Rząd rusza do reprywatyzacji
Beata Chomątowska, Karol Manys 17-04-2008, ostatnia aktualizacja 17-04-2008 03:27
Donald Tusk zapowiada, że w ciągu kilku miesięcy rząd będzie miał gotowy projekt. A w resorcie skarbu ostro pracują, by obietnica premiera była realna
źródło: Rzeczpospolita
- Rząd kończy prace nad rekompensatami dla wszystkich polskich obywateli, którzy po wojnie utracili majątki - Donald Tusk pierwszy raz powiedział o tym miesiąc temu podczas wizyty w USA. Deklarację tę powtórzył podczas niedawnej wizyty w Izraelu.
Szef rządu na razie unika mówienia o szczegółach. Zastrzega, że cała operacja będzie rozciągnięta w czasie i ograniczona do zwrotu właścicielom niewielkiego procentu wartości majątku. Tłumaczy, że chodzi raczej o przywrócenie ludziom poczucia sprawiedliwości.
Jeśli gabinetowi Donalda Tuska rzeczywiście uda się doprowadzić reprywatyzację do końca, zlikwiduje jeden z największych nierozwiązanych dotąd problemów Polski. Sprawa jest o tyle istotna, że jesteśmy państwem obciążonym największymi roszczeniami dawnych właścicieli na świecie i ostatnim krajem UE, który nie rozwiązał problemu zwrotu majątków. Czesi uregulowali tę kwestię w sześciu ustawach, z których dwie przyjął jeszcze rząd czechosłowacki. Ustawę reprywatyzacyjną przyjęły też m.in. Rumunia, Litwa, Łotwa i Estonia, Węgry (w formie rekompensat), Bułgaria, a nawet Albania. Reprywatyzację chciano też przeprowadzić w Rosji za czasów Borysa Jelcyna. Ostatecznie zrezygnowano z tych planów. Polska bez ustawy nie jest zaś zabezpieczona przed falą ewentualnych roszczeń.
Dwa miesiące temu o ocenę dotychczasowych polskich przymiarek do reprywatyzacji pokusiła się nawet Najwyższa Izba Kontroli. W raporcie na ten temat nie zostawiła suchej nitki na administracji rządowej - właśnie dlatego, że problem ciągle nie jest rozwiązany, a do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka wpływają kolejne skargi obywateli, którzy nie mogą odzyskać nieruchomości. Pod koniec 2005 r. było ich 237. Mnożą się też sprawy przed polskimi sądami, gdzie kolejni właściciele wygrywają procesy. NIK zwraca uwagę, że brak rozwiązań ustawowych działa na niekorzyść państwa. Roszczenia będą się bowiem mnożyć, a ze względu na wzrost cen nieruchomości będą coraz wyższe.
Tymczasem państwo nie dysponuje nawet miarodajnymi szacunkami, jaka właściwie może być ich skala. Analizy resortu skarbu przygotowane na potrzeby projektu ustawy reprywatyzacyjnej mówią o 54,5 tys. wniosków i kwocie ok. 60 mld zł. A już dwa lata temu roszczenia w zaledwie 127 sprawach opiewały na 631 mln zł.
- Szacujemy wartość majątku - informuje Aleksander Grad, szef resortu skarbu. Deklaruje też, że w czerwcu rząd przedstawi założenia do ustawy reprywatyzacyjnej.
Wygląda na to, że w staraniach o doprowadzenie reprywatyzacji do końca Kancelaria Premiera może liczyć na wsparcie Pałacu Prezydenckiego. - Wszyscy polscy obywatele powinni mieć prawo do zwrotu przynajmniej części majątku - deklarowała minister z Kancelarii Prezydenta Ewa Junczyk-Ziomecka na antenie Radia TOK FM.
Pewne jest też, że gdyby doszło do uchwalenia ustawy zakładającej zwrot mienia w formie rekompensat, ich wypłata musiałaby być rozłożona na długie lata: co najmniej 15, a może nawet 35 (ze względu na możliwości finansowe państwa). Jak długo może trwać wypłata rekompensat, pokazuje przykład Francji: utworzona za Burbonów kasa depozytowa, z której przez kilkadziesiąt lat wypłacano odszkodowania, istnieje do dziś, tyle że teraz zajmuje się administrowaniem, m.in. komunalnymi nieruchomościami. Na polskim Funduszu Reprywatyzacji, który istnieje od 2005 r. (trafiają tam środki ze sprzedaży 5 proc. akcji komercjalizowanych spółek) zgromadzono dotychczas ok. 2 mld zł.
Rozmowa: Krzysztof Łaszkiewicz - wiceminister skarbu
Ile mają dostać byli właściciele to dziś zagadka
Rz: Jaka może być wartość mienia objętego nową ustawą reprywatyzacyjną?
Krzysztof Łaszkiewicz: Podczas prac nad ustawą z 2001 r. obliczono, że państwo zabrało obywatelom majątek wart ok. 180 mld zł, z czego połowa dotyczyła zabużan. Zabużanie zostali już objęci odrębną ustawą, więc trzeba by założyć, że dziś ta kwota byłaby mniejsza o połowę. Trzeba też ją zaktualizować, uwzględniając m.in. zmiany cen na rynku nieruchomości. W moim przekonaniu można by mówić o przedziale 60 - 80 mld zł. Jednocześnie nad własną ustawą pracuje Warszawa. Według szacunków ustawa warszawska obejmie mienie warte ok. 20 mld zł, stąd przedział 60 - 80 mld. To jest przybliżona wartość tego, co państwo odebrało obywatelom. Nikt nie jest jednak w stanie powiedzieć, jaka jest kwota roszczeń, bo nie wiemy, ile jest osób, które posiadają tytuł prawny do danego mienia, ilu ich spadkobierców, a także ilu będzie chętnych do odzyskania swojej własności.
Czy ustawa, nad którą dziś pracuje Skarb Państwa, będzie wzorowana na ustawie z 2001 r.?
Chcemy wziąć z tamtej ustawy elementy, które nie budzą dziś wątpliwości: takie jak zakres przedmiotowy i podmiotowy oraz procedury - administracyjne, a nie sądowe, bo są tańsze i szybsze. Wiemy też, że reprywatyzacja obejmie lata 1944 - 1962.
W jaki sposób państwo będzie zwracać mienie obywatelom - czy będzie to zwrot w naturze, czy rekompensaty, a może jakieś mieszane rozwiązanie?
Rozważamy różne warianty. Osobiście opowiadałbym się za rozwiązaniem rekompensacyjnym, a nie restytucyjnym. Restytucja była możliwa w 1989 r. Dziś, po tak dalece zakrojonych przekształceniach własnościowych, jej przeprowadzenie mogłoby okazać się zbyt skomplikowane. Pojawia się też problem równości obywateli wobec prawa. Jeśli chodzi o poziom rekompensat, w ustawie z 2001 r. przyjęliśmy koncepcję ryczałtową na podstawie tabel, które określały wartość mienia, wyliczaną według stanu z dnia przejęcia, ale w cenach z dnia wejścia w życie ustawy, w zależności od regionu, typu nieruchomości lub gruntu itp. Ta koncepcja była dobra i tania. Dziś też można ją zrealizować po weryfikacji poszczególnych wartości.
Rozmowa: Stanisław Jarosz - wiceprezes Najwyższej Izby Kontroli
Indywidualny tryb roszczeń prowadzi donikąd
Rz: Dlaczego przez 16 lat nie udało się w Polsce uchwalić ustawy reprywatyzacyjnej?
Stanisław Jarosz: Przyczyn jest wiele, począwszy od kwestii czysto politycznych poprzez problemy z jakością niektórych rozwiązań po brak konsekwentnej wizji. NIK zdaje sobie sprawę z trudności, jakie wynikają z możliwości finansowych państwa w zakresie wypłaty rekompensat. Jednak naszym zdaniem rozwiązanie całościowe, w formie ustawy, jest konieczne. Pozostawienie tej kwestii tak jak dziś: na poziomie roszczeń indywidualnych przed sądami czy Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości, stwarza ogromną niepewność co do przyszłego stanu finansów publicznych państwa. Rozwiązanie całościowe pozwoli przynajmniej określić kwotę roszczeń i ustrzec się konsekwencji wyroków sądowych.
Ile może kosztować nasz budżet wypłata odszkodowań?
Nie wiemy. Nasze badania pokazują, że wszystkie dotychczasowe szacunki - zresztą bardzo rozbieżne - są niewiarygodne. I dlatego systemowe uregulowanie sprawy reprywatyzacji jest konieczne. Indywidualny tryb roszczeń prowadzi donikąd. Nie oddala zagrożenia, że trzeba będzie zapłacić ogromne, a w dodatku bliżej nieokreślone kwoty. Tym bardziej że jest prawdopodobieństwo, iż Europejski Trybunał Sprawiedliwości i tak w konsekwencji zaleci nam wprowadzenie rozwiązania, które będzie musiało objąć wszystkich poszkodowanych, jak stało się w przypadku mienia zabużańskiego.
Które z dotychczasowych rozwiązań uważa pan za najlepsze?
W raporcie o reprywatyzacji nie ocenialiśmy w ten sposób poszczególnych rozwiązań. Wskazywaliśmy tylko na podstawie stanu legislacji, że niektóre projekty miały wady. Pewne jest to, że wszyscy pokrzywdzeni powinni zostać potraktowani jako równi wobec prawa na takim poziomie, na jaki stać państwo. Z orzeczeń ETS widać, że można tak ustalić wysokość rekompensat, by nie miały one wymiaru tylko symbolicznego, ale też nie stanowiły 100 proc. wartości utraconego mienia. Kwestia równego traktowania ma też znaczenie przy rozstrzygnięciu, czy część odszkodowania wypłacać w naturze, czy ograniczyć się do rekompensat finansowych.
Prawie 20 projektów
Sprawa reprywatyzacji ciągnie się w Polsce już 18 lat. Pierwsze przymiarki do jej przeprowadzenia pojawiły się w 1990 r. Dotąd żadnego z blisko 20 projektów nie wprowadzono w życie. Najbliżej tego był w 2001 r. gabinet Jerzego Buzka. W Sejmie udało mu się przeprowadzić odpowiednią ustawę. Zawetował ją jednak prezydent Aleksander Kwaśniewski. Nie chciał się zgodzić, by odszkodowania należały się tylko osobom, które mają obywatelstwo polskie. A tak właśnie zakładała ustawa. Oprócz tego mówiła, że tam, gdzie nie będzie możliwe oddanie mienia w naturze, właściciele otrzymają rekompensaty wartości 50 proc. nieruchomości. Projekt, który przygotował rząd Marka Belki, mówił już tylko o 15 proc.
—mns
58 proc. Polaków jest za reprywatyzacją. 69 proc. uważa, że powinny to być rekompensaty finansowe. Sondaż GfK Polonia przeprowadziła dla „Rz” wczoraj na 500-osobowej grupie dorosłych Polaków.
Źródło : Rzeczpospolita
http://www.rp.pl/artykul/121886.html