Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się zle
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
Rozdział 14
Czekając w restauracji naprzeciw centrum sportowego, Lock patrzył jak jego najlepszy
przyjaciel nie je. Zamiast tego, gapi się przez okno.
- To nie z powodu Novikova, prawda?
Ric zmarszczył brwi.
- Novikowa?
- I Blayne? Z powodu, dla którego zawisłeś 30 stóp lub coś koło tego nad ziemią?
- Och! Racja. - Ric podniósł frytkę. - Co z nimi?
- Co się z tobą dzieje? - zapytał Lock. Boże, miał nadzieję, że Ric nie rozmyśla wciąż o
Dee. Ta wilczyca była tak bardzo poza zasięgiem Rica, że mogłaby być na Marsie.
- Nic. Dlaczego?
- Dlaczego? Ponieważ wdajesz się w bójki z facetami cztery razy większymi od siebie.
Kiedy to zmieniłeś się w swojego brata?
- Nie chcę, by on wykorzystał Blayne.
- Blayne potrafi sama sobie radzić.
Ric wzruszył ramionami i ponownie zaczął gapić się przez okno.
- Tak sądzę.
- Jestes pewien, że nic innego cię nie niepokoi? Wydajesz się jakby... niespokojny.
Ric ponownie spojrzał na Locka.
- Co znowu?
***
Blayne naciągnęła plecak na ramiona. Czuła się bardzo dobrze w tym momencie. Radziła
sobie lepiej. Każdy tak mówił.
Trening z Bo zdecydowanie się opłacał. Gdyby jeszcze udało jej się trzymać go z dala od
jej pleców i towarzyskiego kalendarza aż do mistrzostw, to zdobędzie złoto.
- Dobranoc, dziewczyny! - powiedziała, machając ręką.
- Dobranoc Blayne!
Gwen spotkała się z nią u drzwi.
- Jesteś pewna, że nie chcesz iść ze mną na kolację?
- Tak. To był długi dzień. Jestem wyczerpana.
- Walka z Mitchem tak cię wyczerpała?
Blayne warknęła i pchnąwszy, otworzyła drzwi do szatni.
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się zle
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
- Jest szczęściarzem, że nie urwałam mu jaj. - Blayne zamarła tuż na korytarzu. - Co ty tu
robisz?
Bo opierał się plecami o przeciwległą ścianę. Wziął prysznic i przebrał się w czarne
dżinsy, niebieski t-shirt i trapery. Nigdzie nie było widać jego marynarskiego worka i Blayne zdała
sobie sprawę, że on czekał na nią.
- Jestem tu by cię zabrać do domu.
Przewróciła oczami.
- Przecież ci mówiłam.
- Czekaj. Jestem tu, by zabrać cię do domu, po tym jak z tobą wyjdę. Na kolację. Dziś
wieczorem.
- Nie idę z tobą. - Zwłaszcza, kiedy mówił to takim tonem.
- Chcesz mi ocalić życie, prawda?
- Co?
- Masz lwy, które próbują mnie zabić.
- Powiedziałam może. Może próbują ciebie zabić.
- Racja. Ale jeśli wyjdziemy, jeśli będziemy na randce, nie będę cię mógł wykorzystać.
Nieprawdaż, Gwen?
- Absolutnie!
Blayne popchnęła Gwen z powrotem do szatni jednym porządnym ruchem i Bo skinął
swoją głową z aprobatą.
- Niezle.
- To... - powiedziała Blayne zamknąwszy drzwi od szatni - ...są brednie.
- Dlaczego? Czymże jest mała randka i podwiezienie do domu pomiędzy ludzmi, którzy
już ze sobą spali?
Nawet jeśli Blayne wiedziała, co Bo miał na myśli, warknęła jednak usłyszawszy zbiorowe
Ooooooooooooooh! , po którym nastąpiło kilka rzuconych Mówiłam ci oraz Dawaj Blaynie! ,
co naprawdę doprowadziło ją do szału.
By okazać swoją irytację, Blayne uderzyła stopą w drzwi i usłyszała kilka szczeknięć z
bólu.
- Kopnęła w drzwi! - ktoś krzyknął.
- Nie rozumiem o co chodzi - powiedziała do niego. - Nie wiem co robisz.
Bo podszedł bliżej dopóki nie górował nad nią.
- Zapędzam cię w kozi róg, blokuję ci wyjście, łapię cię w pułapkę. Ale to twoja wina, że
to robię.
- Moja wina?
- Ponieważ postawiłaś mnie w niebezpieczeństwie, nie mam wyjścia. Biedny mały ja
przeciwko tym wszystkim wielkim przerażającym irlandzkim lwom. - Położył dłonie na drzwiach
po obu stronach jej głowy. - Więc tak, to wszystko twoja wina.
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się zle
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
- Jak możesz żyć sam ze sobą?
- Mogę ci o tym opowiedzieć podczas kolacji albo możemy stać tutaj kłócąc się o tę
cholerną kwestię przez następne dziesięć tysięcy godzin, z całą twoją drużyną podsłuchującą pod
drzwiami. Wybieraj co jest gorsze?
- Świetnie. Kolacja i zabierasz mnie do domu. A potem nigdy więcej się do mnie nie
odzywaj.
- Zostawmy tę konkretną grozbę na po mistrzostwach, Blayne! - Gwen krzyknęła przez
drzwi.
- Zamknij się!
***
Bo wpakował się na fotel kierowcy, zatrzasnął drzwi i zapalił silnik swojej ciężarówki.
Włączył ogrzewanie, starając się nie wyglądać na zbyt zażenowanego, gdy ono zadławiło się na
śmierć, jako że nigdy nie używał ogrzewania w swojej ciężarówce, nawet w środku najzimniejszej
zimy. Ale Blayne była zbyt zajęta gotowaniem się ze złości na niego, aby to zauważyć lub się tym
przejąć.
Bo jednak nauczył się sporo o Blayne podczas tych kilku tygodni, i jeśli była jedna rzecz,
którą już wiedział to to, że łatwo było odwrócić jej uwagę od niemal wszystkiego. Zazwyczaj, ten
aspekt jej osobowości doprowadzał go do szału, ale teraz tego potrzebował.
Sięgając do tyłu swojej ciężarówki, wyciągnął małą torebkę.
- Kupiłem ci coś - powiedział. Wyjął pudełko z torby i położył na jej kolanie. Nawet na nie
nie spojrzała, więc Bo otworzył pudełko zamiast niej i czekał.
Zajeło to jakieś trzydzieści sekund, żeby jej ciekawość zwyciężyła i spojrzała w dół na
pudełko. Dwie sekundy pózniej, zezłoszczone brązowe oczy znieruchomiały na nim.
- Zegarek? - spytała. - Kupiłeś mi zegarek?
- Nie złość się - powiedział. - To tylko coś, co pozwoli ci zarządzać twoim czasem zanim
doprowadzisz mnie do picia.
- Ponieważ spoglądam na twój zegarek kiedy muszę znać godzinę, czy ponieważ
spózniłam się kilka minut parę razy?
- Piętnaście minut spóznienia. Piętnaście to nie kilka. - Podniósł palec.
- Nie wyrzucaj go.
Bo chwycił z powrotem pudełko i wyciągnął zegarek.
- Zobaczmy jak na tobie wygląda.
- Nie mogę wziąć tego zegarka.
- Dlaczego nie? - Zdjął ten głupi, bezużyteczny zegarek z jej nadgarstka, rzucając go na
sam tył swojej ciężarówki ignorując jej oburzone sapnięcie, i założył nowy, kupiony tego wieczoru
w sklepie jubilerskim prowadzonym przez niedzwiedzia, kilka przecznic od centrum sportowego.
- Bo, on jest zbyt drogi.
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się zle
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
- Co każe ci tak myśleć?
- Chcesz żebym uwierzyła, że masz go od jakiegoś ulicznego handlarza?
Zamiast odpowiedzieć, Bo patrzył na Blayne dopóki ta nie mrugnęła i nie spojrzała w dół
na zegarek.
- Masz go od ulicznego handlarza?
Wciąż milczał, skoro zadziałało to poprzednim razem.
- Za ile?
- Pięćdziesiąt - powiedział wymijająco.
- Pięćdziesiąt? Za to? - Lekko prychnęła. - Ja bym stargowała do co najmniej trzydziestu
pięciu dolców. To nawet nie jest tania podróbka jakiejś marki. Meirston? Co to niby ma udawać?
- Nie mam pojęcia. - W rzeczywistości była to marka bardzo znanej i bardzo potężnej
dynastii niedzwiedzi, która tworzyła i sprzedawała biżuterię od czasów Mojżesza. Przynajmniej tak
widniało na ich materiałach marketingowych1. - Jednak jest niezły, co?
- Taa.
- Długo z tobą wytrzyma.
- A co dokładnie to oznacza?
- Czy naprawdę chcesz bym wyjaśnił ci twoją niezdarność?
- Nie. To nie będzie konieczne.
- To dobrze. - Położył dłoń na dzwigni skrzyni biegów. - Nadal jesteś zła?
- Wściekła. - Ale potem uśmiechnęła się do niego. - Ale myślę, że mi przejdzie jeśli
jedzenie będzie dobre.
- Będzie najlepsze - powiedział wycofując się ze swojego miejsca parkingowego. -
Obiecuję.
***
- To ona - powiedział dzieciak siedzący obok niego, wskazując na ciężarówkę wycofującą
się z parkingu. - Jest z...
- Nie obchodzi mnie to. - Poklepał kierowcę po barku. - Trzymaj się blisko, ale nie
przestrasz ich.
Van podążył za parą a on wrócił do swojego zespołu. Był w tej robocie zaledwie od sześciu
miesięcy, ale opłacało się to bardziej, niż to co robił przez ostatnie dwadzieścia lat.
Praca najemnika była niestabilna i dziesięć razy bardziej niebezpieczna. Jednak gdy już
człowiek przyzwyczaił się do tego, że ma do czynienia ze zwierzętami a nie z ludzmi, reszta roboty
była łatwa.
Zapalił papierosa i uchwycił się jednego ze słupków by utrzymać równowagę.
1
Rzeczywiście, to bardzo znana firma - zaczynali od produkcji zegarów słonecznych i zegarów na koniec ; ten
konkretny model będzie zapewne oznaczał koniec Bo , kiedy Blayne dowie się ile... :P
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się zle
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
- Jesteśmy gotowi? - zapytał jednego z techników, który zajmował się środkami
uspokajającymi.
- Tak. - Wręczył broń, która była używana do uspokajania słoni. Ta będzie dla chłopaka
hybrydy. Mieli drugi, mniejszy karabin ze środkiem dla hybrydy, ale byłoby lepiej gdyby zamiast
tego, chwytając ją jednocześnie użyli strzykawki. Ze wszystkich hybryd, na które polowali,
wilkopsy były najtrudniejsze. Żaden z nich zdawał się nie mieć takiego samego układu
wewnętrznego. Wezmiesz za dużo leku i ci umrze. Wezmiesz za mało...
Podrapał rany na swojej szyi.
Ale tego żywiołowego wilkopsa obserwowali już od miesięcy. Ich technik od usypiania był
pewien, że ma odpowiednią dawkę dla kogoś o rozmiarze i wadze tego dziwadła.
Jednak wolał mieć pewność niż na to liczyć. Dlatego gdy jego zespół przyprowadzi ją do
vana, zakują ją w łańcuchy i będą tak trzymali dopóki nie dojadą na północ, do miejsca, które każdy
nazywał Fight Farm.2 Więc nawet jeśli środek usypiający nie byłby dla niej wystarczający, nie było
to problemem. Wilkopsy, chociaż ciężko było dawać sobie z nimi radę, to wciąż jednak były psy.
Kiedy już nauczyłeś radzić sobie z kobietą z rzeczywistymi pazurami, reszta to była bułka z
masłem. Ponieważ w odróżnieniu od prawdziwych psów i kotów, ludzie wiedzieli co naprawdę
znaczy przystawiona broń do głowy albo nóż na gardle.
Co ułatwiało mu jego pracę.
***
Byli w Brooklynie, stali na czerwonym świetle, gdy Bo zorientował się, że ta mała Miss
Krótkotrwającej Uwagi bawi się swoim zegarkiem.
- Co robisz?
- Nic - powiedziała z pochyloną głową i palcem naciskającym na różne przyciski.
Bo spojrzał z powrotem na czterysta trzydziestą stronę podręcznika użytkownika tej
szczególnej serii zegarków Meirston. Wersja w rozmiarze dla szczeniaków. Poza chęcią pomocy jej
w zarządzaniu swoim czasem, chciał by miała taki poziom bezpieczeństwa, jakiego przeciętni
zmienni nie mają. Niedzwiedziego bezpieczeństwa.
Normalnie, Bo udzieliłby Blayne wskazówek w tym samym czasie co dał jej zegarek, ale
wiedział, że jeśli teraz da jej wskazówki, to ona zorientuje się, że to była prawdziwa transakcja i
kosztowała go znacznie więcej niż pięćdziesiąt dolców. Ale jednak... jeśli ona naciśnie niewłaściwy
przycisk, on będzie musiał zapłacić ten rachunek na sto tysięcy dolców za przypadkowy alarm,
ponieważ - wnioskując z małego mieszkania Blayne - ona nie będzie w stanie finansowo temu
podołać.
- Hmm - podrapał się - wiesz co jest fajnego w tym zegarku?
- Co?
- Jest w nim sygnał naprowadzający w nagłych wypadkach.
- Sygnał naprowadzający w nagłych wypadkach? W taniej podróbce?
2
To jest zdaje się jakiś ośrodek/centrum walk
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się zle
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
- To naprawdę dobra podróbka. - Albo jakoś tak.
- I do czego ten sygnał naprowadzający ma służyć?
Bo zatrzymał się na kolejnych światłach i pochylił się, chwytając ją za nadgarstek.
- Kiedy masz kłopoty, otwierasz to, wyciągasz tę małą część i naciskasz przycisk. On
wyśle sygnał naprowadzający, który może być śledzony przez pewnego rodzaju wojska.
- Pewnego rodzaju wojska?
- Naszego rodzaju wojska.
Westchnął z ulgą w duchu, kiedy odsunęła dłoń od zegarka zamiast kontynuować zabawę.
- W jakiego rodzaju kłopotach muszę być?
Nawet lepiej, zadawała pytania na ten temat. Świetnie. Wspaniale.
- Być uwięzionym w Andach i zmuszonym jeść swoich przyjaciół ponieważ nie ma innego
wyjścia - to jest dobry przykład. Spóznić się na autobus do śródmieścia i musieć umówić się na
wizytę u dentysty... zły przykład.
Zaśmiała się lekko gdy ruszył.
- Innymi słowy, postępuj zgodnie z zasadami mojego taty kiedy mu zawracać głowę a
kiedy nie. Obdarte ze skóry kolano - wyssij i przyjmij to jak Thorpe. Skóra zwisająca z twojej
twarzy po zderzeniu się twojego Harleya z ziemią - wtedy zdecydowanie zadzwoń, ale nie oczekuj
współczucia.
Bo przytaknął.
- Coś jak zasady mojego wujka. Dopóki części ciała nie były rzeczywiście oderwane, nie
chciał o tym słyszeć.
Blayne uśmiechnęła się.
- Przypuszczam, że twoja rodzina jest z ciebie dumna, co? Jesteś wielkim hokeistą i w
ogóle.
Bo wzruszył ramionami.
- Nie mam pojęcia. Nie rozmawiałem z nimi od jakiegoś czasu.
- Od jakiego czasu?
- Odkąd odszedłem.
Odwróciła się nieznacznie na swoim fotelu tak, by mogła patrzeć na niego tymi swoimi
ogromnymi brązowymi oczami.
- Odkąd odszedłeś? Masz na myśli dziesięć lat temu?
- Tak przypuszczam.
- Dlaczego nie rozmawiałeś z nimi tak długo?
Bo wzruszył ramionami, nie wiedząc, dlaczego ona wydaje się tak zmartwiona.
- Nie wiem. Byłem zajęty.
Otworzyła usta i gapiła się na niego.
- Okej, dlaczego tak na mnie patrzysz?
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się zle
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
- Jak możesz nie pozostawać w kontakcie ze swoją rodziną?
- Nie podnosząc słuchawki i nie wykręcając numeru?
- To jest... przygnębiające.
- Przygnębiające?
- Przygnębiające.
- Dlaczego?
- Ponieważ potrzebujesz rodziny. Każdy potrzebuje rodziny.
Wzruszył ramionami, wciąż niepewien dlaczego ona jest tym zmartwiona.
- Myślę, że jestem zatem szczęściarzem.
- Tak sądzę.
Nie mówiła nic od dłuższego czasu, po prostu patrzyła przez okno. Zastanawiał się na co
patrzy, o czym myśli. Czy myśli o nim? Jego braku rodziny? A może wciąż była na niego zła? A
może jej umysł przeskoczył już do innego tematu?
Świat? Społeczeństwo? Polityka?
Jak się nazywał ten aktor, który grał w Ojcu Chrzestnym 2 ? Wiem, że widziałem go w
odcinku Prawo i porządek 3 zeszłej nocy, ale nie mogę sobie przypomnieć jego cholernego
nazwiska.
Byli mniej niż milę od restauracji, do której jechali. Bo zadzwonił wcześniej i właściciel
zostawił dla nich swój najlepszy stolik. Ale najpierw Bo musiał coś zrobić po drodze, więc zjechał
na bok, za róg pustej ulicy.
Blayne rozejrzała się.
- Dlaczego się zatrzymaliśmy?
Odetchnął.
- Przepraszam.
Zmrużyła oczy.
- Ten zegarek wcale nie jest podróbką, prawda?
- Nie o to mi chodzi, Blayne. - Odwrócił się nieznacznie na siedzeniu, by mógł spojrzeć jej
w twarz. - Po pierwsze, przepraszam, że wcześniej zaczaiłem się na ciebie.
- Powinieneś przeprosić. Jest łatwiejszy sposób by umówić się na randkę.
- Z każdą inną, ale ty nie pozostawiłaś mi wielkiego wyboru.
Ręce opadły jej na kolana.
- Co to znaczy?
- To znaczy... to znaczy... - Bo potrząsnął głową. Nie mógł jasno myśleć. Nie z nią tak
blisko. - Pieprzyć to. Kogo obchodzi co to znaczy?
- O ile zamierzasz wkurzyć wszystkich tym co robisz?
3
Law & Order - amerykański serial kryminalny
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się zle
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
I wtedy to Bo ją pocałował, jego usta nacisnęły ciepło i stanowczo jej usta, jego język
łagodnie odnalazł drogę pomiędzy jej wargami.
Ten kontakt zaskoczył ją zwyczajnie dlatego, że naprawdę się go nie spodziewała. Ale to,
że się go nie spodziewała, nie oznaczało, że nie był mile widziany. I, niech to szlag, jeśli ten
człowiek nie potrafił całować równie dobrze, jak grać w hokeja.
Blayne przechyliła głowę na bok, aby łatwiej mogli czerpać przyjemność ze swoich ust i
języków. Boże, tak bardzo przyjemnie jej było. Smakował dobrze, jego język pocierał jej w taki
sposób, że przywodził na myśl seks oralny. Nie rozumiała dlaczego, ale zastanawiała się co on
mógłby zrobić, gdyby w końcu to zrobili...
Czekaj. Gdyby w końcu to zrobili. Gdyby. On jeszcze tam nie był . Prawda?
Prawda, Blayne?
Hę?
Bo nagle odsunął się od niej, jego język polizał jej wargi, jakby on wciąż ją smakował,
jego spojrzenie spoczęło na jej ustach. Czy on w ogóle zamknął oczy, gdy ją całował?
- Będę szczery - wymamrotał. - Nie jestem pewien, czy to pomogło sytuacji czy sprawiło,
że reszta nocy będzie się dłużyła, jeśli nie będę mógł zrobić tego ponownie dopóki nie odprowadzę
cię do drzwi wejściowych.
Gdyby mogła mówić, całkowicie by się z nim zgodziła. Może powinna zapomnieć o
swoich wszystkich ostatnich zasadach dotyczących włóczenia się z facetami. Może powinna po
prostu zaszaleć, zapomnieć o przeszłości i wziąć dużą hybrydę do swojego maleńkiego mieszkania i
wykorzystać jej naprawdę wytrzymałe łóżko. To prawda, to nie było w jej stylu ale... ale...
Ale Boże, naprawdę tego chciała.
Blayne chwyciła go za rękę i powiedziała:
- Bo...
Dzwięk rozbijanego szkła wypełnił zbyt dużą ciężarówkę Bo i wielka klatka piersiowa i
ramiona hybrydy szarpnęły się do przodu, popychając Blayne do tyłu, na drzwi po stronie pasażera,
przyszpilając ją tam.
Krzywiąc się z nagłego bólu w swojej głowie, w miejscu gdzie jej czaszka spotkała się z
drzwiami, Blayne popchnęła ramiona Bo.
- Bo? - zawołała. - Bo? Słyszysz mnie?
Zdezorientowana jak diabli, Blayne pochyliła się nieco. Szyba nie była zniszczona
całkowicie. Zamiast tego, była w niej sporej wielkości dziura a na pozostałości były pęknięcia.
Spojrzawszy w dół, na leżącą na niej hybrydę, Blayne zobaczyła metalową końcówkę czegoś,
wystającą z jego brązowo-białej grzywy. Sięgnęła po nią i ciągnęła, aż z jego skóry nie wysunęła
się strzałka. Podniosła ją do góry i popatrzyła.
- Kurwa...4
4
Przepraszam, ale sytuacja wymaga dobitnego słowa ;)
A propos wulgaryzmów. Niedawno TVN nadawała film Blade 3 i tam była taka scenka: aktor na widok małego psa z
wielką szczęką (Chihuahua wampir) krzyczy: What the fuck?! lektor czyta: Co to? i znów aktor: What the fuck?!
a lektor ponownie: Co to? :P i jeszcze jedna scenka z tego samego filmu. Niezle się wszyscy grzmocą i ktoś mówi:
Fuck a lektor: Kurczę ;)
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się zle
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
Drzwi od strony pasażera otworzyły się, a ponieważ Blayne się o nie opierała, upadła
razem z nimi. Zobaczyła czarne maski i zrozumiała, że ma kłopoty.
Ktoś wbił igłę w jej szyję i poczuła płyn wpuszczany w jej żyłę. Krzyknęła, jej pierwszym
odruchem było walczyć, ale przypomniała sobie jak szybko upadł Bo i zamiast tego, zrobiła się
wiotka, jej oczy się zamknęły.
Jakieś ręce złapały ją za ramiona i nogi i wyniosły z ciężarówki Bo. Czuła, jak niosą jej
ciało do uruchomionego pojazdu. Wyczuwała, że to van, ponieważ byli w stanie ją tam wnieść bez
żadnego problemu. Usłyszała, jak męski głos pyta:
- Nie. Zostaw go.
Blayne poczuła, jak przepływa przez nią ulga, gdy położyli ją na ławce a drzwi vana
zatrzasnęły się. Van przyspieszył i Blayne ciężko pracowała by nie poddać się panice. Musiała
zachować spokój, podejść do tego racjonalnie. Nie było to łatwo skoro czuła się jak w pułapce,
jakby ściany vana zbliżały się do niej, jakby już była zamknięta w klatce.
I jeśli była jedna rzecz, jakiej Blayne nienawidziła, to było to uczucie bycia w pułapce.
***
Zniknęła. Jednak w odróżnieniu do ostatniego razu, nie uciekła od niego. Została zabrana.
A on chciał ją z powrotem. Chciał ją z powrotem natychmiast.
Bo Novikov wyprostował się na siedzeniu kierowcy. Mógł wyczuć w pełni ludzi, którzy
zabrali ją od niego, i wściekłość na zuchwałość tego co zrobili przeszła przez niego, jego wargi
podwinęły się, ukazując kły trzy razy większe niż jakiegokolwiek lwa albo niedzwiedzia
narodzonego po erze prehistorycznej.
Otwierając drzwi od strony kierowcy, wysiadł i natychmiast skupił wzrok na światłach
stopu w vanie, który widział przed sobą w ciemności. Blayne była w tym vanie. Zrobił krok w
przód, gotów wystartować za nią, kiedy coś uderzyło go w plecy. Poczuł to, tak jak małe wstrząsy
po tym jak się przesunie ręką po dywanie a następnie dotknie metalowej klamki. To uczucie było
irytujące, ale nic poza tym.
Obrócił się w kierunku dwóch mężczyzn, którzy stali za nim; ich van był zaparkowany po
drugiej stronie cichej ulicy na wypadek gdyby Bo próbował uciec swoją ciężarówką. A on nawet nie
wiedział, że oni tam byli. I tak się z nią zaangażował...
Nie mógł się martwić tym teraz. Tym, jak był niespotrzegawczy.
Jak głupi. Nie, jeśli chciał ją odzyskać.
Sięgając za siebie, chwycił za sondę przyczepioną do jego pleców i zerwał ją.
- Jezu Chryste - wybełkotał młodszy w pełni człowiek, potykając się do tyłu, paralizator
wypadł mu z dłoni. Starszy sięgnął po swoją broń osobistą.
Nie mając czasu, by walczyć z tymi dwoma, Bo chwycił tylne drzwi swojej ciężarówki i
wyrwał je z zawiasów.
Starszy mężczyzna podniósł swoją broń i nacisnął na spust. Kula uderzyła w ramię Bo, ale
wszystko co tak naprawdę udało jej się osiągnąć, to jeszcze bardziej go wkurzyć.
Rycząc - jego grzywa rosła gdy wściekłość przepływała przez niego silnie i
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się zle
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
niekontrolowanie - rzucił drzwiami. Uderzyły w tego, który trzymał broń; część jego głowy została
przez nie urwana. Młodszy krzyknął i uciekł, nie próbując nawet wrócić do swojego vana i
odjechać. Po prostu uciekł, nie spoglądając do tyłu ani razu.
Z jedyną myślą o Blayne, Bo odwrócił się i popędził za drugim vanem. Nie widząc więcej
świateł, zaryzykował i przeciął park, zbaczając z drogi, modląc się, by był dostatecznie szybki.
Modląc się, by tamci nie wjechali na drogę szybkiego ruchu. Nie trudził się po swoją ciężarówkę,
ponieważ ona ograniczała jego możliwości. A on był dostatecznie szybki by nadążyć za większością
samochodów czy vanów.
Gdy pędził pomiędzy drzewami i przez ławki, Bo ujrzał szybko poruszające się światła w
oddali przed sobą. Warknął, przyspieszył gdy pomyślał o samotnej Blayne w tym vanie.
Dostali ją. Dostali Blayne.
***
Ci, którzy ją porwali, rozmawiali ze sobą swobodnie. Robili to już wcześniej. Do tego
stopnia, że byli zajęci rozmawianiem na temat biletów na mecze koszykówki i omawianiem ich
planów na następny weekend. A kiedy tak rozmawiali, cokolwiek to był za lek, jaki zaaplikowali
Blayne by pozbawić ją świadomości, wydostawał się on przez jej pory jak pot. Było jej zimno, jej
gruby sweter w niewielkim stopniu ją ogrzewał, płyn wsiąkał w materiał. Zaczęła szczękać zębami,
ale zacisnęła szczękę, by to powstrzymać.
Ktoś pochylił się bliżej. Wpełni człowiek. Wszyscy oni byli wpełni ludzmi.
- Jezu. Ona poci się jak świnia.
- W tym zimnie? - zapytała kobieta.
- Skuj ją - rozkazał szorstki głos dobiegajacy z przodu vana.
- Ale, sir.
- Zrób to.
Mężczyzna westchnął i Blayne poczuła jak dłonie chwytają jej nadgarstki; chłodny dotyk
metalu na jej skórze. Zaczerpnęła oddech, przygotowując się na to, co miała za chwilę zrobić. I
wtedy to zarzuciło vanem.
- Jezu Chryste!
- Co do cholery...
Blayne usłyszała nad głową ryk i prawie się uśmiechnęła.
Bo.
Przyszedł po nią.
- Powinnismy go byli zabić - kobiecy głos szepnął do kogoś innego.
- On jest na dachu - odpowiedział ktoś inny, jego słowa były niemal zagłuszone przez
dzwięk rozrywanego pazurami metalu.
- Zabić go - rozkazał szorstki głos. - Zabijcie go natychmiast.
Blayne otworzyła oczy i szybko się rozejrzała. Obok niej siedział młody mężczyzna, jego
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się zle
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
uwaga skupiała się na suficie vana. Spojrzała na niego raz i spostrzegła nóż przyczepiony do jego
nogi. Sprzęt wojskowy.
- A ją skujcie! - szorstki głos warknął. Młody mężczyzna oderwał swoje spojrzenie od
sufitu i zwrócił je ku Blayne.
Uśmiechnęła się do niego. Mrugnął, zaskoczony, i szybko usiłował złapać jej nadgarstki.
Wyszarpnęła je i uderzyła go w twarz. Jego głowa odskoczyła na bok, a Blayne pochyliła się i
schwyciła jego nóż.
Wyciągając go z futerału powtarzała sobie to, co zawsze mówił jej ojciec: Zrób coś,
Blayne. Nawet jeśli to jest złe, zrób coś.
I właśnie to zrobiła.
***
Bo ponownie uderzył pazurami w dach, rozrywając go by dostać się do środka.
Słyszał teraz krzyki i, rycząc gniewnie pewien, że oni ranią Blayne, zabijają Blayne, odgiął
metal, by dostać się do niej. By ją uratować. Ale szok na widok tego co zobaczył, kiedy zajrzał do
środka vanu zaskoczył go; ten ułamek sekundy zmieszania drogo go kosztował, bowiem samochód
ponownie gwałtownie skręcił, obracając się w kółko i zrzucając go.
Ciało Bo leciało w powietrzu dopóki mocno nie uderzył o ziemię, jego prawe przedramię
rozstrzaskało się pod wpływem siły uderzenia, a gdy jego ciało nadal leciało, jego żebra walnęły w
niefortunnie umiejscowione skały. Potoczył się kilka metrów dalej, w końcu zwalniając i
zatrzymując się; czuł rozdzierający ból, z ledwością mógł oddychać.
Bo spojrzał na drzewa ponad swoją głową. Wokół panowała cisza i wiedział, że van rozbił
się gdy on przelatywał nad parkiem. Szczerze mówiąc, chciał zostać tam, gdzie był. Chciał tu leżeć
i starać się znalezć sposób by oddychać bez tego nieszczęśliwego świszczącego dzwięku. Chciał tu
umrzeć gapiąc się na drzewa i mając nadzieję, że niebo naprawdę było skutym lodem stawem gdzie
wszyscy najlepsi hokeiści spotykają się codziennie by sobie pograć.
Choć wiedział, że nie może tego zrobić. Nie dlatego, że był zdeterminowany by żyć,
chociaż zdecydowanie chciał żyć, ale dlatego, że musiał się dostać do Blayne. Jeśli było coś, co
mógł dla niej zrobić, chciał to zrobić.
Bo zmusił się, by wstać doświadczając nowego, będącego torturą, bólu. Miał nadzieję, że
nigdy więcej nie będzie musiał przez to przechodzić. Zmuszając się by widzieć przez wszystko co
pływało przed nim, Bo potykając się po drodze, podszedł do vana; roztrzaskane prawe ramię było
przyciśnięte do jego boku.
Poczuł jak ogarnia go panika, gdy zobaczył vana owiniętego wokół drzewa; przednia i
boczne szyby były roztrzaskane, ciała leżały wszędzie.
- Blayne? - Jego głos był zniekształcony i uświadomił sobie, że to krew wylewa się z
niego. Zignorował to i wyszukiwał Blayne wśród pokrytych krwią i ubranych w czerń ciał.
Dysząc i starając się nie zemdleć, Bo wciągnął nosem powietrze. Jego zmysł wzroku mógł
być średni, ale zmysł powonienia...
Jego spojrzenie pobiegło ku drzewu oddalonemu o jakieś sześć metrów. Pokuśtykał do
niego i gdy się zbliżył, zobaczył ją.
Shelly Laurenston - Bestia zachowuje się zle
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
Blayne była cała we krwi i, co bardziej przerażające, była owinięta wokół własnego
drzewa. Ukucnął przy niej i dotknął jej ramienia. Jak zepsuta szmaciana lalka, przewróciła się na
bok, i ze sposobu w jaki jej ciało się poruszyło mógł powiedzieć, że jej kości były złamane...
prawdopodobnie wszystkie.
- Och, Boże. Blayne. - Dotknął jej policzka wierzchem swojej lewej dłoni. Wciąż
oddychała, ale z ledwością. - Blayne. Tak mi przykro.
Jego nogi ugięły się pod nim i upadł na tyłek. Siedział tak, dysząc, pragnąc móc zmienić
całą noc. Pragnąc móc powiedzieć Blayne jak naprawdę się czuje zanim ją stracił, jak stracił prawie
wszystkich, którzy się dla niego liczyli. Żałował, że nie jest Jezusem Chrystusem na krzyżu, ty
idioto!
Bo rozejrzał się wokół, z każdą sekundą wszystko było bardziej zamglone. Jednak
wiedział, że to głos jego wujka. Słyszał go, tak jak zwykł go słyszeć odkąd skończył dziesięć lat.
Nie siedz tutaj tak żałośnie. Zrób coś, chłopcze. Nawet jeśli to jest złe - zrób coś!
Jego wuj miał rację. Bo musiał coś zrobić. Cokolwiek.
Spojrzał na Blayne. Wciąż miała na sobie zegarek, który jej podarował, swój roztrzaskał,
kiedy przedzierał się przez dach vana. Oprawa była poważnie uszkodzona, ale Bo wciąż miał
nadzieję, że środek jest nietknięty. I za cenę prawie pięćdziesięciu patoli5, lepiej żeby to cholerstwo
przetrwało ten okropny wypadek.
Wyciągając rękę - więcej krwi wylało się z jego ust, ale przynajmniej nic więcej go nie
bolało - Bo chwycił zegarek Blayne i nacisnął mały przycisk z boku, otwierając pokrywę. I
szczęśliwie, w przeciwieństwie do wierzchu zegarka, jego wnętrze pozostawało w idealnym stanie.
Używając czubka małego palca, Bo wyciągnął teraz aktywną antenę i nacisnął wbudowany
wewnątrz przycisk.
Wypuszczając westchnienie ulgi, że zrobił tak wiele, Bo upadł. Jego ostatnią przytomną
myślą, jaką zapamiętał zanim wszystko się skończyło, było otoczenie swoim ramieniem Blayne i
pragnienie, żeby wszystko mogło być dla nich inaczej.
5
Ooooopadła mi szczęka... choć w sumie, Bo mówił, że kupił go za pięćdziesiąt... tylko, że nie dodał tysięcy
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Shelly Laurenston Pride 05 Bestia Zachowuje się Źle Rozdział 29Bestia zachowuje się źle rozdział 5Bestia zachowuje się źle rozdział 1Bestia zachowuje się źle Rozdział 7Bestia zachowuje się źle rozdział 11Bestia zachowuje się źle Rozdział 10Bestia zachowuje się źle rozdział 3Bestia zachowuje się źle Rozdział 9Bestia zachowuje się źle rozdział 8Bestia zachowuje się źle rozdział 4Bestia zachowuje się źle rozdział 2Bestia zachowuje się źle Rozdział 6Shelly Laurenston Bestia zachowuje się źle rozdział 15Bestia zachowuje się źle rozdział 13Bestia zachowuje się źle rozdział 16Bestia zachowuje się źle rozdział 12Bestia zachowuje sie źle Shelly Laurenston Rozdział 23Bestia zachowuje sie źle shelly Laurenston Rozdział 22więcej podobnych podstron