wczoraj 17:16
W niegdyś spokojnej Szwecji szerzą
się coraz brutalniejsze przestępstwa
Strzelaniny w Szwecji stały się tak powszechne, że nie trafiają już nawet na
czołówki mediów, a o kraju słynnym z muzyki popularnej, sklepów IKEA i
hojnego państwa opiekuńczego, coraz częściej mówi się jak o wstrząsanym
zamachami bombowymi siedlisku rekrutów Państwa Islamskiego, pisze dla
POLITICO Paulina Neuding.
Foto: Sion T
ouhig / Getty Images
Szwedzka policja podczas rozruchów w Goteborgu
Gangsterskie porachunki z użyciem broni palnej, które są
zjawiskiem obecnym głównie wśród imigrantów, wzrosły z 4 rocznie
na początku lat 90. ubiegłego wieku do około 40 w ubiegłym roku
Pokolenie temu zamachy bombowe na policję i zamieszki były
niezwykle rzadkimi wydarzeniami – dziś takie incydenty traktowane
są jako część życia codziennego
Brytyjskie i kanadyjskie ministerstwa spraw zagranicznych wydały
ostatnio ostrzeżenie dla turystów podróżujących do Szwecji, pisząc
o groźbie gangsterskich zbrodni i eksplozji
REKLAMA
W okresie zaledwie dwóch tygodni w tym roku doszło w kraju do pięciu eksplozji. Nie jest to w
dzisiejszych czasach nic nadzwyczajnego – Szwedzi przyzwyczaili się już do wiadomości o
brutalnych przestępstwach, zastraszaniu świadków i gangsterskich egzekucjach.
Kwestia "prawa i porządku" w kraju, który
przez lata znany był z bezpieczeństwa,
stała się dziś dla wyborców najważniejszą sprawą przed wrześniowymi
wyborami.
Przestępczość to jest jednak sprawa tak wrażliwa, że debata na ten temat w skandynawskim
społeczeństwie zorientowanym na konsensus napotyka na rozmaite tabu.
Aby zrozumieć przestępczość w Szwecji, należy zauważyć, że podobnie jak na Zachodzie spada
liczba zabójstw, szczególnie jeśli chodzi o spontaniczne zamachy i zabójstwa związane z
alkoholem. Ale ogólny spadek liczby zabójstw jest jednak w Szwecji znacznie niższy niż w
sąsiednich krajach.
Gangsterskie porachunki z użyciem broni palnej, które obecnie są zjawiskiem obecnym głównie
wśród imigrantów – niejako "równoległej" społeczności w kraju – wzrosły z 4 rocznie na początku
lat 90. ubiegłego wieku do około 40 w ubiegłym roku. Z tego powodu Szwecja przestała być krajem
o niskiej przestępczości, a odsetek zabójstw znacznie przewyższył średnią w Europie Zachodniej.
Niepokoje społeczne, z podpaleniami samochodów i atakami na siły porządkowe, a nawet
poważne rozruchy, są stale nawracającym zjawiskiem.
Strzelaniny w kraju stały się tak powszechne, że nie wchodzą już na czołówki mediów, chyba że są
wyjątkowo spektakularne lub przynoszą śmiertelne ofiary. Wiadomości o atakach szybko wypierają
newsy sportowe czy perypetie celebrytów, ponieważ czytelnicy znieczulili się już na przemoc.
Pokolenie temu zamachy bombowe na policję i zamieszki były niezwykle rzadkimi wydarzeniami.
Dziś czytanie o takich incydentach jest traktowane jako część życia codziennego.
Rosnący poziom przemocy nie pozostał niezauważony przez szwedzkich sąsiadów ze
Skandynawii. Norwegowie często używają zwrotu "szwedzka sytuacja", aby opisać przestępczość i
niepokoje społeczne. A pogląd Danii jasno wyraził były szef NATO i premier Anders Fogh
Rasmussen, który powiedział w wywiadzie dla szwedzkiej telewizji: "Często używam Szwecji jako
odstraszającego przykładu".
W odpowiedzi szwedzki rząd zainicjował międzynarodową kampanię na rzecz polepszenia
"wizerunku Szwecji", która zarówno w strategii medialnej, jak i w finansowanych z podatków
kampaniach PR, umniejsza znaczenie wzrostu przestępczości. W marcu, podczas wizyty w Białym
Szwedzki rząd łagodzi wizerunek
Domu premier Szwecji Stefan Löfven przyznał, że kraj ma problemy z przestępczością, a
zwłaszcza ze strzelaninami, ale zaprzeczył istnieniu stref niedostępnych dla policji. Szwedzki
minister edukacji Gustav Fridolin powiedział to samo w zeszłym tygodniu na Węgrzech.
Jednak rzeczywistość jest inna zdaniem tych, którzy są na miejscu: szef związku sanitariuszy
Ambulansförbundet Gordon Grattidge i jego poprzednik Henrik Johansson powiedzieli mi w
wywiadzie, że niektóre dzielnice są zdecydowanie poza dostępem dla kierowców karetek
pogotowia, jeśli jadą bez ochrony policyjnej.
Szwedzi nie mają skłonności do wielkich przejawów narodowej dumy, ale pojęcie "szwedzkiego
modelu" – czyli, że świat może się od nich uczyć – jest istotną częścią narodowego wizerunku.
Ponieważ przestępczość jest ściśle związana z brakiem integracji imigrantów, wzrost przemocy
jest tematem delikatnym. Kiedy szwedzki rząd i opozycja odnoszą się do kraju jako
"humanitarnego supermocarstwa", ponieważ otworzył drzwi dla większej liczby imigrantów na
jednego mieszkańca w czasie kryzysu migracyjnego, niż jakikolwiek inny kraj Unii, to właśnie to
mają na myśli. Doprowadziło to jednak do niezwykłych przekłamań.
W marcu minister rynku pracy Ylva Johansson powiedziała w BBC, że liczba zgłoszonych gwałtów
i przypadków molestowania seksualnego "obniża się, obniża i obniża". W rzeczywistości jest
odwrotnie, co Johansson przyznała później w przeprosinach.
Podobnie w artykule dla "The Washington Post", były premier Carl Bildt opisał politykę imigracyjną
kraju jako historię sukcesu. Nie rozpisywał się na temat brutalnych przestępstw. Zaś po
wielokrotnych atakach w grudniu na instytucje żydowskie – włączając w to obrzucenie bombami
zapalającymi synagogi w Göteborgu – Bildt napisał do tej samej gazety, twierdząc, że
antysemityzm nie jest w Szwecji poważnym problemem.
"Historycznie, w Szwecji to katolicy byli postrzegani jako wielkie zagrożenie, które trzeba było
zwalczać i ograniczać", napisał Bildt, najwyraźniej nieświadomy, że przytaczane przez niego prawa
odnosiły się również do Żydów. Małżeństwa mieszane były nielegalne, a wrogość opierała się na
poglądzie o Żydach jako rasowo gorszych.
Próba relatywizowania obecnego antysemityzmu przez Bildta za pomocą osobliwych i nieścisłych
argumentów historycznych pokazuje, jak nerwowo szwedzkie elity reagują na negatywne nagłówki
dotyczące ich kraju.
Innym spektakularnym przykładem jest oficjalna strona rządowa "Fakty na temat migracji,
integracji i przestępczości w Szwecji", która ma obalać mity na temat kraju. Jednym z "fałszywych
twierdzeń", które według rządu należy sprostować, to stwierdzenie, że " Szwecja doświadczyła
niedawno swojego pierwszego islamistycznego ataku terrorystycznego".
To dosyć zaskakujące, ponieważ uzbecki dżihadysta Rakhmat Akilov przyznał się do ataku
ciężarówką, w którym w kwietniu ubiegłego roku zginęło pięć osób w Sztokholmie i przed atakiem
publicznie przysięgał wierność Państwu Islamskiemu. Akilov, który właśnie stanął przed sądem, z
dumą powtórzył swoje poparcie dla ISIS i stwierdził, że jego celem było zabicie szwedzkich
obywateli. Miał także udokumentowane kontakty z międzynarodowymi dżihadystami.
Rząd jednak zaprzecza, iż w Szwecji doszło do islamistycznego ataku terrorystycznego, ponieważ
żadna islamska grupa oficjalnie nie wzięła na siebie odpowiedzialności. Biorąc pod uwagę
znaczenie walki z fake newsami, rządowa manipulacja niewygodnymi politycznie faktami, wydaje
się szczególnie nieodpowiedzialna.
Czasami trzeba kogoś z zewnątrz, aby spojrzeć na to bezstronnie. Niedawny artykuł w londyńskim
"Sunday Times" rzuca światło na imigrację i brutalne przestępstwa. Wywołał on skandal w Szwecji
i został uznany jako jedna z przyczyn, dla których brytyjskie i kanadyjskie ministerstwa spraw
zagranicznych wydały ostrzeżenie dla turystów podróżujących do kraju, mówiąc o groźbie
gangsterskich zbrodni i eksplozji.
– Te opinie sprawiają, że zaczyna to wyglądać, jakby przemoc wymykała się nam spod kontroli –
powiedział Stefan Sintéus, szef policji w Malmö.
Chyba jednak szefowi policji nie przyszło do głowy, że zarówno ostrzeżenia dla turystów, jak i
wspomniany artykuł mogą odzwierciedlać tę samą rzeczywistość. W końcu, zaledwie kilka dni
wcześniej, posterunek policji w Malmö stał się ofiarą ataku granatem ręcznym. Nieco wcześniej w
tym samym Malmö zniszczony został w wyniku eksplozji samochód policyjny.
Urzędnicy mogą być z taką sytuacją pogodzeni. Ale w kraju zachodnioeuropejskim w czasie
pokoju lepiej jest jednak myśleć, że ta przemoc wymknęła się już spod kontroli.
Paulina Neuding jest redaktorką naczelną internetowego magazynu Kvartal.