Bestia zachowuje się źle Rozdział 9


Shelly Laurenston - Bestia zachowuje siÄ™ zle TÅ‚umaczenie: madlen
Beta: agnieszka
Rozdział 9
- Nie możemy jej tutaj trzymać.
Po mniej niż trzech godzinach snu, Dee nie była w nastroju na nowojorską nieuprzejmość.
A słyszała nieuprzejmość.
- Dlaczego nie?
- Pokażę ci.
Kojot poprowadził Dee w dół do głównej siedziby, z dala od miejsca, do którego myślała,
że ją zabiera, a które reszta Grupy nazywała  Schroniskiem dla zwierząt . Była to nazwa, której nie
ceniła wysoko, ale nie zadała sobie trudu by się o to kłócić.
Weszli do jednego z centrów komunikacyjnych i kojot wskazał ręką na szybę, która
umożliwiała podgląd pokoju.
- Dobry Boże.
- No właśnie.
Już od miesięcy Dee przyprowadzała tu bezdomne dzieci, które znajdowała na ulicy.
Dzieci- hybrydy bez własnej sfory, stada czy klanu. Jeśli byli bardzo młodzi odsyłała ich do domu,
gdzie mogli pójść do szkoły i żyć przynajmniej odrobinę normalnym życiem ucząc się jak
upolować jelenia, kontrolować swoje kły i pazury, i nie warczeć na obcych na ulicy. Ale starsze
dzieciaki, z potencjałem, przyprowadzała tutaj. Dostawały darmowe zakwaterowanie i wyżywienie
w zamian za chodzenie do szkoły, przyzwoite stopnie i codzienny trening w sztukach walki.
Dee była przekonana, że może dać tym dzieciakom nie tylko nowe życie, ale że
przygotowuje dla siebie małą zagorzałą jednostkę bojową, która będzie jej i tylko jej.
Do tej pory wszystko szło wspaniale, z wyjątkiem pierwszej hybrydy, którą
przyprowadziła tutaj kilka miesięcy temu. Abby. Abby nigdy nie zmieniała swojej formy na ludzką,
jadła z podłogi, i ganiała w kółko godzinami. Ale to... to było problemem.
- Ile czasu zajęło jej zrobienie tego?
- Patrol przechodził tędy dzisiaj około trzeciej nad ranem. Kiedy wrócił z powrotem około
trzeciej czterdzieści wyglądało to w przeważającej części właśnie tak.
Abby przebiegła przez centrum dowodzenia jak jakiś cholerny huragan, rozrywając sprzęt i
meble z siłą pit bulla na mecie1.
Abby nawet nie opuściła miejsca swojego przestępstwa. Zamiast tego znajdowała się
pośrodku pokoju... biegając w kółko.
- Ona nie może tu zostać - powtórzył kojot. - Podburza inne dzieci i...
- Wiem. Wiem. - Dee chciałaby móc ją rozgryzć. - Czy ona faktycznie kogoś zraniła? Albo
próbowała?
- Nie.
To dobrze. To było przydatne.
Dee weszła do pokoju, przytrzymując otwarte drzwi swoją stopą.
1
metaamfetamina
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje siÄ™ zle TÅ‚umaczenie: madlen
Beta: agnieszka
- Abby - zawołała. - Abby!
Abby Vega zatrzymała się w pół-biegu i skupiła wzrok na Dee-Ann. Dysząc, potykając się
trochę, dzieciak popatrzył na nią. Nie, Dee nie była jeszcze gotowa by z niej zrezygnować, ale
potrzebowała trochę pomocy.
- Chodz dzieciaku. Wychodzimy.
Z radosnym szczeknięciem Abby zaszarżowała, waląc w ścianę na zewnątrz
pomieszczenia, używając jej by obrócić całe swoje ciało, a następnie wystartowała korytarzem w
dół w kierunku wyjścia. Z westchnieniem, Dee podążyła za nią.2
***
Od tygodnia trenowali każdego ranka. I od tygodnia Blayne się uczyła, że nie każdy jest
tak łatwy do naprawienia jak myślała, że powinien być. Wyglądało na to, że Bo Novikov
zwyczajnie nie rozumiał, że ma problem.
To prawda, w ostatniej grze Carnivores3 u siebie w zeszłą niedzielę, to umiejętności Bo
pozwoliły im wygrać nie tylko grę, ale także po raz pierwszy od lat zwyciężyć w rozgrywkach
playoff o puchar. To było coś, z czego Bo powinien być słusznie dumny a jednak nie pokazał
niczego oprócz zachmurzonego spojrzenia gdy zjeżdżał z lodu, podczas gdy jego własna drużyna
cieszyła się i ściskała, a lojalny tłum nowojorczyków skandował przezwisko Bo przez prawie
dwadzieścia minut. Czy cokolwiek z tego miało znaczenie dla Bo, Blayne nie wiedziała.
I kiedy cicho zauważyła, że rzucanie na ścianę nadgorliwych fanów, przychodzących do
niego by coś podpisał - często jakąś część ciała - wydaje się być dla niego rzeczą normalną; że
nierozmawianie z dziewczynami, dającymi wyrazne znaki  Chciałabym cię poznać lepiej ,
ponieważ on jest spózniony ze swoim dziennym harmonogramem jest dla niego zachowaniem
dopuszczalnym; i narzekanie za każdym razem gdy Blayne była spózniona na ich trening minutę
albo dwie, zamiast iść z prądem życia... No cóż, Blayne za każdym razem dochodziła do tego
samego wniosku. Ten facet nie wiedział, że ma problem. A miał poważne problemy!
To było naprawdę smutne. Był względnie przyzwoitym człowiekiem, który po prostu nie
chwytał tego, że Blayne może mu pomóc. Bo nigdy całkowicie nie zbył Blayne, gdy czyniła
subtelne sugestie na temat tego jak mógłby sobie radzić lepiej z rzeczami. Zamiast tego zadawał jej,
jak lubił je nazywać,  uzupełniające pytania .
Na przykład:  A skąd wiesz, że on nie chciał bym rzucił go na tę ścianę? Przechwalał się
tym przed swoimi przyjaciółmi. . Albo:  Dlaczego powinienem rozmawiać z kimś kto jest na
okładce japońskiego Vogue a kiedy mam tu ciebie stojącą w tych twoich nausznikach Hello Kitty?
Kto jest w stanie pobić tę gorącą modę? .
Tego typu pytania tylko wprawiały Blayne w zakłopotanie. Nie potrafiła powiedzieć czy
był kąśliwy, ponieważ wydawał się być taki poważny zadając te pytania. 4
A jeśli chodzi o zarządzanie czasem i cieszeniem się życiem zdawali się być na etapie
 zgadzam się - nie zgadzam się . A Blayne naprawdę bardzo się starała stawiać się punktualnie na
ich treningi. Nie chciała być jedną z tych dziewczyn, które zaniedbywały swoich przyjaciół.
Blayne spojrzała na siebie w lustrze w swojej łazience, elektryczna szczoteczka do zębów
brzęczała w jej ustach. Czy Bo Novikov był rzeczywiście jej przyjacielem? Poważnie? Musiała nad
2
jak normalnie... nasza dzielna ex-komandoska nie ma szczęścia...
3
Mięsożerni ;)
4
Wiecie... ja mu Naprawdę współczuję... Ona jest taka niechwytliwa...
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje siÄ™ zle TÅ‚umaczenie: madlen
Beta: agnieszka
tym pomyśleć przez chwilę. Nie zdobywała łatwo przyjaciół. Miała ich sporo, a wszyscy okazali się
być dobrymi, niezawodnymi ludzmi.
Czy Bo Novikov był dobrym, niezawodnym człowiekiem? Cóż... był niezawodny. Jak
zegarek, który nosił, ten człowiek był niezwykle niezawodny. Dobry człowiek, chociaż...? Okej, po
pierwsze, nie był złym człowiekiem. Więc to już było coś. Ale w rzeczywistości, musiał być
dobrym człowiekiem, skoro każdego ranka spędzał z nią godzinę. Nie przystawiał się do niej5, nie
zachowywał niewłaściwie i chociaż ona wciąż przyłapywała go na gapieniu się na nią od czasu do
czasu, nie sprawiał, że chciała już więcej uciekać do wyjścia.
Właściwie, jeśli chciała być ze sobą szczera o piątej trzydzieści nad ranem, musiała
uczciwie przyznać, że tak jakby lubiła kiedy na nią patrzył.
Co znaczyło, że w Wielkiej Księdze Logiki Blayne6 Bo Novikov został dodany jako
przyjaciel. Zachichotała. Kto przewidział, że to się stanie?
Uśmiechając się, wróciła do sumiennego szczotkowania zębów.
Właśnie wypluwała pastę do zębów gdy zadzwoniła jej komórka. Pobiegła do sypialni,
potykając się o pudło ze starymi zeznaniami podatkowymi, które tam zostawiła i walnęła w krzesło,
które przesunęła poprzedniej nocy, kiedy poszła szukać gazety, którą chciała przeczytać. Teraz
utykając podeszła do łóżka i skończyła zrzucając z niego całą pościel zanim znalazła swoją
komórkę. Dzwonienie ustało, ale kilka sekund pózniej znów się włączyło, ponieważ jej bliscy
przyjaciele wiedzieli, że ona nigdy nie może znalezć swojego telefonu.
- Halo? - Telefon zadzwonił jej wprost do ucha i Blayne uświadomiła sobie, że właściwie
nie odebrała połączenia. - Halo? - powiedziała ponownie odbierając połączenie.
- Cześć, Blayne? Tu Jess.
- Hej Jess. Co tam?
- Mamy tu nagły wypadek i naprawdę potrzebujemy twojej pomocy.
- Zaraz tam będę. - Blayne się rozłączyła i zaczęła rzucać się po pokoju starając się znalezć
czyste ubrania. Nie zapytała jaki Jess miała problem ponieważ wiedziała, że dzikie psy nie
zawracałyby jej głowy, gdyby nie było to coś ważnego. Byli bardzo samowystarczalną grupą i
zazwyczaj sami radzili sobie ze swoimi sprawami. Poza tym, to był najprawdopodobniej problem
hydrauliczny i ona nie chciała marnować czasu. Jeśli się pospieszy, dotrze do ich domu, pomoże im
i wciąż jeszcze zdąży na czas na trening z Novikovem. Aatwizna.
Przynajmniej tak sobie myślała dopóki nie stanęła na zamrożonym podwórku Sfory
Kuznetsov.
***
- Jak długo tak robi?
- Odkąd Dee ją tu przyprowadziła jakąś godzinę temu. Kiedy nie mogła przestać,
spanikowaliśmy.
Blayne mogła zrozumieć dlaczego.
- W ogóle się nie zatrzymała?
5
Nieeee... wcale....
6
... no teraz to mnie zaskoczyła  to ona w ogóle wie co to Takiego ta Logika??
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje siÄ™ zle TÅ‚umaczenie: madlen
Beta: agnieszka
- Ani razu.
Blayne skinęła Pierwszej Piątce Sfory Kuznetsov, jak lubiła ich nazywać, stojącej w tyle
domu. Pierwsza Piątka to byli Jess, Sabina, May, Phil i Danny. Pierwsi członkowie Sfory
Kuznetsov i - jak Blayne lubiła żartować - moc poza tronem.
- Wyjaśnij mi to jeszcze raz: dlaczego Dee przyprowadziła nowego dzieciaka do twojego
domu?
- Dee powiedziała, że ten szczeniak potrzebuje jakiegoś miejsca i czy nie będziemy mieli
nic przeciwko.
I oczywiście, że nie mieli. Najstarszym szczeniakiem w Sforze była Kristan, wilkopies. Z
jej powodu Kuznetsovowie byli znacznie bardziej życzliwi dla wilkopsów niż większość, coś za co
Blayne była bardzo wdzięczna.
- To biedactwo żyło na ulicach - powiedziała May. - A przedtem z jakimiś w pełni-ludzmi
w jakimś domu zastępczym.
- Potrzebuje szpitala psychiatrycznego - powiedziała Sabina i - na podstawie reakcji
wszystkich - powtarzała to przez cały ranek. - Albo leków.
- Nie - powiedziała Blayne. - Żadnych leków, chyba że naprawdę chcesz zobaczyć jak ona
świruje.
- Więc co robimy?
Blayne chwyciła Jess za rękę i spojrzała na ogromny zegarek, który ta zawsze nosiła. To
był prawdopodobnie rodzaj zegarka, który Novikov chciałby, żeby Blayne miała, ale ta cholerna
rzecz wyglądała jakby ważyła tonę. Jak takie coś mogło być wygodne?
- Okej. Mam trochÄ™ czasu.
- Czasu na co?
Blayne zrzuciła ubrania, przemieniła się i pobiegła do tylnych drzwi. Danny otworzył je
dla niej i pomknęła w dół po schodach, wprost na podwórko. Biegała wokół szczeniaka dopóki nie
przyciągnęła jego uwagi. Młodsza suczka potknęła się i zatrzymała by obserwować Blayne. Wtedy
to Blayne przeskoczyła przez nią lądując po przeciwnej stronie i przypadła na przednie łapy
zachęcając do zabawy7. Zmieszany, szczeniak patrzył na nią, ale się nie poruszył. Z początku. Ale
po tym, jak Blayne skoczyła przed nią w przód i tył kilka razy, szczeniak skoczył do przodu,
następnie do tyłu i ponownie do przodu. Goniły się wokół całego podwórka do czasu, aż spora
część Sfory nie wyszła z domu by do nich dołączyć.8
***
Bobby Ray Smith albo Smitty dla swoich przyjaciół i całej U.S. Navy9, wręczył Dee
filiżankę świeżo zaparzonej kawy, gdy patrzyli jak dzikie psy ze Sfory bawią się ze swoim nowym
mieszkańcem.
- Widzisz? - powiedział pomiędzy łykami. - Mówiłem ci, że Blayne będzie wiedziała co
robić.
- Chcesz mi powiedzieć, że wszystko czego ta dziewczyna potrzebowała to trochę
7
Kto ma psa, to wie jak się zachowują, by skłonić do zabawy: robią taki ukłon na przednich łapach
8
Jak to psy...
9
Marynarka Wojenna Stanów Zjednoczonych
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje siÄ™ zle TÅ‚umaczenie: madlen
Beta: agnieszka
zabawy?10
- Na to wyglÄ…da.
- Nie przemienia się w człowieka. A przynajmniej nie robi tego odkąd ją mam.
- Twój tatuś nie lubi się przemieniać w człowieka, więc nie rozumiem skąd ten krytykujący
ton u ciebie.
Dee-Ann wzruszyła ramionami i Smitty wiedział, że to będzie jedyna odpowiedz jaką
dostanie na ten konkretny temat.
- Jesteś pewien, że nie przeszkadza ci, że zostawiam ją tutaj?
- Nie ma znaczenia. I wiesz, że Jessi Ann wezmie każdego bezdomnego z ulicy. - Spojrzał
w dół na kundla siedzącego u jego stóp. - Czy to nie prawda, Kłopotku?11
- No cóż, doceniam to.
- W każdym bądz razie, kiedy to zaczęłaś zbierać przybłędy, Dee-Ann? Dee-Ann?
Smitty rozejrzał się w koło, uświadamiając sobie, że jest całkowicie sam w pokoju.
- Jak do cholery ona to robi?
***
Blayne biegła do drzwi wejściowych wiedząc, że nieważne jak mocno i szybko będzie
biegła, i tak się spózni na swój poranny trening z Novikovem, gdy wpadła prosto na wilczycę idącą
w kierunku tych samych drzwi wejściowych. Gdy upadły na podłogę, Blayne zbyt pózno zdała
sobie sprawę, że zamiast starać się zadzwonić do Novikova ze swojej komórki i zrozumieć, że w
rzeczywistości w swojej komórce nie ma zapisanego jego numeru telefonu, powinna była zwracać
uwagę. To było coś, na co jej ojciec nieustannie się uskarżał. Że nie zwraca uwagi albo skupia się
na niewłaściwych rzeczach w niewłaściwym czasie. I spoglądając w dół na pełne wściekłości
spojrzenie wilczycy z Południa wiedziała, że jej ojciec kolejny raz miał rację.
- Uhm... cześć Dee. - To prawda, że przez większość dni Blayne uwielbiała znęcać się nad
tą napiętą kobietą, ale mając swoje wszystkie życiowe organy w zasięgu jej łap, wiedziała, że to nie
jest dobry czas by uprawiać te małe gierki. Nie. To nie był dobry czas na nic.
- Jesteś na mnie - odpowiedziała Dee. Musiała nie być rannym ptaszkiem.
- Taak. Przepraszam za to.
- ZÅ‚az.
- Uhm, pewnie. Przepraszam za...
- Złaz, złaz, złaz!
Blayne ześlizgnęła się ze szczekającej wilczycy.
Dee-Ann wstała na swoje olbrzymie stopy, cały czas rzucając Blayne wściekłe spojrzenie.
Naprawdę, gdyby Blayne nie słyszała, że ktoś schodzi po schodach, pobiegłaby do kuchni i
10
No tak Dee :) Wszyscy właściciele psów wiedzą, że szkolenie i dyscyplina bez możliwości odreagowania u psa w
formie zabawy kończy się prędzej czy pózniej właśnie totalną rozpierduchą. Tak mają wszystkie psy, nawet tak
zdyscyplinowane jak owczarki niemieckie :) Prawda Czikuniu? ;)
11
W oryg. Shit-starter czyli taka osoba, która sprawia problemy. I przyznam się szczerze, że do teraz nie wiem jak to
przetłumaczyć na polski, więc tak sobie wymyśliłam :)
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje siÄ™ zle TÅ‚umaczenie: madlen
Beta: agnieszka
chwyciła nóż by bronić się przed tą suką.
- Co się dzieje? - zapytał Smitty stając na ostatnim stopniu.
- Nic - warknęła Dee.
Szarpnęła drzwi wejściowe, otworzyła je i wybiegła, zatrzaskując je za sobą.
- Wszystko w porządku, kochanie12? - zapytał słodko Smitty, przesuwając swoje dłonie
wzdłuż jej ramion.
- Ona mnie nienawidzi, prawda?
- Nienawiść jest trochę zbyt mocnym słowem. Lepsze byłoby nie cierpi lub nie znosi.
- Ojej... dzięki.
- Nie czuj się zle z tego powodu. Dee nie lubi większości ludzi.
- Ale każdy mnie lubi. Jestem taka urocza.
- To prawda, ale powinno się ciebie wykorzystywać na niemiłe okazje po całym tygodniu
pracy z tym hokeistÄ….
- Tak. Myślę, że masz... o mój Boże! - wybuchła, zaskakując tym Smitty ego, który się od
niej odsunÄ…Å‚. - Novikov!
***
Bo biegał na ruchomej bieżni już od dwudziestu minut, gdy Blayne nagle pojawiła się
przed nim. W odtwarzaczu MP łomotał mu The Who, więc nie słyszał ani słowa z tego co mówiła.
Widział tylko jak jej usta się poruszają. Piękne usta, to na pewno. Ale nie warte zachodu, skoro ona
nie potrafiła uszanować jego harmonogramu!
Wciąż mówiła, ale gdy on nic nie powiedział, uderzyła w końcu ręką w konsolę bieżni. Na
szczęście nie zatrzymała się nagle, jako że biegł z prędkością pięćdziesięciu mil na godzinę.
Oczywiście gepard obok niego biegł prawie siedemdziesiąt, ale co tam.
Gepard zawsze się popisywał.
Kiedy bieżnia zwolniła i zatrzymała się, Bo wyjął słuchawkę z prawego ucha.
- ... chasz mnie? - powiedziała.
- Co?
- Powiedziałam, czy ty mnie słuchasz?
- Nie. - Zamierzał włożyć z powrotem słuchawkę do ucha, ale złapała go za rękę.
- Bo, przepraszam.
- Och, teraz jestem Bo?
- To twoje imię... - Zmarszyła brwi, najwyrazniej nie będąc całkiem pewna. - Prawda?
- Tak. To moje imię. Ale ty nazywałaś mnie Novikov... aż do tej sekundy, gdy chcesz
żebym przymknął oczy na twój całkowity i kompletny brak szacunku dla mojego czasu. Ale nie
martw się... to się więcej nie powtórzy. Nie pozwolę na to.
- Wiem, że uważasz to za kłopotliwe.
12
Taak, zwróć się do Blayne per  kochanie przy Bo, a miś Cię rozszarpie ;)
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje siÄ™ zle TÅ‚umaczenie: madlen
Beta: agnieszka
- Uważam. A teraz czy mogę wrócić do ćwiczeń?
Bo sięgnął do wskazników, ale Blayne wdrapała się na górę bieżni i rzuciła na konsolę.
Zaszokowany, Bo zapytał:
- Co ty do cholery robisz?
- Blokuję cię przed pójściem na trening, dopóki mnie nie wysłuchasz.
- Dlaczego miałbym cię wysłuchać? To nic nie zmieni.
- Miałam powód. Przysięgam.
- Ludzie tacy jak ty zawsze mają powód.
- Ludzie tacy jak ja?
- Taak. Ludzie bez poczucia czasu i zaangażowania. Którzy po prostu płyną przez życie
wiedząc, że mogą się wykręcić z każdej sytuacji albo wkręcić w każdą, ponieważ są tak cholernie
uroczy. I chociaż to podziwiam, ja nie jestem taki łatwy. Zaszedłem tak daleko, ponieważ jestem
całkowitym i kompletnym dupkiem. Niepamiętanie o tym, Blayne, było twoim największym
błędem. A teraz złaz z mojej bieżni albo sam cię z niej zrzucę.
Sapnęła.
- Nie ośmieliłbyś się!
Psiakrew. Miała rację. Nie zrobiłby tego.
- Niech ci będzie. - Zszedł ze swojej bieżni i podszedł do tej obok. Chwycił geparda za tył
jego przemoczonej potem T-shirtki i zrzucił go z bieżni.
- Hej!
Bo zignorował go, spowolnił bieżnię do pięćdziesięciu mil na godzinę i wskoczył na nią.
Ciężko ćwiczył, gdy nagle poczuł wokół swojej szyi ciężar zwisający na jego plecy.
Wydając z siebie naprawdę zirytowane westchnienie, Bo zwolnił bieżnię i zatrzymał się
Gdy tak tam stał, gepard - teraz na innej bieżni - pokazał mu palec, i Bo zapytał:
- Co robisz?
- Staram się zmusić cię, abyś mnie wysłuchał - powiedziała Blayne.
- Nie będę znów z tobą trenował.
- Dobrze. To nieważne. Ale nadal chcę żebyśmy byli przyjaciółmi.
Chciała?
- Dlaczego?
- Bo ciÄ™ lubiÄ™.
- Blayne, nikt mnie nie lubi. Bo jestem dupkiem.
- O mój Boże, on jest takim dupkiem - gepard zaśmiał się szyderczo.
- Jeśli nie chcesz abym cię pobił na śmierć tą bieżnią, stul swój pieprzony pysk,
bejsbolisto.
- Czy możemy o tym porozmawiać na zewnątrz?
Mając świadomość, że jeśli nie zrobi tego o co Blayne prosi, ona pozostanie owinięta
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje siÄ™ zle TÅ‚umaczenie: madlen
Beta: agnieszka
wokół niego przez całą rozmowę, Bo zszedł z bieżni i wyszedł na korytarz.13
- Co, Blayne?
- Nie olałam cię. Moi przyjaciele wezwali mnie do drobnego nagłego wypadku i zajęło mi
to więcej czasu niż sądziłam że zajmie.
- Drobny nagły wypadek?
- Kiedy dotyczy to szczeniaka, to dla dzikich psów jest to zawsze poważny nagły wypadek.
Ale kiedy tam dotarłam okazało się, że jest to o wiele mniej poważne a bardziej drobne.
- Okej.
- Więc rozumiesz?
- Pewnie.
- I mi wybaczasz?
- Nie.
Westchnęła.
- Dlaczego nie?
- Wiem, że dla ciebie to wszystko gry i zabawa Blayne, ale nie dla mnie. Jestem nieugięty
w kwestii moich treningów, bo to utrzymuje mnie w formie, utrzymuje mnie szybkim. Nie mam
czasu na siedzenie i czekanie, aż się pojawisz.
- Wiem. I przepraszam. Próbowałam do ciebie zadzwonić, żeby dać ci znać, że się spóznię.
- W takim razie dlaczego tego nie zrobiłaś?
- Bo właściwie to nie mam twojego numeru telefonu.
Bo zamrugał.
- Nie masz?14
- Nie. I próbowałam zadzwonić do Ricka, dochodząc do wniosku, że on ma twój numer,
ale nie odbierał. Prawdopodobnie dlatego, że myślał, że to jego tata. Mają problemy. Więc
zadzwoniłam do Locka i on odebrał, ale gdy wciąż pytałam go o twój numer to on wciąż powtarzał:
 Jest w rzece z pokrytym miodem Å‚ososiem. Uwielbiam pokryte miodem Å‚ososia, a ty? I muszÄ™
przyznać, że trochę się wkurzyłam i rozłączyłam rozmowę. I zwróć uwagę, że robiłam to wszystko
biegnąc, bo nie byłam pewna czy taksówka dowiezie mnie tutaj wystarczająco szybko.
Im więcej o tym myślał, tym bardziej sobie uświadamiał, że nie dał jej swojego numeru.
Jednak Bo nienawidził dawać drugich szans. Ludzie zawsze zawalali drugie szanse. Ale ona wciąż
była owinięta wokół jego szyi, jej ciało wisiało na jego plecach i zdał sobie sprawę z tego, że chce
jej dać drugą szansę.
- Nie mogę się z tobą jutro spotkać - powiedział. - Spotykam się na śniadaniu z moim
agentem. Ale mogę się spotkać z tobą dziś wieczorem. Dzisiaj nie ćwiczymy z drużyną.
- Nie musimy trenować, jeśli nie chcesz. Tu nie o to chodzi.
- Wiem, ale obiecałem. Tylko tego nie zawal, Blayne.
- Nie zawalÄ™.
13
A myślałam, że on tego właćnie chciał  żeby ona była wokół niego owinięta...
14
HA!!!! Niby taki Pan Porządny, a nie dał jej numeru swojego telefonu... gapa, zapominalski... :P
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje siÄ™ zle TÅ‚umaczenie: madlen
Beta: agnieszka
- Potrzebujesz pomocy, by zejść na dół, prawda?
- Jestem troszkÄ™ wysoko.
Mając świadomość, że mogłaby sama zejść, gdyby chciała, Bo jednak sięgnął za siebie i
swoją ręką chwycił ją w pasie i opuścił na ziemię.
Wyciągnął dłoń.
- Telefon.
Rzuciła swój plecak i rozpaczliwie kopała w nim, wyrzucając z niego rzeczy, dopóki nie
znalazła telefonu na samym dnie.
- Zawsze jest na dnie mojego plecaka  wymamrotała, wręczając mu telefon.
Bo szybko zaprogramował w jej telefonie numery swojej komórki oraz stacjonarny.
I swój adres e-mail.
- Mogę też dostawać wiadomości tekstowe - wyjaśnił.
- A to nie może każdy?
- Kiedyś je blokowałem, ale to wkurzało moje lisy, więc teraz je akceptuję.
- W takim razie w porzÄ…dku.
- Nie lubię odwracania uwagi - narzekał oddając jej telefon. - Więc nie nadużywaj
wiadomości tekstowych.
- A starać się pisać tymi dużymi palcami prawdopodobnie też nie jest łatwe.
Kiedy warknął lekko, podniosła ręce do góry.
- Tylko żartowałam. Tylko żartowałam.
- Dziś wieczorem - powiedział. - O siódmej. Zrozumiałaś? Ani sekundy pózniej.
- Obiecuję. - Uśmiechnęła się i .Chryste, to było tak, jakby cały korytarz zajaśniał. - Nie
jesteś takim dupkiem jak to wciąż powtarzasz, że jesteś.
Owszem, był.
- W rzeczywistości jesteś kochany. - Podskoczyła i pocałowała go w policzek.
Gdy opadła, powiedziała:
- Dziś wieczorem. O siódmej.
Przytaknął i odwrócił się, a ona przykucnęła by schować wszystko do swojego plecaka.
Szczerze mówiąc nie mógł patrzeć jak ona sobie radzi z tym bałaganem15, więc wrócił do sali
gimnastycznej.
Gepard nadal był na jego ulubionej bieżni, więc Bo wyrzucił go z niej, zwolnił prędkość i
wskoczył na bieżnię.
- Ty dupku! - gepard syknÄ…Å‚ za nim.
Ale Bo tylko pokazał mu palec i dalej biegł, czując się znacznie lepiej.
15
A on jej tak Å‚adnie ostatnio wszystko poskÅ‚adaÅ‚ Jð - I chyba bÄ™dzie musiaÅ‚ znów to zrobić...
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje siÄ™ zle TÅ‚umaczenie: madlen
Beta: agnieszka
***
Siedząc wygodnie na szczycie wysokiej rozkładanej drabiny, Blayne użyła szczypcowej
części swojego młotka, by wyciągnąć jakieś dziwne przedmioty, którymi poprzedni właściciel
owinął stare rury. Zadziwiało ją co ludzie byli w stanie zrobić aby powstrzymać przeciek, zamiast
zadzwonić do hydraulika. W końcu i tak musieli wzywać hydraulika, ale szkoda już się stała i
Blayne musiała użyć ręki i nogi by naprawić problem, który sami sobie stworzyli.
- Co to jest? - zapytała Gwen o to, co było owinięte wokół rury i władowała sobie
kolejnego pÄ…czka do buzi.
- Nie jestem pewna - przyznała Blayne. - I szczerze mówiąc, nie chcę pytać.
- Co jeśli to coś obrzydliwego?
- Mam na sobie rękawiczki i tę głupią maskę. Poza tym, nie przyjmuję tego do
wiadomości. Co ty na to, by tak to zostawić?
Gwen zachichotała i kontynuowała konsumpcję obserwując Blayne przy pracy.
- Więc naprawdę masz numery Novikova w swojej komórce?
- Ano. I naprawdę bym doceniła, gdybyś nie mówiła o tym swojemu bratu.
- Żartujesz? Mitch w ogóle nie ma granic, a jeśli chodzi o sportowców, to jest jeszcze
gorszy.
- Powinien dołączyć do jednej z futbolowych drużyn zmiennych.
- Kiedy zawodowe drużyny naprawdę zaczęły odnosić sukcesy i stały się legalne, on już
był gliną. Ale myślę, że część jego zawsze będzie żałować, że nie poszedł inną drogą.
- Taa.
- Więc, chodzicie ze sobą?
- Ja i Mitch?
- Nie, idiotko. Ty i Novikov?
- Boże, nie. Dlaczego?
- On ciÄ™ lubi.
- Jesteśmy przyjaciółmi.
Gwen pokręciła głową i sięgnęła po kolejnego pączka.
- Nie bądz idiotką, Blayne. Ten facet czekał - zgodnie z tym co mi powiedziałaś -
piętnaście minut na twoje przyjście. To Bo Novikov. On nie czeka na nikogo. A potem, nie tylko ci
wybaczył, że musiał na ciebie czekać, ale dał ci swoje wszystkie numery.
Blayne obniżyła młotek.
- Za dużo o tym myślisz.
- A ty nie myślisz o tym wcale.
- Zachowujesz się tak, jakby to było coś nowego. - Blayne wróciła do pracy nad
inkrustowaną rurą. - On nie jest, ani nie będzie, jednym z moich odwiedzających mnie
dżentelmenów.16
16
Jednym z na pewno nie będzie... on będzie jedynym Odwiedzającym Dżentelmenem :P
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje siÄ™ zle TÅ‚umaczenie: madlen
Beta: agnieszka
- Zignoruję fakt, że wciąż używasz tego głupiego określenia, ale dlaczego on nie będzie
jednym z twoich odwiedzających dżentelmenów?
- Jest zbyt spięty. Ciągle mi mówi, żebym kupiła sobie nowy zegarek.
- Potrzebujesz nowego zegarka.
- I ma niezdrowÄ… obsesjÄ™ na punkcie swojego harmonogramu.
- Masz na myśli, że się go rzeczywiście trzyma, zamiast przypadkowo go zmieniać kiedy
tak mu pasuje?
- Dokładnie to mam na myśli. Nie będzie szczęśliwy z kobietą, chyba że ona będzie tak
samo spięta i ograniczona jak on. Dziękuję, ale lubię mój styl hipisowski.17
Gwen wytarła swoje pobrudzone cukrem i czekoladą dłonie w serwetkę.
- Mogłabyś spróbować tej nowej rzeczy nazywanej  kompromisem . Z tego rodzi się cały
gniew.
- Znam takich facetów jak on. Byłam wychowywana przez takiego faceta jak on. Nie ma
czegoś takiego jak kompromis w jego świecie, jest tylko uległość albo śmierć.
- Wiedziałam, że w jakiś sposób wrócimy do twojego ojca. - Gwen klepnęła Blayne w
stopę. - I wygląda mi na to, że jeśli chodzi o ciebie, to Novikov już poszedł na kompromis.
- Ma nadzieję ustrzelić cukierki. Kiedy już to zrobi, będziemy w drodze do Miasta
Uległości, w USA, tam gdzie nie ma kompromisu.
Gwen zrobiła zeza.
- Mój Boże, jesteś dziwna.
- Nie bądz taka zszokowana. Przecież już to wiesz.
Blayne skończyła ściągać materiał z rury i przewiesiła młotek na szlufce od spodni.
Trzymając rurę, Blayne przekręciła i pociągnęła, ale metal był zbyt przyrdzewiały do rury łączącej,
która prowadziła w głąb budynku. Skinęła na Gwen.
- Jest ktoÅ› w okolicy?
Gwen podeszła do wejścia od garażu i szybko się rozejrzała.
Potrząsając głową wróciła na miejsce.
- Nie. Czysto. I jeszcze nie skończyłyśmy rozmawiać na ten temat.
- No to jadziem. - Blayne przekręciła mocno, i jej naturalna siła wyrwała jedną rurę z
drugiej. Gdyby w pełni-człowiek, który był właścicielem, był w pobliżu, musiałaby to zrobić
używając mniej siły i w znacznie nudniejszy sposób
Trzymając rurę w rękach, Blayne spojrzała na Gwen.
- Co? - zapytała Gwen.
- Jest ciężka. - Obróciła rurę i zajrzała do środka.
- Bądz ostrożna, Blayne. Nie chcemy powtórki z..
- Borsuk!18
17
Hippy-dippy... (pomylony hipis) - bo do niej pasuje
18
Ciekawe, co na to powie nasz misiaczek ... :P


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Shelly Laurenston Pride 05 Bestia Zachowuje się Źle Rozdział 29
Bestia zachowuje się źle rozdział 5
Bestia zachowuje się źle rozdział 1
Bestia zachowuje się źle Rozdział 7
Bestia zachowuje się źle rozdział 11
Bestia zachowuje się źle Rozdział 10
Bestia zachowuje się źle rozdział 3
Bestia zachowuje się źle rozdział 8
Bestia zachowuje się źle rozdział 4
Bestia zachowuje się źle rozdział 2
Bestia zachowuje się źle Rozdział 6
Shelly Laurenston Bestia zachowuje się źle rozdział 15
Bestia zachowuje się źle rozdział 13
Bestia zachowuje się źle rozdział 16
Bestia zachowuje się źle rozdział 12
Bestia zachowuje się źle rozdział 14
Bestia zachowuje sie źle Shelly Laurenston Rozdział 23
Bestia zachowuje sie źle shelly Laurenston Rozdział 22

więcej podobnych podstron