DIANA PALMER
Mój cudowny szef
PROLOG
Richard Dane Lassiter spoglądał na panoramę Houston z okna
swego gabinetu w eleganckim biurowcu. Patrzył nie widzącym
wzrokiem na drobne krople deszczu spływające po szybie. W
zapadającym zmroku lśniły neony i latarnie. Dane podświadomie
usiłował odwlec nieuchronną konfrontację.
Lada chwila powinien przejść z gabinetu do poczekalni agencji
detektywistycznej. Musiał zbesztać sekretarkę, którą uważał niemal za
swoją krewną. Tess Meriwether była córką mężczyzny zaręczonego z
jego matką. Nita Lassiter i Wyatt Meriwether zginęli tragicznie na
krótko przed ślubem. Ich dzieci nie stały się wprawdzie
powinowatymi, lecz mimo to Dane od paru lat czuł się za Tess
odpowiedzialny. Dlatego gdy dziewczyna straciła ojca, zatrudnił ją u
siebie i czuwał nad nią z daleka. Bolesne wspomnienia zawsze będą
ich dzielić, ale uczucie pozostało.
Można by je nazwać miłością, gdyby nie to, że Dane za wszelką
cenę chciał zachować dystans i świadomie zrażał do siebie Tess. Miał
za sobą nieudane małżeństwo. Został również ciężko ranny, gdy jako
teksaski strażnik tropił przestępców. Postrzał, który omal nie okazał
się śmiertelny, spowodował w życiu Lassitera wielkie zmiany. Dane
odszedł z policji i założył własną agencję detektywistyczną.
Skaptował
do
współpracy
najlepszych
miejscowych
funkcjonariuszy. Jego firma od początku cieszyła się dobrą opinią i
zaufaniem klientów. Znacznie gorzej układało się życie prywatne
files without this message by purchasing novaPDF printer (
detektywa. Szczerze mówiąc, w ogóle go nie miał. Została mu jedynie
Tess, która unikała go jak ognia.
Lassiter odszedł od okna. Był wysoki i szczupły. Poruszał się
zwinnie i lekko; głowę nosił wysoko i patrzył na ludzi z góry. Wygląd
i postawa detektywa pozwalały się domyślać, że w jego żyłach płynie
hiszpańska krew. Odziedziczył po przodkach czarne oczy i włosy oraz
ciemną karnację. Był przystojnym mężczyzną, ale nie zdawał sobie z
tego sprawy. Od lat unikał kobiet; nie obchodziło go, czy może się
podobać.
Matka znienawidziła go, bo zbytnio przypominał ojca, który
porzucił rodzinę, kiedy Dane był małym chłopcem. Pragnął okazać
matce, jak bardzo ją kocha, ale Nita po prostu nie miała dla niego
czasu. Obojętność matki pozostawiła głęboką skazę w jego
osobowości. Ożenił się, gdy pracował w policji Houston, jeszcze nim
postanowił zostać teksaskim strażnikiem. Jane poślubiła jednak nie
człowieka, tylko twarzowy uniform; to ją w narzeczonym najbardziej
pociągało. Wspólne życie nie układało się dobrze. Dane nie mógł dać
żonie tego, czego najbardziej pragnęła. Szybko doszła do wniosku, że
popełniła niewybaczalny błąd. Odsunęła się od męża, nie chciała z
nim sypiać, a w końcu uznała, że ma go dość. Gdy Dane został ranny,
odeszła, zanim opuścił szpital. Gdyby nie Tess, musiałby samotnie
zmagać się z tamtym koszmarem.
Na ironię losu zakrawało, że Tess była w nim zakochana. Dane
myślał o tym z goryczą. Poznał ją jako nastolatkę; właśnie skończyła
szkołę. Wyatt Meriwether zaniedbywał córkę, podobnie jak Nita
Lassiter swego syna. Oddał ją babci na wychowanie, by mieć czas na
liczne romanse. Niewinna i łagodna Tess pociągała Dane'a bardziej
niż jakakolwiek inna kobieta. Po dziś dzień wstyd mu było, że tak źle
ją potraktował w czasie swojej rekonwalescencji.
Siła uczuć, jakie dla siebie żywili, z niczym nie dała się
porównać. Dane usiłował zdusić je w zarodku. Nie lubił kobiet i nie
miał do nich zaufania. A jednak Tess znalazła drogę do jego serca.
Nikt go dotąd tak nie kochał. Odrzucił ten dar, ulegając nagłemu
wybuchowi namiętności; tak bardzo przestraszył Tess, że od tej pory
trzymała się od niego z daleka.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
Dane niecierpliwym gestem odgarnął ciemne włosy. Dość tych
wspomnień. Nic dobrego z nich nie wynika. Życie przynosiło nowe
problemy. Tess umyśliła sobie, że zostanie prywatnym detektywem w
jego agencji. Ta praca bywała niebezpieczna. Dane niechętnie
przydzielał ryzykowne zadania Nickowi oraz jego siostrze, Helen.
Jednym z nich była zasadzka na groźnego przestępcę, której Tess
przez głupotę i nieuwagę omal nie udaremniła. Trzeba jej za to
porządnie natrzeć uszu. Niewiele brakowało, by zdekonspirowała jego
agentów. Nie można ryzykować kolejnej takiej wpadki. Poza tym
Tess musi się pożegnać z marzeniami o posadzie detektywa. Ryzyko
było zbyt wielkie. Helen uległa prośbom dziewczyny, nauczyła ją
chwytów skutecznych w samoobronie i pokazała, jak obchodzić się z
bronią, chociaż Dane nie życzył sobie, by jego agencja przekształciła
się w szkółkę dla początkujących detektywów. Tess była tak uparta,
że w końcu zrobił dla niej wyjątek. Drżał na samą myśl, że mogłaby
wykonywać
ryzykowną pracę detektywa. W biurze była całkiem
bezpieczna. Gdyby zmieniła posadę…
Na szczęście nic nie wskazywało na to, by do tego doszło.
Należało jak najszybciej załatwić sprawę niefortunnego
zachowania się Tess podczas zasadzki na podejrzanego.
Dane przypomniał sobie, jak po raz pierwszy ujrzał Tess w
restauracji, gdzie Nita i Wyatt po zaręczynach umówili się na
spotkanie z dwójką dorosłych dzieci. Dane udawał, że poczuł niechęć
do jasnowłosej nastolatki, która od pierwszej chwili pociągała go
jednak z wielką siłą. Dla dorosłego, żonatego mężczyzny był to
powód do niepokoju. Jane przyszła z nim na spotkanie, ale była tak
uszczypliwa i arogancka, że odesłał ją taksówką do domu. Tess
stanowiła jej przeciwieństwo. Była nieśmiała, milcząca i wyraźnie
nim zainteresowana.
Na samą myśl o tym Dane machinalnie napiął mięśnie.
Od pierwszej chwili pragnął Tess i mijające lata tego nie
zmieniły. Żył samotnie. Miał ważny powód, dla którego nie pragnął
trwałego związku, a tym bardziej małżeństwa. Męska duma nie
pozwalała mu rozpamiętywać tej sprawy.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
Skrzywił się i podszedł do drzwi oddzielających gabinet od
sekretariatu i poczekalni. Nie można w nieskończoność odwlekać tej
rozmowy. To byłby objaw tchórzostwa, a tego nikt mu nie śmiał
zarzucić. Obawiał się jednak, że nie będzie w stanie patrzeć na smutną
twarz bezlitośnie karconej dziewczyny. Nie chciał, by znów przez
niego cierpiała. Bóg jeden wie, ilu zmartwień przysporzył jej przez te
wszystkie lata.
Z drugiej strony jednak Tess powinna sobie uświadomić, że w
ich pracy obowiązują żelazne zasady, których trzeba przestrzegać.
Jeśli raz przymknie oczy na jej głupi postępek, kolejny błąd może
kosztować ją życie. Nie wolno ryzykować.
Z ponurą miną położył dłoń na klamce i otworzył drzwi.
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Tess Meriwether westchnęła ciężko. W napięciu zerkała na
drzwi, czekając, aż otrzyma zasłużoną karę. Dzisiejszy dzień trudno
było zaliczyć do udanych. Po tym jak omal nie zdekonspirowała pary
detektywów, szef traktował ją jak powietrze. Miała nadzieję, że zdoła
się wymknąć ukradkiem, nim Dane wyjdzie z gabinetu, by zmyć jej
głowę.
Uporządkowała biurko, zerknęła na zegar ścienny i z ulgą
sięgnęła po płaszcz. Był to szykowny trencz - idealny strój dla
files without this message by purchasing novaPDF printer (
detektywa. Była uradowana i dumna, kiedy go kupiła. Spełniło się
marzenie wielkiej miłośniczki kryminałów. Praca w agencji Dane'a
była interesująca, mimo że Dane uparcie odmawiał, ilekroć chciała
pomóc w wykonaniu zlecenia. Przysięgła sobie w duchu, że pewnego
dnia zostanie detektywem mimo protestów nadopiekuńczego szefa.
- Dokąd się wybierasz? - usłyszała nagle znajomy głos. Dane
niespodziewanie stanął w drzwiach. W trzyczęściowym garniturze
wyglądał jak główny bohater kryminału. Niechętnie odwróciła wzrok.
Wprawdzie przed trzema laty potraktował ją okropnie, ale wciąż
lubiła na niego patrzeć.
- Idę do domu - odparła. - Masz coś przeciwko temu?
- Owszem. - W milczeniu dał jej znak ręką, by poszła za nim do
gabinetu. Zamknął drzwi i stanął obok niej. Mimo woli spostrzegł, że
napięła mięśnie, jakby szykowała się do ucieczki. Ta reakcja była
łatwa do przewidzenia. Zasłużył sobie na niechęć Tess, ale wyrzuty
sumienia nie łagodziły bólu.
- Zapowiedziałem ci, że podczas akcji masz się trzymać z daleka
od naszych ludzi - rzucił Dane tonem znacznie ostrzejszym, niż
zamierzał.
- Nie zrobiłam tego umyślnie - odparła Tess, nawijając na palec
kosmyk jasnych włosów. - Zobaczyłam Helen i pomachałam jej ręką.
Wiedziałam o planowanej zasadzce, ale byłam przekonana, że
zaczaicie się na podejrzanych wczesnym rankiem w jakimś ustronnym
miejscu. Nie przyszło mi do głowy, że para detektywów zaszyła się na
całe popołudnie w sklepie z zabawkami. Byłam pewna, że Helen
kupuje prezent bratankowi swego chłopaka. - Tess zerknęła na Dane'a.
Miała duże szare oczy. - Nie zdradziłeś mi żadnych szczegółów tej
akcji. Powiedziałeś tylko, że nie wolno mi się do tego mieszać.
Miałam się trzymać z daleka. Z daleka od czego? - perorowała z
irytacją. - Houston to duże miasto. Zwykli ludzie, w przeciwieństwie
do teksaskich strażników, nie zastanawiają się nad tym, że może coś
im grozić. Trzeba jasno i wyraźnie określić, gdzie nie powinni
chodzić!
files without this message by purchasing novaPDF printer (
Dane wysłuchał tyrady swojej sekretarki z kamienną twarzą. Nie
odrywał od niej ciemnych oczu. Nagle uśmiechnął się prowokująco.
Stali nieruchomo. Rozległo się ciche pukanie. Przez uchylone drzwi
do gabinetu zajrzała brunetka w eleganckim kostiumie. Była to Helen
Reed. Zerkała z obawą na szefa.
- Czy mogę iść do domu? - zapytała cicho. Zapadło milczenie.
Dziewczyna dodała nieśmiało: - Minęła piąta.
- Weź magnetofon i pomóż bratu. Może coś nagracie. Nick sam
nie znajdzie dowodów przeciwko niewiernemu mężowi.
- Wykluczone! - odparła Helen. - Nie zamierzam tkwić z moim
braciszkiem pod drzwiami pokoju wynajętego na godziny, skąd będą
do nas dochodzić jęki i okrzyki wywołujące rumieniec na policzkach.
Taka robota z Nickiem? Stanowczo odmawiam! Kochany braciszek
zbytnio działa mi na nerwy! Poza tym mam randkę z Haroldem!
- Miałaś uświadomić tej młodej darnie - mruknął Dane, ruchem
głowy wskazując sekretarkę - gdzie zastawiacie pułapkę na
podejrzanego, żeby się tam nie plątała.
- Moja wina! Przepraszam - jęknęła rozpaczliwie Helen.
- Przeprosiny to za mało. Pomóż Nickowi. To będzie pokuta. W
przeciwnym razie stracisz posadę.
- Jeśli mnie zwolnisz - stwierdziła nonszalancko Helen -
zatrudnię się w wydziale komunikacji, a wówczas lepiej nie składaj
wniosku o rejestrację auta, bo i tak niczego nie załatwisz. Po moim
trupie!
- Czyżbyś zapomniała, że dwa lata przepracowałem w
miejscowej policji i mam tam wielu znajomych?
Helen z żałosnym westchnieniem podeszła bliżej, ostentacyjnie
padła na kolana i pochyliła się, zamiatając podłogę długimi ciemnymi
włosami. Zrobiła to z wdziękiem baletnicy. Nie na darmo brała lekcje
klasycznego tańca.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- Na miłość boską! Przestań się wygłupiać. Idź do domu - rzucił
zniecierpliwiony Dane i dodał mściwie: - Mam nadzieję, że Harold
zafunduje ci pizzę z tuńczykiem.
- Dzięki, szefie. Tak się składa, że uwielbiam tuńczyka! - Helen
z uśmiechem pomachała Lassiterowi na pożegnanie. Zniknęła za
drzwiami, nie dając mu czasu na zmianę decyzji.
- Cóż za arogancja! Wkrótce usłyszę, że należy jej się urlop na
Bahamach. - Dane niecierpliwym gestem odgarnął włosy. Niesforny
kosmyk opadł mu na czoło. Tess pokręciła głową.
- Helen woli Jamajkę. Wiem, bo pytałam.
Dane chodził niespokojnie po gabinecie. Tess obserwowała go
ukradkiem. Miał sylwetkę kowboja - zwycięzcy rodeo: szerokie
ramiona, wąskie biodra, długie mocne nogi. Gdy był zmęczony,
dawały o sobie znać rany odniesione podczas strzelaniny sprzed trzech
lat i wówczas lekko utykał. Teraz wydawał się znużony.
Po trzech latach znajomości Tess nadal trochę się go obawiała,
ale potrafiła ukryć łęk. Wiedziała, jak stawić czoło ukochanemu
mężczyźnie. Raz jeden zapomniał się przy niej i to wystarczyło, by
straciła ochotę na upojne sam na sam.
Poczuła na sobie uporczywe spojrzenie. Miała wrażenie, że
Dane czyta w jej myślach. Na policzki wystąpiły jej rumieńce.
- Zawstydzona? - rzucił ironicznie. Jego taksujący wzrok
wprawiał w zakłopotanie nawet starych policjantów.
- Zastanawiałam się, co bym czuła, gdyby przyszło mi złapać na
gorącym uczynku niewiernego męża - skłamała i mocniej ścisnęła
torebkę. - Muszę już iść.
- Randka? Nie możesz się doczekać, kiedy padniesz mu w
ramiona? - rzucił obojętnie.
Tess unikała mężczyzn, ale nie chciała, żeby Dane o tym
wiedział. Z uśmiechem wzruszyła ramionami i wyszła.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
Zapadł zmrok; było chłodno. Blask ulicznych latarni w
niewielkim stopniu rozpraszał mrok. Zimowy wieczór był mglisty,
ponury i smutny. Tess zapięła płaszcz i powlokła się w stronę
stojącego na parkingu auta. Jeździła małym importowanym
samochodem. Dzisiejszy wieczór będzie taki sam jak inne. Miała go
spędzić samotnie w mieszkanku zwanym szumnie własnym domem.
Urządziła je najlepiej, jak mogła: mała kuchenka, łazienka, pokój z
rozkładaną kanapą, stanowiący zarazem salon i sypialnię. Wieczorami
oglądała stare filmy, aż poczuła zmęczenie; wtedy szła do łóżka.
Kolejny wieczór będzie taki sam jak poprzedni. Zmieni się jedynie
tytuł filmu.
Do niedawna mogła oglądać ulubione starocie w towarzystwie
Kit Morris, przyjaciółki i sąsiadki w jednej osobie, która pracowała w
pobliżu agencji. Tak się jednak złożyło, że szef Kit wyjechał na dwa
miesiące w interesach, a sekretarka, ciesząca się całkowitym
zaufaniem, musiała towarzyszyć szefowi; była dyspozycyjna, co
miało znaczny wpływ na wysokość jej pensji. Tess bardzo tęskniła za
nieco starszą od niej przyjaciółką. Często się spotykały - także w
pracy, bo agencja detektywistyczna Lassitera dostawała od szefa Kit
wiele zleceń, odkąd za jej pośrednictwem znaleziono matkę milionera
- szaloną kobietę skłonną do ryzykownych eskapad.
Po wyjeździe sąsiadki Tess była osamotniona. Nie miała się
komu zwierzyć. Lubiła Helen i uważała ją za przyjaciółkę, ale nie
mogła wyznać koleżance z pracy, że Dane Lassiter złamał jej serce.
Zarzuciła torbę na ramię i wsunęła ręce do kieszeni płaszcza.
Pomyślała, że jej życie przypomina tę okropną noc: chłód, pustka,
samotność.
Gdy zamknęły się za nią drzwi wejściowe biurowca, spostrzegła
dwóch elegancko ubranych mężczyzn rozmawiających w blasku
ulicznej latarni. Obserwowała ich z ciekawością, gdy dokonywali
wymiany: otwarty neseser wypełniony plastikowymi torebkami z
białą zawartością za gruby pakiet banknotów. Minęła nieznajomych,
uśmiechnęła się z roztargnieniem, skinęła im głową i poszła dalej. Nie
zdawała sobie sprawę, że wprawiła obu panów w osłupienie.
Zmierzała w stronę parkingu.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- Widziała? - zapytał jeden z mężczyzn.
- O rany! Pewnie, że tak! Za nią!
Tess nie słyszała tej rozmowy, ale zaniepokoił ją dobiegający z
tyłu odgłos kroków. Odwróciła się powoli i ujrzała biegnących
mężczyzn. Miała wrażenie, że chcą jej zrobić krzywdę. Krzyczeli coś.
Osłupiała ze strachu. Nie była w stanie zrobić kroku. Nagle blask
latarni zalśnił na metalowym przedmiocie trzymanym przez jednego z
biegnących. Nim się zorientowała, że to świetlny refleks
wypolerowanej lufy pistoletu, rozległ się głośny trzask i coś uderzyło
ją w ramię. Krzyknęła, zachwiała się i upadła na asfalt.
- Zabiłeś ją! -krzyknął jeden z mężczyzn. - Ty idioto! Wsadzą
nas za morderstwo, a nie za handel kokainą!
- Zamknij się! Daj pomyśleć! Może nie zginęła na miejscu…
- Wiejmy stąd! Na pewno ktoś usłyszał strzały!
- O rany! Ta kobieta wyszła z budynku, w którym mieści się
agencja detektywistyczna - jęknął facet z pistoletem w dłoni.
- Coraz lepiej! Wspaniałe miejsce na sfinalizowanie transakcji.
Wiejmy! To syreny radiowozów!
Przestępca się nie mylił. Nadjechał patrol zaalarmowany przez
wystraszonego przechodnia. Radiowóz zablokował wyjazd z
parkingu. W świetle reflektorów policjanci ujrzeli dwóch mężczyzn
pochylonych nad osobą leżącą nieruchomo na asfalcie.
- O rany! - krzyknął jeden z przestępców. - Wiejmy!
Tess jak przez mgłę słyszała tupot kroków. Była w szoku.
Daremnie próbowała się podnieść. Asfalt pod jej policzkiem był
wilgotny i chropowaty. Nic więcej nie czuła.
- Kogoś postrzelili! - dobiegł ją nieznany głos. - Trzeba ich
zatrzymać!
files without this message by purchasing novaPDF printer (
Usłyszała kilka wystrzałów. Stopy w czarnych butach
przemknęły obok jej twarzy. Dwaj policjanci ścigali eleganckich
przechodniów.
- Tess!
W pierwszej chwili nie rozpoznała głosu Dane'a. Jej szef był
zawsze opanowany i chłodny. Rzadko się denerwował i mówił głośno.
Ostrożnym ruchem odwrócił zszokowaną dziewczynę. Patrzyła
na niego nie widzącym wzrokiem. Czuła, że jej ramię staje się
wilgotne, ciężkie i gorące. Chciała opowiedzieć, co się stało, ale nie
była w stanie wykrztusić słowa.
Dane od razu dostrzegł ciemną plamę na rękawie płaszcza.
Tkanina szybko nasiąkała krwią, płynącą obficie z rany.
- Boże! - jęknął rozpaczliwie, ale zachował kamienną twarz, nie
ujawniając swych obaw. Tylko oczy lśniące od gniewu płonęły jak
dwie ciemne gwiazdy.
- Jest ranna? - zapytał jeden z policjantów, podbiegając z
pistoletem w dłoni do leżącej nieruchomo dziewczyny. Ukląkł obok
Tess.
- Tak. Niech pan wezwie karetkę. - Dane na moment podniósł
wzrok. - Szybko. Dziewczyna bardzo krwawi.
Policjant ruszył pędem do radiowozu.
Dane nie tracił czasu. Zsunął płaszcz z ramienia Tess. Skrzywił
się, widząc rozdarty pociskiem rękaw bluzki. Krew płynęła obficie.
Lassiter zaklął, oczyścił ranę czystą chusteczką do nosa i mocno
ucisnął, by zatrzymać krwawienie. Nie zwrócił uwagi na okrzyk bólu,
który wyrwał się z ust rannej.
- Cicho - próbował ją uspokoić. - Nie ruszaj się, maleńka. Jestem
przy tobie. Wszystko będzie dobrze.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
Tess drżała. Łzy spływały jej po policzkach. Zaczęła odczuwać
ból dopiero, gdy Dane zrobił prowizoryczny opatrunek. Bardzo
cierpiała. Krzyknęła, gdy owinął ranę chusteczką i mocno zacisnął
opaskę. Lassiter zdjął płaszcz i przykrył drżącą z zimna dziewczynę.
Wsunął jej torbę pod stopy, by zapobiec omdleniu. Potem zajął się
obficie krwawiącą raną. Tess zdawała sobie sprawę, że jej stan jest
poważny, ale miała świadomość, że znajduje się w dobrych rękach, i
dlatego nie uległa panice. Obecność Dane'a dodawała jej otuchy.
Bywał okrutny, ale w potrzebie mogła na nim polegać.
- Czy wykrwawię się na śmierć? - zapytała spokojnie.
- Wykluczone. - Dane spojrzał na jadący w ich kierunku
radiowóz. Mamrotał przekleństwa, których Tess do tej pory nie
słyszała z jego ust. Zerwał się na równe nogi i krzyknął do policjanta:
- Nie czekamy na karetkę. Dziewczyna się wykrwawi, zanim lekarz tu
dojedzie. Niech mi pan pomoże umieścić ją w aucie.
- Przed chwilą dostałem wiadomość od kolegi. Złapał jednego z
tych łobuzów - oznajmił policjant, wraz z Dane'em przenosząc ranną
na tylne siedzenie. - Jeśli nie zjawi się tutaj, nim uruchomię silnik,
będzie musiał piechotą wrócić na posterunek.
- Jasne. - Dane ułożył głowę Tess na swoich kolanach. -
Ruszajmy.
Gdy rozległ się warkot silnika, na parking wbiegł funkcjonariusz
prowadzący skutego kajdankami mężczyznę. Dane zacisnął pięści.
- Wezwałem patrol. Już tu jadą - zawołał siedzący za kierownicą
policjant do kolegi. - Mamy tu ranną dziewczynę. Dasz sobie radę?
- Pewnie! Zawieź ją do szpitala - usłyszał w odpowiedzi,
Kierowca prowadził z wyczuciem, którego Tess pewnie by mu
pozazdrościła, gdyby nie cierpiała tak bardzo z powodu bólu i
mdłości.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
Po kilku minutach radiowóz zatrzymał się przed izbą przyjęć
szpitala miejskiego. Ranna nie miała o tym pojęcia. Straciła
przytomność.
Kiedy otworzyła oczy, było całkiem jasno. Zamrugała
powiekami. Była lekko oszołomiona. Całkiem przyjemne uczucie.
Bark i ramię były spuchnięte i zbolałe. Poruszyła się i dopiero
wówczas spostrzegła, że jest podłączona do kroplówki i aparatury
medycznej.
- Uważaj - mruknął Dane siedzący na krześle przy szpitalnym
łóżku. - Podłączanie tych wszystkich rurek po raz drugi nie będzie
przyjemne.
- Było ciemno… - wymamrotała sennym głosem, odwracając
głowę w jego stronę. - Gonili mnie tamci dwaj. Jeden z nich chyba
mnie postrzelił.
- Zgadza się - odparł Dane. - To byli handlarze narkotyków. Co
się właściwie stało? Weszłaś przypadkiem między przestępców i
policję? Była jakaś strzelanina?
- Nie - odparła z wysiłkiem. - Widziałam, jak tamci faceci
finalizowali transakcję. Wpadli w panikę, a ja byłam tak roztargniona,
że początkowo nie skojarzyłam, co się dzieje. Dopiero kiedy za mną
pobiegli, doznałam olśnienia.
- Widziałaś, jak wymieniali narkotyki i pieniądze? - Dane
znieruchomiał. Znużona pacjentka pokiwała głową.
- Obawiam się, że miałam tę wątpliwą przyjemność.
- Jeśli dobrze ci się przyjrzeli i rozpoznali budynek, z którego
wyszłaś… - Dane gwizdnął cicho.
- Jeden zdołał uciec, prawda?
- Ten, który do ciebie strzelał - odparł ponuro. - Drugiego policja
nie może zbyt długo przetrzymywać w areszcie. Zbyt mało na niego
files without this message by purchasing novaPDF printer (
mają. Złapali łobuza, ale lada chwila wyjdzie za kaucją. Jeśli
zdecydujesz się zeznawać, pójdzie do pudła za handel narkotykami.
- Jego kumpel do mnie strzelał - przypomniała mu Tess. - To
wspólnicy. Nie można go oskarżyć o współudział?
- Kto wie? Trudna sprawa. Nie potrafię się w tym wszystkim
rozeznać.
- Na pewno sobie poradzisz - mruknęła sennym głosem. - Tylu
przestępców wpakowałeś już za kratki…
- Znam ich sposób myślenia - przyznał Dane, mrużąc ciemne
oczy - ale tym razem nie potrafię zebrać myśli, bo napadli na bliską
mi osobę.
Tess miała wrażenie, że śni. Czyżby Dane się o nią martwił?
Bezsensowne mrzonki! Przecież był do niej uprzedzony. I cóż z tego,
że, kierowany litością, zatrudnił niedoszłą powinowatą, gdy straciła
ojca? Wyjątek potwierdza regułę. Był wrogo nastawiony do Tess,
więc dlaczego miałby się o nią martwić?
- Jak się dzisiaj czujesz? - zapytał, pochylając się nad pacjentką,
która mimo woli podziwiała grę jego mięśni pod cienką koszulą.
- Lepiej niż ostatniej nocy. - Odruchowo dotknęła opatrunku. -
Co ze mną robili lekarze?
- Wyjęli kulę. Kaliber trzydzieści osiem, - Wyciągnął z kieszeni
pocisk i pokazał go Tess. - Pamiątka. Możesz go sobie umieścić w
gablotce.
- Wolałabym, żeby policja umieściła za kratkami faceta, który
mnie postrzelił - odparła Tess. Dane kpiąco uniósł brwi.
- Przekażę tę odkrywczą uwagę miejscowym funkcjonariuszom.
- Czy mogę wrócić do domu?
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- Jeszcze za wcześnie. Najpierw musisz odzyskać siły. Straciłaś
dużo krwi. Operowali cię pod narkozą.
- Helen będzie wściekła, gdy się dowie o tej przygodzie -
powiedziała z wymuszonym uśmiechem. - Jest prywatnym
detektywem i ciągle ryzykuje, a tymczasem bandyci wzięli na cel
zwyczajną sekretarkę.
- O, tak - przyznał Dane. - Nasza urocza koleżanka pozielenieje
z zazdrości. - Długo nie odrywał zmrużonych ciemnych oczu od
bladej twarzy otoczonej wijącymi się jasnymi włosami.
- Pytałeś, jak się czuję. Zapewniam, że całkiem nieźle, choć nie
wiem, dlaczego cię to interesuje. Przecież mnie nienawidzisz -
powiedziała sennym głosem, by przerwać milczenie. Przymknęła
powieki.
Głos Tess cichł z wolna. Musiała odpocząć. Dane pozostawił jej
słowa bez odpowiedzi, ale wyraz jego oczu dowodził, że byłby w
rozpaczy, gdyby jedyna bliska mu osoba straciła życie.
Za wszelką cenę starał się ukryć swoje uczucia, a zatem trudno
się dziwić, że Tess przypisywała mu nienawiść. Udawał obojętnego,
gdy go unikała. Ratował swoją dumę udając, że celowo robi jej
przykrości, żeby wreszcie się od niego odczepiła.
Ciche pukanie do drzwi wyrwało go z zadumy. Do separatki
weszła
uśmiechnięta
pielęgniarka.
Sprawdzała
odczyty
na
wskaźnikach aparatury medycznej.
- Miała szczęście, prawda? - rzuciła z roztargnieniem,
spoglądając na termometr. - Gdyby kula poszła trochę bardziej w bok,
byłoby po niej.
Ta przypadkowa uwaga całkiem zbiła z tropu Dane'a. Mrugał
powiekami, spoglądając na śpiącą Tess. Gdyby jej zabrakło, zostałby
na świecie sam jak palec. Nie miałby nikogo.
Przerażony tą myślą, nie był w stanie usiedzieć w jednym
miejscu. Wymamrotał jakieś usprawiedliwienie i wybiegł ze
files without this message by purchasing novaPDF printer (
szpitalnego pokoju. Ruszył w głąb korytarza, patrząc przed siebie
niewidzącym wzrokiem. Starał się myśleć tylko o swoim białym
mercedesie, który Helen na prośbę szefa zostawiła pod szpitalem, gdy
Tess była operowana. Przypomniał sobie, że obiecał wpaść do biura i
przekazać informację o stanie zdrowia rannej koleżanki. Spojrzał na
zegarek; jego podwładni zapewne są już w agencji. Potem zajrzy do
siebie, żeby wziąć prysznic i zmienić ubranie.
Wyszedł z budynku i odnalazł auto. Westchnął ciężko i wsiadł.
Nie od razu uruchomił silnik. Jego wzrok przykuła czerwona plamka
na rękawie marynarki. Krew Tess. Poprzedniego wieczoru patrzył
bezradnie, jak uchodzi z niej życie. Niewiele brakowało, by Tess
umarła w jego ramionach.
Do niedawna była pogodną, zawsze uśmiechniętą dziewczyną,
która za wszelką cenę pragnęła sprawić mu radość. Nie ulegało
wątpliwości, że była w nim zakochana. Dane zacisnął powieki. Sam
zabił tę miłość. Przeraził śmiertelnie Tess, gdy jak ostatni gbur uległ
żądzy silniejszej niż wszelkie skrupuły i próbował zdobyć tę
dziewczynę, nie zważając na jej opór. Chciał ją mieć; nie próbował
zapanować nad tym pragnieniem. Nie potrafił okazać czułości i
śmiertelnie przeraził Tess. Nie zrobił tego umyślnie, ale całkiem
możliwe, że ujawnił się w ten sposób podświadomy lęk przed
dziewczyną, która mogła się stać najważniejszą osobą w jego życiu.
Usiłował zapobiec owemu uzależnieniu. Nieudane małżeństwo
sprawiło, że był nieufny jak skrzywdzone zwierzę. Z goryczą
wspominał pierwsze spotkanie z Tess…
Po wieczorku zapoznawczym w restauracji, podczas którego
ojciec Tess i matka Dane'a czynili wysiłki, by stworzyć pozory
rodzinnego szczęścia, nastolatka i młody policjant widywali się tylko
w święta. Dane i jego żona Jane byli coraz bardziej poróżnieni. Nita,
nie bez złośliwej satysfakcji, oznajmiła synowi, że młodsza pani
Lassiter romansuje z innym mężczyzną. Można by pomyśleć, że
niewierność Jane i cierpienie syna sprawiły jej osobliwą przyjemność.
Dane'a czekało wiele trudnych chwil. W dniu gdy Wyatt
Meriwether i Nita Lassiter ogłosili swoje zaręczyny, został poważnie
files without this message by purchasing novaPDF printer (
ranny w strzelaninie, do której doszło podczas napadu na bank. Jego
życie wisiało na włosku.
Tess przyjechała do szpitala najszybciej, jak mogła. Przywiózł ją
ojciec. Kiedy zorientował się, że Nita siedzi w domu, a Jane jest
nieuchwytna, postanowił się ulotnić.
Tess została przez całą noc i następny dzień. Wyjaśniła
pielęgniarkom, że wkrótce będzie przybraną siostrą rannego, który nie
ma innej rodziny. Pozwolono jej czuwać przy nim na oddziale
intensywnej terapii, Trzymała go za rękę, ocierała spocone czoło i z
lękiem obserwowała groźne rany na plecach, ramieniu i udzie. Kule
przeszły na wylot przez ciało.
- Będę chodzić? - dopytywał się Dane zbolałym głosem, ledwie
odzyskał przytomność.
- Oczywiście - zapewniła z uśmiechem. Dotknęła jego policzka i
odgarnęła z czoła potargane włosy. Czuła, że ma prawo do takich
czułych gestów. Ranny przymknął oczy.
- Gdzie jest moja matka? - jęknął. Po chwili dodał chrapliwym
szeptem: - A Jane?
Tess milczała, nie wiedząc, co odpowiedzieć.
- Sypia z moim najbliższym współpracownikiem - powiedział
głucho Dane, otwierając szeroko czarne oczy roziskrzone nienawiścią.
- Sam mi powiedział…
Tess zmarszczyła brwi.
Ranny uśmiechnął się z goryczą i ponownie zapadł w sen.
Następne tygodnie przyniosły wiele przykrych niespodzianek.
Jane przyszła do szpitala tylko raz. Była zakłopotana, ponieważ
zjawiła się jedynie po to, by oznajmić, że złożyła pozew o rozwód.
Zamierzała powtórnie wyjść za mąż, gdy tylko rozprawa dobiegnie
końca. Matka rannego wpadła na moment. Uchyliła drzwi, zajrzała do
pokoju i stwierdziła, że syn nie zamierza przenieść się na tamten
files without this message by purchasing novaPDF printer (
świat. Uspokojona pojechała żeglować z Wyattem. Tess była wściekła
na bliskich rannego; nie odstępowała od szpitalnego łóżka.
Obojętność rodziny nie była ostatnim ciosem, jaki spadł na
Lassitera. Okazało się, że postrzał w plecy będzie miał trwałe skutki, a
zatem Dane nie będzie w stanie pracować jako policjant w pełnym
wymiarze godzin.
Na wieść o tym chory popadł w głębokie przygnębienie.
- I cóż ci przyjdzie z tego, że będziesz się zamartwiać? -
tłumaczyła cierpliwie Tess, zaniepokojona wyrazem twarzy chorego.
Uklękła obok jego krzesła i przez kilka minut mocno ściskała silną
dłoń. - Nie wolno się poddawać, Dane - przekonywała. - Nie jest
wcale przesądzone, że będziesz musiał odejść z policji, chociaż trzeba
się liczyć z taką możliwością. Nie daj sobie odebrać nadziei.
- Jak? Najgorsze już się stało - odparł krótko i odwrócił wzrok. -
Po co tu ze mną siedzisz? Szkoda czasu.
- Wkrótce staniemy się rodziną - przypomniała mu. - Chcę,
żebyś wyzdrowiał.
- Niepotrzebna mi smarkata siostrzyczka.
- Będziesz na mnie skazany, gdy nasi rodzice wezmą ślub -
odparła z pobłażliwym uśmiechem. - Dość tych ponurych min.
Przecież jesteś twardzielem. Teksaski strażnik nie poddaje się tak
łatwo. Przez jakiś czas będziesz w gorszej formie. I co z tego? Wierz
mi, Dane, z twoim doświadczeniem w ściganiu przestępców na pewno
znajdziesz ciekawą pracę. Los wyrzuca cię drzwiami? Trudno,
wejdziesz oknem. Z pewnością szybko wpadniesz na dobry pomysł,
jeśli tylko zechcesz popatrzeć na swoją sytuację w takim świetle.
Dane milczał, ale z uwagą przysłuchiwał się wywodom swojej
opiekunki. Zmrużył lekko powieki i popatrzył jej prosto w oczy.
- Nie lubię kobiet - oznajmił.
- Tak sądziłam. Muszę przyznać, że nie miałeś do nich szczęścia.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- Ożeniłem się z Jane na złość matce. Nie będę się wypierał, że
pragnąłem tej dziewczyny. Ona chciała mieć dom i dzieci. To jej
największe marzenie. - Odwrócił twarz, jakby wspomnienie o
nieczułości Jane sprawiało mu ból. - Odejdź, Tess. Dość tej zabawy w
siostrę miłosierdzia.
- Wykluczone. - Tess wzruszyła ramionami. - Jeśli odejdę, kto ci
wybije z głowy skłonność do użalania się nad sobą?
- Idź do cholery! - burknął i groźnie popatrzył jej w oczy.
Uśmiechnęła się na dowód, że trudno ją przestraszyć. Była
uradowana, że otrząsnął się z apatii, w którą popadł, kiedy mu
powiedziała, że chyba będzie musiał zrezygnować z pracy.
- Znów jesteś sobą - rzuciła ironicznie. - Masz ochotę na
filiżankę kawy?
Po chwili wahania z irytacją skinął głową, jakby miał dość tej
ciągłej troskliwości. Tess zerwała się skwapliwie i wybiegła z pokoju
do korytarza, gdzie stał automat z kawą.
Do tej pory żadna kobieta nie zachowywała się tak wobec
Lassitera. Był zbity z tropu, bo Tess postanowiła się nim zaopiekować
i okazała mu troskę. Nitę interesowało jedynie to, co syn może dla niej
zrobić, Jane okazała się jeszcze większą egoistką. Tess była ulepiona z
innej gliny. Dzieliło ich tak wiele, że Lassiter czuł się zaniepokojony -
tym bardziej że śliczna i miła dziewczyna wkradła się podstępnie do
jego serca. Odczuwał wobec niej nie tylko wdzięczność. Gdy
ukradkiem zerkał na zgrabną postać, pożądanie ogarniało go z nie
znaną dotąd siłą. Pragnął jej bardziej niż Jane, co mogło mu z czasem
przysporzyć kłopotów. Tess miała zaledwie dziewiętnaście lat. Z
drugiej strony jednak podobnie jak większość jej rówieśniczek
zapewne miała już za sobą pierwsze doświadczenia erotyczne. W
dzisiejszych czasach to niemal oczywiste. Dane przymknął oczy.
Pomyśli o tym jutro. Na wszystko przyjdzie pora.
Posłuchał rady Tess i zastanawiał się, co mógłby robić w
przyszłości. Zagryzł usta i rozważał kolejne warianty. Uśmiechnął się,
gdy przyszedł mu do głowy ciekawy pomysł.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
Przez kilka tygodni Tess przychodziła regularnie. Przesiadywała
w jego separatce, a później w mieszkaniu, bawiąc rekonwalescenta
rozmową. Dane milcząco zgodził się na te odwiedziny i przestał się
mieć na baczności. Z wolna stawali się sobie bliscy. Dane walczył z
coraz silniejszym pożądaniem.
Nie mógł się pochwalić wielkimi sukcesami. Chroniczne
napięcie usunęło w cień potrzebę ciepła i życzliwości. Pewnego dnia
był wyjątkowo podminowany. Przewracał się w łóżku z boku na bok.
- Znowu ty? Czego chcesz, do jasnej cholery? - zapytał
lodowatym tonem, gdy Tess weszła do separatki.
- To proste. Żebyś wyzdrowiał - odparła spokojnie. Przywykła
do wybuchów gniewu i nagłych zmian nastroju Dane'a.
- Wynoś się. - Dane opadł na poduszkę i zamknął oczy. -
Uciekaj. Spóźnisz się do szkoły.
- Zdałam już wszystkie egzaminy. Poza tym są wakacje.
- Idź do pracy.
- Zapisałam się na kurs dla sekretarek.
- A w ciągu dnia pracujesz?
- W pewnym sensie.
- Jak to? - Zaciekawiony Dane odwrócił głowę ku Tess.
- Tata powiedział, że opieka nad tobą to ciężka praca. Moim
najważniejszym zadaniem jest teraz postawić cię na nogi.
Tess była nie tylko dobrą samarytanką, lecz także zakochaną
dziewczyną. Uwielbiała Lassitera. Odchudzała się i pracowała nad
swoim wyglądem w nadziei, że podczas długiej rekonwalescencji
zyska jego względy. Jej starania przynosiły marne efekty, ale nie
traciła nadziei, że pewnego dnia dopnie swego.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
-
Zapewne
jesteś
dyplomowanym
psychologiem
z
uprawnieniami terapeuty - rzucił uszczypliwie Dane.
Tess nie zwracała uwagi na jego złośliwości. Wiedziała, że jej
podopieczny bardzo cierpi, znosiła więc owe docinki ze stoickim
spokojem. Odłożyła torebkę i pochyliła się nad chorym. Długie włosy
związane w koński ogon spłynęły na szczupłe ramię.
- Mój ojciec poślubi wkrótce twoją matkę. Będziemy rodziną.
Musisz przywyknąć, że będę się tobą opiekować - oznajmiła
dziewczyna.
- Nie potrzebuję opieki. - Dane spojrzał na nią wrogo.
- Wręcz przeciwnie - odparła uprzejmie. Zmierzyła wymownym
spojrzeniem blizny na ramionach widoczne spod białej koszulki.
Plecy Lassitera wyglądały jeszcze gorzej. Tess widziała je, gdy ranny
spał, lecz wolała mu o tym nie wspominać.
- Wiem, że bardzo cierpisz - powiedziała cicho i spojrzała na
niego z czułością. - Bardzo ci współczuję, Richardzie.
- Jestem Dane - burknął. - Nie używam pierwszego imienia.
- Rozumiem.
- Nie życzę sobie, by smarkata uczennica dorabiała sobie jako
moja pielęgniarka.
- Dlaczego matka tak rzadko cię odwiedza? - zapytała Tess,
zmieniając temat. Dane odwrócił wzrok.
- Nienawidzi mego ojca. Jestem do niego bardzo podobny.
- Ach, tak. - Podeszła bliżej. Po chwili dodała z przekonaniem, a
zarazem trochę niepewnie: - Dobrze jest mieć rodzinę, prawda?
Najbliższa była mi babcia, lecz i ona wychowywała mnie tylko
dlatego, że nie miała innego wyjścia. Mama umarła, kiedy byłam małą
dziewczynką. - Tata… - Wzruszyła ramionami. - Rodzina niewiele dla
niego znaczy. Właściwie na nikim nie mogłam polegać. A ty…
files without this message by purchasing novaPDF printer (
Wybacz, że o tym mówię, ale jesteś chyba w podobnej sytuacji. -
Umilkła i objęła się ciasno ramionami. - Moglibyśmy wspierać się
nawzajem w trudnych chwilach.
- Nie potrzebuję żadnego wsparcia! - Dane zacisnął zęby i
popatrzył na dziewczynę ze złością. - Przestań się mną opiekować!
- Przywykniesz - odparła z wymuszonym uśmiechem, choć w
głębi serca bardzo przeżywała okrutne słowa. To jasne, czemu Dane
nie chciał mieć z nią nic wspólnego. Takich jak ona nikt nie
potrzebuje.
Lassiter milczał uparcie. Nie zwracał uwagi na samozwańczą
opiekunkę, która ani myślała zostawić go na pastwę losu. Zjawiała się
codziennie. Przynosiła książki i taśmy z muzyką. Dokarmiała go
domowym jedzeniem i długo z nim rozmawiała. Kłóciła się z
Dane'em i zachęcała go, by ćwiczył dla odzyskania pełnej sprawności.
Z czasem zakochała się w nim na śmierć i życie.
Nie zdawała sobie sprawy, że tak jawnie okazuje uczucia.
Trudno się było nie domyślić prawdy, skoro dziewczęca twarz
promieniała na widok ukochanego. Tess nie spostrzegła, że Dane
często wodzi za nią pożądliwym spojrzeniem. W czasie
rekonwalescencji, mimo kłótni, bardzo się zbliżyli. Przywykł do
obecności swej opiekunki i polubił miłe towarzystwo. Bardzo pragnął
Tess. Różniła się od kobiet znanych mu do tej pory. Była łagodna i
kochająca, delikatna i wrażliwa. Potrzebował tej dziewczyny.
Pochlebiało mu jej zainteresowanie. Z niecierpliwością czekał na
codzienne wizyty.
Mimo to z obawą myślał, że zbytnio się przywiązał do Tess. Po
nieudanym małżeństwie bał się trwałego związku jak diabeł święconej
wody. Poślubił Jane na złość matce, która nie pochwalała jego
wyboru, ale początkowo żona bardzo go pociągała. Był przekonany,
że go kocha. Takie sprawiała wrażenie. Wkrótce po ślubie zmieniła
zdanie i nie chciała z nim sypiać. Czara goryczy dopełniła się, gdy
wyszedł na jaw szalony romans Jane z policjantem, który był dawniej
najbliższym współpracownikiem Lassitera. Zemściła się na mężu,
który nie spełnił jej oczekiwań. W nieudanym związku Dane odniósł
files without this message by purchasing novaPDF printer (
rany znacznie groźniejsze od gangsterskich postrzałów. Był
przekonany, że Tess zwodzi go, jak to czyniły inne kobiety. Nie mógł
wykluczyć, że sprytna małolata chce go po prostu omotać.
Współczucie i troska to środek do celu. Pożądanie miało go uczynić
bezbronnym, zdanym na łaskę i niełaskę tej dziewczyny.
Podejrzliwość sprawiła, że Dane ulegał zmiennym nastrojom;
był wrogo nastawiony wobec Tess. Przy każdej sposobności odpychał
ją złym słowem. Nie zrażała się jednak i nadal wierzyła, że w głębi
ducha pragnie jej towarzystwa.
Dane stanął na własnych nogach i zaczął chodzić szybciej, niż
oczekiwali lekarze. Szybki powrót do zdrowia sprawił, że poczuł się
mężczyzną, a w swojej opiekunce dostrzegł ponętną kobietę, co miało
dla nich obojga fatalne następstwa.
Pewnego dnia około południa Tess w białej letniej sukience z
tęczowym paskiem weszła tanecznym krokiem do jego mieszkania.
Przyniosła domowe ciasto. Dane chodził po pokoju na bosaka; miał na
sobie dżinsy i białą koszulkę mokrą od potu, bo przed chwilą pilnie
ćwiczył, by odzyskać formę. Na widok Tess nogi się pod nim ugięły.
Poczuł dziwną słabość.
Pragnął jej szaleńczo. Nie panował nad żądzą. Od dawna nie
miał kobiety. Dosyć wegetacji w dobrowolnym celibacie! Postanowił
zdobyć Tess. Nie miał wątpliwości, że i ona go pragnie. Od dawna
wodziła za nim rozmarzonym wzrokiem.
Tess nie zorientowała się, że Dane mierzy ją taksującym
spojrzeniem; jego oczy lśniły jak w gorączce. Postawiła pudełko z
ciastem na kuchennym blacie i zaczęła je otwierać.
- Co tam masz? - dopytywał się zmysłowym tonem, którego do
tej pory nie używał w ich rozmowach. Podszedł bliżej.
- Ciasto - odparła. Traciła głowę, ilekroć się do niej zbliżał.
Krew coraz szybciej pulsowała jej w żyłach. Tess z zachwytem
wpatrywała się w ukochanego.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- Pomyślałam, że masz pewnie ochotę na coś słodkiego. Jak się
czujesz? Wyglądasz… lepiej. - Spuściła oczy. Była uszczęśliwiona i
zakłopotana.
Dane nie zaprzątał sobie wcześniej głowy jej życiem
erotycznym. W przeciwnym razie, jako bystry obserwator, domyśliłby
się od razu, że Tess Meriwether jest wcieleniem niewinności. Pragnął
tylko jak najszybciej zaspokoić pożądanie.
- No proszę, sama słodycz - odparł cicho. Podszedł bliżej. Tess
oparła się o kuchenną szafkę. Dane przylgnął do niej całym ciałem. -
Oboje mamy na coś ochotę. Od dawna pożerasz mnie oczyma.
Musiałbym być ślepy, żeby się nie zorientować, co do mnie czujesz.
Tego pragniesz, Tess? - zapytał namiętnym szeptem i zuchwale otarł
się biodrami o jej biodra, żeby poczuła, jak bardzo jej pragnie.
Spłonęła rumieńcem, ale zajęty sobą Dane w ogóle tego nie
zauważył. Nie odrywał wzroku od jej rozchylonych ust.
- Na litość boską, pragnę cię jak szaleniec!
Tess była tak wstrząśnięta i przerażona, że na moment straciła
zdolność logicznego myślenia. Nim zdobyła się na odruch protestu,
Dane zmiażdżył jej usta namiętnym pocałunkiem. Mocne dłonie
uniosły ją wyżej, by poczuła, jak bardzo jej pragnie. Natarczywy
język wślizgnął się między zaciśnięte wargi. Nawet czysta i niewinna
dziewczyna
zrozumiałaby
natychmiast,
do
czego
zmierza
oszołomiony pożądaniem mężczyzna.
Tess Meriwether całowała się tylko parę razy - i to z chłopcami
świadomymi jej zahamowań. Pieszczoty namiętnego mężczyzny,
jakim stał się nagle Dane, mogła odwzajemnić jedynie doświadczona
kobieta.
Tess zesztywniała i próbowała odepchnąć Lassitera, ale ten
zaślepiony żądzą nie zwrócił uwagi na jej wysiłki. Dłonią objął mocno
pierś dziewczyny, a kolano wsunął między jej nogi. Było oczywiste,
do czego zmierza.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- Dane… nie! - jęknęła przerażona. Zlekceważył jej okrzyk.
- Tak - szepnął drżącym głosem, przyciskając ją mocniej. - Na
miłość boską, tak, tak… Pragniesz mnie, prawda, skarbie? - Poczuła
gorące wargi na obnażonych ramionach, szyi, ustach. Całował ją
mocno i zachłannie. - Chcę cię mieć tu, natychmiast - jęknął głucho.
Silne dłonie objęły jej uda, nagie pod sukienką. Dane uniósł drobną
dziewczynę wyżej, by łatwiej w nią wejść.
Wstrzymała oddech zaskoczona intensywnością namiętnych
pieszczot. Jęknęła wystraszona zaborczymi pocałunkami.
- Tutaj - szeptał drżącym głosem Dane. - Wezmę cię na stojąco.
- Czuła jego gorące i natarczywe dłonie. Żaden mężczyzna nie dotykał
jej w ten sposób. Pożądanie całkiem zamroczyło Dane'a. Tess czuła
się jak przedmiot, którym zamierzał się posłużyć, by zaspokoić swoje
potrzeby.
Oddychając ciężko, uwolnił ją nagle z uścisku, aż Tess dotknęła
stopami podłogi. Uniósł głowę. Oczy lśniły mu jak w gorączce. Drżał
na całym ciele. Silne dłonie o długich, mocnych palcach ścisnęły
piersi Tess. Pocałował ją zachłannie i jęknął:
- Moje plecy. Kręgosłup mi wysiada. Chodźmy do łóżka, tam
będzie nam wygodniej…
Tess zorientowała się, że to jedyna szansa, by wyrwać się z
męskich objęć i uciec. Odepchnęła Dane'a i uskoczyła w bok. Na jej
twarzy malował się tak wielki strach, że nawet oszołomiony żądzą
Dane wreszcie to spostrzegł. Tess bała się, że weźmie ją siłą, nie
okazując żadnej czułości. Płakała. Urywany szloch rozbrzmiewał
głośno w obszernym mieszkaniu. Szeroko otwarte oczy były pełne
łez.
- Nie podchodź! - krzyknęła, gdy zrobił krok w jej stronę.
Rozpalone pożądaniem oczy nadal lśniły jak w gorączce. - Odczep się
ode mnie!
files without this message by purchasing novaPDF printer (
Dane zrozumiał wreszcie, że Tess się go boi. Do tej chwili był
tak oszołomiony pocałunkami i namiętnymi pieszczotami, że nie
zwracał uwagi na żadne protesty. Westchnął głęboko, próbując nad
sobą zapanować. Całkiem się zapomniał. To niewybaczalne.
Obserwował Tess pociemniałymi ze złości oczyma. Jego twarz
odzyskiwała powoli obojętny wyraz.
- Sama tego chciałaś - stwierdził ostro, próbując odzyskać
spokój.
- Nie! - krzyknęła z rozpaczą.
- Pragnęłaś mnie - powiedział. - W przeciwnym razie po co byś
mnie nachodziła?
- Ja cię kocham! - szlochała, dygocząc na całym ciele. Objęła
dłońmi wstrząsane łkaniem ramiona, zasłaniając piersi przed jego
zachłannym spojrzeniem.
- Ach, jest i miłość! - Czarne oczy ponownie zalśniły ogniem
żądzy. Smukłe, mocne ciało przebiegł dreszcz. Dane nadal był
podniecony aż do bólu. - Wszystko jasne. Skoro mnie kochasz, chodź
tu i daj mi dowód, że nie rzucasz słów na wiatr, ty mała kusicielko.
- Nie mogę. - Tess zrobiło się ciężko na sercu. Łzy płynęły jej po
policzkach. Po chwili milczenia dodała szeptem: - Przez ciebie
wszystko mnie boli!
Jej obawy doprowadzały go do rozpaczy i wściekłości. Tak
samo czuł się, gdy Jane przestała z nim sypiać; kpinom i oskarżeniom
nie było końca.
- Czyżby? - powiedział lodowatym tonem. - Skoro nie pójdziesz
ze mną do łóżka, to idź stąd. Chciałem się z tobą przespać. Na litość
boską! - jęknął, gdy Tess cofnęła się odruchowo. - Dlaczego ci się nie
podobam? Czemu jestem gorszy od innych, z którymi sypiałaś?
Tess otworzyła szeroko oczy i spłonęła rumieńcem. Przebiegł ją
dreszcz. Dane pojął wreszcie, że nie było w jej życiu innych
files without this message by purchasing novaPDF printer (
mężczyzn. Nie patrzyłaby na niego w ten sposób, gdyby miała choćby
jednego kochanka.
- Tess, jesteś dziewicą? - zapytał, śmiertelnie przerażony własną
głupotą.
Nie była w stanie patrzeć w rozszerzone strachem czarne oczy.
Chwyciła torebkę i wybiegła z mieszkania. Dane patrzył za nią. Nie
pobiegł za uciekinierką; nie usłyszała od niego przeprosin. Wmawiał
sobie, że to najlepsze wyjście. Niech myśli, że go to wcale nie
obeszło. Bardzo cierpiał, ale cóż mógł ofiarować tej dziewczynie?
Najwyżej odrobinę życzliwości. Wrócił do kuchni. Chłód ścisnął mu
serce, a ciemne oczy spoglądały ponuro. Obiecał sobie, że nigdy
więcej nie zaufa kobiecie - nawet Tess. Istne wcielenie niewinności!
Skąd miał wiedzieć? Oby tylko dzisiejsze przeżycie szybko zatarło się
w jej pamięci.
Dość wspomnień, skarcił się w duchu. Uruchomił mercedesa i
pojechał do biura. Cały personel czekał na wieści o zdrowiu
koleżanki. Dane wcale się nie dziwił. Tess była ogromnie lubiana.
- Co z nią? Wyjdzie z tego? - Helen odezwała się pierwsza.
Patrzyła na niego z obawą.
- Czuje się lepiej - zapewnił. - Nadal jest oszołomiona po
narkozie, ale wkrótce odzyska siły. Rana szybko się goi.
- Kiedy zostanie wypisana ze szpitala? - wypytywała
niecierpliwie Helen. - Mogłaby zamieszkać u mnie. Będę się nią
opiekować.
- Zabiorę ją do siebie - oznajmił Dane. Był zaskoczony własną
deklaracją. Jego pracownicy nie kryli zdziwienia. - Pojedziemy na
ranczo. Jose i Beryl mogą się nią zająć, kiedy będę w agencji. -
files without this message by purchasing novaPDF printer (
Zwrócił się do Helen. - Potrzebujemy sekretarki. Znajdziesz jakieś
zastępstwo?
- Już o tym pomyślałam. Ta dziewczyna wkrótce tu będzie -
odparła. - Szybko pisze na maszynie, znakomicie stenografuje. Z
referencji wynika, że potrafi trzymać język za zębami.
- Świetnie. - Dane mimo woli popatrzył na biurko, przy którym
siedziała zwykle Tess. Dziś jej fotel był pusty.
- Orientujesz się w jej notatkach? - wypytywał zirytowany,
rzucając Helen badawcze spojrzenia. - Nie mam pojęcia, co mnie
dzisiaj czeka. Jestem z kimś umówiony?
- Masz zjeść obiad z Harveyem Barrettem - przypomniała Helen.
- Chodzi o wymuszenia. Po południu czeka cię spotkanie z
małżeństwem poszukującym córki. Nazywają się Addisonowie. Potem
rozmowa z facetem, który chce, żebyśmy śledzili jego żonę.
- Mam coś przed południem?
- Nic pilnego.
- Doskonale. Wstąpię do siebie. Potem będę w szpitalu. Stamtąd
pojadę na obiad z klientem.
- Sądziłam, że Tess czuje się lepiej. - Helen zmarszczyła brwi.
Dane bez słowa ruszył ku drzwiom.
- Jeśli to będzie konieczne, szukajcie mnie telefonicznie w jej
separatce. - Podał numer do szpitalnego pokoju.
- Jasne, szefie. Powiedz tej biedulce, że za nią tęsknimy.
Dane z roztargnieniem skinął głową. Myślami był już przy Tess.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
ROZDZIAŁ DRUGI
Tess nieświadomie jęknęła z bólu. Miała dziwny sen. Powoli
wracała do rzeczywistości. Zapewne śniła o ukochanym. Tylko on
pojawiał się w jej wizjach. To śmieszne, zważywszy, jak okrutnie ją
potraktował.
Jakiś dźwięk wyrwał ją z sennego odrętwienia. Otworzyła oczy i
ujrzała Dane'a siedzącego na krześle przy łóżku.
- Dlaczego wróciłeś? - zapytała, odruchowo napinając mięśnie. -
Powinieneś być w pracy.
- Moja praca polega między innymi na zapewnieniu ci właściwej
opieki - odparł z kamienną twarzą.
Na dźwięk znajomych słów powróciły wspomnienia sprzed kilku
lat, kiedy to Dane był ranny. Zbyt dobrze pamiętała, co się później
wydarzyło. Zamknęła oczy, by łatwiej znieść ból.
- Odejdź, proszę - szepnęła.
Dane westchnął głęboko. Nie mógł patrzeć na jej wykrzywioną
cierpieniem twarz.
- Nie masz nikogo prócz mnie.
Tak rzeczywiście było. Babcia Tess umarła przed rokiem.
- Jesteś moim szefem, Dane - odparła z pozornym spokojem.
Mówiła cicho i patrzyła mu prosto w oczy. - To wcale nie oznacza, że
masz się mną opiekować.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- Muszę cię o coś zapytać. - Dane usiadł na brzegu krzesła i
oparł łokcie na kolanach, obserwując uważnie chorą. - Powinienem
zrobić to już dawno. Czy nadal cierpisz z powodu… tamtego dnia?
Jak bardzo to przeżyłaś?
- Nie wiem, o czym mówisz - odparła chłodno. Zarumieniła się i
odwróciła głowę.
- Czyżby? - odparł z kpiącym uśmiechem. - Od trzech lat
unikamy tego tematu. Byłaś wobec mnie tak chłodna i oficjalna, że
nie mogłem z tobą normalnie porozmawiać, a nawet przeprosić.
- Dlaczego miałbyś zaprzątać sobie tym głowę? - powiedziała. -
Przecież chciałeś się ode mnie uwolnić. Dopiąłeś swego. Za żadne
skarby świata nie będę próbowała się do ciebie zbliżyć.
- Innych mężczyzn także będziesz unikała - dodał ponuro.
- Przestań mnie dręczyć. Znajdź sobie inną rozrywkę. - Tess
naciągnęła wyżej kołdrę i utkwiła spojrzenie w okiennej szybie.
- Zabieram cię na ranczo. Tam szybko odzyskasz siły.
Tess pobladła. Uniosła się na łokciu i patrzyła na niego oczyma
wielkimi jak spodki. Twarz miała nieruchomą jak maska.
- O Boże! - jęknął Dane. - Nie patrz na mnie w ten sposób.
- Nie pojadę - szepnęła, ściskając drżącymi dłońmi brzeg
prześcieradła. - Nie chcę u ciebie mieszkać. Wykluczone!
Dane zacisnął powieki. Nie był w stanie patrzeć na wystraszoną
dziewczynę. Poderwał się z krzesła i podszedł do okna.
- Tamtego dnia… nie miałem pojęcia, że jesteś dziewicą - rzucił
ostro. - Zorientowałem się poniewczasie, gdy byłaś już śmiertelnie
przerażona. Sądzisz, że nie wiem, czemu w ogóle nie spotykasz się z
mężczyznami? - Odwrócił głowę i popatrzył Tess prosto w oczy. - Nie
waż się myśleć, że jestem bez serca. Zapewniam, że miałem i nadal
mam wyrzuty sumienia.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- To przeszłość… - Westchnęła, przyglądając się uporczywie
swoim dłoniom zaciśniętym na pościeli.
- Nie dla mnie. Mam wrażenie, jakby to było wczoraj - odparł
ponuro. - Na miłość boską, nie odtrącaj mnie!
- Wcale tego nie robię.
Dane natychmiast podszedł do łóżka. Był równie blady jak ranna
dziewczyna. Popatrzył jej w oczy.
- Tess, zdaję sobie sprawę, że odczuwasz lęk, ilekroć się do
ciebie zbliżam. Tylko ślepiec by tego nie dostrzegł. Zapewniam, że z
mojej strony nic ci nie grozi. Chcę tylko, żebyś była pod dobrą opieką
do czasu, aż wyzdrowiejesz.. Gdy wyjadę, Beryl się tobą zaopiekuje.
- Nie znam Beryl. Helen powiedziała, że mogę u niej
zamieszkać…
- Helen spędza dużo czasu w agencji, potem biegnie na lekcje
tańca, a gdy ma wolną chwilę, umawia się z Haroldem na pizzę. To
oznacza, że całymi dniami będziesz sama jak palec.
- Nic nie szkodzi. Dam sobie radę.
- Posłuchaj mnie uważnie - rzucił Dane przez zaciśnięte zęby.
Podszedł bliżej. Z irytacją spostrzegł, że Tess skuliła się pod kołdrą. -
Widziałaś, jak doszło do sprzedaży narkotyków. Będziesz musiała
zeznawać. Policji przy transakcji nie było, prawda? Mają tylko
poszlaki. Pamiętaj, że widziałaś na własne oczy tamto zdarzenie.
Jeden z gangsterów wciąż jest na wolności. Z pewnością zdążył się
dowiedzieć, kim jesteś. Rozumiesz, co to oznacza?
- Chyba nie spodziewasz się najgorszego - powiedziała z
namysłem Tess.
- Do cholery! Nie bądź naiwna! Od dziesięciu lat mam do
czynienia z takimi łobuzami. Wiem, do czego są zdolni. Będziesz
mogła czuć się bezpieczna dopiero wtedy, gdy obaj przestępcy trafią
za kratki. Do zakończenia procesu trzeba cię chronić. Potrafię o to
files without this message by purchasing novaPDF printer (
zadbać. Jeśli wyjadę, na miejscu będzie zarządca rancza, który w
latach czterdziestych sam był teksaskim strażnikiem. Strzela niemal
tak celnie jak ja.
Tess ukryła twarz w dłoniach. Nie chciała przystać na
propozycję Lassitera. To dla niej zbyt ciężka próba. Szczerze mówiąc,
łatwiej byłoby stanąć oko w oko z gangsterami.
- Możesz traktować mnie jak wroga, jeżeli ci to doda pewności
siebie, tylko jedź ze mną. Nie ryzykuj własnego życia.
- A co ja mam za życie? - mruknęła żałośnie Tess, odgarniając
potargane włosy. - Tylko praca i telewizja.
- Masz zaledwie dwadzieścia dwa lata - przypomniał Dane. - Za
wcześnie na cynizm.
- Miałam dobrego nauczyciela - rzuciła drwiąco i spojrzała mu w
oczy. - Sam dawałeś mi lekcje.
Wyraz twarzy Tess sprawił, że Dane poczuł się winny,
- Nie miałem w życiu nikogo bliskiego - tłumaczył. - Kiedy
ojciec postanowił odejść, byłem jeszcze chłopcem. Uwielbiałem tatę.
Matka nie mogła na mnie patrzeć, ponieważ byłem do niego podobny.
Jane zaraz po ślubie twierdziła, że mnie kocha, a potem zmieniła
zdanie i odeszła. - Pochylił się nad Tess, która spojrzała w czarne
lśniące oczy. - Szczerze i otwarcie wyznałaś mi swoją miłość, a ja cię
odepchnąłem. Cierpiałaś przeze mnie, odczuwałaś strach. Rozumiesz,
do czego zmierzam, maleńka? Ja po prostu nie wiem, czym jest
prawdziwa miłość!
Umilkł widząc, że Tess mimo woli spogląda na niego z
czułością. Po chwili zapytał śmiało:
- Czy na mój widok odczuwasz jedynie lęk? - Popatrzył na usta
Tess, które rozchyliły się lekko pod jego uporczywym spojrzeniem.
Delikatnie musnął kciukiem różowe wargi. Pieszczota była tak
łagodna i czuła, że Tess wstrzymała oddech. - A może pomimo złych
doświadczeń sprzed lat nadal coś do mnie czujesz?
files without this message by purchasing novaPDF printer (
Dziewczyna odsunęła się na bezpieczną odległość. Zdawała się
nie słyszeć ostatnich słów Dane' a. Za wszelką cenę musiała przerwać
czułe dotknięcie, które przyprawiało ją o zawrót głowy. Oczy miała
szeroko otwarte; serce kołatało niespokojnie.
Dane popatrzył jej w oczy. Oddychał z trudem. Nie musiała
niczego tłumaczyć. Strach nie zabił uczucia, które do niego żywiła.
Poczuł ulgę; daremnie próbowała ukryć zmieszanie wywołane
niewinną pieszczotą. Dane miał wprawdzie aż trzydzieści cztery lata,
ale po raz pierwszy w życiu dotknął kobiety tak czule i łagodnie.
- Przyznaj się. Lęk to nie wszystko, prawda?
- Dane…
- Lekarz powiedział, że wypiszą cię rano. Nie przestrasz się, jeśli
zobaczysz pod drzwiami umundurowanego funkcjonariusza. Będzie
cię pilnował, póki nic wyjdziesz ze szpitala.
Tess popatrzyła z obawą na Dane'a, który długo obserwował ją
w milczeniu.
- Dla ciebie chcę być czuły i delikatny. To duży postęp - wyznał
cicho. - Jeśli się postaram, może z czasem pozwolisz, żebym cię
dotknął.
- Nie - odparła pospiesznie. Zimny dreszcz przebiegł jej po
plecach. - Z pewnością nie zgodzę się, abyś mnie potraktował tak…
jak kiedyś.
- Zrozum, maleńka. Nie znałem do tej pory dziewczyny takiej
jak ty. Jesteś czysta i niewinna - powiedział, z trudem dobierając
słowa. - Czułość była mi obca, ale to nie usprawiedliwia tamtego
postępku. Zachowałem się jak dzikus i bardzo tego żałuję.
- Nie chcę o tym rozmawiać, Dane - oświadczyła, spoglądając na
splecione dłonie. Sprawiała wrażenie znacznie starszej niż w
rzeczywistości, - Zostaw mnie w spokoju, Dane. Nie mam sił na
sprzeczki.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
Czemu nie domyślił się od razu, co dręczy Tess? Po wielu latach
znajomości w ogóle jej nie znał. To oczywiste, że poczuła się
odrzucona, gdy ojciec oddał ją babci na wychowanie, by mieć czas na
niezliczone romanse. Ślub z matką Dane’a z pewnością spowodował
dalsze rozluźnienie więzów między ojcem i córką. Tess pragnęła
obdarzyć kogoś uczuciem i wybrała fatalnie; trafiła na człowieka,
który niewiele wiedział o miłości, chował w sercu urazy i
uprzedzenia, miał za sobą nieudane małżeństwo, a jego ciało
poznaczone było niezliczonymi bliznami.
Dane skrzywił się, gdy ujrzał wyraz twarzy Tess. Miał wrażenie,
że ponosi winę za wszystkie jej cierpienia. Z pewnością często przez
niego płakała.
- Lubisz konie? - zapytał.
- Zawsze się ich bałam.
- Zapewne dlatego, że mało o nich wiesz. Gdy wyzdrowiejesz,
nauczę cię jeździć konno.
- Nie trzeba - odparła Tess drżącym głosem. - Daj spokój. Nie
potrzebuję litości.
Dane chciał odpowiedzieć, lecz daremnie szukał właściwych
słów. Westchnął głęboko.
- Wpadnę do ciebie jutro - rzucił na odchodnym. - Odpoczywaj.
Tess skinęła głową. Przymknęła oczy. Chciała o nim zapomnieć
- choćby na krótko. Nie pozwoli, by znów ją omotał. Tym razem
zdoła się uchronić przed niebezpiecznym urokiem tego mężczyzny.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
ROZDZIAŁ TRZECI
Na swoim ranczu Lassiter hodował rasowe bydło. Jose
Dominguez doglądał zwierząt, Hardy był kucharzem. Dan, mąż Beryl,
pracował jako zarządca; miał do dyspozycji sześciu kowbojów oraz
kilku fachowców niezbędnych do sprawnego działania farmy.
Tess nie chciała opuszczać szpitala i jechać na ranczo szefa, ale
brakło jej sił, by z nim walczyć. Dane porozumiał się z lekarzem i z
pomocą Helen spakował wcześniej rzeczy chorej. Walizkę miał w
bagażniku, gdy zajechał pod szpital. Dopilnował, by wypisano Tess,
zaprowadził ją do mercedesa i ruszył prosto do Branntville.
Tess z obawą myślała o nadchodzących dniach, które miała
spędzić w towarzystwie szefa. Dane zachowywał się dziwnie.
Niepokoiła się bardziej niż zwykle.
Lassiter był na co dzień dość milczący. Jedynie podczas rozmów
z klientami ożywiał się trochę. Przez całą drogę do Branntville w
aucie panowała martwa cisza. Pogrążona w zadumie Tess spoglądała
w okno. Od czasu do czasu krzywiła się, czując ból w ramieniu.
- To już ranczo? - zapytała, gdy wyjechali z miasteczka i ujrzeli
biały płot okalający posiadłość aż po horyzont.
Na bramie widniał znak farmy: stylizowana czarna ostroga.
Dane ożywił się nieco i zaczął opowiadać Tess o zamożnych
rodzinach z sąsiedztwa. Było wśród nich dwoje młodych ludzi, którzy
wyraźnie mieli się ku sobie.
- Pewnie wezmą ślub i połączą dwie fortuny. Oby żyli długo i
szczęśliwie - stwierdziła Tess.
- Są jeszcze bardzo młodzi. Poza tym małżeństwo wcale nie
gwarantuje szczęścia - odparł z goryczą.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- Moim zdaniem ludzi decydujących się na trwały związek wiele
musi łączyć.
- Na przykład? - zapytał zerkając na Tess,
- Wzajemny szacunek, podobne zainteresowania i doświadczenie
życiowe.
- A łóżko?
- Bez tego nie byłoby potomstwa… - Tess poruszyła się
niespokojnie i utkwiła spojrzenie w przedniej szybie.
- Bywa, że ludzie nie mogą mieć dzieci. Czy to znaczy, że nie
powinni razem sypiać? - odrzekł ponuro Dane.
- Ależ nie. - Tess oglądała własne dłonie. - Silne więzi erotyczne
to dla wielu osób rzecz całkiem naturalna.
- Tess… - Dane szukał odpowiednich słów. - Chyba nie masz
pojęcia, na czym polegają te sprawy.
- Tak sądzisz? - Tess spłonęła rumieńcem.
Zerknął na jej profil i krew zaczęła szybciej krążyć w jego
żyłach. Tess nie miała pojęcia, jak to jest między kobietą i mężczyzną.
Przez niego nabawiła się owych zahamowań. Skrzywdził ją i
przestraszył. Szkoda, że tak się stało. Gdyby potrafił zdobyć się na
odrobinę czułości… cudownie byłoby leżeć, trzymając w objęciach
śliczną kochankę i dzielić rozkosz jak tysiące innych par. Mięśnie
Lassitera sprężyły się natychmiast pod wpływem tej wizji. Gdyby
Tess nadal go kochała…
Stłumił jęk. Pochopnie odrzucił bezcenny dar. Cóż za ironia
losu! Przed laty narobił głupstw, gdy po niebezpiecznym postrzale
odzyskiwał zdrowie. Trzeba było kolejnego nieszczęścia, by
uświadomił sobie bezsens własnego postępowania.
- Jesteśmy na ranczu.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
Uśmiechnął się mimo woli. Zbliżali się do obszernego
parterowego budynku wzniesionego z drewna i pomalowanego na
biało. Otaczały go kwietne rabaty i wysokie drzewa.
- Jak tu pięknie! - wykrzyknęła Tess.
- Posiadłość należała do mojego dziadka - wyjaśnił Dane. -
Zapisał mi ją w testamencie.
- Cudowne miejsce - zachwycała się Tess. Ze wzruszenia brakło
jej tchu. - Jakie piękne rabaty! Idę o zakład, że wiosną masz tu istny
dywan z kwiatów.
- To zasługa Beryl. Wie, jak upiększyć otoczenie. Jeśli zechcesz,
pokaże ci cały ogród.
- Uwielbiam rośliny - wyznała Tess. - Nie mam ich gdzie
uprawiać. Zastawiłam doniczkami wszystkie parapety w moim
mieszkaniu. Gdy mieszkałam u babci, zajmowałam się ogrodem.
- Widzisz? Nic o tobie nie wiem. - Dane podjechał do schodów
prowadzących na werandę, wyłączył silnik i obrzucił Tess badawczym
spojrzeniem. - Nie mam pojęcia, kim naprawdę jesteś.
- Dlaczego miałoby cię to interesować? - odparła wymijająco. -
Spójrz! To Beryl, prawda? - Na schody wybiegła niska, siwowłosa
kobieta.
- Zgadłaś.
- Nareszcie jesteś! - gderała starsza pani. - Jak zwykle
spóźniony. To ona? - Beryl zmierzyła Tess taksującym spojrzeniem. -
Blada i wychudzona, biedactwo. Muszę ją odkarmić. Jak ramię,
dziecinko? Wciąż boli?
- Znacznie mniej niż. przedtem. - Tess od razu poczuła się na
farmie jak u siebie w domu.
- Dość gadania - wtrącił Dane. - Trzeba zaprowadzić pacjentkę
do pokoju. Jeśli dłużej tu postoimy, na pewno się przeziębi.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- Wcale nie jest chłodno - stwierdziła Beryl. - Nim upłynie
miesiąc, wszystko tu zakwitnie!
Tess potrafiła sobie wyobrazić ten widok. Z żalem pomyślała, że
go nie zobaczy, bo wkrótce wyjedzie. Pozwoliła, by Dane objął ją
ramieniem i wprowadził po schodach, ale napięła mięśnie, jakby
zamierzała uciec.
- Nie bój się - mruknął, gdy Beryl ruszyła przodem, wskazując
drogę do jednego z pokoi gościnnych. - Nie mam złych zamiarów.
- Dane… - Tess zarumieniła się mimo woli. Jej zakłopotanie
wprawiło Lassitera w irytację.
- Przestań być taka spięta. Jesteś wśród przyjaciół.
- Siebie również do nich zaliczasz? - odparła chłodno.
- Skończyłem trzydzieści cztery lata - mruknął, gdy szli
korytarzem. - Nie przyszło ci do głowy, że mam dosyć samotności?
Pamiętasz, jak powiedziałaś, że oboje jesteśmy osamotnieni. Nie
mamy bliskich.
- Twierdziłeś, że nikt ci nie jest potrzebny.
- Od czternastu lat jestem gliną. - Dane wzruszył ramionami. -
Ludzie mego pokroju z trudem zmieniają poglądy.
Na samą myśl o ryzykownym zajęciu Dane'a Tess ogarnął
niepokój. Stanęli jej przed oczyma handlarze narkotyków, których
przyłapała na gorącym uczynku. Do tej pory nie myślała o
przestrogach Lassitera, który uświadomił jej, że jest w sprawie
nielegalnej transakcji jedynym świadkiem.
- Co się stało? - wypytywał Dane.
- Przypomniałam sobie, jak zostałam ranna. Tamci mężczyźni…
- Tu jesteś bezpieczna - oznajmił stanowczo. - Nic ci nie grozi.
- Jasne - odparła z wymuszonym uśmiechem.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
Beryl pomogła gościowi rozpakować walizkę. Dane poszedł
obejrzeć cielę, które urodziło się po ich przyjeździe. Zniknął na kilka
godzin. W tym czasie Beryl i Tess zdążyły się zaprzyjaźnić. Gdy
ponownie zajrzał do gościnnego pokoju, Tess ledwie go poznała.
Miał na sobie roboczy strój kowboja - koszulę w niebieskie
paski z długimi rękawami, zapinanymi na metalowe guziki,
wypłowiałe
niebieskie
dżinsy,
długie
skórzane
ochraniacze
podtrzymywane szerokim paskiem ze srebrną klamrą, czarne wysokie
buty wyszywane błyszczące nicią i stary kapelusz z szerokim rondem
włożony na bakier. Tess patrzyła na niego jak urzeczona. Nie widziała
go nigdy w takim stroju.
- Wyglądasz, jakbyś uganiał się za cielakami po zaroślach -
gderała Beryl.
- Strzał w dziesiątkę - odparł Dane. - Musieliśmy wypłoszyć
stadko krów z zagajnika. Sama wiesz, że to nie jest łatwa robota. -
Zwrócił się do Tess: - Rozpakowana?
Tess skinęła głową.
- Czemu tak mi się przyglądasz? - Dane uniósł brwi.
- Wyglądasz… inaczej - odparła, daremnie szukając właściwego
słowa na określenie zmiany, która w nim zaszła.
- Tutaj nie muszę grad układnego człowieka interesów -
powiedział, uśmiechając się lekko. - Jestem u siebie. To mój dom.
Tess odwróciła wzrok. Dom… Miała własne mieszkanie, ale nie
istniało na tym świecie miejsce, gdzie czułaby się całkiem swobodnie.
U babci było ładnie i wytwornie, ale liczył się tylko efekt, a nie
domowe ciepło.
- Co jest na obiad? - Dane popatrzył na Beryl. Zirytował się
wyraźnie, gdy Tess popadła w zamyślenie i przestała zwracać na
niego uwagę.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- Wołowina - odparła Beryl i dodała z uśmiechem: - I ziemniaki.
A czego się spodziewałeś?
- Mnie to wystarczy. Zmienię ciuchy.
Tess obserwowała go ukradkiem. Jej oczy zdradzały więcej, niż
sądziła. Wspominała, jak wybił brutalnie z jej głowy uwielbienie dla
wyśnionego bohatera. Kochała go całym sercem, ale odrzucił tę
miłość. Teraz próbował wszystko naprawić. Czyżby nie rozumiał, że
jest za późno? Minęło tyle lat.
- Ty się go boisz! - mruknęła Beryl, spoglądając na Tess z
niedowierzaniem. Przez chwilę obserwowała ją uważnie. - Kochanie,
przecież Dane nawet muchy by nie skrzywdził!
Zapewne, pomyślała z goryczą Tess. Cierpiała przez niego, ale
za nic w świecie nie wyznałaby starszej pani, co się stało.
- Nie przepadał za moim ojcem - odparła wymijająco. - Siłą
rzeczy ja również nie cieszę się jego sympatią. Bardzo mi pomógł,
gdy zostałam ranna, lecz mimo to wolałabym mieszkać na
przeciwległym skraju miasta i spotykać mego szefa tylko w biurze.
- W takim razie słabo go znasz. - Beryl nie dawała za wygraną. -
Przyznaję, że bywa szorstki i niecierpliwy, ale nigdy mściwy. Matka
zatruła mu życie, gdy mąż ją opuścił. Starałam się opiekować małym
najlepiej, jak umiałam, bo Nita go zaniedbywała.
- Mój ojciec miał tę samą wadę - oznajmiła Tess.
- Widzisz! Coś was łączy.
- Jasne. Oboje jesteśmy ludźmi.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
Tess szybko oswoiła się z warunkami życia na ranczu. Wszystko
ją ciekawiło. Odzyskała spokój i poczucie wewnętrznej równowagi.
Chętnie i często pomagała Beryl. Ramię bolało ją czasami, ale
wyjaśniła starszej kobiecie, że należy je koniecznie rozruszać, bo w
przeciwnym razie nie odzyska dawnej sprawności. Nakrywała do
stołu i starała się odciążyć Beryl. Szybko zyskała sympatię
pracowników farmy.
Dane był rozczarowany, bo trzymała się od niego z daleka.
Zawsze miała jakiś powód, by wyjść z pokoju, gdy on tam wchodził.
Jeżeli po obiedzie przesiadywał w salonie, a nie w swoim gabinecie,
Tess wymykała się do swego pokoju.
W biurze agencji utrzymywali wyłącznie kontakty służbowe.
Tess stenografowała, łączyła rozmowy telefoniczne i pilnowała, by
wszystko szło według planu. Teraz sytuacja się zmieniła. Ranczo
stanowiło naturalne środowisko Lassitera; stał się tam innym
człowiekiem. Tess nie umiała sobie z tym poradzić. Nawet wówczas,
gdy był ranny, postępował według ściśle określonych zasad. Raz tylko
- w swoim mieszkaniu - całkiem się zapomniał. Ranczo było jego
azylem. Mało kto mógł je odwiedzić. Tess nie miała pojęcia o
istnieniu posiadłości,
Tu, z dala od miasta, Dane odzyskiwał spokój i pewność siebie.
Nie musiał stale mieć się na baczności. Utykał nieco z powodu
ciężkiej pracy. Częściej niż w biurze dawało o sobie znać jego
wybuchowe usposobienie, a mimo to wydawał się bardziej
zrównoważony i otwarty. Tess nie była tym zachwycona. Odczuwała
zakłopotanie, bo nikt się nimi nie interesował. Beryl zachowywała
dystans; reszta pracowników zajmowała się własnymi sprawami. Tess
była zdana na towarzystwo Lassitera, co oznaczało, że ma powody do
niepokoju.
Dane szybko się zorientował, że Tess go unika; był na nią zły.
Gdy po trzech dniach nic się nie zmieniało, postanowił z nią poważnie
porozmawiać. Wszedł do obory, gdzie Tess karmiła osierocone cielę.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- Przestań mnie unikać - powiedział bez żadnych wstępów.
Tess spoglądała na niego z obawą. Miała na sobie dżinsy,
niebieską bluzkę i dżinsową kurtkę. Włosy zaplotła w warkocz. Nawet
bez makijażu wyglądała bardzo ładnie. Dane od razu to zauważył.
- Muszę nakarmić to biedactwo - oznajmiła, by zyskać na czasie.
Wskazała trzymaną w ręku butelkę. Cielę piło z niej, trzymając łebek
na kolanach Tess.
- Nie zmieniaj tematu. - Dane pospiesznie zdjął kapelusz i ukląkł
obok niej. Popatrzył w szare oczy. - Od paru dni usiłuję ci powiedzieć,
że strasznie żałuję wszystkiego, co zrobiłem… tamtego dnia.
Tess natychmiast się zarumieniła. Serce kołatało w jej piersi
coraz szybciej. Wolała nie pytać, czemu tak się dzieje.
- Gdybym wiedział, że byłaś niewinna, z pewnością nie
rzuciłbym się na ciebie jak dzikus.
- Już mi to mówiłeś - wykrztusiła.
- Wtedy nie chciałaś mnie słuchać. - Nerwowym ruchem
odgarnął gęstą wilgotną czuprynę. - Wiem, że kręci się wokół ciebie
paru facetów. Chyba już wiesz, że czułe sam na sam nie jest regułą.
Kochankowie bywają gwałtowni.
Tess w milczeniu patrzyła na cielaczka.
- I cóż? - Delikatnie uniósł jej twarz i zmusił, by spojrzała mu w
oczy. - Powiedz coś.
- Ja z nikim… - odparła wreszcie. - Nigdy…
Lassiter długo milczał.
- Na żadnej kobiecie nie zależało mi tak bardzo, abym troszczył
się o jej uczucia i potrzeby - wyznał szczerze. - Pragnąłem Jane.
Byłem przekonany, że mnie kocha, uznałem więc, że nie muszę za
każdym razem grać roli czułego uwodziciela.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
Tess westchnęła. Z nikim się dotąd nie kochała, ale o erotyce
wiedziała chyba znacznie więcej niż Dane.
- Nie możesz tak… - Zarumieniła się i dokończyła odważnie: -
Musisz zrozumieć, że potrzeby kobiet i mężczyzn są różne. My
potrzebujemy czasu i pieszczot.
- Skąd wiesz? - zapytał. - Przed chwilą dałaś mi do zrozumienia,
że nie straciłaś jeszcze dziewictwa.
- To wcale nie oznacza, że jestem tępą idiotką - odparła,
rumieniąc się jeszcze bardziej. Spojrzała mu w oczy. - Oglądam filmy,
czytam książki. Orientuję się, w czym rzecz, i wiem, co może
odczuwać kobieta w ramionach ukochanego mężczyzny.
- Kochałaś mnie - stwierdził ponuro - a mimo to czułaś jedynie
strach.
- To nie była miłość, tylko fatalne zauroczenie - wtrąciła, nie
mogąc sobie darować, że tak jawnie okazywała uczucia. Jako
dziewiętnastolatka nie miała pojęcia, że należy ukrywać tajemnice
swego serca. - Cierpiałam z twego powodu… i nie chodziło jedynie o
zranioną dumę.
- Nie zdawałem sobie z tego sprawy. Pragnąłem cię jak szaleniec
- odparł z wahaniem. Można by pomyśleć, że odczuwa ból. - Byłaś
taka czuła i kochająca. Pomyślałem… - Zaklął cicho i popatrzył jej w
oczy. - Czy to ma znaczenie? I tak mnie nie chciałaś.
- Byłeś zbyt natarczywy - szepnęła.
Dane zacisnął w pięść rękę leżącą na kolanie.
- Nie potrafię inaczej postępować z kobietami! - odparł głucho.
Zmrużył powieki i spoglądał w szare oczy Tess. - Późno zacząłem. To
chyba wina matki. Nienawidziła mnie i dlatego straciłem pewność
siebie. Unikałem dziewczyn. Stałem się mężczyzną dopiero jako
młody glina. Zapewne się domyślasz, że kobiety, jakie spotykałem w
miejskiej dżungli, były równie twarde i pozbawione sentymentów jak
faceci. Brałem je szybko, bez miłości. - Patrzył na Tess z niepokojem,
files without this message by purchasing novaPDF printer (
jakby oczekiwał wyroku. - Rzuciłem się na ciebie tak zachłannie… bo
inaczej nie potrafię.
- Biedny Dane - szepnęła Tess, nie kryjąc współczucia. - Bardzo
mi ciebie żal.
- Proszę? - mruknął z roztargnieniem, nie rozumiejąc, o co jej
chodzi.
Tess nie była pewna, czy Dane ma świadomość, jak wiele swych
tajemnic zdradził jej tym wyznaniem. Po raz pierwszy od wielu
miesięcy śmiało wyciągnęła rękę i pogłaskała go po policzku. Palce
miała zimne.
- Nie lituj się nade mną, kochanie - mruknął i odsunął się nagle.
Oczy lśniły mu dziwnym blaskiem. - Żadnej kobiecie nie pozwolę się
nade mną użalać.
Wstał i ciężkim krokiem ruszył ku drzwiom. Zdumiona Tess
odprowadziła go wzrokiem.
Przez następne dwa dni z kolei Lassiter unikał Tess, jakby czuł
się zakłopotany nazbyt szczerym wyznaniem. Dziewczyna była
znacznie mniej nerwowa od chwili, gdy pojęła, że jego nastawienie
wobec kobiet usunęło w cień potrzebę czułości. Z zadowoleniem
pomyślała, że wyniesiona z lektur wiedza teoretyczna o związkach
mężczyzn i kobiet przyda jej się teraz w życiu. Dane nie zaznał
czułości i dlatego nie potrafił jej okazać, ale to można zmienić.
Dane przerwał jej te rozważania. Oznajmił, że pora wrócić do
agencji. Nie mógł dłużej zaniedbywać swojej firmy. Tess postanowiła
z nim jechać; odzyskała siły, a ramię prawie już nie bolało.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
Dane pospiesznie spakował walizkę i pożegnał się z Beryl. W
drodze do Houston był milczący i nieprzystępny.
- Będziesz miała ochroniarza. Ma wszędzie za tobą chodzie -
stwierdził chłodno, gdy po godzinnej podróży odniósł walizkę do
mieszkania Tess,
- Nie potrzebuję takiego anioła stróża - odparła buntowniczo. -
W razie potrzeby mogę zadzwonić na policję.
- O ile zdążysz - odparł krótko. - Nie masz pojęcia, w co się
wpakowałaś.
- Drogi panie superglino - powiedziała, rzucając mu drwiące
spojrzenie. - Gotowa jestem się założyć, że nawet w czasie urlopu
trzymasz spluwę pod poduszką, by móc o każdej porze dnia i nocy
stawić czoło przestępcom.
- Nie ukrywam, że lubię swoją pracę - przyznał Dane z
uśmiechem, który przyprawił Tess o drżenie serca. - Tylko w akcji i
na ranczu naprawdę jestem sobą. Przejście z policji do agencji
detektywistycznej niewiele zmieniło, bo charakter pracy jest podobny,
szczególnie gdy mam do czynienia z kryminalistami.
- Adrenalina do krwi… i od razu czujesz się lepiej - mruknęła
Tess. - Jesteś uzależniony od ryzyka.
- Naprawdę?
- Dlatego nadal sam bierzesz najtrudniejsze sprawy, choć
mógłbyś je zlecić podwładnym. Szukasz mocnych wrażeń. -
Spojrzenie szarych oczu przesunęło się po muskularnej postaci. Tess
pamiętała o bliznach na skórze okrytej ubraniem.
- To niezbyt przyjemny widok. Lepiej ci go oszczędzę. W
przeciwnym razie nabierzesz do mnie odrazy. - Dane był
przenikliwym obserwatorem. Od razu wiedział, co ją trapi.
- Myślałam o wypadku, a nie o twoim wyglądzie - oznajmiła
stanowczo i popatrzyła mu w oczy.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
Ta uwaga trochę go uspokoiła, ale nadal był naprężony niczym
struna. Zawsze chodził prosto, jakby kij połknął. Nigdy sienie garbił i
z góry patrzył na ludzi. Jego postawa i charakter odznaczały się pewną
wyniosłością. Był prostolinijny i bezkompromisowy.
- Mniejsza z tym. I tak nie ma co marzyć, by ktoś mi
zaproponował pikantną rozkładówkę w "świerszczyku" dla pań -
odparł z uśmiechem. - Zresztą przed wypadkiem również daleko mi
było do supermana.
- Nie miałam okazji zobaczyć cię w spodenkach kąpielowych -
odparła, wpatrując się w niego jak w obraz.
- Nie paraduję w takim stroju, zwłaszcza w miejscach
publicznych. - Dane nie odrywał spojrzenia od szarych oczu. Stał bez
ruchu, z trudem chwytając powietrze. - Chyba nie miałbym nic
przeciwko temu, żebyś na mnie popatrzyła. Nikomu innemu na to nie
pozwolę.
- Dlaczego ja? - zapytała cicho.
- Bo nie próbujesz mnie upokorzyć - odparł szczerze. - Wiele
kobiet chętnie poniża swoich partnerów. To im daje poczucie
wyższości. Gdy facet pozwoli sobie wobec kobiety na podobne
zachowanie, od razu jest nazywany męską szowinistyczną świnią. Nie
ma sprawiedliwości na tym świecie.
- Wśród pań też bywają rozmaite charaktery.
Dane zrobił krok w jej stronę, wsunął palce w jasne włosy, objął
palcami szczupły kark i utonął spojrzeniem w szarych oczach.
- Naucz mnie - szepnął głucho.
- Czego? - spytała. Oddychała ciężko. Rozchyliła usta. Z
bijącym sercem wpatrywała się w Dane'a, który pochylił się i pożerał
ją wzrokiem.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- Naucz mnie delikatności - szepnął z wargami przy jej ustach.
Zdrętwiała, gdy zaczął ją całować. Wdychała zapach wody kolońskiej,
czuła siłę muskularnego torsu, który niemal dotykał jej ciała. Usta
Dane’a musnęły jej wargi. - Dobrze ci, Tess? - szepnął. - Powiedz mi.
- Dane, nie powinniśmy - odparła drżącym głosem. Położyła
dłonie na jego piersi okrytej białą koszulą, wsunęła je pod tweedową
marynarkę. Czuła ciepło jego skóry i miękkie włosy porastające
szeroką klatkę piersiową. Mimo woli rozchyliła wargi, oszołomiona
pocałunkami. Nogi się pod nią ugięły.
- Przecież… mnie nienawidzisz - odparła cicho.
- Mylisz się. Nienawidziłem matki - szeptał, wsuwając palce w
jasne włosy. - Znienawidziłem moją byłą żonę. Wściekałem się na
cały świat, ale do ciebie nigdy nie czułem nienawiści. - Zmarszczył
ciemne brwi, jakby go coś zabolało. - Wierz mi, Tess.
Zadrżał i pocałował ją zachłannie. Zamknął się wokół nich krąg
ciszy nabrzmiałej czułością i pożądaniem.
Przez chwilę Tess miała wrażenie, że czas się cofnął, ale tym
razem nie czuła lęku, gdy wziął ją w ramiona. Pieszczoty silnych
dłoni były delikatne. Dane panował nad sobą, nie spieszył się wcale i
nie popędzał Tess, która doceniła to i zaufała mu całkowicie.
Wiedziała o nim znacznie więcej niż przed laty i to przesądziło o jej
decyzji. Oddała pocałunek. Poznawała smak zachłannych warg. W
najśmielszych marzeniach nie oczekiwała takiej przyjemności.
Zmysłowe usta Dane'a miały smak kawy. To było cudowne. Była tak
oszołomiona, że nogi się pod nią ugięły. Była jak w gorączce.
- Dane… - jęknęła spazmatycznie. Mężczyzna objął ją mocniej,
wsunął język między rozchylone wargi. Pieścił ją coraz śmielej,
całował coraz bardziej niecierpliwie.
Uniósł głowę, wsłuchując się w głośne uderzenia swojego serca.
Długo patrzył w zamglone szare oczy, uradowany tym, co w nich
zobaczył. Tess się go nie bała; udało mu się rozbudzić jej uśpione
files without this message by purchasing novaPDF printer (
zmysły. Nie mieściło mu się w głowie, że czułość tyle między nimi
zmieniła. Odczuwał rozkosz pocałunku silniej niż kiedykolwiek.
Przytulił mocno Tess, szepcząc jej do ucha, o czym marzy.
Krzyknęła podniecona tymi słowami, uniosła ramiona i zarzuciła mu
je na szyję. Niespodziewanie zadzwonił telefon. Tess odsunęła się
nieco. Poczuła ból w zranionym ramieniu. Dane jęknął, uniósł głowę i
popatrzył w rozgorączkowane szare oczy. Tess drżała, ale nie
odepchnęła go, tylko przytuliła się znowu. Była podniecona. Ta
świadomość sprawiła, że serce mocniej zabiło mu w piersiach.
Tess ledwie stała. Kolana się pod nią ugięły.
- Bez obaw, kochanie - szepnął Dane, tuląc ją w ramionach. -
Trzymam cię mocno.
Wziął Tess na ręce, podszedł do fotela i usiadł, biorąc ją na
kolana. Podniósł słuchawkę hałaśliwego telefonu.
- Tak, wróciła. Czuje się nieźle. Nie możesz teraz z nią
rozmawiać. Powiem, żeby do ciebie zadzwoniła - rzucił oschle i
zakończył rozmowę.
- Helen - mruknął, spoglądając w zamglone oczy. - Chciała
sprawdzić, czy jesteś do domu.
- Miło z jej strony.
- Owszem, ale zadzwoniła nie w porę - oznajmił zmysłowym
szeptem i musnął wargami jej usta. - Cieszę się, że mnie pragniesz,
Tess. Udało mi się obudzić twoje zmysły.
- Jesteś zarozumiały…
Nie pozwolił jej dokończyć. Całował rozchylone wargi.
Przywarła do niego, spragniona zmysłowej pieszczoty. Gdy w końcu
podniósł głowę, długo wpatrywał się w Tess, która spłonęła
rumieńcem i przytuliła twarz do jego szyi. Z czarnych oczu wyzierała
czułość i żądza.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- Żadnej kobiety nie całowałem w ten sposób - szepnął po chwili
milczenia.
- Dla mnie to również całkowite zaskoczenie. - Zarumieniła się
jeszcze bardziej. - Słowa, które szeptałeś mi do ucha…
- Rozpaliły cię tak, że krzyknęłaś - powiedział. Oczy lśniły mu
gorączkowym blaskiem. - Innym kobietom tego nie mówiłem. Z tobą
wszystko jest inaczej.
- Obejmowałeś mnie delikatnie. Nie czułam bólu.
Dane zacisnął zęby. Jak urzeczony wpatrywał się w rozchylone
usta Tess. Pragnął jej i cierpiał w milczeniu. Trzeba wziąć się garść i
rozumować trzeźwo, póki jeszcze potrafi nad sobą zapanować.
- Oczywiście. Nie chcę, żebyś cierpiała z mego powodu -
odrzekł. Do tej pory nie przyszło mu nawet do głowy, że pieszczoty
mogą być delikatne i zmysłowe. Dopiero Tess otworzyła mu oczy.
Przy niej zdobył się na łagodność, którą do tej pory uważał za objaw
słabości. - Nie mógłbym cię skrzywdzić. To mi się nie mieści w
głowie.
Przyciągnął ją do siebie i na moment przytulił twarz do jej
policzka. Była w tej pieszczocie desperacka i zaborcza tkliwość.
Potem odsunął się.
- Lepiej już pójdę. Zamknij starannie drzwi. Odpoczywaj. Jutro
w biurze omówimy plan pracy, o ile będziesz się czuła na siłach
podjąć wszystkie obowiązki.
- Jasne - wykrztusiła. Włosy miała potargane, a usta nabrzmiałe
od pocałunków. Wpatrywała się w Dane'a, który drżącymi rękoma
poprawiał krawat. Po chwili zapytała: - Dlaczego…
- Może próbuję się zrehabilitować? - odparł nie czekając, aż
skończy. Uśmiechnął się drwiąco.
- Ach, tak. - Tess była zawiedziona i smutna. Dane cierpiał przez
to równie mocno, jak z powodu nie zaspokojonego pożądania.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- Do diabła! - Wybuchnął gorzkim śmiechem, westchnął głęboko
i powiedział ze złością: - Pamiętaj, że jestem samotnikiem. Nie
zmienię poglądów z dnia na dzień. Pragnąłem się przekonać, czy
potrafię rozpalić w tobie namiętność. Chciałem, żebyś przestała się
mnie bać. Rozumiesz?
- I to wszystko?
- O, nie! Przecież wiesz… musisz wiedzieć, jak bardzo cię
pragnę. To ponad moje siły. Przez wzgląd na własne dobro nie
pozwalaj mi więcej na taką poufałość. - Odwrócił się do niej plecami.
- Nie ma dla nas przyszłości. Chciałem sprawdzić, czy warto być
czułym. Teraz wiem, że to się opłaca.
- Czyżby?
Dane przystanął w progu. Nie odpowiedział na pytanie. Z
rozpaczą popatrzył na zasmuconą dziewczynę.
- Tess, jesteś kobietą z zasadami. Nie będziesz miała żadnego
pożytku z takiego gbura i brutala. Taki jestem. Do końca życia będę
cię pragnąć, lecz nie chcę się wiązać na stałe. Nie daj się uwieść.
Dobrze ci radzę, zachowaj dystans.
Tess z trudem zdobyła się na uśmiech. Doceniała uczciwość
Lassitera. Miała nadzieję, że kilka starych ran w jego sercu zabliźni
się nareszcie po tym, co dziś przeżyli.
- Rozumiem. Dzięki za pomoc i troskę. Byłeś przy mnie, kiedy
tego potrzebowałam.
- Zawsze możesz na mnie liczyć, skarbie - odparł cicho.
Niefortunne zdrobnienie sprawiło, że Tess poczuła się
zakłopotana. Nie potrafiła tego ukryć.
- Przypomniałaś sobie, że tak cię nazwałem tamtego dnia,
prawda? - powiedział cicho i dodał z brutalną szczerością: -
Całowałem cię dziś delikatnie i czule, ale w łóżku jestem gwałtowny i
niecierpliwy. Trudno mi pojąć, czego pragnie i potrzebuje niewinna
files without this message by purchasing novaPDF printer (
dziewczyna. Nie jestem dla ciebie odpowiedni. - Westchnął z żalem i
skrzywił się ponuro. - Dajmy sobie z tym spokój. Dobranoc, Tess.
Wyszedł i zamknął drzwi. Tess podeszła do nich i musnęła
klamkę opuszkami palców, jakby metal zachował ciepło jego dłoni.
Dziś po raz drugi wziął ją w ramiona, ale tym razem w ogóle się nie
bała. Mimo woli powróciła na dawne ścieżki życia i powędrowała w
głąb tajemniczej krainy, której na imię miłość.
ROZDZIAŁ CZWARTY
Dane był nieustępliwy w kwestii ochroniarza dla Tess. Adams
współpracujący luźno z agencją podjął się chętnie tego zadania.
Gdy Tess pojawiła się w biurze, Helen powitała ją uśmiechem i
z niewinną minką zanuciła pierwsze takty piosenki zatytułowanej "Ja i
mój cień".
- Zamknij się, potworze - mruknęła Tess. - Dane ma obsesję.
Jego zdaniem gangsterzy mogą dokonać na mnie zamachu w biały
dzień.
- Nie może ryzykować - odparła Helen przyciszonym głosem,
znacząco unosząc brwi. - Pomyśl tylko, jak ucierpiałaby reputacja
jego firmy, gdyby zatrudniając tylu znakomitych detektywów, nie
potrafił upilnować własnej sekretarki.
- Całkiem ci odbiło, - Tess wybuchnęła śmiechem i uściskała
serdecznie koleżankę. - Miło znów być tu z wami.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- Tęskniliśmy za tobą - zapewniła Helen.
- Opowiesz mi, co się tu działo? Muszę nadrobić zaległości. -
Tess włączyła komputer. - Zniknęłam na kilka dni, a mam wrażenie,
jakby upłynął miesiąc.
- Sprawy toczą się szybko. Jak ramię?
- Trochę dokucza. - Tess uśmiechnęła się do koleżanki. - Nie ma
powodu do obaw. Jesteśmy przecież zawodowcami. Nawet kula
gangstera nas nie zmoże.
- Cholera jasna! - zirytowała się Helen. - W tym biurze wszyscy
prócz mnie mają zaszczytne blizny od postrzału. Nawet sekretarce się
udało, a ja chodzę po świecie gładka jak tyłeczek niemowlaka.
- Nic na to nie poradzę. - Tess bezradnie uniosła ramiona. -
Myślisz, że sprowokowałam tych facetów do wyciągnięcia spluw, bo
chciałam cię pognębić?
- Oczywiście! - Helen z komiczną miną wzięła się pod boki. -
Zawsze mi zazdrościłaś. Sekretarki mają to we krwi.
- Nie płacę wam za plotkowanie! - dobiegł je niski głos. Drzwi
gabinetu Lassitera otworzyły się niespodziewanie. Szef spoglądał z
wyrzutem na podwładne. - Bierzcie się do roboty.
- Słucham i jestem posłuszna - oznajmiła z udawaną pokorą
Helen.
Tess odwróciła wzrok i usiadła przy biurku.
- Helen zamierzała mi właśnie opowiedzieć, co się tu działo, gdy
wracałam do zdrowia.
- To niech mówi, byle nie błaznowała - rzucił oschle Dane.
- Źle wyglądasz.
- Marnie spałem. - Nerwowym ruchem odgarnął ciemną
czuprynę. - Gdy zadzwoni Andrews, umów mnie z nim przed
files without this message by purchasing novaPDF printer (
obiadem. Mam dla niego sprawę. Idę do sali konferencyjnej.
Zaplanowałem naradę z detektywami. Nie łącz żadnych telefonów.
- Jasne, szefie.
Dane zmierzył taksującym spojrzeniem zgrabną sylwetkę w
kremowym kostiumie i czerwonej bluzce z niewielkim dekoltem. Tess
miała dyskretny makijaż i włosy upięte w kok.
- Jesteś dzisiaj bardzo elegancka. Masz randkę po pracy?
- Nie - odparła, stukając w klawiaturę. - Doszłam do wniosku, że
mój ochroniarz nie powinien się wstydzić. Pilnowanie szarej myszki
to żadna przyjemność. W przebraniu Maty Hari wyglądam znacznie
bardziej interesująco.
- Mylisz pojęcia - kpił Dane, unosząc brwi. - Tu jest agencja
detektywistyczna. Mata Hari była szpiegiem.
- Gdybym włożyła stary trencz i wymięty kapelusz w stylu
Indiany Jonesa, wyglądałabym fatalnie.
- Czyżby? - Dane wcisnął ręce do kieszeni i z roztargnieniem
popatrzył na Tess, która od razu spostrzegła, że szef jest zmartwiony.
- Co się stało?
- Schwytany gangster wyszedł z aresztu za kaucją. Rzecz jasna,
natychmiast zaszył się w jakiejś kryjówce. Gliniarze nie wiedzą, gdzie
szukać tego drania.
- Adams od rana nie spuszcza mnie z oka - przypomniała Tess.
Poczuła dziwny chłód.
- Jest najlepszy w branży - stwierdził Dane, w zadumie kiwając
głową. - Problem w tym, że nie będzie cię pilnował przez dwadzieścia
cztery godziny na dobę. Trudno wymagać, żeby u ciebie zamieszkał.
- Daj mi pistolet, naucz mnie strzelać.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- To się na nic nie zda. Trzeba mieć spore umiejętności, by
poradzić sobie z bronią w chwili zagrożenia - tłumaczył cierpliwie
Lassiter. Wiedział, co mówi. Tess wierzyła mu na słowo.
- Mogłabym przenieść się do Helen - powtórzyła sugestię sprzed
kilku dni.
Dane wyjął ręce z kieszeni, oparł je na biurku i pochylił się ku
Tess, żeby nikt ze współpracowników nie usłyszał jego słów.
Przyglądał się z uwagą zaskoczonej dziewczynie.
- Nie zrozum mnie źle. To nie jest wcale niemoralna propozycja.
Chcę, żebyś wprowadziła się do mnie. Wrócisz do siebie, gdy obaj
gangsterzy zostaną osadzeni w areszcie.
- Mam z tobą zamieszkać? - powtórzyła z wahaniem.
Dane skinął głową.
- To najlepsze rozwiązanie. Zadbam o twoje bezpieczeństwo.
Nie możesz wprowadzić się do Adamsa, bo jego dziewczyna
zatrułaby ci życie - stwierdził żartobliwie, próbując zbagatelizować
sprawę.
Wahała się, nie wiedząc, jak postąpić.
- Tess - dodał przyciszonym głosem - jeżeli sądzisz, że
zachowam się tak samo jak wczoraj wieczorem, to jesteś w błędzie.
Wyrzekłem się stałego związku. Nie będę próbował cię uwieść.
Chyba nie wierzysz, że mógłbym wziąć cię siłą.
- Jasne, ale twoja propozycja jest dla mnie… krępująca -
powiedziała cicho i przygryzła wargę.
- Zadbam o twoją reputację. Tylko nasi pracownicy będą
wiedzieli, gdzie mieszkasz. Oni rozumieją, w czym rzecz. Przecież nie
proponuję ci ognistego romansu.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- Wiem. - Tess oglądała różowe paznokcie. Kciuk był
obgryziony. Schowała go nerwowym ruchem. Dane delikatnie uniósł
jej twarz.
- Przysięgam, że w czasie twojego pobytu nie będę paradować
nago po mieszkaniu ani oglądać rozgrywek sportowych w telewizji.
- Jesteś kibicem i nudystą? - Uśmiechnęła się mimo woli. Dane
pokręcił głową.
- Na szczęście sport mało mnie obchodzi, ale z chodzeniem nago
po mieszkaniu to prawda. Obiecuję kupić piżamę i szlafrok. Niech
stracę.
- Lubię spać w piżamce.
- Przyjadę po ciebie o siódmej. Zmienię Adamsa.
Dzień minął spokojnie. Tess wyszła z agencji o piątej. Adams
nie odstępował jej na krok. Po powrocie do domu zapakowała do
walizki rzeczy potrzebne na kilka dni. Bez entuzjazmu odniosła się do
przeprowadzki, ale nie miała innego wyjścia.
Punktualnie o siódmej Dane zadzwonił do drzwi Tess i wysłał
Adamsa do domu.
- Jesteś gotowa? - zapytał.
- Włożę tylko płaszcz - odparła, rozglądając się po mieszkaniu.
W przedpokoju stała walizka.
Zeszli na dół i wsiedli do mercedesa.
- Ta afera ma swoje dobre strony. Nabieram doświadczenia.
Mam nadzieję, że pozwolisz mi wreszcie robić to, na co mam ochotę.
Lubię ryzyko.
Dane doskonale wiedział, że Tess pragnie zostać detektywem,
ale udawał, że nie rozumie.
- Do czego zmierzasz? Czyżbyś chciała ze mną sypiać?
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- Milcz, pyszałku! - rzuciła z oburzeniem.
Dane uśmiechnął się chełpliwie.
- Pragniesz mnie. To pewne.
- Masz zielone światło - odrzekła, odwracając wzrok.
- Zmieniasz temat, moja droga - stwierdził, ruszając i dodał z
komiczną powagą: - Ostrzegam cię. Trzymaj się nocą z dała od
mojego łóżka. Nie ulegnę, choćbyś mnie błagała na kolanach. Zamknę
się w sypialni na klucz, więc nie próbuj mnie uwieść.
Tess gapiła się na szefa z niedowierzaniem. Od kiedy poważny
detektyw gada takie bzdury?
- Będziesz rozczarowana - perorował Lassiter, unosząc brwi - ale
zapamiętaj sobie, że nie mam zwyczaju romansować.
- Dane, czy ty się dobrze czujesz?
- Oczywiście! Nie próbuj się do mnie przysunąć, udając, że
chcesz sprawdzić, czy mam gorączkę - rzucił ostrzegawczym tonem. -
Ręce przy sobie, moja droga. I zabierz dłoń z mego kolana. Nie jestem
łatwy.
Tess parsknęła śmiechem, słysząc te wywody. Nie sądziła, że
Lassiter ma poczucie humoru. Zapewne ukrywał je przed ludźmi od
lat.
- Czuję się jak niebezpieczna kusicielka - odrzekła Tess.
- Przeczucie mnie nie omyliło. Przed kobietami zawsze należy
się mieć na baczności - powiedział Dane. - Niewinne panienki
spragnione mocnych wrażeń to szczególne zagrożenie.
- Nie szukam mocnych wrażeń! - oburzyła się Tess.
- Skąd ta pewność? - Lassiter wjechał na parking obok
kamienicy, w której mieszkał. Zatrzymał samochód i rzucił Tess
oskarżycielskie spojrzenie. - Wszystkie kobiety skrywają w sercu
files without this message by purchasing novaPDF printer (
zdrożne pragnienia. Na pewno nie jesteś wyjątkiem. Nie dam sobie
zamydlić oczu. Wiesz, jak to bywa: zarumieniona i płochliwa
dzieweczka zmienia się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki,
dyszy namiętnie i zdziera ubranie z przyzwoitego mężczyzny.
- Przysięgam, że będę się starała zapanować nad… zdrożnymi
pragnieniami - obiecała Tess. W szarych oczach rozbłysły wesołe
iskierki.
- Doskonale. Trzymam cię za słowo. Nie waż się mnie
podglądać, gdy będę w kąpieli - dodał ponuro.
Zabawna paplanina Dane'a sprawiła, że Tess przestała się
obawiać. Gdy szła po schodach na pierwsze piętro, była już całkiem
spokojna.
Pokój wskazany Tess przez Lassitera urządzony był na
niebiesko; tapeta, dywan, zasłony - wszystko w różnych odcieniach
tego koloru. Tess od razu poczuła się tam jak u siebie. Podobnie było
na farmie. Brakowało tylko wiecznie zatroskanej Beryl.
- Jeśli chcesz, zajmę się gotowaniem - zaproponowała.
- Doskonały pomysł - odparł skwapliwie. - Umiem gotować, ale
tego nie lubię.
Tess otworzyła zamrażarkę. Znalazła w niej mnóstwo zapasów.
Lodówka także była wypełniona jedzeniem.
- Czas przygotować kolację. Proponuję stek i sałatkę. Zgoda?
- Jasne. - Dane zdjął buty, rozpiął marynarkę i opadł na kanapę.
Tess poszła do swego pokoju, by się przebrać w dżinsy i
bawełnianą koszulkę. Włożyła grube skarpetki. Lubiła chodzić po
mieszkaniu bez kapci. Dane miał chyba podobne upodobania.
Gdy wróciła do salonu, okazało się, że Dane poszedł za jej
przykładem. Prezentował się doskonale w spranych dżinsach i białym
podkoszulku.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- Może napijesz się kawy? - zapytał z uśmiechem. Jej
zachwycone spojrzenie sprawiło mu wielką przyjemność.
- Tak.
- Zaraz przygotuję.
Kuchenka była zbyt mała dla dwu krzątających się osób. Tym
zapewne można wytłumaczyć fakt, że parząc obiecaną kawę, Dane
ocierał się raz po raz o Tess.
Szybko zrobił swoje, ale nie wyszedł z kuchni. Trzymał się
blisko tymczasowej lokatorki. Był od niej znacznie wyższy. Sportowe
ubranie podkreślało muskularną sylwetkę.
- Jesteś zakłopotana - mruknął.
Chciała zaprzeczyć, ale po namyśle zmieniła zdanie. Dane
niełatwo dawał za wygraną; zmusiłby ją do powiedzenia prawdy.
- Tak - odparła szczerze.
Dane oparł się plecami o kuchenny blat, chwycił dłońmi jego
brzeg i popatrzył na Tess tak czule, że z wrażenia nogi się pod nią
ugięły.
- Chodź do mnie. Razem coś na to poradzimy - kusił zmysłowo.
- Dane - rzuciła ostrzegawczym tonem. Nie odwróciła wzroku.
- Widzę, że drżysz - szepnął. Zmrużone oczy spoglądały na nią
pożądliwie, - Tracisz oddech. - Popatrzył znacząco na jej piersi
sterczące pod bluzką. - Wyobraź sobie, co byś czuła, gdybym uniósł
brzeg koszulki i całował nagą skórę, objął wargami sutki i pieścił, aż
będą nabrzmiałe i twarde.
- Dane!
Dygotała jak w gorączce. Niemal umknęło jej uwagi, że Lassiter
wyłączył kuchenkę i odstawił patelnię, na której smażyła mięso. Ujął
files without this message by purchasing novaPDF printer (
Tess za rękę i przyciągnął do siebie. Objął szczupłą talię i wsunął
dłonie pod cienką bawełnę. Patrzyli sobie w oczy.
- Powoli, cal po calu - szeptał namiętnie Dane, unosząc
koszulkę. - Bez pośpiechu. Chcę dotknąć twojej nagiej skóry…
Tess czuła, że lada chwila zemdleje od nadmiaru wrażeń.
- Przytul się do mnie, żebyś nie upadła - szepnął. Pochylił głowę
i dotknął wilgotnymi ustami nagiej skóry pod elastyczną taśmą
biustonosza. Tess poczuła delikatną pieszczotę ciepłego języka.
Zacisnęła dłonie na muskularnych ramionach, by utrzymać
równowagę. Była tak oszołomiona rozkoszą, że łzy stanęły jej w
oczach.
Marzyła, by pieścił ją dalej. Była uległa i chętna. Czekała…
- Tess! - rozległ się w ciszy głośny okrzyk. Dane wypuścił ją z
objęć, podniósł głowę i odetchnął głęboko. - Na miłość boską, wybacz
mi…
Obciągnął podwiniętą koszulkę i wyszedł z kuchni, nie oglądając
się za siebie. Tess zamarła w bezruchu, wsparta o kuchenny blat.
Miała wrażenie, że dobiega ją szum wody, ale słyszała go jak przez
mgłę. Po chwili mogła już stać o własnych siłach. Zajrzała pod
pokrywkę. Steki były usmażone jak należy. Co za szczęście, że nie
spaliła ich na węgiel.
Opanowała się na tyle, by nakryć do stołu. Podała kolację i
przelała kawę do dzbanka. Gdy wszystko było przygotowane, wrócił
Dane. Był w koszuli zapiętej po szyję. Włosy miał wilgotne, jakby
przed chwilą wziął prysznic. Zapewne tak właśnie było. Tess sama
chętnie wskoczyłaby na chwilę pod strumień zimnej wody. Nadal
trawił ją płomień żądzy. Nie mogła się temu nadziwić. Jeszcze przed
kilkoma dniami odczuwała lęk przed mężczyzną, którego teraz
pragnęła.
- Wszystko w porządku - powiedział cicho, gdy w czasie kolacji
spostrzegł, że Tess unika jego wzroku. - Nic się nie stało.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
Nic? Mało brakowało, żeby krzyknęła to na głos. Nie mogła
spokojnie patrzeć na Dane'a zajętego posiłkiem.
- Doskonały stek - oznajmił, przerywając milczenie. - Nie
potrafię tak usmażyć mięsa. Wychodzi mi na pół surowe albo
przypalone.
- Najważniejsza jest temperatura oleju - odrzekła. - Trzeba go
rozgrzać, nim przystąpisz do smażenia.
- Mogłabyś nauczyć mnie gotować, kiedy będziesz tu mieszkać.
- Chętnie.
- Czemu jesteś taka zakłopotana, Tess? - zapytał, spoglądając jej
w oczy. Był smutny. - Ledwie cię dotknąłem.
- Twoje słowa były śmielsze niż dłonie.
- Straciłem kontrolę. Sprawy zaszły za daleko. Trochę z ciebie
zakpiłem - przyznał z bolesną szczerością. Trudno było określić wyraz
jego twarzy. - Niespodziewanie padłaś mi w ramiona i…
- Rozumiem - wtrąciła z pozoru obojętnie, jakby w ogóle jej to
nie obeszło, mimo że czuła się oszukana i odepchnięta. Podniosła
wzrok. Zdziwił ją nieodgadniony wyraz jego twarzy. - Czuję się
współwinna.
- I słusznie. - Usiadł wygodnie na krześle i dodał, nie owijając w
bawełnę: - Jedno ci powiem, Tess, nim zaczniesz sobie wyobrażać
Bóg wie co. Straciłem panowanie nad sobą, ponieważ zbyt długo żyję,
w dobrowolnym celibacie. Od wypadku nie miałem kobiety. Jestem
bardziej wyposzczony, niż sądziłem.
A więc tak się sprawy mają. Trudno zabić nadzieję, niemniej
jednak Dane jasno i wyraźnie dał Tess do zrozumienia, że nie jest w
niej szaleńczo zakochany. Była przygnębiona, ale ciekawość nie
dawała jej spokoju.
- Dlaczego unikasz kobiet? – zapytała.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- Z powodu moich blizn - odparł szczerze, zaskoczony jej
bezpośredniością.
- Nadal odczuwasz ból?
- Chodzi o to, jak wyglądam; Takie blizny budzą odrazę. -
Zmarszczył brwi, popatrzył jej w oczy i dodał z ociąganiem: - A także
przez ciebie. Seks stracił dla mnie wszelki urok po tym, jak uciekłaś
tamtego dnia. Chyba przestałem wierzyć w siebie.
- Wtedy byłeś zupełnie inny - odparła z wahaniem Tess. -
Dzisiaj… Nie bałam się ciebie.
- Zauważyłem - stwierdził krótko. Wpatrywał się w nią tak
uporczywie, że. spłonęła rumieńcem. - Nie powinnaś mi ufać, Tess.
Będę z tobą szczery, Gdybym dotknął twoich piersi i zaczął je
całować, nie wiem, czym, by się to skończyło. Rozumiesz, do czego
zmierzam, maleńka? Pragnę cię. Szaleję za tobą!
- Gdyby nie mój brak doświadczenia…
- Dawno zostalibyśmy kochankami - dokończył ponuro. Zaklął
półgłosem i ukrył twarz w dłoniach. Oddychał z trudem. - Wychodzę.
Muszę się przewietrzyć!
Tess odprowadziła go wzrokiem, drżąc z pożądania, które
wybuchło nagłym płomieniem. Nie mieściło jej się w głowie, że Dane
tak bardzo jej pragnie. Od paru lat udawał, że jest do niej wrogo
nastawiony i trzymał się od niej z daleka. Nagle doznała olśnienia:
Dane był wobec niej szorstki, bo próbował ukryć, co naprawdę czuje.
Zależało mu na niej. I to bardzo. Bał się miłości, ale był zakochany.
Tess wstrzymała oddech, uświadomiwszy sobie, że Dane bardzo ją
kocha. Dlatego tak się o nią troszczył… dlatego próbował wzbudzić w
sobie nie znaną dotąd czułość. To było jedyne wytłumaczenie.
Dane wrócił do mieszkania kilka minut później. Przybrał
obojętny wyraz twarzy. Tess postanowiła udawać, że niczego się nie
domyśla.
- Napijesz się kawy? - zapytała uprzejmie.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- Bardzo chętnie.
Dane walczył z samym sobą, próbując zabić wielką miłość.
Gdyby się nie pilnował, oszalałby na punkcie Tess. Nie mógł do tego
dopuścić. Jego ukochana była kobietą z zasadami. Miała staroświeckie
poglądy na życie i mężczyzn. Podzielała opinie babci, która ją
wychowała. Nie mógł pójść z Tess do łóżka, a potem zapomnieć, co
ich łączyło. Pozostało mu jedno wyjście: stłumić żądzę i ukrywać
prawdziwe uczucia. Serce mu krwawiło, ale musiał odepchnąć Tess,
żeby nie odkryła prawdy.
Obserwował ją z tęsknotą, ale gdy podniosła oczy, odwrócił
wzrok, by się nie zdradzić. Postanowił traktować Tess tak, jak szef
traktuje podwładną. Uznał, że potrafi się na to zdobyć.
ROZDZIAŁ PIĄTY
Pobyt u Lassitera sprawił Tess wielką przyjemność. Nie
przypuszczała, że tak miło będzie oglądać z nim wieczorami telewizję.
Lubił przesiadywać w salonie i oglądać stare filmy. Rozparty w fotelu,
ubrany w białą koszulkę, dżinsy i grube skarpetki wolno sączył piwo.
Odkąd uświadomiła sobie, co do niej czuje, przestała się go obawiać.
Lubiła łagodne i tkliwe spojrzenie czarnych oczu, kiedy się do niej
uśmiechał.
Z natury był odludkiem ukrywającym wiele zahamowań. Czuł
się zakłopotany, gdy mówił o własnych uczuciach. W rozmowach z
Tess starannie unikał owych tematów. Omawiali sprawy służbowe,
plotkowali, dyskutowali o rozmaitych problemach, unikając na mocy
niepisanej umowy wszystkiego, co dotyczyło ich znajomości.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
Kilka dni po przeprowadzce Tess oglądała samotnie program o
ciąży i porodzie. Dane pracował w gabinecie. Niespodziewanie stanął
w drzwiach. Zerknął na ekran.
Sprawiał wrażenie zakłopotanego. Gdy ujrzał ludzki embrion,
odwrócił się, jakby chciał wrócić do siebie. Tess od razu to zauważyła
i powiedziała skwapliwie:
- Jeśli chcesz, zmienię kanał i poszukam innego programu.
Zawahał się i z ociąganiem spojrzał ponownie na ekran.
Kolejne fazy porodu sfilmowane zostały bez upiększeń, z
reporterską dokładnością.
- Nie muszę tego oglądać. - Tess za pomocą pilota wyłączyła
telewizor i dodała szczerze: - Byłam ciekawa, jak to wygląda. Mało
wiem o sprawach płci. W domu się o tym nie mówiło, a informacje
wyniesione ze szkoły są dosyć ogólnikowe. Chciałam uzupełnić swoją
wiedzę o tym… skąd się biorą dzieci.
- Powiedziałbym raczej… jak się je robi - poprawił Dane, nie
odrywając spojrzenia od zarumienionej dziewczęcej twarzy. - Pewnie
tego nie pokazali, co?
- Zgadza się - szepnęła Tess.
- Mam w bibliotece książkę na ten temat - odparł cicho. - Pewnie
nie zechcesz przeglądać jej ze mną. Radzę przeczytać. Jest bardzo
ciekawa. Autor pisze o seksie taktownie, bez niepotrzebnych emocji.
- Nie sądziłam, że mężczyzn interesują takie lektury. - Tess
uważnie obserwowała swego rozmówcę, który nagle odwrócił głowę.
- Czyżbyś chciał się czegoś dowiedzieć? Myślałam, że masz spore
doświadczenie.
- Wiem, co to seks - odparł. - Nie mam pojęcia, jak się kochać.
Zmieńmy temat. Ta rozmowa nie ma sensu.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- Już się ciebie nie boję - powiedziała nagle Tess cichym głosem.
- Jesteś ogromnie pociągający. Gdy mnie całowałeś w kuchni, wcale
nie chciałam, żebyś przerwał.
- To ryzykowne wyznanie - szepnął Dane. Serce biło mu coraz
mocniej. - Wiesz, jak to się może skończyć,
- Dane, czy chciałbyś mieć dziecko? - zapytała cicho, patrząc z
uwielbieniem
na
ukochanego.
Mężczyzna
poczerwieniał
i
gwałtownym ruchem odwrócił głowę.
- Nie - odparł krótko.
- Naprawdę? - Tess nie dawała za wygraną.
- Właściwie nie ma powodu, żebym to przed tobą ukrywał -
stwierdził po chwili milczenia. Spojrzał z wahaniem na dziewczynę. -
Jestem bezpłodny.
W pierwszej chwili nie pojęła, o co mu chodzi. Znaczenie
usłyszanych słów w ogóle do niej nie dotarło.
- Jane bardzo chciała zajść w ciążę - mówił z ociąganiem. -
Miała na tym punkcie obsesję. Być może dlatego w łóżku nie
potrafiłem zdobyć się wobec niej na delikatność. Robiła mi awantury,
bo nie potrafiłem jej zapłodnić. Czułem się przy niej jak
wykastrowany byk. W końcu postawiła na mnie krzyżyk i nie chciała
dalej próbować. - Westchnął ciężko. - Nie mogłem dać jej dziecka.
Doszło do tego, że zbliżenia dla nas obojga stały się koszmarem. -
Dane popatrzył na Tess z rozpaczą. - Moja chwilowa gwałtowność
spowodowała znaczne spustoszenia w twojej psychice, a zatem
możesz sobie wyobrazić, jakie zahamowania spowodowało u mnie
tamto cierpienie.
Odwrócił się. Tess wstała z kanapy podeszła do niego.
- Wiele jest powodów, dla których kobieta nie może zajść w
ciążę.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- Jane urodziła dziecko w dziesięć miesięcy po ślubie z drugim
mężem - stwierdził krótko.
W milczeniu zmierzył taksującym spojrzeniem szczupłą postać
dziewczyny w dżinsach i obszernej zielonej koszuli zapiętej pod samą
szyję. Wyglądała ślicznie z włosami niedbale związanymi w koński
ogon.
- Nie igraj z ogniem - szepnął Dane, gdy Tess podeszła jeszcze
bliżej. - Jeśli ciebie dotknę, stracę panowanie nad sobą. Wiesz, czym
się to skończy.
- Tak, Dane - odparła cicho, patrząc mu w oczy. Była
zarumieniona. Jego słowa i spojrzenie podniecały ją równie mocno jak
pocałunki.
Dane zacisnął zęby. Oddychał nieregularnie.
Tess zmierzyła go spojrzeniem. To wystarczyło, by stracił
kontrolę nad własnym ciałem, chociaż za wszelką cenę próbował ją
zachować. Tess nie odwróciła wzroku. Z zachwytem obserwowała
ukochanego. Świadczył o tym wyraz jej twarzy. Spojrzała mu w oczy,
świadoma własnych odczuć i pragnień. Była pewna, że Dane ją kocha.
Gdyby przekonał się, jak cudowne może być miłosne zbliżenie
dwojga zakochanych, na pewno zapragnąłby trwałego związku.
Dane szybko stracił głowę i poddał się namiętności, która
ogarnęła go niczym płomień. Wziął Tess na ręce i ułożył na kanapie.
Wyciągnięte nad głową ramiona dziewczyny spoczywały bezwładnie
na beżowym obiciu. Usta były rozchylone, oczy zamglone
pożądaniem, ciało cudownie odprężone i uległe.
- Będzie trochę bołało - ostrzegł Dane.
- Wiem - szepnęła.
Ręce mu drżały, gdy zdejmował bawełnianą koszulkę. Rzucił ją
na podłogę. Na moment zamarł w bezruchu, starając się zapanować
nad pożądaniem.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- Chyba rozumiesz, że gdy cię dotknę, będzie za późno, aby się
wycofać. Przestanę nad sobą panować.
- Kocham cię, Richardzie - szepnęła, używając imienia, którym
nikt poza nią się nie posługiwał. - Kocham całym sercem. Nawet lęk
nie zniszczył tej miłości.
- Tess…! - jęknął Dane.
- Bądź moim przewodnikiem i nauczycielem. Kochaj mnie -
prosiła szeptem.
- Nie powinienem. - Przymknął oczy, drżąc na całym ciele.
Zacisnął dłonie w pięści. - Na miłość boską, przecież ty nigdy…
- Kocham cię - szepnęła znowu.
- Nie potrafię odwzajemnić tego uczucia, Tess - wyznał z
goryczą, obejmując dłońmi jej twarz.
Położyła mu palec na ustach. Wiedziała, że to wyznanie
podyktowane jest strachem przed wielką miłością. Wahanie i
ostrożność więcej niż słowa mówiły o jego prawdziwych uczuciach.
Pochylił się, by ją pocałować. Wargi mu drżały. Rozchylił je
lekko i objął palcami smukły kark, unosząc głowę Tess, która poddała
się pieszczocie ust i języka.
Uśmiechnęła się, czując łagodne dotknięcie. Dane obsypywał
pocałunkami jej twarz, jakby dopiero poznawał delikatne rysy. Tess
zrobiło się ciepło na sercu.
Dane położył się obok dziewczyny i przyciągnął ją do siebie.
Wsunął kolano między smukłe uda. Jego pocałunki stawały się coraz
bardziej zaborcze.
Tess wsunęła palce w ciemne włosy. Poczuła, że męskie dłonie
wślizgują się pod jej koszulę i gładzą nagie plecy. Całował chętne usta
tak długo, aż nabrzmiały od pocałunków. Bez pośpiechu zdjął
dziewczynie koszulę i biustonosz, by pieścić obnażone piersi. Pocierał
files without this message by purchasing novaPDF printer (
dłońmi nabrzmiałe sutki. Tess oddychała nierówno. Była jak w
gorączce.
- Nie patrzyłem na ciebie, gdy cię po raz pierwszy dotykałem -
szepnął Dane. - Teraz mogę nadrobić zaległości.
Usiedli naprzeciwko siebie. Lassiter obejmował Tess, wolno
przesuwając wierzchem dłoni po jej sutkach. Dziewczyna drżała.
- To cudowne uczucie - wykrztusił Dane, patrząc jej w oczy. -
Nie wiedziałem, że może tak być.
- Ja również - odparła szczerze.
- Chcę całować twoje piersi, Tess - szepnął zdławionym głosem i
pochylił głowę.
Wygięła się w łuk, gdy wilgotne usta objęły jej sutki. Miała
wrażenie, że unosi się w powietrzu. Płomień trawił jej wnętrzności.
Krzyknęła, owładnięta nagłą rozkoszą.
- Tak - powtarzał, całując jej piersi. - Tak, maleńka. Jesteś
najpiękniejszą istotą, jaką kiedykolwiek widziałem.
- Ty również - odparła szeptem.
Rozebrali się pospiesznie. Wkrótce leżeli obok siebie na
kanapie. Po latach dobrowolnego celibatu Dane dygotał z
niecierpliwości. Głaskał i okrywał pocałunkami smukłe ciało.
- Pragnę cię, skarbie - powtarzał raz po raz, czując, jak Tess drży
z pożądania, rozpalona jego pieszczotami.
Wsunął się na nią. Delikatnie całował nabrzmiałe usta i ocierał
się o Tess, by wiedziała, jak bardzo jest podniecony.
- Otwórz usta - szepnął, muskając ustami jej wargi. Oszołomiło
ją namiętne dotknięcie języka. - Teraz!
Wszedł w nią i poczuła ból. Nie zważała na to. Z trudem
mieściło jej się w głowie, że można tak bardzo pragnąć mężczyzny…
files without this message by purchasing novaPDF printer (
Silne dłonie objęły uda dziewczyny i uniosły ją nieco.
Ból powrócił, ale nie zwracała na to uwagi, oszołomiona
namiętnym pocałunkiem.
- Wybacz, że muszę ci sprawić ból - szepnął, muskając
oddechem jej usta. Podniósł głowę i popatrzył na Tess oczyma
płonącymi jak w gorączce.
- Chcę widzieć, jak stajesz się kobietą - szepnął, wpatrując się w
nią i poruszając rytmicznie biodrami.
Jęknęła. Oczy miała pełne łez. Dane scałował je delikatnie.
Nagle ból ustąpił. Poczuła na twarzy dotknięcie szorstkiego policzka,
a potem łagodny pocałunek wilgotnych ust. Wsłuchiwała się w
słodkie słówka szeptane lekko schrypniętym głosem. Otworzyła
dłonie zaciśnięte na muskularnych ramionach.
- Teraz możemy się kochać, Tess - powiedział cicho. - Nie
będzie bolało.
Kobieca intuicja podpowiedziała jej, że i dla niego to w pewnym
sensie pierwszy raz. Z żadną kobietą nie kochał się dotąd tak jak z nią.
Przylgnęła do ukochanego, łkając z rozkoszy. Obiecał jej cudowne
przeżycie i dotrzymał słowa. Błagała, żeby posiadł ją całkowicie.
Dane poddał się namiętności, zapomniał o skrupułach i obawach.
Patrzył z uśmiechem na Tess, aż obezwładniająca rozkosz zaćmiła mu
wzrok i zmusiła do krzyku.
Gdy nieco ochłonęli, przytulił ją mocniej. Całował załzawione
oczy delikatnie i czule, głaskał drżące ciało. Potem wstał i przyniósł z
lodówki schłodzone piwo, które wypili na spółkę. Nie myślał o jutrze,
jakby mieli dla siebie jedynie tę noc. Tylko dziś mogli dzielić rozkosz,
przeżywać cudowne chwile i po słodkiej udręce pieszczot zmierzać do
całkowitego spełnienia.
- Będziemy się kochać raz jeszcze - szepnął, leżąc między jej
rozsuniętymi udami. - Będzie ci tak dobrze, że zaczniesz krzyczeć, tak
jak ja przed chwilą.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- Kocham cię - szeptała jak w transie. Ich ciała zdawały się
stworzone dla siebie. Ledwie w nią wszedł, krzyknęła z rozkoszy.
- Teraz? - zapytał, poruszając się rytmicznie.
- Tak - jęknęła. - Tak, tak, tak...
Dane nie przeżył dotychczas równie wielkiego uniesienia.
Zapomniał o całym świecie, gdy spazmatyczny dreszcz wstrząsnął
ciałem Tess, a z jej spierzchniętych warg wyrwał się jęk zachwytu.
Usłyszał go po raz drugi, trzeci… Nie mógł się nadziwić, że stać go
na taki wyczyn. Jego męskie siły były chyba niewyczerpalne. W
końcu jednak osłabł. Zasnął, nim dotknął głową poduszki.
Rano Tess obudziła go pocałunkiem. Otworzył oczy i ujrzał
rozpromienioną twarz dziewczyny. Jęknął cicho, delikatnie położył
Tess na posłaniu i przylgnął do niej całym ciałem.
- Nie - szepnęła pospiesznie. Jego pożądliwe spojrzenie
sprawiło, że się zarumieniła. Po chwili dodała, nie kryjąc
rozczarowania: - Przykro mi. Trochę boli.
Dane odetchnął głęboko. Powoli odzyskał panowanie nad sobą.
Objął dłonią jej pierś.
- Wziąłem cię cztery razy - szepnął, zaglądając Tess w oczy. -
To chyba nie było przyjemne.
- Mylisz się - odparła, energicznie potrząsając głową. - Nie
czułam bólu. Tylko za pierwszym razem…
- Ale gdybyśmy się teraz kochali, byłoby inaczej?
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- Obawiam się, że tak.
- Powinienem był to przewidzieć. - Dane westchnął i położył się
na plecach. - Jeszcze się chyba nie obudziłem. Pijemy kawę?
- Chętnie ją zaparzę.
Podniosła się z łóżka, spostrzegła, że jest naga, i wstydliwie
okryła biust prześcieradłem.
Nie uszło uwagi Dane'a, że Tess zerka na niego, próbując ukryć
zakłopotanie. Mruknął coś niewyraźnie, siadł na łóżku, bez
skrępowania włożył slipy, dżinsy i skarpetki. Tess uważnie go
obserwowała.
- Idę się ogolić. Możesz spokojnie włożyć ubranie - rzucił, nie
patrząc jej w oczy.
Odprowadziła go wzrokiem. W jej spojrzeniu była czułość.
Chciała powiedzieć, że go kocha, ale zdawała sobie sprawę, że nie
usłyszy w odpowiedzi podobnych słów, mimo że w nocy pieścił ją z
wielką pasją i oddaniem. Nie miała wątpliwości, że jest w niej
zakochany. Patrzyła na niego z uwielbieniem.
- Pospiesz się - rzucił na odchodnym. - Wkrótce musimy jechać
do agencji.
- Ach, tak. Racja.
Ani słowa więcej o tym, co między nimi zaszło. Dane
zachowywał się jak zatroskany szef poważnej firmy.
Tess przeczuwała, że Dane zamknie się w sobie. Uważał, że
niebezpiecznie jest zdradzać prawdziwe uczucia - nawet wobec niej.
Wcale nie była tym urażona.
Szybko przygotowali się do wyjścia. Gdy podczas śniadania
padła jakaś wzmianka na temat minionej nocy, Dane natychmiast
zapomniał o rezerwie i ostrożności. Wyobraźnia płatała mu figle.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
Spoglądał pożądliwie na Tess. Przestraszony tą reakcją, zerwał się na
równe nogi i rzucił serwetkę na stół.
- Pora jechać - powiedział ostro.
Poszła za nim bez słowa. Marzyła o szczęśliwej przyszłości, bo
czuła się kochana. Wiedziała, że Dane będzie próbował zachować
dystans. Przewidziała takie zachowanie. Nie mógł się jednak opierać
w nieskończoność; wobec miłości był równie bezbronny jak Tess.
Postanowiła dać czas ukochanemu. Nie zamierzała go popędzać.
Trzeba zdobyć się na cierpliwość. Stawką było jej szczęście.
Żałowała tylko, że nie mogą mieć dziecka zrodzonego z
cudownych przeżyć wspólnych nocy. Kochałaby je nad życie.
Gdy zjawili się w biurze, natychmiast wciągnął ich wir
codziennych spraw. Dane przyjął to z ulgą. Zniknął za drzwiami
gabinetu, nie patrząc na Tess, która od razu zajęła się przeglądaniem
notesu i potwierdzaniem jego roboczych spotkań.
Kilka ostatnich dni minęło Tess niepostrzeżenie. W agencji
wrzało jak w ulu. Dziewczyna niemal zapomniała o feralnym
wieczorze. Ramię prawie nie bolało, lecz ostatniej nocy trochę je
sforsowała. Zarumieniła się, wspominając z uśmiechem, jak Dane
całował jej blizny. Z równą delikatnością wodziła opuszkami palców
po jego ramieniu i udzie. Gdy się kochali, szeptała mu do ucha, że to
blizny godne walecznego żołnierza. Te słowa wzmagały odczuwaną
przez niego rozkosz. Wspominała krzyk przechodzący niemal w
łkanie i bezsilność wyczerpanego mężczyzny, który po wysiłku
opadał bezwładnie na posłanie.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
Nadeszła pora obiadu. Detektywi wychodzili jeden po drugim.
Tess pożegnała uśmiechem znikającą za drzwiami Helen. Dane
wcześniej poszedł coś zjeść. Tess została w biurze całkiem sama.
Zaaferowany szef prawdopodobnie tego nie przewidział, gdy odmówił
prośbie Helen, która chciała zabrać Tess do restauracji. Opuszczona
przez wszystkich sekretarka postanowiła wyskoczyć do kafeterii po
drugiej stronie ulicy i kupić porcję pieczonego kurczaka. To lepsze niż
przymieranie głodem.
Włożyła płaszcz, wyszła z biura i zamknęła drzwi na klucz. Była
roztargniona, bo nieustannie myślała o ukochanym. Nagle ktoś zatkał
jej ręką usta. Znieruchomiała, nie wiedząc, co się dzieje.
- Mam cię, ślicznotko - rzucił chrapliwie nieznajomy. - Udało
się. Załatwimy cię. Nie będziesz świadczyć przeciwko nam.
ROZDZIAŁ SZÓSTY
Tess była przerażona. Nigdy w życiu tak się nie bała. Napastnik
wykręcił jej rękę. Szli wolno ku frontowym drzwiom budynku, gdzie
wspólnik gangstera czekał w samochodzie z włączonym silnikiem.
To chyba jakiś koszmar, powtarzała w duchu dziewczyna. Takie
sceny zdarzają się tylko w filmach sensacyjnych. Wystarczyło, że
poczuła
nóż
pod
żebrami,
aby
uwierzyła
w
realność
niebezpieczeństwa. Poznała cierpki smak panicznego lęku. Śmierć
zaglądała jej w oczy.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
Jeśli pozwoli napastnikowi, by wepchnął ją do auta, z pewnością
nie wyjdzie z opresji. Dane przewidział, że coś takiego może nastąpić.
Poniewczasie przyznała mu rację.
Błyskawicznie oceniła swoje położenie. Nikłe miała szanse na
wyrwanie się z rąk bandyty, ale sytuacja nie była wcale beznadziejna.
Kiedy gangster podejdzie do frontowych drzwi, będzie musiał sięgnąć
do klamki tą samą ręką, w której trzymał nóż. Jeśli Tess zachowa
przytomność umysłu i będzie działać szybko, może zdoła uciec.
Nie stawiała oporu przestępcy, który popychał ją ku wyjściu. Z
oczyma pełnymi łez błagała, by ją puścił. Miała nadzieję, że wygląda
na typową ofiarę przemocy. W takim wypadku drań ją zlekceważy i
przestanie się mieć na baczności. W myśli powtarzała sekwencję
gestów, które powinna wykonać, gdy nadejdzie odpowiednia chwila.
Stało się. Ręka uzbrojona w nóż sięgnęła klamki. Tess uderzyła
łokciem w splot słoneczny napastnika. Gdy facet zgiął się wpół,
uniosła kolano i kopnęła go w nos; poczuła ciepłą krew. Energicznym
szarpnięciem wyrwała się z morderczego uścisku i wybiegła na ulicę.
Było wczesne popołudnie. Chodnikami szło mnóstwo ludzi. Bogu
dzięki! Gangsterzy nie odważą się chyba ścigać jej w takim tłumie.
Biegła dysząc ciężko.
Wmieszała się w grupę przechodniów czekających na zielone
światło. Kątem oka dostrzegła samochód jadący szybko w jej
kierunku. Nie odważą się, myślała gorączkowo. Wykluczone…
- Tess!
Podniosła wzrok. To był mercedes. Za kierownicą siedział jej
szef.
- Dane! - Przebiegła przez ulicę, wskoczyła do auta i rzuciła się
w ramiona ukochanego.
Objął ją mocno, zapominając na moment o całym świecie. Był
wstrząśnięty. Spieszył się bardzo, żeby wrócić do biura przed
wyjściem detektywów. Nagle ujrzał zdyszaną Tess i oddalające się
files without this message by purchasing novaPDF printer (
auto. Musiał zdecydować, co jest ważniejsze - bezpieczeństwo
dziewczyny czy ściganie uciekinierów. Od razu wiedział, jaką
podejmie decyzje.
Pocałował Tess zachłannie. Niechętnie oderwał wargi od jej ust,
uruchomił silnik i włączył się do ruchu. Auta jechały wolno
zatłoczoną ulicą. Lassiter myślał o Tess. Nic więcej go nie
obchodziło.
- Niewiele brakowało i byłoby po mnie - powiedziała,
oddychając z trudem. - Dałam się zaskoczyć, gdy wychodziłam z
biura. Przyłożył mi nóż do pleców…
- O Boże! - jęknął Lassiter i ujął rękę Tess.
- Helen pokazała mi, jak się bronić, gdy napastnik atakuje od
tyłu. Zapamiętałam sobie jej nauki. Udało mi się obezwładnić faceta i
uciec. - Gdy minęło poczucie zagrożenia, Tess spojrzała na całą
sprawę nieco inaczej. - To było niesamowite przeżycie. Teraz
rozumiem, dlaczego… Dane?
Lassiter zjechał na parking i zatrzymał samochód. Był blady jak
ściana. Drżącymi rękoma trzymał kierownicę. Utkwił wzrok w
przedniej szybie.
- Wszystko się dobrze skończyło - powiedziała cicho Tess.
Przysunęła się i objęła dłońmi jego twarz. Całowała usta, nos i
przymknięte oczy ukochanego. Potem objęła go i mocno się
przytuliła. - Przestań siebie winić. Zapomniałeś po prostu, że nie
wychodzę z Helen. Nie pozwoliłeś nam iść razem na obiad.
- Wcale o tym nie zapomniałem - odparł drżącym głosem. -
Sądziłem, że wrócę, nim biuro opustoszeje. Niestety, utknąłem w
korku.
- Dane - szepnęła.
- Przytul mnie, Tess - poprosił zbolałym głosem. - Nic nie mów.
Obejmij mnie tylko.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
Popatrzyła na niego oczyma pełnymi miłości i tęsknoty.
Dane napotkał jej spojrzenie i poczuł się zakłopotany. Rzadko
ujawniał słabości. Pora wziąć się w garść. Tess nie powinna go
widzieć w takim stanie ani robić sobie poważnych nadziei z powodu
jego gwałtownej reakcji. To bezsensowne. Z drugiej strony jednak…
Pochylił głowę i pocałował ją czule.
- Od tej chwili, ilekroć będę wychodzić z biura, upewnię się
najpierw, z kim zostaniesz. Wybacz mi, Tess.
- Już ci mówiłam, żebyś przestał się obwiniać. Lepiej mnie
pocałuj.
- Za dużo tu ludzi - mruknął i odsunął się nieco. Wskazał
przechodniów mijających auto.
- W takim razie jedźmy do ciebie. Co ty na to?
- Lepiej nie. Po pierwsze: musisz dojść do siebie po
szaleństwach poprzedniej nocy - odparł cicho i dodał z ponurą miną: -
Po drugie: od dziś śpisz we własnym łóżku. Nie będziemy dzielić
sypialni. Tamto nie może się powtórzyć.
- Dlaczego? - zapytała. Dane pogłaskał kciukiem jej policzek.
Miał smutną minę.
- Nie zamierzam się wiązać na stałe. Nie pragnę wielkich uczuć -
przypomniał. - Zawsze będę pamiętał, co czułem, będąc twoim
pierwszym mężczyzną. Problem w tym, że szukasz partnera na całe
życie. Ja straciłem złudzenia.
- Postaram się na ciebie wpłynąć. Przy mnie stare rany się
zabliźnią.
- Już wiele dla mnie zrobiłaś. Mimo to nie mogę się z tobą
ożenić - odparł, nie owijając niczego w bawełnę. - Posłuchaj uważnie,
Tess. Jesteś przekonana, że mnie kochasz, ponieważ brak ci w tych
sprawach doświadczenia. Wszystkiego, co wiesz o erotyce, nauczyłaś
files without this message by purchasing novaPDF printer (
się ode mnie. Pewnego dnia seks przestanie ci wystarczać.
Zapragniesz dziecka.
- Kocham cię, Dane - odparła, nie siląc się na inne argumenty.
Na policzki Lassitera wystąpiły ciemne rumieńce. Oczy rozjaśnił
mu dziwny blask.
- Nie wiesz, czym jest miłość - szepnął, daremnie próbując
udawać, że jej słowa nie zrobiły na nim wrażenia. - Sądzisz, że to
rozkosz i fizyczna bliskość.
- Nas dwoje łączy znacznie więcej niż tylko chwilowa
przyjemność. My się kochaliśmy, Dane. Dzisiejsze przeżycia były tak
cudowne, że wątpię, abym kiedykolwiek pozwoliła się dotknąć
innemu mężczyźnie.
Lassiter przymknął oczy. Jego odczucia były takie same, ale bał
się do tego przyznać. Jakiś wewnętrzny głos nakazał mu zachować je
tylko dla siebie.
- To była cudowna noc - stwierdził chłodno. Popatrzył w oczy
Tess z udawaną obojętnością. - Masz szczęście, że jestem bezpłodny.
W przeciwnym razie mogłabyś mieć kłopoty.
- Tak bym tego nie nazwała - odparła z uśmiechem.
- Nie warto się teraz nad tym rozwodzić - odparł ze wzrokiem
utkwionym w przednią szybę. Uruchomił silnik auta. - Musimy jechać
na posterunek policji i złożyć zeznanie. Czynna napaść i usiłowanie
morderstwa. Tak to wygląda. Nie spocznę, aż tamci… - Dane użył
kilku dosadnych określeń, jakimi chętnie posługiwali się teksascy
strażnicy - …wylądują za kratkami. Powinni się tam znaleźć przed
zachodem słońca. Tym razem nie dopuszczę, by wyszli za kaucją.
Mam w tym mieście trochę znajomości. Moi przyjaciele przekonają
kogo trzeba!
files without this message by purchasing novaPDF printer (
Helen puszyła się jak paw, gdy usłyszała, że Tess ocalała dzięki
kilku lekcjom samoobrony, których jej udzieliła. Dane miał ponurą
minę, ale zdobył się na podziękowanie i kilka miłych słów. Nie
przestawał myśleć o handlarzach narkotykami. Chętnie udusiłby ich
gołymi rękami. Po raz pierwszy w życiu ogarnęła go żądza odwetu.
Polecił Adamsowi, żeby współpracował z policją. Sam nie
odstępował Tess. Gdy po męczącym dniu wrócili do jego mieszkania,
natychmiast zdjął marynarkę. Tess nie odrywała od niego wzroku.
Spostrzegł, że pobladła.
- Co się stało? - zapytał cicho.
- Kiedy gangsterzy trafią do aresztu, natychmiast się
wyprowadzę.
Dane zmarszczył brwi. Nie chciał się nad tym zastanawiać. Na
samą myśl o odejściu Tess czuł wewnętrzną pustkę. Dni spędzone we
dwoje przypominały cudowną baśń - nie tylko dlatego, że zostali
wreszcie kochankami. Dane lubił przebywać z Tess.
- Z pewnością ucieszyła cię ta nowina - dodała z wymuszonym
uśmiechem. - Nie będzie damskiej bielizny suszącej się na sznurku w
twojej łazience ani czółenek pod kanapą…
- Nie masz racji - przerwał. - Będzie mi ciebie brakowało. Sądzę,
że ty również będziesz za mną tęsknić. Problem w tym, że oboje
przywykliśmy do samotności.
Tess objęła go i przytuliła twarz do muskularnego torsu. Przez
białe płótno koszuli czuła ciepło jego skóry. Nie odpowiedziała, bo
słowa niczego by nie zmieniły. Westchnęła, ciesząc się jego
bliskością. Chciała zachować piękne wspomnienia.
- Czy mogłabym dzisiaj spać z tobą?
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- Bardzo tego pragnę - odparł głucho - ale nie mogę się na to
zgodzić. Jeśli za bardzo się do ciebie przywiążę, rozstanie będzie
udręką.
- Przypominasz mi kierowcę, który rezygnuje z prowadzenia
samochodu, bo na samą myśl o awarii ogarnia go niepokój.
- Chyba masz rację - przyznał, mimo woli parskając śmiechem.
Po chwili spoważniał i dodał: - Umacnianie tej więzi żadnemu z nas
nie wyjdzie na dobre. I tak będziemy bardzo cierpieć. - Tess chciała
coś powiedzieć, ale Lassiter dotknął palcem jej ust, nakazując
milczenie.
- Jesteś głęboko przekonana, że mnie kochasz. Wiem o tym
doskonale. Mimo to sądzę, że zmienisz zdanie, gdy wrócisz do swego
mieszkania i zaczniesz normalnie żyć. Wszystko, co się teraz dzieje,
uznasz za koszmarny sen.
- Z wyjątkiem ostatniej nocy - wtrąciła.
- Owszem. - Z czułością pocałował ją w czoło. - To była tylko
jedyna noc. Z czasem o niej zapomnisz.
- A ty?
Wypuścił ją z objęć i przeciągnął się, udając, że nie słyszy
pytania.
- Kto przygotowuje kolację? Co jemy? - zapytał. - Mam ochotę
na hamburgera, a właściwie na kilka hamburgerów.
- Zaraz je usmażę - zaofiarowała się Tess.
- Za dużo czasu spędzasz w kuchni. To niesprawiedliwe.
- Wolę sama przygotować jedzenie. Twoje hamburgery…
Spuśćmy na to zasłonę miłosierdzia. Lepiej trzymaj się z daleka od
patelni - mruknęła, idąc do kuchni.
- Przecież istnieje równouprawnienie!
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- Dziwnie interpretujesz to pojęcie.
Lassiter, zirytowany jawną krytyką, westchnął ciężko i powlókł
się do sypialni, by zmienić ubranie.
Wkrótce usiedli do kolacji.
- Czy możemy pojechać na ranczo pod koniec tygodnia? -
zapytała Tess, nie robiąc sobie wielkich nadziei.
- Lepiej nie ryzykujmy - stwierdził Dane obrzucając Tess
pełnym niepokoju spojrzeniem.
- Rozumiem. Chodzi o gangsterów. - Dziewczyna pokiwała
głową.
- Nie, Tess - odparł cicho. - Problem w tym, że zostaliśmy
kochankami. Beryl nie jest ślepa. Od razu się zorientuje. Wystarczy,
że na nas popatrzy.
- Ach, tak…
- Beryl przestrzega pewnych zasad. - Skrzywił się, widząc
rumieniec na policzkach Tess. - Wiem, wiem, ty również. W pewnym
sensie podzielam wasze przekonania.
Zapadło kłopotliwe milczenie. Dane włączył telewizor. Z
zainteresowaniem obejrzeli razem film przyrodniczy firmowany przez
National Geographic. Okazało się, że oboje mnóstwo wiedzą o
zwierzętach.
- Bardzo chciałbym objechać z tobą całe ranczo - wyznał z
żalem, spoglądając na nią czule. - Problem w tym, że Beryl może ci
dokuczać.
- Czy w dzisiejszych czasach istnieją jeszcze pary żyjące razem
długo i szczęśliwie? - zapytała z goryczą.
Dane wpatrywał się uporczywie w pusty talerz.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- Zapewne tak. Niestety, trudno mi zapomnieć, że moje
małżeństwo okazało się pomyłką. Może od początku coś było w nim
nie tak? Zaraz po ślubie oboje z Jane byliśmy przekonani, że czeka
nas świetlana przyszłość. Z czasem przestało nam na sobie zależeć.
Nie sposób przewidzieć, jak się sprawy potoczą. Gdybym mógł dać ci
dziecko, może zmieniłbym zdanie. Niestety, jest inaczej. Nie sądzę,
żeby się nam udało. Zrozum… to ogromne ryzyko.
- Uważasz po prostu, że jestem dla ciebie za młoda - westchnęła
Tess, spoglądając nieśmiało na ukochanego. - Sama nie wiem, czy to
miły komplement, czy też ukryta zniewaga. Pokochałam cię jako
dziewiętnastolatka. Moje uczucie przetrwało próbę czasu. -
Uśmiechnęła się smutno. - Czy znasz lekarstwo na miłość, Dane?
Nie odpowiedział. Zapadło milczenie.
- Tess, przyjdź tu na chwilę - poprosił Dane następnego ranka,
gestem dłoni zapraszając Tess do swego gabinetu.
Siedział tam wysoki, przystojny blondyn nazwiskiem Nick Reed,
brat Helen, były agent FBI, którego udało się Lassiterowi skaptować
do swojej agencji. Nick uśmiechnął się do Tess, która usiadła na
kanapie. Oboje czekali, aż Dane zamknie drzwi i powie, o co chodzi.
- Musimy przejąć inicjatywę - stwierdził nagle Dane. - Nick
skontaktował się z paroma osobami. Zdobył informacje, które mogą
się nam przydać. Szykujemy zasadzkę na gangsterów, którzy cię
postrzelili, a potem napadli. Opowiedziałem Nickowi, jak wygląda
twój plan dnia. Zostaniesz przynętą, skarbie. Nasi ludzie będą cię
obserwować z ukrycia.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- Piękna perspektywa - odparła z westchnieniem. - A ja, głupia,
myślałam, że kochasz mnie nad życie i gotów jesteś strzec swojej
wybranki jak źrenicy oka.
Nick parsknął śmiechem, jakby usłyszał dobry żart. Dane
zachował kamienną twarz.
- Zadbamy o twoje bezpieczeństwo - tłumaczył. - Będą cię
pilnować detektywi z agencji i dwaj policjanci, którzy zgodzili się
wesprzeć nas po służbie. Czas przejąć inicjatywę i wykorzystać
element zaskoczenia. Nie warto siedzieć i czekać, aż cię znów
napadną. To zbyt niebezpieczne.
- Co mam robić? - zapytała spokojnie.
Dane przedstawił w ogólnych zarysach plan zasadzki. Tess była
zdenerwowana i pełna obaw, ale powtarzała sobie raz po raz, że
podczas napadu, mimo ogromnego zdenerwowania, dała sobie radę.
To dowód, że w trudnej sytuacji potrafi zachować zimną krew. Ta
świadomość dodała jej odwagi. Wszystko pójdzie jak z płatka.
W sobotę rano Dane snuł się po mieszkaniu z kąta w kąt, nie
mogąc sobie znaleźć miejsca. Telewizja go nudziła.
- Trzeba się przewietrzyć - powiedział nagle. - Wkładaj ciuchy.
- Jestem ubrana - odparła Tess, wzruszając ramionami. Miała na
sobie dżinsy i bawełnianą koszulkę.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- Narzuć na siebie kurtkę i włóż sportowe buty. Mam ochotę na
małą przejażdżkę.
- Dokąd wyruszamy?
- Na ranczo - mruknął. Widząc jej rumieniec, dodał pospiesznie:
- Beryl ma dziś wolne. Jeśli chodzi o innych, Helen nieświadomie
dostarczyła nam alibi. Poprosiła mnie, żebym przestał cię tyranizować
i zadbał o twoje samopoczucie. Jest przekonana, że cierpisz tu
katusze.
- Coś w tym jest - odrzekła zaczepnie.
- Idziemy. - Dane odwrócił się i ruszył ku drzwiom. - Jeśli
będziemy tu siedzieć jak w klatce, nic dobrego z tego nie wyniknie.
Tess chwyciła dżinsową kurtkę, włożyła buty i pobiegła za
Lassiterem.
Dzień był chłodny i ciepłe okrycie bardzo się przydało, gdy
objeżdżali farmę. Dane z uśmiechem obserwował Tess w czasie
pierwszej lekcji jazdy konnej. Dziewczyna zerkała ukradkiem na
roześmianą twarz ukochanego. Wkrótce doszła do porozumienia ze
swoim wierzchowcem; wiekowa, cierpliwa klacz niejedno już w życiu
widziała. Jazda konna okazała się znacznie przyjemniejsza, niż sądziła
wcześniej początkująca amazonka. Przyjemnie było patrzeć na świat z
wysokości końskiego grzbietu.
Z oddali dobiegł tętent kopyt. Dane zmrużył oczy ukryte w
cieniu szerokiego ronda.
- Mamy towarzystwo. Należało się tego spodziewać - mruknął,
obserwując dwóch postawnych jeźdźców.
- Co to za jedni? - zapytała Tess, osłaniając dłonią oczy.
- Właściciele farm sąsiadujących z moją, Cole Everett i King
Brannt - odparł z uśmiechem Dane. Domyślił się, że widzieli go z
Tess i szukali pretekstu, by się jej bliżej przyjrzeć. Wiedzieli, że
Lassiter nie ma zwyczaju przywozić kobiet na ranczo.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- Ładny dzień - zagadnął Cole Everett, starszy z jeźdźców.
Spoglądał badawczo na zarumienioną Tess.
- Mamy dobrą pogodę - wtrącił King Brannt.
- To jest Teresa Meriwether - powiedział Dane, nie tracąc
opanowania. - Znajomi mówią do niej Tess. Jej ojciec zamierzał się
ożenić z moją matką. Jak wiecie, oboje zginęli w wypadku na krótko
przed ślubem. Tess i ja w pewnym sensie jesteśmy rodziną. Pracuje
jako sekretarka w mojej agencji detektywistycznej.
- Niezła gadka - rzucił półgłosem Cole Everett, zsuwając na tył
głowy jasny kapelusz z szerokim rondem. - Miło poznać - dodał
głośno z szerokim uśmiechem, w którym nie było ani cienia
złośliwości.
- Mogę się pod tym podpisać - wtrącił King Brannet. Był
uprzejmy, ale trochę onieśmielał Tess.
- Mogę zapytać, w jakim celu się fatygowaliście aż tutaj? -
zapytał Dane, mierząc wzrokiem sąsiadów.
- Chcieliśmy cię prosić o wypożyczenie byka-medalisty. Już o
tym rozmawialiśmy - przypomniał Cole i uśmiechnął się do Tess. -
Oczywiście, możemy poczekać kilka dni.
Dane zachichotał. Bezczelność wścibskich sąsiadów całkiem go
rozbroiła.
- Dobrze - odparł. - Przyjadę za tydzień i wszystko ustalimy.
Dane sądził, że do tego czasu gangsterzy będą już za kratkami, a
Tess wróci do swego mieszkania. Na myśl o tym zrobiło mu się
smutno.
Sąsiedzi Lassitera wkrótce się pożegnali. Dane przypomniał, by
pozdrowili od niego swoje żony. Tess odprowadziła spojrzeniem
dwóch postawnych jeźdźców. Dane opowiadał z ożywieniem o ich
rodzinach.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- Są żonaci od lat. Ich dzieciaki to nastolatki. Dzieciaki… -
Zacisnął zęby. - Wracajmy - powiedział cicho.
- Nie przejmuj się tak - szepnęła Tess, kładąc mu dłoń na
ramieniu. - Dzieci to nie wszystko.
- Przeciwnie, zwłaszcza jeżeli nie ma szansy na ich posiadanie -
rzucił oschle. Popatrzył na Tess z jawną niechęcią i dodał zaczepnie: -
Nie próbuj mi wmówić, że wyrzekniesz się dobrowolnie własnego
potomka.
Nie odpowiedziała. Popatrzyła współczująco na ukochanego.
Zmarszczyła brwi, gdy przypomniała sobie o swoich lękach i
obsesjach.
- Co się stało? - wypytywał z niepokojem, widząc jej zmienioną
twarz.
- Pomyślałam o zasadzce na gangsterów.
Dane był trochę zaskoczony jej odpowiedzią. Sam unikał
rozmyślań na ten temat, bo wytrącały go z równowagi. Teraz musiał
spojrzeć prawdzie w oczy. Lękał się, że coś pójdzie nie tak. Westchnął
ciężko. Długo milczał.
- Pamiętaj, że obaj z Nickiem dobrze znamy się na tej robocie -
powiedział w końcu. - Dopilnujemy, żeby nic ci się nie stało,
maleńka. Dopadniemy tych drani.
- Jasne. - Tess zdobyła się na blady uśmiech.
Nadal była pełna obaw. Dane starał się o tym zapomnieć. Nie
mógł pozwolić, by lęk zmącił mu umysł. Wierzył, że plan ułożony
wspólnie z Nickiem przyniesie spodziewane rezultaty. Gdy przestępcy
trafią do aresztu, trzeba będzie ostatecznie rozmówić się z Tess.
Jednego był pewny: nie ma dla niej miejsca w jego życiu. Powinien
jej to uświadomić, póki jest w stanie to zrobić. Opór słabł z dnia na
dzień. Dla dobra Tess powinien jak najszybciej się z nią rozstać. Za
bardzo mu na niej zależało, by przystał na małżeństwo bez
przyszłości. Tess odejdzie, choćby miał umrzeć z rozpaczy.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
ROZDZIAŁ SIÓDMY
Ciemność za oknami wydawała się przygnębiająca. Zaczęło
mżyć. Na ulicy było wilgotno i zimno. Tess objęła się ciasno
ramionami. Miała na sobie ciemne spodnie, bluzkę w szaroniebieski
deseń i popielaty sweter, a mimo to odczuwała chłód. Stojący za jej
plecami Dane czekał na kolejne posunięcie ekipy detektywów.
Helen, Nick i Adams oraz dwaj najlepsi ludzie sierżanta Gavesa
z pobliskiego komisariatu przyczaili się już w swoich kryjówkach. Od
pewnego czasu wiedzieli, że biuro agencji jest obserwowane. Tego
wieczoru postanowili zastawić na gangsterów pułapkę. Tess i Dane
zachowywali się tak, jakby mieli pracować w biurze do późnej nocy.
Reszta personelu opuściła budynek. Z pewnością zauważyli ich ukryci
w pobliżu obserwatorzy. Detektywi odjechali na bezpieczną
odległość, zaparkowali auta, podkradli się bliżej i zaczaili w
umówionych miejscach, by w razie potrzeby służyć pomocą
pozostałej w budynku piątce współpracowników.
Dane zerknął na zegarek. Był niespokojny. Nie chciał tej akcji,
ale konieczność zmusiła go do jej przeprowadzenia. Tess nie powinna
żyć w ciągłym strachu. Wkrótce od niego odejdzie, ale będzie mu
łatwiej żyć ze świadomością, że jest bezpieczna.
- Boisz się? - zapytał cicho.
- Okropnie - wyznała, stając twarzą w twarz z szefem. - To
chyba normalne, prawda? Nie brak obaw, lecz umiejętność ich
pokonywania czyni z ludzi bohaterów. Trzeba robić, swoje mimo
paraliżującego strachu.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- Masz rację. Parokrotnie uczestniczyłem w niebezpiecznych
akcjach. Za każdym razem odczuwałem strach, ale nie splamiłem się
ucieczką.
- Poczucie zagrożenia powoduje dopływ adrenaliny do krwi, a to
sprawia, że w sytuacji zagrożenia działamy szybko i skutecznie -
przypomniała Tess. - Energii wystarcza jednak na krótko. Ledwie
udało mi się wyrwać z rąk gangstera i uciec, opadłam z sił i całkiem
się rozkleiłam.
- Pamiętaj, że ryzyko uzależnia jak narkotyk - odparł cicho
Dane, patrząc na nią z lękiem. - Właśnie dlatego nie zgadzam się, abyś
została
detektywem.
Bez
wahania
wystawiasz
się
na
niebezpieczeństwo. Pewnie brałabyś najtrudniejsze zlecenia.
- Sam tak robisz - odrzekła, patrząc mu prosto w oczy - i nie
zamierzasz się wycofać.
- Po mnie nikt nie będzie płakać - odparł z ponurym wyrazem
twarzy. Tess miała ochotę zaprotestować. - To nie jest zajęcie dla
żonatych… ani dla mężatek. Świadomość ciągłego zagrożenia może
zniszczyć najbardziej udany związek. Jane była wściekła, że pracuję
jako teksaski strażnik. Byłem gościem w domu.
- Dane - wtrąciła Tess, spoglądając na niego czule - gdybyś
naprawdę kochał żonę, znalazłbyś sposób, żeby spędzać z nią więcej
czasu, prawda?
- Pora zaczynać - stwierdził Dane, spoglądając na zegarek. Jego
twarz niczego nie wyrażała. Pominął milczeniem trudne pytanie. -
Wiesz, co masz robić.
- Oczywiście.
Lassiter wziął z biurka aktówkę i podszedł do Tess. Nie krył, że
dręczy go lęk.
- Unikaj ryzyka. Gdyby zaszło coś nieprzewidzianego, krzycz,
zbij szybę, rób co chcesz, byle tylko zwrócić na siebie uwagę. Nie
zamierzam się zbytnio oddalać. Na pewno usłyszę.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- Jasne. - Tess miała ściśnięte gardło i mokre od potu dłonie.
Zrobiło jej się sucho w ustach, a serce waliło jak młotem. Nie mogła
wyznać Dane'owi, że okropnie się boi. To by tylko pogorszyło
sprawę.
- Będziemy w pobliżu. Jest nas spora gromadka - przypomniał
jej Lassiter. - Wszystko będzie dobrze. Wreszcie przestaniesz się bać.
- Mogą ich znów wypuścić za kaucją…
- Tym razem nie. Jeśli nawet sędzia podejmie taką decyzję,
dopilnuję, żeby ustalono niebotyczną kwotę. Nie będą jej w stanie
zapłacić.
- Sytuacja się powtarza. Poza moim zeznaniem nie będzie
żadnego dowodu ich winy.
- Nieprawda. My również możemy świadczyć. Poza tym sam
napad wykaże, z kim mamy do czynienia. - Dane musnął palcem usta
Tess. - Głowa go góry, kochanie. - Pocałował ją zachłannie.
Rozchyliła wargi, poddając się namiętności. Chciała objąć Dane'a, ale
odsunął się i ruszył ku drzwiom.
Została sama. W biurze zrobiło się nagle zimno i ponuro.
Chodziła nerwowo z kąta w kąt. Dane potrzebował kilku minut, by
dotrzeć na parking, podejść do auta i wrzucić aktówkę do bagażnika.
Potem miał ostentacyjnie zapalić papierosa. Obserwator będzie
przekonany, że szef wyszedł się przewietrzyć, ale wraca do agencji,
bo pamięta o niebezpieczeństwie grożącym Tess i wie, że nie powinna
zostawać sama na dłużej; ktoś mógłby dokonać na nią zamachu.
Gangsterzy skwapliwie wykorzystali chwilową nieobecność
Lassitera. Przed budynek zajechał ciemnobrązowy sedan. Wysiedli z
niego dwaj mężczyźni. Kryjąc się w cieniu, podbiegli do drzwi
wejściowych. Rozglądali się niespokojnie. Dane mógł lada chwila
wypalić papierosa i ruszyć w stronę budynku.
Nie mieli pojęcia, że Lassiter od razu ich spostrzegł. Wrócił
tylnym wejściem i pobiegł do windy dla personelu. Wąski korytarz
files without this message by purchasing novaPDF printer (
prowadził z niej do pomieszczeń agencji. Wyciągnął automatyczny
pistolet, kaliber 45. Broń była gotowa do strzału. Widział, jak
gangsterzy podchodzą do drzwi. Tess usłyszała cichy szczęk klamki;
odwróciła się natychmiast. Na widok wycelowanej w nią lufy
pistoletu zamarła w bezruchu. Pomyślała o ukochanym. Przemknęło
jej przez głowę, że zginie z jego imieniem na ustach.
- Padnij!
Komenda rzucona tonem nie znoszącym sprzeciwu wyrwała ją z
odrętwienia. Tess upadła na podłogę, nim kanonada przerwała
krótkotrwałą ciszę.
Dane zranił w bark jednego z przestępców i skuł go kajdankami.
Drugi z gangsterów zdołał uciec.
- Łap go! - jęknęła Tess.
- Nick się nim zajmie. - Dane wyciągnął do niej rękę i pomógł
wstać.
- Wezwijcie lekarza, do jasnej cholery! - krzyczał ranny. - To
nieludzkie! Przecież się wykrwawię!
- Teraz masz pojęcie, jak cierpiała Tess - odparł Dane i dodał
kilka epitetów, które sprawiły, że dziewczyna spłonęła rumieńcem.
- Zdrów i cały? - wypytywała niespokojnie, odruchowo
dotykając jego torsu, jakby szukała ran. - Trafił cię?
- Pół życia zeszło mi na unikaniu pocisków. - Dane rozchmurzył
się nieco. Na jego ustach pojawił się chełpliwy uśmieszek. - Za to mi
płacili. A co z tobą? Dobrze się czujesz?
- Teraz już tak - odparła i wtuliła się w ramiona Dane’a.
Położyła głowę na jego ramieniu. Kątem oka obserwowała leżącego
na podłodze gangstera, który zwinął się w kłębek i pojękiwał cicho.
Marynarka eleganckiego garnituru pobrudzona była krwią. Dane
trzymał w ręku broń napastnika.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- Tess! - Głos Helen odbił się echem w pustym biurze.
Dziewczyna wybiegła z windy. Nick deptał jej po piętach. - Słyszałam
odgłos wystrzałów. - Umilkła, z niedowierzaniem spoglądając na
koleżankę i szefa. - Co się stało?
- Nic. Wyszliśmy z tego bez szwanku. A co z jego kompanem? -
zapytał Dane, ruchem głowy wskazując rannego przestępcę.
- Ludzie sierżanta Gravesa już się nim zajęli - wtrącił Nick,
chowając broń do kabury.
- Wezwij karetkę. Trzeba opatrzyć tego drania - mruknął Dane
do Helen. Podał jej automatyczny pistolet maszynowy, z którego
strzelał przestępca.
- Nie dotykaj kolby - zrzędził Nick; patrząc na siostrę.
- Są na niej odciski palców.
- Wiem, jak trzymać broń. Sam mnie tego nauczyłeś - odparła z
politowaniem Helen. Zwróciła się do Tess: - Jak samopoczucie,
kochanie?
- Nieźle - usłyszała w odpowiedzi.
- Cholerni detektywi! - wymamrotał ranny przestępca. Powtarzał
te słowa raz po raz.
- Wynośmy się stąd. - Dane uniósł brwi i mocniej przytulił Tess.
Minęło dużo czasu, nim wrócili do domu. Tess musiała złożyć
zeznania. Czekała, aż zostaną przepisane i przyniesione do podpisu.
Ranny gangster pojechał karetką na opatrunek; następnie odwieziono
go do szpitala policyjnego. Drugi przestępca został przesłuchany i
odesłany do aresztu. Tess wreszcie odetchnęła z ulgą.
Wrócili do domu w środku nocy. Dziewczyna zasnęła jak
kamień i nie miała żadnych koszmarnych snów. Nie słyszała budzika.
Gdy wstała, Dane już wyszedł, ale zostawił kartkę. Napisał, żeby nie
przychodziła do pracy; radził jej porządnie wypocząć.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
Zapewne miał rację, ale Tess nie miała czasu na odpoczynek. Z
ponurą miną uznała, że czas się pakować. Dane nie prosił jej, żeby się
wyprowadziła; w ogóle niewiele mówił poprzedniej nocy. Był
uprzejmy i opiekuńczy, ale oschły. Gdy wrócili do domu, kazał jej iść
spać. Uznał, że Tess bardziej potrzebuje snu niż rozmowy.
Tess sądziła, że Dane ją kocha, ale będzie próbował zabić tę
miłość i pewnie mu się to uda. Uznała, że postąpi mądrze, usuwając
się w cień na pewien czas. Nie warto wszczynać sporu z mężczyzną,
który sam nie wie, czego chce. Pora odejść; niech Dane spokojnie
wszystko przemyśli. Nie powinien odczuwać presji; zbyt silna jest w
nim potrzeba wolności. Z czasem nadarzy się okazja, by go
przekonać, że mimo przeszkód mają przed sobą wspaniałą przyszłość.
Spakowała rzeczy i czekała na powrót Dane'a. Siedziała z
opuszczoną głową na kanapie, ubrana w szare spodnie i szeroki biały
sweter. Włosy splotła w warkocz. Płaszcz leżał na oparciu kanapy.
Usłyszała znajome kroki i podniosła wzrok. Dane zmarszczył
brwi; patrzył z niedowierzaniem na spakowane walizki.
- Sądziłam, że takie rozwiązanie najbardziej ci odpowiada -
powiedziała cicho. - Żadnych sporów. Żadnych kłopotów. - Wstała. -
Czy mógłbyś odwieźć mnie do domu?
Dane westchnął ciężko. Uznał, że Tess ma rację. To najlepsze
wyjście. Z żalem odrzucił marzenia. Łudził się, że zastanie Tess
zwiniętą w kłębek na kanapie i wpatrzoną, jak co wieczór, w ekran
telewizora. Daremnie. Gdy uświadomił sobie, że wraca do siebie,
poczuł niemal fizyczny ból.
- Oczywiście. Ruszajmy - odparł chłodno. Popatrzył na nią z
góry. - Dzięki.
Włożyła płaszcz i wyszła za nim z mieszkania, nie oglądając się
ani razu. Gdyby popatrzyła na znajome wnętrze, pękłoby jej serce.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
Wkrótce dotarli na miejsce. Dane zapewnił Tess, że nie ma
powodu do obaw. Przestępcy działali na własną rękę i nie mieli
żądnych zemsty popleczników. Po chwili milczenia Tess stwierdziła:
- Wszystko już zostało powiedziane.
- Owszem - zgodził się Dane. Przez chwilę błądził wzrokiem po
niewielkim mieszkaniu. Po chwili spojrzał znów na Tess, ale
natychmiast spuścił oczy. - Wpadnę do ciebie rano.
- Dobrze - odparła, starając się powstrzymać łzy. Znieruchomiał,
słysząc jej zduszony szept, ale nie podniósł wzroku. To byłaby
lekkomyślność.
- Dbaj o siebie.
- Jasne. Ty również. - Zawahała się na moment. - Dane?
- Tak?
- Dzięki. Uratowałeś mi życie. Gdyby nie ty, już by mnie nie
było na tym świecie.
Przymknął oczy. Poczuł mdłości. Nie był w stanie o tym myśleć.
Cierpiał jak potępieniec, ilekroć przypominał sobie, że dwukrotnie
niewiele brakowało, by Tess straciła życie.
- Dobranoc - rzucił pospiesznie. Wybiegł z mieszkania i
zatrzasnął drzwi. Gdy znalazł się na ulicy, zimny wiatr ochłodził
rozpalone policzki. Mdłości z wolna ustępowały.
Dane wsiadł do mercedesa i ruszył przed siebie w nocny mrok.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
Tess liczyła się z tym, że ukochany będzie ją traktował z
rezerwą, ale całkowita obojętność była dla niej sporym zaskoczeniem.
Traktował ją niczym bezduszną maszynę zaprogramowaną na
wykonywanie poleceń służbowych. Domagał się od niej informacji,
przekazywał dane, a potem wychodził z biura, nie zaszczycając swojej
sekretarki pożegnalnym spojrzeniem. Poza pracą przestawała dla
niego istnieć.
Przez kilka tygodni Tess bardzo cierpiała. Zmartwienia
podkopały jej siły. Nabawiła się niestrawności. Było jej niedobrze. Po
pracy wróciła do domu i od razu się położyła. Następnego ranka
dostała torsji. Zadzwoniła do biura i poprosiła o wolny dzień. Potem
wróciła do łóżka. Zasnęła, wsłuchana w szum deszczu.
Dane wpadł po pracy, żeby sprawdzić, jak Tess się czuje. Była
zdziwiona, że tak się przejął. Dotychczasowe zachowanie dowodziło,
że przestał sobie zaprzątać głowę jej sprawami.
- Jak się czujesz? - zapytał bez wstępów, gdy otworzyła drzwi.
Była potargana i blada. Miała na sobie znoszoną koszulę nocną i
gruby czerwony szlafrok sięgający do bosych stóp.
- To chyba jakiś wirus. Adams miał ostatnio kłopoty z
żołądkiem. Chyba się od niego zaraziłam. Bądź tak miły i zastrzel
tego drania. Będę ci za to dozgonnie wdzięczna - mamrotała, chwiejąc
się na nogach.
- Czego ci potrzeba? Chętnie ci pomogę.
- Dzięki. - Tess pokręciła głową. - Mam w lodówce jogurt, który
mnie trzyma przy życiu.
- Może wezwać lekarza? - zapytał, marszcząc brwi.
- Nie warto. Samo przejdzie. - Lekceważąco machnęła ręką.
Nadal stali w otwartych drzwiach. - Dane, muszę się położyć. Miło, że
wpadłeś, ale nie ma się czym przejmować. Za kilka dni wyzdrowieję.
Zorganizuj jakieś zastępstwo.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- Mamy już kogoś na twoje miejsce - powiedział z ociąganiem. -
Idealna sekretarka. Stenografuje i pisze niemal tak szybko jak ty.
- Jeśli sobie życzysz, żebym odeszła, wystarczy powiedzieć -
odparła cicho i popatrzyła mu w oczy. Wyraz twarzy szefa potwierdził
jej przeczucia. - Porozmawiaj z tą dziewczyną i dowiedz się, czy
zechce pozostać w agencji na stałe. Jeśli się zgodzi, odejdę
natychmiast…
- Musisz najpierw znaleźć nową posadę - rzucił przez zaciśnięte
zęby.
- Agencja detektywistyczna Shorta zatrudni mnie natychmiast.
Short był przystojnym wdowcem po czterdziestce; miał dobre
maniery, nie brakowało mu pewności siebie. Dane popatrzył na Tess,
mrużąc oczy; łatwo można przewidzieć, czym by się skończyła
współpraca tych dwojga.
- Nie wydaje mi się… - zaczął.
- Dane, unikasz mnie - przerwała z irytacją. - Dość udawania.
Odkąd się ze mną przespałeś, chodzisz ponury jak chmura gradowa. Z
trudem znosisz moją obecność. Doskonale to rozumiem. Mnie
również trudno jest z tobą pracować, bo dobrze znam twoje
nastawienie. Pozwól mi odejść. Dam sobie radę. - Oparła się o ścianę i
mimo woli popatrzyła na niego z czułością. - Łatwiej mi będzie o
tobie zapomnieć, jeśli przestaniemy codziennie widywać się w pracy.
- Wkrótce znajdziesz sobie kogoś innego - mruknął niechętnie.
- Zapewne - odrzekła, by uspokoić jego sumienie, chociaż wcale
w to nie wierzyła. Zdobyła się na słaby uśmiech. - Do widzenia, Dane.
- Skarbie, to nie miało sensu - powiedział tak czule i łagodnie, że
Tess łzy zakręciły się w oczach. - Od początku tak uważałem.
Przecież wiesz, że nie chcę się żenić.
- Jasne - odparła cicho. - Trudno.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- To wcale nie jest takie proste. - Dane westchnął ciężko. -
Tęsknię za tobą. Dokucza mi samotność. Przy tobie bardzo się
zmieniłem.
- Proszę, idź już, bo zacznę płakać i wyjdę na kompletną idiotkę
- błagała Tess, patrząc na niego przez łzy.
- Wmówiłaś sobie tylko, że mnie kochasz! - jęknął rozpaczliwie.
- Nie rozumiesz? To młodzieńcze zauroczenie. Podobam ci się i nic
więcej.
Nie była w stanie wykrztusić słowa. Szare oczy w bladej twarzy
były smutne, niemal tragiczne.
- Tak będzie dla ciebie lepiej. Kiedyś przyznasz mi rację.
Wyjdziesz za mąż, urodzisz dzieci… - Odwrócił się i wyszedł z
obawy, że głos mu zadrży. Sama myśl o Tess poślubionej innemu
mężczyźnie i otoczonej gromadką cudzych bachorów była dla niego
torturą. Na odchodnym rzucił: - Żegnaj, maleńka. Poproszę Helen,
żeby przyniosła ci dokumenty i pensję. Powiedz jej, że odchodzisz z
agencji, ponieważ biuro kojarzy ci się mimo woli z koszmarnymi
przeżyciami ostatnich dni. To dobra wymówka.
- Owszem - wykrztusiła, zaklinając go w duchu, by wreszcie
odszedł i zostawił ją samą, zanim całkiem się rozklei. W głowie miała
kompletny zamęt.
- Gdybyś potrzebowała mojej pomocy…
- Dziękuję. Dobranoc.
Wyszedł, nie oglądając się ani razu. Miał wielką ochotę raz
jeszcze na nią popatrzeć, ale zdawał sobie sprawę, że popełniłby
niewybaczalne głupstwo.
Zza drzwi dobiegł go szczęk zamka. Z rozdartym sercem opuścił
Tess, ale musiał tak postąpić. Nie mógł jej ofiarować takiego życia,
jakiego pragnęła. Wmawiał sobie, że jej miłość to zwykłe urojenie.
Podobał się tej dziewczynie; nic więcej. Gdyby ożenił się z Tess,
files without this message by purchasing novaPDF printer (
postąpiłby nieuczciwie. Powtarzał ten argument przez całą drogę do
domu.
Na próżno. Gdy wszedł do pustego mieszkania, zdał sobie
sprawę, że jest na świecie sam jak palec.
ROZDZIAŁ ÓSMY
Short bardzo się ucieszył, że Tess chce u niego pracować. W
poniedziałek poczuła się trochę lepiej i poszła na rozmowę z
przyszłym szefem.
Wysoki, przystojny mężczyzna przyjął ją w biurze, gdzie roiło
się od pracowników. Przypominał trochę Lassitera. Mimo to, w
porównaniu z rygorem panującym u Dane'a, dyscyplina w agencji
Shorta była nieco rozluźniona. Tess nie podobało się również, że
detektywi Shorta zbyt często zdają się na przypadek. Była jednak
zdumiona i uradowana, kiedy się okazało, że nowy szef ma dla niej
etat detektywa, a nie sekretarki.
- Wspaniała niespodzianka! - zawołała.
- Doskonale pamiętam, jak pani narzekała u Lassitera -
zachichotał. - Zajmie się pani u mnie szukaniem zaginionych.
Niebezpieczeństwo jest znikome, a praca nie wymaga tyle czasu co w
przypadku innych specjalności; za to satysfakcja gwarantowana. Mam
nadzieję, że będzie pani zadowolona.
- Nie wiem, jak się panu odwdzięczyć za tyle życzliwości.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- Znam dobry sposób. Proszę solidnie wziąć się do pracy i
odnosić same sukcesy. - Short wstał i uścisnął dłoń nowej pracownicy.
- Proszę zostać, jeśli ma pani czas. Mary wszystko pani wyjaśni i
przedstawi współpracownikom. Do przyszłego poniedziałku będzie
się panią opiekować. Tydzień to aż nadto, by poznać sposób działania
naszej firmy i wdrożyć się do nowych obowiązków. Potem zacznie
pani działać samodzielnie.
- Wspaniale - odparła z uśmiechem Tess. - Ogromnie się cieszę.
Z pewnością nie zawiodę pańskich oczekiwań.
- Ciekawe, dlaczego Dane zgodził się, by pani odeszła z jego
firmy. Sporo was łączy. W pewnym sensie jesteście rodziną -
powiedział Short, nie kryjąc ciekawości.
- W ostatnim czasie dwukrotnie do mnie strzelano, raz przed
budynkiem agencji, a drugi w biurze. Koszmarne wspomnienia nie
pozwalają mi spokojnie pracować. Gdy tam wchodzę, cała się trzęsę -
skłamała Tess.
- Rozumiem. - Short od razu spoważniał, a potem uśmiechnął się
współczująco. - Postaramy się, żeby nic podobnego pani tu nie
spotkało.
- Dzięki - odparła cicho.
Mary Plummer chętnie zaopiekowała się nową koleżanką.
- Jesteś bardzo blada - zauważyła w czasie rozmowy. -
Słyszałam, że ostatnio chorowałaś. Czy aby na pewno czujesz się już
lepiej?
- Oczywiście - zapewniła Tess.
Niestety, okazała się nadmierną optymistką. Przez kilka tygodni
Tess nie mogła dojść do siebie. W końcu uznała, że ma wrzód
żołądka. Nic dziwnego, jeśli wziąć pod uwagę, ile ostatnio przeszła:
postrzał, napad, rozstanie z ukochanym, zmiana pracy. Każdy by się
rozchorował po takich przeżyciach.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
Helen ciągle do niej wydzwaniała, prosząc o spotkanie. Tess
odmawiała pod byle pretekstem, ale w końcu uznała, że wszystko ma
swoje granice, i umówiła się z koleżanką na obiad.
- Marnie wyglądasz - stwierdziła Helen, nie owijając niczego w
bawełnę.
- Żyłam ostatnio w ogromnym napięciu - przypomniała Tess. -
Tak wiele się zmieniło w moim życiu, i to w bardzo krótkim czasie.
- Schudłaś. Jesteś blada jak ściana.
- To nerwy. Pan Short jest wspaniałym szefem. Nie mogę go
zawieść, a muszę się jeszcze wiele nauczyć.
- To prawda. - Helen nie wyglądała na przekonaną. Spoglądała
podejrzliwie na młodszą koleżankę. - Dane jest…
- Masz ochotę na deser? Może lody? - rzuciła Tess, pospiesznie
zmieniając temat. Helen zamilkła. Wkrótce pojęła, w czym rzecz.
- Jasne. Nie musisz niczego dodawać. Wszystko rozumiem.
Niech będą lody. Mam tylko jedną prośbę. Idź do lekarza. Zrób to dla
starej przyjaciółki.
Tess posłuchała dobrej rady i następnego dnia z samego rana
wybrała się na badania. Doktor Reiner leczył ją od dawna. Zbadał
pacjentkę starannie i szybko zorientował się, co jej dolega.
- Muszę zapytać, czy była pani ostatnio blisko związana z jakimś
mężczyzną - powiedział spokojnie i dobitnie.
- Tak - odparła pospiesznie Tess. Czuła niespokojne kołatanie
serca. - Raz się… Spędziłam z nim noc.
- I stało się - westchnął lekarz.
- Ale on jest… bezpłodny - wyjąkała. - Twierdził, że nie może
mieć dzieci.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
Nagle uświadomiła sobie, że comiesięczna kobieca przypadłość
nie pojawiła się we właściwym czasie. Powiedziała o tym lekarzowi.
- Przeprowadzimy testy ciążowe - stwierdził lekarz. - Postawmy
sprawę jasno. Prawdopodobnie jest pani w ciąży. Na to wskazują
wszystkie symptomy.
Tess skuliła się, jakby została uderzona prosto w splot
słoneczny. Z obawą i niedowierzaniem spoglądała na swój brzuch.
- Ciąża to nie koniec świata - pocieszał ją lekarz. - Jest wiele
możliwości…
- Nie! - Tess zbladła i osłoniła brzuch rękoma. - Proszę o tym nie
mówić!
- A zatem chce pani urodzić dziecko?
- Oczywiście - szepnęła Tess. - To moje największe marzenie!
- Co z ojcem?
- Obawiam się, że nie uwierzy, gdy mu powiem - odparła ze
smutkiem. - Tak czy inaczej jest przeciwnikiem małżeństwa, więc nie
będę zawracać mu głowy, przynajmniej na razie, dopóki nie mam
pewności. Kiedy otrzymam wyniki badań, podejmę decyzję.
- Doskonale. Zaraz przyjdzie tu siostra Wallace i pomoże mi
przeprowadzić badania. Proszę się nie martwić. Wszystko będzie
dobrze.
Wyniki miały być znane dopiero następnego dnia rano. Tess
przez całą noc nie zmrużyła oka. Nie wspomniała nikomu o
podejrzeniach doktora Reinera. Siostra Wallach zadzwoniła do biura.
Tess omal nie zemdlała, słysząc spokojny głos potwierdzający, że
pacjentka jest w ciąży. Wymamrotała podziękowanie i odłożyła
słuchawkę. Zapomniała umówić się na kolejną wizytę i zapytać o
adres dobrego ginekologa-położnika. Uznała, że pomyśli o tym innego
dnia.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
Pracownicy agencji, zaniepokojeni bladością nowej koleżanki,
wypytywali, co się stało. Tess zbyła ich uprzejmymi półsłówkami i
wsadziła nos w papiery dotyczące prowadzonej właśnie sprawy.
Chciała spokojnie wszystko przemyśleć.
Koło południa wyrwał ją z zadumy głos szefa, który zatrzymał
się przy biurku nowej pani detektyw i zmierzył ją badawczym
spojrzeniem.
- Rzadko spotykam się z podwładnymi poza biurem, ale dla pani
chętnie zrobię wyjątek. Może pójdziemy dziś razem na kolację?
Tess była zbita z tropu nieoczekiwaną propozycją. Rozstała się z
Dane'em, ale nosiła pod sercem jego dziecko. Randka z innym
mężczyzną uchodziła w jej oczach niemal za cudzołóstwo.
- Dzięki za zaproszenie - odparła uprzejmie. - Mam nadzieję, że
nie poczuje się pan dotknięty, jeśli odmówię. Nie jestem w nastroju.
Dochodzę teraz do siebie po… wielkim rozczarowaniu.
- Ach, tak. Rozumiem - odparł z uśmiechem. - Czas leczy rany.
Ponowię zaproszenie.
Tess w milczeniu skinęła głową. Żadnej zachęty. Miała w życiu
dość kłopotów.
Tess chciała zadzwonić do Dane'a i przekazać mu radosną
nowinę, ale nie miała odwagi. Jej ukochany ciągle powtarzał, że nie
chce trwałego związku i nie pragnie ożenić się powtórnie. Gdyby mu
powiedziała o dziecku, uznałby, że powinien ją poślubić. Marzył o
potomstwie, lecz mimo to mógł uznać jej telefon za próbę moralnego
szantażu. A jeśli - uchowaj Boże - stwierdzi, że to nie jego dziecko?
Przecież uważał się za bezpłodnego. Gotów powiedzieć, że spała z
innym mężczyzną.
Druga przyczyna, która skłoniła Tess do milczenia, dotyczyła
stanu zdrowia. Niepokoiły ją uporczywe bóle i krwawienia. Lekarz
był tego samego zdania i gdy tylko opisała mu objawy, umówił ją z
doświadczonym położnikiem. Skoro istniało ryzyko poronienia i
files without this message by purchasing novaPDF printer (
utraty dziecka, wciąganie Dane'a w tę sprawę byłoby niewybaczalnym
błędem.
Odetchnęła z ulgą, gdy Kit wróciła do domu po kilku miesiącach
nieobecności. Wreszcie miała bratnią duszę. Umówiły się na obiad.
Kit wybrała gwarną włoską restaurację, gdzie w dni powszednie
chętnie wpadały coś zjeść. Tess, która ostatnimi czasy zwykle
przesiadywała w domu, czekała przy stoliku na koleżankę, nerwowo
rozglądając się po sali. Obawiała się przypadkowego spotkania z
Dane'em, mimo że do jego agencji było stąd dość daleko. Wreszcie
ujrzała wysoką, elegancką dziewczynę o gęstych, ciemnych włosach,
twarzyczce elfa, błyszczących niebieskich oczach i długich rzęsach.
Tess była dość wysoka, ale Kit górowała nad nią wzrostem. Była
także szczuplejsza; Tess zaczęła już tyć.
- Aleś ty pulchniutka! - mruknęła Kit, marszcząc brwi.
Ruchem głowy wskazała szeroki biały sweter Tess oraz jej szare
spodnie, o dwa numery większe niż te, które Tess nosiła do tej pory.
Przyszła matka nie mogła się już pochwalić talią osy. Twarz miała
zaokrągloną, a zarazem dziwnie promienną.
- Trochę przytyłam - wyznała Tess. - W pobliżu mojej agencji
jest dobra włoska restauracja. Sama rozumiesz…
- Słyszałam, że pracujesz teraz jako detektyw. - Kit z
zadowoleniem pokiwała głową. - W końcu odważyłaś się
przeciwstawić Dane'owi. Gdybyś nadal u niego pracowała, nie
miałabyś cienia szansy na awans. Ten facet jest nadopiekuńczy.
Tess z uwagą przeglądała kartę dań. Kit rzuciła jej badawcze
spojrzenie.
- Powiedz mi od razu, co się stało. Wiesz, że i tak w końcu to z
ciebie wyciągnę.
- Jestem w ciąży - oznajmiła drżącym głosem Tess.
Kit znieruchomiała i wstrzymała oddech.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- Dane? - zapytała w końcu i głośno westchnęła.
- Tak.
- On zapewne o niczym nie wie - stwierdziła z domyślnym
uśmiechem Kit. Popatrzyła współczująco na przyjaciółkę,
Tess skinęła głową, patrząc nie widzącym wzrokiem na menu.
Kit pogłaskała jej dłoń.
- W końcu będziesz zmuszona mu o tym powiedzieć.
- Oczywiście. Za jakiś czas.
- Kiedy?
- Pojawiły się niepokojące dolegliwości. Jutro idę do położnika.
- Tess skrzywiła się. - Pielęgniarka, z którą telefonicznie umawiałam
się na wizytę, była wyraźnie zaniepokojona moimi objawami:
Przeglądałam również encyklopedię medyczną. To się może skończyć
poronieniem. Kit, co mam robić? Nie mogę stracić tego dziecka!
Tylko ono mi pozostało!
Kit udało się po chwili uspokoić przyjaciółkę. Tess opanowała
się i kontynuowała zwierzenia.
- Sama nie wiem, jak… - Urwała w pół słowa i zamrugała
powiekami. Pobladła, spoglądając ku drzwiom.
- Dane - rzuciła domyślnie Kit, odwracając się ku wyjściu.
Otworzyła szeroko oczy. - Przecież on tu nie bywa!
Tym razem jednak przyszedł. Co więcej, lustrował spojrzeniem
gości, jakby kogoś szukał. Wreszcie dostrzegł Kit i Tess. Z kamienną
twarzą ruszył w stronę ich stolika.
- Nie - jęknęła Tess. - Nie powinien…
Dane był innego zdania. Zatrzymał się obok Tess, patrząc
zachłannie na jej twarz, jakby nie był w stanie oderwać od niej
wzroku.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- Od kilku tygodni cię nie widuję - rzucił oschle. - Miałem
nadzieję, że nas odwiedzisz, żeby powiedzieć, co u ciebie słychać.
Daremnie. Co z oczu, to z serca, prawda?
Dziwne pytanie w ustach mężczyzny, który jeszcze niedawno
traktował ją niczym powietrze.
- Pracuję w odległej dzielnicy. Trudno mi się wyrwać.
- Tak. Słyszałem, że dostałaś posadę detektywa.
- Owszem. To pasjonujące zajęcie. - Uniosła dumnie głowę.
Dane patrzył uporczywie w szare oczy. Tess spostrzegła, że jest
smutny, ale nie wiedziała, czemu to przypisać.
- Uważaj na siebie - mruknął.
- Obiecuję - powiedziała Tess. Zmieniła temat. - Helen pewnie
za mną tęskni.
Dane zacisnął zęby. Jego dłonie zwinęły się w pięści. Owszem,
Helen czuła się w agencji nieco osamotniona, gdy zabrakło młodszej
koleżanki, ale dla niego nieobecność Tess była prawdziwą torturą.
Najgorsza okazała się zagadkowa obojętność i uparte milczenie. Jak
możesz, Tess, powtarzał w duchu. Dlaczego jesteś taka nieczuła? Już
zapomniałaś o naszej cudownej nocy?
Był świadomy, że sam dał Tess do zrozumienia, aby odeszła, ale
to mu wcale nie poprawiło humoru. Powtarzał jej ciągle, że nie chce
się wiązać na stałe. Zmienił zdanie, gdy przyszło mu stawić czoło
samotności i żyć bez Tess. Nienawidził powrotów do domu, bo jej
tam nie było. Przeklinał własne życie, ponieważ zabrakło w nim
najważniejszej osoby. Westchnął i popatrzył z czułością na pochyloną
głowę dziewczyny, jakby chciał pogłaskać ją po włosach. Odepchnął
Tess; nie można cofnąć tamtych słów. Czuł się bezradny. Czyżby jego
okrucieństwo zabiło miłość, jaką do niego żywiła?
- Może chcesz się do nas przysiąść, Dane? - zapytała uprzejmie
Kit, przerywając kłopotliwe milczenie.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- Nie, dziękuję - odparł z roztargnieniem. - Muszę wracać do
pracy. Tess?
- Tak? - Podniosła wzrok, ale nie dała się zwieść pozornej
serdeczności jego głosu.
- Jak się czujesz? - zapytał, patrząc z niepokojem w jej twarz. -
Wyglądasz, jakbyś… - Daremnie szukał właściwego słowa. Czyżby
chorowała? Może coś ją trapi? - Masz kłopoty ze zdrowiem?
- Zimą trudno uniknąć przeziębienia - odparła wymijająco.
Pobladła i odwróciła wzrok. Nie była w stanie patrzeć dłużej na
ukochanego. Nosiła pod sercem jego dziecko, ale nie wiedziała, jak
mu o tym powiedzieć, i dlatego cierpiała.
Wstrzymała oddech, czując nagły ból. Nie po raz pierwszy.
Dlatego właśnie postanowiła odwiedzić ginekologa-położnika.
- Tess!
Dane ukląkł obok niej i chwycił jej dłoń. Patrzył na nią
ciemnymi, pełnymi przerażenia oczyma.
- Co ci jest, maleńka? - wypytywał niecierpliwie. - Jak się
czujesz?
- Chyba mam wrzód żołądka - odparła z wahaniem, oszołomiona
czułym dotknięciem. Przebiegł ją cudowny dreszcz. Spojrzała w oczy
Dane'a i czas się zatrzymał. Wpatrywała się w ukochanego z
zachwytem, chociaż złamał jej serce.
- Tess… - jęknął boleśnie. Wyglądał jak człowiek porażony
cierpieniem.
- Nic mi nie jest - szepnęła. Westchnęła ciężko. Z trudem oparła
się pragnieniu, by rzucić się w jego ramiona. - Już przeszło.
Naprawdę, Dane.
Zapomnieli o całym świecie. Kit siedziała obok nich, jakby była
niewidzialna. Wolno piła kawę, nie przerywając dziwnej rozmowy.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- Idź koniecznie do lekarza - powiedział zdławionym głosem. -
Nie wolno lekceważyć tych objawów.
- Oczywiście - odrzekła cicho. - A co z tobą? Jak się czujesz?
- Jakoś leci - odparł nieco chrapliwie. Westchnął głęboko. Chciał
poprosić Tess, żeby do niego wróciła, ale walczył z tą pokusą. -
Chyba tęsknię za tobą, maleńka - dodał z kpiącym uśmiechem.
- Nie do wiary! Chyba śnię! - odparła pogodnie.
Dane wzruszył ramionami, nie wiedząc, co odpowiedzieć.
- Wrócisz do mojej agencji, jeśli dam ci posadę detektywa? -
spytał z wahaniem.
- Daj spokój, Dane - odparła po chwili namysłu. - To nie jest
dobry pomysł. Doskonale mi się współpracuje z panem Shortem.
Dane zmarszczył brwi i zacisnął pięści. Przemknęło mu przez
myśl, że Tess flirtuje z Shortem i dlatego nie chce powrócić do jego
firmy.
Kit uznała, że pora wziąć sprawy w swoje ręce. Ta rozmowa
łatwo mogła się zmienić w nieprzyjemną sprzeczkę. Tess nie miała na
to sił.
- Zrobiło się strasznie późno - wtrąciła. - Muszę wracać.
- Ja również. Nie mogę się spóźnić - podchwyciła Tess,
spoglądając znacząco na Lassitera, który wstał z klęczek, patrząc na
nią wrogo.
Short i Tess! Był wściekły. Miał wielką ochotę dać komuś po
mordzie!
Kit ureglowała rachunek. Tess podniosła się z krzesła i
powiedziała z wahaniem:
- Cieszę się z naszego spotkania.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
Zirytowany Dane bez słowa zmierzył ją taksującym
spojrzeniem.
- Przytyłaś? - zapytał nagle.
- Trochę - odparła, unikając jego wzroku. - Jem za dużo
pączków.
- I dobrze. Byłaś zbyt szczupła.
Rozmowa się urwała. Do Lassitera podszedł jakiś znajomy.
Dziewczyny wykorzystały moment, pożegnały się i wyszły.
- Dane tęskni za tobą - powiedziała Kit, gdy wsiadała do
samochodu. - Nawet ślepy by to zauważył.
- Tęsknota i miłość to dwie różne sprawy - westchnęła Tess.
- W każdym razie trochę mu na tobie zależy. Mniejsza z tym. -
Kit uznała, że pora zmienić temat. - Niepokoi mnie twój stan zdrowia.
Podczas obiadu źle się czułaś. Obiecaj mi, że pójdziesz do lekarza.
- Obiecuję. Dzięki za troskę. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką.
- To samo mogę powiedzieć o tobie.
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
Tess przyszła do gabinetu doktora Boswicka pół godziny
wcześniej. Prawie nie spała tej nocy. Atak bólu, który nastąpił w
restauracji, bardzo ją przestraszył. Dane ogromnie jej pomógł w
files without this message by purchasing novaPDF printer (
trudnej chwili. Wziął ją za rękę i cierpienie minęło szybciej niż
zazwyczaj. Niesamowite; zupełnie jakby dziecko poznało głos
rodzonego ojca i postanowiło walczyć o przetrwanie. Tess sądziła, że
medycy nie potwierdziliby owej teorii.
Doktor Boswick już przyjmował, więc nie czekała długo. Zbadał
pacjentkę i postawił niepokojącą diagnozę. Usiedli po przeciwnych
stronach biurka. Lekarz przeglądał wyniki przeprowadzonych
wcześniej badań.
- Czy bardzo pani zależy na urodzeniu tego dziecka? - zapytał,
odsuwając plik wydruków i spoglądając na pacjentkę znad okularów. -
Wiem, że jest pani osobą samotną i utrzymuje się ze skromnej pensji.
Proszę to rozważyć.
Tess nie rozumiała, co jej sytuacja osobista i finansowa ma
wspólnego z ciążą, nie potrzebowała jednak czasu do namysłu.
- Zrobię wszystko, by urodzić to dziecko - odparła spokojnie.
Lekarz nie ukrywał zadowolenia.
- To doskonale, że tak pani stawia sprawę, bo ciąża jest
zagrożona. Nie ma pewności, czy zdołamy ją utrzymać. - Usiadł na
brzegu krzesła i położył dłonie na blacie biurka. Nie zwracał uwagi na
przerażoną minę pacjentki. - Bóle spowodowane są nietypowym
ustawieniem łożyska. Może dojść nawet do jego uszkodzenia.
Powtarzające się krwawienia mogą doprowadzić nawet do poronienia.
- Tylko nie to! - krzyknęła Tess. - Jak mogę temu zaradzić? Czy
istnieje jakiś sposób?
- Tak. Proszę rzucić pracę i siedzieć w domu, póki ciąża nie
będzie na tyle zaawansowana, by przewidzieć, jak ustawi się łożysko.
Moim zdaniem w pani przypadku należy się maksymalnie oszczędzać
aż do porodu. Zakładam, że rozwiązanie nastąpi w sposób naturalny.
Nie wykluczam jednak cesarskiego cięcia. Proszę jak najmniej
chodzić. Szczerze odradzam wędrówki do pracy oraz biurową
files without this message by purchasing novaPDF printer (
krzątaninę. I jeszcze jedno: pod żadnym pozorem proszę nie zażywać
aspiryny podczas ciąży.
- Będę o tym pamiętać. - Wyraz twarzy dobitnie świadczył o
determinacji Tess. Miała niewielkie oszczędności. Dotychczas pensja
umożliwiała regularne spłacanie rat. Lekarz wyraźnie dał jej jednak do
zrozumienia, że chodzenie do pracy może spowodować poronienie.
- Czy ojciec dziecka nie mógłby się panią zaopiekować?
- On o niczym nie wie - odparła po chwili wahania i pokręciła
głową.
- Proszę mu powiedzieć.
- Oczywiście, panie doktorze. - Nie zamierzała tego robić, ale
obiecała dla świętego spokoju.
- To mi się podoba. Proszę umówić się na kolejną wizytę. Siostra
Bertha wpisze jej termin do mego kalendarza. Musi mnie pani często
odwiedzać. Proszę się nie martwić rachunkami - dodał z uśmiechem. -
Mam do pani zaufanie. Znajdziemy wyjście korzystne dla obu stron.
Zgoda?
- Tak, panie doktorze.
Tess zadała lekarzowi mnóstwo pytań, wychodząc z założenia,
że w trudnych sytuacjach wiedza popłaca, natomiast ignorancja
przysparza kłopotów. Gdy wróciła do domu, musiała najpierw
odreagować napięcie; płakała tak długo, aż nos i oczy zrobiły się
czerwone.
- Dobrze, maleństwo - powiedziała wreszcie, kładąc ręce na
brzuchu. - To sprawa między tobą i mną. Sama nie dam sobie rady.
Musisz mi pomóc. Chcę cię urodzić, gdy nadejdzie pora - szepnęła z
czułością. - Bardzo tego pragnę! Postaraj się żyć. Zrób to dla mnie.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
Następnego dnia złożyła wymówienie. Pan Short był zdumiony.
Wyjaśniła, że za radą lekarza nas kilka miesięcy przerywa pracę, by
leczyć wrzody żołądka. Było jej przykro, że musi oszukiwać
życzliwych ludzi. Szef okazał zrozumienie i przyznał jej sporą premię.
Przez kilka następnych dni Tess porządkowała swoje sprawy.
Przede wszystkim znalazła nową pracę. Telefonicznie zachęcała do
kupowania rozmaitych towarów. Dochód był skromny, ale regularny.
Z posiadanych oszczędności zapłaciła raty za trzy miesiące z góry, by
przez jakiś czas mieć święty spokój i myśleć tylko o dziecku.
Kłopoty i zmartwienia powodowały, że traciła apetyt i chudła.
Kit wpadała od czasu do czasu z różnymi pysznościami, by skłonić
przyszłą matkę do racjonalnego odżywiania się. Tess kazała jej
przysiąc, że nikomu nie wspomni o dziecku. Przestała odbierać
telefony, by nie wygadać się przypadkiem przed znajomymi z agencji
Dane'a.
Daremnie się jednak łudziła, że w ten sposób uniknie pytań o
przyczyny nagłego odejścia z pracy. Gdy pewnego dnia wychodziła z
łazienki osłabiona porannymi mdłościami, niespodziewanie zabrzmiał
dzwonek u drzwi. Na pasiastą piżamę narzuciła gruby czerwony
szlafrok. Była potargana; dawno powinna była odwiedzić fryzjera.
Wyglądała okropnie. Dzwonek odzywał się raz po raz. Zirytowana,
uchyliła drzwi i stanęła twarzą w twarz z Dane'em.
- O Boże! - wyjąkał na jej widok.
- Dzięki, jeżeli to miał być komplement - mruknęła. - Wejdź i
zamknij drzwi. Muszę się położyć, bo inaczej zemdleję.
- Zaniosę cię do łóżka.
Wziął ją na ręce i mocno przytulił. Wszedł do sypialni.
Zaprotestowała, gdy chciał zdjąć jej szlafrok. Nie mogła pozwolić, by
zobaczył jej zaokrąglony brzuch.
- Zostaw. Jest mi zimno - wykrztusiła.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- Dobrze. - Okrył ją starannie i usiadł na brzegu łóżka. Ciemne
oczy rzucały pytające spojrzenia. - Short powiedział, że odeszłaś z
pracy. Bierzesz lekarstwa?
Tess słuchała z roztargnieniem, wpatrzona w Dane'a, który
wyglądał bardzo elegancko. Cóż za kontrast! Sama przypominała
zabiedzonego kota.
- Jakie lekarstwa? - powtórzyła niepewnie. Skrzywiła się. Łzy
stanęły jej w oczach. - Po co? Lekarze zrobili już wszystko, co się
dało.
- Wrzód jest zaleczony?
- To nie wrzód - odparła ponuro i przymknęła oczy.
- A co?
- Obawiam się, że na takie dolegliwości nie ma skutecznej
pigułki. Dane, zostaw mnie w spokoju. Jestem zmęczona…
- Jaka to choroba? - wypytywał z lękiem, którego nie potrafił
ukryć. Tess domyśliła się, co mu przyszło do głowy.
- Nie mam raka. Zapewniam, że śmierć mi nie grozi.
Dane odetchnął z ulgą.
- Okropnie mnie przestraszyłaś. Skoro to nie jest wrzód żołądka,
jak mam rozumieć twoje słowa? Co to znaczy, że na twoje
dolegliwości nie ma lekarstwa?
Tess westchnęła głęboko i z ociąganiem popatrzyła mu w oczy.
- Dane… Jestem w ciąży.
- Słucham? - wyjąkał z niedowierzaniem.
- Będę miała dziecko.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
Lassiter zmienił się na twarzy. Tess nie mogła na to patrzeć.
Wyglądał jak rekonwalescent po ciężkiej chorobie. Odwrócił głowę i
badawczym spojrzeniem zmierzył jej postać. Wolno odsunął kołdrę,
rozwiązał pasek szlafroka i rozchylił jego poły. Nim zdążyła
zaprotestować, zsunął nieco spodnie od piżamy, odsłonił zaokrąglony
brzuch i patrzył jak urzeczony na delikatną wypukłość.
- Nie powiedziałaś mi - rzucił ostro.
- Gdy się rozstawaliśmy, jeszcze o tym nie wiedziałam.
Położył na jej brzuchu silne, ciepłe dłonie. Ten gest wyrażał
szacunek i uwielbienie. Dane wstrzymał oddech i spojrzał Tess prosto
w oczy. Twarz poczerwieniała mu z przejęcia.
- Kiedy urodzisz?
- Za pięć miesięcy.
Zastanawiała się, czy powiedzieć mu całą prawdę. Patrzyła z
uwagą na rozpromienioną twarz. Dane nie potrafił ukryć radości; los
zgotował mu wspaniałą niespodziankę. Tess nie miała sumienia
mówić ukochanemu, że ciąża jest zagrożona. To nie był odpowiedni
moment. Dane odzyskał niespodziewanie wiarę w siebie. Niech się
nią nacieszy. Tess musiała jednak znaleźć jakąś wymówkę, by
usprawiedliwić całkowitą bezczynność i niechęć do wychodzenia z
domu. Zagryzła wargi.
- Dane… - wykrztusiła. - Do czasu rozwiązania muszę siedzieć
w domu. Nie mogę pracować.
- Dlaczego? - zapytał krótko.
Zawahała się i mimo woli spojrzała na ojca swego dziecka z
uwielbieniem. Za bardzo go kochała, by przedwczesnym wyznaniem
burzyć wielką radość. Nie chciała pochopnie ujawniać całej prawdy.
Lęk o potomka mógł go doprowadzić do szaleństwa.
- Mam wyjątkowo silne mdłości - wyjaśniła.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- Rozumiem. - Dane odetchnął z ulgą.
Wstał z łóżka, odwrócił się i w zamyśleniu pocierał dłonią kark.
Nie widzącym wzrokiem spoglądał na wzorzyste tapety.
- Nie zaprzątaj sobie tym głowy - oznajmiła Tess.
- Nie mów bzdur. To moje dziecko. - Odwrócił się. Jego twarz
rozświetlała radość. - Moje dziecko - powtórzył, spoglądając na jej
brzuch z łagodnym uśmiechem. Spojrzał w szare oczy i spochmurniał.
- Cholera! Wygląda na to, że w ogóle nie zamierzałaś mi o tym
powiedzieć!
Skuliła się, przestraszona ostrym tonem. Wybór miała niewielki;
mogła pozwolić, by nadal w to wierzył albo ujawnić całą prawdę i
martwić się razem z nim. Wspominała życiowe katastrofy, które w
ostatnich latach dotknęły ukochanego: śmierć matki, groźny postrzał,
rezygnacja z pracy w policji. Ogarnęło ją współczucie. Nie należy
wtajemniczać Dane'a. Wystarczy, że ona się zamartwia. Podjęła
decyzję i to dodało jej sił. Uniosła dumnie głowę.
- Sam powiedziałeś, że nie chcesz się wiązać, pamiętasz? -
przypomniała zimnym tonem. - Chciałeś, żebym usunęła się z twego
życia. Gdybym wspomniała o dziecku, uznałbyś, że zastawiam na
ciebie pułapkę.
Dane poczuł się winny. Tess nie miała pojęcia, co do niej czuł.
- Wszystko się zmieniło - odparł spokojnie.
- Mam rozumieć, że ja się nie liczę, ale zależy ci na dziecku,
tak?
Te słowa okropnie go rozzłościły.
- Jasne - rzucił z przewrotnym uśmiechem.
Tess patrzyła na niego z kamienną twarzą. Miała złamane serce,
ale nie dała po sobie poznać, jak bardzo cierpi.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- Zamierzałaś mi powiedzieć o dziecku? - Dane nie dawał za
wygraną.
- Tak - odparła. - Prędzej czy później musiałabym to zrobić.
- Kiedy? - rzucił oskarżycielskim tonem. - Gdy nasz potomek
szedłby do szkoły? Nie musisz odpowiadać. - Dane wcisnął ręce w
kieszenie i bez słowa patrzył na Tess. Wziął się w garść. Czuł się
oszukany, bo ukryła przed nim prawdę, chociaż wiedziała, że bardzo
cierpi z powodu bezpłodności. Sam nie był także bez winy, ale jeszcze
za wcześnie na przebaczenie i pojednanie. Mógł za to wiele zrobić.
- Zabiorę cię na ranczo - myślał głośno. - Beryl się tobą
zaopiekuje.
- Wykluczone - mruknęła, odwracając głowę. - Nie mogę… tam
jechać.
Dane zmarszczył brwi. Przypomniał sobie, co mówił Tess o
starszej pani, która z pewnością nie pochwalała istnienia nieślubnych
dzieci.
Lassiter rozpromienił się nagle. Miał powód, żeby poślubić Tess,
nie ujawniając prawdziwych uczuć. Niech sądzi, że zrobił to przez
wzgląd na dziecko.
- Coś wymyślimy. - Mrugnął do niej porozumiewawczo. Z
roztargnieniem popatrzył na zegarek. - Niedługo wrócę.
- Dane, musimy porozmawiać.
- Później.
Bez słowa wyjaśnienia opuścił sypialnię. Na odchodnym rzucił
jej zaborcze spojrzenie. Gdy zniknął za drzwiami, Tess opadła na
poduszkę. Zaskoczył ją nagłym zniknięciem. Była smutna, bo
przyznał, że chodzi mu jedynie o dziecko. Czas pożegnać się z
nadzieją, że Dane kochają skrycie i pragnie jej powrotu. To zwyczajne
mrzonki.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
Tess była zaskoczona, gdy rankiem stanęli oko w oko na progu
mieszkania. Trzy godziny później osłupiała na widok Lassitera, który
przyprowadził do jej mieszkania jakiegoś dziwnego jegomościa, a
następnie podsunął jej pióro oraz zadrukowany arkusz papieru.
Wskazał miejsce, gdzie powinna złożyć podpis, ale nie dał jej czasu
na przeczytanie tekstu. Rzucił dokumenty na stół, usiadł obok Tess i
wziął ją za rękę.
- Proszę zaczynać - zwrócił się do tajemniczego osobnika.
Mężczyzna wyciągnął niewielki tomik i odczytał formułę
przysięgi małżeńskiej. Tess była tak oszołomiona, że ledwie
wykrztusiła sakramentalne "tak", gdy mężczyzna zwrócił się do niej.
Poczuła, że ukochany wsuwa jej na palec obrączkę, za dużą zresztą.
Byli małżeństwem.
- Dane! - krzyknęła nagle.
Lassiter wstał, uścisnął dłoń mężczyzny, podsunął mu papiery
do podpisania, wręczył umówioną opłatę i odprowadził do drzwi,
dziękując wylewnie za pomoc.
Gdy nieznajomy wyszedł, Dane wrócił do sypialni i popatrzył na
Tess. Należała do niego - ona i dziecko. Jego dziecko. Był dumny jak
paw.
Tess z niedowierzaniem popatrzyła na obrączkę. Podniosła
wzrok. Nie potrafiła określić miny Dane'a ani powiedzieć, co oznacza
jego badawcze spojrzenie.
- Trzeba co najmniej trzech… trzech dni, by załatwić
przedślubne formalności.
- Wystarczy kilka godzin. Trzeba tylko przystawić urzędnikowi
pistolet do głowy - odparł chełpliwie. - Bądź spokojna, załatwiłem
wszystko zgodnie z prawem. - Zmarszczył brwi. - Istnieje jednak
niebezpieczeństwo, że zostanę oskarżony o porwanie.
- Co ty mówisz?
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- Urzędnik, który przed chwilą udzielił nam ślubu, nie miał
pojęcia, po co tu jedzie. Podstępnie zwabiłem go do samochodu i
przywiozłem tutaj - wyjaśnił Dane.
Tess wybuchnęła śmiechem, a potem się rozpłakała. Nie
spodziewała się po ukochanym takiej spontaniczności. Lassiter zaklął
cicho i zaczął się usprawiedliwiać.
- Wybacz, że cię nie uprzedziłem, ale miałem nóż na gardle -
wymamrotał. - Skoro jedziemy dziś na ranczo, musimy się tam zjawić
jako małżeństwo.
- Nie ma powodu, żeby Beryl się o mnie troszczyła - szepnęła
Tess. - Ty również nie musisz być taki opiekuńczy.
- Nosisz pod sercem moje dziecko - przypomniał, spoglądając jej
głęboko w oczy. Musiał zmobilizować całą siłę woli, by wziąć się w
garść. Pragnął objąć ukochaną i scałować łzy z długich ciemnych rzęs.
- Najważniejsze jest teraz nasze maleństwo. Na nim trzeba się skupić.
- Po chwili milczenia dodał: - Ubierz się. Spakuję twoje rzeczy i
ruszamy. Mam wrażenie, że poranne mdłości bardzo cię męczą.
- Tak - odparła wymijająco. - Jestem całkiem wykończona.
Zaraz się ubiorę, ale najpierw muszę wziąć prysznic.
- Masz dość sił?
- Nudności męczą mnie najbardziej z samego rana. Teraz czuję
się lepiej.
- Pokaż, co chcesz zabrać. Sam wszystko spakuję. Zawołaj mnie,
gdybyś potrzebowała pomocy.
Tess nie mogła się nadziwić, że Dane tak szybko i sprawnie
przejął kontrolę nad jej życiem. Było jej z tym dobrze. Nie musiała się
o nic martwić. Nareszcie ktoś postanowił się nią zaopiekować. Była
zbyt osłabiona, by zebrać myśli i troszczyć się o swoje sprawy.
Wolała nie pytać, dlaczego Dane stał się nagle taki opiekuńczy.
Gdyby to zrobiła, pewnie by się całkiem załamała.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
Godzinę później gotowa do podróży Tess wsiadała do czarnego
mercedesa. Walizki przyszłej mamy leżały w bagażniku. Dane zdążył
omówić z właścicielem kamienicy warunki zawieszenia umowy
najmu. Ciekawe, jakich użył argumentów.
Tess zastanawiała się przez całą drogę, jak przyjmie ją Beryl.
Dane zabawiał żonę rozmową, opowiadając o agencji, Helen i reszcie
pracowników. Słuchała go nieuważnie. Była przygnębiona i cudze
sprawy w ogóle jej nie obchodziły.
Niepotrzebnie się martwiła. Gdy samochód stanął przed domem,
a pasażerowie wysiedli, Beryl otworzyła szeroko ramiona.
- Jakaś ty mizerna, dziecinko - gderała niczym troskliwa matka,
otwierając jej drzwi wejściowe. - Dość zmartwień. Wszystko się
ułoży. Kiedy nie będzie tu Dane'a, ja będę się tobą opiekować. Nic
złego cię nie spotka.
Tego już było za wiele po tylu niezwykłych przeżyciach owego
dnia. Tess rzuciła się w objęcia Beryl i zaczęła szlochać.
- Uspokój się, Tess - mruknął Dane po dłuższej chwili.
Przyciągnął ją do siebie i wziął żonę na ręce. - Zaniosę cię do sypialni.
Powinnaś odpocząć. Miałaś ciężki dzień.
- Podgrzeję obiad. Filiżanka gorącego bulionu postawi cię na
nogi. Musisz być silna. Pamiętaj o dziecku. - Beryl mrugnęła
porozumiewawczo do Tess i odeszła.
- Powiedziałeś jej? - zapytała Tess, spoglądając na Dane'a.
- Tak - odparł, patrząc jej w oczy. - Wszystko będzie dobrze.
Przede wszystkim musisz odpocząć.
Skinęła głową, chociaż zdawała sobie sprawę, że wspólne życie
wcale nie będzie takie proste. Znalazła się w bardzo trudnej sytuacji.
Ukochany mężczyzna wydawał się tak bliski i taki daleki zarazem, a
upragnionemu dziecku groziło wielkie niebezpieczeństwo. Tess
zadawała sobie pytanie, czy takie zmartwienia mogą przyprawić
kobietę o szaleństwo.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
Dane zjadł popołudniowy posiłek w sypialni, gdzie Tess leżała
wsparta na poduszkach. Beryl pomogła jej zdjąć ubranie i przebrać się
w piżamę. Zapakowała dziewczynę do łóżka. Był to stylowy mebel z
filarami oraz baldachimem. Starsza pani pocieszała Tess zapewniając,
że poranne mdłości w końcu przestaną jej dokuczać. Tess czuła się
winna, bo nie powiedziała Beryl i Dane'owi całej prawdy, ale gdyby
się im zwierzyła, wszyscy mieliby ponure miny; wolała martwić się
sama.
Nie znała pokoju, do którego zaprowadziła ją Beryl. Jej dawna
sypialnia leżała w innej części domu. Nie miała odwagi zapytać, gdzie
sypia Dane.
- Jedz - polecił Lassiter, widząc, że Tess bawi się łyżką, nie
podnosząc jej do ust.
- Przepraszam. Zapomniałam o jedzeniu. Co to za sypialnia?
- Moja - odparł krótko. Tess była zaskoczona.
Dane pokiwał głową.
- Wiele się zmieniło. Będziemy spać razem.
Popatrzyła na niego z obawą. Lekarz odradzał współżycie. W jej
stanie to zbyt duże ryzyko. Jak powiedzieć o tym Dane'owi, nie
ujawniając prawdy o zagrożonej ciąży?
Przełknęła łyżkę rosołu i zaczęła niepewnie:
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- Dane…
- Wiem, że w twoim stanie wielkie namiętności tracą na
znaczeniu. Nie będę nalegać. Twoje zdrowie jest teraz najważniejsze.
Nie chcę zostawiać cię samej na całą noc. Będę na wyciągnięcie ręki,
gdybyś mnie potrzebowała.
- Dzięki - odparła z ulgą. Była wzruszona jego troskliwością,
lecz z żalem uznała, że jako kobieta przestała być dla niego
atrakcyjna. Dane również miał ponurą minę, bo uznał, że Tess już go
nie chce. Oboje ukrywali prawdziwe uczucia pod maską chłodnej
uprzejmości.
- Jedz rosół - przypomniał.
Wkrótce zrobiło się ciemno. Tess odpoczywała. Oboje byli
zmęczeni i postanowili wcześnie iść spać. Dane rozebrał się przy
zapalonym świetle. Tess obserwowała go - początkowo ukradkiem,
potem jawnie. Spłonęła rumieńcem, gdy napotkała jego spojrzenie.
Uśmiechnął się lekko i zgasił lampę.
- Wkrótce przywykniesz do tego widoku - powiedział, udając, że
nie dostrzega jej zawstydzenia. - Gdy się przeniosłaś do mego
mieszkania, zacząłem nosić piżamę, żeby cię nie peszyć. Teraz
jesteśmy małżeństwem, więc nie muszę niczego przed tobą ukrywać.
Tak mi będzie wygodniej. Od dzieciństwa sypiam nago.
- Nie mam nic przeciwko temu - odparła Tess, gdy wsunął się
pod kołdrę. - To przecież twoja sypialnia.
Przyjemnie było leżeć obok niego. Już tak kiedyś spali. Tamtej
pamiętnej nocy Tess była tak wyczerpana i oszołomiona, że
natychmiast zasnęła w ramionach kochanka. Teraz czuła się
niepewnie, leżąc w ciemności obok ukochanego, który dzielił z nią
łoże bez większego entuzjazmu, jakby z obowiązku.
Nagle poczuła na brzuchu jego dłoń. Zdrętwiała ze strachu.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- Nie histeryzuj. Chciałem tylko sprawdzić, czy dziecko się
porusza.
Tess miała ściśnięte gardło. Dotknięcie ciepłej dłoni było
przyjemne i niepokojące zarazem.
- Czasami się obraca. Wkrótce zacznie kopać - wykrztusiła z
trudem.
- Chcesz karmić piersią, Tess?
Serce zabiło jej mocniej. Wiedziała, że to zdrowe dla dziecka.
Wiele o tym czytała.
- Tak, jeśli tylko będę miała pokarm.
Wstrzymała oddech. Miała nadzieję, że Dane ją przytuli.
Pragnęła zasnąć w jego ramionach, ukołysana czułym szeptem.
Dane cofnął dłoń i przesunął się na brzeg łóżka. Słyszała, jak układa
się na boku, odwrócony do niej plecami. Wspólna przyszłość nie
wyglądała zbyt różowo. Tess poczuła niepokój.
Dane zamknął oczy, westchnął ciężko i zasnął.
Dni płynęły wolno. Lassiter z niepokojem obserwował żonę.
- Za mało się ruszasz - stwierdził pewnego wieczoru po
powrocie z agencji. - Wciąż siedzisz. Powinnaś spacerować.
Zaczniesz od jutra. Nie warto protestować - rzucił pospiesznie, gdy
chciała wtrącić swoje trzy grosze. - Bezczynność może zaszkodzić
dziecku. Postaram się przyjechać wcześniej z pracy. Wybierzemy się
na spacer po ranczo.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- Dane… - próbowała go zmitygować.
- Muszę dziś wrócić do miasta, bo planujemy małą zasadzkę.
Jeszcze o tym porozmawiamy. Nie siedź długo. To szkodzi dziecku.
Tess miała ochotę wrzeszczeć na całe gardło. Dane mówił tylko
o dziecku. Czuła się jak inkubator, w którym rośnie jego potomek.
Martwiła się o upragnione maleństwo, ale nie chciała być traktowana
jak przedmiot. Kłamstwo ma krótkie nogi. Nie powiedziała Dane'owi
prawdy, a teraz musiała słuchać jego wymówek. Jak mogła
spacerować, skoro wszelka aktywność groziła krwotokiem i utratą
dziecka?
Śledztwo
prowadzone
przez
Dane'a
ciągnęło
się
w
nieskończoność. Tess odetchnęła z ulgą; zabrakło czasu na wspólne
spacery. Dane rzucił się w wir pracy. Coraz krócej przebywali razem.
Jeździł po południu do miasta i wracał na ranczo późną nocą, gdy
Tess już spała. Zdarzały się im ostre sprzeczki. Kłamstwa i
niedomówienia
nie
służyły
młodemu
małżeństwu.
Padały
niesprawiedliwe oskarżenia i złośliwe komentarze.
Tess czuła się zaniedbywana. Dane za wszelką cenę chciał
ukryć, jak bardzo mu na niej zależy. Unikał żony, bo coraz trudniej
było mu zachować pozory obojętności. Ilekroć odwróciła głowę,
wpatrywał się w nią jak urzeczony, a jego spojrzenie zdradzało głębię
uczucia.
- Dlaczego w ogóle się do mnie nie odzywasz? - Tess często
robiła mu wymówki. - Coraz później wracasz do domu. W ogóle cię
nie widuję.
- A o czym mamy rozmawiać? - odpowiadał wymijająco. -
Uwiodłaś mnie, pamiętasz? Nie protestowałem, bo też chciałem cię
mieć. To pożądanie, rozumiesz? Nic więcej. Przestań się nad sobą
roztkliwiać. Teraz ważne jest dziecko.
Tess poddała się bez walki. Była zmęczona zabieganiem o jego
względy.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- Tak. Masz rację. Doskonale to rozumiem.
Wyszła z pokoju. Oczy miała pełne łez. Daremnie się łudziła.
Dane jasno i wyraźnie dał jej do zrozumienia, co czuje.
Mijały tygodnie i miesiące. Dane i Tess żyli obok siebie jak
obcy ludzie, okazując uprzejmość i odrobinę troski. Lassiter namówił
żonę, by przeniosła się do innej sypialni pod pozorem, że nie chce jej
budzić w środku nocy, gdy wraca z miasta. Zgodziła się bez słowa. Jej
milczenie i smutek coraz bardziej go niepokoiły.
Tess z trudem dźwigała duży brzuch. Stawała się coraz bledsza.
Po kolejnej wizycie u lekarza była tak wyczerpana, że położyła się do
łóżka. Dane przestraszony nie na żarty próbował dojść, co jej dolega.
- Jak się czujesz? - wypytał, gdy późnym popołudniem dotarł na
ranczo.
- Dobrze - odparła z kamienną twarzą. Nauczyła się ukrywać
obawy. Ostatnio znów krwawiła. Doktor Boswick był poważnie
zaniepokojony. Niewiele mówił, ale poznała to po jego minie.
Strasznie się bała. Postanowiła wyznać Dane'owi całą prawdę, ale nie
miała sił na poważną rozmowę.
- Jestem bardzo zmęczona - dodała cicho. - Dodatkowe
kilogramy dają mi się we znaki.
- Uprzedzałem, że stracisz formę - tłumaczył cierpliwie Dane. -
Wciąż siedzisz albo leżysz. Powinnaś się więcej ruszać. Zaraz
nabrałabyś energii. Jestem pewny, że twój lekarz mówi to samo.
Tess coraz częściej jeździła na kontrolne wizyty. Beryl woziła ją
do miasta. Młoda pani Lassiter mydliła oczy starszej kobiecie
twierdząc, że nie warto zaprzątać tym głowy Dane'owi, który i tak ma
dość kłopotów z prowadzeniem agencji i farmy. Beryl przyznała jej
rację. Tess cierpiała;, bo mąż okazywał jej tylko chłodną uprzejmość,
lecz nadal wolała mu oszczędzić zgryzot. Wystarczy, że ona się
martwi. Po co zadręczać się we dwoje? Niech przynajmniej jedno z
nich radośnie oczekuje narodzin dziecka. Wiedziała, jak ważne jest
files without this message by purchasing novaPDF printer (
dla Dane'a to maleństwo. Doktor Boswick wspomniał ostatnio, że
prawdopodobnie urodzi chłopca. Dane byłby dumny z syna.
Ułożyła się wygodnie na poduszkach. W ósmym miesiącu ciąży
każda kobieta potrzebuje odpoczynku. Tess z uśmiechem popatrzyła
na Dane’a i rzuciła pojednawczym tonem:
- Jutro pójdę na mały spacer, o ile samopoczucie mi dopisze.
Jestem strasznie ociężała. Chodzenie bardzo męczy.
Czuła na sobie podejrzliwe spojrzenie czarnych oczu. Dane
spoglądał na nią z troską i poczuciem winy.
- Jak to się dzieję, że w ogóle nie spacerujesz, gdy jestem na
ranczo? - zapytał. - Wygląda na to, że chodzisz po domu i ogrodzie
jedynie wówczas, gdy nikt cię nie obserwuje.
Tess bez słowa odwróciła wzrok.
- Wiem, że dźwigasz spory ciężar. Jesteś zmęczona, ale to nie
usprawiedliwia lenistwa - oznajmił stanowczo. - Mówię to dla twego
dobra. Jutro musisz pospacerować. Sam tego dopilnuję.
- Nie - odparła buntowniczo. Miała dość udawania. - Nie będę
spacerować. Dane, muszę ci o czymś powiedzieć. Nie zrobiłam tego
wcześniej… Och! - Wstrzymała oddech, porażona bólem, który
przeszył jej wnętrzności.
Usiadła na łóżku i zgięła się wpół. Krzyknęła głośno.
- Dziecko! - zawołał chrapliwie. - Tess, rodzisz?
- Tak! - Płakała z bólu. Skurcze następowały jeden po drugim.
Czuła, jak ciepły płyn spływa między udami okrytymi kołdrą. Zbladła
jak chusta. - Wezwij… karetkę! Zawiadom doktora Boswicka…
- To fałszywy alarm. Termin masz dopiero za miesiąc.
Pojedziemy moim samochodem - oznajmił, nieco zirytowany
histeryczną reakcją żony. Bez pośpiechu odsunął kołdrę.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
Osłupiał na widok ciemnej plamy na prześcieradle. Zbladł, a
oczy zabłysły mu jak w gorączce.
- Boże miłosierny!
- Wezwij… karetkę! - krzyknęła Tess.
Chwycił słuchawkę, wiedząc, że czas nagli. Do sypialni wpadła
Beryl, która usłyszała krzyk Tess. Na pierwszy rzut oka zorientowała
się w sytuacji i pobiegła po ręczniki.
Szczęśliwym zbiegiem okoliczności jedna ze szpitalnych karetek
znajdowała się w pobliżu farmy Lassitera i mogła tam przybyć za pięć
minut. Nieco uspokojony Dane wystukał numer telefonu doktora
Boswicka.
- Dzieje się coś złego. Tess ma bóle i obficie krwawi - oznajmił
drżącym głosem. Starał się zachować spokój. - Wezwałem karetkę.
- Kłopoty z łożyskiem - stwierdził ponuro lekarz. - Badałem dziś
pańską żonę i uprzedziłem, że jej stan jest poważny. Jest szansa, że
dziecko przeżyje, ale istnieje też realne niebezpieczeństwo, że
stracimy ich oboje. - Dane osłupiał. - Mam nadzieję, że Tess położyła
się zaraz po powrocie do domu.
- Tak. - Dane zacisnął dłoń na słuchawce.
- Bogu dzięki! Nie muszę panu chyba przypominać, że żona jest
w poważnym niebezpieczeństwie. Wszelki wysiłek stanowi dla niej
wielkie zagrożenie. Jadę do szpitala. Będę czekać w izbie przyjęć.
Przygotujemy wszystko do porodu i transfuzji. - Doktor w kilku
słowach wyjaśnił Dane'owi, jak zatamować krwotok i dodał na
koniec: - Proszę uświadomić sanitariuszom, że każda chwila się liczy.
Dane odłożył słuchawkę i przekazał Beryl uwagi lekarza.
Popatrzył z obawą na Tess.
- Od początku wiedziałaś, że mogą nastąpić komplikacje,
prawda? To nie poranne mdłości skłoniły cię do rezygnacji z pracy -
powiedział zdławionym głosem.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
Tess zagryzła wargi, by nie krzyczeć z bólu.
- Tak bardzo czekałeś… na to dziecko - szepnęła, oddychając z
trudem. - Chciałam… ci oszczędzić zmartwień. Nie wiń siebie!
- Postanowiłaś sama dźwigać wielki ciężar, a ja ci tego nie
ułatwiłem. Byłem podły. Och, Tess! - Głos mu się załamał. Drżącymi
palcami dotknął policzka żony, która płakała z bólu. - Gdzie ta
cholerna karetka? - jęknął zrozpaczony. W tej samej chwili usłyszał
charakterystyczny dźwięk. -Wytrzymaj jeszcze trochę, maleńka.
Skinął na Beryl, która usiadła przy Tess. Wybiegł z pokoju. Był
tak przerażony, że dygotał na całym ciele. Ledwie mógł się
porozumieć z sanitariuszami.
Droga do szpitala nie trwała długo. Gdy znaleźli się w izbie
przyjęć, lekarze i pielęgniarki natychmiast zajęli się rodzącą. Dane
odciągnął na bok doktora Boswicka i rzucił pospiesznie:
- Ratujcie Tess. Przede wszystkim ją - szepnął z rozpaczą. -
Cokolwiek będzie się działo, ona jest najważniejsza.
- Zrobimy wszystko, co w naszej mocy - zapewnił lekarz.
W chwilę później Tess była już w sali porodowej. Dziecku
spieszyło się na świat. Oszołomiona i zbolała matka ledwie słyszała
krzyk potomka. Dane przez cały czas trzymał żonę za rękę i
podtrzymywał ją na duchu.
- To chłopiec - szepnął. - Słyszysz mnie, najdroższa? Mamy
synka.
Tess z trudem zrozumiała jego słowa.
- John Richard - szepnęła ostatkiem sił. Takie imię wybrali
kiedyś dla synka. Był to jeden z nielicznych wieczorów, który spędzili
na rozmowie. Dane ostrożnie musnął wargami usta żony i powtórzył:
- John Richard. Jak się czujesz, kochanie?
files without this message by purchasing novaPDF printer (
Nie wierzyła własnym uszom. Czy to Dane przemawia do niej
tak czule? Wyczerpanie i środki znieczulające spowodowały pewnie
halucynacje.
- Boli - jęknęła cicho.
- Zaraz dostaniesz zastrzyk - odparł Dane i dodał drżącym
głosem: - Nasz chłopczyk jest śliczny, Tess.
Mimo bólu otworzyła szeroko oczy i popatrzyła na męża.
- Kocham cię - powiedziała z trudem. - Cokolwiek się stanie,
pamiętaj o tym.
Miał łzy w oczach. Tess widziała jego twarz jak przez mgłę, ale
zdławiony głos zdradzał wzruszenie.
- Wyzdrowiejesz - zapewnił schrypniętym głosem. - Tak
powiedzieli lekarze. Nie mów głupstw!
Powieki ciążyły Tess jak ołów. Przymknęła oczy.
- Opiekuj się małym - szepnęła. - Marzyłeś… o dziecku.
- Marzę o tobie! - wyznał, dotykając wargami jej ucha. -
Posłuchaj uważnie, moja głupiutka dziewczynko. Kłamałem jak z nut.
Byłem przekonany, że nie mogę dać ci dziecka. Tylko dlatego nie
chciałem się z tobą ożenić. W przeciwnym razie nie zastanawiałbym
się ani minuty! Chciałem, żebyś odeszła, bo przy mnie nie mogłabyś
żyć pełnią życia. Tak bardzo mi na tobie zależało. Na tobie! Boże
miłosierny, omal nie zwariowałem, gdy doktor Boswick powiedział
mi prawdę. Otwórz oczy, Tess. Błagam cię, spójrz na mnie!
Jego wołanie brzmiało jak krzyk rozpaczy. Tess uniosła ciężkie
powieki i popatrzyła na bladą niczym chusta twarz ukochanego.
- Nie waż się umierać! - rzucił Dane przez zaciśnięte zęby. -
Musisz żyć. Razem wychowamy nasze dziecko. Bez ciebie moje życie
nie ma sensu! Nie zniosę kolejnego rozstania! Ty stanowisz sens
mego istnienia. Bez ciebie nic nie znaczę!
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- Marzyłeś tylko… o dziecku - szepnęła z trudem.
- Nie.
Udręczona bólem Tess ledwie rozumiała, co się do niej mówi.
- Tak. Sam mówiłeś.
Dane pojął, że jego słowa nie docierają do świadomości żony.
Musiał natychmiast powiedzieć jej całą prawdę. Czas naglił.
- Popatrz na mnie, Tess. Otwórz szeroko oczy. Spójrz na mnie!
Ostatkiem sił uniosła powieki.
- Kocham cię - oznajmił Dane wolno i dobitnie. Oczy błyszczały
mu jak w gorączce. - Kocham cię.
Jakie miłe słowa, przemknęło jej przez myśl. Chciała
odpowiedzieć, ale zapadła w ciemną otchłań. Dźwięki zlały się w
bezsensowny szum.
Tess zasnęła.
ROZDZIAŁ JEDENASTY
Dane nie spał przez całą noc. Czuwał przy łóżku żony. Nie
chciał jej zostawić ani na chwilę. Do synka postanowił zajrzeć rano.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
Wpatrywał się uważnie w bladą twarz śpiącej Tess. Biedactwo,
tyle się nacierpiała. Skąd miała wiedzieć, że jest mu taka bliska? Nie
oszczędzał jej. Tyle nieprzyjemnych słów od niego usłyszała. Kto wie,
czy zechce mu to wybaczyć? Najważniejsze, by przeżyła i wróciła do
zdrowia. Inaczej być nie może.
- Dane? - szepnęła, unosząc powieki. - Moje dziecko…?
Dane wygląda okropnie - przemknęło jej przez myśl. Był
nieogolony. Twarz miał szarą. Zmęczenie i lęk odcisnęły na niej
głębokie bruzdy.
- Chcesz zobaczyć maleństwo? - zapytał cicho, pochylając się
nad żoną. - Zaraz poproszę, żeby siostra je przyniosła.
Podniósł słuchawkę wewnętrznego telefonu i powiedział kilka
słów. Odpowiedział mu pogodny głos. Po chwili do pokoju weszła
dyżurna pielęgniarka z małym zawiniątkiem w objęciach.
- Oto śliczny synek pani Lassiter - oznajmiła pogodnie. -
Nareszcie się pani obudziła. Wszyscy byli bardzo wystraszeni. Proszę
spojrzeć na to maleństwo.
Położyła dziecko obok Tess i odwinęła rogi kocyka. Ukazała się
maleńka twarzyczka. Tess przez chwilę obserwowała uważnie synka,
a potem zerknęła na Dane'a.
- Jest podobny do mego męża - szepnęła. - Dane, wygląda
zupełnie jak ty!
Dane pochylił się nad łóżkiem i pogłaskał syna po główce.
- Ma twoje oczy, duże i łagodne - oznajmił stanowczo.
- Pójdę po butelkę - wtrąciła pielęgniarka.
- Nie - zaprotestowała Tess i popatrzyła na nią błagalnie. - Chcę
go karmić piersią. Doktor Boswick powiedział…
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- Ależ oczywiście - przerwała z uśmiechem pielęgniarka. -
Moim zdaniem butelka także się przyda. Jest pani bardzo osłabiona.
Straciła pani dużo krwi. Mimo wszystko przyniosę butelkę. Nie
wiadomo, czy będzie dość pokarmu dla tego maluszka.
Gdy pielęgniarka wyszła, Dane pomógł Tess usiąść na łóżku.
Wsparta plecami o poduszkę trzymała dziecko w objęciach.
Wstrzymała oddech, gdy zaczęło ssać. Roześmiała się cicho i
popatrzyła na męża, który obserwował ją z rumieńcami na policzkach.
Zagryzł wargę.
Tess nabrała otuchy. Wierzyła, że ojcostwo pomoże mu
odzyskać duchową równowagę i wiarę w prawdziwą miłość. Czuł się
zagubiony, ale szczerze kochał synka. Nie było w jego życiu innej
kobiety, a zatem istniała uzasadniona nadzieja, że pozostaną
małżeństwem. Tess postanowiła wykorzystać tę szansę. Wierzyła, że
pewnego dnia Dane ją pokocha.
Tess i mały John spędzili w szpitalu cały tydzień. Helen i Kit
przyszły odwiedzić młodą matkę i jej synka. Zachwytom nie było
końca. Tess puchła z dumy.
Dane wpadał tak często, jak to było możliwe. Musiał wrócić do
pracy. Przekonująco grał rolę idealnego ojca, ale nieufna żona wolała
zachować emocjonalny dystans.
Po tygodniu cała rodzina wróciła na ranczo. Pewnego sobotniego
popołudnia Tess karmiła Johna w sypialni na górze. Dane wszedł do
holu, ściskając w dłoni rękawice. Miał na sobie roboczy strój. Szary
kowbojski kapelusz jak zwykle włożył na bakier. W agencji nic się nie
files without this message by purchasing novaPDF printer (
działo, mógł więc popracować na ranczo. Gdy wszedł do sypialni,
wydawał się zirytowany.
Stanął w drzwiach i z wahaniem popatrzył na Tess, która
siedziała w bujanym fotelu z synkiem przy piersi.
- Musimy porozmawiać - rzucił krótko.
- Zaraz skończę - odparła.
Usiadł na brzegu łóżka, obserwując żonę i syna. Twarz z wolna
mu się wypogadzała. Przyglądał im się z dumą. Na jego wargach
pojawił się radosny uśmiech.
- Mógłbym na was patrzeć godzinami. Wydaje mi się, że to
cudowny sen. Pięknie razem wyglądacie.
- Zauważyłeś, jak mały John szybko rośnie? - powiedziała Tess,
uśmiechając się nieśmiało.
- Tess, jak długo zamierzasz karmić go piersią?
To zwyczajne pytanie bardzo ją zaniepokoiło. Podniosła głowę.
Machinalnie odsunęła niesforny kosmyk jasnych włosów. Wyglądała
ślicznie. Miała na sobie zieloną sukienkę w kratkę. Była taka delikatna
i krucha.
- Jeszcze się nad tym nie zastanawiałam - odparła. - Dlaczego
pytasz?
- Póki karmisz małego, nie możecie się rozstawać na dłużej niż
kilka godzin - odparł z wahaniem.
Tess pobladła. Spojrzała na męża szeroko otwartymi oczyma.
- Chcesz, żebym się stąd wyniosła? - wykrztusiła niepewnie. -
Wolałbyś, żeby małego wychowywała niańka? Dlatego pytasz, czy
zamierzam go nadal karmić?
Dane oniemiał na moment, a potem krzyknął:
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- Na miłość boską! Nie!
Tess drżała. Czuła jednocześnie ulgę i obawę.
Dane na moment zacisnął powieki. Otworzył szeroko oczy,
wstał i podszedł do okna. Uderzył rękawicami o dłoń i gapił się
ponuro na jesienny krajobraz.
- Z pewnością masz podstawy, by sądzić, że zależało mi tylko na
dziecku… że ty się nie liczysz. Nie rozumiem jednak, dlaczego
uważasz mnie za potwora zdolnego rozłączyć matkę i dziecko.
Zapewniam cię, że nigdy bym tego nie zrobił.
- Wiem - odparła krótko. Wstyd jej było, że przez moment
podejrzewała go o taką niegodziwość. Mały John przestał ssać i
przymknął oczka. Tess trzymała go na rękach przez dłuższą chwilę.
Wreszcie podniosła się z fotela, położyła synka w łóżeczku
ustawionym pod ścianą i starannie okryła kocykiem. Poszła ku
drzwiom i skinęła na Dane'a.
- Tym razem nie pozwolę ci uciec - powiedział oschle i rzucił jej
badawcze spojrzenie. - Unikasz mnie, odkąd wróciłaś do domu.
- Chciałabym posiedzieć na werandzie - odparła wymijająco.
- Jest zbyt chłodno,
- Skądże. Poproszę Beryl, żeby dopilnowała Johna.
- Dobrze.
Dane czekał, aż kobiety ustalą, co i jak. Po chwili Tess wyszła
na werandę, która znajdowała się na tyłach wielkiego domostwa.
Dane ruszył za nią. Usiedli ramię przy ramieniu na kamiennych
schodach nagrzanych promieniami słońca.
- Tess, od paru dni próbuję znaleźć odpowiedni moment, żeby
cię przeprosić. Powiedziałem wiele niepotrzebnych słów i byłem
wobec ciebie okrutny, zanim przyszedł na świat nasz synek. Nie mogę
sobie tego darować.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- Nie miałeś pojęcia, co mi jest - odparła spokojnie. - Chciałam
ci tego oszczędzić. Nasze dziecko było dla ciebie cudowną
niespodzianką. Tak bardzo się nim cieszyłeś. Oszalałbyś ze strachu,
gdybyś wiedział, że ciąża jest zagrożona.
- A ty, mała głupia dziewczynko? Byłaś przerażona, a na
dodatek musiałaś wysłuchiwać mojego gderania. Oskarżałem cię o
nieczułość i lenistwo. Kazałem ci spacerować! - Dane zerwał z głowy
kapelusz i rzucił go na schody. Nerwowym ruchem przeganiał ciemną
czuprynę. - Dreszcz mnie przechodzi na myśl, jaki byłem dla ciebie
podły. Przysporzyłem ci tylko cierpień.
Tess spojrzała z czułością na męża, który patrzył na jesienny
krajobraz.
- To nieprawda. Dałeś mi Johna.
Dane wolno odwrócił głowę i spojrzał jej prosto w oczy.
- Mylisz się, jeśli sądzisz, że zależało mi wyłącznie na dziecku -
powiedział cicho. - Liczyłaś się przede wszystkim ty. Pragnąłem cię,
chciałem być z tobą i dlatego… postanowiłem w końcu błagać, abyś
za mnie wyszła, choć byłem przekonany, że nie mogę dać ci dziecka.
Kiedy odeszłaś, moje życie straciło sens. Po powrocie do pustego
mieszkania zrozumiałem, że właśnie popełniłem największe głupstwo
w całym moim życiu. - Tamtej nocy… Wcześniej nie wiedziałem,
czym jest miłość. Bałem się tego uczucia. Sądziłem, że to
zauroczenie, które szybko przeminie, ale tak się nie stało. Moja miłość
trwa i będzie trwała. Do śmierci nie przestanę cię kochać, Tess.
Odwróciła wzrok. Nie śmiała uwierzyć w te zapewnienia. Dane
łagodnym ruchem dotknął jej policzka. Chciał, by na niego
popatrzyła.
- Kocham cię - powtórzył. - Na ile sposobów, jak często będę
musiał ci to powtarzać, nim zechcesz mi wreszcie uwierzyć?
Tess zamrugała powiekami. Nieufnie zmrużyła oczy.
- To wcale nie musi być miłość.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- Jasne. Trudno czasem nazwać uczucia. Tym razem jednak nie
masz racji i doskonale o tym wiesz, mały tchórzu. - Z łobuzerskim
uśmiechem pochylił głowę i łagodnie musnął wargami usta żony. -
Znajdę sposób, żeby cię o tym przekonać.
Całował ją delikatnie i czule, aż zaczęła oddawać mu pocałunki
w ciszy jesiennego popołudnia. Wstrzymał oddech, gdy objęła go za
szyję i mocno się przytuliła. Czuł, jak drży w jego ramionach.
Zapomniała o lęku i poddała się pieszczotom. Rozchyliła usta i
poczuła, że ciepły jeżyk dotyka jej warg. Jęknęła i przywarła do męża
jeszcze mocniej.
Otarł się o nią biodrami, by wiedziała, jak bardzo jej pragnie.
- Chcę być z tobą - szepnął. - Możesz?
- Och… tak - szepnęła namiętnie wargami spuchniętymi od
pocałunków. Dane jęknął.
- Ale gdzie? - Uniósł głowę. Był tak zdesperowany, że Tess
omal nie wybuchnęła śmiechem. - Beryl jest na górze z małym.
Spojrzała znacząco na stodołę. Pokręcił głową.
- Nie - mruknął łamiącym się głosem. - To niezbyt rozsądne.
Kurz, pył, słoma…
- W powieściach kochankowie nie zwracają uwagi na takie
drobiazgi.
- Czysta fikcja - szepnął, tuląc głowę do jej piersi. Potem zaczął
ją znowu całować. - Nie chcę tarzać się z tobą na sianie przez krótką
chwilę. Uwielbiam cię. Pragnę się z tobą kochać długo i czule.
- Ja również - odparła szeptem.
Przytulił ją mocniej i całował zachłannie. Drżał ogarnięty wielką
namiętnością.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- Tess… - szeptał z ustami przy jej wargach. - Tess, bardzo cię
kocham!
Drzwi otworzyły się nagle. Oboje podnieśli głowy. Na
werandzie stała Beryl. Miała na sobie ciepły sweter.
- John zasnął. Idę z wizytą do pani Jewell. Chyba nie macie nic
przeciwko temu. Wrócę za kilka godzin.
Tess miała ochotę uściskać starszą panią, która z pewnością
wiedziała, że młodzi małżonkowie chętnie spędziliby parę chwil sam
na sam. Maleństwo śpiące w dziecinnym łóżeczku z pewnością im nie
przeszkodzi.
- Idź, Beryl. Damy sobie radę - odparła cicho Tess.
- Dzięki. Pani Jewell z pewnością się ucieszy, gdy wpadnę. To
będzie miłe popołudnie - stwierdziła starsza pani i odeszła,
uśmiechając się tajemniczo.
Poczekali, aż Beryl wsiądzie do auta i odjedzie. Potem Dane w
pośpiechu zaprowadził żonę do sypialni i zamknął drzwi na klucz.
Wziął Tess na ręce i zaniósł do łóżka.
- Musimy być cicho, żeby nie obudzić małego. Kochana Beryl…
- Drzwi… - mruknęła znacząco.
- Już zamknąłem. Tess, tak długo czekałem! Prawie rok.
Całował ją zachłannie. Płomień żądzy rozpalił się w nich na
dobre. Dane pospiesznie zdjął ubranie. Tess patrzyła na niego bez
wstydu - z ciekawością i zachwytem. Mąż stał się jej ideałem. Była
nim oczarowana.
Dane rozebrał ją powoli, nie szczędząc pocałunków i pieszczot.
Tuliła się do niego niecierpliwie.
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- Poczekaj - szepnął. Sięgnął pod poduszkę. Zerknęła ukradkiem
na mały pakiecik, który trzymał w ręku. - Na razie wystarczy nam
jedno dziecko. Po co ryzykować?
- Nie ma obawy - odparła drżącym głosem. - Przytrafiła mi się
bardzo rzadka przypadłość. To się chyba nie powtórzy.
- Później o tym porozmawiamy. Nadal jesteś osłabiona. Za
wcześnie na drugie dziecko. Muszę dbać o swoją żonę - szepnął,
całując ją czule. - Kocham cię do szaleństwa. Nie wolno mam teraz
ryzykować. Wszystko trzeba przemyśleć.
Przylgnął mocno do Tess. Wszedł w nią bez pośpiechu,
uważając, by nie sprawić jej bólu.
Było wspaniale - tak samo jak tamtej nocy. Porażona rozkoszą
Tess łkała w objęciach ukochanego, gdy poruszali się w rytmie, który
znała na pamięć. Znieruchomiała i wstrzymała oddech, gdy poczuła
cudowny dreszcz. W tej samej chwili Dane krzyknął. Otworzyła oczy
zdziwiona intensywnością doznań. Ujrzała z bliska jego twarz, głowę
odrzuconą do tyłu i napięte mięśnie ramion. Usłyszała własny jęk…
Przeżyli rozkosz, która ich całkiem wyczerpała. Leżeli
bezwładnie, mocno przytuleni, wsłuchani w głośne bicie serc i
urywane oddechy.
Długo odpoczywali. Nagle dobiegł ich płacz Johna. Mały darł
się wniebogłosy.
Tess wstała, narzuciła szlafrok i podeszła do łóżeczka. Okazało
się, że pora zmienić pieluszkę. Dane stanął obok żony. Gdy skończyła,
ułożył synka na jednym ramieniu, a drugim objął Tess. Patrzył z dumą
na dwie istoty, które wielbił ponad wszystko na świecie.
- John naprawdę jest do ciebie podobny - stwierdziła Tess.
- Do nas obojga - poprawił i mrugnął do niej porozumiewawczo.
- Jesteś szczęśliwa?
files without this message by purchasing novaPDF printer (
- Nie sądziłam, że istnieje tak wielkie szczęście. - Wspięła się na
palce i pocałowała go w policzek. - Nie żałujesz, że musiałeś się ze
mną ożenić?
- Błąd w rozumowaniu - odparł, patrząc na nią z uwielbieniem. -
Szukałem pretekstu, żeby cię poślubić, nie ujawniając prawdziwych
uczuć. Śledziłem cię. Pamiętasz spotkanie we włoskiej restauracji?
Byłem zdecydowany prosić cię o rękę. Niestety, spotkałem
znajomego, który pokrzyżował mi szyki…
- Kocham cię - szepnęła.
- Ja też cię kocham, maleńka. Z całego serca.
Oboje popatrzyli na dziecko.
- Gdy John pójdzie do szkoły, chciałabym wrócić do pracy.
- Chcesz być detektywem u Shorta?
- Nie. U ciebie.
- Wszystko zostanie w rodzinie, co?
- Jasne. Pójdę na emeryturę, gdy mały John przejmie agencję.
Dane przytulił żonę i syna. Chętnie by odmówił, ale Tess już
postanowiła. Było dość czasu, by ją wszystkiego nauczyć. Jako jej
szef miał także wpływ na dobór zleceń. Ożenił się z kobietą o sporym
poczuciu niezależności i potrafił ją docenić. Z nadzieją patrzył w
przyszłość.
files without this message by purchasing novaPDF printer (