Czetwertyńscy chcą 275 mln dol. od rządu USA
Irena Gradowska, Mariusz Jałoszewski 04-07-2006, ostatnia aktualizacja 05-07-2006 09:51
Rodzina arystokratów pozywa rząd amerykański. Chce pieniędzy za grunt zabrany jej pod budowę ambasady. We wtorek zorganizowała pod nią pikietę.
"Wstydź się, Ameryko!", "Okupujecie naszą własność!", "Korzystanie ze skradzionej własności nie jest uczciwym zachowaniem!" - z takimi transparentami protestowało kilkadziesiąt osób pod ambasadą USA w Alejach Ujazdowskich. - Dziś, 4 lipca, w dniu niepodległości Stanów Zjednoczonych Ameryki, jest mi wstyd za mój kraj! - krzyczał amerykański adwokat Ed Fagan.
Prawnik i pikietujący wspierali rodzinę Czetwertyńskich, przedwojennych właścicieli gruntu, na którym stoi ambasada. Arystokraci od początku lat 90. bezskutecznie walczą o jego zwrot lub odszkodowanie za jego utratę.
Przed wojną w miejscu budynku ambasady stał okazały pałacyk Róży Czetwertyńskiej, córki Radziwiłłów. Budynek przetrwał wojnę, ale komunistyczne władze znacjonalizowały pod nim grunt. Pod koniec lat 50. oddały go w użytkowanie rządowi USA. Amerykanie zburzyli pałacyk i postawili swój budynek.
Teraz Czetwertyńscy zniechęceni traktowaniem przez polskich urzędników zdecydowali, że straty z powodu utraconej własności ma im wyrównać rząd USA. - Zdecydowaliśmy się na ten krok, bo amerykański rząd jest tak samo winny zagrabieniu naszego mienia. Wiedzieli, że pałacyk należał do mojej babki - oświadczył na konferencji, która poprzedzała pikietę, Albert Czetwertyński, jeden ze spadkobierców. Uważa, że z powodu pałacu jego ojciec Stanisław, który przeżył Oświęcim, niesłusznie trafił do komunistycznego więzienia. Miało to ułatwić przejęcie działki przez Amerykanów.
Wspierał go Ed Fagan: - Nie tylko zmuszę ich do zapłaty, ale postawię pod pręgierzem przestępców. Nie ugnę się w walce - krzyczał. Zapowiedział, że zażąda, by rząd USA zapłacił Czetwertyńskim 25 mln dol. za utracone zyski z nieruchomości, a 250 mln dol. za straty moralne przekazał na cel charytatywny.
Fagan będzie prowadził proces w USA. O swoim rządzie mówił "źli goście". Podkreślał, że będzie starał się wydobyć tajne dokumenty z CIA, dzięki którym sprawa przejęcia gruntu mogłaby zostać wyjaśniona.
Fagan bronił się też przed zarzutami wczorajszej "Rzeczpospolitej", która napisała, że w USA nie spłaca długów i może stracić licencję prawnika. Odpowiedział, że każdy ma długi, a jego kłopoty wynikają z tego, że wytacza odważne procesy, m.in. wywalczył odszkodowanie dla ofiar Holocaustu od szwajcarskich banków. Ostatnio zapowiedział, że pozwie nasz rząd za niewykupienie przedwojennych obligacji.
To nie pierwsza pikieta Czetwertyńskich pod placówką USA w stolicy w dniu amerykańskiego święta. Podobne odbywały się w latach 90. Wczoraj do pikietujących nie wyszedł żaden z pracowników ambasady, bo 4 lipca jest dniem wolnym od pracy.
Amerykanie wcześniej tłumaczyli, że adresatem roszczeń jest polski rząd, który przejął je w umowie z lat 50. Ambasada może mieć jednak problemy, bo właścicielem gruntu nadal jest państwo i Czetwertyńscy mają szanse go odzyskać. Tymczasem Jarosław Krajewski, asystent rzecznika rządu, uważa, że pozew Czetwertyńskich to prywatna sprawa: - Nie będę tego komentować. Nie jesteśmy stroną.
Irena Gradowska, Mariusz Jałoszewski