Hayams Edward ROŚLINY W SŁUŻBIE CZŁOWIEKA

Rośliny w służbie człowieka

Edward Hyams

Wstęp

Przedmioty, które człowiek wytworzył w zaraniu swych dziejów, z najróżniejszych materiałów dostęp­nych w otaczającej go przyrodzie, są badane, ilustro­wane i opisywane w tysiącach książek, czytanych przez dziesiątki milionów ludzi. Jednakże historycy opiewa­jący dzieje człowieka-wytwćrcy, zignorowali dziedzinę leżącą u samych podstaw całego wspaniałego gmachu cywilizacji. Jest to tym bardziej zadziwiające, że nie­wiele mogliśmy zdziałać, dopóki nie nauczyliśmy się przekształcać — niejako tworzyć od nowa — rośliny, dostarczające nam podstawowych środków do życia.

Rolnictwo, ten podstawowy kunszt cywilizacji, dys­ponowało w swym zaraniu roślinami, jakie stworzyła natura. Jest rzeczą oczywistą, choć rzadko uświadamia­my to sobie z całą jasnością, że gdy pierwszy raz za­siano pszenicę specjalnie na potrzeby człowieka, to użyto do siewu nasion zebranych przez człowieka i dzi­kich roślin. /Pierwsze uprawne drzewa owocowe, łoza winna, krzaki bawełny czy palma daktylowa, były identyczne z dziko rosnącymi roślinami^ podobnie jak pierwszym młotkiem był kamień podniesiony z ziemi, pierwszą igłą cierń lub ość rybia, a pierwszym nożem odłamek krzemienia lub ostra muszla. Wkrótce jednak człowiek zaczął przekształcać żywe rośliny tak, by zwiększyć ich użyteczność, podobnie jak kształtował przedmioty znajdowane w naturze po to, aby uczynić z nich dogodniejsze narzędzia.

Nietrudno się domyślić, dlaczego tak niewielu auto­rów próbowało opowiedzieć historię tworzenia roślin uprawnych. Początki jej sięgają czasów tak dawnych, że archeologia nie jest w stanie dostarczyć żadnych lub prawie żadnych „dokumentów”. Ponadto nie można tutaj, jak to się dzieje w historii sztuki, architektury czy nauki, wprowadzić do opowiadania wybitnych mę­żów, znanych z imienia, charakteru i osiągnięć. Tworze­nie odmian uprawnych było dziełem bardzo wielu po­koleń, z których 'każde wprowadzało drobne ulepszenia i historia ta, aczkolwiek bezprzykładna, nie nadaje się do przedstawienia w zbeletryzowanej i udramatyzowa- nej formie. Jest jeszcze jeden czynnik, który jest po­wodem pomijania całej tej historii: nawet inteligent­nym i wykształconym ludziom po prostu nie przycho­dzi na myśl, że rośliny uprawne są wytworem czło­wieka. Przywykliśmy myśleć o roślinach jako o darach natury, takich jak kawałek kamienia nie ukształtowa­ny jeszcze ręką budowniczego lub rzeźbiarza.

Oczywiście można by jeszcze znaleźć dziką pszenicę, jabłoń czy kapustę, jeśliby ktoś ich specjalnie poszu­kiwał, podobnie jak można by znaleźć kamień, dający się użyć w charakterze młotka, ostrą muszlę zastępu­jącą nóż, czy ość rybią jako igłę. Jednakże w wypadku wielu gatunków nie istnieją już w stanie dzikim rośli­ny, będące odpowiednikami roślin uprawnych czy też ich przodkami. Kukurydza, orzech ziemny, palma dak­tylowa są tego najlepszymi przykładami. Istnieje bar­dzo wiele roślin stworzonych przez człowieka i całko­wicie uzależnionych od jego opieki, bez której zniknę­łyby z powierzchni Ziemi w ciągu paru dziesięcioleci. Jest faktem niezaprzeczalnym, że stworzyliśmy wiele roślin, które w warunkach dzikiej przyrody są całko­wicie nie przystosowane do życia — i znów kukurydza jest tego świetnym przykładem.

Jeśli nawet istnieją jeszcze dzicy przodkowie tych roślin, to różnice między nimi a roślinami, które stwo­rzyliśmy w ciągu tysiącleci uprawy, są zaskakujące. Dzika winorośl europejska Vitis vinifera jest rośliną rozdzielnopienną, o drobnych jak groch owocach, sku­pionych w grona ważące najwyżej 50—60 gramów. Wyhodowaliśmy z tego około 3000 przeróżnych odmian uprawnych; niektóre z nich rodzą 6—7 kilogramowe grona owoców, wielkich jak śliwki, a wszystkie mają kwiaty obupłciowe. Plony ziarna uzyskiwane ze współ­czesnych odmian Zbóż są oo najmniej sto razy wyższe od plonów, jakie można by uzyskać z ich dzikich przodków.

Tworzenie nowych roślin na użytek ludzi jest nigdy nie kończącą się pracą. Jak jednak dokonano tego wszystkiego bez podstawowego narzędzia współczesne­go hodowcy roślin — genetyki? Akademik N. I. Wawi­łów, jeden z tych, którzy najbardziej przyczynili się do stworzenia podstaw naukowej hodowli roślin, po­wiedział, że tworzenie nowych odmian było sztuką, za­nim stało się nauką. Obserwacja zachowania roślin, zdrowy rozsądek oraz błysk geniuszu umożliwiły do­konanie rzeczy, dla osiągnięcia których obecnie koniecz­na je(st współpraca kilku dyscyplin naukowych. Ludzie posługujący się tymi metodami, które można porównać tylko z procesem tworzenia artystów, dokonali cudów i stworzyli żywe arcydzieła.

Tysiące lat przed Darwinem instynkt wyjawił lu­dziom zasady selekcji naturalnej. Zanim jeszcze odkry­to geny i częściowo zrozumiano ich działanie, postępo­wano z roślinami w taiki sposób, jak gdyby rozumiano, że selekcja może zmienić żywe rośliny i jakby wiedzia­no o istnieniu ehramazomów. Empiryzm ten był na tyle skuteczny w praktyce, że jeszcze bardzo niedawno, fakt lepszej lub gorszej znajomości zmian, jakie powc-

dujemy w genetycznym dziedzictwie gatunku, nie miał istotnego wpływu na wyniki naszej działalności. Dopie­ro teraz uczymy się, jak skutecznie wykorzystać naszą wiedzę w praktycznej hodowli roślin.

W zamierzchłej przeszłości, gdy po raz pierwszy roz­poczęto uprawę jakiejś rośliny, mądra, celowa selekcja cech użytecznych dla człowieka zastąpiła całkowicie na­turalną selekcję, która z całego potencjału genetycz­nego tych roślin faworyzowała tylko 'te ¡cechy, które miały wartości przystosowawcze do życia w dzikim środowisku. W szczególnie korzystnych warunkach uprawy, gdy rośliny były troskliwie pielęgnowane i chronione przed konkurencją obcych gatunków, mo­gły one pozwolić sobie na ujawnienie cech, które nie miały znaczenia przystosowawczego w naturalnym śro­dowisku i dlatego stały się recesywnymi. Mutanty, któ­re normalnie zginęłyby na skutek nieprzystosowania do surowych warunków środowiska, były troskliwie rozmnażane przez człowieka ze względu na nowe cechy użytkowe. Jednakże w różnych rejonach, gdzie czło­wiek uprawiał ten sam gatunek roślin, mogły przeja­wiać się różne mutacje, będące wyrazem genetycznego potencjału gatunku. Jedne plemiona ludzkie mogły przedkładać i rozmnażać intensywnie inne mutacje niż ludy sąsiednie. W taki sposób wytworzyły się lokalne rasy roślin uprawnych. W niektórych gatunkach ich liczebność sięga paru tysięcy. Czasami jednak na skutek zmian społecznych lufo politycznych w tej samej oko­licy mogły znaleźć się dwie łub więcej ras, które przez stulecia były odizolowane od siebie. W takich warun­kach mogło dojść do skrzyżowania tych ras i ujawnie­nia się w potomstwie „nowych” jakości, które w formie potencjalnej były zapisane w strukturze genowej roślin rodzicielskich.

Niech mi wolno będzie w tym miejscu przytoczyć

wyjątek z prac Wawiłowa, chociaż autor ten będzie cy­towany wielokrotnie w dalszych rozdziałach: „Świato­wy „chef^d’oeuvre’’ hodowli roślin znajduje się na wy­spie Sakurajima w południowej Japonii. Jest to rzod­kiew o wadze jednego puda (15—17 'kg). Na tej samej wyspie, w podobnych warunkach^ rosną uprawne i dzi­kie rzodkiewki, należące do tego samego gatunku i wy­twarzające bardzo małe korzenia Na próżno by pytać, jak został wyprodukowany ten cudowny gigant; nikt nie wie. Jedno jest pewne, ta gigantyczna forma jest wynikiem,' mistrzowskiej selekcji skrajnych cech, pro­wadzonej przed wielu laty przez nieznanych hodow­ców”. :

Innym sposobem, którego człowiek używał, aby prze­kształcić rośliny poprzez wykorzystywanie ich poten­cjału genetycznego, jest krzyżowanie i uzyskiwanie mieszańców różnych gatunków, należących wprawdzie do tego samego rodzaju, lecz pochodzących z różnych środowisk, tak że bez ingerencji człowieka krzyżowanie! to nie doszłoby do skutku. Gatunki takie, rosnące na różnych krańcach kontynentów łub nawet na różnych kontynentach, mogą stanowić dla siebie nawzajem pew­nego rodzaju klucz do zamka genetycznego, który — gdy już raz zostanie otwarty — pozwala na ujawnienie się wielu potencjalnych, całkowicie nieoczekiwanych cech tego rodzaju. Okazało się, że w rodzinie storczy- kowatych można dokonywać nie tylko krzyżowań mię- dzygatunkowych, ale nawet międzyrodzajowych. Znane są rzadkie przypadki, że krzyżówki takie udawały się i w innych rodzinach. Nauka o inżynierii genetycznej powinna znacznie rozszerzyć takie możliwości, tworząc perspektywy otrzymania nowych, zupełnie odmiennych roślin.

Nasza praca, jako twórców nowych roślin, z całą pewnością nie została jeszcze zakończona. Niewielkie

jest prawdopodobieństwo istnienia jeszcze dzikich roś­lin, które po udomowieniu miałyby większe znaczenie gospodarcze, chociaż z pewnością można by znaleźć wiele gatunków użytecznych. Należy pamiętać, że aż do najnowszych czasów prace nad tworzeniem roślin uprawnych prowadzone były niesystematycznie, w spo­sób nieskoordynowany, metodą prób i 'błędów. Wydaje mi się, że najlepszym zakończeniem tego krótkiego wstępu będzie cytat z prac Wawiłowa (1940): „Wkra­czamy obecnie w epokę zróżnicowanej klasyfikacji eko­logicznej, fizjologicznej i genetycznej. Ten ocean wie­dzy jest praktycznie nie tknięty przez biologów. Wyma­ga on połączonych wysiłków wielu różnorodnych spe­cjalistów: fizjologów, cytologów, genetyków, systema­tyków i biochemików. Wymaga to międzynarodowej współpracy naukowców całego świata... Nie wątpimy, że nowa systematyka pozwoli na nowe, lepsze zrozu­mienie ewolucji, da większe możliwości kierowania procesem ewolucji, pozwoli na znaczne ulepszenie roś­lin uprawnych i zwierząt hodowlanych. Przeniesie nas na następny logicznie etap — etap integracji i syntezy”.

1. Szlachetne trawy

Chociaż sztuka i rzemiosło były znane już W czasach, kiedy ludzie, a przynajmniej Część z nich, żyli z myśli­stwa i zbieractwa, to Znaczy jeszcze przed zapoczątko­waniem uprawy roli i hodowli zwierząt, to jednak roz­wój cywilizacji rozpoczął się wraz z rolnictwem. Nie oznacza to bynajmniej, że cywilizacja powstała w tym samym czasie co rolnictwo; chcę jednak podkreślić, że cywilizacja nie mogłaby się W ogóle rozwinąć, gdyby nie wynaleziono uprawy gleby. Dopiero ludzie uwol­nieni od konieczności codziennego poszukiwania pokar­mu mogli wynaleźć alfabet, budować miasta, tworzyć religie, filozofie i nauki, w wyniku rozmyślań nad przy­rodą i naturą ludzką. Mogli prowadzić wymyślne woj­ny, ustanawiać skomplikowane systemy polityczne, pi­sać książki i wystawiać sztuki w teatrach, rozwijać i udoskonalać przemysł, szyć piękne i skomplikowane stroje, malować obrazy, komponować utwory muzycz­ne itd. Swoboda taka byłaby nieosiągalna gdyby każdy człowiek, aby utrzymać się przy życiu, musiał codzien­nie wyjść na polowanie lub na poszukiwanie nasion, jagód czy małży. Nawet gdyby codzienne poszukiwanie pokarmu dla siebie i rodziny obciążało tylko wszystkich mężczyzn, to i tak społeczeństwo takie nie mogłoby się rozwinąć, ponieważ wolny czas, niezbędny do rozwija­nia sztuk pięknych i cywilizacji, można osiągnąć tylko przy takim systemie pozyskiwania żywności, przy któ­

rym praca jednego człowieka może wyżywić nie tylko jego samego i najbliższą rodzinę, lecz również kilku lub kilkunastu innych ludzi wraz z rodzinami. Rolni­ctwo jest takim właśnie systemem. Jego wydajność najlepiej zmierzyć obliczając, ilu ludzi można całkowi­cie wyżywić dzięki pracy jednego rolnika.

Człowiek jest jednym spośród stosunkowo niewiel­kiej grupy zwierząt wszystkożernych. Karierę swą za­wdzięcza nieprzystosowaniu się do jakiegoś szczegól­nego rodzaju pokarmu albo do innych szczególnych warunków środowiska. Można by nawet powłedżieć^że wyspecjalizował się jako gatunek w nieprzystosowaniu się do żadnych specyficznych warunków otaczającej go przyrody. Człowiek może żyć odżywiając się,wyłącznie pokarmem roślinnym, rybami lub innymi zwierzętami wodnymi, mięsem (włączając w to nawet mięso swych pobratymców), a nawet larwami owadów. Jakże praw­dziwe jest powiedzenie, że każdy pokarm jest traWą. Niezależnie od tego czy zjadamy rośliny bezpośrednio, w postaci liści, korzeni, owoców lub nasion, czy też po­średnio jedząc mięso zwierząt roślinożernych, zawsze żyjemy na koszt roślin zielonych, posiadających tę cen­ną właściwość, której my jesteśmy całkowicie pozba* wieni — właściwość przekształcania nieożywionych składników mineralnych w materię organiczną. Naju­ważniejszym z ważnych pokarmów roślinnych są trawy, to znaczy rośliny należące do rodziny Grctonineae, Ro­dzina ta nie tylko dostarcza nam głównej masy pasz dla bydła, lecz obejmuje także najbardziej szlachetne gatunki traw, to jest zboża. Wiele gatunków zwierząt, w tej liczbie wszystkie niemal gatunki hodowlane, nie mogłoby się rozwinąć gdyby nie wyjątkowa zdolność traw do odrastania i to nawet bujniejszego po spasie-» niu przez zwierzęta prawie do korzeni. Można by na­wet twierdzić, że gatunek Homo sapiens w ostatecznym

rozrachunku zawdzięcza swój sukces tej właśnie zdol­ności traw do odrastania po spasieniu przez zwierzęta. Jednak w tym kontekście, bardziej niż trawy pastewne, interesują nas najszlachetniejsze spośród traw — zbo­ża; a więc pszenica, jęczmień, żyto, proso, owies, kuku­rydza i ryz.

Właśnie zboża leżały u podstaw każdej wielkiej cywi­lizacji wszystkich społeczeństw1 ludzkich. W zachodniej części Starego Świata cywilizacje opierały się na upra­wie pszenicy i jęczmienia. • Niektóre cywilizacje Dale­kiego Wschodu powstały dzięki uprawie ryżu. Właśnie Uprawa jednego ze zbóż; w większym stopniu niż jaki­kolwiek inny czynnik, umożliwiła jednemu człowiekowi wyżywienie swoją pracą kilku lub ‘kilkunastu rodzin i pozwoliła, aby większość członków społeczeństw ludz­kich poświęciła swój czas na wykonywanie innych prac, stwarzając to, co nazywamy cywilizaeją.J'!

Można przyjąć, że naszą cywilizację zapoczątkował człowiek, który pierwszy wpadł ma pomysł uprawiania traw, zamiast zbierania ziam z roślin rosnących w sta­nie dzikim.

Jeślibyśmy próbowali dociec kto, gdzie i kiedy udo­mowił rośliny zbożowe to powinniśmy szukać odpowie­dzi w rejonie gdzie rośliny te rosną w stanie dzikim. Archeolodzy odkryli, że najwcześniej uprawianymi zbożami były pszenice typu einkom i emmer oraz jęcz- mjLeń. Nietrudno się domyślić jak dokonał się ten pierwszy, wielki krok naprzód. Nawet jeżeli przyjąć, że ludzie w okresie zbieractwa i myślistwa nie zdawali sobie sprawy z tego, że' rośliny wyrastają z nasion, wkrótce musieliby dokonać tego odkrycia przy groma­dzeniu i przechowywaniu nasion zbieranych na pokarm. W dość wilgotnych i ciepłych warunkach przechowy­wania same nasiona rozpoczynając kiełkowanie dałyby zbieraczom podstawową lekcję biologii. Błędem byłoby

sądzić, że człowiek z epoki kamiennej miał mniejszą zdolność wyciągania wniosków z obserwacji niż my. Wytwarzał przecież narzędzia i broń, pułapki, łodzie i kosze, a później także naczynia gliniane, a nawet po­trafił malować obrazy. Toteż lekcja udzielona mu przez przyrodę nie poszła na marne; od tej obserwacji dzielił go tylko krok do posiania nasion na skrawku ziemi spulchnionej jakimś patykiem, w mule nad brzegiem jeziora lub w madach nadrzecznych po ustąpieniu po­wodzi. Czynności te są tak proste i oczywiste, że nie musimy chyba postulować, iż odkrycia tego dokonał niezwykły geniusz i że rozprzestrzeniło się ono z jed­nego ośrodka na cały świat. Jest bardziej prawdopo­dobne, że wynalazek uprawy roślin zoistał dokonany wielokrotnie przez różnych ludzi, w oddalonych od sie­bie miejscach odznaczających się warunkami sprzyja­jącymi rolnictwu.

Ziarna większych traw były w pewnych częściach świata i w niektórych społeczeństwach epoki kamien­nej artykułami żywnościowymi równie ważnymi dla ludzi, jak i dla ptaków. Ziarna takie były zbierane, a nawet mielone na mąkę, w ciągu wielu stuleci, a mo­że nawet tysiącleci, zanim człowiek wpadł na pomysł uprawy. W wykopaliskach El Natuf na zboczach góry Karmel znaleziono sierpy krzemienne, których wiek określa się na 6000 lat p. n. e. Zostały one wykonane przez osadzenie małych ostrych krzemieni na rdzeniu z drewna lub kości. Zęby krzemienne wykazują cha­rakterystyczne ślady zużycia spowodowane koszeniem trawy. Te pierwotne narzędzia były używane do żęcia dzikiej pszenicy i jęczmienia. Podobne narzędzia znaj­dowano często na znacznych obszarach w sąsiedztwie osad człowieka z okresu neolitu, zwłaszcza w Merinde w delcie Nilu i w Tape Gawra na rozlewiskach Ty­grysu.

Trawa powszechnie nazywana pszenicą należy do ro­dzaju Triticum. Obejmuje on kilka gatunków, lecz wie­le form, które kiedyś uznawano za gatunki, w rzeczy­wistości okazało się wytworami człowieka, o czym świadczą niezbite dowody genetyczne. Już te fakty sa­me w sobie stanowią niezbity dowód starożytności uprawy.

Obszar, który Wawiłow nazwał bliskowschodnim ośrodkiem pochodzenia roślin uprawnych, obejmuje całą Azję Mniejszą, południowy Kaukaz, Iran i część Tur­kiestanu. Emmer i einkorn nie były jedynymi formami szeroko rozpowszechnionymi w tej części świata. Zna­leziono tam ponad dziewięć starożytnych odmian uprawnych, to jest form zmodyfikowanych przez wa­runki uprawy, którym nadano nazwy gatunkowe. Nie­którzy archeolodzy twierdzą, że pierwszą uprawianą pszenicą była pszenica typu einkorn. Jeżeli tak było rzeczywiście, to udomowienie to nastąpiło gdzieś mię­dzy południowymi Bałkanami i Armenią, gdyż w tym rejonie einkorn występuje w stanie dzikim. Nie prze­mawia jednak do mojej wyobraźni twierdzenie, że psze­nica einkorn została wcześniej udomowiona niż emmer, która występuje w stanie dzikim w rejonach, gdzie roz­winęły się pierwsze cywilizacje typu miejskiego. Za ta­kim stanowiskiem zdają się przemawiać także odkrycia archeologiczne dokonane w miejscowości Dżarmo w Kurdystanie. Odkryto tam pochodzące z 4750 roku p. n. e. ślady kulturowe ludu zajmującego się prymi­tywnym rolnictwem. Znaleziono tam między innymi ziarna pszenicy i jęczmienia o wyraźnych cechach od­mian uprawnych. Rzecz w tym, że pszenica znaleziona w tym wykopalisku jest typu emmer, a nie einkorn. W okolicach Jerycha dokonano innego odkrycia arche­ologicznego, w którym stwierdzano najwcześniejsze ślady działalności ludzkiej, zasługującej już chyba na

miano rolnictwa. I w tym wypadku mamy do czynie­nia z pszenicą typu emmer, a nie einkorn.

Jak doszło do tego, że dzikie rośliny wzięte do upra­wy ulegały tatk daleko idącym zmianom? Należy pa­miętać, że mówimy o czasach na długo przedtem, za­nim ktokolwiek pomyślał o krzyżowaniu i hodowli roślin.

Rośliny odznaczają się dużą -zmiennością. Osobniki, tworzące określony gatunek w żadnym wypadku nie są identyczne, są tylko podobne. Co flajmniej'jeden ostroż­ny botanik zdefiniował gatunek jako zespół osobników, które różnią się jeden od drugiego w^mniejszym stop­niu niż od osobników innych gatunków; w ramach tego samego rodzaju. W naturze jednak zmienność we- wnątrzgatunkowa utrzymuje się w stosunkowo wąskich granicach, ponieważ rośliny zapylają się między sobą, a warunki środowiska powodują selekcję "naturalną w tym samym 'kierunku. Oczywiście istnieją wyjątki od tej reguły; na przykład jakiś gatunek może rozprze­strzeniać się w górach, aż do takiej wysokości, na któ­rej chłody zaczynają * wywierać wpłjyw selekcyjny. W ramach tego gatunku istnieje pewtna zmienność osob­nicza pod względem odpomóści na chłód. Osobniki mniej odporne zginą; przy życiu pozostaną tylko rośli­ny odporniejsze. W takim wypadku rośliny tego ga­tunku, zasiedlające nowe środowisko na Większej wy­sokości, będą zapylane tylko przez rośliny odporne na chłód, podobnie jak one same. W ten śposób następuje naturalna selekcja, pod względem odporności na chłód. Wśród siewek tych roślin znajdą się nawet osobniki bardziej odporne na niskie temperatury niż ich rodzice. Powstał więc nowy podgatunek, który w miarę zwięk­szania się różnic, może przekształcić się W nowy gatu­nek występujący na większej wysokości niż gatunek wyjściowy.

Człowiek uprawiając rośliny rozmyślnie wprowadza ostrzejszą, a przede wszystkim szybszą selekcją. Uznaw­szy jakąś cechą za pożądaną zatrzymuje rośliny wyka­zujące jej obecność, a odrzuca pozostałe. W taki sposób, przez dobór, sztuczny odpowiednich roślin, powstaje nowa odmiana uprawna, odmiana rozmyślnie wyselek­cjonowana, rozmnożona na drodze hodowli ,wsobnej, nie występująca w, stanie dzikim. Bez zagłębiania się w genetykę, można; powiedzieć, że jest to sprawa ujaw^ nienia się pewnych zmian i kombinacji cech; genetycz­nych, które zą^fsze istniały w tym, gatunku, lecz -nie mogły ujawnić, się, w wyniku selekcji naturalnej, gdyż nie posiadały wąrtości przystosowawczej w określo­nych warunkach środowiska.-

Powstawanie nowycrh odmian trwa niezmiernie, dłu­go. Jeżeli zatem znajdziemy w jakimś rejonie większą niż w, innym liczbę ras którejś z roślin uprawnych, to możemy śmiało twierdzić, że roślina ,ta byłą uprawiana tutaj od czasów znacznie dawniejszych niż gdziekolwiek indziej.. Opierając się na takim rozumowaniu dochodzi­my do. wniosku, że z dwóch najstarszych rejonów upra­wy zbóż rolnictwa rozwinęło się wcześpjej w dorzeczu Eufratu j [ Tygrysu niż .w Egipcie. Nią jest to wiele, gdyż równie dojbrze rolnictwo mogło powstać na obsza­rach leżących pomiędzy tymi dworną- rejonami, to zna­czy w Syrii. lu'b Palestynie,, i tam też mogło nastąpić udomowienie pszenicy i jęczmienia. ^ .

Wspomniałem już. -o znalezieniu sierpów krzemien­nych wśród wykopalisk, bardzo starych kultur ludów zamieszkujących te obszary, a także deltę Nilu i Mezo­potamię. W wykopaliskach w Fajum w Egipcie, prowa­dzonych przesz panie Gaibon-Thompson i Gardner, od­kryto silos wykonany z gliny zmieszanej ze słomą i trzciną, w którym znajdowały się ziarna pszenicy typu emmer, a także ziarna jęczmienia i lnu. Prawdopodob­

nie właśnie tutaj, na wybrzeżach dawnych jezior i na pozaiewowych mułach Nilu, po raz pierwszy rozpoczęto w Egipcie uprawę zbóż. Miało to miejsce okbło 7000 lat p. ii. e. W Mezopotamii uprawa pszenicy i jęczmienia rozpoczęła się prawdopodobnie w tym samym czasie, a może nawet nieco wcześniej. Uprawa tych dwóch zbóż sięga tak dawnych czasów, że tylko one spośród wszystkich innych roślin uprawnych zostały uwiecznio­ne w najdawniejszych ideogramach egipskich, a nie tylko w późniejszych hieroglifach fonetycznych.

Za akt udomowienia zbóż możemy śmiało uznać mo­ment, w którym ich ziarna po raz pierwszy zostały roz­myślnie zasiane przez człowieka. Najbardziej prawdo­podobne wydaje się, że wydarzenie to miało miejsće w Palestynie lub Syrii, jakieś 8000 lat temu.

Cywilizacje Dalekiego Wschodu rozwinęły się dzięki uprawie prosa i ryżu.-Proso, a raczej prosa, gdyż na­zwę tę stosuje się potocznie dla roślin należących do różnych gatunków, a nawet rodzajów, miały jednak niewielkie znaczenie. Prosa nie można nawet porów­nywać z ryżem, który należy do roślin najwydajniej przekształcających nieożywione składniki środowiska w tkankę roślinną przydatną jako pokarm dla zwierząt i ludzi. Udomowienie prosa i ryżu nastąpiło znacznie później niż jęczmienia i pszenicy. Obydwa te zboża rosnące w stanie dzikim zbierano z pewnością od tysię­cy lat. Pomysł ich uprawy najprawdopodobniej był wynikiem znacznie wcześniejszego udomowienia psze­nicy i jęczmienia. W przypadku ryżu nie ma ćo do tego wątpliwości. Prosa w stanie dzikim występują w Chi­nach, Indiach oraz w Afryce: Możliwe, że północne Chiny były jednym z miejsc udomowienia tej' róśliny, chociaż jest to mało prawdopodobne. Inne prośo upra­wiali na Półwyspie Bałkańskim' (kultura Starcevo- -Kórós) pierwotni rolnicy, którzy znali żresztą także

so

pszenicę typu einkom. Ponieważ w rejonie tym wystę­powało dzikie proso, niewątpliwie zostało ono udomo­wione, gdy rolnicy tutejsi dzięki emigrantom z Bliskie­go Wschodu zapoznali się z. pszenicą i sposobami jej uprawy. Natomiast gdziekolwiek warunki klimatyczne pozwalały na uprawę ryżu wypierał on proso, jasko ro­ślina lepiej plonująca 4 dostarczająca lepszego po­karmu.

Pozostaje jeszcze kwestia, .gdzie proces ten rozpoczął się. Rośliną najbardziej zbliżoną do ryżu uprawnego (Oriza sativa) jest dziki ryż (Oriza fatua) uważany za jego przodka. Gatunek ten występuje dziko w Indiach, zwłaszcza w dolinie Gangesu,¡jak również |na całym obszarze południowo-wschodniej Azji, aż po Jawę. Tak więc patrząc z punktu widzenia dostępności materiału wyjściowego, udomowienie mogło nastąpić w jakim­kolwiek miejscu tego ogromnego rejonu. Zatem pró­bując odnaleźć miejsca wprowadzenia ryżu do uprawy miusimy przede wszystkim szukać w tym rejonie lu­dzi, którzy byli na takim stopniu rozwoju kulturalnego* żę mogli dokonać aktu udomowienia,' powiedzmy około 1000 lat przed powszechną, i rozległą uprawą ryżu* oczywiście w. czasach prehistorycznych. Jednakże nie wydaje się prawdopodobne, aby w tym rejonie świata istnieli tacy ludzie. Wygląda zatem na to, że pomysł sadzenia i uprawy ryżu przyszedł z zewnątrz i że jego udomowienie nastąpiło gdzie indziej^

Archeologia dostarcza pewnych wniosków dotyczą­cych rozprzestrzeniania się sztuki rolniczej z zachodni o- azjatyckiego centrum rozwojowego na Wschód, które można streścić w następujący sposób* W ^zwartym tvisiacleciu, p.n.e. istniały osady, wipjside. oparte na uprawie pszenicy, znacznie oddalone od tych .centrów, położone nawet na południowo-wschodnich wybrzeżach Morza Kaspijskiego (Tepe Hissar, Namasga Tepe). Wy­gi

daje się, że osady będące drugorzędnymi ośrodkami prymitywnego rolnictwa mogą nawet datować si^ z pią­tego tysiąclecia p.n.e. Zauważany, że tylko w bardzo nielicznych wypadkach naturalne zjawiska, takie jak na przykład wylewy Nilu,' powodowały1 coroczne odna­wianie śię gleby. W przygniataj ąc£j" większości ówcze­snych społeczeństw działały potężne czynniki, które zmuszały tych bardzo prymitywnych rolników dó emi­gracji. Było to przeludnienie spowodowane - szybkim wzrostem populacji w warunkach względnego -dostatku, a także, do momentu 'Zastosowania ńaWozóW,' szybki spadek żyzności gleby. Jeden’ z nich kib tteź obydwa te czynniki powodowały emigrację i t&ększych lub mniejszych grup ludzkich z osad na Wybrzeżach Mórźa Kaspijskiego w kierunku wśfehodnim .W- wyniku tych wędrówek dotarły one aż do Beludżystanu i dalej na wschód W dolinę Indusu, aby Znacznie później rozprze­strzenić się na eałyrn obszarze Indii. Emigranci ei praw­dopodobnie nieśli ze sobą własne nasiona zbóż i pierw­sze pola uprawne' w'"Indiach były najprawdopodobniej łanami pszenicy. Jednakże tutaj, gdzie miejscowa lud­ność od niepamiętnych czasów zbi&rała ¡nasilona dziko rosnącego ryżu Oriza fatua (tak jak można to śpotkać gdzieniegdzie i po dziś dzień), szybko i tę roślinę "Zaczę­to uprawiać, podobnie jak pszenicę.

Wydaje sięWięcL że "Udomowienie ryżu nastąpiło w Indiach, prawdopodobnie na początku trzeciego ty­siąclecia poue.-Później w trzecim tysiącleciu p.n.e. roz­poczęła się kolejna wędrówka ludów w ‘ kierunku wschodnim, poprzez Indochiny. Tym razem jednak ko­loniści już uprawiali ryż. Możliwe, że Wodaie odmiany ryżu były uprawiane po raz pierwszy Właśnie w tym rejonie. W końcu, prawdopodobnie .¡około 2000 lat p:n.e., udomowiony ryż~osiągnąłdołinę''rzeki-Jangcy i roz­przestrzenił śię w całej pełudniowo-iwsdiodniej Azji.

ta,

Posiadanie uprawnego ryżu było bodźcem do rozwoju kultury chińskiej w Kansu i okolicy. To właśnie ryż, a nie proso, stanowił podstawę wielkiej cywilizacji miejskiej w Chinach.

Spójrzmy teraz na Amerykę Środkową i Południowa. gdzie cywilizacja opierała się. na uprawie- kukurydzy (Zea mays), Istnieją kontrowersyjne dowody co do tego, gdzie i kiedy roślina ta. została udomowiona. Nie wie­my, czy 'ten twórczy ¡akt miał miejsce na południu i przeniknął na północ,,czy też-został dokonany gdzieś w Przesmyku Panamskim, a następnie przeniesiono uprawę na.tereny cywilizacji Andyjskiej,. A może udo­mowienie nastąpiło w obydwu ośrodkach niezależnie od siebie? To jednak wydaje się wątpliwe. ■. ,

Problem jest bardzo skomplikowany, ponieważ, nie wiemy czy sama idea uprawy roślin powstała niezależ­nie w obydwu Amerykach wśród plemion zbierackich* które osiągnęły stadium neolityczne,| czy też przynieśli ją ze sobą. imigranci jz północno-wschodniej Azji. Jest to dosyć prawdopodobne i chociaż pierwsza fala emi*i grantów dotarła na kontynent amerykański od krańców północno-zdehodnich, W czasach kiedy jeszcze w Sta­rym Święcie nie zapoczątkowano rolnictwa, to wydaje się^ że niema dowodów zaprzeczających teorii o^następ­nych migracjach. Niektóre z nich (miały miejsce nawet poc60GO roku p.n.e. Najbardziej trafia mi do przekona­nia hipoteza o. niezależnym ośrodku powstania rol­nictwa na kontynencie amerykańskim, gdyż rolnicy, nawet najbardziej prymitywni*, zabraliby przecież ze sobą nasiona zbóż. Dlaczego więc żadne ze zbóż Starego Świata nie znalazło się w składzie flory amerykańskiej?. Po odkryciu Ameryki przeż Kolumba nie znaleziono tam żadnej rośhaay uprawnej pochodzącej, ze Starego Świata i- o i'lC wiem, nie znaleziono żadnej ekonomicz­nie ważnej rośliny, jak chociażby zboża - ze Starego

Świata (nawet w etanie dzikim, na przykład w postaci chwastów).

Drugim argumentem jest fakt, że to nie kukurydza była pierwszą rośliną uprawną w Ameryce. Podobnie zresztą nie jesteśmy pewni czy w Starym Swiecie wła­śnie pszenica była' pierwszą rośliną uprawną. W zlewi­skach rzek w dolinach Andów i w Meksyku pierwszymi roślinami uprawnymi były fasole z rodzaju Phaeseolus oraz dynie. Trudno mi zaakceptować date C65Q0 rok pji.e.) pochodzenia szczątków fasoli i dyni znalezionych w wykopaliskach archeologicznych, w grocie Ocampo w Meksyku; uznanych za odmiany uprawne. Aczkol­wiek jest rzeczą zupełnie pewną, że na kontynencie amerykańskim były one uprawiane wcześniej niż ku­kurydza, nie można znaleźć żadnej większej cywilizacji miejskiej opartej na ich uprawie. Ich wydajność eko­nomiczna (plon przypadający na godzinę pracy z jed­nostki powierzchni) była zbyt niska, aby rolnicy mogli wytworzyć nadwyżki, dzięki którym można by uwolnić pewnych członków społeczności od pracy przy wytwa­rzaniu żywności.

Trzydzieści lat temu wydawało się, że dwaj zdolni naukowcy amerykańscy P. C. Mangelsdorf i R. G. Ree­ves odkryli pochodzenie kukurydzy indiańskiej. Wyka­zali oni, że nie ma dzikiej kukurydzy nagonasiennej, to jest tej, którą znamy, i Udowodnili również, że od­miana uprawna powstała w drodze'mutacji jednego ge­nu, z kukurydzy o kolbie okrytej plewą. Mutant ten jeśli się pojawi nie może przetrwać w dzikości ze swy­mi nie okrytymi kolbami, aby utworzyć nowy gatunek. Zresztą nawet kukurydza uprawna, pozostawiona bez opieki, może przetrwać jedno Łub dwa pokolenia, po­tem zanika. Forma nagcmasienna jest -wygodniejsza dla rolnika, gdyż nie wymaga młócenia dla oddzielenia ziarna od plewy. Pozostaje tylko znaleźć odpowiedź na

pytanie, kiedy kukurydzę okrytą plewą udomowiona i wprowadzano do uprawy. Mangelsdorf i Reeves, opie­rając się na ogólnie przyjętych kryteriach ustalanych przez Wawiłowa, uznali, że raczej Peru niż na przykład Gwatemala lub Meksyk było najstarszym środowi­skiem naturalnym kukurydzy uprawnej. Równocześnie jednak nie znaleziono tam dziko rosnącej kukurydzy, a przecież udomowienie mogło nastąpić tylko w wy-; padku występowania rośliny w stanie dzikim i ta w.du­żych ilościach» Argument ten odrzucono w sposób nie­zbyt przekonywający, tłumacząc mianowicie, że rolnic­two Peru było tak intensywne (od tysięcy lat dając po­czątek cywiliząęji . miejskiej wieJtkich narodów przy­brzeżnych, aż do kpńca Imperium Inków w XVI wie­ku), że kukurydza o okrytych kolbach zastała wytępio­na, jako kłopotliwy chwast. Nie wydaje się możliwe, aby starożytni,rolnicy wyposażeni w swoje prymityw­ne metody i narzędzia z epoki kamiennej mogli wy­niszczyć endejni-cęną roślinęJjj=r ale tak przyjęto. Na­stępną trudność stanowiły dowody , w postaci wyrobów glinianych pochodzących z tego rejonu. Przedstawione na wielu z nich kolby kukurydziane są pozbawione plewy okrywającej. Dopiero w zbiorach zgromadzanych w Muzeum im. Peabody na Uniwersytecie Yale znale­ziono jeden taki okaz. Mangelsdorf ą Reeves uznali w końou, że okrytonasienna kukurydza została udomo­wiona gdzieś na równinach; obecnych terenów Para­gwaju, południowo-zachodniej Brazylii i południowo- -wschodniej Boliwii. Nie ustalano daty tego wydarze­nia, lecz nie mogło to być wcześniej niż około 4000 ro­ku p.n.e.

Wkrótce dokonano nowych odkryć. Pod Mexico City, na głębokości 60. metrów, znaleziono ziarna pyłku ku­kurydzy okrytonasiennej, co sugerowało» że roślina ta rosła w tym miejscu aż'60 000 lat temu. Nie miało to

poważniejszego znaczenia, gdyż po‘tym okresie nastą­piła epoka lodowcowa i wydaje się, że nie ma dowo­dów na to, że roślina ta mogła przetrwać aż do obec­nych, międzylodowcowych czasów. Bárdziej wartościo­we okazały się znaleziska archeologiczne w Bat Cave w Nowym Meksyku, zawierające mie tylko kolby ku­kurydzy, lecz również ich wyobrażeńie określane na około 3500 rok p.nf.e.

Ciągle jednak daleko jesteśmy od ostatecznych kotn- kluzji. Wszystko co możemy powiedzieć tó to;'ze udo­mowienie kukurydzy (stanowiącej podstaSvę Cywilizacji Andyjskiej,1 Majów, Olmeków, Tolteków i Azteków), która spowodowała przekształcenie ekonomii rolniczej Starego Świata, miało miejsce ¡ha ;paragwajskoJbrazy- lijsko-boliwijskich równinach lub W dolinie Meksykań­skiej, względnie na terenie obecnego Nowego Meksyku, W okresie pomiędzy 4500 á;350O rokiém p.ri.-e.

Tyle można poWiédziec o- czterech trawach zbożo­wych; pszenicy, jęczmieniu, ryżu i 'kuktitrydzy —¿ sta­nowiących podstawę pótęgi rodzaju ludzkiego, na któ­rych opiera się również współczesna cywilizacja tech­niczna. Pozostałe dwa źboźa*— żyto Powieś -1- były również ważne, gdyż upráWiano je głównie tam, gdzie warunki przyrodnicze były- zbyt ‘surotoe dó uprawy zbóż podstawowych i w czasach gdy We bfło jeszcze możli­we wyhodowanie odmian wytrzymujących warunki. Żyto i owies, podobnie jak proso, odegrały drugorzędną niemniej jednak ważnąlrolę w historii cyWilizac j i.-: Przy obecnym stanie wiedzy nie jest możliwe określenie miejsca i daty ich udomowienia i nie- Wydaje się, aby to było w ogóle możliwe.

Udomowienie owsa -(musiało mieć miejsce w Czasach historycznych; nie wspomina o nim Biblia i mie ma dla niego nazWy w sandkrycie. Pierwsza, -wzmianki w literaturze Dalekiego Wschodu na temat odmian

orffisa (Avena sativa nuda)- pojawiły się- -w—Chinaeh w okresie pomiędzy 618 a 9Q7-ro(kiera.n.e. Prawdą jest, że starógreckie ’ słowo brórńos oznacza owies, nie ma Jednak żiadnych dowodów na to, że był on tam upra­wiany. ‘Z- ćałą pewriośćią niś był Uprawiany przez sta­rożytnych Rzymian,' którzy znali gb (stąd nazwa ave- foa) iylko jako chwast. Pliniusz utrzymuje-, że Germa­nowie uprawiali owies, pisząc że-‘żywili'-: się owsianką. Galen w De Alimentis (131 n.e:j pisze, że owies był upra\rtdaiiy w dużych ilościach w^ Myzjl i Azji Mniej­szej na pasze dla koni, a -w latach nieurodzaju także na mąkę do wypieku chleba. Ziarna owsa znalezione w wykopaliskach z epoki brązu w północnej Europie, ale pochodzą one bez wątpienia z dziko rosnących ro­ślin. Prawdopodobnie kiedy Europejczycy z północy po­znali technologię rolnictwa, udomowili owies jako zbo­że chlebne, które mogło dojrzewać nawet w warun­kach krótkiego, mokrego lata, gdyż w owym czasie uprawa zbóż szlachetniejszych nie była możliwa. ;

W wypadku owsa środowisko naturalne nie jest wy­starczającą wskazówką do określenia miejsca udomo­wienia. Jeśli rzeczywiście owies występował jako chwast na polach pszenicznych i w wyniku tego został udomowiony (jak sugeruje De Candolle), zdarzyło się to nie na północy Europy, lecz na południu Bałkanów lub w południowej Rosji.

Prześledzenie drogi żyta (Secale cereale) jest nieco prostsze; można tu bowiem zastosować kryterium o wy­stępowaniu dużej rozmaitości odmian. Tylko w Azji Mniejszej i na Zakaukaziu występują odmiany żyta, jak to określa Wawiłow „w zadziwiającej ilości form”. Uprawa żyta musiała mieć początek w tamtych rejo­nach. Ponieważ żyto często występuje jako chwast na polach pszenicznych, nie ma wątpliwości, że jakiś inte­ligentny rolnik wpadł na pomysł spróbowania jego

uprawy. Zdarzyło się to niezbyt dawno, bowiem żyto nie ma nazwy ani w języku hebrajskim, ani w san- skrycie i nigdy nie znaleziono go w starożytnych wyko­paliskach. Nie ma również żadnych dowodów na staro­żytną uprawę tego zboża w Chinach i Japonii, a nawet w starożytnej Grecji. Pliniusz pisze, że .żyto uprawiano na północ od Ąlp, a Galen, że uprawiano je jako r-oślinę zbożową w Tracji i Macedonii.

Podsumowując filologiczne i historyczne dowody możemy powiedzieć, że żytQ_Jzostałcuudomowioxie..gdzieś w północno-wschoduiei części Azji Mniejszej, nie wcze­śniej niż w 300 roku p.n.e.

2. Winorośl

Od tysięcy lat chieb i wino idą w parze. W kulturze zachodniej miały one tak poważne znaczenie gospodar­cze i społeczne, że urosły do rangi symbolu religijnego, jest zatem rzeczą oczywistą, że po omówieniu historii zbóż chlebnych zajmiemy się dziejami winnej latorośli.

Chociaż dotychczasowe wykopaliska archeologiczne zdają się dowodzić, że rolnictwo zapoczątkowała upra­wa pszenicy, nie jest to tak 'bardzo pewne. Istnieją podstawy aby sądzić, że jeszcze wcześniej zaczęto uprawiać rośliny owocowe, a wśród nich winorośl. |

W trzeciorzędzie, wśród roślinności północno-wschod­niej Azji i północno-zachodniej Ameryki, które wów­czas stanowiły jeden kontynent o ciepłym klimacie^ znajdował się przodek winorośli. W miarę ochładzania się klimatu na półkuli północnej, gatunek ten wyco­fywał się coraz bardziej na południe. W Starym Swiecie napór chłodów od północy na przemian z upałami z po­łudnia kilkakrotnie zmieniały geograficzny zasięg tego gatunku. Równoleżnikowo biegnące pasma górskie, chłody, uboga gleba i-brak dnzew na dużych wysoko­ściach nie pozwoliły 'tej roślinie przesunąć się zbyt da­leko ku południowi w Azji Środkowej. Natomiast na Dalekim Wschodzie granica zasięgu winorośli: jest wy­sunięta bardziej na południe, w wyniku czego powstało tam kilka gatunków mniej lub bardziej tropikalnych. ,W Ameryce pasma gór biegną, z grubsza biorąc, w kie­runku południowym,i co pozwoliło gatunkom z rodzaju

Vitis rozprzestrzenić się dalej na południe, niż to miało miejsce w Azji Środkowej.

Ta różnica w ukierunkowaniu łańcuchów górskich w Starym i Nowytm Swiecie miała dla winorośli kapi­talne znaczenie. W Ameryce wytworzyło się wiele ga­tunków, które przystosowały się do odmiennych wa­runków klimatycznych. W Starym Swiecie, w zachod­niej części środowiska naturalnego winoirośli, to jest w Eurazji, przeżył tylko jeden gatunek. Natomiast we wschodniej części tego środowiska, to jest ną. Dalekim Wschodzie, przetrwało kilka gatunków, jednak i tak znacznie mniej niż w Ameryce. Ten^jedyny gatunek eurazjatycki, z którego później; powstała niezliczona ilość odmian i ras, tworzy historię-winorośli. Jest > to Vitós rńnifera sylvestris. Jego ewolucję poprzez kilka gatunków kopalnych można prześledzić, w ¡skamieli­nach. Powstał jako gatunek A był- ustabilizowany na długo przed ewolucją .neolityczną,* kiedy'-to człowiek z myśliwego i zbieracza przekształcił się w. rolnika. Je­go środowisko i naturalne było bardzo rozległ|| rozcią­gając, się od Zakaukazia; poprzez Azję .Mniejszą, aż do zachodniej Europy.

Wino i winorośl pojawiają się w otoczeniu człowieka już w najstarszych 'kulturach miejskich, takich* jak Kisz, Lagasz, Tir i Babilon, Nię -ma jednak żadnych do­wodów na to, że dzika;winorośl występowała''kiedykol­wiek w Mezopotamii lufo Egipcie, Chociaż W najstar­szych zapisach występuje ona tam już; jako roślina uprawna. Nie ma powodu szukać miejsca udomowienia winorośli tam, gdzie roślina ta nie Występowała w sta­nie dzikim. Równocześnie mniej Jub bardziej wyraźne ślady rozprzestrzeniania się winnic prowadzą do Mezo­potamii lub co najmniej Azji Zachodniej,; jako ośrodka udomowienia tej rośliny. Pójdźmy więc za tym nikłym śladem i spróbujmy prześledzić historię winorośli.

Sztuka uprawy winorośli, wino i sama roślina Vitig vinifera w postaci niezliczonej ilości odmian i ras, okre­ślanych przez botaników mianem Vitis vinifera satim, została wprowadzona przez Europejczyków: do Amery­ki w XVI wieku;do południowej Afryki w XVII wie* ku i do Australazji w XIX wieku* Były one przedtem nieznane w tych częściach świata. Ogranicza to teren naszych poszukiwań tylko ido Europy, Azji i północnej Afryki; którą dla tego celu -połączymy,- z Europą. Mo­żemy również wykluczyć cywilizacje dalekowschodnie, gdyż aczkolwiek znajdowało się tam wiele gatunków Vitis, nie były one, uprawiane, aż do wprowadzenia Vitis vinxfera. Zresztą mamy na to dokładne dowody, gdyż wprowadzenie to miało miejsce w czasach histo­rycznych. W 128 roku p.n.e. cesarz Wu z dynastii Hen wysłał specjalnego posła generała Gzen k’ien do Iranu z misją wyszukania ludzi (nazwanych Yue-czi) w celu zawarcia z nimi sojusszu przeciw niebezpiecznym Tur­kom (zwanym. Hiung-nu).

W czasie przedłużającej się .misji generał Gzen <k’ien znalazł się w kilku krajach irańskich, włączając w to Sogdianę, Ferganę i Baktrię: Kraje te nie były ■ obce cesarzowi chińskiemu, ¡gdyż kupcy chińscy utrzymy­wali z nimi kontakty handlowe, były jednaki rzadko odwiedzane przez Chińczyków^ zwłaszcza ludzi na po­ziomie naszego generała. Generał chciał przede wszyst* kim sprowadzić konie kawaleryjskie, które przewyż­szały znacznie używane wówczas w Chinach kucyki mongolskie. Zależało mu bowiem na tym, aby cesarska armia chińska nuała lepszą kawalerię • niż Hunowie. Pośród wielu j?zeczy, które wywarły wrażenie na gene­rale Czen k’ien były winnice i wina fergańskie. Bo­wiem w Chinach nie znano ani wina, ani też rośliny, z której je wyrabiano. Uznał on, że można by wprowa­dzić uprawę winorośli w Cesarstwie Chińskim. Wysłał

więc nasiona winorośli cesarzowi Wu, który założył pierwszą w Chinach winnicę. Działo się to około 120 roku p.n.e. W ten sposób nić wiedzie nas w samo ser­ce Eurazji. Na marginesie warto zaznaczyć, że generał Czen k’ien wysłał również do Cesarstwa pierwsze na­siona lucerny, zdając sobie sprawę z tego, że konie irańskie będą wymagać lepszej paszy.

Powróćmy jednak znów do zachodniej Europy, któ­ra, obok innych rejonów Starego Świata, była również ojczyzną winorośli. Starożytność uprawy tej rośliny na Wschodzie wskazuje, że udomowienie jej nastąpiło je­szcze przed rewolucją neolityczną, to jest zanim w zachodniej Europie powstały zaczątki rolnictwa. Je­śli wyłączymy Grecję, w Europie uprawa winorośli zo­stała wprowadzona już w czasach historycznych lub co najmniej pod koniec epoki prehistorycznej. Spośród najstarszych cywilizacji italskich zarówno Etruskowie na północy, jak i Grecy na południu znali dosyć wy­rafinowane sposoby uprawy winorośli, które przekazali Rzymianom. Ponieważ niewiele wiemy o pochodzeniu Etrusków, poza tym, że prawdopodobnie przyszli ze Wschodu, nie możemy więc przy ich pomocy śledzić historii winorośli. Wiemy natomiast, że kolonizatorzy greccy przenieśli tę roślinę na Sycylię, do południo­wych Włoch i do Prowansji. Do VII wieku p.n.e. upra­wa winorośli nie była znana na zachód od Grecji. Ge­netycy stwierdzili nawet, że można odróżnić winorośl uprawną, pochodzącą z późniejszego europejskiego udo­mowienia, od najstarszych, sprowadzonych odmian.

Czyżby więc uprawa winorośli nie rozpoczęła się w starożytnej Grecji lub chociażby na Krecie? Wydaje się, że nie. Chociaż działo się to w czasach prehisto­rycznych i opieramy się w dużym stopniu na przypusz­czeniach, można prześledzić skąd winorośl dotarła do Grecji. Przede wszystkim słowo oinos nie jest greckie.

g* - \£:&J0Æ

H

Jest ono zapożyczone z języka semickiego od słów yain lub wain. Ale w czasach kiedy udomowienie miało miejsce nie mogli go dokonać Żydzi, gdyż nomadyjskie plemiona trudniły się pasterstwem, a nie rolnictwem. Weźmy jednak pod uwagę, że Fenicjanie, Tyryjczycy i Sydionowie posługiwali się również językiem semic­kim.

W pierwszym tysiącleciu p.n.e. winorośl i wino były ściśle związane, z kultem Dionizosa. Najstarsze i naj­liczniejsze mity diońizyjskie oraz świątynie poświęcone kultowi Dionizosa są pochodzenia trackiego. Myza. — port, z którego pochodziło wino dla żołnierzy greckich walczących pod Troją — leżała w Tracji. I właśnie w Tracji Odyseusz otrzymał z rąk Euantesa, syna Dio­nizosa, wino, 'którym upił Cyklopów, dzięki czemu zwy­ciężył. Herodot tak pisze o górskim plemieniu trackim Satrów: „Satrowie nigdy nie zaznali jedynowładztwa. Oni jedni spośród wszystkich Traków zawsze byli i są do dzisiaj wolni. Oni też posiadają święte miejsce kultu Dionizosa”.

Wydaje się rzeczą dość prawdopodobną, że winorośl i wino przybyły do Grecji przez Trację; Trakowie lub Satrowie byli skolonizowani przez Myzów,- których ko­lonie rozciągały się za morzem w Azji Mniejszej. Tak więc nić prowadzi z powrotem do tej części świata. Jeśli chodzi o Kretę, to uprawa winorośli mogła tam dotrzeć ze starożytnej Fenicji lub miast przedfenickich, na przykład Byblos, gdyż Kreta utrzymywała z nimi kontakty handlowe. Najpierw dotarło na nią wino, a później winorośl i sztuka jej uprawy.

Załóżmy, że uprawa roślin rolniczych rozpoczęła się w Mezopotamii, podobnie jak w Mezopotamii powstały pierwsze systemy irygacyjne, wynalezione nie przez Sumerów, którzy przybyli z południowego wschodu, lecz przez Semitów, pochodzących z południowego

zachodu. Można by tedy uznać, że uprawa winorośli rozpoczęła się tam właśnie, gdyby nie fakt, że nie po­chodzi ona z tego rejonu, lecz z lasów rosnących u pod­nóży gór.

Na północ od Mezopotamii mieszkały ludy, prawdo­podobnie spokrewnione z Sumerami, ale mniej zaawan­sowane w rozwoju niż plemiona południowe. Zamiesz­kiwały one tereny Armenii, Gruzji i Azerbejdżanu, tam też rosła dzika winorośl. Prawdopodobnie na równinie pomiędzy Eufratem i Tygrysem, już w 5500 roku p.n.e., a być może nawet wcześniej, znajdowały się zorganizo­wane wioski, których ludność trudniła się rolnictwem. W połowie czwartego tysiąclecia p. n. e. miasta takie jak Kisz sumeryjski czy Ur chaldejski przeżywały już pełnię rozkwitu. Wydaje się więc rzeczą zupełnie moż­liwą, że około 4000 roku p. n. e., a może nawet wcześ­niej, górskie plemiona zamieszkujące tereny położone na północ od tych ośrodków nauczyły się rolnictwa i prowadziły osiadły tryb życia w żyznych dolinach górskich.

Tak więc około 4000 roku p. n. e. istniały plemiona na takim poziomie rozwoju, że były zdolne do udomo­wienia roślin dzikich. Poza tym ludy te żyły w tej czę­ści świata, gdzie gatunek Vitis vinifera sylvestris obfi­cie występował w stanie dzikim. Co więcej, wydaje się, że tylko w tym rejonie zostały spełnione wszystkie wa­runki niezbędne do udomowienia winorośli.

Dr E. Levadoux | jeden z najpoważniejszych autory­tetów w dziedzinie genetyki i historii winorośli, pisał: „Winorośl jest rośliną, która bardzo wyraźnie reaguje na warunki otoczenia. Badanie tych reakcji jest swego rodzaju podstawą tradycyjnej uprawy tej rośliny. Wie­my na przykład, że przez zmodyfikowanie systemu cię­

cia zmienia się plon ilościowo i jakościowo. Udowod­niono również, że można ustalić matematyczną zależ­ność pomiędzy zmianami w sposobie uprawy i efektami produkcyjnymi”.

Tak więc, kiedy prymitywny rolnik armeński prze­niósł winorośl z jej naturalnego środowiska, to jest z zalesionych wzgórz w słoneczną dolinę, wybrał rośli­nę łatwo adaptującą się w nowych warunkach i pod­dającą się zabiegom związanym z udomowieniem. Nie należy zapominać o jeszcze jednej właściwości wino­rośli: rośliny z rodzaju Vitis są bardziej zdolne do two­rzenia mutantów pączkowych niż inne rośliny owocowe. Od czasu do czasu spotykano gałąź, na której owoce różniły się od pozostałych kształtem, barwą, rozmiarem lub smakiem. Odmiany muszkatelowe musiały chyba powstać w ten właśnie sposób. Czasami te odmienne gałęzie mogły rodzić grona wyższej jakości. Rolnik mógł je rozmnożyć przez sadzonkowanie. Ta metoda rozmnażania jest niezmiernie stara, dowodzi tego nie­zliczona ilość odmian powstałych z mutacji pączkowych. Prawdopodobnie prymitywnemu rolnikowi armeńskie­mu wydawało się rzeczą oczywistą, że kawałek żywej rośliny wetknięty w ziemię powinien rozrosnąć się w nową roślinę. I akurat w wypadku winorośli spraw­dzało się to bardzo dobrze, gdyż sadzonki jej nadzwy­czaj łatwo się korzenią. Toteż z biegiem czasu powstało wiele nowych odmian uprawnych, nieznanych wśród dzikich członków rodzaju Vitis.

Rzeczą najbardziej zadziwiającą i rzucającą się w oczy jest wykształcenie u tej rośliny hermafrodytyzmu i to nie w drodze selekcji naturalnej, lecz dzięki doborowi sztucznemu prowadzonemu przez człowieka w procesie udomowienia. Dzika winorośl jest rośliną dwupienną, to znaczy 'kwiaty męskie rosną na innych roślinach niż kwiaty żeńskie. Wyobraźmy sobie, że człowiek pierwot­

ny — prymitywny rolnik — zasadził winnicę ze stu dzikich winorośli wziętych z lasu lub wyprowadził roś­liny z nasion dzikich winogron. Najprawdopodobniej uzyskał wówczas 50 roślin żeńskich, 'które wydały owo* ce i 50 roślin rodzących kwiaty męskie i nie wytwarza­jących owoców. Oczywiście rozważania takie są słuszne dla średniej z tysięcy takich winnic, ale są wielce zbli­żone do prawdy. Na pewno zdarzyło się, że niewielki procent krzewów winnych rodził kwiaty obupłciowe (hermafrodytyczne). Jeśli roślina taka dostała się na poletko naszego hipotetycznego rolnika, na pewno zwró­ciła jego uwagę z powodu wyższego plonu, niż z roślin

o kwiatach żeńskich, gdyż pyłek do jej zapylenia nie musiał być przeniesiony z innej rośliny. Rolnik ów prawdopodobnie wyrzucił rośliny nie rodzące owoców. Wówczas rośliny o 'kwiatach żeńskich, pozbawione pył­ku, dawały jeszcze niższe plony, w porównaniu z rośli­nami Obupłciowymi. Wieśniak, rozmnażając nową łozę winną, z pewnością świadomie wybrał do swojej win­nicy rośliny najpłodniejsze (a więc obupłciowe) i tak po kilku latach jego winnica składała się wyłącznie z roślin obupłciowych. Oo więcej, jeśli zaczął teraz roz­mnażać swą winorośl z nasion, otrzymywał aż 87,5% siewek roślin obupłciowych, a powtarzanie tego pro­cesu w ciągu wielu lat powodowało stałe zwiększanie się stopnia dwupłciowośei, to jest proporcji kwiatów obupłciowych do rozdzielnopłciowych. Tak w skrócie rozdzielnopienny gatunek Vitis vinifera sylvestris zo­stał przekształcony w jednopiemny gatunek Vitis vini­fera sativa.

Spróbujmy podsumować w skrócie historię winorośli. Gdzieś na Zakaukaziu, może w starożytnej Armenii, gdzie w paleolicie lasy obfitowały w dziką winorośl, ludzie byli przyzwyczajeni do zbierania dzikich wino­gron, podobnie jak XVII-wieczni koloniści w półno­

cnej Ameryce i my w obecnych czasach zbieramy borówki lub jeżyny. Zauważyli oni, że jagody pozosta­jące zbyt długo w naczyniu wytwarzają płyn, który po wypiciu powoduje u konsumenta przyjemne podniece­nie. Wino odkryto prawdopodobnie 8000 do 10 000 lat przed początkiem naszej ery. W okresie pomiędzy 6000 a 4000 rokiem p. n. e. ludy te nauczyły się rolnictwa od swych południowych, bardziej zaawansowanych w rozwoju sąsiadów. One też, lub ich następcy, już w neolitycznej fazie rozwoju rozpoczęły uprawę wino­rośli i w drodze doboru sztucznego przekształciły ją w roślinę óbupłciową.

Wraz z rozszerzeniem się uprawy winorośli na połud­nie, w rejony, gdzie rolnictwo koncentrowało się w in­tensywnie nawadnianych starożytnych oazach, powsta­ły warunki izolacji, oo wraz z powtarzanym rozmna­żaniem z siewu oraz selekcją sportów (mutantów pącz­kowych) doprowadziło do nagromadzenia się cech re- cesywnych. W wyniku tej selekcji, na terenach okala­jących Morze Kaspijskie, powstało wiele odmian prze­mysłowych i deserowych, jeszcze do dzisiaj spotyka­nych w Dagestanie, Azerbejdżanie i Turkmenii fH

Stamtąd wino, a także latorośl winna i jej uprawy zostały przeniesione do Mezopotamii i Fenicji, a następ­nie do Egiptu, na Kretę oraz do Tracji, skąd dotarły do Grecji. Z Grecji dalsza wędrówka prowadziła do po­łudniowej Italii i południowej Galii. Działo się to co najmniej w VI i VII wieku p. n. e. Z Galii wino i wino­rośl zostały przeniesione do Germanii i na Wyspy Bry­tyjskie, co z kolei mogło mieć miejsce nie później jak 100 lat p. n. e. Do Ameryki winorośl dotarta z Europy dopiero w XVI wieku, a następnie rozprzestrzeniła się po całej kuli ziemskiej, gdzie tylko warunki pozwalały

na jej uprawę. Nie jest to jednak koniec historii udo­mowienia rodzaju Vitis.

Kiedy Europejczycy odkryli Nowy Świat przekonali się, że występuje tam wiele miejscowych gatunków winorośli. Jeśli saga o odkryciu Winlamdii przez Wikin­gów jest w większym lub ¡mniejszym stopniu opartą na prawdzie historycznej, to miało to miejsce około.¡roku tysięcznego. Nas bardziej interesuje jednak wyprawa Kolumba, która jest już faktem (niezaprzeczalnym. Ga­tunki amerykańskie początkowo nie .znalazły zastoso­wania i | uprawa winorośli opierała się wyłącznie na roślinach przywiezionych z Europy. Uprawę winorośli udało się wprowadzić najpierw _ w Meksyku, następnie w różnych krajach Ameryki Południowej, a potem w Kalifornii. Próby założenia winnic na północ od Mek­syku i na wschód od Gór Skalistych kończyły się nie­powodzeniem i z niezrozunjoiałych <ło XIX. wieku przy­czyn, wszystkie odmiany-winorośli sprowadzone ze Sta^ rego Swiatą, nieodmiennie ząmierały. Przyczyną tego okazała się mszyca —filoksera winnic (Phylloxera va~ statrix — szkodnik winorośli amerykańskiej. Gatunki Nowego Świata, w ciągu tysiącleci wspólnej ze szkod­nikiem ewolucji, uodporniły 'się ma jego niszczące dzia­łanie. Natomiast winorośl, europejską, pozbawioną, tej odporności, nieodwołalnie ginęła na skutek zaatakowa­nia korzeni przez filokserę. Warto przypomnieć, wiele brakowało aby szkodnik tern, po przedostaniu się na europejską stronę Atlantyku, zmiótł wszystkie win­nice Starego Świata.

Niepowodzenia ¡z wprowadzeniem europejskiej wino­rośli spowodowały, że Amerykanie zainteresowali się gatunkami miejscowymi. Aby być ścisłym, wypada przypomnieć, że nie po raz pierwszy. Udqmowienie miejscowych gatunków winorośli było wielokrotnie brane pod uwagę, jeszcze zanim przekonano się, że

w stanach południowo-wschodnich nie uda się upra­wa winorośli europejskiej. Uważa się, że pierwszym projektodawcą tego pomysłu 'był John Hawkins, żeglarz

i handlarz -niewolnikami. Lord Delaware poddał taką samą propozycję w 1616 roku. Pisał on z Jamestown do dyrektora Virginia Company w Londynie: „W gą­szczach i żywopłotach, a nawet w pobliżu bram na­szych fortyfikacji, rosną tysiące krzewów winorośli, 'które oplatają każde drzewo dając wspaniałe plony owoców. Niech mi będzie wolno zauważyć, że gdyby te dzikie rośliny przesadzić, nawieźć i otoczyć opieką spe­cjalisty, to w niedalekiej przyszłości moglibyśmy mieć obfite winobranie i doskonałe winogrona” 1.

Chyba pierwszego, praktycznie udanego udomowienia amerykańskiej winorośli dokonali w 1710 roku pocho­dzący z Nadrenii koloniści niemieccy, osiedleni przez gubernatora Aleksandra Spotswooda w hrabstwie Spot- sylwania w stanie Wirginia. Nie wiemy na pewno czy winnica ta została założona z miejscowych roślin (? Vi- tis rotundifolid). Fakt, że rośliny te przetrwały, może na to wskazywać, chociaż wiemy równocześnie, że filo- ksera nie zawsze docierała do winorośli ze Starego Świata w ciągu pierwszych dwóch lat po posadzeniu. Białe i czerwone wina Rapidan z winnicy gubernatora wkrótce stały się dość sławne. Znamy i inne fakty: osadnicy szwedzcy zamieszkujący w Wilmington, w la­tach trzydziestych XVII wieku wyrabiali wina z dzikich winogron. Możliwe więc, że czynili również próby udo­mowienia roślin. William Penn, w liście do Society of Free Traders, w 1683 roku opisuje miejscowe wino­rośle, rozważając czy nie byłoby lepiej uprawiać je za­miast winorośli francuskiej. Jednak jego ogrodnik — specjalista André Doz — wyperswadował mu ten po­

mysł i zasadził winorośl francuską. Winnica przepadła podobnie jak wiele innych.

Dopiero Thomas Jefferson spróbował udomowienia gatunków amerykańskich i to na dużą skalę. Miało to miejsce w Monticello. Współczesny przemysł winiarski północno-wschodnich stanów USA i Kanady opiera się głównie na odmianach amerykańskich lub krzyżów» kach francusko-amerykańskich, niemiecko-amerykań- skich lub włosko-amerykańskich.

3. Owoce pestkowe

Drzewa owocowe, których owoce botanicy nazywają pestkowymi, należą dó jednego rodzaju Primus z rodzi­ny Rosaceae. Owoce pestkowe charakteryzują się mię­sistą owocnią (perikarpem) i twardą pestką. Przedsta­wiciele tej rodziny występują w stanie dzikim tylko na półkuli północnej.

Odmiany uprawne z rodzaju Prunus dosyć późno po­jawiły się w ogrodach rzymskich, jak również w kra­jach zachodnioeuropejskich. Katon w De re rustica (O gospodarstwie wiejskim) wymienia śliwki tylko je­den raz, co może świadczyć, że były one rzadkością w sadach i ogrodach. Ale już w poematach Wergiliusza śliwka pojawiają się jako owoce pospolite i powszechnie znane. Tak szybkie upowszechnienie śliw nastąpiło prawdopodobnie dzięki szerokiemu stosowaniu szcze­pienia odmian szlachetnych na tarninie. Jednakże jesz­cze Columella (I wiek n. ęO, najznakomitszy rzymski autor podręczników rolniczych i ogrodniczych, który w swojej pracy opierał się częściowo na dziełach swego kartagińskiego poprzednika Mago, znał chyba tylko trzy odmiany śliw. Ale już około 40 lat później Pliniusz podaje długą listę odmian znajdujących się w uprawie. Z ogrodów i sadów Rzymu śliwy rozpowszechniły się w zachodniej części Imperium Rzymskiego, a więc moż­na powiedzieć na całą Europę. Do tego momentu histo­ria śliw jest jasna, ale powstać pytanie, skąd wzięli je-

Rzymianie?, Czy udomowili własne dzikie gatunki, czy też przywieźli je z innych części Imperium Rzymskiego o starszej cywilizacji?

Wszystkie uprawne odmiany śliw wywodzą się z dwóch gatunków: Prunus domestica i Prunus insititia. Dzika forma P. domestica pochodzi chyba z zachodniej Azji. Drugi gatunek blisko z nią spokrewniony, jest często spotykany w lasach i żywopłotach na terenie HJuropy.

Często zdarzało się, że ludzie, do których od bardziej cywilizowanych sąsiadów dotarł nowy gatunek drzewa owocowego, uświadamiali sobie możliwość uprawy po­dobnej rośliny, znanej im w stanie dzikim z okolicz­nych lasów i zarośli. Czasami náwet zbierąli tę dzfjsaę owoce. Wydaje się, że tak właśnie 'było w wypadku śliw. Udomowione śliwy azjatyckie zostały sprowadzo­ne do Grecji i Włoch. Rozpowszechnienie ich na za­chodzie Europy doprowadziło do udomowienia śliwy europejskiej i powstania, w wyniku skrzyżowania tych dwóch gatunków, nowych odmian,. .takich jak na przy­kład śliwki damaszki.

Istnieją skąpe, Jtecz Chyba ’wystarczające dowody na to, że Rzymianie przejęli uprawę śliw od. Greków, nie­wątpliwie z kolonii greckich położonych na południki Półwyspu Apenińskiego, a wjęc z Ifeapolu lub Sycylii. Do kolonii tych śliwy przybyły prawdopodobnie z oj­czystego kraju kolonizatorów,, podobnie jak do kolonii w Ameryce i Australazji zostały przeniesione z Wiel-r kiej Brytanii i podobnie jak upyawa oliwek i winorośli, którą Grecy wprowadzili w swoich koloniach wę,( Wło­szech. Najbardziej przekonywającym dowodem^ że śli­wy zostały przeniesione do Rzymu z Grecji jest icłi na­zwa. Prunus jest przekręconym ereckim słowem prou- mnon, używanym przez Greków początkowo dla okre­ślenia dzikich śliw, a później yj odniesieniu do wszelkie-

go rodzaju śliw. Jeśli jakaś społeczność używa obcoję­zycznej nazwy dla określenia jakiegoś produktu, to po­chodzi on na pewno z tego samego kraju co nazwa. Za przykład niech posłużą słowa: czekolada — pochodzenia azteckiego, kawa — arabskiego itd. Opierając się na tej zasadzie można powiedzieć, że śliw nie udomowiono we Włoszech, lecz prawdopodobnie w Grecji. e Proumnon nie jest jedyną i prawdopodobnie nie naj­pospolitszą nazwą używaną dla śliw przez starożytnych Greków. Dla uprawnych śliw używano nazwy kokky- melon. Niemiecki filolog Wiktor Heyn odkrył, że słowo to po raz .pierwszy było .użyte w piśmie przez Folluksa, który cytował tekst Aristolochusajr piszącego około 700 roku p. n. e; Słowo melon oznacza jabłko, lecz rów­nież owoc w najogólniejszym sensie; przez dodanie od­powiedniego, przedrostka uzyskuje .ono bliższe znacze­nie. Spotyka się to i w innych: językach/ na przykład francuskim: pomme — jabłko, pomme de tear&ra- ziem.-- niak.Słowo .melon jest pochodzenia greckieg&ale przed­rostek kókky jest słowem orientalnym, co oświadczy

o tym, że śliwy uprawne dostały się:do Grępji % Azji. Tylko tak daleko wstecz możemy sięgnąć, śledząc histo­rię śliw. Można postawić hipotezę, rże śliwy zostąły udo- mowione w Syrii, łub dalej na Wschód, na przykład w Iranie. Miało, to miejsce chyba nie wcześniej: jak 1000 lat p, n. e.

Historia brzoskwinią innego.owocu z grupjf pestko­wych, jest łatwiejsza do prześledzenia,/ ze względu na jej specyficzne środowisko .naturąlne; Po. łacinie brzo­skwinia nazywa się Prunus persiea, przy czym jest to nie tylko nazwa naukowa ale tąkże używana przez Rzymian nazwa potoczna:, Wskazuje to od razu na jej pochodzenie zPersji. Nie ma żadnych dowodów na.,wy­stępowanie brzoskwini w ogrodach i sadach starożytnej Grecji. Brzoskwinie dostały się więc do Rzymu bezpo-

średnio ze Wschodu, z pominięciem Grecji lub kolonu greckich. Przemawia za tym także późne pojawienie się brzoskwini, gdyż Rzymianie zaczęli ją uprawiać dopie­ro w I wieku n. e.

Wbrew nazwie, brzoskwini nie mogli jednak udomo­wić Persowie, gdyż nie występuje ona i nigdy nie rosła w stanie dzikim na terenie Iranu. Obecnie znamy tylko szlachetne gatunki brzoskwiń, ale dzikie, podobne do nich rośliny, znaleziono tylko i wyłącznie w Chinach. Co więcej, blisko spokrewniony gatunek Prunus davi- diana, będący prawdopodobnie przodkiem brzoskwini uprawnej, występuje również tylko w Chinach. Chiny w czasie panowania dynastii Han prowadziły ożywioną wymianę roślin uprawnych i zwierząt hodowlanych z Iranem. Było to w II wieku p. n. e. i chyba jeszcze wcześniej. Chodzi tu oczywiście o wymianę celową, prowadzoną przez ludzi, a nie o naturalne rozprzestrze­nianie się roślin. Tak więc nie ma wątpliwości, że brzoskwinia była udomowiona w Chinach, nie możemy tylko dociec, kiedy wzięto ją do uprawy.

Z Rzymu brzoskwinie dosyć szybko rozpowszechniły się w zachodniej Europie, dochodząc na północy do Nie­miec i Wysp Brytyjskich. Już w czasach Pliniusza wy­tworzyła się francuska rasa brzoskwiń, które opisuje on jako galijskie. Porównując z analogicznymi procesa­mi zaobserwowanymi w Ameryce, możemy sobie wy­obrazić, jak przebiegał proces rozpowszechniania upra­wy brzoskwiń w Europie. Prunus persica jest gatun­kiem łatwo adaptującym się i bardzo plastycznym. Brzoskwinia przeniesiona w XVI wieku do Ameryki Północnej bardzo łatwo przyjęła się i była powszechnie uprawiana przez białych osadników, a także przez In­dian. Jej adaptacja do nowego środowiska była tak pełna, że siedemnastowieczni badacze, znajdując bujne zarośla brzoskwiniowe w miejscach gdzie biały czło­

wiek nigdy nie postawił stopy, uważali ją za dziką ro­ślinę amerykańską.

Inny przedstawiciel grupy pestkowych — morela (Prunus armeniaca) ma bardzo ciekawą historię nazew­nictwa. Badając ją można prześledzić historię udomo­wienia moreli. Po włosku morela nazywa się albero- coco lub albioeco, po francusku — abricot, po niemie­cku — aprikosa, po angielsku — apricot. Powstaje py­tanie skąd w tylu językach jedna wspólna nazwa. Otóż nazwa, razem z owocami, przywędrowała z Hiszpanii, do Włoch w XII wieku i do Anglii w XVI wieku. Hisz­pańska nazwa moreli brzmi albaiąuoąue, co świadczy

o arabskim pochodzeniu tego słowa, gdyż po arabsku morela nazywa się al-barquq. Morele uprawiano w mauretańskiej Hiszpanii przed 1000 rokiem n. e. Nie oznacza to jednak, że uprawa tej rośliny została zapo­czątkowana w Hiszpanii lub w którymkolwiek z kra­jów Imperium Arabskiego.

Istnieją dwa ośrodki gdzie występuje wiele różno­rodnych odmian moreli (przy czym niektóre z tych od­mian są bardzo prymitywne): pierwszy w Azji Środ­kowej, obejmujący Pendżab, Kaszmir, Afganistan, Uzbekistan i sąsiednie republiki ZSRR; drugi to pół­nocne Chiny. Jednak w Azji Środkowej nie znaleziono dzikich moreli. Występują one tylko w Chinach. Zna­lazł je tam Bretschneider. Mogłoby to oznaczać, że mo­rele zostały udomowione w północnych Chinach i do Europy dostały się poprzez któryś z krajów arabskich. Ale nie jest to takie proste.

Filologowie analizują słowo al-barquq w sposób na­stępujący: al jest przedrostkiem, barquq przekręconą formą zlatynizowanego greckiego słowa praicokkia. Jeśli więc Arabowie wzięli nazwę od Rzymian, to chyba również stamtąd dotarła do nich morela. Tu powstaje nowy problem. Skoro Rzymianie i Grecy znali morelę

przed Arabami, dlaczego nie rozpowszechniła się ona wcześniej w zachodniej Europie, tylko dotarła tam dużo później i to z krajów Arabskich? Otóż wydaje się, że uprawa moreli nie przeniknęła do północno-zachodnich krańców Imperium Rzymskiego, ponieważ w samym Rzymie została wprowadzana dosyć późno, kiedy tereny północno-zachodnie były już we władaniu plemion bar­barzyńskich. Łacińskie słowo praicokkia pochodzi od greckiego prokokion, co oznacza — przedwcześnie za­kwitający. I tak jest w rzeczywistości, morela kwitnie bardzo wcześnie. A więc jesteśmy znowu w Grecji. Dioskurides (I wiek n. e.) mówi rzecz bardzo ciekawą: ,,My Grecy nazywamy je (tzn. morele) Armeniaca, ale Rzymianie używają nazwy praicokia”. Wskazywałoby to, że morele do Grecji dostały się ze starożytnej Ar­menii. Jak już wiemy morele w stanie dzikim znalezio­no tylko w Chinach, a więc pozostaje chińsko-perska wymiana materiału roślinnego z okresu dynastii Han, lub wcześniej, jako sposób przeniesienia na Bliski Wschód. Trudno jest określić, nawet w przybliżeniu datę udomowienia moreli, ale chyba 1000 rok p. n. e. nie jest datą zbyt wczesną.

Czereśnie pochodzą od czereśni ptasiej Prunus avium, natomiast wiśnie od wiśni dzikiej Prunus cerasus. Oby­dwa te gatunki rosną dziko w zachodniej Europie. Nie wiemy czy były one udomowione w Europie, a jeśli nawet, to lokalne odmiany zostały wyparte przez lepsze odmiany pochodzące z zachodniej Azji. Możliwe, że grupa odmian znanych pod nazwą „czerechy” (krzy­żówka wiśni | czereśnią) jest pochodzenia europejskie­go. Do niedawna były one szeroko uprawiane, obecnie spotyka się je rzadko.

Główne fakty dotyczące przemieszczenia zachodnio- azjatyckich form wiśni i czereśni do Europy przedsta­wiają się następująco. Rzymianie wprowadzili je do

północnej Italii oraz na tereny Galii i Brytanii między rokiem 90 a 120 n. e. Fakt, że stało się to tak późno, wydaje się dziwny i ma duże znaczenie. W Rzymie uprawę wiśni i czereśni rozpoczęto kilkadziesiąt lat wcześniej, gdyż prawdopodobnie około 70 roku n. e. przeniesiono kilka odmian z zachodniej Azji. Według ustnych przekazów, pierwsze drzewa przywiózł do Rzy­mu z Azji Mniejszej — słynny epikurejczyk Lukullus, po zwycięskiej kampanii wojennej, skierowanej prze­ciwko wojskom króla Mitrydatesa. Dzikie wiśnie i cze­reśnie występują w Azji Mniejszej w wielu miejscach, natomiast nie spotyka się ich na wschód od Kaukazu.

Jeśli historia ta jest prawdziwa, wydaje się rzeczą dziwną, że nie wspomina jej Plutarch opisując życie Lukullusa. Jedno jest pewne — mniej więcej w tym okresie Rzymianie zaczęli uprawiać wiśnie i czereśnie, gdyż Katon w De re rustica nie wspomina jeszcze

o żadnym z tych dwóch gatunków, natomiast Warro w swojej pracy pod tym samym tytułem wspomina je tylko jeden raz. Wszyscy późniejsi autorzy zajmujący się w swoich książkach sprawami rolnictwa, często pi­szą o wiśniach i czereśniach. Historia o Lukullusie po­chodzi od Pliniusza, ale tu znów napotykamy na pew­ne trudności. Jeśli pontyjskie odmiany pochodziły od Prunus cerasus, były to wiśnie. Rzymianie natomiast byli przyzwyczajeni do jadania słodkich owoców dzikich typów Prunus avium. Istnieją inne jeszcze źródła in­formacji. Atenajos cytuje niejakiego Difilosa z Synopy, wymieniającego czereśnie i „miletańskie” wiśnie, po­chodzące z zachodnioazjatyckich prowincji królestwa Lizymachii. Tak więc wydaje się rzeczą prawie pewną, że czereśnie wprowadzono do uprawy na terenach Włoch około 100 roku n. e. lub wcześniej.

Procesy doboru i selekcji, opisane już we wcześniej­szych rozdziałach, powodowały powstawanie wciąż no­

wych lokalnych odmian, w miarę jak uprawa wiśni

i czereśni upowszechniała się na terenie całego impe­rium. W czasach Pliniusza rozróżniano już pokaźną liczbę lokalnych odmian, które powstały nawet w pro­wincjach tak odległych jak Portugalia. Tak więc śle­dzenie historii rozwoju obydwu gatunków od tego mo­mentu jest łatwe; dużo trudniej jest zrekonstruować ich historię w okresie wcześniejszym. Wszystko 00 wie­my do tej pory sprowadza się do faktu, że zarówno wiśnia jak i czereśnia przywędrowały .na zachód z Pon­tu pod koniec I wieku n. e. i że obydwa gatunki rosną tam w stanie dzikim.

Być może czereśnie zostały wprowadzone do uprawy właśnie w Poncie, a nie w Cerasus. Między innymi Heyn wykazał, że to nie czereśnie wzięły nazwę (Cerasus) od miasta, w którym Lukullus miał swoje słynne ogrody, lecz właśnie miasto zostało tak nazwane od bujnie roz­rastających się wokół niego drzew czereśniowych. Wy­daje się, że słowo kerasos pochodzi z Azji Mniejszej

i jest zniekształconym przez Greków słowem kraneia, używanym niegdyś do określenia twardości drewna wiśni o gęstych zwartych słojach. Podsumowując, wy­daje się wielce prawdopodobne, że uprawa wiśni i cze­reśni jest starsza niż miasto Cerasus i że udomowienie ich nastąpiło na terenie Pontu. Niewykluczone jest zresztą późniejsze, niezależne udomowienie w innym ośrodku cywilizacji. W zasadzie brak jakichkolwiek dowodów, które pozwoliłyby określić datę udomowienia czereśni i wiśni. Wydaje się jednak, że można zaryzy­kować twierdzenie, iż obydwa gatunki były najpóźniej wziętymi do uprawy przedstawicielami z rodzaju Primus.

Migdałowiec, znany pod nazwą Prunus cjOmmunis (synonimy: Prunus amygdalus, Amygdalus communis) pochodzi z Azji Środkowej i obejmuje swoim zasięgiem

zachodnie krańce Bliskiego Wschodu. To prawdopodob­nie było przyczyną, że roślina ta weszła do uprawy sto­sunkowo wcześnie i rozprzestrzeniła się na wschód i na za oh ód od swego naturalnego siedliska. Botanicy ra­dzieccy badając naturalne zasoby dzikich roślin Ziwią- zku Radzieckiego, które mogłyby być użyteczne gospo­darczo, natrafili w górach Kaukazu i Azji Środkowej na dziko rosnące drzewa migdałowe, nieznacznie tylko ustępujące pod względem jakości wielu odmianom szlachetnym. Ja sam spotkałem na Wyspach Kanaryj­skich migdałowce Ayacata, pochodzące od drzew spro­wadzonych przed wiekami z Hiszpanii, które trudno było odróżnić od drzew dzikiego migdałowca.

Migdały są łatwe do przewożenia na duże odległości dzięki twardej skorupie. Prawdopodobnie dzięki temu Ateńczycy . znali migdały na długo przed sprowadzeniem do Grecji migdałowca. Wydaje się, że również Rzymia­nie, przynajmniej do okresu poprzedzającego Imperium, znali migdały tylko jako towar importowany, dla któ­rego nazwę — amigdale• <— zapożyczyli z greki. Nazwa ta nie fest jedynym dowodem, że do Rzymu, a więc

i do reszty Europy, migdały przywędrowały z Grecji. Cytowany uprzednio starożytny agronom Columelle^ dla określenia migdałowca używa nazwy amygdala, ale migdały nazywa greckimi orzechami (nux Graeca). Do­wodzi to jedynie, że migdałowiec został wprowadzany do Grecji wcześniej iniż do Rzymu.

Chociaż migdałowiec ¡nie r pochodzi z Dalekiego Wschodu, >od dawna był powszedhiiie uprawiany w Chi­nachu Japonii, w Chinach- nawet dużo wcześniej niż w Europie. Wydaje się więc oczywiste, że mamy tu do czynienia z przypadkiem dwóch niezależnych ośrodków udomowienia tej samej rośliny. Wawiłów wyróżnia dwa główne ośrodki rozpowszechnienia migdałowca: pierwszy — środkowoazjatycki, skąd uprawa mogła być

z łatwością przeniesiona do ogrodów chińskich, koreań­skich i japońskich; drugi — bliskowschodni, skąd do­tarł on do Europy. Ale istnieje również inna teoria, we­dług której migdałowiec został udomowiony w północ­nych Indiach — w Pendżabie, Beludżystanie lub doli­nie Indusu i stąd rozpowszechnił się do ośrodków wschodniej i zachodniej cywilizacji.

Co się zaś tyczy uprawy drzew z rodzaju Prunus, a zwłaszcza śliw w Chinach i Japonii, należy przypo­mnieć, że gatunki, które dały początek odmianom szla­chetnym pochodziły z zachodu. Jednocześnie śliwy mia­ły bardzo duże znaczenie w ogrodach Dalekiego Wscho­du, zwłaszcza jako rośliny ozdobne, już na długo przed­tem, zanim w Europie zaczęto uprawiać jakiekolwiek drzewa owocowe. Dotyczy to zwłaszcza Chin. Nawet w Japonii w VII wieku i później, to jest w okresie, kie­dy w ogrodach można było sadzić tylko rośliny o zna­czeniu rytualnym, śliwę zaliczono do tej nielicznej gru­py uprzywilejowanych roślin. Z okazji kwitnienia śli­wy organizowano uroczyste przyjęcia za dnia i przy świetle księżyca, a eleganckie damy japońskie przy­wdziewały suknie, specjalnie na tę okazję przeznaczo­ne.

Ale Wschód ma swoje własne śliwy. Szeroko obec­nie uprawiany w południowej Afryce i Kalifornii ga­tunek wywodzący się od Prunus salicina i nazywany pospolicie śliwą japońską, pochodzi nie z Japonii, lecz z Chin. Z całą pewnością śliwa ta rosła w japońskich ogrodach już przed VII wiekiem n. e., a w Chinach po­jawiła się nie później niż w 1000 roku p. n. e. (chociaż jej kwiaty przedstawione na starych malowidłach trud­no odróżnić od kwiatów Prunus simonii). Możliwe, że P. salicina była pierwszym udomowionym gatunkiem z rodzaju Prunus i bez wątpienia jej udomowienie mia­ło miejsce w Chinach. Jednak nie jest ona jedyną śliwą

występującą w sadach i ogrodach starożytnych Chin. Prunus simonii, nazywana także śliwą chińską, pocho­dzi z północnych Chin i jest odporniejsza na mróz. Po­nieważ była prawie z całą pewnością udomowiona w północnych Chinach i wprowadzona na południe już jako odmiana szlachetna, sądzę, że jej uprawa rozpo­częła się później niż tzw. śliwy japońskiej.

Jedyną dostępną informacją na temat uprawy wiśni na Dalekim Wschodzie jest fakt, że Chińczycy udomo­wili dwa gatunki: Prunus tomentosa i Prunus pseudo- cerasus jeszcze przed 1000 rokiem p. n. e. Nie można ściśle określić tej daty ponieważ P. pseudocerasus zna­na jest tylko jako roślina szlachetna i nie znaleziono jej w stanie dzikim. Na tej podstawie można przypuszczać, że została udomowiona w zamierzchłych czasach.

4. Kapusta i królowie

Niektóre potrawy naszego codziennego jadłospisu są tak pospolite, że ich obecność na stołach naszych uwa­żamy za rzecz zupełnie naturalną. Weźmy na przykład kapustę lub marchew. Tylko przez zastosowanie ekstra­waganckiego przepisu kulinarnego lub sposobu poda­nia można z nich zrobić jeszcze coś nowego. A prze­cież pospolite warzywa, które spożywamy codziennie są, w równej mierze dziełem umysłu ludzkiego, jak na przykład rzeźba lub malowidło. Nigdy jednak nie przy­chodzą nam do głowy słowa pochwały lub podziękowa­nia dla ludzi, którzy przekształcili dzikie rośliny w te codzienne warzywa, chociaż zaangażowali oni w to swo­ją inteligencję i inwencję twórczą, podobnie jak arty­sta w tworzenie dzieła sztuki. Możemy odgadnąć i prze­niknąć uczucia artysty tworzącego swe dzieło tym bar­dziej, że dzieło to dotyczy tej sfery odczuć, którą ceni­my najbardziej i szczycimy się, że wywyższa nas ona ponad świat zwierząt. Nie wiemy natomiast kim byli bezimienni twórcy, przez całe pokolenia udoskonalający rośliny, które dziś jako warzywa znajdują się codzien­nie na naszym stole. Człowiek, który przekształcił chwasty w pokarmy miłe naszemu podniebieniu i ży­wiące nasze ciało, nie zyskuje uznania podobnego arty­stom, gdyż opieramy się na prastarej zasadzie, że duch jest godniejszy od ciała. Jest to zadziwiające, bo cho­ciaż „nie samym chlebem człowiek żyje”, to jednak „nie mógłby żyć bez chleba”.

Rozwijając dalej ten punikt widzenia łatwiej można wyobrazić sobie istnienie ludzkości bez królów niż bez kapusty, jednak staramy się poznać historię królów, a nie interesuje nas kim byli przodkowie kapusty, jak rozszerzała swoje panowanie szlachetna i królewska ro­dzina kapustnych.

Dzikim przodkiem tej arystokracji była pochodząca z Europy Brassica oleracea. W stanie dzikim występuje również na wschodnich wybrzeżach Morza Śródziemne­go, szczególnie w Anatolii, gdzie można znaleźć cały szereg form dzikich i uprawnych. Nie jest to jedyny gatunek dzikiej kapusty, bo występuje tam wiele in­nych gatunków pokrewnych, które mogły dostarczyć genów w procesie tworzenia współczesnej kapusty ja­dalnej. Kto je ukształtował? Ponieważ gatunki te wy­stępują tylko w Europie i Azji Zachodniej, i wszystkie są mniej więcej roślinami morskimi, nie ma potrzeby szukać twórców kapusty uprawnej poza basenem Mo­rza Śródziemnego.

Według De Candolle’a, który jest dawnym, ale ciągle jeszcze wysoko cenionym autorytetem w geografii ro­ślin, dzika kapusta nie występuje w Grecji. Jednak Grecy znali ją i uprawiali jako warzywo, a Teofrast (372—287 p. n. e.) podaje trzy powszechnie używane od­miany. Pliniusz Starszy (23—79 n. e.) wymienia już sześć odmian kapusty uprawianych w Italii. W XVII wieku uczeni europejscy wymieniali dwadzieścia od­mian kapusty i aż trzydzieści w XIX wieku. Normalnie wzrost ilości odmian można tłumaczyć rozpowszechnia­niem się uprawy nowej rośliny i wytwarzaniem ras lo­kalnych oraz dalszym ich rozprzestrzenianiem. Lecz w wypadku kapusty możliwe jest jeszcze inne wytłu­maczenie. Jeśli przyjmiemy, że kapusta została udomo­wiona w zachodniej Europie i jej uprawa rozchodziła się w kierunku wschodnim, na zachodzie powinno ist­

nieć więcej odmian niż na wschodzie. Fakt poznania ich ■wszystkich dopiero w czasach nowożytnych można tłu- znaczyć tym, że przez całe wieki nie wykraczały poza; rejony, w których powstały. Cały ten wywód jest hipp-r tetyczny, ale jego pewne potwierdzenie można znaleźć- w nazewnictwie.

W językach europejskich kapusta ma wiele nazw i są one starożytne; azjatyckich nazw jest niewiele-i wszy­stkie są nowoczesne. Angielska nazwa cabbage • powsta­ła z francuskiego słowa cabus, które z kolei wywodzi się od celtyckiego kab lub kap. Staroangielska nazwa kapusty — kale -— także ma swoje odpowiednia, j^-to nie tylko w językach celtyckich, ale i germańskich, na przykład cal w irlandzkim, kaol w bretońskkn, kohl w niemieckim i kaal w duńskim. Wskazuje to na ten sam rdzeń językowy, który nie jest ani celtycki, ani germański, a raczej pochodzi od jednej, z łacińskich, nazw — caul. Brassica jest drugą łacińską nazwą ka­pusty. Nazwa ta ma również swoje pochodne w in­nych językach europejskich, celtyckich i nieceltyckich: bresic, bresych, aż do tak przekręconej nazwy jak berza.

Wytłumaczyć to można tylko w ten sposób — nazwy z rdzeniem kab są starsze niż nazwy z rdzeniem kale, co oznaczałoby, że Celtowie mieli własne nazwy dla ka­pusty, które po podbojach rzymskich zostały zastąpio-., ne przekręconym słowem łacińskim. Jest tó jedyne wy­tłumaczenie, gdyż istnieją dowody na to, że starożytne bliskowschodnie cywilizacje nie znały kapusty zupeł­nie. Nie ma na przykład najmniejszej wzmianki na te<*. mat kapusty w starożytnej literaturze hebrajskiej i nie ma dla niej nazwy w klasycznym języku hebrajskim. Na tej podstawie można określić datę udomowienia ka­pusty gdzieś po 1000 roku p. n. e. Ponadto wszystkie nazwy dla kapusty w językach indyjskich są nowożyt­

ne. Co prawda jest w sanakrycie słowo karambha, któ­re oznacza jakieś warzywo, ale najprawdopodobniej .nie kapustę. Perska nazwa kapusty—: karami) — od któ­rej prawdopodobnie wywodzi się grecka karambai, zo­stała wprowadzona dość późno, bo dopiero wówczas, kiedy Irańczycy znali już kapustę.

Przytoczone powyżej wywody nasuwają dwa możli­we wnioski: lł^-r kapusta została udomowioęia gdzieś w zachodniej Europie przez Celtów w pierwszym ty­siącleciu p, m e. i stąd dostała się na wschód; 2 •-?- Cel­towie zastali w podbitych krajach kapustę już udomo­wioną przez Liguryjczyków, Iberyjczykóiy lub inne plemiona uprzednio zamieszkujące te tereny.

Tyle możemy powiedzieć o najstarszym odgałęzieniu rodziny kapustnych. A jak przedstawia się historia młodszego, lecz nie mniej dostojnego odgałęzienia tej rodziny obejmującego brukselkę, kalafiory i brokuły? Powszechnie uważa sięt ,że brukselka jest mutantem kapusty włoskiej i jest dużo starsza jako roślina upraw­na niż by się to wydawało. W lipcu 1818 roku prof. Jean Baptiste\Van Mons, z Uniwersytetu w Loudain, wygłosił referat w Królewskim Towarzystwie Ogrodnic czym w Londynie, w którym podkreślił, że spruyten. są wymieniane w przepisach targowych niektórych, miast belgijskich już ;w 1213 roku. Gibaut (1912) wy­szperał w archiwum w Lille rachunki Charlesa Bolda, księcia Burgundii, z 1472 roku, Ty któryęh m. in. znaj­duje się następujący passus: „Na weselę pana Baudouin de Lannoy z panną Michielle Denne, jedna z moich służących kupiła sto sprooą {brukselek).

Brukselkę podano również na przyjęciu weselnym. Alcanda de Brederode w 1481 roku. Wszystko to jest tym dziwniejsze, że brukselka praktycznie nie była znana we Francji aż do końca XVIII wieku, a w Anglii poznano ją dopiero w XIX wieku. Nigdzie nie spotka-

łem wytłumaczenia tego faktu i sam także nie potrafię go wyjaśnić.

Uprawę kalafiora, który jest mutantem kapusty, wprowadzono we Francji w XVI, a w Anglii w XVII wieku. Francuzi otrzymali nasiona kalafiorów z Włoch, gdzie nazywano je kapustą cypryjską. Rzeczywiście przez długi czas nasiona kalafiorów sprowadzano z Cy­pru i Malty, a chyba także i z Sycylii. Ktokolwiek zwiedzał targowiska warzyw na tej wyspie, przyzna, że kalafiory imponują tam różnorodnością kształtów, roz­miarów i kolorów. Wydaje się jednak, że opis warzywa

o nazwie „kapusta cypryjska”, podany przez Pliniusza, odnosi się raczej do brokułów. Najwcześniejszy opis ro­śliny, którą z pewnością jest kalafior, znajdujemy w dwunastowiecznym traktacie hiszpańsfco-arabskim (Kitab-al-jalaha) napisanym przez Ibn-el-Awama, na którego będziemy jeszcze wielokrotnie powoływać się. Autor ten wymienia trzy rodzaje kalafiorów lub bro­kułów nazywając je kapustą syryjską. Istnieje także tradycja, że Włosi, a ściślej biorąc Genueńczycy, pierw­si otrzymali nasiona kalafiora z Lewantu. Jest więc wielce prawdopodobne, że właśnie w Syrii po raz pier­wszy zauważono, wyselekcjonowano i rozmnożono tego mutanta ¡kapusty.

Jeśli uznamy, że kapusty były lepszymi przyjaciółmi szarego człowieka niż królowie, to o szpinaku można również powiedzieć, że lepiej nam służył niż książęta, a jego historia jest godna uwagi nie mniejszej niż hi­storia książąt. Dziki przodek szpinaku — Spinacea ole­ráceo. — występuje na terenach obejmujących wschod­nią część basenu Morza Śródziemnego aż po Azję Środ­kową. Tak więc jego naturalne środowisko znajduje się w rejonie, który stał się kolebką rolnictwa. Pomimo te­go szpinak uprawny nie jest rośliną starożytną. W ję­zyku angielskim pierwszą wzmiankę o szpinaku zamie­

szcza zielarz Turner, w Herbarzu opublikowanym w 1568 roku. Nazywa go „zielem niedawno odkrytym i od niedawna używanym”. Autor ma tutaj na myśli zapewne Anglię, gdyż w innych krajach europejskich szpinak był na pewno znany już od kilku wieków.

Pierwszym krajem europejskim uprawiającym szpi­nak była mauretańska Hiszpania, w chrześcijańskiej Hiszpanii przyjął się dużo później. O uprawie szpinaku w południowej Hiszpanii wspomina cytowany uprzed­nio Ibn-el-Awam. Arabska nazwa szpinaku brzmi isfa- nadsh. Od słowa tego najwyraźniej pochodzi hiszpań­skie espinaca, które w języku francuskim przekształci­ło się w epinard, a w angielskim w (e)spinach. Twier­dzenie, że europejski szpinak pochodzi z Hiszpanii, do której został wprowadzony przez Maurów, jest zupeł­nie pewne. Ale skąd wzięli go Maurowie?

Sięgnijmy znowu po pomoc do lingwistyki. Filolo­gowie uważają, że arabskie isfanadsh jest przekręco­nym perskim słowem aspanaj. Opierając się na zasa­dzie, że nazwa wędrowała razem z rośliną, możemy przyjąć, że szpinak pochodzi z Iranu. Mamy jeszcze in­ny dowód na poparcie tej hipotezy. Berthold Laufer 1 przytacza Księgą rolnictwa nabatejskiego, którą sam określa jako X-wieczną przeróbkę (apokryf) rzekome­go dzieła nabatejskiego. W książce tej wymienia się dzi­kie i uprawne formy szpinaku występującego w tam­tym rejonie. To jeszcze bardziej utwierdza nas w prze­konaniu, że Arabowie wzięli szpinak z Iranu, co jed­nak nie oznacza, że tam właśnie był on udomowiony, gdyż dzikie formy tej rośliny występują również na te­renach położonych dużo dalej na wschód. Powinniśmy więc przyjrzeć się dziejom szpinaku w starożytnych Chinach.

Szpinak po chińsku nazywa się po-se-t’sai, co ozna­cza „warzywo perskie”. Znany nam już Laufer poda­je następujące dane historyczne: „W czasach cesarza Tsai Tsun (627—49 r. n.e.), w 21 roku okresu Ken-Ku- an (647 r. n.e.), Ni-po-lo (Nepal) przysłał na dwór ce­sarski warzywo po-lin, o kwiatach przypominających hun-lan (krokosz barwierski — Carthamus tinctorius),

0 owocach jak tsi-li (Tribulus terrestris). Dobrze przy­rządzone jest ono smaczne i pożywne”.

Szpinak nie rośnie dziko w Nepalu, a rosnący w In­diach gatunek Spinacza tetrandra został sprowadzony z Turkiestanu lub Afganistanu, gdzie nazywa się scha- mum, oo jest przekręconą perską nazwą szpinaku — so- min. Tak więc wydaje się, że szpinak został udomowio­ny w Iranie, prawdopodobnie około 500 roku n.e.

Zielone części roślin takich jak dzika kapusta lub szpinak odgrywały ważną rolę w pożywieniu człowieka, już na długo przed rozpoczęciem ich uprawy. Wydaje się, że prehistoryczny myśliwy wyjadał zawartość żo­łądka upolowanych zwierząt, zanim jeszcze zabrał się do zjedzenia mięsa. Zbieranie korzonków roślin w okresie zbieractwa było zarówno ważne dla człowie­ka, jak dla innego wszystkożemego zwierzęcia, jakim jest Świnia. Wśród roślin korzeniowych, służących czło­wiekowi do dziś za pożywienie, najważniejszą jest ziemniak. Spożywano go od dawien dawna w Ameryce, lecz stosunkowo późno, bo dopiero w XVI wieku, został sprowadzony do Starego Świata. Jest to obok kukury­dzy najważniejsza roślina, którą otrzymaliśmy z Nowe­go Świata. Ziemniak, wraz z pomidorami i tytoniem, miał znacznie większy wpływ na ekonomię Nowego Świata niż całe złoto i srebro zrabowane w Meksyku

1 Peru.

Kariera ziemniaka (Solanum tuberosum) od chwili pojawienia się go w Europie była bardzo dziwna. Wpro­

wadzenie go do uprawy w krajach europejskich, z wy­jątkiem jedynie Irlandii i Niemiec, szło bardzo opornie. Zrujnował Irlandię, gdyż ekonomikę tego kraju oparto na uprawie ziemniaka, a kiedy roślina ta zawiodła, na­stąpiła klęska głodu, po której kraj ten nigdy się już nie podźwignął. W pewnym stopniu ziemniak przyczy­nił się do stworzenia potęgi gospodarczej Prus. Dzisiaj, wśród pokarmów zawierających skrobię, ustępuje tylko chlebowi.

Nie jest trudno Określić, na jakich obszarach rozpo­częto uprawę ziemniaka. Jak już wspomniano w XVI wieku był on zupełnie nieznany w Starym Świecie. W czasach odkrycia Ameryki przez Kolumba był tak­że nieznany w Ameryce Północnej i Środkowej. Nie wiadomo dlaczego tak się stało, gdyż na przykład ku­kurydza była powszechnie uprawiana w obydwu Ame­rykach. Jedno jest pewne — uprawa ziemniaka ograni­czała się tylko do rejonów Andów w Ameryce Połu­dniowej i stamtąd też musi on pochodzić.

Jest rzeczą niezmiernie ciekawą, jak podkreśla dr Red- cliffe Salaman (1949), że w Ameryce Środkowej i Pół­nocnej liczne gatunki roślin bulwiastych z rodzaju So­larium występują równie pospolicie jak w Andach, lecz nigdy żadne z nich nie były uprawiane, chociaż wiele służyło od dawien dawna i służy do dziś jako pokarm Meksykańczykom, Gwatemalczykom i Indianom ze szczepu Na vaho. Zdaniem Salamana niektóre szczepy były bliskie osiągnięcia stopnia rozwoju, który pozwo­liłby udomowić lokalne dzikie ziemniaki, lecz przeszko­dziło temu zniszczenie ich kultury przez Hiszpanów. Tłumaczenie to nie wyjaśnia dlaczego ludy zamieszku­jące Meksyk, będące na równym, a czasami nawet na wyższym poziomie rozwoju niż plemiona zamieszkują­ce Andy, nie udomowiły ziemniaka.

Hiszpanie znaleźli plantacje ziemniaków na terenach

Imperium lulków, to jest obecnego Peru, północnego i środkowego Chile, Kolumbii, Boliwii i Ekwadoru. Po­dobnie jak reszta kontynentu amerykańskiego, kraje te były zamieszkane od dawien dawna przez ludy przyby­łe przed wiekami ze Starego Świata, przez wąski prze­smyk morski, zwany obecnie Cieśniną Beringa. Byli to myśliwi, którzy w epoce paleolitu wędrowali od Alaski na południe kontynentu amerykańskiego. Część z nich osiedlała się po drodze, tworząc własne kultury; część zaś wędrowała dalej na południe. Salaman (1949) Wy­sunął hipotezę, że ludy, które osiedlały się nad brzegami rzek na zachodnich stokach Andów przywędrowały ze wschodu poprzez kontynent południowoamerykański. Znaczenie tego faktu jest tym większe, gdy uprzytom- nimy sobie dramatyczny kontrast pomiędzy deszczową dżunglą nad Amazonką i pustynnym wybrzeżem Pe­ru oraz fakt, że któryś z tych regionów z pewnością był kolebką kultury tych ludów. Jeśli człowiek przyszedł z zachodu, od strony morza, nie powinien znać jaguará, węża boa, ziemniaków lub boki, które ñie występują w tym rejonie. Tymczasem już od najdawniejszych czasów, w obrzędach religijnych ludów zamieszkują­cych wybrzeża Pacyfiku występują elementy panicz­nej obawy przed jaguarem i wężem boa, a uprawa ziemniaka i koki jest składnikiem kultury materialnej tych ludów, znajdowanym już w najwcześniejszych wykopaliskach archeologicznych. Staje się to zrozumia­łe, jeśli przyjmiemy teorię wybitnego znawcy historii Ameryki Telia, że ludzie przywędrowali na wybrzeże peruwiańskie od strony wschodniej.

W rozdziale 1 była mowa o udomowieniu kukurydzy i o tym, że prawdopodobnie łudzie wędrujący ze wschodu na zachód przenieśli ze sobą tę roślinę, lub co najmniej jej prymitywnego przodka. W czasie wę­drówki przez pasma górskie rośliny te miałyby coraz

W

mniejsze zastosowanie, gdyż dopiero po przekroczeniu gór i dotarciu do wybrzeża mogły być uprawiane po­nownie. Ziemniak musiał być wprowadzony do uprawy w czasie wędrówki przez Andy, gdzie występuje on w stanie dzikim, na bardzo różnych wysokościach. Nie należy zapominać, że wędrówka poprzez Andy trwała prawdopodobnie całe stulecia. Jeśli nasze założenie jest słuszne, możemy przyjrzeć się, jak ziemniak odegrał ro­lę wektora przy rozpowszechnianiu uprawy rośliny je­szcze ważniejszej niż on sam, a mianowicie kukurydzy.

Istnieje teoria, że człowieka Ameryki Południowej pchała na zachód i w góry nie istotna materialna po­trzeba, lecz irracjonalny niepokój, graniczący z panicz­nym strachem oraz głęboka melancholia, którym to stanom', w upiornych tropikalnych lasach, ulegają na­wet współcześni Europejczycy. Kiedy człowiek ten przekroczył linię lasu i znalazł się na znacznej wyso­kości, stwierdził, że rośliny zabrane z dolin zmarniały lub zginęły od panującego tam zimna. Tak się zdarzyło wl wielu miejscach, na przykład nad brzegami jeziora Titicaca (położonego na wysokości około 3800 m nad poziomem morza), w jednym z największych ówczes­nych ośrodków kultury, cywilizacji i ekonomii. Panują­cy tam chłód i nie sprzyjające warunki naturalne zmu­siły tych ludzi do poszukiwania nowych roślin jadali nych, przystosowanych do surowego klimatu i ubogich gleb. >

Na grzbietach górskich położonych pomiędzy Kolum­bią na północy i Chile na południu występowało kilka dzikich gatunków’ Solanutm, tworzących bulwy, a wśród nich przodek łub przodkowie ziemniaków uprawnych. Niektóre z nich, mało przydatne jako rośliny jadalne, rosły nawet tuż pod linią śniegu, na wysokości około 5000 m. Inne, rosnące na wysokości 3000—3600 m łub niżej, dostarczały pełnowartościowego pożywienia.

W bardzo wczesnym okresie swej wędrówki, Indianie wzięli do uprawy osobniki o pożądanych cechach, a na­wet przypadkowe krzyżówki, a następnie rozpoczęli do­bór i selekcję. Wśród wybranych roślin były odmiany bardzo odporne, prawie niewrażliwe na mróz. Niektóre z nich, już w czasach współczesnych, radzieccy botani­cy użyli do hodowli nowych, odpornych odmian dla po­trzeb własnego rolnictwa. Ustalili oni także, że niektó­re z tych bardzo starych odmian, obecnie występują­cych także w stanie dzikim, są krzyżówkami. Nie ulega wątpliwości, że prymitywni rolnicy wędrujący przez przełęcze andyjskie nie byli w stanie rozmyślnie do­konywać krzyżówek w celach hodowlanych: Mieli jed­nak dość spostrzegawczości i zdrowego rozsądku, aby dostrzec korzystne cechy mieszańców naturalnych i aby rozpocząć ich uprawę i rozmnażanie.

Naturalną selekcję i dobór sztuczny przy tworzeniu lokalnych ras ułatwiała geograficzna izolacja między poszczególnymi płaskowyżami i dolinami oddzielonymi od siebie przez szczyty i łańcuchy górskie oraz różnice glebowe i mikroklimatyczne.

Odporne na mróz ziemniaki pochodzące z płaskowy­żu, nie tylko pozwoliły osadnikom przeżyć, ale’ich uprawa narzuciła im pewne zasady dyscypliny i orga­nizacji społecznej, które stworzyły podwaliny komuny pierwotnej. To właśnie ziemniaki stworzyły ludy i na­rody, które zeszły na zachodnie stoki Andów i dotarły do wybrzeży Pacyfiku. Byli to twardzi, zahartowani ludzie, którzy nie utracili swej prężności, kiedy znale­źli się — u podnóża gór, w zachodnich zlewiskach rzek — w łagodniejszych warunkach, a jednocześnie potrafili stawić czoło suszy panującej w tym rejonie. Pozwoliło im to stworzyć wielką, wspaniale zorganizo­waną cywilizację.

Cywilizacja Ameryki Południowej nie mogłaby po­

wstać, gdyby ludzie z gór nie udomowili ziemniaków i nie znali sposobów ich przechowywania. Suszyli oni bulwy ziemniaczane wystawiając je na przemian na działanie mrozu i słońca. Otrzymany w ten sposób pro­dukt, o wysokiej zawartości skrobi, nazywali cjiy.no Naiuczyli się również wytwarzać z roz gniecionych ziemniaków rodzaj piwa. Nie bardzo wiadomo* kiedy dokonano tych odkryć, prawdopodobnie liczą one około 2000 lat.

Nie możemy, nawet w dużym przybliżeniu, określić daty udomowienia ziemniaków. Najstarsze wyobraże­nie ziemniaka wceramice przypada na okres^ który archeologowie nazywają początkowym okresem istnie­nia państwa Chimu (CMmu było największym pań­stwem Inków« ?e stolicą»-która była chyba największym miastem owych czasów). Naczynie to datuje się z około 200 roku n.e. Ale w tym czasie ziemniak był rośliną tak ważną w życiu gospodarczym i społecznym, ze w są­siednim państwie Nasca stał się obiektem kultu o bar­dzo poważnym znaczeniu. Wyrabiający naczynia arty- ści-garncarze tworzyli postacie ludzkie i zwierzęta skomponowane z dziwnie ukształtowanych ziemniaków, lub też postacie ludzkie ozdobione oczkami ziemnia­ków. Istnieją nawet dowody, że bóstwu ziemniaka po­święcano ofiary z ludzi, a później ze zwierząt. ,

Wszystko to nie mogło się zdarzyć w krótkim czasie. Dwa wieki nie wystarczyły na przewędrowanie tej ro­śliny z gór na wybrzeże. Musiało przeminąć kilka wie­ków, aby ziemniak stał się obiektem kultu religijnego, jak również, aby nabrał tak dużego znaczenia gospo­darczego. Wszystko co możemy powiedzieć o udomowie­niu ziemniaka to to, że miało ono miejsce na płasko­wyżu kordyliery andyjskiej, w okresie pierwszego ty­siąclecia p.n.e. lub wcześniej.

Wprowadzenie ziemniaka do kuchni europejskiej nie

byłoby tak szybkie, gdyby nie przyzwyczajenie Starego Świata do jedzenia korzeni roślin. Chociaż nie należy zapominać, że w XVI wieku niektóre warzywa korze­niowe były równie mało znane jak ziemniak. Przykła­dem tego jest marchew.

Marchew (Daucus carota), taka jaką znamy dzisiaj, miała dosyć skomplikowaną historię. Pomarańczowa marchew, którą jadamy obecnie, jest stosunkowo nowa; można powiedzieć, że jest to „produkt końcowy” dłu­giego procesu selekcji mutantów. Istnieją cztery rodza­je marchwi uprawnej: purpurowa, żółta, biała i poma­rańczowa h Nie bierzemy tu pod uwagę handlowych odmian marchwi pomarańczowej, różniących się mię­dzy sobą kształtem, wielkością itp. Marchew żółta była niegdyś w Europie bardzo ważnym warzywem zimo­wym, ale obecnie zanika. Starsze odmiany purpurowe są ciągle użytkowane na Wschodzie, lecz nie spotyka się ich w Europie i Ameryce. Białe odmiany były bar­dzo pospolite jako rośliny pastewne w całym Starym Swiecie; teraz spotyka się je rzadko i tylko w niektó­rych krajach azjatyckich. Odmiany o innych kolorach pochodzą od marchwi purpurowej. Dlatego też tylko nią się zajmiemy.

W Anglii pierwsza wzmianka o uprawie marchwi purpurowej pochodzi z XV wieku. Nie ma wątpliwości skąd marchew dostała się do Anglii, gdyż w ubiegłym stuleciu była powszechnie mana w holenderskich ogro­dach produkcyjnych i przydomowych. Musiała tam do­trzeć jednak nie wcześniej niż w XIV wieku, gdyż ówczesny autor pisał w Menagier de Paris: „Marchewki są to czerwone korzenie sprzedawane na targu w pęcz­kach. W każdym pęczku jest jedna marchew biała” 2.

Jeżeli tłumaczono czytelnikowi co to jest marchew, musiała to być roślina stosunkowo nowa.

Do krajów północnoamerykańskich marchew dotarła z Italii, gdzie została wprowadzona do uprawy pod ko­niec XIII wieku. Nie ma zapisu skąd się tam wzięła, ale Ibn-al-Awam podaje, że marchew czerwona i biała by­ły pospolicie uprawiane w Hiszpanii, to znaczy Hiszpa­nii mauretańskiej, w XII wieku. Tak więc bez wątpie­nia pierwsze nasiona marchwi dostały się do Włoch z Grenady lub może z mauretańskiej Sycylii, a ściślej z Sycylii, która była mauretańska w czasach poprze­dzających podbój wyspy przez Normanów, ale zacho­wała zwyczaje i obyczaje arabskie.

Obecność marchwi w XH-wiecznej Hiszpanii daje nam klucz do prześledzenia jej historii. Musiała być do­brze znana na ziemiach Imperium Arabskiego, a -do Hiszpanii przybyła z któregoś ze wschodnich krajów należących do Imperium Arabskiego (Dar-al-Islam). Ibn-al-Awam podaje, że była uprawiana w Nabatei w X wieku. Według Laufera, w tym samym czasie do­tarła do Iranu. W wiekach IX i X luźno połączony kali­fat emiratów arabskich obejmował nie tylko Hiszpa­nię, lecz również Pakistan, Afganistan, Turkiestan, Iran, Armenię, Irak, Arabię i Syrię. Tak więc w tych krajach musimy szukać ojczyzny marchwi czerwonej.

Geograficzny zasięg dzikiego przodka gatunku uprawnego Daucus carota jest bardzo rozległy. Obej­muje bowiem prawie całą półkulę północną i nie daje żadnych wskazówek do odnalezienia miejsca udomo­wienia. Mogło się to zdarzyć gdziekolwiek, od Chin po Francję, w tym również w którymś z wymienionych krajów arabskich. Na szczęście istnieje jeszcze inna wskazówka. Jest to teoria Wawiłowa, według której pierwotny ośrodek, w którym występuje największa różnorodność form uprawnych jakiejś rodziny, był tak­

że ośrodkiem jej rozpowszechnienia. W latach dwu­dziestych radziecka ekspedycja naukowa skolekcjono- nowała w krajach arabskich nasiona wielu odmian uprawnych marchwi. Rośliny otrzymane z tych nasion szczegółowo przebadano w ośrodkach naukowych i ustalono, że największa rozmaitość typów marchwi czerwonej występuje w Afganistanie. Wyciągam stąd wniosek, że marchew została udomowiona właśnie tam. Ponieważ marchew, a ściślej biorąc marchew czer­wona, nie była znana w starożytności, możemy domy­ślać się, że wprowadzenie jej do uprawy nastąpiło po­między V a VII wiekiem n.e.

Wniosek ten nie uwzględnia faktu, że Rzymianie ja­dali jakąś marchew, chociaż nie mieli o niej najwyższe­go mniemania. Gibault cytuje książkę kucharską Aspi- ciusza z III wieku n.e., w której jest przepis przyrzą­dzania warzywa zwanego carota. Istnieje również w Herkulanum malowidło przedstawiające pęczek marchwi. Gibault powołuje się także na kapitularz Ka­rola Wielkiego De Villis, w którym wymieniono wa­rzywo przypominające marchew. To ostatnie stwier­dzenie nie jest jednak zaskakujące, gdyż w tych cza­sach nasiona mogły dotrzeć na Zachód z któregoś z krajów arabskich. Istnieją więc dwie możliwości: pierwsza, że Rzymianie udomowili marchew przed Afganistańczykami i niezależnie od nich, oraz druga, że udomowienie w Afganistanie miało miejsce w czasach poprzedzających Islam, co wydaje się mało prawdopo­dobne.

Marchew żótła jest mutantem marchwi czerwonej. Została wyodrębniona jako samodzielna odmiana w drodze selekcji nie później niż w X wieku. Białe i po­marańczowe typy marchwi są mutantami żółtej. Biała marchew nie interesuje nas. Co zaś dotyczy marchwi pomarańczowej, przodka-wszystkich współczesnych'ód-

mian, została wyselekcjonowana w Holandii w XVII wieku. Studiując płótna holenderskie i flamandzkie z okresu początku XVII wieku aż do połowy wieku XVIII można prześledzić, jak pomarańczowa marchew pojawiała się jako odmiana znacznie pospolitszej mar­chwi żółtej. Ponieważ gospodynie domowe i kucharki wolały marchew pomarańczową, stopniowo wyparła ona żółtą.

Podsumowując możemy wysnuć następujące wnio­ski:

1. Daucus carota została udomowiona przez Rzymian u schyłku Republiki lub na początku Imperium Rzym­skiego. Nie przyjęła się jednak jako roślina uprawna i zanikła.

2. Purpurowa forma Daucus carota została udomo­wiona ponownie w Afganistanie około 600 roku n.e.

3. Nasiona marchwi purpurowej rozprzestrzeniły się po krajach Imperium Arabskiego w okresie od VIII do X wieku.

4. Żółty mutant marchwi czerwonej został wyselek­cjonowany i rozmnożony w IX lub X wieku w Iranie lub Syrii.

5. Nasiona żółtej i czerwonej marchwi dotarły do po­łudniowej Hiszpanii w XI wieku. Stąd dostały się do Włoch w wieku XIII, a w wieku XIV rozeszły się po całej Europie.

6. Marchew pomarańczowa powstała w drodze mu­tacji, w Holandii, w wieku XVII i przyjęła się jako od­rębna odmiana.

7. Marchew pomarańczowa ma tę przewagę nad in­nymi typami,' że nie traci-koloru w czasie gotowania.

8. Marchew pomarańczowa rozpowszechniła się na Zachodzie w XVIII wieku, czemu towarzyszyło powsta­nie typów lokalnych.

Po zaznajomieniu się z historią marchwi przekona-

67.

MM

liśmy się, żę. na rynku znalazła się później niż ziem­niak. W tym samym czasie niektóre warzywa korze­niowe, takie jak na przykład czosnek i cebula były tak starożytne i powszechne, że trudno jest dotrzeć do ich kolebki.

Prawdziwy, dziki czosnek (Allium sativum) odnale­ziono tylko w. jednym rejonie Starego Świata — gó­rzystym i częściowo pustynnym zakątku między Afga­nistanem, Uzbekistanem, Kazachstanem, Mongolią i Sinkiangiem, to jest w obecnej Kirgizji. Zdziczały czosnek można spotkać w wielu miejscach, na przykład na Sycylii. Wawiłow wymienia basen Morza Śródziem­nego jako wtórny ośrodek rozpowszechniania upraw­nych form czosnku. Można stąd wnioskować, że był on wprowadzony do uprawy w tym starożytnym ośrodku cywilizacji bardzo dawno. Równie dawno dotarł do Chin poprzez Mongolię.

Tak więc nie można mieć cienia wątpliwości co do starożytności tej rośliny. Na poparcie tej teorii lingwi­ści przytaczają bardzo różnorodne, lecz niezwykle cie­kawe dowody.

Po chińsku czosnek nazywa się suan. Słowo to pisze się przy użyciu jednego znaku. Przeważnie ozmacza to, iż dana roślina rośnie w Chinach w stanie dzikim lub była tam uprawiana od bardzo dawna, w okresie po­wstawania pisma. Ale z drugiej strony wiemy, że czo­snek nie pochodzi z Chin, ani nawet z Mongolii. Został tam sprowadzony jeszcze w prehistorii z południowo- -zachodniej Syberii.

Nie ma dowodów archeologicznych na to, że czosnek był znany w starożytnym Egipcie. Jest to sprzeczne z twierdzeniem Herodota, który uważa, że Egipcjanie używali go w dużych ilościach 1. Można spotkać się

g»i

f

z tęorią, według której czosnku nie malowano na gro­bach dlatego, że był on uznawany przez kapłanów za roślinę nieczystą. Nie ma na to bezpośrednich, dowo­dów, .wiemy jednak, że niektórzy duchowni w staro­żytnej Grecji tak uważali. Osoba, która jadła czosnek, nie mogła , przekroczyć progu świątyni Kybele. .Możę przesąd ten dotarł do Grecji poprzez Kr etę. Ćzy pogar­da. Ateńczyków dla Beotów jadających czosnek miała podłoże religijne? Czy też była to po prostu odraza wy­wołana zapachem czosnku? Innym dowodem starożyt­ności czosnku jest występowanie tej rośliny (po hebraj- sku schoum, po arabsku thoum) w Biblii, w Księdze Liczb.. Warto również nadmienić, że arabska nazwa dla czosnku thoum jest blisko spokrewniona z hebrajskim schoum. Nazwa czosnku w sanskrycie brzmi — mahou- shouda. Tu już mamy do czynienia z drugim tysiącle­ciem p.n.e. >. aan A,

Podsumowując można powiedzieć, że najbardziej prawdopodobnym miejscem udomowienia czosnku jest środkowa Azja. Najprawdopodobniej dokonały tego lu­dy, których język legł u podwalin wszystkich języków indoeuropejskich, a o których wiemy taik niewiele. Stało .się to chyba w połowie drugiego tysiąclecia p.n.e., lecz.jrównie dobrze mogło nastąpię tysiąc lat wcześniej. Teoria ta znajduje poparcie wielu filologów wywo­dzących hebrajską nazwę czosnku schoum z sansłcrytu.

Cebula (Allium cepa) jest starsza łub co najmniej od równie dawna uprawiana co czosnek. Juvenalis w pięt­nastej. satyrze tak wyśmiewa egipskie hołdy oddawane cebuli:. „To świętokradztwo ugryźć kawałek pora . lub cebuli; O święty narodzie, który w ogródkach upra­wiasz bóstwa” 1.

Być może wyszydzanie Egipcjan za oddawanie czci

boskiej cebuli miało uzasadnienie w fakcie, że gdzienie­gdzie była ona rośliną kultową. Egipcjanie mieli w zwyczaju uznawać istnienie duszy u ludzi, zwierząt i roślin, niektórym z nich przypisywano nawet boskość. Ta wspaniała manifestacja uczuć wyrażała jedność wszystkiego co żywe. Być może 'było to nawet podsta­wą trwałości i stabilności ich cywilizacji. Zresztą, mniejsza o to jak tam rzeczywiście było z kultem cebu­li, ważne dla nas jest to, że Egipcjanie uczynili cebulę bardzo ważnym produktem spożywczym. W Czasach Herodota, to jest około 2500 lat temu, na piramidzie Cheopsa w Gizie widniała jeszcze tablica, na której za­pisano, że w czasie budowy owej piramidy wydano 1600 srebrnych talentów na cebulę, pory i czosnek dla robotników.

Grecy znali cebulę co najmniej od 800 lat p.n.e. lub nawet jeszcze dawniej. Dotarła do nich z Krety lub Lidii. Nawet w czasach Imperium Rzymskiego uprawiano na Krecie miejscową odmianę cebuli, cie­szącą się dużym uznaniem. Kreteńczycy niewątpliwie otrzymali cebulę z Egiptu. Rzymianie rozprzestrzenili ją w całej Europie. Uprawa cebuli nie uległa zahamo­waniu w okresie wczesnego średniowiecza, a w okresie późniejszym stała się ona bardzo ważną rośliną upraw­ną. Używano jej nawet do opłacania podatków. Łatwo jest prześledzić drogę cebuli od czasów egipskich, du­żo trudniej przeniknąć jej historię dawniejszą.

Po pierwsze dlatego, że botanicy nie są pewni, skąd pochodzi Alliwm cepa. De Candolle sugeruje, że rosła w stanie dzikim na dużych przestrzeniach Europy

i Azji. Jeśli taik było rzeczywiście, to dlaczego zaginęła kompletnie? Może była tak bardzo poszukiwana przez ludzi żyjących przed neolitem, że została prawie do­szczętnie wytępiona i uratowała się tylko dzięki upra­wie? Wawiłow wymienia trzy ośrodki rozpowszechnia­

nia cebuli uprawnej: pierwszy — najważniejszy — Azja Środkowa, gdzie występuje duża różnorodność odmian i dwa gatunki blisko spokrewnione z cebulą uprawną; dwa następne, wtórne, na Bliskim Wschodzie

1 w basenie Morza Śródziemnego, obydwa o znaczeniu drugorzędnym. Innym dowodem starożytności uprawy cebuli jest faikt, że w podstawowych językach staro­żytnych posiada ona nazwy oparte na swoistych źródło- słowach. Nie stwierdzono wyraźnych zapożyczeń ani w hebrajskim, ani też w sanskrycie greckim czy w chiń­skim. Na ogół fakt taki sugeruje niezależne udomowie­nia, lecz w tym wypadku jest to bardzo mało prawdo­podobne. Przyjmijmy więc, że udomowienie cebuli mia­ło miejsce w Azji Środkowej lub Zachodniej, prawdo­podobnie przed 3000 rokiem p. n. e.

Jeszcze starszą od czosnku i cebuli, przynajmniej w Europie, jest rzepa. W Azji poznano ją później. Dzi­ka rzepa (Brassica campestris) jest blisko spokrewnio­na z kapustami. Wydaje się, że od tego samego gatunku wywodzi się również rzepak uprawiany z powodu ole­istych nasion. Znamy trzy ośrodki rozpowszechnienia rzepy: Azja Środkowa, Bliski Wschód i wybrzeże Morza Śródziemnego. Rośliny dzikie występują jednak na te­renie całej Europy, zachodniej części ZSRR i na Sy­berii. Utrudnia to bardzo określenie czasu i miejsca udomowienia.

Botanik francuski Blanchard udowodnił w 1879 roku, że dzikim przodkiem Obecnie znanej, grubokorzeniowej rzepy jest Brassica campestris. Otóż wysiał on nasiona tego gatunku, a po otrzymaniu z nich roślin i nasion wysiał je ponownie. Eksperyment ten powtarzał przez 14 lat, w każdym roku wybierając rośliny o najdorod­niejszym korzeniu. W końcowej fazie doświadczenia otrzymał rośliny o korzeniu 12 cm długim i o średnicy

2 om w najgrubszym miejscu. Blanchard konkluduje,

że aczkolwiek B, campęstris jest przodkiem rzepy, jed­nak gatunek uprawmy wywodzi się od jakiegoś mutan­ta grubokorzeniowegó. Ale w jakich afcolicznoścląęh mógł on być zauważony, wyselekcjonowany i rozmno­żony? Prawdopodobnie na polu rzepakowym.. Jeśli tak rzeczywiście było, to musiało to ipieć miejsce w .czasach prehistorycznych, ¡bo skamieniałe rzepy znaleziono w wykopaliskach neolitycznych. .Co wj^c.ej, nazewnic­two sugeruje, że rzepa pochodzi z. ¿Europy;, wszycie nazwy orientalne są nowoczesne,^ natomiast nązwy europejskie są starożytne.

Na początku VII wieku pojawiło się, . w, ogrodach Francji, Flandrii i Anglii nowe warzywo korzeniowe konkurujące z ziemniakiem. Miało ono. w|ekle nazw gwarowych; w angielskim najczęściej spotykało s^ę.nar zwę topinambur i karczoch jerozolimski. Nązwą. ta,,nie oznaczała zresztą ani kairczocha, ani. nie wskazywała na jego pochodzenie z Jerozolimy. Angielskie. Jprąsalem powstało z przekręcenia włoskięj nazwy słonecznika girasol. Nazwy karczoch użyto, gdyż topinambur, przy­pominał w smaku starsze warzywo europejskie zwane karczochem kulistym, który był rodzajem ostu. .Lin- neiisz nadał topinamburowi łacińską nazwę. Helianihus tuberosus.

Na początku swojej kariery, wąrzywo, to .było bard?;© cenione na rynkach europejskich i uznawano je za .luk­susowe. Tempo przyrostu bulw tej rośliny jest tak nad­zwyczajne, że niektórzy autorzy spodziewali; się, że będzie ono czymś w rodzaju, manny, która wy^karmi biednych tanim kosztem. Jednąk.popularność tą {Trwała krótko, Skoro można było takim tanim kosztem żebrać tak duży plon, dla bogatych warzywo to stało się nud­ne. Biedni natomiast uznali je nie tyle nudnym, £fi mało pożywnym. Był jeszcze inny powód tej degradacji — ziemniak.

Topinambur jest nadal uprawiany i są tacy, którzy go,, lubią, lecz nie ma on poważnego znaczenia. Do Euro.- py, ijrąybył.z Kanady. unitn u m

.¿.7/1534. roku ¡francuski żeglarz Jacques Cartier .za­winął do Zatoki Św»; Wawrzyńca i założył kolonię w Saint-Croix. Henryk IV wysłał, w ; ślad za nina dpu- giego poszukfwączag^.Samuela de Champlaina. Çham- plam założył Québec ,Z Francji zaczęli,napływać koło- niśp i i^— jafc to si^ już często zdarzało w,histo^.koJLp- nizacji, Ameryki — zabrakło im pożywiania, Aby nie umrzeć z głodu, naśladując miejscowy ludność, k?p$li korzęnie dziko.rospących roślin i jędjLi je*, Zresztą. rnie zawrze były to dzikie rośliny. W 1603 roku.Champlain donosił, rże od Indian <ze szczepu Algonkinów .doptął korzenie, które smakują jak karczochy i. są uprawiane w indiańskich ogrodach- .,f '* .. ; f„■ 'ÿvjjbr

Tęrnpo rozmnażania topinambura sprawiło, żę roz­powszechnił się w Europie nadzwyczajnie w ciągu okor ło.20.lat. Kolonista francuski Marc Leseąrbot w swej ]ssią&ę Histoire de la nouvelle France, wydanej, k 16^.8 roku,, mógł napisać „Jest na tej ziemi pewien rodzaj korzeni o rozmiarach niedużej rzepy. Są one bard?» smagane, przypominają karczochy, a nawet są smacz­niejsze. . Rozmnażają się. w cudowny sposób. Przywięźr liśińy je^ do, Francji, gdzie przyjęły się nadzwyczajnie, zapełniając.ogrody,”^ > <***«* ......

Topinambur pochodni z Ameryki Północnej, z. roz­ległych óbszarów od Arkansas po Kanadę. Trudnçt .jjrçgç przypisać udomowienie tej rośliny któremukolwięk. zę szczepów indiańskich, .zwłaszcza żę Hurpnowię, Algon­kinowie, jak również, inne plemiona zamieszkującą,tę tereny, nie znali pisma, co bardzo utrudnia śledzeń^ ięh. historn.. Z całą pewnością,.jednak możemy posie­dzieć, żę udomowienie. topinambura zawdzięczamy ^In­dianom. , , .

Zbieranie liści i korzeni dzikich roślin jako pokarmu prowadziło, jak to opisaliśmy, do przekształcenia tych roślin w wyniku uprawy, mutacji, krzyżowania i do­boru. Obok korzeni i liści, soczyste, młode pędy są mną formą pokarmu roślinnego, który można otrzymać z dzikich roślin. Zrozumiałe więc, że z upływem czasu nastąpiły podobne przemiany, w wyniku których rośli­ny, zamiast wybujać w dorosłe, włókniste pędy, zatrzy­mywały się w rozwoju, tworząc pędy niskie, lecz grube i mięsiste. Tak było również w przypadku szparagów (Asparagus officinalis).

Jest rzeczą ciekawą, że uprawa szparagów, popularna chyba niegdyś na większej części kontynentu europej­skiego, zanikła na skutek najazdu plemion barzarzyń- skich i upadku Imperium Rzymskiego. Podjęto ją na nowo dużo później w mauretańskiej Hiszpanii, dokąd szparagi przywędrowały z Syrii, gdzie w IX wieku były ważną rośliną uprawną. Ciekawe jest również to", że we wszystkich językach europejskich utrwaliła się nazwa pochodząca z łaciny — asparagus, a nie arabskiego — helyon. Być może stało się tak dlatego, że szparagi w stanie dzikim rosną dość pospolicie w Europie za­równo na wybrzeżach Atlantyku, jak i Morza Śród­ziemnego. Kiedy zarzucono uprawę szparagów jako Warzywa, zbierano rośliny dzikie, jako zioła lecznicze. Oznaczałoby to, że użytkowanie ich w medycynie trwa­ło nieprzerwanie od wczesnego średniowiecza, dzięki czemu nazwa łacińska nie zanikła wraz z zaniechaniem uprarwy.

Szparagi były uprawiane od bardzo daWna. Chyba Grecy nie uprawiali ich nigdy, lecz były bardzo cenio­ne w Rzymie, jeszcze w czasach poprzedzających impe­rium. Katon w De re rustica podaje wskazówki doty­czące właściwej pielęgnacji szparagów. (Metoda ta przetrwała do XIX wieku, kiedy to francuscy ogrodni­

cy zarzucili uprawę w bruzdach, a wprowadzili uprawę na grządkach). Jeszcze w czasach Pliniusza szparagi były luksusem, wydaje się natomiast, że w czasach Ka­tona były już pospolitym warzywem. Co więcej, jakość ich poprawiła się tak bardzo, że ogrodnicy z okolic Ra­wenny otrzymywali bardzo duże pędy (7 sztuk ważyło 1 kg). Przez następne wieki nie zanotowano postępu w jakości plonu. Dopiero około 1500 lat później ogrod­nicy z Argenteuil (Francja) otrzymywali pędy szpara­gów ważące ponad 200 g każdy.

Wydaje się, że aczkolwiek Rzymianie nie przejęli uprawy szparagów od Greków, to jednak od nich właś­nie nauczyli się użytkowania rośliny dzikiej, gdyż na­zwa łacińska wywodzi się od greckiej — asparagos. Słowem tym określano kruchy, nierozwinięty pęd. Od Teofrasta (300 rok p. n. e.) wiemy, że w Grecji szparagi oraz dwa inne spokrewnione gatunki, miały zastosowa­nie nie kulinarne, ale lecznicze. Powstaje pytanie czy to Rzymianie udomowili szparagi, czy też otrzymali od­miany uprawne od innych ludów.

Dziko rosnące szparagi spotyka się na piaszczystych glebach u ujścia rzek, (na szerokim obszarze od północ­nej Afryki na południu, po Syberię na północy, między innymi również w delcie Nilu. Uczony francuski M. V. Loret włączył do Swojej książki Flore pharaoni­que, napisanej w końcu ubiegłego wieku, opis szpara­gów, które znalazł na malowidle grobowców wśród in­nych warzyw i owoców, powiązane w pęczki i przycię­te, tak jak i dzisiaj spotyka się je na targu. Malowidło to pochodzi z okresu memfijskiego, to znaczy z około 3000 roku p. n. e. Tak więc szparagi zostały udomowio­ne przez Egipcjan, chyba ponad 5000 lat temu.

Innym przykładem warzywa o soczystych pędach są selery naciowe. Zostały wprowadzone do uprawy stosunkowo niedawno. Rzućmy okiem na historię tej

rośliny. Z prac angielskiego botanika i przyrodnika Johna Raya (1686) wynika, że selery. były znane w ogrodach angielskich. Ale pół wieku wcześniej Par­kinson, w pracy zatytułowanej Paradisus in solę.pąra- disi terrestris (1629), wymienia je jeszcze jako warzy­wo rzadkie, a więc musiały być wprowadzone do. upra­wy niedawno. Ray twierdzi, że do Anglii uprawa sele­rów przyszła z Italii poprzez Francję. Ż siedempasto- i osiemnastowiecznych francuskich przepisów kulinar­nych dowiadujemy się, że selery były uprawiane we Francji, aczkolwiek nie odbiegały bardzo od roślin dzi­kich. Nie były tak grube i kruche jak obecnie znane odmiany uprawne; rośliny miały pędy włóknistę, ą liś­cie sercowe były znacznie mniejsze. Obecnie bez zdzi­wienia jadamy selery, nie myśląc o tym, że potrzeba było aż 2—3 wieków, aby osiągnęły dzisiejszą jakość.

Dziki seler jest rośliną dwuletnią o bardzo silnym i niezbyt przyjemnym zapachu-. Pędy są cierpkie, pra­wie palące a po zjedzeniu dają wrażenie odrętwienia warg. Dzikie rośliny mają bardzo rozległy zasięg geo­graficzny, występują obficie na bagnistych wybrzeżach morskich od Szwecji na północy Europy, po Algierię w północnej Afryce oraz po Indie na wschodzie. .Mogły być zatem udomowonie przez rolników lub ogrodników jednego z wielu ośrodków cywilizacji. Nie znaleziono jednak śladu ich obecności, jako warzywa jadalnego, przed XVII wiekiem poza granicami Włoch. Najpraw­dopodobniej było to spowodowane ich niezbyt przyjem­nym smakiem. Rzymianie uprawiali selery na niewiel­ką skalę, lecz raczej jako przyprawę niż warzywo. Wie­my o tym od Pliniusza, który nazywa selery heliośęli- num (od greckiego eleioselinon). Odróżnia on dzikie rośliny od uprawnych. Liście selerów były. blanszpwane przed użyciem, prawdopodobnie dla zmniejszenia.cierp- kości. Roślina ta nie była ważna z ekonomicznego punk­

tu widzenia, gdyż Dioklecjan (301 rok. n. e.) nie wymie­nia selerów w swoim edykcie ustalającym maksymalne ceny na wina i produkty żywnościowe w Rzymie.

Jeśli jednak sięgniemy do pisarzy wcześniejszych od Pliniusza, to wydaje się, że nazwa selinon wymieniana w Odysei, oraz w utworach Pindara, Arystofanesa i in­nych poetów, oraz eleioselinon u Teofrasta, odnosi się do rośliny dzikiej. Miała ona zastosowanie w medycy­nie i. do ozdabiania wieńców pogrzebowych. Gibault (1912) przytacza popularne powiedzenie, prawdopodob­nie greckie, chociaż autor tego nie podaje, „brak było tylko selerów” 1 — w odniesieniu do beznadziejnego stanu zdrowia człowieka chorego. Najwyraźniej Grecy zapożyczyli od Egipcjan zwyczaj używania selerów na ceremoniach pogrzebowych. Żaden z autorów tamtych czasów nie wspomina o ich uprawie.

Jest zatem rzeczą oczywistą, że uprawa selerów roz­poczęła się we Włoszech. Jednak nasuwa się pytanie: dlaczego Włosi wzięli do uprawy tę cierpką roślinę od­rzuconą przez wcześniejszych, cywilizowanych rolni­ków? Istnieją dwie możliwości: pierwsza — odkryli lub lepiej zrozumieli blamszowanie, zmniejszające cierpkość ogonków liściowych luib druga, że wśród roślin upra­wianych jako przyprawy znaleźli mutanta mniej cierp­kiego. Obydwie odpowiedzi nie wykluczają się wzajem­nie, chociaż nie ma to większego znaczenia. Jedno jest pewne — selery naciowe zostały udomowione we Wło­szech, w XV, a może nawet w XIV wieku.

Pieczarki

Nie ma wątpliwości, że człowiek epoki kamiennej zbierał i jadł wiele gatunków grzybów, lecz udomowio­no je stosunkowo niedawno.

Starożytni lubili grzyby podobnie jak my, jednak wydaje się, że nigdy nie wpadli na pomysł uprawiania ich, gdyż nie ma śladu na ten temat w literaturze an­tycznej. Pierwszą wzmiankę o uprawie pieczarek znaj­dujemy w książce Olivierâ de Śerres Théâtre d'agri­culture des champs (1600).

W 1698 roku wojażował po Pranej i kngielski podróż­nik Lister. Duże Wrażenie wywarła na «im obfitość i regularność dostaw na rynku paryskftń pieczarek, po­chodzących z uprawy. Lister podaje, że uprawia się je w polu na grządkach. Zbiory z uprawy otwartej trwają od początku sierpnia do końca października. Ź przy­krytych, dogrzewanych grządek, zibiera się je 'W mie­siącach zimowych. Autor opisuje taką plantację w dziel­nicy Vaugirard, znajdującej się poza mitrami miasta. Grządki pod uprawę robi się zn obornika końskiego, przykrywając je dobrą glebą. Na grządki te ogrodnicy wysiewają „coś”. „Nie jest to uprawa polegająca na przypadkowym rozmnożeniu grzybów”*®' pisze Lister.

Na 20 lat przed paryską podróżą Listera, botanik francuski, znany jako Marchant 'ojciec, dla odróżnienia od syna, również botanika, Zademonstrował we Fran­cuskiej Akademii Nauk białe „włókna” rozwijające się pod grzybami w glebie. Z włókieri tych, po przeniesie­niu ich do odpowiedniego środowiska, powstają grzyby. Ogrodnicy francuscy bardzo szybko wykorzystali to odkrycie, stąd też obfitość pieczarek na rynku pary-1 ¿kim, która tak zadziwiła Listera'

Skoro jednak Olivier de Serres wspomina o uprawie pieczarek w 1600 roku, to oznacza to, że nie aâferÿcie' Mar chan ta dało początek ich uprawie. Często zdarzało się, że przeróżnych odkryć dokonywano . dziękj przy­padkowi, który człowiek inteligentny^pot^afil. 'vysrfejrzy- stać dla swoich celów. Tak też mogło być w wypadku pieczarek. Ogrodnicy zaopatrujący rynek pâiÿsîii iipra-

wiali melony na grządkach ogrzewanych obornikiem. Czasami jesienią zabierali z nich pieczarki. Jest to zu­pełnie zrozumiałe, gdyż pieczarki Psalliota (Agaricus) campestris bardzo łatwo rozkładają obornik, jedno­cześnie wysiewając milióny zarodników. Niektórzy ogrodnicy na pewno usiłowali wyjaśnić to zjawisko, powtarzając praktycznie to, co było dziełem przypadku. Nie jest jasne, czy to oni wykryli sposób rozmnażania pieczarek za pomocą grzybni, czy też zaangażowali do tego celu Marchanta. Dlatego też słuszniej będzie przy­jąć datę wystąpienia Marchanta przed Francuską Aka­demią Nauk w 1678 roku za datę /udomowienia pie­czarek.

Strączkowe

Doszliśmy do grupy roślin uprawnych, które w tej książce wygodniej traktować jako warzywai stołowe, aczkolwiek z ekonomicznego punktu widzenia mają większe znaczenie jako rośliny rolnicze, w pewnym stopniu bardziej podobne do zbóż niż do płodów ogrod­niczych. Uprawa bobu, soczewicy i grochu była w Sta­rym Swiecie znana jeszcze w prehistorii. Fasola, pocho­dząca z Ameryki i uprawiana tam również pd czasów prehistorycznych, jest w Starym , Swiecie stosunkowo nową rośliną.

Starożytność uprany, bobu jest dobrze udokumento­wana, Nawet w Europie archeologowie, znaleźli ślady bobu w wykopaliskach osiedli nawodnych na terenie; Anglii (plastonbury),. Szwajcarii, ¡^Lamibąrdii i Sabau^ <¡$1,*. Przenosi to. nas zaledwie w epokę brązu, tym-, czassęjęn Schliemann . znalazł „w Hissarlik, na terenie^ Troi li skamieniałe nasiona bobu. Co więcej bób znale­

ziono również w grobowcach egipskicfi z epoki dwu­nastej dynastii, co przenosi nas w lata około. 240J5 roku, p. K ę.1

Według Wawiłowa ośrodkiem udomowienia i rozpo­wszechnienia głównych roślin strączkowych, takich jak groch, soczewica i bób była Azja Środkowa. Dlaczego więc w takim razie Egipcjanie znali bób, a nie. zm&lj. grochu? Jak wy tłumaczyć 'dotarcie tam tylko .jednej-' rośliny, skoro pochodziły z tęgo samego, źródłą?t Jest jeszcze inny powód, żeby uważać, że słynny radziecki uezony mógł się mylić; w krajach śródziemnomorskich występuje więcej różnorodnych form roślin strączko­wych niż gdziekolwiek indziej. Należy również pamię­tać o środowisku naturalnym bardzo starej rośliny strączkowej Vicia pliniana. Zresztą sam Wawiłow pisze: „wiele roślin uprawianych w 'krajach śródziemnomor­skich, na przykład len, jęczmień, bób, groch włoski, wy­różnia się dużymi nasionami, natomiast w Azji Środ­kowej, która jest ich kolebką i gdzie;'nastąpiła kon­centracja większości genów dominujących,' te samé ro­śliny mają drobne nasiona. Ma feo służyć jako dowód, że basen Morza Śródziemnego jest tylko drugorzędnym ośrodkiem rozpowszechniania roślin. Dzikie rośliny są kształtowane przez geny dominujące. Dopiero w upra­wie, przy selekcji roślin powstałych w drodze mutacji lub krzyżowania, ujawniają się geny reeesywnę Ï zwią­zana z tym odmienność morfologiczna, odróżniająca rośliny uprawne od ich dzikich przodków.

Jeśiłi nawet przyjąć za prawdopodobne, że nasiona prymitywnej Vicia zostały przeniesione przez pół świa­ta z Azji Środkowej do Egiptu 7000 lub 8000 lat temu, faktem pozostaje, że dziki bób znaleziono nie w Azji Środkowej, lecz właśnie w 'basenie Morza Śródziemne­

go, ą. dzikie rośliny, gatunku Yicia pliniana znaleziono w górach Algierii. Plięuusz opisuje dziki bób występu­jący, pogpolicie w północnej Afryce. Botanik francuski Trabutznalazł w rejonie Sersou w raku 1900 dziki bób rosnący jako chlast. Wydaje się on identyczny ^.bo­hem ^znajdowanym w wykopaliskach na śmietnikąpfa osiedli nawodnych w różnych rejonach Europy, Istnie­ją jeszcze .dowody lingwistyczne ńa poparcie, teorii

o udomowieniu bobu w basenie Morza Śródziemnego, ą ściślej w północnej Afryęe. Berberowie, nazywali bób $»Pit,..Wy$aje^^ię, żę słojwp^to nie jest zapożyczone, od ^finiięw, czego należałoby oczekisyąć, gdyby bót>. przy­szedł do Berberów ze. wschodnich ręjppów Mę)rza..Śród- żięinjnęgo... , ... ,;

Myślę rj e4nak> ,że pąie możemy zaryzy!k<^ą$mc. ponad stwieidjsęnie, ąe ;bób ,został -udomowiony na południo­wych wybrzeżach Miorza. ^rędziemiiego;gikoło: .S00Q roku p. n,... ^

.J.ęszcz.e.do. i9Q0 jo^u wielu poważanych badaczy )}yło przecinanych, że fasolą, (karłowa i blisko z -nią spokrew­nione gatunki, jak ną.praykła4 fasola pnąca .(Pj^ąsąęii^ my,ltiflQr.a), s% idei3ityczn^,,Iub przynajmniej spokrew­nione, z warzywencK-.strączkiDwym zwanym przeę. Teo- frastą flolićhos^ ą.przez* Biosfcuridesą. i Galenalobos, a- kt.6rę..j5daje ęię nąjeży zid^ty^PW&ó: iraęzęL jako kolęq^w.ó4 (Smilax. beraea). Nie będę tytąj wdawał, się w dysikusję dla. uzasadniania., że, fasole uprawiane obec­nie. nie mają nic. wspólnego ze starożytRygń -ętrączko- wymł, ¡używanyn^ przez ówezesnyck. lekąrzy, i.,zielarzy. Wys.tąrczy ppwięęlżjpc,, że nie ma nawęt ęienia wątpli^ wośpi ęp . dp tego, ,że fasolą przyweikowała do nas z Amęryła PtóudnijOwęii Środkowej,

Co zaś tyęzy się dzikich przodków fasoli, to Phaępę-

olus coc cine us, od której wywodzą się fasole .pnące i P. vulgaris, od której wywodzą się fasole niskie, wy­stępują w stanie dzikim tylko w Ameryce i nigdy nie były znalezione w Starym Swiecie. Te dwa gatunki, a może jeszcze i inne, dały początek wszystkim fasolom obecnie uprawianym dla zielonych strąków i nasion, z wyjątkiem rodzaju Vicia.

Pierwszym Europejczykiem, który widział i opisał uprawę fasoli, był sam Krzysztof Kolumb. W trzy ty­godnie po przybyciu do Ameryki zobaczył on pola fa­soli na Kubie. W 1528 roku Cabeca de Vaca widział uprawę fasoli na Florydzie, a jedenaście lat później De Soto oglądał pola uprawne fasoli, kukurydzy i dyni na zachodnim brzegu Missisipi. W międzyczasie rów­nież Oviedo oglądał uprawę fasoli na San Domingo i w Nikaragui. Co więcej, fasole uprawne rozpowszech­niły się wśród plemion na niższym poziomie cywilizacji niż Indianie środkowoamerykańscy. Lescarbot widziarł w 1609 roku fasole na terenie obecnego stanu Maine, a Cartier znalazł w 1535 roku fasole w ogrodach indiań­skich u ujścia rzeki Świętego Wawrzyńca.

Na kontynencie amerykańskim były dwie grupy In­dian najbardziej zaawansowane w rozwoju: pierwsza — Majowie, Olmekowie, Toltekowie, Aztekowie oraz inne szczepy zamieszkujące obszary Meksyku i Przesmyk Panamski, druga — Inkowie peruwiańscy. Tereny te stanowiły dwa ośrodki rozpowszechniania roślin. Cortés w liście do Karola V opisuje rośliny, które z całą pew­nością były czerwoną fasolą pnącą, spotkane w mieście azteckim Tenochtitlan. Używano je do celów zdobni­czych i do jedzenia. Różne odmiany tej samej fasoli uprawiano w Imperium Inków — od Chile po Boliwię. Musimy więc rozstrzygnąć czy były dwa ośrodki udo­mowienia fasoli (Meksyk i okolice oraz Peru), czy tylko jeden. Wawikrw, opierając się na ustalonych przez sie­

bie kryteriach, uznaje Meksyk jako pierwotny, Peru jako wtórny ośrodek. Nie mógł on jednak znać wyni­ków badań archeologicznych, które mogą porządek ten odwrócić.

Uprawną fasolę znaleziono na łupkach z początko­wego okresu kultury peruwiańskiej, to jest z około 2500 roku p. n. e. Na okres ten przypada również po­czątek rolnictwa peruwiańskiego, a więc stopniowego odchodzenia od zbieractwa i myślistwa. Wiedzę o tych ludach czerpiemy z wykopalisk archeologicznych, głów­nie ze śmietnisk. W jednym z nich — w Huaca Prie- ta — położonym w dolinie Chicana 1 znaleziono upraw­ną fasolę, nie było tam natomiast kukurydzy. Mogłoby to oznaczać, że fasola została udomowiona wcześniej niż kukurydza. Uprawną fasolę z czasów prehistorycz­nych znaleziono wprawdzie również w Ameryce środ­kowej, a nawet w dość daleko na północ wysuniętym stanie Utah. Jednak żadne z tych znalezisk nie datuje się z tak wczesnego okresu jak wykopalisko peruwiań­skie. Przy obecnym stanie wiedzy możemy uznać, że rośliny z gatunku Phaeseolus zostały udomowione w po­czątkowej fazie rolnictwa, w dolinach andyjskich, w trzecim tysiącleciu p. n. e.

Nie znamy naturalnego siedliska soczewicy (Lens esculenta). Botanik Engler uważał, że do niedawna jeszcze powinna ona występować w stanie dzikim w ca­łej Azji Mniejszej i południowej Europie. Wawiłow, jak już wspomniano wcześniej, umiejscawia ośrodek udomowienia soczewicy w Azji Środkowej, opierając się na fakcie znalezienia tam populacji o najbardziej dominujących genach. Jedno jest pewne — nie znale­ziono dotychczas dziko rosnącej soczewicy. Rodzaj, do którego należy soczewica, liczy sześć gatunków, a so­

czewica uprawna jest prawdopodobnie ich .krzyżówką. Opierając się. na znajomości całego tego rodzaju, może­my stwierdzić, że pochodzi on z rejonu śródziemno­morskiego, a nie z Azji środkowej. Istnieją rówpież in­ne dowody na poparcie tej tezy.

Starożytność uprawy soczewicy jest potwierdzona w Biblii, w Księdze Genezis. Nie może być wątpliwości co do tej wzmianki, gdyż po arabsku soczewica nadal nazywa się.cdas. Słowo to, pochodzi od hebrajskiego adashum. Oczywiście nie wyklucza to teorii _ o środko- woazjatyckim pochodzeniu soczewicy, gdyż zanim zo­stała napisana I Księga Biblii, cywilizowane ludy Indii, Mezopotamii i Egiptu komunikowały się między sobą od dawna. Przekonaliśmy się p tym. chociażby na. przy-: kładzie winorośli, która do Egiptu i Fenicji .przywędro­wała ze starożytnej Armenii. Soczewica jest .duża star­sza od Kfiggi Genezis,

Według Schweinfurtha, liczne gałki papki,.z socze­wicy, zawierające nienaruszone i^atwę do ręzptoznanią ziarna,, znaleziono w egipskich grobowcach, pochodzą-, cych z XII dynastii (2400—;220Q P- n. S W parygjkim Luwrze znajdują się trzy ziarna czerwonej śoczęy/icy pochodzące z tego samego okresu. Są one identyczne z czerwoną soczewicą, uprawianą jeszcze,dq niedawna na północy Francji. Na Dalekim Wschodzie uprawa soczewicy, musiała być znaną jeszcze przed 1509 rpkięm p. n. e., akorp w sanskrycie, w dialekcie wedyjskim, roślina ta ma swoją nazwę. Jest rzeczą udowodnioną, że soczewica,była uprawiana na ogromnych obszarach co najmniej od 6000 lat, ale miejsca udomowienia nie da się określić..

Zdaniem Wawiłowa, również groch (pisum satwum), został wprowadzony do uprawy.,Ązji Środkowej; ośrodek śródziemnomorski uważa on za drugorzędny. Wydaje się jednak, że w południowej Europie, groch

jest nie tylko naturalizową)^, lecz naprawdę dziki; podczas wielowiekowego okresu uprawy powstało tam wiele jego odmian. Spróbujmy przyjąć teorię Wawiło- wa śledząc zamierzchłą historię grochu. Jeśli rzeczy­wiście groch przywędrował do Grecji i Włoch z Azji Środkowej, musiało to być niezwykle dawno, gdyż sprawia on tam wrażenie rośliny rodzimej. O tym, że groch pojawił się bardzo wcześnie w rolnictwie greckim świadczą słowa Homera, który opisując jak strzała wy­strzelana przez Helenusa,. syna Priamowęgo odbiła się od tarczy Menelausa, mówi, że wydała, ona dźwięk, „jakby ciemne ziarna fasoli i grochu, wyrzucone z wial­ni, siłą świszczącego wiatru padły na ogromne.klepisko”.

Zawód przynoszą poszukiwania grochu, w Egipcie ja­ko jednym z możliwych miejsc pochodzenia odmian uprawnych w Grecji. Groch znaleziony w egipskich wykopaliskach archeologicznych r.to z ..pewnością nie Pistum, sativum; być może jest to P. elatius. Podczas kiedy groch odnaleziony w Hissarlik (to .jest w staro­żytnej,Troi lub raczej starożytnych Trojach) bez trudu zidentyfikowano jako.P. sativum1. Można zatem przy­jąć, że do Troi groch przywędrował z bliskowschodnie­go ośrodka starszej, cywilizacji. I tylko tak daleko wstecz .możemy sięgnąć śledząc historię .udomowienia grochu. Innym jeszcze argumentem przeciw teorii da­lekowschodniego udomowienia jest jego.brak w daw­nych czasach w Chinach. Qdyby rzeczywiście groch był udomowiony w Azji Środkowej, to z pewnością dotarł­by do Chin nie później niż do Europy, ą . tymczasem został..tam sprowadzony z zachodu dopiero w XVI w. ;a

5. Warzywa sałatkowe

Zanim człowiek wpadł na pomysł uprawy roślin, zbierał je z pól i lasów i prawdopodobnie zjadał na su­rowo. W jakim momencie rozwoju starych cywilizacji ludzie zaczęli niektóre rośliny gotować? Kiedy nastąpił podział na warzywa (gotowane) i sałaty (surówki)? Nie dowiemy się tego nigdy, ale nie jest to takie ważne. Na pewno było to bardzo dawno, gdyż sałaty były zna­ne już w starożytnym Egipcie.

W naszych czasach najważniejszym warzywem zielo­nym jest sałata. Od jaik dawna jest ona znana?

Możliwe, że sałata uprawna (Latuca sativa) pochodzi od dzikiej rośliny Latuca scariola. Nie jest to jednak zupełnie pewne, gdyż różnice między grupami odmian (np. sałatami zwyczajnymi i kruchymi) są tak znaczne, że nie można wykluczyć pochodzenia tego warzywa od dwóch lub więcej form wyjściowych. L. scariola daje nam przynajmniej pewną wskazówkę przy poszukiwa­niu miejsca udomowienia; wskazówkę bardzo ogólną, gdyż roślina ta w stanie dzikim występuje w strefie klimatu umiarkowanego na ogromnym obszarze, obej­mującym całą Europę, północną Afrykę i zachodnią Azję. Wyłducza to przynajmniej udomowienie na Da­lekim Wschodzie. Przemawia za tym również fakt, że sałaty były nieznane w Chinach do 600 roku n. e., co jednocześnie narzuca wniosek, że sałata przywędrowała do Chin z zachodu.

Grecy uprawiali sałatą, ale nie wydaje się, aby to oni ją udomowili. Sałata nie ma nazwy ani w hebrajskim, ani w sanskrycie, co wskazywałoby, że nie była znana w czasach prehistorycznych. W żydowskiej diasporze sałata jest jednym z gorzkich ziół na święto Paschy, lecz być może dotyczy to tylko diaspory europejskiej. Uprawna sałata nie jest gorzka, chyba że jest bardzo przerośnięta. Natomiast dzika roślina ma smak bardzo gorzki i ten argument zdaje się podtrzymywać tezę

o jej niedawnym udomowieniu.

Wbrew temu wywodowi Loret twierdzi, że Egipcja­nie już w 3000 roku p. n. e. znali zieloną uprawną sa­łatę, sprowadzoną znacznie później do Rzymu pod na­zwą sałaty cypryjskiej. L. scariola rzeczywiście pocho­dzi z Górnego Egiptu i delty Nilu, taik więc mogła być udomowiona przez Egipcjan. Jeśli miało to miejsce w Egipcie i do tego tak dawno, dziwnym wydaje się, że jej uprawa nie rozszerzyła się wśród innych wiel­kich cywilizacji tamtych czasów, a przynajmniej nie znajdujemy wzmianek o niej w ówczesnej literaturze.

Burak ćwikłowy jest obecnie częściej jadany w po­staci sałatki niż gotowany. Natomiast burak cukrowy jest rośliną przemysłową, o poważnym znaczeniu eko­nomicznym.

Trzy formy buraka, pochodzące, o ile dobrze wiemy, od jednego dzikiego gatunku, mają duże znaczenie we współczesnej gospodarce. Są to: burak cukrowy, burak ćwikłowy i burak naciowy, który powstał w drodze se­lekcji faworyzującej rozwój liści, a nie korzeni. Nie ma żadnych śladów obecności którejkolwiek z tych form buraka we wczesnych cywilizacjach; nie ma on nawet nazwy w starożytnych językach, takich jak hebrajski, sanskryt lub chiński, nie mówiąc już o jeszcze star­szych. Istnieją jednak nazwy greckie i łacińskie, a Wa- wiłow uważa, że właśnie w śródziemnomorskim ośrod­

ku cywilizacji występuje najwięcej form, i oęLmian uprawnych buraka. Teren ten leży w rejonie zasięgu geograficznego dzikiej rośliny Beta maritima, który rozciąga się od Atlantyku aż po Indie i od Morza Śród­ziemnego przez całą Europę i Bliski Wschód. Chociaż liście i korzenie buraka były stosowane w medycynie i zielarstwie (wspominają o tym Teofrast, Dioskurides i Galen) nie wydaje się, aby był on uprawiany w Grecji i Rzymie. Nie piszą o tym bowiem ani Pliniusz, ani Palladiusz lub Ćolumella, a przecież gdyby buraki uprawiano, przynajmniej jeden z tych autorów wspo­mniałby o tym. Dlatego też uważam, że nie ma racji De Candolle, określając datę udomowienia buraka, na III—IV wiek p. n. e. .

Po raz pierwszy buraki o mięsistych korzeniach opi­sał w roku 1495 Wenecjanin Ermolaó Barbaro w ko­mentarzu na temat Dioskuridesa. W Historii, roślin Fuchsa, wydanej w 1542 roku, znajduje się rysunek buraka ćwikłowego. W pierwszym francuskim tłuma­czeniu tej książki, wydanym w 1549 roku, znajduje się uwaga wyjaśniająca, że „burak czerwony jest upraup3- ny głównie w ogrodach możnowładców a nie jest znany przeciętnym ogrodnikom”. Nawet we Włoszech burak został wprowadzony do uprawy dopiero w XVI. wieku. Wydaje się, że burak uprawny rozpowszechnił się z Niemiec. Od jak dawna był tam uprawiany? Chyba nie wcześniej niż od XIV wieku, gdyż nie wspomina

o nim najsławniejszy średniowieczny ogrodnik niemie­cki Albert Magnus (w. XIII) ani też Włoch Crescenzi.

Możemy więc zasługę udomowienia buraków, przy­pisać ogrodnikom niemieckim żyjącym w końcu. XIII lub na początku XIV wieku.

Rzodkiew (Raphanus sativus) była uprawiana w sta­rożytności. Żadnego z dzikich gatunków nie możną w sposób jednoznaczny uznać za przodka naszej rzód-

kwi.. Grecy używali do celów leczniczych rzodkiew — Raphanus agria, opisaną przez Dioskuridesa. Niektórzy botanicy uważają, że Grecy uprawiali inny jeszcze ga­tunek Raphanus maritimus, pochodzący z wybrzęży Morzą Śródziemnego. Większość współczesnych bota­ników jest jednak zdania, że nasze rzodkwie wywodzą się od jeszcze innego gatunku, mianowicie Raphanus raphanistrum, pomimo że pewne różnice morfologiczne są trudne do wytłumaczenia. Istnieją również teorie, według których uprawne rzodkwie pochodzą od przy­padkowych 'krzyżówek lub mutantów.

Najwcześniejsza wzmianka na temat uprawy rzodkwi znajduje się w pracy chińskiej Rhya, pochodzącej z 1100 roku p. n.. e.1 Oznaczałoby to, że rzodkiew: była udomowiona w Chinach już około 1500 roku p. n. ę. W Chinach i Japonii występuje olbrzymia różnorod­ność rzodkwi. Wawiłow podaje, że rzodkwie japońskie mogą osiągać wagę 16 kg. Również z Chin pochodzą dzikie gatunki rzodkwi. Podsumowawszy wszystko co dotychczas zostało powiedziane można by stwierdzić, że rzodkiew została udomowiona w Chinach. Jednakże jeśli uwierzyć Herodotowi, to uprawa tej rośliny była rówhie dawno a nawet jeszcze wcześniej znana także i na Zachodzie. Rzodkwie (surmaia) były wymienione na płycie piramidy Ćheopsa (około 2580 roku p. n. e.)., dla upamiętnienia kosztów związanych z wyżywieniem robotników pracujących przy jej budowie. Rysunek rzodkwi znajduje się również na ścianie świątyni Am- mona w Karnaku, w Górnym Egipcie, której budowę rozpoczęto około 1000 roku p. n. e. Wszystko to wska­zuje, że udomowienie rzodkwi w Egipcie miało miejsce przed 5000 lat. Uprawę rzodkwi w Chinach w 1500 ro­ku p. n. e. można wytłumaczyć albo sprowadzeniem

nasion z Egiptu, albo też niezależnym, lecz późniejszym udomowieniem.

Pomidor ma zastosowanie jako warzywo sałatowe i gotowane. Jest używany do sporządzania przecierów, soków pitnych oraz różnego rodzaju sosów. Dlatego też trudno jest zaklasyfikować go do któregoś rozdziału w tej książce. Ponieważ jednak największe zastosowa­nie znajduje w postaci surowej, zajmiemy się nim obec­nie. Po sprowadzeniu pomidora do Starego Świata w XVI wieku i bardzo nieprzychylnym początkowym przyjęciu, pomidor stał się obecnie jedną z ważniej­szych roślin na świecie. Warto więc rzucić okiem na jego europejską karierę. Nasiona pomidorów dotarły do Hiszpanii około 1525 roku, a może nawet nieco później, po podbiciu Meksyku przez Cortesa. Pierwsze w Europie badania nad pomidorem przeprowadził wło­ski botanik Matthiolus, w nowo utworzonym ogrodzie botanicznym w Padwie. Nazwał igo mdlą insana — nie­zdrowy owoc. Trudno powiedzieć czym powodował się nadając mu taką nazwę; powinien przecież wiedzieć, że w Ameryce pomidor był rośliną jadalną. Może jednak jest to nazbyt daleko idące przypuszczenie, gdyż w katalogach ogrodniczych, francuskich co prawda a nie włoskich, pomidor był wymieniony jako roślina ozdobna jeszcze w XVIII wieku. Inni botanicy za przy­kładem Matthiolusa uznali go za roślinę mniej łub bar­dziej trującą. Mimo to w ogrodach włoskich jeszcze przed rokiem 1560 uprawiano pewne ilości pomidorów, których owoce znajdowały zastosowanie kuchenne. Bo­tanik francuski Toumefort z Jardin Royal (obecnie Jardin des Plantes) pierwszy nadfeł pomidorowi nazwę botaniczną. Mając na myśli starożytną grecką nazwę jakiejś trującej rośliny nazwał go Lycopersicum. Póź­nie] angielski botanik Miller zamienił ją na niedorzecz­ną nazwę Lyccrpersicon — wilcza brzoskwinia. Ponie­

waż jednak w tym czasie Włosi i prawdopodobnie Hisz­panie jedli pomidory, poza tym zdawał sobie sprawę, że w Meksyku i Peru był on rośliną jadalną, dodał nazwę gatunkową — esculentum (jadalny).

Chociaż w XVII wieku pomidor został zaakceptowa­ny jako warzywo na południu Europy, miał nadal opi­nię rośliny, jeśli nie trującej to przynajmniej bardzo podejrzanej. Przypisywano mu także zdolności wzma­gania popędu płciowego, stąd też wywodzi się fran­cuska nazwa gwarowa pomme d’amour — jabłko mi­łości. Jeszcze w 1653 roku botanik francuski Dale- champs pisał: „Jabłka te, podobnie jak cała roślina, dają chłód ciału, aczkolwiek mniejszy niż mandragora, dlatego też spożywanie ich nie jest bezpieczne. Pomimo tego, niektórzy jedzą je gotowane z oliwą, solą i pie­przem. Mają one niewielką wartość odżywczą, są zdra­dliwe i niebezpieczne” 1.

Na północy Europy pomidor spotkał się z jeszcze gor­szym przyjęciem niż we Włoszech. Angielscy i amery­kańscy ogrodnicy i producenci nasion dopiero na po­czątku XIX wieku zaczęli go traktować poważnie jako roślinę uprawną. Wśród starszych wieśniaków angiel­skich nieufność ta przetrwała do XX wieku.

A przecież ludy zamieszkujące Meksyk odżywiały się tym warzywem od wieków. Aleksander von Humboldt, po zbadaniu pomidorów w ogrodach meksykańskich w XIX wieku, doszedł do wniosku, że są one w uprawie od zamierzchłych czasów. Nawet z najstarszej europej­skiej literatury botanicznej widać wyraźnie, że owoce pomidora z tamtych czasów dorównywały pod wzglę­dem wielkości owocom zbieranym obecnie. W drodze selekcji poprawiliśmy ich kształt, ale prawie zniszczy­liśmy smäk, a pod względem wielkości nie osiągnęliśmy

więcej niż ludzie | Ameryki Środkowej lub-Peru, któ­rzy wyprowadzili je ze stanu dzikości. Nie ma wątpli­wości co do tego, że pomidor przybył do nas z Meksyku. Świadczy o tym chociażby nazwa angielska tomatp, któ­ra powstała z przekręcenia azteckiego słowa tumatl. Nie jest jednak pewne, czy został on udomowiony w Mek­syku. Wprawdzie pomidor występuje tam w stanie dzi­kim, ale mogą to być równie dohrze zdziczałe rośliny uprawne. Pomidor aklimatyzuje się bardzo łatwo w korzystnych dla niego warunkach. Miałem możność oglądać pomidory skarlone z powodu złych warunków glebowych i prawie zupełnego braku deszczów,.rosnące na nagich skałach wulkanicznych na Wyspach- Kana­ryjskich. Nasiona pomidorów przechodzą przez system trawienny ludzi i zwierząt w stanie nienaruszonym i kiełkują w każdym, miejscu., Bardzo, często możną to zaobserwować na farmach nawożonych ściekami.

Właściwym siedliskiem naturalnym pomidora jest-nie Meksyk, lecz Ekwador ■ szmaragd konkwistadorów, Quito.— należące ongiś do. Imperium Inków oraz .wyspy Malapagos. Można z tego wysnuć prosty wniosek odr- nośnie miejsca udomowienia pomidora, poparty jeszcze tym, że w momencie podbicia Inków peruwiańskich przez Hiszpanów był on już tam w. uprawie od czasów równie zamierzchłych jak w Męksyku. Uprawę .pomi­dora rozpoczął któryś z bardziej zaawansowanych w rozwoju szczepów Indian, należących do Imperium Inków. Mogli to być Indianie Chimu, Nasca lub Quitu, zamieszkujący rejony położone na północ od. równika, zagarnięte przez Inków na krótko przedtem, kiedy, oni sami zostali podbici przez Pizarra, a uzurpator Sapa Inka Atahualpa podstępnie zamordowany.. Stamtąd po­midory mogły się dostać poprzez Gwatemalę Mąjów. do Meksyku. Jest rzeczą prawie niemożliwą ustalenie daty udomowienia pomidora. Jeśli jednak .weźmiemy pod

uwagę, ¿e nąwet najdawniej uprawiane pomidory róż­nią się kolosalnie od swych dzikich przodków, możemy z dużym przybliżeniem określić tę date na początek pierwszego tysiąclecia p. n., e. Aczkolwiek selekcja sztuczpą jest dużo szybszą od naturalnej, jednak sporo c^asu( musiało. pochłonąć uzyskanie tak kolosalnych różnic. morfologicznych pomiędzy odmianami upraw­nymi a dzikimi ro^linałni ptiąęjterzystymi, że ostatnie trudno nawet zidentyfikęifwać, »

I)użo większe • trudności nastręcza. prześledzenie hi­storii innego warzywa sałatkowęap, mianowicie qgôrka, gdyż gajtunelt tgj^ję^t bardzo, zmienny, poza tym trud­no jest zidentyfikować szczątki kopalne warzyw dynio­watych. Spotkał się z tym^Flinderjs Petrie, który zna- 1 p| w,wylkopaliŚKąch ,w Fąji^m (Egipt,) pozostałości ro­śliny dyniowatej, którą mógł, ,być «¡górek, dynia lub tnelop, pochodzące z epoki XX} dynast^i- Ponieważ ogó­rek ÎÇuçymis satiyus)nie występuje i według wszelkie­go prawdopodobieństwa nigdy nie występował, w stanie dzikim na terenie Egiptu, ąni w żądnym innym- kraju po^pŻPn^np, joas zaehód od Indii,..wydaje się, że były to szczątki, jakiejś innej..rośliny podobnej do. ogórka. Mo» Że był ta prymitywny melon (Cucąrms meia) do dziś jeszcze,nabywany pgpękiem egipskim. Autentyczne sie­dlisko. .iiąturalnę;, ogórka jest- nieznane^ Ęardzo blisko spokrewniony gatunek Cuc^mią ^arcj[^îç?çii j-ośnię, dzi­ko w .p^ocno.-wsęhodniph. Inęliąch ijA^^Ęirmie \ Jeśli przyjmiemy: za ogjjęjęi, rośliny, ¡vspTniémwe przez Teor frasta pod nazwą sikitos, ą przęz Pioskuridesa pod. na­zwą. ¿ikuos hemeros ora?, wspomniane, przez Pliniusza ogórki uprawiane ppd szkłem, według metody opisanej przę;z Çoïumellç dla cesarza Tyberiusza, który za nimi wprost przepadał — możemy uznać, że z Indii dotarły

one na zachód przed 400 rokiem p. n. e. Jest to wielce prawdopodobne. Chociaż ogórek nie pochodzi z doimy Indusu, cywilizowane ludy, żyjące W ośrodkach miej­skich Harapa i Mohendżo-Daro, mogły z łatwością otrzymać je od któregoś ze wschodnich sąsiadów. Mo­gła to być Birma, która według Wawiłowa była ośrod­kiem rozpowszechnienia dyniowatych. Następnie, dzię­ki kontaktom handlowym z ¿^wilizowańyini ludami z Mezopotamii, roślina ta mogła znaleźć się na Blisfeim Wschodzie. A z Mezopotamii do Grecji już prosta dro­ga przez Fenicję i Lidię.

Tak więc, według wszelkiego prawdopodobieństwa,! udomowienie i ulepszenie ogórków miało miejsce gdzieś w północno-wschodnich Indiach. Dla potwierdzenia te­go znajdujemy w sansikrycie nazwę ogórka soukosh, co pozwala określić datę udomowienia na około 1500 r. p. n. e. Nie wydaje się jednak aby starożytne hinduskie ogórki, przekazane poprzez dolinę Indusu i Mezopota­mię do Europy (przyjmując, że nasze rozumowanie jest prawidłowe) były identyczne ze współczesnymi. Chyba były raczej zbliżone kształtem do wydłużonego melona. W literaturze są pewne wskazówki odnośnie ich wężo­wego kształtu. Co prawda u Wergiliusza określenie „wężowy” odnosi się wyraźnie do wzrostu rośliny. Aby jednak wyczerpać wszystkie możliwości zajmiemy się pochodzeniem słowa gherkin.

Słowo gherkin pochodzi od germańskiego gurke, lecz w starszych tekstach nazwa małego ogórka brzmiała agurke. Słowo to pochodzi od rosyjskiego ogureę, któ­re z kolei powstało przez zniekształcenie grecko-foizan- tyjskiego angourion1. Słowo to zostało wprowadzone do Bizancjum, prawdopodobnie z któregoś z ' krajów

irańskich razem z ogórkiem, dopierb na początki! śred­niowiecza. Nie jest jasne czy ogórek ten był pochodze­nia irańskiego, czy dalekowschodniego, to znaczy indyj­skiego.

Nazewnictwo następnych warzyw sałatowych cykorii i ‘endywii jest bardzo powiktótte 1 rozplątałiie tego przysparza wiele trudności. Francuzi słowem endive określają kędzierzawą cykorię, wyglądającą jak roz­czochrana peruka. Uważają, że jest to Ćhicortim endt- va, wywodząca się ż dzikiej rośliny o nazwie łaciń­skiej Chicorum pumiltim, Anglicy tę samą roślinę dzi­ką nazywają Chicorum intybus, używając tej samej nazwy dla rośliny' uprawnej. Zdaniem Francuzów C. intybus jest odrębnym gatunkiem. Zdahiem specja­listów angielskich, oryginalny gatunek C. endiva wy­stępuje w stanie dzikim w Indiach 1 nie można go znaleźć ani w Europie, ani na Bliskim Wschodzie.

Uważam, że w tyra wypadku mamy do czynienia z jedną rośliną występującą w dwóch postaciach: duża, krzepka, zielona i strzępiasta roślina sałatowa znana u nas pod nazwą cykoria i endywia oraz mała, o ściśle przylegających liściach, pędzona, znana u nas pod na­zwą cykoria, w Anglii pod nazwą witloof, w USA — escarole.

Nazwa endyvia pochodzi od łacińskiego intybus. Ro­ślinę tę uprawiali Rzymianie, lecz nie znali jej upra­wy Grecy, chociaż występowała ona na wybrzeżu mor­skim w stanie dzikim. W Imperium Rzymskim warzy­wo pod nazwą intiba musiało mieć znaczenie handlowe, gdyż znalazło się w edykcie Dioklecjania (301 rok n. e.) na liście maksymalnych ceń za artykuły spożywcze. Dziwny jest w tym wszystkim fakt, że Rzymianie uży­wali nazwy pochodzenia greckiego (intybuś lub intiba wywodzi się od greckiego entubon) dla rośliny, która prawdopodobnie nie przyszła do nich z Grecji. Może

jednak była ona udomowiona w. Grecji, a nie ,w Rzy- mię lub na Sycylii? ^

Ponownego, niezależnego wprowadzenia cykorii, do uprawy dokonali chrześcijanie zachodnioeuropejscy W,XIV wieku. Wydaje się, że .drugie udomowienie miało miejsce we Francji, skąd z kolei cykoria, została przeniesiona do Włoch, Niemiec i Anglii, Blanszoyyąnie wprowadzono w XVI wieku. W krajach flamandzkich używa się nazwy witloof, co oznacza l»ąły .iiśę,.Nązwy te| używano dla określenia strzępiastych główek cy­korii co najmniej od XVU.^iekif.- . Tak więc cykoria, była udomowiona^ c^wykrol^aie; po rąz. pierwszy w południowej Grecji lub Włoszech*. chy­ba nie wcześniej niż na początku nąszej, ery, i-po raz drugi % północnej Francji lubFlamandu w kpńcu,XIV lub na początku XV wieku.

' 7.nana nam obecnie cykoria pędzona została odkryta przypadkowo w 1850 roku przez Bre$iersa,główpego ogrodnika Ogrodu Botanicznego .w. Brukseli. Pewnego rązu.przeniósł on z.gruntu do Skrzynek po,pieczarkach sadzonki korzeniowe cykorii, aby. otrzymać rośliny wcześniejsze i wyblanszować je. Zamiast norrpąłnych, roztrzepanych główek sałaty otrzymał zwarte główki, podobne do sałaty zielonej. Powtórzył to doświadcze­nie w następnych latach, lecz do końca życia nie, po­dzielił się z nikim swoją tajemnicą. Dopiero po ¿eg® śmierci wdowa zwierzyła sekret swemu ogrodnikpwi. Ten z kolei zdradził go ogrodnikowi godziny Morętus z.'.Merxen i wkrótce sposób ten stał się publiczną tąjemnicą.

. Stosunkowo niedawno udomowiono rzeżuchę ,(Na- sturtią officinalis). Do około 1800 roku starożytni,.śred­niowieczni i nowocześni Europejczycy po prostu zbie­rali ją dziko rosnącą nad strumieniami. Ci, którzy do­starczali rzeżuchę na targ, często musieli odbywać, da­

rni

lekie wędrówki, czasami nawet około 80 km* -W roś% nach dostarczanych na rynek znajdowały się często liście kaczeńca i nagietków wodnych.

O początkach uprawy rzeżuchy znajdujemy infor­macje w annałach obecnego Królewskiego Towarzy­stwa Ogrodniczego. Zimą na przełomie lat 1809—1810, w czasie pokoju, który nastąpił po drugiej kampanii wojennej Napoleona w Austrii, pan Cardon, ówczesny główny dyrektor finansów szpitali Wielkiej Armii, znajdował się w kwaterze. głównej w Erfurcie ^ sto- liqy > Górnej Turyngii.. Pewrięgoi dnia pan Cardon wy­szedł na spacer za miasto. Ze-■zdziwieniem zauważył ro-r wy szerokości 3—4 m pokryte soczystą .zielenią, porui? mo że. ziemia była pokryta śniegiem. Kiedy, przybli-t żył się, zrozumiał, że znajduj jj,się i na plantacji rze­żuchy, podobnej do zielonego kobierca, pięknie kon­trastującego . i Qtaczająęym śniegiem. Od okolicznych mieszkańców dowiedziałsię, -żę.plantacja ta została za­łożona, przed kilku laty, jest własnością miasta, obecnie dzierżawią ją ogrodnicy, płacąc roczny czynsz dzier­żawny -w wysokości 6,0 000,. franków, co oznaczało; że plantacja musiała dawać znaczny dochód. Kiedy Car-r don wrócił do Paryża, przetrząsnął, okolicę miasta w celu wyszukania miejsca odpowiedniego pod uprawę rzeżuchy. Powinien to być teren, płaski, z naturalnym źródłem wody. g Po,. długich perypetią#^ W 1811 roku znałazŁ.odpowiednięmiejscetW dolinje rzeki Nonette w Saint Léonard, w pobliżu.- Senlis i Chantilly. Doza- łożenia plantacji sprowadził dwóch specjalistów.z Er- f lpJlSt. j* ii

Tak ,więc uprawę rzeżiąchy.jzawdzięczamy jakiemuś ogrodnikowi z Turyngii, który wpadł' na ten pomysł nie wcześniej niż w 1800 roku,, >.

6. Kauczuk

Historia udomowienia kauczukowca, zwanego także sprężą i heveą (Hevea brasiliensis), które nastąpiło tak niedawno, zasługuje na osobny rozdział. Trudno sobie wyobrazić współczesną cywilizację bez kauczuku. Cała komunikacja drogowa, od której w tak dużym stopniu zależy sprawny przewóz i transport towarów, a także komunikacja lotnicza, przemysł elektrotechniczny i in­ne zależą w znacznej mierze od tego surowca. Podobno kauczuk stworzono dla podniesienia bezpieczeństwa rowerów, lecz dopiero rozwój motoryzacji spowodował gwałtowny wzrost zainteresowania technologią kauczu­ku i produkcją przemysłu gumowego. Można tu spara­frazować dowcipne powiedzonko Woltera na temat Boga: „jeśli nie byłoby czegoś takiego jak kauczuk, na­leżałoby go stworzyć”. Spróbujmy chociaż przez mo­ment wyobrazić sobie nowoczesną technikę bez kau­czuku. Oczywiście mamy obecnie różnego rodzaju masy plastyczne, ale nawet one zawdzięczają swoją egzy­stencję w równej mierze naturalnemu kauczukowi, jak i innym bodźcom.

Wiele roślin jednorocznych, krzewów i drzew, zwła­szcza należących do rodzin Euphorbiaceae i Moraceae wydziela pewnego rodzaju sok miećmy, który po pod­grzaniu przekształca się w elastyczną, trwałą masę. Przez dodanie siarki, czyli wulkanizację, można masie tej nadać różny stopień twardości. Niektóre z tych

roślin użytkowano na skalę handlową. Wystarczy wy­mienić: Manihot glaziovii (bobotrutka trująca) i Ca~ stüloa elastica (kastylka sprężysta) z rodziny Moraceae, Parthemium argentatum (gwajula sprężysta) z rodziny Compositae oraz kilka gatunków roślin z rodziny Eu- phorbiaceae pochodzących z Wysp Kanaryjskich lub jeszcze ważniejszy Ficus elasticus (fikus zwany także figowcem lub drzewem gumowym) znany jako ozdob­na roślina pokojowa. Fikus w starszym wieku osiąga potężne rozmiary i otrzymuje się z niego gumę ela­styczną (indiarubber). Brazylijski ¡kauczukowiec (Hevea brasiliensis) dostarcza surowej gumy (pararubber) i jest najcenniejszym źródłem kauczuku.

Chyba nigdy nie dowiemy się na jak długo przed przybyciem Europejczyków na półkulę zachodnią w XV wieku, Indianie zamieszkujący deszczowe lasy nad Amazonką dokonali odkrycia kauczuku. Bo to oni byli pierwszymi jego wynalazcami i z tego co wiemy, mogli tego dokonać przed tysiącami lat. Nacinali korę drzew kauczukowych, zwanych w języku Indian po­łudniowoamerykańskich caoutchouc, a w języku Kara­ibów cahuchu i zbierali do wydrążonych dyni mleczny sok zwany lateksem. Na koniec patyka nakładali kost­kę gliny, którą następnie formowali w kulkę, zanurzali w lateksie i ostrożnie podgrzewali nad ogniem aby lateks skoagulował. Następnie wypłukiwali glinę i w ten sposób otrzymywali gumowe naczynie w kształ­cie butelki. Nie jesteśmy w stanie dociec jak do tego doszli. Prawdopodobnie wyciągnęli wnioski z przypad­kowych obserwacji. W podobny sposób sporządzali sobie buty i piłki do gry. Właśnie owe piłki zwróciły uwagę Europejczyków na szczególne właściwości kau­czuku, gdyż w XVI wieku nikt nie potrafił wyprodu­kować równie dobrze odbijających się piłek.

Tak więc prymitywni Indianie znad Amazonki byli

pierwszymi ludźmi, którzy odkryli własności soku drze­wa kauczukowego, nauczyli się przekształcać go w gu­mę i wytwarzać wyroby gumowe. Byli jednak na zbyt niskim stopniu cywilizacji, aby wpaść na pomysł udo­mowienia kauczukowca, poza tym mieli wystarczającą ilość tych drzew w okolicznych lasach.

Dziwnym się wydaje, że Europejczycy, znając właści­wości kauczuku już w XVI wieku, nie zwracali nań uwagi przez dwa wieki. Pierwsza praca naukowa na ten temat została przedstawiona Francuskiej Akademii Nauk w Paryżu dopiero w 1751 roku. Pierwsze zaś za­stosowanie kauczuku można chyba datować od 1770 ro­ku, kiedy ukazały się na rynku sześcienne kostki gu­mowe o boku około 1 cm, sprzedawane jako gumki do ścierania, w cenie 0,25 funta szterlinga. Następnie kau­czuk znalazł zastosowanie do wyrobu odzieży przeciw­deszczowej, ale nie zdał egzaminu, gdyż ubranie takie robiło się miękkie i kleiste w wyższej temperaturze. Wadę tę usunął niejaki Macintosh, od którego nazwiska pochodzi nazwa pewnego rodzaju płaszczy przeciw­deszczowych. Niewiele więcej możaia było zrobić z tak preparowanej gumy. Prawdziwym przełomem okazał się dopiero wynalazek wulkanizacji dokonany w 1839 roku przez Amerykanina o nazwisku Goodyear. Kauczuk poddany obróbce cieplnej z dodatkiem różnych ilości siarki (około 2% dla otrzymania gumy miękkiej i około 40% dla otrzymania gumy twardej) zachowuje swoją twardość w wyższej temperaturze i nie staje się lepki. Po wynalazku wulkanizacji w krajach przemysłowych zaczęły się rozwijać fabryki produkujące wyroby gu­mowe. W 1807 roku po raz pierwszy zastosowano kau­czukowe ogumienia do pojazdów drogowych. W 1888 roku Dunlop wynalazł oporny pneumatyczne, zastosowa­ne początkowo do rowerów, a następnie do automobili.

Ciągle jednak źródłem kauczuku dla tej nowej gałęzi

przemysłu były dziko rosnące w Brazylii drzewa kau­czukowe i fikusy z lasów malajskich.

Tak więc powstało nagle, ciągle wzrastające zapo­trzebowanie na kauczuk. W Brazylii ta prosperity spo­wodowała, że ludzie porzucali inne zajęcia i wyruszali w puszczę, aby „doić” kauczukowce. Ponieważ puszcza w głębi lądu była, i zresztą jest do dziś, nie do przeby­cia, eksploatowano głównie drzewa rosnące nad rzekami. Również na Malajach od 1810 roku rozpoczęła się in­tensywna eksploatacja fikusów. Tu jednak sytuacja by­ła nieco gorsza niż w Brazylii. Brazylijskie drzewa kau­czukowe po nacięciu i ściągnięciu z nich złotodajnego mleczka mogły dalej rosnąć i rozwijać się, natomiast malajskie fikusy musiały być ścięte, aby otrzymać z nich lateks. Toteż rząd brytyjski w Indiach, zaniepokojony perspektywą kompletnego wyniszczenia fikusa w ciągu najbliższych lat, postanowił zająć się tą sprawą.

Pomysł udomowienia kauczukowca należy przypisać wyższemu urzędnikowi brytyjskiemu z Indii Clement- sowi Markhamowi. Był nie tylko urzędnikiem, ale rów­nież znanym uczonym, interesującym się historią Ame­ryki Południowej (pisał i tłumaczył artykuły na ten temat dla Towarzystwa Hakluyta) | Inicjatywa udomo­wienia kauczukowca nie była jedyną jego zasługą dla rolnictwa i przemysłu, gdyż na zaproszenie H. N. Ri- dleya przybył do Singapuru i współuczestniczył w akcji przeniesienia uprawy kakaowca z Meksyku na Wschód. To właśnie Markham zlecił Jamesowi Collinsowi prze­prowadzenie podstawowych badań nad najważniejszy­mi w świecie roślinami kauczukodajnymi, dla wybrania gatunku najodpowiedniejszego do uprawy. Collins wy­brał kauczukowiec brazylijski. Teraz Markham zwrócił

się do dyrektora Ogrodów Królewskich w Kew, sir Jo­sepha Hookera z prośbą o wysłanie nad Amazonkę wy­prawy w celu zebrania nasion kauczukowca. Zbieraczy wysyłano kilkakrotnie, gdyż nasiona bardzo źle kiełko­wały. Z jednej wszakże przesyłki otrzymano siewki i wysłano je dla dalszej pielęgnacji do Ogrodu Bota­nicznego w Kalkucie oraz do specjalnej szkółki w Sik- kim i do Ogrodu Botanicznego w Peradenija na Cejlo­nie. Wysiłki te jednak nie zdały się na nic.

Historię udomowienia kauczukowca rozpatrujemy dość szczegółowo m. in. po to, aby rzucić snop światła na pracę innych ludzi nie znanych nam z imienia, któ­rzy w zamierzchłej przeszłości pokonywali podobne przeszkody przy udomowianiu roślin i przenoszeniu ich w nowe warunki. Uczeni XIX wieku dysponowali róż­nymi udogodnieniami technicznymi, których nie znali ich poprzednicy; szybki transport morski i przenośne małe szklarenki ułatwiały pracę przy adaptacji dzikich roślin do warunków uprawy. Można tu przypomnieć kłopoty Bligha przy przewożeniu drzewa chlebowego na HMS Bounty. Mimo tych wszystkich zdobyczy tech­niki z połowy XIX wieku i pomimo pomocy finansowej państwa, wysiłki zmierzające do przekształcenia H. bra- siliensis w nowy gatunek uprawny kilkakrotnie koń­czyły się fiaskiem. Sukces zawdzięczamy innemu zbie­raczowi roślin, pracownikowi Ogrodów Królewskich w Kew — H. A. Wickhamowi.

Był on protegowanym Hookera i za osiągnięcia w pra­cy nad kauczukowcem uzyskał tytuł szlachecki. Jego zadaniem było zebrać możliwie największą ilość nasion kauczukowca i dostarczyć je do Kew w jak najkrót­szym czasie. Uprzednie niepowodzenia dowiodły, źe na­siona bardzo krótko zachowują zdolność kiełkowania i dlatego ich świeżość jest sprawą pierwszorzędnej wa­gi. Wickham zebrał około 70 000 nasion; więcej niż

wszyscy jego poprzednicy. Często słyszy się absurdalną historyjkę, że nasiona te musiał wykraść z Brazylii i przeSzmuglować do Anglii. Mija się ona absolutnie z prawdą. Wickham współpracował z Ogrodem Bota­nicznym w Rio de Janeiro przy poparciu rządu brazy­lijskiego. Mając pełne uprawnienia do pośpiesznego działania wynajął specjalny statek w Rio de Janeiro

i dostarczył nasiona do Ogrodów Królewskich w Kew. Żywotność nasion kauczukowca jest tak krótka, że na­wet mimo tak pośpiesznego działania skiełkowało tylko 4% nasion. Ale nie należy zapominać, że te 4% równało się 3000 roślin. Nigdy przedtem (1876), poza puszczą brazylijską, nie uzyskano tak dużej ilości siewek.

W międzyczasie Ogród Botaniczny w Peradenija na Cejlonie przygotował w Heneratgoda specjalne szkółki do przyjęcia siewek. Podróż w skrzynkach Wardena przetrwało tylko 2000 roślin. W tym samym czasie wy­słano dwie partie siewek do Ogrodu Botanicznego w Singapurze. Fakt ten w przyszłości okaże się bardzo ważny. 50 roślin wysłanych w pierwszej partii nie prze­żyło, ale następne 22 siewki przetrwały. Wysłano rów­nież 18 siewek do Holenderskiego Ogrodu Botanicznego na Jawie, gdzie prowadzono prace badawcze nad rośli­nami kauczukodajnymi. Jeszcze dzisiaj w Kebun Raya w Indonezji, w jednym z najwspanialszych ogrodów tropikalnych, można podziwiać Hevea manihot oraz in­ne rośliny kauczukodajne, posadzone w tamtych cza­sach. Dziewięć spośród roślin wysłanych do Singapuru posadzono w prywatnym ogrodzie sir Hugha Dow w Kuala Kangsar, pozostałe dziewięć w dziale Roślin Użytkowych w Ogrodzie Botanicznym. Rząd Indii po­stawił jako warunek finansowania działalności Ogrodu Botanicznego utworzenie takiego właśnie działu. Tam też odkryto sposób wegetatywnego rozmnażania kau­czukowca, eliminując tym samym kłopotliwe rozmna­

żanie z siewu. Tu musimy włączyć do dramatycznej historii udomowienia kauczuku trzeciego po C. Mark- hamie i J. Hookerze bohatera — Jamesa Murtona.

W 1874 roku rząd Indii przejął odpowiedzialność ma­terialną za działalność Ogrodu Botanicznego w Singa­purze od Towarzystwa Rolniczo-Ogrodniczego, które Ogród ten założyło, lecz nie mogło podołać obciążeniom finansowym związanym z jego prowadzeniem. W tym czasie zwrócono się do sir J. Hookera z prośbą o zareko­mendowanie kogoś na stanowisko dyrektora tego Ogro­du. Hooker polecił swego pracownika z Kew, właśnie Jamesa Murtona. Trudno w tym miejscu wyliczyć wszystkie jego zasługi w dziedzinie botaniki użytkowej w czasie pracy w Singapurze. Wystarczy powiedzieć, że swoją pracą przysporzył Malajom i całej południowo- -wschodniej Azji więcej korzyści niż jakikolwiek inny człowiek. To właśnie Murton wprowadził wegetatywne rozmnażanie kauczukowca i wynalazek ten przekazał niezwłocznie innym ogrodom botanicznym zaintereso­wanym tym problemem.

Odkrycie to było ważne nie tylko dlatego, że przy­śpieszało rozmnażanie kauczukowca, chociaż nie było to bez znaczenia przy takich kłopotach z kiełkowaniem nasion, lecz przede wszystkim dlatego, że pozwalało rozmnażać wyselekcjonowane, najwydajniejsze drzewa. Jedną z najważniejszych rzeczy w procesie udomawia- nia roślin uprawnych jest selekcja najlepszych egzem­plarzy do dalszego rozmnażania. W wyniku takiej właś­nie selekcji można wprowadzić „klony” 1 wyróżniające się szczególnie pożądanymi cechami użytkowymi.

Po śmierci Murtona w 1888 roku dyrektorem Ogrodu Botanicznego został Henry Nicholas Ridley, człowiek

nawet wybitniejszy od swego poprzednika. Podobnie jak Murton, położył on w ciągu swego długiego życia liczne i poważne zasługi w rozwoju Azji południowo- - wschodniej. W tym miejscu jednak interesuje nas jego praca nad kauczukowcem i dlatego musimy na chwilę przenieść się na Cejlon.

W owym czasie dyrektorem pięknego i wielce poży­tecznego Ogrodu Botanicznego w Peradenija na przed­mieściu Kandy był Henry George Kendrick Thwaites, znakomity uczony, jeden z niewielu wybitnych botani­ków zajmujących się w tamtej epoce roślinami użyt­kowymi. Jego prace nad kawą, wprowadzeniem do uprawy drzewa chinowego, przeniesieniem na Cejlon uprawy herbaty, miały pierwszorzędne znaczenie, lecz najważniejsze były jego badania nad kauczukowcem. Zasługi Thwaitesa w tej dziedzinie są równie wielkie jak Mur tona i Ridleya w Singapurze.

W 1876 roku Thwaites otrzymał z Kew 1919 siewek kauczukowca. Po rozmnożeniu ich metodą Murtona, a więc przez ukorzenianie sadzonek pobranych z mło­dych siewek, otrzymał dużą ilość roślin matecznych. W cztery lata później wysyłał po kilka ukorzenionych sadzonek plantatorom na Cejlonie, którzy chcieli spró­bować uprawy nowej rośliny. Powodem ich niewielkie­go zresztą zainteresowania była klęska spowodowana epidemią choroby na plantacjach krzewów kawowych, która zmuszała plantatorów do poszukiwania nowych, bardziej opłacalnych roślin uprawnych. Część sadzonek kauczukowca wysłano także do Indii i Birmy. Począt­kowo praca Thwaitesa nad upowszechnianiem uprawy kauczukowca była efektywniejsza niż Ridleya, gdyż dysponował on większą ilością oryginalnych siewek. W 1881 roku pierwsze z nich zakwitły i w tym samym raku mógł zebrać nasiona. W trzy lata później rozpo­częto dystrybucję nasion i sadzonek na poważną skalę.

Podstawową trudność stanowiło przekonanie plantato­rów, aby ratując się od bankructwa po upadku uprawy kawy, przerzucili się na kauczukowiec.

Wprawdzie Hooker, Wickham, Murton, Ridley

i Thwaites wcielili w życie marzenia Markhama o udo­mowieniu kauczukowca, to jednak pozostawały jeszcze do rozwiązania problemy praktyczne, aby można było mówić o pełnym sukcesie. Przy powszechnie używanych sposobach nacinania, drzewa uprawne dawały znacznie gorszy lateks niż drzewa dzikie. Zmieniony sposób na­cinania polepszył wprawdzie jakość lateksu, lecz po­wodował zamieranie drzew w ciągu paru lat. Aby roz­wiązać ten problem Ridley przeprowadził szereg do­świadczeń, rozpoczął również podstawowe badania nad samą rośliną. Na podstawie tych badań opracował me­todę nacinania drzew i odzierania kory. Polegała ona na wykonaniu jednego cięcia, które odkrywano w od­powiednich odstępach czasu. Drzewa nacinane tą me­todą dawały więcej lateksu, lepszej jakości i nie za­mierały. Pierwsze dostawy lateksu Ridleya dotarły do Londynu w 1881 roku i eksperci przemysłowi ocenili go bardzo wysoko. Już w 1889 roku Malaje produkowały lateks metodą Ridleya na skalę przemysłową. Jednakże Ridley nadal pracował badając metody agrotechniczne, opracowując optymalną rozstawę drzew, uprawę gleby, udoskonalając metody cięcia. W 1910 roku Ridley

i Thwaites wraz z współpracownikami doprowadzili do perfekcji metody uprawy kauczukowca i rozpoczęli ba­dania nad selekcją i rozmnażaniem najlepszych odmian.

Aby uznać sprawę kauczukowca za zakończoną pozo­stało tylko skłonić plantatorów do zainteresowania się jego uprawą. Jak już wspomniano, choroba grzybowa wyniszczyła zupełnie krzewy kawowe na Malajach

i Cejlonie, rujnując kompletnie właścicieli plantacji. Pomimo to na Malajach trudno było skłonić plantato­

rów do przerzucenia się na uprawę nowej rośliny. Ridley, chociaż miał pełne ręce roboty, wziął na swoje barki trud przekonania plantatorów, że kauczukowiec jest ich wielką szansą, rośliną, która pojawia się w sa­ma porę, aby wyciągnąć ich z tarapatów. Spotkał się nie tylko z lekceważeniem i wyśmiewaniem ze strony plan­tatorów, ale dostał także oficjalną reprymendę od zwierzchników „za marnowanie czasu”. Na szczęście dla świata i dobrobytu Malajzji Ridley był jednym z tych wspaniałych ludzi, którzy wiedzą, kiedy trzeba zignorować rozkazy.

Dopiero w 1896 roku Ridley osiągnął pewien sukces. Przekonał, nie Brytyjczyków wprawdzie, którzy woleli ruinę niż kłopot nauczenia się czegoś nowego, lecz Chiń­czyka nazwiskiem Tan Chay Yan, aby obsadził 40 akrów (około 15 ha) ziemi w Bukit Lintang młodymi drzew­kami ze szkółki Ridleya. Tak zapoczątkowano rozwój bardzo dochodowego przemysłu. Jak ważny był krok owego Chińczyka niech świadczy fakt, że jego imieniem nazwano piękną orchideę wyhodowaną przez dra Bur- hilla, dyrektora Ogrodu Botanicznego w Singapurze, która zdobyła nagrodę w 1966 roku.

Do 1918 roku tylko Ogród Botaniczny w Singapurze rozprowadził 7 milionów nasion i dziesiątki tysięcy sa­dzonek kauczukowca. Podobnie wyglądało rozprowa­dzanie materiału roślinnego w Ogrodzie Botanicznym w Peradenija. Dodać należy, że Ridley żył ponad sto lat

i w latach pięćdziesiątych naszego stulecia mógł po­dziwiać nadzwyczajne skutki swojej pracy nad Hevea brasiliensis.

Najdziwniejszą rzeczą w tej nowoczesnej historii udo­mowienia dzikiej rośliny jest to, że jej uprawa w nowej, doskonalszej formie nie rozwinęła się w Brazylii — ojczyźnie kauczukowca, gdzie roślina ta miała opty­malne warunki wzrostu. Kolejne plantacje zawodziły.

Przyczyną niepowodzenia była choroba pochodzenia grzybowego, która niszczyła Uście i całe drzewa. Paso­żyt ten występuje również na dziko rosnących drze­wach kauczukowca, ale w puszczy są one wymieszane z innymi gatunkami i patogen wyniszczał pojedyncze drzewa, a nigdy nie powodował epidemii. Natomiast w jednogatunkowych nasadzeniach stwarza się idealne warunki dla rozwoju grzyba, który powoduje wymie­ranie całych plantacji. Na szczęście, do Anglii przewo­żono nie rośliny, lecz nasiona, co pozwoliło uniknąć rozprzestrzeniania się choroby.

Bogate i liczne przedsiębiorstwa należące do koncer­nu General Motors czyniły usilne starania nad wprowa­dzeniem do uprawy kauczukowca w Brazylii. Jednak nawet tak bogate przedsiębiorstwa nie mogły podołać tak ogromnym stratom. Jedyna korzyść jaka wynikła z tych prób to pozostanie przy życiu kilku egzemplarzy drzew zupełnie zdrowych. Można je będzie wykorzy­stać do otrzymania klonów całkowicie odpornych na tę chorobę. Może również i Brazylia — ojczyzna kauczu­kowca — będzie kiedyś miała jakieś korzyści z pracy Markhama, Hookera, Wickhama, Murtona, Ridleya

i Thwaitesa.

7. Czekolada, kawa, herbata i herba mate

W tytule tego rozdziału są wymienione cztery naj­ważniejsze napoje naszych czasów. Wspólną cechą wszystkich tych napojów jest działanie pobudzające. Czekolada wyróżnia się tym, że ma także znaczenie od­żywcze i znajduje ogromne zastosowanie w przemyśle cukierniczym. Spośród czterech roślin dostarczających surowców do sporządzania tych napojów herbata jest najstarsza w uprawie, a herba mate, zwana również herbatą paragwajską, najmłodsza i najmniej ważna. Nie należy jednak zapominać, że jest używana codziennie przez miliony ludzi.

Czekolada

Czekoladę i kakao otrzymuje się z zimozielonego drzewa kakaowego — kakaowca (Theobroma cacao) po­chodzącego z dość rozległych obszarów tropikalnych Ameryki. Jego najstarszym siedliskiem jest prawdopo­dobnie dolina Orinoko. J. W. Purseglove (1968) powołując się na Cheesmana, umiejscawia siedlisko dzikich przod­ków kakaowca w pasie równikowym na stokach Andów. W Trinidadzie rośnie kakaowiec, który wygląda na roś­linę miejscową, ale może jest tylko naturalizowaną. Ogromna różnorodność typów, z jaką można się tutaj spotkać w półzdziczałej populacji kakaowca, wskazuje na to, że mógł to być dawny ośrodek powstania roślin uprawnych. Jednak nie jest to zupełnie pewne. Zresztą

nie jest możliwe ustalenie zasięgu geograficznego dzi­kich roślin tego gatunku w okresie poprzedzającym in­terwencję człowieka. Może ojczyzną jego jest południo­wy Meksyk? Może półdzikie kakaowce z północnej czę­ści Przesmyku Panamskiego są zdziczałymi roślinami uprawnymi? Jest to dla nas bardzo ciekawe, gdyż udo­mowienie przez ogrodników tej cudownej rośliny, którą Linneusz trafnie nazwał „pokarmem bogów” (Theobro- ma), musiało nastąpić stosunkowo dawno. A przecież siedlisko naturalne tej rośliny leży z daleka od staro­żytnych ośrodków cywilizacji i mogło być najwyżej obszarem marginalnym dla jakiejś cywilizacji dosta­tecznie starożytnej, aby nas zainteresować w związku z tą rośliną.

Purseglove uważa, że kakaowiec był w uprawie „prawdopodobnie ponad dwa tysiące lat”. Niejasne jest jednak, na jakiej podstawie opiera swoje stwierdzenie. Jak wykażę poniżej, nie jest rzeczą możliwą prześledze­nie historii uprawy tej rośliny tak daleko wstecz.

Wiemy dosyć dużo o uprawie kakaowca w Meksyku za czasów Azteków, znacznie mniej jednak wiemy

o uprawie tej rośliny w Peru z okresu przed hiszpańską konkwistą. Źródłem informacji o uprawie kakaowca w Peru jest sześć autorytatywnych dzieł, tym poważ­niejszych, że wszystkie pochodzą z XVI wieku | Jed­nak żaden z późniejszych badaczy i archeologów nie mówi nic na ten temat. Nawet pisarze tacy jak na przy­kład Garcilaso de la Vega Inca, historyk peruwiański opisujący zwyczaje i historię Inków, nie wspomina

o czekoladzie, chociaż w Meksyku miała znaczenie nie-

ledwie religijne. Jeśli kakaowiec rzeczywiście był upra­wiany w Peru, to chyba został wprowadzony bardzo późno i nie miał większego znaczenia ekonomicznego lub społecznego w czasach hiszpańskiego podboju. Snu­jąc spekulatywne rozważania można postawić następu­jącą teorię. Quito było ostatnią wysuniętą najbardziej na północ prowincją, którą Inkowie przyłączyli do swe­go Imperium tuż przed przybyciem konkwistadorów. Po tym podboju Sapa Inka Huayna Capac poślubił księżniczkę z Quito, osiadł w tym mieście i stamtąd rzą­dził krajem. Jeśli przyjmiemy, że naturalnym środowi­skiem kakaowca była dolina Orinoko, to znajdowała się ona równie blisko Quito (będącego na podobnym pozio­mie kulturalnym co południowe prowincje Imperium Inków), jak kulturalne ośrodki w Ameryce Południo­wej. Podsumowując możemy wysunąć hipotezę, że In­kowie poznali kakaowca dopiero po podboju Quito. Dla­tego też w chwili przybycia Hiszpanów drzewo to było mało znane w rolnictwie peruwiańskim. Możemy w ten sposób udowodnić, że aczkolwiek Hiszpanie zastali ka­kaowca na terenie Imperium Inków, jednak nie miał on większego znaczenia w rolnictwie.

Najbliżej naturalnego siedliska kakaowca znajdowały się cywilizowane szczepy starego Imperium Majów z Gwatemali. Kłopot z Określeniem zasięgu występowa­nia kakaowca w stanie dzikim wynika stąd, że gatunek ten bardzo łatwo dziczeje, kiedy jego uprawa zostaje zaniedbana. Wysiewające się nasiona dają początek no­wym roślinom, wyglądającym jak dzikie. Tak zdarzyło się na przykład na Jamajce, gdzie kakaowiec nigdy nie występował w stanie dzikim. Chyba jednak w Ameryce Środkowej i w Meksyku był cm wprowadzony do upra­wy od dawna, gdyż w czasach Cortesa robił wrażenie rośliny miejscowej. Najwcześniejsza data zidentyfiko­wana na Stellach Majów to według naszego kalendarza

357 rok p. n. e. Okres rozkwitu starego Imperium Ma­jów przypada na lata 550—800 p. n. e. Tak więc wydaje się rzeczą wątpliwą, aby kakaowiec był przez nich uprawiany wcześniej niż przed 1000 lat; w ostateczności mogło to być 1500 lat.

Spróbujmy jednak spojrzeć na ten problem z innej strony. Nie ulega wątpliwości, że kakao odgrywało ogromną rolę w Meksyku Azteków i że stamtąd właś­nie kakaowiec był przeniesiony do strefy tropikalnej Starego Świata. Pierwsze plantacje drzew kakaowych założyli Hiszpanie w 1674 roku ¡na Filipinach. Drzewa przyjęły się znakomicie i już w 1680 roku przybyło spo­ro nowych plantacji. Ridley (rozdział 6) wprowadził uprawę kakaowca na Malajach w XIX wieku używając nasion sprowadzonych z Meksyku przez Clementa Markhama. Pierwszy kustosz Ogrodu Botanicznego w Peradenija — Aleksander Moon — wprowadził upra­wę kakaowca na Cejlonie w 1835 roku. Złote Wybrzeże (Ghana) rozpoczęło uprawę tej rośliny w 1901 roku. Dzisiaj jest to największy na świecię producent ziarna kakaowego.

Jak ważną rośliną był kakaowiec dla Azteków, niech świadczy fakt, że jego nasion używano jako środka płat­niczego. Podatki można było regulować zmieloną cze­koladą, duże miasta musiały wysyłać w formie daniny dla skarbu królewskiego około 20 skrzynek zmielonego ziarna kakaowego. Gatunek Theobroma cacao uprawia­no na dużych, nawadnianych plantacjach, na nizinach. Na terenach wyżej położonych uprawiano rośliny z ga­tunku T. bicolor, odporniejsze, lecz mniej wartościowe niż gatunki poprzednie. Czekoladę piło się na gorąco, z przyprawami korzennymi, m. in. wanilią, otrzymywa­ną z korzeni saprofitycznego stórczyka meksykańskiego, poddanego uprzednio fermentacji. Znano również inny sposób przyrządzania czekolady: ubijano ją na pianę

lub mus z dodatkiem przypraw korzennych. Tak przy­rządzona czekolada była prawie stałej konsystencji i po­dawano ją na zimno. Aztekowie, jak również niektórzy kronikarze hiszpańscy, którzy przejęli od nich zwyczaj spożywania czekolady, twierdzili, że jest ona tak pożyw­na, iż filiżanka wystarcza jako całodzienne pożywienie dla człowieka w marszu.

Aż trudno uwierzyć, chociaż jest to udowodnione w sposób bezsporny, jak wielkie ilości czekolady spoży­wano na dworze Montezumy. Sam monarcha spożywał dziennie 50 „słoików” musu czekoladowego, który po­dawano mu w złotej czarce, ze złotą łyżeczką. Dzienną konsumpcję całego dworu określa się na 2000 „słoików”.

Nie ma jednak żadnych powodów, aby przyznać Azte­kom zasługę udomowienia kakaowca. Byli oni świetny­mi organizatorami i ostatnimi dziedzicami cywilizacji środkowoamerykańskiej i meksykańskiej. Ich rolę w stosunku do tak twórczych plemion jak Olmekowie, Toltekowie i Majowie można porównać do roli, jaką odegrali Rzymianie w stosunku do Greków i Etrusków. Zresztą w okresie konkwisty kakaowiec był już od tak dawna w uprawie, że niemożliwe aby mógł być udomo­wiony przez Azteków, którzy byli stosunkowo nowymi przybyszami na tych ziemiach. Godny uwagi jest fakt traktowania drzewa kakaowego i jego owoców z na­bożną czcią, spotykaną tylko w wypadku roślin upra­wianych od bardzo dawna, roślin które można trakto­wać jako współtwórców wielkich cywilizacji (na przy­kład ziemniaki w Peru).

Wydaje się, że kakaowiec udomowiono w Gwatemali lub na obszarach położonych dalej na południe, naj­prawdopodobniej dokonali tego Majowie w początko­wych fazach rozwoju kulturalnego. Zaczęli go uprawiać znając od wieków zastosowanie ziarn kakaowca pocho­dzących z dziko rosnących roślin. Po katastrofie, której

przyczyna jest ciągle przedmiotem kontrowersyjnych poglądów1, Majowie przenieśli się na Jukatan, gdzie wraz z Toltekami zorganizowali podstawy tak zwanego Nowego Imperium. Nie ulega wątpliwości, że zabrali ze sobą kakaowiec. Działo się to chyba około 900 roku p. n. e. Z Jukatanu uprawa kakaowca mogła rozszerzyć się na obszary Meksyku.

Kawa

Kawę (Cojfea arabica) przywykliśmy uważać za roś­linę arabską, ale nie ma żadnych dowodów na to, że pochodzi z Arabii lub kiedykolwiek rosła tam w stanie dzikim. Znaleziono różne dzikie odmiany tego gatunku 2 w Afryce, na terenie Etiopii i Angoli. Etiopia jest od­rębnym ośrodkiem rozpowszechniania roślin upraw­nych, niezależnym od ośrodków śródziemnomorskiego i bliskowschodniego. (Stamtąd właśnie pochodzą m. in. najstarsze pszenice 3). C. bengalensis, która dostarczała uprzednio ziarna kawowego, pochodzi z Indii i Malajzji. C. liberica, pochodząca z Liberii, była dość ważna w XIX wieku, kiedy tak zwany kawowiec arabski był silnie porażony przez groźną chorobę grzybową. Znane są różne gatunki, podgatunki, odmiany i pododmiany; wszystkie pochodzą z Afryki i wszystkie są roślinami tropikalnymi. Nie ulega jednak wątpliwości, że pierw­szym gatunkiem uprawnym była C. arabica.

Nasuwa się pytanie, kiedy poznano kawę w Europie? Stało się to dużo póśniej niż uważa większość ludzi

i niedługo potem, jak Arabowie zapoczątkowali picie kawy. Nie ma więc potrzeby grzebania się w starożyt­ności lub przedchrześcijańskich pracach botanicznych Chińczyków. Na początku XIII wieku lekarz i Malagi, Maur hiszpański o nazwisku Ibn Baithar, podróżował po północnej Afryce i bliskowschodnich ziemiach Impe­rium Arabskiego, opisując zwyczaje i obyczaje ludów w krajach, które zwiedził. Fakt, że nie wspomina on

o zwyczaju picia kawy, dowodzi, że nie tylko Europej­czycy, ale nawet Arabowie nie znali jej aż do połowy XIII wieku h

Inny pisarz arabski — Shehabeddin Ben2, który od­był podróż po Etiopii w sto lat później, podaje, że kawy używa się tam „od niepamiętnych czasów”. Nie pomaga to w rozwiązaniu problemu. Co bowiem może oznaczać określenie „od niepamiętnych czasów”? Chyba to, że dowiedział się od ludzi, którzy go podejmowali i któ­rzy mieli bardzo nieokreślone pojęcie czasu, iż kawa była u nich w użyciu zawsze. W praktyce mogło to oznaczać, powiedzmy, pięć pokoleń. Prawdą jest, że Etiopia była w tym czasie krajem dość cywilizowanym od co najmniej 2500 lat. Jeśli dać wiarę informacjom Shehabeddina, że w Etiopii kawę pijano od tak za­mierzchłych czasów; to dlaczego nie wyszła poza jej granice, zwłaszcza że kraj ten od 2000 lat utrzymywał ożywione kontakty handlowe z krajami północnoafry- kańskimi i Bliskim Wschodem oraz południowo-wschod­nią Europą. Wiemy na przykład, że Etiopia wysyłała żywice kadzidlane do Izraela od czasów poprzedzających króla Salomona. Uważam, że możemy śmiało odrzucić hipotezę o udomowieniu w starożytności kawy. Nawet można przypuszczać, że zbieranie jagód i ziaren kawo­

wych z krzewów dziko rosnących w lasach na wzgó­rzach Abisynii, które na pewno poprzedziło uprawę, rozpoczęło się w niezbyt odległej przeszłości. Jest po prostu nieprawdopodobne, żeby Abifcyńczycy mogli utrzymać w tajemnicy ten świetny napój przez około 20 wieków.

Zwyczaj picia kawy, a zaraz potem uprawa kawow­ca, rozprzestrzeniły się pod koniec XV wieku. Picie ka- wy przeniknęło do krajów muzułmańskich poczynając od Arabii, poprzez Aden i Mokkę, aż dotarło do Egiptu i Iranu. Wiedzę o drodze rozprzestrzeniania się kawy czerpiemy nie ze ścisłych zapisów, lecz raczej z legend i podań, w których zazwyczaj bierze udział jakiś czło­wiek święty lub duchowny z tamtej epoki.

Nie sądzę, aby Europejczycy słyszeli o kawie przed XVI wiekiem i to raczej przed końcem tego stulecia* De Candolle (1884) pisze: „Bellus przysłał Ecluse’owi jakieś nasiona, z których Egipcjanie sporządzają wywar do picia pod nazwą cavé. Nieomal w tym samym,' czasie Prosper Alpin poznał kawę w Egipcie”; Od tego czasu nie odkryto żadnych zapisków, które wskazywałyby na wcześniejszą obecność kawy w Europie. Boerhave, je­den ze sławnych dyrektorów Uniwersyteckiego Ogrodu Botanicznego w Lejdzie (Holandia) pisze, że Nicholaś Wits en — burmistrz Amsterdamu namawiał gorąco gu­bernatora Batawii Van Hooma, aby rozpoczął uprawę kawy w Indiach. Nalegania te odniosły skutek i zało­żono tam plantacje kawy w 1690 roku.- W Paryskim Ogrodzie Królewskim uprawiano w szklarhi krzewy ka­wowe otrzymane z Lejdy. One to właśnie"-: posłużyły Antoine’owi de Jussieu, botanikowi i przyrodnikowi, do sporządzenia w 1713 roku1 pierwszego botanicznego opisu tej rośliny. Holendrzy sprowadzili krzewy kawo­

we do Ameryki, wysadzając pierwsze rośliny w 1718 raku w Surynamie. Kilka lat później De la Motte-Aigron gubernator Cayenne osobiście wykradł nasiona z Su- rynamu i wyhodował krzewy kawowe w Cayenne. Z Cayenne w 1727 roku kawa przywędrowała do Bra­zylii. Z Paryskiego Ogrodu Królewskiego siewki ka­wowca przesłano na Martynikę. Trudy podróży prze­żyła tylko jedna roślina, ale po rozmnożeniu posłużyła do rozpowszechnienia uprawy kawowca również na Ja­majce. Tam też otrzymano nową odmianę zwaną Blue Mountain'1. Holendrzy przyczynili się także do wpro­wadzenia uprawy 'kawy na-Cejlonie. Anglicy rozpo­wszechnili tę roślinę w Indiach i w Afryce.

Tyle można powiedzieć o; historii kawy poczynając od XV wiśku. Wszystkie dowody wskazują na to, że udomowienie jej nie nastąpiło (wbrew powszechnemu mniemnaiu) w Arabii, lecz w Etiopii, Miało to miejsce stosunkowo niedawno, najprawdopodobniej około- 1000 roku n. e., a nawet chyba później. Natomiast gatunek C. libeńca został udomowiony przez Anglików w dru­giej połowie XIX wieku. Zebrali oni nasiona z dziko rosnących ¡krzewów w Liberii, wysiali w Ogrodzie Bo­tanicznym w Kew i przekazali na Cejlon i do Singa­puru dla dalszego rozmnożenia.

Herbata

. Historia herbaty jest niewspółmiernie starsza niż ka­wy i czekolady. Anglicy byli pierwszymi Europejczy­kami, do których dotarła pierwsza paczka herbaty przy­wieziona z Chin w 1657 roku. Możliwe, że Holendrzy jeszcze wcześniej próbowali herbatę, lecz nie ma na to żadmych dowodów. Aż do XIX wieku herbatę uprawia­no jednak tylko w Chinach i Japonii. Holendrzy wpro­

wadzili uprawę herbaty na Jawie, Anglicy w Indiach i na Cejlonie. Dla Indii uprawa herbaty stała się do­chodową gałęzią produkcji rolnej i przedmiotem po­ważnego eksportu. Jest to zasługą Roberta Fortune (Anglika urodzonego w Berwick w 1812 roku i zmarłe­go w 1880 roku), specjalisty w dziedzinie botaniki sto­sowanej i zbieracza roślin. Po odbyciu nauki w Kró­lewskim Ogrodzie Botanicznym w Edynburgu, w 1841 roku rozpoczął pracę w Ogrodzie Towarzystwa Ogrod­niczego w Chiswiek (nazwa Królewskie Towarzystwo Ogrodnicze powstała później). W 1843 roku R. Fortune został wysłany do Chin dla sprowadzenia nowych roś­lin ozdobnych. Kiedy przebywał w rejonie uprawy her­baty w Ningpo wpadł na pomysł przeniesienia tej roś­liny na górzyste tereny północnych Indii. Idea ta nie opuszczała Fortune’a i kiedy po powrocie dio Europy przyjął posadę kustosza w słynnym ogrodzie w Chelsea, zrezygnował z niej po dwu latach, aby zająć się upra­wą herbaty w Indiach. Udało mu się zresztą zebrać w Chinach nasiona i sadzonki krzewów herbacianych i przetransportować je do Assam. Ani Fortune, ani nikt inny nie zdawał sobie sprawy, że aczkolwiek w Indiach nigdy nie uprawiano herbaty, to przywożenie jej sa­dzonek do Assam jest „noszeniem drzewa do lasu”.

Na Cejlonie uprawę herbaty wprowadzono wcześniej niż w Indiach, bo już w 1828 roku, nie była to jednak dochodowa gałąź rolnictwa aż do czasu odkrycia przez dra Mastersa dziko rosnących krzewów herbacianych w Assam. Thwaites posadził herbatę assaimską na Cej­lonie. Od tej chwili uprawa herbaty stała się tam in­tratnym przedsięwzięciem. Pozwoliła ona wyjść z im­pasu finansowego plantatorom kawy, której uprawy były prawie całkowicie -wyniszczone przez grzyb Hemi- laeia vastatrix. Ale kiedy i gdzie herbata została udo­mowiona?

Wawiłow wymienia południowe Chiny jako ośrodek rozpowszechniania krzewów herbacianych. Nie ulega też wątpliwości, że do 800 roku n. e., kiedy herbata za­wędrowała poprzez Koreę do Japonii, Chiny były jedy­nym dużym krajem, gdzie była ona uprawiana. Naj­prawdopodobniej Chiny były w ogóle jedynym krajem uprawiającym herbatę, chyba że istniały niewielkie jej plantacje na terenach przygranicznych w Indochinach. Purseglove natomiast pisze, że po raz pierwszy zaczęto herbatę uprawiać na terenach położonych w pobliżu źródeł rzeki Orawadi. Japończycy z kolei uważają, że do Chin herbata przywędrowała z Indii. Z udomowie­niem herbaty wiąże się pewna legenda. Według niej, w 519 roku n. e. do Chin przywędrował z Indii pewien mnich. Siedząc pod drzewem rozpoczął wieczorne mo­dlitwy, ale znużony całodzienną wędrówką zasnął. Chcąc się ukarać, a jednocześnie ustrzec od popełnienia podobnego grzechu w przyszłości, odciął sobie obydwie powieki. W miejscu, gdzie owe powieki upadły na zie­mię, wyrosły dwa krzewy herbaciane. Były to pierwsze krzewy tego gatunku.

Zdaniem Bretschneidera Chińczycy nigdy nie słyszeli

o tej legendzie. Podaje on, że wzmianki o uprawie her­baty znajdują się nie tylko w księdze Ryah, pochodzą­cej z około 600 roku p. n. e., lecz także w dużo starszej księdze Pent-sao. Utwierdza to nas w przekonaniu, że herbata była uprawiana w Chinach od tysięcy lat. Każ­dy chyba uważa, że Chiny można bez cienia wątpliwo­ści uznać za miejsce udomowienia herbaty. Ale o ile wiemy, nigdy nie rosła ona dziko na obszarze właści­wych Chin.

Łacińska nazwa herbaty brzmi Camelia thea (syno­nimy Camelia sinensis, Thea sinensis). Dziką bez wąt­pienia herbatę znaleziono w Assamie i prawdopodobnie dziką w Birmie. Jednak jej zasięg geograficzny w prze­

szłości był chyba rozleglejszy niż obecnie. Być może rozciągał się w górskich rejonach położonych pomiędzy północno-wschodnimi Indiami a południowo-zachodni­mi prowincjami Chin aż po Yunan? Możemy zatem po­wiedzieć z duża dozą pewności, że herbata została udo­mowiona w południowo-zachodnich Chinach około 3000 rofciu p. n. e.

Mate

Argentyna jest krajem, w którym mate (Ilex pard- guariensis), jest uprawiana i użytkowana na tej większą skalę. Jej plantacje obejmują tam obszar około 150 000 ha. Część produkcji mate eksportuje się do Urugwaju, Boliwii, Libanu i Syrii. Aby zaspokoić zapotrzebowanie krajowe zubożone przez eksport Argentyna z kolei sprowadza mate z Brazylii i Paragwaju.

Uprawę tej rośliny zawdzięcza Argentyna fundato­rowi (1892) i pierwszemu dyrektorowi Ogrodu Botanicz­nego w Buenos Aires — Cariosowi Thays. Był on fran­cuskim emigrantem, który pasjonował się angielskimi parkami i założył wiele takich ogrodów w Argentynie. Ale zanim opiszemy jego udział w wprowadzaniu itete do rolnictwa argentyńskiego, zajmijmy się drizewem mate oraz historią zwyczaju sporządzania i picia napa­ru z jego liści.

Mate jest małym drzewem ostrokrzewu (Ilex para- guariensis) pochodzącym z puszczy brazylijskiej, parag­wajskiej i północnoargentyńskiej. Od niepamiętnych czasów, oo praktycznie niewiele mówi, na pewno jednak przed odkryciem Ameryki przez Europejczyków, ple­miona indiańskie zamieszkujące te tereny zbierały liś­cie i pączki dziko rosnących roślin i sporządzały z nich napar do picia. Nie wydaje się aby zwyczaj ten był bar­dzo dawny, gdyż na pewno zarówno napój, jak i roślina

ISO

dotarłyby do najbardziej cywilizowanych plemion in­diańskich, zamieszkujących Amerykę Środkową i Andy. Tymczasem zarówno Indianie meksykańscy, jak też pe­ruwiańscy nie uprawiali ani nie znali rnate. Czubki liści i zamknięte pączki liściowe suszy się, następnie umiesz­cza się je w beczułkowatym naczyniu, nazywanym przez Hiszpanów bombilla i zalewa się je wrzącą wodą. Na­par pije się za pomocą rurki drewnianej lub metalowej wyposażonej W dolnym końcu w sito. Liście mate, po­dobnie jak herbaty i kawy, zawierają kofeinę, tak więc napój z nich sporządzony działa w taki sam pobudza­jący sposób.

Koloniści hiszpańscy i portugalscy przejęli zwyczaj picia herba mate od Indian, którzy nigdy nie udomowili rośliny, zadowalając się możnością zbierania liści w la­sach.

W 1895 roku Argentyna płaciła znaczne sumy za im­port mate z Brazylii i Paragwaju. Carlos Thays zdawał sobie sprawę z korzyści, jakie mogłaby przynieść Argen­tynie uprawa tej rośliny. Rozwinięcie tej nowej gałęzi rolnictwa otwierało także perspektywy dodatkowych zysków w wypadku uruchomienia eksportu, zwłaszcza że istniało duże zapotrzebowanie na ten artykuł. W tym samym czasie Paragwaj uprawiał mate już od około stu lat. Thays skorzystał z pomocy argentyńskiego spe­cjalisty dr Honorio Leguizanoma, mającego kontakty z paragwajskimi plantatorami i sprowadził do Argenty­ny nasiona mate. Ale nawet ten eksport nie potrafił zmusić odpowiedniej ilości nasion do kiełkowania. Zdrewniała okrywa nasienna jest bowiem bardzo twar­da i musi być czymś skruszona, aby kiełek mógł wydo­stać się na zewnątrz. Z pierwszej partii nasion, które Thays wysiał bez wstępnych zabiegów, skiełkowały tyl­ko trzy. Następną partię nasion namoczył przed siewem w gorącej wodzie i wówczas kiełkowanie było dużo

lepsze. W niedługim czasie doszedł do tego, że z wysia­nych nasion uzyskiwał około 60% roślin. W 1910 roku Thays mógł już dostarczyć nasion i roślin na skalę handlową.

Do 1750 roku mate nie była uprawiana w Ameryce Południowej ale już w 1895 roku Thays dostał nasiona z plantacji w Paragwaju.

Na początku XIX wieku Paragwaj ciągle był nomi­nalnie kolonią hiszpańską, praktycznie jednak był pro­wincją hiszpańską rządzoną przez jezuitów. Oni też wprowadzili uprawę mate. Słyszałem anegdotę opowia­dająca o tym, jak jezuici zmuszali nasiona do kiełkowa­nia. Zaobserwowali oni, że roślina ta wysiewa się wraz z kałem ptasim. W przewodzie pokarmowym ptaków twarda okrywa nasienna ulega zmiękczeniu, a nasiona są wydalane nietknięte. Wpadli więc na pomysł żywie­nia drobiu nasionami ostrokrzewu Ilex paraguariensis i „wysiewania” kału ptasiego. Historyjka ta wydaje się zupełnie prawdopodobna.

8. Rośliny i tkacze

Płótno z Ur

Według Wawiłowa uprawne rasy lnu (Linum usita- tissimum) pochodzą z czterech różnych ośrodków roz­powszechniania roślin. W ośrodku środkowoazjatyckim obejmującym Pendżab, Kaszmir, Afganistan, Tadżyki­stan, Uzbekistan i Tien-Szan występuje wiele ras lnu uprawianego bądź dla oleistego ziarna, bądź dla włók­na. Również w ośrodku bliskowschodnim występują lny z obydwu grup. W ośrodkach śródziemnomorskim i abi- syńskim najstarsze zbadane lny należały do grupy olei­stych (uprawianych dla ziarna). Jeśli przyjmiemy za podstawę przy określaniu miejsca udomowienia lnu koncentrację ras o genach dominujących i ilość prymi­tywnych odmian uprawnych na danym obszarze, to mogło ono mieć miejsce w każdym z czterech wyżej wy­mienionych ośrodków.

Siedlisko naturalne lnu jest bardzo rozległe i obej­muje prawie całą Europę, część Azji i niektóre rejony Afryki. Len znalazł zastosowanie w niezwykle odle­głych czasach i prawie równie dawno jest w uprawie. Dotyczy to nie tylko najbardziej starożytnych ośrodków cywilizacji, lecz również prehistorycznej Europy. Rośli­na ta bardzo łatwo „wymyka” się z pól uprawnych i dziczeje. Dlatego też bardzo trudno określić, gdzie ro­sła dziko od niepamiętnych czasów, a gdzie była natu- ralizowana, to znaczy jej dzikie występowanie było skutkiem interwencji ludzkiej. Argument ten jest tro­

chę sztuczny, gdyż człowiek jest również cząstką natu­ry i roślina nie jest mniej dzika w danym miejscu jeśli dostała się tam w wyniku działalności ludzkiej a nie na przykład ptaków, zwierząt, wiatru lub przypływu mor­skiego. Ponieważ jednak chcemy wyśledzić miejsce udo­mowienia lnu, musimy starać się przeniknąć przeszłość aż do czasów zanim jeszcze człowiek zaczął przenosić rośliny z ich naturalnego środowiska i zmieniać ich na­turalne rozmieszczenie.

Bardzo starożytne zastosowanie i uprawa lnu utrud­niają i zaciemniają znalezienie jego środowiska natural­nego. De Candolle (1884) posuwa się nawet do stwierdze­nia, że „jednorocznego lnu w stanie absolutnie dzikim nie znaleziono nigdzie”. Analizując argumenty bota­niczne, genetyczne, historyczne i filologiczne wysunięte przez De Candolle’a, a podtrzymywane i uzupełniane przez późniejszych badaczy i uczonych uważam, że ma­my tu przykład co najmniej dwóch, niezależnych aktów udomowienia lnu. Być może to wtórne udomowienie zo­stało dokonane na podstawie znajomości poprzedniego.

Nic nam nie da dyskusja czy Grecy z epoki Homera posiadali płótno lniane, czy też nie. Istnieją dowody na poparcie obydwu sprzecznych teorii. Jeśli nawet nie uprawiali go, to nie dlatego, że uprawa tej rośliny oraz sztuka przędzenia i tkania lnu były jeszcze nie znane; są one znacznie starsze niż cała grecka kultura.

Rozpowszechnienie lnu w starożytności jest bardzo ciekawe i ważne. Kiedy w 1865 roku szwajcarski pa­leontolog Oswald Heer dokonał odkrycia osiedli nawod­nych pochodzących z neolitu nad brzegami jezior we wschodniej Szwajcarii, dowiedział się, że ludy zamiesz­kujące te tereny nie tylko znały tkaniny lniane, lecz również uprawiały len wieloletni (Linum angustifo- lium). W wykopaliskach w Robenhausen znaleziono to­rebki nasienne, nasiona, a nawet dolną część całej roś­

liny. Co więcej, ludzie ci, nie znający zastosowania me­talu, prawdopodobnie sprowadzili nasiona lnu z Włoch, gdyż Heer znalazł przy nich nasiona chwastu — lep- nicy (Silene cretica), który nie rośnie w Szwajcarii, lecz jest bardzo pospolity na południe od Alp 1 Heer w cza­sie swoich badań nie mógł określić rzymskiego pocho­dzenia lnu, ale w później odkrytych przez Sordellego (1880) osiedlach z epoki kamiennej, na torfowiskach otaczających jezioro Lagozza w Lombardii, znaleziono dowody na to, że ludy zamieszkujące te tereny upra­wiały ten sam gatunek lnu na włókno.

Najbardziej oczywistym rejonem, w którym należy dopatrywać się miejsca udomowienia lnu, jest Egipt, chociaiżby tylko dlatego, że najstarsze mumie były owi­nięte w tkaniny lniane. W Egipcie znaleziono ślady obecności lnu pochodzące sprzed 6000 lat. Na malowi­dłach ściennych w grobowcach z okresu 3000 lat p. n. e. znajdują się nie tylko obrazy rośliny, lecz również ca­łego procesu jej obróbki. Nie ma więc potrzeby odwo­ływać się do Biblii. W wypadku historii lnu jest ona zbyt młodym źródłem.

Chociaż Egipcjanie uprawiali len prawdopodobnie już około 4000 roku p. n. e., jest rzeczą prawie pewną, że roślina ta nie pochodzi z Egiptu. Przede wszystkim dlatego, że żaden ze znanych gatunków lnu nie mógłby przeżyć suchego upalnego lata, panującego w Egipcie. Gatunek tam uprawiany był rośliną jednoroczną, zbie­raną w zimie. Kilka nasion lnu, które znaleziono w gro­bowcach egipskich, uczeni określili jako L. usitatissi- mv!m, a nie L. angustifolium.

Dowodem na to, że łen był znany różnym ludom w bardzo wczesnych stadiach ich rozwoju kulturalnego, jest starożytne nazewnictwo. Greckie słowo linon, ła­cińskie linum, celtyckie lin mają wspólny rdzeń języ­

kowy. Chociaż jednak te indoeuropejskie języki są bli­sko spokrewnione z sanskrytem, to w sanskrycie len nazywa się ooma lub utasi. Hebrajska nazwa pischta nie jest podobna do żadnej z wyżej wymienionych. Po­dobnie zresztą rzecz wygląda w wielu językach pół- nocnoeuropejskich; nazwa lnu nie jest podobna do żad­nej wymienionej. Świadczy to o bardzo dawnym udo­mowieniu lnu. Rozpowszechnianie lnu i sposobu jego wykorzystania, a także towarzyszące temu zapożycza­nie nazw miało miejsce tak dawno temu, że ślady wę­drówki rośliny i nazw zaginęły w odległej przeszłości.

Jeśli jednak Egipcjanie, znający len od 6000 lat, nie byli pierwszymi ludźmi, którzy rozpoczęli jego uprawę, któż inny mógł tego dokonać? Heer pisze o odkryciu lnu w grobie z chaldejskiego Ur. Oznacza to, że był on używany w ośrodku najstarszej cywilizacji, a myśl

0 uprawie i zastosowaniu mogła być przeniesiona do Egiptu poprzez wybrzeża Morza Śródziemnego w pią­tym tysiącleciu p. n. e. Europejskie ludy z neolitu za­wdzięczały len i sztukę jego użytkowania przenoszeniu się wzdłuż północnego wybrzeża Morza Śródziemnego

1 dolinami rzek.

Len jest najstarszą z roślin włóknistych będącą w uprawie. Został udomowiony w Mezopotamii, praw­dopodobnie w szóstym tysiącleciu p. n. e. Zastosowanie jego nie jest dużo późniejsze niż pszenicy. Płótno lnia­ne jest więc najstarszą tkaniną wymyśloną przez czło­wieka i co najdziwniejsze ciągle jeszcze jedną z naj­piękniejszych.

Konopie i Scytowie

Drugim, bardzo ważnym włóknem otrzymywanym i łodygi roślin — są konopie (Cannábis sativa). Co prawda obecnie nazwa ta częściej kojarzy się nam

i narkotykiem, znanym na Zachodzie pod różnymi na­wami — haszysz, marihuana itd., niż ze znanym od wieków ważnym surowcem do wyrobu lin i tkanin. Ko­nopie odgrywają jednak dużo ważniejszą rolę jako roś­lina włóknista niż dostarczająca narkotyku, zwłaszcza że w krajach o chłodnym klimacie nie wytwarza się w nich substancja podniecająca. Na Wschodzie konopie jako środek podniecający były stosowane od wieków i od bardzo dawna uprawiane. Wskazują na to nazwy w językach orientalnych (bhang, ganga, hashish), wszy­stkie wywodzące się od sanskryckiego bhanga i gdngika.

Historia konopi jest bardzo zawikłana. Roślina ta jest wspomniana w chińskiej księdze Shu-king napisanej około 500 roku p. n. e. | Według Herodota Grecy nie znali jej w tym czasie lub była dla nich nowością. Ale przyznaje on, że uprawiali ją wówczas Scytowie. Acz­kolwiek w czasach Katona istniała już łacińska nazwa Cannabis, to w De re rustica nie ma o konopiach wzmianki. Może to oznaczać, że nie uprawiano konopi w Rzymie, w czasach jemu współczesnych. Natomiast Żydzi z epoki Imperium Rzymskiego poznali je jako źródło włókna tkaninowego. Do 120 roku p. n. e. nie wspomina o konopiach żaden z rzymskich autorów i do­piero w 120 roku p. n. e. Lucyliusz wymienia konopie, chociaż wiemy, że Sabinowie uprawiali je już znacznie wcześniej. Opierając się na autorytecie Herodota mo­żemy uznać, że Grecy nie uprawiali konopi, ale znali je i sprowadzali od Scytów, jako surowiec do wyrobu lin okrętowych i w innych celach, prawdopodobnie także do wyrobu żagli.

Wiktor Hen pisał w 1888 roku: „grecko-rzymska na­zwa rośliny jest oryginalnie medejska, lecz występuje także w językach staroindyjskich i prawie nie zmienio-

ną spotyka się ją we wszystkich językach europejskich,

oo potwierdza pochodzenie rośliny”.

Liczne ślady prowadzą nas z powrotem na północne wybrzeże Morza Czarnego i południowe Morza Kaspij­skiego. Powróćmy więc do Herodota, który pisze: „Ko­nopie rosną w Scytii. Są one podobne do lnu, ale wyż­sze i bardziej chropawe. Roślina ta rośnie dziko lub jest uprawiana. Trakowie sporządzają z niej tkaniny podob­ne do lnianych. Dla ludzi nie znających konopi szaty z włókna konopnego uchodzą za lniane”.

Informacje te odnoszą się do V wieku p. n. e. Jednak jeszcze w ubiegłym stuleciu floty zachodnioeuropejskie zaopatrywały się w konopie potrzebne do wyrobu płót­na żaglowego i osprzętu okrętowego w Rosji.

Tyle możemy powiedzieć o zastosowaniu konopi jako włókna. Wiemy również, że Scytowie stosowali je jako środek podniecający. Trudno jednak dociec czy właści­wości te odkryli sami, czy też dowiedzieli się o nich od innych ludów. Posłuchajmy co mówi na ten temat He- rodot: „Budują namiot z trzech prętów wbitych w zie­mię, szczelnie okrytych wełnianym suknem. Wewnątrz umieszczają na środku misę z rozżarzonymi do czerwo­ności kamieniami, na które rzucają nasiona konopi. Na­siona natychmiast zaczynają dymić, wydzielając przy tym takie opary, których nie można porównać z parą żadnej łaźni rzymskiej. Zachwyceni Scytowie krzyczą ze szczęścia”.

Jeśli zastosowanie i uprawa konopi dotarły do Indii ze Scytii i Tracji, nazewnictwo powinno być inne. Bar­dziej prawdopodobne wydaje się, że zostały one udo­mowione na Syberii lub na Nizinie Czarnomorskiej oko­ło 1500 roku p. n. e. Do Europy przywędrowały raczej z północy niż z południa. Do Indii dostały się z Medii nieznaną drogą.

Gdzie znajduje się środowisko naturalne konopi? De

Candolle zbadał to dokładnie i twierdzi, że Cannabis sativa znaleziono w stanie dzikim tylko na południo­wym wybrzeżu Morza Kaspijskiego, na Syberii nad Irtyszem oraz na pustyni w pobliżu jeziora Bajkał. Podsumowując możemy powiedzieć, że konopie to ro­ślina syberyjska i z dużą dozą prawdopodobieństwa możemy uznać, że zostały wprowadzone do uprawy w południowej Syberii.

Dwa rodzaje bawełny

Włókno bawełniane otrzymuje się z kilku gatunków roślin należących do rodzaju Gossypium z rodziny Mal­vaceae. Jest więc bawełna blisko spokrewniona z do­brze znanymi roślinami ozdobnymi takimi jak chińska róża, malwa, ketmia piżmowa i inne. W wypadku ba­wełny mamy do czynienia z co najmniej dwoma nieza­leżnymi ośrodkami udomowienia. Chociaż można się spotkać z zupełnie przeciwnymi poglądami. Dlatego też osobno potraktujemy bawełnę w Starym i osobno w Nowym Świecie.

W Starym Swiecie uprawia się dwa gatunki baweł­ny, dzielące się na liczne rasy i odmiany, które w rze­czywistości są odmianami geograficznymi. Jeden z tych gatunków Gossypium herbaceum jest krzewiną wielo­letnią, mniej lub więcej zdrewniałą. Natomiast gatu­nek — Gossypium arboreum nie jest drzewem, tak jak­by na to wskazywała nazwa, lecz tylko dość wysokim krzewem, mogącym osiągnąć wysokość około 2 metrów.

W Nowym Swiecie w uprawie znajdują się również dwa gatunki z licznymi rasami i odmianami miejsco­wymi: G. barbadense — krzew mogący osiągnąć wy­sokość do 3 metrów i również dosyć wysoki krzew — G. hirsutum.

Mówiąc, że G. herbaceum i G. arboreum są gatunka-

ml Starego Świata, a dwa pozostałe gatunkami Nowego Świata, mam na myśli czasy poprzedzające odkrycie Ameryki przez Kolumba. Od tej chwili nastąpiło tak daleko posunięte wzajemne wymieszanie gatunków, że obecnie bardzo trudno je odróżnić. Ponieważ jednak sięgamy do zamierzchłej przeszłości, to stwierdzenie wstępne ma pewne znaczenie.

G. herbaceum odmiana africanum pochodzi z Afryki, z obszarów rozciągających się od Angoli po Mozambik. Sztuka przędzenia i tkania bawełny została przyniesio­na jednak na te tereny z północy, długo potem, jak była poznana w Azji i w basenie Morza Śródziemnego. Tak więc afrykański krzew bawełniany musiał być przeniesiony do południowej Arabii lub Etiopii przez kupców, którzy znali już tkaninę bawełnianą utkaną z innego gatunku lub odmiany bawełny. Teoria, że afrykańska bawełna była pierwszym udomowionym ga­tunkiem, jest wprost nie do przyjęcia, nie można bo­wiem wyobrazić sobie, że wędrowiec lub kupiec zoba­czywszy puch na roślinie wpadł na pomysł przędzenia go i utkania, zabrał nasiona do Arabii lub Etiopii i tam rozpoczął uprawę. Tak było wprawdzie z kauczukow­cem i być może z kakaowcem. Ale nie zapominajmy, że w tych ostatnich wypadkach technika była już na pew­nym stopniu wyrafinowania, natomiast udomowienie bawełny miało miejsce kilka tysięcy lat temu. Dlatego też wydaje się bardziej prawdopodobne, że zachodnio- afrykańska bawełna była wzięta do uprawy w drugiej kolejności.

Rasa indyjska gatunku G. arboreum mogła się roz­winąć, jak sugeruje Purseglove, z G. herbaceum. Ist­nieje teoria, według której rasy G. herbaceum africa- num i najbardziej prymitywna odmiana uprawna acerifolium powstały z jeszcze prymitywniejszej ra­sy uprawianej w starożytności w Etiopii. Natomiast

Wawiłow podaje, że gatunek G. herbaceum rozpo­wszechnił się z ośrodka środkowoazjatyckiego. W rze­czywistości najstarsze spośród znalezionych dotychczas strzępki tkanin bawełnianych pochodzą z okresu około 3000 lat p. n. e. i zostały wykopane w Mohendżo-Daro, jednej z dwu wielkich metropolii nad Indusem. Były one wykonane z puchu odmian pochodzących od G. arboreum.

Północne wieloletnie bawełny z grupy arboreum, roz­przestrzeniając się na wschód w kierunku Burmy, In­donezji i Filipin dały początek rasie murmanicum, na­tomiast na zachodzie, w czasie wędrówki przez Arabię, Sudan i wzdłuż południowej granicy Sahary aż po za­chodnią Afrykę, wytworzyły rasę soudanense 1.

Pierwszymi Afrykańczykami, o których wiemy, że potrafili prząść i tkać bawełnę, byli mieszkańcy Meroe, miasta w królestwie nubijskim, przeżywającym swój roz­kwit od około 650 roku p.n.e. Jeśli przyjmiemy, że pierw­sza uprawa bawełny miała miejsce w Etiopii i rozważy­my wiek tkanin bawełnianych z doliny Indusu, to doj­dziemy do winiolsku, że udomowienie to musiało nastąpić w czwartym tysiącleciu p. n. e. Przy takim założeniu wydaje się dziwne, że Egipcjanie nie znali bawełny w trzecim tysiącleciu p. n. e. i że nawet w czasach du­żo późniejszych nie ma śladu bawełny w Egipcie.

Pozostaje zatem druga możliwość — udomowienie bawełny w Indiach. Dzikie rośliny G. arboreum rasy acerifolium znaleziono w Beludżyistanie. Jeśli rośliny te rosły tam poprzednio w stanie dzikim, jest wielce prawdopodobne, że zostały udomowione w czwartym lub trzecim tysiącleciu p. n .e. przez ludy, z których wy­wodzą się cywilizacje doliny Indusu. Jeśli zaś są to roś­liny zdziczałe, pochodzące z uprawnych plantacji, nie można na podstawie ich obecności -budować żadnej teo­

rii. Wbrew pewnym trudnościom z dowodami genetyfczś nymi, wydaje się, że pierwszego udomowienia bawełny musieli dokonać ludzie zamieszkujący dolinę Indtisu. Udomowienie to posłużyło jako przykład dla później­szego udomowienia ras afrykańskich.

Początki rolnictwa peruwiańskiego

Wielu badaczom prahistorii trudno dojść do prbstćgo wniosku, że ludzie znajdujący się w. podobnej sytuacji i pod wpływem podobnych Warunków zeW&ętrzhych, znajdują takie same rozwiązania podobnych problemów. Uczeni ci są tak ślepo przywiązani do myśli, że każde odkrycie lub wynalazek mogą się zdarzyć tylko raż, iż zdolni są do popełniania zadziwiających łałnańców lo­gicznych w swym rozumowaniu, ahy tylko uniknąć wniosku, że odkryć tych dokonano ftićżaleźóaie w róż­nych miejscach. Nie pomagają nawet dowody fakty ćrż1- ne, jak na przykład Co najmniej dwukrotne wynalezie­nie roweru; przykład Darwina i Wallace’a,:'któaizy sfor­mułowali teorię pochodzenia gatunków prawie jedno­cześnie, nie porozumiewając się ze sobą. Podobnie zresz­tą jak Leibniz i Newton, którzy stworzyli teorią > ra­chunku różniczkowego i całkowego jednocześnie i riie- zależnie od siebie. Wydaje mi się, że wszystkie teorie próbujące udowodnić, że Indianie amerykańscy mogli się nauczyć takich rzeczy jak tólnictwo, ceramika, przę­dzenie i tkanie tylko od ludzi ze Starego Świata, są nie­potrzebne i szkodliwe. Indianie aittferykaóscy byli abso­lutnie zdolni w odpowiednim czasie do twórczej inweni- cji w wyżej wymienionych dziedzinach.

Mówiąc o krzewach bawełnianych, które dostarczały Indianom włókna, okoliczności zmuszają nas do przy­jęcia hipotezy, że w bardzo zamierzchłych czasach mia­ła miejsce migracja gatunku Gossypium ze Starego do

Nowego Świata. Trudno będzie wytłumaczyć te okolicz­ności czytelnikowi nie znającemu określeń genetycz­nych, ale postaram się wyjaśnić to w sposób bardzo uproszczony. Obydwa amerykańskie gatunki Gossy& pivJm barbadense' i G. hirsutum, znajdujące się w upra­wie na dłiigo ptzed odkryciem Ameryki przez Kolum­ba; posiadają genetycziife cechy, których obecność może wynikać tylko ze skrzyżowania gatunków Starego i No- wfegó Świata. :Mogły to być krzyżówM';afrykańskiego gatunku G: herbaceum i amerykańskiego <5. raimondi, lttb: Gk-iherbac&uim i Gs tkurberi.. W • .Ndeimdno jest w^łuńiafczyć : obecność- gatunków di-- ploidalnych tego Samego rodzaju w Starym i Nowym Swiecie. Można przytoczyć setki podobnych: wypadków, chociażby winorośl, która wyfetępuje, na obydwu półku­lach, a także iróża i inne. <Wystarczdjącym wytłumacze­niem tego zjawiska jest fakt, że rodzaije te rozprzestrzeń niały się z naturalnego ośrodka swego pochodzenia i wytwarzał^ nowe gatunki w drodze normalnej 1 ewo­lucji jeszcze przed oddzieleniem się końtyneńfeu pół­nocnoamerykańskiego.- od północno-wschodniej Azji. Ponieważ działo się'to w trzeciorzędzie^ kiedy klimat na tych szerokościach?geograficznych był znacznie ciep­lejszy, wśród rózprzesstrzeniających się roślin znalazły się także rodzaje ciepłolubne,« - których obecnie niemoż­na znaleźć na wysokości Cieśniny Beringa, gdyż w mia­rę oziębiania się; klimatu wycofywały się na południe (po obydwu stronach Pacyfiku). Trudność całegb wy­wodu, jak już: nadmieniłem,' polega na tym, że amery­kańskie rasy bawełny przed XVI wiekiem, to jest zanim rózpocżętó wymianę- roślin pomiędzy obydwoma półku­lami, miały skład chromozomałny typu allopolyploidal- nego, a nie dipłoidailriego. Można to wytłumaczyć tylko krzyżowaniem z gatunkami ze Starego Świata w sposób opisany wyżej.

Istnieje^ pewńa teoria, co prawda bardzo krytykowa-

na, według której ludzie z Azji dopływali do Ameryki przez ocean na długo przed Kolumbem. Są na to pewne dowody w sztuce i rzemiośle, natomiast nie ma żadnych w botanice porównawczej. Gdyby uznać tę teorię za słuszną, rzeczą zadziwiającą jest nie to, że jakieś 'baweł­ny amerykańskie z czasów przedkolumbijskich zawiera­ją elementy roślin ze Starego Świata, lecz to, że wiele znanych gatunków roślin amerykańskich nie posada takich elementów. Ponadto dawnym jest, że najwarto­ściowsze rośliny uprawne Starego Świata nie dotarły do Ameryki przed wiekiem XV i odwrotnie. Jeśli mie­libyśmy zaakceptować teorię, że to ludzie przenieśli ba­wełnę z Azji do Ameryki, to musiałoby to nastąpić oko­ło 4500 roku p.n.e., gdyż odmiany alloptodyplbidalne były uprawiane w prehistorycznym Peru już około 2500 ro­ku p.n.e. I chociaż w obydwu Amerykach występują gatunki diploidalne pochodzenia czysto amerykańskie­go (nie mieszańce), żaden z ¡nich nie uległ mutacji, w wyniku której powstałyby rośliny wytwarzające puch bawełniany, co dopiero czyni roślinę źródłem włókna nadającego się do przędzenia.

Najlepsze i najprostsze wytłumaczenie całej tej za­wiłej historii daje dr Purseglove. Twierdzi on, że nasio­na G. herbaceum odmiany africanum zostały przenie­sione z prądem morskim poprzez Atlantyk na konty­nent amerykański, wyrosły tam i skrzyżowały się z di- ploidalną bawełną pochodzącą z Nowego Świata, two­rząc gatunek G. barbadense. Istnieje o© najmniej jesz­cze jeden gatunek rośliny, który dotarł do Ameryki prawdopodobnie w taki sam sposób: jest to dynia. Tak więc wypadek bawełny nie jest odosobniony. Udowod­niono również, że nasiona Gossypium nie tracą żywot­ności nawet po trzyletnim moczeniu w wodzie morskiej.

Tak więc krzewy bawełny, które udomowili Indianie amerykańscy przed przybyciem Europejczyków, stwo­

rzyła sama natura w wyniku cudownego wręcz przypadł ku. W jakim momencie prehistorii człowiek zauważył i rozpoczął wykorzystywać właściwości puchu baweł­nianego? W rodziale 4 omawiając fasolę powoływałem się na wykopaliska Huaca Prieta w dolinie Chicama na wybrzeżu peruwiańskim. W miejscu tym nagromadziły się ślady życia ludzi utrzymujących się z rybołówstwa, zbierania małż i dzikich roślin, którzy znali już jednak zaczątki rolnictwa. Archeolog dr Junius Bird znalazł tam również ślady zastosowania bawełny i to tak roz­ległego zastosowania, że nasuwa to wniosek o upiawie tej rośliny. Wśród szczątków wykopaliskowych znajdo­wały się kawałki tkaniny, worki bawełniane i sieci ry­backie. Nie odkryto wrzeciona, włókna były skręcone ręcznie a tkanina była spleciona. Znaleziono jednak również §plot tkacki otrzymany przy użyciu igły z ko­ści. Zastosowanie do badań węgla radioaktywnego wskazuje, -że niektóre z tych wyrobów bawełnianych zostały wykonane około 2500 roku p.n.e. Są to najstar­sze ślady obecności bawełny w obu Amerykach.

Możemy stąd wysnuć wniosek, że bawełna została udomowiona przez Indian zamieszkujących wybrzeże Peru w okresię początku rolnictwa, to jest około 30Q0 roku p.n.e.f i, jej., .zastosowanie rozprzestrzeniło się po­woli do Ameryki Środkowej w ciągu następnych 2000 lat,, Możliwe,, że miało miejsce również drugie, później­sze udomowienię, na przykład w Gwatemali. Bardziej jednak przekonywający jest argument o rozprzestrze­nianiu się bawełny % ośrodka peruwiańskiego; Tak więc kiedy Hiszpanie dotarli na kontynent amerykań­ski w końcu XV wieku przekonali się, że tkaniny ba­wełniane były od dawna używane^ przez wszystkie cy­wilizowane plemiona i większość barbarzyńskich jesz­cze plemion indiańskich.

9. Oliwki i figi

Winogrona, oliwki i figi są Me typowe dla kultury greckiej i rzymskiej, że stały się nieledwie ich Symbo­lem. Gdyby nie to, że wspomina Się o nich często w Starym Testamencie, którego pierwsze księgi są star­sze od cywilizacji greckiej, wydawałoby się rzeczą zbęd­ną spoglądać na czasy poprzedzające starożytną Grecję, aby szukać poza nią miejsca ich udomowienia. Ale, jak już wyjaśniono w rodziale 2, uprawa winorośli jest znacznie starsza niż cywilizacja grecka. Grecy nie znali jeszcze podstaw rolnictwa, gdy uprawa łozy winnej była już wyrafinowaną sztuką. I chociaż w Grecji mo­gą występować dzikie gatunki tej rośliny, winorośl zo­stała tam sprowadzona już jako roślina uprawna.

Dziki figowiec pochodzi prawdopodobnie z Grecji’,' będzie o tym mowa w dalszej części tego rozdziała." Podobnie ma się sprawa z oliwfką. Jednakże to ni'e Gre­cy udomowili obydwie te rośliny.

W obecnych czasach oliwka (Olea europaea) jest upra­wiana na wszystkich kontynentach. "Nie będziemy się zajmowali wprowadzeniem jej do uprawy w Ameryce, południowej Afryce i Japonii, gdyż jest to sprawa hi­storii nowożytnej. To samo zresztą dotyczy chyba Indii; Naturalne siedlisko oliwki w XV wieku, a więc w cza­sach poprzedzających europejskie podróże morskie, podboje i kolonizacje, znajdowało się w basenie Morza Śródziemnego i na obszarach leżących na wschód od Morza Śródziemnego, aż po Kaukaz. Siedząc więc histo-

kfl>

rię tej rośliny, możemy graniczyć się tylko do tego te­rytorium. Poza słoneczną Italią nie ma chyba drugiego kraju na świecie, w którym drzewo oliwne byłoby tak integralnie ł odwiecznie wtopione w krajobraz. Włochy nie byłyby krajem, który znamy i kochamy, gdyby pozbawić je gajów oliwnych i rosnących nad brzegami rzek i starych kanałów dzikich drzew oliwko­wych; samotnych, starych, pokręconych, dziuplowa- tych a jednak żywotnych. Jednakże były takie czasy, kiedy oliwka nie była znana na ziemi włoskiej, Oliwka przywędrowała do Włoch z Grecji, o czym świadczą nazwy pochodzące z greki — oliva, oleum. Nasuwa się pytanie, czy oliwka została sprowadzona ja­ko roślina dzika, czy też udomowiona i kiedy to nastą­piło.

Pliniusz cytując w Historii naturalnej kronikarza Fennestellę podaje, że za czasów Tarkwiniusza Prisku- sa (Według przekazów ustnych są to lata 616—979 paa.e.) w Italii ńie można ‘było spotkać ani jednego drzewa oliwnego. Można mieć wątpliwości co do ścisło­ści tej daty, jedno jest jednak pewne — oliwka nie za­wsze była częścią składową krajobrazu Italii. Została ona jednak wprowadzona tam w ciągu następnych dwóch wieków. Wiemy o tym z fragmentu humorysty­cznego utworu poety Amfisa, który wspomina oliwkę z Turji. Dwa wieki później dowiadujemy się od Kato­na, że drzewa oliwne i oliwa od dawna były znane w Rzymie. W setnym roku p.n.e. Italia była najwięk­szym producentem oliwy na świecie. W ciągu sześciu stuleci Olea europaea rozpowszechniła się na terenie ca­łego kraju, gdziekolwiek znalazła dogodne warunki kli­matyczne. Zresztą Grecy zapoczątkowali również upra­wę oliwki w swojej kolonii w Masilli (Marsylii), skąd rozprzestrzeniła się ona wzdłuż wybrzeża Adriatyku aż do Ligurii. Tak więc zasięg uprawy oliwki rozszerzył

się z południa w kierunku północnym i z północy na południe.

Katon, opisując drzewa oliwne pod koniec III wieku p.n.e., określa je jako kalabryjskie i selentyńskie. Obyd­wa te rejony były częścią Wielkiej Grecji (Magna Grae- ca). W swej wędrówce do południowych Włoch drze­wa oliwne zadomowiły się jak gdyby po drodze na Sy­cylii, chociaż wyspa ta nie jest ich ojczyzną. Nie jest powiedziane, że oliwkę na Sycylię przenieśli Grecy. Mogli ją już tam zastać, kiedy przyłączyli tę wyspę do swoich kolonii, jako spuściznę po dużo wcześniejszych kolonizatorach feniokich.

Według Heyna takim mglistym odbiciem wędrówki drzewa oliwnego jest mit o Aristeasie, starożytnym bó­stwie Beotów, Arkadów i Tessalińczyków, którego kult Grecy przenieśli na Sycylię. Heyn pisze, że był on „we­dług wierzeń potomków Greków tym, który wynalazł oliwkę i oliwę. Warto zaznaczyć, że w micie tym Aris- teas nie stworzył drzewa oliwnego jak to zrobiła Atena, lecz zainicjował jego wykorzystanie do pozyskiwania oliwy. Nauczył on ludzi używania prasy do wyciskania oliwy. Dlatego też Sycylijczycy czcili go w czasie zbio­ru oliwek”.

Może chodziło tu o odróżnienie oliwnika od drzewa oliwnego? Może o przekształcenie dzikiego gatunku w drzewo użyteczne gospodarczo? Innymi słowy mit ten może odzwierciedlać fakt wybrania odpowiedniego mutanta posiadającego wartość użytkową. Wszystko to jednak jest tylko spekulacją myślową i niczym więcej.

Według mitu Aristeas przed przybyciem na Sycylię był boskim królem Sardynii. Sardynia jednak nigdy nie była w rękach Greków, natomiast pozostawała przez pewien czas kolonią fenicką lub fenickim ośrodkiem handlowym. Aristeas uczył Sardyńczyków rolnictwa i sadził drzewa oliwne. Może był Fenicjaninem.

Heyn tak pisze dalej: „Aristeas z Sardynii wy wędro­wał na Sycylię, ucywilizował wyspę i pośród innych innowacji rolniczych wprowadził sposób wyciskania oli­wy z oliwek. Aristeas nie mógł utrzymać swojej pozycji bóstwa w konkurencji z tak olśniewającymi bogami jak Apollo i Dionizos, i spadł do roli ich syna lub nauczy­ciela. Wskazuje to wyraźnie, że był bóstwem fenic- kim, które Grecy zastali na wyspie i przyjęli jako wła­sne”.

Mit o Aristeasie może oznaczać również, że drzewa oliwne zostały posadzone na Sycylii i Sardynii przez Tyryjeżyków i Sydonów lub, że pochodziły z kolonii ty- ryjskich lub sydońskich w północnej Afryce, a Grecy po zagarnięciu fenickich ośrodków handlowych zastali w nich oliwkę.

Trudno jest jednak połączyć w czasie mit z historią. Jeśli bowiem przyjmiemy, że drzewo oliwne dotarło na Sycylię przed zastąpieniem Aristeasa Dionizosem, mu­siałoby się to dziać na długo przed VII wiekiem p.n.e. Tymczasem dane historyczne zdają się wskazywać (jak to wykażę poniżej), że właśnie w VII wieku p.n.e. na­stąpiło przemieszczanie się tego gatunku na zachód.

Powróćmy więc do Greków i zastanówmy się, czy mieszkańcy kontynentalnej części Grecji mogli otrzy­mać oliwkę od Fenicjan. Ponownie musimy podkreślić konieczność rozróżnienia uprawnego drzewa oliwnego i oliwnika. Nie ma wątpliwości co do tego, że oliwnik pochodzi z Grecji. W Iliadzie topór Pisandra, a w Ody­sei maczuga Cyklopa były zrobione z drzewa „oliwne­go”; Odyseusz zibudował sobie łoże godowe na ukorze­nionym jeszcze pniu drzewa oliwnego. Jasne jest jed­nak, że wzmianki te nie dotyczą drzewa oliwnego ro­dzącego oliwki. Grecy w czasach Homera używali ole­ju do namaszczania ciała i z pewnością była to wonna oliwa z oliwek. Była ona jednak produktem rzadkim

i drogim, sprowadzanym ze Wschodu. W VIII i VII wieku p.n.e. zaczęła ona zastępować kosmetyki z tłusz­czu zwierzęcego. Kilka wzmianek w Odysei można zro­zumieć jako odnoszące się do drzewa oliwnego dające­go oliwki, ale Heyn udowodnił, że tak nie jest. Gdyby Grecy w tamtych czasach uprawiali drzewa oliwne, to Hezjod, poeta z VIII wieku p.n.e., na pewno wspo­mniałby o tym. Jego epos Prace i dnie x, zawierający mię­dzy innymi opis życia wiejskiego, nie wspomina nawet

o oliwkach. Wszystkie te wywody prowadzą do wnio­sku, że drzewo oliwne rodzące oliwki nie było znane w Grecji przed VII wiekiem p.n.e. Potwierdza to Hero- dot pisząc: „w czasie nie tak dawnym, nigdzie na świe- cie poza Atenami nie znano drzewa oliwnego”. Opisuje on również, że po klęsce nieurodzaju, jaka nawiedziła Epidauryjczyków, wyrocznia delficka poradziła im, aby wyrzeźbili posągi Damii i Auxesji z drewna udomowio­nego drzewa oliwnego. Aby uczynić zadość poleceniu wyroczni, musieli prosić Ateńczyków o pozwolenie ścię­cia jednego drzewa w Attyce. Sugeruje to, że nigdzie indziej drzew tych nie można było znaleźć. Herodot nie określa daty tego wydarzenia, ale w prawach Solona danych Atenom na początku VI wieku p.n.e. znajdują się ustalenia dotyczące uprawy drzew oliwnych. Jest to bardzo istotny dowód istnienia gajów oliwnych w ówczesnej Helladzie. Ateńczycy ze swej strony tłu­maczyli posiadanie monopolu na uprawę drzewa oliw­nego tym, że stworzyła je dla nich Atena. To pierwsze stworzone przez Atenę drzewo rosło w pobliżu Cytade­li i z niego pochodziły drzewa rosnące w Akademii. By­ły to te same drzewa, które Sulla ściął dla zrobienia maszyn oblężniczych w czasie oblężenia Aten w 85 roku

p.n.e. Istnieje również legenda, według której ulubie­niec Ateny imieniem Pizystrat pierwszy nakłaniał do uprawy drzew oliwnych na niewdzięcznej ziemi attyc- kiej.

Gleba odegrała tu bowiem bardzo ważną rolę. Drze­wa oliwne, figowce, a także winorośl dobrze udawały się na płytkich glebach wapiennych. Na tych ubogich zie­miach nie można było wyprodukować pszenicy w ilości dostatecznej dla wyżywienia Ateńczyków. Dlatego tak bardzo była im potrzebna jakaś inna roślina, której pło­dy można by wymienić na niezbędne do życia ziarno pszeniczne. Rośliną spełniającą te warunki okazało się właśnie drzewo oliwne, dlatego też można zgodzić się z pewnym uproszczeniem, że wielkość Aten opierała się na oliwie. Produkując duże ilości oliwy trzeba było znaleźć jakieś opakowanie stosowne do wysyłki. Tak więc zaistniała potrzeba rozwinięcia przemysłu cera­micznego do produkcji amfor, które stały się Wkrótce prawdziwymi dziełami sztuki. Aby napełnione amfo­ry przewozić za morze należało rozbudować flotę hand­lową i Ateńczycy dokonali tego. Do ochrony statków kupieckich trzeba było rozwinąć flotę wojenną i w ten sposób Ateny stały się potęgą morską. Oparcie się na handlu i flocie morskiej rozwinęło poczucie niezależno­ści i zamiłowania do wolności — i tak Ateńczycy stali się szermierzami demokracji. Dlatego też możemy po­wiedzieć, że Ateny właściwie oliwie pośrednio zawdzię­czały swój system polityczny i socjalny, swoją wielkość w naukach humanistycznych i w sztuce, rozwijających się w szlachetnej atmosferze wolności.

Skoro jednak drzewo oliwne w Grecji, a nawet w Attyce było znane nie wcześniej niż w VII wieku p.n.e., powstaje pytanie, gdzie było uprawiane wcześ­niej? Przede wszystkim w Judei. Stary Testament często wymienia oliwę stosowaną po pierwsze do na­

maszczania głowy i ciała, który to obrzęd pozostał w szczątkowej formie w rytuale aktu koronacyjnego, po drugie jako pożywienie, i po trzecie jako paliwo do lamp. Przenosi to nas w czasy pierwszego tysiąclecia p.n.e. Izraelici nie mogli przenieść do Kanaan drzewa oliwnego z niewoli egipskiej, gdyż w czasach tych Egipcjanie nie znali go, aczkolwiek musieli chyba znać oliwę sprowadzaną z innych krajów.

Drzewo oliwne i oliwnik pochodzą z wapiennych wzgórz położonych na wschodnim wybrzeżu Morza Śródziemnego. Nie znamy dzikiego drzewa oliwnego rodzącego jadalne owoce. Historyczne drzewo oliwne musiało powstać w drodze mutacji z dzikiej oliwki, lub bezpośrednio z oliwnika, który jest także przodkiem dzikiej oliwki. Mogło to mieć miejsce w Anatolii lub w położonej dalej na północny-wschód Fenicji. Udomo­wienie nie nastąpiło chyba dużo wcześniej niż na 2000 lat p.n.e. Dalsza kariera oliwki była wynikiem wynale­zienia nieco później, w tej samej części świata, sztuki szczepienia. Pochodzenie szczepienia tonie w mroku. Tak daleko jak mażemy sięgnąć wstecz, mistrzami szczepienia byli Syryjczycy. Chyba zastosowanie szcze­pienia miało duże znaczenie w rozpowszechnianiu oliw­ki; drzewo, które musi być rozmnażane wegetatywnie, aby owocowało — nie może być łatwo i szeroko roz­powszechnione bez szczepienia.

Figi

Figowiec i figi oraz szerokie ich zastosowanie, zarów­no w postaci świeżych, jak i suszonych owoców w wy­obraźni większości ludzi kojarzą się z Włochami. Trud­no sobie wyobrazić 'krajobraz włoski bez drzew figo­wych, oliwnych i winorośli, podobnie jak bez cypry­sów. Ale podobnie jak drzewo oliwne, również figo­

wiec nie pochodzi z Włoch. Tak samo zresztą cyprys, ten niezapomniany symbol włoskiego pejzażu, jest przybyszem z innych krajów. Rzeczywiście Italia obec­na nie jest podobna do dziewiczego kraju, jakim była przed podbojem greckim i etruskim, i do Italii sielskich pasterzy rzymskich. Wszędobylski cyprys, wbrew opi­nii zasłużonego badacza W. J. Beana (1934), nie pocho­dzi z południowo-wschodniej Europy i Persji. Jak pod­kreśla H. C. De Wit (1967), potwierdzając zdanie A. von Humboldta, cyprys został przeniesiony do Włoch. Jego ojczyzną są góry Busih, położone na zachód od Heratu (Afganistan), skąd przewędrował do Fenicji, Grecji, na Sycylię i do Włoch. Znalazł tam zastosowanie, ze wzglę­du na wysoką wartość drewna, jako materiał do budo­wy statków. Nazwa wyspy Cypr pochodzi właśnie od drzewa, które nadzwyczaj szybko i łatwo przystosowa­ło się do miejscowych warunków.

Podobnie przedstawia się historia figowca. W cza­sach Pliniusza znano we Włoszech olbrzymią liczbę od­mian tego drzewa. Co więcej, figowiec tak się zaakli­matyzował, że -można go było, podobnie jak dzisiaj, spotkać nawet w rozpadlinach murów. Figi były pospo­lite w Italii na długo przed I wiekiem p.n.e. Dwieście lat wcześniej Katon, aby napomnieć Senat o niebezpie­cznej bliskości Kartagińczyków, wołał trzymając w ręce delikatny i świeży owoc figi kartagińskiej: „Spójrzcie Senatorowie, tak blisko naszych bram jest wróg”.

Jeśli jednak sięgniemy do nieco wcześniejszych cza­sów, nie znajdziemy w Rzymie nawet śladów obecności figowca. Podobnie jak drzewo oliwne przywędrował on do Włoch wraz z kolonistami greckimi, którzy opano­wali Sycylię i Kalabrię, w okresie pomiędzy IX i VI wiekiem p.n.e. Może jednak, podobnie jak w wypadku drzewa oliwnego na Sycylii, zastali oni w koloniach figowca przeniesionego tam wcześniej przez Fenicjan.

W Grecji figowiec, tak jak drzewo oliwne, jest szcze­gólnie związany z Atenami. Nie wiem dlaczego do Pla­tona przylgnął przydomek philosukos (kochający figi), ale chyba nie musiał on być odosobniony w swoim gur ście. Innym przykładem ścisłego związku fig z historią Aten jest anegdota związana z Kserksesem, Kiedykol­wiek chciał uprzytomnić sobie, że nie przełamał jeszcze demokracji Ateńczyków, kazał stawiać na stole przy każdym posiłku attyckie figi. Figi, których nie otrzy­mał w daninie, lecz musiał kupić. Figi towarzyszyły Ateńczykom nawet w okresie ich upadku. Kiedy w Atenach rozwinęła się plaga donosicieIstwa, Grecy z Koryntu i innych miast przezwali Ateńczyków suko- phantai — donosicielami fig.

Mimo takich związków z Grecją również i figowiec nie pochodził z tego kraju. Spotyka się wzmianki o fi­gowcach w Odysei. Figi wisiały nad głową Tan/tala gło­dującego w Hadesie. Figowce rosły w ogrodach Alkino- osa, a Laertes jest opisany jako uprawiający figi. .Heyn (1888) dowodzi, że są to akapity dodane później do sta­rożytnego tekstu. W jednym wypadku twierdzi nawet, że teksty te są niezgrabnie dosztukowane do prawdziwie antycznego opisu pałacu Alkinoosa, w celu uzupełnie­nia go opisem ogrodów 'króla Feaków. We wcześniej­szej Iliadzie figowiec jest wymieniony tylko jeden raz, jako rosnący w pobliżu Troi, a więc nie w Grecji. Dal­sze argumenty również nie rozjaśniają historii figow­ca. Hezjod, którego poematy dydaktyczne opiewają najróżniejsze dziedziny życia wiejskiego, nie: słyszał

o figach. Pierwszą wiarygodną wzmiankę o uprawie figowca spotykamy w utworach poety lirycznego i sa­tyrycznego Archilocha (?VII wiek p.n.e.), który wy­mienia figi jako owoce pochodzące z jego rodzinnej wy­spy Paros.

Podobnie jak drzewa oliwne, figowiec przyszedł do

Grecji ze Wschodu. Powstaje więc pytanie, w którym miejscu na wschód od Grecji rozpoczęto uprawę tej ro­śliny? Figi i figowce są wymieniane w Starym Testa­mencie równie często jak winorośl i wino, drzewo oliw­ne i oliwa. Co więcej, były powszechnie znane w Lidii i tak ważne dla Lidyjczyków, że kiedy doradcy odra­dzali królowi Krezusowi najazd na Persję — wytoczyli argument, że kraj ten nie posiada nawet fig ani wina. Jeśli jednak zaufamy Herodotowi, nie mieli oni racji, gdyż według niego Persowie znali w owym czasie figi. Jedno jest pewne — przed dostaniem się do Grecji fi­gowiec już od kilku wieków był uprawiany w Azji Mniejszej.

Czy figowiec był znany w starożytnym Egipcie? Pur- seglove (1968) utrzymuje, że Egipcjanie uprawiali go jeszcze przed 4000 rokiem p.n.e., lecz nie podaje na czym opiera swoje twierdzenie. Egipcjanie od bardzo dawna znali Ficus sycamorus, przeniesiony z Etiopii. Nie mogę jednak nigdzie znaleźć potwierdzenia, aby w tak odległych czasach znali F. carica, aczkolwiek mogli go znać, jeśli, jak twierdzą niektórzy badacze, ga­tunek ten rozprzestrzeniał się w kierunku wschodnim z Wysp Kanaryjskich (po zniszczeniu tamtejszej flory przez lodowiec czwartorzędowy).

Współcześni autorzy, włączając w to De Wita, popie­rają teorię De Candolle’a, według której środowiskiem naturalnym dzikiego figowca jest środkowa i południo­wa część basenu Morza Śródziemnego, od Syrii po wy­spy Kanaryjskie oraz na wschód aż po Persję lub Afga­nistan.

Figowiec był bardzo pospolity na wszystkich Wy­spach Kanaryjsikich od Furteventura na wschodzie, po La Palma, La Gomera i El Hiero na zachodzie, od tak dawna, jak tylko można sięgnąć wstecz. Fakt ten po­zwala wyjaśnić rozprzestrzenianie się uprawnego figo-

,9 _ jg|jj w .Służbie człowieka

145

wca zupełnie inaczej niż czyniliśmy to dotychczas i dla­tego warto poświęcić trochę miejsca na krótką dygre­sję.

Wyspy Kanaryjskie były znane z legend i podań już w czasach Homera. Identyfikowano je nawet z Polami Elizejskimi. Jednak pierwszy wiarogodny opis ich geo­grafii, ludzi i flory został sporządzony przez świetnie zorganizowaną ekspedycję, wysłaną z Mauretanii przez króla Jubę II, w czasie panowania cesarza Augusta, tuż przed narodzeniem Chrystusa. Uczestnicy tej eks­pedycji informują o obfitości figowców na Wyspach. Nie traktuję tego jako zadowalający dowód pochodze­nia figowca. Nie ulega bowiem wątpliwości, że Kar- tagińczycy w swoich żeglarskich podróżach do zachod­niej Afryki odkryli Wyspy Kanaryjskie kilka dobrych wieków wcześniej i na pewno mieli ze sobą, wśród in­nych zapasów żywności, figi. Sam De Candolle podaje, że figowiec asymiluje się tak łatwo w odpowiednich warunkach klimatycznych i glebowych, że obecność dzikich drzew tego gatunku nie oznacza wcale jego śro­dowiska naturalnego. Godne podkreślenia jest również to, że nasiona fig przechodzą nie strawione przez prze­wód pokarmowy człowieka, kiełkują i rozwijają się z nich drzewa rozdzielnopienne — figi i kaprifigi. Tak więc figowce równie dobrze mogły być przeniesione na Wyspy Kanaryjskie z północnej Afryki świadomie lub przypadkowo przez kartagińsłrich żeglarzy. Zaś w pół­nocnej Afryce mogły się znaleźć również dzięki Karta- gińczykom, przeniesione z ich pierwotnej ojczyzny — ze wschodniej części basenu Morza Śródziemnego. Dużo trudniej zrozumieć jak dostała się na Wyspy Kanaryj­skie figówka (Blastophaga psenes), owad z rzędu błon- kówek niezbędny do zapylenia większości odmian, 7. wyjątkiem partenokarpicznych. Figowce wprowadzo­ne do uprawy w Kalifornii nie zawiązywały owoców

z powodu braku tego owada. Dopiero sztuczna intro­dukcja figówki umożliwiła zebranie plonów. Wydaje się jednak, że owad ten mógł być przeniesiony razem z owocami. Dla poparcia faktu, że figowiec występo­wał na Wyspach Kanaryjskich i w północnej Afryce od zamierzchłych czasów, De Candolle przytacza uży­wanie przez Tauregów i Guanczów zamieszkujących te tereny nazw pokrewnych słowom prearabskim — ta- grourt (berberyjski) i taharemenen (Guancze). Jednak­że Kartagina powstała dopiero około 814 roku p.n.e. Można by zgromadzić wystarczającą ilość dowodów na poparcie teorii, że naturalnym siedliskiem figowca było wschodnie wybrzeże Morza Śródziemnego, a nie Wyspy Kanaryjskie, gdyby nie wspaniałe odkrycie botanika Planchona, dokonane w drugiej połowie XIX wieku. Planchon znalazł w okolicy Montpellier, w tufie wulka­nicznym pochodzącym z czwartorzędu, liście i owoce Ficus carica razem z liśćmi drzewa laurowego (Laurus canariensis) i zębami mamuta (Elephas primogenius). Wynika z tego, że Ficus carica był cząstką flory euro­pejskiej w czwartorzędzie, kiedy większość lasów euro­pejskich składała się 1 lauru kanaryjskiego. Kolejna epoka lodowcowa przypuszczalnie zmiotła kompletnie tę subtropikalną roślinność na całym kontynencie, z wy­jątkiem obszaru Wysp Kanaryjskich, gdzie jeszcze dzi­siaj można spotkać gaje laurowe. Nie wiemy oczywi­ście czy ten sam los spotkał Ficus carica, ale mogło tak być. Jeśli przyjmiemy tę hipotezę za słuszną, to właśnie te drzewa ocalałe na Wyspach Kanaryjskich mogły po­służyć do ponownego zasiedlenia figowcem północnej Afryki, a następnie wschodnich wybrzeży Morza Śród­ziemnego, kiedy temperatura wzrosła i klimat stał się łagodniejszy. Nie oznacza to bynajmniej, że udomowio­ny figowiec odbył tę samą drogę co figowiec dziki, to jest z zachodu na wschód. Wydaje się raczej, że to po­

nowne zasiedlenie miało miejsce na długo przedtem, nim człowiek był zdolny udomowić rośliny. Nie można jednak zupełnie wykluczyć alternatywy, że figowiec zo­stał udomowiony na zachodnim krańcu Morza Śród­ziemnego. Chociaż biorąc pod uwagę fakt, że cywiliza­cja, a więc i rolnictwo, miały swój początek w Azji Mniejszej i stąd promieniowały na wschód i na zachód, jest to prawie niemożliwe. Bardziej prawdopodobne, a nawet prawie pewne, jest to, że chociaż dziki figo­wiec przewędrował z Zachodu na Wschód w okresie po- lodowcowym, to pochodzące od niego formy uprawne rozprzestrzeniały się w kierunku odwrotnym, poczyna­jąc od Azji Mniejszej. Uważam, że tam właśnie figo­wiec został wprowadzony do uprawy. Faktem jest, że znajdowano dzikie okazy tego drzewa w Indiach, lecz były to chyba okazy naturalizowane. Gdyby ojczyzną figowca były Indie, dziwną byłaby jego nieobecność w Chinach. Jak bowiem twierdzi Bretschneider, figo­wiec został sprowadzony do Chin z Persji w VIII wie­ku n.e.

Tylko w Azji Mniejszej można znaleźć olbrzymią różnorodność odmian figowca bujnie rosnących i owo­cujących. Na pewno stamtąd właśnie, już jako gatunek uprawny, figowiec przywędrował do Grecji i północ­nej Afryki, następnie do Włoch, Galii, Niemiec, Bryta­nii, Iranu, Indii i Chin, zaś z zachodniej Europy został przeniesiony na kontynent amerykański, do południo­wej Afryki i Australii.

10. Jabłonie, grusze i pic;wy

Potencjalnym miejscem pochodzenia drzew owoco­wych uprawianych na zachodzie jest ośrodek blisko­wschodni, ojczyzna winorośli, gruszy, wiśni, czereśni, granatów, orzecha włoskiego, pigwy, migdała i figow­ca. Z całą pewnością właśnie tam powstały pierwsze sady. W Gruzji i Armenii można jeszcze dzisiaj zoba­czyć wszystkie fazy powstawania sadownictwa, poczy­nając od gajów złożonych prawie w całości z dzikich drzew owocowych, poprzez różne stadia przejściowe, aż do nowoczesnych niemal metod obejmujących szcze­pienie lepszych odmian dzikich na mniej wartościo­wych siewkach.

Według często cytowanego tutaj wielkiego uczonego radzieckiego — Wawiłowa, wszystkie trzy rośliny sa­downicze, którymi zajmiemy się w tym rozdziale wy­wodzą się z bliskowschodniego ośrodka cywilizacji. Wy­daje się jednak, że prawda nie jest aż tak prosta.

Uprawiane przez nas jabłonie pochodzą od gatunku zwanego po łacinie Pyrus malus lub Malus communis. Pojedyncze okazy jabłoni w stanie dzikim dość często spotyka się w zagajnikach i żywopłotach angielskich. Z pokroju drzewa, wyglądu liści i kwiatów są bardzo podobne do odmian uprawnych, tyle że nieco bardziej przypominają krzewy niż drzewa, no i rodzą dużo .nniejsze owoce. Dzika jabłoń występuje w całej pra­wie Europie, w Anatolii, w rejonach położonych na południe od Kaukazu, w niektórych rejonach Iranu

i prawdopodobnie w górzystej części północno-zachod­nich Indii. Chociaż to ostatnie miejsce wydaje się wąt­pliwe, ponieważ znaleziono tam jedynie pojedyncze okazy dzikich jabłoni, które prawie na pewno są od dawien dawna zdziczałymi drzewami uprawnymi. Moż­na by przypuszczać, że jabłoń po raz pierwszy została wprowadzona do uprawy na przykład w Anatolii, lub w innym miejscu naturalnego zasięgu tego drzewa, po­łożonym w pobliżu najstarszych ośrodków cywilizacji, gdzie rolnictwo powstało wcześniej niż w Europie. I bez wątpienia tak właśnie było, z tym że historia udomowienia jabłoni jest dużo bardziej skomplikowana.

Na początek weźmy cytat z De Candolle’a, którego opinia na ten temat nie jest do tej pory obalona przez nowsze odkrycia lub nawet analizę genetyczną.

Jabłoń wydaje się być najbardziej związana z tery­torium położonym pomiędzy Trebizondą i Ghilanem. Rosnące tam dzikie jabłonie mają dolną stronę liści pokrytą puszystym kutnerem, krótkie szypułki owoco­we i słodkie owoce, podobnie jak gatunek Malus com- munis występujący we Francji i opisany przez Boreau. Wskazuje to, że w czasach prehistorycznych zasięg tej rośliny rozciągał się od Morza Kaspijskiego prawie do Europy. Piddington w Indeksie podaje nazwę jabłoni w sanskrycie; brzmi ona seba. Ale Alfred Pictet pro­stuje to, twierdząc że jest to nazwa hinduska, wywo­dząca się od perskiej seb, sef. Ten brak nazwy w star­szym od hiduskiego sanskrycie dowodziłby, że po­wszechna dziś uprawa jabłoni w Kaszmirze, Tybecie, a zwłaszcza w północno-zachodnich i centralnych pro­wincjach Indii, nie jest tak bardzo starożytna. Drzewo to było znane chyba tylko zachodnim Ariom. Ludy te używały nazwy, której rdzeń ab, af, av, ob przeniknął do wielu języków europejskich, pochodzących od aryj­skiego. Pictet podaje nazwy jabłoni w różnych języ­

kach: dbali, ubhall — w galickim (szkocko-celtyckim), afal — w kimeryjskim, aval — w armorykańskim, aphal — w starogermańskim, appel — w staroangiel- skim, apli — w skandynawskim, obolys — w litew­skim, jabłuko — starosłowiańskim, jabłoko — w ro­syjskim. Wydaje się więc, że zachodni Ariowie znaleźli w północnej Europie dzikie lub udomowione już ja­błonie, lecz zachowali dla nich swą dawną nazwę. W języku greckim jabłko nazywa się mailea lub maila, po łacinie— malus, malum. Pochodzenie tych nazw jest według Picteta bardzo niepewne. Albańczycy, po­chodzący od Pelazgów, używają nazwy mole. Teofrast wymienia dzikie i uprawne maila. Baskowie natomiast używają zupełnie odmiennej nazwy — sagara, co su­geruje obecność jabłoni w Europie już w czasach po­przedzających najazd Ariów | Niewielu współczesnych uczonych użyłoby nazwy Ariowie; De Candolle określa tym mianem przybyszów ze wschodu (z bliżej nie okre­ślonego miejsca w Azji Środkowej), którzy zaludnili Europę; mogli to być na przykład Celtowie lub Teu- tonowie. Ludy te posługiwały się jednym z języków in- doeuropejskich, ich wschodni krewniacy podbili Indie i posługiwali się sanskrytem.

Uprawa jabłoni była znana od dawna wśród Celtów, których De Candolle określa jako ludy posługujące się językami: galickim, kimeryjskim, armorykańskim, ir­landzkim, walijskim i bretońskim. W poemacie Aval- lenau napisanym przez Merrdina Kaledończyka (VI wiek n.e.) znajduje się bardzo interesujący opis sadu raczej niż gaju jabłoniowego:

...i nikomu nie było objawione w godzinie świtu co widział Merrdin, zanim się zestarzał. Zobaczył on sie­dem razy po dwadzieścia i siedem wspaniałych jabło­

ni jednakowego wieku, wzrostu i kształtu, które wy­rastały z miłosiernego łona. Były one strzeżone przez dziewicę o wijących lokach. Imię jej Olwedd o błysz­czących zębach”K

Powróćmy jeszcze do owych dzikich zarośli jabło­niowych, które Boreau widział w okolicy Trebizondu 2, i do omawianych przez Wawiłowa starożytnych sadów Gruzji i Armenii. Montalembert podaje, że kiedy świę­ty Brieuc i jego bracia zakonni, po wyrzuceniu przez Saksonów z Kornwalii, osiedli w Bretanii, od razu za­brali się do zakładania sadu. Znamy również inne opo­wiadania z tego okresu, o ciągnących się milami sadach bretońsłrich. W starym kodeksie w północnej Walii (Dwll Gwnedd) znajdują się przepisy regulujące ceny jabłoni. Taka typowa klauzula ustalająca ceny brzmia­ła następująco: „drzewko szczepione — 4 pensy bez żadnych dodatkowych opłat, aż do miesięcy zimowych w roku szczepienia. Potem cena wzrasta o dwa pensy każdego roku, aż do pierwszego owocowania, a następ­nie aż do 60 pensów rocznie, tak że wartość drzewka wzrasta podobnie jak wartość cielaka”. Podobnie w in­nych kodeksach walijskich (Dwll Dyfedd i Dwll Gwent) znajdowały się klauzule dotyczące handlu jabłoniami.

Wszystkie te dowody dotyczą dosyć niedawnych cza­sów, bowiem liczą przeważnie nie więcej niż 1000 lat, ale świadczą o starożytności uprawy jabłoni u Walij­czyków i Bretończyków. Być może w czasie wędrówki ze Wschodu sztukę tę przejęli od innych plemion, daw­

** < • WŁi —> - * f <fth- >> «* - «

niej osiadłych w zachodniej Europie. Istnieją bowiem dowody na to, że jabłoń była uprawiana w Europie w czasach prehistorycznych, a nawet w neolicie.

Ludy zamieszkujące w osiedlach nawodnych w Lom­bardii, Sabaudii i Szwajcarii prawdopodobnie uprawia­ły jabłoń. Współcześni archeologowie i badacze prehi­storii nie lubią uogólnień tak bardzo powszechnych u XIX-wiecznych uczonych badających te osiedla. W międzyczasie okazało się bowiem, że osiedla budo­wane na palach ponad bagnami lub wodami, nie są specyficzne dla danego okresu, plemienia lub regionu. W Europie mogą pochodzić zarówno z neolitu, jak rów­nież z epoki brązu. Co do starożytności jabłoni może­my jednak mieć pewność, gdyż niemiecki paleonto­log — Heer — znalazł skamieniałe jabłka dwóch od­mian razem z innymi śladami obecności ludzi, którzy nie znali jeszcze żadnego metalu, używali bowiem na­rzędzi kamiennych, a więc z pewnością żyli w epoce neolitu. Tak więc w Lombardii, Sabaudii i częściowo w Szwajcarii uprawa jabłoni datuje się od 3000 do 2000 lat p.n.e. Jabłka krojono w plastry i suszono na zimę. Owoce jednej z odmian znalezionych w wyko­paliskach miały lekko wydłużony przekrój o średnicy ok. 2 cm. Druga odmiana dawała owoce większe o wy­miarach około 3 cm na 3,6 cm Ł

Nie jest wykluczone, że jabłka te zbierano na zimę z dziko rosnących jabłoni. Jednak Heer i De Candolle uważają, że ich obfitość wskazuje raczej na pochodzę-

W***'

^ C. -. w

iiti JHi rwy |V" J -■¡•i ='• t ■. / "i'

<H - ■.. * i e -V *v ; •»' ■■■■ - 1 -4**+

£. \ ^, ■•IW?- 5' '*■* "%

w'-;-'.ywi*«

nie z drzew uprawnych. Chyba jednak nie wzięli oni pod uwagę, że jabłka te mogły pochodzić z zagajników jabłoniowych, podobnych do tych, jakie odkryli współ­pracownicy Wawiłowa w Gruzji w latach dwudzie­stych naszego stulecia. Jeśli nawet europejskie jabłonie (i grusze) nie były jeszcze udomowione i uprawiane w neolicie, to musiało to nastąpić wkrótce po tej epoce. To co dotychczas napisałem nie oznacza bynajmniej, że udomowiona jabłoń wędrowała z zachodu na wschód, chociażby dlatego, że to, czego Europejczyk dokonał w 1500 roku p.n.e., to dla mieszkańca Anatolii było mo­żliwe dużo wcześniej. Odkąd Europa, poczynając od Greków i Rzymian, zaczęła świadomie i celowo (nie przypadkowo) uczyć się od bardziej zaawansowanych w rozwoju ludów Azji Mniejszej, podbijać je i doko­nywać wymiany towarów, zaczęto również wprowadzać do uprawy starsze odmiany i ulepszone rasy drzew owocowych, w tym również jabłoni i grusz. Nie ozna­cza to jednak, że lokalne odmiany europejskie zastępo­wano nowymi, raczej uprawiano je współrzędnie i do­chodziło pomiędzy nimi do krzyżowania, w wyniku cze­go powstał cały szereg nowych, ulepszonych odmian. Selekcja mutantów i siewek trwała 5000—6000 lat. Na początku tego okresu trudno było odróżnić jabłko po­chodzące z drzewa uprawnego od jabłka z jabłoni dzi­kiej. Procesowi selekcji zawdzięczamy nie tylko istnie­nie potężnej liczby odmian (około 10 000) | które są lub były w uprawie, lecz również ogromną poprawę jakości

i wielkości owoców. W tym miejscu warto przytoczyć fragment z pracy Wawiłowa (1940), chociaż odnosi się on do warzyw, a nie do drzew owocowych: „Najlepszy

przykład z hodowli roślin można znaleźć na wyspie Sa- kurajima w południowej Japonii. Jest to rzodkiew osią­gająca wagę 15—17 kg. Na wyspie tej znajdują się in­ne, botanicznie pokrewne gatunki, których rośliny two­rzą korzeń bardzo mały. Nie ma sensu stawianie pyta­nia, jak powstała rzodkiew gigant. Nikt tego nie wie. Istnieje tylko jedna odpowiedź — te gigantyczne for­my są konsekwencją umiejętności selekcji skrajnych egzemplarzy, prowadzonej wiele wieków temu przez nieznanych hodowców”.

To samo można powiedzieć o jabłoni; czas i inteli­gencja człowieka przekształciły dziką roślinę w formę uprawną, tak niepodobną do rośliny wyjściowej, że tyl­ko botanik może określić, która pochodzi od której. Możemy tylko podziwiać, jak nadzwyczajnie ludzkość wykorzystała genetyczne możliwości dzikich jabłoni rosnących w Anatolii i Europie 5000 lat temu.

Historia gruszy (Pyrus communis) jest podobna do historii jabłoni. Również w tym wypadku głównym ośrodkiem rozpowszechniania odmian grusz jest Bliski Wschód, chociaż gatunek P. communis w stanie dzikim występuje pospolicie również w europejskiej strefie umiarkowanej, w zachodniej Azji, południowym Kauka­zie i w niektórych rejonach Iranu. Niewielkie skupiska

i pojedyncze drzewa dzikiej gruszy spotyka się nawet w północnych Indiach. Wydaje się jednak, że mogą to być drzewa zdziczałe, gdyż w sanskrycie nie ma nazwy dla grusz. Jednak górzyste tereny północnych Indii są bardzo dogodne do uprawy grusz, nie można więc uży­wać tych samych argumentów, jakich używaliśmy, aby wytłumaczyć brak nazwy dla tej rośliny w języku he­brajskim, z tej prostej przyczyny, że grusza nie rosłaby w gorącym, suchym klimacie Palestyny. Oprócz P. communis znane są jeszcze dwa dzikie gatunki, od których wywodzą się odmiany uprawne, lub które bra­

ły udział w ich powstawaniu. Są to P. nivalis — grusza śnieżna pochodząca ze wschodnich Alp i P. amygda- lus — z południowej Europy. Chińską gruszą piaskową nie będziemy się interesować ze względu na późne po­jawienie się jej w uprawie. De Wit zwraca uwagę na ciekawy fakt, mogący wyjaśnić, w jaki sposób udomo­wiono niektóre drzewa owocowe* między innnymi jabło­nie i grusze. Owoce grusz (chociaż w niewielkich ilo­ściach) znajdowano wraz ze szczątkami jabłek w śmiet­nikach osiedli nawodnych nad jeziorami. Rozumując logicznie możemy zasugerować następujący rozwój wypadków. Początkowo mieszkańcy tych osad po pro­stu zbierali i jedli owoce z dziko rosnących drzew owo­cowych. Nowe drzewa wyrastały w sąsiedztwie osad ludzkich, z nasion znajdujących się w odpadkach i od­chodach. Tak więc pierwsze sady zostały posadzone przez człowieka niejako 'bezwiednie. Alą'ambicje ludz­kie rody, odkąd człowiek, dzięki wykorzystaniu swej inteligencji, zaczął osiągać korzyści; z przypadkowych odkryć. Owoce znalezione w wykopaliskach z epoki brązu są już znacznie wyższej jakości, szczególnie roz­miarem przewyższają jabłka neolityczne. Może to ozna­czać tylko celową selekcję. Pp prostu drzewa dające najlepsze owoce otaczano opieką i rozmnażano, gorsze zaś usuwano. Selekcja ta miała miejsc® jeszcze przed wprowadzeniem drzew do uprawy. Był to proces postę­powy, gdyż wśród przypadkowych siewek powstałych z nasion najlepszych egzemplarzy, powinny również znaleźć się Okazy, które wykazywały ^przewagę pod względem pożądanych cech nad drzewami rodziciel­skimi. Jeśli ta wyimagowana rekonstrukcja nieznanych wydarzeń jest prawdziwa, a brzmi ona zupełnie wiary­godnie, to jabłonie i grusze nie były świadomie wzięte do uprawy, lecz wkroczyły do sadu same. Udomowienie jest procesem długim i powolnym; w jego końcowej

fazie najlepsze wybrane odmiany sadzi się uważnie

i w pewnym porządku.

Skamieniałe1 plasterki suszonych jabłek i gruszek znaleziono w osiedlach nawodnych w Robenhausen w*Szwajcarii i w Bardello nad jeziorem Varese w Lom­bardii. Gruszki te są bardzo podobne do współcześnie nam znanych owoców dzikiej gruszy. Pochodzą one z epoki neolitu, a więc pierwszych stadiów udomowie­nia. De Candolle podaje inny jeszcze dowód obecności gruszy W zachodniej Europie w czasach przedceltyc- kich *-2-'dwie naizwy baskijskie (undarea i madaria), które ¡nie! mają odpowiednika Wł żadnym z europejskich lub azjatyckich języków. Uważa się, że Baskowie są pozostałością przedceltycfeîch ludów zamieszkujących Półwysep Iberyjski i częściowo Francję. Skoro Basko­wie mieli nazwy dla grusz, wydaje się prawdopodobne, że je uprawiali lub co najmniej zbierali owoce z dziko rosnących drzew jesEćze przed przybyciem Celtów do zachodniej Europy.

Podobnie jak w wypadku jabłoni, również grusze by­ły wcześniej udomowione w Azji Mniejszej (prawdo­podobnie w Anatolii) i niewątpliwie proces tęri przebie­gał w podobny sposób i w równie powolnym tempie co w Europie. Dużo później7 bo "jtfż w czasach historycz­nych, wschodnie gruszę zostały wprowadzone, do ogro­dów europejskich przez Rzymian i wzięły udział w wie­lowiekowym procesie selekcji i krzyżowaińia' z odmiana­mi zachodnimi. Tak więc obydwagatünki najpopular­niejszych u nas owoców — jabłek i gruszek są w upra­wie od oikoło 6000 lat i obydwa zostały udomowione

chyba gdzieś w czwartym tysiącleciu p.n.e. w Anatolii

i trzecim tysiącleciu p.n.e. w Europie.

Pigwa (Cydonia vulgaris) zawdzięcza swą nazwę bo­taniczną greckiemu określeniu owocu — jabłko cydoń- skie. Niektórzy autorzy utrzymują, że złote jabłka He- speryd i złote jabłko Atlanty, które pozwoliło jej dzię­ki oszustwu wygrać słynny bieg, to właśnie pigwa. Doj­rzała pigwa jest bowiem ich zdaniem barwy złocisto- żółtej, podczas kiedy jabłko nigdy nie osiąga takiej in­tensywności koloru. Autorzy ci uważają, że znaczenie, jakie owoce te mają w obrzędach religijnych i rytual­nych, jest również argumentem przemawiającym za tym, że „złote jabłka” to owoce pigwy. Może rzeczywi­ście tak było; jedno jest pewne — w starożytności pig­wa nie była znana w Grecji, chociaż znajdowano ją tam rosnącą w stanie dzikim. Można to wytłumaczyć jej łatwym przystosowaniem się do warunków klimatycz­nych i glebowych. W klasycznej literaturze po raz pierwszy wymienia pigwę Alcman, w połowie VII wie­ku p.n.e. Wydaje mi się jednak, że musiała ona być znana w Grecji znacznie wcześniej, gdyż Solon (635— 560 p.n.e.), wydając dekret mówiący o tym, że oblubie­nica przed wejściem do łoża małżeńskiego musi zjeść jabłko cydońskie na cześć bogini Afrodyty, chyba nie wprowadzał nowego rytuału, lecz raczej odnowił stary obyczaj. Można zwyczaj ten wytłumaczyć i w inny spo­sób, nie snując przypuszczeń na temat starożytnej obecności tej rośliny w Grecji. Attyka od bardzo daw­nych czasów utrzymywała kontakty z Krętą (wiemy

o tym chociażby z legendy o Tezeuszu) ■— może zatem zwyczaj zjadania pigwy przez oblubienicę był pocho­dzenia kreteńsko-mykeńskiego.

Jeśli tak było rzeczywiście, to pigwa byłaby starsza od budowniczych z Knossos i kultury kreteńskiej. Naj­starszymi mieszkańcami Krety byli Cydonowie. Zamie­

szkiwali oni miasto o nazwie Cydonia, prawdopodobnie najstarsze na Krecie. Czyżby więc jabłko cydońskie by­ło udomowione tam właśnie? Zdaje się na to wskazy­wać grecka nazwa owocu. Jeśli tak było, to czy nie oznacza to, że pigwa właśnie stamtąd pochodzi?

Wawiłow podaje Bliski Wschód jako kolebkę pigwy, która stamtąd rozprzestrzeniła się w Europie poprzez Grecję, Włochy i Francję. Znaleziono ją w stanie dzi­kim tylko w Turkiestanie, północnym Iranie w pobliżu Morza Kaspijskiego, na południe od Kaukazu i w Ana­tolii; według Waiwiłowa z pewnością jest to jej środowi­sko naturalne. Znajdowano ją wprawdzie w stanie dzi­kim także w różnych innych miejscach, lecz były to naj­prawdopodobniej rośliny zdziczałe. Równocześnie wyda­je się rzeczą bardziej niż prawdopodobną, że w bardzo odległej przeszłości pierwotny zasięg pigwy rozszerzył się poprzez wyspę Rodos i Karpathos aż na Kretę.

Podsumowując możemy powiedzieć, że udomowienia pigwy dokonały prawdopodobnie ludy zamieszkujące ląd stały, być może w czwartym tysiącleciu p.n.e., a ko­lonizatorzy przenieśli ją na Kretę już jako roślinę udo­mowioną. Nawet wcześniejsze udomowienie w krajach położonych dalej na Wschód nie jest wykluczone. Z Krety, około roku 1000 p.n.e. pigwa została przenie­siona do Attyki i na Peloponez. W VI wieku p.n.e. pig­wa dotarła na Sycylię: ówczesny poeta włoski Ibikus z Region pisze „cydońskie jabłka w nawadnianych ogro­dach” K W Rzymie pigwa znalazła się nie później niż w III wieku p.n.e., gdyż wymienia ją Katon w De re rustica. W ciągu dwóch lub trzech następnych stuleci pigwa rozprzestrzeniła się w pozostałej części zachod­niej Europy. Szczytową popularność osiągnęła w śred­niowieczu, a do dnia dzisiejszego jest popularna w Eu­ropie Wschodniej i Azji Mniejszej. W miarę jak malało

znaczenie pigwy jako surowca do wyrobu galaretek, marmolady1 i innych przetworów spożywczych, znala­zła ona inne zastosowanie, odziedziczone po głogu, a mianowicie jako jedna z ważniejszych podkładek dla gruszy. Do dzisiaj zresztą spełnia tą rolę.

11. Palmy

Istnieje arabskie przysłowie dotyczące palmy: „KróL oazy kąpie stopy w wodzie, a głowę w niebiańskim ogniu”.

Ludzie żyjący na północy nie zdają sobie sprawy z gospodarczego znaczenia palm. Wiemy tylko z grub­sza, że niektóre z tych majestatycznych drzew należą do roślin bardzo pożytecznych i w pierwszej chwili nie przychodzi nam nawet do głowy, że mogą rosnąć na plantacjach dając utrzymanie dziesiątkom milionów lu­dzi. Niewiele spośród roślin tak bardzo przyczyniło się do rozwoju cywilizacji, postępu i dostarczania wygód ludzkości co palma daktylowa (Phoenix dactylifera). Prawdopodobnie jest to pierwsze drzewo uprawiane przez człowieka. Jego owoce, drewno i wspaniałe Uście przez tysiące lat były podstawowym surowcem dla mi­lionów ludzi. Strabo w swojej pracy Geografia powo­łuje się na hymn uważany przez niego za perski, przez Plutarcha zaś za babiloński, w którym wymienia się 360 zastosowań palmy daktylowej. Liczba ta ma naj­wyraźniej znaczenie mistyczne. Mahomet uczył swoich uczniów: „szanuj palmę daktylową, gdyż jest ona twoją ciotką ze strony ojca; powstała z tego samego materia­łu co Adam i jest jedynym drzewem sztucznie zapład- nianym” ł. Ma on tu na myśU rozdzielnopłciowość drzew.

Chcąc ozyśkać zapłodnienie i owoce na palmowych drzewach żeńskich umieszczano męskie kwiatostany.

Jednak nie tylko wieloraka użyteczność palmy dak­tylowej wyróżnia ją spośród innych drzew. Jej piękno, gracja i smukłość były w odległych czasach i kulturach natchnieniem poetów. Salomon wysławia swą ukochaną tymi słowy: „postawą palmie podobna”. Homer kła­dzie w usta Odyseusza, który ujrzał Nauzykaję, takie słowa pochwały: „patrzę i wielbię, wygląda jak palma”. Czym była palma dla Greków, ńiożna by długo pisać, lecz oddaliłoby to nas zbytnio od teinata. Wystarczy chyba powiedzieć, że była znana w Delos, gdzie pośwl^*- cono ją Apollonowi z Delos i źwano Drzewem Świata lub Drzewem Dnia. Dużo później, kiedy- arabska eks­pansja rozszerzyła się na południową Europę, W Grecji," na Sycylii, we Włoszech i Hiszpanii rosły gaje palm daktylowych. Często zdarza się, że 'ludzie przenoszący się na nowe terytorium zabierają ze sobą swoją ul/ubio-: ną roślinę, będącą cząstką ich ójczyzny oraz dostarcza­jącą im ulubionego pożywienia i dokładają wszelkich starań aby rosła nawet w warunkach nieabyt sprzyja­jących. Ale owoce palmy ńie zawsze mogły dojrzewać w stosunkowo łagodnym klimacie południowej Europy

i wycoiała się ona do 'odpowiedniejszej, -bardziej upal­nej strefy. Musimy cofnąć się wstecz, aby na podstawie obecnego rozmieszczenia uprawy palmy odnaleźć miej­sce jej pochodzenia. Współcześnie zasięg geograficzny palmy daktylowej rozciąga się od dioliny Indusu na wschodzie do Wysp Kanaryjskich i Wysp Zielonego Przylądka na zachodzie, pomiędzy 15° a 30° szerokości geograficznej północnej. Przeniesiono ją wprawdzie w rejony tej samej strefy klima/tycznej na półkuli po­łudniowej, lecz nie stanowi to dla nas przedmiotu zain­teresowania, gdyż z całą pewnością jej ojczyzną jest półkula północna. A więc obecny zasięg palmy dakty­

lowej na półkuli północnej nie różni się istotnie od jej starożytnego środowiska.

Palma daktylowa (Phoenix dactylifera) jest gatun­kiem uprawnym i nie udało się znaleźć jej risikipb przodków, oczywiście jeśli nie bierze się pod uwagę ro­ślin zdziczałych.

Istnieje około tuzina gatunków z rodzaju Phoenix, lecz nie każde drzewo palmowe można zaliczyć do od­powiedniego gatunku. Tam, gdzie w środowisku natu­ralnym spotykają się dwa gatunki, w wyniku krzyżo­wania powstają rośliny pośrednie, nię dające się zali­czyć do żadnego z nich. Wszystkie gatunki z rodzaju Phoenix posiadają tę samą liczbę chromozomów (2n== 36), wszystkie są obcopylne, wszystkie kwitną w su­chym, gorącym klimacie, z wyjątkiem P. sylvestris, która kwitnie w gorącym ale wilgotnym klimacie. Pal­ma daktylowa wyróżnia się wśród innycfr gatunków z tego rodzaju wyższym wzrostem (dochodzi do 24 m)

i długowiecznością (żyje ponad 100.lat). Ponieważ nie znaleziono jej w stanie dzikim, uważano, że powstała w wyniku skrzyżowania dwóch mniej ważnych gatun­ków lub pochodzi od mutanta P. sylvestris L Teorię tę skrytykował profesor Corner podkreślając, że palma daktylową różni się od P. sylvestris między innymi tym, że wytwarza bardzo łatwo odrosty korzeniowy, po ułatwia jej rozmnażanie wegetatywny Temu m. in. zawdzięczała właśnie,, w przeszłości swoje 'znaczenie ekonomiczne. Tysiące lat trwała selekcja roślin wy­twarzających odrosty korzeniowe. Nie wiemy więc, czy proces ten nie wyeliminował starszej formy, palmy

o jadalnych owocach, lecz nie wytwarzającej odrostów korzeniowych. Owoce P. sylvestris są dużo gorszej ja­

kości niż owoce palmy daktylowej. Być może różnica ta jest również skutkiem długowiecznej selekcji. Ważnym jest fakt znalezienia nasion P. sylvestris w egipskich wykopaliskach określanych na 1400 rok p.n.e. Oznacza to, że gatunek ten występował w czasach, kiedy czło­wiek był już zdtoiny do wykorzystania roślin 1 oraz że był obecny na terenach, gdzie fundamentem cywilizacji "było rolnictwo.

Istniała również teoria, według której przodkiem pal­my daktylowej mógł być gatunek P. reclinata — dzika palma afrykańska, posiadająca 'zdolność wytwarzania odrostów korzeniowych. Owoce jej wprawdzie nie na­dają się do jedzenia prosto z drzewa, ale nabierają sma­ku po kilkugodzinnym moczeniu iv wodzie. Zdaniem profesora Comera palma daktylowa może być potom­kiem przypadkowego mieszańca pomiędzy P. Sylvestris

i P. reclinata.

Skoro więc nie ma obecnie prawdziwie dzikich palm daktylowych i nie mamy pewności co do jej przodków, nie możemy również odnaleźć jej naturalnego środowi­ska, gdyż jak już wspomniano, palmy wysiewają się bardzo łatwo i łatwo przyjmują się w korzystnych warunkach klimatycznych i glebowych. Trudno zatem określić nawet w przybliżeniu miejsce jej udomowienia. Musi to być jeden z ośrodków jej uprawy, ale który?

Grecy znali palmę daktylową dzięki kontaktom z Fe­nicjanami i dlatego nazwali ją fenickim drzewem Phoenix2. Nie oznacza to jednak, żŚ^anańejcsycy lub

Fenicjanie albo ludzie zamieszkujący Tyr lub Sydon wprowadzili palmą do uprawy. Nic nie wnosi także wiadomość, że palma odgrywała ważną rolę w starożyt­nych obrzędach judajskich, na przykład w święcie ku­czek, gdyż udomowienie palmy jest dużo starsze niż najstarsze pisma hebrajskie. Z dużym stopniem pewno­ści możemy założyć, że Izraelici poznali palmę dakty­lową i jej praktyczne zastosowanie od ludów, które za­mieszkiwały przed ich przybyciem Palestynę. Poważne znaczenie gospodarcze palmy dla- Fenicjan nie ulega wątpliwości. Wyobrażenie jej pojawia się na stallach

i innych obiektach pochodzących z Tyru i Sydonu, a także z innych kolonii fenickich w północnej Afryce z Kartaginą włącznie. Można zaryzykować hipotezę, że nawet jeśli najstarsze palmy daktylowe pochodziły ra­czej z Afryki niż z Azji, to palmy w fenickich kolo­niach północnoafrykańśkich dotarły tam z ojczyzny ko­lonizatorów na Wschodzie.

Chociaż nie znamy przodków palmy daktylowej, wie­my, że głównym środowiskiem naturalnym palm z ro­dzaju Phoenix są Indie. Hipotetyczny przodek palmy daktylowej —- P. sylvestris — stamtąd właśnie pocho­dzi. Musimy jednak z punktu odrzucić przypuszczenie, że palma daktylowa mogła być po raz pierwszy wpro­wadzona do uprawy i w Indiach, gdyż nie ma dla niej nazwy w sanskrycie. Chiny jako potencjalne miejsce udomowienia też nie wchodzą w rachubę, gdyż roślinę tę sprowadzono tam z Iranu już W czasach historycznych, to jest w III wieku n.e. Pozostają więc trzy ośrodki sta- .ożytnej cywilizacji, które miały potencjalne możliwo­ści udomowienia palmy. Są tó: Mezopotamia, Fenicja | Egipt.

Na ogół mogliśmy liczyć na jakieś wskazówki rozpa­trując nazewnictwo roślin uprawnych. W tym jednak wypadku ani lingwistyka, ani botanika geograficzna nic

nam nie mogą pomóc. De Candolle zaangażował najpo­ważniejsze autorytety lingwistyczne i pomoce filolo­giczne swoich czasów (a niewiele się zmieniło w tej dziedzinie od tamtej pory), po to aby stwierdzić, że

I liczba nazw perskich, arabskich i berberyjskich jest wręcz nieprawdopodobna”. Najstarsza nazwa hebraj­ska — tamar, jest zupełnie nie związana z najstarszą nazwą egipską — beq. Możemy z tego wnioskować, że Judajczycy poznali po raz pierwszy palmę gdzieś indziej, a nie w Egipcie, a więc w czasach poprzedzają­cych niewolę egipską. Ta niezwykła mnogość nie zwią­zanych ze sobą nazw, które tylko w nielicznych wy­padkach wskazują na zapożyczenie z obcego języka, oznacza, że najstarsze ludy, o których wiemy bardzo mało, nadawały właśnie nazwy uprawnej palmie i jej owocom. Oznacza to również, że śledząc wędrówkę tej rośliny musimy cofnąć się w mroki bardzo odległych lat i dreptać po omacku.

Pewne znaczenie może mieć fakt, że nazwy zachod­nie, na przykład berberyjska, są wyraźnie starsze od nazw w językach z rejonów położonych na wschodzie, jak na przykład w językach hindi lub w języku pań- dżabi.

Nie robi na mnie wrażenia argument De Condolle’a, opierającego się na Pliniuszu, że palma daktylowa ro­sła na Wyspach Kanaryjskich. Po pierwsze Guanczowie zamieszkujący te wyspy znajdowali się w stadium neo­litycznym jeszcze w 1401 roku, kiedy to Jean de Be- thencourt rozpoczął podbój Wysp Kanaryjskich

i stwierdził, że figi, a nie daktyle są najważniejszym produktem tych wysp. Po drugie Pliniusz opierał się prawdopodobnie na wynikach ekspedycji naukowej wysłanej na ten archipelag przez króla Jubę II, kil­kadziesiąt lat przed napisaniem Historii naturalnej, a z której raport został przesłany do Cesarza Augusta.

y

Wysłannicy króla Juby II prawdopodobnie pomylili ogromną palmę Phoenix canariensis z palmą daktylo­wą, gdyż są one do siebie bardzo podobne. Jeśli nawet rzeczywiście wysłańcy Juby II spotkali na Wyspach Kanaryjskich palmy daktylowe, to przecież mogły one być przeniesione, lub przypadkowo zawleczone przez Kartagińczyków, którzy odwiedzali Wyspy parę wie­ków wcześniej. W wyjaśnieniu tej sprawy nie pomaga również stwierdzenie Herodota, że widział palmy dak­tylowe w Libii (północna Afryka, na zachód od Egiptu) w V wieku p.n.e., gdyż Kartagina powstała trzy wieki wcześniej, Utyka około 1300 roku p.n.e., a kartagińska eksploracja zachodnich wybrzeży Afryki rozpoczęła się nie później niż w 600 roku p.n.e.

Rejonem, w którym palma daktylowa miała ogrom­ne znaczenie i gdzie najwcześniej mogło być zastosowa­ne nawadnianie gleby „aby kąpać jej stopy w wodzie”, był cały obszar położony pomiędzy Eufratem i Nilem. Osobiście jestem skłonny uwierzyć, że wprowadzenie palmy do uprawy miało miejsce raczej w pobliżu Eufratu niż Nilu. Fakt, że król Dawid (1000 rok p.n.e.) nie umieścił palmy na liście roślin, które mają być po­sadzone w jego ogrodzie, nie ma większego znaczenia. W Palestynie palma daktylowa mogła się dobrze rozwi­jać tylko w Jerycho. Rysunek tej palmy znajduje się na najwcześniejszych malowidłach umieszczonych na po­mnikach egipskich. Nie należy jednak zapominać, że rol­nictwo w Mezopotamii było równie stare, a prawdopo­dobnie nawet starsze od egipskiego. Nie wiemy wpraw­dzie komu zawdzięczamy udomowienie palmy daktylo­wej — Egipcjanom czy Azjatom. Na pewno jednak miało to miejsce nie wcześniej jak 8000 lat temu. Pal­ma daktylowa od równie pradawnych czasów jak wino­rośl towarzyszy człowiekowi w jego dążeniu do udo­skonalenia życia na naszej planecie.

Nie znamy miejsca pochodzenia palmy kokosowej (Co­cos nucifera), jednej z najbardziej pożytecznych roślin świata. O tej roślinie, która dostarcza tłuszczu, drewna, włókna, wina i mleka, wiemy dużo mniej niż o innych pożytecznych drzewach. Profesor Comer powiada: „naj­większym problemem jest fakt, że jest ona uprawiana w całym Starym Swiecie. Nie ma wyspy lub wybrzeża, gdzie nie rosłaby dzięki pośredniemu lub bezpośrednie­mu udziałowi człowieka”. Dodatkową komplikację stwa­rza fakt, że twarda skorupa pokryta włóknem doskona­le zabezpiecza zarodek, tak że orzechy kokosowe mogą przepłynąć tysiące kilometrów z prądami morskimi i za­chować zdolność kiełkowania. Dzięki temu orzechy kokosowe od tysięcy lat kiełkują na odległych wybrze­żach, dając początek nowym roślinom bez pomocy czło­wieka.

Jednak w obecnym zasięgu palmy kokosowej łatwo można wyłonić rejony, w których nie mogło nastąpić jej udomowienie. Wprowadzenie palmy kokosowej do upra­wy w wielu krajach miało miejsce w czasach historycz­nych, na przykład w Brazylii i Indiach Zachodnich na­stąpiło w XVI wieku, w zachodniej Afryce w XVII wie­ku, misjonarze wprowadzili ją w Gujanie, a Portugal­czycy w Gwinei. De Candolle wyklucza również Mada­gaskar, Seszele i z mniejszą pewnością Zanzibar. Pozo­stają wyspy na Pacyfiku i jeśli De Candolle nie ma ra­cji, niektóre wyspy na Oceanie Indyjskim oraz zachod­nie wybrzeże tropikalnej strefy Ameryki.

Oto ciekawy wyjątek z De Candolle,a (1884): „Żegla­rze Dampier i Vancouver znaleźli na początku XVII wieku gaje palmowe na wyspach w pobliżu Panamy i na vyspie Cocos położonej na Pacyfiku, oddalonej od brze­gu około 500 km, lecz nie znaleźli ich na lądzie stałym.

W owych czasach wyspy te nie były zamieszkane. Później palmę kokosową znaleziono na zachodnim wybrzeżu Pa­cyfiku, w pasie od Meksyku do Peru. Na ogół autorzy nie uważają, aby były to palmy dzikie. Wyjątek stano­wi Seeman, który widział zarówno dziką, jak i upraw­ną palmę kokosową w Przesmyku Panamskim. Hernán­dez podaje, że Meksykańczycy w XVI wieku nazywali ją coyolli. Nie wydaje się, aby była to nazwa rodzima. Oviedo, którego praca pochodząca z 1526 roku, a więc z pierwszych lat podboju Meksyku, podaje, że bardzo liczne palmy kokosowe rosły na wybrzeżu Pacyfiku w prowincji Cacique Chiman i dokładnie opisuje ten ga­tunek. Nie świadczy to jednak o tym, że były to drzewa dzikie”.

Gdyby były jakieś dowody na to, że Inkowie peru­wiańscy lub ich poprzednicy użytkowali palmę kokoso­wą, musielibyśmy zmienić całą niżej opisaną argumenta­cję. Podobnie zresztą byłoby, gdyby znaleziono chociaż ślady użytkowania tego drzewa u Azteków. Dzięki temu możemy odrzucić hipotezę o udomowieniu palmy koko­sowej przez cywilizowanych Indian amerykańskich, na­wet wbrew 'bardzo poważnemu argumentowi, a mianowi­cie, że wszystkie palmy z rodzaju Cocos (prawdopodob­nie poza Cocos nucífera) pochodzą z Ameryki.

Natomiast, za teorią o azjatyckim pochodzeniu palmy kokosowej przemawia wiele argumentów.

1. Jedyny prąd oceaniczny łączący rejony, których warunki klimatyczno-glebowe sprzyjają palmie kokoso­wej, płynie od wybrzeży azjatyckich, poprzez Pacyfik ku Ameryce.

2. Starożytni Azjaci byli śmielszymi żeglarzami niż Indianie. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że jeden z ich statków załadowany orzechami kokosowymi został porwany przez sztorm i rozbił się u wybrzeży Panamy.

3. Zasięg palmy kokosowej w Azji jest znacznie roz-

leglejszy niż w Ameryce i występuje tam znacznie więcej odmian.

4. Wiemy na pewno, że na wschodnie wybrzeże w tro­pikalnej strefie Ameryki palma kokosowa została spro­wadzona dopiero w XV wieku. Przesmyk Panamski na tej szerokości geograficznej ma szerokość tylko 80 km, i tyleż wynosi odległość pomiędzy wybrzeżami Atlanty­ku i Pacyfiku.

5. W Azji istnieje znacznie więcej sposobów użytko­wania palmy kokosowej niż w Ameryce.

6. W Azji istnieją liczne pospolite nazwy palmy ko­kosowej, podczas gdy w Ameryce jest ich zaledwie kil­ka, głównie europejskich.

7. Nie ma żadnego dowodu na użytkowanie palmy ko­kosowej przez Indian przed XVI wiekiem.

8. W sanskrycie istnieją nazwy dla palmy kokosowej, co oznacza, że musiała być znana i użytkowana w In­diach jeszcze przed 1000 rokiem p.n.e.

9. Arabskie, perskie i tahitańskie nazwy palmy ko­kosowej wywodzą się z sanskrytu.

10. Pospolite nazwy palmy kokosowej w Malaj z ji, In­donezji, Chinach, na Filipinach i Madagaskarze nie wy­wodzą się z sanskrytu, lecz z innych języków azjatyc­kich, co wskazuje na starożytność zastosowania i uprawy roślin właśnie w Azji.

Profesor Corner zgadza się z De Candolle’em, że Cocos nuci/era pi>chodzi z rejonu Oceanu Indyjskiego i Pacy­fiku i dodaje jeszcze jeden, bardzo interesujący argu- ment wspierający tę hipotezę: „dodałbym także, że sko­ro palma cierpi tak bardzo wskutek niszczenia młodego iislowia i owoców przez małpy, niedźwiedzie, wiewiórki i szczury, nie może pochodzić z kontynentu azjatyckie­go, to jest z obszarów położonych na zachód od Borneo. Jej przetrwanie w czasach poprzedzających prymityw­nego człowieka musiało mieć miejsce poza zasięgiem

tych inteligentnych ssaków, we wschodniej części staro­żytnego Pacyfiku”.

Być może palma kokosowa rozpoczęła swoją wędrów­kę od wyspy do wyspy, albo raczej poszczególne grupy palm zostały odizolowane od siebie, gdy ówczesny kon­tynent przeistoczył się w kilka zgrupowań małych wy­sepek. Być może najpierw pod wpływem zmiany warun­ków środowiska, a później na skutek interwencji czło­wieka rozwinęła się w roślinę, którą znamy obecnie. W Nowej Zelandii znaleziono pochodzące z trzeciorzędu skamieliny orzechów kokosowych o wymiarach 3,5— 2,5 cm, wraz z ziarnami pyłku bardzo podobnymi do współczesnych. Może ten właśnie pierwotny orzech ko­kosowy był praprzodkiem rośliny wprzęgniętej w służbę człowieka co najmniej 5000 lat temu.

Palma betelowa i inne palmy

Profesor Corner tak pisze o żuciu betelu: „kiedy pyta­no niedawno zmarłego profesora J. B. S. Haldane’a, co widzi w żuciu betelu, spojrzał w niebo i żuł dalej” 1.

Z reguły wszystkie środki podniecające i narkotyki otrzymane z roślin takich jak tytoń, herbata, kawa, ko­nopie indyjskie, koka i mak rozpowszechniały się z miej­sca ich pochodzenia. Alkohol jest wszechobecny, podob­nie jak wiele innych używek. Natomiast żucie orzeszków palmy betelowej ma ograniczony zasięg. Dr Ł H. Burk- hill — były dyrektor Ogrodu Botanicznego w Singapu­rze — uważa, że na przeszkodzie rozprzestrzenienia się tego zwyczaju stoi niemożność zgromadzenia wszystkich ingrediencji towarzyszących.

Palma betelowa, zwana także areką (Areca catecliu), dostarczająca orzeszków do żucia, jest uprawiana w In­

diach, Birmie, Malajzji i Syjamie oraz na Cejlonie. Nie znaleziono jej w stanie naprawdę dzikim. Zdaniem Cor- nera może ona pochodzić ze środkowej Malajzji. Odno­śnie jej pochodzenia uczony ten powołuje się na mie­szkańców wysp Gilberta i Ellice, którzy uważają, że po­chodzą od czerwonoustych przodków. Żucie betelu bar­wi usta i zęby na czerwono. Czerwonousci to żujący be­tel Malajowie, wędrujący po morzach, mieszkańcy wysp archipelagu Mołuka i Sulu ł.

Inną palmą od dawna uprawianą i mającą szczególne znaczenie jest palmira, zwana także borazus lub palmą winną (Borassus flabellifer) i pochodząca z Indii. Zasto­sowanie i uprawa palmy winnej są niewątpliwie daw­niejsze w tym kraju niż Ariowie. Zachował się do na­szych czasów tamilski (przedaryjski) poemat Tala Vila- sam z Arumachalam2 sławiący tę palmę i wyliczający 801 jej zastosowań. Dostarcza ona przede wszystkim wi­na palmowego — toddy — powstałego w drodze fermen­tacji soku otrzymywanego przez nacięcie ogromnego kwiatostanu. Z dużej palmy można otrzymać nawet 20 litrów soku dziennie. Przez destylację wina palmowego otrzymuje się arak, a przez odwodnienie cukier palmo­wy. Orzechy palmirowe spożywa się na surowo luib go­towane, kwiaty dostarczają także doskonałego miodu, pień dorosłego drzewa daje drewno, z włókna wyrabia się liny, a liście służą do pokrywania dachów i do wielu innych celów.

Chyba jednak najszlachetniejszą zasługą tej niezwyk­

le i wielostronnie pożytecznej rośliny jest to, że do­starczyła pierwszych w historii arkuszy do pisania.

Wysuszone listki są już poliniowane żyłkami a mię­dzy nimi znajduje się miękka tkanka, na której łatwo można było żłobić znaki rylcem, a być może początkowo cierniem palmowym. Listek trzymano w lewej ręce, pra­wa pozostawała wyprostowana, lewa ręka przesuwała listek pomiędzy kciukiem i palcem wskazującym. I tak spływały na tkankę roślinną zaokrąglone znaki, kropki i kreski, w poziomych rzędach z lewa na prawo, co od­różniało sanskryt od pisma chińskiego, którego znaki malowano w pionowych rzędach na opornym bambusie, obracanym w prawo. Do pisania niepotrzebny był stół; perypatetyczny filozof mógł natychmiast, nawet w czasie spaceru, zanotować rezultaty swoich przemyśleń. Listki łączono w księgi, które z natury rzeczy musiały być szer­sze niż dłuższe. Maksymalna szerokość takich 'ksiąg wy­nosiła około 60 om, wysokość na ogół nie przekraczała 5 cm. Stąd pochodzi łacińskie określenie „folio" i an­gielskie „leaf ” wspólne dla liścia i arkusza papieru. Li­ście palmowe wciąż jeszcze służą do pisania listów L Ludy posługujące się w mowie i piśmie sanskrytem,. zamieszkujące środkową Azję, zwane Ariami lub Aria­nami (zanim naziści nie zdeprecjonowali znaczenia tego słowa), rozpoczęły migrację do Indii w 1500 roku p.n.e. Tam Ariowie zastali już kulturę drawidyjską i bez wąt­pienia od Drawidów poznali sztukę pisania. Pewne jest, że Ariowie nie znali palmy borazus, gdyż jej zasięg geo­graficzny nie wykraczał poza północne granice Indii. Tak więc uprawę tej palmy mogli wprowadzić Drawidowie,

prawdopodobnie w trzecim tysiącleciu p.n.e. lub nawet wcześniej.

Materiału do pisania dostarczała, poza palmą borazus, również palma cejlońska (Corypha umbraculifera), w tym celu uprawiana na Cejlonie od tak dawna, że nie można już dociec skąd ona pochodzi. Podobnie jak pal­my daktylowa, kokosowa i betelowa, tak i palma cejloń­ska nie jest znana w stanie dzikim.

Drugą po palmie kokosowej rośliną dostarczającą ole­ju palmowego jest olejowiec gwinejski (Eleasis guineen- sis). Mamy tu do czynienia z bardzo starożytnym wzor­cem postępowania. Przez bardzo długi okres zbierano plony z roślin dzikich, zanim poczyniono pierwsze kroki zmierzające do udomowienia tej rośliny, co nastąpiło już w naszych czasach. Wieśniacy afrykańscy przez całe wieki zbierali orzechy, aby wycisnąć z nich olej; nigdy jednak nie wpadli na pomysł uprawy tego drzewa. Nawet w czasach, kiedy Europejczycy zainteresowali się olejem i zaczęli go kupować (1810), jeszcze przez pół wieku eksportowano produkt pochodzący z dziko rosnących drzew. Dopiero w 1860 roku Europejczycy zaczęli sadzić olejowiec gwinejski. Od tego czasu zasięg geograficzny tej palmy rozszerzył się na tereny w od­powiednich rejonach klimatycznych Ameryki i Azji. Ma ona jedną poważną przewagę nad palmą kokoso­wą — może być uprawiana także w głębi lądu, podczas gdy palma kokosowa udaje się tylko na wybrzeżu morskim."

Zaprzeczeniem tej palmy, z punktu widzenia czasu wprowadzenia do uprawy, jest widlica tebańska (Hy- |haena thebaica). Jest ona chyba uprawiana od równie dawna jak palma daktylowa, lecz w przeciwieństwie do tej ostatniej wyłącznie w Egipcie.

Jak większość drzew w starożytnym Egipcie, również widlica tebańska była uznawana za drzewo święte. Była

ona symbolem męskiej siły. W grobach tebańskich znaj­dowano wizerunki przedstawiające kult tej palmy w po­staci klęczących pod nią mężczyzn. Bóg nauki w staro­żytnym Egipcie — Tot był przedstawiany z głową ibisa lub jako pawian. Ponieważ pawiany żywiły się orzecha­mi widlicy tebańskiej i żyły w jej koronie, również pal­ma ta stała się ulubionym drzewem boga Tota. Bardzo częto spotyka się obrazki pawiana razem z widlicą tebań- ską; przeważnie pawian wspina się na drzewo i zbiera owoce1”.

Palma ta znajduje się w uprawie około 5000 lat, a być może nawet dłużej. Początkowo, powiedzmy od 4000 ro­ku p.n.e., uprawiano ją dla słodkiego i soczystego miąż­szu owoców, dla sporządzanego z niej leku, a także dla włókna i drewna; później również dla białego, twardego- endospermu, zwanego roślinną kością słoniową.

Palmę sagową (Metroxylon sagus) udomowili ludzie zamieszkujący Nową Gwineę, Nową Brytanię lub archi­pelag Moluki. Nie wiemy zupełnie, kiedy mogło nastą­pić przejście od użytkowania roślin dziko rosnących do ich uprawy. Palma ta wytwarza kwiatostan dorównują­cy wielkością połowie drzewa (w każdym razie o długo­ści co najmniej 360 cm), z licznymi rozgałęzieniami bocz­nymi i obsypany niezliczoną ilością kwiatów. Dla wy­tworzenia takiego kwiatostanu roślina musi zużyć w cią­gu krótkiego stosunkowo okresu ogromne ilości energii. Aby przygotować się do tego, palma odkłada w pniu niesłychaną wręcz ilość skrobi. Skrobia ta to właśnie surowiec do produkcji sago, a pojedyncze drzewo może wytworzyć go około 450 kg. Obliczono, że z 62 drzew palmowych rosnących na powierzchni 1 ha można otrzymać produkt żywnościowy o wartości kalorycznej około 22 000 000 kalorii, co pozwoliłoby zupełnie dobrze wyżywić 25 osób w ciągu całego roku.

Ci, którzy dokonali udomowienia palmy, musieli poko­nać wiele trudności, zanim mogli efektywnie ją wykorzy­stać. Zużywanie zapasów skrobi rozpoczyna się na 2—3 lata przed ujawnieniem się kwiatostanu. Musiano więc nauczyć się uchwycić moment odpowiedni do ścięcia drzewa, aby zebrać skrobię zanim zostanie wykorzysta­na przez kwiaty. Ludzie ci musieli również zrozumieć, że należy usuwać pąk szczytowy, aby zapobiec wytwarza­niu się pąków kwiatowych. Kim był ten prymitywny geniusz, który zrozumiał tak skomplikowane procesy i wzajemne zależności? Kiedy żył? Czy był mężczyzną, czy kobietą? Pytania te na zawsze pozostaną bez odpo­wiedzi, tak jak bez odpowiedzi pozostanie pytanie, jaką pieśń śpiewały syreny, lub jakie imię nosił Achilles, kiedy żył wśród kobiet? W każdym bądź razie był to ten sam typ geniuszu, który potrafił zrozumieć, że dzięki zdolności do wytwarzania odrostów korzeniowych palmę sagową można uprawiać i wykorzystać jej zdolności do magazynowania żywności, chociaż samo drzewo musi przy tym zginąć, przed wydaniem nasion.

Rozdział ten zdaje się być przepełniony pytaniami re­torycznymi. Dlaczego udomowiono palmę sagową, a nie zainteresowano się nipą, wytwarzającą słodki syrop, równie dobry jak syrop klonowy? |

12. Pomarańcze i cytryny

Najstarszą prawdopodobnie wzmiankę o owocach cy­trusowych znajdujemy w literaturze europejskiej w utworze poety komicznego Antyfanesa (lata 388—311 p.n.e.). Dzięki otwarciu przez Aleksandra Wielkiego dro­gi do Azji Środkowej ożywiła się wymiana towarowa między obu kontynentami i Europa wzbogaciła się o te owoce. Pierwszy naukowy opis drzewa cytrusowego w języku europejskim podaje Teofrast: „Na Wschodzie i Południu znajdują się ciekawe zwierzęta i rośliny. W Medii i Persji rośnie roślina zwana medejską lub per­ską jabłonią. Posiada liście podobne do drzewa poziom­kowego (Arbutus unido lub A. andrachne) i ostre cier­nie. Jabłka i liście pięknie pachną, lecz nie są jadalne. Umieszczone w ubraniach chronią je przed molami, słu­żą jako odtrutka przy zatruciach, a gdy je ugotować i wycisnąć miąższ do ust, odświeżają oddech. Pesteczki sadzi się na starannie uprawionych grządkach, podlewa­jąc co 4—5 dni. Gdy rośliny podrosną, przenosi się je wiosną do miękkiej, wilgotnej i niezbyt lekkiej gleby. Drzewo rodzi owoce okrągły rok i jest równocześnie przystrojone kwiatami i dojrzałymi owocami. Kwiaty mające pośrodku pewnego rodzaju wyrostek są płodne, inne, bez wyrostka — bezpłodne. Drzewa sadzi się rów­nież w naczyniach glinianych, podobnie jak palmy”.

Opisane powyżej drzewo nie jest drzewem pomarań­czowym, cytrynowym, grejpfrutem, ani tangeryną; jest to cytron, zwany także cedratem (Citrus medica).

Uczeni niewiele mogą powiedzieć na temat pochodze­nia owoców cytrusowych. Purśeglove uważa, że gatun­ki uprawne pochodzą z tropikalnych i subtropikalnych regionów południowo-wschodniej Azji1. Wawiłow (1951) wymienia Chiny jako główny ośrodek rozpowszechnia­nia uprawnych cytrusów. Ale pisze również, że Indie „są niewątpliwie ojczyzną wielu roślin cytrusowych, takich jak pomarańcza, cytryna i niektóre tangeryny” i że „niektóre drzewa cytrusowe pochodzą z południo­wo-wschodniej Azji”.

Źródła pisane dostarczają więcej informacji. Pliniusz pisze zupełnie wyraźnie, że współcześni jemu Rzymia­nie wiedzieli bardzo niewiele o roślinach cytrusowych. Nie powiodły się próby uprawy cytranu w,zamkniętych pomieszczeniach w pojemnikach. Aż do IV wieku n. e. nie zdołano w Italii wprowadzić do uprawy roślin cy­trusowych 5. Dopiero w IV wieku udała się uprawa cy- tronu na południowych ścianach domów, zresztą po przykryciu krzewów matami. W V wieku można już było spotkać pojedyncze gaje roślin cytrusowych na Sardynii, w okolicy Neapolu i prawdopodobnie na Sy­cylii. Były to chyba gatunki lub odmiany opisane przez Teofrasta3, które przybyły do Włoch z Persji poprzez Grecję.

Przyjrzyjmy się jednemu z ważniejszych gatunków cytrusowych — cytrynie (Citrus limem). Kiedy Jakub de Vitriaco, początkowo biskup Akki, następnie Tusku- lum, a później kardynał (zmarły w Rzymie w 1240 roku) opisywał wrażenia z podróży do Ziemi Świętej, drzewo cytrynowe nie mogło być znane w Europie, gdyż autor wymienia je wśród roślin palestyńskich obcych na kon,-

tynencie europejskim *. Wymienia on również inny cy­trus palestyński, który nazywa „jabłkiem rajskim”

(pomo de Paradiso). Wydaje się, że była to pómpela, po­chodząca z Malajzji. Dotarła ona do Palestyny i Syrii w XII wieku, tą samą drogą co cytryna i lima (zwana także limaną). Z Palestyny w XII lub XIII wieku drze­wo cytrynowe, a być może i lima, których początkowo nie rozróżniano, oraz pómpela zostały sprowadzenie do Włoch; Cytrynę z powodu kwaśnego soku i aromatycz­nej skórki, pompelę dla Żydów, którzy mogli ją używać, tak jak używali cytron w rytuale obrzędu kuczek. Ce­remoniał obrzędu wymaga, aby każdy wiemy przybył „z owocem pięknego drzewa" lub „pięknym owocem” w ręku. Duży jaskrawo żółty owoc cytrusowy z-pew­nością był wybrany na tę okazję spośród innych owo­ców, ze względu na swą wyjątkową urodę.

Musimy dociec jak cytryna i pómpela dostały się do Palestyny. Nazwa cytryny w wielu językach brzmi le­mon. Słowo to wyraźnie pochodzi >od arabskiego limun. Arabowie wzięli je od Persów,: ci zaś zapożyczyli je od Hindusów, a więc z Indii. Tak więc wielowiekową Wę­drówkę cytryny można przedstawić w ten sposób: In­die — Persja — Syria — Palestyna ¡|$ WłOchy.

Co zaś dotyczy pomarańczy, znane są dwa gatunki: pomarańcza gorzka zwana również sewilską (Citrus aurantvtm) i słodka, zwana także chińską (C. sinensis). Zajmiemy się najpiew C. aurantum, gdyż pomarańcza słodka była znana w Europie dużo później.

Victor Heyn cytuje wyjątek z pracy Silvestre de Sacy na temat historii pomarańczy kwaśnej w krajach arab­skich. W opracowaniu tym de Sacy powołuje się na opi­nię autorytetu arabskiego Masoudi. Podaję tłumaczenie francuskiego tekstu de Sacy, który przełożyć go z arab-

skiego. „Masoudi podaje w swojej historii, że drzewo po­marańczy zostało przeniesione z Indii po 300 roku He- gira (912 rok n. e.). Po raz pierwszy nasiona wysiano w Omanie. Stamtąd przeniesiono je do Basry w Iraku i do Syrii. Bardzo szybko przyjęło się w ogrodach przy­domowych w Tarsus i innych syryjskich miastach przy­granicznych i nadmorskich, w Antiochii, w Palestynie i Egipcie. Wcześniej drzewo to nie było znane. Owoc stracił jednak swój słodki zapach i niepowtarzalny ko­lor, jaki posiada w Indiach, gdyż drzewo nie znalazło ani takiego klimatu, ani gleby, ani też innych warunków charakterystycznych dla jego ojczyzny”.

Oznacza to, że pomarańcza sewilska została wprowa­dzona do ogrodów Imperium Arabskiego w X wieku, a Arabowie przenieśli ją do andaluzyjskich prowincji Hiszpanii i na Sycylię, skąd dostała się do Włoch. Za­dając sobie pytanie, kto przeniósł pomarańcze do Włoch, należy zwrócić uwagę na datę pierwszej wyprawy krzyżowej, to jest na 1096 rok. Masoudi podaje, że po­marańcza przyszła z Indii, lecz sprawa nie jest aż tak prosta. Angielska, francuska i włoska nazwa pomarań­czy „orange” powstała przez odrzucenie pierwszej lite­ry (n) z nazwy hiszpańskiej —- naranja lub arancia. Naranja z kolei pochodzi od arabskiego narang lub na- ranf, które jest przekręconym perskim słowem nerang, wywodzącym się od narungee w hindustani, które z ko­lei pochodzi od sanskryckiego nagrungo. Tak więc wy­daje się rzeczą wielce prawdopodobną, że pomarańcza, podobnie jak cytryna, dotarła do Syrii z Indii, ale po­średnio, poprzez Iran.

Z gastronomicznego i handlowego punktu widzenia najważniejszym z cytrusów jest pomarańcza słodka, czyli zwykła, uprawiana na znacznych obszarach w po­łudniowej Europie, Azji, obydwu Amerykach i w Au- stralazji. Należy ona do grupy trzech lub czterech ga­

tunków drzew owocowych, najpopularniejszych na świecie i sukces swój, podobnie jak pomidor, osiągnęła w ciągu zaledwie trzech wieków.

Kiedy pomarańcza ta (Citrus sinensis) pojawiła się w Anglii, nazywano ją „pomarańczą chińską”. Również Niemcy i Rosjanie użyli nazw, które sugerują chińskie pochodzenie — apfelsina i apielsin. Nie zawsze badanie źródłosłowu nazwy rośliny wskazuje na jej pochodze­nie, często jednak jest bardzo pomocne. Pierwsza nazwa słodkiej pomarańczy używana we Włoszech brzmiała portugallo, co sugeruje, że roślina ta przywędrowała na półwysep Apeniński z Portugalii. Zresztą w kilku języ­kach używa się podobnej nazwy. I rzeczywiście Portu­galczykom przypisuje się sprowadzenie pomarańczy z południowych Chin, gdzie założyli swoje placówki handlowe na początku XVI wieku. Vasco da Gama do­płynął do wód chińskich około 1518 roku. Datę sprowa­dzenia pomarańczy słodkiej określa się na 1548 rok i są na to dowody na piśmie: „We Francji nazywają je po­marańcze z Chin, dlatego że owoce, które widzieliśmy po raz pierwszy, stamtąd właśnie pochodziły. Pierwsze unikalne drzewo pomarańczowe, od którego uważa się, że pochodzą wszystkie inne, zachowało się w Lizbonie, w posiadłości hrabiego St. Laurenta. Właśnie Portugal­czykom zawdzięczamy ten wspaniały owoc” 1.

Heyn powołuje się na Ferrariego, który podaje, że pomarańcza została sprowadzona do Włoch z Portugalii około 10 lat później. Ferrari nazywa ją Aurantum Oly- siponense, to jest pomarańczą lizbońską, i pisze, że zo­stała ona przysłana do ogrodów Pii i Barberini. Pii musi oznaczać papieży Piusa IV i V, których ogród, w cza­sach kiedy Ferrari pisał swą książkę, stał się już ogro­dem papieża Urbana Barberini. Dwaj papieże Pius IV

i V piastowali swą godność w latach od 1555 do 1572. Tak więc przeniesienia tej wspaniałej rośliny I Dalekie­go Wschodu dokonała przodująca potęga morska tam­tych czasów. Było to symptomatyczne w owych czasach wielkich rewolucyjnych zmian gospodarczych, spotęgo­wanych jeszcze upadkiem Konstantynopola i dostaniem się go w ręce Turków. Wydarzenia te spowodowały, że ciężar komunikacji przeniósł się z tradycyjnych dróg lądowych na nowo odkrywane szlaki morskie.

Jednak są pewne wątpliwości, czy było to rzeczywiście pierwsze wprowadzenie pomarańczy do Europy. Flo­rentyński kronikarz opisując pierwszą podróż Vasco da Gamy na Daleki Wschód zanotował, że wszystkie po­marańcze są tam słodkie, nie wykazując żadnego zdzi­wienia. Również późniejsi podróżnicy nie uważali tego faktu za coś nadzwyczajnego. De Candolle zaakcepto­wał przypuszczenie wysunięte przez Gallesio, że Por­tugalczycy nie byli pierwsi w introdukcji słodkiej po­marańczy do Europy. Są dowody ną istnienie co naj­mniej dwóch plantacji na południu Hiszpanii jeszcze przed rokiem 1525. Gallesio odkopał jeszcze bardziej in­teresujący dokument, a mianowicie statut Fermo, po­chodzący prawdopodobnie z 1379 roku \ omawiający pośród innych cytrusów uprawę pomarańczy. Jeśli można na tym polegać, to pomarańcza, podobnie jak in­ne cytrusy, przywędrowała poprzez Indie i Syrię lub Persję. Jedno jest pewne, szerokie rozpowszechnienie tego gatunku w pewnych szerokościach geograficznych nastąpiło w wyniku introdukcji portugalskiej, która po­nadto wyraźnie wskazuje na Chiny»jako. na ojczyznę słodkiej pomarańczy.

Do tego momentu wiemy, że cytran, cytryna i lima

dotarły do Europy z Indii poprzez Iran, a słodka poma­rańcza z Chin poprzez Portugalię.

W połowie XIX wieku grupa botaników, wśród któ­rych znajdował się słynny sir Joseph Hodker, odkryła dziko rosnące drzewa trzech lub czterech gatunków Cy­trusowych u stóp Himalajów, w‘ rejonie od Garwal po Sikkim, w Birmie i w północnych Indiach. Przypomi­nały one cytryny, eytrony i pomarańcze. Można by po­dejrzewać, że były to drzewa zdziczałe, ale nawet tak poważny autorytet jak De Candolle zaufał Hookerowi, uznając go za uczonego, na którego opinii można pole­gać bez zastrzeżeń. Na podstawie zasięgu roślin z tego rodzaju, drugim możliwym ich środowiskiem natural­nym mogą być tylko południowe Chiny. Ale rośliny cy­trusowe, z wyjątkiem gorzkiej pomarańczy (Citrus aurantitćm), nie występują w żadnym starochińskim dziele florystycznym ani botanicznym. Bretschmeider (1871) ponadto pisze, że chińskie nazwy tych roślin są zapisane nie prostymi znakami, lecz złożonymi, co jest dowodem ioh obcojęzycznego pochodzenia.

Jeśli więc cytryna i cytron pochodziły z północnych Indii, to równie dobrze mogły być tam udomowione. Istnieją dla nich nazwy w sanskrycie i wraz z nazwami dotarły do starożytnej Medii 4-r’ stąd też grecka nazwa medica. Heyn uważał, że Izraelici musieli pierwsi po­znać niektóre owoce cytrusowe w czasie niewoli babiloń­skiej i że to własne oni mogli przenieść nasiona do Pa­lestyny, gdy na skutek podboju Babilonu przez Cyrusa w 539 roku p. n. e. mogli powrócić do swej ojczyzny. W takim wypadku cytron, a chyba i cytryna, powinny były znaleźć się w Palestynie na około dwa wieki przed przeniesieniem ich z Medii do Grecji.

Podsumowując, można uważać, że cytron i cytryna były wprowadzone do uprawy w północnych Indiach, prawdopodobnie w drugim tysiącleciu p. n. e., a może

nawet wcześniej. Z pewnością jednak nie później niż w 1000 roku p. n. e.

Nie wspominaliśmy jeszcze o innym owocu cytruso­wym, a mianowicie o grejpfrucie (Citrus paradisi), cza­sami mylonym z pompelą (C. grandi), zwaną także pu- mela lub szadok. Grejpfruta, który zyskał sobie popu­larność dopiero współcześnie, nigdy nie znaleziono w stanie dzikim ani w Indiach, ani w Chinach czy Birmie; nigdy też nie występował w Iranie. Nie należy on do owoców cytrusowych znanych w starożytnych ośrodkach kulturalnych. Niektórzy autorzy uważają, że pochodzi z Polinezji i określają pierwszy kontakt Europejczyków z grejpfrutem na XVII wiek.

Najwięcej odmian uprawnych grejpfruta i najwięk­szą ich rozmaitość spotyka się w Indonezji. Już wielo­krotnie służyło to za podstawę określenia miejsca udo­mowienia gatunku lub rodzaju. Jednakże jak to się czę­sto zdarza, ani w Indonezji, ani w Malajzji1 nie zna­leziono grejpfruta w stanie dzikim. Być może rośnie on gdzieś na tych terenach, ale do chwili obecnej znalezio­no drzewa grejpfruta w stanie prawdziwie dzikim tylko na Wyspach Tonga (Przyjacielskich) i na Fidżi. Adam Forster 2 pisze, że gatunek C. paradisi na Wyspach Ton­ga jest bardzo pospolity. Natomiast Carl See-mann 3 tak pisze o tym gatunku na archipelagu Fidżi: „bardzo po­spolity, pokrywa brzegi rzek”. Uważam, że te dwa ośrodki są tylko cząstką szerszego dawniej zasięgu i że cytrus ten powinien występować w stanie naturalnym również na innych, większych wyspach, położonych da­lej na wschód. Najbardziej prawdopodobnym miejscem udomowienia grejpfruta jest Jawa, na której od tak dawna uprawia się ogromną liczbę roślin i która jest

tak gęsto zaludniona, że niektóre dzikie gatunki mogły tam zaniknąć zupełnie. Drugą możliwością jest Borneo, a być może pewnego dnia jakiś botanik odnajdzie dzikiego grejpfruta na mniej przeludnionej Sumatrze. W chwili obecnej jest rzeczą niemożliwą określić datę udomowienia grejpfruta.

Powróćmy jeszcze na krótko do gorzkiej pomarańczy (C. aurantium). Jeszcze do niedawna wielu poważnych autorów utrzymywało, że słodka i gorzka pomarańcza są tylko odrębnymi odmianami tego samego gatunku. Współcześni badacze zarzucili tę teorię i uważają, że stanowią one odrębne gatunki. Można oczekiwać, że ci, którzy uznawali starą teorię, zmieniliby swój punkt wi­dzenia po zapoznaniu się z historią obydwu roślin.

Prześledziliśmy drogę gorzkiej pomarańczy aż do In­dii. Czy aby na pewno jednak rozpoczęła ona swoją ka­rierę właśnie tam, podobnie jak cytryna i cytron, a nie jak jej krewniaczka słodka pomarańcza w Chinach? Aczkolwiek dr Purseglove podaje, że pochodzi ona z Kochinchiny 1, jesteśmy prawie pewni jej indyjskiego pochodzenia. Co prawda, kilku angielskim botanikom pracującym w XIX wieku na terenie Indii, takim jak na przykład Roxburgh, Royle, Griffith i innym, nie uda­ło się znaleźć gorzkiej pomarańczy w stanie dzikim. Do­konał tego jednak sir Joseph Hooker, który znalazł gorzką pomarańczę w stanie bez wątpienia dzikim wraz z innymi cytrusowymi w Indii, w rejonie od Garwal po Sikkim i Khasię. Opisał on znalezione drzewa bardzo dokładnie i można na nim absolutnie polegać. Nie wi­dzę żadnych przeszkód by stwierdzić, że gorzka poma­rańcza, podobnie jak inne cytrusowe, została udomo­wiona w Indiach. Prawdopodobnie nastąpiło to później niż wzięcie do uprawy cytronu i cytryny, ponieważ

z pewnością w zachodniej Azji, a potem w Europie zo­stała wprowadzona do uprawy później niż pozostałe cy­trusowe. Gdyby bowiem udomowienie gorzkiej poma­rańczy w Indiach miało miejsce w tym samym czasie co na przykład cytronu, to dlaczego nie mogłaby ona ra­zem z nim odbyć swojej wędrówki na zachód?

Jadąc samochodem z Badroga do Kalimpong w pół­nocnym Bengalu widziałem, poza drzewami tekowymi rosnącymi wzdłuż drogi, duże sady mandarynkowe lub tangerynowe. Owoce w tych sadach zbierały setki ro­botników, a wzdłuż całej stromej, górzystej drogi spot­kałem dalsze ich gromady, w większości kobiety i dzie­ci, dźwigające na plecach ciężkie worki załadowane owocami.

Czy oryginalny gatunek Citrus reticulata (lub C. no- bilis), z którego wywodzą się tangeryny, mandarynki, klementynki i satsumy, pochodzi również z Indii? Pra­wie z oałą pewnością można odpowiedzieć, że nie. Nie znaleziono go tam nigdy w stanie dzikim, a nawet jako roślina uprawna pojawił się w indyjskich ogrodach do­piero pod koniec XVIII wieku w Khasii. Znaleziono go w stanie prawdopodobnie dzikim w Wietnamie i po­łudniowo-zachodnich Chinach, i chyba stamtąd pocho­dzi. Dlatego można być prawie pewnym, że udomowie­nie C. reticulata zawdzięczamy Chińczykom. Dodatko­wy dowód stanowi starożytna nazwa chińska kan i po­jedynczy znak w piśmie chińskim. W Japonii istnieje ogromna ilość odmian tego cytrusa, co wskazuje, że zo­stał wprowadzony tam do uprawy co najmniej tysiąc lat temu.

13. Środki pobudzające i narkotyki

W ciągu ostatnich dziesięcioleci nastąpił poważny po­stęp w syntezie środków pobudzających i narkotyków. Nadal jednak rośliny są głównym źródłem narkotyków najsilniej działających, najużyteczniejszych i najbar­dziej niebezpiecznych. Najskuteczniejszymi środkami przeciwbólowymi stosowanymi w przypadkach ciężkich ran lub nieuleczalnych nowotworów są morfina i he­roina. Obydwa te narkotyki są pochodnymi opium, po­dobnie jak kodeina, stosowana do uśmierzania łagodniej­szych bólów, takich jak ból głowy lub zęba. Kokainę, która jest najlepszym anestetykiem lokalnym, otrzymu­je się z krzewu koki (Erythroxylon coca). Obecnie, z po­wodu niepożądanych skutków ubocznych coraz częściej zastępuje się ją syntetyczną nowOkainą.

Mak

W pojęciu większości ludzi nie znających przedmiotu, opium wiąże się z Dalekim Wschodem. Jeśli zapytać przypadkowo wybrane osoby, skąd pochodzi opium, piętnaście na dwadzieścia odpowie — Chiny, pozostałe pięć wymieni Indie. Tak więc najlepiej będzie zacząć od krótkiego omówienia historii maku na Dalekim Wschodzie.

Mniej więcej w 1880 roku francuski botanik Alphonse De Candolle usiłował prześledzić historię maku (Papa- ver somniferum) i wymieniał korespondencję z niemiec­

kim sinologiem Bretschneiderem, mieszkającym w tym czasie w Pekinie. W liście datowanym 18 czerwca 1881 roku Bretschneider pisał: „Trudno jest ustalić dokład­ną datę, kiedy Chińczycy zaczęli palić opium i uprawiać mak dostarczający tego narkotyku. Obecnie Papaver somniferum jest powszechnie uprawiany we wszyst­kich prowincjach Imperium Chińskiego, a także w Man­dżurii i Mongolii. Wdlliamson („Journeys in North Chi- na, Manchuria, Mongolia”, 1868 11, s. 85) widział, że uprawia się go powszechnie w Mandżurii. Dowiedział się także, że uprawa maku jest bardziej opłacalna niż upra­wa zbóż. Podróżnik rosyjski Grigorij Potanin, który zwiedzał Mongolię w 1876 roku, widział ogromne plan­tacje maku w dolinie Kiranu. Zaniepokoiło to rząd chiń­ski, a jeszcze bardziej rząd angielski, który widział w tym konkurencję dla własnego opium”.

Może to sugerować, że mak był od dawna cząstką rolniczego krajobrazu chińskiego. Ale powróćmy do li­stu Bretschneidera:

Prawdopodobnie wie Pan, że w Indiach i Persji opium się jada, a nie pali. Zwyczaj palenia opium wy­daje się być pomysłem chińskim i to dość nowym. Nie ma dowodów na to, że Chińczycy palili opium przed drugą połową ubiegłego wieku. Misjonarze jezuiccy z XVII i XVIII wieku nie wspominają o tym. Jedynie ojciec d’Incarville podaje, że sprzedaż opium była za­kazana, gdyż używano je do popełniania samobójstw. Dwa edykty zabraniające palenia opium, jeden datujący się sprzed 1730 roku, drugi z 1796 roku mówią o roz­szerzaniu się tego nałogu. Don Sinibaldo di Mas, który w roku 1858 opublikował bardzo wartościową książkę

o Chinach, gdzie przebywał przez dłuższy czas jako am­basador, twierdzi, że zwyczaj zażywania opium Chińczy­cy przejęli od mieszkańców Assam, gdzie był on znany od bardzo dawna”.

List ten jest interesujący z wielu względów. Wyda­wałoby się, że jeśli łączymy opium z Chińczykami, to dlatego, że wprowadzili oni zwyczaj palenia tego narko­tyku i że nałóg ten bardzo się rozpowszechnił w Chi­nach. Następny problem to sprawa przewagi opłacalno­ści uprawy maku nad zbożami. Jest to bardzo stary problem; człowiek zawsze będzie płacił więcej za przy­jemności, zwłaszcza takie, które dają upojenie i zapo­mnienie, niż za środki niezbędne do życia. Znamy to z historii Republiki i Imperium Rzymskiego, kiedy to rząd musiał kontrolować rozprzestrzenianie się winnic kosztem ziemi przeznaczonej pod uprawę pszenicy, gdyż nie było rośliny dającej lepsze zyski niż winorośl. Z tego samego listu jasno wynika, że palenie opium w Chinach zostało zapoczątkowane w XVIII lub pod koniec XVII wieku i że narkotyk ten importowano z Indii. Uwaga dotycząca obawy Anglików przed kon­kurencją odnosi się do dającego kolosalne zyski handlu indyjskim opium. Wprawdzie mandaryni chińscy sta­wiali liczne przeszkody hinduskim kupcom w uprawia­niu tych lukratywnych interesów, jednak Anglicy, po­przez wojnę w 1839 roku, zmusili rząd chiński do kon­tynuowania importu opium.

Wcześniejszy list Bretschneidera do De Candolle’a wyjaśnia dokładnie, że parę wieków wcześniej nawet samo opium, a nie tylko zwyczaj palenia go, było w Chinach nowością mało znaną i rzadko spotykaną.

Autor Pent-sao-kang-mou, piszący w latach 1552— 1578, podaje pewne szczegóły dotyczące a-fou-yong (zauważcie, że słowo to nie jest pochodzenia chińskie­go, lecz jest transkrypcją arabskiego ojium), zagranicz­nego środka wytwarzanego przez roślinę ying-sou

o czerwonych kwiatach, pochodzącą z Tienfang (Ara­bia), ostatnio stosowanego w Chinach jako lek. W okre­sie poprzedniej dynastii dużo się mówiło o a-fou-young.

Chiński autor podaje pewne szczegóły dotyczące proce­su ekstrakcji opium w jego1 ojczystym kraju. Nie po­daje jednak żadnej informacji na temat wytwarzania narkotyku w Chinach, ani też nie wspomina o zwyczaju palenia go. W książce Crawfurda Opisowy słownik Wysp Indyjskich (Descriptive Dictionary of the Indian Islands) na stronicy 312 znalazłem następujący frag­ment: „Najwcześniejszą wzmiankę na temat stosowa­nia opium, nie tylko na archipelagu, lecz również w In­diach i Chinach podaje wiemy, inteligentny Barbosa 2. Wymienia je wśród artykułów przywożonych z zachod­niej części Indii przez kupców arabskich w celu wy­miany na towary z chińskich dżonek”.

Innymi słowy te małe ilości opium, które Chiny ku­powały w XVI i prawdopodobnie w XV wieku pochodzi­ły i Indii. Były to ilości tak nieznaczne, że Pent-sao- -kang-mou traktuje je jako rzadką zagraniczną nowost- kę. Oznacza to również, że uprawa opium rozpoczęła się najwcześniej w wieku XVII. Do tego momentu ani Papaver setigera (patrz poniżej), przodek naszego ma­ku, ani też żaden inny pokrewny gatunek nie występo­wały w stanie dzikim ani w Chinach, ani też w promie­niu tysięcy kilometrów od nich.

A więc zajmijmy się Indiami, skąd opium przywędro­wało do Chin. Jest wielce prawdopodobne, że uprawa maku była tam znana od bardzo dawna, gdyż w san- skrycie ma on dwie nazwy. Chociaż niekoniecznie mu­si to być okres bardzo starożytny, gdyż sanskryt był ję­zykiem potocznym jeszcze w średniowieczu. Jedna z tych nazw brzmi khaskhasa i pochodzi od perskiego słowa cłiascłiasH. Można z tego wyciągnąć wniosek, że mak raczej nie pochodził z Indii, lecz dostał się tam

przez Iran. Niezaprzeczalne są następujące fakty: Pa- paver setigera nie jest i nigdy nie był naturalnym składnikiem flory indyjskiej. Papaver somnífera, po­chodzący od P. setigera, był sprowadzony do Indii tak samo jak do Chin, tylko że dużo wcześniej. Do Indii prawdopodobnie został przeniesiony z Iranu.

Starożytni Grecy znali mak opiumodajny od dość dawna. Nie tylko Dioskurides i Teofrast wspominają

0 nim w swoich pracach, lecz również Homer wspomi­na o odurzającym działaniu maku. Wiadomo, że nawet Rzymianie uprawiali go w okresie monarchii etruskiej (tarkwińskiej) w Rzymie przedrepublikańskim. To, że Grecy uprawiali mak opiumowy już w okresie około 800 roku p.n.e. (chociaż należy pamiętać, że Hezjod nie znał go), jest ważne z następujących powodów: Papaver setigera był uprawiany jako roślina oleista od bardzo dawna; nigdzie nie znaleziono natomiast Papaver som­nífera w stanie naprawdę dzikim, dlatego też botanicy uważają, że jest on mutantem o silniejszym działaniu usypiającym, pochodzącym od P. setigera, lub że po­wstał w drodze długoletniej celowej selekcji P. setigera.

Wiele osiągnięć cywilizacji, w tym niektóre rośliny uprawne, Grecy przejęli od Kreteńczyków i Egipcjan (bezpośrednio lub za pośrednictwem Krety), względnie od ludów z Azji Mniejszej. W tym wypadku musimy wyeliminować Egipt i Kretę. Pliniusz podaje, że w jego czasach Grecy używali soku makowego i uprawiali mak jako roślinę leczniczą. Skoro jednak nie ma śladu maku w starożytnym Egipcie, wydaje się wielce prawdopo­dobne, że Egipcjanie mieli mak z Grecji, lub z tego sa­mego źródła co Grecy.

Trudno jednak dociec, skąd mak dotarł do Grecji. P. setigera rośnie na bardzo rozległych obszarach. Moż­na go znaleźć na całym wybrzeżu Morza Śródziemnego

1 na niektórych jego wyspach, jak na przykład na Kor­

syce, Cyprze, Sycylii. Oznacza to, że mak był dostęp­ny ludom południowej Europy, północnej Afryki i wschodniej części Morza Śródziemnego.

Heer, na którego powoływałem się już kilkakrotnie, malay.ł w wykopaliskach neolitycznych osiedli nawod­nych w Szwajcarii takie ilości makówek P. setigera, że sugeruje to uprawę prowadzaną bez wątpienia dla ja­dalnych, dostarczających oleju nasion. Jeśli rolnicy w epoce neolitu (i to w miejscu tak oddalonym od wszy­stkich ośrodków cywilizacji) uprawiali mak nie pocho­dzący z odległego kraju, to nasuwa się prosty wniosek, że w krajach o bardziej zaawansowanej kulturze, na przykład w Anatolii łub Grecji, był uprawiany znacz­nie wcześniej. Jest dość prawdopodobne, że gdzieś w Anatolii, w czasach poprzedzających epokę brązu, ludy uprawiające mak dla oleistych nasion zauważyły narkotyczne właściwości soku makowego i być może był to początek długotrwałej selekcji, ¡której ukoronowa­niem był gatunek uprawny Iggg Papaver somnifera. A może te znające język grecki hidy żyły w Europie lub Azji Mniejszej, albo też na Krecie? Jeśli jednak uzna­my wschodnią część Morza Śródziemnego za kolebkę maku, to jak dostał się on do Indii i Chin?

Dioskurides dla określenia opium używa słowa opos, od którego wywodzi się arabska nazwa ojium. Jest więc wielce prawdopodobne, że Arabowie przejęli opium od Greków. Po śmierci Mahometa wzrosła potęga Islamu i nastąpiła jego gwałtowna ekspansja na wschód. To­warzyszył ternu, zwłaszcza w wiekach IX i X, renesans greckiej sztuki i rzemiosła. Bez wątpienia lekarze arab­scy mogli w tym czasie wprowadzić użycie opium, a wraz z nim uprawę maku do różnych krajów; między innymi i do Persji. Stąd mak przewędrował do- Indii i, jak mogliśmy już prześledzić, z Indii do Chin* ciągle pod arabską nazwą, chociaż istniały przecież nazwy

perskie i hinduskie. Za przypuszczalną datą należy przyjąć zdobycie przez Arabów Ktezyfonfcu w 641 roku,, co rozpoczęło dominację arabską w Persji, na długo przed zaniknięciem sanskrytu w Indiach.

Podsumowując, możemy powiedzieć, że Papaver se- tigera pochodzi z wybrzeży Morza Śródziemnego i był uprawiany ,w Europie i Azji Mniejszej dla oleistych nasion już w okresie neolitu. Prawdopodobnie około 1000 roku p.n.e. z. gatunku tego został wyselekcjono­wany Papaver somnifera. Ze wschodnich wybrzeży Mo­rza Śródziemnego gatunek ten przedostał się do Włoch, Egiptu i Arabii. Araibowie przenieśli go na wschód'. Za­domowił się w Iranie w XVIII i XIX wieku, skąd został przeniesiony do Indii, a następnie do Chin. Szybki roz­wój handlu opium i rozprzestrzenianie się uprawy ma- tou rbyło spowodowane szerzeniem się nawyku jedzenia opium, a zwłaszcza zapoczątkowanego' w Indiach (Assam) i przeniesionego do Chin nawyku palenia tego narkotyku.

Koka (Erythroxylon coca)

Kokaina jest narkotykiem nowym. Znając okropne skutki, jakie wywołuje narkotyzowanie się nią, nie moż­na oprzeć się zdziwieniu czytając u De Candiolle’a (1884): „obecnie gdy potrafimy ekstrahować najważ­niejszą substancję z koki i znamy jej zalety jako środ­ka pobudzającego, który równocześnie nie powoduje ujemnych skutków związanych ze spożyciem, alkoholu, jest wielce prawdopodobne* że zostaną poczynione pró­by szerszej uprawy tej rośliny w Ameryce i w innych krajach”.

Próbę taką przeprowadzi! w 1870 roku Thwaites, dy­rektor Ogrodu Botanicznego Peradenija w Kandy na Cejlonie. Plantacja się udała, lecz rząd indyjski, który

prawdopodobnie został poinformowany o niebezpi«^ ■czeństwie -związanym z tą rośliną wcześniej niż De Can~ dolle, zabronił Thwaitesowi kontynuowania ekspery^ mantu1.

Europejczycy po raz pierwszy zetknęli się z koką po podboju Imperium Inków przez Hiszpanów (1553), kie­dy to Francisco Pizarro zdradziecko zamordował ostat­niego Sapa Inka — uzurpatora Atahualpę. Niewątpli­wie niektórzy z pierwszych kolonistów hiszpańskich próbowali żucia liści koki i być może niektórzy stali się niewolnikami tego narkotyku, chociaż trzeba przyznać, że roślina, w przeciwieństwie do zawartego w niej alka­loidu — kokainy, nigdy nie przysparzała kłopotów w Starym Swiecie. W Imperium Inków używanie ko­kainy było rygorystycznie kontrolowane. Dopiero kie­dy Hiszpanie zaczęli ją masowo stosować, jako zachętę i nagrodę celem łatwiejszego zmuszenia Indian do nie­wolniczej pracy w kopalniach i na plantacjach, wyszło na jaw jak bardzo kokaina otępia i ogłupia osoby, które popadły w nałóg jej używania.

Kiedy konkwistadorzy przybyli do Peru, koka była tam już od dawna udomowiona i uprawiana na dużą skalę. Krzewy koki nie mogły być uprawiane na skrawkach ziemi przydzielonej wieśniakom przez wła­dze. Natomiast uprawiano ją na dużych plantacjach na­leżących do Boga Słońca, to znaczy na ziemi państwo­wej, która nie była przeznaczona do indywidualnego użytkowania przez obywateli. Płody pochodzące z tej ziemi należały do państwa i były magazynowane jako zapasy na wypadek głodu. Większość ziemi Boga Słoń­ca była uprawiana systemem szarwarków. W państwie Inków peruwiańskich większość robót publicznych wy­konywano w ten sposób, jednak na plantacjach koki

pracowali wyłącznie więźniowie. Według prawa Inków „Jeśli wyzwany mężczyzna został zabity, to ten który to spowodował był zesłany dla przyjemności Sapa Tnlra do pracy na plantacji koki. Plantacje te znajdowały się w Antisuyu, gdzie klimat był gorący, wilgotny i nie­zdrowy 1”. Taka sama kara spotykała złodziei, a praw­dopodobnie i innych przestępców. Antisuyu stanowiło część Tawantinsuju (Imperium). Położone na wschod­niej stronie północnej części geoantykliny, było poro­śnięte tropikalną i wilgotną dżunglą. Plantacje koki były skoncentrowane tam właśnie, gdyż tego typu wa­runki klimatyczne sprzyjały uprawie tej rośliny. Chy­ba zauważył to De Candolle, badając środowisko natu­ralne Erythroxyl.on coca. Mógł on również zauważyć, że roślina ta udawała się w warunkach wysokiej wil­gotności tropiku. Kara wymierzona przestępcom nie ograniczała się tylko do wyczerpującej pracy w gorą­cym i niezdrowym klimacie. Skazańcy byli także nara­żeni na ataki dzikich, uprawiających kanibalizm ple­mion leśnych, które grasowały w tych rejonach. Do­piero król Tupak Yupanqui, po odwetowej wojnie prze­ciw tym ludom, wybudował fortece dla ochrony drogo­cennych plantacji koki.

Inkowie uprawiali kokę tylko w kilku dolinach we wschodnich Andach, a zbiór był ściśle nadzorowany. Uprawie tej rośliny poświęcano wiele uwagi. W ciągu czternastu miesięcy zbierano cztery plony. Zaraz po zbiorze liście przenoszono w góry, prawdopodobnie dla­tego, że. lepiej przechowywały się w suchym górskim klimacie, a także dla łatwiejszej ochrony.

Liście koki żuto z odrobiną wapna dla ułatwienia ekstrakcji alkoholu. Pozwalało to wytrwać bez jedze­

nia, jednocześnie wzmagało wytrzymałość. Kokę otrzy­mywali chasquis1, którzy mogli przebiec bez trudu około 80 km dziennie. Zaszczytu zażywania koki dostę­powały również goyas2 i dziewice — kapłanki Boga Słońca. Zanotowano wypadki śmierci kobiet, które nie dostały tego narkotyku. Przypadki nadużywania koki były chyba rzadkie i nie stanowiły one społecznego pro­blemu.

Tak więc wiemy, jakie znaczenie miała kokaina dla Inków w czasach poprzedzających przybycie Hiszpa­nów. Nie należy jednak zapominać, że aczkolwiek Inko­wie byli głównymi organizatorami cywilizacji andyj­skiej, to nie byli jej twórcami. W tworzeniu tej cywi­lizacji odegrali rolę bardziej zbliżoną do roli Rzymian niż Greków. Koka została udomowiona nie w ich cza­sach i nie przez nich. Uprawa tego gatunku ogrom­nie utrudniła XIX-wiecznym botanikom określenie na­turalnego środowiska tej rośliny, gdyż koka bardzo łatwo rozprzestrzenia się w otoczeniu plantacji i dzi­czeje. Zamiast przede wszystkim zbadać rozmieszcze­nie plantacji Inków, uczeni oparli się na zdziczałych ro­ślinach pochodzących z uprawy. Obecnie wiemy, że sie­dliskiem naturalnym koki były północno-wschodnie re­jony Peru i Boliwia.

Najwcześniejsze dane archeologiczne dotyczące uży­wania i prawdopodobnie uprawy koki pochodzą z gro­bowców położonych daleko na południe od naturalnego środowiska tej rośliny i datujących się z okresu od 500 roku p.n.e. do początku naszej ery. Odkrycie to wska­zuje raczej na handel liśćmi koki niż na jej uprawę, gdyż nawet przy zastosowaniu ówczesnego systemu na­wadniania uprawa nie byłaby możliwa na przykład

w dolinie Viru | Wydaje się prawdopodobne, że nar­kotyczne właściwości koki zostały odkryte przypadko­wo przez ludzi z epoki łowiectwa i zbieractwa, którzy próbowali wykorzystać liście koki jako ewentualne po­żywienie. Może to oznaczać, że zwyczaj żucia koki jest starszy niż jej uprawa. Dodawanie wapna, podobnie jak przy żuciu betelu, jest już pewnym stopniem wyrafino­wania, który mógł być wprowadzony później.

Przy omawianiu historii ziemniaka została szerzej opisana droga pierwszych 'rolników, którzy wyruszyli z gorącej, wilgotnej dżungli tropikalnej i szli na zachód przez góry, znajdujące się w pobliżu jeziora Titicaca (wokół którego znaleziono ich osady), aż do wybrzeża morskiego. Na wschód od tych rejonów znajduje się naturalne środowisko Erythroxylon coca. Przez rejony te migranci musieli przejść lub nawet z nich pochodzili. Nie możemy odpowiedzieć, czy uprawiali oni kokę. Istnieje jednak wielkie prawdopodobieństwo, że odkryli narkotyczne właściwości tej rośliny i porzucili ją, kiedy przenosili się w rejony położone powyżej pasa mrozów. Zarówno oni, jak i ich potomkowie musieli otrzymy­wać kokę w drodze wymiany od leśnych plemion na długo przedtem, nim cywilizowane plemiona zamiesz­kujące zachodnie, suche rejony Andów zagarnęły pod swe władanie północno-wschodnie tereny, na których udawała się uprawa koki. Oznacza to, że udomowienie koki można określić na około 1000 rok p.n.e.

Tytoń

Tę najpowszechniejszą używkę naszych czasów po­znał Stary Świat dopiero w drugiej połowie XVI wie­ku. W XIX wieku istniały jeszcze kontrowersje co do tej daty i niektórzy autorzy utrzymywali, że tvtoń na­

lano w Azji jeszcze przed odkryciem Ameryki. Spowo­dowało to rozpoczęcie dokładnych badań. Najobszerniej­sze z nich przeprowadził Niemiec — Tiedmann 1 Stu­diując średniowieczne zapiski z podróży udowodnił, że w całej literaturze tego okresu nie ma najmniejszej wzmianki na temat palenia, żucia tytoniu lub zażywa­nia go w postaci tabaki w którymkolwiek z krajów azjatyckich. Nawet po odkryciu Ameryki, aż do 1600 roku, nikt z podróżujących przez takie kraje jak Turcja łub Persja nie wspomina tytoniu opisując życie i zwy­czaje ludów tam zamieszkałych.

Historia tytoniu w Azji zaczyna się w XVII wieku. De Candolle przytacza angielskiego podróżnika Thoma­sa Herberta, który w 1626 roku spotkał w Persji ludzi palących tytoń. Tiedmann wspomina o jakimś podróż­nym, nie podając jego pochodzenia, który w Indiach w 1605 roku spotkał się z ludźmi palącymi tytoń. Ten sam autor przytacza dane Metholda, który podróżując po Azji spotkał się w Araoan i Pegu (Birma) z pale­niem tytoniu. Lord Stamford Raffles podaje 1601 rok jako datę wprowadzenia tytoniu na Jawę 2. Tiedmann uważa, że do Japonii tytoń dotarł na początku siedem­nastego stulecia. Wykazuje również, że pierwsze wzmianki o samej roślinie, jak też o zwyczaju palenia tytoniu w Chinach datują się z około 1700 roku.

W stocie nie ma wątpliwości, że tytoń, jak również wszystkie sposoby jego używania — jak palenie, żucie i zażywanie w postaci tabaki, pochodzą z Ameryki. Skoro Europejczycy odkryli Amerykę, dusznym wyda­wałoby się oczekiwać, że to właśnie oni a nie Azjaci pierwsi poznali i wprowadzili tytoń do uprawy. Tak też było w rzeczywistości. Jean Nioot, francuski konsul w Lizbonie, który sprowadził tytoń z Portugalii do

jBMMliMMMytltitittaiłrfiif r h fir 1852

/

Francji i na którego cześć roślinie tej nadano łacińską nazwę rodzajową (Nicotiana), w 1560 roku po raz pierwszy zobaczył plantacje tytoniu w Portugaliijft Na­leżałoby się spodziewać, że Hiszpania była pierwszym europejskim krajem, gdzie rozpoczęto uprawę tytoniu, ponieważ właśnie Hiszpanie pierwsi zetknęli się z nim w Ameryce. Ale Hiszpanie anieli w swoióh rękach Hai­ti, gdzie mogli założyć plantacje tytoniu i dokonali tego w roku 1530. W swoim ojczystym kraju zaczęli upra­wiać tytoń dopiero w 1559 roku, a do Anglii Hawkins sprowadził tytoń z Florydy w 1565 roku.

Pod koniec XV wieku Europejczycy, po odkryciu Ameryki, nie musieli docierać do dużych osiedli indiań­skich, aiby zetknąć się z tytoniem. Zwyczaij palenia był wówczas powszechny wśród Indian różnych szczepów, klas i szczebli społecznych, od Panamy na południu po Kanadę na północy. Z jakichś nieznanych powodów ty­toń nie był używany przez plemiona zamieszkujące obecne tereny Urugwaju i Paragwaju. Jest to tym dziwniejsze, że najprawdopodobniej Nicotiana tabacum pochodzi z Argentyny. Szczepy południowoamerykań­skie nie znały zwyczaju palenia tytoniu, chociaż w Pe­ru był on uprawiany i używany leczniczo w formie proszku do wdychania2.

W Meksyku Azteków tytoń miał znaczenie w życiu towarzyskim wyższych sfer, podobnie zresztą jak pale­nie cygar w edwardiańskiej Anglii Ojciec Bernardino de Sahagun tak opisuje przyjęcie w patrycjuszowskich domach meksykańskich: „Kiedy już wszyscy przybyli, podano wodę do umycia rąk. Potem dopiero serwowa­no dania. Po skończonym jedzeniu obmywano ręce

i usta. Wtedy podawano z rąk do rą>k fajki i kakao. Na końcu przyjęcia gościom wręczano płaszcze, maski i kwiaty jako podarunki1.

Zwyczaje takie panowały wśród sfer rządzących i kupców. Jednak palenie tytoniu nie było rozpowszech­nione wśród niższych klas społecznych. Fajka aztecka nie miała czaszy; była to rurka z trzciny lub gliny, pięknie zdobiona. Fajki i ich ornamentacja były starsze niż cywilizacja aztecka. Służba napełniała je mieszani­ną tytoniu, węgla drzewnego i styrakowca2. Soustelle powiada, że paradowanie między posiłkami z tymi po­dobnymi do cygar fajkami bardziej było wyrazem ele­gancji i przynależności do sfer wyższych niż nawykiem palenia3.

Ciekawe było stosowanie tytoniu przez lekarzy, któ­rzy opierali się raczej na czarach i magii niż na wiedzy. Wezwani do chorego zapalali fajkę lub kazali ją palić pacjentowi i z wywołanej w ten sposób wizji lub halu­cynacji stawiali diagnozę. Nasuwa się uwaga, że prze­cież tytoń nie mógł wywoływać halucynacji, może jed­nak mieszanka używana przez Azteków była bogatsza w nikotynę, często także dodawano tam peyotl, zawie­rający meskalinę, narkotyk, ¡który Aldous Huxley za­lecał jako środek mający zastąpić alkohol. Inną formą magicznej diagnozy ówczesnych lekarzy było wciera­nie sobie tytoniu w ręce i badanie lewego ramienia cho­rego za pomocą prawej dłoni *.

Jak już wspomniano tytoń nie miał poważnego zna­czenia w rejonach położonych na południe od Panamy,

chociaż Peruwiańczycy stosowali go w formie tabaki. Wśród niektórych dzikich plemion spotykano się z żu­ciem tytoniu. Tak więc nie ma wątpliwości, że to ludy zamieszkujące Amerykę nauczyły nas palenia* i żucia tytoniu oraz zażywania tabaki i że. Nicotiana była roś- linią amerykańską. Indianie amerykańscy wprowadzili do uprawy kilka gatunków z tego właśnie rodzaju. Na północy był to gatunek Nicotiana rustica. Ten właśnie gatunek został sprowadzony do Anglii i po raz pierwszy był uprawiany w Wirginii (1613), dopiero później za­stąpiono go lepszym — N. tabacum. W Chile znano ga­tunek, który De Candolle nazywa N. augustifólia, a współcześni Chilijczycy .tabaco del diablo. De Candol­le sugeruje palaczom, którzy chcą rozzłościć zagorza­łych wrogów tego nałogu, aby spróbowali tego gatunku. Jednak najważniejszym gatunkiem w ciągu setek lat, a w Ameryce Środkowej może nawet tysięcy, aż do chwili obecnej pozostaje N. tabacum.

Nie znamy roślin tego gatunku w stanie dzikim. W dobrych warunkach tytoń łatwo się naturalizuje i wydaje się być rośliną dziką, lecz jest stworzony przez człowieka, jak wiele innych gatunków opisanych w tej książce. Najnowsze badania genetyczne i cytologiczne wykazują następujące pochodzenie tytoniu uprawnego. Purseglove pisze: „Nde ma udokumentowanych dowo­dów na występowanie N. tabacum w stanie dzikim, znajduje się tylko rośliny zdziczałe. Goodspeed (1954) dowodzi, że gatunek ten pochodzi ze skrzyżowania N. sylvestris, Speg et Comes (2n=24), z którymś z gatun­ków z sekcji Tomentosae, prawdopodobnie N. otophora Grisebach (2n=24). Prawdopodobnie pochodzi on z pół- nocno-zachodnej Argentyny, gdzie gatunki rodziciel­skie występują ciągle obok siebie” j|

Nie ulega wątpliwości, że gatunek N.• tabacum po­wstał w czasie uprawy jako przypadkowa krzyżówka; którą następnie wyselekcjonować o i rozpowszechniono z powodu jej przewagi nad roślinami rodzicielskimi. W swoim czasie roślinę tę uznano za odrębny gatunek i jako jedyny gatunek tytoniu zapanowała ona w rejo­nie położonym na północ od Panamy i na południe od Florydy. Opierając się na badaniach wieku fajek znale­zionych w wykopaliskach archeologicznych, można stwierdzić, że zwyczaj palenia jest bardzo stary, się­gający czasów prehistorycznych. Trudno jest dzisiaj po­wiedzieć, który z wielu gatunków Nicotiana palono w tych czasach.! Dlatego też nie można-określić, nawet w dużym przybliżeniu, kiedy wyselekcjonowano N. ta­bacum. Możemy powiedzieć tylko, że jest to roślina prehistoryczna.

14. Przyprawy, korzenie i kadzidła

Pieprz

Pieprz jest jednym z najstarszych towarów, które by­ty przedmiotem handlu między Wschodem i Zachodem. Nie jest to przyprawa niezbędna do życia ani tak ważna jak sól, lecz można jej przyznać drugie miejsce na liście przypraw —• tuż po soli. •

W średniowieczu zachodnim Europa kupowała pieprz aby poprawić smak mięsa i przedłużyć jego trwałość. Przybywał ze Wschodu drogą lądową lub morską, dzię­ki kupcom arabskim i ihdyjskim, lecz nie bardzo wie­dziano, skąd. Zawsze jednak ceny ziaren pieprzu były bardzo „słone”. Hurtownicy aleksandryjscy i weneccy dorobili się na nim ogromnych fortun. Nawet kupcy korzenni z gildia londyńskiej, w przeciwieństwie do ich klientów, nie mieli powodów do narzekań.

Pieprz (Piper nigrum) sprowadzano1 z Indii i Jawy. Historycy uważają, że powodem, dla którego* żeglarze tacy ják Bartolomeu Diaz, Vasco da Gama i Krzysztof Kolumb szukali nowych dróg morskich na Wschód, była chęć zdobycia pieprzu i innych przypraw. Ważną rolę w tym względzie odegrali Turcy utrudniając, a nawet Uniemożliwiając poruszanie się na starych szlakach handlowych. Duże zasługi należy również oddać kon­struktorom statków, którzy zbudowali okręty lepsze od arabskich łodzi i chińskich dżonek. Portugalczycy, po otwarciu drogi morskiej na Daleki Wschód, przejęli z rąk kupców arabskich również i handel pieprzem.

Wkrótcg jednak wydarli im_ go z.,®ąkmównie śmiali i chyba jeszcze okrutniejsi fcupcy holenderscy.

Handel pieprzem jest bardzo stary. Przyprawa ta by­ła znana zarówno starożytnym Rzymianom, jak i Gre­kom. Teofrast, Dioskurides 1 inni autorzy opisywali jego właściwości lecznice. Teofrast znał dwa rodzaje pie­przu, otrzymane z dwóch różnych gatunków roślin z ro­dzaju Piper. Nie chodzi tu oczywiście o pieprz czarny i biały, otrzymywane z tej samej rośliny, różniące się między sobą tylko sposobem przygotowania ¡do spoży­cia. Grecy sprowadzali pieprz już chyba w, V wieku p. n. e., chociaż nie znali dokładnie miejsca jego pocho­dzenia.

Nie mogło być oczywiście mowy o? tym, aby Grecy zaczęli uprawiać pieprz na swoich ziemiach. Roślina ta może rosnąć tylko w najbardziej wilgotnym i gorącym klimacie tropikalnym.- Jest to czynnik ułatwiający po­szukiwanie jej środowiska naturalnego. Jeśli odrzucimy te rejony tropikalne, w których został on wprowadzony do uprawy w czasach współczesnych, pozostają Borneo i Sumatra, gdzie Marco Polo zarejestrował obecność pieprzu w 1280 roku. Ten sam autor, opisując Jawę, Delhi i Wybrzeże MaLabarskie. zauważą: „olbrzymią ob­fitość pieprzu”, a o Guzzerat pisze ,, wielka, obfitość im­biru, pieprzu, indygo” ^

Ale pieprz (Piper nigrum), który jest pnączem wy*- magającym około 2500 mm opadów rocznie, nie we wszystkich tych miejscach 'występuje.,w stanie naturąly nej dzikości. Pnącza pieprzowe znajdowano w stanie rig.ikim w Birmie i Assamie, lecz były to chyba rpśliny zdziczałe, pochodzące z jakichś bardzo , starych .planta­cji. W rzeczywistości jest tylko jedno saiejsce na świe- cie, gdzie znaleziono rośliny napraiwdę dzikie i miejsco­we; jest to Ghats w zachodnich Indiach, w stanie Bom­

baj. Tm był on wprowadzony do uprawy i stąd, już jako roślina uprawna, został przeniesiony do innych części Indii oraz przywędrował razem z emigrantami na wys­py, indonezyjskie, na długo przed rozpoczęciem naszej ery. Nie ma żadnych wątpliwości, że na wyspach indo­nezyjskich pieprz był już dobrze zadomowiony przed I wiekiem p.n.e. Udomowienie pieprzu można określić: jią około JiOOO łat p, n/e.

Papryka

Papryka^ (Capsicum aimuum)^z owoców kt.6rej, otrzy­muje się przyprawę zwaną papryką lub pieprzeni tu­reckim, w XVI wieku była już rośliną szeroko uprawia­ną w krajach Azji i Afryki, a nawet w wielu miejscach występowała w stanie zdziczałym. Toteż przez długi czas wielu badaczy uważało ją za roślinę, pochodzącą ze Starego Świata, Przekonanie to obalił dopiero w XIX wieku De Candolle, twierdząc,. że; jeśli nawet nie weź­miemy pod uwagę innych argumentów, to sam fakt: braku jakiejkolwiek wzmianki w tekstach starych Cy­wilizacji, takich jak grecka, arabska, hebfajska lub- chińska, jak również w opisach starożytnych podróżni­ków, powinien wystarczyć jako dowód, że przed odkry­ciem Ameryki papryka nie była znana " w Starym Świę­cie.

Krzysztof Kolumb przywiózł do Europy z Haiti w 1493 roku owoce J. nasiona C. annuum lub C. frutes- cens. Nasiona papryki długo zachowują siłę kiełkowa­nia, łatwo są przenoszone przez zwierzęta, ludzi i ptaki,, dzięki czemu roślina rozprzestrzeniła się bardzo szybko. Palący i ostry smak papryki, bardzo pasujący do kuchni, wschodniej, spowodował szybkie rozpowszechnienie jej uprawy w tropiku. Dr Pursegloye (1968) podaje, że już w 1542 roku powstały trzy odrębne rasy papryki.

C. annuum jest jednoroczną krzewiną nie występującą nigdzie w stanie dzikim. Najstarsze wzmianki o tej roś­linie pochodzą z Indii Zachodnich i Brazylii, i prawdo­podobnie w Brazylii żyli jej dzicy przodkowie. C. jru~ tescens jest również krzewiną, częściowo zdrewniałą. PursegIove powątpiewa czy znaleziono rośliny tego ga­tunku w sianie naprawdę dzikim. Natomiast De Can- dolle (1884 ) pisze tak: „W Ameryce, gdzie uprawa pa­pryki jest bardzo stara, znajdowano ją wielokrotnie w stanie dzikim w lasach, najwyraźniej w miejscach jej pochodzenia. De Martius przywiózł takie rośliny znad brzegów Amazonki, Peping z prowincji Maynas w Peru, a Blanchet z prowincji Bahia. Tak więc jej zasięg geo­graficzny rozciąga się od Bahia do wschodniego Peru, ‘Co tłumaczy jej rozpowszechnienie się w Ameryce Po­łudniowej”.

Jedno jest pewne -— co najmniej jeden z gatunków papryki był uprawiany w Peru od'bardzo dawna. W po­przednich rozdziałach wzmiankowano o odkryciu aeheo- logicznym w Huaca Prieta na wybrzeżu peruwiańskim, gdzie znaleziono ślady uprawy warzyw. Znajdowała się wśród nich również i papryka. Podobnie, w wykopali­skach w Anconie także znaleziono pozostałości papryki. Znaleziska te datują się z okresu między 2000 a 1500 rokiem p. n. e. Nie ma więc wątpliwości co do tego, że pierwsi rolnicy peruwiańscy wzięli ją do uprawy. Nie wiemy tylko, jak udało im się przenieść tę tropikalną roślinę przez Płaskowyż Andyjski, zanim dotarli do cieplejszego wybrzeża.

Gałka muszkatołowa

Muszkat, znany także pod nazwą muszka tołowiec lub drzewo muszkatowe (Myristica fragrans), jest drzewem zimozielonym, które może osiągnąć wysokość około 15

metrów. Wydaje ono jasnożółte, woskowate kwiaty* i których tworzą się owoce w kształcie gruszki, zawie­rające nasienie (gałkę muszkatołową) otoczone osnówką,. zwaną w handlu kwiatem muszkatołowym lub macis. Muszkatołowiec rośnie tylko na przewiewnych glebach, gdzie roczna suma opadów wynosi około 2500 mm,, I temperatura powietrza w ciągu całego roku nie spada poniżej .27? C, Innymi słowy może rosnąć'tylko w wil­gotnych tropikach.

Starożytni Egipcjanie, Fenicjanie; Grecy i Rzymianie nie znali tej przyprawy. Prawdopodobnie dotarła ona do wybrzeży Morza Śródziemnego dopiero w VI wieku, n. e., kiedy partię tego towaru, najprawdopodobniej, z Indii, przywieziono do Konstantynopola. Nieco później drobne ilości gałki muszkatołowej zaczęły pojawiać się na rynkach południowoeuropejskich. Handel pomiędzy Indiami i krajami śródziemnomorskimi był wtedy cał­kowicie w rękach kupców arabskich i indyjskich, któ­rzy posiedli sztukę wykorzystania wiatrów momsuno- wych dla skrócenia drogi i szybszego przebycia Morza. Arabskiego. Przez wiele wieków greccy i inni żeglarze europejscy dla odbyda tej samej drogi musieli płynąć-, wzdłuż wybrzeży. Jednakże już w czasach aleksandryj­skich około 80 roku n. e., po ukazaniu się książki Pert- plus Morza Erytrejskiego, w której Hippalus opisuje- mansuny i sposoby ich wykorzystania podsłuchane u Arabów, żeglarze aleksandryjscy znali tajemnicę szyb­kiej żeglugi. Jednak nawet wówczas nie przechwycili, handlu przyprawami. Prawdopodobnie dlatego, że nie- mieli niezbędnych do tego celu kontaktów z Indiami oraz innymi krajami, położonymi dalej na wschód i nie mogli konkurować z siecią handlową muzułmanów.

Tak więc przez siedem a nawet osiem wieków jedy­nie Arabowie dostarczali do Europy gałkę muszkatołową oraz macis i to po niesłychanie wysokich cenach. Mo-

nopol ten utrzymywali dzięki zachowaniu w tajemnicy źródła pochodzenia towaru.

Wśród wielu nieprzeliczalnych korzyści jakie dała pierwsza wyprawa Vasco da Gamy na Daleki Wschód, było również odkrycie drzew muszkatowych na wys­pach Ambon i Banda w archipelagu Moluków (1512). Tajemnica pochodzenia towaru wydała się i monopol arabski został przejęty przez Portugalczyków, którzy utrzymali go aż do XVII wieku, kiedy to Holendrzy wy­darli im te wyspy siłą. Holendrzy, którzy lepiej od Por­tugalczyków zrozumieli zasady rodzącego się kapitaliz­mu, próbowali ograniczyć uprawę muszkatołowca tylko do wyspy Am/bon, przez zniszczenie wszystkich drzew na sąsiednich wyspach. Jednak ni nieszczęście dlá pry­watnych przedsiębiorstw istniał lokalny gatunek gołę­bi, które lubiły owoce mujsakatołowca i roznosiły nadal nasiona tej rośliny po całym- archipelagu, *tak jak czy­niły to od niepamiętnych czasów. Jednak muszkatoło- wdec wyginął na większych wyspach (o ile 'kiedykolwiek tam występował), co pozwoliło ¡Holendrom dzierżyć mo­nopol wswoich rękach tak długo, jak- długo mogli utrzy­mać Europejczyków z dala od Wysp* Korzennych; Dla utrzymania wysokiej ceny gałki muszkatołowej nie-fea- wahali się spalić dużych -ilości tego towaru, zgromadzo--’ nych w magazynach amsterdamskich w 1760 roku.

Tak więc, aż do około 1800 roku, uprawa muszka tołow- ca ograniczała się do dwóch małych wysp na Molúkaeh i dzikich drzew rosnących na wyspach sąsiednich* W 1776 roku pewien Francuz zdobył w jakiś sposób kilka młodych roślin muszkatołowca, które posadzono na wyspie Mauritius, jednak ilości gałki dostarczane przez tamtejsze plantacje były zbyt małe, by dało się przełamać monopol holenderski. Dopiero kiedy botanik angielski Christopher Smith przewiózł z Moluków 70 000 siewek muszkatołowca i część z nich

w Penang, a resztę rozesłał do Kalkuty, Ogrodu Bota­nicznego w Kew pod Londynem i na Cejlon, cena gałki muszkatołowej spadła. Jeszcze dzisiaj w paradanijskim Ogrodzie Botanicznym w Kandy można podziwiać buj­ne drzewa muszkatowe posadzone przez Smitha.

Najprawdopodobniej muszkatołowca wprowadzili do uprawy Indonezyjczycy. Późne pojawienie się tej przy­prawy na rynkach śródziemnomorskich sugeruje, że udomowienie to nastąpiło stosunkowo późno. Wniosek ten jest tym bardziej usprawiedliwiony, jeśli historię gałki muszkatołowej porównany z zupełnie odmienną przeszłością goździków, które aczkolwiek pochodzą z tych samych stron, dotarły nad Morze Śródziemne co najmniej cztery wieki wcześniej.

Goździki

Goździk, używany jako przyprawa, jest wysuszonym kielichem i pąkiem kwiatowym niewielkiego drzewa goździkowego, zwanego także goździkowcem lub eugen- ką (Eugenia caryophyllus, dawna nazwa Caryophyllus ar.omaticus). Należy do rodziny Mirtowatych, w której znajduje się wiele gatunków bogatych w olejki aroma­tyczne, na przykład mirt i eukaliptus. Aż do XIX wieku głównym źródłem goździków było kilka wysp w archi­pelagu Moluków, skąd drzewo to pochodzi.

De Candolle miał rację pisząc, że Grecy i Rzymianie nie znali goździków. Mylił się natomiast twierdząc, że były one nieznane w Europie aż do czasów podboju Moluków przez Holendrów. Ta pomyłka o czternaście wieków jest trudna do zrozumienia u tak ostrożnego badacza. Goździki bowiem były sprowadzane do Alek­sandrii przez arabskich i greckich kupców morskich już w II wieku, a w IV wieku, chociaż bardzo drogie, były już powszechnie znane we wszystkich większych por-

u - w «joiwcjf»

tach Morza Śródziemnego. W VIII wieku były ogólnie znaną luksusową przyprawą.

Kiedy Holendrzy zawładnęli Molukami, powtórzyła się historia podobna historii drzewa muszkatołowego, łącznie z niszczeniem drzew goździkowych, dla utrzy­mania wysokiej ceny. W 1770 roku Francuzi wysłali taj­ną ekspedycję na wyspę Seram, w celu wykradzenia nasion tej kosztownej rośliny korzennej. Dzięki udanej akcji rozpoczęli uprawę drzew goździkowych na wys­pach Mauritius i Réunion. Pod koniec XVIII wieku po­wstały również młode nasadzenia w Indiach Zachodnich. Na początku XIX wieku Christopher Smith, podobnie jak w wypadku muszkatołowca, przeniósł ogromną ilość siewek z Moluków do Penang.

Na początku XIX wieku pewien Arab przemycił drze­wa goździkowe do Zanzibaru. Rządzący wówczas tym krajem sułtan Said bin Said, pochodzący z królewskiej rodziny Ornani, od dawna panującej we wschodniej Afryce, nakazał właścicielom ziemskim uprawę tej roś­liny pod groźbą konfiskaty majątku. W wyniku tego Zanzibar stał się, a zresztą i jest do dzisiaj, najpoważ­niejszym eksporterem tej przyprawy.

Tak wygląda pierwsza część historii udomowienia i rozpowszechnienia uprawy drzewa goździkowego. Goź­dzikowiec rósł w stanie dzikim na wyspach Tenmate, Ti- dore, Makyan i Bachian i był uprawiany tylko na wy­spach Ambon i Seram (Indonezja). Przenosi to nas do wcześniejszych dziejów tej rośliny.

Drzewo goździkowe było od bardzo dawna znane na tych wyspach, jak również w Indiach. De Candolle omy­lił się oo do daty poznania goździków w Europie dlate­go, że zwątpił w autentyczność sanskryckiej nazwy lu- vunga. Uważał on, że gdyby roślina ta była tak dawno znana w Indiach, to dotarłaby wcześniej nad Morze Śródziemne. Chińczycy sprowadzali goździki z wysp już

aio

w IV wieku p. n. e., a sansfcryt zaczął wchodzić w okres swego rozkwitu dopiero dwa wieki później. Chińczycy i Hindusi używali goździków do leczenia zębów, przeciw bólowi głowy (jeszcze dzisiaj używamy do tego celu olejku goździkowego) i dla zabicia przykrego odoru z ja­my ustnej. Wyżsi urzędnicy dworu chińskiego w III wieku p. n. e. używali goździków, aby odświeżyć oddech przed rozmową z monarchą *. W ciągu wielu wieków goździki stanowiły jeden ze składników przy przyrzą­dzaniu betelu do żucia i wreszcie jako afrodyzjak były używane w Chinach, Indiach i w Persji. Do Persji goź­dziki dotarły z Indii. Duże i ciągle wzrastające zapotrze­bowanie na goździki w Chinach w III wieku p. n. e. do­prowadziło do udomowienia tej rośliny na wyspach Se- ram i Ambon.

Cynamon

Drewno, liście, nasiona, kora i korzenie drzew nale­żących do rodzaju Cinnamonum zawierają olejki ete­ryczne. Skutkiem tego różne części tych roślin były na Wschodzie w ciągu wielu wieków przedmiotem użyt­kowania i handlu.

W Europie przyprawa o nazwie cynamon ukazała się w średniowieczu jeszcze przed XIV wiekiem. Przybyła ż Dalekiego Wschodu przez basen Morza Śródziemnego. Była to kora cynamonowca chińskiego (Cinnamonum cassia), pochodzącego z Birmy i południowo-wschodnich Chin. W wieku XIV zaczęto importować do Europy cy­namon prawdziwy, to znaczy cejloński. Zmiana ta na­stąpiła stopniowo, w miarę jak kupcy arabscy prze­chwytywali handel z Cejlonem, w trakcie długotrwa­łych i bezowocnych usiłowań nawrócenia mieszkańców

tej wyspy na islam. Kupcy cd bardzo pracowicie organi­zowali handel i Europą, powoli odbudowując swoją cy­wilizację po upadku kultury poromańskiej.

Produkt handlowy —-.cynamon —- £a wysuszona kora młodych gałęzi cynamonowca Cinnamonym zeylanicum. Po zdjęciu z gałęzi korę kroi się, w paski, które w czasie suszenia zwijają się w runki. Cynamonowiec pochodzi z Cejlonu. Dla nas rzeczą .niezwykle interesującą jest bardzo późne zainteresowanie się .uprawą tego gatunku. Przez wieki, a może nąwęt tysiąclecia, korę cynamo­nowca zdzierano pod koniec pory deszczowej z wybra­nych, dziko rosnących drzew i suszono ją na słońcu. Na­wet cynamon dostarczany do Europy^ w, XIV wieku przez Arabów był otrzymywany z ten sam sposób. Ani Syngalezowie, ani też Tamilowie nie zainteresowali się jego uprawą. Nawet Portugalczycy, którzy panowali na wyspie w latach 1505—1638 nie udomowili cynamonow­ca. Co dziwniejsze, Holendrzy, którzy wydarli Cejlon Portugalczykom w 1638 rokiu, w ciągu pierwszego stule­cia swego tam panowania, w tym 'kierunku nie zrobili nic. Dopiero w 1765 roku kolonista holenderski De Kokę rozpoczął uprawę cynamonowca z perspektywą założe­nia plantacji, popierany w tym przedsięwzięciu przez gubernatora Falcke. W ^770 roku plantacja już dawała plony, zapoczątkowując późniejszy sukces handlowy. Pod panowaniem brytyjskim uprawa cynamonowca roz­wijała się nadal. Przed końcem XVIII wieku plantacje cynamonowca powstały w Birmie,, /ppłudniowych In­diach, a następnie również w Indiach Zachodnich i w Brazylii.

Oprócz C. cassia i C. zeylanicum w rodzaju Cinnamo- num jest jeszcze inny bardzo pożyteczny gatunek — C. camphora. Komórki olejkowe tego ogromnego drze­wa, rozmieszczone we wszystkich tkankach, zawierają kamforę. Drzewo kamforowe pochodzi z południowych

Chin, południowej Japonii i z Formozy. Olejek można pobierać z drzew eo najmniej 60 letnich. Przed destyla­cją olejku drewno musi być pocięte na drobne wióry. Pomimo tych utrudnień Chińczycy dość dawno założyli plantacje drzew kamforowych na Formozie. Na począt­ku XX wieku plantację tych drzew powstały również na Florydzie. Wzmianki, o kamforze spotyka się w chiń­skich źródłach już w pierwszym tysiącleciu p. n, e. Nie wydaje się jednak, aby było ono tak wcześnie wzięte do. uprawy. Bardziej zbliżona do prawdy będzie chyba data około 700 lat p. n. e.,

Wanilia

W ogromnej rodzinie .Orchideaceae, do której, należy tak wiele gatunków roślin dających radość oczom, tylko jeden służy innym naszym zmysłom. Storczyk Vanilla planifólia jest epifitem pnącym. Charakter epifityczny wanilii polega na tym, że roślina wyrasta -z nasienia kiełkującego w glebie, później zaś pnie się na drzewa, za pomocą korzeni powietrznych- przywiera ,do kory i pobiera substancje odżywcze i wilgoć znajdujące się na jej powierzchni (w przeciwieństwie do roślin, paso­żytniczych pobierających pokarmy z soku roślinnego). Jeśli pozbawić tę roślinę znajdujących się w glebie ko­rzeni, będzie żyć nadal bez żadnych zakłóceń w rozwoju.

Storczyk ten był szeroko uprawiany w strefie tropi­kalnej, na obydwu półkulach, aż do Wynalezienia synte­tycznej waniliny. Wynalazek ten poważnie zahamował uprawę i handel wanilią naturalną. Wanilia pochodzi z Meksyku iub z kraju położonego na południe od Mek­syku, albo z Indii Zachodnich. W Starym Swiecie nie była znana aż do XVI wieku, kiedy Hiszpanie poznali jej zastosowanie od Azteków i zaczęli rozpowszechniać jej uprawę w innych tropikalnych rejonach swego Im­perium.

Aztekowie używali wanilii z upodobaniem i w du­żych ilościach do przyprawiania czekolady i słodyczy. Być może zainicjowali również dodawanie wanilii ¿do tytoniu. Oprócz tego nié pojarzestaïr na zbierania zie­lonych stryków i dziko rosnących roślin, lecz wprowa­dzili roślinę do uprawy1. Nie ma wątpliwości, że wa­nilia została udomowiona w Meksyku ltlb fco najmniej w Środkowej Ameryce. Kto i kiedy të^o dokonał? I

Nie ma żadnych danych ten temat. Wydaje się jednak, że nie mogło to nastąpić na długo przed przy­byciem Hiszpanów. Technika uprawy i1 jirżeióbki jest zbyt skomplikowana, aby mogły tego dokonać prymi7 tywne ludy. Wanilia bowiem może być uprawiana tyïko na drzewach. Konieczne jest zatem połączenie üprâWy wanilii z uprawą jakiejś ’^pożytecznej rośliny drze­wiastej, wymagającej podobnych warunków klimatycz­nych. Samo traktowanie zielonych oWoców, mające iia celu wydobycie smaku i aromatu, nie jest również zbyt proste. Być może zawdzięczamy wanilię Ołfnekom lub Toltekom, albo też Aztekom, od którycfr ją prżfejęliśmy.

Szafran

Z historycznego punktu widzenia, szafran znajiy był wcześniej inko barwnik, ni^;. jako ¡malina przyprawową» Ponieważ jednak nie, będziemy zajmowali się-barwnika­mi roślinnymi, wszystkie zostały bowieięL .wyparte przez preparaty syntetyczne, szafranem zajmiemy się w roz­dziale poświęconym roślinom korzennym.

Żaden z autorów opisujących szafran ¡nie omieszka opowiedzieć historyjki, jak ¿o za czasów Edwarda II angielski pielgrzym przęszmąuglował z Ziemi Świętej do Anglii bulwy tego krokusa w, wydrążonej, lasce, co, miało

przełamać monopol arabski w handlu tym artykułem. Anegdotka ta jest nową wersją bajki o przemycaniu jedwabników z Chin do Bizancjum. Nie warto chyba nawet udowadniać, że nie zawiera ona ani krzty praw­dy

Nazwa. rośliny i przyprawy . pochodzi od arabskiego słowa za’faran — żółty. W wielu językach powstały jego pochodne; angielskie — saffron, francuskie i niemiec­kie — safran, włoskie r— zafferano, hiszpańskie — aza- fran. To wskazuje, że szafran dotarł do Europy za po­średnictwem Arabów, lecz nie pochodzi z Ziemi Świę­tej. Arabowie sprowadzili tę roślinę do Hiszpanii w IX wieku, po podbiciu południowej jej części i założeniu Emiratu Andaluzyjskiego. W średniowieczu uprawa sza­franu rozszerzyła się na wybrzeże Morza Śródziemne^ go, a następnie do Niemiec, Holandii i Brytanii. Wszy­stko to jest jasne, ale skąd Arabowie, wzięli szafran?

Niestety środowisko naturalne krokusa (Crocus sati- vus) jest bardzo trudne, a może nawet niemożliwe do określenia. Różne dzikie formy tego gatunku były od­najdywane przez poważnych botaników w wielu miej­scach, poczynając od Włoch na zachodzie, a kończąc na Kurdystanie na wschodzie, lecz żadna z nich nie jest morfologicznie identyczna z Crocus sativus. Mamy tu do czynienia z jeszcze jednym wypadkiem ukształtowania rośliny przez człowieka i stworzenia gatunku bardzo od­miennego od jego dzikich przodków. Wawiłow nie jest pewien miejsca udomowienia, lej rośliny. Umieszcza ją na liście roślin wprowadzonych do uprawy w Azji Mniejszej, lecz również wśród roślin udomowionych w ośrodku śródziemnomorskim, sugerując dwa niezależ­ne udomowienia. Prawdopodobnego przodka szafranu znaleziono w Grecji, a także w Azji Mniejszej. Za tezą Wa wił owa przemawia wzmianka u Pliniusza, który twierdzi, ¿e szafran był uprawiany w Rzymie, jednak

produkt importowany był lepszy *. Może były dwa kro­kusy szafranowe: forma bardziej prymitywna w Rzyniië i bardziej zaawansowana w rozwoju odmiana uprawna w Azji Mniejsłej.

Szukanie odpowiedzi w nazewnictwie również nie na wiele się zdaje, chociażby dlatego, że autorytety w tym przedmiocie nie mogą dojść do porozumienia. Heyri wy­prowadza grecką nazwę szafranu krókos ż hebrajskiego karkom i dowodzi, że Grecy kupowali szaty farbowaińe szafranem od jakichś szczepów semickich. Natomiast De Candolle uważa, że 'karkom oznacza krokosz. Popie­ra go w tym pięciu innych autorów2. Dodajè fównież, że z całą pewnością szafran nie był uprawiany ani W Pa­lestynie, ani w Arabii. Nié podaje j&dńak ha czÿm opie­ra swoje twierdzenie.

Mamy jednak w literaturze bardzo iadnÿ dowód ha poparcie teorii 'bliskowschodniego pochodzenia C. stati- vus. „Wy Frygijczycy — ‘szydzi Roiriulus W Ëhëidzié — kochacie szaty barwione szafranem i jaskrawą purpu­rą” 3. Duty królów Babilonu, Medii* i Perśji byłyfaf- bowane szafranem i stanowiły część królewskich rega- m. Toteż w Persach Ajscłiylasa ćhór ’^wzywa z pod­ziemnych czeluści Dariusza tyńii słowami „...przybądź w ufarbowanych szafranem koturnach na kopach”. Nie­którzy greccy bohaterowie rówtiież ubierali się w sza­franowe stroje, na przykład argonauta Jażon przygoto­wując się do orania pola Kolchidy zrzuca z siebie szafra­nowy płaszcz. Było to prawdopodobnie wyiukiem wpły­wu mentorów frygiskich lub lidyjskich, albo jakiegoś orientalnego bóstwa, na przykład Bachusa przyodziane­go w krotókos, tj. szafranową szatę. „Szczególnie zaś boginie, nimfy, królowe i westałki wyobraża się ustro­

jone w szaty barwy szafranowej, lub co najmniej ozdo­bione tym kolorem. Dziewice, attyckie haftowały wielo­ma barwami krokusową szatę Pallas Ateny., Antygona zrozpaczona po śmierci matki i braci pozwala opaść swej. królewskiej szafranowej pelerynie, która zdobiła ją w czasach dumy i szczęścia. Podobnie zesztą czyni Ifige- nia, przygotowując się do ofiary w Aulis. Wenus ubiera Mędeę w swoją szatę .utkaną krokusami. Andromeda przykuta do skały, a raczej, Mnezdlochus za nią przebra- ny,. odziewa, się yt krokogis. Helena zabiera ze sobą z Mykenów wyszywan^ziotppj, pallg i lamowar^y; kro­kusami, .welon, prezent od ¡matki Ledy. Włosy dziewic mitologicznych są przeważnie Jb^wy szafranowej” V* .

Mówiono^ że do Grecji i, .Rzymu najlepszy szafran przybywał zpylięli, Hęyn uważał, żę cylickie nazwy — Korkyriańska Dolina praż przylądek, Korykos pochodzą Od krokusa. Nie wszyscy autorzy zgadzają sdę z tym, że najlepszy szafran pochodził z Cylicji^ ¿lecz wszystkie, miejsca wymieniane przez większość, autorów (Kyrene przez Teoirasta, Lidia przez Wergiliusza, Algae przez in­nych) znajdują się w Azji Mniejszej. Na pewno zatem w,tym właśnie ośrodku cywilizacji nastąpiło udomowię-: nie krokusa szafranowego, na początku drugiego tysiąc­lecia,p.n.e. Jaki ^el przyświecał tym, którzy tego do­konali? Uprawą dla otnzymania barwnika, czy przyprą-*- wy? Wydaje się,, że szafran zdobył sobie sławę jako barwnik, zastosowanie kuchenne przyszło później. ■-

Kadzidło

Dwie rośliny służyły przez tysiące lat jako kadzidło. „Nie znamy szczegółów wizyty królowej Saby u Salo­mona. Nie ma jednak wątpliwości, że była to misja go­spodarcza, której głównym celem było korzystne dla

obu stron porozumienie dotyczące rozprowadzania ka­dzidła i mirry. Jeśt rzeczą wielce prawdopodobną, że dotyczyło ono transportu kadzideł drogą rhorską i lądo­wą” 1.

Wydarzenie to miało miejsce 1ÓOO łat p.'n. e. i kadzi­dło w tym czasie było już od dawien dawna używane w obrządkach religijnych. J. H. Breasted uważa, żemir*-' ry używano w starożytnym Egipcie w czasach Pierwszej Dynastii. Co więcej, wydaje się, że przez tysiące "lat mirra pochodziła ciągle‘z tego samego źródła, to jeśt1 z południowej Arabii. Tu również, podobnie jak W wy­padku przypraw, nikt dokładnie nie*’Wiedział, gdzie ros­ną te bardzo kosztowne substancje i kto łcłi dostarcza. Ignorancja ta była wynikiem świadomej taktyki: Ara­bowie z Dhafar w Omanie, którzy, jak obecnie wiemy, mieli monopol na tę intratną gałąź handlua, byli bardzo tajemniczy, a nawet rozpowszechniali odstraszające baś­nie na temat roślin kadzidlanych. W jedną z takich plo­tek uwierzył nawet Herodot, gdyż napisał: „Drzewa, które rodzą kadzidła, są strzeżone przez uskrzydlonej małe, różnobarwne gady. Z każdego drzeWa zwisa ich kilkanaście lub kilkadziesiąt”. Był to V’wiek p.n. e. In- fomacje późniejszych autorów są róWnie niewystarcza­jące. Teofrast, Strabon iJArystoteles zdawali sobie spra­wę, że Arabia wzbogaciła się na handlu kadzidłem, iecz nie wiedzieli nic ani o ludziach 'dostarczających tego produktu, ani o roślinach, które gó wytwarzały. Nie­wiele zmieniło się w ciągu kilku następnych wieków, kiedy Pliniusz pisał, że Arabowie z południowej Arabii są najbogatszymi ludźmi na świecie. Wspomina, on rów­nież o ekstrawagancji Nerona, który ną ,pogrzebie. Pop-

pei (66 rok n. e.) kazał spalić kadzidła w ilości przewyż­szającej roczne zbiory arabskie. „Luksus ten, którym człowiek otacza się, nawet, w obliczu śmierci, uczynił Arabów tak szczęśliwymi”.

Musiało upłynąć następnych 1800 lat, zanim zdoby­liśmy jakąś naukową wiedzę na ten temat. Kiedy H. J. Carter opływał południową Arabię z wyprawą nauko­wą na statku Palinurus, należącym do Towarzystwa dla Handlu z Indiami, odkrył rosnące tam drzewa kadzidla­ne i, określił Dhofar jako centrum uprawy i rozpo­wszechniania,tego towaru.

Kadzidła dostarcza roślina kadzidła Cartera (Boswel- lia carteri). Jest ona raczęj krzewjfm niż drzewem, gdyż rzadko kiedy osiąga wysokość 2,5 metra. Ma krótki pień, popielatoszare gałęzie i drobne liście. Aromatyczne gu­my wydzielają. się, obf ięię, jw; okresie upalnej, suszy, to jest od kwietnia do czerwęa. Roślina ta występuje tylko w Dhofar i południowo-wschodnim Somali*,..

Trudno, powiedzieć, jak ,to było z udomowieniem tej rośliny w, starożytności. Jednak najwyższy czas, abyśmy ustalili, co uważa się za udomowienie. Na ogół udomo­wieniem- nazywamy świadome uprawianie i ulepszanie roślim Jednak eksploatacja tej > roślinyLjeszcze do nie­dawną, wyglądała zupełne inaczej, I

Produkcjęv. kadzidła zawdzięczamy plemieniu Bait Kathir. Każda rodziną z tego p^aienia znaczyła dziko rospące drzewa jako, swoje^Korę drzew nacina się co 3—4 lata. Młode .drzewa dają wonny mleczny płyn lu- ban (olibanum) o delikatnym zapachu, powęJi wydoby- wający się i zastygający w postaci perłowo, białych kropli, zwanych przęz Chińczyków kadzidłem mlecz­nym. a W krótkim .cząsie kropelki te przybierają barwę jasnożółtą i stają się bardziej przezroczyste. Po trzech tygodniach te zakrzepłe łzy są zbierane przez ludzi Bait Kathir, mieszkających przeważnie w pobliżu Dhofar, za

górami Qara. Kadzidło z tych okolic nazywa się srebrne lub nadji i jest najwyższej jakości. Drugie miejsce zaj­muje kadzidło shazri zbierane w górach Qara. Na trze­cim miejscu stawia się kadzidło sha’bi pochodzące z rów­niny nadbrzeżnej. Zebraną żywici przechowuje się w suchych grotach i zimą przesyła na wybrzeże, gdzie oczekuje ono przybycia statków kupieckich. Drzewka rosnące na równinach nadbrzeżnych w Khor Rori i Ha- sik, z wyjątkiem rejonów Murbat i Sadh, są niższej ja­kości. Wykorzystują je nomadowie i niewolnicy, nie po­siadający ziemi, tylko trudniący się hodowlą kóz, wiel­błądów i bydła *.

Tak więc można powiedzieć, że ludzie z plemienia Bait Kathir użytkują drzewa dziko rosnące, bo chociaż są one własnością poszczególnych rodzin, to jednak nie są sadzone i uprawiane. Są drzewami domowymi tylko przez fakt, że znajdują się w czyimś posiadaniu. Tak było przez co najmniej 5000 lat i zmiany nastąpiły do­piero w łatach pięćdziesiątych naszego stulecia, kiedy to sułtan Omanu Said bin Taimur Albu Said założył rolniczą stację doświadczalną w Ma’mura, w pobliżu Dhofar. Jest to rejon palmy kokosowej, co najmniej od XIII wieku, kiedy to w 1221 roku podróżnik Ibn-al-Mu- jawir zaobserwował, że w Ma’mura rośnie więcej palm kokosowych niż daktylowych. Do doświadczalnego ogro­du sułtana przeniesiono z dhofarskiego stepu 400 krza­ków kadzidlanych i wówczas na pewno Boswellia car- teri, po tylu latach obcowania z człowiekiem, stała się rośliną uprawną.

Łacińska nazwa mirry brzmiała Balsaimodendron myrrha, obecnie jednak rodzaj ten nazywa się Commi- phora, a gumy balsamicznej dostarczają trzy gatunki: C. abyssinica, C. molmol i C. schimpheri. Są to drzewa,

które mogą osiągnąć wysokość 10 metrów, przeważnie jednak nie przekraczają 3 metrów. Są wyposażone w po­tężne kolce, w okresie suszy gubią liście. Guma przez nie wydzielana jest czerwonego koloru, gorzka w sma­ku i posiada pewne właściwości przeciwbólowe. Drzewo pochodzi z południowo-zachodniej Arabii i środkowo- zachodniego Somali, które są nawiedzane przez monsu- nowe deszcze lub co najmniej mgły. Kadzidlane krzewy rosną tylko w Dhofar; mirra, jak uważali już starożytni, pochodzi z Arabii Felix. Mirra jest ważna nie tylko jako kadzidło, używa się jej również w farmacji, a nawet do wyrobu pewnych gatunków pasty do zębów. Nie mogę znaleźć żadnych dowodów na to, że roślina ta została naprawdę udomowiona.

15. Owoce tropikalne

Awokado

Awokado (Persea grątiąsijna lub P-: (unericana.) jest dość wysokim, kształtnym zimozielonym drzewem o szer rokich liściach. W stanie dzikim często jyystępuje w la­sach nad brzegami rzek lub w pobliżu morskich wybrze­ży, od Meksyku poprzez Indie Zachodnie aż do Brazylii. Obecnie daje się z łatwością uprawiać nie tylko w tro­pikach, lecz również w strefie subtropikalnej a nawet w rejonach o łagodnym, śródziemnomorskim klimacie na przykład w Kalifornii, -południowej Afryce i południo­wej Francji. Aż do 1938 roku owoce awokado spotykało się rzadko na rynkach północnoeuropejskich i były one bardzo drogie. Kiedy w 1948 roku udało się drzewo to wprowadzić do uprawy na obydwu półkulach, po obu stronach równika, cena tych owoców znacznie spadła. Prawdopodobnie awokado naturalizowało się nawet na znacznych obszarach nieamerykańskiej strefy subtropi­kalnej. Jednak ten szeroki zasięg może wprowadzić w błąd. W Indiach po raz pierwszy spotkano awokado w XIX wieku; na Wyspach Sundajskich i wyspie Mauri­tius rosło już w 1750 roku. Wszędzie jednak było rzad­kością i z całą pewnością nie było znane w Starym Swiecie, aż do około 1600 roku. Może jednak kilku hisz­pańskich ogrodników znało je wcześniej, wiemy bowiem, że Clusius, pierwszy botanik, który sporządził naukowy

opis drzewa (léOl), otrzymał materiał roślinny z jakie­go ogrodu w Hiázpaníix. Utrzymywał jednaką źe drze­wo to przybyło z Ameryki.

Zasięg awokado w tropikach i subtropikach amery­kańskich jest również mylący. Ogromne nasiona kiełku­ją z łatwością i drzewa naturalizują się szybko. Tak na przykład w Indiach Zachodnich dzisiaj awokado rośnie dziko, chociaż nie pochodzi stamtąd, gdyż wprowadzenie tej rośliny:na Jamajkę i inne sąsiednie wyspy miało miejsce stosunkowo niedawno'i zostało dość dokładnie opisane 2.

Z wczesnych zapisków Hiszpanów i Portugalczyków wiemy o dwóch ośrodkach pochodzenia i uprawy awo­kado w sadach i ogrodach, a następnie w lasach. We­dług poważnego specjalisty w dziedzinie historii natu­ralnej, było ono również uprawiane przez ludy Palto we wschodnim Peru i dlatego inne ludy peruwiańskie na­zywały je po prostu paito3. Moim zdaniem oznacza tó,' że w XVI-wiecznym Peru awokado było znane od nie­dawna, gdyż z całą pewnością wszystkie ludy zjedno­czone w Imperium peruwiańskim były na tak wysokim stopniu rozwoju kultury rolnej i ogrodniczej, że na pew­no rozpowszechniłyby tę wspaniałą roślinę, gdyby znały ją wcześniej. Tak więc Peru można odrzucić jako miej­sce udomowienia awokado. Może więc Meksyki

Nazwa awokado jest zniekształconą aztecką nazwą ahuacatl, od której wywodzi się hiszpańskie — aguacate

i angielskie —l- avocado. Najwyraźniej właśnie z Mek­syku Europejczycy przenieśli awokado najpierw na wyspy Morza Karaibskiego, później ńa Wyspy Kana­

ryjskie i Maderę, a następnie do południowej Europy

i Azji. Najprawdopodobniej udomowienie miało miejsce w Meksyku lub Przesmyku Meksykańskim, a dokonały go ucywilizowane plemiona przedazteckie.

Papaja

Papaja (Carica papaya) jest następnym przykładem rośliny, która bardzo łatwo naturalizuje się w nowym środowisku, tak że można ją wziąć za roślinę miejscową. Dlatego też aż do ukazania się prac P. Browne’a (Bota- ny of the Congo) w roku 1848 i Alfonsa De Candolle’a (Géographie botanique raisonnée) w 1855 roku, botanicy uważali ją za roślinę pochodzącą ze Starego Świata. Obydwaj autorzy udowodnili, że papaja, jest drzewem owocowym pochodzącym z Ameryki i w Starym Świe­cie nie była znana aż do 1550 roku. Już w sto lat póź­niej była ona całkowicie zadomowiona na obszarze od Indii aż po Malajzję i Indonezję, a w roku 1750 wystę­powała powszechnie na wyspach Pacyfiku, w Chinach

i wschodniej Afryce. Istnieją niewątpliwe dowody,- że w czasach odkrycia Ameryki papaja rosła w stanie na­turalnym na niektórych wyspach południowo-amery­kańskich, a do Meksyku została przeniesiona już jako roślina uprawna. Zresztą wszędzie na kontynencie ame­rykańskim papaja była rośliną uprawną, a jeśli nawet znaleziono ją w stanie dzikim, to były to egzemplarze naturalizowane. Papaja była udomowiona przez Kari- bów. Znaleziono ją również w stanie dzikim w Brazylii, ale na tyle, na ile mogłem prześledzić dzikie stanowiska, tylko tam, gdzie przeszli Karibowie. Może gdybyśmy mogli prześledzić wędrówkę tego nadzwyczajnego ple­mienia, byłaby ona znaczona zdziczałymi roślinami na­pal.

Chyba przeniesieniu żadnej rośliny z jednego kraju do drugiego nie towarzyszył taki rozgłos, jak drzewu chlebowemu (Artocarpus altilis) przenoszonemu z mórz południowych na Jamajkę i inne wyspy Indii Zachod­nich. '

Kiedy plantatorzy z tych wysp dowiedzieli się ze sprawozdań podróżników, takich jak kapitan Cook i sir Joseph Banks, o wspaniałej roślinie, której owoce mogą zastąpić chleb, praktycznie biorąc jedyne pożywienie ja­kie dawali, swoim mewolnikcon? ujrzeli w.; tym możli­wość dalszej obniżki kosztów pracy niewolniczej,. ¡Na ich żądanie, wyrażone w formie petycji do króla Jerzego III, Banks został wydelegowany przez rząd brytyjski w ce­lu zorganizowania przeniesienia drzewa chlebowego do brytyjskich Indii Zachodnich. Wyszykowano statek, spe­cjalnie przygotpw^y do przewozu roślin, który jak na ironię, nazywa! się Bounty 1. Dowódcą Bounty był po­rucznik Marynarki Królewskiej William Bligh,

Ną pewno historia tą jest wszystkim dobrze znana, ale powtórzmy ją jeszcze raz, W kwietniu 1789 roku Bligh zaokrętował na Tahiti ponad 1000 roślin drzewa chlebowego oraz szereg innych, zapakowanych w 837 pojemników, skrzyń i naczyń. Na Tahiti statek miał po­stój w oczekiwaniu na ukorzenienie się sadzonek, bo­wiem drzewo chlebowe było w uprawie już od dawna i rozmnażano je tylko wegetatywnie. Wreszcie statek wyruszył na Jamajkę. Po 3 tygodniach podróży, kiedy statek minął już Wyspy Przyjacielskie, wybuchł sławny bunt spowodowany brutalnym obchodzeniem się dowód­cy statku z oficerami, i marynarzami. Zakończył się on bohaterską podróżą Bligha z 18 marynarzami na małej

otwartej łódeczce, w której przepłynęli 3618 mil od Ti­mor. Kiedy Bligh wrócił do Anglii w marcu 1790 roku, bunt na statku, podróż w łódce, wytrzymałość i boha­terstwo marynarzy uczyniło drzewo chlefbowe najsłyn­niejszą rośliną świata.

W roku 1792 Bligh został wysłany powtórnie do Indii Zachodnich. Tym razem udało mu się bez większych kłopotów przewieźć drzewo chlebowe do St. Vincent, skąd zostało przeniesione na Jamajkę, a stamtąd z kolei do strefy tropikalnej na obydwu półkulach, gdzie tylko były odpowiednie warunki do jego uprawy.

Już wcześniej powiedziano, że drzewo chlebowe od bardzo dawna znajdowało się w uprawie. Tak rzeczy­wiście było ale tylko w Polinezji. Do Malajzji dotarło ono przed 1750 rokiem. W innych rejonach południowo-

- wschodniej Azji zostało wprowadzone do uprawy do­piero w XIX wieku. W stanie dzikim nie występuje ni­gdzie poza wyspami, gdzie je odkryto jako roślinę uprawną. Ale nawet tam jest ono raczej rośliną stwo­rzoną przez człowieka, pochodzącą od dwóch lub więcej gatunków z tego samego rodzaju. Z całą pewnością De Candolle mylił się uważając, że drzewo chlebowe pochodzi z Jawy. Na pewno zostało udomowione przez Polinezyjczyków. Ponieważ przed wynalezieniem stat­ków parowych ludzie nie odbyli poważniejszych podró­ży oceanicznych, nie ma większych trudności w wytłu­maczeniu tak różnego rozprzestrzenienia się tej rośliny na wyspach.

Banan

Udomowienie banana (Musa sapientum) było przed­miotem poważnych botanicznych i geograficznych kon­trowersji. Jest to jedyny owoc tropikalny, który stał się podstawowym pożywieniem na świecie, spożywanym

w ogromnych ilościach z dala od jego zasięgu geogra­ficznego. Dzieje się tak między innymi dlatego, że jest łatwy do transportu i bardziej pożywny od wielu in­nych, dobrze nam znanych owoców strefy umiarkowa­nej.

Bardzo długo uważano, że banan pochodzi z Amery­ki. Złożyły się na to następujące powody:

1. Znany historyk zajmujący się badaniem cywiliza­cji amerykańskich — Prescott — opierając się na skąd­inąd godnych zaufania danych Garcilaso de la Vega Inca, twierdził, że banany były podstawowym pożywie­niem Indian, w ciepłej i umiarkowanej strefie Imperium Inków, jeszcze przed przybyciem Hiszpanów.

2. Ojciec Joseph Acosta twierdzi również, że banany uprawiano w Peru przed przybyciem Europejczyków 1.

3. Aleksander von Humboldt widział banany upra­wiane przez zupełnie odcięte od reszty świata plemiona indiańskie.

Tak więc botanicy musieli pogodzić się z faktem, że istnieją dwa gatunki bananów: amerykańskie i azjaty­ckie, a co za tym idzie dwa niezależne ośrodki udomo­wienia tej rośliny owocowej, która mimo swoich znacz­nych rozmiarów nie jest drzewem, lecz byliną zielną.

Co do starożytności banana w Azji nigdy nie było wątpliwości. Wiemy o tym nie tylko od starożytnych pisarzy greckich i rzymskich, lecz również arabskich, którzy wymieniają bananowca jako nadzwyczajne drze­wo owocowe rosnące w Indiach. Pliniusz podaje nawet, kiedy Grecy po raz pierwszy zetknęli się z bananami; było to w czasie wyprawy Aleksandra Wielkiego za Pendżab. Dziwnym wydaje się tylko, że skoro były one od tak dawna uprawiane w Indiach, dlaczego nie znano ich w Syrii i Egipcie. Bananowce udają się bardzo do­

brze w Egipcie, lecz wprowadzono je tam do uprawy dopiero w czasach historycznych. Nie były znane w sta­rożytnym Egipcie, nie ma też o nich żadnej wzmianki w pismach hebrajskich. Wszystko to wskazuje, że: do Indii sprowadzono je nie wcześniej niz £>kolcuJQQj0 innfń p.n.e., a nawet chyba iłka «aekśw później.

Teoria o istnieniu amerykańskiego gatunku bananow­ca upadła, kiedy francuski 'botanik Desvaux w 1814 ro­ku udowodnił, że wszystkie znane wówczas 44 upraw­ne odmiany banana (azjatyckie, afrykańskie i amery­kańskie) należą do jednego gatunku1. Opinię tę po­twierdził botanik angielski R. Brown 2, który przepro­wadził badania porównawcze bananów kongijśkich i amerykańskich. Stwierdził on, że lokalne rasy bana­nów mogą się nieco różnić, jednak w uprawie znajduje się tylko jeden gatunek. Udowodniono również, że ba­nany zostały sprowadzone na San Domingo z Wysp Kanaryjskich przez ojca Tomasa de Berlagas w 1515 roku. Ponadto ani Kolumb, ani Cortes, ani też żaden z pierwszych autorów zajmujących się roślinnością amerykańską tamtych czasów nie wspomina o bana­nach dzikich lub uprawnych.

Tak więc wydaje się rzeczą oczywistą, że banany nie pochodzą z Ameryki. Pozostają jednak pewne niejasno­ści. Jakkolwiek łatwo możemy wytłumaczyć opinię Humboldta, dużo trudniej wyjaśnić opinie Garcilaso i Acosty. Istnieje teoria, według której, na krótko przed przybyciem Hiszpanów, banany dostały się przypadko­wo na tropikalne wybrzeże Ameryki Południowej z Azji lub wysp na Pacyfiku. Mogło to być na tyle nie­dawno, że banan nie zdążył jeszcze dotrzeć do wschod­nich wybrzeży w czasach, (kiedy wylądowała tam wy­

prawa Kolumba. Jeśli nawet tak było, a wydaje się to mało prawdopodobne, nadal jedno jést pewne •¿¿•'bana­ny pochodzą z Azji.

'Z''dotychczas przedstawionych dowodów wiemy, że najstaśrśżym míej^SéAi uprawy banana byłJT Indie, lecz iiie była tó jego djćzyźftiać Nie znaleziono go tam nigdy w stánie dzikim i wiemy;- że 'Został sprowadzony- do Indii pr^H Qnf) rrlri^m r n "Jl¿:imr'Trirrn7 tylko na jak dawno przed tą datą. Znany haim obecnie banan Musa (paradisiaca) sapientum i wszystkie jego rasy jest jesz­cze jedną rośliną stworzoną przez człowieka i nigdy nie znalezioną w Stanie dzikim. Znamy jego przypuszczal­nych przodków; uważa się,r'że są to: Musa ćccuminata i M. bdlbisiana1. Zasięg geográficzriy obydwu" tych ga­tunków ogranicza się do Malajzjd i Indonezji. Według Wawiłowa głównyihi ośrodkami pochodzenia" i rozpo­wszechniania największej ilości odmian są archipelag Malajski'4 Indochiny z Filipinami' włącznie. Tak więc udomowienie banana musiało mieć miejsce w południo­wo-wschodniej Azji dhylba w latach 1500—1000 p.n.e. Tam również wyselekcjonowano i rozmnożono odmia­ny uprawne, które rozprzestrzeniły się rta wschód i za­chód, podbijając strefę tropikalną i subtropikalną, czy­niąc od siebie zależnymi miliony ludzi i to w takim stopniu, że dla określenia tej zależności można chyba w niektórych wypadikadh iiżyć słowa symbioza.

Ananas

Ananas (Ananas sativús) jest drugiłn przykładem ro­śliny, która szybko i łatwo przyjęła się w tropikach Sta­rego Świata, tak że ha wet niektórzy botanicy uznawali go za roślinę pochodzącą z Azji. Nie ma tutaj jednakże

tak dziwnych splotów okoliczności, jak w historii bana­na. Nikt też nie wątpił, że ananas jest pochodzenia amerykańskiego i że został przeniesiony do Starego Świata po 1500 roku. Nie znali ananasa starożytni auto­rzy, od Chin na Wschodzie aż po Grecję na Zachodzie. Nie ma on azjatyckiej nazwy w żadnym z języków euroazjatyckich. Ananas należy do rodziny Ananaso- watych (Bromeliaceae) obejmującej 46 rodzajów i 1700 gatunków. Wszystkie one z wyjątkiem może jednego pochodzą z Ameryki.

Krzysztof Kolumb był pierwszym Europejczykiem, który zobaczył ananasa. Było to w 1493 roku na Gwa­delupie. Pierwszym uczonym, który oglądał części tej rośliny, był Clusius (1599). Materiał do tych studiów po­chodził z Afryki Należy jednak; pamiętać, że od odkry­cia Ameryki upłynął wówczas cały wiek i ananas mógł być przeniesiony tam z Brazylii, najprawdopodobniej przez Portugalczyków.

Głównym ośrodkiem uprawy ananasa w . czasach od­krycia Ameryki był Meksyk. Roślina ta musiała być uprawiana tam od bardzo dawna, gdyż owoce jej były beznasienne, lub prawie nie zawierały nasion. Chociaż w Meksyku znaleziono dzikie ananasy, wiemy prawie na pewno, że nie jest to jego ojczyzna,. Niektóre rośliny ananasa są zdolne do wydawania kilku nasion, tak że w Meksyku mogła zaistnieć możliwość naturalizowania się tej rośliny przez samosiew.

Chociaż ananas był uprawiany w roku 1500 przez Azteków i na pewno jeszcze wcześniej przez plemiońa poprzedzające Azteków, a także na wyspach Morza Ka­raibskiego, wydaje się, że jednak nie tym ludom za­wdzięczamy ten wspaniały owoc. Wiele nazw meksykań­skich, na przykład tomato (pomidor) i czekolada prze­niknęło do wielu języków, natomiast nikt nie używa azteckiej nazwy dla ananasa, która brzmi matzatl. Ła­

cińska nazwá ananás pochodzi od portugalskiego prze­kręcenia nazwy nadanej tej roślinie przez Indian bra­zylijskich — nanas; Nazwa gwarowa wywodzi się od hiszpańskiego pinas'ze względu ńa podobieństwo owocu do sżyszki sosnowej1.

Większość ánanasowatych pochodzi z północnej czę­ści Ameryki Południowej, Ameryki Środkowej i naj­bardziej na południe wysuniętych stanów USA. Sam ananas pochodzi ż rejonu rozciągającego śię pomiędzy Kolumbią na południowym zachodzie i Gwatemalą na północnym wschodzie; Pragnąc dociec, jakie cywilizo­wane ludy mogły udomowić ananasa, można by wskazać Majów, którzy zamieszkiwali te tereny.

Gujawa i czerymoja

Systematyczne badania nad roślinami rozpoczęły się dopiero w połowie XVI wieku. W następnym stuleciu człowiek z jaką taką znajomością botaniki, który zna­lazł w różnych miejscach Azji dziką roślinę, nazwaną później Psidium guajava, uznał ją błędnie za miejsco­wą. Stara historia — nasiona gujawy dobrze kiełkują i są przenoszone przez ptaki i inne zwierzęta, a drzewo zaczyna owocować w ciągu 4 lat. Toteż już w pół wie­ku po posadzeniu gujawa naturalizowała się w kilku sąsiednich rejonach. Na przykład tak szybko rozprze­strzeniła się na wyspach Fidżi, że do niedawna jeszcze uznawano ją za uciązłrWy chwast2.

Wędrówkę gujawy możemy z łatwością prześledzić. Hiszpanie przenieśli ją z San Domingo na Wyspy Ka­naryjskie, Portugalczycy z Brazylii na Maderę, a na­

stępnie do Afryki i na Daleki Wschód. Jak jednak do­tarła do Ameryki?

Gujawa jest chyba od bardzo dawna uprawna. Przede wszystkich istnieją cztery rasy tego gatunku: biało- owocowa, czerwonoowocowa, owalna i groszkowata. Istnieją również formy pośrednie, powstałe z kombina­cji tych czterech ras. Wszystkie one są uprawiane na półkuli wschodniej. Kiedy Hiszpanie i Portugalczycy przybyli do Ameryki, znaleźli nie tylko dzikie drzewa na bardzo rozległych obszarach, od Meksyku prawie do Patagonii, lecz również uprawną gujawę w różnych re­jonach Meksyku, Peru i Brazylii, Aztekowie i Peru- wiańczyńcy znali jej kilka odmian uprawnych.

Wydaje się, że naturalny zasięg tego drzewa nie był aż tak rozległy, ale rozszerzył się wraz z wprowadze­niem go do uprawy, podobnie jak miało to miejsce póź­niej w Starym Swiecie. Środowisko naturalne .musiało znajdować się w miejscu łatwo dostępnym zarówno dla ludów zamieszkujących Peru, jak również starożytnych Indian z Ameryki Środkowej. Wskazuje to na Kolum­bię, a udomowienie mogło mieć miejsce około .3000 lat temu.

Podobnie wygląda historia, czerymoi (Annona cheri- mola). Owoce tego gatunku, podobnie jak i innych flaszowcowatych, zastali Hiszpanię .i Portugalczycy; w stanie dzikim i uprawnym na terenie swego nowego Imperium amerykańskiego. Brazylijscy Indianie nazy­wali czerymoję anon, stąd Linneusz wziął nazwę dla całego rodzaju nazywając go Annona (Flaszowiec). W XVII wieku uprawa czerymoi była, podobnie jak gujawy, zaawansowana w obydwu ośrodkach starej cy­wilizacji amerykańskiej, a zasięg geograficzny występo­wania jej w stanie dzikim obejmował podobne teryto­ria. Z dużym stopniem prawdopodobieństwa możemy powiedzieć, że czerymoja została udomowiona w czasach

prehistorycznych na najbardziej na północ wysuniętych terenach Ameryki Południowej w - Kolumbii lub w Ekwadorze.

Mango

"'Podróżnik nie żnający historia Jamajki, który zna­lazłby się tam około 100 lat temu, widząc dookoła rosną­ce bujne lasy mangowe (Mangifera indica) mógłby uznać mango za roślinę miejscową, lecz została ona sprowa­dzona na wyspę kilkanaście* lat wcżeśnić]: Jest to jesz- cże jeden udertzający'' przykład, wskazujący na to, co może się wydarzyć, jeśli roślinę przenieść na zupełnie nowy teren, posiadający odpowiednie dla niej warunki glebowo-klimatyczne. Mango zostało sprowadzone na Jamajkę zupełnie przypadkowo; można by powiedzieć, że było nagrodą wojenną. W 1772 roku Francuzi chcieli wprowadzić uprawę mango na Haiti; Statek francuski, wiozący drzewa mangowe z Bourbon, został zaatakowa­ny przez okręt angielski. Kapitan okrętu angielskiego był na tyle rozsądny, że nie kazał roślin wyrzucić za burtę, lecz przewieźć je na Jamajkę. Tam przyjęły się one znakomicie. Mieszkańcy wylspy, a wśród nich rów­nież niewolnicy murzyńscy, zajadali się owocami man­go, wyrzucając pestki gdzie popadło. Dzięki temu wła­śnie rozsiały się one wszędzie i dały początek owym la­som mangowców, stanowiącym nieodłączną część kraj­obrazu wyspy. Obecnie to azjatyckie drzewo zadomowi­ło się nie tylko na Jamajce, lecz również na Seszelach, w różnych rejonach Afryki oraz w Brazylii.

Chociaż mango jest uprawiane w Indiach i na Cejlo­nie od czasów starożytnych, nie było ono znane ani w zachodniej Azji, ani w Afryce i Europie do czasu od­krycia Ameryki. Starożytność jego potwierdza nazwa sanskryoka otmra i wywodzące się od niej nazwy w wie­

lu językach nowożytnych; w syngalezkim • (Cejlon) — ambe, w arabskim — amb. Druga grupa nazw mango, manga (hiszpański) itp. pochodzi prawdopodobnie od malajskiego słowa mangka. W Indiach i na Cejlonie można znaleźć mango w stanie dzikim, nie stanowi to jednak dowodu pochodzenia, gdyż drzewo to bardzo łatwo naturalizuje się. Natomiast w Malajzji na dużych obszarach występuje tak wiele odmian i ras, że chyba tu. właśnie znajduje się ojczyzna mango i miejsce jego udomowienia. Stąd mango zostało przeniesione na wschód do Chin i na zachód do Indii w ęzasąch poprze­dzających najazd Ariów na Indie, to jest około. 1500 roku p.n.e.

16. Cukier

Trzcina cukrowa (Saccharum officiiiarum) należy do tych nielicznych, ważnych gospodarczo roślin, które znalazły swego historyka. Już ponad 100 lat temu Karl Ritter1 opublikował doskonałą monografię na temat trzciny cukrowej i produktów z niej wytwarzanych. Monografia ta do dziś nie straciła swej aktualność! i nie­wiele można by dó niej dodać/ Jednak, jak to się czę­sto zdarza, autor nie wyciągnął końcowych wniosków na temat pochodzenia tej uprawy. Alphonse De Can- dolle, piszący w 40 lat po Ritterzë, oparł się W dużym stopniu na jego danych, lecz W rozdziale poświęconym trzcinie cukrowej, w swej fundamentalnej pracy Po­chodzenie roślin wprawnych, dodał pominiętą przez Rit- tera wzmiankę, dotyczącą pochodzenia tej rośliny, za­czerpniętą z XVIII-wieCznêj pjacÿ Laùrëiro2. Wawi- łow, stosując ustalone przez siebie kryteria; wymienia jako główne ośrodki rozpowszechniania trzemy cukro­wej Indie i Indo-Malaje, nie określając roślin jako dzi- kife, lecz jako miejscowe.

Obècnie nie możemy sobie wyobrazić życia bez cuk­ru, podobnie jak bez soli. A jednak wszystkie wielkie cywilizacje, począwszy od mezopotamsfaiej, poprzez egipską, chińską, aż do hellenistycznej i amerykańskiej, nie znały cukru. W większości z nich stosowano środki

słodzące, lecz tylko w niewielkich ilościach. Jednym z takich dość powszechnych środków słodzących był miód. Często pewien rodzaj cukru otrzymywano przez odwodnienie soków roślinnych, na przykład palmy cu­krowej lub klonu cukrowego. Jednak dopiero zachod­nia cywilizacja chrześcijańska wynalazła cukier, który do końca XVII wieku stał się na całym świecie codzien­nym, tanim produktem, używanym powszechnie w du­żych ilościach. Stał się on także podstawą rozwoju róż­nych gałęzi potężnego przemysłu.

Rozwój eksploatacji buraka cukrowego jako źródła cukru, który nastąpił na przełomie XIX i XX wieku, wywarł poważny wpływ na produkcję,cukru trzcino* wego w strefie tropikalnej i subtropikalnej, Minao to obecnie cukier trzcinowy stanowi ponad 55% światowej produkcji cuknu.

Wysuszony sok trzciny cukrowej {Saccharuiji^ofjfici-: naruin) pojawił się w_ zachodniej Europie po pierwszej wyprawie krzyżowej (1096:—99), to jest po pierwszych kontaktach Franków z Arabami. Początkowo występot wał w małych ilościach, głównie jako lek, i-był sprzeda­wany w aptekach. Jeszcze kilka wieków późpiej LinnęT usz użył dla trzciny cukrowej w swojej binominalnej nomenklaturze przymiotnika „afficinal”.

Przez całe wieki konsumpcja cukru w>-Europie wzra­stała bardzo powoli, aczkolwiek dość szybko przestano go traktować jako lek, a zaczęto stosować jako produkt spo­żywczy w kuchni ludzi bogatych. W XVI wieku spożycie to było dosyć wysokie w bogatych domach, ale niepo­równywalne jeszcze ze współczesnym jego poziomem. Profesor De Wit przytacza interesujące dane dotyoęące spożycia cukru w domu Antona Tuchera \y XVI wieku* Tucher był bogatym kupcem norymberskim i w jego go­spodarstwie żywiono co najmniej 10 osób. Roczne spo­życie cukru wahało się od 10 do 25 kg, czyji od około

1 do 2,5 kg na głowę. Obecnie w Niemczech przeciętne spożycie cukru na głowę mieszkańca dochodzi do 30 kg. Cena cukru była bardzo wysoka; 1 kg cukru równoważył ponad 100 jajek. I nawet gdyby było go pod dostatkiem, nie wszyscy mogliby sobie pozwolić na taki luksus.

Do północnej Europy cukier docierał poprzez porty śródziemnomorskie: z Bliskiego Wschodu i południowej Hiszpanii. Drobne ilości dostarczała również Sycylia.

W czasach, gdy powracaj ący z wypraw krzyżowcy rozbudzili swymi opowiadaniami zainteresowanie i zapo­trzebowanie na cukier w Europie, muzułmanie, którzy go dostarczali, sami znali, cukier od niedawna., Arabowie z Jemenu i Arabii Felix prawdopodobnie od wieków używali cukru i znali trzcinę cukrową, ale wydaje się, że nie wychodził on poza granice tych ‘krajów. Gwałtowna eksplozja i ekspansja Islamu, która miała miejsce po śmierci Mahometa, doprowadziła do rozpowszechnienia produkcji cukru na zachodzie. W VII< wieku trzcina cu­krowa została przeniesiona z południowej Arabii do Egiptu, w VIII wieku do Hiszpanii i prawdopodobnie do Syrii, a w wieku IX z Sycylii na Maderę* Około 1530 ror ku Portugalczycy przenieśli ją do Brazylii,, a Hiszpanie do Meksyku. Na Wyspy Kanaryjskie trzcina cukrowa dostała się w tym samym mniej więcęj czasie eo na Ma- derę, a stamtąd przewędrowała do Indii Zachodnich (1520), - zapoczątkowując okrutny i nieludzki wyzysk czarnych niewolników w rejonie Morza Karaibskiego.

Trzcina, cukrowa nie była zupełnie obca starożytnym Grekom i cRzymianom. Podobnie jak średniowieczni Europejczycy używali oni cukru w dawkach aptekar­skich dla celów leczniczych, lecz nigdy nie używali go jako artykułu spożywczego. Teofrast opisuje „słodką sól" otrzymywaną z rośliny podobnej do trzciny. Podobnie jak później Europa zachodnia, Grecja poznała cukier dzięki wojnie, a mianowicie dzięki najazdowi Aleksandra

Wielkiego na Pendżab (327 p.n.e.). Uczestnicy tej wypra­wy nazwali go „suchym miodem nie pochodzącym od pszczół”. Grecy i Rzymianie sprowadzili niewielkie ilo­ści cukru z południowej Arabii. Pochodził oon z plantacji arabskich lub indyjskich i był przywożony przez kupców arabskich. Arabowie i Drawidowie od tak dawna żeglo­wali po morzu w celach handlowych, że fakt sprowadza­nia cukru do Rzymu z Arabii nie musi wcale oznaczać, że w Arabii istniały plantacje trzciny cukrowej.

Nie udało mi się dociec, kiedy w Arabii zaczęto upra­wiać trzcinę cukrową. Przypuszczalnie stało się to w na­stępstwie handlu cukrem. Jest rzeczą zupełnie normalną, że ludzie importujący jakiś produkt do własnego kraju, wcześniej lub później wpadają na pomysł rozpoczęcia jego produkcji u siebie.

Ponieważ znaleziono dziko rosnącą trzcinę cukrową w górzystej części południowej Arabii, uważano, że jest to miejsce jej pochodzenia. Wydaje się jednak rzeczą niemożliwą, żeby Arabowie mieli cukier, a nie znali gó starożytni Izraelici lub Egipcjanie, o czym wyraźnie świadczy literatura tamtych narodów. Uprawna trzcina cukrowa, rosnąc w dobrych warunkach, bardzo rzadko zawiązuje nasiona. Natomiast zaniedbana, rosnąca w złych warunkach, wystrzela w pędy kwiatowe jak gdyby wiedząc, że nie może polegać na rozmnażaniu we­getatywnym. Z całą pewnością dziko rosnąca arabska trzcina cukrowa była rośliną zdziczałą. Ponieważ trzcina jest byliną, łatwo może zdarzyć się, że po dawnych plan­tacjach pozostaną w okolicy mniej lub bardziej liczne zdziczałe rośMny.

Bardziej prawdopodobną ojczyzną trzciny cukrowej są Indie. Po pierwsze, według Wawiłowa, Indie są głównym ośrodkiem rozprzestrzeniania form uprawnych. Po dru­gie, istnieją niezbite dowody, że trzema była w tym kra­ju uprawiana od zamierzchłych czasów. Nazwy pocho­

dzące od saccharum spotyka się w wielu językach euro­pejskich. Wywodzą się one od sanskryckiego słowa sdk- kara oznaczającego cukier. Trzcina cukrowa w sanskry- cie nosi nazwę ikshu i można ją odnaleźć w języku ben­galskim i wielu innych językach hinduskich, lecz nie występuje na południu i północy Indii, ani też w rejonie Indochin czy Malajów. Indoeuropejskie nazwy cukru wywodzące się z sanskrytu nie są najstarsze w Indiach. Istnieje również kilka nazw przedaryjskich, co sugeruje, że cukier był znany jeszcze przed przybyciem Ariów, którzy przywędrowali około 1500 roku p.n.e. Kraje po­łożone na północny wschód od Indii( jak również połud­niowe prowincje indyjskie także mają inne, niearyjskie nazwy dla trzciny i cukru. Sugeruje to istnienie niezależ­nych od siebie, lokalnych ośrodków udomowienia.

Wbrew tym niezbitym dowodom starożytności upra­wy trzciny cukrowej w Indiach, istnieją poważne trud­ności w udowodnieniu jej pochodzenia z tego właśnie re­jonu świata. Żadnemu z botaników badających florę in­dyjską nie udało się odnaleźć ani jednej dzikiej rośliny, która nie budziłaby wątpliwości, że jest zdziczałą rośliną uprawną. Podobnie zresztą nie znaleziono do tej pory dzikiej trzciny cukrowej na Cejloniie, Malajzji, Polinezji i w Indonezji.

Podobnie jak początkowo sugerowano Arabię jako miejsce pochodzenia trzciny cukrowej, tak później uwa­żano, że pochodzi ona z Chin. Jednak Bretschneider udo­wodnił, że w Chinach była ona nieznana aż do naszej, ery. Twierdzi on, że w najstarszych źródłach chińskich nie mógł znaleźć wzmianki o tej roślinie. Po raz pierw­szy trzcina cukrowa występuje w księdze Nang-fang- tsao-mu-chuang, pochodzącej z IV wieku n.e. Bret­schneider cytuje z niej następujący ustęp: „Che-che y kan-che rośnie w Kochinchinie. Ma kilkadziesiąt centy­metrów w obwodzie i przypomina bambus. Pęd polarna-

ny w kawałki jest jadalny i bardzo słodki. Sok wyciska­ny 1 pędów i wysuszony na słońcu, po kilku dniach staje się cukrem, który rozpuszcza się w ustach. W roku (tu jest wymieniona data odpowiadająca 286 r. n.e.) Króle­stwo Funan wysłało cukier jako daninę”.

Che oznacza bambus, kan słodki. Bretschneider podaje, że słowo cukier pisze się za pomocą kilku znaków. Uwa­żam, że skoro nie było jednego znaku dla tego słowa, było ono nowe. Funan, to królestwo indyjskie położone na dalekim brzegu Gangesu. Bretschneider pisze, rów­nież opierając się na danych innego autora, że cesarz chiński, który panował w latach 627—650, wysłał czło­wieka do Behar (w Indiach), aby zbadał, jak wyrabia się cukier.

Najwyraźniej przedsięwzięcie to zostało uwieńczone sukcesem, gdyż kiedy Marco Polo podróżował po Dale­kim Wschodzie w XIII wieku, spotkał w wielu miejscach produkcję cukru na poważną skalę. Na pierwszym miej­scu wymienia Bengal, następnie pisze o Chinach: „Kub- lai Chan pobiera 3,5% podatek od produkcji cukru w Kin-sai”. O mieście Un-guen Marco Polo pisze: „Miej­scowość ta słynie z manufaktury wytwarzającej cukier, który stąd wysyła się do Kanbalu na zaopatrzenie dworu. Poprzednio, zanim zapanował wielki Chan, tubylcy nie znali sztuki wytwarzania cukru wysokiej jakości. Goto­wali go w taki sposób, że po wystudzeniu powstawała brunatna maź. Ale obecnie, kiedy miasto podlega rzą­dom Jego Królewskiej Mości, na dworze królewskim przebywają specjaliści w tym przedmiocie, przysłani z Babilonu w celu wyuczenia mieszkańców miasta sztu­ki oczyszczania cukru za pomocą popiołów pewnych drzew” *.

Babilonem nazywali średniowieczni Europejczycy Kair, a ekspertami Kublai Chana byli Egipcjanie. W dziele Marco Polo jest także mowa o eksporcie cu­kru drogą morską z miasta Kan-giu. Tak więc w XIII wieku Chiny obfitowały w cukier, chociaż nie znały go w III wieku.

Powracając do książki Nang-fang-tsao-mu-chuang nie wiemy czy autor pisząc, że trzcina cukrowa rośnie w Kocfainohinie, miał na myśli jej uprawę, czy też że rośnie tam ona w stanie dzikim. Wiemy, że w VII wie­ku cesarz wysłał kogoś za granicę w celu przyswojenia sztuki wyrobu cukru i że ową zagranicą były Indie. Mo­że to oznaczać, że trzcina rosnąca w Kochinchinie była rośliną dziką.

Pod koniec XVIII wieku botanik nazwiskiem Laurei- ro zaprezentował studium flory Kochinchiny \ które­go nie znał Karl Ritter. Pośród innych roślin pochodzą­cych stamtąd Laureiro wymienia Saccharum officina- rv!m 2. Uważam, że roślina ta rosła swego czasu w rejo­nie położonym pomiędzy północno-wschodnim Benga- lem i Kochinchiną i że została wprowadzona do uprawy na terenie obecnego Bengalu. Mogło to mieć miejsce najwcześniej około 3000 roku p.n.e. i nie później jak w drugim tysiącleciu p.n.e.

Pozostaje do rozwiązania zagadka, dlaczego Hindusi odkryli uprawę trzciny i otrzymywanie cukru, a nie dokonali tego Chińczycy, chociaż warunki ku temu mieli zupełnie jednakowe.

17. Jagody i orzechy

Najstarsza działalność cdowieka, uprawiana zresztą do dzisiaj, polegała na zbieraniu jagód i orzechów z dziko rosnących roślin. Jagody i,- orzechymusiały być cząstką pożywienia człowieka na długo przed wyT odręhnieniem rasy ludzkiej, a nawet zanim Homo sa­piens wyróżnił się spośród innych ijiezbyt podobnych do ludzi stworów. W Eurazji \ Ameryce przez dziesią­tki tysięcy lat praczłowiek, a później człowiek zbigi$2 wraz ze swoją rodziną poziomki, porzeczki, i&ąlfny i różnego rodzaju orzechy. Tak. ¡więc dzisiejsze wypra­wy do lasu na maliny, jeżyny lubi jagody otworzą swer go rodzaju więź z najdawniejszymi :j przodkami rodu ludzkiego. Dziwne jest tylko, że najwartościowsze ro­śliny jagodowe nie były wśród najwcześniej udompr wionych, a nawet przeciwnie, do uprawy wzięto ję bardzo późno, podobnie zresztą jak orzechy, które za­częto uprawiać stosunkowo niedawno. Stało się tak prawdopodobnie dlatego, że. jeszcze do niedawna w otoczeniu człowieka była ich taka obfitość, że nie było powodu aby je uprawiać, chyba tylko dla popra­wienia tych darów natury, a więc dla osiągnięcia wię­kszych i lepszych jagód lub orzechów. Zajmijmy się zatem jedną z najsmaczniejszych i najpopularniejszych jagód | rr j truskawką.

Truskawki

Obecnie uprawiane truskawki są roślinąmi stwo­rzonymi przez człowieka. Historia tego tworzenia jest dosyć długa, jednak w odróżnieniu od większości ro­

ślin opisanych w tej książce1 nie sięga zamierzchłej przeszłości.

Jeszcze dzisiaj występuje w całej Europie dzika po­ziomka (Fragaria vescafy* Jej owoce są dużo mniejsze od] owoców truskawki,: ale .przypominają je smakiem. Są tylko bardziej suche'i nie mają słodyczy tak char rakterystyczńej dla*- uprawnych odmian truskawek. Znali^poziomkę starożytni Grecy ń Rzymianie, ale naj­wyraźniej tylko jako ziele: lecznicze i nigdy'nie. prór bowali jej uprawiać. Żadna inna z dawnych, cywiliza­cji Starego Świata także, się nią nie zainteresowała, i

Kariera truskawki roapoczęła się, > kiedy dziką po­ziomkę przeniesiono do ogrodu, w pierwszej połowie XIV wieku. W 1324 roku Wśród rachunków jednego ze szpitali w północnej Fraiicji znajdujemy taką pozycję: „Za sadzonki poziomek do posadzenia w górach, ku­pione od Pierrót Paillet i Aeles Paiele XII d”. W 1386 roku ogrodnik króla Francji Karola V posadził 12 000 poziomek w ogrodach królewskich.1;,

JeszczeXVII wieflou Olivier de Serres we Francji i Parkinson w Anglii zalecali ogrodnikom przenoszenie poziomek z lasu do ogrodu i przez odpowiednią opie­kę dążenie do otrzymania większych i lepszych owo­ców. Od czasu do czasu trafiały się i mutanty wyższej jakości, które selekcjonowano i rozmnażano. Współcze­sne „alpejskie” poziomki — fraises de bois — z nich się właśnie wywodzą.

Istnieje inna jeszcze poziomka europejska Fragaria elatior,' która jednak nie jest tak pospolita. Owoce jej są większe i bardziej aromatyczne. Wzięto ją do upra­wy później. Zyskała rozgłos i uznanie jako poziomka Hautbois. W zachodniej Europie uprawiano ją do XIX wieku i tylko trudności natury genetycznej Hie po­

zwalają w pełni udowodnić, że jest ona źródłem po­smaku piżma w niektórych XIX-wieczaiych odmianach truskawek. Dziwną jest rzeezą, że europejskie poziom­ki uprawiane przez sześć wieków nie mają ilic wspól­nego .*z współcześnie nam znaną truskawką, która po­chodzi z Ameryki.

Fragaria mrginiana jest poziomką północnoamery­kańską o owocach większych niż poziomki europejskie, lecz dużo mniejszych niż obecnie uprawiane truskawki. Została ona przeniesiona do Europy w XVII lub. pod koniec XVI wieku. Pierwszy zapis o jej pojawieniu się dotyczy Paryża, gdzie ogrodnik i botanik króla Ludwi­ka XIII, Jean Robin posadził w 1624. roku poziomki amerykańskie w ogrodach królewskich. Gatunek ten nie był nigdy uprawiany w Ameryce, nie mamy przy­najmniej żadnych na to dowodów. Po raz pierwszy wprowadził go do uprawy w Anglii Starszy Trade- scant. Poziomka ta była bardzo ceniona ze względu na większe owoce, jednak aromatem nie przewyższała pod­ziomki Hautbois. Europejskie gatunki poziomek nigdy nie były krzyżowane z amerykańskimi. Zresztą byłoby to niemożliwe ze względów genetycznych, gdyż gatun­ki europejskie są diploidami, podczas gdy amerykań­skie oktaploidami. Aż do 'tego momentu postęp, jaM uzyskano w uprawie poziomek, był taki, jaki możną było uzyskać przez selekcję najlepszych, egzemplarzy, troskliwą uprawę i nawożenie gleby obornikiem. Hi­storia postępu w hodowli roślin jest historią selekcji najlepszych mutantów lub też sztucznego krzyżowania gatunków pochodzących z odległych geograficznie re­jonów. Występowanie mutantów przewyższających po­zostałe rośliny pod względem cech użytkowych jest zjawiskiem bardzo rzadkim. Hybrydyzacja (krzyżowa­nie) jako sposób otwarcia genetycznego skarbca z ce­chami recesywnymi była w wypadku poziomek nie­

możliwa. Na pewno z czasem/ w drodze długotrwałej selekcji mutantów, otrzymano1 by lepsze odmiany, «ile w międzyczasie zdarzyło się coś bardzo interesujące­go. Francuski oficer marynarki, o nazwisku bardzo pa­sującym do sytuacji — Freziér, przywiózł z Ameryki Południowej w 1780 roku kilka roślin poziomek. By­ła to Fragaria chiloensis, występująca na wyspie Chi- loé "na archipelagu Juan Fernandez, na kontynencie południowoamerykańskim, w rejonie Valdivia. Lokal­ne rasy tego gatunku spotyka się również na wybrze­żu Ameryki Północnej, aż po Alaskę. Freziér zauważył ją w ogrodach Chileno. Dziwne, że poziomka ta, ma­jąca dużo większe owoce niż inne znane gatunki, zosta­ła Spbstrzeżona dopiero w XVIII wieku. Być może by­ła -Ona uprawiana przez Peruwiańczyków jeszcze w czasach poprzedzających odkrycie Ameryki i rośliny znalezione przez Freziéra były od bardzo dawna w uprawie. Nie znalazłem jednak żadnych dowodów na poparcie tej' hipotezy. W każdym bądź razie Fre­ziér zabrał owe poziomki na pokład swego statku. Tyl­ko 5 roślin przeżyło trudy podróży morskiej do Fran­cji. Ich dalsze losy nie :są zupełnie jasne. Wydaje się, że 'botanik Duchesne miał w posiadaniu dwie lub trzy rośliny F. chiloensis. Okazało się, że gatunek ten jest rozdzielnopłciowy, a Duchesne posiadał tylko osobni­ki żeńskie. (Nawiasem mówięc fakt rozdzielnopłcio- wości tego gatunku sam w sobie świadczy, że był on niedawno wzięty do uprawy). Duchesne1 zapylił te ro­śliny pyłkiem gatunku F. virginiana i otrzymał owoce oraz zapłodnione nasiona. Nasiona te wysiał, a pośród otrzymanych siewek znalazł wiele interesujących krzy­żówek. Jedna z nich została wypuszczona na rynek pod nazwą Ananas. Przewyższała ona pod względem wielkości i aromatu wszystkie dotychczas znane od­miany poziomek.

Duchesne prawdopodobnie kontynuowałby swoją pracę gdyby nie wybuch Rewolucji Francuskiej. Kilka jego roślin, które chyba możemy już nazwać truska­wkami, wydano do Anglii. Tam wraz z roślinami ga­tunków rodzicielskich F. virginiana i F. chiloensis po­służyły ogrodnikowi nazwiskiem Michael Keens do dalszego krzyżowania. Chociaż nie był on uczonym, re-{ zultaty jego pracy przewyższały wyniki Duchesne’a. W 1821 roku wyhodował on roślinę o dużych, aroma­tycznych i słodkich owocach, wypuszczoną na -rynek pod nazwą Keens’ Seedling.

Z naszego punktu widzenia jest tó > koniec historii^ Truskawka już powstała. Ogrodnicy bardziej wykształ­ceni niż Keens dali później, swój wkład w hodowle i ulepszanie truskawki (wśród nich na szczególną wzmiankę zasługują T. A. Knight isThomas Laxton), jednak pierwszym był Keens.

Istnieje jeszcze jeden krotki rozdział w', historii truś? skawki. Owoce truskawek różnią się od poziomek nie tylko wielkością i smakiem, i lecz rójwnież krótszym okresem dojrzewania i zbioru. Niektóre odmiany euro­pejskie pochodzące od Fragaria vesca, tzw. odmiany alpejskie, miały bardzo rozciągnięty sezon dojrzewania owoców, czasami trwał on całe lato. Ojciec Thivolet, ogrodnik amator i proboszcz parafii Chenoves we Francji, posadził w swoim ogrodzie kilka poziomek „alpejskich” i kilka truskawek „angielskich”, jak/je nazywali Francuzi. Spróbował skrzyżować je między sobą. Nie zdawał sobie sprawy, że chce dokonać rzeczy niemożliwej genetycznie. Otrzymał siewki rodzące du­że owoce typu „angielskich”, które jednak miały okres dojrzewania i zbioru trwający trzy miesiące. Odmianę tę wypuszczono na rynek pod nazwą Saint-Joseph. Znacznie później dopiero okazało się, że był to mu­tant, a nie krzyżówka. Podobny wypadek miał miejsce

H Stanach; Zjednoczonych, gdzie w zbliżony sposób otrzymano odmianę o bardzo rozciągniętym okresie dojrzewania.

. Samuel Cooper, mieszkający w stanie Nowy . York, przeglądając w dniu 28 września 1898 roku pole tru­skawek zauważył, że. jedna,,z roślin ma bardzo liczne rozłogi (wąsy), na których, znajdują się kwiaty i owor, ce w,różnych stadiach rozwoju.. Odmiana, w której znalazł owego mutanta nazywała /się Bismarck. Nową odmianę, której owoce dojrzewały jesienią, Cooper, na­zwał Pan-American1.

Odmiany Saint-Josęph i Pan-American zapoczątko­wały /hodowlę odmian owpc$jący£h częściej ipiż jeden rąz w rokij i odmian o sezonie dojrzewania trwającym od czerwca d° październiką.; Truskawki należą do ro­śli^ wrażliwych długość dnia., je^li odmianę dnia krótkiego, nazwijmy ją A, posadzimy w szerokości geograficznej długiego dmią,^będzie wydawać ona tyl­ko rozłogi nie tworząc ani kwiatów,r ani owoców. Przeniesipna. do. innej szerokości geograficznej wytwo­rzy kvviąty i owocem nie dając rozłogów; Jeśli umieścić ją między tymi skrajnymi punktami geograficznymi zachowa, równowagę/ tworząc, i kwiaty i rozłogi. Od­miana B długiego, dnia, zachowa się. odwrotnie., Tak więc zmieniając, szerokość geograficzną. można regulo-? wać proces- tworzenia kwiatów lub rozłogów. Efekt ten można,również osiągnąć przez sztuczną regulację, dłu­gości dnia. Tak wygląda ostatni akt historii udomo^ wienia truskawki.

Porzeczki i agrest

. Nazwa rodzajowa porzeczek i agrestu brzmi Rib&s. Pochodzi ona od duńskiego słowa ribs, oznaczającego pprzeczkę. Podobna nazwa występuje również w in-

nych językach nordyckich. Nie stanowi to jednak klu­cza do historii tych roślin. Niektóre z nich mogły być udomowione na północy Europy, gdzieś w Skandyna­wii, lecz z całą pewnością były również udomowione gdzie indziej.

Agrest (Ribes grossularia), po angielsku nazywa się gooseberry, co oznacza gęsia jagoda. Nazwa ta pOcłió-J dzi stąd, że gotowany agrest podawano z pieczoną'g^- sią. W stanie dzikim rośnie on pospolicie w północnej części Eurazji, rzadziej jest spotykany na południu Eu­ropy i w zachodniej Azji.

Zarówno roślina, jak i owoce nie występują w ógóle w dawnej literaturze. Najwidoczniej ani Grecy, ani Rzymianie, ani też żadne z ludów cywilizowanych nie tylko nie uprawiały agrestu, ale nawet nie zauwa­żyły. Być może ludzie ci uznali, że nie jest óń wärt za­interesowania, skoro mieli pod dostatkiem winogtóh! Tam jednak gdzie nie można było uprawiać - winorośli;’ wino wyrabiano z agrestu.

Bardzo ciekawie wygląda historia agrestu w Atiglii. Pod koniec XVIII i na początku XXX wieku! był oh bar­dzo modny w robotniczych Ógrodkach prżemysłówych okręgów środkowej i północnej Anglii. Przy oberżach, gospodach i zajazdach powstały kkuby agrestowe. Wła­ściciele tych lokali wyziiaczali nagrody za najładniej­sze owoce. Górnicy i robotnicy fabryczni uprawiali swo­je krzewy w maleńkich ogródkach przydomowych; zbierając niejednokrotnie owoce wielkości śliwki.

Nie mamy żadnych dowodów na to, że agrest był uprawiany w Anglii przed XVI wiekiem. To wystarr czyło niektórym autorom do stwierdzenia, że roślina ta przywędrowała na Wyspy Brytyjskie poprzez kraje europejskie z Azji. Ale nie ma również żadnych do* wodów na to, że był on uprawiany w Azji. W gwaro­wym nazewnictwie angielskim nie ma śladu sprowa­

dzenia go skądkolwiek, zwłaszćża z trzech sąsiednich krajów, to jest z Niemiec, Holandii lub Francji, gdzie był’ uprawiany w podobnym czasie. Uważam, że agrest udomowili w Anglii właściciele małych ogródków, przenosząc do nich z lasu dzikie-rośliny. Hipoteza ta oczywiście opiera1 się i na twierdzeniu, że roślina ta zawsze występowała w stanie dzikim na Wyspach Bry­tyjskich oraz że podobne, „ludowe”, udomowienie agre­stu miało miejsce w Holandii'i w Niemczech.

Trzy | pozostałe gatunki z rodzaju, Ribes: porzeczka czarna, czerwona i biała mają pewne znaczenie w stre- Wie klimatu umiarkowanego. Porzeczka' czarna jest ważna w przetwórstwie, jako ¡surowiec do wyrobu dże­mów 1' soków oraz posiada pewne znaczenie lecznicze. Pozostałe dwie porzeczki można rozpatrywać razem, gdyż porzeczka biała- jest 'odmianą czerwonej.

Porzeczka czerwona wydaje się być rośliną stwo­rzoną przez człowieka, w oparciu o trzy gatunki: Rir- bes rubrum, R. petraeum i RiWUlgare. Wszystkie one pochodzą z Eurazji i' £¡0'najmniej jeden z nich rósł w stanie dzikim na terenie oAnglii, lub przynajmniej był tutaj, gdzieś w j zamierzchłej przeszłości naturali^ zowany. Porzeczka czerwona nie była w Anglii upra­wiana do 1557 roku, gdyż nie znajduje się na liście ro­ślin uprawnych opublikowanej przez sir Thomasa Tus- sera1. Jednak już Herbal Gerarda z 1597 roku wymie­nia ją jako roślinę tak rzadko spotykaną w uprawie, że’autor uznał za konieczne podać jej opis. Sugeruje to, że- porzeczka musiała być niedawno sprowadzona z Europy. Skądinąd wiemy, że była ona uprawiana w niektórych krajach' Europy, zanim pojawiła się w ogrodach angielskich. Istnieją pewne poszlaki, że po­rzeczki od bardzo dawna uprawiano w Bretanii JJre-

tońfi&a nazwa porzeczki — kastilez jest starsza od ja­kiejkolwiek nazwy francuskiej. Również liczne francu­skie nazwy gwarowe wydają się pochodzić od niej. Być może właśnie Bretończycy w okresie średniowiecza do­konali udomowienia porzeczki.

Odkrycie wysokiej zawartości witaminy C w owo­cach czarnej porzeczki, jak również zastąpienie przez Niemców metody sterylizacji termicznej użyciem fil­trów porcelanowych, uczyniło tę roślinę popularną w północnej Europie, a jej owoce atrakcyjnym towa­rem.

W stanie naturalnym porzeczka czarna - i(fRibes ni- grurn) występuje w całej Eurazji; od Europy zachod­niej aż po rzekę Amur i Himalaje. Na północy jest ona bardziej pospolita niż na południu. Może właśnie dła-r tego została tak późno udomowiona. Najprawdopo­dobniej czarna porzeczka nie była znana starym cywi­lizacjom, a przynajmniej nie jest wymieniana przez żadnego ze starożytnych pisarzy. Jagoda czarnej pop­rzeczki miała nazwy w niektórych językach preindo- europejskich, lecz z jej uprawą spotykamy się dopiero w czasach średniowiecza. De Wit posuwa się nawet do twierdzenia, że odmiany ogrodowe powstały dopiero w XVIII wieku1. Inny autor utrzymuje,: że' we Fran­cji była ona nieznana do 1830 roku i jest. to.■■najwy­raźniej zgodne z prawdą, gdyż nie wspominają o niej XVI- i XVII-wieazni autorzy — ogrodnicy ?.

Można również spotkać się z wątpliwej wartości do­wodzeniem, że porzeczka czarna była udomowiona w Rosji i poprzez Niemcy rozprzestrzeniła się na tere­ny pozostałych państw europejskich.

Maliny

Malina (Rubus idaeus) występuje w stanie natural­nym na terenie Európyi i całej Azji łącznie z Japonią. Wydaje się jednak, że nie budziła zainteresowania lu­dów starożytnych. Nie ma bowiem żadnej wzmianki na jej temat w literaturze greckiej, rzymskiej ani chińskiej. Rzeczywiście aż do XIX wieku malina nie miała żadnego znaczenia ani w Europie, ani Ameryce Północnej: Nie chcę przez to jednak powiedzieć, że do tego'ćżasu malina nie była uprawiana, bowiem w ka­talogu Johna Tradescanta ż połowy XVII wieku wy­mienia ? się 'jej kilka odmian. Znano wtedy już odmia­ny o białych i czerwonych owocach, co samo przez się jest dowodem, że maliny muśiały być już od dość da­wna w uprawie. Można znaleźć jeszcze starsze wzmian­ki na temat Raspis lub Hyndberries. Im bardżiej jed­nak sięgamy w przeszłość, tym częściej owoce malin śą 'opisywane jako kwaśne. Sugeruje to, że nie było jeszcze selekcji mającej na celu wybranie do uprawy odmian ulepszonych.

Może malina należy do tych roślin, które były wzię­te1 do uprawy w Europie, z Anglią włącznie? Drobni posiadacze przenosili dzikie rośliny do swych ogród­ków, podobnie jak w wypadku poziomek, i tak rozpo­częła się selekcja i ulepszanie tego gatunku, zanim wzbudził on zainteresowanie zawodowych szkółkarzy.

Orzechy

Zbierane w lasach orzechy, obok jagód, z całą pe­wnością stanowiły pożywienie praczłowieka. Jednym z pierwszych udomowionych orzechów był migdał,

o czym była mowa przy omawianiu śliw. Grecy spro­wadzali migdały przez dość długi czas, zanim wpro­wadzili ich uprawę u siebie»

Kasztan jadalny Grecy nazywali Dios hálanos, co można przetłumaczyć jako boski żołądź. Rzymianie używali nazwy przetłumaczonej z greki — Jovis glans; wydaje się, że później nazwę tę przenieśli na orzech włoski. Do dzisiaj zresztą używamy tej nazwy w łaci­nie (Juglans) dla określenia rodzaju botanicznego, do którego należy orzech włoski. Skąd wywodzą się upra­wne formy obydwu tych gatunków tworzących ogro­mne drzewa? Środowisko naturalne kasztana znajduje się w Europie i rozciąga się od Morza Kaspijskiego aż po Portugalię. We wszystkich dostatecznie rozwinię­tych krajach wprowadzenie do uprawy roślin drze­wiastych przebiegało w dwóch etapach: sadzenie drzew, a następnie szczepienie odmianami szlachetny­mi. W wypadku kasztana szlachetność odmiany szcze­pionej polegała przede wszystkim na zawartości jedne­go jądra w orzechu. Dlatego ważne jest gdzie po raz pierwszy zastosowano do szczepienia, jako odmianę szlachetną, formę jednojądrową.

Wiemy na pewno skąd Francuzi i inni Europejczy­cy z północy brali szlachetne kasztany jadalne. Olivier de Serres poleca do uprawy1 odmiany „toskańskie” i „sardońskie”. Nazwa toskańskie mówi sama za sie­bie, sardońskie oznacza pochodzące z Sardis w Azji Mniejszej. Możemy nie przejmować się Włochami i Grecją, gdyż jednojądrowe orzechy dotarły tam prze­de wszystkim z Sardis. Prawdopodobnie również ka­sztany toskańskie pochodziły z Azji. Jednak Sardis nie było jedynym ani też najstarszym miejscem uprawy tej rośliny.

Angielska nazwa kasztana chestnut jest przekręco­nym francuskim słowem châtaigne, które z kolei sta­nowi galijską wersję słowa castanea i pochodzi od ła-

c.ińskiego castanean. Skąd się wzięła ta nazwa? Pra­wdopodobnie od miejscowości o tej samej lub podob­nej nazwie. Poeta Nicander tworzący w II wieku p.n.e. wymienia miejsce o nazwie Kastanis słynne z drzew orzechowych. Dużo wcześniej Herodot, a po nim geo­graf Strabon, wspominają małe miasto nadmorskie w Magnezji o nazwie Kastanaia, o którym Teofrast mówi, że słynęło z orzechów nazwanych przez niego Euboean, to jest pochodzące z wyspy o nazwie Euboea, znajdującej się w pobliżu Magnezji. Wydaje mi się, że były to właśnie kasztany. Natomiast Kastanis wymie­niane przez Nicandra leżało w Poncie, okręgu wię­kszym i o poważniejszym znaczeniu h Wiemy również, że Grecy gdzieś właśnie z tych stron importowali orze­chy, naizywając je po prostu orzechami .pontyjsikimi. Były to mieszane orzechy, wśród których znajdowały się migdały, a być może także i kasztany. Można by wysnuć wniosek, że kasztany szlachetne dotarły do Grecji i południowej Europy z Azji Mniejszej. Istnieją jednak dowody, że szlachetne drzewa pochodziły z re­jonów położonych dalej na wschód.

Orzechów laskowych dostarcza leszczyna (Corylus avellana). Nazwa gatunkowa avellana wywodzi się od Avella Vecchia (uprzednio rzymska Abella słynąca z jabłek i orzechów). Do Rzymu leszczyna przyszła z Grecji nie później niż w II wieku p.n.e., gdyż Katon w De re rustica zaleca już sadzenie orzechów avellañ- skich. Należały one do grupy orzechów nazywanych przez Greków pontyjskimi. Ksenofont w Anabazie, opi­sując przemarsz Dziesięciu Tysięcy przez Mosynoiki należące do Pontu, mówi o dużej ilości orzechów zgro­madzonych na strychach. Dużo później kraj ten był wysławiany z powodu nadzwyczajnych orzechów. Dla-

tego też z dużym prawdopodobieństwem możemy uz­nać, że leszczyna była udomowiona w Poncie tuż przed 3000 rokiem p.n.e.

Powróćmy jeszcze do orzecha włoskiego (Juglans regia); wiemy że występuje w stanie dzikim w zachod­niej Azji aż po Afganistan i we wchodniej Europie. Nie spotyka się go natomiast w zachodniej Europie. Wydaje się, że Grecy nie znali go. Nie można go rów­nież zidentyfikować na liście orzechów wartych upra^ wy spisanej przez Katona. Ale już w czasach, kiedy Varro napisał swoje De re rustica (116—>27 p.n.e)', orzech włoski był znany we Włoszech. Nie można jed­nakże wyśledzić, gdzie i kiedy został po raz pierwszy wprowadzony do uprawy, prawdopodobnie stało się to również w Azji Mniejszej.

Zupełnie odmiennie wygląda historia orzeszka ziem­nego zwanego także arachidowym (Arachis hypogaea), który stanowi obecnie jedno z czterech głównych źró­deł oleju roślinnego i jest uprawiany na szeroką skalę w wielu krajach tropikalnych. Jest to roślina strącz­kowa, podobnie jak groch i fasola. Ma bardzo dziwny zwyczaj zakopywania swych strączków w ziemi, aby tam dojrzewały. Znane są dwie odmiany uprawiane w Indiach, Chinach, Afryce, południowych stanach USA, we Włoszech i Hiszpanii. Linnausz w Species plantarum pisał, że orzeszek ziemny „zamieszkuje Su­rinam, Brazylię i Peru”. W pierwszej połowie XVIII wieku był jednakże tak szeroko uprawiany w Azji i w Afryce, że botanicy uznali go za roślinę Starego Świata i sugerowali, że została udomowiona w Chi­nach. Niektórzy uczeni uważali nawet, że wzmianko^ wana przez Teofrasta roślina o nazwie Arachis, od któ­rej Linneusz zapożyczył nazwę, to właśnie orzeszek ziemny. Opierając się na ustępie z Teofrasta uznali oni również, że orzeszki ziemne znane były w staroży­

tnym Egipcie. Przysporzyło to niemało pracy obydwu De Candolle’om. Aż w końcu ojciec w Prodromus, a syn w licznych monografiach udowodnili raz na za­wsze, że orzeszek ziemny był nie znany cywilizacjom starożytnym Starego Świata. Został sprowadzony do Europy przez Portugalczyków w XVI wieku poprzez Afrykę. De Candolle’om udało się udowodnić, że na­wet i do Meksyku orzeszek ziemny został sprowadzo­ny-

Nie znaleziono nigdzie na świecie orzeszka ziemne­go w stanie dzikim. W Brazylii występuje sześć gatun­ków pokrewnych tej roślinie. Najprawdopodobniej obecnie uprawiane orzeszki ziemne są potomkami dwóch lub więcej spośród tych gatunków. Najstar­szym dowodem zastosowania orzeszków ziemnych, a najprawdopodobniej także ich uprawy, są ziarna Arachis odkopane w prehistorycznych wykopaliskach w Ancon, położonym w Peru 15 km od wybrzeża. Da­tuje się je na około 700 lat p.n.e. Wydaje się więc, że orzeszek ziemny był jedną z wielu bardzo pożytecz­nych roślin udomowionych przez pierwszych rolników peruwiańskich w okresie 1000 lat p.n.e.

Historia pistacji (Pistachia vera) jest dużo krótsza. Pistacja rozprzestrzeniła się z Włoch do krajów euro­pejskich, afrykańskich i amerykańskich, w których znalazła sprzyjające warunki rozwojowe. Jednak drze­wo to nie pochodzi z Włoch. Pliniusz podaje w Histo­rii naturalnej, że została ona sprowadzona przez Vi- telliusa z Syrii pod koniec panowania cesarza Tybe- riusza, a Flawiusz Pompejusz przeniósł ją z Włoch do Hiszpanii. Do Włoch pistację sprowadzono już jako ro­ślinę uprawną. Ponieważ jednak w dzikim stanie pi­stacja występuje w Syrii, nie musimy poszukiwać miejsca jej udomowienia, które chyba nastąpiło nie­zbyt dawno.

Przedstawione w tej książce przykłady udomowie­nia roślin zostały podane w taki sposób, jakby były poprzedzone rozważnymi przemyśleniami i planami. Stało się tak dlatego, że bardzo trudno jest w skrócie opisać drobne wydarzenia wynikające z innych równie mało znaczących ewenementów, wyniki których uja­wniają się jako duża i ważna zmiana, ale dopiero w długi czas po ich dokonaniu. Udomowienia roślin i zwierząt nie można rozpatrywać jako serii drobnych przedsięwzięć, lecz jako bardzo powolny proces ewolu­cji. Liczni autorzy odżegnują się od zastosowania ter­minu „rewolucja neolityczna” i istotnie jest on mylą­cy, gdyż sugeruje nagłe obudzenie zainteresowań prze­mysłowych i rolniczych po całych wiekach bezwładu.

Chociaż najwcześniejsze udomowienia były dziełem przypadków, takich jak na przykład wyrzucenie ogryz- ka owocu na śmietnik, jednak zwrócenie uwagi na takie przypadki i wyciągnięcie z nich praktycznych wniosków w postaci posadzenia rośliny, pielęgnowa­nia jej i oczekiwania plonu, było aktem zapoczątko­wującym cywilizację. Jeśli uwierzycie, że postępowa cywilizacja sama w sobie może doprowadzić do zrozu­mienia i władania światem, w tym również ludzką na­turą i jej możliwościami, i że takie zrozumienie i pa­nowanie jest jedynym słusznym celem człowieka, to stanie się to dzięki ludziom, którzy pierwsi rozpoczęli udomowienie roślin i zwierząt, ludziom, którym winni jesteśmy wdzięczność za dostarczenie nam środków do osiągnięcia tego celu.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Hayams Edward ZWIERZĘTA W SŁUŻBIE CZŁOWIEKA
Szata roślinna wpływ człowieka (Referat)
Zastosowanie tłuszczów roślinnych w żywieniu człowieka, Podstawy żywienia, Dietetyka
Rośliny - a potrzeby człowieka, BIOLOGIA
Nowe media w sluzbie czlowieka Zarys pr
Skóra w służbie człowiekowi – skórzane dodatki w stroju w średniowieczu
Biotech roślin w ochronie życia człowieka
Rolnictwo jest działalnością człowieka polegającą na uprawie roślin i chowie zwierząt
„Genetyczny odcisk palca zwierząt i roślin” Analiza DNA śladów biologicznych niepochodzących od czło
skrobia 4, POLITECHNIKA ŁÓDZKA, Technologia Żywności i Żywienia Człowieka, semestr 6, Technologia Ży
Rola człowieka w rozprzestrzenianiu się gatunków roślin i zwierząt, Ekologia roślin
roślina i człowiek
warzywa- zmiana układu obrazków, Warzywa to rośliny zielne (jednoroczne, dwuletnie lub wieloletnie),
Biotech roślin w ochronie życia człowieka
Biotech roślin w ochronie życia człowieka
MIŁOSIERDZIE CZŁOWIEKA GWARANCJĄ JEGO OCALENIA ks Edward Staniek
Prawa człowieka w służbie policjanta
„Genetyczny odcisk palca zwierząt i roślin” Analiza DNA śladów biologicznych niepochodzących od czło
x Edward Staniek, Człowiek mówi do Boga

więcej podobnych podstron