ORLA PERĆ
Orla Perć - cele należy realizować
Ten rok okazał się przełomowy w odwiecznym temacie Orlej Perci. Decyzja, poprawa
kondycji, przełamanie psychicznej bariery, determinacja, koncentracja, i wreszcie
realizacja planu.
Trasa: Murowaniec - Czarny Staw - Zawrat - Mały Kozi Wierch - Zmarzła Przełączka
Wyżnia - Zmarzłe Czuby - Zmarzła Przełęcz - Zamarła Turnia - Kozia Przełęcz - Kozie
Czuby - Kozia Przełęcz Wyżnia - Kozi Wierch - Buczynowa Strażnica - Przełączka nad
Buczynową Dolinką - Czarne Ściany - Zadnia Sieczkowa Przełączka - Granaty (Zadni Granat,
Pośrednia Sieczkowa Przełączka, Pośredni Granat, Skrajna Sieczkowa Przełączka, Skrajny
Granat) - Granacka Przełęcz - Wielka Orla Turniczka - Orla Przełączka Niżnia - Orla Baszta -
Pościel Jasińskiego - Buczynowe Czuby - Przełęcz Nowickiego - Budzowa Igła - Budzowa
Przełączka - Buczynowe Turnie (Wielka Buczynowa Turnia, Buczynowa Przełęcz, Mała
Buczynowa Turnia) - Mała Buczynowa Przełączka - Ptak - Przełączka pod Ptakiem - Kopa
nad Krzyżnem - Krzyżne - Murowaniec - Zakopane
Data: 5 sierpnia 2011 rok
Czas: 15 godzin
Uczestnicy: Lowell
Przygotowania do Orlej Perci
Jakby się cofnąć z 7 lat wstecz, mniej więcej o tej samej porze, miałem okazję pojechać w
Tatry ze znajomymi w celu zdobycia Orlej Perci. Jednak po zdobyciu Świnicy pierwszego
dnia, siły mnie opuściły. Rano obudziłem się z lekką gorączką. Teraz wiem, ze dobrze się
stało, że nie poszedłem tamtego dnia na Orlą Perć. Nic tak na prawdę o niej nie wiedziałem i
nie miałem do niej pokory. Nie byłem w ogóle na to przygotowany.
Od tego czasu wiele się zmieniło, temat Orlej Perci powrócił 4-5 lat temu. Jednak tym razem
z dużym respektem i szacunkiem do najtrudniejszego znakowanego szlaku w Tatrach.
Początkiem roku zacząłem dbać o kondycję nota bene pod wyjazd w Alpy. Priorytetem nie
była Orla Perć. Zacząłem regularnie biegać i chodzić na basen. Przez zwiększoną aktywność
moja pewność siebie wzrosła. Blokada, która ciągle znajdowała się w mojej głowie została
pokonana. Nie wiem, w jakim momencie się to stało, ale przestałem czuć lęk przed
wspinaczką (oczywiście szlakową) w terenie górskim. Nie ukrywam, że zawsze mi to
sprawiało przyjemność, jednak nie raz nogi trzęsły mi się jak galareta. Teraz czułem się
pewnie ciesząc się każdą techniczną trudnością na szlaku. W rozmowie z bardzo miłą osobą z
forum beskidmaly.pl, wspólnie doszliśmy do wniosku, że lepsza kondycja wpłynęła również
na psychikę.
Bardzo ważna była również determinacja. Tutaj musze podziękować jednej, osobie za
przykład jaki mi dała swoją determinacją w dążeniu do celu. Stąd pojechałem do Zakopanego
doskonale wiedząc czego chce i jak to zrealizować. Determinacja pomogła mi również
pokonać małe komplikacje. Na Orlą Perć nie miałem jechać sam, tylko ze znajomym. Jak
łatwo można się domyśleć - pojechałem sam. Nic mnie to nie zniechęciło, choć rozważałem
możliwość przełożenia wyjazdu. Kolejnym istotnym elementem była koncentracja. Myślę, że
podświadomie przyszła ona sama, dzień przed wyprawą. Znajomi poznani w Murowańcu
(Agnieszka i Jurek - pozdrawiam) stwierdzili, że dzień wcześniej było widać na mojej twarzy
jej oznaki. Pewnie tak było...
Koncentracja towarzyszyła mi przez całą trasę Orlej Perci. Wraz ze zmęczeniem wymagała
pracy na wyższych obrotach. Co ciekawe jedyne potknięcie zaliczyłem nad Zielonym
Stawem, schodząc już z Przełęczy Krzyżne. W następstwie wylądowałem jedną nogą w
strumieniu. Po przejściu odcinka Orlej Perci nastąpiło totalne odprężenie.
O czym zapomniałem i czego nie zrobiłem. Cóż najważniejsza rzecz - szedłem sam, o moim
wyjściu wiedziało parę osób w Bielsku oraz moi towarzysze z Murowańca. Mój największy
błąd - nie zostawiłem im mojego numeru telefonu i nie wziąłem ich numeru telefonu. Kolejna
sprawa to zapomniałem okularów, ale na szczęście pogoda mnie oszczędziła i tylko rano było
błękitne niebo. Oczywiście odradzam wszystkim samotnych wycieczek w Tatrach,
bezpieczniej i raźniej idzie się w kilka osób. Na pewno moje zachowanie spotka się z krytyką
wielu osób i przyznam im rację, jednak możecie mi wierzyć potęguje to duchowe przeżycia
związane z obcowaniem z boską przestrzenią tatrzańskich masywów. Trzeba im okazać
ogromny respekt, mieć świadomość niebezpieczeństwa i podziwiać je - chłonąć je wszelkimi
możliwymi zmysłami.
Co zabrałem na Orlą Perć?
1. telefon
2. apteczka
3. 1,5 litra wody
4. malutki chleb + konserwa
5. czekolada + 3 batony
6. mapa
7. rękawiczki
8. kurtka
9. pałatka
10. kijki - teraz bym z nich zrezygnował, wykorzystane jedynie na szlakach podejściowych
11. chusta na głowę, doskonale wchłania pot
12. aparat
Zapomniałem okularów i kremu z filtrem UV. Dla bezpieczeństwa można zabrać kask i nie
jest to głupi pomysł!
W stronę Zawratu
Mały i Duży Kościelec
Pobudka o godzinie 5:00, mam ogromną ochotę jeszcze pospać, ale wiem że nie dzisiaj.
Szybko się ubieram i wstaję. Patrzę przez okno i południowa strona jest mocno zachmurzona,
nie pada więc wiem, że zaryzykuję dzisiejszą próbę. Zawsze mogę się wrócić jakby się
pogoda załamała. Szybka poranna toaleta, dopakowuje plecak i bez śniadania ruszam na
szlak. Śniadanie mam w planach nad Czarnym Stawem. Niebo od południowej strony
wygląda bardzo optymistycznie. Słońce zaczyna rozświetlać powoli okolicę. Dla samych
widoków i niespotykanej ciszy warto tak wcześnie wstać.
Dominująca Żółta Turnia
Spokojna tafla Czarnego Stawu
Do Czarnego Stawu docieram bardzo szybko, ale tak na prawdę jeszcze się w 100% nie
obudziłem. Nie jestem głodny, przekładam swoje śniadanie na Zawrat. Spoglądam na
spokojną taflę stawu. Gdzieniegdzie kaczki budzą się ze snu. Bardzo mi się podoba ta cisza,
skrycie marzy mi się zobaczenie z rana kozic. Nigdy nie miałem okazji ich zobaczyć z
bliższej odległości.
Kozica
Kozica
Szybko obchodzę Czarny Staw i zmierzam w stronę Zmarzłego Stawu. Jedno z moich marzeń
spełnia się w tym dniu. Jest jedna kozica! W odległości 2-3 metrów od szlaku skubie coś
zielonego przy skale. Podchodzę po cichu bliżej. Nie chcę jej spłoszyć. Robię zdjęcia, w
końcu mnie dostrzega, nasze spojrzenia krzyżują się. Tak na prawdę chyba nikt z nas nie
czuje lęku do momentu wydania dziwnego odgłosu przez tego osobnika. Pokazał czyj to jest
teren i kto tu jest tak na prawdę gościem. Lepiej sobie nie przeszkadzajmy, każdy z nas ma
dzisiaj swoje plany.
Całe stado kozic
Nieco wyżej, na szlaku, mam okazję zobaczyć sześć kozic. Dzień na prawdę dobrze się
rozpoczyna. Kozice chodzą po szlaku. Gdy mnie dostrzegają odchodzą 5-10 metrów, ale nie
uciekają. Piękne okazy i szkoda, ze niektóre zdjęcia mi nie wyszły. Ale i tak jestem
zadowolony z tego spotkania!
Zawrat w słońcu
Na Zawrat docieram o godzinie 7:40. Samo podejście było bardzo przyjemne, łańcuchy, które
kiedyś zapamiętałem jako trudne okazały się całkiem proste. A i słońce zaczęło się przebijać z
za Granatów. Na przełęczy jest jeden Pan, który podchodził z Doliny 5 Stawów. Będzie szedł
w stronę Koziej Przełęczy, więc jest szansa, że pójdziemy razem. Ja w końcu wrzucam coś do
mojego pustego żołądka, ale nie jestem zbytnio głodny.
Widok z Zawratu w stronę Doliny 5 Stawów: Na pierwszym planie Zadni Staw, dalej Gładki
Wierch , następny plan Hruba Kopa, Nefcerska Veza oraz Hruby Wierch, na ostatnim planie
Krywań
Świnica
Na pierwszym planie Kołowa Czuba, drugi plan to od prawej: Szpiglasowy Wierch,
Szpiglasowa Przełęcz i Miedziane. Trzecie plan od prawej: Szczyrbski Szczyt, Hlińska
Turnia, Koprowy Wierch, Czubryna, Mięguszowickie, Wysoka, Rysy i Gerlach
Zawrat - Kozi Wierch
Kościelec z okolic Małego Koziego Wierchu
W końcu wyruszam w stronę Małego Koziego Wierchu. Najpierw po skałach bez
zabezpieczeń dochodzę do mojego dzisiejszego towarzysza. Trzeba dobrze się rozglądać, aby
nie zgubić szlaku. Cały czas będzie on nas prowadził a to od strony Doliny Gąsienicowej, a to
od strony Doliny Pięciu Stawów Polskich, a dla urozmaicenia główną granią. Niestety mój
towarzysz miał trochę zbyt wolne tempo i pozostaje mi samemu ruszyć dalej. Doceniam
wczesną porę, która powoduje, że mogę sam na sam obcować z majestatem gór. Nie jest to
może mądre, ale niesamowite! Spokój na szlaku zapewnia komfort, nikt mnie nie stopuje, ja
również nikogo nie stopuję. Każdy mój krok, każdy chwyt, mogę spokojnie rozważyć,
przemyśleć. Wybrać najdogodniejsze rozwiązanie. Rozważania te nie trwają długo, ale dzięki
spokojnym decyzją czuję się pewniej i bezpieczniej.
Czarny Staw
Pierwsze łańcuchy
Drabinka na Kozią Przełęcz
Zaczynają się pierwsze łańcuchy. Mały Kozi Wierch zdobyty. Teraz narasta we mnie presja.
Sztuczna presja, która urodziła się w mojej głowie. Czy już za tą skała będzie sławna drabinka
do Koziej Przełęczy? Zdominowało to moje myśli. Schodzę do Zmarzłej Przełęczy Wyżniej,
w stronę Gąsienicowej odchodzi tzw. Honoratka, czyli Żydowski Żleb. Przede mną Zmarłe
Czuby i dośc nieprzyjemny, od północnej strony, trawers po nader wąskich półeczkach. Jest
co prawda łańcuch, ale trzeba uważać na każdy stawiany krok. Wchodzę na grań, czuję
bliskość drabinki! Ale to jeszcze nie ona, to zejście do Zmarzłej Przełęczy po dość śliskich
płytach. Jeszcze trawers Zamarłej Turni i jestem sam na sam ze słynną drabiną. Popatrzałem
w dół, wysokość robi wrażenie. Z drugiej jednak strony jest to zwykła drabina, a poruszanie
się po drabinie nie należy do skomplikowanych. Długo się nie zastanawiając, najpierw
nieśmiało, przy pomocy łańcucha zszedłem na pierwsze szczeble drabiny. Każdy kolejny
szczebel, to już większa pewność w poczynaniach i wędrówka jak po zwykłej drabinie.
Oczywiście po chwili rodzi się kolejna myśl, jak z tej drabiny zejść na tą wąską półeczkę.
Jednak to kolejny problem, który był tylko i wyłącznie w mojej głowie. Zejście z drabiny jest
problemem psychiki, bo technicznie jest bardzo łatwe.
Drabinka na Kozią Przełęcz widok od dołu
Drabinka na Kozią Przełęcz na tle Kościelca - widok z podejścia na Czuby
Czarny Staw i Żółta Turnia
Schodzę po łańcuchach do Koziej Przełęczy. Tutaj prowadzi żółty szlak z Koziej Dolinki,
chwila odpoczynku, kilka zdjęć i nadchodzi czas na Kozie Czuby. Jak do tej pory jestem
zadowolony, tempo bardzo dobre, sił dostatek, a psychika odblokowana.
Zamarła Turnia
Zanim pnę się w stronę Kozich Czub musze pokonać dość nieprzyjemny trawers po
łańcuchach. Poruszanie się w poziomie było chyba najtrudniejszym elementem na Perci.
Trawers pokonany, teraz pod górę na łańcuchach. Przejście Kozich Czub zajęło sporo czasu,
ale i wrażenia wspaniałe. Zejście do Koziej Przełęczy Wyżniej to kolejna pionowa ściana,
którą trzeba pokonać na ubezpieczeniach w dół. Jest bardzo ciekawie, czasami trzeba się
naszukać miejsca na położenie stopy, to opuścić niżej na łańcuchu. Adrenalina rośnie! Jestem
na przełęczy. Teraz łatwe, z dobrymi chwytami, podejście na Kozi Wierch doprowadza mnie
do lekkiej zadyszki. Na Kozim Wierchu spotykam kolejnych turystów, w końcu mogę się do
kogoś odezwać. Patrzę na zegarek - dochodzi 10.00. Na Kozim zjadam batona i odpoczywam
dobre 15 minut, podziwiając piękne widoki na Dolinę Pięciu Stawów Polskich.
Kozi Wierch – Granaty
Opuszczam Kozi Wierch kierując się w stronę jego południowych zboczy. Czarny szlak
odbija Szerokim Żlebem w stronę Doliny Pięciu Stawów Polskich. Przez 40 minut towarzyszą
mi widoki do Piątki. Aż do Buczynowej Strażnicy szlak jest łatwy technicznie, bez
sztucznych ubezpieczeń. Za Buczynową Strażnicą znajduje się Przełączka nad Buczynową
Dolinką i tu zaczynają się "schody", a w zasadzie zejście do Żlebu Kulczyńskiego. Zejście
jest o tyle nieprzyjemne, że jest sypkie pod nogami i trzeba uważać, aby nie zrzucić kamieni
lub nie dostać takim kamieniem. Stąd też uważam, że kask powinien się znaleźć w
wyposażeniu turystów na Orlej Perci. Następnie szlak Orlej odbija w prawo w stronę komina
prowadzącego do szczerbiny Czarnego Mniszka. Dobra rzeźba skał zapewnia dobre chwyty i
wspinanie na Mniszka jest przyjemnością. Odcinek ten jest ubezpieczony łańcuchami, ale
przy dobrych warunkach, a takie dzisiaj panują polegam na moich chwytach. Dochodzę do
pasemka Czarny Ścian, kolejny mniej wymagający odcinek, zakończony ciekawym
kominkiem.
Schodzę do Zadniej Sieczkowej Przełączki, przed szczytem Zadniego Granatu dochodzi
dobrze mi znany zielony szlak prowadzący do Zmarzłego Stawu. Wdrapuję się na Zadni
Granat i robię kolejny odpoczynek. Tym razem otwieram konserwę i robię sobie kanapki.
Dochodzą chłopaki, których poznałem schodząc z Koziego Wierchu. Robimy malutki popas.
Z Zadniego widać już szlak na Krzyżne. Niby nie daleko, ale jeszcze kawałeczek przed nami.
Siły powoli ubywają, nawet przychodzą mi do głowy myśli o zejściu żółtym szlakiem ze
Skrajego Granatu. Ale jak szybko się pojawiły tak szybko znikły. Chłopaki idą na Krzyżne,
więc będę miał towarzystwo. A teraz na pewno mi się przyda!
Kominek na Czarnych Ścianach
Kościelec z Zadniej Sieczkowej Przełęczki
Skrajny Granat widziany z Pośredniego
Zadni Granat i trasa Orlej, którą mam już za sobą...
I jej początek. Od prawej - Świnica, zawratowa Turnia, Zawrat, Mały Kozi, Zarła Turnia,
Kozia Przełęcz, Kozie Czuby.
Dolina Pięciu Stawów Polskich
Ruszam dalej, zejście z Zadniego Granatu przebiega spokojnie, w pewnym momencie jest
mała ekspozycja i podejście po skałach na Pośrednią Sieczkową Przełączkę, dalej na Pośredni
Granat szerszą ścieżką. Zejście z Pośredniego jest trochę trudniejsze, skały się usypują, trzeba
wykorzystać ręce i szukać pewnych miejsc na położenie nogi. Dochodzę do Skrajnej
Sieczkowej Przełęczki w pobliżu zdradzieckiego Żlebu Drége'a. Tutaj czeka na mnie po raz
drugi w ciągu dwóch dni szczelina. Tym razem bez zastanawiania pokonuję szczelinę. Jak?
To już moja mała tajemnica. Po chwili jestem już na Skrajnym Granacie. Pogoda trochę się
pogorszyła. Od Doliny Pięciu Stawów Polskich kłębią się coraz ciemniejsze chmury. Opady
przewidywane były na godzinę 16.00. Jest prawie 13.00. Został ostatni odcinek....
Granaty - Krzyżne - Murowaniec
Ostatni odcinek Skrajny Granat - Przełęcz Krzyżne zrobiłem na coraz większym zmęczeniu.
Jest on bardzo wymagający i moja koncentracja pracowała na najwyższych obrotach
(przynajmniej w miejscach trudnych technicznie). Wszystko to kosztem mniejszego
rozkoszowania się panoramami i ekspozycjami. Sam fakt, że nie robiłem zdjęć na tym
odcinku, dowodzi o moim zmęczeniu. Bardziej liczyła się dla mnie realizacja celu niż
rozkoszowanie się tym celem!
Ze Skrajnego Granatu od razu schodzę po łańcuchach w dół w stronę Buczynowej Dolinki.
Spoglądam w stronę Krzyżnego i szlak wydaje się być zwykłą górską ścieżką, nic bardziej
mylnego. Później łatwiejszym terenem ponownie kieruję się na północną stronę grani. Po
klamrach i łańcuchach schodzę na Granacką Przełęcz. Od tego momentu idę już z poznanymi
wcześniej chłopakami. Trawersuję żlebem północne zbocze Orlej Turniczki, po skalnych
półkach ubezpieczonych łańcuchem. Dalej czeka na mnie kolejna drabinka, tym razem na
Orlą Przełęczkę Niżną. Później względnie łatwy odcinek po południowej stronie Orlej Baszty
i zejście skośnym kominem ubezpieczonym łańcuchami na Pościel Jasińskiego. Z tego co
pamiętam północne stoki Buczynowych Czub były kolejnym niebezpiecznym miejscem na
Orlej Perci. Wszystko się sypało, szczególnie w momencie schodzenia było to dość
niebezpieczne, gdyż noga się ślizgała, mocniejsza praca rąk, szukanie pewnego gruntu pod
ustawienie stopy. W takich momentach się nie myśli o zmęczeniu, jednak, gdy teren staje się
łatwiejszy czuje się ile kosztuje to sił. Kolejny odcinek do Przełęczy Nowickiego jest
łatwiejszy. Później czeka nas trawers Wielkiej Buczynowej Turni. Do pokonania jest parę
skalnych żeberek, a później zejście do Buczynowej Przełęczy ubezpieczone łańcuchami.
Następnie kawałek po skałach żlebem w górę, szlak odbija w prawo prowadząc ze żlebu na
skalne zbocze Małej Buczynowej Turni. To już ostatnie łańcuchy na Orlej. Dalej już droga
jest prosta i prowadzi głównie kamienną ścieżką po południowej stronie głównej grani.
Trawersujemy Małą Buczynową Turnie, na chwilę wracamy na grań i schodzimy w dół
poniżej Ptaka i Kopy pod Krzyżnem. O godzinie 15.00 zdobywamy Krzyżne! Widoki z
Przełęczy Krzyżne są jednymi z najpiękniejszych w całych Tatrach! Niestety duże
zachmurzenie troszkę popsuło ten cały urok. Plan wykonany, Orla zdobyta w całości.
Wewnętrzne zadowolenie i spełnienie. Chwila odpoczynku. Szybkie zdjęcie z moimi
towarzyszami, których pozdrawiam serdecznie. Dzięki, że miał w Was wsparcie! Czas się
pożegnać i rozejść w przeciwnych kierunkach.
Pamiątkowe zdjęcie na Krzyżnym
Z Krzyżnego do Murowańca szedłem około 2,45 h spełniony, ale już dość mocno zmęczony.
Zaczyna kropić. W schronisku spotykam Agnieszkę z Jurkiem, którzy powoli zaczęli się o
mnie martwić. Pierwsze pytanie Agnieszki: - I co udało się? Tak, udało się! - odpowiadam.
Wchodzę do schroniska, zamawiam sok pomarańczowy (nie piwo choć smakowałoby
zapewne wyjątkowo, ale wracam jeszcze dzisiaj do Bielska samochodem) i pyszne naleśniki z
serem. 5 minut później zaczęło mocno lać i przeszła burza. W schronisku opowiadamy co nas
dzisiaj spotkało na szlakach. Dzięki Wielkie, miło jak ktoś czeka w schronisku!
Podsumowanie
Dzisiaj, mając kolejne doświadczenie, wiem, że przejście Orlej Perci za jednym razem
pozbawiło mnie wielu ciekawych wrażeń. Zmęczenie dosięgło mnie na Granatach. Ostatni
odcinek: Skrajny Granat - Krzyżne nie zostało w zasadzie udokumentowany fotograficznie -
jedynie wspólne zdjęcie z towarzyszami mojej wędrówki z Granatów do Krzyżnego
( pozdrawiam!). Odcinek ten po prostu został zaliczony. Gdybym miał teraz zrobić Orlą Perć
ponownie - dla frajdy, podzieliłbym ją na trzy odcinki:
1. Zawrat - Kozi Wierch
2. Kozi Wierch - Skrajny Granat
3. Skrajny Granat - Krzyżne
Nie jest to do końca sensowny podział, gdyż szlak podejściowy na Kozi Wierch prowadzi od
strony Doliny Pięciu Stawów, a zejście ze Skrajnego Granatu doprowadzi nas do Doliny
Gąsienicowej. Ale jest to taki mój, mały, umowny podział.
Orla Perć wymaga dużej pokory, mimo dobrego przygotowania i pewności siebie. Ale jest to
niezapomniana frajda (nawet mimo zmęczenia).
Marcin Walczak