STARANIA PIĄTKOWIAN O SWÓJ KOŚCIÓŁ I PARAFIE. CZEŚĆ III
Głównym punktem zebrania wiejskiego zwołanego na dzień 5 czerwca 1971 r. było zapoznanie mieszkańców z nowym prawem budowlanym i przewidzianymi za jego naruszenie karami, które to zmiany omówili urzędnicy PPRN i Komendy Wojewódzkiej MO. Zwołane w pośpiechu zebranie cieszyło się nadspodziewaną frekwencją mieszkańców wsi, którzy po wystąpieniach gości rozpoczęli ożywioną dyskusję na temat potrzeby budowy kościoła. Głos zabierało kilkanaście osób, w tym: Leonard Kruczek, Zofia Hałas. Julian Wania, Jan Sieńko, Józefa Makata, Edward Twardy, Edward Szczepan i wielu innych. Wśród obecnych byli przedstawiciele starszej generacji oraz młodzież, kobiety i mężczyźni, deklarujący otwarcie głęboką wiarę, jak i określający się mianem ateistów. Komitet podkreślił legalność swoich bezskutecznych starań i wystąpił z zażaleniem, iż nie jest traktowany jako podmiot, a odpowiedzi na pisma słane do rozmaitych urzędów albo pozostają bez echa, bądź wysyłane są na adres futomskiej parafii. Urzędnik PPRN pan Żak tłumaczył to tym, iż Komitet nie ma adresu, a więc nie wiadomo, gdzie wysłać odpowiedź. Wówczas Aniela Wania stwierdziła, że nie jest to do końca prawdą, bo do wezwań członków Komitetu na przesłuchania to adres urzędy, i to dokładny, posiadają. W ripoście mieszkańcy usłyszeli, że na przesłuchania to wzywa członków zupełnie inny urząd...
Mimo kilku jeszcze przepychanek słownych atmosfera na zebraniu była dość znośna. Wszystkie wypowiedzi sprowadzały się do jednego: kościół w Piątkowej jest mieszkańcom koniecznie potrzebny i wszyscy gotowi są wspierać jego budowę. Widząc wolę piątkowian, ich powszechne zaangażowanie i zjednoczenie w tej sprawie, przedstawiciel PPRN stwierdził jedynie, że Komitet Budowy może istnieć i czynić starania, byle nie budował nielegalnie kościoła, chociaż w kwestiach budowy o charakterze religijnym występować powinna władza kościelna, a nie społeczne komitety. Na zapytanie z sali: czy można gromadzić materiał budowlany i starać się o zezwolenie, radca prawny odpowiedział, że owszem, jeśli pochodzi on z legalnego źródła. Na tym zebranie zakończyło się. Jeśli zamiarem władz było wysądowanie nastrojów we wsi w sprawie budowy świątyni, to urzędnicy musieli wyjechać z przekonaniem, że w tej kwestii w Piątkowej panuje wyjątkowa jednomyślność i determinacja wszystkich mieszkańców. Zebranie to uspokoiło wszystkich, bo poczuli się silniejsi jawnym poparciem całej społeczności i utwierdziło co do słuszności dotychczasowych starań.
Lato upłynęło w spokoju. Zdołano zakupić w Dynowie na prywatne osoby jednorazowo około 10 ton wapna, które ugaszono w przygotowanym wcześniej na placu kościelnym dole. Nie spotkało się to z żadną reakcją ze strony władzy. Odprawiano Msze św. na placu lub przy kaplicy, zbierając ofiary na budowę kościoła. Miłym akcentem było przygotowanie na święto Matki Bożej Zielnej do futomskiego kościoła dwóch wieńców, z których jeden, przygotowany przez gospodynie „Zza Góry" (m. in. przez Stefanię Hus) miał kształt makiety przyszłego kościoła.
Intensyfikacja starań
Początkiem listopada delegacja Komitetu z ks. J. Kaplitą udała się do Przemyśla do ks. Chrzanowskiego, aby przy jego pomocy opracować plan działań możliwie przyspieszający tak długo oczekiwane pozwolenie. Postanowiono tam jeszcze raz, jakby od nowa rozpocząć starania i wnieść pisma do wszystkich urzędów.
Pewna nadzieja na inne traktowanie obywateli i ich spraw narodziła się po publicznych wystąpieniach Edwarda Gierka i częściowej normalizacji stosunków państwo-Kościół (oficjalne spotkanie premiera Piotra Jaroszewicza z prymasem kardynałem Stefanem Wyszyńskim). Powstał więc pomysł napisania listu bezpośrednio do Edwarda Gierka do Komitetu Centralnego PZPR. Napisano dwa takie listy i wysłano do Warszawy w tym samym dniu. Autorką jednego z nich była Zofia Hałas, treść drugiego listu ułożył ks. Jan Kaplita, a jego oficjalnym nadawcą był Edward Szczepan.
Stefania Hałas pisała w swym liście m. in: „Pierwszy Sekretarzu naszej Ojczyzny Polski. Gdy zostałeś nim mianowany, z zaciekawieniem słuchaliśmy przy radiach i telewizorach Twojego pierwszego przemówienia i te słowa utkwiły w naszej pamięci: Wszyscy jesteśmy z jednej gliny i czy wierzący, czy niewierzący, powinien jeden drugiego wysłuchać i zrozumieć... Nasza wieś Piątkowa liczy 250 numerów. W 1910 r. nasi ojcowie wybudowali szkołę podstawową. Z biegiem lat szkoła ta stała się za ciasna. My naszymi czynami pracy i pomocą państwa rozbudowaliśmy ją na ośmioklasową i dziś stoi ładna szkoła. Po niej została zbudowana droga (czyli szosa), także pracowaliśmy z łopatami, wozami, końmi i stanęła droga, po której dziś mkną autobusy i samochody ciężarowe. W 1969 r. został wybudowany Dom Kultury. Tak samo na jego budowę zrobiliśmy cegłę surówkę. Na każdego gospodarza przydzielono po 3 tys. surówki, odwieźć do cegielni w Błażowej, oddalonej o 5 km i przywieźć po wypaleniu z powrotem na plac budowy. Znów czynami naszymi i pomocą państwa stanął piękny budynek, który został oddany do użytku w 1971 r.... Wszyscy pragniemy wybudować mały kościół, pod który wybudowano fundamenta w 1958 r., ale w następnym roku budowa została wstrzymana. Do tego roku stoją te fundamenty, leży na stosie 120 tys. cegły, żelazo, 20 ton wapna, żwir, piasek, a brakuje nam tylko cementu, bo tego materiału nie można trzymać.... . Prosimy Cię nasz Polaku z krwi i kości Edwardzie przez imię Twojej matki, a matce się nie odmawia i nam, matkom Polkom i rolniczkom nie odmów, o co Cię prosimy. ... Przeżyliśmy niemieckie mordy, chłosty i głody, a ukryci po piwnicach kromką chleba dzieliliśmy się z partyzantami po lasach, broniąc naszej Ojczyzny. Dziś w naszej wolnej Ojczyźnie pragniemy tej budowy, aby nasze spracowane kości spoczęły w naszej Piątkowej, a nie w oddalonej o 7 km Futomie. ... Z głębokim szacunkiem podpisuję się nas kilka gospodyń, gdyż uważamy za zbyteczne podpisywać się nam wszystkim.
A to:
Stefania Hałas
Aniela Maciorek
Rozalia Kruczek"
A oto fragmenty drugiego listu ułożonego przez ks. Jana Kaplicę:
„Towarzyszu I Sekretarzu KC PZPR!
Z wielką trwogą i nadzieją śledzimy nowy program partii i trądu, którego głównym celem jest dobro każdego człowieka. Pamiętamy dobrze słowa Towarzysza I Sekretarza, że ... pracy i zasług dla Ojczyzny nie dzielimy i dzielić nie będziemy według przynależności partyjnej i organizacyjnej, według tego, czy ktoś jest wierzący, czy niewierzący... Taka wielka troska o prawdziwe dobro narodu cieszy każdego i napełnia głębokim zaufaniem do Twojej osoby Towarzyszu I Sekretarzu. Dlatego więc ośmielamy się prosić o pomoc w sprawie, która dotyczy wszystkich mieszkańców gromady Piątkowa, liczącej ponad 1000 mieszkańców w pow. rzeszowskim... Corocznie od 14 lat za pośrednictwem Kurii Biskupiej w Przemyślu ponawiamy prośby do PWRN w Rzeszowie, ale jak dotąd bezskutecznie. Niewiele rozumiemy się na wielkiej polityce, którą musi prowadzić Partia i rząd, ale odczuwamy krzywdę i trudno nam zrozumieć odmowę władz powiatowych i wojewódzkich. Czy budowa małego kościółka jest aż sprawą wagi państwowej? ... Zwracamy się więc jeszcze raz do Ciebie, Towarzyszu I Sekretarzu, z usilną prośbą o interwencję i pomoc w naszej sprawie. ...
Mieszkańcy wsi Piątkowa"
Już 17 listopada nadeszła odpowiedź z KC, w której informowano, że pisma zostały odesłane do Wydziału Wyznań w Warszawie, bo to jest urząd władny do wydawania zezwoleń na budowle sakralne.
Święta Bożego Narodzenia 1971 roku były wyjątkowo ciepłe jak na tę porę roku i bez śniegu. Wykorzystano sprzyjającą aurę do zorganizowania pasterki na placu kościelnym. Na pasterkę przyszły tłumy ludzi, również mnóstwo osób z Harty. Pod gołym, gwiaździstym niebem, Przy śpiewie męski Do chóru, Msza miała wyjątkowy charakter i nastrój.
Piątkowianie w natarciu na urzędy
Od Nowego Roku ruszyło nowe natarcie piątkowian na urzędy, zarówno rzeszowskie jak i warszawskie. W kolejnych delegacjach uczestniczyli: Andrzej Wyskiel, Edward Szczepan, Konstanty Pępek, Konstanty Maciorek, Zbigniew Kwaśny. W Warszawie delegacje wspierali rodacy z Piątkowej, udzielając noclegów i pomagając w dotarciu do urzędów. Delegacje piątkowian zatrzymywały się w Warszawie u Bolesława Tarkowskiego (Pępka). Zarówno w Rzeszowie w rozmowach z panem Woźniakiem z PWRN, jak w Warszawie w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, delegatów zbywano w grzeczny sposób, odsyłając do innych urzędów, lub każąc czekać. Uparci piątkowianie nie dawali za wygraną i coraz to ponawiali próby. W dniu 8 marca 1972 roku kobiety: Zofia Pępek, Aniela Wania, Walentyna Drewniak i Irena Kiszka, znów udały się do Komitetu Wojewódzki do PZPR i do UW do Wydziału Spraw Wyznań z prośbą o interwencje władz w sprawie wydania zezwolenia na budowę kościoła, wprawiając urzędników, po raz kolejny w zażenowanie. Robiono wszystko, aby sprawę nagłośnić i uczynić znaną wszystkim i wszędzie, nie zaniedbano żadnej okazji. Wreszcie nadszedł przełom. 10 marca powróciła kolejna delegacja z Rzeszowa z PPRN, która przywiozła wiadomość, że wniosek o zezwolenie na budowę kościoła, zaopiniowany pozytywnie, został odesłany do UW w celu dalszego rozpatrzenia. Wszyscy byli przekonani, łącznie z ks. Chrzanowskim z Przemyśla, że zgoda zostanie wyrażona, należy tylko poczekać, aby formalnościom stało się zadość. W tym czasie, dość nieoczekiwanie, został wezwany do Komendy Powiatowej MO Andrzej Wyskiel. Rozmowa w Komendzie trwała kilka godzin, a przedmiotem zainteresowania urzędników były wszystkie sprawy związane ze staraniami o pozwolenie na budowę. Interesowano się zarówno tym, kto i dlaczego jeździ w delegacje, jak i tym, kto Komitetowi pomaga i doradza, kto stale przychodzi na zebrania...?
[fot. Odpoczynek na sandomierskich nizinach w drodze do Warszawy. Stoją od lewej Konstanty Pępek i Konstanty Maciołek. Przykucnęli Edward Szczepan i Andrzej Wyskiel.]
Nie przejęto się tym zbytnio, bo członkowie Komitetu żyli już nadzieją na otrzymanie pozwolenia i nie chcąc tracić czasu rozpoczęli kompletowanie dokumentacji do Wydziału Budownictwa, Urbanistyki i Architektury przy PWRN w Rzeszowie. Było to niezbędne, bo wykonane dawniej przez architekta plany zostały zabrane razem ze wstępnym pozwoleniem na budowę jeszcze w latach 50. Udano się więc do Przemyśla do inż. Trojanowskiego, który miał je jeszcze w kalce i zobowiązał się je wykonać, oczywiście za dodatkową opłatą. Opłata ta dotyczyła też pewnej przeróbki, ponieważ Kuria zgłosiła do projektu zastrzeżenie, że nie przewidziano w nim sali katechetycznej. Wszystkie te trudności zostały szybko i sprawnie pokonane. Odzyskane w jednym egzemplarzu plany powielił bezpłatnie Stanisław Kruczek, pracujący wówczas na stanowisku geodety w Urzędzie Gminy w Błażowej. Dziś w dobie powszechnego kserowania może się wydać dziwnym fakt, że po latach wspominamy tak obecnie prostą czynność, jaką jest powielanie. Trudno też sobie wyobrazić, że takie powielanie dla zwykłego śmiertelnika było sprawą niezwykle trudną i nie każdy mógł i potrafił to zrobić. Gotową już dokumentację złożył Edward Szczepan w Rzeszowie w Wydziale Budownictwa, Urbanistyki i Architektury do zatwierdzenia na swoje nazwisko.
Złudne nadzieje na pozwolenie
30 marca 1972 r. podczas kolejnej bytności w Przemyślu Komitet dowiedział się od ks. Chrzanowskiego, że wszystko jest na dobrej drodze, bo sprawa zezwolenia na budowę kościoła w Piątkowej została już uzgodniona pomiędzy przedstawicielami Kurii i przedstawicielami urzędów stopnia wojewódzkiego i zatwierdzona. Obecnie należy tylko czekać na zezwolenie z Warszawy. Wzbudziło to powszechną radość, bo wszyscy byli przekonani o pozytywnym załatwieniu sprawy. Jednak oczekiwane pozwolenie nie przychodziło. Zniecierpliwieni przedłużającym się oczekiwaniem udali się do władz wojewódzkich, gdzie poradzono im, aby jeszcze raz spróbowali przyspieszyć sprawę w Warszawie. Do Warszawy pojechali wspólnie z ks. J. Kaplitą. Rozmowa, jaką odbyli 24 kwietnia z jednym z dyrektorów w Urzędzie ds. Wyznań w Wydziale ds. Religii Rzymsko-Katolickiej panem Wereszyńskim utwierdziła ich w przekonaniu, że wydanie pozwolenia to już tylko zwykła formalność.
Niestety, mijały kolejne dni i tygodnie, a oczekiwane zezwolenie nie przychodziło. Po miesięcznym oczekiwaniu i po konsultacji z ks. Chrzanowskim z przemyskiej Kurii, rozpoczęli tradycyjne już kołatanie do drzwi urzędów różnego szczebla. W trakcie jednej z takich wizyt w Rzeszowie w PWRN padło stwierdzenie, że na razie nie będą wydawane żadne zezwolenia, do czasu, aż zostaną ukarani ci, którzy prowadzili budowy „na dziko", a to trwać może i kilka miesięcy. Ta niepomyślna wiadomość podzieliła Komitet. Jedni uważali, że dość już klamkowania i należy brać się za budowę „na dziko", inni byli przeciwnego zdania i uważali, że skoro tyle czasu, sił i środków poświęcono na starania, to nic nie zaszkodzi jeszcze trochę poczekać na obiecane przecież zezwolenie. W końcu stanęło na tym, aby powtórnie wysłać delegację do Warszawy, tym razem z żądaniem wydania pozwolenia na budowę, a nie z prośbą. W tym niezbyt szczęśliwym momencie odszedł z parafii ks, J. Kaplita, który został wikarym w parafii Kamień.
[fot. „Śniadanie na trawie". w drodze do Warszawy. Fotografie wykonał i samochodu użyczył Tadeusz Wyskiel.]
Końcem czerwca do Warszawy udali się w delegacji: Andrzej Wyskiel, Konstanty Pępek i Zbigniew Kwaśny. Delegacja poprosiła w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych o rozmowę z ministrem. Oczekiwanie przedłużało się w ten skwarny, letni dzień. Zmęczenie dawało o sobie znać. Nie mogąc znieść pragnienia i widząc przechodzące raz po raz pracownice biurowe ze szklankami i wodą, Andrzej Wyskiel zwrócił im uwagę na brak gościnności ze strony urzędniczek Ministerstwa. Stwierdził, że widzą ich siedzących tu już kilka godzin, a nawet nikt im wody nie zaproponuje. Gdyby zaś przyjechały do Piątkowej, to by im nikt śmietany nie pożałował. Nieco rozbawione sytuacją panie zaproponowały wszystkim herbatę i kawę. Po kilku godzinach oczekiwania i po zasięgnięciu informacji na temat sprawy od kilku swych urzędników pan Skarżyński, tytułowany przez współpracowników ministrem, przyjął tylko jedną osobę z delegacji, tj. właśnie Andrzeja Wyskiela. Po krótkiej rozmowie z ministrem delegat usłyszał konkretne przyrzeczenie, że Piątkowa nie wcześniej i nie później otrzyma pozwolenie i zacznie budowę kościoła niż końcem trzeciego kwartału. Po tym jak Andrzej Wyskiel zaczął poddawać w wątpliwość te słowa, mówiąc, że piątkowianie słyszeli już wiele rozmaitych zapewnień, tyle wyznaczano różnych terminów. Wówczas ten wysoki rangą urzędnik powtórzył swą deklarację jeszcze dwukrotnie.
Po powrocie delegacji z Warszawy w sercach i umysłach piątkowian znów zagościła nadzieja, tym bardziej, że do Futomy przyszedł nowy ksiądz - Stanisław Zieliński - ze zleceniem od biskupa I. Tokarczuka, aby zajął się budową kościoła. Komitet niezwłocznie spotkał się z nowym kapłanem w wikarówce w Futomie, gdzie zdano mu relację z dotychczasowych starań i nakreślono dalsze wspólne działania. Postanowiono jeszcze raz obejść wszystkie urzędy, zaczynając od Kurii. Delegacje do Kurii i do Warszawy wsparł swoją osobą ks. S. Zieliński. Nigdzie nic konkretnego nie uzyskano. W Warszawie w Urzędzie ds. Wyznań usłyszeli od p. Dyląga stwierdzenie, że zezwolenia na budowę kościołów były wydane dla całej Polski, tylko nie dla Diecezji Przemyskiej, bo tam ks. bp Tokarczuk i tak bez zezwoleń buduje. Jedyne, co uzyskano to deklaracja, że otrzymają informację co do dalszego biegu ich sprawy.
Decyzja dojrzewała...
Wśród tych przepychanek i niepowodzeń we wszystkich powoli dojrzewała decyzja, aby podjąć budowę „na dziko". W przeświadczeniu tym, że jest to jedyna realna droga do własnej świątyni utwierdził mieszkańców bilans zabiegów o pozwolenie na budowę. Starania piątkowian o swój własny kościół trwały z przerwami już 24 lata. Włożono mnóstwo ludzkich sił i środków w pozyskanie i zgromadzenie materiału oraz w jego zabezpieczenie przed zniszczeniem. Przepracowano setki godzin społecznie. Dziesiątki razy jeżdżono do różnych instytucji z podaniami i prośbami o zezwolenie na budowę. W latach 1970-1972 wyjechało z Piątkowej do różnych instytucji ponad 40 delegacji 3-4- osobowych. Nie żałowano niemałych funduszy na zarejestrowanie sprawy, za poradą Ferdynanda Rybki, w jednym z warszawskich zespołów adwokackich i opłacenie posiadającego rodzinne związki z Łęgiem prawnika Ferdynanda Batora, bo sądzono, że warszawscy prawnicy będą poważniej w urzędach traktowani, niż oni sami. Zawsze starano się działać zgodnie z prawem i w ramach obowiązujących przepisów. Nie przyniosło to żadnych efektów poza zniechęceniem mieszkańców. Przed podjęciem ostatecznej decyzji o rozpoczęciu budowy bez zezwolenia postanowiono raz jeszcze skonsultować się z ks. biskupem Tokarczukiem. Dobrą okazją do tego stało się święto Matki Boskiej Siewnej i odpust w Hyżnem. Z dostojnikiem przemyskim miała się spotkać delegacja Komitetu w składzie: Edward Szczepan, Andrzej Wyskiel i Antoni Kiszka: Przy rozmowie miał być również obecny ks. S. Zieliński, ale w końcu delegacja udała się tam bez nowego wikarego, który w trakcie uroczystości kościelnych gdzieś się zapodział. Ks bp wysłuchał uważnie sprawozdania Komitetu ze starań i potwierdził, że również w jego mniemaniu możliwości prawne starania się o pozwolenie zostały zupełnie wyczerpane i jedyna realna szansa na własną świątynię w Piątkowej to właśnie budowa bez zezwolenia. Poradził też delegatom, aby przed rozpoczęciem prac skontaktowali się z parafiami, w których w ostatnim czasie takie budowy przeprowadzono (były to m. in. Brzóza Królewska, Krzemienica, Grzegorzówka). Delegaci udali się tam niezwłocznie. Ks. bp zalecił w tej sprawie stałe konsultacje z ks. Chrzanowskim w Przemyśla.
Utwierdzeni w swej decyzji tą rozmową, poczęli czynić starania zmierzające do przeprowadzenia nielegalnej budowy. W czwartek po odpuście odbyło się zebranie w domu Stanisława Drewniaka, na którym rozwiązano Komitet. Chodziło o to, aby utrudnić władzom ewentualne odnalezienie winnych i ich karanie. Wyznaczono datę rozpoczęcia budowy oraz przydzielono poszczególnym osobom zadania.