0
Jennie Adams
Ślubny kontrakt
1
ROZDZIAŁ PIERWSZY
– Cholera, mam trzydzieści dwa lata i serdecznie dość przewodzenia
na liście najlepszych partii do wzięcia w Sydney. – Nicholas Monroe,
milioner, właściciel i prezes Globalnych Systemów Bezpieczeństwa
Monroe, założył ręce na piersiach i odchylił się w fotelu.
Gdyby Claire nie znała go już od sześciu miesięcy, pewnie
zirytowałoby ją władcze spojrzenie szefa.
– Mogę się jedynie domyślać, jak bardzo to jest męczące –odparła. –
Te wszystkie kobiety wyskakujące zza rogów i deklarujące, że chcą urodzić
twoje dziecko...
Poprawiła spódnicę i spuściła wzrok. Miała nadzieję, że przez cienki
materiał bluzki nie widać przyspieszonego bicia jej serca.
Musiała przyznać, że Nicholas Monroe był przystojny. Więcej niż
przystojny, pomyślała i lekko się zaczerwieniła. Ciemne włosy, opalona
skóra i pociągające rysy nie mogły ujść kobiecej uwadze. A pachniał tak, że
miała ochotę wtulić się w niego i trwać w tej pozycji przez najbliższe lata.
– To nie tak. Takie rzeczy, na szczęście, się nie zdarzały odparł. – Ale
wzbudzam niezdrowe emocje i jestem obiektem nadmiernej uwagi. W
przeciwieństwie do tego, w co wierzą media, wcale nie cieszy mnie widok
mojego nazwiska na durnych listach typu „najlepsza dziesiątka kawalerów
w kraju". – Wykrzywił usta w grymasie niezadowolenia i po chwili dodał: –
Wkurza mnie to.
– Rozumiem. Szczególnie że zamierzasz rozpocząć nowy rozdział
życia.
Claire robiła wszystko, byle tylko ukryć emocje, jakie targały nią w
obecności szefa. Z trudem odwracała wzrok od muskularnego ciała
RS
2
prześwitującego przez cienką koszulę. Wyobrażała sobie, jak Nicholas
spędza długie godziny w jednej z modnych sal gimnastycznych i z
determinacją wyciska z siebie ostatnie krople potu.
– Czy planujesz konferencję prasową, by wścibscy dziennikarze
odczepili się od ciebie na pewien czas? A może wzorem niektórych aktorów
zainteresujesz się jakąś religią Dalekiego Wschodu i wyjedziesz do
klasztoru? Tym samym dałbyś dowód, że twój stan kawalerski nie ulegnie
zmianie. Przynajmniej na razie.
– Tak – wycedził przez zęby Nicholas i przyjrzał się jej uważnie. – No
cóż, wstąpienia do klasztoru wprawdzie nie planowałem... ale dziękuję za
pomysł.
– A ja i tak nie wyobrażam sobie ciebie żyjącego w celibacie –
wyrwało się Claire.
Od razu pożałowała, że nie zdążyła ugryźć się w język. Niestety,
pomyślała, jak się człowiek zadurzy, to wygaduje różne bzdury.
Nie było oczywiście mowy, żeby się nią zainteresował. Szefowie, na
dodatek milionerzy, nie zakochują się ot tak w pracownicach z biura. Może
w bajkach czy romansach, ale nie w realnym świecie. I to, co damski
personel czuje do swojego szefa, nie ma najmniejszego znaczenia.
Spojrzała na niego uważnie. Nie przychodziło jej do głowy żadne
racjonalne wytłumaczenie aż tak osobistych zwierzeń. Siedzieli przecież w
biurze, był zwykły, styczniowy poranek, a oni zamiast zajmować się pracą,
rozważali osobiste problemy Nicholasa Monroe. Jego prywatne plany i
marzenia, kompletnie niezwiązane z działaniem firmy.
Claire czuła się w tej sytuacji wyjątkowo niezręcznie. W tej dziedzinie
nie widziała dla siebie żadnej roli.
– Naprawdę jesteś na każdej liście?
RS
3
Nicholas skinął głową.
– Najwyraźniej są tacy, którzy uważają, że nie mogę być szczęśliwy
poza stałym związkiem.
– A może powinno ci to schlebiać. Wiesz, wiele kobiet czyta uważnie
te rankingi i... –...wyobrażają sobie, jak powoli i namiętnie kochają się z
tobą. Ostatnią część zdania Claire wypowiedziała jedynie w myślach. – ... i
chcą cię po prostu lepiej poznać. – Próbowała jakoś wybrnąć z kłopotliwej
sytuacji.
Claire Dalgliesh, zamknij się, nim będzie za późno! –przywołała się do
porządku.
– Być może masz rację – powiedział Nicholas i uśmiechnął się, a jej,
jak zawsze w takiej sytuacji, zrobiło się bardzo gorąco. – Prawdę mówiąc,
nigdy nie zastanawiałem się nad tym głębiej. – Zapanowało milczenie. – To
już sześć miesięcy, jak awansowałaś na moją asystentkę – zauważył po
chwili. – Cały ten czas pracowaliśmy razem bardzo blisko... – zrobił pauzę,
jakby się nad czymś zastanawiając.
– To był bardzo przyjemny okres – odezwała się niepewnie Claire.
Przestraszyła się, że zaraz usłyszy odprawę. To byłaby prawdziwa
klęska. Drżała na samą myśl, że mogłaby go nie widywać każdego dnia. Nie
śmiać się z nim, nie rozmawiać...
– Bardzo lubię tę pracę – dodała.
– Powierzenie ci tego stanowiska to był strzał w dziesiątkę –
kontynuował Nicholas. – Wywiązałaś się ze swojej roli bardzo dobrze.
Sięgnął po segregator, przewertował pospiesznie kilka kartek, po czym
rzucił go na biurko.
RS
4
Claire przeraziła się nie na żarty, kiedy zauważyła, że w tych
dokumentach była również jej teczka osobowa. Chce ze mnie zrezygnować?
Ale dlaczego?
– Muszę też przyznać, że od trzech i pół roku, odkąd tu pracujesz, ani
razu nie powinęła ci się noga. Twoje akta są nienaganne.
– Dziękuję – powiedziała cicho.
W głowie jej huczało. Nie miała pojęcia, co wydarzy się za chwilę.
Napięcie rosło. Pragnęła jak najszybciej dowiedzieć się, do czego szef
zmierza.
– Robię, co w mojej mocy – dodała.
Nicholas skinął głową. Wydawał się zadowolony.
– Miałem okazję poznać cię przez ten czas, Claire. Jesteś uczciwa,
rzetelna, można na tobie polegać.
Słysząc to, Claire poczuła się jeszcze bardziej niepewnie. Zawsze
ciężko pracowała i robiła wszystko, by nikt nie miał do niej zastrzeżeń. Ale
co powiedziałby Nicholas, gdyby znał wszystkie jej sekrety? Jej historię z
szantażystą...
– Staram się robić wszystko jak najdokładniej – powtórzyła. – Jestem
całkowicie oddana firmie.
– A ja jestem bardzo zaangażowany w realizację planów, które
powstają w mojej głowie, Claire. – Nachylił się w jej stronę. –I chcę, żeby to
było dla ciebie jasne.
– Jest jasne. Oczywiście.
Miała tylko nadzieję, że naprawdę sprawia wrażenie osoby, dla której
wszystko jest jasne, choć tak naprawdę nadal niewiele rozumiała.
– Jak już powiedziałem, chcę zmienić swoje życie – mówiąc to, nie
odrywał od niej wzroku, co trochę ją deprymowało. – Wszystko dzieje się
RS
5
dokładnie tak, jak to sobie zaplanowałem. A następnym krokiem będzie
małżeństwo z odpowiednią kobietą.
– Małżeństwo? – powtórzyła zaskoczona Claire.
To było ostatnie rozwiązanie, jakiego by się po nim spodziewała.
Nerwowo poruszyła się na krześle. Skrzyżowała ręce na piersiach, chwilę
później wyprostowała je i zaczęła miętosić brzeg notesu.
– No tak, małżeństwo zapewni ci pewnego rodzaju stabilizację –
powiedziała, zachodząc jednocześnie w głowę, jaki to wszystko może mieć
związek z oceną jej pracy.
Niespodziewanie poczuła nagły przypływ zazdrości. Wcale nie
chciała, żeby się żenił. Nie miała ochoty oglądać żadnej kobiety uwieszonej
na jego silnym ramieniu. Zrozumiała, że sama nigdy go nie zdobędzie, ale w
tej chwili nie miało to większego znaczenia. No i na pewno nie musiał jej
tego uświadamiać w tak bolesny sposób.
Nagle ją olśniło. Mógł być tylko jeden powód, dla którego dzielił się z
nią swymi zamiarami. Zapewne liczył na jej pomoc. Czyli, pomyślała
uradowana, nie ma mowy o zwolnieniu ze stanowiska asystentki. W dodatku
Nicholas podkreślił jej operatywność i efektywność w działaniu. Nie
zawiodę go, obiecała sobie w duchu.
A z drugiej strony, co to za okropny i przebiegły facet, pomyślała.
Czyż to nie oczywiste, że czasowo awansowana, podkochująca się w szefie,
ambitna dziewczyna niczego nie odmówi? Wiedziała doskonale, że
podejmie się każdego zadania i stanie na głowie, aby wykonać je
perfekcyjnie.
Otworzyła notes i przygotowała ołówek.
RS
6
– Jakiej pomocy oczekujesz ode mnie? – spytała. – Czy masz na myśli
jakiś typ kobiety? A może konkretną osobę? Jeśli sobie życzysz, przygotuję
listę kandydatek. Kilka nazwisk mam już w głowie.
A może chciałbyś, żebym przedstawiła ci również raport o stanie ich
uzębienia? – dodała w myślach. Albo na temat ich stosunku do operacji
plastycznych? Nie ma sprawy, załatwię wszystko.
– Jakich konkretnych cech charakteru oczekujesz?
– Nie, nie – przerwał jej zdecydowanie Nicholas. – Pozwól mi
skończyć.
Zamyślił się przez chwilę. Claire odniosła wrażenie, że w jego oczach
pojawił się wyraz bezbronności. Czy to możliwe? – zastanawiała się.
Bezradność w oczach Nicholasa Monroe? Ta myśl wydała się jej
niedorzeczna. Szef Globalnych Systemów Bezpieczeństwa Monroe nie miał
w zwyczaju pozwalać sobie na chwile słabości.
– Po pierwsze, nie wierzę w romanse. Widziałem sporo związków i
wiem, jak się kończyły. Ludziom wydawało się, że są zakochani, i pod
wpływem uczucia zmieniali się nie do poznania. Zaczynali popełniać jedno
głupstwo za drugim.
– Rozumiem – skłamała.
Nicholas położył dłonie na segregatorze z jej papierami i spojrzał na
nią uważnie. W oczach miał coś dzikiego i zaborczego. Choć może tylko tak
jej się wydawało. Pospiesznie odegnała te myśli. Co by było, gdyby szef się
dowiedział, że jego asystentka fantazjuje?
– Kiedy ludzie są przekonani, że ugodziła ich strzała Amora –
kontynuował – nagle cała logika wyparowuje z ich głów. W jednej chwili
proste rzeczy stają się wyjątkowo skomplikowane. Jeśli partner obudzi się
RS
7
rano nie w humorze, druga osoba od razu rwie włosy z głowy, że to już
rozpad związku.
– No cóż, rozumiem – odparła Claire, bo nic innego nie przychodziło
jej do głowy. – Jednym słowem, chciałbyś uniknąć podobnych kłopotów?
– Bingo. Potrzebuję kobiety rozsądnej, która będzie miała poukładane
w głowie. Takiej, którą będę w stanie tolerować u swego boku przez
najbliższe dziesięciolecia. Wreszcie kobiety, która podobnie jak ja, jest
zwolenniczką teorii, że miłość to iluzja.
– Tolerować, nie zakochać się... – przytakiwała, jednocześnie notując.
Na górze kartki dopisała „musi zaakceptować, że mąż nigdy jej nie
pokocha". Następnie, przepełniona kompletnie nieuzasadnioną wiarą w
końcowy sukces, uniosła głowę i spojrzała na szefa.
– Znajdziemy kogoś odpowiedniego – zapewniła.
– Ja już znalazłem – odparł.
Zdradź, kto to, a natychmiast poderżnę jej gardło, pomyślała Claire,
wbijając ołówek w kartki notesu. Z trudem zmusiła się do niewinnego
wyrazu twarzy.
– Naprawdę? – spytała.
– W rzeczy samej. – Nicholas wyglądał na bardzo zadowolonego. –
Jak już wiesz, jestem pod dużym wrażeniem twojej pracy.
Claire, zaskoczona, że wracają do tego tematu, spojrzała na niego
uważnie.
– Bardzo mi miło – powiedziała ostrożnie.
– Mieliśmy też niejedną okazję przekonać się, że bez większego trudu
wytrzymujemy ze sobą – kontynuował. – Potrafimy współpracować,
zdefiniować każdy problem i znaleźć rozwiązanie.
RS
8
Claire, teraz już pewna, że nie straci dziś pracy, pozwoliła sobie na
delikatny uśmiech.
– Zgadza się. Na szczęście zawsze potrafiliśmy uporządkować
wszystkie sprawy.
– Dokładnie tak. Potrafiliśmy przetrwać różne kryzysy, dotrzymać
wszystkich terminów, poradzić sobie z beznadziejnymi sytuacjami. Udawało
nam się, ponieważ oboje jesteśmy ludźmi bezpośrednimi i zdecydowanymi.
A co najważniejsze, nie przenosimy emocji na pracę zawodową. Bardzo to
w tobie podziwiam
.
– Naprawdę? Przytaknął.
– Potrafisz zachować zimną krew. W rozsądny, przemyślany sposób
podchodzisz do problemów. A relacje w biznesie powinny opierać się
właśnie na rozsądku, bez emocjonalnego zaangażowania. Tak też widzę
swoje małżeństwo.
– Ja... To miłe... – Claire nie potrafiła powiedzieć nic sensownego.
Jestem zaszokowana, że rozumujesz w ten sposób, pomyślała. I
wstrząśnięta twoim cynicznym podejściem do miłości. A więc według ciebie
ludzie działający pod wpływem emocji są gorsi, słabsi.
– Jestem przekonana, że będziesz zadowolony z takiego związku –
powiedziała w końcu.
– Chyba najwyższa pora, żebym ci zdradził, kogo mam na myśli.
– Zrób to, proszę. – Wyprostowała się podświadomie.
– Ciebie, Claire – powiedział. – Tylko ty wydajesz się odpowiednią
kobietą, która mogłaby sprawdzić się w roli mojej żony.
Z początku jego słowa nie zrobiły na niej żadnego wrażenia. Ot,
przyjęła kolejną informację. Chciał się ożenić, miał już wybraną
RS
9
kandydatkę, i co z tego? Poczuła gniew. Nie musiał jej tego wszystkiego
opowiadać.
– Jestem pewna, że...
Zaraz. Co on powiedział? Czyżby miała omamy słuchowe? Z
opóźnieniem docierało do niej znaczenie jego słów.
– Przepraszam, zdawało mi się, że powiedziałeś właśnie...
– Dokładnie tak – potwierdził.
Nachylił się nad biurkiem i patrzył na nią uważnie. Ciemny kosmyk
włosów opadł mu na czoło.
Nicholas czekał niecierpliwie na jej reakcję.
Claire poczuła nagły przypływ niesamowitego gorąca. Jak
zahipnotyzowana wpatrywała się w wargi Nicholasa i z największym
trudem powstrzymywała chęć wpicia się w jego usta. Gdzieś w głowie
kołatała się myśl, że właśnie poprosił ją o rękę.
Czy to nie cudowne? – pomyślała. Wyjść za szefa, za mężczyznę ze
swoich snów, to przecież najwspanialsza rzecz na świecie. Ekscytacja
mieszała się z paniką. Miała wrażenie, jakby ktoś wywrócił jej żołądek na
lewą stronę. Siedziała jak sparaliżowana, nie zdając sobie sprawy z tego, co
właśnie się wydarzyło.
– Według ciebie pasuję do roli pani Monroe? – powiedziała wreszcie.
Miała nadzieję, że Nicholas zacznie się śmiać i zaraz jej powie, że to
był tylko niewinny żart. On jednak siedział poważny i wcale nie wyglądał na
kogoś, kto żartuje. Wreszcie dotarło do niej, że przed chwilą naprawdę
zaproponował jej małżeństwo.
Wykorzystała wszystkie siły, by opanować chęć zerwania się z krzesła
i ucieczki z gabinetu. Tylko spokojnie, oddychaj głęboko, powtarzała sobie
RS
10
w myślach. Przecież zawsze wierzyła, że potrafi poradzić sobie z każdym
problemem.
Bzdura, przyszło jej po chwili do głowy. Jak mam sobie z tym
poradzić? To niewykonalne. Szalone, chore. Kompletnie idiotyczne. On
przecież też musi zdawać sobie z tego sprawę.
Zmusiła się, żeby pomyśleć logicznie. Musi istnieć jakieś sensowne
wytłumaczenie tej sytuacji, pocieszała się. Ni z tego, ni z owego zapragnął
się z nią ożenić. Tak po prostu, bez żadnego uprzedzenia. Fantastyczne.
Nieprawdopodobne. I przerażające.
No cóż, musiała przyznać, że udało mu się tę propozycję kompletnie i
doszczętnie odrzeć z emocji. Równie dobrze mógł poprosić ją o aktualizację
bazy wirusów w lokalnej sieci lub o przygotowanie raportu sprzedaży.
– Dlaczego ty? – spytał, jakby czytając w jej myślach. –Otóż, ostatnio
miałem okazję poznać cię bliżej i zrozumiałem, jakim jesteś skarbem. Chcę
cię mieć u swego boku.
– Rozumiem. Trofeum. Bez jakichkolwiek emocji.
Starała się, żeby jej głos brzmiał wesoło, ale chyba niespecjalnie jej to
wychodziło.
Prawdą było, że w pracy działała jak perfekcyjnie zaprojektowana
maszyna, ale to przecież tylko mały procent tego, co nosiła w sobie.
Profesjonalne podejście do obowiązków zawodowych nie kłóciło się wcale z
faktem, że na co dzień była kobietą pełną emocji. Zabolał ją sposób, w jaki
została zaszufladkowana.
Okazało się jednak, że Nicholas jeszcze nie skończył.
– W dodatku jesteś czarująca i bez wątpienia poradzisz sobie z
funkcjami reprezentacyjnymi, które w moim życiu odgrywają równie ważną
rolę.
RS
11
– Dziękuję.
Starała się, żeby nie zabrzmiało to zbyt sarkastycznie, ale prawdę
mówiąc, odebrała tę ocenę jak obelgę. Nie mogła się z tym pogodzić.
Niedoczekanie, zdenerwowała się. Nie zamierzam odgrywać roli pustej lalki
u jego boku.
– Dostaniesz oczywiście wszystko, czego zapragniesz – dodał
niespodziewanie i bez większego sensu Nicholas. – Jako mojej żonie,
zapewnię ci największe luksusy.
Miliony rzucone lekką ręką? Czy zdawał sobie sprawę z wagi tej
propozycji? Nie była chciwa, ale przecież on nie mógł tego wiedzieć. Nie
mógł też mieć pojęcia, jak bardzo w tym momencie potrzebowała pieniędzy.
Mimo wszystko nic nie było warte zdradzenia ideałów, nawet jeśli w
tak szybki i prosty sposób mogłaby rozwiązać wszystkie swoje problemy
finansowe. Powoli wychodziła na prostą i, prawdę mówiąc, Nicholas był
częścią jej planu, ale jedynie jako dobrze płacący szef, a w żadnym razie nie
partner życiowy. Nie było mowy o małżeństwie z pobudek finansowych.
– Nie wiem, co odpowiedzieć.
Choć może powinnam powiedzieć, że nie wiem, jak to wyrazić, dodała
w myślach. Nie miała pojęcia, jakich konsekwencji może się spodziewać,
kiedy powie, co naprawdę myśli. Nie raz widziała, jak Nicholas wręcz
miażdży biznesowych partnerów, którzy nie stawali po tej samej stronie co
on. Jak zareaguje, kiedy dostanie od niej kosza?
– Naprawdę nie wiesz, Claire? Ja wierzę, że się zgodzisz. –Nie
spuszczał z niej wzroku. – To poważna oferta. Mam nadzieję, że ją
zrozumiesz i docenisz.
– Sądzisz, że się zgodzę?
RS
12
Nie ma co ukrywać, propozycja była kusząca. No i powinna pamiętać,
jakim atrakcyjnym facetem jest Nicholas. Jednak rozsądek szybko wziął
górę. W tej propozycji była jedna rzecz absolutnie nie do zaakceptowania.
Nicholas jej nie kochał. W dodatku z góry zakładał, że takie uczucie jest
niepotrzebne i złe.
Claire uniosła dumnie głowę. Ona też go nie kochała. No, może
troszeczkę, szepnął nieśmiały głosik. Nie! – zaprzeczyła gwałtownie. Nie
kochała go i już. Ani odrobinę. Był atrakcyjny, sprawiało jej przyjemność
przebywanie w jego towarzystwie, ale do tak poważnego uczucia, jakim jest
miłość, jeszcze dużo brakowało. Nie była przecież aż tak głupia, żeby
zakochać się we własnym szefie.
Odłożyła notes i ołówek na brzeg biurka. Jej serce znowu zabiło
mocniej.
– A co się stanie, pytam tylko teoretycznie, jeśli nie przyjmę twojej
propozycji?
– Analizujesz wszystkie warianty, co?
Jego wzrok uciekł gdzieś w bok, a twarz ponownie przybrała
arogancki, pewny siebie wyraz.
– Taką już mam naturę.
Od dziecka właśnie w taki sposób podchodziła do życia. Zawsze
starała się przewidzieć wszystkie możliwe konsekwencje. W
przeciwieństwie do Sophie, która brała życie lekko, nie zważając na to, co
będzie później.
Ona i siostra były do siebie zupełnie niepodobne. Podczas gdy Sophie
czerpała z życia pełnymi garściami, Claire zawsze analizowała i planowała.
Niestety, Sophie zabrnęła za daleko. Wpadła na głupi pomysł, żeby
„pożyczyć" trochę pieniędzy z firmy, w której pracowała, na sfinansowanie
RS
13
luksusowych zachcianek. Chciała w ten sposób zaimponować pewnemu
mężczyźnie. No i w rezultacie złapała w swe sidła senatora Toma
Cranshawa, co zapewne rozwiązałoby wszystkie jej problemy, jednak na
miesiąc przed ślubem szef odkrył kradzież i uznał to za świetną okazję do
szantażu.
Sophie nie miała wyjścia. Musiała zgodzić się na spłacenie każdego
dolara, jak również kilku więcej w ramach zadośćuczynienia. W
przeciwnym razie sprawa trafiłaby do policji i do prasy, a Sophie
prawdopodobnie znalazłaby się w więzieniu, co bez wątpienia
zaszkodziłoby poważnie karierze senatora.
Naturalnie, Sophie natychmiast przybiegła do Claire, żeby wypłakać
się i błagać o pomoc. Od tamtej pory minął ponad rok. Do spłaty pozostała
jeszcze jedna rata.
Claire nie podobało się, że siostra zataiła całą sprawę przed Tomem.
Tak samo jak nie była zachwycona, że niemal cała odpowiedzialność
finansowa za lekkomyślność Sophie spadła na jej barki. Wiedziała jednak,
że teraz jest już zbyt późno na jakiekolwiek działanie.
– Jeśli zdecydujesz się odrzucić moją propozycję, wrócisz do biura
wcześniej, niż to było zaplanowane. – Słowa Nicholasa wyrwały ją
gwałtownie z rozmyślań. – W takim wypadku po dzisiejszej rozmowie będę
wolał pracować z kimś, powiedzmy, mniej świadomym moich planów.
Kilkanaście minut temu postawił ultimatum, którego właściwie nie
mogła odrzucić, a teraz beznamiętnym, spokojnym tonem wygłosił werdykt,
skazując ją na zagładę..
– Nie spodziewam się jednak odmowy. – Niemal niezauważalnie
wzruszył ramionami.
RS
14
Nawałnica myśli przetoczyła się przez głowę Claire. Co powinna teraz
zrobić? Jak wybrnąć z tej sytuacji? Musiała znaleźć sposób, żeby
powstrzymać Nicholasa. Nie mogła pozwolić, by odesłał ją z powrotem do
biura.
– Wydaje mi się, że nie byłoby to zbyt uczciwe, gdybym została
zdegradowana za to, że nie przyjęłam propozycji małżeństwa – odezwała
się. – Moja pensja bardzo by na tym ucierpiała.
Źle się czuła, mówiąc w ten sposób. Wyrachowanie nigdy nie leżało w
jej naturze. Jednak teraz, gdy Nicholas znienacka wyskoczył z tym
małżeństwem i na domiar złego zagroził, że odbierze jej atrakcyjną pensję,
nie miała innego wyjścia. Jako osobista asystentka zarabiała pięciokrotnie
więcej niż w biurze. A obecnie potrzebowała przecież każdego centa z tej
pensji.
– Zresztą nie zanosi się na to, żeby Janice miała szybko wrócić –
dodała z nadzieją.
– Zdaję sobie z tego sprawę – odparł spokojnie Nicholas, ale w jego
głosie dało się wyczuć rezerwę. – Powinnaś jednak pamiętać, że to
stanowisko nie zostało ci przydzielone raz na zawsze. Możesz wrócić do
pracy w biurze w każdej chwili i z byle powodu. Albo nawet bez żadnej
przyczyny, jedynie dlatego, że ja tak postanowię. – Wyprostował się
gwałtownie w fotelu. – Wróćmy do tematu. No to jak, Claire? Jaka jest
twoja decyzja?
Przyjęcie jego propozycji wydawało się kompletnym szaleństwem. Ale
czy miała wyjście? Rozpaczliwie potrzebowała pieniędzy.
– To, co mi tu naszkicowałeś – próbowała opóźnić nieuniknione – nie
wróży specjalnie ciepłych relacji w przyszłości.
W jego oczach zapłonął ogień.
RS
15
– Jestem przekonany, że będziesz usatysfakcjonowana jakością i
ciepłem tego związku – powiedział niskim głosem.
Bezpośrednie i bardzo zmysłowe oświadczenie zaparło jej dech. Claire
poczuła, jak znów oblewa ją fala gorąca. Mogła panować nad wieloma
emocjami, ale pociągu do tak atrakcyjnego mężczyzny nie sposób było
całkowicie wyeliminować.
– Nigdy nie sądziłam, że ty... – przerwała nagle, czując narastającą
panikę.
– Nic dziwnego.
Nicholas położył dłonie na mahoniowym blacie biurka. Miał duże i
piękne dłonie. Nieoczekiwanie Claire uświadomiła sobie, że poza
przypadkowymi muśnięciami, te dłonie nigdy jej nie dotykały. I że być
może wkrótce to się zmieni. Jeśli wyjdzie za niego, te długie palce będą
powoli i namiętnie poznawać jej ciało. Wzdrygnęła się, sama nie wiedząc,
czy z pożądania, czy ze strachu.
– Uznałem, że dopóki nie podjąłem ostatecznej decyzji o małżeństwie
z tobą, błędem byłoby okazywanie jakiegokolwiek pożądania.
Claire nie potrafiła odpowiedzieć nic sensownego. Z całych sił
zmuszała się, by myśleć trzeźwo i rozsądnie. Musiała pokonać
obezwładniający strach, opanować drżenie rąk, uspokoić tłukące się w piersi
serce.
– Co mogę powiedzieć? Zaskoczyłeś mnie.
Chciała zyskać trochę na czasie i choć na chwilę uciec przed jego
oczekującym wzrokiem. Wstała i podeszła do przeszklonej ściany, za którą
rozciągał się wspaniały widok na zatokę. Stalowe wody oceanu były
niewzruszone i gładkie. W przeciwieństwie do jej głowy, gdzie szalał
prawdziwy sztorm.
RS
16
– Czy naprawdę nigdy nie pragnąłeś miłości? Połączenia serc i
umysłów?
Zadając to pytanie, nie odwróciła się w jego stronę. Złożyła ręce na
piersiach i wpatrywała się w jego odbicie w szybie. Nie wierzyła, że choćby
najmniejsza, najbardziej skryta cząstka Nicholasa nie tęskniła za
prawdziwym uczuciem.
– Nie wierzysz, że takie rzeczy mogą się zdarzyć? Przynajmniej
niektórym.
– Nie – uciął zdecydowanie. – Miłość to tylko złudzenie. Ludzie
ubóstwiają życie w iluzji, bo to zapewnia im, pozorne oczywiście,
bezpieczeństwo. Mają nadzieję, że skoro jest „miłość", to ich małżeństwo
przetrwa wszystko. – Jego głos stał się ostry i nieprzyjemny. – A prawda jest
taka, że to, czy małżeństwo przetrwa, zależy wyłącznie od determinacji
partnerów.
– Jakie to smutne – odezwała się cicho i odwróciła w jego stronę.
Przyglądała mu się uważnie, próbując odnaleźć powód, dla którego w
taki sposób patrzył na miłość.
– Twoi rodzice są rozwiedzeni, prawda? Czy to dlatego...
– Nie myśl, że miałem nieszczęśliwe dzieciństwo, Claire. Nie. – Jego
twarz ponownie przybrała wyraz nieruchomej maski. – Choć rzeczywiście
moi rodzice stanowią najlepszy dowód na prawdziwość moich słów. Ale i
bez ich przykładu prędzej czy później i tak doszedłbym do takich wniosków.
Kiedy patrzę na statystyki rozwodów, to jest jedyne logiczne
wytłumaczenie, jakie przychodzi mi do głowy.
Czyżby tak głęboko w to wierzył, że stracił umiejętność dostrzegania
emocjonalnej strony życia? Claire nie chciała zaakceptować takiego
RS
17
wytłumaczenia. Gdzieś za tą maską musiał się ukrywać dobry, czuły
mężczyzna.
Może on po prostu czeka, aż jakaś kobieta wybawi go swoją miłością?
Musiałaby jednak być szalona, żeby próbować to zrobić. Jeszcze do końca
nie postradałam zmysłów, przemknęło jej przez głowę.
– Właśnie tak – odezwał się, nieświadomy jej myśli Nicholas. –
Zrozumienie i wspólna polityka liczą się najbardziej. Jeśli dwójka ludzi dąży
do osiągnięcia tych samych celów i jeśli pracują wystarczająco ciężko,
potrafią stworzyć naprawdę silny zespół. Możemy to osiągnąć, Claire, i
możemy być szczęśliwi. Jestem tego pewien.
– Szczęśliwi – powtórzyła.
Głęboko wierzyła w miłość i uważała, że Nicholas myli się w swoich
osądach. Ale tak naprawdę to nie miało teraz większego znaczenia.
Przybrała najbardziej dumną i wyniosłą minę, na jaką ją było stać.
Wyprostowała się i uniosła lekko brodę. Postanowiła, że zaakceptuje
zrządzenie losu.
Nigdy nie dopuści do małżeństwa, ale na razie zgodzi się na samą
propozycję. Odetchnęła głęboko i powiedziała:
– Zgadzam się.
RS
18
ROZDZIAŁ DRUGI
Dołeczki w policzkach Nicholasa pogłębiły się, a usta wykrzywiły w
sposób mogący przypominać uśmiech.
– Dziękuję, Claire. Sprawiasz, że jestem szczęśliwy.
Wyraźnie się rozluźnił, a całe dotychczasowe napięcie gdzieś uleciało.
Prawdopodobnie był przygotowany, że będzie musiał odesłać ją do zwykłej
pracy biurowej.
– Nie obiecuję, że kiedyś nie będziesz żałował.
Nawet jestem pewna, że przeklniesz dzień, kiedy wpadłeś na ten
szatański pomysł, pomyślała złowieszczo.
Rzuciła okiem na kalendarz. Był czwartek. Dokładnie za trzy miesiące
od dziś, również w czwartek, Sophie zerwie wszelkie kontakty ze swoim
byłym szefem. Datę uiszczenia ostatniej raty Claire miała wyrytą w pamięci.
Przyszło jej do głowy inne ważne wydarzenie, jakie pamiętała z lekcji
historii – krach na giełdzie w Nowym Jorku, zwany też Czarnym
Czwartkiem. Ówczesny kryzys na Wall Street doprowadził do wielkiej
recesji. Porównanie wydawało się nad wyraz trafne.
No cóż, pomyślała, klamka zapadła. Nie może cofnąć słów. Natomiast
może i zamierza mieć wpływ na przyszłe wydarzenia. Czuła, że musi
działać ostrożnie, ale bez wątpienia powinna coś robić, bo inaczej zwariuje.
– Tak jak powiedziałam, akceptuję twoją propozycję, ale stawiam
pewne warunki.
– Doprawdy? – Nicholas uniósł w napięciu brew. – Śmiało, cały
zamieniam się w słuch.
Wyczuwała agresję w jego postawie, ale obiecała sobie, że nie pozwoli
się zastraszyć.
RS
19
– Po pierwsze chcę, żeby okres od zaręczyn do małżeństwa trwał sześć
miesięcy. – Patrzyła mu prosto w oczy. – Pracowaliśmy razem przez jakiś
czas, to fakt, ale nie wyobrażam sobie tak poważnego kroku, jakim jest
małżeństwo, bez lepszego poznania cię.
W kontrakcie spisanym przed notariuszem to zastrzeżenie zawarłabym
w „klauzuli ucieczki", pomyślała. Pół roku to wystarczająco długi okres,
żeby spłacić szantażystę, zerwać zaręczyny i uciec. Nicholas będzie musiał
się z tym pogodzić.
Wprawdzie tym samym straci pracę w firmie, ale przecież sama nie
chciałaby tu już przychodzić. Zostawi Monroe i Nicholasa raz na zawsze.
Taka będzie cena, jaką przyjdzie jej zapłacić.
Widząc sprzeciw w jego oczach, dodała zaraz:
– Nie zamierzam się wykręcać. Skoro raz coś powiedziałam, nie
zmienię zdania. W sumie – zastanowiła się – sześć miesięcy powinno
wystarczyć.
Nicholas wstał zza biurka. Nim zdążyła zareagować, znalazł się obok
niej. Otoczył ją silnymi ramionami, zmuszając, by była w stu procentach
świadoma jego obecności, jego siły, zapachu i władzy.
– Potrzeba zdecydowanie mniej czasu, żebyś mogła poznać mnie w
najdrobniejszych szczegółach. Tak długi okres narzeczeństwa nie wydaje mi
się konieczny.
Claire nie pierwszy raz tego dnia musiała sięgnąć po najgłębsze
rezerwy sił, by opanować umysł i ciało, chociaż najchętniej oddałaby
Nicholasowi wszystko, czego by tylko zapragnął.
– Cóż, pięć miesięcy powinno chyba wystarczyć – powiedziała
cierpko.
RS
20
Nicholas nie potrafił ukryć irytacji. Zmarszczył brwi i w skupieniu
przypatrywał się jej przez chwilę.
– Cztery.
Claire dokonała błyskawicznej analizy. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie
z planem, powinna zdążyć.
– W porządku. Cztery miesiące wydają się idealnym okresem.
Odetchnęła głęboko. Wszystko, czego teraz potrzebowała, to odrobina
czasu tylko dla siebie, żeby pozbierać się do kupy, poukładać myśli,
przygotować plan działania.
Nicholas się uśmiechnął. Wyglądał na bardzo zadowolonego.
– Pobierzemy się w pierwszą sobotę po upływie czterech miesięcy,
licząc od dziś. Tym samym zyskałaś kilka dodatkowych dni. Powinnaś być
zadowolona. Nieźle negocjujesz.
Spojrzała na niego. Nie podzielała jego radości, ale nie to w tej chwili
zaprzątało jej uwagę. Pomyślała, że wystarczyłoby wyciągnąć rękę, żeby
przesunąć palcami po pięknych rysach jego twarzy i wsunąć dłoń w bujne,
ciemne włosy. Sam fakt, że tego chciała, przeraził ją i nie ułatwiał
zachowania spokoju.
– Jeszcze jakieś warunki?
Przez ułamek sekundy miała wrażenie, że w jego oczach pojawił się
płomień, jednak szybko odwrócił wzrok w stronę zatoki, a kiedy ponownie
spojrzał na Claire, jego twarz była już beznamiętna, a nawet odrobinę
arogancka.
– Gdybym niespodziewanie umarł, będziesz miała zapewnione
dostatnie życie, jeśli na przykład to cię niepokoi – powiedział.
RS
21
– Nie. To nie jest dla mnie ważne. – Wstrzymała oddech, bo przed nią
była najtrudniejsza część planu. – Chcę utrzymać nasze zaręczyny w
tajemnicy, a potem wziąć cichy ślub.
– Dlaczego? – spytał chłodno.
Żeby uniknąć afery, kiedy nagle odwołam cały ten cyrk, pomyślała
przebiegle.
– Wiesz, nie lubię pompy, a poza tym moja siostra – tym razem Sophie
naprawdę na coś się przyda – jest poza krajem. Razem z Tomem spędzają
przedłużone wakacje w Europie. Sophie to moja jedyna rodzina –
kontynuowała. – Wolałabym jej powiedzieć o tym wydarzeniu osobiście.
Nie zamierzam nigdy pisnąć nawet słówka na ten temat, dodała w
duchu. I wybacz mi, proszę, że tak perfidnie cię okłamuję, ale nie mam
innego wyjścia.
– Byłabym szczerze zawiedziona, gdyby dowiedziała się o tym na
przykład z gazet – dodała.
Zapadła cisza, która Claire wydawała się wiecznością, a w
rzeczywistości zapewne trwała kilka sekund.
– W porządku – zgodził się po chwili zastanowienia Nicholas. –
Zachowamy to w tajemnicy. Ale kiedy tylko twoja siostra wróci do
Australii, natychmiast jej wszystko powiesz. – Nie wydawał się specjalnie
uradowany, ale też nie był bardziej rozdrażniony.
– Cieszę się. I dziękuję.
Claire była wykończona psychicznie. Musiała grać przed Nicholasem,
ale w środku z trudem panowała nad nerwami. Pocieszała się jedynie, że
wszystko, co zaplanowała, wydawało się wykonalne. Obym tylko się nie
przeliczyła, pomyślała.
RS
22
– Jeszcze dziś podpiszemy przedwstępną umowę małżeńską i inne
konieczne dokumenty. – Nicholas ruchem dłoni wskazał jej ponownie
miejsce przy biurku.
– Naprawdę byłeś taki pewien mojej decyzji? – spytała, siadając na
krześle.
Umiejętnie skrywał wszelkie emocje, ale przed samym sobą musiał
przyznać, że na dźwięk jej głosu, na widok jej oczu i ust, uginały się pod
nim kolana. Nie radził sobie z tym. Pragnął poczuć, jak jej paznokcie
wbijają się w jego plecy, chciał usłyszeć, jak jęczy jego imię, podczas...
Wzdrygnął się i przywołał do porządku.
– Czy byłem pewny? – powtórzył.
Może byłem, może nie, odparł w myślach. .
– Jedyne, czego jestem pewien to to, że podjęłaś słuszną decyzję,
Claire.
Gdyby ktoś go poprosił, nie potrafiłby tego wszystkiego logicznie
wytłumaczyć. Po prostu to czuł. Tak samo, jak zawsze potrafił wyczuć, co
będzie najwłaściwszą decyzją w biznesie. Właśnie dzięki tej umiejętności
dotarł do punktu, w którym się obecnie znajdował.
Claire sięgnęła po notes. Nicholas zauważył, że jej ręka drży.
– Czy nie potrzebujemy mistrzów ceremonii albo sędziego pokoju lub
kogoś w tym rodzaju? – spytała.
– Potrzebujemy – odparł, jednocześnie wciskając guzik interkomu. –
Czy możesz poprosić księdza na górę?
Claire nie posiadała się ze zdumienia.
– Trzymasz go pod ręką? Od jak dawna? – Zamarła, widząc na biurku
gotowe dokumenty. Spojrzała pytająco.
– Dziś mija miesiąc i jeden dzień.
RS
23
To oczywiste, że przemyślał wszystkie możliwe opcje, zanim
postanowił jej to powiedzieć.
– Ale gdyby trzeba było, załatwiłbym to w ciągu tygodnia albo nawet
jednego dnia...
– Och – jęknęła nerwowo, bo tylko na tyle było ją stać.
W tej chwili drzwi gabinetu otworzyły się i Nicholas uniósł się z
fotela.
– Dziękuję, że zechciał ksiądz poczekać. Jesteśmy gotowi. Podsunął
Claire dokumenty.
– Czy możesz to wypełnić? Za chwilę zajmiemy się resztą.
– Oczywiście – odparła oszołomiona.
Minęło kilka minut, zanim zaczęła normalnie myśleć.
Kiedy dokumenty zostały wypełnione i ustalono datę ceremonii, ksiądz
pożegnał się i zostawił ich samych. Gdy tylko zamknęły się za nim drzwi,
Claire odwróciła się w stronę Nicholasa. Na jej twarzy malował się
wymuszony uśmiech.
– Czy jest coś jeszcze, co mogę teraz dla ciebie zrobić? –spytała po
chwili.
– Umów mnie na lunch z Forresterami. Na pierwszą. I pogoń, proszę,
Johna Greavesa. Czekam na jego raport.
W głosie szefa wyczuła nutkę ulgi. Osiągnął, co chciał i mógł wrócić
do normalnego wydawania poleceń.
–I wyszukaj jakieś miłe miejsce na ten lunch – dodał. –W notesie
znajdziesz numer telefonu do pani Forrester. Powinni być teraz na jachcie.
– Zaraz się tym zajmę.
RS
24
Odwróciła się na pięcie, prezentując przed przyszłym mężem
fantastyczny, zalotny widok seksownych kształtów rysujących się pod
opiętym materiałem spódnicy.
– Aha, Claire? – zawołał za nią. – Chcę, żebyś poszła ze mną.
Zorganizuj wszystko tak, żeby poradzili tu sobie bez ciebie.
Uśmiechnął się pod nosem. Był usatysfakcjonowany przebiegiem
dzisiejszej rozmowy, zadowolony ze swojego misternego planu i
podekscytowany faktem, że od dzisiaj Claire będzie spędzać zdecydowaną
większość swojego czasu u jego boku. Zmarszczył na chwilę brwi i
przywołał się do porządku.
– Na wszelki wypadek przygotuj kogoś do ewentualnych zastępstw.
Być może teraz będę chciał częściej zabierać cię z sobą.
– Jak sobie życzysz – powiedziała posłusznie.
Wstał zza biurka i ruszył w jej stronę. Przez krótki moment miała
wrażenie, że ją pocałuje, i zrobiło się jej słabo. Tymczasem on, zrobiwszy
dwa kroki, najwyraźniej się zawahał.
A może Claire oczekuje, że dochowam czystości do dnia ślubu? –
zastanowił się zakłopotany. Tak jak każda romantyczka zapewne by tego
chciała. Do diabła, pomyślał. Będę ją całował, kiedy sam o tym zdecyduję.
A to nastąpi już niedługo, ucieszył się w duchu. Zatrzymał się kilka kroków
przed nią.
– Nie jesteś już ciekawa swojej przyszłości w firmie? – spytał. –
Wcześniej bardzo cię to interesowało.
Spojrzała mu w oczy.
– Nie chcę rezygnować z pracy – powiedziała ostrożnie. Ponownie
zmusiła się do panowania nad nerwami, chociaż czuła, że ogarnia ją panika.
Szybko wzięła się w garść, wysunęła zawadiacko brodę do przodu i
RS
25
spojrzała na niego pewnie. – Abstrahując od faktu, że jestem do zastąpienia,
co tak wyraźnie dziś podkreśliłeś, lubię pracę asystentki i śmiem twierdzić,
że dobrze wywiązuję się ze swoich obowiązków.
Była naprawdę świetna, musiał to przyznać. Przez ostatnie miesiące
pracowała rzetelnie i bardzo efektywnie. Miał cichą nadzieję, że nie
potraktowała groźby przeniesienia z powrotem do biura jako szantażu, choć
jednocześnie sam drwił ze swojej naiwności. Pomyślał, że tylko
zdesperowani ludzie uciekają się do takich rozwiązań. Ale przecież on nie
był zdesperowany. Claire po prostu pasowała do jego planu. Nic więcej,
tłumaczył się przed samym sobą.
– Zatem zostajesz – oświadczył.
Przynajmniej do ślubu, dodał w duchu. Chciał mieć ją zawsze blisko
siebie. Będzie musiała przywyknąć do jego zaborczej postawy.
– Dobrze – odparła niepewnie, nie mogąc go rozgryźć.
Popatrzył na nią tak, jakby chciał już teraz skonsumować ich związek.
Był pewien, że to małżeństwo będzie jedną z jego lepszych inwestycji.
– Świetnie. Chyba ustaliliśmy już wystarczająco sporo jak na początek.
Daj mi, proszę, znać, gdyby były problemy z organizacją lunchu.
– Oczywiście.
Skinęła chłodno głową, ale wiedział, że to tylko poza. W środku,
gdzieś bardzo głęboko, na pewno też go pragnęła. I bardzo go to cieszyło.
Przecież tylko o to w tym wszystkim chodzi, pomyślał.
– Dziękuję, Claire.
Kiedy wyszła, jego myśli powróciły na właściwy tor, czyli do spraw
zawodowych. Cieszył się na myśl o ślubie z Claire, ale to firma i sprawy z
nią związane były głównym motorem jego działań i największej satysfakcji
w życiu.
RS
26
ROZDZIAŁ TRZECI
Po szokującej propozycji szefa Claire potrzebowała czasu na
przemyślenie i poukładanie wszystkiego. Niestety, pracy miała tyle, że nie
zanosiło się nawet na krótką chwilę spokoju. Zdawało się jej, że dopiero
wyszła z gabinetu Nicholasa, a już jechali na lunch z klientami.
– Jack kusi nas ciekawą ofertą – Nicholas wyjaśniał Claire sytuację,
prowadząc sprawnie swoje srebrne porsche przez zatłoczone ulice Sydney. –
Jeśli przeciągniemy go na swoją stronę, będziemy mieli możliwość instalacji
i serwisowania systemów bezpieczeństwa w ponad dwunastu przystaniach
wzdłuż wybrzeży Queenslandu i Nowej Południowej Walii. Facet jest
właścicielem ogromnej liczby różnych hoteli, moteli i restauracji. Wszystko,
czego zapragniesz. Dodatkowo jest naprawdę ważną postacią w świecie
biznesu. Jego ewentualna rekomendacja to dla nas żyła złota. Choć same
instalacje systemów w jego posiadłościach to już naprawdę poważne
pieniądze.
Claire słuchała, obserwując jednocześnie mijane samochody. Starała
się opanować natłok myśli. Nawet tak perfekcyjnie zorganizowana kobieta
jak ona nie mogła poradzić sobie z taką ilością emocji w ciągu zaledwie
jednego przedpołudnia.
– Podpisze kontrakt – odezwała się niespodziewanie. –Mamy najlepszą
ofertę w całej Australii. Kiedy pozna szczegóły techniczne naszych
systemów, będzie bardzo zadowolony i na pewno nie zechce szukać nikogo
innego.
Pomyślała, że wyważony, pozbawiony emocji ton rozmowy powinien
pomóc jej w powrocie do normalnego stanu. Jednak wcale tak się nie działo,
co dodatkowo ją denerwowało.
RS
27
Nicholas mówił co prawda o sprawach zawodowych, ale kiedy tylko
ich wzrok spotykał się, jego oczy pałały pożądaniem. Sam się dziwił
swojemu zachowaniu i karcił za nie. To niespotykane, myślał, jak bardzo jej
pragnę. Zrozumiał to dopiero teraz. Przede wszystkim potrzebował jej
akceptacji w sprawie ślubu, ale okazało się, że za realizacją precyzyjnego
planu kryło się również czyste fizyczne pożądanie.
Była świadoma jego spojrzeń. Jej ciało i zmysły silnie na nie
reagowały. To źle, pomyślała. Jeszcze bardziej przerażał ją fakt, że poza
sferą fizyczną odezwały się również emocje. Jednak zachowanie Nicholasa
nie ma nic wspólnego z zaangażowaniem uczuciowym, uświadomiła sobie.
Nie mogę o tym zapominać.
Zignorowała płomień w jego oczach i skoncentrowała się na
rozmowie.
– Skoro pan Forrester był na tyle mądrym człowiekiem, żeby
zbudować swoje imperium, to na pewno zrozumie, jakiej klasy technologię
oferuje mu firma Monroe.
– Doceniam i jestem wdzięczny za twoją wiarę w nasze możliwości. –
Nicholas się uśmiechnął. – Teraz musimy kawałek się przejść – powiedział,
parkując samochód.
– Czy tobie zawsze wszystko w życiu przychodzi bez trudu? – spytała,
maskując smutek w głosie nieco nonszalanckim uśmieszkiem.
Nie chciała, żeby się domyślił, jak bardzo zazdrości mu tej swobody.
Jej życie było pasmem wielu udręk. A dziś przybył jej kolejny wielki
problem. Szybko skarciła się za takie pesymistyczne podejście, chociaż
zaraz wytłumaczyła sobie, że w jej zachowaniu nie ma nic z fatalizmu. W
tym akurat przypadku działała dokładnie tak, jak chciałby Nicholas:
RS
28
racjonalnie, z planem, wyrafinowanie. To chyba oczywisty dowód, że
wpakowałam się w niezłe tarapaty, pomyślała.
– Wiesz, chyba spodoba mi się bycie w stałym związku. – Wziął ją
pod ramię i poprowadził przez zatłoczony chodnik. – Kompletnie nie wiem,
dlaczego tak się kiedyś przed tym wzbraniałem.
– Cieszę się, że jesteś zadowolony – mruknęła beznamiętnie, po czym
szybko zmieniła temat. – Byłeś kiedyś w piekarni Dannego? – Wskazała
głową witrynę przed nimi. – Robią tu sernik, za który naprawdę warto sprze-
dać diabłu duszę.
– Nie, nigdy tam nie byłem. – Nicholas spojrzał we wskazanym
kierunku i w tej samej chwili ktoś potrącił Claire.
Zaskoczona spojrzała na nieostrożnego przechodnia i zamarła. Była to
ostatnia osoba, jaką pragnęłaby dziś spotkać. Gordon Haynes był łysiejącym
mężczyzną w średnim wieku. Prowadził mały serwis kserokopiarek. W
zasadzie wyglądał poczciwie, ale w oczach miał coś, co sprawiało, że Claire
dostawała gęsiej skórki. Najważniejsze jednak było to, że szantażował jej
siostrę.
Przerażona przygotowała się na najgorsze, ale w tej samej chwili
Gordon znikł w tłumie. Odetchnęła głęboko.
– Wszystko w porządku? – spytał Nicholas.
– Nic się nie stało – zapewniła go gorliwie. – Chodźmy.
Chwilę później dotarli do restauracji. Kiedy szli w stronę państwa
Forresterów, Claire zwróciła się do Nicholasa:
– Nie zdążyłam zapytać cię o panią Forrester. Powiedz mi coś o niej,
tak żeby łatwiej mi było nawiązać z nią dobry kontakt.
– Całym sercem oddana jest przystani, zakupom i żeglowaniu. Nie
martw się – dodał uspokajająco. – Na pewno znajdziecie wspólny język.
RS
29
– Jestem trochę spięta – przyznała, choć prawdę mówiąc, była
kłębkiem nerwów.
Do tej pory w pracy zachowywali się wobec siebie w stu procentach
profesjonalnie. Ich relacje były zawsze bezosobowe, a wszelkie działania
skoncentrowane na osiągnięciu celu zawodowego. A teraz? Pragnę tylko
jego dotyku, pomyślała przestraszona własnymi pragnieniami Claire, jego
bliskości i uczucia.
Najmądrzej byłoby odwrócić się i uciec. A co zrobi, jeśli Nicholas
zapragnie, czy raczej zażąda, jak to ma w zwyczaju, miłości fizycznej przed
ślubem? Biorąc pod uwagę moją dotychczasową fascynację jego osobą,
pomyślała, sprawy skomplikują się jeszcze bardziej.
– Naomi, Jack, pozwólcie, że przedstawię wam moją asystentkę.
Claire przywitała się uprzejmie.
Nicholas pomógł jej zająć miejsce. Zanim sam usiadł, delikatnie
przesunął dłonią po jej karku. Było to niby przypadkowe muśnięcie, ale
Claire przeszył dreszcz.
– Czy mieliście przyjemny rejs? – zagadnął.
– Całkiem sympatyczny – odparł Jack, przyglądając się Claire. –
Staramy się wykorzystać każdą możliwą okazję, by uciec na pokład jachtu.
Claire pomyślała, że za żadne skarby "świata nie dałaby się namówić
na żeglugę po otwartym oceanie. Starała się unikać nawet promowych
przepraw przez zatokę. Uśmiechnęła się jednak posłusznie do Jacka, starając
się nie zrobić nic, co mogłoby popsuć mu humor.
Lunch przebiegał w miłej atmosferze, jednak Claire nie mogła wyzbyć
się napięcia. Każdym centymetrem ciała odczuwała obecność Nicholasa.
Nie dawała jej spokoju myśl, co zrobi, jeśli przyjdzie mu ochota na
seks na podłodze jego gabinetu. Prawdopodobnie oddasz mu się z ochotą,
RS
30
podpowiedział jej rozwiązanie jakiś szalony głos. Wzdrygnęła się
przestraszona. A może mały romans nie byłby niczym złym? – zastanowiła
się. To chyba najdurniejsza myśl, jaka mogła ci przyjść do głowy, zadrwił z
niej głos rozsądku. Pamiętasz? Pragniesz miłości. A to uczucie kompletnie
obce Nicholasowi.
– Claire?
Głos Nicholasa wyrwał ją z zadumy.
– Przepraszam. Co mówiłeś?
– Kelner przywiózł deser. – Nicholas wskazał na wózek zastawiony
przeróżnymi przysmakami. – Czy dasz się na coś skusić?
Może na łóżko i odrobinę czułości? – odparła w myślach. Zaraz jednak
przywołała się do porządku.
Zauważyła, że Naomi i Jack dokonali już wyboru. Sama poprosiła o
sorbet. Nicholas podał jej deser i wrócili do rozmowy. Claire uczestniczyła
w dyskusji i trzymała się dzielnie, przynajmniej do czasu, aż rozmowa
zeszła na bardziej luźne tematy, a Nicholas objął ją ramieniem w naturalny,
beztroski sposób.
Prawdę mówiąc, pomyślała, po jego twarzy widać, jakie są jego
intencje. Nie mogła mieć co do tego najmniejszych wątpliwości. To była
wyraźna deklaracja posiadania.
– Czy mógłbyś podać mi wodę? – poprosiła, chcąc uwolnić się od jego
dotyku.
– Oczywiście. – Sięgnął po karafkę.
Cudownie. Mogła znowu swobodnie oddychać. Ale tylko przez
moment. Kiedy Nicholas nachylił się, żeby napełnić szklankę, intensywny
zapach jego wody po goleniu przytłoczył ją. Poczuła zawrót głowy. Patrzył
na nią intensywnie orzechowymi oczami.
RS
31
– Dziękuję – powiedziała, odwracając się pospiesznie.
– Panie Forrester, proszę mi powiedzieć, jak zbudowaliście swoje
nieprawdopodobne imperium?
– Ciężką pracą, moja droga. – Forrester uśmiechnął się czarująco, po
czym nachylił w jej stronę, jakby chciał zdradzić jakiś niezwykły sekret. –
Jeśli mężczyzna coś sobie postanowi, jest w stanie to zdobyć, cokolwiek by
to było.
– Nie wszystko – wtrącił Nicholas, obejmując Claire ramieniem. – Są
rzeczy niedostępne.
Przez ułamek sekundy Jack przenikliwie patrzył na Nicholasa. Po
chwili jednak zaśmiał się i sięgnął po filiżankę z kawą.
Wkrótce potem Claire i Nicholas pożegnali się i opuścili restaurację.
– Myślisz, że wywarliśmy na nim dobre wrażenie? – spytała Claire,
kiedy byli już sami.
– Zrobiliśmy krok naprzód w rozmowach. Na dziś wystarczy. Z takimi
ludźmi jak Forrester trzeba działać powoli i rozważnie – wyjaśnił Nicholas,
pomagając jej wsiąść do samochodu.
Zajął miejsce kierowcy, odetchnął głęboko i ruszyli. Czuł, że mięśnie
ma napięte aż do bólu. Nie potrafił tego wyjaśnić i był tym mocno
zdegustowany, ale kiedy patrzył na Forrestera, dyskretnie flirtującego z
Claire, miał ochotę rozerwać go na strzępy.
Wiedział i rozumiał, że musi bardziej nad sobą panować. Tylko co z
tego, skoro wszystko działo się niezależnie od niego. I to go trochę
przerażało. A przecież jeszcze przed kilkoma godzinami tłumaczył Claire,
że oczekuje wyważonych i pozbawionych emocji stosunków.
RS
32
– Jack jest typem faceta, który lubi patrzeć, jak jego wspólnicy dają z
siebie wszystko, jak wyciskają siódme poty, żeby mieć go po swojej stronie
– dodał. – To na pewno nie będą łatwe rozmowy, ale poradzimy sobie.
– Nie podobało mi się, że bawił się z tobą w kotka i myszkę –
zauważyła oburzona Claire.
Nicholas się uśmiechnął. Pomyślał, że pełna entuzjazmu Claire nie ma
pojęcia, jak okrutny i bezwzględny jest świat interesów.
– Nie pozostawałem mu dłużny. – Wzruszył ramionami. – Claire,
zanim wrócimy do biura, chciałbym zabrać kilka rzeczy z domu – wyjaśnił.
– Jasne.
Nie powiedziała nic więcej, ale Nicholas nie przejął się tym. To aż
dziwne, że wszystko układa mi się tak perfekcyjnie, pomyślał. Już za cztery
miesiące, a dokładnie cztery miesiące i dwa dni, będą małżeństwem. Coraz
bardziej podobała mu się myśl o Claire jako żonie.
– Od dawna tu mieszkasz? – spytała, kiedy podjechali pod duży,
dwupiętrowy budynek. – Prawdę mówiąc, wyobrażałam sobie ciebie w
jakimś przestronnym apartamencie.
– Kupiłem ten dom sześć lat temu – odparł Nicholas, parkując
samochód. – Pomyślałem, że dobrze by było pokazać ci, gdzie będziesz
mieszkać.
– Jest bardzo ładny – powiedziała szczerze. –I śliczne są te rabatki.
Sama jestem cichą miłośniczką ogrodów. Sfrustrowaną miłośniczką, bo w
moim mieszkanku mam małe pole do popisu. Ale zawsze marzyłam o
ogromnym, pięknym ogrodzie.
– Kiedy już się pobierzemy i jeśli tylko będziesz miała ochotę, możesz
przejąć władzę nad całym ogrodem – powiedział. – Chodź, zobaczysz, jak
jest w środku.
RS
33
Podeszli do drzwi. Nicholas wyłączył alarm i przepuścił Claire
przodem.
– Zaczniemy od góry, a potem wrócimy na dół. – Wskazał schody.
Oprowadził ją po sypialniach, opowiadając o nich niczym wytrawny
przewodnik. Po kilku pierwszych minutach opuściło ich napięcie i oboje
odczuli ulgę. Nicholas widział, że Claire podoba się dom i sprawiło mu to
prawdziwą przyjemność.
Dopiero gdy weszli do głównej sypialni, jego spokój gwałtownie
zniknął. Claire zaczerwieniła się i pospiesznie spuściła wzrok.
– Widok w nocy jest bardzo inspirujący – powiedział Nicholas,
odsłaniając okno i usiłując zignorować przyspieszony puls. – Chcesz
zobaczyć?
– Jasne. – Claire podeszła bliżej. – To prawdziwa przyjemność patrzeć
na zatokę z innej perspektywy. Chociaż z twojego gabinetu wygląda równie
cudownie.
Kogo do diabła obchodzi widok na operę i most? – pomyślał Nicholas.
Pragnął wziąć ją w ramiona, tu i teraz. Natychmiast skarcił się w myślach za
ten brak opanowania. Spokojnie, będę ją miał, strofował się w duchu. W
odpowiednim czasie, dodał.
– Mogłabym tu zamieszkać – powiedziała Claire i wyszła na taras. –
Widok jest naprawdę fantastyczny.
Nicholas poszedł za nią. Ich ramiona delikatnie otarły się o siebie.
Delektował się jej zapachem, ciepłem jej skóry.
– Wiesz, mógłbyś częściowo ogrodzić ten taras. Oczywiście nie tak,
żeby przesłonić panoramę, ale dla uzyskania odrobiny prywatności.
Wyobraź sobie, że leżysz tu wieczorem w jacuzzi i delektujesz się zachodem
słońca nad zatoką.
RS
34
– Tak – odparł zmienionym głosem. – Łatwo mogę to sobie wyobrazić.
– Pragnął jej i chciał, żeby ona o tym wiedziała. – Dwuosobowe jacuzzi.
Świetna myśl.
Claire, speszona jego słowami, odsunęła się trochę. Zauważyła rośliny
doniczkowe i podeszła do nich.
– Piękne – zachwyciła się.
Nicholas powstrzymał się przed dalszą rozmową na temat wspólnego
spędzania czasu. Przynajmniej na razie. Przyszło mu do głowy, że jego
podchody wobec Claire niewiele różnią się od negocjacji z Forresterem.
Pocieszyło go to w pewien sposób. Uważał się za dobrego gracza w
interesach, a patrzenie na jego związek z Claire w tych kategoriach
zdecydowanie dodało mu otuchy.
– Chodźmy na dół – zaproponował. – Zabiorę kilka rzeczy i
pojedziemy do biura.
Claire posłusznie podążyła za nim. Chciała zostawić już sypialnię i
jacuzzi za sobą.
Nicholas podszedł do sejfu i wyciągnął z niego płaskie metalowe
pudełko. Serce zabiło mu mocniej, kiedy odwrócił się do Claire.
– Obrączki wybierzemy razem, kiedy już powiadomimy twoją siostrę
– powiedział. – Jestem jednak zbyt znaną osobą, żeby nikt nie zauważył, że
coś się święci, więc to jest na teraz.
– Ale ja nie mogę. – Claire spojrzała na niego przestraszona.
– Nalegam.
Jej powściągliwość zirytowała go. Spodziewał się raczej błysku
radości w oczach. Każda kobieta tak by się zachowała.
Stać go było na wszystko, czego by tylko zapragnęła. Poza uczuciem,
oczywiście. Claire może mieć każde pieniądze, ale emocji nie będą do tego
RS
35
mieszać, dzięki czemu ich relacje pozostaną dokładnie takie, jak sobie
zaplanował. Wprawdzie w ciągu dzisiejszego dnia popełnił kilka błędów i
pozwolił sercu zabić szybciej, ale traktował to jako wypadek przy pracy. W
końcu sytuacja była dla niego całkiem nowa.
– Otwórz, proszę, i powiedz, czy ci się podoba.
Przez chwilę miał wrażenie, że Claire wciśnie mu pudełko z powrotem
i ucieknie.
Jednak po chwili wahania podniosła drżącymi palcami wieczko. W
środku zobaczyła komplet biżuterii wykonanej z brylantów i złota – dwa
naszyjniki, bransoletkę i kolczyki. Wszystko to było dziełem jednej z
najbardziej ekskluzywnych pracowni jubilerskich w Sydney.
– To Montichelli... – wyszeptała przejęta. – Nieprawdopodobnie
piękny wzór. Jakie delikatne listki... To chyba platan, prawda?
Przytaknął.
– Zawsze bardzo mi się podobały platany. Szczególnie wiosną.
– Wspomniałaś o tym w dniu, w którym zaczęłaś pracować jako moja
asystentka – powiedział Nicholas, nie rozumiejąc, po co w ogóle o tym
mówi.
– Pamiętałeś? – Spojrzała na niego zaskoczona.
– Nie ma w tym nic specjalnego. To raczej przypadek.
– Aha, no tak. – Zakłopotana spojrzała ponownie na biżuterię. – Ale
nie powinieneś... Ja nie mogę...
– Nonsens – żachnął się. – Żadnych „ale". – Wziął od niej pudełko i
wyjął naszyjnik z wisiorem. – Chcę, żebyś to dziś założyła. We wszystkim
będziesz wyglądać świetnie, ale zacznijmy od tego.
Pomógł jej zapiąć naszyjnik. Sporych rozmiarów brylant ulokował się
na linii jej piersi. Wyciągnęła rękę, by go dotknąć.
RS
36
– Dziękuję bardzo – powiedziała miękko. – Nawet nie masz pojęcia,
jak teraz się czuję. Po prostu nie potrafię ci tego opisać.
No właśnie. To jest reakcja, jakiej oczekiwałem, pomyślał.
Wystarczyło powiesić drogą błyskotkę na jej piersi, i od razu zachowuje się
jak typowa kobieta. Nic nie może konkurować z drogimi prezentami.
– Cieszę się, że ci się podoba – odparł nonszalancko. Przysunęła się
bliżej i pocałowała go.
Kolejna typowa reakcja zadowolonej kobiety, triumfował. Musiał
jednak przyznać, że dotyk jej ust przeszył go dreszczem. Przyciągnął ją
bliżej, rozważając przez chwilę, czy nie zanieść jej prosto do sypialni.
– Pragnę cię – mruknął, namiętnie odwzajemniając pocałunek. –
Pasujemy do siebie Claire, nie sądzisz?
Z trudem złapała oddech i odskoczyła od niego jak oparzona. Szeroko
otwarte oczy wyrażały strach i szok.
– Działasz chyba trochę zbyt szybko – wydyszała.
W głowie kołatała mu myśl, żeby chwycić ją w ramiona i rzucić na
łóżko, ale rozsądek wziął górę nad pożądaniem. Jako wytrawny gracz
wiedział, że seks może poczekać do następnego razu.
– Wracajmy do pracy – powiedział.
– Świetna myśl – odparła z ulgą w głosie.
RS
37
ROZDZIAŁ CZWARTY
Claire czuła się podenerwowana przez cały dzień. Nie mogła przestać
myśleć o biżuterii Montichelli. Być może Nicholas nie miał takich intencji,
ale kosztowny prezent oraz powody jego wręczenia poruszyły ją do głębi.
Chciał uniknąć emocji, tymczasem dotychczasowe działania miały
wyraźnie na celu wzruszenie jej. Claire pragnęła wierzyć, że on przeżywał
podobną fascynację, wiedziała jednak, że tak nie było.
A potem zdarzył się ten niespodziewany pocałunek. Domyślała się, że
był on wynikiem pożądania i jedynie wstępem do potrzeby całkowitego
spełnienia. Ich relacje były nad wyraz skomplikowane. Gdyby przespała się
teraz z Nicholasem, tylko by wszystko pogorszyła. Czuła jednak, że byłoby
to niezapomniane uczucie.
Odwoził ją właśnie do domu, aby się upewnić, że dotrze tam
bezpiecznie. A z nią kosztowne klejnoty. Jak powiedział, wolałby, żeby
dzisiaj nie ryzykowała przejażdżki autobusem.
Przyjęła jego propozycję z wdzięcznością. Przecież i tak zamierzała
mu oddać ten cenny prezent. Chociaż, prawdę mówiąc, wolałaby, żeby nie
musiał oglądać jej mieszkania.
– Mieszkam w tym budynku po lewej. – Wskazała ręką kierunek.
– Jasne. – Nicholas zaparkował samochód i odwrócił się do niej. –
Chodźmy.
– Ja, wiesz... – plątała się. – Oszczędzam każdy grosz na przyszłość. –
Żeby spłacić szantażystę, dodała w myślach. –Mieszkanie nie jest specjalnie
atrakcyjne.
– Mój ojciec nie był bogatym człowiekiem, a to, co miał, nie zawsze
mądrze wydawał. Doskonale wiem, czym jest brak funduszy.
RS
38
Claire nie miała dotąd zielonego pojęcia o warunkach, w jakich
dorastał Nicholas. Wiedziała tylko, że miał dwóch braci, jego ojciec
prowadził jakąś firmę budowlaną w Brisbane, a matka była fizjoterapeutką.
Jego rodzice się rozwiedli.
Cóż, życie rodzinne nie zawsze jest usłane różami. O tym akurat Claire
wiedziała bardzo dobrze.
Nicholas zbudował swoje imperium, zaczynając od zera. Zastanawiało
ją, czy jego żądza sukcesu i motywacja do ciężkiej pracy wynikały właśnie z
faktu, że w dzieciństwie nie zawsze mógł mieć to, czego pragnął.
Podeszli do windy. Na szczęście działała. Claire, dziękując opatrzności
za ten fakt, otworzyła drzwi i weszła do środka. Winda szarpnęła, a Claire
runęła prosto w ramiona Nicholasa.
W jednej chwili, nim zdążyła się zorientować, jego usta przylgnęły do
jej warg. Przeraziła ją świadomość, jak szybko traci kontrolę nad sobą. Nim
zareagowała, Nicholas oderwał się od niej i odwrócił w stronę drzwi.
Zupełnie jakby nic się nie wydarzyło. Albo jakby pragnął, żeby nic się nie
wydarzyło.
– Dlaczego to zrobiłeś? – Nie była pewna, czy pyta go, dlaczego ją
pocałował, czy też dlaczego przestał to robić. – Zupełnie nie wiem, jak mam
to rozumieć.
– Nie musisz się martwić – odparł zmienionym głosem, nie odrywając
wzroku od drzwi. Niespodziewanie głos mu stwardniał. – Jeśli uznam, że
potrzebujesz wskazówek, nie omieszkam ci o tym powiedzieć.
– Poradzę sobie – wyrzuciła z siebie, choć zaraz skarciła się, że to nie
czas na oburzenie.
Winda zatrzymała się.
RS
39
– No to jesteśmy na miejscu – powiedziała z ulgą w głosie Claire. –
Moje drzwi to te czwarte od końca, numer dwadzieścia dwa.
– Daj klucz, otworzę.
Było coś intymnego we wspólnym wchodzeniu do mieszkania.
Zupełnie jakby byli starym dobrym małżeństwem. Jakaś cząstka Claire
tęskniła za taką więzią, za przywiązaniem do drugiej osoby.
W innych okolicznościach powinna być rozentuzjazmowana faktem,
że to Nicholas będzie tą osobą. Jednak w sytuacji, w jakiej się znalazła,
należało unikać okazywania swoich uczuć. On nie był zainteresowany
czymś tak pięknym i ważnym jak rodzina. Potrzebował przykrywki. Nic
więcej. Musi cały czas o tym pamiętać.
Kiedy tylko weszli, Nicholas rozejrzał się z prawdziwym
zaciekawieniem.
– Podoba mi się. Ma swój urok.
Spojrzała na niego podejrzliwie, ale on najwyraźniej mówił szczerze.
– Bardzo się starałam, żeby nadać temu miejscu przyjazny klimat.
Przeszli do niewielkiego salonu.
– Jak widzisz, meble to jedna wielka bezładna zbieranina. Część
odziedziczyłam po rodzicach, a resztę kupowałam na różnego rodzaju
wyprzedażach. Niektóre sama później odnawiałam.
– Świetna robota – ocenił. – Warto to uczcić kawą, ale najpierw pokaż
mi swoją sypialnię. Chcę ją zobaczyć.
Nie było to co prawda zaproszenie do łóżka, jednak Claire czuła
podświadomie, że to tylko kwestia czasu.
– Jest tuż obok łazienki.
Gdy weszli do sypialni, zapadła niezręczna cisza. Nicholas się
rozglądał, a Claire nie potrafiła rozgryźć wyrazu jego twarzy. W sercu miała
RS
40
smutek i tęsknotę. Pragnęła, żeby Nicholas był w pełni świadomy jej
obecności, żeby coś drgnęło w jego sercu...
W pewnym momencie ich oczy się spotkały i Claire przeszedł dreszcz.
Momentalnie oprzytomniała. Muszą stąd natychmiast wyjść.
– Napijesz się kawy? – zapytała.
– Za chwilę. – Nicholas podszedł do łóżka i przesunął palcami po
czerwono–złotych poduszkach. – Lubisz jaskrawe kolory – ni to spytał, ni
stwierdził.
– Nie zawsze i nie wszędzie.
W biurze na przykład wymagała efektywności i kontroli, czemu
sprzyjały pastelowe barwy. W domu mogła pozwolić sobie na odrobinę
szaleństwa. Jaskrawe kolory nadawały pomieszczeniom specyficzny klimat,
dodawały energii.
– Naprawdę tchnęłaś życie w to miejsce. – Nieokreślonym ruchem
głowy wskazał pokój. – Dzięki twojej pomysłowości zyskało swój własny,
niepowtarzalny klimat.
– Chyba o to właśnie chodzi, kiedy urządza się swój dom, choćby był
nie wiem jak skromny.
– Chciałbym, żebyś to samo zrobiła u mnie.
Niemądre, naiwne serce Claire zabiło jak oszalałe, ale w tej samej
chwili Nicholas wylał jej kubeł zimnej wody na głowę.
– Właściwie to chyba lepiej zatrudnić dekoratora – powiedział cierpko.
– Dostanę tę kawę? – spytał i wyszedł z sypialni.
– Tak, jasne. Ale mam tylko rozpuszczalną.
Wyszła za nim i podeszła do aneksu kuchennego. Była zła, że tak
błędnie odczytała jego myśli.
RS
41
Wypił kawę w milczeniu i na stojąco. Atmosfera zrobiła się dziwnie
napięta. Nicholas najwyraźniej nie zamierzał jej nic wyjaśniać, a ona nie
chciała pytać. Po dwóch minutach odstawił filiżankę na blat.
– Pora na mnie.
Odprowadziła go do drzwi.
– Dobranoc. – Walczyła ze sobą. Z jednej strony pragnęła się do niego
przytulić na pożegnanie, z drugiej wiedziała, jakie to głupie. W dodatku nie
prowadziło do niczego dobrego. – Nie powinieneś dawać mi biżuterii –
dodała. – Skoro jednak to zrobiłeś, obiecuję, że będę ją nosić, kiedy tylko
sobie zażyczysz.
– Dobranoc, Claire.
Musnął wargami jej usta i wyszedł na korytarz. Zacisnął pięści w
kieszeniach. Denerwował się, że mężczyzna o jego spokoju i
profesjonalizmie tak się zachowuje.
– Jeszcze jedna rzecz. – Zatrzymał się na moment. – Mam nadzieję, że
nie zaplanowałaś nic na weekend.
Popatrzyła na niego speszona.
– Dlaczego?
– Bo spędzimy go na wyspie Brandmeire.
– Brandmeire? – Czuła się idiotycznie, powtarzając tę nazwę, ale jej
umysł zupełnie nie obejmował tego, co usłyszała. – To tam, gdzie wybierasz
się z Forresterami i pozostałymi gośćmi?
W innych okolicznościach uznałaby taki wyjazd za fantastyczny
rozdział w ich romantycznej przygodzie. Skoro jednak Nicholas odrzucał
wszelkie romantyczne zachowania, a ich zaręczyny były tylko elementem
precyzyjnego planu, Claire nie chciała i nie życzyła sobie, żeby Nicholas
kusił ją takimi wizjami.
RS
42
– Dokładnie tam.
Niespodziewanie położył ręce na jej biodrach i lekko przyciągnął do
siebie. Pocałunek sprawił, że poczuła zawrót głowy. Nim jednak zdążyła
cokolwiek pomyśleć, Nicholas nagle odsunął się, a jego twarz na powrót
przybrała lekceważący wyraz.
– Ty też jedziesz. Pamiętaj, żeby spakować rzeczy zarówno do pracy,
jak i do zabawy. Jestem pewien, że znajdzie się czas na jedno i drugie. I
dopilnuję, żebyśmy wykorzystali go intensywnie.
Jego słowa niosły jakąś zmysłową obietnicę. Claire zrozumiała to w lot
i natychmiast poczuła lęk.
Za nic na świecie nie powinna decydować się na taki wspólny wyjazd.
W każdym razie, jeśli nadal nie chciała wylądować z nim w łóżku. I jeśli
pragnęła powstrzymać napływ uczuć, jakie Nicholas wyzwolił w głębi jej
serca.
– Chyba nie będę ci tam potrzebna. Nie chciałabym czuć się intruzem.
– Nie jesteś intruzem. Wszyscy będą cię traktować jak moją
dziewczynę. Chyba że zmieniłaś zdanie w kwestii długiego narzeczeństwa i
możemy ominąć okres wzajemnego poznawania. – Spojrzał na nią znacząco.
Natychmiast zmrużyła oczy i rzuciła mu ostrzegawcze spojrzenie.
– Nie. Nie zmieniłam zdania. Potrzebuję czasu.
Przede wszystkim, dodała w myślach, muszę wyrwać się z tej
beznadziejnej sytuacji i nie dopuścić, by pocałunki i przypadkowe muśnięcia
przerodziły się w coś poważniejszego. Dopóki nie spłacę ostatniej raty
szantażyście, nie mogę popełnić błędu. Wszystko potrwa jeszcze tylko trzy
miesiące, a potem będę mogła odwołać ten wariacki ślub.
– To nie tak, że nie chcę jechać – tłumaczyła się. – Ja po prostu...
RS
43
– Świetnie – przerwał jej. – Zatem postanowione. Wyjdziemy jutro z
biura chwilę wcześniej, przyjedziemy tu po twoje rzeczy, a potem prosto na
lotnisko. – Skinął głową na pożegnanie, odwrócił się na pięcie i wyszedł.
Ja po prostu nie prześpię się z tobą za żadne skarby świata, dokończyła
zdanie w myślach.
Zatrzasnęła drzwi z impetem. Była spięta i zła. Nie wiedziała ani na
co, ani na kogo się wściekała, ale wolała się złościć, niż płakać w poduszkę.
– Nigdzie z nim nie pojadę i już – powiedziała na głos do poduszek na
sofie. Zamierzała zaraz rozłożyć się na nich wygodnie i spokojnie wszystko
przemyśleć.
– Powiem jutro, że mam grypę czy coś w tym stylu i cały weekend
przeleżę spokojnie w łóżku, czytając książki – zadecydowała.
Piątkowy poranek był słoneczny i wesoły. Kompletnie nie pasował do
nastroju Claire. Mimo prób uporządkowania sobie wszystkiego w głowie,
kładła się z taką samą wiedzą, a ściślej mówiąc, brakiem wiedzy na temat,
jak przetrwać najbliższe tygodnie, jaką posiadała, kiedy przyszła z
Nicholasem do swojego mieszkania.
Zestresowana, niewyspana i niepewna, czy dobrze robi, zdecydowała
się zadzwonić do biura i poinformować o chorobie. Nicholas od razu
przejrzał ją na wylot i kazał się pospieszyć.
Przez telefon sprawiał wrażenie prawie szczęśliwego. Jego głos
pierwszy raz brzmiał tak wesoło. Czyżby to właśnie ona podarowała mu tę
radość wraz z umową przedślubną? A jeśli tak, to jak Nicholas zniesie
informację o zerwaniu zaręczyn?
Nie chciała go skrzywdzić, chociaż wątpiła, czy takiego człowieka
można zranić. Ale jeśli tak...
RS
44
Bzdura, pomyślała rozzłoszczona. Ten facet nie ma uczuć, nie wie, co
to emocje. Jak można skrzywdzić kogoś tak nieczułego?
W końcu po ciężkim dniu pracy siedzieli wreszcie w samolocie
lecącym na Brandmeire. Claire patrzyła z góry na ocean i myślała, że
wszystko dzieje się za szybko. Już niczego nie mogła być pewna. Ani siebie,
ani własnych uczuć, ani tego, jak poradzi sobie z wydarzeniami najbliższych
pięciu minut.
– Wszystko w porządku? – Nicholas szukał jej wzroku z wyraźną
troską.
Albo po prostu przybrał taką maskę, a wyraz troski to tylko element
strategii, uznała Claire.
– Rzadko się boję – odparła.
Chyba że życie wymyka mi się spod kontroli, dodała w duchu.
Ironia w jej głosie utwierdzała tylko Nicholasa w podejrzeniu, że
próbowała go oszukać i wymigać się od wyjazdu. Kiedy Claire przyszła
rano do pracy, nie omieszkał skomentować jej zachowania w dość
zdecydowany sposób. Wyjaśnił też wyraźnie, że nie zamierza jej zniewolić
przy pierwszej nadarzającej się okazji.
– Nie martw się. Naprawdę wszystko w porządku – dodała po chwili. –
Małe samoloty nie robią na mnie przytłaczającego wrażenia.
Dotknęła brylantowej bransoletki. Była piękna i wodzenie palcami po
subtelnym wzorze sprawiało Claire prawdziwą przyjemność. Ciekawe, co
powiedziałby Nicholas, gdyby się dowiedział, że spała z tą fortuną ukrytą
pod materacem? – Uśmiechnęła się do siebie pod nosem.
– Czy biżuteria jest ubezpieczona? – spytała.
– Tak, Claire – odparł najwyraźniej rozbawiony. – Nie martw się.
RS
45
Jego dobry humor rozdrażnił ją jeszcze bardziej. Kiedy po chwili
odezwała się ponownie, nie starała się nawet ukryć złości.
– Nadal wolałabym, żeby to wszystko leżało bezpiecznie w sejfie.
– Wtedy nie mogłabyś tego nosić – zauważył przytomnie. – Jesteśmy
już nad Brandmeire – dodał, wyglądając spokojnie przez okno.
Uśmiechał się i zdecydowanie miał doskonały humor.
– Lada chwila powinniśmy lądować.
Claire też wyjrzała przez okno.
Do diabła, pomyślała. Cudowna wyspa, atrakcyjny szef i całe
czterdzieści osiem godzin, podczas których w każdej chwili może nastąpić
kataklizm. No cóż, to nie będzie weekend w stylu filmowych,
romantycznych dwóch dni, z których wspomnienia pozostają na całe życie.
Powtarzała to sobie cały dzień niczym mantrę, ale jakaś krnąbrna cząstka jej
serca nie chciała w to wierzyć.
– Mogłabym wskoczyć prosto do oceanu – westchnęła z
rozmarzeniem.
– Gwarantuję ci, że w ciągu tych dwóch dni na pewno spędzimy jakiś
czas w wodzie – oświadczył Nicholas z nutką niecierpliwości w głosie. –
Uwielbiam pływać. Poza tym, za nic w świecie nie przepuszczę okazji
ujrzenia mojej przyszłej żony w bikini.
– Jak sądzę, ja też będę miała na co popatrzeć – odparowała Claire.
Była jednocześnie rozdrażniona i odrobinę podekscytowana faktem, że
Nicholas w tak bezczelny sposób wyraża zainteresowanie jej ciałem. I
złościło ją, że sama również chce go zobaczyć.
– Ale mam nadzieję, że nosisz klasyczne kąpielówki, a nie obszerne,
wszystko zasłaniające szorty?
Na ułamek sekundy zaniemówił, po czym zaśmiał się głośno.
RS
46
– Brawo, Claire!
Wreszcie samolot wylądował. Formalności przebiegły bardzo sprawnie
i kilkanaście minut później znaleźli się przed nowoczesnym parterowym
domem.
Musiała przyznać, że miejsce wyglądało jak wyjęte z romansu.
Skąpana w słońcu wyspa była prawdziwym rajem na ziemi.
Przyjechaliśmy tu w sprawach zawodowych, pamiętaj o tym, panno
Claire! – skarciła się w myślach, bo będziesz zmuszona zrezygnować z
określenia „panna".
– Czy tu będziemy nocować? – spytała niedbale, starając się nie
zdradzać zdenerwowania i napięcia. – Wygląda sympatycznie.
– Czeka na nas dwuosobowy apartament. Chodźmy się rozpakować.
Będziemy mieli wystarczająco dużo czasu na drinka i przygotowanie się
przed wieczornym spotkaniem z Forresterami i innymi.
– Wydawało mi się, że wyraziłam się jasno. Nie zamierzam spać z
tobą podczas tego weekendu. – Ponieważ milczał, przyglądając się jej,
dodała pospiesznie: – Przed nocą poślubną nic z tego!
No cóż, wiedział, że są jeszcze kobiety, które mają przestarzałe,
idiotyczne zasady. Jakoś by to zniósł, gdyby Claire nie była tak atrakcyjna.
Odchodził od zmysłów w jej obecności. Z trudem zbierał myśli.
– Jesteś dziewicą? Jeśli tak, to uwierz mi, nie ma się czego obawiać.
Seks został wynaleziony po to, by ludzie czerpali z niego przyjemność –
mówił chrapliwym, niskim głosem. – I naprawdę może dostarczyć kobiecie i
mężczyźnie niewysłowionej wręcz rozkoszy. Nie mam co do tego
najmniejszych wątpliwości.
– Ja też jestem tego pewna. – Oblała się rumieńcem. – To znaczy,
chciałam powiedzieć, że nie boję się i inicjację mam już za sobą.
RS
47
Nie było może wcale tak różowo, ale przecież nie o to teraz chodzi,
skomentowała w myślach.
– Mimo wszystko nie zamierzam zmienić swoich przekonań –
powiedziała. – Chcę poczekać do ślubu.
Do ślubu, którego nigdy nie będzie, dodała bezgłośnie. Staram się,
żeby sprawy za bardzo się nie komplikowały, a ty mi nie pomagasz, ciągnęła
w myślach.
– Będziemy się kochać, kiedy przyjdzie dla nas odpowiedni czas –
odezwała się ponownie. – I nie będzie to prymitywne zaciągnięcie kobiety
za włosy do jaskini. Jestem nowoczesna, znam swoje prawa i podstawy
karate. Będę walczyć i nie licz, że ci się oddam, nawet jeśli będziesz
próbował siłą...
– Dlaczego po prostu nie wybierzesz sobie jednego z dwóch pokojów?
– Postawił walizki na podłodze. – No dobrze, przyszykujmy się. Mam
ochotę na tego drinka, ale absolutnie nie chcę się spóźnić.
– Jak to? – spytała zakłopotana.
To znaczy, że on jej do niczego nie będzie zmuszał? Nawet nie
zapraszał jej do wspólnej sypialni? Pociemniało jej przed oczami.
– E, ja... Tak, oczywiście – plątała się zmieszana.
Miała ochotę zapaść się pod ziemię. Pomyślała, że nic gorszego już jej
nie spotka.
48
ROZDZIAŁ PIĄTY
– Napijesz się? – Odwrócił się do niej, gdy weszła do pokoju.
Unikała jego wzroku, ale zignorował to. Była w takim nieprzystępnym
nastroju od chwili, kiedy zapowiedziała mu, że nie będzie seksu podczas
tego weekendu.
– Po tym gadaniu coś się nam należy. – Uśmiechnął się i
podpowiedział, czego warto się napić.
– To zabawne, że jeszcze dziś rano siedzieliśmy w biurze w Sydney. –
Materiał jej kremowej spódnicy zafalował zmysłowo, kiedy ruszyła w jego
kierunku. – Jednak praca w takiej scenerii, połączona z jedzeniem kanapek i
popijaniem koktajli, ma swój nieodparty urok – zauważyła. – Czy myślisz,
że zrobiłeś dobre wrażenie na Forresterze? – spytała. –Słowo honoru, że
przestaję go lubić. Tego jego manipulowania i zwodzenia ludzi dla własnej
uciechy.
– Taki już jest, nic na to nie poradzimy. – Nicholasowi też to się nie
podobało, ale podchodził do tego z dystansem.
Przyglądał się Claire ukradkiem. Jej oczy błyszczały. Nie wiedział, czy
z powodu wypitego wina, czy nagromadzenia emocji po ciężkim dniu.
Zresztą nie miało to większego znaczenia.
– Przez weekend mogę dostarczać mu rozrywki, ale nim się
rozstaniemy, powiem mu, że to nie żarty i nie będę w nieskończoność czekał
na jego decyzję.
Jej twarz wyrażała pełne poparcie.
– Wiesz, prawdę mówiąc, nie jestem pewna, czy powinnam pić
kolejnego drinka – powiedziała. – Ale dziękuję, że pytasz.
RS
49
Zamknął lodówkę i z całych sił skoncentrował się, żeby odepchnąć
natarczywą myśl o materiale ocierającym się o jej boskie nogi. W końcu
jestem tylko człowiekiem, tłumaczył się w myślach sam przed sobą. Mimo
przedwyjazdowych deklaracji nie mógł powstrzymać się choćby od
fantazjowania o jej ciele.
– A co powiesz na kawę? – zaproponował.
–Nie, dziękuję. Ja chyba powinnam... Myślę, że pora, żebym już sobie
poszła. – Claire zawahała się przez chwilę, po czym dodała: – Zachowałam
się dzisiaj jak idiotka. Chciałam cię przeprosić. – Odchrząknęła. –
Przepraszam, Nicholas.
– Byłaś bardzo spięta.
Cały czas jesteś, dodał w myślach. Wcześniej tego nie dostrzegał, ale
teraz było to dla niego jasne.
– Claire, nie chcę cię do niczego zmuszać ani namawiać. Jeśli
zaczniesz mi ufać, jestem przekonany, że wszystko wyda ci się prostsze.
Może jeśli zaczniemy wierzyć w to oboje, mnie też będzie łatwiej,
uznał.
– Po tym, co zrobiłam, chyba nie masz o mnie najlepszego zdania –
powiedziała zakłopotana.
Usiadła, żeby zdjąć buty. Przyglądał się jej.
– Wszystko, co robię, ma swoje uzasadnienie, chociaż z twojego
punktu widzenia to wcale nie musi tak wyglądać – dodała po chwili.
Powinien zachować dystans, ale nie mógł się oprzeć jakiejś
wewnętrznej sile, która pchała go w stronę Claire. Położył ręce na jej
ramionach.
– Nie musisz tłumaczyć się przede mną – powiedział łagodnie.
RS
50
Nigdy jeszcze nie czuł się taki zakłopotany. Nie panował nad
własnymi reakcjami i bardzo go to drażniło. Chciał się z nią kochać. W
nosie miał jej zasady. Nie był nawet pewny, gdzie podziały się jego własne.
– Może przed snem przespacerujemy się po plaży? –zaproponował,
czując, że musi koniecznie zmienić temat.
– Co ty na to?
Jej wzrok powędrował w stronę przeszklonej ściany, za którą widać
było skąpany w świetle księżyca piasek.
– Rzadko mam okazję bywać na plaży. – Uśmiechnęła się cierpko.
– Powinnaś zatem bez skrupułów korzystać z uroków wyspy –
zachęcił ją.
– Przekonałeś mnie. – Odwzajemniła uśmiech. – Chodźmy więc.
Piasek był przyjemnie chłodny. Oświetlony srebrzystym światłem,
wydawał się wręcz biały. Spacerowali brzegiem, całkowicie odizolowani od
świata. Z jednej strony fale rozbijały się leniwie o brzeg, a z drugiej
osłaniała ich gęsta roślinność.
Niezwykła sceneria. To jedno z tych miejsc, które idealnie nadają się
na centrum akcji jakiegoś romansu, pomyślał Nicholas i natychmiast poczuł
się zażenowany tym, co mu chodzi po głowie.
– Chyba jesteśmy tu zupełnie sami – powiedziała cicho Claire, jakby
nie chciała zakłócić spokoju tego miejsca. –Spodziewałam się raczej
sporego ruchu.
– Wszyscy pewnie siedzą w hotelu.
Przez chwilę spacerowali w milczeniu. Claire niemal fizycznie
przeżywała urodę tego miejsca. Wdychała głęboko orzeźwiające powietrze i
moczyła stopy w chłodnej wodzie. Kiedy nadchodziła większa fala, uciekała
w górę plaży, zupełnie jak małe dziecko bawiące się z oceanem.
RS
51
Nicholasa szczerze cieszyła jej radość. Miał przy tym nadzieję, że ten
stan ducha nie łamie jego zasad.
Nagle Claire zaśmiała się cichutko.
– O co chodzi? – spytał, przyglądając się jej twarzy.
Burza loków spływała jej na ramiona. W ciemnościach nocy jej oczy
wydawały się jeszcze ciemniejsze i głębsze. Miał ochotę się w nich zagubić.
– Pomyślisz, że to głupie – powiedziała. – Zastanawiałam się, jak
wcześnie trzeba wstać, żeby znaleźć najpiękniejsze muszle. Dziecinne,
prawda?
Nie, jeśli to jest twoje marzenie, pomyślał Nicholas mimowolnie.
– Jest takie miejsce po drugiej stronie wyspy, które idealnie nadaje się
do takich poszukiwań. Z tej strony nie znajdziesz zbyt wielu muszli.
– Byłeś tu już kiedyś? Nie wiedziałam.
– Tak – odparł. – Kilka lat temu z braćmi i ojcem. Staraliśmy się co
roku spędzać ze sobą kilka weekendów.
– Zazdroszczę ci – powiedziała tęsknie.
– Robi się późno. Powinniśmy wracać – odparł, żeby odwrócić myśli
od jej cudownie błyszczącej skóry.
– O tak. Musimy porządnie się wyspać.
Miał nieodpartą ochotę na gorący pocałunek, ale zamiast tego chwycił
ją za rękę i ruszyli w stronę domu.
– Możesz skorzystać z łazienki pierwsza – powiedział, gdy weszli do
pokoju. – Dobranoc.
– Dobranoc – odparła i nachyliła się, by delikatnie pocałować go w
usta. – Jesteś bardzo wyrozumiałym człowiekiem. Cokolwiek się wydarzy,
nigdy tego nie zapomnę.
RS
52
Dostrzegł w jej oczach pragnienie powtórki. Sam też każdym
centymetrem ciała czuł, że tego chce.
– Zrób to – zachęcił ją miękko.
Zamknęła oczy i przywarła do niego mocniej. Ale to on nachylił się do
jej ust, i to on pieścił je wargami i językiem.
Kiedy przypomniał sobie złożoną w duchu obietnicę, że nie będzie
tego jeszcze robił, poczuł ogarniający go niepokój. Nie mógł dopuścić, żeby
Claire miała nad nim jakąkolwiek władzę. Martwiło go, że tyle dziwnych
myśli przychodzi mu do głowy.
To nie ma nic wspólnego z miłością, uspokoił się. Co to, to nie. Ale
Claire miała na niego dziwny wpływ, którego się nie spodziewał i nie
rozumiał. Powinien potraktować to jak ostrzeżenie i od tej pory zachować
większą ostrożność.
Ale jeszcze nie teraz, pomyślał. Teraz nie chciał tego przerywać.
– Pocałuj ranie jeszcze raz – poprosił, otaczając ją ramionami.
Zarzuciła mu ręce na szyję i –przylgnęła gorącymi wargami do jego
ust.
Pachniała i smakowała cudownie. Przesunął palcami po nagiej skórze
jej ramion.
– Wpuść mnie – wychrypiał podniecony.
– Boże – jęknęła i rozchyliła wargi.
Krew uderzyła mu do głowy.
Jej dłonie powędrowały wzdłuż jego ramion, przesunęły się na pierś.
Przeszedł go dreszcz podniecenia. Mięśnie napięły się. Chwycił ją mocno i
podniósł. Chwilę później byli już w łóżku. Pragnął jej z całych sił.
Do diabła, przemknęło mu przez głowę. Jeśli to zrobisz, będzie
znaczyło, że już kompletnie straciłeś nad sobą kontrolę.
RS
53
Poczuł się, jakby ktoś oblał go kubłem lodowatej wody. Efekt był
natychmiastowy. Odsunął ją od siebie gwałtownie. Wręcz brutalnie.
– Leżąc samotnie, pomyśl sobie o nas – zaatakował ją. –Zastanów się,
dlaczego tak zdecydowanie odrzucasz myśl o seksie, chociaż pragniesz tego
całym ciałem – kipiał cały. – Więc po co czekać?
Kiedy wchodził do swojego pokoju, usłyszał stłumiony jęk Claire.
Sam miał ochotę wyć. Jaka siła zmuszała go do tak desperackich zachowań?
Co powodowało, że tak mu zależało na tej kobiecie?
Położył się na łóżku i spróbował oczyścić umysł z niebezpiecznych
myśli. Kiedy rozsądek wziął górę nad szaleństwem, uznał, że jego dzisiejsze
zachowanie jest niedopuszczalne i nie ma prawa się powtórzyć. Nicholas
Monroe tak nie postępuje, pomyślał.
Wstał energicznie i sięgnął po plik papierów. Najlepszym sposobem na
oczyszczenie umysłu będzie ciężka praca, zdecydował. A jeśli nawet
zdrzemnie się dziś przez chwilę, to na pewno jeszcze nie teraz.
RS
54
ROZDZIAŁ SZÓSTY
Audiencja u Jacka Forrestera – tylko takie określenie przychodziło
Claire na myśl, gdy wspominała spotkanie biznesmena z Nicholasem w
sobotni ranek – była równie frustrująca jak pierwsza rozmowa.
Kiedy wyszli z pokoju, aż się trzęsła ze złości. Ten mężczyzna
zachował się niegrzecznie wobec Nicholasa. To było niedopuszczalne.
– Nie jesteś zdenerwowany? On prawie cię nie słuchał. Co on sobie
wyobraża, traktując szefa Monroe w taki sposób? Byłeś rewelacyjny.
Zrobiłeś wspaniałą prezentację, a oferta Monroe to najlepsza propozycja,
jaką może dostać. Na czym polega jego problem? Dobrze, że dałeś mu do
zrozumienia, że nie będziesz czekał w nieskończoność na jego decyzję.
Kiedy Claire zakończyła swą przemowę, zatrzymała się zaskoczona.
Nicholas wiele razy spotykał się z biznesmenami, ale po raz pierwszy wynik
tego spotkania tak ją rozzłościł.
Ładne rzeczy. Do swoich licznych wad może jeszcze doliczyć
nadopiekuńczość.
– Nie przejmuj się. To spotkanie spełniło swoją rolę. Teraz czekamy
na jego ruch. Ja w każdym razie zamierzam cieszyć się weekendem. –
Nicholas uśmiechnął się i wrzucił papiery do teczki. – Poza umówioną na
dzisiejszy wieczór kolacją i jutrzejszym turniejem golfowym, mam wolne i
mogę robić, co tylko zechcę. – Spojrzał na nią uważnie. – A ty jak zamie-
rzasz spędzić dzisiejsze popołudnie?
– E... całe popołudnie? – Po ich ostatnim pocałunku nie umiała myśleć
o przyjemniejszym spędzeniu popołudnia. Gdyby jeszcze mogła się z nim
kochać... Tak, to byłaby totalna katastrofa. To jak podanie mu serca na
talerzu.
RS
55
– Jeszcze nie wiem – wydusiła w końcu. – Może pozwiedzam trochę
wyspę. – Wymyśliła najbezpieczniejszą odpowiedź.
– Chodźmy więc do naszych pokojów. Przebierzemy się, a za chwilę
podstawią nam samochód.
Wzruszyło ją, że Nicholas pamiętał o jej zainteresowaniu muszlami.
Znowu stara się być dla mnie miły, pomyślała.
Przeszli razem kilka kilometrów wzdłuż plaży w poszukiwaniu
najpiękniejszych okazów. Tropikalne słońce pieściło ciepłem ich skórę.
Naprawdę dobrze się bawiła. Tak dobrze, że zapomniała przez chwilę o
swoich wątpliwościach.
Wspaniale wypoczywała w towarzystwie Nicholasa. Potrafił
rozśmieszyć ją do łez. Czuła się jak nastolatka na wagarach. Może to było
krótkowzroczne myślenie, ale postanowiła cieszyć się chwilą, a o rozterkach
codziennego życia pomyśleć później.
– Te są piękne – krzyknęła, podnosząc małe muszelki i wrzucając je do
torebki. – Chyba musimy zakończyć poszukiwania, bo nie będę w stanie
zatargać ich do hotelu.
– To chyba najlepszy moment na kąpiel – powiedział Nicholas i
obrzucił ją takim spojrzeniem, od którego jego propozycja nabrała
erotycznego zabarwienia. – Pewnie pod tą sukienką masz kostium
kąpielowy.
– A... tak, mam. – Jej serce zabiło mocniej. – Ale, prawdę mówiąc, nie
potrafię pływać w morzu. Jedynie pobrodzę przy brzegu.
– Szukasz wymówek, Claire? – Nicholas pokręcił głową z dezaprobatą
i zdjął koszulkę, a po chwili także spodnie. Położył ubranie na piasku. – No
chodź. Szkoda zmarnować taki piękny dzień. Nie będę za bardzo pożerał cię
wzrokiem, obiecuję.
RS
56
Drażnił się z nią. Wiedziała. Patrzyła na ocean – niewinny przy brzegu
i niebezpieczny w oddali.
– Nie umiem pływać w morzu – powtórzyła. – Nie żartowałam ani nie
miałam zamiaru się kłócić. Mówiłam szczerze. Pójdę z tobą, ale wejdę do
wody tylko do kolan. – Jedynie na tyle mogła się zgodzić. A przy tym jej
dopiero co odkryty instynkt opiekuńczy sprawił, że bała się o Nicholasa.
Próbowała odpędzić te myśli. On pójdzie teraz popływać, a ona
pospaceruje przy brzegu. I na tym koniec.
Zdjęła sukienkę i rzuciła na jego ubrania. Zerknęła na jego pięknie
umięśnione ciało, szeroki tors i wąską talię. Szybko przeniosła wzrok na
mocne uda, a potem ponownie spojrzała mu w oczy. Wtedy dopiero
zauważyła, że i on się jej przygląda.
– Jesteś doskonale piękna. – Zmierzył pożądliwym wzrokiem jej piersi
i biodra. – Myślę, że ten strój jest jeszcze bardziej prowokujący niż bikini.
Claire miała na sobie jednoczęściowy, czerwony obcisły kostium,
który wydawał się jej wystarczająco skromny. Ale teraz, widząc wzrok
Nicholasa, zmieniła zdanie. Odwróciła się szybko.
– Chodź do mnie, Claire. Zaopiekuję się tobą. – Podszedł do niej i
chwycił jej dłoń. – Będę cię cały czas asekurował, ale musisz się zmierzyć
ze swoim strachem. Nie możesz mieszkać w mieście portowym i bać się
wody. To bez sensu!
Patrzyła na niego i czuła, że może mu zaufać.
– Boję się...
Tylko tyle zdołała powiedzieć, bo Nicholas przyciągnął ją do siebie tak
mocno, że nagle zapomniała o strachu.
Wchodzili coraz głębiej, a zapach słonej wody mieszał się z zapachem
jego ogrzanej słońcem skóry.
RS
57
– Prąd jest tutaj bardzo łagodny – powiedział miękko, patrząc jej w
oczy. – Musisz tylko mu się poddać i płynąć razem z nim. – Z ogromną
czułością położył sobie jej ręce na ramionach.
Czując ogarniającą ją panikę, oplotła go nogami w pasie. Ich bliskość
stała się niewymownie erotyczna.
Na Boga, co ja wyprawiam? – pomyślała. I co on ze mną wyprawia?
Na przekór tym myślom przywarła do niego jeszcze mocniej, a
łagodne fale unosiły ich złączone ciała. Nicholas pochylił się nad nią.
Niemal zapomniała o swym lęku, próbując zachować bezpieczny
dystans. Broniła się, lecz bliskość jego ciała i ich połączone usta sprawiły,
że całkowicie zawładnęły nią emocje.
Zbliżali się do płytszej wody. Nie zdawała sobie sprawy z tego, co
działo się wokół niej, póki Nicholas się nie zatrzymał. Woda sięgała im do
piersi. Całował ją nadał, a ona odwzajemniała pieszczoty, czując ogarniające
ją pragnienie. Zsunął ramiączka jej kostiumu, uwalniając nabrzmiałe piersi.
– Jesteś cudowna. Czy mogę cię dotknąć, Claire?
– Tak – wyszeptała.
Pragnęła przytulić go mocno i nigdy nie dać mu odejść. Ześlizgnęła się
z niego i stanęła na dnie. Pieściła jego tors, talię i powoli zsuwała dłoń ku
napiętej męskości, skrytej pod kąpielówkami.
Pod jej dotykiem Nicholas zadrżał z rozkoszy. Całował jej twarz i
ramiona.
– Claire, tak bardzo cię pragnę – szeptał.
Ona też go pragnęła. Drżała na myśl o spełnieniu, jakie mógł jej
ofiarować. To uczucie w ogóle nie było podobne do tego pierwszego,
marnego doświadczenia sprzed lat, które pozostawiło w niej niesmak i brak
zrozumienia dla fascynacji seksem.
RS
58
Naraz uświadomiła sobie, że stoją niedaleko brzegu, w miejscu, z
którego każdy plażowicz mógłby ich zobaczyć.
– Nie, nie chcę w taki sposób – wykrztusiła i odepchnęła go.
Rzucił okiem w stronę plaży.
– Nie, nie tam. I nie teraz – zaprotestowała, drżąc na całym ciele.
– Miałaś pobrodzić przy brzegu. – Zacisnął szczęki. – Zaraz do ciebie
dołączę.
Minęło sporo czasu, nim Nicholas wyszedł z wody. Pływał długo,
czekając, aż oboje trochę ochłoną.
Potem usiedli przy piknikowym koszu, który Nicholas zabrał, gdy szli
na plażę. Claire z sympatią pomyślała, że był to z jego strony bardzo miły
gest. Teraz jednak czuła się skrępowana i nie była w stanie spojrzeć mu w
oczy. Miała wrażenie, że napięcie między nimi wciąż narasta.
– Nie omówiliśmy jeszcze dokładnego planu ceremonii ślubnej –
przerwał milczenie Nicholas. – Wiem, że są tysiące spraw, którymi zwykle
trzeba się zająć. Chciałabyś zatrudnić firmę specjalizującą się w organizacji
imprez? A może powinniśmy zająć się tym razem, tylko ty i ja?
Uniosła głowę i spojrzała na niego. Planowanie ślubu? O nie, nie. To
ma być skromna i cicha ceremonia, o której łatwo będzie potem zapomnieć.
– Skoro chcemy cichego i kameralnego ślubu... – Próbowała zebrać
myśli. – Chcę, żebyś zostawił przygotowania mnie.
To był jedyny sposób, by mogła zachować kontrolę nad sytuacją.
– Będziesz zdumiony efektami, zapewniam cię. – Skinęła głową,
dodając sobie nieco pewności.
– Wolisz mnie zaskoczyć? Mam się kompletnie nie angażować?
RS
59
Chciał wziąć udział w przygotowaniach. Mężczyźni zwykle
koncentrują się na rezultatach, ale on miał także uczucia, choć starał się je
starannie ukrywać.
Skinęła głową.
– W porządku. Jeśli tego chcesz. – Nadal wydawał się rozczarowany. –
Przeleję pieniądze na twoje konto i możesz robić wszystko, co tylko cię
uszczęśliwi. Mam nadzieję, że to będzie niezapomniane przeżycie.
Jakiś czas później wrócili do swoich pokojów. Przebrali się i pojechali
na kolację. Claire, mimo pięknego dnia, nie mogła otrząsnąć się ze
smutnych myśli. Pocieszenia szukała w kolorowych drinkach.
– Chyba masz już dość – usłyszała.
Niestety, o całą masę drinków za późno. Wokoło nie było już prawie
nikogo. Siedzieli sami przy długim, nakrytym obrusem stole.
– Gdybyś nie zauważył, to opowiadałam ci właśnie anegdotę. A ty
niegrzecznie mi przerwałeś...
– Wracajmy do pokoju. – Nicholas się uśmiechnął. – Tam możesz
dokończyć, jeśli chcesz.
– Hm... myślę, że to dobry pomysł. – W głębi uśpionej świadomości
coś podpowiadało jej, że pozostawanie z Nicholasem sam na sam to nie
najlepszy pomysł. – Nie wiem, czy dam radę dojść do pokoju – mruknęła,
kiedy wyprowadził ją z restauracji.
Spojrzał na nią i zauważył, że nogi rzeczywiście jej się plączą. Złapał
ją w ostatniej chwili.
– Wracamy do domu, maleńka. – Wziął ją na ręce, a ona leżąc w jego
ramionach, z ufnością opierała głowę na jego piersi. – Chyba masz już dosyć
na dzisiaj.
RS
60
– O nie! – Uniosła głowę i pocałowała go w usta. – Czuję się świetnie.
Tak naprawdę... – Zrobiła przerwę, przylgnęła do niego mocniej i zniżyła
głos. – Kochaj się ze mną, proszę, Nicholas. W pokoju, nie w morzu. Tam,
gdzie nikt nie będzie nas widział. – Zachichotała.
– Czy myślisz, że to dobry pomysł, żebyśmy się teraz kochali? –
spytał, kiedy dotarli do pokoju. Nie mógł i nie chciał wziąć jej w taki
sposób. – Lepiej odpocznij i przemyśl to jeszcze.
– Nie muszę odpoczywać. Jestem całkiem rozbudzona. –Objęła jego
ramiona. – Zostań ze mną, Nicholasie Monroe. Wiem, że tego pragniesz.
– To prawda. Pragnę cię. – Pocałował ją namiętnie. Poczuł jej smak,
ciepły i kuszący. Zdjął jej ręce ze swych ramion. –Śpij dobrze, Claire.
– Ale ja nie chcę. – Próbowała się bronić, choć zmęczenie wyraźnie
dawało się jej we znaki. Chciała jeszcze coś dodać, ale niespodziewanie
zmorzył ją sen.
Nicholas zamknął drzwi i poszedł na plażę w nadziei, że chłodny wiatr
ostudzi jego pożądanie. Nie miał ochoty na kolejną bezsenną noc, ale czuł,
że i tak jej nie uniknie.
61
ROZDZIAŁ SIÓDMY
– Przyszłaś wcześniej? – zdziwił się Nicholas, wychodząc z gabinetu.
– Nie ma co marnować czasu. – Claire się uśmiechnęła. Od
oświadczyn Nicholasa minęły dwa tygodnie, a jedenaście dni i około
dwunastu godzin od dnia, kiedy Claire podczas weekendu na wyspie wypiła
za dużo i zrobiła z siebie zupełną idiotkę.
Po powrocie z wyprawy rzuciła się w wir pracy, chcąc w ten sposób
odsunąć od siebie upokarzające wspomnienie. Starała się koncentrować na
obowiązkach, licząc, że w ten sposób uda się jej zachować poprawne
zawodowe stosunki z Nicholasem. Jednak wspomnienia i ich wzajemne
uczucia były wciąż żywe.
Nicholas też wydawał się roztargniony i zachowywał się wobec niej z
większym dystansem niż zazwyczaj. Czasem tylko, kiedy ich spojrzenia się
spotykały, patrzył na nią z czułością. Jednak natychmiast przywoływał się
do porządku.
Początkowo Claire myślała, że Nicholas jest oburzony i rozczarowany
jej zachowaniem tamtej nocy, ale potem doszła do wniosku, że choć
bezsprzecznie zrobiła z siebie idiotkę, to przecież podczas tego weekendu
oboje stracili nad sobą panowanie. Teraz uznali, że muszą zrobić na jakiś
czas krok w tył, aby nabrać do siebie i do nowej sytuacji zdrowego dystansu.
Ich pożądanie nie ustało, ale znalazło się pod ścisłą kontrolą.
Często wychodzili razem – na obiady, do teatru, a także dopingowali
reprezentację Australii, gdy Nicholas zdobył bilety na mecz krykieta.
To nie były łatwe dwa tygodnie. Nicholas nalegał na przyspieszenie
przygotowań do ślubu. Claire źle się czuła, okłamując go, że angażuje się w
przygotowania, podczas gdy nie robiła nic w tym kierunku.
RS
62
– Wszystko jest pod kontrolą. Naprawdę – powtarzała. Nie znosiła
kłamstwa. Nicholas wybrał ją, ponieważ podziwiał jej szczerość.
– Jeśli ci to nie przeszkadza, wolałabym nie brać już więcej wolnego w
związku z przygotowaniami – zasugerowała. Nie chciała udawać, że
wychodzi z pracy po to, by załatwiać sprawy związane ze ślubem. – Bardzo
miło, że chcesz mnie zwalniać, ale to naprawdę nie jest konieczne.
– No cóż, może się trochę zagalopowałem. Ale przynajmniej w ten
sposób mogłem nie tracić całkiem kontroli. Do tej pory zawsze sam o
wszystkim decydowałem, a teraz w ogóle nie wiem, co się dzieje. To chyba
nie jest w porządku?
– To nie jest coś, nad czym musisz mieć kontrolę. Zresztą w
małżeństwie chodzi o partnerstwo, a nie o kontrolę. – Mówiła tak, jakby
ślub faktycznie miał dojść do skutku. – Doceniam twoje dobre chęci, ale nie
potrzebuję pomocy.
–Nie jestem potrzebny? – zapytał kokieteryjnie. Wydawał się dziś
bardziej odprężony, co także jej pomogło się zrelaksować.
Claire westchnęła. Nicholas tak bardzo chciał się zaangażować w te
przygotowania. A ona nadal pragnęła jedynie rzucić się na niego i całować
do utraty tchu. No, nie tylko, ale o rodzinie, domu i szczęśliwym
zakończeniu ich historii nie powinna nawet marzyć.
– Cóż, myślę, że mam dla ciebie dobre wieści.
– Bardzo jestem ciekawa. – Dobre wiadomości by się przydały,
pomyślała. – Udało nam się sfinalizować sprawę Campbella? Ostatnim
razem, kiedy rozmawiałam z Johnem Greavesem, nie miał wiele do
powiedzenia na ten temat.
RS
63
– Nie, to nie to, pomyśl o czymś bardziej osobistym. – Nicholas
pokręcił głową. – To ma coś wspólnego z naszym ślubem. Coś, na co
czekałaś.
O nie! Nie o takich dobrych wieściach marzyła. Poczuła nieprzyjemny
dreszcz. Chyba nie chodziło o jej siostrę. Sophie nie była w Australii od
wieków.
– Dzwoniła twoja siostra. – Nicholas potwierdził jej najgorsze
przypuszczenia. – Wygląda na to, że ona i senator zmienili plany i
postanowili przyjechać wcześniej.
– Dużo wcześniej – mruknęła zaniepokojona. – Ale dlaczego?
– Sophie wspomniała, że wakacje nie były dla niej wystarczająco
relaksujące, a Tom zdecydował się kontynuować kampanię wyborczą ze
swego biura w domu. A może po prostu się pokłócili. Nie pytałem o
szczegóły.
To wcale nie zdziwiłoby Claire. Sophie potrafiła być denerwująca i
choć Tom był dość cierpliwym człowiekiem, najwyraźniej i jemu nerwy
czasem puszczały.
Postanowiła jak najszybciej skontaktować się z siostrą.
– Cieszę się, że Sophie wróciła.
Starała się, by jej słowa brzmiały wiarygodnie, choć w rzeczywistości
powrót siostry był ostatnią rzeczą, jakiej teraz pragnęła. A ten dziwnie
zadowolony wyraz twarzy Nicholasa....
– Powiedziałeś jej?! – krzyknęła.
– Kiedy tu przyszła i zorientowała się, że cię nie ma... – Uśmiechnął
się. – Nie mogłem przegapić okazji.
RS
64
Claire starała się opanować myśli. Poinformował Sophie o ślubie, bo w
końcu mieli takie plany. A to, że do tego małżeństwa nigdy nie dojdzie, to
już inna sprawa, o której on nie ma na razie pojęcia.
Niepotrzebnie się wygadał. Claire miała nadzieję, że uda się jej nie
zdradzić siostrze szczegółów.
Powiem jej, że ślub odbędzie się najwcześniej za trzy i pół miesiąca,
że będzie cichy i skromny, a potem jakoś wszystko rozwiążę, myślała.
– Chciałam osobiście przekazać Sophie tę nowinę – skłamała znowu.
Prawdę mówiąc, miała nadzieję, że będzie po wszystkim, zanim siostra
wróci do kraju. – Nie znasz jej, Nicholas. Nie mogłeś wiedzieć, jak ona...
– Zareaguje na te wieści? – dokończył za nią. – A jak blisko jesteś ze
swoją siostrą, Claire? Zauważyłem, że ilekroć dzwoniła do biura, wasza
rozmowa była dziwnie napięta.
No pewnie, zgodziła się w myślach Claire. Bo to ja płacę szantażyście,
co sprawia, że daleko mi do swobody w naszych relacjach. Przez cały czas
zastanawiam się, czy Sophie w ogóle myśli o moim poświęceniu
finansowym
– Jest moją siostrą. – Splotła ramiona w obronnym geście.
– Nie masz racji, Nicholas. To ja powinnam jej powiedzieć o naszym
ślubie i mam żal, że mnie uprzedziłeś.
– Nawet jeśli zapewniłem rozgłos naszej uroczystości? Będzie w niej
przecież uczestniczyć żona senatora.
Claire otworzyła szeroko oczy ze zdumienia.
– Tak, pani senatorowa stwierdziła, że to doskonały pomysł, żeby
ogłosić nasze zaręczyny w mediach. Ona będzie oczywiście naszym
rzecznikiem.
RS
65
Claire zamarła. Dlaczego wszystko musi się tak komplikować?
Poczuła się schwytana w pułapkę. Wiedziała, że jeśli natychmiast nie
zareaguje, wszystko skończy się katastrofą. O ile w ogóle da się jej jeszcze
uniknąć.
Nicholas usiadł na brzegu jej biurka.
– Myślę, że ja i Sophie doskonale się zrozumieliśmy. Przekażemy
dobre wieści szerokiej publiczności w taki sposób, że to poruszy wszystkich.
Monroe jest zbyt znaną firmą, żeby taka informacja przeszła bez echa.
Claire poczuła narastającą panikę. To wszystko działo się zbyt szybko.
Miała nadzieję, że do tego ślubu nigdy nie dojdzie, a teraz traciła resztki
kontroli nad sytuacją. Misterny plan się rozpadał.
– Tak czy siak, wolałabym porozmawiać z nią osobiście.
– Opadła na krzesło. – Jest kilka spraw, które musimy sobie wyjaśnić.
– Będziesz miała wiele okazji, żeby z nią porozmawiać.
– Co chcesz przez to powiedzieć? – zapytała, gdy dotarły do niej jego
słowa.
– Sophie i senator mają w Sydney kilka spraw do załatwienia. Zostaną
do końca tygodnia – dokończył, wstając.
– To miło. – W jej głosie było coraz mniej pewności siebie. – Wiesz, w
którym hotelu się zatrzymali? Chyba pójdę się z nimi spotkać.
– W „Rorriton" – odparł Nicholas, przysuwając się do niej. – Czy to
nie wspaniale, że twoja siostra jest tutaj i zostaje aż do weekendu?
– Ależ tak – plątała się zmieszana Claire. Jak on mógł oczekiwać, że
będzie w stanie sensownie odpowiedzieć, kiedy patrzył na nią tak, jakby
chciał się z nią kochać, tu, na jej biurku?
– Zrobimy dobry użytek z jej obecności – mruczał, przysuwając się
jeszcze bliżej i całując ją w szyję.
RS
66
Po raz pierwszy zachował się w taki sposób w biurze. Było to tym
bardziej podniecające. Pieścił ją swym oddechem.
– Po co dłużej czekać, skoro oboje wiemy, że się pragniemy? Jesteśmy
na to gotowi.
– O czym ty mówisz? – Próbowała go odepchnąć, ale był zbyt silny i
pełen energii. Gładziła jego umięśniony tors. Ciało nakazywało jej poddać
się pożądaniu.
– O tym, że wkrótce weźmiemy ślub. Skoro twoja siostra jest tutaj,
zróbmy to wcześniej.
– Ach tak... – Claire wpadła w panikę. – Jak to? Nie możemy!
Umówiliśmy się, że weźmiemy ślub za cztery miesiące. Wyznaczyliśmy
datę. Tyle spraw trzeba jeszcze zorganizować.
– Tak ustaliliśmy – zgodził się posłusznie i sięgnął ustami jej warg. –
Ale znam cię, Claire. I znam twoje zdolności organizacyjne. Założę się, że
masz już wszystko dawno przygotowane. Jestem pewien, że możemy
przełożyć termin. Jeśli potrzebujesz pomocy, by dopiąć wszystko na ostatni
guzik, obiecuję, że ci pomogę.
– Nie! – Pokręciła głową. Nie mogła poślubić go w ten weekend. – Nic
nie jest przygotowane tak, żeby ślub mógł się odbyć za dwa dni.
Nicholas nie wydawał się przekonany. Musiała wytoczyć cięższą
artylerię.
– Pozwoliłeś mi zorganizować ceremonię. Myślę, że zrobiłeś tak, by
sprawić mi radość. Jeśli weźmiemy ślub za kilka dni, odbierzesz mi tę
przyjemność. Czy tego właśnie chcesz?
– Nie. I jeśli planowałaś coś niezwykłego, czego nie da się
zorganizować w krótszym czasie, zrozumiem twoje obawy. –Spojrzał na nią
RS
67
z rozbawieniem, jakby przyłapał ją na kłamstwie. – Ale przecież upierałaś
się przy skromnej uroczystości. A taką zwykle da się nieco przyspieszyć.
– Sophie i Tom zgodzą się przyjechać także w innym terminie –
przekonywała desperacko. – Jeśli nalegasz na przyspieszenie, ustalmy
rozsądną datę.
– Na przykład?
– Na przykład za dwa miesiące od dzisiaj. – Musiałaby spłacić
dawnego szefa Sophie o dwa tygodnie wcześniej, ale to może się udać.
– To bardzo odległy termin. W takim wypadku moglibyśmy równie
dobrze poczekać do pierwotnego.
– Właśnie – zgodziła się.
Ale Nicholas pokręcił przecząco głową.
– Czyżby dopadło cię przedślubne zdenerwowanie? Nie musisz się
niepokoić. Obiecuję, że będzie nam ze sobą dobrze.
– Mimo wszystko nadal upieram się, żeby ślub odbył się najwcześniej
za dwa miesiące.
– Nie zgadzam się.
– To przynajmniej jeden miesiąc – nalegała. Nie wiedziała, jak uda się
jej spłacić ostatnią ratę w tak krótkim czasie, ale musiała spróbować.
– Przykro mi. – Patrzył na nią niewzruszony. – Nie mogę się zgodzić.
– Nie zmienisz zdania w tej sprawie, prawda? Choć stawiasz mnie w
bardzo trudniej sytuacji.
– Kiedy to przemyślisz, dojdziesz do wniosku, że to tylko wyjdzie nam
na dobre. Spójrz na nas. Unikamy się od powrotu z wyspy. Zakończmy te
gierki, weźmy ślub jak najszybciej.
Jego argumenty były bardzo racjonalne. Co ja mam zrobić? – myślała
zrozpaczona.
RS
68
– Spokojnie. – Objął ją ramieniem. – Wyglądasz, jakbyś za chwilę
miała zemdleć.
– To chyba z głodu. – Szukała wymówki. – Byłam taka zajęta, że nic
nie zjadłam. – Zajęta ignorowaniem przedślubnych planów, dodała w
myślach. W co ja się wplątałam?!
– Nigdy już nie wyjdziesz z domu bez śniadania.
W jego słowach pobrzmiewało zdecydowanie, ale i troska. Potrząsnął
nią lekko.
– Słyszysz mnie? – Przyjrzał się jej twarzy. – Powiedz mi, że się nie
odchudzasz, żeby zmieścić się w jakąś idiotycznie dopasowaną kieckę?
– Jasne, że się nie odchudzam – odparła. Nie mogła oprzeć się jego
spojrzeniu. Pogładziła go po policzku.
– Więc oczekuję, że w ciągu najbliższych dziesięciu minut zamówisz
coś w kawiarni i natychmiast zjesz. – Puścił ją i cofnął się o krok. – A jak
już zaspokoisz głód, omówimy dokładnie plan ceremonii. Mamy tylko kilka
dni, więc musimy się pospieszyć.
– Chcę porozmawiać z Sophie. – Musiały omówić plan działania.
Siostra była jedyną osobą, która mogła uchronić ją przed poślubieniem tego
mężczyzny za dwa dni. – Chyba w takim razie skorzystam z tych dłuższych
przerw w pracy, które mi wcześniej proponowałeś.
– W porządku. – Jego twarz się rozjaśniła. Prawdopodobnie myślał, że
osiągnął zwycięstwo. – Uciekaj. – Wygonił ją zza biurka. – Leć do swojej
siostry. Kiedy już nadamy tempo przygotowaniom, na pewno poczujesz się
lepiej. Obiecuję.
– Tak myślisz? – spytała z powątpiewaniem.
Przecież nie mogą się pobrać. Nie na tym to miało polegać. Nicholas
może i pragnął dzielić z nią łóżko, ale nie serce. A ona? Będzie męczyła się
RS
69
z powodu ciągłych kłamstw i niedomówień. A także żałując tego, czego
Nicholas nie mógł jej ofiarować. Nic chciała żyć w ten sposób. Bez
odrobiny miłości.
– Gratulacje z okazji ślubu. – Kiedy Claire weszła do pokoju, Sophie
leżała na wielkim hotelowym łożu. – Byłam nieźle zaskoczona, kiedy
Nicholas przekazał mi radosną nowinę.
Sophie podniosła się z łóżka. Była blada i wyczerpana. Wzięła stojącą
w kącie pokoju torbę i wręczyła Claire.
– To dla ciebie. Z Francji. Prawdę mówiąc, kosztowała majątek, bo to
bardzo ekskluzywna marka, ale kiedy ją zobaczyłam, wiedziałam, że będzie
ci odpowiadać.
– Ależ Sophie... – Claire wyjęła z wyłożonego bibułką pudełka
satynową torebkę i pokręciła głową. Torebka była piękna, tyle że właśnie z
powodu rozrzutności Sophie obie tkwiły w tym bałaganie.
– Podoba ci się? – zapytała Sophie.
Claire próbowała opanować atak histerii, ale usta zaczęły jej drżeć i po
raz pierwszy w życiu poskarżyła się siostrze:
– Mam kłopoty.
– Mówisz poważnie? – zaśmiała się Sophie.
– Tak. – Odłożyła torebkę i zacisnęła pięści. – Dwa tygodnie temu,
zupełnie znienacka mój szef zaproponował mi układ. Małżeństwo albo
powrót do gorzej płatnej pracy biurowej. Musiałam przyjąć oświadczyny,
żeby zyskać na czasie i spłacić do końca twojego szantażystę. Zrobiłam to
dla ciebie, Sophie. Musiałam się na to zgodzić. Powiedziałam Nicholasowi,
że powinniśmy utrzymać nasze zaręczyny w tajemnicy i poczekać cztery
miesiące, aż do twojego powrotu. Miałam zamiar spłacić dług i wycofać się
z obietnicy małżeństwa.
RS
70
– Nie wiedziałam – zdziwiła się Sophie. – Myślałam, że jesteście w
sobie zakochani.
– Zakochani? – Claire zaśmiała się nerwowo. – Nie. Nie jestem
zakochana. To Nicholas nalega na szybki ślub. Teraz, gdy wróciłaś już do
kraju i dowiedziałaś się o naszych planach, chce, żeby ślub odbył się w
najbliższą sobotę.
– O mój Boże, Claire! I co zamierzasz zrobić?
– Nie ja. Co ty zamierzasz zrobić, Sophie?
Claire zrobiła naprawdę wiele, żeby pomóc siostrze. Teraz przyszła
kolei na Sophie.
– Musisz zebrać resztę sumy. Natychmiast. Tak, żeby spłacić Haynesa
i odwołać mój ślub.
Gdy pomyślała, jak zareaguje Nicholas na wieść o odwołaniu ślubu, jej
żołądek zacisnął się boleśnie. A jeszcze bardziej zabolała świadomość, że
nigdy więcej się nie zobaczą.
– Zrezygnuję z pracy. Znajdę coś innego i zacznę od nowa –
stwierdziła na głos, choć bez przekonania. – Ale przynajmniej ta sprawa
będzie zakończona.
– Och, Claire. W co ja cię wpakowałam? A potem uciekłam i sama
musiałaś szukać rozwiązania. To wszystko moja wina. Tak mi przykro.
Claire przyjrzała się siostrze. Naprawdę była bardzo przejęta.
Przytuliła ją. Dawno już nie były tak blisko.
Po chwili usiadły naprzeciwko siebie i Claire poinformowała Sophie,
ile jeszcze trzeba spłacić.
– Oddam ci każdy grosz, ale teraz mam tylko osiemset dolarów –
zadeklarowała przestraszona Sophie.
Osiemset? Tylko tyle? – zdziwiła się Claire w duchu.
RS
71
– Będziesz musiała powiedzieć Tomowi prawdę. I poprosić go, żeby
dał ci resztę. Wiem, wolałabyś, żeby o niczym nie wiedział, ale teraz nie
pora na ukrywanie takich informacji. Zawsze uważałam, że powinnaś mu
powiedzieć, niezależnie od sytuacji.
– Nie mogę – szepnęła Sophie zbolałym głosem. – Och, Claire, ale
namieszałam!
– Co się stało? – Claire czuła, że jej serce bije coraz mocniej i szybciej.
– Tom i ja...– Sophie wyjęła chusteczkę i wytarła zapłakane oczy. – W
naszym małżeństwie pojawiło się ostatnio tyle napięć. Od wielu miesięcy
staraliśmy się o dziecko.I teraz nareszcie jestem w ciąży. – Wzięła głęboki
oddech. – Ale potem poczułam się tak zdołowana, że potrzebowałam
odprężenia i... rzuciłam się w wir zakupów. Tom się wściekł, gdy się
dowiedział, ile pieniędzy wydałam...
– Och, nie! – Claire nie chciała słyszeć ani słowa więcej.
– Niestety, to prawda. Tom powiedział, że od tej chwili będzie
kontrolował każdy wydawany przeze mnie grosz, aż do chwili, kiedy
udowodnię, że potrafię działać odpowiedzialnie. To wywołało inne tematy,
aż pokłóciliśmy się tak, że Tom odwołał dalszą podróż. – Wytarła nos. –
Zatrzymaliśmy się tylko tutaj, w Sydney, żeby Tom mógł załatwić swoje
sprawy. Nie widziałam go prawie wcale od czasu przylotu. – Oczy miała
czerwone od płaczu. – Nie miałam pojęcia, jak bardzo go kocham i jak
bardzo chcę mieć z nim to dziecko, stworzyć szczęśliwą rodzinę...
– Rozumiem cię, Sophie, ale...
– Jeśli powiem mu teraz o szantażu lub poproszę o pieniądze, zostawi
mnie. Jestem tego pewna. – Sophie wyjęła kolejną chusteczkę. – Wiem, że i
tak kiedyś będę musiała wyznać mu prawdę. Wiem, źle zrobiłam, okłamując
go. Teraz muszę mu udowodnić, że potrafię działać odpowiedzialnie.
RS
72
– Byłaś moją ostatnią deską ratunku – powiedziała załamana Claire,
czując, że nie ma więcej pomysłów na wybrnięcie z trudnej sytuacji.
– Mogę sprzedać część mojej biżuterii i sukienek – zaproponowała
Sophie. – Albo pójdę do pracy i zarobię te pieniądze.
Claire pokręciła głową.
– Tom zauważy, że brakuje twoich rzeczy, a jeśli pójdziesz do pracy,
będzie chciał wiedzieć, na co wydajesz pieniądze. Ale dziękuję.
Nie miała wyjścia. Musiała pomóc siostrze, a jedynym rozwiązaniem
był ślub. Ona też nie mogła powiedzieć Nicholasowi prawdy. Będzie
musiała ciągnąć tę grę aż do chwili, gdy spłaci cały dług. A wtedy będzie
mogła odejść.
RS
73
ROZDZIAŁ ÓSMY
Nadeszła sobota. Wydarzenia toczyły się błyskawicznie. Claire stała w
kaplicy, przed Bogiem i licznymi gośćmi. Za chwilę rozpocznie się
ceremonia ślubna, do której nigdy nie powinno dojść.
Pierwszym prezentem, jaki ofiaruję Nicholasowi, będzie wniosek o
unieważnienie małżeństwa, pomyślała. To pewnie nie jest myśl, która
przychodzi do głowy pannom młodym stojącym przed ołtarzem, ale
Nicholas sam się o to dopraszał, zatem...
Ileż w tym wszystkim ironii! Makiaweliczny plan Nicholasa
doprowadził ich do tego cudownego, czystego miejsca. Kaplica była
niezwykle piękna. Wypolerowane drewniane ławy oraz witrażowe okna
stanowiły doskonałe tło dla dekoracji z kwiatów jabłoni i białych świec.
Wnętrze spowijała łagodna poświata.
Dzięki pomocy firmy organizującej śluby Claire udało się osiągnąć
całkiem przyzwoity efekt, choć czasu na przygotowania było bardzo mało.
Przynajmniej z zewnątrz wszystko wyglądało wspaniale. Nawet ona, ubrana
w satynową suknię z gorsetem.
Rodziny państwa młodych zajęły już pierwsze rzędy ław.
W świetle fleszy widać było życzliwe uśmiechy. Ale Claire nie miała
ochoty się uśmiechać. Za kilka minut złoży przysięgę małżeńską. Ta myśl ją
paraliżowała. Jeśli wylądują w końcu w łóżku, straci wszystkie argumenty.
A wtedy nie będzie już dla niej ratunku.
Tak bardzo chciała opowiedzieć wszystko Nicholasowi. Tak, ale
wtedy wzgardziłby nią i odszedł. Była tego pewna. A w dodatku żaden z jej
problemów nie zostałby rozwiązany. Uwikłała się we własną sieć kłamstw i
nie widziała rozsądnego wyjścia.
RS
74
Musiała koniecznie coś zrobić. Nicholas nie ukrywał, że jej pożąda i
ona też go pragnęła. Drżała za każdym razem, kiedy znajdowali się obok
siebie. Tym bardziej nie mogła znieść myśli, że będzie musiała go zostawić.
Jak na mężczyznę, który deklarował bardzo cyniczne podejście do
życia, Nicholas był nad wyraz troskliwy, a to niczego nie ułatwiało.
Poza tym, jak zwykle, była też druga strona medalu. Claire gorąco
pragnęła, żeby ten ślub naprawdę się odbył. Chciała, żeby Nicholas ją
kochał, żeby spoglądał na nią z miłością swoimi orzechowymi oczami.
Chociaż... Zawahała się. Popatrzyła na niego i zauważyła w jego oczach
emocje. Nie potrafiła ich nazwać, ale na pewno nie pozostawał obojętny na
to, co się działo.
Zaraz jednak pomyślała, że musi się mylić. To pewnie zwykły błysk
pożądania. Radość na myśl o tym, co już niedługo zdobędzie.
A jeśli nie... Przestraszyła się. Jeśli Nicholas żywi do niej jakieś
uczucia, to zostawiając go, zrani nie tylko siebie, ale również jego.
– Podajcie sobie prawe dłonie – poprosił ksiądz, rozpoczynając
ceremonię.
Serce Claire zabiło mocniej.
– Czy ty, Claire Maree... – ksiądz zaczął recytować słowa przysięgi.
Kiedy skończył, Claire zamknęła oczy, nie mogąc znieść wzroku
Nicholasa.
– Tak – wyszeptała.
I pragnę z całego serca, żeby jakimś cudem ta historia skończyła się
dobrze, dodała w duchu.
– A czy ty, Nicholasie Anthony...
– Tak – odparł pewnie, ściskając jej dłoń.
Powiedział to z takim przekonaniem, że serce Claire zapłakało z bólu.
RS
75
– Możesz pocałować pannę młodą.
Nicholas nie kazał powtarzać sobie tego dwa razy. Chwycił ją w
ramiona i pocałował tak namiętnie, że poczuła, jak jej żyły wypełnia
płomień. Dotyk jego warg przywołał wspomnienia pierwszego pocałunku.
Tak samo jak wtedy niósł obietnicę rozkoszy. Zostali mężem i żoną.
Zostałam panią Monroe, huczało jej w głowie. Żeby nie upaść, musiała
wesprzeć się mocno na ramieniu Nicholsa. Z trudem powstrzymywała płacz.
Nie wolno jej się rozklejać, nie teraz, kiedy goście ustawili się w kolejce do
składania życzeń.
Poradzisz sobie, perswadowała sobie w myślach. Jesteś silna,
wytrzymasz.
Te słowa będzie musiała powtarzać sobie wiele, wiele razy – dziś w
nocy, jutro, przez cały kolejny tydzień... I każdego dnia, dopóki nie spłaci
szantażysty.
– Gratuluję.
– Cieszymy się razem z wami.
– Pozwól, skarbie, niech cię ucałuję. – To matka Nicholasa składała
synowi życzenia. – Ona jest taka piękna. Wierzę, że będziecie bardzo
szczęśliwi.
Nicholas wyraźnie ucieszył się na jej widok. Widocznie demony
przeszłości przestały go już nękać. Claire nie miała w sobie tyle życzliwości
dla tej kobiety. Być może nigdy nie poznałaby prawdy o niej, gdyby nie
krótka rozmowa z najmłodszym bratem Nicholasa, Colinem. Jechali razem
taksówką i Colin opowiedział jej o ich rodzicach.
Obok Colina stał Damon. Claire zastanawiała się, jak to możliwe, żeby
bracia tak bardzo się różnili.
RS
76
Teraz podszedł do niej ojciec Nicholasa. Przyjęła jego życzenia z
ogromnym poczuciem winy.
– Nicholas nie jest najlepszy w okazywaniu uczuć, wiem, ale nigdy nie
trać nadziei. Walcz, proszę cię, Claire. Jesteś jedyną osobą, która może
dotrzeć do jego serca – wyszeptał jej do ucha, nim odszedł.
Claire pokręciła głową, jakby chciała zaprotestować. Nicholas nigdy
nie obdarzy jej uczuciem. Zamknął je w jakimś tajemnym miejscu, do
którego nikt nie potrafi dotrzeć. I lepiej dla niego, pomyślała.
Po rozstaniu spłacę wszystko, co na mnie wydał. Niewiele to poprawi,
ale zawsze będzie jakąś formą rekompensaty za wyrządzone krzywdy,
myślała.
Następnie podeszła Sophie, otoczona chmurą eleganckich perfum.
Wyglądała lepiej niż poprzedniego dnia. Tuż za nią stał Tom, opierający
rękę na ramieniu żony. I niech tak już zostanie, życzyła siostrze w duchu
Claire. Sophie nachyliła się do jej ucha.
– Mam szczerą nadzieję, że ci się uda i znajdziesz sposób na
szczęśliwe życie. Zasługujesz na to – wyszeptała.
Gdyby to było takie proste, pomyślała Claire. Poczuła, jak łzy
napływają jej do oczu. Powstrzymała je dzielnie. Uściskała siostrę i
powiedziała cicho:
– Bez względu na to, co się wydarzy, musisz wiedzieć, że jestem
ogromnie dumna, kiedy widzę, jak bardzo chcesz się zmienić.
– Wątpię, czy kiedyś mi się uda, ale staram się najmocniej, jak potrafię
– odpowiedziała Sophie.
Po życzeniach przyszła pora na sesję zdjęciową. Nicholas dyrygował
wszystkim w sposób tak sprawny, że po dziesięciu minutach w otoczeniu
rodziny, na planie została jedynie para młoda. Później swoje pięć minut
RS
77
dostała prasa. Flesze błyskały jak oszalałe, a Nicholas odpowiadał
wymijająco na pytania dziennikarzy.
Kiedy wreszcie dołączyli do pozostałych gości, Claire kilka razy
odetchnęła głęboko.
– Dobrze się czujesz? Wyglądasz na zamyśloną. – Nicholas nachylił
się nad nią.
Pragnęła przyciągnąć go bliżej, poczuć jego usta, zatracić się w nim
bez pamięci, a jednocześnie zdawała sobie sprawę z konsekwencji takiego
zachowania. Była rozdarta wewnętrznie.
– Chyba po prostu nie przepadam za prasą – wymigała się od szczerej
odpowiedzi.
Odetchnęła z ulgą, kiedy Nicholas się tym zadowolił.
– Poczekajmy tylko, aż moi rodzice już sobie pójdą –mruknął. –
Wtedy będzie łatwiej.
Jego słowa zaskoczyły Claire. Nie sądziła, że Nicholas wciąż żyje
sprawą swoich rodziców. Nigdy też nie przypuszczała, że poruszy z nią ten
temat. Czyżby uznał, że może mi zaufać? – zastanowiła się.
– Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, żeby do końca panować nad
sytuacją.
Zresztą pierwszy krok już wykonaliśmy, pomyślała. Brak oficjalnego,
uroczystego obiadu weselnego wyeliminował wszelkiego rodzaju
przemówienia, co sprawiło, że rodzice byli tylko zwykłymi gośćmi, nikim
więcej.
Z innych tradycji ślubnych nie dało się zrezygnować. Nim Claire
zdążyła się zorientować, brała już udział w różnych mniej lub bardziej
wesołych zabawach.
RS
78
– Dziś będziesz moja – szepnął jej do ucha podczas kolejnego tańca
Nicholas.
Jego słowa pozbawiły ją tchu na kilka dobrych chwil. Gorączkowo
szukała sposobów na utrzymanie tego związku w platonicznej formie do
czasu spłacenia szantażysty, a jednocześnie nie wyobrażała sobie, jak
mogłaby odrzucić mężczyznę, którego tak pragnie. Kręciło się jej w głowie
od natłoku myśli. Odetchnęła głęboko, ale szybko zrozumiała, że popełniła
błąd. Intensywny zapach kwiatów jabłoni zmieszany ze zmysłowym
zapachem Nicholasa sprawił, że kolana się pod nią ugięły.
– Moja już na zawsze – powtórzył, jakby czytał w jej myślach. –
Powiedz, jesteś szczęśliwa?
Czy można być jednocześnie szczęśliwym i tak przeraźliwie
smutnym? – przemknęło jej przez głowę. Gdyby tylko Nicholas ją kochał,
gdyby to nie było wyłącznie pożądanie...
O Boże, pomyślała załamana. Sama już nie wiedziała, co do niego
czuje. Zacisnęła ramiona mocniej wokół jego szyi i przez kilka chwil
cieszyła się jego bliskością. Doszła do wniosku, że trudno, później będzie
się martwić, jak nad wszystkim zapanować, teraz powinna cieszyć się
chwilą. Przecież tego właśnie oczekuje się od panny młodej.
– Jestem szczęśliwa i dumna, że mogę tańczyć z najbardziej
czarującym, eleganckim i pociągającym mężczyzną –odpowiedziała.
Nie spodziewała się, że jej słowa tak na niego podziałają. W jego
oczach zapłonął ogień pożądania. Przyciągnął ją gwałtownie niczym w
miłosnym uniesieniu, a jej ciało zalała fala gorąca.
– Marzę, żebyśmy zostali już sami – wychrypiał. – Kiedy uwolnimy
się od tych wszystkich ludzi?
RS
79
Przeszedł ją dreszcz, a w głowie zapaliła się kolejna lampka
ostrzegawcza. Popełniła błąd, wtulając się w niego i wierząc, że może to
wszystko przerwać jednym gestem.
– Wprawdzie udało nam się uniknąć przemówień, ale to nadal jest
ślubne przyjęcie i wypada jeszcze tu jakiś czas pobyć.
Claire miała nadzieję, że wyrwie się z jego ramion pod pretekstem
zatańczenia z jego braćmi lub ojcem, ale Nicholas nie zamierzał jej
wypuścić. Po dwudziestu minutach tańca była wykończona. Pragnęła
swojego męża. Całym sercem, duszą i ciałem.
Na salę wjechał tort. Pokroili go wspólnie, a kiedy Nicholas podawał
Claire pierwszy kawałek, przytknęła usta do jego palców. Ledwo panowała
nad sobą. Miał nad nią niemal kompletną władzę. Wydawało się, że serce jej
pęknie, nim skończy się ten dzień.
Kiedy zgodnie ze zwyczajem wyciągnęła drżącą rękę, żeby podać
mężowi odrobinę tortu, przyciągnął ją do siebie i namiętnie pocałował.
Zakręciło się jej w głowie. Była tak skołatana, że nie wiedziała, czy powinna
skakać z radości, czy raczej płakać.
Burzliwe oklaski przerwały w końcu pocałunek. Nicholas chwycił
żonę za rękę i prowadził przez tłum gości, żeby z każdym zamienić kilka
słów.
Jakiś czas później przyszła kolej na rzucanie ślubnego bukietu. Claire
ponownie wyłamała się z tradycyjnych obrzędów. Podeszła po prostu do
siostry i wręczyła jej kwiaty.
– Masz już co prawda męża, ale jesteś moją jedyną rodziną –
powiedziała. – Chcę, żebyś je zachowała.
Sophie uśmiechnęła się serdecznie, podczas gdy pozostali goście
brawami zaakceptowali wybór Claire.
RS
80
Nicholas chwycił żonę, posadził ją na najbliższym krześle i w
mgnieniu oka ściągnął podwiązkę z jej uda. Wszystko wydarzyło się w
ciągu kilku sekund i prawdopodobnie nikt nawet się nie zorientował, co się
dzieje. Mimo to Claire trzęsła się jeszcze cała na długo po tym, jak
wypchnął ją, żeby dała podwiązkę jednemu z jego braci. Była tak
wstrząśnięta, że nawet nie wiedziała, któremu ją daje.
– Muszę się przebrać – szepnęła Nicholasowi do ucha. A przede
wszystkim muszę się stąd wydostać, krzyczała w myślach. Odetchnąć
świeżym powietrzem, odzyskać siły. Opanować się i przestać tak bardzo cię
pragnąć.
– Gdyby nie fakt, że chcę oszczędzić tę suknię, zaproponowałbym
pomoc – mruknął, przesuwając wzrokiem po jej ciele. – Obawiam się
jednak, że zerwałbym ją z ciebie jednym ruchem...
Claire pospiesznie uciekła, nie mówiąc ani słowa i odrzucając po
drodze ofertę pomocy od Sophie.
Pożałowała tego, kiedy została już sama. Okazało się, że nie radzi
sobie z natłokiem myśli. Kiedy zdjęła piękną suknię, odezwały się wyrzuty
sumienia. Boże, ile pieniędzy zostało wydanych. W dodatku jutro połowa
Australii dowie się z gazet o ich małżeństwie. Nicholasowi nie będzie wcale
łatwo, kiedy zostanie sam.
Co jeszcze wydarzy się dzisiaj? Claire była przerażona. Wprawdzie
robiła to wszystko dla siostry, ale to wcale nie , dodawało jej otuchy.
Włożyła bladoróżową sukienkę i zebrała się w sobie przed powrotem do
gości.
Kiedy wróciła do sali, Nicholas natychmiast zjawił się u jej boku. On
także zdążył się przebrać.
RS
81
– Myślę, że pora już na ciebie – powiedział cicho, po czym chwycił ją
pod ramię i wyprowadził z przyjęcia.
Gdy jechali w stronę jego domu, w samochodzie panowała cisza.
Claire miała nerwy napięte do granic możliwości. Zerkała ukradkiem na
Nicholasa, zachodząc w głowę, o czym on w tej chwili myśli.
Z pewnością o seksie, przemknęło jej przez głowę. Bo niby o czym
innym? Pożąda jej przecież, a ona od kilku godzin jest jego żoną.
Czy naprawdę nie ma żadnego sposobu, żeby opóźnić tę chwilę?
Myślała o tym nieustannie od dnia, kiedy Nicholas wymusił na niej
przyspieszony ślub. Niestety, nic jej nie przychodziło do głowy.
Podjechali pod dom i wysiedli z auta. Claire próbowała coś
powiedzieć, ale Nicholas chwycił ją na ręce. Z jej ust wydobył się cichy jęk.
Ciepło bijące od jego ciała rozpalało jej zmysły i ukryte pragnienia.
Podświadomie wyciągnęła ramiona, żeby go objąć.
Weszli do środka. Nicholas zatrzasnął nogą drzwi i postawił Claire na
podłodze. Nie zdążyła zareagować, bo natychmiast zamknął jej usta
pocałunkiem. Jej ciałem wstrząsnął dreszcz, kiedy językiem rozsunął jej
wargi.
Powiódł dłońmi po jej ciele, po twarzy, szyi, plecach, pośladkach. ..
– Claire... Claire... – szeptał pomiędzy pocałunkami. –Przez ciebie
wariuję...
Jęknęła cicho, kiedy rozsunął zamek sukienki. Niemal w ostatniej
chwili zdołała wykrzesać z siebie resztki energii i wyrwała się z jego
uścisku.
Nicholas zmrużył oczy i przyjrzał się jej z wahaniem.
– O co chodzi?
RS
82
– Ja nie mogę... – wyszeptała zdyszana. Nie była w stanie patrzeć mu
w oczy. – Nie możemy tego zrobić.
Zamarł na chwilę.
– Nie możemy czego? – wychrypiał nieswoim głosem, w którym dało
się słyszeć nutkę gniewu. – Wydawało mi się, że idzie nam całkiem dobrze
– dodał. – Jeśli to kwestia miejsca i wolałabyś przejść do sypialni, z
przyjemnością cię tam zaniosę.
– Nie, nie – zaoponowała. – Tu nie chodzi o miejsce. Chodzi mi o to,
że nie możemy się kochać.
– Dlaczego? – wykrzyknął zdenerwowany. – To jakaś gra?
– Żadna gra – próbowała wyjaśnić. – Nie mogę iść z tobą do łóżka i
już.
– Masz okres? – Nicholas szukał jakiegoś logicznego wyjaśnienia.
Rumieniec oblał jej twarz.
–Nie.
Właściwie mogła go okłamać. Tylko co by to dało? – pomyślała. Kilka
dni, nic więcej.
Uniosła zadziornie brodę i spróbowała jeszcze raz.
– Już mówiłam, muszę cię lepiej poznać. Nie mogę, ot tak, iść do łóżka
z facetem, którego znam tak krótko.
Jego oczy błysnęły gniewem.
– To była dobra wymówka, kiedy nie byliśmy jeszcze małżeństwem –
syknął. – Teraz nie widzę powodu, żeby czekać. Ja to wierni ty to wiesz,
Claire. Powiedz mi, jaki jest prawdziwy powód twojego zachowania? Czego
chcesz? Pieniędzy? Obietnic? Prezentów? O co, do diabła, chodzi?
Poczuła przeszywający ból.
RS
83
– Nigdy, przenigdy nawet nie pomyślałam o twoich pieniądzach –
krzyknęła zraniona. – Jak mogłeś coś takiego zasugerować?
Mięśnie na jego twarzy drgnęły nerwowo. Oczy pozostały gniewne i
nieustępliwe.
– A co innego miałem sobie pomyśleć? Masz oryginalny sposób
okazywania swojego oddania mężowi. Musisz to przyznać.
– A co to wielkiego w porównaniu z posądzeniem żony o chciwość –
odparła.
Wspomnienie brylantowej biżuterii było niczym grom z jasnego nieba.
Czy już wtedy chciał mnie kupić? – pomyślała wstrząśnięta.
– Jestem zmęczona – powiedziała, zerkając na schody. –Mam za sobą
wyczerpujące czterdzieści osiem godzin. Tyle przygotowań... Padam z nóg i
idę do łóżka – oświadczyła. – Sama – dodała dla pewności.
– Claire – mruknął ostrzegawczo Nicholas, zaciskając dłonie w pięści.
Ale ona nie czekała na dalszy ciąg. W panice wbiegła po schodach na
górę, porwała swoją torbę z małżeńskiej sypialni i wpadła do pierwszego
wolnego pokoju. Zatrzasnęła za sobą drzwi i rzuciła się na łóżko.
Łzy popłynęły jej po twarzy. Nawet nie próbowała ich
powstrzymywać. Szlochała jak dziecko, z głową wtuloną w poduszkę.
RS
84
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
Obudził ją intensywny zapach kawy. Zarzuciła poduszkę na głowę,
żeby nie ulec pokusie i nie ruszyć się z łóżka.
Namieszała wczoraj strasznie. Wolała nawet sobie nie wyobrażać, co
Nicholas o niej myśli. Nie miała pojęcia, skąd weźmie siłę, żeby spojrzeć
mu teraz w oczy. Sytuacja była nieporównywalnie gorsza od tej na wyspie
Brandmeire.
– Udawanie, że nic się nie wydarzyło, na pewno nie rozwiąże
problemu – mruknęła. – Masz dwa i pół miesiąca, żeby rozwiązać problemy
finansowe i wystąpić o rozwód. Niestety, nie możesz siedzieć w tym pokoju
przez cały ten czas – rozmawiała sama ze sobą.
Odrzuciła poduszkę i usiadła na łóżku. Zastanowiła ją niesamowita
cisza wokół. Może zrobił kawę i wyszedł? – pomyślała. Rzuciła okiem na
zegarek. Była dopiero ósma.
Modliła się, żeby Nicholasa nie było w domu, chociaż zdawała sobie
sprawę, że to raczej niemożliwe w niedzielny poranek.
Nagle ktoś gwałtownie zastukał do drzwi. Podskoczyła na łóżku i
zamarła z bijącym sercem.
– Claire, zarzuć coś na siebie i zejdź na śniadanie. Musimy
porozmawiać.
Grobowy ton Nicholasa nie dodał jej otuchy. Miała ochotę schować się
pod kołdrą, ale wiedziała, że na niewiele się to zda.
– Daj mi kilka minut – odkrzyknęła.
Mruknął coś za drzwiami, a potem usłyszała, jak odchodzi.
Wyskoczyła z łóżka. Umyła szybko zęby, włożyła dżinsy i błękitną
bluzeczkę. Nic więcej nie miała przy sobie. Reszta jej rzeczy leżała cały
RS
85
czas w głównej sypialni. Przeraziła ją myśl, że jeśli Nicholas wyrzuci ją
teraz na ulicę, zostanie bez swoich rzeczy, bez pracy i mieszkania. To jakiś
koszmar, pomyślała i wyszła z pokoju.
Chwilę później stała na progu kuchni i przyglądała się, jak Nicholas
sprawnie odwraca omlety. Musiała przyznać, że wyglądał uroczo w
domowej scenerii.
Jej serce ścisnęło się z bólu. Przecież w głębi duszy pragnęła być jego
żoną. Pragnęła i nie mogła. Zostało jej zaledwie kilka wspólnych tygodni,
które powinna wykorzystać jak najlepiej, żeby nacieszyć się nim na całe
życie.
Kiedy odwrócił się od kuchni, żeby przenieść omlety na stół, Claire
oderwała się od futryny i weszła do środka.
– Dzień dobry – przywitała się, próbując jednocześnie rozszyfrować
jego minę.
Spodziewała się, że będzie na nią wściekły, szczególnie że przecież
miał ku temu wszelkie powody. Ciekawe jednak, czy były to jedyne emocje,
jakie odczuwał?
– Omlety pachną wybornie – zagadnęła nieśmiało.
– Siadaj – usłyszała w odpowiedzi. – Najlepsze są ciepłe.
Nicholas zsunął omlety na talerz i postawił na stole dzbanek z kawą.
Przyglądała mu się uważnie. Poruszał się niemal bezszelestnie. Nic nie
mówił, wykonywał oszczędne ruchy. Claire czuła przejmujący ból. Tak
bardzo pragnęła poczuć pieszczotę jego dłoni.
Nicholas nalał kawę i podał jej kubek. Mogła mieć tylko nadzieję, że
nie zauważył, jak drżą jej ręce.
– Czy dziś czujesz się lepiej? – spytał. – Chyba nigdy do tej pory nie
widziałem cię w takim stanie.
RS
86
– Przepraszam – szepnęła. – Wiem, że jesteś zły...
– Wczoraj rzeczywiście byłem – przyznał. – Przecież to była nasza noc
poślubna i pragnąłem spędzić ją w łóżku z moją żoną. – Upił łyk kawy i
spojrzał przenikliwie na Claire. – Nie wiem, w czym tkwi problem, ale chcę
go rozwiązać. Jesteśmy małżeństwem i musimy coś z tym zrobić, więc albo
powiesz mi, o co chodzi i wspólnie znajdziemy rozwiązanie, albo po prostu
poinformujesz mnie, że już jest po sprawie.
– Nie jesteś specjalnie cierpliwy, co? – odparowała, zaskoczona jego
wrogim podejściem. – A jeszcze wczoraj oskarżałeś mnie, że próbuję tobą
manipulować.
Natychmiast pomyślała, że jeśli już wypomina mu wczorajsze
oskarżenia, nie powinna zapominać o tym, co sama zrobiła.
– Może powinieneś zapomnieć, że to powiedziałam – zreflektowała
się.
– A może właśnie nie.
Spuścił wzrok i wbił widelec w omlet. Przez dłuższą chwilę jadł w
milczeniu, po czym ponownie podniósł głowę.
– Jeśli byłaś wczoraj zbyt zdenerwowana, żeby się kochać, trzeba było
powiedzieć, mogłem cię tylko przytulić. Nie jestem przecież potworem.
Pragnęła, żeby przytulił ją teraz, żeby dał jej schronienie w swoich
ramionach. I przebaczył. Cóż, jednak to i tak skończyłoby się w łóżku.
– Nie potrafię się tak zbliżyć do ciebie. To by...
Przerwała w pół zdania, o mały włos nie zdradzając swoich myśli.
Gdyby doszło do fizycznego zbliżenia, nie potrafiłaby dłużej wmawiać
sobie, że go nie kocha.
– Chyba nie masz wyjścia. Małżeństwo na tym polega –powiedział
cierpko. – Za chwilę będziesz miała okazję wykazać się swoją dobrą wolą i
RS
87
chęcią poprawy. Tak się składa, że Forrester najwyraźniej jest gotowy do
poważnych rozmów. I chce je rozpocząć jeszcze dzisiaj.
– Wspaniale.
Starała się, żeby jej ton wyrażał taki sam entuzjazm jak słowa, ale w
głębi duszy pomyślała, jak bezdusznym człowiekiem jest Jack Forrester,
skoro wzywa Nicholasa w pierwszy dzień po ślubie. Chociaż, przyszło jej
zaraz do głowy, być może Nicholas uprzedził Forresterów podczas
wczorajszego przyjęcia, że nie planuje żadnego miesiąca miodowego i jest
w każdej chwili gotów do rozmów.
– Cieszę się – powtórzyła. – I mam nadzieję, że wyniknie z tego coś
dobrego. Bardzo chętnie będę ci towarzyszyć w drodze do biura.
Jego wzrok zbił ją z tropu.
– Prawdę mówiąc, Jack i Naomi zaprosili nas na swój jacht. Spędzimy
z nimi cały dzień. Ruszamy zaraz po śniadaniu.
Nie ma mowy, pomyślała sparaliżowana. Ponieważ nie odpowiadała,
Nicholas podszedł do niej i położył rękę na jej ramieniu.
– Wiesz, myślę, że obojgu nam dobrze zrobi taki dzień na świeżym
powietrzu – powiedział serdecznie.
Naprawdę starał się być miły. Claire zrozumiała, że daje jej drugą
szansę. Przerażenie spowodowane perspektywą wspólnego spędzenia dnia
na oceanie nie pozwoliło jej na równie miłą reakcję.
– Nie jadę – powiedziała krótko.
To były bez wątpienia ostatnie słowa, jakie chciał usłyszeć, ale nie
miała wyjścia. Była sparaliżowana strachem.
– Ty też nie powinieneś. – Rzuciła okiem na szare niebo.
– Próbujesz mną manipulować, Claire?
RS
88
– Broń Boże, nie chciałam, żeby tak to zabrzmiało. Ale wiesz, że nie
lubię otwartej wody.
– Nalegam.
– A ja się upieram. Nie. I nawet nie chodzi o to, że nigdzie nie popłynę
– wypaliła. – Chodzi o wspólne spanie. Nie zmieniłam zdania. – Oddychała
ciężko. – Zapewniłeś mi prawo do oddzielnej sypialni do pierwotnie
ustalonej daty ślubu. To, że odbył się wcześniej, niczego nie zmienia,
– Przecież to idiotyczne.
– Nie obchodzi mnie, jak to oceniasz. Tak będzie i już.
Przez krótką chwilę, która zapewne obojgu wydawała się wiecznością,
przyglądali się sobie badawczo. Wreszcie Nicholas wymamrotał pod nosem
jakieś przekleństwo i wyszedł z kuchni. Pięć minut później rozległ się trzask
zamykanych drzwi.
Dochodziła północ, gdy Claire usłyszała, jak drzwi, które wiatr wyrwał
z rąk Nicholasa, huknęły o ścianę. Z płaczem zbiegła na dół.
– Nic ci się nie stało? Umierałam ze strachu.
Rano rozstali się w gniewie, chociaż żałował tego już chwilę po
wyjściu z domu, a teraz, kiedy spojrzał na jej zatroskaną, bladą ze
zmartwienia twarz, poczuł falę ciepła i cała złość natychmiast z niego
wyparowała.
– Było ciężko. Zajęło nam chwilę, zanim przyprowadziliśmy jacht z
powrotem do zatoki.
Odgarnął mokre włosy z czoła.
Claire spojrzała na jego przedramię i pobladła jeszcze bardziej.
– Jesteś ranny.
RS
89
– To nic poważnego. – Nicholas rzucił okiem na płytkie rozcięcie
ciągnące się od łokcia po nadgarstek. – Ot, zadrapanie – powiedział
lekceważąco.
Przez chwilę Claire przyglądała mu się z troską, ale zaraz oburzenie
wzięło górę.
– Jak możesz nazywać to tylko skaleczeniem? Jak możesz być tak
nieodpowiedzialny i ryzykować własnym życiem? Czy ty w ogóle zdajesz
sobie sprawę, że mogłeś tam zginąć?
– Nie było aż tak źle – próbował ją uspokoić.
– Właśnie, że było bardzo źle – upierała się, a łzy popłynęły jej po
twarzy. – Nie zniosłabym, gdybym straciła i ciebie – zaszlochała.
W jednej chwili Nicholas uświadomił sobie dwie ważne rzeczy. Po
pierwsze, abstrahując od tego, że nie chciała dzielić z nim łóżka, Claire
zależało na nim. I to tak, że odchodziła od zmysłów podczas sztormu
szalejącego u wybrzeży Sydney. Po drugie, zrozumiał, że jemu również na
niej zależy.
To jeszcze nie miłość, uspokoił się pospiesznie. Po prostu myślał o
swojej żonie i martwił się, kiedy była smutna. A świadomość, że ona darzy
go podobnymi uczuciami, wprawiła go w dobre samopoczucie. Chciał
zapomnieć ostatnie dwadzieścia cztery godziny i zacząć wszystko od
początku. Miał nadzieję, że to możliwe.
– Przykro mi i przepraszam, że musiałaś się martwić. Powinienem
zadzwonić, kiedy zeszliśmy na brzeg. Nie przyszło mi jednak do głowy, że
ty...
Nie skończył, bo Claire objęła go ramionami i przytuliła twarz do jego
przemoczonej koszuli. Za oknem szalała burza.
RS
90
– Nigdy więcej mi tego nie rób. – Claire odchyliła się na chwilę,
uderzyła go pięściami w pierś i przytuliła się jeszcze mocniej. – Nie
przeżyłabym, gdybym miała cię stracić.
Uniósł delikatnie jej brodę i spojrzał głęboko w oczy.
– Jestem tutaj przy tobie i zawsze będę. Do końca naszych dni, Claire
– zapewnił, po czym nachylił się, żeby ją pocałować.
– Chodź – powiedziała, kiedy oderwał usta od jej warg. –Trzeba
założyć opatrunek. Nie można tego tak zostawić.
– Jasne – powiedział Nicholas i pomyślał, że jeśli tylko pielęgnowanie
go pomoże jej w jakiś sposób, gotów jest poddać się wszelkim zabiegom. –
Muszę wyskoczyć z tych mokrych ciuchów – dodał.
– Chodźmy na górę. Na pewno przemarzłeś do szpiku kości.
Powinieneś wziąć gorący prysznic. To cię rozgrzeje.
– Nic mnie tak nie rozgrzewa jak twój uścisk.
Spojrzała na niego nieufnie, więc wzruszył ramionami i dodał:
– Sama zobacz. Czy moja skóra jest zimna? Czy się trzęsę?
Rozgrzewasz mnie, chcesz czy nie.
Przepiękny rumieniec, pomyślał, widząc, jak się zaczerwieniła.
Wymamrotała coś pod nosem.
– Co mówisz? Nie usłyszałem cię. – Wspiął się za nią po schodach,
zaskoczony i wzruszony jej sympatyczną reakcją.
Claire odwróciła się, ale widząc jego wzrok, znów się zaczerwieniła.
– Mówiłam tylko, że musimy zająć się twoją raną. A skoro nie jest ci
zimno, z prysznica możesz zrezygnować.
Przestronna łazienka wydawała się mniejsza, kiedy weszli do niej
oboje. Nicholas wysłał Claire po suche ubrania, a sam w tym czasie rozebrał
RS
91
się i dokładnie wytarł. Ledwo zdążył przepasać się ręcznikiem, kiedy już
była z powrotem.
Jej oczy dziwnie błysnęły, ale bez słowa podała mu ubrania i zabrała
się za przetrząsanie szafek w poszukiwaniu środków opatrunkowych.
Kiedy ponownie na niego spojrzała, był już w dżinsach i koszuli.
Wyciągnął ramię i z ufnością poddał się jej zabiegom.
– Dlaczego tak bardzo się przestraszyłaś? – spytał, gdy założyła mu
opatrunek. – W biurze przeżyliśmy już niejedną burzę i wydawałaś się
wyjątkowo opanowana. Dziś powiedziałaś, że mnie też nie możesz stracić.
Kogo już straciłaś przez burzę?
Twarz Claire posmutniała.
– Pewnego dnia moi rodzice wypłynęli w rejs i złapała ich potworna
burza. Oboje utonęli. Wydarzyło się to bardzo dawno temu, ale do dzisiaj
boję się otwartego oceanu.
– Do diabła! Claire, wybacz mi, proszę!
Przecież wiedział, że jej rodzice nie żyją. Może powinienem skojarzyć
to z jej lękiem, pomyślał. Dlaczego nigdy o to nie zapytałem? – wściekał się
na siebie. To, co teraz usłyszał, wyjaśniało jej zachowanie. Poczuł się
fatalnie.
– A ja chciałem cię zmusić... Przepraszam.
Spojrzała na niego, a w jej oczach było tyle ufności, że znów poczuł
budzące się w nim pożądanie. Wyszeptał jej imię i wyciągnął ręce. Musiał
mieć ją blisko, trzymać w ramionach, czuć ciepło i zapach jej ciała. Zrobi
wszystko, żeby już na zawsze była jego.
Wzdrygnął się zaskoczony własnymi myślami. Czyżby tak bardzo
poruszała go jej historia?
– Pocałuj mnie – wyszeptał.
RS
92
Ich usta odnalazły się błyskawicznie, a ciała przylgnęły do siebie z
niezwykłą determinacją.
Prowadził ją w stronę sypialni, całując i przytulając. W pośpiechu
zerwała z niego koszulę. Przeszedł go niesamowity dreszcz, gdy poczuł jej
dłonie na swojej piersi. Odetchnął głęboko i spojrzał jej w oczy. Odnalazł to,
czego szukał. Pożądanie i przyzwolenie. Akceptację i zaufanie. I... miłość?
Jego serce biło jak oszalałe. Po chwili jej bluzka znalazła się na
podłodze, a obok niej koronkowy stanik.
– Jesteś taka piękna – Nicholas zachwycił się na widok nagiego ciała
Claire. – Pragnę cię.
Ich usta ponownie się odnalazły. Namiętnie i łapczywie.
Nicholas odkrywał nową Claire. Taką, o jakiej marzył. Pozbawioną
samokontroli, czerpiącą z życia radość. Upajał się tym odkryciem.
Ciało Claire płonęło. Pragnęła Nicholasa i chciała mu się oddać bez
najmniejszych zahamowań. Ciałem, duszą i sercem. Była gotowa zrobić
wszystko, czegokolwiek by zapragnął. Tej nocy cała była jego.
– Kochaj się ze mną – wyszeptała mu do ucha, otaczając udami.
– Niczego innego nie pragnę – odparł.
Za oknem sztorm ustał, ale w sypialni żywioł przybierał na sile.
RS
93
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
Praca to podobno najlepsze lekarstwo na wszelkie troski. Hołdując tej
zasadzie, Claire przyszła do biura o siódmej trzydzieści i od razu rzuciła się
w wir zajęć. Nie szło jej jednak najlepiej.
Za każdym razem, gdy spoglądała w stronę pustego gabinetu
Nicholasa, przed oczami stawał jej obraz ich ciał splecionych w miłosnym
uścisku. Gdy wsłuchiwała się w deszcz dzwoniący o szyby, czuła zapach
skóry ukochanego i przypominała sobie jego łagodne pieszczoty. Zupełnie
jakby mnie kochał, pomyślała. Ech, skarciła się zaraz. To już są wycieczki w
krainę fantazji. Nie powinna o tym zapominać.
Musiała stanąć twarzą w twarz z faktami. Jej życie osobiste było nieźle
pogmatwane, a teraz jeszcze trzeba będzie zmierzyć się z problemami
zawodowymi. Nicholas pewnie się wścieknie, kiedy pozna szczegóły
sprawy w Campbell. Nie miała jednak wyjścia i będzie musiała mu o tym
powiedzieć. Im wcześniej, tym lepiej.
Stukała ze zdenerwowania palcami w blat biurka i gniewnie patrzyła
na telefon. Cóż, nie może zapominać, że wciąż jest jego asystentką i że to
sprawy firmy są na pierwszym planie. Chwyciła słuchawkę i szybko
wybrała numer. Ponieważ nie odbierał, spróbowała ponownie. Bez skutku.
Zostawiła więc tylko wiadomość
Natłok myśli przyprawiał ją o ból głowy. Oparła łokcie o biurko i
schowała twarz w dłoniach. Pomyślała, że źle zrobiła, kochając się z nim.
O rany! – dodała zaraz wściekła, że głos sumienia znowu zatruwa jej
życie. No dobrze, podjęła z nim dialog. Wiem, że zrobiłam źle, ale wiem też
doskonale, co powinnam zrobić teraz. Zachowam dystans. Do czasu, aż
szantażysta dostanie swoje pieniądze. Potem odejdę.
RS
94
Plan może jest dobry, ale nie mam pojęcia, jak go zrealizować,
pomyślała.
Nie usłyszała nadjeżdżającej windy. Widok Nicholasa całkowicie ją
zaskoczył.
– Chodź do mnie – poprosił ją do gabinetu. – Opowiedz mi o sytuacji
w Campbell.
Rzucił teczkę na krzesło, a sam usiadł w fotelu.
– Dostałeś moją wiadomość? – spytała.
– Brałem właśnie prysznic, kiedy dzwoniłaś – wyjaśnił. –Wyszłaś
dzisiaj bardzo wcześnie. Miałem nadzieję, że znajdę cię koło mnie, kiedy
otworzę oczy – powiedział z wyrzutem. – Czy to ta teczka? – Wskazał
dokumenty na biurku, a kiedy przytaknęła, poprosił: – Streść, proszę, co się
wydarzyło, a ja tymczasem przejrzę papiery.
– Jasne – ucieszyła się, że skoncentrują się teraz na sprawach
zawodowych. – Nie wiem, czy pamiętasz, ale tą sprawą zajmuje się John
Greaves. Dzwoniłam już do niego i prosiłam, żeby jak najszybciej
przyjechał do biura – powiedziała.
– Nie podałam powodów. Powiedziałam tylko, że chcesz się z nim
zobaczyć najszybciej jak to możliwe.
Nicholas pokiwał głową.
– John wszystko sprawdzał w zeszłym tygodniu i dostałem od niego
raport, z którego jasno wynikało, że system będzie gotowy.
– Niestety, okazało się, że nie było to takie jasne. Z początku wszystko
szło gładko. Problem pojawił się, kiedy przełączyli się na system ochrony
weekendowej. Wtedy jedno po drugim zaczęło się sypać.
– Dlaczego się z nami nie skontaktowali? Dlaczego nikt nie dał mi
znać, że są jakieś kłopoty?
RS
95
– W Campbell twierdzą, że byli w stałym kontakcie z Johnem, a nasi
pracownicy oddelegowani do ich firmy... – zawahała się.
– Tak? – Uniósł brew w oczekiwaniu.
– .. .mówią, że kazano im o wszystkich sprawach informować jedynie
Johna.
Twarz Nicholasa nie wyrażała emocji, ale gwałtownie sięgnął po
słuchawkę telefonu.
– John? – spytał pozornie łagodnym tonem. – Cieszę się, że już
dotarłeś. Przyjdź, proszę, do mnie. – Zrobił pauzę. –Tak, teraz.
Claire wstała, żeby wyjść.
– Przy okazji... – zatrzymał ją.
Odwróciła się na pięcie.
–Tak?
– Z tobą też muszę porozmawiać. – Spojrzał na nią przenikliwie. – Ale
to może poczekać, aż uporam się z tym bałaganem.
– Bez problemu znajdę sobie zajęcie do tego czasu – odparła tylko z
pozoru spokojnie.
Od wczorajszej nocy nie była w stanie zapanować nad emocjami. Nie
potrafiła przekazać mu zwykłej informacji, nie myśląc jednocześnie o
wydarzeniach w sypialni. Nicholas dostarczył jej niezapomnianych wrażeń i
właśnie to, że było tak cudownie, rozdzierało jej serce.
Starała się być dzielna, ale czuła, że zawodzą ją wszystkie
mechanizmy obronne. Zawsze była dumna z umiejętności trzymania emocji
na wodzy. Tym razem jednak coś w niej pękało. Desperacko potrzebowała
czasu dla samej siebie, żeby zregenerować siły. Nic jednak nie zapowiadało,
że go znajdzie.
RS
96
John Greaves siedział w gabinecie Nicholasa ponad godzinę. Claire to
jednak niewiele pomogło. Miała taki mętlik w głowie, że fizycznie sobie z
tym nie radziła.
Co jakiś czas dobiegał ją podniesiony głos Johna. Nicholas przez cały
czas mówił spokojnie.
Podziwiała go za to. I jednocześnie drżała na myśl, że z nią będzie
rozmawiał równie chłodnym, wyważonym tonem. Czy w taki spokojny
sposób oświadczy jej, że okres ochronny minął i teraz chce mieć jej ciało na
każde skinienie?
Przecież nie jest barbarzyńcą, sam tak powiedział.
Nie jest, przyznała po chwili. Ale jest silny i zdeterminowany.
John Greaves opuścił wreszcie gabinet szefa. Z jego twarzy bez trudu
dało się wyczytać, że spotkanie zupełnie nie przebiegło po jego myśli. Był
blady jak ściana, usta miał mocno zaciśnięte.
Nicholas zadzwonił w kilka miejsc, zanim ponownie poprosił Claire
do siebie. Idąc tam, spodziewała się najgorszego.
Tymczasem, ku jej pełnemu zaskoczeniu, Nicholas wstał zza biurka,
podszedł do niej i mocno przytulił, chowając twarz w jej włosach.
– Chciałem się rano upewnić, że u ciebie wszystko dobrze. – Odsunął
się od niej i schował dłonie w kieszeniach. – Claire, muszę wyjechać.
Sprawa Campbell jest pilna i chciałbym, żebyś przez ten czas przypilnowała
tutaj wszystkiego.
– Co konkretnie mam zrobić? – spytała szczęśliwa, że nie jest na nią
zły. – Co z Johnem?
– John wyleciał.
Claire wydawało się, że Nicholas mówi spokojnie, ale zaraz
zrozumiała, że gotuje się ze złości.
RS
97
– Jest bardzo niewiele rzeczy w życiu, które naprawdę potrafią
wyprowadzić mnie z równowagi. Kłamstwo przewodzi na tej liście i jest
absolutnie niewybaczalne. Okazało się, że John od dłuższego czasu grał nie
fair. Łgał mi w żywe oczy wiele razy. Potrzebował pieniędzy na hazardowe
długi. Najgorsze jest jednak to, że przyłapany wreszcie na kłamstwie, nie
okazał nawet odrobiny skruchy.
Każde słowo Nicholasa wbijało się w serce Claire niczym sztylet.
Równie dobrze mógł mówić teraz o niej. Otworzyła usta, żeby coś
powiedzieć, ale zaraz zrezygnowała. Co ma zrobić? Błagać?
– Jedyna rzecz, jaka cieszy mnie w tej chwili, to fakt, że juz więcej go
nie zobaczę – dodał.
Claire zatrzepotała rzęsami, żeby powstrzymać łzy. Jej serce biło jak
oszalałe.
– Bardzo mi przykro – wyszeptała z trudem.
Nicholas potrząsnął głową i uśmiechnął się, co tylko bardziej ją
zasmuciło.
– Przeważnie lepiej panuję nad gniewem, ale rozmawiając z tobą,
czuję się wyjątkowo swobodnie...
– Nicholas – przerwała mu. – Muszę ci coś powiedzieć.
– Czy coś cię martwi? – Spojrzał na nią niepewnie.
– Nie. – Pokręciła głową.
Jest za późno na wyznawanie prawdy, pomyślała. Zdecydowanie za
późno.
– Nie, nic mnie nie martwi – zmieniła ton. – Chcę tylko pomóc w
naprawieniu sytuacji w Campbell. Powiedz, co mam robić, kiedy
wyjedziesz.
RS
98
Przedstawił jej w punktach listę najważniejszych rzeczy, na które
powinna zwrócić uwagę. Na koniec pocałował ją namiętnie.
– Nie będę dzwonił – powiedział chwilę później. – Oboje będziemy
bardzo zajęci. Lepiej, żebym skoncentrował się na rozwikłaniu problemu i
wrócił jak najszybciej. Ale... Cały czas będę żył wspomnieniem wczorajszej
nocy. Mam nadzieję, że ty też.
Claire zamknęła oczy i przytuliła się do niego. Jej serce przepełniał
smutek.
– Nigdy tego nie zapomnę – wyszeptała. Pocałował ją jeszcze raz, po
czym spojrzał na zegarek.
– Muszę już iść.
– Rozumiem – westchnęła ciężko. – Powodzenia. Postaram się, żeby tu
wszystko chodziło jak w zegarku.
– Kiedy wrócę...
– Zainstalujemy jacuzzi na tarasie – starała się zażartować, ale czuła,
że nie wychodzi jej to najlepiej. – Zaopiekujemy się kwiatami i będziemy
pracować nad naszym bajkowym małżeństwem.
Nicholas się zawahał.
– Tak. Właśnie tak – powiedział niepewnie.
Zebrał dokumenty z biurka, wrzucił je do teczki i wyszedł z biura.
Chwilę po tym, jak zniknął za drzwiami, zadzwonił telefon. Claire
podniosła słuchawkę.
– Biuro pana Monroe?
– W czym mogę pomóc? – powiedziała grzecznie.
– Jak cudownie słyszeć twój słodki głos.
Haynes. Włosy stanęły jej dęba. Nerwowo zasłoniła słuchawkę ręką.
RS
99
– Czego chcesz? Skąd w ogóle masz mój numer i dlaczego tu
dzwonisz?
Były szef Sophie zaśmiał się szorstko.
– Sprawy uległy zmianie – syknął. – Wyszłaś za Nicholasa Monroe,
więc chyba nie masz problemów z gotówką. Postanowiłem zatem, że
zamkniemy sprawę w najbliższy piątek. W tym samym miejscu, o stałej
godzinie i w ten sam co zwykle sposób.
Claire nie była w stanie wydusić słowa. Słyszała tylko urywany
oddech szantażysty w słuchawce.
– Zawiedź mnie – dodał po chwili – a będziesz długo żałować.
– Nie możesz tego zrobić – wykrzyczała w panice. – Ja nie mam
pieniędzy. Co ty opowiadasz?
Było jednak za późno. Mężczyzna odłożył słuchawkę.
Siedziała dłuższą chwilę nieruchomo i przerażona wpatrywała się w
telefon. Wiedziała, że to głupie, ale miała wrażenie, że Haynes zaraz
wpadnie do pokoju i zrobi jej krzywdę.
Spróbowała myśleć trzeźwo. Nie miała wyjścia, musiała zdobyć
pieniądze. Ileż w tym wszystkim ironii, pomyślała. Przed ślubem nie miała
pieniędzy, ale bardzo chciała spłacić dług. Teraz, jako żona Nicholasa
Monroe, mogła bez problemu wziąć pożyczkę, ale wolałaby tego nie robić.
Bo kiedy już to zrobi, jej małżeństwo się skończy.
Czas do końca tygodnia upłynął jej bardzo szybko. Ledwo się
obejrzała, a już stała w parku Greenhaul, niedaleko biura.
Była właśnie pora lunchu, więc wokół kręciło się mnóstwo ludzi –
zwykłych spacerowiczów, matek z dziećmi i biznesmenów.
Claire przychodziła tu dość często. Szantażysta wiedział o tym, dlatego
wybrał to miejsce.
RS
100
Spacerowała nerwowo, przyglądając się przechodniom. Miała ze sobą
pieniądze. Teraz, jako żona Nicholasa, bez problemu dostała pożyczkę z
banku. A jeszcze niedawno każdy bank wyśmiałby jej prośbę.
Właściwie jedyną dobrą stroną tej koszmarnej sytuacji wydawał się
fakt, że dziś sprawa szantażu zostanie definitywnie zamknięta.
A kiedy już spłacę długi siostry, pomyślała Claire, odejdę z firmy na
zawsze. Jeszcze dziś, zanim wróci Nicholas. Wiedziała, że to doprowadzi go
do wściekłości i pewnie zaboli, tak jak ją bolało, tym bardziej że w końcu
dopuściła do siebie myśl, że się w nim zakochała.
O Boże, co też za bzdury wymyślała. Przecież Nicholas wcale się nie
zmienił. Nie kocha jej i nie zamierza pokochać. Owszem, seks sprawił mu
przyjemność, ale nie miał nic wspólnego z prawdziwymi emocjami. I to się
nie zmieni, uświadomiła sobie. Pozostało jedno wyjście, inaczej przyjdzie
jej zwariować. Poza tym, jak mogłaby z nim zostać, skoro od samego
początku go okłamywała? Gdyby spróbowała cokolwiek mu wyjaśnić, z
pewnością by ją znienawidził, a tego również by nie zniosła.
Nagle dostrzegła Gordona Haynesa. Postanowiła, że zaraz po
spotkaniu wróci do biura i złoży wypowiedzenie. Ze stanowiska asystentki
i... żony.
Kiedy Gordon podszedł, wyciągnęła do niego rękę z plastikową torbą.
Torba miała logo pobliskiej księgarni, a pieniądze wciśnięte były w pustą
okładkę po książce.
– Proszę. Wszystko jest tak jak ostatnio – powiedziała. Haynes zajrzał
do środka i zaśmiał się cicho. Wcisnął torbę do kieszeni kurtki.
– Doskonale – powiedział wesoło. – Wiedziałem, że sobie poradzisz.
RS
101
– Nie masz pojęcia, przez co przeszłam, żeby je zdobyć – warknęła,
pragnąc jak najszybciej zakończyć spotkanie. –Bierz je i zniknij z mojego
życia. Zrobiłam, co chciałeś, a teraz wreszcie daj mi spokój.
Odwróciła się i chciała odejść.
– Nie tak szybko. – Haynes położył rękę na jej ramieniu. Claire aż się
wzdrygnęła.
– Zabieraj łapy – wycedziła przez zęby.
Cofnął rękę, ale przyglądał się jej z taką nienawiścią, że nie była w
stanie zrobić kroku. Nie miała pojęcia, o co mu chodziło.
– Niech pani nie wpada w panikę, pani Monroe – powiedział, w
szczególny sposób akcentując ostatnie dwa słowa.
– Po prostu jeszcze z panią nie skończyłem.
– Ale ja skończyłam z panem, panie Haynes – warknęła. – Twoje
milczenie zostało opłacone. Od dziś nie mam ci już nic do powiedzenia.
– To mi akurat pasuje. – Jego oczy pociemniały z gniewu. – Wolę,
żebyś nie gadała, tylko słuchała. Bardzo uważnie. Bo to, co powiem,
dotyczy ciebie.
– Wątpię. – Claire starała się być dzielna, ale do jej serca zakradł się
strach.
– Skoro tak uważasz, to nie ma sprawy – warknął ostrzegawczo.
Chciała odejść, ale coś kazało jej zostać.
– No dobrze, o co chodzi? – spytała.
– Całkiem nieźle się ustawiłyście razem z siostrą, czyż nie? – Gordon
się nachylił. – Mała Sophie wyszła za senatora, a teraz ty za szefa Monroe.
Całkiem nieźle.
Wcale jej się nie podobało, że Haynes mówi o tym w ten sposób.
– A jaki to ma związek z nami?
RS
102
Powoli przejechał dłonią po łysinie.
– Wiesz, miałem ciężkie życie. Teraz chcę to sobie wynagrodzić. I ty
mi w tym pomożesz.
– Nic z tego. Skończyliśmy ten temat. Dostałeś, czego chciałeś. –
Claire obawiała się, że jej słowa wcale nie brzmią tak stanowczo, jakby
sobie tego życzyła.
Gordon zbliżył się do niej niebezpiecznie blisko. Poczuła
nieprzyjemny zapach potu.
– Nie najlepiej mi się ostatnio powodzi, Claire. Mam już tego dość.
Chciałbym się gdzieś wyprowadzić. Tobie chyba też byłoby to na rękę,
prawda? Nie stać mnie jednak na przeprowadzkę, ale siedemset pięćdziesiąt
tysięcy dolarów załatwiłoby sprawę. To będzie raptem dziesięć rat po
siedemdziesiąt pięć tysięcy. W poniedziałek przyjdziesz tu z pierwszą
wpłatą.
Czy on kompletnie oszalał? – pomyślała przerażona Claire.
– Nie ma takiej możliwości...
Nawet gdyby chciała, nigdy nie zdobędzie takich pieniędzy.
Gordon wzruszył ramionami.
– Lepiej się postaraj – wycedził przez zęby.
– Bo jeśli nie, to co? Skrzywdzisz mnie?
– Och nie, Claire – zaśmiał się złowieszczo. – Nie skrzywdzę ciebie,
ale twojego męża. Człowieka, który ma pieniądze. Na przykład
przypadkowym strzałem z pędzącego samochodu. To ostatnio zrobiło się
popularne w Sydney. Albo któregoś dnia potrąci go samochód na przejściu
dla pieszych. Cóż by to była za tragedia. A jaka strata dla miasta.
Claire przeraziła się nie na żarty. Gordon mówił całkiem poważnie.
– Proszę... – zaczęła i zrobiła krok w jego stronę.
RS
103
– W poniedziałek – przerwał jej. – Dasz sobie radę – dodał i zniknął w
tłumie.
Patrzyła za nim i cała aż się trzęsła. Gordon Haynes właśnie zagroził,
że zabije Nicholasa. Skąd ona weźmie tyle pieniędzy?
Nie miała pojęcia, ile czasu stała jak sparaliżowana. Nagle usłyszała
znajomy głos. Cudowny i kochany, którego nie spodziewała się tutaj
usłyszeć.
– Nicholas! – Odwróciła się w jego stronę.
RS
104
ROZDZIAŁ JEDENASTY
Nicholas wrócił z podróży wcześniej. Pragnął jak najszybciej zobaczyć
się z Claire. Odnalazł ją w pobliskim parku, do którego często chodziła w
porze lunchu. Kiedy go zobaczyła, rzuciła mu się w ramiona z
niepohamowanym płaczem. Przytulił ją mocno, delektując się jej bliskością.
Po chwili puściła jego szyję i odchyliła głowę, żeby spojrzeć mu w
oczy.
– Nicholas, nic ci nie jest? Jesteś cały? Tak się cieszę, że cię widzę.
– Wszystko w porządku. Tym razem nie było żadnych burz i
niebezpieczeństw – żartował, lecz po chwili spoważniał. – Tęskniłem za
tobą – powiedział bez zastanowienia. Pragnął jej gorąco, gwałtownie,
właśnie teraz.
– Ja też za tobą tęskniłam. – Chwyciła go za ramiona i wpatrywała się
w jego twarz. Chciała się upewnić, że jest tu z nią naprawdę. – To był taki
długi tydzień. Cieszę się, że wróciłeś cały i zdrowy.
–I bezpieczny jak systemy zabezpieczeń Monroe – zażartował, choć
nie wywołało to uśmiechu na jej twarzy.
Pocałował ją delikatnie w drżące usta. Odwzajemniła pocałunek.
– Wróćmy do biura. Za dużo osób się tu kręci – zaproponował.
– Masz rację. Nie powinniśmy tak stać. – Wzięła go pod ramię i
ruszyli w stronę wyjścia.
Gdy doszli do biura, Nicholas machinalnie skinął głową na powitanie
pracownikom, ale myślał tylko o kobiecie, która szła u jego boku. Chciał jak
najszybciej zostać z nią sam na sam.
Ledwie znaleźli się w jego gabinecie i zamknęli za sobą drzwi,
przywarł do niej w gorącym pocałunku, na który tak długo czekał. Poczuł,
RS
105
jak ogarnia go pożądanie. Całym sercem pragnął być teraz blisko niej. Tak
blisko, jak to tylko możliwe.
– Czy mogę cię dotknąć? – Pomału rozpinał guziki jej bluzki, marząc o
jedwabistym dotyku jej skóry.
– Nie powinniśmy tego robić. A co będzie, jeśli ktoś wejdzie do
pokoju? – Próbowała przywołać się do porządku, choć w tym samym
momencie nerwowymi ruchami pomagała mu zdjąć płaszcz i koszulę.
– Zamknąłem drzwi na klucz. – Położył ją na biurku. Jedną ręką
chwycił kabel od telefonu i wyciągnął go z gniazdka. – To załatwi sprawę
niepożądanych zakłóceń.
W pokoju panowała cisza, przerywana jedynie monotonnym szumem
klimatyzatora i miłosnymi jękami.
Nicholas sięgnął do spódnicy Claire. Nagle zawahał się. Nie był wcale
pewien, czy nie postępuje zbyt gwałtownie i czy ona też tego pragnie.
– Nie przerywaj – szepnęła, rozpinając mu pasek przy spodniach i
kładąc jego dłonie na suwaku spódnicy.
Tak, nie miał już wątpliwości. Oboje pragnęli się równie mocno. Ta
świadomość zadziałała na niego podwójnie podniecająco.
Nagle dobiegł go jej stłumiony jęk.
– Musimy się zabezpieczyć.
Ostatnim razem nie pomyśleli o tym. Kiedy leżeli później obok siebie i
zapytał ją o to, powiedziała, że dobrze zna swój cykl i z pewnością nie
będzie problemu.
– Zadbam o to. – Przyglądał się jej nagiemu ciału z podziwem. – Za
każdym razem, kiedy na ciebie patrzę, jesteś coraz piękniejsza.
Zarumieniła się. Oplotła rękami jego szyję, pieszcząc czubkami
palców kark.
RS
106
– Ty też jesteś piękny. Jesteś najprzystojniejszym mężczyzną, jakiego
kiedykolwiek widziałam.
Uśmiechnął się zmieszany.
– A ilu ich widziałaś?
– Wiesz, co miałam na myśli.
Uśmiechali się do siebie, patrząc sobie głęboko w oczy. Nicholas
wiedział dobrze, że teraz z całą pewnością jej myśli i ciało należały tylko
niego.
– Tak, wiem i dziękuję za komplement. Teraz pozwól, że pokażę ci, co
ja miałem na myśli i co chciałbym z tobą zrobić.
Poprzednim razem kochali się czule i delikatnie. W pokoju panował
półmrok, a za oknem szalała burza. Nie mógł widzieć jej zbyt dokładnie, ani
słyszeć jej cichych jęków.
Tym razem chciał na nią patrzeć. Jej skóra miała złocisty kolor i była
gładka jak jedwab. Kiedy pieścił jej ciało, Claire drżała z rozkoszy. Całował
ją, a ona odwzajemniała pocałunki. Wspólnie osiągnęli spełnienie.
Weekend minął, choć trudno powiedzieć, żeby był spokojny. Claire
miała poważne problemy. Wydawało się jej, że już nie może być gorzej.
W poniedziałek w porze lunchu, kiedy miała spotkać się z Haynesem,
żeby dać mu siedemdziesiąt pięć tysięcy dolarów, wyrwała się z biura i
poszła do parku. Tam przekazała bezdomnemu mężczyźnie zdjęcie Haynesa,
które wydrukowała z jego strony internetowej. Wręczyła mu też kopertę,
zawierającą list, który mężczyzna miał dostarczyć:
Potrzebuję więcej czasu. Nie mogę zapłacić jednorazowo takiej sumy.
Spotkamy się za miesiąc i wtedy zapłacę ci dziesięć tysięcy dolarów.
Porozmawiamy też o spłacie pozostałej kwoty.
RS
107
Dzień później Haynes przystąpił do akcji zastraszania. Dzwonił do
biura, spacerował koło baru, gdzie Claire zwykle kupowała lunch dla siebie i
Nicholasa.
Żeby zmylić prześladowcę, zmieniła przyzwyczajenia. Omijała
ulubione miejsca, nie odbierała żadnych telefonów w biurze, dopóki nie
upewniła się, kto dzwoni.
Pod koniec miesiąca, w wyznaczonym dniu, pobrała pełną kwotę salda
debetowego na karcie kredytowej i zapłaciła Haynesowi dziesięć tysięcy
dolarów. Przyjął pieniądze, ale nalegał na spłatę pozostałej części.
Niestety, niechcący zdradziła się, że Nicholas nie wie nic o jej
problemach i że stara się go ochronić przed tą wiadomością. Haynes
wykorzystał jej słabość i zagroził, że jeśli w ciągu sześciu dni nie zapłaci mu
pozostałych sześćdziesięciu pięciu tysięcy dolarów, życie Nicholasa
znajdzie się w niebezpieczeństwie.
Claire żałowała, że nie może powiedzieć mężowi prawdy i prosić o
pomoc. Gdyby to zrobiła, Nicholas dowiedziałby się, że okłamywała go od
samego początku. Mógłby ją odrzucić i wykreślić ze swego życia, a wtedy
Haynes miałby do niego łatwy dostęp. Nie wątpiła, że szantażysta naprawdę
gotów jest zabić Nicholasa.
Ze strachu o męża bała się ryzykować, ale musiała znaleźć jakiś
sposób, żeby rozwiązać swój problem. W ciągu tych sześciu dni powinnam
zebrać jak najwięcej pieniędzy, rozmyślała, nie mając jeszcze pojęcia, skąd
weźmie taką sumę. A potem trzeba będzie przekonać Haynesa, żeby zgodził
się na spłatę reszty w mniejszych kwotach. I wydobyć z niego
przyrzeczenie, że nie skrzywdzi Nicholasa. Nigdy.
Ułożyła cały plan, lecz mimo to dni spędzone na rozmyślaniu i próbie
chronienia Nicholasa, zupełnie ją wyczerpały. Żołądek miała ściśnięty,
RS
108
ciągle czuła mdłości. Gdyby ktoś jej kiedyś powiedział, że do takiego stanu
doprowadzi ją zdenerwowanie, wyśmiałaby go. Ale teraz na własnej skórze
przekonała się, jak można reagować na stres. Szczęśliwie do tej pory udało
się jej ukryć najgorszą prawdę przed Nicholasem, ale było to niezwykle
trudne.
Pewnego dnia pojechali wypocząć na słońcu i posadzić kwiaty wzdłuż
alei drzew w ich posiadłości. Claire była wdzięczna za możliwość
oderwania się od zmartwień.
– Źle się czuję, siedząc tutaj i patrząc, jak ty pracujesz. –Odchyliła się
na krześle.
Nicholas się wyprostował. Miał na sobie dżinsowe szorty i granatową
koszulkę. W sportowym stroju wyglądał kusząco.
– Nie masz powodu, żeby czuć się źle. Jeśli będziesz tak rwać się do
pomocy, zacznę cię wykorzystywać.
– Akurat. Tak jakbym pozwoliła się wykorzystać.
– A gdybym poprosił, żebyś usługiwała mi w jacuzzi? Umyj mi plecy!
Podaj mi szampana! Czy takie wykorzystywanie by ci nie przeszkadzało?
– Pewnie oczekiwałbyś też, że przyniosę ci truskawki? – powiedziała, a
zaraz potem przypomniała sobie pierwszą wizytę tutaj. – Ale jacuzzi nie jest
gotowe. Prosili, żeby nie używać go jeszcze przez kilka dni.
– Wiem. – Nicholas wsadził ostatni kwiat do ziemi i podlał dużą
ilością wody. – Jednak wizja zanurzenia się w chłodnej wodzie jest dla mnie
bardzo kusząca. – Otrzepał ręce z piasku. – O czym teraz marzysz? O
chłodnym drinku? O lodach? Musi być coś, na co masz ochotę. Powiedz mi,
co to jest.
RS
109
Marzę o tym, żebyś był bezpieczny – pomyślała. I o gorącym
pocałunku – ta myśl pojawiła się nieoczekiwanie. Claire przypomniała sobie
wszystkie namiętne chwile, jakie przeżyli w ciągu ostatnich kilku tygodni.
Wspomnienia... To mi właśnie pozostanie, kiedy już Nicholas będzie
bezpieczny i będę mogła go zostawić.
Spuściła wzrok, by nie zauważył smutku w jej oczach.
– Mam ochotę na sorbet owocowy –powiedziała szybko.
– To chodźmy kupić ten sorbet. – Wyciągnął rękę i pomógł jej wstać. –
Daj mi dwie minuty. Wezmę prysznic, zmyję z siebie ten piasek i idziemy.
Wolałaby zostać w domu. Tu czuła się najbezpieczniej. Nie umiałaby
jednak wyjaśnić tego Nicholasowi.
– W porządku – odparła. – A dokąd pójdziemy? Nie wiem, czy gdzieś
w okolicy można kupić sorbet owocowy.
– Coś wymyślimy – powiedział z charakterystyczną dla siebie
pewnością.
Zgodnie z obietnicą w ciągu kilku minut był gotowy do wyjścia.
Podszedł do niej, wkładając po drodze świeżą koszulkę. Patrzyła z czułością
na jego muskularny tors.
Wyszli na cichą ulicę. Wokół nie widać było żadnych samochodów.
Nicholas otworzył bramę garażu. Claire zdziwiła się, gdyż poprowadził ją
do innego samochodu niż zwykle.
– Jaki piękny wóz – pochwaliła. – Czyje to auto?
Nicholas patrzył na nią z uśmiechem. Po chwili wręczył jej kluczyki i
oświadczył:
– Twoje. To prezent ode mnie. Mam nadzieję, że naprawdę ci się
podoba.
RS
110
Nie mogła uwierzyć, że dawał jej w prezencie samochód. Tak po
prostu. Za każdym razem, kiedy wydawało jej się, że już go dobrze zna,
zaskakiwał ją czymś nowym. Nie wiedziała, ile jeszcze niespodzianek ją
czeka.
– Nic mi o tym wcześniej nie wspomniałeś. – Wpatrywała się w niego
zdumiona, nie mogąc wydusić ani słowa. Dopiero po dłuższej chwili zaczęła
oglądać auto. – Nie możesz tak po prostu kupować mi samochodu.
– Ależ mogę. To równie proste jak zakup sorbetu owocowego w
słoneczny dzień. Na tym właśnie polega idea niespodzianki. Trzymać ją w
tajemnicy aż do chwili, gdy można już wręczyć prezent wybranej osobie. –
Wskazał na miejsce dla kierowcy. – Wypróbujmy go!
Claire wsiadła, zapięła pasy i włączyła silnik.
– Nicholas...
– Wiem, wiem. Jestem wspaniałym facetem, a ty jesteś szczęśliwa, że
zostałaś moją żoną. – Pochylił się w jej stronę i dał jej szybkiego całusa. – Ja
też się cieszę, że jesteś moją żoną.
Im więcej pieniędzy na nią wydawał, tym bardziej rosło w niej
poczucie winy. Odsunęła te myśli i ruszyła przed siebie.
– W którą stronę mam jechać?
W drodze do miasta Claire rozglądała się dookoła, patrząc, czy w
mijanych samochodach nie zauważy Haynesa. Jednak bez przeszkód dotarli
na miejsce. Claire zaparkowała z ulgą.
Zdumiała się, gdy się okazało, jak wytwornie jest urządzona mała
restauracja, do której wprowadził ją Nicholas.
– Nie wiem, czy nas tu wpuszczą. Nie jesteśmy chyba odpowiednio
ubrani.
RS
111
W środku nie było zbyt wiele osób. Pora lunchu już dawno minęła, a
goście, którzy przychodzili tu na kolację, jeszcze się nie pojawili.
Kiedy usiedli z daleka od dużych przeszkolonych okien, Claire
uśmiechnęła się do męża.
– Udało nam się wejść tutaj tylko dzięki mojej bluzce ze sztucznego
jedwabiu. Zrekompensowała nawet twój brak koszuli i krawata.
– Chcesz powiedzieć, że to nie zasługa mojego czarującego uśmiechu?
Nicholas przeniósł rozbawiony wzrok na kelnerkę, która właśnie
podeszła do ich stolika. Dziewczyna się zarumieniła.
– Poproszę sorbet brzoskwiniowy – zamówiła Claire.
– Dla mnie to samo – rzekł bez przekonania. – Dziękuję.
– Nie powinieneś się tak zachowywać – zganiła go Claire, gdy
dziewczyna się oddaliła. – Wiesz chyba, że twój uśmiech ma niszczycielską
moc. Teraz ta dziewczyna do końca dnia będzie się przez ciebie jąkać.
Nicholas pokręcił głową.
– Jak w takim razie tobie udało się oprzeć mojemu urokowi?
Zaśmiała się, ale zauważyła, że zadał to pytanie całkiem serio.
Spoważniała.
– Jesteś bardzo atrakcyjnym mężczyzną. Naprawdę tak uważam.
Kiedy się uśmiechasz, jestem zgubiona.
Po jego spojrzeniu i przyspieszonym oddechu poznała, że odebrał jej
wypowiedź bardzo osobiście. Sama z trudem panowała nad emocjami.
Kochała go, a z upływem czasu on także zbliżył się do niej.
Gdyby tylko...
Nie, zbyt wiele ich dzieliło. Za dużo było też kłamstw. A Nicholas
cenił szczerość i prawdomówność. Tymczasem ona od samego początku go
oszukiwała. Poza tym nigdy jej nie pokocha. Nigdy.
RS
112
–Nie jestem bardziej interesujący niż większość mężczyzn.
– Być może.
Odsunęła na bok ponure myśli. Może to miłość zaślepiła ją do tego
stopnia, że wydawał jej się najprzystojniejszy na świecie. Wszystko, co
dotyczyło Nicholasa, miało dla niej niezwykły urok.
– Twój uśmiech odzwierciedla twój charakter. Jesteś silny, uprzejmy,
hojny. Spójrz tylko, jak mną zawładnąłeś w ciągu ostatnich kilkunastu dni.
– O ciebie warto było się starać. – Uniósł jej dłoń do ust. Jak na
mężczyznę, który nie wierzył w miłość, naprawdę się starał, żeby czuła się
dopieszczona i pożądana.
Sorbet był wyśmienity. Zaczęli rozmawiać na temat nowego
samochodu. Podobnie jak zdarzało się to wcześniej, Nicholas intuicyjnie
wyczuł jej obawy i spokojnie wyjaśniał wszystkie techniczne zawiłości.
Claire sprawiało przyjemność patrzenie na niego i słuchanie, choć tematy
motoryzacyjne były jej kompletnie obce.
– Pewnie nie masz pojęcia, o czym mówię – Nicholas po chwili się
zreflektował.
– Najmniejszego – odpowiedziała z uśmiechem.
– I chyba zupełnie cię to nie obchodzi – spoważniał.
– Ależ obchodzi – próbowała go przekonać. – Ja po prostu nie...
– Nie dbasz o to. Zrozumiałem. – Miał najwyraźniej zamiar jeszcze się
z nią podroczyć, ale w tym momencie zadzwonił jego telefon komórkowy.
Wyjął go z kieszeni spodni. – Hmm, to Forrester.
– Więc odbierz. To może być coś ważnego.
Uśmiechnął się i nacisnął przycisk telefonu.
– Monroe, słucham.
RS
113
Rozmowa nie byk zbyt długa, ale z odpowiedzi Nicholasa Claire
mogła wywnioskować, o co chodzi. Kiedy skończył, aż podskoczyła z
radości.
– Mamy ten kontrakt! Mamy ten kontrakt!
Kilku gości restauracji odwróciło się w ich stronę. Niektórzy się
uśmiechali. Claire, ignorując ich obecność, chwyciła Nicholasa za ręce i
mocno uścisnęła.
– Jestem taka dumna. Wiedziałam, że wybiorą twoją ofertę, bo Monroe
to najlepsza firma. Ty jesteś najlepszy. Nie mówiłam ci tego?
– Tak, mówiłaś. – Nicholas uśmiechnął się, uradowany jej reakcją. –
Chodźmy do domu. – Położył kilka banknotów na stoliku i poprowadził ją
do drzwi.
Czuł się lekko i radośnie. Nie tylko z powodu sfinalizowania umowy z
Forresterem, ale też z powodu prawdziwej radości, jaką widział w oczach
Claire. Ostatnie tygodnie były dla niej bardzo trudne. Chociaż, prawdę
mówiąc, nie bardzo rozumiał dlaczego.
Czy po prostu gorzej się czuła, czy trapi ją jakiś problem? –
zastanawiał się.
Miał nadzieję, że to nie on był przyczyną jej złego samopoczucia. W
ciągu ostatnich tygodni uświadomił sobie, jak ważne dla niego jest jej
szczęście. Rosnące uczucie do żony zaczęło przepełniać go obawą. Claire
łatwo mogłaby go teraz zranić. Wciąż nie umiał zapomnieć, jak kiedyś
został skrzywdzony jego ojciec.
Nie, dałby sobie głowę uciąć, że Claire była zupełnie inna. Przede
wszystkim była szczera, dobra i uczciwa aż do szpiku kości. Nie miała w
sobie absolutnie nic z manipulantki, jaką była jego matka. Mimo że ostatnio
się z nią pogodził, rany w sercu pozostały.
RS
114
– Chciałbyś poprowadzić mój samochód w drodze do domu? –
zapytała.
– Może dam się jakoś przekonać. – Wyciągnął rękę po kluczyki.
Claire czuła się bardzo zmęczona.
– Możesz się zdrzemnąć, jeśli chcesz. Nie pierwszy raz będę odwoził
cię śpiącą do domu.
Usiadła gwałtownie.
– Nie, nie będę spała. Dotrzymam ci towarzystwa.
Widział, że z trudem panowała nad sennością, i obiecał sobie, że jak
tylko dotrą do domu, zmusi ją do krótkiej drzemki. Najwyżej położy się
razem z nią. Na samą myśl o tym poczuł podniecenie.
Będziemy tylko spać, zganił się w duchu. Jest zbyt zmęczona na
cokolwiek innego.
Pomyślał, że położy się obok i będzie napawał się jej widokiem i
zapachem. Wiele razy już tak robił, kiedy otwierał rano oczy i nie chciał jej
budzić. Oczywiście, gdy już się wyśpi i będzie miała więcej siły...
Claire spała mocno, a kiedy się obudziła, zobaczyła wpatrzonego w
siebie Nicholasa. Pocałował ją, zupełnie jakby czekał, aż otworzy oczy.
Jeden pocałunek, potem kolejny, aż w końcu znów zaczęli się kochać.
Potem Claire przytuliła się do niego, oplotła rękami w pasie, a głowę
złożyła na jego ramieniu. Czuła, że tu jest właśnie jej miejsce, jej dom, o
którym marzyła całe życie.
– Kocham cię, Nicholas – odważyła się wyszeptać. – Cokolwiek się
stanie, chcę, żebyś wiedział, że bardzo cię kocham.
Nicholas nie odpowiedział. Wkrótce Claire również zapadła w sen.
RS
115
ROZDZIAŁ DWUNASTY
Następnego dnia rano Claire zaniepokoiły dziwne objawy: piersi miała
nabrzmiałe i bolesne, co chwila musiała biegać do toalety, a żołądkiem bez
przerwy targały mdłości. Na domiar złego niepokojąco spóźniał się jej
okres.
O trzeciej po południu tego samego dnia stała w pustym gabinecie
Nicholasa, kolejny raz czytając napisaną przez siebie notatkę.
Musiałam wyjść do domu wcześniej. Mam nadzieję, że się nie
gniewasz. Jutro postaram się wszystko nadgonić. Claire.
Drżącą ręką położyła kartkę na biurku w miejscu, w którym Nicholas z
łatwością będzie mógł ją znaleźć po powrocie do gabinetu.
Teraz nie chciała się z nim widzieć.
Potrzebuję tylko trochę czasu, myślała gorączkowo. Muszę sobie
wszystko przemyśleć i jakoś to poukładać.
Wsiadła do windy i nacisnęła przycisk podziemnego garażu.
Szczęśliwie winda była pusta. Claire nie potrzebowała towarzystwa. Oparła
się o ścianę i zamknęła oczy.
Powinnam była się domyślić, ganiła się. Wszystkie znaki na to
wskazywały. Dlaczego nie byliśmy bardziej ostrożni za pierwszym razem?
Cóż, za późno na użalanie się nad sobą. Była w ciąży. Gdy tylko o tym
pomyślała, jej dłoń w obronnym geście spoczęła na dole brzucha. Czuła, że
ogarnia ją panika.
Jakoś sobie poradzę, uspokajała się. Nie mogła stłumić rosnącego
uczucia dumy z powodu rozwijającego się w niej nowego życia. Życia, które
zapoczątkowali wspólnie z Nicholasem.
RS
116
Zaopiekuję się tobą, maleństwo, pomyślała z czułością. Niezależnie od
wszystkiego obiecuję, że będę się o ciebie troszczyć.
W czasie lunchu była u lekarza, a później, choć było za wcześnie, żeby
wracać do domu, czuła, że nie może zostać w biurze ani minuty dłużej.
Nawet gdyby od tego zależało jej życie.
Nicholas miał jakieś spotkanie na drugim końcu miasta. Zawsze
jeździł z ochroniarzem, więc nie musiała się o niego bać. Zadzwonił zaraz,
kiedy dotarł na miejsce, toteż wiedziała, że nic mu nie grozi. Miał wrócić do
biura przed czwartą, a ona potrzebowała czasu na przemyślenie sytuacji,
zanim znów się z nim spotka.
Kiedy winda stanęła, Claire wysiadła i ruszyła w stronę swojego
nowego samochodu.
Pójdę do domu, poukładam sobie wszystko w głowie i zastanowię się,
co dalej. A kiedy już będę gotowa...
– Czekałem na panią, pani Monroe – głos Gordona Haynesa przerwał
jej rozmyślania. Mężczyzna wyszedł zza zaparkowanej półciężarówki i
zagrodził Claire drogę.
W pierwszej chwili pomyślała o swoim mężu, ale na szczęście
Nicholas był bezpieczny Nie zdążyła dotrzeć do swojego samochodu, gdy
Haynes złapał ją mocno za nadgarstek, wyrwał jej z ręki kluczyki i rzucił je
w głąb parkingu.
– Co ty wyprawiasz? To boli! – krzyknęła, próbując się wyrwać.
Napastnik był jednak silniejszy.
– Zadam ci jeszcze więcej bólu, jeśli nie będziesz ze mną
współpracować – warknął, przyciskając ją do ściany między zaparkowanymi
autami. – Wsiadaj do samochodu. Wymyśliłem lepszy sposób, żeby
odzyskać pieniądze. Porywam cię, Claire, a twój mąż zapłaci niezły okup. O
RS
117
wiele większy niż suma, jaką ty miałaś mi zwrócić. Będę bogaty. Wreszcie
skończą się moje problemy. Idealny plan!
– Policja cię znajdzie i skończysz w więzieniu – Claire próbowała
przemówić mu do rozsądku.
– Nie piśniesz nikomu ani słowa. – Haynes popchnął ją w kierunku
półciężarówki. – Chyba nie sądzisz, że zostawię cię przy życiu, żebyś mogła
opowiedzieć całą historię?
O Boże, on chciał ją zabić!
– Sophie... Sophie będzie wiedziała, że to ty. I zawiadomi policję.
– Gdy jej powiem, co cię spotkało, przede wszystkim będzie się
martwić o siebie.
W jego głosie było tyle złości, że Claire niemal przestała oddychać.
– Będę krzyczeć! Na pewno ktoś mi pomoże. Nie wywiniesz się z
tego.
– Proszę bardzo, krzycz sobie, jeśli masz ochotę. Nikt cię nie usłyszy.
– Zaśmiał się jak obłąkany. Jego oczy także zdradzały objawy szaleństwa. –
Rozejrzyj się dookoła, moja droga. Jesteśmy tu sami.
Nie pozwolę mu się zabić, myślała w panice Claire. Muszę ciągnąć tę
rozmowę i spróbować się uwolnić.
– Skąd wiedziałeś, że tu będę o tej porze? Nigdy nie wychodzę z biura
tak wcześnie.
– Zamierzałem na ciebie poczekać. Na szczęście ułatwiłaś mi zadanie.
– Wiele osób dzisiaj wcześniej wychodzi – blefowała. – Za chwilę tu
będą.
– Próbuj dalej. – Pokręcił głową i wykrzywił usta, popychając ją do
otwartych drzwi samochodu. – Wsiadaj!
– Nie! – krzyknęła i odepchnęła go najmocniej, jak potrafiła.
RS
118
Cofnął się o krok, ale nim zdołała rzucić się do ucieczki, wykręcił jej
rękę i mocno przytrzymał.
Claire zaczęła krzyczeć, ile sił w płucach. Próbując wyrwać się z
uścisku, starała się kopnąć i ugryźć napastnika.
– Przestań! – Zza pleców usłyszała czyjś krzyk. – Puść ją natychmiast!
Napastnik zaklął ordynarnie, po czym pchnął ją tak mocno, że
uderzyła głową w szybę samochodu. Poczuła ostry, przeszywający ból.
Zanim osunęła się na ziemię, zobaczyła biegnącego w jej stronę Nicholasa.
Potem straciła przytomność.
– Claire! – krzyknął Nicholas.
Biała półciężarówka z piskiem opon wyjechała z garażu. Miała
wprawdzie nieczytelne tablice rejestracyjne, jednak Nicholas zdążył
przyjrzeć się kierowcy.
– O mój Boże, Claire! – krzyczał, klękając przy nieprzytomnej żonie. –
Proszę, trzymaj się!
Leżała oparta o samochód. Twarz miała bladą. Nie krwawiła
wprawdzie, ale widział, jak mocno uderzyła w szybę, kiedy ten drań ją
popchnął. Na głowie miała wielkiego guza. Oby tylko nie doznała
wstrząśnienia mózgu, myślał przerażony Nicholas.
Jego złość rosła z każdą chwilą. Pragnął dorwać tego bandytę i
odpłacić mu za to, że ją skrzywdził.
Kim on był? – zastanawiał się. Czy znał Claire? A może to po prostu
zwykły napad?
Teraz najważniejsze było zdrowie i życie jego żony. Sprawą
napastnika zajmie się później.
– Trzymaj się, kochanie. Wszystko będzie dobrze.
RS
119
Nie wiedział, czy w ogóle go słyszy, jednak na wszelki wypadek
próbował uspokoić głos. Jeśli coś jej się stanie... Złapał ją za nadgarstek.
– Grzeczna dziewczynka – powiedział, kiedy wyczuł puls. Wyjął
telefon komórkowy i zadzwonił po pogotowie. –Parking podziemny
budynku Globalnych Systemów
Bezpieczeństwa Monroe – przekazał adres. – Moja żona została
zaatakowana i pchnięta na samochód – tłumaczył. –Jest nieprzytomna. Z
tyłu głowy ma guz, ale nie krwawi. Nie wiem jednak, jakich innych obrażeń
doznała.
– Niech pan nie próbuje jej ruszać – usłyszał w słuchawce. – Karetka
jest już w drodze.
– Proszę się pospieszyć.
Zawiadomił też policję i szefa ochrony budynku, prosząc, żeby za
wszelką cenę postarali się znaleźć tę półciężarówkę.
Czekał niecierpliwie na karetkę, siedząc obok Claire i wpatrując się w
nią nieruchomym wzrokiem. Tak bardzo się bał, że mógłby ją stracić.
Co ja bym bez niej zrobił? – zastanawiał się. Ależ ze mnie głupiec. Jak
mogłem do tego dopuścić? Jak mogłem jej nie upilnować? I... jak mogłem
jej nie kochać? W dodatku ją również zmuszałem do tłumienia uczuć! Co mi
przyszło do głowy, żeby ustalić takie idiotyczne zasady. Głupiec, głupiec,
głupiec!
– Kiedy odzyskasz przytomność, Claire, czeka nas długa rozmowa.
Tylko proszę, ocknij się.
Wreszcie nadjechała karetka. Droga do szpitala wydawała się
Nicholasowi nieznośnie długa. Ruszył za ambulansem swoim samochodem,
modląc się, żeby jechali szybciej.
Kiedy dotarli na miejsce, nie chciał odstąpić Claire.
RS
120
– Co się dzieje? Dokąd ją zabieracie? – dopytywał się.
– Zajmiemy się nią, proszę pana. Pan musi tu zostać. Proszę w tym
czasie przejść do rejestracji. Trzeba będzie wypełnić dokumenty.
Kogo obchodzą teraz dokumenty? – rozzłościł się w duchu.
– Nazywam się Nicholas Monroe. Jestem szefem Globalnych
Systemów Bezpieczeństwa Monroe. To jest moja żona Claire Monroe.
Proszę zadbać, żeby miała najlepszą opiekę. Pieniądze nie grają roli.
Jego słowa nie spotkały się jednak z pozytywnym przyjęciem. W tym
szpitalu niezależnie od pieniędzy i pozycji wszystkimi pacjentami
opiekowano się jednakowo.
Nicholas ugryzł się w język i posłusznie poszedł do rejestracji. Nie
mógł jednak opanować zniecierpliwienia. Chciał być blisko Claire, widzieć
ją i pilnować, czy naprawdę niczego jej nie brakuje.
Dopiero ponad godzinę później otrzymał pierwsze informacje o stanie
jej zdrowia. Kiedy lekarz wszedł do poczekalni i wywołał jego nazwisko,
zerwał się z krzesła gotów rozszarpać każdego, kto będzie miał dla niego
niepomyślne wiadomości. Claire musiała być zdrowa!
– Jak ona się czuje? Co jej dolega? Czekam tu już sześćdziesiąt pięć
minut!
– Z pańską żoną wszystko będzie w porządku – stwierdził lekarz. –
Proszę za mną. Zaprowadzę pana do niej i wtedy porozmawiamy.
Nicholas czuł, że drżą mu kolana, ale ruszył za lekarzem.
– Pani Monroe leży tutaj. – Doktor wskazał drzwi jednoosobowej sali.
Claire leżała na łóżku ubrana w szpitalną koszulę. Oczy miała
zamknięte, a twarz nadal bladą. Kiedy wszedł do sali, uniosła powieki i
spojrzała na niego z uśmiechem.
– Nicholas! Powiedzieli mi, że mnie tu przywiozłeś.
RS
121
– Odzyskałaś przytomność – ucieszył się. Usiadł przy niej i chwycił ją
za rękę. – Jak się czujesz?
– Głowa mnie boli i mam mdłości. Ale poza tym nie najgorzej.
Lekarz zaczął opowiadać o stanie zdrowia Claire. Nicholas nie patrzył
na niego. Nie spuszczał wzroku z żony, jednocześnie słuchając uważnie.
Szczęśliwie wyglądało na to, że poza lekkim wstrząśnieniem mózgu Claire
nic poważniejszego nie dolega.
Doktor żartował sobie nawet, że Claire ma mocną głowę. Nicholas
uśmiechnął się z przymusem. Być może później będzie w stanie śmiać się
szczerze. Na razie strach nadal go nie opuszczał.
Mógł ją przecież stracić. Nigdy nie darowałby sobie, że nie wyznał jej,
jak bardzo ją kocha. I że nie wyobraża sobie życia bez niej.
Do diabła, nie zdawał sobie sprawy ze swych uczuć aż do chwili, gdy
omal jej nie stracił. Znów pomyślał, jaki z niego głupiec. Kochał Claire.
Gdyby tylko uzyskał pewność, że i ona go kocha...
Odwrócił głowę i spojrzał na lekarza. Tak bardzo chciał, żeby już
sobie poszedł i zostawił ich samych.
– Dziecko też ma się dobrze. Nie powinno być żadnych problemów.
Zostawimy pana żonę na noc na obserwacji. Jeśli wszystko będzie dobrze,
jutro pan zabierze ją do domu. Tam najszybciej dojdzie do siebie.
– Dziecko? – zapytał.
Co lekarz miał na myśli?
– Tak jak powiedziałem, z dzieckiem wszystko w porządku – odparł
lekarz. – Personel zajmie się pańską żoną. Miłego dnia.
Nicholas wymamrotał słowa podziękowań, choć w głowie miał
kompletny mętlik. Zamknął drzwi za lekarzem i wrócił do łóżka Claire.
Patrzyła na niego niepewnie.
RS
122
– Usiądź, proszę.
Próbował zebrać myśli.
– Czy to prawda, co on powiedział?
Tyle pytań cisnęło mu się na usta, nie wiedział tylko, od czego zacząć.
Ciężko było mu przyznać się przed samym sobą do swych uczuć. Przez całe
życie negował miłość i wszystko, co się z nią wiązało. I próbował się przed
nią bronić. Ich małżeństwo miało spełnić swoje zadanie bez zaangażowania
uczuciowego.
Jednakże w tej chwili wszystko się zmieniło. Musiał jej o tym
powiedzieć, choć takie wyznanie wiele go kosztowało.
– Kocham cię, Claire, całym sercem i duszą. – Splótł swe palce z jej
palcami i patrzył jej głęboko w oczy, szukając właściwych słów dla
wyrażenia uczuć. – Nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo cię kocham aż
do chwili, gdy zobaczyłem cię wałczącą z tym mężczyzną. Dowiem się, kim
on był i dopilnuję, żeby został ukarany. Obiecuję ci to.
Claire się nie odzywała.
Nicholas wziął głęboki wdech i ciągnął.
– Mówiłem, że chodzi mi wyłącznie o formalny związek Myliłem się.
Chcę walczyć o twoją miłość, Claire. Wiem, że możesz nie odwzajemniać
moich uczuć, ale mam nadzieję, że z czasem uda mi się zdobyć cię
naprawdę.
Claire nadal milczała, poruszył więc inny temat.
– Jeśli spodziewasz się naszego dziecka, chcę się nim zaopiekować i
stworzyć prawdziwą rodzinę. Kochającą się i szczęśliwą. Chyba wierzysz,
że to możliwe, prawda?
– Dopiero dzisiaj dowiedziałam się, że jestem w ciąży – wykrztusiła w
końcu. – To musiało się zdarzyć za pierwszym razem, kiedy...
RS
123
– Czyli to nie było zatrucie? Ależ to wspaniale, Claire! Tak się cieszę,
że będziemy mieli dziecko. Czy i ty tego pragniesz? – Szukał w jej pięknych
brązowych oczach potwierdzenia. – Czy pozwolisz mi się kochać i
odwzajemnisz moje uczucia?
– Nie mogę. – Jej usta zadrżały. Zamknęła oczy i odwróciła głowę. –
Mój Boże, nie mogę tego zrobić.
Jej słowa zabolały go dotkliwie. Nie spodziewał się takiej reakcji. Nie
kochała go i nie wierzyła, że kiedykolwiek pokocha.
Wstał i wyszedł z sali bez słowa.
RS
124
ROZDZIAŁ TRZYNASTY
Nicholas zorganizował ochronę pokoju, w którym leżała.
Claire czuła się bardzo zawstydzona. Kiedy zeszłej nocy wyznał jej
miłość, ogarnęło ją tak silne poczucie winy, że nie była w stanie
odpowiedzieć. Boże, czy może być coś cudowniejszego niż świadomość, że
Nicholas mnie kocha? – myślała. I coś bardziej przerażającego niż fakt, że to
ona zaprzepaściła szansę na udany związek?
Odetchnęła głęboko i wysiadła z taksówki. Wolnym krokiem ruszyła
w stronę domu. Wiedziała, że Nicholas się jej nie spodziewa. Okłamała
ochronę, że mąż przysłał po nią taksówkę i teraz szła do domu z mocnym
postanowieniem naprawienia wszystkiego, co się da.
Nicholas zasłużył na to, by poznać prawdę. Nawet jeśli natychmiast
potem miałby ją znienawidzić.
Wytłumaczę mu wszystko w spokojny i zwięzły sposób, postanowiła.
Nie dopuszczę do głosu emocji. Po prostu wyliczę wszystkie fakty.
Głowa pękała jej z bólu i strachu.
Układała sobie wszystko w myślach, kiedy drzwi niespodziewanie się
otworzyły. Zobaczyła Nicholasa opartego o futrynę. Był zły. Nie tego się
spodziewała. Przynajmniej jeszcze nie teraz.
– Przepraszam. Ja wiem... Ale musiałam przyjść i wytłumaczyć. .. –
Słowa więzły jej w gardle.
Jęknęła i odwróciła się na pięcie. Miała nadzieję, że taksówka jeszcze
nie odjechała.
– Nie tak szybko – powiedział Nicholas i ku jej zaskoczeniu objął ją
łagodnie.
RS
125
Stres ostatnich dni i tygodni zdawał się osiągać punkt krytyczny.
Claire pragnęła oprzeć twarz na piersi Nicholasa i wypłakać cały smutek.
Wiedziała jednak, że to nie rozwiąże problemu.
– Wejdźmy do środka, Claire – zaproponował Nicholas.
Bez słowa mu się poddała. Zabolało ją, że nawet nie zaproponował jej
filiżanki herbaty, ale też zaraz uświadomiła sobie, że nie wpadła na
pogaduszki.
– Usiądź wygodnie – powiedział, kiedy weszli do salonu. –
Wyglądasz, jakbyś zaraz miała zemdleć. – W jego głosie dało się wyczuć
gniew. – Wypisałaś się ze szpitala bez zgody lekarza – dodał z wyrzutem.
– Skąd wiesz? – spytała.
– Ochrona skontaktowała się ze mną bezpośrednio po tym, jak
opuściłaś budynek. Jechali za tobą przez całą drogę. Nie sądzisz chyba, że
ryzykowałbym po tym, co wydarzyło się wczoraj.
– Pielęgniarki obserwowały mnie całą noc i wszystko było w porządku
– tłumaczyła się. – Nicholas, muszę z tobą porozmawiać. Jestem ci to winna.
– W zamian za deklarację miłości, której nie chciałaś słyszeć?
Miała wrażenie, że głos mu zadrżał.
– Nie martw się – dodał. – Nie będę cię zmuszał, byś udawała, że coś
do mnie czujesz. Wczoraj wyraźnie dałaś do zrozumienia, że tak nie jest, i
rozumiem to.
O nie! – pomyślała Claire załamana. Nie przyszło jej do głowy, że tak
zinterpretuje jej milczenie.
– To nie tak. Ja...
– Będziemy dalej udawać normalne małżeństwo – przerwał jej z
kamienną twarzą. – Nie będę prosił o nic, czego nie możesz mi dać.
Oczekuję jedynie wierności i kompletnego oddania mnie oraz naszemu
RS
126
dziecku. Ze względu na nią lub na niego przynajmniej udawajmy, że to
miłość nas połączyła. – Skrzyżował ręce na piersiach i odetchnął głęboko. –
Nie wiem, czy będę potrafił znieść separację w sypialni czy gdziekolwiek
indziej, ale nie winię cię za ten stan rzeczy. To przecież ja chciałem
małżeństwa pozbawionego emocji. Byłem głupcem – westchnął.
– To moja wina Nicholas.
Claire wyprostowała się na kanapie. Musiała mu o wszystkim
powiedzieć i wszystko wyjaśnić. Kiedy dotarł do niej znajomy zapach jego
wody po goleniu, poczuła, że zbiera się jej na płacz.
– To wszystko moja wina – powtórzyła. – Od samego początku tylko
moja.
– Nie możesz winić się za to, że mnie nie kochasz – powiedział
spokojnie, choć widziała ból w jego oczach.
Nie wytrzymała dłużej i zerwała się na nogi.
– Ale ja cię kocham – wyrzuciła z siebie. – W tym właśnie problem.
Kocham cię od pierwszej chwili.
Poczuła, że zaraz straci przytomność. Nie powinna się tak gwałtownie
zrywać. Przerażona spostrzegła, że Nicholas zamierza ją przytrzymać. Bała
się, że w jego ramionach zupełnie się rozklei.
– Nie, nie dotykaj mnie. Proszę, wysłuchaj mnie uważnie. Obiecuję, że
zaraz potem sobie pójdę.
– Cokolwiek to ma być, Claire, nie pozwolę ci odejść. Nie po tym,
kiedy powiedziałaś, że mnie kochasz – zaprotestował Nicholas, jednak
posłusznie zatrzymał się w miejscu i już nie próbował jej pomagać, gdy
siadała.
– Wątpię, czy nadal tak będziesz uważał, kiedy poznasz całą historię –
powiedziała łamiącym się głosem. – Kiedy pojawiła się okazja, żeby
RS
127
awansować na stanowisko twojej osobistej asystentki, potraktowałam to jak
odpowiedź na moje modlitwy. Rozpaczliwie potrzebowałam pieniędzy. Nie
miałam pojęcia, że zakocham się we własnym szefie.
Nicholas uniósł brwi. Claire miała cichą nadzieję, że to z powodu jej
ostatnich słów. Uśmiechnęła się delikatnie.
– Wiem, że ciężko ci w to uwierzyć, ale nastąpiło to niemal
momentalnie. Chociaż próbowałam z tym walczyć, zadurzyłam się w tobie
po uszy.
– Ja też cię kocham, Claire. Musisz mi uwierzyć.
Serce jej zadrżało, ale szybko się opanowała.
– Mówisz tak, bo nie masz o niczym pojęcia.
– No więc, co takiego przerażającego zrobiłaś? – spytał, przestępując z
nogi na nogę. – Chyba nie masz na myśli tej drobnej pożyczki? Wiem o niej
oczywiście. Uznałem, że miałaś jakieś długi, spłaciłem ją i uważam sprawę
za zamkniętą. Raz na zawsze.
Claire jęknęła.
– Najlepiej będzie, jeśli zacznę od początku. W chwili, gdy
przyjmowałam twoje oświadczyny, wcale nie zamierzałam za ciebie
wychodzić. – Gestem ręki powstrzymała go, gdy chciał coś powiedzieć –
Nie, pozwól mi skończyć, nim kompletnie oszaleję.
Skinął łagodnie głową, niewiele rozumiejąc.
– Jasne – zgodził się.
– Udawałam, bo chciałam pozostać na stanowisku twojej asystentki.
– Oszukałaś mnie?
Zasługiwała na takie oskarżenie, ale kiedy wyszło z ust Nicholasa,
zabolało ją podwójnie.
RS
128
– Tak, skłamałam. Pozwoliłam ci wierzyć, że pragnę tego małżeństwa,
choć tak naprawdę potrzebowałam czasu, żeby zdobyć pieniądze na własne
potrzeby.
–I co zamierzałaś potem zrobić? Dlaczego nie chciałaś skorzystać z
moich pieniędzy po ślubie? Przecież wiesz, że bym ci nie odmówił.
– Chciałam rozegrać to honorowo – powiedziała, zdając sobie
jednocześnie sprawę, jak głupio musi to teraz brzmieć. – Widzisz, nie
mogłam pozwolić sobie na utratę pracy, a zagroziłeś, że odbierzesz mi
stanowisko, jeśli się nie zgodzę.
– Wcale nie – przerwał, ale zaraz się zawahał. – No, może masz rację –
przyznał niechętnie. – Ale po co ci było tyle pieniędzy?
– Musiałam chronić Sophie. Zdefraudowała pieniądze, szef ją
przyłapał i zaczął szantażować. Gdyby nie spłaciła całej kwoty razem z
odsetkami, skończyłaby w więzieniu, co w rezultacie zabiłoby ją i
zrujnowało karierę Toma.
– I Sophie przybiegła do ciebie po pomoc? – Nicholas zacisnął dłonie.
– Nie miałaś nigdy ochoty jej udusić?
– Nie jeden raz. – Claire się uśmiechnęła. – Ale kocham moją siostrę.
Nie potrafiłam znieść myśli, że mogłaby wylądować w więzieniu za
defraudację. Poza tym, uwierz, proszę, ona stara się zmienić na lepsze.
Nicholas zmrużył oczy.
– Czy na to była ta pożyczka? Żeby spłacić szantażystę? Czy to był ten
sam facet, który cię napadł?
– Tak. Zapłaciłam mu i wierzyłam, że więcej się nie zobaczymy. Ale
on znów zażądał pieniędzy. Tym razem miało to być siedemset pięćdziesiąt
tysięcy. – Wzdrygnęła się na wspomnienie chytrych oczek Gordona. – Dał
mi trzy dni na zebranie pieniędzy na kolejną ratę. Nie miałam żadnych szans
RS
129
– głos jej zadrżał. – Wysłałam bezdomnego z informacją, że potrzebuję co
najmniej miesiąca i że chcę płacić w mniejszych ratach. Liczyłam na to, że
ten drań się zgodzi. Myliłam się.
Mimo kamiennej twarzy Nicholasa, Claire zmusiła się, by opowiadać
dalej.
– Zagroził, że skrzywdzi ciebie, jeśli nie dostarczę mu pieniędzy. Nie
mogłam iść na policję, bo wydałabym Sophie, a ty zorientowałbyś się, że cię
okłamuję i wyrzuciłbyś mnie. Musiałam sama z nim porozmawiać, żeby
chronić ciebie...
– Mogłaś mi powiedzieć. – Nicholas zerwał się z krzesła. – Mój Boże,
Claire, to ja powinienem ochraniać ciebie.
– Nawet jeśli kłamałam od samego początku? – Pokręciła głową z
powątpiewaniem. – Unieważniłbyś nasze małżeństwo, a wtedy nikt nie
musiałby cię pilnować – westchnęła. –Miałam nadzieję, że Haynes zgodzi
się na moje warunki. Zapłaciłam mu dziesięć tysięcy i próbowałam
negocjować, ale tylko go rozsierdziłam. Ponownie zaczął mi grozić... – Głos
Claire zadrżał. Przerwała, żeby nabrać powietrza. – Nie miałam pojęcia, co
robić. W tym samym czasie zorientowałam się, że jestem w ciąży. Na
parkingu Haynes rzucił się na mnie, licząc na to, że wyciągnie od ciebie
okup.
– Zabiję go własnymi rękami – syknął Nicholas.
Claire przygryzła wargę.
– Jest coś jeszcze, czy tak? – spytał, bacznie ją obserwując.
– Zapowiedział, że po wszystkim mnie zabije.
– Na razie posiedzi sobie w więzieniu – powiedział Nicholas i usiadł
ponownie na kanapie. – Mam możliwości i kontakty – dodał uspokajająco. –
Haynes może opowiadać policji, co mu się żywnie podoba, ale zapewniam
RS
130
cię, że Sophie na tym nie ucierpi. – Odetchnął ciężko. – Rany boskie, kiedy
pomyślę, że coś mogło ci się przytrafić... Kocham cię i nie życzę sobie,
żebyś kiedykolwiek jeszcze ryzykowała.
– Nie możesz mnie po tym wszystkim kochać – powiedziała
zdenerwowana Claire. – Muszę zwrócić ci koszty ceremonii ślubnej...
Powinniśmy też sprzedać samochód, który mi kupiłeś... No i muszę spłacić
pożyczkę. Przecież zaciągnęłam ją bezprawnie. – Łzy ponownie napłynęły
jej do oczu. Z wściekłością zatrzepotała rzęsami, próbując je powstrzymać.
Pomyślała, że będzie miała jeszcze wiele czasu na rozpaczanie. Teraz
musiała wytrzymać do końca. – Gdybym przynajmniej trzymała się swoich
zasad i nie poszła z tobą do łóżka, nie byłabym w ciąży. Ale nie żałuję. Chcę
urodzić twoje dziecko. Przynajmniej w ten sposób będę miała kawałek
ciebie. Obiecuję nigdy więcej nie sprawiać ci kłopotów. Pozwól mi tylko
zatrzymać wspomnienia.
– Czy ty w ogóle mnie słuchasz? – spytał gwałtownie Nicholas.
Podszedł do niej i przytulił ją mocno. – Powiedziałaś, że mnie kochasz. To
prawda? Czy może chciałaś osłabić mój gniew?
– Prawda – powiedziała z twarzą wtuloną w jego ramię. Nie miała
odwagi spojrzeć mu w oczy. – Tak, to prawda – powtórzyła. – Kocham cię i
jestem wdzięczna losowi, że przez chwilę mogłam być twoją żoną.
–I co? Zamierzasz teraz się poddać, odejść i stracić to wszystko? –
Potrząsnął nią delikatnie, zmuszając, by na niego spojrzała.
– Zrozum. To nie jest zwykły problem, który można w prosty sposób
rozwiązać. – Próbowała wydostać się z jego ramion, ale trzymał ją mocno. –
Nie potrafię tego naprawić. Zawaliłam i teraz mogę jedynie wyznać swoje
błędy, ponieść konsekwencje, przeprosić cię i błagać o wybaczenie. Jeśli w
ogóle jesteś skłonny mnie wysłuchać.
RS
131
Położył ręce na jej ramionach.
– Nie wiem już, czego chcę bardziej: porwać cię do sypialni i kochać
się z tobą bez opamiętania, czy raczej przełożyć cię przez kolano i dać
klapsa w tę śliczną pupę, aż zrozumiesz, co do ciebie mówię.
– To znaczy? – zmieszała się. – Co masz na myśli? – Jej serce tłukło
się jak oszalałe. – Dlaczego chcesz kochać się ze mną po tym, co właśnie ci
wyznałam?
– Powtórzę jeszcze raz, Claire. Kocham cię! Chcę dziś wszystko
zacząć, a nie kończyć. Jeśli było cokolwiek, co wymagało przebaczenia,
potraktuj to jako sprawę niebyłą, dobrze? Po prostu o tym zapomnij.
Nie potrafiła uwierzyć w te cudowne słowa.
– Wyrządziłam ci tyle krzywd – wyszeptała.
– Nie pozostałem ci dłużny. Chciałem małżeństwa bez miłości,
pamiętasz? – Przyglądał się jej przez chwilę, po czym spytał: – Czy
wyjdziesz za mnie naprawdę? Czy będziesz ze mną żyć i kochać mnie tak,
jak ja kocham ciebie?
– Tak – powiedziała cicho. – Niczego bardziej nie pragnę.
– Chodź tu bliżej – zachęcił ją zduszonym głosem. – Chcę przytulić
moją żonę i moje dziecko.
– A ja, to znaczy my, bardzo chcemy być tuleni. – Przylgnęła do niego
całym ciałem. – Nie zasługuję na to. Ale nikomu tego nie oddam. Kocham
cię tak bardzo, że nie odejdę, dopóki mi nie każesz.
– To się nigdy nie stanie. I nie chcę już więcej słyszeć, że na coś nie
zasługujesz. Oboje nawzajem wykorzystaliśmy się do własnych celów, ale
musimy zapomnieć o przeszłości i skoncentrować się na przyszłości.
RS
132
Nachylił się i spragnionymi wargami odszukał jej usta. Z pasją
odwzajemniła pocałunek. Po chwili uniósł jej dłoń, pocałował delikatnie i
patrząc Claire głęboko w oczy, powiedział:
– Chciałbym się z tobą kochać.
– To chodźmy do łóżka – odparła rezolutnie. Chwyciła go za rękę i
pociągnęła w stronę sypialni. Ich sypialni, uświadomiła sobie szczęśliwa.
Byli już w drzwiach, gdy Nicholas się zatrzymał.
– Ależ ze mnie egoista. Przecież dopiero co wyszłaś ze szpitala. I
jesteś w ciąży.
– Dziecko jest całkowicie bezpieczne i z pewnością jest mu zupełnie
obojętne, czego pragną w tej chwili rodzice. –Uśmiechnęła się. – Jeśli
chodzi o resztę, to może nie czuję się idealnie, ale wiem, że będziesz bardzo
delikatny. Poza tym jestem przekonana, że długo nie pożyję, jeśli zaraz mnie
nie weźmiesz...
Chwycił ją na ręce, zaniósł do łóżka i delikatnie zdjął z niej ubranie.
Stał nad nią, przesuwając spojrzeniem po jej nagim ciele.
– Nigdy nie widziałem nic równie cudownego – powiedział ochrypłym
nagle głosem.
Wyciągnęła ramiona w jego stronę.
– Więc chodź do mnie – zachęciła.
Rozebrał się pospiesznie i położył obok niej. Kochali się długo i
namiętnie, a w chwili najwyższego uniesienia Claire wykrzyczała głośno
jego imię. Wydawało się, że coś w nich pękło. Potem długo leżeli wtuleni w
siebie i płakali.
W końcu zmęczona Claire zasnęła, a kiedy jakiś czas później
otworzyła oczy, zobaczyła Nicholasa siedzącego na brzegu łóżka.
RS
133
– Chodźmy na taras – zaproponował. Przygotował herbatę i usiedli
wygodnie obok jacuzzi.
– Dostałem telefon, kiedy spałaś – odezwał się.
– Haynes? – Wzdrygnęła się zaniepokojona.
– Nie, to nie on. Ale telefon był w jego sprawie. – Nicholas odstawił
filiżankę i spojrzał na Claire. – Złapali go dziś, kiedy próbował przekroczyć
granicę stanu. Musiał zdać sobie sprawę, że posunął się za daleko, i chciał
uciec.
– Dzięki Bogu – szepnęła.
Usiadła na kolanach Nicholasa i przytuliła się do niego.
– Tobie zostawiam poinformowanie Toma i Sophie – powiedział. –I od
teraz życzę sobie, żebyśmy koncentrowali się już tylko na nas. – Pocałował
ją. – Jest jeszcze jedna rzecz, o której marzę od chwili, kiedy pierwszy raz
cię tu przyprowadziłem.
– Co to jest? – spytała zaciekawiona. – Zrobię wszystko, czego sobie
życzysz. Wszystko, co cię uszczęśliwi, kochanie.
– Tak? – spytał i zerknął w stronę jacuzzi. – Jak widzisz, posłuchałem
twojej rady. Teraz chciałbym, żebyśmy po raz pierwszy wykąpali się tu
razem.
– Tylko wykąpali? Czy tylko tyle masz mi do zaoferowania?
Podał jej rękę i pomógł wstać.
– Cóż, mam nadzieję urozmaić tę kąpiel wedle życzenia mojej pięknej
żony.
– Kocham cię.
– Ja ciebie też. Bardzo.
RS
134
EPILOG
O tej porze roku kwiaty wyglądały cudownie. Claire jeszcze raz rzuciła
na nie okiem, po czym wróciła do męża, który właśnie rozmawiał z Tomem.
Nicholas trzymał na rękach ich córeczkę. Jemima najwyraźniej
cieszyła się z towarzystwa taty, bo wierciła się i śmiała wesoło.
Za każdym razem, gdy Claire patrzyła na tę dwójkę, jej serce
przepełniało się miłością.
Zresztą nie tylko jej serce. Od kiedy Jemima przyszła na świat,
wszyscy się nad nią rozpływali. Bracia Nicholasa, Damon i Colin, byli
wręcz szaleńczo zakochani w malutkiej bratanicy.
Na dzisiejszym przyjęciu zebrała się cała rodzina. Poza Tomem i
Sophie, Damonem i Colinem, byli również rodzice Nicholasa. Chociaż ci
ostatni oczywiście starali się nie wchodzić sobie w drogę i okupowali różne
części ogrodu.
Dianna, mimo że nie znosiła, gdy nazywano ją babcią i zazwyczaj
skoncentrowana była tylko na własnej osobie, zademonstrowała Claire
fantastyczne techniki masażu niemowlaków.
Z kolei dziadek Monroe zrobił własnoręcznie dla wnuczki piękny
kojec, kołyskę i konia na biegunach.
Prawdziwa rodzina, pomyślała szczęśliwa Claire. Spojrzała na męża,
następnie na pozostałe osoby zgromadzone w ogrodzie. Tom również
trzymał dziecko na rękach; Eliza Claire Cranshaw była niewiele starsza od
Jemimy.
– Co prawda przyjęcie jest z okazji chrztu naszych córeczek, ale mam
też coś dla ciebie.
Obok Claire stanęła Sophie.
RS
135
– Proszę. – Zaśmiała się i wręczyła jej ślicznie zapakowaną paczuszkę.
– Zajrzyj.
Claire nie potrzebowała zachęty. Zaciekawiona spojrzała do środka i
po chwili też się śmiała. Łzy napłynęły jej do oczu, kiedy wyciągała z torby
małą figurkę Sowy Przemądrzałej.
Sophie czule objęła siostrę.
– To dzięki tobie mam to wszystko i mogę tu dziś być z Tomem i z
naszą córeczką. Dzięki tobie nie mamy żadnych tajemnic.
Claire otarła dłonią łzy.
– Dziękuję – powiedziała cicho.
Odwróciła głowę i spojrzała na Nicholasa, który odwzajemnił jej pełne
miłości spojrzenie.
– Mam nadzieję, że wydałaś na to własne pieniądze. – Popatrzyła
groźnie na siostrę. – Musiała kosztować jakieś dziesięć, dwadzieścia
dolarów – starała się, żeby jej głos zabrzmiał surowo.
Sophie obróciła figurkę w dłoniach Claire, pokazując delikatną
sygnaturkę na spodzie.
– Coś około pięciuset – wyjaśniła. – Ale kto by tam liczył.
Claire ciężko westchnęła.
– Nie martw się – uspokoiła siostrę Sophie. – Zapewne nigdy nie
stracę pociągu do drogich rzeczy, ale mam już poukładane w głowie.
Dokładnie zaplanowałam ten wydatek w budżecie domowym.
– Och, Sophie – zachichotała Claire. – Kocham cię. Mam nadzieję, że
wiesz o tym.
– Wiem. Ja też cię kocham, Claire – powiedziała wzruszona Sophie,
kładąc rękę na ramieniu siostry. – A teraz chyba najwyższa pora, żebyśmy
RS
136
pospieszyły na ratunek naszym mężom, zanim nasze małe córki owiną sobie
tatusiów wokół palca.
– Obawiam się, że już jest za późno...
RS