ul warszawski

Dlaczego ul Warszawski?

Wg badań ankietowych, których wyniki opublikowała "Pasieka" w poprzednim numerze, na samym tylko Mazowszu ponad połowa pszczelarzy deklarowała posiadanie uli Warszawskich. Jeśli do tego dodać pasieki w ulach Warszawskich poszerzanych, to mamy pewność, że stanowiły one ponad połowę użytkowanych uli.

Wg badań ankietowych, których wyniki opublikowała "Pasieka" w poprzednim numerze, na samym tylko Mazowszu ponad połowa pszczelarzy deklarowała posiadanie uli Warszawskich. Jeśli do tego dodać pasieki w ulach Warszawskich poszerzanych, to mamy pewność, że stanowiły one ponad połowę użytkowanych uli. Z dużym prawdopodobieństwem te szacunki możemy rozszerzyć na inne rejony naszego kraju i na całe polskie pszczelarstwo. Obecnie węza, beleczki ramkowe i inne akcesoria do uli Warszawskich nadal sprzedają się nieźle, co świadczy o dużym ich udziale w naszych pasiekach.

Ul Warszawski zwykły to konstrukcja czysto polska. Zbudowany został około 1870 roku przez Kazimierza Lewickiego (1847-1902), wielkiego miłośnika pszczół i propagatora wiedzy o nich. Wzorowany był na ulu innego pioniera polskiego pszczelarstwa nowoczesnego, ks. Jana Dolinowskiego (1815-1875). Ul zaproponowany przez Lewickiego miał ramkę wąsko-wysoką i był leżakiem beznadstawkowym, podzielonym "blachą odgrodową" na rodzinę i miodnię. Pierwotne wymiary ramki Lewickiego wynosiły 24 x 40,8 cm. W wyniku ulepszania na początku ubiegłego wieku przez dwóch wielkich popularyzatorów pszczelarstwa, Stanisława Brzózkę (1874-1963) i Tadeusza Ciborowskiego (1885-1940) stał się on ulem nadstawkowym o wymiarach ramki gniazdowej 24 x 43,5 cm. W takiej formie użytkowany jest do dziś.

W południowo-wschodniej części Polski można spotkać ule "słowiańskie" o podobnej ramce 22,7 x 48 cm. Skonstruowane zostały w 1875 roku przez znakomitego polskiego pszczelarza i naukowca, prof. Teofila Ciesielskiego (1846-1916). Oryginalny ul słowiański był dostępny z boku, ponieważ jego konstruktor wzorował się na ulu snozowym Jana Dzierżona (1811-1906), światowej sławy badacza pszczół i przyrody, odkrywcy zjawiska partenogenezy.

Równolegle z ulepszaniem ula Lewickiego skonstruowano ul Lewickiego poszerzony zwany później ulem Warszawskim poszerzonym lub odwróconym Dadantem o ramce 30 x 43,5 cm i większej nadstawce. Zarówno ul Warszawski jak i poszerzany był masowo stosowany w polskich pasiekach w okresie międzywojennym. Po II wojnie światowej wyłączono z produkcji i oficjalnego rozpowszechniania ul Warszawski zwykły i ul Ciesielskiego. Warszawski poszerzany był uznawany i produkowany do połowy lat siedemdziesiątych XX wieku. Te decyzje bynajmniej nie wpłynęły na zanik popularności tych uli. Jest ich w naszych pasiekach dużo, a ostatnio firmy wytwarzające sprzęt pszczelarski ponownie zaczęły je produkować. Pewne zapotrzebowanie na takie ule istnieje i jeszcze wiele pokoleń pszczelarzy będzie gospodarować na tych typowo polskich leżakach nadstawkowych.

Obecnie w ulach Warszawskich najczęściej gospodarzą pszczelarze starszego pokolenia, głównie w województwach centralnych i wschodnich. Wraz z wykruszaniem się nestorów pszczelarstwa dużo spośród nich pozostaje pustych i niszczeje. Na szczęście nie wszystkie. Są młodzi pszczelarze próbujący kontynuować gospodarkę w starszych ulach Warszawskich. Mimo że nawet kilkudziesięcioletnie często są w doskonałym stanie technicznym. Ich budowniczowie zakładali bowiem , że ul ma służyć długie lata. Wykonane zostały więc z wysokiej jakości drewna i z wielkim pietyzmem. Ul taki, nawet przedwojenny, po wymianie podstawki i remoncie daszka, będzie użytkowany jeszcze kilkadziesiąt lat.

Za stosowaniem uli Warszawskich przemawiają jego najbardziej popularne zalety. Otóż ule te są najlepsze do zimowli w naszym klimacie. Gospodarka w nich jest uproszczona w porównaniu z ulami wielokondygnacyjnymi i nie wymaga od pszczelarza dużej wiedzy fachowej. Wadą jest niewątpliwie utrudniony dostęp do gniazda, ale w małych pasiekach hobbystycznych ta niedogodność jest zaletą, pozwala bowiem na dłuższe obcowanie z pszczołami. Stare, ciężkie ule z wielkimi spadzistymi dachami nie nadają się do wędrówek. Są jednak w Polsce pasieki wędrowne gospodarujące w ulach Warszawskich, z tym że wykonane są one z lekkich materiałów, takich jak płyty pilśniowe czy styropian, oraz mają mniejsze wymiary zewnętrzne i płaskie daszki. Wyniki produkcyjne uzyskiwane przez te pasieki nie są wcale gorsze od tych z ulami wielokorpusowymi, co jeszcze raz potwierdza tezę, że to nie od rodzaju ula zależy ilość pozyskiwanego miodu.

Całkowita powierzchnia plastrów w ulu Warszawskim zwykłym na przykład 15-ramkowym z nadstawką jest podobna do powierzchni plastrów ula Wielkopolskiego. Ul Warszawski poszerzony natomiast ma powierzchnię plastrów znacznie większą od Wielkopolskiego z półnadstawką. Pojemność ich pozwala więc na skuteczne wykorzystanie nawet obfitych pożytków bez obaw, że pszczoły nie będą miały gdzie pomieścić przynoszonego nektaru. To zresztą zrozumiałe, ule Warszawskie zostały bowiem skonstruowane w naszym kraju, dla naszych warunków klimatyczno-pożytkowych, które notabene przed 130 laty były lepsze niż obecnie. Z kolei mała nadstawka w tych ulach pozwala na wychwycenie wziątku, który w ulach o dużych magazynach miodowych "rozpłynąłby się" po plastrach, co jest niezwykle ważne dla pszczelarzy gospodarujących na niezbyt obfitych i krótkich pożytkach.

Na koniec rzecz z pozoru błaha, ale dla miłośników pszczół i tradycji ważna. Otóż pasieka w ulach Warszawskich starego typu wygląda jak tradycyjna pasieka, a nie przedsiębiorstwo produkcyjne mieszczące się w kwadratowych, jednokolorowych, styropianowych słupkach. Przecież niejeden z pszczelarzy posiadających nowoczesną pasiekę trzyma przy wejściu do domu 1 lub 2 stare, wyremontowane ule Warszawskie , czasem z pszczołami, czasem nawet puste, a do tego jeszcze kószkę słomianą, jakąś kłodę i figurę św. Ambrożego. To wszystko w celu przekonania gości o tradycyjnym wytwarzaniu miodu, a także przypomnieniu sobie, że pszczelarstwo to nie komputery, i że z historią naszego narodu związane jest od stuleci. Sławomir Trzybiński

Pasieka nr 1/2005

Przedwiośnie pszczelarskie to okres między pierwszym oblotem a rozpoczęciem pierwszego pożytku towarowego. Chodzi oczywiście o pierwszy oblot prawdziwie wiosenny, a nie dokonany na przykład na początku lutego czy w połowie stycznia. Obloty takie zdarzają się, a są spowodowane parodniowym ociepleniem. Po nim zazwyczaj wraca zima, więc do prawdziwego startu wiosennego pozostają jeszcze dwa miesiące. Pierwszy pożytek towarowy to ten, który pszczoły mogą w pełni wykorzystać, a więc oprócz kwitnących roślin potrzebna jest jeszcze odpowiednia pogoda.

Ponieważ bywa z nią różnie, to zazwyczaj pierwszym pożytkiem jest rzepak i mniszek, czasem później kwitnące drzewa owocowe. Tylko przy wczesnej wiośnie będą nim wierzby i sady. Wieloletnie doświadczenie uczy, że im więcej odbierzemy miodu wiosną, tym więcej będzie go latem, warto więc mieć pszczoły gotowe do pracy już na początku sezonu. Ul Warszawski zwykły posiada konstrukcję wyjątkowo korzystną właśnie do odbioru miodu z bardzo wczesnych pożytków. Wynika to z wąskiej ramki gniazdowej i małej nadstawki. Wąskie ramki w połowie kwietnia będą zaczerwione do samej góry nawet w średnio silnych rodzinach. Jeżeli wtedy jest wiosenna pogoda, śmiało dodajemy nadstawki. Pszczoły nie mieszczą się już w gnieździe, nadstawkę zagospodarują dosłownie w przeciągu kilkunastu minut i od razu gromadzić będą w niej miód. To zrozumiałe, miód składany jest bowiem nad czerwiem, a ten sięga do górnych beleczek ramek gniazdowych. Na wąskiej ramce „kula” czerwia nie może się przecież rozejść na boki.

Tak właśnie jest w ulu Warszawskim zwykłym, bo w poszerzonym matka może czerwić „szerzej”, przez co czerw nie będzie zajmował plastrów gniazdowych do samej góry. Nad czerwiem, w plastrach gniazda będzie gromadzony pierwszy miód, a pszczoły nie przejdą na razie do nadstawki, która jest zresztą większa niż ta z Warszawskiego zwykłego. Miodu tego nie uda się odebrać ani teraz, ani potem, bo ramki gniazdowe będziemy wycofywać dopiero w lipcu. Dlatego właśnie ul Warszawski zwykły, wbrew temu co się często o nim słyszy i czyta, jest najlepszy do zimowania pszczół i do pozyskiwania miodu z najwcześniejszych, krótkotrwałych pożytków. Co ważne, osiągnięcie i jednego, i drugiego celu nie wymaga od pszczelarza jakiś skomplikowanych zabiegów. Po prostu ul ten został tak skonstruowany, by ułatwić życie zarówno pszczołom, jak i pszczelarzom.

Główne zarzuty stawiane ulowi Warszawskiemu zwykłemu to duże gabaryty zewnętrzne i masa, niewygodna praca wynikająca z jego nierozbieralności, mała kubatura wewnętrzna oraz kłopotliwa w obsłudze wysoka ramka. Zarzuty te są trochę na wyrost, a w pewnych warunkach wady będą zaletami. Otóż stare ule Warszawskie są rzeczywiście wielkie, ciężkie i nie nadają się do wędrówek. Ale ich budowniczowie przed laty nie zamierzali wędrować, nie znali też pianek poliuretanowych i utwardzanych styropianów. Ul natomiast miał być solidny, by służyć pszczelarzom kilkadziesiąt lat, co zresztą często ma miejsce. Pszczoły zaś miał chronić przed zimnem zimą i na przedwiośniu, a latem przed przegrzaniem. Zresztą ul Warszawski dla pasieki wędrownej można zbudować z materiałów nowoczesnych, będzie on wtedy lekki i nieduży.

Właściwą wymianę powietrza zimą w ulu Warszawskim zapewniają dwa wylotki, otwory wentylacyjne w daszku i duża przestrzeń pozagniazdowa. Te same rozwiązania konstrukcyjne są stosowane we współczesnych ulach wielokorpusowych. Co do obsługi ula to wystarczy zdjąć nadstawkę, by dostać się do gniazda. To też czynność identyczna jak zdjęcie korpusów magazynowych w ulu wielokondygnacyjnym. Pojemności ula Warszawskiego i zwykłego są podobne. Taka pojemność wystarcza dla warunków pożytkowych większości naszych pasiek stacjonarnych. Co innego obfite pożytki wykorzystywane przez bardzo silne rodziny pasiek wędrownych. Tu rzeczywiście potrzebny jest ul o nieograniczonej kubaturze , a więc wielokorpusowy. Wysoka, niewygodna ramka nie dająca się odwirować w miodarce promienistej to z kolei cena za bezproblemową zimowlę.

W ulu Warszawskim bardzo łatwo jest prowadzić wychów matek. Doskonale można pozyskiwać obnóża pyłkowe, trzeba tylko mieć odpowiednie poławiacze. Wyniki w produkcji miodu osiągniemy doskonałe i to wcale nie większym nakładem pracy niż w ulach stojakach. No i, co bardzo ważne, ponieważ w ulu Warszawskim możemy pozwolić sobie na zimowanie rodzin na niewielkiej liczbie plastrów, powstaje możliwość corocznej ich wymiany w 100 procentach, bez dużego ubytku miodu na niepotrzebną przy obecnych cenach produkcję wosku.

Ul Warszawski zwykły stwarza doskonałe warunki nie tylko dla zimowli, ale i dla wiosennego rozwoju. Gniazdo jest ocieplone ze wszystkich stron. Ściany przednia, tylna i boczna są podwójne z izolacją w środku, a drugi bok jest zamknięty ocieplanym zatworem lub matą słomianą. Ciepło nie ucieknie górą, bo powierzchnia powałki jest niewielka, ocieplana poduszką z materiału przepuszczającego wilgoć, ale zatrzymującego ciepło (najlepiej z suszonej paproci). Dla prawidłowego wczesnowiosennego rozwoju ważne jest dostosowanie wielkości gniazda do siły rodziny. W ulach już od paru tygodni trwa coraz intensywniejsze czerwienie. Gniazda nie mogą być więc za małe, bo najsilniejsze rodziny mogą się nie mieścić. Te obsiadające wszystkie plastry i skrajne uliczki trzeba będzie poszerzyć, dodając po jednej ramce. Pamiętajmy jednak, że zajęcie przez pszczoły całej szerokości gniazda w górnej jego części nie musi oznaczać ciasnoty. Może być jeszcze dużo wolnego miejsca na dole, ramka warszawska jest przecież bardzo wysoka. Sprawdzamy to nim dodamy plastrów, odsuwając nieco zatwór, szybko, by nie schładzać gniazda. Na ogół okaże się, że miejsca jest dużo i z poszerzaniem gniazd trzeba poczekać. Tam natomiast, gdzie pszczół ubyło i po obu stronach gniazda plastry są nieobsiadane, należy je zabrać do pracowni.

Zabytkowe ule - przodkowie uli Warszawskich w skansenie w Kobyłce k/Warszawy...


Pozostawienie takiego plastra za zatworem może spowodować rabunek. Lepiej go po tygodniu przynieść i po częściowym odsklepieniu zimowego zapasu wstawić ponownie do gniazda, jeśli oczywiście pszczół przybyło. Najczęściej jednak zastaniemy sytuację, kiedy plastrów nie trzeba będzie wyjmować ani dodawać. To właśnie specyfika wysokiej ramki warszawskiej, na której rodziny mogą się rozwijać w górę i w dół, a dopiero potem na boki.

Opisany krótki wgląd do gniazda wykonujemy parę dni po oblocie, gdy temperatura wzrośnie powyżej 12 stopni Celsjusza. Jeżeli jest zimno nie zaglądamy, bo pszczołom to tylko zaszkodzi, a niewiele się dowiemy. Rodzina bowiem nadal będzie ściśnięta w kłębie, a my niepotrzebnie odbierzemy plastry, które przy najbliższym ociepleniu byłyby pszczołom potrzebne. Jeśli chodzi o często praktykowaną czynność, jaką jest podmiatanie rodzin, czyli wyręczanie pszczół w uprzątnięciu osypu zimowego, to najlepiej by nie było ono potrzebne. Pszczoły z silnych rodzin w trakcie pierwszego oblotu powinny oczyścić dennicę. Ule Warszawskie starszych typów mają nawet swoiste ułatwienia do podmiatania w postaci bocznych drzwiczek i zwiększonej przestrzeni podramkowej (która w pełni sezonu jest utrapieniem, bo pszczoły uparcie zabudowują ją robotą trutową). Można więc pszczołom pomóc, jeśli same z tym się nie uporały, ale też w dni ciepłe.

Konstrukcja ula Warszawskiego stwarza wymarzone warunki do pomagania pszczołom w wiosennym rozwoju. Poddasze, czyli część ponadgniazdowa obudowana kołnierzem, to idealne miejsce do umieszczenia poidełka powałkowego lub podkarmiaczki z ciastem czy syropem. Szczególnie poidełko godne jest polecenia. Zapasu węglowodanowego pszczoły powinny mieć dosyć w plastrach po zimie. Wodę natomiast, niezbędną rozwijającej się na przedwiośniu rodzinie, muszą przynieść zbieraczki. Na wychowanie 1000 larw pszczoły wykonają 6500 lotów po wodę, często w chłodzie, wietrze, na dodatek po wodę zimną i nierzadko zanieczyszczoną. To bardzo wyczerpująca praca. A w ulu Warszawskim, możemy na powałkę wstawić poidełko przykryte poduszką, w którym zawsze będzie dostępna woda ciepła i czysta.

Podkarmianie rodzin ciastem lub syropem w celu przyspieszenia rozwoju nie zawsze da zamierzony efekt. Pszczoły do karmienia czerwia potrzebują oprócz cukru również pierzgi, a tej w gnieździe może nie być. Jeżeli będzie zimno, pszczoły nie wylecą po pyłek W podkarmianych rodzinach czerwia będzie przybywać, ale przy braku pierzgi będzie on niedożywiony, zaś pszczoły zimowe szybciej zużyją się, karmiąc go i ogrzewając. Podawanie mielonych odnóży w cieście miodowo-cukrowym nie pomoże, czerw bowiem karmiony jest papką z miodu i pierzgi, a nie pyłku. Poprawi to tylko chwilowo kondycję starych pszczół, które i tak długo nie pożyją. Dlatego z podkarmiania lepiej zrezygnować, chyba że pszczołom grozi głód. Godne polecenia jest za to odsklepienie pozostałych po zimie zapasów cukrowych. Robimy to w ciepłe dni kwietnia, a przy wczesnej wiośnie możemy zacząć już w marcu. Odsklepiamy niedużo zapasu nad czerwiem i na plastrach bocznych. Pszczoły odsklepiony zapas szybko pobierają, co jest doskonałym bodźcem przyspieszającym rozwój. Pozbywamy się przy okazji cukru, który mógłby zafałszować pierwszy miód wiosenny. Odsklepienie wykonujemy 1 do 3 razy w zależności od warunków pogodowych. Przy wczesnej i ciepłej wiośnie może się okazać, że już w drugiej dekadzie kwietnia pszczoły obsiadają wszystkie plastry gniazda i na wszystkich jest czerw. Mało tego, próbują ciągnąć języczki woskowe za zatworem i na macie. Nie poszerzamy wtedy gniazd węzą czy suszem , tylko dodajemy nadstawkę. Po chwili wejdą do niej pszczoły i jeżeli pogoda się nie załamie, za tydzień będzie ona pełna miodu z wierzb i drzew owocowych. Po 2 – 3 dniach od dodania nadstawki jeśli jest ona nadal zajmowana przez pszczoły gniazdo poszerzamy jedną lub dwoma ramkami suszu. Cały czas ważna jest pogoda, jeżeli bowiem znacznie się ochłodzi, pszczoły nadstawkę opuszczą.

... i Pszczelej Woli


W ten sposób można pozyskać miód z najwcześniejszych pożytków, a udaje się to właśnie w ulu Warszawskim zwykłym. W ulach wielokorpusowych czy Wielkopolskim, nawet z półnadstawką możliwe jest to tylko w bardzo silnych rodzinach. Nie zawsze są takie w kwietniu. Stąd konieczność stosowania gospodarki dwurodzinnej, łączenie rodzin czy nalotów. To jednak już bardziej skomplikowane zabiegi, natomiast w ulu Warszawskim ten sam efekt osiągniemy w średnich rodzinach, niewiele robiąc. Pamiętajmy, by dodawać nadstawki tylko rodzinom silnym, które je szybko zasiedlą. Powiększenie w ten sposób kubatury rodziny słabej przyhamuje jej rozwój. Niektórzy pszczelarze próbują przyspieszyć przechodzenie pszczół do nadstawek, przenosząc tam 1 lub 2 plastry z młodym czerwiem. Robi się tak nie tylko w ulach Warszawskich, ale i półnadstawkach Wielkopolskich czy Dadanta. W tym celu konstruowane są nawet specjalne podzielne ramki gniazdowe, z których część (połowa) plastra z czerwiem można wyjąć i przenieść do nadstawki. Wtedy pszczoły są zmuszone do przejścia na górę i opieki nad przeniesionym czerwiem. Postępowanie takie jest niepotrzebne. Jeżeli rodzina jest słaba, czerw ten zaziębi się i zamrze. Rodzina w odpowiedniej sile natomiast zajmie nadstawkę bez żadnych dodatkowych, skomplikowanych zabiegów.Ul Warszawski zwykły wiosną cz. III

Wykorzystanie pożytków wiosennych to podstawa produkcji w większości polskich pasiek. Z mniszka, rzepaku, klonów, kruszyny, akacji, malin i chwastów korzystają prawie wszyscy pszczelarze. Pożytki letnie, takie jak lipa, gryka, gorczyca, ogórecznik i późniejsza facelia nie wszędzie występują i większość pszczelarzy musiałaby pszczoły na nie podwozić. Jeszcze rzadsze są pożytki późnoletnie, spadź i wrzos, a korzystający z nich mogą uważać się za

fot. M. Szmajdziński


wybrańców.

fot. M. Szmajdziński


Ale jest wiosna i cała Polska kwitnie, dostarczając pszczołom nie tylko nektaru, ale i nieograniczonych ilości pyłku. Jest go tak dużo, że już od połowy okresu kwitnienia rzepaku możemy zacząć go poławiać. Cena uzyskiwana za jego sprzedaż jakkolwiek nie jest rewelacyjna, poprawi rentowność pasieki. Odłowienie 1 – 2 kg pyłku z ula w okresie jego wzmożonej podaży nie wpłynie ani na dynamikę rozwoju rodziny, ani na wielkość zbiorów miodu. A w ulu Warszawskim możemy zastosować zarówno poławiacz wylotkowy, dennicowy jak i powałkowy.

Najprostszy w budowie jest poławiacz wylotkowy. Ponieważ jest na zewnątrz ula i pyłek narażony jest na zmoknięcie, zawilgocenie i pleśnienie, konieczne jest codzienne odbieranie zgromadzonych obnóży. Poławiacz dennicowy, wykonany na wzór poławiaczy w wysokich dennicach uli wielokorpusowych można zastosować w ulach Warszawskich starej generacji, z dużą przestrzenią podramkową. Najnowocześniejszy i najwygodniejszy jest poławiacz powałkowy. W ulu Warszawskim jest dla niego miejsce nad gniazdem na poddaszu obok nadstawki. Zebrane obnóża pozostawać mogą w nim parę dni, bo jest tam sucho i ciepło. Pyłek poławiamy, dopóki występuje jego nadmiar, a więc do przekwitnięcia chabrów. Konstrukcja takiego poławiacza, dość prosta, opisana została w „Pszczelarstwie” nr 7/1990.

fot. Jerzy Jóźwik


Ale podstawowym produktem interesującym pszczelarza jest miód, a prawidłowa gospodarka w ulu Warszawskim umożliwi wykorzystanie wszystkich pożytków będących w zasięgu naszej pasieki. Są trzy sposoby gospodarowania w tym ulu. Pierwszy to ekstensywny, kiedy ingerencja pszczelarza sprowadza się do poszerzenia gniazda i odbioru miodu z nadstawki, a pod koniec sezonu także i plastrów gniazdowych. Z kolei metoda półintensywna polega na odgrodzeniu matki zatworem z kraty odgorodwej na części plastrów gniazdowych na początku sezonu. Natomiast gospodarka intensywna w ulach Warszawskich to planowe kierowanie czerwieniem matek przy wykorzystaniu izolatorów na 2 – 4 ramki gniazdowe. Stosując izolatory, zwielokrotnimy produkcję miodu i zapobiegniemy rójkom.

Matka w nadstawce ula Warszawskiego nie czerwi. Nadstawka jest odgrodzona poziomą kratą odgrodową albo ramki w niej są pogrubione do 3,5 – 4 cm. Zastosowanie ramek o pogrubionych beleczkach zapobiega ich zaczerwieniu bez kraty odgrodowej i zmniejsza pracochłonność miodobrania. Plastrów do odsklepiania i wirowania jest mniej, a miodu w nich więcej. Jest też zgodne z naturalnym dążeniem pszczół do pogrubienia górnej, magazynowej części plastrów. Konstruktorzy ula Warszawskiego zwykłego starali się nie odbiegać od praw przyrody. Ul miał być przyjazny dla pszczół i prosty w obsłudze dla pszczelarza. Ale zgodność z naturą powoduje również, że w ulu takim pszczoły szybko wchodzą w nastrój rojowy. To charakterystyczne dla chowu pszczół w ulach o ramce wysokiej. Prawidłowość tę zauważono już w czasach przydomowego pasiecznictwa kłodowego. Pszczoły w kłodach leżakach dawały więcej miodu, a w stojakach więcej rojów. W tamtych czasach nie był to mankament, roje bowiem były potrzebne do zasiedlania uli po pszczołach spadłych zimą. A straty zimowe bywały duże, bowiem miodu i wosku starano się pozyskać jak najwięcej, a pszczół przed zimą nie dokarmiano. Obecnie rójka jest zjawiskiem niepożądanym i zapobiega się jej, ograniczając intensywność czerwienia oraz hodując pszczoły genetycznie nierojliwe.

Rójki w ulach Warszawskich mogą się zdarzyć już na początku maja. Nie ma w tym nic dziwnego i rodzina rozwija się dynamicznie, a gniazdo jest ciasne, bo specjalnie je takim utrzymujemy. Dlatego wraz z zakwitaniem głównych wiosennych roślin pożytkowych co parę dni gniazdo poszerzamy najpierw suszem a później węzą. Dodajemy ją jako ramki przedostatnie między czerwiem a plastrami skrajnymi z obu stron gniazda. Matka cały czas intensywnie czerwi, a miód na razie odkładany jest w nadstawce. Całkowite zapełnienie plastrów w nadstawce miodem trwać może parę dni, bo jej pojemność jest mała. Dlatego miodobranie z nadstawki robimy co tydzień, a w sprzyjających warunkach nawet częściej. Jeśli jednak chcemy mieć dużo miodu z obfitych pożytków majowych, czerwcowych i późniejszych, musimy jako miodnię wykorzystać też gniazdo.

Na początku maja w silnych rodzinach może być już kilkanaście plastrów czerwia. To bardzo dużo, zważywszy, że pszczoły wygryzione z jednego plastra obsiądą aż trzy. Ten wiosenny przyrost naturalny należy natychmiast zahamować, ograniczając matki na dwóch, góra trzech plastrach za kratą pionową lub w izolatorach. W przeciwnym razie pszczoły się wyroją, co jest regułą we wspomnianej wcześniej ekstensywnej metodzie gospodarki. Miód weźmiemy wtedy tylko z nadstawek z pierwszych pożytków. Wyrojone rodziny dojdą ponownie do siły pod koniec sezonu, a główne pożytki czerwcowe i letnie będą stracone. Mało tego, jeżeli pszczoły będą genetycznie rojliwe, do wczesnych wyrojeń dojdzie nawet mimo ograniczenia czerwienia lub przed nim. Dlatego sama gospodarka i pożytki nie wystarczą, należy jeszcze zadbać o jakość pogłowia pszczół. Osiągniemy to, wymieniając co dwa lata matki na młode, przekazujące potomstwu pożądane cechy użytkowe.

fot. M. Szmajdziński


Pierwszym, najbardziej namacalnym efektem ograniczenia czerwienia jest niedopuszczenie do rójki. Ale głównym jego celem jest dostosowanie siły rodzin do spodziewanych pożytków. Pszczół musi być dokładnie tyle, ile ich na dany pożytek potrzeba. Rodziny zaczynamy przygotowywać do pożytku 51 dni przed jego rozpoczęciem, a kończymy 27 dni przed jego zakończeniem. To tak zwana reguła Taranowa, a podane liczby wynikają z teoretycznych wyliczeń tempa rozwoju rodziny na podstawie czasu rozwoju osobniczego pszczół robotnic.

W naszych pasiekach z wczesnymi wiosennymi pożytkami pierwsza data, czyli 51 dni przed rozpoczęciem, przypadnie jeszcze na zimę. Jeżeli pogoda dopisze, pożytek jest już w pierwszej połowie kwietnia, im wcześniej więc rozwój rodzin się zacznie, tym lepiej. Rzepaki kończą kwitnienie po połowie maja, po czym występuje około 7 – 10 dniowa przerwa pożytkowa trwająca na ogół do zakwitnięcia akacji. Jest to pierwszy okres w sezonie, kiedy pszczoły powodowane brakiem zajęcia mogą szybko wejść w nastrój rojowy. Trzeba temu zaradzić, ale nie ma przecież sensu ograniczanie czerwienia w połowie kwietnia (27 dni przed końcem rzepaku). Rozwój rodzin jest wciąż potrzebny, ponieważ pod koniec maja rozpocznie się główny pożytek z akacji, później przyjdzie malina, facelia itd. Dlatego matki powinniśmy odgrodzić pod koniec rzepaku, a w najsilniejszych rodzinach nawet wcześniej. Przed wyrojeniem w czasie majowej przerwy pożytkowej uchroni nasze pszczoły wspomniana już genetyczna nierojliwość oraz wiek matek. Matki młode, góra dwuletnie, wydzielają znacznie więcej substancji matecznej niż starsze, co skutecznie hamuje chęć do rójki. Zamknięcie matek za kratą pionową lub w izolatorze nie oznacza całkowitego zatrzymania rozwoju rodziny. Matka ma przecież do dyspozycji 2 lub 3 plastry. Przy nieśności około 1500 jajeczek na dobę, wystarczy ich co najmniej na tydzień czerwienia.

Po odebraniu miodu rzepakowego plastry w izolatorze stopniowo wymieniamy na młody susz lub węzę. Matka szybko je zaczerwi. Tymczasem pszczół wciąż przybywa, wygryza się bowiem czerw z jajeczek złożonych jeszcze przez zakratowaniem matki. Gdyby nie pojawiający się nagle pożytek, mimo wszystko doszłoby do rójek. Ale pożytki czerwcowe przy dobrej pogodzie są tak obfite, że pszczoły zalewają miodem wszystkie plastry bez czerwia, nawet te w izolatorze. Nie powinno nas to martwić. Pożytek przecież się skończy i na czerwienie miejsce się znajdzie, a nam zależy na produkcji miodu, nie czerwia. Jeżeli udało się nam w maju utrzymać rodziny w dużej sile, a w czasie kwitnienia akacji było ciepło i słonecznie, powinniśmy mieć teraz pełne gniazdo miodu. A przecież odbieramy też co parę dni miód z nadstawki, przy dobrej pogodzie mogły się udać nawet trzy takie małe miodobrania. Wraz z tym odwirowanym z gniazd będzie to prawie 50 kg miodu akacjowego, czyli produkcja naprawdę godna pozazdroszczenia.

Na koniec bardzo ważna uwaga. W ulu Warszawskim nadstawka cały czas musi być od góry ocieplona poduszką. W kwietniu i maju normalnymi zjawiskami są ochłodzenia i przymrozki. Izolacja górna zapewnia stabilność temperatury w nadstawce, a także w gnieździe. Pszczoły nie będą przy każdym ochłodzeniu nadstawki opuszczać, co zdarza się, gdy ocieplenia nie ma. Poduszkę pozostawiamy na ramkach nadstawki też na całe lato, by chroniła wnętrze ula przed przegrzaniem. Ul Warszawski zwykły wiosną cz. III

Wykorzystanie pożytków wiosennych to podstawa produkcji w większości polskich pasiek. Z mniszka, rzepaku, klonów, kruszyny, akacji, malin i chwastów korzystają prawie wszyscy pszczelarze. Pożytki letnie, takie jak lipa, gryka, gorczyca, ogórecznik i późniejsza facelia nie wszędzie występują i większość pszczelarzy musiałaby pszczoły na nie podwozić. Jeszcze rzadsze są pożytki późnoletnie, spadź i wrzos, a korzystający z nich mogą uważać się za

fot. M. Szmajdziński


wybrańców.

fot. M. Szmajdziński


Ale jest wiosna i cała Polska kwitnie, dostarczając pszczołom nie tylko nektaru, ale i nieograniczonych ilości pyłku. Jest go tak dużo, że już od połowy okresu kwitnienia rzepaku możemy zacząć go poławiać. Cena uzyskiwana za jego sprzedaż jakkolwiek nie jest rewelacyjna, poprawi rentowność pasieki. Odłowienie 1 – 2 kg pyłku z ula w okresie jego wzmożonej podaży nie wpłynie ani na dynamikę rozwoju rodziny, ani na wielkość zbiorów miodu. A w ulu Warszawskim możemy zastosować zarówno poławiacz wylotkowy, dennicowy jak i powałkowy.

Najprostszy w budowie jest poławiacz wylotkowy. Ponieważ jest na zewnątrz ula i pyłek narażony jest na zmoknięcie, zawilgocenie i pleśnienie, konieczne jest codzienne odbieranie zgromadzonych obnóży. Poławiacz dennicowy, wykonany na wzór poławiaczy w wysokich dennicach uli wielokorpusowych można zastosować w ulach Warszawskich starej generacji, z dużą przestrzenią podramkową. Najnowocześniejszy i najwygodniejszy jest poławiacz powałkowy. W ulu Warszawskim jest dla niego miejsce nad gniazdem na poddaszu obok nadstawki. Zebrane obnóża pozostawać mogą w nim parę dni, bo jest tam sucho i ciepło. Pyłek poławiamy, dopóki występuje jego nadmiar, a więc do przekwitnięcia chabrów. Konstrukcja takiego poławiacza, dość prosta, opisana została w „Pszczelarstwie” nr 7/1990.

fot. Jerzy Jóźwik


Ale podstawowym produktem interesującym pszczelarza jest miód, a prawidłowa gospodarka w ulu Warszawskim umożliwi wykorzystanie wszystkich pożytków będących w zasięgu naszej pasieki. Są trzy sposoby gospodarowania w tym ulu. Pierwszy to ekstensywny, kiedy ingerencja pszczelarza sprowadza się do poszerzenia gniazda i odbioru miodu z nadstawki, a pod koniec sezonu także i plastrów gniazdowych. Z kolei metoda półintensywna polega na odgrodzeniu matki zatworem z kraty odgorodwej na części plastrów gniazdowych na początku sezonu. Natomiast gospodarka intensywna w ulach Warszawskich to planowe kierowanie czerwieniem matek przy wykorzystaniu izolatorów na 2 – 4 ramki gniazdowe. Stosując izolatory, zwielokrotnimy produkcję miodu i zapobiegniemy rójkom.

Matka w nadstawce ula Warszawskiego nie czerwi. Nadstawka jest odgrodzona poziomą kratą odgrodową albo ramki w niej są pogrubione do 3,5 – 4 cm. Zastosowanie ramek o pogrubionych beleczkach zapobiega ich zaczerwieniu bez kraty odgrodowej i zmniejsza pracochłonność miodobrania. Plastrów do odsklepiania i wirowania jest mniej, a miodu w nich więcej. Jest też zgodne z naturalnym dążeniem pszczół do pogrubienia górnej, magazynowej części plastrów. Konstruktorzy ula Warszawskiego zwykłego starali się nie odbiegać od praw przyrody. Ul miał być przyjazny dla pszczół i prosty w obsłudze dla pszczelarza. Ale zgodność z naturą powoduje również, że w ulu takim pszczoły szybko wchodzą w nastrój rojowy. To charakterystyczne dla chowu pszczół w ulach o ramce wysokiej. Prawidłowość tę zauważono już w czasach przydomowego pasiecznictwa kłodowego. Pszczoły w kłodach leżakach dawały więcej miodu, a w stojakach więcej rojów. W tamtych czasach nie był to mankament, roje bowiem były potrzebne do zasiedlania uli po pszczołach spadłych zimą. A straty zimowe bywały duże, bowiem miodu i wosku starano się pozyskać jak najwięcej, a pszczół przed zimą nie dokarmiano. Obecnie rójka jest zjawiskiem niepożądanym i zapobiega się jej, ograniczając intensywność czerwienia oraz hodując pszczoły genetycznie nierojliwe.

Rójki w ulach Warszawskich mogą się zdarzyć już na początku maja. Nie ma w tym nic dziwnego i rodzina rozwija się dynamicznie, a gniazdo jest ciasne, bo specjalnie je takim utrzymujemy. Dlatego wraz z zakwitaniem głównych wiosennych roślin pożytkowych co parę dni gniazdo poszerzamy najpierw suszem a później węzą. Dodajemy ją jako ramki przedostatnie między czerwiem a plastrami skrajnymi z obu stron gniazda. Matka cały czas intensywnie czerwi, a miód na razie odkładany jest w nadstawce. Całkowite zapełnienie plastrów w nadstawce miodem trwać może parę dni, bo jej pojemność jest mała. Dlatego miodobranie z nadstawki robimy co tydzień, a w sprzyjających warunkach nawet częściej. Jeśli jednak chcemy mieć dużo miodu z obfitych pożytków majowych, czerwcowych i późniejszych, musimy jako miodnię wykorzystać też gniazdo.

Na początku maja w silnych rodzinach może być już kilkanaście plastrów czerwia. To bardzo dużo, zważywszy, że pszczoły wygryzione z jednego plastra obsiądą aż trzy. Ten wiosenny przyrost naturalny należy natychmiast zahamować, ograniczając matki na dwóch, góra trzech plastrach za kratą pionową lub w izolatorach. W przeciwnym razie pszczoły się wyroją, co jest regułą we wspomnianej wcześniej ekstensywnej metodzie gospodarki. Miód weźmiemy wtedy tylko z nadstawek z pierwszych pożytków. Wyrojone rodziny dojdą ponownie do siły pod koniec sezonu, a główne pożytki czerwcowe i letnie będą stracone. Mało tego, jeżeli pszczoły będą genetycznie rojliwe, do wczesnych wyrojeń dojdzie nawet mimo ograniczenia czerwienia lub przed nim. Dlatego sama gospodarka i pożytki nie wystarczą, należy jeszcze zadbać o jakość pogłowia pszczół. Osiągniemy to, wymieniając co dwa lata matki na młode, przekazujące potomstwu pożądane cechy użytkowe.

fot. M. Szmajdziński


Pierwszym, najbardziej namacalnym efektem ograniczenia czerwienia jest niedopuszczenie do rójki. Ale głównym jego celem jest dostosowanie siły rodzin do spodziewanych pożytków. Pszczół musi być dokładnie tyle, ile ich na dany pożytek potrzeba. Rodziny zaczynamy przygotowywać do pożytku 51 dni przed jego rozpoczęciem, a kończymy 27 dni przed jego zakończeniem. To tak zwana reguła Taranowa, a podane liczby wynikają z teoretycznych wyliczeń tempa rozwoju rodziny na podstawie czasu rozwoju osobniczego pszczół robotnic.

W naszych pasiekach z wczesnymi wiosennymi pożytkami pierwsza data, czyli 51 dni przed rozpoczęciem, przypadnie jeszcze na zimę. Jeżeli pogoda dopisze, pożytek jest już w pierwszej połowie kwietnia, im wcześniej więc rozwój rodzin się zacznie, tym lepiej. Rzepaki kończą kwitnienie po połowie maja, po czym występuje około 7 – 10 dniowa przerwa pożytkowa trwająca na ogół do zakwitnięcia akacji. Jest to pierwszy okres w sezonie, kiedy pszczoły powodowane brakiem zajęcia mogą szybko wejść w nastrój rojowy. Trzeba temu zaradzić, ale nie ma przecież sensu ograniczanie czerwienia w połowie kwietnia (27 dni przed końcem rzepaku). Rozwój rodzin jest wciąż potrzebny, ponieważ pod koniec maja rozpocznie się główny pożytek z akacji, później przyjdzie malina, facelia itd. Dlatego matki powinniśmy odgrodzić pod koniec rzepaku, a w najsilniejszych rodzinach nawet wcześniej. Przed wyrojeniem w czasie majowej przerwy pożytkowej uchroni nasze pszczoły wspomniana już genetyczna nierojliwość oraz wiek matek. Matki młode, góra dwuletnie, wydzielają znacznie więcej substancji matecznej niż starsze, co skutecznie hamuje chęć do rójki. Zamknięcie matek za kratą pionową lub w izolatorze nie oznacza całkowitego zatrzymania rozwoju rodziny. Matka ma przecież do dyspozycji 2 lub 3 plastry. Przy nieśności około 1500 jajeczek na dobę, wystarczy ich co najmniej na tydzień czerwienia.

Po odebraniu miodu rzepakowego plastry w izolatorze stopniowo wymieniamy na młody susz lub węzę. Matka szybko je zaczerwi. Tymczasem pszczół wciąż przybywa, wygryza się bowiem czerw z jajeczek złożonych jeszcze przez zakratowaniem matki. Gdyby nie pojawiający się nagle pożytek, mimo wszystko doszłoby do rójek. Ale pożytki czerwcowe przy dobrej pogodzie są tak obfite, że pszczoły zalewają miodem wszystkie plastry bez czerwia, nawet te w izolatorze. Nie powinno nas to martwić. Pożytek przecież się skończy i na czerwienie miejsce się znajdzie, a nam zależy na produkcji miodu, nie czerwia. Jeżeli udało się nam w maju utrzymać rodziny w dużej sile, a w czasie kwitnienia akacji było ciepło i słonecznie, powinniśmy mieć teraz pełne gniazdo miodu. A przecież odbieramy też co parę dni miód z nadstawki, przy dobrej pogodzie mogły się udać nawet trzy takie małe miodobrania. Wraz z tym odwirowanym z gniazd będzie to prawie 50 kg miodu akacjowego, czyli produkcja naprawdę godna pozazdroszczenia.

Na koniec bardzo ważna uwaga. W ulu Warszawskim nadstawka cały czas musi być od góry ocieplona poduszką. W kwietniu i maju normalnymi zjawiskami są ochłodzenia i przymrozki. Izolacja górna zapewnia stabilność temperatury w nadstawce, a także w gnieździe. Pszczoły nie będą przy każdym ochłodzeniu nadstawki opuszczać, co zdarza się, gdy ocieplenia nie ma. Poduszkę pozostawiamy na ramkach nadstawki też na całe lato, by chroniła wnętrze ula przed przegrzaniem.Ul Warszawski zwykły wiosną cz. III

Wykorzystanie pożytków wiosennych to podstawa produkcji w większości polskich pasiek. Z mniszka, rzepaku, klonów, kruszyny, akacji, malin i chwastów korzystają prawie wszyscy pszczelarze. Pożytki letnie, takie jak lipa, gryka, gorczyca, ogórecznik i późniejsza facelia nie wszędzie występują i większość pszczelarzy musiałaby pszczoły na nie podwozić. Jeszcze rzadsze są pożytki późnoletnie, spadź i wrzos, a korzystający z nich mogą uważać się za

fot. M. Szmajdziński


wybrańców.

fot. M. Szmajdziński


Ale jest wiosna i cała Polska kwitnie, dostarczając pszczołom nie tylko nektaru, ale i nieograniczonych ilości pyłku. Jest go tak dużo, że już od połowy okresu kwitnienia rzepaku możemy zacząć go poławiać. Cena uzyskiwana za jego sprzedaż jakkolwiek nie jest rewelacyjna, poprawi rentowność pasieki. Odłowienie 1 – 2 kg pyłku z ula w okresie jego wzmożonej podaży nie wpłynie ani na dynamikę rozwoju rodziny, ani na wielkość zbiorów miodu. A w ulu Warszawskim możemy zastosować zarówno poławiacz wylotkowy, dennicowy jak i powałkowy.

Najprostszy w budowie jest poławiacz wylotkowy. Ponieważ jest na zewnątrz ula i pyłek narażony jest na zmoknięcie, zawilgocenie i pleśnienie, konieczne jest codzienne odbieranie zgromadzonych obnóży. Poławiacz dennicowy, wykonany na wzór poławiaczy w wysokich dennicach uli wielokorpusowych można zastosować w ulach Warszawskich starej generacji, z dużą przestrzenią podramkową. Najnowocześniejszy i najwygodniejszy jest poławiacz powałkowy. W ulu Warszawskim jest dla niego miejsce nad gniazdem na poddaszu obok nadstawki. Zebrane obnóża pozostawać mogą w nim parę dni, bo jest tam sucho i ciepło. Pyłek poławiamy, dopóki występuje jego nadmiar, a więc do przekwitnięcia chabrów. Konstrukcja takiego poławiacza, dość prosta, opisana została w „Pszczelarstwie” nr 7/1990.

fot. Jerzy Jóźwik


Ale podstawowym produktem interesującym pszczelarza jest miód, a prawidłowa gospodarka w ulu Warszawskim umożliwi wykorzystanie wszystkich pożytków będących w zasięgu naszej pasieki. Są trzy sposoby gospodarowania w tym ulu. Pierwszy to ekstensywny, kiedy ingerencja pszczelarza sprowadza się do poszerzenia gniazda i odbioru miodu z nadstawki, a pod koniec sezonu także i plastrów gniazdowych. Z kolei metoda półintensywna polega na odgrodzeniu matki zatworem z kraty odgorodwej na części plastrów gniazdowych na początku sezonu. Natomiast gospodarka intensywna w ulach Warszawskich to planowe kierowanie czerwieniem matek przy wykorzystaniu izolatorów na 2 – 4 ramki gniazdowe. Stosując izolatory, zwielokrotnimy produkcję miodu i zapobiegniemy rójkom.

Matka w nadstawce ula Warszawskiego nie czerwi. Nadstawka jest odgrodzona poziomą kratą odgrodową albo ramki w niej są pogrubione do 3,5 – 4 cm. Zastosowanie ramek o pogrubionych beleczkach zapobiega ich zaczerwieniu bez kraty odgrodowej i zmniejsza pracochłonność miodobrania. Plastrów do odsklepiania i wirowania jest mniej, a miodu w nich więcej. Jest też zgodne z naturalnym dążeniem pszczół do pogrubienia górnej, magazynowej części plastrów. Konstruktorzy ula Warszawskiego zwykłego starali się nie odbiegać od praw przyrody. Ul miał być przyjazny dla pszczół i prosty w obsłudze dla pszczelarza. Ale zgodność z naturą powoduje również, że w ulu takim pszczoły szybko wchodzą w nastrój rojowy. To charakterystyczne dla chowu pszczół w ulach o ramce wysokiej. Prawidłowość tę zauważono już w czasach przydomowego pasiecznictwa kłodowego. Pszczoły w kłodach leżakach dawały więcej miodu, a w stojakach więcej rojów. W tamtych czasach nie był to mankament, roje bowiem były potrzebne do zasiedlania uli po pszczołach spadłych zimą. A straty zimowe bywały duże, bowiem miodu i wosku starano się pozyskać jak najwięcej, a pszczół przed zimą nie dokarmiano. Obecnie rójka jest zjawiskiem niepożądanym i zapobiega się jej, ograniczając intensywność czerwienia oraz hodując pszczoły genetycznie nierojliwe.

Rójki w ulach Warszawskich mogą się zdarzyć już na początku maja. Nie ma w tym nic dziwnego i rodzina rozwija się dynamicznie, a gniazdo jest ciasne, bo specjalnie je takim utrzymujemy. Dlatego wraz z zakwitaniem głównych wiosennych roślin pożytkowych co parę dni gniazdo poszerzamy najpierw suszem a później węzą. Dodajemy ją jako ramki przedostatnie między czerwiem a plastrami skrajnymi z obu stron gniazda. Matka cały czas intensywnie czerwi, a miód na razie odkładany jest w nadstawce. Całkowite zapełnienie plastrów w nadstawce miodem trwać może parę dni, bo jej pojemność jest mała. Dlatego miodobranie z nadstawki robimy co tydzień, a w sprzyjających warunkach nawet częściej. Jeśli jednak chcemy mieć dużo miodu z obfitych pożytków majowych, czerwcowych i późniejszych, musimy jako miodnię wykorzystać też gniazdo.

Na początku maja w silnych rodzinach może być już kilkanaście plastrów czerwia. To bardzo dużo, zważywszy, że pszczoły wygryzione z jednego plastra obsiądą aż trzy. Ten wiosenny przyrost naturalny należy natychmiast zahamować, ograniczając matki na dwóch, góra trzech plastrach za kratą pionową lub w izolatorach. W przeciwnym razie pszczoły się wyroją, co jest regułą we wspomnianej wcześniej ekstensywnej metodzie gospodarki. Miód weźmiemy wtedy tylko z nadstawek z pierwszych pożytków. Wyrojone rodziny dojdą ponownie do siły pod koniec sezonu, a główne pożytki czerwcowe i letnie będą stracone. Mało tego, jeżeli pszczoły będą genetycznie rojliwe, do wczesnych wyrojeń dojdzie nawet mimo ograniczenia czerwienia lub przed nim. Dlatego sama gospodarka i pożytki nie wystarczą, należy jeszcze zadbać o jakość pogłowia pszczół. Osiągniemy to, wymieniając co dwa lata matki na młode, przekazujące potomstwu pożądane cechy użytkowe.

fot. M. Szmajdziński


Pierwszym, najbardziej namacalnym efektem ograniczenia czerwienia jest niedopuszczenie do rójki. Ale głównym jego celem jest dostosowanie siły rodzin do spodziewanych pożytków. Pszczół musi być dokładnie tyle, ile ich na dany pożytek potrzeba. Rodziny zaczynamy przygotowywać do pożytku 51 dni przed jego rozpoczęciem, a kończymy 27 dni przed jego zakończeniem. To tak zwana reguła Taranowa, a podane liczby wynikają z teoretycznych wyliczeń tempa rozwoju rodziny na podstawie czasu rozwoju osobniczego pszczół robotnic.

W naszych pasiekach z wczesnymi wiosennymi pożytkami pierwsza data, czyli 51 dni przed rozpoczęciem, przypadnie jeszcze na zimę. Jeżeli pogoda dopisze, pożytek jest już w pierwszej połowie kwietnia, im wcześniej więc rozwój rodzin się zacznie, tym lepiej. Rzepaki kończą kwitnienie po połowie maja, po czym występuje około 7 – 10 dniowa przerwa pożytkowa trwająca na ogół do zakwitnięcia akacji. Jest to pierwszy okres w sezonie, kiedy pszczoły powodowane brakiem zajęcia mogą szybko wejść w nastrój rojowy. Trzeba temu zaradzić, ale nie ma przecież sensu ograniczanie czerwienia w połowie kwietnia (27 dni przed końcem rzepaku). Rozwój rodzin jest wciąż potrzebny, ponieważ pod koniec maja rozpocznie się główny pożytek z akacji, później przyjdzie malina, facelia itd. Dlatego matki powinniśmy odgrodzić pod koniec rzepaku, a w najsilniejszych rodzinach nawet wcześniej. Przed wyrojeniem w czasie majowej przerwy pożytkowej uchroni nasze pszczoły wspomniana już genetyczna nierojliwość oraz wiek matek. Matki młode, góra dwuletnie, wydzielają znacznie więcej substancji matecznej niż starsze, co skutecznie hamuje chęć do rójki. Zamknięcie matek za kratą pionową lub w izolatorze nie oznacza całkowitego zatrzymania rozwoju rodziny. Matka ma przecież do dyspozycji 2 lub 3 plastry. Przy nieśności około 1500 jajeczek na dobę, wystarczy ich co najmniej na tydzień czerwienia.

Po odebraniu miodu rzepakowego plastry w izolatorze stopniowo wymieniamy na młody susz lub węzę. Matka szybko je zaczerwi. Tymczasem pszczół wciąż przybywa, wygryza się bowiem czerw z jajeczek złożonych jeszcze przez zakratowaniem matki. Gdyby nie pojawiający się nagle pożytek, mimo wszystko doszłoby do rójek. Ale pożytki czerwcowe przy dobrej pogodzie są tak obfite, że pszczoły zalewają miodem wszystkie plastry bez czerwia, nawet te w izolatorze. Nie powinno nas to martwić. Pożytek przecież się skończy i na czerwienie miejsce się znajdzie, a nam zależy na produkcji miodu, nie czerwia. Jeżeli udało się nam w maju utrzymać rodziny w dużej sile, a w czasie kwitnienia akacji było ciepło i słonecznie, powinniśmy mieć teraz pełne gniazdo miodu. A przecież odbieramy też co parę dni miód z nadstawki, przy dobrej pogodzie mogły się udać nawet trzy takie małe miodobrania. Wraz z tym odwirowanym z gniazd będzie to prawie 50 kg miodu akacjowego, czyli produkcja naprawdę godna pozazdroszczenia.

Na koniec bardzo ważna uwaga. W ulu Warszawskim nadstawka cały czas musi być od góry ocieplona poduszką. W kwietniu i maju normalnymi zjawiskami są ochłodzenia i przymrozki. Izolacja górna zapewnia stabilność temperatury w nadstawce, a także w gnieździe. Pszczoły nie będą przy każdym ochłodzeniu nadstawki opuszczać, co zdarza się, gdy ocieplenia nie ma. Poduszkę pozostawiamy na ramkach nadstawki też na całe lato, by chroniła wnętrze ula przed przegrzaniem.Prace letnie w ulu Warszawskim zwykłym część IV

fot. J. Pudełko


Niestety, początek lata to dla wielu pszczelarzy koniec pożytków. Jeszcze trochę nektarują chabry w zbożach, gdzieniegdzie gorczyca polna i rzodkwiew świrzepa w zachwaszczonych ziemniakach, i to wszystko.

Jeżeli nie zamierzamy z pszczołami wędrować ani produkować ziołomiodów, to powoli kończymy sezon.

W pierwszej połowie lipca zabieramy nadstawki i lekko dokarmiamy pszczoły, by nie osypały się z głodu. Gniazda sukcesywnie zmniejszamy, zabierając koniecznie stare, zeszłoroczne plastry. W ulu Warszawskim zwykłym możemy wymienić co roku wszystkie plastry gniazdowe. Rodziny zimować będziemy na co najwyżej 7 ramkach, a w szczytowym okresie rozwoju było ich w gnieździe kilkanaście. Pozostawiamy więc tylko lekko przeczerwione, a ciemne i dziewicze zabieramy. Nie powinno być z tym problemu, bowiem matka czerwiła w izolatorze. Czerw jest więc na paru ramkach, a nie na wszystkich po trochu. Teraz dopiero widzimy, ile dało radykalne ograniczenie czerwienia. Pszczół jest mało, ale teraz duża ich liczba nie jest potrzebna. Gdyby matka „działała” w całym ulu, już dawno z każdej rodziny uciekłoby kilka pięknych rojów, a miodu mielibyśmy tylko tyle, co do herbaty.

Ponieważ do jesieni daleko, można coś jeszcze w pasiece zrobić. Właśnie najwyższy czas na wymianę matek. Dlaczego teraz, a nie w maju, czerwcu czy we wrześniu? Jest lato, matki które będziemy poddawać, wychowane były w czerwcu, gdy warunki do wychowu były najlepsze. Unasienniły się i porządnie czerwią. Ich kondycja jest już sprawdzona i nie będzie niespodzianek ani przy ich poddawaniu, ani później. Natomiast matki wychowane w maju czy nawet w kwietniu nie zawsze będą w dobrej kondycji, bo w czasie ich wychowu mogło być zimno. Hodowca nie miał też czasu na solidną ich ocenę, a o tym, czy matka będzie przyjęta, decyduje głównie jej kondycja. Dlatego tak dobre efekty uzyskują pszczelarze wymieniający matki we wrześniu, bo czerwią one już kilka tygodni. Jeżeli któraś z nich jest wadliwa, to po prostu nie poddaje się jej. Ale z drugiej strony we wrześniu, jeśli jakaś rodzina mimo wszystko matki nie przyjmuje, będzie już za późno na jej ponowne poddanie. W lipcu natomiast jest jeszcze dużo czasu na poddanie kolejnej.

Dlaczego nie poddawać matek w czerwcu, w czasie trwania głównego pożytku? Wiele podręczników poleca właściwie czerwcową wymianę. Przerwa potrzebna na zaakceptowanie matki i podjęcie przez nią czerwienia, jeszcze dłuższa przy poddawaniu matek nieunasiennionych, będzie formą przyhamowania rozwoju rodziny. Zapobiec ma wyjściu roju po zakończeniu głównego pożytku. Ale nowoczesny pszczelarz nie może sobie pozwolić na taką przypadkowość. W czasie kwitnienia akacji pszczoły muszą produkować miód, dużo miodu. W rodzinie musi być nastrój roboczy, a nie bezmateczny, jaki towarzyszy wymianie matek. Jednym słowem pszczoły muszą pozostawać pod pełną kontrolą i robić to, co każe pszczelarz, a nie co podpowiada im natura. Brzmi to trochę niehumanitarnie i nieekologicznie, ale przecież ludzie tak postępują ze wszystkimi gatunkami zwierząt hodowlanych.

Sposób pokierowania rozwojem rodziny pszczelej tak, by dała ona dużo miodu nawet na przeciętnych pożytkach, został przedstawiony w poprzednim odcinku cyklu naszych rozważań o ulu Warszawskim. Celowo nie proponowałem doskonałej metody rozładowania nastroju rojowego przez odebranie części pszczół i czerwia (zrobienie odkładu) lub samych pszczół lotnych (nalotu).

fot. A. Tabor


Odkłady czy naloty tworzymy w określonym celu, na przykład powiększanie pasieki, wychów matek, zasiedlanie ulików. Osłabianie rodzin, służące niedopuszczaniu do rójki, polega na odbieraniu nadmiaru czerwia i pszczół niepotrzebnie wyprodukowanych kosztem miodu. Każdy plaster z czerwiem i pszczołami odebrany silnej rodzinie to 2 – 3 plastry miodu zużyte na ich wykarmienie, do tego jeszcze plaster pierzgi. Nietrudno więc policzyć, ile tracimy, robiąc z każdej silnej rodziny na przykład cztero-ramkowy odkład.

Takie rozważania nasuwają się, gdy gospodarujemy na mizernych pożytkach kończących się wraz z kalendarzową wiosną. Na szczęście wiele pasiek ma jeszcze do wykorzystania lipę, grykę, ogórecznik, gorczycę, rzadziej koniczynę czy nasienne warzywa. Wtedy sezon przeciągnie się nawet do końca lipca. Sztuka wykorzystania tych pożytków polega na ciągłym utrzymywaniu rodzin w dobrej kondycji. Matki cały czas pozostają za kratą. Groźba wyrojenia się już minęła, gdyż pszczoły na ogół nie wchodzą w nastrój rojowy po połowie lipca. Jeżeli matki czerwią w izolatorach, to czerw znajduje się na tych kilku wybranych plastrach, nie zaś na wszystkich po trochu. Umożliwia to odbiór gatunkowego miodu (lipowy, gryczany) z plastrów gniazdowych zaraz po zakończeniu pożytku, bez czekania aż czerw się wygryzie. To czekanie może być zgubne, jeżeli bowiem kolejny pożytek się nie pojawi, pszczoły zjedzą miód. Po jego odebraniu pszczoły możemy podkarmić i zacząć przygotowywać je do zimy.

Wspomniana wymiana matek jest o wiele łatwiejsza, gdy stosujemy izolatory. Nietrudno wtedy zlokalizować starą matkę. Likwidujemy ją, zabieramy izolator, a młodą poddajemy w klateczce wysyłkowej „na ciasto”. Jeżeli jest to matka inseminowana nieczerwiąca, warto spróbować poddać ją na osiatkowany plaster z wygryzającym się czerwiem. Po zaakceptowaniu matki siatkę usuwamy.

Jakie rasy i linie matki wybrać, zależy głównie od warunków pożytkowych i klimatycznych na danym terenie. Do ula Warszawskiego zwykłego potrzebne są pszczoły o intensywnym rozwoju, nie tworzące jednak bardzo liczebnych rodzin (jak włoszki) ze względu na jego ograniczoną kubaturę. Muszą dobrze zimować, bowiem w ulu Warszawskim zimujemy rodziny o średniej sile. Pszczoły nierojliwe potrzebne są w każdej pasiece, ale tutaj najlepsze będą linie samoograniczające się w czerwieniu przy dobrych pożytkach, a takimi są nowoczesne krainki, na przykład Vigor. Jeśli mamy tylko wczesne pożytki, dobra będzie pszczoła zwalniająca tempo rozwoju wraz ze skracaniem się dnia. Tę cechę mają pszczoły środkowoeuropejskie, szczególnie Asta i Norweżka. Polecenia godne są też ich krzyżówki z krainką.

Oddzielnego omówienia wymaga gospodarka z wykorzystaniem późnego pożytku spadziowego lub wrzosowego. Jakkolwiek w dobrym roku nietrudno pozyskać duże ilości miodu z tych pożytków, to w sezonie następnym rozwój wiosenny rodzin może być opóźniony. Mogą być też duże straty zimowe, pożytki te bowiem wyczerpują pszczoły, a nie ma już po nich czasu na odmłodzenie rodziny. Miód spadziowy zawiera dużo trójcukru melecytozy, która pod wpływem enzymów dodawanych przez pszczoły rozkłada się do glukozy, i dwucukru turanozy. Ta ostatnia nie jest przez pszczoły trawiona. W trakcie zimowli dochodzi więc do przyspieszonego wypełnienia jelita prostego kałem ze wszystkimi tego konsekwencjami: zaperzeniem, wypryskiwaniem pszczół, rozluźnieniem kłębu, przechłodzeniem i osypaniem się rodziny.

Miodu spadziowego może być na plastrach gniazda dużo, również na tych z czerwiem. Obfity pożytek ogranicza czerwienie matek, zresztą nie jest ono intensywne, ponieważ na później spadzi brakuje pyłku. Dobrze więc wcześniej przygotować plastry z zasklepionym zapasem cukrowym, by po zakończeniu pożytku wymienić na nie wszystkie plastry gniazda. Rodziny zmęczone ciężką pracą w trudnych leśnych warunkach będą słabe, ale wąska ramka i doskonałe warunki termiczne w ulu Warszawskim zwykłym umożliwiają przeżycie najtrudniejszych miesięcy zimowych nawet bardzo słabym rodzinom. Rozwój wiosenny natomiast przebiega w tym ulu dynamicznie, jest więc szansa na wykorzystanie wczesnych pożytków w roku przyszłym.

Na terenach o słabych pożytkach letnich lub przy ich braku silne rodziny można wykorzystać do produkcji ziołomiodów. Technologia pozyskiwania niektórych odmian została opisana w zeszłorocznych numerach „Pasieki”. W ulu Warszawskim jedyną różnicą będzie zmniejszenie dawek podawanego surowca. W ulach wielokorpusowych zalecano karmienie dużymi, 9-litrowymi dawkami. W ulu Warszawskim ze względu na małą pojemność nadstawki i wysoką ramkę gniazdową dawkę dzienną należy zmniejszyć do 2 – 3 litrów. Produkcja taka będzie bardziej pracochłonna, ale na pewno surowiec miodowy nie sfermentuje w podkarmiaczce.

Sławomir Trzybiński


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Ul warszawski5
Ul warszawski4
Ubezpieczenia T.Szumlicz l, WSFiZ - Finanse i rachunkowość (Warszawa ul. Pawia 55), Licencjat, Semes
Co to jest ryzyko walutowe, WSFiZ - Finanse i rachunkowość (Warszawa ul. Pawia 55), Licencjat, Semes
Dywersyfikacja, WSFiZ - Finanse i rachunkowość (Warszawa ul. Pawia 55), Licencjat, Semestr V, Zarząd
Egzamin ekonometria2, WSFiZ - Finanse i rachunkowość (Warszawa ul. Pawia 55), Licencjat, Semestr V,
Bilansowa definicja przychodów oraz ich prezentacja w sprawozdaniu finansowym, WSFiZ - Finanse i rac
Egzaminz z ekonometria1, WSFiZ - Finanse i rachunkowość (Warszawa ul. Pawia 55), Licencjat, Semestr
TEST RACHUNEK KOSZTOW .[1][1], WSFiZ - Finanse i rachunkowość (Warszawa ul. Pawia 55), Magisterka, S
RETENCJA, WSFiZ - Finanse i rachunkowość (Warszawa ul. Pawia 55), Licencjat, Semestr V, Zarządzanie
Test z Podstaw rachunkowości - Alina Dyduch - ściągi, WSFiZ - Finanse i rachunkowość (Warszawa ul. P
Wynik finansowy jest to saldo przychodów i kosztów uzyskania przychodów, WSFiZ - Finanse i rachunkow
Zadania Statystyka Podgorski opis WSFiZ, WSFiZ - Finanse i rachunkowość (Warszawa ul. Pawia 55), Lic
Ubezpieczenia T.Szumlicz, WSFiZ - Finanse i rachunkowość (Warszawa ul. Pawia 55), Licencjat, Semestr
zapoznanie sie z przepisami bhp, WSFiZ - Finanse i rachunkowość (Warszawa ul. Pawia 55), Licencjat,
RACHUNEK KOSZTÓW, WSFiZ - Finanse i rachunkowość (Warszawa ul. Pawia 55), Magisterka, Semestr II, Ra
Ekonomoetria - zadanie nr 17, WSFiZ - Finanse i rachunkowość (Warszawa ul. Pawia 55), Licencjat, Sem
Kontrakty długoterminowe, WSFiZ - Finanse i rachunkowość (Warszawa ul. Pawia 55), Licencjat, Semestr
zadanie calosciowe, WSFiZ - Finanse i rachunkowość (Warszawa ul. Pawia 55), Licencjat, Semestr III,

więcej podobnych podstron