Witajcie w kolejnym numerze newslettera!
Materiał, który tym razem otrzymujecie dotyczy jednej z dwóch
najważniejszych w naszym życiu (obok oddychania) czynności –
komunikowania się. Jest napisany pod kątem nauczania jogi, ale
jestem przekonany, że każdy może skorzystać dzięki przeczytaniu
tego tekstu i zastosowaniu choćby jednego z omawianych tu
zagadnień. (Przy okazji dziękuję Agacie Mrowińskiej za przejrzenie
newslettera pod kątem poprawności językowej, a mojej żonie
Agnieszce – za złożenie tekstu.)
Pamiętajcie, że choćby najwspanialsze z opisanych narzędzi nie
zadziałają, jeśli ich nie zastosujemy. Jeśli poczujecie niedosyt wiedzy
– na końcu proponuję co przeczytać, by ją rozszerzyć. Trzeba jednak
mieć na uwadze, że prawdziwie wartościową wiedzę zdobywa się
jedynie przez mniej lub bardziej udolne stosowanie poznanych
narzędzi, a nie przez czytanie książek.
Pozdrawiam serdecznie
Maciek Wielobób
P.S. Zapraszam Was już teraz na tegoroczne wakacje z jogą, które
prowadzę w lipcu i sierpniu – szczegóły znajdziecie na mojej stronie
. Tam również znajdziecie
informacje o warsztatach weekendowych przed wakacjami. Będzie
mi bardzo miło spotkać Was osobiście. Zarówno wakacje jak i
warsztaty można rezerwować już teraz.
Komunikowanie się w procesie nauczania jogi
(i nie tylko)
- Maciej Wielobób
Język akceptacji
Nauczając, musimy kreować warunki, w których nasi uczniowie
będą czuć się akceptowani, a przez to – bezpieczni podczas
komunikowania swoich wrażeń, myśli, emocji, wątpliwości. Jeden z
najwybitniejszych pedagogów i psychologów amerykańskich
ubiegłego stulecia dr Thomas Gordon (1918-2002) powiedział:
„Kiedy jakiś człowiek przeżywa wobec innego człowieka prawdziwą,
niefałszowaną akceptację i pozwoli mu ją odczuć, ma możność stać
się dla niego ogromną pomocą”.
Okazanie przez nas akceptacji względem ucznia pozwala
wypracowywać mu w sobie właśnie jakość akceptacji i zadowolenia
(santośa) ze swojej aktualnej sytuacji (czyli docenienie aktualnej
sytuacji jako punktu wyjścia do podjęcia w niej zmian). Brak
akceptacji i niezadowolenie są czynnikami dezintegracyjnymi. Z
kolei jej atmosfera jest doskonałym podłożem do zmian, rozwoju,
powrotu do pełnej harmonii, radości i spokoju. Gdy nauczyciel
okaże uczniowi, że akceptuje go takim, jakim jest, wówczas
paradoksalnie stymulowana jest samodzielność ucznia, który –
czując się bezpieczniej z mocniejszym poczuciem własnej wartości –
śmielej poczyna realizować swój potencjał. To nie osądy, oceny,
krytyka, system nakazów i zakazów pomagają uczniowi się
rozwinąć, a właśnie akceptowanie ucznia przez nauczyciela takim,
jakim jest. Niejednokrotnie mówiłem na prowadzonych przeze mnie
seminariach dla nauczycieli, że taka osoba nie powinna osądzać
ucznia, tylko go obserwować. Uważna obserwacja pozwala dostrzec
nam nie tylko problem, ale i potencjał ucznia, dzięki czemu wyzwala
się współczucie (współczucie!, a nie litość), czyli właśnie ta siła, na
której ma opierać się nauczanie jogi.
Nauka, którą przekazuje nam Patańdżali w sutrze I.33, wyraźnie
wskazuje, że krytyka ucznia powoduje u niego koncentrację na jego
brakach, a zatem po prostu ich rozwój. Inayat Khan – w swoich
„żelaznych zasadach” – również pisze: „Nie czyń innym wyrzutów,
by nie utrwalać ich błędów”.
Ważny element akceptacji to używanie określonego języka.
Oczywiście kreowanie odpowiedniej atmosfery przez czynniki
pozawerbalne jest przynajmniej tak samo ważne, o ile nie
ważniejsze, ale niewłaściwa komunikacja może zniszczyć całą tę
atmosferę i zabrać nam przestrzeń na rozwój praktyki ucznia,
szczególnie
w
przypadku
zmniejszania
automatyzmu/mechaniczności w życiu codziennym. Język
wskazujący na brak akceptacji będzie odpychał, jak również
pokazywał, że dla nauczyciela są ważniejsze jego osobiste interesy.
Poprzez odpowiedni sposób komunikacji nauczyciela uczeń ma
odczuć, że może wyrażać spostrzeżenia sprzeczne z punktem
widzenia nauczyciela, jak również że może rozmawiać nawet o
sprawach, o których z nikim innym nie rozmawiał. Że niezależnie od
tego, co powie, będzie akceptowany przez nauczyciela.
* * *
Oczywiście zasadniczą sprawą w tym kontekście jest to, że
nauczyciel rzeczywiście odczuwa akceptację w stosunku do swoich
uczniów. Szczególnie na początku nauczania ma się wobec nich
wiele oczekiwań, wynikających z poczucia „misji zbawiania innych”.
Owa chęć zbawiania innych to nic innego jak litość, czyli bardziej
subtelna forma asmity – pychy, egoizmu, poczucia wyższości. Już
wspomniałem powyżej, że nauczanie nie powinno się opierać na
odczuciu litości, tylko na współczuciu. Gdy patrzymy z perspektywy
współczucia, możemy porzucić swoje oczekiwania, zaakceptować w
pełni naszych uczniów i punkt, w którym się znajdują, ale i pomóc
im zadziałać w odpowiedni dla ich sytuacji sposób.
Natomiast samo odczuwanie akceptacji przez nauczyciela, choć jest
zasadnicze, nie wyczerpuje jeszcze w pełni tematu. Ta akceptacja
powinna jeszcze dotrzeć do naszych uczniów, a zatem musimy
komunikować się w taki sposób, by okazać danemu uczniowi swoją
akceptację. Nauczanie, tak jak i praktyka jogi, polega na działaniu.
Stąd też nie możemy w praktyce nauczycielskiej oprzeć się na
postrzeganiu akceptacji jedynie jako naszego wewnętrznego
odczucia. Nie byłoby to skutecznym narzędziem w nauczaniu jogi.
Jeżeli akceptacja ma się nim stać, by wywrzeć pozytywny wpływ na
ucznia, musi być w aktywny sposób komunikowana.
Komunikowanie akceptacji – bez użycia słów i za
pomocą słów
Komunikować swoją akceptację można nie tylko za pomocą
odpowiednich zwrotów, ale także bez użycia komunikatów
werbalnych. Kto wie, czy ta forma okazania akceptacji nie znaczy o
wiele więcej dla ucznia niż słowne jej okazanie (co oczywiście nie
znaczy, że słownie już nie trzeba akceptacji przekazywać).
Jeśli faktycznie odczuwamy akceptację wobec naszego ucznia, to
prawdopodobnie będzie ona się też wyrażać poprzez nasze gesty,
postawę ciała, wyraz twarzy itp. Jeśli jednak pomimo najszczerszych
chęci widzisz, że uczniowie nie okazują Ci zaufania, przyjrzyj się
komunikatom niewerbalnym, które stosujesz. Zastanów się, jak Ty
zinterpretowałbyś swój wyraz twarzy, postawę swojego ciała czy
poszczególne gesty. Podczas moich studiów z pedagogiki
terapeutycznej na ćwiczeniach z metodyki każdy z nas miał za
zadanie trzymać przed sobą lusterko i co jakiś czas w nie zerkać.
Zapewniam, że jest to bardzo użyteczne ćwiczenie.
Jedną z najważniejszych oznak akceptacji nauczyciela wobec ucznia
jest niewtrącanie się i pozwolenie uczniowi na popełnienie pewnych
błędów. Błędy, oczywiście w pewnym stopniu, są integralną częścią
procesu uczenia się, szczególnie w aspekcie budowania
samodzielności ucznia (a zatem w jednym z najważniejszych
aspektów procesu nauczania-uczenia się). Oczywiście nie jest to
„olewanie” ucznia, lekceważenie go, ale oznacza, że nie namawiamy
go do realizacji naszej koncepcji określonych działań. Pozwalamy
mu podjąć jego decyzję, choćby była bardzo odmienna od naszej.
Nam jedynie wolno przedstawić pewne punkty za i przeciw. Gdy nie
wtrącamy się, uczeń otrzymuje od nas pozwolenie na
samodzielność. Buduje wiarę we własne siły i możliwości,
samoakceptację, widząc, że od nauczyciela otrzymał sporo swobody
w działaniu. Oczywiście, gdy uczeń potrzebuje „ogarnąć” to, co się
zdarzyło podczas jego samodzielnych prób w praktyce jogi, my
powinniśmy być w pobliżu, gotowi do pomocy w zrozumieniu
pewnych doświadczeń. To również sygnał o naszej akceptacji dla
jego działań.
Poprzedni aspekt okazywania akceptacji (niewtrącanie się,
pozwolenie na popełnianie błędów) zbliża nas ku kolejnemu. Ważną
kwestią w komunikowaniu swojej akceptacji jest również
niewtrącanie się werbalne, czyli milczenie, gdy nie jesteśmy
proszeni o radę czy pomoc. W niektórych tradycjach medytacyjnych
mówi się wręcz o tym, że nauczyciel nie powinien robić rzeczy, o
które nie został poproszony. To oczywiście ekstremalne podejście,
ale pokazuje nam pewien kierunek myślenia. Tak naprawdę
zarówno ludzki organizm, jak i nasz umysł, mają swoje mechanizmy
samoregulacyjne. Dlatego właśnie, gdy rozmawiamy z kimś o
trudnej sytuacji i nie wtrącamy się (a zatem ani nie nakręcamy
czyichś negatywnych odczuć, ani nie skłaniamy ucznia do ich
wyparcia), on sam znajduje rozwiązanie problemu. Oczywiście
milczenie nie oznacza tego, że nas nie ma w sytuacji
komunikacyjnej, dlatego też zazwyczaj używamy zwrotów, które
sygnalizują słuchanie rozmówcy i nadążanie za nim: „aha”,
„rozumiem”, „tak” etc.
Gdy dochodzimy do kwestii okazywania akceptacji za pomocą
komunikatów słownych, jak w wielu przypadkach warto zacząć nie
od tego, co robić, ale czego nie robić. Otóż w większości
przypadków, gdy ktoś komunikuje nam coś, z czym się nie
zgadzamy, reagujemy w sposób zamykający mu drogę do
zakomunikowania, w czym naprawdę jest problem (ponieważ
bardzo często taki szokujący dla nas komunikat jest sygnałem, że
ktoś próbuje w nieporadny, nieprecyzyjny sposób wyrazić pewien
problem, np. swój lęk). Wielokrotnie zetknąłem się z tym, że uczeń
zamiast zakomunikować, że się czegoś boi, po prostu podważał
zasadność jakiegoś działania albo poddawał w jakiś sposób w
wątpliwość pewne elementy swojej praktyki. Mógłbym zareagować
gniewem albo zniecierpliwieniem, ale to nie daje mi możliwości
dotknięcia problemu, więc muszę zareagować w taki sposób, bym
dowiedział się, o co naprawdę chodzi. (Oczywiście odrębną sprawą
są tzw. prowokatywne metody pracy, w których chcemy skruszyć
czyjeś ograniczające przekonania. Do tej kategorii komunikacyjnej
jeszcze wrócimy, przy czym już teraz zaznaczam, że stosujemy ją
dopiero, gdy ktoś odczuwa to, że jest przez nas akceptowany.)
Wracając do naszych reakcji na szokujące lub dziwne dla nas
komunikaty naszych uczniów, najczęściej wyrażających jakąś formę
oporu, to nasze reakcje – gdy pójdziemy nie w tę stronę, co trzeba –
oscylują wokół takich kategorii jak: rozkazywanie, moralizowanie,
„dobre rady” i gotowe rozwiązania, osądzanie, robienie wyrzutów,
racjonalne argumentowanie (czy widzieliście kiedyś, by racjonalne
argumenty pozbawiły kogoś lęku?), ośmieszanie, interpretacja i
analiza (najczęściej na zasadach domorosłego psychoanalityka),
pocieszanie, przekierowywanie uwagi na coś innego. Oczywiście,
gdy czytamy powyższe określenia, od razu wydają nam się
niewłaściwe, ale polecam przyjrzeć się sobie w określonych
sytuacjach komunikacyjnych.
Skoro wiemy, czego nie robić, warto się zastanowić w takim razie,
jak reagować na wypowiedzi naszych uczniów, wyrażające opór,
byśmy zachęcali ich do zakomunikowania, w czym naprawdę tkwi
rzecz. Odpowiedź jest prosta i oczywista: musimy ich zaprosić do
rozwinięcia komunikatu. Wspominałem już o zastosowaniu krótkich
wyrażeń, które sygnalizują, że nadążamy za rozmówcą, które tutaj
również znajdują zastosowanie: „aha”, „rozumiem”, „rzeczywiście”
itp. Chodzi o to, by nie wtrącając własnego punktu widzenia,
potwierdzić zainteresowanie rozwinięciem czyjegoś komunikatu.
Możemy również bezpośrednio zakomunikować chęć na bardziej
dogłębne poznanie odczuć rozmówcy: „powiedz coś więcej”, „widzę,
że to coś ważnego dla ciebie”, „chciałbym poznać twój punkt
widzenia”, „i co dalej?”.
Zwieńczeniem komunikacji opartej o akceptację jest jednak tzw.
czynne słuchanie i nie sposób pominąć tego wątku w nauczaniu jogi,
oczywiście jeśli zależy nam na dogłębnym kontakcie z uczniami.
Czynne słuchanie
Gdy ktoś próbuje nam coś zakomunikować, to najczęściej wyraża w
ten sposób pewną potrzebę kontaktu. Np. pojawia się pewien
konflikt wewnętrzny i ktoś – aby uwolnić się od napięcia –
komunikuje go w mniej lub bardziej udany sposób. Jak wiemy
jednak, nie zawsze akt komunikacyjny doprowadza do uwolnienia
napięcia czy frustracji, czasem niestety bywa zupełnie odwrotnie.
Mówiąc metaforycznie – wiele zależy od tego, czy odbiorca
komunikatu prawidłowo rozszyfruje kod stosowany przez nadawcę
komunikatu. Oczywiście odpowiedzialność za prawidłową
komunikację leży po obu stronach, ale teraz dwa słowa powiemy o
tym, co może zrobić odbiorca komunikatu.
Gdy ktoś coś nam mówi, my odbieramy to w określony sposób,
często filtrując daną treść przez nasze wcześniejsze doświadczenia
życiowe. Często jednak okazuje się, że nadawca komunikatu miał na
myśli coś zupełnie innego. Jak zapobiec takiemu nieporozumieniu?
To jest bardzo proste! Wystarczy zakomunikować tej osobie, co
zrozumieliśmy z jej wypowiedzi. Wówczas może ona potwierdzić lub
zaprzeczyć. Na tym właśnie polega w pewnym uproszczeniu proces
tzw. czynnego słuchania. Staramy się zrozumieć, co odczuwa
nadawca i co chce nam przekazać, po czym w odpowiedzi
oznajmiamy mu, co zrozumieliśmy z wypowiedzi w celu uzyskania
potwierdzenia. To, co ważne: nie wyrażamy własnej opinii czy sądu,
nie analizujemy czyjejś wypowiedzi. My tylko parafrazujemy
wypowiedź tak ,jak ją rozumiemy.
Przykład:
Nadawca: Jak mogłeś coś takiego powiedzieć?!
Odbiorca: Rozumiem, że zdenerwowały cię moje słowa.
(odbiorca wyraża, w jaki sposób rozumie sedno komunikatu
nadawcy, zazwyczaj chodzi o konkretne emocje, które ktoś chce
wyrazić)
Czynne słuchanie, poza oczywistymi korzyściami w życiu
codziennym, ma również bardzo ważny wymiar w szeroko pojętym
procesie nauczania jogi: pozwala uczniowi samemu rozwiązać
postawiony problem (przynajmniej zdążać w tym kierunku, a nie
kierować się autorytarnymi radami nauczyciela).
Gdy nie mamy w nawyku komunikowania się w taki sposób, na
początku może wydać się to dziwne i nienaturalne. Ale tak
naprawdę to jest właśnie naturalny sposób porozumiewania się –
wymienianie informacji zwrotnych! Warto pamiętać, że z
umiejętnościami komunikacyjnymi jest tak samo, jak z innymi
kompetencjami: gdy się czegoś uczymy, to nie funkcjonuje to z
początku doskonale, ale jedyny sposób, by udoskonalić daną
umiejętność, to po prostu starać się ją stosować, pomimo drobnych
usterek po drodze.
Czynne słuchanie nie uda się, jeśli nie akceptujemy kogoś i gdy nie
chcemy go słuchać. Musimy też znaleźć czas dla osoby, która
potrzebuje wysłuchania, a jeśli go nie mamy, to trzeba to jasno
zakomunikować i zaproponować inny termin rozmowy. Koniecznie
też trzeba pamiętać, że jeśli chcemy zająć się sprawami naprawdę
ważnymi, to ktoś musi sam zacząć rozmowę, zainicjować ją.
Wypowiedzi „ja”
Powyżej pisałem już o tym, że skuteczność komunikacji zależy od
tego, czy odbiorca komunikatu prawidłowo rozszyfruje kod
stosowany przez nadawcę komunikatu. Prowadząc rozważania o
czynnym słuchaniu, podjęliśmy temat odpowiedzialności odbiorcy
komunikatu. Ale nadawca komunikatu też jest odpowiedzialny za
skuteczność procesu komunikacji. I o tym teraz powiemy parę słów.
Nadając komunikat, szczególnie w sytuacji trudnej lub wręcz
konfliktowej, używamy tzw. wypowiedzi „ty”. Mówimy np. „Nie
powinieneś tego robić”, „Co ty wyprawiasz?”, „Zachowujesz się jak
idiota”. Wypowiedź jest tak formułowana, że dotyczy drugiej osoby,
nie nas samych. Co więcej, zostaje zazwyczaj odebrana przez
odbiorcę jako ocena, nawet jeśli niekoniecznie było to intencją
nadawcy.
Filozofia wypowiedzi „ja” jest bardzo prosta: mówimy bezpośrednio
to, co czujemy. Czyli np. zamiast „Zachowujesz się jak pajac!”
powiemy: „Poczułem się zraniony przez to, co mi powiedziałeś”.
Zawiadamiamy bezpośrednio o naszych odczuciach, ułatwiając
zadanie rozszyfrowania naszej wypowiedzi. Jeden z możliwych
modeli komunikatu „ja” może wyglądać w następujący sposób:
Czuję się (tu należy podać odczuwaną emocję), kiedy Ty (tu
podajemy określone zachowanie, które wzbudza wymienione
emocje), ponieważ (uzasadnienie, określenie konsekwencji).
Wolał(a)bym (tu podajemy propozycję zmiany). Najczęściej jednak
formułuje się tylko dwie pierwsze części (o odczuciach i zachowaniu,
które wzbudza te odczucia), dając możliwość drugiej osobie
ustosunkowania się do naszej wypowiedzi.
Gdy formułujemy wypowiedź typu „ja”, zmniejsza się możliwość
sprowokowania oporu z drugiej strony – a to zasadnicza przewaga
tej formy komunikacji. Informacja przekazana w taki sposób
pozwala wziąć drugiej osobie odpowiedzialność za swoje zachowanie
w oparciu o zrozumienie uczuć, które są zakomunikowane przez
nas. Mają jeszcze jedną zaletę: kreują sytuację szczerości.
Komunikowanie się bez przemocy
Pamiętajmy, że u podstawy całej jogi stoi ahimsa – niekrzywdzenie.
Dlatego gdy komunikujemy się czy to z naszymi uczniami, czy z
rodziną, powinniśmy szukać również komunikowania się bez
przemocy. W sposób formalny ideę komunikacji bez przemocy
rozwinął w latach sześćdziesiątych XX wieku amerykański
psycholog dr Marshall Rosenberg.
Jego metoda zakłada, że akt komunikacyjny jest najczęściej
poświęcony przedstawieniu swojej potrzeby (swoich potrzeb).
Nadawca ją prezentuje, chcąc sprawdzić, czy odbiorca komunikatu
może tę potrzebę (lub te potrzeby) zaspokoić. Rosenberg
przedstawił proces komunikacyjny, składający się z dwóch faz, z
których każda ma kilka istotnych etapów.
Faza I - szczere wyrażenie siebie za pomocą narzędzi takich jak:
•
Spostrzeżenia – przekazanie swoich obserwacji bez osądzania i
krytykowania.
•
Uczucia – przekazanie swoich uczyć, które pojawiają się pod
wpływem wymienionych wcześniej spostrzeżeń.
•
Potrzeby – wyrażenie swoich potrzeb czy oczekiwań, które
wywołały opisane wcześniej uczucia.
•
Prośby – poproszenie (nie: żądanie) rozmówcy o konkretne
działanie, które mógłby podjąć, aby zaspokoić moją potrzebę.
Faza II - empatyczny odbiór komunikatu rozmówcy za pomocą
narzędzi takich jak:
•
Spostrzeżenia - pytam rozmówcę o konkretne wydarzenia, nie
osądzając ani nie krytykując.
•
Uczucia - pytam o konkretne uczucia, których domyślam się, że
rozmówca doświadcza w obliczu tego, co spostrzegł.
•
Potrzeby - pytam o potrzeby, pragnienia, oczekiwania, które
domyślam się, że kryją się za uczuciami rozmówcy.
•
Prośby - upewniam się, że rozmówca prosi nas o zaspokojenie
swojej potrzeby, nie słysząc w jego słowach tonu żądania.
Skuteczna informacja zwrotna
Niezbędnym elementem procesu komunikowania się między
nauczycielem a uczniem jest dawanie feedbacku. Aby przekazana
informacja zwrotna była skuteczna, trzeba pamiętać o dostosowaniu
się do kilku podstawowych zasad jej dawania, które wymieniam
poniżej.
1. Informacji zwrotnej udzielamy tak, by ktoś czuł się
bezpiecznie: czyli najczęściej w cztery oczy i tak, by ta
informacja dotarła tylko do osoby, do której ma dotrzeć.
(Czasem zdarzają się wyjątkowe sytuacje feedbacku w grupie,
pod warunkiem, że jest to grupa, w której dana osoba czuje się
bezpiecznie.)
2. Krytyczna informacja zwrotna ma mieć charakter krytyczno-
kreatywny, a nie tylko krytyczny. Krytykujemy określone
działania, postawy, zachowania, nie osobę. Czasem tak to
wygląda, że feedback musi zawierać głównie krytykę czegoś,
wówczas trzeba zaznaczyć, że nie wiąże się to z niską wartością
przedmiotu oceny. Ja np. omawiając z kimś prowadzone przez
niego zajęcia zawsze mówię mu, że to, że usłyszy głównie uwagi
krytyczne, nie oznacza, że zajęcia były złe.
3. Perspektywa, z której jest udzielana informacja zwrotna, to
perspektywa współczucia.
4. Zarówno udzielający informacji zwrotnej, jak i ją przyjmujący,
muszą pamiętać, że jest ona tylko spojrzeniem z innej
perspektywy, nie jest ani lepsza, ani gorsza od postrzegania
osoby, której jest udzielana. W żadnym wypadku uczeń nie ma
przejmować poglądów nauczyciela!
5. Jeśli ktoś nie poprosił o informację zwrotną, należy wcześniej
zapytać, czy chce ją usłyszeć.
6. Informacje muszą być przekazane w zwięzły, lecz zrozumiały
sposób, jako obserwacja, a nie ocena.
Dyskutowanie
Nauczyciel jest w pewnym sensie osobą publiczną, w związku z czym
dosyć możliwe jest, że zostanie wezwany do publicznego zabrania
głosu w jakimś temacie lub udziału w mniej lub bardziej formalnej
dyskusji. Warto pamiętać o paru zasadach, które mogą ułatwić
dyskutowanie.
1. Musimy dbać o swoje przygotowanie merytoryczne, znajomość
kontekstu praktyki. Nie wolno nam zaspokajać się tylko i
wyłącznie pewnymi sloganami powtarzanymi w środowisku
jogi, musimy zbadać wszystkie tezy, żeby nie ośmieszać siebie
ani jogi.
2. Warto zwrócić uwagę na argumenty, którymi posługują się nasi
rozmówcy. Jeśli ktoś posługuje się argumentami racjonalnymi,
odpowiadamy argumentami racjonalnymi, ale jeśli czyjeś
argumenty opierają się np. na lęku – nie przekonamy go
żadnymi dowodami.
3. Często dyskutanci posługują się argumentami ad personam.
Niektórzy mówcy doradzają w takiej sytuacji odpowiedź w tym
stylu, ja jednak uważam, że nie jest to dobry pomysł. Moim
zdaniem trzeba obnażyć sposób argumentacji przeciwnika i
podsumować pointą merytoryczną.
Nauczanie asan, pranajamy i medytacji – precyzja
języka
Sednem jogi jest oczywiście medytacja, a w jej nauczaniu wymagana
jest duża uczciwość nauczyciela oraz precyzja wypowiadania się.
Realia, w obrębie których obracamy się w medytacji, są dużo
bardziej subtelne niż te, których dotykamy w praktyce asan. W
związku z tym w wielu przypadkach możemy nauczać bredni i część
osób się nie zorientuje lub zorientuje po czasie. Dlatego jest to duża
odpowiedzialność i należy się odpowiednio do tego przygotować.
Nie tylko merytorycznie, ale i językowo.
Doskonałym przygotowaniem językowym do nauczania medytacji i
pranajamy jest nauczanie asan, najlepiej nauczanie słowne bez
pokazu. Miałem znajomą nauczycielkę jogi, która ze względu na
jakąś chorobę nie mogła wykonywać niemal żadnych asan przez
jakiś czas, w związku z czym musiała tak poprowadzić zajęcia
słownie, żeby uczniowie wiedzieli, co mają zrobić. Powiedziała mi,
że to był czas, kiedy nauczyła się najwięcej o precyzyjnym
formułowaniu poleceń. Sam miałem doświadczenie z niewidzącą
kobietą na zajęciach, dzięki czemu mogłem zweryfikować, czy
polecenia wydawane przeze mnie są zrozumiałe.
Warto skupić się na rozwijaniu precyzyjnego sposobu wydawania
poleceń. Można to przećwiczyć w prosty sposób. Wystarczy poprosić
kogoś znajomego, który nigdy nie miał nic wspólnego z praktyką
asan, aby udostępnił swoją osobę do testów. Następnie trzeba
poprowadzić z nim krótkie zajęcia (20-30 minut), ale udzielając
tylko słownych instrukcji, nie pokazując niczego. Dzięki temu
eksperymentowi można się zorientować, czy wyrażamy się zwięźle,
jasno i czy nie używamy hermetycznego języka.
Używanie hermetycznego języka jest kolejnym problemem w
nauczaniu jogi. Wielu nauczycieli stosuje swego rodzaju żargon,
który nie jest zrozumiały dla „zwykłych śmiertelników”. Czasami
nawet nie zastanawiamy się, czy coś jest zrozumiałe, czy nie, tylko
kopiujemy to, co jest stosowane w środowisku. Uważam, że
nauczanie musi być nakierowane na ucznia. Oznacza to, że
powinienem używać sformułowań zrozumiałych dla ucznia, a jeśli
trzeba użyć terminu specjalistycznego, to wcześniej muszę go w
sposób jasny zdefiniować.
Gdy poczujemy się wyćwiczeni w wydawaniu precyzyjnych poleceń
w nauczaniu asan, możemy próbować przenieść tę samą precyzję i
klarowność wypowiedzi do nauczania pranajamy i koncentracji-
medytacji. W wypadku nauczania stosunkowo subtelnych treści
warto upewniać się co jakiś czas, czy zostały one zrozumiane przez
uczniów.
Lektury uzupełniające
Thomas Gordon, „Wychowanie bez porażek”
Maciej Bennewicz, „Coaching i mentoring w praktyce”