Marzec 1968

background image

Artykuł poniższy jest rezultatem głębokiego przekonania autora, iż w obliczu krzywd

wyrządzonych przez Marzec 1968 nie można wyszukiwać okoliczności łagodzących dla

ukrycia zła. Jest również rezultatem niepokoju moralnego autora, niepokoju nie nowego.

Tekst poniższy powstaje, rozszerza się, ewoluuje od równo 10 lat. Nie pretenduje on do

bycia jakimś skrótem historii Marca 1968, tj. genezą, przebiegiem i analizą skutków

tamtych bolesnych wydarzeń. Zawiera raczej szkicowy, niechronologiczny opis istotnych

(wg autora) elementów tych trzech aspektów, uzupełniony kilkoma osobistymi

wspomnieniami i refleksjami. (AMK)

SYJONIŚCI DO SYJONU

czyli

ZWYCZAJNY FASZYZM

ANDRZEJ MICHAŁ KOBOS

Drugie dziesięciolecie władzy Władysława Gomułki - "Wiesława" zaczęło się w Polsce w
roku 1966 w atmosferze ogólnej rezygnacji, niespełnionych oczekiwań oraz zacieśnionej
kontroli partii komunistycznej nad narodem. Już w roku 1963, około 40 intelektualistów
skierowało do partii i rzadu tzw. "Memoriał 34" apelujący o swobody intelektualne.
Dochodziły do tego chroniczne trudności lub kryzysy ekonomiczne. Na szczytach partii
nastąpił wyraźny rozłam na kilka zwalczających się odłamów, z których każdy dążył do
przejęcia władzy.

Zwolennicy liberalizacji, jeżeli tacy kiedykolwiek istnieli na górze partii, znaleźli się w
mniejszości bez znaczenia. Rozczarowani młodzi działacze partyjni niższego szczebla, tacy
jak Jacek Kuroń i Karol Modzelewski, padli ofiarą czystek. Także rozczarowani, dawniej
stalinizujący, filozofowie i ekonomiści, np. Leszek Kołakowski czy Włodzimierz Brus, poszli
w niełaskę (Kołakowski w roku 1966, po wygłoszeniu przemówienia w dziesiątą rocznicę
Października, w którym ostro skrytykował politykę kulturalną Gomułki). Socrealistyczni
literaci o znanych nazwiskach - niedawni heroldowie nowego "lepszego" ładu - zaczęli
dostrzegać prawdziwą sytuację i przechodzić na pozycje przeciwne ich do niedawna
zniewolonym umysłom. Próby uzyskania pewnej wolności twórczej zaczęły przyciągać masy
inteligencji i studentów.

Z drugiej strony, "twardogłowi" w partii, zwani kilka lat wcześniej stalinistami, wzrastali
w siłę. Dodawał im zachęty stalinizm odradzający się w Związku Sowieckim po upadku
Chruszczowa w 1964 roku. Gomułka, który nigdy nie chciał głębszych reform i nie miał

background image

zamiaru spełnić oczekiwań Października 1956, sprzyjał temu odłamowi, przynajmniej po
cichu. Nawet jeśli mu nie dowierzał i bał się go, to jego strach przed liberalizacją był
silniejszy. Przykładem tego było uwięzienie w 1964 roku Jacka Kuronia i Karola
Modzelewskiego za ich "List otwarty do partii" domagający się liberalizacji kulturalnej i
politycznej.

Na bazie stalinistów, wyrosła w partii grupa tzw. "partyzantów," pod wodzą Mieczysława
Moczara. Moczar był postacią dość niezwykłą, "a man for all seasons" w polskiej partii
komunistycznej. Podczas okupacji niemieckiej był dowódcą oddziałów Gwardii Ludowej w
lasach kieleckich, zajętym bardziej polowaniem na AKowców i ukrywających się Żydów niż
na Niemców. Po wojnie, był wysokim funcjonariuszem UB, związanym z sowieckim NKWD
i jego późniejszymi wcieleniam. Wsławił się ponuro jako szef Urzędu Bezpieczeństwa w
Łodzi. W połowie lat sześćdziesiątych, jego gwiazda w partii zaczęła jaśnieć coraz silniej.
Skupił wokół siebie zwolenników powrotu do rzadów silnej ręki, grając zaś nacjonalistę
(nieoficjalnie nawet antysowieckiego) i opiekuna kombatantów (włączając Akowców), wyrósł
na "eminence griese" i pierwszego pretendenta do zastąpienia coraz bardziej bezbarwnego
Gomułki.

Od izraelsko-arabskiej "wojny sześciodniowej" w czerwcu 1967 podziały w partii
przybrały na sile. Wykorzystując pewne, niekiedy groteskowe sympatie na górze partii i
wojska dla zwycięstwa "naszych Żydów" nad "ich (sowieckimi) Arabami", zaczęto lansować
teorię imperialistyczno-syjonistycznej, piątej kolumny, pojęcie wprowadzone w
przemówieniu Gomułki 19 czerwca 1967 r. Po zerwaniu stosunków dyplomatycznych z
Izraelem rozpoczęto zaciekłą propagandę antyizraelską. Już w czerwcu 1967 nastąpiła czystka
antysemicka w Ludowym Wojsku Polskim, której ofiarą padło ponad 300 oficerów,
przeważnie wyższego szczebla. Był to początek kampanii antysemickiej w Polsce, chociaż
ciągle jeszcze nie otwartej i nie na wielką skale. Wszystko to działo się w atmosferze
zaciskania kontroli przez cenzurę i ograniczania jakiejkolwiek swobody kulturalnej.
Literackie i intelektualne środowisko Warszawy głośno domagało się większej swobody,
dodatkowo zachęcone przez błyskawicznie rozwijającą się pod wodzą Aleksandra Dubceka
trasformację post-stalinowskiego komunizmu czechosłowackiego w "socjalizm z ludzką
twarzą." Powiedzenie "cała Polska czeka na swego Dubczeka" szybko stało bardzo popularne.

* * *

25 listopada 1967 roku w Teatrze Narodowym w Warszawie, Kazimierz Dejmek wystawił

inscenizację III części Dziadów Adama Mickiewicza. Dramat zaprezentowany po długiej

przerwie, wzbudził ogromne zainteresowanie. Tekst III części Dziadów jest miejscami

niezwykle antyrosyjski, aby przytoczyć tylko trzy krótkie fragmenty:

Nie dziw, że nas tu przeklinają,

Wszak to już mija wiek,

Jak z Moskwy w Polskę nasyłają

Samych łajdaków stek.

...........................................................................

Trzy pokolenia przeszły, jak nas przemoc dręczy;

Męczyła ojców naszych, - dzieci, wnuków męczy!

...........................................................................

Mnichu! czy ty słyszałeś o ruskim batogu?

background image

Odpowiednia inscenizacja oraz gra Gustawa Holoubka w roli Konrada dopełniły reszty.
Spektakl stał się natychmiast sensacją, tłumy widzów owacyjnie przyjmowały sztukę, a w
momentach szczególnie antyrosyjskich entuzjazm sięgał szczytów. Holoubek wspominał
potem, że nigdy w swojej karierze nie doświadczył większego aplauzu widowni. Dejmek miał
poważne trudności z cenzurą, która, uznając owacje za antyradzieckie, żądała okrojenia tekstu
i zmiany "fideistycznej" inscenizacji. Bardzo szybko cenzura ograniczyła liczbę przedstawień
do jednego tygodniowo.

Pewnego styczniowego wieczora Holubek-Konrad, stojąc w smudze światła obok
Duryasza-ks. Piotra, potrząsnął kajdanami w stronę loży z wysokimi urzędnikami ambasady
sowieckiej w Warszawie, i... zaczęło się. 31 stycznia 1968 Ministerstwo Kultury,
niepodpisanym listem zabroniło dalszych spektakli Dziadów. Po zakończeniu ostatniego
przedstawienia aktorzy w milczeniu stanęli przed kurtyną, po czym liczna grupa widzów i
aktorów udała się z kwiatami pod pomnik Mickiewicza na Krakowskim Przedmieściu. (Wg
Holoubka, odbyło się w sumie dziesięć przedstawień Dziadów dla publiczności i jeszcze kilka
dla aktywów partyjnych (!), już po zakazie publicznych prezentacji.)

Warszawski Oddział Związku Literatów Polskich zebrał najpierw podpisy pod petycją
protestującą, a 29 lutego 1968 na wniosek Andrzeja Kijowskiego, Pawła Jasienicy i
Antoniego Słonimskiego, uchwalił formalny ostry protest przeciwko zdjęciu Dziadów z
afisza, poparty w ciągu kilku następnych dni przez intelektualistów, profesorów i studentów
Uniwersytetu Warszawskiego. Znalazło sie w tym proteście zdanie o szerszym znaczeniu:
"Powodowani obywatelską troską, wzywamy władze PRL do przywrócenia, zgodnie z naszą
wiekową tradycją, tolerancji i swobody twórczej." Publiczne protesty miały miejsce przed
Teatrem Narodowym, po których, 4 marca 1968, kilku studentów Uniwersytetu
Warszawskiego zostało wyrzuconych z uniwersytetu (mocą nakazu ówczesnego ministra
szkolnictwa wyższego, a późniejszego przewodniczącego Rady Państwa PRL Henryka
Jabłońskiego).

8 marca 1968 roku na dziedzińcu Uniwersytetu Warszawskiego odbył się wielki wiec
studentów. Studenci protestowali przeciwko zakazowi przedstawień Dziadów i domagali się
przyjęcia z powrotem na uniwersytet ich kolegów wyrzuconych za wcześniejsze protesty.

background image

Odczytywali art. 71 Konstytucji PRL z 1952 roku, gwarantujący wolność słowa, zgromadzeń i
manifestacji. Podczas wiecu na dziedziniec uniwersytetu wjechały autobusy "wycieczkowe"
wypełnione rzekomymi robotnikami i urzędnikami z kilku instytucji, którzy jednak w
większości nie opuścili autobusów. Ludzie ci ograniczyli się do wrogich i lżących okrzyków
wobec młodzieży akademickiej, ale doszło także do pobicia niektórych studentów przez
przywiezioną bojówkę zbirów z aktywów partyjnych oraz do wciągnięcia grupy studentów do
jednego z autobusów. Po krótkim czasie na Uniwersytet niespodziewanie wtargnęły silne
oddziały milicji i bardzo brutalnie, długimi pałkami i pejczami rozpędziły studentów, nie
oszczędzając kobiet. Szczególna masakra nastapiła pod kościołem Św. Krzyża na
Krakowskim Przedmieściu.

9 marca rozpoczęły się w Warszawie pochody i wiece demonstracyjne studentów na
Uniwersytecie i Politechnice, poparte przez większość wykładowców i intelektualistów
warszawskich. W poniedziałek 11 marca Trybuna Ludu rozpoczęła ataki na studentów i na
"bankrutów politycznych" rzekomo nimi kierujących. Tego samego dnia Słowo Powszechne,
organ Pax-u Boleslawa Piaseckiego, rozpoczęło w prasie kampanię "antysyjonistyczną." W
ciągu kilku dn, demonstracje studenckie, solidaryzujące się ze studentami warszawskimi i
uchwalające rozsądnie wyważone rezolucje domagające się swobód i prawdy, rozlały się
spontanicznie na całą niemal Polskę. Nie było żadnego ośrodka kierowniczego
organizującego te protesty; brały się one z poczucia solidarności, szczególnie silnego wśród
młodych ludzi. Żądania większej wolności intelektualnej formułowano nieomal w biegu na
demonstracje. Po kilku dniach okazało się, że nastąpił w Polsce pierwszy od wojny
autentyczny, spontaniczny i masowy protest przeciwko reżimowi komunistycznemu, chociaż
ograniczony głównie do studentów. Połączył on całe niemal środowisko akademickie w
Polsce. Brutalnie rozpędzone demonstracje studenckie miały miejsce w Krakowie, Poznaniu,
Łodzi, Wrocławiu, Gdańsku, Lublinie. W kilku większych nie-uniwersyteckich miastach
(Bielsko-Biała, Tarnów, Radom, Legnica) doszło do demonstracji uczniów liceów. Studenci
próbowali (z niewielkim skutkiem) zorganizować bojkot prasy. W domach akademickich i
podczas demonstracji wznosili okrzyki i nieśli napisy "Prasa kłamie," palili gazety, rozlepiali
ulotki, które wzywały do nieczytania gazet. Po przemówieniu Gomułki, na Uniwersytecie

background image

Warszawskim i Politechnice Warszawskiej rozpoczęły się 20 marca strajki okupacyjne
studentów, rychło przerwane pod groźbą rozwiązania uczelni. Demonstracje i uchwalanie
rezolucji domagających się wolności słowa, zgromadzeń i twórczości kulturalnej oraz opór
wygasły praktycznie 23 marca.

Wszystko to było okazją, na którą czekali zwolennicy silnej ręki. W całej Polsce
demonstracje studenckie rozpędzane były z brutalnością nie znaną od wielu lat. Milicja,
wspierana przz ORMO, bestialsko biła studentów długimi palkami i kablami, rozpędzała
gazem łzawiącym, działkami wodnymi i groźnymi psami. Bardzo wielu studentów
aresztowano. Jedyną obroną demonstrujących przed szarżami milicji były okrzyki "Gestapo".

* * *

Tutaj dygresja o ORMO. Skrót pochodzi od "Ochotnicza Rezerwa Milicji Obywatelskiej."

ORMO, zorganizowane tuż po wojnie, niby z robotników "strzegących władzy ludowej jak

źrenicy oka," pełniło podobne funkcje. W ORMO byli specjalnie przeszkoleni ludzie,

oddani systemowi, zwykle bardzo ograniczeni, czasem rzeczywiście robotnicy,

podjudzeni, oszukani i przekupieni, często pełniący na codzień rolę donosicieli. Koncepcja

ORMO była złowieszcza: władza komunistyczna prezentując owych bojówkarzy jako

robotników, pokazywała, że ma "klasę robotniczą" na swoją obronę.

W marcu 1968, bojówki ORMO uzbrojono w drewniane pały i długie pejcze z grubego
kabla i w czerwonych opaskach na rękawach wypuszczono na ulice u boku milicji. (Podobno
byli wówczas wśród ormowców rownież oficerowie wojska w cywilnych ubraniach).
Wodzowie PRL mogli pokazać, że "prawdziwi robotnicy" przeciwni są reakcyjnym i
syjonistycznym inteligentom i studentom, którzy podnoszą rękę na władzę ludową, i to
właśnie robotnicy spontanicznie (kablami) "obcinają" te ręce (wg zapowiedzi Józefa
Cyrankiewicza jeszcze w Poznaniu w czerwcu roku 1956).

background image

Warto zacytować słowa Kazimierza Wierzyńskiego:

"W stolicy policyjnego państwa ludzi bito z takim smakiem, że w

Warszawie mogły przywidzieć się szarże kozaków. Rodzima ochrana nie

zapomniała o klasycznych sposobach prowokacji. Budy policyjne gnały po

ulicach jak za czasów gestapo. Zrywano wiece studentów na

eksterytorialnych terenach uniwersytetów." (Wiadomości 21/1156, Londyn

26 maja 1968)

* * *

Pamiętam bardziej szczegółowo wydarzenia w Krakowie, chociaż nie byłem już

studentem.

Tak jak w Warszawie i w wielu miastach uniwersyteckich, i w Krakowie

(*)

13 marca

1968 studenci urządzili pochód z wieńcem pod pomnik Adama Mickiewicza na Rynku.
(Adam Mickiewicz w 113 lat po śmierci, poprzez Dziady urósł błyskawicznie do symbolu
wolności.) Spokojny pochód studentów, który po wiecu manifestacyjnym wyruszył spod
domu akademickiego "Żaczek" w Oleandrach, ale uformował się dopiero pod Collegium
Novum Uniwersytetu Jagiellońskiego, nie zdołał dojść do Rynku; rozpędzono go w okolicach
ulic Gołębiej, Jagiellońskiej i Św. Anny. Studentów pędzono, bijąc i strzelając do nich
petardami z gazem, z powrotem w kierunku Collegium Novum. Większość studentów
schroniła się do tego historycznego gmachu, do sal wykładowych i biur administracji. Milicja
wpadła tam za nimi. Nie pomogły próby rektora nie wpuszczenia milicji do budynku. Profesor
Mieczysław Klimaszewski, rektor najstarszego uniwersytetu w Polsce, jednego z najstarszych
w świecie, zastępca przewodniczącego Rady Państwa PRL, powołujący się na immunitet
uniwersytetu i swój poselski, został brutalnie odepchnięty. Niezwykle zasłużony dla kultury
polskiej Profesor Karol Estreicher został dotkliwie pobity przy próbie zamknięcia bramy
budynku przed milicją. Profesor Adam Bielański, chemik, został zraniony. Zbiry z MO
wpadali do sal i biur, strzelali gazem, wywlekali i bili studentów i personel, ze starszymi
urzędniczkami włącznie. (Był to drugi w 604-letniej historii UJ, przypadek wtargnięcia
uzbrojonych oddziałów na teren Uniwersytetu Jagiellońskiego. Pierwszym było wejście
Gestapo w dniu 6 listopada 1939, które aresztowało i wywiozło do obozu w Sachsenhausen
profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego.)

Ironią było, iż cztery lata wcześniej w tym samym budynku, na tych samych uliczkach i
Rynku, odbyły się z wielką pompą obchody 600-lecia Uniwersytetu Jagiellońskiego; tą samą
trasą przeszedł pochód rektorów i profesorów najstarszych i największych uniwersytetów
Europy i świata, a wszystko w obecności rozpromienionych Gomułki i Cyrankiewicza.

Przez chyba tydzień nie można było wejść do Collegium Novum z uwagi na łzawiący i
duszący gaz. Podobnie zresztą nie można było wejść na okoliczne uliczki. Przez dwa tygodnie
wszystkie ulice prowadzące do Rynku i uniwesytetu zablokowane były stojącymi w poprzek
"sukami" milicyjnymi i kordonem milicji i ORMO. Pomnik Mickiewicza zagrodzony był
płotem z desek. Wejście do Rynku było najpierw niemozliwe dla tych, którzy tam nie
mieszkali, a potem trzeba bylo udowodnić, że nie było się studentem. W pomieszczeniach
biurowych w starych domach przy Rynku kwaterowała bez przerwy milicja. Uniwersytet

background image

zamknięto, studentów spoza Krakowa odesłano do domów. Miasteczko studenckie
spacyfikowano z podobną brutalnością. Miasteczko to cztery lata wcześniej przekazywał
studentom-"przyszłości narodu," sam tow. Wiesław.

W Katowicach, pochód studentów w okolicy budynków ówczesnej filii Uniwersytetu
Jagiellońskiego przy ul. Bankowej z niezwykłą brutalnością wpędzono pałkami i
rozwścieczonymi psami do przyległego otwartego rowu z nieczystościami i ściekami
przemysłowymi.

Kościół listem Episkopatu Polski z 21 marca protestował przeciwko brutalności milicji
wobec studentów. Pięciu katolickich posłów ze ZNAK-u, ze Stanisławem Stommą na czele,
złożyło w Sejmie protestującą interpretacę do premiera Cyrankiewicza, narażając się na
wściekle ataki z jego strony. Niedługo potem, Jerzy Zawieyski został usunięty z tytularnego
stanowiska członka Rady Państwa. 11 marca polski Pen Club domagał się położenia kresu
represjom wobec młodzieży akademickiej.

* * *

Sprawa to bez znaczenia, ale pamiętam, jak po biciu i gazowaniu studentów koło i w

budynku Colegium Novum, Roman Wolski, Ala Janiszewska, Waldek Karcz i ja pisaliśmy

przez całą noc na państwowym ekwipunku w Instytucie Fizyki Jądrowej w Krakowie

ulotki, które Roman Wolski, zawoził do Nowej Huty. Pamiętam, że ulotka ta kończyła się:

"Nie chcemy aby pałka milicyjna była symbolem władzy w Polsce." W ulotce chodziło o

zdobycie poparcia robotników dla protestów studentów i intelektualistów. Rzeczywiście, w

Nowej Hucie robotnicy przerwali wiec potępiający studentów i zostali sami rozproszeni

przez psy milicyjne. Był to chyba jeden z niewielu takich wypadków w kraju. Absolutnie,

nie przypisuję tego naszym ulotkom; takich jak nasze było więcej. Roman Wolski

powtarzał wtedy: "czarna sotnia, zwyczajny faszyzm." Stąd druga część tytułu tego

artykułu. Rzeczywiście, metoda stara, stosowana wcześniej jako "biej Żidow, spasaj

Rassiju," określona przez Engelsa jako "znamię zacofanych kultur," zepchnęła na dłuższy

czas Polskę w ciemne wieki, jeżeli nie w niedawny morowy czas faszyzmu.

Trzeba otwarcie przyznać, że widocznego poparcia ze strony robotników nie było wtedy
zupełnie, chociaż obecnie (1998) pojawiają się informacje z archiwów SB, jakoby ulotki
solidaryzujące się ze studentami pojawiły się wówczas w około 100 miastach. Przed hotelami
robotniczymi, studenci bezskutecznie wołali "Chodźcie z nami." Marzec '68 był jakby
prywatnym protestem inteligencji. Do porzuconych wiecowych haseł "Studenci do nauki,
pisarze do pióra" dopisywano czasem "Robotnicy do łopaty." Sytuacja, choć odwrotna,
powtórzyła się niestety w prawie trzy lata później, w Grudniu 1970 roku na Wybrzeżu.
Wówczas protestowali i ginęli robotnicy, zaś inteligenci nie odezwali się ani jednym słowem.

* * *

Brutalność milicji i ORMO zaogniała sytuację i obliczona była na podsycanie

demonstracji studenckich. Dla dolania oliwy do ognia rozpuszczano pogłoski o ofiarach

śmiertelnych. Wszystko dlatego, że demonstracje te wykorzystywane były w walce o

władzę w kierownictwie partii. Słusznym demonstracjom w obronie kultury nadano

natychmiast etykietkę organizowanych przez ugrupowania żydowskie w środowisku

background image

intelektualnym. Rzekomymi prowodyrami rozruchów okrzyknięto studentów o nazwiskach

nietypowo polskich. Posypały się w prasie, radiu i telewizji niesłychanie napastliwe

publikacje z bardzo silnymi akcentami antysemickimi. Tym razem, organizowanie

demonstracji przypisano już nie chuliganom, niemieckim odwetowcom albo

amerykańskim imperialistom, ale polskim "Żydom-syjonistom," "żydowskim

kosmopolitom" itp. Dodano jeszcze do nich "bankrutów politycznych" i "wichrzycieli"

spośród intelektualistów, pisarzy i studentów.

Chwyt był sprytny, gdyż niektórym wysokim partyjniakom oficjalnie przypomniano ich
niedawną stalinowską i ubowską przeszłość. Zgrabność, a zarazem obłuda tej intrygi polegały
na tym, że wszyscy w Polsce wiedzieli, że duża część komunistów najbardziej wpływowych
po wojnie i kierujących jego krwawym utrwalaniem była pochodzenia żydowskiego. Dosyć
powszechną nienawiść do panującego politycznego systemu próbowano, z niezłym skutkiem,
skierować na ogół Żydów ocalalych po wojnie (jeżeli do tej liczebnie garstki można użyć
określenia "ogół"). Oficjalna propaganda, a nawet niestety sporo "szarych" ludzi wolało nie
dostrzegać, że ogół Polaków żydowskiego pochodzenia, ocalalych z Zagłady, odżegnywał się
od owej grupy ubowskich renegatów. Nie mówiąc już o tym, że nikt nie przypomniał roli
samego Władysława Gomułki, w Polsce "lubelskiej" I sekretarza PPR, w organizowaniu w
latach 1944-1947 "bezlitosnej walki z reakcją" czyli we wprowadzeniu terroru powojennego.
Nikt też nie przypomniał bezpośredniego udziału Moczara w aparacie UB.

Być może bardziej okrutną niż stosowanie przemocy cechą Marca1968 była plugawa w
swoim kłamstwie propaganda. Pomarcowej propagandzie antysemickiej i antyintelektualnej
przewodziło kilkudziesięciu "aryjskich" dziennikarzy, wśród których szczególnie plugawym
piórem wyróżnili się Ryszard Gontarz, Tadeusz Walichnowski i Janusz Kolczyński. Marcowy
cykl artykułów Gontarza, pod nazwą Szargam świętości, sprowadzał się do ohydnych
paszkwili, a obiekty Gontarz kwalifikował po brzmieniu ich nazwiska. Ludziom wmawiano,
że syjonistyczni zdrajcy (choć niemal nikt nie wiedział co oznaczał przedziwny termin
"syjoniści") chcieli przejęć władzę po to, żeby sprzedać "naszą" Polskę syjonistom z Izraela, a
co by jeszcze zostało - innym imperialistom.

Do bicia i aresztowań studentów wnet dodano bicie pisarzy. Ubecka bojówka napadła na
Stefana Kisielewskiego i dotkliwie go pobiła, prawdopodobnie za jego stwierdzenie w
przemówieniu na zebraniu Zwiazku Literatów Polskich 29 lutego w Warszawie o

background image

"skandalicznej dyktaturze ciemniaków" w Polsce. Przedmiotem wstrętnych ataków stał się
pisarz-historyk Paweł Jasienica, za zorganizowanie pierwszego protestu pisarzy warszawskich
po zdjęciu Dziadów ze sceny teatralnej.

* * *

Przez ponad dwa tygodnie nikt nie wiedział kto w Polsce rządził (rządziła pałka

milicyjna) i co działo się z Gomułką, nie odzywał się on bowiem wcale. Zapewne dopiero

po zawarciu układu z Moczarem, wygłosił on w końcu długie przemówienie na partyjnym

wiecu terrorystycznym w Warszawie 19 marca 1968. Przemówienie to było istotne,

bardzo złowrogie, a zarazem żałosne. Istotne dlatego, że pokazało, iż Gomułka obronił

władzę, ale za cenę przyjęcia warunków Moczara. Pod absurdalną i groteskową nazwą

antysyjonizmu, zadeklarował antysemityzm jako oficjalną politykę państwową.

Zapowiedział czystkę antyżydowską, nie tylko w partii, ale na uniwersytetach, w nauce i

gospodarce. Rozbudził nienawiść wobec w ogromnej większości niewinnych ludzi, tylko

dlatego, że byli Żydami. Nienawiść w gruncie rzeczy rasistowską. I gorzkie grona gniewu

za tę nienawiść zbiera Polska do dzisiaj, w 30 lat później.

Przemówienie Gomułki było złowrogie dlatego, że imiennie zniszczył kilku
intelektualistów. Pienił się na Kisielewskiego za jego epitet "ciemniaki." Najgroźniej i
najbrutalniej zaatakował Pawła Jasienicę. Dał do zrozumienia, że Jasienica po wojnie wyszedl
z więzienia UB za cenę wydania swoich partyzanckich towarzyszy z Brygady Wileńskiej AK i
z oddziałów mjr. Zygmunta Szendzielarza "Łupaszki" (w Gdańskiem). Jasienica stał się
natychmiast nie tylko osoba nieistniejącą, ale zaszczuty, sam zerwał wszystkie znajomości i
zamknął się w sobie. Według słów Antoniego Gołubiewa, Jasienica pisywał podobno przez
dwa lata częste listy do Gomułki wyjaśniając, że to wszystko nieprawda, co Gomułka musiał
doskonale wiedzieć. Nigdy nie otrzymał żadnej odpowiedzi i zagryzł się w ciągu dwóch lat na
śmierć. Tak więc Gomułka pozbawił nas i przyszłe pokolenia Polaków dalszych części
niezwykłych i w pewnym sensie odkrywczych "dziejów Polski," nad którymi Jasienica
pracował. Nigdy już nie dowiemy się, jak ten historyk, widzący historię Polski przez pryzmat
dominacji jednostek i ich kolei życia nad wydarzeniami zbiorowymi, interpretowałby okres
zaborów i Polski niepodległej. Była to więc też jakaś zbrodnia przeciw kulturze narodowej.

Przemówienie Gomułki było także żałosne z powodu jego oceny działalności wielu
wybitnych ludzi kultury. Niszcząc Dejmka za jego wystawienie Dziadów, stwierdzał jednak
"Ja nie wiem, czy reżyserowi wolno..., dziedzina ta [teatr] jest mi obca." Antoniego
Słonimskiego nazwał "Żydem-kosmopolitą." Janusza Szpotańskiego, za jego satyryczny
poemat Cisi i gęgacze, nazwał "człowiekiem o moralności alfonsa." (Szpotański odsiedział za
"Gnoma"-Gomułkę z tego poematu trzy lata na mocy Małego Kodeksu Karnego). Gomułka
atakował paryską Kulturę, drukowane w niej felietony politologiczne Juliusza
Mieroszewskiego nazwał "naukowo" "dywagacjami," a o nim samym powiedział: "ni pies ni
wydra, coś na kształt świdra." Taki był swojski humor ukochanego przez naród I sekretarza,
tow. Wiesława.

Przemówienie Gomułki nasiliło represje, wywołłało falę antysemityzmu, czystek,
deportacji. Uczyniło rasistowskie represje otwartymi i widocznymi, awansowało je do "rangi"
polityki państwa i rzekomej polskiej racji stanu. Represje i banicje objęły dosłownie tysiące
ludzi, którym przypisano żydowskie pochodzenie, lub podejrzanych o sympatie liberalne.

background image

Niemal dwie trzecie ludzi pochodzenia żydowskiego wyrzucono z ich stanowisk. W
ministerstwach zarządzono weryfikację personelu. Urzędnicy musieli wykazywać swoje
aryjskie pochodzenie aż od pokolenia dziadków włącznie. Podobno minister spraw
zagranicznych PRL Adam Rapacki w proteście odmawiał wejścia do budynku (Palacu Brühla)
swojego ministerstwa. Wyrzucono go za to w kilka miesięcy później. Był to chyba jedyny
protest na tak wysokim szczeblu rządowym.

Zaciekłej propagandzie towarzyszyły wiece "klasy robotniczej i prawdziwych polskich

patriotów polskich." Na wiecu "aktywu partyjnego stolicy," Józef Kępa, I sekretarz

warszawskiej partii, wyglosił faszytowskie w treści przemówienie, w którym padło hasło

"Syjoniści do Izraela." We wszystkich większych miastach organizowano masowe wiece,

na które zwożono tysiące posłusznych, zastraszonych ludzi z zakładów pracy. Po

przemówieniach antysemickich i dzikich wrzaskach na cześć "prawdziwych patriotów,"

takich jak sprzymierzeni z sobą Mieczyslaw Moczar i Boleslaw Piasecki (ten ostatni z

PAXu, dawniej z faszystowskiej Falangi), większość uczestników odwożono, a reszta

smutnie się rozchodziła. Pozostawaly porzucone, bezdomne transparenty i tablice z

hasłami, które mogły by być nawet zabawne w swojej głupocie, gdyby nie wyjątkowa

groza całej sytuacji, o której nikt nie wiedział czym się skończy. Jedno z takich haseł bez

sensu, obnoszone w Krakowie, brzmiało: "Syjoniści do Syjonu"; stąd pierwsza część

tytułu tego artykulu.

Pierwszą liczniejszą grupę 34 studentów relegował z Uniwersytetu Warszawskiego rektor
Stanisław Turski już 23 marca. Rozwiązał chwilowo sześć kierunków studiów, w tym całe
wydziały ekonomii, filozofii i socjologii. W samej Warszawie liczba wyrzuconych studentów
wyniosła około 1600. 25 marca zwolniono z pracy pięciu profesorów Uniwersytetu
Warszawskiego, w tym Leszka Kołakowskiego. W ciągu następnych miesięcy dziesiątki
profesorów, pracowników naukowych, dziennikarzy, wydawców, muzyków i innych, nie
tylko zresztą pochodzenia żydowskiego, utraciło pracę i wkrótce opuściło Polskę. Leszek
Kołakowski wyjechał jako jeden z pierwszych i osiadł w All Souls College Uniwersytetu w
Oxfordzie. Włodzimierz Brus został jeszcze przez dwa lata, usiłując bronić studentów, po
czym wyjechał też do Oxfordu.

background image

* * *

Z całej Polski wygnano ludzi, którzy wnieśli byli bardzo wiele do kultury polskiej,

szczególnie w okresie powojennym. W Łodzi czystki antyżydowskie miały przebieg

zaplanowany praktycznie według wzorów nazistowskich, tyle, że bez mordowania ludzi.

Wybijano szyby, wyrzucano nawet żydowskie dzieci z przedszkoli. Wydziały historii i

filozofii Uniwersytetu Łódzkiego przestały istnieć. W małych miastach zwolniono z pracy a

potem wygnano zwykłych ludzi pochodzenia żydowskiego. Wygnano ludzi ocalałych z

obozów koncentracyjnych, z Zagłady. Zdarzały się przypadki obłędu. Terror psychiczny

doprowadził do emigracji całych rodzin osiadłych w Polsce od stuleci, łącznie z "aryjskimi"

małżonkami. Ludzie ci zabierali zwykle z sobą jedyny kawałek Polski - książki, bo z

kulturą polską związani byli najsilniej. Zostały tylko groby żydowskie, jeżeli nie

zrujnowane 25 lat wcześniej przez hitlerowców. Wyjazdom towarzyszyły ogromne

ograniczenia celne i szykany. Pamiętam bal pożegnalny w "Piwnicy pod Baranami" w

Krakowie dla Rysia Taedlinga, znakomitego dziennikarza krakowskiego Dziennika

Polskiego. Wygnano wielu młodych ludzi, niedawno wykształconych, albo jeszcze

studentów, szczególnie z Warszawy. O studentów i o zwykłych ludzi, traktowanych

najbrutalniej fizycznie, nie upomniał się nikt, nawet na Zachodzie.

Była to fala banicyjno-emigracyjna, w ramach której wyjechało z Polski ponad 20,000
osób, zaopatrzonych w polski dokument podróży w jedną stronę, bez prawa powrotu.
Zbiorowo pozbawiono tych ludzi obywatelstwa polskiego. (Przywrócił im je, również
zbiorowo, dopiero Prezydent RP Aleksander Kwaśniewski w dniu 11 marca 1998 roku.) Ci
nieliczni Żydzi, którzy mimo wszystko pozostali w Polsce poczuli się często jak w obcym,
wrogim kraju, osamotnieni, wyalienowani. Musiało minąć prawie dwadzieścia lat, zanim
narodziła się idea dialogu żydowsko-polskiego i pojednania; nieliczni tylko nie porzucili tej
misji. Przykładem Stanisław Krajewski, obecnie prezes Forum Żydowskiego i
współprzewodniczący Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów, autor wydanej w 1997 roku
wspaniałej książki Żydzi, Judaizm, Polska.

* * *

Otwarty antysemityzm utrzymał się jako oficjalna polityka przez dluższy czas. Trwał

jakby mały stan wyjątkowy. Termin "syjoniści" uzupełniono, ze strachu przed wpływem

dubczekowskiej odwilży w Czechosłowacji, niesprecyzowanym terminem "rewizjoniści."

Wyrzuconych naukowców zastąpiono docentami i profesorami mianowanymi spośród
wiernych. Stąd powstało słynne określenie "docent marcowy." Liczni z nich utrzymali swoje
stanowiska do dzisiaj. W całej Polsce tysiące studentów wyrzucono z wyższych uczelni.
Bezpieka aresztowała ponad tysiąc studentów, np. tych rozpoznanych z fotografii
demonstracji, wysyłała ich do wojska do odległych garnizonów, w których stworzono karno-
reedukacyjne bataliony pracy. Dopiero w 30 lat później okazało się, że w całym wojsku
polskim było wówczas tylko dwóch wyższych oficerów, którzy odmówili codziennego
prześladowania studentów wcielonych do wojska.

Intelektualistów szykanowano, ludzi szkalowano, urządzano "polowania na czarownice."
Swoboda kulturalna zniknęła zupełnie. Zaczęto przepisywać podręczniki historii Polski i
hasła do Wielkiej Encyklopedii Powszechnej PWN. Namawiano czytelników i subskrybentów
do zamiany całych stronic w tej ostatniej! Chodzilo o wymazanie Żydów z historii Polski, o
pomniejszenie ich tragedii w czasie ostatniej wojny, o pominięcie tych, którzy przetrwali

background image

Holocaust, a w końcu o rozdmuchanie znaczenia moczarowych "gwardzistów" w polskim
ruchu oporu podczas okupacji. Czystka objęła wydawnictwa, szczególnie Państwowe
Wydawnictwo Naukowe i "Aurigę." Wydawca pięknych albumów malarstwa, dyrektor
"Aurigi" Rafał Glücksman, zaszczuty popełnił samobójstwo.

Hamletyzującego Dejmka (pochodzenia czeskiego, nie żydowskiego) wyrzucono najpierw
z partii, a potem z dyrektorowania Teatrem Narodowym.

Cenzura szalała. Stanisław Ptak, były krakowski cenzor, opowiadał w latach
siedemdziesiątych Profesorowi Adamowi Strzałkowskiemu w Instytucie Fizyki Jądrowej,
gdzie wówczas kierował "ośrodkiem informacji," o swoim cenzurowaniu, niedługo po
Marcu'68, recenzji dla Tygodnika Powszechnego z książki Ten jest z Ojczyzny mojej
Władysława Bartoszewskiego i Zofii Lewinówny. Ocenzurowanie recenzji miało odbyć sie
"liberalnie," w/g zasady "martwy Żyd, dobry Żyd." Ale pan Ptak i tak przeoczył
zamieszczenie zdjęcia dzieci ocalalych z getta warszawskiego (na zdjęciu już dorosłych
Żydów!) i w wyniku wściekłości Gomułki wyrzucono go za to z cenzury.

Marzec 1968 zrodził twardych, "zawodowych" opozycjonistów, niemal rewolucjonistów,
którzy w kilka lat później walnie przyczynili się do powstania zorganizowanej, podziemnej
opozycji politycznej w Polsce. Marzec dał początek tzw. "drugiemu obiegowi," szerokiemu
rozpowszechnianiu "nielegalnych" druków (nie tylko politycznych), co przez następne
dwadzieścia lat było niezaprzeczalnie ważnym atrybutem wolnej polskiej kultury.

* * *

Na koniec o długofalowych skutkach Marca.

Najboleśniejszym skutkiem nie są nawet sami marcowi wygnańcy. Najboleśniejszym jest
sposób w jaki zostali oni wypędzeni. Marzec 1968 i późniejsze prawie deportacje utrwaliły na
Zachodzie mniemanie o "typowym Polakom antysemityźmie." Historycznie, termin ten był po
części uzasadniony; w oczach wielu Marzec go potwierdził. Bardzo negatywne skutki takiego
mniemania o polskim antysemityźmie odczuwa Polska do dzisiaj. I w tym leży zbrodniczość
antysemickiego szaleństwa Gomułki, Moczara i innych dygnitarzy partyjnych oraz aparatu SB
wobec państwa polskiego.

Uogólnianie, że antysemityzm w końcu lat sześćdziesiątych był antysemityzmem
wszystkich Polaków jest dla Polaków krzywdzące. Przyczynia się do tego uogólniania słuszna
gorycz wygnańców, ludzi skadinąd w olbrzymiej większości bardzo inteligentnych. Podam
konkretny przykład: w 1976 roku spotkałem na konferencji fizyki jądrowej w Krakowie
Halinę Rubinstein, która wraz z narzeczonym wyjechała z Warszawy w roku 1968. Z wielką
goryczą opowiadała mi jak w Marcu '68, po demonstracjach studenckich w Warszawie,
więziono ich i bito, przyznając otwarcie, że tylko dlatego, że byli Żydami. Któż by nie
uogólniał w takiej sytuacji?

background image

Filozof i logik O. Józef Bocheński, OP, podsumował (Wiadomości 21/1156, Londyn 26
maja 1968) rugi wśród warszawskich filozofów:

"To co się stało ostatnio w Warszawie można opisać następująco:

praktycznie wszystko w powojennym pokoleniu polskim, co miało

jakiekolwiek międzynarodowe znaczenie w filozofii, zostało wyrzucone na

bruk. Mamy do czynienia z prawdziwą likwidacją polskiej myśli filozoficznej

w tej mierze przynajmniej, w jakiej policja i administracja myśl likwidować

mogą. [...] Chodzi o rzecz zasadniczą. O to mianowicie, że myśl,

jakąkolwiek by ona nie była, próbuje się w Polsce zgnębić metodami

administracyjnymi. To jest - jeśli wolno użyć tego wyrażenia (i używam go

świadomie): bestialstwo w ścisłym tego słowa znaczeniu. Chodzi o

podludzki, zwierzęcy wyczyn. Człowiek jest jedynym stworzeniem, które

szanuje myśl. Gdy jej nie szanuje, gdy próbuje ją zgnębić fizyczną siłą,

postępuje nie jak człowiek - ale jak zwierz, jak bestia. [...]

Powiedziałbym, że skandal polski (bo to jest skandal) jest jedynym w
swoim rodzaju. [...] Z polskiego punktu widzenia to jest bardzo bolesna rzecz.
Naród polski jest jednym z pierwszych w świecie, który jasno sformułował
ideę wolności myśli. To nasz król Zygmunt August powiedział kiedyś: 'Nie
jestem panem sumień waszych.' To polski kanclerz, Jan Zamoyski, dał taką
odprawę moskiewskim posłom: 'W tej Rzeczypospolitej ksiąg drukować ani
nakazujem, ani zakazujem.' Dlatego dla Polaka wyrzucenie na bruk
praktycznie całej filozofii obecnej, tylu myślicieli, jest niezmiernie
upokarzające. Bo choć za tym wszystkim stoi Czerwona Armia, choć bez niej
nie byłoby ani pana Gomułki, ani pana Moczara, ani rzadów partii w Polsce -
to jednak gnębienie myśli odbywa się teraz polskimi rękami. To jest -
powtarzam - bolesne i upokarzające."

Stwierdzenie Ojca Bocheńskiego o "gnębieniu myśli polskimi rękami" jest bardzo istotne.
Niestety i czystki antysemickie odbywały się polskimi rękami. Jest bowiem jeszcze inny
aspekt Marca '68, nie zupełnie zamknięty po trzydziestu już latach: społeczny, nawet
specyficznie polski. Gomułka, Moczar, inni nie żyją, albo poszli w odstawkę. Nikt nie
odpowiedział sądownie za zorganizowanie Marca i czystki i zapewne już nie odpowie. Być
może dlatego, że odpowiedzialnych jest zbyt wielu. W marcu 1998 Alina Grabowska napisała
w krakowskim Dzienniku Polskim, że ciągle nieznane są mechanizmy marcowej hańby. Ktoś
przecież układał listy wyrzucanych lekarzy, inżynierow, pisarzy, dziennikarzy, studentów,
naukowców. Ktoś tym lokalnie zarządzał, zwoływał wiece, groził uczestnikom wieców,
izolował rzekomych syjonistów. Zaangażowana w to była dobrze działająca maszyneria, setki,
jeśli nie tysiące ludzi. Wyzwolono najciemniejsze instykty u ogromnej liczby ludzi.

To wszystko prawda. Dodam jeszcze, że tragedia Marca 1968, obok dramatu pobitych,
szykanowych, wypędzonych, skrzywdzonych i poniżonych była tragedia samoobnażenia się
społeczeństwa polskiego. Zdumiewająco wielu ludzi pozostało obojętnymi nie tylko na bicie
studentów, ale przede wszystkim na czystki antysemickie i deportacje. Jeszcze boleśniejszym
jest to, że wielu ludzi przyjęło to za coś słusznego. To nie była wyłącznie aprobata z
przymusu. To była aprobata tamtych wydarzeń jako czegoś słusznego, co się "im - Żydom
należało." Nie twierdzę, że aprobowała to większość ludzi w Polsce, ale na tyle wielu, aby

background image

uznać to za społeczna hańbę. I niestety, przerażająca we wnioskach jest próba zastanowienia
się nad hipotetycznym, na szczęście chyba niewykonalnym, powtórzeniem się w Polsce tamtej
marcowej sytuacji.

Mój wieloletni współpracownik naukowy, Ray Mackintosh, Nowozelandczyk, powiedział
mi kiedyś w Oxfordzie w przystępie szczerości, że Polacy mają "the worst antisemitic record."
Na moje zaprzeczenia i pytanie dlaczego tak uważał, jako współczesny dowód wymienił
Marzec '68. Chociaż opinie takie krzywdzą ogół Polaków, Marzec 1968 dostarczył niestety
ważkich argumentów dla formułowania takich sądów.

(*)

Odezwa studentów Krakowa do społeczeństwa

uchwalona 11 marca 1968 o godzinie 12

My studenci Krakowa, pragniemy poinformować cały Naród o postulatach i

wypadkach zaistniałych w ciągu ostatnich dni w Krakowie.

W pełni popieramy przemiany społeczne i ustrojowe, które zaszły w Polsce w

okresie dwudziestolecia powojennego. Popieramy i uznajemy jako jedynie możliwą

w obecnej sytuacji politykę zagraniczną PRL.

Działamy z własnej woli w trosce o rozwój swobód demokracji socjalistycznej w

naszym kraju.

Wszystkie sugestie jakobyśmy działali z inspiracji wrogich Polsce są nieprawdą.

Protestujemy przeciwko niewłaściwym informacjom jakie ukazały się w prasie na

temat wystąpień studenckich. Informacje te błędnie określają przyczyny, przebieg

i cele naszej akcji.

Stwierdzamy, że nie istnieją z naszej strony rozbieżności między dążeniami klasy

robotniczej a dążeniami studentów. Rownocześnie protestujemy z całą

stanowczością przeciwko wytwarzaniu sztucznych przegród między tymi

środowiskami.

Żądamy przestrzegania i poszanowania swobód zagwarantowanych nam przez

Konstytucję PRL.

Potępiamy i domagamy się ukarania funkcjonariuszy MO i ORMO odpowiedzialnych

za brutalne i nieuzasadnione akcje wobec studentów w środowisku warszawskim i

krakowskim.

background image

Solidaryzujemy się z wystąpieniami innych studenckich środowisk, odcinając się

równocześnie od chuligańskich i niedojrzałych wybryków.

Żądamy zwolnienia wszystkich studentów zatrzymanych przez organa MO w czasie

naszych wystąpień.

Żądamy opublikowania naszej uchwały w radiostacjach akademickich a także w

prasie, radiu i telewizji.

Studenci Krakowa

Copyright © 1997-1999

Zwoje


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Marzec 1968, Marzec 1968 - grudzień 1970
Marzec 1968 cz 2
Marzec 1968 Czy był to konflikt Polacu Żydzi
Gawin Marzec 1968 potega mitu
Marzec 1968 czy był to konflikt Polacy Żydzi
Marzec 1968
35 Marzec 1968 O co chodziło,co z teo wyszło
KRYZYS 1968-1978, KRYZYS 1968-1978 Marzec 68: *zaostrzenie stosunków państwo kościół- lista biskupó
KRYZYS 1968-1978, KRYZYS 1968-1978 Marzec 68: *zaostrzenie stosunków państwo kościół- lista biskupó
Bliźniuk G , interoperacyjność przegląd, marzec 2008
Lubelska Próba Przed Maturą Marzec 2015 GR B Poziom Rozszerzony
marzec 2008, Wycena nieruchomości, Egzamin, 2008
1968
Dieta na marzec, DIETY
sciaga marzec, Szkoła
IV 1956-1968, polonistyka, XX wiek - kalendarium
Kret Kamień i Rdza marzec 2007, BHP, Karty charakterystyk
Co było 5 marzec 10 2016
KSOS konspekt 1 marzec

więcej podobnych podstron