022002 Dlaczego Staliśmy Sie Ludźmi

background image

ŚWIAT NAUKI - 02/2002

lan Tattersall

Dlaczego staliśmy się ludźmi

Fragment książki - lan Tattersall The Monkey in the Mirror, © 2002 lan Tattersall; Harcourt, Inc.

Umiejętność posługiwania się językiem i sztuka myślenia abstrakcyjnego decydują
zapewne o nadzwyczajnych zdolnościach poznawczych, które odróżniają nas od innych
stworzeń.

Gdy przyglądamy się niezwykłym dokonaniom naszego gatunku, trudno oprzeć się
wrażeniu, że o tym, kim jesteśmy, zadecydował jakiś element konieczności. Łatwo dojść do
wniosku, że skoro produkt końcowy jest tak wspaniały, musiał powstać jako zwieńczenie
długotrwałego procesu stopniowego udoskonalania. Czyż mogło do tego dojść
przypadkiem? Jeśli do naszej wyjątkowej pozycji doszliśmy na drodze ewolucji, to mogłoby
się wydawać, że proces doskonalenia naszego gatunku trwał bardzo długo.
A jednak ewolucja tak nie działa. Dobór naturalny nie jest - i nie może być - procesem
twórczym. Może jedynie oddziaływać, podtrzymując lub eliminując nowe cechy będące
wynikiem przypadkowych mutacji (dokonujących się oczywiście na podłożu tego, co było
wcześniej), które są źródłem wszelkich innowacji w organizmach. Najlepiej pasuje do
ewolucji określenie "oportunistyczna", czyli taka, która odrzuca możliwości lub korzysta z
nich, w miarę jak i kiedy się pojawiają. Z kolei ta sama możliwość bywa korzystna lub
niekorzystna w zależności od warunków środowiskowych. Proces ten nie ma w sobie nic z
celowości ani nieuchronności; może równie dobrze w każdej chwili odwrócić swój bieg pod
wpływem zmian zachodzących w środowisku.
Jak się za chwilę przekonamy, najistotniejsza nauka, jaka płynie z wiedzy o naszych
początkach, to prawdopodobnie pełniejsze uświadomienie sobie tego, co w ostatnich
latach zaczęto nazywać "egzaptacją". Terminem tym określa się cechy strukturalne i
funkcjonalne organizmów powstałe w innych okolicznościach niż te, w których później były
wykorzystywane, bądź też sam proces zmiany ich funkcji zachodzący w populacjach.
Klasycznym przykładem są pióra ptaków, obecnie nieodzowne im do lotu, które przez
miliony lat, nim ptaki wzbiły się w powietrze, służyły jako izolacja cieplna (a wcześniej być
może nie miały żadnego konkretnego zastosowania). Zatem przez dłuższy czas pióra
stanowiły korzystną adaptację pozwalającą utrzymać stałą temperaturę ciała. Natomiast w
funkcji wspomagania lotu były początkowo jedynie egzaptacją, nim zaczęły zachodzić
również procesy adaptacyjne pod kątem tej nowej roli. Podobnych przykładów jest wiele; na
tyle dużo, byśmy musieli wziąć pod uwagę możliwość, że zdolności poznawcze, którymi się
tak szczycimy wykształciły się podobnie jak pióra - jako element o znacznie skromniejszym
znaczeniu niż to, które uzyskały później; niewykluczone, że ich użyteczność była z początku
zupełnie marginalna bądź nawet stanowiły one jedynie produkt uboczny innych cech.
Przyjrzyjmy się tej możliwości nieco bliżej. Gdy jakieś 40 tys. lat temu pierwsi ludzie z
Cro-Magnon pojawili się w Europie, odznaczali się mniej więcej pełnym zestawem
zachowań, które odróżniają człowieka rozumnego od wszystkich innych gatunków, jakie
kiedykolwiek żyły na Ziemi. Rzeźbienie, wykonywanie rytów naskalnych, malarstwo,
zdobienie ciała, muzyka, stosowanie symboli, dokładna znajomość właściwości różnych
materiałów, obrzędy grzebania zmarłych, wymyślne zdobienie przedmiotów użytkowych -
wszystko to i wiele innych rzeczy stanowiło nieodłączną część codziennego doświadczenia
wczesnychHomo sapiens , co jest niezbicie udokumentowane wykopaliskami z
europejskich stanowisk liczących ponad 30 tys. lat.
U podłoża owych umiejętności legły procesy myślenia symbolicznego. Nie ulega
wątpliwości, że właśnie rozwinięcie tych możliwości, a nie nabycie którejkolwiek z
wymienionych umiejętności, zadecydowało o zaliczeniu naszych przodków do ludzi

Generated by ABC Amber LIT Converter, http://www.processtext.com/abclit.html

background image

rozumnych. Oznaczało to ponadto całkowicie nową jakość w porównaniu ze znacznie
skromniejszymi osiągnięciami neandertalczyków, których kromaniończycy tak szybko
wyparli z terenów w Europie i zachodniej Azji. Człowiek z Cro-Magnon, podobnie jak
człowiek współczesny z którym tworzy wspólny gatunek, pod względem zachowań różnił się
diametralnie od wszystkich istot ludzkich żyjących przed nim. Nie oznacza to, że nie
doceniam neandertalczyka i innych wymarłych gatunków człowieka - których osiągnięcia
były na swój sposób godne podziwu - jeśli powiem, że wraz z pojawieniem sięHomo
sapiens
, potrafiącego myśleć abstrakcyjnie i zachowującego się w sposób nowoczesny, na
Ziemi nastał zupełnie nowy porządek. I właśnie wyjaśnienie źródeł tego niezwykłego
fenomenu należy do najbardziej intrygujących, a zarazem najtrudniejszych zagadnień w
biologii.
Czynnikiem komplikującym sprawę jest to, że w rozwoju filogenetycznym człowieka nie
widać żadnej korelacji między pojawieniem się nowoczesnych wzorców zachowań a
wykształceniem się nowoczesnych cech anatomicznych. Na Bliskim Wschodzie odkryto
szczątki istot ludzkich żyjących prawie 100 tys. lat temu, które wyglądały dokładnie tak jak
my. A jednocześnie, w przeciwieństwie do tego, co działo się w Europie, bliskowschodni
neandertalczycy żyli na tych ziemiach jeszcze przez mniej więcej 60 tys. lat od pojawienia
się ludzi o nowoczesnej anatomii. Co więcej, przez cały ten okres współistnienia
(jakiekolwiek formy ono przybierało - prawdę mówiąc, nie mamy pojęcia, w jaki sposób tak
różnym hominidom udawało się zamieszkiwać te same tereny przez tyle tysiącleci), na ile
jesteśmy w stanie wnioskować na podstawie wykonywanych przez nich narzędzi i
pozostałości siedzib odkrywanych podczas prac archeologicznych, oba gatunki
człowiekowatych zachowywały się podobnie. Znamienne, że dopiero gdy technik obróbki
kamienia typowych dla ludzi z Cro-Magnon zaczęto używać na Bliskim Wschodzie, czyli
mniej więcej 45 tys. lat temu, neandertalczycy ostatecznie przestali dominować w tym
rejonie. I niemal na pewno to rozwój symbolicznych form procesów poznawczych dał
naszemu gatunkowi decydującą - a tak fatalną dla neandertalczyków - przewagę. Prowadzi
to nieuchronnie do wniosku, że nowoczesny anatomicznieHomo sapiens pojawił się
znacznie wcześniej niż nowoczesne wzorce ludzkich zachowań. Choć na pierwszy rzut oka
może się to wydawać niedorzeczne (czyż nie bardziej naturalne byłoby wyjaśnienie, że nowe
wzorce zachowań pojawiły się wraz z nowym gatunkiem hominidów?), nie jest wcale
pozbawione sensu. Albowiem gdzie mają się upowszechniać wszelkie nowe zachowania,
jak nie wśród osobników już istniejącego gatunku?

Mózg a innowacje

To oczywiste, że aby zrozumieć, jak przebiegają procesy poznawcze u jakichkolwiek
kręgowców, trzeba przyjrzeć się ich mózgowi. Neandertalczyk miał mózg równie duży, jak
nasz, lecz zamknięty w czaszce o odmiennym kształcie. Na podstawie najrozmaitszych
archeologicznych znalezisk, jakie po sobie pozostawili, wiemy, że neandertalczyków i ludzi z
Cro-Magnon cechowały zupełnie odmienne wzorce zachowań. Badacze ewolucji ludzkiego
mózgu mają olbrzymie trudności ze zidentyfikowaniem jakichkolwiek struktur jego
zewnętrznej powierzchni (odzwierciedlonych w kształcie wnętrza mózgoczaszki), które
świadczyłyby o jakiejś istotnej różnicy funkcjonalnej między mózgiem neandertalczyka i
człowieka nowoczesnego. To samo bez wątpienia dotyczy mózgów wczesnych ludzi
rozumnych, którzy pod względem kultury materialnej i stylu życia przypominali
neandertalczyków. Nie możemy jednak uznać nabycia przez nowoczesnego człowieka tak
wielkich zdolności poznawczych za kulminację powolnych zmian zachodzących w jego
mózgu. Mamy tu do czynienia z czymś innym niż tylko fizycznym usprawnieniem aparatu
poznawczego. I chociaż wraz z pojawieniem się na Ziemi ludzi nowoczesnych anatomicznie
zaistniały niezbędne warunki, aby mogły zachodzić zaawansowane procesy poznawcze, nie

Generated by ABC Amber LIT Converter, http://www.processtext.com/abclit.html

background image

jest to bynajmniej równoważne stwierdzeniu, że związane to było z rozwinięciem się
jakiegoś specyficznego mechanizmu neuronalnego. Przyjrzyjmy się ponownie, co, zgodnie z
naszą wiedzą o procesach ewolucyjnych, mogło się wydarzyć. Po pierwsze, należy
pamiętać, że nowe struktury nie powstają w sposób celowy lecz przypadkowo, jako produkt
uboczny błędnego kopiowania informacji genetycznej przekazywanej z pokolenia na
pokolenie. Doboru naturalnego w żadnym przypadku nie można uznać za siłę twórczą,
powołującą do istnienia nowe struktury- działa on jedynie w obrębie mutacji już istniejących,
na zasadzie eliminacji cech niekorzystnych i przetrwania korzystnych. Często mówimy w tym
przypadku o "adaptacjach", ponieważ dzięki temu możemy opowiadać historie, jak dane
innowacje powstały i okazały się korzystne w procesie ewolucji. Jednak w rzeczywistości
wszystkie nowe warianty genetyczne są początkowo tylko egzaptacjami. Różnica polega na
tym, że adaptacje to cechy które służą do realizacji konkretnych, wyraźnie określonych
funkcji (co oczywiście można stwierdzić dopiero ex post), podczas gdy egzaptacje są
cechami, które po prostu zaistniały choć mogą być ewentualnie użyteczne w realizacji
jakiejś nowej funkcji. Nie ma w tym żadnego elementu celowości niejednokrotnie nowe
struktury zostają zachowane jedynie dlatego, że w niczym nie przeszkadzają.
W takim kontekście powinno się rozpatrywać zarówno ewolucję ludzkiego mózgu, jak i
rozwój nowoczesnych procesów poznawczych. Nie ulega wątpliwości, że przeciętne
rozmiary mózgu hominidów zwiększyły się w ciągu ostatnich 2 mln lat, nie płyną jednak z
tego żadne wnioski co do faktycznego przebiegu jego ewolucji. Niemniej przykład
neandertalczyka, a w jeszcze większym stopniu pierwszych ludzi nowoczesnych
anatomicznie, lecz nie behawioralnie, świadczy, że rozwój zdolności poznawczych
człowieka nie wiązał się po prostu ze stopniowym zwiększaniem liczby neuronów w jego
mózgu, co miałoby w końcu doprowadzić do przełomu jakościowego w funkcjonowaniu tego
narządu. Mamy raczej do czynienia z przypadkiem egzaptacji, gdy mózg wyposażony od nie
wiadomo kiedy w potencjalną zdolność myślenia symbolicznego zaczął w jakichś
okolicznościach z niej korzystać.
Niestety, to, jak doszło do egzaptacji mózgu, która legła u podłoża jego ogromnych
zdolności poznawczych, jest wciąż nie rozwiązaną zagadką. Głównie dlatego, że chociaż
wiemy już sporo o budowie tego narządu i o tym, które jego części odpowiadają za
określone funkcje, wciąż nie mamy pojęcia, jak zachodzi przekształcanie ogromnej liczby
elektrycznych i chemicznych sygnałów w coś, co znamy z własnego wewnętrznego
doświadczenia jako świadomość i umiejętność myślenia. A właśnie na to pytanie będziemy
musieli odpowiedzieć, jeśli chcemy kiedykolwiek zrozumieć dokładnie istotę tego, co czyni
nas - używam tego terminu z pełną świadomością - ludźmi.
Niemniej ewolucyjny proces wykształcenia ludzkich zdolności poznawczych jest tu
podstawowym tematem dyskusji. Wysuwana jest na przykład teza, że w pewnym okresie,
załóżmy 60-50 tys. lat temu, wyodrębnił się gatunek, którego przedstawicieli cechowała
zdolność myślenia abstrakcyjnego i artykulacji symbolicznej. Zatem ów nowy gatunek
wyposażony był w jakieś mechanizmy neuronalne, warunkujące wzorce zachowań
charakterystyczne dla człowieka nowoczesnego. Byłoby znakomicie, gdyby można w to
uwierzyć, bowiem uprościłoby to znacznie sprawę. Problem jednak w tym, że zakreślone
ramy czasowe na to nie pozwalają. Aby to wyjaśnienie mogło być prawdziwe, nowy gatunek
człowieka, fizycznie identyczny, lecz górujący intelektualnie nad już istniejącym, musiałby się
pojawić, a następnie rozprzestrzenić na obszarze Starego Świata w wyjątkowo krótkim
czasie, eliminując przy tym całkowicie ów poprzedni gatunek. Mając świadomość, że w
materiale kopalnym istnieją luki, nie znajdujemy najmniejszych śladów, że coś takiego się
wydarzyło. Pozostaje nam więc tylko jedna możliwość.
Zamiast innowacji anatomicznych może powinniśmy szukać jakiegoś elementu o
charakterze kulturowym, który odegrał rolę stymulatora w rozwoju naszych niezwykłych
zdolności poznawczych. Jeśli mózg człowieka rozumnego, z całym jego potencjałem
intelektualnym, powstał równocześnie z nowoczesnym kształtem ludzkiej czaszki mniej
więcej 100-150 tys. lat temu, to być może przez dłuższy czas stanowił egzaptację, a jego

Generated by ABC Amber LIT Converter, http://www.processtext.com/abclit.html

background image

rozbudowana sieć neuronalna działała wciąż według dotychczasowych schematów.
Dysponujemy znacznie mniejszą, niż byśmy chcieli, liczbą danych dotyczących
bezpośrednio pochodzenia i rozprzestrzenienia sięHomo sapiens , wiemy jednak, że nasz
gatunek pojawił się w tym właśnie ogólnie określonym przedziale czasowym,
najprawdopodobniej w Afryce. Wiemy również, że bardzo szybko rozprzestrzenił się na
całym obszarze Starego Świata - daleko od miejsca narodzin, gdziekolwiek się ono
faktycznie znajdowało.
Jeśli przyjmiemy, że jakiś czas później, powiedzmy mniej więcej 70-60 tys. lat temu, w tej
czy innej populacji ludzi wystąpiła jakaś innowacja o charakterze kulturowym, która
doprowadziła do aktywowania potencjału myślenia abstrakcyjnego, istniejącego w ludzkim
mózgu już wcześniej, będziemy mogli łatwo wyjaśnić szybkie upowszechnienie się symboli,
odwołując się do prostego mechanizmu przekazywania wzorców kulturowych. Wyjaśnienie,
że nowa forma behawioralnej ekspresji upowszechniła się szybko w populacjach ludzkich,
które dysponowały już dostatecznym potencjałem umysłom, aby ją praktykować, jest o wiele
bardziej przekonujące (i niewątpliwie bardziej eleganckie) niż alternatywna teza, że cecha
decydująca o naszym człowieczeństwie rozpowszechniła się wskutek całkowitego
zastąpienia żyjących wcześniej populacji. Przecież musiałoby to oznaczać, że doszło do
jakiejś globalnej masakry! Jednocześnie wymiana wzorców kulturowych między różnymi
populacjami jest zjawiskiem dobrze udokumentowanym w dziejach ludzkości, znacznie
lepiej wyjaśnia też szybki sukces myślenia i komunikowania się symbolicznego między
ludźmi. Pozostaje jeszcze tylko problem z określeniem, co właściwie było tym nowym
bodźcem kulturowym.

Symbole a procesy poznawcze

Gdy mówimy o zachodzących w umyśle procesach symbolicznych, chodzi nam o zdolność
ludzkiego mózgu do wyodrębniania elementów naszego doświadczenia i odwzorowywania
ich za pomocą osobnych symboli. Inne gatunki niewątpliwie mają jakąś formę świadomości,
jednak, o ile nam wiadomo, przeżywają otaczający je świat tak, jak się im jawi.
Najprawdopodobniej zatem odbierają go raczej jako kontinuum niż tak jak my ludzie, jako
rzeczywistość złożoną z olbrzymiej liczby oddzielnych elementów, którym nadajemy
indywidualne nazwy. Dzięki temu potrafimy nieustannie odtwarzać świat i jego
poszczególne aspekty w naszych umysłach. A umożliwia to zdolność tworzenia i
manipulowania abstrakcyjnymi symbolami odpowiadającymi elementom, które wyróżniamy
w świecie zewnętrznym i w obrębie własnej świadomości. Reprezentanci innych gatunków
niejednokrotnie wykazują znaczny stopień świadomości intuicyjnej, reagując na bodźce
środowiska w niezwykle złożony sposób, ale tylko ludzie potrafią arbitralnie łączyć ze sobą
abstrakcyjne symbole i zadawać sobie pytania typu: co by było gdyby? To właśnie ta
umiejętność, ponad wszystko inne, decyduje o zdolnościach twórczych, którymi się
szczycimy.
Oczywiście, intuicja to wciąż jedna z zasadniczych składowych procesów zachodzących w
naszym umyśle; została jedynie wzbogacona o zdolność posługiwania się symbolami. Na
przykład intuicyjna ocena relacji między przedmiotami i ideami jest niemal równie ważnym
czynnikiem twórczości naukowej, jak operowanie symbolami; niemniej w ostatecznym
rachunku to właśnie swoiste połączenie obu tych elementów umożliwiło stworzenie nie tylko
nauki, ale także sztuki i techniki. Nie ulega wątpliwości, że intuicja może zaprowadzić
daleko, czego dowodzi przykład neandertalczyków. W niezwykle bogatym materiale
kopalnym, jaki po nich pozostał, nie odnajdujemy prawie w ogóle śladów świadczących o
posługiwaniu się symbolami. Jest zatem oczywiste, że nie mogły one odgrywać większej roli
w życiu neandertalczyków. Nie umniejsza to wszakże ich osiągnięć. O ile nam wiadomo,
Homo neanderthalensis umiał panować nad otaczającym światem na poziomie nie

Generated by ABC Amber LIT Converter, http://www.processtext.com/abclit.html

background image

spotykanym we wcześniejszych dziejach człowiekowatych. Mamy pełne prawo uważać
neandertalczyków za reprezentantów najwyższej - pod wieloma względami godnej podziwu -
kultury, jaką kiedykolwiek udało się człowiekowi stworzyć wyłącznie dzięki intuicji.
To w nieunikniony sposób prowadzi do pytania, na które wszyscy chcielibyśmy znać
odpowiedź: czy człowiek neandertalski posługiwał się językiem? Wielu ludziom, zwłaszcza
oglądającym wyjątkowej urody narzędzia kamienne, których kunszt wytwarzania
neandertalczycy opanowali z taką perfekcją, trudno przypuścić, aby tak nic było. W jaki
sposób, bez użycia mowy takie umiejętności mogłyby być przekazywane z pokolenia na
pokolenie? Otóż nie tak dawno grupa japońskich badaczy podjęła próbę zmierzenia się z
tym problemem. Podzielili oni studentów na dwie grupy i uczyli pierwszą z nich wyrobu
typowych neandertalskich narzędzi kamiennych, wyczerpująco objaśniając zadanie ale bez
praktycznej demonstracji. Drugą uczono tego samego bez słów, wyłącznie na podstawie
przykładów. Eksperyment wykazał przede wszystkim, jak trudne było wytwarzanie narzędzi z
kamienia. Część studentów nie opanowała bowiem tej sztuki do końca. Jednakże
najistotniejsze było to, że obie grupy nie różniły się znacząco ani tempem nabywania
wprawy w sztuce obróbki kamienia, ani poziomem wyuczonych umiejętności. Świadczyłoby
to, że na przykładach, bez słów, można doskonale uczyć nawet dość zaawansowanych
technik wyrobu narzędzi z kamienia.
Pomimo że w eksperymencie brali udział ludzie współcześni, a nie neandertalczycy,
wykazał on dobitnie, że popełniamy zasadniczy błąd, zakładając, iż sposób, w jaki radzimy
sobie w świecie, jest jedynym możliwym. Wszystko to nie oznacza bynajmniej, że
neandertalczycy nie posługiwali się jakąś formą komunikacji głosowej, mogła to nawet być
komunikacja na dość wysokim poziomie. Przecież porozumiewanie się za pomocą
dźwięków jest powszechne wśród ssaków. Nie ulega wątpliwości, że neandertalczycy
posługiwali się mową w najogólniejszym sensie. Jest również niemal pewne, że nie był to
język w znanej nam dzisiaj postaci.

Język a rozwój ludzkiego umysłu

Żaden aspekt funkcji umysłowych człowieka nie jest bardziej związany z użyciem symboli
niż posługiwanie się językiem. Stanowi on w istocie najpełniejszą realizację potencjału
symbolicznego naszego umysłu i bez niego nie jesteśmy w stanie wyobrazić sobie myślenia
w znanej nam formie. W pełni uprawnione jest twierdzenie, że słowa są budulcem myśli, w
każdym razie myśli świadomej. Z pewnością stanowią one narzędzie, za pomocą którego
przekazujemy sobie nawzajem swoje myśli i jako istoty o niezwykle rozwiniętym instynkcie
społecznym usiłujemy wpływać na to, co dzieje się w umysłach innych ludzi. Jeśli zatem
szukamy jakiegoś jednego czynnika o charakterze kulturowym, który wyzwolił potencjał
myślenia abstrakcyjnego w ludzkim mózgu, powstanie języka nasuwa się w sposób
oczywisty.
W istocie jest to na razie jedyny czynnik, jaki udało się zidentyfikować. Cóż innego mogło
się wydarzyć? Musimy tutaj ponownie odwołać się do pojęcia egzaptacji, bowiem język jako
umiejętność specyficznie ludzka nie rozwinął się z "protojęzyka" istot człekokształtnych,
przynajmniej nie w bezpośrednim sensie. Mimo to wysunięto tezę, że ponieważ zasadnicza
zdolność do posługiwania się językiem wydaje się głęboko zakorzenioną, uniwersalną
cechą ludzkiej psychiki, musi mieć ona podłoże w strukturach neuronalnych przeciętnego
ludzkiego mózgu, które rozwinęły się w wyniku "zwykłych" darwinowskich procesów
adaptacji, dokonujących się na drodze doboru naturalnego.
Faktem jest, że każde pokolenie nie wynajduje języka od nowa, lecz jedynie go odtwarza.
Uczenie się języka ojczystego stanowi integralny choć niewątpliwie niezwykły element
rozwoju każdego dziecka. Nikt nie wątpi w występowanie wrodzonej podatności, swoistego
"instynktu językowego", w umyśle człowieka. Trzeba jednak wyjaśnić nie tylko, jak doszło do

Generated by ABC Amber LIT Converter, http://www.processtext.com/abclit.html

background image

wykształcenia się tej cechy, lecz również dlaczego ujawniła się tak szybko i nieoczekiwanie.
Jak już mówiliśmy, dobór naturalny nie ma charakteru twórczego i nie może powołać
niczego do życia. Działa on jedynie w obrębie tego, co już istnieje. W pewnym sensie
upraszcza to całą sprawę, ponieważ, o ile nam wiadomo, narodziny myślenia
abstrakcyjnego nie miały charakteru powolnego, stopniowego procesu, typowego dla
ewolucji darwinowskiej. Wygląda raczej na to, że po długotrwałym (pozostającym wciąż dla
nas tajemnicą) okresie nieukierunkowanego rozwoju i przegrupowań funkcji obszarów
ludzkiego mózgu w dziejach człowieka wydarzyło się coś, co utorowało drogę do
posługiwania się językiem. Mogło to mieć charakter "innowacji krytycznej", kiedy to w
wyniku przypadkowego zestawienia istniejących wcześniej elementów powstaje coś
zupełnie nowego, o całkiem odmiennych cechach. Klasycznym przykładem jest woda, której
niezwykłych właściwości nie można określić na podstawie charakterystyki jej składników -
wodoru i tlenu. Połączenie tych pierwiastków daje coś zupełnie nowego, co trudno byłoby
przewidzieć. W połączeniu z egzaptacjami innowacje krytyczne to potężny mechanizm
ewolucyjny i to właśnie one są siłą napędową rozwoju.
W przypadku wrodzonego u wszystkich współczesnych ludzi potencjału językowego można
domniemywać, że kiedyś w jednej z populacji ludzkich wystąpiła pewna mutacja w obrębie
neuronów, mało istotna pod względem genetycznym i nie mająca przypuszczalnie nic
wspólnego z adaptacją w klasycznym rozumieniu. Ponieważ w rozwoju osobniczym od
najwcześniejszego dzieciństwa mózg tworzy stopniowo określone drogi przekazywania
sygnałów w obrębie niezróżnicowanej początkowo plątaniny połączeń neuronów, istnieje
nawet możliwość, że nie była to wcale mutacja genowa, lecz zmiana epigenetyczna, która
dokonała się pod wpływem bodźców środowiska. Niezależnie od faktycznego charakteru tej
zmiany nie znalazła ona żadnego bezpośredniego odzwierciedlenia w szczątkach
kopalnych, mimo że jej wpływ na pozostałości archeologiczne po ludziach z Cro-Magnon i
ich potomkach był ogromny. Podobnie jak kamień zwornikowy łuku, który stanowi drobny
lecz integralny fragment całej budowli, innowacja ta (jakikolwiek był jej charakter, czego na
razie nie jesteśmy w stanie rozstrzygnąć) stanowiła ostatnie z fizycznych ogniw, niezbędne,
aby mógł się rozwinąć język i myślenie abstrakcyjne wraz ze wszystkimi ich
konsekwencjami, które tak zmieniły świat.
Początkowo cały ten potencjał nie był wykorzystywany, dopóki nie został wyzwolony pod
wpływem jakiegoś bodźca kulturowego w jednej z populacji ludzkich. Jest niemal pewne,
choć trudno tego dowieść, że bodźcem tym było powstanie języka. Wszyscy ludzie żyjący
obecnie na Ziemi posługują się językiem, co świadczy, że okazał się on jednoznacznie
pozytywnym nabytkiem. A skoro był tak korzystny, jak wnioskujemy nic dziwnego, że język i
powiązane z nim struktury zachowań symbolicznych mogły się niezwykle szybko
upowszechnić wśród ludzi na całym świecie.
I to tyle na temat rozpowszechnienia języka z miejsca, gdzie pojawił się po raz pierwszy. W
jaki sposób mogła wykształcić się tak znacząca umiejętność - to osobne pytanie, lecz mamy
za mało danych, by udzielić na nie konkretnej odpowiedzi. Jest kilka hipotez, jak doszło do
powstania języka, gdy istniało już odpowiednie podłoże. Moja ulubiona to ta, że języka w
swej pierwotnej postaci nie stworzyli osobnicy dorośli, lecz dzieci. Zważywszy, że mózg nie
jest strukturą ukształtowaną raz na zawsze, jak gumowa piłka, lecz dynamiczną, która
zmienia się w miarę rozwoju (co w obecności odpowiednich czynników stymulujących trwa
przez całe życie), nie da się wykluczyć, że pierwociny języka w znanej nam dzisiaj postaci
zrodziły się podczas zabawy gromadki dzieciaków. Taki protojęzyk mógł polegać na
wydawaniu dźwięków - słów, które zestawione ze sobą uzyskiwały określone znaczenie.
Łatwo się domyślić, że gdy tylko dokonano tak doniosłego wynalazku, zaczął się on
upowszechniać.
Badacze dokarmiali słodkimi patatami stado makaków żyjących na plaży jednej z
japońskich wysp. Ponieważ smakołyki te pokryte były zgrzytającym w zębach piaskiem,
młode małpy wpadły na pomysł, by płukać je w wodzie. Po pewnym czasie zachowanie to
zaczęły naśladować osobniki dorosłe, najpierw samice, a potem samce. Zapewne część

Generated by ABC Amber LIT Converter, http://www.processtext.com/abclit.html

background image

najstarszych i mających najwyższą pozycję w hierarchii stada samców nigdy nie poniżyła się
do wykonywania tak trywialnej czynności i wolała zjadać pataty z piaskiem, niemniej dobry
pomysł pozostaje dobrym pomysłem i trudno uwierzyć, by w przypadku języka, jeśli tylko
pojawiła się gdzieś idea używania słów na oznaczenie przedmiotów i pojęć ogólnych, nie
upowszechniła się ona w miarę szybko w całej społeczności.
Pomimo to przejście od kultury nie posługującej się językiem do wykorzystującej język w
znanej nam postaci stanowiło radykalny przełom o charakterze poznawczym i praktycznym.
Prawdopodobnie rozwój składni stanowił odrębny proces, który dokonał się jakiś czas
później i był nieuchronną konsekwencją praktyki łączenia słów z przedmiotami.
Bezpośrednie przekształcenie wydawanych przez ludzi nieartykułowanych dźwięków w
znaną nam postać języka zbudowanego ze zdań wydaje się mało realne; przypuszczalnie
proces ten dokonywał się stopniowo, tak jak dziecko rozwija sprawność językową. Mamy
więc do czynienia najpierw z bardzo szybkim nabywaniem słownictwa, podczas gdy
znajomość składni (i mówienie pełnymi zdaniami) pojawia się dopiero w wieku powyżej
dwóch lat.
Narodziny języka były niewątpliwie procesem niezwykle złożonym - tak bardzo, że wydaje
się nam możliwy do urzeczywistnienia tylko dlatego, że wiemy iż faktycznie nastąpił.
Oczywiście, od tego czasu języki ogromnie się zmieniły. W miarę jak upowszechniały się w
coraz szerszych kręgach rodzaju ludzkiego, stawały się coraz bardziej złożone i
zróżnicowane. Niemniej fakt, że ich zasadnicza struktura jest wspólna, niezależnie od tego,
w jakiej kulturze żyją posługujące się nimi osoby, świadczy o tym, że musiało wcześniej
istnieć u wszystkich ludzi podłoże powstania i rozwoju języka, na długo zanim się pojawił.
Wciąż jednak pozostaje jeszcze jeden element do wyjaśnienia. Aby mówić, musimy mieć
nie tylko odpowiednio ukształtowany mózg, ale i aparat głosowy wykonujący polecenia
wysyłane z mózgu. A aparat głosowy u innych naczelnych nie potrafi pełnić tego typu funkcji.
W rzeczywistości tylko człowiek jest fizycznie zdolny do wydawania dźwięków, które są
podstawą artykułowanej mowy (choć niektóre ptaki potrafią naśladować głos ludzki).
Jednak wszystko ma swoją cenę. Zasadniczymi elementami aparatu głosowego człowieka
są: krtań, narząd w obrębie szyi, w którym znajdują się struny głosowe; gardło, przewód
ponad krtanią, który rozszerzając się, przechodzi w jamę ustną i nosową; oraz język ze
wspomagającymi go narządami. Dźwięki wytwarzane są zasadniczo przez struny głosowe,
a następnie podlegają modulacji w gardle i połączonych z nim wyższych odcinkach drogi
oddechowej.
Ssaki, łącznie z małpami człekokształtnymi i ludzkimi noworodkami, mają krtań w górnej
części szyi, wskutek czego gardło jest bardzo krótkie, co znacznie ogranicza możliwość
modulacji wydawanych dźwięków. U dorosłych ludzi krtań położona jest natomiast znacznie
niżej, dzięki czemu słup powietrza w gardle ponad nią się wydłuża, co stwarza warunki do
efektywnej modulacji. Ceną, o jakiej wspomniałem, jest to, że układ narządów umożliwiający
człowiekowi wydawanie wielu różnorodnych dźwięków nie pozwala na jednoczesne
oddychanie i przełykanie pokarmu, stwarzając groźbę śmiertelnego zadławienia się.
Można by przypuszczać, że z takim układem aparatu głosowego wiąże się jakaś znacząca
korzyść ewolucyjna dla człowieka. Na pewno jednak nie jest nią zdolność do posługiwania
się mową artykułowaną. Wiemy to, ponieważ sklepienie aparatu głosowego jest zarazem
podstawą czaszki. Odnajdując zatem ten jej fragment w szczątkach kopalnych, możemy
zrekonstruować w najogólniejszych zarysach kształt aparatu głosowego danego osobnika.
Układ nisko położonej krtani i wysokiego gardła zaznacza się jako charakterystyczne
wygięcie kości podstawy czaszki. Pierwsze przypadki takiego wygięcia odkryto u żyjącego
prawie 2 mln lat temuHomo ergaster , a na podstawie badania znalezionej w Etiopii czaszki
Homo heidelbergensis stwierdzono, że przybrało ono praktycznie współczesny kształt mniej
więcej 600 tys. lat temu. Człowiek dysponował zatem aparatem głosowym nadającym się
do artykulacji mowy ponad pół miliona lat wcześniej, zanim, jak wynika z innych badań, nasi
przodkowie zaczęli posługiwać się językiem.
Jest więc oczywiste, że aparat głosowy człowieka dorosłego nie mógł być od początku

Generated by ABC Amber LIT Converter, http://www.processtext.com/abclit.html

background image

adaptacją "do" posługiwania się językiem, tak jak robimy to dziś - choć być może dawał
pewne korzyści w sferze przedjęzykowych form komunikacji głosowej. Zatem do czego mógł
on służyć początkowo? I znów musimy się odwołać do pojęcia egzaptacji. Wygięta
podstawa czaszki pojawiła się u człowieka dużo wcześniej, nim zaczął ją wykorzystywać do
artykulacji językowej. Być może przez ten czas pełniła ona jakąś rolę w pierwotnych formach
komunikacji, których obecnie nie jesteśmy w stanie bliżej określić. A może była pod jakimś
względem korzystna dla procesu oddychania - w tym zakresie nasza wiedza o wymarłych
hominidach jest wciąż bardzo skąpa. W każdym razie pozostaje nam uznać, że powstanie
mowy i związanych z nią cech anatomicznych nie było faworyzowane przez dobór naturalny
niezależnie od tego, jak bardzo korzystne mogłyby się nam one wydawać z dzisiejszej
perspektywy.
Na razie nie potrafimy opisać żadnego, choć trochę prawdopodobnego procesu, dzięki
któremu staliśmy się tak niezwykłym gatunkiem na Ziemi, bez odwoływania się do mało
efektownego pojęcia egzaptacji. Najwyraźniej nie ukształtowaliśmy się w rezultacie
trwającego przez wiele tysiącleci ukierunkowanego, stopniowego udoskonalania, a nasza
historia to w znacznej części gra korzystnych i niesprzyjających przypadków. Przyroda nie
wyznaczyła nam uprzywilejowanego miejsca na Ziemi, które z tych czy innych względów
zajmujemy. Pod wieloma względami przypominamy raczej przypadkowych turystów o
niecodziennych obyczajach, wałęsających się bez celu po świecie przyrody. Nie umniejsza
to jednak wcale naszej wyjątkowości ani tym bardziej naszej odpowiedzialności.

Tłumaczył Marek Krośniak

e-Book

version by[ ch@to ]

About this Title

This eBook was created using ReaderWorks®Standard 2.0, produced by OverDrive, Inc.

For more information about ReaderWorks, please visit us on the Web at

www.overdrive.com/readerworks

Generated by ABC Amber LIT Converter, http://www.processtext.com/abclit.html


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
[tatersall] dlaczego staliśmy się ludźmi0001
Dlaczego klimat się zmienia(1)
Dlaczego boimy się AIDS, konspekty, KONSPEKT, wych.do.życia, klasa II
Dlaczego boimy się masonów rozmowa z prof T Cegielskim
200202 dlaczego stalis
Dlaczego warto się ubezpieczać
Grunty i roboty ziemne - cz.1, Dlaczego przestrzega się przed budową na gruntach wysadzinowych, Dlac
Dlaczego warto się ubezpieczać
Dlaczego tak się różnimy
Tak handluje się ludźmi w XXI wieku
Dlaczego Postacie się nam nudza, Pomoce dla MG
Dlaczego zmienia sie tabela stratygraficzna
Dlaczego nadużywa się oskarżeń o nacjonalizm i antysemityzm
kłopotliwe, wątpliwości, Dlaczego tak się dzieje, że człowiek ma wątpliwości w wierze
dlaczego mamy się modlić, Dokumenty (w tym Dokumenty Kościoła), Pomocne w życiu wiary, Szkoła modli
Dlaczego liście się rumienią, Konspekty lekcji
Dlaczego rodzą się wcześniaki, zdrowie
rozprawka dlaczego warto sie uczyc
Dlaczego lekarze się nie szczepią, - Szczepienia !!! -

więcej podobnych podstron