W
książce
Koszmar
Kartezjański. Wprowadzenie do sofistyki transcendentalnej
twierdziłem, że Kartezjusz (tak samo jak każdy z jego
intelektualnych, historycznych następców) nie był we
właściwym sensie tego słowa filozofem. To, co w ich sposobie
myślenia przez wieki błędnie braliśmy za filozofię, było w
rzeczy samej tylko nową retoryką, którą Kartezjusz stworzył
poprzez syntezę rozmaitych ruchów intelektualnych wyrosłych
na gruncie nominalizmu, humanizmu, współczesnej mu scholastyki
oraz wiary chrześcijańskiej w Boga stwórcę. Moim zdaniem
historyczne korzenie myśli kartezjańskiej, które odnaleźć można
już w starożytności, nie tkwią bynajmniej w filozofii
klasycznej. Znaleźć je można w klasycznej sofistyce oraz poezji.
Bardzo daleka od filozofii, myśl Kartezjusza powinna być nazwana
raczej anty-filozofią. A to dlatego, że jej fundament intelektualny
leży w apokryficznym pojmowaniu filozofii jako ukrytego systemu
myśli, którego prefigurację stanowią zwykłe wrażenia, które z
kolei mogą być zrozumiane jedynie na drodze egzegezy objawieniowej,
alegorycznej - takiej, przy której obstawali starożytni poeci,
sofiści, magowie. Owo apokryficzne rozumienie filozofii wywodzi się
z czasów jeszcze przedchrześcijańskich. Zostało ono
następnie przekazane przez średniowiecznych mistrzów trivium
nominalistom i humanistom renesansu - za sprawą których
zostało w końcu przyjęte przez Kartezjusza.
Twierdzę stanowczo - a potwierdza to historia - że Kartezjusz nie jest następcą myślicieli takich jak Sokrates, Platon, Arystoteles czy Plotyn, lecz mówców takich jak Gorgiasz i Protagoras oraz tych wszystkich starożytnych Greków, którzy występowali przeciwko rozwojowi filozofii i którzy wydali Sokratesa na śmierć; poetów i sofistów, którzy przywiązywali wagę nie do nauczania zwykłej ludzkiej umiejętności zmysłowej obserwacji i abstrakcyjnej, intelektualnej obróbki jej wyników, lecz do natchnienia, czy też objawienia, jakiegoś elitarnego przywileju, którego dostępuje się poprzez umiejętność wzbudzania w innych pożądanego wrażenia nie do odparcia, przez nadzwyczajny dar wymowy.
Kartezjusza często przedstawia się jako postać przejściową pomiędzy renesansem a nowożytnością, i jest w tym coś z prawdy. Wielu jest jednak współczesnych myślicieli, którzy słabo rozumieją myśl starożytnych Greków, średniowiecznego chrześcijaństwa, czy nawet humanistów epoki renesansu. Stąd też nie są oni w stanie w sposób odpowiedni umiejscowić myśli Kartezjusza w najbardziej właściwym dla niej kontekście na gruncie dziejów intelektualnych.
Mówiąc otwarcie, twierdzę, że Kartezjusz nie jest postacią przejściową między jedną formą filozofii a drugą, lecz pomiędzy wcześniejszą dominacją trivium sztuk wyzwolonych a późniejszą dominacją tych, które stanowiły quadrivium. Twierdzę, że tym, dzięki czemu Kartezjusz mógł tego przejścia dokonać, było rozwinięcie przez niego nowej, twórczej retoryki, którą nazywam sofistyką transcendentalną i neo-protagoreizmem.
Aby moja sprawa przeciwko Kartezjuszowi (i jego potomkom) została przedstawiona w sposób kompletny, nie mogę poprzestać na wykazaniu, że jego myślenie, historycznie rzecz biorąc, wyrasta z renesansowego humanizmu, ani też na przedstawieniu sposobu przejścia, jakiego dokonał on z tego nurtu intelektualnego do utworzenia nurtu innego. Muszę do tego jeszcze podać nową interpretację dziejów pojmowania filozofii na Zachodzie, zaczynając od starożytnej Grecji, a na wieku XX skończywszy. Muszę wykazać, że istniała niegdyś jedna wspólna metoda uprawiania filozofii - którą odnaleźć można u takich myślicieli jak Sokrates, Platon, Arystoteles i Plotyn, a wcześniej jeszcze u fizyków starożytnych, którzy podjęli wyzwanie, jakim była dla nich apokryficzna tradycja filozoficzna. Muszę pokazać, w jaki sposób owa apokryficzna tradycja filozofii zdołała uzurpować sobie pozycję prawowitego dziedzica do spadku po filozofach starożytnych oraz w jaki sposób przeniesiona została przez średniowiecze i renesans aż do czasów Kartezjusza, a następnie do czasów współczesnych.
Zamierzenia te miała zrealizować niniejsza książka. Twierdzę w niej, że ogólna metoda filozoficznego rozumowania zrodziła się u starożytnych fizyków, a następnie kontynuowana była przez czołowych filozofów starożytnej Grecji - od Talesa po Plotyna. Pokazuję także, jak owa metoda zmagała się z apokryficznym pojmowaniem filozofii, które zostało ostatecznie pomylone z prawowitym rozumowaniem filozoficznym i jako takie przekazane zostało następnym pokoleniom w pracach teologów chrześcijańskich, aż wreszcie zakwestionowane zostało przez czołowych myślicieli trzynastowiecznych. Książka ta pokazuje ostatecznie, w jaki sposób to z kolei wpłynęło na powstanie ruchu humanistycznego w renesansie i jak ów ruch, w sprzężeniu zwrotnym, poniósł dalej ku nowożytności to samo apokryficzne pojęcie filozofii, które wcześniej doniesione zostało do wieków średnich. Dalej pokazuję, jak apokryficzna tradycja filozofii przeniknęła do zsekularyzowanej teologii retorycznej o charakterze alegorycznym, która w wieku dwudziestym nagminnie brana jest błędnie za filozofię jako taką.
(wg Peter A. Redpath, Odyseja mądrości. Od filozofii do transcendentalnej sofistyki, przeł. M. Pieczyrak, Lublin 2003, ss.11-13)