.
wartość historyczną dzięki fenomenowi palimpsestu. Na koniec przedmiot stawał się rzeczą, lecz nie był
to powrót do przeszłości, ponieważ nigdy przedtem rzeczą nie był. Nie można mówić o zdziecinnieniu,
gdyż już w czasie wewnątrzmacicznego życia psychicznego płód nadawał wartość emocjonalną
percepcjom sensorycznym. Nie chodzi więc o zdziecinnienie, lecz o "inwolucję", czyli rozwój wsteczny, o
dezorganizację wytworów umysłowych. Fenomen palimpsestu - coś przeżytego w przeszłości, co powraca
i nakłada się na percepcję właśnie przeżywaną - można zaobserwować u osób starszych stojących przed
lustrem18. Nierzadko nie rozpoznają one własnej twarzy, podczas gdy rozpoznają bez trudu twarz
badającego lub jakiejkolwiek obecnej osoby. Ich zachowanie, typowe dla rozmowy, jest inne wobec
osoby, którą rozpoznają, niż wobec własnego odbicia w lustrze. Gdyby brali własną twarz za twarz innej o-
soby, przyjęliby postawę, jaką na ogól się przybiera podczas rozmowy: uśmiechaliby się, zwracali w
stronę tej drugiej osoby, omijali jej wzrok, żeby nie żenować, potakiwaliby na znak aprobaty, wykazywaliby
intencję zabrania głosu, wciągając krótko powietrze. Tymczasem kiedy widzą się w lustrze, są zaskoczeni:
wpatrują się uparcie we własne odbicie, bez uśmiechu, z powagą, jak to się czyni, gdy spotka się
przyjaciela z lat dziecinnych i przypatruje mu się, szukając w pamięci jego imienia. Zachowanie to wyraża
emocję, którą można by wyrazić następująco: Widzę twarz, której nie rozpoznaję, która jednakże wzbudza
we mnie zadziwiające poczucie bliskości. Nie jest to "niepokojąca obcość", o jakiej wspominał Freud,
kiedy przytrafiła mu się tego typu przygoda19, lecz wręcz przeciwnie, zadziwiająca bliskość. Osoba starsza
uznaje, że jest to z pewnością twarz sąsiadki, którą spotykała codziennie, bądź też twarz córki czy matki.
Kiedy świat osoby starszej ulega dehumanizacji, jest ona wciąż jeszcze przywiązana do niektórych
przedmiotów mających dla niej wartość uczuciową - do torby, apaszki, portmonetki czy pluszowe-
ró B. Cyrulnik, M. Ohayon, 6thologie du visage agę dam le miroir [w:] Le Visage: sens et contresens,
ESHEL, 1988.
19 J. Postel, Troubles de la reconnaissance speculaire de soi au cours des demences tardives [w:] J.
Corraze, Image speculaire du corps, Privat, 1980.
go niedźwiadka. Przedmioty te będą miały dla niej znaczenie, ponieważ nawet jeżeli straciły wartość
semantyczną, nawet jeśli nie potrafi ich nazwać, posiadają wciąż wartość uczuciową. Starzec nie potrafi
już znaleźć słów określających przedmioty, przyciska je jednak do siebie i uważnie obserwuje. Wraz z
pogłębianiem się procesu demencji przedmioty stają się rzeczami oderwanymi, znajdującymi się obok
całkiem przypadkowo, nie mającymi żadnego znaczenia20, a. jedynym elementem zewnętrznym trochę
jeszcze stymulującym staje się ruch. Starsza osoba nie ma już siły życiowej, dzięki której przedmiot
nabrałby jakiegoś sensu, skojarzył się z jakimś opowiadaniem lub wywołał emocję; szuka ona w swej
pamięci wspomnienia, które wiązałoby się z życiem owego przedmiotu.
Powiedzenie, że osoba starsza dziecinnieje, jest interpretacją obserwatora, który umieszcza ją w świecie
dziecka. Należy raczej powiedzieć, że osoba taka, tracąc związek ze światem zewnętrznym, pozbawia
przedmioty ich wartości semantycznej i uczuciowej, aż do momentu, gdy staną się jej całkiem obojętne.
Przedmiot taki powoli umiera, gaśnie wraz z podmiotem.
Fenomen palimpsestu daje się czasami zauważyć w zachowaniu; na przykład pani M., porzucona jako
dziecko, całymi latami skupiona była na sobie samej - kiwała się bez przerwy, rękami obejmując brzuch.
Dzieci porzucone przejawiają często tendencję do autoagresji211 zachowanie autocentryczne przechodzi
szybko z au-toerotyzmu do autoagresji22, zależnie od kontekstu uczuciowego. Uczucie męża
spowodowało, że pani M. w ciągu kilku tygodni przestała zachowywać się w ten sposób; jednakże w
trzydzieści lat później, po śmierci męża, znów zaczęła się kiwać i przejawiać zachowania autoagresywne.
Miłość małżeńska odsunęła gdzieś głębo-
20J.-M. Tessier, J.-F. Tessier, R. Garoux, Role du compognon imoginain et de 1'objet trasitionnel dans la
vie affectiw du dement senile, "Psychologie medicale", XV, nr 10 (1983), s. 1765-1766.
21 M. Ehriich, La Mutilation, PUF, 1990, s. 203-205.
22 C. Chiland, L 'automutilatwn: de 1'acte a la parole, "Neuropsychologie de 1'enfan-ce", XXXII, nr 4
(1984), s. 170.
ko przeszłość, którą z kolei wyzwoliła śmierć męża, powodując wykonywanie tych samych co dawniej
gestów.
Nierzadko w przypadkach demencji starczej powracają okrzyki, za pomocą których we wczesnym
dzieciństwie wzywało się kogoś bliskiego: Kiedy stan dziadka się pogorszył, wolał całymi godzinami Mai...!
Mai...! Jego siostra wyjaśniła, ze tak właśnie wzywał swoją babkę, która wychowywała go do wieku trzech
lat, kiedy zamieszka! oddzielnie;
ten zwrot powrócił, gdy był umierający. Powrót obrazu rodziców jest regułą w życiu psychicznym osób
starszych, nawet zdrowych. Kiedy nasze dzieci będą miały po osiemdziesiąt lat, co pozostanie w ich
pamięci z tego tak wrażliwego okresu ich życia? W jaki sposób będą opowiadać o prawie nie widywanym
ojcu, przepracowanej matce i smutnym społeczeństwie bez zabaw i świąt?
Wydarzenia z przeszłości żyją w naszej pamięci jakby na wygnaniu. Jeżeli teraźniejszość nie usunie ich w
cień, powrócą pewnego dnia. Kiedy coś zaczyna niedomagać w teraźniejszości, przeszłość zajmuje w
świadomości jej miejsce. Obserwuje się to w sytuacjach izolacji sensorycznej, kiedy osoba nie ma wyboru,
może tylko przeżywać swą przeszłość: więźniowie, osoby w stanie depresji, jednostki odizolowane
"przeżuwają" przeszłość, ponieważ nic temu nie przeszkadza w ich bieżącej rzeczywistości. Często
zresztą mówią: Dobrze mi robi praca, ruch, chodzenie, to nie pozwala myśleć. Domagają się
teraźniejszości, żeby przeszłość pogrążyła się głęboko w pamięci. Z neurologicznego punktu widzenia
odcięcie kory mózgowej wyzwala pamięć podkorową, gdzie są wyryte wspomnienia nie do zatarcia23.
Wyzwolenie pamięci archaicznej w wyniku odcięcia kory mózgowej można zaobserwować czasami u
pacjentów, którzy doznali obrażeń podczas wypadków samochodowych, lub w przypadkach zaniku
czynności mózgu w chorobach umysłowych wieku starczego, bądź nawet w bezczynności mózgu
spowodowanej brakiem stymulacji.
Ów powrót przeszłości w momentach luk w teraźniejszości jest bardzo wyraźny w halucynacjach okresu
żałoby, częstych
23J.-E. Ledowc, L. Romański, A. Xagoraria, Cortical Ablation and Under-CorticalMe-mwy, Joumal
ofCognirive Neuro-Sdencc", I (1989), s. 2S8-S4S.
w podeszłym wieku. Starsza kobieta po utracie męża, który nadawał sens jej życiu przez pięćdziesiąt lat,
usiłuje wypełnić powstałą próżnię, przypominając sobie jego głos, odgłos kroków, trzaśniecie drzwiami o
siódmej wieczór, gdy wracał z pracy. Widzi go jeszcze siedzącego w fotelu, czuje jego obecność w domu.
Usiłuje przeżywać w teraźniejszości to, co było jej życiem w przeszłości. Kiedy jednak "otwiera oczy i
widzi, że go nie ma", cierpi ogromnie z powodu straty, braku bliskiej osoby i wywołanej przez jej zniknięcie
próżni.
Halucynacje związane z żałobą mogą przynieść ukojenie, jeśli za życia stosunki między małżonkami
układały się w gruncie rzeczy szczęśliwie. Bywają jednak niepokojące dla wdów, które miały mężów-
dręczycieli. Pani G. żyła przez pięćdziesiąt lat z mężem-prześladowcą, którego obecność stanowiła dla
niej szczególną u-ciążliwość. Gdy zmarł, odczuła powstałą po nim pustkę i przeżywała boleśnie okres
żałoby. Cztery miesiące po śmierci męża poczuła ulgę, gdy "zobaczyła" go wracającego z pracy i
wymyślającego jej jak zwykle, co wywołało u niej, takjak dawniej, uczucie upokorzenia.
Bez względu na to, czy emocja budzi poczucie bezpieczeństwa, czy też jest niepokojąca, powraca w
kontekstach zawężonych:
o szarym brzasku, po przebudzeniu lub wieczorem o zmierzchu, gdy dzień gaśnie i zamyka się okiennice,
a życie społeczne zwalnia swój rytm. Kiedy to zawężenie doznań jest natury organicznej - na przykład w
przypadku głuchoty lub ślepoty, które pozbawiają wielu informacji - fenomen palimpsestu przejawia się w
sposób wyjątkowo wyraźny: osoba nim dotknięta widzi swymi niewidzącymi oczyma matkę nieżyjącą od
dwudziestu lat, psa, który witał ją z radością, gdy sama miała lat trzydzieści, lub inne zadziwiające
fantasmagorie zbliżone do złudzeń optycznych. Opierając się na kilku niewyraźnych informacjach
wizualnych, komponuje budzący niepokój obraz niesamowitego zwierzyńca lub prześladujących ją cieni.
Halucynacje niewidomych starszych osób dotyczą faktów, które zapadły w ich pamięć jeszcze przed
utratą wzroku: chłopi "widzą" krowy na łące, górnicy "spostrzegają" wagoniki z węglem. Podobnie jest, gdy
głucha kobieta "słyszy" krzyk wołającego ją dziecka.
Fakt wyrażania się biologii i psychologii poprzez uczucia tłumaczy sny osób starszych.
Siedemdziesięcioośmioletniej pani B. śni się co noc syn, któregojuż dawno temu straciła. Jednakże w tym
śnie widzi go jako pięcioletniego chłopca i odczuwa podobną emocję jak wówczas, gdy sama miała
dwadzieścia siedem lat. We śnie widzi też własnych rodziców z tego samego okresu. Pani M., zamężna
od sześćdziesięciu lat, uwielbia zasypiać każdego wieczoru, ponieważ śni się jej pierwsza miłość.
Osiemdziesięciodwuletnia pani Ch. widzi natomiast i przeżywa na nowo trudne momenty ze swej
młodości:
ciążę pozamalżeńską i związany z tym skandal rodzinny oraz postać ojca, która miała dla niej ogromne
znaczenie. Mój ojciec był autorytatywny. Kiedy mi się śni, mówi do mnie i budzę się szczęśliwa, radosna.
Pozostawił mi cudowne wspomnienia, ponieważ byl zarazem autorytatywny i wesoły.
Osiemdziesięciodwuletni pan C. stwierdza ze zdumieniem:
Śni mi się samochód, który mi skradziono dwadzieścia pięć lat temu. Wydawało mi się, ze zbytnio się tym
nie przejąłem.
Niektórzy badacze sądzą, że stany majaczeniowe są jawą paradoksalną"24. Pacjent w tej fazie jak gdyby
"postrzega" to, co normalnie mogłoby mu się jedynie przyśnić w fazie snu paradoksalnego. Starsze osoby
często "postrzegają" w czasie majaczeniajakiś epizod ze swego dorosłego życia. Pani R. była
deportowana z powodów politycznych, gdy miała lat trzydzieści. Podobnie jak wielu innych deportowanych
nie była w stanie o tym mówić. Dopiero w wieku o-siemdziesięciu jeden lat zaczęła mieć urojenia i brała
dostawców posiłków do domu za faszystów. Oburzała się, że "nie robi się nic dla więzionych kobiet". Po
powrocie do zdrowia stwierdziła: Wraz z wiekiem powraca moja przeszłość. Nie zapomina się nigdy;
wszystko do nas wraca. Może to wrócić podczas snu lub w majakach, jednakże powraca przede
wszystkim wówczas, gdy przenika każdą z naszych codziennych percepcji sensem czy emocją, które
wywodzą się z przeszłości. Wszystko, co widzę dzisiaj, przypomina mi rzeczy dawne, utracone. Wywołuje
to u mnie nostalgię. Widzę jakiś przedmiot, mozaikową wazę... Przypomina mi to, jak w Waszyngtonie
Murzyni zbierający śmieci znajdo-
24J.-C. Rouchouse, Bulletm Źco-Źthologie, 1992, oraz list z 17 września 1992.
wali takie wazy:]wt a rubbish!... (to tylko śmieć!), opowiadała mi pewna osiemdziesięciosześcioletnia
staruszka, która mieszkała w Waszyngtonie między dwudziestym piątym a trzydziestym rokiem życia!
Przedmiot, który zobaczyła, stał się częściąjej przeszłości. Emocja wywołana wspomnieniem zależy
bardziej od tego, co się kojarzy z przedmiotem, niż od przedmiotu jako takiego. To on staje się nosicielem
uczucia: W tym okresie [okresie mozaikowej wazy] tworzyliśmy grupę wspaniałych przyjaciół Było to
bardzo mile.
Muzyka jest doznaniem sensorycznym w szczególny sposób przywołującym wspomnienia: Gdy usłyszę tę
melodię, widzę znowu mego ojca tańczącego. Pierwszy raz, gdy zobaczyłam, jak tańczy, poczułam
zazdrość, ponieważ sama przeszłam wiele operacji kręgosłupa i nie mogłam tańczyć! Od śmierci ojca,
kiedy słyszę tę melodię, odczuwam zazdrość. Byłam zazdrosna, a on umiał korzystać z życia!
Nasze słowa również są nasycone przeszłością. Często wypowiada sieje nie tylko po to, żeby wyrazić to,
co zawarte jest w ich treści. Słyszymy słowa, ale sens i emocje, które wywołują, związane są z
przeszłością słuchaczy: Wzięłam znowu ojca do siebie. Obiektywnie mówiąc, nie jest on tyranem, ale to,
co mówi, wzbudza we mnie bardzo przykre wspomnienia. (Pani A. 58 lat, jej ojciec 82 lata). Kiedy wycho-
dzę z domu, pyta: ŻKiedy wrócisz?®. To nie ma znaczenia. On jest ogromnie miły... Nieględzi... Nigdy się
nie nudzi... Czyta na nowo Zole... Kiedy jednak mówi: ŻKiedy wrócisz?®, przypomina mi to młodość, kiedy
matka chciała wszystko kontrolować. Mam pretensję do ojca o to, ze nie reagował, gdy ona nie dawała mi
żyć... Kiedy mówi do mnie: ŻPózno wróciłaś®, przypomina mi to, że jestem córką, która zabiła matkę. Nie
śmiem wrócić do siebie do domu. Siedzę w samochodzie na parkingu i zwlekam z powrotem do domu.
Wyobraźmy sobie, że przyglądamy się tej scenie. Ojciec, starszy, kulturalny pan, czyta Zole. Jego córka
szykuje się do wyjścia. Ojciec uprzejmie pyta: "Kiedy wrócisz?". Córka staje się ponura, rzuca
sympatycznemu panu spojrzenie pełne nienawiści i wychodzi z domu trzaskając drzwiami, ażeby ukryć
się w swoim samochodzie. Obserwator odczuwa do córki pewną niechęć, stwierdzając:
"Ta dama jest chyba nieco przewrażliwiona! Przecież ojciec nie powiedział jej nic złego...".
Jednakże gdy scenarzysta dołączy do tego epizodu pewne elementy przeszłości, dowiemy się, że
czterdzieści lat temu córka poślubiła Murzyna i matka była tym bardzo dotknięta. Sześć miesięcy po ślubie
córki matka zmarła na raka, pozostawiając w psychice młodej kobiety ogromne poczucie winy. Pani A.,
która bardzo kochała swego ojca, oczekiwała, że stanie w jej obronie i doda jej odwagi, uciszając nieco
żonę. Może jednak również i wtedy gdzieś w swoim kącie czytał spokojnie Zole? Czterdzieści lat później,
pytając uprzejmie: "Kiedy wrócisz?", starszy pan nie wie, że budzi u swej córki głęboko zagrzebaną
prośbę o pomoc, która nie została usłyszana.
Problemy małżeńskie mogą również wypłynąć na powierzchnię wraz z wiekiem. Od czterech lat
przypominają mi się wszystkie zdrady mego męża. Między 1940 a 1950 bez przerwy mnie zdradzał.
Miałam wrażenie, że już o tym zapomniałam. Obecnie to wszystko powraca, zatruwa mi życie i znowu
zaczynam myśleć o rozwodzie.
Najpoważniejsze dramaty są najgłębiej ukryte. Reminiscencje powracają okrężną drogą i jeśli nie stają się
tematem opowieści, torturują ciało.
Pani B. mając 38 lat odkryła pamiętnik swojej córki i z przerażeniem dowiedziała się ojej kazirodczym
związku z własnym ojcem, trwającym już od trzech lat. W pierwszej chwili chciała popełnić samobójstwo.
Kiedy znalazłam dziennik, powiedziałam: ŻMoniko, chodź, pójdziemy do kina®... Poszłyśmy zobaczyć Don
Camillo... Trzy dni później powiedziałam: ŻWrzuć pamiętnik do ognia®. Córka zrozumiała, ze wszystko
wiem, i opuściła dom. Pogrzebałam ją wówczas. Sądziłam, że o tym zapomniałam. Córka wyszła za mąż i
nigdy więcej nie zobaczyła swej matki. Mąż pani B. zmarł. Pani B. zwierzyła mi się: Od sześćdziesiątego
drugiego roku życia ta myśl powraca praktycznie każdego dnia. Szukam męża koło siebie. Nie żyje już od
osiemnastu lat... W pamięci mam głównie to, co zachowałam w tajemnicy... Wspomnienia osaczają mnie
coraz bardziej... Jeżeli wychodzę z domu, rozmawiam z kimś, mam lepsze samopoczucie. Nie mogę
jednak mówić o kazirodztwie córki. Jeszcze
trudniej byloby mi mówić o pewnych szczegółach, o których przeczytałam w pamiętniku. Więc milczę i
rozmyślam.
Nawrót przywiązania
Opowiadanie o wydarzeniu to praca nad uczuciami. Opowiedziawszy jakiś fakt, inaczej odczuwamy
dramat przeżyty w przeszłości, który był wyryty w pamięci. W ciągu ostatnich kilku lat postępy w dziedzinie
reanimacji pozwoliły uratować wielu chorych, którzy otarli się o śmierć. Na ogól wspominają oni o trzech
przeżyciach25: spośród 58 przypadków trzy czwarte osób mówi o intensywnym odczuciu światła, jak to już
zresztą powiedział Goethe tuż przed śmiercią: Licht! Mehr Licht! To bardzo często odczuwane wrażenie
mogłoby być wytłumaczone bodźcem psychologicznym systemu nerwowego, którego informacje uległy
dezorganizacji jak przy elektroszoku. Dwie trzecie osób miało wrażenie, że opuściły swe ciało i spoglądały
na nie z góry. Ten omam jest częsty u osób bardzo niespokojnych, które mają przeczucie rychłej śmierci. I
w końcu, jeśli chodzi o temat, który nas interesuje, jedna trzecia widziała jak w filmie wspomnienia z
wczesnego okresu życia: oderwanie od otoczenia związane ze zbliżającą się śmiercią pozwala wypłynąć
na powierzchnię najżywszym, najbardziej wrytym w pamięć wspomnieniom z pierwszych lat życia.
Niektórzy psychoanalitycy badający obecnie fenomen palim-psestu mówią o "nawrocie przynależności" -
tak jak dawniej mówiło się o "przekwitaniu"26. Pod koniec życia przynależność zmienia formę i
postrzegany czas nie odpowiada już temu samemu odczuciu trwania. Noworodki są pozbawione
umiejętności wiązania znaczeń, ponieważ ich obiegi myślowe są dziewicze. Odwrotnie dzieje się w
przypadku osób starszych, ponieważ ich pamięć przypomina
25 S. Owens i m , Features ofŻNearDeath Expenence® m Relation to whether or not Po-tients
wereNearDeath, "The Lancet", CCCXXXVI (1991), s 1175-1178.
26 FH Bianchł w Questions du ytellissement, Dunod, 1989, s. 40-63.
figury woskowe z Musee Grevin. Ich mózg, zarządzany przez tysiąckrotnie wyryte w nim ślady, staje się
twardy jak kryształ. Jeżeli jakieś wydarzenie zdezorganizuje pamięć dziecka, początek jego życia
przebiegnie w inny sposób i ukształtuje mu inną tożsamość. Nie tak się dzieje w przypadku osoby
starszej, dla której dezorganizacja pamięci oznacza równocześnie dezorganizację fizyczną i intelektualną.
Osoba taka czepia się więc trwalszych wspomnień ze swej przeszłości, tych, które były najlepiej utrwalone
w jej mózgu. Powrót wspomnień chroni jej tożsamość, którą tworzyła w dzieciństwie, opowiadając sobie
własną historię. Przywiązuje ona coraz mniej wagi do nowych twarzy i miejsc, odnajduje jednak trwałą
wartość pierwszych związków. Z pewnością popełnia się błąd, mówiąc o obojętności osób starszych:
przynależność nie wygasa, lecz wiąże się z wartościami stałymi. Teraźniejszość kostnieje, przeszłość zaś
wciąż wibruje.
Jednakże osoby starsze nie zdają sobie z tego sprawy, ponieważ ich poczucie trwania pogłębia się.
Wyobrażają sobie przyszłość w taki sam sposób jak przeszłość: jako coś odległego, długotrwałego;
wyobrażona w ten sposób śmierć oddala się. Z tego powodu stany lękowe związane z wyobrażeniem
nagłej śmierci są o wiele częstsze u osób młodych niż u starszych. Wszelka percepcja teraźniejszości
wiąże się z poczuciem przyszłości wiecznej i nieznanej, podczas gdy przeszłość jest bogata i
ustabilizowana dzięki doświadczeniu. To tłumaczy, dlaczego starszy mężczyzna, widząc swoją córkę,
postrzega w danej chwili po prostu twarz dorosłej kobiety, takiej, jaką była jego żona czy matka. Nie
chodzi więc tutaj o fałszywe rozpoznanie, jak się często mawia, ponieważ staruszek rozpoznaje ślad
przeszłości poruszony aktualną percepcją. Zawodzi raczej jego percepcja kontekstu, ponieważ sam nie
potrafi u-miejscowić się w czasie. Właśnie dlatego niektórzy autorzy porównują wiek dojrzewania z
okresem starzenia: w obu stanach następują zmiany fizjologiczne, zmiany w postrzeganiu siebie w czasie,
a więc w percepcji innych osób, a przede wszystkim większy stopień interioryzacji.
Wszyscy klinicyści zwracają uwagę na łagodność i wyjątkowe oddanie, z jakimi osoby maltretowane w
dzieciństwie opiekują się, gdy mają około sześćdziesiątki, swoimi starymi matkami, które je dręczyły:
Przez cale moje dzieciństwo tak bardzo chciałam, zęby matka przestała mnie krzywdzić. Teraz, kiedy jest
słaba, już mnie nie krzywdzi i mogę w końcu się nią zająć, nawiązać z nią serdeczne stosunki... Ale nie
kocham jej... Jednakże dobrze mi robi fakt, że może ona wreszcie być dla mnie miła. Te dawne
maltretowane dzieci same się dziwią własnej serdeczności oraz nawrotowi zepchniętych na ubocze
emocji: Dopiero teraz mam do niej pretensje... Przez całe życie powracało to do mnie we snach... Teraz
powraca pamięć. Mam mu za złe - wyznaje inna starsza kobieta, maltretowana w dzieciństwie przez
swego ojca - a jednak każdego dnia jakaś siła nakazuje mi zajmować się nim....
Jeżeli fenomen palimpsestu jest słuszny w założeniu, nie można powiedzieć, by problemy osób starszych
wywoływał brak u-czucia w danej chwili; raczej budzą się ukryte gdzieś głęboko ślady cierpień doznanych
w przeszłości, które przeżywane są na nowo. Pewna starsza kobieta, maltretowana w dzieciństwie,
opowiada:
Kiedy źle się czuję, przypomina mi się ta sama scena... kiedy matka dotykała gorącym żelazkiem mego
ramienia, ponieważ dokuczałam młodszej siostrzyczce.... Brak uczucia pozwala wypłynąć na
powierzchnię dawnym cierpieniom wyrytym w palimpseście pamięci.
W Stanach Zjednoczonych wkrótce dwa miliony osób w wieku powyżej siedemdziesięciu lat będą
przebywać w domach starców. 80 procent cierpi na rozstrój psychiczny objawiający się otępieniem
starczym, urojeniami i depresją. Nieco mniej niż 10 procent cierpi na zaburzenia emocjonalne27. Badania
skaningowe i testy kliniczne wykazują bardzo często, że osoba starsza nie jest już w stanie odbierać ani
przetwarzać informacji uczuciowych z powodu rozległych zmian w mózgu. Kiedy środki antydepresyjne
spowodują, że osoba takajest na nowo zdolna do poszukiwania sytuacji uczuciowych i życia nimi, mówi
się o pseudootępieniu. Siedemdziesięcioośmiolet-nia pani L. dostała pomieszania zmysłów i zaczęła
majaczyć, gdyja-
27 B. W. Rouner i in., za: "Alzheimer actualitć", nr 50 (1990).
cyś wandale obrabowali jej mieszkanie. W swoich urojeniach onej-roidalnych była bardzo ożywiona i
błagała, żeby ją chronić przed tymi gwałcicielami. Nietrudno byłoby zinterpretować to ironicznie jako
urojenia seksualne. Jednakże w kilka dni później, kiedy majaki ustąpiły, rodzina dowiedziała się ze
/dumieniem, że staruszka była rzeczywiście zgwałcona, kiedy miała piętnaście lat, lecz nigdy nie zdobyła
się, by o tym opowiedzieć.
Warto się zastanowić, dlaczego częściej wypływają na powierzchnię dramaty niż momenty szczęśliwe?
Nie można żyć bez myślenia i "rzeczą podstawową jest, żeby aparat psychiczny działał aż do końca". A
skoro nie może już przyjmować nowych informacji, jest w stanie utrzymać "działanie aż do końca" jedynie
dzięki stałym e-lementom zawartym we wspomnieniach, tym, które najgłębiej zapadły w pamięci. Otóż
neurofizjolodzy twierdzą, że jedynie wydarzenia, które nas niepokoją w ciągu dnia, powodują przedłużenie
fazy snu paradoksalnego, w czasie którego nasze wspomnienia przekazywane są do mózgu. Trudne
chwile w naszym życiu, te, które sprawiły nam ból i które nie zostały rozładowane emocjonalnie lub
werbalnie, spowodują, że faza snu paradoksalnego się wydłuży, a wydarzenie zapadnie w pamięć.
Jeżeli chwile szczęśliwe pozostawiają niewiele śladów w naszej pamięci, to pozostawiają je w naszym
mózgu, tworząc rodzaj dobrego samopoczucia sprzyjającego przyjmowaniu nowych sytuacji z pogodą.
Pogodne starsze osoby śmieją się ze wszystkiego, podczas gdy osoby nieszczęśliwe mogą walczyć z
powrotem cierpienia jedynie poprzez sublimację. Ukazywałaś mi się we śnie wiele razy od chwili twojego
odejścia28, pisze osiemdziesięciopięcioletni mężczyzna, który przez całe życie kochał i myślał, który
zaangażowany był również w walki społeczne, co dostarczało mu okazji do spotkań i bodźców
intelektualnych. Żona jego zmarła mając 86 lat, kiedy jednak ukazuje mu się w szczęśliwych snach, ma
nie więcej niż 46-50 lat, czyli ukazuje się w wieku, w którym ich miłość pozostawiła najsilniejsze wrażenie.
28 C. Ronsac, Onnese lasso pas d'aimer, Laffont, 1992, s. 236.
Pojawienie się obrazów szczęścia wiąże się często z uczuciem żalu. By lam taka szczęśliwa... Żałuję, ze
dzisiaj nie mogę doznawać tego szczęścia... Żyję wspominając szczęśliwe chwile. Widzę nasz dom w
niedzielę, razem z dziećmi i psem. Te momenty czynią mnie zarazem szczęśliwą i nieszczęśliwą. To
uczucie minionego, a obecnie straconego szczęścia można określić jako nostalgię. Z wiekiem
wspomnienia szczęścia odsuwają się w czasie: Tęsknię bardziej za moją matką i siostrami niż za dziećmi,
opowiada mi pewna pacjentka, która cale życie poświęciła własnemu potomstwu.
Kiedy szczęście przeżywane jest w teraźniejszości, osoba, która jest szczęśliwa, odczuwa to z taką silą,
że przypisuje ten stan również postrzeganemu obiektowi. Pewna młoda kobieta, która na zmianę wpadała
w euforię i w najgłębszą melancholię, twierdziła, że widziała drzewa podlegające nastrojom: Kiedy jestem
smutna, drzewa również są smutne, to widać po zwisających liściach. Kiedy staję się we-solą, drzewa
szaleją z radości. Obraz drzew "szalejących z radości" ukazuje, jak bardzo można nie odłączać
przedmiotu od podmiotu.
Kiedy opowiadanie jest akcją
Opowiadanie pozwala osobie starszej umieścić się w określonym kontekście, ponieważ jest przede
wszystkim działaniem: podczas rozmowy trzeba usiąść w taki sposób, by przyciągnąć uwagę drugiej
osoby. Zachodzi więc interakcja. Jednakże mówić się będzie o sobie, o wydarzeniach, które nas
ukształtowały. Jest to również praca nad identyfikacją z samym sobą. Powiedzenie, kim się jest, co nam
się przydarzyło, co myśleliśmy i czuliśmy, zawsze powoduje nawrót emocji, nad którymi trzeba będzie
zapanować w obecności drugiej osoby. Nie jest to łatwe. Tym niemniej opowiadanie komuś o sobie działa
uspokajająco: Kiedy córka coś do mnie mówi, mój niepokój szybko mija. Mija jednak szybciej, jeżeli to ja
opowiadam. Reakcję tę można wytłumaczyć siłą uczuciową zawartą w słowie, faktem dzielenia się własną
intymnością oraz możliwością zwierzenia się komuś.
Ta "kontekstualizacja" starszej osoby umiejscawiają w jej środowisku, każe jej żyć w chwili obecnej oraz
neutralizuje fenomen palimpsestu. Kiedy jestem sama, mam tyk czasu na myślenie, ze przychodzą mi do
głowy wszystkie przeszłe niepowodzenia... Kiedy wspominam, nie chcę zanudzać słuchaczy, opowiadam
wiec zarówno o sprawach miłych, jak i niepowodzeniach. Kiedy jednak mówię o niepowodzeniach,
przekształcam je, tłumaczyła mi pewna starsza pani, wdowa, ogromnie samotna, która gdy tylko
zaczynała opowiadać o swym życiu, przechodziła metamorfozę. Opowiadanie może być dla starców tym,
czym dla osób w sile wieku jest ucieczka w działanie.
W epoce, gdy nasza kultura pozwalała osobom starszym opowiadać "historie starych wiarusów" oraz
"wspomnienia z dzieciństwa", opowieść pomagała przetworzyć na nowo te wspomnienia i e-mocje i
umieścić je w określonym kontekście w celu wytworzenia protezy psychologicznej. Kiedy mózg starszej
osoby zaczyna niedomagać, kiedy nasza kultura lub struktury rodzinne nie dopuszczają takiej formy
relacji, mamy do czynienia z fenomenem palimpsestu. Jeżeli obserwator stosuje wobec człowieka teorię
cykliczną, to uzna, że starsza osoba dziecinnieje. Jeżeli będzie to teoria konstruktywis-tyczna, stwierdzi,
że to retrogeneza mózgu. A jeżeli uważa, że człowiek musi się wznieść ponad pierwotny marazm, użyje
określenia "degradacja".
Społeczeństwo, które nie zna świąt czy uroczystości, sprowadza czas do następujących po sobie luźnych
chwil, które przemijają i odpływają donikąd. Niszczy w ten sposób poczucie przeszłości, które nadaje sens
i odgrywa tak ważną rolę w podtrzymywaniu tożsamości osób starszych oraz buduje poczucie
przynależności u młodych. Pozbawiając sensu cierpienia starszych, nie dopuszcza do żałoby i pozwala,
żeby u młodych powstało gwałtowne poczucie winy, które skierują przeciwko czemukolwiek, chyba że
będą się leczyć, angażując się do akcji humanitarnych.
Otóż religia, historia narodów i opowiadania osób starszych są rodzajem takich obchodów. Mity narzucają
pewne ceremoniały,
które kształtują nasz świat: rok przebiega wówczas w rytmie tych wydarzeń; najbardziej banalny gest
nabiera sensu, każdy strój, dekoracja, przedmioty składające się na nasze codzienne życie nabierają
znaczenia historycznego. Pod wpływem opowiadania cały zespól funkcji przybiera określoną strukturę i
tworzy świat znaczeń. Być może funkcją społeczną osób starszych jest właśnie tworzenie opowieści.
Tymczasem nasza kultura gardzi wspomnieniami. Namiastki uroczystości przed pomnikami poległych
świadczą o degradacji obchodów. Boże Narodzenie i Święto Matki stają się okresami stresu, a nawet
okresami epidemicznych samobójstw. Do lat sześćdziesiątych święta te miały aspekt gloryfikujący i
integrujący. Obecnie podkreślają uczucie samotności. W 1968 roku 20 procent ludności żyło samotnie;
niedługo odsetek ten wzrośnie do 30. Istnieje już milion "rodzin" jednorodzicielskich oraz ponad piętnaście
milionów osób starszych bez rodziny. Na rok 2020 przewiduje się dwa miliony osób całkowicie
uzależnionych*.
Wbrew temu, co się powszechnie uważa, dla osób starszych życie na wsi nie jest wcale łatwe. Wręcz
przeciwnie, do braków społecznych dochodzą tam jeszcze braki sensoryczne. Osoby starsze zamieszkałe
na wsi popełniają samobójstwa częściej niż ich rówieśnicy w miastach. Ci ostatni mogą ewentualnie
znaleźć jakieś otoczenie, przechadzać się, rozmawiać, spotykać, wychodzić, słuchać wykładów oraz
oglądać wystawy, bowiem życie intelektualne nie polega jedynie na myśleniu. Czytać oznacza żyć,
poruszać się, szukać partnera do rozmowy, stymulować, dyskutować i wzmacniać;
oznacza to również spotykać się, podróżować, sprawdzać, kochać, nienawidzić. Można tym wypełnić
wiele dni. Dlatego też najwięcej samobójstw osób starszych notuje się w departamencie Vendee oraz w
Yonne, gdy tymczasem nad Morzem Śródziemnym, gdzie jest wiele okazji do miłych spacerów, czy na
południowym zacho-
* Dane dotyczące Francji wczesnych lat dziewięćdziesiątych. Procent rodzin jednorodzicielskich w
stosunku do liczby ludności jest w Polsce wyższy.
dzie, gdzie stosunki międzyludzkie są cieplejsze, procent ten jest
. . . 90
najniższy".
Najbardziej metafizyczne reguły kulturowe organizują ceremoniały interakcyjne najbardziej fizyczne.
Zebranie członków rodziny z okazji uroczystego posiłku, przybranie określonej postawy w czasie
modlitwy, dzielenie się produktami żywnościowymi pełnymi szczególnego znaczenia - na przykład
chlebem i winem u chrześcijan, miodem i korzeniami u Żydów, owocami u buddystów - stanowią
prawdziwą strukturę sensoryczną każdej chwili, która nakazuje takie a nie inne zachowanie oraz budzi
głębokie emocje u wszystkich wiernych30. Ta codzienna sensoryczność, ukształtowana przez mit, posiada
właściwości biologiczne, ponieważ nawet śmierć musi czekać na swe żniwo: chorzy rzadziej umierają
podczas żydowskiej Paschy czy dorocznych buddyjskich świąt, w czasie muzułmańskiego Ramadanu nie
ma prawie wcale samobójstw.
Znaczny wzrost od roku 1980 samobójstw osób starszych na Zachodzie świadczy o derytualizacji. W
Japonii najwięcej samobójstw popełniają starsze kobiety i dzieci31: kobiety te żyją samotnie w świecie
pozbawionym sensu i kontaktów, a dzieci w świecie przymusów, które je przerażają32. Mężczyźni
natomiast poświęcają się tradycyjnym zajęciom.
Para małżeńska, ów "ruch kolektywny we dwoje", z łatwością wytwarza świat sensoryczny, który pobudza
i chroni jednostkę. Po prześledzeniu drogi tysiąca osób żyjących w parach w czasie "ich pierwszych
osiemdziesięciu lat życia", po zadaniu im pytań dotyczących przeszłości oraz po przeprowadzeniu
wywiadów w ich otocze-
29 J. Andrian, Le suicide des personnes agees de plus de 55 ans, "Panorama du mede-cin", nr 31(1990).
30 M. Boucebci, A. Amal Yaker, Psychopatologie infantojuvenile dans lespays en voie de developpement
[w:] Traite de psychiatrie de 1'enfant et de 1'adolescent, T. III, PUF, 1985, s. 111.
31 Y. Christen, La lettre mensuelle de 1'annee gerontologiqw, "Alzheimer actualites", nr 5 (1990), s. 6-7.
32 K. Hasegawa, The Epidemiological Study ofDepression in Łatę Life, Journal ofAf-fective Disorders",
wrzesień 1990, suppl. l, s. 53^56.
237
niu33 stwierdza się, że psychoza w tej grupie jest rzadka (2 procent), podczas gdy 50 procent ludności
podlega depresjom lękowym. Kobiety ulegają depresji i stresom łatwiej niż mężczyźni, którzy raczej
wpadają w alkoholizm lub ulegają wypadkom z powodu nieostrożności. Natomiast starsze pary lepiej
sobie radzą z wiekiem niż o-soby samotne. Mąż mój sprawiał, ze czułam się dobra, piękna i inteligentna...
Bez niego nie potrafię nawet gotować... Wszystkie dni są do siebie podobne. Wszystko, co nadaje sens,
podtrzymuje jednostkę.
Czasami jednak wspomnienia nie mogą być opowiedziane, nie wszystkie się do tego nadają. Myślę na
przykład o tych osobach, które nie mają odwagi się przyznać, że deportacja była najpiękniejszym okresem
w ich życiu. Pewien mężczyzna tęskni za tym okresem, kiedy "przynajmniej pomagano sobie wzajemnie".
Wyzwolenie, zwracając mu jego samotność, zniszczyło struktury uczuciowe, które podtrzymywały jego
słabe ,ja" w obozie koncentracyjnym! Dyskurs kolektywny ma za zadanie utworzyć mit skupiający człon-
ków grupy wokół tego samego wyobrażenia: czegoś w rodzaju intelektualnego totemu. Osoba, która
opowiedziałaby, jaka była szczęśliwa w obozie koncentracyjnym, podważyłaby związek intelektualny i
uczuciowy grupy. Trzeba by ją wykluczyć, żeby zachować jedność grupy. W tym przypadku takim
uzasadnieniem odrzucenia mogłoby być szaleństwo albo przewrotność. Dlatego też partie polityczne
zorganizowane wokół jakiegoś totemu intelektualnego wolą wykluczać niż się rozwijać. Wykluczenie tego,
kto myśli inaczej, pozwala zachować jedność grupy34.
Tak więc, żeby zająć miejsce w grupie, trzeba mówić to, co grupa jest w stanie usłyszeć. Jeden z moich
pacjentów - producent wina z Bandol - przeżył tragiczne wydarzenie w czasie wojny w Algierii: jego
oddział został zaatakowany przez siedmiu Algierczyków, którym dzięki doskonałej znajomości terenu
^idało się rozdzielić żołnierzy francuskich na dwie grupy w taki sposób, że jedna zaczęła
33 T. Helgason i in. The First 80 Years ofLife: A Psychiatrie Epidemiological Study, "Acta Psychiatrica
Scandinavia", nr 79 (1989), s. 85-94.
34 P. Mannoni, La psychologie collectwe, PUF (Que sais-je? nr 2236), 1985.
238
ostrzeliwać drugą. Podczas wielogodzinnych zmagań mój pacjent poznał koszmar i głupotę wojny. Widział
wokół siebie rozerwane na kawałki ciała przyjaciół, czekał, aż nadejdzie jego kolej. Gdy wrócił do domu,
ojciec i bracia stwierdzili: My tu harujemy, a ty spędzasz sobie wakacje w Algierii. Bronisz interesów
posiadaczy, gdy my urabiamy sobie ręce po lokcie. Bez słowa przebrał się w kombinezon roboczy i
poszedł pracować w winnicy. Jednakże przez wszystkie lata, jakie później nastąpiły, co wieczór widział
dokładnie -jak w niemym filmie - roztrzaskaną głowę swego towarzysza oraz krew tryskającą rytmicznie z
uciętego uda kaprala, który przyglądał się temu umierając. Tego wszystkiego nie można było opowiedzieć
przełożonym w armii francuskiej, którzy radzili, by siedzieć cicho. Niemożliwe też było relacjonowanie tych
wydarzeń własnej rodzinie, która nie była w stanie tego zrozumieć.
W społeczeństwach bez historii nie będzie już można nadawać sensu rzeczom. Prehistoryczni myśliwi
kazali się grzebać razem z lukami i strzałami, a kobiety ze zdobionymi naczyniami. Nasi przodkowie
dekorowali ściany swych domów skrzyżowanymi szablami. Tworzyli historię ze wszystkich przedmiotów.
Kto jednak będzie opiewać lodówkę? Kto ułoży epopeję o telewizorze? Kto każe się pochować razem ze
swoim samochodem?
Dorosły, którego zmusza się do milczenia, może zdobyć sobie miejsce w społeczeństwie dzięki sile
własnych ramion. Narzucenie milczenia dziecku nie przeszkadza, by jego wspomnienia wyryły w pamięci
tajemną historię stanowiącą jego tożsamość. Uniemożliwienie opowiadania osobie starszej równa się
pozbawieniu jej jedynej aktywności, jaka w jej przypadku jeszcze jest możliwa, pozbawieniu jej miejsca,
wykluczeniu, odizolowaniu uczuciowemu i społecznemu, a także skazaniu na zamęt i dezorientację w
świecie pozbawionym sensu i czucia.
Dlatego właśnie ludzie starsi opowiadają o tych samych wydarzeniach w różny sposób w zależności od
tego, gdzie się znajdują. Osoby samotne roztrząsają swą przeszłość. Pozbawione obecności i uwagi
otoczenia nie widzą, że się starzeją, i mają za złe, jeśli się wspomina o ich niedomaganiach. Często przez
nich lub wobec
239
nich stosowana przemoc wewnątrzrodzinna ożywia konflikt, który - wydawałoby się - dawno już jest
pogrzebany, ajednak wypływa na powierzchnię przy okazji jakichś drobnych codziennych kłopotów.
Przemoc ta, która występuje wśród prawie 40 procent rodzin35, prawie zawsze jest przejawem fenomenu
palimpsestu: Widuję moją matkę raz w miesiącu; za każdym razem wypomina mi moje małżeństwo, które
zawarłam czterdzieści lat temu, opowiada sześćdziesięcioletnia kobieta, która mimo iż jest nauczycielką
francuskiego, nie zdawała sobie sprawy z istnienia opisanego przez Baudelaire'a zjawiska.
W przeciwieństwie do osób mieszkających we własnych domach, osoby starsze przebywające w domach
starców lepiej pamiętają wydarzenia z przeszłości niż fakty bardzo niedawne36. Zależność od instytucji
skłania je być może do wspominania "dawnych dobrych czasów". Chyba że umieszczone są w tych
domach ze względu na ich bardzo już posunięty stan senilny. Prawdopodobnie oba powody są
prawdziwe, jednakże należałoby zapytać, który kontekst jest lepszy: rodzinny czy instytucjonalny? Znam
osoby starsze ogromnie samotne w środowisku rodzinnym, które zatrzymywane są w domach tylko
dlatego, aby nie dopuścić do powstania poczucia winy. Siedemdziesięciodwuletnia pani B. nie zdawała
sobie sprawy, że jej dzieci żyją z zasiłku dla bezrobotnych oraz że zięć jest chory. Myślała wyłącznie o
tym, żeby znaleźć się w domu starców, gdzie już przebywała jej dziewięćdziesięciosześcioletnia matka.
Nie wiedziała, że jej wnuki zdają maturę, pamiętała jednak, że matka na nią czeka.
W charakterze psychoterapii dla osób starszych proponuje się "ponowne zbadanie życia". Chodzi o
proces umysłowy, który - niezależnie od kultury - przejawia się w sposób naturalny stopniowym powrotem
do świadomości doświadczeń z przeszłości, szczególnie wydobyciem na powierzchnię nie rozwiązanych
konfliktów37. Wiek
35 D. A. Kalunian i in., Yiolence by Geriatrie Patients who Needs Psychiatrie Hospitali-zation, Journal
ofCIinical Psychiatry", U, nr 8 (1990), s. 340-348.
36 C. Holland, P. Rabbit, Lesgens &g6s vivent-ils rźllement dans lepassff, "Alzheimer actualitćs", nr 53
(1991).
37 R. N. Butler, The Life Reuiew: an Interpretation ofReminiscence in the Aged, "Psychiatry", XXVI (1963),
s. 65-76.
nie jest przeszkodą dla psychoterapii, ponieważ opowiadania ożywiają to, co zostało głęboko ukryte. U
osób starszych zawsze mamy do czynienia z dniem dzisiejszym.
Dyktatura normalnego człowieka dorosłego, który uważa, że powinien stanowić dla innych punkt
odniesienia, jest przyczyną wielu ludzkich dramatów. Nasza kultura każe milczeć zarówno o-sobom
starszym, jak i dzieciom, kobietom i cudzoziemcom oraz tym wszystkim, którzy nie przystają do
"normalnej" interpretacji. "Normalny" nie oznacza koniecznie "zdrowy". Normajest definicją statystyczną,
co oznacza, że można być nienormalnym i zdrowym. Kiedy jednak zmusza się do milczenia kogoś, kto
odbiega od normy, stwarza to problemy w stosunkach między ludźmi.
Fenomen palimpsestu najmniej dotyka te osoby starsze, które mają bogate życie intelektualne.
Organizowanie dla nich stosownych warunków życia polega na pobudzaniu do pracy ich mózgu, a także
życia psychicznego i uczuciowego. W odpowiednich warunkach do ich świata umysłowego powracają
liczne wiadomości, o które się otarli w czasie długich lat edukacji. Dlatego mali geniusze stają się często
wspaniałymi starcami, pod warunkiem, że przez cale życie podtrzymywali zdolności intelektualne z wieku
dziecięcego. Im bardziej człowiek był stymulowany w dzieciństwie, tym lepiej się starzeje... tak długo,
dopóki otoczenie dostarcza mu bodźców.
Jeżeli porównuje się osoby w tym samym wieku, to ci, których cechuje żywy intelekt, będą żyli lepiej i
dłużej niż osoby starsze pozwalające sobie na lenistwo umysłowe. Z jednym wszakże zastrzeżeniem: w
dobrym zdrowiu utrzymuje bodziec, a nie wyniki intelektualne. Co oznacza, że idiota, którego wszystko
ciekawi, zestarzeje się lepiej niż zgorzkniały inteligent. Podobnie jak dzieci, które łatwiej się uczą mówić i
czytać w spokojnej atmosferze, zdolności intelektualne najlepiej zachowują osoby starsze, których życie
uczuciowe było pozbawione stresu.
Stres może wywołać reakcje mózgowe. Trudna do wyciszenia emocja, nawet wówczas, gdy jest
spowodowana przez coś w rodzaju idee fixe, wydumaną zniewagę lub wydarzenie symboliczne (na
16 Anatomia uczui
241
nich stosowana przemoc wewnątrzrodzinna ożywia konflikt, który - wydawałoby się - dawnojużjest
pogrzebany, ajednak wypływa na powierzchnię przy okazji jakichś drobnych codziennych kłopotów.
Przemoc ta, która występuje wśród prawie 40 procent rodzin35, prawie zawsze jest przejawem fenomenu
palimpsestu: Widuję moją matkę raz. w miesiącu; za każdym razem wypomina mi moje małżeństwo, które
zawarłam czterdzieści lał temu, opowiada sześćdziesięcioletnia kobieta, która mimo iż jest nauczycielką
francuskiego, nie zdawała sobie sprawy z istnienia opisanego przez Baudelaire'a zjawiska.
W przeciwieństwie do osób mieszkających we własnych domach, osoby starsze przebywające w domach
starców lepiej pamiętają wydarzenia z przeszłości niż fakty bardzo niedawne36. Zależność od instytucji
skłania je być może do wspominania "dawnych dobrych czasów". Chyba że umieszczone są w tych
domach ze względu na ich bardzo już posunięty stan senilny. Prawdopodobnie oba powody są
prawdziwe, jednakże należałoby zapytać, który kontekst jest lepszy: rodzinny czy instytucjonalny? Znam
osoby starsze ogromnie samotne w środowisku rodzinnym, które zatrzymywane są w domach tylko
dlatego, aby nie dopuścić do powstania poczucia winy. Siedemdziesięciodwuletnia pani B. nie zdawała
sobie sprawy, że jej dzieci żyją z zasiłku dla bezrobotnych oraz że zięć jest chory. Myślała wyłącznie o
tym, żeby znaleźć się w domu starców, gdzie już przebywała jej dziewięćdziesięciosześcioletnia matka.
Nie wiedziała, że jej wnuki zdają maturę, pamiętała jednak, że matka na nią czeka.
W charakterze psychoterapii dla osób starszych proponuje się "ponowne zbadanie życia". Chodzi o
proces umysłowy, który - niezależnie od kultury - przejawia się w sposób naturalny stopniowym powrotem
do świadomości doświadczeń z przeszłości, szczególnie wydobyciem na powierzchnię nie rozwiązanych
konfliktów37. Wiek
35 D. A. Kalunian i in., Yiolence by Geriatrie Patients who Needs Psychiatrie Hospitali-tation, Journal
ofCIinical Psychiatry", LI, nr 8 (1990), s. 340-348.
36 C. Holland, P. Rabbit, Les gens Sges vivent-ils rźllement dam lepassff, "Alzheimer
actualitćs",nr53(1991).
37 R. N. Butler, The Life Reuiew: an Interpretation of Reminiscence in the Aged, "Psychiatry", XXVI (1963),
s. 65-76.
240
nie jest przeszkodą dla psychoterapii, ponieważ opowiadania ożywiają to, co zostało głęboko ukryte. U
osób starszych zawsze mamy do czynienia z dniem dzisiejszym.
Dyktatura normalnego człowieka dorosłego, który uważa, że powinien stanowić dla innych punkt
odniesienia, jest przyczyną wielu ludzkich dramatów. Nasza kultura każe milczeć zarówno o-sobom
starszym, jak i dzieciom, kobietom i cudzoziemcom oraz tym wszystkim, którzy nie przystają do
"normalnej" interpretacji. "Normalny" nie oznacza koniecznie "zdrowy". Normajest definicją statystyczną,
co oznacza, że można być nienormalnym i zdrowym. Kiedy jednak zmusza się do milczenia kogoś, kto
odbiega od normy, stwarza to problemy w stosunkach między ludźmi.
Fenomen palimpsestu najmniej dotyka te osoby starsze, które mają bogate życie intelektualne.
Organizowanie dla nich stosownych warunków życia polega na pobudzaniu do pracy ich mózgu, a także
życia psychicznego i uczuciowego. W odpowiednich warunkach do ich świata umysłowego powracają
liczne wiadomości, o które się otarli w czasie długich lat edukacji. Dlatego mali geniusze stają się często
wspaniałymi starcami, pod warunkiem, że przez całe życie podtrzymywali zdolności intelektualne z wieku
dziecięcego. Im bardziej człowiek był stymulowany w dzieciństwie, tym lepiej się starzeje... tak długo,
dopóki otoczenie dostarcza mu bodźców.
Jeżeli porównuje się osoby w tym samym wieku, to ci, których cechuje żywy intelekt, będą żyli lepiej i
dłużej niż osoby starsze pozwalające sobie na lenistwo umysłowe. Z jednym wszakże zastrzeżeniem: w
dobrym zdrowiu utrzymuje bodziec, a nie wyniki intelektualne. Co oznacza, że idiota, którego wszystko
ciekawi, zestarzeje się lepiej niż zgorzkniały inteligent. Podobnie jak dzieci, które łatwiej się uczą mówić i
czytać w spokojnej atmosferze, zdolności intelektualne najlepiej zachowują osoby starsze, których życie
uczuciowe było pozbawione stresu.
Stres może wywołać reakcje mózgowe. Trudna do wyciszenia emocja, nawet wówczas, gdy jest
spowodowana przez coś w rodzaju idee frxe, wydumaną zniewagę lub wydarzenie symboliczne (na
16. Anatomia uczuć
241
przykład wciąganie flagi na maszt), zawsze wywołuje zwiększenie poziomu katecholaminy oraz kortizolu
we krwi: stres ten przejawia się w postaci czerwienienia się, leź oraz przyspieszonego bicia serca. Otóż
hormony stresu wywołują puchnięcie komórek węcho-mózgowia38. Wapno wchłonięte przez kanały
komórkowe, rozpuszczone w wyniku spuchnięcia, powoduje rozpad komórek. Obszar mózgu kierujący
przetwarzaniem pamięci oraz uczuciami ulega więc sklerozie z powodu informacji abstrakcyjnych, a nawet
metafizycznych!
Stulatki to często osoby, których życie cechowało "niskie napięcie emocjonalne"3^. Życie ich przechodziło
bez stresu dzięki odpornej na wstrząsy osobowości, a nie dlatego, że korzystały ze szczególnej ochrony
przed trudami życia. W podeszłym wieku często są jeszcze bardzo sprawni, interesują się nowinkami
kulinarnymi, modą, kulturą i techniką. Ci. którzy ich obserwują, mówią często o ich "łatwości doznawania
szczęścia": są równie weseli, uspołecznieni i optymistyczni, jak przez całe życie. W sprawozdaniach
lekarzy-kli-nicystów pojawia się często słowo "syntoniczny", jak gdyby samo bycie na tej samej długości
fal pod względem uczuć, działalności i mowy pozwalało na harmonijne włączenie się do otoczenia już od
czasów dzieciństwa40. Tacy ludzie nawet w zaawansowanym wieku potrafią snuć zaskakujące projekty.
Gdy czasami zawodzą nogi, zawsze jeszcze sprawna jest głowa. Łatwość, z jaką się wypowiadają, jest
jeszcze jednym wskaźnikiem, że żywa jest ich nadzieja na długą i harmonijną starość. Aleksandra David-
Neel. odkrywczym Tybetu, wystąpiła o paszport w przeddzień swych setnych urodzin, mając zaś stojeden
lat zaczęła pisać książkę. Chęć odkrywania świata, jaka sterowała całą jej egzystencją, wciąż jeszcze
pulsowała w jej myślach, podczas gdy zgarbione plecy zmuszały jąjuż do spania na sie-
W Węchomózgowie jest częścią mózgu rządzącą emocjami i znajdującą się pod półkulami.
39 V. Lehr, Rewie du Conseil pontifical pour la pastorale des seruices de sante, nr 10 (1989).
^ A. Karasawa, K. Kawashina, H. Kasahara, "AlzheimerActualites", nr 50 (1990).
dząco41. Czyżby wszyscy ci, którzy umierają przed sto dwudziestym rokiem życia, robili to również ze
smutku? Smutek więc jest jedną z przyczyn przedwczesnej śmierci.
Nasza egzystencja nie ma epilogu. Starość nie jest streszczeniem dramatu w trzech aktach naszej
biografii. Nigdy nie słyszałem, żeby starszy człowiek mówił: Panie i Panowie, spektakl mego życia jest
skończony; byłem najpierw dzieckiem, później młodzieńcem, a następnie człowiekiem dorosłym, teraz
więc powiem wam, co myślę o minionych wydarzeniach. Zdarza się, że starcy umieszczają takie wyznanie
w testamencie, który będzie czytany po ich śmierci. Wszakże póki życie trwa, nie jest ono "byłe", uważają,
że żyją w teraźniejszości, a poczucie trwania każe im myśleć raczej o wieczności!
Nasza egzystencja nie ma również prologu, dziecko nie mówi przecież: Panie i Panowie, będziecie mi
towarzyszyć w filmie mojego życia. Odkąd jest tutaj, na Ziemi, zderza się z rzeczywistością. Ono również
żyje czasem teraźniejszym, jednakże czyni to z bogactwem tego, co przeżyło, i swoją przeszłością, która
wypełnia większą część jego świata psychicznego, jako że zaczyna się przed urodzeniem, a następnie
gdy wyobraża sobie własnych rodziców oraz rodziców swych rodziców, kiedy słucha opowiadania o swym
związku z grupą, do której należy.
Działają tylko opowiadania skierowane do określonej osoby w określonym momencie. Te ostatnie zapisy
palimpsestu, mówiące o zmierzchu starych ludzi. Nie chodzi w nich o powrót do dzieciństwa, lecz o
przywołanie dzieciństwa w psychice starca, który żyje w chwili obecnej tym, czym dysponuje, ażeby
wypełnić swoją wyobraźnię.
Ta równowaga między wspomnieniami a opowiadaniem, łatwa do zaobserwowania u osób starszych,
występuje zarówno u dorosłych, jak i u dzieci. U dorosłych palimpsest zapisywany jest w organizmie
dzięki możliwości asymilacji w fazie snu paradoksalne-
41 J. Chsdon, Le Lumimwc Destm d'AUxandra David-Neel, Perrin, 1985, oraz wizyta w jej domu w Digne.
/
243
go42. Jednakże jednostka może osadzić się w jakimś kontekście, ponieważ może działać, kochać i
angażować się społecznie. Tłumaczy to nadmierną aktywność i pamiętliwość osób niespokojnych, które w
ten sposób usiłują zepchnąć głęboko ślady bolesnych doznań. U dzieci długość snu paradoksalnego oraz
zadziwiająca elastyczność pozwalają na wchłonięcie wszystkich śladów. Jednakże potrzeba uczucia oraz
nadmierna aktywność wiążą je intensywnie z otoczeniem i pozwalają zapuścić w nim korzenie.
Wedle innej teorii mózg i kultura muszą współdziałać harmonijnie, żeby człowiek mógł prawidłowo
funkcjonować. Tak więc chorobę Alzheimera można by uznać za chorobę "uczłowieczenia". Nie ma ona
czasu pojawić się w środowisku pozbawionym kultury. Kultura wymyślona przez człowieka daje czas,
żeby się ujawniła;
można więc zobaczyć w mózgu ludzkim stop neuronów, płytki wló-kienek, które pozwalają mu
funkcjonować i które umiejscowiąją się w części mózgu najbardziej ludzkiej, tej, której nie posiadają inne
żywe istoty: w korze mózgowej, która pojawiła się jako ostatnia w procesie rozwoju istot żywych wraz z
płatami przedczolowymi, pozwalającymi przewidywać, płatami skroniowymi rządzącymi mową, korą
wzrokową, płatami potylicznymi, które przekazują obraz, oraz podstawą mózgu, gdzie znajdują się pamięć
i ośrodek emocji. Zdolność ruchu, wrażliwość, odżywianie się, pragnienie oraz funkcje życiowe jeszcze
działają. Wszystko jest w porządku, oprócz tego, co najbardziej ludzkie!
Jeżeli będziemy kontynuować postępy w dziedzinie badań mózgu i kultury, w roku dwutysięcznym śmierć
będzie zjawiskiem przewidywalnym. W krajach Trzeciego Świata umierać się będzie z powodu dotąd nie
znanych na tamtych terenach chorób cywilizacji: zmian klimatu, głodu wynikającego z nieporozumień
ideologicznych oraz niszczącego kulturę nadmiaru ludności, będącego wynikiem prokreacji przy użyciu
techniki.
*2 M. Jouwt, Programmatwn yfnitiqw Mnttwe ft $omneil paradoxal, "Confronta-tions psychiatriques", nr 27
(1986), s. 170-171.
244
W krajach rozwiniętych będzie się umierać z powodu dobrodziejstw cywilizacji: nadmiaru żywności,
tytoniu, alkoholu oraz siedzącego trybu życia narzuconego przez szkołę i społeczeństwo. Rozwój
świadomości oraz poszukiwanie bezpieczeństwa zwiększy stres i jego toksyczne skutki dla systemu
nerwowego. Odizolowanie społeczne zwiększy patologiczne objawy w naszych odczłowieczo-nych
mózgach.
Jedynie niewielka liczba jednostek w doskonale zhumanizo-wanych krajach Zachodu, które spędzą całe
życie otoczone uczuciem, w poczuciu bezpieczeństwa oraz w zgodzie ze społeczeństwem, żyć będzie
aktywnie sto dwadzieścia lat zgodnie z obietnicą genetyczną.
Aż do dnia, gdy zakrzykną: Zatrzymajcie Ziemię! Chcę wysiąść^3.
^ Słowa Alfreda Sauvy.
Krótka bajka zamiast konkluzji
"Gdyby lew umiał mówić, nie moglibyśmy go zrozumieć".
W ten sposób profesor Wittgenstein, zaproszony do Fort Col-lins w Colorado przez Society for Human
Ethology, zakończył przemówienie, które wygłosił jednym tchem, monotonnym głosem, zamykając oczy i
kiwając jak pobożny Żyd przed Ścianą Płaczu.
Naukowe audytorium w zasadzie zaakceptowało tę myśl, która pozwalała dokonać podziału świata na
przyrodzoną naturę zwierząt i nadprzyrodzoną naturę ludzi. "Sfera mowy" pozostawała ludzka, ponieważ
według tej teorii, nawet gdyby lwy potrafiły mówić, przekazywałyby świat semantyczny tak bardzo lwi, że
człowiek nie byłby w stanie wyobrazić sobie rzeczy, które określałyby lwie słowa.
Otóż tak się składa, że bardzo niedawno w parku narodowym w Karakorum etolodzy hinduscy odkryli lwy
umiejące mówić. Badacze nagrali ich porykiwania, pomrukiwania i stękania, które uważało się dotychczas
za dźwięki zupełnie pozbawione znaczenia.
Komputery przeanalizowały struktury sekwencyjne, rozłożono na części wykres częstotliwości, nakreślono
krzywe melodyczne i narysowano rytm pauz między poszczególnymi ryknięciami. Po zbadaniu dane te
pozwoliły odkryć kod lwich dźwięków, a nawet coś w rodzaju podwójnej artykulacji, w której dźwięki
wydawane przez zwierzęta odsyłają do czegoś innego, co dźwiękiem nie jest.
247
Gdy tylko metoda została dopracowana, ekipy składające się z etologów i lingwistów nagrały, a także
odkodowały czterysta siedemdziesiąt dwa dźwięki wydawane przez czterysta siedemdziesiąt dwa gatunki
zwierząt. Kryteria selekcji nakazywały wyeliminowanie z badań zwierząt "skrajnych", ponieważ im
mniejsza jest istota żywa, tym częstotliwość głosu jest wyższa. Fakt ten fałszuje nieco analizę danych,
ponieważ wysokie częstotliwości są w znacznym stopniu zagłuszane przez filtr listowia, konary drzew oraz
wilgotność powietrza. Niskie częstotliwości są natomiast lepiej przekazywane przez materię, nie zawsze
jednak "wyłapywane" przez aparaty rejestrujące.
Otóż lwy wydają dźwięki, których przepustowe pasmo częstotliwości zbliżone jest do pasma człowieka.
Dlatego ich język rozszyfrowany dzięki tej metodzie jest pewniejszy niż mowa małp, które są raczej
wzrokowcami i wolą używać języka gestów zbliżonego do .języka" głuchoniemych.
A więc wbrew temu, co mówił profesor Wittgenstein, obecnie wiemy, że zwierzęta zawsze potrafiły mówić,
tylko my nie byliśmy w stanie ich zrozumieć. Odkąd nauczyliśmy się dekodować język lwów, przekazują
nam one trzy typy informacji.
Bez trudu rozumiemy ich skargi, gdy tłumaczą nam, że krokodyle, żółwie, jaszczurki, ptaki i ssaki
organizują swe życie wokół problemu samoobrony oraz zachowania gatunku. Rozumiemy ich argumenty,
ponieważ my robimy dokładnie to samo, gdy kierujemy się do źródła, żeby ugasić pragnienie, stajemy pod
wiatr, chcąc upolować zwierzynę, przytulamy się do kogoś bliskiego, żeby poczuć się bezpieczniej, lub
zakopujemy w ochronnej jamie naszego łóżka.
Ich przyjemności są takie same jak nasze, gdy wylegują się na słońcu, opiekują swymi małymi, skaczą z
radości lub okazują sobie czułość.
Rozumiemy ich przerażenie, kiedy uciekają przed drapieżnikiem, z którym niemożliwe są żadne
negocjacje, podczas gdy jednocześnie poddają się agresorowi należącemu do tego samego gatunku, aby
utrzymać z nim przynajmniej jakiś kontakt.
Podziwiamy zwierzęta, gdy tłumaczą nam, w jaki sposób nale-
248
ży uwić gniazdo z (i awek, jak sporządzić posłanie z liści, żuć miękkie drewno, żeby zrobić z niego gąbkę,
jak zrobić wędkę do łowienia termitów obrywając liście z gałązki.
Niestety lwy nie mogą pisać z powodu grubych łap, w których kciuk nie może się zetknąć z palcem
wskazującym. Wyryczały więc swoje biografie, dyktując je do magnetofonu hinduskim etologom.
Opowiedziały im, że głównym problemem ich egzystencji jest obrona gatunku oraz uczenie się
zwyczajów.
Zwróciliśmy wówczas uwagę, że biografie ludzkie nie przekazują niczego innego, gdy opowiadają dzieje
jakiejś rodziny wplątanej w nieoczekiwane zwroty historii, wśród których udało się jej u-ratować i zapewnić
swym dzieciom środowisko pozwalające kochać i pracować. Miłość, która pokonuje wszystkie przeszkody,
dostarcza zarówno ludziom, jak i lwom podstawowego tematu do tworzenia dzieł sztuki.
W szkole, w trakcie zabawy i w niewinnych bójkach młode lwiątka uczą się lwich zwyczajów, w których
odkrywają własne ciało oraz ciała przeciwników, wypróbowują swą inwencję oraz zajmują swoje miejsce
w grupie. Przerabiają one tematy polowania i miłości, które w późniejszym etapie kierować będą ich
życiem społecznym i seksualnym.
Ludzie nie byli zaskoczeni, gdy lwy opowiedziały im o wstrząsach, jakich doznały w okresie dojrzewania, o
tym, że zmiany ciała wywołały u nich zadziwiające sensacje, gdy sierść grzywy przyozdobiła ich kark, w
zabawach z samicą zmienił się nagle rodzaj odczuwanych wrażeń, a głos wzbogacił się o niższe tony.
Lwy poświęciły również ogromny rozdział czułości: jak żyć ze sobą, kiedy się kocha, jak wędrować w
grupie, ciesząc się silą wspólnoty, jak pilnować swej samicy, traktować jej małe, zajmować miejsce
dominującego samca, gdy samica podaje do stołu ciepłąjeszcze gazelę... No cóż, po prostu jak w
rodzinie.
Gdyby zwierzęta mogły mówić, wszystkie gatunki podjęłyby temat przetrwania i wszystkie by się
rozumiały. Powiedziałyby one, choć w różnych językach, z grubsza biorąc to: Jesteśmy na Ziemi nie
wiedząc zbyt dobrze dlaczego i zależy nam na tym, żeby tu zostać. Pozwólcie nam zajmować to
niewielkie miejsce pod sloncem. Problem przeżycia,
249
przyjemnego i trudnego zarazem, nadaje sens naszemu życiu i zmusza do przyjęcia postaw
adaptacyjnych, których trudno nam się czasami nauczyć.
Gdyby lwy mogły mówić, drugi poruszony przez nie temat dotyczyłby emocji. Każdy gatunek byłby
zaskoczony tym, co ma znaczenie dla drugiego. Jak można żyć w świecie zapachów?", zdziwiłaby się
mewa, dla której istotne są kolory. Lwy opowiedziałyby w sposób pasjonujący o ich świecie zapachów.
Wytłumaczyłyby, że węch pozwala żyć w przestrzeni, gdzie czwarty wymiar wypełniony jest zwiewnymi
molekułami, oraz że ta zdolność próbowania dzięki węchowi właśnie daje dotykalną próbkę drugiej istoty,
jak gdyby była ona obecna w czasie i w przestrzeni.
To zwierzenie ubawiłoby z kolei bardzo mewy śmieszki, które stwierdziłyby, że zapach to coś wulgarnego,
a nawet prawie bestialskiego i że jedynie składanie w ofierze żywności rządzi emocjami i wytycza granicę
świata zwierzęcego.
Lwy zamruczałyby spod grzyw, że mewom śmieszkom łatwo przybierać dumne postawy dzięki
ceremoniałowi żywnościowemu, co jednakże nie przeszkadza im, w momencie gdy zabraknie ryby,
zadowolić się uschniętą gałązką. "I to ma być kultura!" - dodałyby jeszcze.
Zwierzęta, każde na swój sposób, przekazywałyby innym własny świat emocji; każde z nich, odkrywając
wartości sensoryczne, które dla niego nic nie znaczą, wybuchałoby hałaśliwym śmiechem i - trzeba
przyznać ze wstydem - pogardzałoby nieco rozmówcą. W czasie tej sceny małpy próbowały uważać się
za ludzi, psy za nadpsy, a nawet lwy, mimo że królewskie, usiłowały nieco się do nas zbliżyć. "W czasie
gdy zwierzęta mówiły, między innymi lwy, chciały być przyjęte do naszego kręgu. Czemu nie, biorąc pod
uwagę, że ich rasa warta była tyle samo co nasza w tym okresie..." - mówił znany etolog nazwiskiem La
Fontaine po przetłumaczeniu listu, który pewien zakochany lew napisał do Mademoiselle de Sevigne.
Pierwszy przekaz, dotyczący przeżycia, adresowany był do wszystkich zwierząt, jednakże dyskurs
dotyczący emocji wykazał pewne różnice między gatunkami, a nawet między jednostkami:
wobec takiego samego wydarzenia pewien gadatliwy lew odczuwał
250
zupełnie inne emocje niż inny lew, równie gadatliwy, ale wychowany zupełnie inaczej!
Jeszcze inny lew, "posunięty w latach i opłakujący swe dawne wyczyny", opowiedział, jak to, gdy był
dzieckiem, matce jego, która nagle zachorowała, zabrakło sił, żeby mu zapewnić poczucie bez-
pieczeństwa. "Nieszczęśliwy, opadający z sił, smutny i przybity mały lew", przestając się bawić, nie zdążył
nauczyć się, czym jest socjalizacja. Za każdym razem, gdy wchodziło w grę współzawodnictwo, zaczynał
się trząść, a pewnego dnia nawet, znajdując się blisko zranionej gazeli, nie ośmielił się do niej zbliżyć,
ściągając na siebie pogardę swych braci - łobuziaków.
Człowiek mógł zrozumieć i nawet wziąć do siebie tego typu o-powieść, która mogła wywołać u niego
analogiczne wspomnienia. Jednakże to, co majakieś znaczenie dla człowieka, może nic nie znaczyć dla
lwa. Zwierzę było bardzo zdziwione, kiedy człowiek opowiedział mu, że kiedy był dzieckiem, przestał się
bawić i mieć kontakt z innymi w dniu, gdy zaskoczył swą matkę w ramionach sąsiada. Lew, któremu
przydarzyła się podobna historia, miał to absolutnie w nosie. Dziecko ludzkie, żeby poczuć się pewniej w
swej samotności w otchłani nocy, przypomniało sobie głęboko ukryty refleks i zaznaczyło swe terytorium,
robiąc po prostu siusiu do łóżka.
Zarówno człowiek, jak i lew przypisywali atrybuty prawdy, rzeczywistości i wagi uczuciowej wydarzeniom,
które mimo że odczuwane intensywnie przez każdego z nich, nie miały żadnego znaczenia w świecie
drugiego.
Jeśli chodzi o trzeci dyskurs, dotyczący abstrakcji, to człowiek zabrał głos, a wtedy lew kompletnie zgłupiał
i rzekł: "O nie, tego to już za wiele, zgadzam się nawet umrzeć, ale usłyszeć twoje zarzuty oznacza
umrzeć dwa razy! My, lwy, zabijamy bez przemocy. Gdy zabijamy gazelę, nie odczuwamy wściekłości.
Pozostawiamy, z należnym szacunkiem i bez problemów, miejsce lwu dominującemu. Patrzymy też z
czułą wyrozumiałością na potrącające nas zgłodniałe małe lwiątka. Zabijamy tylko jeden raz, podczas gdy
wy, ludzie, zabijacie tysiąckrotnie z powodu wydarzeń, które miały miejsce dwa tysiące lat temu. Wraz z
każdym pokoleniem powtarzacie wasze zbrodnie, odtwarzacie na nowo historię. Kontekst nie jest w sta-
251
nie regulować waszych emocji, ponieważ wasze słowa tworzą świat idei, zbyt często oderwany od
rzeczywistości! Każecie waszym dzieciom żyć w świecie ukształtowanym przez innych, którzy organizują
waszą kulturę i usprawiedliwiają wasze masakry, wymyślają wspaniałości i uniewinniają okropieństwa!".
Tak mówił zirytowany lew, który właśnie skończył czytać moją książkę.
Żadne społeczeństwo nie spadło nigdy z nieba, nigdy żaden człowiek nie pomyślał: "Gdybyśmy tak
zabronili kazirodztwa... może dałoby to jakąś kulturę". Świat ludzki powstawał powoli z glinki emocji:
trzeba było ciał, żeby istniało pragnienie zmysłów, żeby ko-egzystować, oraz słów, żeby pokonać czas.
Gdy tylko człowiek stał się zdolny tworzyć historię, zaczął się czuć za nią odpowiedzialny. Przeszłość
nigdy nie umiera dla człowieka, który umieją opowiedzieć, podczas gdy u lwa pozostawia zaledwie nikle
ślady.
Opowiadając dochodzi się w końcu do urealnienia mitu, który wytwarza w nas uczucie prawdy równie
autentyczne co percepcja jakiegoś przedmiotu. Nasze kultury, halucynując, mylą rzeczywistość z
wyobrażeniem, jakie o niej mają. Żyjemy w świecie stworzonym przez nasze słowa, nie podejrzewając, jak
wielką mają moc. Pewnego dnia pierwszy mężczyzna powiedział do pierwszej kobiety: Jesteś piękna i
kocham cię..."; trzy miliony lat później zdanie to dało w wyniku kilka miliardów potomków!
A może ludzie mówią zbyt dużo?
Lądując na Ziemi, każdy gatunek ma perspektywę przetrwania siedmiu milionów lat. A więc urodziliśmy
się bardzo niedawno, ponieważ dopiero od trzech milionów lat usiłujemy wyrwać się ze świata
zwierzęcego, chodzimy na tylnych łapach, a nasze uwolnione w ten sposób ręce produkują narzędzia;
dopiero od trzydziestu tysięcy lat staliśmy się "uczonymi", nazywamy naszych ojców, w naszych
opowiadaniach zawarte są legendy, które nas kształtują, a nasza technika korzysta z praw natury, żeby
od natury uciec. Mamy jeszcze prawo do czterech milionów lat!
Dlatego też należy znowu oddać glos lwom, ponieważ człowiek, który dopiero co się narodził, nie jest
jeszcze "uczłowieczony". Może jeszcze zdąży tegOJiokfinać?
' .r^^r^, / * \ \
s 'v-\^ ^- 't
252 : /\-^-.^ ?!
Spis treści
Na czym polega problem?
Rozdział pierwszy Czy kontakt jest dziełem przypadku?
Zapach a kultura
Semiotyka owłosienia
Jak doprowadzić do kontaktu?
Rozdział drugi O czym myśli płód 51
Kanały sensoryczne płodu - jednolity aparat percepcji 55 Kontakt płodu z matką podstawą życia
psychicznego 60
Rozdział trzeci Do kogo należy dziecko
Dziedziczne i odziedziczone Istota, która nie należy do nikogo, jest nikim Rozluźnienie związków
ojcowskich Zwiastowanie babci
71
76 86 97 102
Rozdział czwarty Czy destrukcyjna przemoc jest twórcza
Kot i mysz Ceremoniał zwierzęcy a zwyczaj wśród ludzi
Kiedy zwyczaj przestaje działać Niepokój w miastach i na wsi Anomia społeczna a przeludnienie
Rozdział piąty Najbardziej nieczyste kazirodztwo
Struktury uczuć macierzyńskich a kulturowe
struktury rodzicielskie
Zwierzęca etologia struktur uczuciowości
Kazirodztwo wynikające z bliskości
Kazirodztwo wynikające z oddalenia
Woń kazirodztwa
Kiedy "święta" matka posiada monopol na uczucia
Ojciec, ulica i nienawiść
Chłopcy i dziewczęta
Rozdział szósty Ślad czy opowiadanie
Kiedy stare psy dziecinnieją, a stare małpy
zaczynają bzdurzyć
Kiedy przedmioty już nic nie mówią
Nawrót przywiązania
Kiedy opowiadanie jest akcją
Krótka bajka zamiast konkluzji